Wigilia Bożego Narodzenia w tradycjach ludowych

Wigilia Bożego Narodzenia w tradycjach ludowych

https://www.fronda.pl/a/Wigilia-Bozego-Narodzenia-w-tradycjach-ludowych-5,224478.html

Jan Bodakowski


W czasach gdy świrnięci ateiści zwalczają wszelkie przejawy świąt Bożego Narodzenia, chcą Polaków (podobnie jak Europejczyków na zachodzie) wykorzenić z ich tożsamości i kultury (naturalnych wspólnot będących barierą dla ekspansji despotyzmu i tyranii lewicowej władzy). W czasach gdy na zachodzie lewica zakazała wspominania o Bożym Narodzeniu by nie urażać uczuć islamistów i bezbożników. W czasach gdy (ślepe na cierpienie nienarodzonych dzieci zabijanych podczas aborcji) celebrytki boleją nad losem karpi i choinek. Warto przypominać przede wszystkim o religijnym sensie Bożego Narodzenia, oraz o uroczych tradycjach ludowych związanych z tym świętem.

Przez wieki wigilia Bożego Narodzenia była dla ludu polskiego najważniejszym świętem ludowym. Dla etnografów niezwykle ciekawe jest to, że właśnie w wigilijnych zwyczajach ludowych najżywsze były relikty wierzeń pogańskich, które zostały schrystianizowane i zachowane w folklorze – bez tej chrystianizacji w folklorze zapewne by nie przetrwały.

Kościół katolicki zdecydował obchodzić święto narodziny Jezusa w pierwszym dniu w którym dzień przestaje być coraz krótszy, i długość dnia zaczyna rosnąć.

Decyzja o dacie w takim dniu miała sens teologiczny – tak jak narodziny Mesjasza rozpoczęły proces rozpraszania mroków pogaństwa prawdą, tak z dnia na dzień promienie słońca rozpraszały mroki zimy.

Protestanci zwalczając katolicyzm wymyślili mit, nie mający potwierdzenia w zachowanych kronikach, że znaczenie tego dnia również dla ludów pogańskich miało było duże. Według nieprawdziwego protestanckiego mitu, którego celem było wykreowanie wizerunku katolicyzmu jako pogańskiej wiary, w starożytnym Rzymie dnia tego miano obchodzić dzień narodzin słońca niezwyciężonego.

Łacińskie słowo wigilia oznacza oczekiwanie, tradycje oczekiwania, uroczystego obchodzenia wigilii święta. Uroczyste obchodzenie wigilii wywodzi się z biblijnego Izraela, którego kontynuacją jest katolicyzm, a nie judaizm.

Wigilia w tradycji ludowej rozpoczynała okres godów (świętych godów, kolędki, świętych wieczorów), który kończył się świętem Trzech Króli. W tradycji ludowej wigilia była dniem pierwszym nowego roku, dniem rozpoczynającym nowy roczny cykl, stały w swej naturze.

Wigilia była dniem odtwarzającym w swych rytuałach sytuacje z raju, początkiem, przekroczeniem granicy śmierci dzielącej żywych od zmarłych, dniem pokoju w jego najbardziej pierwotnym stanie – jedności ludzi ze zwierzętami (dla tego w wigilie zwierzęta mówią ludzkim głosem, a gospodarze dzielą się z nimi opłatkiem).

Dzień wigilijny zapowiadał cały rok. Dla tego tak ważne było odrzucenie wszelkich waśni i napominano dzieci by nie psociły – co nie miało jednak nigdy miejsca, bo chłopcy na wsiach stawiali sobie za punkt honoru coś na jeden dzień zabrać gospodarzowi oraz uczestnikom pasterki. Udany psikus zapowiadał im farta przez cały rok.

Wiele czynności w wigilie miało przynieść powodzenie. Dziewczętom tarcie maku miało zapewnić miało szybkie zamążpójście. Mycie się w wodzie z pieniążkiem miało zapewniać zdrowie i bogactwo. Przyniesienie, bez liczenia, parzystej liczby polan do pieca miało zapewniać powodzenie. Spróbowanie wszystkich potraw wigilijnych miało zapewniać, że żadna przyjemność w nowym roku nie ominie. Ranne wstawanie w wigilie miało chronić przed zaspaniem przez cały rok.

W ramach wdzięczności za ranne budzenie na Pomorzu pojono koguty wódką. Baczono też na symboliczne zdarzenia. Jeżeli do stodoły pierwszy wchodził mężczyzna krowa miała urodzi cielaka, a jak kobieta to jałówkę. Deszczowe święta Bożego Narodzenia zapowiadały lodowatą Wielkanoc. Pogoda bożonarodzeniowa zapowiadała pogodę w styczniu. Pogodna Wigilia zapowiadała urodzaj, szczególnie jajek.

Wigilia była dniem ciężkiej pracy. Przygotowywano zwierzętom karmę na dwa świąteczne dni, sprzątano oborę. Kobiety sprzątały dom, prały i trzepały ubrania – uważano, że w brudnej bieliźnie i surowej przędzy pozostawionej na święta przyciągnięty nieporządkiem zamieszkiwał diabeł.

