Kurze móżdżki w “rządach”: Od 1 lipca musisz zarejestrować, nawet jeśli inwestujesz w jedną kurę

Od 1 lipca musisz zarejestrować wszystkie kury. Nawet jeśli posiadasz jedną kurę

legaartis/musisz-zarejestrowac-jedna-kure

Nowe przepisy dotyczące obowiązkowej rejestracji zwierząt hodowlanych, w tym drobiu, budzą wiele kontrowersji i pytań wśród hodowców. Od 1 lipca 2024 roku wszyscy posiadacze kur, niezależnie od skali hodowli, muszą zarejestrować swoje zwierzęta w systemie Rejestracji i Identyfikacji Zwierząt. Ten obowiązek ma na celu uszczelnienie systemu, poprawę zdrowia zwierząt oraz zapewnienie lepszego monitoringu hodowli. W tym artykule przyjrzymy się szczegółom nowych przepisów, ich celom, a także konsekwencjom ich niewykonania. Przypominamy jednocześnie, ze przepisy te poprzednia władza obiecał uchylić jednak na chwilę obecną, są one wciąż obowiązujące.

Obowiązek Rejestracji

Zgodnie z nowymi przepisami, każdy hodowca posiadający drób musi zarejestrować swoją hodowlę w ciągu trzech miesięcy od wejścia w życie nowych regulacji. Dotyczy to zarówno dużych ferm, jak i małych, przydomowych hodowli, w których znajduje się tylko jedna kura. Proces rejestracji odbywa się w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) w systemie Rejestracji i Identyfikacji Zwierząt.

Kogo Dotyczy Nowe Prawo?

Nowe przepisy obejmują wszystkich posiadaczy drobiu, bez względu na cel ich hodowli. Oznacza to, że nawet jeśli trzymasz kury tylko na własne potrzeby, jesteś zobowiązany do ich rejestracji. Wyjątek stanowią jedynie hodowle zwierząt kopytnych, gdzie obowiązek rejestracji dotyczy wszystkich posiadaczy, niezależnie od celu utrzymania zwierząt.

Kary za Brak Rejestracji

Nieprzestrzeganie obowiązku rejestracji drobiu może prowadzić do nałożenia surowych kar finansowych. Kara za brak rejestracji wynosi 30-krotność średniej krajowej, co obecnie przekracza 200 tys. zł. Tak wysokie sankcje mają na celu zniechęcenie hodowców do ignorowania nowych przepisów i zapewnienie ich powszechnego przestrzegania.

Procedura Nakładania Kar

Kary administracyjne będą nakładane przez właściwe organy kontrolne w przypadku wykrycia nielegalnych hodowli lub braku rejestracji. Kontrole będą przeprowadzane regularnie, a ich celem będzie sprawdzenie zgodności hodowli z obowiązującymi przepisami.

Elektroniczna Książka Leczenia Zwierząt

Nowe Narzędzie Kontroli

W ramach nowych regulacji wprowadzenie elektronicznej książki leczenia zwierząt, będącej częścią Systemu Informatycznego Inspekcji Weterynaryjnej IW-System, ma na celu lepszą kontrolę nad stosowanymi lekami i sposobem leczenia zwierząt. Elektroniczna książka zapewni dostęp do pełnych informacji dotyczących produktów leczniczych używanych w hodowlach.

Opóźnienie Wejścia w Życie

Ze względu na opóźnienia w pracach nad systemem informatycznym, wprowadzenie elektronicznej książki leczenia zwierząt zostało przesunięte do 2025 roku. Mimo to, już teraz hodowcy powinni przygotować się na nadchodzące zmiany i monitorować postępy prac nad nowym systemem.

Jak Przeprowadzić Rejestrację?

Kroki Rejestracji w ARiMR

Proces rejestracji drobiu w ARiMR jest stosunkowo prosty, ale wymaga dokładności i terminowości. Oto kroki, które należy podjąć:

  1. Zgromadzenie Dokumentów: Przygotuj niezbędne dokumenty potwierdzające posiadanie hodowli, takie jak umowy kupna-sprzedaży drobiu, świadectwa zdrowia zwierząt itp.
  2. Wypełnienie Formularza: Wypełnij formularz rejestracyjny dostępny na stronie ARiMR. Formularz wymaga podania szczegółowych informacji na temat hodowli, w tym liczby zwierząt, ich pochodzenia i celu hodowli.
  3. Złożenie Wniosku: Złóż wniosek rejestracyjny online lub w najbliższym biurze ARiMR. Upewnij się, że wszystkie dane są poprawne i kompletne.
  4. Oczekiwanie na Potwierdzenie: Po złożeniu wniosku, ARiMR przeprowadzi weryfikację i wyda numer identyfikacyjny hodowli. Proces ten może potrwać kilka tygodni, więc warto złożyć wniosek jak najwcześniej.
chicken 4920967 1920

Opinie Hodowców

Wielu hodowców wyraża mieszane uczucia wobec nowych przepisów. Z jednej strony, dostrzegają potrzebę lepszego monitoringu i kontroli zdrowia zwierząt, z drugiej jednak obawiają się dodatkowych kosztów i biurokracji związanej z procesem rejestracji. Niektórzy hodowcy, zwłaszcza ci prowadzący małe, przydomowe hodowle, obawiają się, że nowe przepisy mogą stanowić dla nich zbyt duże obciążenie finansowe. [—]

=============================

MD:

Kompromitacja niedawnego ministra sprawiedliwości w dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego. Marcin Warchoł oburzył się na zapisy tej ustawy. Sęk w tym, że została ona wprowadzona za czasów rządów PiS, a on sam głosował „za”.

Chodzi o ustawę o systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt. Jednym z jej zapisów jest obowiązek rejestracji kur.

Warchoł popełnił w mediach społecznościowych następujący wpis: „Wiedzieliście, że w uśmiechniętej Polsce każdy, kto ma choć jedną kurę, musi ją zarejestrować, bo inaczej dostanie do 200 tys. zł kary? No to już wiecie”.

Po pierwsze były minister przestrzelił wysokość kary (kara wynosi od połowy do dwukrotności przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w roku poprzednim), po drugie obowiązek dotyczy hodowców a nie osób, które posiadają kury na własny użytek, a po trzecie i najważniejsze to pan Warchoł zapomniał, że… sam za tą ustawą głosował.

Polska kurnikiem Europy? „Prawo” a realia. Wypowiedzi z sejmu. Tu firma Wipasz rządzi!

Polska kurnikiem Europy? „Prawo” a realia. Wypowiedzi z sejmu. Tu firma Wipasz rządzi!

orka.sejm.gov.pl/zapisy

Sejmowy Zapis Przebiegu Posiedzenia: Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi (Nr 203) z 5 lipca 2023

wybrane wypowiedzi

str. 17

Przedstawicielka komitetu protestacyjnego Kodeń Anna Dejneka:

Dzień dobry. Witam państwa bardzo serdecznie. Nazywam się Anna Dejneka, jestem przedstawicielem społeczności kodeńskiej, to jest województwo lubelskie, powiat bialski. Dziękuję za udzielenie głosu, panie przewodniczący, który uważam jest bardzo ważny. Chcę tak szybciutko przedstawić nasz problem. Drodzy państwo, w ogóle by nas tutaj nie było, gdyby wójt, nasz włodarz, i firma Wipasz uczciwie podeszli do sprawy budowy przemysłowych ferm drobiu w naszej miejscowości. Społeczeństwo nie było poinformowane o tym, że powstanie u nas tyle fermmówimy o trzech lokalizacjach, drodzy państwo, na 17 mln sztuk kurczaków. Jeżeli mówimy o tym, że 210 dużych jednostek przeliczeniowych może zagrażać, może znacząco wpływać na środowisko, zdrowie i życie ludzi, to może państwu tak przedstawię, u nas w jednej miejscowości będzie to 4144 dużych jednostek przeliczeniowych, to dwudziestokrotność tej liczby. W następnej miejscowości w obrębie 3 km powstaje następna ferma, która będzie miała 4444 dużych jednostek przeliczeniowych. Pojawia się znowuż następna ferma, tylko że troszkę mniejsza, ale wczoraj się dowiedzieliśmy, nie wiem, na ile to jest prawda, że firma Wipasz złożyła nowe wnioski. Jeżeli państwo orientujecie się, co jest w Żurominie i Mławie, to gmina Kodeń będzie naprawdę większym zagłębiem przemysłowym niż Żuromin i Mława. My mieszkańcy naprawdę… Może nie byłoby tego tematu, jakby nasz wójt zrobił konsultacje społeczne, spytał nasze społeczeństwo, czy chcemy w ogóle, ale my dowiadujemy się o wszystkim po wydaniu wuzetek, po wydaniu decyzji. Nawet rada gminy nie wiedziała o tym, że u nas taka inwestycja duża powstanie. Powstają decyzje i w tej decyzji, gdzie jest 4444 jednostek dużych przeliczeniowych, na końcu jest taka wzmianka, że to nie będzie wpływało znacząco na środowisko. To o czym mówimy? Rozumiem, że ta decyzja jest błędnie wydana przez wójta? Następnie, drodzy państwo, my, mieszkańcy, przyszliśmy państwa prosić o pomoc, żebyście nam pomogli wyjść z tej sytuacji, bo w naszym powiecie to nie tylko gmina Kodeń – są to też gmina Sosnówka, Leśna Podlaska, gmina Drelów. Dowiadujemy się, że jedna firma chce zasiedlić nasz powiat kurnikami. Boimy się tego, bo nasze miejscowości są ekologiczne, prowadzimy hotele, prowadzimy różnego rodzaju działalność ekologiczną, mamy gospodarstwa ekologiczne. To nie jest tak, że my jesteśmy przeciwko rozwojowi wsi, jesteśmy za rozwojem wsi, ale takiej, żeby w nas nie wchodził przemysł, bo tutaj mówimy już o przemyśle. To jest przemysł. Nam się wpiera, że powstaną zielone fermy. Do firmy Wipasz złożyliśmy pisma, żeby nam wytłumaczyła, co to jest, co to znaczy zielona ferma. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Zapraszali nas do instytutu, drodzy państwo, gdzie się produkuje kurczaka, żeby wiadomo, zrobić z niego takiego superkurczaka, który wyrośnie w 28 czy 32 dni. Pojechaliśmy do Kwasówki, do słynnego instytutu, i rozmawialiśmy z mieszkańcami, którzy już mają kurniki.

