Ukraiński zbrodniarz wojenny powitany owacją na stojąco w kanadyjskim parlamencie

niedziela, 24 września 2023 kresywekrwi–ukrainski-zbrodniarz-wojenny

Ukraiński zbrodniarz wojenny powitany owacją na stojąco w kanadyjskim parlamencie

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełensky i Premier Kanady Justin Trudeau, owacyjnie witają w sali obrad Parlamentu Kanady weterana ,,Pierwszej Ukraińskiej” Dywizji SS Galizien Jarosława Hunkę, walczącego w jej szeregach w czasie II wojny światowej. Wydarzenie miało miejsce 22 września 2023 roku, w czasie wizyty Zełenskiego w stolicy Kanady Ottawie

Ukraiński nazista i zbrodniarz wojenny z 14 Dywizji Grenadierów Waffen SS Jarosław Hunka nagrodzony przez parlament Kanady owacją na stojąco!

 

https://news-kiev.ru/society/2023/09/24/228183.html

Od 1 minuty 40 sekundy owacja na stojąco dla ukraińskiego ludobójcy z SS Galizien

https://twitter.com/thecanadafiles/status/1705656600839811498?s=46&t=08yremobOl2nyEylXbOKCA

Zełenski i Trudeau oklaskami powitali byłego żołnierza dywizji SS Galicja Jarosława Hunkę

https://zp-news.ru/society/2023/09/24/213381.html

„Ukraiński Kanadyjczyk, który ,,walczył o niepodległość” Ukrainy przeciwko Rosjanom podczas II wojny światowej”

W ten sposób ukraińscy nacjonaliści, którzy walczyli w dywizji SS Galizien, są dziś reprezentowani na Zachodzie.😡

Jeden z nich był kilka dni temu oklaskiwany w kanadyjskim parlamencie w Ottawie, w tym przez Zełenskiego i Trudeau.

To 98-letni Jarosław Hunka. Podczas II wojny światowej służył w 1. Dywizji Ukraińskiej (14. Ochotniczej Dywizji Piechoty SS Galicja), a następnie wyemigrował do Kanady, unikając sprawiedliwości, a dziś ten zbrodniarz wojenny fetowany jest jako… bohater!


https://t.me/ukr_leaks_pl/28669

AP News potwierdza, że ​​98-letni weteran, nagrodzony owacjami na stojąco przez kanadyjski parlament, to Jarosław Hunka, który walczył w 14. dywizji Waffen SS. Kanadyjski parlament nagrodził owacją na stojąco jawnego kolaboranta nazistowskiego.

Wyszukał, opracował i udostępnił – Jacek Boki – 24 Wrzesień 2023 r.

Największym chichotem historii jest w tym przypadku to, że Żyd będący prezydentem Ukrainy, wiwatuje z radosnym uśmiechem na twarzy w kanadyjskim parlamencie, na cześć… ukraińskiego esesmana, zwyrodniałego mordercy Polaków i jego żydowskich rodaków!





============================

mail:

Do tekstu: “Ukraiński zbrodniarz wojenny powitany owacją na stojąco w kanadyjskim parlamencie” można by dodać rosyjski komentarz:

Что с того?
Тем не менее не будем сильно расстраиваться. Ничего нового о лидерах Канады и Украины и того, что из себя представляют оба государства, мы из антирусского шабаша в канадском парламенте не узнали. На очередной акт враждебности и надругательство над историей мы обязаны ответить грандиозной победой на Украине, которая должна сжаться до такой степени, чтобы никогда в будущем никому не пришло в голову использовать её в виде тарана против России.

Если будущая “Галичина+”, когда основная часть Украины снова станет Россией, будет по-прежнему ненавидеть русских, пусть ненавидит. Ненависть разрушает. Когда ими снова займутся поляки, тогда, может быть, поумнеют и вспомнят, что ещё почти 100 лет назад называли себя “руськими” и стремились к России.

https://tsargrad.tv/articles/zelenskij-pljunul-v-lico-svoemu-dedu-v-kanade-burnye-aplodismenty_873584

„bolszewicy rozstrzelali mię wraz z bratem”. Ks. Wincenty Jach – trzykrotnie ocalony…. Wielkanoc będzie czerwona od krwi „lackiej”…

bolszewicy rozstrzelali mię wraz z bratem”. Ks. Wincenty Jach – trzykrotnie ocalony.

…Wielkanoc będzie czerwona od krwi „lackiej”…

gloria

Ksiądz Wincenty Jach urodził się w roku 1897. Święcenia kapłańskie otrzymał w roku 1926, po czym pełnił funkcję wikarego w parafii w Młynowie, w dekanacie Dubno oraz proboszcza w Ożeninie, w dekanacie Ostróg, w diecezji łuckiej. W roku 1937 mianowano go proboszczem parafii Ptycza, w gminie Werba, w dekanacie dubieńskim.

