Franciszek w Indonezji. Na czele nowej religii “Ku światłu”

Franciszek w Indonezji. Chrześcijaństwo i islam… wspólną drogą ku „światłu”

pch24.pl/franciszek-w-indonezji-chrzescijanstwo-i-islam-wspolna-droga-ku-swiatlu

(PAP/EPA/YASUYOSHI CHIBA / POOL )

Chrystus powiada o Sobie, iż jest światłością świata. Papież w Indonezji naucza, że światłością są chrześcijanie i muzułmanie. Zmierzają wspólnie ku ostatecznemu celowi na drodze braterstwa; a różnice w rytach i doktrynie są tylko powierzchnią, bo to, co naprawdę istotne, jest ukryte pod spodem.

Papież Franciszek udał się w podróż do Azji Południowo-Wschodniej: Indonezji, Papui Nowej Gwinei, Timoru Wschodniego i Singapuru. W krótkiej notce opublikowanej na PCh24.pl sugerowałem niedawno, że podróż ta może stać się okazją do zakomunikowania wielu stwierdzeń, które będą graniczyć z błędami indyferentyzmu religijnego. Niestety, to przewidywanie okazało się nazbyt optymistyczne: podczas spotkań z muzułmanami w Indonezji Franciszek konsekwentnie traktował ich tak, jakby nie potrzebowali żadnego nawrócenia, a islam był w pełni uprawnioną drogą, która prowadzi ich ku Bogu. W płaszczyźnie zarówno słów jak i symboli podróż stała się narzędziem utożsamiania Boga Trójjedynego z Allahem. Chrystus to wielki nieobecny papieskich wystąpień, a ostatecznym celem Kościoła i człowieka stało się prowadzenie drogą braterstwa „ku światłu” – bynajmniej nie w Chrystusie Panu.

Skupię się tu wyłącznie na tych działaniach i słowach Franciszka, które były adresowane do muzułmanów. Wyznawcy islamu stanowią lwią część populacji Indonezji i byłoby rzeczą naturalną, gdyby następca św. Piotra, spotykając się z nimi, starał się choćby w najdelikatniejszy możliwy sposób zachęcić ich do zainteresowania Osobą Zbawiciela. Nie chodzi bynajmniej o nachalne wzywanie do dołączenia do Kościoła katolickiego, ale o próbę takiego naświetlenia Pana Jezusa, żeby wywołać wśród islamskich słuchaczy pragnienie bliższego poznania Syna Bożego. Niestety: bazując na oficjalnych materiałach publikowanych przez Stolicę Apostolską można stwierdzić, że nic takiego nie miało miejsca. Papież Franciszek przez całą podróż konsekwentnie zachowywał się tak, jakby islam był absolutnie równoprawną religią. Mówiąc krótko: Ojciec Święty działał w pełnej zgodzie z literą deklaracji z Abu Zabi, którą w 2019 roku podpisał wraz z Wielkim Imamem z Al-Azhar w Kairze, Ahmadem al-Tayyebem, według której Bóg życzy sobie istnienia różnych religii.

4 września papież wygłosił w pałacu prezydenckim w Dżakarcie przemówienie adresowane do władz Indonezji. Zawarł w nim wiele pozytywnych elementów, na przykład potępienie aborcji oraz wezwanie do wielodzietności, co zasługuje na pochwałę. Niestety, gdy idzie o świadectwo religijne, było skrajnie niekatolickie. W całym wystąpieniu ani razu nie padło imię Pana Jezusa. Papież mówił wprawdzie o Kościele katolickim, ale jego misję przedstawił wyłącznie w kategoriach doczesnych. Stwierdził:

„Kościół katolicki służy dobru wspólnemu i pragnie wzmocnić współpracę z instytucjami publicznymi i innymi podmiotami społeczeństwa obywatelskiego, ale nigdy nie prozelityzuje i zawsze szanuje wiarę każdego człowieka. Kościół pragnie zachęcać do tworzenia bardziej zrównoważonej tkanki społecznej i zapewnić bardziej skuteczną i sprawiedliwą dystrybucję pomocy społecznej”.

