Problemy nowe starej lewicy

Problemy nowe starej lewicy

Konrad Rękas Wysłane przez: Marucha w dniu 2025-08-27 https://marucha.wordpress.com/2025/08/27/problemy-nowe-starej-lewicy/

Na Zachodzie (ostatnio w Anglii) tzw. prawdziwa lewica próbuje się oderwać od soc-liberalnego głównego nurtu i skorzystać na zjawisku nazywanym „wzbierającą falą populizmu” – a jednak nadal przegrywa na tym polu z nową (?) prawicą.

Winien jest nie tylko sam spóźniony start, ale także fakt, że ową nową lewicę starych wartości zakładają ludzie i grupy ukształtowane przez dekady degeneracji socjaldemokratów w kierunku liberalizmu.

Język normalsów

Stąd tuż obok rzekomo nowych haseł, odwołujących się do lewicowych korzeni i realnych potrzeb klasy robotniczej – po prostu muszą pojawić się zastrzeżenia, że „nie, nie, my też jesteśmy za klimatem, transgenderem i (przeważnie) imigracją, tylko okazujemy również zatroskanie, że już fabryk nie ma (o ile były wegańskie)”.

A w tym czasie Reform UK w opanowanych przez siebie samorządach zdejmuje obce flagi, kończy programy utransowienia młodzieży i wydaje zarządzenia uniemożliwiające zamykanie ciągle tych samych dróg na całe miesiące. Prosto, zrozumiale, jednoznacznie. Dostrzegacie Państwo różnicę w odczuwaniu potrzeb społecznych i reagowaniu na problemy?

Jasne, farage’owcy u góry to tylko „another Blue”, inny odcień torysów, ale na dołach to często normalsi, a nie aktywiści rozkładający akcenty między życiem pingwinów a życiem byłych hutników. Faktycznie bowiem także język nowej / starej lewicy nie nadaje się do komunikacji z elektoratem, a droga do odzyskania wiarygodności, jak pokazują przykłady Sahry Wagenknecht w Niemczech i George’a Galloway’a w Anglii – może być bardzo długa, jeśli w ogóle ma nie prowadzić w to samo, socliberalne przedpiekle.

Oderwać się od mainstreamu

Widać to także w Polsce, gdzie wielu kandydatów do roli prawdziwej lewicy po prostu nie umiało i nie unie oderwać się od głównego nurtu w kwestiach takich jak COVID, wojna na Ukrainie, górnictwo węglowe, ograniczenia dla kierowców czy imigracja. Tymczasem właśnie przykład entuzjastycznego akcesu grupki skądinąd poza tym sympatycznych komunistów do polityki lockdownowej pokazuje jak bardzo donikąd jest to droga.

Czy bowiem zamaskowani komuniści skorzystali jakoś na swym internetowym szurowaniu za lockdownami, przekonali kogokolwiek, że pandemia to wina kapitalistów, liczy się wspólnotowość, a rzekomo najlepiej poradziły sobie postkomunistyczne Chiny?

Nie, nikt nie zauważył, profity zebrał główny nurt, a niesmak z zachowania niektórych kolegów pozostał na dłużej. I podobnie rzecz się ma niemal ze wszystkim, co należy do pakietu nowej, soc-liberalnej lewicy i czego próżno szukać w pismach klasyków socjalizmu.

Prowadzić tłum, nie iść za nim

Tak, socjalizm w Polsce pojawił się wskutek zainteresowania szlacheckich dzieci nowymi prądami płynącymi z zewnątrz. I tak, to polski nacjonalizm wyewoluował z dążenia do samoświadomości jednostek wychodzących często z kręgów plebejskich. Oba te nurty przynajmniej czasowo zakorzeniły się w Polsce właśnie nie oglądając na ograniczenia swych źródeł, ale odnajdując wspólny język, cele i wartości z masami.

Prawdą jest również, że podobnie jak ruchy populistyczne w innych częściach świata, wielkie idee XX wieku święciły triumfy nie kiedy ulegały masowym skłonnościom, lecz gdy umiały je zorganizować i ukierunkować.

