Jan Pospieszalski: Wszystkie “dogmaty” przyjęte podczas pandemii jako konsensus naukowy okazały się nieprawdą! 

Jan Pospieszalski: wszystkie “dogmaty” przyjęte podczas pandemii jako “konsensus naukowy” okazały się nieprawdą! 

https://pch24.pl/jan-pospieszalski-wszystkie-dogmaty-przyjete-podczas-pandemii-jako-konsensus-naukowy-okazaly-sie-nieprawda


O tym, że to, co nazywa się teraz, w sprawach tak zwanych zmian klimatycznych, konsensusem naukowym, przyjęto i w dobie pandemii. Wielokrotnie powtarzałem, że wszystkie dogmaty przyjęte jako konsensus podczas pandemii okazały się nieprawdą.

Pierwszy dogmat: że covid jest śmiertelny i nie ma na niego lekarstwa.

Drugi dogmat: że jedynym ratunkiem są pozafarmaceutyczne środki medyczne, czyli izolacja, śledzenie kontaktów, kwarantanna, dystans społeczny, przyłbice, maseczki, spryskiwanie wszystkiego spirytusem, rękawiczki lateksowe, zamykanie szkół, zamykanie szpitali, zamykanie przychodni, zamykanie lasów i cmentarzy.

Trzeci dogmat: że o chorobie nie decyduje zespół objawów – wysoka gorączka, bóle głowy i osłabienie – lecz patyk wsadzony do nosa, czyli test.

I czwarty dogmat: że wybawieniem będzie powszechna immunizacja zastrzykiem mRNA stworzonym według nowej technologii – mówi Jan Pospieszalski w książkowej rozmowie „Warto grać czysto”, poprowadzonej przez Krystiana Kratiuka.

Poniżej, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Esprit, prezentujemy fragment książki

***

KK: Czy po wyrzuceniu z TVP nadal uważasz, że warto było rozmawiać?

JP: Oczywiście. Wręcz umocniłem się w tym przekonaniu.

Warto było rozmawiać nawet o covidzie?

Szczególnie o tym. To jedno z największych przeżyć pokoleniowych kilku generacji, w dodatku globalne. Jak można byłoby o nim nie rozmawiać?

Trwasz przy swoim mimo tego, jak cię potraktowali: wyrzucili z pracy i dorobili łatkę szaleńca?

Nie szaleńca, tylko szura, foliarza i płaskoziemcy.

Spełniasz kryteria definicji tych barwnych pojęć?

Oczywiście, zwłaszcza płaskoziemcy. To sformułowanie zresztą jest mi szczególnie bliskie, co zapewne pamiętasz jako redaktor PCh24.pl. Opowieścią o nim podzieliłem się bowiem z widzami tego portalu. Stało się to po tym, jak w jednym z esemesów do mnie użył go główny zamordysta czasów pandemii, profesor Andrzej Horban.

I wcale nie miał na myśli ciebie… Przypomnij więc, jak to było.

Profesor miał na myśli doktora Włodzimierza Bodnara. Otóż docierały wtedy do nas, do ekipy Warto rozmawiać, informacje o lekarzu, który skutecznie radzi sobie z wirusem „kaszel-19”, stosując prosty preparat antygrypowy sprzed wielu lat, produkowany na Węgrzech, gdzie fiolka takiego refundowanego leku kosztuje dziesięć złotych. Słyszeliśmy, że pomaga na najsłynniejszą wówczas chorobę. Zbadałem temat z pomocą ludzi z Rzeszowa, w międzyczasie zaś doktor napisał do ministerstwa o swojej propozycji, by w ogólnokrajową politykę walki z pandemią włączyć amantadynę, środek produkowany na Węgrzech, sprzedawaną pod nazwą Viregyt K.

Zaprosiłem doktora Bodnara do programu. Chciałem jednak, by wystąpił w nim również właśnie profesor Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, wtedy też główny doradca prezesa Rady Ministrów do spraw COVID-19. Potwierdził i zapytał, o której i gdzie ma się zjawić. „Dziś zapraszam na Woronicza o godzinie dwudziestej dziesięć, startujemy o dwudziestej trzydzieści pięć” – odparłem. „Okej” – otrzymałem odpowiedź. Chciałem być jednak fair i napisałem, że w programie wystąpią jeszcze doktor Włodzimierz Bodnar z Przemyśla oraz minister Michał Dworczyk.

Jak brzmiała odpowiedź?

Dosłownie tak: „O k…a to obawiam się, że ja nie będę”. Natychmiast zapytałem więc: „Dlaczego, panie profesorze? Błagam, ministra Dworczyka dam osobno na koniec, na dziesięć minut”. Wtedy padła odpowiedź: „To k… nie dotyczyło ministra, tylko dżentelmena z Przemyśla. Nie mam ani ochoty, ani czasu na dyskusję z …”. Tak to dosłownie brzmi, spójrz na telefon.

Rzeczywiście.

Piszę więc dalej: „Panie profesorze, warto rozmawiać w trosce o pacjentów, o to, czy ulegną mitom, czy będą słuchali autorytetów, bardzo pana proszę…”. Zaraz nadchodzi odpowiedź: „Tak, ale istnieje granica, trudno się dyskutuje z płaskoziemcami (choć mają rację)”.

Co to miało znaczyć?

Niech każdy sam się domyśli, profesor Horban nigdy się do tego nie odniósł, mimo iż opisałem już tę korespondencję w mediach.

Do programu jednak przyszedł.

Przyszedł, ale zamiast rozmawiać o wspomnianych osiągnięciach Bodnara, próbował go egzaminować, choćby z ustawy o zawodzie lekarza. Wypadł fatalnie, bo jednak program dotyczył sprawy interesującej wszystkich, kiedy mieliśmy do czynienia ze śmiertelną chorobą, która była przedstawiana jako coś, na co nie ma lekarstwa i co jest zabójcze na masową skalę: przekonywano, że zaraz wszyscy umrzemy, a ci, którzy nie umrą, idąc do Biedronki, będą potykali się o trupy. Skoro pojawił się jakiś ślad, nawet niesprawdzony sygnał, że ktoś może znalazł jakieś rozwiązanie, to w normalnych warunkach takiemu komuś powinno się poświęcić odrobinę czasu, porozmawiać z nim, zrobić wywiady ze świadkami, z pacjentami i tak dalej. Tu do niczego takiego nie doszło. Profesor Horban nie był nastawiony na żadną formę dialogu, porozumienia czy dopytywania, nie był w ogóle ciekawy tego, co się dzieje. Zresztą ten esemes pozwala wnioskować, że on wiedział, że amantadyna działa.

Trudno w to uwierzyć.

Mnie było tym bardziej trudno uwierzyć, zwłaszcza że później dotarłem do dokumentów, z których jasno wynika, że dekadę wcześniej profesor Horban rekomendował amantadynę jako świetny, skuteczny lek przeciwko grypie typu A. Zatem on doskonale wiedział, o co chodzi, doskonale znał ten środek.

W tym kontekście potwierdzam, że jestem płaskoziemcą – skoro nawet profesor Horban przyznaje, że ci wykpiwani ludzie próbujący rozwiązać problem COVID-19 mieli rację. Zachowali zdrowy sceptycyzm, domagali się debaty, sprawdzali źródła naukowe, nie tylko te najpowszechniej cytowane: mieli odwagę szukać w innych miejscach niż punktowane periodyki.

Czy więc nauka abdykowała w okresie pandemii, skoro ci ludzie zostali pogardliwie nazwani płaskoziemcami, szurami i foliarzami?

Nic bardziej mylnego. Istniała przecież grupa rzetelnych, uczciwych naukowców, która podjęła wyzwanie i dekonstruowała tę całą oficjalną pandemiczną narrację. Byli i są też dziennikarze i politycy, którzy do dzisiaj nie odpuszczają. Wiem, że w różnych krajach powoływane są również komisje śledcze, powstają raporty. Więc nauka nie abdykowała, uczciwi dziennikarze nie abdykowali. Już po pandemii, we wrześniu 2022 roku, na łamach „Politico”, które nie jest przecież foliarskim medium, opublikowano efekty dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego wraz z ekipą „Die Welt”. Wykazano, że konstrukcja polityki WHO implementowanej powszechnie na wszystkie kraje przygotowywana była nie przez pracowników, specjalistów czy ekspertów WHO, ale przez ludzi z dużych organizacji pozarządowych, które funkcjonują na obrzeżach WHO.

