Skutki zielonego ideolo: Parkowa niegospodarka leśna. Katastrofa ekologiczna w Górach Stołowych

Parkowa niegospodarka leśna. Katastrofa ekologiczna w Górach Stołowych

29.05.2024 Sylwester Sommer nczas.info/lesna-katastrofa-ekologiczna

Góry Stołowe
Góry Stołowe. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikimedia, Piotr Chrobot, CC BY 3.0

Pod koniec lutego 2024 odwiedziłem z kolegą Góry Stołowe. Nocowaliśmy koło Karłowa, w odosobnionym gospodarstwie pod Narożnikiem. Mogliśmy obserwować katastrofę ekologiczną na pełną skalę. Kornik drukarz zjada bory świerkowe w parku narodowym Gór Stołowych.

Fakty: Już przejeżdżając drogą „Stu Zakrętów” z Radkowa do Karłowa, widać po obu stronach ścięte i powalone świerki oraz pracujących intensywnie przy wyrębie pracowników leśnych. Droga „Stu Zakrętów” na przełomie 2023 i 2024 roku została uszkodzona (prawdopodobnie podmyta) i aktualnie (koniec lutego 2024) jest już przejezdna, ale jeszcze trwają na niej prace przy układaniu nowej nawierzchni. Droga ta prowadzi przez park narodowy wąskimi serpentynami, pośród skał i na oko 100-letnich borów świerkowych. Powalone drzewa zagrażają pojazdom i muszą być uprzątnięte.

Za Karłowem, tuż za przełęczą Lisią, skręcamy w prawo do gospodarstwa pod Narożnikiem. Ja i moi znajomi byliśmy tam kilka razy na przestrzeni ostatnich lat. Gruntowa droga prowadzi przez stary bór świerkowy do miłego gospodarstwa agroturystycznego. Tylko że bór w większej części został wycięty…

Jedną z naszych dwóch wycieczek odbyliśmy zielonym szlakiem od Stroczego Zakrętu do Pielgrzyma. Od parkingu „Droga nad Urwiskiem” idzie się najpierw wzdłuż szosy. Po obu stronach widoczne są połamane, ścięte albo suche świerki. Następnie zielony szlak prowadzi miejscami przez wielopiętrowe wiatrołomy (Zdjęcie 1).

My to widzieliśmy już wcześniej, skutki gradacji kornika, o których jak mantra mówią polscy leśnicy. To, co widzimy w lutym 2024 roku w Parku Narodowym Gór Stołowych, to jest wzorcowy przykład tego, jak „parkowa” niegospodarka leśna prowadzi do katastrofy.

Zdjęcie 1. Połamane, zjedzone przez kornika świerki w Parku Narodowym Gór Stołowych luty 2024.
Zdjęcie 1. Połamane, zjedzone przez kornika świerki w Parku Narodowym Gór Stołowych luty 2024.

Widziane wcześniej

To, co się dzieje w Parku Narodowym Gór Stołowych, widziałem już wcześniej, na jesieni 2023 roku, w Niemczech, w Parku Narodowym Szwajcaria Saksońska, na południe od Drezna. Przekraczając granicę koło Żytawy (niemieckie Zittau), jedzie się przez piękne góry Łużyckie, poprzez małe miejscowości, uroczą układankę pól, małych lasków i wzgórz. Postanowiliśmy rozpocząć wycieczkę z miejscowości Neumannmühle. Jak tylko wjechaliśmy na teren parku narodowego, powitały nas pozostałości boru świerkowego, suche drzewa, połamane pnie, kilkumetrowej wysokości wiatrołomy (Zdjęcie 2). Księżycowy krajobraz, w kompletnym kontraście do idylli, którą widzieliśmy poza parkiem. Dramatyczna gradacja kornika drukarza, katastrofa. Dwa tygodnie później miałem okazję porozmawiać z przypadkowo poznanym Niemcem i gdy opowiadałem mu o tym, co widziałem w Szwajcarii Saksońskiej, odpowiedział, że to samo się dzieje, tam gdzie mieszka, w górach Herz na zachód od Berlina.

Zdjęcie 2. Szwajcaria Saksońska okolice Neumannmühle – wiatrołomy świerków zjedzonych przez korniki. Jesień 2023 roku.
Zdjęcie 2. Szwajcaria Saksońska okolice Neumannmühle – wiatrołomy świerków zjedzonych przez korniki. Jesień 2023 roku.

Usłyszane

Wracając do Gór Stołowych. Rozmawialiśmy o korniku i świerkach z naszym gospodarzem, wieloletnim pracownikiem leśnym Parku Narodowego. On mówił, że aby zapobiec gradacji kornika, należy wycinać zainfekowane drzewa przed wyrojeniem się owadów. Inaczej co 6 tygodni (tutaj chyba się mylił – według literatury do 1 do 4 razy do roku) wylatują owady, ich miliony i zasiedlają kolejne świerki. Nie mogą one lecieć daleko i szukają kolejnych drzew w granicach dwóch kilometrów. Tak więc, jak się zainfekowane drzewo wywiezie z lasu na odpowiednią odległość, to przerywa się cykl rozwojowy chrząszczy i one giną.

