Znów klęska MEN. Trzy czwarte badanych za przywróceniem obowiązkowych prac domowych do szkół podstawowych

Znów klęska MEN. Trzy czwarte badanych za przywróceniem obowiązkowych prac domowych do szkół podstawowych

https://pch24.pl/znow-kleska-men-trzy-czwarte-badanych-za-przywroceniem-obowiazkowych-prac-domowych-do-szkol-podstawowych

(Fot. GRZEGORZ KRZYZEWSKI / FotoNews / Forum)

Ponad trzy czwarte Polaków (76 procent) opowiada się za przywróceniem obowiązkowych prac domowych do szkół podstawowych. Przeciwnych temu jest 16 procent badanych – przyznało we wtorek Centrum Badania Opinii Społecznej.

Z opublikowanego we wtorek badania CBOS „Polacy o zmianach w szkolnictwie” wynika, że ponad trzy czwarte Polaków (76 proc.) opowiada się za przywróceniem obowiązkowych prac domowych do szkół podstawowych. Przeciwnych temu jest 16 proc. badanych.

Autorzy publikacji podali, że rodzice dzieci w wieku szkolnym „nieznacznie częściej” popierają przywrócenie obowiązkowych prac domowych do szkół podstawowych (81 proc.) niż osoby niemające dzieci w tym wieku (76 proc.).

„Poparcie dla powrotu obowiązkowych prac domowych częściej niż pozostali deklarują przedstawiciele kadry kierowniczej (85 proc.), robotnicy wykwalifikowani (85 proc.), pracownicy instytucji publicznych (87 proc.) oraz osoby o poglądach prawicowych (85 proc.)” – czytamy.

Z badania wynika, że niezależnie od preferencji partyjnych, zdecydowana większość badanych popiera przywrócenie prac domowych. Najczęściej jednak opowiadają się za tym wyborcy Prawa i Sprawiedliwości (87 proc.), Konfederacji Wolność i Niepodległość (89 proc.), a także Konfederacji Korony Polskiej (89 proc.).

Do przeciwników zaliczają się najmłodsi badani, 18–24 lata (29 proc.) oraz osoby zajmujące się prowadzeniem domu (31 proc.).

Jeśli wierzyć badaniu, 54 procent respondentów popiera ograniczenie lekcji religii w szkołach publicznych do jednej godziny tygodniowo. Nie zgadza się na to 37 proc. badanych.

To samo pytanie CBOS zadało respondentom we wrześniu 2024 r., gdy ograniczenie liczby godzin religii było dopiero planowane. Wówczas nieznacznie więcej osób (58 proc.) popierało ten projekt.

Jeśli chodzi o nowy przedmiot edukacja zdrowotna, „80 proc. badanych o nim słyszała, ale jedynie 40 proc. interesowało się tym tematem”.

„Spośród osób, które słyszały o edukacji zdrowotnej, 60 proc. popiera wprowadzenie jej do programu nauczania, przy czym większość (37 proc.) wyraża zdecydowane poparcie. Sprzeciw wobec nowego przedmiotu deklaruje 31 proc. badanych, a 9 proc. nie ma sprecyzowanej opinii na ten temat” – wynika z badania.

Dwie trzecie popierających wprowadzenie edukacji zdrowotnej do programu nauczania (67 proc.) zgadza się ze stwierdzeniem, iż powinna ona być przedmiotem obowiązkowym, z czego 40 proc. opowiada się za tym „zdecydowanie”, a 27 proc. – „raczej”. Sprzeciw wobec pomysłu wyraziło 22 proc. pytanych.

CBOS poprosiło respondentów, którzy byli przeciwni wprowadzeniu do programu nauczania edukacji zdrowotnej o uzasadnienie swojej opinii. Najwięcej z nich (22 proc.) stwierdziło, że „edukacja zdrowotna będzie służyć propagowaniu ideologii lewicowej”. Kolejną często wskazywaną przyczyną sprzeciwu (11 proc.) była obawa, że przedmiot został przygotowany „na szybko”, „na kolanie”, nie ma do niego podręczników, będą prowadzić go nieprzeszkoleni w tym kierunku nauczyciele, a w związku z tym nie wiadomo, jakie ostatecznie treści będą poruszane na zajęciach.

Badanie „Aktualne problemy i wydarzenia” przeprowadzono w ramach procedury mixed-mode na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL. Badanie zrealizowano w dniach od 2 do 13 października 2025 r. na próbie liczącej 901 osób (w tym: 61,2 proc. metodą CAPI, 22,5 proc. – CATI i 16,3 proc. – CAWI).

Źródło: PAP

===========================

https://pch24.pl/edukacja-wlaczajaca-to-utopia-mocne-swiadectwa-rodzicow-dzieci-z-adhd-i-autyzmem/embed/#?secret=fVLsSnMgea#?secret=7lB4ADYKPk

Dewastacja szkolnictwa trwa. Musimy to zatrzymać.

Centrum Życia i Rodziny
 Szanowni Państwo,

to, co z edukacją w ciągu niespełna dwóch lat rządów zrobiło ministerstwo oddane w ręce lewicy, śmiało można określić mianem dewastacji. 
W opublikowanym niedawno raporcie Instytutu Badań Edukacyjnych na temat rozporządzenia de facto eliminującego prace domowe (podpisanego przed ponad rokiem przez Minister Barbarę Nowacką) dostajemy dane, które na tym pomyśle nie zostawiają suchej nitki.

Proszę tylko spojrzeć:
91% nauczycieli klas IV-VIII zgłasza trudności z opanowaniem materiału wśród uczniów;
84% pedagogów zwraca uwagę na obniżenie motywacji uczniów;nauczycieli niepokoi również obserwowany wśród dzieci spadek samodzielności i obniżenie poczucia odpowiedzialności za naukę (odpowiednio 77% i 80%);
81% nauczycieli nauczania początkowego zaobserwowało zaś u swoich podopiecznych spadek systematyczności w nauce.
Ogółem aż… 90% nauczycieli klas VI-VIII, których najbardziej dotknęła reforma, uważa, że zmiany te były niekorzystne dla uczniów.

Te dane mówią same za siebie – dewastacja. Począwszy od zakazu zadawania prac domowych, przez bezprecedensowe okrojenie podstaw programowych i wyrzucenie z nich treści o kluczowym znaczeniu, aż po próbę wyrugowania ze szkół lekcji religii i całą gamę zmian motywowanych ideologicznie.Dla nas – rodziców, nauczycieli, dyrektorów i wszystkich osób zatroskanych o młode pokolenie – to jasny sygnał alarmowy.
Ale dla pani minister… to doskonały moment, aby przeprowadzić kolejne zmiany pogrążające polską szkołę w jeszcze głębszym kryzysie!

Zmiany w edukacji, zarówno systemowe, jak i motywowane ideologicznie, do których wprowadzenia prą rządzący, doprowadzą do drastycznego obniżenia poziomu nauczania, ale także – co równie niebezpieczne – do zmiany sposobu myślenia, przebudowania hierarchii wartości, a w konsekwencji przemian społecznych, które obejmą całe pokolenie.
Dlatego już dziś proszę Państwa o pomoc – musimy przeciwstawić się postępującej destrukcji systemu edukacji.
Nie możemy pozwolić, aby lewicowa rewolucja pochłonęła polskie szkoły!dzieciWspieram walkę o polską szkołę!
Na początku jednak chciałbym gorąco Państwu podziękować za udział w akcji Szlachetny Piątek.
Dziękuję zarówno uczniom i nauczycielom, politykom, redakcjom, które włączyły się w promowanie wydarzenia, jak i każdemu z Państwa, kto postanowił razem z nami pokazywać młodzieży dobre, konstruktywne wartości: szlachetność, czystość i wierność.
Ta akcja pokazała, że działając wspólnie, możemy skutecznie przeciwstawić się próbom skierowania polskich szkół na nowe ideologiczne tory.Ale to nie koniec walki o edukację naszych dzieci. Już wkrótce czeka nas bowiem próba wprowadzenia kolejnych zmian, które mogą nieodwracalnie zdewastować system szkolnictwa.
I nie boję się tu użyć wielkich słów: to, co szykuje resort edukacji, to prawdziwa destrukcja.
Mowa o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw. Proponowane tam rozwiązania są kalką fatalnych rozwiązań edukacyjnych o ideologicznym podłożu, które funkcjonują już na Zachodzie.Oczywiście argumentem za koniecznością takich przemian ma być dostosowanie szkół do nowych wyzwań, jakie stoją przed uczniami i absolwentami w dzisiejszym świecie.
W praktyce to po prostu próba zniszczenia polskich szkół, tak aby zamiast uczyć i wychowywać, formatowały dzieci i młodzież na „postępową” modłę.
Projekt nowelizacji należy łączyć ze znaną nam już „Reformą 26. Kompas Jutra”. Proponowane tam zmiany obejmują m.in.:drastyczne ograniczenie kanonu lektur obowiązkowych;ograniczenie nauczania geografii czy biologii;przemycanie edukacji klimatycznej na niemal każdym przedmiocie;wprowadzenie obowiązkowej edukacji zdrowotnej z elementami deprawującej edukacji seksualnej;ograniczenie wątków narodowych i chrześcijańskich na rzecz ponadnarodowych w nauczaniu historii.
Cel lewicowego kierownictwa MEN rysuje się wyraźnie jak na dłoni: to sformatowanie nowego człowieka – wykorzenionego z łona własnego narodu, pozbawionego kodu kulturowego i nieświadomego w zakresie podstaw własnego rozwoju, z wykrzywioną wizją płciowości czy seksualności.
Trudno nie patrzyć na te działania także w szerszej perspektywie. Wiedzą Państwo zapewne o przygotowywanej w brukselskich gabinetach reformie traktatów unijnych. Przewiduje ona między innymi, że procesy edukacyjne w Europie będą wyjęte spod suwerennej władzy państw narodowych. Działania obecnego rządu, który chce być prymusem we wprowadzaniu wszelkich eu-regulacji, już dziś wpisują się w ten trend.
W połączeniu z dotychczasowymi elementami reformy, czyli ograniczaniem prac domowych, wyrzucaniem ze szkół religii, wprowadzeniem edukacji obywatelskiej i „zdrowotnej” możemy bez trudu zarysować sylwetkę absolwenta szkoły według Barbary Nowackiej. To będzie człowiek niezwykle podatny na wtłoczenie nowej wizji człowieczeństwa i „miłości” opartej wyłącznie na popędzie i hedonizmie tymczasowych relacji bez żadnych zobowiązań, zakompleksiony z powodu bycia Polakiem i nieumiejący odróżnić prawdy od pseudonaukowych, zideologizowanych treści. Ze szkoły mają zniknąć nie tylko „treści nauczania” zastąpione trudnymi do zdefiniowania „doświadczeniami edukacyjnymi”.

Ma zniknąć rodzina, małżeństwo, odpowiedzialność, dziecko poczęte i godność życia ludzkiego.

To zmiana nie tylko systemu szkolnictwa – to destrukcja całego pokolenia.Nie możemy patrzeć na to spokojnie!Chcę pomóc chronić polską szkołę!W Centrum Życia i Rodziny już od kilku lat pracujemy wspólnie ze szkołami nad tym, aby zatrzymać ideologiczną ofensywę lewicy.
W ramach programu Szkoła Przyjazna Rodzinie wspieramy placówki edukacyjne we wdrażaniu różnorodnych działań na rzecz małżeństwa, rodziny i obrony godności życia. Jednocześnie pomagamy także rodzicom, którzy dla swoich pociech szukają szkoły, w której zyskają wsparcie w wychowaniu dzieci w duchu wartości.
Każda szkoła przystępująca do programu zobowiązuje się do ochrony uczniów przed propagowaniem treści szkodliwych dla prawidłowego rozwoju płciowego, osobowego i społecznego, a także do prowadzenia działań formacyjnych skierowanych do grona pedagogicznego, rodziców oraz uczniów.
Placówki spełniające te warunki otrzymują od nas certyfikat Szkoły Przyjaznej Rodzinie, który dla rodziców jest gwarancją, że szkoła uznaje prymat wartości rodzinnych, a oni sami będą aktywnie wspierani w procesie wychowawczym.
W ramach programu kierujemy także do szkół specjalną ofertę dydaktyczną. Co miesiąc przesyłamy placówkom przygotowane przez ekspertów karty pracy i scenariusze zajęć, zróżnicowane tematycznie i dostosowane do różnych etapów edukacyjnych. Co więcej, szkoły otrzymują od nas również publikacje poświęcone obronie życia i tożsamości rodziny, które mogą następnie udostępnić nauczycielom, rodzicom czy uczniom.Jednak ogromna część naszej pracy związanej z programem to przede wszystkim podróże. Odwiedzamy bowiem placówki edukacyjne z wykładami i prezentacjami skierowanymi do rodziców, młodzieży czy kadry pedagogicznej.Tematyka tych spotkań jest bardzo zróżnicowana. Począwszy od ochrony rodziny i godności życia, przedstawiania praktyki działań pro-life czy problematyki zagrożeń ze strony ideologii gender i rewolucji kulturowej aż po rady, jak kształtować charakter w dobie coraz powszechniejszego uzależnienia od mediów cyfrowych.O tym, jak bardzo taki program jest potrzebny w czasach kulturowego i ideologicznego zamętu, niech świadczy fakt, że obecnie aktywnie współpracujemy z 773 placówkami!
Są wśród nich zarówno przedszkola i szkoły podstawowe, jak i licea, technika, szkoły branżowe, a nawet szkoły przysposabiające do pracy, bursy, ośrodki psychologiczno-pedagogiczne, szkoły muzyczne czy ośrodki wychowawcze. Skala zainteresowania współpracą pokazuje, że dyrektorzy, nauczyciele, ale także rodzice dostrzegają zagrożenia związane z ideologiczną ofensywą i wmuszaniem szkołom niechcianych i niekorzystnych reform.
Dla nas to znak, że polską edukację wciąż można uratować!
Niezbędna w tym procesie jest świadomość kadry pedagogicznej i rodziców. Świadomość zagrożeń – tych o podłożu ideologicznym, jak i tych stricte edukacyjnych – i świadomość, że to na nas, dorosłych, spoczywa obowiązek ochrony dzieci i młodzieży przed niekorzystnymi dla ich rozwoju treściami i działaniami na niwie społeczno-politycznej.Ale powiem wprost – niezbędne są nam także finanse. Miesięcznie program Szkoła Przyjazna Rodzinie pochłania ponad 5 000 złotych, a zapotrzebowanie wciąż rośnie.
Dla nas to godziny przygotowań materiałów, wykładów i organizacji spotkań, ale także godziny spędzone w podróżach po całej Polsce. Tym bardziej, że chcemy rozwijać ofertę spotkań na tematy bardzo praktyczne, jak np. arkana pracy prawnika.
Bardzo zależy nam, aby docierać wszędzie tam, gdzie istnieje taka potrzeba. W każdym z tych miejsc czekają na nas ciekawe i niejednokrotnie poruszające spotkania z ludźmi, którzy walczą o polską szkołę i polskich uczniów.
Dlatego dziś bardzo proszę Państwa o wsparcie naszych działań w ramach programu Szkoła Przyjazna Rodzinie datkiem w dowolnej wysokości, na przykład 50 zł, 100 zł, 200 zł, 500 zł lub nawet większej!Wspieram program Szkoła Przyjazna Rodzinie!
Nie mam wątpliwości, że w czasie, gdy doświadczamy tak bezprecedensowego ataku na szkołę, nasze działania powinny z równą nieugiętością kontrować niebezpieczne ruchy ministerstwa.
Nie jest przecież tajemnicą, że to właśnie obszar edukacji jest jednym z bardziej łakomych kąsków dla każdej lewicowej władzy. Dzięki opanowaniu tego fragmentu systemu państwowego może nie tylko sączyć swój szkodliwy przekaz, ale również sięgać znacznie głębiej, już teraz wpływając na kształt systemu wartości, postawy życiowe i działania całego pokolenia.Nasz sprzeciw wobec wprowadzania progresywnych trendów ideologicznych w mury szkoły jest zatem konieczny, aby uchronić dzieci i młodzież przed prądami kulturowymi, które zagrażają ich prawidłowemu rozwojowi psychospołecznemu, emocjonalnemu i intelektualnemu.To, co obserwujemy, to nie tylko planowana i punkt po punkcie przeprowadzana akcja ogłupiania społeczeństwa, ale także kulturowa wojna.
Nasze dzieci nie obronią się same. To my, rodzice, dziadkowie, nauczyciele musimy stanąć do tej walki o ich serca i umysły.
A jej stawką jest to, czy z naszych szkół będą wychodzić młodzi ludzie o szerokich horyzontach, ale i prawidłowo ukształtowanym sumieniu i silnym charakterze, czy też już tylko dostosowane do ideologicznych wymagań słabe jednostki, niepewne swego miejsca w świecie i roli w społeczeństwie.
Liczę na Państwa wsparcie w tej walce o młodych!
Serdecznie pozdrawiamMarcin Perłowski - Dyrektor Centrum Życia i Rodziny, Wiceprezes Zarządu  WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! 
Dane do przelewu:
Centrum Życia i Rodziny
Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81
Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA
Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”SWIFT: PKOPPLPW
IBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056
Centrum Życia i Rodziny
Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa
tel. +48 22 629 11 76

Skandal we wrocławskiej szkole. „Ubieramy się w kolory Niemiec” !

Skandal we wrocławskiej szkole. Zmuszają do tego dzieci. „A to jeszcze nie wszystko”

29.10.2025 nczas/skandal-we-wroclawskiej-szkole-zmuszaja

NCZAS.INFO | Flaga Niemiec. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 4 we Wrocławiu nakazał dziś przyjść uczniom ubranymi w barwy niemieckie. W placówce zapowiedziano „fotobudkowy dzień Niemiec”.

Na stronie internetowej Szkoły Podstawowej nr 40 we Wrocławiu – należącej do ZSP nr 4 – opublikowano ogłoszenie z przypomnieniem o planowanym na dziś wydarzeniu. Uczniowie zmuszeni są odziać się w barwy niemieckiej flagi: Czarne, czerwone i żółte barwy.

Tego dnia w naszej szkole będą królować trzy kolory – czarny, czerwony i żółty! Załóżcie coś w tych barwach, żebyśmy wszyscy razem stworzyli super, kolorową atmosferę! Będą robione zdjęcia, więc naprawdę opłaca się być przebranym i pokazać, jak fajnie można się bawić” – napisano na zsp4wroc.pl.

„Jeśli nie macie ubrań w tych kolorach, spokojnie – możecie założyć akcesoria, np. czapkę, szalik czy opaskę. Liczy się dobry nastrój i chęć do zabawy! A to jeszcze nie wszystko – klasy 8 przygotowały fotobudki, w których będziemy pozować w barwach Niemiec! Niech cała szkoła tego dnia tętni energią i niemieckimi barwami” – czytamy.

Wydarzenie organizowane jest w ramach corocznego „Tygodnia Języków Obcych”. W poprzednich latach uczniowie byli zmuszani do ubierania się w barwy innych państw, np. Ukrainy, Zjednoczonego Królestwa czy też Polski.

W ubiegłym roku program zakładał cztery dni, które poświęcono poszczególnym krajom z zajęciami i elementami kultury kojarzonej z tymi państwami. Rok wcześniej szkoła z inicjatywy samorządu zorganizowała akcję „Przebieramy się w kolory”. Klasy losowały po kolorze. Uczniowie, którzy wzięli udział w akcji byli zwolnieni z odpowiedzi.

Dziś w SP nr 40 pojawią się fotobudki przygotowane przez ósmoklasistów. Uczestnicy będą mogli wykonać pamiątkowe zdjęcia w barwach niemieckich.

Akcja spotkała się z ostrą krytyką w sieci. Wiele osób podkreśla, że nakazywanie dzieciom ubieranie się w barwy obcego państwa jest trudne do wyobrażenia sobie w odwrotnej sytuacji. Ponadto ubieranie się w barwy Niemiec w Polsce kojarzy się wyjątkowo źle, co jest zrozumiałe.

Co jednak ważniejsze, a jednak nie wybrzmiewa, pokazuje to, jak marnowane są publiczne pieniądze oraz czas dzieci. Przymus chowu dzieci zwany „obowiązkiem edukacji” uzasadniany jest tym, że dzieci muszą „odebrać wykształcenie”.

Jeśli ktoś z rodziców dziecka z tego „dobrodziejstwa” w formie przygotowanej i zaakceptowanej przez urzędników nie skorzysta, aparat państwowy posiada szereg sankcji wobec rodziców, z odebraniem dziecka włącznie. Placówka zaś utrzymywana jest z pieniędzy pod przymusem odbieranych ludziom w ramach podatków.

I tak oto dzień ten finansowany jest z pieniędzy publicznych, a czas dzieci, który mógłby zostać wykorzystany albo na rozwój czegoś sensownego lub na odpoczynek, marnowany jest na jakieś akcje wewnątrzszkolne, by – jak sama szkoła przyznaje – tworzyć „kolorową atmosferę” i by „fajnie się bawić”.

O nasze dzieci. „Władza” chce je zupełnie przejąć. Wyzwanie dla narodu.

Wyzwanie dla narodu – cywilizacyjna zmiana w edukacji – PCH24.pl

Roman Motoła


https://pch24.pl/marcin-musial-wyzwanie-dla-narodu-cywilizacyjna-zmiana-w-edukacji

Jeżeli nie możemy samodzielnie uczyć i wychowywać swoich dzieci we własnym domu, według własnych standardów, to znaczy, że nasze prawa rodzicielskie de facto nie istnieją i zostały nam odebrane.

W ostatnich miesiącach przez Polskę przetoczyła się burzliwa dyskusja na temat „edukacji zdrowotnej”, obecności lekcji religii w szkołach oraz zapowiedzianej przez rząd Tuska i Nowackiej wielkiej reformy oświaty, której częścią mają być również m.in. zmienione matury, modyfikacja systemu oceniania oraz nowe podstawy programowe.

Spójrzmy na to wszystko przez pryzmat odpowiedzi, jakiej Ministerstwo Edukacji Narodowej udzieliło niedawno na interpelację poselską w sprawie ograniczania rodzicom prawa do wychowania własnych dzieci oraz edukacji domowej. Warto, abyś Drogi Czytelniku poznał treść tego pisma oraz sposób myślenia MEN nawet jeśli nie prowadzisz edukacji domowej, a Twoje dzieci chodzą do szkoły. Bo nie o samą edukację domową tu gruncie rzeczy chodzi, a o Twoje fundamentalne prawa rodzicielskie i przyszłość Twojej rodziny.

Jedna szkoła, jeden program, wspólne „wartości”

Europoseł Grzegorz Braun wystąpił do MEN w sprawie planów ograniczenia edukacji domowej poprzez obcięcie finansowania dla szkół, które wspierają rodziców w homeschoolingu i umożliwiają taką formę nauki. Na początku października resort odpowiedział na interpelację. Na samym początku pisma wskazano na prawne, światopoglądowe i ideowe fundamenty aktualnie obowiązującego systemu oświaty w Polsce. Chodzi w tym momencie o całość funkcjonowania tego systemu. Zdaniem ministerstwa,

„edukacja jest i musi pozostać najistotniejszym zadaniem publicznym”.

Dalej MEN twierdzi, że „ochrona praw dziecka” to zasada ustrojowa Rzeczpospolitej, a pośród tych praw znajduje się prawo do nauki. Dlatego też:

„Sytuacja i interes dziecka jest i musi być bowiem chroniony adekwatnie, systemowo i nadzwyczajnie, zakładając ex ante, że nie wszyscy członkowie społeczności kierują się jednym, uniwersalnym wzorcem ideowym: dobrem wspólnym, interesem i dobrem osób (dzieci, rodziców)”.

