Rada Nadzorcza Banku Pekao powołała Cezarego Stypułkowskiego na prezesa. Stanowisko obejmie od 5 października br – podał bank w komunikacie. W 1991 r., w wieku 35 lat, Stypułkowski został prezesem Banku Handlowego, który w okresie transformacji ustrojowej odegrał kluczową rolę w aferze FOZZ. Z dokumentów IPN wynika że Stypułkowski w 1988 r. został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa pseudonim „Michał”. Do niedawna Stypułkowski był prezesem mBanku – tego samego, który przed wyborami parlamentarnymi udzielił Platformie Obywatelskiej ogromnego kredytu.
7 czerwca 2017 roku zarząd nad Bankiem Pekao SA przejęły spółki Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju, których kontrolne pakiety akcji posiada Skarb Państwa. Dlatego bank ten – przed rządami PiS należący do międzynarodowego banku Unicredit – jest tak istotny dla polskiego państwa. I dlatego zapewne nowym prezesem, za rządów PO, został Cezary Stypułkowski.
Dzisiaj rada nadzorcza Banku Pekao S.A. powołała Cezarego Stypułkowskiego na prezesa zarządu banku oraz włączyła w skład zarządu – poinformowano w komunikacie giełdowym. Dodano, że Stypułkowski obejmie stanowisko z dniem 5 października br., pod warunkiem uzyskania zgody Komisji Nadzoru Finansowego, a do tego czasu pracami zarządu będzie kierował Robert Sochacki.
Przekazano również, że powołano w skład zarządu i na stanowisko wiceprezesa banku Roberta Sochackiego oraz Dagmarę Wojnar. Sochacki obejmie funkcję 10 lipca br., a Wojnar 18 lipca br. Dodano, że Sochacki złożył rezygnację z członkostwa w radzie nadzorczej banku z dniem 9 lipca 2024 roku w związku z powołaniem w skład zarządu.
Kim jest nowy prezes Pekao?
To były członek PZPR, który w stanie wojennym, od 1981 r., był doradcą Ministra ds. Reform Gospodarczych w Urzędzie Rady Ministrów.[A miał wtedy 21 lat… taki geniusz. md]
W latach 1987–1988 Stypułkowski pełnił funkcję doradcy premiera oraz sekretarza Komitetu Rady Ministrów ds. Reformy Gospodarczej. W 1991 r., w wieku 35 lat, został prezesem Banku Handlowego, który w okresie transformacji ustrojowej odegrał kluczową rolę w aferze FOZZ. Z dokumentów IPN wynika że Stypułkowski w 1988 r. został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa pseudonim „Michał”.
W 2002 Stypułkowski brał udział w wypadku samochodowym, w którym zginęli trzej młodzi chłopcy. W 2006 r. “Gazeta Polska” pisała:
Prezes [Stypułkowski] nawet nie próbował zwolnić. Dotarliśmy do dokumentu, w którym biegły sądowy ocenia, że winnym śmierci trzech osób jest były prezes PZU. Wymknął się jednak odpowiedzialności sądowej, a w pierwszą rocznicę śmierci trzech nastolatków wysłał ich rodzinom listy. Podkreślał w nich, że w sumieniu czuje się niewinny oraz… przekazywał wyrazy współczucia.
Do niedawna Stypułkowski był prezesem mBanku, który tuż przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi udzielił PO kredytu na kwotę 25 mln zł. Większościowym akcjonariuszem mBanku jest niemiecki Commerzbank AG, którego największym udziałowcem jest z kolei… niemiecki rząd. Szefem rady nadzorczej Commerzbanku jest były doradca Angeli Merkel, a prezesem zarządu – Manfred Knor, który otwarcie dawał do zrozumienia, że czeka na zmianę rządu w Polsce.
Swego czasu moje najwyższe zdumienie wywołał fakt, że Ministerstwo Skarbu Państwa zarekomendowało sprzedaż ziemi zwanej Łąkami Oborskimi zrabowanej przez komunę rodzinie Potulickich i użytkowanej przez SGGW ściśle określonej grupie „inwestorów” po cenie wielokrotnie niższej od ceny rynkowej. Kopia tego dokumentu jest w moich rękach i przy kolejnej okazji zaprezentuję listę w całości pomimo protestów i pogróżek niektórych zainteresowanych czyli umoczonych w tę aferę. Było to w okresie transformacji ustrojowej, a Ministerstwo Skarbu Państwa słusznie doczekało się likwidacji.
Moje podobne zdumienie budzi obecnie fakt, że Agencja Wywiadu zarekomendowała Ministerstwu Zdrowia zakup respiratorów od (czy za pośrednictwem) niejakiego Andrzeja Izdebskiego związanego z wywiadem PRL Wyżej wymieniony w szczycie pandemii miał dostarczyć resortowi zdrowia respiratory, pobrał 154 miliony zaliczki, niczego nie dostarczył i uciekł do Tirany gdzie zmarł 20.06.22 roku, a został znaleziony 21 czerwca. Zakład Medycyny Sądowej w Lublinie potwierdził tożsamość Izdebskiego na podstawie porównania wycinków pobranych z serca zmarłego z materiałem biologicznym matki Izdebskiego. 14 lipca rodzina pochowała zwłoki po uprzedniej ich kremacji.
Wprawdzie 25 maja prokuratura wystąpiła o ściganie Izdebskiego tak zwaną czerwoną notą Interpolu lecz Biuro Międzynarodowej Współpracy Policji odmówiło pod pretekstem, że wpisała go już na listę SIS (baza poszukiwanych w strefie Schengen) Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. ABW jednak swój wpis wycofała tak, że w bazie SIS powstało ośmiodniowe okienko czasowe, w którym zmieścił się Izdebski ze swoją śmiercią. Zapewne nic już się nie da wyjaśnić i sprawa zostanie umorzona. Ktoś bezkarnie skonsumował 154 miliony.
Niejaki Przywieczerski przez wiele lat ukrywał się w USA pod adresem który znał każdy dziennikarz lecz nie potrafiły go ustalić organy śledcze. Ten adres to Przywieczerski Dariusz Tytus. 5709 Sea Turtle Place, Apollo Beach FL 33572 USA, Pinellas County Sheriff’s Office.
Powiem więcej – oficerowie śledczy nie chcieli nic słyszeć na ten temat. Po krótkotrwałej sensacji związanej z przywiezieniem Przywieczerskiego do Polski temat ucichł. Nie wiemy co Przywieczerski obecnie porabia, zapewne spokojnie konsumuje swoje zdobycze.
Przed ucieczką Przywieczerskiego do USA przez kilkanaście lat procesował się on z profesorami Mirosławem Dakowskim oraz Jerzym Przystawą za to że ośmielili się wspomnieć o nim w książce „ Via bank i FOZZ”. Przez pewien czas panowie profesorowie byli jedynymi skazanymi w tej sprawie, konkretnie za naruszenie dóbr osobistych przestępcy. Wreszcie kolejny, tym razem bardziej łaskawy, sąd ich uniewinnił.
Skandalu związanego z aferą FOZZ nie dało się już zamieść pod dywan. Nie słyszałam jednak żeby którykolwiek z beneficjentów FOZZ (choć ich pełna lista nie jest znana) oddał skradzione pieniądze. Ich zdobycze, podobnie jak zdobycze innych złodziei chroni nie tyle prawo co uzus, obyczaj prawny. Napracowali się, coś tam odsiedzieli to i mają. To samo dotyczy beneficjentów afery Amber Gold. Mam na myśli prawdziwych beneficjentów, prawdziwe szczupaki, a nie wskazane i skazane płotki.
Pewna znana z miłości do psów dużych ras i działająca w fundacji na ich rzecz dama ofiarowywała wielu osobom (w tym i mnie) wskazanie mieszkania kwaterunkowego do preferencyjnego wykupu za 30 tysięcy łapówki. Lokatorzy tych mieszkań podobno je pozadłużali i mieli być eksmitowani przez miasto do lokali socjalnych, a nowy lokator miał tylko spłacić zadłużenie.
Oczywiście odmówiłam i ją wyśmiałam, lecz przecież nigdzie tego nie zgłosiłam, bo prezentuję klasyczną mentalność porozbiorową, bezwarunkowo zakazującą donosicielstwa. Poza tym kobieta wyglądała na nieszkodliwą mitomankę. Jak się okazało ta pani zebrała sporą sumę od chętnych na przejęcie cudzego mieszkania, oczywiście ich oszukując. Jej aktywność sąd wycenił na 8 lat więzienia, ale jak się dowiedziałam od dawna jest na wolności i spokojnie konsumuje zgromadzony majątek.
Na marginesie- gdyby nie było to oszustwo, to za 30 tysięcy łapówki, spłatę relatywnie niewielkiego zadłużenia i 10% wartości rynkowej można byłoby wejść w posiadanie mieszkania w wielkim mieście. Oszukani sami nie byli w tej sprawie bez zarzutu. Nikt z nich nie doczekał się jednak podobno zwrotu łapówki pomimo orzeczenia sądu o konieczności naprawy przez skazaną wyrządzonych szkód. Czy w świetle prawa łapówki, które nie dały zamierzonego skutku należy zwracać?
Nie słyszałam też, żeby urzędniczka, która dzięki aferze reprywatyzacyjnej otrzymała przeszło 40 milionów odszkodowania za nieruchomości, których nigdy nie posiadała zwróciła skradzione pieniądze.
