Niemcy, bez względu na to kto wygra wybory, będą musiały zmierzyć się z pilną naprawą infrastruktury, ponieważ niemieckie drogi, mosty i koleje są w coraz większej zapaści – czytamy w sobotniej “Gazecie Wyborczej”
zdjęcie ilustracyjne / Pixabay
“Gazeta Wyborcza” pochyliła się nad kondycją pierwszej gospodarki Europy i trzeciej gospodarki świata. Z konkluzji, do jakich doszedł dziennik, można wnioskować, że Niemcy zmagają się z potężnym kryzysem gospodarczym i infrastrukturalnym.
Jak zaniedbane są Niemcy? – pytały tabloidy. Dla kraju, który jest pierwszą gospodarką Europy i trzecią gospodarką świata, jednym z wiodących eksporterów, samo pytanie brzmi jak potwarz. Ale to niestety prawda. Niemcy nie kwitną, tylko się sypią – czytamy w artykule Bartosza Wielińskiego.
“Niemcy nie kwitną, tylko się sypią”
O tym, że jazda po niemieckich mostach stała się niebezpieczna, media trąbiły od ponad dekady, zwykle przed wyborami. Ale do tej pory (września ubiegłego roku – PAP), mimo złych technicznych diagnoz, żaden się nie zawalił
– zauważyła „GW”. Jak wynika według z ministerstwa transportu, 4 tys. mostów trzeba wyremontować albo zburzyć i postawić na nowo, a stan 3/4 mostów ocenia się jako zły, ale dopuszczalny.
Dodatkowym utrudnieniem jest “gigantyczna biurokracja”.
Przygotowanie inwestycji, zebranie odpowiednich pozwoleń i uzgodnień, dokumentacji to koszmar– podkreślił dziennikarz “GW”. Wykonawcy pod uwagę muszą brać ok. 20 tys. przepisów prawa, a z wyliczeń związków przedsiębiorców budowlanych wynika, że sama budowa pochłania tylko 15 proc. czasu inwestycji. “Resztę – użeranie się z urzędnikami i sądami” – dodała gazeta.
Brak pieniędzy i pracowników
Ponadto, z szacunków niemieckiej branży budowlanej wynika, że co trzecia firma boryka się z brakiem pracowników.
Ale przede wszystkim brakuje pieniędzy. W 2022 roku minister transporty Volker Wissing na specjalnej konferencji poświęconej sypiącej się infrastrukturze zapowiedział narodowy plan naprawy 400 mostów rocznie. Projekt miał pochłonąć 4,5 mld euro. Eksperci oceniali go za zbyt ambitny– zauważyła “GW”.
Rok później resort Wissinga stracił 5,2 mld euro, a plan “w dużej mierze pozostał na papierze”.
Niemiecki radiowóz w środku nocy w Gubinie / fot. X / Olga Srokarczuk
W sieci pojawiło się nagranie z Gubina. W środku nocy po ulicach jeździł pojazd niemieckiej policji. „Polskie władze powinny wyjaśnić na jakiej podstawie niemieckie wozy policyjne jeżdżą po ulicach polskich miast” –ocenił publicysta „Najwyższego Czasu!” Marek Skalski.
„Niemiecka policja wchodzi w nas jak w masło. Czy my jesteśmy już państwem podległym? Kiedy straciliśmy niepodległość?!” – napisał na X internauta o nicku Olga Srokarczuk, udostępniając nagranie.
Ma ono pochodzić z godz. 3.13 dnia 17 lutego bieżącego roku. Nagranie wykonano z samochodu.
Widzimy na nim pojazd niemieckiej policji jeżdżący po polskim mieście.
– Oni uciekają – mówi nagrywający mężczyzna.
– Niemiecka policja ucieka przed Polakami. Co oni mają na pace? – zastanawia się kierowca.
Skandaliczną sytuację skomentował m.in. publicysta „Najwyższego Czasu!” Marek Skalski.
„Wydaje się, polskie władze powinny wyjaśnić na jakiej podstawie niemieckie wozy policyjne jeżdżą po ulicach polskich miast?” – napisał na X Skalski.
Teoretycznie nie jest zakazane, by niemiecka policja jeździła po polskich drogach i realizowała niektóre swoje cele. Zezwala na to umowa o współpracy polskiej i niemieckiej policji, która weszła w życie 9 lipca 2015 roku.
Biorąc jednak pod uwagę kontekst sytuacyjny – wyrzucanie nielegalnych imigrantów z Niemiec do Polski – sytuacja jest oburzająca i uzasadnione są obawy o obecność niemieckich policjantów.
…a poza tym uważam, że własny naród trzeba zniszczyć.
Tak mogłoby brzmieć credo polityczne niemieckiej lewicy w sprawie migracji. Z powodu głośnych zamachów terrorystycznych władze zawiesiły loty azylantów z Afganistanu do Niemiec. Planują jednak, że odwieszą je… zaraz po wyborach.
W ostatnich tygodniach doszło w Niemczech do kilku brutalnych zamachów terrorystycznych: Magdeburg w grudniu, Aschaffenburg w styczniu, Monachium w lutym. Dodatkowo zamachu dokonano też w Austrii, co odbiło się szerokim echem również w Niemczech – islamski azylant-morderca chciał wyjechać z Austrii do Niemiec.
W efekcie władze zdecydowały o tym, by zatrzymać sprowadzanie do Niemiec azylantów z Afganistanu. To właśnie stamtąd pochodzili mordercy z Aschaffenburga i Monachium. Napływ Afgańczyków ma jednak stać się rzeczywistością… zaraz po wyborach. Jak podał „Die Welt”, w Berlinie, Lipsku i Hannowerze mają wylądować samoloty, które przywiozą łącznie około 3500 osób. Według dziennika oznacza to, że niebezpieczni azylanci z Afganistanu przyjeżdżają do Niemiec nie tylko nielegalnie. Dostają się też do kraju lotami opłacanymi przez niemieckich podatników – tych samych, którzy potem giną z rąk afgańskich zamachowców.
Co ciekawe, azylanci, którzy mają trafić do RFN, już dzisiaj żyją na koszt Niemców. Przebywają w Pakistanie. To Niemcy płacą im za zakwaterowanie i wyżywienie. Jak podają niemieckie media, w ciągu ostatnich niespełna 4 lat władze Niemiec sprowadziły do kraju samolotami aż 36 000 Afgańczyków. Oficjalnie mieli być to pracownicy, którzy obsługiwali Bundeswehrę podczas jej pobytu w Afganistanie. Jednak władze Pakistanu twierdzą, że Niemcy nakłaniały ich do wydawania wiz nawet Afgańczykom… z podrobionymi dokumentami. W tej sprawie toczy się teraz śledztwo…
Jednocześnie, jak pisał wcześniej portal PCh24.pl, Niemcy organizują pokazowe deportacje Afgańczyków. Na pokładzie – głównie kobiety i dzieci. Liczby są zresztą śmieszne: chodzi o od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Przy napływających tysiącach – to po prostu kropla w morzu.
(Zdjęcie ilustracyjne, fot. Obraz kalhh z Pixabay )
W 2014 roku weszło w życie tzw. porozumienie Dublin III dotyczące migrantów. Zgodnie z nim każdy azylant powinien składać wniosek o azyl w tym kraju, do którego przyjechał jako pierwszego w UE. W oczywisty sposób obciąża to państwa graniczne, dlatego nie są one wcale do jego realizacji. Włochy, Hiszpania i Grecja w większości przypadków po prostu przepuszczają przybyszów dalej, pozwalając im jechać tam, gdzie chcą – są to przede wszystkim Niemcy.
Ubolewa nad tym berliński dziennik B. Z. (Berliner Zeitung). „Włochy w 2024 roku spośród kilku tysięcy uchodźców przyjęły tylko czterech” – powiedział jeden z niemieckich urzędników cytowanych przez B. Z. „Zupełnie inaczej Polska: ten sąsiedzki kraj przyjmuje każdego zatrzymanego uchodźcę podpadającego pod porozumienie z Dublina” – chwali dziennik nasz kraj.
Nie oznacza to jednak, że imigranci rzeczywiście zostają w Polsce. „Odrzuceni [migranci] bardzo szybko wracają do Niemiec – często z pomocą przemytników” – wyjaśnia BZ.
Niemiecki rząd przygotowuje teraz nowe regulacje, które mają zmienić tę niewygodną dla Niemców sytuację. Przewiduje się, że azylanci podpadający pod Dublin III nie będą otrzymywać pieniędzy, tak jak inni: mają dostawać tylko łóżko, chleb i mydło. Nie będą mogli opuszczać miejscowości, w której zostaną umieszczeni – tuż przy granicy. Plan jest ciekawy, problem w tym, że… nie ma żadnej infrastruktury dla jego realizacji. Pierwotnie władze chciały stworzyć ośrodek dla tego rodzaju azylantów na półwyspie Odry w Küstrin-Kietz, tuż przy polskim Kostrzynie nad Odrą.
Mieszkańcy protestowali i ostatecznie nic z tego nie wyszło. Teraz Niemcy planują budowę ośrodka dla azylantów w Eisenhüttenstadt, niespełna 30km na południe od Frankfurtu nad Odrą, również blisko polskiej granicy. Dzięki tej bliskości azylanci, którzy zawracają do Niemiec z Polski, mogliby tam łatwo trafiać. Ośrodek ma pomieścić jednak maksymalnie 250 osób. Trudno założyć, by rozwiązało to faktyczne problemy.
Na granicy polsko-niemieckiej kontrole obowiązują od września 2023 roku. Z niemieckiej perspektywy mają sens. Według tej samej B. Z. jak dotąd cofnięto 47 000 osób oraz zatrzymano 1900 przemytników. Z drugiej strony nie wiadomo, ile z cofniętych osób podjęło drugą – i tym razem skuteczną –
„Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium pokazała, że Niemcy nie odgrywają żadnej roli. Ameryka nadaje nowy ton” – pisze Peter Carstens w komentarzu opublikowanym w niedzielę w portalu „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
plakaty wyborcze / PAP/EPA/Hannibal Hanschke
Przedstawiciele amerykańskiego rządu zapowiedzieli w Monachium nową erę – „czas Trumpa”. Jak wyjaśnił specjalny wysłannik ds. Ukrainy i Rosji Keith Kellogg, w tej nowej epoce nie będziemy czekali trzech lat na rozmowę telefoniczną prezydenta z Putinem, lecz dojdzie do niej natychmiast.
UE poza nawiasem
Trwały i uczciwy pokój w Ukrainie zostanie wynegocjowany w ciągu „dni lub tygodni”. Ukraińcy będą mogli uczestniczyć w zakończeniu wojny przez Trumpa. A Europejczycy?
„Jestem za realistyczną dyplomacją, dlatego nie, Europejczycy nie będą przy tym obecni”– wyjaśnił Kellogg.
