Grzegorz XVII: Papież, którego nie było…

Odtajnione dokumenty USA: Waszyngtoński i masoński zamach stanu, który doprowadził do wyboru Jana XXIII

Nad konklawe odbywającym się w 1958 roku zbierały się bardzo ciemne chmury.  Był to niezwykle burzliwy czas w Kościele, czas, w którym od pewnego czasu szykowały się zmiany, które miały później zachwiać tysiącletnią tradycją tej instytucji. Odszedł właśnie Pius XII, jeden z największych papieży w historii, mimo że w kolejnych latach po jego śmierci niektórzy liberalni historycy wraz z prasą tej samej orientacji prowadzili przeciwko niemu niesławną kampanię oszczerstw. Starali się przedstawić papieża Pacelliego jako kolaboranta nazistowskich Niemiec, podczas gdy istnieją dokumenty obalające to kłamstwo.

Jeśli był ktoś, kto od razu dostrzegł w Hitlerze poważne zagrożenie dla Europy, to był to właśnie sam Pius XII, który już we wczesnych latach swojego pontyfikatu pisał do różnych europejskich kancelarii, opowiadając się za potrzebą zamachu stanu w Niemczech w celu obalenia kanclerza wciągającego swój kraj, a następnie cały świat, w kolejną wojnę światową, dokładnie tak, jak chciały tego siły międzynarodowego syjonizmu https://insidethevatican.com/magazine/culture/proof-eugenio-pacelli-not-hitlers-pope/.

Pacelli został oskarżony o powiązania z nazizmem, podczas gdy papież natychmiast wyraził zdecydowane potępienie dla ruchu, który w rzeczywistości był wspierany od samego początku przez Światowy Kongres Syjonistyczny i jego sekcję w Niemczech, która podpisała nawet porozumienie z Fuhrerem, niesławną Haavarę, o której mówiliśmy przy poprzedniej okazji.

…………………………………

Porozumienie Haavara (hebr. הֶסְכֵּם הַעֲבָרָה Tłumaczenie: heskem haavara: “umowa transferowa”) była umową między nazistowskimi Niemcami a syjonistycznymi niemieckimi Żydami podpisaną 25 sierpnia 1933 roku. Umowa została sfinalizowana po trzech miesiącach rozmów prowadzonych przez Federację Syjonistyczną Niemiec, Anglo-Palestine Bank (pod kierownictwem Agencji Żydowskiej) i władze gospodarcze nazistowskich Niemiec. Było ono głównym czynnikiem umożliwiającym migrację około 60 000 niemieckich Żydów do Palestyny w latach 1933-1939[1]. https://en.wikipedia.org/wiki/Haavara_Agreement

………………………………..

Hitler nie narodził się z niczego. Hitler narodził się, ponieważ bardzo potężne kręgi w Nowym Jorku zapewniły mu ogromne finansowanie już w roku 1929, kiedy partia nazistowska była mało znacząca i daleka od zawrotnego wzrostu potęgi, jaki udało jej się osiągnąć w kolejnych latach.

Dowody na finansowanie partii nazistowskiej przez Wall Street zostały dostarczone już na początku lat ’30 XX wieku przez Sidneya Warburga, który w 1933 roku napisał książkę zatytułowaną „Finansowe początki narodowego socjalizmu”, w której szczegółowo opisał, w jaki sposób banki aszkenazyjskich finansistów w Nowym Jorku, w szczególności rodzina Rockefellerów, miały wszelki interes we wspieraniu politycznego wzrostu mesjasza nazizmu, aby następnie wciągnąć Europę w kolejny konflikt, który był niezbędny do osiągnięcia wcześniej ustalonych celów, takich jak narodziny ONZ, archetypu rządu światowego oraz państwa żydowskiego, prawdziwej obsesji rodziny Rothschildów.

Jesteśmy zatem świadkami zjawiska, które można nazwać projekcjonizmem. Kręgi, które stworzyły polityczną fortunę Hitlera, oskarżyły Watykan o to, że nie zrobił wystarczająco dużo, aby powstrzymać Hitlera, pomimo faktu, że Pius XII był pierwszym wielkim autorytatywnym głosem ostrzegającym przed niebezpieczeństwem stwarzanym przez nazistowskie Niemcy i pomimo faktu, że to właśnie głosiciele owego fałszywego oskarżenia pozwolili niemieckiemu kanclerzowi dojść do władzy.

Jakby tego było mało, do tegoż haniebnego oskarżenia należy dodać kolejne, mówiące, że nie zrobił wystarczająco dużo, aby pomóc Żydom, pomimo faktu, że źródło będące ponad wszelkimi podejrzeniami, tj. rabin Jerozolimy, Isaac Herzog, osobiście podziękował Jego Świątobliwości za jego wysiłki na rzecz ratowania Żydów prześladowanych przez nazistów, podczas gdy Światowy Kongres Syjonistyczny cieszył się z owych prześladowań, bez których narodziny państwa Izrael nigdy nie zostałyby osiągnięte https://www.jta.org/2010/03/11/ny/defends-pope-pius-xii.

Pontyfikat Piusa XII był kamieniem węgielnym tradycji katolickiej, więc potężne siły masońskie oraz typowe kręgi anglo-amerykańskie za wszelką cenę chciały zdecydowanego przerwania ciągłości duszpasterskiej Watykanu w celu osadzenia na tronie papieskim człowieka, który mógłby wprowadzić Kościół do świątyni nowoczesności oraz tzw. praw człowieka zrodzonych z nieszczęsnej rewolucji francuskiej.

Amerykański dziennikarz, Stephen Kokx, udostępnił na platformie X odtajniony dokument amerykańskiego Departamentu Stanu (z dnia 11 października 1958 r.) z czasów administracji Eisenhowera, człowieka bardzo blisko związanego z Izraelem, który ujawnia, że Waszyngton miał swojego własnego kreta wewnątrz konklawe, który informował Stany Zjednoczone o wszystkim, co działo się w pomieszczeniach Watykanu oraz w Kaplicy Sykstyńskiej. https://x.com/StephenKokx/status/1818127452301820114

Toczyła się zacięta walka o Kościół. Mocarstwa anglo-amerykańskie oraz różne amerykańskie instytucje globalistyczne, takie jak Bohemian Grove i Council on Foreign Relations, miały bardzo precyzyjną wizję przyszłości, która czekała ludzkość.

Instytucje te, jak powszechnie wiadomo, miały nadzieję na utworzenie światowego rządu, swego rodzaju autorytarnego molocha, który narzuciłby się całemu światu i przejął suwerenność poszczególnych narodów.

Inspiracją dla „marzenia” o zbudowaniu imperium globalnego jest “religia” wyznawana przez globalizm, która (co jest dziś oczywiste dla każdego uczciwego intelektualnie obserwatora), nie jest wyłącznie sekularyzacją i państwowym ateizmem jako ostatecznym i definitywnym celem. Sekularyzacja jest jedynie maską noszoną przez liberalizm, który po opadnięciu wszystkich zasłon, postanawia ustanowić globalny kult lucyferiański, a horrendalny pokaz na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu jest jedynie najświeższym przykładem ujawnienia prawdziwej tożsamości współczesnego “postępowego” i liberalnego świata.

Gdybyśmy chcieli cofnąć się jeszcze dalej w czasie, aby zrozumieć taką “filozofię”, moglibyśmy pochylić się nad listami, które założyciel Iluminatów z Bawarii, Adam Weishaupt, pisał do swoich wiernych współpracowników, którym wyjaśniał, że różnym wtajemniczonym nie należało mówić, iż sekta ta chce wyrugować chrześcijaństwo – co było tajemnicą zazdrośnie strzeżoną i ujawnianą wyłącznie adeptom wykazującym idealne cechy, aby służyć celom Iluminatom.

