Kościół powstały z popiołów –

Kościół powstały z popiołów – William Price

Co się stało z katolickim kościołem pod wezwaniem Św. Karola Boromeusza w Cheboygan w stanie Michigan? Według relacji prasowych, w 1912 r. położono kamień węgielny pod budowę  kościoła katolickiego p/w Św. Karola Boromeusza. Ponad siedmiuset wiernych zgromadziło się w nawie głównej kościoła i na dużym chórze, aby odprawić pierwszą Mszę w rycie rzymskim. Kolejnych około stu wiernych pozostało na zewnątrz, ponieważ miejsca stojące w przedsionku kościoła również były wypełnione. Przez ponad pięćdziesiąt lat każdego dnia w kościele Św. Karola Boromeusza odprawiano starożytną liturgię rzymskokatolicką.

Kościół pod wezwaniem Św. Karola Boromeusza, Cheboygan, Michigan

All pics source: The Remnant

„Lepszy” pomysł dla kościoła Św. Karola Boromeusza

Począwszy od połowy lat sześćdziesiątych, ten piękny kościół o powierzchni blisko dziesięciu tysięcy metrów kwadratowych w Cheboygan przeszedł wiele „modyfikacji” a la Novus Ordo. Po pierwsze, marmurowy ołtarz główny o wadze 10 tysięcy kilogramów został dosłownie rozbity na kawałki. To niezwykłe dzieło sztuki kamieniarskiej zostało następnie zastąpione prymitywnym prostokątnym stołem. Modernizacja trwała dalej: zburzono ołtarze boczne, zlikwidowano predellę (https://pl.wikipedia.org/wiki/Predella), wycięto osiem kolumn wspierających nawę,  położono tandetną czerwoną wykładzinę, tabernakulum przeniesiono z tradycyjnego miejsca w centrum ołtarza, a także zlikwidowano piękne ławki i balaski.

Te „ulepszenia” kosztowały prawdopodobnie ponad milion dolarów. Na przykład samo usunięcie ośmiu kolumn podpierających budynek wymagało całkowitej przebudowy dachu kościoła i gotyckiego sufitu o wysokości 9 metrów. Przed usunięciem oryginalnych kolumn podtrzymujących ciężar budynku należało zainstalować na poddaszu stalową nadbudowę. To oczywiste, że ten piękny kościół w stylu bazyliki został uznany za zbyt tradycyjny.

Tradycyjny projekt architektoniczny kościoła Św. Karola, uwzględniał dawne katolickie tradycje kultu liturgicznego, takie jak klękanie przy balaskach przy przyjmowaniu Komunii Świętej i skłanianie się w kierunku pięknego ołtarza głównego, który przedstawiał rzeczywistą obecność naszego Pana w tabernakulum. Zaledwie piętnaście lat po wprowadzeniu tych radykalnych i kosztownych zmian, za które zapłacili parafianie, stary kościół katolicki Św. Karola został zamknięty przez diecezję Gaylord w 1988 roku. 

Stało się tak pomimo, że w Parafii Św. Karola Boromeusza wciąż było zarejestrowanych 600 rodzin katolickich. 

Przez trzy lata budynek był pustostanem obciążającym budżet diecezji. Tymczasowy wynajem zmniejszał ten ciężar, aż w końcu, w 1993 roku, budynek sprzedano kościołowi nazareńskiemu (jedna z niezliczonych sekt protestanckich – dop. tłumacza). Nie chodziło tylko o sam kościół, ale o cały kompleks, który przynależał do kościoła Św. Karola. Obejmował on dwupiętrową szkołę katolicką i dużą plebanię. Wszystkie trzy budynki sprzedano za skromną sumę 120 tys. dolarów. Diecezja nadała temu wydarzeniu szczególny charakter, świętując przekształcenie  kościoła katolickiego na protestancki poprzez ceremonię ekumeniczną z towarzyszeniem chóru z jedynego kościoła katolickiego w Cheboygan – kościoła Św. Marii.

