Czy hermeneutyka [interpretacja] Benedykta XVI była zgodna ze zdrowym rozsądkiem?

Zawsze Wierni nr 2/2025 (237), czyli: https://piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3329

Adam Branicki

Czy hermeneutyka Benedykta XVI była zgodna ze zdrowym rozsądkiem?

„Benedykt XVI jest bez wątpienia Doktorem Kościoła, ale formalne nadanie mu tego tytułu będzie długim procesem i nastąpi dopiero po jego kanonizacji.” – Gerhard kard. Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary

„De mortuis aut bene, aut nihil”

O zmarłym albo dobrze, albo wcale – wydaje się, że tylko ta rzymska zasada mogłaby uzasadnić hurraoptymistyczne oceny myśli Josepha Ratzingera (1927–2023) podobne do tej przytoczonej na początku niniejszego tekstu. W przestrzeni publicznej padały bezpośrednio po jego śmierci takie określenia jak: „wielki nauczyciel wiary”, „mistrz teologii” tej rangi co św. Augustyn, kard. Newman, św. Tomasz lub św. Bonawentura1.

Ale czy słusznie?

Myśl śp. Josepha Ratzingera, studenta, księdza, profesora uniwersyteckiego, kardynała, a wreszcie papieża, z pewnością doczeka się bardziej systematycznej refleksji. Do jakiej konkluzji ta refleksja ostatecznie doprowadzi, czas pokaże2. Tymczasem miniona niedawno pierwsza rocznica jego śmierci (31 grudnia 2023 r.) skłania do zadania jednego, prostego pytania: co stało się z „hermeneutyką ciągłości” Benedykta XVI? Odpowiadając na nie, rozważymy, w czym należy upatrywać jej istotę, czy da się ją obronić i czy jest ona wciąż aktualna.

Filozofia wieczysta

Rozważania na temat hermeneutyki Benedykta XVI, rozumianej jako jego własny klucz do interpretacji wydarzeń i tekstów, należałoby poprzedzić pytaniem bardziej podstawowym: jaka jest rola filozofii w wyrażaniu zasad wiary i moralności? Odpowiedź jest prosta: filozofia pełni tu rolę służebną. Pozwala ona na lepsze, tj. bardziej precyzyjne, sformułowanie prawd wiary i nakazów moralnych. Jednakże nie każda filozofia nadaje się do tego celu. Jak podkreśla o. Réginald Garrigou-Lagrange, z jednej strony Kościół co do zasady nie jest związany żadnym konkretnym systemem filozoficznym, z drugiej zaś – w pewnym sensie ma swoją własną filozofię:

By być formą życia [une vie], Chrystianizm musi być doktryną […]. Wyrażona w pierwszym rzędzie przez pojęcia zdrowego rozsądku, doktryna ta jest wyjaśniana i stopniowo doprecyzowywana przez formuły dogmatyczne, które z coraz większą jasnością ukazują wzajemne powiązania dogmatów oraz ich związki z wielkimi prawdami porządku naturalnego. W tym miejscu należy stwierdzić, że istnieje coś, co można nazwać filozofią Kościoła, chrześcijańską filozofią. Będąc rozwinięciem zdrowego rozsądku w świetle wiary, nie jest ona systemem we właściwym znaczeniu. Tym niemniej dostarcza rozwiązań dla fundamentalnych problemów filozoficznych – dotyczących wiedzy zmysłowej i intelektualnej, Boga, ludzkiej duszy, substancji ludzkiego ciała3.

„Zdrowy rozsądek”, którego rozwinięciem w świetle wiary jest właściwa filozofia Kościoła, nie jest natomiast niczym innym jak tylko:

uzdolnieniem rozumu ludzkiego do widzenia w świetle oczywistości głównych prawd, do pożycia ludzkiego niezbędnych. Stąd pewność o tych prawdach jest wkorzeniona w sam rdzeń ludzkiej natury i tak powszechna i niezmienna, jak sama ludzka natura. Filozofia jest tylko wykształceniem, kwiatem natury ludzkiej. Rozum filozoficzny jest tylko dalszym rozwinięciem tej samej władzy poznawczej, którą w stanie rodzimym i odnośnie do prawd najoczywistszych zowiemy zdrowym rozsądkiem4.

Cytowany wyżej o. Garrigou-Lagrange używa na określenie zdrowego rozsądku terminów bardziej technicznych, nazywając go „podstawową ontologią”5, „filozofią bytu na jej poziomie podstawowym”6 lub też, stosując zapożyczenie od będącego na filozoficznych antypodach ewolucjonisty i panteisty Henriego Bergsona, „naturalną metafizyką ludzkiego umysłu”7. Na kartach swojego klasycznego dzieła z 1922 r. francuski dominikanin, podejmując polemikę m.in. z niektórymi modernistami początku XX w., wymienia sześć podstawowych zasad zdrowego rozsądku8. Są one łatwe do zrozumienia nawet dla osób nieobeznanych z naukową wykładnią filozofii:

1. Zasada tożsamości – każdy byt jest sobą, czymś określonym, każdy byt jest jednym i tym samym, „co jest – jest, co nie jest – nie jest”9.

2. Zasada niesprzeczności – „to samo nie może zarazem być i nie być pod tym samym względem”10.

3. Zasada substancji, czyli czegoś samoistnego, istniejącego samo w sobie i samo przez się (in se et per se). Substancję łatwo odróżnić od przypadłości, czyli przymiotów nieistotnych, niemogących istnieć same w sobie i przez się. Przykładowo: substancję stanowi osoba, a przypadłości – jej wzrost i waga.

4. Każdy byt ma rację, czyli uzasadnienie, swojego istnienia (fr. raison d’être).

5. Zasada przyczynowości i celowości – nie ma skutku bez przyczyny, a każdy byt kieruje się do celu czy to samodzielnie (jak człowiek obdarzony rozumem i wolną wolą), czy to na drodze naturalnego popędu lub innych zjawisk (jak byty pozbawione rozumu). Tłumacząc zasadę celowości, często dokonuje się podziału bytu na możność (potentia) i akt (actus), za pomocą którego wyjaśnia się zmiany zachodzące w obrębie bytów złożonych. Dla przykładu: bakteria na drodze mutacji nabiera nowych właściwości, a zmiana ta jest przejściem z możności do aktu.

6. Zasada indukcji – ta sama naturalna przyczyna w tych samych okolicznościach w sposób konieczny wywołuje ten sam skutek, np. ciepło rozszerza naczynia krwionośne.

Do powyższych sześciu zdroworozsądkowych zasad o. Réginald dodaje pierwszą fundamentalną zasadę praktycznego rozumu, podkreślając, że zdrowy rozsądek prowadzi nas prosto do podstawy moralności: „należy czynić dobro, a unikać zła”. Uzasadnia to w ten sposób, że możność nie tylko prowadzi do aktu – ona istnieje dla aktu, tak jak coś względnego jest podporządkowane absolutnemu. Dlatego też cel dla istoty rozumnej musi zawsze być dobrem, gdyż dobro nie jest niczym innym jak pożądanym udoskonaleniem bytu.

Biorąc pod uwagę powyższe rozważania, nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że św. Tomasz z Akwinu, budując swój perfekcyjny gmach teologiczny, musiał posłużyć się nie jakąkolwiek filozofią, lecz tylko filozofią zdrowego rozsądku, która jako jedyna zasługuje na miano wieczystej. Rozpatrując rzecz historycznie, nie miał w tym zakresie wielu opcji, a tak naprawdę posiadał tylko jedną. Jak zauważył ks. Dominique Bourmaud:

ponieważ Tomasz był przede wszystkim teologiem, musiał wybrać odpowiedni instrument filozoficzny. Prócz filozofii Arystotelesa żadna inna filozofia nie mogła spełnić tego zadania. Dlaczego? Ponieważ filozofia ta jako jedyna w pełni zasługuje na miano filozofii wieczystej dzięki jej realizmowi, ścisłej logice i wzlotowi ku pierwszym zasadom rzeczy. Arystotelizm jest pochwałą zdrowego rozsądku, jest jego filozoficznym usystematyzowaniem. Poza granicami tej arystotelesowskiej filozofii intelekt może tylko błądzić11.

Myliłby się jednak ten, kto uległby wrażeniu, że św. Tomasz dbał przede wszystkim o czystość filozofii realistycznej, którą zresztą udoskonalił i wzniósł na o wiele wyższy poziom niż Arystoteles. Przeciwnie – posługiwał się filozofią jako narzędziem służącym do wyjaśniania wiary objawionej, a w tej relacji filozofia musiała pełnić rolę służebną. Jak podkreślił Étienne Gilson w swoim wprowadzeniu do tomizmu, dla św. Tomasza istotą problemu było:

w jaki sposób można do nauki o świętych prawdach wprowadzić filozofię, tak aby ani ta nauka, ani filozofia nie utraciły przy tym nic ze swej istoty? Innymi słowy: w jaki sposób można włączyć do wiedzy o Objawieniu wiedzę rozumową, nie naruszając ani treści Objawienia, ani nie popadając w sprzeczność z rozumem?12

Czy Josephowi Ratzingerowi przyświecała taka sama zasada?

