Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy, mordercy pozostają bezkarni.

Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy pozostają bezkarni

04.11.2025 tysol/niemcy-nie-maja-kontroli-nad-migrantami-przestepcy-pozostaja-bezkarni

„Problem przestępczości migrantów w Niemczech wymknął się spod kontroli” – pisze portal European Conservative, wskazując jednocześnie na bezkarność dokonujących przestępstw migrantów.

Zdjęcie ilustracyjne Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy pozostają bezkarni

Zdjęcie ilustracyjne / Polizei NRW Viersen

——————————

Od 2015 r. obywatele Syrii popełnili 135 000 przestępstw – co odpowiada jednemu przestępstwu co 39 minut.

==============================================================

Morderca pozostał bezkarny

Portal przytacza jedną z licznych krwawych historii z udziałem migrantów:

W rozsądnym kraju byłoby nie do pomyślenia, aby morderstwo dwuletniego chłopca pozostało faktycznie bezkarne. A jednak właśnie to dzieje się w Niemczech. W styczniu tego roku 28-letni afgański azylant – Enamullah Omarzai – przeprowadził brutalny atak na grupę małych dzieci będących na wycieczce z przedszkola w parku w Aschaffenburgu w Bawarii. Dużym kuchennym nożem zaczął dźgać dwójkę dzieci – dwuletniego chłopca z Maroka i dwuletnią dziewczynkę z Syrii. Jedna z nauczycielek oraz dwóch przechodniów próbowali interweniować, umożliwiając ucieczkę pozostałemu nauczycielowi i dzieciom. Podczas walki jednej nauczycielce złamano rękę, a obu mężczyzn dźgnięto nożem. Chłopiec i 41-letni mężczyzna zmarli na skutek odniesionych obrażeń.

European Conservative informuje, że zabójca nie poniósł odpowiedzialności karnej za swoje czyny, ponieważ – jak stwierdzono podczas procesu – cierpiał na ciężką chorobę psychiczną i słyszał w głowie głosy, które nakazywały mu atakować dzieci

Migranci terroryzują miasta

Przypadkowe ataki migrantów są obecnie niemal rutyną. W marcu Drezno było terroryzowane przez 23-letniego Irakijczyka, który rzekomo w ciągu zaledwie kilku dni dokonał napaści na tle seksualnym na wiele ofiar. Mężczyzna, Ismail A., jest oskarżony o nękanie kobiety, chwycenie za tylną część ciała 17-letniej dziewczynki, a nawet próbę wyrwania plecaka 10-letniej dziewczynce, zanim miał obmacywać jej udo. W areszcie groził tłumaczce, ostrzegając, że „zastrzelę cię, uderzę cię w cipkę, zabiorę do piekła” – pisze portal. Również ten przestępca nie poniósł odpowiedzialności karnej.

Skala przestępstw

Autorka artykułu podkreśla, iż skala problemu wymknęła się spod kontroli. Przytacza dane z ubiegłego roku, z których wynika, że mimo iż obcokrajowcy stanowią zaledwie 15% populacji Niemiec, [Już tyle !! md] to na nich przypada 35% przestępstw związanych z przemocą seksualną. Szczególnie Syryjczycy stanowią oszałamiającą część wszystkich przestępstw. Od 2015 r. obywatele Syrii popełnili 135 000 przestępstw – co odpowiada jednemu przestępstwu co 39 minut.

Brak reakcji władz

Publicystka zauważa, że nie ma w zasadzie żadnej reakcji politycznej na problem przestępczości migrantów. Wskazuje jednocześnie na problemy z deportacją takich osób ze względu na to, że w swojej ojczyźnie „nie są w stanie prowadzić godnego życia”.

Ochrona społeczeństwa zawsze musi być na pierwszym miejscu, a nie jakieś niejasne pojęcia „praw człowieka” A prawa nie powinny być traktowane jako opcjonalne – konkluduje European Conservative.

Europa zagrożona

Niemcy nie są jedynym europejskim krajem, który ma problemy z przestępczością migrantów. Analogiczna sytuacja jest bowiem zarówno w Szwecji, jak i Francji.

Skandal w Niemczech. W publicznej telewizji transmitowano „queerowe katolickie nabożeństwo”. Odprawiał apostata?

Skandal w Niemczech. W publicznej telewizji transmitowano „queerowe katolickie nabożeństwo”.

28.10.2025 skandal-w-niemczech-w-telewizji-transmitowano-queerowe-katolickie-nabozenstwo

Kościół z flagą LGBT
Kościół z flagą LGBT. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay

W niedzielę niemiecka publiczna telewizja ZDF transmitowała na żywo „katolickie nabożeństwo o charakterze queerowym”. Niemieckie media chwalą się, że oglądało to 690 tys. widzów.

„W niedzielę telewizja publiczna ZDF po raz pierwszy w historii niemieckiej telewizji transmitowała queerowe nabożeństwo katolickie” – podaje portal dw.com.

Można domyślać się tylko, że chodzi o jakiś rytuał podszywający się pod katolicyzm, który odprawiła osoba będąca formalnie kapłanem, ale faktycznie z katolicyzmem niemająca w rzeczywistości nic wspólnego.

W Kościele katolickim nie ma bowiem „queerowych nabożeństw”, a niemieckie duchowieństwo od lat podejmuje działania, za które jeszcze pół wieku temu ekskomunika byłaby nadawana w ekspresowym tempie.

Pełnomocnik Episkopatu Niemiec ds. współpracy z ZDF Sabrina Sieber przekazała, że transmisję oglądało 692 tys. osób. To nieco wyższa oglądalność, niż zwykle. – Udział w rynku wyniósł 9,1 procent – powiedziała Ewangelickiej Agencji Prasowej (epd) Sieber.

Hucpa miała miejsce w kościele św. Anny w Münster-Mecklenbeck. Odbyła się pod hasłem „Kim jestem… dla Ciebie?”. Zorganizowała ją grupa Queer-Gemeinde Münster.

Według DW jest to „jedna z najstarszych wspólnot queerowych w Niemczech”. W rzeczywistości jest to organizacja z Munsteru, która zrzesza LGBT i nadaje im niby-chrześcijański wydźwięk łączony z aprobatą dla dewiacji seksualnych i atakuje chociażby płeć, nazywając to „dyskryminującą klasyfikacją”.

W kościele, w którym miała miejsce hucpa zebrało się 200 osób. Przedstawicielka niemieckiego episkopatu przekonywała, że większość reakcji była „bardzo pozytywna”.

– Szczególnie na Instagramie i Facebooku pojawiło się wiele polubień i pozytywnych komentarzy – twierdziła Sieber i dodała, że negatywne opinie „pojawiły się jedynie sporadycznie”. Tu warto wspomnieć, że nie tak dawno Niemcy przyznali, że muszą uważać z wyrażaniem swoich prawdziwych opinii, więc nic dziwnego, że krytyki było mało.

Skandal we wrocławskiej szkole. „Ubieramy się w kolory Niemiec” !

Skandal we wrocławskiej szkole. Zmuszają do tego dzieci. „A to jeszcze nie wszystko”

29.10.2025 nczas/skandal-we-wroclawskiej-szkole-zmuszaja

NCZAS.INFO | Flaga Niemiec. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 4 we Wrocławiu nakazał dziś przyjść uczniom ubranymi w barwy niemieckie. W placówce zapowiedziano „fotobudkowy dzień Niemiec”.

Na stronie internetowej Szkoły Podstawowej nr 40 we Wrocławiu – należącej do ZSP nr 4 – opublikowano ogłoszenie z przypomnieniem o planowanym na dziś wydarzeniu. Uczniowie zmuszeni są odziać się w barwy niemieckiej flagi: Czarne, czerwone i żółte barwy.

Tego dnia w naszej szkole będą królować trzy kolory – czarny, czerwony i żółty! Załóżcie coś w tych barwach, żebyśmy wszyscy razem stworzyli super, kolorową atmosferę! Będą robione zdjęcia, więc naprawdę opłaca się być przebranym i pokazać, jak fajnie można się bawić” – napisano na zsp4wroc.pl.

„Jeśli nie macie ubrań w tych kolorach, spokojnie – możecie założyć akcesoria, np. czapkę, szalik czy opaskę. Liczy się dobry nastrój i chęć do zabawy! A to jeszcze nie wszystko – klasy 8 przygotowały fotobudki, w których będziemy pozować w barwach Niemiec! Niech cała szkoła tego dnia tętni energią i niemieckimi barwami” – czytamy.

Wydarzenie organizowane jest w ramach corocznego „Tygodnia Języków Obcych”. W poprzednich latach uczniowie byli zmuszani do ubierania się w barwy innych państw, np. Ukrainy, Zjednoczonego Królestwa czy też Polski.

W ubiegłym roku program zakładał cztery dni, które poświęcono poszczególnym krajom z zajęciami i elementami kultury kojarzonej z tymi państwami. Rok wcześniej szkoła z inicjatywy samorządu zorganizowała akcję „Przebieramy się w kolory”. Klasy losowały po kolorze. Uczniowie, którzy wzięli udział w akcji byli zwolnieni z odpowiedzi.

Dziś w SP nr 40 pojawią się fotobudki przygotowane przez ósmoklasistów. Uczestnicy będą mogli wykonać pamiątkowe zdjęcia w barwach niemieckich.

Akcja spotkała się z ostrą krytyką w sieci. Wiele osób podkreśla, że nakazywanie dzieciom ubieranie się w barwy obcego państwa jest trudne do wyobrażenia sobie w odwrotnej sytuacji. Ponadto ubieranie się w barwy Niemiec w Polsce kojarzy się wyjątkowo źle, co jest zrozumiałe.

Co jednak ważniejsze, a jednak nie wybrzmiewa, pokazuje to, jak marnowane są publiczne pieniądze oraz czas dzieci. Przymus chowu dzieci zwany „obowiązkiem edukacji” uzasadniany jest tym, że dzieci muszą „odebrać wykształcenie”.

Jeśli ktoś z rodziców dziecka z tego „dobrodziejstwa” w formie przygotowanej i zaakceptowanej przez urzędników nie skorzysta, aparat państwowy posiada szereg sankcji wobec rodziców, z odebraniem dziecka włącznie. Placówka zaś utrzymywana jest z pieniędzy pod przymusem odbieranych ludziom w ramach podatków.

I tak oto dzień ten finansowany jest z pieniędzy publicznych, a czas dzieci, który mógłby zostać wykorzystany albo na rozwój czegoś sensownego lub na odpoczynek, marnowany jest na jakieś akcje wewnątrzszkolne, by – jak sama szkoła przyznaje – tworzyć „kolorową atmosferę” i by „fajnie się bawić”.

Kościół anty-katolicki w Niemczech. Ta pani błogosławi parom tej samej płci

Kościół „katolicki” w Niemczech. Ta pani błogosławi parom tej samej płci

https://pch24.pl/kosciol-katolicki-w-niemczech-ta-pani-blogoslawi-parom-tej-samej-plci

Uroczysta atmosfera, ozdobiony kościół. Kobieta w szatach liturgicznych z namaszczeniem udziela błogosławieństwa parze tej samej płci, posługując się specjalnymi modlitwami dla tego celu. Protestanci? Nie, „Kościół katolicki” w Niemczech. W mieście, w którym żyje też wielu Polaków…

Angelika Böhm pełni kościelną funkcję referentki pastoralnej w Ravensburgu. Miasto jest położone na terenie diecezji Rottenburg-Stuttgart. Prowadzone jest tam duszpasterstwo dla Polaków – istnieje polska parafia katolicka św. Brunona z Kwerfurtu.

Opisany problem dotyczy zatem nie tylko Niemców, ale również naszych rodaków.

W lipcu 2025 roku diecezja Rottenburg-Stuttgart przyjęła specjalne dokumenty dotyczące błogosławienia par niesakramentalnych, w tym par tęczowych [ chodzi o pederastów md] . W dokumencie zaprezentowano fotografie gejów i lesbijek. Są specjalne modlitwy, które można odmawiać podczas ceremonii błogosławieństw. Wszystko ma charakter quasi-liturgiczny, całkowicie sprzecznie z dokumentem Fiducia supplicans, który mówi – co i tak samo w sobie jest skandaliczne – o błogosławieniu par tej samej płci, tyle że poza liturgią. W Rottenburg-Stuttgart idą jeszcze dalej.

Angelika Böhm jest 65-letnią teolog. Jak deklaruje portal Katholisch.de, oferuje ceremonię błogosławieństwa rozwodnikom, homoseksualistom albo osobom rozczarowanym Kościołem. Böhm działa w zgodzie z władzami diecezji; pary jednopłciowe błogosławił już zresztą były proboszcz tzw. jednostki duszpasterskiej (bo nie parafii), gdzie pracuje teolog.

Błogosławieństwa są udzielane w specjalnie do tego dedykowanym kościele, Eggartskirch, który jest nazywany dziś Kościołem Błogosławieństwa (Segenskirche). Böhm powiedziała, że wprawdzie jak dotąd żadna para gejowska czy lesbijska nie poprosiła o błogosławieństwo, ale gdyby tylko taka prośba się pojawiła, referentka pastoralna „bez wahania by się zgodziła”.

Czytelnicy przyznają, że trudno w tym wszystkich rozpoznać jeszcze Kościół katolicki. Obyśmy w naszym kraju nie mieli nigdy takich problemów, jakie przeżywają już dziś Polacy w Ravensburgu…

Źródła: Katholisch.de, PCh24.pl Pach

Zielony Ład zabija niemiecką motoryzację! Porsche traci przez klimatyzm 96% zysków

Zielony Ład zabija niemiecką motoryzację! Porsche traci przez klimatyzm 96% zysków!

zmianynaziemi/zielony-lad-zabija-niemiecka-motoryzacje


Kiedyś synonim niemieckiego sukcesu, dziś symbol kryzysu – Porsche AG ogłosiło katastrofalne wyniki finansowe za pierwsze trzy kwartały 2025 roku. Zysk po opodatkowaniu spadł o szokujące 95,9% – z 2,6 miliarda euro do zaledwie 114 milionów euro, a zysk operacyjny skurczył się o 99% – z ponad 4 miliardów do symbolicznych 40 milionów euro. Za tym dramatycznym załamaniem stoi przede wszystkim jeden czynnik: kosztowna porażka przymusowej elektryfikacji napędzanej przez unijny Zielony Ład.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu Porsche zapowiadało, że do 2025 roku aż połowę sprzedaży będą stanowić pojazdy elektryczne i hybrydy plug-in. Wszystko zgodnie z wytycznymi unijnej polityki klimatycznej, która wymusiła na europejskich producentach samochodów radykalną transformację w kierunku elektromobilności. Cele emisyjne narzucone przez Brukselę zakładają redukcję emisji CO2 o 55% do 2030 roku i o 100% do 2035 roku w porównaniu z poziomem z 2021 roku.

Jednak zderzenie z rynkową rzeczywistością okazało się brutalne. Popyt na samochody elektryczne jest znacznie niższy od prognoz, szczególnie w Chinach, gdzie sprzedaż Porsche spadła aż o 42% w pierwszym kwartale 2025 roku. Model Taycan, flagowy elektryk marki, zanotował 50-procentowy spadek sprzedaży w porównaniu z 2023 rokiem.

Tymczasem koszty związane z przymusowym przestawieniem się na pojazdy elektryczne są ogromne. Porsche zainwestowało miliardy euro w rozwój technologii, które nie przyniosły oczekiwanych zysków. Sama zmiana strategii kosztowała firmę około 3,1 miliarda euro w 2025 roku. W tej kwocie mieści się między innymi rezygnacja z planowanej produkcji własnych baterii oraz opóźnienie wprowadzenia na rynek nowych modeli elektrycznych.

Co znamienne, tradycyjne modele z silnikami spalinowymi, takie jak 718 Cayman i Boxster, które miały zostać wycofane z produkcji w 2025 roku, zanotowały w tym samym czasie 10-procentowy wzrost sprzedaży. Jednak plany ich elektryfikacji, wymuszone przez unijne regulacje, są już tak zaawansowane, że firma nie może całkowicie się z nich wycofać.

W rezultacie, Porsche znalazło się w potrzasku między dwiema wizjami przyszłości. Z jednej strony widzimy dyktat Brukseli, która pod szyldem walki ze zmianami klimatu forsuje elektryfikację, z drugiej – realia rynkowe i preferencje klientów, którzy nadal chcą kupować samochody spalinowe.

Tragedia Porsche jest tylko jednym z przykładów szerszego kryzysu, który dotyka niemiecki przemysł motoryzacyjny. Jak alarmuje Jens Gieseke, europoseł z Niemiec, w ciągu jednego roku sektor ten stracił 51 000 miejsc pracy – blisko 7% całkowitego zatrudnienia – właśnie z powodu przymusowej elektryfikacji. “To jasno pokazuje, że skupienie się wyłącznie na pełnej elektryfikacji jest złym podejściem” – stwierdził polityk.

Również Winfried Kretschmann, premier landu Badenia-Wirtembergia, gdzie zlokalizowane są fabryki Mercedesa, Porsche i wielu innych firm motoryzacyjnych, uznał, że nakładanie wysokich kar na producentów samochodów za przekroczenie limitów emisji CO2 “nie ma sensu” w sytuacji, gdy inne kraje wspierają swoje kluczowe gałęzie przemysłu miliardami euro.

Kryzys pogłębiają cła nałożone przez USA na samochody importowane z Europy. Dla Porsche, które nie posiada fabryk w Ameryce, oznacza to dodatkowy koszt rzędu 700 milionów euro rocznie. Jednocześnie firmy muszą konkurować z chińskimi producentami, którzy oferują coraz lepsze samochody elektryczne po znacznie niższych cenach.

W desperackiej próbie ratowania sytuacji, Porsche ogłosiło zmianę strategii. Firma inwestuje 800 milionów euro w rozwój modeli spalinowych i zapowiada, że będzie je produkować “jeszcze w latach 30. XXI wieku”. Jednak pełny zwrot już nie jest możliwy – zbyt wiele zainwestowano w elektryfikację.

Jochen Breckner, dyrektor finansowy Porsche, próbuje uspokajać inwestorów, twierdząc, że 2025 rok będzie punktem najniższym, po którym nastąpi poprawa wyników. Ale dla tysięcy pracowników, których miejsca pracy są zagrożone, to marne pocieszenie. Firma planuje zmniejszyć zatrudnienie o 1900 osób w regionie Stuttgartu i nie przedłuży umów około 2000 pracownikom tymczasowym.

Przypadek Porsche pokazuje, jak ideologicznie motywowane regulacje mogą zniszczyć nawet najsilniejsze firmy. Zielony Ład, zamiast chronić europejski przemysł, wydaje się go dobijać, pozbawiając go konkurencyjności na globalnym rynku.

Pytanie brzmi: czy europejscy politycy zauważą ten problem, zanim będzie za późno?

Źródła:

https://finance.yahoo.com/news/porsche-profits-plunge-first-nine-165530…
https://www.euronews.com/my-europe/2025/09/10/the-european-green-deal-a…
https://insideevs.com/news/739010/porsche-bringing-back-combustion-engi…
https://newsroom.porsche.com/en/2025/company/porsche-realignment-produc…
https://www.cleanenergywire.org/news/green-german-state-premier-says-eu…

Kanclerz Niemiec – zaświadczenie o ubóstwie

Kanclerz Niemiec – zaświadczenie o ubóstwie

Autorzy: Uwe Froschauer i Georg Ohrweh

https://apolut.net/der-deutsche-bundeskanzler-ein-armutszeugnis-von-uwe-froschauer-und-georg-ohrweh

W XVIII i XIX wieku zaświadczenie o ubóstwie było oficjalnym dokumentem wydawanym przez gminę lub urząd, potwierdzającym, że dana osoba jest bez środków do życia, a zatem nie jest w stanie uiszczać określonych opłat lub podatków.

Dziś „zaświadczenie o ubóstwie” jest używane w znaczeniu przenośnym i zasadniczo oznacza oznakę niepowodzenia lub niemożności. Oskarżam kanclerza Friedricha Merza o to i o „ubóstwo”. Biedny oznacza ubogi w duchu. I potwierdzam tę cechę u kanclerza Niemiec. Sam Friedrich Merz dostarcza dowodów na poparcie mojego oskarżenia poprzez swoje niekiedy nieprzemyślane wypowiedzi i ciągłe kłamstwa. Prawdopodobnie przejdzie do historii Niemiec jako kłamliwy kanclerz.

Jego kłamstwa

Podczas debaty generalnej w lipcu 2025 roku, przewodnicząca klubu parlamentarnego AfD, Alice Weidel, nazwała kanclerza Friedricha Merza „kłamliwym kanclerzem”. Friedrich Merz odpowiedział w tej debacie, odrzucając oskarżenie jako oszczerstwo. To nie oszczerstwo, panie Merz, to fakt!

Kłamstwo o hamulcu zadłużenia

Bezpośrednio przed wyborami lider CDU oświadczył, że „reforma hamulca zadłużenia w dającej się przewidzieć przyszłości nie wchodzi w grę”. Program wyborczy koalicji CDU/CSU głosił: „Trzymamy się hamulca zadłużenia zapisanego w Ustawie Zasadniczej. Dzisiejszy dług to jutrzejsza podwyżka podatków”. Reforma z pewnością nie była zatem planowana.

Kanclerz podczas kampanii wyborczej powiedział, że „możemy rozmawiać o wszystkim”, ale „na pewno nie stanie się to na początku”. Mówiąc „to”, Merz miał na myśli złagodzenie hamulca zadłużenia.

5 marca 2025 roku – kilka dni po wyborach – CDU/CSU i SPD ogłosiły porozumienie w toczących się wówczas rozmowach wstępnych: hamulec zadłużenia zapisany w Ustawie Zasadniczej miał zostać zreformowany, aby uwzględnić wyższe wydatki na obronę, które później nastąpiły na astronomiczną skalę. Anton Hofreiter (Zieloni) powiedział w programie „Markus Lanz” w ZDF:

Pan Merz doszedł do władzy kłamstwem”.

Ten podżegacz wojenny po raz pierwszy wygłosił trafne oświadczenie. Katharina Dröge, również z Zielonych, ostro skrytykowała działania Merza w programie „Brennpunkt” w ARD:

To dowód na pewną bezwzględność i bezczelność, że Merz tydzień po wyborach staje i robi dokładnie coś przeciwnego niż to, co mówił wyborcom przed wyborami”.

Nie da się tego ująć bardziej zwięźle. I właśnie taki jest Friedrich Merz: bezwzględny. Aby zdobyć władzę i spełnić marzenie o zostaniu kanclerzem, agent BlackRock wykorzystał wszelkie możliwe środki. Czy sprzedał Pan kiedyś swoją babcię, Panie Merz?

W moich oczach jest Pan „kanclerzem lobbystycznym”, o czym świadczy Pana członkostwo w zarządzie stowarzyszenia lobbystów Europe United, praca jako Przewodniczący Rady Nadzorczej BlackRock AssetManagement DeutschlandAG oraz bliskie relacje z firmą BASF, gdzie był Pan członkiem Rady Administracyjnej. Nawet będąc prawnikiem w dużej kancelarii prawnej MayerBrown, reprezentował Pan BASF, a także inne duże korporacje.

Państwa obecne, przyspieszone cięcia socjalne na rzecz gospodarki wojennej i jej spekulantów, takich jak Rheinmetall, w którym BlackRock posiada znaczny udział – obecnie około 6,89%, co odpowiada około 3 160 278 akcjom i szacunkowej wartości około 5,8 miliarda euro – ujawniają Pańską prawdziwą naturę. Najwyraźniej nie potraktował pan poważnie swojej przysięgi, by zapobiec krzywdzie narodu niemieckiego.

Z jednej strony pan i pańscy współpracownicy ograbiacie naród niemiecki, a z drugiej narażacie go na zwiększone ryzyko wojny, wysuwając całkowicie bezpodstawne twierdzenie, że Rosja zagraża Europie, Niemcom lub któremukolwiek państwu NATO. I dlaczego? Ponieważ jako kanclerz służy pan elitom, wspierając spekulantów wojennych kosztem narodu!

4 marca 2025 roku Merz usprawiedliwiał się – jak przystało na Carnival – w następujący sposób:

W obliczu zagrożeń dla naszej wolności i pokoju na naszym kontynencie, nasza obrona musi teraz również kierować się zasadą: bez względu na wszystko”.

Proszę, panie Merz, przestań pan kłamać! Stany Zjednoczone w ocenie zagrożenia, zarówno w 2024 roku za Joe Bidena, jak i w 2025 roku za Donalda Trumpa, stwierdziły, że Rosja nie ma ani zamiaru, ani możliwości, by zagrozić NATO. Wstyd mi, panie Merz, za pańskie świadomie fałszywe oświadczenia!