Sprawę ewentualnego udziału Jolanty Gontarczyk vel Lange w zabójstwie księdza Blachnickiego odgrzebano dopiero kilka dni temu przy okazji ustalenia, że ksiądz został otruty. Sprawa Gontarczyków już w mediach ucichła. Ciekawe czy się przedawniła i czy para szpiegów komunistycznych służb kiedykolwiek odpowie za swoje czyny. Ciekawe jaki był udział i jaki interes służb niemieckich w zapewnieniu podejrzanym bezkarnej ucieczki do PRL.
Ostatnio Polska została zalana zbożem z Ukrainy. Jest to tak zwane zboże techniczne, pełne pestycydów i zanieczyszczeń. Zboże miało przejeżdżać przez Polskę tranzytem, ale jak się okazało zapchało polskie magazyny zbożowe. Wina leży nie tylko po stronie władz, które nie radziły sobie z kontrolą transportów lecz również po stronie rodaków, którzy kupowali to tanie zboże sprzedając je dalej jako pełnowartościowe zboże spożywcze. Warto się zainteresować rolą jaką w handlu tym zbożem odgrywa ukraiński oligarcha Dmytro Firtasz. Firtasz na stałe mieszka w Austrii gdyż jest ścigany przez władze USA za łapówki. Firtasz w magazynach na Ukrainie ma podobno 3 miliony ton zboża. W Polsce natomiast ma firmę, kamienicę po Gudzowatym i bezkarność. Służby amerykańskie nie ścigają go jak widać zbyt skutecznie podobnie jak nigdy nie ścigały Przywieczerskiego.
Czemu ukrywanie bankructwo Banku Handlowegosprzed pół wieku jest tak istotne dla Polaków lat dwudziestych Trzeciego Tysiąclecia.
Mirosław Dakowski. 7 kwietnia 2023
[Umieszczam, bo pani Kania w TVP ciągle wykręca kota ogonem. “Resortowe dzieci”, nr… xxx. Stare flaki – z olejem… MD]
Jednym z ciekawszych odkryć Michała Falzmanna przed przeszło 30 laty było zauważenie na podstawie dokumentów, że PRL-owski Bank Handlowy był od dawna, od paru dziesięcioleci bankrutem.Pamiętajcie, nagłośnijcie, że Bank Handlowy był bankrutem-to były ostatnie zdania umierającego Michała Falzmanna. Powiem tu krótko, a mam nadzieję że i jasno, na czym ta sprawa polega.
Rządzący w Polsce, otwarcie do końca lat 80-tych,komuniści pod kontrolą Związku Sowieckiego mieli swój bank do rozliczeń międzynarodowych.Do tego celu użyli zasłużony Banki Handlowy. Nie był to bank państwa polskiego, ponieważ był bankiem formalnie prywatnym. Jedną z najbardziej bezczelnie oszukujących była filia Banku Handlowego w Luksemburgu. Przez długi czas zarządzał nią niejaki Grzegorz Żemek, przedstawiciel „GRUPY Y”z Informacji Wojskowej.
O tym, że Bank Handlowy był bankrutem, wiedzieliod dawnamiędzynarodowi finansiści, którzy z nim utrzymywali ciągłe kontakty i dawali mu, im kolejne „transze” kredytów.
Dlatego też w roku 89 i 90 można było i należało powiedzieć:Panowie,robiliście interesy,mieliście kontakty z Bankiem Handlowym, który jest prywatnym bankiem pewnej grupy komunistów rezydujących w Polsce. To od nich starajcie się odzyskać te miliardy w nich wpompowane.
I wtedy Polska, gdyby naprawdę odzyskała niepodległość w roku 1989, niemusiałaby się tymi prywatnymi geszeftami interesować. Niestety partnerzy Kiszczaka w Zmowie z Magdalenki to byli towarzysze Geremek, Michnik i podobni. Oni przyjęli na siebie odpowiedzialność za umowę[w rzeczywistości zmowę],którą Geremek określił: Pacta sunt servanda.
Michał Falzmann starał się przekonać szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Premiera państwa i Ministra Finansów, że te umowy nie dotyczą Polski. Międzynarodowy Finansista przestraszony taką perspektywą ukonstytuował się w dwie grupy. Jedną–banków prywatnych, a drugą –państw, które pożyczały pieniądze zbankrutowanym władcomprl-u. To był klub paryski i klub londyński.Chyba oba obniżyłydo połowywartość należnych im od komunistów pieniędzy. Przecież i tak ogromne pieniądze już zarobili na wieloletnich procentach. Wtedy widzieliśmy, że tak zwany „dług po prl-u” zmalał z 44[chyba]miliardów dolarów do połowy czyli dodwudziestuparu.
Gdybyw 1989r.powstało niezależne państwo polskie,to napisano by do międzynarodowego finansisty, że swoich roszczeń może się domagać odosób,komunistycznych ministrów, bankierów, premierów, od ich rodzin i kochanek, a również od założonych przez nich tak zwanych imperiów medialnych.
Niestety, zdrajcy z Magdalenki nie poszli tym śladem, i dlatego szybko tak zwana „nowa Polska” została obciążona tymi dziesiątkami miliardów dolarów długów. Cudzych długów.
I to jest ta tajemnica, którą w dalszym ciągu beneficjenci zmowy w Magdalence starają się ukryć.
Rafał Ziemkiewicz twierdzi, że historia II Wojny Światowej to stek kłamstw produkowanych na użytek tezy, że było to zwycięskie starcie dobra ze złem. Nawet daty rozpoczęcia i zakończenia II Wojny zależą od tego kto je podaje. Historycy grzebią się w szczegółach nie próbując stworzyć spójnej historii tych wydarzeń. Moim zdaniem choć synkretyczna wersja historii jest niemożliwa i tak należy walczyć z wszechobecnym kłamstwem.
Pozwoliliśmy na przykład stopniowo zmniejszać odpowiedzialność Niemców za jedną z dwóch największych zbrodni XX wieku – za wywołanie II Wojny Światowej, ludobójstwo i całkowite zniszczenie Polski. Wymierają ostatni świadkowie tych wydarzeń, wymiera już drugie pokolenie. Znaleźli się idioci, tak zwani rewizjoniści, którzy twierdzą, że w niemieckich obozach koncentracyjnych nie stosowano do mordownia ludzi gazu bo komory były nieszczelne i gaz uciekałby.
Pozwoliliśmy żeby w świadomości zbiorowej Zachodu bohaterski antyniemiecki zryw jakim było Powstanie Warszawskie został wyparty przez powstanie w getcie. Pozwoliliśmy również sfałszować wydarzenia z marca 1968 roku. Dla jednostek podlegających prześladowaniom była to niewątpliwie tragedia, a antysemickie działania władz spotkały się z oporem różnych antykomunistycznych środowisk korzystających z każdej okazji do buntu. Tak naprawdę jednak marzec 68 był rozgrywką miedzy Chamami i Żydami jak to określił Witold Jedlicki. Inaczej mówiąc pomiędzy natolińczykami i puławianami czyli dwiema frakcjami tego samego komunistycznego gangu. Owocem tej hucpy była możliwość opuszczenia Polski z całym majątkiem przez ubeckich i partyjnych prominentów żydowskiego pochodzenia.
W demoludach była to rzecz niespotykana, ludzie tracili życie usiłując uciec za granicę, usiłując pokonać choćby słynny berliński mur. Turyści mogli wykupić 5 dolarów, które nie wystarczały na dojazd z lotniska. Ludzie opuszczali znienawidzony system jadąc na osiach pociągu, płynąc kajakiem przez morze, skacząc za burtę Batorego. Cała historia marca 1968roku została celowo zmitologizowana, sprowadzona do filmowych scen pożegnań na Dworcu Gdańskim. Solidarnościowa rewolta też ma w tle grę komunistycznej nomenklatury, która zapragnęła bogactwa i zrujnowała kraj w procesie uwłaszczania się.
To nie jest tak, że prawda jest względna, że zależy od osoby, od punktu widzenia, że każdy ma swoją prawdę jak w słynnym filmie „Rashonom czyli prawda przeciw prawdzie” Kurosawy. Nawet w tym filmie prawda jednych okazała się pospolitym kłamstwem innych. Prawdę historyczną piszą zwycięzcy, ale też nie zawsze i nie do końca. „Prawda nie leży po środku- prawda leży tam gdzie leży”- twierdził Władysław Bartoszewski i tak zatytułował jedną ze swoich książek. Czy sam się do tego stosował? Nie jestem pewna.
Idioci nasładzają się słynnym powiedzeniem księdza Tischnera że „są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda”.
Tischner był to bystry i dowcipny góralik, który dał się wciągnąć w orbitę michnikowszczyzny ( jak nazwał tę grupę wzajemnej adoracji Rafał Ziemkiewicz) i tańczył tak jak mu zagrali. Michnikowszczyzna miała swoich, takich jak Tischner, piętaszków czyli ludzi z zupełnie innych środowisk, w tym również z niedobitków arystokracji, którzy całkowicie się jej podporządkowali.
Jednym z ciekawych aspektów przegrywania prawdy z kłamstwem są działania tak zwanych „dziennikarzy śledczych”. Wielu z nich pozwala się prowadzić jakiemuś ubekowi w mylnym przekonaniu, że to on, dziennikarz, jest prowadzącym. To co ubek im dyktuje nie są to zwykłe głupoty, zwykły szum informacyjny. To celowa akcja. Ubek sprzedaje takiemu dziennikarzowi stek kłamstw, a w powodzi tych kłamstw pojawia się od czasu do czasu jakaś ważna informacja, co utwierdza tego dziennikarza w przeświadczeniu, że trafił na autentyczne źródło wiedzy tajemnej.
