Zamach na sanktuarium w Gietrzwałdzie. Kilkaset metrów od słynnego sanktuarium Maryi – Lidl chce wybudować wielkie centrum dystrybucyjne. Wielkie protesty.

Zamach na sanktuarium w Gietrzwałdzie. Kilkaset metrów od słynnego sanktuarium Lidl ma wybudować wielkie centrum dystrybucyjne.

Grzegorz Wierzchołowski 29.04.2023zamach-na-gietrzwald-lidl

Wójt gminy Gietrzwałd i starosta olsztyński dążą do tego, by ok. 400 metrów od słynnej bazyliki w Gietrzwałdzie – jedynym w Polsce miejscu uznanych objawień maryjnych – powstało gigantyczne Centrum Dystrybucyjne LIDLA. Inwestycja, która zniszczy unikatowe otoczenie krajobrazowe sanktuarium, zakłada m.in. przejazd 160 TIR-ów w ciągu doby. 5 maja w Gietrzwałdzie ma odbyć się protest przeciwko planom samorządowców i inwestora.

Bazylika w Gietrzwałdzie jest znana jako ważne sanktuarium maryjne, które przyciąga pielgrzymów z całego świata. W 1877 roku miały tu miejsce objawienia Matki Bożej, które przyciągnęły dziesiątki tysięcy pielgrzymów [spod wszystkich zaborów md]. Miały one ogromne znaczenie dla walki o polskość na Warmii w XIX wieku. W tych czasach Warmia znajdowała się pod zaborem pruskim, a polskość była stopniowo a brutalnie wypierana przez pruski rząd w ramach polityki germanizacji. [KulturKampf Bismarcka – walka gównie z katolicyzmem md]

Objawienia były wyjątkowe, ponieważ Matka Boska przemawiała do widzących po polsku. W ówczesnych czasach, gdy polski język i kultura były represjonowane przez władze pruskie, objawienia stały się symbolem oporu i zachowania polskości. Gietrzwałd szybko stał się ważnym ośrodkiem pielgrzymkowym, do którego zjeżdżali się Polacy z Warmii, Mazur i innych regionów. Pielgrzymki umacniały poczucie wspólnoty i jedności narodowej wśród Polaków, a także sprzyjały utrzymaniu tradycji i kultury polskiej na tych ziemiach.

W 1977 roku papież Paweł VI podniósł kościół do rangi bazyliki mniejszej, a w 2017 roku sanktuarium obchodziło stulecie objawień.

W otoczeniu neogotyckiej bazyliki oraz miejscowości, która jako jedna z niewielu na Warmii zachowała w takim stopniu historyczny układ przestrzenny wsi wielodrożnicowej, rozciąga się malownicza Droga Krzyżowa, prowadząca przez las, wzdłuż której znajdują się stacje z rzeźbami przedstawiającymi sceny Męki Pańskiej. 

=================================

To wszystko może wkrótce stać się jednak przeszłością. Wójt gminy Gietrzwałd Jan Kasprowicz dąży do tego, by ok. 400 m od Bazyliki Narodzenia Najświętszej Maryi Panny powstało gigantyczne Centrum Dystrybucyjne LIDLA – firmy (co za ironia losu) niemieckiej.

Powierzchnia pod planowaną inwestycję wynosi około 41 ha, a hala – szpetny prostopadłościan o wysokości kilkunastu metrów – ma mieć powierzchnię prawie 70 tys. m2. Kolosalny obiekt zdominuje panoramę otoczenia wsi, bezpowrotnie niszcząc bezcenny krajobraz. Co więcej – przewidywana inwestycja zakłada w ciągu doby ruch 180 pojazdów osobowych i 160 ciężarowych, czyli TIR-ów. Już teraz w związku z poszerzeniem drogi pod przyszłą inwestycję chciano wyciąć wtopioną od dziesięcioleci w krajobraz aleję drzew, którą wiedzie szlak pielgrzymkowy św. Jakuba – na szczęście zamiar ten został udaremniony dzięki obrońcom Gietrzwałdu.

Oczywiście wójt i radni Gietrzwałdu bronią swojej decyzji, tłumacząc, że „inwestycja oznaczać będzie wiele miejsc pracy i wpływy do budżetu”. Ale przecież tak samo tłumaczą się deweloperzy chcący budować apartamentowce na cennych zabytkowo obszarach staromiejskich czy stawiać szkaradne hotele pod Wawelem. Zgodę na inwestycję wydał starosta powiatu olsztyńskiego Andrzej Abako, który ostatnio jest w politycznej komitywie z prezydentem Olsztyna Piotrem Grzymowiczem – byłym członkiem PZPR, broniącym prosowieckiego pomnika i betonującym miasto.

Komitet Obrony Gietrzwałdu apeluje o udział w Ogólnopolskim Proteście Pielgrzymkowym, który odbędzie się 5 maja 2023 w piątek o godz.12 (zbiórka przy amfiteatrze w Gietrzwałdzie od godz.11).

==========================

https://olsztyn.tvp.pl/69658840/protest-pielgrzymow-w-gietrzwaldzie-nie-chca-sieci-handlowej

Komitet Obrony Gietrzwałdu

https://www.facebook.com/profile.php?id=100089078199075

=========================

=================================

======================

Więcej tu: https://www.facebook.com/profile.php?id=100089078199075

Sanktuarium w Gietrzwałdzie. Lidl chce wybudować „śmietnisko”. Oburzająca inwestycja. Podpisz petycję!! Chrońmy Tron Naszej Matki !!

Sanktuarium w Gietrzwałdzie. Lidl chce wybudować „śmietnisko”. Oburzająca inwestycja. Podpisz petycję!! Chrońmy Tron Naszej Matki !!

Mieszkańcy i pielgrzymi protestują. W tle… komuś pieniądze, ulgi podatkowe

https://nczas.com/2023/05/05/gietrzwald-lidl-chce-wybudowac-smietnisko-mieszkancy-i-pielgrzymi-protestuja-w-tle-ulgi-podatkowe-foto/

Komitet Obrony Gietrzwałdu utworzył w tej sprawie petycję, którą można podpisać internetowo

====================================

W Gietrzwałdzie mieszkańcy oraz pielgrzymi protestowali przeciwko budowie centrum dystrybucyjnego Lidla, które będzie zbierać odpady. Manifestacja zorganizowana przez Komitet Obrony Gietrzwałdu przeszła ulicami miejscowości.

Ogólnopolski Protest Pielgrzymkowy w obronie Tronu Matki Bożej w Gietrzwałdzie rozpoczął się w piątek 5 maja w południe. Jego uczestnicy wyrażali swój sprzeciw w związku z budową centrum dystrybucyjnego Lidla.

Chrońmy Tronu Naszej Matki przed zbezczeszczeniem przez śmietnisko Lidla do którego mają być zwożone 154 tysiące ton odpadów rocznie, w tym odpadów niebezpiecznych dla życia i zdrowia.

Jest to miejsce, w którym Matka Boża objawiła się 160 razy, jedyne w Polsce uznane przez Kościół. Zatem miejsce to wraz z całą okolicą jest uświęcone” – podkreślali organizatorzy.[W czasie „KulturKampfu” – Pod okupacja pruską – mówiła do dziewczynek po polsku, twarda warmińska gwarą. MD]

Trwa wielki protest pielgrzymkowy w #Gietrzwałd pod #Olsztyn przeciwko budowie centrum dystrybucyjnego #Lidl. Na miejscu setki osób, które przyjechały z całej Polski bronić “Tronu Matki Bożej”. Wkrótce szersza relacja

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Do udziału w proteście zachęcali nie tylko środowiska katolickie, lecz także patriotyczne, ekologiczne i wszystkie te, „którym na sercu leży dobro tego wyjątkowego miejsca”.

W Gietrzwałdzie znajduje się Sanktuarium Maryjne, a kult Maryjny jest żywo obecny w tym miejscu od XVI w. W Gietrzwałdzie miały miejsce także objawienia Maryjne od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Sto lat później Kościół zatwierdził ich treść jako autentyczną.

