SANKTUARIUM W GIETRZWAŁDZIE: DEWASTACJA POD SPECJALNYM NADZOREM

26 maja 2022 https://moto.media.pl/sanktuarium-w-gietrzwaldzie-dewastacja-pod-specjalnym-nadzorem/

„Nasz cud w Gietrzwałdzie: MIREK”

Już wstępne sprawdzanie okoliczności, jakie poprzedziły rozpoczęcie prac ziemnych na terenie Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie, zamiast osłabić wręcz wzmocniło nasze przekonanie o zasadności protestów wiernych przeciwko – nabierającemu coraz większego tempa – procesowi desakralizacji, a nawet profanacji tego miejsca kultu.

W publikacji z 28 kwietnia br. zatytułowanej „GIETRZWAŁD: SANKTUARIUM DO LIKWIDACJI?” podaliśmy wiele przykładów potwierdzających ów proces, wspominając zarazem o planowanej budowie hotelu, restauracji i amfiteatru w bezpośrednim sąsiedztwie alejki prowadzącej do Św. Źródełka, pobłogosławionego przez Matkę Bożą w czasie jej Objawień. Wprawdzie na miejscu okazało się, że rozpoczęte kilka dni wcześniej wykopy związane są „tylko” z budową amfiteatru, który ma służyć jako prezbiterium w mszach odpustowych, odprawianych dwa razy w roku na błoniach gietrzwałdzkich lecz przestrzegałbym przed pochopnym daniem wiary, że skończy się tylko na tym obiekcie. Mamy uzasadnione powody, aby sądzić że jest to tylko

mająca na celu doraźne spacyfikowanie protestów, by jakiś czas później wrócić do realizacji planu pierwotnego z hotelem i restauracją w roli głównej. Zwłaszcza, że nawet deklarowane przez władze kościelne ograniczenie inwestycji do samego amfiteatru wcale nie osłabia faktu dalszej degradacji sanktuarium.

Na powyższe przekonanie składa się kilka powodów. Pierwszy to uzasadniona wątpliwość co do sensu wydawania nawet kilkunastu milionów złotych na budowę amfiteatru w sytuacji, gdy wielokrotnie niższym kosztem można by zmodernizować już istniejący i nie kolidujący z otoczeniem ołtarz polowy w sąsiedztwie Św. Źródełka. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze – dodajmy: pochodzące z ofiar wiernych – przydałyby się zwłaszcza na dokonanie gruntownego remontu Bazyliki Gietrzwadzkiej, popadającej coraz bardziej w ruinę. Powód drugi wiąże się z ewidentnym naruszeniem tradycyjnego charakteru i walorów krajobrazowych gietrzwałdzkich błoni oraz uzasadnionymi obawami przed zmianą stosunkow wodnych w rejonie inwestycji, która może skutkować jeśli nie wyschnięciem to przynajmniej osłabieniem dotychczasowej wydajności Św. Źródełka. I wreszcie powód trzeci: iście konspiracyjna otoczka wokół inwestycji oraz sposób jej procedowania sugerujący niejasne intencje podmiotów decyzyjnych, objawiające się m.in. szczególną dbałością o to, aby amfiteatr powstał jak najszybciej i niekoniecznie z zachowaniem obowiązujących przepisów. Do wyjaśnienia pozostaje również nie deklarowane lecz faktyczne przeznaczenie amfiteatru, wewnątrz którego zaprojektowano np. aż trzy „zakrystie” oraz taką samą liczbę toalet i magazynów podręcznych. Zdecydowanie bardziej przypomina to zaplecze typowego obiektu estradowego niż sakralnego.

Zacznijmy jednak od początku, czyli od wniosku złożonego 12 maja 2021 roku przez Rzymskokatolicką Parafię Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie, a ściślej – występującego w jej imieniu ks. Marcina Chodorowskiego, proboszcza parafii. Wniosek dotyczył ustalenia warunków dla budowy „ołtarza polowego z zadaszoną sceną i widownią” z przeznaczeniem – tutaj też zacytuję dosłownie – „na cele usług sakralnych”.

