Widowiska folklorystyczne

Stanisław Michalkiewicz: Widowiska folklorystyczne

No proszę! – Jeszcze nie minął tydzień od zamachu w Krasnogorsku, a tu już zaczął się festiwal kremlowskich kłamstw, które mają podważyć jedynie słuszną ukraińską prawdę. Jak pamiętamy, niektórzy uczestniczy zamachu zostali schwytani, podobno w trakcie ucieczki “w stronę Ukrainy”. Że taki kierunek ucieczki wybrali, to rzecz oczywista. Na Ukrainę było najbliżej, chociaż jeszcze bliżej było na Białoruś, no ale na Białorusi nie było bezpiecznie, podczas gdy na Ukrainie… – no właśnie.

Czy na Ukrainie było bezpiecznie?  Tego na pewno nie wiemy, ale schwytani uczestnicy zamachu prawdopodobnie tak własnie myśleli, bo w przeciwnym razie mogliby uciekać w kierunku, dajmy na to, Archangielska. No a co myślano na ten temat na Ukrainie? Tego też nie wiemy, bo pan prezydent Zełeński nam się nie zwierza, ale to i owo można wydedukować z jego zachowania po zamachu. O ile w innych przypadkach jest opanowany, o tyle w tym przypadku był jakiś nadzwyczajnie pobudzony, zdenerwowany – co wyrażało się w postaci wymyślania złemu ruskiemu czekiście Putinowi.

Czyżby z tym zamachem coś poszło nie tak?  Czyżby według pierwotnych założeń wszyscy uczestnicy zamachu mieli co do jednego zginąć? Tego wykluczyć nie można, zwłaszcza w sytuacji, gdy pojawiły się podejrzenia, jakoby zamachu dokonał Putin. W takiej sytuacji wszystko by się zgadzało, bo patron wszystkich konfidentów i prowokatorów, żydowski  rewolucjonista, inżynier Jewno Azef, będąc jednocześnie agentem carskiej Ochrany, wprawdzie organizował zamachy na rozmaitych dygnitarzy, ale potem wydawał żandarmerii tych wykonawców, którzy nie zginęli.

Ale o Azefie mogli słyszeć również Ukraińcy, na przykład szef tamtejszego wywiadu, więc zbyt daleko idących wniosków z tego wysuwać nie można.

Toteż nie na tym budowany jest festiwal kremlowskich kłamstw, który ma obnażyć i przygwoździć ukraińską prawdę. Chodzi o to, że schwytanych uczestników zamachu rosyjscy specjaliści natychmiast podłączyli do prądu, a wiadomo, że człowiek podłączony do prądu przyzna się do wszystkiego. Muszę powiedzieć, że rosyjskie procedury podłączania do prądu muszą różnić się od amerykańskich, czy izraelskich. Amerykanie i Żydowie wprawdzie też podłączają delikwentów do prądu, ale nie pokazują tego w telewizji, podczas gdy Rosjanie – pokazali.

Oczywiście delikwenci do wszystkiego się przyznali, to znaczy – za pierwszym razem do wszystkiego jeszcze nie zdążyli, bo konfesaty zostały zaplanowane dwuetapowo. Dopiero w drugim etapie od delikwentów oczekiwano, że powiedzą, kto im zamach zlecił. I co Państwo powiecie? Okazało się że zamach został dokonany za wiedzą i zgodą USA i Wielkiej Brytanii, przy udziale Ukrainy, która miała się z zamachowcami rozliczyć. Tak właśnie powiedział już po wszystkich konfesatach wysoki dygnitarz FSB.

W ten sposób kremlowskie kłamstwa nawet trzymałyby się kupy, bo ta ostatnia okoliczność wyjaśniałaby przyczynę, dla której zamachowcy uciekali w stronę Ukrainy. Ale to tylko teoria, bo wiadomo, że kremlowskie kłamstwa mogą sobie trzymać się kupy, ale i tak nikt w nie nie uwierzy, zwłaszcza gdy jest taki rozkaz. A rozkaz chyba padł, bo żadne z niezależnych mediów głównego nurtu już nie komentuje tej sprawy.

To znaczy – rozkazu mogło nawet nie być, bo funkcjonariusze Propaganda Abteilung z niezależnych mediów  głównego nurtu takie rzeczy wiedzą sami, w ramach świadomej dyscypliny. Bo tylko świadomą dyscypliną możemy tłumaczyć zdumiewającą zgodność przekazu medialnego w sprawie przeszukań w domu  Zbigniewa Ziobry i innych działaczy Polski Suwerennej.

Wprawdzie Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen nie wymieniła Polski Suwerennej wśród ugrupowań zagrażających niemieckiemu dziełu odbudowy w Europie, tylko Konfederację, ale może nie wymieniła jej przez roztargnienie.

Jednak pan minister Adam Bodnar musiał opierać się na bardziej miarodajnych i konkretnych wskazówkach, niż publiczne wystąpienia Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, bo fanatycznie wymierzył precyzyjne uderzenie właśnie w złowrogą Suwerenną Polskę, która w dodatku ośmieliła się sprzeciwiać, a nawet krytykować pana Mateusza Morawieckiego.

Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że Reichsfuhrerin również i jego, a nie tylko Donalda Tuska uważa za swoją duszeńkę, tylko na razie stara się unikać niepotrzebnej ostentacji, dzięki czemu również Naczelnikowi Państwa łatwiej jest utrzymywać swoich wyznawców w nieświadomości co do prawdziwego stanu rzeczy.

A prawdziwy stan rzeczy jest taki, że skoro już przystąpiliśmy do zastępowania III RP przez Generalne Gubernatorstwo, to Reichsfuhrerin uruchomiła wszystkie Moce – a więc nie tylko Donalda Tuska, który za pośrednictwem pana ministra Adama Bodnara robi swoje na swoim odcinku, podczas gdy pan Mateusz Morawiecki na swoim odcinku frontu też robi swoje. Ponieważ pan Morawiecki formalnie nie dysponuje bezpieczniakami, to ten odcinek zagospodarowuje Donald Tusk, podczas gdy pan Morawiecki ogranicza się do  polemiki i wymyślania.

To jest proste, jak budowa cepa i nie zasługiwałoby w ogóle na uwagę, gdyby nie charakterystyczny rys najnowszej fazy przywracania praworządności w naszym bantustanie. Jak wiadomo, momentem przełomowym, świadczącym o odstąpieniu od konstytuującej III Rzeczpospolitą zasady: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych – była sprawa panów Kamińskiego i Wąsika. Stanowiła ona nieomylny znak, że etap III RP przechodzi do historii. Ale to był dopiero początek, a właściwie – jak powiedziałby Winston Churchill – „początek początku”.

Teraz, w związku z włamaniem, jakie na polecenie, a w każdym razie za wiedzą i zgodą pana ministra Adama Bodnara, przeprowadzili funkcjonariusze ges… to jest pardon – oczywiście nie żadnego „gestapo”, bo chociaż – jak pisał Gałczyński – „każdy kraj ma gestapo” – bo u nas gestapo ma inną nazwę: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ale nie o to chodzi, że się włamali, chociaż to też jest charakterystyczne dla nowego etapu. Istotna jest, podana przez funkcjonariuszy Propaganda Abteilung informacja, że nie tylko Zbigniew Ziobro będzie miał kłopoty, ale również jego żona, pani Patrycja Kotecka.

To coś nowego, bo w Generalnym Gubernatorstwie wprawdzie stosowana była zasada odpowiedzialności zbiorowej, ale nie w tym zakresie, jak w Sowietach za Stalina. Tam żony wrzucane były do dołów z wapnem razem z mężami, podczas gdy w GG zdarzało się mnóstwo wyjątków – tak dużo, że można by nawet mówić o zasadzie. Najwyraźniej jednak nowa Generalna Gubernia będzie swego rodzaju hybrydą – mieszanką niemieckiej Generalnej Guberni  z elementami folkloru sowieckiego, a nawet – banderowskiego.