Pierwszy zastępca komendanta miejskiego policji w Toruniu oraz naczelnik wydziału kryminalnego walczą po stronie Owsiaka przeciw emerytce

Tak policja zatrzymywała 66-latkę za wpis o Owsiaku. “Popłynęli w niesłychany sposób”

Katarzyna Rochowicz 07.02.2025 tak-policja-zatrzymala-emerytke-za-wpis-o-owsiaku

Wirtualna Polska ujawniła kulisy zatrzymania 66-letniej kobiety, która opublikowała w sieci wpis na temat Jerzego Owsiaka. – Prokuratura i policja popłynęli tu w niesłychany sposób – ocenił w rozmowie z portalem karnista dr hab. Szymon Tarapata z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

O co chodzi: Izabela M. z Torunia została zatrzymana w drugiej połowie stycznia i usłyszała zarzuty kierowania gróźb karalnych wobec Jerzego Owsiaka. 66-latka napisała m.in. w sieci: giń człeku i to jak najszybciej dość okradania, dość twego dorabiania się z naiwności Polaków”.

Emerytka podczas przesłuchania przyznała się, że opublikowała wpis, ale nie, że groziła Owsiakowi i że nawoływała, do tego by ktoś go zabił. Została objęta dozorem policyjnym, ma zakaz kontaktowania się z szefem WOŚP oraz zbliżania się do niego na odległość mniejszą niż sto metrów. Zobowiązano ją także do wpłaty 300 zł poręczenia majątkowego (pobiera emeryturę w wysokości 767 zł netto). Nie może również wypowiadać się publicznie o sprawie. Na razie nie wiadomo, czy kobieta trafi na ławę oskarżonych, czy śledczy uznają, że nie groziła ona Owsiakowi.

Kulisy zatrzymania:

Niemal miesiąc od incydentu, w piątek 7 lutego, Wirtualna Polska ujawniła kulisy zatrzymania 66-latki.

14 stycznia wieczorem do jej mieszkania udała się policja. Jak opisuje portal, był to m.in. pierwszy zastępca komendanta miejskiego policji w Toruniu oraz naczelnik wydziału kryminalnego KMP. Kobiety nie było jednak w domu. Następnego dnia przyszli do niej o 6 rano i chwilę później została zatrzymana. Jak mieli stwierdzić w notatce, “zachodzi obawa matactwa i ukrywania się”. Policja miała przeszukać jej mieszkanie bez zgody sądu, kobieta oddała im także samodzielnie swój telefon. Ponadto, w sprawie nie przesłuchano pokrzywdzonego (“Jurka” Owsiaka), by ustalić, czy czuł się zagrożony przez kobietę i czy obawia się, że 66-latka go zabije.

Policja zaprzecza, a potem przeprasza: Dziennikarze zapytali policję, dlaczego wysłano do domu kobiety pierwszego zastępcę komendanta miejskiego oraz naczelnika wydziału kryminalnego.

Ta jednak zaprzeczyła, dopiero po okazaniu notatki stwierdzono, że “doszło do nieporozumienia” i przeproszono. “Faktem jest, że było to działanie niestandardowe, jednak sytuacja, w której działaliśmy, również była wyjątkowa” – przekazała rzeczniczka prasowa toruńskiej komendy miejskiej. Jak dodano, “sprawa została potraktowana priorytetowo, a zagrożenie uznano za prawdopodobne”. Policja dodaje też, że “odstąpiła od założenia kajdanek ze względu na jej wiek i stan zdrowia”.

——————————–

“Popłynęli w niesłychany sposób”: Adwokat dr hab. Szymon Tarapata w rozmowie z WP zauważa, że “ta sprawa, od samego początku do samego końca, to jakiś żart“. Karnista stwierdził, że to ośmieszanie państwa polskiego. – To odlot. Prokuratura i policja popłynęli tu w niesłychany sposób – stwierdził i dodał, że w tej sprawie “nie ma ani groźby bezprawnej, ani nawoływania do popełnienia zbrodni”. Zaznacza, że groźba karalna musi dotyczyć zapowiedzi popełnienia przestępstwa na szkodę innej osoby. 

Więcej na ten temat przeczytasz w artykule: “‘Giń i to jak najszybciej’. 66-latka usłyszała zarzuty za groźby wobec Jerzego Owsiaka”.

Jak dobroczynność walczy o reklamodawców

Jak dobroczynność walczy o reklamodawców

By admin on 2 lutego, 20252 lutego, wpis nr 1334  Jerzy Karwelis


Sorki za spóźnienie, ale jakieś choróbsko mnie dopadło i nie dało się siąść do pisania, ani zebrać myśli. Kurcze – człowiek się starzeje, bo nie dał rady, a kiedyś dawał. Jak w Sylwestra 2020-2021 złapałem kowida to nie przestałem codziennie pisać postów. Jak dziś do nich wracam to widzę, ze nawet składnie mi szło – przy 39 stopniach Celsjusza. A tu teraz, raz na tydzień, człowiek się nie wyrabia. Ale, jak mówi mój ulubiony redaktor – do rzeczy.
Objawy zimy
To, że idzie zima poznaje się po tym, że pojawiają się mandarynki (moje ulubione), zaraz potem pojawia się zwyczajowa nawalanka na temat Owsiaka, dawać chłopu, czy nie dawać. Kiedyś jeszcze mnie to zajmowało, na tyle, że dałem sobie szansę na całościową wypowiedź na ten temat. Po tym zagadnienie uznałem za załatwione, czyli nudne, a więc zamknięte. Trochę się tam ciśnienie podniosło, jak nasz Juras już kompletnie bez gaci pokazał swoją skrywaną nieudolnie polityczną… powiedzmy że twarz. Tak, chodzi o słynne plakaty, gdzie pod pozorem sepsy (małymi literami) wydał zebrane przez dzieci (na mrozie) dla dzieci (w szpitalach) pieniądze na polityczną hucpę swoich faworytów w okresie wyborczego wzmożenia.
Dla mnie to tylko jeszcze jeden pretekst, by oganiać się od „puszkinów” napadających. W czasie ostatniej łapanki „na dzieci”, nieborakowi, który podszedł do mnie z serduszkiem pokazałem swoją nalepkę z niedawnego Orszaku Trzech Króli. Nie zrozumiał aluzji, że ja już mam swoje serduszko i dalej jechał coś o dzieciach. Zapytałem więc czy teraz też zbiera na walkę z polityczną sepsą i chyba się zorientował, bo się zacukał. Ale przyatakowała mnie też pomocnica, że niby nie wie o co chodzi, a więc odwinąłem się tym, że głupio tak pod kościołem (bo tam się odbywała akcja) zbierać pieniądze pod patronatem lidera jawnie deklarującego się za mordowaniem niepoczętych dzieci.
I tu się jakoś skończyła dyskusja, co oczywiście nie powstrzymywało innych wychodzących z mszy od datkowania puszkinów. Ale taki to już jest ten nasz polski katolicyzm – bezobjawowy.
Dobroczynność na złość
Ale zainteresował mnie inny aspekt z dziedziny mej ulubionej, czyli mediów. Sprawę z Owsiakiem mam załatwioną jako dziwny fenomen dobroczynności na złość, bo Juras zarabia głównie na perpetuum mobile, polegającym na tym, że daje mu się kasę na pohybel PiS-owi, co głupi PiS wzmacnia nawalanką. Ale chyba Juras zobaczył ten mechanizm i sam w okresie przed- zbiórkowym wznieca tę nawalankę, by wzbudzić tę motywację w swym puszkowym elektoracie.
Tak, zamienić nienawiść ludzką na kasę dla dzieci to mistrzostwo świata i nagroda Nobla (może jednak Jobla), ale bardziej z dziedziny ekonomii niż pokoju na świecie. Ale żeby to na dzieci szło – ostatnio wyliczono, że z tej zbiórki na dzieci poszło tyle, że Jurasowi zostało ponad 700 milionów złotych resztówki. No, ja rozumiem – chyba jednak to nagroda Nobla z ekonomii.
Ale wróćmy do naszych medialnych baranów. Jak pisałem pisowcy wdają się w tę walkę, która robi dobrze Jurasowi. Jak dzieci. Tym razem zrobili alternatywę: zamiast Jurasowi – daj na telewizję Republika. Nie wiem po co to było – republikanie i tak Owsiakowi nie daliby ani grosza, a więc – jak zwykle w przypadku PiS-u – przekonywano przekonanych, zrażając przy tym wahających się. I zaczęło się. Juras takich okazji nie przepuszcza. Po nawalance przyszła refleksja – jak tu najbardziej dopiec telewizyjnym republikanom? I wymyślono.
Bojkot
Numer jest stary jak czerwone portki Jurasa. Guru jednorazowej dobroczynności zwrócił się do swoich sponsorów, że albo on, albo Republika. Znaczy się, że jak się będziesz reklamował w tej telewizji, to już nie u niego. Szantaż taki znaczy się. Jak to uzasadnił Juras? Najpierw taktycznie, ale chyba zbyt pochopnie – powodem miało być (niesłuszne okazało się) oskarżenie, że telewizja Republika nie wyemitowała na swojej antenie spotu reklamowego jednej z firm, w którym znalazły się elementy promocyjne Orkiestry. Po tej bzdurze poszło tak jakoś na okrągło, że klienci reklamowi Jurasa nie mogą wspierać telewizji, która jest „antyonkologiczna, antyhematologiczna, antyludzka momentami”. Jezu…
To cwane, ale głupie. Tak, telewizja Republika jest antyrakowa. A przecież Republika – jak ktoś pamięta, ja pamiętam – była w szpicy kowidowych obostrzeń, jest więc jak najbardziej po stronie „nauki, takiej jak ją rozumiemy”. A więc zarzucanie im płaskoziemskiego guślarstwa nie jest zasadne – jest śmieszne. Ale nie dla właściwego celu takiej hucpy. To było starannie wymierzone w klientów Republiki. Juras po prostu wziął listę reklamodawców telewizji Republika i zobaczył branże – pierwsze co mu się rzuciło, to sieci (niemieckich) dodajmy dyskontów, drugie to była Big Farma. I mamy cośmy chcieli – wycofał się Lidl, Kaufland i Wedel (nie bójta – też niemiecki, tak, tak), no przecież nie z powodów farmakologicznego zaprzaństwa, ale raczej niemieckiego sprzyjania pewnej opcji politycznej obecnie rządzącej w Polsce, oraz polska firma farmaceutyczna Oleofarm, której listę produktów niniejszym załączam., by ci od bojkotu firm antyrepublikańskich mogli to zapamiętać i omijać w aptekach.
Oczywiście takie działania wyzwoliły falę nawoływań do bojkotu odwrotnego, żeby nie kupować od Owsiakowych zaprzańców konsumenckich. Nawet Kukiz wystąpił z takim apelem, bo przecież nie Republika, bo ta nie może nawoływać do bojkotu, nawet choćby byłych, ale może i przyszłych, klientów. A nadzieja w biznesie to podstawa i nie ma co sobie palić mostów. Na to sobie (na razie) może pozwolić tylko Juras, ale firmy będą pamiętać, że kazał ci on wybierać. Tylko Lidl zagrał tutaj taktycznie i powiedział, że jak się strony nie dogadają to on odchodzi. Ale zaraz zdeklarował – do kogo, znaczy się do Jurasa.
To tak jakby panienka zażądała od dwóch kawalerów, by sobie ustalili, że obaj akceptują, iż będzie się ona umawiała z każdym z nich, a jak tego nie ustalą, to się będzie umawiała tylko z Jasiem. Tylko jak się ma poczuć odrzucony Krzysio?  
Numer, jako się rzekło, nie jest nowy. Już od dawna Republika jest poddana nagonce inicjowanej przez dziwnie wzmożone media, które przekonują, że na antenie tej telewizji dzieją się rzeczy straszne, ksenofobiczne, rasistowskie i co tam jeszcze ateistyczna bozia dała. Już przed awanturą z Owsiakiem odbyła się cała wspomagana akcja odwrotu „oburzonych firm” z grona reklamodawców tej telewizji. Kogo tam nie ma: Żabka, Media Expert. Adamed, IKEA, Carrefour. Ten exodus zaczął się dokładnie rok temu a mechanizm był taki:
Zagładzanie konkurencji
Telewizję publiczną przejęła za pomocą ochroniarzy uśmiechnięta Polska. Pisowcy bez swego medium przenieśli się do pozostałości prywatnej, czyli telewizji Republika, której (na razie) nowa władza nie przejęła, ale stara się to zrobić znanym i aktualnym do dziś niemieckim sposobem – przez zagłodzenie. Ale najpierw zadziałały obiektywne kryteria rynkowe. Miliony widzów przeniosły się do telewizji Republika, wykazały to badania i w związku z tym domy mediowe podążyły za klientem, lokując w Republice reklamy swych klientów, głównie przeniesione z telewizji publicznej, która za uśmiechniętej Polski tak padła na finansowy ryj, że Tuski przeznaczyły na nią w 2024 roku 2 miliardy złotych, z tendencją rosnącą. To podobne kwoty, które przeznaczał PiS, ale wtedy te pieniądze Kaczyński  zabierał rakowcowm, zaś teraz PO zabiera je ministerstwu kultury, co zmienia znacznie sytuację.
No dobra – domy mediowe podążyły za publicznością, bo to ich rola. Ale tak być nie może. Co zrobić, by takie rynsztoki jak Republika nie miały kasy? Trzeba postraszyć reklamodawców, że reklamują się w miejscu źle przyjmowanym. Głównie przez władzę i jej narracyjnych akolitów.
A więc rekomendacje fachowców liczących zasięgi poszły do kosza. To jeszcze starszy numer – trend wycinania mediów za pomocą ich wygłodzenia jest kontynuowany od lat przez ideologię lewactwa. Lewacy straszą reklamodawców, że ich przekaz nie może stać obok niepoprawnych politycznie mediów. Ma to bowiem stawiać reklamodawców i ich firmy w złym świetle, bo może stwarzać wrażenie, że te firmy popierają takie straszne zgorszenie.
Ma to dwa ważne aspekty. Pierwszy to taki, że – jak to u lewactwa – musi być jedność treści i formy. A tak nie jest w tym przypadku. Reklamodawca ma za zadanie komunikować się ze swoimi klientami i jeśli im się podoba np. Republika, to nie znaczy, że taki widz nie je, nie kupuje słodyczy, samochodów, lekarstw czy mebli.
No, kupuje, chyba, c’nie? A więc reklamodawca miałby rezygnować z takiej komunikacji, bo co? A co to, widzowie Republiki dokonują swymi postawami jakichś przestępstw? Jeśli tak, to muszę stwierdzić, że jednak nie ściganych. Skoro więc bodnarowskie państwo nie widzi tu żadnych uchybień niebu obrzydłych to mogą sobie chyba oglądać co chcą, zaś firmy mogą się z nimi komunikować? Nie, nie mogą – tu wchodzi, jak zwykle u lewaków – pozasystemowy szantaż, napuszczanie, że klienci nie podzielają takich postaw swych firm i ukarzą je konsumenckim bojkotem. Ale to jak kulą w płot – jak mają być konsumenci źli na firmy za lokowanie reklam w nieprawomyślnych mediach, skoro tam nie zaglądają? Bo skąd mają wiedzieć o takim strasznym fakcie? Ano dowiadują się od takich właśnie kapusio-szantażystów jak Juras.Drugi aspekt już kompletnie obnaża całą imprezę. Otóż okazuje się, że reklama nie jest wcale sposobem dotarcia do klienta tylko okupem od firm dawanym mediom za przychylność, którym te media – polityką wmuszanego zagładzania – szantażują swoich konkurentów. No, bo jeśli przyjąć założenie, że chodzi o komunikację, to jaki jest sens pomijania całych grup konsumentów z jakichś innych niż szantażowo-ideologicznych powodów?
I bezwstydne media nagłaśniają tę hucpę, po to tylko, by pozbyć się konkurenta na rynku reklamowym. Czyli cała impreza ma cel finansowy, tylko leży w ekscytującym publikę kontekście ideologicznym.
Kosztowna zabawa i ukryty sekret
I dobrze to zdefiniowała sama telewizja Republika, która w tej sprawie poszła do sądu przeciwko Jurasowi. I – pomijając domniemaną, acz oczywistą stronniczość sądów w sprawie guru dobroczynności – w każdym normalnym kraju sprawę by Owsiak przegrał. Publiczne nawoływanie do eliminacji konkurenta jest mocno karalne. W dodatku jest wyliczalne – wystarczy tylko skorelować w czasie nawoływania Owsiakowe do bojkotu z wyliczoną pieniężnie stratą wynikającą z utraty klienta. I pozew gotowy. Wychodzi na to, że jak Republika wygra to następna zbiórka będzie już na Republikę, bo z czego Owsiak zapłaci karę? Przecież nie ze swoich, bo biedaczek żyje przecież jak mnich.
Owsiak walczy o reklamodawców, co pokazuje pewien wstydliwy trend jego działalności. Juras coraz mniej zbiera do puszek, a coraz więcej dostaje od reklamodawców. Dlatego o nich walczy. Ale to też pokazuje, że proporcje się zmieniają – ludzie dają coraz mniej, źródło corocznych sukcesów zbiórki lokuje się coraz bardziej po stronie reklamodawców. A jak tak jest, jak popularność wśród publiki spadnie, to i sponsorzy odejdą, bo nie będą widzieli sensu w przyklejaniu się do akcji dobroczynności, skoro dobroczynność, inna niż korporacyjna, będzie w zaniku. Nawet nie pomogą żałosne tłumaczenia Owsiaka, że w tej sumie puli zebranych pieniędzy to te z puszek idą na pewno (brakuje, jak Boga kocham) na dzieci, zaś cała reszta (przypomnijmy – ideologiczne odmóżdżanie na spędach młodzieży plus akcje typu „Sepsa”) idzie na „inną działalność”.
A któż jest w stanie – przy takiej nie-transparentności finansów Owsiaka – dojść do tego które pieniądze z tego wspólnego przecież mieszka idą na co? To są jakieś znaczone pieniądze? Jedne lepsze, drugie gorsze? A które są które?
Owsiak traci. Jest smutnym przykładem przejścia akcji jednorazowej dobroczynności (co zabija od razu całą ideę, bo dobroczynność w swej zasadzie zawiera stałą kontynuację) do ukrywanej przed naiwnymi (najgorzej że dziećmi głównie) swej zdecydowanej linii ideologicznej.
Wydaje mi się, że będzie on funkcjonował tak długo, jak długo istnieje wojna polsko-polska, gdyż dzięki jej istnieniu zbiera kasę, w dużej mierze od ludzi, którzy dają do puszek „na złość PiS-owi”, podczas gdy firmy dają z powodu (gasnącej już co prawda) lewackiej ideologii i przypodobania się bobasowi postępackiej władzy.
Karawana dobroczynności
A więc pośrednim efektem końca wojny polsko-polskiej, o której w beznadziei modli się myśląca część narodu, będzie upadek całej akcji. I może wtedy Polacy zrozumieją jedną prawdę – że dobroczynność to nie jednorazowa akcja, ale stałe zaangażowanie się w świadomą, odideologizowaną pomoc.
I dopiero wtedy, bez tej akcyjności, zobaczymy co jest warta polska dobroczynność. Ale tę strategię uprawia od lat inny gigant, o rząd wielkości większy od Owsiaka – nazywa się Caritas. Też w czasie zimowej wojny Owsiakowej – obwoływany wrogiem numer jeden Orkiestry. Ale on – Caritas – jest jak karawana. Pieski szczekają, a on idzie dalej. Po pustyni polskiego szaleństwa, w nadziei na znalezienie oazy rozsądku. 

