ks. Malachi Martin “Klucze królestwa” – wyd. ANTYK
Oryginał wydany w 1990 roku. /fragmenty książki/, str. 906
“Jest jeszcze jedna możliwość rozwoju wydarzeń, która, gdyby wymknęła się spod kontroli, również mogłaby rozbić jedność struktury rzymskokatolickiej. Mowa o sytuacji, kiedy papieskie konklawe wybiera kandydata, którego polityka dąży do rozmycia jedności i zmiany organizacji Kościoła przez zarzucenie piastowania funkcji namiestnika Chrystusowego — przywileju, w oparciu o który zbudowana jest strukturalna jedność katolicyzmu. Takie posunięcie oznaczałoby tak-że pozbawienie czterech tysięcy biskupów kolegialnego posłuszeństwa wobec papiestwa, na czym jak dotąd bazuje ich struktura. Wszystko to oznaczałoby nową funkcję dla biskupa Rzymu, z pewnością nie tę tradycyjną; pociąga to za sobą tak-że nowe stosunki pomiędzy biskupami (łącznie z biskupem Rzymu). Jeśli ktokolwiek wątpi, czy taka ewentualność może mieć miejsce, przypomnijmy, że w latach czterdziestych i pięćdziesiątych nikomu by się nawet nie śniło, że papież z lat sześćdziesiątych podejmie próbę całkowitego pozbycia się elementów, które gwarantują obecność centralnego wydarzenia mszy świętej; mianowicie, uosobienia Ofiary Krzyżowej Chrystusa. Jednak taka sytuacja, według wiarygodnych źródeł, miała miejsce.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie powinno się sądzić, iż nakreślona powyżej trzecia możliwość jest mało prawdopodobna. Poważne, bezstronne spojrzenie na obecną sytuację, szybko ujawni ponurą rzeczywistość rzymskiego katolicyzmu: na lokalnym poziomie parafii i diecezji oraz na poziomie zwierzchnictwa — papiestwa i papieskiej posłu-gi — wszędzie tam obecne są wszystkie negatywne elementy, wystarczające, by owe przerażające wydarzenia ziściły się. W praktyce natomiast, okaże się, że wspomniane negatywne elementy są już bardzo aktywne, i to na wielką skalę.
Wszędzie — w parafiach i diecezjach, pośród biskupów i księży, zakonników i laikatu — odnaleźć można niewzruszone przekonanie, że przed II Soborem Watykańskim istniał jeden kościół rzymskokatolicki — kościół “przedsoborowy”; przestał on jednak istnieć, a jego miejsce zabrał kościół “soborowy”, ożywiany “duchem Watykanu II”, którego nie nazywa się już “kościołem rzymskokatolickim”, lecz zamiast tego stosowane jest albo biblijne określenie “lud Boży”, albo zwyczajna, mało precyzyjna nazwa “Kościół”.
Okazuje się, że w oczach biskupa, księdza, zakonnika i osoby świeckiej oba “Kościoły” drastycznie się od siebie różnią w czterech ważnych kwestiach. “Kościół soborowy” nie rości już pretensji do wyłącznego posiadania środków do wiecznego zbawienia. Niekatolicy i niechrześcijanie mają równe prawo twierdzić, że posiadają takowe środki w ramach swej własnej religii — czy też “sposobu życia”, jeśli akurat nie zaliczają się do osób wierzących. Wszyscy bowiem — katolicy, niekatolicy i niechrześcijanie — jesteśmy tylko pielgrzy-mami dążącymi do tego samego celu, aczkolwiek różnymi drogami. Po drugie, w “kościele soborowym” źródłem religijnego oświecenia, przewodnictwa i autorytetu jest lokalna “wspólnota wiary”. Poprawność wiary i poprawność postępowania moralnego już nie pochodzi od hierarchicznego ciała biskupów, podległych centralnej władzy jednego człowieka, biskupa Rzymu. Po trzecie, podstawową funkcją światowych skupisk “wspólnot wiary” jest współpraca z “ludzkością” w budowaniu i utrzymywaniu pokoju na świecie oraz pracy nad światową reformą wykorzystywania surowców naturalnych, tak by wyeliminować ucisk gospodarczy i imperializm polityczny. Po czwarte, dawne reguły kościoła rzymskokatolickiego dotyczące moralnego zachowania w życiowych sprawach — antykoncepcji, małżeństwie, śmierci, seksualności — winny zostać po bratersku dostrojone do światopoglądu, praktyk i pragnień świata. W przeciwnym razie, jak członkowie Kościoła mogą twierdzić, że otworzyli się na swych ludzkich braci i siostry?
Te radykalne różnice pomiędzy oboma “kościołami” są owocem II Soboru Watykańskiego, którego postanowienia nieustannie cytuje się, jako uzasadnienie zaistniałych różnic. Tak też jest w istocie. Z łatwością można powołać się na soborowe dokumenty, aby uargumentować swojej tezy. Są one ogólnikowo sformułowane, również w kwestiach wiary. A w przypadku co najmniej dwóch z nich, można odnaleźć stwierdzenia, które na pierwszy rzut oka zdają się być nie do pogodzenia zarówno z nauczaniem kościoła rzymskokatolickiego, jak i kolejnych papieży, aż do Jana XXIII.
Na poziomie papiestwa i papieskiej organizacji duszpasterskiej można odnaleźć elementy, które jednocześnie podsycają i chronią oraz pozostawiają pole do działania innowierczemu “duchowi Watykanu II”, który panoszy się w lokalnych diecezjach i parafiach.
Okazuje się, że dwóch papieży, Paweł VI i Jan Paweł II, nie użyli swego najwyższego autorytetu, aby zapobiec zrodzeniu się tego ducha. A gdy już tak się stało, nie stawili mu czoła, mimo że tylko oni mogli to zrobić. Katolicy już od dawna spragnieni byli oświadczenia, opartego na osobistym autorytecie Ojca Świętego oraz jego przywileju głoszenia ex cathedra. Oświadczenie to raz na zawsze i bez dwuznaczności wyjaśniłoby wszystkim katolikom , chrześcijanom i całemu swiatu który z tych dwóch “kościołów” jest tym ortodoksyjnym, który reprezentuje kościół rzymskokatolicki, jedyny prawdziwy Kościół , za którym stoi tylu papieży. Innymi słowy konieczna jest autorytatywna interpretacja oficjalnych dokumentów II Soboru Watykańskiego.
Jednak papieskie oświadczenie nie może sprowadzać się do samych słów. Kościół pełen jest słów, dokumentów, programów i raportów, odkąd skończył się II Sobór Watykański. Katolickie prawo powinno zostać ponownie wyegzekwowane przy pomocy dobrze nam znanych, tradycyjnych środków: ekskomuniki, odsunięcia od oficjalnych stanowisk, imiennego nazwania wszystkich — księży, teologów, zakonników, osób świeckich — którzy nie przyjęli papieskiego oświadczenia.
Obaj papieże nie postąpili w ten sposób. Swe zaniechanie tłumaczyli pilniejszymi i ważniejszymi sprawami — takie były przynajmniej próby wyjaśnień. Jednak rozrastający się i rozprzestrzeniający coraz bardziej “duch Watykanu II” niesie ze sobą zgubne skutki, w postaci destrukcji rzymskokatolickiej organizacji instytucjonalnej. Jej ochrona jest kluczowym obowiązkiem, który obaj -jako zawiadujący Stolicą Apostolską namiestnicy Chrystusa na ziemi – przysięgali wypełniać.
To dlatego Pawła VI i Jana XXIII oskarżano o nadużycia w ich urzędzie. Osądzano ich, że biorą udział w śmiertelnej grze prowadzonej przez ludzi, którzy dążą do zlikwidowania papiestwa i rzymskokatolickiej organizacji instytucjonalnej.
O ile nic nie powstrzyma ani nie zakłóci biegu wydarzeń, będą one wyglądały następująco: “duch Watykanu II” będzie stopniowo przenikał biskupie umysły, i jeśli papiestwo nie przeciwstawi się temu i nie zajmie wyrazistego stanowiska, nieuniknione jest, iż negatywne trendy, które w chwili obecnej dotyczą ograniczonej liczby dostojników kościelnych, będą się rozprzestrzeniać coraz dalej.
Nikt nie wątpi, że kardynałowie, tacy jak Joseph Bernardin z Chicago, Basil Hume z Westminsteru, Godfried Danneels z Belgii, Paulo Evanisto Arns z Sao Paulo czy Roger Etchegeray z Francji, są zwolennikami “ducha Watykanu II”.
Oczywiście są dziś kardynałowie, którzy wraz z kolejnymi, jeszcze nie desygnowanymi przez Jana Pawła II, wybiorą jego następcę. Przybędą oni na następne konklawe z kościelnej struktury, w której funkcjonowali przez przynajmniej dwadzieścia pięć lat; i w tym czasie nie tylko nie próbowali ukrócić, walczyć czy choćby poprawić odchyleń wynikłych z “ducha Watykanu II”, lecz podsycali je pasywnie (poprzez swe zaniechanie), lub aktywnie (ponieważ podzielali tego samego “ducha”). Przybędą z diecezji, gdzie większość biskupów nie chce i nie będzie chciała wiedzieć o niczym, co nie jest spójne z “duchem Watykanu II”, który na dobre krąży już w ich parafiach.
O ile w ostatniej minucie nie wydarzy się jakiś cud, papieski kandydat, którego wybiorą, zostanie wyłoniony z ich grona; a celem jego polityki będzie oficjalne potwierdzenie i ostateczne ukoronowanie “ducha Watykanu II”.
Podstawą działania takiego kardynała, który prawomocnie został papieżem, będzie to, co dla Pawła VI i Jana Pawła II było tylko tymczasowym wybiegiem; a więc nie będzie egzekwował należnej mu z urzędu, przestarzałej władzy Piotrowej. Paweł VI publikował dokumenty II Soboru Watykańskiego i siedział z założonymi rękami, podczas gdy delegalizujące działania watykańskich dostojników i biskupów w różnych krajach dziesiątkowały jego Kościół. Jan Paweł II co i rusz sankcjonował soborowe postanowienia swymi zapewnieniami, iż ustalają one normy katolickiej wiary i postępowania.
Taka będzie podstawowa różnica pomiędzy Pawłem VI i Janem Pawłem II, oraz papieżem wybranym po śmierci tego ostatniego. Ograniczoność funkcji nowego biskupa Rzymu będzie wynikała z przekonania, że oryginalne papiestwo w postaci, w jakiej krzewiono je przez setki lat i dwie trzecie dwudziestego wieku, było uwarunkowane panującymi czasami i wielusetletnią kulturą; teraz zaś czas już zmniejszyć jego znaczenie, by móc uwolnić “ducha Watykanu II”, który ukształtuje wizerunek Kościoła i dopasuje go do postępowego sposobu myślenia nowej, diametralnie innej epoki.
Rzymscy katolicy będą świadkami spektaklu, w którym prawomocnie wybrany papież odetnie kościelną organizację od tradycyjnej jedności i zorientowanej na papiestwo apostolskiej struktury, w którą Kościół jak dotąd nieprzerwanie wierzył i nauczał, iż ustanowił ją Bóg.
W dniu, w którym to nastąpi, rzymskokatolicką organizacją wstrząsną śmiertelne drgawki. Ten ból zgotują Kościołowi jego właśni przywódcy i członkowie. Nie nastąpi on z ręki zewnętrznego wroga. Wielu wierzących zaakceptuje nowy ustrój; wielu nie. Wszyscy będą podzieleni. Nikt na ziemi nie będzie w stanie utrzymać ich razem w jednej, zwartej, rzymskokatolickiej organizacji. Po raz pierwszy człowiek będzie mógł zadać sobie pytanie: gdzie się podziała widzialna struktura Kościoła założonego przez Chrystusa? Nie będzie można jej dostrzec. Kościół będzie w takim samym stanie, jak w dniu, w którym apostoł Filip spotkał na drodze z Jerozolimy do Gazy etiopskiego dworzanina i, gdy okazało się, że ten człowiek otrzymał łaskę wiary w Boga, ochrzcił go w źródle przy drodze. Potem odszedł, a Etiopczyk kontynuował swą wędrówkę. Był już żywym członkiem Kościoła Chrystusowego, uczestnikiem mistycznego ciała Jezusa — tak samo jak którykolwiek chrześcijanin tysiąc lat później, ochrzczony w jednej z europejskich katedr i zapisany rejestrach jako członek widzialnej struktury kościelnej, skupionej wokół katedry. Jednak ów etiopski dworzanin nie miał żadnej takowej struktury. Właściwie poprzez ową prostą ceremonię, podczas której wraz z apostołem Filipem wkroczył do przydrożnego strumienia i przyjął chrzest w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, dołączył on do rodzącego się chrześcijańskiego podziemia, którego pogrom już organizowały lokalne władze żydowskie ….”