Owe kręgi nie mogły osiągnąć swojego celu bez uprzedniego wejścia do trzewi Kościoła Katolickiego, ponieważ istnienie tej instytucji oraz jej wierność katolickiej doktrynie wszechczasów już samo w sobie uniemożliwia powstanie rządu światowego i związanej z nim tajemnej religii. W tym miejscu, po raz kolejny doskonale pojmujemy to, co św. Paweł mówił o funkcji katechonu, koncepcji wyrażającej funkcję Kościoła polegającą na powstrzymywaniu naporu świata modernistycznego. Modernizm można uznać za rzekę, która chce zalać świat, a Kościół Katolicki za tamę, która powinna ją powstrzymać. Pomaga nam to zrozumieć, dlaczego w opinii jego wrogów, Kościół musiał zostać zinfiltrowany i podporządkowany.

Podczas konklawe w 1958 roku mieliśmy pełną manifestację owej infiltracji. Waszyngton uważnie śledził etapy wyboru nowego papieża, a źródło, które informowało Departament Stanu USA, miało nadzieję, że ludzie tacy jak kardynałowie Siri i Ottaviani, którzy byli uważani pod pewnymi względami za „przestarzałych” i mieli „nierealistyczny” pogląd na współczesne sprawy, nie zostaną wybrani na papieża, a to po prostu oznaczało, że ci dwaj kardynałowie byli uczciwi i nie byli gotowi dogadać się z tymi, którzy chcieli przekształcić Kościół w rodzaj nowoczesnej „katolickiej” świątyni praw człowieka.

Grzegorz XVII: Papież, którego nie było

To, o czym do dziś nie mówi się opinii publicznej, to coś, co można uznać za prawdziwy watykański zamach stanu.

Słyszymy wiele od samozwańczych „ekspertów watykańskich » o tzw. sede impedita oraz pontyfikacie Ratzingera, który nigdy nie został przerwany, ale nigdy nie słyszymy, aby owi «eksperci” wspomnieli o wydarzeniu, które zmieniło historię Kościoła i całego świata w latach następujących po konklawe z roku 1958.

O tym, co wydarzyło się pod sklepieniem Kaplicy Sykstyńskiej, opowiedział były agent FBI, Paul L. Williams, który zacytował odtajnione dokumenty Departamentu Stanu USA, w których przedstawiona jest prawdziwa historia tamtego, dramatycznego konklawe https://novusordowatch.org/fbi-consultant-cardinal-siri-elected-pope-1958/.

Po rozpoczęciu głosowania, większość wyraźnie opowiedziała się za kardynałem Sirim, legendarnym arcybiskupem Genui w latach 1946-1987 https://en.wikipedia.org/wiki/Giuseppe_Siri.

Siri, jak wspomniano wcześniej, miał reputację nieprzejednanego tradycjonalisty i był uważany przez samego papieża Piusa XII za jego najbardziej godnego następcę.

26 października 1958 r. wszystko wydawało się być zakończone, gdy ze słynnego watykańskiego komina wydobył się biały dym, a radio Stolicy Apostolskiej entuzjastycznie ogłosiło wybór papieża, który jednak nie pojawił się zgodnie z oczekiwaniami na balkonie Świętego Piotra, jak to się dzieje za każdym razem, gdy nowy papież jest wybierany przez konklawe.

W następnym głosowaniu Siri został ponownie potwierdzony, który wybrał również imię Grzegorz XVII, w ciągłości z papieżami, którzy potępiali zagrożenia modernistyczne, ale w owym momencie, kardynałowie francuscy sprzeciwili się wyborowi w otwarcie wywrotowym geście, prezentując wręcz fantomatyczną możliwość wybuchu zamieszek po komunistycznej stronie Żelaznej Kurtyny, gdyby genueński kardynał został papieżem.

Francuski manewr, niestety, odniósł pożądany skutek i Siri został zmuszony do złożenia rezygnacji w obliczu poważnego zagrożenia nie tylko dla jego osoby, ale i dla całego Kościoła. Czytając to, co powiedział ojciec Paolo Perrotta, istniała groźba, że Watykan może ucierpieć w wyniku ataku nuklearnego – o czym dowiadujemy się ze stron książki „Tajemnica pustego grobu Ojca Pio”  https://www.chiesaviva.com/tomba%20vuota.pdf napisanej przez Franco Adessę, współpracownika ojca Villi, bardzo bliskiego Ojcu Pio. Groźba ta została wypowiedziana już wcześniej przez Avro Manhattana, pisarza żydowskiego pochodzenia, który napisał, że jeśli Kościół nie przestanie „wtrącać się” w międzynarodowe sprawy polityczne, może go spotkać kara podobna do tej, jaka spotkała Japonię, ofiarę zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki https://en.wikipedia.org/wiki/Avro_Manhattan.

Okultystyczne siły wywrotowe pracowały pełną parą, aby dokonać zamachu stanu w Watykanie, który, niestety, powiódł się, ponieważ Siri, pod tak poważnymi groźbami, zrezygnował. W roku 1985, podczas rozmowy z francuskim dziennikarzem Louisem Hubertem Remy, kardynał z Genui powiedział, że to, co wydarzyło się w tamtych dniach, było czymś naprawdę strasznym, co najwyraźniej po 27 latach nadal głęboko go szokowało. Siriego zastąpił człowiek wskazany przez Waszyngton i masonów. Pojawił się Angelo Roncalli, znany z komunistycznych sympatii i bycia inicjowanym członkiem masonerii francuskiej.

Według ojca Malachi Martina, wszystkie dowody na masońskie członkostwo Roncallego są przechowywane w Watykanie, a amerykański ksiądz ujawnił, że to francuski prezydent Vincent Auriol wprowadził Jana XXIII do masonerii https://en.wikipedia.org/wiki/Vincent_Auriol.

Auriol był również doskonale świadomy tego, że Roncalli miał skłonności pedofilskie, a ta straszna i niewymawialna tajemnica była strzeżona przez wysokie kręgi masońskie, które obiecały kardynałowi o komunistycznych sympatiach zostać papieżem pod warunkiem, że zainauguruje on sobór https://www.chiesaviva.com/tomba%20vuota.pdf.

Gorzki uśmiech wywołuje określenie, jakim liberalna prasa obdarzyła tegoż papieża, mówiąc o nim „dobry papież”, co pozwala zrozumieć, jakimi standardami „dobroci” kierują się ci ludzie.

Roncalli dotrzymał jednak obietnicy danej swoim mistrzom we francuskiej masonerii. Otworzył drzwi Kościoła na modernizm. Roncalli zapoczątkował ścieżkę Kościoła Liberalnego, która niestety nigdy nie została przerwana i na której każdy z papieży zasiadających na Tronie Piotrowym od roku 1958 nie jest już więcej nosicielem Prawd Wiary, których Kościół strzegł przez 2000 lat, ale wyrazicielem innego kościoła – fałszywego kościoła “praw człowieka” oraz kościoła tak zwanych „starszych braci”.