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Dozór policji i nakaz milczenia… za komentarz o szefie WOŚP

Ordo Iuris
Szanowny Panie,
Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy niemal co roku wzbudza ogromne kontrowersje [raczej: protesty md]. Jednoznaczne zaangażowanie polityczne Jerzego Owsiaka i liczne pytania, co do sposobu rozliczania zbiórek WOŚP od lat budzą emocje i prowokują do dyskusji.Ale w tym roku na krytyce i wzmożonej debacie się nie skończyło. Finał WOŚP stał się okazją do bezprecedensowego pokazu siły władzy – Donalda Tuska, Adama Bodnara i ręcznie sterowanej przez nich prokuratury.W ubiegłym tygodniu o godz. 6 nad ranem do mieszkania pani Izabeli z Torunia weszli uzbrojeni policjanci, którzy zatrzymali kobietę pod zarzutem kierowania gróźb karalnych pod adresem prezesa WOŚP. Grozi jej kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Po przedstawieniu emerytce zarzutów, prokurator nałożył na nią dozór policyjny.
66-letnia, schorowana kobieta musi 3 razy w tygodniu stawiać się na komendzie policji. Zapewne z obawy o możliwość salwowania się przez nią ucieczką do odległych krajów…
Dla porównania, toruńskie media donosiły w ubiegłym roku o sprawie lokalnej celebrytki, która pod wpływem alkoholu wjechała z ogromnym impetem w miejscowy salon urody i była podejrzana o groźby karalne, uporczywe nękanie, naruszenie nietykalności cielesnej, kradzieże i zniszczenie mienia. W jej przypadku toruńska prokuratura… nie zastosowała żadnych środków zapobiegawczych. 
Natomiast pani Izabeli, oprócz dozoru policji, zarekwirowano telefon, z którego napisała swój komentarz oraz nałożono na nią zakaz kontaktowania się z Jerzym Owsiakiem i zbliżania się do niego na odległość mniejszą niż 100 metrów, zakaz opuszczania kraju i… zakaz publicznego wypowiadania się na temat swojej sprawy! 
Ten ostatni środek to po prostu polityczny knebel, który miał uniemożliwić ofierze nagłośnienie skandalicznie służalczej wobec szefa WOŚP akcji policji.
W ramach zabezpieczenia, kobieta musiała też złożyć kaucję w wysokości 300 zł, a za kilka dni musi stawić się na komendzie w celu wykonania jej pełnej rejestracji fotograficznej oraz odebrania odcisków palców.
W dziwny sposób o całej sprawie od razu byli zaalarmowani dziennikarze Super Expressu, którzy mieli nawet dostęp do zdjęcia wykonanego kobiecie zza pleców bez jej wiedzy podczas czynności przeprowadzanych na policji. Choć o sprawie pisały największe media w Polsce, to jak wyglądała prawda nikt miał się nigdy nie dowiedzieć przez zakaz wypowiadania się nałożony na kobietę. Została zaszczuta tylko po to, by rząd Donalda Tuska mógł ją użyć do zastraszania wszystkich potencjalnych krytyków prezesa WOŚP.

