Doctors have compelling stories. But fear and intimidation tactics keep them from speaking out.
There are 3 ways to extract the truth:
Under oath in Congress
Under oath in a court of law
Press interview where the media relations department has consented to the interview
The first two methods are the most likely to elicit the truth, but it’s not a guarantee. Compliance can be as low as single digits.
The third method is the least effective, but can occasionally work as well. Making this more complicated of course is that the mainstream media just isn’t going to ask any questions.
I’m certain that within the next 12 months, we’ll see the truth start to come out since there are court cases which will reach the deposition stage at that point and I know doctors who have said that they will only tell the truth if forced to testify under oath. Otherwise, they will remain silent.
The three methods
There are are only two ways to extract the truth from doctors:
Ask them to testify under oath in Congress
Get them under oath in a deposition in a court case
Both cases are protected speech and cannot legally be used to remove their credentials or fire them.
However, these methods are not a guarantee. Even with those protections in place there are many people who will still lie because they are more afraid of the medical boards ending their careers than of being put in jail for perjury.
The third way which can also be used to extract the truth from a limited number of doctors is for the press to request an interview through the media relations department of the organization employing the doctor. The doctor still runs the risk of losing their medical license and board certifications by speaking the truth about what they observed.
About my earlier military doctor post
I had to remove my post about observations from the military doctor I talked to because he was worried he would be put in prison for the rest of his life for talking to me without authorization.
UCSF ER doctor example
Doctors have a story to tell, but they cannot tell the story for fear of loss of job, loss of medical license, loss of medical certifications, and court martial (for military doctors),
So nearly everyone keeps quiet while people are being injured or killed. The medical system is basically set up to ensure the public never learns the truth and there is no accountability when the medical community is harming patients.
For example, a UCSF ER physician a friend of mine that he had ZERO cases of tachycardia, shortness of breath, and myocarditis for under 18 year-olds in the month before the COVID shots rolled out and 42 cases in the month after the shots rolled out for that age group. How is that a safe vaccine? Kids that age are nearly indestructible, yet these kids went to the EMERGENCY ROOM for care. How is that a safe vaccine?
But this physician will not speak out, even anonymously, for fear of losing his job and his license to practice medicine. For example, he refused to speak directly to me for fear his identity could be discovered through indirect means. He said the only way he’d tell the truth is if called to testify under oath in a court of law or in Congress.
Summary
If Trump wins in November, the truth will come out.
If the Republicans win the Senate, there will be investigations in Congress. The House isn’t going to investigate.
We will get testimony in court where physicians admit the vaccines are unsafe and that they were intimidated into not speaking out. We will get the videos of this out on the Internet when the depositions are taken and promote them, ideally in TV ads. This will further destroy confidence in the medical community, in Congress, in the HHS agencies, and in the mainstream media. This is so richly deserved.
There are a few doctors who will talk to the press, but we’ll never get the mainstream press to ask any questions. But I’m hopeful the Epoch Times will follow up on my suggestions.
Pandemia Covid-19 nie tylko wstrząsnęła światową gospodarką i systemami opieki zdrowotnej, ale pokazała także, jak blisko współpracują rządy, sieci społecznościowe i media, aby kontrolować i cenzurować informacje.
Cenzura w imieniu rządu
Facebook przyznał niedawno, że w imieniu rządu ocenzurował posty na temat Covid-19. Te środki cenzury dotyczyły treści, które nie odpowiadały oficjalnym oświadczeniom organów ds. zdrowia. Miało to rzekomo zapobiec rozprzestrzenianiu się dezinformacji, ale rodzi poważne pytania o granice wolności słowa i rolę sieci społecznościowych w debacie publicznej.
W 𝕏 w tak zwanych „plikach Twittera” ujawniono również, że rząd USA wywierał wpływ na platformę w celu cenzurowania niektórych treści. Doniesienia te potwierdzają, że władze rządowe aktywnie zaangażowały się w ukrywanie informacji, które nie pasowały do oficjalnej narracji.
YouTube, kolejna gigantyczna platforma, również została oskarżona o systematyczne usuwanie treści niezgodnych z oficjalnym stanowiskiem rządu. Filmy przedstawiające alternatywne poglądy na temat pandemii czy szczepień zostały usunięte lub zdementowano, co znacznie ograniczyło dyskusję na te ważne kwestie.
Szczepienie na Covid-19 i ukryte skutki uboczne
Chociaż początkowo szczepionki były okrzyknięte sposobem na wyjście z pandemii, obecnie liczne badania pokazują, że nie były one tak skuteczne, jak pierwotnie obiecano. Skutki uboczne i uszkodzenia szczepionek, które są znaczące, są często ukrywane lub bagatelizowane. Wydarzenia te rzucają niepokojące światło na sposób przetwarzania informacji zdrowotnych podczas pandemii.
COVID-19: choroba o określonym profilu ryzyka
Rośnie świadomość, że Covid-19 dotyka głównie osoby starsze i osoby z chorobami współistniejącymi. Średnia grupa wiekowa zmarłych wynosiła około 83 lata. Odpowiada to w dużej mierze typowemu wiekowi w chwili śmierci, co rodzi pytanie, czy zakres środków zapobiegawczych w związku z pandemią był uzasadniony. COVID-19 był pod wieloma względami podobny do ciężkiej grypy, ale został znacząco udramatyzowany w przedstawieniach i reakcjach mediów. Warto również zauważyć, jak na całym świecie zniekształcane są liczby rzekomych zgonów.
Rola mediów i systematyczna kontrola
Jeden z największych domów mediowych w Szwajcarii, Ringier i nie tylko, działający w kilku krajach, miał podobno wydać swoim dziennikarzom wyraźne instrukcje, aby nie krytykowali rządów w czasie kryzysu związanego z Covid-19. Instrukcja ta pokazuje, jak silny był wpływ rządów na sprawozdawczość i jak mało miejsca było na głosy krytyczne.
Agenda 2030 i wizja całkowitej kontroli
Procesy te wpisują się w szerszy obraz zawarty w tzw. Agendzie 2030. Ta globalna inicjatywa, oficjalnie sprzedawana jako plan promowania zrównoważonego rozwoju, przez krytyków jest postrzegana jako próba wprowadzenia kompleksowej kontroli i nadzoru nad ludnością. Współpracę między rządami, mediami i gigantami technologicznymi podczas pandemii można postrzegać jako test mechanizmów niezbędnych do wdrożenia tego programu. Celem jest skierowanie społeczeństwa w określonych kierunkach i tłumienie głosów sprzeciwu poprzez ukierunkowaną kontrolę informacji i opinii.
Ogólnie rzecz biorąc, wyłania się niepokojący obraz: rządy, media społecznościowe i firmy z branży mediów tradycyjnych ściśle współpracowały podczas pandemii, aby zachować kontrolę nad opinią publiczną. Sojusz ten służył nie tylko kontrolowaniu informacji, ale także tłumieniu sprzeciwu i egzekwowaniu jednolitego przekazu. Coraz wyraźniej widać, że działania te nie dotyczyły jedynie ochrony ludności, ale długoterminowego wdrożenia kompleksowej kontroli i monitorowania w ramach Agendy 2030.
Jeśli nie widziałeś jeszcze filmu dekodującego Agendę 2030, powinieneś to zrobić teraz: przejdź bezpośrednio do filmu tutaj .
– czyli szokujący upadek polskiej medycyny i nauki
na testach piszą firmy które je wytwarzają: Testy RT-PCRnie nadają się do celów diagnostycznych!
——————————-
Główny szaman polskiej medycyny, Paweł Grzesiowski, którego w nagrodę za wzorowe reprezentowanie interesów koncernów farmaceutycznych na terenie Polski, rząd warszawski uczynił szefem GIS, oznajmił na konferencji prasowej, że o rozwijającej się pandemii covid-19 w kraju świadczą….badania ścieków miejskich, w których jest coraz to więcej wirusów kowida. Pan Grzesiowski nie poinformował z jakiej oczyszczalni ścieki były badane, kto te badania prowadził, za pomocą jakiej aparatury i konkretnie ile tych wirusów kowida wykryto w ściekach.
Ponieważ nikomu w świecie nauki nie udało się wyizolować wirusa kowida, zaś pokaźna grupa niezależnych naukowców (w tym były dyrektor firmy Pfajzer) twierdzi, że nie ma żadnych dowodów naukowych na to, że wirusy w ogóle istnieją, więc nasuwa się pytanie: o czym szaman polskiej medycyny Grzesiowski Paweł bajdurzy? I od razu to wyjaśnijmy!
Do wykrywania “wirusów” kowida służy test RT-PCR. (więcej na ten temat pisałem tutaj: http://www.pospoliteruszenie.org/Terror%20testy.html ) Opiera się on na badaniach Kary Mullisa. Kary Mullis, wynalazca technologii reakcji łańcuchowej polimerazy PCR (za co otrzymał nagrodę Nobla) uznał, że technologia ta nie nadaje się do wykrywania infekcji wirusowej ani żadnych innych, o czym wielokrotnie publicznie informował gdy żył, gdyż w tajemniczych okolicznościach zmarł.
To samo na testach piszą firmy które je wytwarzają: nie nadają się do celów diagnostycznych!
Skoro testy na podstawie których wykrywa się kovida do tego celu się nie nadają, to co te testy wykrywają?
Kierowany taką ciekawością prezydent Tanzanii postanowił to sprawdzić. Swoją ciekawość przepłacił życiem. Z pomocą testu przebadał kozy, lamy, olej silnikowy, owoce avocado, itp. Badane obiekty posiadały w sobie wirusy kowida!
Inni ciekawscy za pomocą testów wykryli wirusy kowida nie tylko we wszystkim co się rusza, ale również w obiektach nieruchomych! Ja sam -nie chwaląc się -korzystając z testu PCR wykryłem kowida w wodzie z kranu, którą piłem i piję bez maski na gębie, więc woda ta przechodząc przez mój układ pokarmowy przenosi wirusy kowida do oczyszczalni ścieków. Tam już czekają na mój cenny materiał biologiczny wysłannicy Grzesiowskiego, którzy za pomocą testu pcr wykrywają …..co za niespodzianka: wirusy kowida!
W historii nauki i medycyny były różne okresy upadku i szarlatanerii, jednak czas liczony od tak zwanej pandemii kowida, jest absolutną ruiną nie tylko nauki “wyższej” ale i zdrowego rozsądku i wiedzy na poziomie szkoły podstawowej. Klasycznym okazem tego zdziczenie naukowego i moralnego jest naczelny szamam polskiej medycyny Paweł Grzesiowski, któremu w szamaniźmie medycznym towarzyszy większość polskich lekarzy i tak zwanych naukowców!
Anthony Ivanowitz 27.08.2024r. www.pospoiteruszenie.org
Jest mało prawdopodobne, że szczepienia przeciwko Covidowi zakończą się kiedykolwiek, ponieważ obecnie określa się je jako „roczne”, tak jak przewidywał Alex Jones w roku 2020.
Bez łatwo dostępnego systemu liczenia, jak daleko zaszliśmy, społeczeństwo może rzadziej kwestionować, dlaczego obecnie w programie szczepień przeciwko Covid-19 osiągamy dwucyfrowe wyniki.
Centra Kontroli Chorób (CDC) zaczęły niedawno zalecać kolejną szczepionkę przeciwko Covid-19 , zwiększając całkowitą liczbę zastrzyków do 10.
Po wstępnych deklaracjach z 2020 r., że ludzie będą potrzebować tylko jednego leku na Covid, w momencie jego wprowadzenia w grudniu tego roku były już dwa. W 2021 r. liczba ta wzrosła do trzech wraz z wprowadzeniem pierwszej dawki przypominającej. Od tego czasu nastąpił pozornie niekończący się strumień szczepień przypominających.
Chociaż niewiele zasobów publicznych przeznacza się na zliczanie, ile zastrzyków otrzymała osoba stosująca się do zaleceń rządu trzy lub więcej lat po wprowadzeniu egzotycznej technologii terapii genowej, znany analityk ekonomiczny i ds. pandemii Edward Dowd poinformował, że najnowsze zalecenie jest dziesiątym zastrzykiem, jaki może wykonać dana osoba.
