„Do Śląska zbliża się piąty z jeźdźców Apokalipsy”

„Do Śląska zbliża się piąty z jeźdźców Apokalipsy”

CzarnaLimuzyna , 19 września 2024 ekspedyt/do-slaska-zbliza-sie-piaty-z-jezdzcow-apokalipsy

Pinterest

Do Śląska zbliża się piąty z jeźdźców Apokalipsy: Ursula von der Leyen. Polityk absolutnie wroga istnieniu Polski jako suwerennego państwa narodowego, planująca dla nas podrzędne miejsce jako kresy imperium.

                                                                                                 Adam Wielomski

Ursula von der Leyen duchowa córka barona von der Liar. Przybywa z małym podręcznym bagażem – wekslem in blanco wystawionym w czasach pierwszych przekształceń własnościowych przez wspólnika współczesnych szabrowników. Przyjeżdża też ze znanym, lecz nie do końca oszacowanym, deficytem moralnym i intelektualnym. Jak mawiają złośliwi dzięki temu jej komunikacja z Tuskiem przebiegnie bez zakłóceń.

Po cytacie z Wielomskiego i moim nieco żartobliwym wstępie czas na przyziemne konkrety

Wywiad niemiecki skutecznie werbuje w Polsce

Wywiad niemiecki mnie próbował zwerbować. Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zna wszystkie szczegóły

– powiedział Prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii Ecoprobono, biolog środowiska, ekolog dr Grzegorz Chocian na antenie Polsat News.

Grzegorz Chocian: Ci, którzy protestują, nawet nie mają kierunkowego wykształcenia.  Znowu inni protestują i tutaj przypomnę pewnego prezesa fajnej spółki, dużej państwowej, który powiedział ja znam bardzo wielu naukowców. Pytanie, komu służą.

Więc odpowiadając, kto nimi powoduje,  no nie tylko sponsor, ale czasem oficer prowadzący.  I mówię to nie bez kozery, bo znałem taki przypadek.  Stąd też pora o tym mówić otwarcie.

To jest gra wywiadów na terenie Polski również. 

Redaktorek: No nie za ostro, panie Grzegorzu? 

Grzegorz Chocian: Słucham?

Redaktorek: Nie za ostro? 

Grzegorz Chocian: Nie, nie za ostro. To zostało potwierdzone przez ABW.

Będzie pan zaskoczony, ale naprawdę tak jest. Więc my musimy wreszcie mówić otwarcie.  My nie możemy się bać tego powiedzieć otwarcie,  dlatego że jeśli to powiemy otwarcie, no to może skuteczność różnych takich organizacji będzie nieco osłabiana,  dlatego że mnie też próbowano zwerbować.

Wywiad niemiecki mnie próbował zwerbować, żebym protestował. Niech to pójdzie w świat.  Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany.

Redaktorek:Ale poszedł pan z tym do ABW w takim razie?Bo już pan ostro mówi w tej chwili.Poszedł pan z tym do służb polskich?

Grzegorz Chocian: Oczywiście tak. ABW zna wszystkie szczegóły.I dostałem informację zwrotną, że miałem rację.

Kilka wątków

  • Najmniej ważny: Kto był osobą zwerbowaną? Kim był niemiecki agent?
  • Retoryczny: Dlaczego obca agentura wpływu działa bez przeszkód w Polsce prowadząc działalność klimatyczną i przemytniczą pomagając nachodźcom przedostawać się na teren Polski?
  • Warty uwagi: dlaczego pieniądze z KPO nie zasilają polskich inwestycji?

__________________________________________________________________

Pogłośność jasna i agenci

Pogłośność jasna i agenci

Stanisław Michalkiewicz  tygodnik „Goniec” (Toronto)    12 maja 2024 michalkiewicz

Ładny interes! Ledwo wyjechałem na pięć dni w sentymentalną podróż na Litwę i Łotwę, a już w naszym nieszczęśliwym kraju wybuchła istna sodomia i gomoria. Jeszcze nie zdążyłem na dobre poddać się sentymentom, a już światem wstrząsnął dreszcz oburzenia na wieść, że jakiś 16-latek rzucił cocktailem Mołotowa w kierunku warszawskiej synagogi. Oczywiście policja natychmiast go złapała, dając tym samym dowód swojej wyjątkowej sprawności i wiarygodności, co natychmiast nasunęło mi podejrzenia, że z jakichś zagadkowych powodów ów młody człowiek zwyczajnie został wynajęty, z taką oto instrukcją: wiecie, rozumiecie, młodzieńcze. Macie tu cocktail Mołotowa. Rzućcie nim w stronę synagogi – ale tak, żeby nikomu nic się nie stało. My was zaraz złapiemy, ale nic się nie bójcie, bo w naszym fachu nie ma strachu.

