Solidarność a ruch hipisowski

Solidarność a ruch hipisowski

Izabela BRODACKA

Co ma wspólnego ideologia hipisów z ideologią solidarnościową? To, że zarówno Solidarność jak i ruch hipisowski – twierdzę – zostały zainstalowane w Polsce przez służby.

Nie ma się o co obrażać, powszechnie wiadomo, że kraje satelickie sowieckiej Rosji upadały pod ciężarem głupoty własnego systemu, a klasa rządząca chciała pierestrojki przeprowadzanej w taki sposób, żeby nie tylko nic nie stracić lecz zachować wpływy oraz zyskać pieniądze i przejąć – jak to nazywał Marks – środki produkcji.

Charakterystyczne jest, że zarówno w Solidarności jak i w ruchu hipisowskim spotkały się odgórne tajne inicjatywy z autentycznym dążeniem społeczeństwa. Inaczej nie udałoby się zgromadzić w Solidarności 10 milionów członków, w tym wielu uciekinierów z PZPR. Nawet zatwardziali partyjnicy też chcieli zmiany sytemu, chcieli zostać kapitalistami, chcieli zastąpić swoje zależne od łaski akurat rządzącego kacyka przywileje – autentycznym bogactwem i przywilejami dziedzicznymi.

Dużo wcześniej – młodzi ludzie mieli dosyć peerelowskiej biedy i szarzyzny, chcieli kolorowo się ubierać i kolorowo żyć, chcieli popróbować narkotyków o których wyśpiewywali songi ich idole na przemycanych albo kupowanych w Peweksie płytach. Bliskie ich sercu były ideały wolnej miłości, a szczególnie im się podobała propozycja uprawiania miłości zamiast prowadzenia wojen.

Dla komunistycznej władzy natomiast dobry był i pożądany każdy sposób rozbrojenia młodzieży i odciągnięcia jej od polityki. Oddolna inicjatywa młodzieży spotkała się więc z perfidnym, dalekosiężnym planem komunistycznych służb. Dowodów na to, że komunistyczne służby wbrew pozorom sprzyjały rozwojowi ruchu hipisów w Polsce, oraz że niektóre komuny były pod opieką komunistycznych władz jest wiele. Jedną z takich ewidentnie tolerowanych a może nawet koncesjonowanych i „ prowadzonych” przez władze komun była organizacja niejakiego Proroka.

Prorok uważany za pierwszego i najwybitniejszego z polskich założycieli ruchu hipisów to pochodzący z podkrakowskiej wsi Józef Pyrz, malarz i rzeźbiarz po roku w zakopiańskiej szkole Kenara, oraz student filozofii na ATK. Rozpoczął on swoją misję latem 1967 r. w Mielnie, natomiast Idee hipisowskie wcielał w życie w komunie zorganizowanej w willi przy ul. Cyganeczki w Warszawie. Ta komuna była pewnego rodzaju wzorcem. Zasadą był brak zasad. Mieszkańcy komuny i ich goście sypiali na dwóch ogromnych własnoręcznie uszytych materacach. Niektórzy jej mieszkańcy pracowali ale zarobki szły do wspólnej kasy. Do szafy w korytarzu każdy wrzucał ubranie, w którym przyszedł z miasta, i wyjmował to, co mu się podobało. Według podobnych zasad funkcjonowały inne komuny czy pseudo komuny w Polsce.

Podobny styl prezentowała na przykład wspólnota tworząca teatr funkcjonujący przy Zakładach Azotowych w Puławach . Oni jednak, choć mieli podobno jak komuna Pyrza wspólne ubrania i pieniądze, skupieni byli na swojej artystycznej misji, a nie na realizacji narkotycznych, kolorowych snów.

Wracając do Proroka. Tylko ktoś bardzo naiwny mógłby uwierzyć, że bez parasola ochronnego ze strony służb można było przetrzymywać 60 osób w jakimś mieszkaniu czy willi. W PRL wystarczyło żeby w naszym mieszkaniu pojawił się kuzyn z innego miasta aby natychmiast odwiedził nas dzielnicowy. Po przyjeździe na wczasy na wieś, aby nie narazić się na kolegium, wszyscy pędzili zameldować się u sołtysa.