Kłamstwo podatkowe

Przed wyborami CDU/CSU wskazywało na ulgi podatkowe jako kluczowy element. Program wyborczy CDU/CSU ogłosił zamiar obniżenia podatków dochodowych dla osób o niskich i średnich dochodach. Umowa koalicyjna między CDU/CSU a SPD stwierdzała również: „Obniżymy podatki dochodowe dla osób o niskich i średnich dochodach w połowie kadencji”. W swoim oświadczeniu rządowym Merz obiecał obniżenie podatku od energii elektrycznej. Chciał, aby w przyszłości polityka energetyczna była „zgodna z przystępnością cenową”.

Dochody z opłat za emisję CO2 „nie będą gromadzone w budżecie państwa”, lecz „będą zwracane konkretnie gospodarce i obywatelom”. W ten sposób, „w pierwszym kroku”, podatek od energii elektrycznej zostanie obniżony. Tak, dochody rzeczywiście zostaną zwrócone przemysłowi zbrojeniowemu. Rheinmetall i BlackRock mogą się cieszyć!

Wkrótce potem Friedrich Merz publicznie oświadczył, że planowana obniżka podatku dochodowego „nie jest ustalona”. W wywiadzie dla „Bild am Sonntag” powiedział: „Chcemy obniżyć podatek dochodowy… jeśli budżet na to pozwoli”.

A budżet tego nie robi z powodu absurdalnie nadmiernych wydatków na zbrojenia. Jak dotąd nie podjęto praktycznie żadnych konkretnych, namacalnych działań – na przykład dla osób zarabiających najniższą krajową z rodzinami – mimo że ulgi podatkowe były jasną obietnicą wyborczą. Realizacja innych obietnic podatkowych i opłat – takich jak obniżenie podatku od energii elektrycznej dla wszystkich – została odroczona i pozostaje niejasna.

Ile razy jeszcze złamie pan obietnicę , panie kanclerzu? Pozostaje nam tylko czekać i zobaczyć.

Niespełnione obietnice dotyczące migracji

Moim zdaniem, pańska obietnica wyborcza dotycząca zaostrzenia polityki migracyjnej jeszcze się nie ziściła. Moim zdaniem, oszukał pan również wyborców w tej kwestii. Gdzie jest pańska obiecana jasna linia?

Panie Merz, a co z pięciopunktowym planem dotyczącym migracji, który CDU przedstawiła pod pańskim przewodnictwem, a który między innymi zakładał stałe kontrole na niemieckich granicach i surowsze odprawy?

Moim zdaniem, czasami miewa pan chwile jasności, a czasami wręcz szczerości. Słusznie! W połowie października 2025 roku, panie Merz, mówił pan publicznie – moim zdaniem słusznie – o widocznych problemach w krajobrazie miejskim, takich jak zaniedbania, narkotyki, podejrzane zachowania itd. w miastach o wysokim odsetku migrantów. Czasami interpretowano to jako rasizm. Jednak pańskich wypowiedzi nie można było całkowicie zignorować, niezależnie od tego, co ideologicznie zaślepione siły czerwone i zielone twierdzą inaczej.

Zwłaszcza ideologicznie zaślepieni Zieloni nie mają pojęcia, co dzieje się w „prawdziwym życiu”. Siedzą w swojej wieży z kości słoniowej, ignorancko wpatrując się w dal i wygłaszając głupie stwierdzenia bez związku z rzeczywistością. Panie Merz, powinien pan położyć kres temu przesadzonemu szumowi informacyjnemu i nonsensom na temat płci, tak jak Donald Trump już to robi w USA.

Oświadczenia zamiast faktów opartych na dowodach

5 października 2025 roku Friedrich Merz złożył u Caren Miosga oświadczenie w sprawie niedawnych „incydentów dronów”:

Oprócz lotniska w Monachium, w ostatnich dniach ucierpiało również Frankfurt i Kopenhaga. Podejrzewamy, że za większością tych lotów dronów stoi Rosja. To zagrożenie pochodzi od tych, którzy chcą nas przetestować”.

Tenor tego oświadczenia: Nic nie wiemy, ale to na pewno był Putin! Może niemieccy i europejscy podżegacze wojenni również chcą „przetestować” i zwiększyć gotowość do wojny ludności Europy?

W momencie wywiadu, panie Merz, było już wiadomo, że osoba we Frankfurcie była „pilotem dronów-amatorem”, a duńskie władze nie były nawet pewne, czy obserwacje miały cokolwiek wspólnego z dronami. Gra, w którą pan gra, jest przejrzysta dla ludzi o jasnym umyśle, panie Merz.

Ludzie nie chcą wojny ani wydawać idiotycznych pięciu procent swojego produktu krajowego brutto na cele wojskowe. Dlatego podżegacze wojenni tacy jak pan robią wszystko, co możliwe – za pomocą manipulacyjnych narzędzi, takich jak sianie paniki, powtarzanie bezsensownych twierdzeń, takich jak te rzekomo rosyjskie drony, coraz częstsze używanie terminologii wojskowej, demonizowanie Putina i tak dalej – aby zwiększyć gotowość bojową i legitymizować bezsensowne projekty zbrojeniowe, na których elity zarabiają krocie kosztem podatników. Fakt, że infrastruktura społeczna, którą odpowiedzialni politycy zbudowali dekady przed dzisiejszymi politycznymi porażkami, rozpada się, nie interesuje tych podżegaczy wojennych.

Schemat jest taki sam jak w dyktaturze koronawirusa, gdzie, wywołując strach świadomie i celowo fałszywymi twierdzeniami, przemysł farmaceutyczny zdołał napełnić swoje kasy kosztem zdrowia i dobrobytu ludności. Liczne, niekiedy śmiertelne, skutki uboczne szczepień, wynikające z nich szkody psychiczne i fizyczne, zwłaszcza wśród dzieci, oraz zniszczenie niezliczonych źródeł utrzymania, nie przejęły się protagonistami reżimu koronawirusa, którzy dziś odmawiają wzięcia odpowiedzialności. Tchórzliwa banda!

Friedrich Merz kontynuował w programie u Caren Miosga:

„Rosnąca liczba incydentów z dronami stanowi poważne zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa”.

Dlaczego, panie Merz, wznieca pan histerię dronową w Niemczech, nie mając żadnych dowodów?

Dlaczego ty i twoi bezduszni kumple, tacy jak Keir Starmer, Emmanuel Macron i arcykapłanka ciemności, Ursula von der Leyen, nieustannie wbijacie Europejczykom do głowy, że – z powodu wyczarowanego wroga, który nawet nie chce atakować – absolutnie konieczne jest budowanie potęgi militarnej?

Ponieważ większość społeczeństwa nie chce budować potęgi militarnej, uważacie ludzi za głupców. Niestety, wciąż odnosicie sukcesy ze zbyt wieloma ludźmi. Jak się czujecie, stale zwiększając ryzyko wojny? Silni czy wredni? Jeśli czujecie się wredni, to przynajmniej macie w sobie odrobinę człowieczeństwa. Co się w tobie dzieje, gdy krytykujecie i wyrażacie zawoalowane groźby wobec krajów takich jak Słowacja i Węgry, które w porównaniu z tobą i twoimi podżegającymi do wojny wspólnikami z Wielkiej Brytanii, Francji, Polski i Komisji Europejskiej, poważnie traktują budowanie pokoju. Twoje stwierdzenie: „Nie unikniemy konfliktu z Węgrami i Słowacją, jeśli będziemy kontynuować tę drogę”, pokazuje, że nie zależy Ci na pokoju, prawdopodobnie dlatego, że BlackRock zarobiłby mniej, a Ty i Twoi krajowi i zagraniczni, wojowniczy współpracownicy zostalibyście z ruinami całkowicie błędnej polityki wobec Ukrainy. Wojna była dla Ukrainy nie do wygrania od samego początku. Nie o to zresztą chodziło, ale o uświadomienie sobie:

„Wojna to najlepszy kupiec. Zmienia żelazo w złoto”. (Friedrich von Schiller)

Ty i Tobie podobni świadomie spaliliście 50 miliardów euro, finansowanych z podatków, które Niemcy przeznaczyły na wojnę na Ukrainie!

Kanclerz Niemiec nie jest jedyną osobą wygłaszającą bezpodstawne twierdzenia o Rosji. To samo robią zagorzałe polityczne marionetki, takie jak Roderich Kiesewetter i Marie-Agnes Strack-Zimmermann, którzy nie zmądrzeli i szkodzą reputacji Niemiec jako narodowi poetów i myślicieli. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która nie jest uczciwa, nie została wybrana i jest obarczona zarzutami korupcji, oświadczyła 1 października 2025 r.:

„Rosja próbuje nas wystawić na próbę. Ale Rosja próbuje również siać podziały i strach w naszych społeczeństwach”.

Zastąp „Rosję” „większością europejskich rządów”, pani von der Leyen, a pani stwierdzenie będzie w stu procentach prawdziwe.

Proszę odejść, pani von der Leyen. Pani miejsce nie byłoby na czele Komisji Europejskiej, ale w areszcie państwowym. Gdyby w krajach europejskich istniał funkcjonujący podział władzy i praworządność, to już by się stało.

Rosja zareagowała spokojnie, jak zwykle – w przeciwnym razie dawno temu mielibyśmy trzecią wojnę światową. Władimir Putin uśmiechnął się, odpowiadając na pytanie zadane na konferencji Klubu Dyskusyjnego Wałdaj 2 października 2025 r.: „Dlaczego wysyłacie tyle dronów do Danii?” i zażartował:

„Nie zrobię tego więcej – do Francji, Danii, Kopenhagi, Lizbony – gdziekolwiek dotrą”.

Poważniejszym tonem kontynuował:

„Ale poważnie, nie mamy nawet dronów, które mogłyby dolecieć do Lizbony. (…) Mamy je, mają duży zasięg, ale nie ma celów, a to jest najważniejsze”.

Dziękuję, panie Putin, za pańską rozwagę, a także za poczucie humoru. Władimir Putin wciąż szuka sposobów, aby uniknąć konieczności użycia broni jądrowej przeciwko Zachodowi, który dysponuje lepszą bronią konwencjonalną. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Jeśli Putin – przyparty do muru – nie będzie miał już wyboru, będziemy musieli podziękować zachodnim, europejskim podżegaczom wojennym, jeśli Europa legnie w gruzach.

11 marca 2020 r. „Rheinische Post” napisał: Merkel uważa koronawirusa za priorytet. 5 października 2025 r. „Bild” napisał: Kanclerz uważa drony za priorytet. Ciekawe porównanie, prawda? Aby utrwalać kłamstwa, takie jak oszustwo związane z koronawirusem czy kłamstwo o zagrożeniu ze strony Rosji, szef szerzenia kłamstw musi interweniować. To nadaje większą wiarygodność oszukiwaniu społeczeństwa – choć nie jestem pewien, czy Friedrich Merz jest mecenasem.

Mój szanowny kolega Georg Ohrweh wyraził swoją opinię o tym dżentelmenie, który za wszelką cenę pragnął zostać kanclerzem i niestety mu się to udało, w następujących słowach:

Nie-Mój-Kanclerz“

Po prostu nie może tego zrobić i nigdy nie będzie mógł.

Czy Friedrich Merz, z jego przeszłością w BlackRock, powinien w ogóle móc kandydować na kanclerza? Innymi słowy: czy ktoś, kilka osób, grupa, miała interes w stopniowym wspieraniu go przez lata w pożądanym, ukierunkowanym kierunku, w którym w odpowiednim momencie zająłby stanowisko bardzo przydatne dla tej grupy interesów?

Czy Friedrich Merz był właściwym kandydatem, ponieważ jego ego zawsze marzyło o zostaniu kanclerzem?

Jak duży wpływ na jego decyzje polityczne, które można łatwo powiązać z lobbingiem na rzecz inwestorów BlackRock, miałby pozorny konflikt interesów?

Czy jako zagorzały demokrata, który popiera wolny i demokratyczny porządek konstytucyjny, można uznać Merza za kanclerza Niemiec?

Jeszcze gorsze niż błędne decyzje z perspektywy ludzi, ale właściwe decyzje z perspektywy potencjalnych postaci w cieniu, są jego zaniedbania:

Porażka aby zapobiec postępującemu upadkowi niemieckiej gospodarki

Nowy dług wystarczający dla kilku przyszłych pokoleń, z kłamliwą etykietą „fundusze specjalne”

Nieistotność wysiłków na rzecz pokoju w Strefie Gazy

Kontraproduktywne podejście do wspierania wysiłków USA na rzecz pokoju w wojnie na Ukrainie

Maksymalny dystans od dążenia do jak najlepszego dobrobytu narodu niemieckiego

Ciągłe ignorowanie zasady: „Tylko pokój powinien pochodzić z Niemiec” na rzecz jego znanych, mrożących krew w żyłach, pompatycznych oświadczeń

Wyimaginowany scenariusz wojenny, nieistniejące zagrożenie ze strony Rosji, nie jest rozwiązaniem, które pozwoliłoby ukryć i naprawić szkody wyrządzone nie tylko przez niego, ale także przez kaskadę błędnych decyzji Niemiec, których pan Merz nie cofa, a wręcz zaostrza swoimi bezpodstawnymi oświadczeniami.

Jako kanclerz musi wziąć na siebie odpowiedzialność, także za tych ministrów, którzy jako agenci destrukcyjnej ideologii przyczyniają się do upadku Niemiec, sytuacji propagandowo wspieranej przez opinię publiczną nadawanie.

Można by zapytać, czy to oznaki zdrady, mające na celu wciągnięcie Niemiec w szpony inwestorów BlackRock, którzy chcą przekształcić je w państwo totalitarne. BlackRock, Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), Agenda 2030 itd. to dwie różne strony tej samej monety. Widzimy tu połączonych ze sobą szaleńców, którzy marzą o dominacji nad światem i redukcji populacji, tak złych, że normalny umysł nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie, jak demoniczni, jak diaboliczni mogą być ludzie i ich nieludzkie plany.

Wspierani przez ośmiornice danych, które chcą wykorzystać technologię absolutnego śledzenia, aby zamienić wolnych ludzi w cyfrowych niewolników, aby można było ich kontrolować dokładnie tam, gdzie mogą osiągnąć jak największe korzyści dla interesów nielicznych.

Czy ich mokrym snem jest stworzenie cyfrowo kontrolowanego stada owiec?

Merz otrzymuje wsparcie od prawdopodobnie najgroźniejszego tyrana, komisarza UE, który coraz bardziej przypomina Królową Borgów ze Star Treka.

Wyraźnie widać, że ciemne siły działają obecnie. które są zdolne przerazić całe narody, począwszy od pandemii koronawirusa jako próby generalnej.

Coraz ważniejsze staje się dołączanie do godnych zaufania sieci, które nie uczestniczą w tej nieludzkiej tyranii ani jej nie uznają, i, gdziekolwiek to możliwe, angażowanie się w obywatelskie nieposłuszeństwo.

Obywatelskie nieposłuszeństwo stało się obywatelskim obowiązkiem! Powinno to stawać się coraz bardziej widoczne.

Życie w wolności powinno być najwyższym dobrem dla każdego, a każdy, kto chce je znieść, musi stawić opór – a obecnie jest na to aż nadto oznak.

Niebezpieczeństwo popadnięcia w warunki postdemokratyczne poprzez program prania mózgu „Nasza Demokracja” nie jest wydumane, lecz stanowi realne zagrożenie dla liberalnych osiągnięć, o które nasi przodkowie walczyli w Europie, często dając daninę krwi.

Istnieje również niebezpieczeństwo, że ścieżka obrana przez zdezorientowane, oszukane umysły, decydujące obecnie o losie Niemiec i Europy, może doprowadzić do warunków przypominających wojnę domową, w miarę jak ludzie będą coraz bardziej osaczeni. Zwiastuny tego zjawiska można już zaobserwować w wielu krajach europejskich. Pozostaje mieć nadzieję, że wojsko i policja staną po stronie społeczeństwa, aby chronić je przed nadmierną władzą państwa, zamiast pozwolić, by wykorzystywano je do ochrony państwa przed ludźmi.

Co więcej, nic nie wskazuje na to, że obecni decydenci, ewidentnie opętani przez zło, dobrowolnie zejdą z drogi demonicznej ciemności.

Sytuacja może się pogorszyć jeszcze bardziej niż jest. Złe moce i siły atakują obecnie z całą mocą.

Tym ważniejsze jest, aby ci, którzy zachowali zdrowy rozsądek, nie zbaczali z drogi prawdy i sprawiedliwości, podążali naprzód niezłomnie i z determinacją, nadal traktowali ludzi przyzwoicie i uprzejmie, aby jasna strona była stale karmiona dobrą energią, bo jedno jest pewne, dopóki trwają udręki – i to jest moje najgłębsze przekonanie:

Ostatecznie dobro zwycięży w stu procentach!

Pan Merz, który najwyraźniej zrezygnował z podnoszenia dobrobytu narodu niemieckiego i zapobiegania jego krzywdzie, jest mile widziany w przyszłości, aby nadal oprowadzać wycieczki po tamie Möhne. Owszem, potrafi przemawiać elokwentnie i z akcentem, ale w żadnym wypadku nie powinien nadal ponosić odpowiedzialności politycznej za kraj, ponieważ rażąco brakuje mu podstawowych kompetencji i poczucia odpowiedzialności za naród niemiecki. Im szybciej zniknie ze sceny politycznej, tym lepiej dla Niemiec”.

Wniosek

Podczas wydarzenia zorganizowanego przez Niemiecki Związek Małych i Średnich Przedsiębiorstw (MŚP i Unia Gospodarcza) 27 września 2025 r. w Kolonii, kanclerz Friedrich Merz zwrócił się do tych, którzy jego zdaniem wyrażali zbyt wiele „narzekania” lub „lamentu”:

Przestańmy być tak marudni i użalać się nad sobą w tym kraju”, a ponadto stwierdził, że „nie należy wszystkiego nadmiernie krytykować od wewnątrz!”.

Merz starał się promować bardziej pozytywną ocenę sytuacji, mówiąc: „Szklanka nie jest do połowy pusta; Szklanka jest do połowy pełna”. Zauważył, że Niemcy są często postrzegane z zewnątrz z większym optymizmem niż przez własnych obywateli i wezwał do większej pewności siebie i inicjatywy.

„Z zewnątrz” – ludzie są zaskoczeni Niemcami, panie Merz, a nawet się z tego śmieją – i słusznie. Ludzie w innych krajach zastanawiają się, jak niegdyś kwitnący kraj zdołał nieustannie, krok po kroku, zmierzać ku przepaści. Angela Merkel podjęła pierwsze doniosłe kroki ku upadkowi swoją niekontrolowaną polityką powitalną, a następnie rząd „świateł sygnalizacyjnych” (nazwa pochodzi od kolorów partii tworzących tą koalicję, dokładnie takich samych jak w sygnalizacji ulicznej -przyp. tłum) zahipnotyzowanych płcią i „obudzoną” świadomością. Wielka koalicja wydaje się nieudolnie kontynuować tę politykę. Jak pan może, panie Merz, odwoływać się do konstruktywnego nastawienia społeczeństwa, skoro coraz bardziej pozbawia je pan fundamentów ekonomicznych poprzez wysokie podatki i zmniejszanie wydatków socjalnych na rzecz pańskiej przeklętej gospodarki wojennej?

Wskaźnik zagrożenia ubóstwem – definiowany jako dochód poniżej 60% mediany dochodów – wzrósł do około 15,5% populacji w 2024 roku, według „Paritätischer” Związek Obywatelski (Paritätische Gesamtverband), obejmujący około 13 milionów osób. Pańskie cięcia w świadczeniach socjalnych, uzgodnione z CSU i SPD, panie Merz, jeszcze bardziej podniosą te liczby. Używając metafory „szklanka jest do połowy pełna”, chce pan zwalczać tendencję obywateli i przedsiębiorców w Niemczech – a także osób z pańskiego elektoratu – do dostrzegania wielu negatywnych aspektów rozwoju Niemiec i wyrażania braku optymizmu. Problem w tym, że pańska polityka sprawi, że szklanka będzie się nadal opróżniać. Nie można wciąż napełniać kieszeni bogaczy, jednocześnie wysysając z nich pieniądze. W pewnym momencie szklanka się przepełni!

Nie udało się jeszcze osiągnąć obiecanej zmiany polityki, a nastroje w kraju też się nie zmieniły. Jak to możliwe, skoro kanclerz łamie dane słowo tak jak pan! Z drugiej strony, pański rząd przynajmniej w pierwszych trzech miesiącach swojej kadencji prezentował się w pozytywnym świetle. Według Federalnego Biura Prasowego, między objęciem urzędu 6 maja a początkiem sierpnia kanclerz Merz i jego… Ministrowie wydali już 172 608 euro z pieniędzy podatników na zatrudnienie fotografów. Pan, panie Merz, zajmuje dopiero siódme miejsce w rankingu próżności z kwotą 10 196 euro. Pierwsze miejsce zajął Pański zastępca i minister finansów Lars Klingbeil (SPD) z kwotą 33 721,80 euro za kserokopię swojego portretu, a na drugim miejscu znalazło się pięciu ministrów Unii, a mianowicie: minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt (CSU) z kwotą 19 043,43 euro, minister spraw zagranicznych Johann Wadephul (CDU) z kwotą 18 887,74 euro, minister zdrowia Nina Warken (CDU) z kwotą 18 535,69 euro, minister stanu ds. mediów Wolfram Weimer (CDU) z kwotą 16 859,16 euro i minister gospodarki Katherina Reiche (CDU) z kwotą 12 471,33 euro.

Jeśli treść polityczna tych panów nie jest zbyt imponująca, to przynajmniej należy dbać o jej pozory. Zjawisko to obserwowałem wielokrotnie. W mojej pracy jako wykładowca w akademii trenerzy w eleganckich garniturach i panie w drogich garniturach to zazwyczaj słabsi instruktorzy. To więcej pozorów niż merytorycznych treści. Z mojego doświadczenia wynika, że ​​ktoś, kto ma mało talentu, ma tendencję do ukrywania braku treści pod pozorami. Doskonałym przykładem połączenia niekompetencji i próżności były dwie zielone, skrajnie niekompetentne „Amplery”: minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock, która wydała ogromne sumy na swoją wizażystkę, oraz minister gospodarki Robert Habeck, który utrzymywał „fotografa nadwornego”, podczas gdy ludzie musieli zaciskać pasa rok po roku.

Federalne Biuro Prasowe pojednawczo zauważyło, że drogie, obecne zlecenia fotograficzne służą „zapewnieniu konstytucyjnie wymaganej pracy public relations nad działalnością rządu federalnego przez poszczególne departamenty w różnych oficjalnych celach”. O jakiej pracy rządu federalnego mówią? O drastycznych cięciach socjalnych w celu pobudzenia gospodarki wojennej?

Uwe Froschauer i Georg Ohrweh

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Artykuł ukazał się 24 października 2025 roku na stronie : https://apolut.net/der-deutsche-bundeskanzler-ein-armutszeugnis-von-uwe-froschauer-und-georg-ohrweh

Źródła i Przypisy:

Fragment Georga Orweha został napisany przy użyciu klienta Pareto i po raz pierwszy ukazał się na pareto.space 18 października 2025 roku.

Moje dwie książki, „Niespokojni” i „W gardle upadku”, zostały opublikowane pod koniec marca i na początku kwietnia 2025 roku.

Czy imigranci to problem w Niemczech? Kanclerz Merz się nie hamuje. „Problem w krajobrazie miejskim, proszę zapytać córki”

Czy imigranci to problem w Niemczech? Kanclerz Merz się nie hamuje. „Problem w krajobrazie miejskim, proszę zapytać córki”

24.10.2025 nczas/czy-imigranci-to-problem-w-niemczech-kanclerz-merz-sie-nie-hamuje

NCZAS.INFO | Kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Foto: PAP/DPA
NCZAS.INFO | Kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Foto: PAP/DPA

– Proszę zapytać córki […]. Podejrzewam, że otrzyma pan dość jasną i jednoznaczną odpowiedź – powiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz dziennikarzowi, który pytał, czy powinien przeprosić imigrantów.

Niemcy prowadzą obecnie dość mocną politykę przeciwko nielegalnej imigracji. Jednocześnie w ostatnim czasie kanclerz Merz wskazał, że należy zająć się też ogromną ilością legalnych imigrantów i uruchomić masowe deportacje.

W minionym tygodniu w Niemczech wybuchła afera, której kanclerz się jednak nie poddał. Podczas wizyty w Poczdamie Merz powiedział, że liczba imigrantów – użył określenia „uchodźcy”, ale wiadomo, że chodzi o imigrantów – którzy przybywają do Niemiec w maju spadła.