Oczywiście trzęsący się z oburzenia świat nie miał już głowy do zajmowania się ostatecznym rozwiązaniem kwestii palestyńskiej w Rafah w Strefie Gazy, więc gabinet wojenny bezcennego Izraela mógł bezpiecznie podjąć decyzję o kontynuowaniu operacji ostatecznego rozwiązania, mimo groźnego kiwania palcem w bucie przez amerykańskiego twardziela, prezydenta Józia Bidena, który teraz musi podlizywać się wszystkim dookoła, żeby go znowu wybrali na prezydenta. Aby jednak i on nie stracił prestiżu, to znaczy – żeby nie wyglądało, iż premier Netanjahu olewa go ciepłym moczem, dał on na użytek amerykańskich twardzieli przedstawienie, że prawicowi ekstremiści, co to uczestniczą w wojennym gabinecie jedności narodowej, postawili go pod ścianą, odgrażając się, że w razie odstąpienia od ostatecznego rozwiązania wywrócą mu rząd o góry nogami.

Na takie dictum prezydent Biden przestał grozić palcem w bucie, bo i on wie i my wiemy, że gdyby dzisiaj w bezcennym Izraelu rozleciał się rząd jedności narodowej, to następnego dnia świat by się zawalił, do czego miłujące pokój Stany Zjednoczone w żadnym wypadku dopuścić nie mogą. Tedy niech w tej całej Gazie dzieje się co chce, bo przecież nie ma takiego poświęcenia, którego nie można by ponieść dla ratowania pokoju światowego.

A tymczasem powoli nadszedł dzień Świętego Floriana, w którym swoje święto obchodzą straże pożarne. Z tej okazji podniosłe przemówienie pod adresem strażaków, a pana komendanta w szczególności wygłosił kandydujący do Parlamentu Europejskiego minister spraw wewnętrznych, pan Marcin Kierwiński. Zaraz na mieście pojawiły się fałszywe pogłoski, jakoby pan minister Kierwiński był narąbany, jak autobus, że aż plątał mu się język. Najwyraźniej jednak pan minister musiał być o możliwości pojawienia się fałszywych pogłosek zawczasu poinformowany, bo ledwo tylko zakończył swoje płomienne przemówienie, zaraz udał się na komendę rejonową policji, żeby go przebadano alkomatem, a kiedy to się stało, triumfalnie pokazał opinii publicznej dowód swojej trzeźwości, zapowiadając jednocześnie, że każdego kto będzie wspomniane fałszywe pogłoski powtarzał, zaciągnie przed niezawisły sąd, który z takim zuchwalcem zrobi porządek.

Żeby jednak jakoś wyjaśnić pewne zagadkowe nieprawidłowości w przemówieniu, ogłoszono, że ich przyczyną była pogłośność. Myślę, że to wyjaśnienie na dobre zagości w naszym politycznym wokabularzu, ale gwoli nadania mu charakteru poważnego, to znaczy – medycznego, dobrze byłoby ową pogłośność opatrzyć przymiotnikiem, na przykład – pogłośność jasna. Skoro może być pomroczność jasna, na którą – jak pamiętamy – zapadł w swoim czasie syn Kukuńka, to dlaczego mielibyśmy sobie żałować jasnej pogłośności? Taka pogłośność może trafiać nawet najzacniejsze głowy, podobnie jak choroba filipińska, która w swoim czasie rzuciła się – ale nie na głowę, ani nawet na szyję, tylko na goleń – panu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Cała Polska ze współczuciem oglądała katiusze, jakie z tego tytułu przechodził na cmentarzu w Charkowie, więc jeśli ktoś nie chciałby wierzyć w pogłośność jasną, to zaraz wracze stwierdzą u niego sławną schizofrenię bezobjawową, a niezawisłe sądy nakażą takiego niedowiarka umieścić w polit-izolatorze.

Jeszcze nie ucichły echa odkrycia nowej jednostki chorobowej w postaci pogłośności jasnej, a tu się okazało, że sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, pan Tomasz Szmydt, akurat przebywający na urlopie, pojechał na Białoruś, gdzie poprosił o azyl polityczny. Zaraz niezależne media głównego nurtu przypomniały, że pan sędzia Szmydt, działając wspólnie i w porozumieniu ze swoją ówczesną małżonką, uczestniczył w tak zwanej, aferze hejterskiej, która polegała na odkrywaniu rozmaitym niezawisłym sędziom różnych wstydliwych zakątków. Podobno małżonka pana sędziego zorientowała się, że odkrywając wstydliwe zakątki źle się bawi i nie tylko zaprzestała hejterstwa swego, ale nawet przeskoczyła na jasną stronę Mocy, niczym w swoim czasie pan mecenas Giertych i podobnie jak i on, przepoczwarzyła się w tak zwaną sygnalistkę. Konkretnie polegało to na tym, że nadal odkrywała wstydliwe zakątki, tylko komu innemu i z innych pozycji. Dla pana sędziego Szmydta musiało to być przeżycie traumatyczne do tego stopnia, że nie tylko rozstał się z żoną, ale – jak już wspomniałem – wyjechał na Białoruś, gdzie poprosił o azyl.

