Walkę z wiatrakami zostawmy Don Kichotom,
my walczmy i pokonajmy
„zielonych” ideologów z Unii Europejskiej.
Mirosław Dakowski. 31 maj 2025
W ostatnim trzydziestoleciu bardzo zostały przekręcone pojęcia. A za tym poszło również przekręcanie poglądów. Nawet w tak, zdawało by się odpornych dziedzinach, jak fizyka, nauki o Ziemi, czy geofizyka. Należą przecież [czy należały?] do nauk ścisłych [science], wydawało się nie podlegających propagandzie. I w sposób naturalny odrzucających fałsz [przecież: true or false].
Mówię tu o ludziach światłych, dalekowzrocznych i uczciwych. Poglądy tłumu, większości są zawsze plastyczne i ulegają narzucanym, szczególnie siłą, zmianom.
W pierwszej części omówię odkrycia i ustalenia energetyków, fizyków, geofizyków sprzed agresji ideolo, która w jawnej postaci nastąpiła, zaczęła się gdzieś 30-40 lat temu.
Na początku lat 90 po “obaleniu komuny” można było jednak zaczynać realizować racjonalną politykę energetyczną, a w każdym razie ją proponować, planować.
W drugiej części omówię obecną sytuację, gdy Polska jest już w jarzmie eurokomunistów UE.
Obecnie dobrzy, uczciwi energo-analitycy walczą z patologiami narzuconymi przez urzędników, m. inn. w dziedzinie energii odnawialnych, z absurdalnymi procedurami, a dostaje się biednym niewinnym wiatrakom i panelom słonecznym.
W naukach ścisłych jednak łatwiej się było bronić przed czerwoną komuną niż przed agresją tej przemalowanej na zielono, która skutecznie wcieliła w życie neo-marksistowskie hasło „marszu przez instytucje”.
I. Niezrealizowane możliwości
Po „przemianach”, to jest w latach 90-tych, paradoksalnie był krótki okres, w którym można było jawnie sformułować rozumne programy ekonomiczne czy energetyczne.
Pojawiło się, jakby znikąd, kilku wielkich ekonomistów. Nie podają nazwisk, by nikogo nie pominąć, lub nie wywołać kłótni ich następców czy przeciwników.
Podobnie było w energetyce: Proponowano i możliwe było do wykonania uzdrowienie górnictwa i energetyki węglowej, odcięcie od niej raka biurokracji i zwiększenie [łatwe a kilkakrotne konkurencyjności tych dziedzin] – Albinowski, Szpilewicz, Szargut, zespół budowanej wtedy Agencji Poszanowania Energii pod premierem – nie komercyjnej!! I plejada innych].
Agresji klimatystów nie czuło się u nas jeszcze tak boleśnie, choć już była widoczna, na przykład „Szczyt Ziemi” w Rio 1992.
Na początku lat 90 zdążyliśmy sformułować rozsądne programy energetyki opartej o różne źródła: węgiel, gaz, ew. energia jądrowa, energie odnawialne – tak zwany Energy Mix.
Energetyka krajowa, oparta o górnictwo węglowe, musiała być jednak kierowane centralnie, można było jednak ściąć biurokrację. Takie konkretne rozwiązania również proponowano.
Ale równocześnie nastąpił burzliwy, naturalny rozwój użytkowania energii odnawialnych.
A także programu Poszanowania Energii, tj. systematycznego zmniejszania energochłonności gospodarki na wszystkich jej poziomach.
Wykazaliśmy na wielu konferencjach i w wielu publikacjach, że na przykład w Polsce jest potencjał 30 do 50 MegaTpu [milionów ton odpowiednika dobrego węgla; 1 t p.u. = 29.3 GJ = 8.14 MWh ]. A zużywaliśmy wtedy ok 150 MTpu.
Istotne było, i dla celów niniejszej argumentacji niezbędne, że uwolniono oddolne inicjatywy, pomysły przedsiębiorczych ludzi.
Zaczęto więc realizację na przykład użytkowania energii odnawialnych od tego co się dotąd marnowało, a łatwo i tanio mogło być wykorzystane, z korzyścią dla wszystkich a zyskiem dla rzutkich.