Nasz gospodarz opowiedział również następującą historię. Latem 2023 roku pozyskał on pień (czy kawałek pnia) świeżo ściętego świerka, który został przywieziony na jego podwórko. Pod wieczór, wychodząc z domu, trzeba było rękami oganiać się od roju korników, które przyleciały zasiedlać ścięty pień. Był on ścięty, a więc ewidentnie uszkodzony, co prawdopodobnie przyciągało korniki.

Refleksje

Niegospodarka leśna w Parku Narodowym Gór Stołowych doprowadziła do katastrofy ekologicznej. Oczywiście można wymieniać argumenty za tym, że jest susza, co osłabia świerki i wtedy są atakowane przez kornika, że monokultury świerkowe to nie jest naturalny las dla tych terenów (nawiasem mówiąc, w miejscach wiatrołomów widać rosnące szybko nowe pokolenie świerków – a więc się odnawiają) i trzeba by to zmienić, tak aby znowu rosły tutaj buki i jodły, że nie można prowadzić wycinek sanitarnych, bo gniazdują ptaki (w tym cenne sóweczki) i że wreszcie to jest park narodowy i niech przyroda rządzi się sama. To wszystko ma sens.

Z drugiej strony przez wiele lat będziemy widzieli wiatrołomy, suche świerki, sóweczki się wyniosą, drogi będą podmywane, nastąpi katastrofalna erozja ubogiej gleby. No i jeszcze jedno niebezpieczeństwo, znowu urzeczywistnione w Niemczech i Czechach. Takie wiatrołomy, połacie połamanych suchych drzew, mogą być początkiem trudnych do ugaszenia pożarów, takich jak w Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii w 2022 roku. Jeżeli ogień zostanie zaprószony w borze świerkowym bez podszytu i wielkiej ilości suchego drzewa na ziemi, to może być łatwo opanowany; gorzej, jak pożar rozpocznie się w suchym na wiór, wielometrowej wysokości, wiatrołomie… Ale dla niektórych to jest OK – przyroda poradzi sobie sama.

A tymczasem w Polsce…

… doszli do władzy Zieloni, którzy chcą zmienić gospodarkę leśną (oraz egzystencjalnie groźny dla wszystkich Zielony Ład). Chcą ograniczyć wyręby sanitarne w Puszczy Białowieskiej i pewnie po za nią. Tam, gdzie są świerki, za kilka lat – wiemy, co się stanie. A więc uczmy się na błędach. Puszcza Białowieska mimo wszystko może sobie poradzi, to nie jest monokultura, a świerki to tylko 31 proc. drzew i jest mokro… Gorzej w Tatrach czy Beskidach.

Polskie lasy masowo oddawane Ukraińcom i Łemkom. Kolejna afera reprywatyzacyjna.

Grunty w polskich lasach masowo oddawane Ukraińcom i Łemkom. Kolejna afera reprywatyzacyjna

4 December 2023| Mateusz Pławski

Prokuratura prowadzi śledztwo na ogromną skalę w sprawie masowego oddawania gruntów lasów państwowych Ukraińcom i Łemkom, w ramach tzw. reprywatyzacji – podaje WP. Państwo straciło już wielomilionowy majątek, a roszczenia sięgają miliardów złotych – podkreśla medium, pisząc o “piątym rozbiorze Polski”.

Wirtualna Polska przypomina w poniedziałkowym materiale, że 9 września 1944 r. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego zawarł układ z rządem Ukraińskiej SRR w sprawie przesiedlenia – obywateli polskich z terenów ukraińskich oraz ludności ukraińskiej z terenu Polski. Do ZSRR trafiło w ten sposób, według różnych szacunków, niemal pół miliona osób narodowości ukraińskiej.

Na własność polskiego państwa na mocy dekretu z 5 września 1947 r. przeszło ok. 840 tys. hektarów. Na przejętych przez państwo terenach sadzono lasy.

W latach 50. XX wieku Polska wypłaciła Związkowi Radzieckiemu ustaloną sumę tytułem rozliczenia za pozostawione w Polsce mienie. W umowie podkreślono, że “wszelkie roszczenia stron umowy zostały całkowicie rozliczone”. ZSRR powinien przekazać pieniądze przesiedlonym z ziem polskich Ukraińcom. Następnie WP przypomina Akcję Wisła.

Wysiedleni otrzymywali zazwyczaj w zamian mienie na Ziemiach Odzyskanych.

Wraz ze zmianą ustroju w Polsce Ukraińcy i Łemkowie mogli ubiegać się o odszkodowanie z tego tytułu. “Do 2009 r. było kilka, może kilkanaście spraw. Od 2009 r. rozpoczęła się lawina. Wniosek za wnioskiem. Pojawiły się całe kancelarie prawne wyspecjalizowane w zagadnieniu lasów łemkowskich” – WP cytuje jednego z leśników z Małopolski.

