Mam wykształcenie “wyższe“, licencjackie. Nie jestem magistrem i nigdy nie ubiegałam się o stanowiska tego wymagające – powiedziała PAP Katarzyna Kotula, minister ds. równości, odpowiadając na zarzut kłamstwa w tej sprawie.
O kontrowersjach wokół wykształcenia Katarzyny Kotuli napisał w środę m.in. portal Strefa edukacji.
„Katarzyna Kotula deklarowała, że w 2016 roku ukończyła studia magisterskie na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Takie informacje znajdowały się na sejmowej stronie jeszcze w sierpniu 2024 roku. W biogramie na stronie sejmowej mogliśmy przeczytać: «Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Anglistyki, Filologia Angielska – magister (2016)+» – podał portal Strefa edukacji, dołączając screen strony sejmowej. Tymczasem, według informacji uzyskanej przez portal z uczelni, minister nie złożyła i nie obroniła tam pracy magisterskiej.
To samo usłyszała PAP, która zwróciła się z zapytaniem w tej sprawie do UAM. – Katarzyna Kotula nie złożyła pracy magisterskiej i nie uzyskała tytułu magistra na UAM – powiedziała rzecznik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Małgorzata Rybczyńska. Z ustaleń PAP wynika, że Kotula była studentką filologii angielskiej na UAM od roku akademickiego 2013/2014 do 2016/17.
PAP poprosiła minister o komentarz w tej sprawie. – W latach 1996-2000/2001 studiowałam na pięcioletnich studiach magisterskich, ale nie podeszłam do obrony pracy, bo zaszłam w ciążę – powiedziała Kotula.
Dodała, że po wielu latach musiała rozpocząć „studia od nowa na Collegium Balticum w Szczecinie na kierunku filologia angielska”. – Zrobiłam licencjat, więc mam wykształcenie wyższe i poszłam na studia drugiego stopnia na wydziale anglistyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu – wyjaśniła.
Podkreśliła, że studia ukończyła w tym sensie, że zaliczyła wszystkie wymagane egzaminy. – Natomiast nie złożyłam pracy i nie podeszłam do obrony pracy magisterskiej, więc nie posiadam tytułu magistra – powiedziała. Jak zaznaczyła, uniemożliwiła jej to „nagła choroba bliskiej osoby”.
– Ponieważ zwrócono mi uwagę w piątek, że na stronie Sejmu jest błędna informacja o tytule magistra, to zaraz, kiedy się o tym błędzie dowiedziałam, zwróciłam się do Kancelarii Sejmu o korektę i ta korekta została wprowadzona – wyjaśniła Kotula.
Na uwagę, że ta historia przypomina tę z b. prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, odparła, że w jej przypadku chodzi o zwykłą pomyłkę, którą musiała popełnić nieświadomie, kiedy kilka lat temu wypełniała „te formularze”.
– Nigdy nie zaglądałam na tę stronę, nigdy nie ubiegałam się o stanowiska, czy funkcje wymagające tytułu magistra. To, że byłam studentką wydziału anglistyki, to że mam wykształcenie wyższe – to prawda – zaznaczyła Kotula.
Zwróciła uwagę, że nie udało jej się obronić pracy „z powodów typowo życiowych” i „nie ma w tym żadnego drugiego dna”.
Aleksander Kwaśniewski przed wyborami prezydenckimi w 1995 r. zapewniał, że ma wyższe wykształcenie i tytuł magistra. Okazało się, że była to nieprawda. Sprawą, na wniosek prywatnej osoby, zajęła się lubelska prokuratura, która ustaliła, że b. prezydent został skreślony z piątego roku studiów Uniwersytetu Gdańskiego. Prokurator nie postawił jednak Kwaśniewskiemu zarzutów „ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu”.
========================
Mail:
–Piszę doktorat z neurojęzykoznawstwa i powiem szczerze, im głębiej w naukę, tym dalej od kościoła.