Wiara a „zabarwienie współczesnej epoki”

Wielu komentatorów myśli J. Ratzingera podkreśla, że metoda św. Tomasza nigdy nie była przedmiotem jego intelektualnych fascynacji. Paweł Lisicki cytuje tu samego młodego Ratzingera, studenta seminarium we Fryzyndze, za jego biografem Peterem Seewaldem:

Chciałem poznawać to, co nowe, a nie po prostu poruszać się po drogach odległej i gotowej już filozofii, ale rozumieć filozofię jako pytanie – czym jest rzeczywiście człowiek – i tym samym wkroczyć do nowożytnej filozofii13.

Biskup Bernard Tissier de Mallerais w swoim syntetycznym i przystępnym przewodniku po filozofii J. Ratzingera dwukrotnie cytuje ważne słowa, które ten wypowiedział do członków Kurii Rzymskiej 22 grudnia 2005 r., już jako papież Benedykt XVI:

Kiedy w XIII w., za sprawą filozofów żydowskich i arabskich, myśl arystotelesowska zetknęła się ze średniowiecznym chrześcijaństwem, ukształtowanym przez tradycję platońską, co mogło doprowadzić do nierozerwalnej sprzeczności między wiarą i rozumem, wówczas głównie dzięki Tomaszowi z Akwinu doszło do nowego spotkania wiary z filozofią, a w rezultacie do powstania pozytywnej relacji pomiędzy wiarą i dominującym w tamtej epoce sposobem rozumowania […]. Wraz z II Soborem Watykańskim nadszedł moment, w którym nowa refleksja tego typu stała się konieczna […]. Odczytujmy go i przyjmujmy zawsze w świetle prawidłowej hermeneutyki14.

Według Benedykta XVI zadaniem Soboru, a szerzej jego własną misją jako filozofa, teologa i kapłana, było zawsze pogodzenie wiary Kościoła z „dominującym sposobem rozumowania”, zdefiniowanie na nowo relacji pomiędzy wiarą a „pewnymi istotnymi elementami myśli nowożytnej”15. To dążenie dotyczyło również moralności. Jak podkreślił J. Ratzinger jako ekspert na Soborze:

Sformułowania etyki chrześcijańskiej muszą być w stanie dotrzeć do współczesnego człowieka, żyjącego w swojej epoce, i dlatego muszą też koniecznie przyjąć zabarwienie tej epoki. Podstawowy problem, polegający na tym, że prawdy nie da się sformułować w sposób niehistoryczny, przejawia się w etyce w sposób szczególnie wyraźny. Gdzie kończą się uwarunkowania historyczne, a zaczyna się niezmienny rdzeń, abyśmy mogli odciąć te pierwsze i zapewnić przestrzeń życiową temu drugiemu? Oto pytanie, na które nigdy nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie z góry. W istocie, każda epoka może rozpoznać to, co trwałe, jedynie z jej własnego, chwilowego punktu widzenia. Aby ten trwały element był uznany i praktykowany, trzeba będzie prowadzić wciąż od nowa dyskusje16.

Pozostawiając na chwilę na boku cechę właściwą „zabarwienia” obecnej epoki, warto podkreślić, że dążenie do wyrażania dogmatów wiary i zasad moralności „zgodnie z potrzebami współczesnego człowieka” nie jest czymś szczególnie nowym. Myśl ta, niczym prawdziwa obsesja, towarzyszyła chociażby modernistom z początku XX w., którym o. Garrigou-Lagrange odpowiedział w następujący sposób:

Aby zrozumieć istotę dogmatu, powinniśmy badać sam dogmat, a nie obecne potrzeby dusz. Poprzez to badanie będziemy zdolni odkryć i wzbudzić w duszach o wiele głębsze i bardziej interesujące inspiracje niż owe współczesne potrzeby, które podnosi się dziś jako zarzuty przeciwko nam […]. Poprzez pewien rodzaj immanentyzmu czasem zapomina się o pierwszych zdaniach katechizmu, które mówią o naszych obowiązkach: współczesne dusze, tak jak i te żyjące w innych epokach, zostały stworzone i umieszczone w świecie w celu poznania i kochania, bardziej niż siebie i ponad wszystko inne, Bożej Prawdy, która jest przedmiotem wiary, zanim stanie się przedmiotem widzenia; zostały stworzone w celu podporządkowania się tej Prawdzie, a nie podporządkowania jej swoim rzeczywistym lub wydumanym potrzebom. Musimy służyć Bogu, a nie dążyć do tego, aby On nam służył17.

Filozoficzne fascynacje Josepha Ratzingera a zdrowy rozsądek

Pamiętając o rozprawie wielkiego dominikańskiego teologa z mitem „potrzeb współczesnego człowieka”, warto się przyjrzeć, na czym polega w istocie owo „zabarwienie współczesnej epoki” lub „dominujący sposób rozumowania”, który J. Ratzingerowi służył do lepszego w jego mniemaniu wyrażenia wiary, „wydobycia samego serca wiary spod zaskorupiałych warstw i dania temu sercu siły i dynamizmu”18. Aby to zagadnienie zgłębić, dobrze będzie pójść śladem filozoficznych inspiracji późniejszego papieża Benedykta XVI i choćby tylko wymienić kluczowych dla niego nowożytnych filozofów: agnostyk Immanuel Kant (1724–1804), fenomenolog Edmund Husserl (1859–1938) i jego uczeń, personalista chrześcijański Max Scheler (1874–1928), francuski personalista Gabriel Marcel (1889–1973), egzystencjalista Martin Heidegger (1889–1976), żydowski personalista Martin Buber (1878–1965), kolejny egzystencjalista i personalista Karl Jaspers (1883–1969) i wielu innych. Gwoli ścisłości trzeba przyznać, że J. Ratzingera bardzo fascynowała myśl św. Augustyna, ale jak się wydaje o tyle tylko, o ile biskup Hippony był „wzorem psychologicznym, egzystencjalnym, nie nauczycielem odsłaniającym drogę do wiecznej prawdy”19.

Nie trzeba być szczególnym znawcą nowożytnej filozofii, aby zauważyć, że większość, o ile nie wszystkie, z przywołanych postaci sprzeciwiała się realistycznej filozofii bytu, którą bp Tissier de Mallerais nazwał za o. Garrigou-Lagrange’em „naukowym wektorem zdrowego rozsądku”. Skoro tak, to ich myśl filozoficzna po prostu nie nadaje się do skutecznego wyrażania dogmatów katolickiej wiary i zasad moralności.

Biorąc chociażby pierwszego z wymienionych filozofów, Immanuela Kanta, ojca agnostycyzmu – odrzuca on możliwość poznania bytów takimi, jakimi są, „odmawia rozumowi dostępu do rzeczywistości zewnętrznej i tworzy nową definicję prawdy: zgodność umysłu z samym sobą”20, zamiast klasycznej „zgodności umysłu z rzeczywistością”. Umysł według Kanta poznaje własną myśl (fenomen), a nie obiektywnie istniejącą rzeczywistość zewnętrzną. Z kolei cała plejada ewolucjonistów, egzystencjalistów i immanentystów, czy to niemieckich (Hegel), czy to francuskich (Bergson, Blondel, Le Roy), mimo istniejących pomiędzy nimi różnic głosi filozofię „stawania się” – jak to określa ks. Bourmaud:

Kantowski schemat swój ostateczny kształt uzyskuje dzięki Heglowi i jego panteistycznemu ewolucjonizmowi, w którym wszystko staje się wszystkim. W następujących po sobie opozycjach i syntezach byt–niebyt przekształca się w ludzki umysł, który z kolei przeobraża się w Boga, uświadamiając sobie własną boskość21.

Immanentysta Blondel podaje nową definicję prawdy – zgodność pomiędzy myślą a życiem22.

Ojciec Garrigou-Lagrange, posługując się przykładami konkretnych katolickich dogmatów, obszernie dowodzi, że ani filo­zofie „fenomenów”, ani też „stawania się” nie nadają się do wyrażania prawd wiary. Przykładowo: te pierwsze są sprzeczne z dogmatem o transsubstancjacji, gdyż negują istnienie samej substancji, a dla filozofii bytu postacie Eucharystii istnieją realnie, nawet jeśli są zamknięte w tabernakulum i nie dają się uchwycić zmysłom23. W innym miejscu dominikański teolog cytuje też nieomylne orzeczenie I Soboru Watykańskiego z konstytucji Dei Filius, skierowane przeciwko „stawaniu się” Hegla i jemu podobnych: „[…] Bóg jest jedną i jedyną zupełnie niezłożoną i niezmienną duchową substancją” i jest „rzeczowo i istotowo różny od świata”24. Ostatecznie, jak podkreśla o. Garrigou-Lagrange, św. Pius X potępił w encyklice Pascendi dominici gregis filozofie „fenomenów” pod nazwą agnostycyzmu, a filozofie „stawania się” pod nazwą ewolucjonizmu.