Powierzchnia terenu objętego wnioskiem wynosi dokładnie 4.757 m.kw. czyli niespełna 0,5 hektara. To bardzo istotny szczegół, bowiem – jak to zaznaczono w, oczywiście pozytywnej, decyzji Wójta Gminy Gietrzwałd, Jana Kasprowicza (nr 40/2021 z 23 lipca 2021 roku) – inwestycja o powierzchni mniejszej niż 0,5 ha „nie wymaga postępowania z zakresu uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach jej realizacji”.

Pozwoliłem sobie sprawdzić treść rozporządzenia Rady Ministrów z 10 września 2019 roku w tej kwestii (Dz. U. z 2019 r., poz. 1839). Otóż wspomniany przywilej, zwalniający z poddania się wielu czasochłonnym i niekoniecznie pomyślnie zakończonym formalnościom, ujęty został w pkt. 52 ww. aktu prawnego i dotyczy – uwaga! – ośrodków wypoczynkowych lub hoteli lokowanych na obszarach objętych formami ochrony przyrody. A tak się akurat składa, że błonia gietrzwałdzkie leżą w granicach Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Pasłęki. Wszystko zatem pozostaje pozornie w tzw. porządku prawnym poza oczywistym faktem, że dla usankcjonowania uproszczonej procedury budowy „ołtarza polowego” posłużono się przepisem dotyczącym ośrodków wypoczynkowych lub hoteli. Upieczono zatem dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie tylko pomyślnie „zaklepano” kwestię budowy amfiteatru ale także przetarto szlak pod przyszłą – czego należy oczekiwać – budowę hotelu i restauracji.

Dalej poszło już gładko. W wydaniu pozytywnej decyzji ustalającej warunki budowy „ołtarza polowego” znacząco pomogła wójtowi gminy Gietrzwałd

innych instytucji, które w określonym prawem administracyjnym terminie nie zajęły stanowiska wobec uzgodnień dokonanych na poziomie gminy. Każdy, kto miał cokolwiek do czynienia z budową choćby własnego domu i doświadczył wydeptywania urzędowych korytarzy dla uzyskania prawa do wbicia łopaty w ziemię, musi zachodzić w głowę, jak to możliwe że budowa blisko półhektarowego obiektu na terenie nie dość, że świętym dla milionów Polaków, to jeszcze objętym formalną ochroną krajobrazową, nie wzbudziła żadnego zainteresowania ze strony kompetentnych organów. Poniżej kilka wymownych przykładów:

Uzgodnienie w zakresie ochrony gruntów rolnych skierowane przez Gminę Gietrzwałd do Starosty Olsztyńskiego jako organu właściwego; brak stanowiska w wyznaczonym terminie, co jest równoznaczne z uzgodnieniem prawnie dokonanym.

Uzgodnienie w zakresie melioracji wodnych skierowane przez Gminę Gietrzwałd do Dyrektora Zarządu Zlewni w Elblągu jako organu właściwego; brak stanowiska w wyznaczonym terminie, co jest równoznaczne z uzgodnieniem prawnie dokonanym.

Uzgodnienie w zakresie obszarów objętych prawną ochroną przyrody skierowane przez Gminę Gietrzwałd do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie jako organu właściwego; brak stanowiska w wyznaczonym terminie, co jest równoznaczne z uzgodnieniem prawnie dokonanym.

Nic dziwnego, że decyzja wójta Gietrzwałdu stała się prawomocna i zyskała także akceptację Starosty Olsztyńskiego w postaci pozwolenia na budowę nr Gtw/191/2021 z 26 listopada 2021 roku.

Dokładnie w środę 11 maja 2022 roku na portalu Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie (https://www.sanktuariummaryjne.pl) pojawiła się informacja o „rozpoczęciu na błoniach gietrzwałdzkich budowy nowego ołtarza polowego z zadaszoną sceną i widownią”, a wraz z nią apel do wiernych o finansowe wspieranie tego przedsięwzięcia. Jego charakter miała podkreślić zamieszczona w tej samej informacji wizualizacja ołtarza (patrz: zdjęcie poniżej), przywołująca na myśl bardziej

niż jasny przekaz architektoniczny. Konia z rzędem bowiem temu, kto znajdzie na niej akcenty sakralne wystarczająco okazałe i jednoznaczne, aby nie mieć cienia wątpliwości co do lokalizacji ołtarza na terenie Sanktuarium. Owszem, nad posoborowym stołem znalazło się miejsce na figurę Matki Boskiej i krzyż lecz gorzej niż skromna wielkość obydwu symboli sprawia, że wręcz giną one na tle elewacji frontowej o powierzchni około 300 m. kw., w dodatku – zdominowane przez cztery zygzaki, mające zapewne symbolizować konary klonu, nad którym objawiała się Matka Boska.