INFO: https://www.lacrunadellago.net/i-documenti-declassificati-usa-il-golpe-di-washington-e-della-massoneria-che-fece-eleggere-giovanni-xxiii/

Różowy słoń modernizmu

Różowy słoń modernizmu

Zewnętrzne zmagania oraz znoszenie bólu i cierpienia oraz zajmowanie się tym wszystkim jest znakiem Bożego wybrania. Niesienie stanu Kościoła jest brzemieniem, podobnie oglądanie tego co dzieje się w kraju i na świecie. To jest brzemię. Jednak nie możemy nadmiernie się na tym skupiać, bo mamy być skupieni głównie na Bogu. Nie możemy dać sobie odwieść naszej uwagi od Boga

—————————-

Fr. Chad Ripperger on the State of Evil in the World Różowy słoń

(…) Prawda zostaje przeniesiona z zewnętrznej obiektywnej rzeczywistości do wnętrza a gdy się tak dzieje, staje się po prostu naszymi emocjami, które określają nasze wzorce myślenia. Jest to skutkiem pierworodnego grzechu pożądania. To się będzie działo. Jeśli uważasz że prawda jest tym co myślisz wówczas ulega ona degeneracji na poziom uczuć. Nasza kultura jest właśnie w tym miejscu. Nie możesz nikogo obrażać. Nie możesz nic mówić (…) I to jest problem poza Kościołem i w Kościele. (…)
——————————–
Po fazie powierzchowności w modernizmie i naszej kulturze zaczynamy teraz dostrzegać przejście do fazy drakońskiej. To szósty etap modernizmu. Jesteśmy na etapie drakońskim. A ów etap drakoński to moment, w którym ludzie przy władzy, co do zasad modernistyczni heretycy, wciskają ci swe poglądy do gardła zamiast autentycznego katolicyzmu. (…) W Kościele mamy tego wielkiego słonia w menażerii. Olbrzymiego. Różowego, tak przy okazji, lecz olbrzymiego.

I nie pozwala nam się o nim mówić. Nawet wspominać że jest różowy. (…) Wchodzimy w etap, w którym ludzie zamykają oczy i nie chcą nawet mierzyć się z rzeczywistością. Są zupełnie oderwani od rzeczywistości (…) Mówi się nam że to nowa wiosna. Że sprawy nigdy nie miały się lepiej a w momencie kiedy zaczynasz wskazywać – hej! uważam że mamy problem co oni robią? eliminują cię. Nie jesteś w stanie zwrócić uwagi na fakty i to jest część owej fazy drakońskiej, gdzie występuje ten rodzaj tyranii strachu, że jeśli coś powiesz wpędzisz się w kłopoty. (…)

Zatem mamy tego słonia w pokoju, mamy obok tego problemu modernistycznego upadek moralności pośród duchowieństwa, katolików, którzy nie żyją zgodnie ze swą wiarą. Odsetek katolików żyjących razem przed ślubem niemal nie różni się praktycznie wcale od ogółu populacji. Katolicy nie wydają się zbyt różnić naprawdę. Zatem ów słoń jest, mamy problem, lecz nie możesz przyznać że go mamy. Ludzie na szczycie po prostu nie są w stanie przyznać że to wszystko, to od 60 lat całkowita katastrofa (…) Jednak drugi aspekt tego słonia to (…) że musimy zaakceptować ten fakt, element owego słonia, że mamy złych ludzi na wysoko postawionych miejscach, rządzących różnymi częściami Kościoła. To jest coś co musimy po prostu przyjąć. Przykro mi, lecz jeśli wszystko co czynisz powiększa jedynie szkodę to jest złośliwość. (…) Wszystko co robią to powodowanie szkód. Propagują ludzi, którzy są otwarcie homoseksualni itp. Nic nie robią z biskupami , całkowicie schizmatyckimi lub heretyckimi w sposobie myślenia a gdy tylko kapłan chce po prostu wstać i nauczać autentycznej doktryny katolickiej zamykają mu usta (…)

Mógłbym mówić godzinami o wszystkich problemach w Kościele jednak wiecie o nich oczywiście. Nie muszę w nie wszystkie wchodzić. A następnie mamy oczywiście też władze świeckie, coraz bardziej drakońskie. Mówię każdemu że żyjemy w miękkim komunizmie, to miękka tyrania. To że urzędnicy zamykają ludziom możliwość mówienia prawdy to jest to co robią komuniści. I to że ludzie w rządzie robią wszystko by powiększać szkodę w tym kraju to jest znak złej woli (…)

Matka Boża powiedziała, że Bóg zainterweniuje, gdy będzie wydawało się, że cały świat opanował komunizm. Jesteśmy w tym miejscu. Jeśli o tym pomyślicie to “głębokie państwo”, co jest kolejną nazwą komunizmu potrafiło zamknąć w ciągu dwóch tygodni całą światową gospodarkę. To wam mówi jak są potężni i jaką wielką kontrolę mają. Żyjemy teraz w fazie miękkiej, lecz stan rzeczy się pogorszy. I oczywiście macie ten problem z biskupami, którzy w tym samym momencie, w którym władze świeckie mówią cokolwiek, odpowiadają: w porządku, tak jakby mówili: cześć! To nie jest nawet katolickie. Gdy Chrystus powiedział Apostołom: idźcie i nauczajcie wszystkie narody w istocie mówił im, że ich prawo do nauczania wszystkich narodów ma pierwszeństwo przed każdym rządem, każdą władzą świecką. Technicznie mówiąc Kościół zawsze uważał, że władza świecka nie ma władzy nad Kościołem a mimo to biskupi po prostu cały czas kapitulują, to jest poważny problem.

I tak, jak powiedziałem, mamy tego słonia w pokoju. Nikt nie chce go nazwać po imieniu. Sam fakt, że mamy teraz ten cały trans-dżenderyzm i nie ma biskupów by zapewnić przewodnictwo moralne to poważny problem (…) Fakt, że Kościół daje bardzo mało wskazówek moralnych to poważny problem.

Ponieważ to wszystko robi się coraz bardziej drakońskie i to co mnie niepokoi to fakt, że jeśli staniesz przy pulpicie i będziesz głosił nieskrępowaną prawdę w końcu cię wyeliminują. Tak właśnie jest. I teraz mamy roztropne sposoby postępowania z tym – i nieroztropne. Jednak uważam, że musimy przyjąć do wiadomości fakt, że w miarę upływu czasu dobrzy duchowni będą coraz bardziej atakowani. (…) Jednym z prawdziwych problemów wśród duchownych teraz, dobrych duchownych to brak jakiegokolwiek wsparcia od biskupów. W momencie, gdy ktoś oskarżą, a może to być najgłupsze i najbardziej absurdalne oskarżenie na ziemi, rzucają kapłana na żer przy pierwszej okazji „aby rozwiązać problem”. Nie wszyscy oczywiście, ale wielu z nich. To coś co się dzieje regularnie. A jako wierzchołek tej góry rozmawiałem raz z jednym z biskupów i on powiedział że wobec 80 % jego duchownych wysunięto jakieś zarzuty i że z tych 80 % około 3 % jest w rzeczywistości trafne. (…)

Jak mówię ludziom – jest ogólny morał tej historii. Jeśli macie dar, Bóg go wam daje i go nadużywacie, odbierze go wam i odda komuś innemu. Cały Stary Testament nam to pokazuje i widzimy to także w życiu Kościoła. I wspomniałem o tym pięć lat temu, nie wiedząc że to przybierze postać “Covid”. Po prostu dokonałem logicznego rozbioru, nie jestem prorokiem, mówię po prostu – spójrzcie jedzie pociąg i uderzy zaraz w drugi pociąg. To wam mówię. A ten pociąg to – jeśli świeccy nie przestaną przyjmować Komunii w stanie grzechu śmiertelnego, to Bóg wyciągnie korek i nie będziecie mieli regularnego dostępu do Sakramentów. I tak się stało. Nie wiedziałem że stanie się tak szybko, nie wiedziałem że będzie tak wyglądało. (…) I mówię ludziom jeśli nie przestaniecie atakować kapłanów, jeśli świeccy i biskupi nie przestaną to czynić to może dojść, nie próbuję tu prorokować po prostu mówię: możemy dojść do punktu, w którym nie będziecie mieli regularnego dostępu do kapłana. Tak może się stać i to na różne sposoby. Mogą ścigać kapłana władze świeckie, są różne rodzaje rzeczy, które mogą użyć przeciw nam. Jednak pragnę zwrócić uwagę na to, że staje się to coraz bardziej drakońskie i poważne.

