Kard. Gerhard Müller: Błogosławienie związków homoseksualnych to bluźnierstwo

Kard. Gerhard Müller: Błogosławienie związków homoseksualnych to bluźnierstwo

pch24/kard-gerhard-muller-blogoslawienie-zwiazkow-homoseksualnych-to-bluznierstwo

Błogosławienie związku homoseksualnego jest bluźnierstwem i świętokradztwem. Dokument Fiducia supplicans jest wewnętrznie sprzeczny i wprowadza nowy rodzaj błogosławieństwa tylko po to, by uzasadnić błogosławienie czegoś, co jest grzeszne. Katolicy nie mogą się na to zgodzić. Pisze o tym JE kardynał Gerhard Ludwig Müller.

Artykuł byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary został pierwotnie opublikowany na łamach portalu InfoVaticana.com. Portal PCh24.pl publikuje całość we własnym tłumaczeniu, za zgodą Autora.

***

Jedyne błogosławieństwo Matki Kościoła to Prawda, która nas wyzwoli.

Uwagi o Deklaracji Fiducia supplicans

Czy Fiducia supplicans to dokument zobowiązujący dla katolików?

Dykasteria Nauki Wiary publikując Deklarację Fiducia supplicans [dalej jako: FS] o duszpasterskim znaczeniu błogosławieństw poczyniła stwierdzenie, które nie ma precedensu w nauczaniu Kościoła katolickiego. Dokument stwierdza de facto, że kapłan może pobłogosławić (nie liturgicznie, ale prywatnie) parę, która żyje w pozamałżeńskim związku seksualnym, także w związku homoseksualnym. Wobec tego oświadczenia biskupi, księża i świeccy podnieśli wiele pytań. Zasługują one na jasną i jednoznaczną odpowiedź.

Czy to stwierdzenie nie przeczy w oczywisty sposób nauczaniu katolickiemu? Czy wierni są zobowiązani do przyjęcia tego nowego nauczania? Czy księża powinni wykonywać te nowe, dopiero co wynalezione błogosławieństwa? Czy biskup diecezjalny może ich zakazać, jeżeli miałyby mieć miejsce w jego diecezji? Żeby odpowiedzieć na te pytania, przyjrzymy się dokładnie temu, czego naucza dokument i na jakiej opiera się on argumentacji.

Brak podstaw dla konkluzji dokumentu

Dokument nie został ani przedyskutowany, ani zatwierdzony przez Zgromadzenie Generalne Kardynałów i Biskupów Dykasterii Nauki Wiary. Tekst przyznaje, że hipoteza (albo nauczanie?), którą proponuje, jest nowa i bazuje zasadniczo na duszpasterskim Magisterium papieża Franciszka. Zgodnie z wiarą katolicką, papież i biskupi mogą kłaść pewne określone akcenty pastoralne i kreatywnie odnosić prawdę Objawienia do nowych wyzwań każdej epoki, na przykład w obszarze społecznej doktryny albo w bioetyce, respektując zarazem fundamentalne zasady chrześcijańskiej antropologii. Takie innowacje nie mogą wykraczać poza to, co zostało im objawione raz na zawsze przez apostołów jako słowo Boże (Dei verbum 8). Tymczasem nie ma żadnych tekstów biblijnych ani tekstów Ojców i Doktorów Kościoła czy wcześniejszych dokumentów Magisterium, które wspierałyby konkluzje FS.

Co więcej, to, co widzimy, nie jest rozwojem doktrynalnym, ale skokiem. Można mówić o rozwoju doktrynalnym tylko wówczas, jeżeli nowe wyjaśnienie jest zawarte – przynajmniej implicite – w Objawieniu, a przede wszystkim jeżeli nie zaprzecza definicjom dogmatycznym. Rozwój doktrynalny, który wchodzi na głębszy poziom znaczenia doktryny, musi dokonywać się stopniowo, poprzez długi okres dojrzewania. Ostatnia nauczycielska wypowiedź na omawiany temat została ogłoszona przez Kongregację Nauki Wiary w Responsum opublikowanym w marcu 2021 roku, niespełna trzy lata temu. Kategorycznie odrzuciła możliwość błogosławienia takich związków. Dotyczy to zarówno publicznego, jak i prywatnego błogosławienia osób żyjących w grzesznych warunkach.

Jak FS usprawiedliwia zaproponowanie nowej doktryny bez zaprzeczenia wcześniejszemu dokumentowi z 2021 roku? Po pierwsze, FS przyznaje, że zarówno Responsum Kongregacji z 2021 roku jak i tradycyjne, ważne i obowiązujące nauczanie na temat błogosławieństw nie pozwala na błogosławienie w sytuacjach, które są sprzeczne z Bożym prawem, jak jest to w przypadku związków o charakterze seksualnym poza małżeństwem. Jest to jasne w przypadku sakramentów, ale także innych błogosławieństw, które FS nazywa „liturgicznymi”. Takie „liturgiczne” błogosławieństwa przynależą do tego, co Kościół nazwał „sakramentaliami”, jak zaświadcza o tym Rituale Romanum. W tych dwóch typach błogosławieństw musi istnieć zgoda pomiędzy błogosławieństwem a nauczaniem Kościoła (FS 9 – 11).

Stworzenie ad hoc nowych błogosławieństw

Po to, by zaakceptować błogosławieństwo w sytuacji, która jest sprzeczna z Ewangelią, Dykasteria Nauki Wiary proponuje oryginalne rozwiązanie: poszerzenie pojęcia błogosławieństwa (FS 7; FS 12). Usprawiedliwia się to w następujący sposób: „Trzeba w jasny sposób uniknąć ryzyka zredukowania znaczenia błogosławieństw do wyłącznie takiego punktu widzenia [scil. do „liturgicznych” błogosławieństw sakramentów i sakramentaliów], bo sprawiłoby to, że oczekiwalibyśmy wypełnienia tych samych warunków moralnych dla prostego błogosławieństwa, których wymaga się w przypadku przyjęcia sakramentu” (FS 12). Potrzebny jest zatem nowy koncept błogosławieństwa, który wykracza poza błogosławieństwa sakramentalne, żeby w ten sposób towarzyszyć duszpastersko drodze ludzi żyjących w grzechu.

W rzeczywistości takie rozszerzenie poza sakramenty występuje już w innych błogosławieństwach zatwierdzonych przez Rituale Romanum. Kościół nie wymaga tych samych warunków moralnych dla błogosławieństw jak dla przyjęcia sakramentów. Dzieje się tak, na przykład, w przypadku penitenta, który nie chce porzucić grzesznej sytuacji, ale pokornie prosi o osobiste błogosławieństwo, tak żeby Pan dał mu światło i siłę potrzebne do zrozumienia i pójścia za nauczaniem Ewangelii. Taki przypadek nie wymaga nowego rodzaju „duszpasterskiego” błogosławieństwa.

Dlaczego w takim razie konieczne jest rozszerzenie znaczenia „błogosławieństwa”, jeżeli błogosławieństwo w rozumieniu Rytuału Rzymskiego wychodzi już poza błogosławieństwo udzielane jako sakrament? Przyczyną jest fakt, że błogosławieństwa rozważane przez Rytuał Rzymski są możliwe tylko wobec „rzeczy, miejsc czy okoliczności, które nie są sprzeczne z prawem albo duchem Ewangelii” (FS 10, cytując Rytuał Rzymski). Dykasteria Nauki Wiary chce przezwyciężyć właśnie ten punkt, bo chce błogosławić pary w sytuacjach takich, jak relacje homoseksualne, które przeczą prawu i duchowi Ewangelii. Jest prawdą, że Kościół może dodać „nowe sakramentalia” do już istniejących (Sacrosanctum concilium 79), ale nie może zmienić ich znaczenia w taki sposób, żeby trywializować grzech, zwłaszcza w trudnych ideologicznie sytuacjach kulturowych, co może wprowadzać wiernych w błąd. Tymczasem to właśnie taka zmiana znaczenia dokonuje się w FS, który to dokument tworzy nową kategorię błogosławieństw wychodzących poza te związane czy to z sakramentem, czy to z błogosławieństwem tak, jak Kościół je rozumiał. FS mówi, że są to pozaliturgiczne błogosławieństwa, które przynależą do pobożności ludowej. Istniałyby zatem trzy rodzaje błogosławieństw:

A) Modlitwy połączone z sakramentami, gdzie wymaga się, żeby osoba była w stanie właściwym dla przyjęcia sakramentu albo gdzie prosi się, żeby osoba otrzymała siłę potrzebną do odwrócenia się od grzechu.

B) Błogosławieństwa, które zostały zawarte w Rytuale Rzymskim i tak, jak zawsze rozumiała je doktryna katolicka; można ich udzielać osobom, nawet jeżeli żyją w grzechu, ale nie „rzeczom, miejscom czy okolicznościom… które przeczą prawu lub duchowi Ewangelii” (FS 10, cytując Rytuał Rzymski). Dlatego można byłoby pobłogosławić kobietę, która miała aborcję, ale nie klinikę aborcyjną.

C) Nowe błogosławieństwa zaproponowane przez FS byłyby błogosławieństwami duszpasterskimi, pozaliturgicznymi i nierytualnymi. Stąd nie miałyby już ograniczeń „rytualnych” czy też związanych z błogosławieństwami „w typie B”. Mogłyby być udzielane nie tylko osobom żyjącym w grzechu, jak w „rytualnych” błogosławieństwach, ale również rzeczom, miejscom czy okolicznościom, które są sprzeczne z Ewangelią.

Takie błogosławieństwa „w typie C” są nowością. Nie mają charakteru liturgicznego, a raczej charakter związany „z pobożnością ludową”; w związku z tym nie narażałyby doktryny ewangelicznej i nie musiałyby być spójne ani z normami moralnymi, ani z doktryną Kościoła. Co można powiedzieć o tej nowej kategorii błogosławieństw?

Nauczanie Franciszka mówi coś innego niż Fiducia supplicans

Pierwsza obserwacja jest następująca: nie ma żadnej podstawy dla takiego nowego użycia ani w tekstach biblijnych cytowanych przez FS, ani we wcześniejszych dokumentach Magisterium. Również teksty papieża Franciszka nie tworzą podstawy dla takiego nowego rodzaju błogosławieństw. Zgodnie z Rytuałem Rzymskim, błogosławieństwa („w typie B”) mogą być udzielane przez księdza komuś, kto żyje w grzechu. Taki rodzaj „błogosławieństw może być stosowany do kogoś, kto przebywa w więzieniu albo do grupy przechodzącej jakąś terapię”, jak mówi Franciszek (cytowany w FS 27). Innowacyjne „duszpasterskie” błogosławieństwo („w typie C”), przeciwnie – idzie ponad to, co mówi Franciszek, bo można byłoby udzielić takiego błogosławieństwa rzeczywistości, która jest sprzeczna z Bożym prawem, takiej jak związek pozamałżeński. Tak naprawdę, zgodnie z kryteriami rządzącymi tym rodzajem błogosławieństw, można byłoby pobłogosławić nawet klinikę aborcyjną albo grupę mafijną.

Arbitralna władza nad znaczeniem słów

To prowadzi do drugiej obserwacji: wymyślanie nowych terminów, które są sprzeczne z tradycyjnym używaniem języka, jest ryzykowne. Taka procedura może doprowadzić do arbitralnego wykonywania władzy. W naszym przypadku jest faktem, że błogosławieństwo ma swoją własną obiektywną rzeczywistość i nie może zostać zredefiniowane wedle woli tak, żeby pasować do subiektywnej intencji sprzecznej z naturą błogosławieństwa. Przychodzą tu na myśl słynne słowa Humpty Dumpty’ego z „Alicji w Krainie Czarów”: „Kiedy używam jakiegoś słowa, to znaczy ono to, co chcę, żeby znaczyło, nic więcej ani nic mniej”. Alicja odpowiada: „Pytanie, czy możesz sprawić, żeby słowa znaczyły różne rzeczy?”. Humpty Dumpty stwierdza: „Pytanie, kto ma tu władzę; to wszystko”.

Prawdziwy cel stworzenia nowych błogosławieństw

Trzecia obserwacja odnosi się do samej koncepcji „błogosławieństw pozaliturgicznych”, które nie mają intencji czegokolwiek sankcjonować (FS 34), czyli do błogosławieństwa „duszpasterskiego” („w typie C”). W jaki sposób różnią się one od błogosławieństwa rozważanego przez Rytuał Rzymski („w typie B”)? Różnica nie polega na spontanicznej naturze tego błogosławieństwa, co jest już możliwe w błogosławieństwach „w typie B”, bo nie muszą one być regulowane ani zatwierdzane w Rytuale Rzymskim. Różnica nie dotyczy również pobożności ludowej, bo błogosławieństwa zgodne z Rytuałem Rzymskim są już dziś adaptowane do pobożności ludowej, co wiąże się z błogosławieniem przedmiotów, miejsc i ludzi. Wydaje się, że innowacyjne błogosławieństwo „duszpasterskie” zostało stworzone ad hoc żeby błogosławić sytuacje sprzeczne z prawem i duchem Ewangelii.