Trzeba naprawdę sporej lub wręcz chorej wyobraźni, aby w tej wizualizacji dopatrzeć się ołtarza polowego współgrającego z duchem miejsca objawień Matki Bożej

Co gorsze, miniaturyzacja elementów podkreślających maryjny, rzymskokatolicki charakter ołtarza sprawia, że bardziej przypomina on stację paliw z okazałymi wiatami, zdolnymi pomieścić nawet ciężarówki. Dodajmy, iż autorem projektu jest mgr inż. arch. Tomasz Lella, właściciel Studia Form Architektonicznych PANTEL w Olsztynie. W swojej biografii wspomina, iż w latach 90-ych ubiegłego wieku przeniósł się na Warmię i Mazury z Kaszub. Dzisiaj uchodzi za ponoć najlepszego architekta w regionie, a jego zawodowe przesłanie brzmi: „Biorę to co najlepsze z tradycji Warmii i Mazur”. Pięknie, nieprawdaż?

Szkoda tylko, że wierności temu przesłaniu zabrakło w poszanowaniu specyfiki miejsca kultu religijnego o tak wielkim znaczeniu dla polskich katolików jak Gietrzwałd.

Nie chciałbym uchodzić za złego proroka lecz nie wykluczam, że już po wybudowaniu nowego „ołtarza polowego” okaże się on wykorzystywany zbyt rzadko na msze sanktuaryjne, a ponadto powstanie pilna potrzeba odzyskania choćby części znaczących, kilkunasto-milionowych kosztów samej inwestycji oraz jej późniejszego utrzymania. I co wówczas? Gospodarzom miejsca może przyjść do głowy pomysł organizacji koncertów, niekoniecznie tylko religijnych. W razie potrzeby figurę Matki Bożej i krzyż da się bardzo łatwo zasłonić lub zdemontować i złożyć w jednym z trzech magazynów, a trzy „zakrystie” przekształcić na garderoby dla artystów. Wiernym pozostaną jedynie modlitwy, aby na estradzie w ramach posoborowego „ekumenizmu” nie pojawiły się rockowe wyjce w rodzaju Nergala tudzież inni wyznawcy synagogi szatana.

Z jeszcze większym prawdopodobieństwem można przyjąć dalszą zabudowę gietrzwałdzkich błoni obiektami „towarzyszącymi”, zwłaszcza hotelem i restauracją. To zbyt opłacalny interes, aby duchowni decydenci przedkładający dobra doczesne nad duchowe zechcieli go zaniechać. Już teraz nocleg w Domu Pielgrzyma w dwuosobowym pokoju kosztuje 150 zł. W Domu Rekolekcyjnym ta usługa wyceniona została o 20 zł drożej. Gdyby do tych kwot doliczyć ceny śniadania (20 – 25 zł), obiadu (40 – 50 zł) i kolacji (20 – 25 zł) wówczas np. małżeństwo pielgrzymów musi przygotować się na jednodobowy wydatek w wysokości od 310 do 370 zł, oczywiście bez kosztów podróży. A pamiętajmy, że najczęściej są to małżeństwa żyjące ze skromnych emerytur.

Nasuwa się pytanie, kto za tym wszystkim stoi? Tutaj nie ma żadnych wątpliwości: Metropolita Warmiński, abp Józef Górzyński, niepodzielnie – choć z tylnego fotela – decydujący o losach Sanktuarium, a zwłaszcza tej jego części, która obejmuje Dom Rekolekcyjny oraz błonia. „Zagospodarowywanie” tych ostatnich przebiega wyjątkowo intensywnie o czym mogliśmy przekonać się w niedzielę, 15 maja 2022 roku. W potężnym wykopie trwa wylewanie betonu, natomiast teren budowy został starannie wygrodzony. Oczywiście, tylko po to aby nikt do niego nie wpadł, a przy okazji nie mógł zbyt łatwo dokumentować postępu i zakresu prac