Otóż w jednej ze swych licznych książek dyktowanych przez skruszonego, odwróconego czy nawróconego gangstera „Masę” Wojciech Sumliński napisał, że mego męża łączyła przyjaźń z Wiktorem Kubiakiem i to podtrzymywało go na duchu wobec braku poparcia z wszystkich innych stron. Faktem był brak poparcia i faktem jest, że nie jest znana do końca lista beneficjentów FOZZ. Natomiast jakakolwiek forma znajomości męża z Kubiakiem jest wymysłem i wierutnym kłamstwem. Nigdy dotąd nie korzystałam z mediów dla poruszania spraw prywatnych, ale nie mam wyjścia. Przecież nie będę wytaczać sprawy sądowej byłemu gangsterowi, ani Sumlińskiemu, którego uważam za poczciwego naiwniaka.
Otóż mój mąż Michał Falzmann współpracował z chłopcami wydającymi pismo bezdebitowe „Głos Wolnego Robotnika”. Pewnego dnia na ich prośbę poszedł z nimi do hotelu Mariott na rozmowę z jakimś zupełnie mu nieznanym, rzekomo szlachetnym sponsorem wydawnictw bezdebitowych. Kim naprawę był Kubiak wiemy z IPN, poza tym jak wiadomo sponsorował „Aferałów” czyli Kongres Liberalno- Demokratyczny Tuska. Kubiak sfinansował też wystawienie musicalu „Metro”. W hotelu Mariott zajmował ogromny apartament. Mój mąż nie był człowiekiem zbyt uprzejmym. Powiedział do chłopców: „dlaczego przyprowadziliście mnie do jakiegoś ubola” i wyszedł nie podając Kubiakowi ręki. Świadkami tego byli i mogą to potwierdzić Marek Koźbiał i Krzysztof Wolf. Trzeci obecny czyli Edward Mizikowski już nie żyje.
Dlaczego Masa zrobił z mego męża przyjaciela Kubiaka, co jest po prostu kłamstwem, nie wiem. Dlaczego co gorsza firmuje to kłamstwo Sumliński, tym bardziej nie wiem. Mam nadzieję, że nieświadomie. Już sama znajomość z Kubiakiem byłaby w moich oczach kompromitująca. Tyle że mąż wcale go nie znał. Widział go raz w życiu – wtedy gdy go obraził odmową podania mu ręki. Zapis w książce Sumlińskiego żyje jednak własnym życiem. Nie chcę pozwolić na utrwalenie się ewidentnego kłamstwa. Ktoś kiedyś może powołać się na książkę Sumlińskiego. Nie koniecznie w złych intencjach, może to być jakiś rewizjonista historyczny. Zmuszona więc jestem napisać to co napisałam. To nie jest prawda przeciw prawdzie. To prawda przeciw kłamstwu.
Na Targach Książki w 1992 roku, w Pałacu Kultury im. Józefa Stalina, pojawiła się, po raz pierwszy, prosto z drukarni, nasza książka. Poszedłem do Urbana [była do niego kolejka] i poprosiłem o podpis.. w naszej książce. Dał:
Od paru tygodni w TVP oglądać można kolejną produkcję pani redaktor Kani, z cyklu „Resortowe dzieci”, o tak zwanej „aferze” FOZZ.
Na tle dramatycznej muzyczki typu bum bum bum przechadza się pani redaktor wśród półek z jakimiś klaserami czy teczkami, i niektóre z nich zwycięsko wyciąga. Przez chwilę jest oświetlona dramatyczną czerwienią, która szybko zmienia się na równie dramatyczny błękit. Potem wyświetlane są różne schematy, takie kwadraciki połączone kreskami, z których ma wynikać cała głębia skomplikowania tak zwanej „afery” FOZZ. Warstwa sterownia emocjami zdecydowanie przeważa tam nad intelektualną.
Pan doktor Sławomir Cenckiewicz mówi dramatycznym tonem, że jest to najtrudniejsza ze spraw którymi się zajmował. Przy okazji stwierdza – po 30 latach od samych tych zdarzeń, też dramatycznie, że „dochodzę do wniosku iż Michał Falzmann został zamordowany”. Powtarza znane od trzydziestu paru lat nazwiska z Rady Nadzorczej FOZZ, nie wspomina jednak że wiedzę tę czerpie z książki „Via Bank i FOZZ, o rabunku finansów Polski”. Powołani przez redaktor Kanię eksperci piszą na przykład „znałem szczegóły narady” w której brał udział premier Jan Krzysztof Bielecki i wicepremier Balcerowicz. W rzeczywistości nie była to „narada”, lecz formalna kontrola przedsiębiorstwa zwanego Rzeczpospolitą Polską, przez uprawnione do tego organa Najwyższej Izby Kontroli. [por. „O rabunku”, str. 86-93]
W rzeczywistości to tam po raz pierwszy zarzucił kontroler NIKu ministrowi Finansów Balcerowiczowi, w obecności premiera, świadome doprowadzenie do hiperinflacji finansów Polski. Gdy przesłuchiwany buchalter [księgowy] Balcerowicz podniósł głos, Falzmann nie poddał się, lecz jeszcze bardziej podniesionym głosem zażądał odpowiedzi na przedstawione Balcerowiczowi zarzuty.
Piszę ten tekst po – raczej obejrzeniu, niż przesłuchaniu – pierwszych trzech części dzieła pani redaktor Kani, bo z ich przebiegu można przewidzieć co będzie w części czwartej i ostatniej, dla uwiarygodnienia swoich tez, że winni całego całej afery to są bliżej nieokreślone „dzieci resortowe”.
Pani redaktor zadbała o ukazanie kilku osób wiarygodnych, ale takich, które zapewne na skutek wielopokoleniowego dobrego wychowania znane są z tego, że uprzejmie odpowiadają na zadane pytania. To oczywiście uwiarygadnia całość opowieści w dramatycznej narracji Kani. Większość opowieści kręci się wokół tak zwanej „tajemnicy śmierci” Michała Falzmanna.
Trochę zabawne jest, że pani redaktor Kania dostała w trakcie realizacji tego programu telefon od pana Mateusza Morawieckiego sugerujący, by nie wspominała, że ostatnie szklanki herbaty wypił Michał Falzmann z Kornelem Morawieckim w konspiracyjnym mieszkaniu Bożeny, opierunki Kornela Morawieckiego w Warszawie. O tym to przecież sam Kornel mówił w różnych telewizjach, że to on wiózł Michała Falzmanna, który nagle zasłabł, na pogotowie. Oświadczam tutaj, że nigdy nikt z bliskich Michała Falzmanna, ani jego rodzina, ani doradca, nie tylko nie mówił, ale i nie myślał o powiązaniach przyczynowo-skutkowych między tą rozmową ojca obecnego premiera a Michałem, a stanem Michała. Takie sugestie skądś się wtedy, może po roku, pojawiały. Ale ich źródła nie znamy.
Pani redaktor dramatycznym tonem opowiada, że już godzinę po śmierci Michała zjawił się spanikowany Anatol Lawina w mieszkaniu Falzmannów wskazując na jakieś wtyczki. Jest to zupełna nieprawda; przerażony Anatol pojawił się tam kiedyś w nocy, ale dopiero po wielu chyba dniach czy tygodniach. Łączenie zamordowania Michała Falzmanna z odległym o piętnaście lat czy więcej śmiertelnym pobiciem Lawiny jest niczym nieuzasadnione. Lawina według Michała Falzmanna był przy nim raczej przedstawicielem tej drugiej strony, której działania Michał ujawniał.
Należy również sprostować pogląd Sławka Centkiewicza [mówię per „Sławek”, bo kiedyś byliśmy w miarę blisko], że to NIK przekazał zatajniane dokumenty ministrowi sprawiedliwości Wiesławowi Chrzanowskiemu. Każdy może przeczytać w książce „Via Bank i FOZZ – o rabunku finansów Polski” [str. 11 inn.], i na pewno pan Cenckiewicz stamtąd czerpał swoje informacje. A to Jerzy Przystawa i Dakowski udali się na audiencję do ministra sprawiedliwości Wiesława Chrzanowskiego i myśmy mu wręczyli, oficjalnie złożyli gruby plik co najmniej 500 stron autentycznych dokumentów z prośbą, by sygnalizowany rabunek poprzez FOZZ był dalej poznany i zatrzymany przez odpowiednie organa państwa polskiego.
Dowiaduję się obecnie z filmików pani Kani, że pan minister Chrzanowski przekazał to do osoby obwinionej to znaczy do wicepremiera Balcerowicza, który to z kolei przekazał do oficera „GRUPY Y” Informacji Wojskowej, a wiceministra finansów – Janusza Sawickiego. Wskazuje to, że sieć osób winnych RABUNKU już wtedy była w rządzie, a nie tylko w jakiś nieformalnych, raczej tajnych „GRUPACH Y”. Sytuacja, w której Michał Falzmann poprzez Prezesa Najwyższej Izby Kontroli żądał powstania specjalnej grupy analityków, którzy by przeanalizowali drogi, którymi wyciekają pieniądze z Polski na rzecz nie żadnych „resortowych dzieci”, tylko na rzecz Międzynarodowego Finansisty, wskazuje że bierność kolejnych ekip rządowych była spowodowana w wyniku nacisków tych, którzy realnie Polskę rabowali.
Po obaleniu przez prezydenta Bolka rządu Jana Olszewskiego, ten ostatni zaczął tworzyć Ruch dla Rzeczpospolitej, a jego minister, chyba obrony, taki pan w twarzowym bereciku, tworzył Ruch III Rzeczpospolitej. W tym czasie pytałem Jana Olszewskiego, czemu nie reagował będąc premierem na alarmy w sprawie rabunku Polski. Popatrzył na mnie łagodnie, jak bezbronna ofiara, i bezradnie rozłożył ręce.
