Czy Judenrat „Gazety Wyborczej” będzie musiał dokonać przetasowań w Korpusie Autorytetów Moralnych

Przyczynek do dyskusji

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    19 marca 2024 michalkiewicz

Oj, chyba Judenrat „Gazety Wyborczej” będzie musiał dokonać przetasowań w Korpusie Autorytetów Moralnych, bo właśnie rozpoczyna się debata na temat aborcji. Feministry z vaginetu Donalda Tuska uradziły, żeby aborcję zalegalizować; jak któraś dama zechce się wyskrobać, to wystarczy, że zgłosi się do kliniki imienia Króla Heroda, a tam wyskrobią ją dokumentnie i – jeśli dobrze zrozumiałem intencje – chyba nawet za darmo – ale tylko do 12 tygodnia po bzykaniu, a ściślej – tak zwanym „zaskoczeniu”..

Skąd te 12 tygodni – tajemnica to wielka, w związku z czym rozmaici podejrzliwcy twierdzą, że tak nakazały rabiny. Ony podliczają wszystkie spółgłoski w Torze, potem wyciągają z tej sumy pierwiastek kwadratowy, od którego odejmują światową, roczną produkcję parasoli i w ten sposób wychodzi im 12 tygodni. To jest cała straszliwa wiedza, która tradycyjnie nazywa się „kabałą”, a nowocześnie – metodą naukową – ale jak zwał, tak zwał – a ostatnie słowo tak czy owak należy do rabinów, do których z zagadkowych powodów akomodują się wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, co to rozpoznają się po zapachu. W ten oto sposób rodzą się tak zwane „standardy”, które następnie przepoczwarzają się w niewzruszone dogmaty postępactwa. Toteż pogląd o decydującym charakterze 12 tygodnia nie tylko nie jest kwestionowany przez autorytety z wiadomego Korpusu, ale i przez tak zwany „świat nauki”, czyli utytułowanych hebesów, od których nie tylko w Collegium Humanum, ale i na uniwersytetach aż się roi.

Kiedyś wdałem się z jednym takim w dyskusję, bo oświadczył, że człowieczeństwa dostępuje się przy urodzeniu. Zapytałem go, czy na minutę przed urodzeniem, mamy już do czynienia z człowiekiem, czy jeszcze ze „zlepkiem komórek” – jak twierdzi moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus. Po namyśle zgodził się, że na minutę przed urodzeniem, to już tak, już z człowiekiem. – A na dwie minuty? – zapytałem. Po jeszcze dłuższym namyśle zgodził się, acz niechętnie, również na dwie minuty. A ja wtedy – a na trzy minuty? – I tak doszliśmy aż do początku, bo mój rozmówca, mimo coraz dłuższych namysłów, nie potrafił wskazać żadnego innego momentu. Nawiasem mówiąc, gdybyśmy na przykład mojej faworycie, Wielce Czcigodnej Joannie Scheuring-Wielgus, rozłupali głowę siekierą, to jestem pewien, że poza „zlepkiem komórek” niczego innego byśmy tam nie znaleźli. Skoro tak, to wypływają z tego dwa wnioski.

Po pierwsze – osoby zarejestrowane w Urzędach Stanu Cywilnego nie mają żadnego powodu do nadymania się wobec „zygot”, bo między taką zwyczajną „zygotą”, a zygotą wyrośniętą nie ma żadnej istotnej różnicy. Powiem więcej; zygota wyrośnięta, a zwłaszcza – przerośnięta, stwarza znacznie więcej problemów, niż zygota zwyczajna. Zajmuje więcej miejsca w przestrzeni, robi rozmaite świństwa, nie mówiąc już o głupstwach, jak na przykład – walka z klimatem, w która zygoty zwyczajne się nie angażują, a przede wszystkim – zostawia za sobą ślad węglowy, a często nawet gorszy, bo z domieszką rozmaitych cuchnących gazów. W zwiazku z tym – po drugie – nie ma żadnych przeszkód, by zalegalizować również tak zwaną aborcję opóźnioną, to znaczy – ukręcanie karku osobom już urodzonym, nawet urodzonym dawno. Skoro „kobiety” już nie mogą bez aborcji wytrzymać, to niech każdy inny ma, czego najbardziej chce. Ja na przykład chętnie przeprowadziłbym aborcję opóźnioną pewnej utytułowanej damy, której nazwiska nie wypowiem, bo myślę, że każdy wie o kogo chodzi: „stwór podeszły wiekiem, co kobietą być już przestał, a nigdy nie był człowiekiem…” – jak mówi poeta.