Kara duchowa zawsze poprzedza karę fizyczną. Oznacza to że Bóg wychłoszcze nas duchowo, ograniczy w jakiś sposób nasze dobra duchowe, św. Jan Eudes powiedział kiedyś że najgorszą karą jaką Bóg może nałożyć na ludzi to źli kapłani. (…)

Zauważamy że demony wiedzą, że ich czas nadchodzi, wiedzą to z obserwacji dziejów ludzkości, że Bóg toleruje zejście ludzi tylko do pewnego punktu a potem mówi: dosyć. I wyciąga korek. A kara dla ludzi ma na celu przede wszystkim ich poprawę. (…) A demony wiedzą że do tego dojdzie, skąd? Ponieważ cztery grzechy wołające o pomstę do nieba są całkowicie powszechne. Umyślny mord, aborcja oraz jeśli spojrzycie na wszystkich tych ludzi poddawanych eutanazji, gdy dojdą do starości oraz wszystkie pozostałe mordy. Liczba zabijanych jest przygniatająca. (…) Pozbawianie robotników zapłaty. Czyż nakładanie na człowieka większych podatków niż Bóg pragnie nie jest defraudacją płacy robotnika? Skąd rząd wziął pomysł że ma prawo zabierać więcej niż 10 % waszego dochodu? Sam Bóg nie chce więcej niż 10 %. Czy oni myślą że są lepsi niż Bóg? To absurd.

I szczerze mówiąc to znak że oni czynią zbyt wiele, są zaangażowani w zbyt wiele rzeczy. Faktycznie, nie powinni angażować się w opiekę nad ubogimi i wdowami to powinna być rola Kościoła i osób bogatych. Nie powinni mieć tych wszystkich programów: robić tego i tego, finansować to i to. Albowiem za każdym razem to czynią muszą w tym celu zabrać pieniądze innym. I to jest pozbawianie robotnika płacy. Zatem umyślne mordy, pozbawianie robotnika płacy. Do tego sodomia, związki gejowskie. Mówię ludziom, wiecie Sodoma i Gomora krzyczały, zostały unicestwione, lecz przynajmniej nie próbowali tam robić to w postaci małżeństw. To po prostu obłęd. I

w końcu uciskanie ubogich – obserwujemy to, to co komunizm zawsze czyni, zawsze sprawia że duża część ludności staje się uboga, unicestwia zawsze klasę średnią. I do tego zmierzamy. I to wszystko szaleje. Jest dla mnie niepojęte że Bóg nie wychłoszcze nas. Zważywszy wszystkie te grzechy wołające o pomstę do nieba i wszystkie inne jakie mają miejsce że w pewnym momencie nas nie wychłoszcze. (…)

Duchowieństwo, które teraz przychodzi jest mocniejsze i pragnie poznać prawdę. Obserwuje się to nawet wśród młodych. Są przywiązani do ortodoksyjnej liturgii katolickiej i ortodoksyjnego katolickiego nauczania. Nie mają bagażu swych towarzyszy 50-60 lat starszych. Nie są przywiązani do ostatnich 50 lat. Chcą po prostu poznać prawdę. (…) Jest też inna część owego słonia, bodajże ogonowa. Żyjemy w zakrzywieniu czasowym. Tak mówię ludziom. Wiecie, ciągle nam mówią: musicie nadążyć za nowoczesnymi czasami. Jest 2023 nie lata 60-te XX wieku. Gdy słuchasz tych ludzi mówiących w Kościele i sposobu, na który pragną liturgii, tych wszystkich rzeczy, to jakby utknęli w zakrzywieniu czasowym. Ich liturgia jest z lat 60-tych XX wieku, ich szaty liturgiczne, ich kościoły, ich nauczanie, ich muzyka są z lat 60-tych XX wieku i nie jesteś w stanie ich z tego wyrwać. Utknęli tam co daje pewną wskazówkę że liturgia musi być ponadczasowa, musi być wieczna w znaczeniu, że musi się odwoływać do każdego pokolenia, niezależnie od tego co się dzieje w społeczeństwie lub Kościele. To kluczowa rzecz a jednak oni utknęli w tym zakrzywieniu czasowym i nie chcą się z tym zmierzyć. Jednak to pokolenie się starzeje i wymiera. I w końcu ludzie, którzy przedrą się przez szeregi, albowiem tylko tacy zostaną będą kapłanami ortodoksyjnymi. Będą kiepscy kapłani, zawsze będą tacy, ale to jest znak że sprawy zaczną się polepszać. Jednak ci kapłani przecierpią wiele będąc młodymi kapłanami, zanim będą mogli uczynić coś dobrego. Będą unicestwiani (…) Kościół znajduje się w pewnym sensie w toku operacji przetrwanie i zmniejsza się coraz bardziej. (…)

Jednak, jak wspomniałem, pragnę zakończyć przesłaniem nadziei. Nadzieja kryje się we wspomnianym fakcie, że nadchodzą dobrzy duchowni, młodzi ludzie (…) Demony wiedzą, że ich czas jest krótki i że tracą swój wpływ. Jednym ze znaków, że tracą wpływ jest to, iż zaczynają tracić kontrolę nad blokadą informacji. (…) Zaczynają one wychodzić na jaw. Okultystyczny oznacza ukryty i oto traci swój ukryty aspekt. Częścią tego problemu jest to że sataniści są już jawni (…) Mówią: tak, jesteśmy tu. To właśnie zrobimy. Odbędziemy nasz obrzęd w miejscu publicznym, albo: możecie go obejrzeć, nie rekomenduję tego ale jeśli chcecie zobaczyć że światowi przywódcy wydają się nie mieć problemu z tym co okultystyczne, obejrzyjcie otwarcie tunelu w Szwajcarii, kompletny rytuał. (…) I patrzysz na przywódców światowych tam i oni oglądają go jakby go widzieli setki razy. (…)

Zdaję sobie sprawę, że Kościół się kurczy ale to co pozostaje, uważam, że będzie bardziej solidne. (…) Będziemy małą, spójną bardzo silną grupką solidnych katolików, przypuszczalnie prześladowanych, gdyż Bóg pragnie dla nich zaszczytnego miejsca w niebie. Większość ludzi, jak się wydaje, nie zdaje sobie sprawy że te zewnętrzne zmagania oraz znoszenie bólu i cierpienia oraz zajmowanie się tym wszystkim jest znakiem Bożego wybrania. Niesienie stanu Kościoła jest brzemieniem, podobnie oglądanie tego co dzieje się w kraju i na świecie. To jest brzemię. Jednak możemy nadmiernie się na tym skupiać a mamy być skupieni głównie na Bogu. Nie możemy dać sobie odwieść naszej uwagi od Boga. (…)

powyższe cytaty pochodzą z wykładu ks. Rippergera

Fr. Chad Ripperger on the State of Evil in the World

Chad Alec Ripperger to amerykański ksiądz katolicki, teolog, filozof i egzorcysta. Jest dobrze znany w tradycyjnych kręgach katolickich, wygłosił wiele konferencji w całych Stanach Zjednoczonych … Wikipedia (angielski)

II Watykański Sobór: Program kłaniania się dwóm cielcom. Pierwszy cielec – to herezje modernizmu. Drugi cielec – to szacunek dla pogaństwa i jego demonów.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 

Przesyłamy wideolist BKP o kryzysowej sytuacji w Kościele katolickim po Soborze Watykańskim II i destrukcyjnej działalności posoborowych papieży, porównując ją do bałwochwalstwa starożytnego Izraela. Wzywamy wszystkich katolików do pokuty i modlitwy.