Innymi słowy, Kościół w papieskim świadectwie skierowanym do wyznawców fałszywej religii został sprowadzony do roli organizacji dobroczynnej o celach wyłącznie materialistycznych.

5 sierpnia papież wygłosił przemówienie w największym meczecie Indonezji, Istiqlal w Dżakarcie, uczestnicząc w spotkaniu międzyreligijnym, gdzie obecni byli z natury rzeczy głównie muzułmanie (choć nie tylko oni). Rozpoczął od określenia meczetu mianem „wielkiego domu ludzkości”, do którego „każdy może wejść, robiąc miejsce dla tęsknoty za nieskończonością, którą każdy z nas nosi w sercach”.

Następnie papież zaczął mówić obrazowo o jedności islamu i chrześcijaństwa. Odwołał się do bardzo specyficznego rozwiązania architektonicznego związanego z meczetem Istiqlal. Otóż meczet ów znajduje się naprzeciwko katolickiej katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Obie świątynie są połączone tunelem, który nazywa się „Tunelem Przyjaźni”.

Franciszek wykorzystał ten obraz, by przedstawić chrześcijaństwo oraz islam jako dwa porządki kulturowo-obrzędowe, które opierają się na tej samej głębokiej zasadzie, jaką jest dążenie do poszukiwania nieskończoności. Proszę uważnie przeczytać słowa papieża:

„Na powierzchni zarówno w meczecie jak i katedrze są przestrzenie, które są definiowane i odwiedzane przez swoich wiernych, ale pod ziemią w tunelu ci sami ludzie mogą spotkać się ze sobą i z perspektywą religijną drugiego. Ten obraz przypomina nam o ważnym fakcie, że widzialne aspekty religii – ryty, praktyki i tak dalej – są dziedzictwem, które należy strzec i szanować. Możemy jednak powiedzieć, że to, co leży “pod spodem”, co biegnie w podziemiach, jak “Tunel Przyjaźni”, jest jednym wspólnym korzeniem dla wszystkich wrażliwości religijnych: to poszukiwanie spotkania z boskością, pragnienie nieskończoności, które Wszechmocny umieścił w naszych sercach, poszukiwanie większej radości i życia silniejszego niż jakikolwiek rodzaj śmierci, które ożywia podróż anszego życia i nakłania nas do przekroczenia naszych granic, by spotkać Boga. Pamiętajmy tutaj, że patrząc głębiej, ujmując to, co płynie w głębinie naszego życia, to znaczy pragnienie pełni mieszkające na dnie naszego serca, odkrywamy, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, wszyscy jesteśmy pielgrzymami na naszej drodze do Boga, ponadto, co nas od siebie różni”.

Jak Państwo widzą, papież Franciszek bardzo wyraźnie sprowadza tutaj różnice religijne do tego, co powierzchowne, wskazując, że to, co naprawdę istotne – jest ukryte gdzieś pod spodem. Mamy do czynienia z klasycznym przykładem herezji modernistycznej, która wszystkie religie wywodzi od wewnętrznego i wrodzonemu każdemu człowiekowi poczucia boskości. Zarazem rzecz jest typowa dla środowisk wolnomularstwa deistycznego. Znamienne, że niepodległa Indonezja powstała przy dużym udziale masonerii, zaimplementowanej w tym kraju przez Holendrów; loże holenderskie są związane z masonerią anglosaską, która – w przeciwieństwie do masonerii dominującej dziś we Francji – nie jest ateistyczna, ale zasadniczo „deistyczna”. Papieska interpretacja „Tunelu Przyjaźni” wpisuje się w idee krzewione przez te grupy: nie chodzi tu wyłącznie o czysto praktyczną przyjaźń, ale o przejawiającą się na najgłębszym poziomie faktyczną (rzekomą) jedność islamu i chrześcijaństwa.