Zgodnie z polską tradycją ludową w wigilie do wieczerzy poszczono jedząc mało, tylko ziemniaki lub postny żur z ziemniakami, a w czasie wieczerzy wigilijnej poszczono nie jedząc mięsa. [No, to jest oczywiste!! MD]

Przed wieczerzą gospodarze chodzili po sadzie i grozili drzewom, że w razie nie owocowania będą je wycinać. Stół, ława, powała, dekorowane była różnymi zbożami, wiązało się to z wróżbami co do urodzaju lub jego braku w przyszłym roku.

Przed samą wieczerzą wigilijną gospodarz przynosił do domu snopek lub snopki każdego rodzaju słomy, symbolizujący stajenkę w której narodził się Jezus. Podobnym symbolem było sianko chowane pod obrusem na wigilijnym stole.

Wraz z pierwszą gwiazdą, symbolizującą tę betlejemską, zasiadano do wieczerzy. Pierwsza gwiazdka rozpoczynała doroczny cykl od nowa. Z pierwsza gwiazdką przychodziły dusze przodków. Z racji na obecność dusz przodków, nie szyto w wigilie by nicią nie związać i zniewolić duszy, poruszano się powoli by nie potrącić ducha, nie wylewano wody by nie zamoczyć duszy. Szacunek dla dusz zmarłych zapewniał domowi opiekę duchów, nie uszanowanie przybyłych dusz zmarłych zapowiadało nieszczęścia. Dla ducha zostawiano wolne miejsce przy stole. Siadając dmuchano na ławę czy zydel by nie usiąść na duszy, Czasami duchy miały swój mały stolik, nie mógł on mieć nic żelaznego, bo żelazo odstraszało duchy. Całą noc palono w piecu by ogrzać spragnione ciepła dusze. Dusze przodków rządziły przez cały okres godów. Dla dusz przygotowano ich ulubione potrawy mak, miód, pszenicę, chleb.

W domach gdzie umiano czytać czytano ewangelie. Wszyscy dzielili się opłatkiem, symbolem wzajemnego pojednania. W Przemyskiem w czasie wigilii wynoszono pokarmy na dwór wilkom by zyskać ich przychylność w przyszłym roku. Wilki w wigilie nie napadały na ludzi, prócz tych, którzy spóźnili się na pasterkę.

Opłatki były wypiekane w klasztorach i na plebaniach. Nie można było ich sprzedawać w sklepie. Po domach roznosili je organiści, kościelni, ministranci i zakonnice. Tym sposobem cała wspólnota parafialna dzieliła się chlebem. Tradycja dzielenia opłatkiem wyrosła z chlebów ofiarnych składanych w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Nie konsekrowane chleby rozdawano tym, którzy nie przyjęli komunii i posyłano do domów tych, którzy na mszy nie byli. Był to symbol jedności wiernych.

Złą wróżbą była nieparzysta liczba siedzących przy stole, bardzo złą liczna trzynastu osób. W wigilię kończyły się umowy o prace parobków, parobek jako wolny w dni świąteczne, zasiadał do stołu z gospodarzem.

Liczba potraw na stole powinna być być określona, w jednych miejscach parzysta, w innych nieparzysta. Wszędzie były to dania postne. Przygotowane z owoców lasu, pół, ogrodów stawów, rzek i jezior. Nie było mięsa, bo w wigilie, ludzie i zwierzęta stanowili jedną rodzinę. Do potraw dodawano olej z lnu, konopi i maku. W różnych rejonach Polski były różne tradycyjne potrawy. Składnikiem były kasze, mak, podawano pierogi, ryby, ciasta. Zwierzętom dawano do zjedzenia specjalne kolorowe opłatki, resztki z wieczerzy, obfitsze porcje karmy.

W XV wieku w domach wieszano na belce od sufitu wieńce uplecione z iglastych gałązek, lub czubki drzewek. Z czasem zastąpiły je uplecione ze słomy kule lub pająki. W XIX wieku z Niemiec do Polski przybył zwyczaj stawiania choinki – zielone drzewo życia, symbol drzewa z raju. Na choince wieszano jabłka, na pamiątkę owocu biblijnego. Symbolem węża kusiciela z raju były łańcuchy na choince, pętają one drzewko jak grzech zniewala człowieka. Gwiazda na choince symbolizowała gwiazdę betlejemską. Światełka na choince kiedyś były symbolem dusz zmarłych, dziś są symbolem nie gasnąca miłość Boga do ludzi. Choinka stała w domu do końca godów. Prezenty zaczęły się pojawiać dopiero pod koniec XIX wieku.