Należy zaznaczyć, że CDC regularnie usuwa stare strony z rekomendacjami i przenosi aktualne rekomendacje na nowe adresy URL, co uniemożliwia łatwe zliczanie. Dostarczyli listę, ale lista ta nie będzie już liczona od 2022 r.
Ogłoszenie publiczne dla wszystkich zwolenników szczepionek w DNC: Nie zapomnij ustawić się w kolejce po DZIESIĄTE szczepienie, właśnie zatwierdzone! Bo wiadomo, zostały dwa tygodnie na spłaszczenie krzywej. To będzie ostatnia szczepionka, którą musisz przyjąć, obiecuję! Przynajmniej do czasu 11-tego szczepienia…
Nawet artykuły prasowe, takie jak ten z 2023 r., podają liczbę dawek Covid-19 jako „pięć lub więcej”, co oznacza, że całkowita liczba dawek może wynosić osiem lub dziewięć.
Trudność w zliczeniu całkowitej liczby dawek Covid-10 otrzymanych dotychczas przez osobę, która zastosowała się do wszystkich zaleceń CDC, może wynikać z celu, jakim jest ograniczenie „zmęczenia szczepionką”, czyli poczucia przytłoczenia ciągłymi zastrzykami, które mają zostać podane.
Bez łatwo dostępnego systemu liczenia, jak daleko zaszliśmy, społeczeństwo może rzadziej zastanawiać się, dlaczego obecnie w programie szczepień przeciwko Covid-19 osiągamy dwucyfrowe wyniki.
W 2020 roku mówił Alex Jones – zastrzykom nigdy nie będzie końca.
Podczas gdy Dowd podaje bieżący zastrzyk przypominający jako numer 10, CDC podaje harmonogram na stronie 3 swojego dokumentu o zastrzykach przypominających. Jeśli policzysz razem dwie pierwsze dawki i ostatnią dawkę przypominającą, otrzymasz w sumie osiem dawek, chociaż harmonogram CDC nie jest kompletny. Na przykład w kwietniu 2024 r. „eksperci” zalecają kolejną szczepionkę przypominającą, zwiększając liczbę do dziewięciu lub nawet więcej, jeśli nie można jeszcze udowodnić zastosowania wcześniejszej dawki przypominającej.
W czwartkowym artykule dziennik „The New York Times” nazwał najnowszy zastrzyk przypominający „corocznym zastrzykiem Covid”.
„Oznacza to, że co roku otrzymamy zaktualizowaną szczepionkę na Covid, która ochroni nas przed mutacjami i spadkiem odporności, tak samo jak w przypadku corocznej szczepionki przeciw grypie” – podało w środę NBC News.
Biuro prasowe CDC jest dostępne od poniedziałku do piątku w godzinach 9:00–18:00. Dziennikarz Infowars, Sean Miller, skontaktował się z biurem prasowym o godzinie 11:08 czasu wschodniego, ale otrzymał jedynie wiadomość głosową z informacją, że wydział jest zajęty innymi telefonami. Nie było kolejki oczekujących.
Zamiast tego Miller zostawił wiadomość głosową z pytaniem, ile dawek szczepionki na Covid-19 otrzymałaby w sumie osoba stosująca się do wszystkich zaleceń rządu, w tym ostatnią dawkę przypominającą i numer oddzwonienia.
Następnie Miller zadzwonił do centrali CDC i rozmawiał z Eve z CDC. Nie potrafiła ona odpowiedzieć na to pytanie, ale przekazała je kierownictwu. Artykuł ten zostanie zaktualizowany o odpowiedź CDC, o ile zostanie ona kiedykolwiek dana!.
Nowe, duże badanie wykazało, że u wszystkich dzieci zaszczepionych preparatami mRNA występuje znacznie zwiększone ryzyko śmiertelnych chorób, takich jak nowotwór. Zastrzyki mRNA powodują również „zmieniony układ odpornościowy” u dzieci. Jak wcześniej wykazano w badaniach na dorosłych, już dwie dawki mRNA powodują rozwój przeciwciał IgG4, które trwale zakłócają działanie układu odpornościowego.
Zespół niemieckich badaczy przeprowadził długoterminowe badanie na grupie zdrowych dzieci przed i po szczepieniu mRNA na Covid. W badaniu wzięło udział 14 dzieci w wieku od 5 do 11 lat. Naukowcy pobrali próbki krwi i zbadali dzieci w dniu, w którym otrzymały pierwszą dawkę zastrzyków mRNA firmy Pfizer, miesiąc później, gdy otrzymały drugą dawkę, i ponownie rok po drugiej dawce.
Odkryli, że każde dziecko w grupie miało podwyższony poziom przeciwciał IgG podtypu 4 rok po „szczepieniu”. Ten zwiększony poziom przeciwciał wskazuje, że u dzieci występuje zmieniona odpowiedź układu odpornościowego. IgG4 spowalniają odpowiedź immunologiczną i same są odpowiedzialne za wiele chorób, w tym choroby autoimmunologiczne.
Zespołem badawczym kierował dr hab. Robin Kobbe z Instytutu Badań nad Zakażeniami i Rozwoju Szczepionek Szpitala Uniwersyteckiego Hamburg-Eppendorf w Niemczech. Badanie zatytułowane „ Opóźniona indukcja niezapalnych przeciwciał IgG4 specyficznych dla SARS-CoV-2 wykrytych 1 rok po szczepieniu BNT162b2 u dzieci” ukazało się w czasopiśmie The Pediatric Infections Disease Journal .
W badaniu naukowcy wyjaśniają, że stwierdzili podwyższony poziom przeciwciał IgG4 we krwi dzieci:
„ Humoralna odpowiedź immunologiczna po szczepieniu BNT162b2 składa się głównie z przeciwciał z podklas immunoglobulin (Ig) G1 i IgG3. Jak opisano wcześniej u dorosłych, poziomy IgG4 specyficzne dla S1 i domeny wiążącej receptor znacząco wzrastają 1 rok po drugim szczepieniu BNT162b2 u dzieci w wieku 5-11 lat. Zrozumienie odpowiedzi IgG4 specyficznych dla szczepionki mRNA we wszystkich grupach wiekowych ma kluczowe znaczenie, ponieważ w nadchodzących latach zostanie zatwierdzonych więcej szczepionek mRNA”.
Naukowcy zauważają, że pokazuje to, że układ odpornościowy dzieci zmienił sposób, w jaki reaguje. Jak wcześniej informowaliśmy, IgG4 jest jedną z czterech podklas immunoglobin , czyli przeciwciał wytwarzanych przez komórki plazmatyczne we krwi. Poprzednie badania wykazały podwyższony poziom IgG4 po wielokrotnym podaniu zastrzyków mRNA Covid u dorosłych.
Grafika przedstawia dominujący rozwój IgG4 (ciemnobrązowy) w czasie:
Podłużny skład podklas IgG przeciwciał swoistych dla kolców po szczepieniu BNT162b2 u dzieci. A i B: Skład podklas podklas IgG specyficznych dla (A) S1 i (B) RBD na początku badania (V1D0), 4 tygodnie (V2D35) i 1 rok (V2M12) po drugim szczepieniu. Wykresy pudełkowe pokazują medianę, IQR i zakres min-max. Punkty reprezentują poszczególnych uczestników badania.
Nigdy nie sprawdzano tego w badaniach zatwierdzającychszczepionki, chociaż określenie podtypów jest wymogiem przy każdym zatwierdzaniu leków immunoglobulinowych. Ale IgG4 są również szkodliwe, ponieważ, niezależnie od tego, skąd pochodzą, mogą powodować choroby autoimmunologiczne i nowotwory turbo. W sierpniu 2022 roku po raz pierwszy opublikowano badanie, w którym wykazano wytwarzanie tych szkodliwych przeciwciał już od drugiego wstrzyknięcia. Chociaż szkody są oczywiste i ponad wszelką wątpliwość udowodniono w innych badaniach, władze, odpowiedzialni medycy nadal zalecali jak najwięcej boosterów i „odświeżaczy”. Na przykład w swojej ówczesnej publikacji WHO, jak donoszono, określiła pogrubionym drukiem „ urzeczywistnienie szczepień przez całe życie ” jako swój cel.
Zatem wymuszanie szczepień przez całe życie była i jest jasno określonym celem WHO i oczywiście także przywódców UE i eurokratów.
Jednakże badanie przeprowadzone przez Kobbe i jego zespół jako pierwsze wykazało, że dzieje się tak również u dzieci, czego należało się spodziewać . „Reakcjom IgG4 należy poświęcić więcej uwagi w przypadku zdrowia i choroby, szczególnie w kontekście szczepień mRNA” – piszą naukowcy w swoim badaniu.
„ Zrozumienie niezwykłego mechanizmu wyzwalającego produkcję IgG4 ma kluczowe znaczenie, ponieważ obecnie opracowywane są dodatkowe szczepionki mRNA, które mogą wkrótce wejść na rynek światowy” – ostrzegają.
Ta zmiana w układzie odpornościowym organizmu sprawia, że dzieci zaszczepione przeciwko Covid-19 są podatne na szereg śmiertelnych chorób, w tym raka. Kiedy układ odpornościowy jest zdominowany przez przeciwciała IgG4, organizm może być mniej zdolny do walki z rakiem.
Ponad pół miliarda złotych transferów na rzecz polskich lekarzy i instytucji związanych z leczeniem w Polsce dokonały wielkie koncerny farmaceutyczne w ubiegłym roku. Wszystkie, które były do tego zobowiązane, już utworzyły tzw. raporty przejrzystości, umieszczając w nich nazwiska lekarzy, którzy sobie tego nie zastrzegli.
W raportach przejrzystości wielkich firm farmaceutycznych znalazły się nazwiska polskich lekarzy i instytucji służby zdrowia
Z ponad pół miliarda złotych wydanych przez koncerny jedna trzecia trafiła do lekarzy
Lekarze otrzymywali transfery głównie w formie wynagrodzenia za usługi oraz refundacji kosztów podróży i hoteli na organizowane dla nich szkolenia
532 mln zł transferów na “działalność badawczo-rozwojową” wyasygnowały w 2023 r. firmy farmaceutyczne z zagranicy i polski z przeznaczeniem dla polskich lekarzy, firm konsultingowych, zrzeszeń lekarskich i pielęgniarskich oraz fundacji — wynika z naszego podsumowania danych ujawnionych przez 20 firm z sektora. Z tego około jednej trzeciej trafiło do lekarzy, a to za usługi, a to na opłacenie zwykle zagranicznych i nietanich szkoleń i sympozjów.
Krajowe firmy farmaceutyczne też prowadzą politykę transferowania środków do lekarzy i instytucji służby zdrowia, jest to jednak margines. Według danych zebranych przez Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego krajowe podmioty wydały na takie cele 23 mln zł spośród 532 mln zł, czyli nieco ponad 4 proc.
Przejrzeliśmy raporty przejrzystości 20 wielkich firm — w większości są to światowe giganty — i możemy powiedzieć, że to potężne źródło finansowania życia wielu polskich lekarzy
Mniejsze lub większe środki dostają od nich tysiące lekarzy, część z nich zastrzegła, żeby nie podawać ich nazwisk. Dla przykładu Pfizer informuje, że w jego przypadku zastrzegło to sobie łącznie aż 968 doktorów i profesorów, w AstraZenece 2,4 tys. i podobna liczba w Boehringer Ingelheim, w Angelini Pharmie ponad tysiąc, a w Novartisie prawie 900. Mimo to na listach są jeszcze tysiące nazwisk z konkretnymi kwotami przekazanymi na ich rzecz przez big pharmę. Przyjrzyjmy się rekordzistom.
Lider dostał 179 tys. zł
I tak największą kwotę od jednego koncernu dostał wrocławski właściciel prywatnej praktyki lekarskiej, któremu GlaxoSmithKline przetransferowało w ubiegłym roku 116 tys. zł za świadczone dla koncernu usługi, z tego 109 tys. w formie wynagrodzenia.
