Batalia o lasy. Bo o cukrownie – już przegraliśmy.

Majkowski: Batalia o lasy

myslpolska/batalia-o-lasy

Co mają wspólnego polskie cukrownie z początku XXI wieku i Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe [dalej PGLLP]?

Teoretycznie nic, ale…

Podobieństwa i „przypadki”

Podobieństwo pierwsze

Jeszcze na początku naszego wieku byliśmy jednym z największych producentów cukru
w Europie i jednym ze znaczących jego eksporterów. Posiadaliśmy 78 cukrowni i, co nie ulega wątpliwości, część z nich nadawała się do uzdrowienia, bo czasy socjalizmu i ówczesne przyzwyczajenia pracowników do niekoncesjonowanego pobierania, nazwijmy to, deputatów, były zjawiskiem znanym w wąskich kręgach. Mimo zapóźnień i bezspornie istniejących patologii, branża po przeprowadzeniu pewnych działań, w całości mogłaby pozostać w polskich rękach, będąc dziś potentatem na rynkach światowych.

Jeśli chodzi o przemysł drzewny, to produkcja sprzedana w 2022 r. – 46,7 mld zł, przemysł meblarski – 54,2 mld zł, przemysł celulozowo – papierniczy – 76,7 mld zł. Łącznie to 178 mld zł (dane GUS). Branże związane z przetwórstwem drewna – meblarska, drzewna i papiernicza – odpowiadały w 2022 za 11,8% wartości dodanej brutto przetwórstwa przemysłowego. Liczba działających przedsiębiorstw o zatrudnieniu 10 i więcej osób to w przemyśle drzewnym 83 tys., a w meblarstwie – 90 tys. Łącznie to 173 tys. firm (bez sektora usług leśnych i producentów papieru). Ilość zatrudnionych pracowników w całym sektorze leśno-drzewnym (wraz z sektorem usług leśnych) to 461 tys. osób. Udział eksportu w przychodach przemysłu drzewnego to 39%, a meblarskiego – 65%. Dodatnie saldo handlu zagranicznego całej branży łącznie to + 14,4 mld Euro. Jest to najlepszy wynik w całej Europie, a w kraju przebija go nieznacznie tylko przemysł spożywczy. Cała ta struktura przemysłowa działa w oparciu o tylko jedną bazę – dostępne do przerobu drewno.

Polski przemysł oparty o przerób drewna to:

– największy producent okien i drzwi drewnianych w Europie,

– największy producent architektury ogrodowej w Europie ,

– największy producent podłóg z drewna w Europie,

– nr 2 w produkcji płyt drewnopochodnych w Europie (i nr 7 na świecie),

– nr 2 w produkcji opakowań drewnianych w Europie,

– nr 3 w produkcji mebli w Europie.

Podobieństwo drugie

W 2006 r. Komisja Europejska wymusiła na Polsce limity produkcji cukru, co skutkowało drastycznym spadkiem produkcji aż o 90%. Cukrownie stanęły w obliczu bankructwa, ale co dziwne, w pierwszej kolejności do zamknięcia poszły trzy największe i dochodowe cukrownie, w tym duma Podlasia, czyli cukrownia w Łapach, w którą na kilka lat przed likwidacją wpompowano niemal 30 mln zł czyniąc z niej najnowocześniejszą cukrownię w Polsce.

W bardzo krótkim czasie z trzeciego największego w Europie eksportera cukru, staliśmy się jego importerem.

W styczniu 2023 r. Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego wydała pozytywną opinię w sprawie zmiany traktatów, która przenosi leśnictwo z kompetencji krajowych do kompetencji dzielonych między UE a państwa członkowskie. Do zmiany traktatów konieczna jest zgoda wszystkich państw wspólnoty.

Natomiast 2 marca Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej – rozpatrując skargę Komisji Europejskiej na Polskę – stwierdził, że społeczeństwo w Polsce pozbawione jest skutecznej ochrony sądowej w sprawach dotyczących środowiska. Trybunał orzekł, że podczas prowadzenia gospodarki leśnej w naszym kraju nie są przestrzegane wymogi ścisłej ochrony gatunkowej roślin i zwierząt.

8 stycznia 2024 roku Minister Klimatu i Środowiska podejmuje jedną z pierwszych decyzji – jest to moratorium o wyłączeniu z użytkowania 95 tys. ha lasów w pięciu regionalnych dyrekcjach Lasów Państwowych, wstrzymując możliwość realizacji planów urządzania lasów. Takie plany to fundament gospodarki leśnej, za realizację którego odpowiedzialny jest nadleśniczy danego nadleśnictwa.

W bardzo krótkim czasie PGLLP zaczyna generować straty. Jak podają związki zawodowe w jeszcze nieoficjalnych danych, straty za rok 2024 wynoszą ponad 750 mln złotych, a są już głosy, że strata sięgnąć może do 1 mld zł.

Podobieństwo trzecie

Likwidacji cukrowni, w tym tej w Łapach, dokonał ówczesny rząd koalicji PO-PSL.
Działania jakie podejmowane są wobec PGLLP zapadają podczas rządów koalicji PO-PSL-Polska 2050-Lewica.

Czy PSL stanie jednak po stronie leśników i nie dopuści do tego co się dzieje? Jak na razie, nie zanosi się na to, ale nie traćmy nadziei i przyglądajmy się komu potem ewentualnie dziękować. Poparcie tych działań może stać się gwoździem do trumny ludowej partii, w której są także przyzwoite osoby. Już i tak wystarczająco ciągnie ich w dół Polska 2050, więc trochę byłaby szkoda.

Podobieństwo czwarte

Likwidacja cukrowni wywołała olbrzymie protesty społeczne (także w Łapach). Rząd zapewniał pracowników, że nikt pracy nie straci, gdyż np. w Łapach w miejscu cukrowni uruchomiona zostanie produkcja biopaliw. Proszę zapytać mieszkańców Łap czy została uruchomiona jakakolwiek produkcja w tym miejscu.

Moratorium i dalsze pomysły (o których niżej) ministerstwa zarządzanego przez  przybudówkę PO, czyli Polskę 2050, dotykają w szczególny sposób gmin i powiatów przemyskiego oraz bieszczadzkiego. Innych także, ale skupiam się na tym terenie, bo dla przykładu dochody samorządu Gminy Bircza i większej części jej mieszkańców, to dochody z podatków od Lasów Państwowych oraz Biur Urządzania Lasów i Geodezji Leśnej [BULiGL], tartaków, firm transportowych czy innych zakładów przetwórstwa drzewnego. Jednym zdaniem, gospodarka tych dwóch powiatów w dużej mierze oparta jest o lasy. Rządzący zapewniają mieszkańców, ze znajdą samozatrudnienie w… turystyce, a w region popłyną pieniądze na budowę infrastruktury turystycznej. Zapewne takie same jak w Łapach na produkcję biopaliw.

Podobieństwo piąte

Wprowadzenie limitów produkcji cukru doprowadziło do prywatyzacji i likwidacji większości polskich cukrowni. Z 78 cukrowni istniejących 25 lat temu zostało 18 z czego w polskich rękach jest jedynie 7. Reszta wykupiona została przez niemieckie koncerny.

Wprowadzenie ograniczeń w możliwości pozyskiwania drzewa w prostej linii prowadzi do nierentowności PGLLP, a co się robi w Polsce z przedsiębiorstwami państwowymi, które stały się nierentowne? Podpowiedź – los stoczni, hut, walcowni, kopalni, przemysłu cukierniczego, ciężkiego, samochodowego, farmaceutycznego etc.

Operacja medialna

Nieudana próba rozpoczęcia procesu umożliwiającego prywatyzację lasów w 2014 r. przez rząd PO, pokazała, że w tej sprawie rządzący muszą liczyć się z ogromnym sprzeciwem społeczeństwa. Uważam, że sprawa prywatyzacji lasów była jedną z głównych przyczyn przegranych przez PO wyborów parlamentarnych.

Tym razem do sprawy postanowiono podejść inaczej. Od kilku ostatnich lat możemy zaobserwować coraz częściej pojawiające się artykuły medialne, które w oczywisty sposób mają za zadanie zdyskredytować i w jak najgorszym świetle pokazać PGLLP jako instytucję a także ludzi związanych z lasem czyli leśników, myśliwych, pracowników BULiGL.  Słowa  – rżnąć, masakrować, wycinać – odmieniane są w owych artykułach przez wszystkie przypadki, zaś leśnicy, myśliwi itd., nazywani są rzeźnikami, mordercami, myśliwską mafią, dewastatorami. Przytoczyłem tylko te określenia, które dają się przytoczyć. Pozostałe jakie bez trudu Państwo znajdziecie na profilach społecznościowych organizacji tzw. ekologicznych, nie nadają się do zacytowania dla kulturalnego człowieka.