„Kellogg był czwartym po Trumpie, ministrze obrony Pete Hegsethcie i wiceprezydencie J.D. Vance’ie politykiem amerykańskim, który w tym tygodniu przyniósł Niemcom i Europie katastrofalne wiadomości”
– zauważył Carstens.
Sowiecko-podobna półdemokracja
Jego zdaniem nikt nie potrafił przeciwstawić tej, jak to nazwał, „mieszance arogancji, lekceważenia i złego wychowania” czegoś konkretnego.
„Niemcy na tydzień przed wyborami sprawiały wrażenie kraju sparaliżowanego”
– czytamy w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Kanclerz Olaf Scholz był nieobecny, gdy Vance porównał Niemcy do „sowieckopodobnej półdemokracji” i opowiedział się za powierzeniem AfD urzędu kanclerskiego. Dopiero w sobotę, przy słabej frekwencji i bez werwy, kanclerz największego europejskiego państwa znalazł kilka polemicznych słów.„To nie uchodzi, szczególnie między przyjaciółmi i partnerami”– powiedział. Dobre i to – komentuje autor.
Niemiecki publicysta o Scholzu: “Jest jak biegająca kura bez głowy”
Zaraz potem Scholz grzecznie obiecał dalsze zakupy broni w Ameryce i rozwodził się o koniecznym wzroście budżetu na wojsko, które blokował przez trzy lata jako szef rządu.
„O ile w Angeli Merkel podczas pierwszej kadencji Trumpa widziano przywódczynię opartego na wartościach Zachodu, to Scholz sprawiał wrażenie kury, która po obcięciu głowy biegnie jeszcze przez kilka metrów”
– pisze Carstens.
Nie tylko Niemcy są sparaliżowane
Gdy następnego dnia, podczas tradycyjnego obiadu przyjaciół Ukrainy w monachijskim Domu Literatury, Kellogg zakazał Europejczykom udziału w rozmowach o Ukrainie, doszło do protestu, ale nie ze strony polityków niemieckich, francuskich czy brytyjskich, lecz Estonii, Islandii i Chorwacji, którzy powiedzieli to, co było konieczne.
Ich stanowisko było „godne i konieczne”, jednak nie są to najważniejsze państwa kontynentu. Kellogg i znany krytyk Niemiec Richard Grenell (były ambasador USA w Berlinie) świetnie się bawili, podobnie jak świta Vance’a. „Oburzenie Europejczyków działało na nich jak wypicie kilku puszek Red Bulla”
– ocenił komentator.
Rozwiązaniem jest misja pokojowa
„Pomysł Amerykanów jest prosty. Jeżeli Europejczycy chcą coś zrobić, to powinni wysłać do Wschodniej Ukrainy od 50 tys. do 100 tys. uzbrojonych żołnierzy w misji pokojowej”
– tłumaczy dziennikarz „FAZ”.
Jego zdaniem w przypadku Bundeswehry „nie wchodzi to w rachubę”. Niemiecka armia stara się, by do 2029 r. uzyskać zdolność do działania.
Niemiecki MON nieprzygotowany na koniec wojny
„To żenada – na zakończenie walk w Ukrainie nikt w niemieckim ministerstwie obrony nie jest przygotowany. Wysłanie tysięcy żołnierzy w misji pokojowej, zamiast przygotowania w kraju przynajmniej kilku brygad dla NATO, oznaczałoby ostateczną ruinę wojsk lądowych. Ucieszyłby się z tego przede wszystkim Putin”
„Mamy dwa gwałty zbiorowe dziennie. Mamy dziesięć zwykłych gwałtów dziennie. I mieliśmy 131 przestępstw z użyciem przemocy dziennie w ciągu ostatnich sześciu lat, popełnianych średnio przez imigrantów, głównie Syryjczyków, Afgańczyków i Irakijczyków”
Importowane zniszczenie Niemiec: migranci gwałcą zwierzęta, dokonują zbiorowych gwałtów na kobietach, terroryzują dzieci — podczas gdy rząd to tuszuje (wideo)
„Mamy dwa gwałty zbiorowe dziennie. Mamy dziesięć zwykłych gwałtów dziennie. I mieliśmy 131 przestępstw z użyciem przemocy dziennie w ciągu ostatnich sześciu lat, popełnianych średnio przez imigrantów, głównie Syryjczyków, Afgańczyków i Irakijczyków”.
Eksperyment z masową migracją w Niemczech po raz kolejny doprowadził do horrorów, do czego klasa polityczna nie chce się przyznać. Najnowsze wydarzenie, które odzwierciedla spiralę upadku kraju, to turecki azylant nagrany przez kamery monitoringu gdy gwałci kucyki i inne konie w bawarskiej stajni. Przestępstwo, które trwało ponad 25 minut, już jest wystarczająco szokujące — ale co jest prawdziwym skandalem? Sprawca został wypuszczony na wolność i następnego dnia pozwolono mu swobodnie spacerować po wiosce.
Ten groteskowy przypadek to tylko jeden z wielu, jak donosi CompactTV. Liczba przestępstw seksualnych popełnianych przez migrantów gwałtownie wzrosła w ostatnich latach, zarówno wobec ludzi, jak i zwierząt. Jednak zamiast zająć się źródłem tej przemocy, klasa rządząca Niemiec manipuluje statystykami, bagatelizuje przestępstwa i chroni przestępców. Nadchodzące niemieckie wybory federalne 23 lutego będą decydującym momentem: czy kraj będzie kontynuował to staczanie się w bezprawie, czy też ludzie w końcu wybiorą przywódców, którzy postawią Niemców na pierwszym miejscu?https://rumble.com/embed/v6hcrn1/?pub=4
Tuszowanie: Jak władze zniekształcają prawdę
Rząd i jego medialne pieski od dawna próbują przesłaniać przestępczość migrantów za pomocą oszukańczych statystyk. Jedną z taktyk jest etykietowanie nie-Niemców jako „Niemców” po uzyskaniu przez nich obywatelstwa, co tworzy mylne wrażenie co do tego, kto jest odpowiedzialny za falę przestępczości. Ta sztuczka z „Niemcem na papierze” [“Paper German”] pozwala władzom twierdzić, że znaczną część napaści seksualnych i przestępstw z użyciem przemocy popełniają „Niemcy”, podczas gdy w rzeczywistości wielu z tych sprawców to niedawni migranci z krajów islamskich.
Inna taktyka polega na manipulowaniu wykresami, aby wizualnie zbagatelizować nastroje antyimigracyjne. Niedawny sondaż ARD błędnie przedstawił dane pokazujące, że 57% Niemców popiera silniejszą kontrolę granic — sprawiając, że odsetek ten wydaje się nieznacznie większy niż 33% osób, które się jej sprzeciwiają. Takie zniekształcenia przypominają taktykę manipulacji danymi z ery covid stosowaną na całym Zachodzie.
Epidemia gwałtów w Niemczech: prawdziwe liczby, których nie chcą, żebyś poznał
Niemcy obecnie osiągają średnią:
Dwa gwałty zbiorowe dziennie
Dziesięć indywidualnych gwałtów dziennie
131 przestępstw z użyciem przemocy dziennie popełnianych przez imigrantów, głównie Syryjczyków, Afgańczyków i Irakijczyków
To są oficjalne liczby. A jednak, gdy polityk AfD Beatrix von Storch przytoczyła je w telewizji ogólnokrajowej, została zaatakowana — nie za to, że się myliła, ale za to, że miała rację. Gospodarz Louis Klamroth próbował zmienić temat, absurdalnie twierdząc, że przestępcami mogą być „australijscy studenci na wymianie”, a nie migranci.
Oczywiście zdrowy rozsądek pokazuje, że to bzdura. Żadna Niemka nie boi się australijskiego turysty nocą. Boją się samych migrantów, na import których ich rząd nalega.
Liczba ofiar: kobiety i dzieci przerażone we własnym kraju
Niemieckie kobiety i dzieci nie mogą już bezpiecznie wychodzić na zewnątrz. Strach jest teraz namacalny, jak widać na poruszających filmach, na których kobiety są prześladowane w biały dzień przez agresywnych mężczyzn z zagranicy. Pewna młoda matka, pchając wózek z dzieckiem, nagrała, jak jest nękana przez migranta, który wielokrotnie domagał się seksu, odmawiał odejścia i nalegał twierdząc, że „jej mąż nie musi wiedzieć”.https://rumble.com/embed/v6e13ny/?pub=4
Tymczasem brutalne ataki z użyciem noża na kobiety, dzieci i osoby starsze stały się codziennością. 73-letnia Niemka została pocięta na twarzy i szyi na cmentarzu, co szpital określił jako „obrażenia zagrażające życiu”. 11-letnia Holenderka została śmiertelnie dźgnięta nożem — przez 29-letniego Syryjczyka. Wspólny wątek? Za każdym razem media twierdzą, że napastnik był „zdezorientowany” lub „chory psychicznie”.
Jeśli, jak twierdzi niemiecki minister zdrowia Karl Lauterbach, 30% tych migrantów cierpi na choroby psychiczne, to dlaczego w ogóle wpuszcza się ich do Europy?
A może państwo niemieckie celowo oszukuje opinię publiczną, przedstawiając głęboko zakorzenione wartości kulturowe i ideologiczne wielu migrantów jako zwykłą „chorobę psychiczną” — taktykę mającą na celu uniemożliwienie ludziom dostrzeżenia prawdziwego problemu i domagania się praktycznych rozwiązań?
Schemat przestępczości, ignorowany i bagatelizowany
Raport CompactTV ujawnia, że liczba przypadków bestialstwa wśród migrantów w Niemczech znacznie wzrosła. To nie jest tylko jeden przerażający przypadek. To część trwającego schematu:
2019 (Vellfelden) – Mężczyzna dopuścił się napaści seksualnej na owcę. Świadkowie opisali go jako „ciemnoskórego, około 25-letniego, szczupłego”.
2019 (Korbach) – Na pastwisku zgwałcono konia – media odmówiły podania opisu podejrzanego.
2023 (Itstein-Wörsdorf) – Kolejny koń został zgwałcony, władze nie podały informacji o sprawcy.
2023 (Maschen) – Zgwałcono kucyka. Sprawcę opisano jako wysokiego, szczupłego, ubranego w spodnie dresowe i koszulkę, ale jego pochodzenie zostało utajnione.
2023 (Gornhofen) – 33-letni mężczyzna, który nie miał prawa pobytu w Niemczech, zgwałcił konia.
2024 (Braunlage) – Zgwałcono wiele koni i kucyków. Media przyznały, że sprawcą był 35-letni mężczyzna, ale nie podały dalszych szczegółów.
Sama częstotliwość tych przestępstw sugeruje, że dzieje się coś o wiele mroczniejszego. Taki poziom zepsucia był niespotykany w Niemczech, zanim zaczęto stosować politykę masowej migracji.
