Rafał Trzaskowski deklaruje, że wspiera policję zapewniającą bezpieczeństwo mieszkańcom Warszawy.
On i jego ludzie robią wszystko, by poziom bezpieczeństwa obniżyć.
„Jestem po długiej rozmowie z Komendantem Głównym Policji. W latach 2021-23 rzeczywiście odnotowywaliśmy wzrost przestępczości zorganizowanej związanej z niekontrolowanym napływem członków grup przestępczych z zagranicy do Polski. Wbrew doniesieniom prasowym ten proces udało nam się wyraźnie zahamować dzięki konsekwentnej współpracy z Policją. W przyszłym tygodniu wspólnie z ministrem Tomaszem Siemoniakiem [szefem MSWiA i koordynatorem służb specjalnych – przy. red.] poinformujemy o kolejnych zdecydowanych działaniach gwarantujących nam wszystkim bezpieczeństwo” – wpis tej treści na platformie X Rafał Trzaskowski zamieścił w czwartek, 6 lutego.
Tydzień wcześniej zwołał uroczystą konferencję prasową, aby poinformować opinię publiczną, że ratusz postanowił przekazać policji nowe radiowozy i sprzęt specjalistyczny, kupiony ze środków Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy w ramach programu „Warszawa chroni”. Przekazany sprzęt kosztował 3,5 miliona złotych. Na konferencji prasowej obok Trzaskowskiego wystąpił inspektor Dariusz Walichnowski – komendant stołeczny policji. „To, co reprezentuje samorząd warszawski, to jest niezmiennie ogromna wartość. Jest to świadomość, jak bardzo ważną wartością jest bezpieczeństwo” – powiedział, nie szczędząc ciepłych słów pod adresem prezydenta stolicy.
Słowa a czyny
Na konferencjach prasowych Trzaskowski pozuje na polityka szczególnie wrażliwego na sprawy związane z bezpieczeństwem. W świat idzie przekaz: polityk PO będzie takim samym prezydentem i z równą gorliwością będzie dbał o to, abyśmy w cały kraju czuli się bezpiecznie. Czyny pokazują co innego. Lewackie pomysły Trzaskowskiego prowadzą wprost do tego, że poziom bezpieczeństwa w Warszawie spada. Choć oficjalnie sam polityk nie odpowiada za policję (ta podlega ministerstwu spraw wewnętrznych).
W lutym Trzaskowski wydał zgodę, aby na ulicy Wiejskiej, naprzeciwko Sejmu, w lokalu należącym do miasta stołecznego Warszawy, otwarła swoją siedzibę Abotak – pierwsza polska placówka oferująca aborcję na życzenie. Za Abotakiem stoi Aborcyjny Dream Team – zespół trzech kobiet aktywnie walczących o prawa aborcyjne. „Zasługi” Abotaku dla popierania Koalicji Obywatelskiej są nie do przecenienia, uczestnicząc w „czarnych marszach”, rozkrzyczane wariatki – deprawatorki przyłączały się do poparcia dla ekipy Tuska. Gdy Rafał Trzaskowski przyznał im miejski lokal, wybuchł skandal.
Po pierwsze dlatego, że powstała organizacja jawnie głosząca, iż będzie dokonywać aborcji wbrew obowiązującym przepisom prawa. Po drugie dlatego, że wokół siedziby Abotaku zaczęli gromadzić się przeciwnicy aborcji głównie ze środowisk pro-life. Obrońcy życia zaczęli namawiać kobiety przychodzące do Abotaku do tego, aby zrezygnowały z zabicia poczętego dziecka. To z kolei wywołało furię środowisk proaborcyjnych. I ich przedstawiciele również przyjechali na ulicę Wiejską. Agresja zaczęła narastać. Aby nie doszło do wybuchów przemocy, na ulicę Wiejską musiała przyjechać policja. Uzbrojeni funkcjonariusze pilnowali porządku, spisywali postronne osoby i upominali tych, którzy po jednej i drugiej stronie przejawiali największe emocje.
W tym samym czasie na numer alarmowy w Warszawie dzwonili mieszkańcy, aby poprosić o pilną interwencję lub zgłosić przestępstwo albo zagrożenie. Te osoby musiały czekać aż przyjedzie patrol – nieraz po kilkadziesiąt minut. Być może jedną lub drugą potrzebną interwencję dałoby się przeprowadzić szybciej, gdyby policjanci nie musieli pilnować porządku na ulicy Wiejskiej.
Złe inicjatywy
Pokazuje to dokładnie mechanizm działania Trzaskowskiego. Oficjalnie jako prezydent Warszawy nie ma wpływu na działania policji. Podlega mu jedynie Straż Miejska. Nie może więc brać odpowiedzialności za sukcesy policji, jej porażki, problemy czy reformy. Jednak jako prezydent stolicy podejmuje decyzje, które wywołują na tyle duże kontrowersje, że dochodzi do protestów i policję trzeba wysyłać do zapewnienia bezpieczeństwa zamiast do zdarzeń, które zakłócają spokój w Warszawie.
Weźmy przykład: muzeum Queer, ustawione przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie, budziło wstręt środowisk prawicowych. Trzeba więc było wysyłać radiowozy, aby były gotowe do reakcji, gdyby komukolwiek przyszło do głowy niszczyć budynek. Drugi przykład to słynny hostel dla osób LGBT. Wywołał on również zniesmaczenie i zgorszenie. Środowiska konserwatywne zapowiadały protesty. Aby do nich nie doszło, pod hostelem musiała pojawić się policja. Nie wiadomo, na ile zdarzeń nie udało się przez to zareagować, że patrole znowu musiały przez całą dobę monitorować sytuację wokół hostelu.
Wielkie braki
Tymczasem do tych wydarzeń dochodziło w czasie ogromnego kryzysu kadrowego policji. 22 kwietnia 2025 komendant główny – Marek Boroń – na specjalnej konferencji prasowej został zapytany przez dziennikarzy o sytuację kadrową w formacji. „Problemem nie jest brak chętnych do służby w policji, lecz baza szkoleniowa” – odpowiedział zaskoczony Boroń. – „Pracujemy nad jej rozbudową”. Jednak dane statystyczne nie wyglądają optymistycznie. Według danych z 1 marca 2025 w policji jest 110 709 etatów, a stan zatrudnienia wynosi 96237 funkcjonariuszy, co daje 14472 wakaty. To oznacza, że brakuje niemal 15 tysięcy policjantów. Problemy kadrowe to główne zmartwienie kolejnych szefów polskiej policji.
Tym bardziej że dotyczą nie stanowisk biurokratycznych, tylko „ulicznych”. W polskiej policji mamy do czynienia z przerostem kadrowym w Komendzie Głównej przy ulicy Puławskiej, z rozrastającymi się komórkami (często niepotrzebnymi) w centrali. To zaś przekłada się na braki w tych wydziałach bezpośrednio odpowiedzialnych za zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Ma o tym okazję się przekonać każdy, kto dzwonił na numer alarmowy, aby wezwać patrol, musi… czekać. W Warszawie, po wypadku drogowym, na załogę policyjną trzeba czekać często co najmniej 45 minut, interwencje po przestępstwach, awanturach domowych, rozpoczynają się często 2–3 godziny po zgłoszeniu. W tym czasie sprawca zdąży uciec. Boleśnie widać to było po słynnym napadzie na salon jubilerski w popularnym, warszawskim centrum handlowym. Sprawcy włamali się na oczach kamer monitoringu, a potem odjechali na wynajętych hulajnogach. Policjanci nie zdążyli ich zatrzymać, być może dlatego, że pilnowali okolic pobliskiego hostelu dla LGBT.
Niechciani kierowcy
Czy prezydent miasta, który nie jest zwierzchnikiem policji, ma wpływ na bezpieczeństwo? Ma, gdyż do jego dyspozycji pozostaje Straż Miejska. Ma ona uprawnienia niewiele mniejsze niż policja. Może patrolować ulice, prowadzić interwencje, zatrzymywać sprawców przestępstw. Jednak pod rządami Trzaskowskiego Straż Miejska wzięła na celownik tylko jedną grupę obywateli: kierowców. Patologiczna nienawiść prezydenta stolicy do właścicieli samochodów zdefiniowała jego politykę komunikacyjną: strefę czystego transportu, eliminowanie kolejnych miejsc parkingowych, zwężanie ulic, biegunka rondowa i semaforowa. Prowadzi to do paraliżu komunikacyjnego Warszawy, gdyż kierowcy – nie mogąc zaparkować – często zostawiają swoje samochody wbrew idiotycznym zakazom parkowania. W takiej sytuacji patrol straży miejskiej pojawia się natychmiast, a w stosunku do kierowcy wszczynana jest długotrwała i uciążliwa (i bezsensowna) procedura biurokratyczna.
Poziom bezpieczeństwa natychmiast by się podniósł, gdyby poluzowano reżim parkingowy, a strażników zaangażowanych do karania kierowców wysłał do patrolowania ulic, parków i osiedli.
Zły zwiastun
Tak bardzo zły prezydent Warszawy był niestety liderem sondażów prezydenckich. Jeśli wielomiesięczny wysiłek sondażowi i liberalnych mediów przyniesie oczekiwany rezultat, Trzaskowski ma szansę przenieść się z gabinetu przy placu Bankowym do gabinetu w Belwederze. To oznacza, że będzie realizował tą samą politykę jako prezydent państwa. Trzeba się spodziewać, że będzie forsował ustawy dla środowisk tęczowych i aborcyjnych. Jego inicjatywy zaś będą wywoływać protesty środowisk patriotycznych, a zatem do zapobiegania starciom i agresji trzeba będzie wysyłać policjantów już nie tylko w Warszawie ale w całej Polsce.
Kandydat na stanowisko prezydenta Polski przez wiele lat publicznej działalności dał się poznać jako ponadprzeciętnie zaangażowany uczestnik transformacji społecznej skrywanej za hasłami walki ze zmianami klimatycznymi. Ta rewolucyjna zmiana, za którą stoją globalistyczne pato-elity, niesie za sobą planowe zubożenie całych społeczeństw i pozbawianie ludzi własności prywatnej.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, przy okazji sprawy przedłożonej sędziom Trybunału Konstytucyjnego, którzy mają zbadać zgodność z ustawą zasadniczą unijnego zakazu ogrzewania węglem i gazem, wskazał, że to Rafał Trzaskowski wraz z premier Ewą Kopacz mają odpowiadać za wysokie ceny prądu, rujnujące biznesy i gospodarstwa domowe. Obecny pretendent do urzędu prezydenckiego w 2014 roku jako minister ds. europejskich zgodził się bowiem na unijny system ETS i „okłamywał Polaków, że ceny prądu nie wzrosną”.
Niezależnie od tego, jak było w tamtym przypadku – swoje „za uszami” ma tu przecież także były rząd Zjednoczonej Prawicy – śmiało można potwierdzić, że obecny prezydent Warszawy jest jednym z najbardziej radykalnych działaczy klimatycznych. Nie bez powodu został „Ambasadorem Paktu na rzecz Klimatu”.
Niebawem TK powinien rozstrzygnąć, czy unijny zakaz ogrzewania węglem i gazem jest niezgodny z Konstytucją i narusza suwerenność państwa. 20 maja grupa 100 posłów przedstawiała stanowisko w tej sprawie, zaznaczając, że „decyzja Trybunału będzie miała fundamentalne znaczenie dla polskiej suwerenności (…) i w gruncie rzeczy odbije się na życiu każdego Polaka”.
Wnioskodawcy zauważyli, że chociaż konstytucyjne przepisy dotyczące ochrony środowiska nakładają na państwo obowiązek prowadzenia polityki zgodnej z zasadą zrównoważonego rozwoju, to nawet po przekazaniu części kompetencji UE na mocy art. 90 ust. 1 Konstytucji RP, tutejsza administracja wciąż zachowuje prawo do decydowania o kluczowych kwestiach w tej dziedzinie. Dlatego UE nie może narzucać Europejskiego Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji (ETS), uniemożliwiając realizację przez państwo konstytucyjnych obowiązków odnoszących się do zapewnienia obywatelom równego dostępu do energii. Z tego powodu miało dojść do naruszenia artykułu 90 ust. 1 Konstytucji w związku z art. 4 ust. 1 ustawy zasadniczej. Unijne regulacje mają także przekraczać zobowiązania międzynarodowe, ingerując w konstytucyjne zasady i wartości.
Autorzy wniosku zakwestionowali obowiązek uczestnictwa przedsiębiorstw z sektorów energetycznych i energochłonnych w systemie ETS.
Posłowie mogli wskazać także na inne argumenty, tak jak zrobili to, przykładowo, konserwatywni prokuratorzy generalni w USA, pozywając największe fundusze inwestycyjne BlackRock, Vanguard i State Street. Zarzucili im zmowę oraz przynależność do „globalnego kartelu klimatycznego” (chodzi o różne sojusze klimatyczne), którego celem jest ograniczenie produkcji węgla i sztuczne zawyżanie cen, aby generować kolosalne zyski dla klimatycznych lobbystów (szerzej o tym na łamach PCh24.pl w artykule pt. „Amerykańscy prokuratorzy przeciwko klimatycznej zmowie gigantów. Czy Europa weźmie przykład?” ).
Rafał Trzaskowski a polityka klimatyczna
W Warszawie lobbyści i aktywiści żerujący na tym segmencie polityki publicznej, mają się bardzo dobrze. Wraz z zawarciem traktatu z Nancy ekipa Donalda Tuska potwierdziła nie tylko kontynuację agresywnej polityki klimatycznej, ale także zaangażowanie w projekty zmierzające do ścisłej centralizacji władzy w UE. Umowa między Francją a Polską czeka na ratyfikację i podpis nowego prezydenta RP.
Jeśli zostanie nim Rafał Trzaskowski, będzie to czysta formalność. Podobnie, należy się spodziewać, że zaakceptuje on wszelkie ustawy przybliżające nas do szybkiej realizacji celów Agendy 2030 – w sprawie bioróżnorodności (jeszcze bardziej radykalnych), a także klimatycznych.
Na jakiej podstawie tak twierdzimy? Chodzi o zaciągnięte już zobowiązania i inicjatywy podejmowane przez Rafała Trzaskowskiego jako już nie tylko byłego ministra ds. integracji europejskiej, ale przede wszystkim prezydenta Warszawy, którą to funkcję sprawuje od 2018 roku.
Inicjatywy włodarza stolicy
W 2019 roku Warszawa dołączyła do innych dużych miast, podpisując Deklarację C40 Clean Air Cities. Jej zasadniczym celem jest uzasadnianie wprowadzania tzw. stref czystego powietrza, czy też niskiej emisji. Aby politycy zyskali pretekst dla wprowadzania restrykcyjnej polityki klimatycznej, czujniki powietrza umieszczane są w najbardziej ruchliwych miejscach metropolii. Tak zgromadzone „dowody” posłużyć mają następnie miedzy innymi ograniczaniu ruchu samochodowego.
W 2022 roku ekipa Trzaskowskiego zainicjowała wraz z podmiotami lobbysty klimatycznego Michaela Bloomberga – Bloomberg Philanthropies i Clean Air Fund – projekt Breathe Warsaw. To „ambitne partnerstwo”, zainspirowane podobną inicjatywą w Londynie, doprowadziło do rozlokowania punktów pomiarowych w 165 warszawskich lokalizacjach. Dane zgromadzone dzięki tej, największej europejskiej tego rodzaju sieci, służyć miały opracowaniu kompleksowej bazy danych dotyczących jakości powietrza. Kolejnym krokiem miało być „zaprojektowanie ambitnej strefy niskiej emisji w stolicy do 2024 r.”, a także wsparcie „czystszych systemów grzewczych i wycofywanie ogrzewania węglowego”.
Trzaskowski podkreślił, że „ambitne cele wymagają konkretnych, profesjonalnych działań”. Stąd rozpoczęto współpracę z lobbystami, którzy „są ekspertami w zakresie poprawy jakości powietrza”.
Michael Bloomberg, który pełnił funkcję specjalnego wysłannika sekretarza generalnego ONZ ds. ambicji i rozwiązań klimatycznych to założyciel Bloomberg Philanthropies, właściciel agencji informacyjnej oraz ex-burmistrz Nowego Jorku. W 2017 roku, w związku z decyzją Donalda Trumpa o wycofaniu USA z Porozumienia paryskiego zażądał, by podmioty niepaństwowe, korporacje i lokalne władze miast traktować jak państwa. Chodziło o możliwość podejmowania przez nie międzynarodowych zobowiązań klimatycznych wbrew politykom administracji państwowej.
Bloomberg także promuje koncepcję wyłączania miast i federalizację świata poprzez wdrażanie wielopoziomowego systemu zarządzania, umieszczając coraz więcej „agentów zmian” (kadra zarządzająca) w firmach i samorządach. Ludzie ci są zobowiązani do realizacji projektów klimatycznych i „postępowych” światopoglądowo.
Trzaskowski już w 2019 roku podjął szereg aktywności w tym kierunku. Przyjął „Warszawską Deklarację LGBT+”, związaną m.in. z indoktrynacją genderową w administracji, edukacji itp., by budować tak zwane społeczeństwo otwarte, czyli inkluzywne.
Stypendysta organizacji George’a Sorosa – znanego amerykańsko-węgierskiego miliardera pochodzenia żydowskiego – w ostatnich latach chętnie współpracuje z jego synem Alexem. Tenże przejmując schedę po ojcu podjął decyzję o przebudowaniu charakteru funduszy, by skupić się na walce z „populistami” i budować „odporność demokracji”. Jednym ze sposobów na to jest tworzenie systemu globalnej cenzury. Trzaskowski w 2019 roku przystąpił do „paktu antypopulistycznego”, tak zwanego Sojuszu Wolnych Miast (Pact of Free Cities).
„Postępowi” burmistrzowie Pragi, Budapesztu, Bratysławy i Warszawy zobowiązali się do promocji liberalnych wartości w sferze światopoglądowej i realizacji ambitnej polityki klimatycznej. Trzaskowski, jeszcze niedawno temu opowiadał się za ambitniejszą redukcją emisji w Warszawie – aż o 60 procent do 2030 roku – chociaż miasto zobowiązało się do końca tej dekady zmniejszyć ją o „zaledwie” 40 proc.
Burmistrzowie „wolnych miast” wezwali UE do bardziej bezpośredniego udostępniania funduszy lokalnym społecznościom, omijając rządy centralne.
Wszyscy czterej politycy zdobyli władzę w 2018 roku. Pochodzą mniej więcej z tego samego pokolenia, chociaż Trzaskowski jest najstarszy. Obok niego sojusz podpisali: burmistrz Gergely Karacsony, który pokonał kandydata Fideszu w Budapeszcie, Matus Vallo z Bratysławy, architekt i lider popularnego zespołu rockowego, który startował jako kandydat niezależny, a także burmistrz Pragi Zdenek Hrib wybrany z ramienia Partii Piratów.
Karacsony podkreślił wówczas, że UE mogłaby bezpośrednio finansować projekty włodarzy miejskich i realizować globalny projekt transformacji, zgodnie z zasadą „Myśl globalnie, działaj lokalnie”.
Uroczystość podpisania sojuszu odbyła się na terenie kampusu Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU) w Budapeszcie – „kuźni kadr” UE i fundacji Open Society Sorosa, który został zmuszony do przeniesienia wielu swoich głównych projektów do Wiednia z powodu zmian prawnych Orbana i zakazu prowadzenia studiów genderowych.
We wspólnej deklaracji włodarze metropolii zobowiązali się do „ochrony i promowania wspólnych wartości wolności, godności ludzkiej, demokracji, równości, rządów prawa, sprawiedliwości społecznej, tolerancji i różnorodności kulturowej”. Ponadto zobowiązano się do szybszego wdrażania celów Porozumienia paryskiego i zrównoważonego rozwoju.
Według Euractiv.pl, pakt jest ideologicznie inspirowany książką z 2013 roku: If Mayors Ruled the World: Dysfunctional Nations, Rising Cities („Gdyby burmistrzowie rządzili światem: dysfunkcyjne narody, rozwijające się miasta”), autorstwa amerykańskiego socjologa Benjamina Barbera.
Hrib podkreślał, że sojusz ma przede wszystkim charakter „antypopulistyczny”. Dwa lata później w jednej z podkomisji kongresu USA burmistrzowie szerzej opowiadali o Sojuszu Wolnych Miast. Vallo wskazał, że „wzrost antydemokratycznego populizmu w wielu rządach narodowych na całym świecie”, a także „kryzys przywództwa i zaufania publicznego” zagroziły liberalnej demokracji, w Europie Środkowej w szczególności. Dlatego postanowili zinstytucjonalizować współpracę, by zaoferować „alternatywy dla populizmu i niedemokratycznych tendencji”. Zaznaczył, że „miasta mogą tworzyć projekty pilotażowe, oferować innowacyjne rozwiązania i koncentrować się na poinformowanych oraz świadomych obywatelach jako agentach zmian”. Mogą dzięki temu popychać proces transformacji.
Podkreślił, że „demokracja musi służyć klimatowi”. – Kryzys klimatyczny jest również kryzysem demokracji, a żywotność naszych demokracji zostanie wystawiona na próbę przez ich zdolność do stawienia czoła egzystencjalnemu niebezpieczeństwu globalnego ocieplenia i zdolność do łagodzenia jego negatywnego wpływu na nasze społeczeństwa – kontynuował w kongresie.
Sojusz Wolnych Miast powstał „z zamiarem ochrony otwartych, wolnych i demokratycznych społeczeństw na całym świecie”, a „w obliczu kryzysu klimatycznego” burmistrzowie „uznali podwójną odpowiedzialność (…) globalnej walki ze zmianą klimatu” i obrony demokracji liberalnej.
Włodarz Bratysławy przekonywał, że „poprzez kształtowanie śmiałych polityk publicznych, miasta muszą pozostać bastionami liberalnej demokracji i zjednoczyć się przeciwko politycznym siłom, które wykorzystują globalne kryzysy jako pretekst do scentralizowanego podejmowania decyzji, samolubnego nacjonalizmu i nieludzkich praktyk wobec upośledzonych grup społecznych lub etnicznych”.
Stąd potrzebna jest skoordynowana działalność decydentów międzynarodowych, krajowych i miejskich. Mają oni popychać postępowy projekt klimatyczny naprzód. „Dlatego my, burmistrzowie Sojuszu, w czerwcu 2020 roku wezwaliśmy Unię Europejską do ustalenia ambitniejszego celu redukcji emisji na rok 2030, nazywając narastający kryzys klimatyczny większym wyzwaniem niż pandemia koronawirusa, i dlatego powtórzyliśmy ten apel w liście i deklaracji na szczyt COP26 w Glasgow”.
Burmistrz Bratysławy argumentował, że „przede wszystkim miasta powinny pośredniczyć i wdrażać zmiany kulturowe, ponieważ nadchodzące zagrożenia – czy to kryzys klimatyczny, czy kryzys demokracji – można pokonać tylko poprzez zupełnie nową kulturę polityczną i głębokie zmiany w sposobie życia oraz myśleniu naszych społeczeństw”.
W styczniu 2023 roku, z inicjatywy fundacji German Marshall Fund of the United States, Global Parliament of Mayors (Globalnego Parlamentu Burmistrzów) i Sojuszu Wolnych Miast opublikowano Globalną Deklarację Burmistrzów na rzecz Demokracji. Burmistrzowie potwierdzili „niezachwiane zaangażowanie w odbudowę i wzmacnianie demokracji, walkę o wolne i uczciwe wybory w kraju i za granicą, obronę praworządności na wszystkich szczeblach władzy i rozwiązywanie problemów miejskich przez pryzmat demokracji i wartości demokratycznych”.
Deklaracja powstała w związku ze zobowiązanymi podjętymi przez burmistrzów na Szczycie na rzecz Demokracji w 2021 r. (szczyt Bidena) i w wyniku dialogu na temat demokracji, zorganizowanego przez Chicago Council on Global Affairs i GMF Cities. Deklarację przywołano w komunikacie grupy G7 we wrześniu tego samego roku jako ważny przykład miast biorących odpowiedzialność za rozwiązywanie globalnych wyzwań i odgrywających kluczową rolę w „demokratycznej innowacji”.
Wspierając te zobowiązania, starszy wiceprezes GMF Steven Bosacker powiedział: – Miasta zapoczątkowały demokrację. Teraz mają szansę ją uratować. Świadczy o tym poparcie dla tej deklaracji, a także ogromne wsparcie, jakie miasta okazały swoim odpowiednikom na Ukrainie, oraz wysiłki i plany mające na celu odbudowę zdewastowanych społeczności i miast w sposób inkluzywny, ekologiczny i demokratyczny.
Nowy zespół ds. klimatu i „Zielona Wizja Warszawy”
Prezydent Warszawy bynajmniej nie zrezygnował z podwójnej walki – przeciwko zmianom klimatu oraz „populizmowi”, czyli możliwości swobodnego wypowiadania tradycyjnych, konserwatywnych poglądów. Wręcz zintensyfikował działania w tym zakresie. Zaledwie rok temu powołał nowy zespół ds. klimatu, który ma szybciej i sprawniej realizować ambitne cele dotyczące osiągnięcia neutralności klimatycznej w Warszawie.
Zespół wdraża „Zieloną Wizję Warszawy” – mapę drogową do osiągnięcia celów polityki klimatycznej. Obejmuje ona długoterminowe kierunki działań i 27 konkretnych działań krótkoterminowych. Wskazuje, co miasto musi zrobić, aby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych (są cele, wskaźniki i mierniki).
Redukcja emisji dotyczy sześciu głównych obszarów: infrastruktury energetycznej, budynków, planowania przestrzennego i infrastruktury niebiesko-zielonej, transportu, odpadów komunalnych, budowania kapitału społecznego i integracji.
Zgodnie z „Zieloną Wizją”, Warszawa ma szybko przekształcić się w miasto zwarte, policentryczne, w którym drastycznie ograniczy się możliwość korzystania z samochodów osobowych, dokona się szybkiej redukcji emisji zmuszając do termomodernizacji i przejścia na pompy ciepła oraz OZE, ograniczy produkcję odpadów itp. (przykładowe cele krótkoterminowe na s. 148 dokumentu „Zielona Wizja Warszawy”).
Prezydent Trzaskowski w artykule zamieszczonym na stronie EURACTIV, a poświęconym przyszłemu „zrównoważeniu” miast, skupił się na wyzwaniach kryzysu klimatycznego i utrzymaniu globalnego ocieplenia poniżej celu 1,5 stopnia C, zgodnie z Porozumieniem paryskim. „Los naszej europejskiej i planetarnej cywilizacji, zagrożonej jak nigdy dotąd przez kryzys klimatyczny, zależy od zdolności miast do działania i transformacji. Podwójne wyzwania naszej epoki, zapewnienie zielonej i sprawiedliwej odbudowy po kryzysie COVID i utrzymanie globalnego ocieplenia poniżej celu 1,5 stopnia C Porozumienia paryskiego, zostaną rozstrzygnięte w naszych ośrodkach miejskich” – stwierdził.
C40 i ograniczenie konsumpcji mieszkańców miast
Polityk PO należy również do gremium C40, które podkreśla, że celem klimatycznej polityki miejskiej jest ograniczenie konsumpcji miejskiej. Dlatego tworzy się Strefy Czystego Transportu i tak zwane miasta 15-minutowe/smart cities.
Podejmowane decyzje – pod wpływem lobbingu różnych podmiotów zagranicznych i krajowych, a także zgodnie z wytycznymi władz unijnych i oenzetowskich – służą drastycznemu ograniczeniu konsumpcji miejskiej do 2050 roku. Mamy zużywać mniej zasobów, mniej jeść, kupować i handlować, a także mniej korzystać z usług.
W celu mierzenia postępu w tym zakresie opracowano wskaźnik CBEI, który uwzględnia całkowitą emisję cyklu życia towarów i usług konsumowanych w mieście.
W styczniu 2022 r. na stronie c40knowledgehub.org, związanej z inicjatywą postępowych burmistrzów i prezydentów („liderów”) miast C40, ukazał się poradniczy artykuł: „W jaki sposób ograniczyć emisje oparte na konsumpcji w twoim mieście”.
Stwierdzono tam: „aby uniknąć degradacji klimatu, w ciągu następnej dekady emisje wiodących miast muszą zostać ograniczone o dwie trzecie, w tym emisje napędzane popytem miejskim”. Powołano się na raport C40 Cities z 2019 roku, nawiązujący do celu Porozumienia paryskiego, które w grudniu 2015 r. podpisały 193 państwa.
Dodano jednocześnie, że „miasta odgrywają zasadniczą rolę w ograniczaniu emisji zawartych w produktach i usługach, które konsumujemy, od żywności po materiały budowlane”. Dlatego też włodarze powinni działać na rzecz „zrównoważonej konsumpcji miejskiej”.
Zasugerowano, że po zinwentaryzowaniu emisji opartych na konsumpcji (CBEI), zaproponować trzeba rozwiązania i przekuć je na konkretne plany klimatyczne, obejmujące cele do osiągnięcia, mierniki postępu itd.
Takie szczegółowe zestawienia, ile i czego kupują mieszkańcy, co zjadają, ile i co produkuje się oraz zużywa w mieście prowadzą już od kilku lat miasta Portland, Oregon, San Francisco, Nowy Jork, Paryż czy Londyn.
Londyn, Nowy Jork skupiły się na „sektorach priorytetowych”, biorąc pod uwagę sektor żywności, mieszkalnictwa, transportu i sprzętów domowych (elektronika i inne urządzenia). Portland skoncentrowany jest na użytkowaniu pojazdów.
Plan działań na rzecz klimatu stolicy Francji z 2018 r. przewiduje redukcję emisji z konsumpcji („paryskiego śladu węglowego”) o 40 procent, koncentrując się na sferach żywności, budownictwa mieszkaniowego oraz transportu samochodowego.
Plan Vancouver, które chce ograniczyć emisje z budownictwa o 40 procent do 2030 r. (w porównaniu z rokiem bazowym 2018) koncentruje się na budowie domów z drewna pozyskiwanego „w zrównoważony sposób”, przy wykorzystaniu mieszanki betonu o niższej emisyjności. Jednocześnie celowo ogranicza liczbę miejsc parkingowych dookoła budynków. Przyjmuje się założenie, że należy tak planować rozmieszczenie lokali mieszkalnych, by obywatele nie musieli korzystać z aut osobowych, w tym docelowo także „elektryków”. Stąd osiedla mają być zagęszczone i powstawać wokół węzłów komunikacyjnych. Ludzie będą chodzić pieszo, jeździć na rowerach bądź hulajnogach i sporadycznie korzystać z komunikacji publicznej.
Polityka miast powinna się koncentrować na ograniczeniu sprzedaży wszelkich towarów (sugeruje się tworzenie „bibliotek/wypożyczalni” rzeczy używanych). By ograniczyć korzystanie z prywatnych aut, należy tworzyć strefy niskiej emisji, czystego transportu, mnożąc bariery dla kierowców.
Decyzje włodarzy miejskich stają się więc znacznie bardziej zrozumiałe dla przeciętnego obywatela, jeśli weźmie on pod uwagę wskaźnik CBEI. Jak wyjaśnia Urban Sustainability Directors Network (USDN), „Inwentaryzacja emisji oparta na konsumpcji (CBEI) to obliczenie wszystkich emisji gazów cieplarnianych związanych z produkcją, transportem, użytkowaniem i utylizacją produktów oraz usług zużywanych przez daną społeczność lub podmiot w danym okresie (zwykle roku). CBEI to sposób na zsumowanie kompleksowego śladu emisji danej społeczności”.
Włodarze mogą sprawdzić, czego mieszkańcy miasta „za dużo” kupują, używają i starać się poprzez ukierunkowaną politykę ograniczyć konsumpcję.
Chociaż zaznacza się, że dokładne obliczenia emisji konsumpcyjnych są trudne, to CBEI pozwala na „rozsądne szacunki”. Jak się wylicza CBEI? Bierze się pod uwagę miarę tego, co jest konsumowane, pomnożoną przez miarę tego, ile emisji „gazów cieplarnianych” jest związanych z każdą jednostką zużycia. Przykładowo, jeśli społeczność danego miasta zużywa milion ton cementu rocznie, a produkcja i transport każdej tony cementu wiąże się z emisją 1 tony CO2, wówczas CBEI cementu danej społeczności miejskiej będzie wynosił 1 milion ton CO2, niezależnie od tego, czy materiał został wyprodukowany w granicach jurysdykcji społeczności, czy poza nią. W ten sposób można obliczyć CBEI wołowiny, brokułów, samochodów bądź biletów na koncert.
Takie zestawienia inwentaryzacji emisji z konsumpcji dla miast (modele komputerowe) przedstawia Carbon Neutral Cities Alliance. Modele opierają się na pracach Stockholm Environment Institute (SEI).
USDN wskazuje ponadto, że działania włodarzy miast muszą być ukierunkowane na walkę ze wzrostem gospodarczym (zwijanie gospodarki, tak zwany degrowth) oraz degradowanie poziomu życia mieszkańców opierającego się na nabywaniu dóbr konsumpcyjnych. Ludzie mają skupić się na „samorozwoju”, czerpać przyjemność nie z nabywania rzeczy, lecz np. aktywności fizycznej.
USDN zaznacza także, że polityka miasta musi prowadzić do niwelowania nierówności (ograniczenie gromadzenia dóbr), aby uniknąć dalszych szkód dla naszej planety, jednocześnie poprawiając „jakość życia”. Z badań wynika bowiem, iż „bardziej równe społeczeństwa są lepiej przygotowane do zmniejszenia konsumpcji”. „Badania sugerują, że te cele są nierozerwalnie powiązane”. Po prostu „nierówności faktycznie napędzają wyższy poziom konsumpcji wskutek indywidualizmu, konsumeryzmu i rywalizacji o status. Praca nad poprawą równości społecznej kładzie podwaliny pod zmniejszenie wpływu konsumpcji”.
Dlatego samorządy powinny „zintegrować równość z inicjatywami zrównoważonego rozwoju” (ustrukturyzowane podejście do równości, podnoszenie świadomości społecznej na temat skutków nierówności i „opresyjności” istniejących stosunków władzy, historycznych uwarunkowań itp.).
Innymi słowy, samorządowcy mają wdrażać antykulturę tzw. wokeizmu, jak do niedawana miało to miejsce w USA, a czemu zdecydowanie sprzeciwiła się nowa administracja (regulacje i procesy przeciw raportowaniu ESG i polityce DEI – różnorodność, równość i inkluzja).
Politykom zaleca się łączenie kwestii zasady „sprawiedliwości środowiskowej” i zdrowia publicznego ze zrównoważonym rozwojem, kiedy tylko jest to możliwe, eksponując kwestie inkluzji.
I tak przykładowo za główny cel włodarze miasta Saint Louis postawili sobie inkluzję (włączenie) lesbijek, „gejów”, osób biseksualnych, „transpłciowych” i queer. Jednym z priorytetów burmistrza jest utrzymanie 100-procentowej oceny miasta w Indeksie Równości Miejskiej (MEI) Kampanii na rzecz Praw Człowieka w kwestiach ideologii LGBT i utrzymanie „zróżnicowanej” populacji oraz kultury. Więcej na ten temat w raporcie: Consumption-Based GHG Emissionss. Policy Framework for Cities, opracowanym przez The Carbon Neutral Cities Alliance z 2023 r. i w planie klimatycznym Saint Louis.
Miasta mają radykalnie zmienić politykę, strukturę władzy, pozwalając, by to mniejszości decydowały o inicjatywach zmierzających do degradowania stylu życia innych obywateli, aby ograniczyć ich przedsiębiorczość i konsumpcję.
Zachęty, straszenie, „ekonomia szturchania”, ustanawianie domyślnych standardowych rozwiązań, zakazy i kary to instrumenty prowadzenia polityki przez burmistrzów i prezydentów, którzy – jak sugeruje raport C40 z 2019 r. – muszą ograniczyć konsumpcję mięsa (16 kg na osobę rocznie), spożycie mleka, zmniejszyć kaloryczność posiłków mieszkańców swoich miast do 2500 kcal dziennie, by do 2030 r. emisje z konsumpcji żywności spadły od 31 do 37 proc.
O 39 procent należy zredukować emisję ze sprzedaży nowych ubrań i tekstyliów do końca obecnej dekady (3 nowe sztuki ubrania na osobę rocznie), ograniczyć dostępność lotów samolotem, nowych sprzętów elektronicznych, aut itp. Należy także porzucić miernik PKB, skupiając się na „jakości życia” i badaniu poziomu szczęśliwości.
Ograniczenie użytkowania aut prywatnych dokonywane pod pretekstem walki o „czyste powietrze” (to jeden z istotnych elementów polityki miejskiej, który ma przełożenie na wiele dziedzin i celów zrównoważonego rozwoju), tak naprawdę ma doprowadzić do drastycznego ograniczenia zdolności obywateli do nabywania dóbr i korzystania z usług, a ideologiczne cele DEI mają zbudować nowy elektorat zrównoważonego rozwoju, promując model „ekonomii pączka”.
Gospodarka i usługi mają się zwijać. Mieszkańcy najlepiej, jakby obniżyli poziom życia, mieli mniej dzieci (więcej na ten temat: Gender and the Climate Crisis: Equitable Solutions for Climate Plans 2022 przygotowany przez Center for Biologial Diversity) i zaakceptowali zrównywanie do dołu.
Miasta powinny wdrażać w życie model „ekonomii pączka”, czyli każdemu należy zapewnić minimalny standard życia, ale pod warunkiem uwzględnienia „granic planetarnych”, których nie można przekraczać (koncepcja Rockströma).
Zgodnie z wyjaśnieniami twórczyni „ekonomii pączka”, Kate Raworth, „zdrowa gospodarka” ma być tak zaprojektowana, by nie rosła (nie ma być wzrostu PKB), lecz by się „rozwijała”.
Thriving Cities Initiative opracowało City Portrait, czyli narzędzie do wdrażania modelu Raworth uwzględniającego społeczną, ekologiczną, lokalną i globalną perspektywę „rozwoju”.
Politycy powinni tworzyć sieć miast współpracujących na rzecz transformacji, a zalecenia różnych lobbystów oraz instytucji globalnych – jak Global Covenant of Mayors – mają pomóc w szybszej transformacji świata zgodnie z Porozumieniem paryskim i Agendą 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju.
Dzięki współpracy organizacji branżowych przedsiębiorców, izb handlowych oraz globalnych think tanków opracowujących standardy i wskaźniki, nowe zasady certyfikacji „zrównoważonych praktyk” (ład korporacyjny) mają usprawnić proces transformacji.
NGO-sy, media, tworzone sieci i ruchy społeczne „pomogą” w budowaniu świadomości oraz poparcia dla zmian i dynamiki transformacji. Kampanie kierowane do mieszkańców, lansowane mody, behawioralne „szturchanie” – to tylko niektóre z arsenału technik skłaniania obywateli do zmiany zachowań, by ograniczyli swój „ślad węglowy”.
Nie bez znaczenia jest fakt, że firmy produkujące i dystrybuujące różne czujniki powierza, a zwłaszcza te zajmujące się modelowaniem komputerowym mają w tym interes, żeby się upowszechniły ich usługi, wabiąc wizją tworzenia w czasie rzeczywistym żywej mapy emisji miejskich i obiecując dzięki temu lepsze powietrze (smart cities).
Jednak, jak zaznaczył dyrektor ICOS, dr Werner Kutsch (projekt ICOS ERIC – Europejskie Konsorcjum Infrastruktury Badawczej), który pilotuje unijny projekt w celu opracowania mapy rejestrującej pochodzenie i ilość emisji gazów cieplarnianych generowanych przez człowieka w dużych miastach, usługi te są bardzo kosztowne i „każdy burmistrz miasta rozważający dołączenie do projektu będzie musiał zastanowić się, czy zainwestować środki publiczne w badania nad zmianami klimatu, zamiast w szkoły lub placówki służby zdrowia”.
W projekt np. włączył się Kraków, obok Barcelony i Paryża.
Jeszcze w lipcu 2024 roku Warszawa włączyła się w projekt It’s in the Air burmistrzów C40. Celem jest tu tworzenie – mimo powszechnego sprzeciwu – większej liczby „stref czystego transportu”, tak zwanej niskiej emisji i „miast 15-minutowych”. Burmistrzowie ponad 30 miast zobowiązali się podczas spotkania w Paryżu do „ustanowienia lub rozszerzenia stref czystego powietrza do 2030 r.”. Obecny na imprezie prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski twierdził, że tego typu polityka cieszy się poparciem na całym świecie.
Kampania It’s In The Air uzupełnia program Breathe Cities C40, opracowany we współpracy z Bloomberg Philanthropies i Clear Air Fund,
Rozwiązania i specjalne czujniki Breathe testowano w Londynie (projekt Breathe London Blueprint to przewodnik dla innych miast).
Warszawa, obok Krakowa, Łodzi, Rzeszowa i Wrocławia należy także do miast „pionierskich” KE, które mają szybciej przekształcać się w tzw. miasta inteligentne, odporne, neutralne dla klimatu już do 2030 roku. Wnioski płynące z wdrożenia tam „innowacyjnych” rozwiązań posłużą za wzór do naśladowania w całej UE.
Szefowa KE Ursula von der Leyen, mówiąc w kwietniu 2022 r. o ekologicznej transformacji w Europie, podkreśliła, że „zawsze potrzebni są pionierzy, którzy stawiają sobie bardziej ambitne cele”.
Zgodnie z unijną inicjatywą miast pionierskich, włodarze powinni przedstawić „kontrakty klimatyczne”, czyli ogólny plan osiągnięcia neutralności klimatycznej w sektorach takich, jak: energia, budownictwo, gospodarka odpadami i transport wraz z powiązanymi planami inwestycyjnymi.
Włodarze miast uznali, że dobrze jest realizować koncepcję tzw. miasta 15-minutowego. Warszawa czerpie wzorce m.in. z Paryża, gdzie tę ideę wciela w życie burmistrz Anne Hidalgo, a jej głównym doradcą w tym zakresie jest guru 15-minutowych miast, prof. Carlos Moreno. Chociaż przyznał on w październiku 2024 r., że ludzie są niechętni tej idei, to i tak jest ona wdrażana wszędzie na świecie. Co prawda, ze względu na negatywne konotacje kilka miast w Wielkiej Brytanii odeszło od określenia „miasto 15-minutowe” , a rada miejska Oksfordu (która w dużej mierze przyjęła tę koncepcję) usunęła tę frazę ze swojego Planu Lokalnego 2040.
Niemniej „w ciągu ostatniego roku wdrożono koncepcję [miasta 15-minutowego] w wielu miejscach na całym świecie” – komentował Moreno w wywiadzie dla „Cities Today”. Obecnie mówi się o modelu „X-minutowym”, ponieważ jest wiele różnych wdrożeń koncepcji miasta 15-minutowego.
Doradca paryskiej burmistrz potwierdził, że w tej idei chodzi o to, aby metropolie zostały maksymalnie dogęszczone, by starać się maksymalnie ograniczyć ruch samochodowy. Miasta trzeba przebudować w taki sposób, by „po pierwsze, zerwać z zależnością od samochodu i przejść z miasta samochodowego na miasto ludzkie. Wiąże się to z przyjęciem aktywnej mobilności przy jednoczesnej poprawie możliwości transportu publicznego”. – Dziś, w XXI wieku, idea, że samochód jest symbolem wolności i niezależności, nie jest już wykonalna – przekonuje.
Moreno dodał także, że trzeba budować budynki wielofunkcyjne i starać się, by jak najwięcej osób mogło wykonywać pracę zdalnie, ewentualnie w miejscach pracy zlokalizowanych bardzo blisko domu.
Chociaż niektórzy planiści zaznaczyli, że jest to niewykonalne z powodu bardzo wysokich kosztów, Moreno pozostaje niewzruszony i mówi, że zmiany klimatu będą jeszcze bardziej kosztowne, jeśli nie będzie się z nimi walczyć. – Jednocześnie – komentował – wdrożenie tych projektów nie musi być drogie: zamiast kontynuować budowę na obrzeżach [miast] i budować więcej dróg, możemy przeznaczyć więcej środków na tworzenie zwartych, gęstych miast.
Projekt – jak się przekonali Duńczycy – służy gettoizacji i generuje o wiele większe problemy zagrażające bezpieczeństwu obywateli. Z tego m.in. powodu wypowiedzieli wojnę dzieleniu miast na kwartały i polityce inkluzji. 1 grudnia 2019 r. Ministerstwo Transportu i Mieszkalnictwa skandynawskiego państwa publikowało strategię walki z tzw. gettami. Strategia oficjalnie uznała za takie 28 dzielnic, przy czym 15 spośród tych obszarów miejskich sklasyfikowano jako „twarde getta”.
Trzaskowski nie tylko jest mocno ulokowany w grupie C40, ale w 2022 r. został włączony do zarządu Global Covenant of Mayors for Climate & Energy (GCoM). Zastąpił tam wspomnianą burmistrz Anne Hidalgo, która z kolei objęła inne bardziej intratne stanowisko. Odpowiadała za koordynację światowej polityki klimatycznej, stając się ambasadorką Globalnego Porozumienia Burmistrzów. Pomagała w kierowaniu miejskimi finansami klimatycznymi i zobowiązaniami przed pierwszym globalnym przeglądem na COP28 Bruksela i Paryż (22 czerwca 2023 r.).
Global Covenant Board reprezentuje największy światowy sojusz na rzecz przywództwa klimatycznego miast (około 11 700 miast). Sojuszowi współprzewodniczą: Michael R. Bloomberg i szczególnie nielubiany w Polsce, naczelny lobbysta unijny, były komisarz Frans Timmermans, wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej ds. Europejskiego Zielonego Ładu.
Jak zaznaczono wówczas, prezydent Trzaskowski „jako członek zarządu GCoM, będzie pełnił funkcję ambasadora działań na rzecz klimatu na szczeblu lokalnym, krajowym i globalnym oraz pomoże Europie w osiągnięciu ambitnych celów redukcji emisji, ułatwiając rządom krajowym realizację najwyższych ambicji Porozumienia paryskiego”. Dodano, że „prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski wykazał się niezachwianym zaangażowaniem w transformację klimatyczną i energetyczną w Warszawie i całej Europie. Odegrał kluczową rolę w dostosowaniu Porozumienia Burmistrzów – Europa do europejskich ambicji neutralności klimatycznej i europejskiego prawa klimatycznego. Jako prezydent Warszawy, prezydent Trzaskowski będzie reprezentował Unię Europejską i region Europy Zachodniej w zarządzie GCoM”.
Bloomberg mówił wówczas, że Trzaskowski pomoże „zrobić więcej, szybciej, aby ograniczyć emisje”.
Podobnie Timmermans zaznaczył, iż Trzaskowski pomoże w przyspieszeniu zielonej transformacji.
Jeszcze w maju 2024 r. burmistrzowie C40 podpisali wspólną deklarację z Watykanem w sprawie przyspieszenia „zielonej rewolucji” na poziomie lokalnym.
Podczas szczytu watykańskiego zatytułowanego: „Kryzys klimatyczny a odporność klimatyczna”, burmistrzowie C40 podpisali „kluczowy protokół klimatyczny”, który został przekazany stronom konwencji UNFCCC (ramowej konwencji ONZ w sprawie zmian klimatu).
Wezwano tam do ograniczenia tempa globalnego ocieplenia o połowę w najbliższej przyszłości w drodze „sprintu” na rzecz szybkiej redukcji metanu i innych substancji zanieczyszczających klimat, połączony z „maratonem” mającym na celu zerową redukcję emisji CO2 poprzez dekarbonizację.
Innymi słowy, szybkie usuwanie paliw kopalnych i wygaszanie produkcji przemysłowej w połączeniu ze znacznym ograniczeniem hodowli zwierząt i uprawy roli miałoby być „najszybszą i najskuteczniejszą strategię spowolnienia ocieplenia, utrzymania limitu 1,5 stopnia C w zasięgu wzroku i ograniczenia ryzyka wystąpienia nieodwracalnych punktów krytycznych”.
Trzaskowski mocno zaangażował się w budowę inkluzji, prowadząc de facto walkę z krzyżami w budynkach administracji samorządowej, wspierając – z podatków mieszkańców – dewiacyjne „sztuki”, przewodząc paradom gejowskim, podpisując „Deklarację LGBT+”, jednocześnie usiłując zakazać akcji proliferów, Marszu Niepodległości itd. To wszystko, oczywiście w ramach walki z „populizmem” i w celu ugruntowania postępowych wartości liberalnych.
Udzielał się w różnych gremiach globalnych, od Światowego Forum Ekonomicznego poprzez niemieckie i amerykańskie think tanki i gremia globalnego zarządzania, a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa kończąc. Zaznaczył tam kilka miesięcy temu, że władze Polski poradziły sobie z szerzeniem populizmu dzięki silnej i dość niezależnej władzy samorządowej, będącej obecnie bastionem obrony demokracji. Wspomagają one różne postępowe NGO-sy i propagują walkę z tak zwaną mową nienawiści.
„Ambasador Europejskiego Paktu na rzecz Klimatu”
Trzaskowski mianowany w grudniu 2020 r. – obok Katariny Luhr, zastępcy burmistrza Sztokholmu i przedstawicielki Eurocities w Radzie Porozumienia Burmistrzów – „Ambasadorem Europejskiego Paktu na rzecz Klimatu”, ma zobowiązania. Gdyby objął urząd prezydenta Polski, z pewnością z nich nie zrezygnuje. Tym bardziej, że jest szczerze i całkowicie przekonany do postulatów klimatycznych i postępowej eko-transformacji cyfrowej.
Ambasadorzy zobowiązali się do działań na rzecz klimatu, przekonywania społeczności do globalnych projektów klimatycznych i przekształcania ich „w przyrzeczenia działań na rzecz klimatu, aby zwiększyć działania, zachęcić innych do przyłączenia się lub rozpoczęcia własnych inicjatyw oraz skalowania i powielania dobrych pomysłów i projektów”.
– Nie można zrealizować Europejskiego Zielonego Ładu bez szczebla lokalnego – zaznaczył Trzaskowski podczas wydarzenia inauguracyjnego.
Pakt na rzecz Klimatu powinien obejmować „postępowe inicjatywy, takie jak Misja Neutralności Klimatycznej i Miast Inteligentnych, która wyznaczyła ambitny cel osiągnięcia 100 miast neutralnych klimatycznie do 2030 roku”.
W ubiegłym roku burmistrzowie C40 na czele z Trzaskowskim skierowali „Żądania polityczne” do nowych władz UE. Domagali się oni więcej dotacji na cele klimatyczne i wskazali, że „UE musi osiągnąć swoje cele klimatyczne tylko poprzez współpracę z miastami”, by jeszcze szybciej odchodzić od paliw kopalnych w przemyśle, transporcie i budownictwie.
Burmistrzowie poparli priorytety UE ogłoszone przez szefową KE Ursulę von der Leyen.
„Żądania polityczne”, do których dołączył Trzaskowski obejmują nie tylko „ciągły, bezpośredni dialog między miastami a Komisją Europejską w celu osiągnięcia neutralnej dla klimatu, sprawiedliwej Europy, która uwzględnia potrzeby i obawy mieszkańców”, ale także „wzmocnienia Europejskiego Zielonego Ładu” i „szybkiej redukcji emisji dwutlenku węgla”, a także federalizacji UE zgodnie z wizją Altiero Spinelliego.
Burmistrzowie chcą większej władzy, oczekując formalnego poparcia organów UE dla Koalicji na rzecz wysokich ambitnych partnerstw wielopoziomowych (CHAMP). Koalicja powstała podczas szczytu COP28 i oczekuje traktowania miast niemal jak państwa na forach międzynarodowych, by jako niezależne podmioty prezentowały swoje stanowisko w kwestii polityki klimatycznej (partnerstwa wielopoziomowe i inkluzywne zarządzanie). Pozwoliłoby to zniwelować decyzje suwerennych państw nieprzychylnie patrzących na politykę dekarbonizacyjną.
Już wcześniej, w 2014 roku został wydany Manifest samorządów lokalnych i regionalnych (CEMR), które stanowią przybudówkę międzynarodowej organizacji Zjednoczonych Miast i Władz Lokalnych. Dokument przewidywał dalszą emancypację od władz centralnych w celu przyspieszenia rozpadu państw oraz federalizacji w ramach UE. Samorządowcy byli zainteresowani pogłębieniem współpracy z podmiotami pozapaństwowymi związanymi z think-tankami globalnej finansjery, promującej szybką transformację społeczno-ekonomiczną świata, tzw. zieloną gospodarkę i ideologię gender.
Do CEMR należy Związek Miast Polskich i Związek Powiatów Polskich.
We wspomnianym Manifeście za kluczowe uznano m.in. ambitną redukcję tzw. gazów cieplarnianych (OZE, elektromobilność, strefy niskiej emisji, nowe dotkliwe podatki ekologiczne, podatki od nieruchomości itp.), głębszą integrację, sporządzenie nowego katalogu praw w celu lepszej integracji imigrantów i walki z „ksenofobią oraz dyskryminacją”, rozszerzenie wpływu ideologii gender, walkę z „nacjonalizmem” i interesami narodowymi.
CEMR chce Europy komunistycznej, opartej na zasadach Altiero Spinelliego.
„Samorządy lokalne i regionalne pragnące zjednoczonej Europy wzywają przyszłych członków Parlamentu Europejskiego do oparcia się na oddolnej strategii dążenia do większej integracji i legitymacji demokratycznej w UE, opracowanej przez Altiero Spinelliego, jednego z ojców-założycieli Unii Europejskiej, realizowanej następnie przez Grupę Spinellli w Parlamencie Europejskim” – apelowali w 2014 r. samorządowcy.
Chcieli oni nawet sporządzenia Podstawowych Praw Unii Europejskiej, domagając się takiego zdefiniowania ustroju UE, który będzie sprzyjał ścisłej integracji gospodarczej, fiskalnej i politycznej.
Obecne żądania burmistrzów skierowane do nowych władz UE dotyczą wyasygnowania znacznie większych funduszy na realizację polityki klimatycznej przez miasta w związku „ze znaczną luką inwestycyjną”.
Burmistrzowie naciskają także w sprawie polityki „jednego zdrowia”, która pozwoli na nakładanie nowych podatków klimatycznych pod pretekstem walki ze zmianami klimatu i utraty bioróżnorodności, promując wegetarianizm, weganizm, tzw. sztuczne mięso i dietę robaczaną.
Wreszcie oczekują większej promocji „zrównoważonej mobilności”, powszechnego tworzenia stref niskiej i zerowej emisji, ich rozszerzania, wdrożenia inicjatywy Water Resilience itp.
Kandydat PO na prezydenta RP z pewnością nie zrezygnuje ani z polityki klimatycznej, ani tym bardziej z walki z tzw. populizmem, uderzając w różnorodne środowiska, które stają na drodze do „postępowej” transformacji, walczących z coraz wyższymi i nowymi podatkami, które potem zasilają kieszenie tabunów lobbystów klimatycznych.
Koalicji Obywatelskiej zawdzięczamy całkowite zdemolowanie ochrony życia dzieci przed narodzeniem. Lekarze-mordercy nie muszą już oglądać się na nic, bo dzieci można zabijać nawet tuż przed porodem. To wszystko zasługa wytycznych Ministerstwa Zdrowia wydanych pod dyktando środowisk aborcyjnych. A Rafał Trzaskowski i tak cały czas podkreśla, że chciałby jeszcze większej swobody w kwestii odbierania dzieciom życia.
„Oczywiście podpiszę ustawę liberalizującą prawo antyaborcyjne. A jeżeli trzeba będzie, to sam wystąpię z taką inicjatywą, dlatego, że to kobieta powinna decydować o swoim życiu i o swoim zdrowiu” – takie są aktualnie poglądy Rafała Trzaskowskiego. Jak wiadomo, mogą się zmienić w każdej chwili, więc o poglądach i deklaracjach nie warto pisać. Należy skupić się wyłącznie na tym, co sam Rafał Trzaskowski i jego formacja polityczna w kwestii aborcji dotychczas zrobili.
Koalicja Obywatelska ma krew na rękach
Zaczynając od końca: jednym z ważniejszych dokonań rządu Tuska są bezprawne wytyczne Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Sprawiedliwości, które doprowadziły do tego, że w polskich szpitalach zabija się dzieci w ostatnim miesiącu ciąży. O Felku uśmierconym zastrzykiem z chlorku potasu usłyszała cała Polska. O innych dzieciach, zabitych w Oleśnicy i innych placówkach, nie słyszy nikt – i nikt słyszeć nie chce – a jest ich coraz więcej. W 2024 roku w Oleśnicy w wyniku tzw. aborcji uśmiercono 159 dzieci, w tym 25 (!) już po 24 tygodniu ciąży. A to tylko jeden szpital! Dzięki partyjnym kolegom Rafała Trzaskowskiego z każdym rokiem zabijanych jest coraz więcej dzieci – w 2024 roku wykonano 896 aborcji, w 2023 – 425, w 2022 – 161, a w 2021 – 103 (przed wyrokiem TK corocznie zabijano około tysiąca dzieci). Oto faktyczne działania – nie puste obietnice
Wytyczne MZ zmusiły szpitale w całym kraju do wykonywania aborcji właściwie na życzenie matki (za okazaniem zaświadczenia od jednego psychiatry), niewykonanie wyroku śmierci na dziecku w łonie matki grozi bowiem karą finansową, a nawet wypowiedzeniem kontraktu przez NFZ. Za odmowę wykonania aborcji bądź kwestionowanie orzeczenia psychiatry ukarano już szpitale w Łodzi, Pabianicach, Lubartowie i Wrocławiu.
Na podstawie opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia wytycznych (których nota bene nikt nie podpisał i nie mają one żadnej sygnatury wskazującej na to, że jest to obowiązujący dokument) można zamordować dziecko nawet do końca ciąży z powodu zagrożenia „dobrostanu psychicznego i społecznego” kobiety. Dzięki wytycznym MZ lekarze nie muszą już oglądać się na wiek zabijanego dziecka. Mogą uśmiercić każde, byle w momencie pozbawiania go życia, znajdowało się w brzuchu matki.
Co jeszcze „zawdzięczamy” kolegom Rafała Trzaskowskiego?
To, że przestępstwa związane z aborcją praktycznie nie są ścigane, bo jak twierdzi Minister Sprawiedliwości, jeśli chodzi o aborcję to mamy do czynienia z tzw. „niską szkodliwością społeczną czynu”. Ba, pod rządami KO aborcji nie tylko się nie ściga, ale wręcz do niej zachęca. Z mównicy sejmowej ministrowie i posłowie mogą promować nielegalną aborcję, prezentując pigułki, którymi można pozbyć się niechcianego dziecka. Minister ds. równości Katarzyna Kotula podczas parlamentarnej debaty powiedziała: „Za chwilę w swoich mediach społecznościowych opublikuję instrukcję przerwania ciąży”. I tak zrobiła, odsyłając potencjalne morderczynie własnych dzieci na strony internetowe przestępców aborcyjnych, którzy jawnie handlują substancjami poronnymi, które nie są nawet zarejestrowane w Polsce.
Koalicji Obywatelskiej zawdzięczamy również to, że tuż przy Sejmie, w samym centrum Warszawy (której Prezydentem jest Rafał Trzaskowski) może działać spokojnie „przychodnia aborcyjna” – miejsce, w którym jawnie, bez ukrywania czegokolwiek, pracują aktywistki aborcyjne sprzedające nielegalne preparaty uśmiercające dzieci. Każdą z pracujących tam osób można byłoby pociągnąć do odpowiedzialności karnej, ale organy ścigania, jakby na rozkaz z góry, zamykają oczy, zatykają uszy i udają, że prawo nie jest tam łamane. Policja i Straż Miejska zajmują się ochroną placówki przed obywatelami żądającymi stosowania obowiązującego prawa.
Warto zauważyć, że już poprzednia koalicja rządząca całkowicie zignorowała fakt, że przestępczość aborcyjna szerzy się w Polsce na niespotykaną dotąd skalę. Wymiar sprawiedliwości za czasów PiS umarzał wszystkie postępowania dotyczące działalności Aborcyjnego Dream Teamu, choć paragrafów umożliwiających skazanie przestępczyń aborcyjnych jest wiele, od pomocnictwa w aborcji, przez matactwa finansowe i podatkowe, po obrót nielegalnymi preparatami medycznymi. Aktualny rząd i wymiar sprawiedliwości już nie tylko nie ścigają przestępców, ale wręcz ich promują i zapraszają na salony. Obecność aktywistek aborcyjnych w Sejmie to już codzienność.
Co sam Rafał Trzaskowski zrobił dla dzieci?
Jako Prezydent Warszawy od lat godzi się na poddawanie najmłodszych ideologicznym eksperymentom. Promuje zboczenia i wspiera środowiska LGBT, patronował Paradom Równości, podpisał Deklarację LGBT i wprowadził (w ramach projektu „Szkoła Przyjazna Prawom Człowieka”) do warszawskich szkół deprawatorów ze skompromitowanych organizacji ideologicznych.
Jak podał w 2019 roku Instytut Ordo Iuris „szkolenia (w warszawskich szkołach – przyp. autorki) w ramach projektu prowadzili działacze podmiotów wchodzących w skład ruchu LGBT – Stowarzyszenia Lambda Warszawa (jednej z „organizacji powierniczych” warszawskiej Deklaracji LGBT), lubelskiego Stowarzyszenia Homo Faber (organizatora jednego z „Marszów Równości”), gdańskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado i Fundacji Diversity Polska. Według Aldony Machnowskiej-Góry, dyrektorki koordynatorki ds. kultury i komunikacji społecznej w Urzędzie m. st. Warszawy, realizacja tego projektu jest „tym wszystkim, czego oczekują społeczności LGBT i co zostało zapisane w Deklaracji”.
Jeśli działalność włodarza stolicy może być dla nas jakąś wskazówką co do tego, jaka mogłaby być prezydentura Trzaskowskiego to wiemy na pewno, że w Warszawie skutecznie dba on o interesy lobby LGBT i przestępców aborcyjnych. Należy się spodziewać, że dobro dzieci zawsze będzie miało u niego niższy priorytet niż dogodzenie zideologizowanym grupom nacisku. Można mieć pewność, że pod wpływem kolegów z rządu, jako Prezydent podpisze każdą ustawę poszerzającą dostęp do aborcji, chroniącą morderców dzieci nienarodzonych i otwierającą deprawatorom drzwi do „edukowania” najmłodszych.
Kto obroni bezbronnych?
Rafał Trzaskowski w Pałacu Prezydenckim to gwarancja, że los dzieci nienarodzonych się nie poprawi, a wręcz znajdą się one w jeszcze większym niebezpieczeństwie. Czy wybór Karola Nawrockiego może jakoś wpłynąć na poszerzenie ochrony bezbronnych? Na razie nie ma w tej sprawie jasnej deklaracji. Wyborcy, który za podstawowe prawo uznają prawo do życia, cały czas czekają na to, żeby kandydat PiS określił, czy planuje w jakikolwiek sposób wystąpić w obronie dzieci zabijanych przez aborcję. Oby się doczekali. Naród, który zabija własne dzieci jest narodem bez przyszłości. Prezydent Polski powinien zdawać sobie z tego sprawę.
[Tytuł, może szokujący, wziąłem z poniższej fotografii. Mirosław Dakowski]
Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!
Piszę do Pana głęboko zszokowana tym, co nagle objawiło się w Warszawie. W obronie nielegalnego ośrodka aborcyjnego Abotak stanęły osoby z marginesu społecznego – prostytutki, także transseksualne(mężczyźni przerobieni na kobiety i odwrotnie).
Publicznie deklarują swoją profesję, występują samodzielnie i pod szyldem Kolektywu Kamelia.
Kolektyw Kamelia (poprzednia nazwa Sex Work Polska) zrzesza osoby, które określają siebie jako „pracownice seksualne”, ich hasło to: „praca seksualna to też praca”. Kolektyw żąda legalizacji czerpania zysków z prostytucji, normalizacji uprawiania nierządu i… legalizacji aborcji. Popiera Aborcyjny Dream Team i ich krwawą działalność. W kolektywie zrzeszone są zarówno kobiety, jak i transseksualiści oraz osoby określające się jako płynnej płci lub niebinarne (queer).
Te osoby nie tylko jawnie wspierają pseudo-klinikę, która oferuje tabletki poronne z przemytu, ale coraz częściej atakują obrońców życia w trakcie pikiet i modlitw o zatrzymanie aborcji pod Abotakiem. Szczególnie agresywni są właśnie transseksualiści – z oczywistej przyczyny… Wiele razy rzucali się na wolontariuszki Fundacji, przepychali się i używali wobec nich fizycznej przemocy.
To właśnie ci ludzie – powiązani z seksbiznesem – dziś występują w roli „obrońców praw kobiet” i żądają całkowitej legalizacji mordowania poczętych dzieci.
Ich narracja jest przerażająca, twierdzą, że aborcja jest niezbędna do ich pracy. W ich wypowiedziach i działaniach widać jednoznaczną pogardę dla życia dziecka. Ono jest tylko przeszkodą, produktem ubocznym chwilowego zysku.
Tymczasem prostytutki posuwają się jeszcze dalej. Domagają się od Prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, byzakazywał zgromadzeń pro-life, a aborcyjnych przestępców otaczał ochroną. I nie ukrywają, że w nadchodzących wyborach prezydenckich popierają właśnie Trzaskowskiego.
Niedawno urządziły wiec pod warszawskim ratuszem, gdzie nawoływały do legalizacji seksbiznesu oraz aborcji. Regularnie zjawiają się też pod samym Abotakiem.
Szanowny Panie,
To zderzenie dwóch światów: cywilizacji życia zcywilizacją śmierci, zbudowaną na pornografii, prostytucji i pogardzie dla życia dzieci. W tej walce nie możemy się cofnąć i nie wolno nam zamilknąć.
Fundacja Życie i Rodzina kontynuuje kampanię przeciwko nielegalnej działalności Abotaku. Docieramy z prawdą do opinii publicznej, demaskujemy powiązania tego ośrodka ze środowiskiem przestępczym, modlimy się i działamy – dzięki wsparciu ludzi sumienia – naszych Przyjaciół – jak Pan.
Muszę także ostrzec: jeśliRafał Trzaskowski wygra wybory prezydenckie, istnieje realne zagrożenie, że podobne miejsca jak Abotak wyrosną w całej Polsce jak grzyby po deszczu. Polska może zostać zalana przez sieć aborcyjnych punktów, wspieranych przez środowiska skrajnie lewicowe i nieformalne korporacje prostytutek.
Proszę więc, trwajmy razem. W prawdzie, modlitwie i w obronie najsłabszych. Dziękuję, że jest Pan z nami, gdy – jak zawsze – jesteśmy na pierwszej linii w walce o życie dzieci.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Rafał Trzaskowski oraz Sławomir Mentnzen. / foto: screen YT (kolaż)
Rafał Trzaskowski, w związku z trwającą kampanią prezydencką przed II turą wyborów, pojawił się na kanale u Sławomira Mentzena. Kandydat Konfederacji w I turze wyborów przeczołgał kandydata Koalicji Obywatelskiej w sprawie przyjęcia Ukrainy do NATO.
Trzaskowski przyznał, że zgodziłby się na akcesję Ukrainy do NATO. – Ja wolę, żeby sobie Putin wybił wszystkie zęby w Ukrainie (na Ukrainie – przyp. red.), a nie w Polsce – powiedział.
Pytany o to, dlaczego Ukraina miałaby dołączyć do NATO, stwierdził, że „jest za tym, właściwie jak wszyscy prezydenci do tej pory, żeby Ukraina była częścią Europy, a nie żeby była w łapach Putina”.
– Putin rozumie tylko i wyłącznie język siły i tylko wtedy nie będzie kontynuował wojny, jeżeli ta wojna się skończy, jeżeli będą gwarancje bezpieczeństwa, dlatego że jeżeli tych gwarancji bezpieczeństwa nie będzie, zwłaszcza amerykańskich, to Putin się dozbroi i zaatakuje jeszcze raz. Jak zobaczy, że jesteśmy słabi, to jest takie zagrożenie, że pójdzie dalej – dodał.
Zdaniem Trzaskowskiego, gdyby Ukraina została przyjęta do NATO, to nie zostałaby zaatakowana w przyszłości przez Putina. Jednocześnie prezydent Warszawy twierdził, że jeżeli prezydent Rosji będzie widział, że jesteśmy zdeterminowani, by obronić państwo NATO, to go nie zaatakuje. Ponadto przyznał, że bierze pod uwagę możliwość ataku Rosji na Polskę.
– Tu się zgadzamy. Putin może zaatakować Polskę, czyli może zaatakować państwo NATO. Gdybyśmy teoretycznie przyjęli Ukrainę do NATO, wtedy Ukraina stanie się państwem NATO, w związku z czym również jest możliwe, że Putin zaatakuje Ukrainę. Rozumiem, że zasady logiki formalnej są proste – powiedział Mentzen.
Okazało się jednak, że tak nie jest. – To nie jest logika formalna, to są sprawy międzynarodowe – stwierdził prezydent Warszawy.
– Oczywiście, że jest. Skoro Putin może zaatakować Polskę, mimo że jesteśmy w NATO, to tym bardziej może zaatakować Ukrainę, mimo że będzie w NATO. I teraz mamy dwie możliwości po tym ataku. Pierwsza: stosujemy się do art. 5 i wysyłamy żołnierzy na Ukrainę i włączamy się w wojnę z Rosją i druga możliwość: nie wysyłamy żołnierzy na Ukrainę, twierdzimy, że art. 5 to tylko takie pitu pitu i się tym nie przejmujemy, po czym stajemy się zagrożeni – odparł Mentzen i wskazał, że wówczas Zachód mógłby również nam odmówić pomocy.
– Wiem jak Putin działa i rozumie tylko i wyłącznie język siły. Wie Pan dlaczego walczyliśmy cały czas o to, żeby Ukraina była silna i żeby była częścią Europy? Z prostej przyczyny. Już Piłsudski sto lat temu wiedział, że jeżeli będziemy mieli państwo buforowe, które będzie miało gwarancje bezpieczeństwa, to wtedy Rosja, jeżeli kogokolwiek będzie atakować, to połamie sobie na nim zęby, a będzie widzieć również determinację Zachodu – opowiadał Trzaskowski.
– Dzisiaj, jeżeli będzie totalna determinacji, żeby Putinowi powiedzieć nie, no pasarán i po prostu każda dalsza agresja spotka się z naszą odpowiedzią, to wtedy Putin tego nie zrobi – oświadczył kandydat KO. Dopytywany, jaka miałaby być to odpowiedź, oświadczył, że „odpowiedź, która jest gwarantowana przez traktaty”.
– Czyli wysłanie żołnierzy na Ukrainę? – dopytywał Mentzen.
– My nie wyślemy w tej chwili żadnych żołnierzy, ponieważ dzisiaj nie jest Ukraina w NATO – stwierdził Trzaskowski.
– A gdyby była, to co będzie? – nie ustępował Mentzen.
– To też jest jasne (…) my dzisiaj mamy zupełnie inne w NATO zadania. My dzisiaj zabezpieczamy naszą flankę wschodnią, jesteśmy odpowiedzialni za całą granicę, więc nawet jeżeli, przyjmując ten hipotetyczny scenariusz, że Ukraina jest w NATO, to nie nasze wojska będą na Ukrainie, tylko będą wojska europejskie, bo my jesteśmy za zabezpieczenie flanki i granicy odpowiedzialni – oznajmił kandydat KO.
Karol Nawrocki rzucił wyzwanie Rafałowi Trzaskowskiemu. Kandydat popierany przez PiS wezwał Rafała Trzaskowskiego, by obydwaj poddali się testom medycznym i zbadali . – Dzisiaj opinia publiczna ma prawo wiedzieć, jaki jest nasz stan zdrowia i jakie są substancje w naszych organizmach – stwierdził. Jednym z badań miałby być test na obecność narkotyków.
Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski podczas debaty w piątkowy wieczów /
Opinia publiczna ma prawo wiedzieć
Po piątkowej debacie prezydenckiej w internecie wzbudził zainteresowanie gest Karola Nawrockiego, który sięgnął dłońmi do ust. W sobotę rano nawiązał do tego prowadzący wywiad z kandydatem obywatelskim w RMF FM. – Ja to nazywam gumą. Są to woreczki nikotynowe – tłumaczył w rozmowie z RMF FM.
Jednocześnie przyznał, że jest zadowolony z takiego zainteresowania opinii publicznej tym tematem i zaprosił Rafała Trzaskowskiego wraz z jego najbliższymi współpracownikami na wspólne testy medyczne.
– Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, jaki jest nasz stan zdrowia i jakie są substancje w naszych organizmach – powiedział kandydat popierany przez PiS. Zaproponował, by zrobić m.in. test na obecność narkotyków. Na podobnym teście
Nawrocki widziałby również ludzi z otoczenia Rafała Trzaskowskiego, na przykład posłów ministra sportu i turystyki Sławomira Nitrasa czy wiceministra MON Cezarego Tomczyka.
Przypomniał, że sprawa jest jak najbardziej do zrobienia, ponieważ obydwaj kandydaci są jutro w Warszawie, więc mogą się wybrać na podobne badania.
==========================================
sobota, 17-ta:
Trzaskowski się wykręcił, więc i “obronił” swoich: Sławomira Nitrasa i Cezarego Tomczyka…
Trzaskowski i Nawrocki podczas debaty. / Fot. screen
Rafał Trzaskowski zaatakował Grzegorza Brauna podczas debaty prezydenckiej. Kandydat Platformy Obywatelskiej najwyraźniej nie walczy o głosy wyborców Brauna, zamiast tego ma nadzieję, że uda mu się zmobilizować przeciwników prawicowego polityka.
Jak na zaczepkę odpowiedział Karol Nawrocki?
Formuła debaty nie przewidywała pytań od dziennikarzy, opierała się natomiast na zadawaniu sobie pytań bezpośrednio przez kandydatów. Jedno z pytań Trzaskowskiego zadane Nawrockiemu dotyczyło Brauna.
– Ostatnio wygląda na to, że pan się ze wszystkim z nim zgadza, że chce pan z Braunem robić politykę, pewnie również w Pałacu Prezydenckim. Słyszymy doniesienia, że wysłał pan do Grzegorza Brauna posłańca, który miał mu obiecać ułaskawienie w zamian za poparcie dla pana – rozpoczął Trzaskowski, odnosząc się do sytuacji, którą Braun ujawnił w rozmowie z „Najwyższym Czasem!”.
– Naprawdę, jak widziałem to, co Braun mówił podczas debaty w „Super Expressie”, gdzie pan nawet nie zareagował, to jestem przerażony tego typu aliansami, a zwłaszcza tego typu korupcyjnymi propozycjami – dodał Trzaskowski, de facto nie zadając pytania.
Nawrocki od razu odbił piłeczkę i zapytał, czy Trzaskowski mówi o tej samej debacie, podczas której przy starciu z Braunem uciekł od pulpitu. Trzaskowski stwierdził, że nie uciekł, tylko „reagował”.
– Pan ucieka nie tylko z debat tam, gdzie nie czuje się pan komfortowo, ale pamiętam, jak pan uciekał tak przed Grzegorzem Braunem. Wie pan, jeśli mamy rozmawiać o plotkach, że ktoś z mojego sztabu, jakiś mój wysłannik coś obiecał, no to nie jest jednak poziom prezydencki. Ja nie mam takiej informacji, żeby pan Grzegorz Braun został skazany. Chyba tylko w środowisku Platformy Obywatelskiej można pytać o tych, którzy nie zostali skazani, czy zostaną ułaskawieni przez prezydenta – powiedział Nawrocki.
– Ja bym zwrócił uwagę na coś zupełnie innego. To, w jaki sposób pan się odnosi, może nie do samego nawet Grzegorza Brauna, który przecież był kandydatem na urząd prezydenta legalnym, ale do wyborców Grzegorza Brauna, do ponad miliona wyborców Grzegorza Brauna, którzy wzięli udział w demokratycznych wyborach. Tak dużo pan mówi o wspólnocie, że dla każdego jest miejsce pod biało-czerwoną flagą, a pan zaczyna traktować wyborców Grzegorza Brauna jak element obcy polskiej demokracji i polskiej wspólnoty narodowej. W mojej Polsce, drodzy państwo, będzie miejsce dla wszystkich, będzie miejsce dla tych, którzy mają nieco inny światopogląd niż ja, ale chcą budować naszą narodową wspólnotę– zakończył odpowiedź Nawrocki.
Zgodnie z regułami debaty, Trzaskowski miał jeszcze pół minuty na ripostę. Jak ją wykorzystał?
– Drogi panie Karolu i drodzy państwo – tak, trzeba reagować. To znaczy, jeżeli ktoś na debacie prezydenckiej zaczyna powtarzać antysemickie hasła i atakuje powstańców, którzy walczyli z Niemcami, jeżeli mamy ludzi, którzy wygłaszają „proputinowskie” teksty, jeżeli mamy tego typu sytuacje, to trzeba reagować. A ja wszystkich traktuję bardzo, bardzo z szacunkiem i z powagą. Wszystkich wyborców. Natomiast tak, pan Braun, to, że pan z nim chce wejść w konszachty, no to rzeczywiście budzi moje bardzo poważne zaniepokojenie – odpowiedział Trzaskowski.
Tajemniczy “Zorro”, który w czwartek zawiesił transparent “Byle nie Trzaskowski” na wiecu kandydata KO w Tarnowie, a w piątek… pojawił się na konferencji prasowej Platformy Obywatelskiej w Płońsku.
“Zorro” pojawił się na konferencji prasowej PO w Płońsku / fot. X
Tym samym skradł show Trzaskowskiemu, który właśnie roztaczał przed mieszkańcami Tarnowa wspaniałą wizję przyszłości. – Stworzymy Centralny Okręg Przemysłowy, ale gdzie przemysł będzie się rozwijać i gdzie talenty mogą się rozwijać. Będziemy mieli rodzaj swojej misji na Księżyc, tak jak nasi dziadowie walczyli o niepodległość, tak jak nasi rodzice walczyli, abyśmy weszli do NATO – opowiadał w tym czasie Trzaskowski.
Policja bada sprawę
W piątek rzecznik prasowy policji w Tarnowie przyznał w rozmowie z portalem tysol.pl, że nie udało im się ująć “Zorro” w czasie wiecu.
– Niestety, nie udało nam się go zatrzymać ze względu na to, że było to miejsce bardzo trudne do zatrzymania tego mężczyzny – poinformował Kamil Wójcik z tarnowskiej policji.
Jak przekazał, policja bada “wszelkie okoliczności sprawy” w związku z wykroczeniem z artykułu 63a Kodeksu wykroczeń.
Zorro w… Płońsku
W piątek tajemniczy “Zorro” pojawił się na konferencji prasowej Platformy Obywatelskiej w Płońsku w woj. mazowieckim.
Hit! Rozlało się. Zorro jest wszędzie. Od kiedy w Tarnowie ruszył za nim pościg, błyskawicznie się przemieszcza. Przed chwilą widziany było na Mazowszu w Płońsku na konferencji Platformy. „To nie jest zwykły człowiek. To ZORRO!”
– napisał na platformie X internauta, który opublikował nagranie z konferencji prasowej polityków PO.
Przecież to niemożliwe, by tak bezczelnie, w oczy Sandomierzanom KŁAMAŁ !! Poniżej jakaś Dobra Dusza zebrała wypowiedzi Szanownego Kandydata. Różne, oficjalne.
Ta żałosna brednia o “powodzi w Sandomierzu” i jak ON ratował – w tym drugim pasku, to tylko 22 sekundy – a możesz dać posłuchać cioci, która chce na Niego głosować, “bo on taki przystojny”. Lub wujkowi – idiocie, który grzmi: “ON tak kocha Prawdę”
Uwaga sandomierzanie, Rafał Trzaskowski naprawdę to powiedział, że 9 lat temu (podczas rządów PIS) uratował Sandomierz od powodzi!
Po wizycie Rafała Trzaskowskiego historia Sandomierza wzbogaciła się o nową legendę.
Legenda o Rafale z Warszawy, co Sandomierz uratował (i przed powodzią ocalił).
Działo się to w czasach, gdy wiosenne roztopy i ulewne deszcze sprawiły, że Wisła wezbrała niczym gniew bogów. Sandomierz znów znalazł się w niebezpieczeństwie – woda podchodziła pod same mury starówki, piwnice pływały, a władze lokalne rozkładały ręce, mówiąc:
– “Niech ktoś coś zrobi!”
I wtedy, z zachmurzonego horyzontu, zjawił się On – Rafał Trzaskowski, pan Warszawy, mistrz zarządzania kryzysowego, pogromca smogu i przyjaciel wodociągów. W płaszczu przeciwdeszczowym z logiem stolicy, z laptopem w jednej ręce, a aplikacją Alert Ratuszowy w drugiej, zstąpił niczym Posejdon na hulajnodze elektrycznej.
Nie bacząc na błoto i zalane drogi, Rafał zwołał naradę.
– “Będziemy działać!” – zakrzyknął. – “Natychmiastowe worki z piaskiem, drony z monitoringiem rzeki, ewakuacja mieszkańców przez aplikację SandomierzSafe!”.
Gdy inni stali na wałach, on stał nad planami hydrologicznymi. Z pomocą straży pożarnej, służb miejskich i jednego tweetu do Brukseli, sprowadził błyskawiczne środki na tymczasowe zapory i modernizację systemu odwodnienia.
Mieszkańcy mówili, że gdy przemawiał, woda zaczynała się cofać.
Na koniec, gdy poziom Wisły opadł, Rafał nie czekał na ordery. Otarł czoło, rzucił mieszkańcom uśmiech i powiedział:
– “Po prostu robię swoje.”
I odtąd, w Sandomierzu, gdy tylko zaczynają się chmury, ludzie spoglądają ku niebu i mówią:
– “Oby Trzaskowski znów miał zasięg.”
===============================
Mail:
…ani wtedy powodzi w Sandomierzu nie było, ani czaskoskiego :-)🤣
Żaden odpowiedzialny katolik nie powinien głosować na Rafała Trzaskowskiego. Nie będzie przesadą powiedzieć, że oddanie głosu na tego kandydata to po prostu akt sprzeciwu wobec praw Bożych.
Trzaskowski manifestacyjnie ignoruje nauczanie Kościoła i dąży do otwartej konfrontacji z katolicyzmem. Na wybory można nie pójść, można oddać głos nieważny, względnie można po prostu poprzeć Karola Nawrockiego – ale nie wolno głosować na kandydata Koalicji Obywatelskiej. Przyczyn tego stanu rzeczy jest całe multum.
Zabijanie niewinnych dzieci
Pierwszą i najważniejszą jest kwestia godności życia ludzkiego. Rafał Trzaskowski zapowiedział po I turze wyborów prezydenckich, że jedną z jego pierwszych decyzji będzie ułatwienie zabijania dzieci nienarodzonych. Chciałby – jak się wyraził – znieść „średniowieczne prawo” dotyczące uśmiercania niewinnych i złożył w tym zakresie swoją gwarancję.
Pewnie, że ono jest „średniowieczne”, jeżeli rozumieć średniowiecze jako epokę, w której panowały prawa chrześcijańskie. Trzaskowski wolałby przywrócić prawo przedchrześcijańskie, gdzie uśmiercanie własnych dzieci było codziennością – tak właśnie robili poganie i barbarzyńcy.
Zwycięstwo wyborcze Trzaskowskiego jest w związku z tym równoznaczne ze zwiększeniem liczby dzieci, które będą w Polsce legalnie zabijane. Choćby z tej jednej przyczyny katolik nie może w zgodzie z sumieniem głosować na kandydata Koalicji Obywatelskiej. Kto to zrobi, mając świadomość wagi problemu – będzie mieć na rękach krew niewinnych.
Przeciwko małżeństwu i moralności
Głos na Trzaskowskiego to również podeptanie świętości sakramentu małżeństwa. Prezydent Warszawy jest znany z pełnego poparcia dla agendy ruchu LGBT. Brał udział w obscenicznych Paradach Równości. Podpisał warszawską „Deklarację LGBT+”, która afirmuje ideologiczne cele tego środowiska i zapewnia mu wsparcie finansowe. W ostatnich tygodniach niechętnie podejmował temat LGBT, wiedząc, że może to dla niego stanowić obciążenie polityczne. Stwierdził nawet, że jest rzekomo przeciwny adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Tego rodzaju zapewnienia nie mają jednak żadnej wiarygodności, biorąc pod uwagę wcześniejsze wypowiedzi oraz uwikłanie środowiskowe Trzaskowskiego. Co więcej potwierdził, że podpisałby ustawę legalizującą związki partnerskie. Nie ma zatem cienia wątpliwości, że jako prezydent doprowadziłby do ustanowienia w Polsce nowej formy związków, która byłaby tylko niegodziwą imitacją małżeństwa.
Kandydat Koalicji Obywatelskiej wyrażał też swoje poparcie dla wprowadzenia do szkół przedmiotu „edukacja zdrowotna”, który zawiera elementy ideologii LGBT. Zgodził się wprawdzie z tym, by przedmiot ten był dobrowolny, a nie obowiązkowy. Znowu jednak trudno jest uwierzyć w to, że nie zmieni zdania i po ewentualnym zwycięstwie nie poprze rozwiązań, które czyniłyby go obligatoryjnym. W „Deklaracji LGBT+”, którą podpisał jako prezydent Warszawy, zawarto zobowiązanie do edukacji szkolnej zgodnej ze standardami WHO, a to oznacza właśnie tęczową propagandę.
Koniec wolności słowa
Kolejnym wielkim zagrożeniem jest ograniczenie wolności słowa. Donald Tusk i Adam Bodnar przygotowali ustawę, która bierze pod szczególną ochronę tzw. mniejszości, nie pozwalając na swobodną krytykę niemoralności i zgorszenia. Skutkiem tej ustawy – pisałem o tym szerzej w osobnym tekście – może być po prostu wsadzanie do więzienia osób, które zacytują Pismo Święte, chcąc w ten sposób zwrócić uwagę na niedopuszczalność aktów homoseksualnych.
W jeszcze większej i bardziej bezpośredniej mierze kary mogą dotyczyć wszystkich, którzy, bez owijania w bawełnę, wskazywaliby na prawdziwe cele lobby LGBT, na przykład przypominając o częstych w tych środowiskach postulatach obniżenia wieku dopuszczalnej inicjacji seksualnej. Rafał Trzaskowski nie zabierał głosu w tej sprawie, ale w przeszłości uczestniczył w panelach dyskusyjnych na temat tzw. mowy nienawiści, występując – jak wszyscy z jego otoczenia – w roli obrońcy rzekomo uciśnionych mniejszości. Nie ma powodów sądzić, by jako prezydent odrzucił ustawę Adama Bodnara, tym więcej, że tego rodzaju prawodawstwo jest typowe dla liberalnych krajów Unii Europejskiej.
Dyktat Brukseli zamiast wolnej Polski
Wreszcie – prezydent Rafał Trzaskowski to nieledwie gwarancja przekazywania przez Polskę kolejnych kompetencji na rzecz Brukseli. Kandydat Koalicji Obywatelskiej jest zagorzałym zwolennikiem pogłębienia integracji unijnej, a w tym projekcie, jak wiadomo, chodzi tylko o jedno: pozbawianie możliwości decyzyjnych państw narodowych na rzecz ośrodków centralnych w Europie, kontrolowanych częściowo przez eurokratów, a częściowo przez rządy największych państw, przede wszystkim Niemiec.
Hasłem Rafała Trzaskowskiego jest „silna Polska w silnej Unii Europejskiej”. To wewnętrzna sprzeczność: silna Unia Europejska musi ograniczać siłę Polski, bo odbiera jej suwerenność, inaczej się po prostu nie da. Trzaskowski sugerował w przeszłości, że należy rozmawiać o przyjęciu euro, żeby Polska nie została „na marginesie Unii Europejskiej”. W ubiegłym roku twierdził już, że „nie jesteśmy gotowi” na przyjęcie euro, ale zarazem… wiązał euro z bezpieczeństwem Polski, przekonując, że jeśli chcemy „być bezpieczni, to jednym z najważniejszych argumentów jest przyjęcie euro, bo wszyscy przyjdą bronić kogoś, kto przyjął wspólną walutę”. Przyjęcie euro wiązałoby się tymczasem z odebraniem Polsce niezwykle ważnej prerogatywy suwerenności, jaką jest kształtowanie własnej polityki monetarnej.
Niewiara
Rafał Trzaskowski – i nie jest to bynajmniej bez znaczenia – nie jest też człowiekiem wierzącym. Jak sam mówił kilka lat temu, wyznaje „Boga Spinozy”, co oznacza tak naprawdę, że jest ateistą – to kulturalny sposób przyznania, że nie wierzy się w Boga osobowego. Nie posłał też swojego syna do I Komunii świętej, w ten sposób blokując mu możliwość uzyskania łaski sakramentalnej. Ateizm Trzaskowskiego ma oczywiste konsekwencje polityczne – wyraża się w zasadzie we wszystkich postulatach i ideach, które wyżej opisano, a przynajmniej we większości z nich. Łączy się dobrze z antyklerykalizmem, którym Trzaskowski bardzo lubi pogrywać.
Po zwycięstwie w I turze wyborów prezydenckich zapowiedział na przykład, że przygotuje albo poprze ustawę likwidującą Fundusz Kościelny. Wiadomo powszechnie, że nie chodzi tu wcale o duże pieniądze, Kościół może funkcjonować bez nich. Likwidacja Funduszu Kościelnego jest po prostu „dowaleniem” Kościołowi, gestem, który ma nakarmić nienawistny elektorat. Gotowość kandydata na prezydenta do wykonywania takich gestów jest szalenie niebezpieczna, zwłaszcza w dobie rządów Tuska i Bodnara, nie wahających się przed wielomiesięcznym trzymaniem w areszcie katolickich kapłanów. Trzaskowski zainicjował też w ubiegłym roku usuwanie krzyży z przestrzeni publicznej, podejmując decyzje, by w „nowych” pomieszczeniach użytkowanych przez administrację krzyży już nie wieszać, rzekomo celem zapewnienia neutralności. Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek katolik chciał mieć prezydenta, który zdejmuje ze ścian urzędów najświętszy symbol Męki Chrystusowej.
Prezydent musi służyć Bogu
Prezydent Rzeczpospolitej powinien służyć przede wszystkim narodowi – i Bogu. Nie wolno o tym zapominać. Tak jak każdy człowiek, również prezydent – a może nawet on przede wszystkim – wezwany jest do spełniania obowiązku posłuszeństwa wobec ładu naturalnego. Naród, który osadziłby na najważniejszym urzędzie polityka gardzącego Jezusem Chrystusem, wystawiłby sobie fatalne świadectwo i ściągnął na siebie oczywisty gniew Boży. Ten gniew nie musi manifestować się w postaci jakichś szczególnych, spektakularnych kar. Karą będą choćby skutki zła, które wyrządziłby Rafał Trzaskowski. Zabite dzieci nienarodzone, podeptanie małżeństwa, utrata wolności słowa, likwidacja polskiej suwerenności… To wszystko rzeczy aż nazbyt konkretne.
Sądzę, że nikt, komu rzeczywiście droga jest nasza Ojczyzna, nie może w zgodzie z dobrze uformowanym, katolickim sumieniem, oddać głosu na Rafała Trzaskowskiego. Czy należy zatem głosować na jego konkurenta, Karola Nawrockiego? Takiego obowiązku, oczywiście, nie ma, bo nie ma przecież obowiązku głosowania w ogóle. Wydaje się jednak rozsądne, żeby podjąć wszelki możliwy wysiłek na rzecz uniemożliwienia Trzaskowskiemu objęcia urzędu prezydenta Rzeczpospolitej. Prezydentura Karola Nawrockiego nie byłaby niewątpliwie idealna, ale w polityce nie mamy zwykle do czynienia z ideałami, tylko trudnym wyborem. Dziś jedno jest jasne: to nie może być wybór na korzyść Trzaskowskiego.
W 2016 roku w Parlamencie Europejskim przyjęto pierwszą w historii rezolucję wymierzoną bezpośrednio w Polskę. Choć mogłoby się wydawać, że taki akt mógł zostać zainicjowany przez obce siły lub unijnych radykałów – prawda jest dużo bardziej brutalna: wśród inspiratorów i autorów tej haniebnej rezolucji był Rafał Trzaskowski, ówczesny polityk Platformy Obywatelskiej. Człowiek, który dziś ubiega się o najwyższy urząd w państwie. Trzaskowski współautorem antypolskiego dokumentu Wielu Polaków o tym zapomniało, ale ja przypominam z całą mocą: Trzaskowski nie tylko popierał rezolucję atakującą Polskę – on ją współtworzył. Nazwisko Trzaskowskiego widnieje przy licznych poprawkach.
Jak wskazywał europoseł Tomasz Poręba, korekty wprowadzone przez Trzaskowskiego zaostrzały treść dokumentu – były jeszcze bardziej wymierzone w polski rząd, polskie instytucje i nasze prawo. Co gorsza – Trzaskowski nie był już wówczas europosłem, lecz aktywnie wykorzystywał swoje znajomości i wpływy w Brukseli, by wspólnie z europejską lewicą sprowadzić na Polskę atak w białych rękawiczkach. To działanie nosi wszelkie znamiona zdrady dyplomatycznej.
DOWODY PONIŻEJ – TRZASKOWSKI REZOLUCJE PRZECIW POLSCE:
„Nie boimy się głosować za prawdą”? A może przeciw własnemu państwu? W 2016 roku, w reakcji na przyjęcie tej rezolucji, Trzaskowski sam przyznał: „Parlament Europejski jest parlamentem również Polski. Ta rezolucja jest świadectwem prawdy” – powiedział w Sejmie. Ale jakiej prawdy? Prawdy pisanej przez lewicowo-liberalnych aktywistów z Brukseli, którym nie podoba się, że Polska stoi na straży wartości, suwerenności i tożsamości narodowej? Rezolucja pełna kłamstw, półprawd i insynuacji Jak wskazywali politycy PiS i eksperci, rezolucja z 2016 roku była pełna insynuacji i manipulacji, nieopartych na żadnych twardych faktach. Mimo to, Platforma Obywatelska i jej przedstawiciele – z Trzaskowskim na czele – lobbowali za jej przyjęciem. Europoseł Adam Bielan nie miał wątpliwości: „Trzaskowski używał swoich kontaktów, żeby Polskę atakować”. A europosłowie Patryk Jaki i Tomasz Poręba jasno pytali: czy ktoś, kto pisze rezolucje przeciwko własnemu państwu, może być godnym kandydatem na prezydenta? Współpraca z europejską lewicą – przeciw Polsce Trzaskowski i jego ugrupowanie nie kryją się z tym, że ich miejsce widzą nie w Polsce, ale na salonach unijnych elit. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość budowało suwerenność Polski, odbudowywało siłę Wojska Polskiego i wzmacniało sojusze z USA, Trzaskowski promował „praworządność” według definicji niemieckich eurokratów. Jak powiedział europoseł Zbigniew Kuźmiuk: „To próba kolejnego ataku na Polskę – na podstawie nieprawd i fake newsów. Mówię o tym ze smutkiem, bo PE to poważna instytucja. Ten raport jest kompletnie bezwartościowy”. Prezydent powinien być lojalny wobec Polski – nie wobec Brukseli Prezydent Rzeczypospolitej musi być gwarantem niezależności Polski, strażnikiem konstytucji i rzecznikiem interesów narodu na arenie międzynarodowej. Czy takim prezydentem może być ktoś, kto pisał akty potępiające własne państwo? Kto atakował rząd wybrany w demokratycznych wyborach tylko dlatego, że nie podzielał jego światopoglądu? Rafał Trzaskowski udowodnił, że interes Polski nie jest dla niego najważniejszy. Że nie zawaha się, by wspólnie z unijną lewicą działać przeciwko rządowi, prezydentowi i narodowi – jeśli tylko pozwoli mu to wspinać się po szczeblach własnej kariery. Nie możemy pozwolić na prezydenturę człowieka, który zdradził Dziś, kiedy Polska potrzebuje silnego przywódcy, który będzie bronił naszej suwerenności w Brukseli i dbał o bezpieczeństwo obywateli, musimy jasno powiedzieć: człowiek, który pisał rezolucję przeciwko Polsce, nie może być prezydentem. Potrzebujemy lidera, który nie wstydzi się biało-czerwonej flagi, który nie donosi na swój kraj i który potrafi bronić polskich wartości. Rafał Trzaskowski nie spełnia tych kryteriów. Jego przeszłość w Brukseli powinna raz na zawsze go zdyskwalifikować.
Ponad 7 mln wyświetleń osiągnęły reklamy Rafała Trzaskowskiego skierowane do osób poniżej trzydziestego roku życia, co stanowi najwyższy rezultat – wynika z raportu Fundacji Batorego. Jak na taki zasięg, kandydat Koalicji Obywatelskiej zanotował kompromitujący wynik wśród grupy najmłodszych wyborców. Nawet gorszy, niż w 2015 roku Bronisław Komorowski.
Z raportu „Jak kandydaci docierają do młodych wyborców? Analiza reklam politycznych w prezydenckiej kampanii wyborczej” przygotowanego przez Fundację Batorego wynika, że większość kandydatów stara się kierować swoje reklamy przede wszystkim do młodych odbiorców.
Fundacja Batorego w raporcie wyjaśnia, że zakres monitorowania obejmuje reklamy emitowane na platformach należących do Alphabet (Google Display Network, YouTube) oraz Meta (Facebook, Instagram). Analizie podlegają wszystkie reklamy oznaczone oraz możliwe do zidentyfikowania jako polityczno-społeczne, objęte programami przejrzystości reklam, które zostały wyemitowane od 15 stycznia do 12 maja 2025 roku.
Reklamy Trzaskowskiego skierowane wyłącznie do osób poniżej 30. roku życia osiągnęły 7,03 mln wyświetleń i jest to najwyższy wynik spośród wszystkich kandydatów w tej kategorii.
Pomimo największego zasięgu reklam wśród młodych, wynik Trzaskowskiego okazał się kompromitujący. W grupie wiekowej 18-29 prezydent Warszawy zdobył zaledwie 12,2 proc. głosów. To nawet mniej, niż w 2015 roku Bronisław Komorowski, którego poparło 13,8 proc. najmłodszych wyborców.
Wśród młodych jeszcze mniejsze od Trzaskowskiego poparcie uzyskał Karol Nawrocki – 10,5 proc. To także zmiana względem 2015 roku. W pierwszej turze Andrzeja Dudę poparło wówczas 20,7 proc. Polaków do 29. roku życia.
Szanowni Państwo, Z całego serca dziękujemy za Państwa podpis pod petycją „Obrona Nienarodzonych”. Razem z Państwem poparło ją swoim głosem już ponad 40 200 osób! Decyzja o włączeniu się w akcję to głos sumienia, który wzmacnia społeczną presję na tych, którzy już niebawem będą decydować, czy życie bezbronnych dzieci będzie w Polsce szanowane, czy zostanie całkowicie uznane za coś zbędnego i niechcianego.Już wcześniej mogliśmy liczyć na Państwa gest. Prosimy jednak – nie zatrzymujmy się teraz, ponieważ przed nami tsunami cywilizacji śmierci. Już za chwilę, po wyborach, zwolennicy aborcji zaczną nagonkę na najbardziej bezbronnych rodaków.Przekazuję darowiznę na nagłośnienie akcji w mediach społecznościowych!Śmierć na życzenie… Po drugiej turze wyborów rozpocznie się walka. Już dziś słyszymy, jak politycy zapowiadają działania, które mogą być początkiem najczarniejszego scenariusza. Rafał Trzaskowski w piątek przed wyborami jasno zadeklarował:„Zobowiązuję się do złożenia ustawy liberalizującej to średniowieczne prawo aborcyjne.” Swoje proaborcyjne stanowisko potwierdził również w niedzielę po ogłoszeniu wyników sondażu exit poll. To nie są słowa rzucone na wiatr. Mówi to kandydat na prezydenta naszego kraju, który, jak wskazały wyniki pierwszej tury, ma szansę zająć ten urząd. Po wyborach – niezależnie od ich wyniku – lewica wróci więc do planu walki z bezbronnymi Polakami. Będą naciskać, forsować, szantażować i manipulować opinią publiczną. W mediach, na ulicach, w Sejmie. Ich celem jest legalizacja zabijania dzieci nienarodzonych – bez ograniczeń, na życzenie.Czy Polska jest na to gotowa? Czy my jesteśmy gotowi patrzeć na to bezczynnie? Jeśli chcemy zatrzymać machinę zagłady polskich dzieci, to właśnie dzisiaj musimy zbierać siły, by w dniu ostatecznego starcia walczyć w imię nienarodzonych! Nie możemy czekać, aż będzie za późno. Dlatego już teraz potrzebujemy kolejnych podpisów pod petycją.Ale żeby je zdobyć – musimy dotrzeć do kolejnych tysięcy Polaków. Musimy uderzyć w telefony, komputery, rozmowy na ulicach – z kampanią, która poruszy serca i sumienia. Aby nagłośnić akcję potrzebujemy środków finansowych, dlatego zwracamy się dzisiaj do Państwa z prośbą o dalsze zaangażowanie się w obronę niewinnych i wsparcie płatnej reklamy wybraną przez Państwa kwotą darowizny.Każda darowizna to zwiększenie zasięgu promocji akcji. Przykładowe 60 złotych przekłada się na około 2000 nowych wyświetleń reklamy, a 100 złotych to około 3300 wyświetleń. Każda osoba, która zobaczy reklamę, może dowiedzieć się o tej inicjatywie, podpisać petycję do posłów i dołączyć do walki o życie. Wsparcie kampanii „Obrona Nienarodzonych” to realna pomoc w pozyskiwaniu nowych podpisów pod petycją do posłów!Chcę przekazać darowiznę i pomóc w ochronie życia dzieci nienarodzonych!Dziękujemy za wcześniejsze i dalsze zaangażowanie w obronę nienarodzonych. To dzięki takim gestom budujemy społeczeństwo szanujące życie drugiego człowieka ponad współcześnie modne łatwe życie dla własnej przyjemności.Proszę wyobrazić sobie te dzieci, których życie właśnie teraz wisi na włosku. One nie mogą mówić. Nie mogą pisać petycji. Ale Państwo – mogą. Państwo – już ten krok mają za sobą. I może pociągnąć za sobą kolejne tysiące obrońców życia!Razem możemy zbudować mur, którego nie przebiją lewicowe ideologie. Mur z naszych głosów, naszej odwagi i solidarności w walce o szacunek dla najmłodszych rodaków, którzy mają prawo przyjść na świat i decydować o swojej przyszłości, zanim ktoś wstrzyknie im truciznę prosto w serce. By tę barierę wzmocnić potrzebujemy dzisiaj Państwa decyzji. Pozdrawiamy ObronaNienarodzonych.pl Wspieram kampanię „Obrona Nienarodzonych”!
Fakty są nieubłaganie jednoznaczne: Rafał Trzaskowski przechodzi do historii jako pierwszy kandydat na prezydenta RP, który – jako prezydent stolicy – wprowadził de facto zakaz symboliki chrześcijańskiej w urzędach.
Wcześniej robili to tylko ci, którzy sprawowali władzę z nadania komunistycznych mocodawców sowieckich. Szokujące, ale tak właśnie jest.
Trzaskowski zrobił to na własne życzenie. Z własnego wyboru postawił się z nimi w jednym szeregu. Mimo że przecież w Sejmie RP nadal wisi krzyż i mimo że Zygmunt III – monarcha, który pod koniec XVI wieku ustanowił Warszawę stolicą – stoi na Placu Zamkowym na kolumnie z potężnym krzyżem. I szablą, która symbolizuje siłę Rzeczypospolitej.
Krzyż to także symbol kulturowy
Pozornie, ten krzyż Zygmunta III, kojarzący związek władzy państwowej z chrześcijaństwem, to słaby argument w sprawie krzyży w urzędach. Polacy uznają rozdział Kościoła od Państwa. Jednak pamiętajmy, że Krzyż nie jest wyłącznie obiektem religijnym, ale jest także symbolem kulturowym. A skoro jest symbolem, wszelkie zakazy i nakazy w kwestii Krzyża nieuchronnie muszą liczyć się z reakcją osadzoną właśnie w świecie symboliki. Symboliki nie tyle religijnej, co narodowej i zarazem historycznej. Polska powstała przecież jako państwo chrześcijańskie i trwała poprzez dzieje jako “przedmurze chrześcijaństwa”. Odnosząc -w imię chrześcijaństwa i Krzyża – zwycięstwa militarne („veni, vidi, Deus vicit – przyszedłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył” Jana Sobieskiego pod Wiedniem) oraz stawiając opór zaborcom i okupantom.
Wypowiedzenie wojny w świecie symboli
Trzaskowski, chcąc nie chcąc, stanął więc symbolicznie (podkreślam!) nie tyle przeciwko historycznym faktom, ale narodowym legendom – całemu imaginarium symboli i narracji, które niosą sobą głębszą prawdę, niż wyłącznie historyczna.
przeciwko słowom preambuły Konstytucji RP, które mówią o wdzięczności przodkom za “kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu”.
przeciwko uchwale Senatu RP z 2014, zainicjowanej przez – co za paradoks! – senatorów PO “w sprawie poszanowania Krzyża”. Izba ta, pod przewodnictwem marszałka Senatu Bogdana Borusewicza z PO, stwierdziła stanowczo, że “wszelkie próby zakazania umieszczania Krzyża w szkołach, szpitalach, urzędach i przestrzeni publicznej w Polsce muszą być poczytane za godzące w naszą tradycję, pamięć i dumę narodową”.
1 czerwca nastąpi ostateczny test
Fakt, że ten kandydat na prezydenta był w stanie zdobyć tak dużo głosów w pierwszej turze wyborów, dowodzi, że w polskim społeczeństwie nastąpiła głęboka zmiana kulturowa. Zaledwie dekadę temu byłoby to niemożliwe. Wcześniej byłoby to w ogóle nie do pomyślenia.
Powtarzam: krzyż w urzędzie to nie jest przedmiot kultu, ale przede wszystkim symbol kulturowej i historycznej ciągłości państwa od roku 966 – roku chrztu Polski. Dbanie o zapewnienie tej ciągłości to jeden z obowiązków prezydenta jako Głowy Państwa.
Historii nie można zmienić. Można ją jedynie zafałszować. Gdy symbol jest atakowany, nie ma znaczenia, jakie są racje i argumenty atakującego. Symbol nie akceptuje żadnych kompromisów. Wymaga obrony. 18 maja to się nie stało.
1 czerwca będzie druga szansa i wtedy wyborcy zadecydują. To będzie ważny test. Wynik wyborów powie o Polakach A.D. 2025 dużo więcej niż to, kto będzie ich prezydentem.
Grzegorz Braun, w imieniu Komitetu Politycznego swojej partii, opublikował w mediach społecznościowych listę pytań do Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego przed II turą wyborów prezydenckich. „Konfederacja Korony Polskiej opowiada się za jawnością i uczciwością w życiu publicznym”.
„Konfederacja @KoronyPolskiej opowiada się za jawnością i uczciwością w życiu publicznym. Z tego względu oczekujemy od kandydatów na Prezydenta RP udzielenia pilnej, jasnej i kompletnej odpowiedzi na poniższe pytania, odnoszące się do najpoważniejszych zagrożeń bezpieczeństwa narodowego, wywołanych przez działania i zaniechania rządów i prezydentów ostatnich lat i dekad” – rozpoczął Braun.
„Czy jako kandydat na Prezydenta RP będzie Pan kierował się wyłącznie polskim interesem narodowym – a w szczególności czy zobowiązuje się Pan do:
1. Zdecydowanych działań na rzecz pokoju, a zwłaszcza do niewysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę oraz nieprzekazywania sprzętu wojskowego na rzecz Ukrainy?
2. Zdecydowanych działań na rzecz zachowania jednolitości i tożsamości narodowej państwa polskiego – a zwłaszcza powstrzymania ukrainizacji Polski, stanowczego potępienia banderyzmu i wyegzekwowania ekshumacji ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach?
3. Zdecydowanych działań na rzecz bezpieczeństwa publicznego – a w szczególności odrzucenia tzw. paktu migracyjnego Unii Europejskiej i powstrzymania imigracji zarówno legalnej, jak i nielegalnej?
4. Odrzucenia tzw. zielonego ładu Unii Europejskiej – zwłaszcza w odniesieniu do rolnictwa, górnictwa, budownictwa, energetyki i motoryzacji?
5. Zaniechania legalnego dzieciobójstwa, a także eksperymentów medycznych na Polakach, przymusu szczepień, selekcji eugenicznej oraz eutanazji wprowadzanej m. in. pod hasłami «terapii daremnych» i «śmierci mózgowej»?
6. Rozliczenia instytucjonalnego bezprawia lat 2020-2022 m. in. w lecznictwie, wojskowości i gospodarce – a w szczególności ukarania winnych i sprawców kierowniczych oraz zadośćuczynienia poszkodowanym i rodzinom ofiar?
7. Doprowadzenia do ekshumacji w Jedwabnem, odrzucenia roszczeń żydowskich oraz zaprzestania celebracji chanukowych w Pałacu Prezydenckim?” .
================================================
Dla porównania:
Postulaty Mentzena:
Nie podpiszę żadnej ustawy, która podnosi Polakom istniejące podatki, składki i opłaty lub wprowadza nowe obciążenia fiskalne
Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej obrót gotówkowy i będę stał na straży polskiego złotego
Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej swobodę wyrażania poglądów, zgodnych z polską Konstytucją
Nie pozwolę na wysłanie polskich żołnierzy na terytorium Ukrainy
Nie podpiszę ustawy w sprawie ratyfikacji akcesji Ukrainy do NATO
Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej dostęp Polaków do broni
Nie zgodzę się na przekazywanie jakichkolwiek kompetencji władz Rzeczypospolitej Polskiej do organów Unii Europejskiej
Nie podpisze ratyfikacji żadnych nowych traktatów unijnych osłabiających rolę Polski, na przykład poprzez osłabienie siły głosu lub odebrania Polsce prawa weta
=======================
Na wezwanie jednoznacznie zareagował Nawrocki. „Przyjmuję zaproszenie i jestem gotowy do podpisania tych propozycji. Resztę omówimy u Pana na kanale. Do zobaczenia @SlawomirMentzen” – napisał na swoim profilu w portalu X.
==============================
Z kolei Trzaskowski w rozmowie z dziennikarzami zrobił unik.
– Widziałem te postulaty p. Mentzena. Rozumiem, że to są kwestie, na których zależy jemu, zależy przede wszystkim jego wyborcom, z wieloma z tych postulatów się zresztą zgadzam, więc myślę, że tutaj nie będzie problemu – powiedział prezydent Warszawy.
Stanisław Michalkiewicz, Rafał Trzaskowski oraz Karol Nawrocki. / foto: NCzas/screen YouTube (kolaż)
Kiedy ten numer „Najwyższego Czasu” trafi do Czytelników, będzie już po wyborach prezydenckich, a ściśle – po pierwszej turze tych wyborów. Notowania nawet największych faworytów pokazują bowiem, że żaden z nich prawdopodobnie nie uzyska bezwzględnej większości głosów, a w tej sytuacji druga tura wydaje się nieuchronna. Zatem pierwsza tura stanowiła rodzaj konkursu piękności dla kandydatów, którzy w ten sposób mogli sprawdzić, jaką naprawdę siłą dysponują i na jakie poparcie polityczne mogą liczyć w przyszłych wyborach parlamentarnych, które będą musiały odbyć się najpóźniej w roku 2027.
Mam tu na myśli przede wszystkim Grzegorza Brauna.
Wyciśnięty z Konfederacji, podobnie jak wcześniej Janusz Korwin-Mikke, nie miał innego wyjścia, jak przekonać się, czy może liczyć na poparcie, które dla Konfederacji Korony Polskiej przyniosłoby w przyszłych wyborach do Sejmu i Senatu jakąś reprezentację parlamentarną. I w tym przypadku rozstrzygnięcie pierwszej tury wyborów będzie miało znaczenie zasadnicze dla przyszłych losów nie tylko Grzegorza Brauna, ale całej jego formacji.
Dwa lata dobrego fartu
Mówiąc o przyszłych losach, mam na myśli nie tylko konkietę polityczną, ale również zasadzki, jakie na Grzegorza Brauna zostały wstępnie przygotowane już przed pierwszą turą wyborów. Mam na myśli uchylenie mu immunitetu przez Parlament Europejski, które było następstwem wniosku złożonego przez vaginet obywatela Tuska Donalda, który nawet nie próbuje ukrywać, że wykorzysta wszelkie możliwości, z aresztem wydobywczym włącznie, byle tylko zapewnić sobie i swojemu zapleczu politycznemu przynajmniej dwa lata dobrego fartu.
Te dwa lata bowiem, to nie tylko szansa na umoczenie pysków w melasie dla rodzimych dobroczyńców mniej wartościowego narodu tubylczego, ale również dla realizacji niemieckich planów urządzenia Europy po swojemu. Przygotowania rozpoczęły się jeszcze za kadencji prezydenta Józia Bidena w USA, który w nagrodę za dobre sprawowanie i w ramach zadośćuczynienia za wysadzenie w powietrze gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2, pozwolił Niemcom na urządzanie Europy po swojemu. Jak to urządzanie może wyglądać, to zostało wyjaśnione przez wybitnego przywódcę socjalistycznego Adolfa Hitlera, który w przemówieniu do gauleiterów w roku 1943 wyjaśnił, że „małe państwa” nie mają w Europie racji bytu, bo „tylko Niemcy” potrafią „prawidłowo” ją zorganizować.
W tym też duchu Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje zaprojektowała nowelizację traktatu lizbońskiego, żeby – po pierwsze – zlikwidować prawo weta, które tyle zgryzot sprawia komisarzom i ich mocodawcom. Po drugie – zmniejszyć prawie o połowę liczebność Rady Europejskiej, organu prawodawczego UE, wskutek czego „małe państwa” dowiadywałyby się z mediów, co tam w ich sprawach starsi i mądrzejsi postanowili. Wreszcie – po trzecie – nowelizacja miałaby zarezerwować aż 65 obszarów decyzyjnych do wyłącznej kompetencji Unii Europejskiej.
Jest sprawą oczywistą, że w tych warunkach nie może być mowy o utrzymaniu przez „małe państwa” nawet pozorów suwerenności politycznej, w związku z czym w nowej Europie, która już całkiem będzie przypominała Rzeszę Niemiecką, będą one miały status zbliżony do Generalnego Gubernatorstwa.
Monopol władzy na tacy
Jak twierdzi Janusz Korwin-Mikke, gdyby wybory naprawdę mogły coś zmienić, to już dawno byłyby zakazane – ale chyba sam do końca w to nie wierzy, bo za każdym razem próbuje to sprawdzić. I słusznie – bo dopóki czegoś nie sprawdzimy, to będziemy skazani wyłącznie na domysły.
Jednak druga tura wyborów prezydenckich, może zdecydować o ważnej sprawie – czy mianowicie vaginet obywatela Tuska Donalda, który podejrzewam o intencjonalne działanie antypolskie, będzie miał monopol władzy, czy nie. Do tej pory go nie miał i to nie dlatego, by jakieś zabezpieczenia były zawarte w samej konstytucji, tylko z powodu okoliczności niezależnej ani od vaginetu, ani od prezydenta.
Chodzi mianowicie o to, że vaginet nie dysponuje w Sejmie większością 276 mandatów, wystarczającą do obalenia veta prezydenckiego. Gdyby tak nie było, to prezydent Andrzej Duda nie mógłby już w ogóle kiwnąć palcem w bucie, bo – jak przekonaliśmy się na przykładzie pojmania panów Kamińskiego i Wąsika w Pałacu Namiestnikowskim – pan prezydent Duda nie może liczyć nawet na lojalność własnej ochrony, nie mówiąc już o bezpiece składającej się w większości z towarzystwa spod ciemnej gwiazdy.
Tymczasem dzięki temu, że vaginet tej większości w Sejmie nie ma, prezydent może blokować ustanawianie pozorów legalności dla rozmaitych łajdactw, co zmusza vaginet do posługiwania się rozmaitymi protezami w postaci „rozporządzeń” sejmowych „uchwał”, a nawet „wytycznych”. Ponieważ wymiar sprawiedliwości został politycznie i dosłownie sprostytuowany nie tylko przez vaginet obywatela Tuska Donalda, ale również przez WSZYSTKICH jego poprzedników, te praktyki pozostają całkowicie bezkarne, wskutek czego na naszych oczach III Rzeczpospolita przekształca się w organizację przestępczą o charakterze zbrojnym – co przyznał również sam obywatel Tusk Donald, deklarując, że skoro vaginet nie dysponuje środkami prawnymi dla przeforsowania swoich fantasmagorii, to będzie posługiwał się środkami „pozaprawnymi”, czyli bezprawnymi.
Żeby tedy nie ułatwiać vaginetowi obywatela Tuska Donalda, który podejrzewam – i tak dalej – realizowania swoich przestępczych zamiarów przy pomocy środków legalnych – bo już św. Tomasz z Akwinu zauważył, że corruptio optimi pessima, co się wykłada, że zepsucie najlepszego jest najgorsze – apeluję, by w drugiej turze wyborów głosować na kontrkandydata obywatela Trzaskowskiego Rafała, nawet gdyby tym kontrkandydatem był kołek w płocie.
Nie dlatego bynajmniej, by po kołku można było czegoś się spodziewać, ale tylko i wyłącznie dlatego, by vaginetowi obywatela Tuska Donalda nie podawać na srebrnej tacy monopolu władzy.
Nawiasem mówiąc, ja uważam obywatela Trzaskowskiego Rafała za zarozumiałego blagiera, więc jest rzeczą absolutnie pewną, że byłby on marionetką w ręku obywatela Tuska Donalda, który z kolei jest marionetką w ręku Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, no a ona – marionetką w ręku Bóg wie kogo. Poza tym ze względu na pierwszorzędne korzenie jerozolimskie obywatel Trzaskowski Rafał będzie również marionetką w ręku starszych i mądrzejszych, którzy – jak to Żydowie – od dziesięcioleci są w awangardzie rewolucji komunistycznej. W tej sytuacji kołek w płocie stanowi ciekawą alternatywę.
Trzaskowski chce zamknąć nam usta! Straszy nas prokuraturą!
Szanowny Panie, niedawno informowaliśmy o naszej akcji rozpowszechniania ulotek i plakatów, w których przypominamy o wypowiedziach i konkretnych działaniach Rafała Trzaskowskiego i jego politycznego zaplecza, które jawnie uderza w ochronę życia, rodzinę, wolność słowa i wyznania oraz w polską suwerenność i nasze narodowe interesy.Nasza akcja tak rozwścieczyła Trzaskowskiego, że jego sztab zapowiedział… skierowanie sprawy do prokuratury! Na kilka godzin przed rozpoczęciem ciszy wyborczej przed pierwszą turą wyborów prezydenckich sztab Rafała Trzaskowskiego ogłosił, że zgłasza naszą ulotkę ujawniającą prawdziwe poglądy Rafała Trzaskowskiego do prokuratury, ponieważ „Ordo Iuris prowadzi kampanię kłamstw”. Przewodnicząca sztabu Trzaskowskiego Wioletta Paprocka przemilczała jednak to, że ulotka nie jest zbiorem naszych opinii i ocen, ale cytatów z wypowiedzi własnych Rafała Trzaskowskiego, z podpisanych przez niego dokumentów oraz wypowiedzi i dokumentów stworzonych przez jego polityczne zaplecze. Ordo Iuris nie uczestniczy w kampanii żadnego kandydata. Jednak jako organizacja, do której celów statutowych należy „propagowanie w życiu publicznym i systemie prawnym kultury prawnej” – a zwłaszcza ochrony życia, rodziny i dziedzictwa narodowego – jesteśmy zobowiązani do przypomnienia poglądów i działań Rafała Trzaskowskiego oraz jego zaplecza politycznego w takich kluczowych obszarach, jak życie, rodzina, wiara, bezpieczeństwo i suwerenność. Prawo do informowana o poglądach kandydatów na prezydenta – w tym prawo do odradzania oddania głosu na kandydata – należy do konstytucyjnie gwarantowanych praw i wolności obywatelskich, w tym wolności słowa i wolności udziału w demokratycznych wyborach. Te konstytucyjne zasady zostały potwierdzone również w Kodeksie Wyborczym, który w art. 106 par. 1 stwierdza, że „agitację wyborczą może prowadzić każdy komitet wyborczy i każdy wyborca”. Skoro zatem bezpośrednia agitacja wyborcza nie jest zastrzeżona dla komitetów wyborczych, to o ile bardziej wolno każdemu rzetelnie informować o wyrażanych publicznie poglądach danego kandydata i jego zaplecza! Proszę sobie wyobrazić analogiczną sytuację – TVN emituje program, w którym przytacza szereg cytatów z Karola Nawrockiego, które kandydat na prezydenta chciałby przemilczeć w kampanii, a jego sztab reaguje na to zgłoszeniem stacji do prokuratury za niedopuszczalną „kampanię kłamstw”. Jaka byłaby reakcja lewicowych mediów? Kontrkandydat Rafała Trzaskowskiego zostałby przez nie oskarżony o próbę cenzury.
W tej sprawie nie ulega wątpliwości, że atak na Ordo Iuris i naszą ulotkę ma odciągnąć uwagę od skandalu kampanii „profrekwencyjnej” prowadzonej z zaangażowaniem wolontariuszy organizacji „Akcja Demokracja”, która była w istocie kampanią na rzecz Rafała Trzaskowskiego. W tym przypadku nie było problemem samo prowadzenie kampanii na rzecz kandydata, ale podnoszone przez media podejrzenie, że kampania ta była finansowana ze środków zagranicznych.W naszym przypadku finansowanie jest jasne – koszt druku ulotek i ich wysyłka pokrywane są z dobrowolnych darowizn przekazywanych na ten cel przez samych zainteresowanych wyborców.Dlatego tym bardziej zachęcam Pana do wsparcia Instytutu Ordo Iuris swoją darowizną, dzięki której będziemy mogli pokryć koszty druku i wysyłki naszych materiałów oraz promocję całej akcji, ujawniającej prawdę na temat poglądów Rafała Trzaskowskiego. Wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich pokazuje, że mamy olbrzymią szansę, aby Rafał Trzaskowski 1 czerwca nie został Prezydentem RP. Musimy ją wykorzystać, uświadamiając jak największą liczbę Polaków na temat jego prawdziwych poglądów, które próbuje ukryć w kampanii. Dlatego zachęcam Pana do zamówienia przygotowanej przez nas ulotki i wsparcia całej akcji. CHCĘ OTRZYMAĆ ULOTKI i WESPRZEĆ ICH PROMOCJĘ Poniżej zamieszczam także moją ostatnią wiadomość na ten temat, która trafiła na Pana skrzynkę kilka tygodni temu. Pisałem wtedy więcej o treści ulotek i plakatów oraz o tym, dlaczego ujawnianie prawdy o Rafale Trzaskowskim jest dziś tak ważne.W związku z groźbami sztabowców Rafała Trzaskowskiego, postanowiłem też nagrać dziś krótki film, promujący ulotkę i całą naszą akcję. Jeszcze raz zachęcam Pana zatem do wsparcia naszej akcji – zarówno poprzez darowiznę na ten cel, jak i pomoc w rozpowszechnieniu prawdy o Rafale Trzaskowskim wśród swoich bliskich i znajomych. Wielu wyborców konserwatywnych kandydatów, którzy nie weszli do 2 tury, może być zniechęconych do innych polityków i w związku z tym rozważać zbojkotowanie wyborów prezydenckich. Każdy z nas zna pewnie kilka takich osób. Dotrzyjmy do nich i pokażmy im, jak będzie wyglądać Polska, którą zbudują nam Tusk z Trzaskowskim po ewentualnym zwycięstwie „uśmiechniętej Polski” w wyborach prezydenckich. Paniczna reakcja sztabu Rafała Trzaskowskiego na naszą akcję pokazuje, że nasza praca ma wielki sens. Dzięki naszemu wspólnemu, masowemu zaangażowaniu możemy obronić Ojczyznę przed nieograniczoną władzą Donalda Tuska. Z wyrazami szacunku
Szanowny Panie, prezydenckie wybory rozstrzygną o tym, w którą stronę podąży nasza Ojczyzna. Jeżeli wybór Rafała Trzaskowskiego „domknie system” budowany przez lewicowy rząd Donalda Tuska, czekają nas bezprecedensowe zmiany – bezlitosna aborcja w szpitalach, promocja subkultury i ideologii LGBT, więzienie za „mowę nienawiści”, usuwanie krzyży z miejsc publicznych, a do tego kapitulacja wobec nowego „europejskiego superpaństwa”, rezygnacja z gospodarczych aspiracji Polski i polityka słabości, której symbolem jest uprzedzająca gotowość do wycofania się za linię Wisły..
.Dzisiaj Rafał Trzaskowski poprawia na potrzeby kampanii swój polityczny wizerunek – zaprasza dziennikarzy, by towarzyszyli mu przy wielkanocnym świętowaniu, opowiada o tym, że jego ulubioną pieśnią było „Boże, coś Polskę”, bez cienia zażenowania deklaruje przywiązanie do nauczania św. Jana Pawła II. Cynicznie wtóruje mu Donald Tusk, zapowiadając wprowadzenie „piastowskiej polityki siły”, a także politycy lewicy i najwięksi promotorzy aborcji, fotografujący się wspólnie pod krzyżem w czasie parlamentarnych obchodów Jubileuszu Millenium Koronacji Chrobrego w Gnieźnie. Od lat nie tylko śledzimy polityczną karierę Rafała Trzaskowskiego, ale aktywnie przeciwdziałamy jego agresywnym atakom na normalność, na rodzinę i na wiarę. Ujawnialiśmy skandaliczną rozrzutność Prezydenta Warszawy, który płacił fortunę za napisanie zarządzenia o usuwaniu krzyży i wspierał imprezujących po klubach aktywistów LGBT. Walczymy z nim, gdy odbiera lokale organizacjom pro-life i z gorliwością okupanta zakazuje Marszu Niepodległości. Dzisiaj te doświadczenia i analizy przekuliśmy w niezwykle potrzebny, krótki wykaz cytatów i podsumowań prawdziwych poglądów Rafała Trzaskowskiego i jego politycznego zaplecza. Przygotowaliśmy ulotkę oraz plakat, które obnażają fałszywy wizerunek Prezydenta Warszawy, ukazując jego prawdziwe, radykalne i nienawistne wobec wiary, tradycji i interesu narodowego oblicze.Chcemy, by te ulotki i plakaty dotarły szeroko do Polaków. Dlatego utworzyliśmy specjalną stronę, na której można zamówić pakiety ulotek oraz pobrać plakat gotowy do wydruku. Prawda musi przebić się przez głośną propagandę wyborczych kłamstw. W kampanii informacyjnej oraz w przygotowaniu tysięcy pakietów ulotek potrzebujemy Pana wsparcia! Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk W ulotce przypominamy, że to Rafał Trzaskowski wypowiedział słynne słowa o „lotnisku w Berlinie”, którego istnienie uzasadnia rezygnację z projektu CPK. To on w chwili szczerości powiedział TVN24 „bardzo bym chciał być pierwszym prezydentem Warszawy, który mógłby udzielić ślubu parze homoseksualnej”. Pytany już w czasie kampanii wyborczej przez dziennikarzy, nie tylko potwierdzał poparcie dla proaborcyjnych praw, ale zapowiedział złożenie projektu ustawy w tej sprawie po przeprowadzce do Pałacu Prezydenckiego. Chociaż dzisiaj Prezydent Warszawy zaprzecza temu, by ktokolwiek zdejmował w urzędach stolicy krzyże, wciąż nie uchylił własnego zarządzenia z połowy 2024 roku. A przecież w nim jednoznacznie nakazał, że w budynkach urzędów „nie eksponuje się w przestrzeni (np. na ścianach, na biurkach) żadnych symboli związanych z określoną religią.”
Warto nieustannie przypominać, że jeszcze kilka lat temu Rafał Trzaskowski z dumą włączał się w międzynarodowe ataki na Polskę i był współautorem pierwszej rezolucji Parlamentu Europejskiego przeciwko Ojczyźnie! Jego środowisko polityczne popiera przekazanie Brukseli kontroli nad polską armią i wdraża pakt migracyjny, w myśl którego do Polski ma trafiać rocznie nawet 100 tys. nielegalnych imigrantów z krajów UE. Nie mniejsze znaczenie ma jego poparcie dla 21 postulatów Partii Zielonych – w tym odejście od ogrzewania węglem do 2030 r. i ambitne wdrażanie Zielonego Ładu w rolnictwie. Dlaczego dzisiaj o tym piszę? Dlaczego przygotowaliśmy ulotki i plakaty? Misją Instytutu Ordo Iuris jest obrona podstawowych wartości cywilizacji łacińskiej – życia, małżeństwa, rodziny, wiary, wolności oraz suwerenności naszej Ojczyzny. Na co dzień w ogóle nie podejmujemy się komentowania spraw partyjnych. Zasadniczo, nie pokładamy wielkiego zaufania w żadnych politykach. Jednak czasem możemy mieć pewność, wynikającą z lat doświadczeń i analiz, że pewne kandydatury niosą całkowity upadek kultury prawnej i cywilizacyjnej chronionej Konstytucją Rzeczypospolitej. Pewni kandydaci są po prostu gwarancją katastrofy dla Polski i śmiertelnym uderzeniem w cywilizację życia.
Wielu naszych rodaków nie ma świadomości, kim jest Rafał Trzaskowski i jakie są jego prawdziwe poglądy. Zwłaszcza, że kandydat partii rządzącej próbuje dziś przypodobać się prawicowym i centrowym wyborcom, udając umiarkowanego polityka.Scenariusz, w którym właśnie centrowi lub prawicowi wyborcy, którzy nie interesują się na co dzień sprawami politycznymi i nie śledzą debaty publicznej, mogliby pod wpływem tych kłamstw i manipulacji zagłosować na Rafała Trzaskowskiego, jest zbyt groźny dla Polski, by dziś nie podjąć działań, prostujących kłamstwa kandydata partii rządzącej.
Dlatego właśnie chcemy pokazać Polakom prawdę o Rafale Trzaskowskim. Korzystając z jego historycznych wypowiedzi, wspieranych przez niego aktów prawnych i dokumentów politycznych, oraz odwołując się do jego zaplecza politycznego, które pragnie wprowadzić do Pałacu Prezydenckiego, przygotowaliśmy ulotkę i plakat, w których… oddaliśmy głos Rafałowi Trzaskowskiemu, zbierając jego wypowiedzi i działania uderzające w życie, rodzinę, wiarę i suwerenność naszej Ojczyzny.
Każdy zainteresowany otrzymaniem takiej ulotki czy plakatu może wejść na stronę polskawpotrzasku.pl, i zamówić je na podany adres. Osoby zainteresowane zamówieniem większej ilości egzemplarzy ulotki prosimy o kontakt za pośrednictwem adresu kontakt@polskawpotrzasku.pl. CHCĘ OTRZYMAĆ ULOTKI i WESPRZEĆ ICH PROMOCJĘ ============================= Wiem, że ludzi, którzy tak jak Pan i ja są przywiązani do cywilizacji łacińskiej oraz obrony polskich interesów, nie muszę przekonywać co do szkodliwości kandydatury Rafała Trzaskowskiego. Z kolei zdeklarowanych wyznawców cywilizacji śmierci nie odwiedziemy zapewne od poparcia prezydenta Warszawy w wyborach prezydenckich.Za pomocą naszej ulotki chcemy jednak dotrzeć przede wszystkim do wyborców, którzy nie mają świadomości prawdziwych poglądów Rafała Trzaskowskiego oraz wyborców, którzy mogą być zniechęceni narastającym od lat politycznym sporem w naszym kraju i myślą o zbojkotowaniu wyborów prezydenckich. Chcemy ich przekonać, że ich głos ma znaczenie, a ewentualne zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich wpłynie także na ich życie i na życie ich najbliższych.Każdy z nas zna zapewne wahające się osoby. Spokojne, oparte na cytatach, ukazanie im prawdziwych poglądów Rafała Trzaskowskiego może przesądzić o wyniku wyborów prezydenckich i znacząco pomóc w obronie polskiej kultury prawnej, chroniącej życie, małżeństwo, rodzinę, wiarę i suwerenność. Dlatego zachęcam Pana do zamówienia pakietu kilku ulotek i przekazania ich takim osobom. Niech jak najwięcej Polaków pozna wypowiedzi i działania Rafała Trzaskowskiego, które prezydent stolicy pragnie ukryć przed opinią publiczną. CHCĘ OTRZYMAĆ ULOTKI i WESPRZEĆ ICH PROMOCJĘ
Ewentualne zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, spowoduje, że głową Państwa Polskiego zostanie człowiek, skrajnie wrogi wszystkim wartościom, których od lat – dzięki wsparciu tysięcy polskich rodzin – broni Instytut Ordo Iuris. Chcemy, by ulotki i plakaty dotarły do setek tysięcy Polaków. Każdy może je zamówić i przekazać rodzinie, sąsiadom, współpracownikom, a także rozdawać w szkołach, stowarzyszeniach i wspólnotach. Takie zobowiązanie z naszej strony to poważny koszt. Jego poniesienie pozwoli jednak pobudzić wielu zniechęconych do polityki rodaków do głosowania. Choćby po to, by… nie było gorzej. Szacujemy, że cała akcja będzie nas kosztowała łącznie co najmniej 50 000 zł. Na ten koszt składa się zaprojektowanie plakatu, ulotki, wyszukanie do niej cytatów ze źródłami oraz wydrukowanie jej i wysyłka w tysiącach egzemplarzy. Koszty generuje również promocja całej akcji, która musi dotrzeć do wielu Polaków jeszcze przed końcem maja tego roku!Im więcej uda nam się zgromadzić środków na ten projekt, tym kampania informacyjna będzie silniejsza i tym więcej będziemy mogli wydrukować naszych ulotek, które trafią do tysięcy Polaków. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie projektu oraz zamawianie na stronie polskawpotrzasku.plulotek i przekazywanie ich dalej z zachętą do promocji naszej kampanii.
Z wyrazami szacunku
================ P.S. Za Rafałem Trzaskowskim stoją wszystkie lewicowo-liberalne media, którym zależy na domknięciu systemu, ideologicznej kolonizacji naszej Ojczyzny i zgnieceniu narodowej kultury. Nie zawsze jednak wygrywa silniejszy. Wierzę, że z pomocą ludzi takich jak Pan, którym nie jest obojętny los Polski, przyczynimy się naszą akcją do porażki wyborczej kandydata cywilizacji śmierci w tegorocznych wyborach prezydenckich.Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iurisul. Zielna 39, 00-108 Warszawa+48 793 569 815www.ordoiuris.plJeżeli nie życzy sobie Pan/Pani otrzymywać więcej takiej korespondencji na adres e-mail, na który wysłaliśmy niniejszą wiadomość ( dakowy@o2.pl ), prosimy o wypisanie się przy użyciu linka: wypisuję się.Wiadomość ta została wysłana pod podany adres zgodnie z dostarczoną Panu/Pani klauzulą informacyjną w ramach utrzymywania stałego kontaktu z Fundacją Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie (administrator danych) w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych przez naszą Fundację. Ze szczegółowymi informacjami dotyczącymi zasad przetwarzania danych osobowych w naszej Fundacji może Pan/Pani zapoznać się w naszej polityce prywatności. W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych przez naszą Fundację, w szczególności żądania ich usunięcia (tzw. prawa do bycia zapomnianym), prosimy o kontakt na adres iod@ordoiuris.pl.
Afera związana z prowadzoną w sieci hejterską kampanią na rzecz Rafała Trzaskowskiego mocno odbije się na kandydaturze wiceszefa Platformy Obywatelskiej. Świadczą o tym kolejne negatywne komentarze, które wychodzą już nawet od przeciwników Prawa i Sprawiedliwości. Głos zabrał m.in. Ruch Ośmiu Gwiazd, który przypomniał słynne zdjęcie.
Zbyszek Kaczmarek | @RuchOsmiuGwiazd – Gazeta Polska | x.com Trzaskowski w tarapatach
W czwartek ujawniono, że za hejterską kampanią oczerniającą Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena, a wspierającą Rafała Trzaskowskiego, stoi fundacja “Akcja Demokracja“.
Jej szefem jest Jakub Kocjan – były asystent poseł Koalicji Obywatelskiej i zagorzały sympatyk tej partii.