Kardynał Gerhard Müller o heretyckich wypowiedziach hierarchów: Papież i biskupi muszą strzec depozytu wiary.

19 stycznia 2024

Kardynał Gerhard Müller o heretyckich wypowiedziach hierarchów: papież i biskupi mają strzec depozytu wiary

Choć orientacja na „Rzym” jest ważna ze względu na jedność Kościoła powszechnego w prawdzie Chrystusa, nie możemy mylić artykułu wiary dotyczącego prymatu nauczania i jurysdykcji biskupa rzymskiego jako następcy Piotra z kultem jednostki – powiedział kardynał Gerhard Ludwig Müller w rozmowie z Cole DeSantisem, publicystą katolickiego portalu Crisis Magazine.

Pierwsze pytanie dotyczyło kwestii nieomylności papieskiej. Niemiecki hierarcha wskazał tu rozdział 4 Konstytucji dogmatycznej Pastor aeternus Soboru Watykańskiego I (1870). Z kolei Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen Gentium (25) stwierdza: „nieomylność, jaką Boski Odkupiciel chciał obdarzyć swój Kościół przy określaniu doktryny wiary i moralności, rozciąga się tak dalece, jak wymaga tego depozyt Objawienia Bożego (divinae Revelationis depozytum), które należy zachować w czystości i wiernie interpretować.

Kardynał Müller przywołał też oświadczenie niemieckich biskupów skierowane do kanclerza Bismarcka, który za pomocą polityki Kulturkampfu dążył do zniszczenia struktur Kościoła. Hierarchowie wskazali, że „…nieomylne Magisterium Kościoła jest zobowiązane do zachowania treści Pisma Świętego i Tradycji, a także decyzji doktrynalnych wydanych już przez Magisterium Kościoła” (Denzinger-Hünermann nr 3116).

Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym Dei verbum (art. 10) wskazuje natomiast na ciążący na wiernych obowiązek okazywania „religijnego posłuszeństwa woli i zrozumienia” wobec swych biskupów, a w szczególności względem autentycznego nauczania Biskupa Rzymu, nawet jeśli nie przemawia on na mocy najwyższej władzy nauczycielskiej (ex cathedra). „Stosuje się to w zależności od nacisku położonego na konkretną doktrynę, która jednak musi być wyraźnie lub pośrednio zawarta w Objawieniu” – zastrzega dokument SV II.

Na pytanie o granice władzy papieskiej kardynał odparł między innymi: (…) wbrew temu, co głosiły tradycyjne protestanckie polemiki, Kościół katolicki nie jest Kościołem papieża, a zatem katolicy nie są papistami, ale chrześcijanami. Chrystus jest Głową Kościoła i od Niego wszelka Boża łaska i prawda przechodzi na członków Jego Ciała, którym jest Kościół.

Jednak z woli Bożej Kościołowi przynależy też szafowanie sakramentami. Stanowi on widzialną wspólnotę spowiedzi, środków łaski i jedności w kierownictwie biskupim. – Dlatego biskupi i księża nauczają, prowadzą i uświęcają wiernych w imię Chrystusa (a wcale nie w imię Papieża). Ale katolicy nie są poddanymi zwierzchników kościelnych, którym winni byliby ślepego posłuszeństwa, jak w totalitarnym systemie politycznym. Jako osoby we własnym sumieniu i modlitwie zwracają się bezpośrednio do Boga w Chrystusie i Duchu Świętym. Akt wiary skierowany jest bezpośrednio do Boga, zaś Urząd Nauczycielski biskupów ma jedynie za zadanie wiernie i całkowicie zachować treść Objawienia – podaną w Piśmie Świętym i Tradycji Apostolskiej – i przedstawić ją Kościołowi jako objawioną przez Boga – wyjaśniał kardynał Müller.

Purpurat przytoczył w tym miejscu fragment Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym SV II Dei verbum (10): „Urząd Nauczycielski nie stoi ponad słowem Bożym, ale służy mu, nauczając jedynie tego, co zostało mu przekazane, ponieważ z Bożego nakazu słyszy słowo Boże i przy pomocy Ducha Świętego słucha go z szacunkiem oraz święcie zachowuje wiernie interpretując…”.

Prowadzący wywiad Cole DeSantis spytał o zróżnicowane opinie dotyczące postępowania Kościoła wobec papieża głoszącego heretyckie opinie.

Zasadniczy problem wynika z rozróżnienia między papieżem jako sprawującym urząd Piotrowy z jego specyficznymi uprawnieniami, a papieżem jako chrześcijaninem pielgrzymującym, który może utracić łaskę uświęcającą także przez grzech śmiertelny lub który może wewnętrznie czy zewnętrznie, jawnie odstąpić od wiary, heretycko zaprzeczyć doktrynie wiary, a nawet schizmatycko odłączyć się od Kościoła – wyjaśniał były prefekt Kongregacji Nauki Wiary.

Kardynał odwołał się do dzieła De Romano Pontifice (Księga II, rozdział 30) Doktora Kościoła Roberta Bellarmina. Podsumował on dotychczasowe opinie teologiczne na temat możliwej herezji papieża i utraty przez niego urzędu. – W każdym razie wyklucza się pogląd, jakoby jakakolwiek władza kościelna czy nawet świecka mogła zdetronizować papieża w postępowaniu sądowym (…) – zastrzegł rozmówca Crisis Magazine.

Rzeczywiście jest on wybierany przez kardynałów na osobę, która ma zająć Cathedra Petri. Tak naprawdę jednak jest on mianowany przez Chrystusa, jeśli przyjął wybór i przez konsekrację, jest Biskupem Rzymu, a zatem następcą Piotra. W przypadku rażącej i notorycznej sprzeczności – czego nie daj Boże – z nauką Pisma Świętego lub dogmatycznymi definicjami nauki wiary, wierni nie byliby już zobowiązani do posłuszeństwa mu, a on, że tak powiem, utraciłby swą władzę – tłumaczył niemiecki hierarcha.

W praktyce jednak, podobnie jak w późnym średniowieczu, dzieliłoby to Kościół na różne obediencje, w zależności od tego, kto uważa swojego papieża za prawowitego następcę Piotra – wskazał.

Poza wspomnianym rozróżnieniem (pomiędzy papieżem sprawującym urząd następcy Chrystusa a aktualnym sprawującym ten urząd w ramach swego pontyfikatu) nie może być żadnej procedury kanonicznej (czyli czysto pozytywnego prawa kościelnego ponad prawem boskim), która mogłaby pozwolić na oficjalne ogłoszenie panującego papieża formalnym heretykiem i legalnie go usunąć – zastrzegł kardynał Müller.

Osobowego charyzmatu nieomylności ex cathedra nie należy mylić ze szczególną łaską wybawienia od grzechu i apostazji papieża jako pielgrzyma na ziemi. Tej luki nie da się załatać wewnątrz Kościoła, gdyż najwyższa władza nie może być osądzana w nieskończoność przez jeszcze wyższą. Dlatego jedynym sędzią panującego papieża jest sam Bóg. On zadba o to, aby Kościół nie zniszczył sam siebie u podstaw swojej jedności w prawdzie Chrystusa. Dlatego w tej sytuacji tym bardziej konieczna jest nasza pokorna modlitwa i chrześcijański styl postępowania – wskazał wiernym hierarcha.

Jedno z pytań dotyczyło procederu wykorzystywania niejasnych wypowiedzi Franciszka przez środowiska rewolucyjne dążące do zmiany nauczania Kościoła w niektórych kwestiach. Kardynał zauważył, że klarowna jednoznaczność przekazu wcale nie była żelazną zasadą stosowaną przez następców świętego Piotra w przeszłości.

Pod względem teologicznej głębi i precyzji wypowiedzi papież Benedykt był raczej wyjątkiem niż normą w burzliwej historii papieży. Ale biskupi i papież muszą być także świadomi granic swojej misji. Mogą jedynie wykorzystywać swoją władzę daną im przez Chrystusa, aby prowadzić ludzi do Chrystusa poprzez Słowo Boże i święte sakramenty – i w żaden sposób nie szkodzić wiarygodności Kościoła nepotyzmem, faworyzowaniem i uleganiem „duchowi czasu” – zaznaczył purpurat.

Nie może być też absolutnej, a nawet pragmatycznej sprzeczności między doktryną a duszpasterstwem, ponieważ sam Chrystus jest Nauczycielem i Pasterzem w swojej osobie. W żadnym wypadku nie można zakładać, że doktryna współczesnego Kościoła jest znana. Niestety, nie jest znana nawet wszystkim biskupom, czego przykładów jest wystarczająco dużo. Nie można zatem koncentrować się wyłącznie na duszpasterstwie skierowanym do poszczególnych osób lub „grup marginalizowanych”. Nie wystarczy dać się sfotografować z tzw. „osobami trans”. Trzeba jeszcze mieć odwagę nazwać wrogą wobec ludzkiego ciała procedurę „zmiany płci” grzechem ciężkim przeciwnym woli Stwórcy – wskazał.

– (…) media skupiają na całym świecie uwagę Kościoła na Papieżu. Należy zauważyć, że katolicy wierzą w Chrystusa i wyłącznie od Niego mogą oczekiwać zbawienia. Papież i biskupi są jedynie Jego sługami. Zapomina się bowiem, że Kościół jako Ciało Chrystusa i świątynia Ducha Świętego stanowi najściślejszą komunię życia z Trójjedynym Bogiem, dla którego widzialna forma Kościoła służy jedynie jako medium (Lumen gentium 8) – wskazał kardynał.

Jak zauważył, Kościół jest błędnie postrzegany i oceniany przez dziennikarzy, którzy posługują się kategoriami politycznymi i ideologicznymi (lewicowo-prawicowy, konserwatywno-modernistyczny itp.). – Pochlebne określenia „Kościół papieża Franciszka” lub biskupi „po linii Bergoglio”, którzy rewolucjonizują Kościół Chrystusowy poprzez „nieodwracalne” decyzje, jest nie tylko niedoświetlone teologicznie, ale także podważa wiarygodność Kościoła jako sakramentu zbawienia świata w Chrystusie Jezusie (1 Tm 2-5) – zauważył ksiądz kardynał.

Jak więc katolicy powinni odnosić się do niejednoznacznych czy błędnych teologicznie wypowiedzi papieża?

– Naszą wiarę czerpiemy z Pisma Świętego i nauczania Kościoła, podsumowanego w oficjalnym Katechizmie opartym na nauczaniu Soboru Watykańskiego II. Żyjemy dzięki łasce Chrystusa w sakramentach. Życie Kościoła toczy się w parafiach, wspólnotach modlitewnych, szkołach katolickich i instytucjach. Choć orientacja na „Rzym” jest ważna ze względu na jedność Kościoła powszechnego w prawdzie Chrystusa, nie możemy mylić artykułu wiary dotyczącego prymatu nauczania i jurysdykcji biskupa rzymskiego jako następcy Piotra z kultem jednostki – zauważył rozmówca Crisis Magazine.

Chrystus jest Głową Kościoła, od Niego wypływa wszelka łaska i prawda. Apostołowie z Piotrem na czele są jedynie Jego świadkami i prorokami. Poświęcają się „służbie słowa i modlitwy”, czyli liturgii (Dz 6,4). To nie ich prestiż społeczny i obecność w mediach jest kryterium przyjmowanym wobec papieża i biskupów w naszych czasach, ale kwestia, czy uobecniają Chrystusa w tych czasach. Papież i biskupi służą Kościołowi jako wzorce do naśladowania, naśladując przykład Dobrego Pasterza, który oddał życie za swoje owce (1 P 5, 1-4) – podsumował kardynał Müller.

Źródło: Crisis Magazine RoM

Istnienie Kościoła a urząd papieża.

Istnienie Kościoła a urząd papieża.

Mirosław Dakowski październik 2023, Spod Turbacza 7

Od sześciu dekad widzimy coraz gwałtowniejsze ataki Złego na Kościół. Spieszy się.

Malachi Martin twierdzi , że 28/29 czerwca 1963 roku nastąpiła tajna Intronizacja Szatana w Capella Paulina w Watykanie. Nie została nigdy pokonana, usunięta przez papieskie egzorcyzmy. [Dom smagany wiatrem, por.: Watykan. Intronizacja  Archanioła Lucyfera w Capella Paolina. To już 60 lat – skutki widać gołym okiem. ..]

Wielu watykanistów to potwierdza. Analiza faktów dziejących się od tego czasu w Watykanie również.

Ostatni papieże jakby „zmuszani” byli do budowy kościoła synkretycznego. „Zjazd wszystkich religii” w Asyżu w 1986 roku, całowanie Koranu, przyjęcie znaku bogini Kali przez Jana Pawła II, atak i okupacja Watykanu przez masonów i zboczeńców, cały pontyfikat Franciszka, w tym kulty bałwana Paczamamy itp.

To wszystko narasta.

Ale przecież Chrystus powiedział o Kościele: „Bramy piekielne go nie zwyciężą “.

Zagwarantował więc, że Kościół nie zostanie zwyciężony, nie zaś, że do końca Czasu na jego czele będzie stał papież – namiestnik Chrystusa!

To ostatnie jest wątpliwe, bo ewidentnie anty-chrystusowy papież [sic !!] Franciszek namianował tylu anty-chrystusowych kardynałów, że następne konklawe może być końcem papiestwa.

Ale nie Kościoła, katoliku! Zawsze pozostaną grupy, bractwa prawdziwie katolickie.

Do Końca Czasu pozostanie Kościół.

PAPIESTWO, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli

PAPIESTWO, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli

PAPIESTWO, gdyby sytuacja wymknela sie spod kontroli 


ks. Malachi Martin “Klucze królestwa” – wyd. ANTYK

Oryginał wydany w 1990 roku. /fragmenty książki/, str. 906  

“Jest jeszcze jedna możliwość rozwoju wydarzeń, która, gdyby wymknęła
się spod kontroli, również mogłaby rozbić jedność struktury
rzymskokatolickiej. Mowa o sytuacji, kiedy papieskie konklawe wybiera
kandydata, którego polityka dąży do rozmycia jedności i zmiany
organizacji Kościoła przez zarzucenie piastowania funkcji namiestnika
Chrystusowego — przywileju, w oparciu o który zbudowana jest
strukturalna jedność katolicyzmu. Takie posunięcie oznaczałoby tak-że
pozbawienie czterech tysięcy biskupów kolegialnego posłuszeństwa wobec
papiestwa, na czym jak dotąd bazuje ich struktura. Wszystko to
oznaczałoby nową funkcję dla biskupa Rzymu, z pewnością nie tę
tradycyjną; pociąga to za sobą tak-że nowe stosunki pomiędzy biskupami
(łącznie z biskupem Rzymu). Jeśli ktokolwiek wątpi, czy taka
ewentualność może mieć miejsce, przypomnijmy, że w latach
czterdziestych i pięćdziesiątych nikomu by się nawet nie śniło, że
papież z lat sześćdziesiątych podejmie próbę całkowitego pozbycia się
elementów, które gwarantują obecność centralnego wydarzenia mszy
świętej; mianowicie, uosobienia Ofiary Krzyżowej Chrystusa. Jednak
taka sytuacja, według wiarygodnych źródeł, miała miejsce.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie powinno się sądzić, iż
nakreślona powyżej trzecia możliwość jest mało prawdopodobna. Poważne,
bezstronne spojrzenie na obecną sytuację, szybko ujawni ponurą
rzeczywistość rzymskiego katolicyzmu: na lokalnym poziomie parafii i
diecezji oraz na poziomie zwierzchnictwa — papiestwa i papieskiej
posłu-gi — wszędzie tam obecne są wszystkie negatywne elementy,
wystarczające, by owe przerażające wydarzenia ziściły się. W praktyce
natomiast, okaże się, że wspomniane negatywne elementy są już bardzo
aktywne, i to na wielką skalę.

Wszędzie — w parafiach i diecezjach, pośród biskupów i księży,
zakonników i laikatu — odnaleźć można niewzruszone przekonanie, że
przed II Soborem Watykańskim istniał jeden kościół rzymskokatolicki —
kościół “przedsoborowy”; przestał on jednak istnieć, a jego miejsce
zabrał kościół “soborowy”, ożywiany “duchem Watykanu II”, którego nie
nazywa się już “kościołem rzymskokatolickim”, lecz zamiast tego
stosowane jest albo biblijne określenie “lud Boży”, albo zwyczajna,
mało precyzyjna nazwa “Kościół”.