Jeszcze mniej prawdopodobna jest powielana w licznych hagiograficznych opisach wersja udziału komuny Proroka w inwazji wojsk sprzymierzonych na Czechosłowację. Jak pisze w swoim naiwnym tekście Grzegorz Łyś: <<Oprócz dywizji pancernych i zmechanizowanych LWP u schyłku lata pamiętnego roku 1968 ciągnęły na południe, ku granicy z Czechosłowacją, także gromady młodych ludzi w koszulach w psychodeliczne kwiaty. Przywódca polskich hipisów „Prorok” i jego najbliżsi uczniowie zabrali się na zlot w Dusznikach-Zdroju wojskową ciężarówką. Zrządzeniem losu zlot miał się rozpocząć w dniu, w którym wojska Układu Warszawskiego wkroczyły do Czechosłowacji, by zdławić praską wiosnę. Od rana nad Dusznikami huczały ciężkie wojskowe transportowce, a na przygranicznych drogach dudniły czołgi. I oto, w tej właśnie chwili, wśród spanikowanych kuracjuszy pojawił się w parku zdrojowym Prorok– w białej narzutce na głowie i z naręczem kwiatów w ręku – by głosić wszem i wobec: „make love, not war.”>>

Zrządzeniem losu zabrali się wojskową ciężarówką” – naiwność tej relacji przekracza granice idiotyzmu. Wojska udającego się na akcję nie zatrzymaliby na szosie żaden autostopowicz czy autostopowiczka, nawet Miss Polonia, a co dopiero stado 60 hipisów. Udział komuny Proroka musiał być dokładnie zaplanowaną operacyjną grą, której celem było odwrócenie uwagi opinii publicznej od inwazji na Czechosłowację. Dlatego tak uprzejmie wiozła hipisów do Dusznik wojskowa ciężarówka, a potem zapewniono im posiłki i kwaterę w schronisku Pod Muflonem. Powstanie wzorcowej komuny Proroka było częścią planu rozbrajania polskiej młodzieży. Najlepszy dowodem tego jest fakt, że Prorokowi i jego ludziom udzielał przez pewien czas schronienia klub ZMS na warszawskiej Starówce.

Ruch hipisów powstał w styczniu 1967 roku podczas festiwalu o nazwie The World’s First Human Be-in w dzielnicy Haight-Ashbury w San Francisco. Tego dnia naukowiec z Harvardu Timothy Leary ogłosił ostateczny zmierzch starych amerykańskich bogów, pieniądza i pracy oraz początek nowej religii miłości i wolności opartej na buddyzmie zen. Jej sakramentem było LSD. Idee te były kontynuacją koncepcji wyrażanych w imieniu pokolenia beatników przez Allena Ginsberga i Michaela McClure. Pomimo szalejącej w Polsce cenzury idee owe gorliwie i skrupulatnie rozpowszechniał tygodnik Forum. Dziewczyny i chłopcy szyli sobie kolorowe stroje, a zamiast LSD musiał im wystarczyć rozpuszczalnik tri. Wojowali z władzą i z kościołem.

W latach osiemdziesiątych Pyrzowi pozwolono emigrować do Francji gdzie lansował się – to też typowe – jako gorliwy katolik.

… NAJPIERW Lechu podgryziemy korzenie… [do Bolka]

…. NAJPIERW Lechu podgryziemy korzenie… Ś.p. Mirosław Marian Krupiński

Antoni Jasiński | 2022-08-27 https://naszepismo.pl/2022/08/27/najpierw-lechu-podgryziemy-korzenie/

MIREK Z LEWEJ DO LECHA: ” ...Najpierw Lechu podgryziemy korzenie…”’

DZIESIĄTA ROCZNICA ŚMIERCI

28 sierpnia 2012 r. zmarł Mirosław Marian Krupiński

Ś+P Mirosław urodził się 8 IX 1939 w Świniuchach (obecnie Ukraina). Absolwent Politechniki Wrocławskiej, Wydz. Inżynierii Sanitarnej (1964), studiów podyplomowych w zakresie technologii uzdatniania wody, oczyszczania ścieków i ochrony środowiska na Politechnice Warszawskiej.

Od IX 1980 w „S”; rzecznik prasowy MKZ w Olsztynie; w VI i IX 1981 delegat na I WZD Regionu Warmińsko-Mazurskiego, przewodniczący ZR, delegat na I KZD, wiceprzewodniczący KK. 13 XII 1981 przewodniczący Krajowego Komitetu Strajkowego.

16 XII 1981 po pacyfikacji Stoczni Gdańskiej im. Lenina aresztowany, przetrzymywany w AŚ w Gdańsku: z powodu choroby serca hospitalizowany, następnie w Bydgoszczy, w VII 1982 skazany wyrokiem Sądu Marynarki Wojennej w Gdyni na sesji wyjazdowej w Bydgoszczy na 3,5 roku więzienia, osadzony w ZK w Łęczycy, we wrześniu 1983 zwolniony na mocy amnestii; pozbawiony możliwości pracy w swoim zawodzie.