Niestety nie było pozytywnej opinii ludzi. Wszyscy do nas mówi: „Nie dajcie się w to wrobić, bo jeżeli my płaczemy, to wy też będziecie płakać”. Drodzy państwo, to jest tak, że my, mieszkańcy tych gmin, prosimy państwa o pomoc, żebyście w jakiś sposób nam mogli pomóc rozwiązać tę sytuację. W Kopytowie już budują nam 14 kurników, dowiadujemy się, że jeszcze chcą ileś tam wstawić do jednej miejscowości. Boimy się także o to i nikt nie chce nam udzielić informacji, co z naszymi wodami gruntowymi, podziemnymi, bo jeżeli taka jedna ferma zużyje dwa razy więcej wody niż cała gmina w ciągu roku, to o czym tu mówimy? Już w studium dla Kopytowa jest, że może zabraknąć wody. Następna sprawa, co z naszymi gruntami, wartością naszych mieszkań, domów czy gruntów, czy innych nieruchomości? Boimy się, że wartość spadnie, boimy się też o rynek pracy, gdzie mamy swoje, prowadzimy działalność gospodarczą, odprowadzamy podatki, a z tego, co wiemy, firma Wipasz nie odprowadza podatku od działalności gospodarczej, tylko podatek rolny, czyli gmina nie ma żadnego zysku z tego. Rozumiemy, jakby był jeszcze jakiś podatek dla gminy od gruntów czy od działalności gospodarczej, jeszcze moglibyśmy o czymkolwiek rozmawiać. Tutaj nic nie mamy. Boimy się właśnie o wystąpienie ptasiej grypy, co z naszymi zwierzętami, mamy je na wsiach, wiadomo, że rolnicy mają swoje kury. Firma Wipasz czy inne firmy drobiarskie dostaną odszkodowanie. A czy my jako mieszkańcy dostaniemy jakiekolwiek odszkodowanie, jeżeli to wybuchnie? Mam nadzieję, że nie. Mówicie państwo o ustawie odległościowej czy odorowej. Odległość 500 m, jeżeli ktoś przejeżdża koło fermy, nic nie daje. U nas te trzy fermy będą posadowione na zachód od miejscowości, od gminy Kodeń. 90% wiatrów mamy na wschód, czyli te wszystkie wiatry przeniosą wszystkie szkodliwe czynniki, związki chemiczne na nas. Frma do nas mówi, że „zamontujemy wam czujniki na tych fermach”. Zadałam pytanie, na jakiej wysokości są te czujniki. Są na wysokości 2 m od ziemi, a gdzie mamy kominy, gdzie mamy wentylatory? To wszystko idzie w górę. To nie będzie spadało może na tę działkę, ale wszystko pójdzie w naszym kierunku, w kierunku naszych miejscowości, naszych domów. Mieszkańcy też nie mają wiedzy na temat tego. Jak cokolwiek, jakieś pytania skierujemy do firmy, to dostajemy pozwy przedsądowe, bo firma po prostu stosuje taką metodę, żeby nas wyciszyć – „jeżeli dużo będziecie o tym mówili, to spotykamy się w sądzie”. Mamy ten problem, państwa też prosimy, żebyście jakoś nam w tym temacie pomogli, żebyście nie zostawili nas samych. Chcę też państwa uświadomić, że Polska to my, mieszkańcy, nie tylko rolnicy, ale też zwykli mieszkańcy, którzy pracują, odprowadzają podatki do naszej gminy. Polska wieś nie zasługuje na to, żeby ją zaorać, a niestety takie koncerny drobiarskie jak firma Wipasz czy inne firmy zaorają polskiego indywidualnego rolnika. Mały rolnik, który będzie miał dwa–trzy kurniki niestety zostanie wchłonięty przez taką firmę, bo takie przypadki już też były. Pan o tym właśnie mówił, to jest rzeczywistość, to jest prawda. Drodzy państwo, te firmy występują, to jest na takiej zasadzie, że firma Wipasz czy inna firma zgłasza się do rolnika i zawiera z nim umowę przedwstępną sprzedaży. Rolnik występuje o wszystkie pozwolenia i dopiero jak uzyska te pozwolenia, to firma Wipasz od niego to odkupuje. Teraz nie dziwcie się państwo, że każdego rolnika, który będzie chciał postawić teraz jakiekolwiek kurniki, będziemy blokowali, bo nie wiemy, czy ten rolnik za chwileczkę nie sprzeda tych udziałów czy tej ziemi firmie Wipasz czy jakiejkolwiek innej Drodzy państwo, jest taki problem, że prawo jest nieścisłe. Nie działa na rzecz zwykłego obywatela. Mówimy o dobrostanie zwierząt. A gdzie jest dobrostan człowieka? My, ludzie, jesteśmy spychani na ostatni etap tego całego łańcucha. Nikt nie myśli o nas jako o ludziach. Jesteśmy tylko może takimi osobami, co do których „jakoś tam przejdzie, jakoś będzie”. Mówimy o tym, że trzeba dbać o kurę, o kota, inne zwierzę. A gdzie my jesteśmy, my, ludzie? Obawiamy się naprawdę tego, że w końcu… Czy nasze dzieci wrócą na polską wieś? Nie, bo nie będą miały, do czego wracać. Do tego smrodu? Na tę chwilę dziękuję bardzo. Drodzy państwo, proszę państwa, pomóżcie nam, nie zostawiajcie nas samych z tym problemem.

Str. 19

Przedstawicielka komitetów protestacyjnych z powiatu bialskiego Elżbieta Sokołowska:

Dzień dobry. Panie przewodniczący, pani przewodnicząca, szanowna Komisjo, nazywam się Elżbieta Sokołowska, reprezentuję połączone komitety protestacyjne z powiatu bialskiego. Chciałabym odnieść się, jako osoba sprzeciwiająca się tak zmasowanej koncentracji produkcji, do pewnych dwóch spraw, które poruszył pan minister. Przede wszystkim powiedział pan, że jest brany pod uwagę czynnik społeczny. Otóż chciałam powiedzieć, jak wygląda branie czynnika społecznego pod uwagę. Większość decyzji, w których wójtowie wydali negatywną opinię, odmowną, dotyczącą budowy fermy, zostało uchylonych przez SKO lub przez wyższe instancje. Czynnik społeczny w prawodawstwie nie jest brany pod uwagę. Niestety takie są doświadczenia. Druga sprawa, dotycząca zmiany w procedurze i w planach zagospodarowania przestrzennego. Otóż, proszę państwa, jesteśmy ofiarami braku miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, ale nie dlatego, że zawsze nasze samorządy unikały, tylko to są biedne samorządy. W 2025 r. wchodzą nowe przepisy, do tego czasu będziemy zabudowani kurnikami, nie zdążymy. Byliśmy na posiedzeniu Komisji Infrastruktury i bardzo prosiliśmy o poprawkę dotyczącą zablokowania wydawania nowych pozwoleń w miejscach, gdzie nie przewidują tego plany miejscowe, plany zagospodarowania przestrzennego. Niestety ta poprawka nie została przyjęta. Prosiliśmy w ten sposób o ratunek dla nas, dla naszych miejscowości. Co chwila dowiadujemy się, że kolejne lokalizacje zaczynają nas otaczać. Jeszcze chciałabym się odnieść do jednej sprawy. Kiedy wydawane są decyzje rolno -środowiskowe, dotyczące oddziaływania na środowisko, każda inwestycja jest rozpatrywana oddzielnie, nie rozpatruje się tych inwestycji wspólnie, a one okazują się być 2 km, 3 km, 5 km od siebie. Każda z tych decyzji jest odrębną. W moim przypadku nie bierze się pod uwagę, że obok mnie z jednej strony jest jedna z największych w Polsce ferm norek. W żadnym postępowaniu nie pojawia się ta ferma jako oddziaływanie z drugą po drugiej stronie. Chciałabym zgłosić takie sprawy. Apeluję do państwa o to, żeby te biedne samorządy i te społeczności na wschodzie Polski nie były potraktowane jak obywatele drugiej kategorii. Nie możemy być nawet stroną w sprawie, ponieważ jest nas mniej niż 10, już nie pamiętam. W każdym razie nie możemy sami siebie reprezentować. Nikt nas nie słucha. Jestem w ogóle bardzo wdzięczna, że możemy dzisiaj cokolwiek powiedzieć i nam nie przerwano. Bardzo państwu dziękuję.