Polacy mieli tylko wiedzieć, że Jerzy Owsiak jest ofiarą hejtu, otrzymuje groźby i że rząd z tym skutecznie walczy. Mieli nigdy nie poznać tych rzekomych „groźnych przestępców”. I tak by pozostało, gdyby Telewizja Republika nie dotarła do kobiety z Torunia i nie nagłośniła jej sprawy.
Gdy obejrzałam przygotowany przez red. Janusza Życzkowskiego reportaż w tej sprawie, poruszona historią pani Izabeli od razu skontaktowałam się z dziennikarzem, pytając, czy kobieta ma zapewnioną pomoc prawną. Otrzymałam odpowiedź, że emerytki nie stać na taką pomoc. Zaoferowałam więc bezpłatne wsparcie Instytutu Ordo Iuris.Tego samego dnia byłam już w kontakcie z panią Izabelą i odbierałam od niej upoważnienie do obrony. Czasu było niewiele, bo zaraz upływał 7-dniowy termin na złożenie zażaleń na zatrzymanie kobiety i nałożone na nią środki zapobiegawcze.W dwa dni po przyjęciu sprawy i po uzyskaniu zgody na zapoznanie się z aktami w prokuraturze i ich analizie, wnieśliśmy o uchylenie nałożonych na panią Izabelę środków zapobiegawczych i złożyliśmy zażalenie na jej zatrzymanie. W naszej ocenie komentarz emerytki z Torunia nie wypełnia znamion czynu zabronionego, bo przepisy polskiego prawa stanowią jednoznacznie, że przestępstwo groźby karalnej jest popełnione tylko wtedy, gdy groźba wzbudza w osobie, do której została skierowana lub której dotyczy, uzasadnioną obawę, że będzie spełniona. 
Trudno o bardziej ewidentny przykład groźby, która nie spełnia tego warunku niż komentarz 66-letniej, schorowanej emerytki, która krytykuje w internecie wspieranego przez władze i największe media celebrytę.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskPani Izabela od kilku dni żyje w ogromnym stresie, pod wpływem którego nie może nawet nic przełknąć. Jej mąż próbuje ją namawiać do jedzenia, martwiąc się o to, by załamanie nerwowe nie doprowadziło do pogorszenia stanu jej zdrowia. W dniu zatrzymania nikt nie przejmował się zdrowiem kobiety. Zupełnie ignorowano ją, gdy upominała się o swoje leki, których w szoku zapomniała zabrać z mieszkania, z którego wyprowadzali ją na oczach sąsiadów funkcjonariusze.
Podstawą tych wszystkich drastycznych działań i zaszczucia emerytki był jej komentarz do jednego z postów Jerzego Owsiaka na Facebooku, w którym wezwała prezesa WOŚP do pełnej jawności rozliczania zbiórek. Pod wpływem dużych emocji napisała w swoim komentarzu zwrot „Giń człeku”, co zostało uznane za… groźbę karalną, budzącą zapewne po stronie Jerzego Owsiaka realną obawę, że emerytka wyraża w ten sposób swe zaawansowane plany zamachu na jego życie. To absurd całkowity i oczywisty chyba dla każdego, kto korzysta z Facebooka!Oczywiście nikt nie popiera takich komentarzy, ale uznanie, że była to groźba, której spełnienie jest realne, to całkowity absurd i wie o tym każdy prawnik w Polsce. Groźba musi być obiektywnie realna do spełnienia. 
Sama pamiętam z zajęć z prawa karnego na drugim roku studiów przykład starszej kobiety, która grozi dorosłemu mężczyźnie, że go pobije, przywoływany przez prowadzącego jako oczywisty przypadek, w którym należy uznać, że obiektywnie rzecz biorąc nie zachodzi w takim przypadku uzasadniona obawa, że groźba może zostać spełniona.Tymczasem wobec pani Izabeli zostały zastosowane szczególnie surowe środki zapobiegawcze, pomimo że jakiekolwiek środki mogą być stosowane tylko wtedy, gdy zebrane dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa.Nie mam wątpliwości, że w całej tej sprawie nie chodzi o rzekomą ochronę bezpieczeństwa Jerzego Owsiaka. 
Chodzi tylko o pokazanie siły państwa, co doskonale obrazuje nam, jak będzie wyglądała Polska pod rządami Donalda Tuska po przyjęciu procedowanej właśnie w Sejmie ustawy o „mowie nienawiści”. Wtedy tak jak pani Izabela będą mogły zostać potraktowane wszystkie osoby, które napiszą w internecie, że „istnieją tylko dwie płcie” albo że „tzw. tranzycja to okaleczanie zdrowych narządów płciowych”, „homoseksualizm jest grzechem”, „aborcja zabójstwem człowieka” a „migranci z Afryki i Bliskiego Wschodu są zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polaków”.
To wszystko będzie mogło zostać potraktowane jako „mowa nienawiści”, a władza właśnie pokazuje dziś, jak będzie się obchodziła z takimi „nienawistnikami” za pomocą ręcznie sterowanej przez Adama Bodnara prokuratury.Dlatego dziś – jak nigdy do tej pory – niezbędna jest praca prawników Ordo Iuris, którzy staną w obronie wszystkich ofiar rażąco niesprawiedliwych i nieproporcjonalnych działań władzy oraz w obronie wszystkich ofiar ideologicznej cenzury.Gdyby nie prawnicy Instytutu Ordo Iuris, wszystkie te osoby zostałyby całkowicie same, zastraszone przez media i władze oraz niezdolne do samodzielnej obrony. Ale dzięki wsparciu ludzi takich jak Pan możemy świadczyć im bezpłatną pomoc prawną. To dzięki naszej wspólnej społeczności, każda ofiara ideologicznej cenzury i rządowego bezprawia może liczyć na pomoc. Abyśmy nadal mogli pełnić tę misję, potrzebujemy Pana wsparcia, za które z góry serdecznie Panu dziękuję. 
Takich osób jest więcej. Chcemy pomóc wszystkim!Sprawa pani Izabeli z Torunia to nie jedyny przypadek osoby ściganej w ostatnich dniach za krytyczne wobec Jerzego Owsiaka komentarze w internecie. Media informowały, że podobnych osób, zatrzymanych w ostatnich dniach za swoje wypowiedzi w internecie jest więcej.Jeden z portali donosił między innymi o zatrzymaniu 38-latka z podkarpacia, który również miał rzekomo kierować groźby karalne wobec Owsiaka. Mężczyzna przebywa w areszcie i grozi mu do 3 lat więzienia. Oferujemy bezpłatną pomoc prawną wszystkim osobom, zatrzymanym w ostatnich dniach za swoje komentarze na temat Owsiaka i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Niestety do tej pory nie udało się nam dotrzeć do nikogo poza panią Izabela. Dlaczego? Prawdopodobnie podobnie jak w przypadku pani Izabeli pozostałe ofiary bezpodstawnych i nieproporcjonalnych działań służb Tuska i prokuratury Bodnara otrzymały zakaz publicznych wypowiedzi i boją się nawet z kimkolwiek kontaktować!Gdyby nie odwaga pani Izabeli i nagłośnienie jej sprawy przez Telewizję Republika, dokładnie tak samo byłoby zapewne w jej przypadku. A gdyby sprawa kobiety nie została nagłośniona, to dziś byłaby pozostawiona sama sobie, bo nie moglibyśmy dowiedzieć się o koszmarze, jaki przeżywa i zaoferować pomocy Instytutu. Pani Izabela jest emerytką i nie stać jej na skorzystanie z usług profesjonalnego prawnika. W ten sposób była idealną „kandydatką”, aby zostać przez władzę potraktowana w sposób nieuwzględniający podstawowych praw – z surowością niespotykaną często nawet w przypadku sprawców najpoważniejszych przestępstw takich jak, np. spowodowanie śmierci człowieka czy gwałt – oraz wykreować ją na „potwora” wzbudzającego u Jerzego Owsiaka obawę o swoje bezpieczeństwo.
Byłaby po prostu całkowicie bezbronna, zaszczuta i zastraszona przez media i całą rządową machinę propagandową. 
Podwójne standardy prokuratury Bodnara
Pani Izabela na pewno nie zostałaby zatrzymana i potraktowana jak groźny przestępca, gdyby obiektem jej krytyki był ktoś inny niż Jerzy Owsiak – pupilek obecnego rządu.Wiem o tym sama, bo regularnie – tak jak inni prawnicy Instytutu Ordo Iuris – jestem ofiarą wyzwisk, poniżania i gróźb w internecie. Najlepiej jednak zdaje sobie z tego sprawę prezes Instytutu, mec. Jerzy Kwaśniewski – „rekordzista”, jeśli chodzi o liczbę otrzymywanych tego typu wiadomości i pogróżek. Najczęściej nie reagujemy, ale gdy groźby są na tyle poważne, że dają podstawy do obawy o nasze własne bezpieczeństwo (w tym są to groźby pobicia, którym towarzyszy zapewnienie o znajomości miejsca zamieszkania adresata), zdarzyło nam się złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jak się kończą te sprawy? Odpowiedzi na to pytanie nie muszę szukać daleko. Wczoraj mec. Magdalena Prządka-Leszczyńska jako pełnomocnik mec. Kwaśniewskiego złożyła zażalenie na decyzję o umorzeniu jednej z nich. Jak zwykle organy ścigania nie zdobyły się na żadne poważniejsze czynności i nie wykryły sprawców…
Podobne problemy miał też niedawno inny z adwokatów Ordo Iuris – mec. Bartosz Malewski, który jako Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości otrzymał na kilka dni przed ubiegłorocznym Marszem poważne groźby. Proszę zgadnąć, czy w tej sprawie także zastosowano podobne środki zabezpieczające jak w przypadku pani Izabeli, której 2 dni po napisaniu komentarza policja wtargnęła nad ranem do mieszkania.
Oczywiście nie! Mec. Malewskiemu dopiero na ubiegły poniedziałek wyznaczono termin celem jego przesłuchania jako pokrzywdzonego… 
Ostatnio, gdy zgłosiliśmy kolejną wiadomość o alarmie bombowym w siedzibie Instytutu Ordo Iuris… odmówiono w ogóle wszczęcia postępowania.
Tymczasem gdy ofiarą podobnych ataków jest hołubiony przez rząd Tuska Jerzy Owsiak, wystarczyło niespełna 2 dni od zamieszczenia komentarza, by do domu schorowanej emerytki wyrażającej swą frustrację na Facebooku weszli uzbrojeni policjanci, a prokuratura potraktowała ją jak groźnego przestępcę. 
Za poprzednich rządów służby nigdy w podobny sposób nie potraktowały „Babci Kasi”, która krzyczała publicznie przez megafon, że zabije Jarosława Kaczyńskiego i która wielokrotnie dopuściła się agresji fizycznej wobec osób, z których poglądami się nie zgadza czy wobec policjantów. 
Nie zatrzymano Macieja Maleńczuka, który uderzył pięścią w twarz wolontariusza pro-life, ani genderysty, który w trakcie swojego pokazu drag queen symulował poderżnięcie gardła abp. Marka Jędraszewskiego (a niedawno media informowały o uniewinnieni mężczyzny).
Wspólnie obronimy wolność słowa
Nie możemy pozwolić na podwójne standardy i nierówność obywateli wobec prawa.Każdy uczestnik życia publicznego i każdy internauta powinien być traktowany tak samo, a prokuratura nie może działać na polityczne zlecenie rządu.
Obiecuję Panu, że nasi prawnicy będą stali na straży praworządności i sprawiedliwości w naszym kraju oraz wolności słowa, będącej fundamentalną wartością konstytucyjną. Choć dziś władza surowo traktuje osoby, podejrzane o stosowanie gróźb, to po wejściu w życie ustawy o „mowie nienawiść” podobny los może spotkać naprawdę każdego z nas – nawet jeśli nasze krytyczne wobec ideologii gender komentarze będą wyłącznie stwierdzeniem tak oczywistych faktów jak to, że „istnieją dwie płcie”.
Wierzę jednak, że i tym razem prawo zwycięży, bo prawnicy Instytutu Ordo Iuris już wielokrotnie dowiedli swojej skuteczności w obronie wolności słowa. To dzięki nam IKEA musiała przywrócić do pracy Pana Janusza Komendę, zwolnionego za cytowanie Pisma Świętego w krytycznym wobec ideologii LGBT komentarzu w internecie. 
To dzięki nam do niemieckiego więzienia nie trafił ks. prof. Dariusz Oko, oskarżony o „szerzenie nienawiści” za treść artykułu naukowego o homoseksualnym lobby w Kościele.
To dzięki nam na wolność wyszła Marika – studentka z Poznania, która została skazana na 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności i spędziła ponad rok w więzieniu za próbę wyrwania lnianej, tęczowej torby o wartości… 15 złotych.
To na naszą bezpłatną pomoc prawną może dziś liczyć ks. prof. Tadeusz Guz, oskarżony o „nawoływanie do nienawiści” za treść wykładu naukowego sprzed 6 lat. 
Gdyby nie my, na bezpłatną pomoc prawną nie mógłby liczyć Pan Adam – informatyk z Warszawy, który został zwolniony z korporacji IT za sprzeciw wobec zmuszania pracowników do uczestnictwa w Paradzie Równości.
Właśnie by móc angażować się w takie sprawy potrzebujemy Pana wsparcia finansowego.
Zwłaszcza, że w ostatnich tygodniach musimy tracić czas na kolejne batalie prawne z zarządcą wynajmowanego przez z nas biura. Pilnie potrzebujemy dziś spokojnego miejsca pracy, byśmy nie musieli się odrywać od pomocy naprawdę potrzebującym naszego wsparcia, aby poświęcać czas na mocno angażujące kolejne spory sądowe z zarządcą budynku PAST-y. Przed nami wielkie wyzwanie remontu, adaptacji i wyposażenia nowego biura, o którym pisaliśmy kilka dni temu.
Z tego powodu Pana wsparcie finansowe udzielane Instytutowi Ordo Iuris jest teraz tym bardziej nieocenione. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli nadal stawać w obronie ofiar bezpodstawnych i nieproporcjonalnych działań władzy oraz zwykłej ideologicznej cenzury.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Z wyrazami szacunkuAdw. Magdalena Majkowska - Członek Zarządu Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris

P.S. Wspomniana sprawa pani Izabeli to niestety tylko wierzchołek cenzorskiej góry lodowej. Podobnych spraw mamy dziś dużo więcej. W wielu z nich odbyły się w ostatnich dniach kolejne rozprawy i zapadały ważne, przełomowe wyroki. Dziś chciałam się skupić tylko na opisaniu dramatu pani Izabeli. W najbliższych dniach napiszemy Panu więcej o bieżących sprawach, w których prawnicy Ordo Iuris stają w obronie wolności słowa w Polsce.Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.

Wielka orkiestra szlachetności zastępczej

Autor: AlterCabrio , 15 stycznia 2025 Wielka orkiestra szlachetności zastępczej

Jak co roku, już 33 – ci raz Polacy około połowy stycznia dostępują wiekopomnej okazji uczestniczenia w niezwykłej imprezie charytatywnej, i nie tylko. Każdy może choć przez chwilę poczuć się człowiekiem szlachetnym i dobrym, wznieść się ponad swoją przytłaczającą codzienność, dołączyć do społeczności podobnie szlachetnych ludzi, dążących do świętości za cenę datku do puszki, w przypadkach kwalifikowanych – wykupienia fantu, co w tej grupie jest chyba równoznaczne z samoubóstwieniem.

−∗−

Obraz tytułowy: Hieronymus Bosch, tryptyk „Ogród rozkoszy ziemskich”, zwany też „Tysiącletnim królestwem”, fragment części prawej – Piekło, ok. 1500 r., ob. Muzemum Prado w Madrycie. LINK

Wielka orkiestra szlachetności zastępczej

Jak co roku, już 33 – ci raz Polacy około połowy stycznia dostępują wiekopomnej okazji uczestniczenia w niezwykłej imprezie charytatywnej, i nie tylko. Każdy może choć przez chwilę poczuć się człowiekiem szlachetnym i dobrym, wznieść się ponad swoją przytłaczającą codzienność, dołączyć do społeczności podobnie szlachetnych ludzi, dążących do świętości za cenę datku do puszki, w przypadkach kwalifikowanych – wykupienia fantu, co w tej grupie jest chyba równoznaczne z samoubóstwieniem.

Być może nie bez znaczenia jest kolejny numer igrzysk – trzydziesty trzeci, jakby stopnień wtajemniczenia w loży. Ciekawie też byłoby odgadnąć, o jakie święta tu chodzi, jakie bóstwo tu się czcią obdarza. Charytatywny cel całej imprezy może być wskazówką – deklarowanym celem wolnomularzy zawsze była filantropia. Jako szlachetna, bezinteresowna działalność dla dobra innych przyciąga uwagę i sympatię, jednocześnie umożliwiając działania zgoła inne – politykę. Mamy więc jakby dwa cele społeczne takiego właśnie grania: filantropijny cel fundowania zazwyczaj dzieciom różnych rzeczy, czasem potrzebnych, czasem nie, ale zawsze drogich i domagających się prowizji. Drugi cel jest polityczny – popieranie określonych ugrupowań politycznych i ich programu, oraz krytyka wszystkiego, co jest z nimi niezgodne. Tak się u nas składa, że tą niezgodność można przypisać wszystkiemu, co dawno temu ufundowało, a przez wieki podtrzymywało polski naród i jego państwo. Te same cechy posiada także łaciński normotyp cywilizacyjny.

Czytaj też:

Po co nam własne państwo

Jak odzyskać niepodległość

Uczestnicy całego przedsięwzięcia ze strony społecznej, czyli sponsorzy i zwolennicy podwójnego grania, gromko orędując za największą ponoć imprezą filantropijną w tej części świata radują się z powodu takiego nadliczbowego dofinansowania służby zdrowia. Nie dostrzegają jednak kilku składników tego procesu. Środki nie zawsze odpowiadają rzeczywistym potrzebom obdarowanych, często są też na wyrost, przekraczając możliwości placówek. Publiczna służba zdrowia to system, będący podsystemem większego nadsystemu, którym jest państwo. Nadsystem powinien dbać o sprawne funkcjonowanie wszystkich podsystemów, również służby zdrowia. Finansowanie pobierane jest w wielkiej obfitości od społeczeństwa w postaci obowiązkowych składek zdrowotnych. Pomimo tego wciąż brakuje środków, więc system musi wciąż być dotowany z budżetu państwa i samorządów. Przed II Wojną Światową z oszczędności, wygenerowanych dzięki rozsądnemu gospodarowaniu ubezpieczeniami udało się sfinansować transatlantyk Batory, w III RP trzeba wciąż dotować, i wciąż pokrywać braki filantropią. Zachwyt nad ofiarnością społeczeństwa przykrywa problem główny – dlaczego jest, jak jest, i dlaczego od dziesięcioleci niczego nie można zmienić; kto psuje i jak można to naprawić. Tym się nikt nie przejmuje, bo i po co, orkiestra funduje. Splendor akcji dobroczynnej pozwala nam choć na chwilę zapomnieć o patologii ustrojowej.