Wróćmy jednak do Judenratu i Korpusu Autorytetów Moralnych. Wydawałoby się, że do tego Korpusu należy pan prof. Adam Strzembosz, bo jak tylko było trzeba, to odwiedzał go jakiś funkcjonariusz Propaganda Abteilung wiadomego Judenratu, a pan profesor ćwierkał zawsze z prawidłowego klucza, dzięki czemu mikrocefale wiedziały, co myślą. Ostatnio jednak coś musiało się zaciąć w tym mechanizmie, bo pan profesor wygłosił płomienną filipikę przeciwko inicjatywie ustawodawczej vaginetu Donalda Tuska w sprawie aborcji. Powiedział, że projekt jest nie tylko niezgodny z konstytucją, ale w dodatku – „sprzeczny z nauką”. Ładny interes! Co na takie dictum powiedzą rabiny? Pal diabli konstytucję, która rabinów pewnie obchodzi tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale „nauka”? Od kiedy to kwestionujemy naukowe metody wprowadzone przez „naukę przodującą”, którą tak cenił Ojciec Narodów, Chorąży Pokoju, Józef Stalin? Nie ma co; Judenrat będzie musiał podjąć i to w trybie pilnym, stosowne decyzje i wykluczyć pana prof. Adama Strzembosza z Korpusu Autorytetów Moralnych.

Dodatkowym argumentem może być okoliczność, że pan profesor ześlizguje się na pozycje wstecznictwa, nieudolnie asekurując się nawoływaniem do „kompromisu aborcyjnego” i oczekując na „referendum”. Jak pamiętamy, kompromis aborcyjny polegał na tym, że w dni parzyste aborcja była legalna, a w nieparzyste – nie. Konkretnie chodziło o to, że aborcja była legalna w przypadku „poważnej choroby” dziecka. Nawiasem mówiąc, jest to dodatkowy argument za legalizacją aborcji opóźnionej, bo przecież dzieci zapadają na poważne choroby również po urodzeniu, nie mówiąc już o osobnikach dorosłych, których dotykają rozmaite przypadłości, których leczenie niepotrzebnie pochłania środki, za które zdrowi mogliby przecież i wypić i zakąsić. Być może niedokładnie zrozumiałem pana profesora, ale wydaje mi się, że potępiając wyrok TK, wskazujący, iż konstytucyjna ochrona życia nie jest uzależniona od tego, czy człowiek jest duży, czy mały, zdrowy, czy chory, zostawia sobie furtkę umożliwiającą powrót do wiadomego Korpusu, jak tylko kurz opadnie – ale na razie, Judenrat nie może chyba takich samowolnych wyskoków tolerować. Tym bardziej, że optując za „referendum”, przechodzi z nieubłaganego gruntu postępu na ciemnogrodzkie trzęsawisko „Trzeciej Drogi”.

Nawiasem mówiąc, skoro już referendum, to dlaczego tylko w sprawie aborcji? Dlaczego nie postawić pytania, czy by nie zalegalizować kradzieży? W końcu więcej obywateli kradnie, niż się wyskrobuje, więc rozszerzenie referendum na legalizację kradzieży wychodziłoby naprzeciw przywracaniu, a nawet rozszerzaniu demokracji oraz równości wszystkich 77 płci. Dlaczego tylko skrobiące się „kobiety” mają być uprzywilejowane, a mężczyźni, którzy dokonują ekspropriacji na przykład, by dzięki zdobytym w ten sposób środkom uzyskać una dolce sonrisa de mujer querida, narażają się na to, że będą przez lata jęczeć i szlochać w jakiś lochu, podczas gdy mujer querida nawet jak zaskoczy, to się wyskrobie? To rażąca nierówność wobec prawa, na którą zwracam uwagę Wielce Czcigodnej feministry z vaginetu Donalda Tuska, Katarzyny Kotuli.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.