Być może jeszcze wyraźniej wybrzmiało to w krótkim przemówieniu, które Franciszek wygłosił w samym „Tunelu Przyjaźni”. Powiedział tam między innymi:

„Kiedy myślimy o tunelu, łatwo pojawia się nam obraz ciemnego przejścia. Może to być przerażające, zwłaszcza gdy jesteśmy sami. Tutaj jest jednak inaczej, bo wszystko jest oświecone. Chciałbym wam powiedzieć, że to wy jesteście światłem, które to oświeca; czynicie tak poprzez swoją przyjaźń, poprzez harmonię, którą krzewicie, wsparcie, którego sobie udzielacie, przez wspólne podróżowanie, które ostatecznie prowadzi was do pełni światła. My, którzy należymy do różnych tradycyji religijnych, mamy rolę do odegrania w niesieniu każdemu pomocy w przekraczaniu tuneli życia z oczami utkwionymi w świetle. Wtedy, na końcu podróży, będziemy w stanie rozpoznać w tych, którzy szli obok nas, brata i siostrę, z którym możemy dzielić życie i nawzajem sobie pomagać”.

W nauce Kościoła to Jezus Chrystus jest Światłem, które przychodzi ze Wschodu. W powyższej wypowiedzi papieskiej symbolika światła została jednak wykorzystana zupełnie inaczej. Ku światłu zmierzają nie tylko chrześcijanie, ale również muzułmanie – innymi drogami, niemniej jednak do dokładnie tego samego celu. Więcej nawet: podczas gdy nasz Pan Jezus Chrystus mówi o Sobie: „Ja jestem światłością świata4. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12), papież Franciszek dokonuje jakby trawestacji tych słów, nazywając „światłem” chrześcijan i muzułmanów. Mamy do czynienia nie tylko z rozciągnięciem wymiaru światłości z chrześcijaństwa również na islam, ale także z przeniesieniem tego wymiaru z Boga-Człowieka na ludzi jako takich, co, znowu, zgodne jest z gnostycko-masońską koncepcją samooświecenia, która zakłada, iż przedzierając się poprzez różnorodne ryty i praktyki religijne człowiek odkrywa, iż jest tożsamy z bóstwem, w ten sposób osiągając pełnię swojego istnienia – w samym sobie.

W dalszej części Franciszek powiedział też:

„Przyjmując innych i szanując ich tożsamość, braterstwo wzywa ich na wspólnej drodze, którą kroczymy w przyjaźni, prowadząc ku światłu”.

Podczas gdy Chrystus Pan naucza, iż podążanie za Nim prowadzi do światła, papież Franciszek uczy, że do światła prowadzi chrześcijan i muzułmanów co innego, a mianowicie podążanie drogą braterstwa.

Innymi słowy, zbawienie zdaje się nie leżeć w Chrystusie, ale w braterstwie, co – czy nam się to podoba, czy nie – znowu odnosi nas do masońskich ideałów, wyrażonych lapidarnie w okrwawionym haśle francuskiej rewolucji.

Wszystkie papieskie cytaty pochodzą z oficjalnej strony Watykanu, każdy może je sprawdzić.

Paweł Chmielewski

Zohydzanie świąt. Bożonarodzeniowy „nałóg” lewackich mediów. Winter Holidays. Apostaci spod znaku czerwonej błyskawicy.

Zohydzanie świąt. Bożonarodzeniowy „nałóg” lewackich mediów. Winter Holidays. Apostaci spod znaku czerwonej błyskawicy.

Piotr Relich https://pch24.pl/zohydzanie-swiat-bozonarodzeniowa-tradycja-lewackich-mediow-opinia/

Jak co roku, w okolicach Bożego Narodzenia lewicowo-liberalne media przypuszczają atak na wyraźnie chrześcijańskie znaczenie tych dni. Jednocześnie, dokonując karkołomnych fikołków logicznych, rozgrzeszają coraz liczniejszych apostatów z wrodzonej, lekko schizofrenicznej potrzeby celebrowania narodzin Boga, którego się wyrzekli.

W człowieku istnieje przemożne przywiązanie do tego, co stałe i cykliczne. Nawet środowiska progresywne, rzekomo patrzące nieustannie „w przód”, ze zohydzania chrześcijanom Bożego Narodzenia stworzyły pewien rodzaj tradycji.