Nie trwało długo, gdy czas zaczął zbierać swoje żniwo. W 2003 roku masywny dach kościoła zaczął przeciekać. Niewielki zbór nazarejczyków nie mógł sobie pozwolić na pokrycie kosztów remontu dachu, więc stara perła architektury Cheboygan – kościół Św. Karola – ponownie została wystawiona na sprzedaż. W międzyczasie nazarejczycy sprzedali plebanię deweloperowi, a następnie sprzedali szkołę katolicką siedmioosobowej rodzinie na  budowę domu jednorodzinnego. Nowy właściciel kościoła wykorzystał ogromną przestrzeń na piętrze do przechowywania i sprzedaży antyków. Ironia losu polegała na tym, że większość jego eksponatów ulegała stopniowemu zniszczeniu na skutek szkód wyrządzonych przez wodę.  Trwało to przez kolejne czternaście lat.

W 2005 roku nazarejczycy zawarli umowę z nowym właścicielem kościoła. Pozwolono im zejść do piwnicy kościoła i wykorzystać refektarz do prowadzenia kuchni dla ubogich.  Pozostawiało to wciąż wystarczająco dużo miejsca na ich niedzielne nabożeństwa. Umowa była taka: jeśli zapłacą za wszystkie media, nie będą musieli płacić czynszu.

Gdy lokalny sanepid odkrył, że woda wdziera się do budynku przez podłogę, wystosował oficjalne upomnienie. Jednak dach budynku okazał się nie do uratowania . Ostatecznie budynek kościoła został przeznaczony do rozbiórki zarówno ze względów bezpieczeństwa jak  i sanitarnych. Kolejny właściciel desperacko pragnął uniknąć kosztów wyburzenia ceglanego kolosa o powierzchni 10 000 metrów kwadratowych lub wydania ogromnej sumy na wymianę potężnego dachu.

Na sprzedaż:  Czy ktoś chce kupić zabytek architektury?

 Po 41 latach mieszkania w południowej części stanu, wraz z żoną przeprowadziliśmy się z powrotem do Cheboygan. Mój teść ciężko chorował. Moja żona chciała być wystarczająco blisko, aby mu pomagać. Kilka miesięcy po przeprowadzce przypadkiem przejeżdżałem obok kościoła i zobaczyłem przed kościołem tablicę „Na sprzedaż”. Po trzykrotnym obejrzeniu ruiny, poczułem wezwanie do modlitwy o jego uratowanie.

Wnętrze kościoła było w rozsypce. Z wyjątkiem niektórych okien, cegła na zewnątrz znacznie lepiej zniosła zaniedbania. Dach był katastrofalnym stanie. Po uzyskaniu kredytu hipotecznego, kupiłem kościół w kwietniu 2019 roku. Wiedziałem, że renowacja musi się zacząć od kosztownego nowego dachu. W trakcie wymieniany dachu, opróżniłem z gruzu wnętrze kościoła, które w większości było zalane wodą. Kiedy kościół był już pusty i odkażony, zacząłem wymieniać filary nośne w nawie głównej. 

Następnie przywróciłem podłogę kościoła do poziomu, a po wymianie uszkodzonych belek stropowych zainstalowałem stałe filary podporowe. Po odnowieniu podłogi  zbudowałem nową predellę w absydzie.  Gotycki ołtarz na szczycie to naprawdę wspaniały widok. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać, bo to mniej niż połowa z trzech lat, które spędziłem pracując nad tym starym kościołem. Chodzi o to, że ten niegdyś piękny zabytek architektury został zniszczony ze względu na jego tradycyjną atmosferę i wpływ, jaki wywierał na wiernych. Mimo że na razie nie ma tu Prawdziwej Obecności, po wejściu do tego starego kościoła odnosi się wrażenie, że w środku mieszka Król…

 Z perspektywy czasu

Ponad pięćdziesiąt lat zmian w liturgii, architekturze i muzyce kościelnej służy jako materiał do oskarżenia obecnej, „przebudzonej” hierarchii kościelnej za dopuszczenie do tego stanu rzeczy. Złudzenia Nowego Kościoła, wyrażone w „duchu” Soboru Watykańskiego II, są przyczyną  obecnych problemów. Biskupi z Gaylord zachęcali do zmian liturgicznych i architektonicznych w jednym z najpiękniejszych swoich kościołów,  już od 1965 r., cztery lata przed ogłoszeniem Novus Ordo przez Pawła VI.

