Przemieszali się, pozamieniali rolami i wzajemnie się uzupełniają.

Przemieszali się, pozamieniali rolami i wzajemnie się uzupełniają.

Matka Kurka kontrowersje

Jest taka instytucja, która nazywa się Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, w skrócie NCBiR. O istnieniu tej instytucji większość Polaków dowiedziało się dopiero parę dni temu, gdy zaczęły się afery z wielomilionowymi dotacjami dla 27-letnich pociotków prowadzących firmy krzak.

Potem sprawy nabrały jeszcze większego tempa, bo okazało się, że NCBiR pośrednio finansuje eksperymentalne hodowle robaków, o czym ostatnio jest bardzo głośno i nie wiem jak innych, ale mnie to niespecjalnie śmieszy. Dobrze, ale o co chodzi w związku z tym wszystkim? Już wyjaśniam, trzymając się ram tytułowej tezy.

Chodzi o to, że Jarosław Kaczyński biega po spotkaniach wyborczych i opowiada o wrzucaniu robaków na ruszt przez lewackich aktywistów, a także o korupcji w czasach Tuska. Obie informacje są prawdziwe, nawet do bólu prawdziwe, jednak dawno przestały mieć charakter jednostronny. PiS przez prawie 8 lat władzy zbliżył się do „postępu” i do „pierwszy milion trzeba ukraść”, jak nigdy wcześniej się nie zbliżał. Jeśli do tego dołożyć opery mydlane z cyklu „wstajemy z kolan”, to mamy patriotyczną i bogoojczyźnianą wersję PO. Gdzieś na Podkarpaciu dalej straszą LGBT i jednopłciowymi „małżeństwami”, ale w centralnej i wielkomiejskiej Polsce, coraz częściej słychać o naszym przywództwie w Europie. Tak postępowego PiS-u jeszcze świat nie widział i wszystko z jednego powodu – utrzymanie władzy. Odwieczny problem z pozyskiwaniem „elektoratu środka” sprawia, że po wyłączeniu obrazu i nałożeniu filtra na głos prelegenta ciężko odróżnić kto jest kim.

Tym bardziej jest o utrudnione, że nie tylko PiS zbliżył się do PO, ale Tusk wcielił się w rolę „lepszego Kaczyńskiego”.

Nie wiem ile jest bardziej śmiesznych, żenujących i kompletnie niewiarygodnych kadrów zarchiwizowanych na półkach kampanii wyborczych, ale mnie widok Tuska pocieszającego biednych ludzi, śmieszy i żenuje najbardziej. Ostatnia propozycja wprowadzenia kredytów mieszkaniowych na zerowym oprocentowaniu, to większy populizm niż trzy miliony mieszkań plus parking dla trzech milionów elektrycznych samochodów polskiej produkcji.

A to dopiero początek kampanii, można powiedzieć, że przymiarka. Co będzie na finiszu? Należy się spodziewać nie tylko darmowych mieszkań, ale dopłat dla obywateli, żeby chcieli się do tych mieszkań wprowadzić. PO jeszcze nigdy nie była tak socjalistyczna, jak PiS nie był postępowy. Pomieszały się chłopaki ze sobą i małpują od siebie „najlepsze” pomysły.

Teoretycznie taka urawniłowka wykuwa wolne miejsce dla trzeciej siły, w praktyce za trzecią siłę robi Hołownia z PSL-em i to w zasadzie koniec opowieści. Jedynie dla formalności dodam, że ta egzotyczna grupa biega po stacjach benzynowych i krzyczy, żeby benzynę „zrobić” za 5 złotych i ani grosza więcej.

Polityczne masło maślane na każdym kroku i odróżnić jednych od drugich można tylko po fryzurach. Do niedawna PiS był jedynym ugrupowaniem w Polsce, które miało program i to nie na papierze, ale naprawdę realny program, w dodatku wcielany w życie. Obojętnie co sądzić o reformie edukacji, sądownictwa, czy 500+, były to zapisy programowe i zostały w różnym stopniu zrealizowane.

Dziś o niczym takim mówić się nie da… Przepraszam, zapomniałem o „polskim ładzie”, który jest doskonałym podsumowaniem katastrofy programowej PiS, firmowanej przez Morawieckiego.

Zamiast jakiegokolwiek spójnego programu i chociażby zrębów wizji politycznej, mamy codzienną bieganinę za aktualnymi aferami i aferkami. Jak się pojawiły śnięte ryby w Odrze, to wszystkie partie nagle stały się wędkarzami. Gdy UE przegłosowała mąkę z robaków, to PiS i PO przerzucają się preferencjami smakowymi. Myślący mogą już teraz porzucić wszelka nadzieję i nabrać pewności, że ta kampania inaczej nie będzie wyglądała. Jeśli cokolwiek się zmieni to na gorsze i jeszcze głupsze, natomiast główne kierunki bezsensownych działań na pewno zostaną zachowane.

To nie przypadek, to plan – PiS chce ściągnąć i zatrzymać w Polsce miliony Ukraińców

MatkaKurka https://www.kontrowersje.net/to-nie-przypadek-to-plan-pis-chce-sciagnac-i-zatrzymac-w-polsce-miliony-ukraincow/

Absolutnie żadnej sztuczki, ani najmniejszego zabiegu „dziennikarskiego” w tytule nie zastosowałem, to są po prostu fakty, w dodatku potwierdzone na najwyższym szczeblu, o czym na końcu. W Polsce bardzo często pomysły rodzą się na pniu, a czasami nawet na kamieniu.

