O POlsce 2024. Obserwujemy działanie demonów ! Ale.. jeśli milion Polaków powie: NIE!! – mimo gróźb śmierci czy tortury – to System się rozsypie, zawali.

Obserwujemy działanie demonów!

Kapłan: Obsesja na punkcie klimatu może otwierać serca na wpływ demoniczny. Ludzie zamiast czcić Stworzyciela przyrody, czczą samą przyrodę.

Amerykański kapłan: Obsesja na punkcie klimatu może otwierać serca na wpływ demoniczny. Ludzie zamiast czcić Stworzyciela przyrody, czczą samą przyrodę.

obsesja-na-punkcie-klimatu-otwiera-serca-na-demoniczny-wplyw

Słucham dzisiaj ludzi mówiących: „oddaję cześć Matce Ziemi. Martwię się o nią. Wierzę w Gaję, ducha otaczającego planetę”. To wszystko fałszywi bogowie. Ludzie zamiast czcić Stworzyciela przyrody, czczą samą przyrodę. I myślą, że skoro wypełniają „obowiązki” wobec planety: nie jeżdżą samochodami, segregują śmieci, głosują w odpowiedni sposób, to wszystko jest w porządku. Ale to nawet nie religia. To czyste pogaństwo. W ten sposób ludzie otwierają się na złe duchy – przestrzega ksiądz Michael P. Orsi, wikariusz z parafii św. Agnieszki w Naples na Florydzie.

Kapłan w swojej homilii nawiązał do Ewangelii św. Mateusza, gdzie kobieta kananejska prosi Pana Jezusa aby wypędził złego ducha z jej córki. – Musimy zadać sobie pytanie, w jaki sposób demon wstępuje w osobę? Miejmy na uwadze, że takie rzeczy nie działy się wyłącznie w czasach Jezusa. Demony opętują ludzi również dzisiaj (…). Co pozwala demonowi posiąść tę kobietę? – rozważał.

Kim byli Kananejczycy? To byli rdzenni mieszkańcy Ziemi Obiecanej. W większości wymarli jako grupa etniczna około 700 roku przed Chrystusem, lecz przetrwali ludzie, w żyłach których płynęła kananejska krew. Wielu z nich mieszkało w tak zwanej syro-fenicji, co dzisiaj odpowiada mniej więcej terenom państwa Liban.

– Kananejczycy wielbili bóstwa płodności i natury. Z perspektywy Izraela czcili więc fałszywych bogów. A kiedy wierzysz w fałszywego boga, otwierasz mu furtkę do swojego życia. Prawdopodobnie to stało się z tą dziewczyną opisaną w Biblii. Została wyzwolona mocą Jezusa oraz wiarą swojej matki, która wiedziała, że jedynym sposobem przezwyciężenia demona było odszukanie Syna Bożego – przypominał ks. Orsi.

Jak zaznaczył kapłan, również i dzisiaj otrzymujemy mnóstwo przykładów opętań. – W jaki sposób dzisiaj ludzie zapraszają demony do swojego życia? Poprzez czczenie fałszywych bogów. Dzisiaj również wpadamy w pułapkę czczenia przyrody. Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że mamy do czynienia z fałszywym bogiem. Czym więc jest ten fałszywy bóg? To ekologizm – wyjaśnił kapłan.

To fałszywa perspektywa, kiedy moje wysiłki skupiają się na stworzeniu, a nie Stworzycielu. A to znacząca różnica. W konsekwencji mamy do czynienia z ludźmi, którzy uważają siebie za wspaniałych tylko dlatego, że dbają o środowisko, martwią się skutkami globalnego ocieplenia. Oczywiście to nie oznacza, że nie należy brać odpowiedzialności za dewastację Ziemi. Ale Ziemia nie jest Bogiem! – wskazywał.

Słucham dzisiaj ludzi mówiących: „oddaję cześć Matce Ziemi. Martwię się o nią. Wierzę w Gaję, ducha otaczającego planetę”. To wszystko fałszywi bogowie. Ludzie zamiast czcić Stworzyciela przyrody, czczą samą przyrodę. I myślą, że skoro wypełniają „obowiązki” wobec planety: nie jeżdżą samochodami, segregują śmieci, głosują w odpowiedni sposób, to wszystko jest w porządku. Ale to nawet nie religia. To czyste pogaństwo. W ten sposób ludzie otwierają się na złe duchy – podkreślił.

Źródło: lifesitenews.com PR

Demony szaleją w Berlinie: “Długa Noc Religii”. Bżdżenie Ziemi.

Demony szaleją w Berlinie: Długa Noc Religii. Bżdżenie Ziemi.

Absurd w stolicy Niemiec. W jednej inicjatywie uczestniczą „katolicy”, muzułmanie i druidzi

18 sierpnia 2023

(fot. Wikipedia)

W weekend 2-3 września odbędzie się w Berlinie organizowana już po raz kolejny Długa Noc Religii. Pod hasłem „Brzmienie Ziemi” zostaną otwarte synagogi, meczety, kościoły i wiele innych ośrodków religijnych w stolicy Niemiec, poinformowało Berlińskie Forum Religii.

Program obejmuje ponad 70 propozycji odczytów, modlitw, medytacji, zwiedzania oraz muzyki. Zostanie on zaprezentowany na specjalnym spotkaniu międzyreligijnym wieczorem 30 sierpnia w Kościele Pokoju baptystów w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg.

Pomysł Długiej Nocy Religii narodził się w 2011 roku w ramach Berlińskiego Dialogu Religii, inicjatywy Senatu Berlina. Oprócz chrześcijan, muzułmanów i żydów w wydarzeniu uczestniczą mniejsze społeczności, takie jak hinduiści, buddyści, sikhowie, a także wyznawcy kultów pogańskich – na przykład starożytnych kultów germańskich.

Na oficjalnej stronie wydarzenia wymienione są podmioty uczestniczące w inicjatywie; zgłoszony został co najmniej jeden kościół katolicki. Obok niego będzie można odwiedzić również niemiecką wspólnotę… druidów. 

Pytanie, jakie się nasuwa: czy jest właściwe, by katolicy uczestniczyli w podobnych akcjach, tak, jakby byli tylko jedną z «opcji religijnych» na wielobarwnym rynku światopoglądów? Może rozsądniejsze byłoby wywiesić na drzwiach kościołów informację: nie jesteśmy jak buddyści czy druidzi, bo Jezus Chrystus jest jedyną Prawdą, Drogą i Życiem…

Źródła: KAI, PCh24.pl Pach

=============

Dość bezczelnych kłamstw aborcjonistek!

Centrum Życia i Rodziny
Szanowni Państwo,
Bezczelnych kłamstw aborcjonistek nie da się już dłużej znieść!
To, co działo się w Polsce w ostatnich dniach, mogę określić jako wielki festiwal manipulacji, kłamstwa i okrucieństwa.
Najpierw historia pani Joanny, którą eksploatowano medialnie i politycznie przez ponad tydzień. Bohaterka ze skrzywdzonej, nieśmiałej „zwykłej kobiety” zmieniła się w pewną swoich praw i przekonaną o własnej sile nową liderkę proaborcyjnych protestów i to… ze sporym doświadczeniem.
Jak się okazało, ta pani ma już na swoim koncie wiele tzw. performansów w obronie „praw kobiet” i w swoich artystycznych występach nie żałuje widzom ani szokującej formy, ani też wyzywających i wulgarnych treści.
Nie chcę tu jednak wydawać wyroków w tej sprawie. Jestem przekonany o jednym – każda osoba w kryzysie zasługuje na opiekę i troskę, także ze strony organów państwa i odpowiednich służb.
Jednak to, w jaki sposób organizacje proaborcyjne wykorzystały tę tragiczną historię, to już zupełnie co innego.Od pierwszego dnia zaczęto postulować dekryminalizację aborcji. Bo to rzekomo było w tym wypadku problemem: policjanci „rzucili się” na niczemu niewinną kobietę, bo dokonała aborcji.
Nie minęło długo, zanim ta narracja okazała się wierutną bzdurą – policja zjawiła się na miejscu w sprawie podejrzenia możliwego targnięcia się na życie – ale wtedy jak za dotknięciem magicznej różdżki zaczęły wypływać inne historie.
„Pani Ola”, która zainspirowana odwagą pani Joanny opowiedziała o swoim doświadczeniu poronienia, które było badane przez prokuraturę. O tej tragedii opowiedziały oczywiście… „Wysokie Obcasy”.
Zwieńczeniem tego proaborcyjnego szaleństwa były manifestacje solidarności z panią Joanną i spotkanie Zespołu Parlamentarnego ds. „praw reprodukcyjnych”. I kolejny zalew zmanipulowanych wersji wydarzeń.
Nie chcę tu jednak opowiadać od nowa całej historii. Wszystkich Państwa zapraszam natomiast do lektury artykułu na portalu Marsz.info, gdzie cała sprawa została gruntownie omówiona.Wspieram demaskowanie kłamstw aborcjonistek!Chciałbym natomiast zwrócić Państwa uwagę na to, jak z wykorzystaniem tragedii kobiet, dziewczynek (nie mówiąc już o nienarodzonych dzieciach, które są również niekwestionowanymi ofiarami każdej z tych historii) kręci się kolejne propagandowe kłamstwa.
A wszystko to przy aprobacie i wsparciu mainstreamowych mediów. Choć aprobata czy wsparcie to właściwie za małe słowa. Te media są po prostu na usługach środowisk feministycznych i lewicowych.
I nie jest to jedna stacja czy jeden tytuł prasowy. To medialny moloch, który wiedzie w Polsce prym, śmiąc przy tym nazywać się „wolnymi mediami”.
Do odbiorców takich przekazów nie trafi ani słowo o tym, że w całej historii pani Joanny, „pani Oli” czy którejkolwiek ze spraw przytaczanych w tych dniach, chodziło przecież o życie.
O życie małego, niewinnego dziecka.
A co słyszymy od zwolenników zabijania nienarodzonych?
„Taki żelek… mój żelek” – mówi pani Joanna. Żeby nie było wątpliwości: mówi w ten sposób o szczątkach swojego nienarodzonego dziecka.
Pani poseł (!) Anna Maria Żukowska twierdzi, że aborcja to przecież tylko „większe krwawienie miesiączkowe”. A inna reprezentantka Polaków, Joanna Scheuring-Wielgus wprost przyznaje, że pomaga w aborcjach i jest z tego dumna.
Niestety, dla takich osób liczy się tylko jedna strona: kobieta. Nikt nie pomyśli nawet o dziecku. Co najwyżej pogardliwie nazwie je „żelkiem” albo „większym skrzepem”.
Nie wiem, jak Państwo, ale ja w takich chwilach czuję po prostu ogromne rozgoryczenie. To niewiarygodne, że w Polsce doszliśmy do takiego momentu, gdy można w największych mediach mówić z taką dumą o tym, że pomaga się zabijać dziesiątki niewinnych istot.Pomagam walczyć z aborcyjną propagandą!Takie sytuacje wymagają od nas szczególnej mobilizacji i gotowości do dawania świadectwa oraz służby eksperckim głosem na temat ochrony życia poczętego.
Dlatego w czasie tych dni, gdy w mediach królowały historie o „prawach kobiet”, przedstawiciele Centrum Życia i Rodziny pojawiali się tam także z przypomnieniem o tym, że aborcja nie jest „prawem”, a w każdej z tych opowieści chodzi tak naprawdę o dwie osoby: zarówno matkę, jak i dziecko.
Gościliśmy w mediach ogólnopolskich: w Polskim Radiu 24 i w programach informacyjnych Telewizji Polskiej (zarówno w „Wiadomościach”, jak i „Panoramie” czy „Teleexpressie”), a także na antenie TVP Info: w serwisach informacyjnych i w programie „Minęła 20” oraz na łamach portali Marsz.info i PCh24.
I mogę z radością powiedzieć, że tak jest coraz częściej. Nasza praca jest doceniana, a szczere oddanie obronie najważniejszych wartości jest zauważane.
Kluczowym polem naszej medialnej obecności pozostaje jednak portal Marsz.info. To miejsce, gdzie możemy demaskować fałszywą narrację feministek i środowisk proaborcyjnych. Miejsce, gdzie możemy też wprost pokazywać prawdziwe twarze polityków, którzy nie wahają się wykorzystywać kobiet i ich dramatów, ilekroć tylko jest to dla nich opłacalne.
Ale to też przestrzeń, gdzie przede wszystkim oddajemy głos życiu, przytaczając historie matek, które w swojej miłości poszły o krok dalej, ponad własne „ja” i zdecydowały się dać życie dziecku niekiedy w niewyobrażalnie trudnych okolicznościach. Pokazywanie piękna miłości rodzicielskiej, która przewyższa trudy codzienności, to także część naszej misji.
Dlatego w ramach wolnego dostępu na platformie YouTube zdecydowaliśmy się udostępnić widzom nasz film „Miłość większa niż strach” (link w PS).W tym czasie to właśnie tę produkcję polecam Państwu szczególnie. Opowiadamy tam o rodzinach, które przyjęły życie swoich dzieci mimo ich chorób i trudności. Gwarantuję, że działa jak natychmiastowa odtrutka na wszystkie kłamstwa aborcjonistek, oddanych im polityków i mediów.
I myślę, że zgodzicie się Państwo ze mną, że w takich momentach, gdy środowiska wrogie życiu i rodzinie zdają się krzyczeć tak głośno, że nieomal zagłuszają prawdę, potrzebujemy wytężonej pracy organizacji pro-life.
Postawienie tamy takiej kłamliwej narracji nie jest łatwe. Aby przebić się do równie szerokiego grona odbiorców, jakie mają proaborcjonistki, z przekazem o wartości życia, o odpowiedzialności czy miłości rodzicielskiej potrzebna jest konkretna pomoc finansowa.
Przekłada się ona na wynagrodzenie dla pracowników naszego zespołu, którzy każdego dnia, każdy w swoim dziale, solidnie pracują na rzecz życia i rodziny, a w momentach „próby” wychodzą zza biurek, by dawać świadectwo w mediach. Przyczynia się także do wyprodukowania dobrych filmów i do promocji dobrych wartości w Internecie.
Dlatego bardzo proszę Państwa o wsparcie działalności Centrum Życia i Rodziny dobrowolnym datkiem w wysokości 30 zł, 60 zł czy 100 zł lub nawet większej, jeśli mają Państwo taką możliwość. Tylko dzięki pomocy osób, które są świadome tego, jak ważna jest to walka, możemy nadal realizować naszą misję obrony życia i rodziny!
Wspieram walkę z aborcjonistami!
W najbliższych miesiącach będziemy zapewne jeszcze niejednokrotnie świadkami podobnych ataków na życie nienarodzonych dzieci. To gorący okres, z czego zapewne zdają sobie Państwo doskonale sprawę. Przed nami przecież wybory, a to oznacza, że ta próba „przeciągania liny” pomiędzy różnymi siłami politycznymi i społecznymi będzie jeszcze ostrzejsza i bardziej brutalna.
Ale to także czas, w którym nie możemy się poddać! Musimy bronić życia i rodziny, bronić wartości, na których chcemy budować przyszłość dla kolejnych pokoleń. Bez wyraźnego i bezkompromisowego głosu, który trafi do opinii publicznej, to się nie uda. 
Dzięki Państwa wsparciu takim właśnie głosem może być Centrum Życia i Rodziny.
Serdecznie pozdrawiam
 PS. Film „Miłość większa niż strach” mogą Państwo obejrzeć TUTAJ.Wspieram Centrum Życia i Rodziny!
Dane do przelewu:
Centrum Życia i Rodziny
Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SAZ dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”
SWIFT: PKOPPLPWIBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056

Kamala Harris: Jeżeli zredukujemy populację, będziemy oddychać czystym powietrzem

Kamala Harris: Jeżeli zredukujemy populację, będziemy oddychać czystym powietrzem

zredukujemy-populacje-bedziemy-oddychac-czystym-powietrzem

„Inwestując w elektryczne pojazdy, czystą energię i redukując populację spowodujemy, że więcej naszych dzieci będzie oddychać czystym powietrzem” – powiedziała wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, Kamala Harris. Rządowe media ruszyły prostować rzekomą gafę, tłumacząc, że demokratycznej polityk chodziło o „redukcję zanieczyszczeń” (ang. pollution).
W piątek Harris wygłosiła przemówienie na Coppin State University w Baltimore w stanie Maryland, w którym opisała plany Demokratów dotyczące ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o połowę do 2030 r. i osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r.