Na drugim miejscu jest lekarka, pediatra oddziału obserwacyjno-zakaźnego firmy Medycyna Prywatna w Poznaniu, która otrzymała 102 tys. zł, z czego 100 tys. zł w formie wynagrodzenia. Też od GlaxoSmithKline.
Na trzecim jest lekarz oddziału nefrologii, chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Od AstraZeneki otrzymał transfery w wysokości 96 tys. zł, w tym 63 tys. jako wynagrodzenie za usługi, a 27 tys. jako refundacja kosztów podróży i hoteli plus 5 tys. zł opłat rejestracyjnych podczas organizowanego przez farmaceutyczną firmę wyjazdu szkoleniowego.
Ex aequo z nim jest poznański lekarz onkolog z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. W tym przypadku nie sama AstraZeneca była jednak dostarczycielem dodatkowych przychodów. Ten sam lekarz z innego miejsca pracy, a konkretnie z prywatnej praktyki, pobierał środki od innego koncernu. Od GlaxoSmithKline dostał 83 tys. zł, głównie w formie wynagrodzenia. Łącznie mógł się cieszyć w ciągu ubiegłego roku ze 179 tys. zł dodatkowych dochodów, tj. poza tymi z pracy w szpitalu i prywatnej praktyce. To daje mu pozycję oficjalnego lidera w stawce lekarskiej w Polsce pod względem zarobków pobieranych od koncernów farmaceutycznych.
Z osób publicznych z transferów od Pfizera korzystał np. obecny szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego, dr Paweł Grzesiowski, który dostał w 2021 r. od GSK 35 tys. zł w formie wynagrodzenia, a w kolejnym roku prawie 7 tys. zł.
Od trzech naraz
Znaleźliśmy też dwóch rekordzistów, ale nie jeśli chodzi o wartość, ale o liczbę koncernów, które im płacą. W trzech różnych miejscach pracy uznany pulmonolog i alergolog z Łodzi pobierał transfery od trzech firm: Glaxo, AstraZeneca oraz Angelini Pharma. Łącznie dostał 107 tys. zł w ciągu roku.
W kilku różnych miejscach pracuje też onkolog z Warszawy, pracownik m.in. Polskiego Towarzystwa Chirurgiczno-Onkologicznego i wypłaty pobrał w ubiegłym roku od trzech różnych koncernów: Pierre Fabre, Novartis i Bristol Myers Squibb. Łącznie było tego 79 tys. zł. Z tego można nawet wysnuć wniosek, w jaki sposób dochodzi do zawierania podobnych umów.
Nierzadko oczekując w kolejce na wizytę do lekarza np. internisty, zdarzyło się wszystkim zapewne przepuścić osoby przyjmowane przez lekarzy poza kolejnością, tak “na chwilkę”. Wchodzą z jakąś teczką z dokumentami i zaraz wychodzą. Jest duże prawdopodobieństwo, że są to właśnie przedstawiciele firm farmaceutycznych.
Nie jest przy tym tak, że wszyscy lekarze otrzymują “kokosy”. Zazwyczaj są to kwoty rzędu tysiąca złotych rocznie na lekarza, a tylko część dostaje naprawdę spore pieniądze, miły dodatek do standardowej pensji w przychodni czy szpitalu.
Podróże kształcą
Ciekawe są też praktyki poszczególnych koncernów. Niektóre ewidentnie preferują doszkalanie lekarzy w atrakcyjnych miejscach, zamiast płacić wynagrodzenie. I tak japońska Takeda Pharma czterem polskim lekarzom zafundowała wyjazdy — prawdopodobnie do Japonii — warte ponad 40 tys. zł.
Najwięcej skorzystała lekarka gastrolog ze szpitala przy ul. Wołoskiej w Warszawie, której Takada sfinansowała podróże i hotele za łącznie 71 tys. zł. Za 50 tys. zł podróżowała na koszt Japończyków również lekarka gastrolog, tyle że pracująca w Międzychodzie.
Ewidentnie koncernowi zależy na tym, żeby polscy pacjenci gastrologiczni leczyli się ich lekami.
Nie tylko lekarze
Jak wspomnieliśmy wyżej, lekarze dostają tylko część transferów od firm farmaceutycznych do lecznictwa w Polsce. Badanie PZPPF wykazało, że do lekarzy trafia 35 proc. z polskich firm, a do podmiotów instytucjonalnych 63 proc. Wśród tych ostatnich są organizacje zrzeszające lekarzy, pielęgniarki, ale też firmy prywatne, które świadczą różnego rodzaju usługi.
I tak najczęściej w sprawozdaniach wśród firm, które dostają duże pieniądze, przewija się nazwa spółki Termedia. Powyżej 500 tys. zł w ciągu roku płacili jej: Pfizer, GSK, AstraZeneca, Lilly i Boehringer Ingelheim. Łącznie spółka dostała z tego tytułu 3,1 mln zł w formie umów sponsoringu lub wynagrodzeń.
Termedia to wydawca czasopism i książek medycznych, m.in. “Postępy Dermatologii i Alergologii”, “Postępy w Kardiologii Interwencyjnej”, “Postępy Psychiatrii i Neurologii” i “Alergologia Polska — Polish Journal of Allergology”, “Menedżer Zdrowia”, “Pediatria Polska — Polish Journal of Paediatrics”, “Pielęgniarstwo w Opiece Długoterminowej” i wiele innych.
Największym wartościowo odbiorcą zleceń od “wielkiej farmaceutyki” był Narodowy Instytut Onkologii w Warszawie. Państwowa placówka otrzymała łącznie 4,2 mln zł od Pfizera, AstraZeneki i Mercka jako darowizny (1,4 mln zł) i wynagrodzenie za usługi (2,5 mln zł). Laboratorium Oncogene Diagnostics w Krakowie otrzymało niewiele mniejszą kwotę, bo 4,1 mln zł od AstraZeneki.
Wspominaliśmy wyżej, że nie tylko zagraniczne potęgi farmaceutyki transferowały do polskich lekarzy, instytutów, szpitali i fundacji pieniądze, realizując własne cele, ale robili to też polscy producenci leków. Polpharma dla przedstawicieli zawodów medycznych przeznaczyła 4 mln zł, a Adamed 0,8 mln zł.
Wysłaliśmy do Ministerstwa Zdrowia prośbę o komentarz do powyższych danych. Skoro koncerny z taką, a nie inną formą promocji swoich produktów próbują trafić do lekarzy, a nie pacjentów, to znaczy, że o zakupie nie decyduje zazwyczaj pacjent, ale właśnie lekarz. Dodatkowo to nawet często nie pacjent musi płacić, ale większość pokrywana jest z refundacji, a tę państwo finansuje z podatków i ze składek zdrowotnych. Stąd pytanie do ministerstwa o komentarz. Odpowiedź opublikujemy po jej otrzymaniu.
Autor: Jacek Frączyk, redaktor Business Insider Polska
W sensacyjnym odkryciu [kolejnym… md] , które powinno zmienić narrację wokół „pandemii COVID-19”, przełomowe badanie z udziałem naukowców z Correlation Research in the Public Interest wykazało, że szczepionki przeciwko COVID-19 miały niewielki lub żaden korzystny wpływ na wskaźniki śmiertelności, a zamiast tego przyczyniły się do 17 milionów zgonów na całym świecie! Kompleksowa globalna analiza zbadała nadmierną liczbę zgonów w 125 krajach, kwestionując długo utrzymywane przekonanie, że szczepionki były kluczowe w kontrolowaniu domniemanej pandemii .
Dr Joseph Hickey, Ph.D., prezes Correlation i współautor badania, omówił te zaskakujące wyniki w „The Defender In-Depth”. Według badania — które oceniało dane dotyczące śmiertelności z lat 2015–2023 — wzorce nadmiernej liczby zgonów nie pokrywają się z rozprzestrzenianiem się wirusa ani długim COVID, ale zamiast tego ściśle korelują z ograniczeniami narzuconymi przez rząd i wprowadzeniem szczepionek przeciwko COVID-19!
Bioterroryzm, izolacja, stres biologiczny i przestrzeganie ograniczeń spowodowały 30 milionów zgonów na świecie
Hickey i jego zespół zastosowali metodologię „P-score”, aby dostosować się do zmiennych, takich jak wiek i stan zdrowia. Ich analiza wykazała istotną korelację między nadmierną śmiertelnością a czynnikami społeczno-ekonomicznymi, takimi jak ubóstwo. Twierdzą, że środki ograniczające — szczególnie blokady — zaostrzyły stres biologiczny, negatywnie wpływając na najbardziej narażone populacje. Ten stres biologiczny obejmuje nakaz izolacji osób lekko chorych i podawanie im środków uspokajających i respiratorów. Stres biologiczny obejmuje również celowe szkody spowodowane nakazami szczepień i blokadami, które zniszczyły kariery ludzi i ich zdolność do wyżywienia.
Badanie wykazało, że ograniczenia związane z pandemią są powiązane z około 30 milionami zgonów na świecie, podczas gdy szczepionki przeciwko COVID-19 są powiązane z 17 milionami zgonów.
Hickey i jego zespół twierdzą, że te ustalenia sugerują, że ogłoszenie pandemii i późniejsze środki izolacji miały znacznie większy wpływ na globalną śmiertelność niż jakaś konstrukcja wirusa. Życie w ciągłym strachu, izolacji i ciągłym stresie z powodu rządowej tyranii i wstrząsów społecznych ma daleko idące skutki dla zdrowia psychicznego i fizycznego, które prowadzą do śmierci i gorszych wyników w obliczu chorób przewlekłych i zakaźnych.
Hickey powtórzył, że dane nie potwierdzają teorii o szczególnie zjadliwym patogenie, który pozostawałby charakterystycznie niebezpieczny przez miesiące i lata. Zamiast tego wyniki wskazują na totalitarną politykę narodową, oszustwa medyczne i histeryczne środki zdrowia publicznego jako główne czynniki nadmiernej liczby zgonów w czasie. Badanie podważa założenie, że wirus był główną przyczyną zwiększonej śmiertelności, sugerując, że wpływ interwencji politycznych i zdrowia publicznego, w tym blokad i nakazów szczepień, jest bardziej szkodliwy.
Democyd i obowiązek szczepień spowodowały nadmierną liczbę zgonów, a nie pandemia
Badania podkreślają, że zaobserwowane wskaźniki nadmiernej śmiertelności podczas pandemii nie były jednolite. Niektóre kraje odnotowały gwałtowne wzrosty nadmiernej śmiertelności zbiegające się z wprowadzeniem ograniczeń lub rozpoczęciem szczepień. W przeciwieństwie do tego inne narody nie odnotowały nadmiernej śmiertelności do czasu wprowadzenia szczepionek. W rzeczywistości kraje o wyższym poziomie przyjmowania szczepionek odnotowały utrzymującą się nadmierną śmiertelność do 2023 r. Hickey wskazał na potencjalne problemy ze szczepionką, takie jak immunosupresja związana ze szczepionką i działania niepożądane. Zamiast zająć się tymi poważnymi problemami zdrowia publicznego, zalecono dodatkowe dawki przypominające, bez korzystnego wpływu na społeczeństwo. Australia, na przykład, odnotowała nienormalny wzrost śmiertelności z wszystkich przyczyn w tym samym czasie, gdy nakazano szczepionkę przypominającą przeciwko COVID-19. Teraz jest pozew zbiorowy, dotyczący tej zbrodni.
Świat cierpiał nie z powodu pandemii, ale z powodu DEMOCIDE, który był napędzany przez oszustwa medyczne , propagandę bioterroryzmu, programowanie psychologiczne germafobii, masową histerię i uległość, kult szczepionek i brak wiedzy na temat tego, jak działają układy odpornościowe i co można zrobić, aby leczyć ludzi z chorób lub traktować ich humanitarnie.
Skandal COVID-19 ujawnił korupcję w przemyśle medycznym i farmaceutycznym oraz wyjaśnił skłonność współczesnych rządów do złośliwego działania przeciwko jednostkom, bez wyrzutów sumienia.
