Prezydent Ukrainy znów stosuje swoją tradycyjną taktykę szantażu moralnego, by zmusić kraje do poparcia jego wysiłków wojennych – ocenił w poniedziałek na X premier Węgier Viktor Orban, komentując wypowiedź Zełenskiego, który przyznał, ze niezależnie od stanowiska Budapesztu, Ukraina wejdzie do UE.
============================
„Węgry nie mają moralnego obowiązku popierania przystąpienia Ukrainy do UE. Żaden kraj nigdy nie szantażował (innych), żeby dostać się do Unii Europejskiej i tym razem też się to nie powiedzie. Traktat o UE nie pozostawia miejsca na niejasności: o członkostwie decydują państwa członkowskie, jednomyślnie” – podkreślił Orban.
Polityk skomentował słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który zaznaczył, że Ukraina przystąpi do Unii Europejskiej niezależnie od stanowiska premiera Węgier.
„Naród węgierski podjął decyzję. W referendum zdecydowaną większością głosów opowiedział się przeciwko członkostwu Ukrainy w UE” – dodał węgierski premier. Orban powołał się na wyniki głosowania „Voks 2025”, w którym – jak w czerwcu ogłosił rzecznik węgierskiego rządu Zoltan Kovacs – 95 proc. głosujących sprzeciwiło się przyspieszonej ścieżce akcesji Ukrainy do Wspólnoty.
„Jeśli chcecie to zmienić, kampania medialna, którą prowadzicie przeciwko Węgrom, prawdopodobnie nie jest najlepszym sposobem na znalezienie przyjaciół” – stwierdził w poniedziałek Orban.
Słowa Zełenskiego skomentował też szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto, przypominając, że „decyzja, który kraj jest gotowy do przystąpienia do UE i faktycznie może się nim stać, nie należy do prezydenta Ukrainy”. „Należy do UE, gdzie takie decyzje wymagają jednomyślności. Naród węgierski już podjął decyzję, a my reprezentujemy jego wolę w Brukseli” – dodał dyplomata we wpisie na platformie X.
Rząd Węgier sprzeciwia się przystąpieniu Ukrainy do Unii i od lutego blokuje otwarcie tzw. pierwszego klastra w negocjacjach Kijowa z Brukselą. Spór dotyczy obowiązującej od ponad 10 lat ukraińskiej ustawy językowej, która, zdaniem Budapesztu, ogranicza prawo do używania języków mniejszości, w tym mniejszości węgierskiej na ukraińskim Zakarpaciu.
W 2023 roku parlament w Kijowie przyjął nową ustawę o mniejszościach narodowych, która uwzględniła wymogi Rady Europy. Ówczesny wiceminister spraw zagranicznych Węgier Tamas Menczer uznał jednak wprowadzone zmiany za niewystarczające.
Ponadto w ocenie władz węgierskich przystąpienie Ukrainy do UE miałoby negatywny wpływ na gospodarkę i bezpieczeństwo Węgier oraz całej Wspólnoty.
Dlaczego Orbánowi i partii Fidesz się udało? Dlaczego nie mające dostępu do morza, kilkukrotnie mniejsze od Polski zarówno pod względem terytorium jak i liczby ludności Węgry i ich przywódca umieją odnieść polityczny sukces i prowadzić politykę zgodną z węgierskim interesem narodowym?
Dlaczego premier Węgier jest szanowany przez przywódców największych mocarstw współczesnego świata? To pytania jakie zadaje sobie wielu obserwatorów życia politycznego w Polsce. Wydana niedawno książka Gábora G. Fodora „Orbán kontra Soros” udziela na nie odpowiedzi. Jest ona zarazem prosta, bo potwierdza kilka niemal odwiecznych prawd, ale i trudna, bo nie polega na zdradzeniu politycznych sztuczek czy cudownych recept. Ciśnie się wręcz na usta klasyczna sentencja Clausewitza o tym, że „na wojnie wszystko jest bardzo proste, ale na wojnie najprostsze rzeczy są bardzo trudne”. Książka bardzo zręcznie łączy historię osobistych relacji tych dwóch postaci, z najważniejszym konfliktem naszych czasów, który ma wymiar niemal apokaliptyczny.
Ich trwająca już blisko 4 dekady relacja od przyjaznej współpracy do nieprzejednanej wrogości to z jednej strony konflikt personalny i polityczna gra, ale z drugiej niemal faustowska walka o duszę ludzkości i kształt świata. To, że wszystko dzieje się na Węgrzech i w ramach węgierskiego społeczeństwa, które są z racji swej kultury, języka, etniczności same w sobie jakby tajemniczą wyspą na mapie Europy, dodaje tym zmaganiom niesamowitego kolorytu i trzeba przyznać, że autorowi udało się tę okoliczność wykorzystać tak, by książkę czytało się momentami niemal jak subtelny kryminał, w którym zło walczy z dobrem, a obie strony niczym w dobrym dramacie są święcie przekonane o swojej racji.
A zaczynało się niemal jak wszędzie w Europie Środkowej w latach 1980. Węgry jeszcze bardziej zadłużone w stosunku do liczby ludności niż PRL z konieczności gospodarczej i na skutek zmieniającego kierunek wiatru dziejów otwierały się na Zachód. Podobnie jak Polska wstąpiły do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, podobnie jak Polska rozpoczęły współpracę z Bankiem Światowym i tak jak Polska zaczęły pozwalać swoim obywatelom na zagraniczne wojaże i kontakty. Pojawienie się w tych krajach fundacji Sorosa było jednym z przejawów tej tendencji. Na Węgrzech z racji tego, że jej właściciel i twórca był węgierskim Żydem, który przeżył w tym kraju, będącym sojusznikiem Hitlera Holokaust, musiało wywoływać większe emocje, ale kto pamięta tamte czasy, ten przypomina sobie jaką ekscytację na polskich uczelniach wywołały pierwsze nabory na stypendia, które Fundacja Batorego czyli polska ekspozytura Sorosa oferowała także w PRL drugiej połowy lat 1980. W siermiężnej rzeczywistości i w atmosferze powszechnego zmęczenia nijakimi rządami przygotowujących się do zajęcia jak najlepszych pozycji w nowym systemie dawnych działaczy PZPR i mających podobne cele odpowiednio sprofilowanych popłuczyn po dawnej Solidarności, był to zwiastun potwierdzający, że nowe jest już blisko.
Pierwszym i najważniejszym etapem budowania przez Sorosa swoistego państwa w państwie w kadarowskich jeszcze Węgrzech oprócz pomocy materialnej (zakup 475 kserografów, pomoc finansowa dla studenckich gazet, organizacji, akcje charytatywne) było szukanie ludzi, kandydatów do własnego wojska. Na tym etapie Soros działał w poprzek podziałów politycznych, po prostu szukał osób, w których widział liderów przyszłego życia publicznego. Dotował zarówno liberałów jak i prawicowców, a gdy uznał to za korzystne poparł likwidację kordonu sanitarnego jakim otaczano postkomunistów. Orbán był wtedy brodatym studentem i wydawał gazetkę o nazwie „Koniec wieku”, w 1988 r. założył organizację studencką przekształconą wkrótce w partię o nazwie Fidesz. Wydarzeniem, które pokazało jego potencjał był symboliczny pogrzeb przywódcy powstania z 1956 r. Imre Nagy’a 16 czerwca 1989 r. kiedy okazał się charyzmatycznym mówcą i wezwał Sowietów do opuszczenia Węgier. Dlatego Soros postanowił w niego i kolegów zainwestować. Temu służył system stypendialny, z którego sam Orbán, a także jego partyjni towarzysze skorzystali, oprócz tego pracowali w jego instytucjach, miliarder wspierał też Fidesz. Przywódca Fideszu był potem także stypendystą prestiżowej fundacji German Marshall Fund.
Orbán się uczył, obserwował, w pierwszych wyborach do parlamentu po upadku bloku wschodniego Fidesz uzyskał 7 procent i miał już swoich posłów, ale nie sprawował władzy, którą objęła koalicja partii prawicowych pod przewodnictwem premiera Jozsefa Antalla. Soros był z tej władzy niezadowolony, gdyż odmówiła oddania miliarderowi najważniejszego węgierskiego banku oraz przemysłu i wszczął wtedy intensywną działalność na rzecz stworzenia frontu antyrządowego pod hasłem walki z faszyzmem i antysemityzmem. Aby obalić rząd, potrzebna była jednak współpraca z postkomunistami.
W 1992 r. Orbán spotkał się w Nowym Jorku z Sorosem i odmówił zarówno przyjęcia pomocy finansowej dla partii jak i sojuszu z postkomunistami. Wkrótce zobaczył jak bardzo kosztowna była to decyzja. Poparcie Fideszu, które na nieco ponad rok przed wyborami wynosiło 40% spadło do 7% w dniu wyborów w 1994 r. Doprowadziły do tego opanowane przez Sorosa media, oskarżenia o faszyzm i antysemityzm, próbowano także rozbić Fidesz od środka lub doprowadzić do jego scalenia z liberałami z Partii Wolnych Demokratów (SZDSZ) (z uwzględnieniem wszelkich różnic odpowiednikiem polskiej Unii Wolności), którą Soros faworyzował i która po wyborach współrządziła z postkomunistami w imię walki z faszystowskim i antysemickim zagrożeniem. Pomimo większości koalicjanci próbowali wciągnąć do rządu Fidesz. Popierający Fidesz intelektualiści byli wprost stawiani przed wyborem: albo zagraniczne stypendia i kariera uznanego publicysty albo łatka faszysty i dozgonna marginalizacja. Orbán przekonał kolegów, że trzeba odmówić i za 4 lata wygrał wybory. Potem znów nastąpiła porażka i 8 lat w opozycji, by w 2010 roku wygrać i rządzić do dnia dzisiejszego.
Ten skrótowy zarys pokazuje jak bardzo doświadczonym i upartym politykiem jest mający dzisiaj 62 lata węgierski premier. Jednak wytrwałość i doświadczenie to nie najważniejsze atuty Orbána i jego formacji. Tym co stoi u podstaw sukcesu i co różni Orbána oraz jego ekipę od polskich odpowiedników jest charakter, duma, wiedza i rozumienie świata oraz silny kręgosłup moralny.
Książka Fodora pokazuje, że choć obycie w świecie i zagraniczne stypendia były ważnym elementem politycznej edukacji, to jednak nie wpłynęły na wyrzeczenie się własnych poglądów i własnej drogi politycznej przez Orbána. Jednym z kluczowych czynników okazała się… niewdzięczność. Jak pisze Gabor: „w związku z Sorosem dla Viktora było jasne, że nie musi się krępować. Możliwości należy wykorzystywać, ale niczego nie są sobie winni. To samo w sobie było oburzające stanowisko. SZDSZ, który miał długi wobec Sorosa i zawarł z nim faustowską umowę, zawsze twierdził, że fideszowcy są niewdzięczni. A Victor i jego ekipa nawet nie rozumieli, za co powinni być wdzięczni. Według Sorosa każdego można kupić, ale Viktor nie był na sprzedaż.”
Tę „niewdzięczność”, czyli stawianie interesu Węgier na pierwszym miejscu Orbán okazywał wielokrotnie, także gdy w grę wchodziła własna kariera i wynik wyborczy partii. Ilustracją tego są nie tylko jego relacje z Sorosem, ale także z USA i to bez względu na rządzącą za oceanem partię. Zresztą zdaniem Fodora cała działalność Sorosa idzie w parze z hegemonicznymi interesami USA, także jego sukcesy finansowe autor przypisuje w dużej mierze informacjom z kręgów władzy i tajnych służb. Znamienne jest w tym kontekście zachowanie Orbána – pryncypialnego antykomunisty, jakie miało miejsce w czasie jego pierwszych rządów w latach 1998 – 2002. Zdając sobie sprawę, że amerykańscy demokraci finansowani przez Sorosa nie są jego sojusznikami, już po objęciu władzy przez republikanów i młodszego Busha Orbán odmówił zakupu samolotów F-16 wybierając szwedzkie Gripeny. W następstwie czego, jak pisze Fodor, „został zalany tsunami gniewu i nienawiści”.
Ale Orbán, zdaniem autora, uważał, że: „Ameryka była upokarzająco wroga i według Viktora, gdybyśmy wzięli to na siebie, czulibyśmy się upokorzeni. Amerykańska dyplomacja opiera się na zasadzie kwitka. Wręczą ci kawałek papieru z zapisanymi na nim warunkami i oczekują, że zaakceptujesz to co jest na nim napisane. Kto dyktuje podstawowe zasady jest hegemonem, yesmeni akceptują je bez pytania. A Viktor jest na przekór. Viktor nie był i nigdy nie został yesmenem (…) Pracownik ambasady USA pojawił się w biurze jednego ze starszych doradców węgierskiego premiera, wypraszał sobie i krzyczał, co sobie Węgry wyobrażają. Bo niech nikt nie myśli, że dla nich ma znaczenie, że Viktor kupuje kilka Gripenów zamiast F-16 (oczywiście byłoby lepiej, ale w Ameryce mieli to gdzieś). Głównym problemem było to, że był to precedens, a tego nie znoszą.” Takie starcie z hegemonem było jedną z przyczyn, dla których Orbán spędził kolejnych 8 lat w opozycji.