Oczywiście „przypadkiem” jest, że większość mediów, w których z dużą częstotliwością ukazują się owe artykuły to m.in. Onet, Interia, oko.press, czy Gazeta Wyborcza ze swoimi przybudówkami.

Niestety muszę stwierdzić, że ta operacja, która ma na celu zdyskredytowanie Lasów Państwowych i leśników w oczach społeczeństwa, działa. Wielu ludzi w tym także moich znajomych uległo propagandzie całkowicie wykrzywiającej prawdziwy obraz PGLLP i jego pracowników. To urabianie opinii publicznej trwa w dalszym ciągu, bo ostateczny cel jeszcze nie został w pełni osiągnięty.

„Ekolodzy”

Kolejnym narzędziem w rękach zainteresowanych przejęciem tego intratnego biznesu są różnego autoramentu aktywiści i, jak to się teraz modnie mówi, „aktywiszcza”.
Jestem w stanie uwierzyć, że część z tych młodych ludzi rzeczywiście kieruje się miłością do przyrody i bez wątpienia są dobrymi ludźmi, którzy wpadli w nieodpowiednie środowisko. Młody człowiek i jego umysł jest jak plastelina i bardzo łatwo go ulepić jak się chce. Motywacje dla takiego człowieka są różne. Chęć zaimponowania grupie w jakiej się znalazł, potrzeba zrozumienia, wspólne zainteresowania, a jak już trafi na lidera, który w jego mniemaniu jest wzorem do naśladowania, to płynie za nim bezrefleksyjnie. Technik manipulacji jest sporo. I tej grupy naprawdę mi żal, bo przekonają się niedługo boleśnie w jak perfidny sposób zostali wykorzystani.

Drugą grupą wśród nich są osoby ze światopoglądem niczym koń dorożkarski. Klapki na oczy i naprzód nie patrząc na przeszkody pod nogami. Osadzeni w leśnych ostępach w wesołej koegzystencji z myszami w domu, szklaną lufką i wagonem zielska, widzą swój zielony świat w totalnym oderwaniu od rzeczywistości. Ciekawostką jest fakt, że jeden taki delikwent, nie zarabiający kokosów, reprezentowany był w sporze z Lasami przez jedną z najdroższych kancelarii prawnych w Polsce z grodu nad Bałtykiem. Gdzie Bałtyk, a gdzie Podkarpacie? Ale zapewne prawnicy robili to za darmo. Z miłości do przyrody i potrzeby serca.

Trzecia grupa, to bez wątpienia osoby czerpiące profity z tytułu organizacji protestów, akcji przywiązywania się do drzew itd. Taka akcja odbywała się całkiem niedawno w birczańskich lasach. Po usunięciu – wreszcie – przez Policję „aktywiszczy”, syf jaki ci ostatni po sobie zostawili wołał o pomstę do nieba. Ale to z pewnością był ekologiczny syf.
Jaskółki ćwierkają, że z tytułu likwidacji tego nielegalnego protestu policjanci mają pozakładane sprawy przez kancelarie prawne z drugiego końca Polski. Może to jednak tylko złe ludzkie języki? Kto i za co dowoził „aktywiszczom” jedzenie, kto ich finansował, organizował, to pytania do służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa polskiego.

Ludzie należący do wyżej opisanych kategorii nie mają większych oporów, aby zwyzywać, zmieszać z błotem, zbluzgać autorytety w postaci naukowców, samorządowców, przedstawicieli stowarzyszeń, lokalnych mieszkańców, przedstawicieli służb mundurowych i  to tylko dlatego, że ktoś śmie się z nimi nie zgadzać i podważać sens ich działań.

Pamiętajmy, że nic nie dzieje się przypadkiem.

Leśnicy

Grupa zawodowa licząca około 25 tysięcy pracowników. Ludzie w zdecydowanej większości z pokolenia na pokolenie związani z zawodem, kochający las i przyrodę. Jak nikt inny są profesjonalistami w swoim fachu. Wiedzą jak las sadzić, jak go chronić, jak gospodarować aby przynosił dochody, a jednocześnie odsłonić możliwość egzystencji młodemu pokoleniu. Większość lasów w Polsce to tzw. lasy gospodarcze, sadzone w latach 50-tych i 60-tych, które dziś osiągnęły swój wiek, bo najbardziej wartościowe drzewo jest w wieku 70 – 80 lat. Potem jego absorpcja dwutlenku węgla maleje, jest podatne na choroby, grzyby, atakowane przez owady, jemiołę.  Są także drzewa pomnikowe, które w mojej ocenie powinno się pozostawiać w lasach jeżeli nie stanowią one zagrożenia. Leśnicy edukują dzieci, młodzież, budują ścieżki dydaktyczne, a gospodarowane przez nich lasy są wzorem dla gospodarek leśnych w całej Europie. Wśród leśników, jak w każdej innej grupie, zdarzają się karierowicze i funkcjonariusze partyjni gotowi na największe świństwo. Nie stanowi to jakiegoś wyjątku wśród innych grup zawodowych. Na szczęście to margines, choć czasami może narobić wiele szkód.

W tym starciu z Ministerstwem Klimatu i Środowiska oraz organizacjami – nazwijmy je – „ekologicznymi”,  leśnicy zostali zepchnięci do narożnika i okładani są z każdej strony, nie mogąc nawet podnieść gardy i osłonić się przed ciosami.

Jeżeli ktokolwiek spróbuje to zrobić i wyłamać się spod nieoficjalnej kurateli pseudo-ekologów, kończy swoją karierę. Takich przypadków odwołania nadleśniczych i ich zastępców bez podania oficjalnej przyczyny, bądź z przyczyny takiej, że jeden czy drugi stanął po stronie obowiązującego prawa, jest w ostatnim roku wiele.  Najbardziej jaskrawym jest przykład Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, pana Janusza Starzaka.

Pan Dyrektor podczas sierpniowej sesji Sejmiku Województwa Podkarpackiego śmiał stanąć w obronie leśników i zaproponować kompromisowe rozwiązanie w sprawie wyłączeń obszarów leśnych wynikających z moratorium. Z uwagą słuchałem jego wystąpienia. Mówił spokojnie, rzeczowo, bez emocji, pomimo tego, że widać było, iż był strzępkiem nerwów. Chyba czuł, że wchodzi na szafot. Mimo to, nie ugiął się i stanął w obronie swoich koleżanek i kolegów. Stanął w obronie Lasów Państwowych czym zyskał sobie u mnie ogromny szacunek.

Dzień po tym wystąpieniu został odwołany ze swojej funkcji. Chciano go całkowicie wyrzucić z pracy w Lasach Państwowych. Wybronili go jakimś cudem koledzy i dalej pracuje w lasach na innym stanowisku.

Perfidia działania Ministerstwa Klimatu i Środowiska polega na wydawaniu sprzecznych z prawem poleceń i rozmywaniu odpowiedzialności poprzez cedowanie ich realizacji na nadleśniczych.

Nadleśniczy mają więc do wyboru. Albo podporządkowanie się i łamanie zapisów ustawy o lasach, albo wyrażenie swojego sprzeciwu i położenie głowy pod gilotynę.

Gotowanie żaby

Jeżeli ktoś sądzi, że apetyt MKiŚ dotyczący wyłączeń zamknął się na tych 95 tys. ha lasów, to jest w wielkim błędzie. Jak bezczelnym trzeba być, aby wymyśleć hasło 100 rezerwatów na 100-lecie Lasów Państwowych?! W ubiegłym roku rzeczywiście Lasy Państwowe powinny świętować swój jubileusz, ale ciężko świętować w atmosferze żałobnej. Ale rocznica stała się pretekstem do tworzenia w Polsce na siłę 100 rezerwatów, co oznacza kolejne wyłączenia z gospodarki leśnej na tysiącach ha lasów.

