Jak szlachta Polskę Żydami zgnoiła…

Głupota ma straszne i długofalowe skutki

Data: 19 novembre 2024 Uczta Baltazara babylonianempire/glupota-ma-straszne-i-dlugofalowe-skutki

Świetny tekst – wyjaśniający dlaczego w Polsce jest dziś tak, a nie inaczej (dla własnego wygodnictwa, przez stulecia, niszczono systematycznie społeczeństwo polskie, tym samym nie pozwalając mu rozwinąć się z biegiem czasu w normalny sposób, co jest widoczne dziś w totalnym, mentalnym skarłowaceniu narodu ) – więc wart przypomnienia w całej jego okazałości.

Ku przestrodze: Jak szlachta Polskę Żydami zgnoiła…

“Pomiędzy polskim właścicielem ziemskim i żydowską elitą finansową utworzyło się jedyne w swym rodzaju przymierze utylitarne…”https://web.archive.org/web/20180117173527/http://ram.neon24.pl/post/141990,ku-przestrodze-jak-szlachta-polske-zydami-zgnoila

Maurizio Blondet         03/02/2006       

Oskarżanie Polaków i ogólnie wschodnich Słowian o “antysemityzm” ma charakter sloganu. Nigdy nie brak okazji do tego, by opisywać “cierpienia Żydów ze Wschodu”, pogromy, prześladowania ze strony carów, itp.

Dziś, jeden z czytelników przysłał mu długi esej, napisany przez Amerykanina – E. Michaela Jones’a https://en.wikipedia.org/wiki/E._Michael_Jones, który w zaskakujący sposób wyjaśnia naturę i powody antysemityzmu słowiańskiego. Jones miał cierpliwość przeczytać 11 tomów monumentalnej “Historii Żydów” – autorstwa Heinricha Graetz’a (1819 – 1891) – niemieckiego Żyda, uważanego za twórcę historiografii żydowskiej https://en.wikipedia.org/wiki/Heinrich_Graetz.

Graetz, będący illuministą i racjonalistą jest między innymi bezlitosnym krytykiem gnozy kabalistycznej, panowaniu której (w świecie żydowskim) przypisuje funkcjonowanie najrozmaitszych, bezrozumnych nadziei mesjanistycznych (ucieleśnionych w takich “mesjaszach” jak Sabbatai Zevi czy Jacob Frank) i – co jeszcze gorzej – przywar żydowskiej mentalności, a wśród nich “pewnego rodzaju triumfalnej rozkoszy, doświadczanej podczas oszukiwania i okradania” (sic).

Graetz przypomina, że za sprawą Statutu Kaliskiego (1251) – Polska przyznała Żydom zamieszkałym na jej terytorium prawa nieznane wszystkim innym europejskim wspólnotom żydowskim, tj. autonomię zarządzania oraz system prawny niezależny od chrześcijańskiego sądownictwa polskiego – Kahał, który posiadał wyłączność jurysdykcyjną jak chodzi o rozstrzyganie konfliktów między Żydami.

To w Kahałach rozwinęła się “mądrość” talmudyczna (Talmud jest zasadniczo kodeksem karnym) i kazuistyczna szkoła dysput rabinicznych, wraz z ich charakterystyczną tendencją – cytuję Graetz’a – do “przeinaczania i wypaczania; tworzenia podstępnych sofizmatów i budowania wrogości w stosunku do wszystkiego, co nie znajdowało się w ich polu widzenia”.

Według historyka żydowskiego – były to czynniki, które “podminowały poczucie etyki Żydów”, przyzwyczajając ich wprost do “krętactwa i przechwalania się”.

To za sprawą Statusu Kaliskiego Polska została określona w Europie jako “paradisum judaeorum”. 

Rzeczą nieuniknioną stało się, że wskutek fal prześladowań, jakie miały miejsce w (zachodnich) krajach chrześcijańskich, trwających od 11 do 16 wieku – spora ilość Żydów, w większości pochodzących z Niemiec wyemigrowała do Polski.

Żydzi ci mówili dialektami “juedische Deuych” lub Yiddish. Wykorzystując całkowitą swobodę, jaką dawała im Polska, jak chodzi o kwestię integracji z narodem polskim – nie uczyli się jego języka, a ponadto izolowali się od niego całkowicie, za wyjątkiem sfery handlu i (jak pisze Graetz) przygodnych i niedozwolonych praktyk seksualnych.

Na to jak wiele Żydzi w Polsce “ucierpieli” wskazują wskaźniki demograficzne ich dotyczące. Między rokiem 1340 i 1772 chrześcijańska populacja Polski zwiększyła się 5-krotnie, a żydowska 75-krotnie.

W roku 1795, czyli w czasie trzeciego i ostatniego rozbioru Polski, żyło na jej terytorium 80 % Żydów aszkenazyjskich. Oczywiście, wzrostowi demograficznemu odpowiadał także wzrost bogactw i władzy, jakie zdobyło “cierpiące” potomstwo Judasza.

Złoty wiek polskich Żydów zbiega się z “imperialną” ekspansją Polski, mającą miejsce pomiędzy rokiem 1500 i 1650. W roku 1634 Polska stała się największym państwem Europy, rozciągającym się od Bałtyku prawie po Morze Czarne; od Śląska po Ukrainę – tj. 200 km poza Dniepr. 60 % ludności zamieszkującej kraj nie było Polakami, ani też katolikami. Byli to głównie prawosławni.