W pewnym momencie polityk stwierdziła, że celem zeroemisyjnych strategii jest również…redukcja populacji. „Inwestując w elektryczne pojazdy, czystą energię i redukując populację spowodujemy, że więcej naszych dzieci będzie oddychać czystym powietrzem” – powiedziała.
W oficjalnym transkrypcji przemówienia Białego Domu słowo „populacja” (ang. population) zostało przekreślone i zastąpione słowem „zanieczyszczenie” (ang. pollution), które chciała powiedzieć Harris. Waszyngton konsekwentnie odmawia komentarza w sprawie.

Nagranie zrobiło furorę w sieci. „Czy należysz do populacji, którą [Harris – red.] chce zredukować?” – pytał kongresmen Thomas Massie, republikanin z Kentucky. Z kolei niedoszła gubernator Georgii, Marjorie Taylor Greene, zapytała: „Co rozumiesz przez zmniejszenie populacji? Aborcję? Wspomagane samobójstwo? Lub jakie inne środki sugerujesz, aby pomóc zdrowiu publicznemu?”.

Republikański senator z Missouri, Eric Schmitt, dodał: „Wiceprzewodnicząca Kamala Harris mówi na głos to o czym szepczą podobni jej alarmiści klimatyczni, promotorzy antyludzkich ideologii”.

Nie rozsądzając kwestii ew. pomyłki wiceprezydent USA, należy jednakowoż zauważyć, że administracja Joe Bidena jest jednym z największych promotorów radykalnej polityki aborcyjnej w historii. Obecna administracja daje zielone światło aborcjom do 9 miesiąca, pozwala pracownikom poczty dostarczać pigułek poronnych, staje w obronie precedensu aborcyjnego Roe vs. Wade, grozi odebraniem funduszy placówkom medycznym odmawiającym przeprowadzania dzieciobójstwa, używa narzędzi administracyjnych do prześladowania środowisk pro-life, a także uzależnia zagraniczną pomoc humanitarną od zawarcia w jej programach zapisów pro-aborcyjnych.

Źródło: neewsweek.com / dailymail.co.uk / Twitter.com

“Ja uwielbiam seks, ale jak dziecko będzie chore, to je usunę”

ZiR
Mail nieczytelny? Zobacz wersję www

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Nie będę dziś długo pisać, bo obraz, który Pan zobaczy, mówi sam za siebie. 

Śląska komórka Fundacji pikietowała w Katowicach pokazując prawdziwe oblicze aborcyjnej zbrodni. W ramach akcji „Sejm bez aborterów” informowaliśmy także, że tamtejsza posłanka PiS Bożena Borys-Szopa głosowała przeciwko życiu. 7 marca, gdy w Sejmie rozpatrywany był projekt „Aborcja to zabójstwo”, Borys-Szopa zdecydowała, że da wolną rękę aborterom i pomoże odrzucić obywatelską ustawę.

To nie przypadek. Wcześniej – w poprzedniej kadencji Sejmu – katowicka poseł zapisała niechlubną kartę w swojej karierze usiłując na wszelkie sposoby blokować projekt „Zatrzymaj Aborcję”.

W trakcie pikiety podchodziło wielu zwolenników mordowania dzieci i atakowało Wolontariuszy Fundacji. Zapis tych niecodziennych rozmów znajdzie Pan na nagraniu, które zamieszczam poniżej. 

Drogi Panie! Widziałam już wiele razy agresję i brak logiki u zwolenników zabijania. Jednak to, co widać na filmie, przeraziło mnie. Oglądałam to video już kilka razy i za każdym razem mam tę samą myśl: trzeba działać i bronić bezbronnych dzieci, bo tyle osób tak bardzo chce je mordować… Dlatego jestem wdzięczna śląskim Wolontariuszom, że odważnie stawiają czoła Cywilizacji Śmierci wychodząc na ulice i prowadząc edukację o tym, czym jest aborcja.

Video jest dostępne także na Banbye: https://banbye.com/watch/v_g4Aiw-6m4Uxi

Oraz na Rumble: https://rumble.com/v2zldf2-ja-uwielbiam-seks-ale-jak-dziecko-bdzie-chore-to-je-usun.html

Wszystkie akcje prowadzimy dzięki wsparciu modlitewnemu i finansowemu Przyjaciół Fundacji. Dziękuję za wszystko, co robi Pan dla ratowania dzieci.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja Godek
Podpis

Kaja Godek
Inicjatywa #ZATRZYMAJABORCJĘ
Inicjatywa #STOPLGBT
Fundacja Życie i Rodzina
zycierodzina.pl

O pijaku, który duszę sprzedał diabłu. I to już wszystko.

O pijaku, który duszę sprzedał diabłu. I to już wszystko. 

Andrzej Sarwa

O kleryku, który nie posłuchał św. Benedykta

Pewien kleryk doznał tegoż nieszczęścia, iż od czarta opętany został. Próżno jego biskup kazał odprawiać nad nim egzorcyzmy, próżno kazał go prowadzić do miejsc łaskami i cudami słynących i do relikwii wielkich świętych.
W końcu, Opatrzność Boska tak owym klerykiem pokierowała, iż stanął przed św. Benedyktem, a ów, przeżegnawszy znakiem krzyża świętego i pomodliwszy się nad nim, zaraz od złego ducha go uwolnił. 
Gdy kleryk dziękował mu za ratunek, święty powiedział te oto słowa:
- Idź w pokoju, żyj wstrzemięźliwie, módl się, umartwiaj, nie jadaj mięsa i poprzestań na niższych święceniach. Gdybyś bowiem poważył się przyjąć święcenia kapłańskie, diabeł powtórnie tobą owładnie.
Zapamiętał kleryk ową radę i żył zgodnie ze wskazaniami. Tak mijały lata i dziesiątki lat. Starsi współbracia powymierali, młodsi prześcignęli go i stali się kapłanami, a on tkwił w tym samym miejscu. 
Wreszcie pomyślał, że skoro przez tyle czasu nic mu się złego nie przytrafiło, to pewnie niebezpieczeństwo minęło raz na zawsze.
Udał się zatem do biskupa i z jego rąk święcenia kapłańskie przyjął.
Ale skoro się to tylko stało, natychmiast demon ciałem jego owładnął i tak długi dręczył - nie ulegając egzorcyzmom - aż pozbawił go życia. (Gregorius Dialog: lib. 2. cap: 16, wg.: Tamże, s. 426.).

O pijaku, który duszę sprzedał diabłu

Jednego razu zdarzyło się, że w pewnej karczmie pijacy bawili się, śmiejąc i dowcipkując. Jeden z nich, chcąc być zapewne oryginalnym, napadł na Kościół i jego naukę. Ku uciesze słuchaczy, ozwał się tak:
- Głupot nas księża uczą, że w człowieku jest dusza, która po śmieci ciała żyje. Gdyby się znalazł kto chętny, rad bym swoją tanio sprzedał, a za uzyskane pieniądze, wszystkim wam kolejkę postawił.
Na to odparł siedzący w kącie, i dotąd w milczeniu przysłuchujący się biesiadującym, postawny mężczyzna, którego nikt nie znał:
- Jeśliś skory duszę sprzedać, to ja ją kupię.
Rychło też z pijanicą do porozumienia doszli i targu dobili. Obcy mężczyzna wypłacił gotówkę, a ów co duszę sprzedał, zaraz wina kupił i wszystkich częstował.
Kiedy zrobiło się już późno i coraz ktoś spośród bawiących się z karczmy wychodził, podniósł się też obcy mężczyzna i rzekł:
- To i na mnie już pora. A jeśli na mnie, to i na to, za com zapłacił.
Wypowiedziawszy owe słowa ujął za rękę tego, który mu duszę sprzedał i dodał:
- Ponieważ dusza znajduje się w ciele, chociaż mi ono nie potrzebne i ciało muszę wziąć.
Potem, na oczach przerażonych zebranych, wraz z owym pijakiem uniósł się najpierw kilka stóp nad ziemię, a potem znikli obaj. I nikt ich już nigdy nie widział. (Cantip: lib: 2. Apum cap. 56. par. 1, wg.: Tamże, s. 333.).

Św. Bazyli ratuje opętanego

Człowiek, o imieniu Proteriusz, miał córkę, którą bardzo miłował, a którą zamierzał oddać do klasztoru na służbę Bogu. Ona zaś nic nie miała przeciw temu.
Nie zawsze się jednak układa tak, jak sobie człowiek zaplanuje. Oto bowiem, za sprawą jednego ze sług owego pana, wszystko owo jęło się gmatwać.
Otóż ów sługa, rozgorzał do córki swojego pana okrutną miłością, a wiedząc, że jako człowiek lichego stanu, nawet marzyć nie może o tym, by poślubić tę pannę, postanowił wezwać na pomoc Szatana. 
Poprzysiągł tedy Księciu Ciemności, że będzie jego sługą na wieki, byleby tylko stało się zadość jego żądaniom i by pojął ową dziewczynę za żonę, albo przynajmniej posiadł ją cieleśnie.
I stało się, jak sobie życzył. Oto Szatan, poprzez gwałtowną pokusę do popełnienia grzechu nieczystego, zaatakował dziewczynę. Ta zaś prawie od zmysłów odchodziła, żądając od ojca, by ją za mąż wydał za owego sługę, bez którego żyć nie chciała.
Ponieważ ojciec kochał swoje dziecko nade wszystko, rad nie rad, nie mogąc znieść widoku jej cierpień, zgodził się na ślub młodych przekazują jednocześnie cały majątek zięciowi.
Tak więc ze strony Szatana pakt został dopełniony.
Ale i młody człowiek dotrzymał danego Lucyferowi słowa. Do kościoła nie wchodził, nie żegnał się znakiem krzyża świętego, nie modlił. Rychło zauważyli to ludzie i o przyczynę pytali jego pięknej małżonki. Ta zaś zapytała męża wprost, czy prawdą jest, iż nie wyznaje wiary chrześcijańskiej. Ów zaś odrzekł, że istotnie prawdą i opowiedział jej - rozumiejąc że tego dłużej zataić nie sposób - o swoim pakcie z Szatanem.
Usłyszawszy to żona, przeraziła się bardzo i czym prędzej pobiegła do św. Bazylego i rzecz mu całą przedstawiła. Święty zaś kazał przyprowadzić męża do siebie.
Gdy ów przybył, jął go prosić, by nawrócił się do Boga, ale ów odrzekł, iż to niemożliwe, ponieważ Chrystusa się wyparł, a diabłu wiarę przysiągł i musi słowa dotrzymać. A zresztą, czy warto się trudzić? Wszak i tak już jest na wieki potępiony. 
- Nie lękaj się, mój synu - odrzekł św. Bazyli - Miłosierdzie Boskie większe niż złość szatańska. I naznaczywszy mu krzyż na czole, zamknął go w małej izdebce na trzy dni.
W tym czasie nieszczęśnik przeżywał potworne katusze. Oto bowiem demony napadły nań z wielką wrzawą, ukazując mu się w wielkiej liczbie i przerażających postaciach, wygrażając, lżąc, bijąc i ciskając weń kamieniami, wśród ryków:
- Toś ty do nas przyszedł, a nie my do ciebie!!!
Tymczasem św. Bazyli modlił się w jego intencji, co kilka dni zaglądając do komórki, przynosząc owemu mężczyźnie tyle tylko jedzenia i wody, by z głodu nie umarł.
Wreszcie, po 40 dniach postu i modłów, demony odstąpiły od nieszczęśliwego. Wówczas św. Bazyli ujął go za rękę i powiódł do kościoła. I wtedy, w drodze do świątyni, Szatan po raz ostatni, wobec licznych świadków, zaatakował tego, który niegdyś mu się oddał na własność.
Jednak modlitwy i egzorcyzmy świętego przemogły złość czartowską, a mężczyzna ostatecznie już wolnym został. (In vitis Patrum, part: 1. In vita S. Basylij cap: 7. Et apud Surium. Tomo 2., wg.: Tamże, s. 301 – 304.).

O demonach które wstąpiły w wieprza

W mieście Spoleto, w Italii, pewna dziewczyna szlachetnego rodu, wbrew woli rodzicielskiej, miast iść za mąż, wstąpiła do klasztoru. Ojciec, widząc że nie zmieni decyzji swej córki, rozgniewał się na nią do tego stopnia, że ją z majątku wydziedziczył.
Ona przecież, ani jej współsiostry zakonne, nie rozpaczała z tego powodu, godząc się z postanowieniem ojca.
Niedługi czas minął, gdy dziewczyna owa, wielka świątobliwością życia zasłynęła i była wzorem dla innych.
Któregoś dnia, gdy rozmawiała o Bogu z opatem Eleuteriuszem, przystąpił do niej opętany, a natychmiast rzucony przez Szatana na ziemię miotał się i ryczał rozmaitymi głosami, budząc tym grozę pośród świadków zdarzenia.
Świątobliwa panna ulitowała się nad nieszczęśnikiem i rozgniewana na demony, stanowczym głosem zawołała:
- Wyjdźcie z niego nędznicy! Wyjdźcie z niego!
Na to zaś jeden z demonów obsiedlających to ciało odparł:
- Jeśli wyjdziemy z niego, gdzież się podziejemy? W cóż wejdziemy?
A przechadzał się nieopodal nieduży świniak. Wskazując tedy na niego, panna powiedziała:
- Oto, w co macie wejść.
I zaraz demony opuściły ciało nieszczęśliwego człowieka, a wstąpiły w wieprza, którego natychmiast zabiły. (Gregorius. libro 3. capite 21. wg.: Tamże, s. 290.).

