Czy watykańscy iluminaci ostatecznie złożą ofiary z dzieci?

Czy Rzym może wkrótce poczuć gniew Boga, a teraz próbuje tego uniknąć, poświęcając Molochowi kilkoro dzieci? Czy watykańscy iluminaci ostatecznie złożą ofiary z dzieci?

Czy Watykan ożywia kult Molocha – starożytnego brutalnego bóstwa?
autor: tallinn (śr., 2019-11-13 ) gloria

Źródło: youtube.com


28 października 2019 r. w Koloseum, w znanym miejscu męczeństwa chrześcijańskiego, zainstalowano satanistyczną statuę niesławnego boga Molocha, związaną z ofiarą dzieci. Oficjalne wyjaśnienie innowacji jest następujące: „Posąg Molocha, czczony przez Kananejczyków i Fenicjan, jest częścią ekspozycji poświęconej niegdyś wielkiemu konkurentowi starożytnego Rzymu – Kartaginie. Wystawa z wielkim rozmachem pn. „Kartagina: nieśmiertelny mit” potrwa do 29 marca 2020 r. Rekonstrukcja strasznego bóstwa Molocha, związanego z religiami fenicką i kartagińską, zostanie umieszczona przy wejściu do Koloseum, aby powitać odwiedzających wystawę.”

Inicjatywa władz rzymskich wywołała szok w chrześcijańskiej społeczności Włoch. Włoska strona katolicka lafedequotidiana.it pisze: „My, chrześcijanie, jesteśmy teraz zmuszani do odmawiania modlitw potępiających, ponieważ ten pogański Moloch jest zabroniony przez Boga w Starym Testamencie! Proszę, odmawiajćie modlitwy zadośćuczynienia, przyjdźcie na tę „wystawę” z wodą święconą i egzorcyzmowaną solą, czytajcie psalmy i litanie o wypędzeniu złych duchów”.

Skandal związany z umieszczeniem Molocha komplikuje fakt, że wystawa posągu ma miejsce w dniu zamknięcia tak zwanego Synodu Biskupów Amazonki (zwanego Synodem Amazonki), który odbywał się w Rzymie od 6 października do 27 października 2019 r. Zapowiadając to wydarzenie papież Franciszek ogłosił 15 października 2017 r., że Synod będzie miał na celu „zidentyfikować nowe sposoby ewangelizacji regionu, w którym ludy tubylcze nie mają szans na spokojną przyszłość”. Teraz rodzi się pytanie, czy to wszystko jest jakoś powiązane? Czy Watykan wprowadzi posąg Molocha do Ewangelii w Ameryce?

Umieszczenie posągu, zbiegające się z ceremonią zakończenia Synodu, zbiegło się również z wigilią Halloween (31 października) i Dniem Wszystkich Świętych (1 listopada), która wywodzi się z pogańskiego święta Samhain. Ten czas graniczny (przejście do zimy) był uważany za czas mistycyzmu, kiedy do świata ludzi wkraczają magiczne stworzenia często nastawiono wrogo wobec człowieka, a ludzie mają również okazję „odwiedzić” inny świat.

Czy to przypadek? Nieco wcześniej, 4 października 2019 r., Papież Franciszek pobłogosławił Matkę Ziemi Pachamama przed kamerami. Katolicy wciąż nie mogą się z tego otrząsnąć i przeglądają rytuał przecierając oczy. Ogólnie wierni mają powody do zmartwień.

Najważniejsze jest to, że statua Molocha nie została wykonana wczoraj, ale najwyraźniej została dostarczona z wielkimi zaszczytami z Muzeum Kinematografii Mole Antonelliana – bardzo dziwnego budynku zbudowanego w dziewiętnastym wieku. Statua wykonana jest z pustego brązu jako dekoracja filmu Cabiria z 1914. Jedna ze scen filmu pokazuje, w jaki sposób, posługując się tym posągiem, kapłani poświęcają dzieci Molochowi. Ten „manekin” z brązu nie jest całkiem atrapą i funkcjonował tam jakiś rodzaj pieca.

Film „Cabiria” został nakręcony przez włoskiego reżysera Giovanniego Pastrone, który zajmował się czysto techniczną stroną problemu. Ze scenariuszem, słowami hymnów kapłańskich, projektami świątyń i posągów, pomógł mu książę Montenevoso, książę Gallaise, hrabia Gabriele d’Annunzio – mason 33 stopnia, trzymający Mussoliniego „na pasku”. Na podstawie tych regali można zgadnąć, że „manekin” posągu Molocha jest wykonany w naturalnej skali i wszystko jest zrobione tak, jak powinno być.

Jedną z najbardziej szokujących scen tego filmu jest wielka świątynia Molocha, gigantyczna trójgłowa głowa, z ustami jako wejście do niesławnej świątyni. Na klatkach filmu widać około sto małych dzieci, które są gotowe umrzeć jako ofiary złego boga Molocha, i to w tej świątyni, pełnej kultystów ciemnej strony zaangażowanych w rytuał. Widać tam gigantyczny posąg skrzydlatego boga Molocha, który jest teraz wystawiany przy wejściu do Koloseum. Pomnik Molocha pozostanie w nowej lokalizacji do 29 marca 2020 r. i zostanie usunięty, zanim papież Franciszek zorganizuje coroczną Drogę Krzyżową w rzymskim Koloseum na Wielki Piątek, która przypada 10 kwietnia przyszłego roku.

To, co się dzieje, zaskakuje. Po prostu brakuje słów, aby to komentować. Czy Rzym może wkrótce poczuć gniew Boga, a teraz próbuje tego uniknąć, poświęcając Molochowi kilkoro dzieci? Czy watykańscy iluminaci ostatecznie złożą ofiary z dzieci? Ogólnie nie bardzo wiadomo, co się dzieje naprawdę, więc módlmy się, bo to kolejny znak końca czasów.

Czy Watykan ożywia kult Molocha – starożytnego brutalnego bóstwa?

Rok Święty 2025: Watykan angażuje rysownika, który projektował gadżety dla „Gay Pride” oraz linię wibratorów

Rok Święty 2025: Watykan angażuje rysownika, który projektował gadżety dla „Gay Pride” oraz linię wibratorów

Stworzył wibratory w kształcie diabła oraz tęczowe jednorożce

————————————

Data: 31 ottobre 2024Author: Uczta Baltazara

babylonianempire/watykan-a-gadzety-dla-gay-pride-oraz-linie-wibratorow

Ledwie zaprezentowana, a już rozpętała burzę: maskotka „Luce” na potrzeby Roku Świętego 2025 nie tylko przypomina Gretę Thunberg, ale została zaprojektowana przez Simone Legno, który jest bardzo aktywny za sprawą swej marki „Tokidoki”; opracował dla niej gadżety z okazji «Dumy Gejowskiej» oraz linię wibratorów. Czy jest możliwe, że dykasteria ds. ewangelizacji kierowana przez monsignora Rino Fisichellęhttps://en.wikipedia.org/wiki/Rino_Fisichella o tym nie wiedziała?

Nieunikniona dyskusja i żarty na temat maskotki wybranej przez watykańską Dykasterię ds. Ewangelizacji z okazji Roku Świętego 2025 będą się z pewnością nasilać. I to nie tylko ze względu na niezwykłe podobieństwo „Luce” do Grety Thunberg i jej wszechobecnego żółtego mackintosha.

Maskotka jest bowiem wynikiem artystycznego wysiłku projektanta, który w przeszłości był zaangażowany w wiele inicjatyw, w tym paradę gejowską, a nawet linię tzw. sex-toys.

Maskotka została zaprezentowana w poniedziałek podczas konferencji prasowej przybliżającej wydarzenia kulturalne zaplanowane w Rzymie przed oficjalnym otwarciem Roku Świętego oraz inauguracji Pawilonu Stolicy Apostolskiej na Expo Osaka. Rino Fisichella zakończył swoje wystąpienie prezentując „Luce”, maskotkę obu wydarzeń, stwierdzając: „Dulcis in fundo, mam przyjemność zaprezentować maskotkę obchodów Roku Świętego i Osaki; jest nią Luce, stworzona z pragnienia życia również w popkulturze, tak ukochanej przez naszą młodzież”.

„Zrodzona z kreatywności Simone Legno, Luce jest maskotką, która będzie nam towarzyszyć. Jak widać, jest ona pielgrzymką ze wszystkimi typowymi dla pielgrzymów elementami: żółtym płaszczem chroniącym przed niepogodą; butami ubrudzonymi przemierzoną drogą; krzyżem misyjnym na szyi; laską pielgrzyma, a przede wszystkim świetlistymi oczami, symbolem Nadziei serca”. https://press.vatican.va/content/salastampa/it/bollettino/pubblico/2024/10/28/0837/01663.html

Ale… Czy to możliwe, że Watykan, zlecając Legno to zadanie, nie wiedział, że zatrudnia projektanta w dziedzinie merchandisingu związanego z markami komercyjnymi, które z wielkim trudem kojarzą się z Kościołem, tj. takimi jak wibratory w kształcie diabła oraz tęczowe jednorożce?

Tymczasem wystarczy trochę poszperać, by odkryć, że Simone Legno, bo tak nazywa się projektant, jest rzeczywiście zaangażowany w wiele przedsięwzięć i angażuje się w partnerstwa komercyjne, by za pomocą swoich „postaci” reklamować najróżniejsze produkty.

Można powiedzieć, że takie jest prawo handlu, ale czy w całym katolickim świecie nie było artystów zdolnych do zaprojektowania maskotki na Rok Święty i jednocześnie takich, którzy nie mieliby na swym koncie sukcesów w sektorach zdecydowanie niestosownych z punktu widzenia Kościoła?

Wszystko staje się jasne po przeczytaniu strony Simone Legno na Instagramie, który wczoraj z wielką dumą ogłosił, że uczestniczył w historycznym projekcie dla Watykanu: narodzinach pierwszej maskotki poświęconej Jubileuszowi. Jak widać na zdjęciu zamieszczonym przez Legno, w lewym dolnym rogu widnieje napis „Designed by Tokidoki” wraz z logo firmy, której Legno jest współzałożycielem i frontmanem.

Co znaczy Tokidoki? – Słowo to pochodzi z języka japońskiego i oznacza „czasami”. Ale Tokidoki to marka stworzona przez Simone Legno, która dziś współpracuje z najważniejszymi światowymi markami: od Karla Lagerfelda po Muzeum Guggenheima, od Sephory po Hello Kitty, Marvel, Barbie i Canon. https://www.ied.it/news/simone-legno

Krótko mówiąc, Legno tworzy wizerunki inspirowane kulturą japońską (Luce został zresztą od razu uznany za typowy produkt komiksów z Kraju Wschodzącego Słońca). Jest to rysownik, który jest bardzo ceniony i uznany w świecie komiksów i który staje się coraz bardziej popularny na arenie międzynarodowej. Jest na przykład twórcą „Italia Chan”, oficjalnej maskotki włoskiego pawilonu na Expo 2025 w Osace, która została zaprezentowana podczas niedawnego Milan Design Week. Nie ma wątpliwości, że na nadchodzącej japońskiej wystawie Expo, Włochy i Stolica Apostolska będą reprezentowane przez tego samego twórcę. Całkiem spory sukces!

Wydaje się zatem, że Watykan zaufał „nazwisku” z gatunku komiksowego. „Ta postać, narysowana przez ilustratora Simone Legno, została stworzona z zamiarem odzwierciedlenia popkultury, która jest szczególnie popularna wśród młodych ludzi i niesie przesłanie nadziei i gościnności” – powiedział Fisichella.

Jednak nie wszystko złoto, co się świeci. W bogatej puli kooperacji rysownika, markę Tokidoki odnajdujemy skojarzoną z miesiącem „dumy”. W specjalnym poście na Instagramie, Legno życzy „Wesołej dumy dla wszystkich”  i robi to za pomocą dedykowanej grafiki z ostro-zębnymi postaciami i tęczą z napisem „miłość”.

Zaangażowanie Tokidoki w merchandising na rzecz dumy gejowskiej, które sięga 2021 roku i przywiodło go do San Francisco, przybiera również formę tworzenia specjalnego merchandisingu opartego na lalkach i jednorożcach, które wydają się być jego specjalnością. Na stronie Tokidoki oraz w serwisie E-bay, w sprzedaży dostępne są takie gadżety jak Pride Lulu Unicorn, Prisma Unicorn oraz czapki z logo Tokidoki o nazwie New Era Toki pride. Czyli gadżety na sprzedaż, bo powiedzmy sobie jasno, nie mamy do czynienia z działalnością charytatywną, ale z merchandisingiem związanym z wszelkiego rodzaju imprezami. https://www.tokidoki.it/search?q=pride

Wczoraj była parada gejów, a dziś jest watykański jubileusz. Czy nie budzi zażenowania fakt, że parady gejów coraz częściej mają charakter komercyjny i propagandowy, z wyraźnym antykatolickim nastawieniem i często przedstawiający sceny znieważające Kościół, a czasem wręcz bluźniercze?

Ale to nie wydaje się przeszkadzać dykasterii kierowanej przez Fisichellę, w końcu pecunia non olet. Nie ma znaczenia, że ktoś, kto stworzył maskotkę, która trafi do kieszeni milionów pielgrzymów na całym świecie, zarobił pieniądze zarówno na dumie, jak i na Jubileuszu. Należy zatem oczekiwać, że za sprawą tej operacji Stolica Apostolska ma nadzieję zebrać kilka tysięcy euro, jeśli nie setki, ze sprzedaży lalki Luce we wszystkich jej odmianach i mackintoshach. W ten sposób Legno będzie mógł pochwalić się, pośród swoich różnych partnerstw, także tym z Watykanem, co z pewnością przyniesie korzyści jego biznesowi.

To nie przypadek, że wiadomość przekazana przez monsignora Rino Fisichellę o powstaniu Luce miała miejsce w tym samym czasie co inauguracja Lucca Comics & Games – najważniejszej europejskiej imprezy w tej branży, która do toskańskiego miasta przyciągnie ponad 200 000 odwiedzających i gdzie Simone Legno wraz z Tokidoki będzie jednym z wystawców najczęściej odwiedzanych. A dzięki rozgłosowi, jaki Watykan zapewnia mu za sprawą Operacji Maskotka, widoczność ta wzrośnie już w tych godzinach.

Wszystko, o czym mowa jest legalne, ale na litość boską, to, że również Stolica Apostolska nagina się do zasad rynku i marketingu, jest nieco osobliwezwłaszcza jeśli kontekstem jest Jubileusz, który ma świętować radość wiernych pielgrzymujących do Rzymu, wreszcie uwolnionych od wszystkich wypaczeń grzechu i odnajdujących Boże miłosierdzie.. Krótko mówiąc, coś tu zgrzyta.

Tak samo, jak zgrzytający jest fakt, że w karnecie Tokidoki i Simone Legno znajdują się również przedmioty, które niekoniecznie są odpowiednie dla pielgrzymów. Na przykład, w roku 2017, we współpracy z marką Lovehoney, Tokidoki użyczyło swoich wizerunków również linii wibratorów.

Artykuły te można również znaleźć na stronie Ebay, wraz z opisem, a na innych stronach znajduje się nawet recenzja specjalnej zabawki erotycznej wpisana przez kogoś, kto najwyraźniej zna się na niej. Wszystko za „skromną” sumę – że tak powiem – 26 euro plus koszty wysyłki. Na opakowaniu wyraźnie widoczne jest logo Tokidokitworu Simone Legno – który wczoraj z wielką dumą ogłosił, że nawiązał ważną współpracę z Watykanem dotyczącą maskotki.

Tak więc od tej pory, w jego prestiżowym curriculum będzie można przeczytać nie tylko Tokidoki for Pride czy Tokidoki for Lovehoney(wibratory – red.), ale także Tokidoki for Vatican. Takie jest prawo rynku, które nie ma względu na nikogo i na nic.

Nie wspominając już o grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu.

INFO: https://lanuovabq.it/it/giubileo-il-vaticano-si-affida-al-creativo-di-gay-pride-e-sex-toys

Watykan. Intronizacja  Archanioła Lucyfera w Capella Paolina 29 czerwca 1963. To już 61 lat – skutki widać gołym okiem.

Intronizacja  Archanioła Lucyfera w Capella Paolina na Watykanie 29 czerwca 1963

[Przypominam jak co roku. To już 61 lat – skutki widać gołym okiem.

Módlmy się by nastał Papież, który będzie miał siłę, by to ODWRÓCIĆ, egzorcyzmować. MD]

=====================

Anno Domini 2017.

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.

A 29-go – świętych Piotra i Pawła. Zmasowany atak satanistów w te dni jest atakiem rytualistycznym.

Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Sancte Michael Archangele, defende nos in prǽlio.

Przypominam FAKT, który miał miejsce przed 60 laty. Jest prawie pewne, że kolejni Papieże jak dotąd nie unicestwili tego bluźnierczego aktu, a potrzebną do tego MOC BOŻĄ – mają.

Stąd zapewne ciągle taka słabość obrońców. MD]

—————————

[Jest w ANTYKU najważniejsza książka Malachi Martina o Papieżach i obecnym Katolicyzmie.

Oto wyjątek.

Dom smagany wiatrem

Malachi Martin  

Powieść watykańska. Dedykowane papieżowi Piusowi V na cześć Maryi Królowej Różańca Świętego


1963,  Capella Paolina, Watykan

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli  i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Intronizacja upadłego Archanioła Lucyfera dokonała się w Cytadeli Kościoła katolickiego 29 czerwca 1963 roku. Był to “właściwy czas” dla spełnienia się historycznej przepowiedni. Główni aktorzy tej ceremonii doskonale wiedzieli, że tradycja satanistyczna już dawno przepowiedziała, że Czas Księcia nadejdzie wówczas, gdy papież przybierze imię Apostoła Pawła. Warunek ten – Znak, że nadszedł właściwy czas – został spełniony dokładnie osiem dni temu przez wybór najnowszego następcy św. Piotra.

W tym krótkim czasie, jaki upłynął od elekcji papieża, nie dało się ukończyć skomplikowanych przygotowań; Najwyższy Trybunał zdecydował jednak, że trudno o lepszy czas na Intronizację Księcia niż ten uroczysty dzień bliźniaczych książąt Cytadeli, świętych Piotra i Pawła. I nie było stosowniejszego miejsca niż Kaplica św. Pawła w Watykanie, usytuowana tak blisko Pałacu Apostolskiego.