Przykładowo spontaniczny a lawinowy rozwój wysoko wydajnych kotłów centralnego ogrzewania na słomę, drewno, na początku głównie odpadowe, z lasów i sadów.
Zabawne, ale też straszne, że tych nagle się pojawiających wielu Gigawatów mocy cieplnej nie zauważył, nie chciał zauważyć mimo naszych interwencji – Główny Urząd Statystyczny – GUS.
Plantacje energetyczne na podmokłych nieużytkach, biogazownie, też głównie na początek korzystające z surowców odpadowych, ogromna ilość małych agrorafinerii, na przykład wykorzystujących… zużyte oleje z frytkarni. Zniszczono to wszystko złośliwymi, absurdalnymi, zaporowymi dla indywidualnych przedsiębiorców przepisami. Nie było to oczywiście przypadkowe.
Odbudowywano małe elektrownie wodne na rzeczkach i rzekach, korzystne tak dla energetyki rozproszonej, jak i zwiększające bezpieczeństwo powodziowe. Zauważono, że „za komuny” ponad sześć tysięcy małych elektrowni wodnych zostało zniszczonych przez brygady ZMP-owców w ramach „walki z kułactwem”. Kuroń brał w tym udział. Na początku lat 90-tych ludzie wydobywali i naprawiali wyrzucane do wody przez te brygady turbiny. Część kupowała nowe, wszyscy budowali czy naprawiali jazy, zapory. Mała retencja znacznie poprawiła bezpieczeństwo powodziowe Polski.
Mówiliśmy wtedy, przekonywali nowe władze. Wtedy było wśród nich jeszcze sporo ludzi uczciwych, ale niestety niedouków.
To wszystko dzieło się bez ingerencji państwa, bo nowo – stara kasta wyzyskiwaczy nie była jeszcze tak pewna siebie, a w swej krótkowzrocznej pazerności rabowała to, to było blisko pod łapą: Złodziejska „prywatyzacja”, FOZZ – jako przykłady..
Proponowaliśmy wiatraki – tak – ale tam, gdzie wójtowi czy dużemu rolnikowi opłacało się [bez dotacji!!] je stawiać i eksploatować w sieciach lokalnych. I na tym się bogacić.
Niektóre biogazownie zbierały gaz otrzymywany z różnych odpadów, dotąd zanieczyszczających rzeki czy lasy, a stareńki komputer już czuwał by włączyć produkcję elektryczności tylko wtedy, gdy taryfa zakupu elektryczności jest korzystna. Więc na przykład w dzień – i to powszedni. Bo w niedzielę oczywiście zapotrzebowanie jest zdecydowanie mniejsze, więc i cena zakupu „prądu” niższa, ale jasno ludziom podana. Niestety – w Polsce było to jedynie w rozsądnych planach. We Francji, Tunezji to realizowano – nie na długo jednak.
Wiatraki zasilały sieci lokalne, a do sieci ogólnokrajowych sprzedawano tylko wtedy, gdy było to opłacalne dla ich właścicieli. Oraz wtedy, gdy parametry techniczne [częstotliwość, faza itp] na to pozwalały. W razie niezgodności sieć lokalna odłączała się od sieci ogólnej i produkowała dalej, np. dla lokalnej elektrolizy wody. Później sprzedawano tak tlen, jak wodór w butlach odpowiednim kupcom. W planach już było – dla lokalnych, spokrewnionych czy zaprzyjaźnionych stacji paliwowych sprzedających również wodór dla samochodów .
We Francji i w Tunezji było to skutecznie realizowane, a częściowo zaczęliśmy to realizować również w Polsce. Ale wbito nas do UE.
Niestety kierunki UE uległy wtedy strasznej zmianie czy ujawnieniu: Stery wyraźnie wzięli w ręce [ściślej: w łapy] komuniści przemalowani na zielono – czyli klimatyści. Zaczęły narastać, i być brutalnie popularyzowane – anty naukowe bajdy, na przykład o antropogennym, a dodatkowo katastrofalnym „ociepleniu klimatu”. Bezkarnie szerzyła takie banialuki IPCC [ Intergovernmental Panel of Climate Change], już w nazwie narzucający wiarę w kłamliwą tezę: „change“. Por. moje ZMIANY KLIMATU, EFEKT CIEPLARNIANY; CZY UDZIAŁ CZŁOWIEKA JEST ISTOTNY? I CZY JEST UDOKUMENTOWANY?
Jak genialnie prosto napisał w 1936 roku jeden z największych poetów tragicznego XX wieku Osip Mandelsztam – „Okazuje się, że jesteśmy w łapach humanistów “.
Możemy teraz dodać: „Znaleźliśmy się w łapach klimatystów”.
Część II.
Aktualne jarzmo UE a energię odnawialne.
W ostatnich latach pojawiło się dużo książek, poważnych artykułów i mocnej publicystyki [w tym przoduje Najwyższy Czas], które podważają plany i nakazy urzędujących w Unii Europejskiej [„Bruksela”] ideologów zielonej rewolucji, klimatystów i podobnej, usiłującej rządzić światem zarazy.
Jest świetna książka L. Schernikau i W. Smith „Fałszywa energia “.

Wydał ją nieoceniony w swych wysiłkach Jan Fijor.
Poważne analizy bezsensu oraz szkodliwości ideologii prowadzącej do katastrof tak energetycznych jak ekonomicznych publikuje profesor Władysław Mielczarski. Niestety może publikować tylko w mediach anty-estabiszmentowych, bo oficjalne ignorują głosy rozsądku. Teksty krytyczne obecnej sytuacji energetycznej publikuje często Czas Najwyższy. Na przykład: „Brudna prawda o OZE. To z góry przekreśla jakąkolwiek ekonomiczną opłacalność”. brudna-prawda-o-oze-to-z-gory-przekresla-jakakolwiek-ekonomiczna-oplacalnosc
Ich teza, postawiona już w tytule, jest prawdziwa w obłędnym królestwie zielonej komuny, ideologii i dotacji. Zostawmy jednak [bez dotacji !] decyzje w rękach rzutkich przedsiębiorców czy chłopka roztropka. Zobaczymy na ile oni dadzą sobie radę, jeśli państwo nie uczepi im znów jakichś absurdalnych kajdan.
Obecni analitycy – krytykanci, a nie wymieniam legionu innych – analizują krytycznie „energię odnawialną”, ale nie realną, lecz te fikcje wymuszone i budowane ogromnym kosztem przez dyktat w Europie, obecnie w Unii Europejskiej. W Świecie są to globaliści.
Ich cel, plan i realizacja, to rządzić centralnie wszystkim, połączyć czy raczej uwikłać cały świat w totalną sieć centralnego zarządzania.
Chcą zarządzać, najchętniej w ogromnych obszarach gospodarki światowej, przez maszynę, czyli sztuczną inteligencję.
30 lat temu ostrzegaliśmy, polscy energo-analitycy – ówczesny rząd przed centralną automatyczną giełdą energii, wtedy “planowo” uruchamianej tylko dla Europy. Już wtedy pojawiały się absurdy w postaci” ujemnych cen energii “. To znaczy – producent produkujący ponad potrzebę [a przecież potrzeby w różnych krajach i przy zmiennej pogodzie wahają się] musiał płacić za wyprodukowaną energię, nie zaś na niej zarabiać !!!
Można zupełnie serio stwierdzić, że wtedy staliśmy nad przepaścią, ale rządy zrobiły ogromny krok naprzód.
Obrazuje to na przykład niedawny Blackout, czyli padnięcie całej energetyki na Półwyspie Iberyjskim i katastrofalne tego skutki tak w postaci astronomicznych kosztów jak i strasznych kłopotów zwykłych ludzi.
Czy władze UE wyciągnęły z tego wnioski? Ależ tak, oczywiście! Zwiększyć centralizację oraz kontrolę.
Widzicie więc, światli, co należy zrobić?
Oczywiście nie ” walczyć przeciw energiom odnawialnym “.
Należy tych obłędnych, wariackich ideologów trzymających stery UE a może i świata po prostu powywieszać. Najlepiej dosłownie, jak w dawnych, zdrowych czasach, na wysokich wzgórzach, na widoku tłumów, by ludzie zdali sobie sprawę, czego uniknęli.
Wtedy ludzie, zrzuciwszy kajdany, spokojnie wrócą do swoich przedsiębiorstw, interesów, wreszcie rodzin. I do rozsądku.