“Standardowa praktyka. Gdy ktoś przetarł szlaki, inni postanowili skorzystać z tej ścieżki. I tak jak na początku często o zwroty ubiegają się osoby prawdziwie poszkodowane, tak później, w tej lawinie, już nikt nie kontroluje tego, komu się cokolwiek należy, a komu nie” – sprawę komentuje prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była rzeczniczka praw obywatelskich.

WP podkreśla, że jedna z kancelarii prawnych założyła nawet blog – zwrotlasu.pl. Jego twórcy informowali w 2022 roku, że udało im się odzyskać ok. 460 hektarów nieruchomości leśnych i 1,2 mln zł odszkodowań. Jak czytamy, wspomniana kancelaria prowadził ok. 1000 spraw. “A mówimy przecież o jednej kancelarii z niespełna 30-tys. Gorlic” – zwraca uwagę medium.

W części przypadków nie można oddać nieruchomości, np. gdy znajduje się na jej terenie szkoła czy droga, ale w takiej sytuacji polskie państwo wypłaca odszkodowanie.

“W sprawie lasów łemkowskich działa standardowy mechanizm reprywatyzacyjny. Pojawia się cały biznes prawniczy skupiony wokół reprywatyzacji. Ten biznes wie, jak należy działać i jakie są słabości systemu. A tych słabości jest przecież bez liku. Tak było przy reprywatyzacji warszawskiej, tak jest przy lasach łemkowskich” – dodaje Łętowska. “Kłopot w tym, że każda okazja transformacyjna może być użyta do przekrętu. W tym przypadku tak to właśnie wygląda. Znamy to już przecież ze sprawy reprywatyzacji warszawskiej” – przypomina.

“Typowy mechanizm sprawy reprywatyzacyjnej wyglądał następująco: uprawniony występował ze swoim żądaniem do wojewody. On jest bowiem organem pierwszej instancji w tego typu sprawach. Wojewoda oceniał, czy należy utrzymać w mocy decyzję Prezydium Powiatowej Rady Narodowej sprzed kilkudziesięciu lat. Jeśli tak – nie ma mowy o oddaniu kawałka państwowego lasu. Jeżeli nie – droga do uzyskania zwrotu jest otwarta, bo unieważniona została decyzja o przejęciu nieruchomości. Jeśli komuś nie podoba się decyzja wojewody, drugą instancją jest właściwy minister, tutaj Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Od decyzji ministra przysługuje odwołanie do sądu administracyjnego. Gdy uda się komuś doprowadzić do stwierdzenia nieważności decyzji wywłaszczeniowej, trzeba jeszcze przejąć nieruchomość i zmienić treść księgi wieczystej. To kolejna procedura, ale już bardziej formalna niżeli merytoryczna” – opisuje Wirtualna Polska.

Większość opisywanych spraw prowadzono w województwie małopolskim. “W Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim od co najmniej 2009 r. funkcjonować zaczęła bardzo korzystna dla ubiegających się o zwroty interpretacja. W zasadzie masowo, szybko i bezproblemowo z punktu widzenia uprawnionych stwierdzano nieważność orzeczeń nacjonalizacyjnych. A to otwierało drogę do przekazywania państwowych lasów osobom prywatnym. Zazwyczaj nie tym, których wysiedlono przed kilkudziesięcioma laty, tylko ich dzieciom, wnukom, a niekiedy dalszym krewnym” – informuje medium.

Wojewoda małopolski orzekł bowiem, że w decyzjach prezydiów powiatowych rad narodowych określano tylko ogólną powierzchnię przejmowanych gruntów w danej miejscowości, bez opisu konkretnych działek. Stwierdził więc, że wywłaszczeń dokonano w sposób niezgodny z przepisami, bo przecież nie określano dokładnie przedmiotu przejęcia od danej osoby.

Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi często sprzeciwiał się decyzji wojewody. Podkreślał, że w orzeczeniach rad narodowych wskazywano przecież imiona i nazwiska osób, których decyzje dotyczyły, co umożliwiało identyfikację nieruchomości. “Jeśli zaś wojewoda uważał, że się nie da, na jakiej niby podstawie uznawał domagającego się stwierdzenia nieważności decyzji za uprawnionego? Na tej zasadzie, w ocenie ministra, można by przecież wydać nieruchomość przypadkowej osobie” – zwraca uwagę WP.

Minister podkreślał też, że “otrzymanie przez wywłaszczonych nieruchomości w nowym miejscu osiedlenia niwelowało negatywne skutki wynikające z ewentualnych naruszeń”, a państwo nie może po prostu zwracać nieruchomości przejętych kilkadziesiąt lat temu, nie biorąc pod uwagę tego, że to samo państwo dało ubiegającym się o zwrot (lub ich przodkom) inne nieruchomości.