Gietrzwałd jest więc niewątpliwie ważnym punktem na pielgrzymkowej mapie Polski. Budowa „śmietnika” – jak mówią o nim wprost mieszkańcy – z pewnością nie sprzyjałaby temu dziedzictwu. Tak też uważa część mieszkańców. Przeciwnicy budowy centrum dystrybucyjnego Lidla podnoszą także argument, że wokół rozciąga się obszar chronionego krajobrazu.

@GotfrydKarol

Lidl Polska is planning to build a huge distribution/waste storage center in NE Poland. Of all places they’ve picked Gietrzwałd, arguably the most beautiful village in Warmia

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

·24,7 tys. Wyświetlenia

Oburzająca inwestycja

Mieszkańcy są przeciwni budowie centrum dystrybucyjnego, które ma zbierać odpady ze sklepów Lidla w całym regionie – w tym azbest, freony, zużyte filtry, odpady zawierające rtęć, tzw. HCFC, HFC i inne. W sumie 154 tys. ton rocznie.

Przypomnijmy, że – jak już pisaliśmy na naszych łamach – w sprawie pojawiły się kontrowersje. Najbardziej zdumiewa fakt, że niemiecki potentat może liczyć na ulgowe traktowanie względem polskich przedsiębiorców – chodzi tu o zwolnienia z podatku. Lokalni politycy już bowiem obiecali Lidlowi zwolnienia z podatku od nieruchomości na trzy lata, z możliwością przedłużenia o kolejne trzy.

Wójt Jan Kasprowicz utrzymuje, że ta „:inwestycja może być szansą dla miejscowości” – Lidl obiecuje bowiem miejsca pracy, a także zapłaci za grunty. Pozwolenie na budowę zostało wydane w marcu. Teraz więc budowa zależy od woli inwestora.

Petycja Komitetu Obrony Gietrzwałdu

Komitet Obrony Gietrzwałdu utworzył w tej sprawie petycję, którą można podpisać internetowo.

„Nasza piękna miejscowość z cudownym warmińskim klimatem, panującym tu spokojem oraz pięknym krajobrazem przestaje istnieć w tej formie. Za sprawą nietrafionych oraz z nikim nie konsultowanych decyzji powstają coraz to nowe inwestycje zaburzające harmonię i urok tego miejsca. Już od dłuższego czasu są o tym rozmowy niezadowolonych z tego co się dzieje mieszkańców, a także osób którym na sercu leży dobro naszej urokliwej okolicy” – czytamy.

„W ludziach zbiera się gorycz i bunt na dziwne i nieracjonalne decyzje. Zaskakują one nawet najbardziej odpornych mieszkańców naszej gminy. Apogeum nastąpiło w dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia, kiedy to na stronie gminy ujawniono zamiar wydania zgody na budowę potężnego Centrum Dystrybucyjnego Lidl, podobno największego w Europie” – zaznaczono.

„Niestety wygląda na to, że karty rozdano pod stołem…” – czytamy.

„Postanowiliśmy walczyć, aby nie dopuścić do degradacji naszej małej ojczyzny, tego co niej piękne, tego co kochane, tego z czego jesteśmy dumni…” – oświadczono.

„Wójt chciałby, żeby było o tym cicho ale obiecujemy, że będzie już tylko głośniej ! Oto cała prawda o śmietnisku Lidla, przeszukaniu zleconym przez prokuraturę i uwalonym przez komisarza wyborczego referendum. Zobaczcie sami kto pociąga za sznurki!” – pisał Komitet Obrony Gietrzwałdu w jednym ze swoich postów na Facebooku.

=========================

W reakcji na opublikowany wcześniej na naszych łamach artykuł na temat zamiaru budowy centrum dystrybucyjnego, sieć Lidl przysłała oświadczenie.

[Wykrętne md] Oświadczenie sieci Lidl – początek:

„Chcielibyśmy podkreślić, że od samego początku prac nad każdą z naszych inwestycji analizujemy wszelkie warianty, które w największym stopniu są dopasowane do otoczenia i sąsiadującej z inwestycją natury” – czytamy.

„Główną funkcją planowanego Centrum Dystrybucji w Gietrzwałdzie będzie dystrybucja przede wszystkim produktów spożywczych, a także przemysłowych do kilkudziesięciu sklepów Lidl Polska zlokalizowanych w województwie warmińsko-mazurskim oraz części województw ościennych” – zaznaczyła sieć.

„Chcielibyśmy zaznaczyć, że na terenie naszego magazynu surowce nie będą utylizowane, przetwarzane czy spalane. Nadajemy surowcom drugie życie…

[—-]

Pani z Gietrzwałdu

#dzieci #Gietrzwałd #Matka Boże #modlitwa #objawienie #Polska #różaniec #wiara

(Oprac. GS/PCh24.pl) https://pch24.pl/pani-z-gietrzwaldu/

Kiedy mowa o wypadkach gietrzwałdzkich latem 1877 roku, jak do tej pory jedynych objawieniach maryjnych na ziemiach polskich oficjalnie uznanych przez Kościół, musi nasunąć się pytanie – dlaczego właśnie Gietrzwałd? Czemu Matka Boża upodobała sobie właśnie to miejsce?

Niedługo po tym, jak Gietrzwałd zyskał ogromną sławę, do wioski przybył pewien malkontent, by obejrzeć z bliska miejsce doświadczone cudem. Nieco dworował sobie, że to raptem „dwadzieścia kilka domów krytych staropolską słomą”. Nie omieszkał dodać kąśliwie: „Do uzupełnienia obrazu trzeba dodać, że wieś cała jest brukowana, ale brukowana nieznośnie, kto chybi kamienia, wpadnie w dół”.

W rzeczywistości rozmiary osady musiały być nieco większe, skoro liczbę mieszkańców szacowano wtedy na cztery setki dusz; wszyscy z wyjątkiem trzech byli katolikami. Tutejsza świątynia służyła jako kościół parafialny nie tylko miejscowym, ale również wiernym z 57 okolicznych wsi warmińskich i mazurskich, w których katolicy występowali jedynie w maleńkich wysepkach otoczonych protestanckim morzem. Nie sposób nie wspomnieć, że od dobrych kilku wieków przybywali w to miejsce także pielgrzymi z nawet odległych stron, aby modlić się przed słynącym łaskami Obrazem Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Owa podolsztyńska wioseczka okazała się więc zgoła nie najlichszą pośród warmińskich siół.

Wiara miejscowych została wystawiona na ciężką próbę. W roku 1772, po pierwszym rozbiorze Polski, Warmia znalazła się w granicach Prus. Zaborca dławił żelaznym chwytem swobodną myśl. Pruski bucior deptał polską tradycję i religię przodków. Sto lat po rozbiorze przyszedł dla tej ziemi czas najsroższy – epoka Kulturkampfu, germańskiej „walki o kulturę”. Polscy katolicy wydawali się stać na przegranej pozycji, wydani na żer wszechmocnego mocarstwa. A przecież w tym tragicznym położeniu nie pozostali sami.

W samo południe

Podobnie jak 19 lat wcześniej w Lourdes, i jak stanie się to za lat 40 w Fatimie, w Gietrzwałdzie Matka Boża ukazała się dzieciom.

Jeżeli ta czy inna maruda  kręciła nosem na maleńkie rozmiary i ubożuchność sioła wybranego na miejsce objawień, to cóż mogła powiedzieć o dwójce wizjonerek? Ot, proste wiejskie dziewuszki, z pozoru niewyróżniające się niczym, o całkowicie sprzecznych charakterach i zdolnościach, z których jedna miała ogromne kłopoty w nauce, także religii. A jednak właśnie to dziecko jako pierwsze doznało łaski spotkania z Tajemnicą.