Biskupi Diecezji Gaylord działali pod wpływem impulsu, gdy narzucili zamknięcie dwóch kościołów katolickich i szkoły katolickiej. Populacja katolików w tym regionie stanowi zaledwie ułamek tego, co było w momencie wybudowania kościoła p/w Św. Karola w 1912 roku. Obecnie nasza diecezja nie ma seminarzystów, którzy mogliby zostać wyświęceni w najbliższej przyszłości, co jest kolejnym efektem niekompetencji diecezji w wypełnianiu misji ratowania dusz i zachowania wiary.

Nasza nadzieja i ambicja: Parafia Tradycji w regionie Wielkich Cieśnin

Odbudowa trwa… darowizny są kluczem do sukcesu.

Kościół potrzebuje kapłana

Kościół Św. Karola Boromeusza w Cheboygan potrzebuje katolickiego księdza. Kandydaci muszą być biegli w tradycyjnej liturgii łacińskiej, umieć nauczać i głosić teologię tomistyczną oraz być gotowi cierpieć z powodu zaniedbań Kościoła w zachowaniu jego Świętej Tradycji (zwłaszcza od zakończenia Soboru Watykańskiego II w 1965 r.).

Cheboygan leży dwanaście mil na południe od słynnego mostu Mackinac, gdzie dolny i górny półwysep Michigan łączą się w mieście St. Ignace – kolejnym pięknym mieście założonym przez Księdza Marquette. Cheboygan, część regionu Wielkich Cieśnin, było kiedyś w osiemdziesięciu procentach katolickie dzięki heroicznym wysiłkom misyjnym Księdza Marquette w XVII wieku. W końcu stan Michigan oddał hołd temu księdzu, nadając swojemu najbardziej prestiżowemu miastu, nazwę Marquette, na jego cześć.

Kościół katolicki Św. Karola, zbudowany w 1912 r., należy do epoki architektury klasycznej. Jego bazylikowa forma jest żywym świadectwem wieków, które kopiowały ten wzór w celu sprawowania kultu. Kiedy zobaczyłem tę starą, szlachetną budowlę, która niszczała przez dziesięciolecia zaniedbania, stała się ona dla mnie symbolem tego, co spotkało Chrystusa  podczas Jego pobytu na ziemi.

Szukamy kapłana o silnym duchu misyjnym, kapłana, który będzie przemierzał tę ziemię, tak jak robił ponad trzy wieki temu Ks. Marquette… kapłana, który będzie celebrował starożytną liturgię łacińską, tak jak to czynił Ks. Marquette w swojej misji niesienia tu Chrystusa.

Jeśli jesteś księdzem, który rozumie, że posłuszeństwo jest podrzędne wobec sprawiedliwości i że nie było i NIE MA sprawiedliwości w ograniczaniu najcenniejszego skarbu liturgicznego Kościoła, starożytnej Mszy łacińskiej, to skontaktuj się z nami, Cheboygan Cię potrzebuje!

William Price, Właściciel, Old St. Charles Church, Cheboygan

Contact info
1-231-268-8625
harmonicdoctor@gmail.com

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: The Remnant (May 31, 2022) – „A Church Rises from the Ashes”


CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Wesprzyj naszą działalność

Lisicki miażdży Dzień Judaizmu w Kościele [posoborowym]. Logiczne konsekwencje tego wydarzenia są katastrofalne.

Kościół katolicki w Polsce [odłam posoborowy md] po raz 25. obchodzi Dzień Judaizmu.

O tym, dlaczego jest to bardzo niebezpieczny pomysł, mówił w rozmowie z PCh24 TV Paweł Lisicki. Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” wskazał na logiczne konsekwencje wynikające z myślenia, które stoi u podstaw obchodów tego dnia.

Paweł Lisicki

Według Pawła Lisickiego, Dzień Judaizmu miałby sens wówczas, gdyby Kościół stanowił jakąś agendę Organizacji Narodów Zjednoczonych, która zajmowałby się religioznawstwem i wspierałaby różnego rodzaju wierzenia na świecie. Wówczas należałoby stworzyć jakąś poświęconą im izbę pamięci.