Skomplikowane przygotowania podyktowane były głównie naturą mającego się odbyć Wydarzenia Ceremonialnego. Ochrona budynków watykańskich, pośród których leżał klejnot w postaci Kaplicy św. Pawła, była tak staranna, że z pewnością nie uda się ukryć uroczystego ceremoniału. Jeśli przedsięwzięcie miało zostać uwieńczone sukcesem – jeśli Wejście Księcia miało się dokonać we Właściwym Czasie – każdy element celebracji ofiary kalwaryjskiej musi zostać postawiony na głowie w przebiegu tej drugiej, przeciwstawnej celebracji. Sacrum musi zostać sprofanowane. Bluźnierstwo adorowane. Bezkrwawa reprezentacja ofiary Bezimiennego Słabego musi być zastąpiona przez najwyższą i krwawą deprawację godności Bezimiennego. Wina musi stać się niewinnością. Cierpienie musi dawać radość. Łaska, skrucha, przebaczenie muszą być utopione w orgii przeciwieństw. A wszystko to musi być wykonane bezbłędnie. Sekwencja wydarzeń, znaczenie słów, waga czynności – wszystko to musi być opatrzone perfekcyjnie wykonanym świętokradztwem, ostatecznym rytuałem zdrady.

Cała ta delikatna operacja została złożona w doświadczone ręce zaufanego STRAŻNIKA Księcia w Rzymie. Mistrz skomplikowanego ceremoniału Kościoła rzymskiego, dostojnik o granitowej twarzy i cierpkim języku, był jeszcze większym mistrzem książęcego ceremoniału ciemności i ognia. Wiedział, że bezpośrednim celem każdego ceremoniału jest oddanie czci “obeldze rozpaczy”. Lecz obecnie istniał jeszcze dalszy cel polegający na przeciwstawieniu się Bezimiennemu Słabemu w jego bastionie, opanowania Cytadeli Słabego we właściwym czasie, zapewnienie wejścia Księcia do Cytadeli jako nieodpartej siły, wyparcie Strażnika Cytadeli, przejęcie pełnej władzy nad kluczami wręczonymi strażnikowi przez Słabego.

STRAŻNIK próbował zmierzyć się z problemem bezpieczeństwa. Takie niewinne elementy, jak pentagram, czarne świecie i odpowiednie draperie ujdą jako rzymski ceremoniał. Lecz pozostałe rubryki – Misa z Piszczelami i Rytuał Din na przykład, zwierzęta ofiarne i sama Ofiara – tego byłoby już za wiele. Musi się więc odbyć dwie równoczesne celebracje. Koncelebracja mogłaby być dokonana z równym skutkiem przez braci w Autoryzowanej Kaplicy Celującej.

Gdyby wszyscy uczestnicy  w obu miejscach “wzięli na cel” każdy element wydarzenia w Kaplicy Rzymskiej, wówczas wydarzenie w całej swej pełni dokonałoby się w sposób szczególny w obszarze docelowym. Byłoby to tylko sprawą jedności serc, tożsamości intencji i perfekcyjnej synchronizacji słów i czynności pomiędzy kaplicą celującą a kaplicą docelową. Żywa wole i myślące umysły uczestników skoncentrowałyby się na Przybytku Księcia, odległość przestałaby mieć znaczenie.

Dla człowieka tak doświadczonego jak STRAŻNIK wybór kaplicy celującej nie nastręczał najmniejszych trudności. Wystarczyło zadzwonić do Stanów Zjednoczonych. W ciągu tych wszystkich lat wyznawcy Księcia w Rzymie osiągnęli doskonałą jedność serc i i taką samą jedność intencji z przyjacielem STRAŻNIKA Leonem, biskupem Kaplicy w Południowej Karolinie.

Imię Leon nie było prawdziwym imieniem tego człowieka, lecz raczej opisem jego wyglądu. Srebrna grzywa na wielkiej głowie każdemu, kto na niego patrzył, kojarzyła się z rozwianą grzywą lwa. Od kiedy jego ekscelencja, gdzieś w latach czterdziestych, ustanowił tę kaplicę, okazał się niezrównanym mistrzem operacji – dzięki liczbie i znaczeniu Uczestników, jakich potrafił przyciągnąć, dzięki częstej i szybkiej współpracy z tymi, którzy uznawali jego przekonania i ostateczne cele. Obecnie jego kaplica cieszyła się powszechnym szacunkiem inicjatów jako kaplica matka Stanów Zjednoczonych.

Wiadomość, że jego Kaplica została autoryzowana jako Kaplica Celująca w tak wielkim wydarzeniu, jakim miała być Intronizacja Księcia w samym sercu rzymskiej Cytadeli, przyjęta została przez Leona z najwyższą satysfakcją. A co do spraw praktycznych, to jego ogromna wiedza i doświadczenie w przeprowadzaniu ceremoniału oszczędzi im obu wiele czasu. Nie było na przykład potrzeby przypominania mu o wadze zasady sprzeczności, na której opiera się cała struktura kultu Archanioła. Nie mogło też być najmniejszych wątpliwości co do jego pragnienia włączenia się w ostateczną strategię tej bitwy, której celem był koniec Kościoła rzymskokatolickiego jako instytucji papieskiej, jaką była od chwili założenia jej przez Bezimiennego Słabego.

STRAŻNIK nie musiał mu nawet wyjaśniać, że ostatecznym celem operacji nie była w sensie dosłownym likwidacja rzymskiej organizacji katolickiej. Leon doskonale rozumiał, że byłoby to posunięcie znamionujące brak inteligencji i najzupełniej nieekonomiczne. O wiele lepiej było zamienić tę organizację w coś naprawdę użytecznego, zhomogenizowanie jej i przystosowanie do wielkiego światowego porządku ludzkości. Postawienie przed nią uniwersalnych humanistycznych – i tylko humanistycznych – celów.

Dwaj identycznie myślący eksperci – STRAŻNIK i amerykański Biskup – ograniczyli więc konieczne ustalenia dotyczące bliźniaczych wydarzeń ceremonialnych do listy nazwisk i inwentarza rubryk.

Lista STRAŻNIKA – uczestników w kaplicy rzymskiej – zawierała imiona ludzi najwyższego kalibru, wysokich rangą dostojników kościelnych i liczących się prawników. Byli to oddani słudzy Księcia w Cytadeli. Niektórzy zostali wybrani, dokooptowani, przeszkoleni i wypromowani w ciągu dziesięcioleci w ramach falangi rzymskiej, pozostali reprezentowali nowe pokolenie gotowe rozwijać program Księcia przez kolejne dziesięciolecia. Wszyscy doskonale rozumieli potrzebę pozostania w ukryciu. Reguła mówiła bowiem jasno: “Gwarancją naszego jutra jest przekonanie ludzi dzisiejszych, że my nie istniejemy”.

Grafik Leona obejmujący mężczyzn i kobiety, którzy zdobyli sobie znaczącą pozycję w biznesie, rządzie i życiu społecznym, był imponujący, ku pełnemu zadowoleniu STRAŻNIKA. A Ofiara – dziecko – jak powiedział jego ekscelencja, będzie prawdziwym majstersztykiem złamania niewinności.

Lista rubryk potrzebnych do wykonania równoległej ceremonii sprowadzała się głównie do elementów, które będą zrealizowane w Rzymie. Co się zaś tyczyło Kaplicy Celującej Leona, to musi ona mieć kilka naczyń zawierających Ziemię, Powietrze, Ogień i Wodę. Załatwione. Musi mieć Misę z Piszczelami. Załatwione. Czerwone i czarne Filary. Załatwione. Tarczę. Załatwione. IW ten sposób przeszli do końca listę niezbędnych rekwizytów. Załatwione. Załatwione.

Sposób synchronizacji ceremonii w obu kaplicach nie był Leonowi obcy. Jak zwykle zostaną przygotowane wydruki, przez niewierzących nazywane mszałami, do użytku uczestników ceremonii w obu kaplicach. Jak zwykle będą to teksty w nieskazitelnej łacinie. Po obu stronach Gońcy Ceremonialni będą pilnować połączenia telefonicznego, tak by uczestnicy mogli wykonywać swoje części w doskonałej harmonii z braćmi współ-celebrującymi.

W trakcie trwania wydarzenia serce każdego uczestnika musi być doskonale wypełnione nienawiścią zamiast miłości. Zadośćuczynienie bólu i konsumacja muszą się wypełnić w sposób doskonały w kaplicy celującej pod przewodnictwem Leona. Autoryzacja, instrukcje i dowody – końcowe i kulminacyjne momenty właściwe na tę okazję – będzie miał honor osobiście zaaranżować w Watykanie STRAŻNIK.

A jeśli każdy wypełni dokładnie to, czego wymaga reguła, Książę nareszcie skonsumuje prastary odwet nad Słabym, Bezlitosnym Wrogiem, który przez wieki paradował w przebraniu Najwyższego Miłosiernego, który widział wszystko nawet w najciemniejszych mrokach.

 Leon mógł sobie wyobrazić resztę. W wydarzeniu Intronizacji w sposób niewidoczny i bezkolizyjny dokona się doskonałe nałożenie ceremonii, w wyniku którego Książę stanie się oficjalnie utajonym członkiem Kościoła w rzymskiej Cytadeli. Intronizowany w ciemności, Książę będzie mógł pogłębiać tę ciemność, jak nigdy dotąd. Będzie to dotyczyło w jednakim stopniu przyjaciół i wrogów. Wola pogrąży się w tak głębokiej ciemności, że omroczy nawet oficjalny cel istnienia Cytadeli: wieczną adorację Bezimiennego. W samą porę – i nareszcie – Kozioł wyprze Baranka i wejdzie w posiadanie Cytadeli. Książę zawładnie Domem – Domem pisanym dużą literą – który do niego nie należy.

– Pamiętaj o tym, przyjacielu – biskup Leon drżał z niecierpliwości. –  Dokona się niedokonane. Będzie to przypieczętowanie mojej kariery. Wydarzenie przypieczętowujące los dwudziestego wieku.

Leon nie bardzo się pomylił.

Była noc. Strażnik wraz kilkoma akolitami pracował w ciszy nad przygotowaniem wszystkiego w Kaplicy Docelowej – św. Pawła w Watykanie. Na wprost ołtarza ustawiono półkolem klęczniki. W pięciu świecznikach stojących na ołtarzu pyszniły się eleganckie czarne ogarki. Na tabernakulum umieszczono srebrny pentagram i przykryto go krwawoczerwoną zasłoną. Po lewej stronie ołtarza umieszczony był tron – symbol Księcia Panującego. Ściany pokryte ślicznymi freskami wyobrażającymi sceny z życia Chrystusa i Apostołów zostały zasłonięte czarnymi draperiami bramowanymi złotem w kształcie figur symbolizujących historię Księcia.

Kiedy zbliżyła się wyznaczona godzina, oddani słudzy Księcia poczęli wypełniać Cytadelę. Byli to członkowie Rzymskiej Falangi. Pośród nich znajdowało się kilku najwybitniejszych członków kolegium kardynalskiego, hierarchii i biurokracji Kościoła rzymskokatolickiego. Byli też pośród nich świeccy reprezentanci Falangi, równie znakomici, jak członkowie Hierarchii.

Weźmy choćby tego Prusaka, który właśnie ukazał się w drzwiach. Pokazowy egzemplarz nowego narybku prawniczego. Nie miał nawet czterdziestu lat, gdy zaczął odgrywać znaczącą rolę w pewnych krytycznych wydarzeniach transnarodowych. Nawet światła czarnych świec odbijały się w jego okularach w stalowej oprawie i łysinie, jakby go chciały wyróżnić. Wybrany jako Delegat Międzynarodowy i Nadzwyczajny Pełnomocnik na ten Akt Intronizacji, Prusak zaniósł na Ołtarz skórzany mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję, a następnie zajął miejsce na jednym z klęczników.

Jakieś pół godziny przed północą wszystkie klęczniki były już zajęte przez aktualne pokłosie tradycji Księcia, która została zasiana, zaszczepiona i była kultywowana w starożytnej Cytadeli w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat. Jakkolwiek na razie ograniczona liczebnie, grupa ta pozostawała w ochronnym mroku jako ciało obce i duch pozaziemski w swym Gospodarzu i zarazem Ofierze. Przenikali do urzędów i działań podejmowanych przez rzymską Cytadelę, rozsiewając swoje symptomy w krwiobiegu Kościoła Powszechnego niby podskórna infekcja. Symptomy te to cynizm i indyferentyzm, przestępstwa i partactwo na wysokich posadach, lekceważenie prawdziwej doktryny, odrzucenie osądu moralnego, utrata czujności w sprawach świętych, zamazywanie podstawowych zasad tradycji oraz wyrazów i gestów, które ją przywołują.

Tacy to ludzie zgromadzili się w Watykanie na uroczystość Intronizacji. I taka była ich tradycja, którą utwierdzali w kwaterze głównej światowej administracji – w rzymskiej Cytadeli. Trzymając w ręku kartki z wydrukowanym Ceremoniałem, z oczami utkwionymi w ołtarz i tron, skupiając umysł i wolę, czekali w ciszy, aż wybije północ, wprowadzając ich w uroczystość świętych Piotra i Pawła, tego najważniejszego świętego dnia Rzymu.

 Kaplica Celująca – przestronny hol na parterze szkółki parafialnej – została urządzona ściśle zgodnie z regułą. Biskup Leon wszystkiego doglądał osobiście. W tej chwili wybrani specjalnie na tę okazję Akolici spokojnie poprawiali ostatnie szczegóły, podczas gdy on sprawdzał wszystko po kolei.

A więc najpierw Ołtarz umieszczony w północnej części kaplicy. Na ołtarzu okazały krucyfiks, szczytem zwrócony na północ. O włos dalej Pentagram osłonięty czerwoną zasłoną, umieszczony pomiędzy dwiema czarnymi świecami. U góry czerwona wieczna lampka żarząca się Rytualnym Płomieniem. Po wschodniej stronie Ołtarza – klatka; a w klatce sześciotygodniowe szczenię, pod wpływem środków uspokajających czekające cierpliwie na ten krótki moment, gdy będzie użyteczne dla Księcia. Za ołtarzem – hebanowe świecie czekające, by rytualny płomień dotknął ich knotów.

Szybkie spojrzenie na ścianę południową. Na małym kredensie – kadzielnica oraz puszka zawierająca kawałki węgla drzewnego i kadzidło. Przed kredensem ustawiono czerwone i czarne Kolumny, z których zwisa Tarcza Węża i Dzwon Nieskończoności. Rzut oka w kierunku wschodnim: pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą otaczające drugą klatkę. W klatce – gołąb, nieświadomy swego losu jako parodii nie tylko Bezimiennego Słabego, lecz całej Trójcy Świętej. Pod ścianą zachodnią pulpit i Księga w gotowości. Półkole klęczników obrócone na północ, w kierunku ołtarza. Po obu stronach rzędu klęczników emblematy Wejścia: Misa z Piszczelami po stronie zachodniej, najbliżej drzwi; po stronie wschodniej – wschodzący Księżyc i pięcioramienna gwiazda, skierowana ku górze rogami Kozła. Na każdym klęczniku kopia mszału dla każdego z uczestników.

Wreszcie Leon kieruje wzrok na wejście do kaplicy. Specjalne ornaty intronizacyjne, identyczne z tymi, jakie on i jego Akolici mają już na sobie, wiszą na stojaku tuż za drzwiami wejściowymi. Sprawdził godzinę na dużym zegarze ściennym w chwili nadejścia pierwszych uczestników. Zadowolony z przygotowań, skierował się do obszernej przylegającej szatni służącej za zakrystię. Arcykapłan i ojciec Medico zapewne zdążyli już przygotować Ofiarę. Jeszcze tylko niecałe pół godziny i jego Goniec Ceremonialny zainauguruje połączenie telefoniczne z Kaplicą Docelową w Watykanie. Wtedy nadejdzie godzina.

Określone wymogi co do fizycznego przygotowania obu kaplic dotyczyły także przygotowania uczestników. Ci w Kaplicy św. Pawła – sami mężczyźni – mieli na sobie szaty i paliusze, stosownie do kościelnej rangi, lub nienagannie skrojone czarne garnitury w przypadku osób świeckich. Skoncentrowani na jednym celu, z oczami utkwionymi w ołtarz i pusty Tron, wydawali się pobożnymi duchownymi rzymskimi lub świeckimi uczestnikami nabożeństwa, za których byli powszechnie uważani.

Rangą dorównując Rzymskiej Falandze, uczestnicy amerykańscy w kaplicy celującej stanowili jednak ostry kontrast do swoich kolegów w Watykanie. Tutaj zjawiali się mężczyźni i kobiety. Nie zasiadali oni w klęcznikach w eleganckich ubraniach, lecz zaraz po wejściu rozbierali się do naga, a następnie zakładali pojedynczą szatę bez szwów, przepisaną na okazję intronizacji; szata była krwistoczerwona na znak ofiary, długa do kolan, bez rękawów, z wycięciem pod szyją w kształcie litery V, otwarta z przodu. Rozbieranie i ubieranie odbywało się w milczeniu, bez pośpiechu i podniecenia. Całkowita koncentracja, rytualny spokój.

Po przebraniu się uczestnicy przechodzili obok Misy z Piszczelami i zanurzali w niej rękę, wyciągali garstkę Kości i zajmowali miejsca na klęcznikach ustawionych w półkolu na wprost ołtarza. Misa stopniowo opróżniała się, uczestnicy wypełniali klęczniki, ciszę wypełnił rytualny hałas. Nieustannie potrząsając kośćmi, każdy z Uczestników zaczął mówić – do siebie, do innych, do Księcia, po prostu w pustą przestrzeń. Na początku nie były to głosy ochrypłe, lecz rozbrzmiewające chaotycznie w rytualnej kadencji.

Wciąż przybywali nowi uczestnicy. Brali kości, wypełniali pozostałe klęczniki. Bezładna kadencja poczęła przybierać na sile w delikatnym, kakofonicznym sussurro. Wzbierająca fala niezrozumiałych modłów i błagań, potrząsania kośćmi przerodziła się w rodzaj kontrolowanej ekstazy. Dźwięki stawały się gniewne, nabrzmiałe przemocą. Stawały się kontrolowanym koncertem chaosu. Rozdzierającym duszę wyciem nienawiści i buntu. Ześrodkowanym preludium mającej nastąpić Intronizacji Księcia tego świata do Cytadeli Słabego.

W powiewającej wdzięcznie krwistoczerwonej szacie Leon wstąpił do zakrystii. W pierwszej chwili wydawało mu się, że wszystko jest w idealnym porządku. Jego koncelebrans, łysy arcykapłan w okularach, zapalił pojedynczą świecę w przygotowaniu do procesji. Napełnił ogromny złoty kielich czerwonym winem i przykrył go srebrną pateną. Na patenie ułożył ogromny biały opłatek przaśnego chleba.

Trzeci mężczyzna, ojciec Medico, siedział na ławce. Ubrany tak samo jak pozostali dwaj, trzymał na kolanach dziecko. Własną córkę Agnieszkę. Leon z zadowoleniem odnotował, że Agnieszka była spokojna i pogodzona z czekającą ją przemianą. Rzeczywiście, tym razem wydawała się gotowa. Ubrano ją w luźną białą szatę do kostek. I podobnie jak jej pieskowi zaaplikowano jej środki uspokajające mające działać do czasu, gdy zacznie się jej rola w misterium.

Agnisiu – szepnął Medico do ucha dziecka. – Za chwilę nadejdzie pora, by pójść z tatusiem.