Na tychże terytoriach, będących dziś częścią Ukrainy i Białorusi – aż po Krym – szlachta polska (historyczny przykład osobników nieracjonalnch i próżnych) powykrawała sobie posiadłości niejednokrotnie wielkości dzisiejszej Szwajcarii. Były to ogromne latyfundia, znajdujące się w rękach niewielkiej próżniackiej oligarchii, na których pracował źle wynagradzany, a więc będący wiecznie na skraju nędzy – polski chłop.

Wieśniacy ci, pierwotnie mieszczanie-żołnierze, biorący udział w podbojach na szeroką skalę, zrujnowani przez wojny – skończyli na służbie u ziemian. Co więcej, w roku 1633 parlament polski –  zdominowany przez szlachtę – przy pomocy ustawy zabronił arystokracji polskiej zajmowania się interesami i jakimkolwiek handlem. Zajmowanie się działalnością produkcyjną wielmoże uznali za rzecz nieprzyzwoitą, a sprzedawanie wódki za czyn wręcz wulgarny.

Z tego to względu zarządzanie ich ogromnymi dobrami powierzeli – zgadnijcie komu? – Żydom. Realizowano to przy pomocy krótkoterminowych umów, w zamian za opłatę stałą i płaconą z góry – a Żydzi, by spraw była dla nich opłacalna odbijali się na chłopach.

Tak to pojęcia “arendarz” i “Żyd” stały się dla polskiego wieśniaka synonimami. Faktycznie, 80 % żydowskich ojców rodzin na wsiach i 15 % w miastach było arendarzami. Sytuację pogarszał fakt, że umowy dzierżawę – kahały żydowskie przyznawały jedynie bogatszym Żydom, którzy następnie podzlecały je Żydom uboższym, tym samym bardziej zachłannym. Arendarz mógł dotyczyć terenów rolnych, karczm, młynów, opłat za przejazd drogami czy mostami, a także wszystkich monopoli.

Szlachta polska (oczywiście jak najbardziej katolicka) dopuściła się nawet tego, że dawała Żydom klucze do kościołów do niej należących. Oznaczało to, że Żyd dysponujący kluczami otwierał je z okazji ślubów, chrzcin czy pogrzebów wieśniaków – za opłatą. Ponadto, jako że umowy o arendarz były krótkoterminowe i mogły nie być odnowione – Żyd dzierżawca miał interes w tym, by ze swych ofiar wydusić jak najwięcej pieniedzy i w jak najkrótszym czasie.

Pobudki, by Żydzi byli ludzcy, czy chociaż łagodni w stosunku do chłopów, będących znienawidzonymi chrześcijanami były a priori prawie że nieistniejące, od strony finansowej zaś najważniejsze były dla nich pieniądze. Tym bardziej, że Państwo Polskie – które 70 % swego przychodu podatkowego otrzymywało z dzierżaw – przy pomocy systemu prawnego całą siłą stało po stronie Żydów, będących jego podatkobiorcami, a nie po stronie narodu.

Od roku 1633 – tj. od kiedy Żydzi zajęli się handlem alkoholem – napadali uzbrojeni na chłopskie chaty, niszczyli nielegalne urządzenia do pędzenia bimbru i nakładali na chłopów wysokie kary, a wszystko to z upodobaniem tych, którzy resztę ludzkości (do dziś) traktują z pogardą, prześladując ją w sposób bezwzględny i pozbawiony skrupułów.

Arendarz i metody jakimi był urzeczywistniony są głęboka przyczyną trwałej nędzy i wiekowego zacofania polskiego rolnictwa. Żydowscy, krótkoterminowi dzierżawcy nie mieli żadnego interesu by utrzymywać w dobrym stanie gospodarstwa, czy narzędzia rolnicze i nie wykorzystywać ponad granice możliwości terenów i pracowników. Co więcej, przyzwyczaili się do manipulowania cenami zboża, tak by można było przeznaczac je do bardziej dla nich dochodowej produkcji alkoholu, popierając także niezwykle aktywnie jego spożycie. Wszystko to dawało im wysoki zarobek w krótkim czasie.

Tak to z czasem, wśród polskiego chłopstwa – “nie wiadomo dlaczego” – pojawiło się pewne nastawienie “antysemickie”, w odróżnieniu od niesamowicie katolickiej szlachty kraju – “Chrystusa narodów”.

Heinrich Graetz pisze:

“Żyd w pewnym stopniu równoważył wady narodowe. Impulsywna niestałość, bezmyślność czy rozrzutność polskiej szlachty znajdowała przeciwwagę w ostrożności i gospodarskiej roztropności żydowskiej. Dla polskiego szlachcica Żyd był czymś więcej niż finansistą; był jego przezornym doradcą, tym, który wydobywał go z długów, był wszystkim we wszystkim… Pomiędzy polskim właścicielem ziemskim i żydowską elitą finansową utworzyło się jedyne w swym rodzaju przymierze utylitarne”.

W roku 1572, kiedy zmarł król Zygmunt II (który zarządzanie kraju powierzył w ręce Żydów – rabbi Mendel z Brześcia nazywany był “sekretarzem króla”) – “cierpiący” Żydzi osiągnęli tak wielkie wpływy, że decydowali o jego następcy. Zrobili to konsultując się z Imperium Otomańskim, hugonocką Francją i protestantami brytyjskimi, którzy również zainteresowani byli sukcesją w Polsce. Wielkim pośrednikiem całego przedsięwzięcia (podczas którego rozdano miliardy) był Solomon ben Nathan Askenazi, lekarz króla Zygmunta, który wyemigrował do Konstantynopola, gdzie służył sułtanowi z takim samym oddaniem jakim wcześniej darzył króla Polski. W Konstantynopolu, Solomon zastąpił Josepha Nasi, doradcę sułtana, będącego pewnym rodzajem nieoficjalnym leaderem ówczesnego żydowskiego świata.