Jednak Orbán nie sprzeciwiał się Sorosowi i Ameryce, a potem Unii Europejskiej dla samego sprzeciwu czy dla zaspokojenia własnej, partyjnej czy nawet narodowej ambicji. Za tym wszystkim szło głębokie osadzenie w wartościach i zrozumienie zasadniczego konfliktu jaki dzieli nasz świat. Aby to zrozumieć Fodor w swojej książce przypomina, że Soros także nie jest jedynie biznesmenem, ale że jego działania napędza konkretna filozofia i zespół przekonań o tym co jest dobre a co złe. Soros to w takim ujęciu, po pierwsze, filozof, który nawet sporo napisał i który podobnie jak Marks uznał, że filozofowi nie wystarcza rozumienie świata, ale że należy go zmienić by dostosować go do swojej wizji polityki, społeczeństwa, a nawet człowieka.
Zainspirować go do tego miały dwa wydarzenia: jedno to Holokaust, a drugie to kontakt z filozofią i osobą Karla Poppera autora słynnego dzieła „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”, co nastąpiło po ucieczce Sorosa z Węgier w 1947 r. Soros zaczerpnął z tych doświadczeń także nazwę swojej fundacji. W myśl tych zasad za fundamentalne zło uznaje się nacjonalizm, państwo narodowe i przywiązanie do niego, gdyż z nich wywodzi się jeszcze większe zło czyli antysemityzm, a stąd już prosta droga do Holokaustu. To przekonanie tłumaczy także niechętny stosunek Sorosa do opartego na idei narodowej żydowskiego państwa w Palestynie, choć ataki na siebie zawsze przedstawia jako przejaw antysemityzmu. Orbán przeciwnie: „Wierzy, że Bóg stworzył nie tylko ludzi, ale także narody i że jest zapisane, że narody będą albo potępione, albo zbawione, czyli będą sądzone (…) Innymi słowy, naród jest rzeczą świętą, wartością o którą warto walczyć, a dobrze jest jeśli ta wartość nigdy nie zostanie utracona. (…) Za konfrontacją między Viktorem a Sorosem kryje się zatem fundamentalny konflikt o antropologicznej i – co za tym idzie – metafizycznej głębi.”
Niezwykle sugestywnie i przejmująco brzmi także kolejny fragment, w którym Fodor charakteryzuje iście szatańskie zagrożenie jakie niesie za sobą światopogląd Sorosa: „Jeśli wyobrażamy sobie swoje życie w ten sposób, że chcemy kiedyś umrzeć wierząc w kilka rzeczy, to Soros jest bez wątpienia człowiekiem, który powie ci, że to wszystko nie ma sensu. Nie ma sensu wierzyć w cokolwiek, a życie nie ma żadnego innego sensu, należy po prostu prowadzić przyjemne życie. Ale szukanie w nim wyższego celu lub znaczenia jest bzdurą. Właśnie dlatego chce pozbawić cię tożsamości, ponieważ każdy wyższy cel lub sens wynika z twojej tożsamości. Jeśli jesteś mężczyzną, to twoim zadaniem jest mieć dzieci z kobietą, kochać je i dbać o nie (…) Podobnie to, że urodziłeś się Węgrem jest powołaniem, misją, zadaniem (…) Moralnym obowiązkiem jest zachowanie tożsamości i dziedzictwa, wzmocnienie i kontynuowanie tysiącletniej cywilizacji, zbudowanej na języku węgierskim i opartej na węgierskich tradycjach. A jeśli jesteś również wyznawcą Chrystusa, to twoim zadaniem jest również budowanie królestwa Bożego.”
Wątpię czy Fodor czytał „Lewą wolną”Józefa Mackiewicza, ale każdemu kto to zrobił ten fragment przywołuje na myśl charakterystykę bolszewickiego komunizmu jaką wypowiedział biały Rosjanin Paweł Zybienko walczący w polskiej armii przeciw bolszewikom. Fodor zresztą wprost określa Sorosa jako „nowego Marksa”, który „podobnie jak jego intelektualny poprzednik, stracił duszę, a jego serce zamieszkuje demon.” Z tego wynika także brak jakichkolwiek zasad czy etycznych skrupułów oraz krańcowe zakłamanie jakim jest np. jednoczesna walka o prawa mniejszości w Macedonii i popieranie rządu w Kijowie, który mniejszości prześladuje, walka o otwartość, transparentność przy jednoczesnym tworzeniu imperium o totalitarnych zamiarach, rządzonym przez absolutnego władcę, który stara się być niewidzialny, walka z korupcją przy jednoczesnym bogaceniu się na spekulacjach giełdowych i zyskach osiąganych dzięki nieuczciwemu korzystaniu z poufnych informacji. A wszystko to nasycone moralnymi formułami, w których owładnięty manią władzy nad światem spekulant przedstawiany jest jako filantrop i dobroczyńca ludzkości.
Ten fundamentalny fałsz przekłada się na sposób działania Sorosa. Nigdy z otwartą przyłbicą, nigdy pod nazwiskiem, nigdy w wyborach.
„Zamiast tego interweniuje z zewnątrz, w celu wywołania chaosu. Albo interweniuje od samego początku tam, gdzie panuje niestabilność, albo interweniuje w taki sposób, aby powstała niestabilność. To właśnie ta okoliczność stwarza warunki dla jego podstawowej działalności politycznej, czyli spekulacji. (…) Ingerencja oznacza również, że tam, gdzie dochodzi do ingerencji z zewnątrz, dochodzi do naruszenia suwerenności. To nie wola będących wewnątrz decyduje o tym, jak powinno być, jaki kierunek powinny obrać sprawy w ich własnym kraju, ale decyduje się o tym z zewnątrz, omijając suwerenną wolę.” To z kolei prowadzi nas do instytucji jakie są ulubionym polem działania Sorosa: do systemu sądownictwa i Unii Europejskiej, którą książka przedstawia jako jego narzędzie, Soros rozumie, że swoi ludzie w sądach krajowych i europejskich to jedna z najlepszych gwarancji forsowania jego agendy. Z relacji Piotra Witta wiemy, że około 20% sędziów Trybunału Praw Człowieka było przedtem zaangażowanych w działalność organizacji tworzonych bądź finansowanych przez Sorosa. Organizacji, których celem jest destrukcja naszej cywilizacji i moralności.
Jednak to nie instytucje polityczne są oczkiem w głowie Sorosa i najważniejszym polem działania. Tym czymś jest kultura i edukacja. Książka ukazuje jak wielką wagę przywiązywał do ufundowanego przez siebie Uniwersytetu Środkowo-Europejskiego. Ludzie uformowani przez taką instytucję to późniejsi działacze realizujący marzenia Sorosa, których nie trzeba nawet kontrolować czy opłacać, najbardziej podatna na tego typu psychopolitykę okazuje się podobnie jak w Polsce inteligencja. Jej wrogiem jest realizująca interes narodowy elita Fideszu i lud. Stąd Fodor określa Orbána jako nieliberalnego demokratę, a Sorosa jako niedemokratycznego liberała, który uznaje demokrację tylko wtedy gdy rządzą liberałowie tak jak on to pojęcie rozumie.
Viktor Orbán przejrzał metody i strategię swojego przeciwnika.
Stąd jedną z pierwszych reform po uzyskaniu odpowiedniej większości w parlamencie była zmiana konstytucji i odzyskanie dla narodu aparatu wymiaru sprawiedliwości.
Kolejne pole działania to „jak się organizować w taki sposób, jak to robili oni. Następnie mieć swoje organizacje, swoje instytucje, swoich działaczy obywatelskich, mieć swoje zaplecze, swoje media, swoje gadające głowy, mieć swoje własne CEU (skrót od Central European University Sorosa – przyp. O.S.) (MCC jest naszym CEU) (Mathias Corvinus Collegium jest instytucją edukacyjną i centrum badawczym wspierającym młodzież węgierską), mieć je w kraju i za granicą. Trzeba też zawrzeć niezbędne porozumienia pokojowe, ponieważ nie możemy być w stanie wojny z samymi sobą. Następnie, trzeba zorganizować świat obywatelski: na początku był to świat klubów obywatelskich. (…) Jednocześnie musisz zbudować własny świat ekspertów i intelektualistów. Muszą też powstać rozmaite think tanki i instytuty badawcze. Trzeba opracować alternatywne wskaźniki, indeks demokracji, sporządzić nowe skale oceny i wiarygodności oraz stworzyć grupę osób i instytucji, wystawiających oceny. Potrzebny jest Megafon (inicjatywa medialna, której celem jest wzmocnienie środowisk prawicowych w przestrzeni online). Należy zrobić to, co robi Soros.”
Jednak najbardziej spektakularnym politycznym posunięciem Orbána było spersonalizowanie konfliktu, nadanie siłom zła twarzy i nazwiska. Do momentu, w którym to uczynił wymienianie nazwiska Sorosa i wskazywanie na jego wpływy było z reguły ośmieszane jako tzw. teoria spiskowa i objaw chorej wyobraźni. Orbán zaryzykował i uderzył tam, gdzie lubiący anonimowość miliarder najbardziej tego nie chciał. W związku z akcją sprowadzania do Europy migrantów postanowił pokazać społeczeństwu i światu kto jest jej promotorem. Najpierw przeprowadził narodowe konsultacje w sprawie migrantów, a następnie w całych Węgrzech pojawiły się ogromne bilbordy z wizerunkiem miliardera i napisem: „99% w narodowych konsultacjach odrzuciło nielegalną imigrację. Nie pozwól aby Soros śmiał się ostatni!”. Traf chciał, że akurat w tym czasie odwiedziłem Budapeszt i jeden z nich sfotografowałem. W kolejnym roku sorosowska kuźnia kadr – Uniwersytet Środkowo-Europejski została zmuszona do opuszczenia Węgier i przeprowadzki do Wiednia. Co ciekawe przed wyborem Budapesztu jej lokalizacji sprzeciwili się Słowacy i Czesi pod rządami Vaclava Klausa.
Śmiałe wskazanie wroga i uderzenie tam gdzie boli, asertywna postawa wobec amerykańskiego hegemona zaowocowały po latach szacunkiem w samych Stanach Zjednoczonych, a przede wszystkim osobistym uznaniem Donalda Trumpa. Ale oprócz szacunku postawa Orbána i Węgier była ważną inspiracją dla ruchu MAGA. Nazwisko Sorosa i jego złowroga działalność przestały być tematem tabu także w Indiach i w Ameryce Południowej. Ostatnie doniesienia ze Stanów Zjednoczonych mówią nie tylko o delegalizacji terrorystów z tzw. Antify, ale o objęciu sieci Sorosa postępowaniem karnym na podstawie ustawy RICO (Ustawa o Organizacjach Skorumpowanych i będących pod Wpływem Oszustów, ang. Racketeer Influenced and Corrupt Act) z 1970 r.
Oprócz działań stricte politycznych i organizacyjnych do sukcesu Fideszu i ekipy Orbána potrzebne było jednak jeszcze coś innego. To wartość, która jak mało która jest dzisiaj wyparta z powszechnej świadomości. Jest nią przyjaźń i lojalność. Książka przytacza w tym kontekście opis rozmowy Orbána z jego współpracownikiem Zsoltem Bayerem, którą przeprowadzili na urodziny Fideszu w 2014 r.. „Dochodzą do wniosku, że oprócz nich nie pozostał nikt z osób przeprowadzających transformację. Ale fakt, że my nadal jesteśmy – mówi Viktor, najprawdopodobniej wynika z tego, że nigdy się nie sprzedaliśmy; jesteśmy w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu wspólnotą przyjaciół i kompanów, a co równie ważne mamy odwagę odwrócić się od siebie plecami, wiedząc, że możemy iść wspólnie na wojnę, i nikt nie wbije nam noża w plecy.” Trudno o lepszy opis politycznego esprit de corps jaki panuje w zahartowanej w bojach armii, lub do „garstki braci” z szekspirowskiej mowy Henryka V.
Podczas gdy „Wujek Gyuri, (węgierskie zdrobnienie imienia Sorosa) ten bardzo mądry człowiek, zdecydowanie mylił się co do jednej rzeczy. Wierzył i całe jego życie to potwierdzało, że za pieniądze można kupić wszystko, kwestią jest tylko cena. Po prostu nie mógł pojąć, że tu w środku Europy, jest kilka osób, których nie da się kupić.”
Niestety ten środek Europy był w tym wypadku nad Dunajem a nie nad Wisłą, gdzie oprócz nędzy intelektualnej zapanowała mizeria duchowa i moralna, gdzie dumę zastąpiło krzykactwo na wewnętrzny użytek i upokarzające łaszenie się wobec obcych. I to jest chyba najbardziej oczywista, choć gorzka lekcja jaką powinniśmy wyciągnąć z lektury książki, która powinna być pozycją obowiązkową dla każdego kto chce zrozumieć dlaczego to oni a nie my.
Orbána sposób na zwycięstwo
Dlaczego Orbánowi i partii Fidesz się udało? Dlaczego nie mające dostępu do morza, kilkukrotnie mniejsze od Polski zarówno pod względem terytorium jak i liczby ludności Węgry i ich przywódca umieją odnieść polityczny sukces i prowadzić politykę zgodną z węgierskim interesem narodowym?