– Ale oczywiście nadal mamy ten problem w krajobrazie miejskim i dlatego minister spraw wewnętrznych pracuje obecnie nad umożliwieniem i przeprowadzeniem repatriacji na bardzo dużą skalę – powiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz.

Słowa te wywołały oburzenie w społeczeństwie nafaszerowanym politpoprawnością. Wynikało z nich bowiem, że imigranci nie są ubogaceniem, lecz „problemem”. Ponadto deportacje na dużą skalę – tu ładnie nazwane „repatriacją” – to raczej domena AfD, niż rządzącej koalicji.

Niemieckie media oczekiwały przeprosin ze strony Merza, jednak ten nie tylko ich nie wystosował, lecz dolał oliwy do ognia. W poniedziałek Merz odpowiadał na pytania dziennikarzy w siedzibie swojej partii w Berlinie. Dziennikarze pytali m.in., co sądzi o krytyce na swój temat za słowa o imigrantach i czy chciałby je odwołać lub „kogoś przeprosić” albo „czy kanclerz musi przeprosić migrantów w Niemczech”.

– Nie wiem, czy ma pan dzieci. A jeśli wśród nich są córki, to proszę zapytać córki, co mogłem przez to powiedzieć. Podejrzewam, że otrzyma pan dość jasną i jednoznaczną odpowiedź – odpowiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz.

– Nie mam nic do odwołania. Przeciwnie i to podkreślam: Musimy tu coś zmienić. Nad tym pracuje minister spraw wewnętrznych i będziemy to wdrażać – stwierdził Merz.

– Wielu mówi to samo, ocenia i osądza. Jeszcze raz: zapytajcie swoje dzieci, zapytajcie swoje córki, zapytajcie znajomych i krewnych. Wszyscy potwierdzą, że to problem. Najpóźniej od zapadnięcia zmierzchu – powiedział w odpowiedzi na kolejne pytanie.

„Deutsche Welle” jest oburzone postawą kanclerza.

„Kanclerzowi chodzi o to, że w niemieckich miastach jest problem z wysoką przestępczością, nękaniem, a nawet napaściami na tle seksualnym. Problem ze śmieciami i zaniedbaniem. Zwłaszcza po zmroku. A jeśli Merz – jak sam twierdzi – nie ma w tej kwestii nic do odwołania, to jego zdaniem w dużej mierze winni za te warunki są migranci i uchodźcy. W końcu zmniejszenie liczby uchodźców to właśnie polityka, którą minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt z bawarskiej chadecji CSU ma realizować w imieniu kanclerza” – wyjaśnia redakcja, najwyraźniej nie wierząc, że imigranci – także legalni – mogą zostać uznani za problem.

Pytanie, czy i u nas w końcu zostanie to jasno stwierdzone przez rządzących?

W sprawie Żurawlewa powinniśmy być przezroczyści

W sprawie Żurawlewa powinniśmy być przezroczyści

https://pch24.pl/lukasz-warzecha-w-sprawie-zurawlewa-powinnismy-byc-przezroczysci

Reakcja na decyzję sędziego Dariusza Łubowskiego o niewydawaniu Niemcom Wołodymyra Żurawlewa właściwie nie powinna dziwić w kraju, gdzie „rozsądku rzadko się używa, a jedyne co naprawdę umiemy, to najpiękniej na świecie przegrywać” – by zacytować śpiewaną przez Przemysława Gintrowskiego piosenkę „Margrabia Wielopolski” z tekstem Jerzego Czecha. Powszechny entuzjazm – łączący koalicję z pisowską opozycją – jaki zapanował po tym orzeczeniu, nie ma wiele wspólnego z racjonalną oceną sytuacji. Bazuje na prostej emocji: aleśmy dowalili Szwabom i Ruskim! W jakim celu, za jaką cenę, czy miało to uzasadnienie i do jakich skutków może w dalszej kolejności prowadzić – tych pytań nie zadaje sobie rozemocjonowana publika, zaś politycy w typowy dla siebie sposób każdego sceptyka od razu kwalifikują jako ruską onucę.

Najpierw uporządkujmy fakty.

Zamach na Nord Stream był wymierzony w cywilną infrastrukturę firmy, której udziałowcami były firmy niemiecka i rosyjska. To ważne, gdy będziemy myśleć w kategoriach precedensu. Dokonano go na wodach międzynarodowych.

Czy był to akt terroryzmu międzynarodowego czy też atak na tak zwany uzasadniony cel wojenny? Co do tego toczy się spór. Ja stoję na stanowisku, że należy to uznać za akt terroryzmu (więcej w dalszej części tekstu). Co ważne, zamach na gazociąg żadnego transferu gazu nie wstrzymał, bowiem od sierpnia trwała „przerwa techniczna” – Rosjanie zwykle tak uzasadniali podjęte z innych powodów decyzje o wstrzymaniu przesyłki surowca.

Nord Stream był projektem strategicznie dla nas niekorzystnym, ponieważ pozwalał Rosjanom – korzystającym często ze swoich surowców jak z geopolitycznej amunicji – na omijanie Polski przy transferze surowca na Zachód. Odbierał nam możliwość oddziaływania na ten transfer i zarabiania na nim. Wzmacniał współdziałanie rosyjsko-niemieckie, zawsze dla Polski niekorzystne. Dodatkowo pozwalał Niemcom cisnąć w kierunku radykalnej polityki klimatycznej, która w okresie przejściowym miała opierać się na gazie, głównie rosyjskim, a w przyszłości na wodorze, do transferu którego przystosowany był Nord Stream II. Można nawet zaryzykować tezę, że gdyby nie NS, UE nie przyjęłaby tak radykalnego zielonego kursu.

Nie możemy mieć pewności, kto dokonał wysadzenia gazociągu. W międzynarodowej prasie pojawiły się dwie główne wersje wydarzeń.

Jedna zakładała działanie USA przy współudziale Norwegów i przedstawił ją Seymour Hersh, niezależny amerykański dziennikarz śledczy. Druga, obszernie prezentowana w New York Timesie oraz w The Wall Street Journal, zakładała działanie Ukrainy i jakąś formę współudziału Polski. W sferze niedopowiedzenia było, czy ten współudział był w jakiś sposób aktywny czy też polegał po prostu na sabotowaniu niemieckiego śledztwa, na ile było to możliwe z polskiej strony. To drugie mogło oznaczać, że Polska nie wiedziała o ukraińskiej operacji i została o niej poinformowana dopiero post factum, gdy Niemcy zaczęli drążyć. Lub też że polskie służby same musiały się dobijać w Kijowie o informacje, nie wiedząc, co począć z niemieckimi wnioskami o pomoc w śledztwie. Jedno jest pewne: z innych dobrze udokumentowanych tekstów prasowych wynika, że Ukraińcy wielokrotnie podejmowali akcje, które nie były autoryzowane przez Amerykanów i wywoływały po drugiej stronie Atlantyku zniecierpliwienie i złość.

Tyle fakty. Teraz interpretacje i opinie, z którymi oczywiście można się nie zgadzać.

Po pierwsze – czy decyzja warszawskiego sądu była oparta wyłącznie na względach prawnych? Oczywiście, że nie. Wystarczy posłuchać ustnego jej uzasadnienia. Przywoływana przez pana sędziego kwestia rzekomego politycznego uzależnienia niemieckich sędziów dowodzi tego aż nadto. Jest to, jak pokazuje polski spór o tę kwestię, sprawa całkowicie polityczna, a ocena danego systemu jest uznaniowa. Entuzjaści argumentacji pana sędziego Łubowskiego, wywodzący się z PiS, nie dostrzegają zresztą, że jest ono przecież skierowane przeciwko systemowi, który sami w Polsce stworzyli, a z którym teraz teoretycznie walczy zaciekle pan minister Żurek. Skoro w Niemczech polityczne nominacje sędziów nie dają rękojmi uczciwego procesu, to dlaczego miałyby dawać w Polsce? Ten kij ma dwa końce. Przecież politycy PiS, uzasadniając własne działania w wymiarze sprawiedliwości, często powoływali się właśnie na Niemcy. Zatem albo niemiecki system jest w porządku – i wtedy argumentacja sędziego jest wadliwa – albo jest nie w porządku i wtedy „reformy” PiS są problematyczne.

W tego typu sprawach o ogromnym znaczeniu politycznym czy międzynarodowym sędzia nie jest samotną wyspą. A przynajmniej większość sędziów takimi nie jest. Tylko ktoś skrajnie naiwny mógłby sądzić, że na orzeczenie nie próbują wpływać politycy albo służby.

Po drugie – z wyżej opisanych przyczyn na tę decyzję należy patrzeć w kategoriach całego państwa, zadając sobie podstawowe pytanie: co na niej zyskujemy? Odpowiedź jest oczywista: nic. Poza satysfakcją moralną i emocjonalną, rzecz jasna. Można sobie wyobrazić tylko jedno racjonalne uzasadnienie: takie działanie miałoby sens, gdybyśmy założyli, że Polska brała w sabotażu czynny udział, a pan Żurawlew mógłby się w tej sprawie wygadać przed niemieckim prokuratorem czy sądem, tworząc dla nas dodatkowe kłopoty.

Moi polemiści na ogół przytaczali tylko jeden argument: że „Polska pokazała, iż chroni tych, którzy działają w jej interesie”. Jest to argument całkowicie fałszywy. Jeśli pan Żurawlew istotnie brał udział w tym akcie międzynarodowego terroryzmu, to nie działał na nasze zamówienie i w naszym interesie, ale w interesie własnego państwa.

My na tym przy okazji skorzystaliśmy, co jednak nie powinno dla nas rodzić jakichkolwiek zobowiązań. Przywołując przykład, który emocjonalnie nastawionych Polaków boli do dzisiaj: powinniśmy być w tej sprawie jak Brytyjczycy wobec Polaków w II wojnie światowej. Wielka Brytania skorzystała chętnie z polskiej pomocy (której znaczenie lubimy zresztą w naszej mitologii wyolbrzymiać), żeby potem odżegnać się od jakiegokolwiek konkretnego rewanżu. Pomijając już należącą do sfery geopolityki zgodę na rozciągnięcie żelaznej kurtyny (sformułowanie samego Winstona Churchilla) w poprzek kontynentu, to z powodu sowieckiego sprzeciwu Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie nie zostały uwzględnione nawet w wielkiej paradzie zwycięstwa w Londynie czerwcu 1946 r. Nawet polscy generałowie, o zwykłych żołnierzach mówiąc, nie doczekali się w Zjednoczonym Królestwie choćby generalskich emerytur.

Brytyjczycy zadziałali zgodnie z zasadą „brać i nie kwitować”. Dokładnie tak samo Polska powinna była się zachować w stosunku do pana Żurawlewa – tym bardziej, że znów okazaliśmy się podwykonawcami dla Ukrainy. Przecież wiedząc, że nurek jest poszukiwany przez Niemców, ukraińskie służby powinny były go dawno ewakuować z Polski. Skoro tego nie zrobiły, to kompletnie niepojęte jest, dlaczego nasz kraj podejmuje się jego ochrony. W tej sprawie powinniśmy być, by tak rzec, przezroczyści. Szczególnie że postępowanie Ukrainy w praktycznie żadnej z konfliktowych z Polską kwestii nie daje podstaw do działania w inny sposób.

Niestety, nasze postępowanie może oznaczać problemy.

Po pierwsze – można założyć, że przy najbliższej okazji Berlin będzie starał się nam zrewanżować. Jaką dokładnie postać ten rewanż przybierze, jeszcze nie wiadomo. Niemcy są jednak wciąż państwem poważnym, mającym znacznie większą siłę głosu w Radzie UE niż Polska. Gdybym miał stawiać, gdzie taki rewanż nastąpił, to radziłbym obserwować głosowania właśnie w Radzie.

Po drugie – stworzyliśmy argumentacją zastosowaną w sprawie pana Żurawlewa groźny precedens. Pan sędzia Łubowski powołał się na koncepcję wojny sprawiedliwej św. Augustyna, problem jednak w tym, że w międzynarodowej rzeczywistości nie istnieje nadrzędna instancja orzekająca, zatem każdy kraj toczący wojnę – z Rosją włącznie – będzie ją uznawał za sprawiedliwą. I tak jak Rosja chętnie powołuje się na precedens Kosowa, tak teraz łatwo będzie się powoływać na precedens polskiego orzeczenia sądowego, dowodząc, że atak na infrastrukturę formalnie prywatną, należącą do wrogiego państwa, poza jego terytorium, jest uzasadnionym aktem obrony. Jak wskazują niektórzy, tworzy to również furtkę dla kolejnych podobnych działań Ukrainy. W Polsce wciąż działają firmy z rosyjskim kapitałem. Należy zakładać, że mogą się one stać obiektem ukraińskiego terroryzmu, który konsekwentnie będziemy musieli uznawać za uzasadniony akt wojenny. Jak słusznie pytali niektórzy: co w sytuacji, gdyby w takim zamachu zginęli polscy obywatele?

Prawda w tej sprawie jest smutna. Radość z orzeczenia warszawskiego sądu jest po prostu rodzajem kompensacji braku realnego działania i znaczenia Polski. Zamiast realnie przeciwstawić się niemieckiej wizji UE – forsowanej choćby w postaci wspólnego zadłużenia i mnożenia zasobów własnych albo zamiast postawić tamę granicznej praktyce Zurückweisen, będziemy czerpać satysfakcję z symbolicznego, a potencjalnie dla nas niekorzystnego gestu.

Pozostaje żałować, że do chóru zachwyconych w tej sprawie dołączył dzisiaj pan prezydent Karol Nawrocki. Pamiętajmy jednak, że w jego otoczeniu są ludzie, których polityczny realizm opuszcza, gdy słyszą słowo „Rosja”.

Łukasz Warzecha

85 lat temu Niemcy zniszczyli pomnik Adama Mickiewicza w Krakowie

Okupacja niemiecka

85 lat temu Niemcy zniszczyli pomnik Adama Mickiewicza w Krakowie

17.08.2025 https://dzieje.pl/wiadomosci/85-lat-temu-niemcy-zniszczyli-pomnik-adama-mickiewicza-w-krakowie

Pomnik Adama Mickiewicza na Rynku w Krakowie, 27 stycznia 2025 r. Fot. PAP/Darek DelmanowiczPomnik Adama Mickiewicza na Rynku w Krakowie, 27 stycznia 2025 r. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

17 sierpnia 1940 r. Niemcy zniszczyli pomnik Adama Mickiewicza stojący na krakowskim Rynku od 1898 r. Wcześniej, w listopadzie 1939 r. zdemontowali pomnik Grunwaldzki na pl. Matejki a 17 lutego 1940 r., zburzyli monument Tadeusza Kościuszki na Wawelu.

„Po Grunwaldzie i Kościuszce przyszła kolej na Mickiewicza. Wandalska furia rzuciła się na pomnik wieszcza na Rynku. W biały dzień w południe przyniesiono narzędzia, windy i strącono z piedestału wszystkie figury — jakby z jakąś utajoną pasją, czy chęcią prowokacji” – napisał w swoich wspomnieniach pt. „Niemcy w Krakowie: dziennik 1 IX 1939 – 18 I 1945” (2010) Edward Kubalski (1872-1958), krakowski prawnik i samorządowiec. „Widziałem statuę wieszcza, jakby ponowne zwłoki leżące boleśnie na lewym ramieniu z nadtłuczonym wierzchołkiem czaszki” – dodał.

Wedle Kubalskiego zburzenie pomnika Mickiewicza było elementem przygotowań do wizyty Hitlera w Krakowie, która miała nastąpić 1 września lub 14 października 1940 roku, a do której ostatecznie nigdy nie doszło. „W szerszym natomiast kontekście stanowiła kolejny i nie ostatni etap demonstracji siły okupanta, nieliczenia się z polskimi symbolami narodowymi i stopniowego czynienia z Krakowa miasta niemieckiego” – czytamy na stronie „Wirtualne Muzea Małopolski”.

Usuwanie Mickiewicza z krakowskiego rynku trwało pięć dni. Figury wieszcza oraz postaci symbolizujących Ojczyznę, Męstwo, Naukę i Poezję zwalono i rozbito a sam cokół wysadzono w powietrze. „Tłumy stały dookoła kordonu policji, kobiety płakały głośno. Rozpędzano je co jakiś czas, bijąc i aresztując licznych fotografów. Nawiasem mówiąc, akcja ta, jak wiele poczynań okupanta, minęła się z celem, gdyż w dwa dni potem Kraków był w posiadaniu kilkunastu zdjęć padającego posągu, a chłopcy pod Sukiennicami podchodzili do osób wzbudzających ich zaufanie i sprzedawali dość drogo pocztówki: »Mickiewica, co się przewroco«” – zanotowała historyczka Karolina Lanckorońska (1898-2002) we „Wspomnieniach wojennych 22 IX 1939 – 5 IV 1945” (2001).

„Spokojny Kraków był wstrząśnięty do głębi – po raz pierwszy »wściekli się« ludzie prości, którym na początku Niemcy wyraźnie imponowali” – oceniła.

„Służąca Dzidzi Krzeczunowicz, analfabetka, płakała trzy dni, choć trudno było przypuszczać, że »Improwizacja« czy »Pan Tadeusz« były jej własnością duchową. Zapytana przez Dzidzię o powód tej rozpaczy, odpowiedziała: »Okropnie mnie obrazili«” – przywołała Lanckorońska opowieść swojej przyjaciółki.

„Z pewnością nie wszyscy w ogóle zdawali sobie sprawę z tego, czym naprawdę jest Mickiewicz. Zrozumieli go w istocie dopiero wtedy, gdy strącony z pomnika, wstąpił do ich serc” – zapisał z kolei Zygmunt Nowakowski ( 1891-1963) pisarz, dziennikarz i reżyser („Mój Kraków i inne wspomnienia”, 1994). „Pomnik runął większy, niż stał” – skomentował.

Kraków 08.1940. Niemcy okupujący miasto obalają pomnik Adama Mickiewicza znajdujący się na Rynku Głównym. amw/mo PAP/CAF

Pomnik Adama Mickiewicza według projektu Teodora Rygiera stanął na Rynku Głównym w 26 czerwca 1898 roku. Jego odsłonięcie poprzedziły lata starań i publicznych dyskusji.

„Najprawdopodobniej idea wystawienia pomnika Mickiewicza w Galicji zrodziła się już w roku 1869, kiedy to na bankiecie danym we Lwowie na cześć Karola Libelta historyk Henryk Szmitt miał powiedzieć: „Jeśli naród chce żyć – powinien czcić wielkich ludzi […] złóżmy się na pomnik tego, który zawołał: »Hej, ramię do ramienia«, jednocześnie, w tym samym czasie, za zgodą prezydenta Krakowa Józefa Dietla, ogłoszono zbieranie składek. Co ciekawe, w pierwotnej wersji na pomniku miały stać postaci Mickiewicza i Słowackiego, jednak dopiero kilka lat później idea pomnika wieszcza odżyła w środowiskach akademickich Krakowa, dzięki czemu w roku 1879, w trakcie obchodzonego hucznie w królewskim mieście jubileuszu 50-lecia pracy pisarskiej Józefa Ignacego Kraszewskiego, powstał pierwszy komitet pomnikowy, którego honorowym kuratorem został autor »Starej baśni«, zaś przewodniczącym prezydent Krakowa Mikołaj Zyblikiewicz” – napisał Waldemar Okoń, poeta i historyk sztuki w artykule pt. „O krakowskim pomniku Adama Mickiewicza raz jeszcze” (2006).

„W roku 1881 ogłoszono tzw. konkurs przygotowawczy na pomnik Mickiewicza, a regulamin tego konkursu, zakładający m.in. stosowanie form »stylu renesansowego«”, wywołał wiele kontrowersji, zarówno wśród krytyków, jak i samych artystów” – dodał.

Ostateczna wersja krakowskiego pomnika Mickiewicza była efektem dopiero trzeciego konkursu, rozstrzygniętego w 1886 roku – co prawda zwyciężył w nim projekt rzeźbiarza Cypriana Godebskiego (1835-1909), przedstawiający Adama Mickiewicza, któremu kobieca postać Sława wręcza wawrzyn. Okazał się jednak zbyt kosztowny i do realizacji przyjęto wizję Teodora Rygiera (1841-1913).

Sama realizacja monumentu miała trwać cztery lata – termin nie został dotrzymany. Pierwszy, ustawiony na Rynku w lecie 1894 roku, pomnik Mickiewicza, wzbudził jednak potężną falę krytyki i kpin, artysta więc na własny koszt – jak podaje Mateusz Dobrowolski na stronie isztuka.edu.pl – poprawił rzeźbę.

Ostatecznie pomnik wieszcza odsłonięto w 1898 roku – przetrwał na Rynku do 17 sierpnia 1940 roku. Po zakończeniu II wojny światowej 12 czerwca 1946 r. dr Tadeusz Gostyński, muzeolog prowadzący w Hamburgu poszukiwania polskich dzwonów, natrafił na przedmieściach na jedną z figur kobiecych z krakowskiego pomnika. „Następnie zaś, po żmudnych poszukiwaniach, w styczniu 1948 r. zlokalizował pozostałe postacie oraz posąg samego poety. Po przywiezieniu ich do Polski zostały złożone w Wilanowie i tam spędziły kilka lat” – przypomniał Paweł Stachnik w artykule pt. „Adam Mickiewicz znowu góruje nad krakowskim Rynkiem, czyli powrót pomnika” („Dziennik Polski”, 2015).

Powojennej rekonstrukcji monumentu dokonał rzeźbiarz Stanisław Popławski (1886-1959). Ponowne odsłonięcie nastąpiło 26 listopada 1955 roku, w setną rocznicę śmierci Adama Mickiewicza. „Zburzony przez hitlerowskiego okupanta, wywieziony do obozu koncentracyjnego złomu w Hamburgu, wrócił oto znowu i wznosi się wysoko przed nami. I znowu prosty człowiek przechodząc pomimo wzniesie głowę i patrząc w rysy tej twarzy uprzytomni sobie: oto wielki poeta i człowiek, oto wódz narodu” – powiedział podczas uroczystości prof. Stanisław Pigoń.

„Znowu go postawiono pomiędzy zabytki i stoi sobie kochany i brzydki” – skomentował powrót „Adasia” na krakowski Rynek Jan Sztaudynger. (PAP)

Paweł Tomczyk

„Wolny Zachód” w stanie tyranii

Wolny Zachód” w stanie tyranii

Ullrich Mies https://apolut.net/der-freie-westen-im-zustand-der-tyrannei-von-ullrich-mies/

Wprowadzenie do książki: „Emigracja z chorego kraju” Ullricha Miesa.

Ludzie zazwyczaj nie opuszczają ojczyzny na stałe. Pragnienie podróżowania po świecie, przygód, nauki lub pracy zazwyczaj uzasadnia tymczasowy pobyt za granicą. Motywy trwałego odwrócenia się od własnego kraju i emigracji są jednak bardzo złożone i wahają się od ekonomicznych, rodzinnych, ideologicznych i religijnych po społeczne i polityczne. Decyzja o trwałym opuszczeniu własnego kraju zazwyczaj wynika z głębokiego procesu alienacji, całkowitej utraty zaufania do polityki i społeczeństwa – w połączeniu z ogromnym rozczarowaniem i niezadowoleniem z warunków panujących w ojczyźnie.

Teksty zebrane w tej książce pochodzą od osób, które wyemigrowały z Niemiec. To „osoby wpływowe”, a nie ludzie, którzy nieustannie dążą do własnych marzeń, kierując się dewizą: „Powinienem kiedyś wyemigrować. Chciałbym wyjechać z Niemiec, tak naprawdę, zawsze chciałem wyjechać” – a potem, dręczeni lękami, niewiadomymi i ograniczeniami, odkładają decyzję na czas nieokreślony lub dochodzą do wniosku: „Nigdzie indziej nie jest lepiej”.

Faktem pozostaje jednak: nawet w pozbawionej demokracji, rozbitej UE, zdominowanej przez przebrzmiałych polityków, technokratów, lobbystów i podżegających do wojny dziwaków, którzy wcale nie chcą pokoju i skupiają się wyłącznie na narzucaniu wszystkim swoich chorych, nieetycznych wartości, w Europie wciąż istnieją zasadnicze różnice w zależności od kraju i regionu. Ostatecznie wszystko zależy od tego, jak ludzie zachowują się w swoim otoczeniu, niezależnie od tego, czy są pachołkami i poddanymi zepsutych reżimów, czy autonomicznymi wolnomyślicielami.