Oto cytat z tego tekstu: „Największą i najpotężniejszą była Fundacja Billa i Melindy Gatesów. Następna była Gavi, globalna organizacja zajmująca się szczepieniami, którą Gates pomógł założyć, by zaszczepić ludzi w krajach o niskich dochodach, oraz Wellcome Trust, brytyjska fundacja badawcza z wielomiliardowym funduszem, która współpracowała z fundacją Gatesa w poprzednich latach. Wreszcie: Coalition for Epidemic Preparedness Innovations (CEPI), międzynarodowa grupa badawczo-rozwojowa zajmująca się szczepionkami, którą Gates i Wellcome pomogli stworzyć w 2017 r.”.

Te cztery organizacje pozarządowe, wszystkie – o dziwo – związane z Billem Gatesem, bez mandatu demokratycznego, bez jakichkolwiek uprawnień i możliwości publicznej kontroli, zadecydowały o tym, jaką politykę będzie realizować WHO wobec nowego, groźnego wirusa, a tym samym – jaką politykę narzuci krajom członkowskim. Ta historia pokazuje głębszą rzecz, to znaczy jak działa dzisiaj WHO: że jest to organizacja, która zajmuje się nie zdrowiem ludzkości, tylko zmianą społeczną. Szkoda tylko, że ten tekst „Politico” powstał tak późno.

Wracając jeszcze do programu z profesorem Horbanem – to nie był jeszcze program, po którym się z tobą pożegnano.

Nie. Ale już wówczas zauważyłem pewne symptomy zagrożenia. Wspomniałem, że w programie wystąpił też minister Dworczyk, którego zaprosiłem, bo wiedziałem, że z wielkim zaangażowaniem pracuje nad zapewnieniem szpitalom i innym ośrodkom ważnym w pandemii wszelkiego zaopatrzenia. Przyszedł przerażony; ktoś z naszego staffu opowiadał, że do ostatniej chwili w przedpokoju studia nerwowo odbierał esemesy, rozmawiał przyciszonym głosem, zachowywał się rzeczywiście bardzo, bardzo niepewnie.

A już następnego dnia, 15 grudnia, odbyła się konferencja prasowa ministra Niedzielskiego, którego dziennikarz Polsatu zapytał, co z tą amantadyną. Niedzielski wtedy żachnął się: tak, podjęliśmy decyzję, będą prowadzone badania.

I prowadzili je?

Przyglądaliśmy się temu z ekipą programu. To był skandal. Przeciąganie procedur, przetrzymywanie decyzji dotyczących badań w kolejnych instytucjach – a to w komisji bioetycznej, a to w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Biobójczych. Same badania rozpoczęto z ogromnym opóźnieniem, bo już w maju, kiedy zimowa fala zachorowań osiągnęła najniższy poziom – jak grypa w maju.

Co więcej, dotarłem do informacji, że jeden ze szpitali, który miał najwięcej doświadczenia właśnie w tych ciężkich przypadkach covidu, czyli szpital MSWiA, mimo iż podpisał umowę i proceduralnie został włączony do tego badania, nigdy się go nie podjął. Dyrekcja szpitala nie była tym zainteresowana, a może miała „prikaz”, żeby się w te badania nie włączyć.

Wiesz, ile osób w końcu zostało objętych badaniem?

Nie wiem, chorowały podobno miliony, więc pewnie z pięćdziesiąt tysięcy?

Nie.

Pięć tysięcy?

Nie. Siedemdziesiąt osiem osób. Wyniki zostały opublikowane przez profesora Adama Barczyka z Katowic, z Górnośląskiego Centrum Medycznego. Stwierdzono, że amantadyna nie działa. Pamiętam triumfalistyczny ton Bartosza Chmielowca, Rzecznika Praw Pacjenta, który oświadczył, że nie ma dowodów naukowych, które potwierdzałyby skuteczność leczenia COVID-19 amantadyną – zatem nie jest ona w tym przypadku zalecana. W jego tonie można było usłyszeć: zobaczcie, wszyscy foliarze, szury, mamy tutaj twarde dowody. A przecież to były żadne dowody.

Równolegle prowadzono drugie badanie, robił to profesor Konrad Rejdak z Lublina. Mimo medialnej nagonki już po owej pamiętnej konferencji udało się mu dokończyć badania. Profesor Rejdak miał niemałe doświadczenie w dziedzinie chorób neurologicznych, prowadzi bowiem ośrodek zajmujący się ciężkimi przypadkami parkinsona i podobnymi. Co się okazało? Otóż amantadyna dwie dekady temu znana była jako lek grypowy, po czym nagle na rynek wszedł specyfik o nazwie Theraflu i wszyscy zaczęli podawać właśnie to. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – zadziałały jakieś tajemnicze siły lub dziwny determinizm dziejowy – amantadyna przestała być modna. Mimo to w dalszym ciągu była powszechnie w populacji chorych neurologicznie stosowana, ponieważ odkryto jej pozytywne działanie u chorych z objawami parkinsona czy pacjentów ze stwardnieniem rozsianym.

Profesor Rejdak, mając u siebie na oddziale kilkadziesiąt osób z parkinsonem, które jednocześnie zapadły na covid, zauważył, że pacjenci, którzy przyjmowali amantadynę, przechodzą covid o wiele łagodniej i wychodzą z niego szybciej. Uznał to za mocne wskazanie, że można w ten sposób ratować chorych na COVID-19, i zaczął sam, we własnym zakresie, realizować to, co – jak widział – dawało efekty. Wiele miesięcy zabiegał o uruchomienie profesjonalnych badań i gdy tylko ogłoszono taką możliwość, zgłosił się na ochotnika, by przeprowadzić ten projekt. Niezależnie doktor Włodzimierz Bodnar także starał się o prowadzenie badań nad chlorowodorkiem amantadyny i wiem, że był w kontakcie z ośrodkiem profesora Barczyka i profesora Rejdaka. Nie wchodząc w szczegóły: po wielu miesiącach na placu boju zostali profesor Barczyk z Katowic i profesor Rejdak z Lublina. Znamienne, że Agencja Badań Medycznych nie czekała z ogłoszeniem wyników na zakończenie badań w Lublinie; gdy tylko w Katowicach profesor Barczyk z tymi swoimi siedemdziesięcioma ośmioma pacjentami był gotów, na początku lutego 2022 roku zorganizowano wspomnianą konferencję. A potem, jak wiemy, 24 lutego Putin odwołał pandemię i sprawa ucichła.

Mimo to w Lublinie zespół profesora Rejdaka pracował nadal i w sierpniu 2023 roku opublikował wyniki w prestiżowym piśmie „European Journal of Neurology”. Badania przeprowadzone na znacznie większej grupie pacjentów wykazały korzystne działanie amantadyny.

To też nie przekonało profesora Horbana, szefa rady medycznej przy premierze?

Nie wiem, czy przekonało. Nawet gdyby, to jakie to ma teraz znaczenie? Publikacja badań profesora Rejdaka nastąpiła półtora roku po odwołaniu pandemii. Zakładam, że profesor Horban i cała jego rada medyczna znają konkluzje badań profesora Rejdaka. Rodzi się inne pytanie: Co my, jako obywatele, możemy zrobić? Mamy bowiem sytuację, gdy szef Rady Medycznej przy premierze przyznał rację lekarzowi („płaskoziemcy” skutecznie leczącemu amantadyną), a jednocześnie rozporządzenia ministerstwa utrudniają Polakom dostęp do tego leku. W międzyczasie umierają tysiące ludzi, a na koniec badania potwierdzają, że lek może być skuteczny.

To się chyba nadaje do prokuratury?

Ty to powiedziałeś…

Jednak pandemia była przecież wydarzeniem globalnym. W Polsce może i dorwał się do władzy Horban, ale byli też Horbanowie innych krajów – i podejrzewam, że oni także mieli wiedzę o skuteczności amantadyny. O czym to świadczy?

O tym, że to, co nazywa się teraz, w sprawach tak zwanych zmian klimatycznych, konsensusem naukowym, przyjęto i w dobie pandemii. Wielokrotnie powtarzałem, że wszystkie dogmaty przyjęte jako konsensus podczas pandemii okazały się nieprawdą. Pierwszy dogmat: że covid jest śmiertelny i nie ma na niego lekarstwa. Drugi dogmat: że jedynym ratunkiem są pozafarmaceutyczne środki medyczne, czyli izolacja, śledzenie kontaktów, kwarantanna, dystans społeczny, przyłbice, maseczki, spryskiwanie wszystkiego spirytusem, rękawiczki lateksowe, zamykanie szkół, zamykanie szpitali, zamykanie przychodni, zamykanie lasów i cmentarzy. Trzeci dogmat: że o chorobie nie decyduje zespół objawów – wysoka gorączka, bóle głowy i osłabienie – lecz patyk wsadzony do nosa, czyli test. I czwarty dogmat: że wybawieniem będzie powszechna immunizacja zastrzykiem mRNA stworzonym według nowej technologii. Odpowiednicy Horbana w wielu krajach rzeczywiście nie chcieli tych prawd objawionych podważać, choć były miejsca na świecie, gdzie pełnomocnicy rządów podejmowali niezależne decyzje, nie traktując dogmatycznie rekomendacji WHO (czytaj: Billa Gatesa), na przykład wiele krajów Afryki, Szwecja, Białoruś, Floryda. Wszędzie też znajdowali się lekarze, którzy kwestionowali wszystkie te dogmaty.