Niesamowite: Wspólnota Świętego Idziego wylewa krokodyle łzy po śmierci Benedykta XVI
Piero Laporta (generał dywizji Korpusu Inżynierów, od roku 2010 na emeryturze) – 3 stycznia 2023
Obserwując mętność włoskiego dziennikarstwa – od roku 1994, Piero Laporta zajął się w działalnością publicystyczną, nie ograniczając się do tematów wojskowych, co byłoby naturalne, biorąc pod uwagę wykonywaną wówczas pracę (Biuro Polityki Wojskowej Sztabu Generalnego Obrony – Ufficio Politica Militare dello Stato Maggiore della Difesa). Współpracował z wieloma gazetami i czasopismami, włoskimi i nie tylko (Libero, Il Tempo, Il Giornale, Limes, World Security Network, ItaliaOggi, Corriere delle Comunicazioni, Arbiter, Il Mondo). Dziś współpracuje z gazetą La Verità. Prowadzi bloga http://www.pierolaporta.it o nazwie OltreLaNotizia. https://www.vipiu.it/leggi/author/pierolaportagmail-com/
===============================
Ciarki mnie przechodzą, kiedy obserwuję, jak przed mikrofonem RAI, cerber ze Wspólnoty Świętego Idziego leje krokodyle łzy po śmierci Benedykta XVI.
Wracają wspomnienia, gonią się nawzajem, pędzą – podczas gdy ów miodowy głos usiłuje wyślizgać drogę, która Benedykta XVI prowadzi do nieba.
Tenże głos sprawia, że wracam pamięcią do pewnego licznego kręgu rzymskiego – aktywnego do dnia dzisiejszego; do prominentnego emisariusza rządu USA – trzymającego łapy w finansach (gdzie pozostaje do dziś) oraz w polityce włoskiej – do postaci z najwyższych szczebli National Security Agency, który chełpił się dymisją, do której wkrótce miał być zmuszony Benedykt XVI, podczas gdy mijały pierwsze tygodnie jego pontyfikatu.
Robił to z nonszalancją i arogancją, z których filtrował projekt autorstwa kogoś jeszcze ważniejszego niż jego własna – i tak potężna – organizacja.
Dzisiejszego poranka, telewizja przypomina mi również dni, w których ów – udający prożydowskiego – pewny siebie mason i autentyczny efebofil był udręką podczas ostatnich miesięcy życia św. Jana Pawła II, opowiadając się za oszczerczą tablicą w Yad Vashem, mającą na celu oczernienie JE Czcigodnego Piusa XII, tego samego wielkiego papieża, który w 1947 roku został nominowany przez dziadków kustoszy Yad Vashem do Pokojowej Nagrody Nobla.
Po wyborze Benedykta XVI, w środowisku owej rzymskiej koterii, która lawiruje pod hasłami “Bóg umarł” i “Jezus jest feikniusem”, zapanowała panika – jak na dworze faraona, kiedy Morze Czerwone zamknęło się.
Mafia z St Gallen? – Bez żartów, był to listek figowy dla rzeczonej, rzymskiej koterii – kopuły demonów, która odizolowała Benedykta XVI, zostawiając go samego, podczas gdy siepacze z NSA [National Security Agency] biczowali prawdę, by następnie ją ukrzyżować.
To, co stało się zaraz potem – wojny, zamachy na Syrię, Libię, Tunezję, Egipt, Kaukaz i Rosję, gazy paraliżujące i wirusy – całe to plugastwo, które pochorowało i zubożyło ludzkość, nie byłoby niemożliwe, gdyby Kościół zdołał zachować swój wolny, autorytatywny i czysty głos, wolny od przyjaźni z pułkownikami argentyńskimi, a także od uklęknięć przed brytyjskimi bractwami skupionymi wokół antypapieskiej królowej.
Wprawdzie pokora jest pierwszą z siedmiu cnót głównych każdego katolika lecz mylą się ci, którzy utożsamiają ją z bojaźnią w krytycznej ocenie słów i postępków pasterzy prowadzących nas na manowce wiary rzymskokatolickiej. Tu nie może być żadnych kompromisów, nawet jeśli herezji czy apostazji dopuszczają się najwyżsi hierarchowie Kościoła, z papieżami włącznie. Dla tych, którzy doświadczają wewnętrznego rozdarcia między posłuszeństwem wobec przedstawicieli władzy kościelnej, a piętnowaniem ich oczywistych błędów mamy potężny oręż utwierdzający w przekonaniu, że czynią słusznie. Jest nim Konstytucja „CUM EX APOSTOLATUS” ustanowiona przez Papieża Pawła IV w 1559 roku i nadal stanowiąca jedno z głównych źródeł Prawa Kanonicznego.
Przy okazji: Bóg zapłać redaktorom portalu Święta Tradycja (https://swietatradycja.wordpress.com), na którym opublikowano polskie tłumaczenie Konstytucji oraz Panu Piotrowi Mrotkowi (YouTube), który nagłośnił fakt istnienia tego dokumentu.
H. Jez.
Konstytucja CUM EX APOSTOLATUS z 15 lutego AD 1559
Papież Paweł IV, Biskup Paweł Sługa Sług Bożych. Na wieczną rzeczy pamiątkę.
Na mocy powierzonej Nam przez Boga (pomimo braku zasług z naszej strony) władzy apostolskiej, spoczywa na Nas obowiązek troski o całą trzodę Pańską. Z tego powodu mamy wiernie troszczyć się o tę trzodę i owocnie nią kierować. Winniśmy więc obyczajem dbałego pasterza pilnie czuwać i uważnie zadbać o to, aby nauczycielami błędu nie stali się ci, którzy gardzą tym, że są uczniami prawdy, oraz o to, aby wygnać z owczarni Chrystusowej, tych, którzy w tych czasach pełnych grzechu, na własnej polegając roztropności, świadomie i zgubnie występują przeciwko porządkowi prawdziwej wiary, a przez przesądy i fałszywe wymysły odwracają sposób rozumienia Pisma świętego i usiłują rozbić jedność Kościoła katolickiego, jednorodną zaś tunikę Pańską starają się rozedrzeć.
§ 1. Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest do tego stopnia poważna i niebezpieczna, iż w razie odstępstwa od wiary można się sprzeciwić, oskarżając go, nawet papieżowi, który pełni władzę BOGA i Pana naszego JEZUSA CHRYSTUSA na ziemi, a nad narodami i królestwami posiada pełnię mocy i wszystko podpada pod jego osąd, on sam zaś na tym świecie przez nikogo nie może być osądzony. Pamiętamy ponadto, że gdy zagrożenie jest poważniejsze, to należy mu się pełniej i usilniej sprzeciwić, aby fałszywi prorocy, albo tacy, którzy posiadają również władzę świecką nie mogli zgubnie usidlić prostych dusz, a niezliczonych ludów poddanych ich trosce duchowej bądź władzy doczesnej iżby nie mogli wraz z sobą zwieść ku zatracie i potępieniu, aby nigdy nie dała się ujrzeć ohyda spustoszenia na miejscu świętym, o której jest mowa od Daniela proroka. Chcemy więc wypełnić nasz pasterski obowiązek i wyłapać (o ile z Bożą pomocą będziemy mogli) lisy rujnujące winnicę Pańską, a wilki powstrzymać poza owczarnią, abyśmy się nie okazali niemymi psami, które nie szczekają, abyśmy nie zginęli wraz ze złymi gospodarzami i nie byli porównani do najemników.
§ 2. Po odbyciu dojrzałego namysłu nad tymi kwestiami, wraz z naszymi czcigodnymi braćmi, kardynałami Świętego Kościoła Rzymskiego, za ich radą i jednomyślną zgodą, mocą naszej władzy apostolskiej przyjmujemy i odnawiamy wszystkie razem i każdą z osobna ekskomunikę, suspensę, interdykt, konfiskatę oraz wszelkie inne wyroki, cenzury i kary nałożone przez któregokolwiek z naszych poprzedników, papieży rzymskich, albo przez osoby uważane za takich (również wydane na mocy ich listów prywatnych), czy też przez święte Sobory uznane w Kościele Bożym, a także zawarte w dekretach i postanowieniach świętych Ojców, albo w jakichkolwiek świętych kanonach, konstytucjach i zarządzeniach apostolskich wydanych i ogłoszonych przeciwko heretykom bądź schizmatykom. Nakazujemy ponadto, aby były one na zawsze zachowywane, a jeżeli nie obowiązują obecnie, to aby zostały przywrócone. Prócz tego chcemy i postanawiamy, aby w każdy z tych wyroków, cenzur i kar popadli wszyscy, którzy dotychczas odpadli od wiary katolickiej, bądź wpadli w jakąkolwiek herezję, czy też popadli w stan schizmy, albo ją wzbudzili, czy też zostali pochwyceni na takim uczynku, bądź go wyznali, albo został im udowodniony, a także ci (oby Bóg zechciał do tego nie dopuścić przez swą łaskawość i w całej swej dobroci), którzy w przyszłości od wiary odpadną, albo wpadną w herezję, popadną w stan schizmy, wzbudzą schizmę, czy też będą pochwyceni i okaże się, że odpadli, wpadli, popadli, wzbudzili czy też byli pochwyceni, bądź też wyznają taki fakt, albo będzie im udowodniony, niezależnie od ich stanu, stopnia, porządku, położenia i godności, nawet gdyby cieszyli się godnością biskupa, arcybiskupa, patriarchy, prymasa, albo jakąś inną większą godnością kościelną, albo gdyby posiadali zaszczyt bycia kardynałem czy też urząd legata Stolicy Apostolskiej w jakimkolwiek miejscu, zarówno na stałe, jak i na pewien czas, a także gdyby cieszyli się władzą czy też zaszczytem świeckim hrabiego, barona, markiza, księcia, króla i cesarza.