Wiele można by się tu rozpisywać o zaletach i wadach tego przedsięwzięcia, i zapewne w nadchodzących czasach wiele ich będzie się nam ukazywać, nawet mimo wprowadzenia zakazu mowy nienawiści. Nie o tym jednak chcę pisać, jest od tego wielu bardziej kompetentnych autorów. Chciałbym za to ukazać pewien aspekt wielkiej orkiestry, bardzo istotny, acz niedostrzegany. Określę go jako szlachetność zastępczą, ona bowiem najlepiej wyjaśnia tak wielkie zaangażowanie i tak silne przylgnięcie do całej imprezy, jej kierownictwa i idei, a raczej ideologii – wielkiego odstępstwa od tego, co własne na rzecz tego, co cudze.

Impreza istnieje na rynku od roku 1992. Czas ten był szczególny – dla Polski i Polaków, dla całej Europy, wcześniej znajdującej się pod władzą Związku Radzieckiego, dla całego świata, który wówczas jeszcze nie rozumiał epokowych zmian, jakie w nim zachodzą, a raczej jakie są przeprowadzane. By to rok publikacji słynnej książki Francisa Fukuyamy pod znamiennym tytułem „Koniec historii”. Zgodnie z jej główną tezą, wraz z rozpadem ZSRR, upadkiem komunizmu (pozornym upadkiem, czego jeszcze wówczas większość ludzi nie wiedziała), i zwycięstwem demokracji liberalnej skończą się wielkie spory przeszłości, typowe dla państw i gospodarek narodowych. Rywalizacja odejdzie do lamusa, a przyszłość to globalna współpraca ekonomiczna, swoboda wszelkich przepływów, zastąpienie narodów przez coś, co mocą pieniądza George Soros wprowadza do państw narodowych pod hasłem społeczeństwa otwartego. Jako pierwszy pojęcia tego użył Henri Bergson, a dwa pokolenia później zreformował Karl Popper (zadziwiająca jest ta koincydencja pochodzenia wielu wybitnych myślicieli, których Zachód uważa za swoich). Polska i Europa Środkowo – Wschodnia „wyrwała” się wtedy spod sowieckiego reżimu, aby wejść do bogatego i dobroczynnego zachodniego kapitalizmu, jak wówczas wydawało się niemal wszystkim na Wschodzie. Ponieważ w Polsce, odciętej od głównych nurtów przemian i gospodarki rynkowej brak było naturalnych elit, które wiedziałyby, co należy robić w takich sytuacjach, naród chcąc nie chcąc przyjął za swoją tą elitę, którą mu podstawiono, a którą wytypowano na nieoficjalnych bibach w Magdalence. Wraz z tą elitą Polacy jako wybawienie z polskich problemów przyjęli Plan Balcerowicza – Sachsa (znowuż ta koincydencja), i szereg innych planów na przebudowę gospodarki, państwa i społeczeństwa, których nie był świadom. Upraszczając, rzec można, że każda zachodnia dewiza miała służyć generalnej przemianie Polski i Polaków. Nie byliśmy w tym osamotnieni – była to część dawno zaplanowanej zmiany Europy i świata.

Nasza polska przemiana polegała na tym, że częściowo nas zmuszono, a częściowo zechcieliśmy tego sami, aby na główkę rzucić się do basenu z demokracją liberalną, neoliberalizmem, społeczeństwem otwartym, postmodernizmem, dyktatem wielkich korporacji. Nie zdołaliśmy tylko zawczasu sprawdzić, czy w basenie znajduje się woda, ale skoro skakaliśmy do tego, co jest na szczęśliwym i bogatym Zachodzie, mogliśmy spodziewać się, że nie będzie całkiem źle. Okazało się, że otchłań, w którą skaczemy nie odpowiadała temu, co wówczas mieli jeszcze ludzie na Zachodzie, lecz została skonstruowana specjalnie dla nas. Wody więc nie było, ale basen rychło został zapełniony – krwią ofiar, przymusowo zrzucanych ze stromego klifu na ostre skały. Nikt tych ludzi zapytał, czy tego chcą, o swoim losie mieli przekonać się dopiero na dole, ale tak, aby nawet ci, którzy przeżyli, nie zorientowali się, że zostali zagnani w pułapkę.

Zdewastowano nam gospodarkę, przemysł, infrastrukturę, finanse, edukację, przejęto media, na trzy ponad dekady poukładano politykę. Cały nasz świat energomaterialny oraz informacyjny został zdefiniowany przez obce siły, dążące do zniesienia narodów i państw narodowych. Społeczeństwo zostało zdewastowane, nie tylko poprzez odebranie ludziom możliwości utrzymania siebie i rodzin, ale też za pomocą galopującej demoralizacji. Nastała ona natychmiast, wraz z uwolnieniem energii gospodarczej ludzi do działań w nowych układach, i wraz z zalewem antykulturowego szlamu, płynącego z każdej możliwej strony. Symbolem ówczesnej kultury masowej stały się książeczki Harlequin, pornografia, kasety video, czasopismo „Nie”, seriale „Dynastia” i „Moda na sukces”. Wyrazem głębszych dążeń natomiast – środowisko intelektualne Gazety Wyborczej i drukowane masowo przez wydawnictwo Jacka Santorskiego ezoteryczne podręczniki jak się samopoznać i odnieść sukces dzięki wykorzystaniu energii – wszechświata i własnej.

Wszystkie te zabiegi około sukcesu niewiele dawały skutku bez kapitału startowego, którego pozbawiono naród, pozostawiając jedynie przy wybranych jednostkach dawnego i nowego układu. Wmówiono nam, że nie jest potrzebny kapitał ani możliwości materialne, każdy może być tym, kim chce i osiągnąć światowy sukces, na wyciągnięcie ręki możliwa jest kariera od pucybuta do milionera, trzeba tylko bardzo pragnąć i bardzo się starać. Niektórzy nawet tak próbowali, kończąc zwykle po pewnym czasie jako bankruci, mimo początkowego sukcesu. Okazało się, że przejść do powodzenia mogą zasadniczo ci, którzy przyswoili sobie hasło, głoszące, że „pierwszy milion trzeba ukraść”, a do celu trzeba podążać „po trupach”, cel bowiem zawsze uświęca środki, a życie jest trudne, skomplikowane i pełne zasadzek. Moralność, jaka w ludziach trwała jeszcze mimo komunistycznej degrengolady załatwiono hasłami: „nie kradnij – rząd nie lubi konkurencji”, „nic nie jest czarno – białe, wszystko jest szare”, „każdy ma swoją prawdę”, „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Wszyscy poznali te aforyzmy, przekazywane drogą marketingu szeptanego, nie wiedząc nawet, skąd się wywodzą. Podsumowaniem szokowej zmiany mentalnej Polaków stało się główne hasło Jurka Owsiaka – „róbta, co chceta” – brzmiące jak przeróbka masońskiego „czyń wedle woli swojej”.

Naród zaczął więc robić, co każdy chciał, tracąc spoistość i rozbijając się na atomy. Umysły ludzi i ich relacje ogarnęły trujące miazmaty swoistego amalgamatu ideologii – neomarksizmu, neoliberalizmu, wszelkiego lewactwa, globalizmu, i spajającego to wszystko talmudyzmu. Czasami ludzkie atomy sczepiały się w jakimś sprzężeniu, by zwykle rozpaść się po pewnym czasie z trzaskiem, lecz częściej zderzały się, odbijając się od siebie jak bile, i od przeszkód, niczym kulki we flipperze. Ludzkie atomy nie miały nawet czasu pomyśleć nad swoim otoczeniem, zajęte gorączkową krzątaniną, by przeżyć kolejny dzień i miesiąc, by dorobić się jak najszybciej, by udowodnić dostawcom ukradzionych kapitałów, że Polak też potrafi. Ci śmiali się do rozpuku z biegających i zderzających się ludzików, podlewając cały bałagan gęstym sosem pedagogiki wstydu. Polskie ludziki uwierzyły, że wszystko zło, które ich spotyka, ba, nawet całe zło świata tkwi w nich samych i z nich wypływa, wynikając z wielowiekowych specyficznie polskich tradycji złości, zawiści, zacofania, ciemnoty, nieuczciwości, nieudolności. Ileż to było artykułów w gazetach i czasopismach, ileż książek beletrystycznych, publicystycznych i pseudonaukowych, ileż wykładów na uczelniach, filmów i seriali, wypowiedzi politykierów, pseudoautorytetów i patocelebrytów. To, co spotykało ludzi było wypadkową kilku głównych procesów: globalnych trendów antykulturowych, w tym – rewolucji seksualnej; warunków ekonomicznych, prawnych i politycznych, stworzonych celowo; działań w obszarze infosfery, zawierających antypedagogikę, złe wzorce zachowań, pornografię, ogłupianie i pedagogikę wstydu; braku dobrych wskazań i dobrych wzorców zachowań.

Stosunki międzyludzkie, począwszy od słynnej „wojny na górze” stały się brutalne, bezwzględne, interesowne i nikczemne. Odgórne upodlenie stopiło się z oddolnym samoupodleniem w ogólną wszechpodłość. Polskojęzyczne media i podstawione elity z pozmienianymi nazwiskami przekonywały nas usilnie, że stan wszystkiego do góry nogami jest właściwy, koszta społeczne transformacji są nieuniknione a jedyne problemy tkwią w nas, pod postacią kulturowych, chrześcijańsko – łacińskich skrupułów, które wciąż blokują nam postęp i dołączenie do szczęśliwej, wesołej, odnoszącej sukcesy społeczności globalnej. Polacy byli więc jednocześnie namawiani do zła, zmuszani do zła, oszukiwani co do zła, pozbawieni dobra. Faktyczna wina rozkłada się na trzy grupy podmiotów: rzeczywistych, cudzoziemskich sprawców, pasożytnicze, kolaboranckie pseudoelity, oszukany, upodlony i samoupadlający się naród.

Takie było tło społeczne zjawiska wielkiej orkiestry. Tam wszystko było inne, niż w społeczeństwie – dobre, szlachetne, bezinteresowne. Tak przedstawiała to propaganda, tak przyjęli Polacy, unurzani we wszech-podłości, cierpiący trudności materialne, poczucie porażki i wstydu, wyrzuty sumienia. I naraz dostali przebłysk szlachetności, jedyną szparę w szarej opończy moralnej bylejakości, ściśle zasłaniającej ich świat. Oto nagle z lepszego świata spłynęła do nich obietnica nowego odkupienia wszelkich win i frustracji – filantropia, finansująca chore dzieci, w otoczeniu szlachetnych, bezinteresownych, postępowych, wyluzowanych ludzi, jakże odmiennych od codziennych, szarych, goniących za lepszym dzisiaj dusigroszów. Nagle każdy Polak – łapserdak mógł choć raz w roku poczuć się dobry, szlachetny i hojny jak panisko, utwierdzany w tym postępowym katharsis przez wszech-mądrych celebrytów pasożytniczej elity, którą uważał za ekspertów moralności i arbitrów elegancji. Skoro usunięto z otoczenia jakąkolwiek szlachetność, zdewastowany psychicznie Polak kurczowo chwycił się szlachetności zastępczej. A wraz z samą orkiestrą i jej melodią Polak – łapserdak przyjął wszystko, co z nią było wprost lub pośrednio połączone. Zjawisko to zostało odkryte i opisane już w I połowie XX wieku przez behawiorystów, i dostosowane przez B.F. Skinnera do technologii zarządzania społeczeństwem. Bodziec, powodujący reakcję utrwala nie tylko reakcję na sam bodziec główny, ale też na wszystkie bodźce towarzyszące. Po utrwaleniu reakcji, gdy usunie się bodziec główny, bodźce towarzyszące nadal będą wywoływać te same reakcje, co bodziec główny. To właśnie tłumaczy tak głębokie przylgnięcie do orkiestry, mediów ją promujących, ugrupowań politycznych, promowanych przez te media. Tłumione wyrzuty sumienia, wywołane wszech-podłością, połączone z socjotechniczną, behawioralną tresurą społeczną uczyniły z nas tych, którymi dziś jesteśmy.

Czytaj o przebudzeniu:

Naród zaczyna walczyć

Gdy zbudzi się naród, cz-2, twierdza kulturowa

Główni i pomocniczy sprawcy tego naszego stanu popełniają jednak ten sam, fundamentalny błąd – myślą, że człowiek jest tabula rasa i można go ukształtować w dowolny sposób, i będzie to trwałe. Tymczasem w kwestiach istotowych natura ludzka jest niezmienna i zachowuje się jak korek – utrzymuje pamięć pierwotnej, naturalnej formy. Ściskany przez lata, po ustaniu ucisku pomału powraca do swej pierwotnej postaci. Tak też jest z nami, i w końcu spod zeszmaconego, zestrachanego Polaka – łapserdaka, stopniowo, powoli na razie, lecz coraz szybciej wydobywa się dumny i gniewny Polak – Lechita.

______________

Wielka orkiestra szlachetności zastępczej, Bartosz Kopczyński, 15 stycznia 2025

Owsiak nie jest pierwszy. Za Hitlera dzieci też zbierały do puszek i rozdawały serduszka [VIDEO]

Owsiak nie jest pierwszy. Za Hitlera dzieci też zbierały do puszek i rozdawały serduszka [VIDEO]

28.01.2024 owsiak-nie-jest-pierwszy-za-hitlera-dzieci-tez-zbieraly-do-puszek

Dzieci z Hitlerjugend zbierające pieniądze do puszek oraz serduszko z Winterhilfswerk
Dzieci z Hitlerjugend zbierające pieniądze do puszek oraz serduszko z Winterhilfswerk/Fot. screen Twitter (kolaż)

Dziś 32. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (WOŚP) Jerzego Owsiaka. W związku z tym przypominamy bliźniaczą imprezę, która w latach 30. i 40. XX wieku odbywała się za naszą zachodnią granicą – a później również na okupowanych ziemiach polskich. Chodzi o Winterhilfswerk, czyli akcję „zimowej pomocy” – rzekomo dla narodu niemieckiego. Jej pomysłodawcą był sam Joseph Goebbels.

Inicjatywa „zimowej pomocy” miała promować ideologię nazistowską w „pluszowej” formie – tzn. imprezy dobroczynnej. Pierwsza taka akcja odbyła się w 1933 roku. Osobiście otworzył ją Adolf Hitler. Wydał on wówczas także dyrektywę, że „nikt nie może być głodny, nikt nie może zamarznąć”.