Dlaczego premier Węgier jest szanowany przez przywódców największych mocarstw współczesnego świata? To pytania jakie zadaje sobie wielu obserwatorów życia politycznego w Polsce. Wydana niedawno książka Gábora G. Fodora „Orbán kontra Soros” udziela na nie odpowiedzi. Jest ona zarazem prosta, bo potwierdza kilka niemal odwiecznych prawd, ale i trudna, bo nie polega na zdradzeniu politycznych sztuczek czy cudownych recept. Ciśnie się wręcz na usta klasyczna sentencja Clausewitza o tym, że „na wojnie wszystko jest bardzo proste, ale na wojnie najprostsze rzeczy są bardzo trudne”. Książka bardzo zręcznie łączy historię osobistych relacji tych dwóch postaci, z najważniejszym konfliktem naszych czasów, który ma wymiar niemal apokaliptyczny.
Ich trwająca już blisko 4 dekady relacja od przyjaznej współpracy do nieprzejednanej wrogości to z jednej strony konflikt personalny i polityczna gra, ale z drugiej niemal faustowska walka o duszę ludzkości i kształt świata. To, że wszystko dzieje się na Węgrzech i w ramach węgierskiego społeczeństwa, które są z racji swej kultury, języka, etniczności same w sobie jakby tajemniczą wyspą na mapie Europy, dodaje tym zmaganiom niesamowitego kolorytu i trzeba przyznać, że autorowi udało się tę okoliczność wykorzystać tak, by książkę czytało się momentami niemal jak subtelny kryminał, w którym zło walczy z dobrem, a obie strony niczym w dobrym dramacie są święcie przekonane o swojej racji.
A zaczynało się niemal jak wszędzie w Europie Środkowej w latach 1980. Węgry jeszcze bardziej zadłużone w stosunku do liczby ludności niż PRL z konieczności gospodarczej i na skutek zmieniającego kierunek wiatru dziejów otwierały się na Zachód. Podobnie jak Polska wstąpiły do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, podobnie jak Polska rozpoczęły współpracę z Bankiem Światowym i tak jak Polska zaczęły pozwalać swoim obywatelom na zagraniczne wojaże i kontakty. Pojawienie się w tych krajach fundacji Sorosa było jednym z przejawów tej tendencji. Na Węgrzech z racji tego, że jej właściciel i twórca był węgierskim Żydem, który przeżył w tym kraju, będącym sojusznikiem Hitlera Holokaust, musiało wywoływać większe emocje, ale kto pamięta tamte czasy, ten przypomina sobie jaką ekscytację na polskich uczelniach wywołały pierwsze nabory na stypendia, które Fundacja Batorego czyli polska ekspozytura Sorosa oferowała także w PRL drugiej połowy lat 1980. W siermiężnej rzeczywistości i w atmosferze powszechnego zmęczenia nijakimi rządami przygotowujących się do zajęcia jak najlepszych pozycji w nowym systemie dawnych działaczy PZPR i mających podobne cele odpowiednio sprofilowanych popłuczyn po dawnej Solidarności, był to zwiastun potwierdzający, że nowe jest już blisko.
Pierwszym i najważniejszym etapem budowania przez Sorosa swoistego państwa w państwie w kadarowskich jeszcze Węgrzech oprócz pomocy materialnej (zakup 475 kserografów, pomoc finansowa dla studenckich gazet, organizacji, akcje charytatywne) było szukanie ludzi, kandydatów do własnego wojska. Na tym etapie Soros działał w poprzek podziałów politycznych, po prostu szukał osób, w których widział liderów przyszłego życia publicznego. Dotował zarówno liberałów jak i prawicowców, a gdy uznał to za korzystne poparł likwidację kordonu sanitarnego jakim otaczano postkomunistów. Orbán był wtedy brodatym studentem i wydawał gazetkę o nazwie „Koniec wieku”, w 1988 r. założył organizację studencką przekształconą wkrótce w partię o nazwie Fidesz. Wydarzeniem, które pokazało jego potencjał był symboliczny pogrzeb przywódcy powstania z 1956 r. Imre Nagy’a 16 czerwca 1989 r. kiedy okazał się charyzmatycznym mówcą i wezwał Sowietów do opuszczenia Węgier. Dlatego Soros postanowił w niego i kolegów zainwestować. Temu służył system stypendialny, z którego sam Orbán, a także jego partyjni towarzysze skorzystali, oprócz tego pracowali w jego instytucjach, miliarder wspierał też Fidesz. Przywódca Fideszu był potem także stypendystą prestiżowej fundacji German Marshall Fund.
Orbán się uczył, obserwował, w pierwszych wyborach do parlamentu po upadku bloku wschodniego Fidesz uzyskał 7 procent i miał już swoich posłów, ale nie sprawował władzy, którą objęła koalicja partii prawicowych pod przewodnictwem premiera Jozsefa Antalla. Soros był z tej władzy niezadowolony, gdyż odmówiła oddania miliarderowi najważniejszego węgierskiego banku oraz przemysłu i wszczął wtedy intensywną działalność na rzecz stworzenia frontu antyrządowego pod hasłem walki z faszyzmem i antysemityzmem. Aby obalić rząd, potrzebna była jednak współpraca z postkomunistami.
W 1992 r. Orbán spotkał się w Nowym Jorku z Sorosem i odmówił zarówno przyjęcia pomocy finansowej dla partii jak i sojuszu z postkomunistami. Wkrótce zobaczył jak bardzo kosztowna była to decyzja.
Poparcie Fideszu, które na nieco ponad rok przed wyborami wynosiło 40% spadło do 7% w dniu wyborów w 1994 r. Doprowadziły do tego opanowane przez Sorosa media, oskarżenia o faszyzm i antysemityzm, próbowano także rozbić Fidesz od środka lub doprowadzić do jego scalenia z liberałami z Partii Wolnych Demokratów (SZDSZ) (z uwzględnieniem wszelkich różnic odpowiednikiem polskiej Unii Wolności), którą Soros faworyzował i która po wyborach współrządziła z postkomunistami w imię walki z faszystowskim i antysemickim zagrożeniem. Pomimo większości koalicjanci próbowali wciągnąć do rządu Fidesz. Popierający Fidesz intelektualiści byli wprost stawiani przed wyborem: albo zagraniczne stypendia i kariera uznanego publicysty albo łatka faszysty i dozgonna marginalizacja. Orbán przekonał kolegów, że trzeba odmówić i za 4 lata wygrał wybory. Potem znów nastąpiła porażka i 8 lat w opozycji, by w 2010 roku wygrać i rządzić do dnia dzisiejszego.
Ten skrótowy zarys pokazuje jak bardzo doświadczonym i upartym politykiem jest mający dzisiaj 62 lata węgierski premier. Jednak wytrwałość i doświadczenie to nie najważniejsze atuty Orbána i jego formacji. Tym co stoi u podstaw sukcesu i co różni Orbána oraz jego ekipę od polskich odpowiedników jest charakter, duma, wiedza i rozumienie świata oraz silny kręgosłup moralny.
Książka Fodora pokazuje, że choć obycie w świecie i zagraniczne stypendia były ważnym elementem politycznej edukacji, to jednak nie wpłynęły na wyrzeczenie się własnych poglądów i własnej drogi politycznej przez Orbána. Jednym z kluczowych czynników okazała się… niewdzięczność. Jak pisze Gabor: „w związku z Sorosem dla Viktora było jasne, że nie musi się krępować. Możliwości należy wykorzystywać, ale niczego nie są sobie winni. To samo w sobie było oburzające stanowisko. SZDSZ, który miał długi wobec Sorosa i zawarł z nim faustowską umowę, zawsze twierdził, że fideszowcy są niewdzięczni. A Victor i jego ekipa nawet nie rozumieli, za co powinni być wdzięczni. Według Sorosa każdego można kupić, ale Viktor nie był na sprzedaż.”
Tę „niewdzięczność”, czyli stawianie interesu Węgier na pierwszym miejscu Orbán okazywał wielokrotnie, także gdy w grę wchodziła własna kariera i wynik wyborczy partii. Ilustracją tego są nie tylko jego relacje z Sorosem, ale także z USA i to bez względu na rządzącą za oceanem partię. Zresztą zdaniem Fodora cała działalność Sorosa idzie w parze z hegemonicznymi interesami USA, także jego sukcesy finansowe autor przypisuje w dużej mierze informacjom z kręgów władzy i tajnych służb. Znamienne jest w tym kontekście zachowanie Orbána – pryncypialnego antykomunisty, jakie miało miejsce w czasie jego pierwszych rządów w latach 1998 – 2002. Zdając sobie sprawę, że amerykańscy demokraci finansowani przez Sorosa nie są jego sojusznikami, już po objęciu władzy przez republikanów i młodszego Busha Orbán odmówił zakupu samolotów F-16 wybierając szwedzkie Gripeny. W następstwie czego, jak pisze Fodor, „został zalany tsunami gniewu i nienawiści”.
Ale Orbán, zdaniem autora, uważał, że: „Ameryka była upokarzająco wroga i według Viktora, gdybyśmy wzięli to na siebie, czulibyśmy się upokorzeni. Amerykańska dyplomacja opiera się na zasadzie kwitka. Wręczą ci kawałek papieru z zapisanymi na nim warunkami i oczekują, że zaakceptujesz to co jest na nim napisane. Kto dyktuje podstawowe zasady jest hegemonem, yesmeni akceptują je bez pytania. A Viktor jest na przekór. Viktor nie był i nigdy nie został yesmenem (…) Pracownik ambasady USA pojawił się w biurze jednego ze starszych doradców węgierskiego premiera, wypraszał sobie i krzyczał, co sobie Węgry wyobrażają. Bo niech nikt nie myśli, że dla nich ma znaczenie, że Viktor kupuje kilka Gripenów zamiast F-16 (oczywiście byłoby lepiej, ale w Ameryce mieli to gdzieś). Głównym problemem było to, że był to precedens, a tego nie znoszą.” Takie starcie z hegemonem było jedną z przyczyn, dla których Orbán spędził kolejnych 8 lat w opozycji.
Jednak Orbán nie sprzeciwiał się Sorosowi i Ameryce, a potem Unii Europejskiej dla samego sprzeciwu czy dla zaspokojenia własnej, partyjnej czy nawet narodowej ambicji. Za tym wszystkim szło głębokie osadzenie w wartościach i zrozumienie zasadniczego konfliktu jaki dzieli nasz świat. Aby to zrozumieć Fodor w swojej książce przypomina, że Soros także nie jest jedynie biznesmenem, ale że jego działania napędza konkretna filozofia i zespół przekonań o tym co jest dobre a co złe. Soros to w takim ujęciu, po pierwsze, filozof, który nawet sporo napisał i który podobnie jak Marks uznał, że filozofowi nie wystarcza rozumienie świata, ale że należy go zmienić by dostosować go do swojej wizji polityki, społeczeństwa, a nawet człowieka.
Zainspirować go do tego miały dwa wydarzenia: jedno to Holokaust, a drugie to kontakt z filozofią i osobą Karla Poppera autora słynnego dzieła „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”, co nastąpiło po ucieczce Sorosa z Węgier w 1947 r. Soros zaczerpnął z tych doświadczeń także nazwę swojej fundacji. W myśl tych zasad za fundamentalne zło uznaje się nacjonalizm, państwo narodowe i przywiązanie do niego, gdyż z nich wywodzi się jeszcze większe zło czyli antysemityzm, a stąd już prosta droga do Holokaustu. To przekonanie tłumaczy także niechętny stosunek Sorosa do opartego na idei narodowej żydowskiego państwa w Palestynie, choć ataki na siebie zawsze przedstawia jako przejaw antysemityzmu. Orbán przeciwnie: „Wierzy, że Bóg stworzył nie tylko ludzi, ale także narody i że jest zapisane, że narody będą albo potępione, albo zbawione, czyli będą sądzone (…) Innymi słowy, naród jest rzeczą świętą, wartością o którą warto walczyć, a dobrze jest jeśli ta wartość nigdy nie zostanie utracona. (…) Za konfrontacją między Viktorem a Sorosem kryje się zatem fundamentalny konflikt o antropologicznej i – co za tym idzie – metafizycznej głębi.”
Niezwykle sugestywnie i przejmująco brzmi także kolejny fragment, w którym Fodor charakteryzuje iście szatańskie zagrożenie jakie niesie za sobą światopogląd Sorosa:
„Jeśli wyobrażamy sobie swoje życie w ten sposób, że chcemy kiedyś umrzeć wierząc w kilka rzeczy, to Soros jest bez wątpienia człowiekiem, który powie ci, że to wszystko nie ma sensu. Nie ma sensu wierzyć w cokolwiek, a życie nie ma żadnego innego sensu, należy po prostu prowadzić przyjemne życie. Ale szukanie w nim wyższego celu lub znaczenia jest bzdurą. Właśnie dlatego chce pozbawić cię tożsamości, ponieważ każdy wyższy cel lub sens wynika z twojej tożsamości. Jeśli jesteś mężczyzną, to twoim zadaniem jest mieć dzieci z kobietą, kochać je i dbać o nie (…) Podobnie to, że urodziłeś się Węgrem jest powołaniem, misją, zadaniem (…) Moralnym obowiązkiem jest zachowanie tożsamości i dziedzictwa, wzmocnienie i kontynuowanie tysiącletniej cywilizacji, zbudowanej na języku węgierskim i opartej na węgierskich tradycjach. A jeśli jesteś również wyznawcą Chrystusa, to twoim zadaniem jest również budowanie królestwa Bożego.”