§ 3. Prócz tego bierzemy pod uwagę, że słuszne jest aby ci, których miłość wobec cnoty nie powstrzymuje od zła, byli odstraszeni od niego strachem przed karą, oraz że biskupi, arcybiskupi, patriarchowie, prymasi, kardynałowie, legaci, hrabiowie, baronowie, markizowie, książęta, królowie i cesarze, którzy powinni nauczać innych, a dobrym przykładem utwierdzać ich w wierze katolickiej, gdy nie dopełniają swych obowiązków to grzeszą bardziej niż inni, gdyż nie tylko wiodą na potępienie samych siebie, ale wraz z sobą do potępienia i w przepaść śmierci ciągną niezliczonych innych, którzy są poddani ich opiece i władzy, albo w inny sposób są im podporządkowani. Dlatego za podobną zgodą i radą, mocą tej naszej konstytucji, która ma obowiązywać na zawsze, na znak obrzydzenia wobec tak wielkiej zbrodni, największej i najbardziej szkodliwej dla Kościoła Bożego, mocą pełni naszej władzy apostolskiej ustalamy, postanawiamy, stwierdzamy i określamy, że zachowując w mocy, skuteczności i obowiązywaniu wyżej wymienione wyroki, cenzury i kary, wszyscy razem i każdy z osobna spośród biskupów, arcybiskupów, patriarchów, prymasów, kardynałów, legatów, hrabiów, baronów, markizów, książąt, królów i cesarzy, którzy dotychczas (jak o tym była mowa) odpadli od wiary, bądź wpadli w herezję, czy też popadli w stan schizmy, albo ją wzbudzili, czy też zostali pochwyceni na takim uczynku, bądź go wyznali, albo został im udowodniony, albo w przyszłości odpadną, albo wpadną w herezję, popadną w stan schizmy, wzbudzą schizmę, czy też będą pochwyceni i okaże się, że odpadli, wpadli, popadli, wzbudzili czy też byli pochwyceni, bądź też wyznają taki fakt, albo będzie im udowodniony, ponieważ większą niż inni ponoszą odpowiedzialność, zatem oprócz wspomnianych wyroków, cenzur i kar będą również mocą samego czynu, bez żadnego innego orzeczenia prawnego, ani decyzji, zgoła, całkowicie i trwale pozbawieni swych urzędów, kościołów katedralnych (również metropolitalnych), patriarchalnych i prymasowskich oraz godności kardynalskiej i wszelkiej funkcji legata, jak również czynnego i biernego prawa do zabierania głosu, a także wszelkiej władzy i klasztorów, beneficjów oraz urzędów kościelnych, czy to związanych z troską duszpasterską, czy też niezwiązanych, a także funkcji świeckich i wszelkich stanowisk w zakonach, które uzyskali na mocy jakiejkolwiek decyzji i przydziału apostolskiego, w użytkowania tytularne, opiekę, zarząd bądź w jakikolwiek inny sposób oraz w których, bądź też wobec których posiadają jakiekolwiek uprawnienie, jak również wszelkich dochodów i przychodów oraz rocznych zysków z podobnych dochodów i przychodów oraz zysków, które są im zastrzeżone i przyznane, a także hrabstw, baronii, marchii, księstw, królestw i cesarstwa. Ponadto będą do posiadania tych uprawnień niezdolni i niezdatni, a uważani będą za odpadłych i upadłych we wszystkim i w każdy sposób, nawet gdyby się wcześniej wyrzekli tego rodzaju herezji podczas otwartego procesu. Ponadto nigdy nie będą przywróceni do swego poprzedniego stanu, a więc nie zostaną przywróceni, ponownie obdarzeni, przywołani i odnowieni w posiadaniu kościoła katedralnego, metropolitalnego, patriarchalnego bądź prymasowskiego, ani do godności kardynalskiej, ani do innej godności, czy to mniejszej, czy też większej, ani nie otrzymają prawa do zabierania głosu czy to czynnego, czy biernego, ani nie otrzymają władzy, ani klasztorów i beneficjów, a także hrabstw, baronii, marchii, księstw, królestw i władzy cesarskiej. Z powodu łaskawości zaś i życzliwości Stolicy Apostolskiej zostaną umieszczeni w jakimś klasztorze albo innym miejscu zakonnym, dla odbycia wieczystej pokuty o chlebie boleści i wodzie żalu, chyba że nie wykażą oznak prawdziwej skruchy i nie dokonają odpowiedniej pokuty, bo wtedy powinni być raczej poddani osądowi władzy świeckiej w celu nałożenia stosownej kary, po odpowiednim rozpatrzeniu sprawy. Wszystkie osoby tego rodzaju powinny być w taki sposób uważane, traktowane i oceniane przez wszystkich, niezależnie od stanu, stopnia, porządku, położenia i godności, także przez osoby cieszące się godnością biskupa, arcybiskupa, patriarchy, prymasa, albo posiadające jakąś inną większą godnością kościelną, albo zaszczyt bycia kardynałem, czy też godność świecką, w tym również hrabiego, barona, markiza, księcia, króla i cesarza. Jako tacy powinni być unikani oraz pozbawieni oznak jakiejkolwiek życzliwości.
§ 4. Posiadacze prawa patronatu, albo uprawnienia do mianowania duchownych odpowiednich do objęcia kościołów katedralnych, w tym także metropolii, oraz kościołów patriarchalnych, czy też klasztorów albo innych beneficjów kościelnych, które zostały opróżnione wskutek tego rodzaju pozbawienia, aby na skutek długotrwałego wakansu kościoły te nie doznały szkody, ale wyrwane z rąk heretyków zostały oddane odpowiednim pasterzom, którzy wiernie poprowadzą lud na ścieżki sprawiedliwości, ci do których to należy powinni przedstawić Nam, albo osobie będącej w tym czasie papieżem rzymskim stosownych kandydatów do objęcia tych kościołów, klasztorów i beneficjów w czasie przewidzianym w prawie albo określonym w umowach bądź układach zawartych ze wspomnianą Stolicą Apostolską. W przeciwnym wypadku po upływie określonego czasu pełne i swobodne prawo do rozporządzania tymi kościołami, klasztorami i beneficjami przechodzi mocą samego faktu na Nas, bądź na wspomnianą osobę będącą wówczas papieżem.
§ 5. Ponadto ci, którzy ośmielą się świadomie przyjmować albo bronić, sprzyjać, ufać albo głosić nauczanie tych, którzy w ten sposób będą schwytani, uznani bądź zdemaskowani, wtedy mocą samego czynu popadną w karę ekskomuniki oraz popadną w niesławę. Nie będą ponadto dopuszczeni i nie będą mogli być dopuszczeni, czy to przez zabranie głosu, czy też osobiście, na piśmie, czy też za pośrednictwem posła, albo pełnomocnika do żadnego urzędu publicznego bądź prywatnego, ani do zebrania bądź synodu, czy też soboru powszechnego bądź prowincjonalnego, ani do konklawe kardynałów, ani do żadnego zgromadzenia wiernych, ani do wyboru kogokolwiek, ani do złożenia świadectwa. Oprócz tego nie będą mieli prawa wyrażać swej woli, ani nie zostaną dopuszczeni do dziedziczenia majątków. Ponadto nikt nie będzie musiał odpowiadać im w żadnej sprawie. Gdyby to byli sędziowie, wtedy ich orzeczenia nie będą miały żadnej mocy, a żadne sprawy nie będą im oddawane do rozpatrzenia. Gdyby zaś byli adwokatami, wówczas nikt nie może korzystać z ich pracy. Gdyby byli notariuszami, wtedy akty przez nich wystawione nie będą posiadać żadnej mocy ani znaczenia. Ponadto gdy będą to osoby duchowne, to mocą samego faktu zostaną pozbawieni wszystkich razem i każdego z osobna kościoła, również katedralnego, metropolitalnego, patriarchalnego i prymasowskiego, jak również wszelkiej godności, dowolnego klasztoru, beneficjum i urzędu kościelnego, a nawet (jak to zostało wyżej określone) zdolności w dowolny sposób uzyskanej. Zarówno zaś duchowni ci, jak i świeccy, nawet posiadający wspomniane wyżej zdolności, albo posiadający wspomniane godności będą mocą samego faktu pozbawieni wszelkich królestw, księstw, dominiów, dóbr feudalnych i własności doczesnej, które znajdują się w ich posiadaniu, dobra zaś tego rodzaju, oraz królestwa, księstwa, dominia i dobra feudalne mają być im odebrane, staną się wolne i będą należeć jako prawo i własność do tych, którzy wcześniej byli w ich posiadaniu, jeżeli tylko zachowają szczerą wierność i jedność ze Świętym Kościołem Rzymskim i będą pozostawać w posłuszeństwie wobec naszej osoby i wobec naszych następców, papieży rzymskich, którzy zostaną wybrani w zgodzie z normami kanonicznymi.
§ 6. Dodajemy również, że gdyby kiedykolwiek się okazało, że jakiś biskup, a nawet pełniący obowiązki arcybiskupa, patriarchy, albo prymasa, czy też kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego, albo jak to zostało wyżej powiedziane legat, czy też papież rzymski przed dokonaniem jego wyboru do godności kardynała, albo przed wyniesieniem go do godności papieskiej odpadł od wiary katolickiej, albo popadł w jakąkolwiek herezję, wówczas wybór albo wyniesienie tej osoby, nawet dokonane w zgodzie i jednomyślnie przez wszystkich kardynałów będzie żadne, nieważne i próżne. Wybór ten bądź wyniesienie nie może być także uznane, ani nie uzyska ważności czy to na drodze przyjęcia obowiązków, ani przez konsekrację, ani przez objęcie władzy i zarządu wynikających z urzędu, ani przez rzekomą koronację papieską, ani przez uroczyste oddanie czci, ani przez wyrażenie powszechnej obediencji, w żadnym czasie, ani w żadnym razie nie może być uznane za zgodne z prawem. Ponadto taka osoba, awansowana do godności biskupa, arcybiskupa, patriarchy albo prymasa, czy też wybrana do godności kardynała, albo obrana na papieża nie uzyska żadnej zdolności do sprawowania władzy czy też w sprawach duchownych, czy też świeckich, nie może być traktowana, że władzę tę posiada, ale wszystkie razem i każda z osobna z wszelkich wypowiedzi, czynów, działań i decyzji dokonanych przez tę osobę, oraz następstwa tych aktów będą pozbawione wszelkiej mocy, nie będą mieć żadnego znaczenia, ani nie będą dla nikogo normą prawa. Prócz tego wszystkie razem i każda z osobna z osób wyniesionych i awansowanych w taki sposób do swych godności, mocą samego faktu, bez żadnego dokonanego w tej kwestii ogłoszenia będą pozbawione wszelkich godności, miejsc, zaszczytów, tytułów, władzy, urzędów i mocy, nawet gdyby wcześniej nie odpadły od wiary, bądź nie wpadły w herezję, czy też nie popadły w stan schizmy, ani jej nie wzbudziły, czy też nie zostały pochwycone na takim uczynku.
§ 7. Osoby podporządkowane zarówno duchownym diecezjalnym, jak również zakonnym, a także osobom świeckim, jak również kardynałom, a nawet tym, którzy brali udział w wyborze na papieża, tego, kto wcześniej odpadł od wiary, albo był heretykiem, czy też schizmatykiem, czy też tym, którzy w inny sposób zgodzili się z tym wyborem i wyrazili swe posłuszeństwo wobec niego, oddali mu cześć, a także kasztelanom, prefektom, dowódcom i urzędnikom, również naszego umiłowanego miasta Rzymu i całego Państwa Kościelnego, oraz osobom wyniesionym bądź awansowanych do godności w przedstawiony sposób są zgoła zwolnione od wszelkiego posłuszeństwa, czci i ponoszenia winy, nawet gdyby było to utwierdzone przysięgą bądź ślubowaniem, czy też gwarancją. Powinni natomiast ich unikać jako czarowników, pogan, celników i herezjarchów (pozostają natomiast winni zachowania wierności i posłuszeństwa wobec przyszłych biskupów, arcybiskupów, patriarchów, prymasów, kardynałów i rzymskiego papieża wybranych zgodnie z zasadami prawa). Dla utrudnienia zaś działalności wspomnianych osób wyniesionych i awansowanych we wspomniany sposób, gdyby tamci usiłowali nadal pełnić swą władzę i rządzić, zobowiązani są wezwać przeciwko nim pomocy ramienia świeckiego. Z powodu zaś uzasadnionego powyższymi okolicznościami wypowiedzenia posłuszeństwa i wierności tym osobom (które rozdzierają jednorodną tunikę Pańską) nie będą oni podpadać pod żadne cenzury ani kary.
§ 8. Postanowienia tej konstytucji mają obowiązywać bez względu na jakiekolwiek przeciwne konstytucje i zarządzenia apostolskie, a także przywileje, zezwolenia i listy apostolskie udzielone tymże biskupom, arcybiskupom, patriarchom, prymasom i kardynałom, oraz wszystkim innym, w jakimkolwiek brzmieniu i kształcie, jak również bez względu na wszelkie klauzule i dekrety, w tym wydane na mocy własnej inicjatywy i w oparciu o pewną wiedzę, oraz w oparciu o pełnię władzy apostolskiej (także podczas konsystorza), albo w jakikolwiek inny sposób, również gdyby decyzje te zostały ponownie zatwierdzone i ponowione, a także włączone do zbioru praw, jak również bez względu na wszelkie postanowienia konklawe, choćby zostały zatwierdzone przez przysięgę, potwierdzenie apostolskie, albo w jakikolwiek inny sposób i nawet gdyby zostały zaprzysiężone przez nas samych. Wszystkie te postanowienia uważamy niniejszym za przytoczone dosłownie w ich brzmieniu i w sposób szczególny oraz wyraźnie je odwołujemy, o ile zachowują jeszcze moc, bez względu na jakiekolwiek przeciwne postanowienia.
