Gaza obnażyła naturę narodu położonego w Palestynie – KZ.

Gaza obnażyła naturę narodu położonego w Palestynie – KZ.
(fot. EPA/HAITHAM IMAD Dostawca: PAP/EPA.)
W Strefie Gazy wyburzanie palestyńskich osiedli i domów jest nie tylko elementem izraelskiego ludobójstwa, ale też po prostu niezłym interesem – przekonuje na łamach „Interii” dziennikarz, fotograf i publicysta Filip Springer.
Trwająca od 2023 r. interwencja izraelskich sił zbrojnych w Strefie Gazy w niemal dwa lata zamieniła większość obszaru zamieszkiwanego przez 2 mln ludzi w gruzowisko. Nieustanne ostrzały i bombardowania sprawiły, że z domów mieszkalnych, szpitali czy miejs kultu nie pozostał kamień na kamieniu. Według obliczeń WHO, aż 92 proc. infrakstruktury mieszkalnej nie nadaje się do ponownego zamieszkania. W Strefie zalega aż 50 mln ton gruzu – dwa razy więcej niż w powojennej Warszawie.
Springer ujawnia, że na miejscu gruzowisk, z których przesiedlono Palestyńczyków trwają nieustanne prace budowlane. Dniem i nocą słychać dźwięk włączonych buldożerów, w mgnieniu oka sprzątających wojenny krajobraz. Za każdy „posprzątany” budynek, forma budowlana liczyć może 1,5 tys. dolarów + ochronę izraelskiej armii. Publicysta wskazuje zdumiewającą skalę zniszczeń, nieporównywalną z jakąkolwiek sytuacją w historii najnowszej.
Izrael dosłownie starł z powierzchni ziemi nie tylko takie miejscowości jak Chuza’a (miasto wielkości Parczewa, Kruszwicy czy Ciechocinka), ale Rafah liczące przed wojną 275 tys. mieszkańców. Całkowicie nieistnieje już Bajt Lahija – ponad 100 tys. (Kalisz, Koszalin, Legnica, Tarnów), czy obóz dla uchodźców Dżabalija 56 tys. (Pabianice, Świdnica, Wejherowo, Zgierz).
Springer nie ma wątpliwości, że masowe niszczenie miast, w których żyli Palestyńczycy stanowi część zorganizowanej czystki etnicznej.
– Izraelowi nie chodzi tylko o likwidację celów. Nieopancerzone koparki w Chuzie nie likwidowały przecież bojowników Hamasu. One miały zlikwidować miasto, tak aby ludzie, którzy w nim żyli, nie mogli do niego wrócić. To znana praktyka stosowana podczas wszystkich czystek etnicznych. Bo jeśli tutaj w Polsce, na spokojnej jeszcze póki co północy zastanawiamy się, czy mieszkanie jest prawem czy może już tylko towarem (a może tym i tym jednocześnie), to są i zawsze były takie miejsca na świecie, gdzie mieszkanie – dostęp do niego, traktowano jako narzędzie represji i segregacji. A pozbawiając ludzi domów, zmuszano ich do odejścia z ziemi, na której byli niechciani – zauważa.
Źródło: interia.pl PR
Agnieszka Piwar 2025-06-01 https://piwar.info/pieklo-palestynskich-dzieci-glos-sprzeciwu/
W przeddzień Międzynarodowego Dnia Dziecka, wspólnie z moją palestyńską przyjaciółką, Lubną Salah, wzięłam udział w Apelu Pamięci przed Pomnikiem Martyrologii Dzieci – tzw. Pękniętym Sercem – w Łodzi. To symboliczne miejsce upamiętnia tragiczny los polskich dzieci w czasie II wojny światowej.
Wydarzenie połączono z manifestem solidarności z palestyńskimi ofiarami – zwłaszcza dziećmi – które dziś, w obliczu ludobójczej wojny prowadzonej przez Izrael w Strefie Gazy, przeżywają własny dramat.
Manifestację zorganizowało Stowarzyszenie Obrońców Pamięci Polskich Ofiar Niemieckich Obozów Zagłady [https://sopponoz.pl/], we współpracy z Federacją Kobiet Życie oraz środowiskiem Rodaków Kamratów.
Dziękuję za zaproszenie i możliwość wygłoszenia przemówienia.
Reportaż https://piwar.info/marsz-do-gazy-trafilismy-do-aresztu-za-wolna-palestyne/
Przez Agnieszka Piwar 2025-06-28
11 czerwca wyruszyłam do Egiptu, by wziąć udział w Globalnym Marszu do Gazy. Celem międzynarodowej inicjatywy było okazanie solidarności z uciśnionymi Palestyńczykami oraz przełamanie na lądzie blokady dostaw pomocy humanitarnej. W podobnym czasie izraelską blokadę na morzu próbowała przerwać Flotylla Wolności.
Obie inicjatywy zakończyły się rozbiciem, aresztowaniami i deportacjami. Mnie było dane trafić do egipskiego aresztu. Ostatecznie nie dotarliśmy do Gazy. Wyjazd nie został jednak zaprzepaszczony – zadziałaliśmy w inny sposób, jedyny możliwy w tamtym momencie.
Na Globalny Marsz do Gazy wybierało się ponad 10 tysięcy uczestników z blisko 40 krajów świata. Ekipa z Polski liczyła zaledwie kilkanaście osób. Okazało się potem, że ta skromna liczebnie grupa Polaków zebrała pochwały na szczeblu dyplomatycznym – za dobre zorganizowanie i prawidłowe zachowanie. W pierwszym transporcie z Warszawy było nas jedenastu, potem docierały pojedyncze osoby.
Miejsce w samolocie miałam obok Omara Farisa – szefa Pozarządowego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków w Polsce. Palestyński znajomy był wyraźnie spięty – zanim wystartowaliśmy z Okęcia, czytał w telefonie wiadomości o problemach uczestników Marszu do Gazy, którzy przed nami dotarli do Egiptu.
EGIPSKA BEZPIEKA W AKCJI
Obawy okazały się uzasadnione. Naszą grupę aresztowano już na lotnisku w Kairze. Po wcześniejszym, bezproblemowym przejściu procedury wizowo-paszportowej, zasadzono się na nas przy ostatniej bramce kontrolnej. Pod naciągniętym pretekstem zostaliśmy zatrzymani. Wkrótce potem usłyszeliśmy, że będziemy deportowani. Wizja przymusowego powrotu do Polski była straszna – nie wesprzemy Palestyńczyków, a przecież po to tam pojechaliśmy.
W pierwszych chwilach byliśmy mocno zdezorientowani. Kiedy weszliśmy do celi aresztu, gdzie dołączyliśmy do pozostałych osadzonych, zaczęło do nas docierać, z jakiego powodu całe to zamieszanie miało miejsce. Od innych aresztowanych – obywateli różnych krajów – usłyszeliśmy wstrząsające historie związane z „polowaniem” na uczestników Marszu do Gazy. Niektórych mieli wywlekać nawet z hotelowych pokoi.
Polska grupa – obok namiotów i śpiworów – miała w bagażach kefije (arafatki) i palestyńskie flagi, czym przykuła uwagę. Niektórym z nas skonfiskowano symbole Palestyny. Egipskim władzom wyraźnie nie pasował ten marsz. Jednak jestem daleka od ich osądzania – co wyjaśnię za chwilę.
Doświadczenie nocy spędzonej w areszcie bardzo sobie cenię, bo mogłam obserwować różne typy osobowości i ich zachowania w tej nietypowej sytuacji. Generalnie było ciekawie. W szczytowym momencie w naszej celi znajdowało się 70 osób – kobiet i mężczyzn. Do wyboru: sześć piętrowych łóżek, kilka krzeseł, podłoga oraz parapet pod zakratowanym oknem.
Wszystkim aresztowanym zarekwirowano telefony, jednak niektórym udało się przemycić do celi jakiś sprzęt. Dzięki temu do mediów wyciekły zarejestrowane z ukrycia nagrania z szarpaniny z egipskimi mundurowymi – czyli moment deportowania grupy Hiszpanów, którzy mocno się temu opierali. Udało się też uzyskać pamiątkowe zdjęcie z aresztu, na którym pozuję z propalestyńskimi aktywistami z różnych zakątków świata.
Sporo czasu w areszcie przegadałam z polskim anarchistą, na którego mówią „Owca”. Czytał wcześniej moje artykuły, z którymi – jak przyznał w przypływie szczerości – zdecydowanie nie było mu po drodze. Jednak współdzieląc celę, rozmawialiśmy bez żadnej spiny. „Owca” wywęszył pewien spisek – i trudno nie przyznać mu racji. Zauważył, że młoda kobieta podająca się za obywatelkę Finlandii, pochodzenia somalijskiego, tylko udaje, że jest jedną z aresztowanych.
Czarnoskóra piękność ujmowała współwięźniów swoją opowieścią o tym, jak wraz z bratem – bez konkretnego powodu – została zatrzymana na lotnisku w Kairze i przebywa w tym areszcie od 21 dni. Dziewczyna wzbudziła powszechne współczucie, a nawet niechęć wobec egipskich władz – tym samym inni się przed nią otwierali. Mnie podpadło, że była zbyt czysta i schludna jak na taki okres odsiadki. Wypoczęta buzia, świeża cera i wyprasowana sukienka to nie jest najlepszy kamuflaż.
Kobieta ulotniła się z naszej celi rano, wraz z nadejściem nowej zmiany celników. Jeśli składała na nas raport, to najwyraźniej był całkiem przychylny – i zostaliśmy ocenieni jako grupa niestanowiąca zagrożenia dla państwa egipskiego. Ostatecznie nie deportowano nas i mogliśmy pozostać w Egipcie w zaplanowanym terminie.
DYPLOMACJA ZAMIAST REWOLTY
Najważniejszą rolę odegrała Renata Lewandowska, organizatorka wyprawy, która ukradkiem przeprowadziła rozmowę telefoniczną z przedstawicielami polskiego konsulatu. W międzyczasie przekazała ważną teczkę egipskiemu dowódcy porannej zmiany celników – były to dokumenty poświadczające, że jesteśmy legalnie przybyłą grupą, której wyjazd został przygotowany przez organizację humanitarną, czyli Fundację A & A Rainbow Hearts Around The World.
Około południa oddano nam paszporty i pozwolono wejść do Kairu. Jeszcze na lotnisku, ale już poza aresztem, wyciągnęłam z bagażu moją kefiję. Podszedł do mnie mężczyzna sprzątający obiekt i ściszonym głosem zasugerował, że powinnam schować ten palestyński emblemat, bo może to wywołać niechęć miejscowych władz i przysporzyć mi problemów. Nie chciałam trafić ponownie do aresztu, więc grzecznie dostosowałam się do życzliwej uwagi nieznajomego Egipcjanina.
W tamtym momencie wciąż liczyliśmy, że Globalny Marsz do Gazy dojdzie do skutku. Niestety, nadzieje okazały się płonne. Z każdym kolejnym dniem docierały do nas niepokojące informacje o licznych aresztowaniach i deportacjach. Któregoś dnia Lewandowska dostała ostrzegawczy cynk. Na jej komendę zmieniliśmy plany dotyczące pewnego spotkania – dzięki czemu uniknęliśmy ponownego aresztowania.
Zatrzymaliśmy się w niewielkim hotelu w wiosce pod Gizą, tuż przy słynnych Piramidach. Z racji niskiej ceny i dogodnej lokalizacji miejsce przyciągało wielu uczestników niedoszłego marszu. Podczas rozmów integracyjnych wymienialiśmy się informacjami o różnych incydentach – zamieszkach, a nawet pobiciach za sam fakt założenia arafatki.
Naszej grupie udało się uniknąć dalszych problemów, ponieważ organizatorka zadbała o dopełnienie wszelkich formalności. Uczestnicy z innych krajów najczęściej nie wystąpili nawet o pozwolenie na udział w marszu. Zdaje się, że władze Egiptu miały powody do niepokoju – z różnych przecieków wynikało, że do formującego się marszu chcieli przeniknąć prowokatorzy, niebezpieczni ekstremiści, w tym bojówkarze tzw. Państwa Islamskiego.
NOWA WOJNA W REGIONIE
Trudno obwiniać egipską bezpiekę o nadgorliwość – zwłaszcza że w trakcie naszego pobytu sąsiadujący z Egiptem Izrael zaatakował Iran. Skutecznie odwróciło to uwagę od międzynarodowej inicjatywy, której celem było przełamanie blokady dostaw pomocy humanitarnej do Gazy. W odpowiedzi Iran wystrzelił rakiety na Izrael, a błyski „Żelaznej Kopuły” – izraelskiego systemu obrony przeciwrakietowej – można było dostrzec z tarasu na dachu naszego hotelu.