Rewizja katolickich dogmatów

Za całą plejadą inspiratorów myśli przyszłego papieża Benedykta XVI zaprzeczających filozofii zdrowego rozsądku idą teologowie, najpierw jako jego nauczyciele, a później przyjaciele i współpracownicy. Myśliciele ci są lepiej znani Czytelnikom czasopisma „Zawsze Wierni”: Karl Rahner, Henri de Lubac, Hans Urs von Balthasar, Hans Küng, Yves Congar i wielu innych25. Biskup Tissier de Mallerais na konkretnych przykładach pokazuje, jak J. Ratzinger jako teolog zainspirowany myślą tych postaci dokonuje swoistej hermeneutyki głównych dogmatów chrześcijaństwa: Trójcy Świętej, który uzyskuje wymiar personalistyczny; Wcielenia – w wersji Heideggerowskiego egzystencjalizmu; oraz Odkupienia – w ujęciu egzystencjalizmu chrześcijańskiego26. Aby takie efekty osiągnąć, J. Ratzinger stale posługuje się rodzajem heglowskiej dialektyki, wykorzystując schemat teza–antyteza–synteza. Biskup Tissier ukazuje również, jak personalizm w ujęciu J. Ratzingera, inspirującego się Schelerem, Buberem i Wojtyłą, przeniknął do eklezjologii, a także wkroczył w sferę polityczną i społeczną, detronizując Chrystusa Króla i promując wolność religijną jako rzekome prawo wynikające z natury człowieka27. W tym ostatnim punkcie również dokonała się swego rodzaju synteza, dzięki której Kościół mógł rzekomo na nowo odkryć swe najgłębsze dziedzictwo, jak to ujął Benedykt XVI:

II Sobór Watykański definiując na nowo relację między wiarą Kościoła a pewnymi istotnymi elementami myśli nowożytnej, dokonał rewizji czy wręcz korekty pewnych decyzji z przeszłości, ale przy tej pozornej nieciągłości zachował i pogłębił rozumienie swej wewnętrznej natury i prawdziwej tożsamości […] II Sobór Watykański uznając tę fundamentalną zasadę nowoczesnego państwa i opowiadając się za nią w Deklaracji o wolności religijnej, powrócił do najgłębszego dziedzictwa Kościoła28.

Innymi słowy, papieże XIX w. tacy jak Pius IX i Leon XIII w pewnym sensie mieli rację, potępiając wolność religijną, bo jej adepci byli indyferentystami, ale Sobór też miał rację, proklamując wolność religijną, bo „zabarwienie współczesnej epoki” było personalistyczne i taki był wymóg czasów. Wystarczy zastosować właściwą hermeneutykę, a nieciągłość okaże się pozorna. Prawda była jednak zupełnie inna – papieże potępili wolność religijną samą w sobie, niezależnie od okoliczności historycznych, gdyż wolność wyznawania jakiejkolwiek religii nie należy do prawa naturalnego i żadna hermeneutyka nie zdoła tego zmienić.

„Żywa Tradycja”

Wydaje się również, że warto przyjrzeć się bliżej rozumieniu Tradycji i Objawienia przez J. Ratzingera, które, jak się wydaje, było rdzeniem jego nieprzejednanie wrogiej względem tradycyjnych katolików, z abp. Lefebvre’em na czele, postawy. Paweł Lisicki w swoim eseju o upadku rzymskiego katolicyzmu przytacza za P. Seewaldem ciekawy fakt – praca habilitacyjna J. Ratzingera była o krok od odrzucenia za sprawą jednego z jej recenzentów, prof. Schmausa29. Zarzucał on młodemu J. Ratzingerowi, że w jego ujęciu Objawienie nie zakończyło się wraz ze śmiercią ostatniego apostoła, lecz trwa nadal i będzie trwało aż do końca czasów, gdyż w przekazywaniu prawd Objawienia aktywną rolę odgrywa Kościół, który jest czynnikiem dynamizującym – kontynuując cały czas refleksję nad prawdami Objawienia, stale wydobywa z niego nowe znaczenia. Innymi słowy, według hermeneutyki J. Ratzingera istotną częścią Objawienia jest nie tylko jego przedmiot, ale podmiot (Kościół), który je przeżywa i pogłębia; jak to ujął: „pojęcie Objawienia zawsze implikuje podmiot, który je przyjmuje”30. Co ciekawe, w swojej habilitacji J. Ratzinger przypisał ten pogląd św. Bonawenturze, co m.in. miało wywołać energiczny protest prof. Schmausa. Stąd już tylko krok do święcącego triumfy w posoborowym Kościele pojęcia „żywej Tradycji”, która nie jest już i być nie może regułą wiary, bo nie jest niezmienna – nie jest np. regułą interpretacji Pisma Świętego, lecz w ujęciu J. Ratzingera lekturą Biblii dzisiaj, różną od jej lektury z wczoraj, która poddaje Pismo Święte „procesowi odczytania na nowo i wzbogacenia”31. Joseph Ratzinger inspiruje się tu w sposób oczywisty myślą żydowskiego personalisty Martina Bubera, dla którego relacja z Bogiem jest doświadczeniem spotkania wiecznego „Ty” z „ja”. W tym znaczeniu nie może być mowy o luterańskim sola scriptura, bo lektura wymaga kogoś, kto czyta i rozważa. Takie rozumienie Tradycji i Objawienia odbiło się echem w „potępieniu” abp. Lefebvre’a przez Jana Pawła II w motu proprio Ecclesia Dei – Arcybiskup miał zlekceważyć

żywy charakter Tradycji, która – jak z całą jasnością uczy Sobór Watykański II – wywodząc się od Apostołów, czyni w Kościele postępy pod opieką Ducha Świętego. Zrozumienie przekazanych rzeczy i słów wzrasta bowiem dzięki kontemplacji oraz dociekaniu wiernych, którzy je rozważają w swoim sercu, dzięki głębokiemu, doświadczalnemu pojmowaniu spraw duchowych oraz dzięki nauczaniu tych, którzy wraz z sukcesją biskupią otrzymali pewny charyzmat prawdy32.

Rzeczywiście, takie ujęcie Tradycji odrzucał abp Lefebvre, a wraz z nim cały Kościół ustami apostołów, papieży i prawowiernych teologów, ponieważ Tradycja nie jest „żywa”, lecz jest czymś niezmiennym, jest depozytem wiary przekazanym przez Chrystusa apostołom, który jest przechowywany w Kościele i przekazywany kolejnym pokoleniom przez ich następców. Żadne rozważanie czy dodatkowa refleksja nie jest już w stanie niczego nowego Tradycji przydać. Kościół jedynie doprecyzowuje formuły dogmatyczne, zmagając się z herezjami – przechodzi od implicite do explicite, stosując oczyszczone z różnych naleciałości formuły filozoficzne. Te ostatnie, wychodząc poza granice filozofii zdrowego rozsądku, czynią ostatecznie dogmaty precyzyjnie i perfekcyjnie wyrażonymi. Na tym polega rzeczywisty, organiczny rozwój doktryny katolickiej, opisany na wielu przykładach przez o. Garrigou-Lagrange’a33 oraz Louisa kard. Billota34.

Czym jest dzisiaj hermeneutyka Benedykta XVI?

Z przedstawionych powyżej rozważań wynika, że hermeneutyka J. Ratzingera, próbująca stwarzać coraz to nowe syntezy za pomocą aplikowania filozofii sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem do zasad wiary i moralności, była z góry skazana na niepowodzenie. Lekceważąc filozofię bytu, nie nadawała się po prostu do opisywania katolickich dogmatów i zasad moralnych. Próbowała pogodzić sprzeczności, których pogodzić się nie da. Według oceny bp. Tissiera de Mallerais ta hermeneutyka to nie tyle modernizm czy neomodernizm, to swego rodzaju „supermodernizm”:

Dziś, po stu latach, nie podkreśla się już immanentnego pochodzenia wszystkich Bożych tajemnic: bierze się je zwyczajnie w nawias, a szuka się tylko ich życiowego znaczenia – egzystencjalistycznego lub personalistycznego […]. Po prostu, dzięki narzędziu, jakim jest współczesna filozofia, dokonuje się rewizji rzeczywistej Trójcy, odcieleśnienia rzeczywistego Wcielenia, rozmycia rzeczywistego Odkupienia, relatywizacji rzeczywistego królowania Chrystusa. Czy w końcu nie zastąpi się rzeczywistego Boga?35

Biskup Tissier de Mallerais pisał powyższe słowa ponad dekadę temu. Czym jest hermeneutyka ciągłości dzisiaj, za pontyfikatu Franciszka? Pytanie wydaje się retoryczne, gdyż nikt już w Rzymie nie chce o niej pamiętać. Nikt nie sili się już na tworzenie karkołomnych syntez wiary i filozofii oświecenia, a zamiast tego głosi się same antytezy.