Szczepienia p. Covid-19 miały zapobiegać transmisji wirusa – na tej podstawie wiele krajów wprowadziło paszporty sanitarne i szczepionkowe, obowiązek szczepień dla pewnych grup społecznych, szczepienia dzieci (czyli populacji, dla której wirus nie stanowił zagrożenia), po to by chronić babcię i dziadka itd.
Dzisiaj wiemy, że twierdzenie to było kłamstwem.
A zatem jak to możliwe, że wszystkie agencje ds. leków w krajach zachodnich zatwierdziły fakt, że szczepionki przeciwko Covid-19 zapobiegają transmisji wirusa i pozwoliły, by to publicznie głoszono? Agencje ds. leków, które przecież nie zajmują się polityką, a jedynie kwestiami zdrowotnymi i których zadaniem jest sprawdzanie jakości wyrobów medycznych, ich użyteczności i bezpieczeństwa?
Wystawiając swoją opinię na temat leku dopuszczonego do obrotu, agencje opierają się przede wszystkim na danych pochodzących od wytwórcy, czyli firmy farmaceutycznej. W ramach procedury uzyskania pozwolenia na wprowadzenie produktu leczniczego na rynek, firma farmaceutyczna musi złożyć wniosek o wydanie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu (MAA) wraz z pełnym dossier, obejmującym: informacje o jakości produktu, wyniki badań klinicznych oraz dane dotyczące bezpieczeństwa i skuteczności produktu. Jeżeli firma farmaceutyczna twierdzi, że jej produkt leczy raka piersi, to dowód na takie twierdzenie musi znajdować się w badaniach klinicznych zawartych w dossier. Firma nie może twierdzić, że jej lek działa także na raka prostaty, jeżeli nie przeprowadziła badań w kierunku raka prostaty. W związku z tym, jeżeli agencja ds. leków wydaje dla takiego produktu autoryzację w kierunku leczenia raka prostaty, oczywistym jest, iż nie opiera się w swojej decyzji na danych przedstawionych przez firmę farmaceutyczną.
Taka sytuacja miała miejsce w przypadku wszystkich szczepionek p. Covid-19 dopuszczonych do obrotu na terenie Unii europejskiej (Astra Zeneca, Johnson & Johnson, Moderna i Pfizer). Agencje ds. leków nie posiadały żadnych danych od firm farmaceutycznych potwierdzających wpływ szczepionek na transmisję wirusa.
Innymi słowy: firmy farmaceutyczne nie złożyły wniosku o wydanie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu swoich produktów, podpartego twierdzeniem, że zapobiegają one transmisji – ta kwestia nie została w ogóle ujęta w badaniach klinicznych. Celem firm było wyprodukowanie szczepionki, która chroniłaby przed śmiercią i rozwinięciem ciężkiej postaci choroby. Nigdy nie chodziło o kwestię zatrzymania transmisji wirusa. Potwierdzili to przedstawiciele firm farmaceutycznych podczas przesłuchań min. przed specjalną komisją w Parlamencie Europejskim (https://sciencemediacentre.es/en/reactions-pfizer-executives-claim-they-did-not-test-whether-covid-19-vaccines-stopped-transmission). Agencje ds. leków NIGDY NIE MIAŁY W RĘKACH DOKUMENTU, który by potwierdzał, że szczepionki p. Covid-19 zapobiegają rozprzestrzenianiu się wirusa. Nie możemy zatem oskarżać firm farmaceutycznych o jakiekolwiek oszustwo w tej kwestii, gdyż od samego początku ich stanowisko było jasne.
A zatem jak to możliwe, że agencje ds. leków rozpowszechniły informację, że szczepionki p. Covid-19 zapobiegają transmisji wirusa? Jak to możliwe, że politycy, naukowcy mogli rozpowszechniać taką informację, podpierając nią wprowadzanie wszelkiego rodzaju paszportów sanitarnych i szczepionkowych? Prawda jest taka i będzie dla wielu szokująca: tak naprawdę polityka sanitarna jest dziś fikcją, a agencje ds. leków, wspaniały wynalazek XX wieku, przestały spełniać swoją rolę – gorzej: pacjenci byli bezpieczniejsi, gdy agencje te nie istniały.
Agencje ds. leków są dzisiaj okupowane przez lobbystów i to oni prowadzą faktyczną politykę sanitarną. W dużej mierze renomowani naukowcy opierają się na zasłyszanych opiniach, badaniach dobrej albo wątpliwej jakości, i prezentują hipotezy jako prawdę objawioną tylko po to, żeby zaistnieć w mediach i zyskać chwilową sławę. Dlaczego komisje, które w różnych krajach próbują zbadać sprawę „pandemii” napotykają na wiele przeszkód i ciągną się niemiłosiernie? Dlatego, że odkrycie prawdy, iż NIE POSIADAMY W KRAJACH ZACHODNICH ODPOWIEDNIEJ OCHRONY ZDROWOTNEJ byłoby ogromnym skandalem, prawdy, że mamy do czynienia z aferą korupcyjną na ogromną skalę. Że mamy do czynienia z największym skandalem sanitarnym w historii!
Anna Chrołowska
źródło: wypowiedź Fabrice Di Vizio, włoskiego prawnika specjalizującego się w sprawach dotyczących zdrowia publicznego (https://www.grands-avocats.com/avocats/fabrice-di-vizio/)
Proces za amantadynę i wywiad o szczepionkach. Dr Ratkowska: Chcą pozbawić mnie prawa do pracy
Izba Lekarska zażyczyła sobie z moich ówczesnych dwóch miejsc pracy, kartoteki pacjentów leczonych przeze mnie w ciągu trzech miesięcy, aby szukać na mnie “haków” dot. leczenia amantadyną – mówi psychiatra dr Katarzyna Ratkowska w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.
Dr Katarzyna Ratkowska: Wypowiedzi są jednym z powodów. Pierwsze oskarżenie i proces miał miejsce 18 marca 2022 roku. Były tam dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył tego, że leczę COVID-19 amantadyną, a drugi to to, że śmiem cokolwiek negatywnego powiedzieć o preparatach genetycznych, które nazwano “szczepionkami przeciwko COVID-19”. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej wnioskowała o natychmiastowe zawieszenie mi prawa wykonywania zawodu. Kiedy zapoznałam się z aktami sprawy byłam zdumiona: zobaczyłam, że śledzona i negatywnie komentowana jest każda moja wypowiedź w mediach. Najbardziej dotknęły moich oskarżycieli wypowiedzi w telewizji Polsat, w Radio Maryja, wRealu24, ale również wywiad dla portalu DoRzeczy.pl, gdzie mówiłam m.in. o tym, że tzw. szczepionki przeciw COVID-19 stwarzają zagrożenie zdrowia i życia, a także, że skandalem jest dopuszczenie ich stosowania u dzieci. W aktach sprawy jest mowa “że moja działalność jest szczególnie niebezpieczna”. Jest tam również komentarz, “że się nie poprawiłam” mimo dwóch spotkań rzecznika odpowiedzialności zawodowej ze mną w Bydgoskiej Izbie Lekarskiej, które miały miejsce jesienią 2021 roku. Przypomniało mi to teczki i donosy z czasów działalności SB, czyli jak się dotąd wydawało, minionej już epoki.
Tutaj rodzi się pytanie, czy jakiś pacjent, którego leczyła pani amantadyną, miał przez to problemy zdrowotne?
Żadnego takiego pacjenta moi oskarżyciele nie potrafią przytoczyć. Pojawiają się tylko ogólne oskarżenia, że leczę amantadyną. Pojawiają się urywki z ulotki amantadyny, wyrwane z kontekstu fragmenty moich wpisów w dokumentacji medycznej. Izba Lekarska zażyczyła sobie z moich ówczesnych dwóch miejsc pracy kartoteki pacjentów leczonych przeze mnie w ciągu określonych trzech miesięcy, aby szukać na mnie “haków” dot. leczenia amantadyną. Przypuszczam że ci pacjenci nawet nie zostali poinformowani, że ktoś będzie miał dostęp do ich najbardziej wrażliwych, bo psychiatrycznych, danych. Oskarżenie jest teoretyczne. Jest to interpretacja na podstawie danych z ulotki producenta że amantadyna może pacjentom zaszkodzić.
A może zaszkodzić?
Jestem lekarzem medycyny, specjalistą psychiatrii. My, psychiatrzy i neurolodzy, znamy amantadynę nie tylko z ulotki, ale praktycznie, bo używamy jej do leczenia zespołów parkinsonowskich. Amantadyna ponad 40 lat temu została wynaleziona jako lek przeciwwirusowy i jako taki jest stosowana nadal. Po drodze, przypadkowo odkryto jej ochronne działanie na mózg, dlatego stosowana jest również w różnych zespołach neurologicznych, w tym parkinsonowskich. Jest to więc lek, którego skuteczność i bezpieczeństwo znamy od dziesięcioleci. Pacjenci ze wskazaniami neurologicznymi lub psychiatrycznymi, także starsi, biorą go miesiącami, a czasami nawet latami. W leczeniu COVID-19 stosuje się ten lek od 5 do 12 dni. Tymczasem prof. Robert Flisiak z rady medycznej przy premierze sugerował w mediach, że amantadyna jest toksyczna, zaś jednocześnie promował w Polsce eksperymentalny Remdesivir, który jest wycofany w wielu krajach np. z Francji, bo uszkadza nerki, serce i wątrobę.
Oprócz leczenia amantadyną pojawia się jeszcze zarzut dot. pani wypowiedzi.
Tak. Okazuje się że w Polsce jest zakaz debaty naukowej i coraz większe ograniczanie wolnego zawodu lekarza. Obie rzeczy są łamaniem prawa, nauki i zdrowego rozsądku. Zgodnie z Kodeksem Etyki Lekarskiej oraz Ustawą o Zawodzie Lekarza, to lekarz w dialogu z pacjentem ustala najlepszą dla niego terapię, zgodnie ze swoją najlepsza wiedzą, doświadczeniem i sumieniem. W ubiegłym roku rzecznik odpowiedzialności zawodowej żądał natychmiastowego zawieszenia mi prawa wykonywania zawodu. Oni nazywają to zawieszeniem na rok, jednak de facto jest to odebranie prawa. Gdyby sąd lekarski zgodził się na to, to nie mogłabym pracować od następnego dnia. Sędziowie-lekarze nie zgodzili się na słowo “natychmiast“.
Teraz, po wymianach personalnych w izbach lekarskich oraz w okresie politycznego “bezkrólewia” robią drugie podejście. Nie tylko wobec mnie, ale i innych lekarzy i naukowców wiernych etyce. Dla mnie jest tu jeszcze jeden ważny aspekt. Z powodu dewastacji w publicznej służbie zdrowia w Polsce, która ma miejsce od lat, a już za ministra Adama Niedzielskiego w szczególności, mamy ucieczkę lekarzy do ośrodków prywatnych, których jest coraz więcej. W publicznej służbie zdrowia jeden musi pracować za dziesięciu, bo NFZ nie daje odpowiednich środków na zatrudnianie lekarzy i odpowiednie leczenie pacjentów.
Cały swój czas zawodowy poświęcam na pracę w Poradni Zdrowia Psychicznego na NFZ, bo sytuacja jest dramatyczna. Rejon, który obsługuje nasza przychodnia w Warszawie, to około 200 tys. mieszkańców. W mojej ocenie powinno być zapełnionych, co najmniej dziesięć etatów lekarskich, a w tej chwili mamy zapełnione niecałe dwa etaty, z czego ja zajmuję 4/5, czyli największą część. Biorę też na siebie ciężar wizyt domowych.
Dyrekcja naszej placówki, mimo ogłoszeń, od lat nie może pozyskać do pracy odpowiedniej liczby lekarzy. Jednocześnie pacjentów potrzebujących pomocy lekarza psychiatry gwałtownie przybywa. Z powodu przepełnienia szpitali psychiatrycznych mamy coraz więcej pacjentów, którzy mogą stanowić zagrożenie zarówno dla siebie, jak i innych osób. Odebranie mi prawa wykonywania zawodu pogorszy jeszcze tę sytuację. To mnie martwi najbardziej.