Czy są jakieś szanse na wstrzymanie tej inwestycji? Moim zdaniem – więcej niż nikłe. Owszem, Grupa Obrońców Świętości Sanktuarium w Gietrzwałdzie oprotestowała ją w kompetentnych urzędach lecz jest to grupa stosunkowo nieliczna, w dodatku – minimalnie reprezentowana przez samych mieszkańców Gietrzwałdu, z natury rzeczy (bliskość zamieszkania, znajomość środowiska oraz lokalnych powiązań itd.) gwarantująca największą skuteczność działania. Co gorsze, ta garstka osób spotyka się akurat z największym ostracyzmem ze strony… swoich sąsiadów.

Mam swoją teorię na ten temat. Otóż,

Sanktuarium Maryjnego to konsekwencja jego lokalizacji, zwłaszcza w realiach powojennej Polski, z obecnymi włącznie. Gietrzwałd to Warmia, a Warmia – podobnie zresztą jak sąsiadujące Mazury – to teren wyjątkowo licznego napływu tzw. repatriantów, czyli desantu stalinowskiego, starannie wyselekcjonowanego przez NKWD spośród lojalnych wobec władzy sowieckiej Ukraińców, Litwinów, Białorusinów, tzw. żydów chazarskich oraz – w znikomej części – Polaków, którzy uniknęli egzekucji bądź zsyłki na Sybir. W tej grupie najliczniej reprezentowani byli Ukraińcy zasileni dodatkowo swoimi współplemieńcami w ramach „Akcji Wisła”, mającej na celu rozproszenie po Polsce tysięcy mieszkańców Podkarpacia sympatyzujących z banderowskimi zbrodniarzami spod znaku UPA.

Tak się złożyło, że jestem synem lekarza weterynarii, który w 1953 roku dostał nakaz pracy w Braniewie i musiał opuścić rodzinną Lubelszczyznę. Nam (rodzice oraz ja i mój młodszy brat) zaoferowano jeden pokój z przechodnią kuchnią i wspólną toaletą na korytarzu w zrujnowanym pałacu, naprędce poszatkowanym na kilkadziesiąt klitek. „Repatrianci”, głównie pochodzenia żydowskiego (Wilno i okolice) oraz ukraińskiego (wiadomo skąd) takich problemów nie mieli. Na pierwszych czekały luksusowe wille po gestapowcach i obszerne mieszkania po hitlerowskich funkcjonariuszach niższej rangi, drugim przypadły w udziale nie mniej niż kilkunastohektarowe gospodarstwa z kompletną zabudową i wyposażeniem. Byłem zbyt mały, by wszystko widzieć i wiedzieć. No, może poza świniami hodowanymi w łazienkach przez tych, którym przydzielono nie gospodarstwo – jakby chcieli – lecz mieszkanie.

Z późniejszych relacji matki wyłaniał się obraz jeszcze bardziej ponury i – co gorsze – z tragicznym epilogiem dla naszej rodziny. Ojciec po każdym powrocie z pracy pomstował na „rolników”, którzy nie potrafili zaspokoić elementarnych potrzeb utrzymywanych zwierząt. Jako syn wielopokoleniowej rodziny chłopskiej nie mógł spokojnie patrzeć na stan zwierząt w „repatrianckich” gospodarstwach oraz PGR-ach. Miał do dyspozycji „pojazd służbowy” w postaci odkrytej, dwukołowej bryczki zaprzęgniętej do konia. Wyjeżdżał nią na weterynaryjne interwencje o każdej porze dnia i bez względu na pogodę, choćby w najgorszą śnieżycę.

Musiał kiedyś przypłacić to zdrowiem. Szkoda, że aż tak szybko. Najpierw zapalenie płuc, potem powikłania i fatalne leczenie w elbląskim szpitalu, skąd został wypisany na kilka tygodni przed śmiercią. Matka zdążyła jeszcze przetransportować go do rodzinnej wsi. Zmarł i został pochowany na cmentarzu parafialnym w nadwiślańskim Piotrawinie na kilka miesięcy przed swoimi 33 urodzinami. Matka została sama, ze mną jako trzylatkiem i młodszym o dwa lata bratem. W 1966 roku, po trzynastu latach pobytu na Warmii przeprowadziliśmy się do Gdańska. Poststalinowska dzicz kresowa, z Ukraińcami na czele, w większości pozostała tutaj do dzisiaj. I rządzi, choć pod czujnym okiem talmudystów.