Patrz wideo: https://bcp-video.org/pl/grzech-jeroboama/

Biskupi-sekretarze Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

byzcathpatriarchate@gmail.com

———————————————————————

BKP: Grzech Jeroboama, II Watykański Sobór i posoborowi papieże 

wideo: http://vkpatriarhat.org/pl/?p=19713  https://restoring-church.wistia.com/medias/tafh62kmm5

https://rumble.com/v1i7sgz-hrich-jeroboama.html  cos.tv/videos/play/38665721437787136

bitchute.com/video/W8izbPYp81ex/

Król Salomon odstąpił od Pana i popełnił bałwochwalstwo. Składał ofiary obrzydliwym bożkom Kamoszowi i Molochowi. Bóg z tego powodu dopuścił do rozłamu narodu. Król Jeroboam następnie wprowadził w Izraelu bałwochwalczy system w Betel. Izraelici na pustyni składali ofiary złotemu cielcowi, a w Betel już dwóm cielcom. Bóg za to bałwochwalstwo karał króla i naród cierpieniem i wojnami. Wielu królów Bóg potępił za ich bierność w nieusuwaniu bałwochwalczej drogi Jeroboama. O królu Omri i innych jest napisane: „Chodzili wszystkimi drogami Jeroboama, w jego grzechu, którym doprowadził do grzechu Izraela” (1 Krl 16:26).

II Watykański Sobór także ustanowił program kłaniania się dwóm cielcom. Pierwszy cielec – to herezje modernizmu. Drugi cielec – to szacunek dla pogaństwa i jego demonów, wprowadzony dekretem Nostra aetate. Obie te drogi podważają nie tylko pierwsze, ale także wszystkie inne przykazania Dekalogu. Watykan dlatego milczy i na temat legalizacji kradzieży dzieci w Konwencji Stambułskiej, a tym samym na grzech nie tylko przeciwko 7, ale również przeciwko 5, 6 i 4 przykazaniu. Z legalizacją sodomii i małżeństw sodomitów upada zarówno 6 i 9 przykazanie.

Drogę Jeroboama wytyczył Jana XXIII poprzez II Watykański Sobór. Za to został pośmiertnie ekskomunikowany. Jednak Franciszek Bergoglio paradoksalnie go kanonizował .

Paweł VI heretyckie dokumenty i ducha II Watykańskiego Soboru potwierdził. Za przestępstwo nadużycia władzy przeciwko Bogu i Kościołowi, na niego również spadła Boża ekskomunika, czyli był pośmiertnie wykluczony z Kościoła. Ale Franciszek go również absurdalnie kanonizował.

Jan Paweł II, zamiast zatrzymać postęp kłaniania się dwóm cielcom: neopogaństwa i modernizmu, proces apostazji jeszcze przyspieszył. Następnie opanował on wszystkice teologicznye szkoły. Modernizm jest związany z historyczno-krytyczną metodą . Ona kwestionuje boskość Chrystusa, Jego rzeczywiste i historyczne zmartwychwstanie oraz natchnienie Pisma Świętego. Jan Paweł II wezwał w 1986 roku do Asyżu pogan i w jedności z nimi modlił się o pokój. Ale poganie nie modlą się do Boga, ale do diabła i demonów. Papież zjednoczył się w tym z nimi i zpowodował wielkie zgorszenie wszystkim chrześcijanom. W ten sposób przyspieszył przejście na drogę odstępstwa do pogaństwa.

Benedykt XVI był zobowiązany użyć powierzonej papieskiej władzy do podjęcia ratunkowego kroku, bez którego jest nie możliwa odnowa Kościoła. Tym krokiem było nazwać II Watykański Sobór tym, czym był i czym jest, to znaczy heretyckim i nieważnym. Nie zrobił tego, a wręcz przeciwnie Jana Pawła II w 2011 roku beatyfikował, potwierdzając tym jego odstępczy gest w Asyżu. W ten sposób sprowadził na siebie Bożą anatemę.

Franciszek sprowadził na siebie już kilkakrotną Bożą anatemę, wykluczenie z Ciała Chrystusa, Kościoła, zwłaszcza za intronizację demona Pachamamy. W duchu Soboru przyspieszył proces samozniszczenia Kościoła poprzez anulowanie przykazań Bożych, zwłaszcza przez propagowanie sodomii i negowanie podstawowych prawd wiary niezbędnych do zbawienia.

W instrukcji masońskiej „Alta vendita” z XIX wieku napisano: „Katolicy będą myśleć, że idą pod sztandarem Piotra, ale w rzeczywistości już pójdą pod naszym sztandarem.” W 1969 roku wpływowy mason Richard Day powiedział: „Kiedy Kościół rzymskokatolicki upadnie, reszta chrześcijaństwa z łatwością podąży za nim… Niektórzy pomyślą, że Kościół przeciwstawi się temu wszemu, ale w rzeczywistości Kościół nam pomoże”.

Dlaczego Bóg dopuszcza proces samozniszczenia? Odpowiedź jest tylko jedna – ponieważ hierarchia kościelna oraz lud Boży przyjęli ducha świata, wypędzili Ducha prawdy i notorycznie odrzucają zbawczą pokutę. Pokuta – to nazywać prawdę prawdą, grzech grzechem, a heretycki Sobór heretyckim.

Mason Richard Day wygłosił swoje oświadczenie cztery lata po zakończeniu II Soboru Watykańskiego. Wielu członków soboru, a tym bardziej duchowieństwo i lud Boży, nie zdawało sobie sprawy z katastrofalnych konsekwencji, jakie przyniesie Sobór. Dziś już z przerażeniem widzimy je na pseudopapieżowi Franciszkowi i jego destrukcyjnych działaniach. Richard Day i wyżsi rangą masoni już wtedy wiedzieli, że po Soborze przywództwo Kościoła już będzie pomagało w przeprowadzeniu swojego własnego samozniszczenia. Franciszkowe intensywne propagowanie sodomii, pogańskiego bałwochwalstwa, zwłaszcza z demonem Pachamamą, a teraz także absurdalne narzucanie eksperymentalnych szczepień, nawet dzieciom, jest już kopaniem grobu i to nie tylko dla Kościoła katolickiego!

Co robić? Przede wszystkim każdy powinien zacząć pokutować sam za siebie. Każdy z nas ponosi również odpowiedzialność i za Kościół. Czym zacząć? Zacznij od jednej godziny osobistej modlitwy dziennie!

Wszystkich, którzy odrzucają pokutę, w tym papieża, kardynałów, biskupów, zakonników, księży i zwykłych ludzi, dotyczą ostrzegawcze słowa Jezusa: „Wszyscy  zginiecie!”.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

Grzech Jeroboama, II Watykański Sobór i posoborowi papieże

vkpatriarhat.org/en/?p=22060  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9040  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=15463  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12204  /español/

Post-modernizm: Złoto Midasów nowoczesności było przede wszystkim „złotem głupców”, czyli tworem fałszywym i nieudanym.