Polityczna zdrada Niemiec: tchórzostwo CDU i wzrost AfD
W obliczu napastowania kobiet i dzieci w kraju, niemieckie partie establishmentu są zbyt zajęte walką z AfD, by się tym przejmować. CDU pod przywództwem Friedricha Merza nadal nalega na brak współpracy z AfD, jedyną konserwatywną partią antyimigracyjną w kraju — nawet w obliczu gwałtownie rosnącej liczby członków AfD. Wymówka Merza? AfD rzekomo „podważa fundamenty Niemiec”.
Prawdziwe pytanie brzmi: Co pozostało z fundamentów Niemiec?
Kobiety nie mogą bezpiecznie chodzić po ulicach.
Dzieci są dźgane nożem w biały dzień.
Kucyki są gwałcone i w rezultacie ranione, a ich oprawcy pozostają wolni.
Wraz ze wzrostem poparcia dla AfD w sondażach, jest jasne, że Niemcy budzą się do rzeczywistości, której uznania ich liderzy odmawiają. Establishment nie może już dłużej ignorować krwi na swoich rękach.
Wniosek: Punkt krytyczny jest bliski
Niemcy znalazły się w historycznym punkcie zwrotnym. Rząd odmawia ochrony swoich obywateli. Media kłamią, aby manipulować faktami. Migranci popełniają okropne przestępstwa i chodzą na wolności, podczas gdy AfD jest demonizowana za mówienie prawdy.
Analitycy zajmujący się tą kwestią w CompactTV są o wiele lepsi niż przeciętny niemiecki program informacyjny. Mimo to nawet oni nie potrafią wyraźnie stwierdzić tego, co powinno być oczywiste: katastrofa masowej migracji w Niemczech nie jest przypadkiem — to dokładnie to, czego chciał rząd.
Dowodem jest to, jak państwo celowo kłamie na temat przestępczości migrantów. Manipulują danymi. Redefiniują przestępców jako „Niemców”. Bagatelizują gwałty i przemoc, aby zapobiec wszelkim wezwaniom do zakończenia masowej migracji.
To nie porażka. To jest plan.
Wzrost poparcia dla AfD w sondażach dowodzi, że Niemcy budzą się i dostrzegają katastrofę, która się wokół nich rozgrywa. Establishment nie może już dłużej ukrywać krwi na swoich rękach.
Niemcy muszą teraz dokonać wyboru: kontynuować drogę zniszczenia, gdzie kobiety i dzieci są ofiarami, przestępcy są chronieni, a rząd otwarcie okłamuje swoich obywateli. Albo powstać, zażądać zakończenia tego szaleństwa i odzyskać Niemcy, zanim będzie za późno.
Wybory federalne 23 lutego 2025r. to decydujący moment — szansa na odrzucenie nieudanego przywództwa, chaosu masowych migracji i rosnącej przestępczości. Podczas gdy establishment trzyma się otwartych granic i oszustw, wzrost poparcia dla AfD odzwierciedla żądanie ludzi dla prawdziwej zmiany.
Te wybory to nie tylko głosowanie — to walka o przetrwanie Niemiec. Wybór jest jasny: kontynuować upadek czy głosować za przywróceniem prawa, porządku i suwerenności, zanim będzie za późno.
Pakt samobójczy dla Polski – czy zaczął już działać? Czasoprzestrzeń podczas kampanii wyborczej ulega zakrzywieniu. Notoryczni kłamcy zaczynają mówić prawdę, inni kłamią jeszcze bardziej. Pojawiają się nagle nagrania, filmy, zdjęcia i nieistniejące dokumenty. Presji kampanijnej uległ Moskal. Jeżeli ktoś […]
Lewicowi działacze i trans aktywiści doprowadzili w minionym roku do wprowadzenia w Niemczech „prawa do samostanowienia” o swojej płci. Każdy może więc dowolnie przybrać nową, legalną tożsamość – wystarczy deklaracja w urzędzie! Nowe prawo cieszy się dużą popularnością wśród przestępców, którzy wykorzystują je, by uciekać od konsekwencji swoich czynów.
Człowiek w masce. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com
Od wprowadzenia w życie niemieckiego “Selbstbestimmungsgesetz” (Prawo do Samostanowienia), ustawy, która weszła ostatecznie w życie 1 listopada 2024 roku, przestępcy mają za Odrą tak łatwo, jak jeszcze nigdy. Szczególnie jeżeli chodzi o ukrywanie swojej tożsamości. Nowe prawo pozwala bowiem na “zmianę płci” i imienia poprzez prostą deklarację w urzędzie stanu cywilnego bez konieczności przechodzenia przez procedury sądowe czy medyczne. Zmiana taka jest darmowa raz do roku, nie ma jednak żadnego limitu na ilość nowych tożsamości, które dana osoba może przybrać. Oprócz płci można zmienić swoje personalia w dowodzie, a nawet stać się tajemniczą płcią “divers”, czyli różnorodną, która nie posiada żadnych konkretnych charakterystyk i maskuje całkowicie prawdziwą płeć obywatela.
Ustawa powstała pod naciskami aktywistów gender, którzy chcieli, by legislacja odzwierciedlała ich „płynną” tożsamość, oderwaną od biologii. Z nowego prawa cieszą się jednak nie tylko osoby żyjące z zaburzeniami tożsamości płciowej – beneficjentami prawa są ci, którzy chętnie je łamią! Przestępcy wykorzystują więc tę ustawę do unikania konsekwencji swoich wcześniejszych działań.
Gender i przestępcy
Kryminaliści nie kryją się nawet zbyt mocno z tym, jak wdzięczni są trans aktywistom za wprowadzenia nowego prawa. Dla przykładu: Mirko Guth, skazany za przestępstwa z użyciem przemocy i rozbój, otwarcie przyznał w niedawnym wywiadzie dla “Die Welt”, że nowe prawo jest dla niego sposobem na “odwet na państwie”. Guth, który po wyjściu z więzienia borykał się z konsekwencjami dawnych przestępstw, przyznaje nawet w wywiadzie, iż planuje zmienić swoje dane osobowe, aby zacząć od jeszcze raz – jako nowa osoba, z nową płcią i nową tożsamością. “To paragraf, który wymazuje moją przeszłość” chwali się Guth, wskazując na przepis zakazujący ujawniania poprzedniego imienia i płci bez zgody danej osoby. Transseksualiści nalegali bowiem również na taki zakaz: jeżeli ktoś zmienił sobie tożsamość w dokumentach, nie wolno tego faktu nagłaśniać. Za podanie pierwotnych danych i prawdziwej płci transseksualisty (lub, jak to działa w tym przypadku, przestępcy), grozi bowiem kara do 10 tys. euro.
Guth nie jest on odosobnionym przypadkiem. W Niemczech zgłoszono już od listopada kilka incydentów, gdzie mężczyźni, zmieniając legalnie płeć, próbowali uzyskać dostęp do przestrzeni tylko dla kobiet (np. szatni), aby następnie wnosić pozwy o dyskryminację, gdy zostali z nich wyproszeni. Dobrym przykładem tego jest sprawa Nicolasa “Laury” Holsteina, który otrzymał odszkodowanie po odmowie członkostwa w kobiecym klubie fitness, a następnie żądał dodatkowych środków finansowych za rzekomą dyskryminację. Holstein stwierdził, że jest kobietą, inne kobiety nie chciały się z nim zgodzić, on więc zaznał dyskryminacji. I prawo stanęło po jego stronie.
Innym przykładem jest Sven Liebich — neonazista, który zmienił płeć metrykalną i teraz żąda odszkodowania za to, że został (np. przez media i grupę kobiet) określony jako mężczyzna. Neonazista obecnie znany jako “Maria-Svenja” Liebich i domaga się 15 tysięcy euro od przewodniczącej organizacji zajmującej się ochroną dzieci przed przemocą seksualną, która śmiała wątpić w to, że Sven zamienił się de facto w Svenję. Co więcej – neonaziście grozi odsiadka w więzieniu i wszystko wskazuje na to, że mężczyzna będzie walczył o przydział do żeńskiego zakładu karnego.
Oszustwa na gender
Nowe, wprowadzone przez lewicowy rząd prawo jest wykorzystane również do unikania pewnych obowiązków, takich jak służba wojskowa, oraz do popełniania oszustw bankowych. Jeden z mężczyzn, który rozmawiał z “Die Welt” (magazyn opublikował tekst skupiający się na problemach wynikających z Gleichbestimmungsgesetz), wyraził nadzieję, że zmiana płci na “kobiecą” pozwoli mu uniknąć ewentualnej mobilizacji w przypadku wojny.
W Berlinie natomiast mężczyzna znany jako „Sabri E.” wykorzystał już możliwość wielokrotnej zmiany tożsamości w dokumentach, aby otworzyć kilka kont bankowych, zaciągnąć pożyczki i dokonać zakupów online, których nie miał zamiaru spłacać.
Zmiana płci na pstryknięcie palcem cieszy się też sporą popularnością za Odrą: od momentu wprowadzenia ustawy, prawie 15 tysięcy osób w Niemczech zmieniło legalnie swoją płeć, co znacząco przekroczyło pierwotne oczekiwania sprzed nowelizacji. Przypadków przestępstw, uciekania od nich i historii kradzieży będzie w Niemczech jeszcze więcej. Obecny chaos to dopiero początek.
Atak samochodowy w Monachium na ludzi przeprowadził kierowcą, którym jest 24-letni afgański azylant. Samochód potrącił wielu pieszych, a kierowca został aresztowany. Niemieckie media podały, że rannych zostało około 28 osób.
Do tego zamachu typowego dla terroryzmu islamskiego doszło w czwartek 13 lutego w stolicy Bawarii, Monachium. Burmistrz Monachium w oświadczeniu stwierdza, że jest „głęboko wstrząśnięty” atakiem na przechodniów.
Atak nastąpił tuż przed rozpoczęciem Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, na której spotykają się przedstawiciele światowej dyplomacji. Rozpędzony samochód prowadzony przez Afgańczyka wjechał w tłum.
Dieter Reiter, burmistrz Monachium związany z SPD, informował, że wśród rannych są dzieci. Do ataku doszło zaledwie kilka tygodni po podobnym, tragicznym ataku samochodowym w Magdeburgu, który wstrząsnął Niemcami.
Sprawcą staranowania samochodem tłumu jest 24-letni Afgańczyk ubiegający się o azyl, o czym poinformował wiceprezes monachijskiej policji Christian Huber. Bawarski minister spraw wewnętrznych Joachim Herrmann poinformował, że sprawca przebywa w Niemczech legalnie, chociaż jego wniosek o azyl został odrzucony. Był znany policji, m.in. z handlu narkotykami.
Stolica Bawarii przygotowuje się również na przyjęcie do niedzieli czołowych polityków z całego świata, w tym wiceprezydenta USA J.D. Vance’a, na tradycyjnej konferencji, której jednym z głównych tematów będzie wojna rozpętana przez Rosję na Ukrainie.