To przeważyło – wyjaśniła Katarzyna Kotula przed sześcioma laty, nie dodając jednak, że uprzednio musiałaby uzyskać tytuł magistra, co wcześniej nie udało się dwukrotnie
Minister ds. równości Katarzyna Kotula powiedziała w TOK FK, że prace nad projektem ustawy o związkach partnerskich wchodzą w ostatnią fazę. – Możemy zmieniać, możemy dopracowywać. Ja już się nie cofnę, już nie ma gdzie się cofać. I naprawdę uważam, że to koncyliacyjna ustawa – przekonywała.
Minister Kotula zapewniła, że jest ustawa o związkach partnerskich to jeden z jej najważniejszych projektów na ten rok.
– Jesteśmy po konsultacjach (…). Część ministerstw w uzgodnieniach międzyresortowych przesłała nam swoje uwagi. Później cały grudzień trwała analiza tych uwag – powiedziała minister Katarzyna Kotula.
Zaznaczyła, że przed programem uczestniczyła w spotkaniu, na którym szeregowano uwagi.
– Właściwie one są już uszeregowane. Będzie raport z konsultacji publicznych, strony społecznej. Tam jest 7 tys. maili. To jest około 10 tys. stron, które zebraliśmy w 250 stron tabelek – relacjonowała.
Obecnie wprowadzane są poprawki na podstawie zebranych uwag. Zapewniła, że projekt trafi na komitet rady ministrów, gdy uznają, że „jest doszlifowany”.
– A potem mam nadzieję, że wyjdzie z rządu i pójdzie do Sejmu. Chciałabym, żeby ustawa była głosowana niezależnie od tego, co zrobi prezydent – zapowiedziała minister ds. równości Katarzyna Kotula.
Przekonywała także, że dla wielu osób los tej ustawy ma być „kwestią życia i śmierci”.
– To jest ustawa o godności, o szacunku, ale przede wszystkim o bezpieczeństwie – przekonywała.
– Mam takie poczucie, że jest zielone światło. Po rozmowie z marszałkiem Zgorzelskim mam takie przekonanie, że PSL chce pracować nad projektem rządowym, a to już naprawdę ogromna zmiana – zaznaczyła.
Wskazała również, że z kilku rzeczy delikatnie się wycofano. Nie ma planowanego pierwotnie pełnego przysposobienia dzieci, tylko mała piecza. Nie ma także ceremonii.
Pozostały natomiast „pozostałe zabezpieczenia, które jasno wynikają z wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka”.
Identyfikująca się jako „ministra” ds. równości Katarzyna Kotula, podobnie jak poseł Józefaciuk, mogłaby w Sejmie spokojnie uchodzić za element humorystyczny. Mogłaby, gdyby nie fakt, że stanowi dla rodzin i dzieci w naszym kraju poważne zagrożenie. W przypadku tych nienarodzonych, zagrożenie wręcz śmiertelne.
Historia kabaretowych hitów minister Kotuli jest już całkiem pokaźna. Z wicepremiera Kosiniaka-Kamysza zrobiła dwie różne osoby, „przeciwko przemocy” zatańczyła w sejmowym korytarzu i z pełną powagą przekonywała, że legalizacja tzw. związków partnerskich jest tak samo ważna jak rozwój potencjału militarnego. Walkę o równouprawnienie rozpoczęła zaś od apeli o większą ilość misek ustępowych w damskich toaletach.
Jak na przedstawicielkę ekologicznej-hipokrytycznej lewicy przystało, przyznała, że jeździ 20-letnim dieslem, naliczając co roku maksymalną kilometrówkę (ok. 115 km dziennie). Z kolei za jej 179 połączenia lotnicze polski podatnik zapłacił 113 447, 52 zł. Jej walka o równość nie obejmuje jednak zrównania wieku emerytalnego, ujednolicenia zasad poboru dla kobiet czy równości wobec prawa. Jak przekonywała w kampanii wyborczej, wszędzie tam gdzie samorządy zdobędzie lewica, lekarze będą zmuszani do partycypowania w aborcji bez względu na sprzeciw sumienia.
