Tysiące chorych kłamstw i jedna zdrowa Prawda

Nie ma na świecie jednego państwa, bez względu na poziom „wszczepienia”, które wróciło do normalności. Nie istnieje taki kraj, ani w 90% „wszczepiona” Irlandia, gdzie wprowadzono restrykcje, ani w 80% „wyszczepiona” Portugalia, gdzie pomimo wysokiego wskaźnika odpalono lockdowny. Nawet Izrael po trzech dawkach dalej chodzi w maseczkach, zachowuje DDM i inne restrykcje. Tego faktu nie da się podważyć, a przecież przed „programem szczepień” naczelne kłamstwo brzmiało, że po osiągnięciu „pełnej odporności”, czyli aplikacji dwóch dawek, zdejmiemy maseczki, wrócą kina i teatry, siłownie i wesela, kościoły i szkła bez „zdalnego nauczania”.

Nikt i nic nie może podważyć, że tak się nie stało i to jest kłamstwo naczelne całej tej inżynierii społecznej.

Czy w takiej sytuacji warto w ogóle rozmawiać o kłamstwach detalicznych?

Gdyby to rzeczywiście były kłamstwa detaliczne zajmowanie się nimi nie miałoby większego sensu, ale prócz kłamstwa naczelnego istnieje cały szereg grubych blag i po kolei warto je wymienić.

„Zaszczepieni” nie zarażają się i nie zakażają innych. Głosili te brednie profesorowie medycyny, chociaż przeciętny uczeń podstawówki wiedział, że nie tak działają szczepionki. Osłabiony albo martwy wirus lub bakteria, wprowadzone do ludzkiego organizmu uczą komórki obrony przed prawdziwą infekcją. Taka jest najprostsza definicja szczepionki, którą poznawaliśmy w szkole i to w podczas pierwszych lat nauczania.

„Szczepinka” w 100% chroni przed zgonem. Proszę sobie wyobrazić, że jakikolwiek lekarz, nie mówiąc o profesorze medycyny, opowiada podobne brednie w roku 2018!? Zostałby hochsztaplerem bez prawa do wykonywania zawodu. W ciągu ostatniego roku takich idiotyzmów słyszeliśmy setki i wszystkie kwitowali „medyczni eksperci”. Podobnie rzecz się ma z hospitalizacją, jeśli zażyjesz cudowny specyfik, to unikniesz szpitala. W czasach PRL-u, felczer po pijaku tak nie bredził, obecnie ordynatorzy bez zająknięcia powtarzają akwizycyjne mantry.

Idźmy dalej, a dojdziemy do niesławnych paszportów, które miały być żelaznymi glejtami dla nieśmiertelnych i niezaraźliwych. Jaka jest ich realna, logiczna i medyczna wartość? Żadna! Dumni posiadacze kodów QR zarażają się jak wszyscy, zakażają jak wszyscy, chorują jak wszyscy i umierają jak wszyscy. Za to w ramach pocieszenia mogą sobie pójść do kina, teatru i cyrku, oczywiście jeśli zachowają dystans, dezynfekcję i założą maseczki.

Do 1000 kłamstw brakuje jeszcze sporo, ale chyba nikt nie byłby w stanie wymienić wszystkich kłamstw, a gdyby nawet to nie znalazłby się tak zdolny mocarz, aby mógł przeczytać lub wysłuchać wszystkiego. Ludzie cały czas mnie pytają, dlaczego to w takim razie działa, przy tej skali prymitywnej propagandy, lawiny absurdów i niedorzeczności. Najczęściej odpowiadam bajką. Działa, bo to są „szaty cesarza”. Gremia „ekspertów” widzą gołą du..ę monarchy, ale nie są w stanie pisać słowem, bo stracą intratne stanowiska, pieniądze, sławę i co gorsza mogą zostać banitami. Zachowanie „elit” sprawia, że reszta społeczeństwa, z nielicznymi wyjątkami, poddaje się obowiązującej interpretacji, ale na szczęście widzą i myślą inaczej.

1000 kłamstw i głosów „ekspertów” ma większą siłę, niż w bajkowej opowieści. W bajce o szatach cesarza wystarczył jeden mały chłopiec, aby cały lud się dowiedział, że król jest nagi. W tym obłędzie milion razy zostało to powiedziane, pokazane i udowodnione. Efekt? Nadal, co najmniej połowa ludzi widzi piękne szaty cesarza.

Najwyraźniej potrzeba tylu chłopców i tyle powtórek, co kłamstw, żeby ta ponura historia w końcu znalazła szczęśliwe zakończenie. Nie każde kłamstwo ma krótkie nogi, jeszcze gorzej się składa, gdy kłamstwa się mnożą i tym trudniej dogonić prawdę. Jednak bez względu na wszystko cały czas trzeba kłamstwa obnażać i powtarzać prawdę, po prostu mówić o tym, co widać, a widać gołą świecącą propagandą „pandemiczną” du..ę. I to jest jedyna oraz cała prawda!

Matka Kurka [ale ten cysorz jest w koszuli, panie Kurka!! Coś pan!! md]