Brak jasno określonego kierunku zmian jest właśnie słabością współczesnych prawicowych populizmów, które wystarczająco wiarygodnie punktują czego nie chcą, słabo jednak artykułując do czego dążą. Odpowiedzialność nakazuje im bowiem często powstrzymać od „żeby było jak dawniej”, podczas gdy samo „żeby było normalnie” z czasem może już nie wystarczać.

Lewica, paradoksalnie, mogłaby mieć pod tym względem więcej atutów, choćby proponując powrót do usług publicznych rozumianych właśnie jako usługi i cywilizacyjny koszt społeczny, a nie jako źródło zysków, podczas gdy odwołująca się do pryncypiów liberalizmu prawica zawsze będzie miała problem z takim stawianiem sprawy.

Podobnie też rzecz mogłaby się mieć choćby z reindustrializacją, w realiach europejskich właściwie niemożliwą bez aktywnej roli państw, a więc i pełnym zatrudnieniem i szeregiem innych kwestii wobec których liberałowie zawsze byli i są bezradni nie umiejąc przyznać, że świat w którym żyjemy to dzieło firmowane przez Ronalda Reagana, Margaret Thatcher, a więc i Miltona Friedmana, a nie Antonia Gramsciego i spółkę. A jednak…

Wiarygodność populistów

A jednak jest coś, co uniemożliwia lewicy mówienie i działanie w taki właśnie, zdroworozsądkowy, zrozumiały dla ludzi sposób. To dlatego tylu dziedzicznych wyborców Labour głosuje dziś w UK na Reform UK, a nie na znacznie bardziej przecież wiarygodne Workers Party of Britain czy Social Democratic Party, a na prawicy nie mają żadnego znaczenia takie odpryski dawnego Frontu Narodowego jak Populist Party czy inni odwołujący się po dawnemu do dystrybucjonizmu, Gilberta Chestertona i Hillaire’go Belloca.

Wiarygodność wyborcza jest dziś po stronie populistycznej prawicy postliberalnej i ani lewicowy refleks szachistów, ani prawicowe przywiązanie do pryncypiów tego stanu rzeczy nie zmienią.

W Anglii nową starą lewicę tworzy dziś Jeremy Corbyn, skądinąd prywatnie sympatyczny, ale już otoczony przez aktywiszcza jeszcze bardziej dogmatyczne niż te, które podtopiły w Niemczech Sahrę Wagenknecht. Partia Corbyna jeszcze nie powstała, a już zachwyca masowością. Tylko że:

– zgodnie z tradycją labourzystowską ważniejsze jest poparcie central związkowych niż członkostwo indywidualne,

– za sprawy organizacyjne nowego ruchu biorą się już frakcje trockistowskie, genetycznie nastawione na ciągłą weryfikację i eliminację, zwłaszcza w ramach entryzmu.

Charakterystyczne, że tym razem to Nigel Farage zdaje się unikać swojego ulubionego sportu, czyli wyrzucania wszystkich członków z własnej partii, samemu będąc zabezpieczonym jako faktycznie nieusuwalny współwłaściciel Reform UK. Dzięki temu właśnie błękitni rosną w terenie jako głos normalsów, nawet jeśli z torysowskimi miliarderami w Westminsterze.

Czy corbynowcom uda się ta sama sztuka? Skłonności wyniesione tak z Labour, jak z partyjek socjalistycznych będą to utrudniać.

Podobnie więc wygląda to i w Polsce. Odcinając grubą kreską dyskusję o odpowiedzialności za przeszło 35 lat III RP, po prostu nie da się zbudować w Polsce innego nurtu masowego niż narodowo-populistyczny, kojarzony z prawicą, jak długo koledzy z lewicy będą powtarzać „ale może niech włożą maseczki i się zaszczepią…, ale niech się przesiądą na rowery…, ale niech chłopy włożą sukienki…, ale dzięki wiatrakom będzie chłodniej…” itd.

Prawdą jest, że prawica nie tylko w Polsce skażona jest infantylnym liberalizmem gospodarczym, ale w przypadku lewicy jest podobnie, tylko również w zakresie kultury i zwłaszcza języka.