Gaszenie pożarów i zajmowanie się jednym tematem, który akurat jest na szczycie debety publicznej, to również cecha charakterystyczna wszystkich rządów w Polsce, ale trzeba przyznać, że PiS ma w tym obszarze szczególne zasługi. Całymi miesiącami dyskutowaliśmy o wycince puszczy, koniach z Janowa, dwóch wieżach Kaczyńskiego, no i oczywiście o najmodniejszej chorobie na świecie, jednak w tym przypadku były to lata, nie miesiące.

Przy każdym takim temacie powstały cudowne recepty, magiczne eliksiry i na końcu, jak zwykle, plany rozjeżdżały się z rzeczywistością. Konflikt zbrojny na Ukrainie z natury rzeczy niesie za sobą znacznie większy potencjał niż konie janowskie i sosny białowieskie, jedynie pomór można uznać za konkurencję tej samej wagi. Jakie pomysły i strategie realizowaliśmy w przypadku zbiorowego amoku wirusowego, to już wszyscy wiemy i ostatnie decyzje o zdjęciu niemal wszystkich obostrzeń przy 10 000 przypadków, idealnie oddają skalę tej paranoi i tragifarsy.

Czy wyciągnięto jakieś wnioski? Żadnych! Co więcej katastrofalne błędy, które kosztowały życie 200 000 Polaków, nadal są uznawane za jedyne słuszne decyzje podjęte przez najwyższej klasy fachowców. Jak się nie wyciąga wniosków, to wiadomo, że się w kółko popełnia te same błędy i dokładnie tak się dzieje w przypadku Ukrainy. Osłanianie twarzy szmatami i zamykanie stoków narciarskich, lasów i parków, czyli DDM i lockdowny, zostały zastąpione dwiema innymi generalnymi fantasmagoriami. Napływ uchodźców z Ukrainy ma rozwiązać poważne problemy w Polsce, po pierwsze zlikwidować problem niżu demograficznego, po drugie dać potężny zastrzyk polskiej gospodarce.

Przypomnę raz jeszcze, że to nie jest projekt, który powstał w wyniku szczegółowych analiz, symulacji i poszukiwania recepty na nasze bolączki. Nic z tych rzeczy, wszystko narodziło się po nawałnicy za naszą wschodnią granicą. W tym miejscu należy sobie zadać pytanie, dlaczego ci „wybitni” politycy PiS i „niepokorni”, którzy dostali zlecania na promowanie nowej strategii dla Polski, nie wpadli na to przed konfliktem na Ukrainie? Skoro kilka milionów Ukraińców miało być lekarstwem na polskie bolączki, to wystarczyło stworzyć te same warunki, jakie tworzy się dziś albo i znacznie mniej atrakcyjne, sprowadzone do łatwiejszego przekraczania granicy w celu podjęcia pracy i po kłopotach. W kolejny kroku pracujący w Polsce mogliby ściągnąć rodziny, pod warunkiem, że są je w stanie utrzymać.

Nic takiego się nie stało i to też nie jest przypadek, tylko wynik naturalnych procesów. Każdy polski pracodawca, któremu brakowało pracowników mógł wysłać ogłoszenie, czy zlecić to odpowiednim firmom i jeśli tylko istniała wola po ukraińskiej stronie, pracownicy ustawiali się w kolejce. Taka rekrutacja działała, ale w odpowiedniej skali i przy rzeczywistym zapotrzebowaniu oraz zainteresowaniu. W efekcie do Polski przyjechało około 2 milionów Ukraińców, a potem proces naturalnej imigracji zarobkowej się wyciszył, bo nastąpiło wypełnienie luk na rynku pracy.

W tej chwili do Polski napływa zupełnie inna grupa Ukraińców, złożona głównie z kobiet i dzieci, co oznacza, że zdecydowana większość tej grupy pracy nie podejmie. Trudno też powiedzieć ilu z nich w Polsce zostanie, zatem zastrzyk dla gospodarki i wyż demograficzny, to jedynie pobożne życzenia „strategów” z PiS, natomiast poniesione koszty są realne i bardzo wysokie. Wcześniejszy naturalny i korzystny dla Polski proces, został zastąpiony polityczną głupotą, która wprost się wyraża słowami Kaczyńskiego:

Mamy zasadę – żadnych relokacji. Jak ktoś chce tu zostać, to zostaje, a jak chce wyjechać, to wyjeżdża. Nikogo nie zmuszamy do niczego. I druga zasada – nie chodzimy po prośbie. Oczywiście uważamy, że należy nam się jakaś pomoc, ale po prośbie nie chodzimy. Jesteśmy państwem w zupełnie dobrej kondycji, przeszło trzy razy bogatszym niż na początku lat 90 i przeszło trzy razy bogatszym niż Ukraina, licząc na głowę mieszkańca.

Kaczyński z Morawieckim uznali, że da się na siłę z kilku milionów uchodźców ukraińskich kobiet i dzieci, zrobić wykwalifikowanych pracowników i prawdziwych Polaków.

Biorąc pod uwagę założenia i okoliczności tego projektu, nie ma najmniejszego sensu się do niego poważnie odnosić, to są zwyczajne brednie, które bardzo szybko zweryfikuje życie.