To nie przypadek, to plan – PiS chce ściągnąć i zatrzymać w Polsce miliony Ukraińców

MatkaKurka https://www.kontrowersje.net/to-nie-przypadek-to-plan-pis-chce-sciagnac-i-zatrzymac-w-polsce-miliony-ukraincow/

Absolutnie żadnej sztuczki, ani najmniejszego zabiegu „dziennikarskiego” w tytule nie zastosowałem, to są po prostu fakty, w dodatku potwierdzone na najwyższym szczeblu, o czym na końcu. W Polsce bardzo często pomysły rodzą się na pniu, a czasami nawet na kamieniu.

Gaszenie pożarów i zajmowanie się jednym tematem, który akurat jest na szczycie debety publicznej, to również cecha charakterystyczna wszystkich rządów w Polsce, ale trzeba przyznać, że PiS ma w tym obszarze szczególne zasługi. Całymi miesiącami dyskutowaliśmy o wycince puszczy, koniach z Janowa, dwóch wieżach Kaczyńskiego, no i oczywiście o najmodniejszej chorobie na świecie, jednak w tym przypadku były to lata, nie miesiące.

Przy każdym takim temacie powstały cudowne recepty, magiczne eliksiry i na końcu, jak zwykle, plany rozjeżdżały się z rzeczywistością. Konflikt zbrojny na Ukrainie z natury rzeczy niesie za sobą znacznie większy potencjał niż konie janowskie i sosny białowieskie, jedynie pomór można uznać za konkurencję tej samej wagi. Jakie pomysły i strategie realizowaliśmy w przypadku zbiorowego amoku wirusowego, to już wszyscy wiemy i ostatnie decyzje o zdjęciu niemal wszystkich obostrzeń przy 10 000 przypadków, idealnie oddają skalę tej paranoi i tragifarsy.

Czy wyciągnięto jakieś wnioski? Żadnych! Co więcej katastrofalne błędy, które kosztowały życie 200 000 Polaków, nadal są uznawane za jedyne słuszne decyzje podjęte przez najwyższej klasy fachowców. Jak się nie wyciąga wniosków, to wiadomo, że się w kółko popełnia te same błędy i dokładnie tak się dzieje w przypadku Ukrainy. Osłanianie twarzy szmatami i zamykanie stoków narciarskich, lasów i parków, czyli DDM i lockdowny, zostały zastąpione dwiema innymi generalnymi fantasmagoriami. Napływ uchodźców z Ukrainy ma rozwiązać poważne problemy w Polsce, po pierwsze zlikwidować problem niżu demograficznego, po drugie dać potężny zastrzyk polskiej gospodarce.

Przypomnę raz jeszcze, że to nie jest projekt, który powstał w wyniku szczegółowych analiz, symulacji i poszukiwania recepty na nasze bolączki. Nic z tych rzeczy, wszystko narodziło się po nawałnicy za naszą wschodnią granicą. W tym miejscu należy sobie zadać pytanie, dlaczego ci „wybitni” politycy PiS i „niepokorni”, którzy dostali zlecania na promowanie nowej strategii dla Polski, nie wpadli na to przed konfliktem na Ukrainie? Skoro kilka milionów Ukraińców miało być lekarstwem na polskie bolączki, to wystarczyło stworzyć te same warunki, jakie tworzy się dziś albo i znacznie mniej atrakcyjne, sprowadzone do łatwiejszego przekraczania granicy w celu podjęcia pracy i po kłopotach. W kolejny kroku pracujący w Polsce mogliby ściągnąć rodziny, pod warunkiem, że są je w stanie utrzymać.

Nic takiego się nie stało i to też nie jest przypadek, tylko wynik naturalnych procesów. Każdy polski pracodawca, któremu brakowało pracowników mógł wysłać ogłoszenie, czy zlecić to odpowiednim firmom i jeśli tylko istniała wola po ukraińskiej stronie, pracownicy ustawiali się w kolejce. Taka rekrutacja działała, ale w odpowiedniej skali i przy rzeczywistym zapotrzebowaniu oraz zainteresowaniu. W efekcie do Polski przyjechało około 2 milionów Ukraińców, a potem proces naturalnej imigracji zarobkowej się wyciszył, bo nastąpiło wypełnienie luk na rynku pracy.

W tej chwili do Polski napływa zupełnie inna grupa Ukraińców, złożona głównie z kobiet i dzieci, co oznacza, że zdecydowana większość tej grupy pracy nie podejmie. Trudno też powiedzieć ilu z nich w Polsce zostanie, zatem zastrzyk dla gospodarki i wyż demograficzny, to jedynie pobożne życzenia „strategów” z PiS, natomiast poniesione koszty są realne i bardzo wysokie. Wcześniejszy naturalny i korzystny dla Polski proces, został zastąpiony polityczną głupotą, która wprost się wyraża słowami Kaczyńskiego:

Mamy zasadę – żadnych relokacji. Jak ktoś chce tu zostać, to zostaje, a jak chce wyjechać, to wyjeżdża. Nikogo nie zmuszamy do niczego. I druga zasada – nie chodzimy po prośbie. Oczywiście uważamy, że należy nam się jakaś pomoc, ale po prośbie nie chodzimy. Jesteśmy państwem w zupełnie dobrej kondycji, przeszło trzy razy bogatszym niż na początku lat 90 i przeszło trzy razy bogatszym niż Ukraina, licząc na głowę mieszkańca.

Kaczyński z Morawieckim uznali, że da się na siłę z kilku milionów uchodźców ukraińskich kobiet i dzieci, zrobić wykwalifikowanych pracowników i prawdziwych Polaków.