Syryjczyk z Essen sprowadził dla swojego brata 12-letnią dziewczynkę, która została jego “żoną”. Dziecko było bite, poniżane i gwałcone. Mężczyzna, który poślubił dziecko, został skazany; ale jego brat odpowiedzialny za dostarczenie mu dziewczynki – już nie. Sąd go uniewinnił.
Do sprawy doszło jesienią 2021 roku. Syryjczyk z Essen wybrał się do rodzinnej wioski w Syrii, żeby poszukać tam żony dla swojego brata. Od początku zakładano, że musi być nieletnia. Sąd uznał jednak, że nie ma dowodów, iż Syryjczyk wiedział, że dziecko ma 12 lat. Mógł myśleć, że ma 13 lat, a wtedy w świetle niemieckiego prawa nie ma już mowy o przestępstwie.
Co szczególnie szokujące, w sprawie chodzi o… handel. Jak podała eksperta ds. islamu Sigrid Herrmann, która zajmowała się procesem Syryjczyka, dziewczynka została kupiona od rodziny za 2000 dolarów.
Dziecku obiecano, że w Niemczech będzie chodzić do szkoły i otrzyma wykształcenie. 12-latka nie otrzymała jednak takiej możliwości. Została zamknięta w domu, a tam była gwałcona, bo jej mąż traktował ją jak żonę, pomimo jej wieku.
W 2024 roku mąż dziewczynki został skazany na pięć i pół roku więzienia (wyrok nie jest jeszcze prawomocny).
Dziecko było nie tylko gwałcone, ale również bite. Dziewczynkę uderzano pięścią, dłonią i pasem; była też duszona kablem.
Przed nocą poślubną dziecku pokazywano materiały pornograficzne, celem zaznajomienia jej z czekającym ją losem. Mąż 12-latki był później dumny z pierwszego gwałtu i chwalił się nim przed rodziną dziecka.
Dziewczynka ma obecnie 15 lat. Nie może wrócić do Syrii; jest leczona w Niemczech.
Sędzia, który ogłosił uniewinnienie Syryjczyka odpowiedzialnego za przywiezienie dziewczynki z Syrii do Niemiec, był niezadowolony z wyroku, ale w świetle prawa, jak powiedział, nie mógł postąpić inaczej.
Unia Europejska nie rezygnuje z założeń zielonego ładu i pragnie dalszych zachęt dla kierowców do przesiadki na samochody elektryczne. Jak powiedział kanclerz Niemiec, Olaf Scholz – w planach jest ogólnoeuropejski program dopłat, który ma pomóc zarówno klientom, jak i producentom samochodów w Europie.
Na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, po objęciu urzędu przez prezydenta USA Donalda Trumpa, głos zabrał Olaf Scholz. Niemiecki polityk wezwał Europę do większej jedności i konkurencyjności, zwracając jednocześnie uwagę na ważną rolę e-mobilności. Jego zdaniem inwestycje w ten sektor są niezbędne dla rozwoju europejskiej gospodarki.
E-mobilność i elektryfikacja to przyszłość Europy?
Scholz stwierdził, że ze stale rosnącą liczbą globalnych wyzwań poradzi sobie wyłącznie Europa silna gospodarczo z bardziej konkurencyjnym przemysłem i mniejszą biurokracją. Niemiecki kanclerz wielokrotnie podkreślał, że przyszłością jest e-mobilność i postępująca elektryfikacja, a “każdy, kto twierdzi inaczej, szkodzi naszemu przemysłowi”.
Nie jest zaskoczeniem, że słowa te padły w momencie pogłębiającego się kryzysu związanego z brakiem zainteresowania samochodami elektrycznymi u naszych zachodnich sąsiadów. Z danych największego ubezpieczyciela w Niemczech, firmy HUK Coburg, wynika, że samochody elektryczne to dziś jedynie 2,9 proc. ogółu wszystkich aut zarejestrowanych w Niemczech. Rezygnacja z dopłat pod koniec 2023 roku skutkowała tym, że obecnie aż 34 proc. właścicieli samochodów elektrycznych, zdecydowałoby się na zakup modelu spalinowego.
Samochody elektryczne to dziś jedynie 2,9 proc. ogółu wszystkich aut zarejestrowanych w Niemczech.
Jakiś czas temu socjaldemokratyczna Partia Scholza zaproponowała „tymczasową ulgę podatkową” mającą na celu promowanie zakupu pojazdów elektrycznych wyprodukowanych w Niemczech. Niemiecki polityk postanowił pójść jednak dalej i zaapelował do przedstawicieli Unii Europejskiej o wprowadzenie zharmonizowanych w całej Europie ulg i dopłat do samochodów elektrycznych.
Potrzebujemy pragmatycznych rozwiązań, a nie ideologicznych. Cieszę się, że przewodniczący Komisji zajął się teraz moją propozycją zharmonizowanych w całej Europie premii za zakup samochodów elektrycznych –
powiedział Scholz
Olaf Scholz nie zgadza się z planem Donalda Trumpa
Eksperci nie mają złudzeń, że wystąpienie Olafa Scholza jest bezpośrednią odpowiedzią na politykę nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump zapowiedział chęć wdrożenia szeregu dekretów wykonawczych skutkujących zwiększeniem wydobycia ropy i gazu na morzu i na gruntach federalnych. 47 prezydent USA zamierza drastycznie odciąć się od idei zielonego ładu i zapowiada zakończenie działań wspierających rozwój czystej energii, takich jak subsydia dla energii wiatrowej, słonecznej czy masowej produkcji wodoru. W trakcie swojego niedawnego przemówienia Trump podkreślił, że “każdy obywatel USA będzie mógł kupić taki samochód, jaki chce i na jaki go stać”.
W czasie ostatniej nocy sylwestrowej w wielu miastach Europy dochodziło do brutalnych ekscesów z udziałem imigrantów. Dotyczyło to również stolicy Niemiec, Berlina. Teraz problemy mają policjanci, którzy ujawnili, że sprawcami aktów przemocy byli muzułmanie.
Policja w Berlinie rozpoczęła dochodzenie przeciwko funkcjonariuszom, którzy ujawnili listę imion sprawców przestępstw z ostatniej nocy sylwestrowej. Lista obejmuje w sumie 265 imion. Najczęściej pojawiają się takie imiona jak „Ali”, „Mohammed”, „Yussuf” czy „Hassan”. Nie brakuje też „Kerima”, „Abdulhamida”, „Abdulkadira”, „Abdullaha” i tym podobnych.
Sprawa jest o tyle skandaliczna, że media podały początkowo, iż wśród sprawców dominowali „dorośli Niemcy”. Problem w tym, że choć znaczna część rzeczywiście była „z Niemiec” – to chodzi właśnie o „nowych Niemców”, takich, jak „Nour”, „Kemal” czy „Özgür”.
Po ujawnieniu tożsamości etnicznej sprawców przemocy rzecznik berlińskiej policji Florian Nath mówił w mediach o „nieakceptowalnym” zachowaniu policjantów, którzy pozwolili na ujawnienie „nielegalnej listy” imion imigrantów. Miałoby to być działaniem naruszającym nie tylko zasady ochrony danych osobowych, ale także przejawem „dyskryminacji”. Zdaniem rzecznika nie ma przecież fachowych podstaw do tego, by sugerować, że przestępczość jest związana z pochodzeniem etnicznym, kulturą czy konkretną religią.
W sumie w noc sylwestrową popełniono w Berlinie conajmniej 1453 czynów karalnych. W większości chodziło o niszczenie budynków i przedmiotów petardami i fajerwerkami.
Niemieckie media informują o uruchomieniu wszystkich dostępnych elektrowni węglowych w kraju. Decyzja została podjęta w związku z gwałtownym spadkiem produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Pochmurna pogoda i gęsta mgła spowodowały znaczące ograniczenie mocy instalacji wiatrowych i słonecznych. [A oczywiście – nie zbudowali magazynów energii, co jest technicznie opanowane i dość tanie . Mirosław Dakowski]
Według doniesień niemieckiej prasy “niesprzyjające warunki atmosferyczne doprowadziły do poważnego deficytu w produkcji energii ze źródeł odnawialnych”. Sytuacja ta wymusiła natychmiastową reakcję ze strony operatorów systemów energetycznych.
Niemcy wszczynają działania ratunkowe
Niemiecka spółka energetyczna Lausitz Energie Mining AG (Leag) poinformowała, że “w celu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw uruchomiliśmy wszystkie dostępne jednostki węglowe”. Elektrownie zostały przywrócone do pełnej wydajności operacyjnej, co ma zagwarantować stabilne dostawy energii w okresie zwiększonego zapotrzebowania.
Media zwracają uwagę, że decyzja o reaktywacji elektrowni węglowych stoi w kontrze do długoterminowej polityki energetycznej Niemiec. “Sytuacja na rynku energii elektrycznej stała się napięta do tego stopnia, że konieczne było sięgnięcie po rezerwowe moce wytwórcze” – podają niemieckie źródła.
Kontrowersje wokół decyzji
Uruchomienie wszystkich bloków węglowych wywołało dyskusję o stabilności niemieckiego systemu energetycznego. Eksperci branżowi wskazują na potrzebę utrzymywania konwencjonalnych źródeł energii jako zabezpieczenia w sytuacjach kryzysowych.
Lausitzer Rundschau w swojej publikacji podkreśla, że “elektrownie działają obecnie z pełną wydajnością”. Media cytują komunikat spółki Leag, w którym czytamy, że “wszystkie dostępne moce wytwórcze zostały aktywowane, aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju”.
Gwałtowny wzrost cen energii w Niemczech podczas kryzysu
Niedobór energii ze źródeł odnawialnych w Niemczech doprowadził nie tylko do uruchomienia elektrowni węglowych, ale także do znaczących podwyżek cen prądu. Sytuacja ta negatywnie wpływa zarówno na gospodarstwa domowe, jak i przemysł.
Według niemieckich mediów “ceny energii na giełdzie wzrosły nawet dziesięciokrotnie, osiągając rekordowy poziom tysiąca euro za megawatogodzinę“. Eksperci wskazują, że tak drastyczny wzrost jest bezpośrednim skutkiem niedostępności energii ze źródeł odnawialnych.
Problemy systemowe
Analitycy rynku energetycznego podkreślają, że obecna sytuacja nie jest zjawiskiem jednorazowym. Media informują, że “okresy znaczącego spadku produkcji z fotowoltaiki i wiatru stają się coraz częstszym problemem dla niemieckiej sieci energetycznej”. Szczególnie dotkliwe są przestoje w produkcji energii podczas krótkich, zimowych dni.
Thomas Lehmann, rzecznik spółki Leag, wskazuje w swojej wypowiedzi, że “uruchomienie wszystkich dostępnych mocy węglowych było konieczne dla utrzymania stabilności sieci energetycznej”. Ekspert podkreśla, że elektrownie pracują obecnie z maksymalną mocą, by pokryć zapotrzebowanie powstałe w wyniku przestoju źródeł odnawialnych.