Powagę sytuacji podkreśla fakt, że władze Egiptu przełożyły uroczyste otwarcie Wielkiego Muzeum Egipskiego – zaplanowane na 3 lipca – na ostatni kwartał 2025 roku. Decyzja ta została podjęta z uwagi na napięcia w regionie, zwłaszcza konflikt między Izraelem a Iranem, co skłoniło Egipt do odwołania ceremonii z udziałem światowych przywódców.
Omar Faris powiedział wprost: „Egipt nie jest naszym wrogiem – jedynym wrogiem jest Izrael”.
Choć Egipt oficjalnie potępia izraelską agresję na Strefę Gazy, to jednak utrzymuje współpracę z Izraelem, zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa na Synaju. Aby dotrzeć drogą lądową do przejścia w Rafah, trzeba przemierzyć Półwysep Synaj, który jest strefą częściowo zmilitaryzowaną. Z żalem przyjęłam więc decyzję, że Globalny Marsz do Gazy jednak nie dojdzie do skutku.
W zaistniałej sytuacji Omar i Renata wdrożyli alternatywny plan na zagospodarowanie czasu naszego pobytu w Egipcie. Z ich inicjatywy spotykaliśmy się z palestyńskimi rodzinami, które wydostały się z piekła, jakie Izrael zafundował mieszkańcom Strefy Gazy. Przy okazji udało się wysłuchać wstrząsających świadectw ocalałych i choć trochę wesprzeć potrzebujących, którzy znajdują się w bardzo trudnej sytuacji bytowej.
Podczas jednego z takich spotkań poznaliśmy Ranę Al-Haddad – 48-letnią prawniczkę z Gazy, byłą członkinię Rady Adwokackiej Palestyny, której cudem udało się uciec z najniebezpieczniejszego miejsca na ziemi. Niestety, w Egipcie ona i inni Palestyńczycy zmagają się z ogromnymi trudnościami – nie mogą legalnie pracować, a koszty życia znacznie przekraczają ich możliwości. Fundacja A & A Rainbow Hearts Around The World zadeklarowała konkretne wsparcie krewnym Rany – regularne opłacanie czynszu za wynajem mieszkania w Kairze.
ŻYCIE W ZAWIESZENIU
Rana została zmuszona do opuszczenia Gazy po zniszczeniu domu w nalocie. Straciła dach nad głową i możliwość wykonywania zawodu. Z rodziną opuściła Gazę, a później jej siostry z rodzinami również dotarły do Egiptu dzięki pomocy agencji Ya Hala.
„Warunki życia Palestyńczyków w Egipcie są bardzo trudne i pogarszają się. Rodziny nie mają dochodów, czynsze są wysokie, a ceny żywności i leków rosną. Brakuje opieki medycznej, co zmusza do płacenia z własnej kieszeni” – powiedziała Rana.
Dzieci nie mogą uczęszczać do egipskich szkół. Palestyńczykom nie przyznaje się rezydentury, ich status prawny pozostaje nieuregulowany, co uniemożliwia pracę i korzystanie z pomocy. Rana nie może podjąć pracy, choć była prawniczką i działaczką praw człowieka.
„Bardzo tęsknię za dawnym życiem i pracą, w której mogłam pomagać ludziom” – wyznała ze wzruszeniem. Podziękowała Polakom za solidarność i wsparcie, prosząc, by nie zapominali o palestyńskich dzieciach i prawie narodu do własnej ziemi.
Za wykupienie się spod izraelskich bomb trzeba słono zapłacić. Ewakuacja dorosłego ze Strefy Gazy kosztuje 5 tysięcy dolarów, dziecka – połowę tej sumy. Wielopokoleniowe rodziny muszą zebrać ogromne pieniądze, co udaje się nielicznym. Życie poza Gazą niesie jednak nowe trudności.
Yousef, 37-letni palestyński lekarz z Gazy, opowiedział o dramatycznych doświadczeniach swojej rodziny. Przez 10 lat pracował w szpitalach Gazy, teraz przebywa w Egipcie bez prawa do pracy i wsparcia. „Gaza to już nie miejsce do życia, lecz przestrzeń ruin, głodu i śmierci. Straciliśmy dom, szkoły, szpital i wielu bliskich” – mówi.
Po trudnej ucieczce przez przejście w Rafah, Yousef wraz z rodziną dotarł do Egiptu, gdzie większość Palestyńczyków nie ma uregulowanego statusu prawnego. „Nie mamy dostępu do edukacji, legalnej pracy ani świadczeń. Jestem tu ponad rok i nie otrzymałem pomocy”.
Pomimo tego zachowuje nadzieję: „Zabrano nam wszystko, ale mamy determinację. Marzę, by z rodziną znaleźć kraj, który nas przyjmie, pozwoli zacząć od nowa – może Polska. Chcę pracować jako lekarz i żyć w pokoju i stabilizacji. Mam nadzieję, że wojna się skończy i odbudujemy Gazę”.
MIĘDZY OBLĘŻENIEM A MARZENIAMI
Mój pobyt w Egipcie zaowocował nowymi kontaktami. Napisały do mnie młode Palestynki uwięzione w Gazie, które usłyszały o polskiej dziennikarce zainteresowanej losem ich uciemiężonego narodu.
Yasmeen Dola, nauczycielka angielskiego z południowej Strefy Gazy, w poruszającym świadectwie opowiedziała o codziennym życiu pod oblężeniem, dramatycznym braku podstawowych środków i nieustającej walce o przetrwanie.
„Nie mamy jedzenia, leków, a nawet wody jest za mało. Jesteśmy wyczerpani tymi warunkami” – wyznała Yasmeen. Mieszkańcy Gazy walczą jedynie o to, by zdobyć mąkę na zaspokojenie głodu. Pomimo trudności Yasmeen wspiera swoją społeczność, prowadząc bezpłatne lekcje dla sierot i organizując pomoc – książki, przybory szkolne, jedzenie i pieniądze dla potrzebujących.
Współpracowała też z instytucją edukacyjną, prowadząc wsparcie psychologiczne dla młodych ludzi, pomagając im na chwilę uciec od wojennej rzeczywistości. Wcześniej prowadziła własne centrum nauki angielskiego, ale w tygodniu jego otwarcia izraelska ofensywa zmusiła ją do ewakuacji.
Mimo utraty wszystkiego Yasmeen nie poddała się – przeprowadziła się na południe i zaczęła działać na nowo. Jednak sytuacja staje się coraz trudniejsza – brak jedzenia, środków i ciągłe zagrożenie dotykają jej i uczniów.
Jej sytuacja rodzinna jest trudna – ojciec i starszy brat opuścili Gazę, a Yasmeen została z matką, siostrami i najmłodszym bratem, który zamiast bawić się, spędza dni nosząc wodę i szukając jedzenia.
Mimo wszystko wierzy, że zewnętrzne wsparcie może coś zmienić. Chce dzielić się zdjęciami i nagraniami, by świat zobaczył solidarność, determinację i nadzieję w sercu wojny.
Ruba Doleh, 21 lat, powinna właśnie zaczynać trzeci rok studiów z inżynierii cyberbezpieczeństwa. Jednak wojna, dramatyczne warunki życia, brak internetu i środków przerwały jej edukację.
Mieszka w Gazie z matką, siostrami i młodszym bratem. Ojciec utknął na Zachodnim Brzegu, drugi brat jest w obozie uchodźców w Holandii. Kobiety i dzieci samotnie zmagają się z brutalnością wojny, walcząc o najprostsze potrzeby.
Ruba wspomina noc, gdy dom sąsiada został zbombardowany. Ona i siostra zostały ranne od odłamków, wymagały szycia, ale nie mając męskiego opiekuna ani bezpiecznego przejścia nocą, musiały czekać do świtu – w bólu i strachu.
Od zawsze aktywna społecznie, z pasją do nauki, ukończyła program ACCESS, prowadząc warsztaty z pierwszej pomocy, zdrowia psychicznego oraz programowania. Marzyła o nanotechnologii lub inżynierii robotycznej, lecz z powodu ograniczeń wybrała lokalny kierunek – cyberbezpieczeństwo. Mimo wszystko utrzymywała wysoką średnią.
Dziś jej uczelnia została zbombardowana, a z nią laptop i telefon – niezbędne do nauki narzędzia. Wymiana jest prawie niemożliwa, bo wszystkie środki rodziny idą na jedzenie, wodę i leki. Ruba korzysta z wynajmowanego sprzętu i płatnego internetu – często za wysoką cenę.
Mimo wszystko trzyma się marzenia o ukończeniu studiów i wniesieniu czegoś ważnego do świata. To pragnienie daje jej siłę – jest jak światło w ciemnościach. Nie poddaje się – walczy odpornością, wiedzą i nadzieją.
ROZPACZLIWE WOŁANIE O POMOC
Renata Lewandowska, współpracująca z Fundacją A & A Rainbow Hearts Around The World, koordynuje organizowanie pomocy dla głodujących rodzin w Gazie. W warunkach izraelskiego oblężenia jest to niezwykle trudne i bardzo kosztowne.
„Obecnie kupujemy produkty bezpośrednio od lokalnych producentów i przygotowujemy paczki żywnościowe. Priorytetem są podstawowe artykuły – warzywa, mąka, soczewica, pieluchy i mleko dla dzieci. Koszt jednej paczki to około 230–240 dolarów” – wylicza Lewandowska.
Przyznaje, że ceny żywności są bardzo wysokie, ponieważ „wojna rządzi się swoimi prawami”. Na przykład kilogram cukru kosztuje aż 80 dolarów, dlatego z tego produktu rezygnują – i tak nie są w stanie pomóc wszystkim, którzy o to proszą.
„Mamy coraz więcej rodzin potrzebujących wsparcia – na moim telefonie jest już około 500 zgłoszeń z prośbami o pomoc. Gaza jest głodna, a my nie wiemy, co dalej robić. Zapraszam wszystkie organizacje do współpracy i wsparcia – chcę im pokazać, jak mogą pomagać, jednak na razie reakcja jest zerowa” – dodaje z ubolewaniem.
Renata Lewandowska zapewnia, że paczki przygotowywane przez fundację, w której działa, są rozwożone przez wolontariuszy, a cały proces dokumentowany jest na zdjęciach i nagraniach. Dzięki temu wiadomo, że pomoc trafia tam, gdzie powinna.
Niestety, w przypadku innych organizacji humanitarnych nie zawsze się to udaje. Yasmeen zwraca uwagę na dramatyczne nadużycia związane z pomocą humanitarną.
„Najgorsze jest to, że kiedy izraelska okupacja dopuszcza pomoc humanitarną do Gazy, umieszczają ją w bardzo niebezpiecznych miejscach – na przykład w strefie przemysłowej, na północy albo południu. Potem dopuszczają tam szabrowników. To właśnie oni przejmują tę pomoc, która miała być darmowa dla ludzi w potrzebie. Następnie sprzedają ją na rynku po zawyżonych cenach. Produkty, które przyszły tu za darmo, trafiają na stragany, gdzie kosztują nawet sto razy więcej niż przed wojną. To nieludzkie” – opowiada z goryczą młoda Palestynka.
Z innych doniesień usłyszłałam, że na Palestyńczyków udających się do punktów z pomocą humanitarną czyhają izraelscy snajperzy, którzy nie oszczędzają kul.
Dźwigając te wszystkie straszne informacje, wróciłam do Polski. Przeglądając internet, z przerażeniem spostrzegłam, że dziennikarka, którą niegdyś ceniłam – bo wydawała mi się poważna – zaprosiła do swojego programu celebrytkę znaną ze skandali, by opowiedziała przed kamerą o operacji powiększenia biustu w jednej z tureckich klinik. Takimi bzdurami interesują się dziś polskie media, podczas gdy syjoniści bezkarnie dokonują ludobójstwa na mieszkańcach Gazy.
Pewien dziennikarz, uchodzący za niezależnego, jeszcze przed moim wyjazdem do Egiptu zadeklarował, że zaprosi mnie do programu, bym opowiedziała o mojej najnowszej książce „Holokaust Palestyńczyków”. Po powrocie, mimo że się przypomniałam, zignorował sprawę.
Tymczasem piszą do mnie kolejni Palestyńczycy, błagając o wsparcie. Młoda kobieta, nosząca pod sercem nienarodzone dziecko, wyznała, że jest jej strasznie wstyd prosić o pomoc materialną. Mnie również jest wstyd, bo nie mogę jej pomóc. Ostatnie pieniądze wydałam na wyjazd do Egiptu. Nie zatrudnia mnie żadna redakcja. Żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne, zarejestrowałam się w Urzędzie Pracy jako bezrobotna.
Moje dziennikarstwo to wolontariat, bo mediów nie interesuje tematyka, którą poruszam. Z nielicznych darowizn od czytelników nie mam nawet połowy najniższej krajowej. Wcześniej nie przeszkadzało mi skromne życie – cieszyłam się z wolności.
Teraz jestem zrozpaczona, bo nie mogę pomóc ludziom, o których wiem, że właśnie umierają z głodu – bo świat ma ich w głębokim poważaniu.