Przypisy

  1. tinyurl.com/vaticannews1 [dostęp: 18.01.2025].
  2. Szerokie tło historyczne, doświadczenia rodzinne J. Ratzingera, dominujące w różnych okresach jego życia prądy umysłowe, a wreszcie jego postawę filozoficzną i teologiczną na różnych etapach kariery uniwersyteckiej oraz posługi w Kościele, znajdującej kulminację w „przedefiniowaniu” urzędu papieskiego na skutek abdykacji, przybliżył polskiemu czytelnikowi Paweł Lisicki (Dogmat i tiara, Fronda, Warszawa 2020).
  3. o. R. Garrigou-Lagrange OP, Thomistic Common Sense. The Philosophy of Being and the Development of Doctrine, tłum. M.K. Minerd, Steubenville 2021, s. 297.
  4. ks. M. Morawski, cyt. za: ks. F. Kwiatkowski, Filozofia wieczysta w zarysie, t. 1, WAM, Kraków 1947, s. 36.
  5. o. R. Garrigou-Lagrange OP, Thomistic Common Sense…, s. 258.
  6. Tamże, s. 259.
  7. Tamże, s. 299.
  8. o. R. Garrigou-Lagrange OP, Thomistic Common Sense…, s. 99–107.
  9. ks. F. Kwiatkowski, Filozofia wieczysta…, t. 2, s. 17.
  10. Tamże.
  11. ks. D. Bourmaud FSSPX, Sto lat modernizmu. Źródła II Soboru Watykańskiego, przeł. M. Beściak, DeReggio, Warszawa 2021, s. 42.
  12. É. Gilson, Tomizm, przeł. J. Rybałt, IW Pax, Warszawa 1998, s. 19.
  13. P. Lisicki, Dogmat i tiara, s. 75.
  14. bp B. Tissier de Mallerais FSSPX, Portret filozoficzny Josepha Ratzingera, Katolicki Instytut Apologetyczny im. św. Tomasza z Akwinu, tłum. M. Beściak, Warszawa 2018, s. 39 oraz 96–97.
  15. bp B. Tissier de Mallerais FSSPX, Portret filozoficzny…, s. 35.
  16. Tamże, s. 33.
  17. o. R. Garrigou-Lagrange OP, Thomistic Common Sense…, s. 220.
  18. bp B. Tissier de Mallerais FSSPX, Portret filozoficzny…, s. 34.
  19. P. Lisicki, Dogmat i tiara, s. 83.
  20. ks. D. Bourmaud FSSPX, Sto lat modernizmu…, s. 165.
  21. Tamże.
  22. Tamże, s. 181.
  23. o. R. Garrigou-Lagrange OP, Thomistic Common Sense…, s. 259.
  24. Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 4, układ i oprac. ks. A. Baron i o. H. Pietras SI, tłum. ks. A. Baron i in., WAM – Księża Jezuici, Kraków 2004, s. 893.
  25. Istotny wkład tych teologów w neomodernizm został szczegółowo, lecz przystępnie przedstawiony przez ks. Dominique’a Bourmauda w Stu latach modernizmu.
  26. bp B. Tissier de Mallerais FSSPX, Portret filozoficzny…, s. 113–144.
  27. Tamże, s. 147–165.
  28. bp B. Tissier de Mallerais FSSPX, Portret filozoficzny…, s. 35–36.
  29. P. Lisicki, Dogmat i tiara, s. 132–138.
  30. bp B. Tissier de Mallerais, Portret filozoficzny…, s. 73.
  31. Tamże, s. 79.
  32. Jan Paweł II, list apostolski Ecclesia Dei, 18 lipca 1988.
  33. o. R. Garrigou-Lagrange OP, Thomistic Common Sense…
  34. L. kard. Billot SI, Tradycja kontra modernizm, przeł. M. Beściak, Katolicki Instytut Apologetyczny im. św. Tomasza z Akwinu, Warszawa 2017.
  35. bp B. Tissier de Mallerais FSSPX, Portret filozoficzny…, s. 193.

Abp. Vigano: Mam nadzieję, że CIA ujawni kulisy abdykacji Benedykta XVI

18 lutego 2025 https://pch24.pl/abp-vigano-mam-nadzieje-ze-cia-ujawni-kulisy-abdykacji-benedykta-xvi/

Abp. Vigano: mam nadzieję, że CIA ujawni kulisy abdykacji Benedykta XVI

(Benedykt XVI / fot. H. Elvir Tabakovic, Can. Reg. / Propstei St. Michael, Paring / Wikimedia Commons)

Donald Trump popisał rozporządzenie w sprawie odtajnienia akt CIA dotyczących zabójstw politycznych w USA, m.in. byłego prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Arcybiskup Carlo Maria Vigano, wyraża nadzieję, że światło dzienne ujrzy również sprawa tajemniczej abdykacji Benedykta XVI. 

Dokument nakłada obowiązek przedstawienia prezydentowi w ciągu 15 dni planu odtajnienia wszystkich dokumentów na temat zabójstw, lecz nie mówi, kiedy miałyby one zostać opublikowane. Trump zażądał odtajnienia akt CIA dotyczących zabójstw Johna F. Kennedy’ego, jego brata Roberta Kennedy’ego oraz działacza na rzecz praw ludności czarnoskórej, Martina Luthera Kinga.

To poważna sprawa – powiedział Trump w Gabinecie Owalnym. – Wiele osób czeka na to bardzo długo, latami, dziesięcioleciami. Wszystko zostanie ujawnione – dodał.

Do działań Donalda Trumpa nawiązał abp. Carlo Maria Vigano. “Ekskomunikowany” hierarcha wskazał na związki struktur amerykańskiego tzw. głębokiego państwa (deep state), z kościelnymi organizacjami humanitarnymi. Jak wykazało śledztwo Departamentu ds. Wydajności Rządu (DOGE), z amerykańskich pieniędzy obficie korzystała Jezuicka Służba Uchodźcom (JRS), zaangażowana w promowanie masowej migracji. W ramach dotacji z Amerykańskiej Agencji Rozwoju Zagranicznego (USAID) i innych agencji federalnych, JRS otrzymywała rocznie ponad 35 milionów dolarów.

Zdaniem Vigano, sprawa USAID to zaledwie niewielki fragment wpływu amerykańskich struktur na agendę Watykanu. Hierarcha zastanawia się też, czy lewicowo-liberalny deep state mógł mieć wpływ na abdykację Benedykta XVI, której konsekwencją był wybór Franciszka i niebywały postęp w Kościele procesów zbieżnych z globalistyczną agendą: promocji walki ze zmianą klimatu, masowej migracji, dialogu międzyreligijnego czy sanitaryzmu. 

Mam wielką nadzieję, że nowy dyrektor CIA będzie chciał zweryfikować istnienie planu „deep state” mającego na celu wyeliminowanie Benedykta XVI, aby na Tronie Piotrowym zasiadł emisariusz elity z Davos – mówi Vigano.

Watykaniści jednoznacznie wskazują, że Benedykt XVI zrezygnował w wyniku problemów zdrowotnych oraz przekonania, że Pan Bóg już wkrótce zabierze go do siebie. Już w 2010 r. w książce-wywiadzie z biografem papieskim Peterem Seewaldem „Światło świata”, ówczesny papież zapowiedział, że skorzysta z możliwości rezygnacji, gdy tylko jego siły nie pozwolą mu już na sprawowanie urzędu Piotrowego.

Benedykt XVI zmarł 31 grudnia 2022 r. w Watykanie. Sprawował urząd papieski w latach 2005-2013.

Źródło: lifesitenews.com / własne PCh24.pl
PR

Kiedy papież Benedykt XVI [Ratzinger] nie mógł „ani kupować ani sprzedawać”… To SWIFT decyduje i wybiera?? Eutanazja kard. Martini.

Kiedy papież Ratzinger nie mógł „ani kupować ani sprzedawać”… To SWIFT decyduje i wybiera?? Eutanazja kard. Martini.

Date: 31 dicembre 2022Author: Uczta Baltazar https://babylonianempire.wordpress.com/2022/12/31/kiedy-papiez-ratzinger-nie-mogl-ani-kupowac-ani-sprzedawac/

Maurizio Blondet  28 wrzesień 2015

Na podstawie informacji dostępnych na blogu http://sauraplesio.blogspot.it/2015/09/giallo-vaticano.html dowiadujemy się, że kiedy, 13 lutego 2013, papież Benedykt XVI w sposób nieoczekiwany i niezrozumiały zrezygnował ze swego urzędu, IOR czyli bank Watykanu od pewnego czasu został wykluczony ze SWIFT-u; co oznacza, że jakiekolwiek jego ewentualne operacje finansowe zostały uniemożliwione.

Kościół został potraktowany tak, jak Ameryka oceniła Iran: «Państwo-terrorysta». Było to dobrze przygotowane zniszczenie ekonomiczne, poprzedzone wcześniejszą ostrą kampanią przeciwko bankowi watykańskiemu, potwierdzoną otwarciem dochodzeń ze strony sądownictwa włoskiego (…).

Niewiele osób wie co to takiego SWIFT (skrót oznacza Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication – organizacja – system wymiany informacji bankowych): oficjalnie zajmuje się czymś, co w języku banków określa się jako „clearing” i jednoczy 10500 banków z 215 krajów świata.

W rzeczywistości, SWIFT jest jest najtajniejszym i nie podlegającym jakiejkolwiek władzy zwierzchniej, centrum władzy bankierów amerykańsko- globalistycznych, mówiąc inaczej, jest systemem szantażu, na którym opiera się hegemonia dolara. SWIFT jest także narzędziem wywiadu ekonomicznego i politycznego (na szkodę przede wszystkim nas, Europejczyków) i środkiem, który powszechnie wzbudza przerażenie, jakoże przy pomocy SWIFT-u światowa finansjera globalistyczna niszczy państwa, które nie są jej posłuszne.

Tak więc centralny bank Iranu (…) został wyrzucony z sieci SWIFT-u w ramach odwetu za domniemany program nuklearny. Oznacza to, że Iran nie może sprzedawać swej ropy za dolary, irańskie karty kredytowe nie mają żadnej wartości poza granicami państwa, Teheran nie może przeprowadzić żadnej międzynarodowej transakcji bankowej, może jedynie używać gotówki i do tego nieoficjalnie, tzn. może operować jedynie w formach określanych jako nielegalne przez umowy międzynarodowe.

W roku 2014, francuski bank BNP Paribas został skazany przez sądownictwo amerykańskie na karę 8,8 miliardów dolarów za pomoc udzieloną Teheranowi w ominięciu blokady SWIFT-u. Pieniądze zainkasowały USA.