Wkrótce jednak sentymentalno-prywatniacki wątek sprawy pana sędziego Szmydta został wyparty przez wątek wywiadowczy. Tajniacy z ABW zaczęli gorączkowo sprawdzać, co też taki niezawisły sędzia, jak, dajmy na to, pan Szmydt, mógł wiedzieć, to znaczy – czy wszedł w posiadanie jakichś tajemnic państwowych, które następnie mógłby przekazać złowrogiemu Aleksandrowi Łukaszence. Jeśli nawet i wszedł, to nigdy się o tym nie dowiemy, a to z uwagi na tajemniczy charakter tych tajemnic.

Jeśli o mnie chodzi, to stawiam na to, iż pan sędzia Szmydt mógł się dowiedzieć, którzy sędziowie są konfidentami, zwerbowanymi jeszcze przez Wojskowe Służby Informacyjne, a którzy zostali zwerbowani przez ABW w ramach tzw. Operacji „Temida. Na podejrzenie, że coś może być na rzeczy, naprowadza nas okoliczność, iż nagle został uruchomiony ostatni szef Wojskowych Służb Informacyjnych, których, jak wiadomo, od 2006 roku już „nie ma”, pan generał Marek Dukaczewski. Pan generał pochodzi z porządnej, ubeckiej rodziny i nawet przeszedł stosowne przeszkolenie w Moskwie, ale – jak wyjaśnił – właśnie dzięki temu przeszkoleniu amerykańscy bezpieczniacy uznali go za swoją umiłowaną duszeńkę, podobnie jak kiedyś generała Reinhardta Gehlena, który u Hitlera kierował formacją Fremde Heere Ost, co się wykłada: Obce Armie Wschód.

Wygląda na to, że nikt tak nie będzie służył demokracji, jak szubrawcy, czy to hitlerowscy, czy to komunistyczni. Toteż i pan generał Dukaczewski zaraz powinność swej służby zrozumiał i oświadczył, że jego zdaniem pan sędzia Tomasz Szmydt musiał być agentem. Ładny interes!

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

„Jakob” i „Student” – z cyklu „Prawy prosty”

„Jakob” i „Student” – z cyklu „Prawy prosty”

23 grudnia 2022 Maciej Remiszewski kurierostrowski/jakob-i-student-z-cyklu-prawy-prosty

Nie przegapiłem w moich felietonach antypolskich postaw Mateusza Morawieckiego. A szczególny wyraz mojego przekonania, że premier „rządu warszawskiego” został nasłany na pohybel „naszego nieszczęśliwego kraju” (licentia poetica Stanisław Michalkiewicz) przez mroczne moce „wielkiego resetu”, dałem wyraz w styczniu 2021 r. w felietonie pt. „MM” (zob. na portalu „Kuriera Ostrowskiego”). Rządy Morawieckiego zapisały się już najczarniejszymi zgłoskami w historii Polski. Bo te rządy cechuje systemowy demontaż państwa polskiego, realizowany pod dyktando UE i Davos. Plandemiczny lockdown przyniósł ponad 200 tys. nadmiarowych zgonów i początek wielkiego upadku polskich przedsiębiorstw. Kropkę nad „i” stawia tzw. Polski Ład, który tylko w 2022 r. wyrugował z gospodarki ok. 250 tys. firm a długi państwa już dawno przekroczyły bilion złotych. Można elaborat napisać o poparciu premiera dla obłędu polityki klimatycznej, zaordynowanej nam przez UE. Upadek górnictwa węglowego stał się faktem. Czarę goryczy przepełnia prowojenna polityka Zjednoczonej łże-Prawicy (licentia poetica Grzegorz Braun). Oto ad hoc przywołane „kamienie milowe”, „patrioty” z „Solidarności Walczącej”, Mateusza Morawieckiego.

