Patriarcha maronicki kard. Béchara Boutros Raï po raz kolejny skrytykował działania militarne Izraela w Strefie Gazy, określając je mianem ludobójstwa narodu palestyńskiego.
Niedawno rzecznik izraelskiej armii przyznał, że na jednego zabitego bojownika Hamasu przypadają dwie ofiary cywilne, w tym kobiety i dzieci. Biorąc pod uwagę charakter walk w obszarze zabudowanym, określił tą dramatyczną statystykę jako jeden z najlepszych wyników na świecie.
83-letni hierarcha mówił o dramacie narodu palestyńskiego w Tyrze na południu Libanu, podczas swej wizyty na terenach przygranicznych, bombardowanych przez Izrael.
Zwrócił uwagę, że „zaplanowana i bezwzględna niszczycielska wojna” nie ogranicza się do Gazy, a w dodatku przebiega bez zachowania zasad humanitarnych i prawa międzynarodowego. Obawia się on jej rozszerzenia. „Chcemy pokoju” – stwierdził kardynał.
„Mimo wszystko pozostajemy niezachwiani w naszej jedności i wiemy, że nasz wróg [Izrael – KAI] w dalszym ciągu pragnie przejąć ziemie Libanu” – wyraził przekonanie zwierzchnik Kościoła maronickiego. Z powodu wojny w Gazie, od 8 października na południu Libanu trwają wzajemne bombardowania między armią izraelską a islamistycznym Hezbollahem i frakcjami palestyńskimi z obozów uchodźców w Libanie.
Ministerstwo zdrowia Strefy Gazy mówi o ponad 16 tys. ofiar konfliktu. Rzecznik IDF, Jonathan Cornicus pośrednio przyznał rację tym statystykom, przyznając, że izraelscy żołnierze zabili około 5 tys. bojowników Hamasu, a na każdego terrorystę przypadają dwie ofiary cywilne.
Israel is committing genocide right now, openly in front of the world. Our governments are refusing to support a ceasefire to end the genocide, instead they are cheer leading the slaughter, providing arms and political cover so that Israel can continue exterminating Palestinians with impunity. As of today (4th Dec 2023) over 15,000 Palestinians have been killed, most of them (70%) are women and children.
We must act now, to do whatever we can to oppose this genocide. One of the easiest things to do is to boycott those that support genocide.
There are many companies that support Israel and deserve to be boycotted, but this list of companies we have researched below are particularly despicable in that they have ramped up their support for Israel, often specifically for the military, whilst it commits genocide in front of their eyes.
Please share the electronic version (4 images below – right-click on them and select ‘save image’) on social media, your whatsapp groups, with family and friends.
We have launched this campaign jointly with the Islamic Human Rights Commission. The list is also available as a printed leaflet from IHRC, for for distribution in your local communities. To order your free printed leaflets contact huseyin@ihrc.org with your address and the number of leaflets that you want.
Saksonia-Anhalt to pierwszy niemiecki land, który uzależnił naturalizację od pisemnego potwierdzenia, że Izrael ma prawo istnienia. To reakcja na antyizraelskie i antysemickie wystąpienia w Niemczech związane z wojną na Bliskim Wschodzie.
Rozporządzenie w tej sprawie już obowiązuje, rozesłała je pod koniec listopada do wszystkich powiatów i miast na prawach powiatów w Saksonii-Anhalt szefowa landowego MSW Tamara Zieschang, wywodząca się z chadeckiej partii CDU.
Każdy obcokrajowiec starający się teraz o niemieckie obywatelstwo w urzędach w Saksonii-Anhalt musi na piśmie uznać prawo Izraela do istnienia, a także „potępić wszelkie działania przeciw istnieniu państwa izraelskiego”. Landowe MSW podkreśliło w rozporządzeniu, że prawo istnienia Izraela to niemiecka racja stanu.
Istnienie i bezpieczeństwo Izraela to niemiecka racja stanu
Stosunek Niemiec do Izraela od lat kształtuje „poczucie odpowiedzialności za zbrodnię Holokaustu”. Stwierdzenie, że istnienie – a także bezpieczeństwo – Izraela jest niemiecką racją stanu powtarzają kanclerze RFN. Pierwsza ujęła to w ten sposób Angela Merkel (CDU) podczas przemówienia w Knesecie w 2008 roku.
W 85. rocznicę tzw. nocy kryształowej, czyli pogromu Żydów w III Rzeszy, zainicjowanego przez ówczesne władze Niemiec, kanclerz Olaf Scholz oświadczył, że czuje się “zawstydzony i oburzony” obecną falą antysemickich incydentów w Niemczech. Podobne zapewnienie wygłosił Olaf Scholz (SPD), gdy jako jeden z pierwszych zagranicznych przywódców odwiedził Izrael po ataku Hamasu z 7 października.
Wielu imigrantów pochodzi z krajów muzułmańskich, które nie uznają Izraela, wielu wyrosło w atmosferze nienawiści do Żydów i państwa izraelskiego. Poglądy zachowują po przeniesieniu się do Europy, co szczególnie widoczne od czasu wybuchu wojny Izrael-Hamas.[a może to wiedza o tym państwie i jego zbrodniach? MD]
Hasło „jednoznacznie nawołujące do mordowania Żydów” namalowane w gmachu ministerstwa sprawiedliwości
Nie jest do końca jasne, dlaczego to właśnie nieduży wschodnioniemiecki land wprowadził taki obowiązek dla imigrantów ubiegających się o obywatelstwo. Odsetek obcokrajowców jest tam niższy niż w większości landów.
Po 7 października – po ataku terrorystycznym Hamasu na Izrael, który doprowadził do wojny – doszło tam co prawda do zdecydowanego wzrostu przestępstw o charakterze antysemickim i antyizraelskim (w tym demonstrowania symboli organizacji terrorystycznych), ale na tle całych Niemiec było ich stosunkowo niewiele – dane landowego MSW (do 5 listopada) wymieniły ich 24, a w całej Republice Federalnej w tym czasie zanotowano ich około tysiąca.
Jednym z tych 24 przestępstw było wymalowanie hasła „jednoznacznie nawołującego do mordowania Żydów” na gmachu ministerstwa sprawiedliwości Saksonii-Anhalt w Magdeburgu – w miejscu dostępnym dla wielu ludzi. Sprawca nie jest znany.
Saksonia-Anhalt chce być przykładem dla innych landów
To nie Saksonia-Anhalt była też miejscem, w którym odbywały się – lub planowano je, ale zostały zakazane – znaczące propalestyńskie demonstracje. [—- wyciąłem politpoprawny bełkocik. md]
To szef CDU Friedrich Merz pierwszy zażądał, by naturalizację uzależnić od poparcia dla istnienia państwa izraelskiego. Saksonia-Anhalt ma nadzieję
„Zapewne zadajecie sobie teraz pytanie: skoro nie było takiego wydarzenia jak wypędzenie Żydów z Palestyny, to gdzie się ci Żydzi podziali? Otóż Nigdzie. Nadal mieszkają na swojej ziemi w Palestynie. Potomkowie starożytnych Żydów to dzisiejsi Palestyńczycy. Ludzie ci zostali, bowiem zarabizowani po tym, gdy w VII wieku Palestyna została podbita przez Arabów. Nie ma się im zresztą, co dziwić. Arabowie ogłosili, że każdy, kto uzna Mahometa za proroka, zostanie zwolniony od podatków.”
„Mało tego, w sensie etnicznym, skupiska tak zwanych żydów w Europie, Afryce czy Azji wcale nie są skupiskami żydowskimi. To przedstawiciele rozmaitych innych ludów i narodów, których przodkowie przed wiekami nawrócili się na religię judaistyczną. Żydzi znaleźli się na całym świecie nie dzięki jakiejś mitycznej wędrówce ludów, tylko dzięki masowemu nawracaniu! Bycie Żydem w Europie czy Afryce nie miało nic wspólnego z narodowością. Żydami byli po prostu wyznawcy judaizmu.”
Profesor Shlomo Sand.
Świat żydowski został wstrząśnięty, dokonała tego publikacja książki: „Wymyślenie żydowskiego narodu” cenionego na całym świecie profesora historii z prestiżowego Uniwersytetu Telawiwskiego. Izraelski naukowiec, który de facto ma polskie korzenie przez jednych został określony mianem wariata oraz jak to w ostatnim czasie bywa bardzo często, nazwany został także antysemitą, który kala własne gniazdo. Są jednak i tacy, którzy uważają go za wielkiego wizjonera, nie bojącego się wystąpić przeciwko żydowskiemu kłamstwu i iluzji, nie bojącego się przerwać zmowę milczenia.
Profesor Shlomo Sand twierdzi jednoznacznie, że naród żydowski został wymyślony. W samym Izraelu naukowa rozprawa profesora o polskich korzeniach spotkała się z niespotykanie dużym zainteresowaniem odbiorców i rzecz praktycznie bez precedensu, trafiła na listę bestsellerów, na której gościła nieprzerwanie dziewiętnaście tygodni. Z kolei we Francji książka: „Wymyślenie żydowskiego narodu” zdobyła prestiżową nagrodę Prix Aujourd’hui.
Zatem przejdźmy do sedna i odpowiedzmy sobie, kto według Sanda wymyślił naród żydowski? Otóż nie, kto inny jak historycy żydowscy żyjący w Niemczech drugiej połowy XIX wieku. To był czas historii, w którym Europejczycy zaczęli myśleć kategoriami zintegrowanych wspólnot etnicznych. Żydowscy historycy w Niemczech wzorowali się na nacjonalistach państw europejskich, głównie Niemcach, tak właśnie powstał syjonizm, oraz naród żydowski.
O wypędzeniu żydów z Palestyny przez Rzymian napisano w deklaracji niepodległości Izraela z 1948 roku, a nawet na izraelskich banknotach, jednak profesor Shlomo Sand uważa, że to mit założycielski Państwa Izrael: „wyrzucili nas z naszej ziemi dwa tysiące lat temu, ale teraz wróciliśmy, aby ją odebrać”. Po czym dodaje: „nawet ja zawodowy historyk od kilkudziesięciu lat bezkrytycznie w to wierzyłem. Dopóki dziesięć lat temu nie postanowiłem zbadać tego problemu”.
Drodzy Czytelnicy nie oszukujmy się, obecna sytuacja w Palestynie jest dramatyczna i naznaczona holocaustem. Jednak holocaust przeprowadzany jest na Palestyńczykach przez właśnie Żydów, którzy bombardują Palestynę mordując przy tym niewinne dzieci. Żydzi dosłownie wkroczyli do Palestyny i uchwałą ONZ zajęli część jej terytorium, to jednak nie wybrzmiewa w mediach głównego nurtu. Powróćmy teraz do profesora Shlomo Sanda i jego kolejnych słów:
„Zacząłem od literatury przedmiotu. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że nie ma ani jednej książki naukowej na temat wypędzenia Żydów z Palestyny. Wyobrażacie to sobie? Jedno z najważniejszych wydarzeń w historii narodu, a nikt nie napisał na ten temat opracowania historycznego. Mamy zatem do czynienia z wielką mistyfikacją. Mit o wypędzeniu Żydów to wytwór propagandy z IV wieku a miała to być kara za zabicie Syna Bożego.
Właśnie do tego mitu nawiązali syjoniści w XIX wieku. Aby zbudować naród, trzeba było spreparować jego pamięć. Francuscy nacjonaliści odwoływali się do starożytnych Galów, włoscy do Juliusza Cezara, a niemieccy do Teutonów. Żydzi wzięli z nich przykład. Ogłosili, że Rzymianie wypędzili ich przodków z Palestyny, ci rozeszli się po całej ziemi, ale teraz muszą znowu połączyć się w jeden naród.
Mało tego, w sensie etnicznym, skupiska tak zwanych żydów w Europie, Afryce czy Azji wcale nie są skupiskami żydowskimi. To przedstawiciele rozmaitych innych ludów i narodów, których przodkowie przed wiekami nawrócili się na religię judaistyczną. Żydzi znaleźli się na całym świecie nie dzięki jakiejś mitycznej wędrówce ludów, tylko dzięki masowemu nawracaniu! Bycie Żydem w Europie czy Afryce nie miało nic wspólnego z narodowością. Żydami byli po prostu wyznawcy judaizmu.
Od II wieku przed narodzeniem Chrystusa aż do IV wieku naszej ery judaizm był najważniejszą monoteistyczną religią na świecie, której celem było pozyskanie jak najwięcej nowych wyznawców. Przekonanie pogan, że powinni wierzyć w jednego Boga, co robiono zresztą bardzo skutecznie. I stąd na świecie wzięło się tylu Żydów.
Na judaizm nie nawracali się tylko poszczególni ludzie, ale całe królestwa. Na przykład w Jemenie czy Afryce Północnej. Podobnie stało się z leżącym pomiędzy Morzem Kaspijskim a Morzem Czarnym królestwem Chazarów. W XII wieku ten nawrócony na judaizm turecki lud zaczął być jednak spychany przez Tatarów i Mongołów Dżyngis-chana na zachód. Zatrzymali się we wschodniej Polsce, stąd 75 procent polskich Żydów wygląda inaczej niż Polacy, gdyż jest pochodzenia chazarskiego.
Moja mama miała osiem sióstr. Pięć miało kruczoczarne włosy i semickie rysy – tak jak ja – ale trzy były blondynkami i miały niebieskie oczy. Do dziś wielu Żydów pochodzących z Polski ma europejski wygląd. Dlaczego? Otóż, królestwo Chazarów podbiło ziemie zamieszkane przez Słowian. Mniej więcej w okolicach Kijowa, dlatego około 25 procent polskich Żydów to potomkowie tych Słowian, którzy przyjęli judaizm od swoich chazarskich władców.
Zapewne zadajecie sobie teraz pytanie: skoro nie było takiego wydarzenia jak wypędzenie Żydów z Palestyny, to gdzie się ci Żydzi podziali? Otóż Nigdzie. Nadal mieszkają na swojej ziemi w Palestynie. Potomkowie starożytnych Żydów to dzisiejsi Palestyńczycy. Ludzie ci zostali, bowiem zarabizowani po tym, gdy w VII wieku Palestyna została podbita przez Arabów. Nie ma się im zresztą, co dziwić. Arabowie ogłosili, że każdy, kto uzna Mahometa za proroka, zostanie zwolniony od podatków.
Palestyńczycy często pytają mnie: czyli to my jesteśmy prawdziwymi Żydami? Nie, odpowiadam, jesteście tylko ich potomkami. Żyjecie, bowiem w miejscu świata, przez które przechodziło wielu zdobywców i wszyscy zostawiali tu swoje geny. Podbój arabski był również podbojem biologicznym. Nie zmienia to jednak faktu, że członek Hamasu z Hebronu jest bliżej spokrewniony z antycznymi Żydami niż izraelski żołnierz, z którym walczy.
Jaka będzie przyszłość Izraela? Bardzo ponura. Obawiam się, że w dalekiej perspektywie nie ma żadnej szansy, żeby przetrwał na Bliskim Wschodzie jako państwo żydowskie. Należy zerwać z tym nonsensem i porozumieć się z Arabami. Przyjąć wreszcie do wiadomości rzecz oczywistą: że jesteśmy wielokulturowym, wieloetnicznym społeczeństwem, a nie żadnym plemiennym monolitem, który może się separować od Arabów.
Proszę się przespacerować ulicami Tel Awiwu. Jaki pluralizm! Ile ludzkich typów! Żydzi europejscy, Żydzi bliskowschodni, Polacy, Rosjanie, Etiopczycy! I ci wszyscy ludzie uparcie powtarzają, że w ich żyłach płynie jedna krew.”
Książka „Wymyślenie żydowskiego narodu” zaszokowała świat i ujawniła spisek syjonistów ukazując przy tym ogromy paradoks a mianowicie to, że mieszkańcy Palestyny mają więcej wspólnego z prawdziwymi żydami aniżeli rzekomi żydzi z Izraela. Wiele środowisk żydowskich na całym świecie bez podjęcia jakiejkolwiek polemiki odrzuciło zawartość wyżej wspomnianej publikacji, powstaje jednak pytanie czy aby nie za szybko?