Dla każdej religii byłoby osobne pomieszczenie, w jednych byśmy przedstawiali historię judaizmu, islamu, chrześcijaństwa, gdzie indziej buddyzmu, hinduizmu i tak dalej. Wtedy taki dzień miałby jakiś sens – powiedział.

Jest jednak inaczej: Kościół jest po to, by głosić wiarę w Chrystusa, a nie po to, by upamiętniać różne światowe religie.

– Zakładam, że Kościół podtrzymuje swoją wiarę w to, że Chrystus jest jedynym zbawicielem ludzkości, jest Synem Bożym, że wiara w Chrystusa jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Zakładam, że mimo tych wszystkich wypowiedzi to jest część oficjalnej doktryny Kościoła. Organizowanie dni poświęconych różnym religiom prowadzi nas na kompletne manowce – wskazał rozmówca red. Pawła Chmielewskiego.

Autor książki „Kto zabił Jezusa?” wskazał, że na gruncie Dnia Judaizmu dochodzi też do bardzo poważnego zafałszowania historycznego.

– Polega ono na tym, że ci, którzy nam mówią dziś o judaizmie, odnoszą się do współczesnego judaizmu, traktując go tak, jakby był on bezpośrednią kontynuacją judaizmu z czasów Chrystusa. W 1980 roku w oficjalnym dokumencie Episkopatu Niemiec pojawiło się takie hasło: Kto spotyka Jezusa, ten spotyka judaizm. Tu tkwi to pierwsze, podstawowe i fundamentalne zafałszowanie: jaki judaizm? – stwierdził.

Judaizm w czasach Pana Jezusa, w przeciwieństwie do judaizmu współczesnego, był zbudowany na kulcie świątynnym. W Starym Testamencie, w Pięcioksięgu, najwięcej miejsca poświęca się kwestiom rytualnym, kapłaństwu, temu, w jaki sposób należy sprawować ofiarę. Judaizm z czasów Pana Jezusa był judaizmem na wskroś świątynnym, rytualnym i kapłańskim. Judaizm współczesny, ten po zburzeniu świątyni w roku 70., nie jest judaizmem świątynno-kapłańskim, ale jest religią interpretacji prawa. W związku z tym, że zniknęła świątynia, czyli podstawa judaizmu biblijnego, tym, co zapewniło ciągłość i trwałość późniejszej religii żydowskiej była interpretacja prawa i przywiązanie do niego – wyjaśnił Paweł Lisicki.

Właściwą kontynuacją religii Starego Testamentu jest tymczasem właśnie Kościół katolicki.

– Jeżelibyśmy zapytali, gdzie znajdziemy kontynuację kapłaństwa i kultu ofiarnego, to w oczywisty sposób jest ona przekazywana w Kościele katolickim. Właśnie ze względu na kult ofiarny. Jest ołtarz, który co do zasady ma przypominać nam kult ofiarny, z którym mieliśmy do czynienia jeszcze w okresie, kiedy Pan Jezus żył na ziemi – wskazał.

Jak dodał autor książki „Tajemnica Marii Magdaleny”, judaizm po zburzeniu świątyni orientował się w dużej mierze przeciwko chrześcijaństwu.

– Pomysł, żeby dzisiaj chrześcijanie w szczególny sposób upamiętniali tę formę, która nie jest właściwym dziedzictwem religii starotestamentowej, tylko uformowała się w opozycji do Kościoła pierwszych wieków, wydaje się być czymś całkowicie niedorzecznym – powiedział.

Gość PCh24 TV odniósł się też do rozpowszechnionego dziś przekonania, że judaizm jest dla Żydów właściwą formą odpowiedzi na Boże Objawienie. Istnieją zatem jakby dwie drogi do zbawienia, chrześcijańska i żydowska.

To absolutna nieprawda, jest to sprzeczne z całą Tradycją Kościoła, z tym, co ma nam do przekazania Nowy Testament: zarówno Pan Jezus w Ewangeliach, jak i Apostołowie, i święty Paweł – wskazał.