Czy „współczesny intelektualista” to przede wszystkim rozpustnik i głupiec?

Z książki E. Michaela Jonesa: Zdeprawowani Moderniści str. 15 i nn.

https://www.wydawnictwowektory.pl/pl/p/Zdeprawowani-Modernisci/40

W „Zdeprawowanych modernistach”E.M. Jones odkrywa prawdziwe oblicze bohaterów dwudziestowiecznej kultury: Kinsey’a. Picassa, Freuda, Keynesa i innych. Odkrywa manipulacje i oszustwa, jakich się dopuszczali, promując swoje ideologie, które nie były niczym więcej, jak tylko wyrazem ich seksualnych obsesji.

==================

Intelektualista jest szczególnym, nowoczesnym wynalazkiem, a jego pojawienie się uwarunkowane zostało tym, że Kościół utracił pozycję autorytetu mówiącego ludziom, jak mają żyć. Nie jest zatem rzeczą przypadku, że wzrost znaczenia intelektualistów zbiega się w czasie z rewolucją francuską. Obie te rzeczy łączy związek przyczynowo-skutkowy. Upadek dotychczasowego znaczenia Kościoła stworzył moralną i intelektualną próżnię, a za jej wypełnienie zabrali się właśnie „intelektualiści”. Efekty ich starań są przygnębiająco powszechne i udokumentowane ad nauseum w książce Johnsona [Intelektualiści .md]. Współczesny intelektualista to przede wszystkim rozpustnik i głupiec. Tworzone przez niego teorie mają służyć i usprawiedliwiać’ jego własne postępowanie.

I tak, Rousseau, autor Emila, pierwszej współczesnej książki o wychowaniu dzieci, pięcioro swoich nieślubnych dzieci niedługo po ich narodzinach posłał do sierocińca, co zważywszy na warunki jakie w XVIII wieku panowały w tych instytucjach, oznaczało skazanie ich na śmierć.

Marks, orędownik proletariatu, w całym swoim życiu miał kontakt tylko z jednym proletariuszem, a właściwie proletariuszką. Była nią jego służąca Lenchen, której nie płacił ani grosza. Wykorzystywał ja nie tylko ekonomicznie, ale też seksualnie. Miał z nią nieślubne dziecko, ale odmówił uznania jego ojcostwa. Jak pisze Johnson:

Lenchen miała jednak silniejszy charakter od kochanki Rousseau. Nalegała na uznanie chłopca. Oddano go w końcu na wychowanie do robotniczej rodziny o nazwisku Lewis, ale pozwolono mu odwiedzać dom Marksów. Nie wolno mu było jednak wchodzić przez drzwi frontowe i zmuszono do widywania się z matką jedynie w kuchni. Marks był przerażony, że ojcostwo Freddy’ego zostanie wykryte i że mogłoby ono mieć zgubny skutek dla niego jako rewolucyjnego przywódcy i proroka”.

Z tego wszystkiego wynika oczywisty wniosek: teoria pedagogiczna Rousseau i teorie ekonomiczne Marksa są głęboko zakorzenione w ich życiu osobistym.

A wracając do twierdzeń Petera Claya, koncepcja kompleksu Edypa ma ścisły związek z tym, że Freud miał romans ze szwagierką. Kompleks Edypa bowiem to nic innego, jak odwzorowanie jego własnego natręctwa oraz poczucia winy, które projektował na ludzkość jako całość.

W przenoszeniu własnego poczucia winy na świat jako taki jest bowiem coś głęboko satysfakcjonującego, ale w konsekwencji bardzo neurotycznego. I tym właśnie w istocie rzeczy zajmowali się głównie ci, których Johnson określa mianem „intelektualistów”. Ponieważ jednak jego książka ma skrajnie wręcz przyczynkarski charakter, autor nie pokusił się w niej o bezpośrednie sformułowanie stanowiska będącego zanegowaniem tez głoszonych przez Gaya.

Czy twierdzenie, że wytwór intelektu jest po prostu projekcja wewnętrznej potrzeby człowieka, nie jest już jednak zbyt daleko idące? I tak, i nie. Należałoby poszerzyć jego zakres w taki sposób, aby nie odnosiło się tylko do „intelektualistów”, lecz również do działalności uznanych uczonych.

Mówiąc ogólniej, koncepcję tę można przedstawić następująco: życie intelektualne jest funkcją życia moralnego danego myśliciela. Aby dotrzeć do prawdy, która jest celem intelektualnej aktywności, trzeba żyć w zgodzie z nakazami moralności. Wytwór intelektualny człowieka, który odchodzi od przestrzegania moralności, jest nie tyle rezultatem jego refleksji nad rzeczywistością zewnętrzną, ile wypadkową trawiących go żądz oraz pragnienia, aby je zaspokajać. Odnosi się to do wszystkich sfer życia umysłowego i wszelkich głęboko zakorzenionych pragnień. W pierwszym z wymienionych przypadków biografia twórcy nie ma większego znaczenia. W drugim jednak to ona właśnie jest najważniejsza.

I tak na przykład, teoria stanu stacjonarnego: wyjaśniająca mechanizm powstania wszechświata, całkowicie satysfakcjonowała tych, którzy (a priori) uznali, że Bóg nie istnieje. lej zwolennicy odstąpili od niej dopiero w obliczu przytłaczających naukowych dowodów na słuszność teorii Wielkiego Wybuchu, a przecież w swoim czasie teoria stanu stacjonarnego wydawała się naukowo niemożliwa do podważenia. [Teoria stanu stacjonarnego stworzona w 1948 roku przez Freda Hoyle’a, Thomasa Golda oraz Hermanna Bondiego jako alternatywa dla teorii Wielkiego Wybuchu głosi, że wszechświat nie powstał miliardy lat temu wskutek Wielkiego Wybuchu, lecz istniał od zawsze, a otaczająca nas materia nieustannie się stwarza (przyp. Tłum.). Została obalona doświadczalnie. Por.:CZY EWOLUCJONIZM JEST NAUKĄ. MATEMATYKA EWOLUCJI A LOGIKA EWOLUCJONISTÓW MD]

Skoro nasza teza okazała się poprawna w odniesieniu do astrońzyki, tym bardziej sprawdzi się w odniesieni do dziedzin mających bezpośredni związek z ludzkimi pragnieniami i pożądaniami. Nasze czasy zaś są świadectwem tego, że podstawową sferą, w której to one właśnie odgrywają kluczową rolę, jest seks.

Wiemy już zatem, że relatywizm kulturowy, który głosiła Margaret Mead, był jedynie błyskotliwym usprawiedliwianiem i uzasadnianiem cudzołóstwa, którego się dopuszczała. Cóż bowiem skuteczniej uspokoi nasze sumienie, jeśli nie odkrycie, że „Samoańczycy, ludzie żyjący na łonie natury, w cudzołóstwie nie widzą niczego złego”?

Rozpusta jest występkiem powszechnym, szczególnie w naszych czasach. W sferze intelektualnej jednak rzeczą kluczową jest proces transmutacji przewin w rozmaite teorie, a więc sytuacja, w której „intelektualista” występuje przeciwko zasadom moralności, a co za tym idzie, przeciwko prawdzie.

Wszystkie współczesne „izmy” są wypadkową tej właśnie postawy. Wszystkie wyczerpują znamiona samo-usprawiedliwiania się. I wszystkie one najskuteczniej analizuje się z perspektywy wiedzy o niedostatkach moralnych ich twórców, orędowników i wyznawców.