Czytelnicy mogą docenić to, co zostanie powiedziane na temat szalonego starcia między Izraelem a Hamasem, które rozpoczęło się 7 października. Nasz Pan, Jezus Chrystus, znajduje się w samym jego centrum.
Oto dwa cytaty. Pierwszy pochodzi z Pisma Świętego, Słowa Bożego (nie tylko św. Pawła), z Pierwszego Listu do Tesaloniczan 2, 14-16:
„Albowiem wy, bracia! staliście się naśladowcami kościołów Bożych, które są w Żydowskiéj ziemi, w Chrystusie Jezusie, iżeście i wy tóż cierpieli od współrodaków waszych, jako i oni od żydów, Którzy i Pana zabili, Jezusa i proroki, i nas prześladowali i Bogu się nie podobają i wszystkim ludziom się sprzeciwiają, Broniąc nam, żebyśmy nie mówili poganom, iżby byli zbawieni, aby zawsze wypełniali grzechy swe; albowiem na nie przyszedł gniew Boży aż do końca.”
Dwa komentarze do pierwszego cytatu. Po pierwsze, jeśli ktoś chciałby myśleć, że św. Paweł był „antysemitą”, niech przeczyta w Liście do Rzymian 9, 1-5, jak św. Paweł kochał i szanował swoich współbraci Żydów, ale to nie powstrzymywało go od mówienia o nich prawdy. Żydzi mogą uznać go za ” antyżydowskiego nienawistnika”, ale jest to oczywista nieprawda biorąc pod uwagę wspomniany cytat z Listu do Rzymian. Po drugie, dwa tysiące lat historii pokazuje, że Żydzi rzeczywiście nieustannie prześladowali Kościół katolicki, począwszy od ukrzyżowania Pana Jezusa. Zapoznajcie się na przykład z książką Maurice’a Pinaya „Spisek przeciwko Kościołowi”, napisaną przez grupę katolickich księży w celu ostrzeżenia każdego biskupa uczestniczącego w Vaticanum II przed niebezpieczeństwem żydowskich wpływów na Sobór. Niestety, ostrzeżenie to nie zostało wystarczająco docenione. Kościół w dużej mierze uległ tym wpływom.
Ale o wiele bardziej uderzającym dowodem na to, że Żydzi nie zmienili się przez 2000 lat w stosunku do tego, jak przedstawił ich św. Paweł, jest to, jak regularnie „koszą trawnik” w Palestynie, co jest ich własnym hebrajskim określeniem na okrutny ucisk Palestyńczyków, który obserwujemy dzisiaj po raz kolejny. Jako przykład niech posłuży przemówienie izraelskiego dziennikarza Gideona Levy’ego na konferencji „Izraelskie lobby: czy jest dobre dla USA? Czy jest dobre dla Izraela?”, National Press Club, Waszyngton, D.C., 10 kwietnia 2015. Oto streszczenie:
Izrael żyje w wyparciu. To wyparcie deprawuje izraelskie społeczeństwo. Izrael otoczył się tarczami i murami – nie tylko fizycznymi, ale i mentalnymi. Czy jest jakiś przykład z historii, w którym kraj żył wiecznie z mieczem? Izrael jest uzależniony od okupacji. Nie ma szans na zmianę wewnątrz izraelskiego społeczeństwa. Ma ono zbyt wyprane mózgi. Izrael jest straconą sprawą. Jak Izraelczycy żyją z tą rzeczywistością? Jak żyją w pokoju z brutalną okupacją Gazy i Zachodniego Brzegu? Są trzy powody:
1. Większość, a może nawet wszyscy Izraelczycy wierzą, że są Narodem Wybranym. Jeśli są wybrani, to mają prawo robić, co tylko chcą.
2. Nigdy w historii nie było okupacji, w której okupant przedstawiałby się jako ofiara. Nie tylko ofiarę, ale i jedyną ofiarę. Izrael stosuje podwójną strategię – z jednej strony kreuje się na ofiarę, a z drugiej manipuluje. Ze statusem ofiary wiąże się również „holokaust”. Golda Meir, premier Izraela w latach 1969-1974, stwierdziła, że po „holokauście” „Żydzi mają prawo robić, co chcą”.
3. Systematyczna dehumanizacja narodu palestyńskiego. Jeśli Palestyńczycy nie są ludźmi, to nie ma mowy o prawach człowieka. Prawie żaden Izraelczyk nie traktuje Palestyńczyków jak ludzi. Izrael jest demokracją dla swoich żydowskich obywateli (o ile myślą jak większość), natomiast funkcjonuje jako reżim apartheidu w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu. Ten wspólny zestaw przekonań pozwala Izraelczykom żyć w pokoju z ich ciągłymi zbrodniami. Dlaczego Izraelczycy mieliby się zmienić? Co miałoby ich zachęcić?
Innymi słowy, jak stwierdza inteligentny i relatywnie uczciwy Żyd, nie ma żadnego rozwiązania. Możecie tylko zostawić nas, byśmy robili, co nam się podoba… Ale to nie może być prawda. Prawdziwym rozwiązaniem jest Wiara Katolicka. Kiedy w średniowieczu dusze żyły wiarą, Żydzi byli bardziej niebezpieczeństwem niż problemem. Ale kiedy ludzie przedkładają mamonę (pieniądze) nad Boga, wtedy Bóg używa Żydów do biczowania ich pleców, aby nie wszyscy wpadli do piekła.
Jeszcze tylko starsze pokolenie Amerykanów pamięta, od jakiego prezydenta zaczęła się ogólnopaństwowa powinność łożenia na tak zwane bezpieczeństwo Izraela. Wskazują oni, że niebagatelne znaczenie w tym względzie odegrała zorganizowana grupa politycznego lobbyingu zwana AIPAC.
Nadal, zgodnie ze swoim powołaniem dokonuje ona starań, by kampanie wyborcze przez nią finansowane, zatem i kontrolowane, dbały o interes państwa usytuowanego w Palestynie. Założyciele tej organizacji prezentują dwa nurty: całkowitej świeckości państwa z rezerwacją dla siebie despotycznie usposobionej roli odwiecznej ofiary, bądź ortodoksyjnych ewangelistów, którzy kreują zdarzenia polityczne wokół zwiastowanego powtórnego nadejścia mesjasza.
Efektem ich obróbki są kuriozalne stwierdzenia osób na świeczniku jak Joe Bidena, który uznaje, że jest chrześcijaninem, ale nic mu nie przeszkadza popierać legislację proaborcyjną. Nie razi jego głębokiej wiary i wrażliwości biblijna rzeź niewiniątek w Gazie, gdyż przerasta ją omnipotentna żądza pieniądza.
W poddanej schizofrenii Polsce taka postawa jeszcze budzi odrobinę zastanowienia jednych, aczkolwiek dla drugich jest wzorcem do naśladowania jako modernizm katolicki. Z płytkiej refleksji mamy potem do czynienia z gestami na podobieństwo uczelni lubelskiej, która lekkim gestem (odrzucenia książki z targów) nie uznaje ludobójstwa wołyńskiego za godne uszanowania i upamiętnienia. Oj, na długo zapamiętany to będzie gest, na długo. [Zapamiętany… przez kogo? – admin]
Dla porządku należałoby dokonać generalnej negacji szermowania samym pojęciem „katolickości”, która stoi w gruntownej sprzeczności z zasadami pierwowzoru, a przynajmniej wymaga stosowania potężnego marginesu rezerwy w ocenie zgodności działania danej zbiorowości z pojęciem tradycyjnie rozumianej istoty katolicyzmu. Dotyczyć powinno to zarówno instytucji przyklejonych do kościołów, bo te zgodnie z nakazem hierarchicznym od dawna przywitały lewicowość, jak i gremiów pozorujących postawy obywatelskie z łatwością akceptujące donosicielstwo.
Naśladując wzorzec amerykański, w polityce międzynarodowej przyjęty został model, w którym ambasador z Polski na terenie obcego kraju przyjmuje postawę lennika. Przykładem zaoceanicznym jest David Friedman – ambasador w Izraelu za prezydentury Donalda Trumpa. Pełniąc 4-letnią funkcję ambasadora w Izraelu, Friedman stał na straży wszelkich oczekiwań Izraela.
Nastąpiło całkowite zaprzeczenie roli wysłannika państwa delegującego swego przedstawiciela do reprezentowania interesów kraju desygnującego wysokiego urzędnika. Wynikiem tej wolty są ewidentne straty finansowe i kadrowe – giną Amerykanie (dziennikarze) w obronie obcych celów, przy milczeniu Departamentu Stanu. Jedyne, na co zdobyła się ambasada w Jerozolimie, gdy skierowano zapytanie o to, dlaczego z rąk snajpera zginęła kobieta w żółtej kamizelce z napisem „Press”, to lakoniczna odpowiedź, że „sprawa jest analizowana”.
W imieniu armii amerykańskiej wypowiada się generał Wesley Clark, twierdząc, że armia gotowa jest interweniować zarówno na rzecz Ukrainy jak i Izraela. Z całą pewnością entuzjazmu nie podzielają szeregowcy amerykańskiej armii.
Pasowani na generałów przez prezydenta polscy mundurowi powtarzają wzorzec, choć ani do tak zasobnych w przerzedzone miłosierdziem militaria, ani liczebnością wojska się nie zaliczamy. Prawidłowością po obu stronach oceanu jest wygłaszanie proizraelskich deklaracji przez cywilnych polityków, za cenę kosztów ponoszonych przez podatnika i ofiarę życia żołnierza, lub jego dziecka. Krzykacze wojenni jak Lindsey Graham, czy polski MONmajster własnych dzieci nie poślą na front.
Na portalu Antiwar.com pojawił się felieton „Człowiek Tel Awiwu w Waszyngtonie”. Wytrawny znawca i były pracownik wywiadu wojskowego USA interpretuje przypadek jako kolejną cechę absurdalnej polityki kadrowej administracji Bidena.
Gość o nazwisku Amos J. Hochstein objął stanowisko koordynatora prezydenckiego w Biurze ds. Globalnej Infrastruktury Bezpieczeństwa Energetycznego i Inwestycji. Istotnym jest fakt, że nie ma on żadnego przygotowania w tym kierunku tak w kwestiach bezpieczeństwa jak i energetyki. Powierzono mu funkcję specjalnego wysłannika do negocjacji z Izraelem w imieniu USA, gdzie przebywa od tygodnia. Jaki sens ma wysłanie koordynatora energetycznego do negocjacji w sprawach Gazy, któremu brak wykształcenia dyplomatycznego i doświadczenia merytorycznego.
Wystarczyło jednak, że urodził się w Izraelu, rodzicami są emigranci z Ameryki do Izraela. Jako młody człowiek pojawił się w USA w czasach prezydentury Baraka Obamy. Obdarzony został szeregiem rządowych stanowisk, mając podwójne obywatelstwo.
Wątpliwe, by jakikolwiek dyplomata o podwójnym obywatelstwie przejawiał lojalność wobec kraju nominującego go do negocjacji z krajem będącym miejscem urodzenia.
Zdarzają się przypadki zatrudniania ludzi władających językami obcymi, przyjeżdżającymi do USA, naturalizującymi się, którzy są zatrudniani przez Departament Stanu, jednak nigdy na tak wysokim stanowisku, bezpośrednio podległym prezydentowi. Dodatkowo tenże wysłannik ma negocjować z krajem dopuszczającym się ludobójstwa w prowadzonej wojnie. Jeszcze ciekawszym jest szczegół, że młody człowiek ma za sobą służbę w IDF. Gdyby okazało się, że ma on na swoim koncie służbę na rzecz Mossadu, sprawa miałaby podłoże kryminalne.
Cokolwiek można sądzić o tej akurat postaci, to w takich przypadkach bierze się pod uwagę czynnik lojalności dla kraju urodzenia, o czym powinny wiedzieć służby. Znający ten mechanizmy Philip Giraldi (dyrektor wykonawczy Rady ds. Interesu Narodowego) wnioskuje, że stanowisko może okazać się pomocne w załatwieniu kolejnej transzy pomocy finansowej i wojskowej.
Gdyby administracji Joe Bidena zależało na zakończeniu wojny w Gazie, wystarczyłoby przestać wypisywać Izraelowi czeki i skończyć z pomocą wojskową. Do tego niepotrzebny jest żaden wysłannik, wystarczyłaby rozmowa telefoniczna. Amerykanie powoli dojrzewają do naprawy chorego systemu gospodarczo-politycznego państwa. Dostrzegają bankructwo zawierzenia chorym sojuszom opartym na fundamencie kłamstwa, zabijaniu i destrukcji gospodarczej. Mają świadomość, że w obu partiach istnieją namiętni orędownicy wojny.
Szydząc z Chin, nie chcą słyszeć, że to Xi Jinping przypomina, że Palestyńczykom skradziono prawo do państwowości, zignorowano ich prawo do istnienia jak i prawo powrotu na własne ziemie. Jego zdaniem: „Dwa państwa dla dwóch narodów są koniecznością. Palestyna ma prawo istnieć jako niepodległe państwo. Bez sprawiedliwego rozwiązania Środkowy Wschód nie zazna spokoju. W tym celu niezbędne jest zwołanie międzynarodowej konferencji pokojowej”.
800 000 wyrzuconych z domów Palestyńczyków od 75 lat mieszka w obozach dla uchodźców. Ich domy zostały zajęte przez żydowskich, uzbrojonych osadników z Europy i Ameryki.
Gdy prezydent Rosji zwraca się z apelem o dołożenie starań, by powstrzymać krwawy konflikt, Turcja wydaje oświadczenie o zaprzestaniu dostaw ropy do Izraela w ramach sankcji skierowanych przeciw niemu. Część krajów arabskich poczytuje ten krok za pozytywny dla sprawy palestyńskiej. Turcja będzie szukać nowego rynku zbytu.
Krytykowana za dotychczasową powściągliwość, Turcja mogłaby przyśpieszyć materializację od dawna istniejącej propozycji powrotu granic Izraela do znanych sprzed wojny sześciodniowej roku 1967. Według niej Wzgórza Golan wróciłyby do Syrii, Zachodni Brzeg – do Jordanii. Dla Palestyńczyków byłby to powrót do domu, dla świata – powrót do normalności pod warunkiem osądzenia sprawców; jak po 1945 roku. Do rozstrzygnięcia pozostałby temat prawa do eksploatacji złóż ropy i gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Dwie godziny przed północą w niedzielę, kraje BRICS wydały komunikat o nałożeniu sankcji ekonomiczno – militarnych na Izrael. Administracja amerykańska uznała zasadność dążenia Palestyńczyków do własnego państwa. Justin Trudeau w dość emocjonalnym przemówieniu stanął po stronie pokrzywdzonych i cierpiących mieszkańców Gazy apelując do Izraela o powściągliwość. Na kolejnej z wielu pikiet, ortodoksyjni Izraelczycy dali wyraz przekonaniu, że poczucie supremacji budujące ich przyszłość podbojem, na cudzych grobach musi skończyć się fiaskiem. Bez akceptacji norm cywilizowanego świata syjonizm jako nieetyczny jest ideą fiaska. Na banerach pikietujący żądali zwrotu Palestyńczykom zagar niętych ziem. Są powody do paniki.
Tragiczny bilans izraelskiej inwazji na Strefę Gazy
20.11.2023
Zniszczenia w Strefie Gazy. / foto: screen YouTube: Channel 4 News
Od początku wojny z Izraelem zginęło ponad 13,3 tys. Palestyńczyków, a 31 tys. zostało rannych. Wśród ofiar jest ponad 5,6 tys. dzieci i ponad 3,5 tys. kobiet. Co najmniej 6,5 tys. osób zostało uznanych za zaginione – poinformował w poniedziałek resort zdrowia Strefy Gazy, zarządzanej przez Hamas.
Wśród zaginionych – 4,4 tys. to kobiety i dzieci.