Byłoby więc smieszno, gdyby nie fakt, że w istocie jest bardzo straszno.Katarzyna Kotula, przez lata polityk pozostający poza światłem jupiterów, wraz z uzyskaniem ministerialnego stanowiska dała się poznać jako jedna z najbardziej radykalnych twarzy rewolucji w naszym kraju.
Chyba nie ma obecnie polityka również zaangażowanego w promocję dzieciobójczej agendy. O lewicowej parlamentarzystce zrobiło się głośno, gdy z mównicy sejmowej zareklamowała aborcję „zrób-to-sam” za pomocą pigułki poronnej. Do dzisiaj na jej koncie na X wisi podpięty post informujący, że „masz prawo przerwać ciążę. To nie przestępstwo” oraz numer, pod którym można zamówić śmiertelne specyfiki. W jednym z postów w mediach społecznościowych zawarła również szczegółową instrukcję „pozbycia się” nienarodzonego dziecka. Swoją niegodziwą działalność prowadzi korzystając z kruczków prawnych, przekonując, że informowanie to nie to samo, co podlegające ściganiu nakłanianie i zachęcanie.
Ale rola tablicy ogłoszeniowej biznesu aborcyjnego nie wyczerpuje zakresu działalności obecnej minister.
Jak przekonywała, głównym celem w obecnej kadencji jest doprowadzenie do legalizacji tzw. związków partnerskich. Do tej pory jej aktywność ograniczała się jednak wyłącznie do pustego pohukiwania i uderzania w koalicjantów, co z coraz większą irytacją zaczął odnotowywać elektorat. Nic więc dziwnego, że w tym tygodniu złożyła rządowy projekt, będący pierwszym krokiem do zrównania prawnego statusu związków osób tej samej płci z małżeństwami.
„Ministra”, wzorem samobójczej taktyki zachodnich feministek, w pełni popiera również agendę transseksualną. W Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego złożyła życzenia z okazji Dnia Widzialności Osób Transpłciowych (podobną inicjatywą wykazał się prezydent USA Joe Biden), a u władz TVP interweniowała w sprawie „dyskryminacji osób transpłciowych i interpłciowych”. Spotykała się z homoaktywistami, m.in. z grupy Stonewall, domaga się kneblowania ust przeciwnikom agendy LGBT pod płaszczykiem walki z mową nienawiści.
Tak samo jak w innych działaniach obecnej koalicji, w propozycjach Kotuli nietrudno znaleźć przykłady łamania elementarnych zasad poszanowania polskiego prawa. Publikowanie dzieciobójczych instrukcji, minister tłumaczy rekomendacjami WHO, które nakazują „informowanie o aborcji”. Z kolei za zrównywaniem małżeństw z pseudozwiązkami homoseksualnymi mają przemawiać orzeczenia TSUE.
Zbawienie według Mormonów
Katarzyna Kotula przyszła na świat w 1977 roku w Gryfinie. Kiedy miała trzy lata, jej ojciec wyjechał do Niemiec za chlebem. Zza granicy już nigdy nie wrócił. Matka przez jakiś czas próbowała żyć w Berlinie, ale zdecydowała, że będzie wychowywać dzieci w Polsce. Przyszła polityk próbowała swoich sił w sporcie – trenowała tenis w klubie Energetyk Gryfino pod okiem przyszłego prezesa PZT, Mirosława Skrzypczyńskiego. To tam doszło do wydarzenia, które odbiło się traumą na całym jej życiu. Jak stwierdziła w rozmowie z Onetem, jako 13-latka padła ofiarą molestowania seksualnego ze strony trenera. W wywiadzie przyznała, że ukrywała ten fakt nawet przed najbliższą rodziną, która poznała prawdę na krótko przed udzieleniem wywiadu w 2022 r.