Już raz, w felietonie pt. „MM”, zadałem pytanie kim jest człowiek, który tak bezwzględnie rozprawia się państwem i społeczeństwem III RP? Zaraz potem wskazałem kilka tropów, ale pojawiają się nowe. Oto dziennikarz śledczy Leszek Szymowski ujawnił 7 grudnia na łamach tygodnika „Najwyższy Czas” i na konferencji prasowej w Sejmie, że podczas przeglądania dokumentów STASI (Państwowej Służby Bezpieczeństwa Niemieckiej Republiki Demokratycznej) o grupie operacyjnej „Warszawa” (jej siedziba mieściła się w ambasadzie NRD przy ulicy Szucha w Warszawie) natknął się „na wzmianki o rejestracji Morawieckiego przez STASI (…) jako „Inofizielle Mitarbeiter”, co oznacza „nieoficjalny współpracownik”, o pseudonimach „Jakob” i „Student”. Dziennikarz Leszek Szymowski podał także, że przy obu pseudonimach, tj. „Jakob” i „Student”, podane są personalia, „w tym nazwisko i imię (Morawiecki Mateusz) [i] data urodzenia (20 czerwca 1968 r.)”. Akta STASI zostały przejęte po zjednoczeniu Niemiec przez BND, czyli niemiecki cywilny wywiad zagraniczny. Co zawierają teczki STASI o „Inofizielle Mitarbeiter” o pseud. „Jakob” i „Student” na razie nie wiadomo.

Wiadomo natomiast, że dziennikarz Leszek Szymowski dwukrotnie zwracał się do władz niemieckich o odtajnienie akt „Jakoba” i „Studenta”, ale BND odpowiadało tylko jednym słowem: „Absage”, czyli odmowa. To oczywiście znacząca odmowa. Podczas konferencji prasowej w sejmie szokujące wiadomości ujawnione przez Szymowskiego skomentowali posłowie Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun. I nie mieli wątpliwości, że premier Morawiecki powinien osobiście wystąpić do BND o ujawnienie teczek „Jakoba” i „Studenta”, żeby (ewentualnie) zdjąć z siebie odium oskarżenia, że jest niemieckim agentem.

Posłowie dodali, że polskie „służby trzyliterowe”, tj. ABW, SKW czy SWW skupione pod skrzydłami MON i MSW także nie powinny zwlekać z wszczęciem procedury odtajnienia akt STASI przypisanych do niejakiego Mateusza Morawieckiego. Niespodziewanie pojawił się „drobny” problem. I „służby trzyliterowe”, i Mateusz Morawiecki…, w odzewie na rewelacje Szymowskiego, nabrali wody w usta! I to jest dobra wiadomość, bo jak powiedział TW „Bolek”, tj. Lech Wałęsa: „Stłucz pan termometr, a nie będziesz miał gorączki”!

Maciej Remiszewski

Merkel ma akta Oscara vel D.Tuska. Ba! Ale MY ciągle jeszcze nie mamy. A „Jakob” i „Student”? Czas, by poznać!

Merkel ma akta Oscara vel D.Tuska

by Maciejewski Kazimierz wzzw/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska

Bardzo wiele czasu i materiałów poświecili dziennikarze na temat osławionego agenta STASI , wschodnioniemieckiej odmiany SB. Agenta o pseudonimie OSCAR który największe szkody uczynił w Gdańskiej Solidarności i porównywać go można tylko do znanego agenta SB Olechowskiego , Myszka oraz bolka .

Nazwisko jakie pada w związku z agentem STASI i SB to oczywiście Donald Tusk, nikt nie jest w stanie przedstawić jakichkolwiek dowodów na piśmie, ale każdy pytany aparatczyk STASI z byłej NRD czy wysocy oficerowie SB z czasów PRL mówią wprost OSCAR to D.Tusk.

Czy to sprawa ostrego konfliktu na linii socjalistów francuskich z obecnym rządem Niemiec , czy raczej zmiana kursu polityki uni europejskiej , nie jest to do końca jasne , ale zaczyna się demontaż układu Angeli Merkel.

Ukazanie się w bardzo szybkim tempie książki Ralfa Georga Reutha i Günthera Lachmanna wywołało burze w Niemczech.

Książka ta dotyczy życia i działalności Angeli Merkel w NRD i odsłania nieznane , a raczej utajnione dotychczas czarne strony życiorysu obecnej kanclerz Niemiec.
… Wir können belegen, dass Angela Merkel dem DDR-System näher war als bislang bekannt. Während ihrer Tätigkeit an der Akademie der Wissenschaften der DDR war sie an ihrem ­Institut Funktionärin, beispielsweise von 1981 an als FDJ-Sekretärin für Agitation und Propaganda, was sie bis heute bestreitet. Außerdem saß sie in der Betriebsgewerkschafts-Leitung.“ …

tłumaczenie:
Jesteśmy w stanie udowodnić ze Angela Merkel systemowi NRD była znacznie bliższa aniżeli dotychczas jest nam to znane.
Podczas swych zajęć na akademii nauk w dawnej NRD była funkcjonariuszka partii i tak w roku 1981 dla przykładu była szefem wydziału agitacji i propagandy FDJ oraz członkiem władz komisji zakładowej tejże uczelni.