27 czerwca 1941 roku został ciężko postrzelony tuż przed odwrotem żołnierzy sowieckich z Ptyczy (por. np. Diecezja łucka w latach 1939-1945. Sprawozdanie ks. Jana Szycha, opr. M. Dębowska) Jak napisze dwa lata później: „bolszewicy rozstrzelali mię wraz z bratem”. Sowieci uznali go za trupa i pozostawili, jednak doszedł do siebie i wyzdrowiał.

To nie był koniec, już dwa miesiące później, na początku września 1941 roku zamach na ks. Jacha zorganizowali Ukraińcy. Zamach ten opisał dziekan dubieński ks. Stanisław Kuźmiński w liście do ordynariusza łuckiego biskupa Szelążka z 6 września 1941 r.:

Dziś był u mnie ks. Wincenty Jach, proboszcz ptycki z wiadomością, że w dniu 4 września roku bieżącego [wg innych relacji 2 września – por. np. W. Siemaszko: Ludobójstwo… – przyp. wł.] o godzinie 24 dokonany został na jego osobę zamach bombowy. Jakiś osobnik rzucił przez okno do pokoju, w którym on spał ręczną bombę. Bomba eksplodując zniszczyła część podłogi obok łóżka, pościel, a jego chwilowo tylko ogłuszyła nie wyrządzając najmniejszej krzywdy. Uważam, że po raz drugi uniknął w cudowny sposób śmierci. Wskutek zniszczenia od bomby reszty probostwa, pozostałego po wojnie, ksiądz proboszcz zmuszony był z braku innego lokalu na miejscu zamieszkać w Smolarach, odległej wsi od Ptyczy 5 kilometrów u pana Szustra. Radziłem mu wyjechać z Ptyczy na stałe lub wziąć zdrowotny urlop, tym bardziej że wobec przerwania niektórych strun głosowych, głos jego jeszcze poważnie szwankuje i nie pozwala głosić ani kazań ani śpiewać. W dekanacie dubieńskim nie ma takiego księdza, z kim mógłby się zamienić na parafię, a przy tym byłby za blisko Ptyczy.”

Po pewnym czasie ks. Jach wrócił do Ptyczy i zamieszkał na strychu kościoła a w sierpniu 1942, w okresie spokojniejszym wrócił na plebanię (por. W. Siemaszko: Ludobójstwo…). Po Wielkanocy 1943 roku kiedy to nastąpiła kolejna już (po zimowej na początku 1943) fala rzezi na Wołyniu parafia ks. Jacha opustoszała.

W Wielki Czwartek, 22 kwietnia dokonano napadu na gospodarstwa polskie we wsi Białogródka w gminie Werba. Zabito kilkanaście osób. Jak pisze W. Siemaszko (Ludobójstwo…) „Jeden z upowców, będąc pod wpływem alkoholu, wygadał się, że wydobył ze studni zwłoki Jarosza Rozgonia [Czecha], aby wyrwać mu ze szczęki złote koronki i mostki”. W Wielkanoc do oddalonej od Ptyczy o 3 km Werby zaczęli napływać uciekinierzy z pobliskiej kolonii V Kwartał. Upowcy napadli na nią w noc Wigilii Paschalnej (z 24 na 25 kwietnia). Pozostały w niej głównie Polki i ich dzieci, a to wobec ostrzeżeń, że Ukraińcy mogą mordować mężczyzn (słynna zapowiedź, że Wielkanoc będzie czerwona od krwi „lackiej”), którzy na noc się ukryli poza osiedlem. Ofiary kłuto bagnetami i nożami, wrzucano do studni. Syn zamordowanej matki w wieku 10 lat z przerażenia ukrył się w gorącym piecu chlebowym i doznał ciężkich, przypuszczalnie śmiertelnych poparzeń (por. Siemaszko, op. cit.). W tę samą noc, noc Zmartwychwstania upaińcy napadli na polskie domy w Nosowicy Nowej. Również tutaj mężczyźni i młodzi chłopcy nocowali w lesie a w domach pozostały niewiasty i dzieci. Zamordowano ponad 20 osób. Część ocalałych Polaków również znalazła się w Werbie, gdzie przybyli prosząc Niemców o eskortę by mogli pogrzebać zamordowanych.

W nocy z Niedzieli Wielkanocnej na Poniedziałek Wielkanocny doszło do napadu na polskie domostwa we wsi Budy koło Werby – spalono łącznie 25 zagród i wymordowano ponad 20 Polaków. W położonej również na terenie gminy Werba parafii Pełcza księdza Bolesława Murawskiego ostrzegł miejscowy pop, którego potem w akcie zemsty Ukraińcy zabili (por. Siemaszko: Ludobójstwo…). 18 maja 1943 roku ks. Kuźmiński informował Kurię łucką:

“Jak wszędzie na Wołyniu, tak i w dekanacie dubieńskim dzieją się rzeczy przerażające: katolicy całymi nie tylko rodzinami, ale i wioskami pod groźbą mordów masowych opuszczają swe siedziby i ciągną do miasta Dubna, będąc często napadani i mordowani. W dubieńskiej parafii około 40 osób zostało zamordowanych. Rozpoczęło się to od 27 kwietnia roku bieżącego i trwa dotychczas w poszczególnych miejscowościach. Księża proboszczowie jeszcze siedzą na miejscu, tylko ks. Bolesław Murawski mieszka w Dubnie i do Pełczy od Świąt Wielkanocnych nie dojeżdża już.”