Gietrzwałd nie jest pod tym wzgledem wyjątkiem. Można powiedzieć – wręcz przeciwnie. Żydokomuna przykładała szczególną wagę do zasiedlania miejsc katolickiego kultu religijnego w Polsce zaufanymi ludźmi. Wprawdzie w większości już nie żyją ale ich potomkowie pozostali. Wystarczy przyjrzeć się składowi władz Częstochowy z jej Jasną Górą po 1989 roku; dominacja swołoczy sowieckiej spod znaku SLD i pomiotów pokrewnych pozostaje bezdyskusyjna w każdej kadencji tamtejszego samorządu.

W Gietrzwałdzie do władz samorządowych kandydowali wprawdzie nie reprezentanci ogólnopolskich partii tylko komitetów o ładnie brzmiących nazwach lecz nie w nazwach rzecz. Wszak ludzie są naważniejsi. A ludzie to przede wszystkim wójt, radni, urzędnicy. Oni decydują, jak można wykorzystać fakt, że akurat w ich wsi znajduje się jedyne na ziemiach polskich miejsce objawień Matki Bożej uznane przez Kościół.

Więc wykorzystują. Włącznie z nazwaniem Gietrzwałdu „Gminą pełną cudów”. Ładnie brzmi tyle, że wyjątkowo szyderczo, zważywszy faktyczny stosunek do Sanktuarium. Odzwierciedla go wiele przykładów, od konsekwentnego przemilczania rangi tego miejsca nawet przy okazji aktualnych obchodów 670-lecia istnienia Gietrzwałdu, aż po wręczony z okazji imienin lub urodzin) kubek stojący na biurku urzędnika o jednoznacznie ukraińskich personaliach z napisem „Nasz cud w Gietrzwałdzie: MIREK” oraz symbolem w postaci maryjnej korony. Zaiste, dowcip na jaki zdobyć mogą się tylko ordynarne biurwy płci obojga.

Jest też przykład najbardziej wymowny, jakby znak dominacji potomków kresowej dziczy nad Gietrzwałdem; stojąca w centrum kapliczka Matki Bożej. Znajduje się w stanie, jakiego w innym regionie Polski powstydziłaby się nawet najbardziej uboga wieś. Władz i obywateli miejscowości czerpiącej niebagatelne profity z przybywających tutaj masowo pielgrzymów nie stać na sfinansowanie remontu kapliczki, którego koszt nie przekroczyłby nawet jednego procenta kosztów budowy np. pobliskiego amfiteatru o śladowym zakresie wykorzystania. To już nie wstyd, to kompromitacja.

Choćby w powyższym kontekście liczenie na masowe wsparcie mieszkańców „gminy pełnej cudów” w walce o odzyskanie i utrzymanie tradycyjnego charakteru Sanktuarium to zwykła mrzonka. Bez udziału katolików z całej Polski nie wygramy tej walki, narażając jednocześnie garstkę niezłomnych gietrzwałdzian na dodatkowe szykany ze strony ludzi dla których polskość i wiara to pojęcia równie bliskie jak miłosierdzie dla ukraińskich rezunów z UPA, OUN i im podobnych formacji uczestniczących w rzeziach Polaków na Wołyniu. Wypada jedynie wyrazić żal, że sprzymierzeńcami gminnych władz w deprecjonowaniu sanktuaryjnej wyjątkowości Gietrzwałdu staje się coraz bardziej – wierzymy, że nieświadomie – lokalna hierarchia kościelna na czele z jej pasterzem abp. J. Górzyńskim. Czyżby nie znał staropolskiego przysłowia: „Dłużej klasztora, niż przeora”?

Tekst i zdjęcia: Henryk Jezierski (26.05.2022)

GIETRZWAŁD: SANKTUARIUM DO LIKWIDACJI?

28 kwietnia 2022

GIETRZWAŁD: SANKTUARIUM DO LIKWIDACJI?