Wyzwania dla transformacji energetycznej
Obecny kryzys wywołał ożywioną debatę na temat niemieckich celów klimatycznych. Organizacje ekologiczne krytykują uzależnienie od paliw kopalnych i nawołują do szybszej rozbudowy systemów magazynowania energii oraz elastycznych jednostek rezerwowych.
Niemieckie media zwracają uwagę, że “bieżąca sytuacja uwypukla konieczność posiadania rozwiązań zapasowych na wypadek przestojów w produkcji energii odnawialnej”. Eksperci wskazują na potrzebę rozwoju nowych technologii i lepszego planowania sieci, które pozwolą uniknąć podobnych kryzysów w przyszłości. [Bla-bla. md]
(Arminiusz (fot. Wikipedia), Franciszek (fot. Flickr/ Mazur/catholicnews.org.uk))
Pontyfikat Franciszka to spełnienie marzeń niemieckich reformistów. Przez wiele dekad marzyli o autonomii Kościoła germańskiego, kierowani rządzącym ich wyobraźnią mitem o wyższości teutońskiego barbarzyństwa nad łacińskim Zachodem. Bergoglio, ten prawdziwie niemiecki papież, dał im to, czego tak bardzo pragnęli.
Jeżeli będą kiedyś Państwo w zachodnich Niemczech, na przykład w drodze gdzieś między Hanowerem a Düsseldorfem, warto zboczyć nieco na południe, do niewielkiego miasta Detmold. Na południowym zachodzie od Detmold rozciąga się las teutoburski, ten sam, w którym dziewięć lat po narodzeniu Chrystusa germańscy barbarzyńcy odnieśli słynne zwycięstwo nad legionami rzymskimi pod dowództwem Publiusza Warusa.
Na wzgórzu u progu lasu stoi monumentalny pomnik wodza Germanów, Arminiusza. Blisko 27-metrowy cokół wieńczy równie wysoka figura dowódcy. Barbarzyńca w skrzydlatym hełmie nie tylko triumfuje, ale wyraźnie się odgraża: wznosząc ku niebu długi miecz zdaje się milcząco mówić, że każdego najeźdźcę z zachodu spotka ten sam krwawy los, co nieszczęsne oddziały Warusa.
Monument zaczęto budować w 1838 roku, za panowania Fryderyka Wilhelma III. Był elementem całej serii podobnych postumentów – klasycystycznych, romantycznych, buńczucznych i groźnych. Pałając nienawiścią do Francuzów od upokorzenia w 1807 pokojem w Tylży przez Napoleona, Niemcy – a przede wszystkim Prusacy – próbowali zdobyć się na nową wielkość, której podstawę miały stanowić wojska gotowe na każdy wysiłek dla ojczyzny. Ogólne nacjonalistyczne wzmożenie napędzała często lektura klasyków starożytności, zwłaszcza niewielkiego dziełka Tacyta, „Germanii”. Tacyt napisał ten utwór jako sui generis speculum principis – Rzymianie jego czasów mieli przejrzeć się w germańskim lustrze, żeby zaczerpnąć zapału do wewnętrznych reform.
Historyk przedstawił germańskie obyczaje w samych superlatywach; XIX-wieczni niemieccy nacjonaliści chętnie wykorzystywali ten obraz, by przedstawiać swój etnos jako od genetycznie lepszy – twardy, surowy, silny, całkowicie odmienny niż zepsuta i przegniła nacja francuska.
Antyfrancuskie nastroje były tylko kolejną aplikacją wpisanego w niemiecką kulturę antyzachodniego resentymentu, który znakomicie opisał Herfried Münkler w głośnej książce „Mity Niemócw” (niem. „Die Deutschen und ihre Mythen”). Gigantyczny Arminiusz wygrażający ludziom z zachodu mieczem, miał do przekazania tylko jedno: my, Germanie, tworzymy swój własny świat; nasza cywilizacja jest swoista, lepsza i doskonalsza, stąd zasługujemy na pełną suwerenność i tę suwerenność sobie wywalczymy. Suwerenność, dodajmy, nie tylko polityczną, ale także – a może nade wszystko – duchową. Długi niemiecki XIX wiek to przecież także czas ponownego odkrycia Marcina Lutra jako ojca-założyciela chrześcijaństwa germańskiego.
W 1945 roku polityczny i kulturowy pruski program autonomizacji nowożytnej niemczyzny poniósł druzgocącą klęskę. Od końca wojny, pod amerykańską okupacją, Niemcy nie mogą rozwijać się tak, jakby tego chcieli. Z wychwalania liberalnych wartości najeźdźcy uczynili nawet swoje nowe polityczne credo. Nie oznacza to jednak, by parcie do autonomii zostało z ich narodu całkowicie wykorzenione. Przejawia się tam, gdzie może. Widać to choćby w teologii.
W 2015 roku kardynał Reinhard Marx, ówczesny szef Konferencji Episkopatu Niemiec, wygłosił szeroko komentowane na świecie słowa: „Nie jesteśmy filią Rzymu”.W sensie formalnym miał oczywiście rację – każda diecezja ma swoją własną odpowiedzialność, a rolą biskupa nie jest tylko wykonywanie poleceń przychodzących z centrali. Arcybiskup Monachium i Fryzyngi mówiąc o braku filialnej relacji między Niemcami a Rzymem nie chciał, oczywiście, tylko powtarzać tej oczywistości. Jego celem było podkreślenie tak dużej autonomii Kościoła katolickiego w Niemczech, że uprawnia to do podejmowania decyzji wprost sprzecznych z tymi, które zapadają w Watykanie. W 2015 roku chodziło bezpośrednio o Komunię świętą dla rozwodników. Niemieckie środowiska kościelne naciskały na papieża na to, by wprowadził w tym zakresie dowolność. Tak się rzeczywiście stało – w adhortacji „Amoris laetitia” papież ogłosił, że każdy może robić jak sam uważa.
Głównymi doradcami teologicznymi pontyfikatu Jorge Mario Bergoglia byli w tamtym czasie dwaj niemieckojęzyczni kardynałowie – Walter Kasper i Christoph Schönborn. Kluczowy jest wpływ zwłaszcza pierwszego z nich; wpływ, który wykracza daleko poza kwestię dopuszczania rozwodników do Komunii świętej. Kasperowi chodziło przede wszystkim o przewartościowanie zakresu kompetencji Kościołów lokalnych. Pisał o tym w tekstach polemicznych wobec kardynała Józefa Ratzingera, który jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary w 1992 roku ogłosił list „Communionis notio”. Stolica Apostolska odrzuciła wtedy wizję autonomizującą, zgodnie z którą Kościół powszechny jest złożeniem Kościołów lokalnych, ale to te drugie tworzą jego faktyczny rdzeń. Według „Communionis notio” Kościół powszechny jest ontologicznie pierwszy – przejawia się w Kościołach lokalnych, ale nie jest przez nie tworzony. Kasper uważał, że to nieprawda: nie ma Kościoła powszechnego bez Kościołów lokalnych. Niezależnie od filozoficznych i ściśle teologicznych podstaw oraz implikacji tych obu postaw, stawka w grze była w pewnym sensie po prostu kościelno-polityczna: na ile może pozwolić sobie Kościół lokalny definiując doktrynę, moralność, liturgię i duszpasterstwo? Z ujęcia Ratzingeriańskiego łatwo można wyprowadzić sąd, że na relatywnie niewiele; z ujęcia Kasperiańskiego – że właśnie na całkiem dużo. Kasperiańska eklezjologia była w tym sensie tylko funkcją niemieckiego autonomizmu politycznego.
Franciszek przyjął pogląd Niemca w całej rozciągłości – i to już w adhortacji „Evangelii gaudium” z 2013 roku, gdzie ogłosił decentralizację Kościoła, również w obszarze doktryny i moralności. Nie był to przypadek. Dobrze znane kulisy wyboru Jorge Mario Bergoglia pokazują, że wpływowa sieć kardynałów o reformistycznym nastawieniu świadomie wybrała właśnie Argentyńczyka, wiedząc z góry, że będzie realizować jej agendę. Kasper odgrywał w tej grupie wiodącą rolę – działał od samego początku w sławnej Grupie z Sankt Gallen, w 1996 roku był gospodarzem jej pierwszego spotkania (wtedy jeszcze w klasztorze w Heiligenkreuz w Niemczech).
Bergogliańskie upodobanie do autonomizmu zawarte w „Evangelii gaudium” znalazło swoje liczne powtórzenia i rozwinięcia, kulminując w tekstach Synodu o Synodalności, a zwłaszcza w ogłoszonym 26 października „Dokumencie finalnym”. Czytamy w nim o „różnym tempie” Kościołów lokalnych, nadawaniu nowych kompetencji narodowym episkopatom, możliwości implementacji doktryny i zasad moralnych zależnie od lokalnego kontekstu i tak dalej.
Franciszek, idąc za niemieckojęzyczną teologią XX-wieczną, wprowadził w Kościele katolickim zupełnie nieznaną wcześniej zasadę różnorodności. Łączność wiernych naszej religii ma w nowym stuleciu wyrażać się przede wszystkim w przyjęciu administracyjnej zwierzchności biskupa Rzymu; w wielu „szczegółach” dotyczących samej wiary i jej praktykowania ma z kolei panować duża swoboda. Większość katolików nie będzie z tego najpewniej w ogóle korzystać, szukając wciąż tego, co powszechne i żyjąc tradycyjnym ujęciem katolicyzmu. Członkowie Kościoła w krajach germańskich zamierzają postąpić inaczej, chcąc wykorzystać w całej pełni możliwości, jakie – dzięki ich podpowiedziom – dał Kościołowi papież Franciszek.
W ten sposób miecz Arminiusza, groźnie wzniesiony ku niebu przeciwko najeźdźcom z Zachodu i stabilizujący suwerenność duchową świata germańskiego, jeszcze raz uderzył, raniąc jedność Kościoła katolickiego. Gdyby Jorge Mario Bergoglio miał to „szczęście” i urodził się z germańskich rodziców, w przyszłej niemieckiej historiografii mógłby może obok Filipa Melanchtona zasłużyć na tytuł „praeceptor Germaniae”; albo chociaż na jakiś pomnik, może na dziedzińcu zamkowym Wartburga.
Będąc jednak etnicznym Włochem nie może na to liczyć. Niemcy traktują go jako użyteczne narzędzie: wciągnął rzymskie wojska w germańskie bagna, pozwalając barbarzyńcom na łatwe zwycięstwo.