Mirosław Krupiński, Zaułki zbrodni

Od V 1987 na emigracji w Australii; inżynier konsultant w firmie Zyg Rytter & Partners w Sydney, nast. inżynier projektant w Water Authority of Western Australia w Perth i w Albany, od 2004 na emeryturze. Autor publikacji: Zaułki zbrodniAustralijska  przygodaAustralijskie migawki. Do 28 V1987. rozpracowywany przez Wydz. III WUSW w Olsztynie w ramach SOR krypt. Szaradzista. (z Encyklopedii Solidarności)

Mirosław Krupiński odpowiadaja Lechowi Wałęsie:

„Odpowiadanie na bełkot jest chyba najtrudniejszym rodzajem odpowiedzi jaką czlowiek może podjąć. Dlatego odpowiadanie na to co podpisał Lech Walesa (bo pisał to ktoś inny, biegły w pisaniu a nie podpisany) nie sprawia mi ani przyjemności ani satysfakcji. Uważam jednak że odpowiedzieć muszę i to odpowiedzieć niejako z urzędu w imieniu tych w wypowiedzi Pana oplutych. Jest to dla mnie tym trudniejsze że kiedyś byliśmy bliskimi współpracownikami i to Lech Walesa wysunął moją kandydaturę na wiceprzewodniczacego KK na I Zjeździe „S”, co po uzgodnieniu ze swoim Regionem (Warminsko Mazurskim), którego byłem wcześniej przewodniczacym – zaakceptowałem.

 Zacznę od przyznania pewnej marginalnej dla sprawy racji Wałęsie na którego publiczny list adresowany do ogółu Polonii tu publicznie odpowiadam: – Prawdą jest że na początku lat 80tych wyjechało z Polski wielu oportunistow, wielu wysłanych przez PRL agentów, wielu ludzi przedkładających wyjazd (najczęściej z rodziną) ponad więzienie czy represje – czasem bardzo dotkliwe i uniemożliwiające normalne życie. Pisze mi się to łatwo bo nie należę do żadnej z tych kategorii o czym L. Wałęsa wie.

Inna prawdą jest też, ze więcej ludzi wyjechało z III RP uciekajac przed ubóstwem i prześladowaniami nie wiele rożniącymi się od PRLowskich, wielu wyjechało z III RP równie slużbowo w czasie prezydentury Lecha Walesy i Aleksandra Kwasniewskiego  w celu inwigilacji i sterowania Polonią. Znów – jest mi łatwo o tym pisać bo i do tych kategorii nie należałem. Ludzie Ci zostali przez Pana & Consortes na wyjazd skazani, zmuszeni, lub służbowo wydelegowani...

Wyjechałem z Polski (a piszę o tym bo było zapewne wielu innych o podobnej motywacji) bo zaobserwowałem rozpoczynający się proces dawania sobie buzi  naszego byłego „Wodza” i jego wspólników z naszymi byłymi wrogami. Dla mnie i dla tych mnie podobnych alternatywą wyjazdu nie było więzienie, nie była śmierć głodowa, a chęcią wyjazdu nie była chęć poprawienie sobie bytu. Wrecz przeciwnie – ja zdawalem sobie sprawę, że wyjezdzając z pustymi kieszeniami bytu lepszego niz miałem w PRL (szczególnie przed uwięzieniem, które odsiedziałem W całości, BEZ ubiegania się o łaske ani O warunkowe zwolnienie) na emigracji sobie nie zbuduję.

O scenariuszu przyszłej Magdalenki, oczywiście bez jej nazwy i daty – wiedziałem od wczesnej wiosny roku 1983, a dowiedziałem się o nim w więzieniu w Łeczycy od FRASYNIUKA, który wybełkotał całą prawdę o planach mając mnie za swojego – no bo byłem wiceprzewodniczącym Związku z kandydatury Wałęsy, a poza tym kto, w pojęciu Frasyniuka, mógł taką świetną ofertę udziału odrzucić, nieprawdaż?
Jeszcze przez jakiś czas miałem wątpliwości czy „wiedzieć” znaczyło w przypadku Wałęsy „uczestniczyć” w planie. Watpliwości rozwiały się na początku roku 1986 (śledzłem uważnie dostępne relacje o sytuacji w możliwych źrodłach polskich, z bibułą konspiracyjną włącznie) i zagranicznych. Relacje te i widoczne dla mnie zjawiska potwierdzały mi zaawansowany już etap planu o jakim usłyszałem w ZK Łęczyca. Obrzydzenie jakie mnie wtedy opanowało było głównym powodem mojego wyjazdu.