To nie jest żadne błogosławieństwo

To prowadzi nas do czwartej obserwacji związanej z celem takiego „duszpasterskiego” błogosławieństwa, które różni się od „rytualnego” błogosławieństwa z Rytuału Rzymskiego. Błogosławieństwo „duszpasterskie” może dotyczyć sytuacji, które są sprzeczne z Ewangelią. Trzeba zwrócić uwagę, że błogosławi się tutaj nie tylko grzeszne osoby, ale poprzez fakt błogosławienia pary, błogosławiony jest sam grzeszny związek. A jednak Bóg nie może udzielić swojej łaski związkowi, który jest w bezpośredniej opozycji wobec Niego i nie może być na Niego nakierowany. Akt seksualny poza małżeństwem nie może bardziej przybliżyć ludzi do Boga i stąd nie może być otwarty na Boże błogosławieństwo. Stąd jeżeli takie błogosławieństwo zostałoby udzielone, jedynym efektem byłoby wprowadzenie w błąd osób, które je otrzymały lub które były przy tym obecne. Takie osoby myślałyby, że Bóg błogosławi to, czego On błogosławić nie może. „Duszpasterskie” błogosławieństwo nie byłoby zatem ani duszpasterskim, ani błogosławieństwem. Jest prawdą, że kardynał Fernández w późniejszym komentarzu dla Infovaticana powiedział, że nie jest tu błogosławiony związek, ale para. Oznacza to jednak pozbawianie słów ich znaczenia, bo tym, co definiuje parę, jest właśnie to, że chodzi tutaj o związek.

Trudność z pobłogosławieniem związku albo pary jest szczególnie ewidentna w przypadku homoseksualizmu. W Biblii błogosławieństwo jest związane z porządkiem ustanowionym przez Boga; [porządkiem] który z woli Bożej jest dobry. Ten porządek bazuje na płciowej różnicy pomiędzy mężczyzną a kobietą, powołanych do bycia jednym ciałem. Błogosławienie rzeczywistości, która jest sprzeczna ze stworzeniem, nie tylko jest niemożliwe; jest bluźnierstwem. Znowu, to nie jest kwestia pobłogosławienia osób, które „żyją w związku niemożliwym w żaden sposób do porównania z małżeństwem” (FS 30), ale pobłogosławienia samego związku, który nie może być porównany z małżeństwem. To właśnie do tego celu został stworzony nowy rodzaj błogosławieństw (FS 7, 12).

W tekście pojawia się kilka argumentów, które próbują uzasadnić takie błogosławieństwa. Po pierwsze, możliwość zaistnienia okoliczności, które zmniejszają odpowiedzialność grzesznika. A jednak takie okoliczności odnoszą się do osoby, a nie do samego związku. Mówi się też, że prośba o błogosławieństwo umożliwia dobro w postaci rozpoznania przez te osoby ich aktualnej sytuacji, tak jakby poproszenie o błogosławieństwo stanowiło już otwarcie się na Boga i na nawrócenie. Może to być prawda w odniesieniu do osób, które proszą o błogosławieństwo dla siebie samych, ale nie w przypadku tych, którzy proszą o pobłogosławienie jako para. Ci drudzy prosząc o błogosławieństwo chcą pośrednio albo bezpośrednio usprawiedliwić swój związek w oczach Boga, nie przyznając, że to właśnie ten związek oddziela ich od Boga. Wreszcie twierdzi się, że w związku istnieją elementy pozytywne i że to one mogą zostać pobłogosławione. Jednak te elementy pozytywne (jak na przykład pomaganie sobie w chorobie) są drugorzędne względem samego związku – jego definitywną charakterystyką jest wspólnota aktów seksualnych. Takie elementy nie zmieniają natury związku, o którym mowa, który w żadnym wypadku nie może być nakierowany na Boga, jak stwierdziło to już Responsum Kongregacji Nauki Wiary z 2021 roku. Nawet w klinice aborcyjnej są pozytywne elementy, począwszy od anestezjologów uśmierzających ból fizyczny aż po lekarzy, którzy pragną chronić życie kobiety przechodzącej aborcję.

Kapłan zawsze działa w imieniu Chrystusa i Kościoła

Piąta obserwacja dotyczy wewnętrznej niespójności tych innowacyjnych błogosławieństw „duszpasterskich”. Czy jest możliwe udzielenie pozaliturgicznego błogosławieństwa, czyli błogosławieństwa, które oficjalnie nie reprezentowałby nauki Chrystusa ani Kościoła? Kluczem do odpowiedzi na to pytanie nie jest to, czy takie ryty są oficjalnie zaaprobowane, czy też raczej udzielane spontanicznie. Kwestia dotyczy czego innego: czy osoba, która udziela błogosławieństwa, jest księdzem, a zatem reprezentantem Chrystusa i Kościoła. FS stwierdza, że nie jest problemem, by ksiądz przyłączył się do modlitwy tych, którzy znajdują się w sytuacji sprzecznej z Ewangelią (FS 30). Jednak w takim błogosławieństwie ksiądz robi coś więcej niż po prostu przyłącza się do ich modlitwy – on raczej przywołuje udzielenie darów Bożych właśnie ich związkowi. Kiedy ksiądz działa jako ksiądz, czyni to w imieniu Chrystusa i Kościoła. Twierdzenie, że człowiek może oddzielić znaczenie tego błogosławieństwa od nauczania Kościoła jest postulowaniem dualizmu pomiędzy tym, czego Kościół naucza, a tym, co robi. Jednak, jak uczy II Sobór Watykański, Objawienie zostało nam dane w czynach i słowach, które są nierozdzielne (Dei Verbum 2), a przepowiadanie Kościoła nie może oddzielić czynów od słów. To właśnie zwykli ludzie, naprzeciw którym chce wyjść omawiany dokument, dzięki promowaniu pobożności ludowej są najbardziej podatni na oszukanie przez symboliczne czyny, które przeczą doktrynie, jako że będą intuicyjnie pojmować doktrynalną treść czynu.

Czy katolik może zaakceptować Fiducia supplicans?

Czy w świetle tego, co powiedziano, wierny katolik może przyjąć nauczanie FS? Biorąc pod uwagę jedność czynów i słów w wierze chrześcijańskiej, można zgodzić się, że błogosławienie takich związków jest dobre – nawet w sposób duszpasterski – tylko wtedy, jeżeli ktoś wierzy, że takie związki nie są obiektywnie sprzeczne z prawem Bożym. W związku z tym tak długo, jak długo papież Franciszek podtrzymuje nauczanie, zgodnie z którym związki homoseksualne są zawsze sprzeczne z prawem Bożym, pośrednio potwierdza on, że takich błogosławieństw nie wolno udzielać. Dlatego nauczanie FS jest wewnętrznie sprzeczne i wymaga dalszego wyjaśnienia. Kościół nie może czynić jednego, a nauczać czegoś innego, bo jak napisał św. Ignacy z Antiochii, Chrystus był Nauczycielem, „który przemówił i stało się”. Dlatego nikt nie może oddzielić Jego Ciała od Jego Słowa.

Czy ksiądz może pobłogosławić związek homoseksualny, a biskup na to przystać?

Inną kwestią jest, czy ksiądz może zgodzić się na to, by pobłogosławić takie związki, spośród których niektóre współistnieją z legalnym małżeństwem albo w których zmiana partnerów nie jest niczym nadzwyczajnym. Zgodnie z FS, mógłby tak zrobić za pomocą pozaliturgicznego, nieoficjalnego błogosławieństwa „duszpasterskiego”. Oznaczałoby to, że ksiądz udzieliłby takiego błogosławieństwa nie działając w imieniu Chrystusa i Kościoła. Oznaczałoby to, że nie działałby jako ksiądz. W istocie nie udzielałby takiego błogosławieństwa jako kapłan Chrystusa, ale jako ktoś, kto odrzucił Chrystusa. Kapłan, który błogosławi takie związki, przedstawia je jako drogę do Stwórcy. Popełnia zatem świętokradczy i bluźnierczy akt przeciwko planowi Stworzyciela i przeciwko Chrystusowi, który umarł za nas po to, by wypełnił się plan Stwórcy. To samo dotyczy biskupa diecezjalnego. Jako pasterz swojego Kościoła lokalnego, jest zobowiązany zapobiec takim bluźnierczym aktom, w przeciwnym razie stałby się ich wspólnikiem i zaprzeczyłby mandatowi danemu mu przez Chrystusa, aby utwierdzać swoich braci we wierze.

Księża powinni głosić miłość Bożą i dobroć wobec wszystkich ludzi, pomagając modlitwą oraz radą grzesznikom i tym, którzy są słabi, a mają trudności w nawróceniu. To zupełnie co innego niż udzielanie im wymyślonych i mylących znaków oraz słów, według których Bóg wcale tak bardzo nie przejmuje się grzechem. To ukrywanie prawdy, że grzech myśli, mowy i uczynku oddziela nas od Boga.

Nie ma błogosławieństwa dla grzechu

Nie ma błogosławieństwa – nie tylko publicznego, ale również prywatnego – dla grzeszników żyjących w warunkach obiektywnie sprzecznych ze świętą wolą Boga. Nie jest dowodem na zdrową hermeneutykę, że odważni obrońcy chrześcijańskiej doktryny są piętnowani jako rygoryści, bardziej zainteresowani legalistycznym wypełnianiem ich norm moralnych niż zbawieniem konkretnych osób. Jezus mówi do zwykłych ludzi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. Apostoł wyjaśnia to w następujący sposób: „[…] przykazania Jego nie są ciężkie. Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?” (1 J 5, 3 – 5). W czasie, w którym fałszywa antropologia podważa Bożą instytucję małżeństwa pomiędzy mężczyzną a kobietą, z rodziną i dziećmi, Kościół powinien pamiętać o słowach swojego Pana i swojej Głowy: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13 – 14).

Kard. Gerhard Ludwig Müller

Tłum. Pach

(śródtytuły pochodzą od Redakcji)

Intronizacja Archanioła Lucyfera na Watykanie 29 czerwca 1963

Intronizacja Archanioła Lucyfera w Capella Paolina

na Watykanie 29 czerwca 1963

=====================

Anno Domini 2022….

Przypominam FAKT, który miał miejsce przed 59 laty. Jest prawie pewne, że kolejni Papieże – jak dotąd – nie unicestwili tego bluźnierczego aktu, a potrzebną do tego MOC BOŻĄ EGZORCYZMU – mają.

Stąd zapewne ciągle taka słabość Obrońców.

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. A 29-go – świętych Piotra i Pawła. Zmasowany atak satanistów w te dni jest atakiem rytualistycznym.

Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Sancte Michael Archangele, defende nos in prǽlio.

MD]

—————————

[ Dostępna jest w ANTYKU najważniejsza książka Malachi Martina o Papieżach i obecnym Katolicyzmie. Oto wyjątek.

Dom smagany wiatrem. Malachi Martin Powieść watykańska Dedykowane papieżowi Piusowi V na cześć Maryi Królowej Różańca Świętego

———————————————————————————————–

1963, Capella Paolina, Watykan

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Intronizacja upadłego Archanioła Lucyfera dokonała się w Cytadeli Kościoła katolickiego 29 czerwca 1963 roku. Był to “właściwy czas” dla spełnienia się historycznej przepowiedni. Główni aktorzy tej ceremonii doskonale wiedzieli, że tradycja satanistyczna już dawno przepowiedziała, że Czas Księcia nadejdzie wówczas, gdy papież przybierze imię Apostoła Pawła. Warunek ten – Znak, że nadszedł właściwy czas – został spełniony dokładnie osiem dni temu przez wybór najnowszego następcy św. Piotra.

W tym krótkim czasie, jaki upłynął od elekcji papieża, nie dało się ukończyć skomplikowanych przygotowań; Najwyższy Trybunał zdecydował jednak, że trudno o lepszy czas na Intronizację Księcia niż ten uroczysty dzień bliźniaczych książąt Cytadeli, świętych Piotra i Pawła. I nie było stosowniejszego miejsca niż Kaplica św. Pawła w Watykanie, usytuowana tak blisko Pałacu Apostolskiego.

Skomplikowane przygotowania podyktowane były głównie naturą mającego się odbyć Wydarzenia Ceremonialnego. Ochrona budynków watykańskich, pośród których leżał klejnot w postaci Kaplicy św. Pawła, była tak staranna, że z pewnością nie uda się ukryć uroczystego ceremoniału. Jeśli przedsięwzięcie miało zostać uwieńczone sukcesem – jeśli Wejście Księcia miało się dokonać we Właściwym Czasie – każdy element celebracji ofiary kalwaryjskiej musi zostać postawiony na głowie w przebiegu tej drugiej, przeciwstawnej celebracji. Sacrum musi zostać sprofanowane. Bluźnierstwo adorowane. Bezkrwawa reprezentacja ofiary Bezimiennego Słabego musi być zastąpiona przez najwyższą i krwawą deprawację godności Bezimiennego. Wina musi stać się niewinnością. Cierpienie musi dawać radość. Łaska, skrucha, przebaczenie muszą być utopione w orgii przeciwieństw. A wszystko to musi być wykonane bezbłędnie. Sekwencja wydarzeń, znaczenie słów, waga czynności – wszystko to musi być opatrzone perfekcyjnie wykonanym świętokradztwem, ostatecznym rytuałem zdrady.

Cała ta delikatna operacja została złożona w doświadczone ręce zaufanego STRAŻNIKA Księcia w Rzymie. Mistrz skomplikowanego ceremoniału Kościoła rzymskiego, dostojnik o granitowej twarzy i cierpkim języku, był jeszcze większym mistrzem książęcego ceremoniału ciemności i ognia. Wiedział, że bezpośrednim celem każdego ceremoniału jest oddanie czci “obeldze rozpaczy”. Lecz obecnie istniał jeszcze dalszy cel polegający na przeciwstawieniu się Bezimiennemu Słabemu w jego bastionie, opanowania Cytadeli Słabego we właściwym czasie, zapewnienie wejścia Księcia do Cytadeli jako nieodpartej siły, wyparcie Strażnika Cytadeli, przejęcie pełnej władzy nad kluczami wręczonymi strażnikowi przez Słabego.

STRAŻNIK próbował zmierzyć się z problemem bezpieczeństwa. Takie niewinne elementy, jak pentagram, czarne świecie i odpowiednie draperie ujdą jako rzymski ceremoniał. Lecz pozostałe rubryki – Misa z Piszczelami i Rytuał Din na przykład, zwierzęta ofiarne i sama Ofiara – tego byłoby już za wiele. Musi się więc odbyć dwie równoczesne celebracje. Koncelebracja mogłaby być dokonana z równym skutkiem przez braci w Autoryzowanej Kaplicy Celującej.

Gdyby wszyscy uczestnicy w obu miejscach “wzięli na cel” każdy element wydarzenia w Kaplicy Rzymskiej, wówczas wydarzenie w całej swej pełni dokonałoby się w sposób szczególny w obszarze docelowym. Byłoby to tylko sprawą jedności serc, tożsamości intencji i perfekcyjnej synchronizacji słów i czynności pomiędzy kaplicą celującą a kaplicą docelową. Żywa wole i myślące umysły uczestników skoncentrowałyby się na Przybytku Księcia, odległość przestałaby mieć znaczenie.

Dla człowieka tak doświadczonego jak STRAŻNIK wybór kaplicy celującej nie nastręczał najmniejszych trudności. Wystarczyło zadzwonić do Stanów Zjednoczonych. W ciągu tych wszystkich lat wyznawcy Księcia w Rzymie osiągnęli doskonałą jedność serc i i taką samą jedność intencji z przyjacielem STRAŻNIKA Leonem, biskupem Kaplicy w Południowej Karolinie.

Imię Leon nie było prawdziwym imieniem tego człowieka, lecz raczej opisem jego wyglądu. Srebrna grzywa na wielkiej głowie każdemu, kto na niego patrzył, kojarzyła się z rozwianą grzywą lwa. Od kiedy jego ekscelencja, gdzieś w latach czterdziestych, ustanowił tę kaplicę, okazał się niezrównanym mistrzem operacji – dzięki liczbie i znaczeniu Uczestników, jakich potrafił przyciągnąć, dzięki częstej i szybkiej współpracy z tymi, którzy uznawali jego przekonania i ostateczne cele. Obecnie jego kaplica cieszyła się powszechnym szacunkiem inicjatów jako kaplica matka Stanów Zjednoczonych.

Wiadomość, że jego Kaplica została autoryzowana jako Kaplica Celująca w tak wielkim wydarzeniu, jakim miała być Intronizacja Księcia w samym sercu rzymskiej Cytadeli, przyjęta została przez Leona z najwyższą satysfakcją. A co do spraw praktycznych, to jego ogromna wiedza i doświadczenie w przeprowadzaniu ceremoniału oszczędzi im obu wiele czasu. Nie było na przykład potrzeby przypominania mu o wadze zasady sprzeczności, na której opiera się cała struktura kultu Archanioła. Nie mogło też być najmniejszych wątpliwości co do jego pragnienia włączenia się w ostateczną strategię tej bitwy, której celem był koniec Kościoła rzymskokatolickiego jako instytucji papieskiej, jaką była od chwili założenia jej przez Bezimiennego Słabego.

STRAŻNIK nie musiał mu nawet wyjaśniać, że ostatecznym celem operacji nie była w sensie dosłownym likwidacja rzymskiej organizacji katolickiej. Leon doskonale rozumiał, że byłoby to posunięcie znamionujące brak inteligencji i najzupełniej nieekonomiczne. O wiele lepiej było zamienić tę organizację w coś naprawdę użytecznego, zhomogenizowanie jej i przystosowanie do wielkiego światowego porządku ludzkości. Postawienie przed nią uniwersalnych humanistycznych – i tylko humanistycznych – celów.

Dwaj identycznie myślący eksperci – STRAŻNIK i amerykański Biskup – ograniczyli więc konieczne ustalenia dotyczące bliźniaczych wydarzeń ceremonialnych do listy nazwisk i inwentarza rubryk.

Lista STRAŻNIKA – uczestników w kaplicy rzymskiej – zawierała imiona ludzi najwyższego kalibru, wysokich rangą dostojników kościelnych i liczących się prawników. Byli to oddani słudzy Księcia w Cytadeli. Niektórzy zostali wybrani, dokooptowani, przeszkoleni i wypromowani w ciągu dziesięcioleci w ramach falangi rzymskiej, pozostali reprezentowali nowe pokolenie gotowe rozwijać program Księcia przez kolejne dziesięciolecia. Wszyscy doskonale rozumieli potrzebę pozostania w ukryciu. Reguła mówiła bowiem jasno: “Gwarancją naszego jutra jest przekonanie ludzi dzisiejszych, że my nie istniejemy”.

Grafik Leona obejmujący mężczyzn i kobiety, którzy zdobyli sobie znaczącą pozycję w biznesie, rządzie i życiu społecznym, był imponujący, ku pełnemu zadowoleniu STRAŻNIKA. A Ofiara – dziecko – jak powiedział jego ekscelencja, będzie prawdziwym majstersztykiem złamania niewinności.

Lista rubryk potrzebnych do wykonania równoległej ceremonii sprowadzała się głównie do elementów, które będą zrealizowane w Rzymie. Co się zaś tyczyło Kaplicy Celującej Leona, to musi ona mieć kilka naczyń zawierających Ziemię, Powietrze, Ogień i Wodę. Załatwione. Musi mieć Misę z Piszczelami. Załatwione. Czerwone i czarne Filary. Załatwione. Tarczę. Załatwione. IW ten sposób przeszli do końca listę niezbędnych rekwizytów. Załatwione. Załatwione.

Sposób synchronizacji ceremonii w obu kaplicach nie był Leonowi obcy. Jak zwykle zostaną przygotowane wydruki, przez niewierzących nazywane mszałami, do użytku uczestników ceremonii w obu kaplicach. Jak zwykle będą to teksty w nieskazitelnej łacinie. Po obu stronach Gońcy Ceremonialni będą pilnować połączenia telefonicznego, tak by uczestnicy mogli wykonywać swoje części w doskonałej harmonii z braćmi współ-celebrującymi.

W trakcie trwania wydarzenia serce każdego uczestnika musi być doskonale wypełnione nienawiścią zamiast miłości. Zadośćuczynienie bólu i konsumacja muszą się wypełnić w sposób doskonały w kaplicy celującej pod przewodnictwem Leona. Autoryzacja, instrukcje i dowody – końcowe i kulminacyjne momenty właściwe na tę okazję – będzie miał honor osobiście zaaranżować w Watykanie STRAŻNIK.

A jeśli każdy wypełni dokładnie to, czego wymaga reguła, Książę nareszcie skonsumuje prastary odwet nad Słabym, Bezlitosnym Wrogiem, który przez wieki paradował w przebraniu Najwyższego Miłosiernego, który widział wszystko nawet w najciemniejszych mrokach.

[Poniższy „Leon” to biskup- satanista – pedofil John Russel, skazany w sądach USA, archiwum jego siatki satanistycznej wpadł w ręce prokuratury, zmarł 1993 md]

Leon mógł sobie wyobrazić resztę. W wydarzeniu Intronizacji w sposób niewidoczny i bezkolizyjny dokona się doskonałe nałożenie ceremonii, w wyniku którego Książę stanie się oficjalnie utajonym członkiem Kościoła w rzymskiej Cytadeli. Intronizowany w ciemności, Książę będzie mógł pogłębiać tę ciemność, jak nigdy dotąd. Będzie to dotyczyło w jednakim stopniu przyjaciół i wrogów. Wola pogrąży się w tak głębokiej ciemności, że omroczy nawet oficjalny cel istnienia Cytadeli: wieczną adorację Bezimiennego. W samą porę – i nareszcie – Kozioł wyprze Baranka i wejdzie w posiadanie Cytadeli. Książę zawładnie Domem – Domem pisanym dużą literą – który do niego nie należy.

– Pamiętaj o tym, przyjacielu – biskup Leon drżał z niecierpliwości. – Dokona się niedokonane. Będzie to przypieczętowanie mojej kariery. Wydarzenie przypieczętowujące los dwudziestego wieku.

Leon nie bardzo się pomylił.

Była noc. Strażnik wraz kilkoma akolitami pracował w ciszy nad przygotowaniem wszystkiego w Kaplicy Docelowej – św. Pawła w Watykanie. Na wprost ołtarza ustawiono półkolem klęczniki. W pięciu świecznikach stojących na ołtarzu pyszniły się eleganckie czarne ogarki. Na tabernakulum umieszczono srebrny pentagram i przykryto go krwawoczerwoną zasłoną. Po lewej stronie ołtarza umieszczony był tron – symbol Księcia Panującego. Ściany pokryte ślicznymi freskami wyobrażającymi sceny z życia Chrystusa i Apostołów zostały zasłonięte czarnymi draperiami bramowanymi złotem w kształcie figur symbolizujących historię Księcia.

Kiedy zbliżyła się wyznaczona godzina, oddani słudzy Księcia poczęli wypełniać Cytadelę. Byli to członkowie Rzymskiej Falangi. Pośród nich znajdowało się kilku najwybitniejszych członków kolegium kardynalskiego, hierarchii i biurokracji Kościoła rzymskokatolickiego. Byli też pośród nich świeccy reprezentanci Falangi, równie znakomici, jak członkowie Hierarchii.

Weźmy choćby tego Prusaka, który właśnie ukazał się w drzwiach. Pokazowy egzemplarz nowego narybku prawniczego. Nie miał nawet czterdziestu lat, gdy zaczął odgrywać znaczącą rolę w pewnych krytycznych wydarzeniach transnarodowych. Nawet światła czarnych świec odbijały się w jego okularach w stalowej oprawie i łysinie, jakby go chciały wyróżnić. Wybrany jako Delegat Międzynarodowy i Nadzwyczajny Pełnomocnik na ten Akt Intronizacji, Prusak zaniósł na Ołtarz skórzany mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję, a następnie zajął miejsce na jednym z klęczników.

Jakieś pół godziny przed północą wszystkie klęczniki były już zajęte przez aktualne pokłosie tradycji Księcia, która została zasiana, zaszczepiona i była kultywowana w starożytnej Cytadeli w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat. Jakkolwiek na razie ograniczona liczebnie, grupa ta pozostawała w ochronnym mroku jako ciało obce i duch pozaziemski w swym Gospodarzu i zarazem Ofierze. Przenikali do urzędów i działań podejmowanych przez rzymską Cytadelę, rozsiewając swoje symptomy w krwiobiegu Kościoła Powszechnego niby podskórna infekcja. Symptomy te to cynizm i indyferentyzm, przestępstwa i partactwo na wysokich posadach, lekceważenie prawdziwej doktryny, odrzucenie osądu moralnego, utrata czujności w sprawach świętych, zamazywanie podstawowych zasad tradycji oraz wyrazów i gestów, które ją przywołują.

Tacy to ludzie zgromadzili się w Watykanie na uroczystość Intronizacji. I taka była ich tradycja, którą utwierdzali w kwaterze głównej światowej administracji – w rzymskiej Cytadeli. Trzymając w ręku kartki z wydrukowanym Ceremoniałem, z oczami utkwionymi w ołtarz i tron, skupiając umysł i wolę, czekali w ciszy, aż wybije północ, wprowadzając ich w uroczystość świętych Piotra i Pawła, tego najważniejszego świętego dnia Rzymu.

Kaplica Celująca – przestronny hol na parterze szkółki parafialnej – została urządzona ściśle zgodnie z regułą. Biskup Leon wszystkiego doglądał osobiście. W tej chwili wybrani specjalnie na tę okazję Akolici spokojnie poprawiali ostatnie szczegóły, podczas gdy on sprawdzał wszystko po kolei.

A więc najpierw Ołtarz umieszczony w północnej części kaplicy. Na ołtarzu okazały krucyfiks, szczytem zwrócony na północ. O włos dalej Pentagram osłonięty czerwoną zasłoną, umieszczony pomiędzy dwiema czarnymi świecami. U góry czerwona wieczna lampka żarząca się Rytualnym Płomieniem. Po wschodniej stronie Ołtarza – klatka; a w klatce sześciotygodniowe szczenię, pod wpływem środków uspokajających czekające cierpliwie na ten krótki moment, gdy będzie użyteczne dla Księcia. Za ołtarzem – hebanowe świecie czekające, by rytualny płomień dotknął ich knotów.

Szybkie spojrzenie na ścianę południową. Na małym kredensie – kadzielnica oraz puszka zawierająca kawałki węgla drzewnego i kadzidło. Przed kredensem ustawiono czerwone i czarne Kolumny, z których zwisa Tarcza Węża i Dzwon Nieskończoności. Rzut oka w kierunku wschodnim: pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą otaczające drugą klatkę. W klatce – gołąb, nieświadomy swego losu jako parodii nie tylko Bezimiennego Słabego, lecz całej Trójcy Świętej. Pod ścianą zachodnią pulpit i Księga w gotowości. Półkole klęczników obrócone na północ, w kierunku ołtarza. Po obu stronach rzędu klęczników emblematy Wejścia: Misa z Piszczelami po stronie zachodniej, najbliżej drzwi; po stronie wschodniej – wschodzący Księżyc i pięcioramienna gwiazda, skierowana ku górze rogami Kozła. Na każdym klęczniku kopia mszału dla każdego z uczestników.

Wreszcie Leon kieruje wzrok na wejście do kaplicy. Specjalne ornaty intronizacyjne, identyczne z tymi, jakie on i jego Akolici mają już na sobie, wiszą na stojaku tuż za drzwiami wejściowymi. Sprawdził godzinę na dużym zegarze ściennym w chwili nadejścia pierwszych uczestników. Zadowolony z przygotowań, skierował się do obszernej przylegającej szatni służącej za zakrystię. Arcykapłan i ojciec Medico zapewne zdążyli już przygotować Ofiarę. Jeszcze tylko niecałe pół godziny i jego Goniec Ceremonialny zainauguruje połączenie telefoniczne z Kaplicą Docelową w Watykanie. Wtedy nadejdzie godzina.

Określone wymogi co do fizycznego przygotowania obu kaplic dotyczyły także przygotowania uczestników. Ci w Kaplicy św. Pawła – sami mężczyźni – mieli na sobie szaty i paliusze, stosownie do kościelnej rangi, lub nienagannie skrojone czarne garnitury w przypadku osób świeckich. Skoncentrowani na jednym celu, z oczami utkwionymi w ołtarz i pusty Tron, wydawali się pobożnymi duchownymi rzymskimi lub świeckimi uczestnikami nabożeństwa, za których byli powszechnie uważani.

Rangą dorównując Rzymskiej Falandze, uczestnicy amerykańscy w kaplicy celującej stanowili jednak ostry kontrast do swoich kolegów w Watykanie. Tutaj zjawiali się mężczyźni i kobiety. Nie zasiadali oni w klęcznikach w eleganckich ubraniach, lecz zaraz po wejściu rozbierali się do naga, a następnie zakładali pojedynczą szatę bez szwów, przepisaną na okazję intronizacji; szata była krwistoczerwona na znak ofiary, długa do kolan, bez rękawów, z wycięciem pod szyją w kształcie litery V, otwarta z przodu. Rozbieranie i ubieranie odbywało się w milczeniu, bez pośpiechu i podniecenia. Całkowita koncentracja, rytualny spokój.

Po przebraniu się uczestnicy przechodzili obok Misy z Piszczelami i zanurzali w niej rękę, wyciągali garstkę Kości i zajmowali miejsca na klęcznikach ustawionych w półkolu na wprost ołtarza. Misa stopniowo opróżniała się, uczestnicy wypełniali klęczniki, ciszę wypełnił rytualny hałas. Nieustannie potrząsając kośćmi, każdy z Uczestników zaczął mówić – do siebie, do innych, do Księcia, po prostu w pustą przestrzeń. Na początku nie były to głosy ochrypłe, lecz rozbrzmiewające chaotycznie w rytualnej kadencji.

Wciąż przybywali nowi uczestnicy. Brali kości, wypełniali pozostałe klęczniki. Bezładna kadencja poczęła przybierać na sile w delikatnym, kakofonicznym sussurro. Wzbierająca fala niezrozumiałych modłów i błagań, potrząsania kośćmi przerodziła się w rodzaj kontrolowanej ekstazy. Dźwięki stawały się gniewne, nabrzmiałe przemocą. Stawały się kontrolowanym koncertem chaosu. Rozdzierającym duszę wyciem nienawiści i buntu. Ześrodkowanym preludium mającej nastąpić Intronizacji Księcia tego świata do Cytadeli Słabego.

W powiewającej wdzięcznie krwistoczerwonej szacie Leon wstąpił do zakrystii. W pierwszej chwili wydawało mu się, że wszystko jest w idealnym porządku. Jego koncelebrans, łysy arcykapłan w okularach, zapalił pojedynczą świecę w przygotowaniu do procesji. Napełnił ogromny złoty kielich czerwonym winem i przykrył go srebrną pateną. Na patenie ułożył ogromny biały opłatek przaśnego chleba.

Trzeci mężczyzna, ojciec Medico, siedział na ławce. Ubrany tak samo jak pozostali dwaj, trzymał na kolanach dziecko. Własną córkę Agnieszkę. Leon z zadowoleniem odnotował, że Agnieszka była spokojna i pogodzona z czekającą ją przemianą. Rzeczywiście, tym razem wydawała się gotowa. Ubrano ją w luźną białą szatę do kostek. I podobnie jak jej pieskowi zaaplikowano jej środki uspokajające mające działać do czasu, gdy zacznie się jej rola w misterium.

Agnisiu – szepnął Medico do ucha dziecka. – Za chwilę nadejdzie pora, by pójść z tatusiem.

– To nie mój tatuś…

Mimo zażytych leków udało jej się podnieść oczy na ojca. Jej głosik był słaby, lecz słyszalny.

– Bozia jest moim tatusiem…

– BLUŹNIERSTWO!

Słowa Agnieszki błyskawicznie zgasiły zadowolenie Leona, jego oczy ciskały błyskawice.

– Bluźnierstwo! – wyrzucił z siebie ponownie to słowo niczym pocisk.

Jego usta zamieniły się w wylot armaty, zasypując Medica gradem wyrzutów. Ten człowiek, chociaż lekarz, był po prostu partaczem! Dziecko trzeba było odpowiednio przygotować! Było na to dość czasu!

Słysząc wyrzuty biskupa Leona, Medico zrobił się szary na twarzy. Lecz na jego córce gniew biskupa nie zrobił żadnego wrażenia. Próbowała skierować spojrzenie swych niezwykłych oczu na kipiącego gniewem Leona; z trudem pokonując omdlenie, powtórzyła swój sprzeciw:

– Bozia jest moim tatusiem…!

Drżąc z podniecenia, ojciec Medico ujął główkę córki, próbując odwrócić jej twarz ku sobie.

Kochanie – perswadował. – Ja jestem twoim tatusiem. Zawsze byłem twoim tatusiem. I twoją mamusią, od kiedy odeszła.

– Nie moim tatusiem… Pozwoliłeś zabrać Flinnie… Nie róbcie krzywdy Flinniemu… To… tylko mały szczeniak… Bozia stworzyła małe pieski…

– Posłuchaj mnie, Agnisiu. Ja jestem twoim tatusiem. Już czas…

– Nie moim tatusiem… Bozia jest moim tatusiem… Bozia jest moją mamusią… Tatusiowie nie robią rzeczy, które nie podobają się Bozi… Nie moim…

Świadom, że kaplica w Watykanie czeka na uruchomienie ceremonialnego połączenia, Leon gwałtownym skinieniem głowy dał znak arcykapłanowi. Jak tyle razy w przeszłości, jedynym wyjściem była procedura awaryjna. A jeśli Ofiara – zgodnie z regułą – ma być świadoma podczas pierwszej rytualnej konsumacji, musieli to zrobić teraz.

Spełniając kapłańską powinność, Arcykapłan usiadł obok ojca Medico i przeniósł omdlałe od narkotyków ciało Agnieszki na własne kolana.

– Agnisiu, posłuchaj. Ja też jestem twoim tatusiem. Pamiętasz, jak bardzo się kochaliśmy? Pamiętasz?

Lecz Agnieszka walczyła uparcie.

– Nie mój tatuś… tatusiowie nie robią mi złych rzeczy… nie krzywdźcie mnie… nie krzywdźcie Pana Jezusa…”

W późniejszych latach pamięć Agnieszki o tej nocy – bo jednak ją pamiętała – nie zachowa dotykania jej ciała, całej pornograficznej otoczki. Pamięć o tej nocy, kiedy już ją sobie przypomni, zleje się z pamięcią całego dzieciństwa. Z pamięcią nieustannego ataku zła. Z pamięcią – nigdy nie zawodzącym ją poczuciem – zalanej światłem głębi tabernakulum w jej dziecinnej duszy, gdzie światłość przemieniała jej męczarnie w odwagę, dzięki której mogła walczyć.

W jakiś sposób wiedziała, choć jeszcze tego nie rozumiała, że to wewnętrzne tabernakulum było miejscem, w którym naprawdę żyła. To centrum jej istoty było nietykalnym azylem zamieszkującej w niej siły, miłości i ufności; miejscem, gdzie cierpiąca Ofiara – prawdziwy cel ataków złego na Agnieszkę – na zawsze uświęciła jej cierpienie Swym własnym cierpieniem.

To właśnie z wnętrza tego azylu Agnieszka słyszała każde słowo wypowiadane w zakrystii w Noc Intronizacji. To z głębi tego azylu widziała przebijające ją twarde oczy biskupa Leona i nieruchomy wzrok arcykapłana. Znała cenę oporu. Czuła, że zabrano jej ciało z kolan ojca. Widziała światło odbijające się w okularach arcykapłana. Widziała, jak ojciec przysuwa się do niej. Widziała igłę w jego dłoni. Poczuła ukłucie. Znów poczuła działanie leku. Czuła, że ktoś ją podnosi. Lecz nadal walczyła. Walczyła, by widzieć. Walczyła z bluźnierstwem; ze skutkami gwałtu; ze śpiewami; z horrorem, który miał dopiero nadejść.

Sparaliżowana lekiem, nie mogła się nawet poruszyć; wezwała na pomoc całą swoją wolę jako jedyną broń i ponownie wyszeptała słowa oporu i udręki:

– Nie mój tatuś… Nie czyńcie krzywdy Panu Jezusowi… Nie czyńcie mi krzywdy…

Wreszcie nadeszła godzina. Początek właściwego czasu wejścia Księcia do Cytadeli. Na dźwięk dzwonu nieskończoności wszyscy uczestnicy w kaplicy Leona wstali jak jeden mąż. Trzymając w rękach kartki mszalne, przy niemilknącym, przerażającym akompaniamencie klekocących kości, zaintonowali na całe gardło procesjonał, triumfalną profanację hymnu świętego Pawła Apostoła:

Maran Atha! Przybądź, Panie! Przybądź, Książę. Przybądź! O przybądź!…

Wprawni akolici – mężczyźni i kobiety – poprowadzili procesję z zakrystii do ołtarza. Z tyłu za nimi, przygnębiony, lecz godnie wyglądający nawet w swym krwistoczerwonym stroju, postępował ojciec Medico niosący na rękach ofiarę, którą ułożył na ołtarzu obok krucyfiksu. W migotliwym cieniu zasłoniętego pentagramu jej włosy prawie dotykały klatki z małym pieskiem. Teraz – stosownie do swej godności, z oczami błyszczącymi za okularami – arcykapłan wziął do ręki jedyną czarną świecę i zajął miejsce po lewej stronie ołtarza. Na końcu szedł biskup Leon, niosący kielich i hostię; przyłączył się do śpiewu zebranych, intonujących hymn na Wejście.

Niech się tak stanie! – wionęły ponad ołtarzem końcowe słowa hymnu w kaplicy celującej.

“Niech się tak stanie!” Starożytna pieśń musnęła bezwładne ciało Agnieszki, spowijając mgłą jej duszę głębiej niż leki, potęgując uczucie chłodu, który, jak wiedziała z doświadczenia, miał ją całkowicie ogarnąć.

– Niech się tak stanie! Amen! Amen! – wionęły starożytne słowa ponad ołtarzem Kaplicy św. Pawła. Łącząc w jedno swe serca i wolę z sercami i wolą celujących uczestników w Ameryce, Falanga Rzymska zaintonowała wybrany, zmieniony fragment z mszału rzymskiego, zaczynający się od Hymnu do Dziewicy Zgwałconej, a kończący się Inwokacją Korony Cierniowej.

W Kaplicy Celującej biskup Leon zdjął z szyi mieszek ofiarny i ułożył go ze czcią pomiędzy szczytem krucyfiksu a podstawą pentagramu. Następnie przy akompaniamencie podjętego na nowo chóralnego mruczando i klekotania kości, akolici umieścili trzy kawałki kadziła na rozżarzonych węglach w kadzielnicy. Prawie natychmiast niebieski dym rozszedł się po holu, a ostra woń kadzidła spowiła ofiarę, celebransów i uczestników.

W omdlałej duszy Agnieszki dym, zapach kadzidła, działanie leków oraz chłód i rytualny hałas – wszystko zmieszało się w jedną ohydną kadencję.

Choć nikt nie dał sygnału, doskonale wyszkolony Posłaniec Ceremonialny poinformował swego watykańskiego odpowiednika, że inwokacje właśnie się zaczynają. Nagła cisza spowiła amerykańską kaplicę. Biskup Leon uroczyście uniósł krucyfiks leżący obok ciała Agnieszki, oparł go szczytem w dół o ołtarz i zwracając się twarzą do zgromadzenia, podniósł lewą rękę do odwróconego znaku błogosławieństwa: grzbiet dłoni zwrócony ku zgromadzeniu, kciuk i dwa palce środkowe przyciśnięte do wewnętrznej strony dłoni, mały i wskazujący palec uniesione jako symbol rogów Kozła.

– Módlmy się!

W atmosferze mroku i ognia główny celebrans w każdej z kaplic zaintonował serię inwokacji do Księcia. Uczestnicy w każdej z kaplic odpowiadali na wezwania celebransów. Następnie – ale tylko w amerykańskiej Kaplicy Celującej – każdemu responsowi towarzyszyło odpowiednie działanie – rytualne wykonanie ducha i znaczenia słów. Nad osiągnięciem kadencji doskonałej słów i woli między obiema kaplicami czuwali Gońcy Ceremonialni. Od tej właśnie kadencji doskonałej zależało odpowiednie uformowanie intencji ludzi, w które miał być przybrany dramat intronizacji Księcia.

Wierzę w jedną Moc – wyrzekł z przekonaniem biskup Leon.

A imię jej Kosmos – zaintonowali uczestnicy w obu kaplicach, odwracając odpowiedź mszału rzymskiego. Towarzyszyło jej odpowiednie działanie w kaplicy celującej. Dwaj akolici okadzili ołtarz, dwaj inni ustawili na ołtarzu pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą, skłonili się przed biskupem i powrócili na swoje miejsca.

I w Jednorodzonego Syna Kosmicznego Brzasku – zaintonował Leon.

– A imię jego Lucyfer – brzmiał drugi respons.

Akolici Leona zapalili świece i okadzili Pentagram.

Trzecia inwokacja:

– Wierzę w Tajemniczego.

I trzecia odpowiedź:

– Którym jest Wąż Jadowity na Drzewie Życia.

Przy akompaniamencie klekocących kości pomocnicy podeszli do czerwonego Filara i odwrócili Tarczę Węża, ukazując odwrotną jej stronę wyobrażającą Drzewo Znajomości Dobra i Zła.

Wtedy Stróż w Rzymie i biskup w Ameryce zgodnie zaintonowali czwartą inwokację:

– Wierzę w Pradawnego Lewiatana.

I unisono poprzez ocean i kontynent popłynęła czwarta odpowiedź:

– A imię jego Nienawiść.

Nastąpiło okadzenie czerwonego filaru z Drzewem Wiadomości Dobrego i Złego.

Piąta inwokacja brzmiała:

– Wierzę w Pradawnego Lisa.

I piąty donośny respons:

– A imię jego Kłamstwo.

Tu okadzono czarną kolumnę jako symbol rozpaczy i wszelkiej obrzydliwości.

W migotliwym świetle ogarków, spowity kłębami niebieskiego dymu, Leon skierował wzrok na klatkę z Flinnim stojącą tuż obok ciała Agnieszki rozciągniętego na ołtarzu. Szczeniak przebudził się z letargu, podniósł się na cztery łapy, podniecony hałasem śpiewów, klekotania kości.

– Wierzę w Pradawnego Kraba – zaintonował Leon szóstą inwokację.

– A imię jego jest Żywy Ból – zagrzmiała szósta odpowiedź, a kości klekotały miarowo.

Teraz oczy wszystkich zwróciły się na akolitę, który podszedł do ołtarza i sięgnął ręką do klatki. Piesek zamachał ogonkiem, spodziewając się pieszczoty. Tymczasem akolita wprawnym ruchem wyszarpnął zwierzę z klatki, drugą ręką dokonując błyskawicznej wiwisekcji, poczynając od usunięcia genitaliów wyjącego szczeniaka. Ekspert w swoim fachu, umiejętnie przedłużał cierpienie psa i frenetyczną radość uczestników rytuału zadawania bólu.

Lecz nie wszystkie odgłosy zagłuszał piekielny hałas przerażającej celebracji. Był jeszcze słabiutki głosik śmiertelnej walki Agnieszki. Bezgłośnego jej krzyku w odpowiedzi na agonię pieska. Dźwięk niesłyszalnych słów. Dźwięk błagania i cierpienia.

– Bozia jest moim tatusiem!… Święta Bozia!… Mój pieseczek!… Nie róbcie krzywdy Flinniemu!… Bozia jest moim tatusiem!…Nie róbcie krzywdy Panu Jezusowi… Święta Bozia…

Czujny na każdy szczegół, biskup Leon rzucił okiem na Ofiarę. Będąc w stanie bliskim nieświadomości, Ofiara wciąż walczyła. Wciąż protestowała. Wciąż jeszcze czuła ból. Wciąż jeszcze się modliła z tym swoim nieustępliwym oporem. Leon był zachwycony. Co za doskonała Ofiara. Jak przyjemna musi być Księciu. Bezlitośnie i bez najmniejszej przerwy Leon i Strażnik przeprowadzili swoje zgromadzenia przez resztę czternastu w sumie inwokacji, a odpowiednie działania towarzyszące każdej odpowiedzi stawały się zgiełkliwym teatrem perwersji. Wreszcie biskup Leon zakończył pierwszą część ceremonii wielką inwokacją:

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Teraz nadeszła pora, by Leon podniósł z ołtarza Agnieszkę. Pora, by arcykapłan uniósł prawą ręką kielich, a lewą ogromną hostię. Pora, by Leon przewodniczył modlitwie Ofiarowania, po każdym rytualnym pytaniu czekając na odpowiedzi zawarte w mszałach trzymanych przez uczestników.

– Jakie było imię tej ofiary przy pierwszych narodzinach?

– Agnieszka!

– Jakie było imię tej ofiary przy drugim narodzeniu?

– Agnieszka Zuzanna!

– Jakie było imię tej ofiary przy trzecich narodzinach?

– Rahab Jerycho!

Teraz Leon ponownie ułożył Agnieszkę na ołtarzu, a następnie nakłuł wskazujący palec jej lewej ręki, a z małej ranki wypłynęła krew.

Chłód przeszywał jej ciało, miała mdłości, czuła, jak podnoszą ją z ołtarza, lecz już nie była w stanie poruszać oczami. Czuła ostre ukłucie w lewej ręce. Docierały do niej słowa zawierające zagrożenie, którego nie potrafiła wysłowić: “Ofiara… Agnieszka… narodzona po raz trzeci… Rehab Jerycho…”

Leon umoczył wskazujący palec lewej ręki we krwi Agnieszki i unosząc go tak, by mogli to zobaczyć uczestnicy, rozpoczął modlitwę ofiarowania.

– Krew naszej Ofiary została przelana * aby nasza służba Księciu była doskonała. * Aby sprawował najwyższą władzę w Domu Jakuba * W Ziemi Obiecanej Wybrańca.

Teraz przyszła kolej na arcykapłana. Trzymając wysoko kielich i hostię, wygłosił rytualną odpowiedź ofiarowania:

– Zabieram cię ze sobą, przeczysta ofiaro * Zabieram cię do nieświętej północy – Zabieram cię na wzgórze Księcia.

Arcykapłan ułożył hostię na piersiach Agnieszki, trzymając kielich z winem nad jej piersią.

Mając po prawicy i po lewicy arcykapłana i akolitę Medica, biskup Leon spojrzał na Gońca Ceremonialnego. Upewniwszy się, że Stróż o granitowej twarzy i jego rzymska falanga tworzą wraz z nim doskonały tandem, znów zaintonował wraz ze współ-celebransami modlitwę ofiarowania:

– Prosimy cię, Panie, Lucyferze, Książę Ciemności * Który gromadzisz wszystkie nasze ofiary * Wejrzyj łaskawie na naszą ofiarę * Złożoną na popełnienie wielu grzechów.

A potem bezbłędnym unisono, jakiego nabiera się po latach praktyk, biskup i arcykapłan wygłosili najświętsze słowa łacińskiej mszy. Przy podniesieniu hostii:

– HOC EST ENIM CORPUS MEUM.

Przy podniesieniu kielicha:

HIC EST ENIM CALIX SANGUINIS MEI, NOVI ET AETERNI TESTAMENTI, MYSTERIUM FIDEI QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM. HAEC QUOTIESCUMQUE FECERITIS IN MEI MEMORIAM FACIETIS.

Zebrani natychmiast odpowiedzieli wznowieniem rytualnego hałasu, kakofonią dźwięków, mieszaniną wyrazów i klekotu kości, i towarzyszących temu lubieżnych gestów wszelkiego rodzaju. Tymczasem biskup spożył odrobinę hostii i upił łyczek wina z kielicha.

Na sygnał Leona – ponownie odwrócone błogosławieństwo znakiem – rytualny hałas przybrał formę nieco bardziej uporządkowanego chaosu, kiedy uczestnicy posłusznie ustawili się w kolejce. Przechodząc obok ołtarza, gdzie otrzymywali komunię – odrobinę hostii, łyczek z kielicha – mieli też okazję podziwiać Agnieszkę. Lecz nie chcąc uronić nic z pierwszego rytualnego gwałtu na ofierze, szybko wracali do swoich klęczników, patrząc w napięciu, jak biskup skupia całą uwagę na dziecku.

Uczuwszy na sobie ciężar ciała biskupa, Agnieszka z całej siły próbowała uwolnić się od niego. Nawet teraz usiłowała wykręcić głowę, jakby szukała pomocy w tym bezlitosnym miejscu. Lecz pomoc nie znikąd nie nadchodziła. Był tylko arcykapłan czekający na swoją kolej w tym niewyobrażalnym świętokradztwie. Czekał także jej ojciec. I był ogień palących się czarnych świec, odbijający się czerwienią w ich oczach. Ogień zapalał się w ich oczach. Wewnątrz tych wszystkich oczu. Ogień, który będzie jeszcze palił długo, gdy pogasną świece. Palił już zawsze…

Cierpienie, które owładnęło Agnieszką tamtej nocy, jej ciałem i duszą, było tak głębokie, że chyba ogarniało cały świat. Lecz ani na chwilę nie było to tylko jej konanie. Tego była przez cały czas pewna. Kiedy słudzy Lucyfera gwałcili ją na zbezczeszczonym, nieświętym ołtarzu, gwałcili równocześnie tego Pana, który był jej tatusiem i mamusią. Tak jak On przemienił jej słabość Swoją odwagą, tak też uświęcił jej profanację swymi niewypowiedzianymi udrękami i jej długotrwałe cierpienie Swoją Męką. To do Niego – tego Pana, który był jej jedynym ojcem i jedyną matką, i jedynym obrońcą – słała bezgłośne krzyki męki, przerażenia i bólu. I to do Niego, tracąc przytomność, modliła się o ratunek.

Leon znów stał obok ołtarza, na jego zlanej potem twarzy malowało się podniecenie, była to najwyższa chwila jego triumfu. Skinienie głowy w kierunku gońca ceremonialnego czuwającego przy telefonie. Chwila oczekiwania. Skinięcie głowy tamtego w odpowiedzi. Rzym był gotów

.

– Mocą przekazaną mi jako równoczesnemu celebransowi ofiary i równoczesnemu wykonawcy intronizacji, przewodniczę wszystkim tu i w Rzymie, wzywając ciebie, Książę Wszelkiego Stworzenia! W imieniu wszystkich zebranych w tej kaplicy i wszystkich braci zgromadzonych w Kaplicy Rzymskiej, wzywam Cię, o Książę, przybądź!

Drugiej modlitwie intronizacyjnej miał przewodniczyć arcykapłan. W tej niezwykłej chwili, gdy spełniało się najwyższe, na co kiedykolwiek czekał, recytowane przez niego łacińskie zdania były wzorem kontrolowanej emocji:

– Przybądź, obejmij w posiadanie Dom Wroga. * Wejdź do miejsca, które było dla Ciebie przygotowane. * Zstąp pomiędzy Swoje wierne Sługi * Którzy przygotowali dla Ciebie łoże, * Którzy wznieśli Twój Ołtarz i pobłogosławili go infamią.

Było godne i sprawiedliwe, by to właśnie biskup Leon zaintonował ostatnią modlitwę wprowadzenia w kaplicy celującej:

– Zgodnie ze świętymi instrukcjami z Wierzchołka Góry, * W imieniu wszystkich Braci * ja Ciebie pragnę uwielbić, Książę Ciemności. * Stułę wszystkiego, co Nieświęte * Wkładam oto w Twoje ręce * Potrójną Koronę Piotra * Zgodnie z nieugiętą wolą Lucyfera * Byś tu rządził. * Aby był Jeden Kościół, * Jeden Kościół od Morza do Morza, * Jedno Wielkie i Potężne Zgromadzenie * Mężczyzn i Kobiety, * zwierząt i roślin. * Aby nasz Kosmos znów * Był jeden, niezwiązany i wolny.

Przy ostatnim słowie, na znak dany przez Leona, wszyscy w jego kaplicy usiedli. Rytuał został przekazany do Kaplicy Docelowej w Rzymie.

W ten sposób Intronizacja Księcia do Cytadeli Słabego prawie już dobiegła końca. Pozostała jeszcze tylko Autoryzacja, Ustawa Instrukcyjna i Dowód. Strażnik podniósł oczy znad ołtarza i skierował ponure wejrzenie na Międzynarodowego Delegata, który przyniósł mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję. Wszyscy odprowadzali go wzrokiem, gdy wstał i skierował się do ołtarza, wziął do ręki mieszek, wyjął papiery i twardym pruskim akcentem przeczytał Ustawę Autoryzacyjną:

– “Z mandatu Zgromadzenia i Świętych Starszych wyznaczam, autoryzuję i uznaję tę kaplicę, która odtąd będzie się nazywała Kaplicą Wewnętrzną, za zajętą, posiadaną i będącą całkowitą własnością Tego, którego intronizowaliśmy jako Pana i Mistrza naszego ludzkiego losu.

Ktokolwiek środkami tej kaplicy będzie desygnowany i wybrany na ostatniego sukcesora Urzędu Piotrowego, mocą swej urzędowej przysięgi poświęci siebie i wszystkich, którym rozkazuje, aby byli gorliwymi instrumentami i współpracownikami Budowniczych Domu Człowieczego na Ziemi i w całym Kosmosie Człowieka. Przemieni on prastarą Wrogość w Przyjaźń, Tolerancję i Asymilację, i będzie to zastosowane do narodzin, edukacji, pracy, finansów, handlu, przemysłu, nauki, kultury, życia i dawania życia, umierania i udzielania śmierci. Niechaj tedy zostanie uformowana Nowa Era Człowieka“.

Niech się tak stanie! – zaintonował Stróż odpowiedź rzymskiej falangi.

– Niech się tak stanie! – zaintonował biskup Leon – na znak dany przez gońca ceremonialnego – wyrażając zgodę uczestników.

Następny rytualny nakaz, Ustawa Instrukcyjna, była to w rzeczywistości uroczysta przysięga zdrady, mocą której każdy duchowny obecny na ceremonii w Kaplicy św. Pawła w Watykanie – czy to kardynał, biskup czy prałat – celowo i rozmyślnie sprofanuje sakrament święceń, mocą którego niegdyś otrzymał łaskę i władzę uświęcania innych.

Delegat Międzynarodowy uniósł lewą rękę, czyniąc znak.

– Czy wszyscy tu obecni i każdy z osobna – odczytywał tekst przysięgi – usłyszawszy tę Autoryzację, teraz uroczyście przysięgają przyjąć ją chętnie, jednogłośnie, natychmiast, bez żadnych zastrzeżeń lub wybiegów?

– Przysięgamy!

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna przysięgacie uroczyście, że będziecie wykonywać swoje obowiązki z myślą o wypełnieniu celów Powszechnego Kościoła Człowieka?

– Przysięgamy uroczyście.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna jesteście gotowi podpisać to jednogłośne postanowienie własną krwią, oby Lucyfer cię uderzył, jeślibyś się sprzeniewierzył tej Przysiędze Zgody?

– Jesteśmy gotowi.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna zgadzacie się mocą tej Przysięgi przenieść Panowanie i Posiadanie waszych dusz z Prastarego Wroga, Najwyższego Słabego, we Wszechpotężne ręce naszego Pana, Lucyfera?

– Zgadzamy się.

Teraz nadeszła pora na Rytuał Końcowy. Na Dowód.

Umieściwszy oba dokumenty na ołtarzu, delegat wyciągnął rękę do Strażnika. Wówczas rzymianin o granitowej twarzy złotą pincetą nakłuł opuszkę kciuka lewej ręki delegata i złożył krwawą pieczęć przy jego nazwisku na Ustawie Autoryzacyjnej.

Uczestnicy watykańskiej uroczystości szybko poszli w ślady Delegata. A kiedy już każdy członek Rzymskiej Falangi zadośćuczynił ostatniemu rytualnemu wymogowi, w Capella Paolina rozbrzmiała srebrna sygnaturka.

W Kaplicy amerykańskiej trzykrotnie zawtórował jej delikatny, melodyjny głos dzwonu nieskończoności. Ding! Dong! Ding! Wyjątkowo gustowny dźwięk – pomyślał Leon – gdy oba zgromadzenia zaintonowały pieśń na wyjście:

– Bim! Bom! Bam!* Nic nie Przemoże Prastarych Bram! * Upadnie Skała i Krzyż sam * Na zawsze * Bim! Bom! Bam!

Procesja wyjściowa uformowała się odpowiednio do rang. Na początku szli akolici. Potem ojciec Medico z bezwładnym i trupiobladym ciałem Agnieszki w ramionach. Na końcu Arcykapłan i biskup Leon, którzy podjęli śpiew, znikając w zakrystii.

Członkowie Falangi Rzymskiej wyszli na dziedziniec św. Damazego we wczesnych godzinach rannych w święto Piotra i Pawła. Wsiadając do czekających limuzyn niektórzy kardynałowie i biskupi odpowiedzieli na pełne czci saluty gwardzistów, czyniąc machinalny gest błogosławieństwa. \

Dziedziniec opustoszał i tylko mury Kaplicy św. Pawła jak zawsze jaśniały wspaniałymi freskami przedstawiającymi Chrystusa i św. Pawła Apostoła, którego imię przybrał ostatni sukcesor na Stolicy Piotrowej.

Wielkie Orędzie Arcybiskupa Viganò. O „głębokim państwie” i „głębokim kościele” .

28 lutego 2021 Dominica II Quadragesimæ

Arcybiskup Carlo Maria Viganò

Wywiad dany przez Jego Ekscelencję Arcybiskupa Carlo Marii Viganò dla „Deutsche Wirtschaftsnachrichten”[1]

====================

8 marca 2021 r. (LifeSiteNews) – Deutsche Wirtschaftsnachrichten:Ekscelencjo, jak osobiście przeżywasz kryzys związany z wirusem Corona?

Arcybiskup CM Viganò: 

Mój wiek, mój status arcybiskupa i mój zwyczaj wycofywania się z życia być może nie są reprezentatywne dla tego, co przechodzi większość ludzi;niemniej jednak od roku sam nie mogę podróżować, odwiedzać ludzi, którzy potrzebują słowa pocieszenia. W obliczu prawdziwej pandemii nie miałbym problemu z dobrowolnym przyjęciem decyzji władz cywilnych i kościelnych, ponieważ uznałbym ich chęć ochrony ludzi przed zarażeniem.

Aby jednak doszło do pandemii, trzeba najpierw wyizolować wirusa; wymaga się, aby wirus był nadzwyczajnym zagrożeniem i aby nie można było choroby przez niego wywołanej szybko wyleczyć;wymagane jest , aby ofiary wirusa stanowiły dużą część populacji. Zamiast tego wiemy, że SARS-CoV-2 nigdy nie został wyizolowany, a jedynie zsekwencjonowany[2]; że z czasem można go wyleczyć, stosując dostępne metody leczenia, i że zamiast tego WHO i lokalni urzędnicy ds. zdrowia bojkotowali takie leczenie, narzucając absurdalne protokoły terapii i eksperymentalne szczepionki; że liczba zmarłych w 2020 r. jest absolutnie zgodna z medianą liczby zmarłych z poprzednich lat[3]. Powyższe fakty są dzisiaj powszechnie akceptowane przez społeczność naukową, mimo że media konspiracyjnie milczą na ich temat.

To, czego byliśmy świadkami, to plan, który w ogóle nie jest naukowy i powinien wzbudzić powszechne oburzenie. Wiemy, że wprowadzenie tej pseudo-pandemii było planowane już od lat, głównie metodą  osłabiania krajowych systemów opieki zdrowotnej. Wiemy, że ten bardzo specyficzny scenariusz zaczął następnie być realizowany tak, by każdy kraj udzielał takiej samej odpowiedzi w każdym kraju. co do automatyzmu stawiania diagnozy kowidowej, kierowania na hospitalizację, leczenia, a przede wszystkim środków powstrzymania infekcji oraz schematu informacji przekazywanych obywatelom na poziomie globalnym.

Istnieje dyrektoriat [zarząd, kierownictwo, ośrodek kierowniczy], który zarządza COVIDEM-19 w jednym celu, jakim jest wymuszone ograniczenie naturalnych wolności ,praw konstytucyjnych, swobody przedsiębiorczości i pracy. 

Problemem nie jest  COVID sam w sobie, ale wykorzystanie tego, co się wydarzyło, aby dokonać Wielkiego Resetu, który Światowe Forum Ekonomiczne ogłosiło jakiś czas temu[6]i który dziś jest wdrażany punkt po punkcie, z zamiarem uczynienia  społecznych zmian nieuchronnymi. Zmian, które w przeciwnym razie zostałyby odrzucone i potępione przez większość populacji. Ponieważ demokracja, której pochwały wyśpiewywano tak długo, jak długo była kontrolowana przez media, nie pozwoliłaby na ten projekt socjotechniczny pożądany przez globalistyczną elitę, konieczne było zagrożenie pandemią – prezentowane jako niszczycielskie przez mainstreamowe media. – w celu przekonania światowej populacji do poddania się blokadom i lockdownom – czyli prawdziwemu aresztowi domowemu – odwoływanie zajęć, zawieszenie lekcji, a nawet zakaz kultu religijnego;a wszystko to osiągnięto przy współudziale wszystkich w ten proceder wplątanych, w szczególności przywódców politycznych, urzędników służby zdrowia, a nawet samej hierarchii kościelnej[7].

Wynikające z tego szkody, które wciąż mają miejsce, są ogromne i w wielu przypadkach nieodwracalne. Czuję niewyobrażalną udrękę, myśląc o niszczycielskich konsekwencjach sposobu, w jaki zarządzano  tą pandemią: niszcznie rodzin, zaburzona równowaga psychofizyczna dzieci i młodzieży, pozbawienie prawa do socjalizacji, pozostawianie osób starszych na samotną śmierć w domach opieki , pacjenci z rakiem i poważnymi chorobami całkowicie zaniedbani, przedsiębiorcy zmuszeni do bankructwa, wierni, którym odmówiono sakramentów i możliwości uczęszczania na mszę …  

To są skutki wojny, a nie syndromu grypy sezonowej, która ma  wskaźnik przeżycia  99,7% u osób bez poważnych, przewlekłych schorzeń.I znamienne, że w tym szalonym pędzie ku otchłani ignoruje się również podstawowe zasady zdrowego życia, aby osłabić nasz układ odpornościowy: jesteśmy zamknięci w domu, trzymani z dala od światła słonecznego i oddychania świeżym powietrzem, abyśmy mogli biernie cierpieć z powodu medialnego terroryzmu telewizji.

Z jaką surowością zostaną osądzeni ci, którzy świadomie zabronili leczenia i przepisali rażąco błędne protokoły terapii w celu uzyskania tak wysokiej liczby zgonów, która legitymizowałyby ciągłe alarmowanie społeczeństwa i absurdalne metody powstrzymywania [liczby “zakażeń”]? Jaka kara czeka tych, którzy świadomie stworzyli warunki dla globalnego kryzysu gospodarczego i społecznego, aby zniszczyć małe i średnie przedsiębiorstwa i spowodować wzrost międzynarodowych korporacji; którzy zbojkotowali lub zakazali dostępnych lekarstw, aby faworyzować firmy farmaceutyczne;którzy przedstawili preparaty genetyczne jako szczepionki, poddając populację eksperymentowi z wciąż nieznanymi wynikami i skutkami ubocznymi, które z pewnością są poważniejsze niż objawy COVID;kto opowiadał się za apokaliptyczną narracją w siedzibach narodowych parlamentów i redakcjach mediów? A na koniec dodajmy do tego najwyższe szczeble hierarchii katolickiej, które brały udział w tej groteskowej farsie: w jaki sposób usprawiedliwią się przed Bogiem, kiedy pojawią się w Jego obecności, aby zostać osądzeni?

Deutsche Wirtschaftsnachrichten:W liście, który wysłałeś do ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, wspominałeś nie tylko o „głębokim państwie”  [deep state]– powszechnie używanym terminie – ale także o „głębokim kościele” [deep church]. Czy możesz Ekscelencjoto wyjaśnić?

Arcybiskup CM Viganò: Wyrażenie „głębokie państwo” bardzo dobrze oddaje ideę władzy równoległej, pozbawionej legitymacji, ale mimo to działającej w sprawach publicznych w celu realizacji partykularnych interesów. Państwo głębokie sprzyja przewadze elity przeciwko dobru wspólnemu, które państwo ma obowiązek promować. W ten sam sposób nie możemy nie zauważyć, że w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci podobna władza utrwaliła się w sferze kościelnej,  nazwałem ją kościołem głębokim, który stawia dążenie do własnych interesów – ponad celami Kościoła Samego Chrystusa, przede wszystkim ponad celem, jakim jest  salus animarum [zbawienie dusz]

Tak więc, tak jak w sprawach państwowych istnieją skryte siły, które kierują decyzjami rządów i podążają za globalistyczną agendą, tak w Kościele katolickim istnieje bardzo potężne lobby, które uzurpatorsko przywłaszcza sobie autorytet Hierarchii duchowej w tych samych celach. W istocie zarówno państwo, jak i Kościół są okupowane przez nielegalną władzę, której ostatecznym celem jest zniszczenie i ustanowienie Nowego Porządku Świata. Tego, że nie mówimy o teoriach spiskowych czy fantazjach politycznych: dowodzi  to, co dzieje się na naszych oczach, i to do tego stopnia, że ​​Sekretarz Generalny ONZ niedawno potwierdził, że wirus był używany do tłumienia sprzeciwu. 

Deutsche Wirtschaftsnachrichten:W jakim stopniu głębokie państwo i głęboki kościół pokrywają się, przynajmniej w świecie zachodnim? 

Arcybiskup CM Viganò: Nakładanie się głębokiego państwa i głębokiego kościoła odbywa się na kilku frontach. Pierwszy jest niewątpliwie na poziomie ideologicznym: rewolucyjna, antykatolicka i zasadniczo masońska matryca myśli globalistycznej jest wspólna i niezmienna, nie tylko od 2013 roku. Sobór Watykański II i narodziny tzw. Ruchu Studenckiego: doktrynalne i liturgiczne „aggiornamento” stanowiło siłę napędową dla nowych pokoleń, która miała bezpośrednie reperkusje w sferze społecznej i politycznej. 

Drugi front leży w wewnętrznej dynamice deep state i deep church: obydwa zaliczają  do grona swoich członków ludzi, którzy są zboczeni nie tylko intelektualnie i duchowo, ale także moralnie. Skandale seksualne i finansowe, które dotknęły bardzo wysoko postawionych  zarówno polityków, jak i instytucji, a także hierarchii katolickiej, pokazują, że korupcja i występek są z jednej strony elementem, który ich łączy, a z drugiej skutecznym środkiem zastraszającym. środkiem powszechnego szantażu, któremu wszyscy są poddawani. Perwersje znanych polityków i prałatów zmuszają ich do przestrzegania agendy globalizmu, nawet jeśli ich kolaboracja wydaje się nierozsądna, lekkomyślna lub sprzeczna z interesami obywateli i wiernych. Dlatego są rządzący i rządy, którzy z rozkazu elity niszczą gospodarkę i tkankę społeczną swojego narodu;dlatego w sferze publicznej są spektakularnie obecni kardynałowie i biskupi, którzy propagują teorię gender i fałszywy ekumenizm, wywołując w ten sposób zgorszenie katolików: zarówno głębokie państwo jak i głęboki kościół realizują interesy swojego pana, zdradzając swoją misję służby narodowi lub Kościołowi.

Z drugiej strony, plan ustanowienia Nowego Porządku Świata nie może obejść się bez pomocy uniwersalnej religii o inspiracji masońskiej, na czele której musi stać przywódca religijny ekumeniczny, pauperystyczny, ekologiczny i postępowy. Kto byłby bardziej odpowiedni do tej roli niż Bergoglio, przy powszechnym aplauzie elity i głupim entuzjazmie mas indoktrynowanych ku bałwochwalczemu kultowi  pachamamy?

Deutsche Wirtschaftsnachrichten:Jakie istnieją na to [na kolaborację Kościoła z  rządami  realizującymi globalistyczną agendę] dowody lub wskazania?

Arcybiskup CM Viganò: Myślę, że najwyraźniejsza demonstracja miała miejsce właśnie w związku z pandemią. Pokłon najwyższych szczebli Hierarchii przed szalonym zarządzaniem kryzysem COVID – przed stanem wyjątkowym, sztucznie sprowokowanym i bezwstydnie wzmacnianym przez media na całym świecie – doprowadził do zakazu celebracji liturgicznych jeszcze zanim władze cywilne o to poprosiły; do zakazu udzielania sakramentów nawet umierającym;do ratyfikowania narracji głównego nurtu za pomocą surrealistycznych ceremonii [pustych krzeseł], do powtarzania aż do znudzenia  całego leksykonu nowomowy [kowidowej]: odporność, inkluzywność [solidarność, włączanie osób wykluczonych], „nic nie będzie takie, jak było wcześniej”, nowy renesans [nowa normalność], Build Back Better i tak dalej;do promowania jako „moralnego obowiązku” preparatu genetycznego wyprodukowanego z materiału płodowego pochodzącego z aborcji, preparatu, który jest wciąż w fazie eksperymentów i którego długoterminowe skutki nie są znane.I nie tylko to: wraz z „Radą na rzecz Kapitalizmu Włączającego”, promowaną przez globalistycznych liderów – wśród których wyróżnia się Lady Lynn Forester de Rothschild[9]– z udziałem Watykanu, dokonano oficjalnej ratyfikacji Wielkiego Resetu opracowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, włączając w to powszechny dochód gwarantowany i ​​transformację ekologiczną.W Santa Marta zaczynają też mówić o transhumanizmie, uparcie ignorując antychrześcijański charakter tej ideologii, aby okazać się instytucją służalczą wobec dyktatury ujednoliconej myśli. Wszystko to jest przerażające i można się zastanawiać, jak długo Pan będzie tolerował taką zniewagę ze strony swoich sług.

Z drugiej strony obsesyjne upieranie się przy ekologizmie maltuzjańskim doprowadziło do powołania do Papieskiej Akademii Życia notorycznie antykatolickich osób, zwolenników spadku demograficznego uzyskiwanego poprzez sterylizację, aborcję i eutanazję. Wszyscy oni, pod kierunkiem prałata o sprawdzonej wierności bergogliańskiej, całkowicie zniweczyli cele Akademii założonej przez Jana Pawła II, zapewniając dominującej ideologii prestiżowe poparcie i wsparcie autorytetu. Prałata, który uzurpatorsko sprawuje władzę w Kościele katolickim. Nic dziwnego, że profesor Walter Ricciardi, jeden z tak zwanych „ekspertów”, który opowiadał się bezustannie za lockdownem we Włoszech i stosowaniem masek, wobec braku jakichkolwiek naukowych dowodów ich skuteczności i wbrew zaleceniom WHO, został niedawno dodany jako członek do tejże Akademii. Wczoraj nadeszła wiadomość, że pośrednika do kontaktów z Chinami na dostawy na wypadek COVID we Włoszech, Mario Benottiego, polecił kardynał Pietro Parolin, który dzięki sterowaniu usłużnym wymiarem sprawiedliwości wydawał się również interweniować w różnych aferach dotyczących Alessandro Profumo oraz CEO Leonarda Spa [dyrektor zarządzający], który zdaniem Benottiego mógłby być zastąpiony przez komisarza  Domenico Arcuri.

Wszystko to ukazuje kolaborację głębokiego państwa i głębokiego kościoła w obmierzłej kombinacji, której celem jest z jednej strony zniszczenie narodowych suwerenności, a z drugiej zniszczenie boskiej misji Kościoła. Pojawiają się też niepokojące powiązania z amerykańskim oszustwem wyborczym, z wirusem stworzonym w laboratorium w Wuhan, a wreszcie z relacjami handlowymi z chińską dyktaturą, głównym dostawcą masek (które nie są zgodne z normami CE) do Włoch i wielu innych krajów. Wydaje mi się, że wyszliśmy już daleko poza jakieś tylko “wskazówki” mówiące o kolaboracji.

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: Sprzeciw ze strony tych, którzy odrzucają coś w rodzaju teorii spiskowej, brzmiałby:Jak to możliwe, że w prawie każdym kraju świata prawie wszyscy politycy biorą udział w tej grze?Kto mógłby mieć tak wielką władzę i wpływy, że mogliby wysłać połowę świata w izolację?

Arcybiskup CM Viganò: Odpowiem na przykładzie. Kościół jest instytucją ponadnarodową, obecną na całym świecie wraz z diecezjami, parafiami, wspólnotami, klasztorami, uniwersytetami, szkołami i szpitalami. Wszystkie te podmioty przyjmują polecenia Stolicy Apostolskiej, a kiedy Papież nakazuje modlitwę lub post, wszyscy katolicy na świecie są posłuszni;jeśli dykasteria Kurii Rzymskiej wydaje wytyczne, wszyscy katolicy na świecie stosują się do nich. Kontrola jest powszechna i natychmiastowa dzięki wydajnej strukturze hierarchicznej. To samo dzieje się również w narodach, których granice są ograniczone: kiedy ustawodawca ustanawia prawa, organy władzy wykonują prawa. 

Głębokie państwo i głęboki kościół  działają w podobny sposób: obydwa wykorzystują silnie zhierarchizowaną strukturę, w której praktycznie nie ma komponentu „demokratycznego”. Rozkazy wydawane są z góry, a ci, którzy je otrzymują, wykonują je natychmiast, ze świadomością, że nieposłuszeństwo może prowadzić do zawodowej porażki, społecznego potępienia, a w niektórych przypadkach nawet fizycznej śmierci. To posłuszeństwo pochodzi z szantażu: promuję cię, daję ci władzę, sprawiam, że stajesz się bogaty i sławny, ale w zamian musisz robić to, co ci każę. Jeśli jesteś posłuszny i okazujesz wierność, twoja moc i twoje bogactwa wzrastają;jeśli jesteś nieposłuszny, jesteś skończony. Wyobrażam sobie, że niemieccy czytelnicy w tym momencie automatycznie pomyślą o treści Fausta  Goethego.

Wszyscy politycy, którzy dziś rządzą narodami, są, z nielicznymi wyjątkami, częścią głębokiego państwa, deep state.J eśli nie, nie byłoby ich tam, gdzie są.

Pomyślmy o przypadku wyborów prezydenckich w USA, które odbyły się 3 listopada zeszłego roku: ponieważ prezydent Trump nie był uważany za zgodnego z dominującą myślą, zdecydowano się go wyprzeć oszustwem wyborczym o niespotykanych proporcjach, wbrew woli ludu.Procesy prawne toczące się w Stanach Zjednoczonych potwierdzają oszustwo i nieprawidłowości, a w nadchodzących miesiącach wierzę, że pojawią się inne dowody tego oszustwa, które “przypadkowo” sprowadziło demokratycznego postępowego “katolika” do Białego Domu, osobę, która jest doskonale dostosowana do agendy Wielkiego Resetu. Po bliższym przyjrzeniu się, rezygnacja Benedykta XVI i wybór Jorge Mario Bergoglio wydają się odpowiadać tej samej dynamice i zostały zaaranżowane przez to samo lobby siłowe.

Również w Niemczech, z tego, co słyszałem, wychodzą wiadomości, które pokazują, żedane zostały sfałszowane w zarządzaniu pandemią w taki sposób, aby legitymizować naruszenie praw obywateli. I pomimo niepokojącej liczby osób z niekorzystnymi skutkami ubocznymi lub zmarłych w wyniku tak zwanej szczepionki, ciągłe bębnienie o obowiązku szczepień nie ustaje, chociaż teraz jest oczywiste, że nie gwarantuje to odporności i że nie będzie  zapobiegać ani konieczności dystansowania się, ani obowiązkowi noszenia masek.

Istnieją powody, by sądzić, że zarządzanie COVID było zorganizowane pod jednym kierunkiem i według jednego scenariusza.  Kilka dni temu gubernator stanu Nowy Jork, Andrew Cuomo, przyznał, że  wskazania, by odsyłać  osoby starsze z powrotem do domów opieki, osoby starsze, które zginęły następnie w wyniku błędnych protokołów terapeutycznych, zaintubowane i przymuszane do mechanicznej wentylacji – otrzymał prosto z Imperial College of London, finansowanego przez Fundację Billa i Melindy Gatesów. I przypadkowo, sponsoring amerykańskiego „filantropa” objął także wiele bytów narodowych – w tym rządy – które znalazły się zależnymi ekonomicznie od osoby prywatnej, która teoretyzuje o wyludnianiu planety za pomocą pandemii.

Pytasz mnie: kto mógłby mieć tyle władzy i wpływów, że byłby w stanie wysłać połowę świata w izolację? Ktoś, kto ma do dyspozycji ogromne zasoby, na przykład kilka znanych osobistości, takich jak Bill Gates i George Soros; ktoś, kto jest w stanie samodzielnie finansować WHO, sterować jej decyzjami i gromadzić bardzo wysokie zyski, ponieważ jest także udziałowcem firm farmaceutycznych. 

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: W liście otwartym do ówczesnego prezydenta Donalda Trumpa mówił Pan o starciu sił światła i ciemności.Jeśli spojrzymy teraz na rok 2020, jak ta konfrontacja rozwijała się do tej pory?

Arcybiskup CM Viganò: Jak zawsze w sprawach ziemskich, wojna między dobrem a złem, między dziećmi światła a dziećmi ciemności zawsze wydaje się faworyzować tych drugich.Szatan, który jest princeps huius mundi, ma wielu bardzo zorganizowanych wyznawców i nieskończoną liczbę sług. I odwrotnie, dobrzy wydają się o wiele mniej liczni i słabo zorganizowani, często anonimowi i prawie zawsze pozbawieni jakiejkolwiek władzy lub środków ekonomicznych, które pozwoliłyby im działać z taką samą skutecznością jak ich wrogowie.

Ale tak było zawsze, ponieważ zwycięstwo nie należy do dobrych ludzi, ale do Chrystusa.

Ego vici mundum: To ja zwyciężyłem świat, napomina nas Pan. Dajemy nasz biedny wkład, czasami wręcz heroiczny, ale bez łaski Bożej nic nie możemy zrobić:sine me nihil potestis facere.  

Rok 2020 zmusił nas do spojrzenia w oczy globalistycznej Meduzie, pokazując nam, jak łatwo jest głębokiemu państwu narzucić “sanitarną” tyranię  miliardom ludzi. Wirus, który nie został wyizolowany, z bardzo wysokim wskaźnikiem przeżywalności, został zaakceptowany jako instrumentum regni, przy współudziale tych, którzy rządzą, mediów i samej hierarchii kościelnej.Kryzys gospodarczy wywołany blokadą musi sprawić, że umorzenie długu i instytucja dochodu powszechnego będą nieuniknione w zamian za zrzeczenie się własności prywatnej i zgodę na śledzenie za pomocą paszportu zdrowia. Kto odmówi szczepionki, będzie mógł zostać internowany w już przygotowanych obozach zatrzymań w wielu krajach, w tym w Niemczech. Łamanie praw konstytucyjnych i religijnych będzie tolerowane przez sądy w imię wiecznego stanu wyjątkowego, który przygotowuje masy do dyktatury. To właśnie nas czeka – potwierdzają w swych dziełach i wypowiedziach autorzy Wielkiego Resetu.

Ale ten ciąg “obostrzeń”, motywowany powodami, które są teraz śmieszne i obalane przez dowody, podważa wiele pewników, co do których masy dotychczas wyrażały fideistyczne przyzwolenie, często graniczące z przesądami. Początkowe oskarżenia o „zaprzeczenie” [negacjonizm] tych, którzy kwestionują absurdalność tak zwanych ekspertów, sprawiły, że wiele osób zrozumiało, iż COVID jest przedstawiany z konotacjami religijnymi właśnie po to, aby nie można było tej wiary kwestionować, ponieważ gdyby była rozważana naukowo, należałoby traktować COVID jak wszystkie inne koronawirusy ostatnich lat. Te sprzeczności otwierają oczy wielu, nawet w obliczu bezczelnej służalczości mediów i mimo mnożenia się cenzury dysydentów w mediach społecznościowych. 

Deutsche Wirtschaftsnachrichten:

Jaki będzie świat, jeśli siły, które nazywacie siłami ciemności, zwyciężą?

Arcybiskup CM Viganò: Świat, w którym panuje deep state, urzeczywistni najgorsze scenariusze opisane w Księdze Objawienia, przez Ojców Kościoła i przez różnych mistyków. Byłoby to piekielne królestwo, w którym wszystko, co nawet z daleka przypomina chrześcijańskie społeczeństwo – od religii po prawa, od rodziny po szkołę, od zdrowia po pracę – byłoby zakazane, wywrócone i wypaczone. Osoby heteroseksualne byłyby prześladowane;rodziny zakładane przez mężczyzn i kobiety byłyby zakazane;dzieci byłyby pozyskiwane w wynajętych macicach;historia zostałaby ocenzurowana;religia zostałaby zdyskredytowana;uczciwość i dyscyplina byłyby wyszydzane;honor zostałby nazwany faszyzmem;męskość zostałaby potępiona jako „toksyczna”;macierzyństwo byłoby potępione jako „nietrwałe”; starość byłaby zmuszona do eutanazji;choroba byłaby traktowana jedynie jako okazja do osiągnięcia korzyści;zdrowie byłoby postrzegane jako podejrzane.I po dwóch wiekach musielibyśmy również zobaczyć, jak zaprzecza się słynnemu systemowi demokracji, w imieniu którego rządzący nami “robią” ją bez wyborów, a wszystko to w imię zdrowia publicznego.

Tylko w królestwie Chrystusa można mieć pokój i prawdziwą zgodę. W tyranii szatana panuje terror, represje, wojna przeciwko dobru i przyzwolenie na najgorsze występki.

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: Jak myślisz Ekscelencjo , co można zrobić, aby uniknąć takiego rozwoju sytuacji?

Arcybiskup CM Viganò: Musimy działać w taki sposób, aby to, co wydarzyło się do tej pory, nie mogło osiągnąć swojego ostatecznego celu. Możemy i musimy potępiać kłamstwa i oszustwa, które codziennie proponują nam ci, którzy uważają nas za głupich niewolników. Myślą, że będą w stanie nas poddać bez żadnej reakcji z naszej strony. Jeśli istnieją prawa, które odbierają naturalne prawa obywateli, każdy musi odważnie protestować, domagając się od sędziów osądzenia i potępienia osób odpowiedzialnych za ten globalny zamach stanu.

Nie możemy pozwolić, aby przez straszydło pandemii stworzonej komisarycznie, narody zostały zniszczone przez wywołany kryzys gospodarczy i społeczny, ani też aby ludność podlegała ograniczeniom wolności z pogwałceniem prawa i samego zdrowego rozsądku. Jeśli będziemy w stanie stać niewzruszenie i nie wycofać się przed tymi ogólnymi próbami dyktatury, głębokie państwo wycofa się w oczekiwaniu na bardziej sprzyjające czasy i będziemy mieli czas, aby zapobiec ustanowieniu tyranii. Ale jeśli odpuścimy, sprawimy, że ten piekielny plan stanie się nieodwracalny. 

Nie zapominajmy, że jako katolicy mamy wielką odpowiedzialność, zarówno wobec naszych pasterzy, jak i wobec tych, którzy nami rządzą. Nasze posłuszeństwo może i musi ustać w momencie, w którym jesteśmy proszeni o przestrzeganie grzesznych praw lub praw sprzecznych z niezmiennym Magisterium Kościoła.

Jeśli nasz sprzeciw będzie mocny i odważny, jak za czasów męczenników, zrobimy, co w naszej mocy, by otrzymać z nieba te łaski, które mogą zmienić los ludzkości i opóźnić prześladowania w czasach ostatecznych.

Módlmy się zatem z wiarą do Najświętszej Dziewicy, Królowej Zwycięstw i Wspomożycielki chrześcijan, aby była naszym generałem w tej epokowej bitwie.

Niech chwalebny Archanioł Michał będzie u jej boku, ten, który wrzuca do piekła Szatana i inne złe duchy qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo.

+ Carlo Maria Viganò, arcybiskup


[1]https://deutsche-wirtschafts-nachrichten.de/510149/Erzbischof-Carlo-Maria-Vigano-Der-Tiefe-Staat-und-die-Tiefe-Kirche-verfolgen-die-gleiche-Agenda-%28- SONNABEND-6-MAERZ% 29

https://deutsche-wirtschafts-nachrichten.de/510151/Gegenspieler-von-Papst-Franziskus-Die-Kraefte-der-Finsternis-greifen-nach-der-Macht

[2]https://www.fda.gov/media/134922/download– CDC przyznaje, że „obecnie nie ma dostępnych ilościowo izolatów wirusa 2019-nCoV” i wykorzystał genetycznie zmodyfikowaną kulturę komórek ludzkiego gruczolakoraka (adenocarcinoma) płuc, by „naśladować próbkę kliniczną”.

[3]https://www.fronteampio.it/listat-ammette-in-13-regioni-su-20-nel-2020-meno-morti/

[4]https://www.fronteampio.it/listat-ammette-in-13-regioni-su-20-nel-2020-meno-morti/

[5]https://www.agi.it/cronaca/news/2021-01-14/guardia-di-finanza-bergamo-acquisizioni-documenti-ministero-salute-regione-lombardia-11020824/

[6]https://www.byoblu.com/tag/the-great-reset/

[7]https://www.byoblu.com/tag/the-great-reset/

[8]https://www.lifesitenews.com/blogs/the-unborn-babies-used-for-vaccine-development-were-alive-at-tissue-extraction

[9]https://www.inclusivecapitalism.com/member/lady-lynn-forester-de-rothschild/

[10]La Verità, 27 lutego 2021 r., Fabio Amendolara e François De Tonquédec, „Domenico era agitato” La toga inguaia il manager, s.4

[11]Por.https://www.ilparagone.it/esteri/germania-lager-norme-covid/

*


Carlo Maria Viganò (ur. 16 stycznia 1941 w Varese) – włoski duchowny rzymskokatolicki, arcybiskup.

W latach 1962–1963 studiował filozofię, a następnie w latach 1965–1969 teologię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Rezydował wówczas w Almo Collegio Capranica. Święcenia kapłańskie otrzymał 24 marca 1968. Następnie kontynuował studia uzyskując doktorat utroque iure (obojga praw kanonicznego i cywilnego). Jednocześnie w 1973 ukończył przygotowanie do służby dyplomatycznej na Papieskiej Akademii Kościelnej w Rzymie. Rozpoczął służbę w nuncjaturach w Iraku, następnie w Wielkiej Brytanii. W latach 1978–1989 pracował w Sekretariacie Stanu w Watykanie. 3 kwietnia 1989 został mianowany przez Jana Pawła II obserwatorem Watykanu przy Radzie Europy w Strasburgu. 3 kwietnia 1992 został mianowany arcybiskupem tytularnym Ulpiana i nuncjuszem apostolskim w Nigerii. 26 kwietnia 1992 otrzymał sakrę biskupią na Watykanie z rąk Jana Pawła II. Współkonsekratorami byli: kard. Franciszek Macharski i kard. Angelo Sodano. Od 4 kwietnia 1998 był delegatem ds. nuncjatur przy Stolicy Apostolskiej. Od 16 lipca 2009 był sekretarzem Gubernatoratu Państwa Watykańskiego. 19 października 2011 mianowany nuncjuszem apostolskim w Stanach Zjednoczonych.