Zrzucanie z sań i sójka za morze. A Polacy o Niedzielskim i Izbie Lekarskiej: Niech wszyscy spierdalają.

Zrzucanie z sań i sójka za morze

Huknęło pod niebiosa. Niedzielski zwolniony. Wszyscy – jak zwykle – dostali soli pod ogon i zaczęła się bieganina. Może więc uporządkujmy. Moim zdaniem gościa odstrzelono z byle pretekstu, a że się sam podłożył, to inna sprawa. Przecież nie takimi stwierdzeniami się podkładał i włos mu z kowidowej głowy nie spadł, a tu bum… Oficjalny powód to – bagatela: ujawnienie wrażliwych danych jednego lekarza, że ten (sobie!) przepisał jakiś specyfik w ramach e-recepty. I za to mieli pogonić ministra, za to wielolicy samorząd lekarski wypowiedział mu posłuszeństwo.

Aż użyję metafory z mego ulubionego „Czasu Apokalipsy”. Kiedy podczas wojny wietnamskiej szukano zbuntowanego pułkownika Kurtza zarzucano mu, że zastrzelił bez sądu kilku Wietnamczyków, których podejrzewał o szpiegostwo na obie strony. I z tego powodu amerykańskie wojsko miało wydać wyrok na pułkownika. Narrator stwierdził, że takie działanie to jak dawanie mandatu za przekroczenie prędkość w czasie rajdu samochodowego.

Teraz też tak mamy. Media, posłowie, wspomniane organizacje lekarskiego samorządu-nierządu przez ostatnie dwa lata z kawałkiem nic innego nie robiły, tylko naruszały tajemnice pacjentów, do których należy fakt poddania się lub nie jakiejkolwiek terapii. Paszporty kowidowe, poświadczenia szczepienia to była nie tylko idea polityków, ale wprowadzona w życie dawała tę wiedzę z tajemnicy lekarskiej w ręce byle kelnera, o pracodawcach, dowódcach, rektorach czy ordynatorach już nie wspominając. Sama niesławna ustawa posła z PiS Hoca dawała przecież taką wiedzę przedsiębiorcy, wraz z władzą zrobienia z tą wiedzą co się mu żywnie podobało. Przed jej wprowadzeniem uratowała nas grupka posłów z PiS (w tym przetransferowana z PiS na listę Konfederacji p. Siarkowska). I bez tej ustawy dowolny restaurator mógł najnielegalniej wymagać od ciebie okazania poświadczenia o szczepieniu, tak jak i cieć na lotnisku wpuszczający do samolotu itd.

Gdzie byli wtedy ci wszyscy, którzy teraz jadą po Niedzielskim jak po burej strzykawce? Te media, dziś ociekające oburzeniem za ujawnienie danych jednego lekarza, który zrobił prowokację dla hucpy? Te izby lekarskie, co to się zatrzęsły z oburzenia, choć w tym samy czasie pozbawiają prawda do wykonywania zawodu lekarzy, którzy ośmielili się leczyć w pandemii, nie czekając na cudowną śmiercionkę?  

To szczyty hipokryzji i szydera z logiki. A więc nie chodzi tu o pretekst jako merytorykę. Chodzi o osobę. Minister umówił się z PiS-em, że za zasługi zrobią mu spadochron bezkarności w postaci immunitetu poselskiego, co miała mu ułatwić jedynka w okręgu pilskim. Na razie wiadomo o wywaleniu Niedzielskiego z ministerstwa, zobaczymy czy immunitetowych obietnic PiS dotrzyma. A wiadomo od czasów Faraona Bolesława Prusa, że dotrzymywanie obietnic wobec swoich podręcznych to jedna z ważniejszych cech władzy. Inni widząc przykład lgną wtedy do szafarza dóbr i bezkarności. W przeciwnym razie – kto by chciał nadstawiać głowy?

Nie wiem czy Niedzielski miał takie gwarancje, czy nie. Bo istnieje takie grono politycznych zapalczywców co to wskakują do politycznego basenu na główkę, nie sprawdziwszy czy tam jest woda. Po prostu ekscytują się samym lotem, wiatr świszczy w uszach, człek małostkowo wierzy w swoją (wieczną) sprawczość i myśli że tak będzie bez końca.

I może Pan Adam z tych. Zobaczymy. Jeśli go pogonią z listy, to będzie oznaczało, że mamy kolejny etap zrzucania z sań, o którego rozpoczęciu już pisałem już w marcu tego roku. A więc wyjdzie na to, że minister poleciał bo stał się obciążeniem dla obozu płomiennych sanitarystów prawoskrętnych. A to oznacza, że PiS zobaczył, że jego dokonania kowidowo-pandemiczne mogą być przedmiotem negatywnych wniosków przy urnie. Czyli, że istnieje obiektywnie sprawdzalny trend w społeczeństwie, oczekujący, że ktoś powinien za to beknąć. A więc goniącym wilkom szuro-rewanżyzmu rzuca się z kowidowych sań celebrycką ofiarę. A nuż wilki zatrzymają się i będą konsumować atrapę rozliczeniową, najlepiej – do wyborów.

Ja uprzedzam od początku – jest drabinka decyzyjna. Są eksperci, co się co prawda poczuli demiurgami, ale zniknęli jak trzeba było płacić rachunki. Są ministrowie, którzy przecież wykonują zalecenia premiera, jest Rada Ministrów, która przecież głosowała za wprowadzeniem obostrzeń. Ale na końcu jest premier i to on odpowiada politycznie za dokonania swego rządu. Nie ma tak, że premier nie wiedział, czy chciał inaczej, a mu się minister opierał. Premier nie wiedział co z nim zrobić, bo minister miał decydujące o większości zaplecze polityczne (Niedzielski, oprócz rzecznika, też pogonionego, nie miał nikogo). Było odwrotnie – minister był narzędziem i w naiwnej pysze – twarzą obostrzeń, stając przed kamerami na konferencjach ogłaszających odcięcie kolejnego plasterka z salami wolności obywatelskich. Premier pojawiał się od wielkiego dzwonu, i raczej z dobrymi wieściami – że łagodzi obostrzenia ministra.

Ja się jednak dziwę temu powtarzającemu się schematowi. Ten ciąg na władzę zamydla jednak oczy. Ci ludzie zachowują się tak, jakby rozpostarty nad nimi parasol miał trwać wiecznie. A są jedynie zderzakami wyznaczonymi przez paru na krzyż decydentów. Postępują tak, jakby byli nietykalni, a byli tylko usłużni. I takich zużytych zelówek decydent pozbywa się w jednej chwili, kiedy stają się już nie sprawnym narzędziem, ale obciążeniem. Ileż można na to patrzeć? Coraz to z niebytu wychyna jakiś nuworysz, przelatuje jak meteor po nieboskłonie i rozwala się z hukiem. Przecież to można śledzić co chwila, ale widać że zastępy kolejnych kandydatów wyrywnych stanowią niekończące się szeregi. A może tu jednak chodzi o to, żeby się w tym locie nachapać, że wiadomo, iż koniec będzie typowy, a więc co tam jak skończysz, ważne że świecąc w locie – odkujesz się na całe życie.

Trzeba będzie śledzić losy tego rozbitego meteorytu. Moim zdaniem Niedzielski, jeśli w ogóle musi się martwić o swą materialną przyszłość, zostanie przygarnięty przez Big Farmę. W końcu tyle mu zawdzięczają. Panzamawiacz szczepionkowy tyle im nastukał kasy, że ja bym mu dał sowitą dożywotnią rentę z promili zysków, albo jakąś synekurkę do rozprostowania kości. Może też się doktor Niedziele i pojawić w ciałach międzynarodowego sanitaryzmu, zejdzie z celownika szarych grzeszników a zajmie się tym, co mu ostatnio najlepiej wychodziło, czyli umiędzynaradawianiem ekspansji WHO. Tam go widzę, jeśli w ogóle będzie się chciał pokazywać.

No i co teraz po takim tromtadractwie? Jak się wróci do normalnego życia w zafundowanej przez niego „nowej normalności”? Czy będą jakieś fotki jak jeździ na rowerze? Co na to inni spacerowicze? Wszak zdejmą mu już ochronę, którą dostał tylko dlatego, że jakiś desperat chciał mu zadać kilka pytań? Mówiłem, żeby się tak nie pysznić bo tak transit gloria mundi. Gdzie uciec po tym wszystkim?

Przestrzegam więc wszystkich, którzy spekulują, by ukoić swe emocje. Ukoić tym, że Niedzielski poleciał za kowidowe zbrodnie. Gdzież tam, nie łudźcie się, ludzie. Byłoby to przecież pisowskie przyznanie się do winy, bo ludzie widzą i sanie, i widzą kto kogo zrzuca i po co.

Dowód? Proszę bardzo.