Gietrzwałd jest jedynym w Polsce miejscem objawień Matki Boskiej, uznanym przez Stolicę Apostolską

Jeszcze trzydzieści lat temu zachodziłem w głowę jak to możliwe, aby Polacy wyznania rzymsko-katolickiego z większą ochotą pielgrzymowali do miejsc objawień Matki Boskiej w miejscowościach Lourdes (Francja), Fatima (Portugalia), a nawet Guadalupe (Meksyk) niż do znacznie bliższego, gdyż polskiego Gietrzwałdu. Moje zdziwienie było tym większe, że w okresie od 27 czerwca do 16 września 1877 roku Matka Boska ukazując się 13-letniej Justynie Szafryńskiej i 12-letniej Barbarze Samulowskiej przemawiała do dziewczynek w języku polskim, zapewniając je o oswobodzeniu naszego Kościoła i naszej Ojczyzny spod jarzma pruskiego, jeśli tylko ludzie zaczną gorliwie odmawiać różaniec.

W miarę upływu czasu i kolejnych wizyt w Gietrzwałdzie odczułem jednak rosnące zrozumienie dla tych spośród znajomych, którzy twierdzili, że akurat w tym sanktuarium – choć w Polsce jedynym spośród uznanych przez Watykan miejsc objawień Matki Boskiej – nie czują takiego ducha świętości miejsca, jak np. na Jasnej Górze w Częstochowie. Powoli lecz zadziwiająco konsekwentnie odzierano Gietrzwałd z jego wyjątkowego sacrum. Przykłady? Są ich dziesiątki. Poniżej kilka zauważonych przeze mnie, z istotnym zastrzeżeniem, że wcale nie muszą należeć do najbardziej bulwersujących:

1. Splugawienie miejsca objawień Matki Boskiej poprzez wmurowanie w 2007 roku pamiątkowej tablicy sygnowanej przez eks-prezydenta Lecha Kaczyńskiego, znanego m.in. z uroczystego wprowadzenia do Belwederu menory, symbolu judaizmu – religii najbardziej nienawistnej wobec katolicyzmu, a Matki Boskiej zwłaszcza.

Dodajmy, że w ślad za wyżej wymienionym ochoczo swoją tablicę w 2019 roku dołożył aktualny prezydent Andrzej Duda, równie konsekwentnie jak L. Kaczyński odpalający chanukowe świece i promujący talmudystów przy każdej możliwej okazji i w każdej formie.

=======================================

Tak jeszcze w 2007 roku wyglądał fronton gietrzwałdzkiej Bazyliki. Dzisiaj nie ma śladu zarówno po wierszu Marii Konopnickiej, jak i prośbie wiernych

2. Usunięcie z frontonu gietrzwałdzkiej bazyliki wiersza Marii Konopnickiej o treści następującej: „NIGDYM JA CIEBIE LUDU NIE RZUCIŁA, NIGDYM CI MEGO NIE ODJĘŁA LICA. JA PO DAWNEMU MOC TWOJA I SIŁA – BOGURODZICA”. Taki sam los spotkał inny napis z tego samego frontonu: „MATKO, BĄDŹ NASZĄ POMOCĄ I NASZYM RATUNKIEM”.

3. Zlikwidowanie niemal wszystkich tablic informacyjnych i porządkowych, co wręcz ośmiela spacerowiczów (nie mylić z pielgrzymami) do zaśmiecania alejek, a nawet wyprowadzania psów załatwiających swoje potrzeby na terenie Sanktuarium, włącznie z prowadzącą do cudownego źródełka Aleją Różańcową.

To zdjęcie pochodzi również z 2007 roku i dzisiaj już jest nieaktualne. Krzyż i napis znad ołtarza polowego zniknął bezpowrotnie. Na pierwszym planie Źródełko.

4. Pozbawienie ołtarza polowego górującego nad nim krzyża wraz z przesłaniem o treści: „PRZYPATRZMY SIĘ POWOŁANIU NASZEMU”.

Gospodarzom Sanktuarium przeszkadzał nawet stopień przed tym ołtarzem bocznym. Skuli go całkowicie nie bacząc na zabytkowy charakter Bazyliki.