Drugie ćwierćwiecze XXI wieku

Prawdą jest również, że powoli dorasta elektorat, który nie zna innej rzeczywistości niż transgender, katastrofa klimatyczna i kapitalizm platformowy. Ta młodzież jednak to, póki co, wyborcy innego oblicza systemu, czyli na Zachodzie głównie Zielonych i różnych ruchów aktywiszczowskich, a w Polsce docelowo Razem i pochodnych.

Problem znalezienia języka z tą grupą, nadeksperysjną bądź skrajnie pasywną, przebodźcowaną, podprogowo przyjmującą inprintowany przekaz i wierzącą, że wszystkie jej problemy to ADHD, rozwiązywalne kolejną pigułką – będzie zadaniem drugiej ćwierci XXI wieku.

Na razie jednak środowiska nie-systemowe nie odrobiły nawet lekcji z przemian społecznych i świadomościowych po roku 2000.

Konrad Rękas
https://aniemowilem.pl

Chiński ślad i ukraiński trop. Republikanie na tropie interesów Bidenów.

Chiński ślad i ukraiński trop. Republikanie na tropie interesów Bidenów.

Ukraińskie interesy Bidenów: oligarchowie, paliwa i laboratoria biologiczne.

Konrad Rękas https://myslpolska.info/2022/12/03/rekas-chinski-slad-i-ukrainski-trop-republikanie-na-tropie-interesow-bidenow/

Sukces GOP [Grand Old Party – rep. ; md] w wyborach do Kongresu był mniejszy od oczekiwań, w dodatku wewnątrz-republikańska selekcja kandydatów pozwoliła w obrębie obu izb zachować przewagę mixu neokonserwatystów i globalistów. W dalszym ciągu więc główną rozbieżnością w obrębie amerykańskiego bipolu pozostaje z kim wojować najpierw: z Rosją, czy z Chinami, nie zaś – czy nie lepiej byłoby zająć się problemami krajowymi, zamiast kontynuować ekspansję.

Ten brak istotnych z punktu widzenia reszty świata (i zwykłych Amerykanów) różnic między Demokratami i Republikanami tym bardziej zatem skłania do demonstracji różnic tyleż medialnych, co niewiele zmieniających w ramach amerykańskiej oligarchii. Czym by bowiem była kadencja kolejnego amerykańskiego prezydenta bez śledztw, prokuratorów specjalnych, komisji i impeachmentów? A jednak nawet takie pozorowane wojny mogą okazać się pomocne w prognozowaniu kolejnych kierunków realnych starć globalnych.

Joe Biden – prezydent przejściowy?

Oczywiście w tle ogłoszonego właśnie przez kongresmena Jamesa Comera (Rop.) raportu A President Compromised: The Biden Family Investigation jest nie tyle chęć wyjaśnienia faktycznie kontrowersyjnych interesów rodziny Bidenów, ale też kolejna rywalizacja o fotel prezydenta USA. Walka ta również wydaje się o tyle pozorowana, że jest co najmniej wątpliwe, by Joe Biden faktycznie ubiegał się o reelekcję. Aż 2/3 ankietowanych przez Edison Research amerykańskich wyborców opowiedziało się przeciw startowi obecnego lokatora Białego Domu, przy czym – co ważne z punktu widzenia kampanii 2024 roku – tego zdania jest co najmniej 40% elektoratu Demokratów.

Potwierdzałoby to jedynie zastrzeżenia czynione już w 2020 roku przez zwolenników Donalda Trumpa, atakujących Bidena jako figuranta, mającego jedynie zrobić miejsce dla obecnej wiceprezydent, Kamali Harris lub innego kandydata globalnej agendy neoliberalnej. Paradoksalnie więc, obecny atak Republikanów może jedynie przybliżyć realizację takiego scenariusza, rezygnację Bidena i rozpoczęcie jawnego wyścigu o nominację demokratyczną. Oprócz Harris wśród jego potencjalnych uczestników wymienia się m.in. Gavina Newsoma, bardzo pro-klimatycznego (a wcześniej COVIDowego) gubernatora Kalifornii, Gretchen Whitmer, gubernatorkę Michigan, starszą senatorkę z Minnesoty Amy Klobuchar oraz sekretarza transportu Pete’a Buttigiego z Indiany (uważanego także za atrakcyjnego kandydata na wiceprezydenta u boku Harris).