Biorąc pod uwagę założenia i okoliczności tego projektu, nie ma najmniejszego sensu się do niego poważnie odnosić, to są zwyczajne brednie, które bardzo szybko zweryfikuje życie.

Postępy Posoborowego Pogaństwa: Młodzi: bez ślubu, bez dzieci, bez sensu…

Co trzeci młody człowiek chociaż chce trwałego związku, to nie zamierza brać ślubu – świeckiego ani kościelnego – wynika z badania Centrum Profilaktyki Społecznej i Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim, które opisała piątkowa „Rzeczpospolita”.

https://nczas.com/2022/02/04/mlodzi-polacy-bez-slubu-bez-dzieci-bez-sensu/

———————

„Tradycyjne małżeństwa z przysięgą przed ołtarzem lub przed urzędnikiem dominują, ale ich liczba spada. W 2008 r. zawarto ich 258 tys., w 2020 r. już 145 tys. Pandemia ten trend wzmocniła – oceniają autorzy badań. Zapytano ponad tysiąc 18–30-latków, jak widzą bycie razem. Wnioski? O trwałym związku opartym na ślubie myśli ponad 60 proc. młodych ludzi, ale tylko 42 proc. chciałoby wziąć ślub kościelny, a 18 proc. – cywilny. Najmłodsi (18-20 lat), jeśli kiedyś się zdecydują, to aż 61 proc. wybierze ślub świecki” – czytamy w gazecie.

„Rz” zauważa, że zarazem już co trzecia osoba chce żyć w luźnym związku i nie zamierza tego formalizować. Ponad połowa – jeśli ich związki się sprawdzą – myśli, by kiedyś to zrobić.

„Część młodego pokolenia związek z drugim człowiekiem traktuje według modeli ekonomicznych – leasingu lub przetestowania – jak w handlu, gdzie można oddać lub porzucić towar bez żadnych kar i konsekwencji” – wskazują badacze.

Zauważają, że najwięcej niechętnych związkom formalnym jest z wielkich miast, najmniej z wiejskich i małomiasteczkowych regionów Małopolski, Warmii i Mazur i Podlasia.

Dodano, że na sytuację nakłada się także krytyczna opinia o Kościele. „Skandale pedofilskie, przepych i bogactwo ludzi Kościoła – to zniechęca młodych. Aż 62 proc. z nich uważa, że Kościół afery pedofilii chce zamieść pod dywan” – zaznaczają badacze. [A to już skutek medialnego odwracania kota ogonem. MD]

„Niechęć do ślubu sakramentalnego to odpowiedź młodych na kryzys toczący Kościół” – podkreślają.

Sondaż Centrum Profilaktyki Społecznej – Fundacja Bonum Humanum i Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim – badanie ankietowe z wykorzystaniem portali społecznościowych na 1038 osobach w wieku 18-30 lat. (PAP)

Spis powszechny:Po trzech pokoleniach populacja skurczy się do 12 milionów.

W Polsce na pewno nastąpi spadek liczby ludności – powiedział prof. Uniwersytetu Łódzkiego Piotr Szukalski. Po trzech pokoleniach populacja skurczy się do ok. 33 proc. – dodał. Jego zdaniem depopulacja ma szczególnie destrukcyjny wpływ na poziomie lokalnym. Zwrócił uwagę również na nadchodzącą „pandemię chorób psychicznych”.

Na podst.: https://nczas.com/2022/01/27/twarde-dane-ze-spisu-powszechnego-nadciaga-destrukcyjna-trwala-depopulacja-w-polsce/

W czasie konferencji inaugurującej III Kongresu Demograficznego w pałacu prezydenckim w Warszawie zaprezentowano w czwartek pierwsze wstępne wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2021. Prof. Szukalski przedstawił wykład pt. „Wyzwania demograficzne Polski na XXI wiek”.

Profesor zwrócił uwagę, że zjawiskiem, które na pewno w Polsce wystąpi jest trwała depopulacja – spadek liczby ludności.

Szukalski poinformował, że miernikiem, który mówi o tym, ile rodzi w ciągu całego życia typowa kobieta córek, które zastąpią ją w prokreacji jest współczynnik reprodukcji netto, który od wielu lat kształtuje się w przedziale 0,6-0,7.

Po interpretacji tego współczynnika profesor wskazał, że hipotetycznie gdyby w pewnym pokoleniu było 100 osób to przy utrzymywaniu się tego współczynnika przez długi czas w następnym pokoleniu byłoby urodzonych już tylko 60 dzieci, w następnym 36, a jeszcze następnym 20. Mamy więc do czynienia z katastrofalnym „kurczeniem się” populacji .

Profesor zwrócił uwagę na skutki, jakie niesie za sobą spadek liczby ludności. „Ma ona destrukcyjny wpływ na poziomie lokalnym” – stwierdził.

Jak twierdzi profesor depopulacja oznacza drastyczne zmniejszanie się liczby płatników podatków, zmniejszający się potencjał konsumpcyjny ludności, konieczność utrzymania siatki instytucji lokalnych, które finansowane są przez znacznie mniejszą liczbę ludzi, a także utrudnienia w prowadzeniu biznesów.

„Młodzi na takich obszarach nie widzą przyszłości, więc przenoszą się gdzie indziej” – podsumował.

Szukalski poruszył również temat zmiany struktury wieku, której dotyczą takie problemy jak: podwójne starzenie się ludności, dostosowywanie systemu ochrony zdrowia, dostosowywanie pomocy społecznej oraz rozwój srebrnej gospodarki.