Według MEN, istnienie powszechnego, obowiązkowego, centralnego i nadzorowanego przez urzędników systemu oświaty „jest częścią wielkiej zmiany cywilizacyjnej”.

Dalej urzędnicy przypominają, że w Polsce istnieje systemowy przymus edukacji i obowiązek szkolny. Chęć samodzielnego nauczania dzieci w domu przez rodziców jest natomiast wewnątrz tego systemu traktowana jako pewna specyficzna, określona i warunkowa sytuacja. Jak napisano,

„Na obecnym etapie rozwoju gospodarczego państwa i odpowiednio szeroko rozumianej sytuacji osobistej, pracowniczej obywateli (rodziców) możliwość wynikająca z art. 37 ustawy Prawo oświatowe [edukacja domowa] dotyczy nie każdej, ale wybranej, szczególnej ich grupy, mającej możliwości organizacyjne, wiedzę merytoryczną, by prowadzić systematyczny proces uczenia swojego dziecka”.

Dalej resort argumentuje:

„Ustanawiając powszechne wymogi edukacyjne (także podstawy programowe) Państwo gwarantuje i odpowiada za przekazywanie jednolitych treści, w tym także istotnych z punktu widzenia kształtowania tożsamości danej społeczności, wspólnych celów i wartości”.

Dopuszczenie rodziców do tego, aby mogli samodzielnie uczyć własne dzieci w domu, według MEN

„nie jest ustanowieniem równoległej czy konkurencyjnej ścieżki kształcenia”.

Aż w końcu czytamy:

należy mieć na uwadze, że wybór edukacji domowej oznacza przejęcie przez rodziców lub opiekunów prawnych głównej odpowiedzialności za proces nauczania dziecka – zarówno w zakresie organizacyjnym jak i merytorycznym”.

Oświata jak Kulturkampf

Przyjrzyjmy się bliżej całej tej powyższej argumentacji i spróbujmy nanieść ją na kontekst historyczny.

W historii naszej cywilizacji aż do XIX wieku odpowiedzialność za wychowanie i edukację dzieci zawsze spoczywała na rodzinie. Edukacja rozumiana jako zadanie publiczne oraz obejmująca jednakowo i pod przymusem wszystkie dzieci, była czymś nie do pomyślenia. Co więcej, taki postulat jest fundamentalnie sprzeczny z podstawami katolickiej etyki społecznej. Ta od zawsze podkreśla, że państwo ma wobec rodzin i jednostek charakter pomocniczy. W związku z tym może wesprzeć rodziny w procesie edukacji dzieci, ale nie może ich w tym wyręczać, ani tym bardziej przejąć odpowiedzialności za edukację i wychowanie. Zwracał na to uwagę m.in. Sługa Boży o. Jacek Woroniecki w swojej pracy „Państwo i szkoła. Rozprawa z etatyzmem kulturalnym”.

Trafnie więc podkreśliło MEN, że aktualnie obowiązujący system oświaty to „wielka zmiana cywilizacyjna”. Co należy wyraźnie podkreślić – chodzi przy tym o odejście od zasad cywilizacji łacińskiej.

Rządowa narracja wyraźnie wskazuje na uzurpację ze stronę władzy państwowej, która rości sobie prawo do przejęcia od rodziców odpowiedzialności za wychowanie i edukację dzieci. Pojawiają się przy tym bardzo pozytywnie brzmiące hasła, takie jak: „dobro wspólne”, „wspólne cele” i „wspólne wartości”. Powstaje przy tym jednak pytanie – ale jakie to są konkretnie te „wspólne wartości”? Kto ustala, co jest dobre, słuszne i godziwe, a co złe?

Ustala to państwo. A dokładnie urzędnik z nadania politycznego, czyli minister edukacji (docelowo mają to ustalać komisarze europejscy, gdyż w myśl forsowanych zmian, to UE ma przejąć kontrolę nad oświatą w krajach członkowskich, a rządy państw byłyby jedynie podwykonawcami wytycznych edukacyjnych płynących z Brukseli i Berlina).

Aktualnie obowiązujący w Polsce (i wielu innych krajach) system oświaty stanowi kontynuację XIX-wiecznego modelu pruskiego Kulturkampfu, który próbowano narzucić społeczeństwu za pomocą scentralizowanego, odgórnego i przymusowego systemu szkolnictwa. Wszystkie dzieci miały spełniać jednakowe standardy i wytyczne, aby być w przyszłości dobrymi Niemcami, protestantami, urzędnikami i żołnierzami. Podobnie jest dzisiaj. Jak zaznaczyło MEN, centralny i obowiązkowy system edukacji istnieje gdyż „nie wszyscy członkowie społeczności kierują się jednym, uniwersalnym wzorcem ideowym” (czyli np. rodzice katolicy, którzy nie chcą, aby ich dzieci były „edukowane zdrowotnie” poprzez oswajanie z masturbacją i rozwiązłością seksualną).

Jak przyznało ministerstwo, niemożliwa jest równoległa lub alternatywna ścieżka kształcenia dziecka niż to, do czego prawnie zmuszeni są uczniowie w ramach ustalonego przez polityków i urzędników systemu edukacji.

Oto dorobek 35 lat „wolnej Polski” pod postacią III RP – nie mogą istnieć szkoły niezależne od rządu, ministerstwa, kuratoriów i aktualnej polityki partyjnej.

Tej cywilizacyjnej odpowiedzi udzieliło ministerstwo kierowane przez Barbarę Nowacką, czyli jeden z resortów rządu Donalda Tuska. Narracja MEN wyraża przy tym ciągłość myślenia o nauczaniu i oświacie od PRL przez wszystkie dotychczasowe rządy po 1989 roku. Były i są one zgodne co do tego, że filarem edukacji ma być państwowe, przymusowe i etatystyczne szkolnictwo. Warto w tym momencie przypomnieć, że poprzedni rząd PiS prześladował placówki wspierające rodziny w edukacji domowej, przeforsował „edukację włączającą” oraz szereg innych działań, które pogłębiły etatyzm i centralizm.

W momencie pisania tych słów (październik 2025 r.) wiele wskazuje na to, że w kolejnych wyborach parlamentarnych dojdzie do zmiany władzy. Patrząc na obietnice wyborcze większości prawicowych i katolickich polityków aktualnej opozycji widać, że chcą oni utrzymania systemu oświaty w obecnej formie (socjalizm, centralizm, etatyzm, przymus, biurokracja, kontrola). Proponowane przez nich zmiany w ogóle nie dotyczą zaś kwestii istotowych i najbardziej fundamentalnych, tylko trzeciorzędnych przypadłości – takich jak treści podręczników lub liczby godzin takich czy innych przedmiotów.

Podsumowując – wbrew pozorom, nie o edukację domową w tym wszystkim chodzi. Jeżeli nie masz, Czytelniku prawa do tego, aby samodzielnie uczyć i wychowywać własne dzieci we własnym domu według własnych standardów, to znaczy, że Twoje prawa rodzicielskie de facto nie istnieją i zostały Ci odebrane.

Zaciskanie pętli wokół edukacji domowej to po prostu część domykania całego systemu nauczania w Polsce zgodnie z wytycznymi płynącymi z Zachodu, gdzie rewolucja oświatowa, społeczna i kulturowa zaszła już o wiele dalej niż u nas. Docelowo edukacja domowa ma być w Polsce zakazana (podobnie jak jest np. w Niemczech), przymus szkolny ma zostać wzmocniony (np. ograniczenie liczby dopuszczalnych nieobecności, o czym od dawna mówi resort Nowackiej), tak zwana edukacja seksualna ma być przedmiotem obowiązkowym i ocenianym, a wszystkie szkoły mają zmienić się w przechowalnie dzieci i młodzieży z daleka od własnych rodzin w celu indoktrynacji i demoralizacji młodego pokolenia Polaków.

Aktualny system nie służy dobru dzieci. Służy wyszarpaniu ich spod wpływu rodziców – przede wszystkim wpływu moralnego i wychowawczego. Ograniczanie edukacji domowej oraz pogłębianie tzw. reform w szkolnictwie ma to zrywanie więzów rodzinnych i międzypokoleniowych jeszcze bardziej nasilić.

Co w tej sytuacji robić?

Konieczna jest walka o niezależność edukacji i swobodę wychowania dzieci. Kluczowe punkty w tej walce to:

– zniesienie przymusu szkolnego, czyli wstępu do totalitarnej indoktrynacji i inwigilacji rodzin,

– likwidacja MEN i kuratoriów oświaty oraz nadzoru urzędników i polityków nad szkołami,

– umożliwienie Polakom swobodnego tworzenia szkół niezależnych od aktualnej władzy politycznej.

Ta walka to długofalowa praca cywilizacyjna, prawna, ustrojowa i społeczna, którą należy prowadzić dwutorowo:

1) Na poziomie rodziców – poprzez budowanie świadomości, przebudzenie sumień i mobilizowanie Polaków do tego, aby przejęli osobistą odpowiedzialność za wychowanie własnych dzieci. Aby aktywnie zaangażowali się w życie szkół (obecnie wielu rodziców nawet w szkołach katolickich tego nie robi). Aby tworzyli własne, liczne szkoły prywatne, odpowiadające katolickim celom wychowawczym i edukacyjnym (i aby były to szkoły prawdziwie katolickie „z ducha”, a nie tylko z szyldu i nazwy). Aby wspierali się w edukacji domowej tam, gdzie to możliwe. Aby budowali środowisko lokalne w swoim miejscu zamieszkania, które sprzyja wychowaniu dzieci (organizacje społeczne, inicjatywy, sport, harcerstwo, budująca rozrywka itp.)

2) Na poziomie politycznym – każdy program polityczny, który umacnia lub cementuje istniejący centralizm oświaty oraz nadzór polityków i urzędników nad szkołami, rodzinami i uczniami, powinien być co do zasady odrzucony przez środowiska katolickie, prawicowe i wolnościowe.

Konieczna jest przy tym wytężona praca mediów i środowisk społecznych, aby Polacy nie dawali się nabrać na kolejne obietnice wyborcze przewidujące naprawę edukacji polegającą na wymianie aktualnego ministra na bardziej „naszego”, pozmienianiu detali w treści podręczników szkolnych czy zwiększeniu godzin lekcyjnych „patriotycznych” przedmiotów. Taka „naprawa” to w swojej istocie nic innego jak pudrowanie trupa i „socjalizm z ludzką twarzą”, który w żaden sposób nie może przyczynić się do realnej zmiany społecznej i odwrócenia „wielkiej zmiany cywilizacyjnej”.

Należy również publicznie rozliczać polityków z tego, na ile gdy sprawują władzę lub urząd przyczynili się do uwolnienia edukacji, zmniejszenia biurokracji i ograniczenia kontroli państwa nad szkołami, rodzinami i uczniami. Rozliczać z tego, jak wiele wolności w zakresie wychowania, edukacji i nauczania politycy przywrócili rodzinom w trakcie swojej kadencji. Jeżeli nie przywrócili – czerwona kartka.

Jak trafnie zauważył niedawno na łamach pisma „Polonia Christiana” dr Jakub Majewski, do pewnej próby postawienia swojego rodzaju Pacta Conventa, pewnych bardzo ogólnych warunków politykom prawicy, doszło w Polsce przed ostatnimi wyborami prezydenckimi w ramach tzw. deklaracji toruńskiej. Historycznie, jak przypomniał dr Majewski:

„pacta conventa to dokumenty specyficzne dla polskiego ustroju, w którym szlachta decydowała o wyborze króla i w związku z tym mogła od niego oczekiwać spełnienia takich czy innych żądań”.

Stwórzmy więc takie Pacta Conventa w zakresie edukacji. Niech warunkiem poparcia dla danego polityka lub partii będzie obietnica uwolnienia edukacji spod ścisłego nadzoru ministrów, urzędników i biurokratów oraz umożliwienia Polakom tworzenia niezależnych szkół i swobody edukacji domowej.

A po wyborach – rozliczenie z tych obietnic. Szczegóły takiego „paktu” niech staną się przedmiotem debaty społecznej na prawicy. Da to nadzieję na przywrócenie choćby minimum wymagalności od klasy politycznej oraz odzyskania przez Polaków wolności w zakresie edukacji i wychowania własnych dzieci.

Marcin Musiał

Katastrofa „Edukacji Zdrowotnej” – ministerstwo ukrywa dane

Katastrofa „Edukacji Zdrowotnej” – ministerstwo ukrywa dane

https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/katastrofa-edukacji-zdrowotnej–ministerstwo-ukrywa-dane

Katastrofa „Edukacji Zdrowotnej” – ministerstwo ukrywa dane

Rafał Topolski | 16/10/2025

Nowy przedmiot w szkołach okazał się totalnym fiaskiem.
Zajęcia z „Edukacji zdrowotnej” – reklamowane przez minister Barbarę Nowacką jako „niezbędne dla dobrostanu uczniów” – świecą pustkami.
W wielu szkołach w całej Polsce na lekcje nie zapisał się ani jeden uczeń.
To nie przypadek, lecz wyraźny znak sprzeciwu wobec ideologicznej indoktrynacji pod przykrywką troski o zdrowie.


Fatalna frekwencja – rodzice powiedzieli „dość”

Dane płynące z miast w całej Polsce są miażdżące.

·       W Szczecinie na zajęcia uczęszcza zaledwie 12 procent licealistów, w technikach – 7 procent.

·       W Radomiu – 12 procent.

·       W powiatach tatrzańskim i nowotarskim aż 98 procent uczniów zrezygnowało z uczestnictwa.

·       W Warszawie – 86 procent, w Rzeszowie – 81 procent, w Kielcach – 77 procent, a w Olsztynie – 72 procent.

To nie są pojedyncze przypadki. To masowy bunt rodziców, którzy nie pozwolą, by ich dzieci uczono treści sprzecznych z moralnością katolicką i zdrowym rozsądkiem.

Ministerstwo milczy, bo dane są kompromitujące

Minister Barbara Nowacka zapowiedziała, że oficjalne dane o frekwencji zostaną ujawnione 10 października. Tymczasem – cisza.

Zamiast transparentności pojawiły się wymówki o „pogłębianiu analizy” i „braku obowiązku szkół do przekazania informacji”. W rzeczywistości wszystko wskazuje na jedno: frekwencja jest katastrofalna, a ministerstwo próbuje ukryć skalę porażki.

Jeszcze bardziej szokujące jest to, że Nowacka uhonorowała medalami osoby odpowiedzialne za opracowanie programu, który okazał się totalnym fiaskiem.
To jakby nagradzać architektów budynku, który właśnie runął.

Dlaczego rodzice odrzucili „Edukację zdrowotną”?

Rodzice dobrze wiedzą, że pod pozorem rozmów o „zdrowiu psychicznym” kryje się ideologia gender – wizja człowieka, który „może wybrać sobie płeć” i zrywa więź z Bożym porządkiem.

Program nie ma podręczników, nie ma jasno określonych treści, a nauczyciele nie potrzebują żadnych kwalifikacji. To nie edukacja – to eksperyment na dzieciach.

Zamiast prawdy o rodzinie, wierności i czystości, dzieci mają słuchać o „orientacjach psychoseksualnych” i „tożsamości płciowej”. Nic dziwnego, że rodzice masowo wypisują swoje dzieci z tych zajęć.

Rodzice wygrywają bitwę, ale wojna trwa

To pierwsze zwycięstwo rodziców – ale nie koniec walki.

Ministerstwo nie zamierza się poddać. Już dziś pojawiają się głosy, że „edukacja zdrowotna” ma być obowiązkowa od przyszłego roku.

Dlatego każdy katolik, każdy rodzic, każdy nauczyciel musi pozostać czujny. To właśnie rodzina wierna Chrystusowi jest dziś bastionem w obronie niewinności dzieci.

Zamiast indoktrynacji – prawda i Boży porządek

Zamiast pustych ideologii, polskie szkoły potrzebują prawdziwej edukacji opartej na fundamentach chrześcijańskich – o wierności, małżeństwie, rodzinie, skromności i szacunku do życia. To nie państwo, ale rodzice mają prawo i obowiązek wychowywać swoje dzieci zgodnie z wiarą.

Dlatego nasza kampania Polska Katolicka, nie laicka będzie nadal demaskować programy, które próbują podważać Boży porządek w wychowaniu.


Wezwani do działania

To, co wydarzyło się w szkołach, pokazuje jedno – Polacy nie dali się zwieść. Ale zwycięstwo trzeba obronić.
Wzywamy wszystkich rodziców, by nie ustępowali ani na krok.

„Zatrute umysły”. Czy uda się uratować dzieci przed szkołą urządzaną przez minister Nowacką?

„Zatrute umysły”. Czy uda się uratować dzieci przed szkołą urządzaną przez minister Nowacką? – PCH24.pl

https://pch24.pl/zatrute-umysly-czy-uda-sie-uratowac-dzieci-przed-szkola-urzadzana-przez-minister-nowacka


To, z czym dziś mamy do czynienia w całym systemie edukacji, to nic innego jak próba przejęcia kontroli nad dziećmi i młodzieżą. By to się udało, trzeba wyrwać je z więzów rodziny, tradycji, kultury oraz spod wpływu nauczania Kościoła…

Zresztą przedstawiciele ministerstwa edukacji wcale nie ukrywają swoich zamiarów. Wprost mówią o tym, że to nie rodzice, a politycy – a co za tym idzie, także szkoła – wiedzą lepiej, co dla dzieci jest dobre  mówi Łukasz Korzeniowski, reżyser filmu „Zatrute umysły”, w rozmowie z PCh24.pl.

Czytaj rozmowę pod oknem filmu

Zapraszamy na premierę filmu ZATRUTE UMYSŁY:

https://youtu.be/Jq6znu0bVqs

Mamy w Polsce kryzys demograficzny, coraz mniej osób chce zakładać rodziny, a zapotrzebowanie na psychologów rośnie. Zwykle w trudnych sytuacjach mawia się, że „nadzieja w młodym pokoleniu”… Tymczasem młodzi otrzymują „edukację zdrowotną”. Ona pomoże czy tylko pogłębi dzisiejsze problemy?

Niestety, założenia tak zwanej edukacji zdrowotnej idą w bardzo niebezpiecznym kierunku. Promuje się skrajny indywidualizm, skupianie na sobie samym i na własnej przyjemności. Co więcej, owa przyjemność ma być często dostępna „na życzenie” – tu i teraz. Właśnie w tym kierunku idą zmiany systemu edukacji. To ma konsekwencje. Bo właśnie takie wzorce – a może właściwszym będzie powiedzieć tu: modele zachowań – będą promowane i utrwalane wśród ludzi młodych.

Myślę, że wszystkim doskonale jest znane powiedzenie: „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” – ono znakomicie oddaje powagę sytuacji. Bowiem owe złe nawyki, bardzo szkodliwe z punku widzenia właściwego rozwoju człowieka, zaszczepione w młodych ludziach za sprawą szkoły, zostaną z tymi ludźmi do końca życia – i to jako problem. Sytuacja jest zatem bardzo poważna.

Ponadto okazuje się, że wartości takie jak rodzina, troska o dzieci, patriotyzm, praktycznie w proponowanej podstawie programowej nie istnieją. W filmie zwróciła na to uwagę Agnieszka Pawlik-Regulska z Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Wskazała, że słowa: „matka” czy „ojciec” w dokumentach Ministerstwa Edukacji Narodowej nie są wymienione ani razu!

W podstawie programowej nie zabrakło za to miejsca na szerokie omówienie antykoncepcji czy aborcji, i to w afirmatywnym ujęciu. Za to ciąża traktowana jest jako problem, którego za wszelką cenę trzeba unikać… I mając to wszystko na uwadze, odpowiedź na powyższe pytanie jest jasna i jednoznaczna.

Tytuł filmu, który trafia właśnie do Widzów, brzmi: „Zatrute umysły”. To wyjaśnijmy, czyje to umysły, czym są zatrute… I w jakim celu?

Nie od dziś wiadomo, że lewica chce jak najmocniej kontrolować społeczeństwo. Aby to czynić, potrzebne jest narzędzie wpływu. A skoro mówimy o „hodowaniu” sobie przyszłego odbiorcy lewackich treści, to nie ma wątpliwości, że idealnym narzędziem jest tu szkoła. W ten sposób już od najmłodszych lat można decydować, jak ukształtować obywateli i sukcesywnie zatruwać ich umysły.

To, z czym dziś mamy do czynienia w całym systemie edukacji, jest niczym innym, jak próbą przejęcia kontroli nad dziećmi i młodzieżą. By taki zamiar się powiódł, trzeba wyrwać je z więzów rodziny, tradycji, kultury oraz spod wpływu nauczania Kościoła…

Zresztą przedstawiciele ministerstwa edukacji wcale nie ukrywają swoich zamiarów. Wprost mówią o tym, że to nie rodzice, a politycy – a co za tym idzie, także szkoła – wiedzą lepiej, co dla dzieci jest dobre. Proszę zauważyć, że mówimy tu o sytuacji, w której ci, którzy są najbliżej dziecka – czyli rodzice – nie będą mogli decydować o jego wychowaniu. Zrobi to urzędnik, nauczyciel, wychowawca pracujący pod dyktando aktualnie „obowiązujących” trendów.

Dziś w świecie Zachodu takim trendem jest np. edukacja seksualna prowadzona według standardów WHO, a zatem – i to pokazuję dokładnie w filmie – mówimy o systemowej deprawacji młodych ludzi od najmłodszych lat.

Wszystko to bardzo przypomina mi czasy komunistyczne, kiedy państwo wiedziało zawsze lepiej, co jest dobre dla obywatela…

Film pokazuje też między innymi, kto odpowiada za „edukację seksualną” i z jakich wzorców czerpie… Ta analiza powinna zaalarmować rodziców?

Może nie będę zdradzał szczegółów, ale rzeczywiście w filmie pokazujemy, do jakich źródeł sięgają owe standardy edukacyjne i jacy ludzie za nimi stoją. To nie jest „wiedza tajemna”, ale jakoś nieprzebijająca się do szerokiej publiczności. I myślę, że wielu Widzów ubogaconych o te fakty – jeśli dotąd nie zweryfikowało swoich poglądów na tzw. edukację seksualną w zakresie jej szkodliwości – z pewnością to uczyni. Choćby dla dobra swoich dzieci.

Podam tylko jeden przykład. W dokumencie przedstawiamy np. osoby odpowiedzialne za przygotowanie podstawy programowej Edukacji zdrowotnej. Szczególnie dokładnie omawiamy postać Zbigniewa Izdebskiego, który kieruje zespołem ministerialnym. A jak się okazuje, jest to osoba w tym kontekście bardzo niebezpieczna; osoba, która już wcześniej „zasłynęła” skandalicznymi badaniami młodzieży szkolnej i konsekwentnym promowaniem wulgarnej seksedukacji.

Film pokazuje również rolę wspomnianej już Światowej Organizacji Zdrowia i jej standardów edukacji seksualnej w powstawaniu nowego przedmiotu.

Jeśli idzie o agendę LGBT, gender – gdy oglądamy napływające z Zachodu obrazki ilustrujące prawdziwe oblicze edukacji seksualnej, często spotykają się one z opiniami, że to straszenie, że nic takiego w Polsce się nie wydarzy… To przejaw lekkomyślności?