§ 9. Aby zaś wszyscy, których to dotyczy, mogli poznać treść tego listu, rozkazujemy, aby ten list (albo jego odpis, który winien posiadać taką samą moc, gdy będzie potwierdzony podpisem publicznego notariusza i pieczęcią jakiegoś dostojnika kościelnego), został ogłoszony i wywieszony przez naszych woźnych na drzwiach Bazyliki Księcia Apostołów w Rzymie, na Kancelarii Apostolskiej i na rynku Campo Flora. Kopie te mają tam pozostać, a ten sposób ogłoszenia będzie uważany za wystarczający i traktowany jako zgodne z prawem i uroczyste ogłoszenie, żadnego zaś innego sposobu ogłoszenia nie będzie potrzeba i nie będzie oczekiwany.
§ 10. Nikt zatem nie może się ośmielić naruszyć tej naszej zgody, ponowienia, postanowienia, decyzji, ograniczenia, woli oraz dekretu, ani w żaden sposób nie może się temu lekkomyślnie sprzeciwiać. Gdyby jednak ktoś się na to odważył, ten niech wie, że naraża się na gniew Boga Wszechmogącego oraz świętych apostołów Piotra i Pawła.
Dane w Rzymie, u świętego Piotra, dnia 15 lutego roku Pańskiego 1559, w czwartym roku naszego pontyfikatu.
† Ja, Paweł, biskup Kościoła katolickiego.
Z języka łacińskiego przełożył Jerzy Słotwiński
Tekst oryginalny w: BULLARIUM ROMANUM. TOMUS PRIMUS. ROMAE, Ex Typographia Reverendae Camerae Apostolicae. MDCXXXVIII (1638). SUPERIORUM PERMISSU, pp. 602-604.
CODICIS IURIS CANONICI FONTES. CURA Em.mi PETRI Card. GASPARRI EDITI. VOLUMEN I. CONCILIA GENERALIA – ROMANI PONTIFICES USQUE AD ANNUM 1745. N. 1-364. ROMAE. Typis Polyglottis Vaticanis MCMXXXVI (1936), n. 94, pp. 163-166.
Przypisy:
(*) Konstytucja ta została potwierdzona przez papieża Piusa V w bulli Inter multiplices.
Co wy na to aby utrzymać papiestwo, a pogonić Bergoglio? – Chris Jackson
Kto jest kompetentny, by ogłosić, że papież jest w herezji?
Wkrótce po tym, jak biskup miejsca zabronił Nancy Pelosi przyjmowania Komunii Świętej z powodu jej poparcia dla „praw” do aborcji, wskoczyła ona na pokład samolotu do Watykanu. Tam pozowała do zdjęć, wymieniając się prezentami z uśmiechniętym i sympatycznym Franciszkiem. Następnie jakby nigdy nic przyjęła Komunię Świętą od księdza na sprawowanej przez Franciszka[i].
24 czerwca 2022 roku, orzeczenie Roe kontra Wade zostało ostatecznie obalone po pięćdziesięciu latach wysiłków obrońców życia. Franciszek spotkał się z proaborcyjną Pelosi zaledwie pięć dni później. Dopiero dziesięć dni po obaleniu Roe, Franciszek wydał zdawkowy komentarz na temat tej doniosłej decyzji i to tylko dlatego, że reporter przypadkiem go o to zapytał. Jakich słów użył Wikariusz Chrystusa, aby upamiętnić uwolnienie najpotężniejszego narodu świata od „prawa” do aborcji? Czy bił w dzwony u Św. Piotra? Czy kazał śpiewać Te Deum na wszystkich mszach w Stanach Zjednoczonych? Czy rozesłał wideo-wystąpienie z podziękowaniem dla Boga Wszechmogącego, jak również z podziękowaniem i gratulacjami dla wszystkich katolików Stanów Zjednoczonych, którzy walczyli o ten dzień od 1973 roku?
Nie. Zamiast tego czekaliśmy dziesięć pełnych dni, aby usłyszeć, jak Franciszek daje w odpowiedzi katolikom taką perełkę…
„Prawdę mówiąc, nie rozumiem tego z technicznego punktu widzenia” – wyjaśnił, dodając: „Muszę to przestudiować, bo tak naprawdę nie rozumiem (szczegółów) orzeczenia sprzed 50 lat i teraz nie mogę powiedzieć, czy z punktu widzenia sądownictwa zrobiono dobrze, czy źle.”[ii]
Tak, to była jego odpowiedź. Absolutnie haniebna odpowiedź ze strony jakiegokolwiek chrześcijanina-obrońcy życia, a tym bardziej Wikariusza Chrystusa. Ale czy nas to zaskakuje? Następnie, aby pogorszyć sprawę, dodał następujące zdanie:
„Kiedy Kościół traci swoją duszpasterską naturę, kiedy biskup traci swoją duszpasterską naturę, powoduje to problem polityczny. To wszystko, co mogę powiedzieć”[iii].
Innymi słowy, dla Franciszka „podejście duszpasterskie” oznacza uczestniczenie w sesjach zdjęciowych z proaborcyjnymi „katolickimi” politykami, uśmiechanie się z nimi, podawanie im ręki, wymianę prezentów, a następnie pozwolenie im na przyjęcie świętokradczej Komunii podczas jego papieskiej mszy.
Ale jest jeszcze gorzej. Jeśli wydawało wam się, że Franciszek dając zgodę na publiczne przyjmowanie Komunii Świętej przez cudzołożników pod pretekstem „towarzyszenia” im, zaledwie się mylił, to jeszcze mało wiecie. Zgodnie z przewidywaniami, sytuacyjna moralność Amoris Laetitia wkrótce zostanie zastosowana do antykoncepcji i sztucznego zapłodnienia. Jak donosi LifeSiteNews 8 lipca br:
„Watykan opublikował właśnie książkę, w której Papieska Akademia Życia proponuje zarówno antykoncepcję, jak i sztuczne zapłodnienie jako moralnie dopuszczalne, mimo że Magisterium definitywnie potępiło każdą z tych praktyk.
Książka, zatytułowana „Teologiczna etyka życia. Pismo Święte, Tradycja, Wyzwania praktyczne”, została opublikowana przez Libreria Editrice Vaticana, wydawnictwo Watykanu. Jest to zbiór esejów zaczerpniętych z trzydniowego interdyscyplinarnego seminarium sponsorowanego przez Papieską Akademię Życia…
Na temat praktyki sztucznej antykoncepcji, definitywnie potępionej we wszystkich jej formach przez papieża Św. Pawła VI w Humane Vitae, Akademia wypowiedziała się w swojej nowej książce tak, jakby była to kwestia otwarta…
Proponuje się, aby wszystkie możliwe techniki unikania poczęcia, z wyjątkiem środków aborcyjnych, były dostępne parze do rozważenia. Akademia twierdzi, że te formy antykoncepcji, które nie mają działania aborcyjnego, nie są niczym więcej niż… uniemożliwieniem życia. Akademia uzasadnia, że takie akty nie byłyby sprzeczne z bardziej uniwersalnym otwarciem na życie i że stanowiłoby to „mądre rozeznanie w konkretnym przypadku.”…
Podobnie jak w przypadku argumentów za utrzymaniem kwestii antykoncepcji jako tematu „otwartego”. Akademia proponuje w swojej książce, że moralnie dopuszczalne jest sztuczne zapłodnienie, czyli wspomagane medycznie zapłodnienie z użyciem nasienia męża…
Współautor książki twierdzi, że takie sztuczne zapłodnienie „nie może być w medycynie odrzucone a priori: Należy uczynić je przedmiotem rozeznania, aby upewnić się, czy spełnia ono funkcję opieki nad osobą.” Na tych podstawach interwencja medyczna byłaby uznana za „terapeutyczną”, „pozwalając relacji małżeńskiej niepłodnych małżonków osiągnąć pełną realizację, jako odpowiedzialnego dawcy nowego życia, otwierając ich miłość na generowanie nowego życia.”[iv]
Dodajmy te wydarzenia do innych eksponatów w długiej Sali Hańby Franciszka, która obejmuje również jego ciągłe wysiłki, by wyplenić starożytną Tradycyjną Mszę z życia parafialnego, jego biskupów zawieszających księży za odprawianie nawet Novus Ordo ad orientem[v], a nawet posuwających się do zakazu tradycyjnych szat[vi]. Jeszcze gorsze są jego bezczelnie i publiczne głoszone błędy, takie jak stwierdzenie, że Niebo jest otwarte dla ateistów, że kara śmierci jest „atakiem na nienaruszalność i godność osoby, „, że różnorodność religii jest wolą Boga, mówienie katolikom, że nie jest dozwolone przekonywanie niekatolików do swojej Wiary, twierdzenie, że katolicy i protestanci są zgodni w kwestii usprawiedliwienia, twierdzenie, że Luter nie mylił się w kwestii usprawiedliwienia, mówienie, że nie ma katolickiego Boga, dopuszczenie kultu Pachamamy w Ogrodach Watykańskich, nauczanie, że apostaci zaprzeczający Wierze są w komunii świętych, itd. etc.
Wydawało się, że już w 2016 roku byliśmy na dobrej drodze do odpowiedzi na pytanie zadane w tytule artykułu. Jak donosił wtedy National Catholic Register:
Z „głębokiej troski duszpasterskiej”, czterech kardynałów podjęło bardzo rzadki krok upublicznienia pięciu pytań, które wysłali papieżowi Franciszkowi w celu wyjaśnienia „poważnej dezorientacji i wielkiego zamieszania” wokół jego dokumentu podsumowującego synod o rodzinie, Amoris Laetitia (Radość miłości).
Kardynałowie – Włoch Carlo Caffarra, Amerykanin Raymond Burke oraz Niemcy Walter Brandmüller i Joachim Meisner – wysłali 19 września pięć pytań, zwanych jako Dubia (łac. „wątpliwości”) do Ojca Świętego i kardynała Gerharda Müllera, prefekta Kongregacji Doktryny Wiary (KDW), wraz z towarzyszącym im listem.
Dubia to formalne pytania kierowane do papieża i KDW, których celem jest uzyskanie odpowiedzi „tak” lub „nie”, „bez argumentacji teologicznej”. Praktyka ta jest długoletnim sposobem zwracania się do Stolicy Apostolskiej, nastawionym na uzyskanie jasności w nauczaniu Kościoła.
Kardynałowie powiedzieli, że celem jest wyjaśnienie „sprzecznych interpretacji” paragrafów 300-305 w rozdziale 8 Amoris Laetitia, które są jej najbardziej kontrowersyjnymi fragmentami odnoszącymi się do dopuszczenia ponownie żonatych rozwodników do sakramentów, a także nauczania moralnego Kościoła.[vii]
Zaledwie trzy miesiące później kardynał Burke udzielił wywiadu dla The Catholic World Report (CWR). Z wywiadu wynikało, że było więcej niż tylko czterech kardynałów, którzy zgadzali się z Dubiami:
CWR: Czy oprócz czterech kardynałów, którzy przedłożyli papieżowi Franciszkowi Dubia, są inni, którzy popierają to, co Eminencja mówi?
Kardynał Burke (KB): Tak
CWR: A nie wypowiadają się, ponieważ..?
KB: Z różnych powodów. jednym z nich jest sposób traktowania tych spraw przez media, które je zniekształcają, sprawiając wrażenie, że każdy, kto porusza kwestię Amoris Laetitia, jest nieposłuszny papieżowi lub jest jego wrogiem i tak dalej. Więc oni…
CWR: Nie wychylają się.
KB: Tak przypuszczam
Wywiad ujawnił również, że Dubia mogły być w zamyśle kardynała Burke, pierwszym etapem na drodze do obalenia Franciszka:
CWR: Niektórzy mówią, że papież może oddzielić się od komunii z Kościołem. Czy papież może zgodnie z prawem zostać ogłoszony jako pozostający w schizmie lub herezji?
KB: Gdyby papież formalnie wyznawał herezję, przestałby, przez sam ten akt, być papieżem. To jest automatyczne. I rzeczywiście, to może się zdarzyć.
CWR: To może się zdarzyć?
KB: Tak
CWR: To przerażająca myśl.
KB: To przerażająca myśl i mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będziemy tego świadkami.
CWR: Wracając do pytania o papieża popełniającego herezję. Co się wtedy dzieje, jeśli papież popełnia herezję i nie jest już papieżem? Czy odbywa się nowe konklawe? Kto jest odpowiedzialny wtedy za Kościół? A może po prostu nie chcemy nawet dotykać tych spraw?
