MYDLENIE OCZU PEGASUSEM

Rozpisali się ostatnio co znaczniejsi publicyści o tak zwanej aferze wokół systemu do podsłuchu, noszącego nazwę Pegasus. Zrobiło się o nim głośno, bo akurat takie się pojawiło zapotrzebowanie, stąd nagły przypływ zainteresowania u wszelkiej maści dziennikarzy „śledczych”.

Ktoś powie, że przesadzam, bo przecież lepiej, żeby o takich sprawach pisać, aniżeli milczeć i w pełni się z tym zgadzam, stąd też pierwowzór Pegasusa, o już wówczas obiecującym (nomen omen) imieniu Promis, opisałem w roku 2008, w książce „Oko Cyklopa”. Przez lata ewoluował, by w swej kolejnej odsłonie przybrać tak głośne dziś na całym świecie miano i siać grozę pośród wszelkiej maści opozycjonistów, dysydentów oraz prywatnych wrogów rządów wszelakich. Pegasus jest w stanie zaatakować telefony komórkowe wybranych osób, nie zdających sobie z tego sprawy, monitorując i nagrywając ich rozmowy, SMS-y, i uzyskując dostęp do innych informacji przechowywanych na tych urządzeniach. Wiadomo, że dziesiątki działaczy na rzecz praw człowieka, kilkuset dziennikarzy i ponad 1000 polityków było szpiegowanych dzięki jego niesamowitym zdolnościom.

Jak większość tego typu programów, tak i ten powstał w komputerach niesławnej jednostki izraelskiego wywiadu 8200, a ściślej rzecz ujmując, jej komercyjnym oddziale, czyli firmie NSO, która ma ten luksus, że może pieniądze zarabiać oficjalnie i hojnie opłacać nie tylko samych programistów, ale również ich mocodawców. Przy okazji, na co mało kto zwraca w ogóle uwagę, nie zmieniła się ogólna zasada obowiązująca w tym biznesie od samego początku, dzięki której wszystkie pozyskane przez korzystających z programu dane, poza zainteresowanymi kupcami, trafiają w czasie rzeczywistym na twarde dyski producenta. W tym tkwi zarówno geniusz tej koncepcji, jak i rzeczywista odpowiedzialność korzystających z owych systemów odbiorców, nie końcowych, jak mogłoby się wydawać lecz zaledwie pośrednich. O tym aspekcie sprawy nasi dociekliwi komentatorzy jednak nie wspominają. Ramy niniejszego felietonu wykluczają z kolei możliwość opisania szczegółów i smaczków tej ogromnej operacji, której kolejne oprogramowania są tylko częściami składowymi totalnej inwigilacji pozwalającej nie tylko na pozyskiwanie informacji o ludziach, ale również o ogromnych operacjach finansowych przez nich dokonywanych, czyli wszelkich danych związanych ze światem bankowości i wykorzystywania tej wiedzy, by mieć wpływ zarówno na klientów, jak i same banki oraz sterowanie giełdami.

To wszystko opisało wielu publicystów, ale nie znalazłem dotąd w Polsce żadnego materiału dotyczącego o wiele bardziej poważnego zagrożenia, aniżeli powszechnie znany Pegasus, jakim jest TOKA. To kolejne, w zasadzie prywatno-publiczne przedsięwzięcie, bo tak należy chyba określić sprzedaż software’u, który pozwala infiltrować każde urządzenie podłączone do Internetu. Pozwala na ciągły dostęp nie tylko do zwykłych smartfonów, czy komputerów, ale wszystkiego, co określane jest od kilku już lat, jako elementy Internetu Rzeczy. Program uruchomiono w roku 2018, czyli krótko przed tak zwaną pandemią, a zbiera on informacje, które sama firma określa, jako takie „które wymagają dodatkowych zdolności do walki z terrorystami i innymi zagrożeniami dla bezpieczeństwa narodowego w domenie cyfrowej”. Zdaniem producenta,  obejmuje to urządzenia takie jak Amazon EchoGoogle Nest i wiele innych asystentów domowych, jak również podłączonych do sieci internetowej lodówek, termostatów, kamer i alarmów. Analitycy opisują TOKA, jako firmę zajmującą się „bezpieczeństwem ofensywnym”, choć jej właściciele unikają tego określenia, jak ognia. Jej dyrektor generalny Yaron Rosen przekonuje, że działania firmy ukierunkowane są, poza działaniami ofensywnymi, na cyberobronę. I, o ile twórca Pegasusa – NSO Group, nie utrzymywała jawnych związków z agencjami wywiadowczymi swego państwa, o tyle TOKA jest od chwili „poczęcia” bezpośrednim partnerem Sił Obronnych Izraela (z ang. IDF). Szefowie firmy twierdzą, że ta kooperacja ma na celu „ulepszanie” ich produktów. Wśród jej założycieli i udziałowców znajdziemy ludzi takich, jak Michael Dell, założyciel Dell Technologies Capital, czy wspomniany wcześniej, emerytowany generał brygady IDF Rosen, czy Alon Kantor, były wiceprezes do spraw rozwoju w Check Point Software, bliźniaczej spółki założonej przez weteranów Wydziału 8200, Kirf Waldman, były dyrektor generalny firmy GoArc i były dyrektor do spraw inżynierii w gigancie technologicznym Cisco. Jest ich tam jeszcze kilku, niemniej poważnych dżentelmenów. Najważniejszy rangą spośród nich jest jednak zapewne Ehud Barak, który oprócz tego, że był premierem Izraela, pełnił wcześniej funkcję szefa izraelskiego wywiadu wojskowego Aman, a także kilka innych ważnych stanowisk w IDF, zanim ostatecznie stanął na czele izraelskiego wojska, jako minister obrony. Wcześniej Barak inwestował i współprowadził kontrowersyjną spółkę Carbyne911, zajmującą się zagadnieniami ratunkowymi, która szczególnie silnie zakorzeniła się w USA. Ta ostatnia firma odniosła w Stanach duży sukces, pomimo że ogromne środki wkładał w nią, na polecenie wojskowego wywiadu izraelskiego, powszechnie dziś znany pedofil, handlarz nieletnimi i szantażysta, Jeffrey Epstein. Po jego „samobójczej śmierci” Barak wycofał się oficjalnie, zarówno ze współpracy z Carbyne, jak i TOKA.

Poprzez samobójcę Epstein’a, jego długoletnią współpracownicę Ghislaine Maxwell, chwilowo żyjącą jeszcze za murami amerykańskiego więzienia, afera zatacza krąg do jej ojca Roberta Maxwella, pierwszego globalnego handlarza programem Promis, który dawno temu postanowił się przezornie utopić. Dopiero w tym kontekście powinno się rozpatrywać tę dzisiejszą, głośną medialnie, szpiegowską aferę Pegasusa. Ale o tym wszystkim opowiem przy innej okazji.

Felieton pochodzi z 8 numeru Warszawskiej Gazety.

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/mydlenie-oczu-pegasusem,p604529173

  Sławomir M. Kozak 2022-02-25 www.oficyna-aurora.pl   +48 (22) 398 18 62