Dzięki staraniom ojca, Kotula wyjechała do USA, gdzie uczęszczała do szkoły średniej w stanie Utah. Kilka lat mieszkała u rodziny konserwatywnych Mormonów, którzy zaczęli traktować ją jak swoją córkę. To właśnie wtedy – jak przyznała – nastąpił moment utraty katolickiej wiary. – Pamiętam, jak zrobiło mi się przykro, że jako katoliczka nie dostąpię zbawienia, o którym mówił kościół mormoński. A potem uznałam, że nie ma jednej prawdziwej religii. Już nie wiedziałam, czy to, co mówi religia katolicka jest prawdą i czy przypadkiem mój tato nie ma jednak racji – powiedziała OKO.press.
W tym miejscu należy dodać, że ojciec Katarzyny Kotuli był niewierzący, a o wychowanie w wierze katolickiej troszczyła się głównie matka.
Wraz z utratą wiary, w USA Kotula doznała „oświecenia” w duchu lewicowego liberalizmu. Nie mogła zrozumieć, jak można odmawiać aborcji z przyczyn społecznych (w sytuacji gwałtu i trudnej sytuacji ekonomicznej) – czegoś, co było w Stanach na porządku dziennym. Jak przekonywała, została feministką w wieku 19 lat, po… orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla, ograniczającego dostęp do dzieciobójczego procederu.
Również od 19. roku życia demonstracyjnie żyje z partnerem bez ślubu. Z kolei już w 1997 roku rozpoczęła swoją współpracę z aborcjonistami. Przed pójściem w politykę nauczała języka angielskiego – w szkole publicznej oraz prywatnie, w rodzinnym Gryfinie. Wraz z życiowym partnerem wychowują wspólnie córkę. W tym kontekście należy wspomnieć spięcie z posłem Tadeuszem Cymańskim, który sam posiada piątkę dzieci. Stwierdziła wówczas, że „liczy się jakość, nie ilość”. Za swoje słowa później przeprosiła.
W 2019 roku współtworzyła partię Wiosna Roberta Biedronia, gdzie pełniła rolę rzecznika prasowego. Bezskutecznie starała się o mandat w Parlamencie Europejskim. Tego samego roku dostała się za to do Sejmu, startując z list SLD, w ramach wspólnego startu partii lewicowych. Po likwidacji Wiosny w 2021 r. przeszła do Nowej Lewicy. 12 grudnia 2023 Sejm X kadencji wybrał ją na urząd ministra do spraw równości w trzecim rządzie Donalda Tuska.
Jeszcze wyżej…
Nic dziwnego, że progresywna „ministra” przyciągnęła uwagę graczy naprawdę z pierwszej ligi. W tym roku, jako jedna z 13 polityków z Europy wzięła udział w inicjatywie „FIELD”, której „twarzuje” była premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern. Wychowanka Szkoły Liderów Światowego Forum Ekonomicznego, ustanowiła w pandemii jedne z najcięższych i najdłuższych lockdownów na świecie. Na forum ONZ domagała się bezwzględnej cenzury przestrzeni informacyjnej, a w 2021 r. magazyn „Fortune” umieścił ją na samym szczycie listy największych przywódców świata. Z rządu odchodziła jednak w atmosferze kryzysu, a nieoficjalnie mówiło się o jej problemach z narkotykami.
Teraz Ardern przewodzi sponsorowanej przez amerykańskie pieniądze inicjatywie, obliczonej przede wszystkim na walkę z odradzającym się „autorytaryzmem i skrajną prawicą”, reprezentowanymi chociażby przez ruch MAGA Donalda Trumpa. Jak przekonują inicjatorzy, przyszłość świata wynikać będzie ze starcia skrajności z dwóch stron sceny politycznej.
Takiej polaryzacji jest również świadoma sama Kotula. W jednym z wywiadów przyznała, że los Polski zdecyduje się w starciu pomiędzy Lewicą a Konfederacją. – Chcemy zatrzymać brunatną siłę faszyzujących facetów, którzy na „patriotyczne” koszulki z Marszu Niepodległości nałożyli marynarki i udają grzecznych chłopców – mówiła.