Gdy Lech Kaczyński był już na wylocie ze stanowiska prezesa w Najwyższej Izbie Kontroli, zostaliśmy przez niego zaproszeni: Izabela Brodacka Falzmann, Jerzy Przystawa i ja, Mirosław Dakowski. Oczywiście omawiana była sprawa zahamowania czy zablokowania śledztwa w sprawie FOZZu.
Przy okazji poprosiliśmy go o zobaczenie notatek służbowych Michała Falzmanna w tajnym archiwum NIKu. Okazało się, że… tam tych dokumentów nie ma. „Widzą państwo, w jakich warunkach musimy pracować” – powiedział z zażenowaniem Lech Kaczyński. Na szczęścicie te dokumenty są dostępne – główne w książce „Via Bank…”, a też, na wszelki wypadek, u nieznanej mi „cioci Kloci”.
Zabawne jest, że przez ubiegłe 10-lecia ilość osób i przyjaciół Michała Falzmanna, którzy mu wiernie pomagali i doradzali, rośnie lawinowo. Przed dziesięciu chyba laty dowiedziałem się dość przypadkiem, że jeden z takich doradców Falzmanna w sprawie FOZZ będzie miał publiczne wystąpienie. Na sali było około 100 osób. Po pięknym wystąpieniu pana referenta wywiązała się tak zwana dyskusja. Ja zabrałem jako trzeci czy czwarty dyskutant głos wyrażając moje uznanie referentowi, że już będąc w wieku lat 12 czy 13 [bo wcześniej sprawdziłem jego życiorys], tak dzielnie doradzał Michałowi Falzmannowi w sprawie ukrócenia rabunku Polski.
W tych filmikach pani Kani ilość przyjaciół i ekspertów, którzy dzielnie doradzali Falzmannowi wzrosła niepomiernie. O roli Józefa Orła i Tygodnika Solidarność pisaliśmy [w 1992r., na str. 67 i 69]. Tak łatwo zapomnieć???
Przed paru laty z profesorem Przystawą mówiliśmy gdzieś i pisali, że ilość tych zaufanych doradców znacznie rośnie z kolejnymi dziesięcioleciami. Teraz widzę, że będą mogli założyć specjalny klub i na wielkich placach demonstrować swoją przyjaźń i pomoc w sprawie rozwiązania tak zwanej „afery” FOZZ [ciągle podaję to w cudzysłowie, bo to słowo umniejsza o rzędy wielkości całą prawdę FOZZ].
Tymczasem nie była to żadna „afera”, lecz zaplanowany przez tak zwanego Międzynarodowego Finansistę RABUNEK kraju, w którym osadzono ekipy od tego finansisty zależne. Przecież Soros, i wyznaczony przez niego wykonawca Jeffrey Sachs długo szukali osoby, która by była wykonawcą ich poleceń. Znaleziono wreszcie na jednej z uczelni warszawskich sekretarza Podstawowej Organizacji Partyjnej, Leszka Balcerowicza, który tej roli się podjął.
Natomiast prawdziwy mechanizm rabunku polega na tym, że ten Międzynarodowy Finansista, korzystając oczywiście z pomocy tajnych służb postkomunistycznych, które przekwalifikowały się w międzyczasie na usługi dla mocodawcy silniejszego, wymusił na rządzących Polską poprzez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, stałą relację między dolarem a złotówką. Oni również nakazali ministrowi i potem premierowi Balcerowiczowi wprowadzić w Polsce hiperinflację. Sam by się przecież nie ośmielił uruchomić coś tak karygodnego.
Połączenie hiperinflacji w jakimś kraju ze stałym kursem waluty tego kraju wobec dolara powoduje, że tylko znający tą tajemnicę mogą uruchomić potężną pompę ssąco-tłoczącą, która może wyeksportować, wypchnąć z tego kraju dowolną ilość pieniędzy, dopóki afera – nie – przepraszam – dopóki ten plan rabunku nie zostanie ujawniony i powstrzymany. W uczonej pracy profesorów Wolfa i Przystawy zostały takie mechanizmy precyzyjnie, jak to czynią fizycy i ekonomiści, ujawnione. Pisałem o tym oddzielnie.
Nie ośmielam się powiedzieć że celowo, ale te cztery filmiki pani Kani starannie ukryły powyższy mechanizm rabunku. Przez lat kilkanaście likwidatorzy FOZZu nie mogli tej firmy zlikwidować. Dariusz Tytus Przywieczerski, o którym wiedzieliśmy, że był agentem TW Grabiański, co jest zarejestrowane, zapisane w tak zwanym „Zbiorze Z”, czyli zastrzeżonym IPNu, działał tak jak Grzegorz Żemek, czy wiceminister finansów Janusz Sawicki, na rzecz zaplanowanego rabunku.
O udziale oficjalnych służb w Polsce w tuszowaniu świadczy m.inn. to, że TW Grabiański najpierw przez UOP czyli Urząd Ochrony Państwa został wypuszczony na Zachód z ogromną teczką dokumentów, które tam odpowiednio zainwestował. Po powrocie do Polski w pierwszej połowie lat 90 na oficjalnym bankiecie chwalił się, gdzie mu teraz mogą naskoczyć. Po raz drugi został przez – już nie UOP, lecz Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego – ABW – znów wypuszczony na Zachód, już po humorystycznym skazaniu go na dwa lata[zdaje się] więzienia . Dalej działał w USA na Florydzie, jego adres tak zamieszkania jak i nowego biznesu był znany wielu dziennikarzom, którzy do niego jeździli [publikowaliśmy] , ale zupełnie nie był znany w ABW. Przywieczerski, podobnie jak domniemany sprawca zamordowania generała komendanta policji Papały, Mazur byli i pewnie są pod opieką CIA. Dopiero gdy skończył się okres groźny dla Dariusza Tytusa Przywieczerskiego w Polsce, został on „znaleziony ” przez ABW. I nawet zafundowano mu darmowy przelot do Polski. Obaj ci tak zwani „prezie do odsiadki” [Зыс-председатель, wg Ilfa i Pietrowa] czyli Żemek i Przywieczerski nie byli ani głównymi planistami ani głównymi wykonawcami rabunku Polski.
Fakt że przez 30 lat główni beneficjenci nie zostali przez organa rządów, kolejnych rządów Polski ani aresztowani, ani te ogromne miliardy dolarów nie zostały im odebrane, logicznie rzecz biorąc musi świadczyć co najmniej o współudziale kolejnych rządów umieszczonych w Warszawie w tuszowaniu tego rabunku.
Wnioski, powtarzam :
Ogromne pieniądze zrabowane Polsce nie zostały odzyskane.
Nawet ich wielkość nie została określona, winni nie zostali podani do publicznej wiadomości, ani nie powiedziano, czy zrabowane miliardy im odebrano.
Sejm uchwalił kolejne przepisy wygodne dla rabusiów, przedawnienia spraw i ich umorzenia.
A przecież rządziły już wszystkie frakcje zmowy Okrągłego Stołu.
=======================================
Och, jak prosto się rabuje, gdy się jest w grupie „wiedzących” i pewnych bezkarności.. „Brazilian Swap”.
Mirosław Dakowski, 5 kwiecień 2023
Aneks I.
W czasie trudnego ujawniania rabunku poprzez foz pracowałem w centralnym urzędzie planowania. Był to naturalne następca PKPG, czyli państwowej komisji planowania gospodarczego. Wezwał mnie minister Ejsymont . Poszedłem z dużym plikiem dokumentów FOZZ, o które – i o wyjaśnienia niektórych punktów – prosił.
Potem minister Ejsymont zapytał „czy znam pana Majmana”. Powiedziałem że pierwsze słyszę.
Powiedział mi wtedy, że jest to człowiek, który z ramienia Mossadu podjął się tajnej wymiany zobowiązań PRL-u na podobne zobowiązania Brazylii. Był to tak zwany „Brazilian Swap”. Chodzi o to, że formalnie Państwo nie może handlować na rynkach wtórnych, nielegalnych – własnymi długami.
Majman zaproponował więc, by nielegalnie wymienić się długami PRL-u i Brazylii – i wtedy można będzie łatwiej nimi handlować, spekulować. Po stronie polskiej sprawą dyrygował wiceminister finansów Janusz Sawicki. [Przewodniczący Rady Nadzorczej FOZZ Janusz Sawicki i jednocześnie wiceminister finansów, major [wtedy] GrupaY, kontakt operacyjny “jedynki” o ps. “Jasa” i “Kmityn”].
Dogadali się [„GrupaY” i „Finansista”] , że Majman za załatwienie tej sprawy dostanie prowizję, chyba 2.4, procenta.
Kwota tej nielegalnej wymiany to było ok. 4 miliardy dolarów.
Nic dziwnego więc że gdy jakiś nadgorliwy pułkownik z UOP aresztował wiceministra Sawickiego w świetle jupiterów i kamer TV, Majman był niepocieszony i jak mówił minister, dosłownie płakał w jego marynarkę.
Nic dziwnego, bo gdy się pomnoży 4 miliardy przez te procenty prowizji to wychodzi niezła suma.
A tak mocodawcy pana Majmana musieli się zająć innym sposobem zwiększania swoich dochodów.
To jeden z ciekawszych przykładów „pomysłów”.
========================
Aneks II.
Mówi ostatnio w TVP któryś z ekspertów, celebrytów powołanych przez redaktor Kanię, że sprawa FOZZ jest „najtrudniejszą przez niego badaną”. A „bada” ją podobno już kilka dziesięcioleci.
Tymczasem w istocie swojej jest to sprawa niezwykle prosta. Nie znajduję lepszego porównania, niż trywialne, że jest tak prosta jak budowa cepa.