“Przykładanie dzisiejszych wyśrubowanych standardów administracyjnych do działań polskiego państwa z lat 40. i 50. XX wieku zawsze skończy się stwierdzeniem błędów popełnionych przed laty. Pytanie brzmi, jak długo jeszcze Polska ma ponosić tego konsekwencje. I czy w ogóle powinna” – zwraca uwagę prof. Mariusz Bidziński, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.

“To jedna z największych afer w ostatnich kilkudziesięciu latach. Ogromny majątek i nasze wspólne dobro: państwowe lasy. Kłopot w tym, że sprawa jest bardzo skomplikowana, więc media nie chciały jej nagłośnić. Nie zależy też na tym żadnemu obozowi politycznemu” – WP cytuje małopolskiego leśnika.

Prof. Ewa Łętowska zwraca uwagę, że w dużej mierze winne jest ustawodawstwo, a sprytni prawnicy dostrzegli niedoskonałości procedury. “Reprywatyzacja nieruchomości po akcji ‘Wisła’ to przede wszystkim procedura administracyjna. W niej, co do zasady, nie sprawdza się, czy ktoś otrzymał mienie zamienne, odszkodowanie, tylko “bada się” starą decyzję. Skutek jest taki, że badanie wychodziło niekorzystnie dla państwa, a wojewoda nie dostrzegał potrzeby ani obowiązku sprawdzenia, czy przypadkiem nie oddajemy jako państwo kilka razy za to samo” – wskazuje.

“Niestety dla przeciętnego odbiorcy temat jest niezrozumiały, odległy. A chodzi przecież o publiczny majątek. O to, że osoby zobowiązane do jego strzeżenia nie wywiązały się ze swojego obowiązku” – sprawę komentuje Barbara Bartuś, poseł Prawa i Sprawiedliwości, która od lat zajmuje się sprawą.

Jak czytamy, Wirtualna Polska dotarła do dokumentów Lasów Państwowych. “W jednym z pism, które leśnicy przekazywali najważniejszym urzędnikom w państwie, wskazano, że narodził się patologiczny mechanizm, w którym za jedno wywłaszczenie przyznawano aż trzy rekompensaty” – podkreśla medium.

Pierwszą rekompensatą było bowiem mienie zamienne na Ziemiach Odzyskanych, drugą – zwrot części gospodarstwa i ekwiwalent dla tych, którzy powrócili na swą ojcowiznę, trzecią – rekompensata w wyniku decyzji wojewody.

“To piąty rozbiór Polski” – wskazywały Lasy Państwowe.

Żydzi z USA czy z UE? Ktoś niszczy nasz przemysł drzewny.

Żydzi z USA czy z UE?

Rzecznik LP: Ktoś niszczy nasz przemysł drzewny

kto-niszczy-nasz-przemysl-drzewny

Pozyskujemy rocznie ok. 40 mln m3 drewna, a przyrasta 60 mln m3. Dziś to Polska jest liderem gdy chodzi o meble w Europie. Przemysł drzewny w Polsce, to łakomy kąsek, nie dziwi więc, że nie brakuje tych, który chcieliby go zniszczyć – mówi w rozmowie z portalem w Polityce.pl Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.

Portal w Polityce.pl: Głównym argumentem czwartkowego wyroku TSUE w sprawie naruszania przez Polskę – to warto przypomnieć – dyrektyw ptasiej i siedliskowej jest zarzut, że organizacje ochrony przyrody i inne podmioty nie mogą wpływać na Plany Urządzania Lasów (PUL). Tak rzeczywiście jest?

Michał Gzowski: Na każdym etapie tworzenia PUL, czyli przewidzianego do realizacji na 10 lat dokumentu, na podstawie którego prowadzi się na terenach Lasów Państwowych wszelkie prace gospodarcze, społeczeństwo może wnosić i wnosi uwagi oraz wnioski do PUL. Co ważne, konsultacje społeczne w tej sprawie były i są obowiązkowe, i zdecydowana większość – w zasadzie pominąwszy jedynie argumentację „nie, bo nie” – tych uwag i wniosków jest uwzględniana. A więc pierwszy etap kontroli następuje w momencie powstawania PUL.

TSUE wskazało, że wspomniane organizacje nie mają prawa kwestionowania przed sądem sporządzonych już PUL. I to nie jest prawda. Obecnie mamy do czynienia z całą masą spraw i wniosków, także tych kierowanych do sądów powszechnych, odnośnie np. zabezpieczenia przed wycinką konkretnych „wydzieleń” obszaru lasów. Tak więc kiedy TSUE wskazuje, że należy wprowadzić system, który w jakiś sposób można zaskarżyć i zwiększyć kontrolę społeczną nad lasami, domaga się tego, co już jest.

Zwolennicy wyroku zwracają jednak uwagę, że PUL jest dokumentem wew. Lasów Państwowych zajmujących się państwowym mieniem, nie muszących się w związku z tym w ogóle liczyć z wnoszonymi do PUL uwagami i wątpliwościami.