Jak się powszechnie uważa, rywalizacja w obrębie GOP rozstrzygnie się pomiędzy ex-prezydentem Trumpem (który w ten sposób powtórzyłby wyczyn Grovera Clevelanda, skądinąd Demokraty, urzędującego w Białym Domu dwukrotnie, ale z czteroletnią przerwą), a gubernatorem Florydy, Ronem DeSantis, czyli ex-trumpistą nie uciekającym przed fryzjerem. Byłoby to więc w jakimś sensie powtórzenia scenariusza z roku 2016, gdy drogę do zdobycia nominacji republikańskiej utorowało Trumpowi wyeliminowanie Jeba Busha, uważnego początkowo za faworyta i również silnego latynoskimi głosami Sunshine State.

Kto jest chińską onucą?

To co łączy obu obecnych pretendentów, to zapewne zgoda z głównymi założeniami Raportu Comera, mającymi ustawić przyszłą kampanię wokół kwestii „zagrożenia chińskiego”, czyli ulubionego tematu ekspansjonistów republikańskich. Jak podkreśla firmujący dokument kongresmen, „wyszczególnia on dowody ujawniające, w jaki sposób prezydent Biden osobiście uczestniczył w transakcjach biznesowych swojej rodziny i czerpał z nich korzyści; wykorzystywał swoje publiczne stanowiska i pozwalał na ich wykorzystanie przez innych do wspierania rodzinnych interesów finansowych, przez co jest potencjalnie podatny na wpływy, szantaż lub wymuszenia ze strony podmiotów zagranicznych, w tym Komunistycznej Partii Chin (KPCh)” [podkr. KR]. Interesy rodziny Bidenów są zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego! – wtórował Comerowi inny Republikanin, deputowany Jim Jordan z Ohio. „W trakcie śledztwa Komitet Republikanów zbadał szereg korupcyjnych interesów Huntera Bidena w Chinach, wliczając w to działalność funduszu inwestycyjnego, stanowiącego współwłasność Bank of China i Huntera Bidena; jego strategiczne związki z jedną z największych chińskich firm paliwowych, a także jego bliską zażyłość z osobami zbliżonymi do Komunistycznej Partii Chin” – czytamy w raporcie.

Ukraińskie interesy Bidenów: oligarchowie, paliwa i laboratoria biologiczne

Polowanie na „chińską agenturę” odpowiada rzecz jasna obecnemu zapotrzebowaniu finansowego zaplecza Partii Republikańskiej, zainteresowanego wyraźnie wygaszeniem awantury ukraińskiej, szybką normalizacją stosunków z Rosją i skierowaniem całego wysiłku dyplomacji, gospodarki, a jeśli potrzeba nawet amerykańskiej siły zbrojnej przeciw Chinom. W tym kontekście zatem należy zauważyć, że, atakując „schemat biznesowy Bidenów” jako oparty na politycznych koneksjach seniora rodu, a także wskazując na znane kontrowersje związane z międzynarodowymi interesami prezydentowicza, Huntera Bidena – Republikanie odnoszą się również do jego aktywności na Ukrainie, której detale ujawnił przed dwoma laty „The New York Post” (NYP).

Jak pamiętamy, w 2016 roku jeszcze jako wiceprezydent u boku Baracka Obamy, Biden-senior szantażował prezydenta Petra Poroszenkę wstrzymaniem miliardowej amerykańskiej transzy kredytowej, domagając się w zamian za jej kontynuowanie dymisji prokuratora generalnego, Wiktora Szokina, prowadzącego śledztwo przeciw firmom opłacającym się Bidenowi-juniorowi, w tym Burisma Holdings Ltd oligarchy Mykoły Złoczewskiego. Wpłacał on na rzecz niemającej żadnego doświadczenia w branży paliwowej firmy Bidenów, Rosemont Seneca Partners, nawet do $166.000 miesięcznie. Mimo twardych dowodów cała afera została szybko zakwalifikowana jako „teoria spiskowa”, nikt też nie poniósł w związku z nią żadnych konsekwencji. No, może poza zdymisjonowanym ku aplauzowi USA i UE prokuratorem Szokinem… Podobnie zresztą pod dywan zamieciono zarzuty przekazywania za pośrednictwem Bidena juniora (zapewne nie bez odpowiedniej marży…) środków na finansowanie amerykańskich laboratoriów broni biologicznej zlokalizowanych na Ukrainie.