Jak co roku, ponownie odżywają antynaukowe brednie domorosłych religioznawców o Kościele „kradnącym” święta poganom. Harujący jak woły Polacy znów dostaną po głowie za udział w „święcie konsumpcjonizmu” i „grudniowym Armagedonie”, kochające żony i matki znów będą „tyrać” i „stać przy garach”, „horda, wujków, kuzynów, ciotek i pociotków” – „udawać, że się dobrze zna”, a śpiewając kolędy i łamiąc się opłatkiem wezmą udział w czymś, czego kompletnie nie rozumieją. W odróżnieniu oczywiście od „mędrców” z Onetu czy Krytyki Politycznej, tłumaczących maluczkim, o co tak naprawdę chodzi.

Jednak mimo ścieku wylewanego wciąż na chrześcijańskie święto, te same media równocześnie zachęcają niewierzących do czerpania obszernymi garściami z towarzyszącej im radości. W ostatnich latach pojawiła się cała masa tekstów w stylu „jestem ateistą i mam prawo świętować Boże Narodzenie”.

Ich bohaterowie, którym od dawna nie po drodze z Kościołem, ze świąt „wybierają co im pasuje” – spotkania z rodziną, cynamonowe ciasteczka, choinkę z prezentami (bez szopki!) bądź kolędy. Co bardziej zatomizowane jednostki przygotowują „wege wigilię” czy obdarzają prezentami… swoje koty. Uniwersalnym symbolom o ściśle określonym znaczeniu nadają własne, osobiste interpretacje. W końcu „z Bogiem lub bez – najważniejsze by święta dawały radość tym, którzy je obchodzą”.

Najwyraźniej siła Bożego Narodzenia jest w Polsce jeszcze zbyt silna, by traktować je jedynie jako Winter Holidays lub bez żalu wyjeżdżać w tym czasie na Malediwy. A jako, że człowiek musi widzieć sens swoich działań, celebrowanie święta pozbawionego swojej istoty również domaga się uzasadnienia.

Stąd ciągłe wałkowanie tematu pierwotnych lęków przed śmiercią słońca, pogańskiej symboliki choinki – rzekomo reprezentującej axis mundi – oś świata. To powielanie wielokrotnie obalanych bzdur o rzekomym przejęciu przez Kościół urodzin Mitry czy świąt zimowego przesilenia. To przekonywanie, że „Jezus historyczny” nie miał nic wspólnego z dzisiejszymi celebracjami, a ich siła tkwi z powielania starych jak świat schematów psychologicznych.

To w końcu konsekwentne próby podmywania tradycji: że karp jest tak naprawdę żydowski i peerelowski, choinka niemiecka, sianko słowiańskie, a kutia w ogóle PRAsłowiańska. I na dodatek służy do karmienia zmarłych. Te wszystkie zabiegi mają przekonać niewierzących, iż spotkanie przy wigilijnym stole nie ma nic wspólnego z Polską i Kościołem.

Ostatnio jednak fala apostazji mierzona deklaracjami celebrytów wymaga stworzenia przekazu dla stojących oficjalnie już poza Kościołem, ale wewnątrz jeszcze związanych z nim kulturowo młodych ludzi. I tutaj media z Onetem na czele dokonują chyba najbardziej karkołomnych fikołków logicznych od czasu prób udowadniania, że mężczyźni mogą menstruować i zachodzić w ciążę.

Oto bowiem apostaci nie wyrzekają się Chrystusa, ale odchodzą ze wspólnoty, z której – jak arbitralnie uznali – „Jezus już dawno sobie poszedł”. Dlatego to nie oni zawłaszczają sobie chrześcijańskie święto, tylko Kościół, ponieważ „kolędy, choinka czy nawet stajenka nie są tylko rzymskokatolickie”.

Dlatego można spokojnie „wieszać w pokoju obrazy Jezusa” – nauczyciela akceptowanej wybiórczo etyki i moralności, łamać się opłatkiem i czytać Pismo Święte, przy jednoczesnym przekonaniu, że nie ma Go w Kościele. No cóż, w czasach postmodernizmu i post-rozumu widzieliśmy łączenie nie takich sprzeczności. Obserwowaliśmy również, jak kończy się wieczne oszukiwanie samego siebie.