Mordy trwały dalej i w innych wsiach. Jak podsumowywał ks. Kuźmiński w liście do bp Szelążka z 15 czerwca 1943 r.: „wszyscy katolicy, za wyjątkiem Czechów, opuścili już parafię pełczańską, ptycką i radowską. Ksiądz Jach Wincenty mieszka jeszcze w Werbie, ale ze Mszą świętą dojeżdża w niedziele i święta do Dubna. (…) W radziwiłłowskiej parafii dotychczas zamordowano 44 osoby, w ptyckiej 91 osób, w pełczańskiej około 100 osób, w dubieńskiej do 100 osób. W Dubnie zgrupowało się kilkanaście tysięcy ludzi, których wywożą na robotę.”

To nie był jeszcze koniec – ukraińscy nacjonaliści nadal planowali jego zgładzenie. Po „akcji na św. Piotra i Pawła” znanej w Polsce jako „krwawa niedziela wołyńska” zaplanowano również atak na kościół w Ptyczy. Ks. Jach został jednak ostrzeżony o tych planach przez życzliwych mu Ukraińców i przeniósł się na stację kolejową w Werbie, gdzie stacjonował oddział węgierski. W noc po jego wyjeździe doszło faktycznie do napadu UPA na plebanię w Ptyczy, podczas którego zamordowano dwie zamieszkałe w pobliżu rodziny: Ukrainkę – wdowę po Polaku, miejscowym kościelnym i jej trzech nastoletnich synów (mimo wcześniejszych zapewnień banderowców że nic jej nie grozi) oraz rodzinę Władysława Furmańca (por. W. Siemaszko: Ludobójstwo…). Na początku sierpnia drewniany kościół Trójcy Świętej został przez nacjonalistów ukraińskich spalony.

Oddajmy znów głos ks. Kuźmińskiemu (list z 10 sierpnia 1943 r.):

De facto już nie istnieją parafie: ptycka, radowska i pełczańska. Wszyscy parafianie pod groźbą utraty życia grożącej ze strony bandytów opuścili swoją gospodarkę, inwentarz żywy i martwy i ziemię zraszając ją obficie krwią zamordowanych bezbronnych starców, dzieci i dorosłych krewnych, których zwłoki pozostały niepogrzebane na miejscu zbrodni. W ptyckiej parafii zginęło śmiercią męczeńską ponad 200 osób, w pełczańskiej do 200 osób, w radowskiej 35 osób. W ptyckiej i pełczańskiej parafiach zdarzały się wypadki, że pary rodzin chcąc uratować swoje życie przyjęli prawosławie, ale i ci zostali pomordowani. Miejscowa ludność często zachęcała do pozostania na miejscu katolików, a później sami przyczyniali się do śmierci. (…) Dnia 3 sierpnia 1943 r. został spalony przez bandytów kościół w Radowie wraz z plebanią i zabudowaniami gospodarczymi. Dnia 4 sierpnia roku bieżącego to samo stało się z kościołem w Ptyczy, zbudowanym jeszcze w 1787 r. Wiele wojen i dużo bitew przetrwał, ale nie oparł się złej woli człowieka-złoczyńcy. Proboszcz ptycki ks. Wincenty Jach ma zamiar w tych dniach wyjechać na urlop do swych stron rodzinnych. Zgodziłem się udzielić mu urlopu miesięcznego, o ile Wasza Ekscelencja aprobuje.”

Ks. Jach, który przebywał z innymi rodzinami polskimi na stacji Werba, wyjechał do Dubna a następnie do Brodów w województwie tarnopolskim. Swoje losy pokrótce opisał w liście do bp A. Szelążka z początku października 1943 r.:

Ile wycierpiałem, o tym wiedzą tylko parafianie. Bolszewicy rozstrzelali mię wraz z bratem, następnie rzucono na mnie granat, lecz i tym razem Opatrzność Boża czuwała nade mną, że uniknąłem śmierci, bo łóżko pobite, pościel podarta a ja wyszedłem cało. Utraciłem wszystko prócz sutanny, palta, kapelusza i laski. Poniewierałem się po domach parafian a przez pół roku mieszkałem na strychu ganku kościelnego w wielkich niewygodach. Grzebałem zamordowanych parafian, których zginęło około 250 osób. Po spaleniu kościoła i budynków mych parafian, parafianie wyjechali z parafii a ja przeniosłem się do Dubna, gdzie mieszkałem jeden miesiąc, lecz nie miałem z czego żyć, więc wyjechałem do Brodów, gdzie zostałem przez miejscowego księdza dziekana serdecznie przyjęty i pracuję tu od 15 sierpnia 1943 r. Jest tu moich parafian około 40 rodzin.”