Akcję kontynuowano na przestrzeni kolejnych lat. Od 1936 roku Winterhilfswerk, za sprawą ustawy uchwalonej 1 grudnia tegoż roku, stała się „Zimową pomocą dla narodu niemieckiego” i formalnie zostało powołanie zarejestrowane stowarzyszenie. Na jego czele stanął Minister Oświecenia Publicznego i Propagandy Rzeszy Joseph Goebbels.

Pieniądze zbierano do puszek. Uczestniczyły w tym m.in. dzieci z Hitlerjugend. Ponadto finały akcji odbywały się w zimowe niedziele, a w późniejszych latach celebrowano je m.in. występami zespołów muzycznych na miejskich scenach. W ramach Winterhilfswerk odbywały się także loterie i aukcje, na których można było dostać m.in.… serduszka. Brzmi znajomo?

W „akcje dobroczynne” angażowani byli lokalni działacze partii nazistowskiej, którzy zachęcali popularnych mieszkańców do kwestowania. W Winterhilfswerk niejednokrotnie włączały się także władze lokalne. Wiązało się to z „zachęcaniem” podległych im urzędników, członków ochotniczej straży pożarnej, żołnierzy, czy nauczycieli do aktywnego udziału w akcji „zimowej pomocy”.

„Schemat działania #WOSP Owsiaka jak ulał. Pomysłodawcy tego projektu nie wymyślali niczego nowego” – skwitował na Twitterze Albert Rychard Official, załączając filmik z opracowaniem Sofii Bienert.

——————————

Makabra. Lobby LGBT gra i gorszy z Owsiakiem

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

To już oficjalne: lobby LGBT gra dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Organizacja Jerzego Owsiaka ma już na koncie współpracę ze środowiskami proaborcyjnych strajków. Teraz także ze środowiskiem queer.

W ten weekend w Krakowie odbył się show przygotowany przez 16 krakowskich drag queens. Drag queen to określenie na szczególny rodzaj transwestyty. To mężczyzna, który przebiera się w wyuzdany sposób za kobietę i manifestuje w ten sposób, że płeć to tylko konstrukt społeczny, zjawisko płynne i niedookreślone.

Drag queens na całym świecie mają szczególne upodobanie w występach przed dziećmi. Epatują wtedy swoim zboczeniem i robią striptiz przed młodziutką publicznością. Jak wyglądają takie występy, może Pan zobaczyć np. tutaj:

Subkultura drag to jeden z najbardziej radykalnych odłamów środowiska LGBT. Są obsceniczni, za nic mają normy, celowo gorszą najmłodszych. W Polsce spotykali się w bibliotekach z publicznością złożoną z kilkuletnich dzieci i zachęcali, by spróbować, jak to jest „być drag”.

Jak wielkie szkody czyni w psychice dzieci tak zdeformowany obraz ludzkiej płciowości – nie muszę chyba tłumaczyć…

Szanowny Panie,

Krok po kroku zamiast wielkiej apolitycznej akcji charytatywnej mamy w Polsce co roku festiwal wspierania lewicowych ideologii. Do wrogów życia płynie strumień pieniędzy, także publicznych, bo rząd i samorządy przekazują ogromne środki na WOŚP.

I właśnie w tym czasie chcę prosić Pana o wsparcie dla Fundacji Życie i Rodzina, bo jesteśmy w trudnym położeniu. Koniec ubiegłego roku był czasem wielkich trudności, które spiętrzyli przed nami wrogowie życia.

Przeżyliśmy próby cenzury, zastraszanie naszej koordynatorki, nękanie naszych wolontariuszy przez organy ścigania. Jesteśmy w trakcie kilkudziesięciu procesów sądowych, a każdy z nich to stres dla naszych działaczy i dla mnie samej – bardzo martwię się o każdą osobę prześladowaną za obronę życia.

Nie będę owijać w bawełnę.

W tym miesiącu muszę kupić co najmniej:

– 2 megafony z mikrofonami i wejściem na Bluetooth dla nowych grup, które zaangażowały się w Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji, jeden zestaw kosztuje 800 złotych, w sumie 1600 złotych,

– 5 nowych banerów czołowych (każdy 350 złotych) i 6 banerów antyaborcyjnych (każdy 350 złotych), w sumie 3850 złotych,

– 6 banerów #stopLGBT (każdy 350 złotych, w sumie 2100 złotych), szczególnie do akcji związanych z edukacją pseudozdrowotną wprowadzaną przez Minister Edukacji Barbarę Nowacką.

Dojdą do tego koszty przesyłek kurierskich i inne koszty codziennej logistyki naszych oddziałów terenowych.

W sumie potrzebuję zebrać 7550 złotych plus koszty organizacyjno-logistyczne.

Czy może Pan pomóc?

Czy zamiast wpłacać na orkiestrę złożoną z miłośników zboczeń może Pan przekazać darowiznę na Fundację Życie i Rodzina, abym mogła wyposażyć oddziały terenowe Fundacji w niezbędne materiały? 

Numer konta Fundacji Życie i Rodzina: 

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230

Kod SWIFT: BIGBPLPW

Wszelkie dane do wpłat Blikiem i kartami znajdzie Pan w stopce niniejszego maila.

Gdy wiele lat temu zakładałam ŻiR, postanowiłam, że nie będziemy ograniczać się do samej Warszawy. Od początku miałam wielkie pragnienie, aby działalność prolife objęła siecią całą Polskę. To marzenie realizuje się, ale potrzeba zaopiekować się ludźmi i ich wyposażyć. Oni w swoim miejscu zamieszkania zmieniają świadomość o tym, czym jest aborcja. Budzą sumienia, edukują i przekonują nieprzekonanych. Często odwodzą od aborcji konkretne skołowane kobiety.

Czy wesprze Pan tę ich trudną, codzienną pracę?

Serdecznie Pana pozdrawiam,

Kaja GodekKaja Godek
Kaja GodekFundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Już teraz dziękuję za każdą kwotę, jaką zdecyduje się Pan przelać. Numer konta, dane do Blika i wpłat kartami znajdują się pod linkiem www.RatujZycie.pl/wesprzyj.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Rewia drag queen na finale WOŚP. „Skrajnie obrzydliwe barbarzyństwo”

Rewia drag queen na finale WOŚP. „Skrajnie obrzydliwe barbarzyństwo”

9.01.2025 https://nczas.info/2025/01/09/rewia-drag-queen-na-finale-wosp-skrajnie-obrzydliwe-barbarzynstwo/

drag queen lgbt jerzy owsiak pawel lisicki
Jerzy Owsiak, Paweł Lisicki i drag queeny / fot. ilustracyjne / fot. Bret Kavanaugh/Unsplash / screen X / Rumble / Tomasz Sommer (kolaż)

Choć WOŚP i Jerzy Owsiak chcą uchodzić za organizację tylko zakupującą sprzęt dla nieefektywnego i drogiego państwowego dostawcę słabej jakości usług medycznych, nazywanego „służbą zdrowia”, to nie sposób nie zauważyć, że jednocześnie wyraźnie ustawia się po jednej, lewicowej stronie światopoglądowej. W tym roku podczas finału WOŚP ma odbyć się m.in. rewia drag queen.

Kontrowersje wokół WOŚP

WOŚP to kontrowersyjna inicjatywa. Coraz więcej środowisk zarzuca Owsiakowi upolitycznienie i ustawianie się po jednej stronie ideologicznego sporu.

Podczas ostatnich wyborów pojawiła się kampania billboardowa „wygramy z sepsą”. „Polacy! Pokonajmy to ZŁO!!! WYGRAMY” – napisano na billboardzie. Drobnym drukiem dopisano „z sepsą”. Obok znajdowało się logo WOŚP.

W 2021 roku z kolei Owsiak ogłosił, że tzw. strajk kobiet – wulgarna i chuligańska akcja na rzecz prawa do mordowania nienarodzonych dzieci – będzie grać z WOŚP.

Rewia drag queen na finale WOŚP

Podobnych, choć może nie tak jaskrawo lewicowych akcji w historii Owsiaka i WOŚP było sporo. Teraz dochodzi nowa – rewia drag queen.

Tomasz D. Kolanek z pch24.pl rozmawiał z redaktorem naczelnym „DoRzeczy” Pawłem Lisickim. Dziennikarz zwrócił uwagę, że w tym roku podczas finału WOŚP odbędzie się m.in. „rewia krakowskich Drag Queen”.

– W kategoriach moralnych jest rzeczą obrzydliwą, kiedy wykorzystuje się przedsięwzięcie, którego celem jest cel charytatywny, tym wypadku pomoc chorym dzieciom, do tego, żeby promować nieludzką, barbarzyńską ideologię, która rozkwitła obecnie na całym Zachodzie. Tak należy prezentować wywołaną rewię Drag Queen w Krakowie. To jest oswajanie z perwersją – odpowiedział Paweł Lisicki.

– Ale zwolennicy tego wydarzenia odpowiedzą, że przecież to wszystko jest dla chorych dzieci i w związku z tym jest to jak najbardziej na miejscu, bo przecież uda się im pomóc np. poprzez licytację przedmiotów wystawionych przez Drag Queen – kontynuował Kolanek.

– Mamy tu do czynienia z kategorią, że „cel uświęca środki”, ponieważ cel – pomoc chorym dzieciom – jest zbożny, więc można posłużyć się środkiem moralnie niegodziwym. Całe nasze doświadczenie wskazuje na to, że ten sposób rozumowania prowadzi na manowce. Rodzi się bowiem pytanie: jakie jeszcze środki można by było zaakceptować dla tego poniekąd szczytnego celu? – powiedział Lisicki.

– Ja nie wiem, ile dzieci się uda się uratować tą akcją. Ale wiem, że dopuszczenie w przestrzeni publicznej do oswojenia perwersji pociąga za sobą bardzo negatywne skutki. Pokazuje to ludziom: dzieciom i ich rodzicom, że to, co powinno być czymś nienaruszalnym […], że to wszystko można zanegować i że można, tworzyć cywilizację i kulturę opartą na negacji, na zaprzeczeniu, na zniszczeniu, na arbitralnym wymyśleniu sobie tego, kim jest człowiek – ocenił.

„Skrajnie obrzydliwe barbarzyństwo”

– I to jest skrajnie szkodliwe! To jest barbarzyństwo! To nas prowadzi do rozpadu! Zatem opowieści o tym, że to ma służyć jakiemuś dobremu celowi, to jest mydlenie oczu, to jest zasłona dymna i to jest tym bardziej obrzydliwe – podkreślił Lisicki.

– Zawsze jest tak, że każdy, kto próbował wprowadzić do ludzkiego obiegu czy do ludzkiej cywilizacji, rewolucyjne pojęcia, przedstawiał to jako wspaniałą zdobycz, a potem widzieliśmy, jakie są tego efekty w historii – podsumował Paweł Lisicki.

Czytaj również: Brudna prawda o WOŚP. Ziemkiewicz UJAWNIA: „Na tym ten interes polega”

Drag Queen na “finale WOŚP”. Oswajanie z perwersją.

8 stycznia 2025 https://pch24.pl/to-jest-oswajanie-z-perwersja-lisicki-mocno-o-rewii-drag-queen-na-finale-wosp/

„To jest oswajanie z perwersją”. Lisicki mocno o rewii Drag Queen na finale WOŚP

(Fot. Mikolaj Kamienski / Forum)

Rodzice, którzy z dziećmi uczestniczą w takich akcjach jak „rewia Drag Queen”, albo którym to nie przeszkadza, to są ludzie w wieku 30-40 lat. Są to osoby wychowane w wolnej Polsce po 1989 roku, a zatem są „produktem” cywilizacji, gdzie zaniknęło myślenie o Polsce jako pewnej ciągłości pokoleń, pewnej ciągłości tradycji – mówi w rozmowie z PCh24.pl Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.

Kraków przygotowuje się do “33. finału” Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku jednym z wydarzeń będzie… rewia krakowskich Drag Queen. Czy jeżeli chodzi o pomoc dzieciom, to wszystkie chwyty są dozwolone?

To pokazuje, że Polska podąża drogą „Wielkiego Zachodniego Postępu”. W kategoriach moralnych jest rzeczą obrzydliwą, kiedy wykorzystuje się przedsięwzięcie, którego celem jest cel charytatywny, tym wypadku pomoc chorym dzieciom, do tego, żeby promować nieludzką, barbarzyńską ideologię, która rozkwitła obecnie na całym Zachodzie. Tak należy prezentować wywołaną rewię Drag Queen w Krakowie. To jest oswajanie z perwersją.

Ale zwolennicy tego wydarzenia odpowiedzą, że przecież to wszystko jest dla chorych dzieci i w związku z tym jest to jak najbardziej na miejscu, bo przecież uda się im pomóc np. poprzez licytację przedmiotów wystawionych przez Drag Queen…

Mamy tu do czynienia z kategorią, że „cel uświęca środki”, ponieważ cel – pomoc chorym dzieciom – jest zbożny, więc można posłużyć się środkiem moralnie niegodziwym.

Całe nasze doświadczenie wskazuje na to, że ten sposób rozumowania prowadzi na manowce. Rodzi się bowiem pytanie: jakie jeszcze środki można by było zaakceptować dla tego poniekąd szczytnego celu?

Ja nie wiem, ile dzieci się uda się uratować tą akcją. [Nigdy tego nie podano.. md] Ale wiem, że dopuszczenie w przestrzeni publicznej do oswojenia perwersji pociąga za sobą bardzo negatywne skutki. Pokazuje to ludziom: dzieciom i ich rodzicom, że to, co powinno być czymś nienaruszalnym – na czym buduje się w ogóle tożsamość człowieka czy przekonanie o tym, że istnieje coś takiego jak ludzka tożsamość w związku z tym, że człowiek ma pewną osobową, nienaruszalną godność, że ta godność oparta jest na tym, że ma wolną wolę, ma rozum, a to wszystko jest zakorzenione w jego osobie, a to z kolei jest zakorzenione również w pewnych materialnych czy biologicznych podstawach i w podziale na mężczyznę i na kobietę, z których to każdy ma swoje osobne cechy i swoje osobne przeznaczenie – że to wszystko można zanegować i że można, tworzyć cywilizację i kulturę opartą na negacji, na zaprzeczeniu, na zniszczeniu, na arbitralnym wymyśleniu sobie tego, kim jest człowiek.

I to jest skrajnie szkodliwe! To jest barbarzyństwo! To nas prowadzi do rozpadu!

Zatem opowieści o tym, że to ma służyć jakiemuś dobremu celowi, to jest mydlenie oczu, to jest zasłona dymna i to jest tym bardziej obrzydliwe.

Zawsze jest tak, że każdy, kto próbował wprowadzić do ludzkiego obiegu czy do ludzkiej cywilizacji, rewolucyjne pojęcia, przedstawiał to jako wspaniałą zdobycz, a potem widzieliśmy, jakie są tego efekty w historii.

W poprzednich latach na finale WOŚP były do wylicytowania na przykład pokazy tańca na rurze. W mediach społecznościowych pojawiały się szokujące nagrania, jak rodzice zabierają dzieci na taki pokaz. W tym roku mamy przesunięcie granicy? Organizowane jest wydarzenie z drag queen, żeby zobaczyć, co się stanie, jaka będzie reakcja społeczna?

Im bardziej Polska chce się upodobnić do obecnego Zachodu, czy do obecnej Unii Europejskiej, tym bardziej perwersyjne praktyki są tolerowane i wprowadzane do Polski. Pod tym względem mamy oczywiście przesunięcie.

Można oczywiście się zastanowić, co będzie za rok. Promowanie aborcji jako „zabiegu ratującego życie”? Promowanie tranzycji? Promowanie eutanazji? Albo, bo to jest najnowszy krzyk mody, jakieś akty, które mają na celu pokazywanie negacji istnienia różnicy gatunkowej między człowiekiem a zwierzętami? Można sobie różne rzeczy wymyślać, ale moim zdaniem trzeba być ślepym, żeby nie dostrzegać ścisłego związku między europeizacją, Polski, a promocją perwersji.

A czy może być tak, że za kilka lat WOŚP zacznie zbierać pieniądze na przykład na sprzęt pomagający w tzw. zmianie płci?

Jeśli się uzna w Polsce, że to jest prawo człowieka, jak w niektórych państwach się to stało, to dlaczego nie? Przecież w Europie zaczyna dominować pogląd, że „zmiana płci” jest formą „ludzkiej godności”, i że człowiek zdobywa godność przez fakt wolnego wyboru, a takim właśnie wolnym wyborem jest wybór własnej płci. A skoro Polska chce iść drogą Zachodu, to dlaczego nie ogłosić i prawnie wprowadzić czegoś podobnego?

Ta sama argumentacja była używana w przypadku kobiet, jeśli chodzi o aborcję, czy w przypadku ludzi starszych, jeśli chodzi o eutanazję. W tych dwóch przypadkach uznano, że godność nie polega na tym, że się coś ma, że coś się otrzymało i trzeba tego pilnować, tylko godność polega na tym, że się coś kreuje, a kreuje się zawsze w opozycji do istniejącego powszechnie prawa naturalnego. No więc… dlaczego nie? Myślę, że równie dobrze można sobie wyobrazić zbiórkę na jakieś małe machiny eutanazyjne, żeby „pomóc chorym”. Na pewno znaleźliby się eksperci głoszący, że przecież jest to „wspaniała zdobycz cywilizacji”, że przecież Zachód w tę stronę zmierza, że coraz więcej krajów to przyjmuje itd.

Najsmutniejszą rzeczą w tym wszystkim jest to, że jest tak wielu rodziców, którzy w tego typu historię wchodzą, ale to tylko pokazuje, że w Polsce został w bardzo silnym stopniu zakłócony przekaz międzypokoleniowy. Krótko mówiąc: ci rodzice, którzy z dziećmi uczestniczą w takich akcjach jak „rewia Drag Queen”, albo którym to nie przeszkadza, to są ludzie w wieku 30-40 lat. Są to osoby wychowane w wolnej Polsce po 1989 roku, a zatem są „produktem” cywilizacji, gdzie zaniknęło myślenie o Polsce jako pewnej ciągłości pokoleń, pewnej ciągłości tradycji. To jest pokolenie wychowane na kulcie zachodu, na tym, żeby Polska się upodobniła we wszystkim do najgłupszych i najbardziej absurdalnych rzeczy, które wymyślono na Zachodzie. To jest pokolenie kompleksu niższości. No i nic dziwnego, że swoim dzieciom ma ono do przekazania to samo, tylko jeszcze bardziej.

Czy nie boi się Pan redaktor, że w przyszłym roku nie będzie mógł krytykować tego typu wydarzeń, o którym rozmawiamy? Rząd pracuje przecież nad ustawą o tzw. mowie nienawiści…

Mam nadzieję, że nawet niezależnie od tego, co sobie rząd wprowadzi, to i tak będziemy krytykowali takie obrzydliwości…

Nawet pod groźbą więzienia?

Tak! Jeśli trzeba będzie pójść do więzienia za to, co się uważa, to tak się po prostu stanie. Są rzeczy tak niegodne i tak niewłaściwe, że milczenie wobec nich jest ściągnięciem na sobie czegoś znacznie gorszego niż więzienie we współczesnym państwie. Takie jest moje zdanie i go nie zmienię!

Dlatego też trzeba jasno mówić, że w sytuacji, gdyby takie przepisy o tzw. mowie nienawiści przeszły potrzebne jest tzw. obywatelskie nieposłuszeństwo i przyjęcie na siebie konsekwencji sytuacji, w której w sposób publiczny głosi się rzeczy niegodne, niewłaściwe z punktu widzenia „mowy nienawiści”.

Oczywiście wolałbym, żeby te przepisy nigdy nie weszły i żeby ci, którzy je przygotowują, zniknęli z przestrzeni publicznej, ale gdyby tak się nie stało, to trzeba pamiętać, że są pewne warunki Non possumus, czyli sytuacji, w której nie wolno się poddać.

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

Pedały u Owsika –

33. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Krakowie z… rewią Drag Queens

fot. Materiały Organizatora

[Tak się bezczelnie reklamują… md]

Kraków przygotowuje się do 33. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku jednym z wydarzeń będzie… rewia krakowskich Drag Queens.

– Różowa barka w Slay Space zaprasza na wyjątkowy wieczór, gdzie zabawą i sztuką przede wszystkim chcemy pomóc dzieciakom! Aż 16 krakowskich Drag Queens zjednoczy siły, żeby dać Wam najlepsze show w mieście – i to na wodzie! – piszą organizatorzy na stronie swojego wydarzenia.

Krakowianie na specjalnej, różowej barce, która 11 stycznia wieczorem zacumuje przy Bulwarze Kurlandzkim, będą mogli podziwiać Judy Chersand, Lisandra, MissTake, Tempera Mental, Lady Tanya, Andro Daiti, Valeria Viper, Lasota Jarga, Anita Anitamta, Olga Połykowa, Drażka NaPolla, Heather Le Chic, Glassy, Fatastee, Halina S. Viper, Umbrea Espion Viper, Papina McQueen.

Podczas wydarzenia wypełnionego kolorami, zabawą i muzyką, odbędą się też licytacje zaprzyjaźnionych marek i partnerów powiązanych z krakowskimi Drag Queens. Wszystko rozpocznie się o godz. 20.00 i potrwa do godz. 22.00, a after party potrwa aż do godz. 5.00. Wejście jest całkowicie darmowe, a cały dochód z licytacji i puszek zostanie przekazany na rzecz 33. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Wszyscy finansujemy Owsiakową hucpę

6 stycznia 2025 https://pch24.pl/lukasz-warzecha-wszyscy-finansujemy-owsiakowa-hucpe/

Łukasz Warzecha: Wszyscy finansujemy Owsiakową hucpę

(fot. Mikolaj Kamienski / Forum)

Jeden z obserwujących mnie na X, czytając, że krytycznie piszę o imprezie pana Jerzego Owsiaka od 18 lat (pierwsze teksty, jakie mogę odnaleźć w swoim archiwum, powstały w 2007 r. w Salonie24, aczkolwiek zdaje mi się, że nie były to moje pierwsze krytyczne teksty na ten temat w ogóle, możliwe zatem, że to nie 18 lat, ale jakieś dwie dekady), napisał, że muszę się mylić, skoro WOŚP przez tyle lat nie zajęła się prokuratura. W tym przez osiem lat rządów PiS.

Ów komentujący najwyraźniej nie wie, że nigdy nie zajmowałem się sprawami rozliczeń czy dochodów fundacji pana Owsiaka od strony ich legalności. Robił to natomiast wielokrotnie pan Piotr Wielgucki. Ja natomiast demaskowałem polityczną rolę pana Owsiaka – rolę sojusznika głównie lewicowego, a bardziej ogólnie – mainstreamowego establishmentu, którego cała działalność dobroczynna była traktowana jako fundament rzekomego autorytetu tego pana, z wysokości którego w razie dużej potrzeby mógł razić maluczkich.

Tak jak to było choćby wówczas, gdy na konferencji prasowej ogłaszał, że może „dać z baśki” (w typowym dla siebie, knajackim, wulgarnym stylu) tym, którzy będą podważali czystość życiorysu pana prezydenta Wałęsy. A zdarzyło się to zaraz po wydaniu słynnej książki panów Cenckiewicza i Gontarczyka, której ustaleń dzisiaj nikt już nie kwestionuje.

Zresztą sympatie i poglądy pana Owsiaka są akurat przykładem stuprocentowej spójności ze środowiskiem, z którego osoba ta się wywodzi – a nie zawsze tak przecież bywa.

Jeśli zahaczałem o sprawy finansowe, to pisałem i mówiłem o absurdzie, tkwiącym w samym sposobie finansowania akcji. Ten absurd warto dzisiaj przypomnieć, dodając do niego kilka liczb, ponieważ w sytuacji wsparcia, jakiego Fundacji WOŚP zaczynają udzielać państwowe giganty, przede wszystkim Orlen i PZU, sprawa staje jeszcze bardziej bulwersująca.

Zacznijmy jednak od wielokrotnie pojawiającego się skrajnie demagogicznego argumentu wyznawców Owsiakowej sekty: jeśli nie podoba ci się WOŚP, to noś karteczkę, żeby cię w razie czego nie leczyć kupionych przez nich sprzętem. Ten „argument” jest z gruntu absurdalny: jeśli sprzęt znajduje się w palcówkach publicznej służby zdrowia, to nie ma kompletnie znaczenia, kto go kupił. Skorzystanie z niego należy się każdemu ubezpieczonemu w ramach NFZ.

Jednak nawet gdyby przez moment przyjąć rozumowanie fanatyków pana Owsiaka, to i tak rzecz się nie klei. Przecież od lat na WOŚP płacimy wszyscy, chcemy czy nie. Na tym właśnie polega absurd. Spójrzmy na zestawienie kosztów organizacji finałów Orkiestry od 2014 r. (takie dane można znaleźć na portalu zbiórek publicznych).

Podaję w milionach złotych najpierw ogólny koszt, następnie koszt reklamy (część kosztu ogólnego):

2014: 2,1 – 0,8.
2015: 2,2 – 0,45.
2016: 4 – 0,72.
2017: 3,3 – 1,3.
2018: 2,9 – 1,2.
2019: 4,9 – 2,0.
2020: 8,5 – 4,9.
2021: 9,1 – 4,1.
2022: 11,4 – 3,2.
2023: 14,3 – 3,3.

Już na pierwszy rzut oka widać radykalny wzrost kosztów organizacji finałów, dalece i wielokrotnie przekraczający skumulowaną inflację w tym okresie. Gdyby ją uwzględnić w relacji do 2014 r., ostatni rozliczony finał powinien kosztować ok. 3,2 mln zł, a na pewno nie 14 mln! To wzrost o ponad 580 procent! Zwracają także uwagę rosnące budżety reklamowe. W 2020 r. budżet reklamowy stanowił wyraźnie ponad połowę kosztów całej imprezy.

Ale przecież to, z czego rozlicza się WOŚP, to jedynie koszt ponoszony bezpośrednio przez samą fundację. Koszt faktyczny, którego nikt nigdy nie policzył – również z powodu obstrukcji instytucji, biorących w tej hucpie udział – jest wielokrotnie większy. I to prawdopodobnie o rząd wielkości. To koszt czasu antenowego w publicznej telewizji (z wyłączeniem czasów PiS), koszt ochrony imprez WOŚP przez policję i inne służby, olbrzymie, a rozproszone koszty samorządów, które często opłacają stronę organizacyjną lokalnych finałów WOŚP, koszt różnego rodzaju aukcji z udziałem państwa.

Wygląda to więc tak, że polskie państwo od lat dokłada ogromne pieniądze do imprezy, która następnie zbiera pieniądze, żeby część z nich zwrócić w postaci sprzętu dla służby zdrowia, wartego promile państwowych nakładów na tęże służbę zdrowia. Logiki w tym nie ma najmniejszej i nie da się tego wytłumaczyć inaczej niż tylko zapotrzebowaniem na propagandę. To jest jedyny sens Owsiakowej imprezy – właśnie propaganda (do tej zaliczam również manipulację społecznymi emocjami, w tym tworzenie mechanizmu łatwego zaspokojenia potrzeby poczucia się lepszym, po to, aby można było z wyżyn swojej wyimaginowanej szlachetności pouczać innych).

Już pokazany wyżej mechanizm pokazuje, że każdy z nas mimowolnie do WOŚP się dokłada – chce czy nie. Wszyscy przecież płacimy choćby lokalne podatki. Ale to nie koniec, ponieważ jest jeszcze kwestia wpłat instytucjonalnych, czego jaskrawym przykładem są obecne umowy z Orlenem i PZU (które ma się stać oficjalnym ubezpieczycielem finałów WOŚP – w ten sposób do imprezy dołożą się wszyscy klienci ubezpieczyciela).

WOŚP chętnie podaje ogólną kwotę ze zbiórki, ale nie rozbija jej na to, co udało się zebrać na ulicy i to, co pochodzi od sponsorów instytucjonalnych. Ci zaś kierują się całkiem inną logiką – sponsoring ze strony instytucji to piar oparty na owczym pędzie. WOŚP wspiera się tak samo jak „równouprawnienie” i inne postępackie brednie.

Fundacja raportuje jedynie, ile pieniędzy pochodzi ze zbiórki ulicznej, a ile z innych źródeł (m.in. wpłaty na konto, sprzedaż cegiełek, licytacje, zbiórka przez kanały elektroniczne, wpłaty za pomocą kart). Spójrzmy na dane od 2014 r. Najpierw podaję sumę zbiórki ulicznej, potem sumę „dodatkową” – obie w milionach złotych:

2014: 39,2 – 13.
2015: 50,9 – 21.
2016: 68,5 – 36,3.
2017: 71,1 – 54,5.
2018: 88,8 – 86.
2019: 116,7 – 68,8.
2020: 75,5 – 133,8.
2021: 95,1 – 127,7.
2022: 129 – 113,4.
2023: 157,3 – 123,5.

Nawet jeśli odłożymy na bok lata 2020-21 – mieliśmy wówczas restrykcje covidowe – to i tak widać, że ta druga wielkość stanowi w ostatnim czasie znacznie większy procent w relacji do zbiórki ulicznej niż jeszcze 11 lat temu. W 2014 r. było to nieco ponad 33 proc., w 2023 aż 78,5 proc. Można to oczywiście częściowo złożyć na karb mniejszej popularności gotówki.

Problem w tym, że nie dostajemy nigdzie wyszczególnienia, jaka część pieniędzy pochodzi od darczyńców indywidualnych, a jaka – od firm, w tym w szczególności od firm z dominującym udziałem skarbu państwa. A to jest bardzo ważna informacja.

Jak wiadomo, Orlen ma przekazywać określoną część wpływów za każdą kupioną na stacji kawę. To daje przynajmniej możliwość uniknięcia dołożenia się do imprezy bardziej świadomym kupującym. Ale co z niekoniecznie państwowymi firmami, które dokładają się do WOŚP? Użytkownicy kart Master sponsorują od lat pana Owsiaka, czy im się to podoba czy nie. Podobnie klienci niektórych banków i sieci komórkowych. Wychodzi zatem na to, że Owsiakową hucpę składamy się niemal wszyscy – może ułamkami złotówki, ale jednak. I nikt nie pyta nas o zdanie.

Łukasz Warzecha

Awantura w Ministerstwie. Niewygodne pytania i ucieczka Owsiaka przed dziennikarzami.

Awantura w Ministerstwie. Niewygodne pytania i ucieczka Owsiaka przed dziennikarzami.

Jerzy Owsiak
Jerzy Owsiak Źródło: PAP / Tomasz Gzell

W Ministerstwie Rozwoju doszło do scysji między dziennikarzami a szefem WOŚP Jerzym Owsiakiem.

W poniedziałek w siedzibie Ministerstwa Rozwoju i Technologii odbyła się konferencja, podczas której przekazano serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Sławoszowi Uznańskiemu, wybitnemu polskiemu astronaucie projektowemu. W wydarzeniu wzięli udział Jerzy Owsiak i minister Krzysztof Paszyk.

————————-

Po konferencji reporterzy chcieli zapytać Owsiaka m.in. o zbiórkę pieniędzy dla powodzian. Przypomnijmy, że decyzją władz – WOŚP została krajowym koordynatorem działań pomocowych. Niemałe zamieszanie wywołała informacja o tym, że Grupa PZU utworzyła specjalny fundusz na sfinansowanie kosztów walki z powodzią. W ramach tego funduszu przekazała 4 mln zł na rzecz Fundacji WOŚP, choć jak zwróciły uwagę media, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w swoim statucie nie ma zadań związanych z usuwaniem skutków powodzi.

Niewygodne pytania do Jerzego Owsiaka

Swoją relację opublikowała telewizja internetowa wPolsce24. Na początku Owsiak w ogóle nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Później pojawił się na sali i pytania zadał mu m.in. Rafał Jarząbek właśnie z wPolsce24 i Monika Rutke z Tysol. – Nasi reporterzy pojeździli trochę po terenach popowodziowych, szukali tej pomocy od Owsiaka, o dziwo nie można jej było za bardzo znaleźć – mówił Jarząbek.

– Nikt nie mówił, że z tych pieniędzy, które my zbieramy, robimy pomoc indywidualną. Tym się zajmujemy. Kupujemy sprzęt, nie kupujemy opału, nie budujemy dróg, nie remontujemy miast, tylko pomagamy ludziom w ten sposób, jaki jest najbardziej związany z nami. […] Od samego początku o tym mówiliśmy – powiedział Owsiak.

Rutke pytała, ile pieniędzy znajduje się na koncie Fundacji. Owsiak odmówił odpowiedzi, bo jak oznajmił “to nie są publiczne pieniądze” i wówczas zakończył rozmowę. Lider WOŚP opuścił salę nie odpowiadając na kolejne pytania, które dotyczyły sprawy bilbordów. – Ile one kosztowały i czy w tym roku również zamierza pan wspierać któregoś z kandydatów? – pytał dziennikarz.

Dziennikarz: Powiedział, że to nie nasz interes

– Padło z ust Jurka Owsiaka, że to, ile pieniędzy znajduje się na koncie WOŚP, to nie jest nasz interes. To nie jest także państwa interes. To są, według Jerzego Owsiaka, jego prywatne pieniądze, którymi może dysponować tak, jak mu się podoba – relacjonował redaktor Jarząbek.

Wizerunkowy kryzys WOŚP „największy w historii”. W tle pytania o pomoc dla powodzian

Wizerunkowy kryzys WOŚP „największy w historii”. W tle pytania o pomoc dla powodzian

https://pch24.pl/wizerunkowy-kryzys-wosp-najwiekszy-w-historii-w-tle-pytania-o-pomoc-dla-powodzian

(Fot. Mikołaj Kamieński / Forum)

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy przechodzi największy wizerunkowy kryzys w swej historii – podaje na X analityczny profil „Polityka w sieci”. Wyniki badania przeprowadzonego na bazie komentarzy zamieszczonych w mediach społecznościowych wskazują, że po przeszło trzech dekadach działalności przedsięwzięcia wspieranego nieustannie przez masową propagandę Polacy dochodzą do wniosku, że jednak coś jest z nim „nie tak”.

Jak przypominają analitycy, Orkiestra od początku istnienia była projektem nadzwyczaj cenionym i rozpoznawalnym. Obecnie jednak zderza się z powszechną krytyką. Większość komentarzy na jej temat ma wydźwięk negatywny. W informacji podsumowującej badanie internetowe „Polityki w sieci” czytamy:

„Z analizowanych komentarzy wynika, że aż 60% treści wyraża negatywny stosunek do fundacji. Dominujące wątki krytyczne obejmują zarzuty dotyczące:

– Braku przejrzystości finansowej (np. niewystarczających rozliczeń z zebranych środków).

– Nadmiernych kosztów organizacyjnych fundacji, które zdaniem krytyków pochłaniają znaczną część zebranych funduszy.

– Rzekomego upolitycznienia działań WOŚP, szczególnie w kontekście wypowiedzi Jerzego Owsiaka.

– Osobistych korzyści Owsiaka, co wywołuje falę negatywnych emocji” – czytamy we wpisie podsumowującym badania.

O ile w poprzednich latach więcej było wśród internetowych wpisów głosów wsparcia dla „Jurka” i jego przedsięwzięcia, to obecnie poparcie wyraża już 40 procent. Komentujący chwalą zakup sprzętu medycznego przez WOŚP oraz jednoczenie społeczeństwa wokół pożytecznej idei, lecz krytykują sposób zarządzania organizacją.

Negatywne opinie wskazują na brak przejrzystości a ich autorzy oskarżają Owsiaka o prywatne korzyści z podobno charytatywnej działalności. Piętnowane są: niejasne transfery finansowe, wykorzystywanie dzieci jako wolontariuszy, upolitycznienie organizacji, ideologizacja w kierunku lewicowo-liberalnym.

Co dziesiąty komentarz obecny w sieci internetowej wskazuje na dwuznaczne odczucia autorów: uznanie dla pozytywnych aspektów działalności WOŚP, przy równoczesnym nieprzychylnym stosunku do takich zjawisk jak brak finansowej transparentności.

Według autorów analizy, emocje wokół WOŚP rozkładają się pośród internautów w następujący sposób:

– „Złość (45%) – zdominowana przez krytyczne opinie i zarzuty wobec WOŚP oraz Jerzego Owsiaka.

– Radość (30%) – wyrażająca wdzięczność i wsparcie dla fundacji oraz jej rezultatów, takich jak zakup sprzętu medycznego.

– Smutek (15%) – wynikający z rozczarowania obecnym kryzysem wizerunkowym i polaryzacją opinii” – czytamy w podsumowaniu badania.

„Tym się nie zajmujemy”

W listopadzie i na początku grudnia minionego roku Monika Rutke z „Tygodnika Solidarność” usiłowała dowiedzieć się u źródła o obiecywaną przez Jerzego Owsiaka pomoc na rzecz poszkodowanych przez powódź na Dolnym Śląsku.

„Niestety Fundacja nie udziela precyzyjnych informacji, a na stronie internetowej WOŚP wbrew temu, co deklaruje Jerzy Owsiak, takich informacji nie znajdziemy” – czytamy w tekście poświęconym tej sprawie.

Jak przypomina autorka, z kasy WOŚP miało na pomoc powodzianom powędrować 40 milionów złotych. Kolejne 34 mln wpłacili darczyńcy na osobne konto Orkiestry dedykowane temu celowi. Organizacja w odpowiedzi na zapytania stwierdziła, że „na działania związane z walką ze skutkami powodzi” przeznaczyła niespełna 25 milionów, czyli mniej więcej jedną trzecią sumy wymienionych wyżej kwot (stan na 19 listopada).

Tymczasem we wrześniu, w obliczu tragedii, jaka spotkała wiele dolnośląskich miast, premier Donald Tusk reklamował przed kamerami Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. – Skontaktowaliśmy się z Jerzym Owsiakiem jako pewnie najwybitniejszym w świecie specjalistą od szybkiej, dobrej pomocy dla ludzi. Staramy się koordynować pomoc, ponieważ jest to bardzo trudne przedsięwzięcie logistyczne z oczywistych względów. Drogi są zalane, trzeba znaleźć miejsca, tak jak tutaj we Wrocławiu jesteśmy na stadionie. Trzeba znaleźć miejsca w wielu miejscowościach, gdzie będzie mogła dotrzeć pomoc. Pomoc zorganizowana m.in. przez WOŚP – mówił szef rządu.

Podczas tej samej konferencji prasowej „Jurek” Owsiak zapowiadał, że Orkiestra przeznacza 40 milionów PLN na szybkie zakupy rzeczy, których pilnie potrzebują powodzianie. Po wyczerpaniu tej kwoty fundacja obiecywała sięgnąć po środki ze specjalnej zbiórki. Pieniądze miały być kierowane na zakup towarów wskazanych przez potrzebujących za pośrednictwem samorządów, a także sprzętu medycznego i innych potrzebnych artykułów.

Późną jesienią reporter stacji wPolsce24 pytał Owsiaka o to, jaka kwota na rzecz powodzian wpłynęła do WOŚP od Fundacji PZU. Wtedy szef Orkiestry uchylił się od odpowiedzi. Podał jedynie ogólną kwotę ze zbiórki – 32 miliony – oraz powtórzył informację o przeznaczeniu na ten cel przez jego organizację 40 milionów.

W grudniu Monika Rutke napisała na portalu Tysol.pl: „Zapytałam także o te 40 mln złotych, o których Jerzy Owsiak mówił podczas konferencji z premierem Donaldem Tuskiem, na jakie cele zostały przekazane”. Dziennikarka zacytowała treść uzyskanej pisemnej odpowiedzi:

„Te środki – zgodnie z wcześniejszą deklaracją – zostaną przeznaczone m.in. na zakupy sprzętu medycznego do remontowanych szpitali. Jeśli miałaby Pani jeszcze jakieś pytania, prosimy o wiadomość mailem, dobrego dnia” – napisała WOŚP.

Na pytania o to, dlaczego „najwybitniejszy na świecie specjalista od szybkiej pomocy” nie wykonał zapowiadanych niezwłocznych zakupów na rzecz poszkodowanych, Monika Rutke odpowiedzi już nie uzyskała.

Pod koniec grudnia dziennikarze Tysol i wPolsce ponownie próbowali spytać Jerzego Owsiaka o powód, dla którego kilkadziesiąt milionów złotych dla powodzian zostały wydane jedynie w stosunkowo niewielkiej części, skoro wielu poszkodowanym brakuje podstawowych środków do życia. Szef Orkiestry najpierw salwował się ucieczką przed dziennikarzami, a następnie – gdy ci nie ustępowali – zaprezentował wywód, w którym wyliczał pomoc przekazaną m.in. szpitalom i straży pożarnej na łączną kwotę ponad 38 milionów złotych. Z zadeklarowanych zaś 40 milionów od samej Fundacji mówił o wydaniu ponad 6 mln. – Nigdy pieniędzy, które otrzymujemy od społeczeństwa, także są to pieniądze na naszym koncie, nie wydajemy na opał, nie wydajemy na bieżące sprawy ludzi poszkodowanych, bo nie tym się zajmujemy – oświadczył.

Fundacja PZU powiadomiła Tysol-a o przekazaniu Fundacji WOŚP 2,5 mln złotych. „(…) fundacja jest w kontakcie z zarządem WOŚP i otrzyma pełną dokumentację z rozliczeniem na co konkretnie zostały wykorzystane przekazane środki” – głosi informacja.

Do WOŚP od początku stycznia płyną również pieniądze od Orlenu, który z każdej kawy sprzedanej na stacjach swojej sieci przekazuje Jerzemu Owsiakowi złotówkę. Miesięczne wpływy fundacji z tego tytułu szacowane są na około 4 milionów złotych.

Źródła: Twitter (X), Tysol.pl, PCh24.pl RoM

https://pch24.pl/tonacy-tusk-chwyta-sie-owsiaka-warzecha-wos-karpiel/embed/#?secret=Qh1lh10lUA#?secret=DuGtNP5TH9

Zespół „Gnijący Chrystus” na festiwalu Owsiaka. Ks. Chyła reaguje i staje się celem “postępowych” mediów

Zespół „Gnijący Chrystus” na festiwalu Owsiaka. Ks. Chyła reaguje i staje się celem mediów 

https://pch24.pl/zespol-gnijacy-chrystus-na-festiwalu-owsiaka-ks-chyla-reaguje-i-staje-sie-celem-mediow


O „Jurku” dobrze, albo wcale. Okazuje się, że to niegdyś jeszcze nieco żartobliwe sformułowanie dość dobrze oddaje obecną rzeczywistość. Wystarczyło bowiem, by kapłan w mediach społecznościowych krytycznie odniósł się do zaproszenia na Pol’and’Rock Festiwal propagującego satanizm zespołu, by odezwał się medialny chór obrońców WOŚP i jej „dyrygenta”.

Rotting Christ” – czyli dosłownie – „Gnijący Chrystus”, to nazwa zespołu, który ma pojawić się na (zapewne uśmiechniętym od ucha do ucha) „Pol’and’Rock Festiwal 2024”. To – przypomnijmy – festiwal muzyczny organizowany przez Fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Tę samą, która zimową porą rozgrywa swój „wielki finał”, a jej wolontariusze zbierają datki pod niejednym kościołem, rozdając przy tym czerwone WOŚP-owe serduszka.

Jak podał na X Mateusz Magdziarz, „Rotting Christ” w oficjalnym komunikacie przedstawiony został jako „kontrowersyjny”. Na czym polega owa kontrowersja. Ano chociażby na tym, że 4 lata temu muzycy zostali aresztowani i uznani za… propagujących satanizm i terroryzm.

Sprawę postanowił skomentować w mediach społecznościowych ks. Janusz Chyła: „Współudział w promocji satanizmu mają ci, którzy popierają Jerzego Owsiaka i jego akcje” – napisał. I rozpętała się burza.

Medialni obrońcy Jerzego Owsiaka stanęli na baczność i poczęli mnożyć publikacje – oczywiście „odwracając kota ogonem”. Okazało się, że kontrowersyjny to jest, ale konserwatywny ks. Chyła, szczególnie chyba dlatego, że jako kapłan nie wypowiada się tylko o sprawach duchowych, ale też politycznych. A – o zgrozo – ma on całkiem spore grono obserwujących i „nie gryzie się w język”. Na domiar złego jest przedstawicielem „zagorzałych antyfanów” WOŚP. Ponadto „wykorzystał” festiwal Owsiaka, by „o sobie przypomnieć”. I „zaatakował” nie tylko organizatora, ale i uczestników imprezy, bo „nie spodobał mu się” jeden z zaproszonych zespołów…

To skrócona wersja „prawdy” ekranów. Nikt nie zauważył, że nazwa „Gnijący Chrystus” jest obraźliwa i bolesna dla katolików. Pewnie dlatego, że sztuka może więcej i nie można jej kneblować. I w obronie tej wolności artystycznej (no i „Jurasa” – co rzecz jasna – trzeba „mężnie” stawać).

„Naliczyłem 10 portali, które komentują moje jedno zdanie. Ciekawe, że teksty mają wielu autorów, ale niewiele się różnią. Ciekawych rzeczy przy okazji o sobie się dowiaduję” – skomentował sprawę ks. Janusz Chyła.

Kapłan słusznie zwrócił uwagę na to, że mamy do czynienia z olbrzymią hipokryzją tych, co chcą kwestie katolickiej wiary zamykać w czterech ścianach domów czy świątyń, zaś pobłażliwi są dla wszelakich gestów obraźliwych wobec chrześcijaństwa. Równocześnie ateizm i profanacja są dla nich postawami niejako słusznymi i publiczne promowanymi.

„Głoszą, że wiara w Chrystusa to sprawa prywatna i nie powinna być manifestowana publicznie. Ale ateizm i profanacja już prywatne nie są. Promuje się je w mediach, teatrze, na wystawach i festiwalach” – napisał kapłan.

Dodajmy, że festiwal nie jest wyjątkiem, jeśli idzie o promocję antykultury. W ostatnich dniach niewątpliwie prym wiedzie tu Konkurs Piosenki Eurowizja – o czym pisaliśmy TUTAJ.

MA

akm 08 maj 2024

Płaćcie na wielka orkiestrę a on za wasze pieniądze zagra muzykę satanistyczna i nie tylko.

AnnaMaria08 maj 2024

W Południowej Afryce zespół wystąpił pod zmienioną nazwą w wyniku protestów tamtejszych organizacji religijnych.
„Nie musieliśmy tego robić, ale zmiana nazwy była wyrazem kompromisu, który pozwolił nam na to, żeby zagrać koncerty w RPA bez większej sensacji. Z powodu nacisków tamtejszych grup chrześcijańskich są duże problemy z organizacją koncertów. […] W porozumieniu z organizatorem naszych koncertów w 2016 roku w RPA, zdecydowaliśmy się na występy pod nazwą, która nie będzie tak bezpośrednio prowokować do publicznych protestów jak „Gnijący Chrystus”. Zdajemy sobie sprawę, że w tak religijnym środowisku to mogłoby być iskrą zapalną. Niektórzy są zdania, że niepotrzebnie odpuściliśmy, jednak dla mnie ważniejsze jest, żeby dotrzeć do fanów i mieć szansę wystąpić przed nimi mimo wszystko. Nikt nas do niczego nie zmusił. Uznaliśmy po prostu, że w tej sytuacji tak będzie lepiej” (Katarzyna Bujas: Wywiad: Rotting Christ. http://www.rockmetal.pl.) [dostęp 2016-12-09].

Przewielebni wyznawcy judaszyzmu, owsiki, przewerbowania.

Święta i po świętach

Nie wiadomo, jak długo jeszcze będziemy obchodzili święta Bożego Narodzenia, bo maltańska durnica, wysunięta na stanowisko komisarza Unii Europejskiej, projekt jego likwidacji tylko „odłożyła”. Ponieważ natura nie znosi próżni, to tylko patrzeć, jak Unia Europejska przeforsuje uroczystości Dziadka Mroza, tak popularne w Rosji za pierwszej komuny. Niezależnie od tego już teraz w naszym nieszczęśliwym kraju utrwalana jest nowa świecka, to znaczy – niezupełnie świecka, bo w połowie religijna – tradycja uroczystości w postaci „Dnia Judaizmu”, który obchodzony jest w Kościele katolickim 17 stycznia. W ramach „Dnia Judaizmu” przewielebne duchowieństwo oddaje się judaszyzmowi, to znaczy – na gwałt podlizuje się „judaizmowi”, tłumacząc parafianom, że bez judaizmu to w ogóle nie mogą wytrzymać. W wielu przypadkach to pewnie prawda, ale charakterystyczne jest również to, że chociaż bez judaizmu wytrzymać nie można, to jednak przewielebne duchowieństwo nie decyduje się na przejście na judaizm. Dlaczego tak jest – tajemnica to wielka – chociaż pewne światło rzucił na tę sprawę pewien mój rozmówca, zwracając mi uwagę, że te wszystkie religie można porównać do dróg, które prowadzą na ten sam szczyt. Wszystko to oczywiście być może, chociaż niepodobna nie zauważyć, że w tej sytuacji o wyborze drogi decyduje tylko wygoda. Po co miałbym wspinać się na szczyt po urwistych skałach, ryzykując w każdej chwili złamanie karku, kiedy tuż obok na szczyt prowadzi asfaltowa droga, po której kursują klimatyzowane autokary? Nie jest zatem wykluczone, że przewielebni wyznawcy judaszyzmu przezornie starają się nie porzucać wytworzonej przez ostatnie 2 tysiące lat infrastruktury religijnej, co w przypadku przejścia na judaizm byłoby chyba konieczne?

Ale na Dniu Judaizmu styczniowe święta się nie kończą, bo oto nieubłaganie zbliża się 30 stycznia, kiedy w całym nieszczęśliwym kraju zagra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy pana „Jurka” Owsiaka. Jestem pewien, że na obchody tego święta posłusznie zameldują się wszyscy przeciwnicy reżymu „dobrej zmiany”, być może nawet również pani Natalia Kukulska, która chyba właśnie w Dzień Judaizmu ogłosiła swoje wystąpienie z Kościoła katolickiego. Nie wiem, jak przeżyjemy tę stratę, ale mniejsza o to. Ważne, że uczestnictwo w uroczystościach i celebrach Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy ma charakter nobilitujący, więc nic dziwnego, że wszyscy ambicjonerzy starają się wtedy maksymalnie zbliżyć do „Jurka” Owsiaka, tak, aby to bliskie spotkanie III stopnia zostało zarejestrowane i zauważone, gdzie trzeba. Kiedyś taką przepustką do wielkiej kariery było uczestnictwo w Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, no ale teraz czasy się zmieniły; po pierwsze Związku Radzieckiego na razie nie ma, a po drugie – po tylu latach nauczyliśmy się śpiewać zupełnie inne piosenki. Po trzecie wreszcie – Rosja i rosyjskie piosenki nie mają teraz w modzie dobrej reputacji, bo skoro nawet Książę-Małżonek odgraża się zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi wymierzeniem kopniaka w krocze, to każdy już wie, z jakiego klucza wypada śpiewać.

Za to strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie funkcjonuje jak w zegarku. Niemcy nie tylko wstrzymały dostawy broni na Ukrainę, ale nawet nie pozwoliły brytyjskiemu samolotowi z ładunkiem broni przeciwpancernej dla Ukrainy przelecieć nad niemieckim terytorium. Skoro prezydent Zełeński pogodził się z tym, że przyszłość Ukrainy zostanie zdecydowana w „formacie normandzkim”, to znaczy – przy udziale Francji, Niemiec i Rosji, to po co wysyłać tam jakąś broń, czy nawet pozwalać brytyjskim samolotom na przeloty? Ciekawe co na to powie amerykański prezydent Józio Biden, którego podobno „zaniepokoiły” pogróżki zimnego ruskiego czekisty Putina, że jak tak dalej pójdzie, to rozmieści rosyjską broń w pobliżu Stanów Zjednoczonych? Dlatego minister spraw zagranicznych Rosji Sergiusz Ławrow oczekuje od NATO pisemnej odpowiedzi na ogłoszone rosyjskie warunki nowego porządku politycznego w Europie, a nie wymijającego „wymachiwania szabelką”.

Podczas gdy Stany Zjednoczone i Rosja robią wszystko, by utrzymać opinię publiczną w przekonaniu, że oto światu grozi nowa „zimna wojna”, dzięki czemu łatwiej im będzie później zaprezentować się zachwyconemu światu w postaci gołąbków pokoju, w Polsce „zimna wojna” rozwija się w tempie stachanowskim. Przychodzi to tym łatwiej, że w dniach ostatnich doszło do sojuszu pana prezesa NIK Mariana Banasia, który z reżymem „dobrej zmiany” walczy co najmniej od dwóch, czy nawet trzech lat, z nieprzejednaną opozycją. Dotychczas nieprzejednana opozycja w zasadzie ograniczała się do lamentów nad zepsuciem i totalniackimi skłonnościami reżymu, ewentualnie przyłączała się jak nie do KOD-u, to do „kobiet” i albo kicała za konstytucją, albo wraz z „kobietami” skandowała bojowe zawołanie pani Marty Lempart, to teraz nabrało to znamion działań bardziej skoordynowanych.

Po pierwsze – w Senacie powstała komisja do zbadania sprawy zbrodniczego Pegasusa. Nie ma ona wprawdzie uprawnień śledczych, ale dzięki udziałowi pana prezesa Mariana Banasia, nie ogranicza się już do propagandowego bicia piany, tylko przedstawia reżymowi konkretne zarzuty, a nawet – dokumenty. Wynika z nich, że Pegasus został zakupiony dla CBA w roku 2017 za 25 mln złotych, pochodzących z Funduszu Sprawiedliwości, a do trzech początkowych jego ofiar dołączają następne, m. in. były rzecznik PiS, pan Adam Hofman – w sumie co najmniej 40 „licencji”. Dodatkowej pikanterii całej sprawie dodaje okoliczność, że zbrodniczy Pegasus został w Izraelu zakupiony przez spółkę kontrolowaną – jak się okazało – przez byłych milicjantów i SB-ków. Czy przypadkiem aby nie tych, co w trakcie transformacji ustrojowej przewerbowali się do Mossadu?

Jeśli tak by było, to znaczy, że wprawdzie PiS nie lubi ubeków, jednak nie wszystkich. Tych, co przeszli na jasną stronę Mocy nie tylko lubi, ale nawet kręci z nimi lody. Stanowi to dodatkową poszlakę dla mojej ulubionej teorii spiskowej, według której – właśnie w rezultacie przewerbowań komunistycznych bezpieczniaków na służbę do naszych nowych sojuszników, Polską rotacyjnie rządzą trzy stronnictwa: Ruskie – obecnie w głębokiej defensywie, Pruskie, które po rozmowach prezydenta Józia Bidena z Naszą Złotą Panią w czerwcu ub. roku i powrotem Donalda Tuska na ojczyzny łono, nabrało otuchy i wreszcie – Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie, które właśnie wchodzi w etap przebudowy, czego wyrazem jest deklaracja pana Szymona Hołowni, żeby 21 marca urządzić debatę czterech partii: Polska 2050, Platformy Obywatelskiej, Nowej Lewicy i PSL nad przyszłością Polski. Podobno Lewica i PSL są „zainteresowane”, podczas gdy Wielce Czcigodny poseł Pupka z PO ma wątpliwości. Najwyraźniej foksdojczom nie po drodze z Amerykanami, ale ważniejsze wydaje się to, że do udziału w debacie nie jest przewidziana Konfederacja, która przez dotychczasową „bandę czworga” to znaczy PO, PiS, Lewicę i PSL, jest uważana za wroga. Okazuje się, że nawet ewentualna podmianka PiS na Szymona Hołownię niczego by tu nie zmieniła.

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5108

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).