Agnieszka Piwar
cegiełka na moją działalność dziennikarską
=============================================
Agnieszka Piwar 2025-04-26 piwar.info/egzekucje-medykow-i-wojna-bez-litosci-zniszczenie-gazy-oczami-lekarza
Rozmowa z Hussamem Elhassanem, lekarzem pochodzenia palestyńskiego – prezesem Zakładu Opieki Zdrowotnej na Śląsku
W marcu na południu Gazy izraelscy żołnierze dokonali egzekucji palestyńskich ratowników, sanitariuszy i pracowników organizacji pomocowych, poruszających się oznakowanymi karetkami. Ciała ofiar ukryto w masowym grobie. O tej tragedii dowiedzieliśmy się dzięki nagraniu odnalezionemu w telefonie jednej z ofiar. Co dokładnie tam się wydarzyło? Czy podobne egzekucje pracowników medycznych w Strefie Gazy zdarzają się częściej?
– Tak, niestety tego typu ataki nie są odosobnione. 23 marca 2025 roku izraelskie siły zbrojne (IDF) zaatakowały konwój humanitarny składający się z karetek, wozu strażackiego oraz pojazdu ONZ w Rafah, w wyniku czego zginęło co najmniej 15 pracowników służb ratunkowych, w tym m.in. członkowie Palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca i pracownicy obrony cywilnej. Ciała ofiar zostały zakopane w masowym grobie, który odkryto dopiero po ośmiu dniach.
Początkowo IDF przedstawiało propagandowe uzasadnienia, twierdząc, że pojazdy poruszały się „w podejrzany sposób”, były „nieoświetlone” i mogły być używane przez bojowników Hamasu. Jednak dramatyczne nagranie znalezione w telefonie jednej z ofiar wykazało, że konwój był wyraźnie oznakowany i miał włączone światła ostrzegawcze. Po ujawnieniu tych dowodów izraelska armia została zmuszona do wycofania swojej narracji.
Kolejny przykład egzekucji. Hind Rajab, sześcioletnia dziewczynka z Gazy, została zamordowana 29 stycznia 2024 roku, gdy przez ponad trzy godziny błagała przez telefon o pomoc, uwięziona w samochodzie ostrzelanym przez izraelskich żołnierzy. Razem z nią zginęli wszyscy członkowie jej rodziny. Po dramatycznym wezwaniu ratunkowym Palestyński Czerwony Półksiężyc wysłał karetkę pogotowia, której załoga – dwóch sanitariuszy – została również zabita przez IDF. Ciała Hind, jej bliskich oraz ratowników odnaleziono później w zniszczonym pojeździe.
Sprawa wstrząsnęła opinią publiczną i została opisana m.in. przez CNN, BBC i Al Jazeerę jako symbol bezkarności izraelskich sił oraz tragicznego losu dzieci w Strefie Gazy.
Na początku konfliktu IDF systematycznie usprawiedliwiało bombardowanie szpitali i mordowanie pracowników medycznych oskarżeniami, że są oni powiązani z Hamasem, lub że infrastruktura medyczna jest rzekomo wykorzystywana do celów militarnych – jak miało to miejsce przy ataku na szpital Al-Shifa. Tego rodzaju propaganda miała na celu uzyskanie milczącej akceptacji społeczności międzynarodowej. Niestety, z uwagi na brak zdecydowanej reakcji ze strony organizacji międzynarodowych oraz de facto bezkarność Izraela, praktyki te nie tylko są kontynuowane, ale obecnie często odbywają się już nawet bez wcześniejszego propagandowego uzasadnienia.
Organizacje takie jak Lekarze bez Granic (MSF) i Amnesty International wielokrotnie alarmowały o systematycznych atakach na personel medyczny i placówki zdrowia – co stanowi rażące naruszenie międzynarodowego prawa humanitarnego, w tym IV Konwencji Genewskiej.
Ilu lekarzy zostało dotąd zabitych podczas obecnej wojny w Gazie?
–Według danych Ministerstwa Zdrowia w Strefie Gazy, od początku konfliktu w październiku 2023 roku do lipca 2024 roku, w wyniku izraelskich ataków zginęło ponad 500 pracowników służby zdrowia, w tym wielu lekarzy posiadających unikalne specjalizacje.
Wśród ofiar znaleźli się m.in. jedyny w Gazie specjalista od przeszczepów wątroby oraz eksperci w dziedzinie leczenia niepłodności i chirurgii plastycznej.
Dodatkowo, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała, że od 7 października 2023 roku na okupowanych terytoriach palestyńskich odnotowano 1273 ataki na placówki medyczne, w wyniku których zginęły 883 osoby, a 1416 zostało rannych.
Izrael stosuje głód jako kolejną broń przeciwko Palestyńczykom, nie cofając się przed niczym, by doprowadzić ich do zagłodzenia. Jednym z najbardziej poruszających przykładów jest zamach na wolontariuszy dostarczających żywność do Gazy, w wyniku którego zginął Damian Soból z Polski. Niedawno minęła pierwsza rocznica tego barbarzyńskiego czynu.
Szybko udowodniono, że izraelscy żołnierze przeprowadzili celowy atak na konwój z pomocą humanitarną. Jakie miało to konsekwencje dla organizacji pomocowych? Czy działania IDF skutecznie odstraszyły inne instytucje od podejmowania działań humanitarnych w Gazie?
– Nigdy nie zapomnę dnia, w którym – wraz z ambasadorem Palestyny, Mahmudem Khalifą – uczestniczyłem w ostatnim pożegnaniu Damiana Sobóla w Przemyślu. Był to moment nie tylko głębokiej żałoby, lecz także rozczarowania, gniewu i moralnego wstrząsu. Spotkaliśmy tam dyrektora World Central Kitchen, który ze łzami w oczach zapewniał nas, że trasa konwoju – który został zaatakowany przez izraelskie wojsko – była dokładnie uzgodniona z IDF. Wszystko odbywało się oficjalnie: oznaczone pojazdy, uzgodnione punkty trasy, pełna koordynacja. Mimo to izraelskie drony śledziły konwój i celowo w niego uderzyły, zabijając niewinnych wolontariuszy – ludzi, którzy wcześniej pomagali… Izraelczykom.
To pokazuje prawdziwe intencje państwa okupacyjnego: pomoc humanitarna nie jest mile widziana, jeśli kierowana jest do Palestyńczyków. Ten atak nie był „tragiczną pomyłką”. To była przemyślana akcja odstraszająca – mająca na celu odcięcie Gazy od wszelkiej pomocy i pogłębienie głodu. To świadome użycie głodu jako broni.
Według raportów ONZ, Strefa Gazy jest pierwszym miejscem od ponad dekady, gdzie cała populacja cywilna została zakwalifikowana jako dotknięta kryzysem głodu (źródło: IPC/FAO, marzec 2024).Wpływ ataku na organizacje humanitarne był druzgocący. World Central Kitchen natychmiast zawiesiła swoją działalność, a inne organizacje, takie jak World Food Programme i Save the Children, znacznie ograniczyły swoje operacje. Wysłanie konwoju humanitarnego stało się operacją, która wiązała się z wysokim ryzykiem śmierci, nawet jeśli odbywała się w pełnej współpracy z Izraelem. Atak ten doprowadził do paraliżu pomocy humanitarnej, pogłębiając tragedię setek tysięcy dzieci i kobiet w Gazie.
Dlatego każdy gest solidarności – każda ciężarówka z mąką, z mlekiem dla noworodków, każdy lekarz z torbą pierwszej pomocy – staje się zagrożeniem dla tej wizji. I dlatego właśnie izraelska armia nie zawahała się zabić Damiana, wolontariuszy z Australii, Wielkiej Brytanii i Palestyny – mimo że wcześniej im ufali i pozwalali im nieść pomoc nawet własnym obywatelom.
Dziś nie trzeba już używać pieców gazowych, by eliminować ludzi. Wystarczy odciąć dostęp do żywności, czystej wody, leków, prądu dla dializowanych i inkubatorów dla noworodków – jak jasno i brutalnie zapowiedział izraelski minister obrony Yoav Gallant, ogłaszając: „Walczyć będziemy z ludźmi pozbawionymi jedzenia, wody i prądu” (Reuters, 9 października 2023).
Niech – jak powiedział wprost – rodzice patrzą, jak ich dzieci umierają z głodu. To jest strategia państwowa. To jest polityka dehumanizacji. To jest współczesne ludobójstwo – nie w komorach, lecz na oczach całego świata.
Jakie największe trudności napotykają pracownicy służby zdrowia w Strefie Gazy w kontekście trwającego konfliktu?
–Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to, co dzieje się w Strefie Gazy, jest nie tylko katastrofą zdrowotną, ale i aktem celowego niszczenia całego społeczeństwa. Według Światowej Organizacji Zdrowia, ponad 95% szpitali i przychodni w Strefie Gazy zostało zniszczonych, zablokowanych lub przestało działać z powodu oblężeń, bombardowań i braku dostaw. Medycy pracują w prowizorycznych warunkach – w ruinach szkół, tunelach, na podłogach, bez światła, bieżącej wody czy podstawowych narzędzi chirurgicznych.
Z raportów organizacji medycznych (m.in. MSF i WHO) wynika, że najczęstsze obrażenia to amputacje kończyn, głównie u dzieci, poparzenia i rany odłamkowe, głuchota spowodowana falami uderzeniowymi, urazy czaszkowo-mózgowe oraz ciężkie traumy psychiczne, zwłaszcza u dzieci. Wobec braku środków znieczulających amputacje często przeprowadza się bez znieczulenia, co jest sytuacją absolutnie dramatyczną i nieludzką – zarówno dla pacjenta, jak i lekarza.
Ponadto, brakuje leków, sprzętu do dializ, inkubatorów, tlenu, materiałów opatrunkowych i narzędzi chirurgicznych, energii elektrycznej oraz paliwa do generatorów.
Kiedyś izraelska armia starała się uzasadniać bombardowania szpitali, twierdząc, że palestyńscy bojownicy mają swoje kwatery pod placówkami medycznymi. Dziś nie muszą się już tłumaczyć. Nie ma protestów. Nie ma międzynarodowej reakcji. Panuje śmiertelna cisza.
Jak przyznał izraelski minister obrony Yoav Gallant, strategia wobec Gazy to: „odciąć jedzenie, wodę, paliwo – walczymy z ludzkimi zwierzętami”. Dziś nie trzeba komór gazowych – wystarczy odciąć pomoc medyczną i pozwolić dzieciom konać z głodu lub krwotoków, bez możliwości leczenia. To nie jest tylko wojna. To systematyczne i udokumentowane niszczenie narodu poprzez głód, choroby i brak opieki medycznej. Lekarze w Gazie są dziś ostatnią linią oporu wobec tej brutalnej polityki – a ich codzienna walka o życie to najczystszy akt człowieczeństwa.
Podobnie jak wielu Palestyńczyków, mieszka Pan poza ojczystą ziemią. Poznając przedstawicieli palestyńskiej diaspory, zauważyłam, że wzajemnie się wspieracie i aktywnie angażujecie w sprawy Palestyny, co pozwala zachować narodową tożsamość. Niemniej jednak wydaje się, że to wciąż za mało, by uwolnić Palestynę spod izraelskiej okupacji. Co Pana zdaniem musiałoby się wydarzyć na arenie międzynarodowej, aby Palestyna odzyskała wolność?
– Uwolnienie Palestyny nie nastąpi dzięki jednemu wydarzeniu, ale w wyniku skoordynowanych działań: nacisku dyplomatycznego, prawnego, ekonomicznego oraz rosnącego oporu społecznego na całym świecie. Kluczowa jest także jedność wewnętrzna oraz silna i wiarygodna reprezentacja narodu palestyńskiego.Zmiana polityki głównych mocarstw – zwłaszcza USA i UE – jest niezbędna. USA, będące głównym sojusznikiem Izraela, ma ogromny wpływ na utrzymanie obecnego status quo. Bez zmiany amerykańskiego podejścia – przynajmniej w kierunku neutralności i realnego nacisku na Izrael – trudno będzie mówić o sprawiedliwym rozwiązaniu. Z kolei Unia Europejska, choć często krytykuje Izrael, w praktyce utrzymuje bliskie relacje gospodarcze i technologiczne. Zawieszenie lub warunkowanie współpracy poszanowaniem prawa międzynarodowego byłoby istotnym krokiem. Przykładem może być zawieszenie współpracy UE–Izrael w ramach porozumienia o stowarzyszeniu (EU-Israel Association Agreement) w reakcji na łamanie prawa międzynarodowego.
Skuteczne działania Międzynarodowego Trybunału Karnego (ICC) również stanowią kluczowy element zmiany sytuacji. Jeżeli izraelscy przywódcy wojskowi i polityczni zostaliby oficjalnie oskarżeni o zbrodnie wojenne lub zbrodnie przeciwko ludzkości, zwiększyłoby to presję polityczną i dyplomatyczną. W maju 2024 r. ICC otrzymał szereg zawiadomień dotyczących m.in. oblężeń szpitali, ataków na cywilów oraz przymusowych przesiedleń.
Zjednoczenie palestyńskiego przywództwa oraz strategii jest kolejnym kluczowym czynnikiem. Brak jednolitego frontu wśród Palestyńczyków osłabia zarówno wewnętrzną siłę oporu, jak i skuteczność dyplomacji. Potrzebne jest nowe, demokratycznie wybrane przywództwo, które zjednoczy wszystkie frakcje i będzie prowadzić spójną strategię międzynarodową.
Wzrost globalnych ruchów solidarnościowych oraz sankcji oddolnych stanowi kolejny element wspierający Palestynę. Ruch BDS (Boycott, Divestment, Sanctions) zyskuje popularność na uniwersytetach, wśród artystów oraz związków zawodowych. Według niektórych analiz, działania BDS mogły kosztować Izrael nawet do 11,5 miliarda dolarów rocznie (Modern Diplomacy). Przykładem może być decyzja Związku Zawodowego Lekarzy w Wielkiej Brytanii o bojkocie izraelskich firm technologii medycznej w 2023 r.
Formalne uznanie Państwa Palestyńskiego przez więcej krajów jest kluczowe. Obecnie ponad 130 państw uznaje Palestynę, ale wiele wpływowych państw Zachodu wciąż tego nie uczyniło. Formalne uznanie zwiększyłoby presję na Izrael. Również przystąpienie Palestyny do większej liczby organizacji międzynarodowych (np. WHO, INTERPOL, UNESCO) wzmocniłoby jej podmiotowość.
Jaką rolę, Pana zdaniem, media odgrywają w kształtowaniu globalnej narracji o Palestynie, a także w jaki sposób ich przekaz wpływa na zmiany w postrzeganiu tego konfliktu przez międzynarodową opinię publiczną?
–Zmiana narracji medialnej jest kolejnym istotnym krokiem. Dominujący dyskurs w mediach międzynarodowych powoli się zmienia – coraz częściej Palestyńczycy przedstawiani są nie tylko jako „ofiary konfliktu”, lecz jako naród pod okupacją walczący o swoje prawa. Według sondażu Quinnipiac University z listopada 2023 roku, 52% młodych wyborców w wieku poniżej 35 lat wyraziło większą sympatię dla Palestyńczyków niż dla Izraelczyków. Badanie New York Times/Siena College z grudnia 2023 roku wykazało, że wśród osób w wieku 18–29 lat, 47% sympatyzowało z Palestyńczykami, 26% z Izraelczykami, a 10% z obiema stronami.
Rosnąca rola niezależnych dziennikarzy i organizacji pozwala wreszcie pokazać światu rzeczywistość okupacji oczami Palestyńczyków. Jednak w dobie, gdy niezależni dziennikarze i organizacje zaczynają pokazywać światu okupację oczami samych Palestyńczyków, reakcja jest niemal natychmiastowa – jakby ktoś uruchomił automat: „to antysemityzm!” Syjoniści i ich medialni sojusznicy nie znoszą, gdy prawda wymyka się spod ich narracyjnej kontroli. Proszę się więc nie łudzić – zarzut antysemityzmu wobec pani książki już jest gotowy i czeka w szufladzie. Prawdopodobnie obok tych, które regularnie starają się przypisać mi takie etykiety – mnie, lekarzowi, który odpowiada na pytania, a nie prowadzi wojny informacyjnej.
Ale cóż – w ich świecie fakty bolą bardziej niż rakiety.
13 kwietnia 2025 roku, podczas manifestacji w Krakowie, wygłosił Pan dramatyczny apel o uznanie cierpienia Palestyńczyków – zwłaszcza dzieci – oraz o potępienie milczenia świata wobec brutalności, która rozgrywa się w Gazie…
– W moim przemówieniu chciałem przede wszystkim zwrócić uwagę na zbrodnie i cierpienie, które Palestyńczycy znoszą w Gazie. Podkreśliłem dramat dzieci umierających nie tylko od bomb, ale również z głodu, kobiety rodzące na betonie, bombardowanie szpitali i karetek. Powiedziałem o ciszy, która boli bardziej niż huk rakiet, ponieważ świat milczy, ignorując cierpienie Palestyńczyków.Wskazałem na moralną hipokryzję, w której cierpienie Palestyńczyków traktowane jest jako tło politycznych kalkulacji.
Zapytałem, gdzie są dzisiaj dziennikarze, którzy wcześniej potępiali przemoc i bronili wartości humanitarnych. Gdzie są ich głosy, kiedy codziennie łamane są przepisy prawa międzynarodowego, a w Gazie giną tysiące niewinnych ludzi? Milczenie w obliczu tej tragedii to współudział w zbrodniach.
Omówiłem również sytuację palestyńskich więźniów, którzy są przetrzymywani bez procesu, w areszcie administracyjnym. Dodałem, że świat zwraca uwagę na 24 izraelskich jeńców wojennych, ale milczy o 12 tysiącach palestyńskich więźniów, których cierpienie nie pasuje do dominującej narracji.
Moje przesłanie jest jasne: nie ma wolności, dopóki wszyscy nie są wolni. Wzywam do sprzeciwu wobec czystek etnicznych, hipokryzji i selektywnego człowieczeństwa, bo to moralna hańba, by jedna grupa mogła być mordowana, więziona i wypędzana, a druga traktowana jak nietykalna kasta.
Jak ocenia Pan obecny stosunek polskich elit politycznych do sytuacji w Palestynie i reakcję społeczeństwa na tę kwestię?
– Polska klasa polityczna – zarówno liberalna, jak i konserwatywna – wykazuje wyraźne sympatie pro-izraelskie, często wbrew opinii publicznej i niezależnym wyrokom sądów.
Tymczasem z danych sondażowych (np. IPSOS dla OKO.press, 2023) wynika, że około 70% Polaków uznaje działania Izraela wobec Palestyńczyków za niesprawiedliwe i sympatyzuje z palestyńską walką o niepodległość. Jednak mimo zauważalnego kontrastu między elitą polityczną a społeczeństwem, w przestrzeni publicznej nie obserwujemy masowych protestów, szerokiej aktywności społecznej ani wyraźnego wsparcia medialnego dla sprawy palestyńskiej.
W listopadzie 2023 roku prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, zakazał zorganizowania pro-palestyńskiej demonstracji, planowanej w ramach globalnych protestów przeciwko działaniom Izraela w Gazie. Organizatorzy i środowiska pro-palestyńskie odwołali się od tej decyzji do Sądu Okręgowego, który uchylił zakaz, uznając go za sprzeczny z konstytucyjnym prawem do zgromadzeń. Była to decyzja symboliczna – tworząca atmosferę strachu wokół wyrażania solidarności z Palestyńczykami.
Zaproszenie osoby oskarżonej o zbrodnie wojenne – Benjamina Netanjahu – przez najwyższe władze państwowe może być odebrane jako legitymizacja jego działań, nawet jeśli nie byłoby to intencją. To zaproszenie stanowi akt politycznej kalkulacji postawiony ponad zasadami moralnymi i prawnymi. Gdy głowy państwa milczą o ofiarach cywilnych lub jednoznacznie opowiadają się po stronie jednego państwa (w tym przypadku Izraela), osoby publiczne, nauczyciele, dziennikarze i organizacje pozarządowe zaczynają ostrożniej dobierać słowa – nie chcąc narazić się na polityczne lub medialne reperkusje.
I tak oto, w kraju, który sam zna smak okupacji, łapanek i murów getta, władze deklarują przywitanie z otwartymi ramionami człowieka oskarżonego o bombardowanie obozów dla dzieci – podczas gdy pokojowa demonstracja pod flagą Palestyny uznawana jest za zagrożenie dla porządku publicznego.
Zamiast prawdy – dyplomacja. Zamiast sumienia – interesy. A gdy Międzynarodowy Trybunał Karny woła o sprawiedliwość, Warszawa odpowiada: „Proszę się rozejść, to nie nasza wojna”.
Mimo lęku politycznych elit i prób cenzury, w Polsce nadal istnieją odważne i niezależne głosy, które przypominają o moralnym, prawnym i ludzkim obowiązku stawania po stronie prześladowanych. Ich działalność odgrywa kluczową rolę w edukowaniu opinii publicznej, przeciwdziałaniu dezinformacji i przypominaniu, że prawa człowieka nie mają narodowości ani religii. Ważną rolę pełnią także niezależni dziennikarze i eksperci, którzy przełamują ciszę wokół Palestyny.
Na szczęście wciąż są ci, którzy nie dali sobie zaszyć ust złotą nicią poprawności. Dziennikarze, eksperci, zwykli ludzie – którzy mimo atmosfery strachu mówią jasno: dziecko palestyńskie waży tyle samo, co każde inne dziecko na świecie.
Bo dziś, by być człowiekiem, naprawdę trzeba mieć odwagę.
Dziękuję za rozmowę.
fot. Press.tv
1.04.2025 nczas/w-strefie-gazy-ratownicy-medyczni-zabici-jeden-po-drugim-przez-izraelska-armie
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych, co najmniej 1060 pracowników służby zdrowia zostało zabitych w ciągu 18 miesięcy od rozpoczęcia izraelskiej ofensywy w Gazie.
===================================
Piętnastu palestyńskich ratowników medycznych, w tym co najmniej jeden pracownik Organizacji Narodów Zjednoczonych, zostało zabitych przez siły izraelskie „jeden po drugim”. Zakopano ich w naprędce utworzonym masowym grobie – poinformowała Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Według Biura ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA), pracownicy Palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca (PRCS) i przedstawiciele organizacji humanitarnych byli na misji ratunkowej, by pomóc kolegom, którzy wcześniej tego dnia zostali ostrzelani.
Poruszali się oznakowanymi pojazdami w dzielnicy Tel al-Sultan w mieście Rafah. Izraelskie wojsko otworzyło do nich ogień. Przedstawiciel Czerwonego Półksiężyca w Gazie poinformował, że istnieją dowody na to, że co najmniej jedna osoba została zatrzymana i zabita, ponieważ ciało jednego z zabitych znaleziono ze związanymi rękami.
Do ataku izraelskiego wojska na palestyńskich medyków doszło 23 marca, dzień po wznowieniu izraelskiej ofensywy w obszarze blisko granicy z Egiptem. Jonathan Whittall, szef OCHA w Palestynie, relacjonuje, że ratownicy medyczni i przedstawiciele organizacji pomocy humanitarnej „jeden po drugim zostali trafieni”. – Ich ciała zostały zebrane i pochowane w tym masowym grobie – informuje.
– Wykopujemy ich w mundurach, z rękawiczkami. Byli tu, aby ratować życie. Zamiast tego skończyli w masowym grobie. Te karetki zostały zakopane w piasku. Jest tu pojazd ONZ, zakopany w piasku. Buldożer – izraelski buldożer – je zakopał – dodał.
Philippe Lazzarini, szef Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim (UNRWA), potwierdził, że wśród ofiar znajduje się jeden z pracowników agencji.
„Ciało naszego kolegi zabitego w Rafah zostało ‘odzyskane’ wczoraj, wraz z pracownikami pomocy z Palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca. Wszyscy porzuceni w płytkich grobach, to głębokie naruszenie ludzkiej godności” – napisał Lazzarini w mediach społecznościowych.
===========================
=======================================
Izraelskie wojsko poinformowało, że jego „wstępna ocena” incydentu wykazała, że żołnierze otworzyli ogień do kilku pojazdów „podejrzanie zbliżających się do oddziałów IDF bez świateł lub sygnałów awaryjnych”. Dodano, że ruch pojazdu nie był wcześniej koordynowany z Siłami Obronnymi Izraela (IDF), a obszar był „aktywną strefą walki”.
Czerwony Półksiężyc stwierdził, że dzielnica Tel al-Sultan była uważana za bezpieczną, a ruch tam odbywał się normalnie, bez „wymagającej koordynacji”.
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych, co najmniej 1060 pracowników służby zdrowia zostało zabitych w ciągu 18 miesięcy od rozpoczęcia izraelskiej ofensywy w Gazie.
============================
1/6 First responders should never be a target. Yet today @UNOCHA supported @PalestineRCS and Civil Defense to retrieve colleagues from a mass grave in #Rafah #Gaza that was marked with the emergency light from one of their crushed ambulances. pic.twitter.com/xFYFXWp2c6
— Jonathan Whittall (@_jwhittall) March 30, 2025
8.01.2025 https://nczas.info/2025/01/08/kilka-slow-prawdy-na-pomniku-ambasador-izraela-grzmi-o-hanbie-polska-ma-szczegolna-odpowiedzialnosc-foto/
Ambasador Izraela w Polsce, Ja’akow Liwne, grzmi po tym, jak na jednym z warszawskich upamiętnień Żydów prześladowanych w okupowanej Polsce przez Niemców pojawił się napis nawiązujący do ludobójstwa w Strefie Gazy. „Haniebny wandalizm” – ocenił izraelski dyplomata.