Ks. Jach musiał potem wyjechać z Kresów, zmarł w roku 1965 na terenie [obecnych granic md] Polski.

Zmarła Lidia Marks – Boki. Kresowianka z dziada pradziada, obrończyni pamięci ofiar ukraińskiego ludobójstwa. APEL.

Zmarła Lidia Marks – Boki. Kresowianka z dziada pradziada, obrończyni pamięci ofiar ukraińskiego ludobójstwa.

Jacek Boki

Obraz Matki Boskiej Buszczeckiej – Buszcze, powiat Brzeżany, województwo Tarnopolskie.

=================================================

Dziś rano po długiej i bardzo ciężkiej chorobie zmarła moja Najukochańsza małżonka Lidia Marks – Boki. Kresowianka z dziada pradziada, której mama, siostry i rodzice, przeżyli ukraińskie ludobójstwo w miejscowości Buszcze, powiat Brzeżany, województwo Tarnopolskie. Moja Lideczka wraz ze mną od 2013 roku prowadziła bezkompromisowa działalność na rzecz godnego upamiętnienia, polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa.

To jej zaangażowanie i niezłomna determinacja, doprowadziły w 2018 roku, do nadania jednemu z rond w Elblągu, imienia Obrońców Birczy.

Ostatnim aktem jej heroicznych zmagań, zachowania pamięci setek tysięcy Polaków, bestialsko wymordowanych na Kresach Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, i godne upamiętnienie Ich ofiary złożonej na ołtarzu Ojczyzny, był jej Apel, napisany ostatkiem sil, niespełna miesiąc temu do radnych, rady miejskiej w Elblągu, o uhonorowanie naszych rodaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej, w 80 rocznice Krwawej Niedzieli na Wołyniu 11 lipca1943 roku. 

Pogrzeb odbędzie się w sobotę 4 marca. Msza święta odbędzie się w Kościele Garnizonowym, przy ulicy Beniowskiego o godz. 10 rano, po czym ceremonia pogrzebowa na Cmentarzu Dębica w Elblągu o godz. 11 rano (Nowa Kaplica)

Jacek Boki

https://m.facebook.com/story

=====================================

Apel o godne upamiętnienie polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa, w 80 rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu

 

Dzisiaj w czwartek 23 lutego, o godzinie 13ej, złożyliśmy w Biurze Rady Miejskiej w Elblągu nasz Apel/Petycję o godne upamiętnienie polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa w 80 rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu, która przypadnie 11 lipca br,, wraz z około czterystoma podpisami mieszkańców naszego miasta, oraz podpisami najbardziej znanych działaczy kresowych w Polsce, a także stowarzyszeń kresowych i upamiętniających polskie ofiary, niemieckich obozów zagłady, jak również działaczy społeczno – politycznych. Nasz Apel/Petycję, podpisała również jedna Ukrainka, mieszkanka Elbląga, której rodziców na ziemie ówczesnego województwa olsztyńskiego przywieziono z Bieszczad w ramach Operacji Wisła, choć ona sama urodziła się już tutaj. 

 

 Na zdjęciu od lewej: Pan Andrzej Skrobun, syn szeregowego żołnierza Wojska Polskiego walczącego z bandami UPA w 1947 roku, w obronie Birczy, Leska, Baligrodu i innych Podkarpackich miejscowości, przed ludobójczym terrorem ukraińskich szowinistów. W środku Pani Janina ILKO, i z lewej autor z treścią naszego Apelu/Petycji.

 

 

 Pan Jacek Zbrzeźny z elbląskiej Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna i autor

 

 

 Przed Biurem Rady Miejskiej, Pan Jacek Zbrzeźny z elbląskiej Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna i Pani Janina ILKO

Zapytana przeze mnie, dlaczego chce złożyć swój podpis pod naszą petycją, skoro cel naszego wniosku, jest daleko odmienny od jej interesu narodowego, odpowiedziała mi wówczas bez chwili wahania, że to co banderowcy zrobili Polakom na Kresach to, jak stwierdziła było… zwykłe ,,skurwysyństwo”, z którym ona osobiście, absolutnie się nie identyfikuje i nie chce mieć z tym nic wspólnego, i dlatego właśnie chce złożyć swój podpis pod naszym wnioskiem. Oraz, że jest to jej osobista decyzja, powodowana jej własnymi przekonaniami, dotyczącymi tego tematu i nikomu nic do tego. Po złożeniu pod naszą petycją swojego podpisu, podaliśmy sobie ręce, składając obopólne życzenia wszystkiego co najlepsze, jak też dla naszych najbliższych, po czym, po uściśnięciu sobie dłoni, rozstaliśmy się w przyjaźni.

 

Nie wiemy, czy nasz Apel/ Petycja zostanie przez obecnych włodarzy Elbląga w ogóle rozpatrzony i zaakceptowany do realizacji, czy może odrzucony już na samym wstępie, jednak podjęliśmy tą kolejną walkę o pamięć naszych rodaków, bestialsko wymordowanych przez ukraińskich szowinistów z OUN – UPA i SS Galizien na Wołyniu i Kresach Południowo – Wschodnich, orazi obecnych ziemiach południowo – wschodniej Polski w latach 1943 – 1951. W przeciwieństwie jednak do innych osób, mieniących się patriotami, my przynajmniej spróbowaliśmy ją podjąć i stoczyć ten nierówny bój, o wciąż niewygodną dla obecnych władz, wszystkich szczebli w naszym kraju prawdę, podczas gdy inni, boją się o czymś podobnym nawet pomyśleć, by nie narazić się tym samym na określenie bycia ruskimi onucami, czy innymi równie ,,mądrymi” epitetami, przez ludzi, którzy nie mając żadnych argumentów w tej kwestii, zaczynają i kończą wszelkie dyskusje na ten temat, takim właśnie przymiotnikiem – ruska onuca lub podobnym, w zbliżonym zresztą ,,guście”.

P.S.

 Autorką naszego Apelu/Petycji jest moja żona Lidia, ciężko chora na raka. Ja napisałem tylko ostatni akapit tego opracowania. Moja żona tekst naszego apelu, napisała prawie miesiąc temu, ostatkiem swoich, coraz mniejszych już sił, gdy wielu innym, ludziom zdrowym, nie chciało się pod naszą petycją, złożyć, nie tylko nawet swego podpisu, ale także pewne środowiska, mieniące się być patriotycznymi, po wcześniejszych deklaracjach, odmówiły nam swej pomocy w zbiórce podpisów, dotyczącej tej inicjatywy, ale jeszcze rozpoczęły na nas nagonkę, połączoną z zawoalowanymi groźbami. My jednak, nie będziemy się już więcej oglądać na nikogo, tylko dalej będziemy robić swoje.

***

Apel o godne upamiętnienie polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa, w 80 rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu

Zbliża się 80 rocznica Krwawej Niedzieli na Wołyniu, czyli kulminacji ukraińskiego ludobójstwa. Obowiązkiem Nas – Polaków jest godne upamiętnienie setek tysięcy naszych rodaków, wymordowanych bestialsko na Kresach Rzeczypospolitej, tylko dlatego, że byli Polakami, przez ukraińskich szowinistów z OUN – UPA i SS Galizien.  Do dnia dzisiejszego ich szczątki walają się po polach, lasach i przydrożnych rowach, całej obecnej zachodniej Ukrainy. Władze tego kraju, będące rzekomo przyjacielskie wobec naszego państwa, nie pozwalają na ich poszukiwania, ekshumację i godny, chrześcijański pochówek. Jest to ewenementem w skali całego świata, by rząd cywilizowanego państwa, odmawiał ekshumacji i godnego pochowania ofiar najbardziej bestialskiego ludobójstwa w dziejach świata.

Dlatego zwracamy się do prezydenta i radnych rady miejskiej w Elblągu w ten szczególny dla wszystkich Polaków czas, o przychylenie się do naszej petycji, popartej setkami podpisów mieszkańców naszego miasta, i nadanie nazwy Ofiar Wołynia, dla ronda u zbiegu ulic Królewieckiej i Kościuszki, naprzeciw Szpitala Wojewódzkiego. Jest to miejsce najbardziej reprezentacyjne dla godnego upamiętnienia tych setek tysięcy rodaków, którzy oddali swe życie, abyśmy my mogli nadal żyć i trwać, jako Polacy.


Jednocześnie pragniemy nadmienić, że nazwa ronda Ofiar Wołynia w pełni wpisuje się w przyjęty zwyczaj, aby elbląskie ronda upamiętniały wydarzenia historyczne naszego Państwa takie jak: Bitwa pod Grunwaldem, Bitwa Warszawska, Żołnierze Wyklęci, czy Rondo Obrońców Birczy.


Jednocześnie prosimy by, nie podważać naszej petycji, powołując się na trwającą za naszą wschodnią granicą wojną, jako coś co, rzekomo z góry, dyskwalifikuje takie inicjatywy, ze względu na naszą solidarność z Ukrainą w tym czasie. Pragniemy przypomnieć, że tocząca się wojna, nie jest naszą wojną. Angażowanie się w ten konflikt sprowadza na nas zagrożenie dla naszego dalszego bytu – narodowego, państwowego i biologicznego. 

 

Równocześnie argument powoływania się na solidarność z władzami Ukrainy, nie wytrzymuje krytyki w obliczu kolejnej zniewagi rzuconej nam Polakom, mieszkańcom Elbląga, przez ,,partnerskie’’ wobec naszego miasta władze Tarnopola. 5 marca 2021 roku władze tego miasta nadały stadionowi miejskiemu w Tarnopolu, imię zwyrodniałego mordercy naszych rodaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej, dowódcy UPA Romana Szuchewycza. Minęły prawie dwa lata od tamtego momentu i historia się powtórzyła. Włodarze tego, ponoć partnerskiego wobec Elbląga miasta na Ukrainie, 21 grudnia 2022 roku, podjęły jednomyślną decyzję o wzniesieniu pomnika temu zbrodniarzowi w centrum Tarnopola.

Jak widać sprawa kolejnego uhonorowania tego ludobójcy była dla włodarzy Tarnopola, kwestią nie cierpiącą zwłoki. Na ten cel, nie tylko bezproblemowo znalazły się środki finansowe, ale zobowiązano władze miasta do przedstawienia projektu całego monumentu w ciągu trzech miesięcy, od przyjęcia uchwały i jak najszybszego postawienia okazałego pomnika dowódcy UPA, naprzeciw budynku rady obwodowej Tarnopola, czyli dokładnie w tym samym miejscu, w którym stoi pomnik Stepana Bandery.

Wynika z tego, że dla partnerskich wobec Elbląga władz Tarnopola trwająca na Ukrainie wojna, nie tylko nie stanowi dla takiej inwestycji żadnego problemu, ale pokazuje jednocześnie, zupełny brak szacunku i wdzięczności dla polskiej solidarności z Ukrainą i pomocy udzielanej im kosztem całego naszego społeczeństwa. Tylko z podatków mieszkańców Elbląga wyasygnowano na pomoc dla Tarnopola ponad 7 milionów złotych. W ramach swoiście rozumianego przez nich podziękowania przeprowadzają 1 stycznia br. również na całej Ukrainie, i to pomimo trwającej wojny, huczne, uroczyste obchody 114 rocznicy urodzin innego kolaboranta Hitlera i mordercy Polaków – Stepana Bandery.

Już wcześniej władze Tarnopola podejmowały kuriozalne, kontrowersyjne decyzje ws nazewnictwa ulic, wznoszenia pomników honorujących i gloryfikujących największych ludobójców w historii ludzkości. To ostatnie posunięcie władz Tarnopola wskazuje niewątpliwie na kontynuację idei ludzi, których zbrodnie pochłonęły życie setek tysięcy Polaków, a poziom wynaturzenia człowieczeństwa przekroczył wszelkie możliwe granice.


Przed nami kolejne wrogie akty wobec nas Polaków, a zatem i mieszkańców Elbląga. Dlatego w obliczu takiego zagrożenia, naszym świętym obowiązkiem jest tym bardziej stać niewzruszenie na straży pamięci o naszych kresowych bohaterach, których imię tak wielu chce dziś zmarginalizować, rozmyć, wymazać z historii, by pokryła je na zawsze patyna zapomnienia. Na to pozwolić, nigdy nie możemy.

Z poważaniem

Lidia i Jacek Boki

 =======================================

Pod naszym apelem podpisali się także:

Pan Witold Listowski – Prezes Patriotycznego Związku Kresowian i Organizacji Kombatanckich – Kędzierzyn Koźle

Pan Jacek Zbrzeźny – Konfederacja Korony Polskiej – Elbląg

Pan Stanisław Krajczewski – Prezes Stowarzyszenia Toruńska Pamięć Kresowa

Pan dr hab. Włodzimierz Osadczy – profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Prezes Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Kresowego.

 

Pan dr hab. Andrzej Zapałowski – profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego i Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Przemyślu 

 

Pani doktor Lucyna Kulińska – profesor wydziału humanistycznego Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie

 

Pan Antoni Dąbrowski – Ocalony z ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej

Pan Krzysztof Adamek – Prezes Stowarzyszenia Obrońców Polskich Ofiar Niemieckich Obozów Zgłady

 

Stowarzyszenie Kresy Wschodnie Dziedzictwo i Pamięć w Dębnie

 

 Ruch Społeczny Porozumienie Pokoleń Kresowych – Andrzej Łukawski



Janusz Bernach – Prezes Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu z siedzibą w Zamościu

 

Piotr Żurek – Wrocławski działacz społeczno – polityczny

Elbląg – 23 Luty 2023 r.

Naszą inicjatywę wsparł portal kresy.pl

ELBLĄG: DZIAŁACZE KRESOWI APELUJĄ O UPAMIĘTNIENIE POLSKICH OFIAR UKRAIŃSKIEGO LUDOBÓJSTWA I RONDO OFIAR WOŁYNIA

https://kresy.pl/wydarzenia/elblag-dzialacze-kresowi-apeluja-o-upamietnienie-polskich-ofiar-ukrainskiego-ludobojstwa-i-rondo-ofiar-wolynia/

 

A także portale:

Stowarzyszenie Kresowian Kędzierzyn – Koźle 

http://kresykedzierzynkozle.pl/2023/apel-o-godne-upamietnienie-polskich-ofiar-ukrainskiego-ludobojstwa-w-80-rocznice-krwawej-niedzieli-na-wolyniu/

Wolne Media

 

https://wolnemedia.net/kategoria/linki/

 