Jednakże w owych żydowskich, złotych czasach nad polskim “paradisus judaeorum” zaczynały zbierać się groźne chmury. Doszło do tego z powodu Kozaków, wcielonych do państwa polskiego. Również na nich rozszerzony został reżim żydowskiej dzierżawy i Kozacy dowiedzieli się wtedy, że muszą płacić podatek za możliwość wejścia do cerkwi. Poddanie się katolickim panom polskim Kozacy byli gotowi znieść, ale płacenie Żydom za wódkę i chrzest przekraczało ich możliwości.

Polscy chłopi – ucywilizowani “antysemici” wytrzymywali wszystko, jednakże Kozacy mieli dość. Wkrótce pojawił się wśród nich Bogdan Chmielnicki. Jego zawołanie “Polacy zrobili z nas niewolników przeklętej rasy Żydów” nie spotkało się bynajmniej z westchnieniem rezygnacji«à la polonaise».

W krótkim czasie, Chmielnicki znalazł się na czele hordy Kozaków i Tatarów, która 16 maja 1648 roku pobiła wojska polskie i stała się autorem  niezliczonej ilości grabieży, masakr i gwałtów.

Kozacy i Tatarzy w specjalny sposób skoncentrowali się na Żydach. Wydaje się, że wymordowali ich 100 000. Jak przyznaje żydowski historyk Henryk Grynberg – “wycofujące się polskie wojska były jedyną obroną Żydów”. https://en.wikipedia.org/wiki/Henryk_Grynberg

Kiedy oddziały Chmielnickiego zaatakowały Lwów – Chmielnicki wezwał oblężonych:“Oddajcie nam Żydów, których macie w mieście, a zaprzestaniemy oblężenia”.

Jak zareagowali Polacy – “antysemici” – znajdujący sie w bardzo poważnych trudnościach – oblężeni i wygłodniali? – Odpowiedzieli: “Nie!”. Nie oddali ani jednego Żyda, odparli oblężenie i w ten sposób uratowali tych, którzy znajdowali się w mieście.

Oto, do jakiego stopnia Polacy prześladowali Żydów. Oto na jakie “cierpienia” skazali swych “dobroczyńców”.

——–

Komentarz do eseju Jones’a: Nie chciałbym zepsuć wytwornego stylu przedstawionego historycznego ekskursu  poprzez użycie obrzydliwego zwrotu neapolitańskiego i rzymskiego. Zwrot ten przychodzi mi jednakże na myśl i dlatego umieszczam go w przypisie. Wyraża on sposób, w jaki Izrael traktuje Arabóww jaki traktuje wszystkich gojów; zwrot brzmi: «chiagni e’ffotti». Znaczy to tyle samo, co “prześladuj i krzycz, że cię prześladują, ciemięż i skarż się, że cierpisz”. https://it.wikipedia.org/wiki/Chiagni_e_fotti

INFO: O tym jak Żydzi “cierpieli” w Polsce (Come “soffrirono” gli Ebrei in Polonia” http://www.dosselli.it/docQuaderni/21.pdf)

Publicystka Candace Owens: Mam dość wykorzystywania USA jako izraelskiej skarbonki

Candace Owens: mam dość wykorzystywania USA jako izraelskiej skarbonki

https://pch24.pl/candace-owens-mam-dosc-wykorzystywania-usa-jako-izraelskiej-skarbonki

(fot. YouTube / The Von Clips)

– Izrael to jedyne państwo, które ma prawo lobbować w Ameryce – zauważyła popularna konserwatywna publicystka Candace Owens. Dziennikarka zwróciła uwagę na fakt, że Amerykańsko-Izraelski Komitet Spraw Publicznych (ang. American Israel Public Affairs Committee, AIPAC), jako jedyny przedstawiciel jakiegokolwiek państwa, nie podlega rejestracji w ramach ustawy FARA (Foreign Agents Registration Act).

Owens zwróciła uwagę na kwestie izraelskiego lobbingu w Ameryce w polityce zamordowanego prezydenta Johna Fitzgeralda Keneddy’ego. – Wtedy AIPAC nazywali się Amerykańską Radą Syjonistyczną. JFK chciał zmusić ich do rejestracji w FARA, co wiązało się z koniecznością zapewnienia większej przejrzystości działań. Jak wszyscy wiemy, JFK został zastrzelony, więc AIPAC miało masę szczęścia – stwierdziła.

W 1938 r. Kongres uchwalił ustawę o rejestracji zagranicznych przedstawicieli („FARA”), wymagającą od „zagranicznych agentów” rejestracji w Prokuraturze Generalnej. Nowelizowana na przestrzeni lat, ustawa ta ma szerokie zastosowanie wobec każdego podmiotu działającego w imieniu „zagranicznego mocodawcy” w celu, między innymi, wpływania na politykę USA lub amerykańską opinię publiczną.