Wątpię czy Fodor czytał „Lewą wolną”Józefa Mackiewicza, ale każdemu kto to zrobił ten fragment przywołuje na myśl charakterystykę bolszewickiego komunizmu jaką wypowiedział biały Rosjanin Paweł Zybienko walczący w polskiej armii przeciw bolszewikom. Fodor zresztą wprost określa Sorosa jako „nowego Marksa”, który „podobnie jak jego intelektualny poprzednik, stracił duszę, a jego serce zamieszkuje demon.” Z tego wynika także brak jakichkolwiek zasad czy etycznych skrupułów oraz krańcowe zakłamanie jakim jest np. jednoczesna walka o prawa mniejszości w Macedonii i popieranie rządu w Kijowie, który mniejszości prześladuje, walka o otwartość, transparentność przy jednoczesnym tworzeniu imperium o totalitarnych zamiarach, rządzonym przez absolutnego władcę, który stara się być niewidzialny, walka z korupcją przy jednoczesnym bogaceniu się na spekulacjach giełdowych i zyskach osiąganych dzięki nieuczciwemu korzystaniu z poufnych informacji. A wszystko to nasycone moralnymi formułami, w których owładnięty manią władzy nad światem spekulant przedstawiany jest jako filantrop i dobroczyńca ludzkości.
Ten fundamentalny fałsz przekłada się na sposób działania Sorosa. Nigdy z otwartą przyłbicą, nigdy pod nazwiskiem, nigdy w wyborach.
„Zamiast tego interweniuje z zewnątrz, w celu wywołania chaosu. Albo interweniuje od samego początku tam, gdzie panuje niestabilność, albo interweniuje w taki sposób, aby powstała niestabilność. To właśnie ta okoliczność stwarza warunki dla jego podstawowej działalności politycznej, czyli spekulacji. (…) Ingerencja oznacza również, że tam, gdzie dochodzi do ingerencji z zewnątrz, dochodzi do naruszenia suwerenności. To nie wola będących wewnątrz decyduje o tym, jak powinno być, jaki kierunek powinny obrać sprawy w ich własnym kraju, ale decyduje się o tym z zewnątrz, omijając suwerenną wolę.” To z kolei prowadzi nas do instytucji jakie są ulubionym polem działania Sorosa: do systemu sądownictwa i Unii Europejskiej, którą książka przedstawia jako jego narzędzie, Soros rozumie, że swoi ludzie w sądach krajowych i europejskich to jedna z najlepszych gwarancji forsowania jego agendy. Z relacji Piotra Witta wiemy, że około 20% sędziów Trybunału Praw Człowieka było przedtem zaangażowanych w działalność organizacji tworzonych bądź finansowanych przez Sorosa. Organizacji, których celem jest destrukcja naszej cywilizacji i moralności.
Jednak to nie instytucje polityczne są oczkiem w głowie Sorosa i najważniejszym polem działania. Tym czymś jest kultura i edukacja. Książka ukazuje jak wielką wagę przywiązywał do ufundowanego przez siebie Uniwersytetu Środkowo-Europejskiego. Ludzie uformowani przez taką instytucję to późniejsi działacze realizujący marzenia Sorosa, których nie trzeba nawet kontrolować czy opłacać, najbardziej podatna na tego typu psychopolitykę okazuje się podobnie jak w Polsce inteligencja. Jej wrogiem jest realizująca interes narodowy elita Fideszu i lud. Stąd Fodor określa Orbána jako nieliberalnego demokratę, a Sorosa jako niedemokratycznego liberała, który uznaje demokrację tylko wtedy gdy rządzą liberałowie tak jak on to pojęcie rozumie.
Viktor Orbán przejrzał metody i strategię swojego przeciwnika.
Stąd jedną z pierwszych reform po uzyskaniu odpowiedniej większości w parlamencie była zmiana konstytucji i odzyskanie dla narodu aparatu wymiaru sprawiedliwości. Kolejne pole działania to „jak się organizować w taki sposób, jak to robili oni. Następnie mieć swoje organizacje, swoje instytucje, swoich działaczy obywatelskich, mieć swoje zaplecze, swoje media, swoje gadające głowy, mieć swoje własne CEU (skrót od Central European University Sorosa – przyp. O.S.) (MCC jest naszym CEU) (Mathias Corvinus Collegium jest instytucją edukacyjną i centrum badawczym wspierającym młodzież węgierską), mieć je w kraju i za granicą. Trzeba też zawrzeć niezbędne porozumienia pokojowe, ponieważ nie możemy być w stanie wojny z samymi sobą. Następnie, trzeba zorganizować świat obywatelski: na początku był to świat klubów obywatelskich. (…) Jednocześnie musisz zbudować własny świat ekspertów i intelektualistów. Muszą też powstać rozmaite think tanki i instytuty badawcze. Trzeba opracować alternatywne wskaźniki, indeks demokracji, sporządzić nowe skale oceny i wiarygodności oraz stworzyć grupę osób i instytucji, wystawiających oceny. Potrzebny jest Megafon (inicjatywa medialna, której celem jest wzmocnienie środowisk prawicowych w przestrzeni online). Należy zrobić to, co robi Soros.”
Jednak najbardziej spektakularnym politycznym posunięciem Orbána było spersonalizowanie konfliktu, nadanie siłom zła twarzy i nazwiska. Do momentu, w którym to uczynił wymienianie nazwiska Sorosa i wskazywanie na jego wpływy było z reguły ośmieszane jako tzw. teoria spiskowa i objaw chorej wyobraźni. Orbán zaryzykował i uderzył tam, gdzie lubiący anonimowość miliarder najbardziej tego nie chciał. W związku z akcją sprowadzania do Europy migrantów postanowił pokazać społeczeństwu i światu kto jest jej promotorem. Najpierw przeprowadził narodowe konsultacje w sprawie migrantów, a następnie w całych Węgrzech pojawiły się ogromne bilbordy z wizerunkiem miliardera i napisem: „99% w narodowych konsultacjach odrzuciło nielegalną imigrację. Nie pozwól aby Soros śmiał się ostatni!”. Traf chciał, że akurat w tym czasie odwiedziłem Budapeszt i jeden z nich sfotografowałem. W kolejnym roku sorosowska kuźnia kadr – Uniwersytet Środkowo-Europejski została zmuszona do opuszczenia Węgier i przeprowadzki do Wiednia. Co ciekawe przed wyborem Budapesztu jej lokalizacji sprzeciwili się Słowacy i Czesi pod rządami Vaclava Klausa.
Śmiałe wskazanie wroga i uderzenie tam gdzie boli, asertywna postawa wobec amerykańskiego hegemona zaowocowały po latach szacunkiem w samych Stanach Zjednoczonych, a przede wszystkim osobistym uznaniem Donalda Trumpa. Ale oprócz szacunku postawa Orbána i Węgier była ważną inspiracją dla ruchu MAGA. Nazwisko Sorosa i jego złowroga działalność przestały być tematem tabu także w Indiach i w Ameryce Południowej. Ostatnie doniesienia ze Stanów Zjednoczonych mówią nie tylko o delegalizacji terrorystów z tzw. Antify, ale o objęciu sieci Sorosa postępowaniem karnym na podstawie ustawy RICO (Ustawa o Organizacjach Skorumpowanych i będących pod Wpływem Oszustów, ang. Racketeer Influenced and Corrupt Act) z 1970 r.
Oprócz działań stricte politycznych i organizacyjnych do sukcesu Fideszu i ekipy Orbána potrzebne było jednak jeszcze coś innego. To wartość, która jak mało która jest dzisiaj wyparta z powszechnej świadomości. Jest nią przyjaźń i lojalność. Książka przytacza w tym kontekście opis rozmowy Orbána z jego współpracownikiem Zsoltem Bayerem, którą przeprowadzili na urodziny Fideszu w 2014 r.. „Dochodzą do wniosku, że oprócz nich nie pozostał nikt z osób przeprowadzających transformację. Ale fakt, że my nadal jesteśmy – mówi Viktor, najprawdopodobniej wynika z tego, że nigdy się nie sprzedaliśmy; jesteśmy w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu wspólnotą przyjaciół i kompanów, a co równie ważne mamy odwagę odwrócić się od siebie plecami, wiedząc, że możemy iść wspólnie na wojnę, i nikt nie wbije nam noża w plecy.” Trudno o lepszy opis politycznego esprit de corps jaki panuje w zahartowanej w bojach armii, lub do „garstki braci” z szekspirowskiej mowy Henryka V.
Podczas gdy „Wujek Gyuri, (węgierskie zdrobnienie imienia Sorosa) ten bardzo mądry człowiek, zdecydowanie mylił się co do jednej rzeczy. Wierzył i całe jego życie to potwierdzało, że za pieniądze można kupić wszystko, kwestią jest tylko cena. Po prostu nie mógł pojąć, że tu w środku Europy, jest kilka osób, których nie da się kupić.” Niestety ten środek Europy był w tym wypadku nad Dunajem a nie nad Wisłą, gdzie oprócz nędzy intelektualnej zapanowała mizeria duchowa i moralna, gdzie dumę zastąpiło krzykactwo na wewnętrzny użytek i upokarzające łaszenie się wobec obcych. I to jest chyba najbardziej oczywista, choć gorzka lekcja jaką powinniśmy wyciągnąć z lektury książki, która powinna być pozycją obowiązkową dla każdego kto chce zrozumieć dlaczego to oni a nie my.
Olaf Swolkień
Gabor G. Fodor, „Orbán kontra Soros”, Wyd. von borowiecky, Warszawa-Radzymin 2025, ss. 205.
Myśl Polska, nr 39-40 (28.09-5.10.2025)
Gabor G. Fodor, „Orbán kontra Soros”, Wyd. von borowiecky, Warszawa-Radzymin 2025, ss. 205.
Rozumiem rozczarowanie ministra spraw zagranicznych Ukrainy. Nie udało im się wciągnąć nas w wojnę i niezależnie od tego, jak prowokacyjne będą ich wypowiedzi, w przyszłości też im się to nie uda – napisał w sobotę na X szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto.
„Węgry są suwerennym krajem, a rząd prowadzi suwerenną politykę. Robimy to, co służy interesom naszego narodu: chronimy bezpieczeństwa Węgrów i trzymamy się z dala od wojny toczącej się za ich plecami. Rozumiem więc rozczarowanie ukraińskiego ministra spraw zagranicznych: jak dotąd nie udało im się wciągnąć nas w swoją wojnę i niezależnie od tego, jak prowokacyjne są jego wypowiedzi, nie odniosą sukcesu również w przyszłości” – napisał Szijjarto.
Te słowa to odpowiedź na agresywną i obraźliwą zaczepkę ze strony ukraińskiego szowinisty pełniącego funkcję szefa MSZ w Kijowie, Adrija Sybihy. Oskarżył on Budapeszt o bycie „lokajami Kremla”. „Zaczynamy dostrzegać wiele rzeczy, Peter, w tym hipokryzję i upadek moralny twojego rządu, jawne i tajne działania przeciwko Ukrainie i reszcie Europy, bycie pachołkiem Kremla. Żadne twoje ataki na naszego prezydenta nie zmienią tego, co my – i wszyscy – widzimy” – napisał Sybiha na platformie X.
Wcześniej minister Szijjarto ocenił, że prezydent Zełenski z powodu swojej antywęgierskiej obsesji traci rozum. Zełenski poinformował tego dnia, że w przestrzeń powietrzną Ukrainy kilkakrotnie wtargnęły drony wywiadowcze, przypuszczalnie węgierskie.
We wcześniejszym piątkowym wpisie Szijjarto oskarżył Kijów o „prowadzenie polityki antywęgierskiej”. „Społeczność węgierska na Zakarpaciu została pozbawiona praw, Węgier został pobity na śmierć podczas przymusowego poboru, zaatakowano rurociąg naftowy, niezbędny dla bezpieczeństwa dostaw energii dla Węgier, a teraz węgierscy dowódcy wojskowi mają zakaz wjazdu na Ukrainę. W zamian oczekują naszego wsparcia dla ich członkostwa w UE? Oni nie mogą mówić poważnie” – napisał.
Sybiha ogłosił wcześniej, że Kijów wydał zakaz wjazdu dla trzech wysokich rangą oficerów węgierskich, będący odpowiedzią na wcześniejszy zakaz wjazdu, który Budapeszt wydał dla ukraińskiego dowódcy pochodzenia węgierskiego.
Pod koniec sierpnia Szijjarto poinformował, że w odpowiedzi na ostatni ukraiński atak na rurociąg naftowy Przyjaźń rząd węgierski podjął decyzję o zakazie wjazdu na Węgry i do całej strefy Schengen dowódcy jednostki wojskowej odpowiedzialnej za ostrzał. Zakazem objęto ukraińskiego majora Roberta „Madiara” Browdiego (węg. Brovdy), urodzonego w 1975 r. w zakarpackim Użhorodzie. Browdi jest etnicznym Węgrem i dowódcą Sił Systemów Bezzałogowych Ukrainy (SBS).
Rosnące problemy gauleitera (zarządcy) Tuska, nie oznaczają jeszcze sanacji Polski. Dają jedynie nadzieję na usunięcie tego najbardziej szkodliwego wroga Polski i agenta Berlina i Brukseli.
Jednakowoż, można zobaczyć przysłowiowe „światło w tunelu”. Z życzliwą pomocą węgierskiego Męża Stanu, Viktora Orbana, przy odrobinie szczęścia III RP przekształci się ponownie w POLSKĘ, a wśród kłębowiska „polityków” znajdzie się grupka, która autentycznie starać się będzie w interesie Ojczyzny, a nie swoim własnym.
Obecna sytuacja geopolityczna w Europie, powinna pomóc nawet oportunistycznym członkom „elit” w zrozumieniu, że problemy ZIK (zachodniego imperium kłamstwa) nie są przejściowymi trudnościami, ale „zejściem śmiertelnym” ze wszystkim tego faktu konsekwencjami.
Ci z „naszych polityków”, którzy nie mają zbyt wielu łajdactw na swym sumieniu i ludobójczej krwi z „PLANdemii covidowej” na swych rękach, mogą mieć nadzieję na „polityczny recykling” w ramach nadchodzącej NOWEJ RZECZYWISTOŚCI.
Ta rzeczywistość rychło nadejdzie, czy oni tego chcą, czy nie. Czemu więc nie zaryzykować i „załapać się” na nowy trend? Tym bardziej, że alternatywa jest dla nich nieciekawa. Jeśli unikną kryminału, to w najlepszym przypadku będą zmuszeni zacząć zarabiać na swe utrzymanie uczciwą pracą, co w przypadku osób które nigdy się tym nie skalały, czyli „polityków”, będzie zadaniem ponad siły. [No, te marne miliardy to sobie odłożyli. Czy będzie nas stać na odebranie/ MD]
W związku z tym, że obecny etap transformacji geopolitycznej jest we wstępnym stadium, sytuację polityczną w Kraju można określić mianem „rozwolnienia”, bo tak naprawdę nikt dokładnie nie wie jak potoczą się sprawy.
Należy jednak mieć nadzieję, że obywatele III RP wreszcie zrozumieją następujące FUNDAMENTALNE PRAWDY:
1. Nikt ich nie będzie bronił ani obsypywał bogactwem, ze względu na ich „szlachetność”;
2. Każdy (ZIK, ChRL, BRICS, etc.) będzie próbował ich oszwabić ze względu na ich głupotę i łatwowierność;
3. Obecne państwo polskie jest za małe, za słabe i całkowicie pozbawione autentycznych elit, by poradzić sobie w pojedynkę w dzisiejszych czasach, dlatego NATURALNY I RÓWNOPRAWNY SOJUSZ z państwami regionu, takimi jak WĘGRY jest nam egzystencjonalnie niezbędny;
4. W zglobalizowanym świecie, tylko państwa z solidną bazą rolniczą, przemysłową lub usługową (handlową, turystyczną, finansową) będą naprawdę się liczyć. W przypadku Polski to tradycyjnie: rolnictwo, przemysł lekki i zbrojeniowy, i te gałęzie w pierwszym rzędzie należy odbudować;
5. Państwo bez silnej armii i przemysłu zbrojeniowego, w mniejszym lub większym stopniu będzie narażone na agresję. W przypadku Polski potencjalnym agresorem nr 1 jawią się Niemcy;
6. III RP, czyli globalistyczna oligarchia połączona z ochlokracją, nigdy nie będzie zdrowym i silnym państwem, jeśli nie doprowadzi swej stajni Augiasza do ładu, nie zaprowadzi autentycznej praworządności, nie nauczy ponownie swych obywateli co to jest UCZCIWOŚĆ , PRAWDA i HONOR.
To tylko wierzchołek góry lodowej, ale od czegoś trzeba zacząć!
Budapeszteńska policja poinformowała w czwartek, że zakazała zaplanowanej na 28 czerwca parady środowisk LGBT+ w stołecznym mieście. Od decyzji policji organizatorzy mogą odwołać się do Sądu Najwyższego Węgier. Władze miasta zapowiedziały, że marsz odbędzie się jako “impreza miejska”.
Policja, działając w ramach przysługujących jej uprawnień dotyczących kontroli zgromadzeń publicznych, zakazuje parady równości w węgierskiej stolicy – wynika z opublikowanego w czwartek oświadczenia stołecznej komendy.
Policja już wcześniej odrzucała wnioski o organizację parady, powołując się na przyjętą w marcu nowelizację ustawy, zabraniającą organizacji podobnych wydarzeń. Sąd Najwyższy dotąd dwukrotnie uchylił zakaz.
W połowie marca bieżącego roku parlament Węgier przyjął nowelizację ustawy o zgromadzeniach, w praktyce delegalizującą homoseksualne manifestacje. Projekt zmian złożyła rządząca partia Fidesz. Zakaz pozwala nakładać grzywny na organizatorów wydarzeń i zabrania „przedstawiania lub promowania” homoseksualizmu wśród nieletnich poniżej 18. roku życia.
Opozycyjny burmistrz miasta, Gergely Karacsony, wcześniej w tym tygodniu ogłosił, że wydarzenie odbędzie się mimo zakazu. „Marsz będzie wydarzeniem miejskim, dlatego niepotrzebne są żadne zezwolenia od władz” – zaznaczył. We wpisie zamieszczonym na Facebooku w czwartek po decyzji policji Karacsony powtórzył, że „władze Budapesztu zorganizują marsz jako wydarzenie miejskie i koniec tematu”.
Szef kancelarii premiera Viktora Orbana Gergely Gulyas odrzucił w środę deklarację Karacsonya, podkreślając, że planowane wydarzenie podlega przepisom regulującym prawo do zgromadzeń, więc o jego legalności decyduje policja.
W pełnym pasji przemówieniu na wiecu ‚Patriots for Europe’ w Mormant-sur-Vernisson, premier Węgier Viktor Orbán wezwał francuskich wyborców do przeciwstawienia się dominacji Brukseli i zbliżającej się kulturowej zagładzie Europy. Opisał masową migrację jako celowy plan wymiany ludności, ostrzegł przed eskalacją wojny na Ukrainie i wezwał do narodowego ruchu jedności w całej Europie.
„Francja to wielka potęga, Węgry to mały kraj – ale nasza polityka czyni nas interesującymi” – powiedział Orbán. – „Jesteśmy czarną owcą UE, koszmarem Brukseli, ostatnim bastionem chrześcijaństwa”.Przywołał Victora Hugo i Alberta Camusa, pochwalił węgierski opór z 1956 roku i oświadczył: „Urodziłem się w komunistycznej dyktaturze. Musieliśmy walczyć o naszą wolność. Intelektualni biurokraci w Brukseli nie wiedzą, co to znaczy”.
Orbán oskarżył zachodnie elity o marginalizację rodziny, narodu i chrześcijaństwa. Opisał Węgry jako oblężony kraj przez organizacje pozarządowe, korporacje i media finansowane z zagranicy – i odpowiedział na to nową konstytucją, wartościami chrześcijańskimi, zakazem nielegalnej migracji, jasnymi definicjami płci („ojciec jest mężczyzną, matka jest kobietą”) i surową polityką graniczną.
„Na Węgrzech liczba migrantów wynosi zero. Żadnego antysemityzmu, żadnej przemocy, żadnych niepokojów. Węgry to kraj Węgrów”. – Bruksela karze Węgry milionem euro dziennie za swoje stanowisko – ale Orbán podkreślił: „Wolimy płacić, niż wpuszczać migrantów do kraju. To inwestycja w naszą przyszłość”.
Nazwał politykę migracyjną UE celową wymianą ludności. „To nie jest migracja – to zorganizowana wymiana naszej kultury. Nie będziemy klękać przed Brukselą”. Zajął też jasne stanowisko w sprawie wojny na Ukrainie: „Tej wojny nie da się wygrać. Przynosi tylko śmierć, cierpienie i zniszczenie. Nie chcemy umierać za Ukrainę. Nie chcemy nowego Afganistanu u naszych drzwi”.
Orbán ostrzegł, że Bruksela chce wykorzystać wojnę do wymuszenia unii zadłużenia i wyścigu zbrojeń. Powiedział, że Europa musi bronić się sama. Nawiązując do Zielonych Świątek, mówił o przebudzeniu wspólnego języka wolności w Europie: „Francuzi, Włosi, Holendrzy, Czesi, Polacy, Austriacy i Węgrzy mówią dziś: Brukselo, dość”.
Na zakończenie zawołał: „My, Węgrzy, potrzebujemy waszego zwycięstwa. Bez was nie możemy zdobyć Brukseli — i nie możemy uratować Węgier przed brukselską gilotyną. […] Słabi upadają. Tchórze są upokorzeni. Ale odważni stoją dumnie. Jeśli się zjednoczymy, będziemy silni — i wygramy. Marine, prowadź nas”.
W polskiej prasie ukazała się informacja o zmianie kursu politycznego przez Viktora Orbana. Także ‚Myśl Polska’ pisała o tym następująco:
„The Moscow Times’ [mający swą siedzibę w Amsterdamie – przypis ZB] zamieścił tekst „Główny sojusznik Putina w Unii Europejskiej wezwał do „rozmów” z Rosją ‚językiem siły’. W wywiadzie dla francuskiej stacji telewizyjnej LCI premier Węgier Viktor Orban wezwał do wywarcia presji na Rosję. Szef węgierskiego rządu powiedział, że „Moskwa na arenie międzynarodowej reaguje tylko na przejawy siły i Europa musi zwiększyć swoją potęgę militarną”. Dodał: „Myślę, że Rosjanie rozumieją tylko język siły (…) Europa musi się wzmocnić w perspektywie długoterminowej, konieczne jest strategiczne porozumienie z Rosją (…) Rosjanie są na to zbyt słabi. Nie są w stanie pokonać Ukrainy, więc nie mogą realnie zaatakować NATO”. Ukraińska prasa zwraca uwagę na zmianę akcentów w wypowiedziach Orbana”.
Informacja ta znalazła się też w komentarzach na moim blogu. Blogerzy Ikulalibal i Graz zareagowali jednoznacznie: kijowska fałszywka. Opisane w notce gorące wystąpienie Viktora Orbana zaprzecza jednoznacznie jakoby węgierski premier zmienił swe poglądy i postawę.
Prezydent elekt Karol Nawrocki udzielił węgierskiemu tygodnikowi „Mandiner” pierwszego wywiadu zagranicznego po wygranych wyborach prezydenckich w Polsce. Nawrocki podkreślił konieczność wzmacniania Grupy Wyszehradzkiej (V4) i wschodniej flanki NATO.
Nawrocki zapewnił w rozmowie z tytułem bliskim rządowi w Budapeszcie, że chce wzmacniania V4 i Bukaresztańskiej Dziewiątki. Jego zdaniem ściślejsza współpraca w ramach V4 ma kluczowe znaczenie dla wzmacniania wschodniej flanki NATO.
Mówiąc o stosunkach Polski i Węgier, przywołał podobne doświadczenia historyczne, jak wspólna walka przeciwko reżimom komunistycznym, które „zbliżyły do siebie oba narody”. Przyznał, że sam ma wielu przyjaciół na Węgrzech.
„Węgry są dla Polski bardzo ważnym sojusznikiem” – oświadczył.
Prezydent elekt powtórzył w udzielonym w Warszawie wywiadzie, że Polska będzie nadal wspierać strategicznie i militarnie Ukrainę, ale sam jest przeciwnikiem pospiesznego włączania tego kraju do Unii Europejskiej. „Kijów musi najpierw zadbać o relacje z państwami sąsiedzkimi, szczególnie ekonomiczne i historyczne, jak kwestia ludobójstwa wołyńskiego” – stwierdził.
Polityk dodał, że najważniejszym wrogiem na wschodzie pozostaje Rosja i jej agresywna polityka.
Komentując niedawną kampanię wyborczą w Polsce, Nawrocki zauważył, że mierzył się w jej trakcie z licznymi atakami ze strony opozycji i podmiotów zagranicznych, szczególnie Europejskiej Partii Ludowej (największego ugrupowania w Parlamencie Europejskiej, do którego należy m.in. Platforma Obywatelska – PAP). Mimo tego – jak uznał – zwyciężył dzięki „głosom zwykłych Polaków”.
Wygrana Nawrockiego została pozytywnie przyjęta przez rząd w Budapeszcie, a premier Viktor Orban ocenił, że nowy polski prezydent będzie „opozycją wobec prowojennego rządu w Polsce”.
Rząd Orbana pozostaje w ostrym konflikcie z premierem Donaldem Tuskiem i jego środowiskiem. W grudniu 2024 r. Budapeszt udzielił azylu Marcinowi Romanowskiemu, politykowi PiS i byłemu wiceministrowi sprawiedliwości, któremu postawiono zarzuty dotyczące nieprawidłowości w działaniach Funduszu Sprawiedliwości.
Węgierski rząd wydał dekret zakazujący eksponowania flag LGBT na budynkach instytucji państwowych. Władze uzasadniają decyzję koniecznością ochrony dzieci oraz ograniczeniem propagandy LGBT w przestrzeni publicznej.
5 czerwca 2025 r. węgierski rząd opublikował rozporządzenie zakazujące „umieszczania symboli odnoszących się do orientacji seksualnych i tożsamości płciowych” na budynkach instytucji państwowych. Rozporządzenie weszło w życie z dniem publikacji.
Przepisy obejmują budynki należące do instytucji rządowych, spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa, Narodowego Banku Węgier oraz szkół publicznych.
Wyłączone z regulacji pozostają nieruchomości należące do władz lokalnych i samorządów.
Jak podkreślono w uzasadnieniu rozporządzenia, jego celem jest „zapewnienie ochrony i prawidłowej opieki niezbędnej dla rozwoju fizycznego, psychicznego i moralnego dzieci” oraz powstrzymanie „propagandy LGBT ”.
Ustawa weszła w życie w symbolicznym momencie, w tym czasie rozpoczyna się 30. edycja festiwalu LGBT Budapest Pride. W reakcji na decyzję władz centralnych burmistrz Budapesztu, Gergely Karácsony, opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie ratusza z wywieszoną flagą tęczową. „Węgry to nie to samo co rząd i Budapeszt nie jest tożsamy z rządem. Festiwal Budapest Pride jest świętem wolności nas wszystkich” – napisał.
Węgierski rząd przyznał, że zakaz ma charakter przede wszystkim symboliczny, ponieważ wywieszanie takich flag na budynkach rządowych nie było dotąd powszechną praktyką. Rozporządzenie wpisuje się jednak w szerszy kontekst działań legislacyjnych podejmowanych przez rząd Viktora Orbána.
W 2010 r. węgierski parlament uchwalił ustawę o ochronie dzieci, która zakazuje propagandy seksualnej skierowanej do dzieci poniżej 18 roku życia, promowania i przedstawiania homoseksualizmu lub zmiany płci w mediach, edukacji i reklamie.
W 2020 r. Zgromadzenie Narodowe odrzuciło ratyfikację konwencji stambulskiej. Z kolei w grudniu 2023 r. powołano Urząd Ochrony Suwerenności, którego zadaniem jest przeciwdziałanie zewnętrznym wpływom politycznym.
W połowie marca br. parlament Węgier przyjął nowelizację ustawy o zgromadzeniach, która w praktyce uniemożliwia organizację parad LGBT. Przepisy przewidują możliwość nakładania grzywien na organizatorów wydarzeń, które „przedstawiają lub promują” homoseksualizm w obecności osób poniżej 18. roku życia. Kilka dni temu węgierska policja odrzuciła wniosek o zgodę na zorganizowanie pod koniec czerwca marszu LGBT w Budapeszcie. Mimo to organizatorzy zapowiedzieli jego przeprowadzenie.
15 marca to dla Węgrów coś więcej niż data w kalendarzu — to święty symbol buntu narodowego, upamiętniający dzień w 1848r., kiedy Węgrzy zbuntowali się przeciwko obcym rządom i domagali się wolności, suwerenności i samostanowienia. Orbán mistrzowsko powiązał ten moment w historii z obecną walką Węgier z nowoczesnymi siłami imperialnymi — mianowicie niewybieralną biurokracją w Brukseli, finansowanym przez Sorosa aparatem politycznym i kulturową kolonizacją Zachodu.
„Bóg ponad wszystkim, Węgry przede wszystkim”: Orbán wypowiada wojnę Brukseli i machinie Sorosa
W mocnym przemówieniu premier Viktor Orbán potwierdził rolę Węgier jako ostatniego bastionu suwerenności narodowej i tożsamości chrześcijańskiej w Europie, ślubując przeciwstawiać się globalistycznym siłom Brukseli, Sorosa i wojowniczym elitom Zachodu.
W gromkim orędziu do narodu upamiętniającym rocznicę historycznej rewolucji Węgier przeciwko Imperium Habsburgów w latach 1848–1849 premier Viktor Orbán wygłosił śmiałe i buntownicze przemówienie, które odbiło się echem na ulicach Budapesztu — i w całym świecie zachodnim.
Przemawiając przed ogromnym tłumem patriotycznych Węgrów, Orbán oddał hołd przeszłości, jednocześnie deklarując współczesną walkę o duszę Węgier, stanowczo sprzeciwiając się tyranii UE, globalistycznej dywersji i uzbrajaniu wojny na Ukrainie.
„Istota węgierskiej wolności jest wieczna i ponadczasowa” – powiedział Orbán, przywołując ducha rewolucji z 1848r. „Od wieków wybrzmiewa w kluczowych momentach historii… Jej początki sięgają tysiąca lat wstecz i z pewnością będzie trwała przez tysiące kolejnych na swojej drodze wśród gwiazd”.
15 marca to dla Węgrów coś więcej niż data w kalendarzu — to święty symbol buntu narodowego, upamiętniający dzień w 1848r., kiedy Węgrzy zbuntowali się przeciwko obcym rządom i domagali się wolności, suwerenności i samostanowienia. Orbán mistrzowsko powiązał ten moment w historii z obecną walką Węgier z nowoczesnymi siłami imperialnymi — mianowicie niewybieralną biurokracją w Brukseli, finansowanym przez Sorosa aparatem politycznym i kulturową kolonizacją Zachodu.
„15 marca nie jest dla nas typowym świętem” – oświadczył Orbán. „To święta chwila… wieczny i nieunikniony dzień, i taki pozostanie, dopóki na tej ziemi będzie żył choć jeden Węgier”.
„Żywiołem Węgrów jest wolność”
Orbán przypomniał światu, że Węgrzy nie są biernymi poddanymi imperiów, lecz urodzonymi bojownikami o wolność.
„W imię czego tak wrze nasza krew i biją nasze serca?” – zapytał Orbán. „Wolność, moi drodzy przyjaciele, jest żywiołem Węgrów. Węgier jest w swoim żywiole, kiedy walczy o swoją wolność”.
Kontynuował:
„Wiemy, jak zdobywać wolność. Wiemy, jak jej bronić. Ta wiedza jest nasza. Kultywujemy ją od tysiąca lat. To jest to, czego bronimy. W rzeczywistości to jest nasze DNA. I to jest to, czego świat potrzebuje — dziś bardziej niż kiedykolwiek”.
Orbán jasno dał do zrozumienia, że walka Węgier nie jest tylko walką narodową, lecz walką cywilizacyjną.
„Nasza walka o wolność, tak jak w 1848r., nie jest wyłącznie sprawą Węgrów. Dziś walka toczy się naprawdę o ducha świata zachodniego”.
Odrzucenie Brukseli i Nowego Imperium
Orbán obnażył nowoczesne „imperium”, które obecnie dąży do dominacji na Węgrzech – nie z Wiednia czy Moskwy, ale z Brukseli i Waszyngtonu.
„Imperium chce zmieszać, a następnie zastąpić rdzennych Europejczyków obcymi cywilizacjami, masami najeźdźców” – powiedział. „Chce przekształcić pokolenie naszych dzieci i wnuków ze zdrowego porządku stworzenia w chaos życia wbrew naturze. Imperium chce usunąć z siebie chrześcijański porządek i kulturę. I zamiast pokoju chce nas oddać na służbę bogom wojny”.
„Nie poddaliśmy się. Nie pozwoliliśmy im zająć kraju, ani parlamentu, ani rządu. Przez 15 lat nie byli w stanie sobie z nami poradzić, a cała ich broń zawiodła”.
Orbán otwarcie oskarżył UE o próbę podważenia suwerenności Węgier za pomocą szantażu, przymusu ekonomicznego i manipulacji medialnych.
„Nie wystarczyły ich łapówki, pieniądze, groźby, najemnicy, Bruksela… Wygraliśmy cztery wybory z rzędu, a oni przez 15 lat nie byli w stanie przebić się przez nasze linie obrony”.
„Nie damy się skolonizować”
Wracając do wojny na Ukrainie, Orbán oskarżył europejskie elity o przedłużanie konfliktu dla osiągnięcia korzyści politycznych i próbę wykorzystania węgierskich podatników, aby za to zapłacili.
„Europejscy władcy zadecydowali, że Ukraina musi kontynuować wojnę, bez względu na koszty. W zamian otrzyma szybkie członkostwo w Unii — za nasze pieniądze”.
Orbán nie krył się z tym: Węgry nie dadzą się wciągnąć w ten samobójczy plan.
„Mamy na to tylko jedną odpowiedź: Unia – tak. Ale bez Ukrainy”.
Dodał, że Węgrzy muszą mieć głos w tej kluczowej decyzji:
„Niech odbędzie się referendum!”
„Zajmiemy Brukselę i ją zmienimy”
Wbrew krytykom, którzy oskarżają Orbána o chęć opuszczenia UE, premier przedstawił o wiele odważniejszy plan:
„Nie odwrócimy się plecami do Unii Europejskiej. Wręcz przeciwnie, nie pójdziemy na zewnątrz, ale do wewnątrz. Zajmiemy ją i zmienimy. W Brukseli historia również się odwróci”.
W wezwaniu skierowanym do elit UE zacytował rewolucyjnego poetę Petőfiego:
„Jeśli nie będzie pasował do swojej skóry, to go z niej wyciągniemy”.
„Nie klękaliśmy przed imperium Sorosa”
Orbán podkreślił opór Węgier wobec globalnej kontroli finansowej i liberalnej infiltracji ideologicznej.
„Wysłaliśmy MFW do domu. Uregulowaliśmy prawnie korporacje wielonarodowe i banki. Odzyskaliśmy węgierski system energetyczny. Oddaliśmy całe państwo narodowe w służbę narodu węgierskiego”.
Przypomniał, że nawet po tym, jak wojna na Ukrainie spowodowała największe straty gospodarcze w UE na Węgrzech, jego rząd nadal skupia się na ochronie rodzin:
„Osiągniemy największe obniżki podatków w całym świecie zachodnim. Stworzymy pierwszą na świecie gospodarkę opartą na rodzinie. Matki z jednym dzieckiem nie będą płacić podatku dochodowego przed trzydziestym rokiem życia. Matki z dwójką lub większą liczbą dzieci do końca życia. To światowa sensacja”.
Orbán obiecał również likwidację „armii cieni” organizacji pozarządowych, dziennikarzy i sędziów, którzy, jak twierdzi, są przekupywani i opłacani przez Brukselę oraz zagraniczne interesy globalistyczne.
„Robaki przetrwały zimę” – powiedział, odnosząc się do wiosennych porządków. „Zlikwidujemy machinę finansową, która kupiła polityków, sędziów, dziennikarzy, organizacje pozarządowe i aktywistów politycznych za skorumpowane dolary”.
„To nasi żołnierze nowej ery, ulubieńcy Brukseli, którzy – wbrew swojemu krajowi – pchają ten wóz imperium za pieniądze”.
Wydał surowe ostrzeżenie dla tych, którzy współdziałają z zagranicznymi interesami:
„Możecie stroić się w europejskie szaty, ale my znamy was dobrze. Wasi panowie są ci sami. Wasze plany są te same. I nie miejcie nadziei: wasz los również będzie taki sam. Pokonamy was raz za razem, bo miecze świecą jaśniej niż łańcuchy”.
Węgry nigdy nie uklękną
Przy powiewającej wysoko trójkolorowej fladze Węgier i hucznych odgłosach poparcia na ulicach Orbán zakończył swoje przemówienie donośną deklaracją, która odbije się echem w całej Europie:
„Wolność należy do narodu. Ten kraj, kraj Węgrów, jest nasz. Nie pragniemy żadnych innych, a tego nie oddamy nikomu. Nie odbiorą go siłą, ani groźbą, ani pochlebstwem. I nigdy nie pójdziemy na kompromis. Nigdy nie pójdziemy na kompromis. Nie, nie, nigdy”.
„Bóg ponad wszystko. Węgry przede wszystkim. Naprzód Węgry!”
„Dlaczego my, Węgrzy, nie zniknęliśmy?… Kluczem do naszego przetrwania było przyjęcie wiary chrześcijańskiej”.„Węgrzy stanowią 0,2 procent światowej populacji. Czy jest sens, aby naród tej wielkości zajął stanowisko i stanął w obronie sprawy? Nasza odpowiedź brzmi: „Tak” — mówi Viktor Orbán, obecny premier Węgier. Uważa, że pomimo swojej wielkości Węgry mają obowiązek stanąć w obronie Dobra.
Kontynuuje: „W swoich czasach Dwunastu Apostołów z pewnością stanowiło mniejszy procent światowej populacji niż my, Węgrzy, dzisiaj; a jednak jesteśmy tu wszyscy. Jesteśmy przekonani, że dobro inspiruje dobro, wsparcie narodu węgierskiego inspiruje odwagę, a przykład, który dajemy, może rozprzestrzeniać się daleko i szeroko”.
Węgrzy przegłosowali zakaz parad LGBT. Dziki bunt liberalnej opozycji w parlamencie
(fot. PAP/EPA/BOGLARKA BODNAR)
Sukcesem zakończył się węgierski proces legislacyjny zmierzający do zakazu marszów promujących zaburzenia psychiczne na tle seksualnym i płciowym. Przyjęcie przepisów chroniących moralność publiczną spotkało się z istnym atakiem szału tamtejszej lewicy, która odpaliła racę i puściła z głośników… hymn Rosji. Sala obrad została ewakuowana.