Antytezę dualizmu charakterystycznego dla Petera Gaya (i nowoczesności) odnajdujemy w przytoczonym poniżej fragmencie książki Josefa Piepera The Silence of Saint Thomas”: Ponieważ obecnie uważa się, że aby poznać prawdę wystarczy po prostu mniej lub bardziej wytężać umysł, ijako że ascetyczne podejście do wiedzy jawi się nam jako mało sensowne, zatraciliśmy świadomość ścisłego związku łączącego prawdę ze stanem czystości. Święty Tomasz powiada, że nieczystość pierworodnej córki jest ślepotą ducha. Tylko ten, kto nie chce niczego dla siebie, kto nie jest subiektywnie „zainteresowany”, może poznać prawdę. Z drugiej strony, nieczyste, skażone egoizmem pragnienie zaspokajania przyjemności niszczy zarówno śmiałość ducha, jak i zdolność psyche do wsłuchiwania się ze spokojną uwagą w głos rzeczywistości”.

Przekleństwem naszej epoki jest to, że otaczająca rzeczywistość oraz haniebne elementy biografii wybitnych ludzi stanowią świadectwo słuszności przestróg i nauk niezmiennie głoszonych przez Kościół i będących niegdyś niezbywalną częścią zbiorowej mądrości Zachodu. Paul Johnson, wpisując się w nowy trend biograficznego realizmu, udokumentował zmierzch i upadek Zachodu przez pryzmat osobistego życia jego intelektualnej elity. Podaje na to dowody, ale ociąga się z wyciąganiem wniosków. Są one jednak kompletne i przekonujące, a werdykt jasny: Nowoczesność to usprawiedliwianie lubieżności.

Hannach Tillich w opublikowanych wspomnieniach dotyczących jej małżeństwa z liberalnym protestanckim teologiem Paulem Tillichem opisuje jego „pociąg do pornografii”, lubieżne życie i, co najciekawsze, związek tej postawy z jego intelektualnymi dociekaniami. Opowiada także, jak po śmierci Paula otworzyła jego biurko, wspomina też o tym, co w nim znalazła. Scena ta doskonale oddaje istotę epoki postmodernizmu:

Otworzyłam szuflady. Wysypały się z nich zdjęcia dziewcząt, listy oraz wiersze urokliwe i wstrętne. Poza szufladami, które zawierać miały płody jego ducha, napisane książki i nieopublikowane manuskrypty walały się w całkowitym nieładzie. Kusiło mnie, żeby między uświęcone części jego renomowanych dzieł włożyć owe obsceniczne dowody realnego życia, które przemienił w złoto abstrakcji. Król Midas ducha”.

Teraz, dzięki otwartości, którą zawdzięczamy rewolucji seksualnej, wiemy, iż nowoczesne koncepcje najtrafniej tłumaczą elementy biografii ich orędowników. Zważywszy na to, jakie prowadzili życie, wiemy również, dlaczego tak bardzo zależało im na tworzeniu abstrakcji. I wiemy teraz także a patrząc wstecz trudno wyobrazić sobie, że aż tak wielu ludzi traktowało je poważnie – że złoto Midasów nowoczesności było przede wszystkim „złotem głupców”, czyli tworem fałszywym i nieudanym.

Teza zawarta w niniejszej książce jest prosta: Nowoczesność to uzasadnianie i usprawiedliwianie seksualnych występków. Wszystkie intelektualne i kulturowe przełomy związane z modernizmem w taki czy inny sposób wiązały się seksualnymi żądzami; ich prekursorzy doskonale zdawali sobie sprawę, że są one występne, ale mimo to chcieli je zaspokajać. Ich koncepcje w ostatecznym rozrachunku były usprawiedliwianiem wyborów, których dokonali ze świadomością, że są one złe.

Biografie modernistów są zatem zdumiewającym potwierdzeniem potęgi i zakresu prawa moralnego. Św. Augustyn napisał w Wyznaniach: „Przewrotnie usiłują naśladować Ciebie ci wszyscy, którzy odrywają się od Ciebie i przeciw Tobie się buntują”. Mówiło Bogu i o ludziach, którzy w jego czasach od Niego się odwracali. Słowa te można wszakże odnieść również do moralności oraz tych, którzy w naszych czasach ją odrzucają.

Tyle o prostocie przesłania niniejszej książki. Co zaś do jej formy, jest ona dwoista i składają się na nią analizy biografii niektórych nowatorskich współczesnych myślicieli oraz próby przełożenia stworzonych przez nich koncepcji na praktykę życia ich obecnych naśladowców.

Trzeba zaznaczyć, że nic takiego, jak „epoka postmodernistyczna” nie istnieje, są jednak myśliciele podążający utartymi i zawsze ograniczającymi człowieka koleinami koncepcji seksualnego wyzwolenia, którzy czynią to, imając się coraz bardziej maniakalnych i coraz bardziej samo-zaprzeczających sobie sposobów. Jeżeli epoka postmodernistyczna kiedykolwiek nadejdzie, zrodzi się z negacji tego, co było przed nią, nie zaś z coraz bardziej miałkich koncepcji i coraz brutalniejszych form autodestrukcji.

Kluczem do analizy modernizmu jest sodomia. Homoseksualista jako wywrotowiec.

Homoseksualista jako wywrotowiec. Podwójne życie sir Anthony’ego Blunta.

Z książki „Zdeprawowani ModerniściE. Michael Jones

https://www.wydawnictwowektory.pl/pl/p/Zdeprawowani-Modernisci/40

W czwartek 15 listopada 1979 roku premier Margaret Thatcher powiadomiła Izbę Gmin, że sir Anthony Blunt, kurator królewskich zbiorów malarstwa, były dyrektor Courtauld Art Institute, komandor Orderu Wiktorii, uznany znawca twórczości Poussina, a w czasie drugiej wojny światowej pracownik brytyjskiego wywiadu MIS, jest sowieckim szpiegiem.

Według oświadczenia odczytanego przez Thatcher, Blunt „przed wojną, kiedy wykładał na uniwersytecie Cambridge, był werbownikiem rosyjskiego wywiadu, a w latach 1940-1945, będąc pracownikiem Security Service systematycznie przekazywał Rosjanom tajne informacje”.

W roku 1964, kiedy przedstawiono mu niezbite dowody jego działalności, Blunt poszedł na współpracę z agentami brytyjskiego wywiadu w zamian za odstąpienie od złożenia przeciwko niemu oskarżenia. Według pani premier, sekretarz królowej został poinformowany o sprawie Blunta w kwietniu 1964 roku. Mimo to nie zażądano od Blunta złożenia rezygnacji ze stanowiska w królewskiej administracji, ponieważ sprawowanie go nie stwarzało żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, a prócz tego władze były zainteresowane dalszą współpracą z Bluntem. W czasie II wojny światowej Blunt przekazywał Rosjanom cenne informacje, lecz nie określono dokładnie jakie, a oprócz tego, wykorzystując swoje kontakty z Sowietami w roku 1951 zorganizował ucieczkę dwóch innych szpiegów, Donalda MacLeana i Guya Burgessa. Thatcher nie powiedziała, czy Blunt miał również udział w ewakuacji z Bejrutu Kima Philby’ego, zwanego „trzecim człowiekiem”, którego agenci KGB wywieźli do Rosji w 1963 roku. Powiadomiła jednak Izbę, że „konsekwencje zdemaskowania i ucieczki Philby’ego w styczniu 1963 roku w żaden sposób nie łączą się z Bluntem.