To właśnie sugerowanie wykluczenia Rosji z sieci SWIFT, jako odpowiedź na zajęcie Krymu, (co stanowiłoby ogromną szkodę dla rosyjskiej gospodarki) sprawiło przyspieszenie prac krajów BRICS (na czele których stoją Rosja i Chiny) nad systemem alternatywnym clearing-u opartym na yuanie i rublu, zamiast dolara. To wszystko, aby uniknąć ewentualnego szantażu, jakiego SWIFT może zawsze użyć w stosunku do państw suwerennych.

Belgijska strona internetowa Media-Presse (SWIFT ma siedzibę w Belgii) podając wiadomość o tworzeniu przez Pekin i Moskwę systemu alternatywnego do SWIFT, podała tę oto informację:
«Kiedy jakiś bank lub terytorium zostaje wykluczony z systemu SWIFT, jak stało się to z bankiem watykańskim w dniach poprzedzających rezygnację Benedykta XVI w lutym 2013, wszystkie transakcje bankowe zostają zablokowane. Jednakże system SWIFT po dymisji Benedykta XVI , bez oczekiwania na wybór papieża Bergoglio został odblokowany. Jak widać ktoś użył szantażu używając do tego systemu SWIFT i bezpośrednio zainterweniował w sprawy Kościoła».
http://lesmoutonsenrages.fr/2013/02/12/reprise-au-vatican-des-paiements-par-cartes-bancaires/

To wyjaśnia niczym nieusprawiedliwioną i niesłychaną rezygnację Ratzingera, ktorą wielu z nas wzięło za tchórzostwo. Kościól został potraktowany jak „państwo terrorysta”, a nawet gorzej, bo trzeba zauważyć iż około tuzin banków, które w Syrii i w Iraku wpadły w ręce Państwa Islamskiego, z systemu SWIFT nie zostały wyłączone i mogą one aż do dnia dzisiejszego spokojnie realizować transakcje międzynarodowe. Natomiast Watykanowi uniemożliwiono płacenie nuncjatur, misji, również watykańskie bankomaty zostały zablokowane. (…)

Na swym blogu Saura Plesio kontynuuje: Ratzinger, „który walczył z zalewającym wszystko relatywizmem nigdy nie zaakceptowałby „otwarć” na środowisko homoseksualistów, i na politykę gender. Nigdy nie bił by pokłonów w kierunku „świata” (i światowości) jak robi to aktualny papież, który idzie w zawody z laicyzmem Unii Europejskiej tworząc przy pomocy „szybkiego unieważnienia ” formę „sakramentalnego rozwodu”. Ratzinger nie zrobiłby z siebie błazna, jak jego następca na Lampeduzie, która nie należy do państwa watykańskiego, ale jest częścią Włoch. Potężni globaliści spieszą się, a Ratzinger był dla nich oczywistą przeszkodą, kimś, kto mógł spowolnić ich błyskawiczny sukces”.

W jak wielkim pośpiechu została zorganizowana eksmisja Benedykta XVI, można wywnioskować z pewnych szczegółów. Sugeruje to znawca rzymskości i łaciny Luciano Canfora. Zauważył on, że w motu proprio, w którym Benedykt XVI usprawiedliwiał swoją dymisję wiekiem (“Ingravescente Aetate”) serię błedów wprost żenujących.

Znając solidne przygotowanie Ratzingera, jest rzeczą oczywistą, że nigdy nie popełniłby tego rodzaju błędów. Przychodzi więc na myśl, że tekst ten napisał ktoś inny; w ten to sposób Ratzinger został w sposób otwarty wyekspediowany z Watykanu, do tego jeszcze helikopterem, co pokazano w telewizyjnych transmisjach ogólnoświatowych. I oto, zaraz po opuszczeniu Watykanu przez Benedykta XVI SWIFT odblokowuje watykańskie transakcje bankowe, także watykańskie bankomaty i przywraca watykańskiemu bankowi cześć i honor. Nie czekano wcale aby został wybrany Bergoglio; wystarczyło im, że „biały terrorysta” został wydalony z Watykanu.

Na salonach Wall Street, Waszyngtonu i Londynu wiedziano już, że nadchodzące conclave wybierze na tron piotrowy modernistę, kogoś do którego będą mieć zaufanie. Ale skąd wiedziano, ktoś zapyta… Czy może stąd, że sankcje SWIFT-u względem Watykańskiego banku zostały skoordynowane ze spiskowcami ubranymi w purpurę, którzy pod kierownictwem kardynała Carlo Maria Martini’ego (należy tu przypomnieć, że kardynał poprosił o eutanazję dla siebie) (1) wskazali na kardynała Bergoglio jako odpowiedniego dla nich kandydata? Czy nie dlatego, że zostały zawarte uzgodnienia kardynałów i biskupów spiskujących z potężnymi siłami z zewnętrz Kościoła, które są im bliskie ideologicznie? (…) http://www.lastampa.it/2015/09/24/blogs/san-pietro-e-dintorni/francesco-elezione-preparata-da-anni-PAu2giegWwslaElPmNfC1L/pagina.html

W tym kontekście, wydaje się, że dymisja Ratzingera jest nieważna, jakoże został on do niej zmuszony. Potwierdzałoby to także jego zachowanie, pozornie niejasne lub dwuznaczne. Sam fakt, iż zachował sobie tytuł Ojca Świętego i biały papieski ubiór, może to potwierdzić. To tak, jakby chciał dać do zrozumienia, tym, którzy są w stanie pewne sprawy pojąć, że został ze Stolicy Piotrowej wygnany, że nie odszedł dobrowolnie. (…)

Powyższa hipoteza wyjaśnia również triumfalne przyjęcie papieża Bergoglio w Ameryce, w ONZ – cie, u Obamy, standing ovation w amerykańskim Kongresie. (…)

Można więc powiedzieć, że zidentyfikowaliśmy co nieco fałszywego baranka z Apokalipsy 13, mającego moc zagłodzić i zablokować, tak aby „nikt nie mógł ani sprzedawać ani kupować” bez „piętna na dłoni i na czole”. SWIFT i jego numer bankowy (BIC) ukazuje jeszcze bardziej diaboliczną istotę i prawdziwy cel globalizacji. (…)

***


Apokalipsa 13: „11 Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi:
miała dwa rogi podobne do rogów Baranka,
a mówiła jak Smok.
15 I dano jej, by duchem obdarzyła obraz Bestii,
tak iż nawet przemówił obraz Bestii
i by sprawił, że wszyscy zostaną zabici,
którzy nie oddadzą pokłonu obrazowi Bestii.
16 I sprawia, że wszyscy:
mali i wielcy,
bogaci i biedni,
wolni i niewolnicy
otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło

17 i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia –
imienia Bestii
lub liczby jej imienia”.

________________________________

Nota (1)
Bolesną zawoalowaną, prawda o śmierci kardynała Martini można przeczytać w liście bratanicy Giulii Facchini Martini, opublikowanym na łamach Corriere della Sera, 4 września 2012. W nim czytamy: ”Bałeś się nie tyle śmierci jako takiej, ale samego momentu, w którym się umiera. Mowiliśmy o tym w marcu, i wtedy ja, jako adwokat, który zajmuje się także opieką jednostek słabszych zachęciłam cię do wyrażnego wypowiedzenia się na temat metod leczenia cię. I tak się stało. Bałeś się, przede wszystko możliwości utraty kontroli nad twym ciałem, bałeś się śmierci przez uduszenie. (…) Będąc świadomym, że zbliża się chwila śmierci, w porozumieniu z lekarzami, gdy brakło ci już sił, poprosileś, aby cię uśpiono. Wtedy lekarka o janych i przejrzystych oczach, specjalista od terapii towarzyszących śmierci uśmierzyła wszystko.”
(Mario Palmaro i Alessandro Gnocchi – „Con la morte del cardinal Martini è stata canonizzata la teologia del dubbio” – Śmierć kardynała Martini wyniosla na ołtarze teologię wątpliwości”, Corrispondenza Romana, 12 settembre 2012 http://www.corrispondenzaromana.it/con-la-morte-del-cardinale-martini-e-stata-canonizzata-la-teologia-del-dubbio/).

Przekład artykułu opublikowany po raz pierwszy 03.02.2017 na www.dakowski.pl: https://web.archive.org/web/20170208102806/https://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=19639&Itemid=46

WARTO PRZYPOMNIEĆ: “Spirit Cooking”, czyli kiedy sataniści organizują conclave https://web.archive.org/web/20170725023659/http://ram.neon24.pl/post/136780,spirit-cooking-czyli-kiedy-satanisci-organizuja-conclave

https://gloria.tv/post/oD3hqur7Rev81oyQqwggCJ7cj
https://gloria.tv/share/4YaYAda8MtR84pUqbPp3CD7TF

Civitas Dei i civitas diaboli. „Ewolucja” pojęć po SW2. Czy jest możliwa? Abp Carlo Maria Viganó

Civitas Dei i civitas diaboli. „Ewolucja” po SW2. Czy jest możliwa? Abp Carlo Maria Viganó,


+ Carlo Maria Viganó, https://remnantnewspaper.com/web/index.php/articles/item/6228-vigano

                                                                      ...De Hoc Mundo…Regnum meum non est de hoc mundo. “Królestwo moje nie jest z tego świata.” – Jn 18:36

1. Wprowadzenie

Rana zadana Kościołowi przed  sześćdziesięciu laty przez Sobór Watykański II, a w konsekwencji, również całemu społeczeństwu,  nie została niczym uleczona, a wręcz przeciwnie, na naszych oczach  nadal ulega gangrenie. Entuzjastyczne i pełne  samozadowolenia tony, którymi bergogliański Sanhedryn wychwala Sobór, nie są w stanie ukryć ruiny, jaką przyniósł ten Sobór Kościołowi i duszom wiernych.