KB: Istnieje już procedura, którą należy stosować, gdy papież przestaje pełnić swój urząd, tak jak to miało miejsce w przypadku abdykacji Benedykta XVI. Kościół nadal był rządzony w okresie przejściowym między datą skutecznej abdykacji a inauguracją posługi papieskiej papieża Franciszka.
CWR: Kto jest kompetentny, by ogłosić, że papież jest w herezji?
KB: Musieliby to być członkowie Kolegium Kardynalskiego.[ix]
Oczywistym oczekiwaniem większości tradycjonalistów w tamtym czasie było to, że kardynałowie będą czekać na odpowiedź na Dubia. Gdyby nie nadeszła odpowiedź, wówczas kardynał Burke wydałby Braterskie Napomnienie. Gdyby Franciszek uparcie je ignorował, byłoby to dowodem uporu, a wtedy kardynał Burke i inni kardynałowie mogliby ruszyć do przodu z ogłoszeniem herezji. Jak stwierdził artykuł National Catholic Register z sierpnia 2017 roku:
W nowym wywiadzie kardynał Raymond Burke powiedział, że „obecnie konieczne jest” wydanie deklaracji w sprawie kluczowych obszarów doktryny Kościoła, które „nie są jasne” w nauczaniu papieża Franciszka.
Kardynał Burke dodał: Ojciec Święty będzie wtedy „zobowiązany do odpowiedzi”, aby dostarczyć wyjaśnienie swojego nauczania.
Kardynał powiedział pismu The Wanderer 14 sierpnia, że na taki formalny akt korekty nie powoływano się „od kilku wieków” i do tej pory nigdy nie był on używany „w sposób doktrynalny”.
Powiedział jednak, że będzie to „dość proste” i będzie polegało na przedstawieniu z jednej strony „jasnego nauczania Kościoła”, a z drugiej „tego, co faktycznie jest nauczane przez rzymskiego papieża”. Nauczanie, o którym mowa, w szczególności odnosi się do kwestii doktrynalnych opublikowanych w adhortacji apostolskiej papieża z 2016 roku, Amoris laetitia.
„Jeśli istnieje sprzeczność, papież rzymski jest wezwany do dostosowania własnego nauczania w posłuszeństwie Chrystusowi i Magisterium Kościoła” – wyjaśnił kardynał, dodając, że Ojcu Świętemu zostanie przedłożona „formalna deklaracja”, na którą będzie on „zobowiązany odpowiedzieć”…
Kardynał, były prefekt Sygnatury Apostolskiej, najwyższego sądu kościelnego, nie podał terminu korekty, ale zasygnalizował jej pilny charakter, podkreślając, że Kościół jest obecnie „rozdarty przez zamieszanie i podziały”, a stawką jest jedność.
„Trzeba wezwać Ojca Świętego, by skorzystał ze swego urzędu, aby położyć temu kres” – powiedział.
W październiku 2017 roku kardynał Burke nadal planował wydanie Braterskiego Napomnienia. Jak donosił wtedy SSPX.org:
3 października 2017 r. w rozmowie z watykanistą Edwardem Pentinem z National Catholic Register kardynał Raymond Burke wyjaśnił, że jego nominacja z 30 września na członka Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej nie jest stanowiskiem pełnoetatowym, ale że będzie czasami zapraszany, by służyć jako sędzia w sporadycznych sprawach.
Powiedział też, że jego nominacja nie zmieni, ani nie opóźni planów wydania Braterskiego Napomnienia papieża Franciszka na temat adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia….
Niektórzy rzymscy obserwatorzy uważają, że publikacja Braterskiego Napomnienia jest nieuchronna.[x]
„Nieuchronna”. Więc teraz, w 2022 roku, sześć lat po tym jak kardynałowie wysłali swoje Dubia do Franciszka, i pięć lat po tym jak kardynał Burke powiedział, że zamierza napisać swoje Braterskie Napomnienie, w którym jesteśmy miejscu?
Niestety, stoimy dokładnie w tym samym miejscu, w którym staliśmy w 2016 roku, po tym jak Dubia zostały wysłane do Franciszka. Z nieznanych nam powodów kardynał Burke nigdy nie wydał tego Braterskiego Napomnienia, pomimo wielokrotnego stwierdzenia, jak bardzo było ono „konieczne”. A jeśli było ono konieczne w 2017 roku, to o ile bardziej konieczne jest teraz, po tym jak Franciszek w ciągu ostatnich pięciu lat podniósł swoje straszne wypowiedzi i czyny na jeszcze wyższy poziom?
Czy to czas na poprawienie Soboru Watykańskiego I?
Jednym z podejść, jakie przyjęli ostatnio niektórzy mający dobre intencje tradycjonaliści, jest ponowne przeanalizowanie Soboru Watykańskiego I. Wydaje im się, że całą winą należy obarczyć tych wstrętnych „ultramontan”, którzy spowodowali nasz obecny problem, przyznając Wikariuszowi Chrystusa na ziemi zbyt dużą władzę. Wydaje im się, że ojcowie Soboru Watykańskiego I nie wzięli pod uwagę faktu, że zapisując w swoim Soborze tradycyjną naukę o papiestwie, nieświadomie ustawili scenę dla szaleńca, który miałby wstąpić na tron i zniszczyć Kościół. Tak myślał pewien były właściciel tradycyjnej strony internetowej, który otwarcie pytał, czy SW I nie pomylił się. Niestety, obecnie nie jest on praktykującym katolikiem.
Czy jednak wszyscy ojcowie Soboru Watykańskiego I byli aż tak krótkowzroczni? Czy to przeciwnicy nauczania SW I o papiestwie byli prawdziwymi, niezłomnymi obrońcami Tradycji? Na przykład ludzie tacy jak dr Dollinger, który próbował udowodnić, że wielu papieży w historii było heretykami, a później został ekskomunikowany za odmowę zgody na Sobór Watykański I ? Co ze spuścizną tych, którzy odrzucili SW I i stali się schizmatykami, tak zwanymi starokatolikami? Są oni obecnie w „pełnej komunii” z Ewangelicko-Luterańskim Kościołem Szwecji[xi] i Wspólnotą Anglikańską[xii], która niedawno przyznała, że nie potrafi zdefiniować, czym jest kobieta[xiii].
Za artykułem z Wikipedii na temat „Kościół starokatolicki”:
W 1994 r. biskupi niemieccy podjęli decyzję o wyświęcaniu kobiet na księży, a 27 maja 1996 r. wprowadzili ją w życie. Podobne decyzje i praktyki nastąpiły w Austrii, Szwajcarii i Holandii. W 2020 roku również szwajcarski kościół opowiedział się za małżeństwami osób tej samej płci. Małżeństwa pomiędzy dwoma mężczyznami i dwiema kobietami będą prowadzone w taki sam sposób jak małżeństwa heteroseksualne. Unia Utrechcka pozwala osobom rozwiedzionym na zawarcie nowego małżeństwa w kościele, nie ma też szczególnego nauczania na temat aborcji, pozostawiając takie decyzje parze małżeńskiej.[xiv]
Brzmi to jak deklaracja zwycięstwa odstępców. Jest jednak wręcz przeciwnie, to właśnie ci „okropni” ultramontanie” stanęli po stronie tradycji na Soborze Watykańskim I. Liberalne media świeckie w tamtym czasie były hurtowo przeciwne jakiejkolwiek definicji nieomylności czy zapisaniu w soborze tradycyjnych nauk o autorytecie papieża. W rzeczywistości robiły wszystko, aby temu zapobiec. Poniższy fragment pochodzi z artykułu pana Arthura Marshalla w The American Catholic Quarterly Review z 1890 roku, opisującego angielską relację prasową z SW I. Brzmi to jak zapowiedź współczesnych fake news:
Anglicy, którzy pamiętają zgromadzenie Soboru Watykańskiego i którzy obserwowali jego postęp od początku do końca (chociaż, prawdę mówiąc, nie został on zakończony, a jedynie zatrzymany przez przeszkody polityczne rzucone na jego drodze), będą również pamiętać ton angielskiej prasy w odniesieniu do jego przedmiotu i obrad. Zakładano, że Sobór Watykański został zainicjowany przez Jezuitów w celu narzucenia nowego dogmatu nieomylności, niechętnym sumieniom katolickiego świata.
Gdy to zostało uznane za oczywiste, należało wykazać, że Sobór „nie był wolny w swoich obradach”; nieliczni dysydenci, którzy odważyli się wypowiedzieć swoje zdanie, zostali szlachetnie przeciwstawieni rzeszom tych, którzy nie mieli odwagi tego zrobić. Wreszcie, gdy papież ogłosił dogmat, zdecydowana większość Soboru została określona „strachliwymi”, a nieliczni dysydenci lub kontestatorzy byli wychwalani pod niebiosa – dopóki nie dali przykładu posłuszeństwa. Angielska prasa, będąc rozczarowana tym „bezwolnym” podporządkowaniem się autorytetowi, była zmuszona szukać pociechy poza soborem, a wybuch małej schizmy w Niemczech wywołał w niej niewypowiedzianą radość.[xv]
Co więcej, czy głoszenie, że papież nie jest nieomylny było w ogóle możliwe na Soborze Watykańskim I? Mówi się, że żaden biskup na SW I nie sprzeciwiał się temu, że papież jest nieomylny, raczej ci, którzy sprzeciwiali się zdefiniowaniu dogmatu po prostu uważali, że jest to nieodpowiedni moment, aby to zrobić. W dalszej części swojego artykułu pan Marshall opisuje absurd, który powstałby, gdyby Pius IX zrobił to, czego chciała lewicowa prasa i protestanci na Soborze Watykańskim I:
A teraz przypuśćmy, dla sprawdzenia błędu protestantów, że papież naucza, że papieże nie są nieomylni; innymi słowy, że papieże, gdy nauczają tego, co jest prawdą (oczywiście tylko w odniesieniu do doktryn niezbędnych do zbawienia), mogą lub byli dopuszczeni przez Ducha Świętego, do nauczania kłamstw jako Boskich Prawd chrześcijaństwa. Jakie musiały być konsekwencje tej decyzji? Po pierwsze, nastąpiłby koniec Boskiej Wiary, ponieważ byłoby absolutną niemożliwością dla ludzkiego intelektu mieć Boską Wiarę w to, co zostało ogłoszone jako tylko ludzki wymysł.
Papież nie jest nieomylny, a wszystkie sobory są podzielone, papież nie mógłby nigdy autoryzować decyzji żadnego soboru i żaden sobór nie mógł uczyć papieża, w co ma wierzyć. Głowa, podobnie jak ciało, jest zawodna i cały Kościół popadłby w zawodność. Odszedłby nauczający, Boski Kościół. Przepadłaby pierwotna idea objawienia, które nie jest objawieniem wolności ludzkich opinii, ale obowiązkiem wiary tylko w to, co Boskie. „Nie” Soboru Watykańskiego oznaczałoby: że „Ciało Kościelne nie jest nieomylne; Głowa nie jest nieomylna; cały Kościół pozostaje bez Boskiego Głosu lub przewodnictwa; więc wierzcie w to, co wam się podoba; twórzcie i przestrzegajcie własnych doktryn; i niech waszym chrześcijaństwem będzie L’Eglise, c’est moi! (Kościół to ja)”[xvi].
Na szczęście dla nas, Pius IX tego nie zrobił. Zamiast tego napisał po Soborze w „Pastor Aeternus” co następuje:
6. Duch Święty został bowiem obiecany następcom Piotra nie po to, aby przez Jego objawienie mogli poznać jakąś nową naukę, ale po to, aby przy Jego pomocy mogli strzec i wiernie wykładać objawienie lub depozyt wiary przekazany przez apostołów.
Zaiste, ich apostolską naukę przyjęli wszyscy czcigodni ojcowie, a czcili i naśladowali wszyscy święci doktorzy prawowierni, gdyż dobrze wiedzieli, że Stolica Św. Piotra zawsze pozostaje nieskalana żadnym błędem, zgodnie z Boską obietnicą naszego Pana i Zbawiciela daną księciu Jego uczniów:alem ja prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoja. A ty, niekiedy nawróciwszy się, potwierdzaj bracią twoję.