Tak stanowi prawo. Przypomnę jednak, że konsultacje są obowiązkowe, a Lasy Państwowe zawsze chciały i chcą konsultować kluczowe kwestie dotyczące gospodarowania polskimi lasami. I Nikt nie zamierza tego zmieniać. Co ciekawe – u ubiegłym roku powstało zarządzenie dyrektora generalnego, które dodatkowo zwiększą ilość konsultacji i kontroli społecznej w wydzielonych lasach, które pełnia szczególną funkcję społeczną. np. w okolicach dużych miast. W trakcie powstawania PUL-ów sami zapraszamy NGO-sy i samorządy bezpośrednio lub przez media do ich współtworzenia. Nie żyjemy obok społeczeństwa, ale w społeczeństwie, i robimy, co możemy, by ta współpraca była jak najściślejsza.

O co więc chodzi?

Z naszego punktu widzenia jest to wymierzona wprost próba zablokowania polskiego przemysłu drzewnego. Kiedy wprowadzimy systemowe zaskarżanie administracyjne PUL, w perspektywie kilku do kilkunastu lat możemy przestać prowadzić jakiekolwiek prace gospodarcze, pozyskiwać drewno. A przecież polscy przedsiębiorcy drzewni, meblarze czy inni, którzy na bazie drewna produkują swoje wyroby, są na rynkach światowych liderami. Dziś to Polska jest liderem gdy chodzi o meble w Europie. Przemysł drzewny w Polsce, to łakomy kąsek, nie dziwi więc, że nie brakuje tych, który chcieliby go zniszczyć.

My, jako leśnicy nie możemy na to pozwolić, ponieważ – z punktu widzenia interesu narodowego – jest to podejście nieodpowiedzialne. Polski przemysł drzewny to niemal 500 tys. miejsc pracy. To kilka procent naszego PKB i jedna z głównych gałęzi polskiej gospodarki. A widzimy, co dzieje się z Puszczą Białowieską po tym, jak włączyły się w sprawę Puszczy organy unijne. Dziś, przez to, że ulegliśmy pod wpływem emocji i trendów forsowanych przez ekologów, a nie słuchaliśmy merytorycznych opinii i twardych argumentów leśników, Puszcza Białowieska jest martwa.

W grę wchodzi chyba także samo prawo do autonomicznego decydowania przez Polskę o własnej polityce leśnej w skali kraju.

Choć są starania, by to zmienić, i wbrew temu, co postulują ruchy ekologiczne w Brukseli, nadal leśnictwo i zarządzanie nim w krajach członkowskich UE należy do ich wyłącznych kompetencji. Jak przypomina oświadczenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska po wyroku TSUE, np.w Niemczech i Austrii w ogóle nie można skarżyć planów urządzania lasów do sądów.

Obecny wyrok TSUE to już kolejny strzał wymierzony w kierunku lasów państwowych i przemysł drzewny, w tym wypadku wymierzony w Polskę. Mamy nieodparte wrażenie, że chodzi o reprezentowanie obcych, a nie polskich interesów.

A więc nie w pierwszym rzędzie o ptaki i ich siedliska?

Przypomnijmy, że skarga, którą skierowała KE do TSUE mała dwa postulaty. Pierwszy z nich dotyczył właśnie standardów ochrony gatunkowej zwierząt i roślin. Ten postulat został zrealizowany już rok temu, kiedy przepis 14B ustawy o lasach, który budził wątpliwości ekologów, został uchylony zmieniając ustawę na zgodną z przepisami unijnymi. A więc w tej kwestii samo postępowanie TSUE było bezprzedmiotowe.

Powtórzę, istnieje realna kontrola społeczna nad lasami. I nie wiemy tak naprawdę, w jakim kierunku wyrok TSUE, który z naszego punktu widzenia jest bezzasadny, ma pójść. Teraz strona polska de facto oczekuje na kontakt ze strony Komisji Europejskiej, aby na temat jego treści rozmawiać.

Jakie na ogół były i są główne uwagi społeczne do PUL-ów?

Generalnie dotyczą one sposobu i miejsc prowadzenia prac gospodarskich, np. – mówiąc językiem fachowym – zmiany rębni zupełnej na częściową lub trzebieżę. Wspomniana argumentacja „nie bo nie”, lub „tak, bo tak”, mająca na celu zablokowanie lub wstrzymanie prac, bez sensownego i merytorycznego uzasadnienia – zdarza się nieporównanie rzadziej. Pamiętajmy, że PUL-e powstają zawsze – obok konsultacji społecznych – przy udziale fachowców: leśników z dużym doświadczeniem, profesorów akademickich itp. Te plany zawsze są merytorycznie bardzo dobrze uzasadnione.

Przypomnijmy, jak wygląda sytuacja: ile w Polsce jest lasów, ile się wycina, a ile sadzi?