Nie kwestionuję tego, że zapewne utworzenie kilku z nich było uzasadnione, ale równie dobrze można było przeprowadzić audyt istniejących, bo jak mówią leśnicy,  są rezerwaty, w których to, co mieli chronić dawno przestało już istnieć. Nadmienię tylko, że rezerwat jest ścisłą formą ochrony,  o wiele bardziej restrykcyjną od Parku Narodowego. W rezerwacie nie pozbieracie grzybów, jagód, runa leśnego. Ba! Do większości z nich nie będziecie mogli nawet wejść.

100 rezerwatów to dalej nie wszystko. Mianowicie organizacje „ekologiczne” zgłaszają do Nadleśnictw żądania tworzenia kolejnych rezerwatów, wprowadzania zakazu prowadzenia gospodarki leśnej na kolejnych obszarach czego przykładem jest Nadleśnictwo Krasiczyn i żądanie wyłączenia z gospodarki leśnej obszaru 164,49 ha lasów. Straty dla Nadleśnictwa z tego tytułu  mogą sięgnąć w tym roku 4 662 000 zł. To tylko jedno Nadleśnictwo z bodajże 430 istniejących w Polsce.

Żeby było jeszcze ciekawiej to na pozyskanie drzewa z tych terenów jest już rozstrzygnięty przetarg, a Inicjatywa Dzikie Karpaty swoje wnioski o wyłączenia złożyła już po rozstrzygnięciu przetargu, co nie przeszkodziło Pani Minister Hennig-Klosce wydać 10 stycznia 2025 r. polecenia Dyrektorowi Generalnemu Lasów Państwowych wstrzymania do końca 2027 r. cięcia w projektowanych i – o zgrozo! – w proponowanych rezerwatach przyrody m.in. z bazy danych przekazanej MKiŚ przez… Klub Przyrodników.

Na stronie Klubu Przyrodników możecie dowiedzieć się na przykład: „…jak ochronić żabie kumkanie lub troszczyć się o rzekę, utworzyć użytek ekologiczny i zaprosić owady do swojego ogrodu.”

Klub Przyrodników stał się więc wyrocznią dla MKiŚ, powodem do zmuszania Nadleśniczych do niewywiązania się z Planu Urządzania Lasu, łamania przepisów ustawy Prawo Zamówień Publicznych, narażania na wyrządzenie szkody o znacznej wartości, a co się z tym wiąże, na odpowiedzialność karną.

Idąc tym tokiem myślenia Klub Posiadaczy Kałduna Taktycznego powinien dawać rekomendacje Ministrowi Obrony Narodowej. Na jedno wyjdzie.

Oczywiście MKiŚ zostawia furtkę w postaci wyjątków od reguły, jak na przykład stwierdzenie przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska [RDOŚ], braku potencjału do utworzenia rezerwatu, ale ścisła współpraca, przez niektórych złośliwie nazywana zażyłością, pomiędzy „ekologami” a wiceministrem Mikołajem Dorożałą, nie pozostawia złudzeń, że jeśli dyrektor RDOŚ zechce wyłamać się spod czujnego oka wspomnianych organizacji, to może podzielić los Dyrektora Starzaka.

Kalendarium, protesty i konsultacje

             20 grudnia 2023

Premier Donald Tusk powołał na wniosek minister klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski Mikołaja Dorożałę na podsekretarza stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. To pierwszy krok w omawianej przeze mnie spirali błędów, nadużyć i demontowania systemu gospodarczego. Ów osobnik kojarzony jest ze zdaniem, które wypowiedział kiedyś, cytuję „chodzi o to, by przetrwały lasy, a nie lasy państwowe”. Ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości co do intencji?

8 stycznia 2024

Ministerstwo Klimatu i Środowiska wprowadziło moratorium. Jest to pierwsza decyzja mająca na celu wprowadzenie w życie założeń nowego rządu, tj. ograniczenia gospodarki leśnej zwiększenia powierzchni objętej ścisłą ochroną gatunkową, a w domyśle, osłabienia stanu PGLLP. Od samego początku podważano nie tylko sens przyrodniczy tego polecenia, ale podnoszono również zarzut, że tego rodzaju polecenia są niezgodne z prawem, gdyż naruszają przepisy ustawy o radzie ministrów, a także stoją w sprzeczności z treścią ustawy o lasach. Na wprowadzeniu moratorium ucierpiało wielu obywateli podkarpacia, w szczególności tych najbiedniejszych, dla których las był jedynym źródłem utrzymania. Ta decyzja z zamysłu szkodliwa, stała się również obciążeniem dla całej masy przetwórców drewna. Dalsze brnięcie w ta utopię spowoduje upadki firm leśnych i zdegradowanie wielu tysięcy ha lasów.

24 marca 2024

Pracownicy leśni protestowali przed Podkarpackim Urzędem Wojewódzkim w Rzeszowie. Przez wstrzymanie wycinki drzew stracili pracę i nie przedstawiono im żadnej alternatywy.

 5-12 czerwca 2024

W celu przykrycia swoich błędów postanowiono zahować pozory demokratycznego sprawowania władzy i rozpisano tzw. konsultacje społeczne ws. lasów, które ze względu na pierwotne błędne założenia trzeba było zmodyfikować.

15 lipca – 5 sierpnia 2024

W tych dniach rozpisano drugą, udoskonaloną, turę konsultacji w której wzięło udział bardzo wielu ludzi, w zdecydowanej większości mieszkańców naszego województwa. Informacja o prowadzonych konsultacjach dobiegła również do wielu rad gmin i rad powiatów. Samorządowcy jak jeden mąż, silnym głosem popartym swoimi mandatami, jednogłośnie wezwali do odrzucenia moratorium i powrotu do poprzedniej drogi racjonalnego korzystania z zasobów naturalnych.

19 września 2024 – wyniki konsultacji ws. moratorium

W okresie wyznaczonego terminu konsultacji (I i II tura) wpłynęło łącznie 53 968 uwag i wniosków. Uwzględniając wnioski grupowe, należy stwierdzić, że w konsultacjach (I i II tura) wzięło udział łącznie 59 851 podmiotów (osoby fizyczne, stowarzyszenia, jednostki samorządu terytorialnego, przedsiębiorcy). Konsultacje wzbudziły zainteresowanie przede wszystkim mieszkańców Podkarpacia, których uwagi i wnioski stanowią zdecydowaną większość. Należy zaznaczyć, że nastąpił bardzo duży wzrost liczby podmiotów biorących udział w II turze konsultacji (z 1 966 w I turze do 57 885 w II turze).

  1. a) wnioski negujące ideę wprowadzenia moratorium wpłynęły w liczbie: 51 533 wniosków (57 416 podpisów).
  2. b) wnioski wyrażające aprobatę dla moratorium, a jednocześnie całościowo negujące propozycję aktualizacji przedstawioną przez RDLP w Krośnie wpłynęły w liczbie: 2 252 wnioski (2 252 podpisy).

30 września 2024

Wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała ogłosił przedłużenie moratorium na platformie X (d. Twitter). Moratorium ma obowiązywać „do momentu zagwarantowania trwałej ochrony tych lasów”. Jest to reakcja na brak możliwości wprowadzenia zmian w sposób nawet wątpliwy prawnie.

6 grudnia 2024

Ogólnopolski protest leśników w Warszawie – około 120 tys. ludzi wyraziło w Warszawie swój sprzeciw.

10 stycznia 2025

Polecenie MKiŚ wstrzymania prac w projektowanych i proponowanych rezerwatach przyrody.

13 lutego 2025

List otwarty środowiska naukowego w sprawie gospodarki i ochrony przyrody w polskich lasach. Ponad 100 naukowców wyraziło swój sprzeciw podnosząc argumenty wyłącznie naukowe i merytoryczne

Podsumowując

Leśnicy podkreślają, że ten rok może jeszcze wytrzymają finansowo zjadając własny ogon, znajdując miejsca zastępcze do przeprowadzenia cięć, aby zapewnić firmom, które wygrały przetargi te wymagane 70% roboty.  W przyszłym roku może już dojść do sytuacji, w której zabraknie na pensje.

Jest jeszcze jeden motyw, o którym nie wspomniałem. Większość nadleśnictw otrzymało nakaz redukcji zatrudnienia. Jeżeli ktoś zada sobie trud zaglądnięcia do sprawozdań finansowych PGLLP na ich stronie, to zobaczy, że struktura zatrudnienia z roku na rok maleje, przy zwiększonej wydatności i jak dotąd zwiększonych przychodach, ale i kosztach głównie związanych ze wzrostem płacy minimalnej, kosztami utrzymania budynków itd.
Ciężko dostrzec w sprawozdaniach nadużycia, o jakich tak ochoczo trąbi nowa władza. Jeśli takowe rzeczywiście były, to osoby odpowiedzialne powinny ponieść konsekwencje bez względu na konotacje polityczne.