Następczyni. Taka sama sanitarystka jak Niedzielski, z tym, że kolo „tylko wykonywał rozkazy”, zaś pani posłanka miała możliwość (i z niej korzystała) kształtowania przepisów, które Niedziele miał wprowadzać w życie. Proszę, gdzie pojawia się posłanka Sójka. Portal MamPrawoWiedzieć zadaje pytanie posłom o kowida. Z PiS-u odpowiadają tylko cztery osoby (nie dziwie się – na sanitarystach maseczka gore), pani Sójka jest wśród nich:  

Co odpowiedziała w ankiecie to wiadomo, patrząc jak popierała niesławne przedłożenie swego kolegi (ten, bohater, odmówił udziału w ankiecie), posła Hoca:

Tak, pani poseł była w awangardzie inicjatyw, które w świetle propozycji posła Hoca dawały przedsiębiorcom nieograniczoną władzę wobec pracownika, nie mówiąc już o masowym wglądzie w dane, za ujawnienie których w pojedynczym przypadku miał zostać zwolniony minister. Zastanawia także powtarzająca się obecność w takich gronach posłanki Lichockiej, tej której wystąpienia walnie przyczyniły się do powstania atmosfery skutkującej zwolnieniem dziennikarza Pospieszalskiego, za 15 minut telewizyjnej prawdy o kowidzie. Tak, to ta, co się jej kiedyś paluszek środkowy zaciął, choć patrząc na postać – to kolejny kandydat, który swą gorliwością stawia wszystko na jedną kartę, licząc na wątpliwy rewanż ze strony mocodawców. Pani posłanko, raz na 4 lata decyzje o kontynuacji pani kariery politycznej są w rękach suwenira, o czym zdaje się pani zapominać, że jak wynika z nazwy – potrafi on zgotować nie jedną niespodziankę.

Ale wróćmy do nowej pani minister. Zobaczmy jak wpisami broniła ustawy Hoca:

Pani minister pierwsze swe słowa po nominacji – a jakże – skierowała do Tuska. Im tam to się w PiS-ie wszystko z nim kojarzy. Jedni mają refren na osiem liter, drudzy, skromniej, na cztery. Tak się w Polsce dyskutuje o służbie zdrowia. Pani minister wyjaśniła ludowi jak działają e-recepty i że są korzystne. W jej wypowiedzi czuć pewien zachwyt przynależny odkrywcy rzeczy dla siebie dotąd nieznanych, a znanych ogółowi. To straszny zgrzyt. Coś takiego jak kiedyś miałem po tym, gdy kolejny nowomianowany prezes KGHM pisał z zachwytem odkrywcy, że Kombinat jest przodującym producentem srebra na świecie, co było wiadomo od dawna prawie wszystkim, tylko nie nowemu szefowi całego interesu. Tak samo i z panią Sójką.

Ja się czepiam, a może ona ma po prostu takie poglądy? Że to w pandemii wszystko było ok, Hoce powinny ustalać ramy życia społecznego pod dyktando tempa wznoszonych fal testowych? Może to szczerość, choć mylna? Nic z tego. Pani minister zaczęła czyścić swoje poprzednie wpisy, z których wynikało kim jest i jakie miała stanowiska w danych sprawach i momentach. Do tej pory jej to nie przeszkadzało – ot, była sobie posłanką z poglądami. Teraz ich, jako ministra, nie zmieniła tylko zniknęła. Popatrzmy, tu wpis, co to był:

A teraz go nie ma

Teraz tylko pora na zablokowanie komentarzy pod swoim kontem i wylądujemy tam, gdzie poprzednik. Dialog taki. Ze społeczeństwem.

Jako, że sanitarystka zastąpiła sanitarystę oznacza to, że zabieg był personalny, zaś interes będzie kontynuowany, tyle, że pod inną wizytówką. Kolejnego straceńca, co to dwa miesiące przed wyborami dał się namówić do poświęceń. A to oznacza, że nic się nie zmieniło i nie zmieni, przynajmniej do 15 października. Odchodzi w niesławie najgorszy minister III RP, zasłużony nie tylko tym, że działał jako narzędzie złej sprawy. On to czynił z wyraźna lubością, jaką małym charakterom przydaje chwilowe wyniesienie. Maluczcy wtedy obnażają swą zakompleksioną pychę, jeszcze bardziej podkręcając obostrzenia swoją pogardą. Pozostaje rząd, premier, układ polityczny, czyli ci wszyscy wynosiciele takich szumowin. Pamiętajmy o prawdziwych sprawcach tej sytuacji, nie zadawalajmy się politycznym truchłem zrzuconym z sań. Pamiętajmy o szybkiej ankiecie internetowej, zrobionej w tej sprawie przez @Dej_PL i jej wynikach:

Napisał Jerzy Karwelis

================================

mail: Spierdalają, spierdalają…W podskokach...

Ale kto wytoczy im: Szumowskiemu i Niedzielskiemu procesy karne za ok. 230 tysięcy nadmiarowych zgonów?