„Ponadto zdaje się, że będzie nas czekać konieczność przebudowania systemu kształcenia. W taki sposób, aby zdecydowanie w większym stopniu kłaść nacisk na praktyczne umiejętności oraz wiedzę, która jest łatwo przekształcalna w praktykę” – powiedział.

Szukalski zwrócił uwagę również na nadchodzącą „pandemię chorób psychicznych”. „Następująca wirtualizacja relacji ludzkich prawdopodobnie doprowadzi do pojawienia się wzrastającej skali ludzi cierpiących na depresję i inne tego typu problemy psychiczne” – dodał.

Profesor wspomniał również o międzynarodowych wyzwaniach demograficznych z perspektywy Polski. „Będzie dokonywać się bardzo ważna zmiana ważności demograficznej poszczególnych państw i regionów” – wskazał. Jak podkreślił, będzie miało to szereg konsekwencji politycznych i gospodarczych. (PAP)

Z demografią będzie coraz gorzej. Dlaczego Polacy nie chcą licznego potomstwa?

Mimo, że demograficzny zegar Polski tyka niczym bomba, a znawcy tematu od lat biją na alarm, polskie społeczeństwo nadal śpi snem sprawiedliwego, pokrywając się coraz bardziej zmarszczkami. Fakt, że w sposób nieuchronny zmierzamy ku populacyjnej katastrofie dociera powoli do świadomości rządzących. Ale zanim ktoś na poważnie zacznie krzyczeć: „Demografia, głupcze!”, warto zapoznać się z treścią raportu pt. „Nastawienie do decyzji prokreacyjnych o pierwszym dziecku”, by lepiej móc rozeznać, dlaczego w kwestii tej jest tak źle i będzie jeszcze gorzej.

Przygotowany przez ekspertów z Copernicus Reseach Team raport powstał w ramach realizowanego przez Fundację Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii projektu „Dbam o świat i siebie – decyzje młodych ludzi o małżeństwie, rodzinie i potomstwie” i stanowić ma merytoryczną podstawę do interwencji publicznej w postaci kampanii społecznej prowadzonej z inicjatywy Ministra Rodziny i Polityki Społecznej. Z przeprowadzonych badań literaturowych wynika, że podjęcie decyzji o pierwszym dziecku przez osoby myślące o potomstwie zależy od pewnych, istotnych czynników. Nie sposób mówić o nich bez uprzedniego nakreślenia sytuacji demograficznej, jaką mamy Polsce.

Od czterdziestu lat w kraju nad Wisłą utrzymuje się zjawisko depresji urodzeniowej. W 2020 roku, w porównaniu do 1980, liczba urodzeń zmniejszyła się niemal o połowę (z 702 tys. do 355 tys. dzieci). Okresowe wzrosty przypadające na lata 2003-2009  i  2015-2017 nie zatrzymały tendencji spadkowej, a proces ten dodatkowo pogłębiła pandemia. Wstępne szacunki pokazują, że w styczniu 2021 roku, czyli 9 miesięcy po pierwszym lockdownie, urodziło się o około 5 tysięcy dzieci mniej niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Do tego, trudno przewidzieć, jak ostatecznie polityka sanitarna władz wpłynie na decyzje prokreacyjne Polaków. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby negatywne tendencje demograficzne miałyby ulec odwróceniu. Od lat obserwuje się w Polsce wzrost przeciętnego wieku kobiet w momencie urodzenia pierwszego dziecka, co jest zjawiskiem ogólnoeuropejskim, nie bez znaczenia dla możliwości zajścia w ciążę i urodzenia zdrowego potomka. Wyższy wiek przeciętnej pierworódki wiąże się z mniejszym współczynnikiem dzietności, który wynosi 1,37 (2020 r.). Jak wiadomo, aby zapewnić prostą zastępowalność pokoleń, współczynnik dzietności powinien utrzymywać się na poziomie ok. 2,10-2,15, a to oznacza, że każda kobieta w wieku rozrodczym powinna urodzić średnio nieco więcej niż dwójkę dzieci. Jako że w Polsce od dwóch dekad obserwuje się rosnącą liczbę zgonów w stosunku do spadku urodzeń żywych, od 2013 r. możemy mówić o ujemnym przyroście naturalnym, który w 2020 r. wyniósł -3,19.

Powagę sytuacji dodatkowo odsłania przygotowana przez Główny Urząd Statystyczny prognoza demograficzna na lata 2016-2050. Szacuje się, że od 2022 do 2050 r. liczba gospodarstw domowych z co najmniej jednym dzieckiem spadnie o 13 proc., czyli o około 58 tysięcy. W 2011 r. gospodarstwa bezdzietne stanowiły 66, 5 proc. całej struktury, natomiast – zgodnie z prognozą – w ostatnim okresie będą stanowić ponad 75 proc. Dane te należy jednak traktować jako wariant optymistyczny, ponieważ w swoich przewidywaniach GUS nie uwzględnił zmian wywołanych przez pandemię. Zatem dlaczego jest tak źle i będzie jeszcze gorzej?

W świetle przywołanych przez ekspertów z Copernicus Research Team badań widać, że wyraźnie istotnym czynnikiem mającym wpływ na decyzję o pierwszym dziecku jest osiągany dochód. Wprawdzie pozytywna ocena sytuacji materialnej do pewnego stopnia tylko zwiększa intencje rodzicielskie, gdyż brak „odpowiednio dużej pensji” został uznany też jako niewystarczający powód do rezygnacji z rodzicielstwa. Decyzja o pierwszym dziecku nie zależy od poziomu zarobków w sytuacji, gdy kobieta nie może znaleźć zatrudnienia lub gdy posiadana praca jest niesatysfakcjonująca. Wówczas alternatywą dla kariery zawodowej może być macierzyństwo.