– To nie mój tatuś…

Mimo zażytych leków udało jej się podnieść oczy na ojca. Jej głosik był słaby, lecz słyszalny.

– Bozia jest moim tatusiem…

– BLUŹNIERSTWO!

Słowa Agnieszki błyskawicznie zgasiły zadowolenie Leona, jego oczy ciskały błyskawice.

– Bluźnierstwo! – wyrzucił z siebie ponownie to słowo niczym pocisk.

Jego usta zamieniły się w wylot armaty, zasypując Medica gradem wyrzutów. Ten człowiek, chociaż lekarz, był po prostu partaczem! Dziecko trzeba było odpowiednio przygotować! Było na to dość czasu!

Słysząc wyrzuty biskupa Leona, Medico zrobił się szary na twarzy. Lecz na jego córce gniew biskupa nie zrobił żadnego wrażenia. Próbowała skierować spojrzenie swych niezwykłych oczu na kipiącego gniewem Leona; z trudem pokonując omdlenie, powtórzyła swój sprzeciw:

– Bozia jest moim tatusiem…!

Drżąc z podniecenia, ojciec Medico ujął główkę córki, próbując odwrócić jej twarz ku sobie.

Kochanie – perswadował. – Ja jestem twoim tatusiem. Zawsze byłem twoim tatusiem. I twoją mamusią, od kiedy odeszła.

– Nie moim tatusiem… Pozwoliłeś zabrać Flinnie… Nie róbcie krzywdy Flinniemu… To… tylko mały szczeniak… Bozia stworzyła małe pieski…

– Posłuchaj mnie, Agnisiu. Ja jestem twoim tatusiem. Już czas…

– Nie moim tatusiem… Bozia jest moim tatusiem… Bozia jest moją mamusią… Tatusiowie nie robią rzeczy, które nie podobają się Bozi… Nie moim…

Świadom, że kaplica w Watykanie czeka na uruchomienie ceremonialnego połączenia, Leon gwałtownym skinieniem głowy dał znak arcykapłanowi. Jak tyle razy w przeszłości, jedynym wyjściem była procedura awaryjna. A jeśli Ofiara – zgodnie z regułą – ma być świadoma podczas pierwszej rytualnej konsumacji, musieli to zrobić teraz.

Spełniając kapłańską powinność, Arcykapłan usiadł obok ojca Medico i przeniósł omdlałe od narkotyków ciało Agnieszki na własne kolana.

– Agnisiu, posłuchaj. Ja też jestem twoim tatusiem. Pamiętasz, jak bardzo się kochaliśmy? Pamiętasz?

  Lecz Agnieszka walczyła uparcie.

– Nie mój tatuś… tatusiowie nie robią mi złych rzeczy… nie krzywdźcie mnie… nie krzywdźcie Pana Jezusa…”

W późniejszych latach pamięć Agnieszki o tej nocy – bo jednak ją pamiętała – nie zachowa dotykania jej ciała, całej pornograficznej otoczki. Pamięć o tej nocy, kiedy już ją sobie przypomni, zleje się z pamięcią całego dzieciństwa. Z pamięcią nieustannego ataku zła. Z pamięcią – nigdy nie zawodzącym ją poczuciem – zalanej światłem głębi tabernakulum w jej dziecinnej duszy, gdzie światłość przemieniała jej męczarnie w odwagę, dzięki której mogła walczyć.

W jakiś sposób wiedziała, choć jeszcze tego nie rozumiała, że to wewnętrzne tabernakulum było miejscem, w którym naprawdę żyła. To centrum jej istoty było nietykalnym azylem zamieszkującej w niej siły, miłości i ufności; miejscem, gdzie cierpiąca Ofiara – prawdziwy cel ataków złego na Agnieszkę – na zawsze uświęciła jej cierpienie Swym własnym cierpieniem.

To właśnie z wnętrza tego azylu Agnieszka słyszała każde słowo wypowiadane w zakrystii w Noc Intronizacji. To z głębi tego azylu widziała przebijające ją twarde oczy biskupa Leona i nieruchomy wzrok arcykapłana. Znała cenę oporu. Czuła, że zabrano jej ciało z kolan ojca. Widziała światło odbijające się w okularach arcykapłana. Widziała, jak ojciec przysuwa się do niej. Widziała igłę w jego dłoni. Poczuła ukłucie. Znów poczuła działanie leku. Czuła, że ktoś ją podnosi. Lecz nadal walczyła. Walczyła, by widzieć. Walczyła z bluźnierstwem; ze skutkami gwałtu; ze śpiewami; z horrorem, który miał dopiero nadejść.

Sparaliżowana lekiem, nie mogła się nawet poruszyć; wezwała na pomoc całą swoją wolę jako jedyną broń i ponownie wyszeptała słowa oporu i udręki:

– Nie mój tatuś… Nie czyńcie krzywdy Panu Jezusowi… Nie czyńcie mi krzywdy…

Wreszcie nadeszła godzina. Początek właściwego czasu wejścia Księcia do Cytadeli. Na dźwięk dzwonu nieskończoności wszyscy uczestnicy w kaplicy Leona wstali jak jeden mąż. Trzymając w rękach kartki mszalne, przy niemilknącym, przerażającym akompaniamencie klekocących kości, zaintonowali na całe gardło procesjonał, triumfalną profanację hymnu świętego Pawła Apostoła:

Maran Atha! Przybądź, Panie! Przybądź, Książę. Przybądź! O przybądź!…

Wprawni akolici – mężczyźni i kobiety – poprowadzili procesję z zakrystii do ołtarza. Z tyłu za nimi, przygnębiony, lecz godnie wyglądający nawet w swym krwistoczerwonym stroju, postępował ojciec Medico niosący na rękach ofiarę, którą ułożył na ołtarzu obok krucyfiksu. W migotliwym cieniu zasłoniętego pentagramu jej włosy prawie dotykały klatki z małym pieskiem. Teraz – stosownie do swej godności, z oczami błyszczącymi za okularami – arcykapłan wziął do ręki jedyną czarną świecę  i zajął miejsce po lewej stronie ołtarza. Na końcu szedł biskup Leon, niosący kielich i hostię; przyłączył się do śpiewu zebranych, intonujących hymn na Wejście.

Niech się tak stanie! – wionęły ponad ołtarzem końcowe słowa hymnu w kaplicy celującej.

“Niech się tak stanie!” Starożytna pieśń musnęła bezwładne ciało Agnieszki, spowijając mgłą jej duszę głębiej niż leki, potęgując uczucie chłodu, który, jak wiedziała z doświadczenia, miał ją całkowicie ogarnąć.

– Niech się tak stanie! Amen! Amen! – wionęły starożytne słowa ponad ołtarzem Kaplicy św. Pawła. Łącząc w jedno swe serca i wolę z sercami i wolą celujących uczestników w Ameryce, Falanga Rzymska zaintonowała wybrany, zmieniony fragment z mszału rzymskiego, zaczynający się od Hymnu do Dziewicy Zgwałconej, a kończący się Inwokacją Korony Cierniowej.

W Kaplicy Celującej biskup Leon zdjął z szyi mieszek ofiarny i ułożył go ze czcią pomiędzy szczytem krucyfiksu a podstawą pentagramu. Następnie przy akompaniamencie podjętego na nowo chóralnego mruczando i klekotania kości, akolici umieścili trzy kawałki kadziła na rozżarzonych węglach w kadzielnicy. Prawie natychmiast niebieski dym rozszedł się po holu, a ostra woń kadzidła spowiła ofiarę, celebransów i uczestników.

W omdlałej duszy Agnieszki dym, zapach kadzidła, działanie leków oraz chłód i rytualny hałas – wszystko zmieszało się w jedną ohydną kadencję.

Choć nikt nie dał sygnału, doskonale wyszkolony Posłaniec Ceremonialny poinformował swego watykańskiego odpowiednika, że inwokacje właśnie się zaczynają. Nagła cisza spowiła amerykańską kaplicę. Biskup Leon uroczyście uniósł krucyfiks leżący obok ciała Agnieszki, oparł go szczytem w dół o ołtarz i zwracając się twarzą do zgromadzenia, podniósł lewą rękę do odwróconego znaku błogosławieństwa: grzbiet dłoni zwrócony ku zgromadzeniu, kciuk i dwa palce środkowe przyciśnięte do wewnętrznej strony dłoni, mały i wskazujący palec uniesione jako symbol rogów Kozła.

– Módlmy się!

W atmosferze mroku i ognia główny celebrans w każdej z kaplic zaintonował serię inwokacji do Księcia. Uczestnicy w każdej z kaplic odpowiadali na wezwania celebransów. Następnie – ale tylko w amerykańskiej Kaplicy Celującej – każdemu responsowi towarzyszyło odpowiednie działanie – rytualne wykonanie ducha i znaczenia słów. Nad osiągnięciem kadencji doskonałej słów i woli między obiema kaplicami czuwali Gońcy Ceremonialni.  Od tej właśnie kadencji doskonałej zależało odpowiednie uformowanie intencji ludzi, w które miał być przybrany dramat intronizacji Księcia.

Wierzę w jedną Moc – wyrzekł z przekonaniem biskup Leon.

A imię jej Kosmos – zaintonowali uczestnicy w obu kaplicach, odwracając odpowiedź mszału rzymskiego. Towarzyszyło jej odpowiednie działanie w kaplicy celującej. Dwaj akolici okadzili ołtarz, dwaj inni ustawili na ołtarzu pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą, skłonili się przed biskupem i powrócili na swoje miejsca.

I w Jednorodzonego Syna Kosmicznego Brzasku – zaintonował Leon.

– A imię jego Lucyfer – brzmiał drugi respons.

Akolici Leona zapalili świece i okadzili Pentagram.

Trzecia inwokacja:

– Wierzę w Tajemniczego.

I trzecia odpowiedź:

– Którym jest Wąż Jadowity na Drzewie Życia.

Przy akompaniamencie klekocących kości pomocnicy podeszli do czerwonego Filara i odwrócili Tarczę Węża, ukazując odwrotną jej stronę wyobrażającą Drzewo Znajomości Dobra i Zła.

Wtedy Stróż w Rzymie i biskup w Ameryce zgodnie zaintonowali czwartą inwokację:

– Wierzę w Pradawnego Lewiatana.

I unisono poprzez ocean i kontynent popłynęła czwarta odpowiedź:

– A imię jego Nienawiść.

Nastąpiło okadzenie czerwonego filaru z Drzewem Wiadomości Dobrego i Złego.

Piąta inwokacja brzmiała:

– Wierzę w Pradawnego Lisa.

I piąty donośny respons:

– A imię jego Kłamstwo.

Tu okadzono czarną kolumnę jako symbol rozpaczy i wszelkiej obrzydliwości.

W migotliwym świetle ogarków, spowity kłębami niebieskiego dymu, Leon skierował wzrok na klatkę z Flinnim stojącą tuż obok ciała Agnieszki rozciągniętego na ołtarzu. Szczeniak przebudził się z letargu, podniósł się na cztery łapy, podniecony hałasem śpiewów, klekotania kości.

– Wierzę w Pradawnego Kraba – zaintonował Leon szóstą inwokację.

– A imię jego jest Żywy Ból – zagrzmiała szósta odpowiedź, a kości klekotały miarowo.

Teraz oczy wszystkich zwróciły się na akolitę, który podszedł do ołtarza i sięgnął ręką do klatki. Piesek zamachał ogonkiem, spodziewając się pieszczoty. Tymczasem akolita wprawnym ruchem wyszarpnął zwierzę z klatki, drugą ręką dokonując błyskawicznej wiwisekcji, poczynając od usunięcia genitaliów wyjącego szczeniaka. Ekspert w swoim fachu, umiejętnie przedłużał cierpienie psa i frenetyczną radość uczestników rytuału zadawania bólu.

Lecz nie wszystkie odgłosy zagłuszał piekielny hałas przerażającej celebracji. Był jeszcze słabiutki głosik śmiertelnej walki Agnieszki. Bezgłośnego jej krzyku w odpowiedzi na agonię pieska. Dźwięk niesłyszalnych słów. Dźwięk błagania i cierpienia.

– Bozia jest moim tatusiem!… Święta Bozia!… Mój pieseczek!… Nie róbcie krzywdy Flinniemu!… Bozia jest moim tatusiem!…Nie róbcie krzywdy Panu Jezusowi… Święta Bozia…

Czujny na każdy szczegół, biskup Leon rzucił okiem na Ofiarę. Będąc w stanie bliskim nieświadomości, Ofiara wciąż walczyła. Wciąż protestowała. Wciąż jeszcze czuła ból. Wciąż jeszcze się modliła z tym swoim nieustępliwym oporem. Leon był zachwycony. Co za doskonała Ofiara. Jak przyjemna musi być Księciu. Bezlitośnie i bez najmniejszej przerwy Leon i Strażnik  przeprowadzili swoje zgromadzenia przez resztę czternastu w sumie inwokacji, a odpowiednie działania towarzyszące każdej odpowiedzi stawały się zgiełkliwym teatrem perwersji. Wreszcie biskup Leon zakończył pierwszą część ceremonii wielką inwokacją:

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli  i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Teraz nadeszła pora, by Leon podniósł z ołtarza Agnieszkę. Pora, by arcykapłan uniósł prawą ręką kielich, a lewą ogromną hostię. Pora, by Leon przewodniczył modlitwie Ofiarowania, po każdym rytualnym pytaniu czekając na odpowiedzi zawarte w mszałach trzymanych przez uczestników.

– Jakie było imię tej ofiary przy pierwszych narodzinach?

– Agnieszka!

– Jakie było imię tej ofiary przy drugim narodzeniu?

– Agnieszka Zuzanna!

– Jakie było imię tej ofiary przy trzecich narodzinach?

– Rahab Jerycho!

Teraz Leon ponownie ułożył Agnieszkę na ołtarzu, a następnie nakłuł wskazujący palec jej lewej ręki, a z małej ranki wypłynęła krew.

Chłód przeszywał jej ciało, miała mdłości, czuła, jak podnoszą ją z ołtarza, lecz już nie była w stanie poruszać oczami. Czuła ostre ukłucie w lewej ręce. Docierały do niej słowa zawierające zagrożenie, którego nie potrafiła wysłowić: “Ofiara… Agnieszka… narodzona po raz trzeci… Rehab Jerycho…”

Leon umoczył wskazujący palec lewej ręki we krwi Agnieszki i unosząc go tak, by mogli to zobaczyć uczestnicy, rozpoczął modlitwę ofiarowania.

– Krew naszej Ofiary została przelana * aby nasza służba Księciu była doskonała. * Aby sprawował najwyższą władzę w Domu Jakuba * W Ziemi Obiecanej Wybrańca.

Teraz przyszła kolej na arcykapłana. Trzymając wysoko kielich i hostię, wygłosił rytualną odpowiedź ofiarowania:

– Zabieram cię ze sobą, przeczysta ofiaro * Zabieram cię do nieświętej północy – Zabieram cię na wzgórze Księcia.

Arcykapłan ułożył hostię na piersiach Agnieszki, trzymając kielich z winem nad jej piersią.

Mając po prawicy i po lewicy arcykapłana i akolitę Medica, biskup Leon spojrzał na Gońca Ceremonialnego. Upewniwszy się, że Stróż o granitowej twarzy i jego rzymska falanga tworzą wraz z nim doskonały tandem, znów zaintonował wraz ze współ-celebransami modlitwę ofiarowania:

– Prosimy cię, Panie, Lucyferze, Książę Ciemności * Który gromadzisz wszystkie nasze ofiary * Wejrzyj łaskawie na naszą ofiarę * Złożoną na popełnienie wielu grzechów.

A potem bezbłędnym unisono, jakiego nabiera się po latach praktyk, biskup i arcykapłan wygłosili najświętsze słowa łacińskiej mszy. Przy podniesieniu hostii:

– HOC EST ENIM CORPUS MEUM.

Przy podniesieniu kielicha:

HIC EST ENIM CALIX SANGUINIS MEI, NOVI ET AETERNI TESTAMENTI, MYSTERIUM FIDEI QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM. HAEC QUOTIESCUMQUE FECERITIS IN MEI MEMORIAM FACIETIS.

Zebrani natychmiast odpowiedzieli wznowieniem rytualnego hałasu, kakofonią dźwięków, mieszaniną wyrazów i klekotu kości, i towarzyszących temu lubieżnych gestów wszelkiego rodzaju. Tymczasem biskup spożył odrobinę hostii i upił łyczek wina z kielicha.

Na sygnał Leona – ponownie odwrócone błogosławieństwo znakiem – rytualny hałas przybrał formę nieco bardziej uporządkowanego chaosu, kiedy uczestnicy posłusznie ustawili się w kolejce. Przechodząc obok ołtarza, gdzie otrzymywali komunię – odrobinę hostii, łyczek z kielicha – mieli też okazję podziwiać Agnieszkę. Lecz nie chcąc uronić nic z pierwszego rytualnego gwałtu na ofierze, szybko wracali do swoich klęczników, patrząc w napięciu, jak biskup skupia całą uwagę na dziecku.

Uczuwszy na sobie ciężar ciała biskupa, Agnieszka z całej siły próbowała uwolnić się od niego. Nawet teraz usiłowała wykręcić głowę, jakby szukała pomocy w tym bezlitosnym miejscu. Lecz pomoc nie znikąd nie nadchodziła. Był tylko arcykapłan czekający na swoją kolej w tym niewyobrażalnym świętokradztwie. Czekał także jej ojciec. I był ogień palących się czarnych świec, odbijający się czerwienią w ich oczach. Ogień zapalał się w ich oczach. Wewnątrz tych wszystkich oczu. Ogień, który będzie jeszcze palił długo, gdy pogasną świece. Palił już zawsze…

Cierpienie, które owładnęło Agnieszką tamtej nocy, jej ciałem i duszą, było tak głębokie, że chyba ogarniało cały świat. Lecz ani na chwilę nie było to tylko jej konanie. Tego była przez cały czas pewna. Kiedy słudzy Lucyfera gwałcili ją na zbezczeszczonym, nieświętym ołtarzu, gwałcili równocześnie tego Pana, który był jej tatusiem i mamusią. Tak jak On przemienił jej słabość Swoją odwagą, tak też uświęcił jej profanację swymi niewypowiedzianymi udrękami i jej długotrwałe cierpienie Swoją Męką. To do Niego – tego Pana, który był jej jedynym ojcem i jedyną matką, i jedynym obrońcą – słała bezgłośne krzyki męki, przerażenia i bólu. I to do Niego, tracąc przytomność, modliła się o ratunek.

Leon znów stał obok ołtarza, na jego zlanej potem twarzy malowało się podniecenie, była to najwyższa chwila jego triumfu. Skinienie głowy w kierunku gońca ceremonialnego czuwającego przy telefonie. Chwila oczekiwania. Skinięcie głowy tamtego w odpowiedzi. Rzym był gotów

.