Wolfgang Schnur oraz Lothar de Maizière, wysoko postawieni działacze byłej NRD byli nie tylko opiekunami ale także osobami prowadzącymi Angele Merkel. Pod koniec bytu NRD byli tymi którzy tworzyli we wschodnich Niemczech oddziały zachodnioniemieckiej partii CDU.

Autorzy książki zapewniają ze są w posiadaniu licznej dokumentacji potwierdzającej wcześniejsze życie pani kanclerz i są gotowi skonfrontować fakty z Angelą Merkel.

Co na to pani kanclerz ?

…Was sagt die Kanzlerin?
„Das wollten wir natürlich von ihr wissen. Aber Angela Merkel ließ uns durch ihren Regierungssprecher mitteilen, Sie habe keine Zeit zur Beantwortung unserer Fragen.“

Tłumaczenie:
…to także chcielibyśmy wiedzieć. Niestety pani kanclerz powiadomiła nas przez swego rzecznika prasowego ze nie ma czasu na odpowiedzi….

Wygląda na to ze model zwany okrągły stół nie był przygotowany tylko dla Polski lecz dla całego układu warszawskiego a wszelkie akta wszelkich służb służą obecnie do sterowania polityka nie tylko w Polsce.

Spektakularna akcja z wdzieraniem się obywateli byłej NRD do budynków STASI i niszczenie akt, była równie dobrze wyreżyserowana jak egzekucja rumuńskiego dyktatora Causescu.

Chwilowo OSCAR jest bezpieczny, ale musi pamiętać ze w polityce nie ma żartów i spadają nie tylko samoloty, ale także łby zdrajców.

Miroslaw Mrozewski • salon24.pl

=====================

mail: A „Jakob” i „Student”? Czas, by poznać! Por. np.:

kurierostrowski/jakob-i-student-z-cyklu-prawy-prosty

Wyjaśnienie Prokuratury : Morawiecki i Niedzielski “nie podlegają orzecznictwu polskich sądów karnych”… [???]. A art. 198 konstytucji?

Wyjaśnienie Prokuratury : Morawiecki i Niedzielski “nie podlegają orzecznictwu polskich polskich sądów karnych”…

Premier i Minister Zdrowia “nie podlegają orzecznictwu polskich polskich sądów karnych”. Kuriozalna odmowa wszczęcia śledztwa za bezprawne zamknięcie gospodarki

premier-i-minister-zdrowia-nie-podlegaja-orzecznictwu-polskich-polskich-sadow-karnych

Wielki “odlot” warszawskiej Prokuratury Rejonowej Śródmieście. 

Przedsiębiorcy chcieli ścigania premiera Mateusza Morawieckiego i Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego za bezprawne zamknięcie gospodarki, przy pomocy nielegalnych rozporządzeń.

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście 12 kwietnia 2021 r. odmówiła wszczęcie sprawy uzasadniając, że “sprawcy nie podlegają orzecznictwu polskich sądów karnych”.

Opozycja powinna jak najszybciej zażądać od Prokuratura Generalnego informacji jakim sądom podlegają sprawcy.

Tom Wysi @tom_wysi

Wyznawcy PiSu może mi wytlumacza, na jakiej podstawie wierzą że PiS to polska partia?? Budźcie sie, Polska nie rządzą Polacy, a mafia która nawet przed polskim prawem nie odpowiada…

Zdjęcie

====================================

mail:  Polecam Art. 198 konstytucji :

  1. Za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania, odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą: Prezydent Rzeczypospolitej, Prezes Rady Ministrów, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, oraz członkowie Rady Ministrów, Prezes Narodowego Banku Polskiego, osoby, którym Prezes Rady Ministrów powierzył kierowanie ministerstwem, oraz Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych.

Czy Mateusz Jakub Morawiecki zarejestrowany przez Stasi jako tajny współpracownik „Jacob” vel „Student” to ten Mateusz Morawiecki czy jakiś inny? –

Czy Mateusz Jakub Morawiecki zarejestrowany przez Stasi jako tajny współpracownik „Jacob” vel „Student” to ten Mateusz Morawiecki czy jakiś inny? –

Braun z wnioskiem formalnym ws. premiera Morawieckiego. Marszałek Witek wyłączyła mu mikrofon

braun-z-wnioskiem-formalnym-ws-premiera

Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu poseł Grzegorz Braun po raz kolejny przypomniał, że w przestrzeni publicznej pojawiły się informacje dotyczące tajnego współpracownika Stasi Mateusza Jakuba Morawieckiego.

