Wiwisekcja mowy szesnastu

Wiwisekcja mowy szesnastu

Autor: Ks. Dariusz Józef Olewiński , 24 stycznia 2025

Dante speaks to Pope Nicholas III, committed to the Inferno for his simony, in Gustave Doré’s 1861 wood engraving

Chanukka w natarciu – manifest szesnastu (z post scriptum)

Temat chanukki już poruszałem przy okazji akcji posła Grzegorza Brauna w grudniu 2023 roku (tutajtutaj). Temat właśnie powrócił i to w sposób dość nieoczekiwany choć nie zaskakujący. Otóż kilkunastu panów (z jedną panią) znanych jako przedstawiciele “konserwatywnego środowiska polityczno-katolickiego” opublikowało apel skierowany wprost przeciw tym, którzy krytykują publiczne obchody tego kabalistycznego święta. Tenże apel wpisuje się dość wyraźnie w atak arcybiskupa łódzkiego Grzegorza Rysia na rzeczonego Grzegorza Brauna z powodu plakatu, który ukazuje alternatywę: albo chanukka albo Boże Narodzenie.

Zarówno Ryś jak też sygnatariusze “manifestu szesnastu” sprzeciwiają się takiej alternatywie oczywiście na korzyść chanukki. Podczas gdy wypowiedź Rysia jest zdawkowa, acz bardzo agresywna i jeszcze bardziej absurdalna, to “manifest” zapuszcza się w pewną argumentację, aczkolwiek nie najwyższych lotów.