– Mocą przekazaną mi jako równoczesnemu celebransowi ofiary i równoczesnemu wykonawcy intronizacji, przewodniczę wszystkim tu i w Rzymie, wzywając ciebie, Książę Wszelkiego Stworzenia! W imieniu wszystkich zebranych w tej kaplicy i wszystkich braci zgromadzonych w Kaplicy Rzymskiej, wzywam Cię, o Książę, przybądź!

Drugiej modlitwie intronizacyjnej miał przewodniczyć arcykapłan. W tej niezwykłej chwili, gdy spełniało się najwyższe, na co kiedykolwiek czekał, recytowane przez niego łacińskie zdania były wzorem kontrolowanej emocji:

– Przybądź, obejmij w posiadanie Dom Wroga. * Wejdź do miejsca, które było dla Ciebie przygotowane. * Zstąp pomiędzy Swoje wierne Sługi * Którzy przygotowali dla Ciebie łoże, * Którzy wznieśli Twój Ołtarz i pobłogosławili go infamią.

Było godne i sprawiedliwe, by to właśnie biskup Leon zaintonował ostatnią modlitwę wprowadzenia w kaplicy celującej:

– Zgodnie ze świętymi instrukcjami z Wierzchołka Góry, * W imieniu wszystkich Braci * ja Ciebie pragnę uwielbić, Książę Ciemności. * Stułę wszystkiego, co Nieświęte * Wkładam oto w Twoje ręce * Potrójną Koronę Piotra * Zgodnie z nieugiętą wolą Lucyfera * Byś tu rządził. * Aby był Jeden Kościół, * Jeden Kościół od Morza do Morza, * Jedno Wielkie i Potężne Zgromadzenie * Mężczyzn i Kobiety, * zwierząt i roślin. * Aby nasz Kosmos znów * Był jeden, niezwiązany i wolny.

Przy ostatnim słowie, na znak dany przez Leona, wszyscy w jego kaplicy usiedli. Rytuał został przekazany do Kaplicy Docelowej w Rzymie.

W ten sposób Intronizacja Księcia do Cytadeli Słabego prawie już dobiegła końca. Pozostała jeszcze tylko Autoryzacja, Ustawa Instrukcyjna i Dowód. Strażnik podniósł oczy znad ołtarza i skierował ponure wejrzenie na Międzynarodowego Delegata, który przyniósł mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję. Wszyscy odprowadzali go wzrokiem, gdy wstał i skierował się do ołtarza, wziął do ręki mieszek, wyjął papiery i twardym pruskim akcentem przeczytał Ustawę Autoryzacyjną:

– “Z mandatu Zgromadzenia i Świętych Starszych wyznaczam, autoryzuję i uznaję tę kaplicę, która odtąd będzie się nazywała Kaplicą Wewnętrzną, za zajętą, posiadaną i będącą całkowitą własnością Tego, którego intronizowaliśmy jako Pana i Mistrza naszego ludzkiego losu.

Ktokolwiek środkami tej kaplicy będzie desygnowany i wybrany na ostatniego sukcesora Urzędu Piotrowego, mocą swej urzędowej przysięgi poświęci siebie i wszystkich, którym rozkazuje, aby byli gorliwymi instrumentami i współpracownikami Budowniczych Domu Człowieczego na Ziemi i w całym Kosmosie Człowieka.Przemieni on prastarą Wrogość w Przyjaźń, Tolerancję i Asymilację, i będzie to zastosowane do narodzin, edukacji, pracy, finansów, handlu, przemysłu, nauki, kultury, życia i dawania życia, umierania i udzielania śmierci. Niechaj tedy zostanie uformowana Nowa Era Człowieka”.

Niech się tak stanie! – zaintonował Stróż odpowiedź rzymskiej falangi.

– Niech się tak stanie! – zaintonował biskup Leon – na znak dany przez gońca ceremonialnego – wyrażając zgodę uczestników.

Następny rytualny nakaz, Ustawa Instrukcyjna, była to w rzeczywistości uroczysta przysięga zdrady, mocą której każdy duchowny obecny na ceremonii w Kaplicy św. Pawła w Watykanie  – czy to kardynał, biskup czy prałat – celowo i rozmyślnie sprofanuje sakrament święceń, mocą którego niegdyś otrzymał łaskę i władzę uświęcania innych.

Delegat Międzynarodowy uniósł lewą rękę, czyniąc znak.

– Czy wszyscy tu obecni i każdy z osobna – odczytywał tekst przysięgi – usłyszawszy tę Autoryzację, teraz uroczyście przysięgają przyjąć ją chętnie, jednogłośnie, natychmiast, bez żadnych zastrzeżeń lub wybiegów?

– Przysięgamy!

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna przysięgacie uroczyście, że będziecie wykonywać swoje obowiązki z myślą o wypełnieniu celów Powszechnego Kościoła Człowieka?

– Przysięgamy uroczyście.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna jesteście gotowi podpisać to jednogłośne postanowienie własną krwią, oby Lucyfer cię uderzył, jeślibyś się sprzeniewierzył tej Przysiędze Zgody?

– Jesteśmy gotowi.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna zgadzacie się mocą tej Przysięgi przenieść Panowanie i Posiadanie waszych dusz z Prastarego Wroga, Najwyższego Słabego, we Wszechpotężne ręce naszego Pana, Lucyfera?

– Zgadzamy się.

Teraz nadeszła pora na Rytuał Końcowy. Na Dowód.

Umieściwszy oba dokumenty na ołtarzu, delegat wyciągnął rękę do Strażnika. Wówczas rzymianin o granitowej twarzy złotą pincetą nakłuł opuszkę kciuka lewej ręki delegata i złożył krwawą pieczęć przy jego nazwisku na Ustawie Autoryzacyjnej.

Uczestnicy watykańskiej uroczystości szybko poszli w ślady Delegata. A kiedy już każdy członek Rzymskiej Falangi zadośćuczynił ostatniemu rytualnemu wymogowi, w Capella Paolina rozbrzmiała srebrna sygnaturka.

W Kaplicy amerykańskiej trzykrotnie zawtórował jej delikatny, melodyjny głos dzwonu nieskończoności. Ding! Dong! Ding! Wyjątkowo gustowny dźwięk – pomyślał Leon – gdy oba zgromadzenia zaintonowały pieśń na wyjście:

– Bim! Bom! Bam!* Nic nie Przemoże Prastarych Bram! * Upadnie Skała i Krzyż sam * Na zawsze * Bim! Bom! Bam!

Procesja wyjściowa uformowała się odpowiednio do rang. Na początku szli akolici. Potem ojciec Medico z bezwładnym i trupiobladym ciałem Agnieszki w ramionach. Na końcu Arcykapłan i biskup Leon, którzy podjęli śpiew, znikając w zakrystii.

Członkowie Falangi Rzymskiej wyszli na dziedziniec św. Damazego we wczesnych godzinach rannych w święto Piotra i Pawła. Wsiadając do czekających limuzyn niektórzy kardynałowie i biskupi odpowiedzieli na pełne czci saluty gwardzistów, czyniąc machinalny gest błogosławieństwa. \

Dziedziniec opustoszał i tylko mury Kaplicy św. Pawła jak zawsze jaśniały wspaniałymi freskami przedstawiającymi Chrystusa i św. Pawła Apostoła, którego imię przybrał ostatni sukcesor na Stolicy Piotrowej.

TRAGEDIA: Papieża odwiedzą “komicy”. M.in. aborcjoniści, genderyści i zwolennicy Bidena

11 czerwca 2024 pch24l/papieza-odwiedza-komicy-m-in-aborcjonisci-genderysci-i-zwolennicy-bidena

Papieża odwiedzą komicy. M.in. aborcjoniści, genderyści i zwolennicy Bidena

(fot. X / 60 miniutes)

Papież Franciszek spotka się z grupą amerykańskich komików. Wśród nich będą Stephen Colbert, Whoopi Goldberg i Jimmy Fallon.

W wydarzeniu weźmie udział również duszpasterz środowisk LGBT, James Martin SJ.

Według oficjalnych informacji wydarzenie, do którego dojdzie 14 czerwca w Pałacu Apostolskim, ma ustanowić więź pomiędzy Kościołem katolickim a komikami. Rzecz organizuje Dykasteria ds. Kultury i Edukacji oraz Dykasteria ds. Komunikacji.

W sumie do Watykanu przyjedzie 105 komików z 15 krajów. James Martin SJ będzie na miejscu w roli ze względu na swoją znajomość ze Stephenem Colbertem, amerykańskim gospodarzem lewicowego programu „The Colbert Report”.

Colbert jest zresztą nominalnie katolikiem, popiera jednak legalność mordowania dzieci nienarodzonych oraz tzw. małżeństwa homoseksualne.

Wielu z innych komików odwiedzających Watykan nie prezentuje się wcale lepiej: Whoopi Goldberg przekonywała swego czasu, że Dekalog nie zabrania uśmiercania dzieci nienarodzonych, z kolei Chris Rock stwierdził, że aborcja, owszem, jest zabójstwem – kobiety powinny mieć prawo go dokonywać.

W Pałacu Apostolskim pojawi się też Tig Notaro – lesbijka żyjąca w związku z kobietą i wychowująca dzieci urodzone z in vitro. Innym gościem papieża będzie Jim Gaffigan – “katolik”, który w 2017 roku razem z dziećmi brał udział w nowojorskiej paradzie LGBT.

Być może komicy usłyszą od papieża coś, co pomoże im w nawróceniu. Na to liczymy – prawda?

Źródło: lifesitenews.com Pach

“Proszę się nie bać, bo nie ma piekła ani czyśćca. Jest tylko niebo, w którym teraz jesteście, królestwo dzieciństwa, młodości, pełne marzeń” – łobuz gada w obecności Franciszka dzieciom…

Fałszywy komik mówi dzieciom w obecności Franciszka, że “jest tylko niebo” bluźniercze/brednie

“Proszę się nie bać, bo nie ma piekła ani czyśćca. Jest tylko niebo, w którym teraz jesteście, królestwo dzieciństwa, młodości, pełne marzeń“.

Roberto Benigni, włoski komik, skłamał na temat wieczności w obecności papieża Franciszka podczas pierwszego Światowego Dnia Dziecka w Watykanie 26 maja.

“Nie mogę kłamać przed Jego Świątobliwością”, udawał Benigni, “proszę nie zmuszać mnie do kłamania przed papieżem, ponieważ później, kiedy umrę, będę stał tam ze świętym Piotrem, a on powie mi: “Och, Benigni, skłamał pan przed papieżem. Teraz muszę wysłać pana do piekła lub czyśćca”: 50 lat! Mamma mia! Co za szok!”

“Ale zawsze myślę, że kiedy umrę, będę stał u bram nieba ze świętym Piotrem czekającym, by mnie osądzić i zawsze mam nadzieję, że da mi szansę i pozwoli mi odejść: Benigni, nie każ mi się więcej zastanawiać – idź! Zawsze mam taką nadzieję”.

“Ale proszę się nie bać, bo nie ma piekła ani czyśćca. Jest tylko niebo, w którym teraz jesteście, królestwo dzieciństwa, młodości, pełne marzeń“.

Przy liturgii Paczamamy w Watykanie czczony był bałwan męski, też goły, ze sporym kutasem. W Polsce przemilczano.

Przy liturgii Paczamamy w Watykanie był bałwan męski, też goły, ze sporym kutasem.

[Polsce „watykaniści” umknęli pięć lat temu od tego tematu. Zbyt bluźnierczy?… Pozostawiam nazwę „priapus”, bo Franciszek nawet nie podał nazwy tego gołego samca – bałwana.

W wojsku carskim podobny syndrom był nazywany cухостой. Opisał go w którejś ze swoich powieści Witkacy. Zdaje mi się że w „622 upadki Bunga”, ale nie chce mi się sprawdzać. MD]

————————————

PO SKANDALU Priapa w Watykanie, jak powinien zareagować wierny

https://lanuovabq.it/it/priapo-in-vaticano-come-dovrebbe-reagire-un-fedele

KOŚCIÓŁ 19_10_2019

Priapus amazoński i dwie statuetki kobiet w Ogrodach Watykańskich były wizerunkami pogańskimi. Niesamowity skandal. Ludzie padający na twarz przed bożkami w obecności Papieża porównajmy ze wspomnieniem trójki pastuszków z Fatimy, padających na twarz, aby adorować Boga. Kontrast przywołujący na myśl proroctwa biblijne.

Co mogą zrobić wierni? Módlcie się za papieża i z nim, nawet w tej sytuacji ogromnego cierpienia. I proście Boga w jedności z Maryją i świętymi, aby uciszył swój gniew i nawrócił serca.

W piśmie opublikowanym 10 października [kliknij (clicca qui)], po pierwsze pośpiech, a po drugie samoograniczenie objętości tekstu, aby nie zanudzić czytelnika, nie pozwoliły mi wymienić Priapusa amazońskiego wśród obiektów na dywanie, które widziałem w czasie „modlitwy” w Ogrodach Watykańskich czwartego października.

Priapus” to termin zaczerpnięty z mitologii grecko-rzymskiej: był synem Afrodyty i jakiegoś innego boga, a wśród prawdopodobnych ojców był także Jowisz. W tym momencie ciągle zdradzana Junona, żona Jowisza, w zemście sprawiła, że Priapus został wyposażony w genitalia o nieproporcjonalnej wielkości. Jego posąg rozprzestrzenił się po wsiach i ogrodach jako znak płodności.

Ten na dywanie modlitewnym 4 października był „priapusem amazońskim” z wyraźnie wyprostowanym penisem. Odtąd termin „priapus” odnosi się do tego przedmiotu. [To znaczy – do całego bałwana. MD]

Również podążając za informacjami otrzymanymi z zażenowanych oficjalnych źródeł i podsumowanymi przez Riccardo Cascioli (kliknij tutaj (clicca qui), ), chciałbym wrócić do amazońskiego priapusa, a następnie przejść do pewnych rozważań duchowych, które pozwalają prostemu wierzącemu, takiemu jak ja i wielu innym, przeżyć to wydarzenie w wymiarze wewnętrznym, który jest tragiczny, a jednocześnie spokojny, a także pewny i głęboki.

Czy priapus porównuje się jedynie do nagiej i ciężarnej kobiety, czy też istnieje głębszy związek? W każdym razie obecność priapusa jest decydująca, aby nie zagłębiać się w lubieżne rozważania, ale lepiej zdefiniować rzeczywistość. Obecność priapusa odrzuca przede wszystkim hipotezę, jakoby statuetką kobiety ciężarnej była Madonna: w istocie priapus nie mógł być z nią powiązany, gdyż nie mógł przedstawiać ani Ducha Świętego, ani św. Józefa, a nawet gdyby był tylko w porównaniu do Madonny nie widzimy powodu dla tego niesmacznego połączenia. Zatem obie figurki po prostu przedstawiały obrazy płodności. Jest to interpretacja najbardziej bezpośrednia i oczywista, a ponieważ chodzi o płodność ludzką, należy od razu podkreślić, że jest ona sama w sobie dobra i błogosławiona jako dar Boży dla przodków (por. Rdz 1,28).

Jednakże korzystanie z tego daru jest znacznie utrudnione przez pożądliwość, zły owoc późniejszego grzechu pierworodnego. Według Rdz 3.16 instynkt i zadania kobiety wobec męża skazuje ją na bycie przez niego zdominowanym. I moglibyśmy pójść znacznie dalej w dyskusji na temat nieskończonych historycznych i aktualnych wydarzeń, grzechów, niesprawiedliwości, nadużyć, wyzysku, utraty godności itp., związanych z korzystaniem z seksu.

To proste rozważanie oznacza, że z katolickiego punktu widzenia nie jest wygodne przedstawianie płodności za pomocą bardzo prymitywnych i bezpośrednich obrazów genitaliów, takich jak te z Ogrodów Watykańskich, ponieważ jest to zraniona seksualność i szczególnie narażona na urok grzechu, at nie zorientowana na modlitwę i dobre życie chrześcijańskie i przykryta skromnością. W tym sensie priapus pozwala postawić hipotezę – osobiście jestem tego pewien, ale dla ostrożności mówię o hipotezach – że te obrazy i rzeczywistości, do których się odnoszą, nie były „katolickie”.

Właśnie z tego powodu tradycja Kościoła nauczała i uczy, aby w przedstawieniach mających ozdobić kościoły i inspirować modlitwę nie pokazywać części płciowych i nagości, z wyjątkiem (na Zachodzie) Dzieciątka Jezus, mając jednak na celu gwarantującą prawdziwość Wcielenia. Symboliczną ikoną tego stylu jest bizantyjskie przedstawienie poczęcia Matki Bożej, na którym Joachim i Anna [Gioacchino e Anna] obejmują się w czystości i całkowicie ubrani. Jak daleko jest ta ikona od nagiej kobiety w ciąży i priapusa Ogrodów Watykańskich!

Minimalna dygresja:

Muszę przyznać, że zastrzeżenia dotyczą nagich cherubinów na obrazach barokowych i aktów seksualnych w Kaplicy Sykstyńskiej Michała Anioła. Cóż, zgodnie z tym, co wykazano powyżej, twierdzę, że nie są one najlepsze w chrześcijańskim stylu sztuki, pomimo wysiłków Jana Pawła II, aby nadać sens nagości w Kaplicy Sykstyńskiej, której (męskie) wyjaśnienie nie wymaga teologia.. Jednak putta barokowych malowideł i sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej nie można nawet porównać z prymitywnością statuetek na dywanie w Ogrodach Watykańskich.

Pozostaje tylko wyciągnąć wniosek, że priapus, naga kobieta w ciąży i wiele więcej, jeśli o to chodzi, były wizerunkami bluźnierczymi pochodzenia pogańskiego w obrębie modlitwy, w której obecny był Biskup Rzymu i podczas której pewna liczba obecnych klęczała lub leżała na twarzach, zgodnie z postawą islamu, w kręgu wokół dywanu, na którym umieszczono te przedmioty. W poprzedniej wypowiedzi obszernie przedstawiłem hipotezę o wpływie demonicznym lub przynajmniej o demonicznej postaci lub wrażeniu, niezależnie od świadomości, jaką mieli o tym obecni.

Tutaj chcę dodać dwie uwagi.

Pierwsza: kłanianie się zgodnie z postawą islamu i modlących się w kręgu w Ogrodach Watykańskich, to postawa, którą anioł wiosną 1916 roku poprosił trójkę pastuszków o praktykowanie na rok przed objawieniami Maryi w Fatimie, tyle że wskazał na to także ten, który musiał powiedzieć w modlitwie, aby nadać sens pokłonowi: «Mój Boże! Wierzę, uwielbiam, mam nadzieję i kocham. Proszę Cię o przebaczenie za tych, którzy nie wierzą, nie adorują, nie mają nadziei i nie kochają Cię”.

Czy komukolwiek, widząc zdjęcie „modlitw” w Ogrodach Watykańskich, udało się wyobrazić sobie w swoim sercu taką modlitwę? Cóż za przepaść między nimi a trójką pastuszków, nawet [o zgrozo !! md] jeśli Biskup Rzymu przebywał w Ogrodach Watykańskich!