***

	I to już wszystko. Mam nadzieję, że pobudziłem Czytelników do refleksji, a być może i zastanowienia się nad tym jak żyć, aby nie wpaść w diabelskie pazury...

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/
	

O uzdrowieniu z grzechu próżności. O demonie nękającym urodziwą pannę. (UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY [12])

Andrzej Sarwa

O kobiecie, która wybrała opętanie zamiast grzechu

Pewna światowa kobieta, lekko sobie żyjąc i oddając się rozpuście, w moc szatana wpadła tak, iż ów ją opętał.
Cierpiąc okrutnie, udała się po pomoc i ratunek do pewnego świątobliwego kapłana. A ów, nakłoniwszy ją do pokuty, sprawił, iż z mocy diabelskiej uwolniona została.
Nie dane jej było przecież zażywać spokoju. Mimo, iż demon nie dręczył już jej ciała, natarł na nią tak straszliwymi pokusami, mamiąc ją rozkoszami rozpustnego życia, że ledwie wysiłkiem całej swej woli, z trudem tylko, nie uległa grzechowi.
Widząc, że dłuższe opieranie się przerasta jej siły, poszła po pomoc i ratunek do owego świątobliwego kapłana. On zaś rzekł tak:
- Córko moja. Cóż wybierasz? Zdrowie duszy i wieczne zbawienie, czy też rozkosz ciała i potępienie na wieki?
Gdy ona odparła, że wieczne zbawienie, zaproponował, by wyraziła zgodę na to nieszczęście, jakie wpierw dla jej grzechów dopuścił na nią Bóg, i pozwoliła demonowi, by znów w jej ciele zamieszkał, zatrącając w ten sposób ciało, ale ratują duszę.
Chętnie zgodziła się na to i tak też się stało. (Vincent: Specul: Hist: lib: 30. cap: 71. Antonius part: 3 Hist: titul: 22. cap: 4. § 6., wg.: Tamże, s. 90 – 91.).

O tym jak opat Inocenty przeklął swego syna

Święty Inocenty mieszkał na Górze Oliwnej, jako mnich, srodze pokutując i umartwiając swe ciało. Zanim jednak stał się zakonnikiem spłodził syna.
Ten ostatni jednak nie zamyślał iść w śladu ojca, ale na grze i rozpuście trwonił życie. Dowiedziawszy się o tym, Innocenty tak się modlił:
- Panie mój i Boże, miłośniku czystości, proszę Cię spraw, by syn mój doznał takiego karania, a nawet przez szatana był dręczony, byleby nie mógł Ciebie już więcej grzechem obrażać. Lepiej bowiem, by zginęło ciało, a dusza osiągnęła chwałę wiekuistą.
I modły owe zostały wysłuchane.
Demon wstąpił w ciało Pawła, syna Inocentego, i tak nim targał, tak go dręczył, iż musiano powiązać go łańcuchami. (Palladius vita 103, wg.: Tamże, s. 292.).

Ojciec zwiedziony przez Szatana chciał zamordować syna

W pewnym klasztorze mieszkał ojciec wraz z synem - obaj zakonnicy. Ojcu przez wiele lat ukazywał się Szatan, ale pod postacią Anioła Światłości.
Mnich dał się zwieść sile nieczystej, wierząc wszystkiemu, co zły duch mówił. W tym zaś, iż był to rzekomo poseł Sprawiedliwości, utwierdzał go fakt, że każdego wieczora, mimo iż nie używał ni kaganka, ni świeczki, w jego celi panował taki blask, że mógł wykonywać wszelką pracę, a nawet czytać.
Któregoś razu uwiedzionemu ojcu znowu ukazał się demon i rzekł tak:
- Masz - z woli mojego pana - stać się podobny w zasługach patriarsze Abrahamowi i, składając panu (demon miał tu na myśli bez wątpienia Lucyfera) ofiarę, zabić swego syna.
Zakonnik posłusznie zgodził się z tym wyrokiem. I zrobiłby to, naszykowawszy wyostrzony nóż i powróz, ale syn jego przejrzawszy zamiary ojca, zdążył przed nim uciec. Co zaś było dalej, historia milczy. (Cassianus Collat: 2. de Discretione. cap: 7, wg.: Tamże, s. 297.).

Mnich - złodziej opętanym został

Niegdyś, gdy św. Grzegorz był jeszcze opatem, posłał dwu swoich mnichów, dawszy im pieniędzy, aby kupili wszystko, co do zaopatrzenia klasztoru było potrzebne.
I stało się, że jeden z nich, skuszony przez złego ducha, skradł nieco z powierzonych im pieniędzy.
Skoro wrócili - po wypełnieniu tego, co im był opat przykazał - do klasztoru, w ciało mnicha złodzieja wszedł demon, rzucił nim o ziemię, trząsł i wydawał ryki.
Przystąpił święty, duchem proroczym wiedząc, co było tego przyczyną, i wypytywał opętanego o grzech, jakiego się dopuścił, dając tym samym demonowi pretekst do opętania.
Ale ów zapierał się twierdząc iż jest niewinny. W końcu jednak udręczony przez złego ducha wyznał, że ukradł pieniądze, a gdy opat stosowną wymierzył pokutę, uwolniony został. (Ex Vita S. Gregorio libro 1. num: 11, wg.: Tamże, s. 456 – 457.).

O dziewczynie, która przed posiłkiem miast się przeżegnać, diabła przyzywała

Działo się to w Kolonii w Niemczech. Oto dziewka pewna, służebna, która dąsając się o coś, jeść nie chciała, przymuszona przez swą panią, aby obiad spożyła, rzekła:
- Skoro mnie do jedzenia przymuszacie, to zjem, ale w imię diabła.
Po obiedzie, naraz w jej ciało wszedł demon, który przyprawił ją o konwulsje, ryczał i wył jej ustami, jednocześnie przyprawiając ją o niesłychaną rozpacz i potworny lęk.
Mimo, iż demon mieszkał w jej ciele, ona pełną świadomość i zdrowe zmysły zachowała i gdyby nie owe - powtarzające się napady - nikt by jej nawet o opętanie nie podejrzewał.
Poddana egzorcyzmom przez pewnego świątobliwego zakonnika, dostała szału. Demon wykręcał wszystkie jej członki, rzucał nią o ziemię i strasznie wył i ryczał. Na koniec jednak musiał ulec rozkazom kapłana i odszedł. Dziewczyna zaś, gdy uwolniona została postanowiła poświęcić się Bogu, i w dziewictwie aż do śmierci Mu służyła. (Tamże, s. 466.).

Zaparcie się Chrystusa powodem opętania

Za Decjusza cesarza rzymskiego wszczęto prześladowania chrześcijan, a imperator, skoro przybył do Troady, zażądał, by stawiono przed nim trzech wyznawców Jezusa: Andrzeja, Pawła i Nichomacha.
Ponieważ wszyscy oni zgodnie twierdzili, że są chrześcijanami i nie mają zamiaru wyprzeć się swej wiary, cesarz skazał ich na męki. Te, ani Andrzeja, ani Pawła nie załamały. Nichomachus jednak, nie mogąc znieść bólu, będąc bliski skonania, zawołał, by go uwolniono, że wypiera się Chrystusa i że złoży ofiarę bogom w pogańskiej świątyni.
Skoro dopełnił obrzędu, natychmiast w jego ciało weszły demony. Dostał konwulsji, jął rzucać się po ziemi, ryczeć i wyć budzącym przerażenie głosem, a w końcu kąsając zębami swój język, w okropnych mękach skonał. (Vincentius Spec: Hist: lib: 11. cap: 46, wg.: Tamże, s. 689.).

O uzdrowieniu z grzechu próżności

Pewien świątobliwy zakonnik, srodze się umartwiający, poszczący i wiele czasu spędzający na modlitwie, taką miał moc nad demonami, że samo dotknięcie się jego szat, złe duchy z opętanych wypędzało.
Po niejakim czasie, gdy sława jego świątobliwości i mocy rozeszła się daleko, jął odczuwać próżną satysfakcję, że oto on właśnie jest tym wybranym i lepszym od innych ludzi.	Mając świadomość, że to go zły duch w ten sposób napastuje, a nie mogąc sobie z próżnością ową poradzić, jął modlić się i prosić Boga, aby na pięć miesięcy, dla uleczenia z pychy, poddał go władaniu Szatana.	I rzeczywiście, wstąpił weń demon, który nim tak strasznie poniewierał, że nieomal życia go pozbawił. Czego nie trudno się domyślić - egzorcyzmy nie dawały żadnych rezultatów.	Skoro jednak pięć miesięcy minęło, za wolą Bożą, uwolniony został, odzyskując dawną władzę nad mocami ciemności, będąc już raz na zawsze uwolniony od grzechu pychy i próżności. (Severus Sulpit: in vita Sancti Martinii Dialog: 1. cap: 14., wg.: Tamże, s. 899 – 900.).

O demonie nękającym urodziwą pannę

W Brabancji, pewna niezwykle urodziwa panna, postanowiła poświęcić się na służbę Bogu i wstąpić do klasztoru. Nie spodobało się to jednak Szatanowi, wrogowi rodzaju ludzkiego.
Objawił się jej tedy w widzialnej postaci niezwykle przystojnego młodzieńca i do zamęścia ją namawiał.
Kiedy ona jednak twardo obstawała przy swoim i ulec mu nie chciała, on zwiększył jeszcze naciski. Ale gdy i to nie skutkowało, znikł. Po czym ona poznała, iż był zjawą - złym duchem. Czym prędzej zatem udała się do spowiedzi i o wszystkim opowiedziała kapłanowi.
Ale po spowiedzi demon wrócił. Ba! Wraz z nią zamieszkał w jej pokoju, gdzie dziewczyna go widziała i słyszała, inni zaś - rodzina i znajomi - jedynie słyszeli. A słyszeli chrapliwy głos dobiegający skądś z bliżej nie określonej przestrzeni.
Demon ów ulubił sobie szczególnie publiczne wyjawianie najbardziej skrytych i najohydniejszych grzechów wszystkich tych, którzy wiedzeni próżną ciekawością odwiedzali nękaną przez szatana. Odpowiadał też na pytania osób postronnych, zawsze jednak przy okazji ich lżył.
Niestety, nie wiadomo jak się cała sprawa zakończyła, czy demon został przepędzony, czy też nie uległ egzorcyzmom. (Caesarius lib: 3. cap. 6, wg.: Tamże, s. 1179 – 1180.).

O pomocy Matki Bożej

W roku 1082 do Zakonu Kartuzów przyjęto pewnego młodzieńca. Chociaż nie pochodził ze szlachetnego rodu, wyższych urodzeniem tak pokorą jak i świątobliwością życia przechodził.
Szczególnie czcił Jezusa, Mękę Jego rozpamiętywując i Matkę Najświętszą. 
Wkrótce doszedł do takiej doskonałości, iż piekło jego świętość dłużej już ścierpieć nie chciało. I jak to bywa, zaczął być dręczony przez złe duchy. 
Którejś nocy zdarzyło się, iż do jego celi stado rozszalałych wieprzów wpadło i chciało go rozszarpać. Drżąc ze strachu i potem oblany, uciekł się pod opiekę Matki Bożej.
Gdy tak się modlił, szykując się jednocześnie na śmierć, do celi wkroczył ogromny mężczyzna o ohydnym, potwornym wyglądzie i jął strofować demony w postaci wieprzy, iż dotychczas jeszcze nie rozerwały zakonnika. W końcu rzekł:
- Czegoście wy dokonać nie zdołały, ja sam dokonam.
Ale zaledwie się zbliżył do młodzieńca, oto w celi pokazała się, w widomej postaci, Najświętsza Maryja Panna, na której widok larwy piekielne jak dym się rozwiały.
Maryja zaś, zwracając się ciepłymi słowami do, ciągle jeszcze drżącego ze strachu, zakonnika, pouczyła go, by żył tak jak dotychczas, a osiągnie szczęście wiekuiste. (Petru Venerabilis Abbas Cluniacensis lib: 2. mirac: cap: 29, wg.: Tamże, s. 526 – 527.).
===========================

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/

O mnichach i mniszkach, którzy potajemnie habity zrzucić chcieli

O mnichach i mniszkach, którzy potajemnie habity zrzucić chcieli
O proboszczu strofowanym przez usta opętanej

Andrzej Sarwa

Pewien proboszcz miał zatarg z zakonnicami zamieszkującymi klasztor znajdujący się na terenie jego parafii, a chodziło o sprawy majątkowe.
Kapłan ten taki był zajadły w swej nienawiści do owych zakonnic, że nawet słyszeć nie chciał o ustąpieniu, czy jakiejkolwiek ugodzie.
W klasztorze owym zakonnice trzymały pewną opętaną przez demona, świecką kobietę, za którą się modliły, umartwiały, i aby mogła być uwolnioną od złych mocy, każdej niedzieli przyprowadzały ją do parafialnego kościoła, iżby tam przyjmowała Komunię św.
Pewnego razu nasz proboszcz, mają serce szczególnie przepełnione niechęcią do zakonnic, jął odprawiać Mszę. Gdy przyszedł czas rozdawania Ciała Pańskiego, podprowadzono do stopni ołtarza także i ową opętaną, aby mogła komunikować.
Ale wówczas stało się coś, co wzbudziło grozę w zebranych wiernych: Oto demon jął ciskać ciałem opętanej i chropowatym, przerażającym głosem ryczeć i wykrzykiwać:
- O, ty najmizerniejszy z mizernych człowieczynko! Podły, występny kapłanie! serce masz przepełnione jadem chciwości i nienawiści i czynisz publiczne zgorszenie! Jak śmiałeś, grzeszniku, przestąpić progi tej świątyni?! Jak śmiałeś, świętokradco, przeistaczać chleb w Ciało?!
I opętana z ogromną siłą opierała się przed przyjęciem komunii z rąk owego księdza.
Uległa dopiero wówczas, gdy egzorcyzmami i modlitwami została do tego zmuszona. (Libro de viris illustribus Ordinis Cisterciens wg.:Tamże, s. 110.).