Pozostańmy jednak na naszym podwórku. Doktor Basiukiewicz na przykład kwestionował amantadynę, ale miał też zestaw innych lekarstw. Profesor Frydrychowski polecał zwykły węgiel, tylko podany w dużej ilości i natychmiast po wystąpieniu pierwszych symptomów choroby. Lekarze ci twierdzili, że podanie w pierwszych dniach po zakażeniu czy to amantadyny, czy hydroksychlorochiny, czy iwermektyny, czy środków takich nawet jak choćby węgiel mogło zahamować rozwój wirusa, a więc że w pierwszej fazie skuteczna pomoc pacjentowi była możliwa.

Sprawdziłeś to na sobie, prawda?

Tak. Sprawdziły też moja córka i moja żona: wszyscy leczyliśmy się amantadyną. Mało tego, moja sześćdziesięcioletnia niepełnosprawna siostra, która cierpi na schorzenia neurologiczne, po amantadynie i, uwaga, po wlewach dożylnych koktajlu witaminowego wyszła z choroby niemal po tygodniu. Takich przypadków znam naprawdę sporo, właściwie moglibyśmy im poświęcić osobną książkę.

Tak jak i osobna publikacja należy się ludziom, którzy zmarli wyłącznie dlatego, że ktoś postanowił zamknąć kraj, wywołując pandemiczną psychozę. Jesienią w programie rozmawiałem z profesorem Robertem Gilem, szefem gildii polskich kardiologów i oddziału kardiologicznego w MSWiA. Elita. Pokazałem mu badania statystyczne, z których wynikało, że w 2019 roku jego szpital wykonał ponad trzy tysiące sześćset operacji, zaś w 2020 tylko jedną piątą tego. Spytałem: „Panie doktorze, co się stało, dlaczego tak mało?”. Odpowiedział: „No nie wiem”. Dopytywałem: „Ale co z tymi pacjentami? Nagle ozdrowieli, przestali chorować, przestali mieć problemy z sercem?”. A on na to: „Nie, nie przestali chorować, ale się nie zgłaszają”. No, nie zgłaszali się przez tę panikę. A jak chorzy się nie zgłaszają i nie leczą, to lądują na cmentarzu.

My już we wrześniu 2020 roku z redakcją Warto rozmawiać dotarliśmy do wybitnych polskich onkologów, między innymi do profesora Macieja Krzakowskiego – konsultanta krajowego w dziedzinie onkologii, profesora Andrzeja Deptały, profesora Marka Wojtukiewicza i oni wszyscy apelowali o natychmiastowe przywrócenie normalnych procedur – diagnostyki i chirurgii onkologicznej. Lockdowny i paraliż systemu zablokowały pacjentom dostęp do diagnostyki i zabiegów, co w konsekwencji okazało się wyrokiem śmierci dla wielu chorych. Nigdy nie wolno o tym zapomnieć.

Wróćmy może jeszcze do początku pandemii. Kiedy zacząłeś się orientować, że coś jest nie tak?

Przede wszystkim wściekłem się, że zostaliśmy zablokowani. Wśród decyzji telewizyjnych związanych z ogłoszeniem pandemii pojawiły się i te o wyrzuceniu z ramówki całej masy programów, gdyż były… zagrożeniem. Ponieważ publiczność siedzi za blisko, nie ma dystansu społecznego, nie jesteśmy w stanie utrzymać reżimu sanitarnego, który wtedy zaczynał obowiązywać, a właściwie był nam narzucony. Dzisiaj wiemy, skąd on przyszedł, że te wytyczne zaaplikowane nam zostały nie przez polskie Ministerstwo Zdrowia, lecz przez te Gavi, CEPI, Wellcome Trust i innych podopiecznych Billa Gatesa.

Miałeś moment lęku? Większość z nas na początku, w tej całkowicie nowej sytuacji, dość poważnie się przestraszyła.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam, żebym się bał. Miałem poczucie, że mój organizm jest silny, dobrze się czułem, uznałem się za człowieka sprawnego, raczej się nie bałem tego, że umrę ja lub ktoś z mojej rodziny.

Nie przeraziły cię obrazki z Chin, a potem z Włoch? Słynne ciężarówki pełne lombardzkich trumien?

Nie, natomiast bardzo mnie interesowała ta nowa, sensacyjna rzeczywistość. Doświadczenie w skali globalnej, angażujące miliony ludzi, to było niespotykane wydarzenie społeczne. Poczułem się rzeczywiście elementem globalnej wioski.

Uznałem, że faktycznie chyba trzeba się jakoś zabezpieczać: zaczęliśmy brać więcej witaminy D, zacząłem stosować po kąpieli codzienny zimny prysznic, co zostało mi zresztą do dziś. Każdego dnia przynajmniej dwie minuty stoję pod lodowatą wodą, to taki rodzaj hartowania. Ale przez fakt, że wtedy życie stanęło, postanowiliśmy więcej się modlić. Kościół do tego wzywał, w świątyniach śpiewano czy recytowano suplikacje. Skoro program został zawieszony, nagle znalazło się więcej czasu na inne działalności niż zawodowa, więc zaczęliśmy też codziennie chodzić na Mszę Świętą. Bo przez moment było jeszcze wolno…

Potem, jak zjechaliśmy do domu na wsi, zabraliśmy ze sobą kapłana, który od tego momentu nam towarzyszył. Dostał swój pokój i wprowadzał nam takie zwyczaje jak odmawianie Liturgii godzin – codzienny brewiarz. To nam dawało poczucie rytmu dnia, porządku i sensu, a jednocześnie wzmacniało nas. Dlatego chyba udało się nam uniknąć lęku. Uwierzyłem jednak, że zaraza jest groźna, i czekałem z obawą, że ludzie zaczną masowo umierać.

Tyle tylko, że nie umierali. I dowiedziałem się o tym kilka tygodni później, gdy Wirtualna Polska przedrukowała wywiad z szefem przedsiębiorców pogrzebowych, który skarżył się, że pójdzie chyba do Mateusza Morawieckiego po tarczę, gdyż spadły im dochody.

Pamiętam tę informację, zrobiła na nas wszystkich wrażenie. Jak sobie to tłumaczyłeś? Tak jak oficjalne czynniki, ONZ, polska władza i posłuszne jej media? Że najpierw musi być mniej ofiar, żeby potem było więcej?

Na początku myślałem, że może te ciała są przetrzymywane gdzieś w chłodniach, ze względów bezpieczeństwa albo badawczych, ale nie. Okazało się, że po prostu śmiertelność była mniejsza niż każdego innego roku w tym okresie. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że coś tu jest nie tak. Zaczęliśmy więc szukać.

Trafiłem na sensacyjny wywiad z profesorem Wolfgangiem Wodargiem, ważnym niemieckim lekarzem i politykiem. Jego wypowiedzi bardzo mnie zaciekawiły. W międzyczasie zacząłem też mieć poczucie, że to chyba jakaś ustawka ze służbami, element globalnej rozgrywki: Stany Zjednoczone, Chiny, jakaś proxy war. Podobnie myślących ludzi, tych sceptyków, z czasem było coraz więcej. Maciek Pawlicki opublikował tekst w sieci, Witek Gadowski zaczął drążyć temat i cyklicznie nagrywać felietony na swój kanał, pojawił się Grzegorz Płaczek, który na swoim profilu facebookowym wklejał pytania do Ministerstwa Zdrowia i odpowiedzi resortu, a doktor Mariusz Błochowiak wypuścił pierwszą z cyklu, niezwykle ciekawą książkę Fałszywa pandemia. W tym samym czasie doktor Zbigniew Martyka publikował swoje opinie na Facebooku. Miejsc, z których można było czerpać informacje, przybywało, stąd w momencie, gdy okazało się, że możemy wrócić do programu, a były to wakacje…

Bo wirus zaczął być w odwrocie tuż przed wyborami prezydenckimi.