Bo mimo tych wszystkich zabiegów upiększających, z relacji publikowanych w lewicowo-liberalnych mediach przebija dojmujący smutek i niewzruszona obojętność. Spadkobiercom materialistycznej komuny, których dzieci nie przyjadą na święta, pozostaje „Psia Wigilia” i merdający na widok prezentów ogon pupila. Rodzina ustępuje miejsca „bliskim”, z członkami wspólnoty mieszkaniowej włącznie, a najczęściej – po prostu samotności spędzanej na „nicnierobieniu”. Dzisiejsi apostaci spod znaku czerwonej błyskawicy, prędzej czy później również porzucą cały chrześcijański sztafaż tradycji, zawierający odprysk pierwotnej radości z Narodzin Pana.

Bo kiedy okaże się, że święta „nie są do niczego potrzebne”, z całości pozostanie tylko „kino bożonarodzeniowe”, planszówki, „świąteczna Coca-Cola” i mnóstwo jedzenia. Oraz przemożny, lecz niezaspokojony głód duchowy.

Uzupełnienia i wyjaśnienia do generała-księdza-masona-teozofa Tokarzewskiego – i o sukcesji apostolskiej.

Uzupełnienia i wyjaśnienia do generała-księdza-masona-teozofa Tokarzewskiego i o sukcesji apostolskiej.

Andrzej Sarwa

[tytuł – MD, z trzech maili AS]

Do ustępu:

Jej współpracownikiem w różnych wywrotowych dziełach był generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz. Został m.in. on „kapłanem” utworzonego przez Dynowską „Liberalnego Kościoła Katolickiego”, który miał na celu forsowanie masońskiego założenia rozmywania religii na bazie „wolności religijnej” i działań „ekumenicznych”.”
Nie trzeba daleko szukać ani studiować dzieł naukowych, wystarczy sięgnąć do tej jakże wyśmiewanej Wikipedii, żeby się dowiedzieć, że to nie Dynowska tworzyła Liberalny Kościół Katolicki, ani tym bardziej z gen. Tokarzewskim, lecz powstał on w innym miejscu, innym czasie i kto inny go tworzył.
Założycielem, twórcą i pierwszym zwierzchnikiem Liberalnego Kościoła Katolickiego był James Ingall Wedgwood (24 marca 1883 – 13 marca 1951). Pierwotnie anglikanin, który za przystąpienie do Towarzystwa Teozoficznego założonego przez Bławacką i Olcotta, a po śmierci Bławackiej do odłamu, którym kierowała Annie Besant i płk Henry Olcott, został z Kościoła anglikańskiego usunięty.
Wtedy Wedgwood po nawiązaniu kontaktu z arcybiskupem Arnoldem Harrisem Mathew, który posiadał ważną i niekwestionowana sakrę biskupią otrzymaną od hierarchów Kościoła Starobiskupiego Kleru w Holandii (potem Starokatolickiego) został – po dość długim badaniu – do Kościoła Starokatolickiego przyjęty, w roku 1913 ponownie ochrzczony i ponownie bierzmowany [sub-conditione], a następnie otrzymał niższe święcenia aż do subdiakonatu. Potem został wyświęcony na diakona, a wreszcie zaś w dniu 22 lipca 1913 r. w Londynie na kapłana.
Ostatecznie jednak rozstał się z biskupem Mathew, gdy ten zażądał od swoich księży, aby wyrzekli się teozofii. Wtedy oczy Wedgwood zwróciły się w stronę biskupa Fredericka Samuela Willoughby, którego za skandale homoseksualne Mathew ekskomunikował. Willoughby konsekrował Wedgwood na biskupa, a ten utworzył wtedy Liberalny Kościół Katolicki.

Konsekracja Wedgwood przez Willoughby’ego, Kinga i Gauntletta, 13 lutego 1916 r.:


„Wiernym” tegoż Kościoła był gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz, w tym też Kościele został duchownym, a święceń kapłańskich w dniu 14 listopada 1926 udzielił mu w Warszawie biskup James Ingall Wedgwood. Prócz niego biskup ów wyświęcił wtedy jeszcze dwóch mężczyzn – Tadeusza Bibro i Władysława Bocheńskiego. [por. https://docplayer.pl/67790595-Materialy-wladyslaw-bochenski-wolnomularstwa.html ]. ZAKON WSZECHŚWIATOWEGO ZJEDNOCZONEGO Wolnomularstwa „LE DROIT HUMAIN” .

W Warszawie funkcjonowały dwa oratoria, w których odprawiano msze i inne nabożeństwa.

==========================

(Gen. Tokarzewski) W maju 1964 roku wyjechał do Maroko na leczenie. Zmarł 22 maja 1964 roku w Casablance. Pogrzeb generała odbył się na cmentarzu Brompton w Londynie, bez ceremonii pogrzebowej, a nawet bez oficjalnego udziału duchowieństwa. Okazało się bowiem, że generał był masonem i to najwyższego  33. stopnia wtajemniczenia. Jeszcze w 1921 roku wstąpił do wileńskiej loży masońskiej im. Tomasza Zana. Skłoniły go do tego socjalistyczne poglądy i pragnienie dokonania zmian społecznych przez ukształtowanie postaw obywatelskich. Był jednym ze współzałożycieli Polskiego Towarzystwa Teozoficznego, którym zarządzał w Polsce i na uchodźstwie. W 1926 r. został wyświęcony na księdza, kapłana Kościoła liberalno-katolickiego, przez holenderskiego biskupa Jamesa Ingalla Wedwooda i do końca życia odprawiał msze święte oraz inne nabożeństwa w obrządku liberalnym. (podkr. moje). Był jednym z najaktywniejszych polskich wolnomularzy. Należał do Wielkiej Loży Narodowej Polski i Zakonu Le Droit Humain. Był współzałożycielem i członkiem lóż: „Tomasz Zan”, „Orzeł Biały”, „Święty Graal” i „Św. Michał Archanioł”.

We wrześniu 1992 roku urnę z jego prochami przewieziono na Cmentarz Powązkowski w Warszawie, gdzie spoczęły przy pomniku Gloria Victis. (za SŁOWNIK  BIOGRAFICZNY Żołnierzy 2 Korpusu Polskiego [w:] “Znaki Pamięci”, [w:] http://indeks2kp.pl/biogramy-zolnierzy/entry/691/ dostęp 3 grudnia 2022 r.)

=========================

MD:

Facet, który prowadził 9 czerwca 2019 mszę na Paradzie Równości w Warszawie w asyście mężczyzny z durszlakiem na głowie, co jest znakiem Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, to „aktywista LGBT” Szymon Niemiec, jak piszą oficjalnie: <były prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek oraz biskup „Zjednoczonego Ekumenicznego Kościoła Katolickiego w Polsce”.

Otóż on uzyskał sakrę biskupią naprawdę, w jakiejś sekcie, ale mającej sukcesję apostolską poprawną!! Nie należy więc przy nim pisać „ biskup” [ w cudzysłowie]. Księdzem czy biskupem jest się na wieczność, [nie tylko„do śmierci” – jak małżonkowie]. Apostata ma dalej ważne święcenia!!

Sataniści do swych bluźnierczych mszy też potrzebują kapłana poprawnie wyświęconego, by swe bluźnierstwa popełniać nad Prawdziwym Ciałem Chrystusa. Szatan przecież wie [nie tylko wierzy!!}, że Hostia to Ciało Chrystusa.

====

I cannot, in conscience, renounce my public criticism of Pope Francis. – Abbé Janvier Gbénou.

I cannot, in conscience, renounce my public criticism of Pope Francis

Abbé Janvier Gbénou July 2022

———————————

To the Reigning Pontiff

Pope Francis

Dearest Father,

I have just received the Decree of the Congregation for Bishops, signed by you and Cardinal Marc Ouellet, in which you validate the sanctions imposed on me by the Prelature of Opus Dei because, according to the Decree, I lacked “respect and obedience to the Supreme Pontiff” (Code of Canon Law 273). In short, I am forbidden to preach, confess and celebrate Mass in public and private.