Kolejnym ważnym powodem odwlekania planów prokreacyjnych jest niepewność co do przyszłości. Rosnące tempo życia wynikające ze zmian globalizacyjnych oraz postępu technologicznego, a także  towarzyszące tym przeobrażeniom transformacje społeczne wpływają na poczucie bezpieczeństwa jednostek odnoście sytuacji ekonomicznej, zatrudnienia, warunków na rynku pracy. Istotna jest również, szczególnie w przypadku kobiet, stabilność związku. Zamężne decydują się na dziecko w krótszym czasie. Większa społeczna akceptowalność rozwodów sprawia, że ludzie częściej odraczają zamiary prokreacyjne. Opóźnianie decyzji o pierwszym dziecku ma też związek z kontynuacją nauki (studia) ze względu na zależność finansową uczącego się od rodziny i przewidywaną trudność w łączeniu obowiązków rodzicielskich ze szkołą. Zamiar posiadania potomstwa jest również silnie skorelowany z postrzeganą satysfakcją z związku oraz zbieżną orientacją obojga partnerów co do realizacji planów prokreacyjnych. Różnica zdań w tej kwestii skutkuje zwykle przesunięciem w czasie decyzji o potomku. Ponadto, wyniki badań dostarczają dowodów, że ludzie nie chcą mieć dzieci ze względu na strach przed odpowiedzialnością, przy czym obawy przyszłych matek różnią się od wątpliwości przyszłych ojców. Kobiety boją się porodu i konieczności opieki nad niemowlęciem, mężczyźni natomiast lękają się odpowiedzialności finansowej, choć strach działa na nich również motywująco.

Co prawda optymizmem napawać mogą przywołane w raporcie badania potwierdzające, że tradycyjne rozumienie rodziny wciąż dominuje w polskim społeczeństwie. Zdecydowana większość Polaków postrzega rodzinę jako wartość, są też na ogół zadowoleni z typu rodziny, w którym wyrośli i chcieliby, aby ich własna była do niego podobna. Większość deklaruje również chęć posiadania potomstwa, zwłaszcza, gdy relacje z najbliższymi, szczególnie rodzicami, układają się poprawnie. Martwić powinien jednak preferowany przez bezdzietnych model małej rodziny z dwójką dzieci. W małych rodzinach chcą też żyć bezdzietne małżeństwa, samotnie wychowujący dzieci, osoby żyjące już w takich rodzinach, osoby tworzące niesformalizowane związki partnerskie. Ponadto, niepokoić powinien systematyczny wzrost udziału procentowego osób nieposiadających potomstwa w porównaniu do gospodarstw co najmniej jednym dzieckiem w całej strukturze gospodarstw domowych, rośnie też odsetek bezdzietnych małżeństw, a ich liczba jest alarmująca.

Pesymistyczne zdają się być natomiast wnioski przedstawionego w raporcie badania jakościowego intencji prokreacyjnych dotyczących pierwszego dziecka wśród osób od 18 do 35 roku życia. Do najważniejszych przyczyn nieposiadania dzieci zaliczono uzyskanie przez ludzi młodych niezależności w związku z wejściem w dorosłość, a decyzja o potomku stanowi zagrożenie dla tego stanu. Odłożenie w czasie planów prokreacyjnych wiąże się też z rozpoczęciem kariery zawodowej, obawą dotyczącą odpowiedzialności, jaka wiąże się z posiadaniem dziecka, zwłaszcza konsekwencji nieumiejętnego wychowywania. Jako przyczyną niskiej dzietności wskazano również brak stałego partnera, brak świadomego powodu, dla którego trzeba mieć dziecko, oraz problemy zdrowotne mogące utrudnić w zajście w ciążę. Podnoszoną, szczególnie przez kobiety, kwestią były również lęki związane z okresem ciąży i porodu, co wynikać miało z kolei z braku wiedzy na ten temat.

W kontekście przywołanych badań, które stanowić mają podstawę do interwencji publicznej w postaci kampanii społecznej oraz działań mających na celu zwiększenia szansy na podjęcie decyzji prokreacyjnych przez osoby młode, zastanawia, czy sprawujący władzę kolejny raz bohatersko staną do walki z problemami, które sami stwarzają. Opodatkowanie pracy w Polsce na poziomie dóbr luksusowych generuje bezrobocie, bezrobocie generuje niepewność, niepewność generuje problemy demograficzne, co wynika też z omawianego raportu. Ponadto, każdy przychodzący w naszym kraju na świat noworodek obciążony jest długiem wynikającym z pożyczek, jakie wcześniej na jego konto zaciągały wszystkie bez wyjątku rządy. Obecnie młode pokolenie płaci już dotkliwie za powiększający się dług publiczny i tym samym zwiększane ciężary podatkowe na jego obsługę. Nic nie zmieni skupienie uwagi społeczeństwa na ulgach prorodzinnych w podatku dochodowym, które de facto finansują same sobie rodziny, płacąc rozliczne daniny. „Proludnościowych” oczekiwań nie spełnił też trwający od pięciu lat program „Rodzina 500 plus”.

