Jak zatopiono Polskę? Krótka anatomia katastrofy!

Jak zatopiono Polskę? Krótka anatomia katastrofy!

Agnieszka Piwar 2024-09-21piwar/jak-zatopiono-polske

Wraz z nadejściem tegorocznej powodzi do wielu Polaków zaczęło docierać, że od czasu tragedii z 1997 roku, rządzący III RP nawalili na całego. Przez 27 lat nie zabezpieczono należycie terenów zalewowych. Frustracja narasta, kiedy uświadamiamy sobie, że zaniechanie nie wynikło z braku środków czy technologicznych możliwości lecz ignorancji, a nawet celowego działania. Wskazują na to dobitnie dwa szokujące przykłady.

Po pierwsze, w 2019 roku był już gotowy konkretny plan budowy w Kotlinie Kłodzkiej zbiorników retencyjnych, niezbędnych do ratowania dobytku ludzkiego i wielu miejscowości przed zalaniem. Pierwszy wariant zakładał 16 takich obiektów, co wiązałoby się z koniecznością przesiedlenia 2,5 tysiąca mieszkańców. Przyjęto wariant drugi czyli 9 nowych zbiorników przy wysiedleniu 1200 osób.

Budowa została jednak wstrzymana, gdyż ekoterroryści wsparci przez niektórych polityków (w tym z PO) zorganizowali protesty. Ówczesny rząd (PiS) kierujący się bardziej pijarem niż dobrem Polaków, uległ tym naciskom podkręcanym przez media. Pod dyktando „zielonych” i innych popaprańców (np. lokalnych egoistów, którzy nie chcieli dać się przesiedlić), nie postawiono zbiorników mających ratować Polaków przed kataklizmem – zarówno w czasie powodzi jak i suszy.

Po drugie, niektórzy odpowiedzialni za funkcjonowanie istniejących już zbiorników retencyjnych dopuścili się sabotażu. Bo jak inaczej nazwać działanie – a raczej jego brak – polegające na tym, iż nie wypuszczono zawczasu wody ze zbiorników, kiedy było już wiadomym, że nadciąga z Czech wielka fala powodziowa?

Zwrócił na to uwagę Radek Pogoda na swoim kanale na YouTube w audycji pt. „Kto utopił Polskę? Szokujące dokumenty służb powodziowych”. Moim zdaniem to najważniejsza publikacja nt. tegorocznej powodzi, gdyż jak w soczewce ukazuje w jakim bagnie znajduje się państwo polskie oraz jak beznadziejnie jest zarządzane.

Analityk pokazał tabelkę z zestawieniem, z której jasno wynika, że do powodziowej katastrofy przyczyniła się także ludzka ręka, a nie tylko warunki atmosferyczne. Otóż w większości zbiorników zarządzanych przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie nie wyposzczono zawczasu wody, przez co nie były one gotowe na przyjęcie nadchodzącej fali.

Jednocześnie zbiorniki zarządzane przez Tauron Polska Energia SA wypuściły odpowiednią ilość wody, aby przygotować w nich miejsce. Działanie tych drugich potwierdza, że było już wiadomym jakie są prognozy.

Dokument przedstawiony przez Radka Pogodę pochodzi z 13 września 2024 roku. Tego samego dnia premier Donald Tusk ogłosił podczas konferencji prasowej: „Prognozy nie są przesadnie alarmujące”. To zdanie stało się wręcz symbolem ignorancji rządzących.

FALA GORYCZY

Fora internetowe zalały żale i pretensje. Polacy pomstują, że rządzący nie zadbali o nasze bezpieczeństwo. Wielu wskazuje na to, że pieniądze z budżetu roztrwaniano często na ideologiczne bzdety. Dla przykładu, polskie miasta nakupowały elektrycznych rowerów i hulajnóg, bo globaliści od zrównoważonego rozwoju uznali, że mamy zrezygnować z samochodów na benzynę.

Inni wytykają, że w przestrzeni publicznej postawiono skandalicznie drogie ławki miejskie np. z egzotycznego drewna albo ociekające kiczem w kształcie konturów Polski. Powód tych milionowych „inwestycji”? Ktoś miał taką zachciankę, aby wzbogacić się na przetargach przy tego typu instalacjach.

Najwięcej kontrowersji budzi fakt, że rządzący III RP wydali z naszych podatków miliardy na dozbrojenie Ukrainy. Ponadto wysłali im nasze uzbrojenie, przez co sami zostaliśmy rozbrojeni. A wszystko dlatego, że zamiast apelować do sąsiadów o podjęcie rozmów pokojowych, polskojęzyczni politycy wybrali rolę wojennych podżegaczy.

Jednocześnie zmuszono Polaków do przyjęcia przesiedleńców i imigrantów z obcych państw. Niektórzy przybysze dostali w Polsce tak wiele przywilejów, że zwykli Polacy czują się rozgoryczeni, bo sami takich korzyści nigdy nie doświadczyli. W mediach głównego ścieku tego nie pokazują, ale w internecie pojawiły się już przecieki, że niektórzy z tych przesiedleńców szabrują teraz na zalanych terenach.

Z kolei na innym forum przypomniano, że z państwowej kasy dołożono miliony na budowę żydowskiego muzeum „Polin” i jego utrzymanie. Od siebie jeszcze dodam, że Polski Instytut Sztuki Filmowej wydał sporo hajsu na wyprodukowanie filmu „Ida”, w celu promowania na świecie zakłamanej wersji historii, jakoby Polacy zabijali żydów by zagarnąć ich dobytek. Wymienione przykłady wskazują, że nie jesteśmy u siebie gospodarzami.

Trzeba także odnotować, że coś jednak pożytecznego zrobiono. Zbudowano suchy zbiornik retencyjny Racibórz Dolny w województwie śląskim. Teraz wyznawcy Kaczyńskiego (PiS) przekrzykują się ze zwolennikami Tuska (PO) komu Polacy mają zawdzięczać ten obiekt. Sęk w tym, że budowano go przez prawie dwie dekady, co przy technologii XXI wieku jest wręcz skandaliczne. Ta niebywała opieszałość wynikała z waśni partyjniaków i utrudniającej wszystko biurokracji.

OSTATNI DZWONEK?

Czy ktoś beknął za to, że w Kotlinie Kłodzkiej nie postawiono nowych zbiorników mających ratować ludzkie życie i miasta? Ależ skąd. Winowajców nikt nie powstrzymał, ani nie pociągnął do odpowiedzialności. Funkcjonariusze ABW nie ochronili Polaków przed zagrożeniem czyli ekoterrorystami (finansowanymi przez międzynarodowe organizacje) i polskojęzycznymi politykami (trzymanymi na smyczy przez zagranicznych właścicieli).

Bezpieka woli zajmować się neutralizowaniem wyimaginowanego zagrożenia. Dla przykładu, w 2022 roku nakazali operatorom internetu, aby zablokowali przed czytelnikami dostęp do bloga niżej podpisanej. Stwierdzili, że moje artykuły (o skromnym zasięgu) stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa polskiego.

Takiego zagrożenia bezpieczniacy nie dostrzegli w „aktywistach” blokujących powstanie obiektów mających ratować miasta, wsie, dobytek i ludzkie życie. Polskie życie.

Skala absurdów do jakich dochodzi w Polsce jest nie do opisania. Ile jeszcze kataklizmów musi na nas spaść, abyśmy zebrali się w sobie i przepędzili rządzące Polską szajki? Co musi się jeszcze wydarzyć, aby Polacy powiedzieli dość!? Trzeba natychmiast zacząć działać – np. wytaczając zbiorowe procesy – bo więcej rządów III RP już nie udźwigniemy.