W tym tomie nie zamieściłem żadnych wyraźnych analiz politycznych, a jedynie bardzo osobiste, emocjonalne relacje z doświadczeń emigrantów, którzy oczywiście piszą również o politycznych i społecznych powodach swojej decyzji o emigracji oraz o stanie rozkładu, w jakim widzą Niemcy. Wszystkich autorów łączy jedno: bardzo krytycznie patrzą na rozwój sytuacji we własnym kraju i od upadku komunizmu w latach 1989/90, a zwłaszcza od kryzysu związanego z koronawirusem, działań reżimu w zakresie terroru, panującej niesprawiedliwości, podziałów społecznych i równoległego podżegania do wojny, nie uznają już Niemiec. Zszokowani i głęboko rozczarowani własnym otoczeniem, rodzinami, a przede wszystkim zdecydowaną większością społeczeństwa, opuścili kraj i prawdopodobnie nigdy nie wrócą – ogromna strata dla kraju, odpowiedzialność politycznych chuliganów, napędzanych wyłącznie żądzą władzy, zysku i podbojów. Każdy, kto im się nie podporządkuje, zostaje ogłoszony wrogiem, zgodnie z mottem politycznego przestępcy George’a W. Busha: „Albo jesteś z nami, albo z terrorystami”.

Emigranci postrzegają większość jako „stado owiec”, które ponownie uczestniczą, słuchają, posłusznie patrzą „w górę”, wykonują rozkazy, podporządkowują się tak zwanym władzom i pozwalają, by ich polityczne „przywództwo” wodziło ich za nos. Emigranci są zniesmaczeni doszczętnie skorumpowanym, niekompetentnym, ignoranckim, ideologicznie fanatycznym i złośliwym establishmentem politycznym, którego „głęboka państwowa opatrzność” kompleksu wywiadu finansowego i wojskowo-przemysłowego chce poprowadzić świat po „Wielkim Resecie” ku Czwartej Rewolucji Przemysłowej, a tym samym ku „Nowemu Porządkowi Świata”. (1)

Najważniejsze pytanie dla tych, którzy mają dość politycznych sztabów i panujących warunków i postanowili uciec od tych chorych warunków, brzmi i pozostaje: Dokąd? Gdzie jest bardziej znośnie? Nie ma na to ogólnej odpowiedzi i nie może jej być. Ogólna odpowiedź brzmi: każdy, kto chce uciec od nie-wartości „zachodniego systemu wartości”, musi szukać szczęścia w wielkim, szerokim świecie – poza państwami NATO i UE – czy je znajdzie, to się okaże.

Dlaczego zachodnie rządy to reżimy

Przez dziesięciolecia zachodnie rządy, za pomocą propagandy medialnej, wmawiały ludziom, że są „demokratyczne”. W rzeczywistości stosowały metody totalitarno-faszystowskie (2) podczas operacji związanej z koronawirusem, w tym ukierunkowane kampanie strachu przeciwko własnym obywatelom. Od czasu pandemii koronawirusa największym zagrożeniem dla ludzkości nie są wirusy, ale plaga polityczno-medialna, która zanieczyściła wszystkie sfery społeczeństwa. Zgodnie z oczekiwaniami, rządzące kliki odmawiają zajęcia się spiskiem związanym z koronawirusem.

Niekończące się ludzkie cierpienie i biliony szkód do dziś. Zrobią też wszystko, co w ich mocy, aby uniknąć zajęcia się największą zbrodnią przeciwko ludzkości w czasach nowożytnych i ukryć łańcuch dowodzenia, ponieważ osoby odpowiedzialne za to nie poddadzą się pętlom ani linczowi żądnej zemsty ludności. Bo jedno wiedzą na pewno: są znienawidzeni przez miliony, ale dokładna liczba nie jest znana.

Kliki rządzące zalewają ludzi kłamstwami propagandowymi, ukrywając kontekst historyczny, przekręcając go i zniekształcając. Ogólnie rzecz biorąc, propaganda zastąpiła informację medialną i działa w oparciu o wojnę poznawczą przeciwko ludziom. (3) Po operacji „Koronawirus”, będącej próbą totalitarnych środków polityki wewnętrznej, pragną oni długo planowanej, wielkiej wojny z Rosją i prowadzą zbrodniczą politykę wewnętrznego zubożenia, pozbawienia praw i niszczenia małych i średnich przedsiębiorstw dla dobra korporacji finansowych, farmaceutycznych, cyfrowych i wojennych, kosztem przyszłych pokoleń, które chętnie wciągają w ogień swoich zbrodniczych wojen. Niszczą kulturę, pozwalają na rozpad infrastruktury i rozszerzają wymiar sprawiedliwości na ramię bojowe swoich neofaszystowskich menedżerów. Aktywiści na rzecz pokoju są już okrzyknięci „terrorystami” i wkrótce mogą trafić do lochów „Nowych Faszystów, Którzy Nie Chcą Być Faszystami” za „podważanie morale wojskowego” – nic nie jest wykluczone. (4) Niewolnym Zachodem rządzi zorganizowana przestępczość polityczna neokonserwatywnych aktorów głębokiego państwa (5) – to wiemy dziś na pewno. Zespoły wsparcia prawnego złośliwych klik politycznych przetrzymywały i nadal przetrzymują wielu dysydentów w więzieniach politycznych miesiącami i latami bez procesu. To nic innego jak „białe tortury”. Dyktatury wojskowe Ameryki Środkowej i Południowej lat 60., 70. i 80. przesyłają wyrazy uznania i szacunku.

Ludzie są ograniczani w celu intelektualnego zawężenia ich do mentalnego kojca poprawności politycznej, genderyzmu (6), bzdur o „przebudzeniu” i religii klimatycznej, którą państwo i półpaństwowe sekty religijne kontrolują jako samozwańczy „strażnicy” ludu. W rzeczywistości chodzi o składanie oświadczeń religijnych; nie chodzi tylko o dyscyplinowanie tych, którzy pracują dla państwa lub jego ideologicznych odłamów w partiach, fundacjach, organizacjach pozarządowych, związkach zawodowych itp. Cała populacja ma być kontrolowana – przeprogramowana – i zidiociała, tak aby wierzyła tylko w „jedno”, a mianowicie w to, co samozwańcze „władze” rozpowszechniają publicznie jako powszechnie akceptowaną prawdę za pośrednictwem ściśle kontrolowanych mediów reżimu.

To jak średniowiecze, tylko z niewielką modyfikacją: każdy w ówczesnej Europie, kto nie ugiął się przed katolicyzmem, był potępiany i szybko palony na stosie jako heretyk lub czarownica. Dziś zorganizowany przez państwo kartel ideologiczny zniszczy twoje społeczne i ekonomiczne istnienie, jeśli nie podporządkujesz się. Zbrodnicze NULL-e i pochlebczy oportuniści odmawiają młodym ludziom przyszłości pełnej wolności. Polityka edukacyjna celowo pozwala im gnić, to znaczy minimalizuje ich do wymogów kapitalizmu konkurencyjnego i wojennego. (7)

To celowo ogłupiane pokolenie nie może zdawać sobie sprawy z tego, co się z nim dzieje, nie może pojąć, że ich przyszłość jest im odbierana i że są szkoleni na przedmioty indoktrynacji, by stać się mięsem armatnim w przyszłych wojnach podbojowych. To również jest zbrodnią przeciwko ludzkości. Co więcej, rządzący kartel, w powiązaniu z kompleksem wojskowo-faszystowskim, wszelkimi sposobami forsuje całkowity cyfrowy nadzór nad ludzkością i nadużywa sztucznej inteligencji (AI) w połączeniu z transhumanizmem jako narzędzia „zwiększonej śmiertelności” (8) (zwiększonej śmiertelności wojska) oraz jako dźwigni do zabezpieczenia potęgi Zachodu na świecie.

Niemiecki establishment polityczny i „kierownictwo” UE nie tolerują żadnej debaty demokratycznej w procesie przechodzenia do transhumanizmu i transnarodowej dyktatury wojskowej UE. Potępiają ludzi, którzy swobodnie się wypowiadają, i rozbudowują aparat cenzury, aby zabezpieczyć swoje bastiony władzy. Wezwania reżimu do potępienia i prześladowania dysydentów przybierają przerażające formy i są częścią strategii antypowstańczej (9), mającej na celu stworzenie atmosfery niepewności, której celem jest wykluczenie i ucisk.

Planowana, niekontrolowana migracja jest skierowana przeciwko krajom UE jako całości i wynika ze scenariusza „strategii napięcia”; W najlepszym razie ma marginalny związek z pomocą humanitarną. W istocie polityka migracyjna jest skierowana przeciwko miejscowej ludności i nastawia ją przeciwko sobie i…

Imigranci – zwłaszcza z krajów islamskich – coraz bardziej się ze sobą kłócą. Ruchy uchodźcze są w dużej mierze wynikiem wysoce przestępczej, imperialnej polityki Zachodu, polegającej na globalnym chaosie. Tak zwane strefy wolne od noży i kontrole na granicach niemieckich to gigantyczna farsa, w której reżim udaje kompetencję, jednocześnie nieprzerwanie kontynuując swoją starą politykę migracyjną – podsycaną m.in. przez UE.

W Niemczech sprzymierzone oligarchie partyjne CDU/CSU/SPDF/DP/LINKE/ZIELONE wraz ze swoimi aparatami ideologicznymi zawłaszczyły państwo, splądrowały kraj i wzięły ludność na zakładników. Kartel partyjny dokonał ostatecznego zamachu stanu, „uchylając hamulec zadłużenia”, aby z pomocą swoich partnerów z sektora finansowego przeprowadzić transformację w kierunku zbrojeń i gospodarki wojennej. Ludzie są obciążani wszelkiego rodzaju podatkami i daninami, bez otrzymywania odpowiednich świadczeń (rządowych). To „świadczenie” jest powszechnym nękaniem. Prawie nic już nie funkcjonuje: szpitale, opieka medyczna, infrastruktura ogólna, autostrady z setkami placów budowy, na których nie prowadzi się prac, upadająca kolej federalna itd. – wszystko to jest produktem całkowicie błędnej polityki prywatyzacyjnej niekompetentnego, skorumpowanego, drapieżnego i wojowniczego kartelu partyjnego, który toczy ideologiczną „wojnę z prawicą”, jednocześnie realizując autorytarno-faszystowską politykę przeciwko suwerenowi. W wyniku tej powszechnej tyranii politycznej, AfD wyłoniła się w 2013 roku jako produkt kryzysu.

Nie ma przypadków; wszystko jest zaplanowane.

Zachodni/niemiecki system polityczny opiera się na siedmiu filarach:

1. „Rynek radykalizmu bez alternatyw” (= hiperkapitalizm) z maksymalną penetracją wewnętrzną, co oznacza, że ​​ludzie muszą oddać się nowym reżimom zysku, aż po umysły i ciała, jako przedmioty eksploatacji przez „mechanizmy rynkowe”. W wymiarze zewnętrznym prawdą jest, że narody, które uparcie bronią swojej tożsamości narodowej, są rozbijane i niszczone poprzez brutalne, imperialistyczne strategie otwierania rynku, praktykowane od wieków w kontekście kolonialnych grabieży ziemi. Kapitalizm stał się jedyną możliwą religią zbawienia, której musi się podporządkować cały świat. Unikanie płacenia podatków przez bogatych i superkorporacje, przejmowanie funkcji państwowych przez korporacje, trzymanie ludzi jako zakładników przez reżimy zadłużenia oraz wojny podbojowe i wydobywcze.

2. NATO: militarne ramię kapitalizmu w ogóle oraz amerykańskiego kapitału finansowego i korporacyjnego, stosujące twarde metody walki, tzw. soft power = działania poza systemem (OTW) (10), w tym działania prawne, działania w ramach obowiązku (11), zastraszanie (12), szantażowanie (13), działania mające na celu zmianę reżimu (14), w tym operacje psychologiczne (PSYOP) i „wojnę poznawczą” (15) przeciwko własnym narodom. Agencje wywiadowcze, organizacje pozarządowe i przemysł medialny jako „partnerzy” zorganizowanej przestępczości.

3. Rewolucja cyfrowa, „sztuczna inteligencja” i transhumanizm służą jako nowe reżimy zysku, a jednocześnie są instrumentami do zapewnienia hegemonii na coraz bardziej faszystowskim Zachodzie pod przywództwem USA. Głównym, ukrytym celem jest „zwiększona śmiertelność” sił zbrojnych, czyli „zwiększona śmiertelność” wszystkich rodzajów sił zbrojnych i ich całkowita rekonfiguracja.

4. Centralizm ONZ/WEF z ambicjami dominacji nad światem (= Nowy Porządek Świata) w celu egzekwowania 17 Celów Milenijnych w ramach radykalnej ideologii rynkowej poprzez korporacyjne projekty władzy-PPP i „globalne zarządzanie”, osadzone w Agendzie 2030.

5. Subcentralizm/subimperializm/submilitaryzm UE poprzez „Strategię Globalnej Europy”, „ReArm Europe” (16) (= zmilitaryzowany europejski radykalizm rynkowy), amerykańską strategię podporządkowania Europy w celu jej zniszczenia jako niezależnego, realnego projektu pokojowego, „Gotowość 2030” (17); Psychopatologiczna nienawiść do Rosji jako legitymizującego środka i wojny z dysydentami. UE przeobraża się w transnarodowy projekt faszystowski.

6. Państwo narodowe-szczątkowe realizuje cele globalnych faszystów i funkcjonuje jako państwo pobierające podatki, kontrolujące i nadzorujące własne narody, uciekając się nawet do stosowania stanów wyjątkowych (18) i działań antypowstańczych (19). „Suwerenem jest ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym” (Carl Schmitt). W kontekście przedłużającego się zamachu stanu „od góry” „suweren” został zastąpiony. Rezultat: upadek trójpodziału władzy. Władza wykonawcza w dużej mierze kontroluje podporządkowaną sobie legislaturę, podczas gdy sądownictwo i aparat policyjny, jako ideologicznie zinstrumentalizowane narzędzia walki władzy wykonawczej, terroryzują krytycznych obywateli. Poprzez swoją totalitarną, odgórną strukturę piramidy państwo przeobraża się w faszystowską, represyjną konstrukcję. „Biopolityczne państwo bezpieczeństwa” zostało przetestowane jako eksperyment terenowy podczas pandemii koronawirusa. Wyłączenie przestępczej polityki

Zwolnienie establishmentu z odpowiedzialności karnej i cywilnej prowadzi do całkowitego lekceważenia prawa. Skorumpowane, sprzymierzone partie rządzące działają jako „implementatorzy” w ramach „zamachu stanu globalnych faszystów” (20).

7. Zaprogramowana manipulacja mas/dezorientacja/celowe wprowadzanie w błąd/normopatia (21). Media masowe generalnie nie służą informowaniu, lecz raczej budowaniu konsensusu w interesie rządzących (22). Celem jest dezinformacja, aż do „programowania/przeprogramowania” ludzkiej świadomości poprzez „operacje psychologiczne (PSYOP)”, w tym produkcję strachu i „wojnę poznawczą”. Media, międzynarodowe korporacje PR, transatlantyckie organizacje pozarządowe, rządy i NATO „manipulują” umysłami mas, aby służyły ich własnym celom. Kłamstwa leżą u podstaw praktyk dominacji kierowanych przez media. „Demokracja” degeneruje się w prymitywne ogłupianie mas, a ludzie stają się całkowicie zdezorientowani. Celem rządzących jest uśpienie ludzkości poprzez kiepską edukację, produkcję strachu, kultywowanie ignorancji i celowe wprowadzanie zamętu.

Opisany powyżej chaos wartości niczym dusząca pleśń osiada na całym Zachodzie. Każda nowa partia, która się pojawi – jak AfD w Niemczech – albo zostanie zniszczona, albo – jeśli zechce wejść w koalicję rządzącą z partiami systemowymi po sukcesie wyborczym – będzie musiała podporządkować się nakazom siedmiu filarów. Rozwój demokratyczny pozostaje zatem strukturalnie wykluczony, a szerokie masy, jako ofiary/sprawcy, ponoszą ciężar niszczycielskich warunków – jak zawsze.

Operacja związana z koronawirusem, z jej zbrodniami biopolitycznego państwa bezpieczeństwa, była jedynie poligonem doświadczalnym dla dalekosiężnych ambicji transhumanistów i etycznie i moralnie zaniedbanych entuzjastów wojny. (23) Demokratyczne gadanie zachodnich klas politycznych okazuje się intelektualną koniecznością, a powtarzane w nieskończoność banały to nic innego jak głupie pranie mózgu opinii publicznej. Niemiecki establishment polityczny jest entuzjastycznym pionierem chorych warunków politycznych w UE i popycha Europę, a tym samym jej własny kraj, w kierunku gospodarki wojennej i wojny. Niemieckie administracje zastępcze NATO/Pentagonu/CIA w Berlinie prowadzą (kulturową) wojnę wewnętrzną przeciwko własnej ludności od około 30 lat, aby odwrócić uwagę od współudziału w wojennym reżimie NATO i jego dalekosiężnych zamiarów wojennych. W rzeczywistości Niemcami i państwami UE rządzi machina wojenna NATO i globalni faszystowscy fantaści o podboju świata. (24) Na zewnątrz instytucje te przygotowują się – dzieląc się obowiązkami – do współpracy z transatlantycką frakcją neokonserwatystów w USA (25) do wielkiej wojny z Rosją i Chinami. W tym kontekście UE ewoluuje w faszystowskiego, pozbawionego legitymacji potwora biurokracji, technokracji i wojny (= transnarodowego faszyzmu).

Rządy europejskie wspierają systematyczny chaos w regionie i ludobójstwo dokonywane przez syjonistów na ludności palestyńskiej. (26) Co więcej, od upadku Muru Berlińskiego rządy niemieckie stopniowo, lecz systematycznie przekształciły się w reżim wrogi wobec własnej ludności – wobec „jedności, sprawiedliwości i wolności”, wobec konstytucji, praworządności, prawa międzynarodowego, pokoju wewnętrznego i zewnętrznego oraz przyszłej egzystencji własnego kraju, pogrążając się coraz głębiej w „nowy faszyzm, który nie chce nim być”. (27) Państwo znajduje się w szponach elementów politycznych, które nie tylko stworzyły opisane powyżej warunki, ale nadal je napędzają, ponieważ nie ma dla nich odwrotu.

Delegitymizują siebie i państwo, które zawłaszczyli. „Delegitymizacja państwa” nie jest dziełem obywateli i nie może być dziełem obywateli, ponieważ suweren może w każdej chwili stworzyć państwo, jakie mu się podoba – tak głosi teoria. Co gorsza: rządzące kliki przekształcają okupowane przez siebie państwo w strukturalne państwo przemocy wobec własnych obywateli. Kłamliwa konstrukcja „delegitymizacji państwa” jest zatem już wynikiem zamachu stanu z góry (28), ponieważ powiązany kartel partyjny zastąpił suwerena i nie pozwala na zmianę wspomnianej struktury filarowej.

Włoski filozof Giorgio Agamben pisze o państwie:

To, co nazywamy państwem, jest ostatecznie machiną wojenną i prędzej czy później to konstytutywne powołanie państwa staje się oczywiste poza wszystkimi mniej lub bardziej budującymi celami, które mogłyby uzasadniać jego istnienie. Jest to szczególnie widoczne dzisiaj. Netanjahu, Zełenski i rządy europejskie prowadzą politykę wojny za wszelką cenę, dla której – choć można znaleźć cele i uzasadnienia –, ale którego ostateczna motywacja jest nieświadoma i opiera się na samej naturze państwa jako machiny wojennej. To wyjaśnia, dlaczego wojna, jak w przypadku Zełenskiego i Europy, ale także w przypadku Izraela, jest prowadzona nawet za cenę potencjalnego samozniszczenia. I próżno oczekiwać, że machina wojenna zatrzyma się w obliczu tego ryzyka. Będzie trwała do końca, bez względu na cenę, jaką będzie musiała zapłacić. (29)

Narody nie postawiły się dobrowolnie w tej fatalnej sytuacji. Stały się – tak jak przez tysiąclecia – obiektem zainteresowań klas rządzących oraz zorganizowanych przestępców politycznych i ich popleczników. Niezależnie od tego, jak opiszemy panujące warunki, jako „faszyzm strukturalny”, „nowy faszyzm, który nie chce nim być”, „reżim totalitarny”, „przemoc strukturalną”, „zorganizowane zamieszki”, „rządy globalnych faszystów”, KRYMINOKRACJĘ (30) lub WSZECHWOJNĘ (31), „wojnę totalną” zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną: dla zanikającej mniejszości w ośrodkach władzy zawsze chodziło o umocnienie władzy, zabezpieczenie i poszerzenie bogactwa, dostępu do zasobów i „materiału ludzkiego”, a w czasach współczesnych o zakorzenienie iluzji demokracji w umysłach większości.

Emigracja: Aktualne dane

Przyjrzyjmy się teraz pokrótce liczbie Niemców, którzy opuścili swoją ojczyznę we wszystkich kierunkach od 2024 roku:

Według oficjalnych danych Federalnego Urzędu Statystycznego, w 2024 roku wyemigrowało 276 161 obywateli niemieckich. Łączna liczba emigrantów w tym samym roku, wliczając osoby niebędące Niemcami, wyniosła 1 278 425. W ciągu 10 lat od 2014 do 2023 roku wyemigrowało łącznie 2 350 916 Niemców, a 1 721 500 powróciło w tym samym okresie. (32) Emigracja netto w wyżej wymienionym 10-letnim okresie wyniosła zatem 629 416. W 2023 roku oficjalnie opuściło kraj 265 035 Niemców, a 191 356 Niemców powróciło z zagranicy do swojej dawnej ojczyzny. Oznacza to, że w 2023 roku kraj opuściło jedynie 73 679 Niemców.

20 krajów, do których najczęściej emigrowali Niemcy w 2024 roku, to: 1. Szwajcaria, 2. Austria, 3. USA, 4. Francja, 5. Hiszpania, 6. Turcja, 7. Wielka Brytania, 8. Polska, 9. Holandia, 10. Włochy, 11. Rosja, 12. Australia, 13. Dania, 14. Zjednoczone Emiraty Arabskie/Dubaj, 15. Szwecja, 16. Portugalia, 17. Tajlandia, 18. Kanada, 19. Belgia, 20. Węgry. (33)

Chociaż liczba emigrantów rocznie jest interesująca, liczba osób powracających jest również istotna dla oceny udanej emigracji. Jest ona bardzo zróżnicowana w zależności od kraju docelowego. Satysfakcja z kraju docelowego decyduje o tym, czy niemieccy emigranci pozostaną w kraju na stałe.

W latach 2014–2023 stosunek emigrantów do repatriantów w 20 krajach z największą liczbą emigrantów przedstawiał się następująco: 1. Cypr, 2. Dania, 3. Szwecja, 4. Węgry, 5. Bułgaria, 6. Słowenia, 7. Chorwacja, 8. Liechtenstein, 9. Szwajcaria, 10. Austria, 11. Paragwaj, 12. Estonia, 13. Portugalia, 14. Finlandia, 15. Czarnogóra, 16. Belize, 17. Słowacja, 18. Norwegia, 19. Malta, 20. Rumunia. (34)

Wszyscy autorzy tego tomu opuścili kraj zniesmaczeni panującymi tam warunkami politycznymi i społecznymi. Niektórzy czują się zatem wysiedleni, zmuszeni do emigracji, a niektórzy nawet prześladowani przez reżim. Nasilenie terroru, którego doświadczają ze strony państwa lub subiektywnie odczuwane, jest zatem zróżnicowane. Niemniej jednak, grupa ta łączy jeden wspólny motyw: nie chcą już żyć w tym kraju, pod coraz bardziej totalitarnymi rządami, ale także z tymi „bliźnimi”, którzy popierają tę sytuację polityczną. Autorzy tej książki wyemigrowali do następujących krajów: Brazylii, Bułgarii, Chile, Francji, Kanady, Korsyki, Austrii, Paragwaju, Rosji, Singapuru, Szwajcarii, Szwecji, Hiszpanii/Majorki i Tajlandii.

Moim zdaniem, najważniejszym zadaniem krajowego ruchu oporu będzie pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców z polityki, medycyny, nauki, korporacji, mediów i przemysłu zbrojeniowego. Czy to się powiedzie, czas pokaże. W każdym razie ruch oporu musi uniemożliwić sprawcom katastrofy Titanica powrót w łodzi ratunkowej jako „bojownikom ruchu oporu” oraz uniemożliwić kłamliwym podżegaczom wojennym i fałszerzom faktów z międzynarodowych spraw politycznych dalsze sprawowanie niezasłużonych funkcji jako transhumanistycznym zombie pokoju. Mieliśmy już coś podobnego w historii Niemiec, gdy kryminaliści naukowi zostali „przejęci” przez USA w ramach operacji Paperclip (35), a niemieccy kryminaliści nazistowscy zostali wchłonięci przez państwową biurokrację.