Wszystkie statystyki wskazują na to, że lasy są w coraz lepszej kondycji. Dziś mamy porośnięte lasem ok. 30 proc. powierzchni Polski. Dla przykładu – w 1945 r. było to 20 proc. Przez kilkadziesiąt ostatnich lat dzięki pracy polskich leśników przybyło prawie 3 mln ha lasów. Co roku kupujemy pod zalesienie kolejne grunty. Dążymy do 33 proc. do 2050 roku.

Oczywiście także wycinamy – na surowiec lub np. by wybudować drogę. Standardem jest jednak u nas od zawsze, że żadna koniunktura nie wpływa na ilość pozyskiwanego surowca drzewnego. Wysokość pozyskania wynika natomiast z samych możliwości przyrodniczych lasów i ekosystemów leśnych. Panuje tu zasada, że pozyskujemy co najwyżej ¾ drewna, które przyrasta. I tak obecnie pozyskujemy rocznie ok. 40 mln m3 drewna, a przyrasta 60 mln m3.

Warto także wspomnieć, że zastępowalność starych lasów – nowymi jest wskazana choćby ze względu na fakt, że stare lasy nie wchłaniają tyle CO2, co nowe.

Najwięcej dwutlenku węgla pochłania las w okresie dojrzałości, czyli w wieku 60-80 lat. Lasy stare, co do których ekolodzy alarmują, że nie można ich wycinać, nie wchłaniają, ale emitują CO2. A najwięcej go emitują drzewa w fazie rozkładu.

Co powinno się z wyrokiem TSUE zrobić? Są głosy, by go po prostu zignorować. Warto dodać, że wyrok zapadł bez zaprezentowania zwyczajowo w takich sprawach opinii rzecznika generalnego TSUE, ani w ogóle bez żadnej rozprawy.

Nie chciałbym tego komentować. Z tego, co wiem, nie ma możliwości zaskarżenia wyroku TSUE. Jeśli się one pojawią, myślę, że Polska z nich skorzysta. To decyzja kierownictwa politycznego państwa. Z pewnością cała Polska oczekuje na wyjaśnienia ze strony KE, jak ona to widzi. Widzimy jasny sprzeciw polskich władz wobec prób zniszczenia polskiego przemysłu drzewnego – który jest naszą perełką w koronie i wizytówką Polski na świecie – i odbierania nam naszych kompetencji w zakresie zarządzania polskim leśnictwem.

Rozmawiał Radosław Molenda

UE brak Zdrowia Publicznego? Eurokraci sięgają po kolejną podwalinę polskiej suwerenności – lasy!

W UE brak Zdrowia Publicznego?

Eurokraci sięgają po kolejną podwalinę polskiej suwerenności – lasy!

Adam Białous https://m.pch24.pl/eurokraci-siegaja-po-kolejna-podwaline-polskiej-suwerennosci-lasy/

Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego wydała pozytywną opinię nt. zmian traktatów, które przeniosłyby kwestię leśnictwa z kompetencji krajowych do wspólnych UE. 

To kolejna próba przejęcia przez Unię Europejską kontroli nad polskimi lasami, jednym z naszych największych bogactw naturalnych. 

Dość powiedzieć, że lasy zajmują aż 30 procent powierzchni Polski. UE chce położyć swoją ciężką łapę na naszym polskim, narodowym, zielonym skarbcu. Bowiem lasy dostarczają, dziś coraz droższego surowca dla przemysłu drzewnego, który obejmuje sieć tartaków, fabryki mebli, fabryki papieru, różnego rodzaju płyt drewnianych itp. Zagrożenie to doskonale widzą specjaliści w dziedzinie lasu.

Jest to kontynuacja niebezpiecznych pomysłów Komisji Europejskiej, która wcześniej przeforsowała szkodliwą „Strategię na rzecz bioróżnorodności”. Celem jest osiągnięcie bezpośredniego wpływu na politykę leśną państw członkowskich. Jedna dla wszystkich państw polityka leśna, to pomysł zupełnie chybiony ze względu na totalnie różne warunki przyrodnicze państw UE oraz adekwatne do tych warunków różne sposoby prowadzenia gospodarki leśnej – powiedział PCh24.pl Adam Kwiatkowski, Naczelnik Wydziału Ochrony Zasobów Przyrodniczych w Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Trzeba pamiętać, że polskie lasy, a szczególnie puszcze, to część naszej tożsamości narodowej. To właśnie lasy były zawsze dla Polaków miejscem schronienia i walk z zaborcami oraz okupantami. W całym kraju odbywały się właśnie choćby uroczystości związane z obchodami 160. rocznicy Powstania Styczniowego. Przeważnie mają one miejsce przy krzyżach – pomnikach – często mogiłach, stojących w lasach, puszczach, gdzie miały miejsca powstańcze bitwy, czy egzekucje wykonane przez Moskali na powstańcach. Te pomniki – krzyże to ważna część naszej historii. Przeważnie odnawiają je i dbają o nie leśnicy z Lasów Państwowych.