Str. 20

Przedstawiciel fundacji „Dobre sąsiedztwo” Grzegorz Strzałkowski:

Dzień dobry państwu. Grzegorz Strzałkowski, Fundacja „Dobre sąsiedztwo”. Przyglądamy się podobnym sprawom w całej Polsce i bierzemy udział w niektórych. Prawdę mówiąc, widzimy regularnie powtarzające się schematy. Odniosę się do słów pana ministra. Sukces Polski w hodowli drobiu jest oczywisty. Jeżeli zlikwidowalibyśmy regulacje przy imporcie odpadów, również odnieślibyśmy gigantyczny sukces w imporcie odpadów. Tyle tylko, że ponieślibyśmy koszty środowiskowe. Dokładnie to dzieje się w tej chwili z przemysłową hodowlą zwierząt w takiej skali, w jakiej to obserwujemy. Niestety przyznam szczerze, że poza planami zagospodarowania przestrzennego nie ma w Polsce praktycznie żadnych regulacji. Decyzja środowiskowa w zasadzie nie może być negatywna, jest tylko pięć przesłanek, one są skrajne, w zasadzie się nigdy nie zdarzają, które pozwalają nie wydać decyzji środowiskowej, czyli wydać odmowną decyzję. To naprawdę jest ewenement, jeżeli nawet wójt odważy się wydać negatywną decyzję, zostanie ona odrzucona później. Dlaczego? Mamy głębokie niezrozumienie funkcji raportu środowiskowego, bo on sprowadza się tylko do powiedzenia, jaki będzie wpływ inwestycji na okolicę. Jeżeli dzisiaj w raporcie środowiskowym zapisalibyśmy, że wszyscy dookoła umrą w ciągu kilku lat, to w zasadzie spełnia to wszystkie przesłanki, żeby zostało to zaakceptowane. Brzmi to niesamowicie, ale naprawdę tak jest. Obserwowaliśmy raporty środowiskowe, w których wystarczało zawarcie, że odległość od jakiejś inwestycji kurników wynosi sto kilka metrów, wystarczał enigmatyczny zapis o właściwym sposobie żywienia drobiu. Wtedy dyrektywa BAT, czyli dokument o najlepszych możliwych technologiach, zostawała uznana za spełnioną. Drodzy państwo, z wielką nadzieją patrzę na reformę w planowaniu przestrzennym, bo gdzieś tam z tyłu głowy mam myśl, że chcemy jednak Polskę rozwijać i chcemy, żeby kolejne inwestycje się pojawiały, ale musimy to robić naprawdę z głową. Dzisiaj popadliśmy już bardzo głęboko w jakąś skrajność, hodowla, w której jesteśmy czwarci na świecie i pierwsi w Europie, w przypadku tak małego kraju, może nie tak całkiem małego, jak Polska, to jest naprawdę bardzo dziwne. Skądś się to bierze. Obawiamy się dzisiaj zalewu drobiu z Ukrainy. Przed chwilą my zalaliśmy cały Zachód, drodzy państwo. Niskie ceny, skąd się biorą? Prawa podaży i popytu są nieubłagane. Myślę, że powinniśmy się troszeczkę zatrzymać i skupić na drugiej części nazwy ministerstwa, które bardzo często było skrótowo pomijane. Czasem myślę, patrząc na liczbę mieszkańców rolniczych i nierolniczych, że może czas zamienić człony tej nazwy, żebyśmy byli na posiedzeniu komisji rozwoju wsi i rolnictwa. Dzisiaj bardzo często są to niestety sprzeczne ze sobą tematy. Bardzo mi przykro to mówić. Wolałbym, żeby tak nie było. Może reforma planowania przestrzennego, może mądre planowanie przestrzenne zapobiegłoby temu. Tyle z mojej strony, drodzy państwo. Dziękuję bardzo.

Str. 20

Wójt gminy Podedwórze Monika Mackiewicz-Drąg:

Dzień dobry. Monika Mackiewicz-Drąg, wójt gminy Podedwórze w województwie lubelskim. Szanowni państwo, również miałam wniosek inwestora na budowę fermy drobiu, 24 kurników. Natomiast mam to szczęście, że cała moja gmina jest objęta planem zagospodarowania przestrzennego. Po konsultacjach z mieszkańcami zmieniliśmy plan zagospodarowania i wprowadziliśmy zakaz lokalizowania inwestycji znacząco oddziałujących na środowisko, tym samym blokując możliwość budowy ferm drobiu. Proszę państwa, można konsultacje, o których pan minister wspominał, zrobić tak, żeby mieszkańcy się o nich nie do końca dowiedzieli. Być może nowa ustawa o planowaniu przestrzennym zobowiąże gminy do tego, aby szerzej prowadzić konsultacje, do tego, żeby wychodzić z informacją rzetelną do mieszkańców. Mam tylko nadzieję, że z uchwaleniem nowej ustawy, czy ona wejdzie w życie w 2025 r., czy w 2028 r. (jest planowana poprawka), pójdą środki dla samorządów na opracowanie tych planów. To są, proszę państwa, gigantyczne pieniądze, które są bardzo duże w budżetach gmin. Takie wiejskie gminy naprawdę nie mają środków na to, aby wydać kilkaset tysięcy złotych na opracowanie planu ogólnego czy też planów szczegółowych, czy tych wszystkich dokumentów planistycznych, a potem jeszcze właśnie scyfryzowanie tego wszystkiego. To są naprawdę ogromne koszty. Mimo tego, proszę państwa, że na terenie mojej gminy obowiązuje zakaz, nadal prowadzę postępowanie środowiskowe. Powiem państwu, że jako samorządy nie jesteśmy dobrze przygotowani kompetencyjnie do prowadzenia takich spraw. Niestety jedynym źródłem informacji, na którym mogę się oprzeć, wydając lub odmawiając wydania decyzji środowiskowej, jest raport inwestora, opracowany na jego zlecenie. To jest jedyne moje źródło informacji. Są jeszcze opinie wydane przez regionalną dyrekcję ochrony środowiska czy też sanepid. Jeżeli sanepid i regionalna dyrekcja ochrony środowiska uzgodnią inwestycję,to mimo protestów mieszkańców nie mam podstaw do tego, aby odmówić wydania decyzji, bo tak jak wspomniano, opierając się tylko na czynniku społecznym, niestety decyzje są odmowne, są potem uchylane. SKO zobowiązują nas do wydania tych decyzji. Nawet wychodząc do mieszkańców i rzetelnie ich informując… Poza opinią RDOŚ i raportem inwestora naprawdę, proszę państwa, szukałam, nie widzę rzetelnych badań. Może państwo macie z Ministerstwa Środowiska, z Ministerstwa Zdrowia lub innych instytucji jakieś badania, informacje na temat wpływu takich ferm, bo przecież one powstają już od kilkunastu lat pewnie na terenie naszego kraju. Jak one wpływają na tych ludzi, jak wpływają na ceny nieruchomości, na wody gruntowe, na zdrowie mieszkańców. Nie znalazłam rzetelnych materiałów, żeby powiedzieć moim mieszkańcom, z czym się będzie wiązała inwestycja. Opieram się tylko na raporcie inwestora. Później, proszę państwa, na etapie wykonania inwestycji, nie mam żadnych narzędzi, aby weryfikować, czy to, co zostało opracowane w raporcie, jest wdrażane w życie. Inwestor napisał, że będzie taki pobór wody czy taki rozmiar transportu, ale ja potem nie mam narzędzi, żeby badać i sprawdzać, czy tak jest rzeczywiście, czy tych ciężarówek nie przyjeżdża trzy razy więcej, czy obsada nie jest większa. Nie jestem uprawniona do tego, żeby…

Poseł Zbigniew Ziejewski (KP):

…to sprawdzają.