  1. Twierdzenie, jakoby Pan Jezus świętował chanukkę, jest bezpodstawne i właściwie kłamliwe. Ewangelia św. Jana (10,22-23) mówi jedynie, że Zbawiciel przechadzał się w portyku Salomona w komplexie świątynnym podczas świąt “odnowienia świątyni”. Tak więc, po pierwsze, nie ma nic o świętowaniu tego święta przez Pana Jezusa, a po drugie czym innym było owo święto za Jego czasów, a czym innym jest ono obecnie czyli w judaiźmie talmudycznym: wówczas świętowano oczyszczenie kultu z elementów pogańskich wprowadzonych notabene przez kapłanów żydowskich, a obecna chanukka jest świętowaniem talmudyczno-kabalistycznej bajki o rzekomym cudzie z lampą. Zaś stosunek Pana Jezusa do świątyni jerozolimskiej jest dość dobitnie wyrażony w tenże Ewangelii św. Jana (2,18-19), gdzie żydzi na żądanie znaku otrzymali od Niego odpowiedź: “Zburzcie tą świątynię, a Ja ją w trzy dni odbuduję”. Ewangelista dodaje, że Chrystus miał na myśli świątynię Swojego ciała, czyli Zmartwychwstanie. Tym samym świątynia jerozolimska, zresztą w ówczesnym stanie zbudowana przez okrutnego tyrana, którym był Herod zwany Wielkim, nie miała dla Pana Jezusa trwałego znaczenia. Zaś ostatecznie i zupełnie straciła w Nowym Testamencie swoje znaczenie wraz z Jego ukrzyżowaniem i śmiercią, gdy to zasłona przybytku rozdarła się na dwoje od góry do dołu (Mt 27,51), co oznacza obnażenie przez Boga jego pustki i zarazem ukazanie próżności i bezsensowności kultu tam sprawowanego, a tym samym braku racji istnienia tejże świątyni. Przepieczętowaniem tego stanu rzeczy było zburzenie jej przez Rzymian w roku 70. Natomiast sekta Chabad Lubawicz propagująca publiczne świętowanie chanukki na całym świecie nie tyle świętuje odnowienie świątyni po zwycięstwie Machabeuszy, lecz jakby przygotowuje grunt do odbudowy jej obecnie jako symbolu “mesjańskiego” czyli ustanowienia panowania judaizmu przynajmniej w Jerozolimie i Ziemi Świętej. Wszak pierwotnie – od czasów talmudycznych – chanukka była świętem rodzinnym, gdyż obchodzono ją jedynie w rodzinach żydowskich. Dopiero “mesjanistyczna” sekta Chabad Lubawicz od kilku dziesięcioleci poczęła forsować to świętowanie w przestrzeni publicznej na całym świecie, w krajach o ludności we większości chrześcijańskiej. Nie bez znaczenia jest ustawianie obok świecznika zwanego chanukkija portretu ostatniego duchowego przywódcy tejże sekty pochodzącego z dynastii jej twórcy, Menachem’a Mendel’a Schneerson’a. Tenże człowiek, zwany przez wyznawców “rebe” i uważany za mesjasza, który ma zmartwychwstać, dość otwarcie popierał obecnego premiera państwa położonego w Palestynie, B. Netanyahu (por. tutaj i tutaj), który już wtedy nie krył zbrodniczych zamiarów wobec rdzennej ludności tego kraju, a ostatnio został przez instytucje międzynarodowe uznany za zbrodniarza wojennego.
  1. Punkt drugi jest szczególnie obłudny. Z jednej strony sygnatariusze zaznaczają, że jako katolicy nie świętują chanukki, a równocześnie domagają się szacunku dla świętowania przez żydów. Czyż ktoś usiłował zabronić czy choćby utrudnić to żydom? Wszak w debacie publicznej chodzi tylko o świętowanie w przestrzeni publicznej, co więcej w gmachu parlamentu i innych pomieszczeniach państwowych, co nie jest dane żadnej innej religii, nawet katolickiej, choć jest ona większościową w Polsce. Zaś zupełnie groteskowe jest twierdzenie, jakoby przez swoje świętowanie żydzi byli “świadkami Prawdy chrześcijaństwa”. Jak ci, którzy negują Jezusa Chrystusa jako Mesjasza i oczekują swojego (a może to być tylko antychryst) mogą świadczyć o prawdziwości chrześcijaństwa? Czy ci panowie sygnatariusze wiedzą co piszą? Czy może uważają publiczność za debilną i gotową ślepo łyknąć takie bzdety? Tego nie zmienia nawet wskazywanie na traktowanie żydów przez papieży w państwie kościelnym, ponieważ nigdy i nigdzie nie przyznawano im (żydom) przywilejów, jakie zdobywa obecnie sekta Chabad Lubawicz. Od kiedy to domaganie się równego traktowania zarówno tej sekty jak też żydów ogólnie jest brakiem szacunku dla nich? Oczywiście oni zapewne uważają, że odpowiedni szacunek dla nich wymaga przyznania im przywilejów, co wynika z pojmowania siebie jako rasy wyjątkowej, jakby ponadludzkiej czy – według księgi Tanja, która jest ich “świętą księgą” a właściwie konstytucją – jedynie ludzkiej. Jednak czy godzi się, by władza państwowa bądź ktokolwiek zdrowo myślący, zwłaszcza po chrześcijańsku ulegał takiemu myśleniu?