Druga uwaga dotyczy właśnie obecności Biskupa Rzymu.

Nie jest tak, że jego prosta obecność usprawiedliwia, doktrynalnie naprawia, uświęca wszystko. Zniekształcenie pozostaje i generuje hipotezę błędnego rozeznania. Rozważaniu temu jednak musi towarzyszyć wiara, że Duch Święty posłany do Kościoła czuwa w sposób szczególny nad Stolicą Rzymską Piotra i pozwalając na chwilowe „rozproszenia ludzkie” – tak je nazwijmy – przez długi czas czasu i w sposób ciągły dokona niezbędnych poprawek, aby Stolica Piotrowa zawsze zachowała sens Chrystusa. Dlatego każdy chrześcijanin, wyrażając z szacunkiem niezbędne zastrzeżenia, ma obowiązek modlić się z Biskupem Rzymu i za niego oraz trwać z nim w komunii, być może z dozą cierpienia, ale w komunii.

Jednak to, co się wydarzyło, miało miejsce – nie tylko w Ogrodach Watykańskich, ale także następnego dnia w Bazylice Watykańskiej, a potem w Santa Maria in Traspontina z tą zrozpaczoną dziewczyną w niesionym na ramionach kajaku itp. – i pojawia się problem, jak to przyswoić i przeżyć w sposób nienegatywny i duchowy.

W związku z tym przychodzą mi na myśl dwa cytaty biblijne: «Jeśli przekroczysz przymierze, które Pan, Bóg twój, na ciebie nałożył, i będziesz służył innym bogom, i odpadniesz przed nimi na twarz, zapali się gniew Pana na ciebie i zostaniecie porwani z dobrej ziemi, którą wam dał” (Jz 23:16); «Kiedy ujrzycie obrzydliwość spustoszenia, o której mówił prorok Daniel, obecną w miejscu świętym…» (Mt 24,15). Naturalnie obowiązkiem jest – jak tłumaczą egzegeci i teolodzy – zredukowanie cytatów poprzez umieszczenie ich w kontekście historycznym i tyle, bez odnoszenia ich do naszej obecnej sytuacji. Ale czy to prawda, że nie odnoszą się one do naszej obecnej sytuacji? Zakładam, że nie, ale wyglądają niemal jak fotografia tego, co się wydarzyło…

Dlatego duchowo uważam, że powinniśmy reagować, odmawiając własne i częste modlitwy dwoma wielkimi modlitwami, takimi jak Mojżesz i Eliasz, w krytycznych sytuacjach odstępstwa ludu: «Ponieważ Egipcjanie będą musieli powiedzieć: Ze złością ich wyprowadził, aby zginęli wśród gór i aby zniknęli z ziemi? Powstrzymaj się od żaru swego gniewu i porzuć zamiar wyrządzania krzywdy swemu ludowi” (Wj 32,12); «Odpowiedz mi, Panie, odpowiedz mi, a ten lud pozna, że Ty, Panie, jesteś Bogiem i że nawracasz ich serca!» (1 Król. 18,37).

Zatem modlitwa dobrego chrześcijanina w obliczu tego, co widział, mogłaby brzmieć: „Panie, powstrzymaj się od zapału swego gniewu, a lud ten pozna, że Ty, Panie, jesteś Bogiem i że nawracasz ich serca”. Dzieje się to w imię Jezusa i jednocząc się w modlitwie Maryi i wszystkich świętych (w rzeczywistości Pan nie przyjdzie i nie przyjdzie sam, ale „ze wszystkimi swoimi świętymi”; por. 1 Tes 3, 13).

Wierzę, że ta modlitwa, bardziej niż niekończące się analizy i protesty, przyniesie spokój i pozwoli wejść do „serca” Kościoła, skąd Duch Święty prowadzi rządzących, którzy decydują i głosują.

Ale podczas modlitwy miałem też sen:

Jak pięknie byłoby, gdyby jakiś biskup powiedział te rzeczy, zamiast pozwolić, żeby mówił to taki biedny diabełek jak ja !

Dwudziestu katolickich uczonych ujawnia zbrodnie Franciszka

Dwudziestu katolickich uczonych ujawnia zbrodnie Franciszka

Franciszek

Prawie dwudziestu naukowców napisało 2 maja oświadczenie podsumowujące “zbrodnie i herezje” Franciszka.

Wśród sygnatariuszy jest duchowny, ks. Linus Clovis. Wzywają oni Franciszka do “rezygnacji z urzędu papieskiego”.

W długim, 18-stronicowym t ekście wymieniono “zbrodnie” Franciszka, w tym długą listę przypadków, w których Franciszek chronił homoseksualnych oprawców, a następnie kłamał na ten temat (“sabotowanie wymiaru sprawiedliwości”). Wymienia również herezje Franciszka i analizuje jego korzenie oraz ich konsekwencje w odniesieniu do kadencji Franciszka.

Promowanie sprawców nadużyć homoseksualnych

Kiedy był arcybiskupem Buenos Aires, Bergoglio chronił swojego przyjaciela, ks. Julio Grassiego, który został później skazany za molestowanie chłopców w domach dla dzieci ulicy, które założył. Franciszek zlecił sporządzenie 2600-stronicowego raportu dla argentyńskiego Sądu Najwyższego, który uniewinnił Grassiego i zaatakował jego ofiary. Próba Bergoglio nie powiodła się. Zapytany o raport, skłamał i powiedział, że nie miał z nim nic wspólnego.

Przyjaciel Franciszka, były biskup Gustavo Óscar Zanchetta z Orán w Argentynie, był jednym z pierwszych biskupów mianowanych przez Franciszka w 2013 roku. Został on skazany za molestowanie homoseksualne seminarzystów. Stolica Apostolska została poinformowana o nagich selfie na telefonie Zanchetty w 2015 roku. Zanchetta zrezygnował dopiero w 2017 roku, a Franciszek natychmiast utworzył dla niego specjalne stanowisko w Watykanie.

Kiedy był wikariuszem generalnym, arcybiskup Mario Delpini z Mediolanu przeniósł księdza Mauro Galli do innej parafii po tym, jak Galli rzekomo molestował młodego mężczyznę. Delpini przyznał się do tego w zeznaniach sądowych w 2014 roku, a Stolica Apostolska o tym wiedziała. Franciszek mianował Delpiniego arcybiskupem Mediolanu w 2017 roku, ale od tego czasu nigdy nie darzył go zbytnią sympatią [sprawa Gallego nie powinna być uwzględniona na liście, ponieważ wyrok przeciwko niemu został uchylony przez włoski Sąd Najwyższy. Sprawa została rozwiązana dopiero 12 lat później w drodze ugody, która zaowocowała trzema latami aresztu domowego, podczas gdy Galli został uniewinniony przez sąd kościelny].

W grudniu 2013 r. i ponownie w maju 2014 r. grupa głuchoniemych dzieci i nastolatków ze Szkoły dla Głuchoniemych Provolo w Lujan de Cuyo w Argentynie poinformowała Franciszka, że ojciec Nicola Corradi, który pracował w szkole, znęcał się nad nimi. Corradi wcześniej molestował nieletnich we Włoszech, a następnie został przeniesiony do Argentyny. Franciszek skierował sprawę do włoskiej konferencji biskupów, która jednak nic nie zrobiła. W Argentynie Corradi kontynuował swoje nadużycia. W 2016 r. Corradi został aresztowany wraz z innymi sprawcami, a instytut został zamknięty. W 2019 r. został skazany na 42 lata więzienia za wykorzystywanie seksualne dzieci w latach 2004-2016, a wkrótce potem zmarł.

Franciszek chroni ojca Marko Rupnika, którego świętokradcze cudzołóstwo z dwoma tuzinami zakonnic zostało uznane za wiarygodne przez Kongregację Nauki Wiary i jezuitów. Rupnik został nawet ekskomunikowany w 2020 roku. Franciszek niemal natychmiast zniósł ekskomunikę i zaprosił ojca Rupnika kilka tygodni później do wygłoszenia rekolekcji wielkopostnych w Watykanie. Rupnik kontynuuje swoją karierę pod ochroną Bergoglio.

Franciszek wspierał również kardynałów, którzy nie podjęli odpowiednich działań przeciwko nadużyciom seksualnym. Wszyscy oni należą do jego partii: Danneels, De Kesel, Marx, Murphy-O’Connor, Rodriguez Maradiaga, Errazuriz Ossa, McCarrick i jego współpracownicy Cupich, Tobin, Gregory, McElroy, Wuerl.

Inne przestępstwa Bergoglio

Franciszek zaangażował się w bałwochwalstwo, gdy Pachamama, południowoamerykański demon, został umieszczony przed głównym ołtarzem Świętego Piotra podczas Synodu Amazońskiego w 2019 roku. [Jan Paweł II umożliwił podobne rzeczy podczas spotkań w Asyżu].

Nakazał rozgrzeszać niepokutujących cudzołożników i udzielać im Komunii, jeśli świadomie i dobrowolnie pozostają w cudzołóstwie. Wprowadził [pseudo] błogosławieństwa dla cudzołożnych i homoseksualnych par.

Franciszek usunął biskupów bez podstawy moralnej lub prawnej (bp Strickland, bp Daniel Fernández). Próbował zlikwidować obrządek rzymski. Poświęcił też Kościół w Chinach na rzecz państwa.

Lista herezji Franciszka

Amoris Laetitia, 2016: “Nie można już po prostu powiedzieć, że wszyscy w sytuacji ‘nieregularnej’ [= cudzołóstwo] żyją w stanie grzechu śmiertelnego i są pozbawieni łaski uświęcającej”.

Amoris Laetitia: Franciszek twierdzi, że w niektórych okolicznościach cudzołożnicy nie grzeszą, popełniając cudzołóstwo, a cudzołóstwo może być moralnie dobre.

Deklaracja z Abu-Dhabi, 2019: Bóg nie tylko zezwala, ale pozytywnie chce pluralizmu i różnorodności [fałszywych] religii, zarówno chrześcijańskich, jak i niechrześcijańskich.

Fiducia supplicans, 2023: Katoliccy księża mogą błogosławić konkubentów, nawet jeśli podstawą ich konkubinatu jest cudzołóstwo, cudzołóstwo lub stosunki homoseksualne.

Kara śmierci jest “zawsze” i “wszędzie” moralnie zła.

W swojej odpowiedzi na Dubia z 2023 r. Franciszek zasugerował, że dogmaty lub fragmenty Pisma Świętego można odrzucić jako “fałszywe”.

Skutki przestępstw Franciszka

Deklaracja zauważa również, że Franciszek jest produktem modernistycznego kryzysu z początku XX wieku, który znacząco wpłynął na Sobór Watykański II. Wyznaje on neomodernistyczny pogląd na objawienie, wiarę i teologię.

“Franciszek stosuje tradycyjną technikę mianowania podwładnych, którzy są osobiście skompromitowani, aby mieć pewność ich absolutnego posłuszeństwa i lojalności”.

Podstawowym celem Franciszka jest “zabezpieczenie przewagi, jaką neomodernizm osiągnął nad Kościołem po połowie XX wieku, i przekształcenie tej przewagi w trwałe zwycięstwo, które doprowadzi do wykorzenienia katolickiej wiary, moralności i kultu raz na zawsze”.

Franciszek rzekomo rozumie swoich przeciwników, “którzy zazwyczaj nie rozumieją jego i jego strategii” i polega głównie na ich strachu.

Deklaracja wie, że rezygnacja lub deklaracja utraty urzędu przez Franciszka nie rozwiąże problemów: “Kiedy Franciszek odejdzie, korupcja klerykalna, która go wyprodukowała i którą promował, pozostanie”.

Najbliższe konklawe: Homoseksualni aktywiści wśród kardynałów. Nazwiska co najmniej siedmiu.

Następne konklawe: Homoseksualni aktywiści wśród kardynałów gloria

Częściowa lista mniej znanych homoseksualnych propagandystów wśród kardynałów została opublikowana na stronie LaNuovaBq.it (30 kwietnia). Żaden z nich nie pochodzi z Afryki:

– Cardinal Anthony Poola, 62, of Hyderabad, India, supports various programmes to propagate transvestitism. He has personally participated in such events (e.g. “inclusive Christmas celebrations”, Transvestite Day). Takie działania są wspierane przez Misereor, organizację pomocową niemieckich biskupów. Poola also praised the Vatican’s decision to “allow” transvestites to participate in the sacraments of baptism and confirmation.

– 72-letni kardynał Jose Fuerte Advincula z Manili na Filipinach umył stopy Ryanowi Borji Capitulo, wybranemu do reprezentowania homoseksualnej machiny propagandowej, w Wielki Czwartek 2023 roku. Jednak Capitulo nazywa swoją homoseksualność “walką” i chce żyć w czystości zgodnie z nauczaniem katolickim.

– 62-letni kardynał Soane Patita Paini Mafi z Tonga w Polinezji jest przyjacielem Leitis, jedynej homoseksualnej grupy propagandowej w Tonga. 6 grudnia 2016 r. Mafi powiedział ich krajowej konwencji: “Najważniejszą rzeczą jest sprawienie, by poczuli się akceptowani”. In December 2020, he presided at a Eucharist for the local transvestite community at the Basilica of St Anthony of Padua.

– Cardinal Sérgio da Rocha, 64, of São Salvador da Bahia, Brazil, presided at a Eucharist for so-called “victims” of “transphobia” on 21 May 2021 and accepted a request from homosexual propagandists to have the Hail Mary sung by a transvestite.

– 73-letni kardynał Ulrich Steiner z Manaus w Brazylii opowiada się za państwowym uznaniem homoseksualnego konkubinatu.

Czołowi promotorzy grzechów homoseksualnych wśród kardynałów to Fernández (Dykasteria ds. Doktryny Herezji), Cupich (Chicago), McElroy (San Diego), Marx (Monachium), Gracias (Bombaj), Schönborn (Wiedeń) i Hollerich (Luksemburg).

Upadek wizerunku Chrystusa w Watykanie. Piorun wytrąca klucz św. Piotra. Pan Bóg daje znaki z nieba?

Upadek wizerunku Chrystusa w Watykanie. Pan Bóg daje znaki z nieba? Grzegorz Górny o rozeznaniu symboli

pch24.pl/upadek-wizerunku-chrystusa-w-watykanie-pan-bog-daje-znaki-z-nieba

(fot. GS / PCh24.pl)

Zdarzenia takie jak piorun, który odłupał dłoń trzymającą klucz św. Piotra z figury w Argentynie, mogą być przez niektórych uznane za znak, podczas gdy inni mogą tego nie robić. Zarówno jedni, jak i drudzy mają do tego pełne prawo. Dlatego nieco śmieszy oficjalne oświadczenie przedstawicieli kościoła w diecezji Buenos Aires, którzy stwierdzili, że nie można tego zdarzenia odczytywać w kategoriach nadprzyrodzonych. A przecież można! Właśnie w tym polega wolność, jaką Bóg daje człowiekowi do odczytywania znaków – przekonuje Grzegorz Górny, dziennikarz i publicysta katolicki, w programie „JA, katolik EXTRA” na kanale PCh24TV.

Publicysta został zapytany jak odczytywać znaki towarzyszące obecnemu pontyfikatowi; piorun, który odłupał dłoń z kluczami figurze św. Piotra, czy upadek obrazu Chrystusa podczas Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego w Watykanie. W odpowiedzi, Górny wyjaśnił katolickie podejście do podobnych wydarzeń.

Katoliccy mistrzowie życia duchowego piszą, że tzw. znaki, które odczytujemy w otaczającej nas rzeczywistości, w różnych wydarzeniach, nie podlegają jednemu, uniwersalnemu modelowi rozeznawania. Dlatego, że są to znaki przeznaczone do osobistego odczytania. Może być tak, że jedni je odczytują, inni nie, ale jedni i drudzy mają do tego prawo – wyjaśnił publicysta.

Załóżmy, że siedzę na fotelu u dentysty, który przeprowadza leczenie kanałowe, czuję potworny ból zęba; patrzę za okno, a jego ramy układają się w krzyż. Wtedy stwierdzam, że to dla mnie jest pewien znak; Chrystus też cierpiał, więc i ja mogę ofiarować swoje cierpienie. Ktoś inny natomiast, w takiej samej sytuacji widzi tylko zwykłe okno. Jeden ma prawo widzieć w oknie krzyż, a drugi ma prawo nie widzieć krzyża, ale zwykłe okno – doprecyzował.

Gość Krystiana Kratiuka podkreślił, że znaki nie narzucają nikomu jednej, obowiązującej interpretacji. Pojawiają się jednak wydarzenia, które widzi wiele osób i odczytuje je w taki sam sposób. Publicysta podał przykład z 2006 r., kiedy papież Benedykt XVI był w Auschwitz i po jego mowie pojawiła się tęcza. – Wtedy nawet liberalne media pisały, że to jest znak – przypomniał.

Podobnie, znak, który został przyjęty jako sygnał z nieba to było zjawisko halo, które pojawiło się na niebie w 1997 r. podczas procesji Bożego Ciała we Wrocławiu. Odbywał się wtedy Kongres Eucharystyczny, przyjechał Jan Paweł II, miała miejsce chyba największa na świecie procesja Bożego Ciała, w której szło 150 tysięcy osób – dodał.

Tego typu darzenia; jak piorun, który odłupał dłoń z kluczem św. Piotra z figury w Argentynie, przez niektórych może być uznany za znak, przez innych nie, i zarówno jedni i drudzy mają do tego prawo. Dlatego nieco śmieszy oficjalne oświadczenie gospodarzy tego kościoła w diecezji Bueos Aires: oni oficjalnie oświadczyli, że nie można tego odczytywać w kategoriach nadprzyrodzonych. No właśnie można! Na tym polega wolność, jaką Bóg daje człowiekowi w odczytywaniu znaków – konkludował Górny.

PR

=======================

[W oryginale – film. Nie dodaję, bo tam sporo reklamy, nie potrafię usunąć . MD]

=======================

W 1986 było w Asyżu pierwsze – z papieżem “spotkanie międzyreligijne”,

wtedy czcili Budde . Figurka była ustawiona na tabernakulum w kościele św. Piotra.

Po kolejnym “spotkaniu międzyreligijnym”:

26 września 1997 roku silne trzęsienie ziemi spowodowało zawalenie się części sklepienia Bazyliki św. Franciszka. Zginęło czterech zakonników (jeden z nich był Polakiem).

“Św. Franciszek” – fresk Cimabue zginął bezpowrotnie:

=====================================

Światowe Dni Modlitw o Pokój.

