Gorączka ustępuje? Czy to Duch Święty oświecił naszych Umiłowanych Przywódców?!?

Stanisław Michalkiewicz 19 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5143

Wygląda na to, że ostre objawy gorączki wojennej, na którą przez 14 dniami zapadła spora część, jeśli nawet nie społeczeństwa, to funkcjonariuszy niezależnych mediów głównego nurtu i oczywiście – Umiłowanych Przywódców – powoli zaczynają ustępować. Wprawdzie jedna jaskółka nie czyni wiosny, ale dzięki Bogu i za to, bo to może świadczyć o powolnym i pełnym zasadzek, ale jednak – powrocie do zdrowia psychicznego. Jednak leczenie może być trudne, bo objawy gorączki wojennej mogą być też symulowane z uwagi na konieczność podlizywania się Naszym Najlepszym Sojusznikom, a zwłaszcza – Temu Najważniejszemu – bez którego rekomendacji nawet pan prezydent Andrzej Duda, mimo niewątpliwych zalet, czyniących zeń prawdziwego męża stanu formatu światowego, a w każdym razie – europejskiego – nie może liczyć na żadną prestiżową synekurę, ani w ONZ, ani w NATO, a kto wie – może nawet w Brukseli, w której bezpieczny przytułek, wikt i opierunek znalazło już tylu „byłych ludzi”.

Ale do rzeczy. Wojna na Ukrainie na pewno skończy się, a właściwie już się kończy sromotną porażką Rosji, bo taki właśnie jest rozkaz – ale prezydent Wołodymir Zełeński coraz natarczywiej dąży do umiędzynarodowienia tego konfliktu, by działania wojenne rozlały się również na inne kraje, przede wszystkim – Europy Środkowej – co trochę odciążyłoby Ukrainę i przyspieszyło ostateczne zwycięstwo. Chodzi przede wszystkim o zamkniecie przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, co wciągnęłoby do wojny z Rosją państwa Sojuszu Atlantyckiego, bo zadanie zamknięcia tej przestrzeni właśnie spadłoby na nie. Taka kombinacja przynosi ukraińskiemu prezydentowi zaszczyt i pewnie dlatego komentatorzy podkreślają, że z komika przekształcił się on w męża stanu. Ciekawe, czy takie metamorfozy działają również w kierunku odwrotnym, to znaczy – czy osobistości cieszące się reputacją tęgich mężów stanu, nagle okazują się komikami?

Wprawdzie sekretarz generalny NATO, pan Stoltenberg przytomnie zauważył, że takie działania ze strony Sojuszu są wykluczone, bo nie chce on stać się stroną tego konfliktu, co przy takim zaangażowaniu byłoby nieuniknione. Podobne deklaracje złożył również prezydent Biden, ale warto zwrócić uwagę, że nalegania prezydenta Zełeńskiego budzą w USA dość silny rezonans. Niedawno grupa ważnych, a może nawet bardzo ważnych osobistości wystosowała do amerykańskiego prezydenta list, by zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Ukrainą nastąpiło możliwie jak najszybciej.

Ciekawe, jak na tę prośbę, a właściwie żądanie, zareaguje prezydent Biden? Prof. Zbigniew Brzeziński, który jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku sformułował teorię konwergencji, głoszącą, że tkwiące w morderczym uścisku antagonistyczne mocarstwa oraz bardziej się do siebie upodabniają. Warto w związku z tym przypomnieć przełomowy moment tzw. „puczu Janajewa” w ZSRR, kiedy to, uprzednio głuche na desperackie prośby Borysa Jelcyna, dywizje tamańska i kantemirowska, ruszyły do akcji po otrzymaniu listu „grupy intelektualistów i biznesmenów”. Niestety nie udało się, przynajmniej mnie, ustalić nazwisk członków tej grupy, ale musiały to być osoby o dużym ciężarze gatunkowym, skoro ich list uruchamiał motory czołgów obydwu elitarnych dywizji. Czy grupa sygnatariuszy listu do prezydenta Bidena ma podobne właściwości – tego oczywiście nie wiem – ale nie wykluczam niczego, bo – chociaż taka opinia jest uznawana przez Ligę Antydefamacyjną za „antysemicką” – każdy wie, że lobby żydowskie ma na politykę USA i wszystkich tamtejszych prezydentów bardzo duży, jeśli nie olbrzymi wpływ, a te Moce mogły zostać poruszone zaklęciem wypowiedzianym przez prezydenta Zełeńskiego, który przecież nie tylko ma znakomite korzenie, ale w dodatku jest wynalazkiem samego Igora Kolomojskiego, co to legitymuje się nie tylko paszportem ukraińskim, ale również – cypryjskim, no i oczywiście – izraelskim.

Jak tam będzie, tak tam będzie i tylko miejmy nadzieję, że zostanie to objawione również i nam, zanim jeszcze wyparujemy w atomowym ogniu, żebyśmy przynajmniej wiedzieli, o co walczymy i za co giniemy.

Wydaje się jednak, że prezydent Biden trochę się miga, bo przed podjęciem przezeń ostatecznej decyzji, Polska nagle zaczęła być gorąco zachęcana do przekazania Ukrainie swoich samolotów MIG29. Departament Stanu USA „pozwolił” nam je przekazać, wielkodusznie oświadczając, że będzie to „suwerenna decyzja” Polski.

Gdyby tak się właśnie stało, to USA byłyby niczemu niewinne, a wszelkie konsekwencje obciążyłyby nasz nieszczęśliwy kraj. Warto w związku z tym przypomnieć, że przyznanie Polsce prawa do podejmowania „suwerennych decyzji” ma charakter wyjątkowy, bo w przypadku nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, czy „lex TVN”, o żadnej „suwerenności” nie było mowy. Jak pisał Adam Mickiewicz w balladzieŚwitezianka” – „słowicze dźwięki w mężczyzny głosie, a w sercu lisie zamiary”.

Widocznie jednak Duch Święty – bo któżby inny? – oświecił któregoś z naszych Umiłowanych Przywódców, który przypomniał sobie ten fragment ballady i niby to wyszedł naprzeciw oczekiwaniom Naszego Najważniejszego Sojusznika, ale tak naprawdę przyczynił mu tylko dodatkowych zgryzot. Oto pan minister Rau zaproponował, że Polska – a jakże – wyśle te samoloty, oczywiście za darmo, ale nie na Ukrainę, tylko do bazy lotniczej w Ramstein w Niemczech, gdzie podaruje je Stanom Zjednoczonym i niech to one robią potem z nimi, co tylko chcą.

Gdyby tak się stało, to wtedy Polska byłaby niczemu niewinna, bo o przeznaczeniu tych samolotów decydowałyby suwerennie Stany Zjednoczone. Timeo Danaos et dona ferentes – musiał pomyśleć sobie na takie dictum Nasz Najważniejszy Sojusznik – co się wykłada, że boję się Greków nawet jak przychodzą z darami. Toteż Pentagon uznał polską propozycję za „nierozsądną”, mimo, że pan minister Rau zadeklarował, iż po darmowym przekazaniu Stanom Zjednoczonym polskich myśliwców, Polska przystąpi do negocjowania zakupu amerykańskich samolotów F-16. Widać wyraźnie, że nie o forsę tu chodzi, tylko o coś innego. O co? Wyjaśnia to deklaracja brytyjskiego ministra obrony Bena Wallace, że jak tylko Polska przekaże samoloty Ukrainie, to Wielka Brytania Polskę „poprze”, a w przypadku odwetu rosyjskiego brytyjskie wojsko nie pozostanie „bezczynne.

Co to konkretnie znaczy – nie wiadomo, bo gdyby nawet rozjechało się na urlopy, to przecież jakieś czynności jednak musiałoby podjąć. Ale Polska pozostała głucha na te umizgi, toteż amerykańscy senatorowie ogłosili, że chcą Ukrainie i innym krajom „wschodniej flanki”, m.in. Polsce, przyznać forsę w kwocie „między 12 a 14 miliardów dolarów”. Najwyraźniej liczą, że „nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem”, nawet gdyby miała do być brama piekielna.