Klimatu przyjaznego zakładaniu rodziny nie tworzy zapewne lawina rozwodów, które w pierwszym kwartale 2021 roku przewyższyły ilością zawierane małżeństwa, oraz kapitulacja rządzących przed forsowaną przez Unię Europejską promocją „kultury LGBT”. Dlatego z niecierpliwością oczekiwać należy rezultatu badań zawartych w raporcie pt. „Nastawienie do decyzji prokreacyjnych o pierwszym dziecku”. Nie trzeba być żadnym ekspertem, żeby wiedzieć, że wyznaczony przez aktualnie sprawującą władzę formację kierunek polityki rodzinnej nie skłoni ludzi młodych do posiadania większej liczby dzieci, a zwłaszcza tych, którzy nie widzą świadomego powodu, dla którego warto je mieć.

Anna Nowogrodzka – Patryarcha

Raport można pobrać TUTAJ

https://pch24.pl/z-demografia-bedzie-coraz-gorzej-dlaczego-polacy-nie-chca-licznego-potomstwa-opinia/

=====================

Niby PCh – a jest to podejście laickie. Podejście katolickie można poznać tu:

Demografia a dziewictwo, czystość i wierność małżeńska.

Oraz w archiwum pod :

https://web.archive.org/web/20200803234955/https://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=category&sectionid=14&id=694&Itemid=53

Polska znika – powstrzymajmy wymieranie Narodu. Wieloletni proces wymierania Polaków.

Gdy ktoś wieszczy upadek Polski i całej zachodniej cywilizacji, wyobrażamy sobie najczęściej wielką wojnę, ideologiczne rewolucje lub gwałtowne katastrofy naturalne. W rzeczywistości koniec już nadchodzi ścieżką o wiele mniej spektakularną. To wieloletni proces wymierania Polaków. Całe młode pokolenie Polaków niechętnie decyduje się na rodzicielstwo. Rodzące się dzieci nie tylko nie zastąpią liczebnie pokolenia rodziców, ale spadnie na nie bezprecedensowy ciężar utrzymania całego państwa. Czas pandemii przyniósł przyspieszenie katastrofy. Rok 2020 był pod względem demograficznym najgorszy od II Wojny Światowej.

Dlatego zespoły analityków Ordo Iuris już od siedmiu lat intensywnie pracują nad strategią demograficzną, która musi łączyć mądre instrumenty wsparcia rodzin z bodźcami odrodzenia kultury poświęcenia – dla dzieci, rodziny i Narodu. Jeżeli nie dokonamy przełomowych zmian prawnych oraz kulturowych, za kilka lat stracimy ostatnią szansę, by kontynuować wielkie dzieło pokoleń – Polskę.

Pierwszymi symptomami kryzysu demograficznego będzie brak rąk do pracy i zahamowanie wzrostu gospodarczego. Wówczas wzrośnie presja na przyjęcie setek tysięcy młodych migrantów, których wkład w krajową gospodarkę nie tylko zapewni wszystkim dalsze możliwości bogacenia się, ale stanie się niezbędny dla utrzymania milionowych rzesz Polaków przechodzących na emeryturę. Z czasem nowe grupy zdominują produktywną kohortę społeczeństwa. Oblicze Polski zmieni się nieodwracalnie. Etnicznie, religijnie, kulturowo i politycznie. Ojczyzna, jaką znamy, zniknie.

Wszystkie podejmowane przez nas działania w obronie fundamentów cywilizacji łacińskiej oraz suwerenności i tożsamości Polski nie będą mieć żadnego znaczenia, jeśli nie będziemy pamiętać o tym, że Polska do przetrwania potrzebuje przede wszystkim Polaków.

Do naszego pierwszego raportu „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska” wprost odwoływał się rząd w czasie wprowadzania najważniejszych instrumentów polityki rodzinnej w 2016 roku. Teraz część z naszych propozycji została uwzględniona w rządowej Strategii Demograficznej 2040, a część trafiła już do rozwiązań zaproponowanych w podpisanym przez Prezydenta RP „Polskim Ładzie”.

Politycy wciąż jednak myślą o polityce prodemograficznej głównie w kategoriach doraźnych transferów finansowych, zapewniających korzyści wyborcze. Te natomiast – chociaż skutecznie wyeliminowały skrajne ubóstwo – nie przełożyły się na trwały wzrost dzietności.Aby zatrzymać postępujący kryzys demograficzny, trzeba przede wszystkim odbudować kulturę szacunku dla rodziny oraz trudu macierzyństwa i ojcostwa.Potrzebny jest sprzeciw wobec kultury indywidualizmu, w której nie ma miejsca na poświęcenie się dla innych i zaparcie się siebie dla dobra rodziny czy większej społeczności.

Ze szczególną uwagą poddaliśmy analizie opublikowaną przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej „Strategię Demograficzną 2040”. Przygotowany, wnikliwy raport i rekomendacje dla rządu zostały omówione podczas panelu ekspertów, łączącego perspektywę prawników, ekonomistów, przedsiębiorców i socjologów.

Nasi eksperci brali także udział w konsultacjach społecznych „Polskiego Ładu”, w ramach których przygotowaliśmy kompleksową analizę jego pierwotnych założeń z perspektywy interesów polskich rodzin oraz przesłaliśmy projekt ustawy o ilorazie rodzinnym, będącym realną ulgą podatkową dla polskich rodzin. Po naszej interwencji w ostatecznej wersji ustawy znalazła się także ulga dla rodzin wielodzietnych, o którą zabiegaliśmy w trakcie konsultacji.

W przyszłym roku – we współpracy z partnerami z całego świata, z którymi nawiązaliśmy kontakt dzięki wspólnym inicjatywom i Collegium Intermarium – stworzymy katalog dobrych praktyk i działań prorodzinnych i prodemograficznych z całego świata. W publikacji zwrócimy uwagę na rozwiązania, które okazały się już skuteczne, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które nie odwołują się do wątpliwego kierunku niekończącego się podnoszenia poziomu redystrybucji.