Wypowiedzi o szczepionkach i leczenie amantadyną to jedyne zarzuty?
Teraz doszedł jeszcze jeden zarzut. Człowiek, który był u mnie na wizycie lekarskiej tylko raz, złożył do Izby Lekarskiej w Warszawie doniesienie twierdząc, że przyszedł na wizytę do lekarza psychiatry, a otrzymał ode mnie także informacje o niebezpieczeństwie powikłań poszczepiennych. Faktycznie, był taki pacjent, ale moją intencją było przekazanie mu oprócz zaleceń psychiatrycznych, także wiedzy, jakie witaminy i zioła może stosować, żeby wzmocnić swój organizm i uniknąć tychże powikłań. Więc nie tylko nie poniósł szkody, ale otrzymał kompetentną całościową poradę.
Czas zweryfikował skuteczność i bezpieczeństwo szczepionek. To nie ma znaczenia?
Oczywiście, że tak się stało. To, że szczepionki nie chronią przed COVID-19, to pół biedy. Wraz z innymi lekarzami, z bólem patrzymy, jak zaszczepieni pacjenci zapadają na śmiertelne powikłania i umierają. Pojawił się nawet termin „turbo rak”, który wprowadzili patomorfolodzy niemieccy. Oznacza on, że widzimy nowotwory, których dotąd medycyna nie widziała. Nowotwory o bardzo szybkim przebiegu, doprowadzające do śmierci nawet w ciągu trzech tygodni od wystąpienia objawów, bo wszędzie są przerzuty. Poza tym, są rozległe udary, zawały i zapalenia nie tylko serca, ale innych narządów, choroby neurologiczne, jak np. stwardnienie rozsiane, szybko postępujące otępienia i wiele innych.
Widzimy to, co zostało wydobyte z tajnych dokumentów Pfizera, czy innych koncernów wyrokami sądów na wniosek naukowców (np. w USA w styczniu 2022). Te dane FDA (Amerykańka Agencja Leków) i Pfizer chcieli utajnić na 75 lat. Te dokumenty są dostępne nawet w internecie – np. tajny dokument Pfizera z lutego 2021 roku, w którym jest prawie 1300 chorób i objawów, jakich należy się spodziewać po ich tzw. szczepionkach, w tym słowo zgony (!). Statystyki wskazują, że nagły i bardzo poważny wzrost zgonów zaczął się nie od czasu, gdy zaczęła się pandemia, ale od momentu wprowadzenia tych pseudoszczepionek. Mamy doniesienia z całego świata. Umowy między koncernami i rządami i koncernami były tajne, Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego w Polsce przyznał podczas interwencji poselskiej jesienią 2022 roku, że im zawartości fiolek ze szczepionkami badać nie wolno.
Mamy jednak badania składu z niezależnych laboratoriów ze wszystkich kontynentów, które pokazują, że we wszystkich tzw. szczepionkach na COVID-19 jest zawarta szkodliwa nanotechnologia: tworzą ją w dużej ilości wodorotlenek grafenu, metale ciężkie, nanolipidy, które dotąd nie były dopuszczone do używania u ludzi tylko do doświadczeń laboratoryjnych, poza tym miliardy cząstek DNA z zanieczyszczeń od bakterii, przez co jest zagrożony nasza genetyka. Z tego powodu te preparaty z wielu krajów są już wycofane, jak np. w Islandii, czy Szwajcarii, lub mocno ograniczone do ludzi w podeszłym wieku np. Skandynawii, Danii. Natomiast w Polsce są stręczone nawet dzieciom od 6 miesiąca życia. To zagrożeniem dla życia i zdrowia Polaków powinny się zajmować izby lekarskie i Ministerstwo Zdrowia, a nie nękaniem lekarzy. Dobra wiadomość dla osób, które przyjęły te “szczepionki” jest taka, że lekarze na całym świecie mają opracowane protokoły zapobiegania i leczenia powikłań poszczepiennych. Są to m.in. witaminy, antyoksydanty w dużej ilości i określone zioła.
Vaccines Caused 17 Million Deaths During Pandemic Plus 4 More Takeaways From Largest Excess Mortality Study to Date
A years-long investigation by Canadian researchers into excess mortality during the COVID-19 pandemic found that patterns of excess death globally could not be explained by a pandemic respiratory virus. Here are the data and logic behind some of the key findings.
The study by researchers from the nonprofit Correlation Research in the Public Interest analyzed excess mortality in 125 countries — about 35% of the global population — during the COVID-19 pandemic, beginning with the March 11, 2020, World Health Organization (WHO) pandemic declaration and ending on May 5, 2023, when the WHO declared the pandemic over.
The investigation concluded that “nothing special would have occurred in terms of mortality had a pandemic not been declared and had the declaration not been acted upon.”
The 521-page analysis — by Denis Rancourt, Ph.D., former physics professor and lead scientist for 23 years at the University of Ottawa, Correlation’s president Joseph Hickey, Ph.D., and Christian Linard, Ph.D., from the University of Quebec at Trois-Rivières — was published July 19.
The paper builds on work Rancourt and his colleagues have been doing since the start of the pandemic tracking and analyzing all-cause mortality to understand the underlying dynamics of mortality during the pandemic.
They have published a series of papers on COVID-19 and vaccination in places like India, Australia and Israel, the U.S., Canada and a larger study of 17 countries over the last several years, with this study bringing together that work and adding to it.
In addition to the overarching conclusions that deaths during the COVID-19 period were caused by public health interventions rather than by the SARS-CoV-2 virus, the authors provided a detailed contextualization of the data, explaining how such a large dataset could provide substantial insight into how these interventions led to excess mortality across the world.
Some of those key insights are detailed here.
Five takeaways from largest pandemic excess mortality study to date
1. Vaccines caused approximately 17 million deaths and vaccine toxicity increased with age and number of doses.
Based on their calculations and extrapolated to the world, the researchers estimated the vaccines caused approximately 17 million deaths, confirming the results of their previous research on a smaller data set.
That means vaccines were a primary cause of death, and they found that the vaccine dose fatality rate — the chances of dying from the vaccine — increased with age and with the number of doses.
Consistently, they found, that the more vaccine doses given, the greater the number of excess deaths. There are outliers, Rancourt said, but their graphs consistently showed this proportionality, even for countries that also had all-cause mortality peaks unrelated to the vaccines.
Rancourt told The Defender that they were able to essentially graph vaccine toxicity and that generally speaking, the boosters tended to be more associated with mortality.
“They’re more toxic, they’re more dangerous,” he said.
He added:
“That is a general trend that we see in all the data is that as you have higher and higher doses, the correlation with mortality is stronger and stronger and the peaks are more and more visibly associated. So as the assaults and all the reasons for dying at the beginning [lockdowns, medical interventions] taper off, then it becomes the vaccines that are more the killing agent.”
The researchers wrote that the mechanisms through which the vaccines caused death were complex.
One mechanism for lethality may be death by direct vaccine toxicity from, for example, cationic lipids. Alternatively, the injections could cause death by inducing an immune overreaction to the spike proteins.
Rancourt said they didn’t think those were the primary causes of vaccine-induced death, particularly given that excess deaths were so highly correlated to the boosters. Instead, he said, the initial and repeated injections likely weakened people’s immune systems.
Extensive scientific research has shown how such stressors weaken the immune system, causing a generalized immunosuppression that makes a person less able to fight existing or new infections of any kind, which can lead to death when it wouldn’t have occurred under normal circumstances, he said.
They also noted that such frail people — made frailer by repeated injections — are also more likely to be sick and therefore more infectious, spreading disease.
That meant a lot more people were getting illnesses like lung infections, Rancourt said. And people who were getting lung infections or other illnesses because of their vaccine-induced immunosuppression could also transmit those to unvaccinated people who may also become part of the excess mortality associated with the vaccines, even though they are not vaccinated.
2. Pandemic interventions led to about 30.9 million deaths globally and vaccines didn’t prevent any deaths.
Using the excess all-cause mortality rate for the 93 countries that had sufficient data, the researchers calculated the global excess deaths to be between 30.7 and 31.1 million people, which is significantly higher than the 7.03 million total number of COVID-19 deaths reported by the WHO through Feb. 11, 2024.
They created a figure, showing excess deaths as a percentage of the world population by country, with darker colors indicating a higher percentage of the population and gray indicating places for which they had no data.
There was no single pattern of excess deaths, but there were some strong commonalities across different groups of countries. Only one country analyzed, Greenland, had no excess mortality.
For example, 26 countries had a strong peak at the beginning of the pandemic in March to April 2020, including places like the U.S., Spain, the United Kingdom, Italy, Mexico, Brazil, Kuwait and the United Arab Emirates, and other countries showed a similar pattern but with less intensity.
Eighty-eight countries showed no excess mortality at the start of the pandemic in spring 2020, but some of those countries had excess mortality spikes before the vaccine rollout.
However, there was no evidence of the vaccine rollouts being associated with a reduction in excess deaths in any country.
Instead, in 113 of the 121 countries with sufficient data, the researchers found a significant excess mortality peak within a month of Jan. 1, 2022, which was temporally associated with the rollout of the boosters, and which happened nearly simultaneously across the world.
In some countries, Rancourt said, that was more clear than in others. And sometimes there is a lot of complexity to the data because it’s not, for example, age-discriminated.
To deal with some of that complexity, Rancourt’s team analyzed the data through several filters. For example, they examined age-discriminated data and also correlations between excess mortality and a variety of socioeconomic factors like sex, population-wide income and life expectancy.
Even with the non-discriminated data, there is a clear link between vaccine rollouts and excess mortality in many countries. For example, the graph for Brazil shows there is some excess mortality leading up to the vaccine rollouts that began at the end of 2020. Immediately following the rollouts there was a large spike in mortality.
In French Polynesia, one can see the excess mortality spike correlates to the start of the booster rollouts in mid-2021, whereas the first rollout didn’t affect mortality.
Rancourt also emphasized that excess mortality isn’t something that happens on average across a society — it usually happens among those who are frail enough to die, people who have compromised health — “the vulnerable,” often the elderly — tended to be prioritized in the initial rollouts and the booster campaigns.
3. Many deaths were linked to respiratory viruses that could have been treated, but treatment was withheld.
One key issue Rancourt’s team tried to address in the paper is how to sort out the primary cause of death from the clinical cause of death, which was often identified as a respiratory virus.
Rancourt said they did find that there was excess mortality quantitatively associated with respiratory conditions at death, which he also noted is generally common outside of the pandemic period as well.
One likely cause behind the high number of respiratory viruses could be immune suppression from the vaccines.
Also, he said, people with respiratory infections are typically treated with antibiotics or other appropriate interventions, but during the COVID-19 pandemic period, such treatment was restricted or completely withheld.
For example, they wrote, more than half of the deaths assigned as COVID-19 in the U.S. “could include life-threatening co-occurring bacterial pneumonia, according to CDC [Centers for Disease Control and Prevention] tabulations of death certificates.”
Other respiratory causes of death pervasive throughout the world, like tuberculosis or fungal infections, Rancourt said, couldn’t simply disappear. Instead, they went untreated and likely led to excess deaths.
“Normally in a modern country, we try to identify what the main pathogens are and we treat them in a targeted way with specific antibiotics,” Rancourt said. “We stopped doing all of that and we stopped even recognizing that there was this complexity and that there was this natural fragility and susceptibility to lung infections in the human body.”
Instead, he added, “We just wiped all that out and thought purely in terms of this new virus and that could be the only cause.”
There were respiratory problems associated with excess mortality, they concluded, “but we believe that you had to have suppressed the immune systems of people in order to get them into that state,” and leave those people untreated with interventions that would have saved them.
4. There was essentially no excess mortality before the WHO declared a pandemic.
Overall, they found that there was “essentially no excess mortality” in any of the countries analyzed before March 11, 2020, when the WHO declared a pandemic.
This supports their conclusion that deaths were not related to a pandemic virus, Rancourt told The Defender, because all-cause mortality from a virus would not manifest suddenly and in many places once a pandemic was declared.