  1. Nie mniej perfidne jest twierdzenie, jakoby obecność Ksiąg Machabejskich w księgach kanonicznych Pisma św. była przez kogoś uważana za świętowanie ludobójstwa. To twierdzenie odnosi się zapewne do wypowiedzi Grzegorza Brauna, który chanukkę propagowaną przez sektę Chabad Lubawicz tak właśnie nazwał, ale nigdy tak nie nazwał przynależności Ksiąg Machabejskich do kanonu biblijnego. Na jakiej podstawie sygnatariusze utożsamiają te Księgi ze świętowaniem chanukki przez sektę, pozostaje ich słodką tajemnicą. W każdym razie poziom intelektualny i moralny tego zarzutu jest godny najwyżej brukowców. Panowie sygnatariusze mylą różne sprawy: przynależność Ksiąg Machabejskich do katolickiego kanonu biblijnego nie ma nic wspólnego ze świętowaniem chanukki. Zapewne chodzi im o wspomnienie Braci Machabejskich w liturgii rzymskiej jako męczenników (1 sierpnia). To wspomnienie nie ma dokładnie nic wspólnego ani z chanuką, ani ze świątynią jerozolimską lecz odnosi się do 2 Księgi Machabejskiej, rozdział 7, gdzie opisane jest męczeństwo siedmiu braci razem z matką za wierność prawu Mojżeszowemu (ich relikwie są czczone w Rzymie i w Kolonii).
  1. Słodką tajemnicą sygnatariuszy pozostaje także podstawa twierdzenia, jakoby sprzeciw wobec świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej był przejawem braku życzliwości i szacunku dla “kultury żydowskiej”. Można owszem poniekąd zrozumieć tęsknotę niektórych do czasów, gdy Polacy na własnej ziemi często słyszeli od współobywateli: “wasze ulice, a nasze kamienice”. Dla takiego stanu rzeczy Polacy mają żywić życzliwość i szacunek?
  1. Niemniej pomieszane, fałszywe i zakłamane jest połączenie chrześcijańskiego charakteru państwa i dobra wspólnego z dobrem każdej społeczności, w tym wypadku sekty Chabad Lubawicz. Widocznie sygnatariusze nie zadali sobie choćby najmniejszego trudu dla zapoznania się z antyludzką, rasistowską ideologią tejże sekty i z jej celami wyłożonymi choćby w książce jej założyciela pt. Tanja. Gdyby sobie zadali choćby minimalny trud, to by nie byli w stanie uczciwie twierdzić, jakoby dobro tejże sekty dało się pogodzić z dobrem Polski i ludzkości, skoro według ideologii sekty jedynie żydzi zostali stworzeni przez Boga i są prawdziwymi ludźmi.
  1. Tutaj sygnatariusze znów kłamliwie stawiają pod adresem widocznie Grzegorza Brauna i popierających go zarzut “agresji, wrogości i szerzenia uprzedzeń”. Ten zarzut jest postawiony oczywiście bez jakiegokolwiek odniesienia do faktów. A może chodzi im o słynną akcję z gaśnicą? To ma być akt agresji, wrogości i szerzenie uprzedzeń? A czyż aktem agresji, prowokowania wrogości i sprzyjania uprzedzeniom nie jest zupełnie wyjątkowe uprzywilejowanie sekty Chabad Lubawicz w postaci zaproszenia jej do świętowania swojego święta w gmachu parlamentu polskiego? Czyż choćby zamiar urządzenia świętowania Bożego Narodzenia w parlamencie izraelskim nie zostałoby natychmiast powszechnie uznane za akt wrogości i bezczelną prowokację? Kto tu jest właściwie agresorem, jeśli bez pytania większości społeczeństwa polskiego udostępnia się sekcie, która nawet nie ma żadnych praw publicznych w Polsce, gmach najwyższych organów państwa polskiego?
  1. Ostatni punkt “manifestu” jest szczególnie bezczelny właśnie z powodu szczególnej agresywności. Sygnatariusze oświadczają, że nie tylko deklarują swoje stanowisko, lecz niniejszym apelują do szerokiej publiczności o sprzeciw wobec sprzeciwu, który w sposób spektakularny wyraził Grzegorz Braun w akcji z gaśnicą, która to akcja przysporzyła mu sympatii i poparcia społecznego, oczywiście ku oburzeniu i zatrwożeniu tych, którzy chanukkę do gmachu sejmu wprowadzili i chcą ją tam utrzymać. Teraz, gdy G. Braun ogłosił swój start w wyborach prezydenckich, widocznie mają stracha, że ów jest w stanie skupić wokół siebie pokaźny elektorat, co zmobilizuje Polaków i ukaże całemu światu, na ile społeczeństwo polskie sprzeciwia się budowie Polin. Ten strach wyjaśnia absurdalność i kłamliwość tego “apelu” wraz z zarzutami.