Według Pawła Lisickiego, dla zrozumienia współczesnego podejścia Kościoła do Żydów kluczowe jest wystąpienie św. Jana Pawła II z listopada 1980 roku do przedstawicieli świata żydowskiego na spotkaniu w Moguncji w Niemczech. Tam papież przedstawił trzy tezy, w których po raz pierwszy zarysował to, o czym dzisiaj mówimy:

Pierwsza teza mówi o tym, że kto spotyka Pana Jezusa, spotyka judaizm.

Druga teza głosi, że przymierze Starego Testamentu nigdy nie zostało odwołane i nadal obowiązuje.

Trzecia teza mówi z kolei, że obecnie Lud Boży obejmuje zarówno Synagogę, jak i Kościół, lud Starego i lud Nowego Przymierza.

Twierdzenie o nieodwołaniu przymierza Starego Testamentu zostało nawet włączone do Katechizmu Kościoła Katolickiego[odłam posoborowy md] . – Jest ono o tyle szokujące, że pozostaje w jawnej sprzeczności z nauką Listu do Hebrajczyków – powiedział autor pracy „Krew na naszych rękach?”. – Tam mówi się, że przymierze Starego Testamentu jest już przestarzałe i nie obowiązuje i nie należy go przestrzegać. Cały list do Hebrajczyków jest napisany w ten sposób – wskazał. Jak dodał, słowa Jana Pawła II są w tej kwestii sprzeczne z całą Tradycją; ostatnim papieżem, który jasno ją powtarzał, był papież Pius XII.

Teza Jana Pawła II prowadziłaby nas tymczasem do stwierdzenia, że „jeżeli to przymierze nie zostało odwołane, to dalej obowiązuje. Skoro dalej obowiązuje, to Żydzi nie muszą przyjmować nowego Objawienia i przyjmować chrześcijaństwa”. Wówczas mielibyśmy do czynienia „z relatywizmem w samym sercu wiary”, przestrzegł pisarz i redaktor.

Z kolei teza trzecia mówiąca o Ludzie Boży złożonym z chrześcijan i Żydów jest po prostu wewnętrznie sprzeczna. – Jak miałby wyglądać Lud Boży złożony z tych, którzy coś wyznają jako podstawę i rdzeń swojej wiary – jak i z tych, którzy dokładnie temu rdzeniowi zaprzeczają i go odrzucają?– pytał Paweł Lisicki.

Publicysta odniósł się też do słynnych słów św. Jana Pawła II o Żydach będących w pewnym sensie „starszymi braćmi” chrześcijan.

Chrześcijanie są w sytuacji młodszego brata, kogoś, kogo ciągle należy pouczać. Są jakby niedokończeni, nie w pełni. Młodszy brat jest głupszy, mniej wie, jest ignorantem; jest kimś, kto powinien słuchać się autorytetu starszego brata – wskazał autor „Epoki Antychrysta”.

Jak dodał, w Starym Testamencie jest paradoksalnie odwrotnie, bo przypadek Jakuba i Ezawa pokazuje, że to młodszy brat, a nie starszy, staje się dziedzicem; podobnie jest w przypadku synów Dawida. – Z tego powodu Benedykt XVI próbował później mówić nie o starszym bracie, ale o ojcu, ale to jest gorsze, bo autorytet ojca jest jeszcze wyższy. Dwóch papieży, jeden po drugim, naucza nas, że chrześcijanie w stosunku do żydów są w sytuacji albo młodszego brata, albo dziecka w stosunku do ojca, to czego to uczy? Kompleksu niższości, że dla nas punktem odniesienia jest nauka rabinów, a chrześcijaństwo jest jakąś formą niedokończoną i niedojrzałą – zaznaczył.

Autor „Dogmatu i tiary” zaproponował wykonanie pewnego eksperymentu myślowego.

– Przenieśmy sobie tę sytuację na czasy historyczne. Święty Piotr pojawia się przed Sanhedrynem ze świętym Janem, co jest opisane w 4 rozdziale Dziejów Apostolskich. Sanhedryn mówi, że macie nie nauczać i nie uzdrawiać w imię Jezusa. A święty Piotr ze świętym Janem mówią wtedy: „tak, tak, tak, ojcowie i starsi bracia, macie rację, przestajemy!” Przecież do tego to się sprowadza – do totalnego absurdu – ocenił.