Nie mam wątpliwości, że nasza działalność w tym względzie jest absolutnie konieczna. Jeśli nie podejmiemy wszelkich możliwych działań już teraz, to za 10 lat będzie po prostu za późno.

Tak źle nie było od 75 lat

Rok 2020 był pod względem demograficznym najgorszy od czasów II wojny światowej – liczba zgonów przekroczyła liczbę urodzeń o ponad 122 tysiące. Na świat przyszło w tym czasie niecałe 380 tys. Polaków, a zmarło prawie pół miliona. Jednak ten ujemny przyrost naturalny nie jest wyłącznie efektem pandemii, jak w pierwszej chwili może się wydawać.

Już od końca lat 80. XX wieku mamy w Polsce do czynienia z postępującym obniżaniem przyrostu naturalnego, który jest przede wszystkim efektem regularnych spadków wskaźnika dzietności, czyli miary liczby dzieci, które przeciętnie rodzi jedna kobieta. W ostatnim roku w Polsce wskaźnik ten wyniósł zaledwie 1,39. Już od lat nie gwarantuje on jednak prostej zastępowalności pokoleń, która jest zapewniona, gdy wskaźnik ten wynosi co najmniej 2,1.

W praktyce może to oznaczać dwie rzeczy: albo w najbliższych dekadach Polska zacznie masowo przyjmować migrantów, którzy – podobnie jak w wielu krajach zachodniej Europy – zwiększą stabilność całego systemu, albo państwo polskie już wkrótce nie będzie w stanie wypłacać emerytur wielu Polakom, bo liczba osób w tzw. wieku produkcyjnym nie będzie wystarczająca. Taka sytuacja grozi ruiną nie tylko systemu emerytalnego ale całej polskiej gospodarki. Każda rodzina jest bowiem nie tylko podstawową komórką społeczną, ale także podstawową komórką ekonomiczną, dla której pracuje szereg branż takich jak branża spożywcza, budowlana, motoryzacyjna, medyczna, szkolnictwo czy przemysł odzieżowy. Coraz mniejsza ilość i liczebność zakładanych rodzin to zatem likwidacja koła zamachowego całej gospodarki.

Dlatego jeśli sytuacja demograficzna w Polsce się nie zmieni, to wszystkie nasze starania w obronie fundamentów naszej cywilizacji staną się bezcelowe. Niezbędne dla przetrwania polskiej gospodarski stanie się pójście śladem wielu państw zachodniej Europy, gdzie „na oścież” otwarto drzwi dla migracji ekonomicznej z całego świata. W efekcie Polska ulegnie tak głębokim przeobrażeniom, że trudno już będzie rozpoznać w niej Ojczyznę, której tożsamość budowały powieści Henryka Sienkiewicza, krew przelewana za niepodległość i odwaga pokoleń stających w obronie kultury narodowej, wiary i politycznej suwerenności Polaków.

Nie dziwi więc, że zagrożenie demograficzne nie schodzi z ust polityków wielu europejskich państw. W ostatnich miesiącach długofalowa polityka demograficzna została opisana także przez polski rząd w dokumencie poddanym natychmiast wnikliwej recenzji ekspertów Ordo Iuris.

Analizujemy rządową strategię demograficzną

Nasz raport rozpoczęliśmy analizą polityki prorodzinnej i demograficznej na przestrzeni ostatnich 30 lat. Opisaliśmy zarówno nieliczne próby podejmowane na szczeblu centralnym, jak i konkretne inicjatywy wybranych samorządów z ostatniej dekady, które nie doprowadziły jednak do pozytywnych zmian w trendach demograficznych.

Na tym tle dokonaliśmy oceny rozwiązań zaproponowanych przez Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej w Strategii Demograficznej 2040. Trzeba przyznać, że strategia trafnie identyfikuje źródła kryzysu demograficznego i wskazuje wiele kierunków działań, które ocenić należy pozytywnie. Jej nadmierna ogólność nie sprzyja jednak podjęciu konkretnych działań na rzecz wzrostu dzietności.

Przede wszystkim na uznanie zasługuje to, że w Strategii zwrócono uwagę na konieczność podniesienia wartości pracy opiekuńczo-wychowawczej w oczach społeczeństwa. Mowa tu o zmianie sposobu postrzegania rodzicielstwa w kulturze, co dotyczy przede wszystkim coraz częściej deprecjonowanego macierzyństwa.

W analizie zwróciliśmy też uwagę na zawarte w rządowej Strategii nieskuteczne i nieprzemyślane rozwiązania socjalne, niepowiązane w żaden sposób z liczebnością dzieci w rodzinie.

Jak zwiększyć dzietność polskich rodzin?

W drugiej części analizy przedstawiamy rekomendacje uzupełniające luki rządowej Strategii, oparte na dobrych praktykach takich krajów jak Węgry czy Francja. Wskazujemy między innymi na możliwość rozszerzenia ulgi podatkowej na dziecko w formie tzw. ilorazu rodzinnego oraz uwzględnienie faktu wychowywania dzieci przy wyliczaniu składki emerytalnej. Dobrym przykładem zagranicznych działań jest też wsparcie rządowe w wypracowywaniu z bankami obniżek oprocentowania kredytów dla rodzin wielodzietnych. Kluczowe dla demografii jest również wsparcie trwałości rodzin. Dlatego w naszej analizie postulujemy między innymi popularyzację mediacji rodzinnych, które mogą ograniczyć liczbę rozwodów.