W stylu i też w treści nie trudno dostrzec, że inicjatorem i motorem tego “apelu” jest były marszałek sejmu z ramienia PiS i zarazem protagonista chanukki w sejmie Marek Jurek. To on widocznie wpadł na pomysł tego ataku na Grzegorza Brauna. Być może dostał takie zlecenie od tych, którym zawdzięcza swoją karierę polityczną. Oczywiście każdy ma prawo do zagrywek politycznych. Są jednak granice przyzwoitości: uczciwość intelektualna oparta na rzetelnej wiedzy oraz trzymanie się prostych faktów. A jeśli się deklaruje bycie katolikiem, to nieodzowne jest także trzymanie się zasad Kościoła, a nie wycieranie sobie ust katolicyzmem na doraźny i zakłamany użytek.

W skrócie: mamy tutaj haniebny przypadek braku przyzwoitego poziomu zarówno merytorycznego jak też moralnego, co jest szczególnie skandaliczne w połączeniu z deklarowaniem katolicyzmu i przywiązania do Kościoła. Oczywiście każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie w kwestii przyznania sekcie Chabad Lubawicz wyjątkowej, wybitnie uprzywilejowanej pozycji w przestrzeni publicznej w Polsce. “Apel” szesnastu jednak właściwie nie jest żadnym poważnym głosem w dyskusji, lecz jedynie dość prymitywnym i manipulacyjnym atakiem na tych, którzy mają odmienne zdanie w owej kwestii. Czyżby tych szesnastu oraz ich zleceniodawcy czuli choćby podświadomie swoją słabość na tyle, że muszą się uciekać do tak dennej agresji?

Na koniec dodam, że tak niskiego poziomu intelektualnego i moralnego nie spodziewałem się od sygnatariuszy, których dane mi było niegdyś poznać osobiście, a znam kilku z nich (Cenckiewicz, Jurek, Milcarek, Warzecha)

Post scriptum

I jest też ciąg dalszy, który potwierdza moje wyrażone powyżej podejrzenie, kto jest inicjatorem i głównym autorem “manifestu szesnastu”:

Gdzie i kiedy “obecność żydowska” sprzeciwiła się konfiskacie suwerennych kompetencyj RP, akceptacji konwencji genderowej czy rewolucji aborcyjnej? Czy Wy wiecie, co piszecie i uważacie ludzi za debili?

Teolog katolicki

Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną “summa cum laude”. Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.

JAK ZOSTAĆ KATOLIKIEM

Komentarze Eleison Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona


Komentarz Eleison nr DCCCLXXX (880) 25 maja 2024 komentarze-eleison

ZOSTAĆ KATOLIKIEM

Czytelnik niniejszych „Komentarzy”, który najwyraźniej nie jest katolikiem, pyta, jak można nim zostać. Niewykluczone, że jest to pytanie, które interesuje nie tylko tego Czytelnika. Niech Bóg Wszechmogący błogosławi wszystkich takich Czytelników, ponieważ to z pewnością Jego łaska skłania ich do poważnego zainteresowania się przystąpieniem do jedynego prawdziwego Kościoła, który jest Jego – prawdziwego Kościoła rzymskokatolickiego. Dziś trzeba dodać przymiotnik „prawdziwy”, ponieważ rzecz jasna Sobór Watykański II (1962-1965) skonstruował cały fałszywy Kościół po to, by prowadził dusze do wiecznego piekła zamiast do wiecznego nieba. To może tylko skomplikować dziś pytanie, jak dołączyć do prawdziwego Kościoła, ale jeśli dusza szczerze go szuka, to Pan Bóg ma niezliczone sposoby dotarcia do takiej duszy z wszelką potrzebną pomocą, bez względu na wszelkie przeszkody rzucone na Jego drogę przez wprowadzonych w błąd albo zwodzicieli. Niech taka dusza ufa, że Pan Bóg pragnie doprowadzić ją do Nieba i potrzebuje jedynie ciągłej współpracy tej duszy, aby osiągnąć ten cel.

W byciu katolikiem chodzi o dostanie się do Nieba, które jest nieprzerwaną nadprzyrodzoną szczęśliwością, z samej swej istoty daleko przewyższającą wszystkie nasze naturalne możliwości umysłu i woli jako istot ludzkich. Owa szczęśliwość polega na nadprzyrodzonym widzeniu Boga takim, jakim jest On sam w sobie, a nie tylko takim, jakim możemy Go rozpoznać na podstawie Jego naturalnych stworzeń, które otaczają nas w naszym krótkim życiu na tej ziemi. Bramą do tej szczęśliwości jest nadprzyrodzony Boży dar Wiary, który sięga daleko ponad nasz naturalny rozum. To, czy otrzymam od Boga ten Jego dar, podstawowy dla wiecznego zbawienia, zależy całkowicie od Niego, a nie ode mnie, ale z drugiej strony istnieje stare powiedzenie, że temu, kto czyni wszystko, co leży w jego mocy, Bóg nie odmawia swojej (nadprzyrodzonej) łaski. Powiedzenie to brzmi całkiem zdroworozsądkowo, ale uważajmy, wiara pozostaje w swej istocie Bożym darem. To, co mogę zrobić, gdy zdam sobie sprawę, jak niezbędny do zbawienia jest dar wiary, to wykorzystać wszystkie moje siły, by prosić Go w modlitwie, by mi go udzielił. (Odmawianie Różańca może być bardzo zalecane, nawet jeśli ktoś jeszcze nie uwierzył, że Najświętsza Maryja Panna jest i była Matką Boga. Ona sama wkroczy…)

To, co mogę także zrobić, to użyć wszelkie moje zdolności rozumowania do przeanalizowania trzech wielkich tez, które mogę zaakceptować dzięki zwykłemu (ale uczciwemu!) ludzkiemu rozumowaniu. Jeśli to zrobię, z pewnością przyczyni się to do tego, że Bóg udzieli mi daru wiary, ale nie może samo w sobie pomniejszyć Bożego daru, który pozostaje Jego wolnym darem. Jak powiedział w Ewangelii na wpół wierzący grzesznik: Panie, wierzę, dopomóż niedowiarstwu memu. Nie był może teologiem, ale mówił po katolicku (Mk 9, 24). Te trzy tezy brzmią: 1) Bóg istnieje, 2) Jezus Chrystus był i jest Bogiem oraz 3) (prawdziwy) Kościół katolicki został ustanowiony przez Jezusa Chrystusa.

1) Bóg istnieje – najbardziej oczywistym argumentem z jego stworzeń (jak od skutku do koniecznej przyczyny) jest argument inteligentnego planu. Inteligencja jest widoczna wszędzie w Bożym stworzeniu, ale nie może pochodzić od stworzeń, które same w sobie są nieinteligentne, takich jak zwierzęta, rośliny, minerały. Podam tylko jeden przykład – żaden pająk nigdy nie nadepnie na lepkie części swojej własnej sieci! Robią to tylko ofiary pająka.

2) Jezus Chrystus jest i był Bogiem – podczas swojego życia na ziemi czynił niezliczone cuda, które może czynić tylko Bóg, ponieważ tylko Twórca natury może dowolnie zmieniać normalny jej porządek. Wskrzeszenie Łazarza (zob. J, 11) było zdumiewającym cudem dokonanym wprost na oczach tłumu, który był w dużej mierze nastawiony wrogo. Relikwie Naszego Pana odsłaniające współczesnej nauce ślady Jego DNA wskazują na Jego ludzką matkę, ale nie na żadnego ludzkiego ojca. Rzeczywiście urodził się z Maryi, ale począł się z Ducha Świętego.