Okazuje się, że w oczach biskupa, księdza, zakonnika i osoby świeckiej
oba “Kościoły” drastycznie się od siebie różnią w czterech ważnych
kwestiach. “Kościół soborowy” nie rości już pretensji do wyłącznego
posiadania środków do wiecznego zbawienia. Niekatolicy i
niechrześcijanie mają równe prawo twierdzić, że posiadają takowe
środki w ramach swej własnej religii — czy też “sposobu życia”, jeśli
akurat nie zaliczają się do osób wierzących. Wszyscy bowiem —
katolicy, niekatolicy i niechrześcijanie — jesteśmy tylko
pielgrzy-mami dążącymi do tego samego celu, aczkolwiek różnymi
drogami. Po drugie, w “kościele soborowym” źródłem religijnego
oświecenia, przewodnictwa i autorytetu jest lokalna “wspólnota wiary”.
Poprawność wiary i poprawność postępowania moralnego już nie pochodzi od
hierarchicznego ciała biskupów, podległych centralnej władzy jednego
człowieka, biskupa Rzymu. Po trzecie, podstawową funkcją światowych
skupisk “wspólnot wiary” jest współpraca z “ludzkością” w budowaniu i
utrzymywaniu pokoju na świecie oraz pracy nad światową reformą
wykorzystywania surowców naturalnych, tak by wyeliminować ucisk
gospodarczy i imperializm polityczny. Po czwarte, dawne reguły
kościoła rzymskokatolickiego dotyczące moralnego zachowania w
życiowych sprawach — antykoncepcji, małżeństwie, śmierci,
seksualności — winny zostać po bratersku dostrojone do światopoglądu,
praktyk i pragnień świata. W przeciwnym razie, jak członkowie Kościoła
mogą twierdzić, że otworzyli się na swych ludzkich braci i siostry?

Te radykalne różnice pomiędzy oboma “kościołami” są owocem II Soboru
Watykańskiego, którego postanowienia nieustannie cytuje się, jako
uzasadnienie zaistniałych różnic. Tak też jest w istocie. Z łatwością
można powołać się na soborowe dokumenty, aby uargumentować swojej
tezy. Są one ogólnikowo sformułowane, również w kwestiach wiary. A w
przypadku co najmniej dwóch z nich, można odnaleźć stwierdzenia, które
na pierwszy rzut oka zdają się być nie do pogodzenia zarówno z
nauczaniem kościoła rzymskokatolickiego, jak i kolejnych papieży, aż
do Jana XXIII.

Na poziomie papiestwa i papieskiej organizacji duszpasterskiej można
odnaleźć elementy, które jednocześnie podsycają i chronią oraz
pozostawiają pole do działania innowierczemu “duchowi Watykanu II”,
który panoszy się w lokalnych diecezjach i parafiach.

Okazuje się, że dwóch papieży, Paweł VI i Jan Paweł II, nie użyli
swego najwyższego autorytetu, aby zapobiec zrodzeniu się tego ducha. A gdy już tak się stało, nie stawili mu czoła, mimo że tylko oni mogli to zrobić. Katolicy już od dawna spragnieni byli oświadczenia, opartego na osobistym autorytecie Ojca Świętego oraz jego przywileju
głoszenia ex cathedra. Oświadczenie to raz na zawsze i bez dwuznaczności wyjaśniłoby wszystkim katolikom , chrześcijanom i całemu swiatu który z tych dwóch “kościołów” jest tym ortodoksyjnym, który reprezentuje kościół rzymskokatolicki, jedyny prawdziwy Kościół , za którym stoi tylu papieży. Innymi słowy konieczna jest autorytatywna
interpretacja oficjalnych dokumentów II Soboru Watykańskiego.

Jednak papieskie oświadczenie nie może sprowadzać się do samych słów.
Kościół pełen jest słów, dokumentów, programów i raportów, odkąd
skończył się II Sobór Watykański. Katolickie prawo powinno zostać
ponownie wyegzekwowane przy pomocy dobrze nam znanych, tradycyjnych
środków: ekskomuniki, odsunięcia od oficjalnych stanowisk, imiennego
nazwania wszystkich — księży, teologów, zakonników, osób świeckich —
którzy nie przyjęli papieskiego oświadczenia.

Obaj papieże nie postąpili w ten sposób. Swe zaniechanie tłumaczyli pilniejszymi i ważniejszymi sprawami — takie były przynajmniej próby wyjaśnień. Jednak rozrastający się i rozprzestrzeniający coraz bardziej “duch Watykanu II” niesie ze sobą zgubne skutki, w postaci
destrukcji rzymskokatolickiej organizacji instytucjonalnej. Jej ochrona jest kluczowym obowiązkiem, który obaj -jako zawiadujący Stolicą Apostolską namiestnicy Chrystusa na ziemi – przysięgali wypełniać.

To dlatego Pawła VI i Jana XXIII oskarżano o nadużycia w ich urzędzie.
Osądzano ich, że biorą udział w śmiertelnej grze prowadzonej przez
ludzi, którzy dążą do zlikwidowania papiestwa i rzymskokatolickiej
organizacji instytucjonalnej.

O ile nic nie powstrzyma ani nie zakłóci biegu wydarzeń, będą one
wyglądały następująco: “duch Watykanu II” będzie stopniowo przenikał
biskupie umysły, i jeśli papiestwo nie przeciwstawi się temu i nie
zajmie wyrazistego stanowiska, nieuniknione jest, iż negatywne trendy,
które w chwili obecnej dotyczą ograniczonej liczby dostojników
kościelnych, będą się rozprzestrzeniać coraz dalej.

Nikt nie wątpi, że kardynałowie, tacy jak Joseph Bernardin z Chicago,
Basil Hume z Westminsteru, Godfried Danneels z Belgii, Paulo Evanisto
Arns z Sao Paulo czy Roger Etchegeray z Francji, są zwolennikami
“ducha Watykanu II”.

Oczywiście są dziś kardynałowie, którzy wraz z kolejnymi, jeszcze nie
desygnowanymi przez Jana Pawła II, wybiorą jego następcę. Przybędą oni
na następne konklawe z kościelnej struktury, w której funkcjonowali
przez przynajmniej dwadzieścia pięć lat; i w tym czasie nie tylko nie
próbowali ukrócić, walczyć czy choćby poprawić odchyleń wynikłych z
“ducha Watykanu II”, lecz podsycali je pasywnie (poprzez swe
zaniechanie), lub aktywnie (ponieważ podzielali tego samego “ducha”).
Przybędą z diecezji, gdzie większość biskupów nie chce i nie będzie
chciała wiedzieć o niczym, co nie jest spójne z “duchem Watykanu II”,
który na dobre krąży już w ich parafiach.

O ile w ostatniej minucie nie wydarzy się jakiś cud, papieski
kandydat, którego wybiorą, zostanie wyłoniony z ich grona; a celem
jego polityki będzie oficjalne potwierdzenie i ostateczne ukoronowanie
“ducha Watykanu II”.

Podstawą działania takiego kardynała, który prawomocnie został
papieżem, będzie to, co dla Pawła VI i Jana Pawła II było tylko
tymczasowym wybiegiem; a więc nie będzie egzekwował należnej mu z
urzędu, przestarzałej władzy Piotrowej. Paweł VI publikował dokumenty
II Soboru Watykańskiego i siedział z założonymi rękami, podczas gdy
delegalizujące działania watykańskich dostojników i biskupów w różnych
krajach dziesiątkowały jego Kościół. Jan Paweł II co i rusz
sankcjonował soborowe postanowienia swymi zapewnieniami, iż ustalają
one normy katolickiej wiary i postępowania.

Taka będzie podstawowa różnica pomiędzy Pawłem VI i Janem Pawłem II,
oraz papieżem wybranym po śmierci tego ostatniego. Ograniczoność
funkcji nowego biskupa Rzymu będzie wynikała z przekonania, że
oryginalne papiestwo w postaci, w jakiej krzewiono je przez setki lat
i dwie trzecie dwudziestego wieku, było uwarunkowane panującymi
czasami i wielusetletnią kulturą; teraz zaś czas już zmniejszyć jego
znaczenie, by móc uwolnić “ducha Watykanu II”, który ukształtuje
wizerunek Kościoła i dopasuje go do postępowego sposobu myślenia
nowej, diametralnie innej epoki.

Rzymscy katolicy będą świadkami spektaklu, w którym prawomocnie
wybrany papież odetnie kościelną organizację od tradycyjnej jedności i
zorientowanej na papiestwo apostolskiej struktury, w którą Kościół jak
dotąd nieprzerwanie wierzył i nauczał, iż ustanowił ją Bóg.

W dniu, w którym to nastąpi, rzymskokatolicką organizacją wstrząsną
śmiertelne drgawki. Ten ból zgotują Kościołowi jego właśni przywódcy i
członkowie. Nie nastąpi on z ręki zewnętrznego wroga. Wielu wierzących
zaakceptuje nowy ustrój; wielu nie. Wszyscy będą podzieleni. Nikt na
ziemi nie będzie w stanie utrzymać ich razem w jednej, zwartej,
rzymskokatolickiej organizacji. Po raz pierwszy człowiek będzie mógł
zadać sobie pytanie: gdzie się podziała widzialna struktura Kościoła
założonego przez Chrystusa? Nie będzie można jej dostrzec. Kościół
będzie w takim samym stanie, jak w dniu, w którym apostoł Filip
spotkał na drodze z Jerozolimy do Gazy etiopskiego dworzanina i, gdy
okazało się, że ten człowiek otrzymał łaskę wiary w Boga, ochrzcił go
w źródle przy drodze. Potem odszedł, a Etiopczyk kontynuował swą
wędrówkę. Był już żywym członkiem Kościoła Chrystusowego, uczestnikiem
mistycznego ciała Jezusa — tak samo jak którykolwiek chrześcijanin
tysiąc lat później, ochrzczony w jednej z europejskich katedr i
zapisany rejestrach jako członek widzialnej struktury kościelnej,
skupionej wokół katedry. Jednak ów etiopski dworzanin nie miał żadnej
takowej struktury. Właściwie poprzez ową prostą ceremonię, podczas
której wraz z apostołem Filipem wkroczył do przydrożnego strumienia i
przyjął chrzest w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, dołączył on do
rodzącego się chrześcijańskiego podziemia, którego pogrom już
organizowały lokalne władze żydowskie ….”

Franciszek w Mongolii zachwyca się ludobójcą chrześcijan Czyngis Chanem, szamanami, buddyzmem i ekologią jurt

Papież Franciszek w Mongolii zachwyca się ludobójcą chrześcijan, szamanami, buddyzmem i ekologią jurt

franciszek-w-mongolii-zachwyca-sie-ludobojca-chrzescijan-szamanami-i-ekologia-jurt

Franciszek ponownie wychwala imperializm. Tym razem „przywódca katolików” zrobił to w Mongolii. Ojciec Święty zachwycał się Czyngis Chanem – krwawym tyranem i ludobójcą chrześcijan.

Franciszek niejednokrotnie wprawiał katolików na całym świecie w konsternację swoimi czynami. Już nie raz wygłaszał tezy, które zdawały się [są !! md] sprzeczne z nauką chrześcijańską. W obliczu rosyjskiej napaści na Ukrainę wykazywał prorosyjskie sympatie, a podczas spotkań z Indianami brał udział w rytuałach, które można uznać za pogańskie i odprawiane ku czci bożków. Po papieskiej wizycie w Mongolii katolicy znów mogą czuć się zdezorientowani.

Papież znów o ekologii

Podczas wizyty w Mongolii papież Franciszek zachwycał się tradycyjnymi mongolskimi jurtami. Ojciec Święty stwierdził, że są one przykładem dla ludzi w reszcie świata, bo są ekologiczne, czyli „wszechstronne, wielofunkcyjne i mają zerowy wpływ na środowisko”.

Franciszek zauważył, że „jurty dzięki swojej zdolności adaptacji do skrajności klimatycznych, umożliwiają życie na bardzo zróżnicowanych terytoriach”.

W ogóle papież zaskakująco dużo miejsca w swoim przemówieniu poświęcił właśnie jurtom. Może jednak lepiej byłoby, gdyby przez całe przemówienie trzymał się właśnie tego tematu. Reszta tego, co powiedział, jest bowiem o wiele bardziej kontrowersyjna.

Franciszek zachwyca się szamanami i buddyzmem

W dalszej części przemówienia Ojciec Święty zachwycał się buddyzmem i mongolskimi szamanami. Zdaje się, że przywódca katolików przejawia jakiś rodzaj fascynacji religiami szamanistycznymi, bo to nie pierwszy raz, gdy wyraża tego rodzaju podziw.

W Mongolii Franciszek mówił, że „holistyczna wizja mongolskiej tradycji szamańskiej i szacunek dla każdej istoty żywej wywodzący się z filozofii buddyjskiej, stanowią ważny wkład w pilne zaangażowanie na rzecz ochrony planety Ziemi”.

Papież znów chwali imperializm i zachwyca się ludobójcą chrześcijan

Franciszek przypomniał Mongołom, że przybył do nich „w czasie ważnej dla was rocznicy, 860-lecia urodzin Czyngis-Chana”. Papież wyraził podziw dla przodków gospodarzy, że „ogarniali przez wieki ziemie tak odległe i zróżnicowane”. Zdaniem papieża imperium Czyngis Chana może być przykładem dla dzisiejszej cywilizacji, jak przywrócić pokój i harmonię na świecie naznaczonym przez konflikty.

Franciszek zupełnie pominął fakt, że Czyngis Chan rozszerzał swoje imperium poprzez prowadzenie krwawych podbojów i mordowanie autochtonicznych ludów – najczęściej chrześcijan. W 1240 roku Mongołowie zajęli Kijów, a następnie organizowali najazdy na Polskę, podczas których zginęło ok. 20 tys. mieszkańców ziem polskich, co, odnosząc do mniejszej liczebności ludzi niż obecnie, można uznać za ogromne i krwawe ludobójstwo.

To jednak nie pierwszy raz, gdy Ojciec Święty zachwyca się imperializmem. Nie tak dawno w rozmowie z rosyjską młodzieżą mówił młodym ludziom z Rosji, że są spadkobiercami wielkiej Rosji Piotra I i Katarzyny II i apelował, by nie rezygnowali ze swojego dziedzictwa.

[Dalej NCz cytuje jakiegoś lewaka z UWarsz., nie warto powtarzać lewych sloganów poganina. MD]

—————————–

Pseudo-religia New Age à la “Droga synodalna”

Pseudo-religia New Age à la “Droga synodalna” 

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=20634  https://eglise-vivante.wistia.com/medias/tks0okzwcq

https://bcp-video.org/pl/pseudoreligia/  https://rumble.com/v30ddiq-pseudoreligia.html

cos.tv/videos/play/45873099533751296  ugetube.com/watch/Fe6xStexUS9HotJ

Podstawą pseudo-religii New Age nie jest ateizm, ale renesans pogaństwa, które odrzuca prawdziwego Boga i jedynego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Współczesne neopogaństwo jest połączone z ezoteryzmem, który miesza różne pogańskie pseudoduchowości z chrześcijaństwem.

Temu synkretyzmowi otworzył już drzwi II Watykański Sobór, a zwłaszcza deklaracja Nostra aetate. Pseudo-papież Franciszek intronizował demona Pachamamę w Watykanie i sam się w Kanadzie poświęcił demonom i szatanowi. W tym duchu promuje synodalną drogę, której kulminacja ma nastąpić tej jesieni. Promując LGBTQ, postawił się w otwarty sposób przeciwko Bogu i samej istocie chrześcijaństwa.

Poprzez stopniową satanizację ludzie stają się mediami demonów, niezdolnymi do przyjęcia prawdy i zbawienia. Chodzi o systematyczne naruszanie ludzkiej natury poprzez stopniowe usuwanie sumienia i rozumu. Zanika zmysł odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa. Jest to również częścią ideologii pogańskiego buddyzmu, który twierdzi , że najgorszą istotą jest kobieta. Nienawiść do kobiety jest spowodowana jej misją jako nosicielki życia, co jest sprzeczne z celem buddyzmu, którym jest samozniszczenie. Dlatego według nich kobieta nie może być zbawiona, dopóki nie zostanie tzw. transformowana w mężczyznę. Gender-absurd jest promowany nie tylko buddyzmem, ale także gnozą, która kojarzy się z ezoteryką.