Wszystko wskazuje więc na to, że „ministra” Kotula, jako przedstawiciel skrajności ma za zadanie przeciągać opinię publiczną oraz wywierać ideologiczną presję na koalicję rządzącą. Niedawne doniesienia o poparciu KO dla projektu o związkach partnerskich – poza plecami PSL – zdają się te przypuszczenia potwierdzać.
Katarzyna Kotula, minister ds. równości w rządzie Donalda Tuska, oświadczyła publicznie, że dla realizacji żądań lobby LGBT: “pójdzie do piekła i zawiąże pakt z diabłem”. W tym samym czasie Rafał Trzaskowski zdecydował, że Warszawa jako pierwsze miasto w Polsce zakaże wieszania krzyży w budynkach urzędu miasta, a prezydent Krakowa Aleksander Miszalski zdjął z budynku urzędu biało-czerwoną flagę Polski i zamiast niej powiesił tęczową flagę LGBT.
Na naszych oczach rozgrywa się wielka bitwa cywilizacyjna. Bitwa o sprawy fundamentalne. O to, jaka będzie Polska i na czym będzie oparta nasza przyszłość. Skutków paktu z diabłem od dawna doświadczają narody Zachodu, które pozbawiono Prawdy, a w jej miejsce zażądano składania krwawych ofiar z dzieci w łonach matek oraz publicznych celebracji “dumy gejowskiej”. Ci, którzy nie chcą tego zaakceptować, są prześladowani. Podobny los spotka Polaków i polskie rodziny, jeśli będziemy bierni.
W Łodzi odbyła się tzw. “parada równości” LGBT, w trakcie której aktywiści prezentowali swoje żądania polityczne, takie jak “małżeństwa” homoseksualne, wprowadzenie “edukacji seksualnej” do szkół i upowszechnienie aborcji. W przemarszu wzięła udział minister ds. równości Katarzyna Kotula, która powiedziała, że dla realizacji tych żądań:
“pójdę do piekła i zawiążę pakt z diabłem.”
Spójrzmy przez pryzmat tych słów na czym w praktyce polega “równość”, której w rządzie patronuje Katarzyna Kotula i jakie są realne owoce paktowania z diabłem. Wyraz tej polityki “równości” niemal równolegle do wypowiedzi Kotuli dał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który uchwalił nową politykę “antydyskryminacyjną” w stołecznym urzędzie miasta. W ramach walki z “dyskryminacją” Trzaskowski zakazał wieszania krzyży w pomieszczeniach urzędu a pracownikom umieszczania symboli religijnych na swoich biurkach. Natomiast flagi LGBT będzie można wieszać w urzędzie do woli.
Już wcześni Ojcowie Kościoła nazywali szatana “małpą Pana Boga”, która szyderczo i bluźnierczo próbuje naśladować i podrabiać dzieła Stwórcy. Po zanegowaniu i odrzuceniu Boga nie zostaje pustka. Powstała przestrzeń natychmiast jest wypełniana przez wypaczone gesty, działania i symbole.
Na miejsce bezkrwawych ofiar Mszy Świętej, które każdego dnia dokonują się w kościołach, pojawiają się krwawe ofiary z ludzi. Kiedyś takie ofiary masowo składali na swoich ołtarzach Aztekowie czy Kartagińczycy, dzisiaj w ramach “praw człowieka” robią to wszystkie “postępowe” kraje, które każdego dnia składają ofiary z dzieci mordowanych poprzez aborcję.
Na miejsce rozmaitych publicznych ceremonii, takich jak procesje Bożego Ciała, pojawiają się marsze i parady LGBT. Kult Ciała Chrystusa zostaje zamieniony na kult ciała ludzkiego, polegający na publicznym obnażaniu się i celebracji aktów przeciwko naturze.