Spotkania modlitewne w Asyżu: od 1986 do naszych czasów

Rozpoczynające się dziś (18 września) w Asyżu 30. międzynarodowe i międzyreligijne spotkanie modlitewne w intencji pokoju, zorganizowane przez rzymską Wspólnotę św. Idziego, jest okazją do przypomnienia wcześniejszych podobnych spotkań w tym mieście i samej idei tego rodzaju wydarzeń. W tegorocznym spotkaniu, które będzie przebiegać pod hasłem “Pragnienie pokoju. Religie i kultury w dialogu”,

Po Malawi, Zambii i Nigerii, Konferencja Biskupów Ghany odrzuciła homoseksualną propagandę Franciszka [Bergaylio ??]

Afryka: Biedni powstają przeciwko Bergaylio

Po Malawi, Zambii i Nigerii, Konferencja Biskupów Ghany odrzuciła homoseksualną propagandę Franciszka wyrażoną w “Fiducia supplicans”.

Deklaracja została podpisana 21 grudnia przez 66-letniego biskupa Matthew Kwasi Gyamfi z Sunyani, przewodniczącego konferencji biskupów.

Biskup Kwasi zwraca uwagę na truizm, że Kościół nie ma prawa udzielać “błogosławieństwa”, jeśli miałoby to w jakiś sposób nadać moralną legitymizację związkom homoseksualnym lub pozamałżeńskim praktykom seksualnym.

Kluczowy akapit: “Błogosławieństwo, o którym Deklaracja mówi, że może być udzielone każdemu, odnosi się do modlitw, o które ludzie mogą prosić. Dla tych, którzy są w stanie grzechu, modlitwy mają prowadzić ich do nawrócenia. Dlatego modlitwy za osoby w związkach jednopłciowych nie mają na celu legitymizacji ich sposobu życia, ale poprowadzenie ich na ścieżkę nawrócenia”.

Wniosek jest taki, że “kapłani nie mogą błogosławić związków osób tej samej płci”. Wraz z “Fiducia supplicans”, dzieląca kadencja Franciszka osiągnęła nowy szczyt.

Tłumaczenie AI

Biskupi afrykańscy odmawiają błogosławieństwa „par LGBT”. Kolejny sprzeciw.

Biskupi afrykańscy odmawiają błogosławieństwa „par LGBT”. Kolejny sprzeciw.

https://pch24.pl/kolejny-sprzeciw-wobec-decyzji-watykanu-biskupi-malawi-odmawiaja-blogoslawienstwa-par-lgbt/

(fot. Brian TalbotRainbow at Half Mast

Konferencja Episkopatu Malawi wydała we wtorek dyrektywę zakazującą błogosławienia związków osób tej samej płci. Dokument jest odpowiedzią na zamieszanie związane z udzieleniem zgody Watykanu na błogosławieństwa par żyjących w związkach cudzołożnych i związków osób homoseksualnych.

Oficjalna deklaracja biskupów afrykańskiego Malawi stwierdza, że „aby uniknąć zamieszania wśród wiernych, zarządzamy, że ze względów duszpasterskich błogosławieństwa jakiegokolwiek rodzaju i dla związków tej samej płci nie są dozwolone w Malawi”.

„Chociaż rozumiemy uzasadniony interes i obawy, jakie wywołała ta Deklaracja, pragniemy zapewnić wszystkich katolików i wszystkich zainteresowanych nauczaniem katolickim, że nauczanie Jedynego Świętego Kościoła Katolickiego i Apostolskiego na temat małżeństwa pozostaje tym, o którym mowa w paragrafie 4: wyłącznym trwały i nierozerwalny związek mężczyzny i kobiety, w sposób naturalny otwarty na poczęcie dzieci” – konkludowali biskupi Malawi. 

Malawi to państwo we wschodniej Afryce, bez dostępu do morza. Graniczy z Tanzanią, Mozambikiem i Zambią. Wśród niemal 20 mln mieszkańców, 17 proc. stanowią wierni Kościoła katolickiego.

Fiducia supplicans, nowy dokument Dykasterii Nauki Wiary, wydany przez prefekta kard. Victora Manuela Fernándeza w porozumieniu z Franciszkiem oficjalnie zezwala na udzielanie błogosławieństw parom homoseksualnym i rozwodnikom w ponownych związkach. „Na nakreślonym tu horyzoncie jawi się możliwość błogosławienia par w sytuacjach nieregularnych oraz par tej samej płci” – wprost zaznaczono w dokumencie.

Dokument zakłada przewrotną interpretację błogosławieństwa, tak by stwierdzić, że można błogosławić również tę rzeczywistość, która obiektywnie nie odpowiada woli Bożej. Błogosławieństwo miałoby należeć się od teraz „każdemu” i „nikt nie jest z niego wykluczony”, nawet pomimo „grzesznej sytuacji”. Co więcej, w tekście czytamy, że nikt „nie powinien ograniczać ani zakazywać bliskości Kościoła wobec osób w każdej sytuacji, w której mogliby szukać pomocy Boga poprzez proste błogosławieństwo”. Innymi słowy, dokument wprowadza zakaz zakazywania błogosławieństw dla kogokolwiek, niezależnie jak grzeszny jest styl życia danej osoby.

Jeszcze w 2021 r. Dykasteria Nauki Wiary wyraźnie stwierdziła, że Kościół nie posiada „władzy udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci”. W odpowiedzi na obserwowane w niemieckim Kościele tendencje, dykasteria wyjaśniła, że „nie jest dozwolone udzielanie błogosławieństwa związkom lub partnerstwom, nawet stabilnym, które obejmują aktywność seksualną poza małżeństwem (tj. poza nierozerwalnym związkiem mężczyzny i kobiety otwartym na przekazywanie życia), jak ma to miejsce w przypadku związków między osobami tej samej płci”.

Źródła: lifesitenews.com / X PR

Watykan. Deklaracja doktrynalna pozwala błogosławić pary “nieregularne”. “Całuśnik” kard. Victor Fernandez w akcji… doktrynalnej. Papabile…

Watykan. Deklaracja doktrynalna pozwala błogosławić pary “nieregularne”. “Całuśnik” kard. Victor Fernandez w akcji doktrynalnej.

Wraz z deklaracją doktrynalną “Fiducia supplicans” Dykasterii Nauki Wiary, zatwierdzoną przez papieża, możliwe będzie błogosławienie par “nieregularnych”.

Chodzi o pary tworzone przez osoby tej samej płci, ale poza jakimkolwiek rytuałem czy imitacją małżeństwa. Doktryna o małżeństwie się nie zmienia, błogosławienie nie oznacza akceptacji związku – wskazuje Vatican News.

W obliczu prośby dwóch osób, aby były pobłogosławione, nawet jeśli ich stan jako pary jest “nieregularny”, wyświęcony szafarz będzie mógł wyrazić zgodę, ale unikając, by ten gest zawierał elementy choćby w daleki sposób podobne do obrzędu małżeństwa. [to gnojki… MD]

Deklaracja “Fiducia supplicans”

O tym mówi deklaracja “Fiducia supplicans” na temat duszpasterskiego znaczenia błogosławieństw, opublikowana przez Dykasterię Nauki Wiary i zatwierdzona przez papieża. “Dokument, który zagłębia temat błogosławieństw, rozróżniając między błogosławieństwami z rytuału i liturgicznymi, a błogosławieństwami spontanicznymi, które są bardziej zbliżone do gestów pobożności ludowej: to właśnie w tej drugiej kategorii rozważa się teraz możliwość przyjęcia także tych, którzy nie żyją zgodnie z normami chrześcijańskiej doktryny moralnej, ale pokornie proszą o bycie pobłogosławieni” – podaje Vatican News.

Od sierpnia 23 roku dawne Święte Oficjum nie opublikowało deklaracji (ostatnia miała miejsce w 2000 roku “Dominus Iesus”), dokumentu o wysokim walorze doktrynalnym.

Dokument “Fiducia supplicans” rozpoczyna się wprowadzeniem prefekta, kard. Victora Fernandeza, który wyjaśnia, że oświadczenie pogłębia “duszpasterskie znaczenie błogosławieństw”, pozwalając “poszerzyć i wzbogacić ich klasyczne rozumienie” poprzez refleksję teologiczną “opartą na duszpasterskiej wizji Papieża Franciszka”.

[wykaz publikacji teologicznych Fernandeza. Lista jest długa, brakuje na niej jednej pozycji — książki “Uzdrów mnie swoimi ustami. Sztuka całowania” ]

Całuśnik” – “murzyn” encyklik…

Refleksja, która “implikuje prawdziwy rozwój w odniesieniu do tego, co zostało powiedziane o błogosławieństwach” do tej pory, obejmując możliwość “błogosławienia par w sytuacjach nieregularnych i par jednopłciowych, bez oficjalnego zatwierdzania ich statusu

==================

Por.: Pośpiech papieża Franciszka, nowi kardynałowie: Przygotowanie jego sukcesji? “Całuśnik” – “murzyn” encyklik ?

Przewidziany na „papabile”…

================================

„Istnieją prawdy, które są centralne, najpiękniejsze, a inne są drugorzędne” – przekonuje nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary abp Victor Manuel Fernández, pytany o krytykę podejścia Kościoła do moralności seksualnej.

Wolność, równość, braterstwo – ideały okupowanego Watykanu.

Wolność, równość, braterstwo – ideały okupowanego Watykanu. Spór o naturę ludzką

Autor: Redakcja , 12 grudnia 2023 ekspedyt/wolnosc-rownosc-braterstwo-idealy-okupowanego-watykanu

Wolność dla błędu i kłamstwa zrównanych w prawach z prawdą, a potem nad nią wywyższonych.

Równość czyli zakwestionowanie autorytetu Boga i hierarchii. Zrównanie do dołu, gdzie rządzi gust barbarzyńców i percepcja głupców.

Braterstwo to poufałość i zbratanie z wyznawcami ideologii zła i fałszywych religii – „ekumenizm” i „dialog”.

* * *

Polecamy wykład o drodze jaką przebyli maszerujący przez instytucje moderniści i heretycy odnosząc doczesny triumf w walce z Kościołem katolickim.

Czy i w jaki sposób idee rewolucji francuskiej, w tym negacja społecznego panowania Jezusa Chrystusa, Króla przeniknęły do wnętrza Kościoła?

=========================================

Sobór Watykański II jako rok 1789 w Kościele katolickim

_________________________________________________________________________

Grafika:Heinrich Aldegrever, właśc. Heinrich Trippenmecker niemiecki malarz, grafik, rysownik i złotnik epoki renesansu zaliczany do tzw. małych mistrzów. /Wiki/

Tagi:Rewolucja Francuska, Sobór Watykański II

O prekursorach Antychrysta w Watykanie. Mówi ks. prof. Stanisław Koczwara.

Na Stolicy Piotrowej mamy anarchistę

Kościół na straży demoliberalizmu?
Prof. Bartyzel: na Stolicy Piotrowej mamy anarchistę

pch24.pl/kosciol-na-strazy-demoliberalizmu-prof-bartyzel

#demokracja #Kosciół #liberalizm #państwo #prof. Bartyzel

(fot. stock.adobe.com)

Kościół staje się instytucją, która sama w swoich strukturach wprowadza chaos, a więc nie może być punktem odniesienia, wzorcem stabilności dla chaosu i anarchii w świecie świeckim.

Carl Schmitt w eseju pt. „Rzymski katolicyzm a forma polityczna” pisał, że jeżeli upada wszelka zasada autorytetu w świecie, jeśli upadają monarchie, jeśli upadają tradycyjne elity, to przynajmniej pozostaje ta latarnia na horyzoncie, jaką jest Kościół – jedyna instytucja, która wie na czym polega prawdziwa idea reprezentacji, to znaczy, że reprezentacja jest „z góry”, a nie „z dołu”; że władza zarówno duchowa, jak i polityczna, reprezentuje Boga wobec ludzi, a nie lud etc. Od kiedy mamy jednak anarchistę na Stolicy Piotrowej, bo tak trzeba nazwać tego człowieka, to nie ma nawet pół punktu odniesienia, nie ma się na czym oprzeć, nie ma żadnej ściany, która mogłaby zatrzymać nacierających orków – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Jacek Bartyzel, autor książki „Demokracja” (PROHIBITA, 2023).

Jestem po lekturze książki Pana profesora pt. „Demokracja”, która ukazała się nakładem wydawnictwa PROHIBITA. Jak to jest, panie profesorze: w Polsce Tusk i jego przystawki szli do wyborów z hasłem „obrony demokracji”. Takie samo hasło mają Macron we Francji, Sánchez w Hiszpanii, Scholz w Niemczech, Biden w USA i wielu innych liderów politycznych na Zachodzie. Czego tak naprawdę chcą oni bronić? Czymże naprawdę jest „demokracja”?

To bardzo ciekawa kwestia. Wszystkie postacie, które Pan wymienił, ich ugrupowania i hasła, jeśli się im przyjrzymy, to w klasycznym rozumieniu demokracji, a przez klasyczną demokrację rozumiem przede wszystkim demokrację ateńską, powinny zostać uznane za antydemokratyczne i pro-oligarchiczne. Taki sam wniosek można wyciągnąć odwołując się do poglądów Jana Jakuba Rousseau – ojca demokracji nowożytnej.

Przykład: dotychczasowa opozycja w Polsce twierdziła, że broni niezawisłości sądów, zwłaszcza Trybunału Konstytucyjnego. Nawet jeśli przyjęlibyśmy za dobrą monetę, że im naprawdę chodzi o praworządność, to przecież taka instytucja jak Trybunał Konstytucyjny nie jest demokratyczna, tylko elitarna, jest z natury arystokratyczna. Członkowie Trybunału Konstytucyjnego są mianowani, a nie wybierani; muszą spełniać określone kryteria, np. muszą być prawnikami etc. To nie jest więc instytucja dla wszystkich, więc z punktu widzenia demokracji, która jest rządem liczby i równością polityczną, takie instytucje zawsze były powoływane do tego, żeby stawiać tamę roszczeniom demokracji, żeby powściągać demokrację, żeby powściągać zakusy suwerennego ludu do wszechwładzy. Nie przypadkiem wódz demokracji w „Nie-Boskiej komedii” Krasińskiego nosi imię Pankracy, a więc „Wszechwładny”.

To pomieszanie wynika oczywiście z tego, że to, co się współcześnie uważa za demokrację w świecie, którego jesteśmy częścią, tak naprawdę jest mieszaniną pewnych idei demokratycznych i idei liberalnych, czyli to jest tzw. demokracja liberalna. W tej mieszaninie występują co i rusz jakieś tarcia pomiędzy pierwiastkiem demokratycznym a pierwiastkiem liberalnym. Trybunał Konstytucyjny to tylko jeden z przykładów tego tarcia.

W dodatku dzisiaj problem jeszcze jest taki, że współczesna ideologia liberalna przeszła na bardzo radykalne pozycje ekstremalnego permisywizmu moralnego. W ideologii liberalnej niemal zawsze był czynnik obrony mniejszości, czy praw mniejszości. Dzisiaj mamy do czynienia z bardzo specyficznymi mniejszościami, przede wszystkim tzw. mniejszościami seksualnymi. W związku z tym obecnie tym, co jest szczególnie eksponowane i w propagandzie, i w polityce ruchów liberalnych jest właśnie forsowanie postulatów, które mają realizować życzenia tych mniejszości.

W swojej książce pt. „Demokracja” kilkukrotnie przywołuje Pan hasło, które jest „świętym Graalem” współczesnych wyznawców „władzy ludu”, a brzmi ono: demokracja to rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości. Wiele osób wieszczy schyłek demokracji liberalnej. Ja złośliwie odpowiadam: mamy do czynienia z triumfem demokracji liberalnej, co pokazuje na przykład sprawa reformy emerytalnej we Francji. Popierało ją w porywach 5 proc. obywateli. Politycy ją przeprowadzili pod hasłem m. in. „trzeba szanować prawa i wolę mniejszości”.

To ma swoje dwojakie oblicze. Z jednej strony trzeba przypomnieć, co jest tym, co zasadniczo charakteryzuje zarówno demokrację, jak i liberalizm, i co powoduje antagonizm. Sednem demokracji jest zasada rządów większości i suwerenności ludu. Jak mówił Rousseau: tej suwerenności nie można stawiać żadnych granic, ponieważ byłoby to naruszenie zasady, że lud może wszystko. Ta suwerenność w praktyce przekłada się na suwerenność konkretnego ludu czy narodu. Natomiast liberalizm wychodzi z zupełnie innego podstawowego założenia, mianowicie: dla liberałów istnieje pewna abstrakcyjna jednostka – człowiek, która jest według liberałów wyposażona w pewne naturalne i niezbywalne prawa. Ta autonomiczna jednostka jest kimś zupełnie innym niż lud czy naród w demokracji. To tarcie wynika z tego, że próbuje się wolę suwerenną narodu ograniczyć przez wskazanie domniemanych praw autonomicznej jednostki.

Bardzo dobrym przykładem jest sprawa imigracji: z punktu widzenia interesów danego narodu niekontrolowana imigracja jest ogromnym zagrożeniem dla społeczeństwa, ale dla dogmatycznego liberała to jest kwestia autonomicznej jednostki, której wszystko jedno czy ktoś jest Polakiem, czy Syryjczykiem, który chce się tutaj dostać, czy przynajmniej przetransferować. Ta abstrakcyjna jednostka jest stawiana w centrum na jakimś piedestale.

I teraz na pytanie, które Pan stawia, czy demokracja liberalna triumfuje, czy nie, odpowiedź jest złożona. Z jednej strony ideologia, która stoi u podstaw demoliberalizmu, u podstaw demokracji liberalnej triumfuje na poziomie polityki większości państw, jak i przede wszystkim Unii Europejskiej, która zyskuje coraz większą władzę nad państwami członkowskimi. Można by językiem Marksa powiedzieć, że demokracja liberalna to „ideologia panująca klasy panującej” w Europie. Z drugiej jednak strony widzimy pewien opór. Pojawia się on w postaci ruchów, które władze unijne traktują jako zagrożenie i starają się im zapobiec. Te ruchy wpisują się w koncepcję demokracji nieliberalnej, którą ogłosił jako pierwszy z liczących się polityków premier Węgier Víktor Orbán.

Widzimy, że te ruchy wpisujące się w demokrację nieliberalną czasami dochodzą do władzy, bądź zyskują coraz większe poparcie w takich krajach, jak Niemcy, Francja czy Hiszpania. Przyszłość rysuje się więc ciekawie, bo pojawia się pytanie, która tendencja zwycięży? Czy walec unijny zdoła to powstrzymać, czy może raczej oddolny ruch będący w pewnym sensie powrotem do korzeni demokracji zdoła się umocnić i jednak odwrócić bieg historii?

Która koncepcja ostatecznie zatriumfuje, zdaniem pana profesora?