Wszystko zaczęło się w poniedziałek 27 czerwca 1877 roku, w samo południe. Trzynastoletnia Justyna Szafryńska wracała wraz z matką od proboszcza. Dziewczynka promieniała szczęściem, bo właśnie udało się jej zdać pomyślnie egzamin przed Pierwszą Komunią Świętą. Gdy Szafryńskie przechodziły obok kościoła, rozległ się dźwięk dzwonu. Justyna zwróciła się twarzą ku świątyni. Wraz z matuchną jęła odmawiać Anioł Pański. Nagle twarz dziecka zastygła w ekstazie. Jak wyznała potem przejęta, nad klonem obok plebanii ujrzała jasność niezwykłą, a w niej ubraną na biało kobiecą postać, z włosami opadającymi na ramiona, zasiadającą na złotym tronie, przed którym giął się w pokornym pokłonie anioł…

Pani Szafryńska, zdumiona (a pewnie i przerażona) relacją córki, w te pędy powróciła przed oblicze proboszcza. Ks. Augustyn Weichsel był Niemcem, choć dobrze dogadującym się z polskimi parafianami. Miał prawo nie dowierzać relacji jakiegoś wiejskiego dziecka. Swe wątpliwości zachował jednak dla siebie. Polecił Justynie przybyć nazajutrz w to samo miejsce, o tej samej porze. Wizje powtórzyły się, także w kolejne dni. 30 czerwca widzenia zaczęła mieć druga dziewczynka, dwunastoletnia Basia Samulowska.

Wizje powracały regularnie, niekiedy trzykrotnie w ciągu dnia, najczęściej w porze wieczornego nabożeństwa różańcowego. Dziewczynki rozdzielono i izolowano, aby uniemożliwić ewentualną zmowę i oszustwo, ale ich relacje były spójne. Wciąż występowała w nich „Jasna Pani”, niekiedy z Dzieciątkiem na kolanach, w otoczeniu aniołów. Dziewczynki zaczęły zadawać pytania.

– Kto ty jesteś? – chciały wiedzieć.

– Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta – usłyszały.

– Czego żądasz, Matko Boża?

Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec.

==================================

Granice Królestwa

Wieść o objawieniach rozeszła się lotem błyskawicy. Do Gietrzwałdu jęły ściągać tłumy pielgrzymów i ciekawskich, i to z odległych stron, ze wszystkich trzech zaborów. 

W następnych miesiącach zaobserwowano prawdziwą eksplozję pobożności, liczne nawrócenia i konwersje, wzrost liczby powołań zakonnych, poprawę obyczajności. Pijacy wyzbywali się nałogu, młodzież wybierała życie w czystości. Bardzo wymowne pod tym względem jest świadectwo proboszcza Weichsela: „Owoce objawień są nadzwyczajne. W całej polskiej Warmii prawie we wszystkich domach różaniec jest wspólnie odmawiany. Podobnie w wielu parafiach diecezji Chełmińskiej, Poznańskiej i Wrocławskiej. Proboszcz Łomnicki z Diecezji Chełmińskiej i proboszcz Wątróbka z Dębia we Wrocławskiej Diecezji […] informowali nas obydwaj, że jakaś tajemnicza siła ciągnie tam pielgrzymów”.

Istotnie, pielgrzymi nadciągali fala za falą. Na trzydniowe obchody święta Narodzenia Matki Bożej (7-9 września 1877 r.) przybyło aż 50 tysięcy ludzi. Ogółem w ciągu trzech miesięcy objawień wioska przyjęła 300 tysięcy przybyszów ze wszystkich trzech zaborów. Powszechnie mówiło się nie tylko o rozkwicie żywej wiary, ale i poczucia wspólnoty narodowej. Szczególnie widoczne było to na Warmii, gdzie w poprzednich latach postępowało zniemczenie. 

Ks. Walerian Kalinka pisał uradowany: „…Matka Boska, jako Królowa nasza, pojawiła się w tym zakątku ziemi polskiej, gdzie nikt już polskości się nie domyślał, jakby sama oznaczyć chciała granice państwa swojego”.

Administracja pruska, prasa rządowa oraz część duchowieństwa niemieckiego rozpętały niebywałą nagonkę na objawienia, jako „przejaw zabobonu”, „polskie knowania i oszustwo”, wręcz „obłęd religijny”. Do oskarżycieli dołączyła gromadka judaszów, tytułujących się mianem „myślących katolików”. Ks. Weichsel był przez nich publicznie wyszydzany, przeszedł też ponad 70 przesłuchań na policji, wiele razy zapłacił karę grzywny, kilkakrotnie wylądował w areszcie – ale swego zdania o objawieniach nie odwołał.

Łatwo zrozumieć wściekłość pruskich urzędników. Matka Boża przemówiła do dzieci po polsku. W oczach niemieckich władz popełniła w ten sposób niewybaczalny nietakt.

Dochodzenie

Tymczasem proboszcz Weichsel poinformował o sprawie biskupa warmińskiego Filipa Krementza. Ten zwołał specjalną komisję mającą zbadać prawdziwość objawień.

Wkrótce wizjonerki stanęły przed obliczem uczonych teologów, nie kryjących swego sceptycyzmu. Mieli oni możność obserwować zachowanie dziewczynek podczas wizji. Przesłuchano też wielką liczbę świadków. Wyniki prac komisji okazały się zaskakujące dla samych badaczy.

W sprawozdaniu komisja szczegółowo scharakteryzowała obie wizjonerki: „Obydwoje dzieci wydają się bezpretensjonalne, proste i naturalne, dalekie od jakiejkolwiek przebiegłości, skromne w swoich wystąpieniach. […] Już tu musimy przyznać, że w odpowiedziach odtwarzały to, co im rzeczywiście stało przed oczyma, absolutnie nie unikają refleksji nad objawieniami, które miały, lecz przyjmują je naturalnie, jak się im one nastręczają”.

Uczestniczący w badaniach ks. Augustyn Kolberg stwierdził szczerze: „Po wszystkich obserwacjach przyznaję, że chociaż przystąpiłem do sprawy ze znacznym niedowierzaniem, niedowierzanie to ustąpiło zaufaniu, że sprawa chwały Bożej i zbawienia dusz przybierze sprzyjający obrót”.

Po teologach wzięli się do pracy lekarze. Uznali oni, że posądzenia dzieci o symulację są bezpodstawne. Stwierdzono, że podczas objawień wizjonerki popadały w stan określony jako ekstaza. U dziewczynek obserwowano wówczas zwolnienie tętna, utratę ciepłoty ciała, brak reakcji na bodźce zewnętrzne.

Prowadzący badania ustalili, że gietrzwałdzki proboszcz był człowiekiem wielkiej uczciwości, dążącym do wyjaśnienia sprawy z maksymalnym obiektywizmem, który z objawień nie odniósł żadnych osobistych korzyści; spotkały go z tego powodu jedynie drwiny (w tym ze strony duchownych), aresztowania, szykany. Ruch pielgrzymkowy nie przysporzył miejscowej parafii zysków materialnych – przeciwnie, jedynie spore wydatki, jako że proboszcz dokładał starań, aby żywić tłumy peregrynujących i otaczać ich opieką. Stwierdzono też, że obie wizjonerki konsekwentnie odmawiały przyjmowania prezentów, jakimi próbowali obdarowywać je pielgrzymi, „chociaż rodzice są ubodzy i zewnętrzny wygląd dzieci wskazuje na niedostatek”.

W oku cyklonu

Wedle relacji wizjonerek twarz Maryi była niekiedy smutna i „pełna łez”. Maryja wypowiedziała słowa przestrogi: „Teraz, przed końcem świata, szatan obchodzi ziemie jak zgłodniały pies, aby pożreć ludzi”.

Mowa Jasnej Pani niekiedy bywała twarda.

– Zostaną ukarani! – zapowiadała, gdy dzieci pytały ją o pijaków i źle prowadzące się dziewczęta. A przecież oprócz słów napomnienia dawała też otuchę:

– Nie smućcie się, bo ja zawsze będę przy was.