Nie jest jasne, czy chodzi o aktualnego premiera RP czy też o inną osobę o tych samych imionach i nazwisku.

Dobrze się składa: jest pan premier Morawiecki, jest minister bezpieki Kamiński, wiceminister Wąsik. Wnoszę, pani marszałek, o przegłosowanie wyłączenia jawności posiedzenia – gdyż sprawa związków Mateusza Jakuba Morawieckiego z sowiecką niemieckojęzyczną bezpieką wymaga wyświetlenia – po to, aby pan minister jeden z drugim mógł bez skrępowania i obawy naruszenia tajemnic państwowych zreferować, jak postępuje wyjaśnianie tej sprawy powiedział z mównicy sejmowej poseł Konfederacji Grzegorz Braun.

Czy Mateusz Jakub Morawiecki zarejestrowany przez Stasi jako tajny współpracownik „Jacob” vel „Student” to ten Mateusz Morawiecki czy jakiś inny? – dodał.

– Myślę, że Sejm potrzebuje pilnie informacji na ten temat, ponieważ rzuci ona światło na asertywność… – Braunowi nie dane było jednak dokończyć tej wypowiedzi, gdyż marszałek Witek wyłączyła mu mikrofon. Mimo to poseł wciąż przemawiał z mównicy. Jego słów jednak nie słychać na nagraniu. Nie zapisano ich także w sprawozdaniu stenograficznym z posiedzenia.

Marszałek Witek za to kontynuowała program posiedzenia, nie odnosząc się w ogóle do wniosku posła Brauna.

– Dziękuję bardzo. Proszę państwa, powracamy do rozpatrzenia punktu 2. porządku dziennego: Sprawozdanie komisji finansów publicznych o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych – mówiła.

Niejasna przeszłość Morawieckiego. Braun: „Służby państwowe MUSZĄ odnieść się do tej kwestii”.

Niejasna przeszłość Morawieckiego. Braun: „Służby państwowe MUSZĄ odnieść się do tej kwestii”.

https://nczas.com/2022/12/11/niejasna-przeszlosc-morawieckiego-braun-sluzby-panstwowe-musza-odniesc-sie-do-tej-kwestii-video/

[odnośniki do paru wypowiedzi ustnych – w oryginale. MD]

W sobotę w Sejmie odbyła się konferencja prasowa Konfederacji z udziałem dziennikarza śledczego Leszka Szymowskiego. Oświadczył on, że dotarł do dokumentów świadczących o tym, że premier rządu warszawskiego Mateusz Morawiecki był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa NRD.

Do sprawy podczas konferencji prasowej odniósł się m.in. poseł Konfederacji Grzegorz Braun. Jak podkreślał w sobotę, „kilkadziesiąt godzin mija od chwili upublicznienia tej szokującej informacji”.

– Albo zatem pod śledztwem powinien znaleźć się Leszek Szymowski albo też służby trzyliterowe powinny zająć się intensywnie, choć poniewczasie, osobą premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej Mateusza Jakuba Morawieckiego – stwierdził.

– To zbieżność, taka sobie zbieżność, prawda. Drugie imię pana premiera odpowiada jednemu z jego pseudonimów, nadanych mu przez służbę sowiecką, niemieckojęzyczną, Stasi. Inoffizielle Mitarbeiter, czyli nieformalny, nieoficjalny współpracownik, odpowiednik naszego krajowego TW – tajnego współpracownika – mówił dalej Braun.

W ocenie posła Konfederacji, „gdyby nawet pod tymi sygnaturami nie miało się kryć nic bardziej szokującego od samej informacji o rejestracji, no to szanowni państwo, uświadommy sobie, że sam fakt zarejestrowania w tym charakterze może być (…) podstawą do jakichś zawoalowanych, mniej lub bardziej, szantaży”.

Braun wskazał na „kolejne decyzje i zaniechania rządu Mateusza Morawieckiego, np. w kontaktach z eurokołchozem, np. kamienie milowe, np. uznanie rozmaitych roszczeń i uroszczeń Unii Europejskiej wobec Polski, podatki nakładane na Polaków i akceptowane przez Morawieckiego, który tam w Brukseli na wszystko się zgadzał, a tu przyjeżdżał do Warszawy i robił dobrą, zakłamaną, minę do tej złej gry z trybuny sejmowej zapewniając, że wszystko jest w najlepszym porządku”.

– Wzywamy, szanowni państwo, może nawet panie prezesie nie samego premiera Morawieckiego, bo ta jego zdolność do krętactwa jest renomowana i dał temu wiele razy wyraz, złożył tego dowody, ale właśnie służby. Służby państwowe muszą odnieść się do tej kwestii – mówił Grzegorz Braun nawiązując do słów Janusza Korwin-Mikkego.