5. Uruchomienie w 2010 roku tzw. Ośrodka Szkoleniowo-Wypoczynkowego z salą konferencyjną i 50 miejscami noclegowymi. Brak w nazwie tego obiektu jakichkolwiek – np. pielgrzymkowych – odniesień do miejsca w którym funkcjonuje oraz podkreślenie jego szkoleniowego i wypoczynkowego charakteru znajduje jednoznaczne potwierdzenie w faktach. Sam byłem świadkiem „ogniskowej” imprezy z udziałem kilkudziesięciu wyraźnie podchmielonych osób płci obojga donośnie wyśpiewujących piosenki bardziej pasujące do domu weselnego niż Sanktuarium. Nie mam też żadnych podstaw, aby nie wierzyć znajomemu, który podczas swojego pobytu w Gietrzwałdzie zauważył trzech meneli pozbywających się nadmiaru moczu pod murem budynku, w bezpośredniom sąsiedztwie kaplic różańcowych. Gdy zgłosił ten incydent kobiecie zawiadującej Domem Pielgrzyma (zarazem matce… jednego z księży), ta w odpowiedzi tylko trzasnęła drzwiami.

Pielgrzymi odwiedzający Gietrzwałd w ostatnich latach coraz częściej odnoszą wrażenie, że są tutaj najmniej pożądanymi gośćmi, wręcz uciążliwymi intruzami. Wygląda na to, iż prowadzący Sanktuarium członkowie tzw. Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich z centralą w Krakowie najchętniej widzieliby się w roli beneficjentów ograniczających swoją aktywność do inkasowania od wiernych odpisów podatkowych lub darowizn – oczywiście realizowanych zdalnie, czyli przelewami – na cele w nikłym bądź w żadnym stopniu nie związane z promowaniem kultu Matki Bożej.

Wymowna w tym kontekście wydaje się znana mi relacja małżeństwa, które w okresie tzw. pandemii przyjechało oddać hołd Królowej Polski aż z Podkarpacia licząc jednocześnie na spowiedź i przyjęcie komunii w tak świętym miejscu. Niestety, nie udało się. Para wiernych zachowała bowiem wszystkie covidowe restrykcje, włącznie z wizytą w specjalnie do tego celu postawionym „Namiocie Pojednania” lecz nie zgodziła się na założenie tekstylnego kagańca wychodząc ze słusznego założenia, że kapłanowi (?) w zupełności powinno wystarczyć zabezpieczenie w postaci solidnej maski na jego twarzy oraz dwumetrowego dystansu od spowiadanych. Nie pomogła wielominutowa dyskusja z użyciem racjonalnych argumentów, przedstawianych przez wiernego. W końcu poirytowany „kanonik regularny laterański” wypalił bezceremonialnie: „Bo wy tylko przyjeżdżacie tutaj nas zarażać!”. Piękne, nieprawdaż? I jakże kapłańsko miłosierne… Małżeństwo z Podkarpacia zostało obdarzone jasnym „błogosławieństwem” na powrotną, ponad 600-kilometrową drogę do domu.

Zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej. Dokładnie w środę, 27 kwietnia br. otrzymałem informację z wiarygodnego źródła, że na terenie Sanktuarium już rozpoczęły się prace przy budowie hotelu i restauracji o kubaturze daleko większej niż wspommiany wcześniej Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy. Jeszcze w tym roku, gdy obchodzić powinniśmy jubileusz 145-lecia objawień gietrzwałdzkich (przypomnijmy: trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku) można spodziewać się m.in. rozkopanego i zniszczonego Błonia, utrudnienia lub wręcz całkowitego braku dostępu do cudownego Źródełka oraz Drogi Krzyżowej. O liczbie 80 tys. pielgrzymów, jacy uświetnili swoją obecnością główne uroczystości jubileuszu 140-lecia, przeprowadzone 9 września 2017 roku, będzie można tylko pomarzyć.

A co w dalszej perspektywie? Całkiem realnie rysuje się obraz motłochu popijającego drinki i oglądającego z balkonów hotelowych „ciemny lud” oddający modlitwą i nabożną kontemplacją hołd Królowej Polski, która właśnie w tym miejscu objawiła się dwójce dziewczynek i wyraziła w naszym języku swoje życzenia wobec Polaków.

Bez zdecydowanej reakcji wiernych na zabudowywanie terenu Sanktuarium kolejnym „ośrodkiem szkoleniowo-wypoczynkowym” takie obrazy bezpowrotnie odejdą w przeszłość

Tu nie wystarczy oburzenie. Trzeba działać na zasadzie pospolitego ruszenia. Bez czekania na liderów, czy – co jeszcze gorsze – partie i inne organizacje gotowe zbić polityczny kapitał na naiwności i zaufaniu wiernych. Protestować oraz interweniować może każdy z nas. Mamy ku temu wystarczająco dużo narzędzi; listy, e-maile, telefony, petycje itp. Gietrzwałd to Sanktuarium Narodu Polskiego, a nie członków jakiegoś marginalnego zakonu, którzy chcą tu realizować swoje geszefty, wyraźnie myląc służbę Bogu ze służbą mamonie, a habit z chałatem. Walczmy zatem o swoje bez żadnych kompromisów!

Tekst i zdjęcia:
Henryk Jezierski
(28.04.2022)

P.S.

Skoro trwają roboty, to znaczy że jest pozwolenie na budowę. Ktoś musiał o nie wystąpić i uzyskać akceptację swojego przełożonego w hierarchii kościelnej, ktoś inny je pozytywnie rozpatrzył. Rysuje się podstawowy trójkąt sprawczy: proboszcz parafii z tzw. biskupem miejsca, wójt gminy Gietrzwałd, starosta powiatu olsztyńskiego. Poniżej namiary, które wstępnie udało mi się ustalić, a które powinny okazać się przydatne dla protestujących:

Proboszcz parafii w Gietrzwałdzie (prawdopodobnie jest to ks. Marcin Chodorowski, nie wymieniony na stronie parafialnej):
e-mail: biuro@sanktuariummaryjne.pl telefony: 89 512 31 02, 89 512 34 07,adres: ul. Kościelna 4, 11-036 Gietrzwałd

Metropolita Warmiński, abp. Józef Górzyński:
e-mail: kanclerz@archwarmia.pl(do Kanclerza Kurii), tel. 515 149 279 (do Sekretarza Metropolity ks. Arkadiusza Suchowieckiego), adres: ul. Pieniężnego 22,10-006 Olsztyn

Wójt Gminy Gietrzwałd, Jan Kasprowicz:
e-mail: wojt@gietrzwald.pl tel. 89 524 19 00, adres: ul. Olsztyńska 2, 11-036 Gietrzwałd

Starosta Powiatu Olsztyńskiego, Andrzej Abako:
e-mail: starostwo@powiat-olsztynski.pl tel. 89 527 21 30, 89 521 05 19, adres: Plac Bema 5, 10-516 Olsztyn

H. Jez.

Protestujmy! Budowa hotelu i restauracji na terenie Sanktuarium w Gietrzwałdzie !!!

Laudetur Jezus Chrystus+

Pragnę zainteresować Pana, i pisze to wszędzie gdzie się da,poniżej opisaną sprawą:

Gietrzwałd – podpisano zgodę i rozpoczęto wstępne prace przy

budowie hotelu i restauracji na terenie Sanktuarium w Gietrzwałdzie !!!

Jeżeli do tego dopuścimy, to zrujnuje doszczętnie charakter tego,

  Świętego dla Narodu Polskiego, miejsca!!!

 Kto żyw niech pisze protesty  i naciska na wszelkie władze Kościoła w RP,

Od KEP-u począwszy, poprzez Biskupa miejsca Górzyńskiego, aż po

gospodarujący tym miejscem w sposób tak haniebny,

Zakon Kanoników Regularnych, których marne resztki robią co mogą,
by się  zapisać wielkimi literami w historii  niszczenia Kościoła Katolickiego!

To bardzo konkretne i realna groźba zrujnowania Sanktuarium,

gdzie stanął Tron zniesiony z Nieba, na którym zasiadła nasz Królowa,

Królowa Ludu Polskiego!

Dużo nie trzeba:

 maile, protesty listowne, SMS-y, aż po sprawy sądowe,

 z zarzutem bezczeszczenia Świętego miejsca.

 Każdy ma tu wielkie pole do popisu, nie musi oglądać się na nikogo i na nic!

 Zapraszam do walki z wariatami, bo wiatraków już nie ma . . .
Może i Pan zechce coś z tym zrobić, bo musimy obronić to Święte miejsce przed tymi zbójami.Pozdrawiam Pana i pozostaję w modlitewnej łączności,Króluj nam Chryste

Andrzej B. Ryfa