W poniedziałkowym wywiadzie dla CNN doradca premiera Izraela Benjamina Netanjahu, Mark Regew, podał w wątpliwość rzetelność danych przekazywanych przez resort w rządzie kontrolowanym przez Hamas.
Portal Times of Israel przekazując te dane pisze, że uważa się, iż liczba ofiar..
[tu już standardowe kłamstwa i “wątpliwości”, sa w oryginale. MD]
Wojna Izrael-Hamas to „wewnętrzna robota” globalistycznej elity, która pracuje nad tym, aby izraelska „fałszywa flaga” zapaliła lont, aby rozpalić „świętą wojnę”, która wymknie się spod kontroli i położy podwaliny pod jej całkowitą władzę i zapoczątkuje „jeden rząd światowy” i „jedną światową religię”. Ale jest tylko jeden problem dla elity globalistycznej i jej planów zniewolenia rasy ludzkiej. Ich plany zakładają, że ludzie na świecie pozostaną ignorantami, czemu trzeba zapobiec.
Rothschild przyznał , że jego rodzina stworzyła Izrael w ramach wielkiego planu III wojny światowej – a teraz ich plan rozgrywa się na naszych oczach.
W zeszłym miesiącu People’s Voice przekazał wiadomość , że były agent izraelskiego wywiadu dał znać o sobie i przyznał, że atak Hamasu był pod fałszywą flagą.
Potem rozeszła się wiadomość, że syn przywódcy Hamasu przyznał, że CIA stworzyła tę grupę bojowników w celu wykonywania poleceń globalnej elity.
Od tego czasu stale napływają dowody na istnienie fałszywej flagi Izrael-Hamas. W tym momencie tylko ci, którzy nadal oglądają CNN, nie mają pojęcia o prawdziwej naturze wojny Izrael-Hamas.
Nie ma już potrzeby zastanawiać się, dlaczego izraelskiemu wojsku zajęło 7 godzin, aby odpowiedzieć na ataki Hamasu z 7 października.
Netanjahu to globalistyczny marionetka , który od lat po cichu wspiera Hamas – w Izraelu jest to tajemnica poliszynela.
Teraz pojawił się materiał filmowy przedstawiający izraelski helikopter Apache, który zabił wielu Izraelczyków podczas koncertu 7 października w Izraelu.
Rząd Izraela później oskarżył o zabójstwo Hamas.
W rzeczywistości Izrael i Hamas współpracują, realizując program elity globalistycznej. W zeszłym miesiącu skrajnie lewicowy miliarder George Soros został przyłapany na potajemnym przekazywaniu terrorystom Hamasu ponad 15 milionów dolarów z zamiarem „destabilizacji Zachodu”.
Hamas prowadzi biuro w stolicy Kataru, Doha, a przywódcy Ismail Haniyeh, Moussa Abu Marzuk i Khaled Mashal prowadzą luksusowy styl życia .
Skąd wzięły się miliardy dolarów na ich kontach bankowych? Prowadzenie rebelii nie jest najbardziej oczywistym sposobem na zostanie miliarderem… Chyba że pracujesz w imieniu elity globalistycznej, wdrażając ważną część jej planu mającego na celu wywołanie III wojny światowej i powołanie rządu światowego.
Przywódcy Hamasu są cennymi pionkami w grze elity i zostali odpowiednio wynagrodzeni.
W mrożącym krew w żyłach liście przepowiadającym pierwszą i drugą wojnę światową stwierdzono również, że pomiędzy Zachodem a islamskimi przywódcami wojennymi rozegra się trzecia globalna bitwa.
Albert Pike napisał list 152 lata temu, opisując szczegółowo, w jaki sposób elity planują rozpocząć trzy wojny światowe, aby przejąć całkowitą kontrolę nad ludzkością.
Pike był masonem 33 stopnia, wielkim mistrzem okultyzmu masońskim i twórcą południowej jurysdykcji masońskiego zakonu rytu szkockiego, a także notorycznym lucyferianinem i generałem Konfederacji podczas amerykańskiej wojny domowej.
W swoim liście szczegółowo opisuje, w jaki sposób Nowy Porządek Świata sprowokuje Świętą Wojnę pomiędzy syjonistami a światem islamskim.
Widzieliśmy już, co Nowy Porządek Świata zrobił z islamem. Wykorzystali to do wywołania kryzysu, zderzenia cywilizacji. Nie dajcie się zwieść, Nowy Porządek Świata wznieca kolejny kryzys, aby osiągnąć swoje cele.
Wiadomo, że Albert Pike mówił, że jego program wojskowy może zająć 100 lat lub trochę dłużej, zanim dotrze do dnia, w którym ci, którzy kierują spiskiem na szczycie, ukoronują swojego przywódcę na króla-despotę całego świata i narzucą lucyferiańską totalitarną dyktaturę na to, co pozostało z rodzaju ludzkiego.
Pike wydaje się wskazywać na spisek mający na celu rozpoczęcie wojny, aby Antychryst mógł wspiąć się na pozycję władcy świata.
List Pike’a szczegółowo opisał także specyfikę pierwszych dwóch wojen światowych – z mrożącą krew w żyłach dokładnością:
„Należy przekupić I wojnę światową, aby umożliwić iluminatom obalenie władzy carów w Rosji i uczynienie z tego kraju fortecy ateistycznego komunizmu”.
„Druga wojna światowa będzie toczona z dwóch powodów. Aby ustanowić państwo Izrael i rozszerzyć komunistyczną kontrolę nad Europą.”
„Trzeba wywołać III wojnę światową, wykorzystując różnice między politycznymi syjonistami a przywódcami świata islamskiego”.
Widzieliśmy, co robią z kryzysem migracyjnym, atakami terrorystycznymi i wojnami zastępczymi. Światowa elita co do joty podąża za przewidywaniami Pike’a. Tylko poprzez zrozumienie historii iluminatów (https://thepeoplesvoice.tv/the-history-of-the-illuminati-in-7-minutes/) możemy zrozumieć obecny stan świata i spowodować, że elita globalistyczna nie będzie kształtować naszej przyszłości.
Izraelska armia w Strefie Gazy. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: x/IDF
Dziennik „NRC” opublikował poufny dokument ambasady Holandii w Tel Awiwie, z której wynika, że izraelska armia używa „nieproporcjonalnej siły” i zamierza celowo spowodować „ogromne zniszczenia infrastruktury i ośrodków cywilnych” w Strefie Gazy.
„Izrael celowo atakuje infrastrukturę cywilną, taką jak mosty, drogi i kompleksy mieszkalne, co wyjaśnia dużą liczbę ofiar śmiertelnych w Gazie i stanowi naruszenie traktatów międzynarodowych i praw wojennych”. Między innymi takie sformułowanie zostało zawarte w ujawnionej notatce.
Jednocześnie w materiale pojawia się stwierdzenie, iż w jednym z izraelskich scenariuszy „Gazy bez Hamasu” jest przekazanie kontroli siłom międzynarodowym, które mogłyby się składać z krajów arabskich, w tym Arabii Saudyjskiej i Kataru.
Notatkę sporządził holenderski attaché ds. obrony, który wraz z zespołem intensywnie monitoruje sytuację w okolicach Gazy. Według raportu izraelskie kierownictwo polityczne i wojskowe nie ma jasnej strategii, a izraelskie pragnienie ostatecznego rozprawienia się z Hamasem jest „celem wojskowym, który jest praktycznie niemożliwy do osiągnięcia”.
„Ustalenia zawarte w poufnym raporcie stoją w jaskrawym kontraście z publicznymi oświadczeniami armii izraelskiej z ostatnich tygodni, która twierdzi, że robi wszystko, co w jej mocy, aby zapobiec śmierci cywilów w Palestynie” – czytamy w „NRC”.
Z materiału wynika, że izraelska armia używa „tak ogromnej siły”, aby ograniczyć własne straty i pokazać Iranowi i jego sojusznikom, takim jak Hezbollah, że „nie cofnie się przed niczym”.
W notatce zarzuca się także holenderskiemu rządowi, że jest świadomy „bezwzględnego podejścia Izraela”, a mimo to go nie potępia. W odpowiedzi niderlandzki MSZ stwierdził, iż „nie każdy dokument wewnętrzny należy postrzegać jako zalecenie polityczne”.
Tymczasem większość ugrupowań parlamentarnych, w tym tworzących rząd premiera Marka Ruttego, domaga się zwołania pilnej debaty w izbie niższej parlamentu (Tweede kamer) w sprawie sytuacji w Strefie Gazy po ujawnieniu notatki – poinformował we wtorek poseł partii D66 Sjoerd Sjoerdsma.
Rząd izraelski twierdzi, że demografia i zachowanie ciągłości pokoleń są dla niego najważniejsze, w związku z czym “kwestie etyczne odkłada na później”. Dlatego też zmieniono prawo i pozwolono pobierać spermę od Żydów poległych w walkach z Hamasem.
Żydzi pobierają spermę od zabitych żołnierzy. Według doniesień zagranicznych mediów Ministerstwo Zdrowia Izraela pozwala rodzinom na pobranie nasienia od mężczyzn, którzy zginęli w czasie trwającej od października wojny z Hamasem. Dotychczas na pośmiertne pobranie spermy od zmarłego trzeba było mieć nakaz sądowy. Obowiązek ten, choć nie zostało to oficjalnie ogłoszone, miał zostać tymczasowo zniesiony.
-Rodzina i dzieci są priorytetem dla Izraelczyków, co jest jednym z powodów, dla których kraj ten jest uznawany za jednego z pionierów w dziedzinie medycyny reprodukcyjnej – mówi cytowana przez “Münchner Merkur” dr Noga Fuchs Weizman, specjalistka ds. płodności z Tel Awiwu.
Według “Los Angeles Times” w ciągu miesiąca pobrano już nasienie od 33 mężczyzn. Czterech z nich było cywilami, pozostali – żołnierzami. Ministerstwo rekomenduje, by zabieg przeprowadzać przed pochówkiem zmarłego – najlepiej w ciągu 24 godzin od śmierci. W tym celu utworzono nawet specjalną jednostkę, czynną całą dobę, która współpracuje z Siłami Obronnymi Izraela i czterema szpitalami posiadającymi banki spermy.
Proces ten umożliwia pobranie i zamrożenie nasienia zmarłej osoby w celu jego późniejszego wykorzystania w przyszłości. – Nawet plemnik, który nie jest ruchliwy, może być żywy. Wiemy, jak go poruszyć po rozmrożeniu – podkreśla dr Yuval Or, ordynator izraelskiej kliniki.
Izraelskie Siły “Obronne” podały w minionym tygodniu, że od 7 października zginęło co najmniej 1400 osób.
NASZ KOMENTARZ: Warto przypomnieć, że w przypadku ekshumacji w Jedwabnem Żydzi twierdzili, że nie wolno przenosić zwłok z miejsca na miejsce, bo to rzekomo ich profanacja. W powyższym przypadku dają sobie prawo do majstrowania przy genitaliach zmarłych. Na tym właśnie polega etyka sytuacyjna. Zresztą sami stwierdzili, że etykę “zawieszają”.
W tegorocznym Marszu Niepodległości uczestniczyła skromna delegacja polskiej mniejszości wybrana do Sejmu III RP. Hasłami Konfederacji Korony Polskiej były m.in. Stop USraelizacji Polskiej Racji Stanu i Nie dla Eurokołchozu.
Zareagował pieklący się od pewnego czasu w mediach społecznościowych, Yakov Livne – ambasador państwa powstałego w Palestynie.
CzarnaLimuzyna 13 listopada 2023 godz. 20:18Mam inne zdanie, niż ks. Isakowicz- Zaleski. Moim zdaniem amb. Israela doskonale wie, że może pozwolić sobie na bezczelne uwagi, właśnie dlatego, że mamy III RP -PRL bis.W innym kraju, być może już dawno byłby wyrzucony z hukiem. “PRL bis” nie ma ambasadora u Żydów w Palestynie. W PRL bis, w prożydowskiej stacji na temat Marszu Niepodległości produkowała się Ukrainka, mówiąc, że nie podoba się jej, że używamy słowa “naród”.Media gadzinowe już rozpoczęły odpowiednią narracje mającą oddzielić politycznie uległych Polaków od narodowców. Proszę zwrócić uwagę na powtarzające się słowo “narodowcy”
wystąpienie w brytyjskim parlamencie – 2009 rok (prawdopodobnie styczeń)
Transktypt:
Zostałem wychowany jako ortodoksyjny Żyd i syjonista. Na półce w naszej kuchni stało blaszane pudełko na Żydowski Fundusz Narodowy, do którego wrzucaliśmy monety, aby pomóc pionierom budującym żydowską obecność w Palestynie.
Po raz pierwszy pojechałem do Izraela w 1961 roku i byłem tam więcej razy, niż jestem w stanie zliczyć. Miałem rodzinę w Izraelu i mam przyjaciół w Izraelu. Jeden z nich walczył w wojnach w 1956, 1967 i 1973 roku i został ranny w dwóch z nich. Spinka do krawata, którą noszę, jest wykonana z odznaczenia przyznanego mu w kampanii, które mi podarował.
Znałem większość premierów Izraela, począwszy od premiera-założyciela Dawida Ben-Guriona. Golda Meir była moją przyjaciółką, podobnie jak Yigal Allon, wicepremier, który jako generał zdobył Negew dla Izraela w wojnie o niepodległość w 1948 roku.
Moi rodzice przybyli do Wielkiej Brytanii jako uchodźcy z Polski. Większość ich rodzin została następnie zamordowana przez nazistów podczas holokaustu. Moja babcia była chora w łóżku, kiedy naziści przybyli do jej rodzinnego miasta Staszowa. Niemiecki żołnierz zastrzelił ją w jej łóżku.
Moja babcia nie zginęła, aby zapewnić osłonę izraelskim żołnierzom mordującym palestyńskie babcie w Strefie Gazy. Obecny rząd Izraela bezlitośnie i cynicznie wykorzystuje ciągłe poczucie winy wśród nie-Żydów z powodu rzezi Żydów w Holokauście jako usprawiedliwienie dla mordowania Palestyńczyków. Wynika z tego, że życie Żydów jest cenne, ale życie Palestyńczyków się nie liczy.
Kilka dni temu w telewizji Sky News rzeczniczka izraelskiej armii, major Leibovich, została zapytana o zabicie przez Izraelczyków 800 Palestyńczyków – obecnie liczba ta wynosi 1000. Odpowiedziała natychmiast, że 500 z nich to bojownicy.
To była odpowiedź nazisty. Przypuszczam, że Żydów walczących o życie w warszawskim getcie można było uznać za bojowników.
Izraelska minister spraw zagranicznych Tzipi Livni zapewnia, że jej rząd nie będzie utrzymywał żadnych kontaktów z Hamasem, ponieważ są to terroryści. Ojcem Tzipi Livni był Eitan Livni, główny oficer operacyjny terrorystycznego Irgun Zvai Leumi, który zorganizował wysadzenie hotelu King David w Jerozolimie, w którym zginęło 91 ofiar, w tym czterech Żydów.
Izrael narodził się z żydowskiego terroryzmu. Żydowscy terroryści powiesili dwóch brytyjskich sierżantów i podłożyli pod ich zwłoki pułapki. Irgun wraz z terrorystycznym gangiem Sterna dokonał masakry 254 Palestyńczyków w 1948 r. w wiosce Deir Yassin. Dziś obecny rząd Izraela wskazuje, że byłby skłonny, w akceptowalnych dla siebie okolicznościach, negocjować z palestyńskim prezydentem Abbasem z Fatah. Jest już na to za późno. Mogli negocjować z poprzednim przywódcą Fatahu, Yasserem Arafatem, który był moim przyjacielem. Zamiast tego oblegli go w bunkrze w Ramallah, gdzie go odwiedziłem. Z powodu niepowodzeń Fatah od śmierci Arafata, Hamas wygrał palestyńskie wybory w 2006 roku. Hamas jest bardzo paskudną organizacją, ale został wybrany demokratycznie i jest jedynym graczem w mieście. Bojkot Hamasu, w tym przez nasz rząd, był zawinionym błędem, który pociągnął za sobą straszliwe konsekwencje.