Technikę rzeczonego zamiatania potwierdził nie kto inny, jak sam Mark Zuckerberg, przyznając w zeznaniach składanych przed Komisją Senacką 28 października 2020 roku, że algorytmy Facebooka celowo blokowały rozprzestrzenianie i popularyzację artykułów NYP na temat interesów Huntera Bidena i jego ojca.

„Sprzedają Amerykę Chińczykom”, czyli nowe Yellow Peril

Inne przypomniane zarzuty dotyczą z kolei brata prezydenta, Jamesa Bidena, zajmującego się pozyskiwaniem inwestorów dla prowadzonej przez firmę, w której był partnerem, Americore Health, LLC, akcji skupowania podupadających szpitali na terenach wiejskich. Wspólników James miał kusić zarówno wpływami brata, jak wielomilionowym zabezpieczeniem całego przedsięwzięcia, pochodzącym z bliżej niesprecyzowanych źródeł z Bliskiego Wschodu, Chin oraz… Rosji.  Rzecz jasna wszystko również skończyło się skandalem, tajemniczy wspólnicy z Kataru i Arabii Saudyjskiej nie zostali ujawnieni, za to James Biden został pozwany przez Americore o $600.000 wyłudzonej pożyczki, co ostatecznie zakończyło się we wrześniu 2022 roku ugodowym zwrotem przez przedstawiciela klanu Bidenów $350.000.

To jednak nadal tylko drobne wobec zarzutów grubszego kalibru, z zakresu bezpieczeństwa energetycznego USA. Republikanie oskarżają bowiem Bidenów ni mniej, ni więcej, tylko o „przygotowanie planu wyprzedaży amerykańskich źródeł energii w ręce Chińczyków”, za co prezydencko-biznesowa dynastia miała otrzymać co najmniej $5.000.000 od chińskiej korporacji CEFC China Energy (obecnie już zbankrutowanej), uważanej w Stanach za bezpośrednie narzędzie KPCh. A to już w obecnym klimacie medialno-propagandowym USA niemal zarzut zdrady głównej i zemsta Republikanów za rzekomy „rosyjski ślad” w zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa w 2016 roku.

Byle tylko III wojna światowa nie zaczęła się w Polsce…

Pozorowana na wielu płaszczyznach konkurencja republikańsko-demokratyczna może zatem wywoływać zupełnie realne skutki, sprowadzające się wprawdzie tylko do potencjalnej i zapewne przejściowej zmiany priorytetów, zupełnie jednak wystarczającej, by zagrożenie wojną światową płynnie przeniosło się ze wschodniej Europy do południowo-wschodniej Azji. Fakt, że jednocześnie jako współwinnych domniemanej korupcji na amerykańskich szczytach władzy wskazuje się ukraińskich oligarchów i chińskich komunistów dobrze oddaje nastroje blisko połowy amerykańskiego elektoratu, ten zaś nawet w realiach plutokratycznego systemu USA wciąż jest używany do uzasadniania wymiany grup zarządzających.

Być może zatem czy i gdzie wybuchnie III wojna światowa dowiemy się jeszcze przez rozstrzygnięciem amerykańskich wyborów prezydenckich 2024 roku.

Śmierciopolityka: Nekropolityka i biopower

Śmierciopolityka: Nekropolityka i biopower

Konrad Rękas 8.10.2022 https://wolnemedia.net/smierciopolityka/

Charakterystyczne, że definiując biopower jako zdolność do dzielenia ludzi na tych mających przeżyć i umrzeć, Michel Foucault posłużył się terminem „rasizm” dla opisania uzyskiwanego stanu „socjalnej normalizacji”[1].