Demokracja demokracją – ale ktoś przecież musi tym kierować !

Demokracja demokracją – ale ktoś przecież musi tym kierować !

Kulisy demokracji kierowanej.

9.12.2022 https://prawy.pl/123213-stanislaw-michalkiewicz-kulisy-demokracji-kierowanej-felieton/

Stanisław Michalkiewicz

Demokracja demokracją – ale ktoś przecież musi tym kierować! – twierdził w filmie Krzysztofa Zanussiego “Kontrakt” partyjny buc, grany przez Janusza Gajosa. Taki pogląd nie jest specjalnie popularny w środowisku mikrocefali, uważających, że demokracja, to pełny spontan i odlot, niczym Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy pana “Jurka” Owsiaka.

Inaczej w środowisku hołdującym teoriom spiskowym, które programowo nie wierzy w żadne oficjalne wersje, niczym ów uczeń, co to opowiadał, iż pani w szkole mówiła, że Fenicjanie robili szkło z piasku. – To nie jej wina – wyjaśniał słuchaczom. – Ona tak musi, bo inaczej wylaliby ją z roboty.

Taki sceptycyzm nie jest pozbawiony podstaw, zwłaszcza w krajach które doświadczyły komunizmu w jego sowieckiej wersji – bo są również wersje inne, na przykład ta, którą obecnie forsuje Partia Demokratyczna w USA, no i oczywiście – Unia Europejska. Ta alternatywna wersja różni się od bolszewickiej między innymi tym, że nie jest obliczona na niszczenie instytucji publicznych, tylko na ich wykorzystanie dla potrzeb rewolucji. Na tym właśnie m.in. polegała polityka narodowościowa uprawiana przez Józefa Stalina. – Nie możecie wytrzymać, żeby nie mówić, dajmy na to, po białorusku? A gadajcie sobie na zdrowie, byleście tylko w tym języku wychwalali socjalizm i Józefa Stalina.

Więc w krajach, które doświadczyły na sobie komunizmu w wersji sowieckiej, zwłaszcza w pokoleniu starszym, które tę szczepionkę dostało, dość powszechnie panuje sceptycyzm wobec rozmaitych wynalazków. Jakże inaczej, skoro ludzie pamiętają, jak to ówcześni utytułowani eksperci stręczyli wszystkim na przykład “centralizm demokratyczny”, a więc coś, czego nigdy nie było, nie ma i nie będzie? Co innego ludzie młodzi, którzy tej szczepionki nie dostali. To właśnie oni stanowią lwią część uczestników wszystkich “strajków kobiet” i innych, podobnych przedsięwzięć, w których naiwniacy płci obojga są przez cwanych promotorów komunistycznej rewolucji wykorzystywani do destrukcji organicznych więzi społecznych, by w ten sposób historyczne narody przerobić na “nawóz historii”, wykorzystywany potem przez rewolucyjne Judenraty. Wtedy przyjdzie kryska również na proletariat zastępczy, który – jako już niepotrzebny – zostanie przepuszczony przez maszynkę do mięsa – jak to zrobił Stalin z tak zwanymi “starymi bolszewikami”.

Wróćmy jednak do kwestii, czy demokracja to pełny spontan, czy też ktoś tym kieruje? Wyjdźmy od pytania, co jest niezbędne do rządzenia państwem? Dwie rzeczy: wiedza i siła. I jednym i drugim dysponuje armia i tajne służby. Wprawdzie dzisiaj, kiedy słyszymy deklaracje niektórych naszych generałów w związku z wojną na Ukrainie, możemy nabrać wątpliwości, czy mają oni w ogóle jakąś wiedzę, czy tylko kierują się myśleniem życzeniowym, ale może nie jest aż tak źle, może oni też są w sytuacji, jak ta nauczycielka, co to mówiła dzieciom, że Fenicjanie robili szkło z piasku. Doniesienia medialne, jakoby w wojsku nikt nie był pewny dnia ani godziny, takiemu optymizmowi sprzyjają. Inna sprawa, czy wskutek tego nasza generalicja nie zatraciła zdolności rządzenia państwem, bo przecież przyzwyczajenie, zwłaszcza długoletnie, do wygadywania głupstw, staje się drugą naturą, a od tego może już nie być odwrotu.