Tymczasem AIPAC nie podlega monitoringowi Departamentu Sprawiedliwości.Doprowadza mnie do szału widok tych absolutnych oszustów, którzy chodzą gdzie chcą, robiąc co chcą, jednocześnie oskarżając inne kraje o wydawanie jakichś groszy, podczas gdy sami lekką ręką przeznaczają 3 miliony dolarów wpływając na wybory – mówiła w podcaście popularnego komentatora Theo Vona.

– Ale kiedy słyszysz tych ludzi w swoim rządzie, którzy to mówią [piętnują wpływ innych krajów, przy jednoczesnym milczeniu ws. izraelskiego lobbingu – red.] powinieneś wiedzieć, jak bardzo są zakłamani, ponieważ wszyscy biorą pieniądze od Izraela (…) Żaden kraj nie powinien być w stanie lobbować, aby uzyskać to, czego chce i kontrolować naszych kongresmenów – podkreśliła. 

Publicystka odrzuciła zarzuty o antysemityzm, tłumacząc, że jej sprzeciw dotyczy wyłącznie faktu bezkarnego lobbingu w Waszyngtonie. Jak zaznaczyła, protestowałaby również w sytuacji, gdyby bezpośredni dostęp do amerykańskich polityków miał Pekin czy Kreml. Tak się jednak składa, że jedynie AIPAC ma w tej kwestii uprzywilejowaną pozycję.

Zdaniem Owens, amerykańska opinia publiczna jest celowo pozbawiana świadomości wobec realnego rozmiaru izraelskiego lobbingu w Stanach Zjednoczonych. Taka świadomość mogłaby się odbić np. w kwestii poparcia dla inwazji w Strefie Gazy. Dziennikarka wskazała wprost na pozycję premiera Izraela Bejamina Netanjahu, nazywając go „czołowym gangsterem świata”.

Okazuje się, że nie można go zamknąć. Nawet kiedy złapią go na popełnianiu przestępstw i stworzony przez nas sąd (Międzynarodowy Trybunał Karny – red.) wydaje za nim list gończy, mówią „cóż, po prostu anulujemy ten sąd” – podkreśla. – Wyobrażasz sobie być takim światowym gangsterem? – pyta.

Prezydent USA Donald Trump podpisał w lutym rozporządzenie o nałożeniu sankcji na Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) oraz osoby pomagające MTK w ściganiu Amerykanów i przedstawicieli władz Izraela oraz innych sojuszników USA.

Była publicystka Daily Wire podzieliła się gorzką refleksją na temat Donalda Trumpa, którym „czuje się rozczarowana”. – Jestem bardzo rozczarowana Trumpem, jeśli chodzi o jego poglądy na temat Strefy Gazy – przyznała. – Mówienie o Gazie jako miejscu, w którym powstaną kasyna i hotele, podczas gdy ludzie stracili tam całe rodziny, to jest dalekie od jakiegokolwiek humanitaryzmu – zauważyła, przypominając zapewnienia Trumpa o zamianie pozostającej w zgliszczach Strefy Gazy w miejsce wypoczynkowe.

Jestem zmęczona tym, że Ameryka jest wykorzystywana jako izraelska skarbonka. Istnieje powód, dla którego dozwolona jest każda krytyka wpływu zagranicznego, gdy jednocześnie wszyscy pozostają ślepi, jeśli chodzi o Izrael – przyznała.

Dziennikarka nawiązała również do swojego zwolnienia z Daily Wire, najpopularniejszego prawicowego konsorcjum medialnego w USA. Owens konsekwentnie sprzeciwiała się milczeniu w sprawie zbrodni popełnianych przez siły IDF na ludności palestyńskiej. Bezpośrednim powodem zwolnienia było natomiast powtórzenie hasła: „Chrystus jest Królem”, w kontekście społecznego panowania Jezusa Chrystusa, również w wymiarze politycznym. Hasło zostało uznane przez pro-izraelskie, konserwatywne media w USA za „mowę nienawiści”.

Zapłaciłem bardzo wysoką cenę za mówienie o tym w zeszłym roku. Ale nie obchodzi mnie to, ponieważ moje wartości nigdy nie były na sprzedaż. Nie obchodzi mnie to. Mogą spalić wszystko do gołej ziemi, ale ja i tak to odbuduję – zapewniła.

Candace Owens w zeszłym roku poinformowała o przejściu na łono Kościoła katolickiego, będąc przez lata związana z różnymi denominacjami protestanckimi. Owens wraz z mężem należy do środowisk tradycji łacińskiej, uczęszczając na Mszę Wszechczasów.

Źródło: YouTube / Theo Von PR

KOMBINACJA OPERACYJNA „KALISZ”

KOMBINACJA OPERACYJNA „KALISZ

Pierwszy napadł Jair Lapid: „Przerażający antysemicki incydent w Polsce przypomina każdemu Żydowi siłę nienawiści, jaka istnieje na świecie”. Tego samego dnia wydał wyrok: „Jednoznaczne potępienie przez polskie władze jest ważne i konieczne. Oczekuję, że polski rząd podejmie bezkompromisowe działania przeciwko tym, którzy wzięli udział w tym szokującym akcie nienawiści”.