Despite flawed epidemiological models claiming otherwise, the timing of deaths from a virus spread doesn’t happen simultaneously in different societies, he said. That’s the case even if a pathogen is “popped down in all the cities in the world,” because how mortality occurs is “extraordinarily sensitive” to different society’s social habits and health structures.
For example, a society with an older and frailer population would have people who were infectious for longer and who die more easily would have a different effect on mortality than in a society that was younger and healthier. Their excess death curves would change on different timelines and with different magnitudes, Rancourt said.
Excess mortality in different places would also be affected by the size of the initial virus introduction.
He added that many researchers claim from genomic measurements that the virus was present for months before it was announced, but there is no evidence of excess deaths during that time.
“So there should have been these rises that were just all over the place in time, but instead the virus waited for the political announcement by the World Health Organization,” he said.
The Defender is 100% reader-supported. No corporate sponsors. No paywalls. Our writers and editors rely on you to fund stories like this that mainstream media won’t write.
5. An ‘elegant’ methodology for analyzing all-cause and excess mortality.
All-cause mortality — a measure of the total number of deaths from all causes in a given time frame for a given population — is the most reliable data used by epidemiologists for detecting and characterizing events that cause death and for evaluating the population-level impact of deaths from any cause.
Unlike other measures, all-cause mortality data are not susceptible to reporting bias or biases that may exist in subjective assessments of the cause of death. Any event, from a natural disaster like an earthquake to a wave of seasonal or pandemic illness, appears in all-cause mortality data.
For this study, the authors identified baseline all-cause mortality rates by tracking all-cause mortality, where data were available, from 2015 and 2019 to estimate forward what the expected all-cause mortality would have been absent the pandemic conditions for 2020 to 2023.
They compared the baseline data to the actual all-cause mortality data reported in those years to track how mortality changed during that time and identify excess mortality.
Excess mortality refers to the number of deaths from all causes during a crisis above and beyond what we would have expected to see under “normal” conditions.
In an extensive series of graphs for each country, the researchers tracked and statistically analyzed the temporal relationship between spikes in national all-cause mortality rates, stratified by age where data were available, and the COVID-19 pandemic period and the vaccine and booster rollouts.
For example, one graph shows excess mortality for the U.S. during the pandemic period. Gray vertical lines indicate the announced start and end of the pandemic. The blue curve is raw all-cause mortality data by week. The orange curve is the average from Rancourt et al.’s analysis prediction of expected all-cause mortality. The green curve shows total excess mortality, which is the difference between the historic trend and the actual mortality during the pandemic period.
After they established excess mortality in each country, Rancourt and his team analyzed how that excess mortality related to the COVID-19 vaccine doses, graphing how all-cause mortality related to the vaccine and booster rollouts and the cumulative excess mortality over time with increased vaccine doses in hundreds of graphs.
For example, the graph below shows excess mortality in Australia. The graph shows all-cause mortality in blue and the vaccine rollouts in green and orange (from two different data sources). The excess mortality begins to climb just after the start of the booster rollout in fall 2021.
“We really found an elegant way to do this that we think is eventually going to be adopted by virtually all epidemiologists because it’s just so robust and straightforward and easy to interpret and understand and it minimizes the chance of any errors in the extrapolation or the methodology itself,” Rancourt said.
Brenda Baletti, Ph.D., is a senior reporter for The Defender. She wrote and taught about capitalism and politics for 10 years in the writing program at Duke University. She holds a Ph.D. in human geography from the University of North Carolina at Chapel Hill and a master’s from the University of Texas at Austin.
Ściśle limitowany czas wystąpień na forum Parlamentu Europejskiego oraz ponaglanie eurodeputowanej Konfederacji sprawił, że Ewa Zajączkowska-Hernik, w swoim celnym wystąpieniu kierowanym do Ursuli von der Leyen, nie mogła zmieścić wszystkich faktów na temat jej działalności.
A co jeszcze polska poseł mogłaby dodać?
Zdaniem Jana Pospieszalskiego, przewodnicząca KE z pewnością mogłaby się obawiać tego, co wiemy na temat jej udziału w zawieraniu kontraktów z wielkimi koncernami farmaceutycznymi podczas tzw. walki z pandemią.
Wiadomo, że w latach 2020, 2021 i 2023 KE pod jej przewodnictwem podpisała umowy z kilkoma firmami farmaceutycznymi, w tym Pfizerem, Moderną i Astrą Zenecą, na zakup „szczepionek” przeciwko COVID-19. I tak się składa, że w przeddzień głosowania w PE, TSUE uznał, że Komisja Europejska niesłusznie ograniczyła obywatelom dostęp do tychże umów.
Co było w utajnionych fragmentach? W jednym z dziennikarskich śledztw udało się dotrzeć do umowy zawartej przez jeden z koncernów z RPA. – Porównując tekst, który został ujawniony z zaczernionymi fragmentami, z tekstem umowy z RPA, okazuje się, że są to identyczne teksty, w związku z tym należy mniemać, ze również te zaczerniony fragmenty są dokładnie takie same – wskazał Jan Pospieszalski.
Dotyczą one faktu braku badań na wszystkich grupach, a producent oświadcza, że nie wie jakie skutki uboczne dla kobiet w ciąży będą miały te preparaty. Ponadto producent nie gwarantował, że przyjęcie preparatu chroni otaczające osoby przez zarażeniem się (w mediach tego rodzaju ochrona zaszczepionych przed zakażeniem innych była powszechnie „sprzedawana”). Nie było też żadnej wiedzy na temat długofalowych skutków poszczepiennych. I na koniec wisienka – producent nie bierze żadnej odpowiedzialności w przypadku szkód spowodowanymi skutkami ubocznymi. Odszkodowania wzięły na siebie państwa członkowskie – a co istotne – państwa te nie miały dostępu do umów.
Jan Pospieszalski zwrócił uwagę na pewien paradoks. Oto opinia publiczna dowiaduje się o nieprawidłowościach działań KE pod kierownictwem Ursuli von der Leyen, a mimo to głosują na jej kandydaturę i wybierają ją ponownie na szefową KE.
Jest jeszcze inna sprawa obciążająca szefową KE, a którą opisał New York Times w kwietniu 2021 roku. Okazało się, że spora część kontraktów była negocjowana przez von der Leyen z pominięciem jakichkolwiek transparentnych procedur, z wyłączeniem zespołów negocjacyjnych, które normalnie, przy tego rodzaju kontraktach, powinny pracować. Tymczasem szefowa KE sama, ze swojego telefonu, korespondowała z szefem koncernu i negocjowała z nim kontrakt na 1,8 mld dawek o wartości 35 mld euro. A takich umów było więcej. Co ciekawe, nikomu nie udało się uzyskać wglądu w to jak wyglądały te negocjacje.
– Dlaczego i jakim prawem Ursula von der Leyen wyłączyła zespoły negocjacyjne? Dlaczego zamówiła aż 4,6 mld dawek dla obywateli UE, których jest 10 razy mniej. Wygląda na to, że dla każdego mieszkańca UE – od noworodka, po najstarszą, osobę przewidziane było 10 dawek tego preparatu.
I rzecz najważniejsza. Chyba po raz pierwszy w dziejach światowego handlu mamy taką sytuację, że nie zastosowano efektu skali. Na początku preparaty miały kosztować 13-15 euro za dawkę, po czym okazało się, że z każdym następnym kontraktem cena wzrastała – wskazał Jan Pospieszalski.
Więcej o niejasnej działalności Ursuli von der Leyen przed karierą w KE, o powiązaniach jej męża i wielkich pieniądzach i dziwnych interesach – zobacz program w Pośpiechu – tylko na PCh24TV
Telefony od znajomych, namiastka monitoringu ścieków… No i szef GIS już straszy nową falą tzw. pandemii
(fot. screen TVN24)
– Będzie teraz więcej zachorowań, więcej osób w tym upale będzie miało gorączkę, będzie miało objawy infekcji. Musimy być na to przygotowani – mówił we wtorek na antenie TVP Info Główny Inspektor Sanitarny dr Paweł Grzesiowski.
Grzesiowski został zapytany „czy my już covid mamy całkowicie za sobą?”. W odpowiedzi najpierw złośliwie się zaśmiał, a potem stwierdził, że „absolutnie nie”. Skąd taki wniosek? Ponieważ szef GIS odebrał… telefon od znajomego.
– Ja jadąc tutaj odebrałem telefon od osoby, która jest właśnie w tej chwili chora na covid. 39 stopni gorączki, złe samopoczucie, bóle mięśniowe. Była dwa dni temu na jakiejś imprezie rodzinnej i stamtąd wróciła z covidem – relacjonował. To jednak nie wszystko, ponieważ 2 dni wcześniej Grzesiowski odebrał… inny telefon. – Kolega, dorosły mężczyzna. Ciężka biegunka, wymioty. Myślenie, że to zatrucie jelitowe. Musimy w takich sytuacjach też zrobić test. Okazało się, że to jest covid – dodał.
W ocenie Grzesiowskiego w Polsce mamy do czynienia z nową falą pandemii. Na uwagę dziennikarza, że w przypadku „poprzednich fal” mieliśmy do czynienia z dziesiątkami tysięcy zakażeń szef GIS odpowiedział: „Skąd pan wie, że nie mamy teraz kilkunastu tysięcy zakażeń?”. – Mamy pośrednie dowody na to, że jest kilkanaście tysięcy, a może i więcej, ponieważ ilość wirusa w ściekach, ponieważ na szczęście wciąż badamy w kilku miastach w Polsce ścieki pod kątem wirusa. I jest sygnał, że z tych ścieków uzyskuje się więcej wirusa. Więc ktoś tego wirusa do ścieków wydala – podkreślił.
Zaraz potem Grzesiowski stwierdził jednak, że obecna „fala pandemiczna”, nie jest taka jak fale w poprzednich latach, ponieważ „nasze organizmy znają już wirusa i mamy wirusa omikron, czyli tego łagodniejszego”. – Ale to, że będzie teraz więcej zachorowań, więcej osób w tym upale będzie miało gorączkę, będzie miało objawy infekcji. Musimy być na to przygotowani. Testujemy, zakładamy maseczki wtedy, gdy jest przy nas osoba chora i pamiętajmy: kiedy odczuwamy objawy, które nas niepokoją powinniśmy zgłosić się do lekarza – podsumował.
– A myśleliśmy, że już o covidzie zapomnieliśmy… – zakończył redaktor prowadzący.
Warto przypomnieć, że po wyborze na szefa GIS, Grzesiowski był pytany w rozmowie z PAP o to czy w Polsce prowadzony jest monitoring ścieków. „Nie jest, niestety, rozpowszechniony. W tej chwili ścieki są regularnie badane w Warszawie, Olsztynie i Rzeszowie. To namiastka monitoringu. Nie ma monitorowania krajowego. To błąd poprzedniej ekipy, do naprawienia dzisiaj. I nie chodzi tu tylko o COVID. Ścieki to bardzo cenny materiał do różnego rodzaju analiz – możemy również badać grypę, norowirusy, bakterie wielooporne. Uważam, że monitoring ścieków powinien zostać rozszerzony na cały kraj” – odpowiedział.
Jak widać, marny stan monitorowania nie przeszkadza wyciągać służbom sanitarnym daleko idących wniosków. Czy zatem należy rozumieć, że to owe szczątkowe dane i telefony od znajomych będą decydujące jeśli idzie o politykę „antypandemiczną”?
Nic dziwnego, że słowa Grzesiowskiego wywołały spore poruszenie w mediach społecznościowych. Rafał Otoka-Frąckiewicz w kąśliwym wpisie przypomniał, że przed wybuchem wojny na Ukrainie „covid mutował raz na pół roku, potem raz na trzy, na dwa miesiące, co tydzień, aż tu nagle stary dobry Omikron wystraszony wojną siedział bez mutacji dwa lata i czekał na żniwa. W styczniu 2022 miał wysłać do piachu parę milionów Polaków”.
W dalszej części swojego wpisu dziennikarz przypomniał, że kolejnymi mutacjami koronawirusa straszył właśnie obecny szef GIS, który „dziś ma władzę, którą dał mu Donald Tusk”. Władzę i „żadnych hamulców”.