Wójt gminy Podedwórze Monika Mackiewicz-Drąg:

Być może, mam nadzieję, że tak jest. Natomiast o czym jeszcze powiem? Wójtowie okolicznych gmin ani ja nie mamy obowiązku przekazywać sobie informacji na temat tego, jakie postępowania prowadzimy, jakie są planowane kolejne fermy w naszej okolicy, czyli każdy z nas prowadzi postępowanie odrębnie i nie ma przepływu informacji. Nie dowiaduję się o tym, gdzie są kolejne plany. Być może większą kontrolę ma organ wydający pozwolenia na budowę, czyli starostwo powiatowe, bo widzi, ile ferm i gdzie powstaje, ja tylko wydaję decyzję środowiskową. Natomiast, proszę państwa, starostwo również nie ma podstaw do tego, aby odmówić kolejnego pozwolenia na budowę, jeżeli spełnia wnioski formalne, ma wydaną decyzję środowiskową, czy to jest piąta, czy pięćdziesiąta ferma w okolicy. Tu jest kwestia tego, żeby ktokolwiek, proszę państwa, czy to Ministerstwo Rolnictwa, czy inna instytucja, miał kontrolę, gdzie powstają fermy i w jakiej koncentracji. Dziękuję bardzo.

Str. 24

Poseł Dorota Niedziela (KO):

Panie przewodniczący, panie ministrze, to emocjonalne wystąpienie pana doktora nie jest już pierwszy raz. Nie chciałabym, żeby pan łączył antybiotykooporności z rozmową o tym, co się dzieje w koncentracji kurników, bo antybiotykooporność wymaga zmiany systemu chowu, a nie budowania 160 nowych kurników. Proszę tego nie uzasadniać. Czy prawdą jest, że firma Wipasz wykupuje po kawałku ziemię razem z pozwoleniami? To jest moje pytanie zasadnicze. Jeśli mówimy o uczciwości, przejrzystości i granicy prawa, to wie pan, od prawa to my tutaj jesteśmy i prawo oprócz zapisów ma jeszcze ducha prawa, a duchem prawa jest podstawowa rzecz, tzn. podstawową rzeczą prawa jest człowiek. Nie może być tak, że w duchu prawa nie bierzecie pod uwagę człowieka, rozmawialiśmy o tym na posiedzeniu podkomisji. Mam wrażenie, że pan nadal nie zrozumiał. Nie chodzi o to, kto chce inwestować i chce zarabiać, bo to jest słuszny cel. Jeżeli mówię o przejrzystości, dlaczego wasza firma nie przedstawiła całościowego programu, jaki ma dotyczyć tego terenu? Co takiego jest niebezpiecznego w tym, że baliście się zebrać ludzi z tych powiatów i powiedzieć: Słuchajcie, robimy tutaj taką dużą inwestycję. Będzie ona tak wyglądała. Będą takie zyski dla gminy, będą uciążliwości, które w ten sposób zrekompensujemy? Co takiego było niebezpiecznego, że nie chcieliście państwo w całości tego przedstawić? Tylko, jak mówią nam ludzie, a rozmawiamy z nimi często, po kawałku w każdej gminie dostają prośbę o posadowienie takich kurników. Dlaczego nie przedstawiliście państwo tego planu? Nie konsultowaliście? Przecież przy takich inwestycjach główna zasada to konsultacja społeczna. Żadnej dużej inwestycji nie powinno się zrobić bez zrozumienia w społeczeństwie, które tam mieszka, bo będziecie mieć z tym zawsze problem. Wydawało mi się, że tak rozsądna, długo działająca, bogata firma, ma na to i pieniądze, i czas. Proszę nie przekupywać miejscowych tym, że pan zrobi jakąś imprezę na wsi, bo mówią o tym, że bez przerwy dajecie pieniądze na jakieś imprezy. To fantastycznie, tylko zamiast tego powinniście zrobić duże zebranie, pokazać, jak to wygląda, przekonać do tego społeczeństwo. A my się musimy spotykać w Sejmie i wysłuchiwać rozpaczy ludzi, którzy nie chcą inwestycji. Wydawałoby się, że rozsądną rzeczą będzie, jeżeli państwo przeprowadzą prawdziwe konsultacje i przedstawią swoje projekty. Jeśli są takie wspaniałe, dlaczego nie chcą tego mieszkańcy? Może macie złą informację? Może komunikacja jest zła? Nie próbujcie oskarżać ludzi, którzy może nie wiedzą. Jeżeli ktoś po kawałku wykupuje ziemię i dostaje pozwolenia na kilka kurników, a w całej swojej perspektywie ma 160, to jest to coś, co nie powinno mieć miejsca. Stąd moje pytanie, czy to prawda, czy kupujecie państwo po małych ilościach z pozwoleniami na pojedyncze kurniki?

Str. 31

Przedstawiciel Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym Stowarzyszenia Otwarte Klatki Bartosz Zając:

Dzień dobry. Bartosz Zając, Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym Stowarzyszenia Otwarte Klatki. Może tylko uzupełnię wypowiedź przedmówcy właśnie à propos rentowności branży. Jeżeli dobrze pamiętam, z ust wiceministra padła liczba 3,2 mld zł sam eksport drobiu. To może warto skontrować z innymi liczbami – 1,1 mld zł to same odszkodowania i koszty zarządzania kryzysowego. To tylko jedna z części kosztów ukrytych produkcji drobiu w 2021 r. Od tego czasu skala chowu cały czas rośnie, budujemy kolejne fermy, więc w przypadku kolejnych ognisk, kolejnych problemów epizootycznych odszkodowania będą jeszcze większe. Nie wiem, cóż to za zachwycanie się tym, że jesteśmy potęgą drobiarską w Europie i czwartym miejscem na świecie. Ela Sokołowska, liderka jednego z protestów na Lubelszczyźnie, bardzo trafnie określiła ten rzekomy sukces polskiego drobiarstwa.

Jesteśmy po prostu kurnikiem Europy ze wszystkimi ukrytymi kosztami z tym związanymi. To, czego Zachód nie chce u siebie dewastować na wsi, my dewastujemy, zasłaniając się sukcesem gospodarczym, otrąbiając tak naprawdę tę branżę. Swoją drogą, przepraszam, też mnie trochę emocje ponoszą, ale mam ostatnio wrażenie, że Ministerstwo Rolnictwa to jest po prostu jakaś propagandowa przybudówka branży drobiarskiej w Polsce. Pan weterynarz z Wipaszu powiedział, że czuje tę pogardę, ja tej pogardy nie widzę w regulacjach prawnych. Przeciwnie, mam wrażenie, że prawo pokazuje pogardę względem właśnie strony społecznej, realnie wobec mieszkańców wsi i rolników, bo nie zrównujmy rolników i producentów ze sobą. Swoją drogą, głos pana Sulimy bardzo mnie dziwi, bo właśnie o takich małych hodowcach jak pan najczęściej przedstawiciele koncernów mówią per brudas. Słowo, którego zresztą pan dzisiaj użył – brudas. Powiem dokładnie, o co chodzi. To państwo są jako mali i średni hodowcy obciążani odpowiedzialnością, najczęściej przez branżę drobiarską, za roznoszenie epidemii, wirusów, właśnie takich jak grypa ptaków

str. 31

Przedstawiciel Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym Stowarzyszenia Otwarte Klatki Bartosz Zając:

Dokończę tylko może jedną rzecz, że ten problem epidemiologiczny w Polsce jest i on dzisiaj nie dotyczy samych ptaków. Dotyczy, tak jak widzimy, innych zwierząt, bo ten wirus przekracza granice gatunkowe, więc bagatelizowanie tego problemu… Powiem szczerze, że czytając pismo, które otrzymaliśmy pewnie wszyscy jako uczestniczy dzisiejszego posiedzenia Komisji, przygotowane przez Ministerstwo Rolnictwa… Już naprawdę nie mogę dłużej czytać o problemie ferm przemysłowych z punktu widzenia uciążliwości, subiektywnych problemów, subiektywnych odczuć itd. Może 15 lat temu to by przeszło, ale dzisiaj już powinniśmy być w tej dyskusji na zupełnie innym etapie – problemów epidemiologicznych, dewastowania wsi, upadku gospodarstw, które są tak naprawdę wypierane z rynku przez skalujące nieustannie hodowle i chów, duże koncerny drobiarskie czy odpowiedzialne za produkcję świń, szeregu innych problemów. O problemach gospodarstw agroturystycznych czy ekologicznych w ogóle nawet nie wspomnę, że taka produkcja praktycznie przestaje być na wsi możliwa. Nie zafałszowujmy po prostu rzeczywistości, zachłystując się liczbami dotyczącymi eksportu polskiego kurczaka na Zachód. Dziękuję.

Str. 33

Przedstawicielka komitetu protestacyjnego Kodeń Anna Dejneka:

Ja tak szybciutko, dziękuję za udzielenie mi głosu. Odniosę się do tych liczb osób pracujących. Pan powiedział, że tysiąc osób z powiatu bialskiego. Byliśmy na proteście w Międzyrzecu Podlaskim, tam na zakład, na ubojnię wchodzili obcokrajowcy. Podejrzewam, że osoby z Bangladeszu i takie inne. Zostali przywiezieni busami pod ten zakład. Proszę nie mówić, że to są osoby z powiatu bialskiego, bo to są obcokrajowcy.

Po drugie, jeżeli państwo mówicie o dialogu, dlaczego państwo nie przyjechaliście przed rozpoczęciem tak dużej inwestycji? Twierdzicie, że jest tak bardzo ważna dla nas, potrzebna mieszkańcom naszych gmin,. Było przyjechać do nas przed rozpoczęciem takiej inwestycji i z nami porozmawiać. Następna sprawa odnośnie do pracowników. W naszej gminie jest 121 osób bezrobotnych, zarejestrowanych na czwarty kwartał 2022 r. To było 65 kobiet i 33 osoby powyżej 55. roku życia. Pan uważa, że te osoby pójdą do pracy do kurników? Uważam, że nie, dlatego…

str.33

Poseł Marta Wcisło (KO):

Szanowni państwo, jestem zdumiona, zniesmaczona wypowiedzią przedstawiciela Wipaszu, pana doktora, tymi pouczeniami i łaskawością, której doznaliśmy. Pan doktor wyjaśnił nam także to, że płaci podatki, jakby to był strasznie wielki wyczyn, że firma Wipasz płaci podatki. Najwyraźniej jest to wyjątkowe. Zrozumiałam, szanowni państwo, na podstawie wypowiedzi, arogancji przedstawiciela Wipaszu, że tu nie ma mowy o jakimkolwiek konsensusie i porozumieniu. Tu jest potrzebna pomoc państwa. Państwo sobie zrobili zagłębie kurnikowe, 160 kurników, kupują, idą do rolnika, proponują mu kupno ziemi, pod warunkiem że wystąpi do gminy o warunki zabudowy na budynek gospodarczy, a oni kupują.

Mają oczywiście do tego prawo, ale to nie jest takie jawne i transparentne, bo gmina czasami nie wie, jakie będzie przeznaczenie tego obiektu, bo to nie jest plan zagospodarowania przestrzennego, który ściśle określa zabudowę, wysokość, wielkość, gabaryty. Plan zagospodarowania skrzętnie omijacie, wybieracie grunty, gdzie nie ma planu, gdzie wszystko idzie na warunki zabudowy. Pan mi tu mówi o transparentności, o uczciwości, proszę pana, pan nie ma wstydu, mówiąc to. Przez 25 lat prowadziłam działalność gospodarczą i każda uwaga mieszkańca była dla mnie cenna. Robiłam wszystko, żeby współżycie międzyludzkie, społeczne było jak najlepsze. Czy ci ludzie dzisiaj byliby tutaj, na posiedzeniu Komisji, gdyby wasze inwestycje były tak fantastyczne? Każda gmina zabiega o inwestycje, bo są podatki od nieruchomości, bo są miejsca pracy. Skoro są protesty, to znaczy, że wasze działalności są tak uciążliwe i mają tak ogromnie negatywne oddziaływanie, że uniemożliwiają funkcjonowanie i życie. Bzdura, że to podnosi wartość gruntu. Smród podnosi wartość gruntu? To niech sobie wybuduje willę za swoim płotem i niech pan tam mieszka 24 godziny na dobę, a tutaj niech pan nie opowiada takich farmazonów i niech pan nie obraża ludzi, bo pana arogancja świadczy o sposobie prowadzenia przez was działalności. Tak właśnie prowadzicie działalność gospodarczą. Dziękuję.

str. 35

Przedstawiciel fundacji „Dobre sąsiedztwo” Grzegorz Strzałkowski:

Bardzo jest ważne, żebyśmy myśleli przy wszystkich inwestycjach nie o sobie, nie tylko i wyłącznie własnym interesie, ale o interesie całego ogółu, całej okolicy. Ku zaskoczeniu stanę teraz w obronie Wipaszu, Cedrobu i innych tego typu firm. Te instytucje działają w obrębie obowiązującego prawa, ale jesteśmy tu dlatego, że to prawo jest złe, drodzy państwo. W tej chwili liczba kurników na przykład… Skoro jesteśmy pierwsi w Europie, to możemy sobie z góry powiedzieć, że w Niemczech jest mniejsza, mimo że mają ludzi chyba trzy razy tyle prawie. Drodzy państwo, jak powiedziałem, musimy zmienić w Polsce prawo, stworzyć system, który będzie dbał nie tylko o inwestora, ale będzie egzekwował raporty środowiskowe na etapie ich sporządzenia i później na etapie faktycznego wykonania, kontroli inwestycji. Dzisiaj to się nie dzieje. Dzisiaj w zasadzie inwestor przepycha raport środowiskowy, a potem naprawdę żadne instytucje… WIOŚ w minimalnym stopniu może to kontrolować, dając mandat 500 zł w razie czego. To wszystko nie działa. Jeżeli tego typu inwestycje mogłyby powstać, ale być potem kontrolowane, zaufanie ludzi byłoby znacznie większe. Dzisiaj nie wierzę raportowi środowiskowemu. Taki sam problem jest z biogazowniami, z wiatrakami i z innymi inwestycjami. Jeżeli raport środowiskowy byłby wiarygodny, a później egzekwowalny, zaufanie strony społecznej wzrosłoby ogromnie. Dzisiaj to po prostu nie działa. Dzisiaj raport środowiskowy jest dokumentem robionym dla inwestora, reprezentuje interesy inwestora i służy w zasadzie tylko do uzyskania pozwolenia na budowę inwestycji. To jest jeden z największych problemów w tym wszystkim. Dziękuję bardzo.

====================================

 Zestaw materiałów odnośnie firmy Wipasz SA, która od kilku lat instaluje na wschodzie Polski setki kurników przemysłowych.

Modus operandi brojlerowego giganta – w oparciu o załączone artykuły i stenopis posiedzenia Komisji Sejmowej

  • Ta firma wybiera głównie biedne gminy, gdzie nie ma planów zagospodarowania przestrzennego
  • inwestycja startuje w oparciu o warunki zabudowy (często wnioski składa tzw “słup”), a oni wchodzą, gdy są wszystkie pozwolenia
  • instalują kilka kurników, a za jakiś czas wyrasta kilkadziesiąt kolejnych
  • gminie oferuje 250 tys. zł na cele oświatowe  lub Klub Seniora
  • oferują wybudowanie nowej drogi i jej utrzymywanie
https://krytykapolityczna.pl/kraj/polska-bedzie-kurnikiem-europy-mieszkancy-bezsilni/

https://wspolczesna.pl/mieszkancy-gminy-milejczyce-protestuja-przeciwko-budowie-przemyslowej-fermy-drobiu-w-swojej-okolicy/ar/c8-18071237

https://www.slowopodlasia.pl/artykul/21258,mieszkancy-protestuja-czy-w-kopytowie-powstana-kurniki

https://bielsk.eu/rudka/41531-czy-w-rudce-powstanie-ferma-drobiu-relacja-ze-spotkania-foto

https://www.slowopodlasia.pl/artykul/21425,kurza-ferma-w-zeszczynce-nie-powstanie-jest-decyzja-wojta

redaktor Leszek Szymowski 
Czy firma Wipasz korumpuje urzędników? Podejrzane relacje potentata branży rolnej z wójtem. 16 minut https://www.youtube.com/watch?v=yV8Srp9jC1w 

Co istotne – zgodnie z tym artykułem 80% produkcji stanowi eksport  https://next.gazeta.pl/next/7,172392,29633968,bezstresowe-zycie-brojlerow-jako-rachunek-ekonomiczny-odwiedzilismy.html 

Ukraina, „nasz brat”,  wprowadza zakaz importu drobiu i jaj z całej Polski

Ukraina wprowadza zakaz importu drobiu i jaj z całej Polski

W związku z wystąpieniem w województwie podlaskim „gniska rzekomego pomoru drobiu”, władze Ukrainy decyzją z dnia 13 lipca 2023 r. wprowadziły zakaz importu z całego terytorium Polski jaj wylęgowych, żywego drobiu oraz produktów i surowców pochodzących z drobiu.

Wyjątek stanowią produkty [—-]

Ukraiński drób coraz większym zagrożeniem dla polskich producentów. Import wzrósł o 61%

Ukraiński drób coraz większym zagrożeniem dla polskich producentów. Import wzrósł o 61%

ukrainski-drob-coraz-wiekszym-zagrozeniem

Od 2 maja drób ponownie może być sprzedawany na wszystkich rynkach w Unii Europejskiej, mimo że wcześniej pięć krajów nie pozwalało na jego import. Ukraina jest trzecim największym dostawcą drobiu spoza Unii, a największym jest Brazylia, której kurczaki są co najmniej o jedną trzecią tańsze od europejskich. W ubiegłym roku import drobiu z Ukrainy wyniósł 166 tysięcy ton, co stanowi jedną piątą całkowitego importu tego mięsa z krajów spoza UE. Import z Ukrainy wzrósł o aż 61% w porównaniu do wyników z 2021 roku.

POLECAMY: Kupuje cukier? Uważaj na ten z Lidla, bo jego jakość może być marna a po aferze zbożowej istnieje również ryzyko utraty zdrowia

Według artykułu opublikowanego w Rzeczpospolitej, polska branża drobiarska wyraża obawy, że ukraińskie mięso wypiera ją z rynku i konkurować z nią o pieniądze zachodnich odbiorców. Istnieje coraz większe zaniepokojenie mechanizmem, który nabiera coraz większego rozgłosu. Źródłem tych obaw jest ukraiński gigant, firma MHP. Według polskich drobiarzy zakaz importu zbóż do krajów „frontowych” nie zmieni sytuacji w branży drobiarskiej, która, pomimo powyższych wyników, jest uważana za trudną. Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa, zauważa, że ukraiński drób i jaja będą trafiać do pozostałych państw UE i wypierać stamtąd polskie produkty. Ukraiński koncern MHP, będący jednym z głównych dostawców drobiu do Unii, posiada zakłady w Holandii i sprzedaje mięso drobiowe do innych krajów – informuje „Rzepa”.