3) Jezus Chrystus ustanowił (prawdziwy) Kościół rzymskokatolicki – i żaden inny. Historia ludzkości pokazuje, że wszystkie inne wyznania „chrześcijańskie” powstały wieki po tym, jak Jezus Chrystus żył na ziemi (1-33 rok). Jeśli chodzi o wszelkie religie niechrześcijańskie, to wszystkie one zaprzeczają, że On był Bogiem, Drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej, która składa się z Ojca, Syna i Ducha Świętego. Wszystkie tego typu religie nie mogą być prawdziwe, a jeśli tak jak Vaticanum II udają, że wciąż mogą być drogą do Nieba, to znowu kłamią, ponieważ w prawdziwym Niebie prawdziwego Boga nie może być miejsca na kłamstwa.

Jeśli po przeanalizowaniu tych trzech podstawowych prawd dusza nadal pragnie zostać katolikiem, powinna udać się do katolickiego kapłana, aby poprosić o chrzest, który jest zwyczajnym sposobem dołączenia do Kościoła.

Kyrie eleison.


Toskania: Sansepolcro. Najpiękniejsze „Zmartwychwstanie” Odrodzenia

Toskania: Sansepolcro. Najpiękniejsze „Zmartwychwstanie” Odrodzenia

Autor: pokutujący łotr , 1 kwietnia 2024

Witaj, Toskanio!  (…) Jak można nie być malarzem w takim kraju? Słońce tu pali  pod różnymi kątami naraz, odbija się od jeziorka i uderza znów w nieboskłon, jak w  lustrze renesansowych magów, aby przy następnym skręcie kierownicy znów pędzić w dół, i skosem, w wiązkach i rozproszeniach, przez tiule cienkiej mgły ogarniającej widoki miast. Cynobrowe dachówki ponad taflami wody i strumienie zaczajone wśród przyjaznych tataraków, bez ukrytych węży. A za zakrętem,  gdzie spodziewaliśmy się łuku bram miasta, otwiera się jeszcze jeden  zielony ekran, rozpięty między płaskimi pasmami wzniesień a domami już wciśniętym w dolinę a częściowo wspinającymi się zboczem na wzniesienie, skąd strzela w niebo dzwonnica katedry.

      Sansepolcro

Miasteczko jest opasane resztką murów z czterema bramami i ma piętnaście tysięcy mieszkańców, tyle, ile Nakło lub Grójec. A jest tu katedra, dwadzieścia pięć kościołów oraz teatr ochrzczony pięknym imieniem Dantego. Już samo to mówi, w jak niezwykła krainę wkroczyliśmy. No a, Sansepolcro jest do tego miastem rodzinnym najwspanialszego dla mnie mistrza wczesnego renesansu Piera della Franceski. Należy tu przyjeżdżać choćby dla wystawionego w tutejszym muzeum „Zmartwychwstania” z 1463 roku –  obrazu, który każdy katolik i niekatolik, choćby raz  w życiu powinien obejrzeć.

Perugino “Wniebowstąpienie”, Katedra w Sansepolscro

Jest to miasto-kiszka wzdłuż drogi szybkiego ruchu na Florencję. Stare miasto ciągnie się po lewej stronie i zakończone jest szarą kamienną Porta Fiorentina z resztkami murów. Czerwona masa domków z kamienia i cegły kłębi się pod cynobrowymi dachówkami, pocięta zaułkami, którymi już nie potrzeba wciąż tak się wspinać się i zbiegać w dół, jak w Umbrii. Ze środka tego zgiełku kamienia i cegły wyrasta prostokątny olbrzym Katedry. Zapełnia swym cielskiem cały Piazza della Reppublica, a ukosem przed nią znajduje się Museo Civico ze skarbami Odrodzenia. Katedra jest straszliwie stara, wzniesiono ją w IX wieku i w jej czystym, białym wnętrzu ma się wrażenie przedsionka nieba, jakby romańską Kryptę Św. Leonarda przyniesiono tu z Wawelu i powiększono dwadzieścia razy, przecinając dwuszeregiem krępych romańskich kolumn i nakrywając płaskim krzyżakowym dachem. Przed ołtarzem, w lewej bocznej nawie wisi krzyczące barwami w tej bieli „Wniebowstąpienie Chrystusa” Perugina. To już jest dojrzały renesans: Chrystus w krwawej szacie męczeństwa,  łagodnie uśmiechnięty unosi się ku niebu nad umbryjskim krajobrazem, w  wieńcu anielskich główek i mając u stóp na ziemi  Swoją Matkę – w ciemnej zieleni, prawie czerni, w stanie ekstatycznego rozmodlenia – i wszystkich Apostołów. W niebie, w oczekiwaniu, chór aniołów gra na wioli, lutni, harfie i wstążki spływają w splotach w dół z rąk asystujących cherubinów, zapowiadając barok. U czystych umbryjczyków: Pinturicchia, Giotta coś takiego byłoby nie do pomyślenia, ale Perugino wprowadza już nas do Toskanii, do jej zmysłowości i rozkoszy widzialnego świata.