Podam obrazek to wyjaśniający:
Jeśli ktoś nie zorientowany widzi tysiące mróweczek, które wyszarpują i wynoszą kawałki mięsa z powalonego bawołu w różnych kierunkach, i różnymi ścieżkami, to czuje się, jako naiwny obserwator, zdezorientowany. Tymczasem te mróweczki wiedzą, gdzie leży łup, i wszystkie niosą je wreszcie do swojego mrowiska.
W przypadku omawianego rabunku Polski miejscem, do którego różne, nie znające się mróweczki muszą swój łup zanieść, jest siedziba Międzynarodowego Finansisty. A On już wie i decyduje, jaką część tego łupu chce dać swoim wykonawcom.
To On, wiedząc, ściślej nakazując, by w Polsce była hiperinflacja, uruchomił potężnej mocy pompę ssąco-tłoczącą, która przy każdym swoim kolejnym ruchu zamieniała 5% na 80%, przy następnym ruchu [na przykład] te stałe 5% [to jest oprocentowanie dolara] zamieniała na 65%, [to była inflacja w Polsce, ściślej oficjalna stopa procentowa w danym miesiącu].
—————————-
Oto naukowe wyjaśnienie tego mechanizmu: [To skrót, adres całości już obecnie tylko za jakieś dewizy. Mamy jednak kopie tego artykułu. MD]
—————————————
Violation of interest-rate parity: a Polish example
a) Institute of Theoretical Physics, University of Wrocław, Pl. Maksa Borna 9, 50-204 Wrocław, Poland
b) School of Management and Finance. ul. Pabianicka 2, 53-339 Wrocław, Poland
Abstract
The mechanism of the so-called “Bagsik Oscillator” is presented and discussed. In essence, it is a repeated exploitation of arbitrage opportunities that resulted from a marked departure from the interest-rate parity relationship between the local Polish currency and the western currencies.
[Podaję tylko wynik rachunków, zakładając nieznajomość sum i całek u Czytelnika. Chętnych odsyłam do literatury cytowanej.
Istotna jest liczba “93” na dole Tabeli jako “przebicie” łatwo uzyskiwalne przez „wtajemniczonych”. I tylko przez nich.
Nawet w roku 2000, roku uspokojenia się oszustw finansowych, można było „wyciągnąć” zysk 91% (sic!!) MD]
Table l
Efficiency of the oscillator (4.4) for T = 1 year
N
Year 1990; rf = 0.8,
Year 2000; rf=0.14
r = 0.1
r = 0.04
1
1.0138
0.1052
2
1.8577
0.1618
3
3.0552
0.2214
4
4.7546
0.2840
5
7.1662
0.3499
6
11.807
0.4191
7
15.445
0.4918
8
22.336
0.5683
9
32.115
0.6487
10
45.993
0.7333
11
65.686
0.8221
12
93.020
0.9155
========================
Jeśli takich kolejnych ruchów machiny ssąco-tłoczącej było pięć, piętnaście, a może więcej, to można było osiągnąć dowolne, astronomiczne, tak zwane „przebicie”.
Ile miliardów dolarów tym sposobem wytransferowano z Polski, my amatorzy nie wiemy. A przeznaczone do tego służby państwa mają założone nie końskie okulary [które uniemożliwiają widzenie tego co się dzieje z boku], ale po prostu – czarne okulary ślepca.
I to jest, proszę państwa, proszę rządzących, aktualna sytuacja Polski.
Och, jak prosto się rabuje, gdy się jest w grupie „wiedzących” i pewnych bezkarności.. „Brazilian Swap”.
Mirosław Dakowski, 5 kwiecień 2023
Aneks I.
W czasie trudnego ujawniania rabunku poprzez foz pracowałem w centralnym urzędzie planowania. Był to naturalne następca PKPG, czyli państwowej komisji planowania gospodarczego. Wezwał mnie minister Ejsymont . Poszedłem z dużym plikiem dokumentów FOZZ, o które – i o wyjaśnienia niektórych punktów – prosił.
Potem minister Ejsymont zapytał „czy znam pana Majmana”. Powiedziałem że pierwsze słyszę.
Powiedział mi wtedy, że jest to człowiek, który z ramienia Mossadu podjął się tajnej wymiany zobowiązań PRL-u na podobne zobowiązania Brazylii. Był to tak zwany „Brazilian Swap”. Chodzi o to, że formalnie Państwo nie może handlować na rynkach wtórnych, nielegalnych – własnymi długami.
Majman zaproponował więc, by nielegalnie wymienić się długami PRL-u i Brazylii – i wtedy można będzie łatwiej nimi handlować, spekulować. Po stronie polskiej sprawą dyrygował wiceminister finansów Janusz Sawicki. [Przewodniczący Rady Nadzorczej FOZZ Janusz Sawicki i jednocześnie wiceminister finansów, major [wtedy] GrupaY, kontakt operacyjny “jedynki” o ps. “Jasa” i “Kmityn”].
Dogadali się [„GrupaY” i „Finansista”] , że Majman za załatwienie tej sprawy dostanie prowizję, chyba 2.4, procenta.
Kwota tej nielegalnej wymiany to było ok. 4 miliardy dolarów.
Nic dziwnego więc że gdy jakiś nadgorliwy pułkownik z UOP aresztował wiceministra Sawickiego w świetle jupiterów i kamer TV, Majman był niepocieszony i jak mówił minister, dosłownie płakał w jego marynarkę.
Nic dziwnego, bo gdy się pomnoży 4 miliardy przez te procenty prowizji to wychodzi niezła suma.
A tak mocodawcy pana Majmana musieli się zająć innym sposobem zwiększania swoich dochodów.
To jeden z ciekawszych przykładów „pomysłów”.
========================
Aneks II.
Mówi ostatnio w TVP któryś z ekspertów, celebrytów powołanych przez redaktor Kanię, że sprawa FOZZ jest „najtrudniejszą przez niego badaną”. A „bada” ją podobno już kilka dziesięcioleci.
Tymczasem w istocie swojej jest to sprawa niezwykle prosta. Nie znajduję lepszego porównania, niż trywialne, że jest tak prosta jak budowa cepa.
Podam obrazek to wyjaśniający:
Jeśli ktoś nie zorientowany widzi tysiące mróweczek, które wyszarpują i wynoszą kawałki mięsa z powalonego bawołu w różnych kierunkach, i różnymi ścieżkami, to czuje się, jako naiwny obserwator, zdezorientowany. Tymczasem te mróweczki wiedzą, gdzie leży łup, i wszystkie niosą je wreszcie do swojego mrowiska.
W przypadku omawianego rabunku Polski miejscem, do którego różne, nie znające się mróweczki muszą swój łup zanieść, jest siedziba Międzynarodowego Finansisty. A On już wie i decyduje, jaką część tego łupu chce dać swoim wykonawcom.
To On, wiedząc, ściślej nakazując, by w Polsce była hiperinflacja, uruchomił potężnej mocy pompę ssąco-tłoczącą, która przy każdym swoim kolejnym ruchu zamieniała 5% na 80%, przy następnym ruchu [na przykład] te stałe 5% [to jest oprocentowanie dolara] zamieniała na 65%, [to była inflacja w Polsce, ściślej oficjalna stopa procentowa w danym miesiącu].
—————————-
Oto naukowe wyjaśnienie tego mechanizmu: [To skrót, adres całości już obecnie tylko za jakieś dewizy. Mamy jednak kopie tego artykułu. MD]
—————————————
Violation of interest-rate parity: a Polish example
a) Institute of Theoretical Physics, University of Wrocław, Pl. Maksa Borna 9, 50-204 Wrocław, Poland
b) School of Management and Finance. ul. Pabianicka 2, 53-339 Wrocław, Poland
Abstract
The mechanism of the so-called “Bagsik Oscillator” is presented and discussed. In essence, it is a repeated exploitation of arbitrage opportunities that resulted from a marked departure from the interest-rate parity relationship between the local Polish currency and the western currencies.
[Podaję tylko wynik rachunków, zakładając nieznajomość sum i całek u Czytelnika. Chętnych odsyłam do literatury cytowanej.
Istotna jest liczba “93” na dole Tabeli jako “przebicie” łatwo uzyskiwalne przez „wtajemniczonych”. I tylko przez nich.
Nawet w roku 2000, roku uspokojenia się oszustw finansowych, można było „wyciągnąć” zysk 91% (sic!!) MD]
Table l
Efficiency of the oscillator (4.4) for T = 1 year
N
Year 1990; rf = 0.8,
Year 2000; rf=0.14
r = 0.1
r = 0.04
1
1.0138
0.1052
2
1.8577
0.1618
3
3.0552
0.2214
4
4.7546
0.2840
5
7.1662
0.3499
6
11.807
0.4191
7
15.445
0.4918
8
22.336
0.5683
9
32.115
0.6487
10
45.993
0.7333
11
65.686
0.8221
12
93.020
0.9155
========================
Jeśli takich kolejnych ruchów machiny ssąco-tłoczącej było pięć, piętnaście, a może więcej, to można było osiągnąć dowolne, astronomiczne, tak zwane „przebicie”.
Ile miliardów dolarów tym sposobem wytransferowano z Polski, my amatorzy nie wiemy. A przeznaczone do tego służby państwa mają założone nie końskie okulary [które uniemożliwiają widzenie tego co się dzieje z boku], ale po prostu – czarne okulary ślepca.
I to jest, proszę państwa, proszę rządzących, aktualna sytuacja Polski.
Czas na podsumowanie.FOZZ a stan Polski. Duża akcja „Zasłona Dymna”.
Mirosław Dakowski
[w 2018 roku.. z Archiwum]
Bank Handlowy był bankrutem od 1968 toku. To jedno z najważniejszych odkryć Michała Falzmanna – również z naciskiem powtarzał to umierając. A bankiem państwa [PRL] był Narodowy Bank Polski. Wynika z tego, że panujący w PRL komuniści zaciągali pożyczki od pazernych banków na Zachodzie – niejako prywatnie. Więc jest to jeden z powodów, by ci bankierzy prywatnie dochodzili swych należności od … masy upadłościowej BH! Tak się nie stało . To my zostaliśmy obciążeni spłatą ICH długów.
Ci premierzy, ministrowie po 1989 -tym, którzy dopuścili do przejęcia tych długów przez Polskę, wiedzieli o powyższym.. Oczywiście działali zgodnie z umowami między „Firmą” Kiszczaka a jego agentami w Magdalence, zgodnie z deklaracją Geremka „Pacta sunt servanda”. Ale to były „pakty” między rabusiami a agentami, nie Polską. Działali w złej wierze, na szkodę Polski. Takie przestępstwa się nie przedawniają.
Narzucona „Umowa” między Bankiem Światowym [BŚ] a ministerstwem Finansów o stałym kursie złotego do dolara [10 00 starych złotych = 1 dolar] , chyba na trzy lata – była TAJNA. Znało ja parę osób w MinFin. [więc i przedstawiciel tam „Grupy Y” wojskówki – przewodniczący Rady Nadzorczej FOZZ Janusz Sawicki i jednocześnie wiceminister finansów, kontakt operacyjny “jedynki” o ps. “Jasa” i “Kmityn”.]
Jednocześnie min. finansów Balcerowicz spowodował w Polsce hiper-inflację, na początku której oprocentowanie złotego wynosiło nawet 80% miesięcznie [sic!!]. Tę hiper-inflację, jako źródło katastrofy finansów Państwa, zarzucił Falzmann w czasie formalnej kontroli „księgowemu” Balcerowiczowi [w obecności „szefa przedsiębiorstwa” Państwo Polskie, premiera Bieleckiego, tj. zgodnie z wymogami formalnymi] .
Hiperinflacja wraz z wiedzą o tej umowie z BŚ uruchomiła potężną „pompę ssąco – tłoczącą” wypompowującą na miarę tajfunu pieniądz, więc majątek Polski. To wykorzystali m.inn. pracownicy Mossadu w aferze ArtB, a na większą skalę – wszyscy dopuszczeni do tajemnicy z Banku Światowego. Kto personalnie? Jakie banki? Pewnie był wśród nich osławiony BCCI -przyjeżdżali do Polski w tej sprawie prokuratorzy z USA]– oraz oczywiście oficerowie Grupy Y w Polsce.
Załoga Ministerstwa Finansów była dowodzona przez v-ministrów Janusza Sawickiego [majora struktur tajnych wojskowych] , Wojciecha Misiąga. Był to „oddział wydzielony, czołówka Grupy Y. O związku umowy z Bankiem Światowym z hiperinflacją wiedział [co najmniej wiedział!] min. Balcerowicz i premier Bielecki – uświadomili im to choćby inspektorzy NIK-u w czasie wspomnianej narady – przesłuchania, a szeroko opisanej w książce sprzed przeszło ćwierć wieku „ViaBank i FOZZ”. Wiedział, musiał wiedzieć Rosati, wtedy członek Rady nadzorczej FOZZ.
Wice-ministrowi „z solidarnościowej strony” Stefanowi Kawalcowi mówiłem o tym osobiście przy przekazywaniu danych banku w Londynie, gdzie „schowano” ok 200 milionów dolarów z FOZZ. Jedyne jego działanie w tej sprawie o jakim wiem – to ostrzeżenie „warszawki” przede mną.
Ta potężna „pompa ssąco – tłocząca ” została później przez poważnych ekonomistów i publicystów nazwana „Oscylatorem Balcerowicza”.
======================
Ci wszyscy najwyżsi urzędnicy NIC NIE ZROBILI dla ukrócenia tego rabunku. Takie przestępstwa się nie przedawniają. Powinny być dalej ścigane.
Te i podobne sprawy w języku prawniczym nazywa się zbrodnią stanu, prawda?
Zablokowano śledztwo prokuratorskie. W szczycie śledztwa zajmowało się tą sprawą .. pół prokuratora – opisałem szczegóły gdzie indziej. W wyniku czego – nastąpiło kilkanaście lat pozorowanego krzątania się, czyli bezczynności „likwidatorów FOZZ”.
W min. sprawiedliwości: Dokumenty przekazane przez nas z Jerzym Przystawą ministrowi Chrzanowskiemu 2 czerwca 1991 – zanikły.
Opóźnienia procesu karnego o kilkanaście lat [sic!!] , a „kopnięcie w górę” na ministra sędzi – sprawozdawcy Barbary Piwnik opóźniło proces o kolejne trzy lata.. Później kolejny sędzia Andrzej Kryże ocenił wszystkie straty na ok. 300 milionów dolarów [skąd kilkudziesięciokrotne zmniejszenie ? Inspektorzy NIK i ekonomiści oceniali na co najmniej 50 miliardów] . Nawet min. Ziobro mówił przed paru dniami po raz pierwszy o 2 – 8 czy 10 miliardów.
Parasol ochronny sprawowany przez ok. 12 lat nad DTPrzywieczerskim [TW „Grabiański”, Zbiór Zastrzeżony IPN] dowodzi kryminalnego udziału w rabunku poprzez FOZZ gangów zagnieżdżonych wewnątrz CIA.
Brak ujawnienia tych wątków przez obecną władzę w POlsce, brak kroków do usiłowań odebrania ogromnego majątku uzyskanego na drodze przestępstw – zadziwia czy raczej przeraża.
Za komuny przestępców o tysiąckrotnie mniejszej szkodliwości karano śmiercią. Chodzimy często na pocztę w Aninie, która mieści się w willi skonfiskowanej szefowi „afery mięsnej” z lat chyba 70-tych., któremu wyrok śmierci wykonano, a zrabowane – odebrano.
Przechodzimy w Aninie koło wielkiego „sadyby”, czy dworu na Górce Delmacha, posiadłości naszego napoleonka DT Przywieczerskiego.
Nikogo nie osądzono za zbrodniczy współudział, ani za tuszowanie jawnego rabunku.
Jeśli już nie można [czemu?] skazać takich ludzi, to przecież wszystkim, którym udowodniono udział, czy którzy mieli władzę, wiedzieli a nie przeciwdziałali, należy izolować od „biznesów”, nałożyć elektroniczną obrączkę na nogę, która by sygnalizowała każde zbliżenie czy to fizyczne, czy internetowe do banku czy dużego przedsiębiorstwa finansowego.
By uświadomić czytelnikowi obrzydliwość tamtego rabunku, którego skutki ciężko odczuwamy, posłużę się następującą propozycją:
Przy ew. recydywie koniecznie należy ich umieścić jako Bestie koło Trynkiewicza w spec-więzieniu w Gostyninie, zamiast nagradzać kolejną radą nadzorczą czy fotelem Parlamentu Europejskiego..
Tak się nie dzieje.
A ciągłe lansowanie rzewnych opowieści o FOZZ typu mamyMadzi czy Niewolnicy Izaury wskazuje, że prowadzona jest w mediach celowa, duża akcja „Zasłona Dymna”.
Opisując III Rzeczpospolitą, historyk Robert Kuraszkiewicz na marginesie swojej książki “Polityka nowoczesnego patriotyzmu” o aferze FOZZ wspomniał krótko, ale jednocześnie niezwykle celnie: “Majstersztykiem propagandowym postkomunistów było określenie FOZZ mianem “największej afery III Rzeczypospolitej”, co sugerowało, że zrodziła się ona już w nowej, “solidarnościowej” Polsce. (…) Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego był instytucją wymyśloną i zorganizowaną przez środowisko byłych i aktualnych agentów i oficerów PRL-owskich służb specjalnych. Interes państwa był klasyczną “przykrywką” dla licznych oszustw”.
I rzeczywiście, działalność Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, a następnie nieudolne polityczne i prawne próby wyjaśnienia związanych z tą działalnością nieprawidłowości nazywano mocnymi określeniami: “FOZZ-gate”, “matka wszystkich afer”, “matka transformacyjnych afer”, “afera pięćdziesięciolecia”, czy właśnie nawiązującym już do nowej rzeczywistości hasłem “afera założycielska III RP”.
Jednakże, pomimo że Kuraszkiewicz ma rację, iż źródła FOZZ tkwią głęboko w zdegenerowanych ostatnich latach PRL, to FOZZ ukazał również patologie III RP, a zwłaszcza to, co Jadwiga Staniszkis (a po niej wielu innych) nazwała postkomunizmem. W aferze FOZZ znajdziemy wszystkie elementy tego zjawiska, a więc uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury na państwowym majątku, wpływy funkcjonariuszy i tajnych współpracowników służb specjalnych PRL, niemoc instytucji państwowych, sprzeciw części dawnej opozycji solidarnościowej do rozliczenia poprzedniego systemu, wreszcie walkę z nielicznymi, którzy dążyli do prawdy.