Chodzi o napisy, jakie pojawiły się na warszawskim Pomniku Umschlagplatz przy ul. Stawki. Monument znajduje się na terenie dawnego placu przeładunkowego. W latach 1942-1943 Niemcy wywieźli stąd do obozu w Treblince przeszło 300 tys. Żydów z warszawskiego getta.
Teraz na murze pojawił się napis „Warsaw 1943 = Gaza 2025”. To niezwykle oburzyło izraelskiego ambasadora.
„Haniebny wandalizm na warszawskim pomniku upamiętniającym 300 000 (!) Żydów deportowanych do Treblinki” – grzmiał Liwne.
„Polska ma szczególną odpowiedzialność za ochronę miejsc żydowskich i Holokaustu; pociągnijcie wandali do odpowiedzialności” – rozkazał Polakom.
Napis pojawił się na jednej ze ścian pomnika, na której znajduje się cytat z Księgi Hioba. „Ziemio nie kryj mojej krwi, iżby mój krzyk nie ustawał” – czytamy.
Israeli tank ‘crushed my father to death’ in Gaza https://t.co/O8XXpl8o0t przez @AJEnglish
— Krzysztof Zabrzeski (@K_Zabrzeski) July 11, 2024
A Palestinian woman has told Al Jazeera that Israeli forces killed her father and grandfather by running them over with a tank during a raid in Gaza.
9 lipca 2024 pch24.pl/lancet-liczba-ofiar-smiertelnych-zydowskiej-agresji-186-tysiecy
Liczba ofiar śmiertelnych operacji wojskowej Izraela w Strefie Gazy może przekroczyć 186 tysięcy – podało brytyjskie czasopismo naukowe „Lancet”. Badanie wykazało, że czynniki takie jak choroby, spowodowane m.in. głodem, pośrednio doprowadzą w dłuższej perspektywie do większej liczby zgonów, nawet jeśli wojna się zakończy.
Z tekstu zatytułowanego Counting the dead in Gaza: difficult but essential wynika, że narastające skutki wojny Izraela z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas mogą oznaczać, że prawdziwa liczba ofiar śmiertelnych może sięgnąć nawet ponad 186 tysięcy osób.
Artykuł został opublikowany w części korespondencyjnej czasopisma, a zatem nie był recenzowany naukowo. Jego autorami są: Rasha Khatib z Uniwersytetu w Bir Zajt na Zachodnim Brzegu Jordanu, Martin McKee z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej oraz Salim Yusuf z organizacji Population Health Research Institute.
W pierwszych miesiącach wojny siły izraelskie zablokowały dostawy żywności i wody na terytorium Strefy. Równocześnie w ramach bombardowań i ofensywy lądowo-powietrznej zniszczeniu uległa cała infrastruktura cywilna, na co autorzy analizy zwrócili szczególną uwagę. Obecnie jakakolwiek pomoc dociera do mieszkańców pół-enklawy wyłącznie konwojami humanitarnymi.
Według ministerstwa zdrowia Strefy Gazy, kontrolowanego przez Hamas, od października 2023 roku, czyli rozpoczęcia przez izraelskie siły zbrojne działań odwetowych po ataku Hamasu na Izrael, zginęło już ponad 38 tys. Palestyńczyków. Jednak te zgony są zgłaszane dobrowolnie przez rodziny i bliskich ofiar, a w przypadku kostnic i szpitali – również przez personel medyczny.
W artykule na łamach pisma „Lancet” podkreślono, że liczba ofiar śmiertelnych jest wyższa, ponieważ oficjalne statystyki nie uwzględniają tysięcy osób pogrzebanych pod gruzami oraz zgonów pośrednich w wyniku zniszczenia obiektów służby zdrowia, systemów dystrybucji żywności oraz innej infrastruktury publicznej.
W raporcie przypomniano, że konflikty zbrojne mają pośrednie skutki zdrowotne, wykraczające poza bezpośrednie szkody spowodowane przemocą. Dlatego nawet jeśli wojna w Gazie zakończy się natychmiast, w nadchodzących miesiącach i latach będzie ona nadal – pośrednio – powodować wiele zgonów z powodu np. chorób.
„W niedawnych konfliktach liczba takich zgonów, będących konsekwencją wojny, jest od trzech do 15 razy większa niż liczba zgonów bezpośrednich. Stosując ostrożne szacunki, dotyczące czterech zgonów (przypadających) na jedną śmierć w ramach działań kinetycznych (bombardowania, ostrzału), w przypadku 37 396 zgłoszonych ofiar śmiertelnych nie jest wykluczone, że obecnemu konfliktowi w Gazie można przypisać aż do 186 tysięcy lub nawet więcej zgonów” – powiadomili autorzy badania.
Opublikowane dane prowadzą do konkluzji, że liczba ofiar śmiertelnych będzie znacznie większa – biorąc pod uwagę fakt, że znaczna część infrastruktury Strefy Gazy została zniszczona, przez co brakuje tam żywności, wody i schronienia dla cywilów. Ponadto Agencja Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Pracy dla Uchodźców Palestyńskich (UNRWA) utraciła część międzynarodowego finansowania wskutek oskarżeń ze strony Izraela o współpracę z Hamasem.
W tekście zauważono, że ONZ i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zgadzają się, że twierdzenia o sfabrykowaniu danych, kierowane pod adresem władz palestyńskich w Gazie w związku z liczbą ofiar śmiertelnych są „nieprawdopodobne”.
Autorzy raportu przypomnieli, że Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS) stwierdził w styczniowych orzeczeniach tymczasowych w postępowaniu w sprawie zbrodni ludobójstwa, wszczętym przeciwko Izraelowi, że ten kraj musi „podjąć skuteczne środki, aby zapobiec zniszczeniom i zapewnić zachowanie dowodów” na podstawie Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 roku.
Wojska izraelskie wkroczyły do Strefy Gazy po ataku terrorystycznym Hamasu z 7 października 2023 roku, w wyniku którego zginęło niemal 1200 osób, a 251 porwano jako zakładników. Podczas wojny śmierć poniosło ponad 38 tys. Palestyńczyków, z czego co najmniej 40 w ciągu ostatniej doby – poinformowały w poniedziałek władze medyczne kontrolowane przez Hamas, które w tym zestawieniu nie odróżniają cywilów od zabitych bojowników. Według izraelskiej armii około jednej trzeciej ofiar po stronie palestyńskiej to przedstawiciele Hamasu i innych ugrupowań terrorystycznych.
W efekcie wojny Strefa Gazy pogrążona jest w kryzysie humanitarnym na wielką skalę, a większość jej mieszkańców stała się wewnętrznymi uchodźcami.
Źródło: PAP
23.04.2024 masowe-groby-na-terenie-szpitala-izraelskie-wojsko-zakopalo-kilkaset-ofiar
Blisko 300 ciał osób zabitych i pochowanych przez siły izraelskie zostało ekshumowanych z masowych grobów znajdujących się na terenie szpitala Nasser w miejscowości Chan Junis – poinformowała w poniedziałek agencja AFP, powołując się na obronę cywilną ze Strefy Gazy.
AFP podaje, że dwóch innych urzędników ze Strefy Gazy oznajmiło, że ekshumowano na tym terenie 283 ciała. Izraelska armia do tej pory nie wydała oświadczenia na ten temat.
Kompleks szpitalny Nasser mieście Chan Junis to druga pod względem wielkości placówka medyczna w Gazie.
Według danych ministerstwa zdrowia Strefy Gazy wojsko izraelskie zabiło już ponad 34 tys. Palestyńczyków
Źródło: AFP/nczas.info/PAP
==================
„Abu Suleiman, szef obrony cywilnej w Chan Junis powiedział CNN, że niektóre z ofiar pochowanych na prowizorycznym cmentarzysku przy szpitalu miały związane ręce i nogi, widać na nich ślady świadczące o torturach”, czytamy w rmf24.pl.
Istnieje prawdopodobieństwo, że część ofiar została żywcem pogrzebana.
Izraelska armia nie skomentowała sprawy.
Już widzę komentarz: “Uś, jaki antysemityzm!!”
oprac. Piotr Kozłowski wiadomosci.dziennik
Jak podaje Reuters, co najmniej dziewięć osób, w tym sześcioro dzieci zginęło w nocy z piątku na sobotę w izraelskim ataku na miasto Rafah na południu Strefy Gazy.
Według sił obrony cywilnej w Strefie Gazy pociski trafiły w budynek mieszkalny w zachodniej części Rafah. Wszystkie ofiary należały do jednej rodziny. Oprócz dzieci w wieku od jednego roku do 16 lat śmierć poniosły także dwie kobiety i mężczyzna.
W Rafah, położonym przy granicy z Egiptem, przebywa obecnie ponad połowa populacji całej Strefy Gazy, liczącej 2,3 mln osób. Są to przeważnie osoby zmuszone do opuszczenia domów na skutek walk w innych częściach palestyńskiej półenklawy.
W sobotę izraelskie lotnictwo zaatakowało też dom w obozie uchodźców w środkowej części Strefy Gazy. Zginął co najmniej jeden mężczyzna, a dwóch doznało obrażeń.
Ponad pół roku po ataku palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas na Izrael, w wyniku którego śmierć poniosło około 1200 osób, w większości cywilów, w walkach w Strefie Gazy zginęło już ponad 34 tys. Palestyńczyków – utrzymuje ministerstwo zdrowia Strefy Gazy.
Redakcja Konserwatyzm.pl Stanisław Lewicki
Niezadługo po ataku Hamasu na Izrael, który miał miejsce w dniu 7 października ubiegłego roku, premier Izraela Netanjahu przedstawił sens obecnej fazy konfliktu i, co wydawało się wtedy pewną przesadą, nazwał ją drugą wojną o niepodległość: „Wojna z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas to nasza druga wojna o niepodległość; nasi partnerzy na całym świecie dobrze rozumieją, że walczymy nie tylko we własnym imieniu, ale w imieniu całej ludzkości, ponieważ jest to starcie cywilizacji z barbarzyństwem”.
Od czasu tego oświadczenia upłynęło już kilka miesięcy i przebieg, a jeszcze bardziej obraz, tego konfliktu, z jednej strony potwierdza to, że może to być faktycznie dokończenie wojny o niepodległość z roku 1948, a jednocześnie jej wynik może być odmienny od rozstrzygnięcia jakie zapadło podczas tamtej pierwszej wojny.
Jeśli spojrzymy na przekaz medialny i sympatie opinii publicznej na całym świecie to Izrael nie jest już popierany. Te działania jakie prowadzi on w Gazie wielu uznaje za zbrodnie wojenne, a niektórzy nawet za ludobójstwo. Taki obraz się wyłania gdy uwzględni się rozmiary i strukturę ofiar wśród uczestników starcia.
Ze strony Izraela, do tej pory, miało utracić życie 695 ofiar cywilnych i 676 żołnierzy oraz funkcjonariuszy policji i służb specjalnych. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że znaczna cześć tych izraelskich cywili to rezerwiści sił zbrojnych, niektórzy posiadający w domu broń, to może się okazać, że bezbronni cywile stanowią mniejszość wśród ogółu ofiar po stronie Izraela.
Jeśli zaś wziąć stronę palestyńską, to śmierć tam miało ponieść już ponad 33 tysiące zabitych, w tym aż 14 000 dzieci i 9 200 kobiet. Widać, że na jedną ofiarę izraelską przypada ponad 15 palestyńskich, z których większość to kobiety i dzieci. Czy eliminacja nawet licznych terrorystów usprawiedliwia tak masowe ofiary wśród dzieci i kobiet?
Ogromna większość ludności Gazy, prawie dwa miliony ludzi, została wygnana ze swoich domów, które są systematycznie niszczone. Na dodatek, od dłuższego już czasu, zaczyna tam bardzo brakować żywności i mieszkańcy Gazy zagrożeni są głodem. Według ocen Światowego Programu Żywnościowego (największej organizacji humanitarnej świata – agencji ONZ) aż 30 procent dzieci w wieku poniżej 2 lat w Gazie może być skrajnie niedożywionych. Oxfam – międzynarodowa organizacja humanitarna, zajmującą się walką z głodem – stwierdziła, że od stycznia mieszkańcy północnej części Strefy Gazy, tej najbardziej atakowanej przez Izrael, przyjmują średnio zaledwie 245 kalorii dziennie. To jest poziom niedożywienia prowadzący szybko do śmierci.