Capella di Volto Santo

Święte Oblicze w katedrze w Sansepolcro

Lewa nawa kończy się Kaplicą Świętego Oblicza, w której wisi stary jak świat z VIII wieku (ma być najstarszą drewnianą rzeźbą  w Europie) Krucyfiks i niezwykłe Oblicze Chrystusa otoczone kultem od czasów św. Nikodema, który miał być autorem pierwszej rzeźby. Obecna jest czternastowieczną kopią tamtej i nadal rozsiewa łaski. Oto wisi przede mną Chrystus prosty, wpisany  tylko w linię pionową i poziomą, w sięgającej po  kostki szarozielonej szacie przepasanej złocistym pasem i ze złotymi taśmami pod pod szyją układającym się w literę M, jak Maryja. Patrzy z góry na ludzkość przewijającą się u bezwładnie zwisających stóp. Tych oczu nie da się zapomnieć: są żywe, nieco wyłupiaste, lekko okryte powiekami, patrzą w ciebie a zarazem obok. Spojrzenie Boga. I wąskie, lekko zaciśnięte usta wygięte są w grymasie żalu. Wiedzy i  rozczarowania. To jest kolejne wstrząsające Oblicze, po tamtym w Manoppello, odbitym na Chuście Weroniki, do którego pielgrzymowałem z Liviem w ubiegłym roku (opisane jest to w dzienniku z września 2006). Słabo pamiętam postać Nikodema, bogatego jerozolimskiego faryzeusza. Muszę w domu zajrzeć do Ewangelii św. Jana, który opisuje to ich niezwykłe spotkanie, gdy bojąc się jawnie uwielbiać Jezusa, zakradł się do niego pod osłona nocy. Wtedy padły te słowa Jezusa najważniejsze dla każdego, kto się nawraca: Nie wejdziesz do królestw Bożego, jeśli nie narodzisz się na nowo.

      Najwspanialszy obraz Odrodzenia

Nareszcie Museo Civico i „Zmartwychwstanie” Piera della Franceski. Czy chóry powinny zagrzmieć nad tą chwilą? Stoję przed nim jak sparaliżowany. Tyle lat na to czekałem.  Oprócz nas dwóch,  nikogo tu nie ma. Stoję, stoję zanurzony w paśmie ciszy, która płynie z tego obrazu. Nie ma drugiego tak potężnego dzieła na świecie. Mona Lisa jest tajemnicza, patrząc na nią myśli się o ewig-weiblichkeit, o zalotności i tajemnicach kobiety. Aż kobiety – i tylko kobiety. Patrząc na Henryka VI Holbeina widzisz doskonały portret tłustego, obwieszonego złotem wieprzka a w jego oczach – zbrodnię. Tu – stoję przed przybywającym Bogiem.