Najwyższy czas, aby Polacy uwierzyli w swoją moc sprawczą. Jesteśmy wspaniałym i silnym narodem, co paradoksalnie odsłoniła wielka woda. Wystarczy spojrzeć na solidarność i pomocniczość w wykonaniu zwykłych ludzi. W całym kraju nastała potężna mobilizacja na zbiórki darów dla poszkodowanych przez kataklizm.

Najwięcej podziwu mam dla osób, które postanowiły własnymi rękami umacniać wały przeciwpowodziowe, aby uratować miejscowości przed zalaniem. Przykładem są akcje w takich miastach jak Nysa, Oława, Lewin Brzeski, Brzeg Dolny oraz w okolicznych wioskach. Solidarność ludzi jest poruszająca. Jedni zebrali się do pracy przy napełnianiu worków piaskiem, inni przygotowali dla nich posiłki.

Pod jedną z relacji z Brzegu Dolnego przeczytałam taki komentarz internauty: „Myślę, że gdyby Polacy mieli się sami zorganizować jako Państwo to bez władzy okupacyjnej lepiej by ta Nasza Polska funkcjonowała…”

To jest właśnie ten moment. Nie zmarnujmy tego!

Agnieszka Piwar

TAK państwo chce „pomóc” przedsiębiorcom z terenów objętych powodzią. – “Nuże !! odprowadzajcie podatki!!” Więcej kas fiskalnych

To jest hit! TAK państwo chce „pomóc” przedsiębiorcom z terenów objętych powodzią

21.09.2024 jak-panstwo-chce-pomoc-przedsiebiorcom-z-terenow-objetych-powodzia

Budżet , Kancelaria Prezesa Rady Ministrów , konferencja , KPRM , posiedzenie , prasowa , rząd , rządu
Andrzej Domański

Minister finansów Andrzej Domański ogłosił za pośrednictwem mediów społecznościowych nowy program pomocowy dla przedsiębiorców, którzy ucierpieli z powodu powodzi.

Jak państwo może pomóc przedsiębiorcom, których dotknęła powódź? Tworząc dla nich ulgi podatkowe? Zwalniając ich, przynajmniej czasowo, z opłacania różnej maści składek?

Otóż nie. Polskie państwo chce pomóc polskim biznesmenom, pilnując, by pomimo tragedii, która ich dotknęła, dalej byli w stanie odprowadzać podatki.

Ruszyliśmy z projektem wsparcia zakupu kas fiskalnych przez przedsiębiorców, którzy przez powódź stracili możliwość prowadzenia biznesu. Wsparcie wyniesie do 2000 zł” – poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych minister finansów Andrzej Domański.

Internauci nie pozostawiają na nim suchej nitki. Pod wpisem można przeczytać:

„Super robota! Wsparcie przedsiębiorców, aby móc ich dalej okradać z owoców ich pracy. Kapitan państwo w formie!”; „To konto satyryczne, prawda?”; „Sklep splądrowany, maszyny zalane, samochody szlag trafił, ale przedsiębiorcy na pewno mają teraz w głowie jak by tu na szybkości zorganizować kasę fiskalną.

Brawo za refleks; „Jak Pan widzi tragedię powodzian, to pierwsza rzeczą o jakiej Pan myśli, to żeby ich móc jak najszybciej opodatkować?”.

Powodziowa katastrofa. Wybór bredni ekolo-fantastów – zbrodniarzy.

Powodziowa katastrofa. Winni w oku parszywej propagandy

16.09.2024 Radosław Piwowarczyk powodziowa-katastrofa-winni-w-oku-parszywej-propagandy

Łukasz Warzecha oraz uszkodzony zbiornik Topola.
Łukasz Warzecha oraz uszkodzony zbiornik Topola. / foto: screen YouTube/X (kolaż)

Warszawski radny Jan Mencwel podzielił się w swoich mediach społecznościowych wizją przymusowych prac społecznych dla osób o odmiennych poglądach. Współzałożyciel skrajnie lewicowego stowarzyszenia Miasto Jest Nasze rozmarzył się, jakby to było wspaniale, gdyby ludzi, „którzy publicznie kwestionowali zmiany klimatu i ich skutki dla Polski” zaciągnąć do usuwania skutków powodzi. W świecie Mencwela przebrzydły poseł Sławomir Mentzen oraz złowrogi publicysta Łukasz Warzecha wywoziliby właśnie gruz z miejsc, przez które przeszła wielka woda, bo przecież kara za odstępstwo od jedynej słusznej linii politycznej w klimatycznym komunizmie być musi.

To zdaje się oczywiste również dla Jana Oleszczuka-Zygmuntowskiego, choć trzeba przyznać, iż współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii był aż nadto łaskawy dla „oszołomów”. Na swoim profilu w serwisie X zadał jedynie pytanie i to zaledwie o zasilenie funduszu pomocowego dla powodzian „specjalną opłatą karną nakładaną na publiczne wypowiedzi negujące antropogeniczne zmiany klimatu”. Oleszczuk-Zygmuntowski wykazał się zatem wielkim sercem dla politycznych oponentów, wszak czymże jest symboliczna kara finansowa za wygłaszanie nieprawomyślnych tez, kiedy w odwodzie pozostał jeszcze cały arsenał sankcji za rozpowszechnianie „fałszywych wiadomości, mogących wyrządzić istotną szkodę interesom państwa polskiego”, niczym w dekrecie czerwcowym z 1946 r. Narracja klimatystów sprowadza się bowiem do tego, że swoją postawą paskudni „negacjoniści klimatyczni” doprowadzili do zaniechań i większej skali tragedii.

Okazało się na przykład, ku zaskoczeniu wszystkich racjonalnie myślących, że gdyby nie niezwykle wpływowy redaktor Warzecha, to powódź wcale nie miałaby tak katastrofalnych skutków. Tą światłą myślą podzielił się z publicznością obwoźny „ekspert” od zmian klimatu Jakub Wiech. Dziennikarz ogłosił, że publicyści pokroju dziennikarza „Do Rzeczy”, „którzy latami wprowadzali ludzi w błąd na temat zmiany klimatu i polityki klimatycznej ponoszą część odpowiedzialności za to, że jako kraj nie jesteśmy przygotowani ani na zmianę klimatu, ani na politykę klimatyczną”. Co prawda Wiech tak daleko się nie posunął, ale równie dobrze można by było spekulować, czy powtarzanie przez Warzechę histerycznych bajek z mchu i paproci nie sprawiłoby, że woda przemyślałaby swe zachowanie i nie atakowała bezbronnych mieszkańców naszego dość umęczonego kraju. Niezależnie od tego, „ekspert”, niczym wytrawny detektyw z filmów o różowej panterze, rozgryzł dlaczego „ci ludzie to robią”.

W narracji Wiecha Warzecha i spółka przez niemożebnie długi czas głosili, że „zamiana klimatu to jest jakiś spisek, że to jest wymyślone, że to jest propaganda”, a do tego jeszcze opowiadali, że klimat zmieniał się zawsze, choć przecież każdy wyznawca słynnego „konsensusu naukowego” wie, że to nieprawda. W konsekwencji publicysta, a także inni jego pokroju, doprowadzili do uśpienia „czujności społeczeństwa, które powinno domagać się działań, jeżeli chodzi o dostosowanie naszego kraju do polityki klimatycznej i samej zmiany klimatu”, a więc – jak można domniemywać – powtarzać fatalistyczne wizje snute przez komunizujących intelektualistów oraz lewicowych aktywistów. Taka odpowiedź nie jest zbyt wyrafinowana, ale wrzucenie każdego, kto nie zgadza się z obłąkańczą polityką klimatyczną do jednego worka obrzydliwych „denialistów klimatycznych” zdecydowanie ułatwia narrację i pozwala kolportować prostą propagandę.