Zgodnie z informacjami przekazanymi przez dziennik, oczekuje się, że w czerwcu Komisja Europejska rozpocznie przygotowania do ewentualnego postępowania w sprawie importu drobiu. Przed podjęciem decyzji, Komisja musi przeanalizować sygnały rynkowe dotyczące wpływu importu surowców z Ukrainy na dochody przetwórców i rolników. Procedura taka trwa zazwyczaj trzy miesiące. Jeśli potwierdzą się przypuszczenia, Bruksela może przywrócić kwoty importowe, które wynosiły 90 tysięcy ton dla całej Unii Europejskiej. Stanowiłoby to nieco ponad połowę obecnego eksportu Ukrainy na rynek UE .

Mail:

Spółka Raftan Holding Limited należąca do ukraińskiego koncernu rolno-spożywczego MPH chce przejąć Kutnowskie Zakłady Drobiarskie Exdrob SA. Do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłyną wniosek o pozwolenie…

Minister Ardanowski: Martwimy się ukraińskim zbożem, ale szybko upada hodowla trzody chlewnej, zaraz upadnie drobiarstwo.

Minister Ardanowski: Martwimy się ukraińskim zbożem, ale upada hodowla trzody chlewnej, zaraz upadnie drobiarstwo.

zaraz-upadnie-polskie-drobiarstwo

 „Należy powiedzieć, że zaczyna się także robić problem z drobiem, którego Polska jest obecnie największym producentem w Europie. To w ostatnich latach rozwijało się bardzo dobrze. W tej chwili natomiast jest zagrożenie importem mięsa drobiowego z Ukrainy. Tam są potężne kombinaty, które to mięso produkują. My się martwimy zbożem z Ukrainy, ale za chwilę będzie ogromny, już widoczny, problem upadku drobiarstwa w Polsce, ponieważ pomimo tego, że u nas drobiarstwo bardzo mocno się rozwinęło, to my tej konkurencji z Ukrainy nie będziemy w stanie sprostać” – mówi portalowi Fronda.pl były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Po 2002 roku obserwowany jest w Polsce dość nagły spadek pogłowia trzody chlewnej. Liczy są wręcz alarmujące – z 760 tys. gospodarstw zajmujących się świńmi w roku 2002 pozostało około 56 tys. w roku 2023, a więc ilość gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną spadła 13.5 raza. Czy taka sytuacja stanowi już bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego Polski?

Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, doradca Prezydenta RP, szef Rady do spraw Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Kancelarii Prezydenta RP:  Bezpieczeństwu żywnościowemu to raczej nie zagrozi, natomiast rodzima wieprzowina, która jest podstawowym i najbardziej ulubionym mięsem Polaków, zaczyna stawać się rzadkością i w większości pochodzi obecnie z zagranicy. Ten spadek jest bardzo duży i jest on spowodowany kilkoma przyczynami.
Przede wszystkim Unia Europejska dąży do wyeliminowania małych hodowli, a więc tych, które w Polsce dotychczas były dominujące. Większość trzody chlewnej była hodowana w gospodarstwach po kilka czy kilkanaście, czasem kilkadziesiąt sztuk. Jest to obecnie różnymi decyzjami Komisji Europejskiej eliminowane.
Kolejna sprawa to Afrykański Pomór Świń (ASF), który bardzo zaszkodził hodowlom w Polsce, ponieważ wiele gospodarstw zostało zlikwidowanych, a jednocześnie normy bioasekuracji narzucane przez Unię Europejską w wielu gospodarstwach były niemożliwe do spełnienia ze względu na rodzaj budynków, w których świnie były hodowane. Wiązało się to z koniecznością poniesienia dużych wydatków i nowych inwestycji, żeby zabezpieczyć stada świń przed możliwością zakażenia z zewnątrz. W związku z tymi utrudnieniami  wielu rolników po prostu zrezygnowało z utrzymywania świń.
Dalej, to jest również wielka presja koncernów międzynarodowych – duńskich, niemieckich, holenderskich – żeby uzależnić polskich rolników od tak zwanego „tuczu kontraktowego”, zwanego też „tuczem nakładczym”. Polega on na tym, że rolnik nie korzysta już z własnych prosiąt od własnych matek, których jest właścicielem, ale z powierzonych mu warchlaków produkuje wieprzowinę, będąc praktycznie robotnikiem w międzynarodowej korporacji, gdyż ona dostarcza mu zarówno materiał hodowlany, jak również pasze i – co więcej – nie wolno takiemu rolnikowi używać innej paszy poza tą dostarczaną przez korporację. Ci, którzy się na to decydują stają się właściwie pracownikami korporacji, a nie podejmującymi samodzielne decyzje rolnikami.
Ponadto istnieje wielki problem opłacalności produkcji trzody chlewnej, ponieważ te wielkie fermy zaczynają dominować i mniejsze gospodarstwa nie wytrzymują z nimi konkurencji.
Kolejny problem, to rozwój hodowli świń przede wszystkim w Hiszpanii, gdzie jest cieplejszy klimat, gdzie nie potrzeba solidnych, masywnych, dobrze docieplonych budynków. Wprost przeciwnie, czasem należy starać się budować budynki bardzo lekkie, żeby chroniły tylko przed upałami, a nie przed mrozem. W warunkach polskich te budynki muszą być solidniejsze i w związku z tym również i koszty ich budowy są wyższe.
Dalej, zasady zagospodarowania obornika i gnojowicy są w Unii Europejskiej bardzo restrykcyjne i wymuszane również w Polsce, podczas gdy w klimacie cieplejszym nie stosuje się takich norm dotyczących ich składowania, stosując tzw. laguny, czyli jeziora odchodów na terenach pustynnych i wtedy koszty są również zdecydowanie niższe. Jest to poważny problem, ponieważ wieprzowina, którą jemy – jak już wspomniałem – w większości pochodzi z importu.

MP: Czy te działania w opinii Pana Ministra były celowe, żeby te polskie małe i średnie gospodarstwa doprowadzić do upadku?

JKA: Trudno powiedzieć, żeby one zostały zaplanowane w Polsce. W mojej opinii to raczej nieumiejętność przeciwstawienia się temu trendowi, która trwała przez lata. Na pewno były to jednak działania zamierzone ze strony Duńczyków, którzy chcieli przenieść dużą część hodowli świń do innych krajów i upatrzyli sobie Polskę. Powód tego jest taki, że Dania posiada już tak dużą ilość trzody chlewnej, że więcej nie jest w stanie u siebie pomieścić. U siebie ponadto zatruli środowisko, zatruli wodny gruntowe. Trzeba uczciwie powiedzieć, że są jednak mistrzami w hodowli świń i mają dobry materiał hodowlany. Wypychają to więc głównie do Polski.
Dotychczas nie umieliśmy temu przeciwdziałać. Nie umieliśmy też przeciwdziałać spadkowi ilości macior w Polsce, bo przecież hodowla powinna się odbywać głównie w oparciu o własny materiał hodowlany, czyli o to, co w Polsce się urodzi. To są niedopatrzenia ciągnące się przez lata, ale też niestety polityka Unii Europejskiej, która redukuje i likwiduje mniejsze hodowle, wprowadzając zasady, które właściwie tylko te wielkie fermy są w stanie spełnić.

MP: A jak wygląda sprawa innych hodowli w Polsce? Czy pogłowie bydła, owiec i drobiu też u nas spada?