Warto przypomnieć, że według szacunków profesora Tomasza Szaroty, zawartych w pracy „Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne”, średni przydział kartkowej żywności dla dorosłego mieszkańca getta warszawskiego w latach 1940–1942 wynosił 200–500 kalorii dziennie. Jednak spożycie żywności w getcie było na wyższym poziomie, gdyż było uzupełniane powszechnym szmuglem, przez co ilość żywności dostępnej dziś dla cywili w Gazie, a liczonej na 245 kalorii, jest pewnie nawet mniejsza niż w warszawskim getcie. Jeśli celowe głodzenie żydowskich mieszkańców getta było jednym z głównych elementów eksterminacji tej ludności, to jak nazwać to co dziś dzieje się w Gazie?
Biorąc to wszystko razem nie można się dziwić, że wiele osób nazywa ludobójstwem obecne działania Izraela w Gazie. Coraz więcej ludzi jest świadomych tego, że, przy braku przeciwdziałania, może to się skończyć eksterminacją ludności Gazy. Dociera to nawet do członków elit USA mających żydowskie pochodzenie. Profesor Jeffrey Sachs występuje przeciwko uzbrajaniu Izraela przez USA i zadaje pytanie:” Czy Stany Zjednoczone chcą być współwinne ludobójstwa?”.
Tę dramatyczną zmianę w postrzeganiu Izraela na świecie dostrzegają także sami Izraelczycy. Najpopularniejszy kanał komercyjnej telewizji w Izraelu – Keshet 12 – ubolewa: „Izrael znajduje się dziś w najgorszej sytuacji na świecie od czasu swego powstania; Świat nas nienawidzi, poparcie dla nas jest niskie, a antysemityzm osiągnął wysoki poziom.
Netanjahu miał rację, przyrównując obecne wydarzenia w Gazie do II wojny o niepodległość. Wygląda jednak na to, że tę wojnę dziś Izrael przegrywa.
Kiedyś Izrael nie przejmował się opinią świata, gdyż mając bezwarunkowe poparcie USA, mógł resztę traktować pałką antysemityzmu, która była bardzo skuteczna w uciszaniu przeciwników. Teraz, w obliczu tego co dzieje się w Gazie, to się zaczyna kończyć, gdyż nie tylko bezwarunkowe poparcie USA nie jest pewne, ale na dodatek pałka antysemityzmu przestała działać.
Najlepiej widać to na przykładzie afery z ambasadorem Jakowem Liwne, która była efektem jego zachowania, po tym jak w wyniku ataku izraelskiej armii na konwój organizacji charytatywnej World Central Kitchen, zginęło siedem osób, w tym Polak Damian Soból.
Liwne próbował odrzucać żądania przyjęcia przez Izrael odpowiedzialności za atak i po staremu posługiwać się antysemityzmem, jako politycznym narzędziem. Tym razem jednak oburzenie było zbyt wielkie by taka metoda rozmywania odpowiedzialności okazała się skuteczna. Zwyczajnie paradygmat postrzegania Izraela się u nas zmienił, i takie zachowanie, które dotychczas uchodziło i było przyjmowane przez nasze, wytresowane antysemityzmem, pseudoelity z podkulonym ogonem, obecnie już nie funkcjonuje.
Stanisław Lewicki
6 kwietnia 6 kwietnia, wpis nr 1258 Święta świętami, a tu świat nie próżnuje. Pierwszego kwietnia, wcale nie było prymaaprylisowo, szczególnie w Strefie Gazy. „Najbardziej humanistyczna armia świata” (to nie żart, tak o sobie mówią Żydzi) zaatakowała konwój z pomocą humanitarną, w wyniku czego zabito całą ekipę wiozącą pomoc Palestyńczykom, a wśród nich Polaka, Damiana Sobola. Wokół tej tragedii rozegrała się osobna, tym razem niestety tragifarsa, w wykonaniu polskiej polityki. Myślę, że pora ją tu naświetlić i wyjaśnić, nawet trochę lepiej niż ma to podobno zrobić z całą sprawą śledztwo w izraelskiej armii. Zacznijmy więc od początku. Strefa Gazy Sprawa trwa od dawna, ale do szerokiej świadomości światowej opinii publicznej dotarła właściwie po 7 października 2023, kiedy palestyński Hamas zaatakował osiedla żydowskie poza granicami Strefy, zamordował ponad tysiąc ludzi, w większości cywilów. Był to atak terrorystyczny Hamasu, choć de facto uczyniony zbrojnym ramieniem tej organizacji, jakim jest brygada Izz al-Din al-Kassam. Bo Hamas jest wybraną demokratycznie siłą polityczną Palestyńczyków o dość ciekawej proweniencji. Od dawna się mówi i potwierdza w wielu źródłach, że do powstania organizacji, a już na pewno do jej wzrostu przyczynił się… Izrael, a zwłaszcza jego obecny premier Netanjahu. Czemu miałby tak zrobić? Ano temu, że zarówno jego, jak i stojącej za nim grupie wyborców chodzi o „ostateczne rozwiązanie” kwestii palestyńskiej. A są tu dwie koncepcje, z tym, że druga jest wariantowana obecnie przez Izrael po to, by ta pierwsza nie zaistniała. Pierwsza zasadza się bowiem na koncepcji dwóch państw, to znaczy, żeby obok siebie istniały na obecnej ziemi państwa Izrael dwa organizmy państwowe: izraelski i palestyński. Z tą koncepcją walczy i Izrael, i jego siły polityczne, choć jest ona na ustach całego świata, w papierach oenzetowskich i świadomości opinii publicznej. Obecny premier, który ma inną koncepcję, zaraz o niej opowiem, walczył ze strategią dwupaństwowości, głównie eskalując konflikt z Palestyńczykami. Wcześniej miał do czynienia z bardziej ugodową OWP, która zbierała sympatię i poparcie światowe wobec powstania państwa palestyńskiego. W związku z tym wsparto powstanie bardziej radykalnego Hamasu, by ten swym ekstremizmem odstręczył od poparcia idei palestyńskiego państwa gremia światowe. Do tego dodatkowo wzmożono prześladowanie Palestyńczyków zarówno w Gazie, jak i na Zachodnim Brzegu, by jeszcze bardziej nakręcić spiralę wzajemnych ataków i odwetów. Tak bardzo, że w wyborach politycznych Palestyńczycy pogonili ugodową OWP i dali władzę walczącemu z okupantem Hamasowi. Netanjahu więc miał i ma co chciał i za każdym razem jak identyfikował problem u siebie z koalicjantami, to atakował gdzieś Palestyńczyków, ci się odwijali, Izrael „musiał” interweniować, atakowany naród izraelski skupiał się wokół władzy, nie było czasu na niesnaski i w ten sposób, grając palestyńską kartą obecny premier Izraela osiągał swoje wewnętrzne cele. Nie szkodzi, że po drugiej stronie rosło również zagrożenie wobec jego własnych obywateli, ale mógł nim zagrać, bo wszystko dało się zrzucić na tych strasznych hamasowców. Netanjahu, mistrz powtórki Miało tak być i tym razem, kiedy Hamas zaatakował 7 października Izrael. Życie polityczne Netanjahu wisiało właśnie na włosku, zaś kwestia tego, że wojska izraelskie dały się niespodzianie zaskoczyć atakiem jest od pierwszych dni konfliktu przedmiotem spekulacji światowych, nawet i części opinii izraelskiej, bo śledztwo w tej sprawie odbędzie się (jak obiecał bohater zamieszania) już po wojnie z Hamasem, z czego wielu wyciąga wnioski, że chociażby z tego powodu ten konflikt będzie trwał wiecznie. Hamas przeprowadził atak terrorystyczny, zaś Izrael się odwinął. Mamy właściwie nie wojnę, bo po tamtej stronie raczej nie ma wojska palestyńskiego, ale coś w rodzaju akcji pacyfikacyjnej. I trzeba przyznać, że wiele działań armii izraelskiej tłumaczonych jest moralnym prawem i taktyczną koniecznością odwetu, jako symetryczna odpowiedź na działania Hamasu. Z jednym zastrzeżeniem – Hamas to organizacja terrorystyczna z pełnymi reperkusjami tego stanu, czyli nielegalna, jej członkowie będą aresztowani w każdym demokratycznym kraju, a więc nie można tu mówić o symetrii działań. Bo Izrael, stosując podobne metody, pomnożone skalą własnego uzbrojenia, jest państwem a nie nielegalną organizacją terrorystyczną, które należy do wielu organizacji międzynarodowych i podpisało wiele (choć z pewnymi wyjątkami) konwencji międzynarodowych, które obecnie narusza. W związku z tą skalą i prawnymi konsekwencjami przynależnymi państwom Izrael w rezultacie dopuszcza się zbrodni wojennych, ludobójstwa i zbrodni przeciw ludzkości, co łatwo można wywieść, nie tylko na podstawie tego, że z inicjatywy RPA toczy się przeciwko Izraelowi sprawa o takie uczynki przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości i sprawy Izraela słabo tam stoją. Wszystkie działania Izraela wypełniają znamiona łamania podstawowych konwencji humanitarnych, których stroną jest Izrael, na co zwrócił uwagę doktor Szewko. Ale wróćmy do prawdziwych celów tej pacyfikacji. Ostateczne rozwiązanie Już nawet oficjalnie, ustami wręcz niektórych członków izraelskiego rządu mówi się o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii palestyńskiej”. Mówi się tak oficjalnie również dlatego, że rządzą tam, również wpisane w prawie, zasady wręcz rasistowskie, które w innych demokratycznych państwach nie ostałyby się, co zresztą jest przyczynkiem do tego, że wielu zastanawia się, czy sam fakt demokratycznego wybierania reprezentantów takich postaw lokuje taki kraj w gronie demokracji. Kwestia rozwiązania problemu palestyńskiego jest wariantowana: od jakiejś formy gettyzacji sprawy (czyli powrotu do stanu sprzed 7 października, ale z gwarancją blokady ekscesów a la Hamas), czyli zamiast państwa to jakiś megaobóz jeszcze bardziej pilnowany i izolowany niż niegdysiejsza Gaza, aż po coraz bardziej ekstremalne scenariusze na „zniknięcie” problemu wraz ze zniknięciem narodu. Tu (uwaga!) najbardziej ugodową propozycją jest taka, żeby tych Palestyńczyków sobie wzięły jakieś inne kraje. Najbardziej ekstremalny scenariusz, polegający na eksterminacji narodu, jest właśnie realizowany. To jest rzeź. Obecnie Izrael (a kto to wie jak ci on liczy) wspomina o ponad 32.000 ofiar wśród Palestyńczyków, z czego ponad 2/3, czyli około 23.000 to są kobiety i dzieci. Tak wojuje z Hamasem armia izraelska. Najtragiczniejsza jest tu statystyka i nawet nie chodzi o spektakularne porównania ponad dwuletniej wojny rosyjsko-ukraińskiej jeśli chodzi o śmierć cywilów, o dzieciach już nie wspominając. Zgrozą napawa manipulacja związana z liczbą czynnych hamasowców, po których do Gazy wybrali się żydowscy wojskowi. Najpierw było to ze 3.000 terrorystów, ale skala śmierci Palestyńczyków, a już w szczególności cywilów wskazywała, że na jednego potencjalnego hamasowca ginęło kilkanaście kobiet i dzieci. W związku z tym, głównie w propagandzie izraelskiej, stał się cud i po ataku na Gazę liczba hamasowców z bronią w ręku zaczęła rosnąć wykładniczo, aż do 30.000 członków. Gdyby ataki Izraela były precyzyjne to byłoby już po sprawie, ale trudno uznać ponad dwadzieścia tysięcy kobiet i dzieci za bojowników organizacji terrorystycznej. Tak więc Izrael wciąż utrzymuje, że wśród Palestyńczyków znajdują się niedorżnięci hamasowcy, co usprawiedliwia ich ciągłe ataki. Ale sprawa się zbliża do ostatecznej wersji zakończenia sprawy palestyńskiej. Rafah – miejsce ostateczne Otóż w wyniku bombardowań i przesiedleń Palestyńczyków (co jest nota bene kolejną zbrodnią przeciwko ludzkości, ale tylko w przypadku rosyjskich przesiedleń ludności ukraińskiej) ponad półtora miliona Palestyńczyków (plus pół miliona miejscowych) znalazło się w rejonie Rafah. Czyli skomasowano tam resztki niedobitych na północy Strefy, blisko granicy z Egiptem. Mamy tam do czynienia z katastrofą humanitarną, gdyż ginie tam kilkanaście, głównie dzieci, dziennie. Z głodu. Izrael znacznie opóźnia dotarcie pomocy humanitarnej czekającej na wjazd od strony Egiptu. Potrzeba kilkuset ciężarówek z pomocą dziennie, zostaje przepuszczonych kilkanaście. Dochodzi już do zrzutów lotniczych pomocy humanitarnej, jak za czasów oblężenia Warszawy. Analogie do Powstania Warszawskiego są zarówno zabronione jak i całkowicie uzasadnione. Mamy do czynienia z odwetem za zryw ciemiężonych, których przecież i Niemcy w 1944 roku nazwaliby terrorystami, gdyby takie pojęcie, zamiast “polskich bandytów”, istniało w obiegu. Jest jeszcze jedna analogia. Żydzi na terenach zdobytej Gazy systemowo wysadzają wszystkie budynki, które jeszcze wystają z ziemi, coś jak Niemcy po upadku Powstania. Chodzi o to, by kwestie ewentualnego powrotu Palestyńczyków do status quo rozwiązać mieczem i dynamitem – nie będzie do czego wracać. To samo z eksterminacją ludności. Bo to, że mamy głód w namiotach i ziemiankach Rafah to nic. Rafah jest już bombardowane, co jest już eksterminacją w przypadku stłoczenia na tym terytorium 365 km kwadratowych, ale Izrael przeznaczył na strefę