Gnoza ma u swoich korzeni fałszywy szacunek religijny. Poprzez różne etapy poświęcenia, czyli inicjacji, otwiera ludzką duszę i potajemnie podporządkowuje ją szatanowi. Obiecuje człowiekowi niezwykłe zdolności, ale w rzeczywistości czyni go medium duchowych istot, które chrześcijaństwo identyfikuje jako demony, a osobę jako opętaną. Ta droga związana jest z różnymi formami okultyzmu, czyli z wyzwalaniem i działaniem tych sił duchowych, tzw. energii. Wszystko to jest opakowane w filozoficzną, a nawet naukową terminologię z duchowym lub nawet mistycznym słownictwem, którym zwodzi się wiele poszukujących i szczerych dusz.

Zwolennicy gnostycyzmu propagują pogląd, że podział ludzi na mężczyzn i kobiety rzekomo jest czymś złym, rzekomo dziełem złego demiurga. Lucyfera nazywają dobrym demiurgiem, czyli bogiem. On, ich zdaniem, nie uznaje tej naturalnej ludzkiej rzeczywistości. Pytacie: dlaczego? Ponieważ demony nie mają płci. Dlatego podstawą satanizacji ludzkości dzisiaj jest właśnie LGBTQ-chaos. Jest zbudowany na kłamstwach. Nie ma komórek homoseksualnych ani komórek, które są w połowie męskie, a w połowie żeńskie. Nauka wyraźnie mówi, że płeć człowieka jest dana biologicznie.

Osoba z chromosomami XX jest kobietą, podczas gdy osoba z jednym chromosomem X i jednym chromosomem Y jest mężczyzną. Od niepamiętnych czasów wszyscy wiedzieli, że mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta, i nie potrzebowali do tego naukowej wiedzy o chromosomach. Gnostycy mają fałszywy ideał człowieka – tzw. androgyne. Etymologia słowa androgyne składa się z dwóch greckich słów: ανήρ (anér) – „mężczyzna” i γυνή (gyné) – „kobieta”. Więc jest to swego rodzaju hermafrodyta. W ten sposób człowiek schodzi mniej więcej do poziomu dżdżownic.

Pseudopapież propagując ideologię LGBTQ, promuje satanizm, który odrzuca rzeczywistość wyjątkowości ludzkiej natury istniejącej wyłącznie jako mężczyzna lub kobieta. W ten sposób publicznie buntuje się przeciwko Bogu Stwórcy. Jeżeli są sztucznie niszczone podstawowe warunki istnienia ludzkości – przekazywania życia, to za tym stoi jasny cel, a mianowicie samozniszczenie. Za tym samym celem, ukrytym za osiągnięciem tzw. nieśmiertelności, podąża także tzw. transhumanizm. Propaguje go nie tylko NWO, ale także Bergogliowy odstępczy Watykan.

Chora transhumanistyczna ideologia prowadzi do utraty osądu i rozsądku, a także utraty postrzegania rzeczywistości. Celowo zwiększa poziom oszustw i najokrutniejsze kłamstwa przedstawia opinii publicznej tak, jakoby były rzeczywistością. Za całym tym systemem opartym na kłamstwie stoi duch kłamstwa i śmierci – szatan. Każdy, kto daje się wciągnąć w ten kłamliwy system myślenia, przyjmuje ducha kłamstwa i jest zgubiony, idzie drogą do wiecznego potępienia.

Biskupi, którzy zaprzeczają, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę oraz twierdzą, że Bóg stworzył homoseksualistów, transseksualistów, Q-seksualistów itp., sprzeciwiają się porządkowi stworzenia i buntują się przeciwko Bogu Stwórcy. Głoszą szatańską antyewangelię, za którą ściągają na siebie bożą anatemę, czyli wykluczenie i wyklęcie z Kościoła.

W wyniku pierworodnego grzechu natura ludzka została złamana, zdeformowana. Patologie przejawiły się zwłaszcza w postaci perwersji seksualnych, które otwierają człowieka na demoniczne siły. Dlatego, gdy Jezus wypędzał nieczyste demony, ludzie byli również uzdrawiani z niemowy, głuchoty i innych chorób. Przypominamy, że na przykład Q-orientacja jest związana z morderstwami na tle seksualnym. Na Ukrainie mężczyzna z tą Q-orientacją podciął gardło ponad 50 kobietom. Ten morderczy i zarazem nieczysty duch prowadzi do moralnego i fizycznego samobójstwa ludzkości. A tej zbrodni przeciwko ludzkości służy nadużywany papieski autorytet. Pseudopapież Franciszek i jego synodalna droga chce, aby wszyscy biskupi byli „otwarci” dla LGBTQ osób.

Konwersja na biskupów „otwartych” [na pokusy i zwodzenia szatana] , której bezwzględnie domaga się Begoglio, jest zdradą Chrystusa i oddaniem duszy szatanowi. Taka dusza będzie wówczas opętana przez nieczyste demony. Oni poprzez takich biskupów-„otwartych” – będą bezczelnie i cynicznie drwić z ukrzyżowanego Zbawiciela. W ten sposób biskupi praktycznie zaakceptują homoseksualizm jako normę i będą utwierdzać tych ludzi w grzechu, a tym samym na drodze do piekła. Droga synodalna jest drogą odrzucenia praw Bożych i bojkotu prawdziwej pokuty, bez której nikt nie będzie zbawiony. Swoim witaniem, współczuciem i delikatnością biskupi-witacze dopuszczają się największego okrucieństwa wobec zwiedzionych i oszukanych dusz. Nie pozwalają im się zbawić przez Chrystusa.

Droga synodalna prowadzi do ucieleśnienia kościelnego bergogliańskiego transhumanizmu. Ona wiąże się z satanizacją i redukcją człowieczeństwa, czyli z programem Nowego Porządku Świata (NWO), oddającym cześć wielkiemu architektowi wszechświata. Nie jest to jednak Bóg, lecz szatan.

Bergogliański odstępczy anty-kościół dąży do przekształcenia się w synagogę szatana. Jest to ukryty proces maskowany ciągłym oszukiwaniem pozytywnymi i religijnymi frazesami. Jak to możliwe, że już na pięciu kontynentach pod pozorem spotkań kontynentalnych miała miejsce ukryta satanizacja? Jak to możliwe, że biskupi tę zbrodnię i samobójstwo zaakceptowali? Dlaczego nie bronili Chrystusa i Jego nauki i nie ostrzegali powierzonych dusz!? Ponieważ popadli w herezję tzw. papalatrii! Największy przeciwnik Boga działa jako namiestnik Chrystusa, publicznie niszczy wszystkie Boże prawa i przykazania, a oni nadal czczą go jako namiestnika Boga na ziemi i następcę apostoła Piotra!

Szczerzy katolicy pytają: Czy Bergoglio jest prawdziwym czy fałszywym papieżem? Jeśli ktoś twierdzi, że jest prawdziwym papieżem, zaprzecza podstawom całego chrześcijaństwa. Więc nie jest już chrześcijaninem. Wykluczył się wraz z Bergoglio z Kościoła Chrystusowego. Niech każdy katolicki biskup weźmie sobie za wzór byłego nuncjusza w USA, Carla Marię Vigano. Niech tak jak on wezwie uzurpatora papiestwa do abdykacji i już mu się nie podporządkowuje! Fałszywe posłuszeństwo jest dziś duchowym samobójstwem.

Biskupi jako kolegium są odpowiedzialni za dzisiejszy Kościół! Jeśli nie wykorzystają swojego apostolskiego autorytetu, to swoją biernością, czyli tchórzostwem, współdziałają w samozniszczeniu Kościoła. Ponownie niech każdy biskup uświadomi sobie, że do jeziora ognia najpierw zostaną wrzuceni tchórze (Ap 21:8). Czyli, konkretnie ci biskupi, którzy przeciwko uzurpatorowi papiestwa i jego LGBTQ synodalnej drogi się nie przeciwstawiali. Czyniąc to, publicznie zaparli się Jezusa Chrystusa i zdradzili Go, jak apostoł Judasz.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr          + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

12.06.2023

Pseudoreligia New Age à la Droga synodalna

vkpatriarhat.org/en/?p=23239  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9945  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16671  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=13209  /español/

Abp Héctor Aguer: Kościół zmierza ku panowaniu Antychrysta. W tle masoneria.

Abp Héctor Aguer: Kościół zmierza ku panowaniu Antychrysta.

Antyliturgiczna obsesja Franciszka to papieska tyrania. W tle jest masoneria.

antyliturgiczna-obsesja-franciszka-to-tyrania-masonerii

Abp Héctor Aguer, arcybiskup La Platy w Argentynie w latach 2000-2018, wskazuje na infiltrację Watykanu przez masonerię. W jego ocenie to między innymi z tego wynika antyliturgiczna rewolucja, którą prowadzi dziś Watykan – podobnie jak próby zadekretowania „poganizacji” liturgii.

Arcybiskup pisał na ten temat na łamach „Rorate Caeli”.

„Rzym powinien zadać sobie pytanie, dlaczego coraz więcej księży i świeckich – przede wszystkim tych drugich – skłania się z czcią ku starożytnemu obrządkowi. Obsesja antyliturgiczna jest ideologią, która w przestrzeni kanonicznej staje się tyranią. Zakaz używania Mszału Jana XXIII nie jest respektowany przez młodych ludzi, którzy pragną kultu odpowiadającego prawdzie wiary: kultu Boga, a nie człowieka. Rzym ze swej strony nadal trzyma się „die anthropologische Wende (zwrot antropologiczny)” Karla Rahnera” – stwierdził hierarcha, odwołując się do Traditionis custodes oraz niedawnego Reskryptu Dykasterii ds. Kultu Bożego.

Według arcybiskupa w ostatniej dekadzie doszło jeszcze do tego pewne jezuickie, aliturgiczne skrzywienie. Wypiera się liturgię, wprowadza się relatywistyczny moralizm.

Hierarcha wskazał, że on sam celebruje Mszę świętą w nowym rycie. Z biegiem lat dostrzegł jednak, że posoborowe zmiany liturgiczne nie miały swojej adekwatności względem Soboru Watykańskiego II. Jak wskazał, wola Ojców Soboru wyrażona w konstytucji o liturgii Sacrosanctum concilium mogłaby zostać wypełniona przy niewielkich zmianach Rytu Rzymskiego; chodziło tak naprawdę o realne „przywrócenie” czystości rytu, nie o dramatyczne zmiany. Paweł VI podjął jednak inne, niezwykle brzemienne w skutki decyzje.

Zdaniem arcybiskupa papież Benedykt XVI z kolei podjął decyzję iście salomonową, ogłaszając motu proprio Summorum pontificum; mógł w ten sposób zaspokoić zarówno środowiska przywiązane do Tradycji, jak i wskazać [zasugerować.. md] błąd tych, którzy odmawiają prawomocności Mszy Pawła VI.

Zmienił ten stan rzeczy papież Franciszek. „Linia otwarta przez motu proprio Franciszka została ostatnio ratyfikowana i pogłębiona przez «Reskrypt», który nakłada na biskupów obowiązek uzyskania papieskiej zgody przed zezwoleniem na użycie Mszy Wszechczasów. Te niebywałe wymogi podważają tak bardzo zachwalaną «synodalność»; autorytet biskupów został ograniczony w zasadniczym obszarze ich munus jako Następców Apostołów” – napisał hierarcha.

„Antyliturgiczna obsesja, o której już wspomniałem, posuwa się do skrajnego bojkotu synodalności. Biskup, aby upoważnić księdza do odprawiania Mszału Jana XXIII – czyli Mszy Wszechczasów – musi prosić o pozwolenie Rzym. Taki jest wydźwięk ostatniego «Reskryptu»: to regularna papieska tyrania, która pozbawia następców Apostołów możliwości wypełniania ich posługi w tak fundamentalnej sprawie” .

Zwrócił następnie uwagę na problem jezuicki – oraz masoński.

„Towarzystwo Jezusowe zawsze było siłą na rzecz ponownego zakorzenienia Kościoła w społeczeństwie, spierając się z masonerią. Dzisiejszy Watykan jest jednak pełen masonów, a papież próbuje ich wykorzystać [?? md] . Dziwi mnie samozadowolenie papieża z dziesięciolecia rządów i fikcyjne przypisywanie sukcesów swoim współpracownikom; pokora była jednak chronicznym problemem Towarzystwa” – zauważył.

Następnie nawiązał do prób „poganizacji” liturgii.

„Prześladuje się tradycjonalistów, ale wyraża się zgodę na włączenie do Rytu Rzymskiego «rytów perkusyjnych i tanecznych» oraz przyjęcie obrzędów pogańskich, hinduskich czy buddyjskich, zgodnie z zasadami Nowego Porządku Świata […]. Za dopuszczalne uznaje się wprowadzanie do liturgii obrzędów plemiennych, związanych z kultem przodków. W ten sposób deformacja kultu Bożego graniczy z bałwochwalstwem” – stwierdził.

Następnie odwołał się do dokumentu z Abu Zhabi oraz innych inicjatyw watykańskich, które wskazują na indyferentyzm religijny.

Nie byłoby to możliwe, gdyby Watykan nie był już infiltrowany przez masonerię. Z tej perspektywy można zrozumieć włączenie pogańskich obrzędów do liturgii. Wyjaśnia to również prześladowanie tradycjonalistów, którzy przez swoją postawę utrudniają pełne wprowadzenie Kościoła do Nowego Porządku Świata; w ten sposób Kościół zmierza ku panowaniu Antychrysta. Konsekwencją tego jest zamieszanie wśród wiernych; jest to mysterium iniquitatis realizowane przez diabła” – podkreślił.

 Źródło: rorate-caeli.blogspot.com Pach

==============

======================================

mail:

=====================

Odpowiedź pseudopapieżowi na jego promowanie LGBTQ w światowych mediach.

Odpowiedź pseudopapieżowi na jego promowanie LGBTQ w światowych mediach.

[Dostałem ten tekst od „Biskupi-sekretarze Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu”. Wahałem się, czy umieszczać argumenty sedewakantystów. Zapytałem Biskupa, naprawdę katolika. Oto odpowiedź:

=============================

Ależ Profesorze!

ludzików bez wątpienia zgorszy. Ja bym tekst puścił, ale z zastrzeżeniem, objaśnieniem:

Ci konkretni sedewakantyści mają rację, ale w części, nie tak całkiem do końca:

Ich zdaniem: “Jedynym wyjściem dzisiaj dla katolickich biskupów, księży i wiernych jest radykalne oddzielenie się od struktury Bergoglia i stworzenie dla Chrystusowego Kościoła równoległej struktury z prawowiernym papieżem.”

Moim prywatnym zdaniem należałoby skupić się głównie na dwóch sprawach: uchronieniu wiary (a więc oddzieleniu się od sekty, która niszczy Kościół od środka) i “zakotwiczeniu się” w Chrystusie, oraz uratowaniu sakramentalnego kapłaństwa.

Zaczęto skromnie, od zmiany Mszy, która jednakże mimo to nadal pozostała Mszą (vide: cuda eucharystyczne).

Teraz nadchodzi kolejna zmiana, kiedy Msza może stać się już tylko mszą – pustym obrzędem. Co dalej? Dalej – jak domniemywam – przystąpi atak na kapłaństwo, i nie mam tu na myśli przede wszystkim tzw. „kapłaństwa kobiet”, czyli symulacji udzielania tego sakramentu osobom niezdolnym do jego przyjęcia, chociaż i to zapewne dziać się będzie, ale przede wszystkim na zmianie obrzędu udzielania sakry biskupiej, który aby był ważny musi zawierać trzy elementy: intencję, materię i formę, a musi być udzielany przez biskupa (biskupów) posiadających sukcesję apostolską. Jeśli choćby jednego z tych elementów zabraknie bądź zmieni się ich treść lub znaczenie, sakra nie będzie ważna (vide anglikanie). 

To jest najistotniejsze – bo jeśli nie będzie biskupów, nie będzie też możliwe udzielanie pozostałych sakramentów (z wyjątkiem chrztu i małżeństwa), bo “gdzie jest biskup, tam jest Kościół” (św. Ignacy Antiocheński), ale prócz biskupa musi być też lud wierny, bo Pan Jezus powiedział przecież: “Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).

Jeśli Pan Bóg dopuścił taki czas, że zabrakło prawowitego papieża, nie musi to oznaczać i bynajmniej nie oznacza, że Kościół upadł, bo Kościół nigdy nie upadnie, ale nie musi to być taki Kościół jaki wszyscy teraz znamy.

Pan Bóg ten problem może rozwiązać na dwa sposoby – albo sprawi, że stanie się (jakoś) możliwe ponowne pojawienie się katolickiego papieża, albo zakończy to wszystko powtórnym przyjściem Pana Jezusa, a więc i końcem obecnego porządku rzeczy.

Jakaś forma organizowania się wiernych Bogu bez wątpienia powinna zaistnieć, ale czy koniecznie pod zwierzchnictwem jakiegoś konkurencyjnego papieża? Wszak takich na świecie jest już wielu, ale czy rozwiązali problemy i bolączki jakie dotykają wiernych Panu Jezusowi i Jego nauce, Jego woli, Jego zaleceniom, prośbom? Bynajmniej!

Przyjmijmy raczej z pokorą to co Pan Bóg dopuszcza, nie tracąc ufności, że nie zostawi nas na pastwę złych mocy…

======================================

Więc umieszczam pogląd i argumenty TYCH sedewakantystów. Przypominam, że sedewakantyści są liczni – ale nie są zjednoczeni. [MD]:

==========================

Biskupi-sekretarze Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu 

———————————————————————

BKP: Odpowiedź pseudopapieżowi na jego promowanie LGBTQ w światowych mediach

Część 4:

Konwersja biskupów na osoby witające LGBTQ

wideohttp://vkpatriarhat.org/pl/?p=20262  https://pseudopapezi.wistia.com/medias/dfrbj3plxv

https://rumble.com/v29ccpmpseudopapieowi.html  cos.tv/videos/play/42401534560735232

ugetube.com/watch/eEobBYK48Nzk944  bitchute.com/video/m2rqF06cSenA/

Cytat z agencji prasowej AP: „(Franciszek) wezwał także biskupów katolickich… do powitania osób LGBTQ w Kościele”.

Franciszek absurdalnie zmusza biskupów do aprobacji drogi grzechu, a to jest zdrada Boga i Jego przykazań. Biskupi, którzy głoszą i bronią Bożych prawd i przykazań, rzekomo muszą przejść bergogliańską konwersją, o której również wspomniał. Gestem tej pseudokonwersji jest witanie nieskruszonych osób LGBTQ w Kościele. Święty apostoł Jan przed takim paradoksalnym powitaniem ostrzega: „Nie przyjmujcie ich do domu (Kościoła) ani nie pozdrawiajcie ich, albowiem kto pozdrawia takich, staje się współuczestnikiem ich złych czynów!” (por. 2J 10). 

Bergoglio swoim wezwaniem zmusza biskupów, aby już nie prowadzili grzeszników, w tym osób LGBTQ, do pokuty, a tym samym do zbawienia. To rozporządzenie i program Bergoglia jest zbrodnią nie tylko przeciwko Kościołowi, ale także przeciwko tym ludziom. Przede wszystkim jest to zbrodnia przeciwko Bogu, która w konsekwencji unieważnia Boże prawa i przykazania oraz rozróżnienie między dobrem a złem.

Cytat z agencji prasowej AP: (Franciszek) powiedział, że biskupi muszą przejść przez proces zmiany, aby następnie uznali godność każdej osoby”. 

Komentarz: Co kryje się za określeniem „godność” w ustach Bergoglio? Zasadniczo jest to pełna pychy  perwersja, odrzucenie Boga i samodegradacja człowieka.

Czym zatem jest bergogliański proces zmiany myślenia, czyli antymetanoia? Każdy biskup musi zdradzić Chrystusa i Jego Ewangelię i przyjąć sodomską antyewangelię, za którą na każdego spada Boża anatema, czyli wykluczenie z Chrystusowego Kościoła (por. Ga 1, 8-9).

Katolickich biskupów to absurdalne żądanie Bergoglia powinno już w końcu obudzić, aby radykalnie oddzielili się od niego jak to od nieważnego papieża. W obecnej sytuacji muszą też oddzielić się i od struktury, którą on okupuje. Bergoglio w tej strukturze dokonał nieodwracalnych zmian, tak że nawet w przyszłości nie może zostać wybrany prawowierny, a więc prawowity papież. De facto tym znosi instytucję papiestwa, którego podstawowym obowiązkiem jest ochrona nauczania wiary i moralności przed herezjami.

Jeśli katoliccy biskupi odłączą się od Bergoglio, i to tak szybko, jak to możliwe, nic tym nie stracą, tylko bergogliańskie kajdany. W tej sytuacji następnie powinni stworzyć równoległą strukturę, niezależną od heretyckiej i samobójczej. Tylko prawowierna struktura może chronić podstawy wiary i moralności, a tym samym godnie reprezentować Kościół Chrystusowy w przeciwieństwie do bergogliańskiej sekty.

Bergoglio wymaga, aby biskupi pod pojęciem godność aprobowali wszystkie perwersje seksualne, w tym perwersje „Q” związane z sadomasochizmem, nekrofilią lub seksualnymi morderczymi maniami. Jeśli biskupi nie aprobują perwersji LGBTQ, sekta Bergoglia usunie ich z urzędu. Dlatego konieczne jest jak najszybsze wyjście spod władzy tej sekty, dopóki jest jeszcze czas i możliwość.

Cytat Franciszka: „Ci biskupi muszą przejść przez proces konwersji (zmiany)”

Komentarz: Termin konwersja, przez którą rzekomo biskupi mają przejść, jest w rzeczywistości apostazją, zdradą Chrystusa i ostatecznie przejściem do szatańskiego antykościoła New Age. Bergoglio de facto tym swoim stwierdzeniem przed całym Kościołem katolickim ogłosił: Każdy biskup, który nie aprobuje samobójczej legalizacji LGBTQ w Kościele, nie może dłużej sprawować urzędu biskupiego.

Uczeń św. Jana Apostoła, św. Polikarp, spotkał w Rzymie heretyka Marciona. Zapytany, czy go rozpoznał, Polikarp odpowiedział: „Tak, rozpoznaję tego, który jest pierworodnym szatana”. Co powiedziałby św. Polikarp dzisiaj Franciszku Bergoglio? Z pewnością to samo, co powiedział  heretykowi Marcionowi.

Jedynym wyjściem dzisiaj dla katolickich biskupów, księży i wiernych jest radykalne oddzielenie się od struktury Bergoglia i stworzenie dla Chrystusowego Kościoła równoległej struktury z prawowiernym papieżem.

Część 4

vkpatriarhat.org/en/?p=22768  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9580  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16203  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12846  /español/

vkpatriarhat.org/de/antwort-4/  /deutsche/

Część 5

Kościół katolicki nie ma papieża. Jest stan sede vacante

Wszyscy katolicy, którzy uznają Pismo Święte, Tradycję, prawa Kościoła i opartą na nich naukę, dziś nie mają papieża. Jest stan sede vacante.

Franciszek w Kanadzie publicznie poświęcił się szatanowi i demonom. W ten sposób wykluczył się z Kościoła katolickiego. Ponadto zaprzecza podstawom wiary i moralności oraz buntuje się przeciwko Bogu. Zdradził Chrystusa jak Judasz i dlatego nie może być głową Kościoła Chrystusowego na ziemi. Co więcej, masowo promuje kościelną legalizację LGBTQ. Ten program sodomskiej antyewangelii, która rzuca przekleństwo (Ga 1:8-9), jest obecnie promowany przez tak zwaną kontynentalną fazę Synodu o synodalności. Ci, którzy uznają Franciszka Bergoglia za prawowitego papieża i podporządkowują się mu, w ten sposób wchodzą pod panowanie antychrysta. Boże przekleństwo, które jest na nim, rozprzestrzenia się z niezwykłą intensywnością poprzez nadużywanie urzędu papieskiego, który okupuje Bergoglio. Dlaczego biskupi, księża i zakonnicy to mu do dziś tolerują? Powodem jest fałszywy strach o swoje ego. Brakuje im jednak zbawiennej bojaźni o swoją duszę i bojaźni wiecznego potępienia. Fałszywy strach jest wynikiem tego, że nie miłują i nie bronią prawdy, która mogłaby ich zbawić (por. 2 Tes 2:10). Co mają robić? Pokutować! Szczerze szukać prawdy, przeciwstawić się kłamstwu i oddzielić od kościelnego kłamcy i oszusta Bergoglia. Prawda jest taka, że Kościół katolicki nie ma dziś papieża, więc jest stan sede vacante.

Wywiad Bergoglia dla agencji AP odbył się podczas tzw. fazy kontynentalnej Synodu o Synodalności. Na przykład w Pradze to spotkanie dla kontynentu europejskiego zaplanowano na 5-12 lutego. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie odbywały się wyłącznie online. Ameryka Południowa i inne kontynenty wciąż czekają. Ta tragikomedia prowadzi do akceptacji dyktatury LGBTQ w Kościele i pogańskiej duchowości, za którą, jak pokazał Bergoglio w Kanadzie, już kryje się poświęcenie demonom. W wywiadzie dla AP 24 stycznia 2023 r. Bergoglio ujawnił istotę tzw. transformacji Kościoła. Właśnie kościelna legalizacja LGBTQ i wyświęcanie feministek na wzór amazońskich czarownic na diakonisy i kapłanki ma służyć przekształceniu Kościoła w satanistyczny antykościół New Age.

Trzeba jednak wiedzieć, że po tej transformacji to już nie będą kapłani i biskupi Chrystusa, ale kapłani antychrysta, które będą czcić i składać ofiary nie Bogu, ale szatanowi i jego demonom. Dlatego Bergoglio też planuje włączenie do liturgii pogańskie rytuały, oddające cześć demonom, o czym otwarcie wspomniał w dokumentach Synodu o Amazonii. Więc jest to powrót do pogaństwa. Aby nie było wątpliwości, Bergoglio uczestniczył wraz z amazońskimi czarodziejami i czarownicami w pogańskiej ceremonii w Ogrodach Watykańskich. Tutaj nawet symbolicznie zasadził z nimi święte drzewo i posypał ziemię przyniesioną z pogańskich ołtarzy, na których składano ofiary z ludzi. W rzeczywistości ofiary z ludzi są składane Pachamamie do dziś, zwłaszcza podczas budowy dużych wielopiętrowych budynków, o czym świadczą współczesne wideo z Boliwii. W końcu Bergoglio wprowadził demona Pachamamę oraz czarowników i czarownic do katedry św. Piotra. Główna świątynia Kościoła katolickiego była zbezczeszczona intronizacją tego pogańskiego demona. Ale nie tylko to, sekta Bergoglio przez intronizację przekazała temu demonowi władzę nad całym Kościołem katolickim! Dlatego dzisiaj należy dokonać prawdziwej pokuty. To polega na oddzieleniu się od bergogliańskiej kościelnej struktury, która dziś służy już szatanowi i demonom. Bergoglio wypędził Ducha Świętego z Kościoła. Drogę prawdy zastąpił herezjami i bałwochwalstwem, a teraz Boże prawa już bezczelnie zastępuje prawami LGBTQ.

Co do publicznego poświęcenia tak zwanego „naszego Ojca Świętego Franciszka” demonom pod przywództwem szatanowego antykapłana – szamana – to jest wielka prowokacja. Niestety, większość katolików w ogóle tego nie dostrzega. Ale Bergoglio wymaga i będzie wymagał, aby ci, których trzyma w apostatycznej strukturze, podążali za nim. Będzie to kolejny etap jego Drogi synodalnej. Co za głupota w tej sytuacji każdego dnia w świętej liturgii nazywać tego poświęconego sługę szatana „naszym Ojcem Świętym” i wyznawać z nim jedność! To bluźnierstwo przeciwko Bogu! Ale wielu katolików, którzy nie dostrzegają rzeczywistości, kiedy jest im pokazywana, nie chcą jej widzieć ani słyszeć. Boże, dokąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy z Synodem Bergoglio o synodalności?!

Drodzy biskupi, podejmijcie radykalny krok. Oddzielcie się, póki jeszcze jest to możliwe, aby ocalić całą swoją diecezję, lub przynajmniej większą jej część. Jutro już może być za późno. Jeśli zmarnujecie czas i nie wyjdziecie z bergogliańskiego Babilonu, zablokujecie duszom zbawienie i sami zostaniecie zniszczony bergogliańską sektą. Również zdajcie sobie sprawę, że w bergogliańskiej strukturze na nowych biskupów mogą zostać wybrane tylko osoby LGBTQ lub osoby, które straciły sumienie i zdradziły Chrystusa. Dlatego, póki jest jeszcze czas, wyjdźcie z Babilonu! Rzeczywistość jest taka, że Kościół katolicki nie ma dzisiaj papieża, jest stan sede vacante. Wszyscy prawowierni biskupi, księża i wierzący są dziś sedewakantystami!

Bizantyjski Katolicki Patriarchat (BKP) – głos wołającego na pustyni

27.01.2023

Część 5

vkpatriarhat.org/en/?p=22801  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9604  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16220  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12848  /español/

vkpatriarhat.org/de/antwort-5/  /deutsche/

Kryzys w Kościele: Żadna władza, nawet najwyższa hierarchia, nie może nas zmusić do porzucenia lub umniejszenia naszej katolickiej wiary.

Kryzys w Kościele: Żadna władza, nawet najwyższa hierarchia, nie może nas zmusić do porzucenia lub umniejszenia naszej katolickiej wiary.

Żadna władza

remnant

“Całym sercem i całą duszą należymy do katolickiego Rzymu, stróża wiary katolickiej oraz tradycji niezbędnych do jej zachowania, do wiecznego Rzymu, nauczyciela mądrości i prawdy. Odrzucamy natomiast i zawsze odrzucaliśmy pójście za Rzymem o tendencji neo-modernistycznej i neo-protestanckiej, która wyraźnie zaznaczyła się podczas Soboru Watykańskiego II, a po soborze we wszystkich z niego wynikających reformach.”Deklaracja Abpa Marcelego Lefebvre z 21 listopada 1974 roku

Prawie pięćdziesiąt lat po napisaniu tych słów, jednym z bardziej uderzających aspektów słynnej Deklaracji Arcybiskupa Marcela Lefebvre z 1974 roku jest to, co powiedział później. Stwierdził, iż sporządził ją “w duchu niewątpliwie nadmiernego oburzenia”. Był oburzony tym, że dwóch wizytatorów wyznaczonych przez Komisję Kardynałów do przeprowadzenia wizytacji apostolskiej w seminarium w Ecône, zgorszyło jego seminarzystów swoimi heretyckimi poglądami.

Michael Davies opisał powody zgorszenia w swojej Apologii Marcela Lefebvre:”[Ci] dwaj Wizytatorzy uważali za normalne i wręcz nieuniknione, że duchowieństwo powinno być żonate; nie wierzyli, że istnieje niezmienna Prawda; mieli też wątpliwości dotyczące tradycyjnej koncepcji Zmartwychwstania Naszego Pana”.Z perspektywy czasu wydaje się, że Arcybiskup miał wszelkie powody do oburzenia, które tak wymownie wyraził w deklaracji z 1974 roku.Dr David Allen White opisał niekorzystne skutki Deklaracji z 1974 roku w swoim The Horn of the Unicorn: A Mosaic of the Life of Archbishop Marcel Lefebvre:( Róg jednorożca. Mozaika życia Arcybiskupa Marcelego Lefebvre)”Deklaracja została napisana, aby uspokoić seminarzystów i upewnić ich o kierunku rozwoju seminarium. Nie miała być atakiem na Rzym, ani nie miała być publicznym oświadczeniem.  Jak na ironię, raport wizytatorów kanonicznych był pozytywny, a zatem nie był przydatny dla wrogów Ecône ( ich raport nigdy nie był wykorzystany przez Rzym). Deklaracja jednak posłużyła za doskonały pretekst do ataku. Arcybiskup Lefebvre wręczył swoim przeciwnikom młot, a oni mieli go chwycić i nim uderzyć.” (p. 182)

Mając tę broń w ręku, wrogowie Arcybiskupa Lefebvre, w tym Paweł VI, podjęli nieprzepisową kanonicznie i nieuczciwą akcję prześladowania Arcybiskupa, która ostatecznie doprowadziła do jego “suspensy a divinis” 22 lipca 1976 roku:”Kongregacja Biskupów wydała cenzurę: Arcybiskup Lefebvre został “suspendowany a divinis” (tzn. zakazano mu udzielania sakramentów). Jednak 1) akt, podpisany przez sekretarza, był kanonicznie nieważny; 2) Arcybiskup złożył apelację “in forma surpensiva”, co oznaczało, że akt został zawieszony do czasu wydania decyzji prawnej. Ta nigdy nie nastąpiła”Rok później, jego kazanie w czasie święceń kapłańskich w Ecône,  odzwierciedlało  oburzenie człowieka, który w pełni zdawał sobie sprawę, że ma do czynienia z siłami, które próbują zniszczyć Kościół, który kochał, i wysłać niezliczone dusze do piekła:

“Chcę być i pozostać katolikiem. Dlaczego więc wymaga się ode mnie, abym wygasił nasze seminarium? Dlaczego wymaga się ode mnie, abym wygasił nasze Bractwo Kapłańskie  Świętego Piusa X? Dlaczego wymaga się ode mnie, abym nie dokonywał tych święceń ? Jest tylko jeden powód: aby dostosować mnie do ich polityki. Chcą, abym przyłożył rękę do  zniszczenia Kościoła, abym przyłączył się do tej komunii, która dla Kościoła jest cudzołóstwem. Nie będę cudzołożnikiem. Zachowam moją katolicką wiarę! Dlatego odmawiam. Odmawiam współpracy w niszczeniu Kościoła. Odmawiam współpracy w utracie wiary, w powszechnej apostazji”.To kazanie z 1977 roku jest warte przeczytania w całości, ale na okoliczność Wielkiego Postu 2023 roku, na naszą szczególną uwagę zasługuje kazanie Arcybiskupa Lefebvre wygłoszone kilka miesięcy później w Poitiers.

W tym kazaniu, z okazji prymicji nowego księdza, Arcybiskup dał nam świętą mądrość, której tak bardzo potrzebujemy dzisiaj, gdy wielu katolików zadaje pytania dotyczące posłuszeństwa wobec bezbożnej tyranii pochodzącej z Rzymu:- Wierność Chrystusowi i Tradycji jest znakiem prawdziwego posłuszeństwa. “Obecnie nie można powiedzieć, że jest się posłusznym władzy, nie będąc jednocześnie posłusznym całej Tradycji. Właśnie podążanie za Tradycją jest znakiem naszego posłuszeństwa. Jesus Christus heri, hodie et in saecula – ‘Jezus Chrystus wczoraj, dziś i na wieki’.”-

To ci, którzy nas oskarżają, są prawdziwie nieposłuszni. “Myślę, że ci, którzy nas oskarżają,  wybrali drogę pozornego posłuszeństwa, która w rzeczywistości jest nieposłuszeństwem. Ci, którzy idą nową drogą, którzy idą za nowościami, którzy przywiązują się do nowych zasad przeciwnych tym, których uczy nas Tradycja, wszyscy papieże i wszystkie sobory, to oni  właśnie wybrali drogę nieposłuszeństwa.”- “Wystarczy przeczytać przemówienia, które są wygłaszane w naszych czasach, aby uświadomić sobie, że ci, którzy oskarżają nas o nieposłuszeństwo, to właśnie ci, którzy nie podążają za papieżami, którzy nie podążają za soborami, i to oni w rzeczywistości są nieposłuszni”.– Święty Pius V jasno stwierdził, że żadna władza nie może prawomocnie zakazać odprawiania Mszy trydenckiej.

“Papież Św. Pius V ogłosił w sposób uroczysty i ostateczny, że bez względu na to, co wydarzy się w przyszłości, nikt nigdy nie może zabronić kapłanowi odprawiania Ofiary Mszy Świętej; i że wszystkie ekskomuniki, wszystkie suspensy, wszystkie kary, które kapłan mógłby ponieść z powodu odprawiania tej Świętej Ofiary, będą całkowicie nieważne, in futuro, in perpetuum”.- Możemy więc działać z czystym sumieniem. ” Mamy w związku z tym czyste sumienie, cokolwiek miałoby się nam przydarzyć. Jeśli jesteśmy tylko pozornie nieposłuszni, to tak naprawdę jesteśmy posłuszni. Taka jest nasza sytuacja. I słuszne jest, abyśmy o tym mówili, abyśmy to wyjaśniali, ponieważ to my trwamy w Kościele. Naprawdę nieposłuszni są ci, którzy psują Ofiarę Mszy Świętej, Sakramenty i nasze modlitwy, ci, którzy stawiają Prawa Człowieka w miejsce Dziesięciu Przykazań, ci, którzy zmieniają Credo.”– Ich ataki na nas pogrążają ich samych.

“Jest całkiem oczywiste, że nadal jesteśmy w komunii z Kościołem. W ich postawie jest sprzeczność, która ich pogrąża. Oni doskonale wiedzą, że mamy rację, ponieważ nie możemy być poza prawdą, kiedy po prostu kontynuujemy to, co czyniono przez dwa tysiące lat, wierząc w to, w co wierzono przez dwa tysiące lat. To niemożliwe.”- Nasze zbawienie zależy od przestrzegania tradycji. “Jeszcze raz musimy powtórzyć to zdanie i nadal je powtarzać: Jesus Christus heri, hodie et in saecula. Jeśli jestem z Jezusem Chrystusem dnia wczorajszego, to jestem z Jezusem Chrystusem dnia dzisiejszego i dnia  jutrzejszego. Nie mogę być z Jezusem Chrystusem dnia wczorajszego, nie będąc z Jezusem Chrystusem dnia jutrzejszego. Jest tak dlatego, że nasza wiara jest wiarą przeszłości i przyszłości. Jeśli nie jesteśmy związani z wiarą przeszłości, nie jesteśmy też związani z wiarą teraźniejszości, ani przyszłości. To jest to, w co musimy zawsze wierzyć. To jest to, czego musimy się trzymać za wszelką cenę – od tego zależy nasze zbawienie.”

Poprzez dekady, które upłynęły od tego kazania, ci, którzy podążają za Tradycją, nie zmienili się – nadal wierzą i praktykują to, w co wierzyli i praktykowali wszyscy święci. Nasz Pan powiedział nam, abyśmy sądzili po owocach, i widzimy, że owoce przestrzegania Tradycji wyróżniają się swoją prawdą, dobrem i pięknem w świecie ohydnych kłamstw.A co z tymi, którzy są “posłuszni” niszczycielom Kościoła? Tak gwałtownie oddalają się od tego, czego Kościół zawsze nauczał,  że żaden rozsądny człowiek nie może ich uznać za katolików. Stali się potworami, traktując najbardziej perwersyjne i bezbożne obrzydliwości jako zgodne z “katolicyzmem”, jednocześnie potępiając tylko jedną rzecz: To, w co nakazali nam wierzyć święci i papieże przed Janem XXIII.

W kazaniu wygłoszonym w 1977 r. w Poitiers, Abp. Lefebvre powiedział, że kryzys w Kościele jest niezgłębioną tajemnicą:“Powtarzam: Iesus Christus heri, hodie et in saecula. I jeśli dzisiaj, przez tajemnicę Opatrzności, tajemnicę, która dla nas jest niezgłębiona, niepojęta, jesteśmy w pozornym nieposłuszeństwie, to w rzeczywistości nie jesteśmy nieposłuszni, ale posłuszni.”

Ten kryzys jest dziś jeszcze większą tajemnicą dzięki Franciszkowi i jego Synodowi o Synodalności, ale kierunek obrany przez wiernych katolików nie jest już obarczony wątpliwościami: Musimy pozostać przy Chrystusie, więc musimy pozostać przy tym, czego zawsze nauczał Jego Kościół i odmówić współpracy przy jego niszczeniu.

Jak napisał Arcybiskup Lefebvre w swojej Deklaracji z 1974 roku: żadna władza na ziemi nie ma mocy, by zmusić nas do porzucenia naszej katolickiej Wiary:“Żadna władza, nawet najwyższa hierarchia, nie może nas zmusić do porzucenia lub umniejszenia naszej katolickiej wiary, tak jasno wyrażonej i wyznawanej przez Magisterium Kościoła od dziewiętnastu wieków”.

Tak długo, jak pozostajemy wierni Chrystusowi i Tradycji, możemy być pewni, że jesteśmy naprawdę posłuszni, bez względu na to, co mówi Franciszek i burzyciele Kościoła. Co więcej, jeśli kiedykolwiek stwierdzimy, że Franciszek i jego koledzy niszczyciele zaaprobują to, co robimy, możemy być absolutnie pewni, że jesteśmy naprawdę nieposłuszni Chrystusowi i Jego Kościołowi.

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami!

Robert Morrison

tłum. Sławomir Soja

================================

mail:

Franciszek drwi ze Spowiedzi Świętej: „Zawsze. Zawsze przebaczajcie w ramach Sakramentu Pojednania”.

Franciszek drwi ze Spowiedzi Świętej: „Zawsze. Zawsze przebaczajcie w ramach Sakramentu Pojednania”.

https://gloria.tv/post/ghrMVvZ7wR6211YoCFeuhQc1y

W orędziu z 3 lutego skierowanym do biskupów Demokratycznej Republiki Konga Franciszek zakpił z sakramentu spowiedzi:
Nakazał biskupom, aby “byli litościwi” i “zawsze przebaczali” [zapomniał dodać, że chodzi tylko politycznie poprawne grzechy]. Co nie zmienia faktu, że Franciszek nigdy nie odpuszcza, jeśli ktoś jest katolikiem.
“Kiedy członek wspólnoty idzie do spowiedzi, on lub ona szuka przebaczenia, pytając o czułość Boga Ojca”, romantyzował Franciszek o wiernych, jednocześnie oskarżając kapłanów – “‘Niby mamy pogrozić palcem i powiedzieć: ‘Ile razy? Jak to zrobiłeś’ Nie, nic z tych rzeczy”.
Zgodnie z papieską radą spowiedzi stają pustym rytuałem, a ksiądz narzędziem do produkcji nic niewartych “rozgrzeszeń”.
Nieumiejętnie wprowadzając ludzi w typowy dla siebie zamęt, Franciszek nalega, żebyśmy zajrzeli do Prawa Kanonicznego, “ponieważ to szalenie istotne, ALE serce pasterza wykracza poza to! Podejmijcie ryzyko. Podejmijcie ryzyko dla przebaczenia. Zawsze. Zawsze przebaczajcie w ramach Sakramentu Pojednania”.
Guzik warte rozgrzeszenia nie stanowią ryzyka tylko oznakę lenistwa duchowieństwa.

“Rzym mówi. Zamieszanie rośnie”. „Ten pontyfikat jest klęską”. Media ujawniają notatkę przypisywaną kard. Pellowi.

"Rzym mówi. Zamieszanie rośnie”. „Ten pontyfikat jest klęską”. Media ujawniają notatkę przypisywaną kard. Pellowi.

[dodaję i takie oświetlenie sprawy. M. Dakowski]

https://www.fronda.pl/a/Ten-pontyfikat-jest-kleska-Media-ujawniaja-notatke-przypisywana-kard-Pellowi,210008.html

Sandro Magister, dziennikarz zajmujący się tematyką watykańską, opublikował na swoim blogu tekst, z którego wynika, że zmarły we wtorek kard. George Pell był autorem notatki wysłanej na początku 2022 roku do kardynałów i podpisanej „Demos”. Notatka, opublikowana przez Sandro Magistra na blogu „Settimo Cielo” 15 marca, zawierała ostrą krytykę papieża Franciszka i wymieniała kwestie, którymi będzie musiał się zająć następny papież.

Sandro Magister wyjaśnił w rozmowie z „Life Site News”, że „osobiście otrzymał notatkę podpisaną Demos od Pella z pozwoleniem na publikację jej pod warunkiem, że imię prawdziwego autora zostanie zachowane w tajemnicy”. Dziennikarz dodał, że notatka „została napisana w całości i tylko przez niego [Pella] od pierwszego do ostatniego zdania”. Magister dodał, że dokument krążył wśród kardynałów od początku Wielkiego Postu, a sam na swoim blogu tylko sugerował wówczas, że nie wykluczone jest autorstwo jednego z kardynałów.

Notatka podpisana „Demos” zaczynała się od stwierdzenia: „Komentatorzy każdej szkoły i z różnych powodów, z możliwym wyjątkiem o. Spadaro SJ, zgadzają się, że ten pontyfikat jest klęską pod wieloma lub pod większością względów; katastrofą”. Już w pierwszym punkcie autor zwracał uwagę na to, że obecnie Rzym jest źródłem nie pewności, ale zamieszania: „Następca św. Piotra jest opoką, na której zbudowany jest Kościół (…) Historycznie (św. Ireneusz) papież i Kościół rzymski pełnią wyjątkową rolę w zachowywaniu tradycji apostolskiej, zasady wiary, w zagwarantowaniu, że Kościoły nauczają tego, czego nauczał Chrystus i apostołowie. Poprzednio było to: Roma locuta. Causa finita est. Dzisiaj jest: Roma loquitur. Confusio augetur”.

W notatce w sześciu punktach zostają wyliczone kluczowe obszary, w których pod pontyfikatem Franciszka szerzy się zamieszanie. Mowa jest m.in. o milczeniu papieża, kiedy „niemiecki synod mówi o homoseksualizmie, kobietach księżach, Komunii dla rozwiedzionych” lub kiedy kard. Hollerich „odrzuca nauczanie Kościoła o homoseksualizmie”. To milczenie „zostaje podkreślone, kiedy skontrastuje się je z aktywnym prześladowaniem tradycjonalistów i zakonów kontemplacyjnych”.

„Polityczny wpływ papieża Franciszka i Watykanu jest nieistotny – pisał m.in. Demos. – Intelektualnie pisma papieża pokazują upadek od standardu św. Jana Pawła II i papieża Benedykta. Decyzje i polityka są często politycznie poprawne, ale mamy poważną porażkę we wspieraniu praw człowieka w Wenezueli, Hongkongu, Chinach”.

Michael Haynes z „Life Site News” podkreśla, że w notatce uwypukla się obok innych problemów korupcję finansową i powagę sytuacji finansowej Stolicy Apostolskiej. Są to sprawy, których rozwiązaniem zajmował się właśnie kard. Pell i w których jego przeciwnikiem był arcybiskup Angelo Becciu. Demos w swojej notatce zwraca uwagę na to, że „zmienna rola papieża Franciszka w reformach finansowych (…) jest tajemnicą i zagadką”.

W części zatytułowanej „Następne konklawe” Demos wskazywał na wstępie na to, że „Kolegium Kardynałów zostało osłabione ekscentrycznymi nominacjami”, a z kolei „po Vaticanum II władze katolickie często nie doceniały wrogiej mocy sekularyzacji, świata, ciała i diabła, szczególnie w świecie Zachodu, a przeceniały wpływ i siłę Kościoła katolickiego”.

Pisząc o następnym papieżu, autor stwierdzał: „Nowy papież musi zrozumieć, że tajemnica chrześcijańskiej i katolickiej żywotności płynie z wierności nauczaniu Chrystusa i praktykom katolickim. Nie płynie z dostosowania się do świata ani z pieniędzy”.

Z kolei pisząc o synodzie o synodalności, Demos zauważał, że „niemiecki Kościół utrzymuje poglądy doktrynalne, których nie podzielają inne Kościoły i które nie są zgodne z tradycją apostolską”. I dodawał: „Jeśli nie będzie potępienia takiej herezji, Kościół zostanie zredukowany do luźnych federacji miejscowych Kościołów, utrzymujących różne poglądy, prawdopodobnie będzie to bliższe modelowi anglikańskiemu lub protestanckiemu, a nie prawosławnemu”.

jjf/LifeSiteNews.com; magister.blogautore.espresso.repubblica.it; theamericanconservative.com


					

Stanisław Michalkiewicz: Bronię Pana Jezusa przed papieżem. Czy kardynałowie, którzy na Głowę Kościoła katolickiego wybrali komunistę też są komunistami?

Stanisław Michalkiewicz: Bronię Pana Jezusa przed papieżem

Czy kardynałowie, którzy na Głowę Kościoła katolickiego wybrali komunistę też są komunistami, wprowadzonymi do Kościoła w ramach infiltracji, czy tylko “pożytecznymi idiotami”?

4.12.2022 https://prawy.pl/123139-stanislaw-michalkiewicz-bronie-pana-jezusa-przed-papiezem/

Papież Franciszek przyzwyczaił nas wprawdzie do swoich zaskakujących deklaracji, co ma swoje dobre strony, ponieważ media rozpisują się na temat takich sensacji, dzięki czemu Ojciec Święty może śmiało stanąć w szranki z celebrytami, co to starają się “pokazać jak najwięcej”, ale ma też plusy ujemne, bo w rezultacie coraz więcej ludzi, z katolikami na czele, przestaje przywiązywać wagę do tego, co papież mówi, co z kolei nie sprzyja powadze Stolicy Apostolskiej.

Ostatnia jednak deklaracja przebija wszystkie inne, pokazując przy okazji, że kryzys przywództwa w Kościele katolickim osiągnął poziom dramatyczny. Chodzi mi oczywiście o deklarację papieża Franciszka, że jest “komunistą”, podobnie jak Pan Jezus, z tym, że On tylko “w sensie socjologicznym”.

To coś zupełnie nowego, bo dotychczas żaden komunista  nie został jednak wybrany na papieża. Ta okoliczność skłania do postawienia pytania, kim w takim razie są kardynałowie, którzy na Głowę Kościoła katolickiego wybrali komunistę? Czy oni też są komunistami, wprowadzonymi do Kościoła w ramach infiltracji, czy tylko – jak takie osoby nazywał przywódca sowieckich komunistów Włodzimierz Lenin – “pożytecznymi idiotami? Idioci, niechby i “pożyteczni”, tworzący kierownicze gremium Kościoła?

Co tu ukrywać; mocna rzecz, chociaż po zastanowieniu nie powinniśmy być zaskoczeni. Przecież w ramach przygotowań do II Soboru Watykańskiego zostało zawarte porozumienie w Metz, że w zamian za uczestnictwo w Soborze oficerów KGB, poprzebieranych za dostojników Cerkwi Prawosławnej, Sobór  powstrzyma się przed potępieniem komunizmu. Czy to nie był przypadkiem ten grzech pierworodny w postaci “aggiornamento”, w zamian za co Jan XXIII został jeszcze za życia kanonizowany przez Moskwę, która wprawdzie, ustami Aleksieja Adżubeja potwierdziła niemożność kompromisu komunizmu z jakimikolwiek innymi ideologiami, ale wprost nie znajdowała dla niego słów pochwały za zaangażowanie w “walce o pokój”?

Bardzo możliwe, że na skutek konsumpcji owoców tego zatrutego drzewa w postaci II Soboru Watykańskiego, a zwłaszcza – “ducha Soboru”, Kościół katolicki nie tylko cierpi na niestrawność, ale doświadcza torsji i konwulsji. A przecież jeszcze papież Pius XII w 1947 roku wydał dekret zabraniający katolikom popierania ideologii komunistycznej, oraz pod groźbą ekskomuniki zabraniający im uczestniczenia w partiach komunistycznych lub nawet ich wspierania. Była to kontynuacja potępienia komunizmu w encyklice papoieża Piusa XI “Divini Redemptoris” z 19 marca 1937 roku, stwierdzającej, że komunizm jest “zły w samej swej istocie”, w związku z czym nie można z nim współpracować “na żadnym polu”.

No dobrze – ale dlaczego właściwie komunizm jest zły “w samej swej istocie”?  Żeby się o tym przekonać, sięgnijmy do Dekalogu, a konkretnie – do przykazania 10. Zabrania ono już nawet nie kradzieży cudzej własności – bo tego zabrania przykazanie 7 – ale nawet pożądania cudzej własności. I słusznie, bo jeśli ktoś nie może tego pożądania opanować, to prędzej czy później złamie również przykazanie 7, a prawdopodobnie i 5, gdy właściciel będzie próbował swojej własności bronić. Tymczasem najtwardszym jądrem ideologii komunistycznej jest właśnie ekscytowanie w ludziach owego pożądania, którego rezultatem są rewolucje komunistyczne, których nieodłącznym elementem jest rabunek i mord. Tymczasem papież Franciszek, z miedzianym czołem, jak gdyby nigdy nic, nie tylko oświadcza, że sam jest komunistą, ale jeszcze przypisuje komunizm – co prawda tylko “w sensie socjologicznym”, cokolwiek by to miało znaczyć – samemu Panu Jezusowi, drugiej Osobie Trójcy Świętej. Jakże to możliwe w sytuacji, gdy Pan Bóg, jeszcze w głębokiej starożytności, najwyraźniej musiał przewidzieć pojawienie się komunizmu i w Dekalogu przestrzegł ludzkość przed pełną pychy pokusą takiego poprawiania świata?

Przypomnijmy tedy, jak Pan Jezus reagował na nierówności społeczne swojej epoki i co zalecał, jako metodę dążenia do doskonałości. “Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, a bogatemu młodzieńcowi radził, by – jeśli chce osiągnąć doskonałość – sprzedał wszystko, co ma i rozdał ubogim. Czy jednak na tej podstawie można powiedzieć, że Pan Jezus był przeciwnikiem własności prywatnej – bo przecież dążenie do jej likwidacji jest fundamentem komunizmu?  Absolutnie nie, bo przecież rada udzielona  bogatemu młodzieńcowi nie nadaje się do zastosowania powszechnego z tego prostego powodu, że gdyby wszyscy chcieli posprzedawać swoją własność, a uzyskane w ten sposób środki porozdawać ubogim, to kto by tę własność kupował i za nią płacił? Co więcej, z przypowieści ewangelicznych, a zwłaszcza z tej o robotnikach w winnicy, można wyciągnąć wniosek, że w sprawach ekonomicznych, również w dziedzinie – jak to się mówi w żargonie eklezjastycznym –  stosunków między pracą a kapitałem – Pan Jezus jest  zdecydowanym zwolennikiem zasady “volenti non fit iniuria”, czyli chcącemu nie dzieje się krzywda. Cóż mówi właściciel winnicy szemrającemu robotnikowi, co to myślał, że dostanie więcej, niż się umówił? “Przyjacielu, czyż nie umówiłeś się ze mną na denara?”  A zasada volenti non fit iniuria jest przecież fundamentem gospodarki rynkowej i wolnościowego modelu państwa, które komunizm pragnie zniszczyć, jako “przeszłości ślad”, zmiatany przez dłoń “wyklętego ludu ziemi”, czyli motłochu podjudzonego przez jego “awangardę”, czyli partię komunistyczną. Żeby nie zagłębiać się niepotrzebnie w szczegóły, warto wskazać na fundamentalną różnicę między podejściem Pana Jezusa do łagodzenia nierówności społecznych, a podejściem komunistycznym.

Pan Jezus mówi: “daj!” podczas, gdy komuniści mówią: “bierz!” Ale żeby “dawać”, to najpierw trzeba mieć. Wynika stąd, że Panu Jezusowi w żadnym razie nie można przypisać pragnienia likwidacji własności prywatnej, od czego przecież zaczyna się wszelki komunizm. Zatem, w żadnym sposobie, nawet “w sensie socjologicznym”, jak asekurancko zaznacza papież Franciszek, żadnego “komunizmu” przypisać Mu nie można.

Ciekawe czy papież Franciszek jest tak mało spostrzegawczy, że nie jest w stanie zauważyć tych różnic, których dostrzeżenie nie przekracza przecież możliwości umysłu ludzkiego, czy też je dostrzega, ale udaje, że jest inaczej, pour epater les bourgeois, co najwyraźniej musi mu sprawiać jakąś perwersyjną przyjemność?

Stanisław Michalkiewicz

Franciszku: Nie można iść jednocześnie do nieba i do piekła

=============================

BKP: Wejście do drugiego etapu synodalnego samobójstwa Kościoła

wideohttps://vkpatriarhat.org/pl/?p=19995  https://vstup.wistia.com/medias/2kdp84r2w3

https://rumble.com/v1vq7wi-wejcie.html  //cos.tv/videos/play/40461568063345664

ugetube.com/watch/GcBPHaV4PYf5tOa  bitchute.com/video/iORkmwHXPq9P/

Dnia 27 października 2022 r. Watykan opublikował Dokument Roboczy Kontynentalnej Fazy SynodalnejDrogi.

Cytat z dokumentu (punkt 39): „Wśród tych, którzy proszą o bardziej znaczący dialog i więcej gościnną przestrzeń odnajdujemy również tych, którzy z różnych powodów odczuwają napięcie między przynależnością do Kościoła a własnymi relacjami uczuciowymi, jak na przykład: … osoby żyjące w małżeństwie poligamicznym, osoby LGBTitp.”

Komentarz: Przede wszystkim nie jest to bardziej znaczący dialog, ale wręcz przeciwnie. LGBTQ osoby rzekomo odczuwają napięcie między przynależnością do kościoła a własnymi relacjami uczuciowymi. To, co w dokumencie nazywa się napięciem, jest w rzeczywistości niezgodnością zbawczej misji Kościoła z uporczywym odrzucaniem skruchy przez człowieka w grzechu ciężkim. Grzech nigdy nie będzie w jedności z drogą zbawienia. Tutaj napięcie jest i zawsze będzie. Nie można iść jednocześnie do nieba i do piekła 

Tak zwana droga synodalna stanowczo odmawia nazywać grzech grzechem. Mówi tylko o napięciu, które, podobno, musi zostać usunięte. Ale to oznacza, że taki Kościół z takimi paradygmatami już nie ma na celu zbawienia dusz. Kategorycznie odrzuca przestrzeganie Bożych przykazań, kłamie zniewolone dusze i utwierdza je na drodze do zagłady. To zbrodnia przeciwko Bogu i przeciwko duszom.

Co obejmuje termin LGBT? Lesbijki, geje, biseksualiści i transseksualiści, którzy odrzucają prawo Boże i zbawczą skruchę. Co oznacza dopełniona litera „Q”? Obejmuje to zoofile, pedofile, nekrofile, sadomasochistów, seksualnich maniaków, którzy popełniają nawet i seksualne morderstwa itp. Na Ukrainie 30 lat temu mężczyzna o orientacji „Q” wykorzystał seksualnie ponad 50 kobiet, podrzynając im przy tym gardła. Takie perwersje seksualne są związane z zaburzeniami psychiki opętanej przez nieczyste demony. Chrystus wypędzał nieczyste demony. Ale ukrywanie tych obrzydliwości i zbrodni pod pojęciem relacji uczuciowych jest zbrodniczą manipulacją bergogliańskiej sekty.

Zgodnie z Bożymi prawami na Franciszka Bergoglia i jego sektę spadła wielokrotna Boża klątwa i wydalenie z Kościoła Chrystusowego. Promowanie perwersji prowadzi do samozniszczenia człowieka i stwarza zagrożenie dla jego otoczenia. Społeczeństwo zawsze chroniło się przed tym sprawiedliwymi prawami. Obecny tak zwany synodalny Kościół niemoralnych ludzi preferuje, ale do pokuty ich nie prowadzi. Bergogliańskiej sekcie nie chodzi o ich zbawienie. Twierdzi, że muszą być przyjęci do Kościoła bez pokuty, a także stara się, aby zajmowali najwyższe kościelne urzędy. To szaleństwo! To jest celowa satanizacja Kościoła!

Synodalna droga trzyma zboczonych ludzi na drodze ignorowania pokuty, na drodze do zagłady, nazywając ich zbrodnie i grzechy miłością. Co więcej, zmuszają nawet prostych wierzących, aby pod posłuszeństwem, na wzór apostatyczengo autorytetu kościelnego, przeciwstawili się Bożym prawom i przykazaniom i zeszli z drogi zbawienia na drogę buntu przeciwko Bogu. To jest zbrodnia drogi synodalnej! Ta wymiana myślenia, ta anty-metanoia, jest znakiem satanizacji, którą synodalna droga promuje. Droga synodalna nadużywa struktury Kościoła z jego mechanizmem prawnym i posłuszeństwem. Umożliwi to globalne skażenie poprzez klątwę wszystkich kontynentów. Uruchamia mechanizm samozniszczenia człowieka, rodzin i całych narodów.

Należy wiedzieć, że Franciszek nie jest ani papieżem, ani członkiem Chrystusowego Kościoła. On sam wykluczył się z niego przez swoje herezje i buntem przeciwko Jezusowi Chrystusowi. Tu działa duchowa zasada: kto tworzy wewnętrzną jedność z Bergoglio, jego sektą i jego manipulacyjnym synodalnym programem, na tego spada klątwa, która spoczywa na Bergoglio. Taka osoba już jest kandydatem do piekła. Jeśli się od Bergoglio przynajmniej wewnętrznie nie oddzieli i pozostanie w zatwardziałości, zostanie na zawsze potępiony.

Cytat z punktu 61: „… Kościół musi znaleźć sposoby, aby… umożliwić kobietom pełniejsze uczestnictwo na wszystkich poziomach życia Kościoła”.

Komentarz: Kościół zbudowany jest na apostołach i prorokach (Ef 2:20). Żyjemy w czasach gender schizofrenii, połączonej z fanatycznym feminizmem. Promować to, żeby kobiety miały dziś tak zwany pełniejszy udział we wszystkich poziomach życia Kościoła, jest subtelnym planem przyspieszenia likwidacji Kościoła Chrystusowego. Co więcej, droga synodalna nie tylko promuje niemoralność LGBTQ, ale także zakazaną przez prawo poligamię. Dla katolickich kobiet z pewnością nie jest atrakcyjna.

Na świecie feminizacja jest wykorzystywana do wdrążania autodestrukcyjnego systemu politycznego. Pewien typ kobiet jest celowo umieszczany na kierowniczych stanowiskach, aby zakulisowa elita, kontrolująca światową politykę, mogła z łatwością nimi manipulować. Poprzez nie prowadzi do samozagłady całe narody. Tę zasadę droga synodalna stara się wprowadzić również do Kościoła.

Od wieków było jasne, jaką rolę w kościele pełni kobieta. Sam Chrystus i pierwszy Kościół oraz cała dwutysięczna Tradycja określały pozycję mężczyzn i kobiet w Kościele. Wzorem dla kobiet była zawsze Matka Boża w swojej wierności Chrystusowi aż pod krzyż. Jej cicha, wytrwała, ofiarna i pełna miłości służba Bogu jest jaśniejącym ideałem dla każdej zakonnicy, ale także dla kobiety w rodzinie. Sama Matka Boża powiedziała: „Jestem niewolnicą Pana”.

Dzisiejsze feministki to niewolnice i media demonów. Maryja swoimi modlitwami i cichym cierpieniem była największym wkładem dla Kościoła. Zamienić głowę, czyli misję mężczyzny, z sercem, i odwrotnie – to katastrofa. Głowa ma swoje zadanie i serce też ma swoje zadanie. Oba są potrzebne i godne.

Rola, jaką bergogliańska sekta nakłada na kobietę, jest sztuczna, autodestrukcyjna i nienaturalna. Dlaczego kobieta powinna kierować Kościołem na wszystkich poziomach życia Kościoła? Dla Kościoła ten plan jest destrukcyjny. Nawet w rodzinie mężczyzna jest głową. Jest to dla ochrony kobiety i dla jej dobra. Jej zadaniem jest tworzenie ciepła rodzinnego środowiska, wychowywanie dzieci oraz niesienie ofiarnej i bezinteresownej miłości zarówno dzieciom, jak i mężowi. W tym celu musi czerpać siłę z modlitwy. Być może dlatego w kościołach jest więcej kobiet niż mężczyzn.

Za planem „lepszego doceniania kobiet w kościele” obecni inicjatorzy drogi synodalnej się tylko chowają. W rzeczywistości mają ukryty cel – przekształcenie Kościoła w szatański anty-kościół New Age. Bardzo dobrze wiedzą, że przyznanie kobietom kluczowej roli w Kościele – to przejście im znacznie ułatwi. Kobietę tajni wrogowie Kościoła łatwiej oszukają przez obietnice i pochlebstwa. W rzeczywistości starają się o totalne rozłożenie instytucji rodziny i Kościoła. Do tego im mają służyć same kobiety.

Zakulisowe elity, z którymi Bergoglio jest w jedności, dążą do promowania niemoralności, LGBTQ i negowania szóstego i dziewiątego przykazania Dekalogu. Kobiety są też bardziej podatne na przesądy i magię, jak widzimy na przykładzie czarownic w Amazonii, które mają być pierwowzorem tak zwanej służby kobiet w Kościele. Kiedy Bergogliowy Synod promuje uczestnictwo kobiet na wszystkich poziomach, w perspektywie powinni być nie tylko diakonki i kapłanki, ale także biskupki i papieżyce.

W dokumencie użyto zwrotów o „słuchaniu”, „towarzyszeniu” itp. Ale kto chce komu i gdzie towarzyszyć, gdy łamane są Boże prawa i przykazania?! Zwykli katolicy są przygniatani duchem świata, który rozprzestrzenia się poprzez środki masowego przekazu, telefony komórkowe, internet, także wciąż słuchają ducha tego świata, ale nie słuchają Pana Jezusa, ani nie słuchają Bożego słowa. Chrześcijanie powinni także słuchać swoich najbliższych – żona męża, mąż żonę, dzieci rodziców i odwrotnie. Obecnie dla siebie jednak już czasu nie mają.

Jakim nonsensem jest chcieć, aby Kościół słuchał katolika, który nie słucha Boga, który nie słucha swoich bliźnich i jest przytłoczony duchem świata! Dlaczego taki katolik lub katoliczka mieliby zamiast Bożego słowa i tradycji stać się wiodącym głosem, określającym kierunek Kościoła? Jest to celowo zaprogramowana droga kontynentalnego samozniszczenia.

Wielu pyta, jak Bóg mógł pozwolić, aby taki duchowy przestępca był papieżem, skoro papiestwo jest chronione przez nieomylność w sprawach wiary i moralności. Bóg dopuścił go jako bicz Boży, aby każdy katolik, nie tylko ksiądz i biskup, ale także każdy wierzący, czynił prawdziwą pokutę i na pierwszym miejscu w swoim życiu stawiał Chrystusa, aby On był jego Panem i jego Bogiem.

Obecny katolicki Kościół już od II Watykańskiego Soboru notorycznie odrzuca drogę prawdy, drogę pokuty.

Jak przed bergoglianizmem powinni bronić się prości wierzący i księża, którzy chcą ocalić swoją nieśmiertelną duszę w tych czasach zamieszania, zdrady Bożych przykazań i nadużywania autorytetu? Konieczne jest, aby każdy w swoim życiu zaczął pokutować, a Bóg da każdemu światło i siłę. Prawdziwa reforma Kościoła zawsze wiązała się z pokutą. Była głoszona przez proroków, Jezusa Chrystusa i Jego Kościół. Bergogliowa sekta promuje coś przeciwnego – antypokutę.

Ksiądz, który dziś upublicznia swoją wierność Chrystusowi i Jego przykazaniom, zostanie natychmiast ukarany. Żadnego słuchania, żadnego znaczącego dialogu z nim nie będzie. Dlatego każdy szczery ksiądz, jeśli chce być zbawiony, musi przynajmniej wewnętrznie, ale radykalnie, oddzielić się od ducha bergogliańskiej sekty, która obecnie okupuje Watykan i nadużywa autorytetu Kościoła do autodestrukcji. Ksiądz, który się od Bergogliowej sekty wewnętrznie nie oddzieli, ściąga na siebie klątwę, która na niej spoczywa.

Synodalna droga jest przeciwieństwem Drogi, jaką jest Jezus Chrystus. Tak zwana synodalna droga prowadzi katolików poprzez stopniowe zwodzenie do szatańskiego antykościoła i do doczesnej i wiecznej nędzy w piekle.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr                + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

8. 11. 2022 

Wejście do drugiego etapu synodalnego samobójstwa Kościoła

vkpatriarhat.org/en/?p=22415  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9289  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=15784  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12552  /español/

U Św. Piotra oddaje się cześć nieczystemu bożkowi. Regnavit a ligno Deus. Dialog siostry zakonnej i arcybiskupa Viganò .

Gdyby Król królów i Pan panujących miał powrócić dzisiaj w Swojej chwale, czy rozpoznałby Swoją Oblubienicę, Kościół?

Do jakiego stopnia możemy nałożyć na siebie Kościół bergogliański i Kościół katolicki, akceptując, że w jakimś aspekcie są one do siebie podobne?

https://www.lifesitenews.com/opinion/archbishop-vigano-francis-church-no-longer-church/


Uwaga Redakcji: Publikujemy poniżej wymianę listów pomiędzy zakonnicą, a Arcybiskupem Carlo Maria Viganò. Pierwsza część artykułu to list zakonnicy do Jego Ekscelencji, druga część, to odpowiedź Jego Ekscelencji. 

============================

Najprzewielebniejszy Ekscelencjo,

Piszę do Was z okazji zbliżającej się Uroczystości Chrystusa Króla i pozwalam sobie podzielić się z Wami pewnym fundamentalnym pytaniem:

Czy jest jeszcze jakiś sens obchodzenia i przywoływania łaski, o którą zabiegano, gdy to święto liturgiczne zostało ustanowione?

Gdyby Król królów i Pan panujących (por. 1 Tm 6,15; Ap 19,16) powrócił dzisiaj w swojej chwale, czy poznałby Swoją Oblubienicę, Kościół?

Zadając te pytania, mogę sprawiać wrażenie braku szacunku i zaufania w obietnicę: “a bramy piekielne niezwyciężą go” (Mt 16,19), która pobrzmiewa jako nadzieja, której mogą się trzymać ci nieliczni, którzy ocaleli od zawieruchy śmiertelnej apostazji, który wtargnęła do Kościoła. Cóż, prowokacyjny ton tych pytań streszcza poczucie zagubienia tych nielicznych  wiernych, którzy jeszcze poszukują jakiegoś nawiązania do Magisterium, ważnego Sakramentu i spójności życia pasterzy. Zwracam się do Was, jak do “Głosu na pustyni”, który tyle razy oświetlał tyle zagubionych i zniechęconych dusz.

Chcę  się z Wami podzielić tą małą historią, która mi się przydarzyła:

Kilka dni temu pewna pani, która przyniosła do klasztoru jakieś datki, powiedziała do mnie: “Wie Siostra, nie śledzę zbytnio tych spraw, ale wydaje mi się, że kierunek, w którym ostatnio podąża Kościół, nie jest zbyt dobry…!”. Ze sposobu, w jaki mówiła, z tonu jej głosu, odniosłam wrażenie, że była zawstydzona tym, że wyraziła się w ten sposób wobec kogoś, kto jej zdaniem reprezentował ten “Kościół”, który właśnie skrytykowała. Mogłam wygłosić do niej wspaniałe przemówienie; jednak moja odpowiedź była prostym apelem o potrzebie wzmocnienia naszej osobistej modlitwy, pozostawiając tę panią w jej niewiedzy, a sama, “utożsamiłam się” z tym “Kościołem”, którego tak naprawdę nie czuję się przedstawicielką… 

 Odczuwałam wielką niemoc, niemożność udzielenia wyczerpujących i prawdziwych odpowiedzi. Kilka minut wcześniej czytałam słowa papieża Piusa XI, który sto lat temu w encyklice Ubi Arcano Dei napominał katolików o obowiązku przyspieszenia powrotu Społecznego Królowania Chrystusa, jako “moralnego obowiązku”, osobistego i zbiorowego zobowiązania.

Czy to zobowiązanie jest nadal aktualne? Jak powinniśmy je realizować w praktyce, skoro “Kościół” nie jest już “Kościołem”?

Encyklika Ubi Arcano Dei dała początek instytucji Święta Chrystusa Króla, które miało pierwszy raz miejsce w 1925 roku, właśnie po to, aby uniknąć bałaganu, którego doświadczamy w ostatnich latach. W tej encyklice, Królewski Majestat Chrystusa był rozumiany jako remedium na sekularyzm i na wszystkie te błędy, które – z perspektywy stu lat – zostały wspaniałomyślnie przyjęte przez wielu hierarchów, biskupów, kardynałów, a nawet tego, który deklaruje się jako Wikariusz Chrystusa i który, posługując się tym tytułem, promował  przyspieszoną ruinę owczarni, “zwodniczo” mu powierzonej.

Franciszek jest uważany za papieża – apostatę, ale czy jest papieżem? Czy kiedykolwiek był papieżem?
Kiedy Piłat zapytał Jezusa, czym jest prawda, mimo że miał przed sobą samą Prawdę, spojrzenie Chrystusa, Sędziego świata, przeniknęło przeciętność tego słabego człowieka, który przed nim stał. Piłat zadrżał na chwilę, ale blask jego osobistej pychy zwyciężył. Chrystus Król powraca dziś w tej samej postaci i patrzy w oczy biskupom i kardynałom, tym, którzy nie uznają Korony Cierniowej, którą On założył za nich, płacąc cenę za ich zdradę, pychę i niegodziwe zaślepienie.

Przypominam sobie lekturę Dzienniczka Św. Faustyny Kowalskiej – Świętej Miłosierdzia . Pewnego dnia ukazał się jej Pan Jezus, ubiczowany, zakrwawiony i ukoronowany cierniem: spojrzał jej w oczy i powiedział: “Oblubienica musi upodobnić się do swego Oblubieńca”. Święta zrozumiała, co oznacza to wezwanie do “zaślubin”, do dzielenia się wszystkim. Prawdopodobnie jest to ta forma uznania Królewskiego Majestatu Chrystusa, której od każdego prawdziwego katolika,  domagają się obecne czasy. 

Tak, wydaje mi się, że to jest powołanie “prawdziwego Kościoła” w naszych czasach: tej małej trzódki, która spotykając się ze spojrzeniem Chrystusa Króla, zmaltretowanego i oszpeconego przez bluźnierstwo i przewrotność, ma jeszcze odwagę dać świadectwo miłości, wierności i spójności sumienia, która nie jest w stanie się Go wyprzeć, ponieważ w przeciwnym razie wyparłaby się Chrystusa Króla, tak jak Piłat, Herod i wszyscy przywódcy narodów.

Nie ukrywam przed Wami, że tymi słowami chciałam poprosić o kolejny z Waszych esejów, które są pełne chrześcijańskiej nadziei dla tej małej resztki, która jest pogubiona, ponieważ jest bez Pasterza, bez Wikariusza Chrystusa, który powinien strzec i bronić powierzonego mu Kościoła.

Zadałam kilka pytań, które wielu zadaje ze smutkiem w sercu i jestem pewna, że Duch Święty udzieli Wam odpowiedzi, które rozpalą na nowo oczekiwanie na powrót triumfu Królestwa Chrystusowego w społeczeństwie, w każdym sercu i nad całym obliczem ziemi!
Pacificus vocabitur, et thronus eius erit firmissimus in perpetuum!” 

==========================

Odpowiedź Arcybiskupa Viganò


Wielebna i Najdroższa Siostro,

Z żywym zainteresowaniem i poruszeniem przeczytałem list, który mi przesłałaś. Pozwól, że odpowiem najlepiej jak potrafię.

Twoje pierwsze pytanie jest tak bezpośrednie, że aż rozbrajające: “Gdyby Król królów i Pan panujących miał powrócić dzisiaj w Swojej chwale, czy nadal rozpoznałby Swoją Oblubienicę, Kościół?”. Oczywiście, że rozpoznałby Ją! Ale nie w sekcie, która zasłania Stolicę Piotrową, raczej w wielu dobrych duszach, zwłaszcza w kapłanach, zakonnikach i  zakonnicach, a także w wielu prostych wiernych duszach, które, nawet jeśli nie mają rogów światła na czole, jak Mojżesz (Wj 34,29), są nadal rozpoznawalne jako żyjący członkowie Kościoła Chrystusowego.

Nie rozpoznałby Jej u Św. Piotra, gdzie oddaje się cześć nieczystemu bożkowi; ani w Domu Św. Marty, gdzie sztuczne ubóstwo i nadęta pokora Lokatora, są pomnikiem jego ogromnego ego; ani na Synodzie o Synodalności, gdzie fikcja demokracji służy do dokończenia demontażu Boskiego gmachu Kościoła katolickiego i narzuceniu gorszących sposobów życia; ani w diecezjach i parafiach, w których ideologia soborowa zastąpiła wiarę katolicką i usuniętą Tradycję. Pan, jako Głowa Kościoła, rozpoznaje pulsujących życiem członków Jego Mistycznego Ciała oraz tych, którzy są już martwi i gniją, wyrwani od Chrystusa przez herezję, pożądliwość i pychę, i którzy są poddani szatanowi. Więc tak: Król Królów rozpoznałby pusillus grex(małe stadko), nawet gdyby musiał szukać ich zgromadzonych wokół ołtarza gdzieś na strychu, w piwnicy lub w środku lasu.

Wspominasz, że obietnica Non prævalebunt może rozbrzmiewać jak “nadzieja, której mogą się trzymać nieliczni” oraz że, ” prowokacyjny ton tych pytań streszcza poczucie zagubienia tych nielicznych  wiernych, którzy jeszcze poszukują jakiegoś nawiązania do Magisterium, ważnego Sakramentu i spójności życia pasterzy.”

Obietnica naszego Pana dla Św. Piotra jest w pewnym sensie prowokacyjna, ponieważ wychodzi z dwóch założeń: pierwsze to, że bramy piekielne nie zwyciężą, co nie mówi nam nic o poziomie prześladowań, jakie będzie musiał znosić Kościół.

Drugie, logiczne następstwo pierwszego, jest takie, że Kościół będzie prześladowany, ale nie pokonany. W obu przypadkach jesteśmy proszeni o dokonanie aktu wiary w Słowo Zbawiciela i w Jego wszechmoc, wraz z aktem pokornego realizmu, uznającego naszą słabość i fakt, że zasługujemy na najgorsze kary, zarówno jako “moderniści”, jak i “tradycjonaliści”.

Pytasz mnie, jak wprowadzić w życie apel Piusa XI o przywrócenie Społecznego Królowania Chrystusa, “jeśli ‘Kościół’ nie jest już ‘Kościołem’.” Z pewnością Kościół widzialny, któremu świat nadaje nazwę „Kościoła katolickiego” i którego papieżem jest Bergoglio, nie jest już Kościołem, przynajmniej w odniesieniu do tych kardynałów, biskupów i księży, którzy z przekonaniem wyznają inną doktrynę i deklarują się jako wyznawcy “Kościoła soborowego” w antytezie do “Kościoła przedsoborowego”.

 Ale czy Ty i ja, a także liczni księża, zakonnicy i wierni, jesteśmy częścią tego kościoła czy też Kościoła Chrystusowego? Do jakiego stopnia możemy nałożyć na siebie Kościół bergogliański i Kościół katolicki, akceptując, że w jakimś aspekcie są one do siebie podobne? Problem polega na tym, że rewolucja soborowa rozerwała więź tożsamości między Kościołem Chrystusowym a hierarchią katolicką.

Przed SW II było nie do pomyślenia, że papież mógłby otwarcie zaprzeczyć swoim poprzednikom w kwestiach doktrynalnych lub moralnych, ponieważ hierarchia bardzo jasno znała swoją rolę i swoją moralną odpowiedzialność w administrowaniu władzą Świętych Kluczy i autorytetem Wikariusza Chrystusa i pasterzy. Sobór, zaczynając właśnie od anomalnej definicji, którą sam podał, i od zerwania z przeszłością w postaci eliminacji kanonów i anatem, pokazał, że możliwe jest, aby ktoś, kto nie ma zmysłu moralnego, sprawował świętą rolę w Kościele, nawet jeśli jest niegodny z powodu tych trzech aspektów, które słusznie wyliczyłaś:

“Magisterium, ważny Sakrament i spójność życia pasterzy”. Ci pasterze, dewianci w doktrynie, moralności i liturgii, nie czują się związani z faktem, że są wikariuszami Chrystusa, a zatem mogą rządzić Kościołem tylko wtedy, gdy ich władza jest wykonywana zgodnie z celami, które ją legitymizują. Dlatego nadużywają własnej władzy, uzurpują sobie autorytet, którego Boskiego pochodzenia się wypierają, i poniżają świętą instytucję, która gwarantuje ich autorytet.

Ten zerwanie, to gwałtowne rozdarcie, dokonało się na płaszczyźnie duchowej w momencie sekularyzacji władzy hierarchów, podobnie jak to się stało w sferze cywilnej. Gdziekolwiek władza przestaje być święta, usankcjonowana z góry, sprawowana w miejsce Tego, który łączy w sobie duchową władzę Najwyższego Pasterza oraz doczesną władzę Króla i Pana, tam ulega zdeprawowaniu i popada w tyranię, zaprzedaje się korupcji i popełnia samobójstwo poprzez anarchię.

Piszesz: “Chrystus Król powraca dziś w tej samej postaci i patrzy w oczy biskupom i kardynałom, tym, którzy nie uznają Korony Cierniowej, którą On założył na ich miejsce, przyjmując cenę ich zdrady, ich pychy i ich niegodnej ślepoty”. Pod taką właśnie postacią , Droga Siostro, możemy dziś rozpoznać Kościół Święty.

Tak jak byliśmy zgorszeni widząc Jego Głowę poniżoną i wyszydzoną, ubiczowaną i krwawiącą, ubraną w szatę, trzymającą trzcinę i ukoronowaną cierniem, tak teraz jesteśmy zgorszeni widząc cały Kościół Walczący leżący na ziemi, zraniony, pokryty plwociną, znieważony i wyszydzony. Ale jeżeli Głowa chciała przyjąć ofiarę przez upokorzenie samego siebie aż do śmierci, śmierci krzyżowej, to z jakiego powodu my mielibyśmy przypuszczać, że zasługujemy na lepszy koniec, skoro jesteśmy Jego członkami, jeżeli naprawdę chcemy z Nim królować? Na jakim tronie zasiada Baranek, jeśli nie na królewskim tronie  Krzyża? Regnavit a ligno Deus. Taki był triumf Chrystusa; taki będzie triumf Kościoła, Jego Mistycznego Ciała. Słusznie komentujesz: “Oblubienica musi upodobnić się do swego Oblubieńca”. I kontynuujesz: “Tak, wydaje mi się, że to jest powołanie “prawdziwego Kościoła” w naszych czasach: tej małej trzódki, która spotykając się ze spojrzeniem Chrystusa Króla, zmaltretowanego i oszpeconego przez bluźnierstwo i przewrotność, ma jeszcze odwagę dać świadectwo miłości, wierności i spójności sumienia, która nie jest w stanie się Go wyprzeć, ponieważ w przeciwnym razie wyparłaby się Chrystusa Króla, tak jak Piłat, Herod i wszyscy przywódcy narodów.”

Twój list, Najdroższa Siostro, jest dla nas wszystkich okazją do refleksji nad tajemnicą passio Ecclesiæ, która jest tak bliska temu, co dzieje się w tych strasznych czasach. Kończę, przypominając “prowokację” Non prævalebunt: tak jak Zbawiciel znał cień grobu, tak my musimy wiedzieć, że stanie się to z Kościołem, a może już się dzieje. Ale On “Umocni kroki moje na ścieżkach twoich, aby się nie chwiały stopy moje. “(Ps 16), i sprawi, że Oblubienica powstanie tak, jak On sam powstał z martwych. W tym sensie słowa “Oblubienica musi upodobnić się do Oblubieńca” nabierają pełnego znaczenia, ukazując nam, że tylko idąc za Boskim Oblubieńcem po stromym zboczu na Golgotę, będziemy mogli zasłużyć na to, by pójść za Nim w chwale po prawicy Ojca.

Zachęcam was do czerpania duchowej korzyści z tych myśli, i udzielam Tobie i Twoim drogim współsiostrom mojego  ojcowskiego Błogosławieństwa.

+ Carlo Maria Viganò, Arcybiskup

4 listopada 2022

Św. Karola Boromeusza, Biskupa i Wyznawcy

Jeśli Kościół może usunąć z papiestwa formalnego heretyka, jak więc powinien postąpić z burzycielem?

Robert Morrison https://www.bibula.com/?p=136755

W niedawnym wywiadzie udzielonym Michaelowi Mattowi, biskup Athanasius Schneider odpowiedział na pytanie, czy papież Jan XXII utracił papiestwo, gdy na początku 1300 roku popadł w herezję, nauczając, że dusze sprawiedliwych nie cieszą się wizją uszczęśliwiającą (visio beatifica), aż do czasu Sądu Ostatecznego. W swojej odpowiedzi biskup Schneider argumentował, że Jan XXII nie stracił swojego urzędu, ponieważ Kościół w tamtych czasach nie zdefiniował jeszcze związanego z tym dogmatu, więc papież nie popadł w „formalną herezję”. Jan XXII mógł stracić papiestwo, gdyby popadł w formalną herezję.

Podobnie wypowiedział się  kardynał Raymond Burke w wywiadzie z 2016 roku dla The Catholic World Report, zapewniając, że papież straciłby papiestwo automatycznie, popadając w formalną herezję:

„Jeśli papież formalnie wyznawałby herezję, przestałby, przez ten akt, być papieżem. To się dzieje automatycznie. Tak, to mogłoby się zdarzyć”.

 Z jednej strony, pozostaje otwartym, pytanie, jak Kościół reaguje na taką automatyczną utratę papiestwa, ale z drugiej, wzmacnia to myśl, że formalne wyznanie herezji oznacza, że papież może zostać usunięty z urzędu.

Trzy lata później kilku wybitnych katolickich teologów i profesorów uniwersyteckich napisało List otwarty do biskupów Kościoła katolickiego, w którym rozwinęło przesłanki utraty urzędu przez papieża na mocy formalnej herezji:

„Panuje zgoda co do tego, że papież, który jest winny herezji i uparcie pozostaje w swoich heretyckich poglądach, nie może nadal być papieżem. Teologowie i kanoniści omawiają to pytanie w ramach tematu utraty urzędu papieskiego. Wymieniane przez nich przyczyny utraty urzędu papieskiego to zawsze śmierć, rezygnacja i herezja. Ten konsensus opiera się na zwykłym zdrowym rozsądku, który mówi, że aby być papieżem trzeba być katolikiem. Stanowisko to opiera się na tradycji patrystycznej i na podstawowych zasadach teologicznych dotyczących urzędu kościelnego, herezji i przynależności do Kościoła.

Ojcowie Kościoła zaprzeczali, że heretyk może posiadać jakąkolwiek jurysdykcję kościelną. Późniejsi doktorzy Kościoła rozumieli tę naukę, jako odnoszącą się do publicznej herezji, która podlega sankcjom kościelnym, i utrzymywali, że opiera się ona raczej na prawie boskim niż na kościelnym prawie pozytywnym. Twierdzili oni, że heretyk tego rodzaju nie może sprawować jurysdykcji, ponieważ jego herezja oddzieliła go od Kościoła, a nikt wydalony z Kościoła nie może sprawować w nim władzy.”

Autorzy listu utrzymywali, że papież nie traci urzędu automatycznie; raczej Kościół będzie musiał podjąć działania, by go usunąć:

„Autorzy sedewakantystyczni twierdzą, że papież automatycznie traci urząd papieski w wyniku głoszenia publicznej herezji, przy czym żadna interwencja ze strony Kościoła nie jest wymagana ani konieczna. Ta opinia nie jest zgodna z katolicką tradycją i teologią, i należy ją odrzucić.  Jak zauważyło wielu teologów, jej przyjęcie spowodowałoby chaos w Kościele w przypadku, gdyby któryś z papieży dopuścił się herezji. Postawiłoby to każdego katolika wobec decyzji, czy i kiedy papież jest heretykiem i czy stracił swój urząd. Zamiast tego należy przyjąć, że papież nie może stracić urzędu bez interwencji ze strony biskupów Kościoła.”

Nie ma więc zgody co do tego, jak Kościół musiałby zareagować na heretyckiego papieża, ale powyżej cytowany list, zgodny jest z wypowiedziami kardynała Burke’a i biskupa Schneidera, że papież mógłby stracić papiestwo dopuszczając się formalnej herezji.

Wracając do omawianego przez biskupa Schneidera przykładu papieża Jana XXII, formalna herezja nie musi być czymś, co ma ogromny wpływ na to, jak większość katolików rozumie i praktykuje wiarę. Prawdziwym przewinieniem formalnej herezji jest to, że katolik uparcie trzyma się przekonania, które jest sprzeczne z ogłoszoną prawdą Kościoła. Papież Leon XIII dał nam zwięzłe wyjaśnienie tego problemu w swojej encyklice Satis Cognitum z 1896 roku:

„Ten, kto nawet w jednym punkcie nie zgadza się z prawdą objawioną przez Boga, absolutnie odrzuca wszelką wiarę, ponieważ w ten sposób odmawia czci Bogu jako najwyższej prawdzie i formalnemu motywowi wiary”.

Jeśli odrzucamy jeden punkt bosko objawionej prawdy, to w domyśle odrzucamy cały fundament katolickiej wiary. To oczywiście odpowiada temu, co recytujemy w naszym Akcie  Wiary:

Wierzę w Ciebie, Boże żywy, W Trójcy jedyny, prawdziwy. Wierzę, coś objawił, Boże.
Twe słowo mylić nie może.

Biorąc to wszystko pod uwagę, formalny heretyk odrzuca fundamenty wiary katolickiej, nawet jeśli jego uporczywa herezja dotyczy czegoś, co większość z nas uznałaby za stosunkowo mało istotny punkt wiary. A w przypadku papieża może to skutkować albo automatyczną utratą papiestwa, albo koniecznością podjęcia przez biskupów kroków w celu usunięcia go z urzędu.

Jak na tym tle ocenić fakt, że Franciszek nie tylko odrzuca fundamenty wiary katolickiej, ale także dąży do całkowitego zniszczenia Kościoła? Jeśli uporczywe odrzucanie jednego punktu wiary usprawiedliwiałoby usunięcie go z papiestwa, to czy istnieje logiczna podstawa do tego, by sądzić, że powinien on zachować papiestwo, skoro jasno daje do zrozumienia, że prześladuje katolików właśnie dlatego, że nie chce, by trzymali się tego, czego Kościół zawsze nauczał? Innymi słowy, Franciszek jednoznacznie odrzuca fundamenty wiary i żąda, by wszyscy inni robili to samo, jeśli chcą pozostać w Kościele. Nie trzeba być wielkim teologiem, by dostrzec, że jest to gorsze niż gdyby, na przykład, po prostu trwał w błędnym myśleniu o tym, kiedy dusze sprawiedliwych otrzymują wizję uszczęśliwiającą.

Ponadto warto zwrócić uwagę na niedawną odpowiedź kardynała Gerharda Müllera na pytanie Raymonda Arroyo o to, dlaczego papież pozwala na „synodalne” ataki na Kościół:

„To trudne pytanie. Nie potrafię tego zrozumieć. Muszę to powiedzieć otwarcie, bo definicja papieża jest taka, i [oparta na] Soborze Watykańskim, a także na historii teologii katolickiej, ze ma on gwarantować prawdę Ewangelii i jedność wszystkich biskupów, a w Kościele – prawdę objawioną.”

Jest możliwym do pomyślenia, że papież, który popadł w formalną herezję, mógłby nadal mieścić się w tej „definicji papieża”, oczywiście z wyjątkiem danego wadliwego poglądu na określoną naukę katolicką. Franciszek jednak w niczym nie przypomina definicji papieża zacytowanej przez kardynała Müllera. Nie jest przesadą stwierdzenie, że zgodnie z tą definicją, jest on niemal przeciwieństwem papieża.

Tragiczna ironia sytuacji polega na tym, że Franciszek chce nadal wyrządzać Kościołowi jak najwięcej szkód, więc powstrzymuje się od przedstawienia biskupom „niepodważalnych” dowodów swojej formalnej herezji. Zamiast odrzucać tylko jeden punkt wiary, odrzuca niezliczone prawdy katolickie i całą podstawę wiary. I, coraz częściej żąda, by wszyscy katolicy robili to samo. Ale ponieważ nie przekonuje wystarczająco biskupów, że definitywnie popadł w formalną herezję, może to kontynuować tak długo, aż nie pozostanie już nic do zniszczenia.

Jeśli brzmi to jak niedorzeczna sytuacja, to dlatego, że w rzeczywistości jest ona niedorzeczna. Jeśli biskupi mają obowiązek usunąć papieża, który popadł w formalną herezję tylko w jednym punkcie wiary, to powinno być oczywiste, że mają jeszcze pilniejszy obowiązek usunąć papieża, który skutecznie niszczy Kościół w taki sposób, jak to robi  Franciszek. Widzimy to wyraźnie, jeśli po prostu rozważymy zasady określone w Liście otwartym do biskupów Kościoła katolickiego (cytowanym powyżej):

„Jest niewątpliwym, że zło wynikające z heretyckiego papieża jest tak wielkie, że nie powinno być tolerowane w imię jakiegoś rzekomo większego dobra”. Suarez wyraża to ustalenie w następujący sposób: ‘Byłoby niezwykle szkodliwe dla Kościoła mieć takiego pasterza i nie być w stanie bronić się przed tak poważnym niebezpieczeństwem; ponadto byłoby sprzeczne z godnością Kościoła, gdyby zobowiązywać Go do pozostawania posłusznym heretyckiemu papieżowi, bez możliwości wydalenia go z siebie; ponieważ, jacy są książę i ksiądz, tacy też są ludzie”. Św. Robert Bellarmine stwierdza: ‘Nędzny byłby stan Kościoła, gdyby był On  zmuszony do przyjęcia za swego pasterza tego, który w sposób oczywisty zachowuje się jak wilk’ (Kontrowersje, 3rd kontrowersja, Bk. 2, cap. 30).”

Jeśli jest to prawdą w przypadku heretyckiego papieża, to tym bardziej jest to prawdą w przypadku Franciszka, który nie tylko jest heretykiem, ale – posiłkując się słowami kardynała Gerharda Müllera – przeprowadza wrogie przejęcie Kościoła:

„Ta okupacja Kościoła katolickiego jest wrogim przejęciem Kościoła Jezusa Chrystusa . Jeśli by spojrzeć lub przeczytać tylko jedną stronę Ewangelii, zobaczymy, że ta okupacja nie ma  nic wspólnego z Jezusem Chrystusem.”

Ci biskupi, którzy uważają, że nic nie mogą zrobić, aby rozwiązać tę katastrofalną sytuację, nie wydają się pokładać zbytniej ufności w Bogu. Jeśli mafia z Saint Gallen mogła się zebrać, aby osiągnąć nikczemne cele szatana, dlaczego prawdziwie katoliccy biskupi mieliby się wahać, aby zebrać się z mocnym postanowieniem rozeznania i jak najwierniejszego wypełnienia woli Bożej? Jeśli wolą Boga nie jest usunięcie Franciszka, to przynajmniej zrobią wszystko, co w ich mocy i uzyskają okazję trochę lepszego przeprowadzenia swoich owczarni przez te mroczne czasy.

Argumenty za cierpliwym znoszeniem ataków Franciszka na katolicyzm stały się już skandaliczne, zwłaszcza że to cierpliwe znoszenie pozwoliło mu wyrządzić niezwykłe szkody Kościołowi, doprowadzić niezliczone dusze do piekła i użyczyć pozornego autorytetu moralnego Kościoła, antykatolickim inicjatywom Wielkiego Resetu. Nawet jeśli kiedyś wierzyliśmy, że sama modlitwa może rozwiązać ten katastrofalny kryzys, to od czasu bluźnierczego wprowadzenia przez Franciszka Pachamamy w październiku 2019 r., Bóg dał jasno do zrozumienia, że cały świat cierpi z powodu jego nadużywania papiestwa. Dziś prawie wszyscy, którzy mogliby podjąć konkretne kroki, aby przeciwstawić się rządom terroru Franciszka, zamiast stosowania tego sprzeciwu, spoczywają na swoich episkopalnych laurach.

Orędzie Matki Bożej z Akita zapowiadało zło, które już widzimy w Kościele, ale nie widzieliśmy jeszcze powszechnego sprzeciwu wobec tego zła ze strony wiernych biskupów:

„Dzieło diabła przeniknie do Kościoła w taki sposób, że będzie się widziało kardynałów przeciwstawiających się kardynałom, biskupów przeciw biskupom”.

Teraz nie czas, by zdawać się na biskupów, którzy wykonują dzieło diabła; teraz jest czas, by z ufnością zwrócić się do Boga, oddając wszystko Jemu i Jego Kościołowi, nawet jeśli oznacza to męczeństwo. Niech Najświętsza Maryja Panna pomoże wiernym biskupom Kościoła uczynić wszystko, co w ich mocy, aby współpracować z łaską Bożą w przeciwdziałaniu temu niewyobrażalnemu biczowaniu Mistycznego Ciała Chrystusa! Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami!

Robert Morrison

Tłum. Sławomir Soja Źródło: The Remnant (October 17, 2022) – „If the Church Can Remove a Formal Heretic from the Papacy, How Should it Handle a Destroyer?”

Wesprzyj naszą działalność [BIBUŁA md]