Do Lapida przyłączył się Andrzej Duda: Barbarzyństwo, którego dopuściła się grupa chuliganów w Kaliszu, stoi w sprzeczności z wartościami, na których oparta jest Rzeczpospolita. A wobec sytuacji na granicy i akcji propagandowych przeciwko Polsce jest wręcz aktem zdrady. Podobnie sądził inny myśliciel, były prezydent, nie bez podstaw zwany Bredzisławem Komorowskim. I jeszcze jedno – właśnie przed warszawskim Sądem Okręgowym toczy się proces o nazwanie Dudy debilem. Rafał Pankowski, z „Nigdy Więcej biadolił: „Monitoruję antysemityzm od przeszło 25 lat, ale nigdy nie widziałem czegoś podobnego”. W podobnym tonie incydent komentowały media, rządowe i antyrządowe, lewackie i konserwatywne, gazeta „Polska” i „Warszawska” tak, jakby wszystkie miały wspólną redakcję. Wszystkich przebiła „Rzeczpospolita”.

Łachudrzyński, czy jakiś tak, pisał:To nie czas na deklaracje oburzenia w mediach, a na stanowcze działanie organów państwa. Żaden przyzwoity człowiek nie może pozostać obojętnym po tym, co zdarzyło się na kaliskim Rynku. Skrajni nacjonaliści urządzili tam seans nienawiści wobec Żydów. Na polskiej ziemi, która spłynęła krwią milionów Żydów, bestialsko zamordowanych przez nazistowskich Niemców, wznoszenie haseł „Śmierć Żydom!” wyklucza nie tylko ze wspólnoty ludzi przyzwoitych, ale to działanie szkodliwe, historycznie przerażające.

Tenże Łachudrzyński zatrwożył się:

Gdy Polska zmaga się z najpoważniejszym kryzysem granicznym od lat, gdy od wizerunku naszego kraju może zależeć nasze bezpieczeństwo, dochodzi do wydarzenia, które sprawia, że niektórzy nasi sojusznicy mogą uznać, że nie warto Polakom pomagać. Relacje polsko-żydowskie są ważne nie tylko dla naszych sojuszników w Izraelu, ale to czerwona linia w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Ostre stanowisko USA po nowelizacji ustawy o IPN, którą świat ochrzcił „Holocaust Law”, to dowód, jak krytyczny to temat. W niemniej trwożny ton uderzył były minister bezpieki, dziś poseł PO Bartłomiej Sienkiewicz: „Jeśli mamy taki kryzys na wschodniej granicy, jeśli nie jesteśmy pewni, co do intencji Putina, to dopuszczanie do wybryków antysemickich jest tak naprawdę działaniem na pograniczu zdrady stanu. Obrzydliwy pysk polskiego antysemityzmu powinien być wypalony gorącym żelazem. Brak reakcji prokuratury, policji, wzajemne przerzucanie się winą jest strasznym wstydem i upadkiem państwowości polskie. Właśnie w takich momentach powinniśmy tego rodzaju incydenty szczególnie pacyfikować, ponieważ one uderzają w dobre imię Polski”. „Haniebne i skandaliczne” były wydarzenia w Kaliszu dla Mariusza Kamińskiego. Wyraził nadzieję, że „ci, którzy zorganizowali to zawstydzające i skandaliczne wydarzenie poniosą prawne konsekwencje”. Jednemu i drugiemu nie przeszkadzało, że w tym samym czasie do więzienia „za poglądy” wsadzał także Łukaszenko.

Od incydentu w Kaliszu odciął się prezes Ruchu Narodowego. Przypadek wariata, który wrzeszczał wczoraj w Kaliszu to nie jest sprawa polityczna tylko psychiatryczna – napisał na Twitterze.Szef Straży Niepodległości nazwał incydent „antysemicką prowokacją”. Kilka dni wcześniej, za pomocą zeznań i donosów byłych współpracowników Olszańskiego, redaktorzy telewizji Media Narodowe zmontowali serię programów na temat „skandalicznej działalności prokremlowskiego aktora” i szkodliwości jego „patostreamów”. Jeden z nich mówił: „to, co się tam odbywa, to tragikomedia”. Drugi, podpierając się kryteriami norymberskimi, mówił o koneksjach Olszańskiego z rabinem Awramem Olszańskim z Bracławic i o stronie Jewish Gen wskazującej, że osób o nazwisku Olszański jest ponad tysiąc. Trzeci obwiniał Olszańskiego za używanie słowa „kamraci”, należącego jakoby do repertuaru Sowietów. Czwarty utrzymywał, że nic mu nie zagraża, bo w swej książce atakuje Żydów w sposób udokumentowany (a ponieważ palnął największe głupstwo, przytoczmy jego nazwisko – Jarosław Patlewicz). Jeszcze inny lansował tezę, że to „ustawka” władz, a nawet Żydów, i że włos Olszańskiemu z głowy mu nigdy nie spadnie. Zaskakiwało szczególne wzmożenie środowisk narodowych, czyli tych, na których antypolska szczujnia najczęściej się wyżywa?