Polscy leśnicy zawsze byli i są szczerymi patriotami. Dlatego m.in. Sowieci wywlekali ich i ich rodziny z gajówek, leśniczówek i wieźli bydlęcymi wagonami na Sybir. Tych co nie wywieźli – zamordowali w leśnych ostępach, gdzie dziś są mogiły ozdobione pięknymi krzyżami. Bo lasy i puszcze są świadkami męczeństwa wielu obrońców ojczyzny, a jednocześnie wspaniałych chrześcijan. Wystarczy wspomnieć dowódców i szeregowych żołnierzy leśnych oddziałów podziemia niepodległościowego oraz powojennych Niezłomnych. Ile ich krwi wsiąkło w leśną ściółkę? Niektóre leśne ostępy to prawdziwe cmentarze.

Czy możemy więc oddać nasze lasy, a w nich pomniki naszych bohaterów,  pod zarząd brukselskich urzędników, których wiedza o polskiej historii jest na poziomie fałszywej zbitki – „polskie obozy koncentracyjne”? Zresztą – podobnie żenująco niską i nieprawdziwą  wiedzę mają oni o polskich lasach.

Koroną polskich lasów i puszcz jest wciąż majestatyczna Puszcza Białowieska, a w niej m.in. „Szlak dębów królewskich”, które pamiętają nawet  najdawniejszych władców Królestwa Polskiego. Te stare dęby, jak olbrzymy, strzegą wszystkiego, co zwie się Polską. Dlatego wara wam eurokraci od naszych lasów. 

– Puszcza Białowieska to puszcza królewska – to nasza historia. To część naszej polskiej tożsamości. Nasi przodkowie się w grobach przewracają, kiedy słyszą o planach położenia unijnej łapy na naszych lasach. To zamach na polską tożsamość – powiedział PCh24.pl Andrzej Józef Nowak, Dyrektor Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Odbieranie kompetencji przy zarządzie polskimi lasami miało już w naszej historii miejsce kilka razy i zawsze kończyło się katastrofą. Jeżeli jesteśmy już przy temacie Puszczy Białowieskiej, to znana jest z naszej przedwojennej historii, sytuacja kiedy sanacyjny rząd pozwolił angielskiej firmie „Century” gospodarować w najcenniejszym lesie Europy. Dewastacja puszczy prowadzona przez Anglików trwała 10 lat, do czasu ogromnych strajków polskich robotników leśnych, którzy nie mogli dłużej znieść dewastacji puszczy,  i „wygonieniu” przez rząd zagranicznej firmy. W czasie jej gospodarowania w Puszczy Białowieskiej pod siekierę poszło około 17 mln m3 drzew. Czyli wycięto praktycznie połowę puszczy – i to drzewa o najlepszej jakości. Jedynie w roku 1925 wywieziono z puszczy do Anglii 800 tys. m3 drewna. Do tego na zrębach nie prowadzono zalesień. Po prostu katastrofa!

Dewastacja Puszczy Białowieskiej, z dużym udziałem UE, trwa również dziś. Co najmniej kilkanaście lat temu na masową skalę zaczęły schnąć świerki, stając się łatwym łupem korników. Przez to w puszczy doszło do plagi tego owada. Kiedy Lasy Państwowe chciały zaradzić temu nieszczęściu, dokonując cięć sanitarnych, na drodze tych dobrych działań stanęła międzynarodowa organizacja Greenpeace, którą z całą mocą popierają komisarze UE. „Zieloni”, za pozwoleniem ówczesnego polskiego rządu, przejęli stery gospodarki leśnej w Puszczy Białowieskiej, co w praktyce oznacza, że ją całkiem zablokowali, twierdząc iż „Puszcza obroni się sama”. Na efekt tej utopijnej polityki nie trzeba było długo czekać, wyschły potężne połacie puszczy, a kornik zdetronizował żubra i sam teraz niszczycielsko „króluje”. Kiedy obecny rząd zaczął ratować puszczę pozwalając na sanitarne cięcia, zaraz zareagował kto – oczywiście Trybunał Sprawiedliwości UE, który nakazał wstrzymać wycinkę chorych drzew, mateczników kornika. Rząd pod naciskiem eurokratów, którzy tak jak dziś, zaszantażowali go „wstrzymaniem środków”, ugiął  się, efektem czego Puszczę Białowieską nadal w szybkim tempie dewastuje kornik.

Las to nie tylko drzewa, to ogromnie bogata różnorodność innych roślin i leśne zwierzęta. To skarby lasu takie jak owoce leśnego runa, jagody, maliny, grzyby, powietrze przepełnione zdrowotnymi fito-areozolami i długo by jeszcze wymieniać. Wystarczy pójść do jednego z kilku sklepów „Dobre bo z lasu”, które funkcjonują przy w obiektach Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych, a wtedy przekonamy się jakich przysmaków dostarczają nam lasy – konfitury z owoców leśnych, pachnące zioła i uczynione z nich herbatki, miody, syropy, soki, no i przepyszne oraz jakże zdrowe i smakowite wyroby z dziczyzny. ­

– Dziczyzna jest najzdrowszym mięsem. Jasno pokazują to badania naukowe. Dzika zwierzyna jest „wybiegana”. Żeruje w lesie, spożywa znajdujące się tam rośliny, zioła, które nie są skażone żadną tzw. chemią. Zwierzęta leśne jedzą to, co w danym okresie jest dla ich organizmów potrzebne. To również ma wpływ na wysoką jakość dziczyzny – powiedział PCh24.pl Andrzej Łukasiewicz myśliwy i leśnik, od stuleci bogatej w zwierza, Puszczy Białowieskiej.