Ta nie mogłaby być skuteczna, gdyby nie chwytała za serce i nie używała najniższych argumentów, wzruszających naiwne sumienia. W Radio Zet wiceminister Andrzej Szejna grzmiał w charakterystyczny dla siebie bojaźliwy sposób, iż „to jest zupełnie nowa sytuacja, ponieważ (…) pokazuje, że będziemy się w przyszłości również mierzyć ze zmianami klimatycznymi, które będą doprowadzać do nasilenia się tego typu sytuacji”. Wobec tego wydaje się już oczywiste, że skoro powódź spowodowana jest zmianami klimatycznymi i niesie ze sobą zagrożenie dla życia i majątku, to trzeba dać się pozbawić własności i swobody działania, aby dopiero posmakować prawdziwej wolności.

Cechą wspólną klimatystów, zarówno aktywistów w odblaskowych kamizelkach, jak i poważnych panów w garniturach, jest brak poszanowania dla prywatnej własności, będącej ostoją wolnościowego państwa. Jedni pozwalają sobie na łamanie prawa i fizyczne ataki na cudzą własność, drudzy chcą zmieniać przepisy i prowadzić politykę tak, by radykalnie zmniejszyć możliwości posiadania dóbr i rozporządzania nimi, a także ograniczyć wolność. Działania te nie dość, że zostały oparte na fałszywej podstawie, to jeszcze są niemoralne oraz skrajnie nieskuteczne. Jak wskazał w książce „Fałszywy Alarm” Bojrn Lomborg, „w rzeczywistości wynik polityki proponowanej przez Unię Europejską byłby równoważny z odroczeniem pojawienia się globalnego ocieplenia o sześć tygodni w 2100 roku. Temperatura, której świat doświadczyłby 1 stycznia 2100 roku, zostałaby osiągnięta 11 lutego”.

JKM: Prawda o powodziach i retencji.

Korwin-Mikke UJAWNIA prawdę o powodzi. Wspomniał, co robili Niemcy [VIDEO]

19.09.2024 nczas/korwin-ujawnia-prawde-o-powodzi-wspomnial-co-robili-niemcy

W jednym z najnowszych nagrań na kanale Tomasz Sommer na Rumble Janusz Korwin-Mikke odniósł się do przetaczającej się przez południowo-zachodnią Polskę powodzi. Wskazał, że należy się ubezpieczać. Wyjaśnił także, dlaczego niemiecki system retencyjnych na tych terenach funkcjonował dobrze i co się z nim stało za czasów PRL-u.

– Od czasu, kiedy prowadzone są kroniki, czyli od IX w., na Dolnym Śląsku powodzie co kilkadziesiąt lat występują normalnie i przyczyny są oczywiste. Wiosna, lato, jesień, zima – to są wszystko przyczyny klimatyczne i to jest normalna rzecz. Trzeba do tego przywyknąć i trzeba po prostu stawiać domy nie tam, gdzie wylewają rzeki, tylko tam, gdzie rzeki nie wylewają, np. na zboczach gór – wskazał Janusz Korwin-Mikke.

– Oczywiście, wygodnie jest postawić (dom) na dole, bo się łatwiej wyjeżdża, ale wtedy się trzeba liczyć z ryzykiem, że rzeka zaleje – dodał.

– Natomiast Niemcy zrobili całą kupę maleńkich zbiorników retencyjnych przy gospodarstwach. Był to ogromny system, całkowicie poniszczony przez, że tak powiem, ludność naszą napływową, która się nie umiała z tym wszystkim obchodzić i on już nie istnieje od 30 lat. Mi o tym mówiono, jak byłem 30 lat temu na Dolnym Śląsku, że on już wtedy był poniszczony – wskazał.

Ten system zatrzymywał częściowo wodę – nie całkowicie, bo całkowicie się nie da. Natomiast trzeba pamiętać – to jest coś, na co zwraca uwagę Ostatnie Pokolenie – że Polska stepowieje, więc jeżeli spada deszcz, to jest świetnie. Niech on wsiąka w ziemię i właśnie po to są te wszystkie stawki drobne (…) itd., żeby ta woda zostawała i przesiąkała potem – podkreślił.

– Nie wiem, czy Pani wie, ale przecież cała Polska pod ziemią jest połączona. Te wody z Dolnego Śląska dochodzą na Mazowsze bez nikakich i to wszystko tam pod ziemią sobie pływa, się łączy, zbiór naczyń połączonych. I jak ta woda pada, to bardzo dobrze. Nie należy jej odprowadzać do morza, tylko trzeba ją utrzymać (…), nie w jednym wielkim zbiorniku, bo ona wtedy przez betonowe dno nie przesiąknie do ziemi, tylko trzeba trzymać właśnie w takich malutkich, naturalnych zbiorniczkach, jak robili to Niemcy – powiedział Korwin-Mikke.

– Ale przyszli Polacy (…) i przyszli komuniści. Komuniści stawiali na dnie tych terenów zalewowych budynki i potem się dziwią, skąd na terenach zalewowych znajduje się woda – wskazał.

Pytany, czy rząd mógł zapobiec powodzi zaznaczył, że „nie da się zapobiec każdej powodzi, bo jakiekolwiek byśmy nie robili środki, to przyjdzie taka duża powódź, że zaleje te tamy, które tam są”. – To jest teoria tarczy i miecza – na każdą tarczę jest miecz, na każdy miecz jest tarcza – wyjaśnił.

Zaznaczył również, że „co jakiś czas są takie duże powodzie” i zabezpieczanie się przed nimi „się nie opłaca”. – Lepiej raz na 30 lat przeżyć powódź, niż wydawać jakieś gigantyczne pieniądze – ocenił.

– No trudno. Zalało, to zalało, wypłaci się odszkodowania ludziom i już – powiedział. Pytany, czy chodzi o prywatne ubezpieczalnie, przytaknął. – Trzeba się ubezpieczyć i koniec. Nie można zabierać chleba ubezpieczycielom, niech się ludzie ubezpieczają i już – wskazał.

– Są pewne granice, powyżej których się tego robić nie opłaca. Można by budować szosy, tak zbudowane i takie samochody – tak bezpieczne, otulone poduszkami – żeby nikt nie ginął. Ale koszt tego jest tak gigantyczny, że ludzie by umierali z głodu z tego powodu, że myśmy zrobili takie bezpieczeństwo na drogach – wyjaśnił.

– Istnieje pewna granica, powyżej której się nie opłaca płacić za bezpieczeństwo. Ale to wymaga dyskusji wśród fachowców. Natomiast to, co ja widzę w tej chwili w internecie, to siedzą ludzie, którzy fachowcami nie są i każdy najlepiej wie, że winien jest PiS, a drudzy wiedzą, że winna jest PO. Nikogo nie interesuje, co tam było, tylko czy winne jest PiS czy winne jest PO. Jak człowiek na to patrzy, no to rzygać się chce. Ludzie się tylko zajmują tym, czy winne jest PiS czy winne jest PO – skwitował Janusz Korwin-Mikke.

Polacy zostawieni na pastwę wielkiej wody. Łamią prawo, by ratować

Polacy zostawieni na pastwę wielkiej wody. Łamią prawo, by ratować swój dobytek. „To, co powiem, jest przerażające”

19.09.2024 polacy-zostawieni-na-pastwe-wielkiej-wody-lamia-prawo-by-ratowac

Powódź.
Powódź. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay

Mieszkańcy województwa lubuskiego postanowili wziąć sprawy w swoje ręce, by ratować swój dobytek. Mimo grożących im za to mandatów, koszą wały przeciwpowodziowe, które – jak mówią – były zaniedbane przez Wody Polskie.