Politycy, i to zarówno ci polscy jak i ci z Polski, mają wyrobiony odruch warunkowy, zwany odruchem psa Pawłowa – na dźwięk słowa „antysemityzm” rzucają się do przepraszania, zanim ustalą, o co naprawdę chodzi. Podczas XI Zjazdu Gnieźnieńskiego, Andrzej Duda połowę swego wystąpienia, mającego w założeniu odnosić się do Gniezna, źródła z którego wypływa historia Polski, poświęcił… „antysemityzmowi i barbarzyństwu pleniącym się w Polsce”. Z ogromnym bólem przyjąłem akt barbarzyństwa, do którego doszło w Gdańsku, kiedy ktoś rzucił kamieniem w okno synagogi. Tak ogromnie boleję, że stało się to u nas, w kraju, w którym przez stulecia była tolerancja religijna. Z pewnością nazwą to aktem antysemityzmu, ale dla mnie to barbarzyństwo, który musimy potępić – powiedział łamiącym się głosem. Politycy i media o incydencie mówili jak o pogromie Żydów, dopóki nie okazało się, że u sprawcy zdiagnozowano chorobę psychiczną, i że kilka miesięcy wcześniej podobnego czynu dopuścił się względem kościoła. Było to tym bardziej absurdalne, gdy porówna się wybitą szybę do namazania na ogrodzeniu ambasady RP w Tel Awiwie swastyki i napisów „mordercy spieprzajcie”, „polskie gówno”. Polskiej policji złapanie winnego zajęło jeden dzień. Izraelska milicja nawet nie udawał, że kogoś szuka. No i głosu nie zabrał prezydent Izraela.

W styczniu 2018 r., w ciągu kilku dni, w polskich mediach widzieliśmy więcej swastyk, niż w Niemczech od zakończenia wojny. Nawet w telewizji niemieckiej odbyła się debata o „narastającej w Polsce fali nazizmu”. „Warszawa europejską stolicą rasizmu”, „Neonaziści świętują Hitlera”, „Polska coraz bardziej brunatna” – wyżywali się na Polakach dziennikarze zza Odry. Gdy kilka tygodni wcześniej Merkel przyznała: „wstyd, że żadna żydowska instytucja w Niemczech nie może istnieć bez policyjnej ochrony”, Bundestag się tym nie zajmował. W Sejmie natomiast, z inicjatywy PiS, po emisji reportażu TVN o polskich neonazistach wnoszących toast za Hitlera, odbyła się debata o neonazizmie w Polsce. Koordynacją całej akcji zajął się minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Zapowiedział „szybkie i stanowcze zlikwidowanie faszyzmu w Polsce”. Gdy lektor „Faktów” ogłosiła, że w Polsce odradza się faszyzmem, jak nakręcane małpki z pudełka wyskoczyli prezydent, premier, marszałek Sejmu i kilku ministrów, prześcigając się w buńczucznych zapowiedziach, jak to polskich neonazistów będą dusić własnymi rękami. Marginalny incydent stał się sprawą wagi państwowej, wydarzeniem politycznym roku, którym żyła cała Polska, ku rozbawieniu pomysłodawców kombinacji. Biorąc udział w przedstawieniu, odgrywając rozpisane z góry role, dając amunicję zagranicy do atakowania Polski, politycy okazali się idiotami. Zatańczyli tak, jak im zagrała antypolska orkiestra. Przynętę złapali wszyscy, jeden za drugim. Nawet Michnik przecierał oczy ze zdumienia, jak łatwo dali się podpuścić. A zastosował najprostszy chwyt. I jeszcze jedno – nawet w sennych koszmarach nie przypuszczaliśmy, że dożyjemy czasów, kiedy najważniejsze osoby w państwie, na jednym wydechu wymówią słowa „naziści” i „polscy”. Nawiasem mówiąc, antykomunistycznemu ministrowi przypomnieć trzeba, że w latach 1956-1989 (a więc w latach, do których Olszański nawiązuje) w żadnej szkole nie słyszało się i w żadnej gazecie nie czytało o czymś takimi jak „polscy naziści”. Niewspółmiernie groźniejsza jest ideologia żydokomuny (o której mówił Olszański). Bo to żydowscy komuniści i ich potomkowie oskarżają o nazizm naród, który poniósł największe ofiary z rąk okupanta.

Mariuszowi Kamińskiemu przypomnijmy: w styczniu 2018 r. odgrażał się „delegalizowaniem nazistowskich organizacji”, i co znamienne listy kandydatów do delegalizacji nie ograniczył do nazistów z krzaków pod Wodzisławiem Śląskim, ale sięgnął do „tych nazioli z Marszu Niepodległości”. Przypomnijmy też jego napaść na organizatorów Marszu Niepodległości w 2013 roku, wykonaną w iście kominternowskim stylu. Bo w tradycji i nawykach komunistów przybyłych w taborach armii sowieckiej było donoszenie w ambasadzie ZSRR na polskich „nacjonalistów” i oskarżanie oponentów politycznych o faszyzm. Rozczulając się nad spaloną budką i solidaryzując z ambasadorem Rosji, marsz określił, jako „manifestację elementów skrajnych i faszystowskich”. Kamiński nie pamiętał przy tym, jak „Wyborcza” oskarżyła Ligę Republikańską o podpalenie synagogi w Warszawie. Nie pamiętał też, że Kiszczak mówił o antykomunistycznych happeningach Ligi, że miały znamiona faszystowskich wybryków. I jeszcze jedno – w podsłuchanej knajpianej rozmowie innego łowcy nazistów i, co ważne, serdecznego kolegi Kamińskiego, ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza pojawia się na temat spalonej budki dziwne zdanie: Czy jest to moment na uruchomienie tego rodzaju rozwiązania, czy nie. Bo ja mam poczucie, że jest to wariant OK, World Trade scenario. Czyli montował coś na kształt podpalenia Reichstagu, jako pretekst do spacyfikowania „ekstremistycznej i antysemickiej” opozycji.

Gdy sobie to wszystko przypomnimy, nasuwa się pytanie, co tak naprawdę Kamiński „koordynuje” i z czyjej poręki?