Kluczowe organy państwa odpowiedzialne za zdrowie publiczne oceniając przebieg epidemii COVID-19 opierały się głównie na pozytywnych wynikach testów, bowiem dane o zachorowaniach (objawach klinicznych) nie były gromadzone od 2 maja 2020 r.
Jednocześnie nadzór Ministra Zdrowia nad zapewnieniem kompletnych i rzetelnych danych istotnych dla takiej oceny był nieskuteczny. Minister nie przedstawiał Radzie Ministrów konkretnych danych, które uzasadniałyby wprowadzanie różnych obostrzeń, nakazów i zakazów, np. dotyczących korzystania z lasów, plaż itp.
Na budowę i utrzymanie nowych systemów teleinformatycznych resort zdrowia wydał prawie 54 mln zł, tymczasem część z nich zawierała nieprawidłowe zapisy dotyczące testów, hospitalizacji, szczepień i zgonów.
Ponadto od listopada 2020 r. do zakończenia kontroli w lipcu 2023 r. Minister Zdrowia nie przeprowadził naboru na stanowisko Głównego Inspektora Sanitarnego, które było kluczowe dla zarządzania zdrowiem publicznym w okresie epidemii COVID-19.
W marcu 2020 r. odnotowano w Polsce pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. W miarę rozwoju epidemii państwo polskie podejmowało szereg działań o charakterze dotychczas niespotykanym i na bezprecedensową skalę. Wymagały one koordynacji wielu jednostek i służb, do czego niezbędne było prawidłowe zarządzanie informacją, w tym przede wszystkim sprawna wymiana informacji oraz dostęp do rzetelnych i aktualnych danych. W związku z powyższym NIK postanowiła przyjrzeć się działaniom podejmowanym w epidemii COVID-19 przez kluczowe instytucje państwowe odpowiedzialne za zdrowie publiczne, w tym: Ministra Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego. Izba z własnej inicjatywy podjęła następujące kontrole:
Funkcjonowanie Krajowego Rejestru Pacjentów z COVID-19 (I/22/001/KZD),
Wykorzystanie zasobów informacyjnych przez Głównego Inspektora Sanitarnego do oceny ryzyka sanitarnego w związku z epidemią COVID-19 (I/22/006/KZD),
Zapewnienie i wykorzystanie przez Ministra Zdrowia zasobów informacyjnych do oceny przebiegu epidemii COVID-19 (I/23/001/KZD).
Pacjent oczekujący na operację chirurgiczną, z pomocą prawników doszedł do porozumienia ze szpitalem w Mediolanie. Chodziło o to, by w przypadku konieczności transfuzji mógł skorzystać z krwi nieskażonej toksycznym białkiem kolca, będącym składnikiem preparatów mNRA.
„Zwycięstwo wolności, która ustanawia zasadę właściwego korzystania z prawa do samostanowienia” – tak prawnicy ze stowarzyszenia Arbitrium Pronto Soccorso Giuridico („Arbitrium – pierwsza pomoc prawna”) spuentowali umowę zawartą z ich udziałem. Chory uzyskał możliwość korzystania z zasobów krwi pochodzącej od dawców, którzy nie zostali zaszczepieni przeciwko covid-19.
Według Andrei Zambrano, który na łamach portalu La Nuova BussolaQuotidiana opisał to wydarzenie, od niedawna trwa w środowisku medycznym nieco utajona, lecz żywa dyskusja na temat transfuzji krwi od osób zaszczepionych na Covid-19.
„Cóż, sednem debaty jest to, czy pochodzące ze szczepionki białko kolca, które – jak wykazały najnowsze badania naukowe – pozostaje w organizmie dłużej niż naturalne białko wirusa, jest również przenoszone przez oddawaną krew” – wyjaśnia autor.
Istotnym wątkiem w tej debacie jest nie tylko to, czy pacjenci mogą mieć pewność co do pełnego składu krwi, którą mogliby otrzymać w razie potrzeby przy okazji transfuzji. Naukowcy zastanawiają się również, czy istnieje ewentualność, że białko kolca w trakcie przetaczania krwi przejdzie do organizmu nieszczepionej osoby i wpłynie na zmianę jej układu odpornościowego.
W przypadku pacjenta z Mediolanu doszło do pozasądowej ugody z instytucją odpowiedzialną za opiekę zdrowotną. W efekcie szpital przygotował dla chorego pojemniki z krwią pochodzącą od osób nieszczepionych mNRA. Chodziło o niepilną, lecz poważną operację ratującą życie. Włoch zwrócił się w tej sprawie z prośbą o prawne pośrednictwo do Stowarzyszenia Arbitrium Pronto Soccorso Giuridico.
Początkowo stowarzyszenie podjęło negocjacje ze szpitalem – Polikliniką Mediolańską – w celu uzyskania zgody na tzw. dawstwo autologiczne, czyli uprzednie pobranie i przechowanie, a następnie powrotne przetoczenie krwi tej samej osobie. Jednak zgodnie z włoskim prawem taka procedura jest przewidziana w wyjątkowych przypadkach i nie dało się jej zastosować w odniesieniu do tego konkretnego pacjenta.
Drugie podejście dotyczyło tzw. dawstwa dedykowanego. Chodziło o transfuzję od osoby o określonych wcześniej cechach krwi.
Tym razem już się powiodło, jak wskazuje Arbitrium, między innymi dzięki „ogromnej determinacji chorego”. Szpital udostępnił własną jednostkę przeprowadzająca transfuzje, a stowarzyszenie dotarło do kilku wyselekcjonowanych osób, które podjęły się dawstwa. Jedna z nich przyjechała aż ze Szwajcarii.
Operacja została przeprowadzona 20 czerwca i ostatecznie nie wymagała przetoczenia krwi przygotowanej na wypadek takiej potrzeby.
Po udanym przedsięwzięciu Arbitrium podniośle skomentowało cała sprawę, pisząc m.in.: „ta krew opowiada historię: historię dyskryminacji, która dotknęła pewną część włoskiego społeczeństwa, wykluczenia z życia społecznego, a nawet zawieszania w pracy; gorzką historię łagodniejącą nagle w obliczu perspektywy wygrania indywidualnej bitwy, która nagle stała się bitwą wszystkich”.
Jeden z prawników Manola Bozzelli stwierdził natomiast, iż mamy do czynienia z „bardzo ważnym precedensem, który na nowo otwiera nadzieje wszystkich tych, którzy nie zgodzili się na poddanie się szczepieniu przeciwko Covid-19”. – Mogą oni mieć nadzieję, że ich wybór zostanie uszanowany poprzez fundamentalne uznanie samostanowienia dotyczącego zabiegów zdrowotnych związanych z transfuzją – podkreślił przedstawiciel stowarzyszenia.
Publicysta LNBQ skomentował, iż w tym przypadku samostanowienie, które w istocie oznacza wolność, służy szczytnemu celowi. Nie dotyczy bowiem tego, do czego używane jest często to pojęcie – usprawiedliwiania rzekomego prawa do aborcji czy samobójstwa nazywanego eutanazją.
Zabiegając o prawo włoskiego pacjenta Arbitrium polegało właśnie na prawie do samostanowienia, a także wynikach naukowych badań dr. Mauro Mantovaniego, który na prośbę włoskiego portalu odniósł się do mediolańskiej ugody i stwierdził: – Teraz jest jasne, że białko kolca jest toksyną i dlatego wykracza to daleko poza samą kwestię zaszczepionych i nieszczepionych. Wiadomość, o której mowa, wydaje mi się obiektywnie istotna – podkreślił.
Źródło: LaNuovaBQ.it RoM
===================
mail:
Należy żądać, by krew była od naszych znajomych, tych bez szprycy. Krew od dawców oficjalnych nie ma zaznaczenia, czy była szpryca.
„Małpa z brzytwą – to określenie nie oddaje istoty zagrożenia, którym jest nominacja dr. Pawła Grzesiowskiego na funkcję głównego inspektora sanitarnego”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Jan Pospieszalski.
Publicysta przypomina, że w czasie tzw. pandemii koronawirusa Grzesiowski był zwolennikiem „najostrzejszych form sanitarnego reżimu”, a także przekonywał o „skuteczności i bezpieczeństwie preparatów mRNA” oraz postulował „wielokrotność dawek”.
„Szeroki rozgłos przyniósł mu jego projekt instalowania nad stolikami w restauracjach specjalnych wyciągów, które będą odsysały zakażone powietrze”, relacjonuje gospodarz programu „W Pośpiechu” na antenie PCh24 TV.
„Gdyby tylko to miał w swoim dorobku dr Grzesiowski, zagrożeni byliby pewnie właściciele restauracji. Bo kto zagwarantuje, że pomysł z 2021 r. obecnego szefa GIS nie stanie się warunkiem funkcjonowania gastronomii? Niestety, jest gorzej. Dziś ten człowiek może z dnia na dzień zamknąć każde przedsiębiorstwo, szkołę, obiekt kultury, wstrzymać budowę, odwołać zgromadzenie. Może nakazać szczepienia, wycofać produkt spożywczy, postulować zamknięcie granic państwa”, podsumowuje Jan Pospieszalski.
Rozszerza się protest w związku z powołaniem przez najsłynniejszą w Polsce panią od polskiego czyli aktualnie minister zdrowia Izabelę Leszczynę, dr. Pawła Grzesiowskiego na stanowisko Głównego Inspektora Sanitarnego. Lekarza tego – nazwanego przez publicystę Stanisława Michalkiewicza Mengelem (“brakuje jeszcze dr. Mengele jako ministra zdrowia” https://x.com/ChlopWciazyx/status/1802764963603177584 ) polskie społeczeństwo pamięta jako jednego z najhałaśliwszych i najbardziej złowieszczych heroldów zamordyzmu szczepionkowego podczas tzw. pandemii COVID-19.
Poglądów swych – domagających się wprowadzenia przymusu szczepień lekarzy, nauczycieli, sprzedawców, osób w branży usług a także szczepienia dzieci – ten maniak tzw. testów i noszenia maseczek (publicznie psikał się jakimś sprejem aby dowieść “szczelności” maseczki i chwalił się, że testuje na COVID własną rodzinę, by móc razem zasiąść do karpia na Wigilię) nigdy nie odwołał, mimo potwierdzonych obecnie w poważnych doniesieniach medycznych zwłaszcza na Zachodzie (media reżimowe w Polsce nie są skłonne by wypełniać obowiązek informowania w tej sprawie) powikłań wywołanych nieprzebadanym do końca preparatem zwanym ”szczepionką anty-COVID 19”.
Na Zachodzie (na razie w dwóch stanach USA: Teksasie i Kansas) rozpoczynają się sprawy sądowe wytaczane przez prokuratorów generalnych firmie Pfizer za dezinformowanie społeczeństwa i zatajanie informacji o szkodliwości produkowanego przez siebie preparatu. Kłopoty sądowe będzie też miał p. Anthony Fauci – podobny do swego kolegi w Polsce fioł szczepionkowy i doradca w tej sprawie nie mniej odklejonego od rzeczywistości prez. Bidena. Już stanął przed komisją na Kapitolu w sprawie „zaginionych” 710 milionów dolarów którymi w czasie plandemii prywatne koncerny farmaceutyczne wspierały podczas plandemii National Institute of Health w USA i do których obecnie nikt – włączając w to odpowiedzialnego za te sprawy Fauciego – się nie przyznaje. https://thenationaldesk.com/news/americas-news-now/fauci-covid-hearing-coronavirus-nih-niaid-congress-doctor-pandemic-congress-testimony-lawsuit-filed-adam-andrzejewski-open-the-books-senator-rand-paul
Trwanie p. Grzesiowskiego przy tych poglądach, obecnie weryfikowanych przez fatalny dla wielu zaszczepionych postęp wydarzeń (udokumentowane zgony wskutek zakrzepicy, jako powikłanie poszczepionkowe, także doniesienia o mnożeniu się schorzeń nowotworowych w tej grupie) przemawia przeciw tej osobie jako lekarzowi, do tego na tak wysokim stanowisku publicznym, i wróży jak najgorzej o sprawowaniu przez niego tej funkcji.