Obecny rząd zapowiada zmiany przepisów, które umożliwią zaskarżanie Planów Urządzania Lasu do sądu, co skutecznie zahamuje ich realizacje i wprowadzi kompletną anarchię, destrukcję całej gospodarki leśnej.

Wszystko to prowadzi w mojej ocenie nieuchronnie do bankructwa PGLLP, następnie wyprzedaży lasów, majątku, może z pozostawieniem jakiejś niewielkiej fasady jak w przypadku tych 7 polskich cukrowni, a potem… Potem nagle ktoś stwierdzi, że te rezerwaty, które kupili np. Niemcy,  to jednak nie mają takiej wartości i te rezerwaty się zniesie. Ktoś też stwierdzi, że to moratorium przecież nie miało skutków prawnych, że była to tylko forma opinii, a nadleśniczy przecież sami są odpowiedzialni za realizację planów, więc powinni byli prawa przestrzegać. I już będzie można znowu prowadzić gospodarkę w lasach. Tylko, że to już nie będą polskie lasy.

W międzyczasie upadnie nasza branża przetwórstwa drzewnego i już nie będziemy liderem. W wielu regionach dojdzie do katastrofy demograficznej i wyludnienia całych obszarów z powodu braku pracy. W bardzo złej sytuacji znajdą się samorządy, których rola zostanie ograniczona do rozdysponowania dotacji celowych. Na nic więcej nie będzie ich stać.

Będzie tak samo jak z cukrem i nie potrzeba być Nostradamusem, aby to przewidzieć. Wystarczy sięgnąć do historii Polski od 1989 roku, wyłączyć media głównego nurtu i myśleć samodzielnie.

Mirosław Majkowski

Auror jest radnym Sejmiku Województwa Podkarpackiego i Przewodniczący Zespołu Lokalnej Współpracy przy Nadleśnictwie Krasiczyn.

P.S. Na terenach projektowanych tzw. Nadleśnictw Puszczańskich, w skład których wchodzą w ogromnej mierze te wyłączenia, o których wspomniałem, znajdują się złoża gazu ziemnego, ropy naftowej, żelaza, siarki, węgla kamiennego, siarki, miedzi, węgla brunatnego, cynku, ołowiu, gazu łupkowego, tytanu, wanadu, niklu, chromu, galu i molibdenu, czyli metali ziem rzadkich. Ale to oczywiście też jest “przypadek”.

Skutki zielonego ideolo: Parkowa niegospodarka leśna. Katastrofa ekologiczna w Górach Stołowych

Parkowa niegospodarka leśna. Katastrofa ekologiczna w Górach Stołowych

29.05.2024 Sylwester Sommer nczas.info/lesna-katastrofa-ekologiczna

Góry Stołowe
Góry Stołowe. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikimedia, Piotr Chrobot, CC BY 3.0

Pod koniec lutego 2024 odwiedziłem z kolegą Góry Stołowe. Nocowaliśmy koło Karłowa, w odosobnionym gospodarstwie pod Narożnikiem. Mogliśmy obserwować katastrofę ekologiczną na pełną skalę. Kornik drukarz zjada bory świerkowe w parku narodowym Gór Stołowych.

Fakty: Już przejeżdżając drogą „Stu Zakrętów” z Radkowa do Karłowa, widać po obu stronach ścięte i powalone świerki oraz pracujących intensywnie przy wyrębie pracowników leśnych. Droga „Stu Zakrętów” na przełomie 2023 i 2024 roku została uszkodzona (prawdopodobnie podmyta) i aktualnie (koniec lutego 2024) jest już przejezdna, ale jeszcze trwają na niej prace przy układaniu nowej nawierzchni. Droga ta prowadzi przez park narodowy wąskimi serpentynami, pośród skał i na oko 100-letnich borów świerkowych. Powalone drzewa zagrażają pojazdom i muszą być uprzątnięte.

Za Karłowem, tuż za przełęczą Lisią, skręcamy w prawo do gospodarstwa pod Narożnikiem. Ja i moi znajomi byliśmy tam kilka razy na przestrzeni ostatnich lat. Gruntowa droga prowadzi przez stary bór świerkowy do miłego gospodarstwa agroturystycznego. Tylko że bór w większej części został wycięty…

Jedną z naszych dwóch wycieczek odbyliśmy zielonym szlakiem od Stroczego Zakrętu do Pielgrzyma. Od parkingu „Droga nad Urwiskiem” idzie się najpierw wzdłuż szosy. Po obu stronach widoczne są połamane, ścięte albo suche świerki. Następnie zielony szlak prowadzi miejscami przez wielopiętrowe wiatrołomy (Zdjęcie 1).

My to widzieliśmy już wcześniej, skutki gradacji kornika, o których jak mantra mówią polscy leśnicy. To, co widzimy w lutym 2024 roku w Parku Narodowym Gór Stołowych, to jest wzorcowy przykład tego, jak „parkowa” niegospodarka leśna prowadzi do katastrofy.

Zdjęcie 1. Połamane, zjedzone przez kornika świerki w Parku Narodowym Gór Stołowych luty 2024.
Zdjęcie 1. Połamane, zjedzone przez kornika świerki w Parku Narodowym Gór Stołowych luty 2024.

Widziane wcześniej

To, co się dzieje w Parku Narodowym Gór Stołowych, widziałem już wcześniej, na jesieni 2023 roku, w Niemczech, w Parku Narodowym Szwajcaria Saksońska, na południe od Drezna. Przekraczając granicę koło Żytawy (niemieckie Zittau), jedzie się przez piękne góry Łużyckie, poprzez małe miejscowości, uroczą układankę pól, małych lasków i wzgórz. Postanowiliśmy rozpocząć wycieczkę z miejscowości Neumannmühle. Jak tylko wjechaliśmy na teren parku narodowego, powitały nas pozostałości boru świerkowego, suche drzewa, połamane pnie, kilkumetrowej wysokości wiatrołomy (Zdjęcie 2). Księżycowy krajobraz, w kompletnym kontraście do idylli, którą widzieliśmy poza parkiem. Dramatyczna gradacja kornika drukarza, katastrofa. Dwa tygodnie później miałem okazję porozmawiać z przypadkowo poznanym Niemcem i gdy opowiadałem mu o tym, co widziałem w Szwajcarii Saksońskiej, odpowiedział, że to samo się dzieje, tam gdzie mieszka, w górach Herz na zachód od Berlina.

Zdjęcie 2. Szwajcaria Saksońska okolice Neumannmühle – wiatrołomy świerków zjedzonych przez korniki. Jesień 2023 roku.
Zdjęcie 2. Szwajcaria Saksońska okolice Neumannmühle – wiatrołomy świerków zjedzonych przez korniki. Jesień 2023 roku.

Usłyszane

Wracając do Gór Stołowych. Rozmawialiśmy o korniku i świerkach z naszym gospodarzem, wieloletnim pracownikiem leśnym Parku Narodowego. On mówił, że aby zapobiec gradacji kornika, należy wycinać zainfekowane drzewa przed wyrojeniem się owadów. Inaczej co 6 tygodni (tutaj chyba się mylił – według literatury do 1 do 4 razy do roku) wylatują owady, ich miliony i zasiedlają kolejne świerki. Nie mogą one lecieć daleko i szukają kolejnych drzew w granicach dwóch kilometrów. Tak więc, jak się zainfekowane drzewo wywiezie z lasu na odpowiednią odległość, to przerywa się cykl rozwojowy chrząszczy i one giną.

Nasz gospodarz opowiedział również następującą historię. Latem 2023 roku pozyskał on pień (czy kawałek pnia) świeżo ściętego świerka, który został przywieziony na jego podwórko. Pod wieczór, wychodząc z domu, trzeba było rękami oganiać się od roju korników, które przyleciały zasiedlać ścięty pień. Był on ścięty, a więc ewidentnie uszkodzony, co prawdopodobnie przyciągało korniki.

Refleksje

Niegospodarka leśna w Parku Narodowym Gór Stołowych doprowadziła do katastrofy ekologicznej. Oczywiście można wymieniać argumenty za tym, że jest susza, co osłabia świerki i wtedy są atakowane przez kornika, że monokultury świerkowe to nie jest naturalny las dla tych terenów (nawiasem mówiąc, w miejscach wiatrołomów widać rosnące szybko nowe pokolenie świerków – a więc się odnawiają) i trzeba by to zmienić, tak aby znowu rosły tutaj buki i jodły, że nie można prowadzić wycinek sanitarnych, bo gniazdują ptaki (w tym cenne sóweczki) i że wreszcie to jest park narodowy i niech przyroda rządzi się sama. To wszystko ma sens.

Z drugiej strony przez wiele lat będziemy widzieli wiatrołomy, suche świerki, sóweczki się wyniosą, drogi będą podmywane, nastąpi katastrofalna erozja ubogiej gleby. No i jeszcze jedno niebezpieczeństwo, znowu urzeczywistnione w Niemczech i Czechach. Takie wiatrołomy, połacie połamanych suchych drzew, mogą być początkiem trudnych do ugaszenia pożarów, takich jak w Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii w 2022 roku. Jeżeli ogień zostanie zaprószony w borze świerkowym bez podszytu i wielkiej ilości suchego drzewa na ziemi, to może być łatwo opanowany; gorzej, jak pożar rozpocznie się w suchym na wiór, wielometrowej wysokości, wiatrołomie… Ale dla niektórych to jest OK – przyroda poradzi sobie sama.

A tymczasem w Polsce…

… doszli do władzy Zieloni, którzy chcą zmienić gospodarkę leśną (oraz egzystencjalnie groźny dla wszystkich Zielony Ład). Chcą ograniczyć wyręby sanitarne w Puszczy Białowieskiej i pewnie po za nią. Tam, gdzie są świerki, za kilka lat – wiemy, co się stanie. A więc uczmy się na błędach. Puszcza Białowieska mimo wszystko może sobie poradzi, to nie jest monokultura, a świerki to tylko 31 proc. drzew i jest mokro… Gorzej w Tatrach czy Beskidach.

Polskie lasy masowo oddawane Ukraińcom i Łemkom. Kolejna afera reprywatyzacyjna.

Grunty w polskich lasach masowo oddawane Ukraińcom i Łemkom. Kolejna afera reprywatyzacyjna

4 December 2023| Mateusz Pławski

Prokuratura prowadzi śledztwo na ogromną skalę w sprawie masowego oddawania gruntów lasów państwowych Ukraińcom i Łemkom, w ramach tzw. reprywatyzacji – podaje WP. Państwo straciło już wielomilionowy majątek, a roszczenia sięgają miliardów złotych – podkreśla medium, pisząc o “piątym rozbiorze Polski”.

Wirtualna Polska przypomina w poniedziałkowym materiale, że 9 września 1944 r. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego zawarł układ z rządem Ukraińskiej SRR w sprawie przesiedlenia – obywateli polskich z terenów ukraińskich oraz ludności ukraińskiej z terenu Polski. Do ZSRR trafiło w ten sposób, według różnych szacunków, niemal pół miliona osób narodowości ukraińskiej.

Na własność polskiego państwa na mocy dekretu z 5 września 1947 r. przeszło ok. 840 tys. hektarów. Na przejętych przez państwo terenach sadzono lasy.

W latach 50. XX wieku Polska wypłaciła Związkowi Radzieckiemu ustaloną sumę tytułem rozliczenia za pozostawione w Polsce mienie. W umowie podkreślono, że “wszelkie roszczenia stron umowy zostały całkowicie rozliczone”. ZSRR powinien przekazać pieniądze przesiedlonym z ziem polskich Ukraińcom. Następnie WP przypomina Akcję Wisła.

Wysiedleni otrzymywali zazwyczaj w zamian mienie na Ziemiach Odzyskanych.

Wraz ze zmianą ustroju w Polsce Ukraińcy i Łemkowie mogli ubiegać się o odszkodowanie z tego tytułu. “Do 2009 r. było kilka, może kilkanaście spraw. Od 2009 r. rozpoczęła się lawina. Wniosek za wnioskiem. Pojawiły się całe kancelarie prawne wyspecjalizowane w zagadnieniu lasów łemkowskich” – WP cytuje jednego z leśników z Małopolski.

“Standardowa praktyka. Gdy ktoś przetarł szlaki, inni postanowili skorzystać z tej ścieżki. I tak jak na początku często o zwroty ubiegają się osoby prawdziwie poszkodowane, tak później, w tej lawinie, już nikt nie kontroluje tego, komu się cokolwiek należy, a komu nie” – sprawę komentuje prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była rzeczniczka praw obywatelskich.

WP podkreśla, że jedna z kancelarii prawnych założyła nawet blog – zwrotlasu.pl. Jego twórcy informowali w 2022 roku, że udało im się odzyskać ok. 460 hektarów nieruchomości leśnych i 1,2 mln zł odszkodowań. Jak czytamy, wspomniana kancelaria prowadził ok. 1000 spraw. “A mówimy przecież o jednej kancelarii z niespełna 30-tys. Gorlic” – zwraca uwagę medium.

W części przypadków nie można oddać nieruchomości, np. gdy znajduje się na jej terenie szkoła czy droga, ale w takiej sytuacji polskie państwo wypłaca odszkodowanie.

“W sprawie lasów łemkowskich działa standardowy mechanizm reprywatyzacyjny. Pojawia się cały biznes prawniczy skupiony wokół reprywatyzacji. Ten biznes wie, jak należy działać i jakie są słabości systemu. A tych słabości jest przecież bez liku. Tak było przy reprywatyzacji warszawskiej, tak jest przy lasach łemkowskich” – dodaje Łętowska. “Kłopot w tym, że każda okazja transformacyjna może być użyta do przekrętu. W tym przypadku tak to właśnie wygląda. Znamy to już przecież ze sprawy reprywatyzacji warszawskiej” – przypomina.

“Typowy mechanizm sprawy reprywatyzacyjnej wyglądał następująco: uprawniony występował ze swoim żądaniem do wojewody. On jest bowiem organem pierwszej instancji w tego typu sprawach. Wojewoda oceniał, czy należy utrzymać w mocy decyzję Prezydium Powiatowej Rady Narodowej sprzed kilkudziesięciu lat. Jeśli tak – nie ma mowy o oddaniu kawałka państwowego lasu. Jeżeli nie – droga do uzyskania zwrotu jest otwarta, bo unieważniona została decyzja o przejęciu nieruchomości. Jeśli komuś nie podoba się decyzja wojewody, drugą instancją jest właściwy minister, tutaj Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Od decyzji ministra przysługuje odwołanie do sądu administracyjnego. Gdy uda się komuś doprowadzić do stwierdzenia nieważności decyzji wywłaszczeniowej, trzeba jeszcze przejąć nieruchomość i zmienić treść księgi wieczystej. To kolejna procedura, ale już bardziej formalna niżeli merytoryczna” – opisuje Wirtualna Polska.

Większość opisywanych spraw prowadzono w województwie małopolskim. “W Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim od co najmniej 2009 r. funkcjonować zaczęła bardzo korzystna dla ubiegających się o zwroty interpretacja. W zasadzie masowo, szybko i bezproblemowo z punktu widzenia uprawnionych stwierdzano nieważność orzeczeń nacjonalizacyjnych. A to otwierało drogę do przekazywania państwowych lasów osobom prywatnym. Zazwyczaj nie tym, których wysiedlono przed kilkudziesięcioma laty, tylko ich dzieciom, wnukom, a niekiedy dalszym krewnym” – informuje medium.

Wojewoda małopolski orzekł bowiem, że w decyzjach prezydiów powiatowych rad narodowych określano tylko ogólną powierzchnię przejmowanych gruntów w danej miejscowości, bez opisu konkretnych działek. Stwierdził więc, że wywłaszczeń dokonano w sposób niezgodny z przepisami, bo przecież nie określano dokładnie przedmiotu przejęcia od danej osoby.

Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi często sprzeciwiał się decyzji wojewody. Podkreślał, że w orzeczeniach rad narodowych wskazywano przecież imiona i nazwiska osób, których decyzje dotyczyły, co umożliwiało identyfikację nieruchomości. “Jeśli zaś wojewoda uważał, że się nie da, na jakiej niby podstawie uznawał domagającego się stwierdzenia nieważności decyzji za uprawnionego? Na tej zasadzie, w ocenie ministra, można by przecież wydać nieruchomość przypadkowej osobie” – zwraca uwagę WP.