W czasie wieczerzy wróżono co przyniesie przyszłość. Wśród wielu wróżb co do plonów, jedna polegała na ty, że im więcej maku podrzuconego łyżką przez gospodarza do góry przykleiło się do powały tym lepsze zapowiadały się plony. Wyciągane spod obrusa źdźbła słomy symbolizowały pannom ich matrymonialną przyszłość, zielone szybkie zamążpójście, pokręcone długie oczekiwanie, żółte staropanieństwo. Długość źdźbła wieszczyła długość życia. Po wieczerzy dziewczęta stojąc przy płocie nasłuchiwały z której strony zaszczeka pies, była to strona z której nadejdzie przyszły małżonek.

W wieczór wigilijny po domach chodzili kolędnicy, w jasełkach odgrywający historie knowań Heroda. W nagrodę kolędnicy dostawali od gospodarzy świąteczne smakołyki. Po wsiach też chodzili kolędnicy śpiewający kolędy i proszący o szczodraki – bułeczki nadziewane.

Finałem wigilii była pasterka.

Boże Narodzenie nie zastąpiło kultów pogańskich. Prawdziwa historia jego obchodów.

Boże Narodzenie nie zastąpiło kultów pogańskich. Poznaj prawdziwą historię jego obchodów.

https://pch24.pl/boze-narodzenie-nie-zastapilo-kultow-poganskich-poznaj-prawdziwa-historie-jego-obchodow/


Przez pierwsze trzy wieki chrześcijanie nie obchodzili świąt Bożego Narodzenia. Miało to związek z prześladowaniami chrześcijan. Obchody tych świąt pojawiły się po wybudowaniu bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem, co miało miejsce w pierwszej połowie IV wieku z inicjatywy św. Heleny.

Polski patrolog, ks. prof. Józef Naumowicz, jako pierwszy naukowiec ustalił, że pierwsze uroczyste obchody Bożego Narodzenia miały miejsce w Betlejem w IV wieku. Przez pierwsze trzy wieki chrześcijaństwa nie obchodzono Bożego Narodzenia. Wcześniej celebrowano przede wszystkim Wielkanoc. Świętowanie Bożego Narodzenia rozpoczęło się dopiero w IV wieku, gdy skończył się okres prześladowań chrześcijan. W oparciu o źródłowe można dowieść, że pierwsze oficjalne obchody tych świąt miały miejsce po wybudowaniu bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem w pierwszej połowie IV wieku z inicjatywy św. Heleny.

W oparciu o współczesne badania, w tym ks. prof. Naumowicza, można dowieść, że obchody Bożego Narodzenia nie były związane z zastąpieniem żadnych wcześniejszych świąt pogańskich, jak dotychczas sądzono. Obchodzenie rocznicy przyjścia na świat Chrystusa nie ma nic wspólnego z importowanym ze starożytnego Rzymu czy Egiptu świętem Słońca.

W Betlejem w 328 r. poświęcono Bazylikę Narodzenia Jezusa, wybudowaną dla uczczenia miejsce narodzin Chrystusa. Ustalił się także zwyczaj, że w wigilię święta patriarcha udawał się z Jerozolimy w procesji do Betlejem, odległego ok. 8 km i tam w Grocie Narodzenia odprawiał w nocy Mszę św., którą później nazwano „Pasterką” w nawiązaniu do ewangelicznej opowieści o pasterzach, którzy jako pierwsi oddali pokłon nowonarodzonemu Chrystusowi. Po czym obywało się całonocne czuwanie w bazylice wybudowanej nad Grotą Narodzenia. W ten sposób zaistniały pierwsze wigilie jak i pierwsza pasterki. I ta tradycja kontynuowana jest do dziś.

Początkowo obchody w Betlejem miały miejsce 6 stycznia, a w późniejszym okresie 25 grudnia. Chodziło o symboliczną wymowę przesilenia zimowego, kiedy to dzień jest najkrótszy a noc najdłuższa. Przesilenie zimowe najlepiej bowiem obrazuje fakt przyjścia Zbawiciela, które jest przedstawione jako nastanie światłości. Światło, które rozświetla mroki nocy, to symbol narodzin Chrystusa, który pojawia się w Ewangeliach. Światłość ta objawiła się w nocy pasterzom i prowadziła później Mędrców. Choć faktycznie przesilenie zimowe ma miejsce z 22 na 23 grudnia, to w czasach rzymskich uznawano, że następuje ono 25 grudnia – i dlatego wówczas ustanowiono Boże Narodzenie.

W 335. roku zwyczaj obchodzenia Bożego Narodzenia dotarł z Betlejem do Rzymu, a stąd do innych krajów.

Skąd ta choinka?

Zwyczaj strojenia choinek na Boże Narodzenie zna dziś cały chrześcijański świat. Jednak zwyczaj ten nie ma swoich korzeni w starożytności chrześcijańskiej ani w pozostałości jakichś kultów pogańskich, lecz powstał dość późno. W Europie zachodniej sięga końca XV wieku a na ziemiach polskich zakorzenił się na dobre dopiero w XIX stuleciu, choć już w 1698 r. można było kupić świąteczną choinkę na jarmarku w Gdańsku.