Otóż to. Wtedy, właśnie przed wyborami, wyszła sprawa pani Jolanty Gontarczyk vel Lange, agentki SB, współodpowiedzialnej za śmierć księdza Franciszka Blachnickiego. Została ujawniona jako szefowa fundacji Pro Humanum, która to organizacja korzysta z hojnego wsparcia Rafała Trzaskowskiego, prowadząc politykę promocji mniejszości seksualnych. W związku z tym uznaliśmy, że to będzie pretekst, aby przekonać Jacka Kurskiego, że powinniśmy wrócić na antenę. Mówiąc wprost, zaproponowałem, że zrobimy o tym program. W kontekście zbliżających się wyborów „grzanie” tematu Jolanty Lange i pokazanie, jak Trzaskowski finansuje z kasy miejskiej byłą agentkę PRL-owskich służb wszystkim się przyda. Dał się przekonać i wróciliśmy.

***

„Warto grać czysto”, Jan Pospieszalski, Krystian Kratiuk, Wydawnictwo Esprit 2024

Victor Orban jest jedynym europejskim przywódcą, który ma odwagę działania

Węgierski premier ujawnia: To jest wielki plan elit dla Europy

Victor Orban jest jedynym europejskim przywódcą, który ma odwagę działania i uczciwe zamiary w stosunku do obywateli!

DR IGNACY NOWOPOLSKI APR 23
 
 

Premier Węgier Viktor Orban zacytował artykuł napisany przez miliardera George’a Sorosa dla Project Syndicate w 2015 roku podczas spotkania w Brukseli, które początkowo zostało zakazane, ale potem dopuszczone zezwolone.

[Następnego dna jednak rozgonione przez “emira Kirę”: Konferencja National Conservatism (NatCon), z udziałem m.in. premiera Węgier Viktora Orbana i byłego premiera Polski Mateusza Morawieckiego, została przerwana przez Emira Kirę, burmistrza dzielnicy Sainte-Josse-ten-Noode w Brukseli. Na miejscu interweniowała nawet belgijska policja. md]

Soros ujawnia w nim swój wielki plan dla Europy. To plan składający się z sześciu kroków. Soros dosłownie pisze, że UE musi co roku przyjąć co najmniej milion osób ubiegających się o azyl.

Punkt drugi: wystarczające finansowanie ma kluczowe znaczenie. Według Sorosa UE powinna zapewnić każdemu ubiegającemu się o azyl 15 000 euro na zakwaterowanie, opiekę i edukację, aby zwiększyć atrakcyjność przyjazdu do UE dla osób ubiegających się o azyl.

ORBAN: „Nie mówimy tu o 10 latach przypadkowych historii. To plan wdrożony. To jest napisane. Został opublikowany. On jest znany. Walczymy ze zorganizowanym gangiem zwanym Imperium George’a Sorosa”.

Soros pisze również, że należy stworzyć bezpieczne trasy dla osób ubiegających się o azyl, aby mogły dotrzeć z Grecji i Włoch do krajów docelowych.

Orban powiedział dalej, że Soros umieścił swoje marionetki na wszystkich ważnych stanowiskach.

W 2017 r. dochodzenie wykazało, że miliarder ma w kieszeni setki (byłych) eurodeputowanych, w tym Guya Verhofstadta.

Soros chce sprowadzić do UE wielu imigrantów, zintegrować Ukrainę z UE i maksymalnie spowolnić Rosję. I tak się stało.

„Przyszłość Europy jako całości jest zagrożona” – ostrzegł rzecznik rządu Zoltan Kovacs. Zastanawiał się, jak Soros może rozmawiać z europejskimi przywódcami za zamkniętymi drzwiami.

Ten plan jest przeciwko nam. Chodzi o zmianę Europy – powiedział Orban w Brukseli.

https://uncutnews.ch/ungarischer-premier-verraet-das-ist-der-grosse-plan-der-eliten-fuer-europa

Agencja doradcza Ministerstwa Zdrowia przyznaje, że testy kowidowe są niewiarygodne. Horban basuje.Po czasie.

1 kwiecień 2022 https://wprawo.pl/uwaga-agencja-doradcza-ministerstwa-zdrowia-przyznaje-ze-testy-kowidowe-sa-niewiarygodne/

22 marca 2022 roku Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (jednostka opiniodawczo-doradcza dla Ministra Zdrowia) opublikowała zalecenia dotyczące postępowania diagnostycznego w związku z epidemią Covid-19.

W dokumencie przyznano, że zarówno testy PCR oraz testy antygenowe są niewiarygodne, dają wyniki fałszywie pozytywne i nie należy ich stosować do testowania osób bez objawów infekcji.

W dokumencie stwierdzono też, że „nie zaleca się populacyjnych badań przesiewowych”. Co więcej, nie zaleca się rutynowego testowania pacjentów z objawami infekcji. Testowanie można rozważyć wyłącznie w przypadku osób z wysokich grup ryzyka. Całe opracowanie TUTAJ.

====================

Jednym z konsultantów merytorycznych opracowania jest prof. Andrzej Horban. Ten sam, który opowiadał o czekającym nas kowidowym tsunami i milionie pacjentów w szpitalach. Co się stało, że Horban nagle zaczął mówić ludzkim głosem?

[W znajomym liceum dziewczyny używają czasownika “horbanić” – tj. wyjątkowo bezczelnie i namolnie chrzanić.. MD]

O tym, że kowidowe testy są niewiarygodne, mówili już na początku pandemii niezależni naukowcy i lekarze, ale wtedy opluwano ich jako „foliarzy”. Po raz kolejny okazało się, że „foliarze” mieli rację, ale oczywiście nikt ich nie przeprosi. Nikt też nie przeprosi pacjentów, którym na podstawie fałszywie pozytywnych wyników odwołano lub przesunięto planową diagnostykę i hospitalizację. A co z tymi, którzy zmarli nie otrzymawszy pomocy, ponieważ najważniejsze było testowanie? I to wielokrotne, żeby w końcu wyszedł „plus” i żeby można wrzucić ich na lepiej płatny oddział kowidowy. Czy ktoś za to odpowie?

Na podstawie fałszywych wyników niewiarygodnych testów zamykano ludzi w aresztach domowych, a posłowie PiS złożyli projekt ustawy wprowadzającej masowe testowanie w miejscu pracy. Testowano zdrowych sportowców, którym fałszywie pozytywny wynik testu zamykał drogę do startu w zawodach. Szykanowano i stygmatyzowano osoby, które mówiły, że ten testowy obłęd jest absurdem.

A teraz po cichutku i bez wielkich fanfar władza wycofuje się rakiem z idiotyzmów, przy których trwała dwa lata wmawiając Polakom, że to dla ich dobra. Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało.

Źródło informacji: nfz.gov.pl

Horban kolejny raz kłamał i zastraszał ludzi. Czemu Służby tolerują takie zachowanie??

Specjalista od Pandemii nie kto inny jak Andrzej Horban w grudniu 2021 roku podczas wywiadu udzielonego „Rzeczpospolitej” zapowiadał stadiony wypełnione chorymi, również dziećmi, dramatyczne sceny jednak to okazała się zwykłym fake newsem. Ciekawe gdzie teraz jest super cenzor i organy ścigania. Dlaczego żadne służby do walki z dezinformacją nie ścigają oszusta i manipulanta.

====================

ZOBACZ: Prof. Andrzej Horban: Nadciąga tsunami. Szczepienie albo twardy lockdown

—————————

– Nie ma wątpliwości, że każdy powinien się zaszczepić, jeśli tego jeszcze nie zrobił. Jeszcze zdąży przed tsunami, może zwiększyć szanse przeżycia – swoją lub innych. Ten, kto nie zaszczepił się trzecią dawką, też powinien jak najszybciej ją przyjąć – apelował w grudniu 2021 roku Andrzej Horban – doradca premiera ws. pandemii.

Według teorii pandemika tsunami miało nadejść „w ciągu kilku tygodni”. Od tamtego czasu minął ponad miesiąc i jak na razie nic takiego się nie dzieje. W wizji prof. Horbana pojawiały się dramatyczne sceny rodem z BERGAMO, jakie pokazywała reżimowa telewizja n a początku tego cyrku co również jak się później okazała było fake newsem jednak cenzorzy tego nie zauważyli.

– W polskich szpitalach leży ok. 20 tys. osób, za chwilę nałożą się na to dziesiątki tysięcy nowych pacjentów. Zabraknie nawet stadionów. Mamy przy tym dzieci. Dzieci są praktycznie nieszczepione, a chorują. Przez to chorują całe rodziny. W końcu stycznia naprawdę będziemy mieli problem. A mówiąc wprost: możliwy jest dramat, jakiego dawno nie widzieliśmy – straszył „pandemiczny ekspert”.