JKA: Jeśli chodzi o bydło mleczne, pomimo że ubywa nam krów, to produkcja mleka utrzymuje się na podobnym, wysokim poziomie. Ma to związek z poprawą genetyczną jakości tego bydła, wydajności, mleczności. To wszystko sprawia, że mleka nie ubywa i Polska jest liczącym się jego producentem, chociaż pogłowie krów fizycznie się zmniejsza.
Warto podkreślić, że moglibyśmy być dużym producentem bydła mięsnego. To jest wręcz polska szansa. Mamy dużą ilość trwałych użytków zielonych (TUZ), których na nic innego przeznaczyć nie można. Jest też ok. 2 mln hektarów faktycznych nieużytków, udających łąki i pastwiska, do których jest pobierana dopłata unijna, a nic tam nie jest uprawiane, ani sprzątane. To są miejsca, gdzie przede wszystkim bydło powinno być hodowane. Dotyczy to między innymi terenów w górach. Bydła tam właściwie teraz nie ma. Tam powinny wrócić odpowiednie rasy bydła dostosowanego do warunków górskich. Tam poza bydłem powinny być także owce – już nie na futra i kożuchy, ponieważ klimat chyba się zmienia, ale jest na świecie moda na jagnięcinę. To jest znakomite mięso i Polska właśnie mogłaby być dużym producentem wysokojakościowej wołowiny i jagnięciny. Tutaj były jednak wielkie problemy. Między innymi chodzi o tzw. piątkę dla zwierząt, która, gdyby weszła w życie, zniszczyłaby hodowlę bydła mięsnego w Polsce, ponieważ podstawowym rynkiem zbytu na wołowinę na świecie jest rynek muzułmański, który wymaga odpowiedniego uboju tego zwierzęcia, zgodnie z tzw. „halal”, czyli sposobem uboju, którego wymagają właśnie muzułmanie.
Muzułmanów jest około 1 miliarda 650 milionów na świecie. To jest ogromny rynek. Co więcej, przybywa ich w Europie. Ta tzw. piątka dla zwierząt, której zdecydowanie się przeciwstawiłem, płacąc za to odwołaniem ze stanowiska ministra rolnictwa, była wielkim zagrożeniem dla hodowli bydła mięsnego w Polsce, ponieważ odcięłaby nas od tych rynków podstawowych, gdzie to mięso odpowiednio ubite można sprzedawać.
Należy powiedzieć, że zaczyna się także robić problem z drobiem, którego Polska jest obecnie największym producentem w Europie. To w ostatnich latach rozwijało się bardzo dobrze. W tej chwili natomiast jest zagrożenie importem mięsa drobiowego z Ukrainy. Tam są potężne kombinaty, które to mięso produkują.
My się martwimy zbożem z Ukrainy, ale za chwilę będzie ogromny, już właściwie widoczny, problem upadku drobiarstwa w Polsce, ponieważ pomimo tego, że u nas drobiarstwo bardzo mocno się rozwinęło, to my tej konkurencji z Ukrainy nie będziemy w stanie sprostać.

MP: Wyszła ostatnio sprawa budowy linii kolejowych do CPK z Ukrainy. Mówi się, że mają one przebiegać przez ziemie pierwszej i drugiej klasy. Dochodzą informacje, że może to spowodować utratę wielu miejsce pracy w tamtym regionie. Mieszkańcy i reprezentujące je organizacje mieli już protestować w tej sprawie i zaproponować trasę alternatywną przebiegającą przez nieużytki, a ministerstwo podobno ma nie być za bardzo zainteresowane słuchaniem tych głosów. Z kolei Pan Majszyk, rzecznik prasowy CPK przekazał, że konsultacjom społecznym zostały poddane cztery warianty trasy. Jakby to Pan Minister skomentował?

JKA: Panie Redaktorze, Centralny Port Komunikacyjny, to nie jest tylko lotnisko, ale ogromny projekt cywilizacyjny budowy zarówno wielkiego hubu lotniczego i jednocześnie skomunikowania kolejowego całej Polski z tym centralnym ośrodkiem komunikacyjnym. Problem wytyczania tras, zarówno kolejowych, jak też dróg i autostrad jest coraz bardziej dokuczliwy, ponieważ wielu ludzi chciałoby mieć autostradę i linię kolejową w pobliżu, ale broń Panie Boże nie za blisko i „nie na moim polu”.
Tam gdzie jest alternatywa nie zwiększająca istotnie kosztów i nie wkraczająca także w obszary przyrodniczo cenne, to oczywiście należy starać się dopasować te linie w taki sposób, żeby jak najmniej były uciążliwe, czy też zajmowały dobrej jakości grunty rolne.
Czasami nie ma jednak możliwości znalezienia alternatywnej trasy. To zawsze będzie budziło emocje i napięcia. W każdym województwie w Polsce są tego rodzaju spory i dyskusje. Ja nie jestem w stanie szczegółowo tego komentować, ale oczywiście należy się starać wykorzystywać takie tereny nieprzydatne rolniczo, których strata jest jak najmniej dokuczliwa. To oczywiste, że trzeba chronić najbardziej żyzne grunty rolne, ponieważ jest ich coraz mniej. Przede wszystkim więc powinniśmy chronić te najlepsze i szukać alternatywnych rozwiązań. Każdy przypadek musi być jednak rozpatrywany indywidualnie.

MP: Uprzejmie dziękuję Panie Ministrze za rozmowę.

O powołanie komisji śledczej ws. ukraińskiego zboża [ i drobiu, jaj..]. Zalew, który został świadomie dopuszczony i nawet przyspieszony przez rząd.

O powołanie komisji śledczej ws. ukraińskiego zboża [ i drobiu, jaj..]. Zalew, który został świadomie dopuszczony i nawet przyspieszony przez rząd.

Konfederacja chce komisji śledczej. Mocne oskarżenia: To było zamierzone!

to-bylo-zamierzone

Konfederacja składa wniosek o powołanie komisji śledczej ws. ukraińskiego zboża, bo sprawa jest publiczna, dotyczy szczytu władzy politycznej, polityki unijnej i międzynarodowej, działania służb państwowych i spraw wątpliwych prawnie, jak tzw. zboża techniczne – poinformowali posłowie Konfederacji Krzysztof Bosak i Stanisław Tyszka. Przekonywali, że winni miliardowych strat muszą zostać przedstawieni opinii publicznej oraz rozliczeni w wyborach.

Zalew polskiego rynku towarami z Ukrainy, który ma miejsce w wyniku rozporządzenia Unii Europejskiej, trwa od mniej więcej roku, okazuje się być zalewem, który został świadomie dopuszczony przez rząd i nawet przyspieszony przez rząd – przekonywał Bosak podczas konferencji prasowej w Sejmie.

Mówiąc o stratach tym spowodowanych w polskim rolnictwie, współprzewodniczący Rady Liderów Konfederacji powołał się na organizacje rolnicze, które szacują je „na miliardy”. Przypomniał, że były już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk został „awansowany” na szefa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, a w ub. roku „oszukał polskich rolników, mówiąc o tym, że będą sprzedawać swoje zboża drożej”.

Okazuje się, że zboże, które wjeżdżało jako tzw. techniczne, było sprzedawane następnie jako paszowe, czy sprzedawane do młynów, jako zboże spożywcze. Okazuje się, że służby skarbowe, inspekcje rolne, weterynaryjne, odstępowały od prowadzenia standardowych kontroli – mówił.

Bosak przypomniał, że „rozporządzenie unijne znosiło cła i znosiło kwoty, ale nie znosiło obowiązku badania standardów”. W imieniu partii oświadczył, iż „to, że polski rząd nacisnął na służby podległe, żeby nie kontrolowały napływu płodów rolnych z Ukrainy, to w naszej ocenie jest złamanie prawa”. Dodał, że było to działanie „zamierzone”.

Mamy do czynienia z działaniem rządu na szkodę, na wielką szkodę gospodarczą polskiego rolnictwa, a także polskiego drobiarstwa, polskiej branży paszowej, polskiego przetwórstwa; i mamy do czynienia z działaniem zamierzonym owiedział.

Zboże teraz jako „czyściwo przemysłowe”…

Poseł wskazał przy tym na wtorkową publikację dziennika „Rzeczpospolita”, z której wynika, że „ten proceder ciągle trwa”.

Z doniesień ‘Rzeczpospolitej’ wynika, że zboże z Ukrainy ciągle wjeżdża, tym razem nie jako tak zwane „zboże techniczne”, tylko jako – uwaga – czyściwo przemysłowe. i nikt tego nie kontroluje – relacjonował.

Wspomniał że „podobno służby celne mają obowiązek odprawiać każdą ciężarówkę szybciej niż w 3 minuty, co powoduje, że nie ma nawet czasu otwierać prawidłowo plandeki”.

Jeżeli to wszystko jest prawdą, to mamy do czynienia z trwającą aferą gospodarczo -polityczno-międzynarodową. Ta afera wykracza poza kompetencje prokuratury z Zamościa, która już w tej chwili niektórymi wątkami tej afery zajmuje się, jak między innymi oszustwem dokonanym przy sprzedaży tego zboża do polskich młynów, gdzie sprzedawano je, jako zboże polskie – powiedział.[I pełnowartościowe !! MD]

Uzasadniając wniosek o powołanie właśnie w Sejmie specjalnej komisji śledczej, Bosak zaznaczył, że „to tu są odpowiedzialni, to tu jest większość złożona sprawie wszystkich partii poza Konfederacją, które popierały ten proceder”. Jak przy tym przypomniał, „europosłowie wszystkich partii głosowali za tym rozporządzeniem UE i tolerowali to, co zrobił rząd PiS-u”.

Dziś Konfederacja składa wniosek o specjalną komisję śledczą; rozpoczynamy zbiórkę podpisów. I jest to sprawa na specjalną komisję śledczą, bo sprawa jest publiczna, dotyczy szczytu władzy politycznej i wręcz polityki unijnej i międzynarodowej, dotyczy działania służb państwowych, dotyczy też spraw, co do których są wątpliwości prawne – poinformował.

Po zbożu drób?

Poseł Tyszka wskazał ponadto na rozwojowy charakter tej sprawy, ponieważ „mamy do czynienia już w tym momencie z napływem również drobiu i jaj gorszej jakości. Drobiu, które również nie spełnia bardzo wysokich wymogów UE”.