Jak wiadomo, święta Bożego Narodzenia zaistniały w IV wieku na terenie Bliskiego Wschodu. I choć od początku towarzyszyły im pewne dekoracje roślinne, na ogół w postaci wieńców, którymi ozdabiano domy, co zresztą było charakterystyczne dla starożytności, to nie od tego rodzaju dekoracji wywodzi się zwyczaj stawiania choinek.

Prawdziwa geneza choinki – jak dowodzi ks. Naumowicz – ma charakter nie etnograficzny, lecz stricte teologiczny. Już niektórzy autorzy bizantyjscy, np. św. Efrem Syryjczyk w swoim „Hymnie o Bożym Narodzeniu” często wymieniał postacie ze Starego Testamentu, łącznie z Adamem i Ewą. Narodzenie Jezusa interpretowane bywało coraz częściej jako powrót do utraconego raju. Mogło się to dokonać tylko dzięki interwencji samego Boga, który stając się człowiekiem, przywrócił ludziom możliwość korzystania z owoców rajskiego drzewa życia.

Popularność rajskich motywów sprawiła, że w średniowiecznych kalendarzach zaczęto umieszczać wspomnienie o Adamie i Ewie 24 grudnia. Pierwsi rodzice uosabiali oczekiwanie całej ludzkości na przyjście Zbawiciela. Stąd w średniowieczu, w wielu miejscach Europy popularne stały się przedstawienia bożonarodzeniowe, zwane dramatami o Adamie i Ewie.

I stąd właśnie wywodzi się zwyczaj bożonarodzeniowych choinek. W tych przedstawieniach dekoracja sceniczna obejmować musiała także drzewo, którego owoc stał się powodem upadku Adama i Ewy.

W Niemczech skąd pochodzą pierwsze przekazy o bożonarodzeniowych choinkach, była to na ogół jodła bądź świerk, gdyż 24 grudnia trudno było znaleźć kwitnącą jabłoń. Na nich zawieszano czerwone jabłka. Po zakończeniu misteriów odprawianych 24 grudnia, nazajutrz w dzień Bożego Narodzenia drzewa te przenoszono najpierw do kościołów, a później zaczęto nimi zdobić także miejskie domy.

Ojczyzną bożonarodzeniowej choinki jest dokładnie Alzacja końca XV wieku, leżąca na granicy Francji i Niemiec. Najstarszy przekaż sięga roku 1492 a dotyczy dekoracji choinkami jodłowymi katedry w Strasburgu i 9 innych tamtejszych kościołów. Dość szybko, bo już w XVI wieku choinkowy zwyczaj rozpowszechnił się w całej niemieckiej Nadrenii, a stamtąd zaczął przenikać do innych regionów Europy. A dotyczył nie tylko kościołów, ale i cechów, bractw, miejskich stowarzyszeń, ratuszy i szpitali.

Ważnym nośnikiem zwyczaju strojenia choinek była Hanza, czyli związek północnych miast portowych, leżących głównie nad Bałtykiem. Już w 1510 r. odnotowano choinkę bożonarodzeniową w Rydze, a nieco później w Tallinie, Bremie i wreszcie w Gdańsku, gdzie pierwsze informacje o choinkach pochodzą z 1698 r. To właśnie Gdańsk jest pierwszym miastem na terenie Rzeczypospolitej, gdzie w schyłku XVII stulecia zaczęto dekorować choinki. Jednak nie przeniósł się on wówczas na inne tereny Polski.

Dość wcześnie choinki bożonarodzeniowe pojawiły się w Rosji, a jak zawsze w tym kraju, było to następstwem ukazu wydanego przez Piotra Wielkiego w 1699 r. Wiemy, ze car ten był zapatrzony w kulturę niemiecką i stąd zapożyczył ten zwyczaj.

We Francji, w Wersalu pierwszą choinkę postawiono w 1738 r. na życzenie Marii Leszczyńskiej, żony króla Ludwika XV.

Do „Nowego Świata”, czyli do Ameryki, choinka zawędrowała w XVIII wieku, dzięki żołnierzom niemieckim biorącym udział w wojnie o niepodległość USA. Szerszą popularność zyskała tam w następnym stuleciu.

W tym samym czasie choinki pojawiły się w licznych miejscach w Europie, np. w Wiedniu, w Cieszynie, we Wrocławiu, Pradze i w Paryżu.

Na terenie Austrii czy Czech spotkać je można było nie tylko w domach chrześcijańskich, ale i żydowskich, gdzie towarzyszyły obchodom święta świateł czyli Chanuki. Zwyczaj ten wprowadził w swym wiedeńskim domu Theodor Herzl, twórca współczesnego syjonizmu.

Na początku XX wieku choinka stanowiła już nieodłączny element Bożego Narodzenia. Nic dziwnego, że pojawiła się na froncie w okopach I wojny światowej. Przy niej spotykali się nawet i składali sobie życzenia żołnierze wrogich armii.

W Polsce palmę pierwszeństwa ma Gdańsk, gdzie jak potwierdza dokument w 1698 roku – nie tylko stawiano choinki w domach, ale można je było kupić w tym mieście, na świątecznym jarmarku.

Jednak powszechny zwyczaj ustawiania choinek na święta w Polsce zakorzenił się dopiero w XIX stuleciu. Wcześniej na terenach Rzeczypospolitej ustawiano na święta Bożego Narodzenia w izbach po snopku zboża w każdym rogu, a na stole i na podłodze rozścielano siano, na pamiątkę tego, że Pan Jezus urodził się w stajence. Ważnym elementem świątecznego wystroju była również szopka, której geneza nawiązywała do jasełek, jakie zainicjował św. Franciszek z Asyżu.

Pierwsze źródłowe informacje o choinkach w Warszawie pochodzą z przełomu XVIII i XIX wieku. a był to zwyczaj przyjęty od Prusaków. Odrębną natomiast tradycję miało drzewko wigilijne na południu Polski, zwłaszcza w Krakowie i okolicach. Był to krzak jodłowy lub świerkowy zawieszany na pułapie w izbie. A zwano go sadem i zawieszano na mim owoce i słodycze. Zwyczaj ten przyszedł z południowych Niemiec. Podobnie było na Podhalu, gdzie drzewko wiszące u sufitu określano mianem „podłaźnika”. Zawieszano na nim także dekoracje sporządzane z opłatków.

Dzielenie opłatkiem specyfiką Rzeczypospolitej

Opłatek, to następny istotny element obrzędów bożonarodzeniowych, charakterystyczny dla ziem dawnej Rzeczypospolitej. Istniał, zanim tu pojawiła się tradycja choinkowa. Centralnym wydarzeniem wieczerzy wigilijnej, już od XVIII stulecia, było łamanie się na jej początku opłatkiem. Cyprian Norwid opisywał go „jako typowo polski zwyczaj, nieznany w innych krajach”, nazywając opłatek „chlebem pokoju i nieba”.

Naprawdę jednak – jak dowodzi ks. Naumowicz – pierwsze opłatki wieszane na drzewie świątecznym pojawiły się w Alzacji w XVII wieku, ale miały one charakter dekoracyjny i symboliczny. Choć niekonsekrowane, hostie przywoływały w symboliczny sposób misterium wcielenia.

W Polsce zwyczaj sporządzania choinkowych ozdób z opłatka rozwinął się w sposób wyjątkowy poczynając od XVIII stulecia. Specjalną kulistą formę miała ozdoba z opłatków na południu Polski, wieszana u dołu sadu. Była to przestrzenna konstrukcja przypominająca kulę ziemską, wyklejana z kolorowych opłatków, nazywana światem. Ozdoby z opłatków miały tez różne inne formy, a przede wszystkim gwiazdki.

Choinkowe mity

Ks. Naumowicz w swojej książce: „Historia świątecznej choinki” – konsekwentnie rozprawia się z wieloma mitami, zakorzenionymi w nauce a głównie w etnografii, o pogańskim pochodzeniu chrześcijańskiej choinki bożonarodzeniowej. Niektórzy badacze uważają, że pierwowzorów bożonarodzeniowego drzewka należy szukać w głębokiej przedchrześcijańskiej przeszłości, w pierwotnym kulcie drzew, który miał cechować religie dawnych ludów, m.in. germańską i słowiańska.

Tymczasem badacz dowodzi, że rodowód choinki w Europie jest stricte chrześcijański. U jego podstaw leżą motywy drzewa życia, które rosło w raju, oraz światłości zstępującej na świat w Boże Narodzenie, co choinka symbolizuje.

Innym dowodem, że choinka nie ma rodowodu pogańskiego, jest fakt, ze Kościół nigdy i nigdzie tego nie wypominał. Walczył najwyżej z pewnymi ludowymi wierzeniami, które towarzyszyły obchodom Bożego Narodzenia.

Niewiele wspólnego z prawdą ma także legenda, mówiąca o tym, że „wynalazcą” choinki był Marcin Luter, twórca Reformacji. Tymczasem ks. Naumowicz udowadnia, że pogląd ten powstał dopiero w połowie XIX stulecia, a być może Luter dekorował swój dom choiną, ale dlatego, że podczas jego życia były one już popularne w Niemczech.

Źródło: KAI /Oprac. MA

Nachalna promocja Chanuki przez Chabad-lubawicz to działalność celowa, zaplanowana, mocno finansowana.

Mirosław Dakowski

…aby przykryć, lub zlekceważyć normalną przecież w Polsce katolicką radość, katolickie święto Bożego Narodzenia, radość z przyjścia obiecanego Mesjasza na Ziemię.

Bezczelne a chamskie czerwone krasnale z Laponii ze swoimi reniferami mają zastąpić świętego biskupa z Miry – Mikołaja [IV wiek]. Mrugające sklepy z błyskotkami – mają zastąpić nastrój skupienia adwentowego, podniosłość i piękno Rorat…

Przykro, że od lat w tej anty-katolickiej propagandzie biorą udział „wybrani” w farsach wyborczych [„proporcjonalnie” – w ordynacji narzuconej przez rebe Geremka] rząd, sejm, p.rezydent.

==============

Oni, ich przodkowie, przed sądem Piłata odrzucili i skazali na haniebną śmierć swojego przecież, zapowiadanego od stuleci przez Proroków Mesjasza, którym był i jest Jezus Chrystus.

Teraz, od wielu wieków promują swoich mesjaszy: Sabataja Cwi, jakiegoś Franka, teraz jakiegoś zboczonego Harari.

sabataj_cwi_en_face_zw.jpg [488.96 KB]

Ogromne jest ich niezadowolenie, że prawdziwy Mesjasz odbiera uwielbienie na całej planecie.

Te bezczelne próby narzucenia „wesołej Chanuki” są skoordynowane z innymi zaplanowanymi działaniami.

Od kilku lat zdziwieni byliśmy, ci naiwni, czemu Trzaskowski w Warszawie każe sadzić 30-letnie obce drzewa sprowadzono za ogromne pieniądze z obcych krajów, czemu zamiast rozszerzać ulice, to je każe zwężać przy pomocy drzew i trawników ustawianych na jezdni w jakiś brzydkich, wielkich skrzynkach.

Wydawało nam się to działalnością anty-racjonalną, ale zgodną z dyrektywami Zielonego Ładu i 15-minutowego podziału miast. Zielone piekło: „15-minutowe miasta”. „Pionierskie”: Kraków, Warszawa, Łódź, Rzeszów i Wrocław. Poligony doświadczalne dla Agendy 2030.

Śródmieście ma być dla tych, którzy potrafią wycisnąć „głupich gojów” podatkami, cenami najmu, cenami elektryczności i gazu czy miejskiego ciepła – na obrzeża, skąd będą musieli „wykonywać usługi” dla Panów.

To jest spójne.

To plan – czy się uda? Zależy od naszej świadomości, od naszej determinacji.

==========================

Mail:

Boże Narodzenie: porządek nabożeństw

BajerzeBiałystokBielsko-BiałaBolesławiecBydgoszczChorzówGnieznoHerbyJarosławJózefówKrakówLubatowaLublinNowy SączOpoleOstrołękaPoznańRadomRzeszówSuwałkiSzczecinTarnówToruńWarszawaWrocławZamośćŁódź

Let Us Fight Against the Silent War on Christmas

Let Us Fight Against the Silent War on Christmas

Let Us Fight Against the Silent War on Christmas

by Francis Slobodnik https://www.tfp.org/let-us-fight-against-the-silent-war-on-christmas/?PKG=TFPE22331

Christmas Season, which celebrates the birth of Our Lord Jesus Christ, is fast changing from a religious holy day to a secular holiday. This change is not because of direct attacks upon the feast. Some years ago, open attacks on Christmas by retailers did not produce the desired results. A powerful reaction forced staff to say once again Merry Christmas instead of Happy Holidays.

The problem of the disappearing Christmas is not so much a war of commission but, sadly, of omission. Today’s hedonistic irreligious culture wages a silent war on Christmas that is not readily apparent. The secular combatants follow the salami principle; undermine Christmas one slice at a time.

The anti-Christmas crowd has chosen to avoid frontal assaults diminishing the importance of Christmas by quietly eliminating important Christmas traditions and events. Its advocates seek to dethrone Our Lord Jesus Christ among Christians by making people forget what Christmas once was.

Christmas was once the preeminent holy day and even a national holiday across America. Families prepared for Christmas during Advent by praying, doing penance, decorating the home, preparing the crèche, baking and selecting gifts for family and friends.

The focus was not on the externals but instead on what they represented. In better times, decorating, cooking and gift-giving were symbols of adoration to the New Born King. At Christmas, families prepared everything by giving their best to the holiday, symbolic of Our Lord giving His perfect self to humanity. Delicacies requiring some expense and much effort reflected the importance of Christmas. Such preparations created a sense of wonder in families and especially in children.

Christmas ceremonies impacted souls so much that even non-Catholics attended Midnight Mass. People, who never entered a Church during the year, went to Christmas Mass. The grace of Christmas was an incredible magnet attracting souls.

Traditional Christmas celebrations created lifelong memories. Those families with rich Yuletide traditions recall Christmases both as children and adults. People remember the sense of sacrality in the Church, home, and public places.

Some devotions for the day included special prayers or reading the Gospel account of the Nativity. Some prayed the Joyful Mysteries of the Rosary. Others gathered for a banquet using their best china. Everyone opened gifts and sang Christmas carols. This is in contrast to today, when Christmas can be similar to other days.

This family celebration was extended into the community. Stores piped in traditional Christmas carols over their sound systems. Special Christmas candles were sold at stores during this time. To the delight of the children, Christmas candy was also offered to create the impression in the child’s mind that Christmas was important and special. Cities and small towns commonly displayed Nativity scenes, as did stores, courthouses and businesses.

Larger cities used to have stores that sold Christmas items all year round. Some had a large variety of different nativity sets from around the world. There were also lights, ornaments and decorations.

Those who believe in Christmas can win this silent war against Christmas by going on the offensive. Traditional Christmas customs should be dusted off and practiced. Ask older relatives how Christmas used to be celebrated. Research past Christmas customs online or in books. Develop your own Catholic customs that can be handed down as traditions.

To keep Christ in Christmas, consider holding a Christmas Public Square Rosary Rally during Advent to encourage others to seek the true meaning of Christmas. Sing loudly Christmas carols with family and friends as yet another way to end the silent war on Christmas. It is never too late to welcome the Christ Child into the home and community.

Zbrodzień z Lüneburga – opowieść przedwigilijna. Frohe Weihnachten!

Dwa małe przykłady na wielkie przewalcowanie ludzkich charakterów w erze “plandemii”.

Popatrzmy na zdjęcie poniżej. Widać na nim na pierwszym planie umundurowanego na czarno niemieckiego policjanta. Na drugim planie klęczy przed niewątpliwie uzbrojonym policjantem mężczyzna w stroju świętego Mikołaja. Ręce ma założone na tył głowy.


Zdjęcie wgląda na jakiś zamierzony żart, ale pozory mylą. Zostało zrobione 23 grudnia wieczorem, dzień przed Wigilią, w miejscowości Lüneburg koło Hamburga. To zdjęcie ma swoją historię, która jest następująca: w starym, zabytkowym centrum miasta człowiek przebrany za świętego Mikołaja rozdawał przechodzącym dzieciom słodycze. Kiedyś nikt by na to nie zwrócił uwagi, ale w dzisiejszych czasach to w Niemczech przestępstwo kryminalne. Wszak święty Mikołaj nie miał maski na twarzy! A do tego rozdawał cukierki! Kiedy spostrzegł zbliżający się patrol policji, rzucił się do ucieczki. Istnieje film na Twitterze pokazujący pościg za nim. Daleko nie uciekł. Wytrenowani policjanci dorwali go już po kilkuset metrach i rzucili na kolana.

To zdjęcie ma dla mnie wydźwięk symboliczny. Pokazuje, gdzie i przede wszystkim jak żyjemy.

Agresja i nienawiść, nadużycia władzy – oto cechy naszych czasów. Przynajmniej w Niemczech.

Parę lat temu oglądając w niemieckiej telewizji pokazywane na okrągło kroniki czasu II wojny przeżyłam szok dowiadując się z takiego filmu dokumentalnego, że młodzi żołnierze Wehrmachtu wracając w maju 1945 roku do domu po rozwiązaniu ich jednostek często byli wieszani na drzewie przez rodzinną wspólnotę wiejską pod zarzutem dezercji. Do ludzi na wsiach i w małych miasteczkach nie dotarła jeszcze wiadomość, że wojna się skończyła, dlatego w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku karali powracających do domu żołnierzy- swoich synów.

Sama nie wiem, dlaczego ta fotografia z klęczącym świętym Mikołajem wywołała we mnie takie asocjacje.

Parę dni temu przeczytałam na Twitterze sprawozdanie anonimowego niemieckiego posła, który jechał szybkobieżnym pociągiem z domu do Berlina. Opisywał on następujące zdarzenie: na jakiejś stacji po drodze wsiadł do pociągu w ostatniej sekundzie niemłody już człowiek. Usiłował kupić u konduktora bilet. Zgodnie z aktualnie panującymi od niedawna przepisami konduktor zażądał od niego okazania paszportu covidowego względnie atestu PCR. Bez takich dokumentów nie wolno korzystać z transportu w całych Niemczech- obojętnie, miejskiego czy kolejowego. Mężczyzna nie miał ani jednego, ani drugiego lecz  usiłował przekonać konduktora, że koniecznie musi dostać się do Berlina. Musiał mieć jakieś nadzwyczaj ważne powody, skoro zdecydował się na taki akt desperacji.

Wobec niepowodzenia swojej argumentacji odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać wzdłuż pociągu. Pogoniła za nim w międzyczasie wezwana przez konduktora straż pociągowa. Oczywiście, że wkrótce go złapali i wysadzili na najbliższej stacji. To jednak nie wstrząsnęło sprawozdawcą. To, co nim wstrząsnęło, to była reakcja pasażerów w całym wagonie pełnym ludzi (wagon bez przedziałów). Wszyscy do końca podróży (ok. 45 minut) dyskutowali zażarcie o przestępstwie popełnionym przez tego pasażera na gapę i o tym, co się powinno z takimi ludźmi robić. Poziom agresji i nienawiści zatrwożył sprawozdawcę do tego stopnia, że zarzenie to opisał na Twitterze.