7. Ten dar prawdy i nigdy niezachwianej wiary został więc w sposób Boski udzielony Piotrowi i jego następcom na tej Stolicy, aby mogli pełnić swój wywyższony urząd dla zbawienia wszystkich i aby cała trzoda Chrystusa była przez nich zachowana z dala od trującego pokarmu błędu i była karmiona strawą niebiańskiej nauki. W ten sposób usuwa się skłonność do schizmy i cały Kościół zostaje zachowany w jedności, a opierając się na swoim fundamencie, może stanąć mocno przeciwko bramom piekielnym.[xvii]
Czas pozbyć się Bergoglio
Czy zatem powyższe cytaty w jakikolwiek sposób opisują Franciszka? Oczywiście, że nie. W rzeczywistości opisują one dokładne przeciwieństwo Franciszka. Co więc robić? Czy próbujemy wskrzesić i zrehabilitować ducha gallikanizmu? Czy próbujemy wytłumaczyć te paragrafy SW I jako gorączkę głupich „ultramontan”, którzy trochę za bardzo dali się ponieść swojej paplaninie? Czy z perspektywy czasu upominamy tych biednych, pozbawionych orientacji ojców soborowych, którzy nigdy nie przestali zadawać sobie pytania: „Co będzie, jeśli w przyszłości jakiś szalony argentyński jezuita zostanie wybrany na papieża i zacznie wylewać z siebie błędy z intensywnością węża strażackiego? Czy nie będzie to oznaczało, że Kościół uległ awarii?”.
Nie, oczywiście nigdy nie zadali sobie tego pytania, ponieważ odpowiedź była dla nich oczywista. Jeśli, mówiąc słowami arcybiskupa Viganò, macie „niekatolickiego papieża”, który bez przerwy pluje błędami, to ci sami ojcowie soborowi powiedzieliby, że ten człowiek oczywiście nie jest papieżem, ale wilkiem. Bo gdyby był papieżem, to byłby chroniony przez Ducha Świętego, „nieskalany żadnym błędem”, posiadający „nigdy nieskalaną wiarę” i trzymający całą trzodę Chrystusa z dala „od trującego pokarmu błędu”, takiego jak cudzołożnicy i politycy proaborcyjni przyjmujący świętokradczą Komunię Świętą. Jak stwierdził prałat Joseph Clifford Fenton odnośnie nieomylnych nauk papieża, mają one być dla nas bezpieczne i nie prowadzić nas do zguby:
Magisterium Kościoła zostało wyposażone w pomoc Bożą, dzięki której pierwszy rodzaj nauczania daje nieomylną prawdę, a drugi – nieomylne bezpieczeństwo, działając nie po to, by definiować, lecz by podejmować te kroki, które uzna za konieczne dla zabezpieczenia wiary. Jest to auctoritas providentiae doctrinalis(doktrynalny autorytet opatrzności). Temu auctoritas providentiae doctrinalis i naukom, które on przedstawia, wierni winni są posłuszeństwo, pełne szacunku milczenie i wewnętrzną mentalną zgodę, zgodnie z którą przedstawiona w ten sposób propozycja jest przyjmowana nie jako nieomylnie prawdziwa, ale jako bezpieczna, jako gwarantowana przez ten autorytet, któremu Bóg zlecił opiekę nad wiarą chrześcijańską.[xviii]
Św. Robert Bellarmine, Doktor Kościoła, powiedział: „Byłby to najbardziej nieszczęśliwy stan Kościoła, gdyby był zmuszony uznać wilka, który ewidentnie grasuje, za pasterza”[xix] Innymi słowy, samo to pojęcie jest absurdalne. Papiestwo zdefiniowane na SW I jest propozycją typu „wszystko albo nic” i to jest sekret, którego wielu dzisiejszych tradycjonalistów nie zrozumiało. Albo człowiek podający się za papieża jest papieżem i ma asystencję Ducha Świętego, która chroni go (i nas) przed koniecznością wyrażenia zgody na świętokradzkie przyjmowanie Komunii Świętej, albo nim nie jest.
Co zatem robić? To, co należy zrobić teraz, to właśnie to, co kardynał Burke wyłożył w 2007 roku:
KB: Gdyby papież formalnie wyznawał herezję, przestałby, przez ten akt, być papieżem. To jest automatyczne. I tak mogłoby się stać…
CWR: Wracając do pytania o papieża popełniającego herezję. Co się wtedy dzieje, jeśli papież popełnia herezję i nie jest już papieżem? Czy odbywa się nowe konklawe? Kto jest odpowiedzialny za Kościół? A może po prostu nie chcemy nawet dotykać tych spraw?
KB: Istnieje już procedura, którą należy stosować, gdy papież przestaje pełnić swój urząd, tak jak to miało miejsce w przypadku abdykacji Benedykta XVI. Kościół nadal był rządzony w okresie przejściowym między datą skutecznej abdykacji a inauguracją posługi papieskiej papieża Franciszka.
CWR: Kto jest kompetentny, by ogłosić, że papież jest w herezji?
KB: Musieliby to być członkowie Kolegium Kardynalskiego
Na co więc dokładnie czekają kardynałowie w Rzymie, którzy wciąż mają wiarę? Po pierwsze, Franciszek głosił liczne herezje i nawet sam przyznał w pewnym momencie, że to, co powiedział, może być uznane za herezję, ale i tak to powiedział.[xxi] Jesteśmy już daleko od punktu zwrotnego, o ile w ogóle trzeba to w tym przypadku udowadniać. W rzeczywistości, każdy katolicki kardynał może również udowodnić, że Franciszek nigdy nie został papieżem, ponieważ jest niemożliwe, aby publiczny lub notoryczny heretyk został papieżem, jeśli zostanie wybrany.
Wydaje mi się, że pamiętam, jak nasz szanowny przyjaciel Franciszek uczestniczył w niechrześcijańskim (a tym bardziej niekatolickim) kulcie w Argentynie jako biskup, a także głosił heretyckie wypowiedzi na długo przed tym, jak został wybrany na papieża.[xxii] Tak więc, wszystko, co kardynałowie musieliby zrobić, to przytoczyć te wypowiedzi i akty i zastosować Prawo Boskie wyrażone wspaniale w Cum ex Apostolatus Officio przez papieża Pawła IV, który powiedział:
Ponadto [przez tę Naszą Konstytucję, która ma pozostać ważna na wieki, uchwalamy, określamy, dekretujemy i definiujemy:], że jeśli kiedykolwiek okaże się, że jakikolwiek Biskup, choćby działał jako Arcybiskup, Patriarcha lub Prymas; lub jakikolwiek Kardynał wspomnianego Kościoła Rzymskiego, lub, jak już wspomniano, jakikolwiek legat, lub nawet Papież Rzymski, przed jego promocją lub wyniesieniem na stanowisko Kardynała lub Papieża Rzymskiego, odstąpił od Wiary Katolickiej lub popadł w jakąś herezję:
(i) awans lub wyniesienie, nawet jeśli było bezsporne i za jednomyślną zgodą wszystkich kardynałów, jest nieważne, bezskuteczne i bezwartościowe;
(ii) nie jest możliwe, aby nabył on ważność (ani aby można było powiedzieć, że w ten sposób nabył ważność) przez przyjęcie urzędu, konsekrację, późniejszą władzę, ani przez posiadanie administracji, ani przez domniemaną intronizację Papieża Rzymskiego, ani przez cześć, ani przez posłuszeństwo udzielane mu przez wszystkich, ani przez upływ jakiegokolwiek czasu w powyższej sytuacji;
(iii) nie jest w żaden sposób uznawana za częściowo uzasadnioną;
(iv) każdemu, kto w ten sposób zostanie promowany na Biskupów, Arcybiskupów, Patriarchów, Prymasów lub wyniesiony na Kardynałów, czy też na Papieża Rzymskiego, nie zostanie przyznana żadna władza, ani nie będzie się jej uważać za przyznaną, ani w dziedzinie duchowej, ani w dziedzinie doczesnej;
(v) wszystkie ich słowa, czyny, działania i postanowienia, niezależnie od tego, jak zostały podjęte, oraz wszystko, co może z nich wynikać, są pozbawione mocy i nie dają nikomu żadnej trwałości ani prawa;
(vi) osoby w ten sposób awansowane lub wyniesione zostają pozbawione automatycznie i bez potrzeby składania jakichkolwiek dalszych oświadczeń, wszelkich godności, stanowisk, honorów, tytułów, autorytetów, urzędów i władzy.[xxiii]
A jeśli jakiś neokatolicki apologeta twierdzi, że Cum ex Apostolatus Officio zostało zastąpione przez jakiś późniejszy dokument papieski, to najwyraźniej nie zrozumiał, o co chodzi. Zasady ustanowione przez Cum ex Apostolatus Officio nie były jedynie doczesnym ustawodawstwem papieża Pawła IV, ale wyrazem zasady Prawa Boskiego, że heretyk nie może sprawować władzy w Kościele. Uświadamia to artykuł Encyklopedii Katolickiej prawie 400 lat później, w którym stwierdzono: „Oczywiście, [papieski] wybór heretyka, schizmatyka lub kobiety byłby nieważny.”[xxiv]
Co muszą zrobić kardynałowie?
To, co kardynał Burke (i wszyscy pozostali katoliccy kardynałowie) muszą zrobić, to kontynuować to, co wyłożył on w 2016 roku. Muszą oficjalnie i publicznie oświadczyć, że Franciszek albo stracił swój urząd przez liczne publiczne herezje, albo inaczej, że nigdy nie osiągnął urzędu, ponieważ „odszedł od wiary katolickiej” na długo przed wyborem na papieża.
Jak stwierdził papież Pius XII w Mystici Corporis, „Tylko ci są włączeni jako członkowie Kościoła, którzy zostali ochrzczeni i wyznają prawdziwą wiarę…”[xxv] Franciszek nie wyznaje prawdziwej wiary i nie wyznał prawdziwej wiary, ale wyznaje fałszywą wiarę. Czyni to już od lat i nie wykazuje żadnych oznak zaprzestania. Wręcz przeciwnie, jego błędy mnożą się, co widać na przykładzie jego Papieskiej Akademii Życia, która teraz otwarcie dyskutuje o moralnej legalności aktów wewnętrznie złych, takich jak antykoncepcja i sztuczne zapłodnienie.
Jednym z przykładów, jaki podał Św. Robert Bellarmine, w którym kardynałowie porzucili podporządkowanie się papieżowi, była sprawa papieża Liberiusza:
Następnie dwa lata później nastąpił upadek Liberiusza, o którym mówiliśmy wyżej. Wtedy rzeczywiście duchowni rzymscy, pozbawiając Liberiusza godności pontyfikalnej, poparli Feliksa, o którym wiedzieli [wtedy], że jest katolikiem. Od tego czasu Feliks zaczął być prawdziwym papieżem. Bo chociaż Liberiusz nie był heretykiem, to jednak był za niego uważany, ze względu na pokój, który zawarł z arianami, i przez to domniemanie pontyfikat mógł być słusznie [merito] od niego odebrany: bo ludzie nie są związani, ani nie potrafią czytać serc; ale kiedy widzą, że ktoś jest heretykiem przez swoje zewnętrzne uczynki, oceniają go jako heretyka czystego i prostego [simpliciter], i potępiają go jako heretyka.[xxvi]
Jest to jeszcze mocniejszy dowód na to, że zachowani jeszcze katoliccy kardynałowie mają prawo wycofać poddanie się władzy Franciszka poprzez deklarację. W przypadku Liberiusza nie był on bowiem nawet heretykiem. Mimo to, przez swoje publiczne czyny, został za niego uznany ze względu na pokój, który zawarł z heretykami. Nawet jeśli było to tylko domniemanie herezji na podstawie jego czynów, to i tak uzasadnione było odebranie mu władzy i posłuszeństwa, gdyż kardynałowie nie byli związani ani nie mogli czytać serc. Jednakże, jeśli widzą, że ktoś jest heretykiem przez swoje zewnętrzne dzieła (Pachamama ?) mogą osądzić go jako heretyka czystego i prostego i wycofać posłuszeństwo.