O opętaniu możnego pana, który chciał wrócić do świata

Pewien młody człowiek, pochodzący z Azji Mniejszej, szlachetnie urodzony, mający urodziwą żonę i maleńkiego synka, gdy został mianowany w Egipcie dygnitarzem państwowym, wyjechawszy do owego kraju, chętnie nawiedzał chatki pustelników i wiódł z nimi rozmowy o życiu doskonałym. 
W końcu doszedł do przekonania, iż winien porzucić świat, rodzinę, a żyjąc w umartwieniu na pustyni, starać się osiągnąć świętość.
Jak postanowił, tak też i uczynił. Rychło stał się wzorem dla innych - srodze pościł i na różne sposoby umartwiał swe ciało.
Tak upłynęły mu cztery lata. I wówczas naszła go myśl - podszepnięta przez złego ducha - iż zabiegając o własne zbawienie, porzucił rodzinę, którą przecież miał się opiekować.
Bił się sam ze sobą nie wiedząc co począć. W końcu jednak porzucił pustelnię i udał się w powrotną drogę do domu.
Pierwszej nocy, szukając gdzie by się móc przespać, trafił na klasztor, kędy mu udzielono gościny. Skoro wyznał kim jest i co zamierza uczynić, tak mnisi, jak i sam opat, odwodził go od tego, nakłaniając, by powrócił na pustynię. On jednak był stateczny w swym postanowieniu. Dlatego też, skoro świt, udał się był w dalszą drogę.
Ledwo jednak klasztor zniknął mu z oczu, w jego ciało wstąpił demon. Ogarnięty szałem, krwawą pianę toczył z ust i kąsał własne ciało.
Gdy bracia z pobliskiego klasztoru dowiedzieli się, co mu się przytrafiło, pochwycili go i powiązali łańcuchami, bowiem taką miał siłę, że i kilku najtęższych mężczyzn nie mogło go utrzymać. Przez dwa lata ów pustelnik w tak opłakanym znajdował się stanie, i dopiero po tym czasie, na skutek modłów, postów i egzorcyzmów, jakie nad nim odprawiano, został uwolniony od czarta. (Severus Sulpit: Dial: 1. cap: 15, wg.: Tamże, s. 43 – 44.).

O mnichach i mniszkach, którzy potajemnie habity zrzucić chcieli

Pewien mnich, w sam dzień św. Andrzeja, począł drżeć, mdleć, pokazując że strasznie cierpi. Gdy bracia spostrzegli, iż się z nim coś niedobrego dzieje, przybliżywszy się do niego zobaczyli jak pada na ziemię i ujrzeli go leżącego na wznak i miotającego się w konwulsjach, a jego twarz przybrała przerażający grymas.
Na polecenie św. Grzegorza zaniesiono go przed ołtarz św. Andrzeja, gdzie go położywszy, jęli odmawiać modlitwy i egzorcyzmy.
Po niejakim czasie ów przyszedł do siebie i wyznał co następuje: Od dłuższego już czasu umyślił potajemnie habit zrzucić, klasztor opuścić i wrócić do świata. Gdy już ostatecznie zdecydował, iż tak właśnie uczyni, naraz spostrzegł nieznajomego starca, który go poszczuł strasznym czarnym psem, a ten chciał go pożreć. Wtedy też dostrzegł braci zakonnych, jak się do owego starca za nim wstawili i dopiero ów psa odwołał, a sam mnich wrócił do przytomności. (Ex vita S. Gregorij lib: 1, nu. 12, wg.: Tamże, s. 43 – 44.).
Toż samo dzieło opowiada o innym mnichu, który także chciał uciec z klasztoru św. Grzegorza. Ale gdy tylko o tym pomyślał i chciał wejść do Oratorium, natychmiast szatan na niego napadał i dręczył go niemiłosiernie. Na każdym innym miejscu zaś dawał mu spokój.
Widząc św. Grzegorza wraz z towarzyszami, że źle się dzieje z owym mnichem, wypytując go, nakłonił iż wyznał prawdę o zamyśle ucieczki z klasztoru. Wówczas święty zarządził trzy dni modłów w intencji niedoszłego zbiega i demon opuścił go raz na zawsze. (Ibidem num: 13, wg.: Tamże, s. 45 – 46.).

***

''Pisze Jan Luiratus. Przyszliśmy - prawi - do Klasztoru Trzebieńców, ja i brat mój Sofroniusz. I powiedział nam opat Mikołaj, tego klasztoru kapłan, mówiąc: W krainie mojej (bo był z Licji) jest klasztor panieński, których [zakonnic] jest około czterdziestu. W tym tedy klasztorze pięć panien się zmówiło, żeby w nocy z klasztoru uciekły i za mąż szły. Nocy tedy jednej, gdy drugie spały, naradziły się między sobą, jakby szat swych dostawszy uciekły. A zaraz wszystkie one pięć od szatanów opętanymi się stały, i tak nigdy już potem z klasztoru nie wyszły, ale wyspowiadawszy się z grzechów swoich, dziękowały Panu Bogu, mówiąc: Dziękujemy wielkiemu darów Bożych dawcy, który to karanie na nas dopuścił, żeby dusze nasze nie zginęły.'' (Prac: Spirut: cap: 35, wg.: Tamże, s. 52.).

O opętanym dziecku

Św. Grzegorz opowiedział był swego czasu taką historię:

Laurenty, ojciec klasztoru w mieście Spoleto, w podeszłym wieku już będąc, wędrował w sprawach klasztoru. Ponieważ noc go zaskoczyła w drodze, zwrócił się z prośbą o nocleg do mniszek zamieszkujących pewien klasztor. 
Widząc starego, zmęczonego człowieka, chętnie się na to zgodziły. Skoro go ugościły jak mogły i pokazały mu miejsce gdzie miał spać, zapytały, czyby się nie zgodził, iżby spało z nim w jednej celi pewne dziecko które od niejakiego czasu mieszkało w ich klasztorze, a które szatan srodze męczył każdej nocy.
O. Laurenty nic nie miał przeciw temu i razem z owym dzieckiem udał się na spoczynek.
Skoro świt, zakonnice ciekawe, jak podróżnemu upłynęła noc, jęły go wypytywać, szczególnie interesując się, jak zachowywało się dziecko.
Gdy Laurenty odparł, że normalnie, i że spokojnie spało, zaczęły go błagać, by je zabrał ze sobą, bo w jego obecności zły duch najwidoczniej nie ma do opętanego przystępu.
Zgodził się starzec na to i przywiódł dziecko do swego macierzystego klasztoru, gdzie żyło spokojnie, nie trapione przez demona. Laurenty ze zdrowia dziecka niezmiernie się cieszył i któregoś dnia, niebacznie, takie oto wyrzekł słowa:
- Diabeł sobie grę czynił z owymi siostrami. Ale gdy do sług Bożych przyszło, tedy chłopięcia już tknąć nie śmie.
Ledwo dopowiedział tych słów, a natychmiast, w obecności wszystkich braci, szatan w potworny sposób jął dręczyć ciało dziecka.
Ujrzawszy to starzec, zrozumiał swój błąd i grzech pychy, po czym nakazał absolutny post i modły całego zgromadzenia, póki diabeł nie ustąpi.
I tak też się stało. W końcu Bóg wysłuchał ich próśb, a dziecko uwolnione zostało i nigdy już więcej szatan go nie nękał. (Gregorius Dialog. lib: 3. cap: 33, wg.: Tamże, s. 80.).
========================

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/

					

O niesamowitym wyznaniu demonów

O niesamowitym wyznaniu demonów

Andrzej Sarwa

Pewnego razu w Kolonii, w kościele św. Piotra, spotkały się dwie opętane przez demony kobiety, mając nadzieję, iż zostaną w świętym miejscu uwolnione od cierpień.
Podczas egzorcyzmów, gdy demony jęły przemawiać ustami opętanych, tak jednemu, jak i drugiemu zadano pytanie, czy nie chciałyby powrotu do chwały wiekuistej w niebie.
Obydwa duchy zgodnie oświadczyły, że tak. A oto słowa jednego z nich:
- Gdyby był słup żelazny, od ziemi aż po samo niebo sięgający, cały pokryty rozżarzonymi kolcami, zadziorami i hakami bardzo ostrymi, a mnie pozwolono, pokutując cierpieć, ciało ludzkie przyoblekłszy, mógłbym bez ustanku, aż po sam Dzień Sądu Ostatecznego wspinać się po słupie owym w górę i ześlizgiwać w dół, byle móc odzyskać tę chwałę, której byłem uczestnikiem, to wszystko dobro, które utraciłem. (Caesarius libro 5. capite 10., wg.: ZWIERCIADŁO PRZYKŁADÓW: Wiecei nizli od pięćdziesiąt Pisarzów, pobożnością, nauką, y starowiecznością przezacnych: także z rozmaitych Historiy z Traktatów Kościelnych wyięte, przez iednego nie mianowanego, ktory żył około Roku Pańskiego 1480. Potym przez X. Jana Maiora Societatis Iesu, dowodem samych Autorow obiasnione: tudzież więcey nizli stem y sześćdziesiąt Przykładów rozszerzone. Potym z X. Antoniego Dauroulciusa Societatis Iesu, który wiele znamienitą Księgę Flores Exemplorum abo Cathechismum Historialem, wydał szeroko rozwiedzione. Y naostatek Przez X. Symona Wysockiego Societatis Iesu kapłana, na Polskie znowu przełożone y sporządzone. Każdy nowy Tytuł y Przykład z gwiazdką iest naznaczony y do swych Tytułów y materyi, porządkiem abecadła Polskiego na mieyscu swym położony. Z dozwoleniem Starszych. Cum Gratia et Priuilegio S.R.M. w KRAKOWIE, w Drukarni Macieia Andrzeiowczyka, Roku Pańskiego 1624.). 

Cudowny wizerunek Matki Bożej uwalnia opętaną

Tomasz Morus (1480 - 1535) powiada, że za jego czasów wiele się w Anglii stało cudów, przy obrazach świętych, szczególnie Matki Bożej. Na dowód tego takie oto przytacza opowiadanie:
Pewna dwunastoletnia dziewczynka, córka szlachetnego człowieka, sir Ryszarda Wentunorthy, została opętana przez demona, który wszedł w jej ciało.
Dostawała szału, w którym potwornie bluźniła Panu Bogu, używając przy tym sprośnych słów. Brzydziła się wszelkimi poświęconymi przedmiotami. A co zadziwiające, rzecz niepoświęconą od poświęconej nieomylnie odróżniała. Wydaje się, że są to dowody wskazujące na rzeczywiste opętanie (posesję). 
Miewała jednak - co normalne - przebłyski świadomości, kiedy to w pełni odzyskiwała jasność umysłu. Wówczas prosiła, by ją ratowano, a nawet sama postanowiła poszukać ratunku.
Udała się tedy do pewnego miasteczka, w którym znajdował się cudowny wizerunek Matki Najświętszej. W czasie drogi różne dziwne rzeczy się z nią działy. Chociaż dziecko jeszcze, miewała uczone dysputy, które w podziwienie wprawiały doktorów i profesorów. Ale poza tym zachowywała się normalnie.
Dopiero gdy przybyła na miejsce i doprowadzono ją przed cudowny obraz, demon jął targać jej ciałem. Dostała drgawek i konwulsji, jej twarz wykrzywiła się potwornie, zmieniły rysy, usta rozciągnęły, a oczy nieomal nie wyskoczyły z orbit, tak iż nikt bez lęku nie mógł na nią patrzeć.
Wkrótce ów atak minął, a demon uwolniwszy ciało dziewczynki odszedł, pozostawiając ją w spokoju.
Stało się to w obecności licznych świadków, którym nie ma powodu nie dać wiary. (Tamże, s. 751 – 752.).

Św. Wincenty Ferrariusz i opętana

Św. Wincenty Ferrariusz (ok. 1350-1419), dominikanin, był nie tylko pobożny i uczony, ale i wielce urodziwy. Z tego powodu, podczas jego pobytu w Walencji, przytrafiła mu się taka oto przygoda:
Pewna piękna kobieta zapałała do świętego taką żądzą cielesną, że postanowiła go uwieść za wszelką cenę. Udała tedy chorą i posłała po Wincentego, aby ów ją wyspowiadał.
Kiedy święty przybył, oświadczyła mu, że go kocha, pożąda i pragnie. Odrzuciwszy prześcieradło, którym była okryta, ukazała mu się naga, namawiając i kusząc do grzechu. Wincenty jednak nie uległ pokusie, ale zgromiwszy ową kobietę, czym prędzej wyszedł z jej domu.
Wtedy zaś w jej ciało wstąpił szatan. Począł nią rzucać i targać, wydawać niesamowite głosy. Na próżno modlono się i egzorcyzmowano opętaną. Zły duch przez jej usta oświadczył:
- Nigdy mnie z tego ciała nie będziecie mogli wygnać, aż przybędzie tu ów człowiek, który w pośrodku ognia będąc, żadnej szkody nie poniósł.
Nie wiedziano o czym zły duch mówi i różne powstawały domysły. W końcu ktoś wpadł na pomysł, aby ową kwestie rozstrzygnął słynący z uczciwości św. Wincenty Ferrariusz.
Ów zaś - mimo, że się początkowo wzbraniał - przybył w końcu do domu owej opętanej, gdzie zaczął się modlić w jej intencji. Na to demon, który obsiedlił piękne ciało, jął wydawać przerażające głosy, aż w końcu oświadczył:
- Oto przybył człowiek, który w pośrodku ognia będąc, żadnej szkody nie poniósł. Niestety... teraz muszę odejść.
To wyrzekłszy, kilka razy jeszcze szarpnął ciałem opętanej, potwornie je wyprężył, a potem z krzykiem z niego wyszedł, zostawiając ją poły umarłą. (Ex vita S. Vincentij Ordinis Praedicatorum libro 1. cap. 12 apud Surium, wg.: Tamże, s. 798 – 800.).

Pokora zwycięża złego ducha

Opowiada opat Daniel, iż w czasach ojców pustyni, pierwszych pustelników, pewna dziewczyna, córka znamienitego ojca, mieszkająca w Babilonie, została opętana przez złego ducha.
Na nic się zdały modlitwy, posty, egzorcyzmy. Demon uparcie tkwił w jej ciele, nie dając się stamtąd wyrzucić. 
Nie trzeba nikogo przekonywać, że biedny ojciec, widząc tak wielkie udręczenie dziecka, które kochał nad życie, nieomal od zmysłów odchodził.
Uchwycił się tedy rady pewnego kapłana, z domem ich zaprzyjaźnionego, który rzekł:
- Szczególny to przypadek i nad wyraz ciężki. Jedyna wasza nadzieja, w którymś z pustelników. Skoro nadejdzie dzień targowy, jeden z nich przybędzie do miasta by sprzedać koszyki, które plotą na puszczy, by zarobić na swe utrzymanie. Ty je kup od niego i rozkaż by po zapłatę zgłosił się do twego domu. A gdy już się tam znajdzie, staraj się go przekonać, iżby się modlił o uwolnienie twojej córki od ducha ciemności.
I tak się stało.
Skoro pustelnik stanął w bramie domu owego pana, opętana, miotając bluźnierstwa, cała w drgawkach, wyjąc i rycząc, wybiegła mu naprzeciw, a stanąwszy przed starcem pustelnikiem, z całej siły uderzyła go w twarz.
On zaś na to, pomny słów Zbawiciela, że ''gdy cię ktoś uderzy w jeden policzek, nadstaw mu i drugi'', właśnie dokładnie tak uczynił.
Wtedy zły duch strasznym głosem zawołał:
- Och! przeklęta pokora, przez którą zostałem pokonany! Teraz muszę odejść i wstrząsnąwszy jeszcze kilka razy ciałem dziewczyny, rzucił ją na ziemię, gdzie leżała jakiś czas zemdlona, a skoro się ocknęła, była już wolna i zdrowa. (Ex lib: Doct: Patrum lib: de Humilitate, num: 5., wg.: Tamże, s. 875.).