Pytany o przyczyny głoszenia takich nauk w Kościele katolickim po Soborze, wskazał na naciski środowisk żydowskich.

– To jest efekt nie tylko ekstrawagancji myślowej u tych nauczycieli, papieży czy teologów. To jest efekt bardzo silnej presji wywieranej przez środowiska żydowskie od okresu tuż po II wojnie światowej – powiedział redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.

– To jest teza, że chrześcijaństwo ma w sobie zawartą silną konotację antysemicką czy antyjudaistyczną. (…) W momencie, w którym doszło do II Soboru Watykańskiego, od początku była wywierana na Ojców Soborowych bardzo silna presja, szczególnie na autorów dokumentu Nostra aetate, który miał pierwotnie zdefiniować relację między Kościołem a judaizmem, a który później wskutek różnych tarć został rozszerzony na relacje między Kościołem a różnymi religiami. Ten dokument i jego treść była konsultowana nie tylko w obrębie świata chrześcijańskiego, ale co wyraźnie pokazują świadectwa historyczne, również z przedstawicielami świata żydowskiego – przypomniał.

Jak wskazał gość Pawła Chmielewskiego, środowiskom nacisku zależało na tym, by Kościół wyraźnie zadeklarował, iż nigdy nie będzie dopuszczał się tak „straszliwej zbrodni”, jaką jest nawracanie żydów na chrześcijaństwo. Oprócz tego drugim głównym postulatem była deklaracja Kościoła, że będzie walczył z każdą formą antysemityzmu – ale bez jej definiowania, tak, by można było pod antysemityzm podstawić, co się chce.

Według Pawła Lisickiego na tę walkę z antysemityzmem jako pierwszy przystał św. Jan XXIII, który zmienił zapis modlitwy wielkopiątkowej. Za św. Pawła VI te zmiany poszły jeszcze dalej, czego ukoronowaniem okazała się być nowa liturgia. Nawet Benedykt XVI ogłaszając, że stara Msza nie została jednak zakazana, opracował własną modlitwę, taką, by nie wynikało z niej, że żydzi mają się nawrócić do Chrystusa.

Zdaniem autora książki „Kto fałszuje Jezusa?”, ostateczną konsekwencją całego tego myślenia musiałoby być przyjęcie rasistowskiej definicji prawdy religijnej: jest osobna prawda dla tych, którzy mają krew pogańską i osobna dla tych, którzy mają krew żydowską. – Taka jest konsekwencja tego myślenia, które tak wspaniale brzmi: Żydów zostawmy Mojżeszowi, a chrześcijan przekażmy Chrystusowi; konsekwencją jest rasistowska definicja prawdy, zgodnie z którą prawda religijna jest zależna od krwi i pochodzenia. To absolutne i totalne zaprzeczenie całej istoty chrześcijaństwa – ocenił.

Na koniec gość PCh24 TV wskazał, że jeżeli mielibyśmy rzeczywiście prowadzić dialog z judaizmem, to należałoby się zwrócić w kierunku judaizmu mesjanistycznego. – To jest grupa licząca kilkaset tysięcy ludzi, głównie nie w samym Izraelu, ale w Stanach Zjednoczonych. Jest bardzo ostro zwalczana przez żydów ortodoksyjnych oraz przez izraelskie ministerstwo spraw wewnętrznych, które przeznacza na to bardzo wysokie sumy. Ich pisma są wyjątkowo interesujące. Mają swoje mankamenty ze względu na protestancki posmak i przejęcie tej niekiedy antykatolickiej wizji. Jednak co się tyczy tego, kim był Chrystus, jakie miał znaczenie dla Izraela, dlaczego należy Go przyjąć pozostając żydem – to moim zdaniem wielu przedstawicieli judaizmu mesjańskiego ma bardzo wiele cennych myśli. To moim zdaniem klucz do zrozumienia, jak współczesny żyd może pogodzić swoją tradycję religijną z chrześcijaństwem, przyjmując Chrystusa i rozumiejąc, że Chrystus jest dopełnieniem czy ukoronowaniem tradycji starotestamentowej – powiedział Paweł Lisicki.

Źródło: PCh24 TV