Na miejsce świąt i rozmaitych okresów liturgicznych pojawiają się “postępowe” święta i okresy. Dla przykładu – w miejsce czerwca, tradycyjnie poświęconego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, obchodzony jest czerwiec jako miesiąc “dumy gejowskiej”.
Na miejsce małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety pojawiają się “małżeństwa” homoseksualne.
Przykłady można długo mnożyć. Jak pisał G.K. Chesterton:
„Kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga, może uwierzyć we wszystko.”
Próżnię powstałą po odrzuceniu Boga wypełniają coraz bardziej agresywne ideologie, w tym satanizm. Wielu ludzi wciąż w to nie wierzy myśląc, że sataniści to niewielkie grupki ludzi o bardzo skrajnych poglądach, które nie mają żadnego wpływu społecznego. Tymczasem satanizm jest na Zachodzie, zwłaszcza w USA, promowany publicznie i na szeroką skalę przez największe media.
Jakiś czas temu informowaliśmy, że „Świątynia Szatana”, jedna z największych organizacji satanistycznych, która legalnie działa w USA jako formalny związek wyznaniowy, otworzyła własny ośrodek aborcyjny. Co więcej, grupy takie jak Świątynia Szatana zatrudniają profesjonalnych prawników, którzy w ich imieniu domagają się zniesienia zakazu aborcji obowiązującego w niektórych rejonach USA, powołując się przy tym na prawo do „wolności praktyk religijnych”. Dla satanistów zamordowanie nienarodzonego dziecka poprzez aborcję jest „sakramentem”, a zakaz aborcji uniemożliwia praktykowanie „religii” satanizmu poprzez dokonywanie aborcji.
Na terenie USA sataniści budują nie tylko własne ośrodki aborcyjne i są aktywni na polu działań prawnych przeciwko obronie życia, ale wchodzą także do szkół. Z inicjatywy „Świątyni Szatana” w kolejnych miastach powstają „After School Satan Clubs” czyli „Pozalekcyjne Szkolne Kluby Szatana”, zakładane w szkołach podstawowych. Satanistom udało się już założyć takie kluby już w szeregu szkół, gdzie prowadzą zajęcia dla dzieci, na które werbuje się najmłodszych za pomocą gier, zabaw i przekąsek.
W Polsce na polecenie polityków takich jak Rafał Trzaskowski ze ścian mają zniknąć krzyże, a zamiast nich mają pojawiać się flagi LGBT. Na Zachodzie sprawy poszły już jednak o wiele dalej.
Miesiąc temu w amerykańskim hrabstwie Ottawa posiedzenie rady lokalnego samorządu rozpoczęło się oficjalnie od “modlitwy” do szatana, którą wygłosił przedstawiciel “Świątyni Szatana”. W tym samym czasie na korytarzu urzędu zgromadziło się ponad 100 osób aby modlić się w intencji przebłagalnej za ten czyn.
W grudniu ubiegłego roku w gmachu Kapitolu amerykańskiego stanu Iowa ustawiono publicznie figurę szatana. Dokonali tego członkowie “Świątyni Szatana” za zgodą lokalnych władz. Figurę zniszczył były żołnierz, który spontanicznie zareagował w ten sposób na akt satanizmu. Zatrzymała go policja i postawiono mu zarzuty… “przestępstwa z nienawiści”! Jak powiedział później:
“Widziałem ten bluźnierczy posąg i byłem oburzony. Moje sumienie jest związane Słowem Bożym, a nie biurokratycznymi dekretami. I zgodnie z tym postąpiłem. W ostatnich dziesięcioleciach wartości antychrześcijańskie coraz częściej włączano do głównego nurtu, a chrześcijanie w dużej mierze zachowywali się jak przysłowiowa żaba w garnku z gotującą się wodą.”
Panie MirosĹ‚awie, syndrom gotowanej żaby polega na tym, że jeśli wrzuci się żabę do wrzącej wody to żaba momentalnie z niej wyskoczy. Jeżeli jednak włoży się żabę do zimnej wody i zacznie się ją powoli podgrzewać, to czujność żaby zostanie uśpiona i w końcu żaba nie zorientuje się, że się ugotuje. Właśnie w taki sposób “gotowani” są dzisiaj Polacy.