Pomyślmy: dwa niewielkie incydenty na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia. Tutaj, w Niemczech wszystkie świąteczne hasła reklamowe w całym handlu przypominają, że są to święta miłości. „Kupujcie nasze towar, aby dać świadectwo waszej wielkiej miłosci do bliźnich!” Dwa niewielkie incydenty,które wywołały u ludzi takie pokłady agresji i nienawiści…

Jeszcze dwa lata temu nie mogłyby się zdarzyć i nie mogłyby wywołać takich reakcji. Co innego w latach II wojny. W tamtym czasie naród niemiecki był kwintesencją agresji i nienawiści. Psychologowie i socjologowie niemieccy poświęcili temu zjawisku grube tomy. Zdawać by się mogło, że skoro  minęło prawie 70 lat pokoju, naród niemiecki pozbył się swojego upiornego oblicza z tamtych czasów. Okazuje się jednak, że w naturze nic nie ginie. Jeśli tylko władza wprowadzi odpowiednie do tego warunki oraz „regulacje” naród natychmiast się dostosuje i da pełny upust swojemu prawdziwemu charakterowi.

Wesołych Świąt! Merry Christmas! Frohe Weihnachten!

Joanna M.Wiórkiewicz 26 grudnia 2021, https://niemcy.neon24.pl/post/165905,zbrodzien-z-l-neburga-opowiesc-przedwigilijna

UE: Atak „na karpia” => na płeć => na Boże Narodzenie => na imiona chrześcijańskie => na BOGA.

Pomiędzy absurdem a śmiertelnym zagrożeniem. Unijna taktyka „na karpia” w walce z Bożym Narodzeniem

Unii Europejskiej na Boże Narodzenie i imiona chrześcijańskie – może być symptomem już nadchodzącego zwycięstwa Rewolucji. Czy wyrugowanie terminologii chrześcijańskiej i języka wykluczającego „różne płcie” to tylko kosmetyka na trupie zachodniej cywilizacji? Czy może ta ostateczna ofensywa będzie bodźcem do szerszego oporu?

Ukazy „władzy” w Brukseli bywają tak absurdalne, że łatwo je zbagatelizować. Zapewne myślimy nieraz: To tylko fantazje jakichś fanatycznych antyklerykałów, oderwanych od rzeczywistości i ględzących coś od rzeczy za nasze pieniądze w Parlamencie Europejskim.

Spójrzmy jednak na to zjawisko jako na znak czasu – signum temporis – bo choć unijni biurokraci nie mają mocy demiurgów, to ich działania odzwierciedlają swoistą „gotowość” upadającej cywilizacji Zachodu do gruntownego przemeblowania systemu wartości i kodu kulturowego.

Chodzi o projekt tzw. „Unii równości”, w ramach którego używanie terminu „Boże Narodzenie” miałoby być zakazane, podobnie jak chrześcijańskie imiona. Propozycja wysunięta przez Komisję Europejską zakładała też nowe rozumienie parytetu płci, aby zapewnić reprezentację przedstawicielom „wszystkich płci” w unijnej debacie. I należy zauważyć, że fakt, iż ostatecznie eurokraci wycofali się z tego szalonego pomysłu, jest właściwie bez znaczenia. Symptomatyczne są bowiem te ich podchody, a ich ostateczny sukces – w przypadku braku powszechnego oporu – może być tylko kwestią czasu.

Krok w krok za utratą wiary i powszechną apostazją postępuje wykorzenienie kulturowe. Kończy się obecnie epoka, która trwała pod znakiem „wierzący, niepraktykujący” i w której coraz częstszym zjawiskiem, nawet w „katolickiej” Polsce, było choćby obchodzenie świąt Bożego Narodzenia bez najmniejszego odwołania do faktu narodzin Zbawiciela, a jedynie w ramach „świeckiej tradycji” gromadzenia się przy stole i jedzenia barszczu z uszkami.

Niestety, pomimo nawet najgłębiej zakorzenionego w zbiorowym sentymencie Europejczyków przywiązania do narodowych potraw świątecznych, na tym poziomie – ani na poziomie językowym – nie uda nam się obronić przed ofensywą unijnych neomarksistów. Banalizacja tego sporu, właśnie poprzez sprowadzenie go do kłótni o przysłowiowego bożonarodzeniowego karpia, również sprzyja uśpieniu uwagi…

Wojna toczy się o przetrwanie ludzkości w dotychczasowym wymiarze, gdyż negowane są już nie tylko prawa religii objawionej i cywilizacji, którą stworzył Kościół, ale porządek naturalny i podstawowe rozróżnienia antropologiczne, takie jak obiektywne istnienie „tylko” dwóch płci. Dlatego nieliczni przedstawiciele katolickiej hierarchii, którzy nie godzą się na kompromis ze światem, podkreślają głębszy charakter tych zmagań w kontekście odwiecznej walki dobra ze złem.

Dlatego wśród bieżących, coraz bardziej kuriozalnych, pomysłów na reorganizację rzeczywistości, nie dajmy się zwieść tej unijnej taktyce „na karpia” i zwracajmy oczy ku prawdziwym, duchowym źródłom, które niegdyś zapewniły żywotność naszej cywilizacji.

Filip Obara https://pch24.pl/pomiedzy-absurdem-a-smiertelnym-zagrozeniem-unijna-taktyka-na-karpia-w-walce-z-bozym-narodzeniem/