Oświadczenie to, rzecz jasna, wywołało sensację. Blunta niemal natychmiast pozbawiono szlachectwa. Prasa nagłośniła jeszcze jeden aspekt skandalu, którego konsekwencje rozszerzały się coraz bardziej i dotykały kolejnych angielskich instytucji.

Nazajutrz, nagłówek na pierwszej stronie Daily Mail alarmował: ZDRAJCA W NAJBLIŻSZYM OTOCZENIU KRÓLOWEJ”. Oburzenie prasy i opinii publicznej wiązało się także z faktem, że Blunt cieszył się poparciem wielu wysoko postawionych osób, w tym także królowej, która w 1978 roku, kiedy odchodził na emeryturę, wyrażała się o nim w samych superlatywach. Po części jednak wynikało ono też i stąd, że innych, równie wysoko postawionych szpiegów, którzy wyrządzili krajowi podobne szkody, skazano w procesach i osadzono w więzieniach. Oburzenie wywołało również i to, że działalność szpiegowska Blunta trwała tak długo. Wyjaśnienia Thatcher zamiast zamknąć sprawę, prowokowały do zadawania pytań. [—-]

Opisana wyżej reakcja społeczna na sprawę Blunta wiązała się także z otaczającą go tajemnicą oraz niekompetencja establishmentu, który był w tę aferę zamieszany Malcolm Muggeridge, który znal środowisko pracowników wywiadu, ponieważ podczas wojny służył w MI6, uznał sprawę Blunta za wyjątkowo bulwersującą: Chociaż „od końca wojny upłynęło już tyle lat, nadal nie potrafię uwierzyć, że ów esteta i po trosze snob rzeczywiście chciał działać na rzecz Związku Radzieckiego. Najbardziej zajmowała go sztuka, a przecież sztuka sowiecka należy, delikatnie mówiąc, do najbardziej odpychających ze wszystkich. Wciąż nie pojmuję, o co tam chodziło? W dalszym fragmencie tekstu, Muggeridge, jakby po chwili zastanowienia, przedstawia jednak jedyne wyjaśnienie, które jego zdaniem ma sens; „Moim zdaniem, rzeczywistym motywem było to, że [Blunt] do szaleństwa kochal się w [Guyu] Burgessie”.

W tym, że Blunt był homoseksualistą, Muggeridge upatruje wyjaśnienia absurdalności tego, że snobistyczny urzędnik królewskiego dworu poświęca się sprawie proletariackich mas, a będąc estetą, służy komunizmowi.

[—-]

Kluczem do analizy modernizmu (przynajmniej w Anglii) jest sodomia. Gertruda Himmelfarb przywołuje maksymę Forstera: „Kochaj umiłowaną Republikę” i pisze dalej: motto to jest okrutna parodią Bloomsbury. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się, jak dużą rolę wśród członków grupy odgrywała miłość i jakie postaci przybierała… Wiemy dziś, że tym, co zatajano, nie był sam fakt uprawiania homoseksualizmu był on nazbyt powszechnym zjawiskiem, aby widzieć w nim jakaś rewelację, a tym bardziej starać się go zatajać. Prawdziwym odkryciem, które pierwszy raz podane zostało do wiadomości przez Michaela Holroyda w jego dwutomowej biografii Lyttona Stracheya z lat 1967 – 1968, a później znalazło potwierdzenie w bezliku wspomnień i biografii. . . jest kompulsywny i rozwiązły charakter owego homoseksualizmu.

Himmelfarb opisuje następnie ze szczegółami kto, co i komu robił. Analiza ta zajmuje dużą część tekstu: „W roku 1907, na przykład, Strachey odkrył, że jego kochanek (i kuzyn) Duncan Grant ma także romans z Arthurem Hobhousem, który z kolei romansował z Keynesem. Następnego roku Stracheya dotknął jeszcze boleśniejszy dla niego cios; dowiedział się bowiem, że Grant ma właśnie romans z Keynesem”. Później układy te pokomplikowały się jeszcze bardziej.

W przypadku grupy Bloomsbury, a także w przypadku Blunta, homoseksualizm i modernizm łączyły się z sobą nierozerwalnie. Modernizm wypływał z utraty wiary i zawiódł go na manowce zdrady, prowadziła zaś do tego szczególna idealizacja sodomii, obecna w angielskich prywatnych szkołach średnich i na uczelniach wyższych w pierwszych trzech dekadach XX stulecia. Patrząc wstecz, można powiedzieć, że zdrada, której dopuścił się Blunt, była naturalną konsekwencja przebiegu jego edukacji.

Jeśli łatwo przyszło mu zostać zdrajcą, stało się tak dlatego, że moderniści angielscy, czyli członkowie grupy Bloomsbury, przyzwyczajeni byli do prowadzenia podwójnego lub wielokrotnie podwójnego życia. Życie to wiódł jako homoseksualista, członek tajnych stowarzyszeń, podobnych do Apostołów, których „język, podobnie jak wcześniej w szkole, był zaprawiony bluźnierstwem i seksualnymi podtekstami”, oraz jako sowiecki agent. Światy te kryją się jeden w drugim, niczym rosyjska matrioszka.

Z perspektywy czasu i dzięki wiedzy, której dostarczają nam wydawane obecnie biografie, modernizm okazuje się być dokładnie taki właśnie jakim cały czas określali go (ale tylko prywatnie) członkowie grupy Bloomsbury. Był to „wyższy stopień sodomii”. Lytton Strachey w przypływie szczerości, która cechuje jego listy, ale nie oficjalne publikacje, napisał do Maynarda Keynesa: „Szaleństwem jest z naszej strony marzyć, że przekonamy starsze damy, iż uczucia są rzeczą dobrą, skoro zaraz potem mówimy im, że najlepsze z nich są uczuciami] sodomickimi”. Modernizm był egzoterycznym odzwierciedleniem biografii członków grupy Bloomsbury. To radykalnie homoseksualna wizja świata i dlatego też z samej swojej natury wywrotowa; zdrada jest jego logiczna konsekwencja. Zależność, o której mówimy, ujawnił sam Blunt. W swoich wspomnieniach zatytułowanych A Chapter of Accidents, które ukazały się w roku 1972, Goronwy Rees opisuje spotkanie z Bluntem do którego doszło W 1951 roku, krótko po zniknięciu z Anglii Macleana i Guya Burgessa (po pięciu latach oficjalnie zakomunikowano że przebywają w Moskwie).

Zdaniem Reesa, Blunt uosabiał „ideał liberała po Cambridge; był rozsadny, żywił sensowne i silne przekonanie, że relacje między ludźmi to najwyższa wartość”. Wypominając Reesowi, że powiadomił władze o związkach Burgessa z Sowietami, Blunt przywołał znany aforyzm E.M. Forstera: „Gdybym musiał wybierać między zdrada ojczyzny, a zdradą przyjaciela, mam nadzieję, że miałbym odwagę zdradzić ojczyznę”. Blunt nauczył się tego w Cambridge. Wypowiedź ta ujawnia jego sposób myślenia, który był mu właściwy przez resztę życia. W oświadczeniu dla „Timesa” z 20 listopada l979 roku Blunt powiedział, że jego działalność na rzecz Rosjan była sprawą konfliktu „politycznego sumienia z wiernością wobec kraju”. „Wybrałem sumienie” oznajmił świętoszkowato. „Kiedy później poznałem prawdę o Rosji, lojalność nie pozwoliła mi na podjęcie jakichkolwiek działań: nie mogłem zadenuncjować przyjaciół”.

Stało się oczywiste, że Anglia przebyła daleka drogę…