Ano właśnie – co stanie się z polskim myślistwem, jeśli urzędnicy UE, którzy nawet nie kryją się ze swoją zieloną ideologią, przejmą kontrolę nad polskimi lasami. Nie łudźmy się – polskim myśliwym zostanie tylko powiesić strzelbę na kołku, a wtedy lasy i całą przyrodę dotknie katastrofa przerostu populacji gatunków dzikich zwierząt.

Przekazanie kompetencji nadzorczych nad polskimi lasami miałoby katastrofalne dla Polski następstwa. Jakie? Posłuchajmy fachowców.

Będzie tak, że te kraje które w UE dominują będą narzucały innym krajom swoją politykę leśną, oczywiście korzystną tylko dla siebie. Chodzi przede wszystkim o kontrolę nad polskim przemysłem drzewnym. Jest to dla nas bardzo niebezpieczne, bo Polska jest krajem, w którym przemysł drzewny jest bardzo ważną gałęzią całej gospodarki. Pomysł UE idzie w kierunku tym samym co jej „Strategia na rzecz bioróżnorodności” czyli wyłączenia ogromnych połaci lasów z użytkowania. To doprowadziłoby do bankructwa wielu Polaków i zniszczenia ponad stuletniej instytucji Lasów Państwowych, która od początku swego istnienia do dziś, bardzo dobrze gospodaruje lasami. Pozostała zaś część lasów, która nie zostałby wyłączona z użytkowania, byłaby sprywatyzowana i poddana bardzo intensywnemu użytkowaniu, co najpewniej by zniszczyło walory przyrodnicze tych lasów, bo zmieniono by je na zwykłe plantacje – mówi Adam Kwiatkowski, Naczelnik Wydziału Ochrony Zasobów Przyrodniczych w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Natomiast szef  regionalnej dyrekcji LP w Białymstoku, na której terenie znajduje się aż siedem ogromnych, polskich puszcz, w tym Puszcza Białowieska, tak oto ocenia zamiary UE wobec polskich lasów: Są to grabieżcze plany UE dążące do zniszczenia bardzo dobrego polskiego modelu leśnictwa. Brukselscy urzędnicy chcą to wszystko rozwalić. To byłby ogromny krach dla polskiej gospodarki. Nasz wielki skarb narodowy jakim są polskie lasy jest zagrożony działaniami UE i dlatego musimy go bronić. To jest naszym obowiązkiem. Lasy są wielkim darem Stwórcy dla Polaków. Nie możemy pozwolić, aby nam Polakom ten dar odebrano wzywa do obrony skarbu i majątku narodowego Andrzej Józef Nowak, Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Masowa wycinka drzew na południu Polski. Masakra przyrodnicza na Podhalu!

Masowa wycinka drzew na południu Polski. Masakra przyrodnicza na Podhalu!

https://portal-polski.pl/masowa-wycinka-drzew-masakra/14998/

Na południu Polski trwa wielka wycinka drzew. Ceny węgla spowodowały, że górale ruszyli do lasów. Na południu Polski ponad 80 procent z nich jest w rękach prywatnych!

Na Podhalu, Spiszu, Orawie i Pieninach ruszyła masowa wycinka drzew. Górale z powodu cen węgla gromadzą opał na zimę. Sytuacja jest krytyczna gdyż w tym rejonie ponad 80 procent wszystkich lasów jest w rękach prywatnych i taka wycinka jest niestety legalna.

W samym powiecie tatrzańskim aż 82 proc. wszystkich lasów (4420 hektarów) należy do właścicieli prywatnych. Pozostałe 18 proc. to tereny Tatrzańskiego Parku Narodowego. Podobnie jest w powiecie nowotarskim.

Inflacja i ceny opału widać także w cenach drzewa opałowego. Na wiosnę 2022 roku 1 kubik drewna (1 m3.) kosztował w Małopolsce około 200 złotych. Obecnie cena wzrosła do 450 złotych za metr.

Ceny węgla powodują, że wycinka trwa nawet na terenach bardzo atrakcyjnych przyrodniczo i turystycznie. Straty ekologiczne takich działań mogą być odczuwalne ponad 25 lat.

Wycinka drzew może też nasilić groźne zjawiska takie jak powodzie czy wichury. Wiosenne roztopy na ziemiach pozbawionych drzewostanu będą gwałtowniejsze a co za tym idzie ryzyko powodzi będzie większe.