Bezpośrednią segregację rasowo-sanitarną obserwowaliśmy w rozwiniętych państwach Zachodu w okresie ograniczeń pandemicznych, obecnie zaś cechy ewidentnie rasistowskie ma biopolityka wdrażana w ramach konfrontacji geopolitycznej, z jej objawami w postaci kryzysu energetycznego i wojny na Ukrainie. Wszystko to skłania do zastanowienia nad urastającymi dziś do rangi przepowiedni przemyśleniami takich autorów, jak Giorgio Agamben, Achille Mbembe i Judith Buttler.

Rozwijający koncepcję Foucault myśliciele skupili się przede wszystkim na śmierci jako skutku decyzji państwowych, siłą rzeczy odnosząc się do najbardziej jaskrawego ich przykładu, tj. wojny, ale także niewolnictwa i zagłady. Konieczne stawały się pytania nie tyle o biopolitykę, co o jej odwrócenie i zarazem ostateczną emanację, nekro/thanatopolitykę[2]. Nieuchronnie refleksja tego typu skupiała się zatem na podstawie klasyfikacji tych żyjących, choć niewartych życia. Dla dalszego rozwoju (?) cywilizacyjnego ludzkości jest to zagadnienie absolutnie kluczowe.

Homo sacer [~ osoba społecznie wykluczona. md]

Sytuacja pandemiczna z jednej strony wydawała się przypominać o roli państwa jako ratownika, skoro jednak kompetencja ta w ogóle wymagała przypomnienia, to widać nie była wcale tak oczywista. A skoro była tak wyjątkowa, mogło to sugerować, że nie wszyscy mogli skorzystać z niej w równym stopniu, a nawet, że w równym stopniu na nią zasłużyli[4]. W sposób oczywisty kwestia ta powróciła w kontekście wojny zachodnio-rosyjskiej (być może niedługo także globalnej), a ponadto można się spodziewać ponownego objawienia homo sacer w ramach dalszej klasyfikacji życia, które może zostać odebrane, choć nie poświęcone przy okazji kryzysu klimatycznego czy transformacji energetycznej.

Czy bowiem odgórnie przyjęte założenie co najmniej 40-procentowego ograniczenia konsumpcji na energię nie brzmi jak zapowiedź wyłączenia nie tylko zbędnych żarówek, ale i biorców prądu i gazu, uznawanych za niegodnych życia czy zbędnych, dokładnie tak, jak było w przypadku nieratowania naprawdę chorych i potrzebujących pomocy w okresie tzw. pandemii?

Biopower stosowana

Nieprzypadkowo pierwotne znaczenie terminu crisis – „Krisis” oznaczało moment, w którym już Hipokrates rozstrzygał czy stan pacjenta uzasadnia podejmowanie dalszych prób ratowania go. W eschatologii chrześcijańskiej zaś tym samym pojęciem określano ostateczne rozstrzygnięcie na temat wiecznego życia lub potępienia w dniu Sądu Ostatecznego[4]. W marcu 2020 roku angielscy lekarze otrzymali instrukcje, by wyraźnie sugerować rodzinom osób niepełnosprawnych, np. pełnoletnich autyków, by podpisywali deklaracje „Do Not Resuscitate” („Nie ratować”)[5]. Swoisty odwrócony triage [decyzje o kolejności leczenia md] w okresie pierwszego lockdownu wprowadzono także w angielskich i szkockich domach opieki, hierarchizując poziomy ewentualnego ratowania życia w przypadku zarażenia SARS-CoV, w zależności od wieku i występowania chorób współistniejących, co autor zbadał przeprowadzając rozmowy z pracownikami. Tym najstarszym spośród pacjentów i chorym na określone choroby współistniejące, w przypadku pozytywnego wyniku testu na COVID nie wolno było podawać nie tylko lekarstw, ale nawet szklanki wody.

Była to również znakomita okazja dla wyliczenia ceny uratowania ludzkiego, np. poprzez dociekanie czy warto za 500 000 funtów na głowę przedłużać życie chorym i starcom o średnio półtora roku[6]. Alternatywa zaś wydawała się jak najbardziej do przyjęcia z punktu widzenia klas uprzywilejowanych: gdy jedni mieli po prostu musieli umrzeć – innym pozostawało… odczuwać pewien smutek z tego powodu[7]. Było to więc praktyczne objawienie nekropolityki i wezwanie do skorzystania z biopower. I tu znowu powracało pytanie jakie kryterium ma decydować, natrętnie podsuwając oczywistość wcześniejszych nierówności wzmocnionych w wyniku agendy neoliberalnej i strategii austerity, zaciskania pasa[8], dziś uzupełnionego zaciskaniem przewodów elektrycznych (i wysadzaniem gazociągów).

Rasizm

Naturalnie sprzężony z nekropolityką stosowaną był i jest przede wszystkim systemowy rasizm zwłaszcza anglosaskich systemów, organizujący pracę, mieszkalnictwo, kontekst społeczny i kulturowy, z którym to bagażem mniejszości rasowe i etniczne znalazły się w realiach kryzysu pandemicznego[9]. Przyjmując szerszą perspektywę, włączającą obszary peryferyjne (np. Europę Środkową) i „intersekcjonalnie adjustując doświadczenia poszczególnych grup przy użycia faktora klasowego”, ale także płci czy wieku – otrzymywaliśmy w miarę dokładny wzorzec globalnej nekropolityki COVIDowej, pozwalającej na niemal niezauważalną eliminację bare life, nagiego życia, wykluczonego z polityki, a następnie poddanego wtórnemu upolitycznieniu w rezultacie oparcia suwerenności o biopolitykę.

Pamiętajmy bowiem, że suwerenem jest tylko ten, kto decyduje o wyjątkach[10]. W omawianych tu przypadkach – o wyjątkach od prawa do życia, dotąd traktowanego jak konstrukt społeczny, bardziej nawet abstrakcyjny od innych zasad, a narastająco napełnionego ponownie realną, przerażającą treścią. Tym samym biopower powróciła do swych podstaw, tych dostrzeżonych przez Foucault w XVIII-wiecznej jeszcze epidemiologii i rozumianych jako „moc zachowania przy życiu lub wtrącania w śmierć”[11].

Takie cechy miały dominujące COVIDowe strategie rządowe, opierające się ewidentnie na realizacji agambenowskiego permanentnego stanu wyjątkowego[12], w którym przetrwanie wymagało nie tylko samouświadomienia sobie własnej buttlerowskiej grievablity, tj. odczuwania życia, które naprawdę było przeżywane[13], ale co więcej – koniecznym stawało się udowodnienie autentyczności tego stanu.

Permanentny stan wyjątkowy

Kryzys pandemiczny był kryzysem kapitalistycznego stylu życia, które z beznadziejnym uporem próbuje powrócić do znanego stanu poprzedniego, choć zarówno kryzys energetyczny, jak i kryzys wojenny wyraźnie wskazują na utrzymywanie „state of exception” i utrwalanie nie tych akurat elementów nowej normalności, na którzy liczyli wierzący w nowy impuls przemiany wychodzący ze stazy COVIDowej. Zamiast zakładanego optymistycznie kryzysu hegemonii[14] – mieliśmy do czynienia raczej z kryzysem modernistycznej suwerenności, skonfrontowanej z globalnie rozszerzoną nekropolityką[15]. Oczywiście, tej przeciwstawiano zbiorowy i wspólnotowy wysiłek wszystkich klas, grup i jednostek mających jeśli nie świadomość, to przynajmniej poczucie, że ich życie jest warte życia, a więc i przeżywane[16]. Nie całkiem zatem świadomie, ale jednak stawiano słaby, acz zauważalny opór polityce lockdownów. Cóż z tego jednak, skoro jedno uzasadnienie permanentnego stanu wyjątkowego zostało płynnie zastąpione kolejnym i tak jak wyjątek konstytuuje regułę, tak w końcu sam staje się regułą.

Jak bowiem decydowano o dostępie do ratowania życia, tak dziś rozstrzyga się o trwaniu bezpośredniego narażenia na śmierć w wyniku podtrzymywanej wszystkimi siłami wojny. A już wkrótce przed nami decyzje podobne do tych przy wyłączanych respiratorach – kto bowiem będzie decydował o redukcji życiodajnej energii, ten będzie życie odbierał, choć nie poświęcał, bo przecież z góry było ono potępione, nagie, biopolityczne.

Obóz

To nie przynależność, ale wykluczenie (nieważne: pandemiczne, wojenne, energetyczne, klimatyczne itd.) zostało potwierdzone jako element konstytuujący zbiorowość. Docelowy zaś biopolityczny paradygmat Zachodu[17] ukierunkowany jest coraz wyraźniej na osiągnięcie stanu normalizacji nie będącego niczym innym niż kacetem, najwyższą dotąd emanacją nekropolityki. Obozem, w którym wykluczenie i przynależność są jednym, granice między prawem a wyjątkiem, między faktem a ustanowieniem zasady zostają już ostatecznie zatarte. Systemowa eutanazja, jaką była polityka COVIDowa, niekończącą się wojna, decydowanie o życiu niewartym życia jednym wyłącznikiem energii – to wszystko symptomy tego samego procesu, wyczuwanego zresztą od kilku dekad. Polityka się kończy, biopower wygrywa.

To czas śmierciopolityki.

Autorstwo: Konrad Rękas Źródło: MyslPolska.info

Przypisy

[1] M. Foucault (2003), „Society Must be Defended”, „Lecture Series at the Collège de France, 1975-76”, str. 62.

[2] A. Mbembe, „Necropolitics”, Durham, NC, 2019, str. 71.

[3] H. Robertson i J. Travaglia, J. (2020), „The Necropolitics of COVID-19: Will the COVID-19 Pandemic Reshape National Healthcare Systems?”, „Impact of Social Sciences Blog” (18 May 2020). Dostępne na: http://eprints.lse.ac.uk/104849/ (dostęp 28 lipca 2022 r.).

[4] G. Agamben, Where Are We Now? The Epidemic as Politics, wyd. 2, Londyn, 2021, str. 53.

[5] A. Mezzadri, (2022), „Social Reproduction and Pandemic Neoliberalism: Planetary Crises and the Reorganisation of Life, Work and Death”, „Organization”, 29(3), str. 379–400, str. 390.

[6] T. Young, T. (2020), „Has the Government Overreacted to the Coronavirus Crisis?”, „The Critic” [online], dostępne na: https://thecritic.co.uk/has-the-government-over-reacted-to-the-coronavirus-crisis/ (dostęp 12 maja 2022 r.).

[7] M. D’Eramo, M. (2020), „The Philosophers Epidemic”, „New Left Review”, 122, dostępne na: https://newleftreview.org/issues/ii122/articles/marco-d-eramo-the-philosopher-s-epidemic (dostęp 12 lipca 2022 r.).

[8] C. J. Lee (2020), „The Necropolitics of COVID-19”, „Africa Is a Country”, dostępne na: https://africasacountry.com/2020/04/the-necropolitics-of-covid-19 (dostęp 10 maja 2022 r.).

[9] T. Sandset, T. (2021), „The Necropolitics of COVID-19: Race, Class and Slow Death in an Ongoing Pandemic”, „Global Public Health”, 16(8-9), str. 1411-1423. Dostępne na: https://doi.org/10.1080/17441692.2021.1906927 (dostęp 12 maja 2022 r.).

[10] C. Schmitt, „Political Theology: Four Chapters on the Concept of Sovereignty”, Chicago, IL, 2005, str. 5.

[11] M. Foucault, „Historia seksualności”, t. I, przeł. B. Banasiak, T. Komendant, K. Matuszewski, Warszawa, 2000, str. 121

[12] G. Agamben, „Where Are We Now? The Epidemic as Politics”, op. cit., str. 84.

[13] J. Butler, „Frames of War: When Is Life Grievable?”, wyd. 3. Londyn, 2016, str. 21-22.

[14] S. Mohandesi i E. Teitelman, „Without Reserves”, w: T. Bhattacharya, (red.) „Social Reproduction Theory: Remaping Class, Recentering Oppression”. Londyn, 2017, str. 37-67.

[15] A. Mbembe, Necropolitics, op. cit., str. 68 oraz C.J. Lee, op. cit.

[16] J. Butler, „Frames of War: When Is Life Grievable?”, op. cit., str. 28-31.

[17] G, Agamben, „Homo Sacer: Sovereign Power and Bare Life”, Stanford, CA, 1998, str. 181, 187.