I take note of your decision, which I do not approve of because it is unjust. Moreover, I cannot, in conscience, renounce my public criticism of Pope Francis because, since 2016, you yourself have seriously lacked “respect and obedience to God and the People of God”. Indeed, before being pope and bishop, you are a priest and, according to the Code of Canon Law, “in leading their lives, clerics are bound in a special way to pursue holiness since, having been consecrated to God by a new title in the reception of orders, they are dispensers of the mysteries of God in the service of His people” (276). Furthermore, as bishop and pope, you are concerned by the following canons: “an apostate from the faith, a heretic, or a schismatic incurs a latae sententiae excommunication” (1364); “a person who in a public show or speech, in published writing, or in other uses of the instruments of social communication utters blasphemy, gravely injures good morals, expresses insults, or excites hatred or contempt against religion or the Church is to be punished with a just penalty” (1369).

O Father, let me tell you that you have failed in your duty of priestly, episcopal and papal sanctity; and that you have propagated heresies and gravely injured good morals. And in your case, more than for a simple priest or bishop, this is even very serious, for the good example of a pope can do much good, while his bad example can do great harm. Please remember the following words of Jesus Christ, Our Lord and Master, True Judge of all men and even of Pope Francis: “Much will be required of the person entrusted with much, and still more will be demanded of the person entrusted with more” (Luke 12:48); “Whoever causes one of these little ones who believe in me to fall, it would be better for him if a great millstone were tied around his neck and he were cast into the abyss of the sea… woe to the man through whom the fall comes!”(Matthew 18:6-7).

But you have scandalised the whole world several times by contradicting Christian Tradition. Let me now give you the proof…

1. Is it morally right for a Christian, a priest or a bishop to take the initiative to ask for homosexual coexistence laws? God and the Catholic Church have always said ‘no’. Pope St. John Paul II and Pope Emeritus Benedict XVI have reminded us that every Christian has a “duty to witness to the truth” and to show “absolute personal opposition to such laws”, otherwise he commits “a gravely immoral” act (Document of the Congregation for the Doctrine of the Faith; June 3, 2003). Unfortunately, you have answered ‘yes’. Indeed, on October 21, 2020 and September 15, 2021, you publicly called for the adoption of homosexual civil coexistence laws (cf. my 1st open letter): “What we have to do is a civil coexistence law; they have the right to be covered legally. I defended this.”

Let me point out to you, Father, where your error lies: you are confusing “coexistence laws” with “protection laws”. Coexistence laws are related to LGBTQ ideology while protection laws are related to human discrimination. There are protection laws for children, pregnant women, people with disabilities, migrants, prisoners, etc. All of these people are entitled to humane consideration and treatment, but they do not require special homosexual coexistence laws.

2. Is it morally right to give the Sacrament of the Eucharist to publicly pro-abortion politicians who do not renounce abortion? God and the Catholic Church have always answered ‘no’ (cf. Code of Canon Law 915-916). Unfortunately, you have answered ‘yes’. Indeed, on September 15, 2021, you publicly agreed, with the incredible support of Cardinals Ladaria, Peter Turkson, Wilton Gregory, Archbishops Paglia and Michael Jackels, etc. (cf. my 4th open letter). On June 29, 2022, certainly consciously and premeditatedly, you allowed Nancy Pelosi, publicly known for her support of abortion, to receive the Holy Eucharist in the Vatican, during a Mass celebrated by you, and knowing full well that this was publicly forbidden to her by her bishop-resident. Thus, you lead the Catholic Church to disrespect its own laws given in the Code of Canon Law and you disrespect God and the Catholic People.

3. Is it morally right to perform a hysterectomy (removal of the uterus) with the agreement of medical experts but without a medical emergency for the mother’s health? God and the Catholic Church have always said ‘no’. Pope St. John Paul II and Pope Emeritus Benedict XVI have made it clear that if a group of medical experts confirm to a woman that her future pregnancies will not pose a threat to her health or life, she cannot have her uterus removed with the excuse that her future pregnancies will never come to term (cf. Document of the Congregation for the Doctrine of the Faith; July 31, 1993). Unfortunately, you and the Congregation for the Doctrine of the Faith have answered ‘yes’. Indeed, on December 10, 2018, together with Cardinal Luis Francisco Ladaria Ferrer, S.J., (Prefect) and Archbishop Giacomo Morandi (Secretary), you opened the door to direct sterilization, the first anti-natalist measure of the Catholic Church and the first error of the Congregation for the Doctrine of the Faith (cf. my 3rd open letter).


[NB: For a close analysis of the errors in this CDF decision, see Joshua Schulz and William Hamant, “Non-sterilising Hysterectomies? A Catholic Critique of the CDF,” Linacre Quarterly 2020, vol. 87(2) 182-195, available here; as well a shorter analysis here.–Ed.]

4. Is it morally right to say that “the commitment to live in continence can be proposed” to Christians and is “an option”? God and the Catholic Church have always answered ‘no’. All Catholics with a minimum of orthodox Christian formation (and even non-Christians who strive to live the natural moral law) know that chastity is never an option but a serious moral duty for every human being (cf. Catechism of the Catholic Church 2331-2400). Unfortunately, you have answered ‘yes’. Indeed, on September 5, 2016, you and the bishops of the Pastoral Region of Buenos Aires stated that “the commitment to live in continence can be proposed. Amoris laetitia does not ignore the difficulties of this option… the mentioned option may not, in fact, be feasible” Furthermore, on June 5, 2017, you ordered that these three sentences be published as “Magisterium authenticum” (Acta Apostolicae Sedis 108). In 2,000 years of Catholic history, this is the first papal doctrinal-moral error thus recorded in the Vatican Archives (cf. my 2nd open letter), with the astonishing support of several cardinals, bishops and priests: Parolin, Kasper, Schönborn, Coccopalmerio, Vallini, Cupich, Grech, Paglia, Forte, Scicluna, Fenoy, McElroy, Spadaro, Bordeyne, etc.

My sanction this morning makes it clear that you, and [Monsignor] Fernando Ocáriz, and Cardinal Marc Ouellet, still retain a capacity for moral judgment. Why, then, your guilty and scandalous silences in the face of cardinals who gravely lack “respect and obedience to God and the People of God”? Cardinal Hollerich, S.J. (who has said publicly that “the Church’s teaching that homosexuality is sin is false”), Cardinal Marx (who has said publicly that “homosexuality is not a sin”), Cardinal Matteo Maria Zuppi (who allowed Father Gabriele Davalli to bless a homosexual couple at a Mass on June 11, 2022), Cardinal Blase Cupich (who allowed Father Joe Roccasalva to permit a homosexual couple to give the homily at a Mass on June 19, 2022, Father’s Day), etc.

What sanction for these unfaithful cardinals to the traditional teaching of the Catholic Church? None. On the contrary, positions of responsibility and public praise from Pope Francis while priests faithful to Christian Tradition are sanctioned. O Father, what is this unjust justice of Pope Francis and the Vatican? Are you sure that God can accept such injustice? Why today this wind of dictatorship in the Catholic Church against those who prefer to obey the absolute divine law instead of following your flagrant disobedience to this eternal divine law? With all this, do you really think you deserve the respect of Christians, when you lead them to offend God and despise His eternal law?

Finally, the condemnation I received in this morning’s Decree is unjust because it does not take into account the following words of Jesus Christ (which, I say with respect, it would be good for you and [Monsignor] Ocáriz and Cardinal Ouellet to meditate on calmly): “Why do you notice the splinter in your brother’s eye, but do not perceive the wooden beam in your own eye? How can you say to your brother, ‘Let me remove that splinter from your eye,’ while the wooden beam is in your eye? You hypocrite, remove the wooden beam from your eye first; then you will see clearly to remove the splinter from your brother’s eye.” (Matthew 7:3-5) What are my errors (splinter) compared to the errors of Pope Francis (wooden beam)? I hope that Catholic intellectuals will have the courage to defend this truth, for love of Jesus and his Church.

What is the greatest crime of the African priest now sanctioned? To have had the audacity to contradict in public Pope Francis and his Congregation for the Doctrine of the Faith. However, didn’t Jesus (30 years old) do the same with the religious leaders of his time (60, 70, 80 years old) because he was the one in the truth? Unfortunately, they handed him over to be crucified. Yet, it was from this sacrifice that God derived his victory: the light of Truth shone on the darkness of error and lies.

Dearest Father, I take refuge in the open side of Jesus Crucified and in the tears of the Virgin Mary at the foot of the Cross…

Your son in Jesus, Mary and Joseph,

Abbé Janvier Gbénou

(pen name: Father Jesusmary Missigbètò)