– Wiem, że to, co powiem, jest przerażające, ale w tym roku Wody Polskie ani razu nie kosiły wałów. Nie mogły więc dokonać porządnego ich przeglądu. To pokazuje, że ta instytucja jest fikcją. Nasze bezpieczeństwo też jest fikcyjne – powiedział „Gazecie Wyborczej” pan Andrzej, mieszkaniec gminy Bojadła w powiecie zielonogórskim.

Wały przeciwpowodziowe nad Odrą pamiętają jeszcze czasy niemieckie. Po powodziach w 1997 i 2010 roku zostały mocno nadwyrężone. Żerują tam bobry, które w wałach robią nory. Te miejsca muszą być uszczelnione workami z piaskiem – w przeciwnym razie woda może rozsadzić wały.

Mieszkańcy załamują ręce nad biernością organów odpowiedzialnych za ten stan rzeczy. Pan Andrzej usiłował dodzwonić się do zlewni w Zielonej Górze, aby odszukać właściwego urzędnika. – Gdy w końcu udało mi się do niego dodzwonić, usłyszałem, że wiedzą, że powinni kosić, ale nie zdążą już tego zrobić. Spławił mnie. To skandaliczne – wskazał.

Mieszkańcy podkreślają, że w tym roku wały w ogóle nie były koszone, a w poprzednim – tylko raz. Gdy dopominali się o pomoc, zostali wyśmiani i usłyszeli od Wód Polskich, by „nie siali paniki”.

We wtorek 15 osób, wyposażonych w kosy, wyszło na wały i na własną rękę usuwało chaszcze. Skosili zarośla na pięciokilometrowym odcinku.

Przebywanie na wałach, ze względu na zagrożenie powodziowe, jest jednak nielegalne. Mieszkańcy de facto zmuszeni są więc łamać prawo, by ratować swój dobytek. „Albo stracą dorobek życia, albo dostaną mandat. Wybierają to drugie” – podsumowuje „Wyborcza”.

Pozostawieni sami sobie byli także mieszkańcy zalanego Kłodzka. W rozmowie z WP Sportowe Fakty pilot rajdowy Michał Majewski ujawnił, jak to wyglądało. We wtorek podczas spotkania z Donaldem Tuskiem w mieście wygarnął mu, co i jak.

Wobec żywiołu zostaliśmy zupełnie sami, miałem wrażenie, że o nas zapomniano. Tak naprawdę do soboty nie było w naszym mieście żadnego alarmu, ani pomocy ze strony samorządu czy służb. Ludzie sami organizowali pomoc sąsiedzką, rozkładając worki z piaskiem, czy organizując wsparcie dla starszych ludzi. Nikt nie informował nas o zagrożeniu, korzystaliśmy jedynie z ogólnodostępnych prognoz pogody. Nie mogliśmy spodziewać się, że będzie aż tak źle. To wszystko powiedziałem na spotkaniu z premierem Tuskiem – wskazał.

Unia Europejska właśnie zatopiła Tuska.Unijny komisarz: Wysłaliśmy ponad 100 ostrzeżeń

Co rząd Tuska zrobił z tymi informacjami?! Unijny komisarz ujawnia: Wysłaliśmy ponad 100 ostrzeżeń

18.09.2024 unijny-komisarz-ujawnia-wyslalismy-ponad-100-ostrzezen

Donald Tusk
Donald Tusk. / foto: screen YouTube

Wysłaliśmy ponad 100 ostrzeżeń do władz w całym regionie do 13 września – ujawnia komisarz UE ds. zarządzania kryzysowego Janez Lenarczicz. Tymczasem 13 września premier Donald Tusk w kwestii powodzi mówił, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”.

W środę w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat powodzi. Z polskiej perspektywy najbardziej zastanawiające są słowa unijnego komisarza Lenarczicza, który twierdzi, że poprzez system satelitarny Copernicus wysłano wiele ostrzeżeń o możliwym kataklizmie.

W Europie Środkowej i Wschodniej od 9 września monitorujemy sytuację i zapewniamy aktualne informacje z centrum koordynacji i reagowania kryzysowego w Brukseli. Jesteśmy w kontakcie ze służbami w dotkniętych klęską państwach UE. Dzięki systemowi satelitarnemu Copernicus zapewniliśmy wczesne ostrzeganie zagrożonym obszarom już od 10 września. Do 13 września wysłaliśmy ponad 100 ostrzeżeń do władz w regionie – ujawnił.

Na wniosek pięciu państw członkowskich uruchomiliśmy usługi szybkiego reagowania na obszarach objętych powodzią – wymieniał dalej komisarz.

======================================

Czyli Tusk już 10 września dostał info z KE, że będzie powódź w Polsce i na tej podstawie 13 września oświadczył, że prognozy nie są zbyt alarmujące

Aaa…

Powstaje pytanie, gdzie te informacje w ogóle trafiały i co rząd Tuska z nimi zrobił. Jeszcze 13 września premier mówił, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Dzień później narracja była już inna, a sytuacja w wielu miejscach Polski tragiczna.

Krzysztof Bosak @krzysztofbosak

„zapewniliśmy wczesne ostrzeganie zagrożonym obszarom od 10 września. Wysłaliśmy ponad 100 ostrzeżeń do władz w całym regionie do 13 września.” – to jest bomba. Gdzie te ostrzeżenia trafiały? Do którego urzędu? KPRM? MSW?

Nie wiem czy zauważyliście, ale Unia Europejska właśnie zatopiła Tuska. Oto słowa Janeza Lenarčiča, Europejskiego Komisarza ds. Rozwoju i Pomocy Humanitarnej- dzięki systemowi świadomości powodzi, w ramach systemu Copernicus, zapewniliśmy wczesne ostrzeganie zagrożonym obszarom

76 tys. Wyświetlenia

Z żywiołem oczywiście niełatwo wygrać, ale wiele wskazuje na to, że regiony nie spodziewały się takiej wody, w wielu miejscach pomoc przychodziła zdecydowanie za późno. Pojawiają się też doniesienia, że Wody Polskie „nie widziały potrzeby” większego opróżniania zbiorników przeciwpowodziowych. Przez to później miało być w nich za mało miejsca jak na ilość wody, która pojawiła się w rzekach.

W piątek 13 września 2024 „Nowiny Nyskie” przedstawiły wywiad z rzecznikiem Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, który na przykład zapewniał, że zrzut wody ze zbiornika w Nysie nie jest konieczny. Tymczasem w zbiornikach można było zebrać jeszcze dużo powodziowej wody i ograniczyć skalę zniszczenia.

Wody Polskie o niezrzucaniu wody ze zbiorników.

O klimatystach i Tusku. To już nie jest śmieszne, to jest po prostu groźne.

Braun nie zostawił suchej nitki na Tusku. „To już nie jest śmieszne, to jest po prostu groźne” [VIDEO]

18.09.2024 braun-nie-zostawil-suchej-nitki-na-tusku-to-juz-nie-jest-smieszne-to-jest-po-prostu-grozne

Tomasz Sommer oraz Grzegorz Braun.
Tomasz Sommer oraz Grzegorz Braun. / foto: screen Rumble

Europoseł Konfederacji Grzegorz Braun był gościem Tomasza Sommera. W programie redaktora naczelnego portalu nczas.info mówił między innymi o klimatystach, ale także o tym, jak premier Donald Tusk został wystawiony przez swych doradców.

Braun przekazał, że od rana podczas sesji Parlamentu Europejskiego „pod pretekstem powodzi, która pustoszy południową Polskę, ze szczególnym uwzględnieniem Śląska, także inne kraje, że pod tym pretekstem tutaj się odbyło czarne nabożeństwo, ponieważ wygłaszane były akty strzeliste wiary klimatystycznej”.

Rozmaici szamani, zaklinacze deszczu, wygłaszali te akty wiary w to, że ta powódź właśnie dlatego, że za słabo, za mało jeszcze Zielonego Ładu, za mało Niebieskiego Ładu, jeszcze doładujemy i wtedy będzie nas deszcz słuchał i wody się rozstąpią, nawałnice ustaną – zrelacjonował.

To naprawdę są groźni ludzie, ci, którzy tu urzędują – podkreślił.

Redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” przypomniał natomiast, że powódź przewidział prof. Piotr Kowalczak. W rozmowie z Sommerem autor książki „Zmiany klimatu” wyjaśnił, że „to po prostu wynika z tej zasady, że jeżeli minęło 30 lat, to trzeba poszukać tych fatalnych okresów, wtedy nam to wychodzi”.

Natomiast nie kierowałem się tu żadną metodą naukową i po prostu to jest mój reumatyzm. Bardzo skuteczna rzecz, jak stary góral – powiedział prof. Kowalczak.

Czytaj więcej: Człowiek, który przewidział powódź gościem Sommera. Teraz wyjaśnia, co będzie dalej [VIDEO]

Nieco ponad tydzień temu, jak go nagrywałem, to powiedział [prof. Kowalczak], że będzie ta powódź. Ja szczerze powiedziawszy nawet w to nie wierzyłem, a tu się okazało, że przepowiedział. Za to specjaliści obecni z IMGW, bo profesor Kowalczak też pracował w IMGW, nie przepowiedzieli i teraz nasz Tusk podobno jest zdenerwowany na nich, że mu nie przepowiedzieli – powiedział Sommer.

Wystawili go! 13 w piątek mówił, że prognozy nie są określone, alarmujące. No i proszę Państwa, oczywiście można to potraktować jako dobry pretekst do beki z Donalda Tuska. I warto, ale jak się już pośmiejemy, to powinniśmy spoważnieć, dlatego że jeżeli premiera otaczają ludzie, którzy go wystawili do wiatru, a nawet do nawałnicy burzowej (…), skoro tutaj go zbriefowali w sposób tak całkowicie oderwany od rzeczywistości, no to co robią służby i jaka jest wiedza i wyobrażenia premiera o innych zagadnieniach odnoszących się do naszego bezpieczeństwa. I to już nie jest śmieszne, to jest po prostu groźne, to jest niebezpieczne – ocenił Braun.

https://nczas.info/2024/09/16/powodziowa-katastrofa-winni-w-oku-parszywej-propagandy/embed/#?secret=p5XL9fLSrZ#?secret=FmyjNhGEEC

W dalszej części programu europoseł Konfederacji odniósł się do wszechobecnej narracji, jakoby powódź, a przynajmniej jej skala, była spowodowana przez zmiany klimatu. – To jest wszystko brednia, to jest wszystko groźna, ponura brednia. Dawniej odbierano ludziom własność, odbierano ludziom wolność i wprowadzano cenzurę zamordyzm, wprowadzano ludobójcze praktyki pod pretekstem sprawiedliwości społecznej. To sprawiedliwość społeczna była tym króliczkiem, którego goniąc po drodze budowało się gułag, budowało się obóz socjalistyczny z naszym rzekomo najweselszym barakiem w tym obozie – powiedział Braun.

Dzisiaj tym króliczkiem, którego się goni jest właśnie dogmat klimatyzmu, zeroemisyjność, redukowanie kwot dwutlenku węgla, handel tymi kwotami, czyli jak to pięknie definiuje przewielebny pan redaktor Stanisław Michalkiewicz, destylowanie pieniędzy z powietrza odbywa się właśnie pod takim pretekstem – dodał polityk.

Brak głowy. Dramatyczny apel mieszkanki zniszczonego przez powódź Stronia Śląskiego.

Dramatyczny apel mieszkanki zniszczonego przez powódź Stronia Śląskiego. „Drogi panie premierze” [VIDEO]

18.09.2024 dramatyczny-apel-mieszkanki-zniszczonego-przez-powodz-stronia-slaskiego

Powódź w Stroniach Śląskich. Mieszkańcy apelują o pomoc.
Powódź w Stroniach Śląskich. Mieszkańcy apelują o pomoc. / Fot. screen/TVN24

Dotknięci powodzią mieszkańcy Stronia Śląskiego alarmują o poważnych problemach z zarządzaniem kryzysowym w mieście. Dramatyczna wypowiedź jednej z mieszkanek rzuca światło na skalę chaosu i bezradności, z jaką muszą się mierzyć lokalni mieszkańcy.

Drogi panie premierze, to miasto nie jest gotowe na zarządzanie kryzysowe. Władze miasta nie są gotowe na zarządzanie kryzysowe – mówi mieszkanka, podkreślając, że obecne władze nie mają doświadczenia w radzeniu sobie z tak ekstremalnymi sytuacjami. Według jej relacji, brak jest specjalistów, którzy potrafiliby efektywnie zarządzać w sytuacji kryzysowej.

Szczególnie niepokojący jest obraz bezczynnych służb ratunkowych.Służby siedzą na chodniku i nie wiedzą, co mają robić, bo nikt nimi nie zarządza – alarmuje kobieta. Ta sytuacja prowadzi do frustracji zarówno wśród mieszkańców, jak i samych służb, które są gotowe do pomocy, ale brakuje im koordynacji i konkretnych instrukcji. Kobieta apeluje do lokalnych władz, by nie bały się przyznać, że sobie nie radzą i poprosili o profesjonalną pomoc.

Sytuację pogarsza fakt, że miasto jest praktycznie odcięte od świata. – Nie działa telefon, nie działa internet – informuje mieszkanka.

Mieszkanka Stronia Śląskiego apeluje bezpośrednio do premiera i władz wyższego szczebla o natychmiastową interwencję. – Bardzo prosimy, żeby przysłać tutaj kogoś, kto zajmuje się zarządzaniem kryzysowym, kto będzie w stanie powiedzieć służbom, gdzie mają iść, co mają robić, jak mają pomagać mówi rozżalona. – Nikt nie wie, co ma robić – podkreśla.

Na pewno wygodnie się zarządza z fotela. My potrzebujemy kogoś, kto tu przyjedzie, po prostu pomoże władzom miasta zarządzać tym – powtarza apel. Kobieta mówi też, że oprócz Stronia Śląskiego z podobnym problemem zmaga się Lądek-Zdrój.

Wygląda na to, że medialne nagłośnienie sprawy pomogło. Premier Tusk poinformował, że zarządzenie na tych terenach przejmuje generał z Państwowej Straży Pożarnej. „Nadbrygadier Michał Kamieniecki przejął od burmistrzów Stronia i Lądka zarządzanie kryzysowe. Do obu gmin docierają kolejne oddziały wojska. W samym Stroniu jest ich już ponad 600” – napisał w serwisie X Tusk.

Opole – Dziś, środa: Msza święta i Pokutny Marsz Różańcowy za Ojczyznę

18.09.2024 Opole – Msza święta i Pokutny Marsz Różańcowy za Ojczyznę

18/09/2024 przez antyk2013

W każdą trzecią środę miesiąca

Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita).

Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita)

O tamę ideolożkom- feministerkom! To one “zubożają społeczeństwo” !!

Tamy “zubożają społeczeństwo”? Jaki przypomniał kuriozalną wypowiedź Zielińskiej

[Tłumaczę na polski: kuriozalna znaczy: zła, głupia i szkodliwa. md]

dorzeczy/kuriozalna-wypowiedz-zielinskiej

Wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska
Wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska Źródło: PAP / Piotr Nowak

Europoseł Patryk Jaki zamieścił w sieci fragment wypowiedzi Urszuli Zielińskiej. Obecna wiceminister klimatu i środowiska przekonywała, że budowa tam “zubaża” społeczeństwo.

Polska walczy ze skutkami powodzi, która nawiedziła południową część kraju. Według ostatnich prognoz fala kulminacyjna ma dotrzeć do Opola dzisiaj, a do Wrocławia – pod koniec tygodnia. W Krakowie władze odwołały alarm przeciwpowodziowy.

W wielu miejscach sytuacja jest poważniejsza niż podczas powodzi tysiąclecia w 1997 r. Na obszarze części województwa dolnośląskiego, opolskiego oraz śląskiego rząd wprowadził stan klęski żywiołowej, który będzie obowiązywał przez 30 dni.

Kuriozalna wypowiedź Zielińskiej

Tymczasem politycy PiS i PO przerzucają się odpowiedzialnością za obecną sytuację. Szczególna krytyka spadła na wiceminister klimatu i środowiska Urszulę Zielińską. Internauci przypomnieli, że w 2020 roku polityk Zielonych zamieściła w sieci wpis, w którym krytykowała budowę zbiornika retencyjnego Wielowieś Klasztorna.

Teraz europoseł Patryk Jaki przypomniał wypowiedź Zielińskiej dotyczącej budowy tamy. Padła ona w marcu ubiegłego roku podczas debaty zorganizowanej przez Polskę 2050. W wydarzeniu uczestniczył też Szymon Hołownia oraz inni politycy ówczesnej opozycji.

Dzisiaj na świecie takich tam już nikt absolutnie nie radzi się nikomu budować, bo one zubożają społeczeństwo. Dlatego apeluję do państwa, żebyśmy nie mówili o tych budowlach jako o inwestycjach. To są dezinwestycje. To są sposoby na zubożenie naszego społeczeństwa – powiedziała Zielińska.

Burza po propozycji MKiŚ

Zarówno Urszula Zielińska, jak i minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska od kilku dni znajdują się w ogniu krytyki. Szczególne oburzenie wywołała propozycja przeznaczenia ok. 100 mln zł na niskooprocentowane pożyczki na poziomie 1,5 proc. do 2,5 proc. na likwidację skutków powodzi.

“Zero zdziwienia. Jak mówiła ich koleżanka partyjna Róża Graffin Von Thun: ‘Jak wiadomo, tani kredyt jest najbardziej opłacalną rzeczą na świecie'” – wskazał poseł PiS Jan Kanthak.

“Czyli rząd chce ZAROBIĆ kilka procent na nieszczęściu ludzi, proponując POŻYCZKI?” – pyta Radosław Fogiel, także z PiS.

Nowy zbiornik retencyjny w Nowej Hucie uszkodzony. Prezydencie, kto zwinął ten szmal??

Nowy zbiornik retencyjny w Nowej Hucie uszkodzony

Nowy zbiornik retencyjny w Nowej Hucie uszkodzony po intensywnych opadach (ZDJĘCIA)

16 września 2024 nowy-zbiornik-retencyjny-w-nowej-hucie-uszkodzony

Nowo wybudowany zbiornik retencyjny przy ul. Folwarcznej, mający chronić osiedla Nowej Huty przed zalaniem, uległ uszkodzeniu po kilku dniach intensywnych opadów. Dno zbiornika zostało uszkodzone, a płyty podtrzymujące zbocza zbiornika wybrzuszyły się i popękały. Prezydent Krakowa zapowiedział szczegółową analizę przyczyn awarii, aby ustalić, dlaczego zbiornik nie spełnił swojej roli. 

W lipcu tego roku urzędnicy informowali, że budowa zbiornika retencyjnego z niezbędnymi urządzeniami hydrotechnicznymi zostanie zakończona przed zakładanym terminem.

 – Ażurowe płyty stanowiące wypełnienie zbiornika zostały ułożone oraz wypełnione. Stopień zaawansowania prac na początku lipca wyniósł 90 procent. Na miejscu KEGW rozpoczął już prace porządkowe, odtwarzana do stanu pierwotnego jest polna droga stanowiąca zaplecze budowy, czyszczona jest również pobliska jezdnia i pobocza, porządkowana zieleń. KEGW jest w stałym kontakcie z mieszkańcami i radnymi. Z uwagi na bliskość zabudowań, ze względów bezpieczeństwa zbiornik zostanie ogrodzony – informował w wakacje krakowski magistrat. 

Redakcja KRKNews.pl zwróciła się do urzedu z prośbą o udzielenie odpowiedzi na pytania dotyczące uszkodzeń.  Prosimy o wyjaśnienie, co było bezpośrednią przyczyną zniszczeń – czy wynikały one z intensywnych opadów deszczu?? Ponadto pytamy, czy inwestycja była w pełni ukończona przed weekendowymi ulewami, a także czy zbiornik został odpowiednio zabezpieczony przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi.

Powierzchnia akwenu to 1290 m², a jego o pojemność retencyjna to 600 m³. Nowa infrastruktura odwodnieniowa będzie chronić obszar nowohuckich osiedli przed zalaniem wodami opadowymi. W odległości ok. 1 km, równolegle trwa budowa dwóch zbiorników przy ul. Burzowej wraz z przebudową części istniejącego otwartego rowu. Powstające nowe zbiorniki będą miały kluczowy wpływ na poprawę zarządzania wodami opadowymi, ale także zredukują ryzyko powodziowe w obszarze zlewni. Warto zaznaczyć, że przez dzielnicę przepływa kilka rzek, które w czasie intensywnych opadów zwiększają swoją objętość, powodując lokalne podtopienia. To m.in. Burzowiec, Baranówka, czy Struga Rusiecka.

Inwestycje przy ul. Folwarcznej i ul. Burzowej realizowane są w ramach dużego Planu Ograniczenia Skutków Powodzi oraz Odwodnienia Miasta Krakowa. W ciągu najbliższych lat podobne zbiorniki zostaną zbudowane w innych częściach miasta m.in. na os. Kabel, w Kostrzu, Przewozie, Bronowicach, na Prądniku Białym czy Prądniku Czerwonym. Plan ma na celu zabezpieczenie miasta przed skutkami deszczów nawalnych oraz nadmierną ilością wód roztopowych. Działania przebiegają w oparciu o rozbudowę systemu kanalizacji deszczowej o zbiorniki retencyjne i obiekty małej retencji, a także zmniejszenie powierzchni nieprzepuszczalnych. Sama budowa zbiorników na nowohuckich osiedlach pochłonie 11 mln zł. Dzięki działaniom KEGW przy ul. Burzowej i ul. Folwarcznej ochroną objęte zostanie 508,33 ha powierzchni Krakowa i przybędzie w sumie ponad 4 tys. m3 retencyjnej.

Powódź głupoty: Dorożała [„minister”??] chce budować mokradła na górskich potokach !! – Jak użyć do ewakuacji elektryki, gdy nie ma prądu?

Powódź głupoty: Dorożała [„minister” ?? md] chce budować mokradła na górskich potokach? Jak użyć elektryki, gdy nie ma prądu?

Myśliwy wytknął głupotę ministra wielka-woda-zalewa–a-elektryki

Mamy mega powódź, a wygląda to katastrofalnie. Są zniszczenia niewyobrażalne, że aż trudno uwierzyć w to wszystko. Pan minister wkleja na swoje story na Facebooku czy na Instagrama, że to jest wina braku mokradeł, że mokradła są bardzo ważne i ta powódź jest spowodowana m.in. brakiem mokradeł. Jak się pytam: jak te mokradła mają wyglądać na górskich potokach? – powiedział na nagraniu opublikowanym na portalu X myśliwy z Nysy Kłodzkiej.

=================================

Powódź w Polsce 

Na południu i zachodzie Polski trwa powódź. Najbardziej dramatyczna sytuacja jest na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. W sobotę i niedzielę rano na miejscu ze sztabami kryzysowymi spotykał się tam szef rządu, na zalanych terenach byli również ministrowie spraw wewnętrznych, obrony narodowej, infrastruktury i klimatu.

Tama w Stroniu Śląskim w powiecie kłodzkim została przerwana. W Głuchołazach w powiecie nyskim napór wody zniszczył most tymczasowy. Do Stronia Śląskiego i Lądka Zdroju właściwie nie można dojechać. Pod wodą są ulice Kłodzka; głębokość wody w zalanych kwartałach w centrum miasta waha się od 50 cm do 1,5 metra. W wielu miejscach trwa ewakuacja ludności. Ze szpitala w Nysie, odciętego od miasta przez wodę, zostało ewakuowanych w niedzielę 33 pacjentów, w tym ciężarne kobiety i dzieci. W Nysie zginął doktor Krzysztof Kamiński, znany lekarz, wieloletni ordynator oddziału chirurgii

Wczoraj na portalu X pojawiło się wideo nagrane przez myśliwego, który pokazał, jak wygląda sytuacja na rzece Nysa Kłodzka. 

“To jest rzeka Nysa Kłodzka, która połączyła się ze wszystkim, co było. Mamy mega powódź, a wygląda to katastrofalnie. Są zniszczenia niewyobrażalne, że aż trudno uwierzyć w to wszystko. Woda cały czas się podnosi. Czekamy na falę kulminacyjną” – powiedział.

Co robi minister Dorożała? 

Następnie zwrócił uwagę na to, “co robi pan minister” – chodziło mu o Mikołaja Dorożałę, podsekretarza stanu, Głównego Konserwatora Przyrody

“Pan minister wkleja na swoje story na Facebooku czy na Instagrama, że to jest wina braku mokradeł, że mokradła są bardzo ważne i ta powódź jest spowodowana m.in. brakiem mokradeł. Jak się pytam: jak te mokradła mają wyglądać na górskich potokach? Zapraszam w góry, niech mi pokaże na tych górskich potokach, które to spowodowały, te mokradła, które miały to zatrzymać” – powiedział myśliwy.

Dodał, że “drugi as z resortu, który próbuje przemówić ludziom, że elektryki są dobre, to powiem wam, że ewakuacje ludzi z takich miejscowości jak Stronie Śląskie, Lądek Zdrój, były przeprowadzane przez myśliwych”.

“Jak ewakuować elektrykami, jak je naładować, jak tu nie ma prądu? Jesteśmy bez prądu kilkanaście godzin albo kilkadziesiąt. To jest jedna wielka katastrofa. Ja jestem w Kłodzku, najbardziej poszkodowane są miejscowości Lądek Zdrój i Stronie Śląskie. Jak zobaczycie relacje w mediach, tam jest katastrofa. Z tego miejsca chcę podziękować koleżankom i kolegom, którzy zaangażowali się w pomoc, która cały czas trwa. […]Ekologów, którzy siedzą obok pana ministra, nie ma po prostu i ich tutaj nigdy nie będzie. Moje łowisko wygląda tragicznie. […] My, myśliwi, stoimy zawsze po stronie społeczeństwa. A pan minister próbuje zdyskredytować nas na każdym roku. Pokazuje to w mediach praktycznie codziennie”

=======================

Decyzja z 2019: Nie będzie zbiorników przeciwpowodziowych w Kotlinie Kłodzkiej ! Ekologowie i “mieszkańcy” stanowczo przeciw!

==================================

============================

“Nie dla zbiorników”. Protest mieszkańców Kotliny Kłodzkiej ws. planów Wód Polskich. Anna Zalewska wybuczana

Małgorzata Waszkiewicz TOK FM 17.05.2019 Tokfm.pl/nie-dla-zbiornikow-protest-mieszkancow-kotliny-klodzkiej

Kilkaset osób pojawiło się na spotkaniu w sprawie projektu budowy suchych zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej. Taka inwestycja wiązałaby się z wysiedleniem 2,5 tys. mieszkańców. Na spotkaniu niespodziewanie pojawiła się Anna Zalewska. Minister edukacji została wybuczana.

Protestujący mieszkańcy

Jak informowaliśmy w czwartek, prawie 2,5 tys. mieszkańców Kotliny Kłodzkiej grozi wysiedlenie. Państwowe Wody Polskie badają możliwość utworzenia w okolicach Kłodzka kilkunastu suchych zbiorników retencyjnych, żeby chronić region przed powodzią. Suche poldery, w razie potrzeby, przyjmowałyby nadmiar wody. Cztery już są budowane. Jeżeli rozpoczęłaby się budowa kolejnych – kilka wiosek może przestać istnieć. Wody Polskie przekonują, że to wstępne analizy, a konkretne plany inwestycyjne dopiero zostaną wypracowane.

Anna Zalewska wybuczana

W piątek w Międzylesiu doszło do spotkania protestujących mieszkańców, Wód Polskich i Banku Światowego, który kredytuje budowę suchych zbiorników retencyjnych. Na sali jest kilkaset osób, mają transparenty z napisami: “Nie dla zbiorników”, ” Ratujmy Radochów”, “Nie wysiedleniom! Nie zaporom! Nie manipulacji”. 

W trakcie spotkania z ust przedstawiciela Wód Polskich padła bardzo ważna deklaracja. – Przestajemy procedować dokument pt. “Analiza zwiększenia retencji powodziowej w Kotlinie Kłodzkiej” – zapowiedział Krzysztof Woś. 

=====================================

wroclaw.tvp/mieszkancy-kotliny-klodzkiej-protestuja-przeciwko-budowie-zbiornikow

=================================

Zagraniczne media piszą wprost. “Katastrofa”

powodz-2024-polska-walczy-z-powodzia-media-katastrofa

===========================

youtube/4minuty

=======================

Jelenia Góra. Koparki przekopały wały z Ośrodka na terenach zalewowych. Woda wydostała się więc na ulice.

To ośrodek Holiday Park & Resort, należący do polskiego milionera Piotra Śledzia. Ośrodek powstał na terenach zalewowych. milioner-ratuje-teren-zalewajac-miasto


[kopia bo usunieto od razu oryginal ]

Mieszkańcy Jeleniej Góry są wściekli. “Milioner ratuje swój teren, zalewając mieszkańców”

Jelenia Góra to jedno z miast, które cierpi z powodu powodzi. Ulice zostały wyłączone z ruchu, doszło do licznych zalań i podtopień. Mieszkańcy miasta grzmią w mediach społecznościowych w sprawie ośrodka Holiday Park & Resort, na którego terenie koparki przekopały wały, co spowodowało, że woda wydostała się na ulice. Ośrodek należy do polskiego milionera.

Mieszkańcy Jeleniej Góry alarmują. “Koparki przekopały wały”. Obwiniają milionera

Sytuacja powodziowa w Jeleniej Górze jest dramatyczna. W rozmowie z Onetem jedna z mieszkanek miasta poinformowała, że tamy w Cieplicach i Sobieszowie się przelały.

— Cały czas pada. Mówiono, ze o 14. miało przestać padać, ale tak się nie stało. Ludzie cały czas walczą, szykują się do ewakuacji. Główne drogi nie są złe. Do Szklarskiej Poręby można dojechać. Dobrze, że były remonty mostów, bo 10 lat temu nie szło się dostać w niektóre miejsca. Teraz te wyremontowane mosty są przejezdne jeszcze. Ale jest masa miejsc, które już powylewały. Woda ścieka z piachem, kamieniami i gałęziami. Po takiej drodze przejeżdża się jak po wielkim strumieniu. Cieplice są zalane, Pakoszów jest zalany, dolne Piechowice obrywają — mówi nam kobieta.

Podtopiony został m.in. ośrodek Holiday Park & Resort, należący do polskiego milionera Piotra Śledzia. Akurat ten temat mocno interesuje mieszkańców Jeleniej Góry. A to z racji faktu, że ośrodek powstał na terenach zalewowych.

Pod postami na facebookowym profilu Jerzego Łuźniaka, prezydenta miasta, można znaleźć wiele komentarzy, w których mieszkańcy nie kryją oburzenia w sprawie działań związanych wokół Holiday Park.

“Niech się ktoś zajmie tym resortem w Cieplicach! Przekopują koparkami wały i puszczają wodę, która zalewa ulice” – napisał jeden z użytkowników.

W innym komentarzu mieszkanka miasta napisała o tym, że koparka z Holiday Park, jadąc torami, przedostała się pod wał, w którym zaczęła kopać przepust. “Ten mały wał, prostopadły do ul. Sobieszowskiej, chronił kiedyś tereny, które obecnie zalewa przy Lubańskiej. (…) Właściciel będzie teraz ratował swój teren, zalewając mieszkańców Cieplic. Czy mają prawo przekopywać ten wał? Może ktoś się tym zainteresuje, jak pogoda się uspokoi” — czytamy.

Chiny: Władze zatapiają miasta w prowincji, by uchronić od powodzi Pekin. Wstrząsające.

Stracili domy. Są zaskoczeni i wściekli. “Pekin powinien zapłacić rachunek”

TVN24 | Świat

[Wstrząsające filmy. Jeden dałem na końcu, po tekście.MD]

6 sierpnia 2023,

Niemal milion osób z prowincji Hebei zostało przesiedlonych po rekordowych opadach, które zmusiły chińskie władze do przekierowania wody z wezbranych rzek do zaludnionych obszarów. Reuters opisuje, że wywołało to gniew mieszkańców, którzy zwracają uwagę na poświecenie ich domów w celu ratowania Pekinu.

Na przełomie lipca i sierpnia w Pekinie spadło blisko 745 mm deszczu w ciągu pięciu dni. Jak informowało Biuro Meteorologiczne Pekinu, były to największe opady w stolicy Chin od 140 lat. Z końcem lipca przez południowe Chiny przetoczył się tajfun Doksuri. Ucierpiało wówczas ponad 724 tysiące osób, a 124 tysięcy ewakuowano.

Opady podniosły poziom rzeki Hai He, której rozległe dorzecze obejmuje obszar prowincji Hebei, w tym miast Pekin i Tianjin, który jest porównywalny do Polski. W ciągu tygodnia, od końca lipca, region liczący 110 milionów mieszkańców doświadczył najpoważniejszej powodzi od sześciu dekad. Najbardziej dotknięta została właśnie prowincja Hebei, a zwłaszcza prefektura Baoding.

Reuters opisuje, że zgodnie z przepisami dotyczącymi ochrony przeciwpowodziowej, gdy powódź w całym dorzeczu spowoduje, że zbiorniki na pierwszej linii obrony przekroczą swoje limity, woda może być tymczasowo kierowana do tak zwanych “obszarów magazynowania powodziowego”, w tym nisko położonych terenów zaludnionych.

31 lipca prowincja Hebei otworzyła 7 z 13 takich obszarów przeciwpowodziowych, w tym dwa w mieście Zhuozhou na południe od Pekinu i na północ od Xiongan, gdzie prezydent Xi Jinping chce utworzyć strefę ekonomiczną, mającą scalić Tianjin, Pekin i prowincję Hebei.

Według lokalnych mediów państwowych, 1 sierpnia Ni Yuefeng, sekretarz Komunistycznej Partii Chin w Hebei, nazwał Xiongan “najwyższym priorytetem” w zapobieganiu powodziom w prowincji.

W trakcie swojej wizyty na obszarach, gdzie skierowano wodę, w tym w prefekturze Baoding, do której należy Zhuozhou, Ni przekazał, że nakazał “aktywację obszarów przeciwpowodziowych i obszarów przekierowania” w taki sposób, by zmniejszyć presję na system kontroli przeciwpowodziowej w Pekinie. Przyznał też, że konieczne jest utworzenie “fosy” dla chińskiej stolicy.

Decyzje te nie podobają się mieszkańcom z prowincji wokół stolic. “Pekin powinien zapłacić rachunek” – napisał jeden z internautów na popularnej chińskiej platformie Weibo.

“New York Times” podaje że wobec decyzji władz, zmuszonych do ewakuacji w prowincji Hebei i sąsiednich wioskach na obrzeżach Pekinu zostało niemal milion osób. “Na niektórych obszarach powódź zakłóciła dostawy prądu, a także połączenia internetowe i mobilne.” – podano.

“Brązowe, błotniste jezioro” wnoszące się na kilka metrów. “Nikt nas nie poinformował”

Ochrona Pekinu spowodowała potężne zalania między innymi w mieście Zhuozhou. “Ulice i dzielnice zamieniły się tam w brązowe, błotniste jezioro, którego poziom sięgał siedmiu metrów głębokości, co zniszczyło domy i firmy” – opisuje amerykański dziennik. “Chcą chronić Pekin, nikogo nie obchodzi, czy Hebei zostanie zatopione” – skarżył się – chcący zachować anonimowość w obawie przed działaniami rząd – mieszkaniec wioski na obrzeżach Zhuozhou.

Inny mieszkaniec miasta przekazał, że położył swoje najcenniejsze rzeczy na krzesłach, które następnie ustawił na łóżku, po czym uciekł z domu. Woda w tym czasie się podniosła, a jej poziom osiągnął niemal dwa metry, przez co dobytek mężczyzny został zniszczony.

“Nikt nigdy nie poinformował nas o ewentualnej powodzi, nikt nie kazał nam przygotować się do ewakuacji, gdybyśmy widzieli o tym, nie zostawilibyśmy tak wielu rzeczy’ – zaznaczył kolejny mieszkaniec.

“NYT” wymienia, że powódź w różnych częściach Zhuozhou spowodowała u jednego z wydawców książek zniszczenie zbiorów wartych 3,5 miliona dolarów w ciągu doby. Odnotowano także zalania części schronisk dla zwierząt.

We wpisach komentujących tamtejszą sytuację internauci wskazali, że mieszkańcy nie byli świadomi, że mieszkają na obszarze przeznaczonym do skierowania tam wody. “Chciałbym wiedzieć, ilu spośród wszystkich osób tam mieszkających w całym kraju wie, że mieszka na takich obszarach?” – zapytał jeden z internautów.

Szczególną uwagę internautów przykuły słowa Ni o “fosie”, na bazie którego powstał nawet hashtag. Osiągnął on w sieci ponad 60 milionów wyświetleń, zanim został ocenzurowany.

====================================

Tu 8-minutowy, wstrząsający filmik o tej powodzi, tajfunach, celowym zalaniu: https://fakto.pl/index.php/video/swiat-jest-wstrzasniety-powodzia-w-chinach-potworne-nagranie-z-pekinu-i-hebei