ZŁOTA LILIA I CZARNY ORZEŁ


https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/zlota-lilia-i-czarny-orzel,p2032190737

  Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl 2022-08-19

7 lipca 1937 roku Cesarstwo Japonii rozpoczęło inwazję na Chiny. Japońscy żołnierze sprowokowali tzw. incydent na moście Marco Polo, co rozpoczęło drugą wojnę japońsko-chińską. Po bitwie Japończycy zajęli Szanghaj i Nankin. Przeprowadzili systematyczną i brutalną

masakrę w Nankinie. Podobno nawet dzieci, starcy i zakonnice ucierpieli z rąk Cesarskiej Armii Japońskiej. Całkowita liczba ofiar śmiertelnych, włączając w to szacunki dokonane przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy dla Dalekiego Wschodu i Trybunał do spraw Zbrodni Wojennych w Nankinie po bombardowaniach atomowych, wynosiła od 300 000 do 350 000. 

Do Nankinu trafił wówczas, z rozkazu cesarza Hirohito, jego młodszy brat, książę Chichibu, powołany na szefa tajnej jednostki, nazwanej Złota Lilia, której zadaniem było grabienie Chin z ich bogactw, nie tylko państwowych, ale też prywatnych. Wkrótce, książę wyruszył w głąb kontynentu. Skarby Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej były niewyobrażalne.

Gromadzone w zamkniętym dla reszty świata regionie przez 6000 lat skarby, Japonia postanowiła zawłaszczyć dla siebie. W ciągu następnych siedmiu lat Orient został ograbiony z metali szlachetnych, złotych artefaktów religijnych i niewiarygodnej ilości kamieni szlachetnych. Większość łupów wysyłano na Filipiny, gdzie zorganizowano punkt zbiorczy dla skarbu, z myślą o przerzucaniu go w kolejnych etapach do Tokio.

Nadszedł jednak rok 1941 i Japonia znalazła się w konflikcie zbrojnym z USA.  Podjęto decyzję o ukryciu tych dóbr i podobno jakaś ich część trafiła do podbitej Korei i Indonezji. Jednak większość pozostała na terenie Filipin, które do roku 1943 zostały odcięte od reszty świata przez amerykańskie okręty podwodne.

Japończycy, licząc na rychłe wynegocjowanie rozejmu, postanowili cały ten sezam skryć w grotach i jaskiniach Wysp Filipińskich. Do zadania tego wykorzystywano przymusową siłę roboczą, czyli jeńców wojennych. Kryjówki zaminowywano, budowano wymyślne pułapki, często ci, którzy skarby zakopywali, byli zasypywani wraz z nimi, w wyniku celowych zawałów powodowanych ładunkami wybuchowymi. Miejsca te starannie pieczętowano i maskowano. Japończycy wykonali ich precyzyjną inwentaryzację i oznaczyli położenie na tajnych mapach. Trzycyfrowe oznakowanie odnosiło się do wartości ukrytego łupu, liczonego w jenach. I tak, miejsce opisane liczbą „777” mieściło skarby o wartości 777 miliardów jenów. Taka kwota, w roku 1945, równała się 200 miliardom dolarów. Tak opisane kryjówki nie były rzadkością, zdarzały się także miejsca opisane „999”.

Między 3 lutego i 3 marca 1945 roku, Japończycy stoczyli zacięte walki z Amerykanami o stolicę kraju – Manilę. Przy tej okazji mordowano ludność stolicy. Kobiety gwałcono, okaleczano i mordowano. Na porządku dziennym były masowe gwałty na małoletnich dziewczynkach. Zginęło około 100 000 cywilów. Była to jedna z największych bitew miejskich w czasie II Wojny Światowej. Nie jestem pewien, czy gdyby na tych terenach nie znajdowały się te ogromne zasoby złota, diamentów i innych precjozów, ta masakra byłaby tak wielka i długotrwała.

Jak wszyscy doskonale wiemy, w roku 1945 Japonia skapitulowała, ale alianci rozpoczęli poszukiwania skarbów natychmiast po zdobyciu Manili, co znaczy, że wywiad amerykański musiał już wcześniej zdawać sobie sprawę z materialnej wartości, jaką przedstawiało to miejsce. Wydobycie wszystkiego zajęło kilka lat. Według ówczesnych oficjalnych danych, znane i spisane zapasy złota na świecie, wynosiły około 142 000 ton. Tymczasem, w jednej tylko kryjówce o symbolu „777” było go ponad 90 000 ton. Całkowitą ilość złota zakopanego na Filipinach ocenia się na około 1 milion ton.

Oczywiście, „odzyskiwanie” precjozów odbywało się w ramach operacji wojskowej i było ściśle tajne. Tajne pozostaje do dnia dzisiejszego, bo takie ilości tego kruszcu nie figurują w żadnych statystykach. Początkowo wydobycie prowadziło Biuro Służb Strategicznych (OSS), które w roku 1947 przerodziło się w twór, znany dziś pod nazwą Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). I, jak to w takich przypadkach bywa, złoto zaczęło się „utleniać”.

Wydobyte skarby zdeponowano na ponad 170 kontach bankowych w 40 krajach świata. Wszystkie te państwa były sygnatariuszami tzw. porozumienia z Bretton Woods, z roku 1944. Łup nazwano Black Eagle Trust, z czasem określając go w skrócie „funduszem”. Jego dalsze losy są niezwykle interesujące i mogłyby stanowić kanwę dla sensacyjnego scenariusza filmowego, jednak nie sposób zawrzeć wszystkiego w kilku tysiącach znaków druku, wobec czego dopowiem jeszcze, że część skarbu udało się odzyskać prezydentowi Filipin.

Rządzący twardą ręką Ferdinand Marcos, pełnił swą funkcję od 1965 do 1986 roku, kiedy to o złocie przypomniały sobie amerykańskie jastrzębie,  szykujące się do dziejowych przemian, które miały nadejść wraz z nowym wiekiem. Poprosili Ferdinanda o odstąpienie im 63 000 ton kruszcu. Marcos nie wykazał zrozumienia dla tej inicjatywy, w związku z czym uruchomiono mu w kraju zarówno opozycję, jak i komunistyczną konkurencję i w wyniku niespodziewanych wyborów na scenę, przy współudziale rebeliantów wkroczyła w charakterze prezydenta pani 

Corazon Aquino. Opiniotwórczy magazyn 

Time, na który zawsze można liczyć przy tego typu zwrotach akcji, ogłosił ją natychmiast Człowiekiem Roku. Była to pierwsza kobieta prezydent tego kraju i już w roku kolejnym wprowadziła na Filipinach demokratyczną konstytucję. Zrządzeniem losu raczej, bo nie Opatrzności Bożej, na miejscu pojawił się kardynał 

Jaime Sin, który nie dopuścił, by Marcosa zabili żądni krwi komuniści i przekonał prezydenta Reagana do udzielenia byłemu prezydentowi azylu. Oczywiście, wraz z bagażami. O dalszych losach złota spod znaku czarnego orła można będzie przeczytać w mojej najnowszej książce zatytułowanej „Requiem dla Amelii Earhart”. Książka będzie dostępna w Polskiej Księgarni Narodowej pod koniec sierpnia.

Sławomir M. Kozak, Warszawska Gazeta nr 32/2022