Zapowiedziała, że prześladowania polskiego Kościoła ustaną, jeśli tylko ludzie wierzący będą się gorliwie modlić. A kiedy ludzie będą się lepiej modlić – „wszystko obróci się na dobro”.

Ostatnie objawienie, 160-te z rzędu, miało miejsce w dniu 16 września, kiedy w Gietrzwałdzie poświęcono i intronizowano figurę Niepokalanej Dziewicy. Zgromadzeni na wieczornym nabożeństwie różańcowym nagle usłyszeli dziwne odgłosy, a przed ich oczami ukazały się jakieś koszmarne zjawy. Wierni struchleli, gdy na zewnątrz świątyni rozległo się przeraźliwe wycie potępionego. Zerwał się potężny wicher, zewsząd słychać było szczęk broni i łopot ptasich skrzydeł. Przerażenie udzieliło się dwóm obecnym w świątyni pruskim żandarmom, dotąd czujnie obserwującym wiernych – jeden zdarł z głowy służbowy hełm i rzucił się na kolana, zaś jego kolega po fachu wybiegł z kościoła i uciekał ogarnięty paniką, hen, na oślep…

Tylko dwie wizjonerki zachowały spokój, obie jakby zatopione w innej rzeczywistości, bezpieczne niczym w oku cyklonu. Potem przytoczyły ostatnie słowa Matki Bożej:

– Odmawiajcie gorliwie różaniec!

Niepodległość wyszła z Gietrzwałdu

Wielu uznało gietrzwałdzkie objawienia za najistotniejsze wydarzenie w dziejach narodu polskiego między upadkiem Powstania Styczniowego a odzyskaniem niepodległości. Ks. dr hab. Krzysztof Bielawny ujął to słowami: „Niepodległość wyszła z Gietrzwałdu!”.

W stulecie objawień biskup warmiński Józef Drzazga, na mocy dekretu prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego, w porozumieniu ze Stolicą Apostolską, uznał objawienia za wiarygodne, nie sprzeciwiające się wierze i moralności chrześcijańskiej. Kardynał Karol Wojtyła pisał wówczas: „Tę prawdę o polskiej kulturze, o jej korzeniach, o jej genealogii, o prawach jej rozwoju trzeba nam uświadomić sobie w dniu dzisiejszym, kiedy przypominamy stulecie Objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Wtedy bowiem, przemawiając polskim językiem do polskich dzieci, Maryja ujęła się za dziedzictwem chrześcijańskim całej polskiej kultury. Potwierdzała w swych macierzyńskich ustach polskie słowo. A ludzkie słowo, polskie słowo, jest tym szczególnym towarzyszem życia i kultury człowieka, życia i kultury narodu”.

***

Począwszy od roku 2019, w ramach przygotowań do Jubileuszu Dwóch Tysięcy Lat Odkupienia, w Gietrzwałdzie odbywają się coroczne spotkania modlitewne „Pokuta 2033”, w intencji wynagrodzenia Jezusowi i Maryi za grzechy Polaków, szczególnie popełnione przeciw świętości Boga i Kościoła oraz przeciw życiu. Ów modlitewny maraton zaplanowano na 14 lat, podczas których co roku rozważana będzie kolejna stacja Drogi Krzyżowej.

Wcześniej, 30 czerwca 2018 roku w Gietrzwałdzie odbył się ogólnopolski Dzień Pokuty, na który ściągnęło ponad 20 tysięcy pielgrzymów z całego kraju. Porywającą homilię wygłosił wtedy biskup łowicki Józef Zawitkowski.

– Sto lat odzyskanej niepodległości, a my wciąż zniewoleni! Do Gietrzwałdu idę, bym się z opętania uwolnił, bo wolność sumieniem się mierzy! – wołał hierarcha. Powołał się tu na słowa papieża Piusa IX: „Starajcie się usuwać przyczynę waszej niewoli, którą jest grzech”. Dalej mówił, że należy słychać Boga, nie ludzi. Że ustawa o aborcji i eutanazji byłaby zbyteczna, gdyby ludzie przestrzegali przykazania Nie zabijaj! Że należy rozliczyć afery i złodziejstwo, i to do ostatniego szeląga, ale przecież człowiekowi wierzącemu powinno wystarczyć zwykłe: Nie kradnij! Że ludzie byliby piękni urodą czystego serca i czystych oczu, ale odrzucili przykazanie Nie cudzołóż!, i poplątali miłość z łajdactwem, małżeństwo z partnerstwem, „i tym grzechem zgniją narody”.

– Chcemy sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Polacy mądrzy, bogaci i pobożni popadli w niewolę, a Polskę wymazano z mapy Europy? Odpowiedź jest prosta: bośmy byli głupi i chwaliliśmy się naszymi grzechami: dumnym liberum veto, kłamstwem, warcholstwem, zdradą, złodziejstwem, pogardą dla chłopów, pychą i głupotą – stwierdził z goryczą ksiądz biskup, by zakonkludować: – Niewiele w nas zostało Boga, Honoru i Ojczyzny.

Był to prawdziwy Dzień Pokuty, bo mowa łowickiego hierarchy chłostała niczym bicz. Ale biskup Józef nie poprzestał na karceniu naszych przywar. Stawiając diagnozę choroby, nie zapomniał o recepcie na uzdrowienie. Przypomniał ufność, z jaką pokolenia rodaków szukały opieki Matki Bożej w sytuacjach krytycznych, dał też wskazówki, które złożyły się na nasze polskie współczesne Non possumus:

– Nie mów fałszywego świadectwa ani w domu, ani w kościele, ani w gazecie, ani w radiu, ani w telewizji, ani w internecie, ani w parlamencie Unii Europejskiej! Bo przysięgałem z Konopnicką: Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!… Nie będzie uchodźca rządził w moim domu, bo przysięgałem: Twierdzą nam będzie każdy próg, tak nam dopomóż Bóg! Więc przysięgi nie zmienię. A gdyby ktoś w moim domu krzyż zdjąć usiłował i dzieci nam germanił, to ten nie jest z Ojczyzny mojej. Dajcie nam żyć, pracować i modlić się spokojnie w rodzinnym domu, gdzie Panem jest Jezus, a Królową Jego Matka.

Andrzej Solak

SANKTUARIUM W GIETRZWAŁDZIE: DEWASTACJA POD SPECJALNYM NADZOREM

26 maja 2022 https://moto.media.pl/sanktuarium-w-gietrzwaldzie-dewastacja-pod-specjalnym-nadzorem/

„Nasz cud w Gietrzwałdzie: MIREK”

Już wstępne sprawdzanie okoliczności, jakie poprzedziły rozpoczęcie prac ziemnych na terenie Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie, zamiast osłabić wręcz wzmocniło nasze przekonanie o zasadności protestów wiernych przeciwko – nabierającemu coraz większego tempa – procesowi desakralizacji, a nawet profanacji tego miejsca kultu.

W publikacji z 28 kwietnia br. zatytułowanej „GIETRZWAŁD: SANKTUARIUM DO LIKWIDACJI?” podaliśmy wiele przykładów potwierdzających ów proces, wspominając zarazem o planowanej budowie hotelu, restauracji i amfiteatru w bezpośrednim sąsiedztwie alejki prowadzącej do Św. Źródełka, pobłogosławionego przez Matkę Bożą w czasie jej Objawień. Wprawdzie na miejscu okazało się, że rozpoczęte kilka dni wcześniej wykopy związane są „tylko” z budową amfiteatru, który ma służyć jako prezbiterium w mszach odpustowych, odprawianych dwa razy w roku na błoniach gietrzwałdzkich lecz przestrzegałbym przed pochopnym daniem wiary, że skończy się tylko na tym obiekcie. Mamy uzasadnione powody, aby sądzić że jest to tylko

mająca na celu doraźne spacyfikowanie protestów, by jakiś czas później wrócić do realizacji planu pierwotnego z hotelem i restauracją w roli głównej. Zwłaszcza, że nawet deklarowane przez władze kościelne ograniczenie inwestycji do samego amfiteatru wcale nie osłabia faktu dalszej degradacji sanktuarium.

Na powyższe przekonanie składa się kilka powodów. Pierwszy to uzasadniona wątpliwość co do sensu wydawania nawet kilkunastu milionów złotych na budowę amfiteatru w sytuacji, gdy wielokrotnie niższym kosztem można by zmodernizować już istniejący i nie kolidujący z otoczeniem ołtarz polowy w sąsiedztwie Św. Źródełka. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze – dodajmy: pochodzące z ofiar wiernych – przydałyby się zwłaszcza na dokonanie gruntownego remontu Bazyliki Gietrzwadzkiej, popadającej coraz bardziej w ruinę. Powód drugi wiąże się z ewidentnym naruszeniem tradycyjnego charakteru i walorów krajobrazowych gietrzwałdzkich błoni oraz uzasadnionymi obawami przed zmianą stosunkow wodnych w rejonie inwestycji, która może skutkować jeśli nie wyschnięciem to przynajmniej osłabieniem dotychczasowej wydajności Św. Źródełka. I wreszcie powód trzeci: iście konspiracyjna otoczka wokół inwestycji oraz sposób jej procedowania sugerujący niejasne intencje podmiotów decyzyjnych, objawiające się m.in. szczególną dbałością o to, aby amfiteatr powstał jak najszybciej i niekoniecznie z zachowaniem obowiązujących przepisów. Do wyjaśnienia pozostaje również nie deklarowane lecz faktyczne przeznaczenie amfiteatru, wewnątrz którego zaprojektowano np. aż trzy „zakrystie” oraz taką samą liczbę toalet i magazynów podręcznych. Zdecydowanie bardziej przypomina to zaplecze typowego obiektu estradowego niż sakralnego.

Zacznijmy jednak od początku, czyli od wniosku złożonego 12 maja 2021 roku przez Rzymskokatolicką Parafię Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie, a ściślej – występującego w jej imieniu ks. Marcina Chodorowskiego, proboszcza parafii. Wniosek dotyczył ustalenia warunków dla budowy „ołtarza polowego z zadaszoną sceną i widownią” z przeznaczeniem – tutaj też zacytuję dosłownie – „na cele usług sakralnych”.

Powierzchnia terenu objętego wnioskiem wynosi dokładnie 4.757 m.kw. czyli niespełna 0,5 hektara. To bardzo istotny szczegół, bowiem – jak to zaznaczono w, oczywiście pozytywnej, decyzji Wójta Gminy Gietrzwałd, Jana Kasprowicza (nr 40/2021 z 23 lipca 2021 roku) – inwestycja o powierzchni mniejszej niż 0,5 ha „nie wymaga postępowania z zakresu uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach jej realizacji”.

Pozwoliłem sobie sprawdzić treść rozporządzenia Rady Ministrów z 10 września 2019 roku w tej kwestii (Dz. U. z 2019 r., poz. 1839). Otóż wspomniany przywilej, zwalniający z poddania się wielu czasochłonnym i niekoniecznie pomyślnie zakończonym formalnościom, ujęty został w pkt. 52 ww. aktu prawnego i dotyczy – uwaga! – ośrodków wypoczynkowych lub hoteli lokowanych na obszarach objętych formami ochrony przyrody. A tak się akurat składa, że błonia gietrzwałdzkie leżą w granicach Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Pasłęki. Wszystko zatem pozostaje pozornie w tzw. porządku prawnym poza oczywistym faktem, że dla usankcjonowania uproszczonej procedury budowy „ołtarza polowego” posłużono się przepisem dotyczącym ośrodków wypoczynkowych lub hoteli. Upieczono zatem dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie tylko pomyślnie „zaklepano” kwestię budowy amfiteatru ale także przetarto szlak pod przyszłą – czego należy oczekiwać – budowę hotelu i restauracji.

Dalej poszło już gładko. W wydaniu pozytywnej decyzji ustalającej warunki budowy „ołtarza polowego” znacząco pomogła wójtowi gminy Gietrzwałd

innych instytucji, które w określonym prawem administracyjnym terminie nie zajęły stanowiska wobec uzgodnień dokonanych na poziomie gminy. Każdy, kto miał cokolwiek do czynienia z budową choćby własnego domu i doświadczył wydeptywania urzędowych korytarzy dla uzyskania prawa do wbicia łopaty w ziemię, musi zachodzić w głowę, jak to możliwe że budowa blisko półhektarowego obiektu na terenie nie dość, że świętym dla milionów Polaków, to jeszcze objętym formalną ochroną krajobrazową, nie wzbudziła żadnego zainteresowania ze strony kompetentnych organów. Poniżej kilka wymownych przykładów:

Uzgodnienie w zakresie ochrony gruntów rolnych skierowane przez Gminę Gietrzwałd do Starosty Olsztyńskiego jako organu właściwego; brak stanowiska w wyznaczonym terminie, co jest równoznaczne z uzgodnieniem prawnie dokonanym.

Uzgodnienie w zakresie melioracji wodnych skierowane przez Gminę Gietrzwałd do Dyrektora Zarządu Zlewni w Elblągu jako organu właściwego; brak stanowiska w wyznaczonym terminie, co jest równoznaczne z uzgodnieniem prawnie dokonanym.

Uzgodnienie w zakresie obszarów objętych prawną ochroną przyrody skierowane przez Gminę Gietrzwałd do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie jako organu właściwego; brak stanowiska w wyznaczonym terminie, co jest równoznaczne z uzgodnieniem prawnie dokonanym.

Nic dziwnego, że decyzja wójta Gietrzwałdu stała się prawomocna i zyskała także akceptację Starosty Olsztyńskiego w postaci pozwolenia na budowę nr Gtw/191/2021 z 26 listopada 2021 roku.

Dokładnie w środę 11 maja 2022 roku na portalu Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie (https://www.sanktuariummaryjne.pl) pojawiła się informacja o „rozpoczęciu na błoniach gietrzwałdzkich budowy nowego ołtarza polowego z zadaszoną sceną i widownią”, a wraz z nią apel do wiernych o finansowe wspieranie tego przedsięwzięcia. Jego charakter miała podkreślić zamieszczona w tej samej informacji wizualizacja ołtarza (patrz: zdjęcie poniżej), przywołująca na myśl bardziej

niż jasny przekaz architektoniczny. Konia z rzędem bowiem temu, kto znajdzie na niej akcenty sakralne wystarczająco okazałe i jednoznaczne, aby nie mieć cienia wątpliwości co do lokalizacji ołtarza na terenie Sanktuarium. Owszem, nad posoborowym stołem znalazło się miejsce na figurę Matki Boskiej i krzyż lecz gorzej niż skromna wielkość obydwu symboli sprawia, że wręcz giną one na tle elewacji frontowej o powierzchni około 300 m. kw., w dodatku – zdominowane przez cztery zygzaki, mające zapewne symbolizować konary klonu, nad którym objawiała się Matka Boska.

Trzeba naprawdę sporej lub wręcz chorej wyobraźni, aby w tej wizualizacji dopatrzeć się ołtarza polowego współgrającego z duchem miejsca objawień Matki Bożej

Co gorsze, miniaturyzacja elementów podkreślających maryjny, rzymskokatolicki charakter ołtarza sprawia, że bardziej przypomina on stację paliw z okazałymi wiatami, zdolnymi pomieścić nawet ciężarówki. Dodajmy, iż autorem projektu jest mgr inż. arch. Tomasz Lella, właściciel Studia Form Architektonicznych PANTEL w Olsztynie. W swojej biografii wspomina, iż w latach 90-ych ubiegłego wieku przeniósł się na Warmię i Mazury z Kaszub. Dzisiaj uchodzi za ponoć najlepszego architekta w regionie, a jego zawodowe przesłanie brzmi: „Biorę to co najlepsze z tradycji Warmii i Mazur”. Pięknie, nieprawdaż?

Szkoda tylko, że wierności temu przesłaniu zabrakło w poszanowaniu specyfiki miejsca kultu religijnego o tak wielkim znaczeniu dla polskich katolików jak Gietrzwałd.

Nie chciałbym uchodzić za złego proroka lecz nie wykluczam, że już po wybudowaniu nowego „ołtarza polowego” okaże się on wykorzystywany zbyt rzadko na msze sanktuaryjne, a ponadto powstanie pilna potrzeba odzyskania choćby części znaczących, kilkunasto-milionowych kosztów samej inwestycji oraz jej późniejszego utrzymania. I co wówczas? Gospodarzom miejsca może przyjść do głowy pomysł organizacji koncertów, niekoniecznie tylko religijnych. W razie potrzeby figurę Matki Bożej i krzyż da się bardzo łatwo zasłonić lub zdemontować i złożyć w jednym z trzech magazynów, a trzy „zakrystie” przekształcić na garderoby dla artystów. Wiernym pozostaną jedynie modlitwy, aby na estradzie w ramach posoborowego „ekumenizmu” nie pojawiły się rockowe wyjce w rodzaju Nergala tudzież inni wyznawcy synagogi szatana.

Z jeszcze większym prawdopodobieństwem można przyjąć dalszą zabudowę gietrzwałdzkich błoni obiektami „towarzyszącymi”, zwłaszcza hotelem i restauracją. To zbyt opłacalny interes, aby duchowni decydenci przedkładający dobra doczesne nad duchowe zechcieli go zaniechać. Już teraz nocleg w Domu Pielgrzyma w dwuosobowym pokoju kosztuje 150 zł. W Domu Rekolekcyjnym ta usługa wyceniona została o 20 zł drożej. Gdyby do tych kwot doliczyć ceny śniadania (20 – 25 zł), obiadu (40 – 50 zł) i kolacji (20 – 25 zł) wówczas np. małżeństwo pielgrzymów musi przygotować się na jednodobowy wydatek w wysokości od 310 do 370 zł, oczywiście bez kosztów podróży. A pamiętajmy, że najczęściej są to małżeństwa żyjące ze skromnych emerytur.

Nasuwa się pytanie, kto za tym wszystkim stoi? Tutaj nie ma żadnych wątpliwości: Metropolita Warmiński, abp Józef Górzyński, niepodzielnie – choć z tylnego fotela – decydujący o losach Sanktuarium, a zwłaszcza tej jego części, która obejmuje Dom Rekolekcyjny oraz błonia. „Zagospodarowywanie” tych ostatnich przebiega wyjątkowo intensywnie o czym mogliśmy przekonać się w niedzielę, 15 maja 2022 roku. W potężnym wykopie trwa wylewanie betonu, natomiast teren budowy został starannie wygrodzony. Oczywiście, tylko po to aby nikt do niego nie wpadł, a przy okazji nie mógł zbyt łatwo dokumentować postępu i zakresu prac

Czy są jakieś szanse na wstrzymanie tej inwestycji? Moim zdaniem – więcej niż nikłe. Owszem, Grupa Obrońców Świętości Sanktuarium w Gietrzwałdzie oprotestowała ją w kompetentnych urzędach lecz jest to grupa stosunkowo nieliczna, w dodatku – minimalnie reprezentowana przez samych mieszkańców Gietrzwałdu, z natury rzeczy (bliskość zamieszkania, znajomość środowiska oraz lokalnych powiązań itd.) gwarantująca największą skuteczność działania. Co gorsze, ta garstka osób spotyka się akurat z największym ostracyzmem ze strony… swoich sąsiadów.

Mam swoją teorię na ten temat. Otóż,

Sanktuarium Maryjnego to konsekwencja jego lokalizacji, zwłaszcza w realiach powojennej Polski, z obecnymi włącznie. Gietrzwałd to Warmia, a Warmia – podobnie zresztą jak sąsiadujące Mazury – to teren wyjątkowo licznego napływu tzw. repatriantów, czyli desantu stalinowskiego, starannie wyselekcjonowanego przez NKWD spośród lojalnych wobec władzy sowieckiej Ukraińców, Litwinów, Białorusinów, tzw. żydów chazarskich oraz – w znikomej części – Polaków, którzy uniknęli egzekucji bądź zsyłki na Sybir. W tej grupie najliczniej reprezentowani byli Ukraińcy zasileni dodatkowo swoimi współplemieńcami w ramach „Akcji Wisła”, mającej na celu rozproszenie po Polsce tysięcy mieszkańców Podkarpacia sympatyzujących z banderowskimi zbrodniarzami spod znaku UPA.

Tak się złożyło, że jestem synem lekarza weterynarii, który w 1953 roku dostał nakaz pracy w Braniewie i musiał opuścić rodzinną Lubelszczyznę. Nam (rodzice oraz ja i mój młodszy brat) zaoferowano jeden pokój z przechodnią kuchnią i wspólną toaletą na korytarzu w zrujnowanym pałacu, naprędce poszatkowanym na kilkadziesiąt klitek. „Repatrianci”, głównie pochodzenia żydowskiego (Wilno i okolice) oraz ukraińskiego (wiadomo skąd) takich problemów nie mieli. Na pierwszych czekały luksusowe wille po gestapowcach i obszerne mieszkania po hitlerowskich funkcjonariuszach niższej rangi, drugim przypadły w udziale nie mniej niż kilkunastohektarowe gospodarstwa z kompletną zabudową i wyposażeniem. Byłem zbyt mały, by wszystko widzieć i wiedzieć. No, może poza świniami hodowanymi w łazienkach przez tych, którym przydzielono nie gospodarstwo – jakby chcieli – lecz mieszkanie.

Z późniejszych relacji matki wyłaniał się obraz jeszcze bardziej ponury i – co gorsze – z tragicznym epilogiem dla naszej rodziny. Ojciec po każdym powrocie z pracy pomstował na „rolników”, którzy nie potrafili zaspokoić elementarnych potrzeb utrzymywanych zwierząt. Jako syn wielopokoleniowej rodziny chłopskiej nie mógł spokojnie patrzeć na stan zwierząt w „repatrianckich” gospodarstwach oraz PGR-ach. Miał do dyspozycji „pojazd służbowy” w postaci odkrytej, dwukołowej bryczki zaprzęgniętej do konia. Wyjeżdżał nią na weterynaryjne interwencje o każdej porze dnia i bez względu na pogodę, choćby w najgorszą śnieżycę.

Musiał kiedyś przypłacić to zdrowiem. Szkoda, że aż tak szybko. Najpierw zapalenie płuc, potem powikłania i fatalne leczenie w elbląskim szpitalu, skąd został wypisany na kilka tygodni przed śmiercią. Matka zdążyła jeszcze przetransportować go do rodzinnej wsi. Zmarł i został pochowany na cmentarzu parafialnym w nadwiślańskim Piotrawinie na kilka miesięcy przed swoimi 33 urodzinami. Matka została sama, ze mną jako trzylatkiem i młodszym o dwa lata bratem. W 1966 roku, po trzynastu latach pobytu na Warmii przeprowadziliśmy się do Gdańska. Poststalinowska dzicz kresowa, z Ukraińcami na czele, w większości pozostała tutaj do dzisiaj. I rządzi, choć pod czujnym okiem talmudystów.

Gietrzwałd nie jest pod tym wzgledem wyjątkiem. Można powiedzieć – wręcz przeciwnie. Żydokomuna przykładała szczególną wagę do zasiedlania miejsc katolickiego kultu religijnego w Polsce zaufanymi ludźmi. Wprawdzie w większości już nie żyją ale ich potomkowie pozostali. Wystarczy przyjrzeć się składowi władz Częstochowy z jej Jasną Górą po 1989 roku; dominacja swołoczy sowieckiej spod znaku SLD i pomiotów pokrewnych pozostaje bezdyskusyjna w każdej kadencji tamtejszego samorządu.

W Gietrzwałdzie do władz samorządowych kandydowali wprawdzie nie reprezentanci ogólnopolskich partii tylko komitetów o ładnie brzmiących nazwach lecz nie w nazwach rzecz. Wszak ludzie są naważniejsi. A ludzie to przede wszystkim wójt, radni, urzędnicy. Oni decydują, jak można wykorzystać fakt, że akurat w ich wsi znajduje się jedyne na ziemiach polskich miejsce objawień Matki Bożej uznane przez Kościół.

Więc wykorzystują. Włącznie z nazwaniem Gietrzwałdu „Gminą pełną cudów”. Ładnie brzmi tyle, że wyjątkowo szyderczo, zważywszy faktyczny stosunek do Sanktuarium. Odzwierciedla go wiele przykładów, od konsekwentnego przemilczania rangi tego miejsca nawet przy okazji aktualnych obchodów 670-lecia istnienia Gietrzwałdu, aż po wręczony z okazji imienin lub urodzin) kubek stojący na biurku urzędnika o jednoznacznie ukraińskich personaliach z napisem „Nasz cud w Gietrzwałdzie: MIREK” oraz symbolem w postaci maryjnej korony. Zaiste, dowcip na jaki zdobyć mogą się tylko ordynarne biurwy płci obojga.

Jest też przykład najbardziej wymowny, jakby znak dominacji potomków kresowej dziczy nad Gietrzwałdem; stojąca w centrum kapliczka Matki Bożej. Znajduje się w stanie, jakiego w innym regionie Polski powstydziłaby się nawet najbardziej uboga wieś. Władz i obywateli miejscowości czerpiącej niebagatelne profity z przybywających tutaj masowo pielgrzymów nie stać na sfinansowanie remontu kapliczki, którego koszt nie przekroczyłby nawet jednego procenta kosztów budowy np. pobliskiego amfiteatru o śladowym zakresie wykorzystania. To już nie wstyd, to kompromitacja.

Choćby w powyższym kontekście liczenie na masowe wsparcie mieszkańców „gminy pełnej cudów” w walce o odzyskanie i utrzymanie tradycyjnego charakteru Sanktuarium to zwykła mrzonka. Bez udziału katolików z całej Polski nie wygramy tej walki, narażając jednocześnie garstkę niezłomnych gietrzwałdzian na dodatkowe szykany ze strony ludzi dla których polskość i wiara to pojęcia równie bliskie jak miłosierdzie dla ukraińskich rezunów z UPA, OUN i im podobnych formacji uczestniczących w rzeziach Polaków na Wołyniu. Wypada jedynie wyrazić żal, że sprzymierzeńcami gminnych władz w deprecjonowaniu sanktuaryjnej wyjątkowości Gietrzwałdu staje się coraz bardziej – wierzymy, że nieświadomie – lokalna hierarchia kościelna na czele z jej pasterzem abp. J. Górzyńskim. Czyżby nie znał staropolskiego przysłowia: „Dłużej klasztora, niż przeora”?

Tekst i zdjęcia: Henryk Jezierski (26.05.2022)

GIETRZWAŁD: SANKTUARIUM DO LIKWIDACJI?

28 kwietnia 2022

GIETRZWAŁD: SANKTUARIUM DO LIKWIDACJI?

Gietrzwałd jest jedynym w Polsce miejscem objawień Matki Boskiej, uznanym przez Stolicę Apostolską

Jeszcze trzydzieści lat temu zachodziłem w głowę jak to możliwe, aby Polacy wyznania rzymsko-katolickiego z większą ochotą pielgrzymowali do miejsc objawień Matki Boskiej w miejscowościach Lourdes (Francja), Fatima (Portugalia), a nawet Guadalupe (Meksyk) niż do znacznie bliższego, gdyż polskiego Gietrzwałdu. Moje zdziwienie było tym większe, że w okresie od 27 czerwca do 16 września 1877 roku Matka Boska ukazując się 13-letniej Justynie Szafryńskiej i 12-letniej Barbarze Samulowskiej przemawiała do dziewczynek w języku polskim, zapewniając je o oswobodzeniu naszego Kościoła i naszej Ojczyzny spod jarzma pruskiego, jeśli tylko ludzie zaczną gorliwie odmawiać różaniec.

W miarę upływu czasu i kolejnych wizyt w Gietrzwałdzie odczułem jednak rosnące zrozumienie dla tych spośród znajomych, którzy twierdzili, że akurat w tym sanktuarium – choć w Polsce jedynym spośród uznanych przez Watykan miejsc objawień Matki Boskiej – nie czują takiego ducha świętości miejsca, jak np. na Jasnej Górze w Częstochowie. Powoli lecz zadziwiająco konsekwentnie odzierano Gietrzwałd z jego wyjątkowego sacrum. Przykłady? Są ich dziesiątki. Poniżej kilka zauważonych przeze mnie, z istotnym zastrzeżeniem, że wcale nie muszą należeć do najbardziej bulwersujących:

1. Splugawienie miejsca objawień Matki Boskiej poprzez wmurowanie w 2007 roku pamiątkowej tablicy sygnowanej przez eks-prezydenta Lecha Kaczyńskiego, znanego m.in. z uroczystego wprowadzenia do Belwederu menory, symbolu judaizmu – religii najbardziej nienawistnej wobec katolicyzmu, a Matki Boskiej zwłaszcza.

Dodajmy, że w ślad za wyżej wymienionym ochoczo swoją tablicę w 2019 roku dołożył aktualny prezydent Andrzej Duda, równie konsekwentnie jak L. Kaczyński odpalający chanukowe świece i promujący talmudystów przy każdej możliwej okazji i w każdej formie.

=======================================

Tak jeszcze w 2007 roku wyglądał fronton gietrzwałdzkiej Bazyliki. Dzisiaj nie ma śladu zarówno po wierszu Marii Konopnickiej, jak i prośbie wiernych

2. Usunięcie z frontonu gietrzwałdzkiej bazyliki wiersza Marii Konopnickiej o treści następującej: „NIGDYM JA CIEBIE LUDU NIE RZUCIŁA, NIGDYM CI MEGO NIE ODJĘŁA LICA. JA PO DAWNEMU MOC TWOJA I SIŁA – BOGURODZICA”. Taki sam los spotkał inny napis z tego samego frontonu: „MATKO, BĄDŹ NASZĄ POMOCĄ I NASZYM RATUNKIEM”.

3. Zlikwidowanie niemal wszystkich tablic informacyjnych i porządkowych, co wręcz ośmiela spacerowiczów (nie mylić z pielgrzymami) do zaśmiecania alejek, a nawet wyprowadzania psów załatwiających swoje potrzeby na terenie Sanktuarium, włącznie z prowadzącą do cudownego źródełka Aleją Różańcową.

To zdjęcie pochodzi również z 2007 roku i dzisiaj już jest nieaktualne. Krzyż i napis znad ołtarza polowego zniknął bezpowrotnie. Na pierwszym planie Źródełko.

4. Pozbawienie ołtarza polowego górującego nad nim krzyża wraz z przesłaniem o treści: „PRZYPATRZMY SIĘ POWOŁANIU NASZEMU”.

Gospodarzom Sanktuarium przeszkadzał nawet stopień przed tym ołtarzem bocznym. Skuli go całkowicie nie bacząc na zabytkowy charakter Bazyliki.

5. Uruchomienie w 2010 roku tzw. Ośrodka Szkoleniowo-Wypoczynkowego z salą konferencyjną i 50 miejscami noclegowymi. Brak w nazwie tego obiektu jakichkolwiek – np. pielgrzymkowych – odniesień do miejsca w którym funkcjonuje oraz podkreślenie jego szkoleniowego i wypoczynkowego charakteru znajduje jednoznaczne potwierdzenie w faktach. Sam byłem świadkiem „ogniskowej” imprezy z udziałem kilkudziesięciu wyraźnie podchmielonych osób płci obojga donośnie wyśpiewujących piosenki bardziej pasujące do domu weselnego niż Sanktuarium. Nie mam też żadnych podstaw, aby nie wierzyć znajomemu, który podczas swojego pobytu w Gietrzwałdzie zauważył trzech meneli pozbywających się nadmiaru moczu pod murem budynku, w bezpośredniom sąsiedztwie kaplic różańcowych. Gdy zgłosił ten incydent kobiecie zawiadującej Domem Pielgrzyma (zarazem matce… jednego z księży), ta w odpowiedzi tylko trzasnęła drzwiami.

Pielgrzymi odwiedzający Gietrzwałd w ostatnich latach coraz częściej odnoszą wrażenie, że są tutaj najmniej pożądanymi gośćmi, wręcz uciążliwymi intruzami. Wygląda na to, iż prowadzący Sanktuarium członkowie tzw. Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich z centralą w Krakowie najchętniej widzieliby się w roli beneficjentów ograniczających swoją aktywność do inkasowania od wiernych odpisów podatkowych lub darowizn – oczywiście realizowanych zdalnie, czyli przelewami – na cele w nikłym bądź w żadnym stopniu nie związane z promowaniem kultu Matki Bożej.

Wymowna w tym kontekście wydaje się znana mi relacja małżeństwa, które w okresie tzw. pandemii przyjechało oddać hołd Królowej Polski aż z Podkarpacia licząc jednocześnie na spowiedź i przyjęcie komunii w tak świętym miejscu. Niestety, nie udało się. Para wiernych zachowała bowiem wszystkie covidowe restrykcje, włącznie z wizytą w specjalnie do tego celu postawionym „Namiocie Pojednania” lecz nie zgodziła się na założenie tekstylnego kagańca wychodząc ze słusznego założenia, że kapłanowi (?) w zupełności powinno wystarczyć zabezpieczenie w postaci solidnej maski na jego twarzy oraz dwumetrowego dystansu od spowiadanych. Nie pomogła wielominutowa dyskusja z użyciem racjonalnych argumentów, przedstawianych przez wiernego. W końcu poirytowany „kanonik regularny laterański” wypalił bezceremonialnie: „Bo wy tylko przyjeżdżacie tutaj nas zarażać!”. Piękne, nieprawdaż? I jakże kapłańsko miłosierne… Małżeństwo z Podkarpacia zostało obdarzone jasnym „błogosławieństwem” na powrotną, ponad 600-kilometrową drogę do domu.

Zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej. Dokładnie w środę, 27 kwietnia br. otrzymałem informację z wiarygodnego źródła, że na terenie Sanktuarium już rozpoczęły się prace przy budowie hotelu i restauracji o kubaturze daleko większej niż wspommiany wcześniej Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy. Jeszcze w tym roku, gdy obchodzić powinniśmy jubileusz 145-lecia objawień gietrzwałdzkich (przypomnijmy: trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku) można spodziewać się m.in. rozkopanego i zniszczonego Błonia, utrudnienia lub wręcz całkowitego braku dostępu do cudownego Źródełka oraz Drogi Krzyżowej. O liczbie 80 tys. pielgrzymów, jacy uświetnili swoją obecnością główne uroczystości jubileuszu 140-lecia, przeprowadzone 9 września 2017 roku, będzie można tylko pomarzyć.

A co w dalszej perspektywie? Całkiem realnie rysuje się obraz motłochu popijającego drinki i oglądającego z balkonów hotelowych „ciemny lud” oddający modlitwą i nabożną kontemplacją hołd Królowej Polski, która właśnie w tym miejscu objawiła się dwójce dziewczynek i wyraziła w naszym języku swoje życzenia wobec Polaków.

Bez zdecydowanej reakcji wiernych na zabudowywanie terenu Sanktuarium kolejnym „ośrodkiem szkoleniowo-wypoczynkowym” takie obrazy bezpowrotnie odejdą w przeszłość

Tu nie wystarczy oburzenie. Trzeba działać na zasadzie pospolitego ruszenia. Bez czekania na liderów, czy – co jeszcze gorsze – partie i inne organizacje gotowe zbić polityczny kapitał na naiwności i zaufaniu wiernych. Protestować oraz interweniować może każdy z nas. Mamy ku temu wystarczająco dużo narzędzi; listy, e-maile, telefony, petycje itp. Gietrzwałd to Sanktuarium Narodu Polskiego, a nie członków jakiegoś marginalnego zakonu, którzy chcą tu realizować swoje geszefty, wyraźnie myląc służbę Bogu ze służbą mamonie, a habit z chałatem. Walczmy zatem o swoje bez żadnych kompromisów!

Tekst i zdjęcia:
Henryk Jezierski
(28.04.2022)

P.S.

Skoro trwają roboty, to znaczy że jest pozwolenie na budowę. Ktoś musiał o nie wystąpić i uzyskać akceptację swojego przełożonego w hierarchii kościelnej, ktoś inny je pozytywnie rozpatrzył. Rysuje się podstawowy trójkąt sprawczy: proboszcz parafii z tzw. biskupem miejsca, wójt gminy Gietrzwałd, starosta powiatu olsztyńskiego. Poniżej namiary, które wstępnie udało mi się ustalić, a które powinny okazać się przydatne dla protestujących:

Proboszcz parafii w Gietrzwałdzie (prawdopodobnie jest to ks. Marcin Chodorowski, nie wymieniony na stronie parafialnej):
e-mail: biuro@sanktuariummaryjne.pl telefony: 89 512 31 02, 89 512 34 07,adres: ul. Kościelna 4, 11-036 Gietrzwałd

Metropolita Warmiński, abp. Józef Górzyński:
e-mail: kanclerz@archwarmia.pl(do Kanclerza Kurii), tel. 515 149 279 (do Sekretarza Metropolity ks. Arkadiusza Suchowieckiego), adres: ul. Pieniężnego 22,10-006 Olsztyn

Wójt Gminy Gietrzwałd, Jan Kasprowicz:
e-mail: wojt@gietrzwald.pl tel. 89 524 19 00, adres: ul. Olsztyńska 2, 11-036 Gietrzwałd

Starosta Powiatu Olsztyńskiego, Andrzej Abako:
e-mail: starostwo@powiat-olsztynski.pl tel. 89 527 21 30, 89 521 05 19, adres: Plac Bema 5, 10-516 Olsztyn

H. Jez.

Protestujmy! Budowa hotelu i restauracji na terenie Sanktuarium w Gietrzwałdzie !!!

Laudetur Jezus Chrystus+

Pragnę zainteresować Pana, i pisze to wszędzie gdzie się da,poniżej opisaną sprawą:

Gietrzwałd – podpisano zgodę i rozpoczęto wstępne prace przy

budowie hotelu i restauracji na terenie Sanktuarium w Gietrzwałdzie !!!

Jeżeli do tego dopuścimy, to zrujnuje doszczętnie charakter tego,

  Świętego dla Narodu Polskiego, miejsca!!!

 Kto żyw niech pisze protesty  i naciska na wszelkie władze Kościoła w RP,

Od KEP-u począwszy, poprzez Biskupa miejsca Górzyńskiego, aż po

gospodarujący tym miejscem w sposób tak haniebny,

Zakon Kanoników Regularnych, których marne resztki robią co mogą,
by się  zapisać wielkimi literami w historii  niszczenia Kościoła Katolickiego!

To bardzo konkretne i realna groźba zrujnowania Sanktuarium,

gdzie stanął Tron zniesiony z Nieba, na którym zasiadła nasz Królowa,

Królowa Ludu Polskiego!

Dużo nie trzeba:

 maile, protesty listowne, SMS-y, aż po sprawy sądowe,

 z zarzutem bezczeszczenia Świętego miejsca.

 Każdy ma tu wielkie pole do popisu, nie musi oglądać się na nikogo i na nic!

 Zapraszam do walki z wariatami, bo wiatraków już nie ma . . .
Może i Pan zechce coś z tym zrobić, bo musimy obronić to Święte miejsce przed tymi zbójami.Pozdrawiam Pana i pozostaję w modlitewnej łączności,Króluj nam Chryste

Andrzej B. Ryfa