Kilka pytań, retorycznych (tj. takich, na które nie dostaje się odpowiedzi):

– Czy to przypadek, że w Polsce tropią tylko takich, jak Olszański i że „mędrców Syjonu” w Olszańskim interesuje głównie stosunek do jakiegoś XIV-wiecznego tekstu?

– Co robić, żeby rząd był oceniany, a minister bezpieki zadaniowany przez Polaków, a nie przez izraelskiego ministra?

– Czy nie mszczą się zaniechania z bardzo Polsce potrzebną dekomunizacją? Ale nie podpowiadaną przez Komintern, nie z pytaniem, gdzie kto był (bo z każdej pozycji można było walczyć o Polskę) tylko, co robił. Dekomunizacją obejmującą tych, którzy mieli ojca w KPP i dziadka w Wehrmachcie, którzy sądzili w sądach kapturowych, którzy strzelali w potylicę, którzy wynaradawiali i niszczyli polski etos.

– Czy pogromcy happeningu w Kaliszu nie są obrabiani przy pomocy modus operandi, w którym chodzi o nieustanne mielenie tematu antysemityzmu i sprawdzanie, jak daleko można się posunąć w terroryzowaniu i dyscyplinowaniu Polaków?

– Czy przymilanie się Żydom coś daje? Przecież oni nie potrzebują filosemitów (bo tych, i to wyjątkowo namolnych, mają w nadmiarze), ale potrzebuje antysemitów i… 65 miliardów dolarów, które ci antysemici im wypłacą. Przykład „na czasie” – zawiadomienie do prokuratury w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa złożył prezydent Kalisza, a zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez prezydenta Kalisza złożył Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich.

– Dlaczego w procederze udział wzięli ludzie oskarżani o antysemityzm? Przecież, prędzej czy później, też się za nich wezmą, i też pokażą w telewizjach prowadzonych na posterunek prokuratury w więziennych klapkach, na oczach żydowskiej (i polskiej) gawiedzi. Czy nie wykonali posługi szabesgoja (tj. ubogiego chrześcijanina służącego za niewielkie wynagrodzenie do wykonywania czynności, które są zakazane Żydom podczas szabatu)?

– Gdy na kaliskim rynku palono kartkę, Olszański mówił ze sceny: „My to unieważniamy, likwidujemy prawa żydowskie na tej ziemi! Nie będzie już nigdy Polak Żydowi niewolnikiem!”, tłum skandował: „Tu jest Polska, a nie Polin” i śpiewał Rotę. Za co zatem winić Olszańskiego? Za spalenie symbolu Polin? Za sprzeciwianie się, aby był konstytucją Polski? I drugie pytanie: Czy takiego hasła nie powinno było być na Marszu Niepodległości?

– Czy nie widzą, że Olszański, mówiąc o Rosji, atakuje sowiecką żydokomunę i jej przedłużenie na gruncie polskim, czyli ujawnia rodowody tych, którzy Polską faktycznie rządzą? Nawiasem mówiąc nigdy nie słyszeliśmy słowa „żydokomuna” w ustach tych, którzy razem z żydokomuną atakowali i poniewierali Olszańskiego. A swoją drogą trzeba być nie lada mistrzem, aby perorując nieprzerwanie o polskim interesie narodowym nie wymówić ani razu słowa „żyd”.

– Dlaczego milczeli, gdy rząd przyjął „definicję antysemityzmu”, która w sposób oczywisty ma na celu dorżnięcie watahy i zaciśnięcie pętli nie tylko na szyi Olszańskiego, ale wszystkich, którym nie podobają się przywileje dla jednej mniejszości? Dlaczego milczeli na temat represji prokuratorskich wobec ludzi myślących po polsku? Dlaczego nie protestowali, gdy zasoby archiwalne IPN były wykorzystywane głównie przeciw ludziom o poglądach narodowo-katolickich, gdy służyły akcjom antypolskim i gdy IPN, powołany po to, aby badać zbrodnie na narodzie polskim, zajmuje się w pierwszym rzędzie „zbrodnią Polaków na narodzie żydowskim”, oraz teczkami antysemitów prześladujących żydowskich generałów w marcu ’68?

I na koniec kilka uwag:

1. Sprawa jest tak groteskowa, że nie trudno odgadnąć, co się za nią kryje, że ciągle obowiązuje rozkaz – „wytropić w Polsce nazistów!”. Bo nie wyszedł zamysł z rozwiązaniem Marszu Niepodległości. Bo to dalszy ciąg operacji propagandowej, której częścią stał się reportaż o polskich nazistach świętujących urodziny Hitlera. Bo wyczerpało się medialne paliwo z wybiciem szyby w synagodze. Bo chodzi o pokaz siły, że suwerenem nie są Polacy. I to się udało.

2. W debatach „Czy Polsce zagraża faszyzm” jest i druga strona medalu – przepraszają za wszystko, za rasistów, za antysemitów, za neonazistów. Przy czym każdą z tych przypadłości traktują, jako sprawę wagi państwowej. A ci, którzy sprawy podgrzewają, kalkulują sobie: przepraszajcie, kajajcie się, a my będziemy podrzucać kolejne śmierdzące sprawy, jak nie o rasiście na przystanku we Wrocławiu, to ciemiężycielu sprzątaczki ukraińskiej. A gdyby i oni zawiodą, zawsze „faszystowską” można będzie nazwać procesję Bożego Ciała.