Najtrudniej jest prorokować… Moim zdaniem w najbliższych latach będziemy świadkami coraz bardziej pogłębiającej się sprzeczności. To właściwie taka trochę wojna pozycyjna: na jednych odcinkach frontu się przegrywa, a na innych wygrywa. W Polsce, jeśli uznamy, że PiS było reprezentantem demokracji nieliberalnej, to ta koncepcja właśnie przegrała, a wygrała frakcja, która jest zgodna z ideologią narzucaną z Brukseli. Z kolei na Węgrzech Orbán trzyma się mocno…

Najbliższe lata będą zapewne tak wyglądały, że w różnych krajach, czyli na różnych odcinkach tego frontu będzie to kształtowało się różnie. Ostatecznie jednak mam nadzieję, że zwycięży normalność, że to szaleństwo, które forsuje zdominowana przez liberalnych radykałów Unia na dwóch odcinkach – zmieniania natury ludzkiej i promowania wszelkich dewiacji oraz nieograniczonej imigracji – w końcu zostanie zatrzymane i pokonane przez siły oporu. Mam nadzieję, że narody europejskie w końcu zbuntują się przeciwko temu szaleństwu. Ale jeśli się nie zbuntują, to będzie to oznaczać, że umarły duchowo, czego niestety też nie możemy wykluczyć.

Miało być tak pięknie, panie profesorze. Francis Fukuyama ogłosił „koniec historii”. Demokracja liberalna zaorała wszystkie inne ustroje – komunizm, monarchię, tyranię etc. Dlaczego w związku z tym jest tak źle?

Nad Fukuyamą nie ma potrzeby się nadal znęcać, ponieważ po latach przyznał się on do pomyłki. Przede wszystkim jednak ogłaszając „koniec historii” nie zauważył on islamu, jako nowego wroga demoliberalizmu.

Jednakowoż to, że mamy nadzieję, iż demoliberalizmu upadnie, nie oznacza, że z miejsca zostaną rozwiązane wszystkie problemy, dlatego że nurt „czysto” demokratyczny też ma swoje wady i niesie różne zagrożenia. Nie chcemy przecież tego, żeby lud posiadał nieograniczoną władzę i robił to, co chce.

Prawdziwie tradycjonalistyczne środowiska są dzisiaj na zupełnym marginesie, więc żeby nastąpiła prawdziwa reakcja o charakterze kontrrewolucyjnym, a nie tylko buntu mas przeciwko panującej oligarchii, to na razie nie widać nic dobrego na horyzoncie.

Czy biorąc to wszystko pod uwagę pan profesor, jako monarchista, nadal wierzy w restaurację monarchii?

To zależy w jakiej perspektywie na to patrzeć. Konserwatyści myśląc w perspektywie dziesiątek czy nawet setek lat wiedzą, że zawsze jest to możliwe. Natomiast w dającej się przewidzieć aktualnej sytuacji nie ma na to żadnej szansy. Przede wszystkim, żeby powróciła tradycyjna, katolicka monarchia musi powrócić i zostać wdrożona maksyma „nie ma króla bez biskupa”. Najpierw więc musimy przezwyciężyć straszny kryzys w Kościele, a niestety on się dramatycznie pogłębia…

No właśnie… Kościół staje się obecnie jedną z najbardziej demoliberalnych instytucji na świecie…

Powiem więcej: Kościół staje się instytucją, która sama w swoich strukturach wprowadza chaos, a więc nie może być punktem odniesienia, wzorcem stabilności dla chaosu i anarchii w świecie świeckim. Carl Schmitt w eseju pt. „Rzymski katolicyzm a forma polityczna” pisał, że jeżeli upada wszelka zasada autorytetu w świecie, jeśli upadają monarchie, jeśli upadają tradycyjne elity, to przynajmniej pozostaje ta latarnia na horyzoncie, jaką jest Kościół – jedyna instytucja, która wie na czym polega prawdziwa idea reprezentacji, to znaczy, że reprezentacja jest „z góry”, a nie „z dołu”; że władza zarówno duchowa, jak i polityczna, reprezentuje Boga wobec ludzi, a nie lud etc.

Od kiedy mamy jednak anarchistę na Stolicy Piotrowej, bo tak trzeba nazwać tego człowieka, to nie ma nawet pół punktu odniesienia, nie ma się na czym oprzeć, nie ma żadnej ściany, która mogłaby zatrzymać nacierających orków.

Sugeruje pan profesor, że za niedługo hierarchia sama będzie się domagała tzw. rozdziału państwa od Kościoła?

Ależ to już dawno się stało. Przecież po II Soborze Watykańskim dyplomacja watykańska zażądała zarówno od frankistowskiej Hiszpanii, jak i od Irlandii czy krajów Ameryki Romańskiej, w których istniały jeszcze państwa katolickie, rewizji konkordatów właśnie w duchu odebrania katolicyzmowi pozycji religii uprzywilejowanej.

U nas w Polsce jest to jeden z kluczowych punktów nowej koalicji rządzącej…

Nawet obowiązujący konkordat nie stoi na gruncie państwa katolickiego. Nie mówi on o rozdziale, bo tego pojęcia tam nie ma. Nie jest to jednak konkordat państwa katolickiego ze Stolicą Apostolską. To jest konkordat państwa indyferentnego religijnie.

Bóg zapłać za rozmowę

Tomasz D. Kolanek

Narodziny „mrocznego Kościoła”. Wizja bł. Anny Katarzyny Emmerich o Europie.

Narodziny „mrocznego Kościoła”

Wizja bł. Anny Katarzyny Emmerich o Europie.

Zobaczyłam Kościół św. Piotra i ogromną ilość ludzi pracującą by go zburzyć. Ujrzałam też innych naprawiających go. Linia podziału pomiędzy wykonującymi tę dwojaką pracę ciągnęła się przez cały świat. Dziwiła mnie równoczesność tego, co się dokonywało. Burzyciele odrywali wielkie kawały (budowli). Byli to w szczególności zwolennicy sekt w wielkiej liczbie, a z nimi – odstępcy. Ludzie ci, wykonując swą niszczycielską pracę, wydawali się postępować według pewnych wskazań i jakiejś zasady. Nosili białe fartuchy, obszyte niebieską wstążką i przyozdobione kieszeniami, z kielniami przyczepionymi do pasa. Mieli szaty wszelkiego rodzaju. Byli pomiędzy nimi ludzie dostojni, wielcy i potężni w mundurach i z krzyżami, którzy jednak nie przykładali sami ręki do dzieła, lecz kielnią oznaczali na murach miejsca, które trzeba było zniszczyć. Z przerażeniem ujrzałam wśród nich także katolickich kapłanów. Zburzono już całą wewnętrzną część Kościoła. Stało tam jeszcze tylko prezbiterium z Najświętszym Sakramentem. (A. II. 202-203)

Kościół św. Piotra był zniszczony, z wyjątkiem prezbiterium i głównego ołtarza. (A. III. 118) Widziałam znowu atakujących i burzących Kościół św. Piotra. Zobaczyłam, że na końcu Maryja rozciągnęła płaszcz nad Kościołem i nieprzyjaciele Boga zostali przepędzeni. (A. II.414) Znowu miałam wizję tajnej sekty podkopującej ze wszystkich stron Kościół św. Piotra. Pracowali oni przy pomocy różnego rodzaju narzędzi i biegali to tu, to tam, unosząc ze sobą kamienie, które z niego oderwali. Musieli jedynie pozostawić ołtarz. Nie mogli go wynieść. Zobaczyłam, jak sprofanowano i skradziono obraz Maryi. (A. III. 556) Poskarżyłam się Papieżowi. Pytałam go, jak może tolerować, że jest tylu kapłanów wśród burzących. Widziałam przy tej okazji, dlaczego Kościół został wzniesiony w Rzymie. To dlatego, że tam jest centrum świata i że wszystkie narody są z nim na różne sposoby związane.

Zobaczyłam też, że Rzym stoi jak wyspa, jak skała pośrodku morza, gdy wszystko wokół niego obraca się w ruinę. Gdy patrzyłam na burzących, zachwycała mnie ich wielka zręczność. Posiadali wszelkie rodzaje maszyn, wszystko dokonywało się według pewnego planu. Nic nie waliło się samo. Nie robili hałasu. Na wszystko zwracali uwagę, uciekali się do wszelkich rodzajów podstępów i kamienie wydawały się często znikać w ich rękach. Niektórzy z nich ponownie budowali; niszczyli to, co było święte i wielkie, a to, co budowali było próżne, puste i powierzchowne. Np. wynosili kamienie z ołtarza i budowali z nich schody wejściowe. (A. III. 556)

CIEMNOŚĆ W KOŚCIELE

Widziałam Kościół ziemski, to znaczy społeczność wierzących na ziemi, owczarnię Chrystusa w jej stanie przejściowym na ziemi, pogrążoną w całkowitych ciemnościach i opuszczoną. (A. II. 352) Wy, kapłani, wy się nie ruszacie! Śpicie, a owczarnia płonie ze wszystkich stron! Nic nie robicie! Och! Jakże płakać będziecie nad tym dniem! Gdybyście choć wypowiedzieli jedno ‘Ojcze nasz’. Widzę tak wielu zdrajców! Nie odczuwają cierpienia, kiedy się mówi: «Źle się dzieje.» W ich oczach wszystko idzie dobrze, byle tylko doznawali chwały tego świata. (A. III. 184) Widziałam też wielu dobrych i pobożnych biskupów, lecz wątłych i słabych. Źli często brali górę. (A. II. 414) Widzę ułomności i upadek kapłaństwa, widzę też przyczyny tego i widzę przygotowane kary. (A. II. 334) Słudzy Kościoła są tak gnuśni! Nie czynią już użytku z mocy, jaką posiadają dzięki kapłaństwu. (A. II. 245)

Dla niezliczonej liczby osób dobrej woli, dojście do źródła łaski z serca Jezusa było zamknięte i utrudnione z powodu zniesienia pobożnych praktyk oraz z powodu zamknięcia i profanacji kościołów. (A. III.167) Cały ten głęboki zamęt, z powodu którego cierpieli wierni, wynikał stąd, że wielu z tych, którzy przyoblekli się w Jezusa Chrystusa, coraz bardziej zwracało się w stronę bezbożnego świata i wydawało się zapominać o cnotach i nadprzyrodzonej mocy Kapłaństwa. W tym wszystkim poznałam, że czytanie genealogii naszego Pana przed Najświętszym Sakramentem w święto Bożego Ciała zamyka w sobie wielką i głęboką tajemnicę. Poznałam bowiem, że nawet pomiędzy przodkami Jezusa Chrystusa – według ciała – liczni nie byli świętymi, a byli wśród nich nawet grzesznicy. Mimo to nie przestali być stopniami drabiny Jakubowej, po których Bóg przyszedł do ludzi. Tak więc nawet niegodni biskupi są nadal zdolni do sprawowania Najświętszej Ofiary i do udzielania sakramentu kapłaństwa wraz z wszelką mocą z nim związaną. (C. 175)

Widziałam wielką liczbę kapłanów dotkniętych ekskomuniką, którzy wydawali się tym nie przejmować, a nawet o tym nie wiedzieli. A jednak byli ekskomunikowali od chwili, gdy wzięli udział w pewnych przedsięwzięciach, gdy weszli do pewnych stowarzyszeń i przejmowali opinie, na których ciążyła klątwa. Widziałam tych ludzi w takiej mgle, że byli jakby oddzieleni murem. Widać z tego jak bardzo Bóg liczy się z dekretami, postanowieniami i zakazami głowy Kościoła i podtrzymuje je, choć ludzie się nimi nie przejmują, przeciwstawiają się im lub wyśmiewają. (A. III. 148) Widziałam, jak smutne były konsekwencje przeciwstawiania się Kościołowi. Ujrzałam, jak ono rosło, a w końcu heretycy wszelkiego rodzaju przybyli do miasta (Rzym). (A. III. 102)

Poznałam, że poganie adorowali niegdyś pokornie bóstwa odmienne od nich samych… Ich kult był lepszy niż kult tych, którzy sami siebie adorują w postaci tysiąca idoli, a pomiędzy nimi nie zostawiają żadnego miejsca Panu. (A. III. 102, 104)

Ujrzałam, jak stawało się oziębłe duchowieństwo i zapadała wielka ciemność. Widok rozszerzył się i wtedy zobaczyłam wszędzie wspólnoty katolickie prześladowane, dręczone, uciskane i pozbawione wolności. Widziałam wiele zamkniętych kościołów. Ujrzałam wojny i rozlew krwi. Wszędzie widać było lud dziki, nieuczony, walczący przemocą. To nie trwało długo. Kościół św. Piotra był podkopywany, zgodnie z planem ułożonym przez tajną sektę. W tym samym czasie uszkadzały go burze. (A. III. 103) Widziałam, jak pomoc przyszła w chwili największego niebezpieczeństwa. (A. III. 104)

„Synodalne aggiornamento”. Synod o Synodalności na stabilnym kursie „w lewo”. Ale “tajnie”!!

„Synodalne aggiornamento”. Synod o Synodalności na stabilnym kursie „w lewo”

Paweł Chmielewski synodalne-aggiornamento

Rzymski Synod o Synodalności wkroczył w ostatnią fazę. Papież obłożył obrady tajemnicą, ale głosy docierające z obrad wskazują jasno: cała rewolucyjna agenda została położona na stole i jest przedmiotem dyskusji. Rzymski synod nie zakończy się przyjęciem twardych, konkluzywnych [po polsku: rozstrzygających] wniosków; końcowy dokument będzie jednak bez wątpienia zawierać tak dobrane słowa-klucze, żeby pozwolić na kontynuację “progresywnej pracy” i wyciąganie odpowiednich wniosków, zgodnych z liberalnym duchem czasu.

Relatorem generalnym Synodu o Synodalności jest przecież kard. Jean-Claude Hollerich, admirator niemieckiej Drogi Synodalnej. Uwagę przykuwają też sekretarze specjalni synodu, o. Giacomo Costa SJ, Włoch, który przygotowywał już syntezę etapu kontynentalnego Synodu o Synodalności oraz ks. Riccardo Battocchio, prezes Włoskiego Stowarzyszenia Teologicznego. W 2021 roku o. Costa poparł włoskie ustawodawstwo wymierzone w „dyskryminację” środowisk homoseksualnych, choć biskupi kraju stali na innym stanowisku. Ks. Battocchio brał w 2015 roku udział w prezentacji książki „Miłość homoseksualna” aspirującej do przedstawienia „nowej syntezy” psychoanalizy, teologii i duszpasterstwa w obszarze homoseksualizmu. Co ciekawe nie wiadomo, kto dokładnie napisze syntezę. Wprawdzie znane są nazwiska 13-osobowego komitetu ds. syntezy pracującego pod kierunkiem kard. Hollericha, ale właściwymi autorami tekstu mają być „eksperci”. Nie wiemy, kto to – Watykan utajnił ich nazwiska.

Same tematy podejmowane na rzymskim zgromadzeniu są znane, bo zostały opisane w Instrumentum laboris – dokumencie roboczym na synod opublikowanym przez Stolicę Apostolską w czerwcu tego roku. Na portalu PCh24.pl omawialiśmy ten tekst, wskazując na fakt, że zawiera bardzo wiele elementów typowych dla progresywnej narracji. To między innymi zniesienie obowiązku celibatu, święcenia diakonatu dla kobiet, zwiększenie udziału świeckich we władzy w Kościele, inkluzywność sakramentalna – dopuszczanie do Komunii świętej takich „wykluczonych” grup jak rozwodnicy w powtórnych związkach, homoseksualiści czy poligamiści (problem Afryki). W dokumencie wiele miejsca poświęcono też przełamywaniu władzy biskupów przez różnego rodzaju kolektywy synodalne, zwłaszcza kontynentalne. Z wypowiedzi uczestników trwającego synodu wiemy, że wszystkie te tematy – władza, rola kobiet, moralność seksualna – rzeczywiście były i są podejmowane, rodząc ożywioną dyskusję. Nie wiadomo jednak ani kto reprezentuje jakie stanowisko ani gdzie jest ewentualna większość. Rzymski etap Synodu o Synodalności jest bezprecedensowy pod względem tajemnicy przebiegu obrad. Wcześniejszym synodom Franciszka towarzyszyły media i prowadzone debaty były dość transparentne. Teraz jest inaczej i z woli papieża z synodu nie wypływają niemal żadne informacje. Tak naprawdę o wyniku prac synodalnych zostaniemy poinformowani dopiero na zakończenie zgromadzenia, kiedy zostanie przyjęty tekst finalny.

Strategiczny brak konkluzywności

Nie należy sądzić, że znajdą się w nim jakieś konkluzywne passusy dotyczące tak kluczowych dla Kościoła kwestii jak struktura sprawowania władzy, rola kobiet czy moralność seksualna. Tegoroczny synod jest dopiero pierwszym etapem; drugi nastąpi jesienią 2024 roku. Trzeba jednak spodziewać się, że środowisko progresywne zdoła zamieścić w dokumencie odpowiednie słowa-wytrychy, które pozwolą później na łatwiejsze procedowanie własnej agendy.

To właśnie te słowa-wytrychy są najważniejsze. Proces synodalny nie będzie wprowadzać żadnych konkretnych rozstrzygnięć. Mówił o tym litewski arcybiskup Gintaras Grusas, obecnie przewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE). Według Grusasa tematem Synodu o Synodalności jest sama synodalność; chociaż trwają dyskusje nad szczegółowymi kwestiami, nie będzie rozstrzygnięć „ani teraz, ani w fazie do roku 2024; nie jestem nawet pewien, czy [rozstrzygnięcia] będziemy mieć w 2024” – powiedział. – Jeżeli będziemy jako Kościół bardziej synodalni, to synod przyniesie swoje owoce – dodał enigmatycznie.

Ważniejsze od tego, co ustali synod, o wiele ważniejsze są decyzje podejmowane osobiście przez papieża Franciszka i jego prefekta Dykasterii Nauki Wiary, kard. Victora Manuela Fernándeza. W ostatnich tygodniach ukazały się najpierw odpowiedzi Franciszka na dubia pięciu kardynałów, a później odpowiedź Fernándeza na pytania kard. Duki. Z dokumentów wynika, że papież i prefekt pozwalają błogosławić związki homoseksualne oraz udzielać Komunii świętej rozwodnikom, wszystko na zasadzie „indywidualnych przypadków”. W pierwszym wypadku powinno temu towarzyszyć nieco „skryte” duszpasterstwo, papież sprzeciwił się wydawaniu jakichś wytycznych przez episkopaty; w drugim, wprost przeciwnie, wytyczne powinny się pojawiać – kard. Fernández wyraźnie do tego zachęcał. To właśnie te decyzje w o dalece większej mierze niż jakiekolwiek synody kształtują codzienność duszpasterską Kościoła. Franciszek i Fernández dali zielone światło środowiskom progresywnym, które mogą teraz bez obaw budować parafie inkluzywne wobec wszystkich „wykluczonych” ze względu na życie w obiektywnym grzechu.

Synodalne aggiornamento

Czemu zatem służy cała ta niekonkluzywność Synodu o Synodalności? Czy to naprawdę jedynie wielkie zgromadzenie, które debatuje o tym, jak debatować? Według oficjalnych deklaracji organizatorów – papieża, kard. Hollericha i innych – synodalność służy do tworzenia w Kościele nowej kultury dyskusji, opartej o wzajemne wysłuchiwanie się, otwartość na argumentację, na rezygnacji z apodyktycznego podawania ustalonej nauki. Temu służy przede wszystkim tak zwana metoda „rozmowy w Duchu Świętym”, nowatorska koncepcja rozmów w niewielkich grupach, polegająca na naprzemiennym wypowiadaniu się, refleksji i modlitwie.