W moim poprzednim eseju na temat samo-identyfokacji “kościoła soborowego”, zwróciłem uwagę na kilka istotnych aspektów kryzysu tożsamości, do których niedawno dołączył kolejny element, który uważam za fundamentalny dla zrozumienia wywrotowej natury Soboru. Mam na myśli list, który Benedykt XVI wysłał 7 października do rektora Uniwersytetu Franciszkańskiego w Steubenville. Chciałbym zająć się tym tematem głębiej. Zbadanie tezy Ratzingera jest niezbędne dla zidentyfikowania  przesłankek ideologicznych oraz  praktyki rewolucji, zainaugurowanej przez SWII na frontach: doktrynalnym, moralnym, liturgicznym i dyscyplinarnym.

2. Permanentna rewolucja

Użyłem wyrażenia “rewolucja zainaugurowana przez SW II”, ponieważ wydaje mi się teraz jasne, że niedopuszczalne ekscesy, których dopuszczał się Jorge Mario Bergoglio przez prawie dziesięć ostatnich lat, są po prostu praktycznym zastosowaniem w sferze kościelnej zasady permanentnej rewolucji, którą w sferze społecznej uknuli Marks, Engels i Trocki. Idea “permanentnej rewolucji” wywodzi się z pewnej obserwacji ideologów bolszewizmu, którzy doszli do wniosku, że proletariat nie był znów tak bardzo entuzjastycznie nastawiony do metod komunistycznych i że jeśli chcą oni rozprzestrzenić walkę klasową na cały świat, to trzeba ją wymusić siłą i uczynić nieodwracalną, ponieważ tylko w rewolucji pojawia się chaos, który napędza działania wywrotowe przeciwko porządkowi społecznemu.

Podobny sposób postępowania został przyjęty przez kościół bergogliański. Ponieważ rewolucja soborowa nie została przyjęta z entuzjazmem przez “proletariat katolicki”, Komitet Centralny Santa Marta ucieka się do tego, co Lenin nazwał “instrumentalizacją rewolucji”, rozszerzając mentalność SW II również na te obszary doktrynalne, których początkowo żaden z jego zwolenników nie odważyłby się dotknąć.

Dlatego konieczny jest synod o synodalności, czyli ustanowienie czegoś w rodzaju “stałego Soboru”, a raczej “stałego aggiornamento”, które czyni się promotorem rzekomych intencji bazy czyli kościelnej wersji proletariatu – takich jak diakonat kobiet i “radykalne włączenie” par rozwiedzionych i powtórnie żonatych, konkubinatów, poligamistów i par homoseksualnych z adoptowanymi dziećmi, które wyznają ideologię LGBTQ.

Zauważymy, że te intencje, które wszystkie są całkowicie niedopuszczalne z doktrynalnego i moralnego punktu widzenia  Magisterium, nie stanowią wiernego i spontanicznego odbicia tego, czego Duchowieństwo i wierni domagają się od Najwyższej Władzy Kościoła, ale raczej jest oszukańczą fikcją bergogliańskiej propagandy, na wzór manipulacji, których doświadczono już wcześniej na Synodzie o Rodzinie, który zrodził heretyckie monstrum zwane Amoris Lætitia.

3.  Ratzingerowska synteza Ludu Bożego i Mistycznego Ciała

Benedykt XVI, w liście z 7 października 2022 r. wyłożył to, co już wcześniej stwierdził w przemówieniu do niemieckiego parlamentu 22 września 2011 r.. Jego pierwsze sformułowanie  krytyki średniowiecznego augustianizmu[1] nastąpiło już dawno temu, w  Paryżu, przy okazji Kongresu Augustyńskiego w 1954 r. , gdzie wygłosił konferencję “Lud i Dom Boży w augustyńskiej nauce o Kościele”.

Posługując się metodą wypracowaną przez szkołę Harnacka, Ratzinger stwierdza:

“Dwa Civitates nie oznaczały żadnych zbiorowości, lecz raczej reprezentację dwóch podstawowych sił; wiary i niewiary w historii. […] Civitas Dei nie jest po prostu tożsama z instytucją Kościoła. Pod tym względem  Augustyn popełnił rzeczywiście fatalny błąd, który dziś, na szczęście, został ostatecznie przezwyciężony.”

Tematem podjętym w tej konferencji i pokrótce poruszonym we wspomnianym liście, jest doktryna o Mistycznym Ciele, której kres, zdaniem autora, przyniosła encyklika Piusa XII Mystici Corporis. W końcówce lat pięćdziesiątych, gdy Pius XII chorował, nastąpiło odrodzenie rerum novarum cupiditas[2](pragnienie rzeczy nowych) postępowych teologów, dla których nadprzyrodzony wymiar Kościoła był zbyt duchowy i dlatego należało go zastąpić bardziej uwodzicielskim augustiańskim zwrotem “lud Boży”, łatwo interpretowalnym zarówno w kluczu ekumenicznym ze względu na włączenie do niego narodu żydowskiego Starego Prawa, jak i w kluczu demokratycznym ze względu na możliwe zastosowanie socjologiczne i polityczne. Oczywiście, ta ideologiczna definicja ujawnia swoje modernistyczne tło, doskonale spójne z myślą Harnacka i jego ucznia.

Nie umyka naszej uwadze, że zagadnieniem poruszonym przez 25-letniego Ratzingera, zajął się również SWII, dlatego nie dziwi duma, z jaką emerytowany papież odnosi się do tematów, które były decydujące w jego formacji teologicznej i w jego karierze kościelnej, a które teraz są realizowane w praktyce, przez jego Następcę.

Podejście filozoficzne Josepha Ratzingera jest zasadniczo heglowskie, a więc przesiąknięte “idealizmem absolutnym”[3], przebiegającym według schematu “teza-antyteza-synteza”. W tym przypadku, ze starcia pomiędzy katolicką tezą Mistycznego Ciała a progresywistyczną antytezą ludu Bożego, SW II i posoborowie przyjęło syntezę, którą sformułował Ratzinger w swojej konferencji z 1954 roku: “Kościół jest ludem Bożym istniejącym jako Ciało Chrystusa”, w którym Chrystus udziela się wierzącemu jako Ciało i przekształca go w swoje Ciało.

Ta śmiała teza, która przy bliższym przyjrzeniu grozi pomyleniem istotnej różnicy między Ciałem Chrystusa rzeczywiście obecnym w całości w eucharystycznej Postaci a Ciałem Chrystusa urzeczywistnionym mistycznie przez zjednoczenie żywych członków Kościoła z jego boską Głową. To zamieszanie pozwoliło następnie, wcale nielicznym, postępowym lub całkowicie heretyckim teologom, na mruganie okiem do protestantów dzięki nieprecyzyjnemu sformułowaniu “Ciało Chrystusa”. Dało to również Franciszkowi okazję do przywłaszczenia sobie śmiałych pauperystyczno-eucharystycznych metafor Raniero Cantalamessy, który definiuje ubogich jako “prawdziwe Ciało Chrystusa”, którego “prawdziwa obecność” urzeczywistnia się rzekomo wśród tych, którzy przyjmując ich, przyjmują Jego.

4. Civitas Dei i civitas diaboli

Powstały problem jest złożony i rozbudowany. Składa się z dwóch aspektów, jednego ad intra, dotyczącego tego, czym jest i czym chce być “kościół soborowy”; drugiego ad extra, dotyczącego jego roli w świecie i relacji z innymi religiami. Aspekt ad intra dotyka samej natury instytucji, dążąc do jej dekonstrukcji w kluczu demokratycznym i synodalnym pod fałszywym pretekstem odkrycia na nowo “szerszego wymiaru duchowego” ze szkodą dla dogmatów. Aspekt ad extra zakłada “ekumeniczne” podejście do świata, dialog z sektami i fałszywymi religiami oraz rezygnację z ewangelizacji narodów, zastępując ją przesłaniem ekologicznym i filantropijnym, które nie posiada ani dogmatów, ani moralności.

Błąd “średniowiecznego augustianizmu”, zdaniem Emeryta, polegał rzekomo na tym, że chciał on utożsamić Civitas Dei z widzialnym Kościołem, choć jest to oczywiste, ponieważ obowiązuje on jako model Christianitas: to znaczy społeczeństwa ponadnarodowego, w którym prawa i przepisy realizują nadzieje Psalmisty: Beatus populus, cuius Dominus Deus eius –  błogosławiony lud, którego PANem jest Bóg. (Ps 143, 15).

Doktryna uczy nas, że właśnie ze względu na swój ziemski wymiar, Kościół Walczący jest jednocześnie święty jak niebieskie Jeruzalem i grzeszny w swoich członkach, nieomylny w swoim Magisterium i zawodny w swoich sługach. Ani Augustyn ani jego średniowieczni komentatorzy nie wskazywali na państwo jako na civitas diaboli; przeciwnie, uznawali jego opatrznościową rolę w ekonomii zbawienia i konieczność podporządkowania władzy cywilnej nie tylko prawu naturalnemu, ale także katolickiemu Magisterium.

