Przestańcie się troszczyć o nasze dobro..
Izabela Brodacka
27 lipca 2023 roku nieprzytomny 16-miesięczny Preston Davey trafił do szpitala Blackpool Victoriaw hrabstwie Lancashire w Wielkiej Brytanii. Na ciele miał ślady obrażeń, które wskazywały na wielokrotne wykorzystywanie seksualne i przemoc fizyczną. Dziecka nie udało się uratować.Zmarło tego samego dnia. Okazało się, że chłopiec mieszkał z parą gejów, którzy wystąpili o jego adopcję i zgodnie z obowiązującą w Wielkiej Brytanii procedurą mogli zamieszkać z dzieckiem pod kontrolą ośrodka adopcyjnego. Jednak pracownicy ośrodka nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń do pary homoseksualistów zapewne w obawie przed oskarżeniem o homofobię. Przestępcami są – 36-letni nauczyciel szkoły średniej Jamie Varley oraz 31-letni John McGowan-Fazakerley. Nie tylko wielokrotnie zgwałcili oni chłopca i robili mu pornograficzne zdjęcia, lecz katując go zadali mu ciężkie obrażenia, które spowodowały jego śmierć.
Pierwszym krokiem w tej spirali przemocy jest obowiązująca w WB ustawa o rejestrowanych związkach partnerskich. W Polsce projekt tej ustawy propagowanej przez Katarzynę Kotulę, minister w – jak to nazywają internauci- nierządzie Tuska, ma duże poparcie lewicowych koalicjantów. Nie wiadomo komu odebrano małego Brytyjczyka przed oddaniem go pod opiekę pary dewiantów. Przez wiele lat wdrukowywano ludziom przeświadczenie, że największym zagrożeniem dla dziecka jest jego biologiczna rodzina. Szczególnie ta niezamożna, hołdująca tradycyjnym wartościom, czyli w oczach lewactwa skłonna do przemocy, religijna a więc przesądna.
W Polsce odbierało się dzieci za muszki owocówki w kuchni, nieład w domu, czy nie poddawanie się przez rodziców zaleceniom domorosłych psychologów i pedagogów. Ostatnio opinię społeczną zbulwersował kolejny fakt śmierci dziecka w polskiej rodzinie zastępczej. W połowie maja dwudziestodwuletnia mieszkanka Warszawy Magdalena W. została zatrzymana przez policję i wylądowała w więzieniu. Najpierw podano, że została uwięziona za niepłacenie mandatów, potem rzecznik policji zdementował te informacje twierdząc, że Magdalena odpowiada z art. 286 KK. czyli za oszustwo.
Jej dzieci odebrane babci trafiły do rodziny zastępczej gdzie po czterech dniach jedno z nich, czteromiesięczny Oskar, zmarło. Według opinii ośrodka diagnostycznego rodzina biologiczna nie zapewniała dzieciom należytej opieki, którą rzekomo miała im zagwarantować rodzina zastępcza. Jakość tej opieki już poznaliśmy. Dodatkowo zbulwersował opinię społeczną fakt, że matka Oskara uczestniczyła w pogrzebie swego dziecka w więziennym uniformie i w kajdankach zespolonych jakby była niebezpiecznym mordercą. Jak wyjaśniła administracja więzienna „W trakcie pobytu osadzonej w jednostce penitencjarnej uzyskano informacje skutkujące negatywną prognozą kryminologiczno-społeczną”.
Dla mnie oznacza to tylko tyle, że Magdalena jest osobą niepokorną, która nie chce wysłuchiwać z nabożeństwem bredni wmawianych jej przez niedouczonych psychologów więziennych. Tak jak według informacji opieki społecznej nie poddawała się instrukcjom psychologów szkolnych.
Problem z biegłymi sądowymi, psychologami szkolnymi czy więziennymi nie polega wyłącznie na tym ,że są oni niedouczeni czy po prostu głupi. Każdy ma prawo być zwyczajnie po ludzku głupi. Problem sprowadza się do tego, że tym psychologom daje się ogromną władzę całkowicie nieadekwatną do ich poziomu intelektualnego. Biegły psycholog sądowy decyduje czy dziecko może być przesłuchiwane w sądzie, jego opinia jest wiążąca dla sądu przy podejmowaniu decyzji o odebraniu dzieci rodzinie, opinia psychologa więziennego zadecydowała zapewne, że matka uczestniczyła w pogrzebie własnego dziecka skuta kajdankami jak seryjny morderca w amerykańskim filmie dokumentalnym.
To nie pierwszy taki bulwersujący przypadek. W lipcu 2012 r. w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej, opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci, doszło do śmierci 3-letniego chłopca. We wrześniu 2012 r. w tej samej rodzinie zmarła jego 5-letnia siostra. Jak się okazało dzieci zostały zakatowane na śmierć przez zastępczych opiekunów. Władz nie zastanowiło, że w ciągu roku, dwoje z powierzonych rodzinie zastępczej dzieci ginie rzekomo spadając ze schodów, że pozostałe przy życiu dzieci boją się mówić na ten temat, że przyczyną odebrania dzieci rodzinie biologicznej była tylko niezamożność tej rodziny.
W trakcie wywiadu dyrektorka Centrum Pomocy Rodzinie stwierdziła, że nieprawidłowości w rodzinach zastępczych to tylko ułamek promila więc nie ma się czym zajmować. Przytomna dziennikarka skomentowała, że śmierć dwójki z pięciorga dzieci to dla ich rodziny 40 %, a nie ułamek promila.
To wszystko robi się dla dobra dziecka. Przecież zgodnie z art. 3 ust. 1 Konwencji o prawach dzieci: „We wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze administracyjne lub ciała ustawodawcze, sprawą nadrzędną będzie najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka”.
Polska jest stroną Konwencji o Prawach Dziecka. Ratyfikowała ją 7 czerwca 1991 roku. Nie tylko dzieci są wyrywane z własnej rodziny dla ich własnego dobra. Opisywałam sprawę sąsiada, któremu pomagałam, a którego sąd nakazał dla jego własnego dobra umieścić w domu starców, gdzie po kilku tygodniach zmarł na gangrenę. Jedyną przewiną sąsiada były liczne zakurzone książki, które wizytująca jego locum kurator sądowa nazwała śmieciami i nakazała wyrzucić. Zaprotestowałam i tu popełniłam błąd. Należało przed panią psycholog sądową nisko merdać ogonem i na wszystko się zgodzić.
Podsumowując.
Niezbywalnym prawem człowieka – twierdzę – jest życie w takich warunkach jaki sobie stworzył. W biedzie, w nieładzie, z muszkami owocowymi w kuchni. Jeżeli nie prosi o pomoc nie wolno mu jej narzucać wbrew jego woli.
Pamiętam dowcipne hasło z czasów festiwalu Solidarności gdy ważyły się losy transformacji ustrojowej: „ Przestańcie się troszczyć o nasze dobro. Tak mało nam już go pozostało”