Co innego tajne służby, czyli bezpieczniacy. Jeśli nawet nie wszystko, to w każdym razie bardzo wiele wskazuje na to, iż naszą demokracją to one kierują i to od stanu wojennego, wprowadzonego 13 grudnia 1981 roku, Jak pamiętamy, wtedy internowany został Edward Gierek i jego pierwszy minister Piotr Jaroszewicz. Przecież nie ze względu na to, że byli oni przeciwni socjalizmowi, czy sojuszowi z ZSRR, tylko ze względów edukacyjno-pedagogicznych – żeby pokazać, że partia już się nie liczy, tylko bezpieka – wojskowa i “cywilna”, czyli SB. I tak już zostało z tym, że SB w połowie lat 80-tych została przez wywiad wojskowy rozgromiona i to on w rezultacie przeprowadził u nas sławną transformację ustrojową, zgodnie z ustaleniami poczynionymi przez Daniela Frieda z Departamentu Stanu ze strony amerykańskiej i ówczesnego szefa KGB Władimira Kriuczkowa ze strony sowieckiej.

Dodatkową poszlaką jest nie tylko to, że wywiad wojskowy przeszedł transformację ustrojową w szyku zwartym, podczas gdy rozgromiona SB została poddana “weryfikacji”, ale również to, że prezydentami w “wolnej Polsce” zostawali tajni współpracownicy jak nie wywiadu wojskowego, to SB – o ile zostali przejęci przez wywiad wojskowy. Tak było z generałem Jaruzelskim, tak było z Kukuńkiem, tak było z Aleksandrem Kwaśniewskim i tak było z Bronisławem Komorowskim. Epizodu konfidenckiego nie miał Lech Kaczyński i Andrzej Duda – chociaż czy w takich sprawach można mieć absolutną pewność? Co na ten temat pisze poeta?

“Za ten grzech Ojczyznę biedną ogień spaliłby niebieski,

gdyby nie to, że jej strzeże anioł: Zygmunt Wasilewski.

On tu jeden trzyma fason ponad Żydów podłą zgrają

i on jeden nie jest mason – chociaż – czego nie gadają?”

Jak wiadomo, wywiad wojskowy w postaci WSI został zlikwidowany we wrześniu 2006 roku, nawiasem mówiąc, przy udziale jegomościa obecnie zdemaskowanego jako rosyjski szpieg, którego, niczym gorący kartofel, przerzucają między sobą Antoni Macierewicz i Książę-Małżonek – kto był jego wynalazcą – ale nie o to chodzi, tylko o to, że oficjalna nieobecność WSI w naszym życiu publicznym jest tylko wyższą formą obecności, Chodzi po agenturę zwerbowaną i jeszcze za komuny i potem – już w “wolnej Polsce”. Została ona starannie uplasowana w zasadniczych miejscach życia publicznego i za jej pośrednictwem kolejne mutacje WSI ręcznie sterują nie tylko polityką, nie tylko gospodarką, nie tylko wymiarem sprawiedliwości, ale w olgóle – całym życiem publicznym. Dodatkowym, ale bardzo ważnym elementem tej sytuacji jest okoliczność, że u progu transformacji ustrojowej, bezpieczniacy na wszelki wypadek, gdyby coś jednak poszło nie tak, przewerbowali się do naszych – wtedy przyszłych, a teraz – obecnych sojuszników i wykonują dla nich zadnia zlecone, a te zależności utrzymują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii, jako że mamy u nas dziedziczenie pozycji społecznej.

Przypominam to wszystko, bo właśnie pan red. Leszek Szymowski podał informację, że pan premier Mateusz Morawiecki był dwukrotnie zarejestrowany jako tajny współpracownik NRD-owskiej STASI – ale, że jego teczka w Niemczech jest nadal utajniona, bo odmówiono mu wglądu do niej, chociaż o to prosił.

Ta okoliczność wyjaśniałaby wiele zagadek, ale skłania też do pytań. Po pierwsze, dlaczego Naczelnik Państwa w 2015 roku byłego doradcę Donalda Tuska wprowadził do rządu Beaty Szydło na stanowisko wicepremiera, a potem, kiedy w ramach “głębokiej rekonstrukcji rządu”, spuścił panią Szydło z wodą na emeryturę do Parlamentu Europejskiego, a na premiera wysunął właśnie pana Morawieckiego?

Po drugie – czy pan red. Szymowski natrafił na dokumenty dotyczące premiera Morawieckiego rzeczywiście – jak pisze – przypadkowo, czy też zostały mu one zręcznie, “bez jego wiedzy i zgody”, podrzucone? Od odpowiedzi na to pytanie zależą różne rzeczy, m.in. ewolucja sceny politycznej naszego bantustanu w przyszłym roku, kiedy to my wszyscy, jako, “suwerenowie”, będziemy celebrować święto demokracji w postaci wyborów. Jak bowiem mawiał wybitny klasyk demokracji Józef Stalin, jeszcze ważniejsze od tego, kto liczy głosy, jest przygotowanie “suwerenom” prawidłowej alternatywy. A kiedy alternatywa jest prawidłowa? Wtedy, gdy bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane.