Czy będziemy musieli się modlić do polakożerców Andrzeja Szeptyckiego i Andrija Bandery?

[Artykuł z 2017r., ale… niestety aktualny, więc przypominam. Mirosław Dakowski]

Greckokatolicki metropolita lwowski Andrzej Szeptycki znalazł się wśród ośmiorga sług Bożych, których dekrety o heroiczności cnót zatwierdził 16 lipca papież Franciszek.   — Oznacza to, że już wkrótce może on zostać zaliczony w poczet błogosławionych.  — Z kolei 27 lipca poinformowano, że za wstawiennictwem metropolity Szeptyckiego miał się dokonać cud. — Tego rodzaju wydarzenie w zasadzie bezpośrednio umożliwia beatyfikację, jednak musi to zostać zatwierdzone przez Watykan. / Kresy.pl (29 lipca 2015)

W latach 1900-1944 arcybiskupem grekokatolickim (ukraińskim) Lwowa był Andrzej Szeptycki – Polak-renegat i nieprzejednany wróg Polski i Polaków, współtwórca i ojciec duchowy nacjonalizmu ukraińskiego,

— człowiek, który po napadzie Niemiec na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 roku, w imieniu swoim i narodu ukraińskiego skierował do Hitlera własnoręcznie podpisaną deklarację chęci uczestnictwa w budowaniu „nowego porządku w Europie”, a po zdobyciu przez Wehrmacht Kijowa wysłał do Hitlera list z gratulacjami;

— później, — w 1943 roku   —  do  ukraińskiej Dywizji SS Galizien delegował 20 kapelanów greckokatolickich i nigdy nie potępił ludobójstwa ludności polskiej —  przez bandycką Ukraińską Powstańczą Armię, złożoną głównie z jego wiernych (Wikipedia).

Dlatego, kiedy Ukraińcy na emigracji rozpoczęli starania w Watykanie o wyniesienie   Szeptyckiego na ołtarze,   —  ówczesny prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński dwukrotnie,   w 1958 i 1962 roku zablokował w Watykanie jego proces beatyfikacji   — (Dwie twarze abp Szeptyckiego, wywiad z Andrzejem A. Ziębą „Rzeczpospolita” 29.11.2009).

Pisałem już w KWORUM o abp Andrzeju Szeptyckim („Abp Andrzej Szeptycki – patron renegatów i ludobójców?” 6.10.2012).

Jednak później znalazłem dwie dodatkowe informacje niepochlebnie świadczące o nim i jego współpracownikach.

Pierwsza to ta, że   — nie tylko reprezentantem arcybiskupa Andrija Szeptyckiego w rozmowach z niemiecką antypolską organizacją HAKATA w zaborze pruskim —  (o której wyjątkowo podłej antypolskiej działalności uczy się w szkole młodzież polska) — przed I wojną światową był ks. Włodzimierz Hanyckyj,  — ale także, i to na pewno   — z inicjatywy Szeptyckiego, zapoczątkował te kontakty i do końca był głównym łącznikiem (Stanisław Stroński Pierwsze lat dziesięć (1918-1928) Lwów 1928, str. 41-47).

A druga to ta, że — sekretarz arcybiskupa Szeptyckiego z okresu II wojny światowej,  —  ks. Josyp Kładoczny, który był konfidentem Gestapo, — pod koniec   1942   roku przybył do Warszawy z pełnomocnictwem od Szeptyckiego do nawiązania kontaktów z polskimi działaczami konspiracyjnymi.

Wszystkie   osoby, z którymi się kontaktował, zostały później aresztowane, — w tym Władysław Minkiewicz, M. Rettinger, redaktor „Czasu” Jan Moszyński i R. Żurowski oraz jego żona i córki.

Moszyński przesłał gryps z Pawiaka do rodziny, w którym podał, że — zadenuncjował ich wszystkich ks. Kładoczny (A. Kubasik, Arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego wizja ukraińskiego narodu, państwa i cerkwi, Lwów–Kraków 1999).

Te fakty rzucają dodatkowy cień na abpa Szeptyckiego.

Jeśli  nawet nie brał w tym wszystkim udziału, — co jest mało prawdopodobne, —  to   sam fakt, że w jego najbliższym otoczeniu byli kapłani, którzy zamiast służyć Bogu służyli szatanowi, — stawia Szeptyckiego w złym świetle.

To na pewno nie kandydat na ołtarze!

Ukraińcy i Ukraińska Cerkiew grekokatolicka — (jej poprawna nazwa powinna brzmieć Ukraińska Cerkiew Prawosławna Podległa Watykanowi, gdyż dzisiaj jest to wyznanie, obrzęd i tradycja czysto prawosławna) — nie dają za wygrane.

Prośbą i groźbą (szantażem) domagają się od Watykanu wyniesienia Szeptyckiego na ołtarze.