Polska Wolna Od Cenzury

 

https://moto.media.pl/apel-o-godne-upamietnienie-polskich-ofiar-ukrainskiego-ludobojstwa-w-80-rocznice-krwawej-niedzieli-na-wolyniu/

 

 

„Obozowe męczeństwo” hitlerowskiego kolaboranta Stepana Bandery

„Obozowe męczeństwo” hitlerowskiego kolaboranta Stepana Bandery

  Jacek Boki – 12 Luty 2023 r. http://kresywekrwi.blogspot.com/2023/02/obozowe-meczenstwo-hitlerowskiego.html?m=0

SS Stepan Bandera – Reichskommissariat Ukraine

Oficjalna, zakłamana propaganda wmawia dziś ludziom, nie znającym historii, że po rozpędzeniu przez Niemców tzw. Rządu Stecki, który 30 czerwca ogłosił we Lwowie samowolnie, bez zgody Niemców niepodległość Ukrainy, Niemcy wraz z tym tzw. ,,ukraińskim rządem”, aresztowali także Stepana Banderę i umieścili go, jak głosi to oficjalna hagada, rzekomo w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, jako takiego samego więźnia, jak wszyscy pozostali.

 Od czasu do czasu jednak, jakby mimochodem, od niechcenia, gdy odzywają się w nich pozostałości resztek, ich brudnych wyrzutów sumienia, kołaczących się w ich pustych duszach, jak zjawy szukające ukojenia, zdarza się wtedy, tym wszystkim dyżurnym autorytetom, przebąknąć czasem po cichu pod nosem, niby od niechcenia, że nie był on tak naprawdę, wcale żadnym więźniem tegoż obozu w dosłownym tego słowa rozumieniu, jak dziesiątki tysięcy innych pensjonariuszy tej jednej z tysięcy niemieckich fabryk śmierci, tylko osadzonym w specjalnym budynku dla tzw więźniów VIP, czasowo tylko zatrzymanym gościem tysiącletniej Rzeszy.

Jednak jak się okazuje, po dokładnym zbadaniu tej historii, otóż i ta opowieść również, nie wytrzymała próby czasu i krytyki, okazując się kolejną bajką wymyśloną, na użytek prostaczków, by tym sposobem wmówić im i podtrzymać w nich fałszywe przekonanie i naiwną wiarę, jakie to straszne, obozowe katusze, cierpiał pierwszy prowydnyk Samostijnej, oraz by tym prostym sposobem, jeszcze bardziej zalegendować rzekomy, heroiczny opór tej zbrodniczej kreatury, przeciwko swoim niemieckim panom, którego nie tylko, nigdy wobec nich nie okazał w żadnym momencie swego parszywego życia, ale w kilka dni po swoim aresztowaniu, wykazał się kundlizmem, nie mieszczącym się w żadnych ramach cywilizowanych zachowań jakiegokolwiek człowieka, wydając osobisty rozkaz, który potwierdza zachowany do dziś dokument datowany na dzień 18 lipca 1941 roku, z widniejącym na nim osobistym podpisem Stepana Bandery, który kategorycznie zabraniał wszystkim formacjom ukraińskich nacjonalistów, wszelkich zbrojnych akcji przeciwko Niemcom, to jest absolutnego zakazu atakowania niemieckich żołnierzy i niemieckiej administracji na wszystkich terenach, będących w zasięgu działania bojówek ukraińskich nacjonalistów pod rygorem kary śmierci. I był on, z nielicznymi, pojedynczymi wyjątkami, przestrzegany z żelazną konsekwencją, aż do zakończenia wojny.

 Dwa dni temu wpadła mi w ręce stara publikacja z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, oparta o dokumenty na ten temat z roku 1947, w rozdziale której, zatytułowanym ,,Walka z ukraińskim podziemiem nacjonalistycznym i kureniem Żeleźniaka w latach 1944 – 1947”, znajduje się opis, jakie to straszliwe, obozowe męczeństwo w latach 1941 – 1944 przeszedł pierwszy heroj obecnej UPAdłej Ukrainy, wraz ze swoją przyboczną świtą. A mianowicie, po aresztowaniu Bandery i jego ludzi w lipcu 1941 roku i przewiezieniu ich do miejscowości Oranienburg nieopodal Berlina, i ,,osadzeniu” całego tego towarzystwa, nie w samym obozie KL Sachsenhausen, ani też w części hotelowej tegoż obozu, stanowiącej specjalna strefę dla więźniów VIP, ale całkowicie poza terenem tego obozu, którego Stepan Bandera i jego przyboczni, w ogóle nigdy nie ujrzeli nawet na swoje oczy, przez trzy i pół roku swojego tzw. uwięzienia, ale przebywali przez cały ten okres w specjalnie przygotowanej dla nich wcześniej i przeznaczonej do ich wyłącznego użytku luksusowej willi, w której mieli do dyspozycji telefon, do swobodnego kontaktowania się ze światem zewnętrznym, jak również radio i doskonale wyposażoną, dużą bibliotekę, a wyżywienie stanowił, dostarczany Banderze i jego kompanom trzy razy dziennie, specjalny katering z miejscowej restauracji. 

 Prowydnyk i jego kompanii przez cały okres swojego tzw. ,,ograniczenia wolności”, mieli pełną swobodę opuszczania tejże rezydencji, w której ich ulokowano i udawania się w dowolnie wybranej przez siebie chwili, na wypady do pobliskiego  Oranienburga, kupowania prasy i swobodnego kontaktowania się z kimkolwiek tylko zapragnęli.

Tak wyglądało w rzeczywistości, to arcy okrutne uwięzienie i obozowe męczeństwo przywódcy OUN – UPA Stepana Bandery, w odróżnieniu od zmitologizowanych bredni, podawanych dziś do wierzenia ciemnemu ludowi, również w Polsce, przez funkcjonariuszy frontu ideologicznego z IPN, że ten ukraiński, najwierniejszy i to do samego końca III Rzeszy kolaborant Adolfa Hitlera, cierpiał rzekome, niesłychane wręcz męki w obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen, którego bram, nigdy nawet nie przekroczył.

Opowiadanie więc ordynarnych bredni na ten temat, przez różnych pseudo historyków w Polsce, wybielaczy Bandery, że w okresie swego tzw uwięzienia, a raczej internowania, nie miał on żadnych możliwości wydawania rozkazów podległym sobie przywódcom OUN – UPA, ani świadomości o dokonującym się rękami jego podwładnych na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej ludobójstwie wobec polskiej ludności tych ziem, jest kłamstwem tak bezczelnym, że urągającym, zarówno ludzkiej inteligencji, jak też będącym w ich wydaniu zwykłym, cynicznym skurwysyństwem, za co powinno się obić im wszystkim pyski, poddać bezwzględnemu ostracyzmowi i na zawsze wyrzucić poza nawias wszelkiego życia politycznego i społecznego w Polsce, jako zwykłych, pospolitych, zdrajców, którymi w istocie byli od zawsze i dla których nie ma i nigdy nie powinno być miejsca zarówno w polskim społeczeństwie, jak i na polskiej ziemi.

 Jacek Boki – 12 Luty 2023 r.

  Źródła:

 ,,Walka z ukraińskim podziemiem nacjonalistycznym i kureniem Żeleźniaka w latach 1944 – 1947” – str. 367 – Wydawnictwo MON 1966 r.

 Kresy Wschodnie we krwi polskiej tonące – praca zbiorowa pod redakcją Jana Sokoła i Józefa Sudo – Wydawnictwo Ośrodka pojednania Polsko – Ukraińskiego w Chicago 2004/2005 r.

Niech przemówią fakty  http://kresywekrwi.blogspot.com/2019/04/niech-przemowia-fakty.html 

 ===================

 Prowadzenie tego bloga to moja pasja ale także wielogodzinna praca. Jeśli uważasz, że to co robię ma sens to możesz wesprzeć mnie w tym co robię, za co serca już teraz dziękuję.

 PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431

ARCHIWUM OSKARA

ARCHIWUM OSKARA http://kresywekrwi.blogspot.com/2022/04/archiwum-oskara.html

Pragnę z całego serca podziękować tą drogą Panu Jarosławowi Wróblewskiemu z Zamościa za przekazany przezeń dar na działalność bloga Kresy we krwi. Pozwoli on zdigitalizować teraz tzw. Archiwum Oskara, czyli kopię archiwum meldunków wywiadu Armii Krajowej z lat 1943 – 1945, dotyczących działalności i zbrodni ludobójstwa dokonanych przez OUN – UPA na polskiej ludności Kresów Południowo – Wschodnich II RP. Kopię tego archiwum, z tego co wiem jedyne istniejące, przekazała mi Pani profesor Lucyna Kulińska z Krakowa. Dzięki Pańskiej hojności umożliwi to zdigitalizowanie tych dokumentów i opublikowanie na moim blogu, aby każdy, kto jest zainteresowany tym tematem, miał możliwość zapoznania się z tymi bezcennymi dokumentami. Świadectwami bestialskich zbrodni ludobójstwa dokonanych na naszych rodakach zamieszkujących Wołyń i Małopolskę Wschodnią przez ukraińskie formacje zagłady w służbie Adolfa Hitlera i III Rzeszy. 

Ani jeden grosz z tej sumy, nie zostanie wykorzystany na żadne osobiste sprawy. Całość, zostanie użyta wyłącznie do celów związanych z naszą działalnością kresową, mającą na celu godne upamiętnienie naszych rodaków, bestialsko zamordowanych przez ukraińskich szowinistów z OUN – UPA i SS Galizien. 

Dzisiaj dokumenty zostały przekazane do digitalizacji i pierwsze części całego archiwum, liczącego kilkaset meldunków, zostaną opublikowane najpóźniej za około dwa tygodnie

Jeszcze raz dziękuję za Pana dar, zapraszając do stałej lektury naszego bloga.

Z wyrazami szacunku

Jacek Boki