Kiedy jakakolwiek liczba ostałych się jeszcze katolickich kardynałów publicznie uzna, że Franciszek albo sam pozbawił się papiestwa, albo nigdy go nie uzyskał (z powodu jego niezliczonych niekatolickich publicznych słów i czynów przed wyborem), będą mogli przystąpić do zwołania konklawe, na którym wybiorą jednego z siebie na papieża, aby wypełnić wakat. Ważne jest, aby pamiętać, że podejmując to działanie, ci kardynałowie nie będą „osądzać” papieża, ponieważ Pierwsza Stolica nie jest osądzana przez nikogo, a niżsi nie mogą osądzać przełożonego. Zamiast tego kardynałowie publicznie ogłosiliby fakt, który już miał miejsce na mocy Prawa Bożego, aby następnie mogli przejść do następnego kroku, jakim jest konklawe.
A co z pozostałymi kardynałami, powiecie? Oni na pewno nie pójdą na to, a Franciszek na pewno ekskomunikuje tych kardynałów, którzy to zrobią. Odpowiadam: no i co z tego? Ekskomunika zdeklarowanego niekatolickiego heretyka, który nie pełni już urzędu w Kościele, nie miałaby żadnego skutku. Co do pozostałych kardynałów lojalnych wobec Franciszka, byliby oni w tym momencie odpowiednikami kardynałów, którzy uznawali i podążali za antypapieżami na przestrzeni dziejów, tak jak to miało miejsce podczas Wielkiej Schizmy Zachodniej. Byliby schizmatykami (choć wielu z nich w dobrej wierze), podczas gdy nowo wybrany katolicki papież i jego zwolennicy byliby prawdziwym papieżem i prawdziwym Kościołem.
Ale co z Watykanem, powiecie? Franciszek i ci, którzy go uznają, nie opuszczą łatwo Watykanu ani żadnego z innych miejsc. Odpowiadam, że są jeszcze naprawdę ładne kościoły i pomieszczenia biurowe w Awinionie we Francji, gdzie siedmiu kolejnych Wikariuszy Chrystusa rezydowało łącznie przez 67 lat. To na razie wystarczy. Zgłaszam się również do rozpoczęcia kampanii GiveSendGo, aby sfinansować przeprowadzkę tych kardynałów i podejmuję się skontaktowania ich z francuskim agentem nieruchomości, jeśli skorzystają z mojej rady. Bo jak powiedział kiedyś Św. Atanazy:
„Niech Bóg was pocieszy! … To, co was smuci (…), to fakt, że inni przemocą zajęli kościoły, podczas gdy w tym czasie wy jesteście na zewnątrz. Faktem jest, że oni mają budynki – ale wy macie Wiarę Apostolską. Oni mogą zajmować nasze kościoły, ale są poza prawdziwą Wiarą. Wy pozostajecie poza miejscami kultu, lecz wiara mieszka w was. Zastanówmy się: co jest ważniejsze, miejsce czy wiara? Oczywiście prawdziwa wiara. Kto przegrał, a kto wygrał tę walkę – ten, kto trzyma się miejsca, czy ten, kto trzyma się wiary? To prawda, pomieszczenie jest dobre, ale tylko wtedy, gdy głosi się w nim wiarę apostolską; jest święte, gdy wszystko odbywa się w nim w sposób święty…
„Tak więc im gwałtowniej próbują zajmować miejsca kultu, tym bardziej oddzielają się od Kościoła. Twierdzą, że reprezentują Kościół; ale w rzeczywistości to oni sami się z niego wypędzają i schodzą na manowce. Nawet jeśli katolicy wierni Tradycji są zredukowani do garstki, to właśnie oni stanowią prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa.”[xxvii]
Dokonajcie kontynuacji Wielkiej Schizmy Zachodniej
Przyznam się wam, że właściwie zazdroszczę katolikom okresu Wielkiej Schizmy Zachodniej. Tak, było zamieszanie co do tego, który z trzech pretendentów do tytułu papieża był prawdziwym papieżem. Ale przynajmniej wszystkie ich wybory były katolickie. To właśnie sprawiło, że kryzys trwał tak długo. Żaden z trzech pretendentów nie wydawał heretyckich dokumentów, nie wydawał heretyckich oświadczeń, ani nie nadzorował kultu bogini ziemi w ogrodach swojej papieskiej bazyliki. Wtedy wybór byłby łatwy.
Jesteśmy w o wiele bardziej pożałowania godnej sytuacji niż oni wtedy. Aby posłużyć się słowami Św. Roberta Bellarmina, „byłoby to najbardziej żałosne położenie Kościoła, gdyby był zmuszony uznać wilka, ewidentnie grasującego, za pasterza.”[xxviii] W naszym smutnym przypadku mamy do wyboru: uznać wilka za papieża lub nikogo. Mówię, dajcie nam rzeczywisty wybór. Jeśli ocalali katoliccy kardynałowie zrobią to, o czym piszę powyżej, dadzą nam ten wybór i nowo wybrany papież byłby jedynym katolickim wyborem.
Z pewnością, którykolwiek z nich zostałby wybrany na papieża, zacząłby z niewielką grupą zwolenników, ale jestem pewien, że wkrótce wzrosłaby ona wykładniczo o prawdziwych katolików, a nie kompletnych oszustów, takich jak kardynał Kasper, kardynał Cupich, Nancy Pelosi, Joe Biden i cała lista posoborowych oszustów, którzy nigdy nie byli katolikami. W tym momencie schizmatycka sekta Bergoglio zacznie wykrwawiać się ze wszystkich członków. W końcu Franciszkowi pozostanie rozmowa z Jamesem Martinem, Austinem Ivereighem, Massimo Faggiolisa i Melindą Gates, bo wszyscy prawdziwi katolicy go opuszczą.
Co robić w międzyczasie?
Istnieją dwa historyczne precedensy, które moim zdaniem pokazują, co możemy zrobić jako prawdziwi katolicy, w czasie gdy Franciszek rozpyla herezję jak zraszacz na trawniku. Pierwszy ma związek z Nestoriuszem, biskupem, który zaczął głosić herezję w swojej diecezji. Później papież, św. Celestyn, ekskomunikował Nestoriusza. Powiedział jednak, co następuje:
’Jest oczywiste, że ten [który został ekskomunikowany przez Nestoriusza] pozostał i pozostaje w komunii z nami, i że nie uważamy za wyzutego [tj. pozbawionego urzędu, na mocy wyroku Nestoriusza], nikogo, kto został ekskomunikowany lub pozbawiony swojej władzy, czy to biskupiej, czy duchownej, przez biskupa Nestoriusza lub przez innych, którzy poszli za nim, po tym jak zaczęli głosić herezję. Ten bowiem, który już wcześniej okazał się zasługującym na ekskomunikę, nie mógł nikogo ekskomunikować swoim wyrokiem.”[xxix]
Podobnie Franciszek, który już pokazał, że jest godzien usunięcia z urzędu (nawet jeśli kardynałowie nie złożyli jeszcze deklaracji, że go utracił), nie może podjąć działań prawnych przeciwko żadnemu katolickiemu księdzu, który odprawia łacińską Mszę, nie może nas wiązać z błędami w swoim prawie dyscyplinarnym, ani żądać naszej zgody na jakikolwiek dekret dyscyplinarny. Tyle jeśli chodzi o Traditiones Custodes.
Jest też przykład Św. Wincentego Ferrera. Św. Wincenty Ferrer żył w czasach Wielkiej Schizmy Zachodniej i uznał za papieża Benedykta XIII. Ks. Stanisław Hogan, O.P. pisze w swojej książce z 1911 roku „Św. Wincenty Ferrer”:
Nie możemy zapominać, że w oczach Św. Wincentego i króla Aragonii Ferdynanda , Benedykt XIII był prawdziwym papieżem, stąd ich trudności i kłopotliwe położenie. W końcu jednak, gdy wszystkie wysiłki okazały się bezskuteczne, Ferdynand poprosił Św. Wincentego o ostateczne rozstrzygnięcie tej kwestii. Wincenty odpowiedział, że skoro Benedykt XIII oparł się wszelkim próbom doprowadzenia do tak potrzebnej unii, a jego postępowanie wywołało zgorszenie u wszystkich wiernych, to usprawiedliwione jest wycofanie posłuszeństwa wobec Benedykta. Decyzja ta została potwierdzona przez zgromadzenie biskupów zwołane przez Ferdynanda, a reprezentujące obediencję awiniońską, 6 stycznia 1416 roku, w święto Trzech Króli.
Św. Wincenty odśpiewał Mszę i wygłosił kazanie do około 10 000 osób. Po kazaniu odczytał w obecności króla, ambasadorów i ludu akt, na mocy którego wszyscy ci, którzy byli posłuszni Awinionowi, wycofali się z wierności Benedyktowi. Cesarz został o tym powiadomiony, a ojcowie soboru w Konstancji odśpiewali dziękczynne Te Deum. Gerson napisał do Św. Wincentego: Gdyby nie ty, ta unia nigdy nie mogłaby zostać zrealizowana. Schizma jest u kresu[xxx].
Zauważmy słowa „ponieważ jego postępowanie wywołało zgorszenie u wszystkich wiernych, byli oni usprawiedliwieni wycofując swoje posłuszeństwo wobec Benedykta”. Zauważmy, że Benedykt nie był nawet oskarżony o herezję. Był katolikiem, ale jego postępowanie wywołało zgorszenie wśród wiernych. Z tego powodu, wierni byli usprawiedliwieni wycofując wobec niego posłuszeństwo.
Tym bardziej człowiek, który nadzoruje kult pogańskiej bogini ziemi, wielokrotnie stwierdza, że grzechem jest przekonywanie kogoś do swojej wiary, że kara śmierci jest niedopuszczalna, że ateiści mogą iść do nieba, a dusze są unicestwiane zamiast być karane w Piekle, ma dokładnie ZERO uprawnień do zakazania łacińskiej Mszy lub ukarania pojedynczego księdza, który ją odprawia. Zamiast tego powinniśmy traktować jego niemoralne i nielegalne polecenia z takim samym przekonaniem, z jakim świeccy traktowali biskupa Nestoriusza od momentu, gdy po raz pierwszy usłyszeli go głoszącego herezję z ambony.
Zwróćmy uwagę na fakt, iż świeccy mieli rację nie uznając ekskomunik Nestoriusza, zostało to później potwierdzone przez papieża Celestyna, ale lud wycofał posłuszeństwo wobec Nestoriusza zanim Celestyn to potwierdził. Podobnie, mamy prawo wycofać posłuszeństwo wobec Franciszka, zanim któryś z kardynałów ostatecznie ogłosi fakt, że albo stracił on (albo nigdy nie uzyskał) swojego urzędu z powodu jego wielu gorszących aktów herezji, apostazji i bluźnierstwa.
Alternatywa: Okaleczenie papiestwa
Zamiast obrać wyżej opisany kurs, wielu moich przyjaciół tradycjonalistów wydaje się zmierzać w innym kierunku. Ignorując lub odrzucając fakt, że Franciszek już dawno zasłużył na usunięcie ze stolicy Św. Piotra za swoją nieustanną kawalkadę błędów i zgorszenia, starają się oni zmienić katolickie nauczanie o papiestwie lub w inny sposób wymyślić je na nowo lub „odkryć”, aby dostosować je do absurdalnych czynów i nauk Franciszka. W odpowiedzi powiedziałbym, że ci tradycjonaliści, którzy „ponownie rozważają” SW I, są jak William Roper w filmie „Człowiek na wszystkie pory roku”, ponieważ chcieliby, abyśmy zredukowali wszelkie prawa dotyczące papiestwa, aby tylko dopaść Franciszka.
„William Roper: „Więc teraz dajesz diabłu przywilej korzystania z prawa!
Sir Thomas More: „Tak! A ty co byś zrobił? Wyciął wielką drogę przez prawo, by tylko dopaść diabła?”.
William Roper: „Tak, wyciąłbym każde prawo w Anglii, żeby tylko to zrobić!”.
Sir Thomas More: „Ach tak? A kiedy ostatnie prawo byłoby już obalone i diabeł zabrałby się za ciebie, gdzie byś się wtedy ukrył Roper, gdy wszystkie prawa byłyby zrównane z ziemią ? Ten kraj jest usiany prawami, od wybrzeża do wybrzeża, prawami ludzkimi, nie Boskimi! A gdybyś je ściął, a jesteś człowiekiem, który może to zrobić, czy naprawdę myślisz, że mógłbyś stać prosto na wietrze, który by wtedy wiał? Tak, dałbym diabłu przywilej korzystania z prawa, dla własnego bezpieczeństwa![xxxi]
Podobnie prawa kościelne dotyczące papiestwa ustanowione na Soborze Watykańskim I są prawami dla naszego własnego bezpieczeństwa. Jeśli zniesiemy wszystkie prawa dotyczące papiestwa, aby dobrać się do skóry Franciszkowi i staniemy się neo-gallikanami (jeśli to w ogóle możliwe), co nam pozostanie? Jaką mamy szansę na odbudowę? Odcięlibyśmy jedyny dany przez Boga środek na przyszłość. Bylibyśmy wtedy na łasce bezsilnego, zdemokratyzowanego i kolegialnego Kościoła. Diabeł miałby nas w pułapce.
Na przykład, powiedzmy, że dajemy naszym szczerym tradycjonalistycznym krytykom SW I to, czego chcą. Powiedzmy, że zmieniliśmy prawa dotyczące papiestwa (jeśli coś takiego byłoby możliwe), aby ograniczyć Franciszka. Od tej pory papież może być sumiennie ignorowany, chyba że ogłasza jakąś doktrynę nieomylnie, jego kanonizacje mogą być ignorowane i podważane, każde nauczanie na temat wiary i moralności pochodzące z jego autentycznego Magisterium może być podobnie ignorowane, a każdy katolik musi założyć kapelusz Sherlocka Holmesa, aby samemu rozeznać, co jest katolickie, a co nie jest w każdej papieskiej encyklice i może swobodnie odrzucić wszystko, co uzna za niekatolickie. Prawa liturgiczne papieża mogą być swobodnie ignorowane, podobnie jak jego prawa dyscyplinarne. Powiedzmy, że jest to nowy paradygmat papiestwa, który ustanowimy w przyszłości.
Powiedzmy też, że jakimś cudem na następnym konklawe prawdziwy tradycyjny katolik zostaje wybrany na papieża i natychmiast przystępuje do odbudowy Kościoła. Jaką jednak ma teraz władzę? Cupichy, Walterzy Kaspersi, Martinsi mogliby wtedy zacytować tradycjonalistów przeciwnych Soborowi Watykańskiemu I jako uzasadnienie dla całkowitego odrzucenia nowego, tradycyjnego papieża, ponieważ w ich mniemaniu mają ku temu podstawy.
Wykorzystają nowy papieski paradygmat neo-gallikańskich tradycjonalistów, aby powiedzieć, że nowy, tradycyjny papież zaprzecza nauczaniu Franciszka, które było prawomocnym wdrożeniem SW II, ogólnego ekumenicznego soboru Kościoła i dlatego nie musi być przestrzegane. Pozbawiony niemal wszystkich Boskich uprawnień, które zostały nadane mu w Pastor Aeternus, co by nam pozostało z papieża? Monarcha z głową, taki jak królowa Anglii? Jaką władzę i jaki autorytet moralny miałoby takie papiestwo, aby zdyscyplinować tych nowych dysydentów, po tym jak pozbyliśmy się wielu papieskich prerogatyw, aby chronić nas przed posłuszeństwem wobec Franciszka?
Kolejną ironią jest to, że ci sami tradycjonaliści, którzy ganią nauczanie Vaticanum II o kolegialności, którzy wyśmiewają absurdalny „Synod o Synodalności” i mówią, że biskupi i konferencje biskupie mają zbyt wiele władzy, chcieliby osłabić papiestwo do tego stopnia, że Kościół stałby się zbiorem skłóconych terytoriów z prezydentem na czele, posiadającym ograniczoną władzę. W rzeczywistości mamy już niektórych, którzy rozkoszują się faktem, że w ich oczach Święta Matka Kościół stała się niczym więcej niż grą polityczną, w której dwie przeciwne strony knują i manewrują w celu zdobycia władzy. W absurdalnym artykule w The Catholic World Report, Christopher Altieri, po porównaniu Kościoła do gangu w Chicago i usunięciu kontrowersji wokół Amoris Laetitia, z uśmiechem pisze:
Aby zrozumieć nie tylko ten pontyfikat, ale także obecny moment w życiu Kościoła, potrzebujemy heurystyki politycznej. Częścią budowania tej heurystyki będzie odzyskanie rdzenia teologii jako przedsięwzięcia zasadniczo politycznego, to znaczy takiego, które ze swej natury z konieczności dotyczy „spraw miasta”, jakim jest Kościół.[xxxii]
Nie. Nie potrzebujemy „heurystyki politycznej”, by „zrozumieć” ten pontyfikat i „obecny moment w życiu Kościoła”. Boże broń! Czy nie mamy już dość polityki we własnym kraju? Czy stan zachodniej demokracji wygląda jak „heurystyka”, którą chcemy zastosować do Boskiej Instytucji? Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, są kolejne zakulisowe gry polityczne i machinacje lokalnych biskupów, którzy w przyszłym politycznym i zdecentralizowanym Kościele będą sprawować całą władzę. Czy Konferencja Biskupów Niemieckich wydaje się wam funkcjonalna?
Obecnie, katolickie media głównego nurtu są zalane nadętymi gadającymi głowami, które obsesyjnie mówią o Kościele w taki sam sposób, w jaki mówią o amerykańskiej polityce, tak jakby Kościół składał się z „konserwatystów” i „liberałów”, a papież był kimś w rodzaju prezydenta próbującego sprawdzić, jak bardzo może promować i wprowadzać w życie ideologię swojej partii ponad drugą. To jest mdłe. Jeśli kościół ekspertów medialnych jest naprawdę niczym więcej niż wielkim teatrem politycznym, jak oni to przedstawiają, to mówiąc słowami katolickiej autorki, Flannery O’Connor, „do diabła z tym”. Nie potrzebujemy „politycznej huerystyki”, potrzebujemy samego przeciwieństwa demokratycznej polityki. Potrzebujemy naszego monarchy. Potrzebujemy prawdziwie katolickiego papieża.
Jeśli chodzi o obecny „pontyfikat”, to nie tu nic do „zrozumienia”. Była to po prostu seria gorszących zachowań i heretyckich deklaracji ze strony człowieka, który już dawno temu był godny tego, by stracić ten urząd lub nawet nigdy go nie uzyskać. Sposób w jaki działa Kościół jest taki, że monarcha, Wikariusz Chrystusa, który jest chroniony przez Ducha Świętego, rządzi Kościołem i biskupami i działa jako nasza reguła wiary. Papież jest dosłowną Skałą, na której Chrystus zbudował swój Kościół, którego my i nasze dzieci powinniśmy móc bezpiecznie słuchać i być mu posłuszni bez wyrzutów sumienia.
Zamiast tego, kiedy uczymy nasze dzieci religii, uczymy je wszystkich wspaniałych katolickich nauk sprzed Soboru Watykańskiego II na temat papiestwa, ale po cichu mamy nadzieję, że nie zapytają nas, jak to wszystko odnosi się do obecnego bufonowatego apostaty żyjącego w Watykanie, który naucza, że cudzołożnicy mogą przyjmować Komunię, że konkubinat jest „prawdziwym małżeństwem”,[xxxiii] i porównuje Wielki Nakaz Misyjny Chrystusa z islamskim dżihadem.[xxxiv].
Doprawdy, jak długo jeszcze możemy kryć i pozwalać na taki stan rzeczy? Kto z nas potrafi spojrzeć w oczy naszym dzieciom i odpowiedzieć im, gdy czytają Pastor Aeternus, a jednocześnie widzą zło, którym nieustannie pluje Franciszek, i pytają nas, dlaczego nasz papież jest heretykiem? Pytają nas, czy Chrystus pozwoliłby swojemu Wikariuszowi uczyć nas zła? Pytają nas, czy to oznacza, że Kościół uległ błędom? Pytają nas, jak możemy oczekiwać, że nasi niekatoliccy krewni nawrócą się na taki Kościół? Pytają nas, czy bramy piekieł zwyciężyły? Czy w odpowiedzi, moi tradycjonalistyczni przyjaciele będą im poetycko opowiadać o „ultramontanach” i „hiperpapistach” rujnujących sprawy na SW I?
Jak powiedział Pius XII:
Wynika z tego, że Kościół Chrystusowy nie tylko istnieje dziś i zawsze, ale jest też dokładnie taki sam, jaki był w czasach Apostołów, chyba że mielibyśmy powiedzieć, uchowaj Boże, że Chrystus, nasz Pan, nie mógł zrealizować swojego celu, albo że pomylił się, gdy zapewniał, że bramy piekielne nigdy nie powinny go zwyciężyć[xxxv].
Papież Leon XIII, stwierdza, że:
Dlatego, jak wynika z tego, co zostało powiedziane, Chrystus ustanowił w Kościele żywe, autorytatywne i stałe Magisterium, które własną mocą umocnił, a przez Ducha Prawdy nauczał i cudami potwierdził. Chciał i nakazał, pod najcięższymi karami, aby jego nauka była przyjmowana jako Jego własna. Tak więc, jak często na mocy tej nauki oświadcza się, że to lub tamto jest zawarte w depozycie Boskiego objawienia, tak często każdy musi w to wierzyć jako w prawdę. Gdyby w jakikolwiek sposób mogło to być fałszywe, wynika z tego oczywista sprzeczność; wtedy bowiem sam Bóg byłby autorem błędu w człowieku. „Panie, jeśli jesteśmy w błędzie, to jesteśmy przez Ciebie zwodzeni”[xxxvi].
Tak, Kościół jest prawdą i Kościół nie ma i nie może mieć wad. Jednakże jednostki mogą z całą pewnością odpaść i przez to stawiają się poza Nim. Papież Leon XIII kontynuuje:
W ten sposób, po usunięciu wszelkich powodów do wątpliwości, czy może być dozwolone, aby ktoś odrzucił którąkolwiek z tych prawd bez popadnięcia w herezję a tym samym odłączył się od Kościoła? – odrzucając za jednym zamachem całą naukę chrześcijańską? (…) Absurdem jest wyobrażać sobie, że ten, kto jest na zewnątrz, może dowodzić w Kościele”.[xxxvii]
Czy Franciszek może „dowodzić w Kościele?”. Papież Leon XIII wykłada obietnice Chrystusa dla Piotra i to co może zrobić papież chroniony przez Ducha Świętego:
Takie są więc obowiązki pasterza: stawiać się jako przywódca na czele swej trzody, dostarczać jej odpowiedniego pokarmu, odpierać niebezpieczeństwa, strzec przed podstępnymi wrogami, bronić go przed przemocą, jednym słowem rządzić nim. Skoro zatem Piotr został postawiony jako pasterz chrześcijańskiej trzody, otrzymał władzę rządzenia wszystkimi ludźmi, dla których zbawienia Jezus Chrystus przelał swoją krew. „Dlaczego przelał swoją krew? Aby wykupić owce, które przekazał Piotrowi i jego następcom” (S. Joannes Chrysostomus, De Sacerdotio, lib. ii).
A ponieważ wszyscy chrześcijanie muszą być ściśle zjednoczeni w komunii jednej niezmiennej Wiary, Chrystus Pan, mocą swych modlitw uzyskał dla Piotra, aby w wypełnianiu swego urzędu nigdy nie odszedł od wiary. „alem ja prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoja. A ty, niekiedy nawróciwszy się, potwierdzaj bracią twoję” (Łk. 22., 32), a ponadto polecił mu, aby udzielał światła i siły swoim braciom, ilekroć zajdzie taka potrzeba: „potwierdzaj bracią twoję” (tamże). Chciał więc, aby ten, którego wyznaczył na fundament Kościoła, był obrońcą jego wiary…
Czy taki jest Franciszek? Dlatego pokornie zachęcam kardynała Burke’a i wszelkich pozostałych katolickich kardynałów do ogłoszenia, że Franciszek albo stracił, albo nigdy nie uzyskał papiestwa z powodu jego wielu publicznych herezji i aktów apostazji, jak również jego odrażającej porażki w wyznawaniu prawdziwej wiary, która, jak uczy Pius XII, jest koniecznym warunkiem członkostwa w Kościele.[xxxviii]