***
Pewnego razu przyprowadzili ludzie, do starca, świątobliwego pustelnika do Tebaidy, człowieka opętanego. A demon go zamieszkujący nie poddawał się żadnym egzorcyzmom.
Starzec ów jął się modlić i prosić Boga o uwolnienie nieszczęśnika. Na to demon przez jego usta rzekł:
- Wyjdę z niego, jeśli mi poprawnie odpowiesz na takie oto pytanie: Kim są kozły, mające stanąć na Sądzie Bożym po lewicy, a kim baranki, których miejsce jest po prawicy Majestatu?
Pustelnik na to bez namysłu odparł:
- Kozły, to tacy jak ja. Zaś baranki sam Pan Bóg zna tylko.
Szatan usłyszawszy owo, zawołał głosem wielkim:
- Oto dla twojej pokory wychodzę!
I w tejże chwili wyszedł. (Ibidem num.: 27, wg.: Tamże, s. 876.).

Pysznego mnicha Szatan w ogień wrzucił

Pewnego razu św.św. Pachomiusz i Palemon rozpalili ogień, aby się rozgrzać. Na ów widok mnich pewien zawołał:
- Kto z was w ów ogień wejdzie i tam, bezpiecznie, pacierz odmówi? - a pytał o to powodowany pychą, mając się za świętego.
- Zaprzestań bracie tego szaleństwa! - strofowali go święci.
On jednak upierał się przy swoim, w końcu zaś stanął wpośród ognia, na rozżarzonych węglach i... rzeczywiście ogień mu nie szkodził! 
Stojąc tam, naśmiewał się z Pachomiusza i Palemona, drwiąc:
- I gdzież wiara wasza?!
Skoro nadeszła noc, udał się do swojej celi, gdzie ujrzał piękną kobietę, która z płaczem prosiła go, by jej udzielił schronienia, bo jest - rzekomo - prześladowana przez wrogów. Ulitował się nad nią nich i zezwolił by spędziła noc w raz z nim w tej samej celi.
Skoro ułożył się do snu, przed oczyma stanął mu obraz owej kobiety, która spoczywała w pobliżu i zapłonął grzeszną do niej namiętnością. Czym prędzej zatem podniósł się z pryczy, aby żądzę zaspokoić i wówczas - natychmiast - w ciało jego wstąpił demon - bo kobieta owa była demonem w ludzkiej postaci - i targając nim, rzucał nim o ziemię.
Później zaś, przymuszony przez złego ducha, uciekł ów mnich z klasztoru i pognał precz - przed siebie, gdzie oczy poniosą, długo błądząc po pustkowiu. Gdy na koniec przyszedł do pewnego miasta, tam się w wielki piec rzucił i żywcem zgorzał. (Thomas Vantip. libro 2. cap: 39. par: 9, wg.: Tamże, s. 691.).
========================

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/
	

Opętanie Ojca Surin. Jansenizm: Konwulsjoniści z cmentarza św. Medarda.

Opętanie Ojca Surin

Andrzej Sarwa UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY; opowieści o szatańskim zniewoleniu

Jan Józef Surin S.J., urodził się w roku 1600 w Bordeaux. W roku 1616 wstąpił do zakonu jezuitów, gdzie ukończył studia teologiczne. Następnie, w roku 1628, został wyświęcony na kapłana. 17 grudnia 1634 roku, w kilka miesięcy po wykonaniu wyroku śmierci na księdzu Grandier (a zatem - nie był zamieszany w sprawę tego występnego duchownego!), skierowano go do egzorcyzmowania opętanych urszulanek w Loudun. Z powierzonego mu zadania wywiązał się nadzwyczaj sumiennie. Widząc jednak, iż jego wysiłki nie przynoszą spodziewanego rezultatu, po kilku miesiącach bezowocnych prób uwolnienia opętanych spod władzy demonów, ofiarował się Bogu jako ofiara zastępcza owego opętania, prosząc by demony opuściły ciała zakonnic, a weszły w niego. Jego prośby zostały wysłuchane i tak też się stało.
Ojciec Surin był przekonany, że jego ciało i wyobraźnia podlegają jakiejś obcej woli. Stan opętania świątobliwego kapłana utrzymywał się nieustannie od tego czasu do roku 1658, a więc przez ponad dwadzieścia lat.
Przez pewien okres - uznany przez władze zakonne za umysłowo chorego - przebywał w odosobnieniu. W tym też właśnie czasie powstały jego głębokie dzieła ascetyczne, które są najlepszym dowodem na to, iż Ojciec Surin był całkowicie zdrowy psychicznie i że stan, któremu podlegał był rzeczywistym, a nie urojonym opętaniem (poseją). Dopiero na trzy lata przed śmiercią został uwolniony spod władzy demonów. Potworne udręczenie ustąpiło miejsca niewyobrażalnej wprost radości. Umarł w Bordeaux 22. kwietnia 1665 roku. Napisał wiele dzieł i rozpraw, w tym i na temat opętania w Loudun. Nas interesować będzie, jak sam określał swój stan i co odczuwał, znajdując się we władaniu demonów. (Encyklopedia Kościelna... przez X. Michała Nowodworskiego, Warszawa 1904, t. XXVII, s. 147.).
A oto słowa Ojca Surin:
''Zdawało się, że cała moja istota, wszystkie władze mojej duszy i członki ciała, z niewypowiedzianą gwałtownością wydzierały się ku Panu Bogu mojemu, którego uznawałem jako najwyższe moje szczęście, jako dobro nieskończone, jako jedyny przedmiot mojego istnienia. Ale jednocześnie czułem, że jakaś siła, mimo mojego oporu, gwałtem mnie odrywa i trzyma z dala od Niego tak dalece, iż stworzony na to, aby żyć, widziałem się i czułem pozbawiony Tego, który jest Żywotem; stworzony dla prawdy i światła, widziałem się stanowczo odpychanym od światłości i prawdy. Stworzony dla miłości, byłem bez miłości i odepchnięty od niej. Stworzony dla dobra, byłem pogrążony w otchłani zła. Trwogę, rozpacz, która przenikała mnie w tym niewymownym ścisku serca, mógłbym chyba przyrównać do stanu lecącej strzały, z wielką mocą wypuszczonej ku pewnemu celowi, a nieustannie od niego odpychanej nieprzepartą siłą: koniecznie dążyć musi naprzód, a ciągle coś ją odpycha wstecz.'' (Ks. L.G. de Ségur: Piekło..., s. 32.).

Konwulsjoniści z cmentarza św. Medarda

Przypadki, bądź to sporadycznych, bądź epidemicznie występujących, konwulsji, wywoływanych albo przyczynami naturalnymi, albo pozanaturalnymi o charakterze szatańskim, są odnotowywane od najgłębszego średniowiecza poczynając.
Najgłośniejsze z konwulsji są te, związane z jansenizmem, kultem diakona Parisa i cmentarzem św. Medarda w Paryżu.
Na wstępie kilka słów wyjaśnienia. Oto w XVII wieku powstała błędna nauka o łasce Bożej, która zyskała licznych zwolenników zwanych - od nazwiska autora heretyckiego dzieła - jansenistami. Przeciw jansenistom i ich błędom ostro wystąpił Rzym, ostatecznie potępiając ich bullą papieską Unigenitus (z 8.09.1713 r.).
Janseniści wszakże nie dali za wygraną i postanowili apelować od decyzji papieża do przyszłego Soboru Powszechnego. Jednocześnie wciąż szerzyli swoją naukę, którą w pewnym okresie wsparli rzekomymi cudami, które jakoby się miały dziać - jako potwierdzenie z nieba - tego czego uczyli.
Tak więc, czego nie mogli dokonać przy użyciu innych środków, postanowili przeprowadzić za pomocą rzekomych cudów zmarłego w Paryżu w roku 1726 diakona Franciszka de Paris, który swoim pełnym umartwień i prowadzeniem działalności dobroczynnej życiem zyskał duży rozgłos w stolicy Francji. Rozpuszczono wieści, że przy grobie owego diakona, pogrzebanego na cmentarzu św. Medarda, dochodzi do licznych cudownych uzdrowień. Sprawiło to, że na grób de Parisa wyruszyły tysiące pielgrzymów.
Zaczęto wówczas, wobec licznych świadków, dochodzić do zachwytów i ekstaz, objawiających się straszliwymi konwulsjami i wykręcaniem członków ciała. 
Na wieść o tym król Ludwik XV zakazał wstępu na rzeczony cmentarz. Wtedy czciciele zmarłego diakona, ze swymi praktykami przenieśli się do prywatnych domów, gdzie grób ''świętego'' zastępowała przyniesiona z niego garść ziemi.
Nie ma absolutnie żadnych podstaw i możliwości, by zaprzeczyć realności konwulsji, ponieważ ich świadkami było tysiące ludzi i to zarówno jansenistów (zwolenników konwulsjonizmu), jak i katolików (upatrujących w konwulsjoniźmie działań diabelskich). Ludzie ci mogli doskonale kontrolować się nawzajem. Tedy - bezwzględnie wykluczyć trzeba oszustwo.
Franciszek de Paris był diakonem, wyznawcą jansenizmu, który należał do stronnictwa apelantów (odwołujących się od bulli Unigenitus do Soboru Powszechnego). Żył, srodze umartwiając swe ciało, i słynąc z dobroczynności. Umierając oświadczył, że umiera jako jansenista. W glorii sławy świętego, przez swoich współwyznawców, został 1 maja 1727 roku pochowany na wspomnianym cmentarzu św. Medarda w Paryżu. 
O rzekomych cudach, których komisja kościelna nie uznała za prawdziwe, już wspomniałem wcześniej.
W lipcu 1731 roku zdarzył się pierwszy wypadek konwulsji na grobie ''świętego'' u niejakiej Amalii Pivert. W sierpniu podlega jej pewna głuchoniema kobieta z Wersalu, oraz ksiądz Bescherrant.
Z czasem konwulsje tak się rozpowszechniają, że ulegają im tysiące ludzi. Konwulsje owe są przyczyną wielkich cierpień tych, którzy im ulegli.
Konwulsjonistom się zdaje, że przynosi im ulgę, gdy się ich... bije po żołądkach, ściska ciała i traktuje kopniakami. Zadanie tegoż ''przynoszenia ulgi'' przypadło ludziom nazwanym wspomożycielami. Wspomożyciele owi, zwykle mężczyźni, bili swe ofiary pięścią, niekiedy po dwunastu kładli się na desce, gniotącej ciało konwulsjonisty. Później z tego zwykłego wspomagania, wynikł drugi jego rodzaj - wspomaganie zabójcze, dokonywane poprzez uderzanie ofiary sztabą żelaza lub drągiem drewnianym.
Władza - zarówno świecka, jak i duchowna (z wyjątkiem biskupów sprzyjających jansenizmowi) - rozpoczęła ostrą walkę z konwulsjonistami, zabraniając im występowania publicznie.
Mimo to, zjawisko nie tylko, że nie ustępuje, ale nawet się wzmaga. Zgromadzeni po prywatnych domach janseniści doświadczają konwulsji, popadają w ekstazy, przemawiają nieznanymi językami, prorokują. Mimo fizycznego znęcania się przez ''wspomożycieli'' nad ich ciałami, nie doznają najmniejszych nawet urazów! Na ciałach niektórych pojawiają się stygmaty Męki Jezusa i zjawisko konania. Ta epidemia trwa aż do wybuchu Rewolucji Francuskiej w 1789 roku. Potem o niej już nie słychać.
Co sądzić o tych dziwnych wydarzeniach?
Wykluczając oszustwo (bo było niemożliwe na tak wielką skalę) musimy przypuścić, że konwulsje na cmentarzu św. Medarda, z towarzyszącymi im zwykle objawami, miały w istocie początek pozanaturalny. Nie możemy jednak przypisać ich pochodzenia ani działaniu Boga, ani dobrych aniołów, a jedynie szatana, bowiem w samych konwulsjach, w postępowaniu konwulsjonistów ich przemowach daje się zauważyć cechy diabelskie. 
Np. niejaki brat Augustyn, kładł się na stole i twierdząc, że jest ''Barankiem bez zmazy'' kazał sobie oddawać cześć boską. Inny z konwulsjonistów, ks. Vaillant, ogłosił się wcieleniem proroka Eliasza. Ba! dzięki działalności ''braci wspomagających'' dwanaście dziewcząt konwulsjonistek zaszło w ciążę, a prorocy konwulsjoniści w swych przemowach namawiali matki, by te same oddawały im córki, bo to podoba się Bogu.
Dalej. Cóż może mieć wspólnego z dziełem bożym (jak o konwulsjonizmie mówili janseniści) tzw. wielkie wspomaganie, zwłaszcza wspomaganie zabójcze? Niesłychanie brutalne katowanie ludzi znajdujących się w transie? Do okrucieństwa dodajmy rozpacz (nieomylny znak działania Szatana!). Widziano jak jedna z konwulsjonistek, rozorawszy sobie twarz paznokciami, usiłowała popełnić samobójstwo. W czasie zaś przemów i obrzędów konwulsjonistycznych dopuszczano się wielu bluźnierstw i świętokradztw.
Np. jedna z kobiet konwulsjonistek odprawiała mszę, do której służyli jej księża. Inna także odprawiała mszę, z godnością i powagą, w nikomu nieznanym języku. Jeszcze inna także odprawiała mszę, ale na leżąco, wijąc się i rzucając w sposób nieprzyzwoity tak, że musiano przytrzymywać jej ubranie, aby nie zostały odsłonięte intymne części ciała.
Co się tyczy pozanaturalnych objawów konwulsjonizmu, to słuszna jest ocena jednego z teologów, że są one przejawem działania Szatana. Dowody? Wdowa Thévenet wznosiła się od czasu do czasu na siedem lub osiem stóp nad ziemię, aż do sufitu. A unosząc się pociągała za sobą na trzy stopy od ziemi dwie inne osoby, które całym swoim ciężarem wisiały u jej nóg. Wypadek jeszcze bardziej dziwny - podczas gdy wspomniana wdowa podnosiła głowę do góry, jej spódnice i bielizna zwijały się jakby własną siłą ponad jej głową. 
Istotnym będzie zaznaczenie faktu, iż konwulsje wybuchały właśnie w chwili, kiedy dana osoba dotykała grobu diakona Parisa, a bezzwłocznie ustępowały, skoro ją tylko od grobu odsuwano. 
Nadzwyczajność bywała jeszcze bardziej widoczna, kiedy relikwie rzekomego świętego przykładano do ciał dzieci, lub dorosłych którzy nie byli tego świadomi, albo pogrążeni w głębokim śnie, a natychmiast po owym przyłożeniu relikwii następowały gwałtowne konwulsje. W momencie, gdy relikwie usuwano, natychmiast konwulsje ustawały.
Niezliczone są jeszcze bardzo okrutne doświadczenia, którym poddano dziewczęta konwulsjonistki. Niejaką Nisettę bito w głowę drągiem drewnianym. Czterech mężczyzn waliło z całej mocy pięściami w głowę Małgorzatę-Katarzynę Turpin. Tęż samą bito w twarz, plecy, boki i brzuch kawałem drewna tak grubym, że z trudem można było unieść oburącz. Takich ciosów zadawano jej nieraz aż do dwóch tysięcy (!). I tu rzecz znamienna: uderzenia owe nigdy nie pozostawiały najmniejszego nawet śladu zranienia!!! (Słownik apologetyczny..., t. II, s. 305 – 316.).
Opisane powyżej zdarzenia, jako dziejące się niezbyt dawno, i to w obecności tysięcy świadków, nie dadzą się skwitować pogardliwym wzruszeniem ramion i ''naukowym'' stwierdzeniem: zabobon.
=====================

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/
	

Szatan nękał także św. Teresę od Dzieciątka Jezusa. I św. proboszcza z Ars – Jana Marię Vianney.