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Artykuł ukazał się 28 sierpnia 2025 roku na stronie : https://apolut.net/der-freie-westen-im-zustand-der-tyrannei-von-ullrich-mies/

Źródła i przypisy:

(1) Siehe ausführlich: Ullrich Mies, Das 1 x 1 des Staatsterrors. Der neue Faschismus, der keiner sein will. 3. korrigierte und erweiterte Auflage, Hamburg 2024

(2) Siehe hierzu: Ebd.

(3) Jonas Tögel, Kognitive Kriegsführung. Neueste Manipulationstechniken als Waffengattung der NATO, Frankfurt a. M. 2023

(4) https://tkp.at/2025/06/23/europaeische-union-die-entstehung-einer-boesartigen-chimaere/

(5) Siehe hierzu: Ullrich Mies, Jens Wernicke (Hg.) Fassadendemokratie und Tiefer Staat. Auf dem Weg in ein autoritäres Zeitalter, Wien 2017; allein der Untertitel ist für die heutigen Verhältnisse zu moderat gewählt — denn der Westen befindet sich am Abgrund zur offenen Tyrannei.

(6) Willkommen im deutschen Irrenstadl, hier nur ein Beispiel: „Was hier wie ein Einzelfall wirkt, ist längst Normalität in Behörden, NGOs, Universitäten, Medien und großen Konzernen. Gendern ist nicht länger eine persönliche Entscheidung. Es ist ein soziales Bekenntnis. Wer nicht gendert, gilt als reaktionär, unsensibel, potenziell gefährlich. An deutschen Hochschulen müssen Studenten bei Prüfungen mit Punktabzügen rechnen, wenn sie Gendersterne vergessen.“ Aus: Gekündigt, weil sie nicht gendert: Ein Land dreht sprachlich durch – und diszipliniert Abweichler, 15. Juli 2025: https://reitschuster.de/post/gekuendigt-weil-sie-nicht-gendert/

(7) Im Gespräch: Christian Kreiß | Der Verfall des deutschen Hochschulsystems, 6. Juli 2025: https://apolut.net/im-gespraech-christian-kreiss/

(8) Siehe hierzu ausführlich: Ullrich Mies, Den Transhumanisten auf der Spur, in: GEGENDRUCK Nr. 3 „Schlachtfeld Gehirn“, 15. Januar 2025, S. 74 – 101

(9) Bernard E. Harcourt, Gegenrevolution – Der Kampf der Regierungen gegen die eigenen Bürger, Frankfurt a. M. 2019

(10) OOTW = Operations Other Than War

(11) Zoll-Kriegsführung

(12) kriegerisches Gebahren im Rahmen von Drohungen, Nötigungen und Einschüchterungen

(13) kriegerisches Gebahren durch Erpressung

(14) Operationen durch gezielte Regierungsputsche mit geheimdienstlicher Beteiligung

(15) Jonas Tögel, Kognitive Kriegsführung, a.a.O.

(16) https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/de/qanda_25_790

(17) https://commission.europa.eu/topics/preparedness_en

(18) Giorgio Agamben, An welchem Punkt stehen wir? Die Epidemie als Politik, Wien, Berlin 2021, S. 9:

Angesichts der unaufhaltsamen Steigerung dessen, was als ‚weltweiter Bürgerkrieg‘ bestimmt worden ist, erweist sich der Ausnahmezustand in der Politik der Gegenwart immer mehr als das herrschende Paradigma des Regierens. Diese Verschiebung von einer ausnahmsweise ergriffenen provisorischen Maßnahme zu einer Technik des Regierens droht die Struktur und den Sinn der traditionellen Unterscheidung der Verfassungsformen radikal zu verändern – und hat es tatsächlich schon merklich getan. Der Ausnahmezustand erweist sich in dieser Hinsicht als eine Schwelle der Unbestimmtheit zwischen Demokratie und Absolutismus.“

(19) Bernard E. Harcourt, Gegenrevolution, a.a.O.

(20) Jacob Nordangård, Der globale Staatsstreich. Die Agenda, die Akteure und die Methoden hinter der weltweiten Machtübernahme, Rottenburg 2025

(21) „Normopathie“ ist ein von Hans-Georg Maaz geprägter Begriff, der den „Normalzustand“ in den psychopathologisch deformierten westlichen Gesellschaften beschreibt, Gesellschaften, die nicht friedensfähig statt dessen zunehmend „kriegswillig“ entarten. Siehe hierzu; Hans-Georg Maaz, Friedensfähigkeit und Kriegslust, Berlin 2024

(22) Siehe hierzu die Schriften von Noam Chomsky

(23) Ullrich Mies, Den Transhumanisten auf der Spur, a.a.O.

(24) Interview mit Thierry Meyssan, “Die wirklichen Opfer der NATO sind in erster Linie die West- und Mitteleuropäer“, von Meera Terada, 14. Februar 2022: https://www.voltairenet.org/article215648.html

(25) Siehe hierzu: „Vor unseren Augen“ (19/25): Das amerikanische Imperium nach dem 11. September überwacht, plündert und tötet, von Thierry Meyssan, 10. August 2021: https://www.voltairenet.org/article213725.html

(26) Im Gespräch: Karin Leukefeld | Droht ein Flächenbrand im Nahen- und Mittleren Osten?, 14. Juni 2025: https://apolut.net/im-gespraech-karin-leukefeld-3/

Im Gespräch: Karin Leukefeld | USA greifen den Iran an – Ein aktueller Situationsbericht!, 23. Juni 2025: https://apolut.net/im-gespraech-karin-leukefeld-4/

(27) Ullrich Mies, Das 1 x 1 des Staatsterrors, a.a.O.

(28) Alexander Christ, Delegitimierung, die …, in: GEGENDRUCK Nr. 2 — Staat gegen Bürger, 2024, S. 52 – 61

(29) Giorgio Agamben, Der Staat und der Krieg, tkp, 30. Juni 2025: https://tkp.at/2025/06/30/der-staat-und-der-krieg/;

Original: https://www.quodlibet.it/giorgio-agamben-lo-stato-e-la-guerra

(30) In Anlehnung an den britischen Wissenschaftler Paul Cudenec habe ich die moderne Form der transnationalen/transatlantischen Politkriminalität als CRIMINOCRACY — die Herrschaft des Verbrechens — bezeichnet: https://paulcudenec.substack.com/p/criminocracy-and-its-lies

(31) Solari Report: OMNIWAR, 2025

(32) https://auswandern-info.com/deutsche-auswanderung-2024/

(33) Ebd.

(34) https://auswandern-info.com/zufriedenheit/

(35) Annie Jacobsen, Operation Paperclip: The Secret Intelligence Program that Brought Nazi Scientists to America, 2023

Prawdziwi podżegacze wojenni i rzekomi zbrodniarze wojenni

Prawdziwi podżegacze wojenni i rzekomi zbrodniarze wojenni

Autorstwa Uwe Froschauera

===========================

Niestety, jak często, p. Nowopolski zapomina dać odnośnika do oryginału. A google skutecznie mi uniemożliwiają znalezienie. Może ktoś z czytelników znajdzie? Proszę mi przysłać. Tekst dobry, więc łamię się i umieszczam. Mirosław Dakowski

Lepiej późno niż wcale: https://wassersaege.com/blogbeitraege/reale-kriegstreiber-und-angebliche-kriegsverbrecher/

========================================================

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 9

2 września 2025 roku kanclerz Niemiec Friedrich Merz w wywiadzie telewizyjnym dla programu „Newstime” stacji Sat.1 trzykrotnie nazwał prezydenta Rosji Władimira Putina zbrodniarzem wojennym. Oto cytat z wywiadu:

„Putin jest zbrodniarzem wojennym. Jest prawdopodobnie najpoważniejszym zbrodniarzem wojennym naszych czasów, jakiego widzimy na szeroką skalę. Musimy jasno określić, jak postępować ze zbrodniarzami wojennymi: nie ma miejsca na pobłażliwość”.

Niedługo później – tego samego dnia – nieścisłe słowa zostały opublikowane przez kanclerz Niemiec w tym samym brzmieniu w krótkim tweecie na „X”.

Podżegający do wojny poplecznicy CDU wiedzą, jak działa propaganda. Są w pełni świadomi komunikacyjnego efektu tego sformułowania. Klasyczna technika manipulacji, jaką jest „powtórzenie”, wzmacnia wrażenia, zapewnia zapamiętywalność i generuje rezonans emocjonalny. Politycy i wspierające ich narrację, elitarne media wykorzystują tę technikę retoryczną, aby zakorzenić pewne kluczowe terminy w umysłach społeczeństwa i kierować ludzi ku swoim często nieludzkim celom. Trzykrotne, szybkie powtórzenie słowa „zbrodniarz wojenny”, zarówno w wywiadzie z Merzem, jak i wkrótce potem, słowo w słowo, w programie X, jest manipulacją par excellence, mającą na celu przygotowanie społeczeństwa do wojny, która moim zdaniem nie jest prowokowana przez domniemanego zbrodniarza wojennego Władimira Putina, lecz przez europejskich podżegaczy wojennych, takich jak Emmanuel Macron, Keir Starmer i Friedrich Merz. Każdy, kto to widzi, to widzi. Każdy, kto tego nie dostrzega, jest moim zdaniem ofiarą sprytnej kontroli zewnętrznej sprawowanej przez Friedricha Merza, Ursulę von der Leyen, Borisa Pistoriusa, Emmanuela Macrona, Keira Starmera i innych.

Każdy, kto powtarza wojownicze terminy, takie jak „gotowość wojenna” czy „zbrodniarze wojenni”, przyczynia się do militaryzacji dyskursu. I właśnie o to chodzi: o gotowość wojenną ludności europejskiej, dla której zmilitaryzowany język ma stać się nawykiem. Sformułowanie pana Merza, sugerujące determinację, w wyżej wymienionym wywiadzie jest nie tylko celowym przekazem politycznym, ale przede wszystkim niewątpliwie udaną próbą odwołania się do emocji ludności w celu osiągnięcia jedności w „kwestii wojny”. Tworzy to wśród ludności przekonanie, że robi się wszystko, aby zapobiec wojnie, ale szaleniec Putin nie będzie miał innego wyboru. Nie, wręcz przeciwnie, europejscy podżegacze wojenni nie będą mieli innego wyboru! Chcą przywrócić na właściwe tory gospodarek wielu europejskich krajów poprzez gospodarkę wojenną i są gotowi zaakceptować prawdziwą wojnę w Europie, którą USA i Rosja są gotowe rozstrzygnąć.

Z Ukraińcami – głównymi ofiarami – i tak nie konsultuje się żadnych opinii. Ukraina jest jedynie pionkiem w rękach mocarstw. Czyż to nie jest straszne i zrujnowane? Czy sytuacja na Ukrainie nie odzwierciedla upadku wartości w naszym społeczeństwie?

Tymi słowami kanclerz Niemiec Merz, który nie chce i nie potrafi negocjować, chce podkreślić surowość swojej – moim zdaniem wojowniczej, a przez to nierozsądnej – postawy wobec Władimira Putina. Jest jednak bardziej agentem BlackRock, zainteresowanym przede wszystkim zyskiem i poszerzaniem władzy dla swojego klienta – dla którego wojna jest niezwykle dochodowym biznesem – niż potrzebami swoich obywateli, którzy wojny nie chcą.

Przejdźmy teraz do treści tego wątpliwego i podżegającego tweeta.

„Putin jest zbrodniarzem wojennym. Być może najpoważniejszym zbrodniarzem wojennym naszych czasów…”

Nazywanie Putina zbrodniarzem wojennym jest skrajnie wątpliwe i stanowi niewiarygodną arogancję z pana strony, panie Merz.

To kwestia definicji, kogo jak nazywamy. Czy ktoś, kto na przykład wypija dwa kieliszki wina raz w roku, jest alkoholikiem? Dla mnie wojna sama w sobie jest zbrodnią. Zatem każdy, kto rozpoczyna i prowadzi wojnę, jest zbrodniarzem wojennym, w tym Putin. Ci, którzy z kolei uważają wojny za generalnie uzasadnione – jako pacyfista, nie zaliczam się do tych osób – prawdopodobnie jedynie potępiają naruszenia zasad właściwie prowadzonych wojen, nazywając je zbrodniami wojennymi, a sprawców zbrodniarzami wojennymi. Jeśli ktoś, jak Putin czy Zełenski, każdego dnia decyduje się rzucić swoich żołnierzy w szpony wielkiej wojny, to tych ludzi można nazwać zbrodniarzami wojennymi.

Oskarżam pana, panie Merz, o to, że wytyka pan Putinowi najpodlejsze motywy, aby stworzyć wizerunek wroga, jednocześnie chwaląc innych, takich jak Zełenski, który swoimi decyzjami również dziesiątkuje młodych dorosłych w swoim kraju. A co z dużo większymi zbrodniarzami wojennymi, moim zdaniem, takimi jak George W. Bush czy Barack Obama?

Putina z pewnością nie można uniewinnić od całej winy. Prezydent Rosji każdego dnia poświęca coraz więcej ludzi – zwłaszcza młodych – zamiast śpieszyć się z rozejmem i negocjacjami pokojowymi.

Moim zdaniem jednak nie ma wątpliwości, że Putin został wciągnięty w tę wojnę przez USA i NATO, a jego próby zapobieżenia jej zakończyły się niepowodzeniem. Wojna to kontynuacja konfliktu, gdy polityka zawiodła. Dlatego nie będę tolerował tego, co Putin nazywa „operacjami specjalnymi”. Wojna nie jest niczym usprawiedliwiona.
Już dawno nadszedł czas, aby położyć kres temu rozlewowi krwi. Jeśli Putin tego nie zrobi, nie tylko pan Trump, ale i ja byłbym „zawiedziony” i musiałbym przyznać, że myliłem się co do Władimira Putina.

Poplecznicy państwa głębokiego, ojciec i syn Bush, Bill i Hillary Clinton oraz laureat Pokojowej Nagrody Nobla Barack Obama, to najwięksi zbrodniarze wojenni ostatnich 30 lat. Są odpowiedzialni za 10 niesankcjonowanych, nielegalnych wojen, w wyniku których zginęło 6 milionów ludzi. To smutna prawda, że ​​prawie żaden zachodni polityk ani dziennikarz głównego nurtu nie odważy się zabrać głosu z obawy przed utratą władzy lub pensji. W porównaniu z wyżej wymienionymi zbrodniarzami wojennymi Putin jest w najlepszym razie zwykłym łajdakiem.

Niemieccy politycy, panie Merz, powinni powstrzymać się od używania języka nazistowskiego, na przykład takich określeń jak „brudna robota” czy „zdolność wojenna”. Powinien pan również unikać silnie nacechowanego emocjonalnie określenia „zbrodniarz wojenny”, ponieważ słowo to silnie przywołuje obrazy procesów norymberskich, ludobójstw i najpoważniejszych niemieckich (nie rosyjskich) zbrodni – chyba że chce pan wywołać wspomnienie nazistowskich okrucieństw, których wielu ludzi się wyparło, ale jest to konieczne. Czy może pan jeszcze pamięta słowa „Nigdy więcej…”? Wątpię, żebym w pana przypadku to nastąpiło.

„Nie ma miejsca na pobłażliwość”

Sprytne przeinaczenie faktów historycznych, panie Merz!
Kto obiecał brak ekspansji NATO na wschód, a potem nie dotrzymał słowa? Kto opracował w 1992 roku – krótko po upadku Muru Berlińskiego i zniknięciu wizerunku wroga, tak ważnego dla kompleksu militarno-przemysłowego – szalony na punkcie dominacji nad światem „Plan bez rywali” jako oficjalny dokument strategiczny Departamentu Obrony USA? Kto przeniósł te amerykańskie ambicje na NATO poprzez „Ustawę o rozszerzeniu NATO” i „Ustawę o rewitalizacji NATO”? Kto zorganizował zamach stanu na Majdanie? Kto zaledwie dwa miesiące przed rosyjską inwazją na Ukrainę zignorował dwa projekty porozumień Putina, które miały gwarantować neutralność Ukrainy? „Zachód oparty na wartościach” pod przewodnictwem amerykańskich Demokratów! Kto do tego momentu był uległy? Rosja! Nawet pięć tygodni po rozpoczęciu tej wojny Rosja i Ukraina były gotowe zakończyć konflikt w Stambule. Kto „nie chciał zakończyć tej wojny”? Zachód!

Pańska hipokryzja, z pozornie związaną z nią amnezją historyczną, jest trudna do przebicia, panie Merz. Niemcy były odpowiedzialne za 27 milionów rosyjskich ofiar śmiertelnych podczas II wojny światowej, w tym 17 milionów cywilów (!). To były zbrodnie wojenne o monstrualnych rozmiarach, panie Merz, a pan mówi, że „łagodność jest nie na miejscu”? Powinien pan rzucić się w proch u stóp Putina i błagać go o wybaczenie za niewypowiedziane oskarżenia pod jego adresem i pańskie wojownicze działania. Putin prawdopodobnie miałby odwagę, by panu wybaczyć, czego panu brakuje w pańskiej arogancji – proszę wybaczyć to określenie, panie Merz, to nie w moim stylu.

Pokora wobec Putina byłaby na miejscu, podobnie jak prośba o wznowienie dostaw gazu i ropy przez gazociągi Nord Stream, które Niemcy remontują, aby gospodarka, która prawdopodobnie po raz trzeci z rzędu odnotuje spadek produktu krajowego brutto, mogła zostać pobudzona. Moim zdaniem jest pan to winien suwerenowi – to znaczy nie panu, ale narodowi niemieckiemu. Nie zapomnij, że przysiągłeś chronić naród niemiecki przed krzywdą.

To znamienne, że pan i pańscy koledzy z Wielkiej Brytanii, Francji i Polski stawiacie na gospodarkę wojenną. Po co panu potrzebne są zapasy wojenne, panie Merz? Pan zna odpowiedź. Cele takie jak zwiększenie produkcji gospodarczej i utrzymanie miejsc pracy można również osiągnąć poprzez realizację celów społecznych, takich jak budowa mieszkań, żłobków, szkół oraz odnawianie dróg i mostów (nie w celach wojskowych!) – i to nie tylko poprzez gospodarkę wojenną. Nikt panu tego nie powiedział, panie Merz? No dobrze, BlackRock nie zyska na tym aż tak wiele. Ale ludzie by panu podziękowali. Może powinien pan wymienić swoich doradców albo wraz z nimi opuścić scenę polityczną. Nie służy pan Niemcom.

W wywiadzie dla „newstime” kanclerz kontynuował:

„Nie mam żadnego powodu, żeby wierzyć Putinowi”.

„Uwierz mi” – to właśnie pan, panie Merz, który wielokrotnie oszukiwał swoich wyborców! A co z brakiem nowego długu publicznego przed wyborami i największym nowym długiem w historii Niemiec po nich?
A co z migracją? Przed wyborami mówił pan jeszcze o „faktycznym zakazie wjazdu” i bardzo restrykcyjnej polityce granicznej. Po wyborach pańska polityka imigracyjna została znacząco osłabiona przez wielką koalicję. Otworzył pan ponownie drzwi do współpracy europejskiej i przyspieszył procedury azylowe.

Podczas kampanii wyborczej ogłosił pan obniżenie podatku od energii elektrycznej „do europejskiego minimum”, aby zapewnić namacalną ulgę finansową obywatelom i przedsiębiorstwom. Po wyborach nastąpiła jedynie symboliczna obniżka, podczas gdy inne podatki, takie jak dopłata z ustawy o odnawialnych źródłach energii (EEG), pozostały w mocy.
Swoimi pustymi obietnicami, panie Merz, podważa pan zaufanie do siebie, a co gorsza, zaufanie do demokracji. Demokracji przedstawicielskiej pełnej „niedotrzymujących obietnic” takich jak pan, nie można już ufać. Dlatego moja sugestia: odważ się przyjąć bardziej autentyczną demokrację bezpośrednią, taką jak (nadal) praktykowana jest w Szwajcarii, i odejdź od oszukańczej i podatnych na korupcję demokracji przedstawicielskiej.
Ja też nie wierzę we wszystko, co mówi pan Putin, panie Merz, ale nie wierzę już ani jednemu pańskiemu słowu. Użył pan wszelkich możliwych środków, żeby zostać kanclerzem.

Merz stwierdził również w tym wywiadzie, że celem Rosji jest „wyczerpanie gospodarcze” . Putin, jak powiedział, nie widzi żadnego powodu, aby w tej chwili zawierać zawieszenie broni lub porozumienie pokojowe z Ukrainą.

„Musimy stworzyć fundamenty. Wojskowo będzie to trudne, ale ekonomicznie da się to zrobić”.

Trzeba zadbać o to, aby Rosja nie była już w stanie utrzymywać swojej gospodarki wojennej.

„W tym kontekście mówię o wyczerpaniu gospodarczym, do którego musimy pomóc doprowadzić”.

Można to osiągnąć na przykład poprzez nałożenie ceł na tych, którzy nadal handlują z Rosją.

Kwestię ceł ukradł słodki Friedrich Merz prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi, który jest – częściowo słusznie – bardzo niezadowolony z działań Władimira Putina po szczycie na Alasce. Zdaniem Trumpa, Putin nie podjął większych wysiłków, aby osiągnąć porozumienie pokojowe z Ukrainą po szczycie na Alasce. W wywiadzie radiowym z 2 września 2025 roku Trump powiedział:

„Jestem bardzo rozczarowany prezydentem Putinem, muszę powiedzieć (…). Mieliśmy świetne relacje, jestem bardzo rozczarowany”.

Trump ubolewał w tym wywiadzie, że „tysiące ludzi ginie; to wojna, która nie ma sensu ”. Zgadzam się i uważam, że pan Trump wyraża szczery żal. Nie sądzę, żeby pan wyrażał jakikolwiek żal, panie Merz.

A teraz do pańskiego „wyczerpania ekonomicznego”.
Komu pan próbuje wmówić tę przeklętą bajkę, panie Merz? Choć sankcje początkowo kosztowały Rosję część jej majątku, ostatecznie wzmocniły jej odporność gospodarczą. Rosja zacieśniła stosunki handlowe z krajami takimi jak Chiny i Indie, które razem stanowią prawie jedną trzecią światowej populacji i wspierają Rosję. Kraje te kupują obecnie około 80% rosyjskiego eksportu ropy naftowej. Kraje UE, a w szczególności Niemcy, powinny mieć szczęście, jeśli w ogóle cokolwiek dostaną od Rosji. Rosja nie potrzebuje Niemiec w dłuższej perspektywie, ale Niemcy potrzebują Rosji.
Nawet pomimo zachodnich limitów cenowych ropy, średnia cena rosyjskiej ropy często przekracza ustalone limity. Rosja wykorzystuje tzw. „floty cieni” do eksportu ropy, aby obejść sankcje i kontynuować sprzedaż ropy za granicę. Uzyskane w ten sposób dochody pozwalają Rosji pokryć koszty wojny pomimo sankcji. Tak to wygląda, panie Merz. Wskazówka: Proszę zastąpić fantazje faktami.

Z drugiej strony UE jest mocno obciążona sankcjami wobec Rosji i tymi absurdalnymi sankcjami jedynie strzela sobie w stopę. Śmiejące się strony trzecie, takie jak Chiny i USA, wiją się na ziemi w czystej arogancji z powodu tej europejskiej głupoty, kierowanej przez niekompetentnych ludzi pokroju Ursuli von der Leyen. Zakładam, że ich nierówne, obciążające UE umowy z Donaldem Trumpem są powszechnie znane. Straty gospodarcze wielu europejskich firm, zwłaszcza w sektorze energetycznym, chemicznym i inżynierii mechanicznej, są znaczne z powodu spadku eksportu i rosnących cen energii. Spadek importu rosyjskiej energii doprowadził do wzrostu cen energii w UE, co z kolei doprowadziło do ogromnej inflacji i spadku produkcji gospodarczej – co wyraźnie widać w Niemczech. Niemcy płacą wielokrotnie więcej za „znacznie bardziej ekologiczny” [??] gaz skroplony niż za rosyjski gaz ziemny.
Z powodu utraty rosyjskiej energii w postaci ropy naftowej i gazu, UE inwestuje w znacznie droższe alternatywne źródła energii. Pojawiają się wątpliwe, niezwykle kosztowne projekty, takie jak REPowerEU – plan Komisji Europejskiej mający na celu wyeliminowanie zależności od rosyjskich paliw kopalnych do 2030 roku.
Wszystkie te działania wpływają na stabilność gospodarczą UE i są realizowane kosztem europejskich obywateli i podatników, którzy nigdy nie chcieli konfliktu na Ukrainie, sprowokowanego przez Zachód.