Fakty, o których nie dowiesz się w “liberalnych” mediach, na temat ostatniego straszliwego ataku terrorystycznego w Magdeburgu
1) Początek 2006 r.: Taleb Abdulmohsen ucieka z Arabii Saudyjskiej po tym, jak został oskarżony o gwałt i zamieszany w poważniejsze przestępstwa… (Uwaga !! gdzie indziej ma nazwisko: [Taleb Abdul Dżawad]. Czy to na pewno ta sama osoba? MD)
2) Zignorowanie wniosku Arabii Saudyjskiej o ekstradycję: Arabia Saudyjska formalnie wnioskuje o jego ekstradycję, ale Niemcy odrzucają tę prośbę, powołując się na obawy dotyczące praw człowieka pomimo wyraźnych dowodów jego przestępczej działalności…
3) Po azylu w Niemczech: Po przybyciu do Niemiec Abdulmohsen na nowo postrzega siebie jako dysydenta i publicznie ogłasza się ateistą i byłym muzułmaninem. Rozwiązanie to wydawało się strategiczne, prawdopodobnie mające na celu osiągnięcie pełnej ochrony azylowej w Niemczech poprzez przedstawienie się jako ofiara prześladowań, a nie uciekiniera przed wymiarem sprawiedliwości.
4) Zatrudnienie w Niemczech: Abdulmohsen rozpoczyna pracę w szpitalu publicznym w Niemczech jako psychiatra. Co ciekawe, na tym stanowisku angażuje się w działalność przestępczą, m.in.: – Handel ludźmi – Handel dziewczętami – Zachęcanie dziewcząt i nieletnich z Arabii Saudyjskiej i krajów Zatoki Perskiej do ucieczki do Niemiec. Działania te budzą poważne obawy co do zaangażowania niektórych organizacji praw człowieka, które mogły ułatwiać te przestępstwa lub przymykać na nie oko.
5) Bezpośrednie groźby pod adresem Niemiec: W latach 2023 i 2024 Abdulmohsen wyraźnie grozi Niemcom, co władze odrzucają jako „wolność słowa”. Był aktywny w mediach społecznościowych, tweetując i wielokrotnie publikując nagrania głosowe, w których wyraźnie groził Niemcom. Otwarcie uważał rząd niemiecki za swojego wroga i twierdził, że Niemcy spiskują przeciwko niemu i wszystkim Saudyjkom ubiegającym się o azyl. Posty te były publicznie dostępne i niepokojące, ale władze niemieckie nie odpowiedziały ani nie prowadziły dalszego dochodzenia. Te paranoiczne oświadczenia i powtarzające się groźby były wyraźnymi oznakami niebezpiecznego sposobu myślenia, ale władze je zignorowały, mimo że wielu użytkowników X ostrzegało ich, aby oznaczali niemiecką policję na wypadek, gdyby nie wykonywali swoich obowiązków.
6) Zignorowanie ostrzeżeń Saudyjki: w 2023 r. Saudyjka zgłosiła niemieckiej policji groźby terrorystyczne ze strony Abdulmohsena za pośrednictwem swojego oficjalnego konta X @BAMF_Dialog oraz oficjalnego e-maila. Wysłała wiele wiadomości, ostrzegając, że Abdulmohsen wielokrotnie i publicznie groził, że „przejedzie Niemców”. Pomimo tych wyraźnych i powtarzających się ostrzeżeń berlińska policja i władze niemieckie zignorowały jego komunikaty i nie podjęły żadnych działań.
7) 20 grudnia Abdulmohsen, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami i publicznie obiecał, przeprowadza atak terrorystyczny na Jarmark Bożonarodzeniowy w Magdeburgu, w wyniku którego zginęło co najmniej 5 osób (w tym dziecko). Według dotychczasowych doniesień od 80 do 100 osób zostało rannych, w tym 15 ciężko.
Został aresztowany.
8) Haniebne, postępowe relacje w mediach: Relacjonowanie tej tragedii w niemieckich mediach było powierzchowne i wprowadzające w błąd. Większość nagłówków nazywała go po prostu „obywatelem Arabii Saudyjskiej”, całkowicie ignorując jego kryminalną przeszłość, groźby i motywy. Nie wspomnieli o nim jako o saudyjskim zbiegu, dysydencie, antyislamskim, przestępcy… itd.
Być może chodziło o zatuszowanie zdumiewającej porażki władz. Nawet nie nazwali go terrorystą. Nie podano żadnego kontekstu dotyczącego jego pochodzenia ani nie zignorowano żadnych ostrzeżeń. Skupianie się na jego narodowości pochodzenia, a nie na jego karalności i wyraźnych groźbach, szkodzi zrozumieniu opinii publicznej.
9) Nadzór krytyczny: Dlaczego Niemcy odrzuciły wniosek o ekstradycję złożony przez Arabię Saudyjską pomimo wyraźnego ryzyka? Dlaczego zignorowano publiczne groźby użycia przemocy? Dlaczego media nie poinformowały opinii publicznej o jego pochodzeniu, motywach i manipulacyjnej strategii azylowej? Dlaczego pozwolono mu pracować w szpitalu publicznym, mimo że był karany? Dlaczego ostrzeżenia od zaniepokojonych osób zostały zignorowane?
Ludzki koszt współudziału: [Poniżej znajduje się klip BBC gloryfikujący tego samego terrorystę.] Nie zdziwcie się: to zdarzało się wielokrotnie i może nigdy się nie skończyć, dopóki Zachód się nie obudzi i nie podejmie zdecydowanych działań, aby położyć kres terroryzmowi. Ta tragedia dobitnie przypomina, ile kosztuje przedkładanie naiwnych haseł dotyczących praw człowieka nad bezpieczeństwo publiczne i niepociąganie do odpowiedzialności niebezpiecznych osób.
Niezbędna zmiana: Większa współpraca międzynarodowa w zakresie bezpieczeństwa. • Ściślejszy nadzór nad osobami ubiegającymi się o azyl posiadającymi przeszłość kryminalną. • Dochodzenie w sprawie budzących wątpliwości organizacji praw człowieka, które ułatwiają pracę tym osobom. • Natychmiastowe działanie w obliczu wyraźnych i bezpośrednich zagrożeń. • Przejrzysta i odpowiedzialna informacja dla mediów. ● Ofiary zasługiwały na coś lepszego. Incydent ten powinien pobudzić władze europejskie i media.
Po ataku na jarmark bożonarodzeniowy, którego dokonał Saudyjczyk, który sprowadzał do Europy „uchodźców” z krajów muzułmańskich, w Magdeburgu zwołano demonstrację „przeciwko AfD i skrajnej prawicy”.
Zaledwie dzień po ataku w Magdeburgu, w którym zginęło co najmniej 5 osób, a ponad 100 zostało rannych, aktywiści muzułmańscy i lewicowi przemaszerowali przez jarmark bożonarodzeniowy w Hanowerze, wywołując zamieszki i wykrzykując hasła przeciwko Niemcom. Elena BerberanaTerror en Alemania –Toda la Verdad
Kalifat niemiecki to najbardziej zakłamany kraj , islamski lewicowy fanatyczny morderca , staje się; “anty islamski i prawicowy”
Mordercze szaleństwo zatrzyma się tylko wtedy, gdy Zachód obroni się przed islamizmem Ale jak mogą powtarzać nam refren integracji ad nauseam, skoro, nawiasem mówiąc, nigdy nic nie zrobiono – ani nie ma o tym mowy – aby egzekwować nasze prawa w domu? W takim razie nie możemy oczekiwać, że nie wprowadzą dżihadu, gdy tylko inwazja będzie na bardziej zaawansowanym etapie.
W Wielkiej Brytanii to już się dzieje… Indeks artykułów na temat proislamizmu Sprawa dnia: wczorajszy atak w Magdeburgu. Dwie rozbieżne wersje: pierwsza (Adnkronos) – stanowczo podkreślana przez wszystkie kanały informacyjne z dodatkiem, że zamachowiec był pod wpływem narkotyków – ci, którzy znają islam, mogą to bardzo dobrze wyjaśnić: nazywa się to taqiyya (dysymulacja) i jest to zachowanie, które jest częścią koranicznych zaleceń! Ci, którzy znają główny nurt, mogą to wyjaśnić ignorancją lub, co bardziej wiarygodne, początkową dhimmitude. Druga wersja, zacytowana poniżej po krótkiej kodzie, jest bardziej zgodna z rzeczywistością.
“„PODEJRZANY O ANTYISLAMSKĄ DZIAŁALNOŚĆ W MAGDEBURGU, PODOBNY DO AFD” = (Adnkronos) – Mężczyzna, którego Der Spiegel zidentyfikował jako Taleb.A, jest znany w małej społeczności saudyjskiej w Niemczech jako działacz antyislamski i działacz na rzecz praw kobiet i często publikował komentarze na swojej stronie internetowej i w mediach społecznościowych, w których potępiał prześladowania kobiet na Bliskim Wschodzie, pisze amerykańska gazeta. Kilka dni przed atakiem oskarżył niemiecki rząd o promowanie islamizacji kraju, oskarżając władze o cenzurowanie i prześladowanie go z powodu jego krytycznych poglądów na islam. Ostrzegał też potencjalnych uchodźców, by unikali Niemiec ze względu na ich „tolerancję” dla radykalnego islamu. (Pap/Adnkronos) ISSN 2465 – 1222 21-DEC-24 10:00am”
Oczywiście. To ma sens. To samo było z zamachem na Trumpa: zamachowiec „był zarejestrowany jako republikanin”, surrealistyczne. Nie można sobie wyobrazić, że ktoś rejestruje się jako republikanin, aby wziąć udział w prawyborach i głosować przeciwko Trumpowi? Znana i powszechna praktyka. Teraz to samo, ta sama kampania „łagodnego ujawniania”, którą widzimy za każdym razem po kolejnym ataku islamistów. Ten sam modus operandi i co mówią?
To mordercze szaleństwo skończy się tylko wtedy, gdy Zachód obroni się przed islamizmem. Jesteśmy w stanie wojny od dłuższego czasu, ale wielu woli to ignorować. Tłumaczenie: „Taleb Al-Abdmohsen, zamachowiec, był indoktrynowany w Arabii Saudyjskiej jako szyicki muzułmanin. Kiedyś przyznał się do przestrzegania fatw od swoich przywódców religijnych, które zezwalały nawet na kradzieże przeciwko chrześcijanom. Po przeprowadzce do Niemiec ogłosił, że stał się ateistą. Istnieją dwa możliwe wyjaśnienia jego działań:
1. Pozostał wierny swoim przekonaniom, ale przedstawił się jako ateista ze względów strategicznych. 2. Stał się prawdziwym ateistą, ale nie mógł całkowicie uciec od indoktrynacji z dzieciństwa. Kiedy został sprowokowany lub zirytowany, ta ukryta nienawiść do chrześcijan powróciła, powodując gwałtowne działania w ustalonym czasie i miejscu”. Poza tym, jeśli naprawdę był antyislamski, to było to w piątek, dlaczego nie poszedł przeciwko meczetowi? CZYM JEST TAQQIYA – czyli islamska dezinformacja? Na przykład Pakistańczyk Muhammad Shahzeb Khan ubiegający się o azyl w Kanadzie. Deklaruje, że jest byłym muzułmaninem, a także gejem. Zatrzymany podczas tworzenia komórki ISIS w celu przeprowadzania ataków źródło: Man accused of plotting NYC Oct. 7 attack made refugee claim in Canada: immigration consultant | CBC NewsLa follia omicida si fermerà solo quando l’Occidente si difenderà dall’islamismo
Islamizacja Wielkiej Brytanii: Istnieje już 85 sądów, w których jedynym prawem jest szariat
Największą uwagę przykuł fakt, że 32% muzułmanów w Wielkiej Brytanii wyraziło w ankiecie swoje preferencje dotyczące życia zgodnie z prawem szariatu.