Andrzej Sarwa
Szatan nękał także św. Teresę od Dzieciątka Jezusa:

''Wczoraj wieczór - mówiła /św. Teresa/ do matki Agnieszki od Jezusa - opanowała mnie trwoga, a ciemności wzmogły się. Jakiś głos wrogi mówił do mnie: ''Czy jesteś pewna, że Bóg cię miłuje? Czy przyszedł i to ci powiedział? Zdanie niektórych ludzi nie uczyni cię przed Nim sprawiedliwą.'' (...)
W miesiącu sierpniu była /św. Teresa/ przez kilka dni w takim stanie duszy, jakoby od siebie odchodziła, i błagała nas, aby się za nią modlić. Nigdy nie widziałyśmy jej w podobnym stanie duszy. W tym niewypowiedzianym udręczeniu powtarzała co chwila:
''O, gdyby ludzie wiedzieli, jak potrzeba się modlić za konających!''
Pewnej nocy prosiła infirmerkę, by skropiła jej łóżko święconą wodą, mówiąc:
''Szatan jest koło mnie; nie widzę go, ale czuję... dręczy mię, trzyma mnie jakby żelazną ręką, by nie dopuścić najmniejszej ulgi; przysparza mi cierpień, aby mnie przywieść do zwątpienia... A nie mogę się modlić!... Mogę tylko patrzeć na Najśw. Pannę i wymawiać: Jezus! Jakże potrzebna jest modlitwa komplety:
''Procul recedant somnia, et noctium phantasmata! Wybaw nas od widziadeł nocnych!''
''Dziwne mam uczucie, nie cierpię za siebie, lecz za inną jakąś duszę... a szatan nie chce tego.''
Infirmerka wzruszona, zapaliła gromnicę, a duch ciemności uciekł bezpowrotnie. Jednak nasza siostra /św. Teresa/ zostawała aż do końca w bolesnych trwogach.'' (DZIEJE DUSZY czyli żywot św. Teresy od Dzieciątka Jezus i od Najśw. Oblicza Karmelitanki Bosej przez nią samą skreślony. Listy - Poezje - Cuda, Poznań - Warszawa - Wilno - Lublin 1925, s. 247 – 248).

***
Kolejną postacią, o której opowiem w tym rozdziale będzie św. Proboszcz z Ars - Jan Maria Vianney. Żył w wieku XIX i po dziś dzień jest niejako klasycznym przykładem, często przytaczanym w różnych dziełach, nękania przez złego ducha.
Był nieuczonym, lecz niezwykle świątobliwym, ascetycznym kapłanem, który za cel życia postawił sobie przyprowadzenie jak największej liczby dusz do Boga.
Od momentu objęcia przezeń bardzo zaniedbanej moralnie parafii w Ars, i podjęcia działań, by ją odrodzić do życia w zgodzie z prawem Bożym, począł nękać go demon, którego on na poły żartobliwie nazywał Grappinem.
Początkowo nie działał wprost, ale za pośrednictwem oszczerstw i obelg rzucanych na proboszcza przez wrogich mu ludzi, nie widząc jednak żadnego pozytywnego rezultatu takowych działań, jął go osobiście dręczyć. 
Napaści szatańskie na świętego rozpoczęły się w szóstym roku jego proboszczowania, gdy liczył sobie trzydzieści osiem lat.
Demon począł go nawiedzać w nocy i wyłącznie w nocy. W dzień nie miał do niego przystępu. A oto opis niektórych nadnaturalnych zjawisk:
Początkowo demon, każdej nocy, tylko szarpał zasłony wokół łóżka, na którym sypiał kapłan. Skoro to jednak nie niepokoiło proboszcza (zjawisko przypisywał harcom szczurów) zły duch posunął się dalej:
Następnych nocy dało się słyszeć dobijanie do drzwi i dziwne krzyki rozlegające się we wnętrzu budynku plebani. Tym razem Jan Maria Vianney przypuszczał, że to złodzieje, próbujący go ograbić.
Dla tego też powodu poprosił jednego z miejscowych osiłków André Verchére, by spędził noc na plebani i jeśli to rzeczywiście włamywacze kręcą się koło niej, wraz z proboszczem, spróbował ich przegonić.
André nie miał nic przeciwko temu. Zaopatrzony w nabitą strzelbę udał się do wyznaczonego mu przez proboszcza pokoju, rozebrał i usiłował zasnąć.
Nie było mu to przecież dane. Ledwie minęło kilka chwil od jego udania się na spoczynek, posłyszał okropne, niezwykle silne uderzenia w drzwi wejściowe, które pod ich wpływem całe się trzęsły, a wewnątrz pomieszczenia plebani dało się słyszeć huki i łoskot.
Schwyciwszy strzelbę, odważnie pobiegł na poszukiwanie intruza. Nie znalazł jednak nikogo. Tymczasem potworny łoskot, huki i walenie w drzwi trwały nadal. Wówczas gość proboszcza zrozumiał, że z diabłem to sprawa.
Gdy demon wreszcie zamilkł, udali się na spoczynek, a następnego dnia, gdy ksiądz go prosił, by znów przyszedł na nocleg, zdecydowanie odmówił.
Kolejne dwanaście nocy spędziło na plebani dwóch silnych i odważnych młodych mężczyzn, im jednak demon nie dał się słyszeć.
Proboszcz upewnił się - ostatecznie - co do szatańskiego pochodzenia owych zjawisk dopiero wówczas, gdy pewnej zimowej nocy, kiedy spadł świeży śnieg i przysypał cały plac wokół plebani i kościoła, z owego placu dało się słyszeć dźwięki głośnych rozmów i krzyki, jakby wielkiej liczby ludzi, którzy tam się znajdowali. Duchowny natychmiast wyszedł z latarką na dwór - na świeżym śniegu nie było ani jednego śladu. Niepokalana biel pokrywała wszystko wokół.
Jak sam relacjonował później, dopiero po tym zdarzeniu począł odczuwać strach.
Od tej pory nie miał już ani jednej spokojnej nocy. Każdej dawało się słyszeć mniej lub bardziej nasilone hałasy.
Po dłuższym czasie święty doszedł do wniosku, iż w sposób szczególny nasilają się one wówczas, gdy następnego dnia ma do Ars przybyć jakiś zatwardziały grzesznik i tu się nawróci.
W miarę upływu czasu proboszcz przestawał się bać. Ot, po prostu, przyzwyczaił się do Grappina. Kiedy ów zaczynał harce żegnał się znakiem krzyża, a z demona kpił i mu urągał. Traktując go jak idiotę.
Pewnego razu Grappin, czyli demon nękający św. Proboszcza, powędrował wraz z nim poza Ars, do Saint Trivier, gdzie nocą, na plebani, dał się słyszeć przerażający łoskot i huki dobiegające z sypialni Jana Marii. Byli liczni świadkowie, spośród okolicznego duchowieństwa.
Diabeł nękający Proboszcza z Ars dręczył go i na inne sposoby - a to ni stąd, ni zowąd, w postnym posiłku pojawiało się mięso, a to odgrażał mu się i urągał, przemawiając strasznym, grozę budzącym głosem.
Wielokroć demon dyszał mu w twarz, bądź przesuwał się po niej jakby pod postacią niewidzialnego szczura.
Demon ukazywał mu się również widomie, raz jako potworny, potężny czarny pies o ognistych oczach rozkopujący mogiłę, w której pochowano zmarłego bez sakramentów zatwardziałego grzesznika, a raz pod postacią niezliczonej ilości nietoperzy, które napełniły całą jego sypialnię, to znów pod postacią roju pszczół.
Innym razem przed świtem, grudniowego dnia 1826 roku, gdy znajdował się w drodze do sąsiedniej parafii, wokół niego, w powietrzu, jęły się unosić kłęby ognia, a po chwili zdało się, iż drzewa i krzewy po obydwu stronach drogi płoną.
Szatan znieważał i plugawił obraz Zwiastowania N.M.P., tak często, że proboszcz musiał go zabrać z plebani i przenieść do kościoła.
Hałasy na plebani, bądź przesuwanie się mebli słyszeli i widzieli liczni świadkowie, np. Maria Ricotier, Franciszek Pertinard, Ks. Dionizy Chaland.
Również liczne osoby słyszeli głos demona, który wołał:
- Vianney, Vianney! Wynoś się stąd! I tak cię dostanę!
Demon wielokroć, w nocy, ciągnął łóżko, na którym spoczywał św. Proboszcz, po całym pokoju. A ukoronowaniem prześladowań diabelskich było podpalenie owego łóżka. Na szczęście wówczas, gdy Jana Marii nie było w sypiali, lecz w kościele, gdzie siedział w konfesjonale i od pięciu godzin spowiadał.
Pod koniec życia proboszcza napaści szatańskie i dręczenia nocne ustały zupełnie, tak że mógł spokojnie przenieść się do Wieczności. (Ks. Franciszek Truchu, Proboszcz z Ars. Święty Jan Marja Vianney 1786 - 1859. Na podstawie aktów procesu kanonizacyjnego i niewydanych dokumentów. Z francuskiego przełożył ks. dr Piotr Mańkowski Arcybiskup Enejski, brak miejsca wydania, 1932 rok, s. 216 – 231.).

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/

					

Opętanie. I cóż to takiego?

Andrzej Sarwa. Opętanie. I cóż to takiego?

Najbardziej rzeczowo kwestię zła, Szatana i opętań ludzi przez złe moce wyjaśniają hasła zawarte w trzech bardzo poważnych publikacjach kościelnych. A oto owe hasła:
	
''DIABEŁ - DEMON. - I. Wyrazy te, użyte w liczbie mnogiej, oznaczają anioły czyli duchy czyste, które na początku świata zbuntowały się przeciw Bogu, Stwórcy swojemu, i które zamiast posiąść wieczne szczęście, dziedzictwo aniołów dobrych, zostały skazane na wieczne męki w piekle; te same wyrazy, w liczbie pojedynczej, oznaczają jednego z liczby aniołów odrzuconych, a w najściślejszym tego słowa znaczeniu - wodza aniołów potępionych, który w języku biblijnym zowie się także Szatanem, Lucyferem, Belzebubem.
Istnienie diabłów i wodza ich (księcia czartowskiego) jest faktem niejednokrotnie i najwyraźniej potwierdzonym przez Pismo św. (Jan VIII, 44; Łuk. X 18; 2 Piotr, 4; Jud. 6; Apok. XII, 7 etc.); jest to prawda początków wiary sięgająca, istotowo z dogmatem grzechu pierworodnego związana, w nauce katolickiej o odkupieniu zawarta, w opisach życia Zbawcy opowiadana, przez Kościół Katolicki w zasadach moralności, w modlitwach i w obrzędach wyraźnie wyznawana, w praktyce, w jego rocznikach w historii duchów stwierdzona, dogmatycznie przez Sobór Lateraneński określona. Ilość diabłów niewiadoma, atoli przytoczone teksty każą się domyślać, że jest bardzo wielka. - Istnienie książęcia czartowskiego jest faktem nie mniej pewnym, jak w ogóle istnienie diabłów. Hierarchiczny ustrój ich klasy, czyli oddziały nie jest przedmiotem wiary, ale jest bardzo prawdopodobny ze względu na to, że Chrystus mówi o szatanach gorszych od jednego z nich, nequiores se (Łuk. XI, 26), co się tym tłumaczy, iż ci aniołowie, którzy posiadali wyższą naturę i łaskę, dopuścili się wyższej zdrady, zbrodni i złości. - Objawienie wątpić nam nie pozwala, że szatani wywierają wpływ na ludzi za pomocą bądź wrażenia i sugestii, bądź napaści i kuszenia albo też i opętania. 
Trzeba prawdopodobnie dodać, że oni też w życiu przyszłym będą dla potępionych narzędziem kaźni i tortur. Taki sam wpływ szatanów może się rozciągać - i niekiedy rzeczywiście się rozciąga - na istoty niższe od człowieka, bądź ze złej woli szatana, bądź też z wyraźnego dopuszczenia bożego. Stała tradycja Kościoła, podająca tłumaczenie wzmiankowanych w Piśmie św. faktów wróżbiarstwa i magii (Mat. XXIV; II Tes. 9), nie pozwala również zaprzeczać rzeczywistości, a tym bardziej możliwości wyraźnej lub niewyraźnej umowy człowieka z diabłem, zawieranej we wspólnych celach, których ostatecznym końcem jest walka człowieka z Bogiem i zguba dusz ludzkich. Wszystkie powyżej wyłuszczone punkty stwierdza ustanowienie egzorcystów przez Chrystusa Pana (Mat. XVI, 17) i przez Kościół Katolicki, który (...) przepisał im w swym rytuale pewien sposób postępowania, tudzież wskazał środki, jakie mają być przedsiębrane przy wykonywaniu tego trudnego obowiązku, w dzisiejszych czasach zastrzeżonego wyłącznie kapłanom.

II. Przeciwko powyższej nauce walczą następujące zarzuty: 1-o Czy naprawdę istnieją i czy istnieć mogą aniołowie t.j. duchy czyste, mające istnienie poza materią? A jeżeli istnieją, to czy mogą być złymi? Czy Bóg mógł stworzyć złe anioły? A jeśli stworzył ich dobrymi, to czy mogli oni stać się złymi? - 2-o Czy można przypuścić, żeby duchy czyste, a zwłaszcza te, które się stały złymi, mogły oddziaływać na świat materialny i wywoływać fizyczne zjawiska, przez chrześcijanizm im przypisane. Dlaczego dobroć i wszechmocność boska nie przeszkadza im źle czynić, Jeśli to prawda, że mogą szkodzić ludziom? Widocznie wiara w istnienie diabłów jest rezultatem ciemnoty ludzkiej i zabobonu - 3-o I w rzeczy samej, tak zwana magia łatwo się tłumaczy podstępem jednych, a łatwowiernością drugich; kuszenie i nagabywanie diabelskie są zjawiskami porządku fizjologicznego i patologicznego, nieco tylko zaostrzone i trochę jaskrawsze, niż zwyczajne cierpienia; dawniejsze opętania diabelskie są identyczne z dzisiejszym pomieszaniem zmysłów, z histerią, epilepsją; dzisiejsze media, spirytyści, hipnotyzerzy i somnambulicy w średnich wiekach nazywali się magami, czarnoksiężnikami, opętanymi; nowoczesna wiedza rzuciła światło na te mniemane ciemności piekielne i wykazała więcej nierozumu i okrucieństwa w sądach duchownych i świeckich, prowadzących procesy o czarnoksięstwo, aniżeli w pospólstwie łatwowierności; tam gdzie uciekano się do pośrednictwa kata, powinien był stosować swą dobroczynną sztukę lekarz, ale i lekarze ciągnęli jarzmo powszechnej głupoty. - W końcu owe ustępu Biblii, w których ukazuje się wiara w czarty, można tłumaczyć w sposób zupełnie naturalny, wcale nie obrażający ani rozumu, ani wiedzy. 
- Takie oto są w skróceniu główniejsze zarzuty, krążące pomiędzy nami, odnośnie do nauki chrześcijańskiej o czartach i ich sprawach. Odpowiedzmy na nie pokrótce.
1-o Najpierw weźmy pod rozbiór zarzut pozytywistyczny, który podaje nam w wątpliwość istnienie, a nawet możliwość istnienia duchów anielskich. Jeżeli istnienie istoty czysto duchowej jest niemożliwe, to i Bóg istnieć nie może, to i dusza ludzka z natury swej duchowa, acz posiada czynności w porządku zmysłowym i organicznym, również istnieć nie może; tym sposobem wpadamy w gruby materializm. (...)
Szatani nie są też z natury źli, stworzył ich bowiem Bóg dobrymi, swoją łaską uświęcił i przeznaczył do wiecznej i doskonałej świętości w niebie. Obok tego jednak obdarzył ich Bóg wolną wolą i wystawił, podobnie jak wszystkich innych aniołów, na próbę przed ostatecznym ubłogosławieniem.
Ale szatan i zwolennicy jego próby tej nie wytrzymali i upadli. Pismo św. wspomina o tej próbie, teologowie zaś rozmaicie ją tłumaczą. Najprawdopodobniej ci źli aniołowie zamierzali dojść bez nadprzyrodzonej pomocy Boga do nadprzyrodzonego celu, który im Bóg przeznaczył; i występna pycha, na widok której zdumieni jesteśmy nierozumem i przewrotnością tych duchów, a która jest możliwa ze względu na warunki, w jakich duchy te stworzone zostały, ta występna pycha, powtarzam, słusznie ukarana została potępieniem. Jeśli zaś winnym nie pozostawiono czasu ani łaski do żalu, to dla tego, że udzielona im od Boga wyższość natury i łaski, powinna była zabezpieczyć ich od wszelkiego dobrowolnego upadku. Lecz nad człowiekiem bardziej do grzechu skłonnym i ułomnym, Pan Bóg większą miał litość i miłosier- dzie i dlatego obiecał mu i zesłał Pocieszyciela.
2-o Oddziaływanie złych duchów na świat materialny również jest możliwe, ponieważ wszyscy aniołowie od początku byli stworzeni do życia w świecie, a popełniony przez niektóre anioły grzech nieposłuszeństwa nie odmienił ich natury. Gdyby anioł nie mógł działać w świecie materialnym, dlatego że jest duchem, to czyżby Bóg, duch czysty, mógł stworzyć świat? Czyżby mógł wprawić go w ruch, kierować nim i rządzić? Czyżby dusza ludzka mogła zamieszkiwać, ożywiać i poruszać ciało? A jeśli Bóg i dusza ludzka mogą działać w porządku fizycznym, dlaczegożby anioł nie mógł posiadać takiej samej mocy? A jeżelibyśmy ani Bogu, ani duszy, ani aniołom, którzy zajmują pośrednie stanowisko między Bogiem i duszą, nie chcieli przyznać takiej mocy, to wówczas upada wszelka religia naturalna, wszelkie objawienie, na nic się nie zda psychologia i moralność; i znowu wpada się w najgrubszy materializm; stąd w dalszym ciągu trzebaby wnioskować, że Bóg nie stworzył świata, i świat nie objawia Boga, że Bóg nie mógł objawić tego, w co wierzy chrześcijanizm, że dusza jest zwyczajną funkcją mózgu, a anioł zwyczajnym płodem tej funkcji. Takie wnioski jasno dowodzą fałszywości powyższych przypuszczeń.
Nie trzeba jednak sądzić, żeby czyny diabelskie całkowicie były niezależne od Boga. Niepodobna bowiem przypuszczać, żeby złe duchy miały nieograniczoną wolność gwałcenia ustanowionego porządku. Złość ich nie przekracza pewnych określonych granic, gdyż mądrość i dobroć Boga ustawicznie czuwa nad nimi i o tyle zezwala na złe, o ile ono przyczynia się do ostatecznego szczęścia człowieka, chyba że ludzie z własnej winy dobrowolnie stają się ofiarą szatana. Atoli wierzymy, że nikt nie jest kuszony i napastowany ponad siły, i że pomoc łaski boskiej zawsze przychodzi w porę temu, kto szczerze pragnie ją otrzymać, ażeby uniknąć grzechu i pozostać wiernym Bogu; to też bardzo słusznie św. Augustyn porównuje w jednym miejscu szatana do owych brytanów, które strzegły wejścia do domów Rzymian, i o których pewna starożytna mozaika przestrzega gościa: cave canem. Szatan, według Augustyna, jest jakby na uwięzi i tych tylko kąsa, co nierozważnie zbyt blisko podchodzą ku niemu. A więc złość jego ostatecznie przyczynia się do szczęścia ludzi.
Wiadomo, że ciemnota i zabobonność pogańska w różnych epokach i pośród rozmaitych starożytnych narodów przypisywały szatanom takie figle i takie psoty, że ich za nic miano. Wiemy też, że przesądy i zabobony pogańskie nie wygasły całkowicie wśród chrześcijan; że one to zaciemniały umysły prostaczków w średnich wiekach i nawet w nowszych czasach one straszyły i dręczyły lud prosty. Z tym wszystkim jednak przesady te nie wypływają z prostej i prawdziwej nauki Kościoła, którą przed chwilą wyłożyliśmy, a której jedynym źródłem jest objawienie boskie. Ani niedorzecznej fantazji ludowej, ani dziwacznych i śmiesznych nadużyć nie można przypisywać Kościołowi i nie można miotać za to błotem. Kościół boleje nad nadużyciami i nad błędem tych, co mylnie pojmują i błędnie stosują jego naukę, i nie może być odpowiedzialny za nadużycia poszczególnych osób.
3-o Wiemy również dobrze, iż historia magii przepełniona jest faktami zmyślonymi, wątpliwymi albo po prostu naturalnymi; lecz pomiędzy tymi faktami bywają i takie, które zdrowa filozofia przypuszcza jako możliwe, rozsądna krytyka uznaje za rzeczywiste, a w których prawdziwa teologia odnajduje cechy diabelskie. Teologia bowiem stosując zasadę przyczynowości do faktów dokładnie zbadanych drogą krytyki historycznej, jest w możności sprawdzić, czy takowe fakty przekraczają zakres sił przyrodzonych, jak również, czy można je przypisać działaniu przyczyn nadprzyrodzonych dobrych, t.j. Bogu, aniołom lub świętym. Skoro się sprawdzi te dwie okoliczności, na pewno będzie można wnioskować, że fakty te są dziełem diabelskim; jeżeli zaś pozostanie wątpliwość co do natury skutku, to taka sama wątpliwość pozostanie co do natury przyczyny. Taka tedy jest prawdziwa nauka Kościoła, oficjalnie przyjęta w słynnym rozdziale de Exorcisandis, w tytule IX Rytuału Rzymskiego; takie są wnioski, wypływające z nauki, zawartej w Biblii i w Tradycji, o stosunkach człowieka z diabłem, i o sądach, jakie mamy o nich wydawać. Kościół - w nauczaniu dogmatycznym - od powyższych zasad nigdy nie odstąpił; nie można go więc czynić odpowiedzialnym za nadużycia, na jakie nauka jego była wystawiona. Kościół nigdy nie zaprzeczał, aby nasze pokusy nie były częstokroć subiektywnymi, i aby nie dały się wytłumaczyć za pomocą danych fizycznych i moralnych, wśród których żyjemy, ale nic więcej nad to zaprzeczać nie mógł, albowiem tym samym zaprzeczałby możliwości i rzeczywistości napaści i przemocy szatańskiej, które w teorii poznać można po pewnych cechach, określonych przez teologię, a które w praktyce częstokroć bardzo trudno należycie rozróżnić.
Gotowi jesteśmy przyznać, że niektóre niedostatecznie jeszcze zbadane wypadki psychologiczne brano za opętanie diabelskie; ale niepodobna iżby zdrowy rozum zgodził się na to, że nie było nigdy żadnego wypadku opętania, i że to wszystko, co daje się widzieć dziwnego w historii zboczeń umysłowych i zjawisk nadzwyczajnych w porządku umysłowym, moralnym, fizjologicznym i psychologicznym, tłumaczy się stanem chorobliwym; wiara w objawienie biblijne zawsze będzie się sprzeciwiała podobnemu tłumaczeniu powyższych faktów. Żaden stan chorobliwy nie będzie w możności nagle udzielić człowiekowi dokładnej znajomości obcego języka, ani jakiejkolwiek nauki przedtem i potem nigdy nie posiadanej, ani odgadywania tajemnic nigdy nie przewidzianych i fizycznie do wytłumaczenia niepodobnych. Ani choroby umysłowe, ani histeria, ani stan hipnotyczny nie stawiają człowieka poza prawami świata fizycznego i nie udzielają mu sił całkowicie niezgodnych z jego fizycznym ustrojem.
Fakty opowiadane przez Ewangelię tudzież przez apostołów i przez najuczeńszych i najświętszych Ojców Kościoła można bardzo łatwo sprawdzić. Św. Paulin którego wymienia Bergier (''Demoniaques''), zaświadcza, iż widział opętanego, który chodził po sklepieniu Kościoła, głową na dół obrócony, i mimo to potrafił w porządku utrzymać swoje ubranie. Sulpicjusz Severus (ibid.) widział opętanego, który na widok relikwii św. Marcina uniósł się w powietrze z rękoma rozkrzyżowanymi. Fernel, lekarz Henryka II, i słynny protestant Ambroży Paré wzmiankują o pewnym opętanym, który mówił po grecku i po łacinie, chociaż się nigdy nie uczył tych języków. (...) Cechy powyższych faktów, naszym zdaniem, są całkowicie nadnaturalne, ale nie są z pewnością boskie, a zatem są diabelskie.
4-o Nauka o czartach, w granicach przez kościół wskazanych, jest z pewnością objawiona. Daremnie usiłowano by zastosować do tekstów biblijnych, z których naukę tę czerpiemy, zręczną naturalistyczną egzegezę, gdyż teksty te wyraźnie sprzeciwiają się takiemu tłumaczeniu. Chrystus Pan usuwa wszelką wątpliwość pod tym względem, gdy mówi o szatanach jako istotach obdarzonych rozumem i wolą, osobowych i na złe wylanych. On sam przemawia do nich, walczy, jeśli wolno tak się wyrazić, przeciwko nim, wypędza ich, głosi się ich nieubłaganym przeciwnikiem, daje swym uczniom władzę egzorcyzmowania i wypędzania ich z opętanych, których wyraźnie odróżnia od chorych. Przed Nim i po Nim natchnieni pisarze mówią w podobny sposób o naturze i działaniu szatana, tak że ostatecznie zmuszeni jesteśmy wybierać jedno z dwojga: albo wierzyć w osobowość i rzeczywiste działanie diabłów, albo też odrzucić Biblię, tradycję i wiarę Kościoła katolickiego''1.

Skoro z wyżej przytoczonego tekstu dowiedzieliśmy się tyle o szatanie, demonach, ich naturze i ich stosunku do człowieka, najwyższa pora zająć się teraz kwestią opętania, czyli tego szczególnego wpływu demona (bądź demonów, ponieważ w opętaniu jednostki może brać udział nie jeden tylko upadły anioł, lecz większa ich liczba) na osobę ludzką.

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/

1(„Słownik apologetyczny wiary katolickiej”, podług D-ra Jana Jaugey,a, opracowany i wydany staraniem X. Władysława Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, Warszawa 1894, t. I, s. 574 – 579.).

II Watykański Sobór: Program kłaniania się dwóm cielcom. Pierwszy cielec – to herezje modernizmu. Drugi cielec – to szacunek dla pogaństwa i jego demonów.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 

Przesyłamy wideolist BKP o kryzysowej sytuacji w Kościele katolickim po Soborze Watykańskim II i destrukcyjnej działalności posoborowych papieży, porównując ją do bałwochwalstwa starożytnego Izraela. Wzywamy wszystkich katolików do pokuty i modlitwy.

Patrz wideo: https://bcp-video.org/pl/grzech-jeroboama/

Biskupi-sekretarze Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

byzcathpatriarchate@gmail.com

———————————————————————

BKP: Grzech Jeroboama, II Watykański Sobór i posoborowi papieże 

wideo: http://vkpatriarhat.org/pl/?p=19713  https://restoring-church.wistia.com/medias/tafh62kmm5

https://rumble.com/v1i7sgz-hrich-jeroboama.html  cos.tv/videos/play/38665721437787136

bitchute.com/video/W8izbPYp81ex/

Król Salomon odstąpił od Pana i popełnił bałwochwalstwo. Składał ofiary obrzydliwym bożkom Kamoszowi i Molochowi. Bóg z tego powodu dopuścił do rozłamu narodu. Król Jeroboam następnie wprowadził w Izraelu bałwochwalczy system w Betel. Izraelici na pustyni składali ofiary złotemu cielcowi, a w Betel już dwóm cielcom. Bóg za to bałwochwalstwo karał króla i naród cierpieniem i wojnami. Wielu królów Bóg potępił za ich bierność w nieusuwaniu bałwochwalczej drogi Jeroboama. O królu Omri i innych jest napisane: „Chodzili wszystkimi drogami Jeroboama, w jego grzechu, którym doprowadził do grzechu Izraela” (1 Krl 16:26).

II Watykański Sobór także ustanowił program kłaniania się dwóm cielcom. Pierwszy cielec – to herezje modernizmu. Drugi cielec – to szacunek dla pogaństwa i jego demonów, wprowadzony dekretem Nostra aetate. Obie te drogi podważają nie tylko pierwsze, ale także wszystkie inne przykazania Dekalogu. Watykan dlatego milczy i na temat legalizacji kradzieży dzieci w Konwencji Stambułskiej, a tym samym na grzech nie tylko przeciwko 7, ale również przeciwko 5, 6 i 4 przykazaniu. Z legalizacją sodomii i małżeństw sodomitów upada zarówno 6 i 9 przykazanie.

Drogę Jeroboama wytyczył Jana XXIII poprzez II Watykański Sobór. Za to został pośmiertnie ekskomunikowany. Jednak Franciszek Bergoglio paradoksalnie go kanonizował .