Przepowiadane TSUNAMI za kilka tygodni nie stało się rzeczywistością. Od tamtego czasu minęło ok. 6 tygodni szpitale i stadiony jakoś nie zostały wypchane po brzegi. Służba zdrowia pracuje i ma się dobrze, pensja z dodatkami covidowymi co miesiąc wpływa na konta więc żyć nie umierać.

Przypominamy, że nie jest to pierwszy raz kiedy ekspert pandemiczny głosi teorie, które są fake newsami. 28 grudnia 2020 roku Horban twierdził na przykład, że „zaszczepieni przeciwko COVID-19 nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni”.

Kowidowa szuria w Polskiej Akademii Nauk. Prof. Horban najbardziej jaskrawym przykładem upadku nauki.

7 luty 2022

Pandemia koronawirusa pokazała, jak nisko mogą upaść osoby z tytułami naukowymi, byle tylko naganiać klientów dla koncernów farmaceutycznych.

Katarzyna Treter-Sierpińska
https://wprawo.pl/katarzyna-ts-kowidowa-szuria-w-polskiej-akademii-nauk/

——————————

Przykładem takiego upadku jest prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. Covid-19, który nie tylko opowiadał bzdury na temat wieloletniej odporności po szczepionce i zapewniał, że zaszczepieni nie będą zarażać, ale również straszył milionem pacjentów w szpitalach podczas tzw. piątej fali koronawirusa. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 22 grudnia 2021 roku Horban opowiadał o nadciągającym tsunami i zimie śmierci.

– W polskich szpitalach leży ok. 20 tys. osób, za chwilę nałożą się na to dziesiątki tysięcy nowych pacjentów. Zabraknie nawet stadionów – wieszczył Horban. Jako jedyne remedium zalecał szczepienia.

Od tego czasu minęło półtora miesiąca. Liczba pacjentów w szpitalach kowidowych nie tylko nie wzrosła, ale wręcz spadła. 7 lutego 2022 roku liczba zajętych łózek kowidowych to 18 287. Trzeba też pamiętać, że na oddziały kowidowe trafiają osoby, które nie chorują na kowid, ale mają jedynie pozytywny wynik testu. Ci pacjenci powinni być na kardiologii, onkologii, chirurgii i innych oddziałach, gdzie powinny być leczone ich choroby. Tymczasem leżą na zakaźnym, z którego nie mogą wyjść ze względu na nakaz izolacji.

Prof. Horban jest najbardziej jaskrawym przykładem upadku nauki, ponieważ jest stale obecny w mediach, gdzie opowiada banialuki dyskwalifikujące go jako naukowca. Oczywiście nie jest to jedyny medialny hucpiarz, który straszy Polaków i domaga się bezsensownej segregacji sanitarnej, DDM oraz wprowadzenia obowiązku przyjmowania eksperymentalnych preparatów nazywanych szczepionkami na kowid. Takich hucpiarzy, którzy robią za ekspertów, jest więcej, ale teraz spójrzmy na hucpiarzy pozamedialnych, a konkretnie na interdyscyplinarny zespół doradczy ds. Covid-19 powołany w Polskiej Akademii Nauk 30 czerwca 2020 roku.

Przewodniczącym grupy jest prezes PAN prof. Jerzy Duszyński, a jego zastępcą – prof. Krzysztof Pyrć (Uniwersytet Jagielloński). Funkcję sekretarza pełni dr Anna Plater-Zyberk (Polska Akademia Nauk). Członkami zespołu są ponadto: dr Aneta Afelt (Uniwersytet Warszawski), prof. Małgorzata Kossowska (Uniwersytet Jagielloński), prof. Radosław Owczuk (Gdański Uniwersytet Medyczny), dr hab. Anna Ochab-Marcinek (Instytut Chemii Fizycznej PAN), dr Wojciech Paczos (Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, Cardiff University), dr hab. Magdalena Rosińska (Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – Państwowy Instytut Badawczy), prof. Andrzej Rychard (Instytut Filozofii i Socjologii PAN) oraz dr hab. Tomasz Smiatacz (Gdański Uniwersytet Medyczny).

24 stycznia 2022 roku powyższe gremium opublikowało stanowisko pt. „Omikron atakuje – ratujmy siebie i państwo”. Oto, co wyprodukowało to szacowne gremium z PAN:

Najwyższa pora skończyć z poglądem, że jeszcze wielu rzeczy o SARS-CoV-2 czy o szczepionkach nie wiemy. COVID-19 to jedna z najlepiej poznanych chorób zakaźnych w historii medycyny, a szczepionka przeciw tej chorobie jest najlepiej zbadaną szczepionką w historii szczepień. Wyraźny jest natomiast deficyt woli zwalczania epidemii COVID-19 u rządzących.

Pora odrzucić założenie, że pewna część społeczeństwa to osoby o zrozumiałych wątpliwościach co do restrykcji i szczepień. Nadszedł etap walki z groźnymi dla społeczeństwa działaniami dobrze zorganizowanej – choć mniej licznej, niż się wydaje – grupy antyszczepionkowców, którzy otumaniają dużą jego część. Trzeba im się zdecydowanie przeciwstawiać w polityce, w instytucjach publicznych i w życiu społecznym. Trzeba użyć wszelkich środków prawnych w celu obrony społeczeństwa przed ekspansją tych środowisk. Wolność człowieka do dokonywania nieracjonalnych, sprzecznych z naukowymi poglądami wyborów kończy się tam, gdzie zaczynają one zagrażać zdrowiu i życiu współobywateli.

Po pierwsze – szczepionka na Covid-19 jest tak świetnie przebadana, że producenci zastrzegli sobie zwolnienie od odpowiedzialności za skutki stosowania tego produktu, który, jak już dziś wiemy, wywołuje NOP-y zagrażające życiu, a nawet prowadzi do zgonu. Po drugie – nazywanie „antyszczepionkowcami” osób, które odmawiają przyjęcia eksperymentalnego preparatu będącego wciąż w fazie badań, jest ohydnym, propagandowym szczuciem i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Po trzecie – nawoływanie do walki z osobami wyrażającymi wątpliwości co do oficjalnej narracji, która już okazała się fikcją, to metoda znana z totalitarnych reżimów, która nie powinna mieć miejsca w instytucji naukowej w demokratycznym państwie.

Zobaczmy teraz, czego jeszcze domagają się naukowcy z PAN.

Apelujemy o niezwłoczne:

  • rygorystyczne egzekwowanie zasady MDDW (maseczki, dystans, dezynfekcja, wietrzenie), ale też zasady „masz infekcję – zostań w domu” oraz w najbliższych tygodniach powrót, gdzie tylko możliwe, do pracy zdalnej, także wśród osób zaszczepionych.
  • wprowadzenie ułatwień dla zaszczepionych oraz ograniczeń dla niezaszczepionych. Należy przy tym stosować się do wytycznych dotyczących trwałości ochrony, jaką zapewniają szczepionki oraz konieczności przyjęcia dawki przypominającej, odpowiednio ustalając datę ważności certyfikatu. Działania powinny mieć charakter systemowy, a trudne decyzje i odpowiedzialność nie powinny ciążyć na pracodawcach. Decyzje o przyszłych dawkach czy wprowadzeniu szczepienia do kalendarza szczepień obowiązkowych należy podjąć na podstawie racjonalnych przesłanek oraz uwzględniając stan pandemii.
  • promowanie powszechnego testowania dla wszystkich zainteresowanych (np. poprzez bezpłatne testy antygenowe bez skierowania, choćby korzystając z brytyjskiego rozwiązania darmowych pakietów testów dla każdego w każdej aptece) oraz regularne testowanie dzieci i personelu w szkołach.
  • pilną intensyfikację kampanii informacyjnej dotyczącej epidemii COVID-19. Wprowadzenie do szkół programów edukacyjnych dotyczących epidemii i sposobów jej zwalczania, w szczególności tak podstawowych narzędzi do walki z chorobami zakaźnymi jak szczepionki.
  • podjęcie zdecydowanych działań piętnujących poglądy i postawy negujące dobrze udokumentowane fakty naukowe i bezpośrednio zagrażające zdrowiu i życiu Polaków.

Reasumując: zamiast apelować o zmianę dotychczasowych metod walki z pandemią, które doprowadziły do tragicznych skutków, naukowcy z PAN domagają się jeszcze więcej tego samego. DDM, segregacja sanitarna, masowe testowanie oraz obowiązkowe szczepionki. I do tego indoktrynacja w szkołach oraz „działania piętnujące poglądy i postawy”. To są rekomendacje osób z tytułami naukowymi.

Najwyraźniej te osoby z tytułami naukowymi nie zauważyły wyników badań jednoznacznie wskazujących na nieskuteczność, a nawet szkodliwość noszenia masek. Naukowcy z PAN nie zauważyli wyników badań wykazujących bezsens dezynfekcji i dystansowania społecznego. Nie dotarło do nich, że segregacja sanitarna nie ma sensu, ponieważ zaszczepieni również chorują i zarażają. Nie zrozumieli jeszcze, że masowe testowanie nie zatrzymuje wirusa, ale odcina pacjentów od leczenia, tym samym przyczyniając się do zwiększenia liczby zgonów. Nie dotarło do nich, że szczepionki indukują krótkotrwałą odporność, po wygaśnięciu której zaszczepieni są narażeni na większe ryzyko infekcji niż niezaszczepieni.

Kowidowa szuria ma w głowach jedno: przykręcać sanitarną śrubę i szczuć na tych, którzy ostrzegali, że to się źle skończy i którzy wielokrotnie apelowali, żeby natychmiast zakończyć kowidowe szaleństwo. Mamy już 200 tysięcy nadmiarowych zgonów, a kowidowa szuria dalej swoje. Zero refleksji. Zero opamiętania. Zero analizy. Oto obraz upadku nauki. Polska Akademia Nauk szoruje po dnie.

Źródło cytatów: rp.pl, stanowisko opublikowane na pan.pl

Albo Kaczyński nie wie, że Horban bredzi, co oznacza, że jest ignorantem, albo wie, co oznacza, że cynicznie wykorzystuje te brednie

Herod Roku idzie na całość

W wywiadzie dla portalu Interia opublikowanym dnia 27 grudnia 2021 prezes PiS, opowiadając się za wprowadzeniem obowiązkowych szczepień przeciw covid-19 oświadczył: „(…)ja jestem zwolennikiem tego, by pójść na całość, biorąc nawet ryzyka polityczne i osobiste (…)”.

Jak widać są sprawy, dla których Jarosław Kaczyński jest w stanie iść na całość i podjąć ryzyko polityczne i osobiste – przynajmniej tak deklaruje. Taką sprawą ewidentnie nie jest pełna ochrona dzieci poczętych, które są bezkarnie mordowane. Zabijanie najmłodszych i najbardziej bezbronnych ludzi panu prezesowi nie przeszkadza i tu jest zwolennikiem zgniłych kompromisów ze złem, co niejednokrotnie udowodnił w swoich wypowiedziach i działaniach, a raczej braku potrzebnego działania.

Popieranie tzw. kompromisu aborcyjnego, zupełna bezczynność wobec zbrodniczych poczynań przestępczych mafii aborcyjnych, stawianie przeszkód dla pełnej ochrony życia wszystkich dzieci przy jednoczesnej gotowości pójścia na całość w kierunku realizacji rozwiązań moralnie nagannych i bezprawnych obnaża w całej okazałości mentalność pana Jarosława Kaczyńskiego. Obłuda i hipokryzja były stałymi towarzyszkami króla Heroda i jak widać są również ulubienicami wielu współczesnych sprawujących władzę.

Dziś wielu polityków uważających się za prawych i sprawiedliwych ochoczo zakłada maski na twarze, ale równie chętnie zrzucają inne maski, ukazując naszym oczom stan swoich sumień i umysłów.

Strach pomyśleć, co mogą nam zafundować Herodzi w Nowym Roku, ale to nie strach jest naszym panem i nie do władców tego świata należy ostatnie słowo. Jesteśmy zwycięzcami tak długo jak długo walczymy. Nie zamierzamy tej walki porzucić – my też idziemy na całość.

Katarzyna Uroda
4 stycznia, 2022

Za: StronaZycia.pl (4 stycznia, 2022)


Prezes Kaczyński zapowiada powszechny obowiązek szczepień na Covid-19: „Jestem zwolennikiem tego, by pójść na całość”

W poniedziałek (27.12.2021) prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oświadczył w wywiadzie dla „Interii”, że popiera powszechny obowiązek szczepień przeciw Covid-19. – Ludzie muszą się szczepić, to sprawa podstawowa. Trzeba się zastanowić, biorąc pod uwagę realia i niechęć znacznej części społeczeństwa, co możemy tutaj zrobić – powiedział Kaczyński.

Jako problem w walce z pandemią Kaczyński wskazał m.in. sądy, które nie przyklepują mandatów za brak maski. – Ja polecenia kontroli i egzekwowania przestrzegania nakazu wydawałem, sprawa stawała na każdym posiedzeniu komitetu bezpieczeństwa. Wierzę też, że minister czy komendant to zalecali, ale proszę pamiętać, że to działa, jeśli działają wszystkie organy. Gdy policjanci wiedzą, że w sądzie ich interwencja się obroni – podkreślił.

Odnosząc się do zakażeń wywoływanych przez wariant Omikron Kaczyński stwierdził, że „trzeba tu zrobić wszystko, co się da, niezależnie od konsekwencji, nawet jeśli to miałyby być nowe wybory”. Jednocześnie dodał, że „nie warto tworzyć prawa, które będzie fikcją”.

– Na stole było i jest wszystko, każdy wariant decyzji. Tylko wraca pytanie: co jest realnie możliwe? Trzeba brać doświadczenie tych dwóch lat pandemii i tego, jak to działa. Liczba kar i różnego rodzaju wskaźniki kontroli – to wszystko rośnie, ale ten poziom nie zapewni tego, by w miarę bezboleśnie wprowadzić sprawdzanie certyfikatu i wyłączenie ludzi niezaszczepionych lub nieprzetestowanych z części funkcji w społeczeństwie – podkreślił Kaczyński.

Zapytany, czy projekt ustawy segregacyjnej przejdzie w Sejmie odparł, że „sami nie jesteśmy w stanie tego przegłosować, przy tak kruchej większości”. – Liczymy tu na opozycję. Realia, także te polityczne, trzeba brać pod uwagę, ale ja jestem zwolennikiem tego, by pójść na całość, biorąc nawet ryzyka polityczne i osobiste.

Na pytanie czy pójściem na całość jest obowiązek szczepień dla wszystkich dorosłych, Kaczyński odpowiedział: Tak. Pójściem na całość byłby obowiązek szczepień, choć obawiam się, że nie byłoby to w pełni egzekwowalne. Ale jeżeli diagnozy lekarzy, którzy mówią, że Omikron jest dużo bardziej zaraźliwy, są trafne, to epidemia przybierze taki rozmiar, że na uszach trzeba będzie stanąć, by jej zapobiec. Jeśli to, co mówi profesor Horban będzie prawdą, oznaczałoby, że przed nami scenariusz, w którym zawali się służba zdrowia, w ślad za nią gospodarka i otwarte będą pytania, czy wytrzyma państwo. W takiej sytuacji będę gotowy na wszystko.

Cały wywiad TUTAJ.

Mój komentarz [wprawo.pl]: Zacznijmy od tego, co mówi prof. Horban i do czego odwołuje się prezes Kaczyński. W czwartek (23.12.2021) Horban udzielił wywiadu w „Rzeczpospolitej”, w którym roztoczył apokaliptyczną wizję pandemicznego tsunami, które wywoła wariant Omikron, jeśli Polacy natychmiast nie ruszą do punktów szczepień. – Jeśli mówimy o tym, że ok. 12 mln Polaków się nie zaszczepiło i wszystkie, powtarzam, wszystkie te osoby zakażą się nowym wariantem, to statystycznie 5-10 proc. z nich trafi do szpitala. Czyli powinniśmy położyć około milion osób – oświadczył.

Wszystkim przerażonym wyjaśniam, że opowieść prof. Horbana to brednie. Dotychczasowe badania wykazały, że wariant Omikron jest dużo łagodniejszy niż Delta i nie będzie żadnego miliona w szpitalach, chyba że zacznie się do nich masowo zwozić osoby z katarem i drapaniem w gardle. Przy okazji, Omikron przełamuje odporność poszczepienną, więc naganianie do szczepień w ramach walki z tym wariantem nie ma żadnego sensu.

Są dwie opcje: albo Kaczyński nie wie, że Horban bredzi, co oznacza, że jest ignorantem, albo wie, co oznacza, że cynicznie wykorzystuje te brednie do straszenia Polaków, żeby wymusić  na nich udział w eksperymencie medycznym zwanym szczepieniami przeciw Covid-19. Bez względu na to, które opcja jest prawdziwa, prezes PiS pokazał, że stoi po stronie segregacji sanitarnej i wprowadzenia powszechnego obowiązku kowidowych szczepień nawet jeśli miałoby to oznaczać „ryzyka polityczne i osobiste”.

Sprawa jest oczywista. Skoro Kaczyński zapowiada segregacyjne i szczepionkowe „pójście na całość”, to nie ma innego wyjścia, jak odpowiedzieć tym samym. Karta wyborcza jest (jeszcze) potężna bronią. Jeśli nie chcecie segregacji sanitarnej i obowiązku szczepień na Covid-19, to w najbliższych wyborach głosujcie na tych, którzy jasno i wyraźnie deklarują, że są przeciwni takim praktykom. Nie muszę chyba wskazywać, jakie ugrupowanie mam na myśli. W Sejmie jest tylko jedna partia, która mówi „Stop Segregacji Sanitarnej” i „Żądamy pełnej dobrowolności szczepień”. Tą partią jest Konfederacja. Reszta chce nam zafundować sanitarny totalitaryzm. I trzeba im pokazać czerwoną kartkę.

Źródło informacji: Interia

Za: WPrawo.pl (grudzień 27, 2021) https://www.bibula.com/?p=130432

Sylwester Marzeń pokazał, że nie tylko jesteśmy w czarnej dupie, ale zaczynamy się w niej urządzać.

Kolejny rok w pandemicznych Tworkach?

Witajcie w Nowym Roku AD 2022. Jak czujecie się po Sylwestrze Marzeń zorganizowanym przez „ozdrowieńca” Jacka Kurskiego podczas największej od 100 lat pandemii zabójczego wirusa SARS-CoV-2? Przypominam, że w lutym 2021 roku turyści na Krupówkach byli „siewcami śmierci”, a minister zdrowia Adam Niedzielski opowiadał mrożące krew w żyłach historie o konsekwencjach imprez na świeżym powietrzu.

– Każdy z nas, kto widział zdjęcia, nagłówki czy filmiki chyba łapał się za głowę przestraszony tym, jakie mogą być konsekwencje. Te tańce i śpiewy to drastyczne zwiększenie ryzyka rozprzestrzeniania się pandemii. Patrząc na to przypominam sobie sytuację sprzed roku, gdy jednym z takich kluczowych zdarzeń rozwijania się pandemii w Europie był mecz Ligi Mistrzów na stadionie w San Siro. W związku z nagromadzeniem się kibiców, śpiewaniem, zabawą, doszło do ogromnej skali rozprzestrzeniania się wirusa. Nie chciałbym, żeby Zakopane stało się naszym San Siro. Nie chciałbym, żeby Krupówki były początkiem trzeciej fali w Polsce. Apeluję do wszystkich o odpowiedzialność, która w tej sytuacji ma szczególne znaczenie. Nie chciałbym też, żeby wysiłek medyków został zniweczony przez tak głupie i nieodpowiedzialne zachowanie – mówił wtedy Niedzielski.

A teraz spójrzmy, co działo się w Zakopanem 31 stycznia 2021 roku. TVP urządziła imprezę sylwestrową dla 30 tysięcy osób. Taką liczbę organizatorzy podali w zgłoszeniu. Policja oszacowała, że frekwencja była dużo niższa. W wydzielonych sektorach pod sceną zgromadziło się około 8 tysięcy osób, a mniej więcej taka sama liczba widzów ogląda widowisko z terenów okalających wydarzenie. Wejście na imprezę było możliwe dla osób legitymujących się paszportem kowidowym lub negatywnym wynikiem testu na kowid. Plac przed sceną podzielony był na sektory, osobne dla zaszczepionych i niezaszczepionych. Segregacji dokonywano już na poziomie rezerwacji darmowych, imiennych biletów, które przy wejściu sprawdzano wraz z dowodem tożsamości. Wszyscy posiadacze biletów, zarówno ci z paszportem, jak też ci z wynikiem testu, trafili na listę potencjalnych kontaktów osoby zakażonej, a ich dane będą przechowywane przez miesiąc.

Reasumując: w lutym kilkaset osób spontanicznie bawiących się na Krupówkach było gigantycznym zagrożeniem pandemicznym, a w grudniu w Zakopanem bawiło się 16 tysięcy osób na imprezie pod patronatem rządowej TVP i minister Niedzielski włosów z głowy nie rwał i nie urządzał histerii z odwołaniem do stadionu San Siro.

Czy w związku z tym możemy powiedzieć, że oto dokonuje się upragniony powrót do normalności? Niestety, nie. Sylwester Marzeń pokazał, że nie tylko jesteśmy w czarnej dupie, ale zaczynamy się w niej urządzać. Osiem tysięcy osób poszło na imprezę dla nadludzi. Kolejne osiem tysięcy osób zaakceptowało swój status podludzi podrygując poza terenem, na który wpuszczano nadludzi. A kilka milionów telewidzów oglądało ten spektakl, który za ich własne pieniądze zorganizowała dla nich władza gnojąca ich codzienną „nową normalnością”.

Prezes TVP Jacek Kurski piał z zachwytu nad frekwencyjnym „wspaniałym zwycięstwem” Sylwestra Marzeń, który pokonał Sylwestrową Moc Przebojów Polsatu. – Dziękuję ekipie TVP, reżyserom, produkcji, realizacji, choreografii, budowniczym imponującej sceny, obsłudze światła, dźwięku, scenografii, makeupowi, fryzjerom, stylistom, ochronie i wszystkim, którzy przestrzegając limitów reżimu epidemicznego stworzyli to wspaniałe widowisko – napisał Kurski na Twitterze.

Kluczem do zrozumienia sytuacji, w której obecnie się znajdujemy, jest określenie „przestrzegając limitów reżimu epidemicznego”. Spontaniczna impreza na Krupówkach była wymagającym potępienia zagrożeniem. Rządowa impreza w reżimie epidemicznym jest wspaniałym widowiskiem. Czym różniły się obie imprezy jeśli chodzi o transmisję wirusa? Niczym. Paszporty kowidowe, które miały zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom Sylwestra Marzeń, nie zatrzymują transmisji, a o „skuteczności” szczepionek świadczy fakt, że zaszczepieni również chorują i umierają na kowid oraz „ze współistnieniem kowid”. Warto wiedzieć, że Ministerstwo Zdrowia klasyfikuje zaszczepionych jedną dawką jako niezaszczepionych. Pamiętajmy też, że na listę kowidowych zgonów trafiają osoby z ciężkimi schorzeniami, u których test dał wynik pozytywny, chociaż nie mieli żadnych objawów infekcji. Nie zapominajmy, że pacjent kowidowy jest bardziej opłacalny, niż niekowidowy. Do grudnia 2021 roku NFZ wypłacił już ponad 8 miliardów złotych na dodatki kowidowe dla personelu medycznego i niemedycznego. Pandemia to złote żniwa i kura znosząca złote jajko. Nic dziwnego, że teleporadowi lekarze kierują na testy, a szpitale masowo testują pacjentów w kierunku SARS-CoV-2, nawet jeśli ktoś zgłasza się z zupełnie innym problemem zdrowotnym i nie ma żadnych objawów kowida. Do tego moc cudownych eliksirów to złuda. Odporność poszczepienna „w pełni chronionych” zanika już po trzech-czterech miesiącach. Przed zakażeniem nie chronią ani maski, ani dystans, ani dezynfekcja.

Wnioski? Reżim epidemiczny, który wprowadzono podczas Sylwestra Marzeń, jest fikcją. Problem w tym, że ta fikcja jest przedstawiana jako skuteczne narzędzie walki z pandemią. I niestety, jedni w to wierzą i akceptują ten stan, a drudzy, którzy nie wierzą, zostali ometkowani jako „foliarze” i „antyszczepionkowy ciemnogród”.  Faktem jest, że podział na podludzi i nadludzi został dokonany. Funkcjonujemy w warunkach segregacji sanitarnej, która będzie się pogłębiać, chociaż jest oczywistym bezprawiem i bezsensem.

Obawiam się, że powrót do normalności nie jest już możliwy. Rządzący nigdy nie przyznają, że ich dwuletnia „walka z pandemią” była utopią, która już doprowadziła do prawie 200 tysięcy nadmiarowych zgonów na skutek systemowego odcięcia Polaków od leczenia. Opozycja totalna nigdy nie przyzna, że jej jeszcze bardziej zamordystyczne pomysły, to patologia. Jedni i drudzy będą się nawzajem nakręcać i opluwać, żeby zbierać punkty w politycznej grze o stołki.

Nie chcę Was straszyć, ale obawiam się, że czeka nas powszechny obowiązek szczepień i to co trzy miesiące. Dlaczego? Pomimo dowodów na to, że dotychczasowe metody walki z pandemią to lekarstwo gorsze od choroby, nie ma opamiętania i nie ma zmiany strategii. Wprost przeciwnie. Im bardziej coś nie działa, tym bardziej wmawia się ludziom, że z pewnością by zadziałało, gdyby tylko wszyscy stosowali się do tych zasad. A ponieważ „wrogowie ludu” nie stosują się do reżimu sanitarnego i nie przyjmują cudownych eliksirów, to trzeba ich zgnoić i przymusić, żeby „wrócić do normalności”. Oczywiście takiej, której podstawą jest szpryca, test, maska, dezynfekcja, dystans.

Zobaczcie, jaką wiadomość podało Radio Zet w ostatnim dniu 2021 roku: Izrael. Potwierdzono pierwszy przypadek jednoczesnego zakażenia koronawirusem i wirusem grypy. Podwójna infekcja wykryta została u rodzącej kobiety. Młoda matka, która nie jest zaszczepiona ani na Covid-19, ani na grypę, czuje się dobrze.

Jeżeli ktoś czuje się dobrze, to po co informować świat o tym, że testy wykazały u takiej osoby zakażenie koronawirusem i grypą? Przecież to jest news na poziomie „Ala ma kota”. A jednak taka wiadomość została opublikowana z podkreśleniem, że kobieta nie była zaszczepiona. I co dalej? Czy to jest sygnał do rozpoczęcia kampanii lansującej podwójne szczepienie? Czy zaraz dowiemy się, że nieszczepieni na grypę również są podludźmi?

I jeszcze wiadomość z Holandii. Minister zdrowia Hugo de Jonge zapowiedział, że „w pełni zaszczepieni” na kowid trzema dawkami powinni przyjąć kolejne trzy dawki preparatu – dwie w 2022 roku i jedną w 2023 roku. De Jonge napisał w tej sprawie list do parlamentu zapewniając, że Holandia zakupiła wystarczająca liczbę dawek, żeby przeprowadzić tę operację.

Zmiany zaszły za daleko, żeby liczyć na to, iż władza odwoła ten cyrk i pozwoli nam normalnie żyć. Pandemiczni wariaci, wierzący w DDM i szprycę co kwartał, zwyczajnie na to nie pozwolą. Obawiam się, że czeka nas kolejny rok w pandemicznych Tworkach. Jedyną metodą, żeby zatrzymać to szaleństwo, jest pozbycie się obecnego establishmentu popierającego pandemiczną „nową normalność”. Wszyscy won! Innej drogi nie ma. Jest tylko jedna niewiadoma: czy uda się odsunąć tych zamordystów w wyborach, czy też będzie musiało dojść do totalnej rozpierduchy? Wolałabym, żeby była to opcja pierwsza, ale widząc, co się dzieje, obawiam się, że musimy szykować się na najgorsze.

https://wprawo.pl/katarzyna-ts-kolejny-rok-w-pandemicznych-tworkach/ Katarzyna Treter-Sierpińska

Panie Horban ! Leć pan radzić na Antarktydę.

Do belgijskiej stacji na Antarktydzie wpuszczali tylko potrójnie dziabniętych, po testach PCR i oczywiście w maseczkach. Dwie trzecie i tak złapało kowida. Co na to prof. Horban?

Wszyscy w pełni zaszczepieni, wszyscy przeszli kwarantannę i wielokrotne testy. I wszystko na nic…

Koronawirus dotarł na belgijską stację badawczą Princess Elisabeth Polar Station na Antarktydzie. Co najmniej 16 spośród 25 jej pracowników jest zakażonych, jednak infekcje przebiegają łagodnie i na razie nikt z personelu nie chce wracać do domu – podaje w niedzielę BBC. Wszyscy byli w pełni zaszczepieni i przeszli testy oraz kwarantannę.

„Sytuacja nie jest dramatyczna (…) Wszyscy pracownicy stacji otrzymali propozycję opuszczenia stacji lotem zaplanowanym na 12 stycznia. Jednak wszyscy zadeklarowali wolę pozostania na stacji i kontynuowania prac badawczych” – powiedział BBC nadzorujący ten projekt Joseph Cheek z Międzynarodowej Fundacji Polarnej.

Cheek przyznał, że sporym utrudnieniem w pracy naukowców jest konieczność odbywania kwarantanny przez część zespołu, ale zapewnił też, że badania nie zostały przerwane. Na stacji chorych dogląda dwóch lekarzy.

O zakażeniach na stacji poinformował jako pierwszy belgijski dziennik „Le Soir”. 14 grudnia wykryto pierwsze infekcje na stacji wśród osób, które przybyły tam siedem dni wcześniej.

Wszyscy pracownicy stacji byli w pełni zaszczepieni, wszyscy przeszli testy na 2 godziny przed wylotem z Belgii do RPA, gdzie mieli przesiadkę. Potem wszyscy zrobili testy w RPA przed wylotem na Antarktydę i przeszli 10-dniową kwarantannę. I cały misterny plan się zawalił, bo wirus i tak ich dopadł.

BBC przypomina, że w ubiegłym roku w grudniu koronawirus pojawił się po raz pierwszy na Antarktydzie, będącej wtedy ostatnim wolnym od niego kontynentem, a konkretnie w utrzymywanej przez siły zbrojne Chile stacji badawczej „Bernardo O’Higgins Riquelme”.

W położonej na północnym skraju Półwyspu Antarktycznego polarnej bazie zaraziło się koronawirusem co najmniej 36 osób: 26 wojskowych i 10 pracowników cywilnej firmy świadczącej tam usługi techniczne.

Sommer: To mi się podoba! Do belgijskiej stacji na Antarktydzie wpuszczali tylko potrójnie dziabniętych, po testach PCR i oczywiście w maseczkach. Dwie trzecie i tak złapało kowida. Co na to prof. Horban?

https://nczas.com/2022/01/02/wszyscy-w-pelni-zaszczepieni-wszyscy-przeszli-kwarantanne-i-wielokrotne-testy-i-wszystko-na-nic/

Przez AW – 2 stycznia 202

Rocznica bzdury prof. Horbana, która dla wielu nadal funkcjonuje jako prawda

Portal nczas.com przypomniał, że dziś jest rocznica wypowiedzi prof. Andrzeja Horbana dotycząca szprycy na koronawirusa, która okazała się bardzo szybko być totalną bzdurą. Mimo jej obalenia, wciąż dla wielu osób funkcjonuje ona jako prawda. Chodzi o skuteczność preparatu na koronawirusa.

Andrzej Horban/fot. YT/Onet News

Rok temu prof. Andrzej Horban w RMF FM ogłosił, że osoby zaszprycowane nie będą roznosiły koronawirusa SARS-CoV-2 i same nie będą chorować na Covid-19. Obecnie jest wiadomym, że była to bzdura.

– Z założenia osoby, które szczepimy nie zarażają, bo powinny być zdrowe. Ponieważ jednak nie sprawdzamy, czy człowiek jest z tym momencie nosicielem wirusa, czy nie (jest), to nie. Istotą szczepienia jest wytworzenie takiego poziomu odporności, żeby człowiek nie był zarażony. W związku z tym należy odpowiedzieć krótko i zwięźle: nie – nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni – przekonywał „ekspert” ds. tzw. pandemii Horban.

Oficjalna narracja już się zmieniła i – rzekomo – osoby zaszprycowane mają łagodniej przechodzić chorobę koronawirusową. Nie można jednak tego stwierdzić, gdyż dane dotyczące takich przypadków są dość mocno manipulowane. Pojedyncze przypadki jednak wskazują, że choć osoby zaszprycowane trochę rzadziej trafiają do szpitala, o tyle ich stan jest o wiele częściej gorszy, niż czystych.

Natomiast w świadomości nierozumnej większości, tzw. zaszczepienie traktowane jest bardzo często jak w zapowiedzi prof. Horbana sprzed roku. Czyli ludzie błędnie zakładają, że są „bezpieczni” dla otoczenia, jak również sami są zabezpieczeni. No chyba, że obok jest osoba niezaszprycowana, to wtedy ma być to dla nich zagrożeniem. Tylko przed czym w takim razie chroni preparat?

Kontrrewolucja.net https://kontrrewolucja.net/wiadomosci/rocznica-bzdury-prof-horbana-ktora-dla-wielu-nadal-funkcjonuje-jako-prawda