Chleb nasz powszedni
Izabela BRODACKA
Jedną z rzeczy niedocenianych przez nas Polaków jest polska żywność. Chleb, wędliny, owoce, warzywa, mięso, sery, mleko, kurze jaja, mamy znakomite. Wiedzą o tym ci, którzy podróżują po świecie. Wysoko przetworzone, „syntetyczne”, „plastikowe” jedzenie oferowane w świecie zachodnim do naszego się nie umywa. Japońskie sushi, koreańskie kimchi, indonezyjskie, chińskie, wietnamskie dania, są warte smakowania, to jednak inna kulturowo bajka. Można te kuchnie lubić lub nie. Ja czasami lubię eksperymenty kulinarne. Spróbujmy jednak nie wychodzić z naszej, zachodniej kuchni. Smak polskich truskawek, zapach naszych pomidorów, soczystość naszych jabłek, słodkość naszych gruszek i śliwek, jakość naszego mięsa i wędlin z lokalnych zakładów, nie mają sobie równych na całym świecie. Szwajcarskie sery, nowozelandzkie ryby, argentyńska wołowina i duńskie masło mogą próbować konkurować z naszymi. Nie zawsze jednak mają szansę wygrać. Niemcy są dumni ze swoich kiełbas, wurstów. Gdzie im tam jednak do naszych wędlin. Krakowska sucha, myśliwska, podwawelska, śląska, wiejska, wędzona kurpiowska, nawet prozaiczna zwyczajna, to są przy tych niemieckich erzacach Himalaje smaku.
Ważną sprawą dla naszego zdrowia jest także ekologiczna czystość i naturalność naszej żywności. Polskie normy są w tym zakresie bardzo wyśrubowane. Ponadto mamy bardzo surowe i racjonalne przepisy ograniczające wielkość nawożenia syntetycznego. Dzięki temu nasza żywność nie zawiera zabójczych ilości azotanów, azotynów, antybiotyków i nie jest modyfikowana genetycznie, nie ma w niej hormonów wzrostu jak w tej z zachodnich krajów, Ameryki Południowej i … Ukrainy. Da liegt der Hund begraben,собака похоронена. Czyli tu jest nasz swojski Azorek pogrzebany.
Żyjemy bowiem w czasach, kiedy kretyńscy urzędnicy z UE projektują pogrzeb europejskiego rolnictwa organizując umowę z krajami Mercosur, postulując sprowadzanie z Brazylii i innych krajów Ameryki Południowej, śmieciowych produktów rolnych, które nie spełniają standardów zdrowej żywności. Ta żywność jest oczywiście tańsza od naszej, europejskiej, ponieważ produkowana jest na tanich inwazyjnych nawozach i środkach uprawy roślin, które są bardzo niebezpieczne dla zdrowia. Taka konkurencja wykończy rolnicze europejskie gospodarstwa, doprowadzi do bankructwa, zadłużenia i biedy bardzo wielu rolników.
Najtrafniejsze i bardzo merytoryczne, uzasadnione racjonalnie opinie o aferze Mercosur ma nasza młoda, znakomita i bardzo zdolna eurodeputowana, Anna Bryłka. Ona sama prowadzi w Wielkopolsce gospodarstwo rolne na wysokim poziomie i o imponującej kulturze produkcji. Hoduje krowy. Świetna dziewczyna. Od dawna przestrzega przed skutkami sprowadzania z Ameryki Południowej śmieciowej żywności.
Ale o co chodzi z tym Mercosurem? Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze. Forsująca to rozwiązanie pani rządząca Europą, Ursula von der Leyen której nazwisko przekręcane przez złośliwych na von der Liar co czytane Lajer, oznacza (nomen omen) po angielsku „kłamczucha”, dąży do tego, należy podejrzewać, że nie bezinteresownie, żebyśmy byli truci południowoamerykańską żywnością.
To może byłoby lepiej dać jej worek, taki plastikowy, czarny, duży na śmieci, pełen euro dolarów, żeby się nasyciła i zaprzestała realizacji swoich planów, które w efekcie zniszczą europejskie rolnictwo, a nas Europejczyków wytrują? Będzie per saldo taniej. Kiedyś taki worek pełen pieniędzy dano jakieś Greczynce, europejskiej urzędniczce. Ona się szybko i zgrabnie wytłumaczyła z tej afery. Policja znalazła ten worek w jej łazience, a ona powiedziała, że nie wie skąd te pieniądze się tam wzięły. Tak jak nasz Nowak powiedziała, że ktoś podrzucił jej ogromne sumy pieniędzy. Wiadomo, to nie pierwszyzna. Lewicowym i liberalnym politykom ich wielbiciele bez przerwy podrzucają takie prezenty, miliony dolarów. Albo do łazienki, jak tej Greczynce, albo do kuchni, jak Nowakowi.
Najwyższa pora abyśmy potrafili dbać o to co posiadamy, co jest nasze, polskie. Także nasza żywność i polskie płody rolne. Abyśmy raz na zawsze, radykalnie zerwali z pedagogiką wstydu i zgody na każde, choćby najgłupsze i najbardziej szkodzące nam dyrektywy Unii Europejskiej. Swego czasu minister MSZ, Władysław Bartoszewski, powiedział, że nie możemy mieć zbyt dużych aspiracji i wymagań, bo Polska jest brzydką panną na wydaniu, bez posagu. Co za bzdura! Jak on mógł tak ocenić nasz kraj!?
Niedawno byłam w Gorcach. Przy okazji odwiedziłam piękny Kraków, który po renowacji zabytków wygląda wspaniale. Poszłam do przepięknych krakowskich kościołów. Franciszkańskiego z witrażem Boga Ojca i polichromiami Stanisława Wyspiańskiego. Do dominikanów, kapucynów, paulinów na Skałce i do redemptorystów. W żadnym mieście na świecie nie ma tak wielu przebogatych i cudownych budowli sakralnych świadczących o wspaniałej kulturze chrześcijańskiej, tradycji i historii. Do Krakowa Panie Bartoszewski ( juniorze, bo ojciec już tego nie usłyszy) przyjeżdżają turyści z całego świata żeby podziwiać jego zabytki. A co Pan powie o kościółku w Dębnie który dwukrotnie w latach 1996 i 1998 znalazł się na liście World Monuments Watch jako jeden ze stu najcenniejszych zabytków na świecie. Został zbudowany bez użycia gwoździ podobnie jak słynne chałupy góralskie w Chochołowie. Polichromia świątyni powstała około 1500 r. Jest to najstarsza, w całości zachowana, europejska polichromia wykonana na drewnie. Wzorzyste i bardzo kolorowe malowidła pokrywają prawie całe wnętrze kościoła, wśród których wyróżniono 77 motywów występujących w 12 układach i 33 wariantach kolorystycznych.
Polska to nie jest brzydka panna bez posagu. Polska to piękny, wspaniały kraj, dumny ze swojej kultury, ze swoich tradycji oraz ze swego społeczeństwa, które przetrwało zabory, przetrwało okupację niemiecką i okupację sowiecką. Dumny również ze swoich tradycji kulinarnych, a przede wszystkim ze swego chleba, chleba powszedniego.
Przetrzymaliśmy ruska – przetrzymamy i Tuska.