Niestety, ale doświadczenia tutejszej ustrojowej transformacji po 1989 roku pokazują, że Polska często w sposób bezmyślny i nieodpowiedzialny kopiowała różne wzorce kulturowe i społeczne z krajów Zachodu.

Od wielu lat obserwujemy, jakie spustoszenie sieje seksedukacja w krajach starej Unii. Dzieci są tam deprawowane od najmłodszych lat. Stają się ofiarą propagandy gender i LGBTQ+. Coraz częściej dochodzi do promowania okaleczania własnego ciała w ramach tak zwanej tranzycji. I mówimy tu o małych dzieciach!

Tu nie zadziała mechanizm: „u nas to niemożliwe”; przecież „nasza chata z kraja”… Obawiam się, iż o ile władza nie natrafi na mocny, zorganizowany opór społeczeństwa, to ministerstwo edukacji wprowadzi w naszym kraju obowiązkową wulgarną seksedukację, wraz ze wszystkimi negatywnymi jej skutkami. Dziś, jak wiemy – z powodu wyborów i buntu społecznego – sprawę odłożono. Ale ona powróci szybciej niż nam się wydaje. Trzeba być czujnym. Tu chodzi o dobro dzieci!

A przecież szykowany przez lewaków eksperyment na młodym pokoleniu skończyłby się dla dzieci tragicznie. Patrzmy na efekty lewackich działań na Zachodzie i bądźmy tym razem mądrzy przed szkodą! Nasz film dokumentuje wszystkie te zjawiska. Tym bardziej zachęcam do zapoznania się z tym dokumentem.

Z pewnością warto poznać fakty i wsłuchać się w głos ekspertów, którzy na co dzień zajmują się edukacją, ale w dobrym słowa tego znaczeniu. Kogo zatem zobaczymy w filmie?

Przede wszystkim oddaliśmy głos osobom, które mocno włączyły się w społeczny ruch oporu wobec działań polskiego rządu. W filmie usłyszymy i zobaczymy m.in. Hannę Dobrowolską – eksperta oświatowego, autorkę podręczników szkolnych. Głos zabrała także Agnieszka Pawlik-Regulska – nauczycielka, koordynator Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Nie zabrakło też głosu dziennikarzy i publicystów od lat zajmujących się sprawami polskiej edukacji. W filmie wystąpili: Jan Pospieszalski, Łukasz Warzecha, Łukasz Karpiel, Paweł Chmielewski, a także Sławomir Skiba ze Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i Rafał Dorosiński z Ordo Iuris.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Austyn

Zapraszamy na premierę filmu ZATRUTE UMYSŁY

Naciski MEN i groźby. „Edukacja zdrowotna”, uwaga !

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Dotarliśmy do pisma, jakie Ministerstwo Edukacji Narodowej poprzez sieć podległych sobie kuratoriów kieruje do szkół.

Oto treść pisma:

Szanowni Państwo Dyrektorzy, w związku z wprowadzeniem od dnia 1 września 2025 r. w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych przedmiotu Edukacja Zdrowotna, w załączeniu przekazuję przygotowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej materiały informacyjne w formie elektronicznej (ulotka oraz plakat) dotyczące niniejszego przedmiotu. Zachęcam do wykorzystanie otrzymanych materiałów w trakcie spotkań informacyjnych nt. przedmiotu edukacja zdrowotna z rodzicami. Przypominam również, że na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej, a także stronie Zintegrowanej Platformy Edukacyjnej, znajdą Państwo obszerne i rzetelne materiały dotyczące ww. przedmiotu, które mogą okazać się pomocne i dodatkowo wesprzeć merytorycznie Państwa komunikację z rodzicami. Dziękuję za dotychczasową współpracę i zaangażowanie we wspólne działania wspierające edukację dzieci i młodzieży.

Wspieram

Powyższy list jest potwierdzeniem tego, co pisałam w poprzednich moich mailach do Pana: to nie przypadek, że szkoły angażują się w kampanię ZA edukacją zdrowotną. To zorganizowana akcja sterowana centralnie z MEN i narzucana szkołom, by wywierały presję na rodziców i samych uczniów. 

Wciąż dostajemy sygnały o dzieciach, które zmuszono do uczestnictwa w lekcjach, z których uprzednio zwolnili je już swoim oświadczeniem rodzice.

W jednej ze szkół w rejonie Białegostoku dzieci musiały siedzieć z resztą klasy na edukacji zdrowotnej, a nauczyciel pozwolił im jedynie „zająć się sobą i nie uważać”.

W innej szkole – podstawówce na Górnym Śląsku – pomimo wcześniej złożonych rezygnacji, powiedziano uczniom VII klasy, że do 25 września i tak mają chodzić na zajęcia i mogą na nie nie przyjść dopiero po tym terminie. Tymczasem na samych zajęciach nauczyciel poddawał ostracyzmowi te dzieci, które rodzice wypisali z zajęć. I mówił, że powinny przekonywać rodziców, aby zmienili swoją decyzję.

A to tylko niektóre przykłady.

Ofiary tych nadużyć znajdują się obecnie pod opieką Fundacji i otrzymały fachową poradę oraz ofertę pójścia ze sprawą do sądu.

Wspieram

Szanowny Panie,

Fundacja Życie i Rodzina postanowiła sprawdzić, jakie są koszty kampanii propagandowej prowadzonej przez ministerstwo Barbary Nowackiej. Stoimy na stanowisku, że przejrzystość działania instytucji publicznych wymaga tego, aby obywatele wiedzieli, w jaki sposób instytucje te gospodarują pieniędzmi podatnika.

To także Pańskie pieniądze – odebrane pod przymusem w postaci podatków – są właśnie używane, aby reklamować przedmiot, który ma na celu systemową demoralizację polskich dzieci.

Wystosowaliśmy zatem do MEN pytania o koszty m.in.:

– przygotowania materiałów wizualnych, druku tychże materiałów i ich rozsyłki,

– sporządzenia i postprodukcji nagrań video, przygotowania infografik,

– ewentualnego wykupu powierzchni reklamowej, czasu antenowego, opłacenia reklam w Internecie i postów sponsorowanych na portalach społecznościowych,

– współpracy płatnej z influencerami, youtuberami, liderami opinii publicznej,

– zaprojektowania i prowadzenia stron internetowych, które służą kampanii pro-EZ.

Wspieram

Tymczasem przypominam, że już tylko przez tydzień można złożyć rezygnację z zajęć edukacji zdrowotnej. Teraz rodzice i uczniowie słyszą, że przedmiot będzie służył zdrowiu. Po 25 września, gdy już nie będzie można zrezygnować z zajęć, może się okazać, że nauczyciele będą jednak realizować program założony przez MEN: seksualizację nieletnich, tresurę pod wytyczne WHO, propagandę klimatyzmu, ideologię LGBT i inne lewackie obsesje.

Nie wolno narażać dzieci na podobne treści.

Z wyrazami szacunku,

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Wszystkie działania, które obecnie podejmuje Fundacja, są możliwe dzięki naszym Przyjaciołom – jak Pan, którzy pomagają finansowo i modlitewnie – za obie formy wsparcia z serca Panu dziękuję.

Dzielne dziecko uciekło z edukacji zdrowotnej. Do toalety, skąd płacząc zadzwoniło do rodziców o ratunek. „Grooming” w szkole!!

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Było to w ostatni wtorek w mieście w województwie pomorskim. Jedenastoletni Jaś (imię zmienione na prośbę rodziców) wyszedł z sali lekcyjnej pod pretekstem skorzystania z toalety. W szkolnej łazience wyjął telefon i zadzwonił do rodziców. 

Zaalarmował ich, że właśnie zaczęła się lekcja edukacji zdrowotnej, a dyrektor i nauczyciel zmusili go do pójścia na zajęcia, choć wcześniej rodzice złożyli oświadczenie o rezygnacji z EZ. Jaś mówił półgłosem, aby nikt go nie podsłuchał, był zdenerwowany, szukał pomocy u mamy i taty.

Ojciec chłopca natychmiast wsiadł w samochód i pojechał do szkoły z interwencją, a matka skontaktowała się z Fundacją Życie i Rodzina z pytaniem, co robić. Szkoła złamała prawo, a dziecko zostało narażone na wysłuchiwanie treści, na które rodzice nie wyrazili zgody.

Ponadto placówka naraziła dziecko na znaczny stres w sytuacji, w której nigdy nie powinno się znaleźć. Jaś płakał, a nauczyciel edukacji zdrowotnej zawstydzał go przed całą klasą.

Fundacja udzieliła już rodzinie Jasia pierwszych instrukcji i przedstawiła możliwe opcje działania, w tym interwencji prawnej, którą zaoferowaliśmy. Pozostajemy w kontakcie z rodzicami chłopca, poinstruowaliśmy także, co na przyszłość robić w podobnej sytuacji.

Wspieram

Dyrekcja wspomnianej szkoły ubzdurała sobie, że rezygnację z edukacji zdrowotnej można złożyć dopiero we wrześniu i to dopiero po zebraniu, na którym zostanie rodzicom przedstawiony program nauczania przedmiotu. Do tego czasu wszystkie dzieci traktuje jako zapisane na EZ i nie mogą one opuścić zajęć. A kiedy ma być zebranie? W drugiej połowie miesiąca… Jaki to sprytny plan, by jak najwięcej uczniów zostało poddane lewackiemu praniu mózgu – chociaż przez pierwsze tygodnie roku szkolnego.

To nie jedyna niebezpieczna sytuacja, do jakiej doszło w ostatnich dniach w polskich szkołach.

Otrzymuję informacje, że niektóre placówki nie przyjmują rezygnacji w formie oświadczeń rodzicielskich. Twierdzą, że ważna rezygnacja może być złożona jedynie na dokumentach, które sami podsuną. Część szkół produkuje własne formularze, ale spotkałam się także z co najmniej kilkunastoma sygnałami, że dyrektorzy czekają na formularz z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Twierdzą, że tylko na arkuszach z MEN rezygnacja ma moc prawną. Na pytanie, kiedy ministerstwo dostarczy arkusze, padała odpowiedź: nie wiemy, pewnie przed 25 wrześniaTo próba złamania sumień rodziców i zmuszenia dzieci do uczestnictwa w demoralizujących lekcjach.

Wspieram

Poprosiłam zespół prawny Fundacji o dokładną analizę przepisów i dzielę się z Panem następującymi informacjami:

– Dyrektorzy nie mają prawa wymagać złożenia rezygnacji z EZ wyłącznie na formularzu, który sami stworzą. Brak jest podstawy prawnej dla takiej praktyki.

– Tym bardziej nie mają prawa nakazywać, aby czekać na formularze, które miałoby wyprodukować ministerstwo lub kuratorium oświaty. 

– Nie istnieje żaden akt prawny, który by zawierał wzornik rezygnacji z edukacji zdrowotnej. Przepisy nakazują jedynie złożyć oświadczenie w formie pisemnej – rodzice za uczniów niepełnoletnich, uczniowie pełnoletni osobiście.

– Rozporządzenie MEN mówi o terminie granicznym 25 września 2025 r., jednak nie podaje początku terminu. Rezygnacje złożone przed 1 września są skuteczne. Można je ponowić po rozpoczęciu roku, ale nie jest to niezbędne.

– Szkoła nie może odmówić przyjęcia rezygnacji. Dyrektor szkoły jest organem administracji publicznej i jako taki nie może odmówić przyjęcia żadnego pisma. Ma je przyjąć, odnotować w dzienniku korespondencji i poświadczyć wpływ na kopii. Jeśli pracownik sekretariatu uporczywie odmawia przyjęcia pisma, można wysłać je listem poleconym za potwierdzeniem odbioru. Najlepiej poprosić potem o poświadczenie, że takie pismo wpłynęło pocztą.

– W razie problemów dobrze jest zgłosić sprawę do organu prowadzącego szkołę (wójt, burmistrz, prezydent miasta itp.).

Wspieram

Szanowny Panie,

Wprowadzając na siłę edukację zdrowotną Barbara Nowacka twierdzi, że chce nauczyć dzieci, jak obronić się przed niekorzystnymi zjawiskami. Wymienia m.in. tzw. grooming. Ten neologizm oznacza działania podejmowane w celu pozyskania dziecka, nawiązania z nim relacji, aby następnie wykorzystać dziecko (najczęściej seksualnie).

To, co wydarzyło się w szkole na Pomorzu, to był właśnie grooming połączony z wykorzystaniem relacji podległości uczeń – nauczyciel.

Mały Jaś obronił się przed wykorzystaniem bo miał zaufanie do rodziców i u nich szukał wsparcia. Bo to najbliższa rodzina jest dla dziecka źródłem bezpieczeństwa, a nie nauczyciel z pasją instruujący dzieci o różnorodnościach seksualnych, tolerancji dla LGBT i aborcji.

W chwili obecnej MEN stosuje grooming systemowo wobec dzieci w szkołach, a także usypia czujność rodziców, aby tym łatwiej dostać dzieci do rąk – choćby na ten jeden rok – i następnie potraktować je treściami, które często wyczerpują definicję pornografii.

Nie dajmy niszczyć polskich dzieci.

Raz jeszcze podaję link do oświadczenia o rezygnacji z edukacji zdrowotnej: 

https://ratujzycie.pl/wp-content/uploads/2025/08/rezygnacja-z-edukacji-zdrowotnej-oswiadczenie.pdf.

Z wyrazami szacunku i serdecznymi pozdrowieniami,

Kaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – W ostatnich dniach do Fundacji zgłaszają się setki zaniepokojonych rodziców. Możemy im pomagać dzięki naszym Darczyńcom – dziękuję za każde wsparcie, jakiego Pan udziela w tym gorącym czasie. 

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM:

 https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Roześmiane „ministry” Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer a deprawacja dzieci jak u Kinseya

Centrum Życia i Rodziny
 Szanowni Państwo,
Ministerstwo edukacji rozpoczęło masową kampanię, której celem jest przekonanie rodziców do wysyłania dzieci na zajęcia z edukacji zdrowotnej.

Roześmiane „ministry” Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer przekonują w krótkich dynamicznych filmikach, jak bardzo dbają o nauczycieli i że edukacja zdrowotna „przyda się w życiu”.
Media społecznościowe zostały zasypane grafikami przekonującymi, że na tych zajęciach uczeń dowie się m.in. dlaczego profilaktyka onkologiczna może uratować życie, jak chronić się przed dezinformacją w sieci oraz że warto dbać o środowisko naturalne w swoim otoczeniu.Ten drugi aspekt rzeczywiście może się rodzicom przydać – szczególnie w kontekście działań ministerstwa z edukacją zdrowotną.
Historia wprowadzania tego przedmiotu do polskich szkół, to od samego początku historia „ściemniania” i ukrywania niewygodnych faktów!
Dlatego tylu rodziców nadal tkwi w nieświadomości i w przekonaniu, że ich dzieci na tych lekcjach będą uczyły się pożytecznych i przydatnych życiowo kwestii!
My natomiast robimy wszystko, aby jak najbardziej nagłośnić fakt, że w ramach edukacji zdrowotnej dzieci będą oswajane z zagadnieniami takimi jak masturbacja, orientacja psychoseksualna, transpłciowość czy aborcja. Że będą niepotrzebne erotyzowane. Że w kontekście życia seksualnego program ignoruje naturalny kontekst rodziny, miłości i trwałych relacji.
Czasu zostało niewiele. Dziecko można wypisać z zajęć do 25 września.
Dlatego:
• w ubiegłym tygodniu rozesłaliśmy kilkanaście tysięcy petycji z apelem o dymisję Barbary Nowackiej oraz kilkadziesiąt tysięcy wzorów oświadczenia o wypisaniu dziecka z zajęć edukacji zdrowotnej
• wczoraj w trakcie konferencji pod Ministerstwem Edukacji Narodowej, w obecności mediów po raz kolejny pokazaliśmy, jakie szkody wyrządzi młodym Polakom jest kurs ministerstwa;
• dziś wysyłamy do naszych lokalnych współpracowników w całej Polsce kilka tysięcy ulotek, które będą rozdawać w swoich parafiach, wspólnotach, środowiskach i szkołach ich dzieci;
• a już wkrótce – dokładnie 13 września – organizujemy wielki społeczny protest przeciw deprawacji naszych dzieci!
Zapraszam Państwa bardzo serdecznie do udziału w tym wydarzeniu, a zarazem proszę o wsparcie i zaangażowanie całej tej kampanii: od tego zależy moralność tysięcy młodych Polaków!ManifestacjaWSPIERAM OBRONĘ POLSKIEJ MŁODZIEŻY!

Dlaczego napisałem wyżej o historii „ściemniania” i ukrywania?
Proszę pozwolić, że przypomnę jak wyglądało wprowadzanie tego przedmiotu.
Podstawa programowa przedmiotu edukacja zdrowotna ukazała się na stronach ministerstwa… w czwartek 31 października 2024 roku po godz. 17:00.
Zapewne Państwo byli już wtedy po pracy, przygotowując się do wyjazdu na groby bliskich lub szykując spotkania w rodzinnym gronie. Podobnie i media: wydania gazet były już zamknięte, wieczorne wiadomości gotowe, a dyżury na portalach pełnili pojedynczy dziennikarze.To znacznie ograniczyło rozgłos towarzyszący wprowadzaniu tak kontrowersyjnych tematów. Ponadto realnie skróciło czas udziału w konsultacjach społecznych (według prawa jest to 21 dni), bo niewiele osób ma ochotę ślęczeć przed komputerem w dni świąteczne.
Tamtą „ściemę” udało się nam i całej Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły ujawnić i tym samy nagłośnić temat.
W rezultacie do MEN w ramach konsultacjach spłynęło mnóstwo głosów sprzeciwu – do czego zresztą zachęcaliśmy. Udało się nam zorganizować 1 grudnia w stolicy wielki protest, który odbił się szerokim echem w mediach i dał impuls do organizacji podobnych zgromadzeń w innych miastach. Równocześnie prowadziliśmy aktywne działania w mediach społecznościowych, docierając z tymi informacjami do tysięcy Polaków.W kolejnych miesiącach dotarliśmy do wielu polskich rodziców – tydzień w tydzień odwiedzaliśmy miejscowości w całej Polsce, gdzie wyświetlaliśmy film „To nic takiego” nt. prawdziwych korzeni edukacji seksualnej i przestrzegaliśmy przed edukacją zdrowotną.

Odnieśliśmy sukces: resort wycofał się i zapowiedział, że edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym. Przez zaciśnięte zęby ogłosiła to sama minister Nowacka.
CHCĘ WESPRZEĆ TAKIE DZIAŁANIA!
Z kolei ostatnie miesiące to czas ukrywania jednego z głównych autorów podstawy programowej tego przedmiotów – prof. Zbigniewa Izdebskiego.
Czemu? Pozwolę sobie najpierw zacytować niektóre z jego wypowiedzi:Moim cichym wyzwaniem jest przyczynienie się do tego, by jak najwięcej kobiet w Polsce umiało wybrać fizyczną przyjemność, a nie czekanie latami na „głębokie uczucie”, jeśli tylko tego chcą.Kobieta także, jak mężczyzna, ma prawo nie umawiać się na związek, tylko na sam seks.Albo: Mamy prawo decydować o tym, aby prowadzić satysfakcjonujące i bezpieczne życie seksualne. To jest takie życie seksualne, które daje nam na prawo do decydowania czy, kiedy i ile dzieci posiadać (…) kobieta ma prawo do bezpiecznej aborcji.Te słowa chyba jasno pokazują, że prof. Izdebski jest zdecydowanym propagatorem wyzwolenia seksualnego i oderwania współżycia od relacji małżeńskiej!
Co więcej, prof. Izdebski za swojego mistrza uważa innego seksuologa prof. Andrzeja Jaczewskiego, który twierdził, że stosunki seksualne pomiędzy dorosłymi, a 9-letnimi dziećmi nie powinny być karane!
Przy takich poglądach nie dziwią doniesienia medialne o stałej współpracy prof. Izdebskiego z:
• Instytutem im. Alfreda Kinseya, którego wątpliwej rzetelności badania – najprawdopodobniej oparte na relacjach notorycznych pedofilów – stały się zaczynem rewolucji seksualnej lat 60;
• Planned Parenthood, czyli główną siecią klinik, w których w USA zabija się nienarodzone dzieci!
Dlaczego zatem MEN nie chwali się, że ten jednym z głównych autorów tego „prozdrowotnego” przedmiotu jest właśnie osoba o takich poglądach?
Ludzi o takich poglądach minister Nowacka upoważniła do zajmowania się jednym z najbardziej intymnych i delikatnych wymiarów życia ludzkiego. Upoważniła do formowania postaw młodego pokolenia w tym wymiarze, co w przyszłości będzie rzutowało na budowę struktur społecznych, w tym rodzinnych, a pośrednio na sytuację demograficzną i ekonomiczną kraju.Myślę, że gdyby większość rodziców dowiedziała się, według czyjego pomysłu będą realizowane te zajęcia, na które będą uczęszczać ich dzieci – natychmiast by je wypisała.Ale nie dowiedzą się o tym z mediów mainstreamowych, dlatego musimy dołożyć wszelkich starań, by dotrzeć do nich z tą prawdą!
CHCĘ, BY RODZICE WIEDZIELI!
Szanowni Państwo,właśnie po to 13 września organizujemy protest pod hasłem „Stop likwidacji polskiej edukacji!”: aby dotrzeć do każdego polskiego rodzica z rzetelną informacją i aby władze usłyszały zdecydowany głos sprzeciwu wobec ich planów.Powiemy „NIE!” ogłupianiu i demoralizowaniu najmłodszych! Powiemy „NIE!” usuwaniu treści patriotycznych z podstawy programowej! Powiemy „NIE!” marginalizowaniu roli religii w polskiej szkole!Jeśli to możliwe, gorąco zachęcam do udziału. Wierzę, że tak jak poprzednio zgromadzimy tysiące Polaków i że będzie to czerwona kartka dla pani minister!Zapraszam zatem wszystkich Państwa 13 września na godz. 12.00 do Warszawy na Plac Zamkowy w pobliże kościoła św. Anny.
Bardzo liczę na Państwa obecność i zaangażowanie w działania, które podejmujemy. Tylko masowe wypisywanie uczniów z zajęć edukacji zdrowotnej może powstrzymać ministerstwo przed dokręcaniem śruby demoralizacji.Pisałem o tym niedawno – ich celem jest powrót do pierwotnego planu i objęcie systemową deprawacją wszystkich dzieci.I nie ma dla nich znaczenia, co na ten temat myślą rodzice.Dlatego raz jeszcze proszę o rozpowszechnianie naszych petycji, informowanie w swoich środowiskach o możliwości wypisania dziecka ze szkodliwych zajęć i przekazywanie zaproszenia na protest w Warszawie.
Ale bardzo Państwa proszę także o finansowe wsparcie naszych działań związanych z informowaniem rodziców. Tylko dziś spakowaliśmy kilka tysięcy ulotek na temat edukacji zdrowotnej, które trafią wkrótce w ręce rodziców w całej Polsce i przyczynią się do wypisania kolejnych dzieci z deprawujących zajęć – musimy opłacić fakturę za ich wydruk i dystrybucję.
Przygotowujemy również plakaty, które w stołecznych parafiach i na warszawskich ulicach będą zachęcały do udziału w proteście, a także bannery, które znajdą się na scenie podczas wydarzenia. To koszty rzędu co najmniej 6 000 zł.
Dlatego bardzo Państwa proszę o finansowe wsparcie działań na rzecz ochrony polskich dzieci dobrowolnym datkiem w wysokości 50 zł, 100 zł lub 200 zł czy nawet 500 zł bądź innymi, jaki uznają Państwo za właściwy.

WSPIERAM TAKIE DZIAŁANIA!

Kończąc tę wiadomość, podzielę się z Państwem informacjami, które dochodzą do nas z terenu.
Są miejsca, gdzie całe klasy wypisują się z edukacji zdrowotnej, ale są i takie, w których wypisują się jedynie pojedyncze osoby.
Nie zatrzymujemy się więc ani na moment – to ostatnie chwile, aby ostrzec rodziców i dotrzeć do nich z przekazem odkłamującym resortową propagandę.. Liczę na Państwa wsparcie i zaangażowanie w tym wyjątkowym czasie!Serdecznie pozdrawiamMarcin Perłowski - Dyrektor Centrum Życia i Rodziny, Wiceprezes Zarządu    WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! 
Dane do przelewu:Centrum Życia i Rodziny
Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81
Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA
Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”SWIFT: PKOPPLPW
IBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056
Centrum Życia i Rodziny
Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa
tel. +48 22 629 11 76

Barbara Nowacka – rewolucjonistka w akcji

Łukasz Warzecha: Barbara Nowacka – rewolucjonistka w akcji

Łukasz Warzecha pch24/lukasz-warzecha-barbara-nowacka-rewolucjonistka-w-akcji

(PCh24.pl)

W konkursie na najgorszego ministra edukacji w historii III RP pani Barbara Nowacka miałaby ogromne szanse na wygraną. Można bowiem uznać, iż nie mieliśmy dotąd w Polsce tak skrajnie zideologizowanego ministra edukacji.  

Ideologizacja edukacji jest oczywiście przedmiotem sporu. Wiadomo, jak to działa: strona, która aktualnie nie jest u władzy, zawsze będzie oskarżać stronę w danym momencie rządzącą o ideologizację edukacji. To nudny i zgrany standard, nawet jeżeli czasami w tych oskarżeniach coś jest.

Nie jest też tak, że strona konserwatywna jest tutaj bez winy i że nie można jej postawić żadnych zarzutów. Czasami i ona przeginała. Zwłaszcza że edukacja to dziedzina bardzo szczególna – nie tylko dlatego, że przygotowuje przyszłych obywateli Rzeczypospolitej, a więc również kształtuje przyszłość naszego państwa (jak oczywistość powinno brzmieć słynne motto Jana Zamoyskiego: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – dokładnie tak przecież jest). Również dlatego, że nieuchronnie na tym polu ścierają się dwa porządki i uprawnienia. Z jednej więc strony mamy władzę państwową, wybieraną demokratycznie, a zatem dysponującą mandatem do kształtowania państwa w określony sposób, w tym w sferze edukacji; z drugiej zaś rodziców, którzy chcą zachować konstytucyjne prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, te zaś mogą być sprzeczne z linią danej władzy. Właściwie nie ma z tego dylematu dobrego i uniwersalnego wyjścia. Tu cały czas trwa spór.

W niektórych dziedzinach może on być rozwiązywany poprzez swobodę wyboru, tak jak to jest z nauczaniem religii: kto chciał i czyi rodzice chcieli, ten uczęszczał na lekcje religii; kto nie chciał, mógł na nie nie chodzić. Wydaje się to wyjściem dość rozsądnym, bo nawet jeżeli szkoła jest – lub chcielibyśmy, aby była – generalnie posadowiona na jasno zdefiniowanych wartościach, stanowiących fundament naszej zachodniej cywilizacji, to jednak w sprawie uczestniczenia w konkretnych zajęciach szanuje autonomię rodziców i ich wolę.

Ale nie z każdego sporu da się tak wybrnąć. Weźmy choćby nauczanie historii. Jak pogodzić realistyczną, stańczykowską w duchu interpretację polskiej historii XIX wieku z ambicjami romantycznych kręgów politycznych, aby utwierdzać w uczniach straceńcze postawy insurekcyjne? A cóż dopiero, gdy mówimy o Powstaniu Warszawskim. Nie da się przecież zrobić osobnych zajęć „historia dla romantyków” i osobnych „historia dla realistów”.

Co więcej, ideologia wpycha się coraz śmielej w dziedziny, które jeszcze nie tak dawno opierały się wyłącznie na nauce. Tak jest w wciskaniem kolejnych elementów zielonej indoktrynacji do przedmiotów przyrodniczych. Przedstawianie OŹE jako rozwiązania bezwzględnie najlepszego czy twierdzenie, że zasoby naturalne planety się kończą – o tezie na temat antropogenicznych zmian klimatu nie mówiąc – to nie jest przekaz neutralny, ale nacechowany światopoglądowo. Zwłaszcza jeśli jednocześnie nie przedstawia się uczniom poglądów alternatywnych, mimo że są doskonale naukowo podbudowane.

Albo teoria ewolucji. Oczywiste jest, że trzeba o niej nauczać. Ale czy nie powinno się jednocześnie wskazywać jej mielizn, skoro są one przedmiotem naukowej krytyki od dawna, i czy nie powinno się choćby krótko wspomnieć o alternatywnych hipotezach, takich jak inteligentny projekt?

To są wszystko poważne pytania, ukazujące właściwie niemal nierozstrzygalny spór i napięcie pomiędzy rządową edukacją a rodzicielskim wychowaniem, przynajmniej w przypadku rodziców świadomych. Ten spór mógłby zostać złagodzony, gdyby państwo zaczęło prywatyzować edukację choć w części i zostawiło szkołom znacznie większą swobodę wyboru programu. Rodzice mogliby wtedy wysłać dziecko do szkoły „oświeceniowej” albo „konserwatywnej” wedle swojego upodobania. Dziś niby taką możliwość też mają, ale w bardzo niewielkim zakresie.

Wszystko to pokazuje, że polska szkoła jest systemem chwiejnej i dynamicznej równowagi. Raz ten, raz inny minister przeciąga trochę szalę na swoją stronę, coś dodaje, coś odejmuje, a rządy się przecież zmieniają. Pozostaje mieć nadzieję, że uczniowie w toku nauki nie zostają nadmiernie zdominowani przez tę czy inną stronę. To znaczy – tak było do momentu nastania pani Nowackiej. Wbrew pozorom, nawet pan Przemysław Czarnek nie był takim rewolucjonistą edukacyjnym. Ba, przy bliższym spojrzeniu jego rządy w MEN jawią się nawet jako relatywnie umiarkowane.

Pani Nowacka natomiast zerwała swego rodzaju niepisany konsens, który zakładał trzymanie się w tych przechyłach w pewnych granicach, uznawanych przez prawie wszystkich. Ta ciotka rewolucji całkiem otwarcie oznajmiła, że nie zamierza się przejmować zastrzeżeniami czy w ogóle wrażliwością drugiej strony na najbardziej podstawowym poziomie i wdroży własną skrajną agendę.

Sztandarowym jej elementem jest edukacja nazywana obłudnie zdrowotną. Przedmiot, który miał być obowiązkowy, pod wpływem protestów ostatecznie taki na razie nie będzie, ale perfidnie założono, że domyślnie dziecko ma być na niego zapisane, a ewentualnie będzie je można wypisać, składając oświadczenie do 25 września.

***

Wypisz dziecko z edukacji zdrowotnej

Kliknij TUTAJ i pobierz wzór pisma, wypełnij i złóż w szkole

***

Wbrew pozorom, to wcale nie elementy wprost seksualizacyjne są w podstawie tego przedmiotu najgorsze – je widać wyraźnie. Zaimplementowano do niej również wiele wątków nie mniej niebezpiecznych, ale znacznie trudniejszych do zidentyfikowania.

Podstawę programową dla klas IV-VI otwierają „wartości i podstawy”. W opisie wymagań ogólnych czytamy, że uczeń „okazuje szacunek sobie i rozwija poczucie własnej wartości; okazuje szacunek i empatię w relacjach międzyludzkich i jest gotów przyjąć perspektywę drugiego człowieka”, a także „prezentuje postawę optymizmu życiowego, sprzyjającego zdrowiu”. „Poczucie własnej wartości” zostało wyniesione przez lewicę na piedestał, a zwolennicy postępu przekonują, że powinno ono być całkowicie niezależne od własnych osiągnięć czy sposobu, w jaki jesteśmy oceniani przez otoczenie – co oczywiście sprzyja atomizacji społecznej i skrajnym egoizmom.

Czym z kolei miałoby być przyjmowanie perspektywy drugiego człowieka i właściwie dlaczego uczeń miałby być edukowany w takich kwestiach? Co to ma w ogóle wspólnego ze zdrowiem? Jak w ramach przedmiotu, który ma się nim zajmować, można wymagać od ucznia czegoś, co sprowadza się w dużej mierze do rezygnacji z obrony własnych zapatrywań? Wreszcie – czym jest ów „optymizm życiowy”? Czy uczeń ma być przekonywany, że nie powinien patrzeć na życie jak realista, ale jak optymista?  

W tym samym dziale „Wartości i podstawy”, tyle że dla szkoły ponadpodstawowej, czytamy, że uczeń „rozumie, że godność ludzka i szacunek wobec człowieka wykluczają wszelkie formy dyskryminacji ze względu na różnorodność ludzkiej natury”. Nie trzeba tłumaczyć, że jest to klasyczny wstęp do lewicowej indoktrynacji. Zastosowano tutaj słowa klucze, które wypełnione konkretną treścią staną się narzędziem prania mózgów: dyskryminacja – którą lewica rozciąga na praktycznie każdą krytykę postępowych w swoim mniemaniu trendów – oraz „różnorodność ludzkiej natury”, pod którym to pojęciem lewica rozumie rozmaite destrukcyjne upodobania i zachowania.

Jeszcze jeden przykład, tym razem z podstawy dla klas VII-VIII szkoły podstawowej, z działu „zdrowie społeczne”: uczeń „rozpoznaje manipulację w środowisku społecznym i rodzinnym oraz asertywnie na nią reaguje”. Czym jest manipulacja w środowisku rodzinnym, a tym bardziej – czym jest „asertywna” reakcja na nią? I dlaczego szkoła ma się tym w ogóle zajmować? Ten punkt podstawy programowej brzmi jak nawiązanie wprost do komunistycznej indoktrynacji w czasach Peerelu: uczeń ma być uodporniony na wraże przekazy płynące od rodziców i ma na nie odpowiednio reagować. Najlepiej donosząc do NKWD.

Edukacja zdrowotna jest więc po prostu programem indoktrynacji, wykraczającej dalece poza cokolwiek, co dotychczas widziała polska szkoła. Oczywiście dłużej klasztora niż przeora. Pani Nowacka wreszcie odejdzie, zwłaszcza że ma jak najgorszą opinię również w środowisku nauczycielskim. Wreszcie odejdzie również ten rząd. Wtedy przed następcami stanie pytanie, jak przywrócić zburzoną równowagę – o ile w ogóle da się to zrobić.

Łukasz Warzecha

Nowacka, czyli „szkoła zamiast rodziców”

Nowacka, czyli „szkoła zamiast rodziców”

Józef Zawadzki 30.08.2025

Pani minister edukacji Barbara Nowacka znów postanowiła uświadamiać Polakom, jak bardzo „niekompetentni” są w wychowaniu własnych dzieci. W najnowszych wywiadach stwierdza z pełną powagą, że to szkoła ma nauczyć dzieci o „tych sprawach”, bo rodzice „nie zawsze mają czas i wiedzę”, a nauczyciele — wedle jej słów — „są najlepiej przygotowani”.

I tu nie może nie pojawić się pytanie: skąd p. Nowacka dowiedziała się „o tych” sprawach, skoro w czasach, w których dorastała, w szkole nie było takiego zbędnego przedmiotu?!

MEN wprowadza „edukację zdrowotną” jako przedmiot… nieobowiązkowy, z prawem rodziców do rezygnacji. A więc niby rodzice są niekompetentni, ale to oni decydują, czy ich dziecko pójdzie na lekcje. Trochę jak w kabarecie: „Rodzice nie wiedzą, ale to oni mają wiedzieć najlepiej, czy MEN może wiedzieć za nich”, Rzecz jasna owa nieobowiązkowość to nie „łaska” ministerstwa, tylko efekt sprzeciwu i konsultacji (KEP, rodzice, opinia publiczna). W styczniu była ścieżka obowiązkowa; w marcu MEN „sam” ogłosił „nieobowiązkowe”.

Retoryka pani Nowackiej brzmi jak podręcznik hejtera: krytyków nazywa „szurią”, „pornolobby” i „urojeniowcami”, obraża prof. Czarnka, swojego poprzednika, któremu nie dorasta do pięt. Gdy ktoś pyta o rolę rodziny w wychowaniu, słyszy tego typu etykiety zamiast argumentów.

To ciekawe, bo w podstawie programowej jej własny resort mówi o „godności i szacunku” jako fundamencie zajęć. Gdzie ta godność, skoro minister edukacji obraża rodziców i w ogóle jej krytyków?

Kolejny zgrzyt: Nowacka zapewnia, że „nauczyciel jest przygotowany”. Tymczasem MEN dopiero uruchamia 11 uczelni z podyplomówkami, które mają w przyszłości wyszkolić „kadrę”. To nie jest gotowość — to dopiero plan. Na razie lekcje poprowadzą przypadkowi chętni z łapanki. Dzieci jako poligon doświadczalny? Brzmi znajomo.

Najbardziej przewrotne jest to, że „edukacja zdrowotna” obejmuje wiele działów realizowanych na lekcjach biologii: np. żywienie, zdrowie psychiczne, uzależnienia, profilaktykę, system ochrony zdrowia. Cały pakiet. Ale pani minister redukuje spór do seksu. To klasyczny zabieg PR-owy: sprowadzić całą krytykę do jednego punktu, łatwo przykleić etykietę, łatwo krzyknąć o „porno-lobby”. A że rodzice pytają o jakość, o sens, o wpływ szkoły na rodzinę? To już się nie liczy. To, co było tej pory w programie szkoły, zupełnie wystarcza i nie ma powodu, by wprowadzać do niej lewackie fantasmagorie w sprawach wychowania.

Pani minister mówi, że „życie seksualne jest elementem naszego życia” – no odkryła Amerykę, sentencja nadaje się fasadę MEN. Tylko że to niczego nie rozwiązuje. Bo edukacja to nie podmiana rodziców przez urzędnika, tylko współpraca szkoły i domu. A tej współpracy zabrakło.

Dlatego, pani Minister, mniej krzyków o „szurii” i „pornolobby”, a więcej szacunku dla rodziców. Bo prawdziwa edukacja zaczyna się w rodzinie, a szkoła ma wspierać — nie zastępować. Przekonania Barbary Nowackiej w sferze nauki i wychowania są w sprzeczności z tymiż u większości Polaków, dlatego wszyscy oni czekają, kiedy wreszcie opuści ona ten resort.

Autorstwo: Józef Zawadzki

W Sejmie pół miliona podpisów w obronie religii i etyki w szkole

W Sejmie pół miliona podpisów w obronie religii i etyki w szkole

30.06.2025 W-sejmie-pol-miliona-podpisow-w-obronie-religii-w-szkole

Pół miliona podpisów obywateli złożono w Sejmie pod projektem ustawy mającym na celu zagwarantowanie obecności religii i etyki w systemie oświaty. ustawy.

Projekt ustawy

Projekt pod nazwą „Tak dla lekcji religii i etyki w szkole” został opracowany przez Instytut Ordo Iuris dla Stowarzyszenia Katechetów Świeckich. „Szkoła powinna wychowywać, a nie być przestrzenią ideologicznych eksperymentów”, podkreślają autorzy obywatelskiego projektu 

Zgodnie z tą propozycją, uczniowie we wszystkich typach szkół – od przedszkoli po szkoły ponadpodstawowe – mieliby obowiązek uczestnictwa w dwóch godzinach religii lub etyki tygodniowo. W wyjątkowych przypadkach, za zgodą władz kościelnych, wymiar ten mógłby zostać ograniczony do jednej godziny. Przepisy nie obejmowałyby jedynie placówek dla dorosłych.

Rodzice lub uczniowie pełnoletni zobowiązani byliby do składania deklaracji wyboru pomiędzy religią a etyką do 10 lipca każdego roku. Projekt zakłada również możliwość uczestnictwa w obu zajęciach. Nowe rozwiązania miałyby obowiązywać zarówno w szkołach publicznych, jak i niepublicznych oraz prywatnych.

W myśl projektu, oceny z religii lub etyki miałyby znajdować się na świadectwach szkolnych, wpływać na promocję do kolejnej klasy oraz być wliczane do średniej ocen.

Ograniczenie możliwości rozwoju

Autorzy ustawy zwracają uwagę, że zmiany wprowadzone przez minister edukacji Barbarę Nowacką [w rozporządzeniu z 14 kwietnia 1992 roku] ograniczają młodzieży możliwość rozwoju w zgodzie z wyznawanymi przez dużą część społeczeństwa wartościami. „Szkoła powinna wychowywać, a nie być przestrzenią ideologicznych eksperymentów”, zaznaczają inicjatorzy projektu.

Koniec szkoły

Koniec szkoły

Autor: AlterCabrio, 29 czerwca 2025

To udostępnienie artykułu, zamieszczonego na gościnnych łamach portalu PCh24
w dniu 27 czerwca 2025 roku, w dzień zakończenia roku szkolnego.
Oto link do oryginalnej publikacji: LINK

Tytułowy koniec szkoły należy traktować dosłownie, bo to, co będzie po 2026 roku, nie będzie już szkołą, lecz unijną hodowlą niewolników.

=============================

Koniec szkoły

Tytuł artykułu ma znaczenie podwójne. Po pierwsze, wreszcie nadszedł koniec roku szkolnego, tej nielubianej przez nikogo pracy, zadań domowych (choć ograniczonych), wypracowań (coraz rzadziej pisanych), odpytywań (w zaniku), wierszyków na pamięć (nie uczonych), omawiania lektur (częściowo wyciętych), testów (rozwijanych ochoczo w ostatnich latach). Po drugie, od 30 lat prowadzony jest konsekwentny proces, którego fala kulminacyjna widoczna jest już gołym okiem. Ten proces to koniec szkoły, jakiej znamy, a którą cywilizacja łacińska pieczołowicie budowała od czasów starożytnej Grecji. Szkoła ta uczy dzieci mądrości i wychowuje obywatela własnego, narodowego państwa. Ażeby unaocznić ten proces wciąż nieświadomym jego uczestnikom, posłużę się kilkoma obrazkami z życia szkoły, z kilku ostatnich tygodni.

Obrazek pierwszy. Szkoła podstawowa w mieście powiatowym. Dziedziniec szkolny podczas przerwy, pani nauczycielka na dyżurze pilnuje, aby dzieciom nie działa się krzywda. Zjawia się uczeń klasy 4, sprawiający problemy, tata Bóg wie gdzie, mama sobie nie radzi. Uczeń z orzeczeniem i pod opieką wszystkich służb: psycholog, pedagog, opieka społeczna. Uczeń przybywa z deskorolką i zaczyna brewerie. Pani nauczycielka, zgodnie z wytycznymi zwraca chłopcu uwagę, aby przestał, gdyż stwarza to zagrożenie. Nauczycielka polonistka w wieku emerytalnym, poświęciła całe swojej życie zawodowe dla szkoły, a teraz poświęca swój czas dla sprawy, z powodu braku nowych nauczycieli. W reakcji uczeń wydobywa z siebie potok wyzwisk i demonstracyjnie opluwa kobietę. Sprawa trafia do pani dyrektor, pani psycholog, pani pedagog, wszystkie po licznych szkoleniach (edukacja włączająca, neuroróżnorodność, problemy psychiczne, mowa nienawiści, przemoc domowa i rówieśnicza, opanowywanie stresu). Wszystkie panie na urzędach zgodnie rozkładają ręce, mówiąc, że nic się nie da zrobić, bo taki system. Następuje wyraźna sugestia, że wina leży po stronie pani nauczycielki, która najwyraźniej nie potrafi sobie poradzić. Nieoficjalnie nauczycielka została pouczona, aby na taką okoliczność wzywała policję.

Obrazek drugi. Szkoła podstawowa w mieście wojewódzkim. Przeciętna klasa trzecia, dwadzieścia parę dzieci. Uczeń z orzeczeniem, pod stałą opieką wszystkich służb (patrz wyżej). Zaczyna ubliżać koleżankom wyzywając je od najgorszych. Pani nauczycielka w wieku przedemerytalnym, całe życie zawodowe w szkole, interweniuje, aby powstrzymać agresję słowną. W reakcji uczeń przechodzi do agresji czynnej i atakuje nauczycielkę, mierząc piąstkami w twarz. Pani nauczycielka inkasuje ciosy i w obronie własnej z trudem powstrzymuje agresora, chwytając go za rękaw. Sprawa trafia do pani dyrektor, pani psycholog, pani pedagog, wszystkie po szkoleniach (patrz wyżej).

W klasie na szczęście jest monitoring, dzięki temu pani dyrektor może ocenić, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej ucznia przez panią nauczycielkę. Następuje stwierdzenie, że pani nauczycielka sobie nie radzi, a w klasie występuje problem z agresją i przemocą. Pani psycholog przeprowadza w klasie szkolenie z porozumienia bez przemocy, ucząc dzieci i panią nauczycielkę wyrażania swoich potrzeb i emocji za pomocą mowy żyrafy. Panią nauczycielkę przed ewentualnymi konsekwencjami za przemoc wobec dziecka ratuje to, że na gorąco wezwała policję.

Obrazek trzeci. Szkoła podstawowa w mieście wojewódzkim. Pani nauczycielka matematyki, ponad 20 lat stażu pracy próbuje nauczać w klasach 7-8. W klasie ma 28 dzieci, z czego pięcioro z Ukrainy i dwoje z Afryki. Z pozostałych dziesięcioro ma opinie lub orzeczenia.

Z dziećmi z Afryki nie ma porozumienia, bo nie rozumieją języka polskiego, z angielskiego podstawowe zwroty. Uczniowie z Ukrainy mówią w języku ukraińskim.

Pani nauczycielka egzekwuje od nich wypowiedzi w języku polskim, na co uwagę zwraca jej pani pedagog specjalna, niedawno zatrudniona, po wszystkich szkoleniach (patrz wyżej, plus wielokulturowość). Pani pedagog stwierdza mocą autorytetu specjalisty, że nie wolno stresować dzieci, poza tym Polska jest już krajem wielokulturowym i nie można narzucać wszystkim jednej kultury. Pani nauczycielka nie może od uczniów wyegzekwować wiedzy, gdyż niedawno bardzo ograniczono jej zadawanie zadań domowych. Gdy robiła to nadal, przychodzili niektórzy rodzice z pretensjami, powołując się na prawa dzieci do wolnego czasu. Pani nauczycielka próbuje chociaż przeprowadzić temat z tymi dziećmi, które chcą się uczyć.

Musi jednak dostosować się do wszystkich orzeczeń, co jest praktycznie niewykonalne. Jest jednak dwójka rodziców, którzy skrupulatnie pilnują, aby nauczanie było dostosowane do ich dzieci. Mama dziecka z mutyzmem wybiórczym (nie mówi na niektórych lekcjach) domaga się, aby jej dziecko nie musiało odpowiadać na głos. Tata dziecka z dyskalkulią domaga się wysokich wyników z matematyki, aby jego pociecha dostała się do prestiżowego liceum. Pani nauczycielka stara się mimo przeszkód, ale rzadko ma na lekcjach komplet uczniów. Niektórzy opuszczają zajęcia, a ich rodzice hurtowo usprawiedliwiają absencję, inni uczestniczą w licznych akcjach, prowadzonych przez szkołę. Wycieczki, wyjazdy, zbiórki charytatywne, dni specjalne. Szkoła prowadzi wiele aktywności, wszyscy ciągle zajęci są czymś innym, niż uczenie się.

Obrazek czwarty. Gabinet pani dyrektor w szkole ponadpodstawowej w mieście średniej wielkości. Przed sobą ma ekran komputera, za pomocą którego jest w ciągłym kontakcie – z kuratorium, ministerstwami, starostwem, kilkoma innymi ośrodkami władzy. Na bieżąco odczytuje napływające w wielkiej ilości nowe informacje, polecenia, zarządzenia, wytyczne. Wszystkie są bardzo pilne i niesłychanie ważne. Ma obowiązek odpowiadać, reagować, wdrażać, rozsyłać do nauczycieli i rodziców. Na regałach piętrzą się szeregi kolejnych segregatorów kolejnych niezbędnych dokumentów. Trzeba przeprowadzić kolejne szkolenia: z nowych zasad ochrony małoletnich, z przeciwdziałaniu przemocy i wykluczeniu, ze wsparcia w depresji i kryzysach psychicznych, z tolerancji i mowy nienawiści, z kolejnych najnowszych zasad, zmieniających wcześniejsze nowe zasady przeprowadzania egzaminów.

Takich obrazków można mnożyć bez liku, i nie jest to coś nowego, lecz narasta ustawicznie, odkąd zaczęto w połowie lat 90-tych niekończącą się reformę edukacji pod zbiorczym hasłem „gonimy Zachód”. Każdy rząd bardzo dba o dzieci i bardzo chce pomóc. Ten obecny stara się jeszcze bardziej. Pochyla się nad problemami i widzi, że system nie działa. Dlatego chce go zreformować w ten sposób, że buduje zupełnie nowy system. Będzie więcej specjalistów pt. psycholog, pedagog, pedagog specjalny, nauczyciel wspomagający, doradca ucznia i rodziny, doradca ds. dostępności, doradca międzykulturowy, sygnalista. W nowym systemie nie przewiduje się nauczycieli przedmiotowych, ale to nie problem, będzie platforma cyfrowa i sztuczna inteligencja. Będzie też więcej empatii, psychoedukacji, szkoleń, uświadamiania. Będzie nowa podstawa programowa, a w niej – nowa wiedza, dostosowana do potrzeb rynku pracy przyszłości, zgodnie z celami UE (ludzie nazywani są tam siłą roboczą). Będzie edukacja zdrowotna, seksualna, obywatelska i klimatyczna. Dzieci będą zaopiekowane, a szkoła wreszcie zacznie skutecznie radzić sobie z przemocą w rodzinach, zapewniając współpracę wszystkich służb, policji, sądów, placówek zdrowia psychicznego ze szkołami i rodzinami. Będzie w pełni wdrożona edukacja włączająca, międzykulturowa, cyfryzacja, profil absolwenta. Wreszcie zapanuje powszechny dobrostan. Szkoła systemowa będzie tak dobra, że nie będzie już potrzeby szkół niepublicznych i edukacji domowej, zostaną więc zlikwidowane. Nauczycieli zastąpią edukatorzy, mający status funkcjonariusza publicznego, uprawnionego do wkraczania w każdej chwili do każdej rodziny. Wszystko dla dobra dzieci. W 2026 r. mamy wejść do nowego raju: Europejskiego Obszaru Edukacyjnego.

Tytułowy koniec szkoły należy traktować dosłownie, bo to, co będzie po 2026 roku, nie będzie już szkołą, lecz unijną hodowlą niewolników. Obecne problemy, przedstawione na czterech obrazkach są nie są czymś samoistnym. Chaos, który te problemy generuje stworzono celowo, aby najpierw zaburzyć to, co działało dość sprawnie, a potem, aby podstępem podstawić coś nowego. Są dwie grupy przyczyn obecnych problemów w szkole: po stronie ludzi i po stronie systemu.

Problemy po stronie ludzi wzięły się stąd, że współcześni rodzice źle wychowują dzieci, lub nie wychowują ich wcale, powierzając to zadanie ekranom. Stało się tak w dużej mierze dzięki wszechobecnym poradom tzw. specjalistów, których nazywam psychomagami. W unijnej szkole przyszłości to właśnie oni zastąpią nauczycieli jako edukatorzy. Problemy po stronie systemu wynikają z tego, że jest on całkowicie zależny od wpływów zagranicznych, głównie z instytucji ponadpaństwowych, szczególnie ONZ i UE. Ten problem też ma swoją przyczynę, po stronie ustroju państwa. III RP nie jest niepodległym państwem, lecz strukturą neokolonialną, której celem jest likwidacja Polski. Likwidacja obejmuje dwa aspekty: ustrojowy i społeczny. Likwidacja ustrojowa to wchłonięcie struktur państwa polskiego przez Unię Europejską, tak, żeby nie było już niepodległej Polski, tak samo, jak innych państw Europy. Likwidacja społeczna to usunięcie z umysłów młodych Polaków tożsamości polskiej i wprowadzenie tożsamości unijnej, i jednoczesna zmiana składu etnicznego mieszkańców Polski poprzez sprowadzanie imigrantów. Te dwa procesy likwidacyjne są możliwe dzięki trzeciemu: totalnemu ogłupieniu Polaków przez media, specjalistów i system edukacji. Proces ten nazywam debilizacją. Te problemy, które obserwujemy w szkole są właśnie skutkiem wieloaspektowej debilizacji narodu polskiego, prowadzonej celowo, planowo i konsekwentnie.

To jest opis tego, co nam robią, a w czym nieświadomie bierzemy udział, poprzez nieświadomość i brak reakcji. Pytanie zasadne, czy można to powstrzymać. Odpowiedź jest stanowcza i brzmi: tak.

Pojawia się drugie pytanie: jak. Na to też jest stanowcza odpowiedź: dopóki rządy w Polsce będą ślepo wykonywać życzenia i polecenia ośrodków spoza Polski, nic się nie zmieni. Naprawa szkoły wymaga suwerennej polityki państwa polskiego. Ta zaś wymaga fundamentu, czyli świadomości. Polacy muszą wiedzieć, że rządy prowadzą politykę zależną, i domagać się jej zmiany na niezależną. W obszarze edukacji wymaga to odrzucenia wszystkich zmian, wprowadzonych przez obecny rząd warszawski, a następnie naprawy tego, co zepsuły PRL i III RP. Oznacza to powrót do polskich wzorców pedagogicznych i do klasyki nauczania. Wiąże się to więc z radykalnym odrzuceniem niemal wszystkiego, co od kilkudziesięciu lat jest nauczane na uczelniach pedagogicznych.

Kolejne pytanie: kto ma to zrobić.

Odpowiedź też jest stanowcza. Najpierw, kto temu nie podoła. Nie zrobią tego obecne „elity” polityczne, wywodzące się z Magdalenki, rządzące III RP na zasadzie ping-ponga (raz jeden, raz drugi). Nie zrobią tego obecne kadry uczelniane, gdyż ludzie ci głęboko nasiąknęli wiedzą fałszywą i destrukcyjną, nigdy nie mieli do czynienia z wiedzą prawdziwą, odrzucają więc prawdę na wstępie. Nie zrobią tego obecne masy nauczycielskie, biernie prowadzone przez władzę do własnego poniżenia i upadku. Jedynym środowiskiem eksperckim, które chce rzeczywistej naprawy i wie, jak to zrobić są ludzie skupieni wokół Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS). Jest to sojusz różnych organizacji społecznych i rzeczywistych ekspertów, obejmujący szerokie spektrum środowisk niepodległościowych. Żadna prawdziwa reforma edukacji w Polsce nie będzie możliwa bez rzeczywistej współpracy ze środowiskiem KROPS. Jeśli jakaś siła polityczna, która będzie głosić naprawę edukacji nie podejmie tej współpracy, oznaczać to będzie albo działania pozorne, albo nieskuteczne, albo fałszywą flagę.

Szeroką wiedzę na temat psucia szkoły, ludzi i Polski można znaleźć w „Poradniku świadomego narodu”, wydawanym przez Instytut Wiedzy Społecznej im. Krzysztofa Karonia.

Pierwszy tom właśnie się ukazał, a jego motywem przewodnim są właśnie sprawy edukacji i wychowania. Zachęcam do poznawania prawdy, wyciągania wniosków i stosowania ich w życiowej praktyce. Zachęcam również gorąco do wspierania działań KROPS i organizacji, w niej zrzeszonych. Jest to realna rzecz, którą może zrobić od razy każdy Polak, który chce dołożyć się do ratowania Polski. Formuły działań, podejmowanych przez KROPS są różne. Kontakt i więcej informacji pod adresem www.ratujmyszkole.pl 

Bartosz Kopczyński

Instytut Wiedzy Społecznej im. Krzysztofa Karonia.

poradnik świadomego narodu-wesprzyj wydanie książki

____________

Koniec szkoły, Bartosz Kopczyński, 29 czerwca 2025

−∗−

BONUS:

Seksualny socjalizm kontra katolicyzm. Chcą dobrać się do psychiki dzieci, aby wychować wiernych janczarów, komsomolców i hunwejbinów.

Seksualny socjalizm contra katolicyzm

Autor: AlterCabrio , 16 maja 2025

Wszystkie totalitarne reżimy zawsze starają się dobrać do psychiki dzieci, aby wychować wiernych janczarów, komsomolców i hunwejbinów. Dlatego etyka wychowawcza, oparta na cnotach moralnych różnicuje, co można pokazać w zależności od wieku i dojrzałości. Do tego jednak potrzeba używać prawego rozumu, oświeconego łaską Bożą. Jest jednak inna droga, kabalistyczna, w której rzeczywistość jest konstruowana, w zależności od aktualnych pożądań. Tą drogą poszła filozofia idealistyczna, co dziś wydaje zatruty owoc postmodernizmu. Dzięki temu duża część intelektualistów uznała, że obiektywna prawda i rzeczywistość nie istnieją, mogą więc za pomocą słów konstruować dowolne byty, w zależności od potrzeb.

−∗−

Seksualny socjalizm contra katolicyzm

Zamieszczamy artykuł, który ukazał się dnia 16 maja 2025 roku na internetowych łamach PCh24, jako głos w polemice wokół przedmiotu Edukacja zdrowotna.

W dniu 14 maja 2025 r. Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wystosowało list w sprawie nowego przedmiotu szkolnego Edukacja zdrowotna, adresowany do polskich rodziców, w większości katolików. List ostrzega o zagrożeniach ze strony nowego przedmiotu i apeluje do rodziców, aby nie zgadzali się na udział swoich dzieci w tych zajęciach, określając je jako demoralizujące.

Prezydium KEP, zajmując swoje stanowisko przywołuje kilka istotnych uzasadnień: szkodliwość dla prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży; ryzyko demoralizacji i deprawacji; niezgodność z polskim prawem; zagrożenie dla długofalowych interesów rodziny; niezgodność z nauczaniem Kościoła Katolickiego oraz z objawionym prawem Bożym.

Treść tego listu wychodzi naprzeciw oczekiwaniom obrońców dzieci, rodzin i interesu narodu, walczących ze szkodliwymi działaniami MEN, zrzeszonych w ponad 80 organizacjach społecznych, tworzących Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS). Należy podkreślić, że pasterze powołali się nie tylko na względy ludzkie – prawo stanowione, dobro nieletnich i interes społeczny, ale również na względy Boskie – Magisterium Kościoła, natura stworzenia i prawo Boże.

Czytaj też:

debilizacja-kabalistyczna zemsta na chrześcijaństwie-cz. VI

Ten katolicki głos spotkał się z natychmiastową reakcją ze strony sił, promujących edukację seksualną dla dzieci. Fakty wskazują, że nieformalnym rzecznikiem tego obozu stał się jeden z bardziej znanych mainstreamowych publicystów, identyfikujący się jako katolik, Tomasz Terlikowski. Jego wpis z mediów społecznościowych został opublikowany na internetowych łamach portalu Więzi (wiez.pl) jako artykuł pt. Biskupi w sprawie edukacji zdrowotnej mijają się z prawdą.

Warto odnieść się do tego głosu, nie tylko dla potrzeb polemiki w konkretnej sprawie, ale również dla zrozumienia charakteru i stron walki o rząd dusz, jaka toczy się w Polsce i w ogóle w chrześcijańskim świecie. Argumentacja Terlikowskiego jest bowiem typowa dla określonego światopoglądu, z którym katolicy wciąż się zmagają, a którego dotąd w pełni nie pojęli. Należy więc przyjrzeć się temu dokładnie.

Odrzucenie hierarchii i Tradycji

Tomasz Terlikowski odmawia biskupom, tworzącym Prezydium KEP kompetencji do wypowiadania się w omawianych kwestiach, gdyż według p. redaktora nic nie wiedzą o realnych problemach dzieci. Należy odeprzeć tą tezę. Biskupi nie opisali swoich osobistych doświadczeń, lecz ocenili bardzo ważną społecznie kwestię, obejmującą cały naród polski, z punktu widzenia Magisterium Kościoła, Tradycji i moralności.

Urząd Nauczycielski Kościoła ma nie tylko prawo, ale przede wszystkim obowiązek wypowiadać się w tych kwestiach. W materii, o której wypowiedzieli się biskupi mają za sobą dwa tysiące lat doświadczeń wychowawczych ludzi i narodów, aktualne opinie licznych specjalistów, zdrowy rozsądek, przykłady fatalnych doświadczeń państw Zachodu, polskie prawo stanowione, katolicką naukę społeczną, katolicką etykę wychowawczą, świadectwa świętych, Tradycję i nade wszystko Ewangelię.

To odrzucenie, którego dokonuje p. redaktor jest tym samym, którego dokonał Luter, odrzucając hierarchię i Tradycję Katolicką. Podstawą twierdzeń p. redaktora jest bycie rodzicem i dziennikarzem, zaangażowanym w ochronę małoletnich. Bycie rodzicem jest faktem obiektywnym, bycie dziennikarzem i osobiste zaangażowanie kwestią subiektywnego wyboru. Podobnie dla Lutra jego „chcę” ważyło więcej, niż całe Magisterium.

Naturalizm

Redaktor Terlikowski wstydzi się za Kościół tak zwyczajnie, po ludzku, jednocześnie identyfikując się jako katolik. Powinien więc włączyć perspektywą Boską, i w swoim wstydzie uwzględnić też liczne przykłady nadużyć i heretyckich zachowań, toczących Kościół w dobie synodalnej, zaprzeczające wprost bóstwu Chrystusa i prawdziwości wiary i nauki katolickiej jako jedynej pewnej drogi do zbawienia, zaś Kościoła jako jedynego dysponenta sakramentów. Pan Redaktor woli jednak swoje własne odczucia jako osobiste prawo naturalne. Powinien więc konsekwentnie określać się „Ja, Tomasz Terlikowski”, a nie „Ja, katolik”. Jedna z kluczowych zasad masońskich brzmi: „Bóg i moje prawo”.

Stygmatyzacja przeciwnika

Pan redaktor twierdzi, że biskupi „mijają się z prawdą”, zarzucając im, że albo kłamią, albo nie rozeznali sprawy, dając upust własnym obsesjom i sugerując, że list Prezydium jest propagandą wyborczą. P. redaktor, gdyby zechciał, mógłby sprawdzić, na jakich podstawach oparli się biskupi. Poza prawym rozumem, rozpoznającym prawdę otrzymali bardzo dużo merytorycznych argumentów, które bez wątpienia stanowią o szkodliwości nowego przedmiotu. Wystarczy spytać biskupów, lub chociaż zwrócić się do KROPS lub Ordo Iuris, które dokonały dogłębnych analiz.

Pan redaktor woli jednak sugerować złą wiarę, posuwając się nawet do oskarżenia biskupów o „pseudoreligijną troskę”. Stała strategia komunistów polega na tym, że swoich przeciwników publicznie oskarżają o swoje własne intencje.

Tym gorzej dla faktów

Pan redaktor podważa wnioski, zawarte w liście Prezydium, twierdząc, że w programie Edukacji zdrowotnej nie ma żadnych treści niebezpiecznych dla dzieci. To twierdzenie można łatwo obalić, czytając zawartość podstawy programowej, a także Standardy edukacji seksualnej w Europie WHO z 2010 r. Znajduje się tam bardzo dużo treści bardzo groźnych dla psychiki dzieci i młodzieży. Bierze się to stąd, że nie są jeszcze dojrzali i nie mają odporności psychicznej ludzi dorosłych, łatwo więc ulegają wpływom.

Wszystkie totalitarne reżimy zawsze starają się dobrać do psychiki dzieci, aby wychować wiernych janczarów, komsomolców i hunwejbinów. Dlatego etyka wychowawcza, oparta na cnotach moralnych różnicuje, co można pokazać w zależności od wieku i dojrzałości. Do tego jednak potrzeba używać prawego rozumu, oświeconego łaską Bożą. Jest jednak inna droga, kabalistyczna, w której rzeczywistość jest konstruowana, w zależności od aktualnych pożądań. Tą drogą poszła filozofia idealistyczna, co dziś wydaje zatruty owoc postmodernizmu. Dzięki temu duża część intelektualistów uznała, że obiektywna prawda i rzeczywistość nie istnieją, mogą więc za pomocą słów konstruować dowolne byty, w zależności od potrzeb.

Normalizacja zła

Pan redaktor jednak przyznaje, że kwestie reprodukcyjne zajmują w przedmiocie Edukacja zdrowotna 5-10%. Kwestie reprodukcyjne, cóż za eufemizm, to już nie prokreacja, tylko reprodukcja. A może raczej anty-reprodukcja, bo młodzi ludzie więcej dowiedzą się o tym, jak się nie reprodukować, niż o prokreacji. O tym, co tam jeszcze jest, odsyłam do opracowań KROPS i Ordo Iuris, skupmy się na logice wywodu.

Wyobraźmy sobie kanapkę w postaci bułki z masłem, sałatą, pomidorem i szynką. Zatruta jest tylko szynka, ale to zaledwie cienki plasterek, mniej nawet, niż 5% całej objętości kanapki. Czy p. redaktor zaleciłby taką zdrowotna przekąskę swoim dzieciom, czy komukolwiek?

To, co w Edukacji zdrowotnej dodano do deprawacji, a co nie jest szkodliwe jest już obecne o aktualnej podstawie programowej, którą jednak MEN chce usunąć w 2026 r. Skupiamy się na seksedukacji, ale tam jest jeszcze wychowanie do szczepionek. Czy p. redaktor przekona Polaków, że wszystkie strzykawki z WHO również są zdrowe?

Redaktor udziela nam jednak sporo pożytecznej wiedzy, dowiadujemy się bowiem, jakie są główne potrzeby dzieci i młodzieży. Przemoc w Internecie, przemoc rówieśnicza, przemoc seksualna, narzędzia do obrony przed przemocą, hejt, grooming, stereotypizacja cielesności, anoreksja, depresja, potrzeba poznania ciała i zdrowia.

To są bardzo różne kategorie, część już jest ujęta w tradycyjnych przedmiotach, część jest patologią życia społecznego. Co więc powinni robić prawodawcy – opowiadać dzieciom o patologii, czy zwalczać przyczyny patologii? Przedmiot Edukacja zdrowotna pod pozorem informacji wprowadza dzieci w takie patologie, o których dowiedziałyby się dopiero za kilka lat, budząc przedwcześnie niezdrową ciekawość.

Nigdzie natomiast w przedmiocie Edukacja zdrowotna nie ma wskazania wprost – że coś jest moralnie złe i należy unikać tych zachowań, i w ogóle sytuacji, w których mogą wystąpić. Przeciwnie, pozorując informację, dokonuje się normalizacji, po to, aby młodzi ludzie potrafili sobie radzić z patologią jako normalnością. Jednocześnie władza, która ustanawia taką wiedzę nie stara się usunąć przyczyn patologii, jakimi są powszechny dostęp do szkodliwych treści i powszechna w mediach promocja zachowań niemoralnych. Władza nie stara się usunąć zła z życia społecznego, tylko pod pozorem profilaktyki przyzwyczajać do zła. Nigdzie też nie ma wskazań, jak się zachowywać moralnie, a tylko, jak się zabezpieczyć.

Kto jest właścicielem dzieci

Pan redaktor bardzo popiera dbałość szkoły o tzw. zdrowie psychiczne. Pomyślmy, czy tym powinna zajmować się szkoła. Czy raczej nie dostarczaniem wiedzy przedmiotowej i umiejętności? Czy władza ma określać, co to znaczy zdrowie fizyczne, psychiczne i seksualne, dobre samopoczucie, dobre odżywiane, zdrowy ruch? Czyżby ludzie sami już nie potrafili zdrowo żyć i odżywiać się, nawiązywać relacji, kochać się, rodzić i wychowywać dzieci? O tym wszystkim teraz ma informować urzędnik państwowy? A co jeśli do szkół napłynie fala zboczeńców, którzy ukończą kursy z Edukacji zdrowotnej? Kto ochroni nasze dzieci przed edukatorami? Kto nas ochroni przed szkołą, która nie naucza wiedzy, tylko dba o nasze samopoczucie? Czy już nikt nie będzie miał prawa do nostalgii, bo wszyscy będą musieli się uśmiechać?

Zaprawdę, p. redaktor chyba nadmierną ufność pokłada w tych, którzy zabiorą się do układania życia naszych dzieci po nowemu. Szkoła nie jest właścicielem dzieci, ani państwo, ani nawet rodzice. Ci ostatni są tylko powiernikami, a przykazane mają, aby prowadzić swoje dzieci, aż dorosną i dojrzeją, i tak ich wychować, aby dążyły do zbawienia wiecznego duszy. Dobrostan psychofizyczny nie powinien być celem, tylko środkiem do celu. Nowa edukacja chce natomiast usunąć wszystko, co było i zastąpić to dobrostanem, a to sprawi, że dzieci tak wychowane nie będą potrafiły starać się o dobrobyt.

Co to za światopogląd

Przegląd głównych tez p. redaktora pozwala zidentyfikować, jaki światopogląd stoi za takimi przekonaniami. To myślenie socjalistyczne, w którym człowiek nie ma własnej duszy ani własnej wolności, jest zaledwie częścią całości, trybikiem w machinie społecznej. Ta machina to państwo, które jest właścicielem wszystkiego – środków produkcji, transportu, ziemi, zasobów, ludzi, sumień. Rodzice nie mają tu praw rodzicielskich, a jeno obowiązki wobec państwa. Państwo określa sposób wychowania, kontroluje rodziców i odbiera dzieci, gdy uzna, że wychowują niewłaściwie. To znaczy, jeśli nie dbają o zdrowie młodych obywateli – fizyczne, psychiczne, społeczne, seksualne, reprodukcyjne. Jeśli nie informują o aborcji, nie fundują antykoncepcji córkom, nie pozwalają na różnorodne relacje emocjonalne i seksualne.

Tak stanowią zasady WHO, to wdraża UE, w tym kierunku idzie polska edukacja – do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego. Niechże p. redaktor o tym poczyta i wypowie się. Póki co jednak, wypowiedzi mamy inne, i tak się składa, że są one całkowicie zbieżne z celami sił, dążących do budowy państwa europejskiego, a to zakłada likwidację narodów i rodzin, aby stworzyć jednolity zasób ludzki. Edukacja zdrowotna jest częścią tego planu. W państwie socjalistycznym istnieje tylko jedna siła, która może wyznaczać cele życia – jest nią władza. Analizując przeróżne wypowiedzi ludzi o poglądach socjalistycznych, znajdziemy ten sam wątek – całkowita zgodność z opinią władzy, rozdającej dobra. Money talks.

Czytaj też:

sprawa Judasza

Zachęcamy do lektury Poradnika świadomych rodziców:

poradnik świadomych rodziców – całość do pobrania

Opracowanie nt. edukacji seksualnej:

edukacja seksualna odkryta – całość do pobrania

Należy coś doradzić Czytelnikom, zwłaszcza tym, którzy czytają „Więzi” i inne media mainstreamu. Zawsze należy badać, czy ten, kto się ładnie uśmiecha, poza uśmiechem nie skrywa drugiego oblicza truciciela.

________________

Seksualny socjalizm contra katolicyzm, Bartosz Kopczyński, 16 maja 2025

−∗−

BONUS:

Wypisujcie dzieci z edukacji zdrowotnej, grozi im demoralizacja! KROPS wspiera stanowisko biskupów

Popieramy apel z listu Prezydium KEP skierowany do rodziców, aby wypisywali dzieci z edukacji zdrowotnej ze względu na grożącą im demoralizację. Jest to możliwe do 25 września – przypomina Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, która wsparła głos biskupów przypominających m.in. że seksualność ujmowana na tym przedmiocie w oderwaniu od kontekstu małżeństwa i rodziny, otwiera drogę do promocji genderowej koncepcji płci, łamie obowiązujące w Polsce prawo oraz i jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła.

==============================================================

Poniżej publikujemy pełną treść stanowiska.

Warszawa, dnia 16 maja 2025 r.

Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły

www.ratujmyszkole.pl

koalicjars@nauczycieledlawolnosci.pl

STANOWISKO KOALICJI NA RZECZ OCALENIA POLSKIEJ SZKOŁY

WS. UCZESTNICTWA DZIECI W ZAJĘCIACH Z EDUKACJI ZDROWOTNEJ

1. Wyrażamy nasze pełne poparcie dla stanowiska Prezydium Konferencji Episkopatu Polski zawartego w liście z dnia 14 maja br. na temat edukacji zdrowotnej. W liście jest mowa o tym, że seksualność jest ujmowana na tym przedmiocie w oderwaniu od kontekstu małżeństwa i rodziny, że otwiera on drogę do promocji genderowej koncepcji płci, łamie obowiązujące w Polsce prawo oraz że jest sprzeczny z nauczaniem Kościoła. Całkowicie zgadzamy się z tą oceną. Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły od wielu miesięcy przedstawia opinie zgodne z tym stanowiskiem, organizuje spotkania, konferencje i manifestacje, wyrażając sprzeciw wobec wprowadzenia edukacji zdrowotnej do podstawy programowej.

2. Popieramy apel z listu Prezydium KEP skierowany do rodziców, aby wypisywali dzieci z edukacji zdrowotnej ze względu na grożącą im demoralizację. Jest to możliwe do 25 września. Obawiamy się jednak, że w kolejnych latach przedmiot ten może stać się obowiązkowy ze względu na pierwotne plany MEN, których modyfikacja została wymuszona w 2025 r. przez kampanię wyborczą oraz powszechny sprzeciw społeczny. Podkreślamy, iż ewentualna obowiązkowość stanowiłaby naruszenie konstytucyjnych praw rodziców zagwarantowanych w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w art. 48 ut. 1 i 53 ust. 3, a także w wiążących Polskę aktach prawa międzynarodowego.

3. Apelujemy o odnoszenie się do faktów w dyskusji o edukacji zdrowotnej. Jest faktem, iż w podstawie programowej przedmiotu widnieje zapis, zgodnie z którym uczeń „omawia kwestie prawne i społeczne związane z przynależnością do grup osób LGBTQ+ (lesbijek, gejów, biseksualistów, osób transseksualnych, queer (czytaj: kłir) i innych osób „nie-hetero-normatywnych”. Jest faktem, że wśród kwestii prawnych i społecznych „grup osób LGBTQ+” są m.in. żądania prawa do tzw. „małżeństw jednopłciowych”, do homo-adopcji, do wpisu w urzędowych dokumentach płci deklarowanej w miejsce płci biologicznej. Wśród tych kwestii jest też postulat odrzucenia wszelkich norm w sferze płciowości i seksualności – tak należy rozumieć słowo queer. Pomijanie tych faktów – jak to czynią zwolennicy edukacji zdrowotnej – uniemożliwia rodzicom świadome podjęcie decyzji o ewentualnym udziale ich dzieci w tych zajęciach. Rzeczową dyskusję poważnie utrudniają przy tym wypowiedzi, w których zwolennicy przedmiotu eksponują swoje emocje, osadzają siebie w roli „katolickich ekspertów od wychowania”, a wobec adwersarzy kierują dyskredytujące epitety i argumenty ad personam, które nie mają merytorycznej wartości.

4. Żądamy od Ministerstwa Edukacji Narodowej wycofania ze szkół przedmiotu edukacja zdrowotna. Wprowadzenie tego przedmiotu nie ma racji bytu. Od szeregu lat kilka szkolnych przedmiotów podejmuje obszernie kwestie zdrowia. Ponadto tematykę tę podejmują programy wychowawczo-profilaktyczne i różnego rodzaju projekty edukacyjne realizowane w szkołach. Edukacja zdrowotna powiela te treści. Znaczące jest także to, że wprowadzenie do szkół edukacji zdrowotnej nie zostało poprzedzone żadnymi naukowymi analizami ani badaniami.

5. Żądamy od Ministerstwa Edukacji Narodowej przywrócenia przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Przedmiot ten podejmuje temat seksualności w kontekście miłości, małżeństwa i rodziny i jest zgodny z polskim porządkiem prawnym. Porusza wiele kwestii dotyczących zdrowia i profilaktyki. Jest to przedmiot oceniany pozytywnie przez uczniów i ich rodziców, co dokumentują m.in. badania przeprowadzone przez Instytut Badań Edukacyjnych w latach 2014-2015.

6. Żądamy od Ministerstwa Edukacji Narodowej przestrzegania prawa, na którego naruszenie zasadnie zwraca uwagę Prezydium KEP, wskazując, iż: „Wizja seksualności i płci obecna w Edukacji zdrowotnej jest niezgodna z polskim systemem prawnym. Konstytucja wyraźnie podkreśla, że małżeństwo, rodzina, macierzyństwo i ojcostwo pozostają pod ochroną państwa. Ponadto w prawie oświatowym widnieje wiele zapisów zobowiązujących instytucje państwowe do działań prorodzinnych. Polskie prawo jednoznacznie przyjmuje istnienie dwóch płci: męskiej i żeńskiej. Wprowadzana do szkół tzw. Edukacja zdrowotna łamie wszystkie tego typu przepisy prawne, a w dłuższej perspektywie zmierza do zmiany polskiego prawa – na prawo antyrodzinne i destabilizujące płeć”.

7. Wobec kwestii tak ważnej społecznie, dotyczącej rzeszy polskich rodziców, których dzieci są w wieku szkolnym, wyrażamy nadzieję, iż ze słusznym stanowiskiem Prezydium KEP zostaną zapoznani wszyscy wierni w Polsce. Niech w każdej polskiej parafii wybrzmią słowa: „Nie wolno Wam zgodzić się na systemową deprawację Waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej. W trosce o wychowanie i zbawienie, apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach”.

8. Zwracamy się do wszystkich podmiotów – w szczególności do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Marszałka Sejmu, Marszałka Senatu, posłów, senatorów, Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego – w których gestii pozostaje złożenie do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie zgodności z Konstytucją i ustawami ministerialnych rozporządzeń, o niezwłoczne podjęcie działań mających na celu skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie konstytucyjności oraz zgodności z ustawą z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, rozporządzeń Ministra Edukacji wprowadzających do podstawy programowej kształcenia ogólnego przedmiot edukacja zdrowotna i jednocześnie usuwających z niej zajęcia wychowania do życia w rodzinie.

Koordynatorzy i Rada KROPS

Hanna Dobrowolska, Ruch Ochrony Szkoły

Agnieszka Pawlik-Regulska, Stowarzyszenie Nauczycieli i Pracowników Oświaty „Nauczyciele dla Wolności”

Bartosz Kopczyński, Towarzystwo Wiedzy Społecznej w Toruniu

mec. Marek Puzio, Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris

Sebastian Zuber, Stowarzyszenie Serce Wolności

dr Zbigniew Barciński, Stowarzyszenie Pedagogów NATAN

Mirosława Chmielewicz, Centralna Diakonia Społeczna Ruchu Światło-Życie

Magdalena Czarnik, Stowarzyszenie Rodzice Chronią Dzieci

Jolanta Dobrzyńska, Ruch Ochrony Szkoły

mec. Jerzy Kwaśniewski, Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris

Marcin Perłowski, Centrum Życia i Rodziny

Sławomir Skiba, Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi

______________

Wypisujcie dzieci z edukacji zdrowotnej, grozi im demoralizacja! KROPS wspiera stanowisko biskupów

Działania rządu ws. religii w szkole mogą go kosztować utratę władzy

Działania rządu ws. religii w szkole mogą go kosztować utratę władzy

dorzeczy/religia-w-szkole-dzialania-rzadu-moga-go-kosztowac-utrate-wladzy

Posiedzenie rządu Donalda Tuska
Posiedzenie rządu Donalda Tuska Źródło: KPRM

Działania rządu ws. religii w szkole są niekonstytucyjne, a nauczyciele traktowani jak „nawóz historii”. To działanie politycznie samobójcze, które może kosztować obecny obóz kampanię prezydencką i utratę władzy na długie lata – uważa prof. UW dr hab. Paweł Borecki.

Minister edukacji narodowej Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie ws. lekcji religii w szkołach i przedszkolach. Liczba katechez w tygodniu zmniejszy się z dwóch do jednej. Zmiany wejdą w życie 1 września 2025 r.

Katechezy będą musiały być organizowane na początku lub na końcu rozkładu zajęć. Zasada nie będzie obowiązywać w tych oddziałach szkoły podstawowej, w których (na dzień 15 września) wszyscy uczniowie będą uczęszczać na lekcję religii lub etyki.

Resort edukacji ograniczył możliwość łączenia uczniów klas 1-3 szkoły podstawowej w grupy międzyklasowe podczas zajęć religii i etyki. Taka sytuacja będzie możliwa jedynie wtedy, gdy uczestnictwo w takich lekcjach zadeklaruje mniej niż siedmioro uczniów w klasie.

Rozporządzenie MEN jest aktem bezprawnym, gdyż nie osiągnięto co do jego treści wymaganego ustawowo porozumienia z Kościołem katolickim i innymi zainteresowanymi związkami wyznaniowymi – wskazało prezydium Konferencji Episkopatu Polski.

„Kościoły, zwłaszcza Kościół katolicki, nie mają już wyjścia”

Prof. UW dr hab. Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego spodziewa się szerokiej fali zaskarżania decyzji MEN przez Kościoły m.in. w Europejskim Trybunale Praw Człowieka oraz przez katechetów w sądach pracy.

Poniżej tekst wywiadu, który ukazał się w KAI:

Łukasz Kasper, KAI: Po publikacji przez Ministerstwo Edukacji Narodowej rozporządzenia, które redukuje liczbę godzin religii w szkole z 2 do 1 i nakazuje organizację tych lekcji tylko na początku lub na koniec zajęć, Kościołom zostaje już tylko odwołanie się do instancji międzynarodowych?

Prof. UW dr hab. Paweł Borecki: Kościoły chrześcijańskie, a przede wszystkim Kościół katolicki w Polsce i jego liderzy, ponieważ na ich barki spadł ten ciężar, ten „krzyż”, nie mają już w zasadzie innego wyjścia. Szef Rządu i podległe mu jednostki nie publikują bowiem w sposób systemowy i arbitralny wyroków Trybunału Konstytucyjnego TK). Nie opublikowano w Monitorze Polskim aktu powołania przez Prezydenta RP nowego Prezesa TK, w związku z tym ten akt nie może wejść w życie. Wyroki TK są niepublikowane a w konsekwencji tracą na tym zwykli obywatele, którzy wygrali przed Trybunałem sprawy w trybie skarg konstytucyjnych.

Panuje także chaos prawny w zakresie zasad organizowania nauki lekcji religii i etyki w szkolnictwie publicznym. Uchwała 162 Rady Ministrów z 18 grudnia 2024 r. w sprawie przeciwdziałania negatywnym skutkom kryzysu konstytucyjnego w obszarze sądownictwa de facto „wyłącza” około dwóch i pół konstytucyjnych organów państwa: Trybunał Konstytucyjny oraz Krajowa Radę Sądownictwa w ogóle, a Sąd Najwyższy częściowo. W styczniu Rząd w drodze kolejnej uchwały wyraża gotowość, w odniesieniu do Beniamina Netanjahu, naruszenia wiążącego Polskę prawa międzynarodowego dotyczącego zasad działania Międzynarodowego Trybunału Karnego. Czyli tym samym Rada Ministrów za nic ma art. 9 Konstytucji RP.

W dniu 17 stycznia br. zostało podpisane a 20 stycznia opublikowane kolejne nieuzgodnione z Kościołami rozporządzenie MEN, które w sposób zasadniczy – o 50 proc. – redukuje wymiar nauki religii w szkole. Zostało ono wydane w sposób nielegalny, jest niekonstytucyjne. Logicznym ciągiem tego rodzaju działań będzie – nie zdziwiłbym się – podjęcie za chwilę przez Rząd uchwały, analogicznie jak 12 września 1945 r., że Konkordat z 1993 r. przestał obowiązywać.

Kościoły nie mogą się doprosić przestrzegania w Polsce elementarnych zasad państwa prawnego, szczególnie zasady legalizmu, czyli praworządności, stanowiącej „kamień węgielny” zasady demokratycznego państwa prawnego. Naruszana jest w odniesieniu do katechetów i ich rodzin zasada sprawiedliwości społecznej oraz zaufania obywateli do państwa. Nie daje się tym ludziom odpowiedniego czasu na przekwalifikowanie się. Nauczyciele religii i ich bliscy znajdują się pod presją, wobec całkowicie realnej perspektywy utraty źródeł utrzymania. Traktuje się kilkanaście tysięcy nauczycieli religii, którzy stracą pracę, jak swego rodzaju „nawóz historii”. W takiej sytuacji Kościoły, zwłaszcza Kościół katolicki, nie mają już wyjścia. Jeżeli bowiem liderzy Episkopatu Polski zaniechają działań, będą za to odpowiadać wobec Boga i Historii. Bóg zapewne liderom Kościoła wybaczy, gdyż Jego miłosierdzie jest bezgraniczne. Ale Historia przywódcom Kościoła w Polsce tego nie wybaczy. W sumie Kościół katolicki w Polsce nie ma wyjścia.

Do jakich organów międzynarodowych Kościoły powinny wystąpić, aby bronić praw obywateli w sprawie lekcji religii?

Liderzy Konferencji Episkopatu Polski mogliby wystąpić do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Mają na to czas do 27 marca tego roku.

Skąd taka data?

Dlatego, że skargę można wnieść do czterech miesięcy od ostatniej czynności w sprawie, a ostatnią taką czynnością jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego [wydany 27 listopada 2024 r. – KAI]. Polska Rada Ekumeniczna mogłaby zwrócić się Komitetu Praw Człowieka ONZ. Tu nie ma ściśle określonych terminów wniesienia skargi, ale nie można zwlekać latami.

Co można jeszcze zrobić przed sądami w Polsce?

Uważam, że Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego powinna zwrócić się do Komisji Weneckiej o ocenę nielegalnej, w ogóle sprzecznej z europejskimi standardami państwa prawa, praktyki rządu polegającej na niepublikowaniu en bloc wszystkich orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, zapadłych zarówno z udziałem tzw. sędziów-dublerów, jak i sędziów powołanych w pełni prawidłowo. Komisja Wenecka zajmowała już wcześniej negatywne stanowisko w odniesieniu do tego typu działań, które sporadycznie podejmowała premier Beata Szydło. Dziś natomiast mamy do czynienia z metodyczną, systemową praktyką, która stanowi pogwałcenie zasad europejskiej kultury prawnej. Chyba, że mówimy o standardach „kultury prawnej” ludów Wielkiego Stepu – Ariów, Hunów, czy Mongołów Dżyngis chana. Nie może władza wykonawcza arbitralnie blokować wejścia w życie orzeczenia sądu czy trybunału. Jest to sprzeczne z monteskiuszowską zasadą trójpodziału władz, sformułowaną jeszcze w połowie XVIII w.

Należy także pójść drogą postępowania przed sądami krajowymi. Zwalniani z pracy katecheci powinni wystąpić do sądów pracy, natomiast rodzice, katecheci, proboszczowie itp., wówczas gdy liderzy gmin, miast, czy powiatów – jeśli będą łączyć w grupy uczniów na podstawie nielegalnego i niekonstytucyjnego rozporządzenia MEN z 26 lipca 2024 r. – powinni wnieść skargi do sądów administracyjnych. Jest to całkiem prawdopodobne, że sądy administracyjne i sądy pracy wypowiedzą się w sprawie nielegalnych i niekonstytucyjnych działań resortu oświaty i poczynań Rządu RP. Będzie to w istocie rzeczy swoista „rozproszona kontrola konstytucyjności prawa”.

Wspomniał Pan Profesor o groźbie wypowiedzenia Konkordatu. Jest ona realna?

To byłoby zgodne z logiką postępowania obecnych władz, byłaby to naturalna kropka nad „i”.

Z czego może wynikać taka nieprzejednana postawa MEN i minister Barbary Nowackiej?

Szczerze mówiąc, nie wiem. Jest to moim zdaniem działanie samobójcze z politycznego punktu widzenia. Jeśli zostanie wniesiona skarga do Trybunału strasburskiego, liderzy Episkopatu Polski oczywiście poinformują o tym w stosownym czasie, na publicznej, otwartej konferencji prasowej. Tym razem – mam nadzieję – nie będzie to jednak wystąpienie rzecznika Konferencji Episkopatu Polski przysłowiowej „na ściance”, tylko oficjalna konferencja prasowa Prezydium Episkopatu Polski z przekazem do opinii publicznej o tym, że zbliżają się wybory prezydenckie i obywatele polscy „zarówno wierzący w Boga, jak i niepodzielający tej wiary, a uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł” powinni zastanowić się, kogo zamierzają poprzeć w tych wyborach: kandydata z tego samego obozu politycznego, z którego wywodzi się min. Barbara Nowacka czy innego?

Byłaby to zawoalowana sugestia, aby rząd nie szedł tą drogą?

Z politycznego punktu widzenia w obecnych okolicznościach poczynania Rządu mają znamiona działań autodestrukcyjnych…

… gdyż może się to odbić rykoszetem na kandydacie Koalicji Obywatelskiej na prezydenta?

Oczywiście! Zwracam uwagę na ton i argumenty, jakie padły w oficjalnym stanowisku Prezydium KEP z niedzieli 19 stycznia. Powołano się w nim nie na subiektywne, ale na obiektywne, niezależne od przekonań światopoglądowych wartości – praworządność i legalność. Nie na chęć propagowania wiary. Teraz dojdzie jeszcze jeden argument, też obiektywny, kwestia poszanowania sprawiedliwości społecznej wobec nauczycieli religii. Jeśli kilkanaście tysięcy ludzi, często mających rodziny, straci pracę, gdyż im się nie da szansy na przekwalifikowanie. Z powyższymi argumentami jest bardzo trudno polemizować. Można polemizować z argumentami światopoglądowymi, wyznaniowymi itd., ale z argumentami obiektywnymi już nie. Jeśli zwykłych ludzi i ich rodziny traktuje się – powtórzę – jak „nawóz historii” w imię założeń politycznych i ideologicznych, to jest to przejaw mentalności bolszewickiej.

Pamiętajmy, że rozporządzenie opublikowane 20 stycznia ma wejść w życie 1 września 2025 r. Liderzy Episkopatu wystąpią ponownie znowu z petycją do kompetentnego naczelnego organu państwa o zaskarżenie rozporządzenia z 17 stycznia 2025 r. do Trybunału Konstytucyjnego. Zostanie to oficjalnie podane do wiadomości publicznej tuż przed wyborami prezydenckimi i przed ciszą wyborczą. Naprawdę, ktoś w obecnym Rządzie RP przestał myśleć perspektywicznie. Opinia publiczna musi mieć świadomość, jakie będą konsekwencje jej wyboru przy urnie. To może w ostateczności kosztować cały aktualny obóz rządzący utratę władzy, utratę na długie lata…

Jak powinien zachować się zatem rząd?

Rząd ma możliwość wyjścia z tej sytuacji. Mam nadzieję, że prawnicy rządowi mają tego świadomość. Jeżeli Rada Ministrów, w trybie art. 149 ust. 2 Konstytucji RP, działając na wniosek premiera uchyli owe dwa nielegalne rozporządzenia MEN, to oczywiście będzie to kompromitujące dla pani minister Barbary Nowackiej i ma ona wtedy jedno wyjście: podać się do dymisji. Premier może tej dymisji nie przyjąć. Tu jednak chodzi o coś więcej. Jeśli Kościół katolicki teraz ustąpi, to będzie można z nim zrobić wszystko. Nastąpi wtedy całkowita zmiana modelu relacji między państwem a Kościołami i innymi związkami wyznaniowymi. Relacji, które do tej pory były, w myśl art. 25 Konstytucji RP, względnie równorzędne. Oczywiście, zawsze państwo ma w istocie przewagę nad konfesjami, Konstytucja RP z 1997 r. zakłada jednak model pewnego partnerstwa. Obecnie władze rządowe w drodze faktów dokonanych kształtują się nową koncepcję – koncepcję „góra-dół”. Czyli to my, a priori, decydujemy, a wy, wspólnoty wyznaniowe, choć czasami istniejecie dłużej niż samo Państwo Polskie, macie się podporządkować.

Taka postawa ze strony MEN wynikała zatem z przekonania, że Kościół, wobec spadku religijności i autorytetu społecznego, nie może być dla rządu już równorzędnym partnerem do rozmów, nie może więc stawiać wymagań?

Rzeczywiście, poparcie dla Kościoła katolickiego w Polsce tąpnęło po wyroku TK z listopada 2020 r. [w sprawie tzw. aborcji eugenicznej – KAI]. Ale ci, którzy mieli odejść, już odeszli. I jeszcze jeden fakt społeczny należy odnotować. Polska pod względem religijnym jest zróżnicowana. Rząd RP powinien to dostrzec. Chyba, że wyrażona w art. 1 Konstytucji RP koncepcja Polski jako dobra wspólnego wszystkich obywateli, jest kompletną fikcją. Są regiony tradycyjnie religijne i regiony zlaicyzowane. Obywateli trzeba jednak traktować w sposób równoprawny. Władze w sprawach wyznaniowych powinny zachować neutralność. Natomiast w rozporządzeniach MEN nowelizujących kwestie lekcji religii czytelna jest jedna rzecz: niechęć do religii. Celem tych rozporządzeń jest możliwie szybkie, nawet bardzo szybkie, wyrugowanie religii ze szkół.

Ale nauczanie religii w szkołach publicznych jest przecież europejskim standardem…

Kraje, w których nauczania religii, w takim czy innym trybie, nie ma w szkołach, jest wyraźna mniejszość. To bodaj tylko: Francja, Słowenia, czy Holandia. W większości lekcje religii są prowadzone. Często jest to przedmiot fakultatywny, niejednokrotnie jest to nauka o religiach, ale jest.

„Niedługo będziemy rządzeni przez matołów i bęcwałów”. – A teraz??

Niedługo będziemy rządzeni przez matołów i bęcwałów

https://wpolityce.pl/polityka/719374-niedlugo-bedziemy-rzadzeni-przez-matolow-i-becwalow

Stanisław Janecki


Gdy większość uczniów będzie matematycznymi głąbami, to minister Barbara Nowacka dostosuje poziom szkoły do tych najgłupszych i wszyscy będą szczęśliwi.

Sprawa jest głośna od lat, ale dopiero tekst Magdaleny Warchali-Kopeć w katowickiej „Gazecie Wyborczej” z 15 stycznia 2025 r. dowodzi, jak bardzo jest aktualna. Okazuje się, że szkoła truje dzieci. A trucizna jest podstępna i bardzo skuteczna. Trucizna nazywa się matematyka. Anna Dróżdż, „psycholożka i mama uczennicy szkoły średniej”, w „Gazecie Wyborczej” zdemaskowała jedną z odmian matematycznej trucizny – maturalną. I poszła ostro: „Matura z matematyki to narzędzie do segregacji i eliminacji, a nie wyrównywania szans”. To Anna Dróżdż skierowała do Sejmu RP petycję o zniesienie obowiązkowego pisemnego egzaminu z matematyki.

Jednym z argumentów przeciw matematycznej truciźnie maturalnej ma być to, że „przez 27 lat nie było matury z matematyki i nikt nie ucierpiał. W latach 1982-2009 matematyka nie była na maturze obowiązkowa, powróciła dopiero w maju 2010 roku, za rządów ministry edukacji Katarzyny Hall. Bez zdawania matury na matematyce wykształciło się zatem aż 27 roczników polskiej młodzieży”. I podobno wcale nie widać negatywnych skutków tego odtrucia maturzystów. O tym, czy to prawda, będzie później.

Gdy matematyka wróciła na maturę, zadbano o to, by truciznę maksymalnie rozcieńczyć. Aby „nie wywołać niechęci do egzaminu z tego przedmiotu i poczucia krzywdy u pierwszego rocznika go zdającego. Dlatego arkusze nie były trudne, a pierwszy po latach egzamin maturalny z matematyki zaliczyło ponad 87 proc. zdających. Rok później na matematyce poległ już jednak co czwarty maturzysta, a w kolejnych latach bywało jeszcze gorzej”. A w 2025 r. gdy maturzyści nie będą już traktowani ulgowo, jak to było w czasie pandemii, „może być jeszcze gorzej”.

Trucizna robi tak wielkie spustoszenie, że „ponad 92 proc. uczniów doświadcza lęku matematycznego”. Konkretnie chodzi o 92,7 proc., a wynika to z Ogólnopolskiego Badania Postrzegania Matematyki, które zrealizowano w ramach projektu EduNav: „Wpływ lęku matematycznego na uczniów i rodziców w Polsce”. Im uczeń starszy, tym bardziej podatny na truciznę matematyczną: „Lęk matematyczny jest zauważalny od klas 2-3, a następnie stopniowo narasta w kolejnych latach. Lęk matematyczny blokuje motywację do regularnej nauki. Wzrost poziomu lęku w wyższych klasach, w których matematyka staje się coraz bardziej skomplikowana, to duże niebezpieczeństwo. Gdy uczeń nie ćwiczy systematycznie, jego trudności w nauce się pogłębiają, a co za tym idzie, zwiększa się również lęk. Może on skutkować nie tylko niechęcią do matematyki, ale również somatycznymi objawami (nudnościami, bólami głowy, złym samopoczuciem psychofizycznym)”. No, zgroza.

Trucizna matematyczna dlatego jest podstępna, że u „37,7% uczniów występuje stres związany ze sprawdzianami pisanymi na ocenę, a 34,6% badanych zaznaczyło, że oceny stresują je bardzo”. Wnioski są takie, że „z uwagi na dużą ilość materiału, uczniowie nie mają wystarczająco dużo czasu na trenowanie zdobytej na lekcji wiedzy”. Zapewne dlatego minister Barbara Nowacka zlikwidowała zadania domowe. Uczniowie czasu na ćwiczenia mają jeszcze mniej, ale za to nie będą się stresować, choć będą matematycznymi głąbami.

Lęk matematyczny „obniża motywację do nauki, więc dziecko nie wykonuje odpowiedniej liczby ćwiczeń, opanowuje je w małym stopniu, trudności się pogłębiają, pojawia się jeszcze silniejszy lęk, a po nim – dalsze obniżenie motywacji. (…) Lęk przed matematyką oddziałuje również na procesy poznawcze. Powoduje obniżenie pojemności pamięci roboczej – struktury pamięciowej odpowiedzialnej za chwilowe przechowywanie i przetwarzanie informacji. Jej sprawność ma kluczowe znaczenie podczas rozwiązywania zadań, które wymaga dokonywania obliczeń, pamiętania cząstkowych wyników i jednocześnie umiejętnego stosowania dopuszczalnych reguł przekształceń, na przykład dotyczących kolejności działań”. Lepiej być nieukiem i mieć te wszystkie problemy z głowy, co zdaje się być podstawowym celem minister Barbary Nowackiej.

Zamiast się matematyki nauczyć, lepiej znaleźć odpowiedni rodzaj zaburzeń, takich jak „FAS, dyskalkulia, zakłócenia orientacji w schemacie relacji przestrzennych, zakłócenia w wyobraźni przestrzennej, trudności w rozpoznawaniu i używaniu symboli, problemy z kopiowaniem liczb i obliczeń, problemy z zastosowaniem matematyki w zadaniach praktycznych, sztywność myślenia – niemożność wybrania właściwej strategii w rozwiązywaniu problemu i w zamianie strategii na inną, abstrakcyjność myślenia, czy spektrum autyzmu” (to fragment petycji do Sejmu). Jak się znajdzie stosowne zaburzenie, uczyć się nie trzeba.

Kiedyś było tak, że gdy ktoś gryzmolił, to musiał się nauczyć czytelnego sposobu pisania. Teraz przymuszanie do tego jest opresją, a u piszącego jak kura pazurem odkrywa się po prostu dysgrafię i luzik. Tak samo było z błędami ortograficznymi. Trzeba było ćwiczyć do skutku. A teraz mamy dysortografię na kwicie od fachowca i można błędy robić do woli. Już więcej niż połowa dzieciaków chodzi z zaświadczeniami o dysleksji (trudności w czytaniu i pisaniu), a za chwilę 80 proc. przyniesie kwity, że mają dyskalkulię, czyli nie potrafią rozwiązać nawet prostego zadania.

Podpieranie się kwitami stwierdzającymi, że ktoś czegoś nie umie, bo znaleziono na to stosowną dysfunkcję, jest bezczelnym premiowaniem matołectwa i lenistwa. Nie tylko w sferze umysłowej. Oto masa dzieciaków przynosi do szkoły papiery, że nie może ćwiczyć na zajęciach z wf-u. No i nie ćwiczą, stając się stuprocentowymi cherlakami. Kwity na te wszystkie dysfunkcje i niemożności są prostą drogą do stworzenia społeczeństwa totalnych nieudaczników, którzy nie pokonują trudności, tylko znajdują usprawiedliwienie dla dziadostwa. Daleko z tym zajdziemy. Anna Dróżdż, autorka petycji do Sejmu, idzie głąbom na rękę, a to dlatego, że „młodzież, zamiast skupić się na tym, co lubi, męczy się z tym czego nie znosi”. Proste jak trzonek od szpadla.

Najzabawniejsze, choć jednocześnie przerażające jest to, że w 2019 r. Najwyższa Izba Kontroli wydała rekomendację dotyczącą zawieszenia obowiązkowej matury z matematyki oraz zmiany podstawy programowej i metod nauczania matematyki.  Zdaniem NIK źródłem problemów jest sam proces nauczania. Dlatego, że „obowiązkowa matura z matematyki nie stanowi ‘wartości dodanej w procesie nauczania w szkołach ponadpodstawowych’, a wręcz przeciwnie, jest istotnym obciążeniem (czas i koszty korepetycji, stres) dla prawie jednej trzeciej osób kończących ten typ szkoły”. No to wyobraźmy sobie NIK bez pracowników niebędących matematycznymi głąbami. Można NIK zamknąć. Zresztą, co tę instytucję obchodzi nauczanie matematyki?

Żeby było jeszcze straszniej, dr Aleksandra Lewandowska, krajowa konsultant ds. psychiatrii dzieci i młodzieży, wypaliła, że „brak odpowiedniego podejścia [do matematyki] to oczywiście znacznie wyższe ryzyko współwystępujących zaburzeń psychicznych czy zachowań samobójczych”. Stąd petycja do Sejmu w sprawie usunięcia matematyki z matury, którą podpisało dotychczas ponad 15,5 tys. osób. Ku ogromnemu zdziwieniu także minister Nowacka nie zdecydowała się jeszcze na to, żeby matematyka przestała być przedmiotem obowiązkowym na egzaminie maturalnym. Powód może być taki, że w szkole Nowackiej wymaganymi kompetencjami matematycznymi będą dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie, ale tylko liczb naturalnych. Stresu i lęku nie powinno więc być. Bez matematyki będziemy mieli szczęśliwe społeczeństwo Elojów (z „Wehikułu czasu” Herberta George’a Wellsa) – biernych, durnych i nieświadomych zagrożeń ludzi będących w istocie paszą dla wojowniczych Morloków.

Teraz wróćmy do tego, czy nie ma negatywnych skutków matematycznej ciemnoty czy choćby braku matematyki na maturze. Najlepiej to widać po współczesnych „elitach” rządzących, których znaczna część zapewne nie miała obowiązkowej matury z matematyki.

Co się rzuca w oczy? Skrajny infantylizm wielu publicznych wystąpień, na przykład Donalda Tuska czy Rafała Trzaskowskiego, o Klaudii Jachirze nie wspominając. Ci mocarze umysłów uznali, że z Polakami, czyli ludźmi poważnymi, zapracowanymi, mającymi wiele problemów i w ogromnej większości niełatwe życie, powinno się rozmawiać na zasadzie: „Ti, ti, ti, tia, tia, tia, tiu, tiu, trala bum, i koci łapci”.

Jest w tym coś wyjątkowo obelżywego. I jednocześnie to strasznie żenujące, że formalnie elita sprowadza się do poziomu Pepika, Skocz No! z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, który tylko beczał i podskakiwał. Codziennie obniża się poziom przekazu w polityce (kampanii wyborczej) i wzrasta dawka oburzającej głupoty lejącej się z prorządowych telewizji, stacji radiowych, gazet i portali. Tak jakby trwał wyścig o najbardziej denne, obrażające inteligencję oraz zdrowy rozsądek powiedzonko, stanowisko, porównanie czy ripostę.

Zobaczcie, jacy jesteśmy uroczo i bezpretensjonalnie beznadziejni oraz głupi, ale jesteśmy tacy dla was, bo nic innego byście nie zrozumieli – zdają się mówić rządzące „elity” i ich medialni funkcjonariusze. 

Nie ma nic bardziej obraźliwego, podłego, oburzającego i żałosnego niż takie traktowanie własnych dobroczyńców, a po w wyborach – pracodawców. Oni otwarcie mówią Polakom, że muszą ich traktować jak idiotów, bo tylko tak Trzaskowski wygra wybory. I miliony zwolenników obecnej władzy to upokarzające i obraźliwe traktowanie przyjmują. A jeśli ta strategia zapewniłaby zwycięstwo w wyborach prezydenckich w maju i czerwcu 2025 r., byłyby to pierwsze w historii III RP wybory, w których głupota i infantylizm okażą się filarem sukcesu.
===========================

mail:

Jak na ironię, minister (ministra) B. Nowacka jest byłym kanclerzem 
Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych.

Czy rząd nauczy dzieci seksu?

Bartosz Kopczyński: Czy rząd nauczy dzieci seksu?

https://pch24.pl/bartosz-kopczynski-czy-rzad-nauczy-dzieci-seksu

(Pixabay.com/Oprac. PCh24.pl)

Warto słuchać, co rząd ma do powiedzenia swoim poddanym, zwłaszcza, gdy jest to rząd lewicowy.  Zawsze można liczyć na rzetelność takich informacji, trzeba tylko posiadać klucze do ich odczytania. Informacje te są bowiem przekazywane na sposób ezoteryczny, językiem gnozy, czyli wiedzy tajemnej dla wybranych. Ci politycy, których podziwiamy na ekranach w Polsce nie są oczywiście tymi wybranymi, chociaż bardzo tego pragną. Prawdziwi wybrani znajdują się daleko poza Polską, ale ponieważ interesy prowadzą w Polsce i w innych krajach, wszędzie tam mają swoich ludzi. Tym z Polski przypadła rola lokajczyków, którą przyjmują z wdzięcznością.

Główny klucz do czytania lewackich wypowiedzi to odwrócenie znaczeń i talmudyczny sposób myślenia, zakładający, że tylko grupa określająca zasady ma prawa, a wszyscy inni – tylko obowiązki w pełnym zakresie, niezależnie od ornamentów słownych. Wszyscy, obciążeni obowiązkami mają dzięki gnostyckiej mowie myśleć, że przyznano im same prawa. Każdy, kto wejdzie w lewackie zasady, ma przed sobą jedną drogę w trzech etapach: początkowa wolność, przejściowe uzależnienie, końcowe zniewolenie. Główne zadanie lewaków polega na zwabieniu ofiar do świata swoich zasad. W tym celu używają odpowiedniego języka, za pomocą którego stwarzają fikcyjną rzeczywistość za pomocą słów.

Przykład gnostyckiej mowy mieliśmy ostatnio w wykonaniu Pani Minister Edukacji Narodowej Barbary Nowackiej (ona sama tytułuje się inaczej, ale nie musimy się do tego stosować). Przekaz gnostycki zakłada dwie prawdy – dla wybranych i dla profanów, różniące się zasadniczo. Dwie wesołe panie – Nowacka i Lubnauer, chichocząc uroczo jak pensjonarki wydawały się być świadome tej antynomii. Po zastosowaniu gnostyckiego klucza możemy tą mowę zrozumieć i my, profani, dlatego wypowiedzi tych pań opiszę dwojako – co mówiły one, i co to znaczy naprawdę. 

Konferencja prasowa została zdominowana przez jeden temat – edukację zdrowotną, a raczej seksualną, będącą główną atrakcją nowego przedmiotu. Dowiedzieliśmy się więc, że warszawski rząd, wprowadzający do szkół seks-edukację dąży do pokoju społecznego i spokoju w szkołach, i społeczeństwo tego oczekuje, niestety, działalność szkół zakłócają fanatycy i radykałowie, którzy nie czytali podstawy programowej nowego przedmiotu, tylko posługują się uprzedzeniami i emocjami. Większość przeciwników tego przedmiotu to politycy Konfederacji i część polityków PiS.

Naprawdę zaś jest tak: warszawski rząd zakłóca spokój w szkołach, wprowadzając rewolucję, nie tylko poprzez seks-edukację, ale całościową likwidację polskiej edukacji, aby zastąpić ją unijną. Wymaga to bardzo wielu poważnych zmian dla nauczycieli, uczniów i rodziców. Wszystkie te zmiany są głęboko ideologiczne lewacko. Te ruchy pobudziły opór społeczny, całkowicie oddolny i niezależny od polityków. Wielu z nich wypowiada się na ten temat, do czego mają prawo i obowiązek, natomiast główna część ruchu oporu jest społeczna i pozasystemowa. Nie ma tam żadnego fanatyzmu, są tam ludzie zarówno wierzący, jak i nie. Opór jest mocno podbudowany naukowo, bowiem wielu specjalistów i praktyków przeczytało dokładnie założenia nowego przedmiotu. Są one tak przerażające, że ludzie zdecydowali się wystąpić przeciw działaniom rządu. Ta część wypowiedzi zgadza się tylko co do jednego – radykalizmu społecznego. Cynizm, bezczelność i destrukcyjność działań, wymierzonych w dzieci wywołała reakcję społeczną, której radykalizm rośnie.

Dowiedzieliśmy się następnie, że zajęcia z edukacji zdrowotnej są świetnie przygotowane przez ekspertów i praktyków, a przedmiot służy zdrowiu dzieci i młodzieży i prezentuje najnowszą wiedzę naukową na temat zdrowia i w ogóle nie narzuca światopoglądu. Zajmuje się bowiem sportem, zdrowiem i ruchem, profilaktyką uzależnień, chroni dzieci przed pornografią i seksualizacją. Szkoła dzięki edukacji zdrowotnej będzie więc uczyć, jak się ruszać dobrze i zdrowo. Usunie też dotychczasowe niedomówienia i tabu, zawarte dotąd w WDŻ, który wyodrębniał seksualność z innych sfer życia. Życie młodego człowieka składa się bowiem ze zdrowia fizycznego, psychicznego, diety, ruchu, zdrowia seksualnego. Po naszemu należy to rozumieć następująco: eksperci i praktycy seksedukacji opierają się na pracach innych, dawniejszych ekspertów, niektórzy z nich mieli nawet tytuły naukowe. Nie jest to więc najnowsza wiedza naukowa, ale dosyć już stara, sprzed 70 – 100 lat. Podstawy edukacji seksualnej sformułowali najwyższej klasy dewianci, zboczeńcy, pedofile i szaleńcy, z których każdy miał na sumieniu pokaźne wykroczenia, a niektórzy przestępstwa. Nie dostali się oni pod sąd tylko dlatego, że mieli bardzo możnych sponsorów, którym zależało na takiej właśnie powszechnej seksedukacji.

Celem tego przedmiotu nie jest wcale zdrowie dzieci i młodzieży, ale wiedza systemu o stanie ich zdrowia. Nie jest też celem troska o lepsze życie seksualne młodych ludzi, ale pełna wiedza i kontrola systemu ich życia intymnego. Kto bowiem kontroluje, co człowiek robi w łóżku, z kim i kiedy, ten kontroluje jego życie. Jeszcze niedawno postępowcy krzyczeli, że nie życzą sobie, aby biskupi zaglądali im do łóżek, a teraz chcą wpuścić rządowych specjalistów, urzędników i służby jeszcze głębiej, niż tylko do łóżka. Wołają, że będzie dobrze, bo to nauka. Otóż nie stoi za tym nauka, tylko ideologia i religia. Rząd poprzez szkołę interesuje się całym życiem młodego człowieka. Urzędnicy chcą wiedzieć, jak się czuje fizycznie i dać mu szczepionki, by czuł się lepiej. Rząd również chce mieć wgląd w psychikę każdego człowieka i przysłać specjalistów, aby „poprawiali” stan psychiczny poprzez wsparcie. Rząd interesuje się, co ludzie jedzą – a może by tak świerszcze lub mięso od Billa Gatesa? Rząd nauczy ludzi, jak mają się ruszać, bo oczywiście sami nie potrafią.

No i wreszcie rząd zajmie się zdrowiem seksualnym każdego młodego człowieka, ucząc go o masturbacji, LGBT, sterylizacji, aborcji, różnych modelach rodziny, różnych wariantach płci, rozwodach. Jest to narzucanie bardzo określonego światopoglądu – antychrześcijańskiego, czyli satanistycznego. Światopogląd chrześcijański uczy o czystości i wartości dziewictwa aż do ślubu, a potem o wierności małżeńskiej i prokreacji, a seksualność człowieka to jego prywatna sprawa, tak samo, jak jego jadłospis i tryb życia. Można tego nie lubić i to odrzucać, ale nie wolno ludzi oszukiwać, że przeciwieństwo tego jest neutralne światopoglądowo. Istnieją bowiem konkretne ideologie, w których całe życie człowieka interesuje władzę –  komunizm, objawiający się dziś jako globalizm.

Chybiony jest też argument o niezbędności edukacji zdrowotna dla zdrowego życia dzieci i młodzieży. To, co jest wartościowe, co dotyczy rzeczywiście zdrowia, profilaktyki uzależnień, wychowania fizycznego jest już obecne od dawna w polskiej podstawie programowej w różnych przedmiotach, i to na wyższym poziomie, niż w nowym przedmiocie, bo wiedza ta wprowadzona jest w szerszy kontekst. Są natomiast utrudnienia w nauczaniu, wynikające z celowych uszkodzeń systemu edukacji – edukacja włączająca, nadmiar orzeczeń i dysfunkcji, chaos i ciągłe zmiany, nadmiar biurokracji, brak dyscypliny, napływ Ukraińców. Wystarczy wprowadzić porządek, który celowo zaburzono, jednak resort woli robić kolejną rewolucję.

Obie panie zapewniły, że przedmiot edukacja zdrowotna zabezpieczy dzieci przed pornografią i seksualizacją. Na to dziennikarz Telewizji Trwam zapytał, czy resort poprze złożony obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu dostępu dzieci do pornografii. Pani Minister uchyliła się od   odpowiedzi, twierdząc, że nie zna tego projektu, ale jedynym sposobem na ochronę dzieci przed pornografią jest nowy przedmiot. To należy rozumieć następująco: resort nie jest zainteresowany realną ochroną dzieci i młodzieży przed seksualizacją i pornografią, tylko wprowadzeniem nowego przedmiotu. W jego ramach nie będzie się nauczać, że pornografia jest zła, nie należy karmić się treściami porno, należy seksualność realizować w małżeństwie, a poza nim utrzymywać czystość. Masturbacja zaś nie jest właściwym zachowaniem, bo odciąga od prawdziwego życia. Takiej nauki nie będzie, bo dzieci i młodzież dowiedzą się, że jedynym celem życia i seksu jest przyjemność, seks nie ma żadnego związku z małżeństwem, bo mogą być różne rodzaje związków, a czynności masturbacyjne są tak samo naturalne, jak pocenie się. Co zaś do pornografii nowy przedmiot  nauczy dzieci i młodzież, jak sobie z nią radzić. To oznacza, że każde dziecko, nawet to, które nie  zna pornografii zapozna się z tą tematyką i zostanie nauczone, jak z niej właściwie korzystać. To wynika nie tylko z podstawy programowej, ale również ze standardów WHO.

Następnie jeden z dziennikarzy zapytał o zwrot konserwatywny w Polsce. Na to obie wesołe panie odpowiedziały, że zachodzą duże zmiany w polskim społeczeństwie, które wprowadza właśnie obecny rząd warszawski. Są cztery główne lokomotywy tych zmian: ustawa w związkach partnerskich – w trakcie zmian; ustawa o in vitro – już jest; zmiana podejścia prokuratury do ścigania aborcji; i wreszcie ostatni krok do dokonania tej zmiany, czyli edukacja zdrowotna.

Aby tą zmianę dokończyć, pani minister wezwała do głosowania na Rafała Trzaskowskiego. Ten ustęp należy rozumieć następująco: nowy przedmiot edukacja zdrowotna jest ostatnim krokiem wielkiej zmiany społecznej, którą rząd warszawski przeprowadza na polskim społeczeństwie. Jest to głęboka zmiana obyczajowa, prowadząca do zmiany sposobu myślenia i zachowań Polaków. Sposobem na przeprowadzenie tej zmiany jest ogólna seksualizacja narodu. Tak więc rząd zajmuje się przebudową społeczeństwa za pomocą seksu, i to jest główna jego reforma. Inne kwestie – gospodarka, energetyka, obronność, polityka zagraniczna, infrastruktura, finanse – to jest nieważne, nich tam hula wiatr i obce służby, Polska zajmuje się deprawacją seksualną swoich dzieci i molestowaniem seksualnym w szkole, czyli rewolucją społeczną za pomocą rewolucji seksualnej, przy użyciu szkoły.

Dowiedzieliśmy się też, że w roku 2025 edukacja zdrowotna nie będzie obowiązkowa, natomiast przedmiot WDŻ zostanie usunięty. Potem zrobi się ewaluację, aby zobaczyć, co dalej z przedmiotem. W tym czasie prowadzona będzie kampania informacyjna, wspierana przez organizacje pozarządowe i organizacje lekarskie. To należy rozumieć następująco: przez rok przedmiot edukacja zdrowotna będzie dobrowolna. W tym czasie ze szkół zostanie wyrzucony WDŻ i będzie prowadzona propaganda reklamująca edukację zdrowotną. Po roku zaś seksedukacja zostanie wprowadzona jako obowiązkowa. Rząd warszawski użyje organizacji pseudo-społecznych, jadących na grantach państwowych, sorosowych, unijnych i globalnych. W mediach tradycyjnych i internetowych pojawią się opinie i relacje ludzi, opisanych jako „lekarz”, „rodzic”, „ojciec”, „nauczycielka”, którzy przekonywać będą, jaka ta edukacja zdrowotna dobra jest dla ich dzieci, i jak to wszyscy jej chcą, tylko boją się radykałów. Część z tych ludzi może nawet być prawdziwa, nie brak wszak lewackich organizacji, pobierających granty. Większość będzie jednak wymyślona przez redaktorów.

Wycofanie się resortu z obowiązkowości edukacji zdrowotnej jest tylko chwilowym wybiegiem, gdyż zbyt wielka jest waga problemu. Promotorzy rządu warszawskiego wiedzą dobrze, czego chcą – wymieszania kultur  w gigantycznym, unijnym tyglu, aby wyszła z tego jednolita masa europejska, nazywana przez eurokratów „siłą roboczą”. Oni nie odpuszczą, co najwyżej przetrzymają trochę, aby zrobić swoje wtedy, gdy sprzeciw społeczny się wyczerpie. Nie mają żadnych skrupułów ani zasad moralnych, nie wiąże ich dane słowo. Bardzo pragną mieć europejski zasób hodowlanych niewolników, a do tego potrzebują rozbić i wymieszać narody. W tym celu chcą namieszać naszym dzieciom w głowach seksem, zamiast uczyć normalnej wiedzy. Tak spreparowani ludzie mają zajmować się zmiennymi relacjami seksualnymi i masturbacją. Wtedy ustaje produktywność, następuje rozpad rodzin, za to mnożą się problemy społeczne i psychiczne. Na tak przygotowany grunt można wprowadzić kolorową imigrację, która dokończy dzieła. Agresywni ludzie, utrzymywani dotacjami, z mocno dodatnią dzietnością.

Polaków czegoś powinny nauczyć przykłady państw zachodnich, ich problemy z tożsamością płciową i seksualną wśród młodzieży, ilość nastoletnich ciąż, statystyki gwałtów. Wszędzie tam wprowadzono wcześniej podobny przedmiot, jaki teraz ma się pojawić w Polsce. W Wielkiej Brytanii wieloletnia permisywna edukacja seksualna w szkołach nie zapobiegła licznym zorganizowanym gwałtom na białych dziewczynkach i młodych kobietach, dokonywanych przez imigranckie gangi. Być może jest właśnie odwrotnie – gdzie jest permisywna edukacja seksualna, tam są gwałty i prostytucja, za to nie ma rodzin i dzieci. Czy tego chcemy u siebie? 

Co więc robić? Z pewnością nie tracić ducha i woli walki o własne dzieci. Należy sprzeciwiać się wszystkim zmianom, wprowadzanym obecnie przez rząd, godzącym w interesy dzieci, rodzin i narodu.

Należy bronić przedmiotu WDŻ, bo dopóki on jest w szkołach, nie wprowadzą przymusowej edukacji seksualnej. Należy sprzeciwiać się planowanej na 2026 rok wielkiej „reformie” edukacji, czyli całkowitej destrukcji. Dobrze jest przystąpić do którejś z organizacji społecznych, organizujących sprzeciw społeczny, zrzeszonych w Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS). Jako nauczyciel warto przystąpić do Stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności. Należy wykorzystać wszelkie okazje, aby wymusić na kandydatach na stanowisko Prezydenta rezygnację z rewolucji w edukacji, w tym z edukacji zdrowotnej. Tego samego należy oczekiwać od obecnej prawicowej opozycji. Gdy zaś nastąpi zmiana władzy, należy  dokładnie patrzeć władzy na ręce i pilnować, aby przywróciła w edukacji właściwy porządek, bez nauki seksu w szkole.

Wszyscy zwolennicy edukacji zdrowotnej i ci, którzy się wahają powinni przyjąć do świadomości, że mamy do czynienia z deprawacją zdrowotną, która jest w istocie edukacją zdrowego inwentarza Unii Europejskiej. Misją obecnego rządu zaś jest dokonanie rewolucji kulturowej w Polsce, na wzór Chin Mao, Hiszpanii Zapatero i Irlandii na początku naszego wieku. Następnie zwolennicy i wątpiący powinni się zastanowić, czy rząd jest od tego, aby uczyć dzieci seksu, i czy naprawdę wszyscy muszą korzystać z seksu tak, jak chce władza.

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej

www.wtowarzystwie.pl

KROPS alarmuje: MEN wróci do obowiązku edukacji zdrowotnej. To zamiar łamania praw rodzicielskich

17 stycznia 2025 https://pch24.pl/krops-alarmuje-men-wroci-do-obowiazku-edukacji-zdrowotnej-to-zamiar-lamania-praw-rodzicielskich/

KROPS alarmuje: MEN wróci do obowiązku edukacji zdrowotnej. To zamiar łamania praw rodzicielskich

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Nie wyrażamy zgody na krzywdzenie części uczniów poprzez wprowadzenie nieobowiązkowego szkodliwego przedmiotu edukacja zdrowotna do polskich szkół przy jednoczesnej likwidacji przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie – podkreśla Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. A jak dodaje, sugestia Barbary Nowackiej o planowanej zamianie przedmiotu na obowiązkowy w kolejnym roku szkolnym, jest szczególnie groźna i wskazuje na zamiar łamania praw rodzicielskich w niedalekiej przyszłości!

Pod naporem społecznym Barbara Nowacka, minister edukacji, zadeklarowała wycofanie się resortu z pomysłu wprowadzenia obowiązkowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Pomysł jednak zostaje – na razie w postaci lekcji nieobowiązkowych. Kolejne decyzje mają zapaść w kolejnym roku, po ewaluacji. Celem, z którego najwyraźniej MEN nie chce rezygnować, a jedynie odsuwa ów fakt w czasie, jest obowiązkowość przedmiotu.

Stanowisko, wobec takich zapowiedzi MEN, zajęła KROPS, wskazując, że było i nie będzie zgody na deprawację uczniów w ramach edukacji zdrowotnej – czy to w formie obowiązku czy dobrowolności.

Koalicja wskazuje, że wciąż aktualny zostaje postulat pozostawienia w podstawie programowej kształcenia ogólnego przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie, w którym edukacja seksualna osadzona jest w kontekście małżeństwa i rodziny. To oznacza brak zgody na wprowadzanie do szkół nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”, obejmującego edukację seksualną osadzoną w kontekście zdrowia. KROPS upomina się też o poszanowanie konstytucyjnej zasady pierwszeństwa wychowawczego rodziców, poprzez pozostawienie dobrowolnymi tych zajęć w szkołach, które obejmują tematykę wychowania w dziedzinie życia seksualnego (edukacji seksualnej).

„Zawarta w wystąpieniu minister Barbary Nowackiej w dn.16.01 w audycji RMF sugestia o planowanej zamianie przedmiotu na obowiązkowy w kolejnym roku szkolnym jest szczególnie groźna i wskazuje na zamiar łamania praw rodzicielskich w niedalekiej przyszłości!” – alarmuje Koalicja.

„Nie mamy wątpliwości, że obecna władza, po roku wyborów prezydenckich, ponowi próbę wprowadzenia do szkół permisywnej edukacji seksualnej w ramach zajęć obowiązkowych. Dlatego jako Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły zachęcamy do sprzeciwu oraz do wytrwałej, aktywnej postawy wszystkich, którym na sercu leży dobro polskiej młodzieży oraz poszanowanie praw wychowawczych rodziców. O przykładowych formach aktywności można przeczytać na naszej stronie internetowej: www.ratujmyszkole.pl” – czytamy.

Stanowisko poparli Hanna Dobrowolska, Ruch Ochrony Szkoły, Bartosz Kopczyński, Towarzystwo Wiedzy Społecznej, Agnieszka Pawlik-Regulska, Stowarzyszenie „Nauczyciele dla Wolności”, Marek Puzio, Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, Sebastian Zuber, Stowarzyszenie Serce Wolności. Poparcie dla działań KROPS wyraziło również Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi.

Poniżej prezentujemy pełną treść dokumentu.

***

Warszawa, dnia 16 stycznia 2025 r.

Stanowisko KROPS
w kwestii nieobowiązkowej edukacji zdrowotnej

Wobec informacji przekazanej 16.01.2025 r. przez minister Barbarę Nowacką w kwestii nieobowiązkowości edukacji zdrowotnej w 2025 r. Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły podtrzymuje swoje stanowisko wyrażone w formalnej petycji do MEN z 21.08.2024 r. podpisanej przez 64 organizacje społeczne.

W petycji jasno wyartykułowaliśmy trzy postulaty:

1) pozostawienie w podstawie programowej kształcenia ogólnego przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie, w którym edukacja seksualna osadzona jest w kontekście małżeństwa i rodziny;

2) niewprowadzanie do szkół nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”, obejmującego edukację seksualną osadzoną w kontekście zdrowia;

3) poszanowanie konstytucyjnej zasady pierwszeństwa wychowawczego rodziców, poprzez pozostawienie dobrowolnymi tych zajęć w szkołach, które obejmują tematykę wychowania w dziedzinie życia seksualnego (edukacji seksualnej).

Każdy z powyższych punktów ma istotne znaczenie dla wychowania młodych pokoleń w sposób niezagrażający ich spokojnemu rozwojowi psychofizycznemu oraz w duchu konstytucyjnych wartości, wyrażonych w szczególności w art. 18 Konstytucji RP. Nie wyrażamy zgody na krzywdzenie części uczniów poprzez wprowadzenie nieobowiązkowego szkodliwego przedmiotu edukacja zdrowotna do polskich szkół przy
jednoczesnej likwidacji przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Zawarta w wystąpieniu minister Barbary Nowackiej w dn.16.01 w audycji RMF sugestia o planowanej zamianie przedmiotu na obowiązkowy w kolejnym roku szkolnym jest szczególnie groźna i wskazuje na zamiar łamania praw rodzicielskich w niedalekiej przyszłości!

Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły w pełni podziela stanowisko Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, wyrażone liście otwartym
do wicepremiera Władysława Kosiniaka Kamysza ws. przedmiotu “Wychowanie do życia w rodzinie”. W stanowisku tym Federacja
zwraca uwagę, że istotą problemu związanego z wprowadzeniem do szkół nowego przedmiotu o nazwie „edukacja zdrowotna” jest nie tylko zapowiadana obligatoryjność nowych zajęć, poświęconych m.in. tematyce seksualności, ale także usunięcie z podstawy programowej zajęć wychowania do życia w rodzinie, w ramach których edukacja seksualna osadzona jest w kontekście małżeństwa i rodziny.

Nie mamy wątpliwości, że obecna władza, po roku wyborów prezydenckich, ponowi próbę wprowadzenia do szkół permisywnej edukacji seksualnej w ramach zajęć obowiązkowych.

Dlatego jako Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły zachęcamy do sprzeciwu oraz do wytrwałej, aktywnej postawy wszystkich, którym na sercu leży dobro polskiej młodzieży oraz poszanowanie praw wychowawczych rodziców. O przykładowych formach aktywności można przeczytać na naszej stronie internetowej: https://www.ratujmyszkole.pl/

Koordynatorzy KROPS

Hanna Dobrowolska, Ruch Ochrony Szkoły,

Bartosz Kopczyński, Towarzystwo Wiedzy Społecznej,

Agnieszka Pawlik-Regulska, Stowarzyszenie „Nauczyciele dla Wolności”,

Marek Puzio, Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris,

Sebastian Zuber, Stowarzyszenie Serce Wolności

Edukacja zdrowotna NIE będzie obowiązkowa? My naciskamy, MEN „zaczyna rozważać”! TAK dla edukacji, NIE dla deprawacji.

Centrum Życia i Rodziny
Szanowni Państwo,
Czyżby Ministerstwo Edukacji przestraszyło się głośnego sprzeciwu społecznego wobec skandalicznych planów wprowadzenia obowiązkowej wulgarnej edukacji seksualnej od podstawówki aż po liceum?Jeśli wierzyć słowom minister Barbary Nowackiej, to politycy poważnie analizują, czy edukacja zdrowotna ma być przedmiotem obowiązkowym czy fakultatywnym.
Edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa, ale rozważamy różne rozwiązania – odpowiedziała spytana o obligatoryjność tego przedmiotu.Nie wiemy w tym momencie, czy te deklaracje są prawdziwe czy może są tylko kolejną próbą osłabienia naszej czujności i demobilizacji. Pragnę zapewnić, że nie damy się zaskoczyć.
Nie pozwolimy na to!Walczymy o polską szkołę!Wspieram takie działania!
Te sygnały tylko potwierdzają, że politycy boją się tego sprzeciwu, który już wywołał potężną falę oporu wobec deprawacyjnego kursu ministerstwa edukacji i zmusił polityków do reakcji, a być może także do zmiany planów.Nie tak dawno pisałem Państwu o tym, ale powtórzę: rządzący, ci „uśmiechnięci” politycy, doskonale pamiętają naszą determinację z 2019 roku, kiedy wspólnie zablokowaliśmy haniebną „Deklarację LGBT+” Rafała Trzaskowskiego. Tym bardziej w obliczu zbliżającej się kampanii prezydenckiej zależy im na wyciszeniu nastrojów.Stąd drżą na samą myśl o protestach pod budynkami administracji publicznej i szkołami! Boją się, że w przestrzeni wirtualnej ich miałka narracja o „reformach” edukacji nie przebije się przez miażdżące ekspertyzy członków Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły! Wreszcie: że tysiące Polaków wyjdzie na ulice w Marszach dla Życia i Rodziny, aby zdecydowanie powiedzieć władzy, że nie zgadzają się na seksualizację swoich dzieci!
Resort bardzo nie chce, aby w Polsce powtórzyły się sceny, które nie tak dawno wydarzyły się pod szkołami za oceanem.
Leave our kids alone – pod tym hasłem rodzice razem z nauczycielami w USA i Kanadzie protestowali przeciwko deprawacji dzieci i młodzieży, nie wpuszczając do swoich szkół seksedukatorów. A taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy już od września tego roku w polskich szkołach, jeśli ministerstwo nie ustąpi i nie zmieni swoich planów.
Wbrew kłamstwom lewicowego kierownictwa MEN, które próbuje pokazać, że za protestami stoi „jedna czy druga organizacja” – nasz głos jest SILNY!
Ogromne zaangażowanie zatroskanych rodziców, nauczycieli oraz ekspertów, którzy połączyli swoje wysiłki w obronie fundamentalnych swoich praw, zalewając zastrzeżeniami i protestami ministerstwo, ukazało ogromną jedność społeczeństwa w tej sprawie.Tę jedność i naszą determinację pokazaliśmy dobitnie na wielkiej manifestacji, która odbyła się 1 grudnia ub.r. na Placu Zamkowym w Warszawie, gdzie wspólnie protestowaliśmy pod hasłem „TAK dla edukacji, NIE dla deprawacji”.
Tym wydarzeniem wykrzyczeliśmy głośno, że nie pozwolimy zamknąć sobie ust i przeciwstawimy się z całą mocą rządowym propozycjom, które mogą na zawsze zniszczyć przeszłość naszych dzieci!
Nie mogę pominąć heroicznej pracy, którą wykonuje Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły!
Ten potężny sojusz, skupiający rodziców, nauczycieli, pedagogów i dziesiątki ekspertów z ponad 80 organizacji społecznych, w tym Centrum Życia i Rodziny, powstał wiele miesięcy temu w odpowiedzi na nadciągający atak na nasze dzieci. Podkreślam to, gdyż minister Barbara Nowacka i jej zwolennicy zarzucali nam wielokrotnie, że nasza argumentacja opiera się na… zabobonach!
To KŁAMSTWO: naszą odpowiedzią jest merytoryczny głos profesjonalistów: naukowców, pedagogów, nauczycieli i psychologów.
Bazując tak na badaniach, jak i własnym doświadczeniu, nieustannie udowadniają szkodliwość tych zmian, wprowadzanych siłą i z pogwałceniem konstytucyjnych praw rodziców. Wskazują jasno, że prowadzą one do obniżenia poziomu nauczania i bezpieczeństwa w polskich szkołach oraz do naruszania autorytetu nauczycieli!
Pragnę zapewnić, że naszą pracę będziemy kontynuować i to na jeszcze większą skalę, aby dotrzeć z prawdą o niszczeniu edukacji do jak największej ilości gmin i powiatów w całym kraju.W dalszym ciągu będziemy alarmowali opinię publiczną o szkodliwych skutkach planów MEN. Przygotujemy kolejne opracowania i materiały, aby przeciwstawić się tej ideologicznej skrajnie lewicowej ofensywie i wypromujemy je w mediach, zwłaszcza społecznościowych.
Ponadto dołożymy wszelkich starań by rozwijać sieć Szkół Przyjaznych Rodzinie, wspierając pro-rodzinne placówki. Do programu dołączają kolejne przedszkola i szkoły: każdego miesiąca wysyłamy im materiały dla nauczycieli i informujemy o zagrożeniach wiążących się z zapowiadanym przedmiotem.I, jak wspomniałem wcześniej, wyjdziemy z tym tematem „na ulice”: tak stając w pikietach pod urzędami, jak również idąc w Marszach dla Życia i Rodziny!Wreszcie, objeżdżamy cały kraj, aby spotykać się z rodzicami i nauczycielami: w ciągu najbliższego miesiąca odwiedzimy Pomorze, Sądecczyznę i Górny Śląsk.
Będziemy wygłaszać prelekcje i prezentować poruszający film „To nic takiego”, który ujawnia prawdziwe korzenie edukacji seksualnej. Dokument ten dostarcza fachowej wiedzy każdemu, kto na poważnie przejmuje się przyszłością młodego pokolenia i pomaga odpowiedzieć na pytanie, czy wprowadzenie tak radykalnych zmian w edukacji jest rzeczywiście konieczne.Niezmiernie cieszy nas fakt, że otrzymujemy kolejne zaproszenia by mówić głośno, jak wiele szkód może wyrządzić dzieciom i młodzieży edukacja zdrowotna. Zrobimy, co w naszej mocy, by dotrzeć wszędzie tam, skąd płyną do nas zaproszenia. Serdecznie za nie wszystkie dziękuję!
Abyśmy mogli dotrzeć w każde z tych miejsc i kontynuować pozostałe nasze działania, potrzebujemy bardzo Państwa wsparcia i pomocy. Mam głębokie przekonanie, że wszystkie te wydarzenia, począwszy od knowań ministerstwa, konfrontacji w mediach, po publiczne spotkania, wiece i marsze, sprawiają, że polscy rodzice budzą się, by odpowiedzialnie wziąć w swoje ręce sprawę wychowania i ochrony dzieci.Jak dobrze Państwo wiedzą, podróże po całym kraju, noclegi w hotelach i przygotowywanie wszelkich materiałów, w tym ich druk, są bardzo kosztowne. Pragnę zaznaczyć, że nie pobieramy żadnych opłat za prowadzenie wykładów i spotkań. Robimy to wszystko z poczucia misji i wiary w to, że razem możemy zatrzymać te szaleńcze plany polityków!
Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie naszych działań dotyczących zablokowania edukacji seksualnej kwotą 50 zł, 100 zł, 200 zł lub 500 złotych, a nawet większą. Nie dajmy skrzywdzić naszych dzieci! Wspieram ochronę polskich dzieci!
Ostatnie doniesienia medialne pokazują, że nasz głos jest słyszany, a presja, którą wywieramy na ministerstwo, może przynieść bardzo dobre owoce.
Dlatego nasze zaangażowanie będzie miało wpływ na to, co nas czeka w najbliższych tygodniach i miesiącach, a przede wszystkim: jak będzie wyglądała polska szkoła od września 2025 r.
Nastał CZAS RODZICÓW: każdy z nas ma swoją, bardzo ważną rolę do odegrania!Niech każda decyzja, którą podejmujemy, kształtuje przyszłość, którą pragniemy przekazać naszym dzieciom.
Serdecznie pozdrawiamMarcin Perłowski - Dyrektor Centrum Życia i Rodziny, Wiceprezes Zarządu    WSPIERAM DZIAŁANIA CENTRUM ŻYCIA I RODZINY! 
Dane do przelewu:Centrum Życia i Rodziny
Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81
Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056, Bank Pekao SA
Z dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny”

Edukacja seksualna odkryta – całość do pobrania

Edukacja seksualna odkryta – całość do pobrania

Autor: AlterCabrio , 8 stycznia 2025

Przedstawiamy autorską analizę edukacji seksualnej, jaka grozi polskim dzieciom i młodzieży. Oto, z czego składa się zbawcza jakoby wiedzą, którą rząd warszawski, działając pod dyktando kamaryl unijno – globalnych chce obowiązkowo uszczęśliwić Polaków.

−∗−

Edukacja seksualna odkryta – całość do pobrania

Przedstawiamy autorską analizę edukacji seksualnej, jaka grozi polskim dzieciom i młodzieży. Oto, z czego składa się zbawcza jakoby wiedzą, którą rząd warszawski, działając pod dyktando kamaryl unijno – globalnych chce obowiązkowo uszczęśliwić Polaków.

Mało jest zniszczenia umysłów i spustoszenia relacji międzyludzkich, jakie już dokonało się na skutek antykultury, podawanej przez media i Internet. Teraz demoralizacja ma znaleźć się w szkole jako obowiązkowy przedmiot nauczania. Docelowo mają zniknąć tradycyjne przedmioty, a w zakresie kształcenia ogólnego mają pojawić się trzy nowe: edukacja seksualna, ukryta dla niepoznaki pod nazwą edukacji zdrowotnej, edukacja obywatelska i edukacja psychospołeczna. Łącznie mają stanowić główny trzon systemowego modułu powszechnej debilizacji.

Podajemy Państwo jak na tacy edukację seksualną, rozebraną na części, przeanalizowaną i podsumowaną. Teraz Państwo będziecie wiedzieć, czego unikać i z jakiego powodu. Cały tekst dostępny jest jako dokument pdf pod poniższym linkiem. Jest to zarazem fragment i zapowiedź większej publikacji, przygotowywanej do druku, pt. Poradnik świadomego narodu. Przypominamy też wcześniejszy Poradnik świadomych rodziców. Najlepiej czytać obydwie publikacje razem.

Prosimy o uważną lekturę i przekazywanie innym.

OTO LINKI DO POBRANIA:

Edukacja seksualna odkryta-całość.pdf

Poradnik świadomych rodziców.pdf

________________

Edukacja seksualna odkryta – całość do pobrania, Bartosz Kopczyński, 8 stycznia 2025

−∗−

Więcej…