Jeśli istnieje civitas diaboli, rozpoznawalnE przez swoje ontologiczne zło, to należy je raczej widzieć w Nowym Porządku Świata i we wszystkich tych ponadnarodowych organizacjach, które działają na rzecz ustanowienia globalistycznej synarchii.  Wyjątkiem nie jest tutaj sekta bergoglian, która nieprzypadkowo jest sojusznikiem i zwolennikiem tych wywrotowców i  przestępców.

5. V. Ratzingerowska krytyka średniowiecznego augustianizmu

Inny bardzo poważny błąd teologiczny, który fałszuje prawdziwą naturę Kościoła, leży w zasadniczo sekularystycznych podstawach soborowej eklezjologii, która stara się dostosować obiektywną rzeczywistość do własnego schematu ideologicznego, ulegającego ciągłym mutacjom.

Używam terminu “sekularyzm” [“świeckość”], ponieważ wydaje mi się jasne, że wizja ta jest całkowicie pozbawiona spojrzenia nadprzyrodzonego czyli wszechogarniającego spojrzenia, które potrafi widzieć rzeczywistości ziemskie sub specie æternitatis ( z punktu widzenia wieczności) nie dla zwykłej spekulacji intelektualnej, ale dlatego, że jest ożywiona cnotami teologicznymi. Z nonsensów tych intelektualistów wyłania się beznadziejny brak namiętności, odwagi i ekspresji intelektualnej : wszystko jest teoretyczne, wszystko ustanowione w celu jałowego zaprzeczania Odkupienia i anulowania ordo christianus, stosując orwellowskie metody kultury anulowania.
Ten błąd, suflowany w tekstach Soboru Watykańskiego II, a w szczególności w Dignitatis Humanæ dotyczącym wolności religijnej oraz w Nostra Aetate dotyczącym stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich i judaizmu, “po raz pierwszy”, według słów Benedykta XVI, stawia “kościół soborowy” w pozycji zerwania ciągłości z Kościołem katolickim. Stwierdza on:

“Odnosiła się ona do wolności wyboru i praktykowania religii, jak również do wolności jej zmiany, jako do podstawowych praw człowieka. Właśnie na mocy swoich najgłębszych racji, taka koncepcja nie mogła być obca wierze chrześcijańskiej, która weszła w świat z twierdzeniem, że państwo nie może decydować o prawdzie i nie może żądać żadnego rodzaju kultu. Wiara chrześcijańska domagała się wolności dla przekonań religijnych i dla ich praktykowania, nie naruszając tym samym prawa państwa do własnego porządku. Chrześcijanie modlili się za cesarza, ale nie oddawali mu czci. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że chrześcijaństwo wraz ze swoimi narodzinami przyniosło światu zasadę wolności wyznania.”[4]

Nieporozumienie wynika z podwójnego znaczenia, jakie przypisuje się terminowi “wolność wyznania”. W sensie katolickim wskazuje ono na wolność osoby ochrzczonej do publicznego wyznawania Prawdziwej Wiary, bez przeszkód ze strony państwa. W sensie modernistycznym odnosi się do abstrakcyjnej wolności każdego, kto posiada jakąkolwiek wiarę, do posiadania takich samych praw i takiej samej wolności, uznawanej i gwarantowanej przez  państwo.

Inne nieporozumienie powstaje wtedy, gdy państwo uznające szczególne prawa i przywileje Kościoła jest  porównywane z państwem, które wyznaje religię fałszywą lub ogłasza się “świeckim” i zabrania wyznawania Religii Prawdziwej lub zrównuje ją z jakimkolwiek innym kultem. Kościół w ciągu wieków zawsze starał się roztropnie godzić swoje prawa z różnorodnymi sytuacjami w państwach, w których katolicyzm nie był tolerowany lub był prześladowany. Prowokowanie antykatolickich władców do prześladowania swoich katolickich poddanych byłoby działaniem lekkomyślnym lub nierozważnym. Niemniej jednak fakt, że Kościół może prosić o tolerancję dla siebie i dla swoich wiernych w sytuacjach, gdy znajduje się w  mniejszości, nie oznacza, że równe prawa dotyczą innych sytuacji, w których Kościół jest instytucjonalnie  uznany przez państwo, które oficjalnie wyznaje katolicyzm.

Pomimo tego, w imię “wolności religijnej” sformułowanej przez SWII II, to sama Hierarchia zwróciła się do państw takich jak Hiszpania czy Włochy o rezygnację z uznania katolicyzmu za religię państwową, modyfikując Konkordaty i znosząc przywileje, którymi przez wieki cieszył się katolicyzm. Z tego punktu widzenia niewłaściwe jest więc stwierdzenie, że “chrześcijaństwo, wraz ze swoimi narodzinami, przyniosło światu zasadę wolności religijnej”, gdyż z powodu swojej odmienności musiało stawić czoła prześladowaniom i męczeństwu własnych wiernych. Pierwsi chrześcijanie nie prosili o przyjęcie Trójcy Przenajświętszej do Panteonu, ale raczej o pozostawienie im swobody praktykowania własnego monoteizmu, który tak zadziwiał Rzymian. Takiej “wolności religijnej” domagali się dla siebie, a już na pewno nie dla pogan, których pomimo prześladowań, starali się (z powodzeniem) nawracać na Prawdziwą Wiarę.

Wygląda na to, że ktoś  zapomniał o tym, że Kościół jest posiadaczem praw, które pochodzą bezpośrednio od Boga, a do państwa należy ich uznanie i ochrona, nie tylko ze względów ilościowych, ale dlatego, że religia katolicka jest obiektywnie prawdziwa i społecznie niezbędna do realizacji dobra wspólnego. W tym względzie warto zacytować Leona XIII:

“Jeśli istnieje lekarstwo na zło świata, to nie może się to stać w żaden inny sposób, jak tylko przez powrót do chrześcijańskiego życia i obyczajów. Jest to podstawowy warunek podniesienia społeczeństwa z jego upadku. Należy przywrócić je do zasad, które doprowadziły do jego powstania. Doskonałość każdego społeczeństwa wyraża się poprzez wysiłki zmierzające do osiągnięcia jego celu. Zasady generujące ruchy i działania społeczne powinny być takie same, jak te, które leżały u powstania danej wspólnoty. Dlatego też, odejście od pierwotnego celu jest zepsuciem; powrót do niego jest zbawieniem.”[5]

 Państwo może odmówić uznania tych praw, a Kościół może również postanowić, że nie będzie się narzucał; ale nie jest rolą Kościoła domaganie się praw dla tych, którzy szerzą błąd, tylko po to, by się z nimi zjednać lub dać dowód ekumenicznej gorliwości, która jest całkowicie obca Jego misji.

6. Fałszowanie rzeczywistości w celu nadania fałszywej idei pozorów prawdziwości

Tradycyjna myśl o wiele bardziej zwraca uwagę na rolę osób, które zajmują stanowiska instytucjonalne – papieży, królów, hierarchów, wiernych i poddanych – niż na abstrakcyjną koncepcję instytucji. Nasz Pan umarł, aby zbawić nasze dusze, a nie podmioty prawne. Kościół ma za zadanie nawrócić wszystkie ludy, w tym władców państw. Rola, którą oni odgrywają, może być ożywiona łaską i może przyczynić się do większego dobra ludzi, którymi rządzą.

Ten mityczny “średniowieczny augustianizm” nie popełnił żadnego błędu: ani we wskazaniu nadprzyrodzonego paradygmatu, do którego muszą się dostosować ziemskie władze – zarówno duchowe, jak i doczesne – ani w zasadzie podporządkowania władzy świeckiej, władzy religijnej, przy czym obie razem podlegają władzy Boga.

Fatalny błąd został raczej popełniony po stronie silnie zideologizowanego frontu kościelnego neomodernizmu i politycznego progresywizmu, którego zwolennicy starają się bez żadnych podstaw przypisać politycznemu augustianizmowi sformułowania doktrynalne, które według nich nie odpowiadają przesłaniu pierwszych wieków. Święty Augustyn nigdy nie twierdził, że autorytet państwa jest w jakiś sposób oderwany od prawdziwej Religii. Wręcz przeciwnie, biskup Hippony oświadcza:

“Powiadamy, że [chrześcijańscy władcy] są szczęśliwi, jeśli rządzą sprawiedliwie; jeśli nie unoszą się wśród pochwał tych, którzy oddają im wzniosłe honory, i posłuszeństwa tych, którzy pozdrawiają ich z nadmierną pokorą, ale pamiętają, że są ludźmi; jeśli czynią swoją władzę służebnicą Jego majestatu, używając jej do jak największego rozszerzenia Jego kultu; jeśli boją się, kochają i czczą Bog bardziej niż siebie,  kochają to królestwo, w którym nie boją się mieć wrogów; jeśli są powolni w karaniu i skorzy do ułaskawienia; jeśli stosują karę tylko wtedy, gdy jest to konieczne do rządzenia i obrony państwa, a nie do zaspokojenia własnej rządzy; jeśli udzielają ułaskawienia, nie po to, aby naruszenie prawa  mogło pozostać bezkarne, ale z nadzieją, że przestępca może zmienić swoje postępowanie.