Rok czasu zajęło mi załatwienie formalności emigracyjnych i likwidacja swoich spraw w Polsce (od wyjścia z więzienia bylem pozbawiony pracy ale miałem zarejestrowaną i działającą pracownię projektową – jestem inżynierem). Wyjechałem 7 maja 1987 roku na zaproszenie i na koszt rządu Australii, który uznał moje kwalifikacje zawodowe za użyteczne w nowym kraju. Aby dopowiedzieć do końca – wyjechałem z „obrzydzenia” do życia w Kraju, gdzie rządzą bandyci a flirtują z nimi, już otwarcie, moi wcześniejsi współuczestnicy walki z tymże bandytyzmem politycznym. Pierwsze lata były emocjonalnie trudne i pracowite bo odbudowywałem swoją bazę życiową od zera, a wyjechałem mając lat prawie 48) . Do roku 1996 moje wiadomości o sytuacji w Polsce i o zaistniałych układach politycznych i mafijnych pochodziły głównie z listów od znajomych, rodziny i byłych kolegów z „S”. Treść tych informacji sprawiła że nigdy nie żałowałem swojej decyzji wyjazdu, aczkolwiek brakowało mi Polski i moich własnych wydeptanych w niej ścieżek.

   Od roku 1996 miałem dostęp do internetu, założyłem swoją witrynę internetową i zacząłem czytać i pisać o Polsce. W roku 1997 skończylem pisanie ksiazki „Zaulki Zbrodni”, dostępnej w całości na mojej witrynie wraz z głównymi dokumentami z opisywanego okresu (13 grudzien 1981 – 17 wrzesien 1983). Książka wywołała wiele odpowiedzi i zdziwienie że żyję i, że w ogole istniałem.

Dowiedziałem się że wraz z początkiem III RP zaczęto i przeprowadzono w Polsce dokładną czystkę moich Sbeckich, prokuratorskich i sądowych dokumentow i śladów istnienia. Zostało mi to co wywiozłem – a ponieważ zawsze byłem systematyczny i skrupulatny – zostały mi oryginalne wtórniki urzędowe tak pracowicie niszczonych w Polsce wałęsowskiej dokumentów.
Książkę i przed jej wydaniem drukiem i po jej wydaniu przekazałem do kilku adresatów, w tym do byłego Zarządu Regionu I „S” i do IPN równolegle ze składanym w roku 2001 wnioskiem o dostęp do dotyczacych mnie dokumentów.
Istnienie tej książki wywoływało często konsternacje, czasami strach. Bo dokumentowała to co w wyniku czystki miało nie istnieć.

Nie czuję się specjalnie wyróżnionym tą czystką – choć uważam że miała ona związek z moim rozstaniem się z Lechem Wałesą we wrześniu 1983 roku. Wiem że czyścili archiwa (w tym przypadku swoje, ale nie tylko) i Wałęsa i Michnik i cała grupa „autorytetów” zakłopotanych swoją rzeczywistą przeszłością. Ogladałem kilka filmów dokumentalnych, w tym posiadany do dziś film Nocna Zmiana, zawierający i ówczesne wyjaśnienia Lecha Wałęsy, i spoconego z miną zbitego psa Jacka Kuronia i bardzo zdenerwowanych innych obalaczy Rzadu Olszowskiego. Dotarła też do mnie, juz później, pewna ilość pokrewnych temu i podobnym wydarzeniom w III RP dokumentów, negatywów i relacji. Otrzymywałem opisy odbieranych przez moich byłych kolegów z ZR „S” dokumentów archiwalnych z zamazywanymi na czarno nazwiskami, co mnie samego zniecheciło do niepotrzebnej podróży po ich odbiór.