Minister podkreślał też, że “otrzymanie przez wywłaszczonych nieruchomości w nowym miejscu osiedlenia niwelowało negatywne skutki wynikające z ewentualnych naruszeń”, a państwo nie może po prostu zwracać nieruchomości przejętych kilkadziesiąt lat temu, nie biorąc pod uwagę tego, że to samo państwo dało ubiegającym się o zwrot (lub ich przodkom) inne nieruchomości.

“Przykładanie dzisiejszych wyśrubowanych standardów administracyjnych do działań polskiego państwa z lat 40. i 50. XX wieku zawsze skończy się stwierdzeniem błędów popełnionych przed laty. Pytanie brzmi, jak długo jeszcze Polska ma ponosić tego konsekwencje. I czy w ogóle powinna” – zwraca uwagę prof. Mariusz Bidziński, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.

“To jedna z największych afer w ostatnich kilkudziesięciu latach. Ogromny majątek i nasze wspólne dobro: państwowe lasy. Kłopot w tym, że sprawa jest bardzo skomplikowana, więc media nie chciały jej nagłośnić. Nie zależy też na tym żadnemu obozowi politycznemu” – WP cytuje małopolskiego leśnika.

Prof. Ewa Łętowska zwraca uwagę, że w dużej mierze winne jest ustawodawstwo, a sprytni prawnicy dostrzegli niedoskonałości procedury. “Reprywatyzacja nieruchomości po akcji ‘Wisła’ to przede wszystkim procedura administracyjna. W niej, co do zasady, nie sprawdza się, czy ktoś otrzymał mienie zamienne, odszkodowanie, tylko “bada się” starą decyzję. Skutek jest taki, że badanie wychodziło niekorzystnie dla państwa, a wojewoda nie dostrzegał potrzeby ani obowiązku sprawdzenia, czy przypadkiem nie oddajemy jako państwo kilka razy za to samo” – wskazuje.

“Niestety dla przeciętnego odbiorcy temat jest niezrozumiały, odległy. A chodzi przecież o publiczny majątek. O to, że osoby zobowiązane do jego strzeżenia nie wywiązały się ze swojego obowiązku” – sprawę komentuje Barbara Bartuś, poseł Prawa i Sprawiedliwości, która od lat zajmuje się sprawą.

Jak czytamy, Wirtualna Polska dotarła do dokumentów Lasów Państwowych. “W jednym z pism, które leśnicy przekazywali najważniejszym urzędnikom w państwie, wskazano, że narodził się patologiczny mechanizm, w którym za jedno wywłaszczenie przyznawano aż trzy rekompensaty” – podkreśla medium.

Pierwszą rekompensatą było bowiem mienie zamienne na Ziemiach Odzyskanych, drugą – zwrot części gospodarstwa i ekwiwalent dla tych, którzy powrócili na swą ojcowiznę, trzecią – rekompensata w wyniku decyzji wojewody.

“To piąty rozbiór Polski” – wskazywały Lasy Państwowe.

Żydzi z USA czy z UE? Ktoś niszczy nasz przemysł drzewny.

Żydzi z USA czy z UE?

Rzecznik LP: Ktoś niszczy nasz przemysł drzewny

kto-niszczy-nasz-przemysl-drzewny

Pozyskujemy rocznie ok. 40 mln m3 drewna, a przyrasta 60 mln m3. Dziś to Polska jest liderem gdy chodzi o meble w Europie. Przemysł drzewny w Polsce, to łakomy kąsek, nie dziwi więc, że nie brakuje tych, który chcieliby go zniszczyć – mówi w rozmowie z portalem w Polityce.pl Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.

Portal w Polityce.pl: Głównym argumentem czwartkowego wyroku TSUE w sprawie naruszania przez Polskę – to warto przypomnieć – dyrektyw ptasiej i siedliskowej jest zarzut, że organizacje ochrony przyrody i inne podmioty nie mogą wpływać na Plany Urządzania Lasów (PUL). Tak rzeczywiście jest?

Michał Gzowski: Na każdym etapie tworzenia PUL, czyli przewidzianego do realizacji na 10 lat dokumentu, na podstawie którego prowadzi się na terenach Lasów Państwowych wszelkie prace gospodarcze, społeczeństwo może wnosić i wnosi uwagi oraz wnioski do PUL. Co ważne, konsultacje społeczne w tej sprawie były i są obowiązkowe, i zdecydowana większość – w zasadzie pominąwszy jedynie argumentację „nie, bo nie” – tych uwag i wniosków jest uwzględniana. A więc pierwszy etap kontroli następuje w momencie powstawania PUL.

TSUE wskazało, że wspomniane organizacje nie mają prawa kwestionowania przed sądem sporządzonych już PUL. I to nie jest prawda. Obecnie mamy do czynienia z całą masą spraw i wniosków, także tych kierowanych do sądów powszechnych, odnośnie np. zabezpieczenia przed wycinką konkretnych „wydzieleń” obszaru lasów. Tak więc kiedy TSUE wskazuje, że należy wprowadzić system, który w jakiś sposób można zaskarżyć i zwiększyć kontrolę społeczną nad lasami, domaga się tego, co już jest.

Zwolennicy wyroku zwracają jednak uwagę, że PUL jest dokumentem wew. Lasów Państwowych zajmujących się państwowym mieniem, nie muszących się w związku z tym w ogóle liczyć z wnoszonymi do PUL uwagami i wątpliwościami.

Tak stanowi prawo. Przypomnę jednak, że konsultacje są obowiązkowe, a Lasy Państwowe zawsze chciały i chcą konsultować kluczowe kwestie dotyczące gospodarowania polskimi lasami. I Nikt nie zamierza tego zmieniać. Co ciekawe – u ubiegłym roku powstało zarządzenie dyrektora generalnego, które dodatkowo zwiększą ilość konsultacji i kontroli społecznej w wydzielonych lasach, które pełnia szczególną funkcję społeczną. np. w okolicach dużych miast. W trakcie powstawania PUL-ów sami zapraszamy NGO-sy i samorządy bezpośrednio lub przez media do ich współtworzenia. Nie żyjemy obok społeczeństwa, ale w społeczeństwie, i robimy, co możemy, by ta współpraca była jak najściślejsza.

O co więc chodzi?

Z naszego punktu widzenia jest to wymierzona wprost próba zablokowania polskiego przemysłu drzewnego. Kiedy wprowadzimy systemowe zaskarżanie administracyjne PUL, w perspektywie kilku do kilkunastu lat możemy przestać prowadzić jakiekolwiek prace gospodarcze, pozyskiwać drewno. A przecież polscy przedsiębiorcy drzewni, meblarze czy inni, którzy na bazie drewna produkują swoje wyroby, są na rynkach światowych liderami. Dziś to Polska jest liderem gdy chodzi o meble w Europie. Przemysł drzewny w Polsce, to łakomy kąsek, nie dziwi więc, że nie brakuje tych, który chcieliby go zniszczyć.

My, jako leśnicy nie możemy na to pozwolić, ponieważ – z punktu widzenia interesu narodowego – jest to podejście nieodpowiedzialne. Polski przemysł drzewny to niemal 500 tys. miejsc pracy. To kilka procent naszego PKB i jedna z głównych gałęzi polskiej gospodarki. A widzimy, co dzieje się z Puszczą Białowieską po tym, jak włączyły się w sprawę Puszczy organy unijne. Dziś, przez to, że ulegliśmy pod wpływem emocji i trendów forsowanych przez ekologów, a nie słuchaliśmy merytorycznych opinii i twardych argumentów leśników, Puszcza Białowieska jest martwa.

W grę wchodzi chyba także samo prawo do autonomicznego decydowania przez Polskę o własnej polityce leśnej w skali kraju.

Choć są starania, by to zmienić, i wbrew temu, co postulują ruchy ekologiczne w Brukseli, nadal leśnictwo i zarządzanie nim w krajach członkowskich UE należy do ich wyłącznych kompetencji. Jak przypomina oświadczenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska po wyroku TSUE, np.w Niemczech i Austrii w ogóle nie można skarżyć planów urządzania lasów do sądów.

Obecny wyrok TSUE to już kolejny strzał wymierzony w kierunku lasów państwowych i przemysł drzewny, w tym wypadku wymierzony w Polskę. Mamy nieodparte wrażenie, że chodzi o reprezentowanie obcych, a nie polskich interesów.

A więc nie w pierwszym rzędzie o ptaki i ich siedliska?

Przypomnijmy, że skarga, którą skierowała KE do TSUE mała dwa postulaty. Pierwszy z nich dotyczył właśnie standardów ochrony gatunkowej zwierząt i roślin. Ten postulat został zrealizowany już rok temu, kiedy przepis 14B ustawy o lasach, który budził wątpliwości ekologów, został uchylony zmieniając ustawę na zgodną z przepisami unijnymi. A więc w tej kwestii samo postępowanie TSUE było bezprzedmiotowe.

Powtórzę, istnieje realna kontrola społeczna nad lasami. I nie wiemy tak naprawdę, w jakim kierunku wyrok TSUE, który z naszego punktu widzenia jest bezzasadny, ma pójść. Teraz strona polska de facto oczekuje na kontakt ze strony Komisji Europejskiej, aby na temat jego treści rozmawiać.

Jakie na ogół były i są główne uwagi społeczne do PUL-ów?

Generalnie dotyczą one sposobu i miejsc prowadzenia prac gospodarskich, np. – mówiąc językiem fachowym – zmiany rębni zupełnej na częściową lub trzebieżę. Wspomniana argumentacja „nie bo nie”, lub „tak, bo tak”, mająca na celu zablokowanie lub wstrzymanie prac, bez sensownego i merytorycznego uzasadnienia – zdarza się nieporównanie rzadziej. Pamiętajmy, że PUL-e powstają zawsze – obok konsultacji społecznych – przy udziale fachowców: leśników z dużym doświadczeniem, profesorów akademickich itp. Te plany zawsze są merytorycznie bardzo dobrze uzasadnione.

Przypomnijmy, jak wygląda sytuacja: ile w Polsce jest lasów, ile się wycina, a ile sadzi?

Wszystkie statystyki wskazują na to, że lasy są w coraz lepszej kondycji. Dziś mamy porośnięte lasem ok. 30 proc. powierzchni Polski. Dla przykładu – w 1945 r. było to 20 proc. Przez kilkadziesiąt ostatnich lat dzięki pracy polskich leśników przybyło prawie 3 mln ha lasów. Co roku kupujemy pod zalesienie kolejne grunty. Dążymy do 33 proc. do 2050 roku.

Oczywiście także wycinamy – na surowiec lub np. by wybudować drogę. Standardem jest jednak u nas od zawsze, że żadna koniunktura nie wpływa na ilość pozyskiwanego surowca drzewnego. Wysokość pozyskania wynika natomiast z samych możliwości przyrodniczych lasów i ekosystemów leśnych. Panuje tu zasada, że pozyskujemy co najwyżej ¾ drewna, które przyrasta. I tak obecnie pozyskujemy rocznie ok. 40 mln m3 drewna, a przyrasta 60 mln m3.

Warto także wspomnieć, że zastępowalność starych lasów – nowymi jest wskazana choćby ze względu na fakt, że stare lasy nie wchłaniają tyle CO2, co nowe.

Najwięcej dwutlenku węgla pochłania las w okresie dojrzałości, czyli w wieku 60-80 lat. Lasy stare, co do których ekolodzy alarmują, że nie można ich wycinać, nie wchłaniają, ale emitują CO2. A najwięcej go emitują drzewa w fazie rozkładu.

Co powinno się z wyrokiem TSUE zrobić? Są głosy, by go po prostu zignorować. Warto dodać, że wyrok zapadł bez zaprezentowania zwyczajowo w takich sprawach opinii rzecznika generalnego TSUE, ani w ogóle bez żadnej rozprawy.

Nie chciałbym tego komentować. Z tego, co wiem, nie ma możliwości zaskarżenia wyroku TSUE. Jeśli się one pojawią, myślę, że Polska z nich skorzysta. To decyzja kierownictwa politycznego państwa. Z pewnością cała Polska oczekuje na wyjaśnienia ze strony KE, jak ona to widzi. Widzimy jasny sprzeciw polskich władz wobec prób zniszczenia polskiego przemysłu drzewnego – który jest naszą perełką w koronie i wizytówką Polski na świecie – i odbierania nam naszych kompetencji w zakresie zarządzania polskim leśnictwem.

Rozmawiał Radosław Molenda

UE brak Zdrowia Publicznego? Eurokraci sięgają po kolejną podwalinę polskiej suwerenności – lasy!

W UE brak Zdrowia Publicznego?

Eurokraci sięgają po kolejną podwalinę polskiej suwerenności – lasy!

Adam Białous https://m.pch24.pl/eurokraci-siegaja-po-kolejna-podwaline-polskiej-suwerennosci-lasy/

Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego wydała pozytywną opinię nt. zmian traktatów, które przeniosłyby kwestię leśnictwa z kompetencji krajowych do wspólnych UE. 

To kolejna próba przejęcia przez Unię Europejską kontroli nad polskimi lasami, jednym z naszych największych bogactw naturalnych. 

Dość powiedzieć, że lasy zajmują aż 30 procent powierzchni Polski. UE chce położyć swoją ciężką łapę na naszym polskim, narodowym, zielonym skarbcu. Bowiem lasy dostarczają, dziś coraz droższego surowca dla przemysłu drzewnego, który obejmuje sieć tartaków, fabryki mebli, fabryki papieru, różnego rodzaju płyt drewnianych itp. Zagrożenie to doskonale widzą specjaliści w dziedzinie lasu.

Jest to kontynuacja niebezpiecznych pomysłów Komisji Europejskiej, która wcześniej przeforsowała szkodliwą „Strategię na rzecz bioróżnorodności”. Celem jest osiągnięcie bezpośredniego wpływu na politykę leśną państw członkowskich. Jedna dla wszystkich państw polityka leśna, to pomysł zupełnie chybiony ze względu na totalnie różne warunki przyrodnicze państw UE oraz adekwatne do tych warunków różne sposoby prowadzenia gospodarki leśnej – powiedział PCh24.pl Adam Kwiatkowski, Naczelnik Wydziału Ochrony Zasobów Przyrodniczych w Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Trzeba pamiętać, że polskie lasy, a szczególnie puszcze, to część naszej tożsamości narodowej. To właśnie lasy były zawsze dla Polaków miejscem schronienia i walk z zaborcami oraz okupantami. W całym kraju odbywały się właśnie choćby uroczystości związane z obchodami 160. rocznicy Powstania Styczniowego. Przeważnie mają one miejsce przy krzyżach – pomnikach – często mogiłach, stojących w lasach, puszczach, gdzie miały miejsca powstańcze bitwy, czy egzekucje wykonane przez Moskali na powstańcach. Te pomniki – krzyże to ważna część naszej historii. Przeważnie odnawiają je i dbają o nie leśnicy z Lasów Państwowych.

Polscy leśnicy zawsze byli i są szczerymi patriotami. Dlatego m.in. Sowieci wywlekali ich i ich rodziny z gajówek, leśniczówek i wieźli bydlęcymi wagonami na Sybir. Tych co nie wywieźli – zamordowali w leśnych ostępach, gdzie dziś są mogiły ozdobione pięknymi krzyżami. Bo lasy i puszcze są świadkami męczeństwa wielu obrońców ojczyzny, a jednocześnie wspaniałych chrześcijan. Wystarczy wspomnieć dowódców i szeregowych żołnierzy leśnych oddziałów podziemia niepodległościowego oraz powojennych Niezłomnych. Ile ich krwi wsiąkło w leśną ściółkę? Niektóre leśne ostępy to prawdziwe cmentarze.

Czy możemy więc oddać nasze lasy, a w nich pomniki naszych bohaterów,  pod zarząd brukselskich urzędników, których wiedza o polskiej historii jest na poziomie fałszywej zbitki – „polskie obozy koncentracyjne”? Zresztą – podobnie żenująco niską i nieprawdziwą  wiedzę mają oni o polskich lasach.

Koroną polskich lasów i puszcz jest wciąż majestatyczna Puszcza Białowieska, a w niej m.in. „Szlak dębów królewskich”, które pamiętają nawet  najdawniejszych władców Królestwa Polskiego. Te stare dęby, jak olbrzymy, strzegą wszystkiego, co zwie się Polską. Dlatego wara wam eurokraci od naszych lasów. 

– Puszcza Białowieska to puszcza królewska – to nasza historia. To część naszej polskiej tożsamości. Nasi przodkowie się w grobach przewracają, kiedy słyszą o planach położenia unijnej łapy na naszych lasach. To zamach na polską tożsamość – powiedział PCh24.pl Andrzej Józef Nowak, Dyrektor Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Odbieranie kompetencji przy zarządzie polskimi lasami miało już w naszej historii miejsce kilka razy i zawsze kończyło się katastrofą. Jeżeli jesteśmy już przy temacie Puszczy Białowieskiej, to znana jest z naszej przedwojennej historii, sytuacja kiedy sanacyjny rząd pozwolił angielskiej firmie „Century” gospodarować w najcenniejszym lesie Europy. Dewastacja puszczy prowadzona przez Anglików trwała 10 lat, do czasu ogromnych strajków polskich robotników leśnych, którzy nie mogli dłużej znieść dewastacji puszczy,  i „wygonieniu” przez rząd zagranicznej firmy. W czasie jej gospodarowania w Puszczy Białowieskiej pod siekierę poszło około 17 mln m3 drzew. Czyli wycięto praktycznie połowę puszczy – i to drzewa o najlepszej jakości. Jedynie w roku 1925 wywieziono z puszczy do Anglii 800 tys. m3 drewna. Do tego na zrębach nie prowadzono zalesień. Po prostu katastrofa!

Dewastacja Puszczy Białowieskiej, z dużym udziałem UE, trwa również dziś. Co najmniej kilkanaście lat temu na masową skalę zaczęły schnąć świerki, stając się łatwym łupem korników. Przez to w puszczy doszło do plagi tego owada. Kiedy Lasy Państwowe chciały zaradzić temu nieszczęściu, dokonując cięć sanitarnych, na drodze tych dobrych działań stanęła międzynarodowa organizacja Greenpeace, którą z całą mocą popierają komisarze UE. „Zieloni”, za pozwoleniem ówczesnego polskiego rządu, przejęli stery gospodarki leśnej w Puszczy Białowieskiej, co w praktyce oznacza, że ją całkiem zablokowali, twierdząc iż „Puszcza obroni się sama”. Na efekt tej utopijnej polityki nie trzeba było długo czekać, wyschły potężne połacie puszczy, a kornik zdetronizował żubra i sam teraz niszczycielsko „króluje”. Kiedy obecny rząd zaczął ratować puszczę pozwalając na sanitarne cięcia, zaraz zareagował kto – oczywiście Trybunał Sprawiedliwości UE, który nakazał wstrzymać wycinkę chorych drzew, mateczników kornika. Rząd pod naciskiem eurokratów, którzy tak jak dziś, zaszantażowali go „wstrzymaniem środków”, ugiął  się, efektem czego Puszczę Białowieską nadal w szybkim tempie dewastuje kornik.

Las to nie tylko drzewa, to ogromnie bogata różnorodność innych roślin i leśne zwierzęta. To skarby lasu takie jak owoce leśnego runa, jagody, maliny, grzyby, powietrze przepełnione zdrowotnymi fito-areozolami i długo by jeszcze wymieniać. Wystarczy pójść do jednego z kilku sklepów „Dobre bo z lasu”, które funkcjonują przy w obiektach Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych, a wtedy przekonamy się jakich przysmaków dostarczają nam lasy – konfitury z owoców leśnych, pachnące zioła i uczynione z nich herbatki, miody, syropy, soki, no i przepyszne oraz jakże zdrowe i smakowite wyroby z dziczyzny. ­

– Dziczyzna jest najzdrowszym mięsem. Jasno pokazują to badania naukowe. Dzika zwierzyna jest „wybiegana”. Żeruje w lesie, spożywa znajdujące się tam rośliny, zioła, które nie są skażone żadną tzw. chemią. Zwierzęta leśne jedzą to, co w danym okresie jest dla ich organizmów potrzebne. To również ma wpływ na wysoką jakość dziczyzny – powiedział PCh24.pl Andrzej Łukasiewicz myśliwy i leśnik, od stuleci bogatej w zwierza, Puszczy Białowieskiej.

Ano właśnie – co stanie się z polskim myślistwem, jeśli urzędnicy UE, którzy nawet nie kryją się ze swoją zieloną ideologią, przejmą kontrolę nad polskimi lasami. Nie łudźmy się – polskim myśliwym zostanie tylko powiesić strzelbę na kołku, a wtedy lasy i całą przyrodę dotknie katastrofa przerostu populacji gatunków dzikich zwierząt.

Przekazanie kompetencji nadzorczych nad polskimi lasami miałoby katastrofalne dla Polski następstwa. Jakie? Posłuchajmy fachowców.

Będzie tak, że te kraje które w UE dominują będą narzucały innym krajom swoją politykę leśną, oczywiście korzystną tylko dla siebie. Chodzi przede wszystkim o kontrolę nad polskim przemysłem drzewnym. Jest to dla nas bardzo niebezpieczne, bo Polska jest krajem, w którym przemysł drzewny jest bardzo ważną gałęzią całej gospodarki. Pomysł UE idzie w kierunku tym samym co jej „Strategia na rzecz bioróżnorodności” czyli wyłączenia ogromnych połaci lasów z użytkowania. To doprowadziłoby do bankructwa wielu Polaków i zniszczenia ponad stuletniej instytucji Lasów Państwowych, która od początku swego istnienia do dziś, bardzo dobrze gospodaruje lasami. Pozostała zaś część lasów, która nie zostałby wyłączona z użytkowania, byłaby sprywatyzowana i poddana bardzo intensywnemu użytkowaniu, co najpewniej by zniszczyło walory przyrodnicze tych lasów, bo zmieniono by je na zwykłe plantacje – mówi Adam Kwiatkowski, Naczelnik Wydziału Ochrony Zasobów Przyrodniczych w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Natomiast szef  regionalnej dyrekcji LP w Białymstoku, na której terenie znajduje się aż siedem ogromnych, polskich puszcz, w tym Puszcza Białowieska, tak oto ocenia zamiary UE wobec polskich lasów: Są to grabieżcze plany UE dążące do zniszczenia bardzo dobrego polskiego modelu leśnictwa. Brukselscy urzędnicy chcą to wszystko rozwalić. To byłby ogromny krach dla polskiej gospodarki. Nasz wielki skarb narodowy jakim są polskie lasy jest zagrożony działaniami UE i dlatego musimy go bronić. To jest naszym obowiązkiem. Lasy są wielkim darem Stwórcy dla Polaków. Nie możemy pozwolić, aby nam Polakom ten dar odebrano wzywa do obrony skarbu i majątku narodowego Andrzej Józef Nowak, Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Masowa wycinka drzew na południu Polski. Masakra przyrodnicza na Podhalu!

Masowa wycinka drzew na południu Polski. Masakra przyrodnicza na Podhalu!

https://portal-polski.pl/masowa-wycinka-drzew-masakra/14998/

Na południu Polski trwa wielka wycinka drzew. Ceny węgla spowodowały, że górale ruszyli do lasów. Na południu Polski ponad 80 procent z nich jest w rękach prywatnych!

Na Podhalu, Spiszu, Orawie i Pieninach ruszyła masowa wycinka drzew. Górale z powodu cen węgla gromadzą opał na zimę. Sytuacja jest krytyczna gdyż w tym rejonie ponad 80 procent wszystkich lasów jest w rękach prywatnych i taka wycinka jest niestety legalna.

W samym powiecie tatrzańskim aż 82 proc. wszystkich lasów (4420 hektarów) należy do właścicieli prywatnych. Pozostałe 18 proc. to tereny Tatrzańskiego Parku Narodowego. Podobnie jest w powiecie nowotarskim.

Inflacja i ceny opału widać także w cenach drzewa opałowego. Na wiosnę 2022 roku 1 kubik drewna (1 m3.) kosztował w Małopolsce około 200 złotych. Obecnie cena wzrosła do 450 złotych za metr.

Ceny węgla powodują, że wycinka trwa nawet na terenach bardzo atrakcyjnych przyrodniczo i turystycznie. Straty ekologiczne takich działań mogą być odczuwalne ponad 25 lat.

Wycinka drzew może też nasilić groźne zjawiska takie jak powodzie czy wichury. Wiosenne roztopy na ziemiach pozbawionych drzewostanu będą gwałtowniejsze a co za tym idzie ryzyko powodzi będzie większe.