Pańskie wypowiedzi w tym wywiadzie, Panie Merz, oraz pańska demonstracja jasnej, twardej linii, a także pańskie wykluczenie jakiejkolwiek pobłażliwości – jako głupi symbol siły – zostały odpowiednio skomentowane przez stronę rosyjską.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow kategorycznie odrzucił oświadczenia Friedricha Merza. Stwierdził, że Merz w ostatnich godzinach wygłosił wiele „niekorzystnych” uwag na temat prezydenta, dlatego jego opinii trudno obecnie traktować poważnie – zwłaszcza w odniesieniu do propozycji wykorzystania Genewy jako miejsca negocjacji.
Panie Merz, proszę się zastanowić, dlaczego pan i pańscy podżegający do wojny europejscy koledzy nie zostali zaproszeni na szczyt na Alasce 15 sierpnia? Bo podżegacze wojenni nie mają miejsca przy stole negocjacji pokojowych! Pieskow ma absolutną rację, nie traktując poważnie pańskiego wojowniczego i „twardego” stanowiska w sprawie ewentualnego porozumienia pokojowego.
Jednakże, panie Merz, traktuję pana poważnie jako potencjalne zagrożenie wojną dla Niemiec, ale nie jako polityka pokojowego.

Rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa skrytykowała absurdalne i bezpodstawne żądanie Merza dotyczące „wyczerpania gospodarczego” Rosji następującymi słowami:

„Wyczerpujący nie jest do tego zdolny, panie Merz”

Co można interpretować jako językowo elegancką dygresję na temat sytuacji gospodarczej Niemiec. Można się od Rosjan nauczyć kilku rzeczy o retoryce, panie Merz; nie mówią tak ordynarnie jak pan. Jak mawia Zacharowa: Ci, którzy mieszkają w szklanych domach, nie powinni rzucać kamieniami.

Putin odpowiedział raczej pośrednio, nazywając oświadczenie Merza „ nieudaną próbą zrzucenia odpowiedzialności za tragedię na Ukrainie” i wskazując na zamach stanu na Majdanie w 2014 roku jako przyczynę konfliktu.

Jak pokazują te reakcje po raz kolejny: zrównoważona Rosja z dyplomatycznym prezydentem, którego cech brakuje większości europejskich marionetek politycznych najwyższego szczebla. Gdyby Rosja nie była tak spokojna, już dawno mielibyśmy III wojnę światową.

Na koniec chciałbym zauważyć, że aroganckie wypowiedzi Friedricha Merza przedstawione w tym artykule praktycznie nie wywołały żadnej reakcji wśród polityków w parlamentach różnych krajów europejskich ani w Parlamencie Europejskim. Dlaczego? Najwyraźniej w dużej części Europy i reszty świata zachodniego panuje idiotyczny konsensus co do rzekomej agresji Rosji. Jednak moim zdaniem Rosja została nie tylko sprowokowana do tego kroku, ale wręcz do niego zmuszona, jeśli chce nadal gwarantować bezpieczeństwo własnego kraju. Ważne byłoby uświadomienie społeczeństwu Zachodu historycznych przyczyn tej wojny, co powinno doprowadzić do politycznie koniecznego sporu.

Fakt, że Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) wydał międzynarodowy nakaz aresztowania Putina od 2022 roku, jest dla mnie niezrozumiały. Dlaczego więc Barack Obama nie siedzi jeszcze w więzieniu? Friedrich Merz prawdopodobnie czuje się bezpiecznie, nazywając Putina zbrodniarzem wojennym właśnie z powodu tego nakazu aresztowania. Dla mnie Putin nie jest zbrodniarzem wojennym w sensie kogoś, kto dopuścił się okrucieństw. Można go oskarżyć o to, że wszczął wojnę, a teraz nie chce jej zakończyć tak szybko, jak to możliwe. Moim zdaniem Friedrich Merz, Ursula von der Leyen i im podobni są bez wątpienia niemieckimi podżegaczami wojennymi.

Były prezydent Joe Biden, kontrolowany przez Państwo Głębokie, również nazwał Putina „zbrodniarzem wojennym” w 2022 roku. Moim zdaniem, to określenie bardziej do niego pasuje, ponieważ w latach 90., jako sekretarz skarbu, sumiennie pracował nad stworzeniem wrogiego wizerunku Rosji. Wojna i dążenie do niej to zbrodnia sama w sobie.

Co dziwne, niemieckie partie opozycyjne i koalicjanci nie wyrazili sprzeciwu wobec skandalicznych wypowiedzi Merza. Sprawa jest dla nich prawdopodobnie zbyt paląca i nie chcą stracić sympatii wyborców, z których większość w Niemczech nadal jest przekonana, że ​​to Rosja jest agresorem.

Parafrazując Niccolo Machiavellego: Agresorem nie jest ten, kto pierwszy krok stawia, lecz ten, kto go wymusza!

Postęp w Niemczech: Zaskakująca seria zgonów polityków AfD. Krótko przed wyborami zmarło… sześciu

Niemcy: Zaskakująca seria zgonów polityków AfD. Krótko przed wyborami zmarło… sześciu

====================

MD: A ja dziś umieściłem alarmujące: W Niemczech trzej kandydaci partii AfD zginęli w tajemniczy sposób przed wyborami

===============================================

https://pch24.pl/niemcy-zaskakujaca-seria-zgonow-politykow-afd-krotko-przed-wyborami-zmarlo-szesciu

(Demonstracja poparcia dla AfD przed Bundestagiem, fot. youtube/aljazeera)

Zaskakujące zgony w Niemczech. 14 września w Nadrenii Północnej-Westfalii – najludniejszym landzie kraju. W ostatnim czasie zmarło jednak aż sześciu mężczyzn, którzy kandydowali z ramienia partii AfD.

Najpierw cztery, teraz kolejne dwa zgony. Według policji, nie ma poszlak wskazujących na udział osób trzecich. W dwóch ostatnich przypadkach jeden z mężczyzn miał chorować na wątrobę, drugi miał popełnić samobójstwo. Obaj kandydaci byli na partyjnej liście rezerwowej.

Szef AfD w Nadrenii Północnej-Westfalii i poseł do Bundestagu Kay Gottschalk stwierdził, że obecnie nie można mówić o morderstwach, ale kwestię przyczyny zgonów należy zbadać. Podobnie wypowiedział się inny poseł partii, Stephan Brandner, wskazując, że seria zgonów jest statystycznie zastanawiająca i trudna do wyjaśnienia.

Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem, by w tak krótkim czasie przed wyborami zmarło tylu polityków jednej partii – podkreślił.

Policja nie podała przyczyny zgonów pierwszych czterech zmarłych działaczy AfD, wskazując na kwestie osobiste. Wiadomo jedynie, że dwóch z nich ciężko chorowało, a dwóch pozostałych zmarło nieoczekiwanie.

Źródło: jungefreiheit.de Pach

W Niemczech trzej kandydaci partii AfD zginęli w tajemniczy sposób przed wyborami

W Niemczech kandydaci partii AfD zginęli w tajemniczy sposób przed wyborami

Najnowsze osiągnięcie „unijnej demokracji”!

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 2

W Niemczech kandydaci partii AfD w tajemniczy sposób zmarli przed wyborami.

Wybory zaplanowano na połowę września w 427 gminach Nadrenii Północnej-Westfalii. Jednak w czterech z nich nagła śmierć kandydatów wywołuje napięcia. czytamy w publikacji gazety NOZ. [Neue Osnabruecker Zeitung md]

Mowa o 66-letnim Ralphu Lange, 59-letnim Wolfgangu Seitzu, 71-letnim Wolfgangu Klingerze i 59-letnim Stefanie Berendesie.

Należy zauważyć, że karty do głosowania zostały już wysłane, a część osób głosowała korespondencyjnie. Jednak teraz proces będzie musiał zostać przeprowadzony od nowa. Publikacja WDR [Westdeutscher Rundfunk md] potwierdza tę informację.

Niemiecki profesor ekonomii Stefan Homburg uznał to za podejrzane i statystycznie niemal niemożliwe. Podzielił się swoją opinią na portalu społecznościowym X.

Rosyjska telewizja: „Z tymi Europejczykami nie ma już absolutnie nic do negocjacji”.

Thomas Röper  https://anti-spiegel.ru/2025/mit-diesen-europaeern-gibt-es-absolut-nichts-mehr-zu-verhandeln

[Jest to Niemiec mieszkający i pracujący od lat w Rosji. Pisze więc z rosyjskiego raczej punktu widzenia – ale sensownie. Wyłapywane błędy staram się wyjaśniać. Mirosław Dakowski]

„Mit diesen Europäern gibt es absolut nichts mehr zu verhandeln“

Rosyjska telewizja: „Z tymi Europejczykami nie ma już absolutnie nic do negocjacji”.

W zeszłym tygodniu UE pokazała swoje prawdziwe oblicze. Na spotkaniu dyplomatów UE uczestnicy otrzymali długopisy wykonane z łusek po pociskach wystrzelonych do rosyjskich żołnierzy na Ukrainie, które mogły również spowodować śmierć ludzi.

Anti-Spiegel 1 wrzesień 2025

Bardzo się cieszę, że skończyła się wakacyjna przerwa w cotygodniowym przeglądzie wiadomości w rosyjskiej telewizji, ponieważ z relacji, zwłaszcza od rosyjskiego korespondenta z Niemiec, często dowiaduję się o wydarzeniach politycznych w Europie i Niemczech, o których inne media nie wspominają.

Na przykład w niedzielę rosyjski korespondent z Niemiec poinformował, że Dania, kraj goszczący, przekazała europejskim ministrom spraw zagranicznych podczas piątkowego spotkania w Kopenhadze długopisy wykonane z łusek po pociskach wystrzelonych do rosyjskich żołnierzy na Ukrainie, które mogły nawet zabić ludzi. Nie wierzycie? Widać to na tym filmie:

Nic dziwnego, że Rosjanie od dawna zastanawiają się, co jeszcze mogą wynegocjować z „Europejczykami” [cudzysłów MD, nie mieszajmy szajki przy korycie z Europą] , skoro są tak zradykalizowani, że wręczają tak makabryczne prezenty swoim głównym dyplomatom, którzy powinni negocjować i osiągać porozumienia, a nikt nie ma im nic do zarzucenia. Wiedząc o tym, oświadczenie węgierskiego ministra spraw zagranicznych po spotkaniu, że UE chce długiej wojny, a nie pokoju, staje się tym bardziej zrozumiałe.

Ale to nie był jedyny temat relacji rosyjskiego korespondenta z Europy, dlatego przetłumaczyłem jego relację.

=======================================

Bruksela milczy, podczas gdy Kijów bombarduje „Przyjaźń”

Podobnie jak Ukraina, Europejczycy sabotują rozmowy pokojowe oraz wysiłki USA i Rosji, by zakończyć konflikt ukraińsko-rosyjski wszelkimi możliwymi sposobami. Nikt tam nie chce końca wojny. Z drugiej strony, UE po prostu nie będzie w stanie sfinansować wojny bez Ameryki, niezależnie od tego, co tam powiedzą.

Nasz europejski korespondent relacjonuje z Berlina:

W zeszłym tygodniu, według statystyk, w Niemczech zamknięto kilkadziesiąt firm, ale otwarto nową fabrykę. W Unterlüß w Dolnej Saksonii uruchomiono linię montażową do produkcji granatów kalibru 155 mm dla koncernu Rheinmetall. Produkcja ma osiągnąć 350 000 sztuk rocznie do 2027 roku. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius powiedział o tym wydarzeniu: „Jestem przekonany, że tempo produkcji będzie równie imponujące, jak tempo budowy tego zakładu. W ciągu zaledwie 18 miesięcy”.

Wydarzenie jest kolosalne jak na standardy europejskie: Wreszcie jest się czym pochwalić: mamy militaryzację; do tej pory to były tylko puste słowa. Aby jeszcze bardziej podkreślić wagę tego momentu, Sekretarz Generalny NATO Rutte pojawił się na otwarciu wraz z niemieckim ministrem obrony i szefem firmy, która według doniesień prasowych jest dosłownie numerem jeden na rosyjskiej liście śmierci.

Rutte dał się ponieść emocjom i nie zdawał sobie sprawy, że zdradza tajemnicę wojskową, mówiąc: „Mamy wielu sojuszników, którzy również uczestniczą w rozbudowie ukraińskich sił zbrojnych i będą to robić w przyszłości, po długotrwałym zawieszeniu broni, co jest nawet lepsze niż pokój”.

Nie chcą pokoju, ponieważ oznaczałoby to prawną formalizację rzeczywistości, którą uważają za wyjątkowo nieprzyjemną: klęski wojennej. Zawieszenie broni natomiast pozwala na utrzymanie sytuacji w stanie przejściowym przez lata, zgromadzenie sił, a następnie ponowne otwarcie „puszki” w odpowiednim momencie.

Największą przeszkodą w realizacji tego planu jest postawa Stanów Zjednoczonych. Dlatego kanclerz Merz codziennie narzeka na Putina. Pozornie zwraca się do całego świata, ale główny odbiorca jest jasny, gdy Merz mówi: „Ta wojna może trwać wiele miesięcy. Musimy być na nią przygotowani. Jesteśmy gotowi do bliskiej współpracy z naszymi europejskimi partnerami, Amerykanami, a także z Koalicją Chętnych”.

Koalicja pragnie obecnie bardziej niż czegokolwiek innego gwarancji bezpieczeństwa, które zapewnią oczekiwane zamrożenie konfliktu po zawieszeniu broni. W piątek ministrowie obrony UE pracowali nad listą w Kopenhadze, ale przewodnicząca Komisji Europejskiej, która spędziła całą drugą połowę tygodnia podróżując po krajach bałtyckich, zdawała się z góry wiedzieć, co z tego wyniknie.

Nie wymagało to jednak wielkiej inteligencji. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oświadczyła: „Pierwszą linią obrony będzie wysoce zmotywowana i dobrze finansowana armia ukraińska. Drugą linią obrony będzie koalicja chętnych, wielonarodowych wojsk, które mogą przybyć na Ukrainę. Wciąż badamy, czy jest to konieczne”.

„Badamy” w tym przypadku to eufemizm maskujący dezorientację i wahanie. Półtora roku, odkąd Macron wezwał UE do wysłania wojsk na Ukrainę, rozgniewał wielu, zwłaszcza południowych sąsiadów, co po raz kolejny wyjaśnił wicepremier Włoch Matteo Salvini: „Kiedy głowa państwa europejskiego, naszego sąsiada, powtarza od miesięcy: »Jesteśmy gotowi do walki«, niektórzy myślą, że jutro powinniśmy wysłać naszych żołnierzy z butami, karabinami i hełmami na Ukrainę, by walczyli i ginęli. Nie! Nie! Czas działać dyplomatycznie”.

Niemniej jednak, jak donosi Politico, sojusznicy rozważają opcję utworzenia 40-kilometrowej strefy buforowej wzdłuż linii kontaktu, w której rozmieszczone zostałyby wojska „Koalicji Nieszczęśników” – od 4000 do 60 000 żołnierzy.

Ten zasięg wskazuje jednak na nieprzemyślany charakter całego planu, a dokładniej, na jego całkowity brak jakichkolwiek działań, połączony z jednoczesną sugestią energicznych działań, najwyraźniej mających na celu wzbudzenie zainteresowania administracji Trumpa udziałem w tym, co początkowo wydaje się być oszustwem wojskowym.

Omawiana jest również kwestia sankcji wtórnych. Sankcje pierwotne zostały całkowicie wyczerpane, ale nie ma to wpływu na prace nad 19. pakietem. Teraz na porządku dziennym jest wywieranie presji na partnerów handlowych Rosji: UE sygnalizuje Waszyngtonowi gotowość do wsparcia tego ryzykownego przedsięwzięcia.

Prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył: „Nadchodzące dni będą kluczowe. Oznaczają one koniec terminu, który ustaliliśmy z prezydentem Trumpem i prezydentem Zełenskim na zapewnienie pierwszych spotkań, i będziemy nadal naciskać na dodatkowe sankcje”.

Spotkanie ministrów spraw zagranicznych UE w sobotę, które odbyło się w stolicy Danii po spotkaniach ministrów obrony, było paralelą do bajki „Lis i winogrona”.

Zachód i rosyjskie aktywa.

Szefowa unijnej dyplomacji Kallas ubolewała nad katastrofalnym brakiem funduszy na wsparcie reżimu w Kijowie i zakup amerykańskiej broni dla ukraińskich sił zbrojnych. Ale w belgijskim depozycie znajduje się 200 miliardów euro, a ona nie potrafi wymyślić w miarę legalnego sposobu na zdobycie rosyjskich pieniędzy. Von der Leyen rzuca obietnicami: Przejmiemy to wszystko.

Belgijski premier Bart de Wever, stojąc obok ponuro wyglądającego kanclerza Merza, powiedział: „To są fundusze rosyjskiego banku centralnego. Fundusze banku centralnego korzystają z immunitetu prawnego. A jeśli zasygnalizujecie światu, że w Europie może zapaść decyzja polityczna o konfiskacie funduszy państwowych, i że zostaną one następnie skonfiskowane, będą tego konsekwencje. Inne kraje wycofają swoje fundusze państwowe”.

Teraz jednak mają pomysł: przekształcenie zamrożonych aktywów w bardziej ryzykowne, a tym samym bardziej dochodowe papiery wartościowe, aby zapewnić więcej pieniędzy na utrzymanie reżimu w Kijowie. Jednak i tu pojawia się problem, ponieważ bez zgody właściciela aktywów manipulacje przynoszące straty są nielegalne.

A potem w tym tygodniu pojawiły się Węgry. Budapeszt pozywa Radę Europy za nielegalne przekierowanie zysków z rosyjskich aktywów na Ukrainę.

I tutaj Węgrzy mogą skorzystać z doświadczenia rosyjskiego biznesmena Usmanowa, a być może nawet jego ciętych prawników. Aliszer Usmanow od lat pozywa zachodnie media za rozpowszechnianie różnych fake newsów, co skłoniło UE do nałożenia na niego sankcji. Reuters, Times, New York Times, Le Monde, Guardian, Wall Street Journal, Forbes, Politico, Spiegel, Süddeutsche Zeitung – dziesiątki mediów uległy już naciskom Usmanowa i zostały zmuszone do usunięcia zniesławiających materiałów.

Okazuje się jednak, że to dopiero początek. Teraz kolej na Radę Europy, która odpowie za szkody wyrządzone jego osobistej i biznesowej reputacji.

Jednak Budapeszt ma oczywiście nieco inne powody pozwu przeciwko UE, jak wyjaśnił węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto: „Komisja Europejska nie podejmuje żadnych działań w związku z ukraińskimi atakami zagrażającymi węgierskim dostawom energii.

Odpowiedź jest prosta: Komisja Europejska nie jest już Komisją Europejską, ale „Komisją Ukraińską”. Nie reprezentuje interesów Europy ani państw członkowskich UE, lecz interesy Ukrainy”.

Budapeszt zareaguje na bezczynność Brukseli w sprawie ukraińskich ataków dronów na ropociąg Przyjaźń, nie wpuszczając Ukrainy do UE zgodnie z przepisami, a już na pewno nie w trybie przyspieszonym. Absolutnie nie.

Jeśli chodzi o Ukrainę, Węgry również mogłyby odciąć jej prąd, ale na razie ograniczają się do wywierania politycznego wpływu na całą bandę Zełenskiego i na poszczególne osoby, takie jak jej prominentny członek, dowódca oddziałów dronów, niejaki Browdi, alias Magyar. Jest on Węgrem ze strony ojca i z powodu ataków na ropociąg Przyjaźń miał zakaz wjazdu do ojczyzny ojca.

Jak zawsze, gdy w grę wchodzi polski minister spraw zagranicznych Sikorski, historia przybrała nieco komiczny obrót, ponieważ Sikorski napisał na X: „Komandorze Magyar, jeśli potrzebuje pan odpoczynku i relaksu, a Węgry pana nie wpuszczą, proszę być naszym gościem w Polsce”.

I tu nie jest jasne, co jest ważniejsze dla Polaków – chęć zdenerwowania Orbána czy chęć zdenerwowania własnego prezydenta Nawrockiego, który postanowił jeszcze bardziej zwiększyć presję na Ukraińców, którzy przyjeżdżają do Polski i zaczynają machać flagami Bandery, śpiewając banderowskie pieśni.

Najpierw Nawrocki, członek nacjonalistycznej partii Prawo i Sprawiedliwość [Widać przegięcia autora. Prezydent Nawrocki nie był i nie jest członkiem PiS, a ci ostatni nie sa przecież „nacjonalistami”, ani nawet narodowcami. M. Dakowski] , obiecał zrównać wszystkie symbole Bandery z symbolami nazistowskimi, a następnie ograniczyć świadczenia socjalne i bezpłatne ubezpieczenie zdrowotne dla bezrobotnych ukraińskich uchodźców. Oświadczył: „Polscy obywatele we własnym kraju są w gorszej sytuacji niż nasi goście z Ukrainy. I nie zgadzam się z tym, Szanowni Państwo. Jak powiedziałem: Polska przede wszystkim, Polacy przede wszystkim”.

Naturalne napięcia między Warszawą a Kijowem, które przez jakiś czas tłumiła rusofobia,[po stronie władz warszawskich – narzucona MD] teraz znów wybuchły. Groźby ukraińskich mediów, by wzniecić agresję wśród uchodźców – w końcu sami ich wpuściliście – szybko doprowadziły do ​​bezpośrednich działań.

Ukrainiec podpalił budynek mieszkalny w Polsce i opublikował w mediach społecznościowych film, w którym powiedział: „Spójrzcie, co robią nasi ludzie! Dom został podpalony. Nie macie pojęcia, do czego zdolni są nasi Ukraińcy!”.

Pożar został ugaszony, a komentator aresztowany. Teraz będzie robił nagrania z okopów. 

Ale wkrótce będzie jeszcze ciekawiej, ponieważ obecny prezydent Polski i były szef Instytutu Pamięci Narodowej zamierza spojrzeć na kwestię ukraińską nie tylko w jej obecnym kontekście, ale w całej jej krwawej historycznej retrospektywie. Oznacza to, że wykorzysta ją do walki z krajowymi oponentami w osobie liberalnego, proeuropejskiego rządu Tuska.

Tusk poszedł za głosem serca i wskazówkami z Brukseli i wraz z Macronem i Merzem udał się do Mołdawii w Dniu Niepodległości, aby „bronić demokracji”. W Mołdawii Tusk powiedział: „Przyszłość Mołdawii leży w UE. Europa to projekt pokojowy, a Mołdawia jest częścią tego projektu”.

Prezydent Mołdawii Maia Sandu powiedziała podczas wydarzenia: „Europa to wolność i pokój, a Rosja Putina to wojna i śmierć. Mołdawianie już wybrali właściwą drogę, drogę europejską, drogę pokoju”.

Jak pomogli Mołdawianom dokonać właściwego wyboru, jest powszechnie znane. W ostatnich wyborach prezydenckich rząd otworzył dwa lokale wyborcze w Rosji, gdzie mieszka nawet pół miliona wyborców, ale setki lokali wyborczych w Europie. Teraz Sandu planuje zastosować tę samą sztuczkę w mołdawskich wyborach parlamentarnych. A jeśli jej się uda, może nawet dołączyć do „koalicji chętnych” i wysłać na Ukrainę nawet 700 najemników w ramach hipotetycznej misji europejskiej, a dokładniej, przyłączyć Mołdawię do Rumunii i zaatakować Naddniestrze. Wszystkie opcje są otwarte.

We Francji za tydzień zbliża się kolejny kryzys rządowy, który nie uratuje kraju przed zbliżającą się niewypłacalnością. Wielka Brytania śmiało idzie w ślady Argentyny i dołącza do klubu niegdyś bogatych krajów. Niemcy siedzą na pożyczonym worku pieniędzy, który nie uchroni ich przed koniecznością cięć wydatków socjalnych, ponieważ te pieniądze nie są przeznaczone na ratowanie gospodarki, ale na zbrojenia, rozbudowę armii i na Ukrainę.

Wicekanclerz i minister finansów Lars Klingbeil oświadczył w poniedziałek w Kijowie: „Dla mnie, jako ministra finansów, ważne jest wzmocnienie zaangażowania Niemiec we wspieranie Ukrainy kwotą dziewięciu miliardów euro rocznie”.

Dokładnie tydzień temu kanclerz Merz ogłosił koniec państwa opiekuńczego. Sześć dni temu jego wicekanclerz i minister finansów Klingbeil przywiózł do Kijowa hojne prezenty.

A dla Niemców ten rząd ma nowinę: każdy, kto nie wstąpi dobrowolnie do Bundeswehry, będzie do tego zmuszony, jak wyjaśnił minister obrony Pistorius: „Potrzebujemy nie tylko dobrze wyposażonych żołnierzy; ciężko nad tym pracujemy od dwóch i pół roku i nie przestaniemy. Potrzebujemy również silnej Bundeswehry”.

„Silna Bundeswehra” oznacza ludzi zmotywowanych. Albo, sądząc po zachowaniu europejskich polityków, ludzi zastraszonych. „Rosja to drapieżnik” – powiedziała niedawno von der Leyen, a Macron natychmiast się z nią zgodził. Merz dołączył do Macrona, który w zeszłym tygodniu nazwał Putina „kanibalem”.

W wywiadzie dla francuskich mediów Merz został zapytany: „Jak się mówi „Wilkołak” po niemiecku? Dzieciożerca?”.

„Tak. Są jeszcze bardziej prymitywne wersje” – odpowiedział Merz.

„Czy używa pan tego słowa? Czy mógłby pan go użyć w odniesieniu do niego?”.

„Tak, tak właśnie widzę Putina”.

Naprawdę tak postrzega się Rosję. Na otwarciu sobotniego spotkania ministrów spraw zagranicznych UE duński kolega położył na stole prezent dla każdego z nich: długopis zrobiony z łusek po nabojach wystrzelonych do rosyjskich żołnierzy. Jeden z nich mógł nawet kogoś zabić. Oto elita europejskiej dyplomacji: dziś długopisy z łusek po nabojach, a jutro abażury z ludzkiej skóry i kubki z czaszek?

Jeśli zignorujemy fakt, że takie rzeczy są głęboko zakorzenione w europejskiej tradycji kulturowej i skupimy się na teraźniejszości, to wszystko skończy się strachem, niepewnością i rozpaczą. Doświadczenie pokazuje, że degradacja polityczna prowadzi do całkowitej utraty człowieczeństwa.

Ręce, które wzięły te pióra, prawdopodobnie nie są już warte uścisku. Dla Rosji sytuacja staje się jednak znacznie łatwiejsza, ponieważ, poza nielicznymi wyjątkami, nie ma już absolutnie nic do negocjacji z obecnymi europejskimi przywódcami.

Prof. Andrzej Nowak o ideologii Stepana Bandery. Mordowanie Polaków i ścisły sojusz z Hitlerem

Prof. Andrzej Nowak o ideologii Stepana Bandery. Mordowanie Polaków i ścisły sojusz z Hitlerem

https://pch24.pl/andrzej-nowak-o-ideologii-stepana-bandery-mordowanie-polakow-i-scisly-sojusz-z-hitlerem

Stepan Bandera jest symbolem tej ideologii, w imię której wymordowano dziesiątki tysięcy polskich kobiet, dzieci, starców, ludności cywilnej; ideologii, która zasadzała się na ścisłej współpracy z Niemcami Adolfa Hitlera. Mówił o tym prof. Andrzej Nowak.

Historyk opowiadał o postaci Stepana Bandery na antenie „Kanału Zero”. Profesor przypomniał, że Bandera stał się symbolem narodowym Ukraińców tak naprawdę dopiero w ciągu minionych dwudziestu lat. W 2010 roku ówczesny prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko ogłosił Banderę bohaterem narodowym, co rozpętało wielką dyskusję – czy symbol walki z okupantem sowieckim, ale zarazem symbol agresji ukraińskiego nacjonalizmu przeciwko Polakom i Żydom, może być rzeczywiście bohaterem. W 2010 roku głosy w tym sporze rozkładały się po połowie. W roku 2022 było już inaczej – 74 proc. Ukraińców pozytywnie oceniało postać i znaczenie Bandery.

Jak podkreślił, w narodowym ruchu ukraińskim czasów Bandery „Polacy w Galicji byli traktowani jako główny wróg do zniszczenia, do zabicia”. Tych Ukraińców, którzy zgadzali się na jakąś formę ugody z Polakami, traktowano tak samo – należało ich wyeliminować.

Ta tendencja, by zniszczyć wszelkie możliwości ugody Ukraińców z Polakami, Polaków z Ukraińcami jest istotą koncepcji integralnego nacjonalizmu, który stopniowo będzie się wyłaniał już w następnych latach w środowisku ukraińskim – podkreślił.

Ta właśnie szczególna sytuacja, w której rozwija się ukraiński ruch narodowy, nacjonalistyczny na terenie Galicji Wschodniej, w II Rzeczpospolitej nazwanej Małopolską Wschodnią, kształtuje świadomość rodzinną, młodzieńczą Stepana Bandery – mówił.

„Wielka” kariera Bandery w OUN rozpoczęła się w 1933 roku; działalność OUN w II Rzeczpospolitej była wówczas wspierana przez wywiad niemiecki, ale nie tylko – OUN wspierali wszyscy, którzy chcieli zaszkozdić wtedy Polsce, także Czechosłowacja i Litwa. Robili to w dyskretny sposób nawet Sowieci, choć tak, by nie było to jawne dla samych działaczy OUN. Sowietom zależało na wyniszczeniu Polski stojącej na drodze do dominacji w Europie Środkowej.

Historyk przypomniał, że kiedy UPA dokonywała ludobójstwa na Wołyniu, Bandera siedział internowany w obozie Sachsenhausen – w luksusowych warunkach, niemniej jednak był daleko od centrum wydarzeń. Okoliczności podjęcia decyzji o przeprowadzeniu ludobójstwa nie zostały jak dotąd w pełni wyjaśnione, stąd rola Bandery w drodze do tej decyzji jest sporna. Niewątpliwie jednak jednym z głównych sprawców zbrodni był Roman Szuchewycz, którego pomniki stoją dziś na zachodniej Ukrainie. Szuchewycz tymczasem jest czystym [brudnym !! md] zbrodniarzem, i zasługuje „na wieczną niepamięć, na skreślenie go czarną linią z listy osób zasługujących na jakikolwiek cień szacunku”.

Bandera niewątpliwie był symbolem ideologii, w imię której Szuchewycz i jemu podobni dowódcy UPA podejmowali się akcji zabijania tysięcy, dziesiątków tysięcy polskich kobiet, dzieci, starców, ludności cywilnej po to, ażeby zostawić miejsce dla czystej rasowo, czystej etnicznie rasy ukraińskiej. Ukraina miała być, jak to ujął jeden z wykonawców tej zbrodni i ideologów jednocześnie, jak złoty łan pszenicy, bez jednego chwastu. Ta metafora, tak pięknie brzmiąca, oznaczała po prostu, że żadnego Polaka, żadnego Żyda, żadnego obcoplemieńca nie może być na terenie, na którym będzie wielka Ukraina, że trzeba tych, którzy sami nie zdążą uciec, zamordować. To właśnie zostało wykonane w 1943-1944 roku rękami UPA, której symbolem, najważniejszym, można powiedzieć, bohaterem pozostawał w dalekim Sachsenhausen Stepan Bandera – wskazał profesor Nowak.

„Niech żyje Adolf Hitler, wódz III Rzeszy, niech żyje Stepan Bandera. Śmierć Żydom, Polakom i komunistom” – to była istota ideologii, której Bandera patronował – dodał historyk. Ostatecznie Bandera został z Sachsenhausen zwolniony, żeby prowadzić dalsze działania wygodne dla Niemiec. Do samego końca, czyli do wiosny 1945 roku, Bandera podkreślał, że Ukraina musi pozostać przy Niemcach Adolfa Hitlera.

Prof. Nowak zaznaczył, że w roku 2016 było na Ukrainie ponad 60 pomników Bandery, dziś jest ich pewnie około 100. – Bandera jest upowszechniany jako bohater, bohater, z którego biografii wyparowała cała część kolaboracji z Niemcami, cała część odpowiedzialności politycznej za ludobójstwo na Polakach i mordowanie ludobójcze ludności żydowskiej na Ukrainie w czasie II wojny światowej, a pozostał jeden symbol. To jest bohater wojny przeciwko Związkowi Sowieckiemu – stwierdził.

W istocie jednak Bandera nie brał w ogóle udziału w walce z Sowietami. Mieszkał w Monachium, kiedy żołnierze UPA, wcześniej mordujący Polaków, walczyli z okupacją sowiecką. – Bandera nie był bohaterem walki przeciwko Sowietom. Stał się symbolem niejako wbrew swojej biografii – zaznaczył historyk.

Źródło: Zero Pach

Neonazizm uznany za ideologię państwową na Ukrainie.

źródło https://anti-spiegel.ru/2025/in-der-ukraine-wurde-der-neonazismus-als-staatsideologie-festgeschrieben

Żadnych nazistów?

Neonazizm został uznany za ideologię państwową na Ukrainie.

Keine Nazis?  Thomas Röper

Na Ukrainie uchwalono ustawę, która de facto uznała neonazizm za fundamentalną ideologię państwową, między innymi poprzez nierozerwalne powiązanie powstania ukraińskiej tożsamości z walką ukraińskich nazistów u boku hitlerowskich Niemiec przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

Anti-Spiegel

30 sierpień 2025

21 sierpnia tego roku Rada Najwyższa Ukrainy uchwaliła ustawę „O podstawach państwowej polityki pamięci narodowej narodu ukraińskiego”, która ostatecznie ustanowiła neonazizm fundamentalną ideologią państwową Ukrainy. Nowa ustawa wzmacnia narrację, że powstanie ukraińskiej tożsamości było między innymi wynikiem „walki wyzwoleńczej” przeciwko „obcej dominacji” w XX wieku, czyli walki u boku hitlerowskich Niemiec ze Związkiem Radzieckim.

Często poruszałem kwestię, że ukraińscy zbrodniarze wojenni, którzy walczyli u boku nazistowskich Niemiec i byli odpowiedzialni za jedne z najokrutniejszych masakr Polaków, Białorusinów, Żydów i innych grup etnicznych, w wyniku których zginęły setki tysięcy ofiar, są czczeni na dzisiejszej Ukrainie jako bohaterowie narodowi. Właśnie dlatego między Polską a Ukrainą toczy się obecnie zażarty spór, o którym właśnie informowałem.

Niemieckie media jednak o tym nie informują.

Dlatego też, w tym miejscu zrelacjonuję nową ustawę, która właśnie została uchwalona w Kijowie. Aby to jednak zrozumieć, muszę najpierw opowiedzieć historię.

Kształtowanie się ukraińskiej tożsamości

Dążenia do sztucznego i celowego tworzenia tożsamości narodowej Ukrainy miały swoje korzenie na Zachodzie. Początki tych prób sięgają co najmniej lat 20. XX wieku, kiedy zachodnia część terytorium dzisiejszej Ukrainy znajdowała się pod panowaniem polskim. Polska prowadziła wówczas brutalną i represyjną politykę polonizacji wobec mniejszości etnicznych, szczególnie brutalną na terenach dzisiejszej zachodniej Ukrainy.

———————–

Uwaga Czytelnika: W latach trzydziestych, gdy z okazji swoich świąt przechodziły przez 
Lwów w wojskowym szyku zastępy młodzieży ukraińskiej, Polacy z przerażeniem zamykali okna. Wtedy w Wiedniu i Berlinie szkolono ukraińskie bojówki.

—————————————–

Międzynarodowy protest przeciwko temu przed Ligą Narodów, poprzedniczką ONZ, pochodził przede wszystkim z Kanady, która tradycyjnie miała liczną diasporę ukraińską. Kanada była wówczas nadal częścią brytyjskiego imperium kolonialnego, dlatego to rząd brytyjski poruszył tę kwestię na terenach ówczesnej Polski, znanej dziś jako Zachodnia Ukraina.

Historia tzw. Hołodomoru, głodu na Ukrainie na początku lat 30. XX wieku, rzekomo celowo wywołanego przez Związek Radziecki, również ma swoje korzenie w Kanadzie. W rzeczywistości w Związku Radzieckim szalał wówczas głód, a Ukraina nie była nawet najbardziej dotkniętą częścią tego kraju. Jednak wymyślona przez Kanadyjczyków legenda o rzekomym Hołodomorze jest obecnie jednym z fundamentów „tożsamości ukraińskiej”.

[sic !! Bezczelnie kłamie. W łagrze „Krasnyj Oktiabr'” na Sybirze mieliśmy sąsiadów „kułaków” z Ukrainy. Oni jednak Hołodomor przeżyli. Opowiadali. md]

Na zachodniej Ukrainie wojska Hitlera zostały ciepło przyjęte na początku II wojny światowej, a ukraińscy nacjonaliści przyłączyli się do nazistów. Ich brutalność w masakrze ludności cywilnej była tak skrajna, że ​​nawet raporty SS ubolewały nad nieludzkością tych zbrodni. Ci sami ukraińscy zbrodniarze wojenni są czczeni jako bohaterowie narodowi na dzisiejszej Ukrainie Majdanu.

Po II wojnie światowej partyzancka walka tych nazistowskich kolaborantów trwała na zachodniej Ukrainie do połowy lat 50. XX wieku, notabene przy tajnym wsparciu Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Niedawno odtajniono plan CIA z 1957 roku, który miał na celu podsycenie ruchów nacjonalistycznych na Ukrainie i wykorzystanie ich do rozpętania wojny o niepodległość Ukrainy przeciwko Związkowi Radzieckiemu. CIA ustaliła jednak wówczas, że te ukraińskie tendencje nacjonalistyczne występowały jedynie na skrajnie zachodniej Ukrainie, podczas gdy centralna i wschodnia Ukraina nie były na nie podatne, ponieważ zamieszkiwali je głównie (a na wschodzie Ukrainy praktycznie wyłącznie) etniczni Rosjanie. Właśnie informowałem o tym, korzystając z licznych źródeł.

Po upadku Związku Radzieckiego jednym z priorytetów Zachodu stało się nadanie Ukrainie tożsamości narodowej, której centralnym elementem konstrukcyjnym był komponent antyrosyjski. Pod pretekstem promowania edukacji na Ukrainie Soros i jego fundacje zaczęły przepisywać ukraińskie podręczniki szkolne, przedstawiając Rosję jako brutalną potęgę okupacyjną, a Rosjan ogólnie jako krwiożercze potwory. Widziałem te podręczniki na własne oczy podczas moich podróży na tereny objęte działaniami wojennymi.

Zbigniew Brzeziński opisał i uzasadnił cele USA w swojej książce z 1997 roku „The Only World Power”. Twierdził, że oddzielenie Ukrainy od Rosji jest głównym celem polityki USA, mającej na celu utrzymanie dominacji USA nad kontynentem euroazjatyckim, ponieważ Rosja, wraz z Ukrainą, jest globalną potęgą, ale bez Ukrainy – w najlepszym razie jedynie potęgą regionalną.

Dlatego właśnie budowanie ukraińskiej tożsamości było i pozostaje tak ważne dla Zachodu, ponieważ chcą oni podkreślić, że Rosjanie i Ukraina nie są jednym narodem – a przynajmniej bratnimi narodami – lecz dwoma zupełnie różnymi i zasadniczo wrogimi narodami. W tym celu Zachód zainwestował znaczne środki finansowe i założył instytuty oraz organizacje pozarządowe, których celem jest przepisanie historii Ukrainy w tym kontekście.

Przepisywanie historii

Tylko jeden przykład: na przykład w 2021 roku były premier Szwecji Carl Bildt wraz z innymi założył w Londynie inicjatywę Ukrainian History Global Initiative, w ramach której głównie eksperci spoza Ukrainy piszą historię Ukrainy, jak wynika z listy „ekspertów” na stronie internetowej inicjatywy. Celem inicjatywy jest docelowo zaangażowanie „około 50 ukraińskich i 40 międzynarodowych badaczy” w pracę nad nową wersją historii Ukrainy.

Znamienne jest, że historię Ukrainy i tak zwaną tożsamość ukraińską piszą i rozwijają przede wszystkim obywatele USA na Zachodzie, a nie Ukraińcy na Ukrainie. Zachodnie rządy i organizacje pozarządowe od dziesięcioleci przeznaczają na to ogromne środki.

Rdzeniem tej ukraińskiej historii spisanej na Zachodzie i ukraińskiej tożsamości rozwijanej przez Zachód zawsze był element antyrosyjski jako istotny kamień węgielny tożsamości ukraińskiej. Stąd, nieuchronnie, narodowy socjalizm, bo bez walki ukraińskich nacjonalistów u boku niemieckich nazistów w II wojnie światowej nie można by przedstawić „heroicznych historii” rzekomej walki narodu ukraińskiego o wolność przeciwko rzekomo brutalnemu rosyjskiemu uciskowi.

Bez epizodu kolaboracji z niemieckimi nazistami nie byłoby żadnego dowodu na to, że Rosja uciskała Ukraińców, ponieważ w czasach sowieckich Ukraina była jednym z najbogatszych regionów Związku Radzieckiego, a wielu sowieckich przywódców (na przykład Chruszczow i Breżniew) było Ukraińcami. W ten sposób Związkiem Radzieckim przez ponad 30 lat rządzili Ukraińcy, którzy rozpieszczali Ukrainę pod każdym względem, dlatego legenda rosyjskiego ucisku i rzekomej walki Ukraińców o wolność upadłaby bez wojny ukraińskich nacjonalistów u boku Hitlera przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

[No, łobuzie, znów „zapominasz” o „hołodomor” – celowe zamęczenie głodem w latach 1930-32 md]

Po 30 latach niepodległości, wliczając w to antyrosyjskie podręczniki i programy nauczania oraz nieustanną antyrosyjską propagandę w mediach, przynajmniej część ukraińskiego społeczeństwa poznała tę propagandę jako rzekomą historię swojego kraju. Reedukacja narodu zajmuje jedno lub dwa pokolenia, ale dzięki nowoczesnym narzędziom, takim jak media masowe, a przede wszystkim kontrola nad podręcznikami i programami nauczania, jest to możliwe.

Widzimy również, jak skuteczne może być takie działanie w Niemczech, gdzie propaganda genderowa rozpoczęła się 15-20 lat temu, a po 20 latach wielu młodych ludzi nie zna już swojej płci. Dziesięć lat temu byłoby to nie do pomyślenia, a każdy, kto by tak twierdził, zostałby wyśmiany.

Jeśli w ciągu jednego pokolenia uda się przekonać młodych ludzi, że płeć jest „do wyboru” i że istnieją nie dwie, ale dziesiątki płci, to jest to dziecinna igraszka w porównaniu z narzucaniem ludziom kraju fikcyjnej historii jako podstawy ich tożsamości narodowej.

Ustawa o „Pamięci Narodowej Narodu Ukraińskiego”

21 sierpnia Rada Najwyższa Ukrainy uchwaliła ustawę „O podstawach polityki państwa w zakresie pamięci narodowej narodu ukraińskiego”. Ustawa ustanawia „ustawodawstwo dekomunizacyjne” i ostatecznie formalizuje neonazizm jako fundamentalną ideologię państwową, ponieważ wzmacnia narrację, że tożsamość ukraińska ukształtowała się w wyniku „walki wyzwoleńczej” przeciwko „obcej dominacji” w XX wieku oraz „wojny o niepodległość” przeciwko „agresji Federacji Rosyjskiej po 19 lutego 2014 roku”.

Odtąd każda próba podważenia na Ukrainie historycznych mitów o historii Ukrainy i teorii nazistowskich „ojców założycieli” Ukrainy będzie uznawana za rozpowszechnianie „fałszywych informacji o historii Ukrainy” i utożsamiana z „antyukraińską propagandą”.

Na przykład każdy na Ukrainie, kto zwróci uwagę na fakty historyczne, że kolaboracja z nazistowskimi Niemcami, a nawet sam narodowy socjalizm, była powszechna na Ukrainie Zachodniej podczas II wojny światowej, może zostać oskarżony o „antyukraińską propagandę”.

Cały proces monitoruje „Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej”, który ma status centralnego organu wykonawczego. Prawdopodobny wynik takiego postępowania jest oczywisty. Innymi słowy, władze w Kijowie stworzyły dodatkowe środki do walki z oponentem politycznym.

Wśród zapisów ustawy, które potwierdzają skrajną wrogość wobec Rosji i nazistowski charakter obecnych władz w Kijowie, znajduje się gloryfikacja „bojowników o niepodległość Ukrainy” w XX wieku i „ludzi, którzy dokonali bohaterskich czynów w imieniu Ukrainy”. Innymi słowy, chodzi o gloryfikację ukraińskich kolaborantów nazistowskich.

Donoszą media zachodnie, ale nie dla ludzi Zachodu

Ciekawe, jak donoszą o tym media zachodnie. Oczywiście w mediach niemieckich nie ma żadnych doniesień o tej ustawie. Przynajmniej nie po niemiecku, ale po rosyjsku i ukraińsku.

Na przykład, państwowa stacja Deutsche Welle doniosła o tym po rosyjsku pod tytułem „Zełenski wprowadził termin „raszyzm” do prawa na Ukrainie”. Zastanawiacie się, co to jest „raszyzm”?

Termin „raszyzm” pochodzi od angielskiej wymowy słowa „Russia”. Po angielsku „Russia” wymawia się „Russia” (wymawiane „rasza”). To nie żart.

Deutsche Welle pisze o tym:

„Ustawa definiuje również termin »raszizm« jako »rodzaj totalitarnej ideologii i praktyki leżącej u podstaw rosyjskiego nazistowskiego reżimu totalitarnego, ukształtowanego w państwie agresora i opartego na tradycjach rosyjskiego szowinizmu i imperializmu, a także praktykach komunistycznych i nazistowskich reżimów totalitarnych«”. W maju 2023 roku Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła deklarację »W sprawie stosowania ideologii raszizmu przez reżim polityczny Federacji Rosyjskiej, potępiającą zasady i praktyki raszizmu jako totalitarne i antyludzkie«.

Inne zachodnie media, takie jak Radio Swoboda, również donosiły o tym – ale w języku rosyjskim i ukraińskim, ale z jakiegoś powodu ich redakcja uznała, że ​​Zachód nie powinien znać tego prawa.

Dziwne, prawda?

Bp Mering: Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem

Bp Mering: Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem

13.07.2025 https://nczas.info/2025/07/13/bp-mering-rzadza-nami-ludzie-ktorzy-samych-siebie-okreslaja-jako-niemcow-jak-swiat-swiatem-nie-bedzie-niemiec-polakowi-bratem/

Bp Wiesław Mering. Foto: print screen yt/Focus na Konin
Bp Wiesław Mering. Foto: print screen yt/Focus na Konin

Granice naszego kraju tak samo z zachodu jak i wschodu są zagrożone – mówił bp Wiesław Mering z Włocławka podczas sobotniej wieczornej mszy dla uczestników pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. Według biskupa, rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców.

W homilii bp Mering mówił m.in. o wadze Kościoła jako wspólnoty, w której dokonuje się zbawienie, a także cytował papieża Benedykta XVI, że „jaką przyszłość będzie miał Kościół, taką przyszłość będzie miała cała Europa”.

Podkreślił, że „ku ojczyźnie kieruje nas i to miejsce i ta, którą nazywamy Królową Polski”. – To bardzo potrzebna refleksja w czasie, w którym żyjemy. Granice naszego kraju tak samo z zachodu jak i wschodu są zagrożone, a jeden z polityków mówi: „Więcej niesie z sobą zła ruch obrony granic niż imigranci, o których nic nie wiemy” – wskazał biskup. Dodał, że w „jego” woj. kujawsko-pomorskim w ostatnim krótkim czasie dokonały się dwa morderstwa: młodej kobiety i mężczyzny.

– Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. W XVIII w. jeden z polskich poetów, Wacław Potocki mówił: „Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. Historia straszliwie udowodniła prawdę tego powiedzenia” – zaznaczył, oklaskiwany, bp Mering.

Zacytował też czwartą zwrotkę hymnu: „Niemiec, Moskal nie osiędzie, gdy jąwszy pałasza, hasłem wszystkich zgoda będzie i ojczyzna nasza”. – Nie śpiewamy tej zwrotki, a przecież ona wyraża sumę naszych historycznych doświadczeń. Polski, ojczyzny, kultury i tradycji trzeba dziś bronić świadomie i bardzo mężnie. Bo nie robi tego niestety szkoła, niszczona przez barbarię usuwającą treści patriotyczne narodowe z podręczników i nauczania naszych dzieci, oskarżająca ustami ministra Polaków o budowanie obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Usuwane są treści patriotyczne budzące dumę z dziejów i wielkości Polski – zaznaczył biskup.

Wskazał, że kiedyś miłości do ojczyzny uczyli kard. Stefan Wyszyński i św. Jan Paweł II. Wezwał do samodzielnego uczenia się tej miłości i przekazywania jej młodym Polakom. – Znów tak, jak w komunistycznych czasach, kiedy patriotyzmu, prawdy i historii, i tradycji uczyli nas w domach nasi rodzice, bo przecież Polską rządzą dziś polityczni gangsterzy. Zdziwiliście się pewnie temu mocnemu określeniu, ale ja zacytowałem tylko Donalda Tuska, premiera rządu, bo on tak powiedział (…) niedawno” – zastrzegł biskup.