Tak wiec, Panie Wałesa, z pewnymi wyjątkami to nie wyjeżdżąjący z Polski Polacy zdradzili swój Kraj – to ich zdradzono i sprzedano i sprzedaje się do dzś zmuszając do emigracji zarobkowej na zasadach często bardzo zbliżonych do przymusowych robót w czasie WWII. Ci którzy Pana i pańską „Polskę” zdradzili wracają z Dworca Victoria w Londynie z dziurami w portkach. To oni padli łupem i ofiarą Pana prezydenytury i Pana kolesiów, libacje z którymi w Magdalence może Pan znaleźć na fotkach frontowej strony witryny „USOPAL”. Ja też je (i inne) mam, ale szkoda mi na nie miejsca na moich witrynach. Dlaczego? – Bo wstydzę się okresu swojej przedstanowojennej nieświadomości, w której uważałem Pana za człowieka uczciwego. Pragne Pana zapewnić, że w mojej drugiej Ojczyźnie – Australii czuję się znacznie lepiej niż z Panem czułbym się w obecnej Polsce. I myślę że nie czuję się w tym odosobniony.
 Mirosław Krupinski
b. przewodniczący ZR „S” Regionu Warminsko Mazurskiego
b. wiceprzewodniczący KK „S” po I Zjezdzie.
Albany, Western Australia 18 kwietnia 2006, ”

Śp. Mirek Krupiński jest także autorem Propozycji Deklaracji Polonii Niezależnej, opublikowanej po raz pierwszy w Naszym Piśmie w której pisał m.in:

Działania będą miały na celu:= odkłamanie od 15 lat fałszowanej historii okresu PRL, stanu wojennego i okresu pomagdalenkowego – poprzez archiwizację i publikacje (również w formie książkowej) dokumentów i przekazów historycznych,

– prostowanie rozpowszechnionych już i wciąż rozpowszechnianych kłamstw dotyczących tego okresu/ piętnowanie antypolskich w swojej treści, formie i skutkach wywystąpień polskich polityków, mediów, historyków i propagandzistów oraz podobnych działań sił niepolskich ale Polski i Polaków dotyczących / publiczne opiniowanie rządowych i medialnych działań, ustaw i  regulacji urzędowych mających szkodliwy wpływ na stosunki pomiędzy Społeczeństwem Polskim i Polonią / przesyłanie rządom kraju zamieszkania informacji dotyczących patologii rządzenia w Polsce, życiorysów politycznych szkodzących Polsce polityków, przypadków korupcji, nadużywania lub łamania prawa (w aspekcie praw człowieka i obywatela),

-zapobieganie osiedlania się przez skompromitowanych i nie do końca rozliczonych polityków i prominentów polskich w krajach zamieszkania i działania Polonii Niezależnej,/ publikowania opisów dostrzeganych przypadków korupcji, prania lub deponowania nieuczciwie zdobytych środków finansowych, ukrytych a szkodliwych dla Polski transakcji itp w krajach zamieszkania Polonii.

(…) D).  Polonia Niezależna powita każdy uczciwy rząd polski i nawiąże z nim normalną i uczciwą współpracę./ Zawsze będzie jednak obserwować i analizować działania i skutki działań każdego rządu polskiego, nie wykluczając deklaratywnego zerwania z nim stosunków jeżeli pójdzie on w ślady opisywanych wyżej rządów pomagdalenkowych. / (…) E). Polonia Niezależna dołoży wszelkich starań aby kryminalne przestępstwa sprawujących władzę, fałszowanie historii czy też przedkładanie działań na korzyść sił obcych ponad działania na korzyść Polski zostały ujawnione i ukarane w majestacie prawa polskiego lub międzynarodowego. (…)

Niestety tym dokumentem nie zainteresował się wtedy, i aż do dzisiaj, żaden działacz, żadna organizacja polonijna, aby nie budzić „Demonów” – bo Polonia musi być apolityczna – więc Autor został skazany na zapomnienie!

 Mirek jeszcze zdrowy obiecywał mi kilkakrotnie przyjazd do mnie z Albany (WA) na Tasmanię – jak mówił – na ryby. i grzyby… Cieszył się ze swojej łódki motorowej na której pływał i łowił…Niestety nie zdążył! Św. Piotr zabrał go do swojej łodzi…

Powyższe zdjęcie wykonał jego kolega Alex Matwiejszyn  w Albany – w ostatnim miejscu Jego drogi życiowej. Dla Mirka łaską jest to, że On zza tamtej strony kurtyny już zna nie tylko od podszewki tajemnice – „Koni Trojańskich na Antypodach”, ale setki innych zakulisowych tajemnic, które my poznamy dopiero jak Tam z Mirkiem się spotkamy. A DZISIAJ W 10 ROCZNICĘ TWOJEJ ŚMIERCI ODPOCZNIJ MIRKU W POKOJU WIECZNYM. CZEŚĆ TWOJEJ PAMIĘCI .

I proszę… Zauważ Mirku, że dotrzymałem słowa, które Ci dałem w czasie ostatniej naszej rozmowy, kiedy się już wybierałeś TAM; więc poczytaj sobie dzisiaj – TAM…!

Antoni J. Jasiński