3. W takim „dialogu” obowiązują bezlitosne zasady, które nie przewidują żadnego kompromisu, żadnej linii granicznej, po osiągnięciu której Polacy będą czuli się bezpiecznie.Machinacja operacyjna „Kalisz” i bezradne dreptanie wokół tego tematu były antypolskie, były uderzeniem w polskie interesy i wizerunkowi Polski wyrządziła szkody trudne do oszacowania.

4. Wojciech Olszański zajmował się przywracaniem prawdy o żydokomunie. Rybak został skazany na 10 miesięcy więzienia nie za spalenie kukły pejsatego Sorosa, ale za to, że obnażył w jakim stanie jest polski barak w Auschwitz, że jest symbolem tego, co się stanie z Polską. Wg „Wyborczej”, na rynku w Kaliszu oberwało się intelektualistom, Żydom, komunistom, Unii Europejskiej, partiom politycznym, a nawet podały wezwania do unikania szczepień, bo „to eksperyment medyczny”.  Los Olszańskiego jest zatem ostrzeżeniem, czym Polacy mogą się zajmować, a czym nie.

5. W całej machinacji, oprócz sponiewierania Polski, chodzi o wymuszenie na PiS pokornego przyjmowania największych bzdur wygadywanych przez Żydów (tych z Warszawy, tych z Tel Awiwu i tych z N. Jorku) i wykonywania wydawanych przez nich poleceń. Bo jeśli nie, to Mosad postara się, żeby nie wygrali kolejnych wyborów.

6. Jakaż była wina Olszańskiego? Jakąż popełnił zbrodnię? Przecież nie darł publicznie Biblii. Nie profanował krzyża w teatrze. Nie podpalił kościoła. Nie miał ojca oficera UB, który torturował Polaków. Nie jest synem NKWD-zisty, który mordował żołnierzy niezłomnych. Nie ukradł miliardów. Nie zadłużył Polski i przyszłych pokoleń Polaków na biliony złotych. Nie brał milionowych grantów na badanie polskiego antysemityzmu. Nie nakręcił za polskie pieniądze antypolskiego filmu.

7. Tempo robi wrażenie. Sądownicza machina działa sprawnie. Trzy miesiące za spalenie kartki ze średniowiecznym prawem, a uniewinnienie za spalenie Pisma Świętego. Czy profanowanie katolickich świątyń i nazywanie „mordercami” żołnierzy strzegących granic nie jest większym przestępstwem? Gdzie areszt dla żydowskich złoczyńców szkalujących Polskę? Gdzie cela dla wściekłej żydowskiej baby napadającej na polskich policjantów? Gdzie lochy dla łachudrów zdradzających Polskę jawnie i bez wstydu?

8. Kwestia odszkodowań dla Żydów pozostaje otwarta. Kombinacja operacyjna „Kalisz” będzie spełniać rolę taką samą, jak książka Grossa i alert „Wyborczej” o „60 tysiącach nazistów maszerujących w Warszawie zaledwie 300 kilometrów od Auschwitz”.

9. Sprofanowano kartkę z tekstem Statutu Kaliskiego, a co w nim takiego świętego? Pierwsze zdania to: Kiedy jest sprawa przeciwko żydowi, nie może przeciw niemu świadczyć chrześcijanin sam, lecz razem z innym żydem. Kiedy chrześcijanin pozywa na żyda o zastaw, żyd zaś utrzymuje, że żadnego nie wziął, wtedy żyd przysięgą się uwolni. Jest w nim o lichwie, o odsetkach od odsetek, o prawie zatrzymywania przedmiotów zastawu, jeżeli pozostają u żyda dłużej niż rok. Jest zakaz oskarżeń o mord rytualny. Jest, jak Żydzi przy pomocy władzy państwowej mogą przejąć zastawioną nieruchomość w przypadku śmierci dłużnika i pozostawienia w majątku nieletnich dzieci.

10. Nawet nie ukrywają, że Statut obowiązuje nadal, że chodzi o obowiązującą ustawę, że mają go na myśli, gdy wykrzykują na wiecach „Konstytucja”. Wszystkich pobił polityk PO Dariusz Grodziński: „U nas w domu #StatutKaliski zajmuje poczesne miejsce. To nasze dziedzictwo, tożsamość, duma. Zdobi nasze ściany. Paląc go, wypala się nasze jestestwo”.

I wreszcie – Czy w machinacji operacyjnej „Kalisz” nie chodzi o wkupywanie się w łaski establishmentu i wpuszczenie na salony III RP? A może rację mają ci, którzy podejrzewają, że prezes PiS sypnął groszem na Marsz Niepodległości, żeby jego organizatorzy milczeli na temat finansowania marszu Żydów ku pełnej władzy w Polsce? Przy czym chodzi o finansowanie w proporcji jeden do miliona.

Michnik triumfuje. Zza winkla rechocze Gross. Ale to tylko początek. Oni się dopiero rozkręcają. Wczoraj rozwalili Greniucha, dziś Olszańskiego, jutro zrobią to samo ze Strażą Marszu Niepodległości.I wreszcie – gdy na kaliskim Rynku palono tekst Statutu Kaliskiego, gdy Olszański przekonywał, że nadano Żydom specjalne prawa, które obowiązują do dziś, tłum skandował „Hańba”. I czy to ostatnie słowo nie odnosi się także do tych, którzy Olszańskiego aresztowali, i do tych, którzy temu przyklaskiwali?

Krzysztof Baliński