Pytając, czy wypada mówić na Jasnej Górze o kwestiach politycznych, przywołał słowa jednego z hongkońskich hierarchów, który miał mówić, że „obowiązkiem biskupa jest wprowadzenie Chrystusa do polityki, bowiem polityka bez Chrystusa jest największą plagą narodu”. Dodał, że św. Augustyn podkreślał, iż miłość do kraju jest też wyrazem miłości do Boga. – Wiara musi pobudzać nas do pracy na rzecz sprawiedliwości, pokoju, dobrych rządów. To właśnie taka powinna być polityka. Praca na rzecz sprawiedliwości, pokoju i dobrych rządów – akcentował bp Mering.

– Polityka wchodzi w każdą dziedzinę życia. Nauka, zdrowie, rodzina, praca, kultura, bezpieczeństwo. To wszystko jest zdane na dobrze rozumianą politykę. Żeby nam ją obrzydzić, akcentuje się, że polityka jest czymś brudnym, od czego powinniśmy trzymać się z daleka – przekonywał. – Albo mówi się, że to partia tym powinna się zajmować, a nie zwykły szary człowiek. Ten ma milczeć, pracować i być posłuszny. Ma zbierać szparagi, ma dużo kupować i bawić się. Chrześcijanie jednak muszą być w polityce, by wnosić w nią sumienie, sumienie, prawość, sprawiedliwość, życie – wskazał hierarcha.

Ocenił też, że polityka potrafi zagrozić życiu człowieka „przez aborcję, przez eutanazję, przez niezabezpieczenie granic”. – A żadna władza żaden rząd, żaden parlament nie mają prawa wprowadzać takiego prawa, które prowadzi ku śmierci – przestrzegł bp Wiesław Mering

Podobne wątki poruszył podczas sobotniej wieczornej modlitwy Apelu Jasnogórskiego dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk. Jak mówił, Polska zawsze upadała, gdy słabła jej wiara w Boga, gdy odrzucała Jezusa i Maryję, mówiącą jak w Kanie Galilejskiej: „Uczyńcie, co wam mówi Syn. Słuchajcie mojego Syna”. – Gdy (Polska) nie słuchała, upadał duch. Wtedy szlachta, magnaci słuchali herezji od innowierczych sąsiadów. Wtedy następował upadek obyczajów chrześcijańskich upadek moralności, a kościół i naród był zdradzany. Wtedy upadała nasza ojczyzna – akcentował dyrektor Radia Maryja.

– Także teraz przeżywamy wywoływanie kryzysu wiary, kryzysu rozumu, upadku kultury, obyczaju, tradycji i tożsamości aż do regresu człowieczeństwa. Żeby zniszczyć wiarę, kościół, a potem zniszczyć twój naród, wprowadza się na siłę islamizację i genderyzację. Matko Najświętsza, w takiej sytuacji przychodzimy do Ciebie” – dodał o. Rydzyk.

Główne uroczystości pielgrzymki Rodziny Radia Maryja odbędą się w niedzielę przed południem, gdy mszy na jasnogórskim szczycie przewodniczył będzie ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, bp. Tadeusz Lityński.

====================

W katolicyzmie Biskup odprawia Mszę św. W neo-kościele, na wzór protestantów – on jej „przewodniczy”.

Tagesspiegel: Niemcy zbudowały linie kolejowe w celu przerzutu wojsk na Ukrainę

Tagesspiegel: Niemcy zbudowały linie kolejowe w celu przerzutu wojsk na Ukrainę

Źródło: Eurasia Daily – 28 sierpnia 2025 r.

DR IGNACY NOWOPOLSKI AUG 29

Niemcy niemal ukończyły budowę sieci kolejowej na potrzeby transportu wojskowego na wschodnią flankę NATO i na Ukrainę, donosi niemiecki dziennik Der Tagesspiegel.

„Według Federalnego Ministerstwa Transportu, budowa podstawowej sieci kolei wojskowych w Niemczech została już prawie ukończona. Podstawowa sieć dróg wojskowych już istnieje. Obejmuje ona drogi nadające się do transportu wojskowego” – czytamy w artykule.

Według publikacji, aby pomóc Ukrainie w konflikcie z Rosją, Niemcy i inni sojusznicy Kijowa przerzucają sprzęt wojskowy z portów bałtyckich do centrum logistycznego na południe od Krakowa, skąd trafia on do Lwowa. Na samej Ukrainie do Lwowa doprowadzono linie kolejowe o europejskim rozstawie szyn.

Na początku lipca Bild, powołując się na generała brygady niemieckiej służby medycznej Bruno Mosta , poinformował, że Bundeswehra i Deutsche Bahn prowadzą negocjacje w sprawie przekształcenia starych pociągów w ambulanse dla tysięcy rannych w przypadku konfliktu zbrojnego na wschodniej flance NATO.

Bundeswehra zamierza także rozmieścić wzdłuż torów kolejowych szpitale polowe na wypadek działań wojennych, służące do udzielania doraźnej pomocy i przygotowywania rannych do dalszego transportu.

W kwietniu gazeta Handelsblatt, powołując się na własne źródła, poinformowała, że ​​Bundeswehra prowadzi negocjacje z firmami logistycznymi i transportowymi, takimi jak Lufthansa i Deutsche Bahn, na temat możliwości przerzucenia wojsk NATO na wschód w razie konfliktu zbrojnego.

Niemcy w objęciach kryzysu: Kanclerz Merz przyznaje, że wyzwania „Zielonego Ładu” są większe niż…

Niemcy w objęciach strukturalnego kryzysu: kanclerz Merz przyznaje, że wyzwania Zielonego Ładu są większe niż przypuszczano

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niemcy-w-objeciach-strukturalnego-kryzysu-kanclerz-merz-przyznaje-ze-wyzwania-zielonego


Niemiecka gospodarka znajduje się nie tylko w przejściowym dołku, ale w prawdziwym kryzysie strukturalnym – tak brutalnie szczery był kanclerz Friedrich Merz podczas swojego wystąpienia w Osnabrück 23 sierpnia 2025 roku. Przyznając się do niedoszacowania skali problemów gospodarczych, Merz stwierdził: „To zadanie jest większe, niż ktokolwiek z nas mógł sobie wyobrazić rok temu”.

Dane ekonomiczne bezlitośnie potwierdzają tę diagnozę. W drugim kwartale 2025 roku niemiecka gospodarka skurczyła się o 0,3% wobec poprzedniego kwartału, co jest wynikiem gorszym od początkowo szacowanych 0,1%. To część niepokojącego trendu – Niemcy notują już drugi rok recesji z rzędu, po spadkach o 0,2% w 2024 i 0,3% w 2023 roku.

Jednym z kluczowych czynników pogłębiających strukturalny kryzys niemieckiej gospodarki jest ambitna polityka klimatyczna Unii Europejskiej, znana jako Europejski Zielony Ład. Koszty transformacji energetycznej szczególnie mocno uderzają w niemiecki przemysł, dla którego ceny energii są obecnie nawet trzykrotnie wyższe niż dla konkurentów z USA czy Chin. Surowe regulacje emisyjne zmuszają niemieckie firmy do kosztownych inwestycji w nowe technologie, często bez możliwości przerzucenia tych kosztów na konsumentów.

Szczególnie dotkliwy jest kryzys niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, będącego od dekad filarem niemieckiej potęgi gospodarczej. Volkswagen, niegdyś duma niemieckiej inżynierii, ogłosił 36-procentowy spadek zysków w drugim kwartale 2025 roku. Przepisy Zielonego Ładu nakazujące odejście od silników spalinowych do 2035 roku wymusiły na niemieckich producentach gwałtowne przerzucenie zasobów na rozwój samochodów elektrycznych, mimo że marże na tych pojazdach są znacznie niższe. Inne niemieckie koncerny motoryzacyjne również odnotowują dramatyczne spadki wyników finansowych – BMW zaraportował 29-procentowy spadek zysków w pierwszej połowie roku.

Kanclerz Merz nie ukrywał gorzkiej prawdy – duża część niemieckiej gospodarki przestała być konkurencyjna na rynkach światowych. Problemy są wielowymiarowe: od wysokich kosztów energii wywołanych transformacją energetyczną, przez nadmierną biurokrację związaną z unijnymi regulacjami klimatycznymi, aż po niedobór wykwalifikowanych pracowników. Dochodzą do tego zewnętrzne czynniki, jak 15-procentowe cła nałożone przez USA na niemiecki eksport.

Prognozy na najbliższe lata pozostają mało optymistyczne. Według różnych szacunków, wzrost PKB Niemiec w 2025 roku wyniesie zaledwie 0,2-0,3%, co oznacza praktyczną stagnację największej gospodarki Europy. Co gorsza, wiele wskazuje na to, że strukturalne problemy będą się pogłębiać – inwestycje w niemieckim przemyśle spadły o 1,4% w drugim kwartale, a sektor budowlany, również dotknięty nowymi regulacjami dotyczącymi efektywności energetycznej budynków, skurczył się o alarmujące 3,7%.

W odpowiedzi na kryzys, Merz zapowiedział szeroko zakrojone reformy, obejmujące inwestycje infrastrukturalne i ulgi podatkowe mające wspierać biznes. Jednak wielu ekspertów wątpi, czy te działania wystarczą, by przywrócić niemieckiej gospodarce dawny blask. Niektórzy analitycy twierdzą, że Niemcy zbyt długo opierały swój model gospodarczy na taniej energii z Rosji i eksporcie do Chin – oba te filary zostały poważnie naruszone przez geopolityczne zawirowania ostatnich lat i ambitną politykę klimatyczną.

Kryzys niemieckiej gospodarki ma poważne implikacje dla całej Europy, a szczególnie dla Polski, dla której Niemcy pozostają najważniejszym partnerem handlowym. Osłabienie niemieckiego popytu bezpośrednio przekłada się na polski eksport i tempo wzrostu naszego PKB.

Niemiecka recesja to nie tylko problem ekonomiczny, ale i polityczny. „Państwo opiekuńcze, które mamy dzisiaj, nie może być już finansowane z tego, co produkujemy w gospodarce” – stwierdził kanclerz podczas konferencji partyjnej, sygnalizując potrzebę głębokich reform strukturalnych, które mogą okazać się społecznie bolesne.

Źródła:

https://www.bloomberg.com/news/articles/2025-08-23/merz-says-tackling-germany-s-economic-woes-tougher-than-expected

https://www.marketpulse.com/markets/germany-economy-slows-in-q2-2025

https://www.euronews.com/business/2025/08/22/germanys-gdp-contraction-worse-than-expected-after-tariff-boost

https://www.cnbc.com/2025/07/25/volkswagen-posts-29percent-drop-in-second-quarter-profit-as-tariffs-hit-hard.html

https://news-pravda.com/russia/2025/08/25/1628999.html

Apolut: Merz morduje Niemcy

Merz morduje Niemcy

Artykuł autorstwa Sabiene Jahn https://apolut.net/merz-schlachtet-deutschland-aus

Automatyzmy jednocześnie niszczą państwo opiekuńcze i pokój.

Każdy, kto śledzi dziś wiadomości w Niemczech, natknie się na dwa pozornie odrębne nagłówki: W Waszyngtonie FBI przeszukuje biura Johna Boltona, byłego doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa i symbolu amerykańskiej wyjątkowości. W Berlinie Friedrich Merz deklaruje, że Niemcy nie mogą sobie już pozwolić na państwo opiekuńcze „w jego obecnej formie”. Dwa epizody – a jednak wspólny mianownik: oba podkreślają prymat wojska nad społeczeństwem, siły nad równowagą.

Friedrich Merz niedawno oświadczył, że Niemcy nie mogą już sobie pozwolić na państwo opiekuńcze „w jego obecnej formie”.

To stwierdzenie skłania ludzi do refleksji – nie tylko dlatego, że pojawia się w obliczu pełnych niepokoju debat na temat dochodów obywateli i emerytur, ale także dlatego, że ujawnia więcej, niż się pozornie wydaje. Wśród pustych państwowych kas, rosnących wydatków na obronność i polityki przedkładającej automatyzm nad debatę, ujawnia się prawda: fundusze, które powinny płynąć do szkół, emerytur i szpitali, znikają na zbrojenia, misje zagraniczne i stałe zobowiązania sojusznicze.

Równoległy rozwój sytuacji w USA: nalot na Johna Boltona, byłego doradcę Trumpa ds. bezpieczeństwa i symbol wyjątkowości. Oficjalnie problemem jest niewłaściwe przechowywanie tajnych dokumentów. Politycznie jednak nalot jest ciosem dla linii, która zawsze dążyła do zabezpieczenia amerykańskiego porządku poprzez eskalację – bez względu na koszty. Bolton reprezentuje odruch poszukiwania bezpieczeństwa, ale nigdy poprzez równowagę, a jedynie poprzez presję. Fakt, że to on, ze wszystkich ludzi, znalazł się teraz na celowniku wymiaru sprawiedliwości, oznacza symboliczne pęknięcie.

I oto zataczamy koło: Bolton w Waszyngtonie, Merz w Berlinie – dwa oblicza tej samej logiki. Jedno uosabia misję światowej potęgi, drugie sprzedaje cięcia socjalne jako konieczność. Obie strony łączy dogmat, że siła ma pierwszeństwo przed równowagą.

Cienie historii

Słyszy się głosy pytające, czy Niemcy, prowadząc tę ​​politykę, nie kierują się niebezpieczną logiką, przywołującą najciemniejsze rozdziały ich przeszłości. Mówi się już o „szturmie na Moskwę”, a pokusa porównań jest silna: zbrojenia, cięcia socjalne, wizerunki wroga – wszyscy to znamy. Jednak trzeźwa analiza wymaga precyzji. Nikt nie twierdzi, że mamy do czynienia z powrotem narodowego socjalizmu. Ale obserwowane przez nas mechanizmy są uderzająco podobne: priorytet ekspansji militarnej, odsunięcie zasobów od państwa opiekuńczego, język siły, który piętnuje dyplomację jako słabość.

W Stanach Zjednoczonych debata ta toczy się od lat. Autorzy tacy jak Chalmers Johnson i Sheldon Wolin ostrzegali już na wczesnym etapie, że amerykańska wyjątkowość może przerodzić się w formę „odwróconego totalitaryzmu”: misyjnego na zewnątrz, wydrążonego w środku. John Bolton uosabiał tę postawę – przekonanie, że siła i eskalacja to jedyne, co może zaprowadzić porządek.

Dziś Friedrich Merz przekłada tę myśl na język niemiecki: Stwierdzając, że państwo opiekuńcze „nie jest już finansowo opłacalne”, wskazuje na to, co od dawna jest praktyką – mianowicie, że zasoby socjalne nie znikają, lecz są przeznaczane na potrzeby struktur wojskowych. Porównania z latami 30. XX wieku nie należy interpretować jako niezręcznej analogii. Pokazuje ono jednak, że również wtedy poświęcano zabezpieczenie społeczne, aby zasilić machinę wojenną. Wtedy również powoływano się na rzekomą „konieczność”, która ostatecznie okazała się katastrofą. Dziś słownictwo jest inne – „odstraszanie”, „lojalność sojusznicza”, „autonomia strategiczna” – ale dynamika jest ta sama: wojna jest sprzedawana jako bezpieczeństwo, podczas gdy wartości społeczne są systematycznie podważane.

Tragedią jest to, że większość obywateli jeszcze tego nie dostrzega. Mają nadzieję, że polityka w końcu znajdzie rozsądek, że powróci dyplomacja i równowaga. Ale nadszedł moment, w którym musimy jasno powiedzieć, co się dzieje. Ponieważ gdy automatyzmy zostaną zapisane w budżetach, fabrykach i kontraktach, pole do korekty będzie minimalne. Wtedy jedyną opcją jest wytrwanie na kursie, który obiecuje pokój, a rodzi wojnę.

Kwestia narodowej konieczności

Nie jesteśmy już na rozdrożu, który niektórzy opisują z nadzieją i ostrożnością. Brzmi to dramatycznie, ale byłoby to błędne oszacowanie rzeczywistości. Niemcy już dawno wybrały drogę: miliardy są zamrożone w obiektach UE, budowane są fabryki broni, mandaty NATO są rutynowo przedłużane. Oświadczenie Merza brzmi jak trzeźwa retoryka budżetowa, ale Merz otwarcie ogłosił kluczowy kamień milowy. Ujawnia to, co inni ukrywali: państwo opiekuńcze zostało uznane za rezerwę wojenną. Szkoły, emerytury i szpitale nie są osłabiane z powodu „braku pieniędzy”, ale dlatego, że zasoby są systematycznie przeznaczane na cele wojskowe.

Struktury są przekierowywane. Ale właśnie tu zaczyna się odpowiedzialność polityczna. Zmiana kursu jest możliwa, ale jest kosztowna, niewygodna i obarczona konfliktami. Kosztowna, ponieważ kontrakty z przemysłem zbrojeniowym musiałyby zostać zerwane, a fundusze ponownie priorytetyzowane. Niewygodna, ponieważ Bundestag musiałby znaleźć większość i wytłumaczyć Brukseli i Waszyngtonowi, dlaczego Niemcy nie będą już popierać automatyzmu. Skłonna do konfliktów, ponieważ partnerzy wywieraliby ogromną presję. Ale: to byłoby wykonalne.

To samo znajduje odzwierciedlenie w USA. John Bolton reprezentuje tam dogmat wyjątkowości – przekonanie, że Ameryka może utrzymać porządek jedynie siłą militarną. Transakcyjna polityka zagraniczna Trumpa, opierająca się na układach i kalkulacji kosztów i korzyści, jest diametralnie sprzeczna z tym myśleniem. Dostęp sądowy do Boltona to zatem coś więcej niż śledztwo. To symbol rozdźwięku między dwoma światopoglądami – bezkompromisową eskalacją z jednej strony, pragmatycznym równoważeniem interesów z drugiej. Europa podąża w tym samym przerażającym kierunku. Macron sprzedaje „strategiczną autonomię” jako niezależność, ale oznacza gotowość do eskalacji. Starmer w Londynie deklaruje masowe zbrojenia jako powrót do powagi. Ursula von der Leyen ukrywa wielomiliardowe linie kredytowe dla Ukrainy jako technokratyczną rutynę. Merz zaś prezentuje się jako ostrożny realista, w rzeczywistości stabilizując tę ​​samą logikę: państwo opiekuńcze i dyplomacja schodzą na dalszy plan, a obecność wojskowa i zobowiązania budżetowe są jedyną alternatywą.

Liczy się nie wiek oficjela ale sposób myślenia. Czy to Friedrich Merz jako kanclerz, wicepremier Lars Klingbeil, Marie-Agnes Strack-Zimmermann jako głośna lobbystka przemysłu zbrojeniowego, która gloryfikuje eksport broni jako moralny obowiązek, czy SPD. Nie jest to już myślenie krytyczne, lecz współudział. Zbudowano infrastrukturę, którą Merz teraz wykorzystuje. Wszyscy reprezentują tę samą starą strukturę. Dramatyczny kurs, który przekształca państwo opiekuńcze w rezerwę wojenną.

Zmiana rzadko pochodzi z machiny.

Jest to sprzeczne z podstawami niemieckiej polityki. Ustawa Zasadnicza wiąże działania rządu z pokojem i dobrobytem ludności, a Traktat Dwa Plus Cztery wyraźnie zobowiązał Niemcy do ugruntowania w polityce bezpieczeństwa powściągliwości i równowagi. Każdy, kto ignoruje te ramy, nie działa z konieczności, lecz łamie umowę. Jednak zmiana, której Niemcy teraz potrzebują, nie może pochodzić wyłącznie z Niemiec Wschodnich, gdzie sceptycyzm wobec wojny i linii NATO jest bardziej wyraźny. Musi w końcu zacząć się również w Niemczech Zachodnich. Tam, gdzie zbudowano dobrobyt, a zjednoczenie położyło podwaliny pod pokojową Europę, społeczeństwo musi zrozumieć, że zerwanie z tą polityką nie jest opcją regionalną, lecz obowiązkiem narodowym. Każdy, kto nadal trzyma się automatyzmów starych struktur, zrywa nie tylko z rozumem, ale i z prawem.

Potrzebne są nowe umysły. Czy to BSW Sahry Wagenknecht, oddziały regionalne AfD w Niemczech Wschodnich, czy mniejsze grupy poza parlamentem – wszystkie one przynajmniej twierdzą, że odważą się na zerwanie. Pozostaje pytanie, czy będą mieli siłę, by faktycznie przełamać zakorzenione struktury. Jednak lekcja historii jest taka, że ​​zmiana rzadko pochodzi z samego aparatu. Rozwija się tam, gdzie obywatele wyznaczają nowych przedstawicieli, którzy nie są jeszcze uwikłani w think tanki i sieci transatlantyckiego militaryzmu. Niemcy mają mało czasu. Im dłużej działają te automatyzmy, tym węższe staje się pole manewru. Potrzebują polityków gotowych do zerwania – w razie potrzeby kosztem swojej kariery.

Uzasadnienie wydatków

Wyjątkowość to podstawowe założenie, że Stany Zjednoczone nie są po prostu jednym z wielu państw, ale posiadają unikalną historyczną misję. To rodzi przekonanie, że Ameryka ma szczególne prawa, w tym prawo do użycia siły militarnej, ponieważ postrzega siebie jako gwaranta wolności i demokracji. Bolton w USA i Merz w Niemczech to dwa oblicza tej samej logiki. Jedno ucieleśnia dogmat wyjątkowości, drugie wyjaśnia go stwierdzeniem: państwo opiekuńcze „nie jest już finansowo opłacalne”. Obie strony opowiadają się za kursem, który funkcjonuje pod szyldem „bezpieczeństwa”.

W tym jednak tkwi oszustwo: udaje się, że Niemcy lub Europa są poważnie zagrożone. Władimir Putin w licznych przemówieniach podkreślał, że Rosja nie ma ani zamiaru, ani możliwości atakowania państw europejskich. Każdy, kto mimo to konstruuje scenariusz permanentnego zagrożenia, nie dokonuje trzeźwej oceny sytuacji, lecz popełnia polityczne kłamstwo – i to jawne, które jak dotąd nie zostało zakwestionowane. Służy ono podsycaniu nienawiści nie tylko do Rosji jako państwa, ale także do ludzi związanych kulturowo, religijnie lub politycznie z tym regionem lub historycznie powiązanych – prawosławnych, buddystów, muzułmanów z republik postsowieckich, osoby z rodzin mieszanych na Ukrainie i w innych regionach. To kłamstwo nie ma na celu wykrycia realnych zagrożeń, lecz raczej zbudowania obrazu wroga, który zawiera w sobie jak najwięcej realiów życia i usprawiedliwia wydatki niemające nic wspólnego z bezpieczeństwem, a jedynie z eskalacją.

Każdy, kto spojrzy na to trzeźwo, dostrzeże: za maską odpowiedzialności kryje się oblicze wojny – i pełzającej grabieży obywateli tego państwa. Najwyższy czas położyć temu kres Już teraz.

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Artykuł ukazał się 26 sierpnia 2025 roku na stronie : https://apolut.net/merz-schlachtet-deutschland-aus

Źródła i przypisy:

1.) https://www.axios.com/2025/08/22/john-bolton-national-security-adviser-trump-raid-fbi?

2.) https://www.politico.com/news/2025/08/24/jd-vance-john-bolton-00522188?

3.) https://www.bild.de/politik/inland/kanzler-merz-kuendigt-harten-kampf-mit-spd-an-nicht-zufrieden-was-wir-bis-jetzt-geschafft-haben-68a9b4ff8c33b226bcae556a

4.) https://www.welt.de/politik/deutschland/article68a9d27a2c3b990731e3806f/kanzler-merz-der-sozialstaat-wie-wir-ihn-heute-haben-ist-so-nicht-mehr-finanzierbar.html

5.) https://apnews.com/article/germany-nato-ukraine-support-military-equipment-ecf467b892843343863727651e2982ca

6.) https://www.nato.int/cps/en/natohq/news_237162.htm

7.) https://www.ukrainefacility.me.gov.ua/en/

8.) https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/de/ip_25_1978

9.) https://www.gazetaexpress.com/en/zgjatja-e-mandatit-te-ushtareve-qeveria-gjermane-kosova-stabile-rendesi-jetike-per-gjermanine-e-nato-n/

10.) https://en.wikipedia.org/wiki/European_Union_Military_Assistance_Mission_in_support_of_Ukraine

11.) https://de.wikipedia.org/wiki/Europäische_Friedensfazilität