Paweł VI heretyckie dokumenty i ducha II Watykańskiego Soboru potwierdził. Za przestępstwo nadużycia władzy przeciwko Bogu i Kościołowi, na niego również spadła Boża ekskomunika, czyli był pośmiertnie wykluczony z Kościoła. Ale Franciszek go również absurdalnie kanonizował.

Jan Paweł II, zamiast zatrzymać postęp kłaniania się dwóm cielcom: neopogaństwa i modernizmu, proces apostazji jeszcze przyspieszył. Następnie opanował on wszystkice teologicznye szkoły. Modernizm jest związany z historyczno-krytyczną metodą . Ona kwestionuje boskość Chrystusa, Jego rzeczywiste i historyczne zmartwychwstanie oraz natchnienie Pisma Świętego. Jan Paweł II wezwał w 1986 roku do Asyżu pogan i w jedności z nimi modlił się o pokój. Ale poganie nie modlą się do Boga, ale do diabła i demonów. Papież zjednoczył się w tym z nimi i zpowodował wielkie zgorszenie wszystkim chrześcijanom. W ten sposób przyspieszył przejście na drogę odstępstwa do pogaństwa.

Benedykt XVI był zobowiązany użyć powierzonej papieskiej władzy do podjęcia ratunkowego kroku, bez którego jest nie możliwa odnowa Kościoła. Tym krokiem było nazwać II Watykański Sobór tym, czym był i czym jest, to znaczy heretyckim i nieważnym. Nie zrobił tego, a wręcz przeciwnie Jana Pawła II w 2011 roku beatyfikował, potwierdzając tym jego odstępczy gest w Asyżu. W ten sposób sprowadził na siebie Bożą anatemę.

Franciszek sprowadził na siebie już kilkakrotną Bożą anatemę, wykluczenie z Ciała Chrystusa, Kościoła, zwłaszcza za intronizację demona Pachamamy. W duchu Soboru przyspieszył proces samozniszczenia Kościoła poprzez anulowanie przykazań Bożych, zwłaszcza przez propagowanie sodomii i negowanie podstawowych prawd wiary niezbędnych do zbawienia.

W instrukcji masońskiej „Alta vendita” z XIX wieku napisano: „Katolicy będą myśleć, że idą pod sztandarem Piotra, ale w rzeczywistości już pójdą pod naszym sztandarem.” W 1969 roku wpływowy mason Richard Day powiedział: „Kiedy Kościół rzymskokatolicki upadnie, reszta chrześcijaństwa z łatwością podąży za nim… Niektórzy pomyślą, że Kościół przeciwstawi się temu wszemu, ale w rzeczywistości Kościół nam pomoże”.

Dlaczego Bóg dopuszcza proces samozniszczenia? Odpowiedź jest tylko jedna – ponieważ hierarchia kościelna oraz lud Boży przyjęli ducha świata, wypędzili Ducha prawdy i notorycznie odrzucają zbawczą pokutę. Pokuta – to nazywać prawdę prawdą, grzech grzechem, a heretycki Sobór heretyckim.

Mason Richard Day wygłosił swoje oświadczenie cztery lata po zakończeniu II Soboru Watykańskiego. Wielu członków soboru, a tym bardziej duchowieństwo i lud Boży, nie zdawało sobie sprawy z katastrofalnych konsekwencji, jakie przyniesie Sobór. Dziś już z przerażeniem widzimy je na pseudopapieżowi Franciszkowi i jego destrukcyjnych działaniach. Richard Day i wyżsi rangą masoni już wtedy wiedzieli, że po Soborze przywództwo Kościoła już będzie pomagało w przeprowadzeniu swojego własnego samozniszczenia. Franciszkowe intensywne propagowanie sodomii, pogańskiego bałwochwalstwa, zwłaszcza z demonem Pachamamą, a teraz także absurdalne narzucanie eksperymentalnych szczepień, nawet dzieciom, jest już kopaniem grobu i to nie tylko dla Kościoła katolickiego!

Co robić? Przede wszystkim każdy powinien zacząć pokutować sam za siebie. Każdy z nas ponosi również odpowiedzialność i za Kościół. Czym zacząć? Zacznij od jednej godziny osobistej modlitwy dziennie!

Wszystkich, którzy odrzucają pokutę, w tym papieża, kardynałów, biskupów, zakonników, księży i zwykłych ludzi, dotyczą ostrzegawcze słowa Jezusa: „Wszyscy  zginiecie!”.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

Grzech Jeroboama, II Watykański Sobór i posoborowi papieże

vkpatriarhat.org/en/?p=22060  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9040  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=15463  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12204  /español/

Papież-аpostata Franciszek jedzie do Kazachstanu. Kolejny krok przejścia do antykościoła New Age.

Papieżpostata Franciszek jedzie do Kazachstanu. 

Kolejny krok przejścia do antykościoła New Age.

Biskupi-sekretarze Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu 

Chancellery Patriarchate <secretariat.patriarchate@gmail.com>

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Wysyłamy Państwu nasze listy, w których reagujemy na planowany udział pseudo-papieża Franciszka w Międzyreligijnym Kongresie w Astanie. Jednocześnie apelujemy do patriarchy Cyryła, aby nie brał udziału w tym spotkaniu. Zwracamy uwagę na destrukcyjny wpływ spotkań synkretycznych zarówno na Kościół, jak i na ludzkość.

Wideo: https://mlorenzo.wistia.com/medias/5vk3mv0llc  

cos.tv/videos/play/38460996922676224  bitchute.com/video/m08EEUPlpdk8/

==================

Biskupi-sekretarze Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu 

vkpatriarhat.org/pl/uogcc.org.ua/enbyzcathpatriarchate@gmail.com

******************************************************************************************

BKP: Papieżpostata Franciszek jedzie do Kazachstanu. 

Kolejny krok przejścia do antykościoła New Age

W dniach 13-15 września 2022 r. papieżаpostata weźmie udział w Kongresie z pogańskimi zwierzchnikami.

…Kłaniali się ulanemu bałwanowi. Przemienili chwałę swą w podobieństwo cielca, jedzącego trawę. Zapomnieli o Bogu, wybawicielu swoim” (Ps 106:20-21). Nie tylko wtedy, ale i dzisiaj najwyższa hierarchia kierowana przez pseudo-papieża Bergoglio czci pogańskich bożków. Promują tzw. ekologiczną konwersję, która w swej istocie jest konwersją do terytorialnych demonów i połączeniem się z nimi. Szaleńczo przemieniają swoją chwałę, która jest w Synu Bożym, Jezusie Chrystusie, na podobieństwo pogańskich bożków, takich jak demon Pachamama. Do dziś w Boliwii i innych krajach Południowej Ameryki czczą demona Pachamamę składając ofiary, na przykład przy budowie domu. Jeśli jest to mały dom, dla Pachamamy rzekomo wystarczy młode lamy, ale jeśli jest to duży dom, szaman da wypić opiat niedoświadczonemu cudzoziemcowi lub innej ludzkiej ofierze, a następnie pogrzebie go żywcem w fundamencie. Ta praktyka jest również stosowana w Tybecie, kiedy buddyjscy mnisi budują swój klasztor.

Bergoglio w pogańskim rytuale z demonem Pachamamą osobiście uczestniczył. Jego odstępczy gest ściągnął na Katolicki Kościół Boży gniew. Rezultatem było nie tylko zaślepienie katolików, ale także zamykanie kościołów i ogłoszenie tzw. kowid-pandemii z mRNA szczepieniem. Eksperymentalna szczepionka była oparta na tkance, wyrwanej żywcem z nienarodzonego dziecka, zanim zostało zabite. To ofiara dla demona śmierci. Pan skarży się: „Ofiarowali swoich synów i swoje córki demonomniewinną krew przelewali…” (Ps 106:36).

Zmiana genetycznego kodu przez szczepionkę zarówno kaleczy człowieka, jak i jest grzechem przeciwko Bogu Stwórcy. Ponadto szczepienie prowadzi do czipowania, przed czym Biblia ostrzega jeziorem ognia. Największym promotorem szczepień jest pseudo-papież Bergoglio. Pomimo tego, że prawdziwi eksperci przed tym niebezpiecznym genetycznym serum zdecydowanie przestrzegają, on bezczelnie twierdzi, że zaszczepienie się mRNA szczepionką jest „aktem miłości”, że rzekomo „trzeba to zrobić” i że rzekomo „szczepionki muszą być dla wszystkich”. On zmusił wszystkich pracowników Watykanu do przyjęcia tej eksperymentalnej genetycznej surowicy. To jest publiczny gest apostazji ze strony Stolicy Apostolskiej. Trzej gwardziści woleli opuścić Watykan.

To szaleństwo, że Izraelici zamienili swoją chwałę, którą mieli w Bogu, na postać cielca, jedzącego trawę! Ale to samo robi papież-аpostata Bergoglio i słusznie odnosi się do II Watykańskiego Soboru.

Wersety 28-29 podkreślają, że za bałwochwalstwo przychodzi katastrofa. Ta zasada obowiązuje do dzisiaj.

Bergoglio był bezpośrednio obecny podczas bałwochwalczych rytuałów w Kanadzie. Szaman w bałwochwalczym rytuale czcił stworzenie zamiast Stwórcę (Rz 1). Było to bałwochwalcze ubóstwienie ognia, wody, powietrza i ziemi, a także ubóstwienie zwierząt, zwłaszcza owadów. Szaman zaprosił obecnych aby wejść do wirtualnego kręgu duchów, a duchy rzekomo będą z nimi. Na znak przyjęcia mieli położyć ręce na sercu. Bergoglio posłusznie to zrobił. W tym samym czasie szaman palił kadzidło i gwizdał na kości dzikiego indyka, którym posługuje się przywołując diabła. Szaman zwracał się do czterech stron świata i przywoływał demony. Jest jednak diametralna różnica między tym rytuałem a błogosławieństwem na cztery strony świata, które wielu kapłanów udziela w imieniu Boga w Trójcy Jedynego codziennie o godzinie 21:00. Podobnie Ezechielowi Pan nakazuje prorokować na cztery strony świata w celu, aby suche kości, czyli duchowo martwi wierzący, zostali wskrzeszeni przez Ducha Bożego (Ez 37:1-9).

Pseudo-papież Franciszek, po intronizacji demona Pachamamy i poświęceniu się szatanowi przez szamana w Kanadzie, przygotowuje się do tzw. podróży apostolskiej na synkretyczny Kongres z przywódcami pogańskiego buddyzmu, hinduizmu, animizmu… do Kazachstanu. Jego tak zwane podróże apostolskie nie służą odnowie kościoła ani ewangelizacji pogan, ale stopniowo przekształcają Kościół katolicki w ogólnoświatowy antykościół New Age. Ten czci demony zamiast Boga Stwórce i Jezusa Zbawiciela. Udział Bergoglia w Kongresie ma jeszcze bardziej wzmocnić fałszywą opinię publiczną, jakby kulty pogańskie, czczące demony, i Kościół katolicki były równorzędnymi drogami do zbawienia. To wielkie oszustwo i jednocześnie grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu. Co więcej, chodzi o zwodzenie niedoinformowanych wierzących do zaakceptowania samobójczej zmiany podstawowych chrześcijańskich paradygmatów. Zasadniczo jest to publiczne zaprzenie Chrystusa i Ewangelii. „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem Niebieskim”.

Papież-аpostata zaprzecza istocie zbawczej nauki i dlatego świat nie może od niego dowiedzieć się o jedynym Zbawicielu i jedynej drodze do zbawienia. Hindusi czczą świętą krowę , węże i inne zwierzęta. W tybetańskim buddyzmie czczą różne bóstwa, czyli demony, także poprzez deifikację zwierząt. Dalajlama jest uważany za reinkarnowanego boga i także czczony jako bóg. To jest bałwochwalstwo.

Jeśli porównamy działalność Franciszka-apostaty z cesarzem Julianem Apostatą, Franciszek go przewyższa. Ale tragedią jest to, że katolicy już tego nie widzą, ani nie chcą tego widzieć, i bez końca skandują: „W jedności z naszym papieżem Franciszkiem”.

Zakodowany program bergogliańskiego Synodu o synodalności ma na celu zmianę moralności katolickiej i wyeliminowanie zbawczej wiary oraz praw i przykazań Bożych, które zapewniają nam zbawienie. Każdy, kto chce dziś w Kościele katolickim być zbawiony, musi radykalnie oddzielić się od ducha bergogliańskiej sekty, która okupuje Kościół. Kto się jej podporządkowuje, jest współwinny wszystkich zbrodni Bergoglia.

Przypomnijmy sobie wypowiedź św. Ignacego Męczennika: Jeśli ktoś przez złą naukę niszczy Kościół Boży, za który Jezus Chrystus został ukrzyżowany, taki, jako zbezczeszczony, pójdzie w ogień nieugaszony, podobnie jak ten, kto go słucha”.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

16.08.2022

BKP: Papieżpostata Franciszek jedzie do Kazachstanu. Kolejny krok przejścia do antykościoła New Age

vkpatriarhat.org/en/?p=22165  /english/

vkpatriarhat.org/es/?p=12253  /español/

vkpatriarhat.org/fr/?p=15537  /français/

vkpatriarhat.org/de/papst-franziskus-kasachstan-besuchen/  /deutsche/

==================================

mail:

Panika, Strach, Rozpacz, Beznadzieja, Wróżenie, Plotka – to demony.

Pamiętajmy, że Panika, Strach, Rozpacz, Beznadzieja, Wróżenie, Plotka i podobne – to są imiona osobowych szatanów, jakie one wyznają przymuszone przez egzorcystów. Nie oddawajmy się im w niewolę.

Obecnie najlepsza broń przeciwko nim to oczywiście Msza święta, spowiedź i Komunia. No i oczywiście Godzinki, różaniec, modlitwy do Świętego Józefa i podobne.

Zawsze przez stulecia lud gnębiony plagami, zarazą, oczekiwał pomocy i opieki ze strony biskupów i Ojca Świętego. Tragiczne ciosy, jakie otrzymuje Kościół, które nasilają się ciągle od 60 lat, wielokrotnie osłabiły to źródło pomocy. Czy nie grzeszę optymizmem? Ale chyba nie zniszczyły ?? Teraz – mamy tam tow. Bergoglio…

Bądźmy optymistami w najgłębszym znaczeniu tego pojęcia. Przecież wiemy, że Bóg w Trójcy Jedyny na pewno zwycięży, a Matka Boska jest też Królową Polski, naszą Hetmanką. A u Jej nóg modlą się ogromne zastępy Świętych Polaków. Sięgnijcie po książkę „Święci w dziejach narodu polskiego” Feliksa Konecznego.

Inna dostępna nam broń, której wymienione w tytule demony [i inne też] panicznie się boją, to śmiech i radość. Byliśmy najweselszym barakiem w obozie postępu i socjalizmu, bądźmy nim i teraz, gdy Centralne Komitety przeniosły się do Brukseli i Strasburga, a Złego, na ołtarzach oblanych krwią dzieciątek, czczą „mędrcy” z Loży Trzynastu…Mirosław Dakowski. marzec 2020