Sądzę jednak, że w ostateczności konsekwencje procesu synodalnego mogą być równie głębokie, co konsekwencje II Soboru Watykańskiego, z założenia również przecież duszpasterskiego, a nie doktrynalnego. Sobór nie musiał wprost przekształcać żadnego elementu nauki Kościoła, żeby przygotować grunt pod głębokie zmiany. Wystarczyło stworzenie mglistego klimatu rewolucji, który pozwalał wpływowym środowiskom podpiąć się pod hasło „udzisiejszenia” (aggiornamento). Związek pomiędzy niemiecką Drogą Synodalną czy patologicznymi formami liturgii a Soborem jest wyraźny, ale po stronie Soborowej wychodzi nie tyle z samych dokumentów, co raczej z ich progresywnej interpretacji. Podobnie może być z Synodem o Synodalności. Zamieszczenie w dokumentach końcowych haseł o powszechnej inkluzji „dyskryminowanych i wyłączonych”, partycypacji świeckich, docenieniu roli kobiet, podmiotowości Ludu Bożego, „włączeniu” niekatolików w obszar „misji Kościoła” – to wszystko nie ma i nie będzie mieć znaczenia doktrynalnego per se. Będzie jednak tworzyć zasłonę dymną potrzebną rewolucjonistom. Odwołując się do kilku wybranych zdań z dokumentów synodalnych, włączanych w ogólny klimat „zmiany” i „inkluzji” – będą mogły z większą swobodą forsować upragnione zmiany duszpasterskie i doktrynalne.

Synod o Synodalności nie musi zadekretować błogosławienia par LGBT. Wystarczy, że w jego dokumentach zostaną zawarte długie wywody o „otwartości na wykluczonych”, żeby każdy chętny do tego biskup wprowadził w swojej diecezji rewolucyjne duszpasterstwo, powołując się jeszcze na „magisterium Franciszka”. To samo dotyczy rozwodników, poligamistów i wszystkich, którzy zostaną uznani za dyskryminowanych seksualnie.

Nie należy się też spodziewać, aby dokumenty synodalne wprost przewidywały diakonat czy kapłaństwo kobiet. Wystarczy, że będą pełne frazesów o „kobiecej twarzy” Kościoła. Na tej podstawie Franciszek powoła niejawną posynodalną komisję, która opracuje konkretne rozwiązania, a on ogłosi na tej podstawie motu proprio, wprowadzając albo żeński diakonat, albo nowe posługi i urzędy. Będzie mógł wskazać na „wyraźną wolę” zgromadzeń synodalnych, które pragnęły przejęcia przez kobiety „większej odpowiedzialności”.

To samo dotyczy sprawowania władzy. Rzymski synod nie musi wprost opowiadać się przeciwko biskupom; wystarczy, że – wskazując swój własny przykład – dokumenty będą mówić o „konieczności” partycypacji „całego Ludu Bożego” w sprawowaniu władzy. Papież korzystając ze swoich prerogatyw ustanowi konkretne gremia synodalne, które przejmą część kompetencji krajowych episkopatów, a poszczególnych biskupów zobowiąże do „synodalnego” sprawowania władzy, polegającego na konieczności „konsultowania” ciał synodalnych, bez których podjęcie jakiejś decyzji będzie możliwe tylko w teorii, ale nie w praktyce – bo stanowiłoby pogwałcenie „paradygmatu synodalnego”.

Kto zwycięży w bitwie o przyszłość Kościoła?

Póki co cieszyć się będą ci, co zawsze: progresiści z Europy, Stanów Zjednoczonych i Ameryki Łacińskiej. Współczesna „twarz” wewnątrzkościelnej Rewolucji bp Georg Bätzing nie kryje zresztą zadowolenia z dotychczasowego przebiegu Synodu o Synodalności. – Wszystkie ważne tematy forów naszej niemieckiej Drogi Synodalnej odgrywają w Rzymie rolę. Leżą na stole Kościoła powszechnego – powiedział hierarcha. Jak dodał, można mówić o „dużym kroku naprzód”.

Radość biskupa Bätzinga nie powinna oczywiście nikogo zaskakiwać. Wprawdzie w rzymskim synodzie uczestniczy wielu konserwatystów bardzo krytycznie patrzących na proces synodalny, ale papież skrupulatnie zadbał o to, by narzędzia realnej władzy kształtowania przebiegu całego procesu leżały w rękach jego zaufanych ludzi, bliskich ideowo niemieckim środowiskom. Na to nic nie da się już po ludzku poradzić. Jedyną nadzieją pozostaje czasowe rozciągnięcie całego procesu: nawet jeżeli to papież Franciszek zakończy w 2024 roku drugi rzymski etap Synodu o Synodalności, być może wdrażać synodalność w życie będzie już jego następca. Nie musi to bynajmniej oznaczać, że rewolucyjny kurs zostanie zatrzymany i odwrócony; a jednak tak może być.

Patrzmy w przyszłość powtarzając słowa modlitwy za synod ułożonej przez bp. Athanasiusa Schneidera: „Panie, z pokornym duchem i ze skruszonym sercem prosimy Cię, nie dopuść, aby wrogowie Kościoła mogli radować się ze zwycięstwa nad autentycznym Kościołem katolickim”.

Paweł Chmielewski

,,W Rzymie budują Dom Antychrysta” – ks. Alessandro Maria Minutella; video.

Cudzołóż z ochotą a watykańscy sekciarze wciąż cię będą karmić Ciałem Pańskim!

Cudzołóż z ochotą a watykańscy sekciarze wciąż cię będą karmić Ciałem Pańskim!

Watykan oficjalnie: Można udzielać Komunię św. rozwodnikom w nowych związkach

watykan-oficjalnie-w-oparach

#Eucharystia #komunia święta #rozwodnicy #rozwodnicy w nowych związkach

Rozwodnicy w powtórnych związkach mogą otrzymywać rozgrzeszenie i przystępować do Komunii, nawet jeżeli prowadzą życie seksualne. Wszystko zależy od konkretnego przypadku; ostatecznie jednak decyzję ma podejmować indywidualnie każda osoba w sytuacji tzw. nieregularnej. To oficjalna odpowiedź Dykasterii Nauki Wiary na zapytanie przesłane przez kard. Dominika Dukę. Jest to oczywiście niezgodne z odwieczną nauką Kościoła.

Kardynał Dominik Duka to emerytowany arcybiskup Pragi; w latach 2010 – 2020 był też przewodniczącym Konferencji Episkopatu Czech. To jeden z najważniejszych europejskich hierarchów; krytyczny wobec niemieckiej Drogi Synodalnej, bliski Kościołowi w Polsce.

13 lipca tego roku kardynał Duka napisał do Dykasterii Nauki Wiary z zapytaniem odnośnie kwestii udzielania Komunii świętej rozwodnikom w „nowych związkach”. Sprawa jest w teorii nie jest nowa, bo dotyczy rozumienia adhortacji apostolskiej Amoris laetitia. Jednak to dopiero na początku tego roku biskup Pilzna Tomáš Holub ogłosił, że w jego diecezji rozwodnicy w powtórnych związkach mogą dostąpić „trwałego aktu miłosierdzia”, co umożliwi im powrót do przyjmowania sakramentów, nawet jeżeli żyją more uxorio, jak mąż z żoną. Prawdopodobnie to dlatego kardynał Duka w imieniu Konferencji Episkopatu Czech zadał pytanie Dykasterii. Wcześniej w Czechach nie obowiązywały takie rewolucyjne środki duszpasterskie; bp Holub wyłamał się jednak i poszedł niemiecką drogą.

Odpowiedzi kardynałowi Duce udzielił już nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary, kard. Victor Manuel Fernández.

Kardynał Duka chciał wiedzieć, czy jakaś diecezja, która jest zrzeszona w Konferencji Episkopatu, może podejmować całkowicie autonomiczne decyzje w sprawie Komunii świętej dla rozwodników. W odpowiedzi kard. Fernández wskazał, że adhortacja apostolska Amoris laetitia jest dokumentem zwyczajnego nauczania papieskiego; na gruncie tej adhortacji, stwierdził, pojedyncza diecezja może wydać wytyczne, które będą stanowić wsparcie dla kapłanów oraz osób w powtórnych związkach, zgodnie z nauczaniem Franciszka.

Następnie praski hierarcha zapytał, jaki jest status nauczycielski odpowiedzi, jaką papież Franciszek udzielił biskupom Buenos Aires w 2016 roku. Chodzi o wymianę listów: biskupi zapytali, czy dobrze interpretują Amoris laetitia, a Franciszek odpisał, że tak – i że nie ma innej interpretacji. Sednem listu biskupów z Buenos Aires była zgoda na udzielanie rozgrzeszenia i Komunii świętej niektórym rozwodnikom w powtórnych związkach, nawet jeżeli żyją jak mąż z żoną.

W odpowiedzi kard. Fernández stwierdził, że wymiana listów została wpisana do Acta Apostolicae Sedis, zatem pisma zostały opublikowane «velut Magisterium authenticum», jak autentyczne Magisterium.

Kluczowa jest odpowiedź na pytanie trzecie, w którym kardynał Duka zapytywał o związek pomiędzy Amoris laetitia a nauczaniem Kościoła.

Kardynał Fernández odpisał następująco:

«Jak Ojciec Święty przypomina w swoim liście do Delegatów Regionu Duszpasterskiego Buenos Aires, Amoris laetitia jest rezultatem pracy i modlitwy całego Kościoła, refleksji dwóch synodów i samego papieża. Ten dokument opiera się na magisterium poprzednich papieży; to już oni rozpoznali możliwość przyjmowania Eucharystii przez rozwodników w nowych związkach, o ile tylko mają „zobowiązanie do życia w pełnej wstrzemięźliwości, tj. do powstrzymania się od aktów właściwych małżonkom”, jak zaproponował Jan Paweł II; lub też „zobowiązują się przeżywać swoją relację… jako przyjaciele”, jak zaproponował Benedykt XVI. Franciszek podtrzymał propozycję pełnej wstrzemięźliwości rozwodników w powtórnych związkach, ale dodał, że może być to dla nich w praktyce trudne, dlatego pozwolił w pewnych okolicznościach, po stosownym procesie rozróżniania, dopuszczenie do sakramentu pojednania, nawet jeżeli nie są wierni wstrzemięźliwości zaproponowanej przez Kościół» («Francesco mantiene la proposta della piena continenza per i divorziati e risposati in una nuova unione, ma ammette che vi possano essere difficolta nel praticarla e quindi permette in certi casi, dopo un adequato discernimento, l’amministrazione del sacramento della Riconciliazione anche quando non si riesca nel essere fedeli alla continenza proposta dalla Chiesa»).

Następnie kardynał Duka pytał o ewentualność instytucjonalizacji takiego rozwiązania; w odpowiedzi kard. Fernández wskazał, że Amoris laetitia „otwiera możliwość przystępowania do sakramentów pojednania i Eucharystii”; dodał, że chodzi tutaj każdorazowo o proces rozróżniania, który nie zawsze musi kończyć się taką samą decyzją. Następnie stwierdził, że to każdy kapłan ponosi osobistą odpowiedzialność za towarzyszenie osobom w procesie rozróżniania; ostatecznie jednak decyzja należy wyłącznie do danej jednostki, która musi w swoim sumieniu rozpoznać sprawę przed Bogiem. Decyzja ma zapaść w świetle nauki Kościoła i przy towarzyszeniu kapłana, ale może być to również decyzja o przyjmowaniu sakramentów.

Kardynał Fernández został też zapytany o kwestię stwierdzania nieważności małżeństwa; odpowiedział, że ewentualność stwierdzenia nieważności jest elementem procesu rozróżniania sytuacji danego rozwodnika, ale nie zamyka to wszystkiego. W sytuacjach złożonych, w których nie można stwierdzić nieważności , istnieje możliwość przyjmowania sakramentów.

Wreszcie czeski purpurat pytał, czy rozwodnicy w powtórnych związkach powinni spowiadać się z aktów seksualnych; kard. Fernández odpowiedział, że jest to kwestia indywidualnego sumienia i tak jak inne sprawy w życiu, powinna zostać rozpatrzona przed Bogiem. Wreszcie prefekt Dykasterii Nauki Wiary wskazał, że byłoby właściwe, aby Konferencje Episkopatu wydały kryteria duszpasterskie w oparciu o Amoris laetitia.

Tym samym kard. Victor Manuel Fernández oficjalnie i jednoznacznie potwierdził to, o czym portal PCh24.pl pisze od 2016 roku: według Amoris laetitia można udzielać Komunii świętej rozwodnikom, o ile podejmą taką decyzję sumienia. Jest tak, jak napisali biskupi z Niemiec w swoich wytycznych w roku 2017. Jest to całkowicie niezgodne z Tradycją Kościoła; w istocie jednak wola Franciszka była doskonale znana od publikacji wspomnianych wyżej listów papieża i biskupów Buenos Aires. Część komentatorów próbowała zaklinać rzeczywistość, obawiając się konsekwencji, które rodziłoby otwarte przyznanie, że doszło do próby zmiany nauki Kościoła. Po dokumencie Dykasterii Nauki Wiary do kardynała Duki żadne udawanie nie będzie już możliwe.

Cały dokument kard. Fernándeza jest dostępny na stronie Watykanu: https://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/documents/rc_con_cfaith_pro_20230925_risposte-card-duka_it.pdf

Źródło: vatican.va Pach

***

MODLITWA O TRIUMF WIARY KATOLICKIEJ

Wszechmogący wieczny Boże, Ojcze, Synu i Duchu Święty, klękamy przed Twoim Majestatem i składamy Ci z głębi naszych serc dziękczynienie za bezcenny dar wiary katolickiej, który raczyłeś nam objawić przez Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka. Otrzymaliśmy to Boże światło na Chrzcie Świętym i przyrzekliśmy Ci zachować tę wiarę nienaruszoną aż do śmierci.

Pomnażaj w nas dar wiary katolickiej. Niech umacnia ją i utwierdza Twoja łaska. Pogłębiaj w nas codziennie poznanie piękna i głębi wiary katolickiej, abyśmy żyli w głębokiej radości Twojej Boskiej prawdy i byli gotowi poświęcić wszystko, byle tylko nie pójść na kompromis lub nie zdradzić tej wiary. Daj nam łaskę, abyśmy byli zdecydowani ponieść tysiąckrotną śmierć za choćby jeden artykuł Credo.

Przyjmij łaskawie nasz akt pokornego zadośćuczynienia za wszystkie grzechy popełnione przeciw wierze katolickiej przez ludzi świeckich i duchownych, zwłaszcza przez wysokich rangą duchownych, którzy wbrew złożonej podczas święceń solennej obietnicy, że będą nauczycielami i obrońcami integralności wiary katolickiej, stali się orędownikami herezji, zatruwając w ten sposób powierzoną im owczarnię i poważnie obrażając Boski majestat Jezusa Chrystusa, Prawdy Wcielonej.

Udziel nam łaski postrzegania w nadprzyrodzonym świetle wiary wszystkich wydarzeń naszego życia i ogromnych prób, którym poddawana jest obecnie nasza Święta Matka Kościół. Spraw, abyśmy uwierzyli, że z bezkresnej duchowej pustyni naszych czasów wyprowadzisz nowy rozkwit wiary, który przyozdobi ogród Kościoła nowymi dziełami wiary i zapoczątkuje nową erę wiary.

Mocno wierzymy, że wiara katolicka jest jedyną prawdziwą wiarą i religią, do której dobrowolnego przyjęcia zapraszasz każdego człowieka. Niech święta, katolicka i apostolska wiara ponownie zatryumfuje w Kościele i na świecie za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny, pogromczyni wszelkich herezji, oraz wielkich męczenników i wyznawców wiary, tak aby ani jedna dusza nie poszła na zatracenie, a dostąpiwszy raczej poznania Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela rodzaju ludzkiego, dzięki prawowitej wierze i sprawiedliwemu życiu osiągnęła wieczne błogosławieństwo w Tobie, o Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty. Tobie wszelka cześć i chwała na wieki wieków. Amen.

+ Athanasius Schneider, biskup pomocniczy Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie

Skandaliczne! Paszkwil Holland, uderzający w obrońców polskich granic, ma zostać uhonorowany w Watykanie.

Paszkwil Holland, uderzający w obrońców polskich granic, ma zostać uhonorowany w Watykanie.

“Zielona granica” będzie pokazana w Watykanie. Holland ma otrzymać specjalną nagrodę w obecności duchownych.

wstrzasajace-zielona-granica

  • Skandaliczny film Agnieszki Holland „Zielona granica” zostanie zaprezentowany… w Watykanie! Ponadto reżyserka ma odebrać za ten film w Filmotece Watykańskiej Nagrodę Specjalną Fuoricampo. W tym wydarzeniu mają uczestniczyć „wyżsi rangą przedstawiciele duchowieństwa Kościoła Katolickiego i Kościoła Apostolskiego” – podaje Kino Świat, dystrybutor „Zielonej Granicy”.

To nie wszystko. Film Holland ma zostać pokazany także festiwalu filmowym Tertio Millennio w Rzymie. Jak zaznacza Kino Świat, to festiwal założony przez św. Jana Pawła II i jest organizowany wspólnie ze Stolicą Apostolską.

Dystrybutor filmu w swoim komunikacie chwali się też tym, że „przedstawiciele duchowieństwa i publicyści katoliccy” piszą o „dziele” Holland „w samych superlatywach”. Na potwierdzenie podaje opinię Terlikowskiego, który uznał, że ten film to „ważna lekcja chrześcijaństwa w niełatwych czasach”, a także wpis dominikanina o. Tomasza Dostatniego, który ocenił ten film jako „głęboko chrześcijański, ponieważ opowiada o przemianie zła w dobro”.

To jest normalny film, lecz o nienormalnym świecie. (…) Patrząc na ten film, jako chrześcijanin, jestem zawstydzony, to jest dla mnie rachunek sumienia. Czy zrobiłem wszystko, co zrobić mogłem? Czy moją empatię potrafiłem i potrafię przełożyć na konkretne projekty? Na odpowiedni nacisk na decydentów państwowych? Bezradność też jest uczuciem, z którym opuszczałem kino. Bo wiem, że zawsze za mało zrobiłem — pisze o. Dostatni.

To wyjątkowo szokujące, że paszkwil Agnieszki Holland, uderzający w obrońców polskich granic, ma zostać uhonorowany w Watykanie. Z kolei ocena dystrybutora filmu, że publicyści katoliccy i duchowni wypowiadają się o nim pozytywnie – oparta o zaledwie dwa przykłady – wydaje się mocno przesadzona.

tkwl/Kino Świat