Podkreślił jednocześnie, iż w produkcji drobiu Polska jest potentatem i liczącym się eksporterem, „tymczasem napływa drób, który nie spełnia tych wymogów, które narzuca nam UE”.

Za chwilę będziemy mieli problem z napływem owoców z rynku ukraińskiego – ostrzegał.

Poseł ponownie przypomniał, że po stronie ukraińskiej to nie rolnicy korzystają na tej sytuacji, tylko w większości międzynarodowe koncerny. – Pytanie, czy PiS po prostu robiło to, co robiło w ciągu ostatniego roku z głupoty, z uległości wobec Unii Europejskiej i Ukrainy, czy robiło to w czymś interesie. I pytanie, w czyim? To powinna wyjaśnić komisja śledcza. Wzywamy do jej powołania – podsumował Tyszka.

Ogromna skala: Kurczaki dla Polaków: Jemy drób karmiony tłuszczem do produkcji smarów… Berg+Schmidt.

Ogromna skala: Jemy drób karmiony tłuszczem do produkcji smarów… Berg+Schmidt.

3 października https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-drob-karmiony-tluszczem-do-produkcji

Do polskich sklepów trafiało mięso zwierząt, które były karmione paszą z dodatkiem komponentów do produkcji paliwa. Czołowi potentaci w kraju kupowali ją od małej poznańskiej spółki, na czele której stali małżonkowie Maciej i Monika J. Para najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. W tym tygodniu prokuratura i Główny Inspektorat Weterynarii mają otrzymać szczegółowe badania sfałszowanych produktów.

W ubiegłym tygodniu na terenie całego kraju miała miejsce ogromna akcja Centralnego Biura Śledczego Policji. Jego funkcjonariusze przeprowadzili kontrole w kilkudziesięciu zakładach produkujących paszę do karmienia m.in. kurczaków, indyków i kaczek. Śledczy pozyskali dowody na to, że drób, który trafiał na krajowy rynek, otrzymywał pożywienie zawierające oleje techniczne przeznaczone do produkcji smarów i biopaliw. 

Z ustaleń WP wynika, że podejrzaną karmę mogło nieświadomie stosować co najmniej 66 zakładów należących do kilku największych koncernów produkujących m.in. paszę dla zwierząt w Polsce. Wszystko za sprawą mało znanej spółki z Poznania, od której rynkowi potentaci kupowali produkty.

Mowa o polskim oddziale niemieckiej firmy Berg+Schmidt, prowadzonej przez poznańskie małżeństwo: Monikę i Macieja J. 

“Berg+Schmidt jest jedną z wiodących firm europejskich wyspecjalizowanych w produkcji i dystrybucji olejów i tłuszczów paszowych. 50 lat funkcjonowania na rynku upoważnia pracowników firmy do nazwania się “Specjalistami od lipidów”. Firma dostarcza standaryzowane tłuszcze płynne i w formie proszku. Obecnie jest czołowym światowym wytwórcą lecytynowanych tłuszczy paszowych, które docierają do odbiorców na całym świecie” – czytamy na stronie internetowej polskiego oddziału firmy, w której 90 procent udziałów ma niemiecki koncern o tej samej nazwie.

Ze sprawozdania niemieckiej spółki za 2020 r. wynika, że jej poznański oddział zanotował przychód ze sprzedaży tłuszczów w wysokości ponad 90 mln złotych. Zdaniem śledczych, większość tej kwoty pochodziła ze sfałszowanych produktów, które nie powinny znaleźć się w pożywieniu dla drobiu, trafiającego później na polski rynek.

Komponenty do produkcji paliwa w karmie dla zwierząt. Zatrzymano cztery osoby

Eksperci podkreślają, że drób trafiający na polskie stoły, musi być hodowany w odpowiednich warunkach. Zwierzęta hodowlane takie jak m.in. kurczaki i kaczki powinny otrzymywać w pożywieniu tłuszcze, które zapewnią większy dzienny przyrost masy, a u niosek zwiększają liczbę znoszonych jaj. Mogą być one dodawane zarówno w postaci sypkiej, jak i płynnej. 

Wspomniane tłuszcze produkuje się m.in. z oleju rzepakowego, słonecznikowego, palmowego i kokosowego. Podczas ich tworzenia niezbędne jest zachowanie norm. Wśród nich wymienia się przede wszystkim pozyskiwanie produktów z pełnowartościowych komponentów. Jak wynika ze śledztwa, proces ten miał okazać się dla szefów poznańskiej spółki zbyt kosztowny i postanowili oni sprowadzać z m.in. z Rosji, Ukrainy Malezji i Rumunii fałszywe zamienniki – techniczne kwasy tłuszczowe.

Importowane komponenty były odpadami z produkcji bardziej szlachetnych produktów lub też wytwarzano je z zastosowaniem mniej bardziej prymitywnej technologii, niż tej stosowanej w przemyśle spożywczym. W związku z tym składniki te były bardziej zanieczyszczone i w żadnym wypadku nie spełniały norm dla produktów spożywczych. Powinno się je stosować np. do produkcji biopaliw, smarów i olejów technicznych.

Z informacji udostępnionych w śledztwie wynikało także, że w powyższych substancjach wykryto znaczną ilość pestycydów, które mają potężny wpływ na zwiększenie ryzyka zachorowania na raka prostaty, nowotworu płuc oraz białaczki. Powodują one także m.in. choroby Alzheimera i Parkinsona oraz uszkadzają układ nerwowy.

WP podaje, że techniczne tłuszcze trafiały do poznańskiej firmy z wyraźnym oznaczeniem, że nie nadają się do wykorzystania w produkcji spożywczej. Na terenie zakładu w Pomarzanowicach należącego do poznańskiej spółki, były one mieszane z tłuszczami spożywczymi, a następnie sprzedawane producentom pasz.

Okazuje się, że proceder ten mógł trwać od co najmniej 2017 roku. Jak dotąd funkcjonariusze z CBŚP zatrzymali cztery osoby: małżeństwo Macieja i Monikę J., księgowego i prokurenta oraz laborantkę z poznańskiej spółki. Na razie, zarzuty obejmują okres od stycznia 2020 r. Z informacji przekazanych przez Wirtualną Polskę wynika, że część podejrzanych przyznała się do winy, złożyła wyjaśnienia i wyszła na wolność.

Prokuratura postawiła Maciejowi i Monice J. zarzuty prania pieniędzy i uzyskania korzyści ze sprzedaży tłuszczów ze sfałszowaną dokumentacją na co najmniej 176 mln złotych. Małżeństwo trafiło w czwartek do aresztu. Zatrzymani spędzą w nim trzy następne miesiące.

Niebezpieczna pasza. GIW wydał ostrzeżenia

Tzw. afery drobiarskiej nie chce komentować zarówna prokuratura, jak i Główny Inspektorat Weterynarii. Głos w sprawie, w imieniu największych polskich firm, które pozyskały produkty ze sfałszowanymi certyfikatami i badaniami, zabrał natomiast Dariusz Goszczyński, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa. 

“W związku z działaniami prowadzonymi przez organy skarbowe w sprawie podmiotu wchodzącego w skład niemieckiej grupy kapitałowej, dostarczającego komponenty do produkcji pasz do wielu producentów w Europie informujemy, że według naszej wiedzy, postępowanie ma charakter karno-skarbowy. Podmioty, do których produkt był dostarczany, są stroną pokrzywdzoną w sprawie” – powiedział w rozmowie z WP.

Wirtualna Polska dotarła także do dokumentów, które trafiły do powiatowych lekarzy weterynarii w całym kraju. Inspektoraty z powiatów, w których produkowano pasze z tłuszczów pozyskanych od poznańskiej spółki, wysyłały ostrzeżenia o prawdopodobnie skażonej paszy.

“Podejrzany materiał był wykorzystywany do produkcji wszystkich pasz dla drobiu, kaczek i indyków przeznaczonych na tucz. W związku z powyższym informujemy, że w okresie od 1.08.2022r. na teren państwa powiatu trafiła pasza potencjalnie niebezpieczna” – cytuje jedno ze wspomnianych pism WP.

Afera doprowadzi najprawdopodobniej do końca biznesowej kariery małżeństwa z Poznania.

– Zapewne straci teraz olbrzymi majątek, którego się dorobił. Ma kamienicę w Poznaniu, kolekcję luksusowych samochodów, żył na bardzo wysokim poziomie. Sporą część majątku, o ile go znam, brał na siebie. Do tego wpadła też jego żona, a mogą im dojść kolejne zarzuty. Aż strach się bać, co jeszcze może wyjść z tego śledztwa – mówi nam znajomy Macieja J., w rozmowie z Onetem.

W tym tygodniu prokuratura i Główny Inspektorat Weterynarii mają otrzymać szczegółowe badania fałszowanych olejów.

============================

 SANEPID😂😂Wirusa nawet bezobjawowego wykrywaja 👏A smaru i oleju technicznego w drobiu przez lata nie zauważyli🤔