humanitarną dla 2 milionów ludzi obszar beduińskiej wioski Muwasi, wielkości lotniska w Tel Awiwie. Gęstość zaludnienia w rejonie przekracza już 20.000 ludzi na kilometr kwadratowy, co daje nam wskaźnik na poziomie Paryża. Bez infrastruktury i jedzenia. I to się bombarduje, zaś Netanjahu obiecuje ofensywę na to największe pole namiotowe na świecie.Cel jest jeden – ci co się ostaną wśród żywych będą wypchnięci do Egiptu. Świat się zgodzi z powodów humanitarnych, nawet pociśnie niechętny Kair i sypnie kasą. Ale Egipt, posiadający już płot na granicy z Izraelem postawił płot drugi, tym samym utworzył ogrodzoną strefę, w której ewentualnie, nie wpuszczając Palestyńczyków do siebie, potrzyma te dwa miliony nieszczęśników. Sprawa się więc rozwiąże. Palestyńczycy wylądują w kolejnym getcie, tym razem poza granicami Izraela i Tel Awiw pozbędzie się problemu umiędzynaradawiając go na poziomie humanitarnym. A czemu Egipt nie chce przyjąć Palestyńczyków? Ano temu, że wzorem Libanu będzie atakowany przez Izrael, który będzie chciał przecież dopaść, tym razem hamasowców, a nie hesbollachowców jak w Libanie, na terenie obcym. Odwet to odwet, c’nie? A więc idzie ku ostatecznemu rozwiązaniu. Trzeba tylko jeszcze bardziej zabijać, by świat zrozumiał swoją powinność, a Izrael na wieki już rozwiązał swój problem. No co z tego, że za cenę hekatomby ofiar, to pójdzie w zapomnienie, a kto będzie fikał to dostanie antysemicką łatkę i będzie zadziobany przez świat, który już kupił historię narodu żydowskiego jako jedynej ofiary nazistów. A skoro ofiarę mamy jedyną, to reszta to są kaci, a więc kajać się i wybaczać wszystko. Nawet podobne techniki.Załatwienie całej sprawy to działania wielowątkowe. Wymienię tylko dwa. Informacja i pomoc humanitarna. Po pierwsze media. Teraz już każdy, coraz rzadszy, dziennikarz chcący relacjonować tę rzeź wie już, że umieszczenie na swym hełmie napisu „Press” zamiast go chronić stwarza cel do ataków. Od czasu rozpoczęcia konfliktu zginęło już ponad 200 dziennikarzy. Strzela się do nich specjalnie. Dlaczego? Ano z takiego samego powodu z jakiego rozstrzelano konwój z pomocą humanitarną. Chodzi o to, żeby nie przyjeżdżali. Co do mediów to chodzi o to, żeby takich tam z napisem „Press” na kaskach nie było, bo wtedy jedynym źródłem informacji o konflikcie będzie propaganda izraelska i będzie już spokój. I teraz przechodzimy do naszego Polaka. Zadajmy pytanie i to bez względu na możliwe konsekwencje tego zdarzenia – czy po tym incydencie ochota do niesienia pomocy humanitarnej wzrośnie wśród wolontariuszy czy osłabnie? A jaka będzie konsekwencja takich postaw? Ano eskalacja sytuacji kryzysu humanitarnego w katastrofę i presja na świat oraz Egipt, by „coś z tym zrobić”. Tak jakby działania Izraela były jakimś dopustem bożym, żywiołem obiektywnym, nad którym nikt nie może zapanować, tylko likwidować jego skutki. Dlatego zginął ten Polak i kilku nieszczęśników ze świata. Izrael a sprawa polska No to teraz przejdźmy do naszych baranów. Zaraz po katastrofie zareagował cały świat, tylko… Polska milczała jeden cały dzień. I tu trzeba się zatrzymać. Czemu tak było? Ano temu, że Polacy, moim zdaniem, konsultowali się z Amerykanami jak mają zareagować. Coś jak w sprawie rakiet w Przewozowie, kiedy trzeba było ustalić co mamy mówić: oskarżać Ukraińców czy zwalać na Ruskich, mimo ewidentnych dowodów, że to się Ukraińcy zabłąkali ze swą strzelanką (albo chcieli umiędzynarodowić konflikt, czego się nie dowiemy gdyż śledztwo zawieszono z powodu braku współpracy z Ukrainą). Nota bene był to ostatni moment resztek szacunku Ukraińców do Polaków, bo jak się Kijów zorientował, że nie mamy w sprawie wojny nawet PR-owskiej sprawczości i o wszystko się będziemy pytali Waszyngtonu, to nas olał jako element wtórny i bierny i udał się ze wszystkim do… Niemca. A więc nasi czekali na to co pozwoli nam w sprawie izraelskiego ataku mówić Waszyngton, co było smutne, zwłaszcza w porównaniu z natychmiastową i jednoznaczną reakcją choćby takiego premiera Australii, którego obywatel miał pecha być ukatrupiony w tym konwoju przez rakiety „najbardziej humanistycznej armii świata”. Polacy więc milczeli, pospekulujmy dlaczego czekali na… zgodę USA, a właściwie zostali do czegoś przez Waszyngton użyci. Najpierw jednak postawmy kwestię – USA a Izrael w kontekście wojny w Gazie. Dla Bidena to przedwyborczy koszmar. Nie dość, że w polityce wewnętrznej nie może się odciąć od własnej polityki wpuszczania uchodźców, którzy zrobili z amerykańskich miast jesień średniowiecza, to jeszcze na polu międzynarodowym taki bigos. Amerykanie już zapomnieli o blamażu afgańskiej ucieczki, a tu trafił się taki problem. Bo rząd amerykański… popiera działania Izraela, nawet widowiskowo blokuje wszelkie rezolucje już nawet nie grożące sankcjami Izraelowi, ale wzywającymi do oczywistego zaprzestania tej rzezi. Oczywiście PR-owsko apeluje i się oburza, ale wysyła wciąż do Izraela kasę i bomby, które zaraz padają na Palestyńczyków. A potem mówi, że kasy i bomb dla takiej Ukrainy to nie ma w banku ani w magazynach. A najprostszym sposobem na ukrócenie tej rzezi, o które apeluje Biden, byłoby zaprzestanie pomocy dla Izraela. Wtedy to by się skończył, postulowany oralnie przez USA, problem z eksterminacją cywilów. Ameryka a sprawa izraelska I nie tylko świat to widzi, ale i widzą to Amerykanie. Ci demokratyczni, paradoksalnie są za Palestyńczykami, jak to lewica. I kłopot polega na tym, że pomagając Izraelowi Biden uderza we własny elektorat. A to obniża mu i tak geriatrycznie padające poparcie. Z drugiej strony lobby żydowskie jest przysłowiowo wszechmocne w USA i jakby tylko jakiś polityk amerykański sprzeciwił się – podkreślam – jakimkolwiek działaniom Izraela, to i znajdzie się kasa na poparcie jego kontrkandydata w okręgu, ale i też ktoś trzeba pogrzebie się w przeszłości takowego antysemity i znajdzie pachnące dymami Auschwitz wypowiedzi polityka i nazi-przodków jego. A więc kłopot nie polega na poglądach przedstawicieli demosu, bo te są gotowe poprawnościowo, ale na poczuciu ludu głosującego. A że zbliżają się wybory, to przy urnie może się rozejść prawda czasu z prawdą ekranu i Demokraci mogą przepaść nie tylko ze swym kandydatem, ale i w Kongresie.USA napominają Izrael tylko z tego powodu. Gdyby nie było ciśnienia tej sytuacji na taktyczny moment wyborczy, to szło by proizraelsko pełną parą. Teraz mamy jeszcze dwójpolówkę – tonizujący PR i jednak przesyłanie narzędzi eksterminacji oraz „kryszę” dyplomatyczną. Gdyby nie wybory nawet napomnień o zagładzie narodu by nie było. Ale czemu to Żydzi stawiają swego największego (jedynego?) sojusznika w tak niewygodnej sytuacji? Ano dlatego, że mogą. Mają mocne lobby u tegoż sojusznika i w związku z tym w poważaniu światową opinię publiczną. Netanjahu jest więc osobistym koszmarem Bidena, o czym wie premier Izraela. I nic sobie z tego nie robi. Gra na Bidenie jak na pianinie, nawet nie bez specjalnego powodu zaatakował pośrednio Iran, by ten odpowiedział odwetem. Eskaluje panikę u siebie, ludzie w Izraelu wykupują żarcie przed irańskim kontratakiem, odkurzają schrony i zastanawiają się czy puścić dzieci do szkół. I co, USA odmówią pomocy zaatakowanemu sojusznikowi? No nie! Czy sprawa palestyńska zejdzie na drugi-trzeci plan? Tak, oczywiście. Czy wszystko pójdzie w niepamięć? To jasne.To sprytne, ale poraża cynizm. A więc, by wyleźć z eskalowanego na potrzeby wewnętrznej polityki konfliktu na poziomie eksterminacji narodu palestyńskiego trzeba podwyższyć stawkę o wojnę z groźnym państwem. Ryzykuje się przecież życie własnych obywateli. Tak, bo ta gra Netanjahu to o skalę do góry podniesiony casus palestyński. Aby zrobić dobrze swojemu rządzeniu, utrzymać sojusznika w szachu bezwarunkowego poparcia, ryzykuje się kilkadziesiąt tysięcy rakiet wystrzelonych na własnych obywateli. To iście szatański plan. Amerykańce pozwolili albo kazali I dopiero teraz możemy wrócić do nas. Myślę, że myśmy poczekali dzień z reakcją i dowiedzieliśmy się co możemy, a właściwie mamy, powiedzieć. Zadziwia ten dzień ciszy i nagła zdecydowana reakcja. Było cicho i wszyscy nagle zadęli w jedną trąbę. A to znaczy, że dostali te same nuty. Od Amerykanów. Ci, w świetle tego, co zostało pokazane powyżej, nie mogą tak w czambuł zaatakować Izraela za ten w sumie terrorystyczny napad, a więc użyli do tego swego podręcznego. I nasi zadęli w pryncypialną trąbę. Ale hola-hola. A kto przeprowadził sondującą rozmowę z ambasadorem Izraela, co on na to? Jednorządowe media? TVN? No nie – prywatny kanał socjalmediowy. Dopiero stąd dowiedzieliśmy się co myśli w tej sprawie Izrael, bo inaczej bylibyśmy oddani narracji polskiego MSZ, z której wynikało, że w Izraelu zginął jakiś Polak, i gdyby nie wieści z innych źródeł to z brzmienia komunikatu naszej dyplomacji w dzień zajścia wynikało, że równie dobrze mógłby to być wypadek samochodowy. I nagła eskalacja oficjeli nie wynikała z medialnego blamażu ambasadora zaprzyjaźnionego kraju, ale z pozwoleństwa USA. Waszyngton zadecydował, że Polska może upomnieć Izrael, nawet eskalując swą pryncypialność do wreszcie wyrażonego żądania zawieszenia walk i zmontowania wokół tej idei międzynarodowej koalicji. Chodzi o to by tak by wyszło, że źle Żydzi zrobili, ale nie ustami Bidena. Czyli żeby izraelski wilk był syty i wyborcza owca cała. Sprawa postawy ambasadora Izraela jest tu sprawą wtórną, ale grzaną przez media jako zasadniczą. Tu nie chodzi o to, że to jakiś wyjątkowy antypolski osobnik. Nie – pierwszy raz, dzięki nota bene prywatnym mediom, mogliśmy zobaczyć co naprawdę Izrael myśli mówi o tym konflikcie i… Polakach, o mediach już nie wspominając. Wszelkie próby tłumaczenia, że to taki gościu i tak ma, nie mają żadnego sensu i tylko zamulają sprawę. Polacy są u Izraela na ostatnim miejscu szacunku. Pomijając lizusowską postawę polskiego rządu wobec tego kraju to jesteśmy traktowani jako niebezpieczny konkurent do „jedyności” ofiary drugiej wojny światowej. A na tym stoi przecież wyjątkowość izraelskiej racji stanu, a więc mówimy o sprawach poważnych. I Izraela kwestią nie jest to, że przysłał tu „pomyłkowo” polakożercę, ale że on jest reprezentantem raczej średniej, a nie ekstremalnej postawy Żydów wobec Polaków. Dzięki temu wystąpieniu mieliśmy nie do czynienia z jakimś ekscesem pojedynczego oszalałego dyplomaty, ale z wyjątkową z powodów polskiej cenzury, emanacją postawy Izraela na rynku światowego przekazu swoich racji. Oni tak gadają do wszystkich, tylko pierwszy raz się spotkali z polskim dziennikarzem, który nie wiedział, że obowiązuje go w tej sprawie postawa klęcząca. Porozumienie ponad podziałami, czyli klientystyczna racja stanu A to, że nasi rządzący mają tu – narracyjne dodajmy, bo nikt ambasadora nie wydala – porozumienie ponad podziałami, to jeszcze jeden dowód na to, że nie prowadzimy żadnej, ale to żadnej własnej polityki. Nawet w sprawie reakcji narracyjnej musimy się pytać Waszyngtonu. Wtedy – przy zgodzie, a raczej poleceniu – dla ich własnych celów napinamy swoje muskuły reglamentowanego w rzeczywistości oburzenia. Ale czemu tu się dziwić? A kiedyś było inaczej? Zawsze mieliśmy zwasalizowaną rację stanu, bez względu na ekipę rządzącą. Taką nas przebiliście Polską. Pookrągłostołową. I na nią głosuje ponad 70% Polaków. To czemu się dziwić zewnętrznym patronom tego układu, skoro mają takich klientów? Napisał Jerzy Karwelis Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”. |
=====================================
A tu uzupełnienia, teraz mówią BONUSY:
PROMOCJA, głąbie…
==============
Zielono-komunistyczna feministra klimatu Paulina Hennig-Kloska
4.04.2024 nczas./izrael-morduje-wolontariuszy
Atak izraelskiego wojska na wolontariuszy, w którym zginęło siedem osób, nie był pierwszym atakiem na organizacje humanitarne. Niedawno Izrael ostrzelał konwój ONZ z żywnością, mimo że otrzymał dokładne informacje na temat trasy i lokalizacji.