Watykan uległ tym nachalnym naciskom i  —  27 czerwca 2001 roku usłyszeliśmy słowa adresowane do Ukraińców: 

— „Jak moglibyśmy nie wspomnieć dalekowzrocznej i gruntownej działalności pasterskiej Sługi Bożego, metropolity Andrzeja Szeptyckiego, którego proces beatyfikacyjny posuwa się do przodu, i którego mamy nadzieję oglądać pewnego dnia w chwale świętych?”

[UWAGA! — To pontyfikat „Wielkiego Świętego JP II” — przyp. m.j]

Biskupi polscy, — z których większość jeśli nie wszyscy zapewne nie wiedzą kim był Szeptycki, tym razem nie protestują. — Co więcej, arcybiskup krakowski, kard. Stanisław Dziwisz wziął udział w zorganizowanej przez Ukraińców w 2009 roku konferencji ukraińsko-polskiej o „świętości” Szeptyckiego.

[Nieuki i nie-Polacy… nie wiedzą, nie wiedzą  (bo Polacy wiedzą) — i nie ma im kto powiedzieć …  —  jak ze Stalinem, taki był dobry i nic nie wiedział — przyp. m.j

Widać jednak, że sam Bóg czuwa, aby do tego nie doszło. — Bowiem kluczowymi momentami procesu beatyfikacyjnego są stwierdzenie heroiczności cnót Sługi Bożego oraz kanoniczne stwierdzenie, że za jego wstawiennictwem dokonał się co najmniej jeden cud. Lata lecą i lecą – to już 13 lat od zapowiedzi watykańskiej, a tego cudu jakoś nie ma i nie ma! Taki to był „sługa boży”! Watykan zdaje sobie bardzo dobrze sprawę z tego jak wielkie oburzenie na świecie wywoła komunikat zapowiadający beatyfikację Szeptyckiego.   — Bo prawdziwej historii Szeptyckiego nie jest dzisiaj w stanie zmienić nawet sam Bóg, bo wówczas przystał by być Bogiem.

[ cud to żaden problem … dzisiaj… właśnie się „zdarzył” … — zob. Andrzej Szeptycki znalazł się wśród ośmiorga sług Bożych, których dekrety o heroiczności cnót zatwierdził 16 lipca papież Franciszek.   — Oznacza to, że już wkrótce może on zostać zaliczony w poczet błogosławionych.  — Z kolei 27 lipca poinformowano, że za wstawiennictwem metropolity Szeptyckiego miał się dokonać cud. — Tego rodzaju wydarzenie w zasadzie bezpośrednio umożliwia beatyfikację, / Kresy.pl (29 lipca 2015)  — przyp. m.j

Bezczelność ukraińska i Ukraińskiej Cerkwi grekokatolickiej jest bezgraniczna.

Otóż w 2009 roku centrum kanonizacji Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej rozpoczęło starania w Watykanie także o  beatyfikację ks. Andrija Bandery (Tatiana Serwetnyk Błogosławiony Bandera? „Rzeczpospolita” 18.4.2009).

Andrij Bandera (1882-1941) to —  ojciec Stepana Bandery (1909-1959), który był terrorystą (takim prawdziwym), twórcą ukraińskiej nacjonalistycznej frakcji banderowskiej OUN-B, odpowiedzialnej za rzeź Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-45 (100 000 ofiar).

Tymczasem prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko 20 stycznia 2010 podpisał dekret którym Stepanowi Banderze nadano pośmiertnie tytuł Bohatera Ukrainy.

— Stawia mu się pomniki (np. wielki we Lwowie, nazwa ulice jego imieniem, Poczta Ukraińska wypuściła znaczek pocztowy itd.).

Z biogramu opublikowanego w Wikipedii nie widać, aby Andrij Bandera zasłużył sobie na wyniesienie go na ołtarze.   — Bo aresztowanie go przez NKWD i śmierć w więzieniu to stanowczo za mało.

Takich męczenników było miliony i nikomu nie przychodzi do głowy wyniesienie ich na ołtarze.

A adwocatus diaboli nie będzie spał.

Wyciągnie, bo wyciągnąć to musi, że Andrij Bandera, z którego biogramu dowiadujemy się, że chociaż był księdzem, —  był także wściekłym nacjonalistą (co już samo w sobie jest grzechem!), wychował także swego syna na wściekłego nacjonalistę („niedaleko pada jabłko od jabłoni”).

Bo na to jakimi jesteśmy w życiu na duży wpływ wychowanie w rodzinie. Gorzej, ten syn stał się ludobójcą!!!

O co chodzi w tym wszystkim Ukraińcom i Ukraińskiej Cerkwi grekokatolickiej.

Chodzi tylko i wyłącznie o to, że ew.   — wyniesienie na ołtarze Andrija Bandery sprawi, że ich bohater narodowy Stepan Bandera znajdzie się w blasku chwały swego „świętego” ojca, że — świat zapomni o jego – ich ukochanego ponad wszystko pupilka – zbrodniach.

__________________

Marian Kałuski, Australia Kworum 2014/08/22