Niedawny raport brytyjskiej gazety The Times ożywił debatę na temat współistnienia równoległych systemów prawnych w Wielkiej Brytanii, ujawniając, że w kraju istnieje 85 sądów szariatu, które w sprawach rodzinnych działają zgodnie z zasadami islamu. Te nieoficjalne instytucje były krytykowane przez sektor polityczny i społeczny ze względu na ich wpływ na prawa kobiet, dzieci i równość wobec prawa. Największą uwagę przykuł fakt, że 32% muzułmanów w Wielkiej Brytanii wyraziło w ankiecie swoje preferencje dotyczące życia zgodnie z prawem szariatu, co rodzi pytania o integrację kulturową i spójność społeczną w wielokulturowym środowisku.
Praktyki i ich krytyka Sądy szariatu oskarżano o utrwalanie nierówności poprzez zezwalanie na praktyki takie jak poligamia mężczyzn, nierówny podział spadku i ułatwianie mężczyznom rozwodu poprzez trzykrotne wypowiedzenie słowa „rozwód”. Spośród około 100 000 małżeństw islamskich zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii znaczna część nie jest oficjalnie uznana prawnie, co naraża kobiety na spory małżeńskie lub spadkowe. Stephen Evans, dyrektor National Secular Society, wyraził zaniepokojenie: „Te równoległe systemy prawne podważają wartości demokratyczne i utrwalają dyskryminację strukturalną, szczególnie wobec kobiet”. Ze swojej strony Rupert Lowe, poseł z Partii Reform, nalegał, aby rząd zakazał sądów szariackich: „Jeśli zdecydujesz się mieszkać w Wielkiej Brytanii, musisz przestrzegać naszego prawa. Alternatywa jest jasna: przystosować się lub opuścić kraj”.
Podział opinii Podczas gdy sektory reformatorskie domagają się zdecydowanych środków w celu zlikwidowania tych instytucji, przywódcy społeczności muzułmańskich, tacy jak niezależny poseł Iqbal Mohamed, bronią tego, że praktyki kulturowe, w tym małżeństwa między kuzynami, nie powinny być piętnowane ani zakazane. “Mohamed opowiadał się za bardziej wyrozumiałym i wrażliwym kulturowo podejściem”. Były lider UKIP Henry Bolton ubolewał, że przez lata unikano tej kwestii, uznając ją za „toksyczną” w sferze politycznej. Według Boltona ta autocenzura pozwoliła na zakorzenienie się szariatu jako systemu równoległego, z którym obecnie trudniej się uporać.
Wyzwanie dla brytyjskiej polityki Istnienie tych sądów stanowi dla Wielkiej Brytanii istotne wyzwanie w zakresie polityki integracyjnej. Richard Tice, wiceprzewodniczący Partii Reform, ostrzegł, że zezwolenie jej na działanie „podważa równość wobec prawa, podstawowy filar naszej demokracji”. Debata nie tylko postawiła w centrum uwagi sądy szariatu, ale także potrzebę szerszej dyskusji na temat tego, jak zrównoważyć różnorodność kulturową z wartościami demokratycznymi i prawami człowieka. La islamización del Reino Unido: Ya existen 85 tribunales donde la Sharia es la única ley Informe Orwell | Últimas noticias de Estados Unidos
Zgodnie z prawem szariatu, które określa właściwe zachowania muzułmanina we wszystkich sytuacjach – oszustwo w niektórych okolicznościach jest wręcz obowiązkiem… Obowiązek dżihadu istnieje dopóki, dopóty nie zostanie osiągnięta uniwersalna dominacja islamu. Pokój zawarty z narodami niemuzułmańskimi jest więc jedynie stanem tymczasowym; usprawiedliwiają go tylko aktualne okolicznosci…
inni piszą: W Magdeburgu doszło do zamachu terrorystycznego, w którym zginęło kilkanaście osób.
Czy to tak trudno policzyć? md
=========================
21 grudnia 2024,
W piątek wieczorem kierowca wjechał w tłum na jarmarku w Magdeburgu, zabijając co najmniej dwie osoby. Pojawiły się pierwsze szczegóły dotyczące tożsamości zatrzymanego przez policję prawdopodobnego zamachowca. Mężczyzna jest lekarzem mieszkającym i pracującym w klinice w pobliskim Bernburgu. Pochodzi z Arabii Saudyjskiej. [Taleb Abdul Dżawad]
W piątek tuż po godzinie 19 kierowca wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu na wschodzie Niemiec. Władze niemieckiego landu Saksonia-Anhalt zakładają, że był to zamach.
W ataku zginęły dwie osoby, a ponad 80 zostało rannych. Jak poinformował premier Saksonii-Anhalt Reiner Haseloff, ofiary śmiertelne to dorosły i małe dziecko.
Podejrzany sprawca został zatrzymany zaraz po ataku. To urodzony w Arabii Saudyjskiej 50-latek. Premier Saksonii-Anhalt przekazał, że jest on lekarzem i że działał sam. [A skąd on to wie?? md]
W piątek wieczorem kierowca wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu. Zabił co najmniej dwie osoby, kilkadziesiąt zostało rannych. Władze zakładają, że był to zamach. Podejrzany sprawca został zatrzymany.
Tamara Zieschang, ministra spraw wewnętrznych kraju związkowego Saksonia-Anhalt, podała, że zatrzymany podejrzany ma 50 lat i jest lekarzem. Pochodzi z Arabii Saudyjskiej, w Niemczech przebywa od 2006 roku i ma zezwolenie na stały pobyt. Mężczyzna mieszkał i pracował w klinice w Bernburgu, oddalonym około 35 kilometrów od Magdeburga.
Według informacji portalu tygodnika “Spiegel”, mężczyzna, który został zatrzymany po ataku, urodził się w saudyjskim mieście Hofuf. Taleb A. – bo tak według wiedzy “Spiegla” ma się nazywać sprawca – pracował legalnie i posiadał bezterminowe pozwolenie na pracę. Z zawodu jest specjalistą w dziedzinie psychiatrii i psychoterapii – napisał “Spiegel”.
– Sprawca, jak się potwierdziło, to lekarz zamieszkały niedaleko Magdeburga – powiedział w programie “Dzień po dniu” w TVN24 Dominik Napiwodzki z Niemiecko-Polskiego Towarzystwa Saksonii-Anhalt. – Wiadomo, że nie był obserwowany przez władze pod kątem żadnych radykalizmów i to stanowi największy szok i zaskoczenie – dodał.
Ofiary ataku na jarmark bożonarodzeniowy
Władze miasta Magdeburg opublikowały na swojej stronie internetowej dane dotyczące ofiar ataku. Według informacji potwierdzonych dotychczas przez służby ratownicze, są dwie ofiary śmiertelne, a 15 osób jest ciężko rannych.
Kolejnych 37 osób odniosło umiarkowane obrażenia, a 16 osób lekkie.
Manfred Genditzki, były dozorca z Niemiec, który spędził ponad 13 lat w więzieniu za morderstwo, którego nie popełnił, stanął przed kolejnym absurdem systemu prawnego. Pomimo uniewinnienia, niemieckie władze domagają się od niego zwrotu kosztów pobytu w zakładzie karnym.
Kwota, o której mowa, wynosi aż 100 tys. euro – na tyle bowiem wyliczono koszty jego pobytu w więzieniu.
Genditzki został w 2010 roku skazany za morderstwo 87-letniej kobiety, która zmarła w wyniku utonięcia w wannie. W 2022 roku, po licznych apelacjach i analizach dowodów, sąd wyższej instancji uniewinnił go, stwierdzając, że nie było wystarczających podstaw, by przypisać mu winę. Jednak niemiecki wymiar sprawiedliwości postanowił obciążyć Genditzkiego kosztami związanymi z jego wieloletnim pobytem w więzieniu, uznając, że państwo zapewniło mu „pożywienie i zakwaterowanie”.
Decyzja wywołała falę krytyki. Eksperci prawni, organizacje broniące praw człowieka oraz opinia publiczna wskazują na cynizm takiego działania. Manfred Genditzki, który po latach więzienia próbuje odbudować swoje życie, zmaga się z ogromnymi trudnościami finansowymi. Teraz, zamiast otrzymać odszkodowanie za stracone lata, musi zmierzyć się z dodatkowym ciężarem finansowym, co zdaniem wielu stanowi rażący przykład niesprawiedliwości.
Cała sytuacja budzi pytania o funkcjonowanie niemieckiego systemu prawnego. Choć Genditzki nie ukrywa swojej frustracji, podkreśla, że nie przestanie walczyć o swoje prawa. Jego adwokat zapowiada odwołanie od decyzji, podkreślając, że takie działania mogą prowadzić do podważenia zaufania obywateli do państwa i jego instytucji.
Przejęcie władzy w Polsce przez obóz niemiecki to coś dużo groźniejszego niż tylko niedoprowadzenie do powstania CPK w pierwotnej formie.
Stawką w tej grze jest wręcz biologiczne przetrwanie narodu.
Służalczość i uniżoność względem Niemców obecnego obozu rządzącego to fakt dla wszystkich oczywisty, nie wymagający żadnych dalszych wyjaśnień. Zbyt często jednak nasza uwaga kieruje się ku kwestiom ściśle biznesowym czy politycznym, przez co tracimy z oczu obszary, w których to podporządkowanie okazuje się najbardziej niebezpieczne. Zagrożenie, przed którym stoi Polska, nie dotyczy więc tylko i wyłącznie rozgrywki o porty na Bałtyku, żeglugi na Odrze czy budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, lecz także takich obszarów jak zdrowie, ochrona życia, religia czy kultura.
Zwijanie porodówek
W razie przyszłorocznego zwycięstwa w wyborach prezydenckich Rafała Trzaskowskiego Polsce grozi całkowite domknięcie systemu przez Niemcy. Odebranie im władzy może być trudne, nawet jeśli Trump zdecyduje się wymienić rządzących w Warszawie na bardziej mu sprzyjających. Niemcy dążyli do tego przejęcia przez wiele lat, m.in. inwestując w środowisko gdańskich liberałów już w latach osiemdziesiątych. Kluczowe okazało się jednak przejęcie środowiska Lewicy, które pierwotnie podporządkowane było Moskwie, lecz od dłuższego czasu finansowane jest z już głównie z Berlina.
O co dokładnie chodzi Niemcom? Wygaszenie wszelkich inwestycji infrastrukturalnych wspierających suwerennościowe aspiracje Polski to tylko część planu. Jak pokazuje planowy kryzys w służbie zdrowia, rządzący chcą najzwyczajniej w świecie uderzyć w biologiczne podstawy istnienia narodu. Nie oznacza to oczywiście, że Berlin zamierza przywrócić w Polsce obozy zagłady. Chodzi wyłącznie o taki model zarządzania w służbie zdrowia, który pod pretekstem wprowadzania zmian organizacyjnych, restrukturyzacji jednostek czy naprawiania rzekomych błędów przeciwników, przyspieszy proces wymierania polskiego narodu.
Najbardziej oczywistym przykładem jest chociażby masowa likwidacja oddziałów położniczych w całej Polsce. Zgodnie z zapowiedziami rządu gauleitera Tuska ma zniknąć aż jedna trzecia z nich, co w kontekście naszej katastrofy demograficznej przedstawia się jak wstęp do ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej. W naszej obecnej sytuacji wysiłki rządzących powinny przecież zmierzać w kierunku wprowadzenia możliwie jak największych udogodnień dla rodzących matek, które obecnie na ogół są wciąż poddawane szpitalnemu reżimowi sanitarno-organizacyjnemu. Oddziały położnicze nie tylko nie powinny być likwidowane, ale powinno się tworzyć nowe, bo jeśli nie będą się rodziły dzieci i nie będzie się kobietom ułatwiało rodzenie, to wkrótce zniknie potrzeba utrzymywania wszystkich innych szpitalnych oddziałów – może za wyjątkiem geriatrycznych.
Planowa deprawacja
Obóz demokracji walczącej swoją polityką przybliża Polskę do scenariusza popadnięcia w spiralę depopulacji. Uzupełnieniem dla destrukcji porodówek i cięć środków dla służby zdrowia są także wysiłki na rzecz pełnej legalizacji aborcji, deprawacja młodzieży pod pozorami „edukacji zdrowotnej”, upowszechnienie lewackiej polityki równościowej oraz promocja tęczowej ideologii. W tych depopulacyjnych wysiłkach rząd jest nieustannie wspierany przez media należące do niemieckiego kapitału, w których promuje się m.in. poliamorię, prostytucję i wszelkie możliwe dewiacje seksualne.
Przebiegłość tego planu, a mamy niewątpliwie do czynienia z planem, sprowadza się do nasilenia kryzysu i zamętu w warstwie obyczajowej oraz kulturowej, w sytuacji gdy Polska znalazła się na największym depopulacyjnym zakręcie w dziejach. Funkcjonowanie tego schematu odsłoniło się najbardziej w okresie tzw. czarnych protestów z jesieni 2021 roku, gdy należące do niemieckiego kapitału gazety regionalne z grupy Polska Press bezpośrednio zaangażowały się w protesty, koordynując przekaz informacji od organizatorów i podburzając czytelników. Ów sterowany z Niemiec rzekomo spontaniczny wybuch niezadowolenia stał się niestety mitem założycielskim całego pokolenia apostatów i zwolenników aborcji.
Ktoś mógłby wprawdzie zauważyć, że w Niemczech również dominuje polityka równościowa, aborcja jest wykonywana masowo, a młodzież masowo okalecza się w imię rzekomej zmiany płci. To prawda, Niemcy również ze względu na masową imigrację i islamizację igrają ze swoim przetrwaniem, ale wciąż nie zmienia to faktu, że to niemieckie, a nie polskie elity kontrolują najważniejsze organy Unii Europejskiej. Niemiecki plan zakłada ustanowienie nowego europejskiego narodu, do którego akces zgłosić może każdy lojalny wykonawca odgórnie narzuconej polityki.
Ukryte intencje rządzących Polską wyszły na jaw szczególnie przy okazji wrześniowej powodzi. Opieszałość w uruchamianiu funduszy, skandaliczna bezczynność i co najważniejsze celowe zwalczanie projektów retencyjnych w imię ekologii udowodniły niezbicie, że długofalowa strategia zakłada degradację całych regionów Polski. Wiele mówiący jest fakt, że tragedia powodzi dotknęła w zdecydowanej większości tzw. ziem odzyskanych, których Republika Federalna Niemiec nie zrzekła się nigdy w sposób ostateczny i nie pozostawiający wątpliwości. Niemcy dokonały już faktycznej politycznej kolonizacji wielu polskich dużych miast, co pokazuje choćby ich sponsoring Campusu Polska, lecz za polityką degradacji Polski powiatowej na ziemiach zachodnich stoi dokładnie to samo dążenie.
Pielgrzymka do Berlina
Nie mniej ważnym czynnikiem od tych, które opisano powyżej, są zjawiska dokonujące się w obszarze religijnym. W tym kontekście wielce znamiennym była zorganizowana we wrześniu Ekumeniczna Pielgrzymka dla Sprawiedliwości Klimatycznej, która przy współudziale prymasa Wojciecha Polaka i przedstawicieli innych wyznań pokonała trasę z Gniezna do Berlina. Wybór Berlina jako kulminacyjnego punktu sprawiedliwości klimatycznej wydaje się wielce frapujący, choć da się go zapewne uzasadnić lokalizacją służb wywiadowczych, które patronowały całemu przedsięwzięciu.
Trwająca w Kościele tzw. droga synodalna szczególnie wielkich entuzjastów znajduje w Niemczech, a wywrotowemu duchowi przemian ulega niestety znaczna część hierarchów w Polsce. Dziś nie trzeba już prowadzić żadnego otwarcie wyrażającego wrogość Kulturkampfu, lecz jedynie umiejętnie podsycać tendencje odśrodkowe wśród wierzących. Polski Episkopat niestety coraz mniej różni się od niemieckiego.
O naszej polskiej katastrofie demograficznej mówi się bardzo wiele, ale niestety zbyt rzadko w kontekście działań podejmowanych przez Niemcy i ich podwykonawców z rządzącej koalicji. Z każdym dniem coraz bardziej oczywiste staje się to, że przeciwko nam wdrożona jest strategia nastawiona na umyślne spotęgowanie procesu depopulacji. Ogromnego wsparcia w tym zakresie udziela Unia Europejska ze swoją klimatystyczną i genderową agendą. Obciążona horrendalnymi kosztami zielonej transformacji Polska ma dokonywać eutanazji swojego przemysłu i pokrywać coraz bardziej bezludne tereny wiatrakami.
Niemcy po cichu wspierają Rosję? Mercedes i Volkswagen milczą; gigantyczny skandal
(fot. Pixabay)
„Mimo sankcji na rosyjskie drogi trafia w ostatnim czasie coraz więcej nowych ciężarówek niemieckich producentów. Chodzi głównie o pojazdy marek Mercedes i – należących do koncernu Volkswagen – MAN i Scania. Samochody nie tylko napędzają rosyjską gospodarkę ale też wykorzystywane są do zaopatrywania rosyjskich wojsk na Ukrainie”, informuje na łamach serwisu Interia.pl Paweł Rygas.
„Rosja wykorzystuje coraz więcej niemieckich ciężarówek do dostarczania swoim wojskom na Ukrainie amunicji i zaopatrzenia”, poinformował w niedzielę „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ).
„Jeszcze latem z dyskutowanego wówczas 14. pakietu sankcji gospodarczych wobec Rosji wykreślono zapisy o tym, by rozszerzyć listę podmiotów, które nie mogłyby sprzedawać konkretnych produktów europejskich marek. Ściślej – chodziło m.in. o rozszerzenie zakazu sprzedaży na filie europejskich firm działające w krajach trzecich. Ostatecznie pomysł upadł – przeciwko takiemu rozwiązaniu opowiadali się głównie przedstawiali Niemiec, za co spotkała ich zresztą ostra krytyka ze strony Ukrainy”, czytamy.
Gazeta, na której ustalenia powołuje się Rygas, zwraca uwagę, że od 2021 roku wartość importu ciężarówek do Rosji zwiększyła się z 0,8 mld euro do aż 5,7 mld euro w 2023 roku. „FAZ” nie ma wątpliwości: ciężarówki europejskich marek wykorzystywane są przez Rosję m.in. do transportowania na front sprzętu wojskowego, tysięcy ton paliw i milionów pocisków artyleryjskich.
„Samochody ciężarowe są obecnie drugim – po sprzęcie elektronicznym – towarem, który szerokim strumieniem trafia do Federacji Rosyjskiej pomimo nałożonych przez kraje zachodu sankcji. (…) Wartość importu ciężarówek Mercedesa do Rosji wzrosła w ostatnich latach aż czterokrotnie. W 2021 roku było to jeszcze 17 mln euro, rok 2023 zamknął się kwotą 90 mln euro”, czytamy.
Szefowa berlińskiej policji Barbara Slowik zaleciła Żydom i homoseksualistom zachowanie szczególnej ostrożności w pewnych obszarach stolicy Niemiec. W niektórych dzielnicach Berlina wyrażana jest otwarta wrogość wobec Żydów – zauważyła Slowik.
Zasadniczo nie ma tak zwanych obszarów no-go, czyli takich, do których wstęp jest zbyt niebezpieczny. – Istnieją jednak obszary – i w tym momencie musimy być szczerzy – w których radziłabym osobom noszącym jarmułkę lub będącym jawnymi gejami lub lesbijkami zachować większą ostrożność – powiedziała Slowik w poniedziałek gazecie „Berliner Zeitung”.
Nie chcę „zniesławiać” żadnej konkretnej grupy ludzi jako sprawców – kontynuowała Slowik. Zauważyła jednak, że „niestety, istnieją pewne dzielnice, w których mieszka większość osób pochodzenia arabskiego, które również sympatyzują z grupami terrorystycznymi”. Wyraża się tam otwarty antysemityzm wobec osób pochodzenia żydowskiego.
To niemiecki slogan z czasów II Wojny Światowej. Szczególnie źle wspominają go Polacy, bo był symbolem niemieckiej buty i ucisku. Jednak slogan , który symbolizował całkowitą dominację, może powrócić w niespodziewany sposób , lekko zmieniony, i już nie jako symbol dominacji, a jako symbol całkowitej bezradności, by nie powiedzieć klęski.
Nur für Frauen.
„W ciągu ostatnich dziesięciu lat odsetek przestępstw na tle seksualnym w berlińskim transporcie publicznym (ÖV) wzrósł o 260 procent. W zeszłym roku doszło do 391 przestępstw. 89 procent ofiar stanowiły kobiety, a 90 procent sprawców stanowili mężczyźni.“
W odpowiedzi na ten stan , ekspert ds transportu z ramienia Partii Zielonych Antje Kapek, chce wprowadzić wagony tylko dla kobiet.
Na peronach powinny być wyraźnie oznaczone strefy z budkami alarmowymi i monitoringiem wideo. Oraz niektóre wagony, z których poza godzinami szczytu mogą korzystać wyłącznie kobiety. „Albo bezpośrednio za maszynistą, albo na końcu pociągu, jeśli tak jak w Tokio, jest drugi maszynista” – stwierdziła Kapek w oświadczeniu.