Do tego ataku doszło pod koniec lutego. Jak ustaliło CNN, ONZ-owska agencja pomocowa UNRWA zawczasu, 5 lutego, uzgodniła trasę przejazdu konwoju. Mimo to, podczas postoju w punkcie kontrolnym izraelskich sił, w drodze do północnej części Strefy Gazy, izraelskie statki (drony) znajdujące się w pobliżu ostrzelały konwój, niszcząc jedną z ciężarówek i znajdujące się w niej artykuły spożywcze.
– Podajemy izraelskiej armii współrzędne konwojów i jego trasę. UNRWA rusza się tylko jeśli otrzyma zgodę, zielone światło – powiedziała dyrektor ds. globalnej komunikacji UNRWA Juliette Touma. Po ostrzale konwój został zatrzymany i nie uzyskał zgody do dalszej jazdy.
To niejedyne ataki Izraela na dostawy z pomocą humanitarną do Strefy Gazy. W wyniku wyżej opisywanego UNRWA zdecydowała o wstrzymaniu dostaw do północnej części terytorium. Podobnie postąpiła World Central Kitchen (WCK). Po ataku, w którym zginął m.in. Polak Damian Soból, organizacja zapowiedziała wstrzymanie dostaw z pomocą.
Jak podaje Stowarzyszenie Polska Misja Medyczna, podczas miesięcy bombardowań i ostrzałów obiektów cywilnych zginęło ponad 200 wolontariuszy oraz pracowników humanitarnych.
ONZ informuje, że w Gazie zginęło już 174 jej pracowników, w tym 171 pracowników UNRWA (Agencja Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie). Większość pracowników humanitarnych oraz medycznych, którzy zginęli dotychczas, to obywatele Palestyny.
Krzysztof Bosak twitter @krzysztofbosak
Z oświadczenia @WCKitchen
wynika, że ich konwój — w którym zginął między innymi nasz obywatel — był oznaczony jako humanitarny, a @IDF [armia Izraela] były informowane o jego ruchach. Wolontariusze zostali zaatakowani już po rozładowaniu żywności. Wygląda na to, że celem izraelskiego dowództwa jest sterroryzowanie organizacji humanitarnych i narastanie klęski głodu wśród Palestyńczyków. W tej chwili z powodu blokowania dostaw umierają tam ludzie, w tym niemowlęta. To ma swoją nazwę: zbrodnie wojenne. Wezwanie ambasadora Izraela do MSZ to minimum co powinno nastąpić.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP
@MSZ_RP
·
6 g.
Przekazujemy najszczersze wyrazy współczucia rodzinie wolontariusza, który niósł pomoc dla palestyńskiej ludności w Strefie Gazy. Polska nie zgadza się na brak przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego i ochrony cywilów, w tym pracowników humanitarnych.
Dodano kontekst
Post pomija ważny kontekst, że polski wolontariusz zginął z rąk Sił Obrony Izraela poprzez Izraelski atak w Strefie Gazy. rmf24.pl/raporty/raport… x.com/WCKitchen/stat…
199,5 tys. Wyświetlenia
===============================
·
Śp. Damian Soból – Polak, Przemyślanin, wolontariusz World Central Kitchen który zginął wczoraj podczas ataku rakietowego na konwój humanitarny dostarczający żywność do Strefy Gazy. Nie usłyszysz o Nim w tzw. wolnych mediach bo “to nie dobra jest” Cześć jego pamięci
18 marca 2024
pch24.pl/unicef-w-strefie-gazy-zginelo-ponad-13-tysiecy-dzieci
(Protest antyizraelski, zdjęcie ilustracyjne / Źródło: EPA/MAURI RATILAINEN / PAP)
Szefowa Agencji ONZ na Rzecz Dzieci (UNICEF) Catherine Russell poinformowała w niedzielę, że od początku wojny w Strefie Gazy zginęło ponad 13 tysięcy dzieci. Zaznaczyła, że wiele dzieci w palestyńskiej enklawie cierpi z powodu poważnego niedożywienia i „nie ma nawet siły płakać”.
– Tysiące dzieci zostały ranne, a nawet nie jesteśmy w stanie określić, gdzie one się znajdują. Mogą tkwić pod gruzami… Nie zaobserwowaliśmy takiego wskaźnika zgonów wśród dzieci w prawie żadnym innym konflikcie na świecie – powiedziała dyrektor wykonawcza UNICEF Catherine Russell w programie CBS News.
– Przebywałam na szpitalnych oddziałach dzieci, cierpiących na ciężką anemię i niedożywienie, na całym oddziale panuje absolutna cisza. Ponieważ dzieci, niemowlęta… nie mają nawet siły płakać – mówiła.
Russell dodała też, że transport ciężarówkami pomocy humanitarnej do Strefy Gazy wiąże się z „bardzo poważnymi wyzwaniami biurokratycznymi”.
Źródło: PAP
Sulaiman Ahmed twitter.com/ShaykhSulaiman
165 UN EMPLOYEES HAVE BEEN KILLED BY ISRAEL SINCE OCT 7
0:03 / 0:29 28,9 tys. Wyświetlenia
2 marca 2024 pch24.pl/wzywamy-do-natychmiastowego-zawieszenia-broni-koscioly-w-ziemi-swietej-reaguja-a-masakre-cywilow
fot. EPA/MOHAMMED SABER
„Według zeznań naocznych świadków, we wczesnych godzinach porannych w czwartek 29 lutego siły izraelskie w południowo-zachodniej Gazie otworzyły ogień do tłumów cywilów, którzy chcieli otrzymać worki mąki, aby nakarmić swoje głodujące rodziny” – piszą Patriarchowie oraz Zwierzchnicy Kościołów w Jerozolimie w specjalnym oświadczeniu. Tekst zaznacza, iż w efekcie tych działań zginęło ponad 100 osób z lokalnych mieszkańców, a wiele więcej zostało rannych. Sygnatariusze potępiają wydarzenia i wzywają do natychmiastowego przerwania konfliktu, w którym zginęło ponad 30 tys. Palestyńczyków, w większości kobiet i dzieci.
„Wzywamy walczące strony do natychmiastowego i długotrwałego zawieszenia broni, które pozwoli na szybkie dostarczenie pomocy humanitarnej do Strefy Gazy oraz na wynegocjowanie uwolnienia osób przetrzymywanych jako jeńcy i więźniowie” – piszą w orędziu zwierzchnicy różnych Kościołów Ziemi Świętej.
Podkreślają przy tym tragiczną sytuację, w jakiej znajduje się ludność na terenie ogarniętym działaniami wojennymi. Do prawie 0,5 mln cywilów nie dociera już prawie żadna pomoc, „z powodu surowych ograniczeń wjazdu i braku eskorty dla konwojów dostawczych”. Jak przypomina tekst orędzia, przedstawiciele organizacji udzielających wsparcia potrzebującym „tak często ostrzegali przed głodem spowodowanym oblężeniem na północy Strefy Gazy, że zagraniczne rządy dobrej woli były zmuszone w ostateczności do przeprowadzania zrzutów humanitarnych”. Jednak takie działania stanowiły zaledwie kroplę w morzu potrzeb.
Patriarchowie oraz Zwierzchnicy Kościołów w Jerozolimie wskazują również na niepokojące reakcje władz w Tel Awiwie na wiadomości o czwartkowej tragedii. „Początkowo próbowano zaprzeczyć udziałowi żołnierzy w tym incydencie, później tego samego dnia izraelski minister bezpieczeństwa narodowego nie tylko pochwalił wojskowych za «doskonałe działanie», ale także próbował obwinić ofiary za ich własną śmierć, oskarżając, że próbowały skrzywdzić ciężko uzbrojonych żołnierzy. Następnie zaatakował dostarczanie pomocy humanitarnej do Strefy Gazy, argumentując, że należy jej zaprzestać” – czytamy w oświadczeniu.
Apelując o zawieszenie broni i wsparcie dla cierpiącej ludności, sygnatariusze orędzia wyrażają również swoją bliskość ze zgromadzonymi od 5 miesiącach w kościołach św. Porfiriusza i Świętej Rodziny w Gazie ponad 800 chrześcijanami. Swoją modlitewną solidarność kierują także do pracowników oraz pacjentów pozostającego pod opieką anglikanów szpitala al-Ahli.
KAI
By Social Links for Josh Christenson Published Feb. 29, 2024
nypost/austin-says-over-25000-palestinian-women-kids-killed-in-gaza
Hamas-dictated death tolls for women and children in Gaza, telling House lawmakers in a hearing that “over 25,000” of them have been killed since the Oct. 7 a declaration of war against the terror group by Israel.
Rep. Ro Khanna (D-Calif.) drew the answer out of the Pentagon chief during a House Armed Services Committee hearing as President Biden’s administration is trying to negotiate a “temporary cease-fire” in the five-month-old conflict.
Following Austin’s appearance, the Pentagon issued a clarification that the defense secretary was relying on the Gaza Ministry of Health when answering Khanna’s question.
“During the hearing today, Secretary Austin was asked how many women and children have died in Gaza,” a Pentagon spokesperson told The Post. “To clarify, the Secretary’s answer was citing an estimate from the Hamas-controlled health ministry that more than 25,000 total Palestinians have been killed in Gaza. We cannot independently verify these Gaza casualty figures.”
The civilian death toll is high in the densely populated area, but figures disclosed by the Hamas-controlled agency had been viewed as unreliable by US officials.
In late October, just weeks after the war started, Biden said: “I have no confidence in the number that the Palestinians are using.”
That changed in February when Biden apparently accepted a number close to the Gaza health ministry’s count of roughly 28,000 deaths.
“Too many, too many of the over 27,000 Palestinians killed in this conflict have been innocent civilians and children, including thousands of children,” the president said on Feb. 12 following a meeting with King Abdullah II of Jordan.
National Security Council spokesman John Kirby told reporters after the about-face, “The president was referring to publicly available data about the total number of casualties.”
“And as he said, too many of that total number, unfortunately, are innocent civilians,” Kirby added.
A senior Israeli military official confirmed in December that roughly two civilians are killed for every one Hamas terrorist neutralized, but noted the Gaza death toll does not separate civilians from jihadists.
Several protesters from the activist group CODEPINK stood at the back of the hearing room during Austin’s testimony, holding up signs with bloody handprints.
“AUSTIN: GAZA BLOOD ON YOUR HANDS,” one read.
Last week, US Ambassador to the United Nations Linda Thomas-Greenfield voted against a UN Security Council resolution calling for an immediate cease-fire, saying any pause in the fighting should be conditioned on the return of 134 hostages taken by Hamas during their brutal rampage across southern Israel.