Jeżeli surowe decyzje, które często zmuszeni są podejmować, rekompensują łagodnością współczucia i wspaniałomyślnością; jeżeli ograniczają swoje  luksusy na tyle, na ile mogliby ich nieograniczać; jeżeli bardziej wolą panować nad własnymi zdeprawowanymi namiętnościami niż nad wieloma narodami i jeżeli postępują w ten sposób nie z tęsknoty za próżną chwałą, ale z miłości do wiecznej szczęśliwości; jeżeli nie zaniedbują składania prawdziwemu Bogu ofiary pokory, łaski i modlitwy za swoje własne grzechy. Mówimy zatem, że władcy chrześcijańscy obdarzeni takimi przymiotami są szczęśliwi w czasach w których żyją, a w przyszłości, która nastąpi, będą szczęśliwi, gdy przedmiot naszego oczekiwania się spełni.”[6]

Nie jest bowiem możliwe, aby społeczeństwo złożone z poszczególnych jednostek, z których każda ma moralny obowiązek uznania Bożego Objawienia i posłuszeństwa wobec przykazań Bożych oraz autorytetu Kościoła, uchylało się od tego obowiązku. Tak samo jak nie jest prawdą, że obecność innych religii, niezależnie od od ich liczebności i aberracji doktryny przez nie nauczanej, może legitymizować postawę rezygnacji i marginalizacji Jedynej Prawdziwej Religii. Nie jest to prawdą szczególnie wtedy, gdy ta utrata zgody i poparcia ze strony państwa i społeczeństwa wynika głównie z abdykacji Hierarchii Katolickiej na podstawie odstępstw soborowych.

7. Świętość władzy, a odchylenia totalitarne.

Słowa Św. Augustyna – które nie wyczerpują się jedynie w De Civitate Dei, ale znajdują obszerne ortodoksyjne wyjaśnienie w całym zestawie jego pism – należy odczytywać w spójności z Pismem Świętym i Magisterium katolickim, które również są świadectwem istnienia zastępczej wizji władzy świeckiej, która występowała w państwie izraelskim, a którego królowie byli przedstawicielami władzy Boga, podobnie jak monarchowie chrześcijańscy, począwszy od Bizancjum.

Sakralność władzy cywilnej, odziedziczona po cywilizacji grecko-rzymskiej, była tak głęboko zakorzeniona w świecie chrześcijańskim, że przybierała nawet uroczyste konotacje właściwe dla święceń. Mamy tutaj na myśli  namaszczenie monarchy Krzyżmem,  szaty liturgiczne cesarza Wschodu i carów Rosji, rytuał koronacji cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego i podobne ceremonie dotyczące doży Wenecji. Podobne zwyczaje panowały nawet w Comuni Italii, traktowanej jako bardziej “świecka” koncepcja dobrze uporządkowanej res publica w stosunku do Monarchii. Dowodem tego są freski  Ambrogio Lorenzettiego w Palazzo Publico w Sienie, zatytułowane; Alegoria Dobrego Rządu.

Sztuczne rozdzielanie harmonii i hierarchicznego uzupełniania się władzy duchownej i władzy doczesnej było niefortunnym zabiegiem, który stwarzał przesłanki – ilekroć był realizowany – do tyranii lub anarchii. Przyczyna jest aż nazbyt oczywista: Chrystus jest Królem zarówno Kościoła, jak i państw, ponieważ wszelka władza pochodzi od Boga (Rz 13,1). Zaprzeczanie temu, że rządzący mają obowiązek poddania się panowaniu Chrystusa, jest bardzo poważnym błędem, ponieważ bez Prawa moralnego państwo może narzucać swoją wolę, niezależnie od woli Boga, a więc obalać boskie κόσμος(porządek) Civitas Dei, aby zastąpić go arbitralną wolną wolą i piekielnym χάος(chaos) civitas diaboli.

Mamy tutaj do czynienia z dwoma modelami świata. Rozumiemy również, jak za tymi wyłącznie intelektualnymi spekulacjami, kryje się idealistyczne stanowisko heglizmu, które wyrasta z pragnienia stworzenia fikcyjnej rzeczywistości, aby przeciwstawić się rzeczywistości zamierzonej przez Boga. Jest to w istocie, narzucenie prometejskiej alternatywy dla Męki Zbawiciela, co jest zgorszeniem właśnie z powodu Odkupieńczej roli Krzyża i faktu, że w ekonomii Odkupienia, Krzyż jest tronem królewskim: regnavit a ligno Deus. Przekonanie, że świat nie musi być chrześcijański i może obejść się bez Boga, że może istnieć sam, jest piekielnym i bluźnierczym urojeniem.

8. Sekularyzacja władzy kościelnej

Z drugiej strony, ci, którzy chcieli nadać teologiczną patynę świeckiej naturze państwa – jako koniecznej konsekwencji “wolności religijnej”, którą teoretycznie przyznano jednostkom – musieli koniecznie zanegować doktrynalne przesłanki Pisma Świętego, Ojców Kościoła i Magisterium, odwołując się do rzekomego zepsucia prawdziwego chrześcijańskiego przesłania przez średniowiecznych myślicieli. Jak widać, dewiacje doktrynalne zawsze opierają się na kłamstwie, fałszerstwie historycznym i ignorancji odbiorców, którym chcą narzucić swoje błędy. 

Konsekwencje są druzgocące i widoczne dla wszystkich. Jeśli societas perfecta(doskonała wspólnota) nie musi uznawać Pana Jezusa za swojego Suwerena, to z konieczności musi to dotyczyć również ziemskiego Kościoła, którego Hierarchia może zatem zdecydować się na sprawowanie władzy po prostu w celu jej utrzymania, a nie w ściśle określonych granicach ustanowionych przez Jego Boskiego Założyciela. Nie jest przypadkiem, że okres posoborowy [il postconcilio] zrobił wszystko, aby unieważnić doktrynę o Królewskiej Godności Chrystusa, manipulując tekstami liturgicznymi święta ustanowionego przez Piusa XI w 1925 r.

Ratzinger mówi o “mojej eklezjologii”, stwierdzając, że Kościół nie może nazywać się Civitas Dei ani uważać za aktualną doktryny, którą Pius XII zdefiniował w encyklice Mystici Corporis z 1943 roku. Emeryt pisze: “Ale całkowite uduchowienie koncepcji Kościoła, ze swej strony, mija się z realizmem wiary i jej funkcjonowania w świecie. Tak więc na SWII, kwestia Kościoła w świecie, stała się w końcu prawdziwie centralnym problemem.” Tak centralnym, że aż modyfikującym doktrynę katolicką, aby dostosować się do współczesności, do dialogu, inkluzywości, dobroczynności.

 Ale to właśnie utrata roli Domina gentium doprowadziła “kościół soborowy” do marginalizacji i nieistotnej społecznie roli. To pretium sanguinis(cena krwi), którą się splamił, zdradzając nakaz Chrystusa i pozwalając się pohańbić ideami świata. Jeśli Kościół aż do Piusa XII miał za wzór Civitas Dei i uważał się za Mistyczne Ciało Chrystusa, pomimo słabości jego członków, to wydaje się, że w ostatnich dziesięcioleciach modelem, który inspiruje zwolenników SW II, jest raczej model civitas diaboli, sądząc po wsparciu, jakie Stolica Apostolska oferuje ideologii globalistycznej, neomaltuzjańskim urojeniom “zielonej gospodarki”, transhumanizmowi oraz całemu repertuarowi gender i LGBTQ.

+ Carlo Maria Viganó, Arcybiskup

30 października 2022 r.

Domini Nostri Iesu Christi Regis

tłum. Sławomir Soja

1. Termin “średniowieczny augustianizm” oznacza rozwój myśli augustiańskiej, w szczególności w odniesieniu do politycznych i społecznych konsekwencji doktryny o Civitas Dei i civitas diaboli, która według innowatorów wypaczała pierwotną myśl Św. Augustyna, odnoszącą się np. teokratycznej wizji władzy, zarówno cywilnej, jak i kościelnej. Nie trzeba dodawać, że krytyka ta opiera się na zafałszowaniach danych historycznych. Idea, że wszelka władza pochodzi od Boga, była bardzo jasna dla biskupa Hippony, a jej wyjaśnienie w średniowiecznym augustynizmie politycznym jest doskonale spójne z Tradycją.


2. Sallust, Bellum Catilinæ, 48 Rerum novarum cupiditas Catilinæ animum incendebat. Katylina płonął pragnieniem rewolucji [dosłownie: pragnieniem nowości].

3. Idealizm heglowski oznacza porzucenie logiki arystotelesowskiej (zwanej też logiką niesprzeczności) na rzecz nowej, tzw. logiki substancjalnej. Byt nie jest już statycznie przeciwstawiany niebytowi, lecz zrównuje się z nim poprzez przejście w stawanie się. Idealizm heglowski, rozwiązujący wszystkie sprzeczności rzeczywistości w absolutnym Rozumie, będzie miał efekt immanentystyczny, uznając w sobie, a nie w transcendentnej zasadzie, cel i ostateczne zadanie filozofii.

4. [4] Joseph Ratzinger, Opera omnia, tom VII/1, Gli insegnamenti del Concilio Vaticano II, Libreria Editrice Vaticana, 2016, Przedmowa (Castel Gandolfo, 2 sierpnia 2012).

5.  Encyklika Rerum Novarum, 27 (15 maja 1891).

6.  De Civitate Dei, V, 24.