Po krótkiej debacie parlament przyjął nowelizację ustawy o zgromadzeniach, delegalizując w praktyce parady lobby homoseksualno-genderowego. Projekt zmian złożyła rządząca partia Fidesz.
Na Węgrzech trwają obecnie prace nad zmianą konstytucji. Zmiany mają wprowadzić ochronę dzieci, zabraniając m.in. udostępniania treści pornograficznych osobom poniżej 18. roku życia. Oprócz tego niedozwolone ma być prezentowanie treści „przedstawiających seksualność w celach egoistycznych lub promujących i eksponujących odstępstwa od tożsamości odpowiadającej płci urodzeniowej, zmianę płci i homoseksualizm”.
Uchwalone przepisy nadają policji uprawnienia do korzystania z oprogramowania do rozpoznawania twarzy, które może być wykorzystywane do ustalania tożsamości organizatorów i uczestników demonstracji. Za udział w paradzie równości organy ścigania będą mogły nałożyć grzywnę w wysokości od 6,5 tys. do 200 tys. forintów (68-2104 zł), która nie będzie mogła być zastąpiona pracami społecznymi.
Głosowaniu nad nowelizacją ustawy towarzyszyły gwałtowne protesty parlamentarzystów z opozycyjnej partii Momentum. Po ogłoszeniu wyników liberałowie zaczęli wznosić antyrządowe okrzyki, odtworzyli nagranie hymnu Rosji i rozrzucili ulotki przedstawiające całujących się premiera Węgier Viktora Orbana i prezydenta Rosji Władimira Putina. Opozycyjni posłowie odpalili też świece dymne, w związku z czym prowadzący obrady zarządził przerwę oraz ewakuację sali obrad.
Nowelizacja została przyjęta przez parlamentarzystów 136 głosami za, 27 deputowanych było przeciw, przy braku głosów wstrzymujących się.
Premier Węgier Victor Orban zapowiedział, że w tym roku nie przejdzie parada pychy LGBT w stolicy jego kraju. – Uważamy, że kraj nie powinien tolerować marszu pychy przez centrum miasta – powiedział wiceprzewodniczący Fideszu i zaufany polityk Orbana Gergely Gulyás.
Władze Węgier zapowiedziały, że w tym roku marsz pychy środowisk LGBT w Budapeszcie się nie odbędzie.
– Uważamy, że kraj nie powinien tolerować marszu pychy przez centrum miasta – powiedział Gergely Gulyás.
Marsz zostanie zakazany ze względu na dobro dzieci i ochronę ich przed niewłaściwymi postawami, które mają miejsce na tego typu „imprezach”.
O sprawie poinformował także portal „Politico”. Redakcja zacytowała wypowiedź Gulyása, który powiedział także, że „nie będzie żadnej parady w publicznej formie, w jakiej znaliśmy ją w ostatnich dekadach”.
Gulyás przywoła także „zdrowy rozsądek” w tej kwestii.
– Człowiek rodzinny zwykle nie zbliża się do parady, unika tej części miasta – podkreślił węgierski polityk.
Nawiązał w ten sposób do niedawnych uwag premiera Victora Orbana. Ten stwierdził, że grupa organizująca paradę pychy od wielu lat, Budapest Pride „nie powinna zawracać sobie głowy przygotowywaniem marszu na ten rok”.
– Byłoby to stratą czasu i pieniędzy – powiedział premier Węgier Victor Orban.
„The Washington Post” zwraca uwagę, że ewentualny zakaz będzie zgodny z węgierską ustawą o ochronie dzieci z 2021 roku. Ta wyraźnie uderzyła w możliwość publicznej promocji homoseksualizmu i tzw. zmiany płci.
Gergely Gulyás przyznał, że istnieje możliwy „konflikt między prawami podstawowymi”, który w związku z tym „trzeba rozwiązać”.
– Powinien o tym zdecydować sąd lub policja, jeśli to konieczne – powiedział powiedział Gulyás.
– Nie wiem, czy potrzebna jest tylko poprawka do konstytucji, czy też należy zmienić również inne prawa, ale jak powiedzieliśmy, parada w obecnej formie się nie odbędzie – podkreślił.
Grupa Budapest Pride z kolei zapowiada, że marsz w tym roku odbędzie się.
„Walczymy o prawo wszystkich Węgrów do protestowania, wyrażania swoich opinii i stawania w swojej obronie” – przekonywała organizacja cytowana przez CNN.
Szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto. Foto: PAP/EPA
Szef dyplomacji Węgier Peter Szijjarto wyraził przekonanie, że tylko amerykańsko-rosyjskie porozumienie może przywrócić pokój w Europie i być filarem światowego bezpieczeństwa. Z obawami wypowiedział się o broni, którą zachodni sojusznicy wysyłają na Ukrainę.
Przemawiając we wtorek na konferencji rozbrojeniowej ONZ w Genewie, Szijjarto oświadczył, że drogą do zakończenia rosyjsko-ukraińskiego konfliktu może być jedynie porozumienie Moskwy i Waszyngtonu. „Tylko rosyjsko-amerykańskie porozumienie może przywrócić pokój w sercu Europy” – oświadczył szef węgierskiej dyplomacji, przekonując, że jego kraj od pierwszego dnia rosyjskiej agresji na Ukrainę „walczył o pokój”.
Jego zdaniem rozmowy, jakie Biały Dom rozpoczął z Kremlem po objęciu urzędu przez Donalda Trumpa, są bardzo obiecujące.
„Dla nas w Europie Środkowej jest absolutnie oczywiste, że dobre stosunki amerykańsko-rosyjskie mogą być podstawą globalnego pokoju. Dlatego mamy nadzieję, że nadchodzące porozumienie amerykańsko-rosyjskie nie będzie ograniczone do tego, jak przywrócić pokój w sercu Europy, ale będzie rodzajem bardziej wszechstronnego porozumienia, które może służyć jako kamień węgielny pod budowę przyszłego globalnego bezpieczeństwa” – powiedział.
Szef węgierskiej dyplomacji zaapelował też do Organizacji Narodów Zjednoczonych, by ta opracowała mechanizm kontroli nad bronią, jaka została przekazana do Kijowa.
„W ciągu ostatnich trzech lat na Ukrainę wysłano broń o wartości setek miliardów euro, a jej los można określić jako co najmniej niepewny. Nie chcemy żyć z ryzykiem niekontrolowanego gromadzenia ogromnych zapasów broni w naszym bezpośrednim sąsiedztwie” – stwierdził Szijjarto.
Szijjarto po raz kolejny skrytykował ukraiński opór wobec rosyjskiej agresji, a także postawę zachodnich sojuszników Kijowa, którzy – jak zauważył – ani dostawami broni, ani sankcje na Rosję nie przybliżyli pokoju.
Minister tłumaczył też, że dlatego Budapeszt nadal utrzymuje bliskie relacje z Moskwą. „Utrzymywaliśmy otwarte kanały komunikacji z Rosją, ponieważ wierzymy, że zamykając je, stracilibyśmy również nadzieję na pokój” – wyjaśnił.
W dorocznym przemówieniu podsumowującym stan państwa Victor Orban podkreślił, że „walka z imperium”, a więc dyktatem sił lewicowo-liberalnych, trwa na Węgrzech od piętnastu latach i teraz – gdy do władzy doszedł Donald Trump – to Węgry są w mainstreamie światowej polityki. Podkreślił jednak, że Trump „nie jest wybawcą, lecz towarzyszem broni”.
Walka z UE, przyszłość Ukrainy, rola prezydenta USA Donalda Trumpa i zapowiedzi reform były głównymi tematami sobotniego wystąpienia premiera Węgier Viktora Orbana. Nie zabrakło gróźb pod adresem mniejszości. Przed wiosenną sesją parlamentu szef rządu tradycyjne podsumował miniony rok.
Swoje przemówienie Orban rozpoczął od analizy sytuacji międzynarodowej i miejsca Węgier na światowej arenie. Uznał, że jednym z ważniejszych sukcesów kraju było zwiększenie w Parlamencie Europejskim roli ugrupowań nacjonalistycznych nazywanych przez niego patriotycznymi. Jednocześnie przyznał, że 2024 rok był bardzo trudny ze względu na nałożone na Rosję unijne sankcje, które odbijają się przede wszystkim na państwach Unii Europejskiej oraz wysokie ceny energii i inflację.
Orban podkreślił, iż po 15 latach „walki z imperium” to Węgry są częścią mainstreamu. Przypomniał, że jego rząd chroni dzieci przed lobby promującym zaburzenia psychiczne na tle seksualnym i płciowym oraz okaleczanie dzieci w imię ideologii LGBT, jak również rodziny przed rachunkami za media, pożyczkobiorców walutowych przed bankami, a same Węgry przed migrantami. W tym kontekście zapowiedział utrzymanie polityki braku tolerancji dla ruchu neomarksistowskiego. – Sugeruję, aby tegoroczni organizatorzy Parady Równości nie zawracali sobie głowy przygotowaniami do tegorocznej parady. To strata czasu i pieniędzy – powiedział.
W odniesieniu do osoby nowego prezydenta USA Orban zapewnił, że choć jest przekonany, iż „rebelia Stanów Zjednoczonych przyniesie zwycięstwo Węgrom”, to jednak ma świadomość, że ciężar walki spoczywa przede wszystkim na jego narodzie. – Prezydent Trump nie jest naszym wybawcą, lecz naszym towarzyszem broni – powiedział Orban porównując aktualną sytuację na świecie do biblijnej walki Dawida z Goliatem.
W czasie przemówienia nie zabrakło kwestii związanych z wojną na Ukrainie oraz amerykańskimi działaniami mającymi na celu zakończenie wojny. – Ukraina nigdy nie zostanie członkiem Unii Europejskiej wbrew Węgrom– oświadczył Orban, przekonując, że według niego zrujnowałoby to węgierskich rolników.
Podobnie jak w ciągu ostatnich kilku tygodni premier zapewniał, że w jego ocenie rok 2025 będzie rokiem przełomu. Ostrzegł jednak, że błędem byłoby niedocenianie przeciwnika, zaś zwycięstwo można osiągnąć tylko dzięki zdyscyplinowanej pracy. W tym kontekście otwarcie zadeklarował walkę z węgierskimi beneficjentami amerykańskiej pomocy finansowej, która została wstrzymana w konsekwencji ostatnich decyzji nowej amerykańskiej administracji. Z kolei reprezentantów opozycji, zarówno tej na Węgrzech, jak i w Parlamencie Europejskim, określił mianem zdrajców.
Ostatnią częścią wystąpienia było zaprezentowanie listy działań zaplanowanych na ten rok w ramach polityki wewnętrznej. Orban obiecał otwarcie stu nowych fabryk, obniżkę podatków, walkę z inflacją, regulację cen artykułów spożywczych, czy zwrot podatku VAT na warzywa, owoce i nabiał dla seniorów. Obiecał też powołanie specjalnego rządowego komisarza ds. walki z narkotykami, a także wprowadzenie kolejnych zmian do Ustawy Zasadniczej. Jedną z nich ma być uznanie posiadania gotówki za prawo konstytucyjne.
Tradycję dorocznych przemówień Orban rozpoczął w 1999 roku. Tym razem zostało ono zorganizowane w historycznym budynku Varkert Bazaar. W odróżnieniu od roku poprzedniego, tym razem udziału w wydarzeniu odmówiono dziennikarzom wszystkich opozycyjnych redakcji. Wstęp na salę był tylko na zaproszenie, a cały kompleks na wiele godzin przed rozpoczęciem przemówienia został odgrodzony policyjnym kordonem.
Na portalu X doszło do spięcia między premierem Węgier Viktorem Orbanem i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim ws. zawieszenia broni na okres świąt Bożego Narodzenia.
Premier Węgier Viktor Orban i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski / PAP/Vladyslav Musiienko
Profil portalu Ukraińska Prawda zacytował wypowiedź prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na temat rozmów premiera Węgier Viktora Orbana m.in. z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem.
Kto jeszcze w Europie ma takie doświadczenie jak Ukraina? Nikt. Czy Orban ma taką armię? Nie. Jak miałby wywierać presję na Putina? Żartem, uśmiechem? – stwierdził prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Odpowiedź premiera Węgier
Po kilkunastu godzinach premier Węgier Viktor Orban postanowił odpowiedzieć ukraińskiemu przywódcy.
Nie będziemy reagować na żadne prowokacje. Na stole leży propozycja zawieszenia broni. Weź to lub zostaw. To wasza odpowiedzialność – napisał premier Węgier Viktor Orban.
Propozycja zawieszenia broni i wymiany więźniów
Należy przypomnieć, że kilka dni wcześniej służby prasowe szefa węgierskiego rządu poinformowały, że Viktor Orban odbył rozmowę telefoniczną z przywódcą Rosji Władimirem Putinem. Orban zapewniał, że w sprawie wojny na Ukrainie, jest gotowy promować “wspólne poszukiwanie rozwiązań politycznych i dyplomatycznych”.
Z kolei minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto przekonywał, że prezydent Rosji otrzymał z Budapesztu propozycję kilkudniowego zawieszenia broni i wymiany więźniów w czasie świąt Bożego Narodzenia. Propozycja miała zostać zaakceptowana przez Moskwę, lecz miał nie znaleźć akceptacji po stronie ukraińskiej.
Po wizytach premiera Viktora Orbána w Kijowie, Moskwie i Pekinie UE rozpoczęła częściowy bojkot spotkań organizowanych przez rotacyjną prezydencję, a 63 posłów do Parlamentu Europejskiego domaga się całkowitego zawieszenia prawa głosu Węgier w UE.
W ramach bojkotu UE będzie wysyłać na spotkania, którym przewodniczą Węgry, wyłącznie urzędników, a nie komisarzy.
Jedyną dobrą stroną tych działań jest to, że UE, odrzuciwszy wszelkie pozory “wolności, demokracji i tolerancji” odsłoniła do końca swe szatańskie oblicze!
Być może, ta kłująca w oczy prawda, dotrze w końcu do świadomości “narodu europejskiego”?!
Marszałek węgierskiego parlamentu Laszlo Koever nie wywiesi flagi Unii Europejskiej na jego siedzibie podczas sprawowania przez Węgry półrocznej prezydencji w Radzie UE – poinformował portal Magyar Narancs.
Biuro prasowe przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Węgier oznajmiło, że nie ma takiego obowiązku, a prezydencja w Radzie UE go nie nakłada.
Rząd Viktora Orbana ostro krytykuje Brukselę m.in. za podejście do imigracji, wojny na Ukrainie czy sankcji na Rosję, natomiast Komisja Europejska wciąż blokuje miliardy euro dla Budapesztu.
Jak podkreśla Magyar Narancs, Koever od dekady konsekwentnie odmawia wywieszenia flagi unijnej na reprezentacyjnym budynku parlamentu nad Dunajem. Portal przypomina jednocześnie, że na budynku izby powiewa flaga Szeklerów, liczącej ok. 650-700 tys. węgierskojęzycznej społeczności, zamieszkującej wschodnią część Siedmiogrodu w Rumunii.
Politycy Fideszu twierdzą, że flaga Szeklerów, która jest przyczyną spięć na linii Budapeszt-Bukareszt, będzie powiewać na fasadach węgierskich instytucji publicznych, dopóki Rumunia nie pozwoli na jej swobodne używanie na całym terytorium kraju.
Węgry sprawują od poniedziałku półroczną, rotacyjną prezydencję w Radzie UE. Po nich przewodnictwo w Radzie przejmie Polska.
Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz
Pomimo działań NATO nie damy Ukrainie ani grosza. Nie udostępnimy węgierskiego terytorium do przygotowania działań wojskowych i nadal nie będziemy dostarczać broni Ukrainie
Propozycja NATO w tej sprawie to przekraczanie czerwonych linii, które Sojusz sam wyznaczył na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej – ocenił w wywiadzie dla portalu Index minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto, nazywając plany pomocy Ukrainie “szaloną misją”.
Premier Orban skomentował również czwartkowy wyrok TSUE nakazujący Węgrom zapłacenie 200 mln euro grzywny za naruszenie polityki imigracyjnej UE. Każdy dzień zwłoki z dostosowaniem się do wyroku ma kosztować Budapeszt 1 mln euro.- Naród węgierski może być pewien, że skończy się to dla Brukseli bardziej boleśnie niż dla Węgier
Dodał, że rząd w Budapeszcie “nie da (Ukrainie) ani grosza”, zwłaszcza wobec wyroku TSUE. – Ludzie w Brukseli są podstępni. Dla Węgra to, co się tam dzieje, jest trudne do zrozumienia z kulturowego punktu widzenia – ocenił szef węgierskiego rządu.”Decyzja o ukaraniu Węgier za obronę granic Unii Europejskiej jest oburzająca i nie do przyjęcia” – napisał w czwartek Orban na portalu X.
“Wygląda na to, że nielegalni migranci są ważniejsi dla brukselskich biurokratów niż europejscy obywatele”. Szef kancelarii premiera Gergely Gulyas ocenił na konferencji prasowej, że “wyrok jest całkowicie sprzeczny że wszystkim, w co wierzymy na temat prawa europejskiego, węgierskiej konstytucji, ochrony granic zewnętrznych i skutecznych działań przeciwko migracji”.
Rzecznik rządu Zoltan Kovács, odpowiadając na inicjatywę NATO w zeszłym miesiącu, powiedział w X, że Węgry nie poprą żadnych propozycji NATO, które „mogłyby przybliżyć sojusz do wojny lub przesunąć go z koalicji defensywnej do ofensywnej”.
Na konferencji prasowej po spotkaniu premiera Viktora Orbána z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem Węgry odeszły z gwarancjami, że pozwolą im utrzymać swoje propokojowe stanowisko.
„Dziś otrzymaliśmy gwarancje, że w przypadku wojny ukraińsko-rosyjskiej nie będziemy musieli brać udziału w żadnej akcji militarnej poza terytorium Węgier i że Węgry nie przekażą pieniędzy na ten wspólny cel, ani nie wyślą ludzi na tą wojnę, ani też terytorium Węgier nie będzie wykorzystywane w celu przyłączenia się do tej wojny. Przyznano nam wszystko, co uznaliśmy za konieczne” – oznajmił Orbán.
Premier Viktor Orban chce zmienić sposób funkcjonowania jego kraju w strukturach NATO. Polityk sprzeciwił się udziałowi Budapesztu w pomocy finansowej i wojskowej dla Ukrainy oraz uznał, że Węgry nie powinny brać udziału w misjach organizowanych poza terytoriami sojuszników paktu.
– Musimy przedefiniować rolę Węgier w NATO – mówił Orban w rozmowie z Radiem Kossuth. – Pracujemy nad tym, jak możemy funkcjonować jako członek NATO, nie biorąc udziału w działaniach Sojuszu poza jego terytorium – dodał. Jak mówił, Węgry uczestniczą w pracach komitetów zajmujących się planowaniem wojennym, ale nie chcą uczestniczyć w pomocy finansowej ani militarnej dla Ukrainy.
Zdaniem Orbana, obecnie to Węgry w największym stopniu ze wszystkich państw NATO kierują się „podstawową filozofią” Sojuszu.
Węgierski rząd od dawna krytykuje udzielanie przez Zachód pomocy militarnej Kijowowi. Występuje też przeciwko integracji Ukrainy z NATO i UE. W ostatnim czasie Węgry sprzeciwiały się wzmocnieniu roli koordynacyjnej NATO w zakresie transferu broni na Ukrainę i szkolenia ukraińskich żołnierzy. Jak ocenił minister spraw zagranicznych Węgier, Peter Szijjarto, propozycja NATO w tej sprawie to przekraczanie „czerwonych linii”, które Sojusz sam wyznaczył na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej. Polityk plany pomocy Ukrainie nazwał „szaloną misją”.
„Żadnej migracji, żadnej zmiany płci, żadnej wojny!” — Węgierski Premier Viktor Orbán rozpoczyna w Brukseli kampanię przeciwko obłąkanemu przywództwu w Parlamencie UE.
Globalistyczne przywództwo w Brukseli „musi odejść” i „nie zasługuje na kolejną szansę” – oświadczył premier Orbán podczas inauguracji kampanii Parlamentu Europejskiego w Budapeszcie w piątek.
„Potrzebne są zmiany w Brukseli!” Premier Victor Orbán oświadczył, w rozmowie z Magyar Nemzet : „Musimy okupować Brukselę, odepchnąć na bok jej biurokratów i wziąć sprawy w swoje ręce. Jeśli tego nie zrobimy, nie tylko Europa, ale my, Węgrzy, zapłacimy wysoką cenę za niekompetencję i bezradność przywódców w Brukseli”.
Mówiąc w piątek członkom swojej partii Fidesz, że ich hasło wyborcze w czerwcowych wyborach będzie brzmieć „Bez migracji, bez zboczeń płci, bez wojny!”, węgierski premier – obecnie najdłużej urzędujący przywódca narodowy w UE – postrzega wybory jako jeden z jaskrawych zadań, szczególnie w kwestiach masowej migracji, ideologii płci i, co być może najważniejsze, w kwestiach wojny i pokoju.
„W Brukseli mamy dziś prowojenną większość. Europa jest w nastroju prowojennym, a w polityce dominuje logika wojny. Wszędzie widzę przygotowania wojenne, po stronie wszystkich. Sekretarz Generalny NATO chce ustanowienia misji NATO na Ukrainie, a europejscy przywódcy już pogrążyli się w wojnie. Rozmawiam z nimi, słyszę ich; postrzegają to jako swoją własną wojnę i toczą ją jak własną” – powiedział Orbán.
Przywódca węgierski, który konsekwentnie nalegał na negocjacje pokojowe między Kijowem a Moskwą i sprzeciwiał się podejmowaniu przez Europę długoterminowych zobowiązań w zakresie finansowania wojny na Ukrainie, dodał, że jego zdaniem „sytuacja nie poprawia się” pomimo wszystkich pieniędzy i broni wysłanej na konflikt przez mocarstwa zachodnie.
Orbán ostrzegł, że Unia jest „o krok od wysłania wojsk na Ukrainę”, kontynuując: „To wir wojenny, który może wciągnąć Europę w otchłań. Bruksela igra z ogniem”.
„Nie chcemy wojny i nie chcemy, aby Węgry ponownie stały się zabawką wielkich mocarstw. Dlatego musimy stanowczo opowiadać się za pokojem… Węgry nie przystąpią do wojny rosyjsko-ukraińskiej po żadnej ze stron” – oświadczył.
Wybory do Parlamentu Europejskiego, w których wyborcy ze wszystkich 27 państw członkowskich UE pójdą do urn w dniach 6–9 czerwca, przyniosą duże zyski partiom populistycznym w odpowiedzi na rosnącą postawę anty migracyjną, gniew z powodu słabnącej gospodarki i nastroje prorolnicze w sprzeciwie wobec zielonej agendy preferowanej przez elity globalistyczne.
Według prognoz zespołu doradców Europejskiej Rady ds. Stosunków Zagranicznych (ECFR) oczekuje się, że partie populistyczne odniosą zwycięstwo w co najmniej dziewięciu krajach UE, w tym na Węgrzech Orbána, a także w Austrii, Belgii, Czechach, Francji, Włoszech, Holandii, Polsce i Słowacji.
Obecnie szacuje się, że partia Fidesz Orbána, utworzona w 1988 r. w opozycji do rządzącego wówczas rządu marksistowsko-leninowskiego, zdobędzie 12 z 21 węgierskich mandatów w Parlamencie Europejskim. Obecnie Fidesz jest największą partią w grupie niezrzeszonych partii Non-Inscrits w parlamencie w Strasburgu po oderwaniu się w 2021 r. od neoliberalnej Europejskiej Partii Ludowej przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.
Były premier Polski Mateusz Morawiecki podejmował wysiłki lobbujące między innymi na rzecz przyłączenia partii Orbána do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) składającej się z partii eurosceptycznych w parlamencie. Jeśli do ugrupowania dołączy partia Orbána, a ECR sprzymierzy się z populistyczno-nacjonalistyczną grupą Tożsamość i Demokracja (ID), możliwe, że po nadchodzących wyborach koalicja populistyczno-konserwatywna stanie się największą siłą w Parlamencie Europejskim.
Oprócz przytoczenia wyraźnych różnic z przywódcami Brukseli w sprawie wojny na Ukrainie, w swoim piątkowym przemówieniu Orbán wspomniał o innych obszarach, w których zawiódł program globalistyczny: „Bruksela ma kłopoty. Duży problem. Przywództwo poniosło porażkę. Gospodarka europejska znajduje się w fazie upadku. Zielona transformacja to katastrofa. Ukraińskie zboże rujnuje europejskich rolników. Migranci przelewają się przez granice. Rośnie przestępczość, wzrasta przemoc. Chcą reedukacji dzieci i oddania ich w ręce działaczy genderowych.”
Węgry pod przywództwem Orbána od dawna pozostają w konflikcie z Brukselą, gdyż UE wstrzymuje fundusze Budapesztu w związku z rzekomymi naruszeniami „rządów prawa”, takimi jak odmowa przyjmowania przez Węgry masowych nielegalnych migrantów i nakładanie ograniczeń na promowanie ideologii LGBT w telewizji dziecięcej i w szkołach.
Choć Orbán jest często oskarżany o antydemokratyczność, węgierski przywódca przytoczył niedawne próby skrajnie lewicowego burmistrza Brukseli mające na celu zamknięcie konferencji Narodowego Konserwatyzmu (NatCon) – w której Orbán uczestniczył w tym tygodniu – jako przykład rosnącego autorytaryzm w UE.
„Każdy widzi, że dziś Europa balansuje na granicy represji i wolności i myślę, że te wybory zadecydują, w którą stronę pójdzie” – powiedział.
Na zakończenie swojego przemówienia Orbán powiedział: „Musimy walczyć, musimy bronić pokoju i bezpieczeństwa narodu węgierskiego, musimy bronić naszych osiągnięć gospodarczych, musimy bronić naszych rodzin, a zwłaszcza naszych dzieci, aby nawet Bruksela zrozumiała: żadnej migracji, żadnej zmiany płci, żadnej wojny!
To jest nasz manifest wyborczy. Jedźcie Węgrzy, idźcie Węgrzy!”