Krok po kroku, kawałek po kawałku, do przestrzeni publicznej przedostają się coraz bardziej radykalne poglądy i żądania wynikające z radykalnie lewicowych ideologii. Wiele osób obraca w żart słowa takie jak deklaracje minister Kotuli o chęci pójścia do piekła uważając, że to nic takiego. Wiele osób nie reaguje na kolejne “parady równości” odbywające się w ich miastach. Wiele osób nie reaguje na kolejne aborcje, które dokonują się w ich szpitalach. Tymczasem w ten sposób, powoli, małymi krokami, prowadzi się do zanegowania w Polsce chrześcijaństwa i odrzucenia zasad płynących z Ewangelii.
Ta cywilizacyjna rewolucja dokonuje się w kolejnych miastach Polski. Tzw. “parada równości” LGBT odbyła się ostatnio również w Krakowie. Po raz pierwszy wziął w niej udział prezydent miasta Aleksander Miszalski, który z tej okazji zdjął z budynku Urzędu Miasta biało-czerwoną flagę Polski. W jej miejsce zawieszono dwie tęczowe flagi LGBT. Jak powiedział Miszalski:
“Kraków jest miastem otwartym, tak jak brama, która jest w naszym herbie i tak musi zostać, bo wy jesteście u siebie, bo wy się tutaj macie czuć najlepiej, jak tylko możecie.”
Aktywiści LGBT – wy jesteście tutaj u siebie, wy macie się tutaj czuć najlepiej, mówi nowy prezydent Krakowa. A co z pozostałymi mieszkańcami miasta? Jak oni mają się czuć, kiedy zdejmuje się flagi Polski ponieważ po ulicy idzie deprawacyjny przemarsz, którego uczestnicy promują bluźnierstwa i domagają się oswajania dzieci z rozwiązłością, perwersjami i aborcją? Właśnie na tym polega “równość”, która jest odgórnie zaprowadzana w kolejnych rejonach Polski. Co w tej sytuacji robić? Trzeba budzić sumienia Polaków i mobilizować nasze społeczeństwo do działania. Wraz z poprawą pogody rozpoczął się właśnie sezon na tzw. “parady równości”, które będą organizowane w całym kraju. Oprócz deprawacji są one także tubą propagandową żądań politycznych takich jak objęcie wszystkich dzieci w Polsce tzw. “edukacją seksualną” czy upowszechnienie aborcji. Potrzebna jest kontrofensywa. Dlatego zamierzamy przeprowadzić kolejne akcje uliczne oraz mobilne kampanie furgonetkowe, szczególnie w tych miastach, w których ma wkrótce odbyć się przemarsz deprawatorów. Konieczna jest także organizacja kolejnych publicznych modlitw różańcowych w intencji odnowy moralnej Polski. Szczególnie ważne jest zaangażowanie nowych osób do organizacji takich różańców w swoich miejscach zamieszkania i udzielenie wsparcia takim osobom. W najbliższym czasie potrzeba na te działania ok. 16 000 zł. Proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić organizację kolejnych działań zmieniających świadomość Polaków i mobilizujących nasze społeczeństwo do walki z anty-moralną rewolucją. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Po symbolicznym zdjęciu krzyża nie pozostanie po nim jedynie puste miejsce na ścianie. Na jego miejsce pojawią się anty-chrześcijańskie symbole, a przestrzeń publiczną wypełni anty-ewangelia: deprawacja, aborcja, bluźnierstwa i nienawiść. Dlatego musimy stawiać opór. Pan Jezus obiecał nam zwycięstwo, musimy być tylko konsekwentni w walce i wytrwać do końca. Proszę o wsparcie naszych działań i umożliwienie nam organizacji nowych akcji. Z wyrazami szacunku
Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl