Na naszych oczach rodzi się system represji wobec obrońców życia. W samym sercu Warszawy – przy ul. Wiejskiej – policjanci fizycznie atakują legalną pikietę prolife, aby umożliwić aborcjonistom dalsze mordowanie dzieci w pseudo-przychodni znanej jako Abotak.
To była zgodna z prawem, prawidłowo zarejestrowana pikieta #StopAbotak. Naszym celem było uświadamianie ludzi, że w tej pseudoklinice wciąż mordowane są dzieci. Przychodzimy tam regularnie, przemawiamy do rozumu i poruszamy serca.
Tym razem na miejscu pojawiła się Marta Lempart, która próbowała wymusić na przedstawicielu Urzędu Miasta rozwiązanie manifestacji za życiem. Wysłannik Rafała Trzaskowskiego długo szukał pretekstu, aby zmusić nas do zakończenia manifestacji. Jednak nie znalazł do tego żadnych podstaw i wsiadł do samochodu, aby odjechać. W odpowiedzi Lempart pobiegła za nim do jego miejsca parkingowego i urządziła mu publiczną awanturę na środku pasa ruchu.
Policja w służbie aborcji
Skandalicznie zachowała się Policja z Komendy Stołecznej.
Zamiast chronić legalnie zgłoszoną manifestację, funkcjonariusze postępowali jak prywatna ochrona aborcyjnego lobby. Najpierw otoczyli Abotak szczelnym kordonem, a następnie zaczęli spychać naszych działaczy, by zrobić miejsce dla nielegalnego zgromadzenia aborcjonistów. Na oczach Policji Lempart i jej zwolennicy zachowywali się agresywnie – prowokowali, krzyczeli, a nawet próbowali fizycznie zakłócać naszą pikietę. Funkcjonariusze nie reagowali, a wręcz robili im miejsce.
Wśród agresorów byli przedstawiciele Obywateli RP, KOD-u i grupy „Polskie Babcie”, w tym Katarzyna Augustynek, znana jako „Babcia Kasia”.
Niektórzy próbowali się wmieszać w pikietę prolife. Gdy koordynatorzy Fundacji odciągnęli ich fizycznie na bok, dopiero wtedy Policja przyznała, że… osoby postronne faktycznie nie miały prawa atakować proliferów.
Atak na modlących się i satanistyczne symbole
Pod Abotakiem odbywał się Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji. Feministki, ochoczo wspierane przez policjantów z zespołu antykonfliktowego, wymachiwały wtedy symbolami satanistycznymi – w tym pentagramem – i zakłócały modlitwę wulgarnymi okrzykami.
Działacze Fundacji Życie i Rodzina prosili służby o interwencję, jednak spotkali się z całkowitą ich biernością. Widać tę sytuację na poniższym filmie (proszę kliknąć w adres poniżej zdjęcia):
Kulminacją przemocy był atak z wyższych pięter kamienicy przy Wiejskiej. Zwolennicy aborcji zrzucili biały proszek o drażniącym działaniu – wywoływał on kaszel, pieczenie oczu i trudności w oddychaniu.Substancja osiadła na ubraniach i na sprzęcie będącym własnością Fundacji. Na miejsce przyjechała straż pożarna, która zabezpieczyła teren i pobrała próbki do badania.
Osoby związane z Aborcyjnym Dream Teamem od dawna mają dostęp do pomieszczeń na wyższych piętrach budynku. Tam powstają materiały atakujące obrońców życia i tam zawieszane są transparenty w obronie interesu biznesowego aborterów. Tym razem jednak przekroczyli kolejną granicę – zagrozili zdrowiu uczestników manifestacji.
Nie odpuścimy
To, co się dzieje w Warszawie, to początek nowej fazy represji wobec obrońców życia. Środowisko aborcyjne naciska na Rafała Trzaskowskiego, aby zakazał manifestacji prolife. Policja współpracuje z lewicowymi awanturnikami, zamiast bronić obywateli.
Nie chcemy się poddać. Ale potrzebujemy Pańskiej pomocy. Bardzo proszę o:
wsparcie finansowe na działania Fundacji – dane są w stopce pod niniejszym mailem,
przesyłanie tego maila dalej – niech Polska się obudzi.
Dziękuję, że jest Pan z nami i wspiera naszą ciężką pracę dla ratowania życia dzieci. To realna pomoc w sytuacji, gdy jak zawsze jesteśmy na pierwszej linii w walce z czystym złem.
PS – Na jutro feministki skrzykują się pod warszawski ratusz. Będą żądać od Trzaskowskiego, aby usunął nas z Wiejskiej i zakazał legalnych protestów. Bardzo proszę o przekazywanie tej informacji dalej.
Próby bezprawnego grania ludzkim życiem i neutralizowania tematu aborcji przez lewicowe organizacje, wciąż są w Polsce podejmowane. Nie odnoszą jednak sukcesu, a nawet budzą społeczny sprzeciw. Z pewnością przyczynia się do tego bierność antypolskiego rządu i ludzkie dramaty, jak zabójstwo 9-miesięcznego dziecka w szpitalu w Oleśnicy. Swoje poparcie dla ochrony ludzkiego życia od poczęcia Polacy manifestowali również podczas minionego Marszu dla Życia. Red. Julia Gubalska rozmawia z panią Kają Godek, członkiem zarządu Fundacji Życie i Rodzina.
Julia Gubalska: Jak posumuje Pani ostatni Narodowy Marsz Życia, który miał miejsce 27 kwietnia? Frekwencja była zdecydowanie wysoka.
Kaja Godek: Frekwencja była wysoka i warto nadmienić, że była wielokrotnie wyższa niż różne, feministyczne spędy, które organizuje się w ostatnim czasie. Feministyczne środowiska próbują wywierać presję na polityków, ale oni cały czas żyją legendą proaborcyjnych strajków, które miały miejsce kilka lat temu i wybuchły na fali dobrze przygotowanej kampanii marketingowo-społecznej. Jeśli się na to spojrzy okiem technokraty, było zrobione to dobrze, jeśli chodzi o założenia, którymi się rządzą kampanie społeczne. Ale oprócz tego, że ktoś tym odgórnie sterował, mieliśmy też do czynienia z sytuacją wielomiesięcznego lockdownu, co na pewno miało ogromny wpływ.
Był to kolos na glinianych nogach i siła, której środowiska feministyczne nigdy potem nie odbudowały. Obserwując publiczne wydarzenia pro-life, można powiedzieć, że sympatia ludzi do obrony życia jest stała. Zawsze pojawia się kilka tysięcy osób na marszach dla życia, który odbywa się w różnych miejscach raz lub dwa razy w roku. Druga rzecz to frekwencja, którą obserwujemy na publicznych różańcach o zatrzymanie aborcji, które prowadzimy już w tej chwili w 50 miastach w Polsce. Tam też ta frekwencja co najmniej nie spada, a wielu miejscach jest coraz większa. Myślę, że dysproporcja między obrońcami życia a ruchem feministycznym jest bardzo widoczna. Podsumowując, Marsz dla życia, był to głos ludzi, którzy nie zgadzają się na politykę obecnego rządu i którzy przyszli pokazać, że się na to nie zgadzają. Dużo rodzin z dziećmi, w tym wielodzietnych i dużo ludzi, którzy żeby tam przyjść lub przyjechać z innej, odległej miejscowości, poświęcili wiele.
Nawiążmy również do protestów pod feministyczną „kliniką” aborcyjną „Abo-Tak”, przy ul. Wiejskiej. Jak te protesty przebiegają, czy przynoszą jakiś skutek lub hamują funkcjonowanie w jakiś sposób tego miejsca?
Sytuacja wokół „Abo-Tak”, czyli tej pseudoprzychodni aborcyjnej otwartej koło Sejmu, bardzo mocno obnażyła słabość środowisk aborcyjnych i feministycznych w Polsce. Przede wszystkim dokładnie pokazała przeciwną rzecz do tego, co w planach założycieli miała pokazać. „Abo-Tak” miało być miejscem, które pod Sejmem będzie może kogoś kłuło w oczy, ale będzie sobie funkcjonowało. To byłby sukces założycieli, który miał być formą szantażu, presji czy nawet terroru wobec polityków.
Pomysł środowisk feministycznych na to, jak naciskać na legalizację aborcji, jest właśnie taki: „wy nam tego nie zalegalizujecie, my i tak to robimy”. Ta strategia była stosowana we wszystkich państwach na zachodzie, gdzie legalizacja aborcji postępowała. Próba skopiowania tego mechanizmu obecnie ma miejsce w Polsce. Otwarcie „Abo-Tak” przyniosło dokładnie odwrotny od planowanego skutek. Miało być 8 marca, ale aborterki tak się wystraszyły protestów pro-life, że otworzyły 7 marca. Ludzie protestują, sąsiedzi mają dość. Aborcyjny Dream Team umiejscawiając swój ośrodek w kamienicy przy ul. Wiejskiej bardzo świadomie i z premedytacją wpakował okolicznych mieszkańców i przedsiębiorców w kłopoty, bo było wiadomo, że to jest miejsce, które będzie prowokować intensywne, właściwie nieustanne protesty. Na Wiejskiej widać, że ludzie aborcji w Polsce nie chcą i nie jest to tylko jedna czy druga organizacja pro-life, lecz przychodzą tam zwykli ludzie i mówią „nas to wkurza, zabierajcie to”. Właśnie to osiągnęły środowiska proaborcyjne, otwierając tę pseudoprzychodnię. Trudno powiedzieć, czy przychodnia rzeczywiście tam funkcjonuje.
One się chwalą, że kilkanaścioro dzieci zostało zabite, trzeba wziąć te deklaracje za prawdziwe. Z drugiej strony w tej chwili na stronach feministycznych nasi działacze, którzy tam są pod fejkowymi profilami, donoszą, że tam odbywa się wielki płacz i nie da się spokojnie iść na aborcję na Wiejską do „Abo-Tak” – właśnie przez protesty. Dość skutecznie udało się tam wywrzeć presję, prawdopodobnie nie odbywa się tam tyle aborcji, ile się miało odbywać. Wielkie marzenie, również tej polskiej lewicy, to postawić sobie ośrodki aborcyjne, zrobić strefy buforowe i zakuwać w kajdanki protestujących czy modlących się ludzi – oto tolerancja, którą wyznają lewicowe ruchy polityczne.
Czy myśli Pani, że z pomocą m.in. Państwa organizacji uda się zamknąć tę klinikę lub się ona nie utrzyma z racji na utrudnienia wynikające z nieustających protestów?
Trzeba pamiętać, że „Abo-Tak” to miejsce prowadzenia działalności gospodarczej przez Justynę W., znaną aborterkę sądzoną w Warszawie od 4 lat za pomoc w zabiciu dziecka tabletkami. „Abo-Tak” jest miejscem polegającym na sprzedaży tekstyliów, od strony formalnej. Tam zachodzi ciekawy mechanizm, ponieważ manifestacje pro-life są zgłaszane do Urzędu Miasta i legalne, na tych zgromadzeniach nie jest łamane prawo. Odbywają się one w sposób intensywny, głośny, częsty, ale jednak w sposób pokojowy. Nie dochodzi z naszej strony do aktów przemocy. Z całą pewnością projekt pt. „Abo-Tak” nie udał się feministkom i trzeba to powiedzieć już dziś. To jest przegrana środowisk feministycznych, które miały zarówno nieformalne, jak i formalne zapewnienia ze strony prokuratora generalnego, że nie będą ścigane za swoją działalność. Dlatego oświadczyły wprost, że to jest miejsce, w którym polskie prawo nie obowiązuje. Zderzyły się z obrońcami życia i trzeba powiedzieć, że właściwie już przegrały tę walkę, dlatego że to pokazuje, że nikt na tę placówkę nie czekał, nikt nie chce się z nią identyfikować, niewielu chce jej bronić i właśnie tę sytuację widzą politycy, którzy idą do pracy do Sejmu lub do kancelarii prezydenta, która jest już obok – koszmarną porażkę, jaką poniosły feministki w zderzeniu z faktami i opinią publiczną w Polsce. Dzisiejsze protesty pod „Abo-Tak” są wypełnieniem pewnych funkcji, których nie wypełniają instytucje państwa. Państwo jest bierne i wykazuje się kompletną indolencją.
Czy myśli Pani, że wysoka frekwencja na Marszu dla Życia wynikała również z dramatycznej sytuacji, jaka wydarzyła się w Oleśnicy, kiedy doszło do zabicia dziecka w 9 miesiącu ciąży?
Z całą pewnością tak. Środowiska aborcyjne wypadły za bandę. Ta aborcja miała miejsce pod koniec października ubiegłego roku, ale nikt o niej nie wiedział. Została ona nagłośniona w połowie marca przez Gazetę Wyborczą. To miała być historia, która będzie służyła do poszerzania możliwości aborcji w Polsce. Aborcja w 9 miesiącu, na dziecku które było zdolne do życia i mając świadomość, że można było wykonać cięcie cesarskie, to było zlecenie na morderstwo i było morderstwo. Gdyby matka chciała zabić noworodka, który ją denerwuje, zamiast zostawić w szpitalu i żyć swoim życiem, byłoby to dziecko zaledwie starsze o kilka dni. Środowiska aborcyjne po prostu przestrzeliły. Ogromne oburzenie i poruszenie sytuacją szpitalu w Oleśnicy, sprawiły, że ludzie się wkurzyli. Są lewicowe środowiska, które z Gizeli Jagielskiej starają się zrobić niemalże bohaterkę narodową i świadczy to tylko o tych środowiskach. Każdy, kto jej w tym momencie broni, broni rzeczy absolutnie skandalicznej. Jest to osoba, która powinna być natychmiast zatrzymana, aresztowana i sądzona za zabójstwo na niewinnym człowieku.
Pani podkreślała, że w szpitalu w Oleśnicy przesłanka psychiatryczna do tego, żeby dokonywać aborcji na życzenie, była używana niejednokrotnie. Jakie działania powinny zostać podjęte, aby nie dopuścić do większej ilości przypadków aborcji na życzenie z tej przesłanki i takich dramatów, jaki miał miejsce teraz? Jakie działania w tym kierunku podejmuje Fundacja Życie i Rodzina?
Wystosowaliśmy serię pytań do szpitala w Oleśnicy. O ile odpowiadają nam na pytanie o liczbę aborcji, nie chcą udzielić informacji, ile razy podali zastrzyk z chlorku potasu dosercowo dzieciom. Nie wylistowali metody aborcji, z drugiej strony wiadomo, że to robią. Nie raportują też liczby aborcji poprzez odessanie próżniowe.
Środowiska szpitala w Oleśnicy łączy się ze środowiskiem Aborcyjnego Dream Teamu, który otworzył przychodnię „Abo-Tak”. Aborcyjny Dream Team podarował serię sprzętu do nowoczesnej aborcji szpitalowi w Oleśnicy, który jest największym centrum aborcyjnym w Polsce. Od strony szpitala w Oleśnicy słyszymy, że doskonale opiekują się kobietami, mają doskonałe warunki do rodzenia i doskonale robią aborcję. Tej narracji oczywiście nie da się wymieszać, ale próbują taki manewr przeprowadzić. Ale kiedy pada pytanie o metodę aborcji, nie chcą udzielić odpowiedzi. Jeśli oni nie będą konsekwentnie odpowiadać na pytania, skończy się do w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, bo taka jest droga w przypadku wniosków o informację publiczną i nie będziemy tego pomijać.
Czy myśli Pani, że z tych dramatów, które wynikają z działań postępującej cywilizacji śmierci również i w Polsce w XXI wieku, można wyciągnąć jakiś cień nadziei na przyszłość? Czy przykładowo dzięki temu ruchy pro-life będą zyskiwać na poparciu?
Myślę, że już jest takie poruszenie i niedzielny Narodowy Marsz dla Życia to pokazał. Zazwyczaj ten marsz jest miejscem, na którym ludzie zachowują się trochę jak na rodzinnej zabawie: balony, dzieci, uśmiechy, miła atmosfera… Odbyłam kilkadziesiąt rozmów z uczestnikami marszu w niedzielę i dominującą emocją było wkurzenie na to, co się dzieje, a przekaz był taki: „Przeginacie i radykalizujecie ludzi. Wylecicie z tej łódki i dobrze, bo nie potrzebujemy prokuratury, która ogłasza wytyczne, że nie będzie ścigać przestępstw, ani policji, która nie ma pieniędzy na rozbijanie grup przestępczych. Nie potrzebujemy premiera, który daje zielone światło na mordowanie dzieci”. Ministerstwo Zdrowia może się zamieniać w ministerstwo zabijania, Prokuratora Generalna w adwokatów-zbrodniarzy i tego rodzaju instytucje mogą zacząć działać zupełnie przeciwnie do tego, do czego zostały powołane. Dlatego mówię, że dobrze, że ta łódka się huśta i niektórzy z tej łódki wypadną, bo wszystko, co oni robią, jest Polsce niepotrzebne.
Warszawa została zaatakowana. Do stolicy Polski przyjechały francuskie ekstremistki, które od lat promują mordowanie dzieci pod hasłami “praw kobiet”. Ich celem było jedno: wesprzeć działalność aborcyjnej rzeźni przy ul. Wiejskiej – Abotaku.
Wizytacja śmierci
Posłanka francuskiego Zgromadzenia Narodowego wraz z koleżanką europosłanką wjechały do Warszawy jak do podbitego terytorium. W bagażniku przywiozły śmiercionośne tabletki, po czym zostawiły je w Abotaku, by można było nimi zabijać polskie dzieci. Na miejscu urządziły sobie groteskową sesję zdjęciową – śmiejąc się, pozując z pigułkami do zabijania i udając, że mordowanie dzieci to coś radosnego i wyzwalającego.
Nieprzypadkowo robią to teraz – korzystają z deklaracji Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, który stwierdził, że aborcja nie będzie w Polsce ścigana.
Ale mają jeden problem: opór społeczny. Nie godzimy się na to, by Warszawa – serce Polski – była bastionem śmierci.
Fundacja Życie i Rodzina prowadzi systemową kampanię przeciw rzeźni przy Wiejskiej.
Od tygodni organizujemy pikiety i protesty pod Abotakiem. Pokazujemy prawdę o tym miejscu, gdzie regularnie zabija się niewinne dzieci. Nagłaśniamy sprawę, jak tylko można, bo gdy mordowane są dzieci, trzeba krzyczeć.
24 kwietnia byliśmy obecni podczas obrad Rady Miasta Stołecznego Warszawy. Miałam zaszczyt zabrać tam głos w imieniu wszystkich, którzy bronią życia i protestują pod Abotakiem. Zdemaskowałam wówczas cyniczne plany utworzenia pod Sejmem strefy buforowej – czyli próby uciszenia obrońców życia.
Tchórze z Abotaku nawet nie pojawili się na sesji, choć wiedzieli, że będzie omawiany punkt dotyczący ich działalności. Zamiast stanąć twarzą w twarz z prawdą – schowali się za plecami lewicowych radnych.
Aborterzy są w rozsypce. Coraz częściej przyznają, że są rozbici, i że ich działalność jest sparaliżowana. Nie potrafią poradzić sobie z konsekwentną obecnością ludzi sumienia. Podczas ostatniego protestu próbowali wywołać zamieszki. Ich liderki – Natalia Broniarczyk i Justyna Wydrzyńska – były agresywne, wulgarne, a ostatecznie… uciekły i zamknęły Abotak przed czasem.
To nie jest tylko walka z jednym miejscem. To jest walka o duszę naszego narodu. O cywilizację życia lub triumf barbarzyństwa. Nie pozwólmy, by Warszawa spływała krwią zabijanych dzieci.
PS – Z całego serca Panu dziękuję za każde wsparcie, każdą modlitwę, każdy podpis pod petycją i każdą darowiznę. Dzięki tej pomocy Fundacja Życie i Rodzina może prowadzić skuteczną kampanię prolife.
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Proaborcyjne aktywiszcza wyobrażały sobie zapewne, że dzięki życzliwości władz Warszawy uzyskają strefę buforową wokół aborcyjnej placówki Abotak – na razie jednak ich nadzieje zostały rozwiane. Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego M.St. Warszawy nie zajmie się jutro tym tematem.
Przychodnia Abotak Fot. Fundacja Życie i Rodzina / Portal X
Chodzi o wprowadzenie przepisów na wzór brytyjskiego „knebla” zakładanego tym, którzy ośmieliliby się protestować, stać z transparentami czy choćby modlić się w myślach w pobliżu placówek aborcyjnych. W Wielkiej Brytanii przepisy są tak restrykcyjne, że kolejne osoby otrzymują wyrok bezwzględnego więzienia za samą cichą modlitwę. Nie ma to nic wspólnego z wolnością słowa, prawem do zgromadzeń – jest to po prostu uleganie proaborcyjnemu lobby i niedopuszczanie do głosu nikogo, kto ośmieliłby się zakwestionować swoiste „dogmaty” aborcjonistów.
Warszawska placówka Abotak to również element silnego nacisku na władze. Jak bowiem inaczej interpretować fakt otwarcia jej w bliskim sąsiedztwie Sejmu, jeśli nie jako demonstracyjny pokaz poczucia bezkarności?
To jednak nie wystarczy propagatorom aborcji. W dniu jutrzejszym (24 kwietnia) Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Miasta Stołecznego Warszawy miała dyskutować o utworzeniu wokół placówki Abotak tzw. strefy buforowej. Sprawa miała także zostać postawiona na sesji Rady Miasta.
Swoją obecność zapowiedziała Fundacja Życie i Rodzina, aby nie dopuścić do wprowadzenia przepisów chroniących tych, którzy otwarli nielegalny ośrodek aborcyjny pod Sejmem.
Dziś pojawiła się jednak informacja, która wskazuje na to, że aborcjoniści przeliczyli się. Rafał Trzaskowski zrzucił temat z debaty. Komisji Bezpieczeństwa nie będzie, a w trakcie sesji nie jest planowany punkt poświęcony Abotak i ewentualnemu utworzeniu strefy buforowej.
Jak podkreśla Krzysztof Kasprzak na Portalu X:
Przestępcy z Aborcyjnego Dream Teamu muszą obejść się smakiem, a my niezmiennie powtarzamy: zamknąć tę budę! Zamknąć Abotak! Aresztować aborterów i rozbić szajkę trudniącą się przemytem środków do aborcji i mordowaniem polskich dzieci. Nie ma zgody na pseudoklinikę na Wiejskiej, nie ma też zgody na zakaz protestów przeciw temu bezprawiu!
Funkcjonowanie placówki Abotak nie ma żadnych podstaw prawnych, a wprowadzanie jakichkolwiek „stref buforowych” chroniących tego rodzaju instytucje byłoby jawną deklaracją proaborcyjnych poglądów obecnego prezydenta Warszawy i kandydata na urząd Prezydenta RP. Być może spadający w sondażach Rafał Trzaskowski przestraszył się, że mogłoby to doprowadzić do odrzucenia jego kandydatury przez część potencjalnych wyborców i stąd wycofanie się z wprowadzania specjalnej ochrony dla placówki Abotak.
Nie można bawić się mordowaniem. Aborcyjna mafia na Wiejskiej
17.04.2025
Obrazek ilustracyjny Fot. X/@Weronika_1207
Aborcja od lat pozostaje przedmiotem sporów politycznych, nie tylko w Polsce. Pomimo powagi zagadnienia i masowej niewrażliwości w obliczu gwałcenia prawa do życia dzieci nienarodzonych, aborcja bywa niestety „odgrzewanym kotletem” podawanym w konkretnych sytuacjach społeczeństwu. Często używa się jej jako zasłony dymnej, gdy za plecami wyborców władza planuje wprowadzić nowe podatki, przepchnąć jakąś ustawę czy „zagłuszyć” nasyłanych na nasz kraj uchodźców.
Aborcja, jak każdy temat obyczajowy związany bezpośrednio z życiem, zdrowiem i bezpieczeństwem ludzkim, budzi trudne i często skrajne emocje. Wykorzystują to zarówno politycy, którzy manipulując wyborców, przywracają ten temat znów do debaty publicznej, jak i organizacje, które na pomocnictwie w zabijaniu nienarodzonych robią biznes, gwarantujący im dalsze funkcjonowanie.
Na ulicy Wiejskiej od przeszło miesiąca gromadzą się organizacje pro-life, które tym razem nie protestują przed Sejmem, lecz pod miejscem utworzonym bezpośrednio w jego sąsiedztwie. Mowa o „pierwszej w Polsce przychodni aborcyjnej”, bo tak na swojej stronie internetowej na temat miejsca lobbującego aborcję farmakologiczną wypowiada się Aborcyjny Dream Team (ADT).
Niechlubny punkt na mapie Warszawy
Oficjalne otwarcie miało miejsce 8 marca – w Dzień Kobiet, co można uznać za niebywały paradoks. ADT na swoich stronach internetowych za sukces uważa zaufanie, którym ją darzy średnio kilkadziesiąt tysięcy (!) kobiet rocznie, które – korzystając z ich instrukcji – dokonały aborcji. Możemy więc liczbę kobiecych ofiar ADT nieustannie mnożyć, mając na uwadze nie tylko dzieci nienarodzone płci żeńskiej, którym życie jest odbierane, ale również nierzadko pojawiający się u kobiet syndrom postaborcyjny, związany z ryzykiem depresji bezpośrednio wynikającej z wyrzutów sumienia czy poczucia straty po aborcji. Może on się pojawić nawet po latach, kiedy ustąpi wyparcie traumy, jaką niewątpliwie dla kobiety jest aborcja.
Organizacja ADT od lat działa w sieci, udzielając porad przez swoich „specjalistów” i dealerkę środkami poronnymi zza granicy. Rozgłos na ich temat szczególnie przybrał na sile po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w 2020 r., kiedy to przesłanka eugeniczna umożliwiająca legalne dokonanie aborcji w Polsce w przypadku wad lub chorób nienarodzonego dziecka została uznana za niezgodną z Konstytucją. Tym razem grupa aborcyjnych feministek poszła jednak dalej. Postanowiła utworzyć „pierwszą przychodnię aborcyjną w Polsce”, bezpośrednio przed Sejmem, którą ciężko nazwać przychodnią, a raczej punktem konsultingowym, do którego może się zgłosić oczekująca wsparcia ciężarna kobieta. Czy jednak zostanie zaproponowane jej jakiekolwiek inne rozwiązanie niż aborcja? Oczywiście, że nie.
Na Instagramie AboTak (taką nazwę swojej „przychodni” nadały jej założycielki) polskie organizacje dla kobiet znajdujących się w potrzebie, zapewniające rzeczywiste wsparcie finansowe, psychologiczne i prawne podczas całego trwania ciąży i po porodzie, jak Fundacja Małych Stópek, Stowarzyszenie Dwie Kreski, czy Kobietom na Pomoc, są wpisane na czarną listę i określone jako lista oszustów.
Wygląda na to, że aborcjonistkom absolutnie nie chodzi o wsparcie kobiet. Chodzi o przeciągnięcie ich na swoją stronę i przekonanie, że aborcja jest najlepszym i jedynym rozwiązaniem, jakiego mogą dokonać w trudnym momencie swojego życia. Jest to oczywiście bezlitosna manipulacja związana z wykorzystaniem dramatu kobiet w potrzebie. Napędza ona aborcyjny biznes, w tym zagranicznych organizacji aborcyjnych lobbujących w Polsce, które, inwestując w takie miejsca, chcą utworzyć sieć swoich punktów propagandowych, na których będą zarabiać.
„Przychodnia” jest jednocześnie sklepem, w którym założycielki sprzedają ubrania, gadżety i inne materiały propagandowe o tematyce aborcyjnej i zabarwieniu erotycznym, tym samym drwiąc z kobiet w ciężkiej sytuacji życiowej i zagrożonych aborcją niewinnych dzieci.
Warto zwrócić uwagę na wydźwięk, z jakim o aborcji informują w swoich mediach społecznościowych i w jaki sposób – łagodząc wizerunek tego zbrodniczego procederu – opowiadają o nim jak o czymś lekkim i przyziemnym. Z pewnością istnieją kobiety, które wraz z aborcją wyparły swoją moralność i będą bronić tego typu narracji, przedstawiając aborcję jako pomoc i wybawienie. Jestem jednak przekonana, że większość kobiet, również tych, które dokonały aborcji, ma świadomość tragedii i poczucie straty, z jakim jest ona związana. Będą więc unikać tego tematu, a na pewno nie będą popierać sposobu, z jakiego korzystają feministki, reklamując to miejsce.
Czy to legalne?
„Zrób aborcję przed sejmem” – piszą na stronie abotak.pl, zaznaczając, że aborcja dokonana w ich przychodni staje się przedmiotem protestu wobec władzy, która aborcji na życzenie w Polsce prawnie zabrania. Z tego tytułu warto zadać sobie pytanie, czy wspomniane miejsce zostało w ogóle utworzone legalnie.
Polskie prawo zezwala na aborcję jedynie w dwóch przypadkach: w przypadku zagrożenia życia matki oraz ciąży wynikającej z czynu zabronionego. Nie przewiduje jednak kary za aborcję dokonaną samodzielnie, czym często zasłaniają się feministki, podkreślając że w ten sposób przeprowadzona aborcja jest legalna. Nie jest jednak legalne pomocnictwo w aborcji, które wiąże się bezpośrednio z każdą przeprowadzoną skutecznie aborcją. Chodzi o handel środkami poronnymi czy udzielanie bezpośrednich wskazówek umożliwiających kobiecie przerwanie ciąży. Z tego względu mamy do czynienia z dylematem prawnym, ponieważ wychodzi na to, że żadna kobieta po aborcji nie powinna być obarczona procesem i karą, ale założycielki tego typu miejsc i organizacji – już jak najbardziej tak. Możemy mówić więc o miejscu nielegalnym, bo stwarzającym przestrzeń, w którym na nielegalne w naszym kraju pomocnictwo w aborcji – bezpośrednio przed Sejmem – będzie przymykane oko, a przynajmniej tak jest czasach lewicowego rządu.
Niestety po masowych protestach aborcyjnych w 2020 r. także rząd PiS-u milczał w tej sprawie, a przestępczość aborcyjna w Polsce nabrała na sile. Zwolennicy szeroko pojętego liberalizmu nie zawsze w pełni popierają aborcję, ale postulują niewtrącanie się państwa w ten temat. Faktem jest, że aborcja miała, ma i niestety będzie miała miejsce. Mamy jednak obowiązujący stan prawny, który przewiduje kary za pomocnictwo w aborcji, stąd w 2023 roku Justyna Wydrzyńska handlująca tabletkami poronnymi była do tej pory jedyną polską aktywistką aborcyjną, wobec której odbyło się postępowanie zwieńczone wyrokiem skazującym na pozbawienie wolności na osiem miesięcy. Justyna Wydrzyńska jest członkiem Aborcyjnego Dream Teamu, a tym samym jedną z założycielek aborcyjnego centrum.
Interwencja posła Konfederacji
Jednym z niewielu posłów, którzy postanowili interweniować w sprawie „przychodni”, jest poseł Ruchu Narodowego Krzysztof Mulawa. Na miejscu przeprowadził on interwencję poselską i rozmawiał z założycielkami „przychodni”, próbując przekonać je, że aborcja nie jest niewinnym zabiegiem, lecz morderstwem na nienarodzonym dziecku.
W naszej rozmowie dla „Najwyższego Czasu!” pan poseł również skomentował tę sytuację: „Trzeba czekać, aż prawica wróci na odpowiednie tory i żeby te kobiety trafiły za kraty, ponieważ one bawią się tym procederem, bawią się mordowaniem. Trzeba społeczeństwu pokazywać odpowiednie reakcje. Brak reakcji tworzy przyzwolenie i one osiedliły się akurat przed Sejmem Rzeczypospolitej Polskiej, ponieważ wiedzą, że ze strony pana Tuska nie będzie reakcji”.
Poseł Mulawa zapytany o to, na ile za zakazem aborcji opowiada się reszta Konfederacji, podsumował: „Nie mamy uzgodnionego planu w kwestii aborcji, ale nie podlega dyskusji, że taka promocja, jaka ma miejsce naprzeciwko Sejmu, to nie jest kwestia, którą musimy obgadywać w Konfederacji. Trzeba pokazać wolę polityczną, bo czym innym jest zmiana obowiązującego porządku prawnego, a czym innym zezwalanie na takie działania pomimo obowiązującego prawa. Mówię o egzekwowaniu prawa już obowiązującego. My jako Konfederacja przychodzimy i mówimy, że nie można bawić się mordowaniem. Mogę zaręczyć, że jeśli dojdziemy do władzy, w pierwszych tygodniach czy miesiącach zajmiemy się tym tematem, chociaż zamykanie takich miejsc będzie prostsze i nie będzie wymagało kilku miesięcy”.
Niewątpliwie warto zaznaczyć, że aborcja niezależnie od okoliczności związanych z ciążą jest morderstwem i nie można zapominać o człowieczeństwie dzieci nienarodzonych, które są jej ofiarami. Niezależnie od władzy – legalnie lub nie – aborcja ma i niestety będzie miała miejsce. Należy jednak zaprzestać łagodzenia obrazów związanych z tym brutalnym procederem i przedstawiać prawdę na jej temat. A także uświadamiać kobiety, że zawsze mogą liczyć na realne wsparcie. Promocja czynów związanych z patologią i przemocą, działalność zorganizowanych grup przestępczych, jakim niewątpliwie są środowiska aborcyjne, powinny podlegać surowej karze. Liczymy również na kroki prawne w kierunku delegalizacji tego miejsca przed Sejmem, które jeszcze istnieje jedynie wskutek bierności polityków i cichego przyzwolenia rządu.
Założyciele pseudo-kliniki Abotak chwalą się, że zamordowali już pierwsze dzieci. Jednocześnie chcą doprowadzić do zakazu manifestacji prolife pod swoim ośrodkiem, bo chcieliby mieć bardziej komfortowe warunki do „pracy”.
Ostatnie dziecko pomagali zabić w sobotę, czyli dokładnie wtedy, gdy ogłosili, że ich ośrodek jest chwilowo nieczynny.
Bezczelnie kłamali.
Kłamstwo szybko wyszło na jaw, ponieważ tego dnia – jak co tydzień – Fundacja Życie i Rodzina zgromadziła na proteście pod Abotakiem kilkadziesiąt osób. Obrońcy życia widzieli pracowników Abotaku, jak wchodzili do swojej placówki bocznym wejściem.
Na aborcyjny proceder w centrum Warszawy milczy Prezydent Miasta Rafał Trzaskowski, interwencji nie podejmuje prokuratura ani policja. Aborterki mają za to wsparcie Katarzyny Kotuli, Wandy Nowickiej i Marcina Józefaciuka – ci posłowie obiecali im, że doprowadzą do tego, aby nasze manifestacje zostały zakazane.
Wywierają nacisk na Radę Miasta, aby usunęła nas siłą z ulicy Wiejskiej.
24 kwietnia aborterki planują przyjść na sesję Rady Miasta Stołecznego Warszawy i doprowadzić do tego, aby Rafał Trzaskowski wyrzucił nas spod Abotaku.
Powoli zaczyna się u nas realizować ten sam scenariusz, który widzieliśmy już w państwach Europy Zachodniej i niektórych stanach USA. Aborterzy nie tylko z wielką śmiałością mordują dzieci, ale też oczekują, że wokół swoich placówek będą mieli tzw. strefy buforowe. Są to wyznaczone obwody ulic wokół klinik aborcyjnych, gdzie nie wolno podejmować żadnej działalności w obronie życia dzieci. W Hiszpanii za modlitwę przed ośrodkiem aborcyjnym idzie się na rok do więzienia. Trybunał Konstytucyjny w Madrycie w ubiegłym roku potwierdził, że regulacja ta jest… zgodna z tamtejszą konstytucją.
W Wielkiej Brytanii można iść do aresztu nawet za cichą modlitwę w strefie buforowej.
W Szkocji obywatele dostali oficjalne pismo od rządu, w którym są informowani, że kara za działania prolife dotyczy również czynności podejmowanych na terenie ich własnych posesji, o ile leżą one mniej niż 200 metrów od abortorium.
Dlatego 24 kwietnia, gdy w stołecznym ratuszu będzie się odbywała debata o zakazaniu nam manifestacji, aby Aborcyjny Dream Team mógł łamać prawo w ciszy i spokoju, będziemy tam i my, byupomnieć się o życie dzieci. Upomnimy się także o nasze konstytucyjne prawo do wolności słowa i swobody zgromadzeń publicznych. To my realizujemy prawo, a właściciele Abotaku systemowo je łamią.
Pan też może pomóc, pomoc jest bardzo potrzebna właśnie TERAZ.
Proszę Pana o podpisanie petycji o zamknięcie Abotaku:
PS – Nie chcą patrzeć na zdjęcia z aborcji, przeszkadza im płacz dziecka z megafonu. Zbrodniarze chcą mieć komfort, gdy mordują niewinne dzieci…
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Tuż obok Sejmu, w centrum Warszawy, powstało nielegalne centrum aborcyjne Abotak, założone przez Aborcyjny Dream Team. Działaczki tego feministycznego środowiska otwarcie przyznają, że pomagają tam kobietom „przerywać ciążę” – czyli zabijać nienarodzone dzieci.Z pełną premedytacją łamią prawo. A mimo to policja milczy. Prokuratura nie reaguje. Musimy działać. Musimy być tam – razem. Dlatego organizujemy protest, w trakcie którego stanowczo zażądamy: ✅ Natychmiastowego zamknięcia nielegalnego centrum aborcyjnego ✅ Ukarania osób odpowiedzialnych za jego działalność Bądź tam z nami: Sobota, 29 marca 2025 r. Godzina: 16:00 ul. Wiejska 9 – tuż przy Kancelarii Prezydenta
W Dzień Świętości Życia zapraszam Pana do obejrzenia wyjątkowego reportażu.
To historia o Mamie i Dziecku, którzy zostali zaszczuci przez zwolenników aborcji. Gdyby nie presja na aborcję, problemy, które miał Staś, byłyby do opanowania.
A jednak wszyscy wokół chcieli, żeby zabiła synka. Naciskali. Robili awantury.
Aborcja? Tak, jak najbardziej. Na pewno masz problemy psychiczne, wypiszemy kartkę. „A może zabić dziecko niby przypadkiem przy badaniu” – zapytał jeden z ginekologów.
W Dzień Świętości Życia proszę, aby zobaczył Pan reportaż o tym, jak wygląda rzeczywistość aborcyjna w Polsce.
Proszę też o pomoc w dotarciu z tym materiałem do jak najszerszego grona osób.
Minister (pseudo)Równości Katarzyna Kotula chce zakazać manifestacji prolife pod Abotakiem.
Złożyła zawiadomienie do organów ścigania, aby usunęły nas sprzed aborcyjnej rzeźni.
Kotuli przeszkadza, że protestujemy przeciw zabijaniu dzieci. Przez pikiety ŻiR-u ośrodek aborcyjny wciąż nie może wystartować z działalnością, a jego pracownice narzekają, że jest niekomfortowo i nikt do nich nie chce przyjść.
Potwierdzam. Stoimy na Wiejskiej w Warszawie już dobre kilka dni i poza starymi lewicowymi działaczami nie pojawia się tam nikt nowy. Faktycznie, w obliczu zmasowanych protestów może być trudno zrobić tu aborcję.
Z pewnością zapyta Pan teraz: ale co konkretnie napisała Kotula w zawiadomieniu przeciw prolajferom? Już odpowiadam. Minister twierdzi, że pod Abotakiem ktoś klnie.Jestem zaskoczony, bo Różaniec i puszczane z megafonu teksty o aborcji to nie przekleństwa. Za to sama Kotula wiele razy publicznie wykrzykiwała na ulicach niecenzuralne teksty.
Czy pamięta Pan aborcyjne strajki po wyroku Trybunału Konstytucyjnego o aborcji eugenicznej w 2020 roku? Katarzyna Kotula wiodła prym na licznych wiecach, krzycząc słowo „wyp…” oraz hasło zapisywane w formie charakterystycznych ośmiu gwiazdek. Aborterzy wzywali wtedy także, aby zrobić „dym w kościołach”, podjudzali tłum, by niszczyć mienie publiczne, pluli na policjantów (zostali za to uniewinnieni w sądzie).
Protesty prolife pod Abotakiem są całkowicie pokojowe, a Fundacja Życie i Rodzina rejestrując legalnie kolejne pikiety, korzysta z prawa do wolności zgromadzeń, które gwarantuje nam Konstytucja RP oraz stosowne ustawy.
Rozdźwięk pomiędzy metodami aborterów a naszymi jest aż nadto widoczny.
Ale to właśnie metoda skrajnej lewicy: zamknąć usta obrońcom dzieci, zakazać im manifestacji, nałożyć kary za to, że sprzeciwiali się aborcji. Jednocześnie – kryć przestępców i nie reagować, gdy ktoś nakłania do aborcji, popularyzuje ją, handluje nielegalnymi tabletkami do mordowania dzieci.
Drogi Panie, sytuacja z Kotulą przypomina mi wiele podobnych spraw poza granicami Polski. W Irlandii, Anglii, Hiszpanii, Francji i wielu innych krajach pokojowe protesty przed klinikami aborcyjnymi są już zakazane.
W Szkocji specjalne strefy buforowe wokół klinik dotyczą nawet posesji prywatnych – nie wolno już nawet we własnym domu robić nic przeciw aborcji (np. na głos się modlić), jeśli czynność ta może zostać usłyszana z zewnątrz przez klientów zmierzających na zabieg zamordowania dziecka.
W USA 23 osoby odsiadywały niesprawiedliwe wyroki za opór przeciw aborcji, dopóki nowy prezydent Donald Trump nie doszedł do władzy i ich nie ułaskawił.
W Polsce ma nastać proaborcyjny zamordyzm, a ośrodek Abotak i zawiadomienie złożone przez Katarzynę Kotulę, to test, jak się zachowamy my, obrońcy życia.
Dlatego kontynuujemy protest i zapraszamy do niego wszystkich. Będziemy od teraz pod Abotakiem, przy ul. Wiejskiej 9 w Warszawie w każdą sobotę od godziny 16 – wtedy aborterki chcą otwierać swoją placówkę.
Oprócz tego na stronie www.StopAbotak.plpodamy kolejne daty i godziny protestów. Będziemy pokazywać aborcję i głośno przeciw niej protestować, a także modlić się o zamknięcie tego lokalu i o uniemożliwienie działania wszystkim, którzy chcą zabijać polskie dzieci.
Akcję tę przeprowadzamy dzięki hojności Darczyńców Fundacji Życie i Rodzina. Bardzo proszę o wsparcie, bo polegamy w tym trudnym czasie na Dobrych Ludziach – takich jak Pan.
PS – Musimy ratować życie dzieci, którym zagraża Aborcyjny Dream Team. Nie możemy dać się usunąć spod Abotaku. Pańskie wsparcie jest w tej chwili nie do przecenienia. Za każdą jego formę – z serca dziękuję.
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Rozpoczynamy regularne akcje antyaborcyjne pod placówką Abotak. Już wkrótce przedstawię Panu stronę www.StopAbotak.pl, na której znajdzie Pan najważniejsze informacje o kampanii oraz możliwościach włączenia się w nią.
Dokładnie tydzień temu morderczy ośrodek w centrum Warszawy miał zacząć zabijać poczęte dzieci. Jednak intensywny protest prolife przed wejściem pokrzyżował plany aborterów. W kolejnych dniach Aborcyjny Dream Team ogłosił, że zamyka Abotak na ponad tydzień – rzekomo pod pretekstem dokończenia remontu.
Fakty są jednak takie, że po zdecydowanej reakcji obrońców życia aborterki spanikowały i nie wiedzą, co zrobić. Planują otworzyć swoją rzeźnię w ten poniedziałek, o ile oczywiście będzie spokojnie.
Nie będzie. Nie pozwolimy im po cichu mordować dzieci tabletkami poronnymi. Wokół tej sprawy zrobimy raban.
Dziś po raz pierwszy – jeszcze przed ponownym otwarciem krwawego punktu – odbył się tam Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji. W przygotowaniu kolejne publiczne modlitwy i zdecydowane pikiety.
Pod oknami współczesnego Auschwitz nie będzie ciszy ani spokoju.
Szanowny Panie,
W sierpniu ubiegłego roku Adam Bodnar, Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny, wydał wytyczne odnośnie ścigania przestępstw związanych z aborcją. W dokumencie znalazło się m.in. stwierdzenie:
Problematyka aborcji jest stale obecna w debacie publicznej, a penalna reakcja na nią stanowi kontrowersyjny problem prawa karnego.
Czy Pan także przeciera oczy ze zdumienia? Oto Prokurator Generalny, który powinien z całą stanowczością ścigać przestępstwa, poucza swoich podwładnych, że reagowanie na przestępstwo to rzecz kontrowersyjna.
Dalsza część wytycznych Bodnara daje się streścić właściwie w jednym zdaniu: nie ścigajcie aborcji.
To właśnie ten niechlubny dokument stanowi do dziś nieformalną gwarancję dla aborterów, że prokuratury nie będą ich rozliczać z przestrzegania prawa. I stąd wziął się pomysł, by otworzyć Abotak.
Po ostatnich akcjach pod Abotakiem widzimy jednak, że założycielki i beneficjentki aborcyjnego ośrodka nie były przygotowane na nasze protesty. Bardzo narzekają, że nie udaje im się wesoło zabijać dzieci – tak jak sobie zaplanowały. Dlatego w najbliższym czasie zintensyfikujemy akcję. Chcemy m.in.:
– opracować materiały informacyjne o aborcji tabletkami – aby rozdawać je pod Abotakiem,
– zorganizować regularne, intensywne akcje przed wejściem, aby aborterzy nie mogli w spokoju mordować dzieci. Akcje te muszą być przygotowane profesjonalnie, z uwzględnieniem specyfiki miejsca i warunków, jakie panują w Warszawie (m.in. proaborcyjna Policja, skrajnie lewicowy prezydent miasta).
Nie damy w ciszy zabijać dzieci, nawet jeśli są to dzieci bardzo małe. Każde maleństwo to taki sam człowiek jak Pan i ja. Nie możemy pozwolić, aby w środku Warszawy prężnie działała regularna rzeźnia.
PS – Jeśli uważa Pan, że akcja „Stop Abotak” jest ważna i potrzebna, proszę o wsparcie modlitewne i finansowe (dane znajdują się w stopce niniejszego maila). Dziękuję za każdy gest solidarności z dziećmi zagrożonymi aborcją.
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
W sobotę, w cieniu Sejmu, Senatu i Kancelarii Prezydenta, otwarto „przychodnię aborcyjną AboTak” – miejsce, w którym otwarcie zapowiedziano dokonywanie nielegalnych aborcji. Organizatorzy tej inicjatywy nie kryją swoich zamiarów:
„Nie interesuje nas prawo z 1993 roku. W tym miejscu nie obowiązuje zakaz aborcji” – mówią otwarcie.
„Tu się będą odbywały aborcje grupowe”.
„Będziemy to robić same, bo nie mamy czasu na kompromisy”.
To nie jest jednorazowy wybryk, lecz zaplanowany atak na świętość życia. To otwarte szydzenie z prawa Bożego i ludzkiego oraz świadoma próba sprowadzenia Polski na drogę cywilizacji śmierci. Jeśli dziś nie powstaniemy w obronie życia, jutro kolejne miasta mogą stać się areną tego samego grzechu i bezprawia. Dzisiaj atakuje się życie nienarodzonych, a jutro może dojść do kolejnych naruszeń godności i praw człowieka.
47 000 zabitych dzieci rocznie – ile jeszcze?
Według raportów organizacji aborcyjnych, tylko w ubiegłym roku zamordowano w Polsce 47 000 nienarodzonych dzieci. Każde z nich mogło się urodzić, żyć, rozwijać. Teraz, pod przykrywką „wolności wyboru”, powstaje miejsce, gdzie w biały dzień będzie dochodziło do kolejnych tragedii. Jeśli społeczeństwo nie zareaguje, kolejne niewinne istoty zostaną pozbawione szansy na życie.
Nie możemy milczeć. To nie jest abstrakcyjna debata o prawach kobiet. To rzeczywiste życie, które jest niszczone. Jeśli dzisiaj nie zareagujemy, jutro będzie za późno.
Polska – kraj życia czy śmierci?
Jezus Chrystus powiedział: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Jaką odpowiedź daje Polska? Gdzie są instytucje, które powinny stać na straży prawa i życia? Dlaczego pozwalamy, by lewicowi aktywiści narzucali swoją ideologiczną dyktaturę całemu narodowi? Dlaczego państwo, które powinno chronić swoich obywateli, pozwala na jawne łamanie prawa i profanację zasad moralnych?
Nie możemy pozwolić, by Polska stała się miejscem, gdzie zabijanie dzieci stanie się codziennością. Milczenie wobec zła jest jego akceptacją. Obojętność dziś oznacza tragedię jutro.
Musimy działać natychmiast. Domagamy się zamknięcia tej placówki i ukarania wszystkich, którzy uczestniczą w tym procederze. Każda minuta zwłoki to kolejne nienarodzone dzieci, które nie otrzymają szansy na życie. Państwo polskie nie może udawać, że nic się nie dzieje – czas na zdecydowaną reakcję!
Nie bądźmy obojętni. Niech Polska pozostanie krajem, który stoi na straży życia!
Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo.
“Aborcja to jedyny biznes, który nie chce pokazać tego, co sam sprzedaje”.
“Państwo abdykowało ze swoich funkcji, Polacy wyręczają państwo pokazując sprzeciw wobec zabijania dzieci. Policja chroni aborterów, a do proliferów ciągle ma o coś pretensje. Wstyd” – napisała działaczka pro-life Kaja Godek i opublikowała nagranie.
Protest przeciwników aborcji przed “Abotak” na ulicy Wiejskiej / fot. PAP/Leszek Szymański
W sobotę, 8 marca, przy ul. Wiejskie 9 w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce klinikę aborcyjną. W ten dzień zorganizowano także dzień otwarty dla osób, które chciałyby zapoznać się z działalnością ośrodka.
Protest prolajferów przed siedzibą “Abotak”
Przed siedzibą “Abotak”, o godz. 12, rozpoczął się protest zorganizowany przez Fundację Życie i Rodzina.
Widząc, że organy państwa nie wypełniają obowiązku ścigania przestępców, rozumiemy, że protest obrońców życia ma wielką wagę – wskazuje on, że mordowanie dzieci jest złem, na które żaden normalny człowiek nie może się zgadzać – pisali prolajferzy.
Podkreślili, że kampania prowadzona od lat przez założycieli przychodni jest argumentem za jak najbardziej zdecydowanym ściganiem przestępstwa aborcji oraz przestępstwa pomocnictwa i nakłaniania do aborcji.
Według Fundacji Życie i Rodzina “aborcja to jedyny biznes, który nie chce pokazać tego, co sam sprzedaje”.
Dlatego w chwili otwarcia okrutnej przychodni Fundacja Życie i Rodzina stawi się pod lokalem z prawdą o aborcji. To my pokażemy, że Abotak jest rzeźnią dla nienarodzonych dzieci, bo jego założyciele i beneficjenci sami obawiają się pokazać, co oferują – oświadczono.
Nagranie z protestu
Nagranie z manifestacji opublikowała w swoich mediach społecznościowych działaczka pro-life Kaja Godek.
Trwa oblężenie mordowni Abotak. Państwo abdykowało ze swoich funkcji, Polacy wyręczają państwo pokazując sprzeciw wobec zabijania dzieci. Policja chroni aborterów, a do proliferow ciągle ma o coś pretensje. Wstyd. Powinni ścigać aborcję, a nie ją ochraniać! – napisała.
Trwa oblężenie mordowni Abotak. Państwo abdykowalo ze swoich funkcji, Polacy wyreczają państwo pokazując sprzeciw wobec zabijania dzieci. Policja chroni aborterów, a do proliferow ciągle ma o coś pretensje. Wstyd. Powinni ścigać aborcję, a nie ją ochraniać!
Każdy zabieg aborcji jest inwazyjną ingerencją w ciąże i ciało kobiety, przez co często prowadzi do poważnych powikłań i chorób. Najczęstszą korelacją jest występowanie raka piersi u kobiet, które przerwały swoją ciąże. Potwierdzają to badania z wielu państw. Naukowcy ze Sri Lanki, USA oraz Iranu dowiedli, że kobiety, które w przeszłości dokonały aborcji, mają o 242 proc. większe ryzyko zachorowania na raka piersi. W przeciwieństwie każda ciąża po pierwszym dziecku zmniejszała to ryzyko o 50 proc.. Szczególnie interesujący jest fakt, że urodzenie dziecka wydłuża życie matki, nawet jeżeli ta choruje już na nowotwór piersi.
Badanie prowadzone w Szpitalu Księżnej Małgorzaty w Toronto ukazało, że spośród 137 kobiet, u których stwierdzono raka piersi, kiedy były w ciąży, 24 (20 proc.) zdecydowało się na urodzenie dziecka i po upływie 20 lat żyły, nie mając żadnych zaburzeń. Wszystkie 21 pacjentek, które wybrały „aborcję terapeutyczną”, zmarły w ciągu 11 lat. Dane dotyczące kobiet, które zaszły w ciążę po diagnozie i leczeniu raka piersi, są równie zaskakujące: o ile wśród tych, które zdecydowały się na aborcję, 27 proc. nie zachorowało w ciągu następnych 20 lat, wśród tych, które wybrały narodziny, odsetek ten był dwukrotnie wyższy i wynosił 55 proc.. Dzieje się tak, ponieważ na początku ciąży kobieta zaczyna produkować zwiększone ilości hormonów, takich jak estradiol, progesteron i choriongonadotropiny. W następstwie tych zmian dochodzi do dzielenia się i różnicowania komórek gruczołu piersiowego, które kończy się wraz z urodzeniem dziecka. Aborcja powoduje szybki spadek poziomu hormonów, przez co rozwój komórek gruczołu zatrzymuje się, zanim staną się one zupełnie dojrzałe i zróżnicowane. Są one wówczas szczególnie wrażliwe na czynniki prowadzące do rozwoju nowotworu.
Aborcja to jednak nie tylko zwiększone ryzyko nowotworu, ale i szansa na rozwój różnorodnych schorzeń, które dzielą się na te bezpośrednie po zabiegu, jak i rozłożone w czasie. Powikłania bezpośrednie obejmują krwotok, uszkodzenie macicy i zakażenia występujące do 10%. Najczęstszym powikłaniem związanym z chirurgicznym przerywaniem ciąży jest infekcja narządu rodnego w 49 proc. przypadków oraz miednicy aż do zapalenia otrzewnej. W Nowej Zelandii u 16 proc. kobiet, które zdecydowały się na aborcję farmakologiczną, konieczne było chirurgiczne usunięcie łożyska. Niebezpieczeństwo aborcji potwierdzają statystyki WHO, które szacuje, że co roku przez powikłania po aborcji umiera 68 tysięcy kobiet.
Każdego roku z powodu powikłań po aborcji umiera na świecie 50 – 100 tys. kobiet. Zwykle za każdym zgonem, z powodu choroby czy zabiegu chirurgicznego kryje się kilkakrotnie większa liczba powikłań, czasem trwałego inwalidztwa. Podobnie jest w odniesieniu do aborcji. Powikłania po zabiegu przerywania ciąży można podzielić na bezpośrednie, występujące do kilku tygodni po aborcji i odległe w czasie. Powikłania bezpośrednie: krwotok, uszkodzenie macicy, zakażenia występują z częstością 5 – 6 proc. Najczęstszym powikłaniem związanym z chirurgicznym przerywaniem ciąży jest infekcja narządu rodnego (w 49 proc. przypadków) oraz miednicy aż do zapalenia otrzewnej. Do późniejszych niepowodzeń prokreacji, które można łączyć z zabiegiem przerywania ciąży należą: niepłodność, poronienie samoistne, poród przedwczesny (ostatnie francuskie badania z 2005 r. mówią o 70-proc. wzroście ryzyka – por. the Bristish Journal of Obstetrics and Gynecology), urodzenie martwego dziecka (5 krotny wzrost śmiertelności okołoporodowej), inne powikłania ciąży i porodu, a także wzrost wad wrodzonych u później rodzonych dzieci.
Aborcja nie pozostaje bez wpływu na zdrowie psychiczne. Najbardziej znana publikacja badająca korelację pomiędzy aborcją, a psychiką kobiety została przeprowadzona przez nowozelandzkiego profesora Davida Murraya Fergussona (sam badacz deklaruje się jako zwolennik „prochoice”). Badanie wykazało, że aborcja była związana z wyższymi wskaźnikami depresji , lęków, nadużywania narkotyków i alkoholu oraz zachowań samobójczych:
42 proc. kobiet po aborcji w wieku od 25 lat doświadczały ciężkiej depresji;
69 proc. wszystkich kobiet wykazało zachowania samobójcze;
Ryzyko śmierci kobiety rok po usunięciu ciąży wzrasta aż o 80 proc. Z kolei urodzenie dziecka zmniejsza ryzyko nowotworów piersi, jajników oraz macicy.