Wielki izraelski minister spraw zagranicznych Abba Eban, z którym prowadziłem kampanię na rzecz pokoju na wielu platformach, powiedział: Pokój osiąga się rozmawiając z wrogami.
Bez względu na to, ilu Palestyńczyków Izraelczycy zamordują w Gazie, nie mogą rozwiązać tego egzystencjalnego problemu środkami militarnymi. Bez względu na to, kiedy i jak zakończą się walki, w Strefie Gazy nadal będzie 1,5 miliona Palestyńczyków, a na Zachodnim Brzegu Jordanu kolejne 2,5 miliona. Są oni traktowani przez Izraelczyków jak brud, z setkami blokad drogowych i upiornymi mieszkańcami nielegalnych żydowskich osiedli, którzy również ich nękają. Niedługo nadejdzie czas, kiedy ich liczba przewyższy liczbę ludności żydowskiej w Izraelu.
Nadszedł czas, aby nasz rząd dał jasno do zrozumienia izraelskiemu rządowi, że jego postępowanie i polityka są nie do przyjęcia, oraz aby nałożył na Izrael całkowity zakaz posiadania broni. Nadszedł czas na pokój, ale prawdziwy pokój, a nie rozwiązanie poprzez podbój, który jest prawdziwym celem Izraelczyków, ale którego osiągnięcie jest dla nich niemożliwe. Oni nie są po prostu zbrodniarzami wojennymi; oni są głupcami.
Stosunki polsko-żydowskie stały się znowu swoistym „gorącym kartoflem”, wywołując potrzebę szybkiego komentarza. Ostatnią falę podejrzliwości sprowokował Amerykanin irlandzkiego pochodzenia, James B. Comey, szef służby bezpieczeństwa USA, czyli FBI. Powiedział niewiele, najwyraźniej wiedziony pragnieniem bycia lubianym przez Amerykanów poczuwających się do żydowskich korzeni. Wykazał się jednak dramatycznym brakiem wiedzy o tym, kto z kim wojował w II wojnie światowej oraz o tym, że Polska była w tej wojnie z całą pewnością po przeciwnej stronie niż Niemcy i Węgry. Warszawa stara się wydarzenie zbagatelizować i jak najszybciej o nim zapomnieć, by sprawa nie przeszkodziła zakupom rakiet Patriot i przyszłości polskiej tarczy antyrakietowej. Wielu Polaków poczuło się jednak głęboko dotkniętych zrównaniem z obywatelami państwami Osi jako współwinnych Holokaustu. To nie pierwsze tego rodzaju wydarzenie, żeby wspomnieć „przejęzyczenie” prezydenta Obamy, gdy mówił o „polskich obozach koncentracyjnych”. Wydarzają się one zbyt często, by nie zastanowić się nad ich źródłem, jako że nic w tym świecie nie dzieje się bez przyczyny. Powstaje też inne pytanie: jakie są źródła tego, że elita jego kraju nieodmiennie otacza Polaków niechęcią i tego faktu wcale nie ukrywa. Do TVN-owskiego Szkła Kontaktowego zadzwoniła ostatnio słuchaczka z Nowego Jorku, twierdząc, że w tym mieście rabbi tak bardzo nie lubią Polaków, że nawet odradzają swoim lekarzom ich leczenie. Odpowiedź, co do przyczyn wzajemnej niechęci nie jest trudna i wcale nie ociera się o antysemityzm. Pewne odruchy zachowań mają zupełnie realne przyczyny i nie wynikają tylko z narodowościowych uprzedzeń.
W pamięci kulturowej Polaków, Żydzi, to liczni mieszkańcy zatłoczonych prowincjonalnych sztetli, wobec których ci pierwsi uznawali się za lepiej urodzoną szlachtę. Dzisiaj, amerykańscy Żydzi są najbogatszą i najbardziej wpływową społecznością tego kraju i nie mogą naszym rodakom zapomnieć dawnego lekceważenia. Warto zastanowić się nad tym, w jakiej perspektywie czasowej wzajemne niechęci mogą ulec zmianie i wygasnąć. Zamiast bezproduktywnie tracić patriotyczne nerwy, lepiej jest postarać się, by przeanalizować przyczynę fenomenu wysokiej międzynarodowej pozycji przedstawicieli narodu, którym Polacy niegdyś pogardzali, chociaż jego państwo jest dzisiaj tak małe, że próba odnalezienia na mapie świata bez użycia szkła powiększającego zakrawa na okulistyczny heroizm. Dlaczego więc relacje polsko-żydowskie prowadzą do takich emocji, że – tak jak obecnie – wspinają się na najwyższe piętra międzynarodowej polityki?
Żydzi są narodem pod wieloma względami wyjątkowym, między innymi z tej przyczyny, że wbrew doświadczeniu całej reszty świata, nie ima się ich uznana definicja tego, co powszechnie się rozumie przez naród. Najogólniejszą, zawdzięczamy polskiej socjolog Antoninie Kłoskowskiej, która w książce Kultury narodowe u korzeni uznała go za zbiorowość, o naturalnych więziach wyrosłych ze wspólnoty przekonań, języka i zajmowanego terytorium.
Fenomen narodu żydowskiego polega na tym, że ta definicja zupełnie do niego nie pasuje. Z trzech wymienionych elementów, jego samego dotyczy zaledwie jedna – szeroko rozumiana wspólnota przekonań, tyle, że sama żydowskość, to pojęcie szersze niż judaizm. Zadziwiające jest przy tym i to, że przez większą część dziejów nie wiązał jej w całość ani wspólny język, ani też jednolitość wynikająca z zajmowania tego samego terytorium. Współczesne państwo Izrael istnieje dopiero niespełna siedemdziesiąt lat, a pierwotna narodowa wspólnota przestała tam istnieć bardzo dawno, bo już po „wojnie żydowskiej” zakończonej za panowania rzymskiego cesarza Wespazjana. Inaczej mówiąc, historia Żydów ma tę cechę, że wielokrotnie więcej historycznego czasu spędzili oni bez własnego państwa i bez wspólnego języka, niż w ramach jednolitego organizmu narodowego. Przerwa w istnieniu niepodległej państwowości trwała ponad dwa tysiące lat. To dużo, nawet jak na tak starożytny naród. W istocie, Żydzi są bytem rozproszonym ze wszystkimi konsekwencjami tego rodzaju nietypowej sytuacji, nie zaś podmiotem wyrosłym na świadomości istnienia wspólnego państwa i narodu rozumianego na europejski sposób. Język hebrajski, jako codzienna mowa, wymarł jeszcze wcześniej, bo na trzysta lat przed powstaniem Nowego Testamentu, a współplemieńcy Jezusa i św. Piotra nie mówili po hebrajsku, ale po grecku i aramejsku. Pierwszy, odnotowany przez historię problem trwałego odejścia od wspólnoty języka, zaowocował przetłumaczeniem hebrajskiej Biblii dla aleksandryjskiej diaspory żydowskiej na grekę, bo tego języka używali na codzień jej miejscowi wyznawcy. Podkreślmy, że pierwszym symptomem odmienności narodu żydowskiego było to, że jego najświętsze pismo, aby być rozumiane, musiało zostać przetłumaczone na język greckiego otoczenia. Historia dowiodła, że w przestrzeni cywilizacji żydowskiej ten problem nie był jednorazowy i będzie się powtarzał aż do czasów najnowszych.
W czasach nam współczesnych nie istnieje już żywy język żydowskiej wspólnoty. Nawet w Izraelu, mieszkańcy używają mowy kraju swego pochodzenia, chociaż językiem państwowym jest nowohebrajski, „wynaleziony” (jak esperanto przez Zamenhoffa), przez Eliezera Ben Jehudę (1858-1922). Wynalazca dostosował antyczną hebrajszczyznę do wymogów wpółczesności, wprowadził zapożyczenia z aramejskiego i arabskiego, co doprowadziło do tego, że Izraelczycy tam urodzeni starają się nowohebrajskiego używać jako mowę oficjalną. Nie zmienia to faktu, że jak na razie, jest wciąż językiem sztucznym. W roku śmierci twórcy, stał się – obok angielskiego i arabskiego – jednym z trzech oficjalnych języków brytyjskiej Palestyny, a po powstaniu państwa Izrael (1948), jego językiem oficjalnym. To zresztą, nie jedyny tego rodzaju przypadek. Rok wcześniej, w wyniku rozpadu Indii Brytyjskich, powstało państwo Pakistan, które z podobnie ideologicznych względów przyjęło jako urzędowy muzułmańską odmianę języka hindi, nazwaną urdu. Jest takim do dzisiaj, chociaż płynnie posługuje się nim zaledwie 8 procent ludności kraju.
Większość ostatniego tysiąclecia historii Żydów, to dzieje dwóch odmiennych pod każdym niemal względem społeczności. To absolutny fenomen, ponieważ dwa wielkie, ale zupełnie różne społeczeństwa, poczuwały się do wspólnoty tylko i wyłącznie ze względu na wyznawaną religię, a nie geografię, czy wspólnotę mowy. Każde z nich przyjęło przy tym za swój, język zupełnie niezrozumiały dla drugiego Niełatwo to pojąć w sytuacji, kiedy sama Europa składa się ludów chrześcijańskich, które jednak nigdy nie pretendowały do uznania za jeden naród tylko z tej przyczyny, że wyznają tę samą religię. Starsza, śródziemnomorska gałąź judaizmu, była przez cały czas swego istnienia dzieckiem kultury tego ciepłego morza oraz poczucia trwałości istnienia Imperium Rzymu. Druga, pojawiła się poźno, bo bez mała trzy tysiące lat po narodzinach pierwszej i po upadku Ryzmu i miało to miejsce w zupełnie innym regionie świata, położonym już na granicy Europy z Azją, odległym od Jerozolimy o półtora tysiąca kilometrów. Nie tylko nie miał on związków kulturowych ze Śródziemnomorzem, ale leżał, tak, jak późniejsza Rosja, na obrzeżu azjatyckiego stepu, będąc w pełni jego tworem, nie zaś żydowskiej Palestyny i ciepłego morza. Ojczyzną tych „nowych Żydów” były ziemie położone u ujścia Wołgi, zamieszkałe przez turkojęzyczny naród Chazarów, przybyły tam z głębi Azji w połowie I tysiąclecia naszej ery.
Geograficzne otoczenie ma pierwszorzędny wpływ na kształtowanie się tego, co powszechnie określa się mianem „charakteru narodowego”. Ludzie wychowani w stepie są ukształtowani inaczej, niż ci, znad ciepłego morza. I tak, jak słowiańscy w mowie, ale „turańscy” historycznym pochodzeniem, Rosjanie różnią się od równie słowiańsko-prawosławnych Macedończyków, Bułgarów i Czarnogórców, tak i Chazarowie różnili się znacznie od pierwotnych Izraelitów. Trzeba w tym miejscu zwrócić też uwagę na głębokie społeczne i kulturowe różnice między Żydami śródziemnomorskimi (sefardyjczycy), a tymi, których „Ziemią Wyjścia” był nadwołżański step (aszkenazyjczycy). Problem nabiera szczególnego znaczenia w obliczu wtopienia się tych pierwszych w otaczający ich śródziemnomorski świat, ale agresywnie nacjonalistycznego nastawienia do inności manifestowanego przez tych drugich. Warto też zwrócić uwagę na liczby: Żydzi sefardyjscy, naprawdę pochodzący z Ziemi Świętej, to dzisiaj zaledwie osiem procent całej populacji w zestawieniu z 92 procentami Aszkenazyjczyków, których praojczyzną nie była Palestyna, ale średniowieczne państwo stepowych Chazarów. To również zupełnie inny typ antropologiczny ludzi.
Na początku IX wieku procesy centralizacyjne i państwowtórcze w Chazarii spowodowały przyjęcie judaizmu jako jednolitej religii. Chazarowie przyjęli judaizm „rabiniczny”, czyli ten, który rozwinął się po zburzeniu przez Rzymian jerozolimskiej świątyni, a nie w odmianie poprzedniej, zwanej „judaizmem świątynnym”, traktującej miasto jako siedzibę samego Boga. Wśród narodów akceptujących judaizm, tylko tureckojęzyczni Chazarowie utworzyli własne państwo, które przejściowo posiadało nawet znamiona regionalnego mocarstwa. Tyle, że było to społeczeństwo na wpół azjatyckie, funkcjonujące bez łączności ze starożytnyn judaizmem, używając na codzień równie azjatyckiego języka stepowych Turków, a nie semickiej hebrajszczyzny. Podejmowało jednak, zakrojone na szeroką skalę akcje misyjne, mające na celu nawracanie sąsiednich ludów na judaizm. Na tego rodzaju interpretacji wydarzeń opiera się również teza, że współcześni Żydzi są potomkami tureckich Chazarów, którzy w IX wieku przyjęli judaizm, a ich genetyczne korzenie wcale nie tkwią w czasach biblijnych. To teza o tyle niepopularna, że prowadzić może do wniosku, że tylko osiem procent tego narodu (Sefardyjczycy) wywodzi się od autentycznych Izraelitów, a reszta, to potomkowie Azjatów, którzy przyjęli ich religię, ale z Ziemią świętą nie mieli wcześniej nic wspólnego. Teza jest niewygodna z oczywistych przyczyn, podważa bowiem prawo dzisiejszej większości Żydów do całej schedy po biblijnej starożytności. Ci ostatni, wschodnioeuropejscy, do Palestyny dotarli dopiero w czasach brytyjskich, a ich rozproszenie po wschodniej Europie miałoby być następstwem upadku państwa Chazarów pod ciosami władców Rusi Kijowskiej, jeszcze w okresie panowania tam normańsko-wareskich książąt. Kierunek wędrówki był zdecydowanie zachodni, bo na Wschodzie nie czekały żadne apanaże. Duża grupa Chazarów miała szczególnie upodobać sobie wschodnie tereny Niemiec, a że była najlepiej zorganizowana i najzamożniejsza, od słowa określającego ten kraj – Ashkanaz, pochodzić miałaby sama nazwa aszkenazyjczyków. W tej sytuacji przestaje być zaskoczeniem, że język jidisz, to dolnoniemiecka wersja niemczyzny. Z tej samej, geograficznej przyczyny, pojawili się też w dużej liczbie w średniowiecznej Polsce. Tymczasem, Sefardyjczycy wygnani w XVI wieku z Hiszpanii i Portugalii rozproszyli się po wybrzeżach Morza Śródziemnego, a ich językiem pozostał ladino, zbudowany w oparciu o romańską hiszpańszczyznę, bez żadnego związku z niemieckim jidisz. Tezę o odmienności żydowskich migracji wzmacnia załączona mapka, wskazująca na kierunek rozpraszania się wygnańców, najpierw tych z Palestyny, później tych z Chazarii. W pierwszej fazie ograniczyła się do śródziemnomorskich wybrzeży dawnego Imperium Rzymskiego, a w drugiej, nie przekroczyła Łaby i granicy Czech, pozostawiając resztę wschodniej części kontynentu chazarsko-aszkenazyjskim pobratymcom.
W tej historii zwraca uwagę to, że Żydzi aszkenazyjscy pojawiają się w historii Europy bardzo późno, bo dopiero wraz z otwarciem drogi handlowej pomiędzy Bizancjum a rodzącą się Rusią. Wcześniej, nie słychać o nich nic. Sefardyjskie nabożeństwa poważnie zresztą różnią się od aszkenazyjskich. Jedni i drudzy mają też inne zwyczaje świąteczne oraz tradycyjne potrawy. Różnice mają przy tym nie tylko charakter statyczny, ale również i wymiar dynamiczny i zmienny, dotyczący głębokich różnic co do zakresu uczestnictwa obu grup w historii regionu. Najbardziej w tym kontekście uderza sprzeczność pomiędzy sytuacją dzisiejszą, a biblijną starożytnością. Świat dzisiejszego judaizmu jest zdominowany przez jego późną, niepalestyńską odmianę, która stanowi ponad dziewięćdziesiąt procent światowej społeczności żydowskiej. Zarówno w czasach biblijnych, jak i rzymskich, proporcje nie tylko były inne, ale z początku problemu nie było wcale, ponieważ Żydzi aszkenazyjscy nie istnieli jeszcze przez całe tysiąc lat. Jak mogło się więc stać, że to ci ostatni zastąpili pierwszych i w świadomości mieszkańców dzisiejszego świata, prawdziwy judaizm sprowadza się do emigrantów z dawnej Rosji, Związku Radzieckiego oraz tych europejskich Żydów, którzy cudem uniknęli Holokaustu? A gdzie się podziali śródziemnomorscy Sefardyjczycy ze swoimi korzeniami naprawdę sięgającymi czasów chrystusowych? Wiele wskazuje na to, że sprawa jest zamazywana nieprzypadkowo, mogłaby bowiem podważyć prawa współczesnych do dziedzictwa starożytności oraz ich prawa do Ziemi Izraela. Nasuwa się też pytanie, jakie prawa do biblijnego dziedzictwa mają aszkenazyjczycy, skoro ich historia jest o dwa tysiące lat późniejsza, niż dzieje ksiąg Starego Testamentu, a jej „Ziemią Wyjścia” wcale nie jest ani Synaj, ani Jerozolima, lecz azjatyckie pogranicze? Czy można ich uznać za równoprawnych w stosunku do tych, którzy niosą ze sobą całą historię narodu od czasów egipskich, a nie tylko jej znacznie późniejszy, wschodnioeuropejski fragment? Dlaczego wzajemne proporcje uległy tak dramatycznej zmianie, pomimo tego, że – jak podaje Daniel Elazar – w XI wieku sephardim stanowili aż dziewięćdziesiąt siedem procent całej populacji? W 1931 roku, pozostało już ich tylko osiem procent (Zob. Can Sephardic Judaism be Reconstructed?). Gdzie się podziali? Odpowiadają na to pytanie najnowsze badania genetyczne, które stwierdzają, że duża liczba aszkenazyjskich Żydów posiada chromosom Eu19, często występujący u wschodnioeuropejskich Słowian i pośród nadkaspijskich koczowników. Ariella Oppenheim z Uniwersytetu Hebrajskiego dowodzi, że współcześni nam Żydzi mają bliższe relacje genetyczne z Kurdami, Turkami z Anatolii oraz Armeńczykami, niż z dawnymi mieszkańcami Palestyny.
Problem ma również wymiar praktyczny. Media doniosły, że w żydowskiej kolonii Emanuel na okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu, dominujący tam Żydzi aszkenazyjscynie godzą się, żeby ich córki uczyły się wspólnie z córkami Żydów sefardyjskich w uznaniu, żemają one w ich oczach niższy status społeczno-ekonomiczny. To niewątpliwe skutek tego, że w średniowieczu obie społeczności żyły we wzajemnej izolacji. Sefardyjczycy należeli do cywilizacji śródziemnomorskiej, a aszkenazyjczyków trzeba zaliczyć do spakobierców kręgu Europy Wschodniej i rosyjsko-turańskiej przestrzeni kulturowej. Tu również tkwi zapewne źródło sympatii amerykańskich Żydów do Rosji i rosyjskości. Świadczy o tym chociażby „sowiecko-rosyjski” patriotyzm małżonków Rosenbergów, wydających Sowietom największe atomowe tajemnice Ameryki. Ogromna większość amerykańskich Żydów, to aszkenazyjczycy, mający korzenie na dawnych rosyjskich terenach i pochodzący od tych, którzy emigrowali z Niemiec i Europy Wschodniej. Jedynie niewielka część wczesnych osadników żydowskich w USA była Sefardyjczykami. Dochodzi do tego jeszcze jedna różnica. Żydzi sefardyjscy, jako zawsze „tutejsi”, a nie obca ludność napływowa, byli z reguły dobrze zintegrowani z miejscową kulturą śródziemnomorską i łatwiej poddawali się asymilacji. Inaczej było w przypadku Żydów aszkenazyjskich. We wschodnioeuropejskich krajach chrześcijańskich, gdzie rozkwitał ten rodzaj judaizmu, napięcie między chrześcijanami i Żydami było silne i trwałe, a Żydzi z wielu przyczyn izolowali się od ich nie-żydowskich sąsiadów. W krajach islamskich, gdzie panował judaizm sefardyjski, nie istniała taka segregacja i tamtejsi Żydzi zostali wchłonięci przez kultury miejscowe. Sefardyjska myśl znajdowała się przy tym pod silnym wpływem arabskiej i greckiej filozofii oraz nauki, podczas gdy aszkenazyjska była wyizolowana i napędzana głównie własnymi i wewnętrznymi mechanizmami.
Ponad czterdzieści procent współczesnych Żydów mieszka dzisiaj w Izraelu, ale niemal tyle samo (40.1%) w Stanach Zjednoczonych, zajmując tam z reguły wysoką pozycję społeczną, naterialną i polityczną. W tej klasyfikacji, dzisiejsza Polska – inaczej niż miało to miejsce przed II wojną światową – nie mieści się nawet w pierwszej dwudziestce o najwyższym ich odsetku. Jeśli zestawimy to z liczbami sprzed Holokaustu, to różnica jest dramatyczna. Warto przy tym zauważyć, że mało jest w świecie przypadków, by obiegowa i powszechna opinia zainteresowanych społeczeństw tak bardzo odbiegała od rzeczywistości, jak to ma miejsce w stosunkach polsko-żydowskich, a nawet szerzej – w stosunkach samych Żydów z resztą świata. Od dwóch tysiącleci jest oczywiste, że ich relacje ze światem są w gruncie rzeczy kontrproduktywne, jeśli miałyby dowodzić o imperialnej roli religijności. Wszyscy mieszkańcy globu wiedzą, że Żydzi są narodem przez Boga wybranym, tyle że nikomu nie jest wiadome, czemu ten wybór miałby służyć.
Komentatorzy różnią się nie tyle nawet głębią zrozumienia problemu, ile sposobem pojmowania istoty tego Boskiego Zamiaru. Zupełnie nie zdają sobie z niego sprawy ani Chińczycy, ani mieszkańcy indyjskiej strefy kulturowej, dla której biblijna tradycja jest czymś odległym i zupełnie obcym. Jak wytłumaczyć trzem miliardom Chińczyków i Hindusów, że ich losy mogą być zależne od Bóstwa czującego się odpowiedzialnym tylko za maleńkie terytorium położone między Libanem a Synajem? Dlaczego Bóg, jeśli istotnie był wtedy Wszechmogący, tę swoją wszechmoc ograniczył tylko do tego skrawka ziemi, mając w pogardzie resztę Azji, całą Europę, Afrykę, Ameryki i obie Arktyki? Jest też czymś irracjonalnym, żeby wypowiedź. najwyraźniej niedokształconego szefa FBI, zrobiła tyle zamieszania. Co on zresztą właściwie powiedział? To, że szef ważnego amerykańskiego biura okazał się niedouczonym mędrkiem, dziwić nie musi, dziwi natomiast napuszona reakcja jego idiotyzmen dotkniętych.
Prawdziwa przyczyna polsko-żydowskich niesnasków ma bardzo prozaiczne źródła. Pierwsza wojna światowa zburzyła trwający ponad sto lat europejski porządek i otworzyła możliwość budowania nowych państw opartych na świadomości narodowej, a nie na imperialnej tradycji historycznej. W wielonarodowych imperiach Żydzi mieścili się bez trudu, w państwach narodowych już nie. Upadły tymczasem zarówno imperialne Niemcy, równie imperialna Austria Habsburgów, jak i Rosja Romanowów. Pojawiła się możliwość budowania nowych tworów państwowych, wypełniających tę przestrzeń, lecz zdefiniowanych wokół ich własnej narodowości, pod warunkiem wszakże, że swoje roszczenia zdolne były wesprzeć zorganizowaną siłą wojskową. Powstała tym sposobem międzywojenna Polska, ale i Finlandia, kraje bałtyckie, Czechosłowacja i Jugosławia. Ta ostatnia uznała samą tylko „słowiańskość”, jak się na koniec okazało niesłusznie, za wystarczającą podstawę istnienia narodu. Naród żydowski natomiast, zamieszkujący wtedy Europę w liczbie nie mniejszej niż Węgrzy, ze względu na społeczną strukturę, terytorialne rozproszenie i brak wojskowych tradycji, okazał się nieprzygotowany, by takie państwo zbudować i nie „zmieścił się” w nowych czasach. Jedyną, zaświadczoną przez historię próbą kreacji państwa, była koncepcja tzw. Judeopolonii. Zbudowana została na nadziei, że Wielką Wojnę wygrają Niemcy i będą oni zainteresowani budową własnej przestrzeni życiowej we wschodniej Europie. Wydawało się, że naturalnym ich sojusznikiem w tej misji mogą być aszkenazyjscy Żydzi związani z niemiecką kulturą tradycją i językiem, klasyfikowanym jako odmiana niemczyzny. Na zachodnich terenach zaboru rosyjskiego miałoby w tej koncepcji powstać autonomiczne państwo żydowskie, związane z Niemiecką Rzeszą. Jej entuzjastą był Maks Budenheimer, prawnik, który miał się zarówno za niemieckiego, jak i żydowskiego patriotę. Stał się nie tylko jej zwolennikiem, ale starał się też przekonać niemiecki rząd, że Żydzi w sposób naturalny są spowinowaceni z Niemcami, gdyż jako Aszkenazyjczycy posługują się językiem jidysz-tajcz (żydowsko-niemiecki), co też i w do pewnego stopnia było prawdą. Powołał nawet do życia Niemiecki Komitet Wyzwolenia Rosyjskich Żydów.
Jest paradoksem, że niechęć do Polaków narodziła się w społeczności żydowskiej zamieszkującej tereny dawnej Rzeczypospolitej, kraju, który był jednym z najbardziej tolerancyjnych państw w Europie, stając się też domem dla jednej z największych i najbardziej dynamicznie rozwijających się społeczności żydowskich. Nieprzypadkowo współcześni nazywali Polskę paradisus Iudaeorum – „rajem Żydów”, a szesnastowieczny rabin krakowski, Mojżesz ben Israel Isserles podkreślał, że jeśliby Bóg nie dał Polski jako schronienia, los ludu Izraela byłby nie do zniesienia.
Chorwacki panslawista – Juraj Križanić, zauważył w sto lat później że „Królestwo Polskie to: raj dla Żydów, czyściec dla mieszczan i piekło dla chłopów”. Społeczność żydowska cieszyła się odrębnością organizacyjną, własnymi kodeksami praw i ogromnymi możliwości bogacenia.
W następstwie uprzywilejowanej pozycji w I Rzeczypospolitej, stała się ona największym skupiskiem Żydów na świecie. Województwa – mazowieckie, podlaskie i mohylewskie miały wtedy aż dwadzieścia procent mieszkańców narodowości żydowskiej. Jeśli weźmie się pod uwagę to, że zwykle nie była to ludność wiejska, to miasta tych regionów stawały się w większym stopniu żydowskie, niż polskie, litewskie, czy ruskie. W tej sytuacji przestaje dziwić tęsknota za utraconą ojczyzną, żal, poczucie wypędzenia oraz skrywana pretensja do tych, którzy zajęli oczekiwane przez historię miejsce. Ta myśl jest głośno niewypowiadana, ale tkwi głęboko w podświadomości, stając się źródłem nieporozumień i nagłych wybuchów niechęci.
Post scriptum, zapraszam do czytania powieści zatytułowanej Egzekutor. Samotność świata islamu,opublikowanej przez poznańskie wydawnictwo Sorus. Książka jest dostępna pod adresem http://sorus.pl/ksiazka/egzekutor
„«Stop usraelizacji (sic!) polskiej racji stanu» – wzywają ci «patrioci» w Święto Niepodległości w Warszawie. Walczą z trzema «złami»: USA, UE i Izraelem… Brak słów” – Yacov Livne.
“Stop Usraelization (sic!) of the Polish raison d’Etat” – call these “patriots”, on Polish Independence Day in Warsaw. They fight against 3 “evils”: the US, the EU, and Israel… No words.
Kto by pomyślał, że dotychczasowa koordynacja, która dotyczyła tylko polityki historycznej żydowskiej z niemiecką rozwinie się aż tak bardzo? Dotychczasowa koordynacja polityk historycznych, jak pamiętamy, doznała mocnego impulsu po deklaracji niemieckiego kanclerza Schroedera, że okres niemieckiej pokuty dobiegł końca.
W przełożeniu na język ludzki oznaczało to, że Niemcy, które wypłaciły rozmaitym organizacjom żydowskim i Izraelowi co najmniej 100 mld marek, nie licząc dostaw okrętów podwodnych i innych broni, już nie będą przyjmowały żadnych suplik od holokaustników, ani – tym bardziej – od ich samozwańczych pełnomocników. Stwarzało to zarówno dla żydowskich organizacji przemysłu holokaustu, jak i dla bezcennego Izraela zupełnie nową sytuację. Dotychczas bowiem żydowska polityka historyczna, nakierowana była na dojenie Niemiec, ale teraz musiała znaleźć sobie jakiegoś nowego jelenia, którego organizacje przemysłu holokaustu mogłyby szlamować. Padło na Polskę, co było o tyle oczywiste, że większość Żydów europejskich została przez Niemców przetransportowana na „wschód”, czyli na teren obecnego polskiego terytorium państwowego i tu zholokaustowana. Toteż żydowskie organizacje wiadomego przemysłu, ku cichej satysfakcji Niemiec, których polityka historyczna nakierowana jest na stopniowe zdejmowanie odpowiedzialności za II wojnę światową, zaczęły pokrzykiwać na winowajcę zastępczego i za pośrednictwem rozmaitych swoich agend, swoich „Kulturträgerów” w rodzaju pani reżyserowej, co to serce ma czułe, niczym chronometr, no i Judenratów gazet wyborczych we wszystkich krajach, zaczęły aplikować mniej wartościowemu narodowi tubylczemu w Polsce „pedagogikę wstydu”. Celem tej operacji jest wzbudzenie w Polakach bliżej nieokreślonego poczucia winy wobec Żydów, żeby nie ośmielili się im sprzeciwiać w sytuacji, gdy przystąpią do ich szlamowania.
Innym stałym elementem żydowskiej polityki historycznej jest pilnowanie żydowskiego monopolu na martyrologię. O czujności judejskich strażników tego monopolu świadczy incydent z ukraińskim prezydentem Zełeńskim, który przecież legitymuje się pierwszorzędnymi korzeniami. Kiedy chlapnął, że na Ukrainie dokonuje się holokaust mniej wartościowego narodu tubylczego, zaraz został przywołany do porządku przez władze bezcennego Izraela i pouczony, że „co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie”. Chodzi nie tylko o forsę, chociaż o forsę, ma się rozumieć, przede wszystkim, zgodnie z zasadą, że „ z wszystkiego można szmal wydostać”, a już specjalnie – z nieboszczyków, którzy mają tę zaletę, że nic nie powiedzą, więc można spokojnie włożyć im w usta wszystko, czego dusza zapragnie – ale również o sprawę, że tak powiem, metafizyczną. Konkretnie o to, by dotychczasowy kult Złotego Cielca nieco zreformować.
Reforma ta przybiera na naszych oczach postać „religii holokaustu”. Już nie odwołujemy się wyłącznie do starożytnych sag, jak to Morze Czerwone się rozstąpiło – i tak dalej – chociaż w dialogu z judaizmem również i one mają swoje zalety – tylko do wydarzenia, w które nie trzeba wcale „wierzyć”, tylko o nim pamiętać. Nie wystarcza jednak, by pamiętali o nim wyłącznie Żydzi, ale przede wszystkim – głupi goje, to znaczy – żeby uważali je – zgodnie z rozkazem – za wydarzenie bez precedensu w historii Wszechświata. W tym celu nie tylko trzeba czujnie strzec monopolu ma martyrologię, ale i edukować głupich gojów w bezprecedensowym charakterze holokaustu. Znakomitym przykładem takiego ekscesu edukacyjnego, który można porównać do rewelacyjnych odkryć Trofima Łysenki, jest wynalazek pani Barbary Engelking, że śmierć głupiego goja to rzecz w gruncie rzeczy niewarta splunięcia, podczas gdy w przypadku Żyda – ooo – od razu poruszone są Moce Niebieskie.
Wróćmy jednak do koordynacji, która obecnie najwyraźniej wchodzi w swoje apogeum. Kiedy tylko za sprawą ataku Hamasu na bezcenny Izrael, cały miłujący pokój świat w podskokach uznał jego prawo „do obrony”, premier Beniamin Netanjahu z podejrzanego o geszefty, jednym susem awansował do rangi Umiłowanego Przywódcy i szefa rządu jedności narodowej, ale w dodatku postanowił wykorzystać sprzyjający moment dziejowy do przeprowadzenia ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej.
Wprawdzie amerykański prezydent Józio Biden zaczyna się trochę dystansować od wcześniejszego, bezwarunkowego poparcia, ale szef izraelskiego rządu najwyraźniej się tym nie przejmuje, mając przecież świadomość, że ten amerykański twardziel jest szczelnie obstawiony przez Żydów. Sekretarz stanu – Żyd. Sekretarz skarbu – Żyd, to znaczy – Żydówka – i tak dalej – nie mówiąc już o wszystkich goldmanach-sachsach z Wall Street oraz magnatach hollywoodzkich, prasowych i telewizyjnych, którzy na sygnał znajomej trąbki każdego twardziela mogą albo rozsmarować na podłodze, albo wykreować na mesjasza. Demokracja ma swoje prawa, toteż premier Netanjahu rozumie, że Józio Biden musi trochę podlizać się tamtejszym suwerenom – ale wiadomo przecież, że w swoich wątpliwościach nie posunie się dalej poza żądanie, by bomby miały prawidłowy kaliber. Gdyby dopuścił sobie do głowy jeszcze coś więcej, to „dałaby świekra ruletkę mu!”
Toteż kiedy tylko wokół Gazy zamknął się pierścień okrążenia, wystąpił w projektem, by deportować stamtąd 2,2 mln Palestyńczyków. Tak się akurat składa, że Rosja jest skonfliktowana z Ameryką, więc najprostsze rozwiązanie, by te dwa miliony deportować w chłodne miejsca na Syberię, na razie nie wchodzi w rachubę. Kiedy jednak w ramach kampanii wyborczej, prezydentowi Józiowi Bidenowi starsi i mądrzejsi każą zakończyć ukraińską awanturę, to niemożliwe może stać się możliwe. Ale o tym nie trzeba głośno mówić, więc na razie premier Netanjahu przebąkuje coś o Egipcie i innych ciepłych krajach.
Tymczasem kiedy tylko padły z jego ust skrzydlate słowa o milionowych deportacjach, zaraz niemiecki kanclerz Scholz przeforsował w Reichstagu ustawę norymberską w sprawie przyspieszonych procedur deportowania tak zwanych migrantów, czyli amagtorów niemieckiego socjalu, co to na poprzednim etapie witani byli chlebem, solą i kwiatuszkami. Ciekawe, gdzie Niemcy będą ich deportowały? Naturalnym kierunkiem, zresztą już wcześniej przetrenowanych przez wybitnego przywódcę socjalistycznego Adolfa Hitlera, jest oczywiście „wschód”, czyli – znowu nasz nieszczęśliwy kraj – który po podmiance na pozycji lidera naszej politycznej sceny może zacząć specjalizować się w całkiem nowej dziedzinie.
Nowe relacje świadków starć Izraela z bojownikami Hamasu w dniu 7 października sugerują, że w desperackiej próbie powstrzymania niespodziewanej inwazji, izraelskie oddziały masowo strzelały do własnych obywateli z ciężkiej broni, co potencjalnie doprowadziło do śmierci wielu Izraelczyków w wyniku tak zwanego “przyjaznego ognia”.
Zeznania naocznych świadków i izraelskich źródeł zebrane przez The Grayzone zaprzeczają izraelskiej relacji wydarzeń, które miały miejsce 7 października. Państwo okupacyjne odmówiło ujawnienia pełnych szczegółów okrucieństw, które według niego zostały popełnione przez Hamas i do tej pory ujawniło jedynie wybiórcze informacje na temat ataku.
[Izraelskie wojsko otrzymało rozkaz ostrzelania izraelskich domów, a nawet własnych baz, gdy 7 października zostało opanowane przez bojowników Hamasu. Ilu obywateli Izraela, o których mówi się, że zostali „spaleni żywcem”, faktycznie zginęło w przyjacielskim ogniu?]
Niesprawdzone twierdzenia Izraela, że 7 października, bojownicy Hamasu ścięli głowy 40 niemowlętom, zostały powszechnie odrzucone jako propaganda, która, jak twierdzą krytycy, miała na celu zdobycie sympatii dla Izraela aby ten mógł dokonać zbiorowej kary na 2,2 mln mieszkańców Strefy Gazy. Jednak bliższe zbadanie wydarzeń przez The Grayzone przedstawia inną wersję wydarzeń: taką, w której to właśnie izraelskie wojsko ponosi odpowiedzialność za liczne ofiary śmiertelne wśród ludności cywilnej. Pojawiające się szczegóły nie tylko zaprzeczają wersji wydarzeń izraelskiego rządu, ale wskazują, że w chaosie bitwy bezmyślny izraelski ogień prawdopodobnie doprowadził do znacznej ilości ofiar wśród ludności izraelskiej.
Według Tuvala Escapa, koordynatora ds. bezpieczeństwa w kibucu Be’eri, który uruchomił gorącą linię między mieszkańcami a armią, izraelscy dowódcy podjęli “trudne decyzje”, w tym “ostrzeliwanie domów i ich mieszkańców w celu wyeliminowania terrorystów wraz z zakładnikami”.
Zostało to potwierdzone przez izraelską obywatelkę Yasmin Porat, która ocalała z akcji wzięcia zakładników w Be’eri. Stwierdziła ona, że podczas intensywnych starć izraelskie siły specjalne “bez wątpienia” zabiły wszystkich pozostałych zakładników, wraz z dwoma poddającymi się bojownikami Hamasu, używając pocisków czołgowych i szaleńczego ostrzału.
Porat wspomniała, że bojownicy Hamasu traktowali zakładników “bardzo humanitarnie”, mając na celu jedynie zabranie ich z powrotem do Strefy Gazy, zanim siły izraelskie zaatakowały budynek. Była świadkiem, jak jej partner wciąż żył na ziemi, zanim został zastrzelony wraz z innymi zakładnikami podczas chaotycznej strzelaniny. Inne filmy z wnętrza kibuców pokazują zwłoki przysypane gruzem, prawdopodobnie od pocisków czołgowych wystrzelonych bezpośrednio w domy przez armię izraelską.
Więcej dowodów pochodzi od świadka Danielle Rachiel, która opisała, że mało brakowało, by została zabita w trakcie ucieczki przed atakiem Hamasu na festiwal muzyczny Nova. Gdy odjeżdżała w bezpieczne miejsce, izraelskie siły bezpieczeństwa strzelały bezpośrednio w jej pojazd, dopóki nie krzyknęła po hebrajsku, by zidentyfikować się jako Izraelka.
Izraelski serwis informacyjny Yedioth Aharanoth donosi, że “piloci (helikopterów Apache) zdali sobie sprawę z ogromnych trudności w rozróżnieniu w okupowanych placówkach i osiedlach, kto jest terrorystą, a kto żołnierzem lub cywilem … Szybkość ognia przeciwko tysiącom terrorystów była początkowo ogromna i dopiero w pewnym momencie piloci zaczęli spowalniać ataki i starannie wybierać cele”.
Oto jak wiele samochodów uczestników festiwalu muzycznego zostało zniszczonych. Helikoptery Apache!
Media Coverage: “The footage from an Israeli Apache helicopter on October 7 shows the targeting of what appears to be Israeli civilians from the music festival and their cars. Many Israeli civilians from supernova music festival have come forward, admitting that the Israeli… Mostra altro
0:05 / 0:14
IDF zebrało wszystkie zniszczone samochody i zgromadziło je miesiąc po incydencie.
BREAKING: Israel admits apache helicopters fired on their own civilians running from the Supernova music festival. “The pilots realised that there was tremendous difficulty in distinguishing within the occupied outposts and settlements who was a terrorist and who was a…
This is how so many cars at the music festival ended up destroyed. Apache helicopters! FYI : The IDF collected all the destroyed cars and arranged them one month after the incident
W odrębnym raporcie opublikowanym w Haaretz wskazano, że izraelska armia “musiała zażądać nalotu” na swoje obiekty na przejściu granicznym Erez (punkt kontrolny Beit Hanoun) na granicy Strefy Gazy “w celu odparcia terrorystów”, którzy przejęli kontrolę nad tym obszarem. Baza ta była w tym czasie pełna oficerów i żołnierzy izraelskiej administracji cywilnej.
Do godziny 10:30 w dniu 7 października, zgodnie z relacją dostarczoną przez wojsko do serwisu informacyjnego Mako, “większość sił oporu z pierwszej fali ataku już opuściła ten obszar i udała się do Strefy Gazy”. Jednak wraz z szybkim rozpadem izraelskiej dywizji w Strefie Gazy, niscy rangą bojownicy i niektórzy cywile, niekoniecznie pod dowództwem Hamasu, swobodnie napływali na okupowane terytoria.
W owym momencie, według armii, w powietrzu znajdowały się dwie eskadry izraelskich helikopterów Apache, w liczbie ośmiu, i “nie było prawie żadnych danych wywiadowczych, które pomogłyby w podejmowaniu krytycznych decyzji”, powiedziała armia. Eskadry osiągnęły pełną siłę dopiero w południe.
W wyniku chaosu wywołanego na ziemi przez infiltrację bojowników ruchu oporu ze Strefy Gazy, wśród pilotów tych śmigłowców zapanowało zamieszanie, które doprowadziło do wystrzelenia przez nich pocisków i rakiet. “Piloci Apache zeznali, że wystrzelili ogromną ilość amunicji i opróżnili brzuchy helikopterów w ciągu kilku minut. Wrócili do swoich baz i powtórzyli naloty. Zdając sobie sprawę, że tak naprawdę im to nie pomoże” – powiedział McCue.
Śmigłowce Apache zdawały się koncentrować na pojazdach powracających do Strefy Gazy z Nova Music Festival, atakując je z oczywistą świadomością, że w środku mogą znajdować się więźniowie izraelscy. Strzelały także do nieuzbrojonych ludzi, którzy wysiadali z samochodów lub spacerowali po polach na obrzeżach Strefy Gazy.
W wywiadzie dla izraelskiego serwisu informacyjnego Mako, jeden z pilotów Apache mówił o “pokręconym dylemacie” strzelania do ludzi i samochodów powracających do Strefy Gazy. Wyjaśnił, że wiedział, iż w wielu z tych pojazdów mogli znajdować się izraelscy więźniowie. Ale i tak zdecydował się strzelać. “Wybieram takie cele i mówię sobie, że szansa na zastrzelenie zakładników jest również niska” – powiedział pilot. Przyznał jednak, że jego osąd “nie był w 100 procentach prawidłowy”.
W innym raporcie serwisu Mako, dowódca Apache, podpułkownik E, który nie ujawnił swojego pełnego nazwiska, powiedział: “Rozumiem, że musimy strzelać tutaj i szybko. Nigdy nie myślałem, że będę strzelał do ludzi na naszym terytorium”. Opisał zamieszanie w tym czasie, mówiąc: “Miałem dylemat, do czego strzelać, ponieważ było tak wiele celów”.
Ostatecznie izraelscy piloci helikopterów obwiniali taktykę Hamasu za niezdolność do rozróżnienia członków ruchu oporu, żołnierzy sił izraelskich i osób nie biorących udziału w walce. Gazeta Yedioth Ahronoth twierdziła, że armia Hamasu celowo utrudniała pracę pilotom helikopterów i operatorom dronów.
Materiał filmowy z wnętrza kibuców pokazuje absolutną dewastację przypominającą powtarzające się przez lata izraelskie bombardowania Strefy Gazy. Piloci helikopterów Apache przyznali się do ciągłego ostrzału bez rozpoznania celów, podczas gdy załogi czołgów otrzymały rozkaz ostrzeliwania domów, nie zważając na izraelskich zakładników potencjalnie znajdujących się w środku.
Zwłoki Izraelczyków znalezione pod gruzami domu zniszczonego przez potężny wybuch mówią, że są to ofiary pocisków czołgowych. Izraelskie siły bezpieczeństwa otworzyły również ogień do uciekających Izraelczyków, których wzięto za strzelców Hamasu.
Komentatorzy sugerują teraz, że niektóre z najbardziej przerażających zdjęć izraelskiego rządu, przedstawiające zwęglone zwłoki i “ciała spalone nie do poznania”, mogą w rzeczywistości przedstawiać ofiary spowodowane przez Izrael. Jedno z podejrzanych zdjęć przedstawia składowisko pełne spalonych ciał, które według niektórych mogą być martwymi bojownikami Hamasu, których pozbyto się w ten sposób. Izraelscy urzędnicy wykorzystują zdjęcia zwęglonych ciał, aby zdobyć międzynarodowe współczucie, ale jak wskazuje raport, bardziej prawdopodobne jest, że te przerażające zdjęcia przedstawiają zwłoki bojowników Hamasu.
Zeznania wskazują, że w ferworze walki izraelscy żołnierze prawdopodobnie uciekali się do masowego ostrzału obszarów cywilnych i domów, co doprowadziło do niewyobrażalnej liczby ofiar śmiertelnych, czemu można było zapobiec.
Władze Strefy Gazy poinformowały, że Izrael przeprowadził w piątek nad ranem naloty na co najmniej trzy szpitale lub w ich pobliżu, co jeszcze bardziej komplikuje działanie przeciążonego systemu opieki zdrowotnej w palestyńskiej enklawie, gdzie leczą się tysiące ludzi rannych w wyniku walk wojsk izraelskich z Hamasem.
– W ciągu ostatnich godzin izraelski okupant przeprowadził jednoczesne ataki na kilka szpitali – powiedział telewizji Al-Dżazira rzecznik ministerstwa zdrowia Strefy Gazy Aszraf al-Kidra.
Jak sprecyzował, wśród zaatakowanych placówek medycznych znajdował się największy szpital w Gazie, al-Szifa, w którym, według władz Izraela, Hamas ukrył centra dowodzenia i tunele. Kidra powiedział, że żołnierze izraelscy obrali za cel dziedziniec kompleksu medycznego w Gazie, gdzie są ofiary, ale nie podał szczegółów.
W czwartek ministerstwo zdrowia Strefy Gazy stwierdziło, że 18 z 35 szpitali w enklawie i 40 innych ośrodków zdrowia było nieczynnych z powodu zniszczeń powstałych w wyniku bombardowań lub braku paliwa.
Świat staje się mniej stabilny, obserwujemy zwiększające się zamieszanie, na dziś mamy dwie wojny. Obydwie toczą się o powiększenie terytorium silniejszego państwa w jednym przypadku Rosji, w drugim Izraela. Przy ambitnym i wojowniczym Netanjahu, Putin wydaje się mniej brutalnym, jeśli policzymy zabite cywilne ofiary w proporcji do czasu trwania wojny. Odgarnijmy zasłony propagandy, aby dostrzec rzeczywistość. Celem strategicznym Netanjahu jest dalsza kolonizacja Palestyny i wypchnięcie pozostałych przy życiu Palestyńczyków gdziekolwiek, do Egiptu, czy Hiszpanii, Grecji,Maroka, Tunezji itd. Klasyczna etniczna czystka („Financial Times”). Historia ostatnich dekad ukazuje, że koncepcja Netanjahu przynosi realne rezultaty (patrz: mapa powiększającego się terytorium Izraela). Z kolei celem Hamasu jest zepchnięcie Żydów do morza. Mamy więc koncepcję (rezolucja 181 ONZ) utworzenia dwóch państw (palestyńskiego i izraelskiego) konkurującą z dwiema narodowymi koncepcjami, które można nazwać Final Solution. To zastanawiające, że dziś 100 letni nestor światowej dyplomacji Henry Kissinger w 2012 r, powiedział iż “ za 10 lat Izrael przestanie istnieć”. Czyżby coś wiedział?
Netanjahu odrzucił prośbę prezydenta Bidena na przerwę humanitarną w bombardowaniu strefy Gazy w celu ochrony i pomocy ludności cywilnej. Według niego jeśli chcesz przerwy w inwazji Gazy to popierasz terrorystów! Co prawda przyznał, że może zawiesić działania wojenne, ale pod warunkiem uwolnienia przez Hamas porwanych 240 zakładników. Izrael zmobilizował do ofensywy 300,000 rezerwistów. Używając bombardowań i pocisków rakietowych zburzył powyżej 50% budynków Gazy zabijając ok. 10,000 Palestyńczyków. Tę wojnę, karną ekspedycję trudno porównać np. do wojny brytyjskiej z katolickim Belfastem w latach 1970-tych. Brutalność w Gazie można jedynie porównać do dobijania przez Niemcy Powstania Warszawskiego 1944, czy Powstania w Getcie 1943. Netanjahu w swoich wystąpieniach powołuje się na praktyki amerykańskiego prezydenta FDR z czasów II w.ś., globalnej wojny z terrorem G. W. Busha po 9/11 (kosztowne ponad 20 lat w Afganistanie!), a nawet cytuje Biblię inspirując się nawoływaniem do zabijania wszystkiego co żyje z plemienia Amaleka (księga Samuela rozdział 15 wiersz 3). Słowem bardzo uduchowiony i religijny facet.
Były dyrektor francuskiej Szkoły Wojennej w Paryżu, gen. Vincent Desportes uważa, że Netanjahu wprowadza Izrael w pułapkę Hamasu. Izrael wie teraz, że ma dwóch wrogów, taktycznym są terroryści Hamasu, a strategicznym jest światowa opinia publiczna. Jeśli postąpi zbyt brutalnie i pogwałci zasadę proporcjonalności to przegra w oczach opinii publicznej, w/g generała np. Putin postępuje bardziej rozważnie. Francuz uważa, że wojna potrwa dłużej, a Izrael podzieli strefę Gazy na pół, aby najpierw rozprawić się z Palestyńczykami w północnej części. Wskazana jest ostrożność w mordowaniu cywili, na dziś Netanjahu wymordował ich więcej w ciągu 20 dni, niż Putin w ciągu 20 miesięcy. Na dziś wrogiem Izraela jest Hamas z maleńkiej Gazy, jutro może być nim większość światowej opinii publicznej.
Ameryka niejako z automatu stanęła po stronie Izraela wysyłając w region aż dwa lotniskowce i atomowe łodzie podwodne jednocześnie dyplomatycznie nawołując strony do umiarkowania. Biden reprezentuje linię Obamy, czyli monetarnego i technologicznego oswojenia Iranu, co ma się przełożyć na powstrzymanie wejścia do wojny dobrze uzbrojonego libańskiego Hezbollahu. Na tej koncentracji uwagi na nowym polu walki zyskuje Putin, a traci Ukraina. Aż 59% Amerykanów nie chce już posyłać broni na Ukrainę (w czerwcu było ich 35%). Ukraina aby przetrwać potrzebuje na przyszły rok ponad $40 mld. Nowy konserwatywny, ewangielicki, czyli pro-izraelski spiker Kongresu Mike Johnson prze do udzielenia natychmiastowej pomocy finansowej ($14,3 mld) i wojskowej Izraelowi. Natomiast nie jest chętny do przyznania kolejnych $61 mld pomocy Ukrainie, pytając o cel i przyszłość tej wojny.
Wojna w Palestynie może przyczynić się do przegranej Bidena w wyborach prezydenckich w przyszłym roku, a to za sprawą protestujących dziś bombardowanie Gazy jego młodych wyborców i w niektórych stanach licznego bloku arabskich wyborców, którzy żądają natychmiastowego przerwania izraelskiej ofensywy. Istotnie w ciągu 3 tygodni na maleńką Gazę spadło więcej bomb niż Amerykanie zrzucili w ciągu “gorącego” 2019 r. na cały Afganistan. Barbarzyńskie bombardowanie szkół, budynków mieszkalnych, uniwersytetów (Al Azhar University in Gaza), szpitali, konwojów pogotowia ratunkowego, obozów uchodźców (Dżabalija), a nawet zbiorników wody nieodparcie kojarzy się z ludobójstwem. Nie potrafimy uczyć się z Historii. Amerykanie bombardowali i kontrolowali Afganistan (i Irak) przez dwie dekady za cenę $3 tryl. (bln) i co z tego wyszło, poza dobrym biznesem dla Pentagonu i zysków dla przemysłu zbrojeniowego…
Netanjahu w pocie czoła pracuje też nad budową arabskiej koalicji anty izraelskiej i szerzy uczucie nienawiści do Izraela, niwecząc plany na porozumienie “Abrahama” i inne pokojowe koncepcje w regionie. Negocjująca ostatnio z Izraelem Arabia Saudyjska oświadczyła, że nie będzie żadnych rozmów przed wprowadzeniem w życie 181 rezolucji ONZ, czyli utworzenia realnego palestyńskiego państwa. Na ulicach krajów europejskich i amerykańskich miast protestują młodzi ludzie po obejrzeniu filmików z bezsensownych bombardowań Gazy. Można też spodziewać się wzrostu aktów terrorystycznych przez przyjętych islamskich uchodźców. Syjoniści są zadowoleni i dumni z izraelskiej armii, jednak pamiętajmy o wcześniejszej wzrastającej opozycji wobec rządów Netanjahu w samym Izraelu. W kręgach administracji Bidena rozważa się już który po zakończeniu wojny z izraelskich polityków zastąpi Netanjahu w fotelu premiera. Tak więc ta wojna może potrwać…
Były prezydent Barack Hussein Obama sympatyzuje ze światem arabskim (i Iranem) i żąda zawieszenia broni. Propagandzistom wyraźnie odbija, okazuje się, że Palestyńczycy i ich zwolennicy są antysemitami! Historycy wskazują, że część Palestyńczyków to Żydzi, którzy po zalewie w VII w. islamu, aby uniknąć wysokich podatków przeszli na islam. Natomiast część oskarżających ich o antysemityzm Żydów wywodzi się z mongolsko tureckiego plemienia Chazarów (królestwo nad Morzem Czarnym i Kaspijskim), którzy w VIII w. przyjęli judaizm i nie są semitami (!).
Zgromadzenie Ogólne ONZ przegłosowało rezolucję wzywającą do zawieszenia broni (za głosowało 120 państw). Minister irańskiego MSZ Hossein Amir-Abdollahian straszy, że jeśli Izrael nie powstrzyma inwazji Gazy to jeszcze wiele może się zdarzyć. Boliwia zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem, Jemen wypowiedział Izraelowi wojnę. Honduras odwołał swojego ambasadora w Izraelu. Sekretarz generalny ONZ wyraził oburzenie z powodu izraelskiego ataku na konwój ambulansów przed największym szpitalem Al Shifa w Gazie. Indonezja wysyła pomoc humanitarną dla mieszkańców Gazy, której Izrael odciął prąd, żywność i wodę. Turcja straszy wojną. Francja na 9 XI zwołała międzynarodową konferencję humanitarną w/s Gazy. Są dowody, że tak w Gazie jak i w starciach na granicy z Libanem (wioska Dhairya) Izrael używał niebezpiecznego dla ludności białego fosforu z naruszeniem międzynarodowego prawa. Biały fosfor przepala ciało, aż do kości.
Populację Żydów na świecie oblicza się na ponad 16 mln (najwięcej w USA 7,3 mln, w Izraelu 7,1 mln). Populację Palestyńczyków szacuje się na 14 mln, Palestyna ogłoszona została niepodległym państwem w 1988 r., co uznało 138 państw świata, przy sprzeciwie USA, Francji i Wielkiej Brytanii (członkowie Rady Bezpieczeństwa), więc delikatnie mówiąc jej państwowy status nie jest w ONZ uznawany. Część rannych Palestyńczyków zdołała opuścić już okrążoną przez wojska izraelskie Gazę. Trudno doliczyć się 1,400 zabitych przez Hamas Izraelczyków, a taka informacja poszła w świat. Izraelski “Haaretz” doliczył się 933 ofiar, ale co stało się z brakującymi 500? Międzynarodowi dziennikarze i agencje domagają się od Izraela dowodów na rzekomą masakrę (z obcięciem głów!) przez Hamas czterdzieściorga żydowskich dzieci, ale nie mogą uzyskać żadnych dowodów. Przypomnijmy, że w izraelskiej ofensywie i bombardowaniach Gazy zginęło już ok. 3,500 palestyńskich dzieci.
Zmienia się też tradycyjne amerykańskie życzliwe nastawienie w stosunku do Izraela, tak pomocne ($4 mld rocznie) dla jego przetrwania w kolejnych wojnach od 1948 r. (wojna sześciodniowa, Yom Kippur, 2 wojny z Libanem, 2 intifady, itd). Amerykanie (głównie ewangelicy) mocno popierali zagrożony w swoim istnieniu Izrael. Dziś młoda lewica widzi w Izraelu opresyjnego wobec palestyńskiej ludności tubylczej okupanta, okrutnego i bezwzględnego. Widząc palestyńskich terrorystów z Hamasu jako oddziały oporu wobec okupanta. Jest (było) źle, ok. 80% mieszkańców Gazy przy izraelskiej blokadzie żyło z zasiłków, teraz mamy katastrofę.
Joe Biden, jeśli się nie pozbiera zostanie jedną z politycznych ofiar wojen semickich na Bliskim Wschodzie, jednocześnie wyrządzi wielkie szkody macierzystej Partii Demokratycznej. Demokratyczna posłanka Kongresu pochodzenia palestyńskiego Rashida Tlaib oskarża Bidena o wspieranie ludobójstwa. W weekend 51 pracowników Democratic National Committee (ok. 17% pracowników) podpisało list wzywający Bidena do żądania zawieszenia walk. Panuje zamieszanie, Demokraci są w rozsypce jak uderzeni islamską rakietą. Córka “Drugiego Gentlemana” czyli żydowskiego męża wiceprezydent Kamali Harris prowadzi zbiórkę na pomoc ofiarom żydowskich bombardowań Gazy (zebrała już $8 mln!).
Jednym z haseł wyborczych Bidena była walka o uzdrowienie stanu amerykańskiej duszy, teraz Biden powinien zająć się rozdzieraną duszą własnej administracji, partii i swoją własną z powodu kumulujących się dowodów (komisje dochodzeniowe Kongresu) na poważną korupcję klanu Bidenów…
Wypadałoby jednak pamiętać, że fanatyczny islam podobnie jak Żydów, traktuje również chrześcjian, czego wielokrotnie dał przykład nawet w najnowszej historii (ISIS). Współczując ludzkim cierpieniom nie zapominajmy i o drugiej stronie medalu.
Jak te czasy się zmieniają. Kiedyś czytaliśmy ponurą lekturę Tadeusza Borowskiego, “Proszę państwa do gazu” o dehumanizującym traktowaniu Żydów i Polaków w niemieckich obozach koncentracyjnych, a dziś z niesmakiem czytamy o dehumanizującej polityce żydowskiej w nieco innej scenerii w stosunku do ludzi żyjących w największym koncentracyjnym obozie pod gołym niebem w Gazie. I czego się tak naprawdę nauczyliśmy z Historii?
Stanisław Michalkiewicz, „Najwyższy Czas!” • 7 listopada 2023 michalkiewicz
Na Bliskim Wschodzie znowu się biją. To już kolejna wojna, co do której jeszcze nie wiadomo, czy będzie mała, czy duża – bo odkąd w 1948 roku powstał tam Izrael, odbyły się w tym rejonie cztery duże wojny i kilka małych, nie licząc palestyńskich intifad, do których świat zdążył się przyzwyczaić, jak szynkarz do bójek miedzy klientami. Żeby przybliżyć przyczyny tego nieustającego konfliktu, musimy cofnąć się w czasie – może nie do Adama i Ewy – ale do XIX wieku, kiedy to pojawiła się w Europie ideologia zwana nacjonalizmem. Istotą nacjonalizmu jest przekonanie, że każda wspólnota etniczna powinna sie politycznie zorganizować w państwo. Ten pogląd od początku XIX wieku podbijał Europę i w połowie tamtego stulecia odniósł triumf, którego wyrazem była Wiosna Ludów. Doprowadził on do zmiany układu sił, m.in. do wzrostu potęgi Niemiec i rozpadu monarchii austrowęgierskiej – ale my się tymi zagadnieniami zajmować nie będziemy, tylko spróbujemy pokazać, jak nacjonalizm oddziaływał na europejskich Żydów i do czego to doprowadziło.
Żydzi chcą mieć państwo
Jak wiadomo, po stłumieniu w roku 135 żydowskiego powstania przeciwko Rzymowi, tzw. powstania Bar Kochby, cesarz Hadrian zburzył Jerozolimę, na jej miejscu założył rzymską kolonię Aelia Capitolina i pod karą śmierci zabronił pozostałym przy życiu Żydom zbliżania się do tego miejsca. Odtąd rozpoczyna się w dziejach narodu żydowskiego okres życia w diasporze, to znaczy – w rozproszeniu wśród innych ludów i innych państw. Taki stan trwał przez stulecia aż do wieku XIX, kiedy to pozostający pod wpływem idei nacjonalistycznej paryski korespondent wiedeńskiej gazety „Neue Freie Presse” Teodor Herzl, ogłosił broszurę pod tytułem „Der Judenstaat” czyli państwo żydowskie, w której zawarł pryncypia żydowskiego nacjonalizmu. Podstawowym bowiem postulatem Herzla było utworzenie państwa żydowskiego. Uważał on, że Żydzi są takim samym narodem, jak każdy inny i wobec tego powinni mieć własne państwo. W odróżnieniu od innych narodów, które miały geograficznie określone siedziby, Żydzi takiej od czasów starożytnych już nie mieli. Podstawową sprawą była jednak lokalizacja tego państwa – a na to pytanie na razie nie było odpowiedzi. Co więcej, głoszony przez Herzla żydowski nacjonalizm, który nazwał on „syjonizmem”, nie był w diasporze żydowskiej popularny. Asymilowani Żydzi z Europy Zachodniej, którzy w tamtejszych społeczeństwach zajmowali całkiem niezłą pozycję społeczną, na myśl, że powinni to wszystko rzucić, żeby nie wiadomo gdzie budować żydowskie państwo, wzruszali ramionami. Z kolei religijni Żydzi z Europy Wschodniej odrzucali syjonizm, uważając go za podstęp szatana, który nie zdoławszy uwieść Izraela prześladowaniami, podsuwa im pokusę własnego państwa, które w dodatku ma być demokratyczne, sprzeciwiając się nakazom mojżeszowym, który zalecał Żydom ustrój arystokratyczny: „idź, zbierz starszych Izraela…” Ta sytuacja zmieniła się pod wpływem pogromów, jakie rosyjskie władze, pragnące wprzęgnąć rodzący się tam nacjonalizm w służbę caratu, organizowały na terenie Imperium Rosyjskiego, zaś w Europie Zachodniej, pod wpływem procesu kapitana Dreyfusa, który w roku 1894 został pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Niemiec skazany na dożywotnie więzienie na Wyspie Diabelskiej w Gujanie. W roku 1897 podczas pierwszego Kongresu Syjonistycznego w Bazylei, syjonizm – obok komunizmu – staje się dominującą ideologią diaspory żydowskiej.
Deklaracja Balfoura
Kiedy Wielka Wojna w Europie się przedłużała, rząd brytyjski podjął starania o dodatkowe fundusze na jej kontynuowanie, w 1917 roku minister spraw zagranicznych Alfred Balfour złożył Rotschildowi obietnicę, że po zwycięskiej wojnie rząd brytyjski będzie sprzyjał utworzeniu żydowskiej siedziby narodowej w Palestynie. Rzeczywiście po zakończeniu wojny, w wyniku której rozpadło się Imperium Osmańskie, Wielka Brytania otrzymała od Ligi Narodów mandat nad Palestyną. Wtedy syjoniści zażądali od rządu brytyjskiego spełnienia tej obietnicy i tak rozpoczęła się żydowska akcja osadnicza w Palestynie. Żydowscy osadnicy przybywali do pracy w pardesach urządzonych przez Rotschilda, a gospodarstwa te zakładane były na ziemiach wykupywanych albo przejmowanych w inny sposób od Palestyńczyków. Doprowadziło do do walk między ludnością palestyńską, a żydowskimi osadnikami, który utworzyli podziemne organizacje bojowe: Haganę i Irgun. Funkcjonariusze tych organizacji stali się później organizatorami państwa Izrael.
Proklamowanie Izraela
Po II wojnie światowej, pod wrażeniem masakry europejskich Żydów przez Niemcy, społeczność międzynarodowa skłaniała się do przyznania Żydom własnego państwa, by w razie czego mieli jakiś azyl. Pod egidą ONZ został więc przygotowany plan podziału Palestyny na część żydowską i arabską. Plan ten nie zadowolił żadnej ze stron, a wobec wygaśnięcia brytyjskiego mandatu nad Palestyną, 14 maja 1948 roku proklamowana została jednostronnie niepodległość Izraela. Na tę proklamację palestyńscy Arabowie odpowiedzieli wojną, która Izrael wygrał, stając się w ten sposób stałym elementem Bliskiego Wschodu, który krytycy tego państwa uważają za krostę na ciele świata, wywołującą nieustające stany zapalne.
Duże wojny z Arabami
Pierwszą dużą wojną Izraela z Arabami była ta z 1948 roku. Ponieważ Izrael zastosował czarną propagandę (agenci izraelscy przenikali na drugą stronę frontu, rozpuszczając wśród Palestyńczyków pogłoski, że wojsko izraelskie po wkroczeniu na jakiś teren morduje wszystkich tamtejszych mieszkańców), która spowodowała masową ucieczkę Palestyńczyków tym bardziej, że takie przypadki rzeczywiście się zdarzały. Tak właśnie powstał problem palestyńskich uchodźców, który trwa do dnia dzisiejszego.
Druga duża wojna z udziałem Izraela wybuchła w roku 1956 roku, kiedy to egipski prezydent Naser znacjonalizował Kanał Sueski. Wielka Brytania i Francja były z tego powodu bardzo niezadowolone i podjęły próbę odzyskania kontroli nad Strefą Kanału. Podczas tajnej narady w Sevres pod Paryżem ustalono, że Izrael uderzy na Egipt w Strefie Kanału, wywabiając tam wojsko egipskie. Wywiążą się zażarte walki, w następstwie których żegluga na Kanale zostanie wstrzymana. Wtedy Wielka Brytania i Francja, w imię pokoju światowego i swobody żeglugi, zażądają od obydwu stron konfliktu wycofania wojsk ze Strefy Kanału. Izrael, zainkasowawszy wynagrodzenie, się wycofa, w wojsko egipskie, będące na swoim terytorium – nie. Wtedy Wielka Brytania I Francja zrzucą tam swoim komandosów, wyprą Egipcjan ze Strefy Kanału i w ten sposób odzyskają nad nią kontrolę. I tak się stało – ale prezydent Einsenhower zażądał od Wlk. Brytanii i Francji natychmiastowego wycofania swoich wojsk i w ten sposób Kanał wrócił pod kontrolę Egiptu.
Kolejna duża wojna, tzw. „wojna sześciodniowa”, wybuchła w czerwcu 1967 roku. W tej wojnie Izrael rozgromił wspierane przez Związek Sowiecki sąsiednie kraje arabskie, co miało swoje następstwa w następnym roku w Europie Środkowej. Izraelowi udało się zająć niektóre terytoria, m.in. Jerozolimę. Nastał kruchy pokój z żydowskim obiciem, ale następna wojna wybuchła już w roku 1973, tzw. wojna „jom kipur”. Kraje arabskie uderzyły na Izrael z zaskoczenia. Strona izraelska poniosła spore straty, ale wkrótce odzyskała inicjatywę. Udało się jej wyjść na tyły nacierającej armii egipskiej, co zagrażało jej zagładą. Wojna ta doprowadziła do zawieszenia broni, które było jednak naruszane. W rezultacie rozdzwoniły się gorące linie między Ameryką i Sowietami i obydwaj antagoniści wymusili na wszystkich stronach konfliktu przestrzeganie zawieszenia broni.
Izrael zaskoczony, czy tylko udaje?
No i teraz, w 50 rocznicę wybuchu wojny „jom kipur”, Hamas uderzył na Izrael, wystrzeliwując ze Strefy Gazy tysiące rakiet domowej roboty, a także przenikając na terytorium Izraela przez wykopane uprzednio podziemne tunele. Wszyscy mogli się przekonać, jak bardzo Izrael był tym atakiem zaskoczony, mimo, że Mosad uchodzi za najlepszy wywiad na świecie. A jednak nie zauważył słonia w menażerii, bo przygotowania do tego ataku musiały być przecież zakrojone na szeroką skalę. W tej sytuacji mamy dwie możliwości: albo Mosad nie jest najlepszym wywiadem na świecie, albo jest – ale dostał rozkaz, by udawał ślepego i głuchego.
Pierwsza możliwość jest mało prawdopodobna. Jeśli Izrael sprzedaje innym państwom takie systemy inwigilacyjne, jak „Pegasus”, przy pomocy których bezpieka w Polsce dowiaduje się nawet, kiedy Wielce Czcigodny poseł Łajza wychodzi za potrzebą, to cóż dopiero mówić o systemach, których nikomu nie sprzedaje? W tej sytuacji pozostaje możliwość druga – że dostał rozkaz, by udawać ślepego i głuchego.
Beniamin Netanjahu duszeńką i natchnieniem świata
No dobrze – ale kto mu kazał i po co? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy przypomnieć, w jakich tarapatach był do niedawna izraelski premier Beniamin Netanjahu. Kierowano pod jego adresem zarzuty korupcyjne, co groziło wtrąceniem go do więzienia. Kiedy po wyborach stanął na czele koalicji rządowej, na wszelki wypadek zainicjował reformę, polegającą na wyposażeniu Knesetu, w którym dysponuje większością, w prawo uchylania wyroków Sądu Najwyższego. Reforma ta wywołała nie tylko masowe protesty w Izraelu, nawet większe od tych, które w Ameryce organizowano przeciwko wybranemu już prezydentowi Donaldowi Trumpowi, ale na domiar złego prezydent Józio Biden bardzo na premiera Netanjahu kręcił nosem, że pod jego rządami demokracja cierpi niewymowne katiusze.
Tymczasem, kiedy tylko pierwsze rakiety Hamasu uderzyły na Izrael, premier Netanjahu ogłosił stan wojny i zapowiedział odwet, jakiego świat nie widział. W tej sytuacji wszelkie demonstracje przeciwko niemu i jego rządowi ustały, jakby ręką odjął, a w dodatku amerykański prezydent Józio Biden natychmiast odzyskał poczucie rzeczywistości, powinność swej służby zrozumiał w jednej chwili i oświadczył, że USA murem stoją na nieubłaganym gruncie poparcia dla Izraela, którego prawo do obrony jest święte. Jestem pewien, że jeśli nawet Izrael w ramach odwetu wymorduje całą ludność Strefy Gazy, to miłujące pokój kraje świata nie pisną nawet słowa krytyki, bo – jak napisał Adam Mickiewicz – „dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia”. A jakaż sprawa może być lepsza, niż interes Izraela? Takich spraw na świecie nie ma, a skoro pokój jest najwyższym nakazem, to nie można zapominać, że najbardziej niezmącony pokój panuje na cmentarzu. Tak oto Beniamin Netanjahu z podejrzanego o korupcję osobnika, w jednej chwili przepoczwarzył się w najukochańszą duszeńkę miłującego pokój świata i w jego natchnienie. Czegóż mógłby chcieć więcej?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
W Strefie Gazy trwa wojna izraelsko-palestyńska, która wygląda tak: w odwecie za terrorystyczny atak Hamasu na terytorium Izraela, Żydzi likwidują palestyńskie getto w Gazie bombardując domy, szpitale, szkoły i obozy dla uchodźców. Rząd Izraela nazywa to „wojną z Hamasem”, ale oczywistym jest, że to, co robi państwo Izrael, to „czystka” etniczna, czyli ostateczne rozwiązanie kwestii palestyńskiej.
Izrael popełnia zbrodnie wojenne i nie trzeba być antysemitą, żeby stwierdzić ten fakt. Nie trzeba też być w jakikolwiek sposób zaangażowanym po stronie palestyńskiej, żeby dostrzec i nazwać zbrodnią to, co robi Izrael. A zbrodnia powinna być potępiona. Dlatego na potępienie zasługują zarówno zbrodnie popełnione przez Hamas, jak i zbrodnie popełnione przez Izrael. Przy czym faktem jest też to, że skala zbrodni popełnionych przez Izrael jest o wiele większa. Mając większe możliwości militarne Żydzi mordują Palestyńczyków na potęgę, a minister dziedzictwa Izraela, Amihai Eliyahu, stwierdził nawet, że „zrzucenie bomby atomowej na Gazę jest jedną z opcji”. Ten sam minister postuluje, aby po wojnie wszystkich Palestyńczyków wysiedlić ze strefy Gazy, a ziemię przydzielić walczącym tam żydowskim żołnierzom i wysiedlonym wcześniej żydowskim osadnikom.
Powtarzam, nie trzeba być antysemitą ani sympatykiem sprawy palestyńskiej, żeby wyrazić potępienie dla zbrodniczych metod stosowanych przez państwo Izrael. Nie trzeba też być antysemitą, ani sympatykiem sprawy palestyńskiej, żeby wzywać do zaprzestania rozlewu krwi. Ale okazuje się, że dla Żydów każde potępienie zbrodni Izraela i każdy apel o zaprzestanie popełniania tych zbrodni jest przejawem antysemityzmu. Jeśli ktoś nie przyklaskuje zbrodniom wojennym popełnianym przez Izrael, jest antysemitą i zwolennikiem terroryzmu. Oto kilka przykładów z ostatnich dni.
1 listopada 2023 roku szef polskiego MSZ, Zbigniew Rau, zamieścił na Twitterze wpis o takiej treści: Obie strony konfliktu w Gazie powinny natychmiast zaprzestać działań wojennych i pozwolić ludności cywilnej na bezpieczne opuszczenie Strefy Gazy. Pracownicy polskiej służby dyplomatyczno-konsularnej oraz centrali MSZ dokładają wszelkich starań, aby uwięzionym Polakom udało się uciec ze strefy działań wojennych. Robimy wszystko, aby znów byli bezpieczni.
Ten wpis skomentował słynny Jonny Daniels, który w charakterze „Żyda przyjaznego Polsce” przebojem wbił się na polityczne salony i nawet premiera Morawieckiego zabrał na audiencję u nowojorskiego rabina. Oto, co napisał Daniels w odpowiedzi na apel polskiego ministra o zaprzestanie działań wojennych: W normalnych zachodnich demokracjach ministrowie byli zwalniani za wzywanie do zawieszenia broni, ponieważ jedyne, co to robi, to wzmacnia Hamas-ISIS i naraża większą liczbę Żydów na śmiertelne niebezpieczeństwo. W Polsce to linia rządowa! Polsko, stoisz po złej stronie historii.
Swoje trzy grosze wtrącił też niejaki Arsen Ostrovski, czyli szef Międzynarodowego Forum Prawnego zajmującego się wspieraniem Izraela i walką z antysemityzmem oraz terrorem. Oto jego komentarz do wpisu ministra Raua: Na terenie Polski pochowano już 3 miliony Żydów, zamordowanych przez tych, którzy chcieli naszej zagłady oraz przez ich polskich wspólników. Z całym szacunkiem, nie będziecie nam dyktować, jak mamy się bronić. Ani teraz, ani nigdy.
Zwraca uwagę to, że Ostrovski nie napisał, iż zagładę Żydów zaplanowali i przeprowadzili Niemcy. W jego wpisie nie pojawia się nawet określenie „naziści”, które stosowane jest po to, aby ukryć niemiecką winę. Mamy natomiast jakichś nieokreślonych „tych, którzy chcieli naszej zagłady” oraz „polskich wspólników”. Za chwilę zapewne dowiemy się, że to Polacy zorganizowali i przeprowadzili Holokaust, a Niemcy stawali w obronie Żydów i ukrywali ich przed polskimi bestiami. Po żydowskich hucpiarzach można spodziewać się wszystkiego.
Spójrzmy teraz na apel, jaki 3 listopada 2023 roku wygłosił ambasador Izraela w Warszawie, Yakov Livne, podczas wywiadu dla Polskiego Radia: Izrael i Polska są w tym samym zachodnim obozie. Wzywam Polaków, żeby dokonali właściwego wyboru, stanęli po właściwej stronie i poparli Izrael. Wielu Polaków tak zrobiło.
Nie wiem, ilu Polaków postanowiło poprzeć Izrael robiąc z siebie wspólników żydowskich zbrodni, ale najwidoczniej ambasador Livne uznał, że było ich jednak zbyt mało i powinni to zrobić wszyscy Polacy. Livne stwierdził też, że w związku z obecnością mniejszości muzułmańskiej w krajach zachodnich nasila się antysemityzm oraz, że „należy eliminować antysemityzm gdziekolwiek się pojawia oraz zwalczać ksenofobię i rasizm gdziekolwiek występują”. Dodał też, że „w Polsce, gdzie problem jest mniejszy, powinno być łatwiej sobie z nim poradzić”.
Oczom własnym nie wierzę! Ambasador Izraela stwierdza, że w Polsce antysemityzm nie jest takim problemem, jak w krajach Europy Zachodniej. Do tej pory słyszeliśmy, że jest odwrotnie. Bo chociaż w krajach zachodnich Żydzi boją się pokazywać na ulicach w jarmułkach, a policja musi pilnować synagog, to w Polsce sprzedaje się figurki Żyda z pieniążkiem, co jest najgorszym przejawem antysemityzmu jak świat długi i szeroki. Teraz okazuje się, że w Polsce „problem jest mniejszy”. Ale i tak należy go wyeliminować. Zważywszy na to, jak Żydzi eliminują problemem antysemityzmu w Palestynie, słowa izraelskiego ambasadora brzmią dość niepokojąco. Zwłaszcza, że padła już zapowiedź użycia bomby atomowej do walki z antysemitami. Kto wie, co się jeszcze w tych żydowskich głowach wykluje?
Na razie mamy tradycyjne okładanie cepem antysemityzmu. Tradycyjnie Żydzi zachowują się jak histeryzujący bachor, który domaga się, żeby wszyscy spełniali jego żądania. Dobrze byłoby uświadomić Żydom, że taką metodą wiele nie zwojują. Dobrze byłoby, gdyby rząd RP odpowiedział na apel ambasadora Livne tak: „Najpierw ekshumacja w Jedwabnem, potem publiczne przeprosiny za szkalowanie Polaków jako współsprawców Holokaustu, a następnie wycofanie jakichkolwiek roszczeń wobec Polski. I wtedy zaczniemy zastanawiać się, czy warto rozważyć apel ambasadora Izraela”. Nie muszę chyba dodawać, że ostatecznie należy ów apel zignorować.
Oczywiście, żeby udzielić Żydom takiej lekcji, trzeba mieć cojones i dbać o polską rację stanu. A tego nie należy spodziewać się ani po PiS, ani po opozycji totalnej, która szykuje się do przejęcia władzy. Miejmy nadzieję, ze kiedyś doczekamy się rządu, który będzie potrafił skutecznie poskromić histeryzującego żydowskiego bachora. Oby jak najprędzej.