Co więcej, jeszcze dobrze nie objął urzędu, a już straszy społeczeństwo – zgodnie z wcześniej wypróbowaną metodą – o „nadchodzącym wybuchu kolejnej epidemii w Polsce w lipcu br.”https://politykazdrowotna.com/artykul/kolejna-fala-zachorowan/1252233 Skąd p. Grzesiowski – przedstawiciel zawodu, który posługuje się a przynajmniej powinien posługiwać, wiedzą ścisłą, medyczną i empiryczną posiadł informacje o przyszłych wydarzeniach w Polsce? Bo jego twierdzeń o „wyraźnym wzroście zachorowań w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych” żadne poważne źródła medyczne nie potwierdzają? Raz już zasłynął ze swych przepowiedni, gdy w styczniu 2022 wieszczył nadchodzący armageddon zachorowań w Polsce i tysiące czekających nas zgonów. A tu nagle, miesiąc później – przykra niespodzianka, gdy Putin w jednej chwili zakończył „armageddon” w Polsce wkraczając na Ukrainę i powodując masowy eksodus do Polski Ukraińców nie mających żadnego zamiaru się szczepić ani nosić maseczki. Tu pan Grzesiowski nagle zamilkł.
Biorąc powyższe pod uwagę, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepionkach STOP NOP wystosowało do Min. Zdrowia Izabeli Leszczyny petycję o odwołanie tej nominacji. W petycji mówi się też, iż dr. Grzesiowski jako wykładowca, organizator kursów itp. otrzymywał granty od Big Pharmy, w tym m.in. od firmy Pfizer, Solvay, Aventis, Glaxo SmithKline piastując zarazem funkcję Sekretarza Pediatrycznego Zespołu Ekspertów d. Szczepień Ochronnych w Ministerstwie Zdrowa. https://www.petycjeonline.com/petycja_o_odwoanie_pawa_grzesiowskiego_ze_stanowiska_gownego_inspektora_sanitarnego
Do przyjmowania przez Grzesiowskiego pieniędzy od firm Big Pharmy odniósł się też w wystąpieniu poselskim Grzegorz Adam Płaczek z Konfederacji, domagając się udzielenia informacji przez resort zdrowia, czy przeprowadzono badanie ewentualnego konfliktu interesów u powołanego na to stanowisko i czy ministerstwo posiada jego oświadczenie w tej sprawie. https://www.youtube.com/watch?v=jcmxC35lfAc (2:45)
Jak łatwo się domyśleć, wniosek został przez Izbę odrzucony.
Istnieje coś takiego jako nazwana ostatnio przez money.pl „Polska funduszowa”. Zaczęła się ona co najmniej za czasów pierwszych rządów koalicji PO-PSL. Ruch na tworzenie specjalnych funduszy miał służyć temu, że tak ulokowane pieniądze nie są wliczane do długu publicznego. Finanse wyglądają wtedy lepiej na użytek wewnętrzny, szczególnie przy spełnianiu konstytucyjnego warunku nieprzekroczenia długu publicznego do limitu 60% PKB. Czyni się to także w celu spełniania różnych kryteriów oceny w przypadku instytucji międzynarodowych. Dlatego kiedy zaczął się kryzys 2008 roku, to w funduszach, szczególnie w takim Funduszu Drogowym pochowano pieniądze tak, by nie obciążały długu publicznego. Już wtedy zaczęła się praktyka, która tworzyła z tych pieniędzy łatwo dostępną skarbonkę do wydawania na rzeczy kompletnie nie zgodne z pierwotnym przeznaczeniem funduszu. Kowid jako funduszowy katalizator Sprawa się rozkręciła w kowidzie, a więc już za innego rządu. PiS stworzył fundusz kowidowy, który – na fali aprobującej paniki – był olbrzymi i kompletnie niekontrolowany. Stał się podręcznym funduszem premiera. Interesujące są tu dwie rzeczy – fundusz kowidowy, jak i większość pozabudżetowych funduszy, został ulokowany w Banku Gospodarstwa Państwowego, co uczyniło z niego „hub” około 20 funduszy. To było – i jest – centrum „polski funduszowej”, pozwalające schować przed raportową statystyką (również unijną) pieniądze na różne wydatki. Doprowadziło to do sumy przekraczającej 320 mld zł, które, wliczone do długu publicznego, zdemolowałyby finanse państwa, a rząd doprowadziłyby przed oblicze Trybunału Stanu. Fundusz kowidowy to perła w koronie w portfolio funduszowego BGK, który oscyluje w okolicach 50% wartości wszystkich funduszy BGK-owych. Zasilany z różnych źródeł – wpływów uprawnień do emisji gazów cieplarnianych (ETS), zysku NBP, czy nawet funduszu rezerwowego NFZ. Tak, NFZ-towi zostały pieniądze, gdyż środków również darowanych i jemu było za pandemii tak dużo, że zostało tam niewydane ponad 10 miliardów złotych, co ujawnił raport NIK. Ale wiadomo, że w sumie na fundusz kowidowy poszło ponad 190 miliardów i to do czasu kontroli NIK, czyli w latach 2020-2022. Na rok 2023 przewidziano tu wydatki rzędu 22,4 miliarda.Wiadomo – kwoty duże, wszystkie ręce ratowały nas przed śmiertelną pandemią, ale warto spojrzeć na co szły pieniądze. No, co oczywiste, na szpitale tymczasowe (już pomijam kwestię ich sensowności i przejrzystości inwestycyjnej) i rzecz jasna na szczepionki (przepłacone i kupione w utylizacyjnych ilościach). Ale też mamy zaskakujące wydatki, i to w coraz większej części odchodzące od pierwotnych, kowidowych założeń. Finansowano działania osłonowe gospodarki, co jeszcze się jakoś trzyma sensu, bo środki poszły np. na wspomożenie branży turystycznej, ale przesuwanie środków na dodatki węglowe, do pomp ciepła i pieców gazowych, dodatek elektryczny czy rekompensaty dla producentów i dystrybutorów energii to już kwestia mocno „niekowidowa”. Dostało się także Polskiemu Ładowi, ale – co najbardziej kontrowersyjne – Rządowemu Funduszowi Inwestycji Lokalnych. Tak, okazało się, że pieniądze zbierane na walkę z kowidem stanowiły… zabezpieczenie tekturowych czeków rozdawanych przez premiera Morawieckiego, wierzę, że wedle jak najbardziej obiektywnych kryteriów. Odnowa czy od nowa? Nowa władza z 13 października zadeklarowała, że wydaje wojnę „Polsce funduszowej”. Ale tu zaraz zaczęły się schody. Po pierwsze taki gwałtowny ruch skokowo pogorszyłby wyniki finansów państwa oraz oddaliłby Polskę od kryteriów konwergencji, należnych do spełnienia przy wejściu do, wymarzonej przez nowy rząd, strefy euro. A więc nie tak szybko. Po drugie – list wrócił do nadawcy, czyli i dla tego rządu, który to zaczął w 2008 roku z przerwą na rządzenie i twórcze podrasowanie funduszowej polityki w wykonaniu PiS-u, jest to wygodne, poręczne i nieweryfikowalne narzędzie do szybkich wydatków, z których nie ma się co i komu tłumaczyć. Bowiem oto wcale nie planuje się likwidacji funduszu kowidowego, ba – wcześniej planowane wydatki na 2024 rok w wysokości 40,3 miliardów (już wzrost prawie o 100%) będą jeszcze zwiększone do miliardów 60. Tak, w rok po ogłoszeniu zamknięcia pandemii, dla potrzeb której fundusz ten został powołany. I tak, jak za Morawieckiego, tak i za Tuska, te wydatki z przyczyn wręcz epidemiologicznych, nie będą wydane na nieistniejący kowid. Nie będą nawet wydane na to, żeby się ten kowid nigdy nie powtórzył, bo co ma z tym wspólnego tegoroczne przekazanie 10,5 miliarda na rekompensaty wzrostu cen energii, tak jakby kowid (a nie oczywisty Putin) podbił jej cenę.Ta sytuacja potwierdza kolejny raz tezę, że narracja narracją, zaś nowa władza jak przyjdzie co do czego, to korzysta z wcale nie likwidowanych narzędzi popisowskich. Pojemność i nietransparentność akurat tego funduszu powodują sytuację, gdy aż trudno nie korzystać. Kowida dawno już nie ma, a tu instytucje wysadzają za publiczne pieniądze pociągi, choć już dawno po tej wojnie, na którą tworzono ten fundusz wsparcia. Matka funduszy covidowych Ale to nie jest tylko cwany polski pomysł, by obejść własną konstytucję i zmylić Unię Europejską. Cała idea napędzenia paniką ogromnego, ale od razu niekontrolowanego funduszu powstała w… Brukseli. Pamiętam kiedy powoływano specjalny fundusz jeszcze w 2020 roku – to miał być fundusz walki z kowidem i odporności na niego. Z tej kasy też kupowano miliardy szczepionek dla Starego Kontynentu, zaś o jego przejrzystości świadczy to, że kupiono np. z niego na głowę Europejczyka po 8 dawek dwudawkowej szczepionki, zaś szczegóły tego dealu były negocjowane poprzez smsy z szefową Komisji Europejskiej i przedstawicielami Big Farmy. Tak transparentnie, że do dziś ani Unia nie może przesłuchać szefowej w tej sprawie, ani nawet zobaczyć tych słynnych smsów.Mamy tu do czynienia z semantyczną manipulacją. Powody, deklarowane, powołania tego funduszu to była walka z kowidem i uzyskanie odporności na przyszłość. Tak myślą Polacy, bo u nas tę część przeznaczoną dla nas nazwano zgodnie z deklaracjami KPO, czyli Krajowym Programem Odbudowy (w domyśle – po pandemii). Ale tak nie jest – fundusz-matka nazywa się Next Generation EU. Tu wcale nie chodzi o „nowe pokolenie”, ale o nową generację, rodzaj, coś jak z nową generacją telefonów. To samo (marka), ale już całkiem inna zawartość. I o to chodzi. Te pieniądze, do których ekspresowe tempo i uznaniowość przyznawania motywowało się publicznie skutecznością i szybkością działań antykowidowych mają tak naprawdę być użyte do zmiany oblicza Unii, a potem świata. Żeby udowodnić tę śmiałą tezę należy po prostu wejść na stronę NextGenerationEU i zobaczyć strukturę wydatków funduszu. Czytamy: wspieranie zielonej transformacji poprzez promowanie energii odnawialnych, zrównoważonej mobilności; przyspieszenie transformacji cyfrowej poprzez większą cyfryzację usług publicznych i szerzej rozumianej gospodarki; wzmocnienie infrastruktury i usług społecznych, przy jednoczesnym zmniejszeniu dysproporcji terytorialnych; wsparcie włączające wzrost gospodarczy, badania i rozwój oraz innowacje dla wszystkich; zapewnienie nowoczesnych, wydajnych i dostępnych usług opieki zdrowotnej. Tak – zdrowie, nawet nie kowid – na końcu. Priorytety są wymienione w również w kolejności wolumenu finansowania, a więc na zdrowie, bo nie na kowid, jest jeszcze mniej. Główne zasady funduszu to: niech się stanie zieloność, cyfrowość, zdrowie, moc i równość. W takiej kolejności. Fundusz nowego świata, Tak jak w przypadku Polski, pieniądze kowidowe wyszły na łatanie budżetowych dziur po zielonej rewolucji, tak w przypadku Europy będą one przekazane na jej rozkręcanie. Tworzy to pewien układ sprzężenia zwrotnego, perpetuum mobile, pod warunkiem, że to się da – a nie ma prawa – posklejać finansowo. Pandemia przeszła przez świat, ten to tak źle wspomina, że i wspominać nie chce, ale okazuje się, że niepożądane odczyny pokowidowe zostały wśród nas. Pieniądze zebrane ze zbiórki na pandemiczną wojnę zostaną wydane na nowy świat. Taką zarazę, że może będziemy jeszcze kowid wspominać z utęsknieniem.