Piero della Francesca “Zmartwychwstanie”, Museo Civico w Sansepolcro

Twarzy Chrystusa nie da się zapomnieć. Patrzy wprost w twą duszę przenikliwym, twardym wzrokiem Oskarżyciela. Choć jest też w nim wyrzut i miłosierdzie, ale jakby pełne zmęczenia. Skąd on przychodzi, z jakiej niewyobrażalnej Męki? A ci tu, u Jego stóp, znowu śpią. Ludzie spali, gdy wił się  z bólu w Ogrójcu, potem tulili się do siebie w Wieczerniku, gdy mordowano Go na Golgocie. Teraz dokonuje się największy cud w Kosmosie: Bóg powstaje z martwych, Sam przez Siebie wskrzeszony. A te barany chrapią u Jego stóp. Nie ma żałośniejszego oskarżenia ludzkiej nędzy. Ci rządzący światem, te pyszne matoły w garniturach, jachtach, ze swymi rozkrzyczanymi dziwkami – powinni obowiązkowo ze trzy razy dziennie wpatrywać się w to malowidło. Ale czy coś do nich dotrze? Powiedziane jest przecież: że choćby umarli z grobów powstali, nie uwierzą. Także i te uśpione byczki  w zbrojach, które będą potem przysięgać fałszywie, że apostołowie wykradli ciało z grobu. Jedyny z nich, który jest obrócony twarzą do widza, śpi spokojnie. Jego głowa oparta jest o drzewce flagi, którą trzyma Jezusa. On już chce wkroczyć na Jego drogę. Tędy Zbawienie wkracza w jego myśl i ciało.

Nawet drzewa za Chrystusem są podzielone: te z prawej są bezlistne, prawie uschłe, a po lewej wypuszczają zielone listki. Przypomina się przypowieść o siewcy: tak, z Chrystusem przychodzi życie, ale nie wszyscy je przyjmą…  Również różowawa barwa togi i Jego jasne ciało odcinają się od szarości krajobrazu i ciemnej odzieży strażników – bo oni wciąż tkwią w mroku. Ciało Zbawcy wpisane jest w idealny trójkąt, który mówi o Trzech Osobach Boskich. Co za kompozycja!  Pewien jestem, że Tamara tu stała, dokładnie w tym miejscu; nie wiem, czy płakała, ale ja już prawie tak.

Livio mówi, że obecne Museo Civivo to jest dawny Ratusz miasteczka i ten fresk został zamówiony u artysty przez radę miasta dla ozdobienia sali obrad, w której teraz stoimy. Choć ściana jest teraz inna niż tamta, na której wtedy widniał fresk. Obraz flankują po obu stronach gotyckie ostrołuki, siadali pod nimi sędziowie i gubernatorzy i przed tym wizerunkiem modlili się na rozpoczęcie obrad… Tamci rajcy, urzędnicy, zamówili do swej sali posiedzeń TAKI obraz, TAKIEGO artysty,  aby przypominał im, kim są w swej służbie: tylko prochem, prochem. Jak nisko upadł nasz świat! Wieprzki, które rządzą dziś światem w tych świątyniach Baala zwanych urzędami, tylko chrumkają zamiast mówić i  dzwonią pod stołem do agencji towarzyskich, aby udać się tam gromadą, kiedy już nasadzą podpisów pod paragrafami tych swoich imitacji praworządności, a w przerwach obrad, nastroiwszy mądrych min do kamer, przyćpają  solidnie białym proszkiem na klapie kibla w toalecie…

Livio czyta ze swej książeczki, że fresku omal nie zniszczono podczas bombardowania Sansepolcro przez wojska alianckie w czasie II wojny światowej. Nie sądzę, aby robili to specjalnie, starczy, że robili to z głupoty nie wiedząc, jakie skarby kryją te mury i myśląc, że „miasto wciąż znajduje się pod niemiecką okupacją”. Ale sansepolcranie ocalili swój skarb, osłoniwszy fresk workami z piaskiem. Inna wersja mówi o oficerze brytyjskim, który miał wiedzieć o fresku i tak poprowadził ogień, żeby miasto mniej ucierpiało.

(Grzegorz Musiał: Dziennik włoski. Umbria i Toskania, Wyd. Zysk i Ska, Poznań 2023)

Do druku podał: Pokutujący Łotr