W ramach rozwoju różnych form opieki nad dziećmi postulujemy wprowadzenie ogólnopolskiego bonu wychowawczego czy wprowadzenie ulgi podatkowej, pozwalającej na odliczenie kosztów ponoszonych na zorganizowanie opieki nad dzieckiem lub przysługującej rodzinom, w których jeden z rodziców zdecydował się na rezygnację z pracy zawodowej na rzecz pełnoetatowego opiekowania się dziećmi. Cenną inicjatywą byłoby także wprowadzenie bonu oświatowego oraz rozszerzenie zakresu Karty Dużej Rodziny.

Formą zachęty do wprowadzania dobrych praktyk prorodzinnych w miejscach pracy mógłby być system certyfikowania firm spełniających prorodzinne standardy. Wskazujemy też na wagę tworzenia ułatwień w łączeniu kształcenia z macierzyństwem przez dostosowanie otoczenia akademickiego do potrzeb rodziców-studentów.

Jednym z najistotniejszych aspektów polityki prodemograficznej powinna być zmiana sposobu postrzegania macierzyństwa i rodzicielstwa. Posiadanie dzieci kreowane jest przez współczesną kulturę jako przeszkoda, ograniczenie własnego potencjału, wyrzeczenie się komfortowego egoizmu premiowanego przez kulturę masową. Konieczne jest zatem przywrócenie szacunku dla rodzicielstwa, chęci zakładania rodzin i posiadania potomstwa. A to możliwe jest wyłącznie, jeśli rodzina, w opozycji do jednostki, na powrót stanie się fundamentem i centrum funkcjonowania społeczeństwa.

Dlatego wśród naszych rekomendacji znalazł się postulat promowania filmów, programów telewizyjnych, seriali czy literatury zachęcających do odpowiedzialnego rodzicielstwa i budujących szacunek wobec rodziny. Mogłoby się to odbywać chociażby poprzez ustanowienie nagród, konkursów, certyfikatów czy odznaczeń dla twórców i nadawców treści prorodzinnych.

Czy odwrócenie demograficznego trendu jest możliwe?

Zastosowanie naszych rekomendacji może odwrócić negatywny trend demograficzny. Świadczą o tym przykłady z innych państw Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie ogólny współczynnik dzietności jest dużo wyższy niż w Polsce.

Porównanie instrumentów polityki rodzinnej stosowanych w tych krajach prowadzi do wniosku, że niemal w każdym z nich mają one charakter świadczenia nie tyle ogólnego, co wyspecjalizowanego i kierowanego do dwóch grup.

Po pierwsze do rodziców dzieci w wieku do 3 lub 6 lat. Jest to wiek, w którym dziecko wymaga szczególnie intensywnej opieki, co wiąże się często z koniecznością lub chęcią ograniczenia lub zawieszenia pracy zarobkowej jednego z rodziców.

Po drugie, do rodzin wielodzietnych wychowujących troje lub więcej dzieci. Świadczenia kierowane do tych rodzin przekładają się w największym stopniu na efekt demograficzny. O ile bowiem w przypadku decyzji o pierwszym dziecku, wsparcie finansowe nie ma znaczenia podstawowego, o tyle dla rodzin wielodzietnych, gdzie koszty utrzymania są o wiele większe, aspekt ten odgrywa istotną rolę.

Doświadczenia innych krajów pokazują, że widmo zapaści demograficznej nie jest nieuchronne. Spójrzmy choćby na Węgry, które od kilku lat sukcesywnie realizują kompleksową politykę prorodzinną, na którą przeznaczają ok. 4% PKB.

Składają się na nią szereg świadczeń rodzinnych otrzymywanych niezależnie od dochodu, w tym świadczenia dla niepracujących rodziców lub dziadków wychowujących dziecko oraz prosty system ulg podatkowych, który sprawia, że zdecydowana większość rodzin mających co najmniej trójkę dzieci w ogóle nie płaci podatku dochodowego. Ponadto, polityka węgierskiego rządu odbudowała społeczną percepcję wartości posiadania dzieci i wczesnego założenia rodziny.

Wyraźny wzrost liczby urodzeń nastąpił także w Estonii, gdzie w ciągu pierwszych 4 lat od wprowadzenia spójnej polityki rodzinnej dzietność wzrosła o 25%.

Również w Czechach, gdzie rodzice mogą między innymi korzystać z płatnego urlopu po urodzeniu dziecka aż przez trzy lata, poziom dzietności wyraźnie wzrósł w ostatnim dziesięcioleciu i jest obecnie dużo wyższy niż w naszym kraju.

Nasz wniosek jest prosty – nie musimy wyważać otwartych drzwi. Gotowe i przetestowane rozwiązania można czerpać z bliskich nam kulturowo krajów.

„Polski Ład” odpowiedzią na problemy polskich rodzin?

Częściowo wykorzystaną szansą na wprowadzenie systemu rozwiązań prorodzinnych jest wchodzący niebawem w życie „Polski Ład”, do którego zgłosiliśmy szereg uwag w ramach konsultacji społecznych. W szczególności podniesienie kwot wolnych od podatku będzie miało istotne znaczenie dla utrzymania rodzin.

W przesłanej w ramach konsultacji społecznych „Polskiego Ładu” analizie wiele uwagi poświęciliśmy Rodzinnemu Kapitałowi Opiekuńczemu. Jego głównym założeniem jest wypłacanie świadczenia w wysokości 500 zł miesięcznie przez dwa lata lub 1000 zł miesięcznie przez rok na drugie i kolejne dziecko w wieku od ukończenia 12. do 36. miesiąca życia. W ramach wchodzącego w życie już od 1 stycznia 2022 r. rozwiązania rodzice będą mogli sami zdecydować czy wydadzą pieniądze na żłobek, nianię czy na samodzielną opiekę nad dzieckiem. To duży postęp w porównaniu ze stanem obecnym, w którym państwo dofinansowuje opiekę na dziećmi – ale pod warunkiem, że będzie to opieka żłobkowa. Konstrukcja ta jest zbliżona do bonu opiekuńczego, którego wprowadzenie postuluje od lat Instytut Ordo Iuris.

Jednak za nasz szczególny sukces uważam zwolnienie podatkowe dla rodzin posiadających co najmniej czwórkę dzieci. Na brak tej cennej inicjatywy w pierwotnej wersji „Polskiego Ładu” zwracaliśmy uwagę na etapie konsultacji społecznych, podkreślając w przesłanym do rządu dokumencie, że zwolnienie podatkowe dla rodzin posiadających co najmniej czwórkę dzieci stanowiłoby wyraźne docenienie rodzin wielodzietnych oraz byłoby nowym, istotnym impulsem demograficznym, który w perspektywie kilku lat mógłby przyczynić się do wzrostu liczby nowo urodzonych dzieci nawet o kilkaset tysięcy. Zmiana zgodna z naszą rekomendacją została ostatecznie wprowadzona.

Wciąż jednak brak jest systemowej polityki promocji rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa. Teraz wskazanie dobrych praktyk i rozwiązań w tym zakresie musi stać się najważniejszym elementem badań nad polityką rodzinną.

Zatrzymajmy kryzys demograficzny

Odwrócenie negatywnego trendu demograficznego jest wielkim wyzwaniem dla państwa, ale nie jest niemożliwe.

Dlatego z satysfakcją odnotowujemy wszelkie wychodzące naprzeciw temu problemowi działania polskiego rządu. Wśród nich coraz częściej pojawiają się postulaty zgłaszane od lat przez ekspertów Ordo Iuris. Nadal dysponujemy jednak szeregiem propozycji, które czekają na wykorzystanie. Mowa tu o chociażby o ustawie o ilorazie rodzinnym, licznych rekomendacjach zawartych w przygotowanej przez ekspertów Ordo Iuris analizie Strategii 2040 oraz w pakiecie ustaw „W kierunku prawa przyjaznego rodzinie”. W najbliższych miesiącach będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, by przekonać polskie władze do wprowadzania kolejnych, skutecznych rozwiązań prodemograficznych.

W przyszłym roku stworzymy cały katalog działań i dobrych praktyk, w którym opiszemy szczegółowo stosowane w innych państwach skuteczne rozwiązania prodemograficzne, nie będące jedynie prostą redystrybucją środków publicznych. Publikacja powstanie we współpracy z naszymi parterami z całego świata, z którymi współpracujemy już w ramach Collegium Intermarium i innych podejmowanych przez środowisko Instytutu inicjatyw. Przygotowanie raportu, wiążące się z międzynarodowymi analizami i tłumaczeniami, będzie nas kosztować ok. 30 000 zł. Jednak widząc skuteczność nacisku środowisk prorodzinnych na rząd, wierzę, że i te rozwiązania uda się wprowadzić.

Nasza działalność związana z polityką prorodzinną i prodemograficzną to zresztą stały – konieczny do ponoszenia – koszt. Na bieżący monitoring i udział w konsultacjach społecznych poszczególnych inicjatyw rządowych musimy każdego miesiąca przeznaczyć 4 000 zł. Drugie tyle kosztuje nas przygotowanie analizy zawierającej rekomendacje podejmowanych działań.

Z niezbędnymi do poniesienia kosztami wiążą się także działania promocyjne na rzecz wprowadzenia proponowanych przez nas rozwiązań. I choć trudno oszacować ich koszty, to jest to często najlepszy sposób na skuteczne wprowadzenie proponowanych rozwiązań, o czym świadczą już wprowadzone w ramach Strategii 2040 i „Polskiego Ładu” rozwiązania, o których wdrożenie od dawna zabiegaliśmy w kręgach rządowych.

Wierzę w to, że z Pana pomocą uda nam się przekonać rząd do poszerzenia działań prodemograficznych. Bez młodych Polaków wszelkie inne działania na rzecz życia, rodziny, wolności i suwerennej Rzeczypospolitej nie będą miały znaczenia.

Dlatego będę Panu bardzo wdzięczny za wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, dzięki której będziemy mogli kontynuować naszą walkę o przetrwanie polskiego narodu.

Z wyrazami szacunku

P.S. Choć może się wydawać, że opisywana w tej wiadomości wizja wynarodowienia naszego kraju jest odległa i mało prawdopodobna, to demografia jest nieubłagana. Jeśli nie uda nam się odwrócić negatywnych trendów demograficznych, to w ciągu kilku dekad struktura demograficzna Polski może się diametralnie zmienić. Decydować będą o tym w dużej mierze ludzie, którzy są dziś dziećmi. Nie możemy zatem czekać. Czasu na zmianę jest już coraz mniej.

P.P.S. Pragnę też przypomnieć o możliwości odliczenia darowizny przekazanej na Instytut Ordo Iuris. Darowiznę przekazaną na Ordo Iuris w 2021 roku można odliczyć od dochodu w rozliczeniu PIT za rok 2021. Istnieje możliwość otrzymania od nas zaświadczenia o wpłatach dokonanych na rzecz Instytutu, które przyda się przy rozliczeniu. W tym celu bardzo proszę o wypełnienie formularza na stronie pit.ordoiuris.pl.


Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców. Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl>