Czyli można już nazywać Izrael zbrodniczym krajem. Tak, oficjalnie. Magiczne słowo „antysemityzm” traci swą moc.

Magiczne słowo „antysemityzm” traci swą moc

Posted by Marucha w dniu 2024-05-20 marucha/magiczne-slowo-antysemityzm-traci-swa-moc

Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz.
Polak

Izrael oskarżony o zbrodnie wojenne. A wydawało się, że zbroja i miecz w postaci antysemityzmu służącego Żydom do oskarżania i atakowania wszystkich i z każdego powodu są niezniszczalne.

Właśnie się rozsypały.

Prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego Karim Khan składa wnioski o wydanie nakazów aresztowania w stosunku do Benjamina Netanjahu i Yoava Gallanta za zbrodnie wojenne.

Khan oznajmił, że jego biuro ma „uzasadnione podstawy”, aby sądzić, że izraelski premier Benjamin Netanjahu i minister obrony Yoav Gallant ponoszą „odpowiedzialność karną” za „zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości”.

Khan dodał, że izraelskie oblężenie Strefy Gazy poprzez zamknięcie przejść granicznych i ograniczenie transferu żywności, wody i środków medycznych było częścią izraelskiego planu wykorzystania głodu jako „metody wojny”.

Proponuję temu prokuratorowi omijać samoloty i helikoptery szerokim łukiem.

Izrael nie jest członkiem MTK i nie uznaje jego jurysdykcji. Kilku izraelskich ministrów potępiło oświadczenie Khana.

Minister gabinetu wojennego Benny Gantz powiedział, że to posunięcie jest „zbrodnią na skalę historyczną”.
Porównywanie przywódców demokratycznego kraju, zdecydowanego bronić się przed nikczemnym terrorem, z przywódcami krwiożerczej organizacji terrorystycznej jest głębokim wypaczeniem sprawiedliwości i rażącym moralnym bankructwem” – stwierdził Gantz.

Lider opozycji Yair Lapid nazwał tę decyzję „katastrofą”. Minister finansów skrajnej prawicy Bezalel Smotrich powiedział, że decyzja tą była „przejawem hipokryzji i nienawiści do Żydów”.

„Nakazy aresztowania wobec nich są nakazami aresztowania nas wszystkich” – stwierdził.

Moim skromnym zdaniem

Chociaż jedno jest już wyjaśnione. I nie ważne czy ich dorwą. Najważniejsze sprawy zostały nazwane po imieniu. To jest ludobójstwo, a to są sprawcy.

Prokurator musi mieć odpowiednią ochronę, są zbrodnie których Izrael nie wybacza. Nie wiadomo jak daleko sięgają macki Mossadu. Może jeszcze jakaś sprawiedliwość istnieje na tym świecie. Ale czas pokaże – oby tak było.
Szkoda tylko, że w tych wnioskach nie będzie nic o rozpowszechnianiu kłamstw o udziale Polaków w holokauście.

Czyli można już nazywać Izrael zbrodniczym krajem. Tak, oficjalnie. Jest jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie.

Aryo  https://obywatel-ro.neon24.net

Netanjahu: “Aj-waj!! Nowa forma antysemityzmu !!” : Żądanie ukarania zbrodniarzy.

„Izraelscy żołnierze prowadzą sprawiedliwą wojnę”. Netanjahu: pomysł aresztowania mnie to nowa forma antysemityzmu

izraelscy-zolnierze-prowadza-sprawiedliwa-wojne-netanjahu

(fot. EPA/ALAA BADARNEH Dostawca: PAP/EPA.)

Wniosek prokuratora Międzynarodowego Trybunały Karnego (MTK) jest absurdalny i fałszywy. To forma nowego antysemityzmu – powiedział w poniedziałek premier Izraela Benjamin Netanjahu. Tymi słowami skomentował on działania prokuratury MTK, która wystąpiła w poniedziałek o nakaz aresztowania m.in. Netanjahu i ministra obrony Joawa Gallanta.

Prokurator MTK Karim Khan ogłosił w poniedziałek, że wniósł o nakaz aresztowania Netanjahu, Galanta oraz trzech przywódców Hamasu – Jahji Sinwara, Mohammeda Deifa i Ismaila Hanije – w związku z uzasadnionymi podejrzeniami o ich odpowiedzialność za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości popełnione od października 2023 r. na terytorium Izraela i Strefy Gazy.

Według Netnjahu, który od początku izraelskiej inwazji na Strefę Gazy milczy, gdy tylko pojawiają się pytania o zbrodnie żydowskich żołnierzy na palestyńskich cywilach w tym wielu dzieciach, tego typu działania MTK nie są przeciwko niemu, ale przeciwko „izraelskim żołnierzom, którzy z najwyższym bohaterstwem walczą z podłymi mordercami z Hamasu”.

Z obrzydzeniem odrzucam dokonane przez prokuratora w Hadze porównanie między demokratycznym Izraelem i masowymi mordercami z Hamasu (…), jak można mieć śmiałość, by porównywać Hamas, który mordował, palił, gwałcił i porywał naszych bliskich, z izraelskimi żołnierzami, którzy prowadzą sprawiedliwą wojnę – zaznaczył izraelski premier.

Netanjahu oświadczył, że całkowicie odrzuca wniosek Khana, który „całkowicie zniekształca rzeczywistość” i jest przejawem „nowego antysemityzmu”.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że ten sam Netanjahu do dzisiaj nie przeprosił za zamordowanie z zimną krwią przez żydowskich żołnierzy Polaka – wolontariusza organizacji humanitarnej niosącego pomoc Palestyńczykom, których Izrael odciął od żywności i wody. Premier Izraela nie zareagował również, kiedy ambasador Izraela w Polsce stwierdził, że czymś dużo gorszym niż zamordowanie niewinnego człowieka chcącego nieść pomoc potrzebującym jest… zgaszenie świeczek gaśnicą, co uczynił poseł Konfederacji Grzegorz Braun.

źródło: PAP / Oprac. TG

W Warszawie duża manifestacja solidarności z narodem palestyńskim. Zatrzymać ludobójstwo w Strefie Gazy !!

W niedzielę (12.05.2024 r.) w Warszawie odbyła się manifestacja solidarności z narodem palestyńskim. Manifestujący przeszli z placu Zamkowego pod ambasadę Stanów Zjednoczonych. Manifestacja odbywała się pod hasłem „76 lat katastrofy, zatrzymać ludobójstwo w Strefie Gazy”.

Dziękujemy Polsko. Warszawa dzisiaj z okazji 76. rocznicy Nakby marsz solidarności z narodem palestyńskim.
Potępiając izraelskie zbrodnie i ludobójstwa na ludności cywilnej palestyńskiej – czytam na X na profilu dr. Mahmouda Khalifa, ambasadora Palestyny w Polsce.

Mahmoud Khalifa @MKhalefa14

Dziękujemy Polsko Warszawa dzisiaj z okazji 76. rocznicy Nakby marsz solidarności z narodem palestyńskim Potępiając izraelskie zbrodnie i ludobójstwa na ludności cywilnej palestyńskiej

0:07 / 1:07

Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło w piątek (10.05.2024 r.) rezolucję popierającą przyznanie statusu stałego członka Palestynie. Wśród 143 państw głosujących za rezolucją była Polska.

Gdy manifestacja dotarła pod Ambasadę Stanów Zjednoczonych zwracano uwagę na liczbę zabitych w Strefie Gazy. Wskazano, że masakra w Gazie jest możliwa dzięki wsparciu Stanów Zjednoczonych. Krzyczano: „Izrael zabija, USA płaci”.

Uniwersytet Hebrajski o Żydach: Polacy odpowiedzialni za holokaust „dokładnie tak samo jak Niemcy”. Ale Niemcy są najlepszym przyjacielem.

SZOKUJĄCE wyniki badań Uniwersytetu Hebrajskiego. Polacy odpowiedzialni za holokaust „dokładnie tak samo jak Niemcy”

13.05.2024 uniwersytet-hebrajski-polacy-odpowiedzialni-za-holokaust-dokladnie-tak-samo-jak-niemcy

Społęczność żydowska boi się pogromów.
Społęczność żydowska – zdj. ilustracyjne. / Fot. Blake Campbell/Unsplash

Szef Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk zwrócił uwagę na badania opublikowane przez Uniwersytet Hebrajski. Wynika z nich, że ponad połowa Izraelczyków jest zdania, że Polacy są „dokładnie tak samo jak Niemcy” odpowiedzialni za holokaust.

Konończuk przytoczył badania opublikowane przez uniwersytet w Jerozolimie. Wynika z nich, że wśród Izraelczyków aż 54 proc. uważa, że Polacy byli „dokładnie tak samo jak Niemcy” odpowiedzialni za holokaust. Kolejne 28 proc. uznaje, że „tylko częściowo” Polacy byli winni temu, że ich żydowscy sąsiedzi zostali unicestwieni w holokauście.

Tylko 8 proc. wskazuje, że Polacy też byli ofiarami. 8 proc. nie ma zdania, a 2 proc. „wolałoby nie odpowiadać”.

Zbadano też, który kraj mieszkańcy Izraela uważają za „przyjaciela” swojego państwa. Jak się okazuje, przodują… Niemcy, na które wskazało 53 proc. Na kolejnym miejscu uplasowała się Wielka Brytania, którą wybrało już tylko 35 proc. Dalej Holandia – 26 proc., Francja – 24 proc. Polska znalazła się na końcu zestawienia z wynikiem 19 proc.

Zapytano też o „najbardziej antysemickie” państwo spośród tych pięciu. W tym zestawieniu „wygrała” Francja – 37 proc. Na drugim miejscu – Polska (16 proc.), dalej Wielka Brytania (15 proc.), Holandia (8 proc.). Jak się okazało, najmniej osób wskazało Niemcy – 6 proc.

Do tych badań odniósł się redaktor naczelny „Najwyższego CZAS!”-u dr Tomasz Sommer.

„Wg Żydów Polacy są winni prawie tak samo jak «naziści». Takie przekonanie powszechne jest też od lat w Stanach i właśnie do uzasadnienia tego przekonania potrzebne było sfałszowanie sprawstwa mordu w Jedwabnem, do czego przyczynili się Gross, Kaczyński, Kwaśniewski, Schudrich, Kieres oraz wielu innych zaprzańców” – napisał.

Czy kontynuowanie misji “dyplomatycznej” tego buca w Polsce jest bardziej niekorzystne dla Polski czy dla Izraela?

Ambasador Izraela znów atakuje Polskę. Bosak: Czy kontynuowanie misji dyplomatycznej tego buca w Polsce jest bardziej niekorzystne dla Polski czy dla Izraela?

11.05.2024 ambasador-izraela-czy-bardziej-szkodzi-nam-czy-izraelowi

Ja'akow Liwne, Robert Mazurek, Izrael, Polska
Ja’akow Liwne Fot. print screen z YouTube/Kanał ZERO

Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło w piątek rezolucję popierającą przyznanie statusu stałego członka Palestynie. Wśród 143 państw głosujących za rezolucją była Polska. Ambasador Izraela w Polsce, Ja’akow Liwne, skrytykował działania naszego państwa. Na jego wpis zareagował m.in. Krzysztof Bosak.

Przeciw rezolucji było dziewięć państw, a 25 się wstrzymało od głosu.

Ponieważ przyznanie statusu stałego członka musi zatwierdzić Rada Bezpieczeństwa, Zgromadzenie Ogólne wezwało do ponownego rozpatrzenia wniosku w sprawie zapewnienia Palestyńczykom tego prawa.

Zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych potencjalni członkowie ONZ muszą „miłować pokój”, a Rada Bezpieczeństwa musi zalecić ich przyjęcie Zgromadzeniu Ogólnemu w celu ostatecznego zatwierdzenia. W 2012 roku Palestyna stała się państwem obserwatorem niebędącym członkiem ONZ.

Projekt rezolucji „określa”, że państwo Palestyna kwalifikuje się do członkostwa – rezygnując z pierwotnego sformułowania, że w ocenie Zgromadzenia Ogólnego jest to „państwo miłujące pokój”. Dokument zaleca, aby Rada Bezpieczeństwa ponownie rozpatrzyła prośbę status członka „przychylnie”.

Ambasador Izraela w Polsce Ja’akow Liwne zareagował na polskie stanowisko w sprawie tej rezolucji wpisem w serwisie X: „Wsparcie Polski dla członkostwa Palestyny w ONZ po masakrze z 7.10 (7 października 2023 roku) jest: 1. Niebezpiecznym precedensem nagradzającym agresora. 2. Kontynuacją decyzji z 1988 (roku) pod sowiecką egidą o uznaniu +państwa palestyńskiego+. 3. Wynagradzaniem Iranu i Hamasu wbrew stanowisku USA i Izraela. 4. Całkowitym pogwałceniem Karty NZ dla politycznych korzyści. To zła i szkodliwa decyzja dla bezpieczeństwa, stabilności i dla Polski”.

Wpis Liwnego podał dalej i skomentował prezes Ruchu Narodowego i wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.

„Zaczynam się zastanawiać czy kontynuowanie misji dyplomatycznej tego buca w Polsce jest bardziej niekorzystne dla Polski czy dla Izraela? Swoją drogą w ostatnich kilku latach mamy w Polsce ciekawą kumulację różnych wtop dyplomatycznych w wykonaniu ambasadorów kilku różnych państw, na tle których warto docenić kunszt ambasadorów, którzy działają po cichu i nie robią wokół siebie nadmiaru zamieszania, a załatwiają konkretne tematy czy po prostu pełnią w sposób prawidłowy swoją misję reprezentując swoje kraje bez żadnych skandali, w sposób bardziej „nudny” i przewidywalny” – napisał narodowiec.

Publicysta Grzegorz Kuczyński zauważył z kolei, że Rosja postąpiła dokładnie tak samo jak Polska, ale tego państwa Izrael nie odważył się potępić za pośrednictwem ambasadora.

„Ambasador Izraela w Polsce atakuje Polskę w tej sprawie. Rosja zagłosowała tak samo, jak Polska. Myślicie, że ambasador Simona Halperin ją skrytykowała? Nie. Podwójne standardy Izraela” – napisał dziennikarz.

Piekielna przepowiednia the Economist z 2012 roku: Hamas i Bibi Netanyahu walczący na paralotniach.

Lotniowa «przepowiednia» Rothschildów z roku 2012

babylonianempirelotniowa-przepowiednia-rothschildow-z-roku-2012

Data: 9 Maggio 2024 Author: Uczta Baltazara

FOTO: Okładka gazety The Economist z 22 grudnia 2012 roku: Hamas i Bibi Netanyahu walczący na paralotniach.

Czy okładka magazynu The Economist z roku 2012 przewiduje atak Hamasu z wykorzystaniem lotni? Nie, ona niczego nie “przewiduje”. Czy sprawdziliście, kim są właściciele i dyrektorzy zarządu The Economist? – Są nimi między innymi Rothschildowie. Po prostu, oni mówią wprost o swoich planach.

Towarzyszący rysunkowi artykuł, który traktowany jest jak przewodnik turystyczny, mówi, że najszybszą drogą do piekła jest ciągłe popełnianie grzechów głównych bez odczuwania wyrzutów sumienia.

Władimir Putin został przedstawiony w piekle, gdzie wraz z syryjskim prezydentem Baszarem Assadem, irańskim prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem, północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong Unem oraz euro płynie w ognistej rzece pod nagłówkiem “Orientacyjny przewodnik do Piekła”.

Na rysunku obecny jest także prezydent USA Barack Obama i kanclerz Niemiec Angela Merkel; Obama pędzi w kierunku Putina na motorówce, a Merkel siedzi smutna na torach kolejowych nad rzeką Styks.

Całą tę chaotyczną scenę obserwuje diabeł z egzemplarzem The Economist w ręku.

INFO: znalezione w Sieci

Walka o pokój dla świata

Walka o pokój dla świata

Stanisław Michalkiewicz 5.05.2024 walka-o-pokoj

„Z wielkich idei rodzą się wielkie nieszczęścia” – twierdził Aldous Huxley. Trudno mi powiedzieć, co konkretnie miał na myśli, bo w świecie krążą rozmaite idee, które przez ich wyznawców uznawane są za wielkie, ale przez pozostałych – już niekoniecznie. Jednak zamiast gubić się w domysłach, spróbujmy sprawdzić trafność spostrzeżenia Huxleya na konkretnym przykładzie.

Oto w biblijnej Księdze Rodzaju czytamy, jak to Stwórca Wszechświata, który dlaczegoś upodobał sobie pewnego mezopotamskiego koczownika, pewnego dnia obiecał mu solennie, że „jego potomstwu” oddaje obszar „od Rzeki Egipskiej”, czyli Nilu, aż do „rzeki wielkiej, rzeki Eufrat”. Obecnie, słusznie czy niesłusznie, za potomków Abrahama uważają się Żydzi i z tego tytułu snują marzenia o „wielkim Izraelu”, który miałby rozciągać się właśnie na obszarze ujętym w ramy tych dwóch rzek. Snują marzenia – bo Stwórca Wszechświata przez kilka tysięcy ostatnich lat z zagadkowych przyczyn swojej obietnicy nie spełniał – ale ostatnio jakby coś w tej sprawie drgnęło.

Czy stało się to za sprawą wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera, który – podobnie jak rzymski cesarz Klaudiusz – uważał, że Żydzi są przyczyną „powszechnej choroby świata cywilizowanego”, czy też Marcina Lutra, który dał początek Reformacji, dzięki której w Ameryce pojawił się odłam wyznania protestanckiego, według którego nie będzie na świecie pokoju, dopóki nad światem nie zapanują Żydzi – tego pewnie się nie dowiemy, bo – w odróżnieniu od czasów dawniejszych, kiedy to Stwórca Wszechświata co i rusz rozmawiał z wieloma osobami – teraz jakby przestał się komukolwiek zwierzać, a jeśli w ogóle komunikuje się z ludzkością, to raczej przez czynności konkludentne – ale to nieistotne, bo zamiast dociekać przyczyn, skupmy się na skutkach, które są widoczne.

Oto po II wojnie światowej, której towarzyszyła masakra europejskich Żydów zainicjowana przez wspomnianego wybitnego przywódcę socjalistycznego, w 1948 roku proklamowana została niepodległość Izraela, który – jak to potwierdza niedawna uchwała tamtejszego parlamentu, czyli Knesetu – jest „państwem żydowskim”, czyli ex definitione przeznaczonym dla Żydów.

Warto zwrócić na to uwagę, bo ten pogląd uważany jest przez opinię światową za oczywistą oczywistość, podczas gdy opinie, że takie na przykład Niemcy powinny należeć do Niemców, czy taka na przykład Polska powinna należeć do Polaków, uchodzą nie tylko za „kontrowersyjne”, ale nawet za rodzaj orwellowskiej myślozbrodni, i bywają ścigane przez niezawisłe sądy.

Wynika z tego, że Żydzi, w odróżnieniu od innych mniej wartościowych narodów, cieszą się specjalnym statusem, na straży którego stoi jedno z najsilniejszych współczesnych państw, czyli Stany Zjednoczone. Składa się na to szereg zagadkowych przyczyn, wśród których jedna uważana jest przez nowojorską Ligę Antydefamacyjną za opinię „antysemicką” – że mianowicie Żydzi w Ameryce mają duże wpływy w sektorze finansowym, w mediach i przemyśle rozrywkowym, co sprawia, że tamtejsi twardziele, z obawy, by Żydzi nie zrobili z nich marmolady, skaczą przed nimi z gałęzi na gałąź. Wyraża się to m.in. w tym, że każdy twardziel, który zostaje prezydentem USA, składa bezcennemu Izraelowi coś w rodzaju hołdu lennego – że mianowicie będzie bronić jego interesów przy użyciu całej potęgi Stanów Zjednoczonych i to bez względu na to, co bezcenny Izrael zrobi.

Ponieważ po proklamowaniu niepodległości bezcennego Izraela na Bliskim Wschodzie w ciągu 76 lat wybuchły cztery duże wojny i co najmniej tyle samo mniejszych, wielu ludzi uważa bezcenny Izrael za coś w rodzaju krosty, która na ciele świata wywołuje nieustanne stany zapalne, i nawet twierdzi, że zgoda społeczności międzynarodowej na utworzenie tego państwa była błędem.

Ale takie opinie są energicznie zwalczane właśnie przez amerykańskich twardzieli, spośród których wielu naprawdę wierzy, że nie będzie na świecie pokoju, dopóki nad światem nie zapanuje bezcenny Izrael. Nie tylko wierzy – ale podejmuje w tym kierunku dość skuteczne starania, które dotychczas przyniosły rozmaite rezultaty. Rozmaite, bo wprawdzie dla bezcennego Izraela okazały się korzystne, ale dla sąsiadujących z nim narodów uważanych za mniej wartościowe – już niekoniecznie.

Na przykład w 1991 roku, w następstwie operacji „Pustynna Burza”, pod pretekstem skarcenia złowrogiego Saddama Husajna za samowolne zajęcie Kuwejtu nieżyczliwy bezcennemu Izraelowi Irak został skotłowany. Ale to był dopiero pierwszy krok, bo w 2003 roku, w ramach operacji pokojowej „Iracka Wolność”, iracki potencjał został zniszczony całkowicie, a złowrogi Saddam Husajn, po zawleczeniu go przed niezawisły sąd, został powieszony – i w ten sposób Irak przestał być dla bezcennego Izraela jakimkolwiek problemem. Ot i teraz słyszymy, że irańskie drony i rakiety były przez amerykańskie myśliwce strącane nad Irakiem, z czego wynika, że to państwo jest wasalem USA, podobnie jak Jordania, dzięki czemu zarówno tam, jak i w Arabii Saudyjskiej amerykańscy twardziele nie forsują demokracji, pozwalając tamtejszym królom na samowładne, żeby nie powiedzieć – tyrańskie panowanie. W zamian za to jordańska wielka księżniczka musiała wsiąść do myśliwca i strącać irańskie drony, żeby nie doleciały do bezcennego Izraela. Warto na koniec dodać, że „rzeka wielka, rzeka Eufrat”, która miała stanowić wschodnią granicę obszaru podarowanego przez Stwórcę Wszechświata potomstwu mezopotamskiego koczownika, przepływa akurat przez terytorium Iraku.

Wreszcie w październiku 2010 roku, na szczycie w Deauville, Nasza Złota Pani z Berlina pozwoliła Francji na budowanie sobie kieszonkowego imperium w basenie Morza Śródziemnego. W następstwie tych ustaleń w Tunezji, Egipcie i Libii wybuchły wkrótce „jaśminowe rewolucje”, które doprowadziły do obalenia tamtejszych tyranów, a nowi tyrani ani myślą podskakiwać bezcennemu Izraelowi. Prezydent Obama chciał, by demokracja zwyciężyła też w Syrii, ale tamtejszy tyran, dufny w protekcję Putina, nie chciał ustąpić, za co Syria została ukarana operacją pokojową, która trwa do dzisiaj i po której z Syrii wkrótce nie zostanie kamień na kamieniu, więc i ona przestanie być problemem dla bezcennego Izraela.

Pozostał jednak złowrogi Iran, na który, jak się wydaje, właśnie przyszła kryska. Jeśli „siły obronne” bezcennego Izraela zdecydują się skarcić go za zuchwalstwo, to może to rozpalić kolejną dużą wojnę w regionie, a może nawet w skali światowej, zwłaszcza gdyby się okazało, że złowrogi Iran, podobnie jak bezcenny Izrael, też ma broń jądrową. Wtedy na świecie może rzeczywiście zapanować pokój – jak to sobie wyobrażają niektórzy amerykańscy protestanci.

W Pacanowie […nyy.. a może w Izreael ?], oferują pokój i zgodne sąsiedztwo ?! Na własnych warunkach…

W Pacanowie, oferują pokój i zgodne sąsiedztwo?! Na własnych warunkach…

… na podstawach wolności, sprawiedliwości i pokoju


Deklaracja niepodległości Izraela (hebr. הכרזת העצמאות, Ha-Chrazat Ha-Acma’ut lub מגילת העצמאות, Megilat Ha-Acma’ut) – akt prawny ogłoszony w dniu 14 maja 1948 (5 ijar 5708) w Tel Awiwie, głoszący powstanie na części terytorium byłego brytyjskiego Mandatu Palestyny nowego niepodległego państwa Izrael. Deklaracja została ogłoszona i odczytana przez Dawida Ben-Guriona podczas proklamacji niepodległości Izraela.
Deklaracja niepodległości Izraela

Tekst Deklaracji

Naród żydowski powstawał w Ziemi Izraela. Tutaj ukształtowała się jego duchowa, religijna i państwowa tożsamość. Tutaj po raz pierwszy stworzył on państwo. Tutaj stworzył skarby kultury ogólnoludzkiej i przekazał całemu światu wieczną Księgę nad księgami.

Kierowani tym historycznym i tradycyjnym przywiązaniem, Żydzi w każdym pokoleniu dążyli do tego, by powrócić do swojej dawnej ojczyzny. W ostatnich dekadach zaczęli powracać masowo. Pionierzy [mapilim] i obrońcy, spowodowali, że zakwitła pustynia, przywrócili do życia język hebrajski, zbudowali wsie i miasta, stworzyli kwitnącą społeczność, która kontroluje swoją ekonomię i kulturę. Zbudowali społeczność, która kocha pokój, ale wie, jak się bronić. Która przynosi innym błogosławieństwo postępu i pragnie niezależnego bytu narodowego.



Ogłaszamy, że z chwilą wygaśnięcia mandatu w dniu dzisiejszym, wieczorem 6 ijar 5708 (15 maja 1948), do ustanowienia wybranych w zgodzie z konstytucją przyjętą do dnia 1 października 1948 władz państwa, Rada Narodowa pełnić będzie funkcję Tymczasowej Rady Państwa, a jej organ wykonawczy, Rząd Narodowy, będzie Tymczasowym Rządem Państwa Żydowskiego, zwanego Izraelem.

Państwo Izrael otwarte będzie dla żydowskiej imigracji z Diaspory i będzie wspierać rozwój kraju dla pożytku wszystkich jego mieszkańców. Zbudowane będzie na podstawach wolności, sprawiedliwości i pokoju – tak jak je widzieli prorocy Izraela. Państwo żydowskie zapewni wszystkim swoim mieszkańcom równość społeczną i polityczne prawa niezależnie od wyznania, rasy i płci. Gwarantować będzie wolność wyznania, sumienia, słowa, edukacji i kultury. Chronić będzie miejsca święte wszystkich religii i będzie postępować zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych.

Wzywamy – w samym centrum wymierzonej w nas napaści – arabskich mieszkańców Państwa Izrael do zachowania pokoju i współpracy w tworzeniu państwa na podstawie pełnego i równego obywatelstwa i należnej reprezentacji w jego tymczasowych i trwałych instytucjach.

Wyciągamy przyjazną dłoń do wszystkich sąsiadujących z nami państw i ich narodów oferując pokój i zgodne sąsiedztwo. Zwracamy się z wezwaniem do ustanowienia więzów współpracy z niezależnym narodem żydowskim zamieszkałym na swojej ziemi. Państwo Izrael gotowe jest wziąć udział we wspólnym wysiłku rozwoju całego Bliskiego Wschodu.

Dokument podpisali…


No i wzięło, oferując pokój i zgodne sąsiedztwo.



“Zrujnowane miasta i wsie, poranieni ludzie, ciała zabitych i strach ocalałych: strumień takich obrazów płynących z Gazy nie ma końca. Ale w internecie są też inne nagrania: te, które izraelscy żołnierze sami tam wrzucają, na TikToku albo platformie X (dawnym Twitterze)”.
„Wysadziliśmy całą wieś. Niezłe szaleństwo!”



O „zniszczeniu” mówił też np. niedawno w wywiadzie radiowym jeden z oficerów 188. Brygady Pancernej: „Musimy dopilnować, żeby wszędzie tam, gdzie siły zbrojne wkraczają w Gazie, następowało zniszczenie. Ni mniej, ni więcej. Tam, gdzie był 74. batalion, działo się właśnie to. Gdziekolwiek byliśmy, zostawał piasek”.  


A wszytsko to “w imię miłości na własnych warunkach”, pojmowanej jak bądź.



Your browser does not support the video tag.
Your browser does not support the video tag.

Muhammad Shehada: Cywile i struktury cywilne NIGDY nie powinni być celem

Your browser does not support the video tag.


@dżon

Mydlenie oczu

Mydlenie oczu

Jerzy Karwelis 22 kwietnia dziennikzarazy.pl/22-04-mydlenie-oczu

Kiedy Iran zaatakował w niesłusznym odwecie Izrael (jak sami wiemy odwety są słuszne i niesłuszne, bo gdyby tak Iran ubił kilku żydowskich generałów w izraelskiej ambasadzie gdzieś tam na świecie, to odwet Izraela byłby w pełni akceptowany przez tzw. społeczność międzynarodową), a więc kiedy Iran niesłusznie się odwinął na niewinnych jak pustynne łątki Żydów, USA wskazało, że za takie akty to grożą kolejne sankcje nałożone na Iran. I tu się Waszyngton kompletnie wysypał, gdyż, jak wychwycił doktor Szewko, USA zagroziło, że wstrzyma dostawy do Iranu swoich komponentów, by Teheran nie mógł z nich produkować swych dronów, które atakują Izrael.
Reductio ad Holokaustum
I wyszło szydło z worka (co po angielsku się wykłada, że to kot z niego wyskoczył). Z komunikatu Stanów wyszło bowiem, że do tej pory USA dostarczały takie komponenty Iranowi, choć ten produkował z ich udziałem drony sprzedawane Putinowi, których ten potwór używał na Ukrainie. Wtedy, do zatargu z Iranem, było wszystko w porządku i gdyby nie ten straszny Iran (a właściwie, gdyby nie Żydzi pocelowali w ambasadę w Damaszku), to byśmy się nigdy o tym nie dowiedzieli, że układy scalone „made in USA” fruwają nad Ukrainą i ją demolują z powietrza. Ale też okazało się, że są drony dobre i złe, choć mogą to być te same drony, zrobione przez tego samego producenta, z tych samych komponentów. Wyszło, że jak latają w służbie zimnego ruskiego czekisty to jest ok, zaś jak napadają na dzierżawców Ziemi Świętej, to nie jest ok. Nie wiem jak z tego Stany teraz wyjdą, ale chyba nie trzeba się będzie tłumaczyć, bo komu? Ukraińcom? A kto ich tam słucha… Opinii publicznej? A gdzie tam – ta jest zakneblowana syndromem izraelskim, który powoduje, że jak Naród Wybrany atakuje, to ma powody, zaś jak jest atakowany, to staje się automatycznie niewinną ofiarą w dodatku w oparach dziedzictwa Holokaustu.To uniwersalne jest. 
Reductio ad holocaustum to zgrany chwyt, na który mogą się nabierać albo zaczadzeni, albo kraje, które wciąż mają kompleks, że w tamtych czasach światowej pogardy zachowały się podle. Ale w Polsce można chyba to zakwestionować. Jak wygląda takie reductio? Proszę bardzo: ostatnio zapytany szef rządu izraelskiego na okoliczność tego, czy rzeczywiście prawdziwe są zdjęcia palestyńskich marketów pełnych jedzenia, kiedy 2 miliony wygnańców z północy Strefy Gazy do Rafalah są na skraju klęski głodu odpowiedział, że chyba minister spraw zagranicznych Niemiec dociekająca tej kwestii nie myśli, że Żydzi są dziś tak jak naziści w II wojnie światowej, kiedy ci pokazywali uładzone obrazki z obozów koncentracyjnych, a wiadomo jak to było naprawdę. I to zamyka wszelkie pytania. Oświęcim i nie ma się z czego tłumaczyć.Zachodnie poczucie winyUważam to za skrajną podłość, mimo tego (a może właśnie dlatego), że nabiera się na to cały świat. A więc weźmy tego byka za rogi. Jak to było z tym Holokaustem? Hitler namordował miliony Żydów, ale to co się działo wokół tego i w czasie tej hekatomby, i potem, to już osobna sprawa. Świat przymykał na to oczy, zaś losy statku St. Louis, czy katastrofa misji Karskiego są tylko probierzem ogólnej tendencji. Świat miał to gdzieś, ginęli inni, w dodatku gdzieś tam na odległych krańcach jakichś dzikich Słowian. Były inne kłopoty rozwiniętych społeczeństw i nie w głowie były jakieś brania się za sprawę w imię humanitarnych przesłanek.
Dziś, a jakże, dalejże, że to okropieństwa, zaś nasze milczenie pokrywa się pomstowaniem na tych strasznych nazistów, bo tak naprawdę cóż było robić? Hitler się uparł, ma czołgi i nie podskoczysz. Co prawda trudno wytłumaczyć ochotność wydawania Żydów okupantom, ale tu znajdziemy sobie innych winnych zastępczych – choćby takich Polaków. A z nimi łatwo, bo to na krzywe drzewo każda winna koza wskoczy, zaś sami Polaczkowie dostarczają Zachodowi argumentów własnej winy przepraszając i kręcąc o tym samodemaskacyjne filmy. Ale to tylko „gotowość” do przyjmowania wspólnych oskarżeń, za grzechy przodków przecież. Bo my teraz na Zachodzie to byśmy do tego nie dopuścili, czego najlepszym przykładem były znalezione kiedyś przez mnie oskarżenia Warszawiaków, którzy przecież bezczynnie przypatrywali się jak taki Korczak odprowadza dzieci do gazu, a przecież – jak pomstowała jakaś internautka – trzeba było zrobić jakąś demonstrację, akcję plakatową, wlepki i strajk. Tyle Zachód – wtedy i dziś.
I Żydzi nie bez winy
Ale Himalaje hipokryzji są i po stronie Żydowskiej. Trudno znaleźć coś bardziej obrzydliwego niż instrumentalne wykorzystywanie tragedii własnego narodu w celach w sumie… powtórki z historii a rebour. To, co teraz Żydzi wyprawiają z Palestyńczykami, to obiekt nie tylko procesów przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, gdzie oskarżane jest o ludobójstwo państwo Izrael, ale i przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, gdzie ma stanąć już premier Izraela Netanjahu oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości.Żydzi w swej narracji używają holkaustycznych argumentów, by nie tyle uzasadnić, ale rozgrzeszyć swe współczesne uczynki. To straszne, kiedy dymy Oświęcimia, rozbuchane taktyczną propagandą, mają przykryć niecne uczynki państwa, które deklaruje otwarty rasizm i wprowadza go w życie.
No, to przypomnę.
Po pierwsze – czynią to członkowie narodu, którzy – z przyczyn oczywistych – w większości nie są nawet potomkami tych wyrżniętych w Europie. Po prostu – te geny nie zostały przekazane, gdyż rozwiały się na polach „skrwawionych ziem”. Wiem, że to będzie potworne uproszczenie, ale użyję go dla lepszego zrozumienia. Otóż, pomijając diasporę rozrzuconą po świecie, mieliśmy dwa centra – Żydów zachodnich, dobrze wykształconych, umieszczonych w elitach w różnych obszarach, z państwowymi włącznie. To było oczywiste – naród bez ziemi musiał sobie jakoś radzić, wchodził więc w struktury, organizacje, więcej myślał niż się trudził.
Ale była też druga, większa diaspora. Środkowo-europejska.Tam były masy żydowskie, które nie przeszły dwóch procesów, które były udziałem ich zachodnich pobratymców. Nie załapali się na benefity rewolucji przemysłowej, gdyż ta w małym tylko stopniu dotknęła Europę Środkowo-Wschodnią i – po drugie – nie zasymilowali się z lokalsami. Pierwsze powodowało, że w swej masie Żydzi wykonywali zawody uzupełniające, poza wyjątkami, nie sublimowali się w elitę dołączoną, stanowili w sumie biedotę, rozsianą bardziej po wioskach niż miastach. Drugą cechą była rzeczona nieasymilowalność. Po pierwsze wskazuje to na dość… tolerancyjne podejście państw goszczących, które nie przykręcały śruby w kierunku izolacji lub wymuszanej asymilacji. Na Zachodzie Żydzi bardziej „rozpuszczali się” w lokalnym żywiole, na Wschodzie nie asymilowali się, nawet nie integrowali, trochę żyli obok, ale w sumie w samoobronnej izolacji.
Powodowało to dwie tendencje – zatopieni we własnych społecznościach nie znali lokalnego języka i byli też skupieni wokół ortodoksyjnych form własnej wiary, która stanowiła dla nich wyznacznik jednoczący rozproszoną wspólnotę i nadzieję na jej zjednoczenie. Brak języka był podstawową przyczyną, dla której Żyd podczas okupacji nie miał żadnych szans, bo nawet nie mógł się skomunikować z lokalsem, by ten mu pomógł, o rozmowie z esesmanem już nie mówiąc. Ortodoksja religijna była czynnikiem, który jeszcze przed II wojną światową… zrażał do nich oświecone gremia zachodniej części żydowskiej diaspory. Ci pejsaci, kiwający się pobratymcy byli kłopotliwymi krajanami dla aspirujących zachodnich Żydów. Żeby uświadomić współcześnie żyjącym i rozpolitykowanym Rodakom: Żydzi zachodni myśleli i mówili o tych wschodnich mniej więcej tak samo jak… dzisiejsi platformersi o dzisiejszych pisowcach: w sumie ten sam naród, ale wstyd na cały świat.
Mydło
I teraz druga zawrotka. I ci, którzy przed wojną tak pogardzali swymi pejsatymi krajanami, jak się zmieniły obroty światowe, wzięli tych wyklętych na sztandary swych roszczeń. Niezły numer, co? To tak, jakby w ramach własnych korzyści, peowcy powoływaliby się na martyrologię pisowców. Dowód? Proszę. Gdy dumny Izrael dostał od społeczności międzynarodowej prawo do państwowości przez pierwszy okres nazywał niedobitków z Europy Środkowo-Wschodniej, osiedlających się w nowej ojczyźnie mianem „sabon”. Sabon, to znaczy – mydło. Żydzi, ci którzy zjechali z całego świata, a Holokaustu nie przeżyli, z przyczyn oczywistych (bo by nie przyjechali z powodu tego, że by nie żyli), byli na tyle bezczelni, że uważali tych niedorżniętych za wstyd narodowy. Żyd powinien walczyć, a tu się poddał. Ten wstyd za krajanów osadzony był na potwornej ignorancji, bo tylko ci co przeżyli nie wiedzą czemu poddano tych, którzy nie przeżyli. Ci mieli usta pełne piachu dołów kościotrupów i nie mogli nic powiedzieć na swoją obronę, że szli pokornie na rzeź. I tak samo szliby ci, którzy wyzywali ich od mydła.
Ta narracja zmienia się w okolicach procesu Eichmanna. Izrael triumfuje, porywa zbrodniarza na drugim końcu świata, sprowadza do siebie i osądza. To jest przełom, jednak od mydlenia Żydów ocalałych z Holokaustu mija sporo lat, bo mamy rok 1961.I teraz następuje fenomenalny fikołek. „Sabony” stają się bohaterami narodowymi. Każdy ślad, wspomnienie, pamiętnik, dziadek-babcia stają się świętością. I z tym przekazem Izrael wchodzi na salony. Do tej pory to był jakiś kraik nie wiadomo gdzie, jakaś tam terytorialna rekompensata za grzeszki Zachodu, łatwa i tania, zwłaszcza, że na koszt Palestyńczyków. Wcześniejszy wstyd narodowy staje się nie tylko dumą, ale i podstawą „Przedsiębiorstwa Holokaust”. Staje się też podstawą narracji dyplomatycznej Izraela, która coraz częściej zaczyna być używana do uniwersalnego uzasadniania, a właściwie rozgrzeszania, wszelkich poczynań Izraela. I tak to jedzie do dziś, z tym, że mamy do czynienia z dawkami rosnącymi. Izrael coraz więcej broi i jednocześnie coraz więcej oskarża za przewiny wobec przodków, których i w czasach zagłady, i jak widać teraz – traktował i traktuje instrumentalnie.
Niedobra o tym mówić?
Jestem zdegustowany, że takie rozważania, jak te moje tutaj, łapią się na antysemityzm. Mechanizm takiej dystrybucji jest dwojaki. To, że Żydzi używają tego argumentu to ich mentalne prawo, jednak należy brać każdorazowo po uwagę wyliczone wyżej okoliczności. Każdy naród ma swój sposób walki o swoją reputację. Szkoda, że nasz wybrał samobójczą drogę samobiczowania za głównie nie swoje winy i powiela to pedagogiką wstydu. Niech sobie Żydzi robią z własnym image co chcą. Chodzi o tych działań percepcję. Wiem, że większość z czytających ten tekst podziela moje poglądy, ale akurat w „tym temacie” następuje jakieś odrętwienie. Racja racją, ale „niedobra o tym mówić”. Tak? A więc mamy jakieś święte krowy, które dbają o to, by ich wcale nie świętość była omijana łukiem, w co najmniej w milczeniu, jeśli już nie taktycznym uwielbieniu? Dlaczego? Bo obejmie nas wdrażany i importowany ostracyzm?
Znam wielu Żydów. Jednych lubię, drugich – nie. Tak samo jak mam z Amerykanami, Niemcami czy Rosjanami. I nie ma to nic wspólnego z pochodzeniem. Po prostu jak z każdym człowiekiem i narodem – zdarzają się różni po drodze i nie ma czegoś takiego jak zbiorowa odpowiedzialność, choć pewne wyznaczniki wspólnoty mentalu może i istnieją.
A może i nie? No, bo jak się posłucha takiego np. pisowca i zaraz potem pełowca, to człowiek ma duże wątpliwości czy należą do tego samego narodu, nawet wspólnoty.
Pewnie tak samo jest i z Żydami – co chatka, to zagadka. Ale – moim zdaniem – państwo im się nie bardzo udało. Jeśli domaga się szacunku na fałszywym kredycie z przeszłości, jeśli świeci w oczy wszystkim ofiarami, nad którymi albo przechodziło się wcześniej do porządku, albo wyśmiewano, to jest to słabe. A jeśli to ma uzasadnić obecne ludobójstwo to jest to słabe do kwadratu. W dodatku sami Żydzi się na to godzą, że każde zakwestionowanie działań, choćby znienawidzonego przez wielu Żydów rządu, to plucie na piece Oświęcimia, że każdy sprzeciw wobec choćby najbardziej będącego w błędzie Żyda, to poplecznictwo piekłoszczyka Hitlera.
Ja się na to nie godzę i będę o Żydach, i o Izraelu mówił i sądził, jak o każdym innym narodzie. Wedle zasług i przewin.I to jest może najlepsza propozycja dla tego narodu i kraju. Normalność. Bo za bycie Narodem Wybranym w końcu płacił zawsze ten, co miał takie uroszczenia. Dziś za nie płaci coraz więcej innych, niewybranych narodów. Życzę więc sobie i wszystkim… normalności. 

Jak Brytyjczycy uczyli Żydów „radzić sobie” z Palestyńczykami

Zapomniane ludobójstwo? Piotr Zychowicz przypomina jak Brytyjczycy uczyli Żydów „radzić sobie” z Palestyńczykami pch24.pl/zapomniane-ludobojstwo

„Pierwsze powstanie palestyńscy Arabowie wywołali w roku 1936. Zostało ono brutalnie stłumione przez Brytyjczyków”, pisze na łamach magazynu „Historia Do Rzeczy” Piotr Zychowicz.

Publicysta przytacza relację opisującą, jak Brytyjczycy „stłumili” powstanie palestyńskich Arabów w dużej arabskiej wiosce Al-Bassa w pobliżu Akry 7 października 1938 roku. Pod wieloma względami było ono podobne do tego, co obecnie wobec Palestyńczyków robi Żydzi.

„Opancerzone samochody marki Rolls-Royce z rykiem silników wyłoniły się zza wzgórz. Ciężkie karabiny maszynowe umieszczone na pojazdach pluły ogniem. Pociski posypały się na gęste zabudowania arabskiej wioski. Zaskoczeni mieszkańcy rozbiegli się z krzykiem w poszukiwaniu schronienia. Wioska była otoczona. Ucieczka była niemożliwa. Po 20 minutach morderczego ostrzału brytyjscy żołnierze wkroczyli między zabudowania. Zaczęli plądrować, podpalać i wysadzać w powietrze budynki. Napotkani cywile byli bici kijami i kolbami karabinów. Cztery osoby zostały zastrzelone. Następnie zaczęła się łapanka”, czytamy.

Nie był to odosobniony przypadek. Tego typu „praktyki” brytyjskiej armii były na porządku dziennym. Na potwierdzenie Zychowicz przywołuje również opis „akcji antypartyzanckiej” przeprowadzonej w maju 1939 r. we wsi Halhul położonej przy drodze między Hebronem a Betlejem.

„Wieś zaatakowana została przez szkocką jednostkę Regiment Czarnej Straży. Żołnierze utworzyli dwie klatki. W jednej z nich zamknęli schwytanych mężczyzn pod gołym niebem bez wody i jedzenia. Drugą umieścili w cieniu i wsadzili do niej dużą ilość wody i jedzenia. Aby przejść ze złej do dobrej klatki, wystarczyło wyjawić informację, gdzie jest ukryta broń. Problem w tym, że Bogu ducha winni arabscy wieśniacy nie mieli zielonego pojęcia, gdzie rebelianci ukryli broń. Efektem były wielogodzinne katusze w morderczych promieniach słońca. Zdesperowani ludzie pili własną urynę. Dziesięciu nieszczęśników zmarło, inni doznali straszliwych poparzeń”, czytamy na łamach magazynu „Historia Do Rzeczy”.

Zychowicz nie ma wątpliwości: „rozmaite żydowskie formacje paramilitarne walczące w latach 30. u boku Brytyjczyków (Policja Pomocnicza, Policja Osadnicza, samoobrona kibuców, Specjalne Oddziały Nocne) otrzymały od swoich protektorów lekcję, jak radzić sobie z oporem ze strony Arabów – dławić go przy pomocy najbrutalniejszych środków, stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej”.

Źródło: magazyn „Historia Do Rzeczy” TG

ZASTRZELONY ZA ANTYSEMITYZM

ZASTRZELONY ZA ANTYSEMITYZM

Krzysztof Baliński

To był mord! To była klasyczna zbrodnia wojenna, dokonana z premedytacją. Wytłumaczenie jest proste: Główny cel to sterroryzowanie organizacji humanitarnych, blokada wszelkiej pomocy dla mieszkańców Strefy Gazy, zmuszenie Palestyńczyków do opuszczenia swych ziem, i tym samym „ostateczne rozwiązanie kwestii palestyńskiej”. Izrael zabił 33 tysiące Palestyńczyków, wśród których 20 tysięcy to dzieci. Zginęło 200 pracowników i wolontariuszy organizacji humanitarnych. Śmiercią głodowa zagrożonych jest 300 tysięcy mieszkańców Gazy. Krótko mówiąc, to pełzające ludobójstwo, które ma swoją nazwę – zbrodnia wojenna.

Po wypowiedziach ambasadora Izraela, rozpętała się burza. I choć żądania wydalenia go z Polski były powszechne, MSZ zrobiło to, co było do przewidzenia, czyli nic. Powód wydalenia go z Polski jednak był i jest. Z każdego słowa, gestu, wpisu w Internecie tego nominat skrajnie antypolskiego rządu Izraela przebijała bezbrzeżna pogarda wobec Polaków. Obsztorcował wicemarszałka Sejmu, zrównał mord na wolontariuszu ze zgaszeniem chanukowych świeczek, kłamał o antysemickich napisach „na co drugim budynku” w Łodzi.

Dlaczego doszło do akredytowania Jakowa Liwnego w Polsce? Tu przypomnijmy: w dyplomacji istnieje procedura zwana agrément. To wstępna zgoda państwa na przyjęcie określonej osoby w charakterze szefa misji dyplomatycznej obcego państwa. Przy czym państwo przyjmujące ma swobodę udzielenia bądź odmowy udzielenia agrément, i co więcej – w przypadku odmowy nie ma obowiązku jej uzasadnienia. Powody mogą wiązać się z osobą samego kandydata, na przykład z tym, że negatywnie wypowiadał się o kraju, w którym miałby być akredytowany.

Kto mu agrément udzielił? Polski MSZ, mimo że doskonale znało profil inkryminowanego. Dlaczego? Bo musiało, bo nie miało w tej sprawie nic do powiedzenia, bo pojawiła się pilna potrzeba nadzorowania ewakuacji posowieckich Żydów z Ukrainy (i to nie do Izraela, ale do Polski i nie na koszt Izraela, ale polskiego podatnika).

MSZ od lat ma poważny problem ze służeniem polskim interesom. Zgodziło się na to, aby Niemcy przysyłali nam na ambasadora wnuka adiutanta Hitlera, Ukraińcy wielbiciela Bandery, a Żydzi polakożercę. Pozwoliło na to, aby ambasador Niemiec montował spisek dla obalenia rządu, ambasador USA recenzował i pouczał ministrów, ambasador Ukrainy dyktował treść ustaw w polskim Sejmie, a ambasador Izraela bił rekordy żydowskiej chucpy.

Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą

Najbardziej symptomatyczna była pierwsza reakcja polityków. Niemrawa, obliczona na jak najszybsze „wygaszenie” sprawy. Duda zamieścił wpis o jakiejś „tragedii”, bez nazwania sprawców. Tu przypomnijmy jego haniebnie zachowanie w sprawie polskiej wolontariuszki Caritas, zamordowanej przez Izrael podczas bombardowania kościoła katolickiego w Gazie, i równoczesną troskę o los przebywającego w niewoli Alexa Dancyga. Wody w usta nabrał marszałek Sejmu, który jeszcze niedawno chciał „wgniatać Putina w ziemię”. Jego patron, poseł Michał Kobosko, który po zgaszeniu świeczek chanukowych nazwał „terrorystą” Grzegorza Brauna, odżegnał się od nazwania terrorystą izraelskiego żołdaka, który dokonał egzekucji na Polaku. O odpowiedzialności Izraela za śmierć Polaka nie powiedział nic Radek Sikorski. Przekazał jedynie kondolencje rodzinie wolontariusza, „który zginął podczas nalotu w Strefie Gazy”. I on był jedyną osobę, którą można było rozgrzeszyć. Bo na krytykę Izraela nie pozwala mu żydowska połowica, dzięki której media amerykańskie już go tytułują „minister Radek Applebaum”.

Za to reakcja Jakowa Liwnego była mocna. Jego kuriozalne oświadczenie było tak wiele mówiące, że warto przytoczyć je w całości:

Skrajna prawica i lewica w Polsce oskarżają Izrael o umyślne morderstwo we wczorajszym ataku, w skutek którego śmierć ponieśli członkowie organizacji humanitarnej, w tym obywatel Polski. Wicemarszałek Sejmu i lider Konfederacji Krzysztof Bosak twierdzi, że Izrael popełnia „zbrodnie wojenne” i terroryzuje organizacje humanitarne, aby zagłodzić Palestyńczyków. To ten sam Bosak, który do dziś nie zgodził się potępić masakry dokonanej przez Hamas 7 października i którego partyjny kolega, prawicowy ekstremista, zgasił gaśnicą chanukową menorę, którą zapaliliśmy w parlamencie w Warszawie. Wniosek: antysemici zawsze pozostaną antysemitami, a Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim, które walczy o swoje prawo do istnienia. Również dla dobra całego świata zachodniego”. Innymi słowy: Obywatel Polski został zastrzelony za antysemityzm.

Kto jest antysemitą?

Sięgnął tylko do przećwiczonego i skutecznego modus operandi. Kuriozalnych, wprost groteskowych definicji antysemityzm mają co niemiara. Antysemityzmem jest nie tylko upominanie się o zabitego Polaka, ale także hasło „Bóg, honor, ojczyzna” wznoszone przez uczestników Marszu Niepodległości. O antysemityzm można oskarżyć autora ironicznej wypowiedzi o wierszu noblistki, za wspomnienie Dmowskiego, za polemikę z Michnikiem, za użycie wyrazu „Żyd”, ale i też za pominięcie słowa „Żyd”, za krytyczne wyrażanie się o bandytach z UB i za pogląd, że nie w marcu 1968, lecz w latach 40. i 50. ubiegłego wieku była kulminacja terroru i zbrodni. Antysemitą możesz zostać, jeżeli twój dziadek nie był w KPP, a wujek w MBP.

Podczas debaty w Muzeum Polin, żydowski uczony stwierdził, że mówienie o skorumpowanych sitwach u władzy jest antysemickie. Wypowiedź premiera, że przy obsadzie stanowiska przewodniczącego Rady Oświęcimskiej będzie kierował się „polską wrażliwością”, rozsierdziła Barbarę Engelking-Boni (tą, dla której śmierć Żyda to „metafizyka”, a Polaka to „kwestia biologiczna”). Wg „Haaretz”, w zdecydowanej większości pomoc, której udzieliła Żydom chociażby rodzina Ulmów „nie była podyktowana altruizmem, ale chciwością polskich antysemitów”. Gdy na podorędziu nie ma „przestępstw z nienawiści”, pojawia się dr Bilewicz, z naukową tezą o istnieniu „antysemityzmu wtórnego”: „Kto się wypiera, kto neguje swoją odpowiedzialność za wiekowe prześladowania Żydów i za ich prześladowania najnowsze, kto zaprzecza, że jest winny i że jest antysemitą – ten jest antysemitą wtórnym”.

Kto jest antysemitą, a kto nie jest, tego wyraźnie nigdy się nie mówi. Potencjalnie jest nim każdy. Ponieważ wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi, definicję antysemityzmu rozciągają tak szeroko, by można było pod nią podciągnąć wszystko, a nalepkę „antysemita” przykleić każdemu, kto krytykuje poczynania Żydów i kto zagraża ich interesom. „Żydów w Polsce nie ma, a antysemityzm jest” – tym stwierdzeniem rozpoczyna się każda żydowska wypowiedź. „Żydzi z Polski wyjechali, antysemici pozostali” – tak oznajmia szwedzki „Dagens Nyheter”. Tymczasem na co dzień i na każdym kroku doświadczamy intensywnej obecności Żydów w polityce i tematów żydowskich w mediach. Gdyby tą miarą mierzyć ich liczbę w Polsce, to można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z milionową, ruchliwą, ofensywną, dającą w sposób niezwykle agresywny, pozbawiony jakiejkolwiek delikatności odczuć swą wrogość i manifestującą swą nienawiść wobec Polaków, potężną mniejszością.

Po 1989 r. w relacjach żydowsko-polskich doszło do licznych prowokacji – prowokacji tak prymitywnych, że oczywistym było, iż chodziło o wywołanie antysemickich nastrojów, że wypowiedzi Michnika, Geremka, Urbana, że usunięcie krzyża z Oświęcimia, że prowokacje „artystyczne” Andy Rottenberg oraz udział Żydów uratowanych przez Polaków w antypolskich kampaniach miały oczywisty zamiar budzenia w Polakach niechęci do Żydów. To działalność „Wyborczej”, jej ataki na Polaków, ich tradycje i w ogóle na państwo polskie jest największym generatorem postaw antysemickich. A akurat tej gazety społeczność żydowska nie uznaje za antysemicką. To jednak nie zaniedbanie, to świadome i przemyślane podejście. I jeszcze jedno – gdyby nie było wyczarowanego przez nich antysemityzmu, musieliby wziąć się za jakąś uczciwą robotę, co byłoby dla nich prawdziwą tragedią, wszak z akcji polowania na „antysemitów” czerpią ogromne zyski.

W takim modus operandi Żydów wspomagają politycy z Polski. Przykłady z ostatnich dni: Gdy Grzegorz Braun skrytykował exposé premiera, Tusk ripostował tylko jednym argumentem – wypomniał Braunowi… antysemityzm. Gdy podczas przesłuchań w sejmowej komisji jeden z posłów zapytał Jarosława Kaczyńskiego, czy ma świadomość, że informacje zdobywane przez system Pegasus znalazły się w Izraelu i tym samym w Moskwie, został oskarżony o… antysemityzm. Przy czym sponsorowanie antypolonizmu jest wielowymiarowe. Bo jest nim dawanie milionów na „badania nad antysemityzmem. Bo jest nim sprzeciw wobec wznowienia ekshumacji w Jedwabnem. Bo jest nim eliminacja z życia publicznego osób, które tę dywersję wobec Polski i Polaków demaskują. „Antysemityzm prowadzi wprost do Auschwitz” – zawołał Dawid Warszawski, a prokuratora, który nie dość gorliwie ściga antysemitów oskarżył, że „podpisuje się pod Zagładą”. Czy są V kolumną? Nie zawsze. Niektórzy robią to tytułem okupu, żeby Żydzi nie nazwali ich antysemitami.

Walczą z „antysemityzmem Polaków” i deklarują jego całkowitą eliminację. Ale Żydów to nie cieszy! Dlaczego? Bo antysemityzm Polaków jest im potrzebny, bo w zaklinaniach polskich polityków widzą tylko jeden pożytek – przyznanie, że antysemityzm w Polsce istnieje, że jest poważnym zjawiskiem, że Polacy mają nieczyste sumienie i tylko błagają o najniższy wymiar kary. Żydzi nie potrzebują też filosemitów, bo tych, i to wyjątkowo namolnych, mają dużo, nawet w nadmiarze. Potrzebują antysemitów, którzy grillowani, wypłacą im 65 miliardów. Nie potrzebują też prezydenta, który epatuje żoną o semickim nazwisku, ale ministra finansów, najlepiej antysemitę, który przyniesie im w zębach czek na 65 miliardów.

Skupili się na zachowaniu ambasadora. Wmówili Polakom, że jest jedyną przyczyną burdy. Ograniczyli debatę do tego, czy wydalić go z Polski. Tymczasem w Polsce nie powinien był w ogóle się znaleźć, po wydaleniu z Tel Awiwu dwa lata temu ambasadora RP. Skądinąd nie tylko skrajnego filosemitę, ale i Semitę, co tylko potwierdza, że wydalenie było wymierzone w Polskę, a nie w jego osobę. Liwne nie powinien znaleźć się w Polsce także dlatego, że podziela słowa Icchaka Szamira – „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”, że to ruski żyd patrzący na Polskę przez okulary Putina. I uznanie go za persona non grata powinno być tylko symbolicznym gestem, wyrażającym dezaprobatę wobec polityki Izraela.

Uprzedzenia Liwnego wobec Polaków to dalece nie wszystko, bo nie wypowiada własnych opinii, ale postępuje zgodnie z instrukcjami swego ministerstwa. A to oznacza, że z premedytacją do Warszawy przysłali patologicznego polonofoba. Nawiasem mówiąc, to obecny przełożony ambasadora, Israel Katz przypominał słowa Icchaka Szamira o Polakach, którzy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki” i dodał: Nigdy wam (Polakom) nie wybaczymy! Wszystko to oznacza jedno: Izrael nie chce dobrych stosunków z Polską, i z pełną premedytacją wywołuje, pod byle pretekstem, konflikty. Widzi w Polsce chłopca do bicia, bo bez tego „rozsypuje” się cała „religia i przemysł Holokaustu”, której istotnym elementem jest „antysemityzm Polaków” i „współudział” w zagładzie. I akurat tu ambasador Liwne swą misję wypełnia wzorowo.

Gdzie jest polski MSZ?

Strategii nie było. Były za to nerwowe, chaotyczne, nieskoordynowane ruchy i wypowiedzi. Wszystkie, by przypadkiem nie narazić się złoczyńcom. Wszystkie dla wkupienia się w ich łaski. Jedyna „przykrość”, jaka Liwnego spotkała to wezwanie do MSZ, gdzie wręczono mu jakąś notę (podobno protestacyjną) i gdzie wydukał (też podobno) słowa „przepraszam”, bez sprecyzowania, za co (może za spóźnienie?). Na jaw wyszła nędza polskiej dyplomacji, która à priori zadekretowała, że Izrael to nasz „strategiczny sojusznik”, która wspiera Izrael na forach międzynarodowych i jest jego bezkrytycznym ambasadorem w UE, która rozdaje polskie paszporty Izraelczykom w tempie kilku tysięcy rocznie, która uznała Izrael za „przyczółek naszej cywilizacji”.

To MSZ wykoncypował, że jeśli wesprzemy Izrael w jego walce z arabskim otoczeniem, to w usłużnym dialogu uzyskamy status sojusznika i przyjaciela. To w MSZ wypichcili tezę, że „Izrael pomoże nam w walce z procederem cedowania zbrodni niemieckich na polskie ofiary” i udzieli pomocy w uzyskaniu odszkodowań od Niemców. Mrzonki wzmacniało naiwne założenie, że antypolonizm skupia się w lewicowych środowiskach żydowskich w USA, a w Izraelu rządzi zbratany z nami Netanjahu. Polityki takiej nie zmienili, gdy okazało się, że to gra pozorów, że opinia publiczna w Izraelu ma twarz Jana Tomasza Grossa, że to państwo rządzone przez jawnie polakożerczą ekipę, w którym nikt Polaków nie lubi, że „sojusznik” poprzez próby wyłudzenia 65 miliardów stwarza śmiertelne zagrożenie dla finansów publicznych Polski, że żądaniami, aby polskie ustawy były z nim konsultowane, zagraża suwerenności Polski, że narusza jej bezpieczeństwo, bo kuma się z Putinem.

Gdzie jest polski MSZ? Takie pytanie ciśnie się na usta, gdy po raz kolejny jesteśmy poniżani. Wyjaśnienie może być dwojakie: albo mamy do czynienia z V kolumną, albo z idiotami niezdolnymi do rozpoznania najprymitywniejszej intrygi. Skoro co kilka lat sytuacja się powtarza, to dlaczego MSZ nie jest na nią przygotowany? Dlaczego do łbów pracujących w nim urzędasów nie dociera, że to taktyka negocjacyjna Żydów, że Izrael nie tylko nie dąży do ułożenia stosunków, ale szuka zwady, że przypisywanie Polakom miana „wspólników Holokaustu” to wyłącznie środek nacisku i instrument w negocjacjach biznesowych, a awantury są tylko przykrywką w batalii o restytucję mienia pożydowskiego?

Zamiast dyplomacji mieliśmy tchórzliwy bełkot i łajzy, którym, gdy pierwszy lepszy Żyd zmarszczy czoło, uginają się nogi i chowają po kątach. Zamiast mężów stanu mieliśmy notorycznie przegrywające miernoty, którzy nie walczą o polskie interesy, ale o „certyfikat koszerności” wystawiany przez media żydowskie w Ameryce. A może w tym wszystkim chodzi o coś innego? Mówił o tym starożytny chiński strateg: „Kiedy walczysz za granicą, używaj lokalnych przewodników […] korzystaj ze współpracy istot najpodlejszych i najbardziej odrażających”. Co do „certyfikatu” (drugiej po „Polska to panna stara, brzydka i bez posagu” oficjalnej doktryny polskiej dyplomacji) – wszystko zaczęło się od podszeptów Ludwika Dorna (niegdyś prawej ręki prezesa PiS): „W światowych grach dyplomatycznych i wobec siły bardzo wpływowego lobby żydowskiego naszemu krajowi potrzebny jest ‘certyfikat koszerności’ ze strony Izraela, a tego nikt w polityce nie wydaje za darmo”.

Podsumujmy: Sekwencja wydarzeń zawsze taka sama, ikrajobraz po bitwie taki sam: Po stronie Polski: kapitulacja, bez najmniejszej nawet próby obrony, obłaskawianie agresorów, ich usprawiedliwianie oraz pacyfikowanie głosów krytyki. Po stronie Izraela: odrzucanie jakiegokolwiek kompromisu, maksymalne podgrzewanie konflikt i upokarzanie Polski oraz coraz większa zuchwałość. Zamiast odwagi potulność i tchórzliwe merdanie ogonkiem. Zamiast twardej riposty, „kontratak” z podkulonym ogonem i oblizywanie się, gdy walili w pysk na odlew. Zamiast głośno mówić – przejrzeliśmy wasze plany, nadal się uśmiechają, nadal powtarzają mantrę o „RP przyjaciół”, i odbudują relacje poprzez wyrafinowaną grę dyplomatyczną – wypłacenie kilkudziesięciu milionów na kolejny cmentarz żydowski, a polski rząd uda się in corpore do Jerozolimy, i weźmie (też in corpore) udział w ceremonii zapalenia świec chanukowych w Sejmie (tym razem z udziałem wicemarszałka Bosaka).

Izraelowi wolno wszystko. Nie przeprosi za mord na Damianie Sobolu, ale zażąda przeprosin za Grzegorza Brauna. Izrael nie wypłaci odszkodowanie dla rodziny zamordowanego, ale Polska wypłaci odszkodowanie dla rodzin ofiar Holokaustu, z dopiskiem – „zamordowanym przez polskich antysemitów”. No i raz jeszcze przeprosi za Jedwabne, za marzec ‘68, za „polskie obozy”. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – ambasador Izraela otworzył Polakom oczy na to, kto jest kim w Polsce.

Krzysztof Baliński

Kolejny raz Izrael z premedytacją zaatakował dziennikarzy.

Izrael zaatakował dziennikarzy. „Było oczywiste, że jestem cywilem i dziennikarzem. Staliśmy się celem”

13.04.2024 izrael-zaatakowal-dziennikarzy

Podczas wojny Izraela z Hamasem zginęło już co najmniej 95 przedstawicieli mediów. Jest to najbardziej śmiercionośny konflikt dla reporterów.

Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah.
Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah. / Fot. PAP/ABAC

Kilku dziennikarzy, w tym przedstawiciele tureckiego publicznego nadawcy TRT, zostało rannych w ataku izraelskich czołgów na obóz dla uchodźców Nusajrat w centralnej części Strefy Gazy. Jeden z reporterów stracił nogę.

TRT oskarżyła siły zbrojne Izraela o dokonanie „ataku z premedytacją” na grupę dziennikarzy. Tureckie medium podkreśla, że ich pracownicy wyraźnie odróżniali się od pozostałych osób, ponieważ mieli na sobie dobrze widoczne kamizelki z napisem „Press”.

Podobne doniesienia przekazał w rozmowie z CNN Sami Szehada, arabski operator kamery stacji TRT, który stracił nogę w wyniku ostrzału, a następnie został przewieziony na operację do szpitala. – Nagrywaliśmy w bezpiecznym miejscu. (…) Było oczywiste, że jestem cywilem i dziennikarzem. Staliśmy się celem – relacjonował Szehada.

„Potępiamy izraelski atak w Strefie Gazy na grupę dziennikarzy noszących oznaczenia prasy. Na skutek (tego ostrzału) operator kamery Sami Szehada, (pracujący dla) tureckiego nadawcy TRT World, stracił nogę. Lekceważenie przez izraelską armię oznaczeń prasy – zarówno po 7 października (dniu ataku Hamasu na Izrael – red.), jak też przed tą datą – zagraża życiu dziennikarzy. Ten incydent musi stać się przedmiotem niezależnego śledztwa, a osoby odpowiedzialne za atak muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności” – oświadczyła amerykańska organizacja pozarządowa Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ).

Kwadratowe zdjęcie profilowe

Committee to Protect Journalists @pressfreedom

CPJ condemns the Israeli attack in Gaza on a group of journalists wearing press insignia that resulted in cameraman Sami Shehadeh, of Turkish broadcaster

@trtworld

, having his leg amputated. The IDF’s disregard for press insignia, both after and prior to October 7, endangers the lives of journalists. This incident must be independently investigated, and those responsible for the attack must be held accountable.

Kwadratowe zdjęcie profilowe

CPJ MENA

@CPJMENA

CPJ condemns the Israeli attack in Gaza on a group of journalists wearing press insignia that resulted in cameraman Sami Shehadeh, of Turkish broadcaster @trtworld, having his leg amputated.

Zdjęcie

W osobnym komunikacie CPJ przekazał, że podczas wojny Izraela z Hamasem zginęło już co najmniej 95 przedstawicieli mediów. Jest to najbardziej śmiercionośny konflikt dla reporterów, odkąd w 1992 roku zaczęto prowadzić statystyki.

Hindusi mają zastąpić w Izraelu wypędzonych Palestyńczyków

12.04.2024

mają zastąpić w Izraelu wypędzonych Palestyńczyków

Izrael. Flaga.
Flaga Izraela. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Ponad 6 tys. indyjskich pracowników budowlanych przyleci w kwietniu i maju br. do Izraela – poinformowała indyjska agencja informacyjna Press Trust of India (PTI).

Od momentu wybuchu konfliktu z Hamasem Izrael cierpi na niedobór siły roboczej.

Izraelski rząd poinformował w środę, że pracownicy z Indii zostaną przewiezieni specjalnym transportem lotniczym w związku z zawieszeniem lotów czarterowych.

Obecnie Izrael cierpi na brak siły roboczej. Do tej pory największa grupa pracowników, około 80 tys., pochodziła z Zachodniego Brzegu, a kolejne 17 tys. ze Strefy Gazy. Większości z nich cofnięto pozwolenia na pracę w październiku 2023 r. wraz z rozpoczęciem wojny.

Jak informuje PTI, Hindusi zostaną sprowadzeni do Izraela na mocy porozumienia międzyrządowego.

W ostatnich miesiącach do Izraela przybyło ponad 900 pracowników budowlanych z Indii w ramach umów zawartych między agencjami pracy w obu krajach.

Pytany przez indyjską agencję prasową izraelski Urząd Współpracy Przemysłowej (ICA) podał do wiadomości, że do tej pory wydał on zgody na zatrudnienie 20 tys. pracowników z Indii i Sri Lanki, w tym połowa dotyczy kontraktu rządowego. Obecnie trwa procedura przyznawania im wiz.

Szacuje się, że do tej pory do Izraela przybyło ok. 7 tys. pracowników z Chin i ok. 6 tys. z Europy Wschodniej.

PTI podaje, że na terenie Izraela pracuje 18 tys. Hindusów, przede wszystkim w sektorze opieki społecznej. Większość z nich nie chce na razie wyjeżdżać, tłumacząc, że zatrzymują ich atrakcyjne wynagrodzenia oraz poczucie bezpieczeństwa.

(PAP)

Izrael przegrywa II wojnę o niepodległość

Lewicki: Izrael przegrywa II wojnę o niepodległość

Redakcja Konserwatyzm.pl Stanisław Lewicki

Niezadługo po ataku Hamasu na Izrael, który miał miejsce w dniu 7 października ubiegłego roku, premier Izraela Netanjahu przedstawił sens obecnej fazy konfliktu i, co wydawało się wtedy pewną przesadą, nazwał ją drugą wojną o niepodległość: „Wojna z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas to nasza druga wojna o niepodległość; nasi partnerzy na całym świecie dobrze rozumieją, że walczymy nie tylko we własnym imieniu, ale w imieniu całej ludzkości, ponieważ jest to starcie cywilizacji z barbarzyństwem”.

Od czasu tego oświadczenia upłynęło już kilka miesięcy i przebieg, a jeszcze bardziej obraz, tego konfliktu, z jednej strony potwierdza to, że może to być faktycznie dokończenie wojny o niepodległość z roku 1948, a jednocześnie jej wynik może być odmienny od rozstrzygnięcia jakie zapadło podczas tamtej pierwszej wojny.
Jeśli spojrzymy na przekaz medialny i sympatie opinii publicznej na całym świecie to Izrael nie jest już popierany. Te działania jakie prowadzi on w Gazie wielu uznaje za zbrodnie wojenne, a niektórzy nawet za ludobójstwo. Taki obraz się wyłania gdy uwzględni się rozmiary i strukturę ofiar wśród uczestników starcia.
Ze strony Izraela, do tej pory, miało utracić życie 695 ofiar cywilnych i 676 żołnierzy oraz funkcjonariuszy policji i służb specjalnych. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że znaczna cześć tych izraelskich cywili to rezerwiści sił zbrojnych, niektórzy posiadający w domu broń, to może się okazać, że bezbronni cywile stanowią mniejszość wśród ogółu ofiar po stronie Izraela.
Jeśli zaś wziąć stronę palestyńską, to śmierć tam miało ponieść już ponad 33 tysiące zabitych, w tym aż 14 000 dzieci i 9 200 kobiet. Widać, że na jedną ofiarę izraelską przypada ponad 15 palestyńskich, z których większość to kobiety i dzieci. Czy eliminacja nawet licznych terrorystów usprawiedliwia tak masowe ofiary wśród dzieci i kobiet?

Smoke and flames rise during Israeli air strikes amid a flare-up of Israeli-Palestinian violence, in Gaza May 12, 2021. REUTERS/Ibraheem Abu Mustafa TPX IMAGES OF THE DAY

Ogromna większość ludności Gazy, prawie dwa miliony ludzi, została wygnana ze swoich domów, które są systematycznie niszczone. Na dodatek, od dłuższego już czasu, zaczyna tam bardzo brakować żywności i mieszkańcy Gazy zagrożeni są głodem. Według ocen Światowego Programu Żywnościowego (największej organizacji humanitarnej świata – agencji ONZ) aż 30 procent dzieci w wieku poniżej 2 lat w Gazie może być skrajnie niedożywionych. Oxfam – międzynarodowa organizacja humanitarna, zajmującą się walką z głodem – stwierdziła, że od stycznia mieszkańcy północnej części Strefy Gazy, tej najbardziej atakowanej przez Izrael, przyjmują średnio zaledwie 245 kalorii dziennie. To jest poziom niedożywienia prowadzący szybko do śmierci.
Warto przypomnieć, że według szacunków profesora Tomasza Szaroty, zawartych w pracy „Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne”, średni przydział kartkowej żywności dla dorosłego mieszkańca getta warszawskiego w latach 1940–1942 wynosił 200–500 kalorii dziennie. Jednak spożycie żywności w getcie było na wyższym poziomie, gdyż było uzupełniane powszechnym szmuglem, przez co ilość żywności dostępnej dziś dla cywili w Gazie, a liczonej na 245 kalorii, jest pewnie nawet mniejsza niż w warszawskim getcie. Jeśli celowe głodzenie żydowskich mieszkańców getta było jednym z głównych elementów eksterminacji tej ludności, to jak nazwać to co dziś dzieje się w Gazie?

Biorąc to wszystko razem nie można się dziwić, że wiele osób nazywa ludobójstwem obecne działania Izraela w Gazie. Coraz więcej ludzi jest świadomych tego, że, przy braku przeciwdziałania,  może to się skończyć eksterminacją ludności Gazy. Dociera to nawet do członków elit USA mających żydowskie pochodzenie. Profesor Jeffrey Sachs występuje przeciwko uzbrajaniu Izraela przez USA i zadaje pytanie:” Czy Stany Zjednoczone chcą być współwinne ludobójstwa?”.
Tę dramatyczną zmianę w postrzeganiu Izraela na świecie dostrzegają także sami Izraelczycy. Najpopularniejszy kanał komercyjnej telewizji w Izraelu – Keshet 12 – ubolewa: „Izrael znajduje się dziś w najgorszej sytuacji na świecie od czasu swego powstania; Świat nas nienawidzi, poparcie dla nas jest niskie, a antysemityzm osiągnął wysoki poziom.

Netanjahu miał rację, przyrównując obecne wydarzenia w Gazie do II wojny o niepodległość. Wygląda jednak na to, że tę wojnę dziś Izrael przegrywa.
Kiedyś Izrael nie przejmował się opinią świata, gdyż mając bezwarunkowe poparcie USA, mógł resztę traktować pałką antysemityzmu, która była bardzo skuteczna w uciszaniu przeciwników. Teraz, w obliczu tego co dzieje się w Gazie, to się zaczyna kończyć, gdyż nie tylko bezwarunkowe poparcie USA nie jest pewne, ale na dodatek pałka antysemityzmu przestała działać.
Najlepiej widać to na przykładzie afery z ambasadorem Jakowem Liwne, która była efektem jego zachowania, po tym jak w wyniku ataku izraelskiej armii na konwój organizacji charytatywnej World Central Kitchen, zginęło siedem osób, w tym Polak Damian Soból.
Liwne próbował odrzucać żądania przyjęcia przez Izrael odpowiedzialności za atak i po staremu posługiwać się antysemityzmem, jako politycznym narzędziem. Tym razem jednak oburzenie było zbyt wielkie by taka metoda rozmywania odpowiedzialności okazała się skuteczna. Zwyczajnie paradygmat postrzegania Izraela się u nas zmienił, i takie zachowanie, które dotychczas uchodziło i było przyjmowane przez nasze, wytresowane antysemityzmem, pseudoelity z podkulonym ogonem, obecnie już nie funkcjonuje.

Stanisław Lewicki

Koszmar w Strefie Gazy. Setki ofiar zmiażdzone przez czołgi. W szpitalu.

Koszmar w Strefie Gazy. Setki ofiar po wyjściu izraelskiego wojska. „Zmiażdżone przez czołgi”

10.04.2024 nczas.info/koszmar-w-strefie-gazy-setki-ofiar-po-wyjsciu-izraelskiego-wojska-zmiazdzone-przez-czolgi

Chłopiec w Strefie Gazy. Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Chłopiec w Strefie Gazy. Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay

W okolicy szpitala Al-Szifa w Strefie Gazy, z którego 1 kwietnia wycofały się izraelskie wojska, odnaleziono dotychczas ciała co najmniej 381 osób; ta liczba nie obejmuje zwłok, które pochowano na terenie placówki medycznej – poinformowała we wtorek amerykańska stacja CNN za źródłami palestyńskimi.

Tego dnia przeprowadzono pierwsze ekshumacje masowych grobów w szpitalu i w jego pobliżu. Wiele szczątków, znajdujących się obecnie w stanie rozkładu, zakopano lub pozostawiono na powierzchni ziemi. Niektóre ofiary zostały zmiażdżone przez izraelskie czołgi, dlatego ich zwłoki nie są możliwe do zidentyfikowania – przekazała CNN, powołując się na rzecznika palestyńskich sił obrony cywilnej w Strefie Gazy Mahmuda Basala.

„Wszędzie w tym miejscu unosi się odór zwłok. Próbujemy zidentyfikować ciała tych cywilów, ponieważ ich rodziny czekają na wiadomości o swoich bliskich – czy żyją, czy zaginęli” – oznajmił w rozmowie z CNN Motasem Salah z ministerstwa zdrowia w Strefie Gazy, kontrolowanego przez palestyńską organizację terrorystyczną Hamas.

CNN poinformowała, że zwróciła się do izraelskiej armii z prośbą o komentarz w tej sprawie.

1 kwietnia armia Izraela potwierdziła, że zakończyła „operację” w szpitalu Al-Szifa w mieście Gaza. Siły izraelskie przebywały na terenie kompleksu szpitalnego przez dwa tygodnie, szukając bojowników islamistycznych i magazynów broni. Jak poinformowały, odnalazły na oddziale położniczym w Al-Szifa sporą ilość uzbrojenia. Karabiny, ładunki wybuchowe i pistolety miały być ukryte m.in. w podwieszanych sufitach i poduszkach.

28 marca strona izraelska oświadczyła, że podczas walk na terenie szpitala zginęło ponad 200 islamistów.

Niemal 33,4 tys. osób (cywilów i bojowników prowadzących walkę zbrojną) poległo po stronie palestyńskiej w wojnie pomiędzy Hamasem i Izraelem – oznajmił we wtorek resort zdrowia Strefy Gazy. Konflikt zapoczątkował zbrojny najazd Hamasu na Izrael z 7 października 2023 roku, skutkujący śmiercią ponad 1200 osób i uprowadzeniem przeszło 240.

Wszystko gra i koliduje

Wszystko gra i koliduje

Stanisław Michalkiewicz   9 kwietnia 2024 michalkiewicz

Kiedyś, przy okazji sprawiedliwej wojny, jaką miłujące pokój państwa rozpętały przeciwko złowrogiemu Irakowi pod pretekstem, że tamtejszy zbrodniarz wojenny Saddam Husajn nie tylko bezczelnie wyprodukował broń masowej zagłady, ale w dodatku jeszcze ją ukrywa, ówczesny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, Anioł kardynał Sodano powiedział, że od jednych narodów wymaga się czegoś, a od innych narodów nie wymaga się nic. Nawiasem mówiąc, kiedy wywiady całego miłującego pokój świata zachodziły w głowę, gdzież ten cały Saddam Husajn schował tę broń masowej zagłady, pan red. Bronisław Wildstein, nie ruszając się z Warszawy, od razu spenetrował prawdę, że Saddam Husajn schował tę broń „w miejscach niemożliwych do wykrycia”. Od razu wszystko się wyjaśniło, dzięki czemu opinia miłujących pokój krajów utwierdziła się w przekonaniu o sprawiedliwym charakterze wojny przeciwko znienawidzonemu Irakowi. „Nasze dieło prawoje – my pobiedili” – kazał napisać na medalu za „wojnę ojczyźnianą” Józef Stalin.

Kardynał Sodano mówiąc, iż od jednych narodów wymaga się czegoś, a od innych nie wymaga się nic, miał oczywiście rację, z tą poprawką, że nie od „innych” nic się nie wymaga, tylko od tego jednego, jedynego, mianowicie eksportowego narodu żydowskiego. Weźmy taką broń masowej zagłady. Wszystkie wróbelki ćwierkają od samego rana, że Izrael ma broń jądrową, ale oficjalnie jej „nie ma”, podobnie jak „nie ma” Wojskowych Służb Informacyjnych w naszym nieszczęśliwym kraju – i tak dalej. Skłoniło mnie to do sformułowania opinii, że oficjalna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności. No dobrze – ale właściwie dlaczego od jednych narodów wymaga się czegoś podczas gdy od tego jednego, jedynego, nie wymaga się nic? Jak w każdym przypadku, tak i w tym, składa się na to szereg zagadkowych przyczyn. Po pierwsze dlatego, że w okresie II wojny światowej, a której – jak pamiętamy – zginęło ponad 50 mln ludzi, cześć tych ludzi stanowili Żydowie.

Wprawdzie wydawałoby się, że skoro wśród tych, co zginęli, Żydowie stanowili stosunkowo niewielką część, to z tego powodu nie powinny wynikać dla nich żadne przywileje. Jednak – jak wyjaśniła to pani Barbara Engelking – śmierć głupiego goja to jest tylko zjawisko biologiczne, podczas gdy śmierć Żyda ma charakter głębokiego zjawiska mistycznego. W takiej sytuacji nie ma rady – trzeba ukorzyć zmysły i rozum swój, przyjmując do wiadomości, że skoro wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler prześladował Żydów, to mogą oni teraz obcinać od tego kupony aż do skończenia świata. Drugi powód jest taki – chociaż taka opinia jest przez Ligę Antydefamacyjną uznawana za „antysemicką” – że środowiska żydowskie w Ameryce mają nieproporcjonalnie duże wpływy w sektorze finansowym, w mediach i w przemyśle rozrywkowym. Na pierwszy rzut oka nie powinno to mieć znaczenia, ale na drugi rzut oka przekonujemy się, że ma. Otóż dzięki temu, że Żydowie trzymają amerykańskich twardzieli za cojones nie tylko jako finansiści, nie tylko jako dzierżyciele mediów, które z każdego w każdej chwili mogą zrobić marmoladę, ale w dodatku, jako „inżynierowie dusz”, co to za pomocą przemysłu rozrywkowego, a więc kina, czy estrady, kreują masowe nastroje, sympatię, antypatie i upodobania – to wskutek tej długoletniej tresury, amerykańscy twardziele nie tylko sami skaczą przed Żydami z gałęzi na gałąź, ale w dodatku przyjęli prawa, na podstawie których próbują zmuszać wszystkich innych, żeby też tak skakali. W przeciwnym razie mogą rozpocząć w ich sprawie sprawiedliwą operację pokojową, albo misję stabilizacyjną. Wszyscy amerykańscy wasale o tym wiedzą, więc jeśli nawet w skrytości zgrzytają z irytacji zębami, to oficjalnie nie tylko przyjmują nakazane zasady, ale nawet, pod pretekstem antysemitismusa, a w ostateczności – „mowy nienawiści” – zaczynają prześladować wszystkich opornych.

Pozorów moralnego uzasadnienia tej operacji dostarczają przywódcy moralni. Antisemitismus w rezultacie staje się nie tylko myślozbrodnią, ale i grzechem śmiertelnym przeciwko samemu Stwórcy Wszechświata, który w Żydach dlaczegoś szczególnie sobie upodobał. Tak w każdym razie uważają Żydowie, którzy z zagadkowych powodów narzucili tę opinię znacznej części innych narodów świata, zwłaszcza tych, którzy są wasalami Stanów Zjednoczonych, o których Partyk Buchanan mówił, że to „terytorium okupowane przez Izrael”. Odnosił to co prawda tylko do Waszyngtonu, ale wiadomo, że Waszyngton nadaje ton całej reszcie Ameryki, no a Ameryka – swoim wasalom. W ten sposób Żydowie krok po kroku przybliżają się do stanu, który ponoć wynegocjowali ze Stwórcą Wszechświata – że będą panowali nad innymi narodami. Toteż w dniach ostatnich bezcenny Izrael, możliwe, że przy udziale konfidentów swojego wywiadu w Strefie Gazy, przystąpił do ostatecznego rozwiązywania kwestii palestyńskiej. Ponieważ akurat tak się złożyło, że ostateczne rozwiązywanie przeciągnęło się do roku wyborczego w Ameryce, tamtejszy twardziel w osobie prezydenta Józia Bidena, z jednej strony nie chciałby stracić wianuszka, że to niby przystaje na „ludobójstwo”, ale z drugiej – przecież nie ośmieli się stanąć dęba bezcennemu Izraelowi, bo i on wie i my wiemy, że wtedy Żydowie zrobią z niego marmoladę. Toteż o ile na początku przygalopował do Tel Avivu, żeby ucałować stopy Beniamina Netanjahu, to teraz, dla zmylenia swoich suwerenów, kręci nosem a to na to, a to na tamto. Beniamin Netanjahu oczywiście to wszystko rozumie, więc nie ma do Józia pretensji – ale oczywiście robi swoje tym bardziej, że dzięki zorganizowaniu tej operacji, z dnia na dzień został żydowskim bohaterem narodowym i premierem rządu jedności narodowej.

Tymczasem rozmaite humanitarne Schwein sypią piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów. Izraelowi udało się podgarnąć znienawidzonych Palestyńczyków na kupkę w Rafah, gdzie można będzie wytracić ich głodem i chorobami. Tymczasem wspomniane Schwein pod pretekstem humanitarnym dowożą im żywność, wodę i lekarstwa, w związku z czym operacja ostatecznego rozwiązania zaczyna się przeciągać. Toteż nic dziwnego, że rada w radę uradzono, by „przez pomyłkę” zbombardirować taki konwój – a potem się zobaczy. I tak się stało.

I co Państwo powiecie? Organizacja World Central Kitchen, która te konwoje organizowała, od razu skapowała w czym rzecz i się wycofała. Znaczy – wszystko gra i koliduje – jak mówią gitowcy. Toteż śmierć w tym ataku Polaka Damiana Sobola postanowił wykorzystać również Książę-Małżonek i „uprzejmie zaprosił” izraelskiego ambasadora do złożenia wyjaśnień. Ten jednak zwymyślał pana wicemarszałka Bosaka od „antysemitników”, w związku z czym skonfundowany Książę-Małżonek doradził mu „więcej skromności”.

Hi, hi! He, he!

Stanisław Michalkiewicz

Zabili naszego i co z tego?

 Zabili naszego i co z tego?

6 kwietnia 6 kwietnia, wpis nr 1258

Święta świętami, a tu świat nie próżnuje. Pierwszego kwietnia, wcale nie było prymaaprylisowo, szczególnie w Strefie Gazy. „Najbardziej humanistyczna armia świata” (to nie żart, tak o sobie mówią Żydzi) zaatakowała konwój z pomocą humanitarną, w wyniku czego zabito całą ekipę wiozącą pomoc Palestyńczykom, a wśród nich Polaka, Damiana Sobola. Wokół tej tragedii rozegrała się osobna, tym razem niestety tragifarsa, w wykonaniu polskiej polityki. Myślę, że pora ją tu naświetlić i wyjaśnić, nawet trochę lepiej niż ma to podobno zrobić z całą sprawą śledztwo w izraelskiej armii.
Zacznijmy więc od początku.
Strefa Gazy
Sprawa trwa od dawna, ale do szerokiej świadomości światowej opinii publicznej dotarła właściwie po 7 października 2023, kiedy palestyński Hamas zaatakował osiedla żydowskie poza granicami Strefy, zamordował ponad tysiąc ludzi, w większości cywilów. Był to atak terrorystyczny Hamasu, choć de facto uczyniony zbrojnym ramieniem tej organizacji, jakim jest brygada Izz al-Din al-Kassam. Bo Hamas jest wybraną demokratycznie siłą polityczną Palestyńczyków o dość ciekawej proweniencji. Od dawna się mówi i potwierdza w wielu źródłach, że do powstania organizacji, a już na pewno do jej wzrostu przyczynił się… Izrael, a zwłaszcza jego obecny premier NetanjahuCzemu miałby tak zrobić? Ano temu, że zarówno jego, jak i stojącej za nim grupie wyborców chodzi o „ostateczne rozwiązanie” kwestii palestyńskiej.
A są tu dwie koncepcje, z tym, że druga jest wariantowana obecnie przez Izrael po to, by ta pierwsza nie zaistniała. Pierwsza zasadza się bowiem na koncepcji dwóch państw, to znaczy, żeby obok siebie istniały na obecnej ziemi państwa Izrael dwa organizmy państwowe: izraelski i palestyński. Z tą koncepcją walczy i Izrael, i jego siły polityczne, choć jest ona na ustach całego świata, w papierach oenzetowskich i świadomości opinii publicznej. Obecny premier, który ma inną koncepcję, zaraz o niej opowiem, walczył ze strategią dwupaństwowości, głównie eskalując konflikt z Palestyńczykami.
Wcześniej miał do czynienia z bardziej ugodową OWP, która zbierała sympatię i poparcie światowe wobec powstania państwa palestyńskiego. W związku z tym wsparto powstanie bardziej radykalnego Hamasu, by ten swym ekstremizmem odstręczył od poparcia idei palestyńskiego państwa gremia światowe. Do tego dodatkowo wzmożono prześladowanie Palestyńczyków zarówno w Gazie, jak i na Zachodnim Brzegu, by jeszcze bardziej nakręcić spiralę wzajemnych ataków i odwetów. Tak bardzo, że w wyborach politycznych Palestyńczycy pogonili ugodową OWP i dali władzę walczącemu z okupantem Hamasowi.
Netanjahu więc miał i ma co chciał i za każdym razem jak identyfikował problem u siebie z koalicjantami, to atakował gdzieś Palestyńczyków, ci się odwijali, Izrael „musiał” interweniować, atakowany naród izraelski skupiał się wokół władzy, nie było czasu na niesnaski i w ten sposób, grając palestyńską kartą obecny premier Izraela osiągał swoje wewnętrzne cele. Nie szkodzi, że po drugiej stronie rosło również zagrożenie wobec jego własnych obywateli, ale mógł nim zagrać, bo wszystko dało się zrzucić na tych strasznych hamasowców.
Netanjahu, mistrz powtórki
Miało tak być i tym razem, kiedy Hamas zaatakował 7 października Izrael. Życie polityczne Netanjahu wisiało właśnie na włosku, zaś kwestia tego, że wojska izraelskie dały się niespodzianie zaskoczyć atakiem jest od pierwszych dni konfliktu przedmiotem spekulacji światowych, nawet i części opinii izraelskiej, bo śledztwo w tej sprawie odbędzie się (jak obiecał bohater zamieszania) już po wojnie z Hamasem, z czego wielu wyciąga wnioski, że chociażby z tego powodu ten konflikt będzie trwał wiecznie. Hamas przeprowadził atak terrorystyczny, zaś Izrael się odwinął. Mamy właściwie nie wojnę, bo po tamtej stronie raczej nie ma wojska palestyńskiego, ale coś w rodzaju akcji pacyfikacyjnej. I trzeba przyznać, że wiele działań armii izraelskiej tłumaczonych jest moralnym prawem i taktyczną koniecznością odwetu, jako symetryczna odpowiedź na działania Hamasu.
Z jednym zastrzeżeniem – Hamas to organizacja terrorystyczna z pełnymi reperkusjami tego stanu, czyli nielegalna, jej członkowie będą aresztowani w każdym demokratycznym kraju, a więc nie można tu mówić o symetrii działań. Bo Izrael, stosując podobne metody, pomnożone skalą własnego uzbrojenia, jest państwem a nie nielegalną organizacją terrorystyczną, które należy do wielu organizacji międzynarodowych i podpisało wiele (choć z pewnymi wyjątkami) konwencji międzynarodowych, które obecnie narusza.
W związku z tą skalą i prawnymi konsekwencjami przynależnymi państwom Izrael w rezultacie dopuszcza się zbrodni wojennych, ludobójstwa i zbrodni przeciw ludzkości, co łatwo można wywieść, nie tylko na podstawie tego, że z inicjatywy RPA toczy się przeciwko Izraelowi sprawa o takie uczynki przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości i sprawy Izraela słabo tam stoją. Wszystkie działania Izraela wypełniają znamiona łamania podstawowych konwencji humanitarnych, których stroną jest Izrael, na co zwrócił uwagę doktor Szewko. Ale wróćmy do prawdziwych celów tej pacyfikacji.
Ostateczne rozwiązanie
Już nawet oficjalnie, ustami wręcz niektórych członków izraelskiego rządu mówi się o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii palestyńskiej”. Mówi się tak oficjalnie również dlatego, że rządzą tam, również wpisane w prawie, zasady wręcz rasistowskie, które w innych demokratycznych państwach nie ostałyby się, co zresztą jest przyczynkiem do tego, że wielu zastanawia się, czy sam fakt demokratycznego wybierania reprezentantów takich postaw lokuje taki kraj w gronie demokracji. Kwestia rozwiązania problemu palestyńskiego jest wariantowana: od jakiejś formy gettyzacji sprawy (czyli powrotu do stanu sprzed 7 października, ale z gwarancją blokady ekscesów a la Hamas), czyli zamiast państwa to jakiś megaobóz jeszcze bardziej pilnowany i izolowany niż niegdysiejsza Gaza, aż po coraz bardziej ekstremalne scenariusze na „zniknięcie” problemu wraz ze zniknięciem narodu.
Tu (uwaga!) najbardziej ugodową propozycją jest taka, żeby tych Palestyńczyków sobie wzięły jakieś inne kraje. Najbardziej ekstremalny scenariusz, polegający na eksterminacji narodu, jest właśnie realizowany.
To jest rzeź.
Obecnie Izrael (a kto to wie jak ci on liczy) wspomina o ponad 32.000 ofiar wśród Palestyńczyków, z czego ponad 2/3, czyli około 23.000 to są kobiety i dzieci. Tak wojuje z Hamasem armia izraelska. Najtragiczniejsza jest tu statystyka i nawet nie chodzi o spektakularne porównania ponad dwuletniej wojny rosyjsko-ukraińskiej jeśli chodzi o śmierć cywilów, o dzieciach już nie wspominając. Zgrozą napawa manipulacja związana z liczbą czynnych hamasowców, po których do Gazy wybrali się żydowscy wojskowi. Najpierw było to ze 3.000 terrorystów, ale skala śmierci Palestyńczyków, a już w szczególności cywilów wskazywała, że na jednego potencjalnego hamasowca ginęło kilkanaście kobiet i dzieci. W związku z tym, głównie w propagandzie izraelskiej, stał się cud i po ataku na Gazę liczba hamasowców z bronią w ręku zaczęła rosnąć wykładniczo, aż do 30.000 członków.
Gdyby ataki Izraela były precyzyjne to byłoby już po sprawie, ale trudno uznać ponad dwadzieścia tysięcy kobiet i dzieci za bojowników organizacji terrorystycznej. Tak więc Izrael wciąż utrzymuje, że wśród Palestyńczyków znajdują się niedorżnięci hamasowcy, co usprawiedliwia ich ciągłe ataki. Ale sprawa się zbliża do ostatecznej wersji zakończenia sprawy palestyńskiej.
Rafah – miejsce ostateczne
Otóż w wyniku bombardowań i przesiedleń Palestyńczyków (co jest nota bene kolejną zbrodnią przeciwko ludzkości, ale tylko w przypadku rosyjskich przesiedleń ludności ukraińskiej) ponad półtora miliona Palestyńczyków (plus pół miliona miejscowych) znalazło się w rejonie Rafah. Czyli skomasowano tam resztki niedobitych na północy Strefy, blisko granicy z Egiptem. Mamy tam do czynienia z katastrofą humanitarną, gdyż ginie tam kilkanaście, głównie dzieci, dziennie. Z głodu. Izrael znacznie opóźnia dotarcie pomocy humanitarnej czekającej na wjazd od strony Egiptu. Potrzeba kilkuset ciężarówek z pomocą dziennie, zostaje przepuszczonych kilkanaście. Dochodzi już do zrzutów lotniczych pomocy humanitarnej, jak za czasów oblężenia Warszawy.
Analogie do Powstania Warszawskiego są zarówno zabronione jak i całkowicie uzasadnione. Mamy do czynienia z odwetem za zryw ciemiężonych, których przecież i Niemcy w 1944 roku nazwaliby terrorystami, gdyby takie pojęcie, zamiast “polskich bandytów”, istniało w obiegu. Jest jeszcze jedna analogia. Żydzi na terenach zdobytej Gazy systemowo wysadzają wszystkie budynki, które jeszcze wystają z ziemi, coś jak Niemcy po upadku Powstania. Chodzi o to, by kwestie ewentualnego powrotu Palestyńczyków do status quo rozwiązać mieczem i dynamitem – nie będzie do czego wracać.
To samo z eksterminacją ludności. Bo to, że mamy głód w namiotach i ziemiankach Rafah to nic. Rafah jest już bombardowane, co jest już eksterminacją w przypadku stłoczenia na tym terytorium 365 km kwadratowych, ale Izrael przeznaczył na strefę humanitarną dla 2 milionów ludzi obszar beduińskiej wioski Muwasi, wielkości lotniska w Tel Awiwie. Gęstość zaludnienia w rejonie przekracza już 20.000 ludzi na kilometr kwadratowy, co daje nam wskaźnik na poziomie Paryża.
Bez infrastruktury i jedzenia. I to się bombarduje, zaś Netanjahu obiecuje ofensywę na to największe pole namiotowe na świecie.Cel jest jeden – ci co się ostaną wśród żywych będą wypchnięci do Egiptu. Świat się zgodzi z powodów humanitarnych, nawet pociśnie niechętny Kair i sypnie kasą. Ale Egipt, posiadający już płot na granicy z Izraelem postawił płot drugi, tym samym utworzył ogrodzoną strefę, w której ewentualnie, nie wpuszczając Palestyńczyków do siebie, potrzyma te dwa miliony nieszczęśników. Sprawa się więc rozwiąże. Palestyńczycy wylądują w kolejnym getcie, tym razem poza granicami Izraela i Tel Awiw pozbędzie się problemu umiędzynaradawiając go na poziomie humanitarnym. A czemu Egipt nie chce przyjąć Palestyńczyków? Ano temu, że wzorem Libanu będzie atakowany przez Izrael, który będzie chciał przecież dopaść, tym razem hamasowców, a nie hesbollachowców jak w Libanie, na terenie obcym. Odwet to odwet, c’nie?
A więc idzie ku ostatecznemu rozwiązaniu.
Trzeba tylko jeszcze bardziej zabijać, by świat zrozumiał swoją powinność, a Izrael na wieki już rozwiązał swój problem. No co z tego, że za cenę hekatomby ofiar, to pójdzie w zapomnienie, a kto będzie fikał to dostanie antysemicką łatkę i będzie zadziobany przez świat, który już kupił historię narodu żydowskiego jako jedynej ofiary nazistów. A skoro ofiarę mamy jedyną, to reszta to są kaci, a więc kajać się i wybaczać wszystko. Nawet podobne techniki.Załatwienie całej sprawy to działania wielowątkowe. Wymienię tylko dwa. Informacja i pomoc humanitarna. Po pierwsze media. Teraz już każdy, coraz rzadszy, dziennikarz chcący relacjonować tę rzeź wie już, że umieszczenie na swym hełmie napisu „Press” zamiast go chronić stwarza cel do ataków. Od czasu rozpoczęcia konfliktu zginęło już ponad 200 dziennikarzy. Strzela się do nich specjalnie. Dlaczego? Ano z takiego samego powodu z jakiego rozstrzelano konwój z pomocą humanitarną. Chodzi o to, żeby nie przyjeżdżali. Co do mediów to chodzi o to, żeby takich tam z napisem „Press” na kaskach nie było, bo wtedy jedynym źródłem informacji o konflikcie będzie propaganda izraelska i będzie już spokój. I teraz przechodzimy do naszego Polaka. Zadajmy pytanie i to bez względu na możliwe konsekwencje tego zdarzenia – czy po tym incydencie ochota do niesienia pomocy humanitarnej wzrośnie wśród wolontariuszy czy osłabnie? A jaka będzie konsekwencja takich postaw? Ano eskalacja sytuacji kryzysu humanitarnego w katastrofę i presja na świat oraz Egipt, by „coś z tym zrobić”. Tak jakby działania Izraela były jakimś dopustem bożym, żywiołem obiektywnym, nad którym nikt nie może zapanować, tylko likwidować jego skutki. Dlatego zginął ten Polak i kilku nieszczęśników ze świata.
Izrael a sprawa polska
No to teraz przejdźmy do naszych baranów. Zaraz po katastrofie zareagował cały świat, tylko… Polska milczała jeden cały dzień. I tu trzeba się zatrzymać. Czemu tak było? Ano temu, że Polacy, moim zdaniem, konsultowali się z Amerykanami jak mają zareagować. Coś jak w sprawie rakiet w Przewozowie, kiedy trzeba było ustalić co mamy mówić: oskarżać Ukraińców czy zwalać na Ruskich, mimo ewidentnych dowodów, że to się Ukraińcy zabłąkali ze swą strzelanką (albo chcieli umiędzynarodowić konflikt, czego się nie dowiemy gdyż śledztwo zawieszono z powodu braku współpracy z Ukrainą). Nota bene był to ostatni moment resztek szacunku Ukraińców do Polaków, bo jak się Kijów zorientował, że nie mamy w sprawie wojny nawet PR-owskiej sprawczości i o wszystko się będziemy pytali Waszyngtonu, to nas olał jako element wtórny i bierny i udał się ze wszystkim do… Niemca.
A więc nasi czekali na to co pozwoli nam w sprawie izraelskiego ataku mówić Waszyngton, co było smutne, zwłaszcza w porównaniu z natychmiastową i jednoznaczną reakcją choćby takiego premiera Australii, którego obywatel miał pecha być ukatrupiony w tym konwoju przez rakiety „najbardziej humanistycznej armii świata”. Polacy więc milczeli, pospekulujmy dlaczego czekali na… zgodę USA, a właściwie zostali do czegoś przez Waszyngton użyci. Najpierw jednak postawmy kwestię – USA a Izrael w kontekście wojny w Gazie.
Dla Bidena to przedwyborczy koszmar. Nie dość, że w polityce wewnętrznej nie może się odciąć od własnej polityki wpuszczania uchodźców, którzy zrobili z amerykańskich miast jesień średniowiecza, to jeszcze na polu międzynarodowym taki bigos. Amerykanie już zapomnieli o blamażu afgańskiej ucieczki, a tu trafił się taki problem. Bo rząd amerykański… popiera działania Izraela, nawet widowiskowo blokuje wszelkie rezolucje już nawet nie grożące sankcjami Izraelowi, ale wzywającymi do oczywistego zaprzestania tej rzezi. Oczywiście PR-owsko apeluje i się oburza, ale wysyła wciąż do Izraela kasę i bomby, które zaraz padają na Palestyńczyków. A potem mówi, że kasy i bomb dla takiej Ukrainy to nie ma w banku ani w magazynach. A najprostszym sposobem na ukrócenie tej rzezi, o które apeluje Biden, byłoby zaprzestanie pomocy dla Izraela. Wtedy to by się skończył, postulowany oralnie przez USA, problem z eksterminacją cywilów.
Ameryka a sprawa izraelska
I nie tylko świat to widzi, ale i widzą to Amerykanie. Ci demokratyczni, paradoksalnie są za Palestyńczykami, jak to lewica. I kłopot polega na tym, że pomagając Izraelowi Biden uderza we własny elektorat. A to obniża mu i tak geriatrycznie padające poparcie. Z drugiej strony lobby żydowskie jest przysłowiowo wszechmocne w USA i jakby tylko jakiś polityk amerykański sprzeciwił się – podkreślam – jakimkolwiek działaniom Izraela, to i znajdzie się kasa na poparcie jego kontrkandydata w okręgu, ale i też ktoś trzeba pogrzebie się w przeszłości takowego antysemity i znajdzie pachnące dymami Auschwitz wypowiedzi polityka i nazi-przodków jego. A więc kłopot nie polega na poglądach przedstawicieli demosu, bo te są gotowe poprawnościowo, ale na poczuciu ludu głosującego. A że zbliżają się wybory, to przy urnie może się rozejść prawda czasu z prawdą ekranu i Demokraci mogą przepaść nie tylko ze swym kandydatem, ale i w Kongresie.USA napominają Izrael tylko z tego powodu.
Gdyby nie było ciśnienia tej sytuacji na taktyczny moment wyborczy, to szło by proizraelsko pełną parą. Teraz mamy jeszcze dwójpolówkę – tonizujący PR i jednak przesyłanie narzędzi eksterminacji oraz „kryszę” dyplomatyczną. Gdyby nie wybory nawet napomnień o zagładzie narodu by nie było. Ale czemu to Żydzi stawiają swego największego (jedynego?) sojusznika w tak niewygodnej sytuacji? Ano dlatego, że mogą. Mają mocne lobby u tegoż sojusznika i w związku z tym w poważaniu światową opinię publiczną. Netanjahu jest więc osobistym koszmarem Bidena, o czym wie premier Izraela. I nic sobie z tego nie robi. Gra na Bidenie jak na pianinie, nawet nie bez specjalnego powodu zaatakował pośrednio Iran, by ten odpowiedział odwetem. Eskaluje panikę u siebie, ludzie w Izraelu wykupują żarcie przed irańskim kontratakiem, odkurzają schrony i zastanawiają się czy puścić dzieci do szkół. I co, USA odmówią pomocy zaatakowanemu sojusznikowi? No nie! Czy sprawa palestyńska zejdzie na drugi-trzeci plan? Tak, oczywiście. Czy wszystko pójdzie w niepamięć? To jasne.To sprytne, ale poraża cynizm. A więc, by wyleźć z eskalowanego na potrzeby wewnętrznej polityki konfliktu na poziomie eksterminacji narodu palestyńskiego trzeba podwyższyć stawkę o wojnę z groźnym państwem. Ryzykuje się przecież życie własnych obywateli. Tak, bo ta gra Netanjahu to o skalę do góry podniesiony casus palestyński. Aby zrobić dobrze swojemu rządzeniu, utrzymać sojusznika w szachu bezwarunkowego poparcia, ryzykuje się kilkadziesiąt tysięcy rakiet wystrzelonych na własnych obywateli. To iście szatański plan.
Amerykańce pozwolili albo kazali
I dopiero teraz możemy wrócić do nas. Myślę, że myśmy poczekali dzień z reakcją i dowiedzieliśmy się co możemy, a właściwie mamy, powiedzieć. Zadziwia ten dzień ciszy i nagła zdecydowana reakcja. Było cicho i wszyscy nagle zadęli w jedną trąbę. A to znaczy, że dostali te same nuty. Od Amerykanów. Ci, w świetle tego, co zostało pokazane powyżej, nie mogą tak w czambuł zaatakować Izraela za ten w sumie terrorystyczny napad, a więc użyli do tego swego podręcznego. I nasi zadęli w pryncypialną trąbę. Ale hola-hola. A kto przeprowadził sondującą rozmowę z ambasadorem Izraela, co on na to? Jednorządowe media? TVN? No nie – prywatny kanał socjalmediowy. Dopiero stąd dowiedzieliśmy się co myśli w tej sprawie Izrael, bo inaczej bylibyśmy oddani narracji polskiego MSZ, z której wynikało, że w Izraelu zginął jakiś Polak, i gdyby nie wieści z innych źródeł to z brzmienia komunikatu naszej dyplomacji w dzień zajścia wynikało, że równie dobrze mógłby to być wypadek samochodowy. I nagła eskalacja oficjeli nie wynikała z medialnego blamażu ambasadora zaprzyjaźnionego kraju, ale z pozwoleństwa USA. Waszyngton zadecydował, że Polska może upomnieć Izrael, nawet eskalując swą pryncypialność do wreszcie wyrażonego żądania zawieszenia walk i zmontowania wokół tej idei międzynarodowej koalicji. Chodzi o to by tak by wyszło, że źle Żydzi zrobili, ale nie ustami Bidena. Czyli żeby izraelski wilk był syty i wyborcza owca cała.
Sprawa postawy ambasadora Izraela jest tu sprawą wtórną, ale grzaną przez media jako zasadniczą. Tu nie chodzi o to, że to jakiś wyjątkowy antypolski osobnik. Nie – pierwszy raz, dzięki nota bene prywatnym mediom, mogliśmy zobaczyć co naprawdę Izrael myśli mówi o tym konflikcie i… Polakach, o mediach już nie wspominając. Wszelkie próby tłumaczenia, że to taki gościu i tak ma, nie mają żadnego sensu i tylko zamulają sprawę. Polacy są u Izraela na ostatnim miejscu szacunku. Pomijając lizusowską postawę polskiego rządu wobec tego kraju to jesteśmy traktowani jako niebezpieczny konkurent do „jedyności” ofiary drugiej wojny światowej. A na tym stoi przecież wyjątkowość izraelskiej racji stanu, a więc mówimy o sprawach poważnych.
I Izraela kwestią nie jest to, że przysłał tu „pomyłkowo” polakożercę, ale że on jest reprezentantem raczej średniej, a nie ekstremalnej postawy Żydów wobec Polaków. Dzięki temu wystąpieniu mieliśmy nie do czynienia z jakimś ekscesem pojedynczego oszalałego dyplomaty, ale z wyjątkową z powodów polskiej cenzury, emanacją postawy Izraela na rynku światowego przekazu swoich racji. Oni tak gadają do wszystkich, tylko pierwszy raz się spotkali z polskim dziennikarzem, który nie wiedział, że obowiązuje go w tej sprawie postawa klęcząca.
Porozumienie ponad podziałami, czyli klientystyczna racja stanu
A to, że nasi rządzący mają tu – narracyjne dodajmy, bo nikt ambasadora nie wydala – porozumienie ponad podziałami, to jeszcze jeden dowód na to, że nie prowadzimy żadnej, ale to żadnej własnej polityki. Nawet w sprawie reakcji narracyjnej musimy się pytać Waszyngtonu. Wtedy – przy zgodzie, a raczej poleceniu – dla ich własnych celów napinamy swoje muskuły reglamentowanego w rzeczywistości oburzenia. Ale czemu tu się dziwić? A kiedyś było inaczej? Zawsze mieliśmy zwasalizowaną rację stanu, bez względu na ekipę rządzącą. Taką nas przebiliście Polską.
Pookrągłostołową. I na nią głosuje ponad 70% Polaków. To czemu się dziwić zewnętrznym patronom tego układu, skoro mają takich klientów?
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

To nie był pierwszy raz Izraela. Zginęło ponad 200 wolontariuszy. Niedawno zaatakowali konwój ONZ z żywnością.

To nie był pierwszy raz Izraela. Niedawno zaatakowali konwój ONZ. Setki ofiar wśród wolontariuszy

4.04.2024 nczas./izrael-morduje-wolontariuszy

Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah.
Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah. / Fot. PAP/ABAC

Atak izraelskiego wojska na wolontariuszy, w którym zginęło siedem osób, nie był pierwszym atakiem na organizacje humanitarne. Niedawno Izrael ostrzelał konwój ONZ z żywnością, mimo że otrzymał dokładne informacje na temat trasy i lokalizacji.

Do tego ataku doszło pod koniec lutego. Jak ustaliło CNN, ONZ-owska agencja pomocowa UNRWA zawczasu, 5 lutego, uzgodniła trasę przejazdu konwoju. Mimo to, podczas postoju w punkcie kontrolnym izraelskich sił, w drodze do północnej części Strefy Gazy, izraelskie statki (drony) znajdujące się w pobliżu ostrzelały konwój, niszcząc jedną z ciężarówek i znajdujące się w niej artykuły spożywcze.

Podajemy izraelskiej armii współrzędne konwojów i jego trasę. UNRWA rusza się tylko jeśli otrzyma zgodę, zielone światło – powiedziała dyrektor ds. globalnej komunikacji UNRWA Juliette Touma. Po ostrzale konwój został zatrzymany i nie uzyskał zgody do dalszej jazdy.

To niejedyne ataki Izraela na dostawy z pomocą humanitarną do Strefy Gazy. W wyniku wyżej opisywanego UNRWA zdecydowała o wstrzymaniu dostaw do północnej części terytorium. Podobnie postąpiła World Central Kitchen (WCK). Po ataku, w którym zginął m.in. Polak Damian Soból, organizacja zapowiedziała wstrzymanie dostaw z pomocą.

W Strefie Gazy zginęło już ponad 200 pracowników humanitarnych

Jak podaje Stowarzyszenie Polska Misja Medyczna, podczas miesięcy bombardowań i ostrzałów obiektów cywilnych zginęło ponad 200 wolontariuszy oraz pracowników humanitarnych.

ONZ informuje, że w Gazie zginęło już 174 jej pracowników, w tym 171 pracowników UNRWA (Agencja Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie). Większość pracowników humanitarnych oraz medycznych, którzy zginęli dotychczas, to obywatele Palestyny.

Ambasador Izraela Ja’akow Liwne: Aj waj!! Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim,…

Szczyt bezczelności. Ambasador Izraela zrównuje zabicie wolontariuszy w Strefie Gazy z incydentem gaśnicowym Brauna

2.04.2024 /nczas/szczyt-bezczelnosci-ambasador-izraela-zrownuje-zabicie

Damian Soból, Grzegorz Braun, Izrael, gaśnica, chanukija
Damian Soból, Grzegorz Braun Fot. FB, PAP, collage

Ambasador Izraela w Warszawie, Ja’akow Liwne, porównuje zabicie wolontariuszy przez izraelskie wojsko do incydentu gaśnicowego posła Grzegorza Brauna. Wpis dyplomaty komentuje redaktor naczelny Najwyższego Czasu! Tomasz Sommer.

Przypomnijmy, że w wyniku izraelskiego nalotu w Strefie Gazy zginęło siedmioro pracowników World Central Kitchen oraz palestyński kierowca. Organizacja zawiesiła działalność w tym regionie.

Izraelskie pociski trafiły w trzy samochody tuż po tym, jak konwój przekroczył granicę północnej Strefy Gazy. Pracownicy organizacji WCK dostarczali pomoc, która przybyła kilka godzin wcześniej statkiem z Cypru.

Komentując te informacje Siły Obronne Izraela oświadczyły, że prowadzą dokładny przegląd na najwyższych szczeblach, aby wyjaśnić okoliczności tego wydarzenia, które określiły jako „tragiczny incydent”.

Ambasador Izraela Ja’akow Liwne zabrał głos w sprawie w swoich mediach społecznościowych. Dyplomata zaatakował polską „skrajną prawicę i lewicę” i porównał zabicie wolontariuszy do zgaszenia chanukiji w Sejmie przez Grzegorza Brauna.

„Skrajna prawica i lewica w Polsce oskarżają Izrael o umyślne morderstwo we wczorajszym ataku, w skutek którego śmierć ponieśli członkowie organizacji humanitarnej, w tym obywatel Polski. Wicemarszałek Sejmu i lider Konfederacji Krzysztof Bosak twierdzi, że Izrael popełnia „zbrodnie wojenne” i terroryzuje organizacje humanitarne, aby zagłodzić Palestyńczyków” – pisze Liwne.

„To ten sam Bosak, który do dziś nie zgodził się potępić masakry dokonanej przez Hamas 7 października i którego partyjny kolega, prawicowy ekstremista, zgasił gaśnicą chanukową menorę, którą zapaliliśmy w parlamencie w Warszawie. Wniosek: antysemici zawsze pozostaną antysemitami, a Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim, które walczy o swoje prawo do istnienia. Również dla dobra całego świata zachodniego” – dodaje ambasador.

Kontrowersyjny wpis skomentował redaktor naczelny Najwyższego Czasu!. Tomasz Sommer nazwał to „hucpą”.

„To się nazywa hucpa. Czy ten ambasador Izraela, który porównuje zamordowanie z premedytacją niewinnych ludzi do zgaszenia świeczki nie powinien zostać natychmiast wydalony z Polski?” – napisał dziennikarz.