Dług publiczny, zyski sprywatyzowane Działalność FOZZ, wbrew obiegowej opinii, została całkiem dobrze udokumentowana i opisana, jednak jedynie na podstawowym poziomie, zarówno jeśli chodzi o formę (raczej dziennikarsko-publicystyczną niż naukową), jak i treść (kwestie finansowe i prawne – proces i wyrok – nie zaś agenturalne i związane z działalnością służb specjalnych tło całej sprawy). Ostatnio w szerszej i źródłowej formie problematykę tę podjął dr Sławomir Cenckiewicz w swojej książce “Długie ramię Moskwy”. Dla porządku zbierzmy jednak pewne fakty. Ustawę o Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego Sejm PRL uchwalił 15 lutego 1989 roku. 24 lutego 1989 r. zarządzeniem ministra finansów FOZZ otrzymał statut i osobowość prawną. FOZZ nie powstał jednak ad hoc, już od 1986 r. funkcjonował jako fundusz celowy w ramach Ministerstwa Finansów. Trzy lata później otrzymał po prostu pełną i odrębną osobowość prawną. Pytanie, czy taka zmiana instytucjonalna miała na celu jedynie poprawę efektywności zarządzania i spłaty polskiego długu, czy też już w założeniach jej inicjatorów miała ułatwić proces wyprowadzania i prywatyzowania pieniędzy publicznych. “Nowy” FOZZ miał gromadzić środki finansowe na “obsługę” polskiego zadłużenia i dysponować nimi. To enigmatyczne sformułowanie oznaczało de facto wykupywanie własnego długu przez PRL, z wykorzystaniem podstawionych spółek i instytucji, a więc praktykę nielegalną wg prawa międzynarodowego, ale stosowaną już wcześniej przez kraje rozwijające się lub państwa Trzeciego Świata. I tu zaczął się problem. Jeszcze większy pojawia się, gdy zobaczymy, skąd miały pochodzić środki na działalność FOZZ – z budżetu państwa (w różnej formie: dotacji, obligacji, dochodów z zagranicznych pożyczek), ale także z działalności Banku Handlowego, Narodowego Banku Polskiego oraz tzw. czarnych pieniędzy central handlu zagranicznego, czyli nielegalnych środków dewizowych, które państwowe przedsiębiorstwa posiadały m.in. z łapówek, ustawionych przetargów, operacji służb etc. Pomimo dysponowania znacznym budżetem (nawet kilka miliardów USD) FOZZ wykupił, wg szacunków, jedynie ok. 2,8 bln starych złotych polskiego długu. Kompetencje Funduszu były nieprecyzyjne, mógł on prowadzić właściwie wszystkie, nawet najbardziej ryzykowne operacje finansowe, a kontrola ze strony Ministerstwa Finansów i rządu, choć do przedstawicieli tych instytucji bardzo szybko zaczęły docierać sygnały o nieprawidłowościach, praktycznie nie istniała. Obficie korzystali z tego szef Funduszu Grzegorz Żemek oraz jego zastępcy – Janina Chim i Marek Gadomski. Przykładowo: kierownictwo FOZZ niemal do perfekcji opanowało działanie w ramach tzw. łańcuszka. Większość operacji FOZZ prowadził przez spółki pośredniczące, z których gros było zarejestrowanych w tzw. rajach podatkowych. Bardzo często we władzach tych spółek zasiadali właśnie Żemek i Chim oraz współpracujący z nimi biznesmeni i bankierzy. Tworzono “łańcuszek” pośredników, którzy obracali otrzymanymi z Funduszu środkami. W przypadku powodzenia operacji większość zysku trafiała do owych pośredników oraz władz FOZZ, w przypadku strat pośrednicy pozostawali bez konsekwencji. Większość operacji nie była księgowana lub robiono to nieprawidłowo, a wiele “zleceń” realizowano na ustne i telefoniczne (a przecież mówimy tu o milionowych kwotach) polecenia dyrektora Funduszu i jego zastępczyni. Prowadziło to w skrajnych przypadkach do absurdalnych sytuacji, w których dłużnicy FOZZ określali się jego wierzycielami i żądali zwrotu pieniędzy! Według oficjalnych danych działalność FOZZ przyniosła straty w wysokości ok. 350 mln dolarów, ale to z pewnością zaniżone dane. Prosta różnica pomiędzy kwotą, jaką dysponował FOZZ, a kwotą wykupionego długu przynosi znacznie większą “dziurę”. Pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie skierowano już w 1993 r., kolejny 5 lat później. Wyrok w najgłośniejszej aferze III RP zapadł w 2005 roku. Na kary grzywny oraz pozbawienia wolności skazano 6 osób, w tym Grzegorza Żemka (9 lat i 720 tys. zł), Janinę Chim (6 lat i 500 tys. zł) i Dariusza Przywieczerskiego (3,5 roku oraz 380 tys. zł). Ten ostatni wciąż nie odbył kary. Uniknęły jej, jak się wydaje, również inne osoby, które znalazłyby się na ławie oskarżonych, gdyby wyjaśnieniem afery państwo zajęło się na poważnie na początku lat 90. Wówczas z pewnością udałoby się zebrać więcej dowodów oraz uniknąć przedawnienia części zarzutów.
Żemek – “widoczny znak wojskówki” Jak wspomniano, tło afery FOZZ stanowią takie instytucje, jak: Ministerstwo Finansów, spółki polonijne (Przedsiębiorstwa Polonijno-Zagraniczne), Bank Handlowy, bank PKO i centrale handlu zagranicznego. Były to podmioty, które w ramach PRL posiadały przywilej koncesjonowanego dostępu do Zachodu, wolnego rynku, kapitału, wiedzy na temat funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej, a jako takie były w sposób szczególny zinfiltrowane przez służby specjalne, zarówno cywilne (Departamenty III i V, ale przede wszystkim Departament I), jak i wojskowe. I właśnie to te ostatnie odegrały decydującą rolę. Nieprzypadkowo tak wielu ekonomistów i dyplomatów ma w swoich dossier tak nietypowe dla przedstawicieli takich zawodów odznaki “Za zasługi dla obronności kraju”. Zainteresowanie na większą skalę sprawami gospodarczymi ze strony “wojskówki” (mowa o Zarządzie II Sztabu Generalnego, a przede wszystkim Oddziale “Y”, z którego wywodziła się późniejsza czołówka Wojskowych Służb Informacyjnych) datuje się na połowę lat 80. XX wieku. Wówczas służby wojskowe zaczęły plasować w podmiotach sektora gospodarczego zarówno agentów (np. wykorzystując ich jako łączników lub kurierów), jak i funkcjonariuszy, często przejmując w ten sposób np. poszczególne spółki polonijne. Z samej swej natury mogły one doskonale służyć jako “przykrycie” nielegalnej działalności lub po prostu stanowić źródło zysków na działalność operacyjną (w nomenklaturze służb wojskowych nazywało się to “środkami pozabudżetowymi”). Jednocześnie służby wojskowe interesowały się sprawami gospodarczymi w skali makro, będąc najprawdopodobniej środowiskiem najlepiej zorientowanym w realnej sytuacji państwa w latach 80. I to właśnie one jako pierwsze zdały sobie sprawę, że lawinowo rosnące zadłużenie PRL (w skrócie, w czasie dekady rządów gen. Wojciecha Jaruzelskiego wzrosło ono z ok. 20 do ponad 40 mld złotych!) stanowi nie tylko problem gospodarczy, ale może zagrozić samemu istnieniu komunistycznego reżimu w Polsce. Już w sporządzonym w maju 1984 r. tzw. raporcie Kiszczaka możemy przeczytać: “Znacznie bardziej niż wysokość długu, w coraz większym stopniu doprowadza nas do zależności od państw zachodnich brak możliwości terminowego wypełniania zobowiązań płatniczych, skutkując zagrożeniem bezpieczeństwa państwa”. Służby monitorowały również sytuację gospodarczą i modele walczenia z zadłużeniem innych państw bloku komunistycznego. Przykładem może być tu działalność kontaktu operacyjnego o ps. “Darg”. Pod tym pseudonimem zarejestrowany był – wg dostępnych dokumentów – Sławomir Nieckarz, były zastępca prezesa NBP i minister finansów. Pełniąc od 1987 r. funkcję radcy ds. handlowych Ambasady PRL w Budapeszcie, jednocześnie informował on swoich oficerów prowadzących o zadłużeniu zagranicznym Węgier i uzgodnieniach kredytowych tego kraju z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Bankiem Światowym. “Obsługa zadłużenia w 1988 r. jest zadaniem ponad możliwości gospodarki węgierskiej” – pisał w grudniu 1987 r. KO ps. “Darg”, uzupełniając tę informację szczegółowymi danymi. W ten sposób polskie służby zdobywały swoiste “know-how”, mogące posłużyć im później do wypracowania modelu obsługi podobnego zadłużenia Polski.
Dodajmy, nie tylko obsługi. Skoro jakaś grupa zdawała sobie sprawę z nieuchronności pewnych przemian społeczno-gospodarczych, mogła wykorzystać swoją uprzywilejowaną pozycję do zapewnienia sobie “miękkiego lądowania”. Tak było w przypadku służb wojskowych. Nie dziwi zatem, że dyrektorem generalnym FOZZ został Grzegorz Żemek, absolwent “kuźni” agentów bezpieki – Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, były pracownik ambasady PRL w Belgii i wieloletni dyrektor Banku Handlowego oraz jego spółki zależnej w Luksemburgu – Banku Handlowego Internationale, od 1972 r. jeden z najbardziej zaufanych współpracowników Zarządu II Sztabu Generalnego o ps. “Dik”.
Po latach, podczas procesu w sprawie Funduszu, Żemek przyznał wprost: “FOZZ powstał m.in. po to, abym mógł kontynuować zadania zlecone mi przez wojskowe służby specjalne”. Co ciekawe i paradoksalne, Grzegorz Żemek był prawdopodobnie również jednym z przypadkowych, ale jednak, inicjatorów końca działalności FOZZ i ujawnienia nieprawidłowości w jego działalności.
Wszystko wskazuje na to, że ujawnienie afery FOZZ stało się możliwe dzięki konfliktowi pomiędzy cywilnymi a wojskowymi służbami PRL. W przypadku FOZZ długo współdziałały one, przynajmniej pozornie, w przyjaznej kooperacji. O ile Żemek był agentem służb wojskowych, o tyle większość osób zaangażowanych w FOZZ w dokumentacji SB występuje jako związane ze służbami cywilnymi.
Na przykład jako osobowe źródła informacji wymieniani są niemal wszyscy członkowie Rady Nadzorczej Funduszu:Grzegorz Wójtowicz (jednocześnie wiceprezes NBP) jako kontakt operacyjny (najwyższa forma agenta w wywiadzie cywilnym) Departamentu I MSW o ps. “Camelo” i “Camel”; Dariusz Rosati (ówczesny doradca premiera PRL) również jako KO Departamentu I o ps. “Buyer”; Wojciech Misiąg (wiceminister finansów) jako TW Departamentu II (kontrwywiad) o ps. “Jacek”; Jan Boniuk (dyrektor w Ministerstwie Finansów) jako kontakt służbowy Departamentu V (wywiad gospodarczy) o ps. “Bon” oraz jako KO Departamentu I ps. “Donek”; Zdzisław Sadowski (były wicepremier PRL) jako TW Departamentu III (zajmującego się walką z opozycją) o ps. “Robert”; Jan Wołoszyn (doradca prezesa Wójtowicza) jako KO Departamentu I ps. “Okal”; wreszcie przewodniczący Rady Nadzorczej FOZZ Janusz Sawicki i jednocześnie wiceminister finansów jako kontakt operacyjny “jedynki” o ps. “Jasa” i “Kmityn”. Jednak Grzegorz Żemek już w pierwszej połowie lat 80., podczas pobytu w Luksemburgu, częściowo się zdekonspirował i popadł w konflikt z innym pracownikiem Banku Handlowego w Beneluksie Stanisławem Zdzitowieckim. Zdzitowiecki był rejestrowany jako kontakt operacyjny Departamentu I MSW o kryptonimie “Ursus”. Podczas pobytu w Luksemburgu miał wykryć nieprawidłowości Żemka przy udzielaniu kredytów, czy raczej tzw. akredytyw, firmom bez sprawdzania ich realnej zdolności kredytowej. Stało się to później obiektem dochodzenia resortu spraw wewnętrznych w sprawie operacyjnego sprawdzenia “Fluxy”. Według dokumentów z tej sprawy Żemek już jako dyrektor FOZZ miał z pieniędzy Funduszu “łatać dziury” w budżecie luksemburskiej filii Banku Handlowego powstałe w okresie, gdy był jej dyrektorem. Ta pozornie odległa od działalności FOZZ sprawa miała swoje reperkusje m.in. w postaci podobnej sprawy z niejakim Josephem Tkaczickiem, niemieckim bankierem robiącym interesy z FOZZ, powiązanym z przedstawicielami wywiadu cywilnego. Skończyło się to zakończeniem współpracy Zarządu II SG z TW ps. “Dik” w czerwcu 1990 roku. Oczywiście Żemek był tylko jednym z wielu. Odpowiednie przykłady znajdą się w przygotowywanej przeze mnie (wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem) książce “Tajne pieniądze. Wywiad wojskowy PRL w labiryncie biznesowych gier”, tu podajmy jeszcze jeden, łączący w sobie wszystkie ww. podmioty z pogranicza działalności państwa, gospodarki i służb specjalnych. Jako tajny współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego o pseudonimie “Witeź” zarejestrowany był Waldemar Głodek (ur. 1941 r.), pracownik m.in. centrali handlu zagranicznego Agromet-Motoimport, a w latach 1973-1978 pracownik Biura Radcy Handlowego PRL w Nowym Jorku. W dokumentach na temat Głodka znajdujemy m.in. informację o podpisaniu przez niego zobowiązania do współpracy z wywiadem wojskowym PRL, które przyjął kmdr ppor. Stanisław Terlecki. Z TW ps. “Witeź” spotykali się także m.in. płk Marian Moraczewski i jeden z późniejszych szefów Wojskowych Służb Informacyjnych kpt. marynarki Kazimierz Głowacki. Głodek, którego prowadził rezydent Zarządu II o pseudonimie “Sztygar”, za współpracę był m.in. wynagradzany finansowo. TW ps. “Witeź” współpracował ze służbami wojskowymi także w latach 80., podczas pracy w PHZ “Unitra” oraz w Biurze Radcy Handlowego PRL w Kanadzie. Źródeł podobnych do TW “Witeź” było więcej, a wiele z nierozszyfrowanych pseudonimów do dziś stanowi kolejną tajemnicę tła, na którym wyrósł FOZZ.
Tajemnice pracowników NIK O maczaniu palców w aferze FOZZ przez przedstawicieli służb wojskowych, nie tylko PRL-owskich, przekonany był także inspektor Najwyższej Izby Kontroli Michał Falzmann, który w październiku 1989 r., jeszcze jako komisarz Izby Skarbowej w Warszawie, badając dokumenty księgowe wspomnianej już spółki Universal, wykrył nielegalną działalność państwowego funduszu i powiadomił o niej najwyższe władze. W swoim dzienniku napisał później po prostu, że “FOZZ to KGB/GRU”. Ponieważ Falzmann bezskutecznie pukał do drzwi gabinetów najważniejszych osób w państwie, swoje ustalenia przedstawiał na łamach niskonakładowej prasy. W jednym z kilku artykułów pisał: “Decydent moskiewski każe łączyć pieniądze z Polski ze swoimi i płacić na odpowiednie konta. Każe dokonywać operacji polegających na ukryciu transakcji Funduszu poprzez innych kontrahentów. I tak prezes Funduszu, pan Żemek, podpisuje umowę z panem Przywieczerskim, dyrektorem przedsiębiorstwa Universal, o tym, że nie będą dokonywali wymaganej prawem dokumentacji umów na piśmie. Następnie Fundusz udziela pożyczek, udziela gwarancji, udziela poręczeń, a Universal zaciąga długi, płaci zobowiązania i ekspediuje pieniądze (…) na prywatne konta poza granicą Polski. Proceder ten jest ukryty za parawanem tajemnicy państwowej, a faktycznie jest co najmniej pomaganiem złodziejowi w kradzieży państwowego mienia. (…) Galimatias pogłębia działanie ówczesnego monopolisty, jakim był Bank Handlowy SA: gubienie części (…) dokumentów, zwroty, pomyłki, korekty przelewów”. W oficjalnych notatkach służbowych, już jako inspektor NIK, dodawał: “Osoby odpowiedzialne z Banku Handlowego, NBP, Ministerstwa Finansów stale przemieszczają się pomiędzy tymi instytucjami”, “Co najmniej od dwóch dziesięcioleci polskimi finansami zarządza ta sama grupa ludzi. Panowie ci (…) zmieniają tylko biurka i gabinety”. Falzmann zmarł nagle „na zawał” 18 lipca 1991 roku. Nigdy wcześniej nie miał problemów z sercem. Jego sylwetkę i okoliczności śmierci opisał szczegółowo reżyser i dokumentalista Jerzy Zalewski w jednym z lipcowych numerów “Naszego Dziennika” (wcześniej przedstawił historię Falzmanna w filmie dokumentalnym pt. “Oszołom”). W tym miejscu przypominam krótko Michała Falzmanna, ponieważ jego śmierć, nigdy niewyjaśniona, wygląda jeszcze bardziej tajemniczo w zestawieniu z podobną tragedią, która stała się udziałem innej związanej z ujawnieniem afery FOZZ. Oto całkiem niedawno, 7 października, minęła dwudziesta rocznica śmierci prof. Waleriana Pańki, prezesa NIK, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym pod Piotrkowem Trybunalskim na dwa dni przed terminem wystąpienia w Sejmie z informacją na temat działalności FOZZ… W ciągu kilku lat od wypadku zmarł zarówno kierowca urzędowego samochodu [doświadczony ochroniarz z BOR-u] , którym jechał Pańko, jak i dwaj policjanci, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu wypadku. Wydarzenia te mogły oczywiście być dziełem przypadku, zbiegiem nieprzyjemnych okoliczności.
Pole do ewentualnych hipotez i sugestii daje jednak proste porównanie efektów, jakie przyniosła w sprawie FOZZ kilkumiesięczna praca jednego inspektora NIK, a jakie kilkuletnia praca całego aparatu państwowego – Falzmann, Pańko oraz Anatol Lawina, dyrektor Zespołu Analiz Systemowych NIK, 14 czerwca 1991 r. spotkali się z ówczesnym premierem Janem Krzysztofem Bieleckim oraz wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem. Pracownicy NIK mieli wg relacji przedstawić szefom rządu sytuację związaną zarówno z działalnością FOZZ, jak i całym systemem spłaty polskiego zadłużenia zagranicznego. Władze już nie PRL, ale III RP, miały więc informację, na podstawie której mogły szybko i skutecznie działać w sprawie FOZZ. Dlaczego tak się nie stało? To jest dopiero tajemnica…
Autor jest politologiem i niezależnym publicystą, byłym pracownikiem IPN oraz Komisji ds. Likwidacji WSI. Ostatnio wydał książkę pt. “Wokół Solidarności”.
Mateusz Morawiecki: Falzmann, Pańko i Przystawa niestrudzenie walczyli o prawdę o FOZZ md, koal 20.07.2021 https://www.tvp.info/54922820/morawiecki-falzmann-panko-i-przystawa-niestrudzenie-walczyli-o-prawde-o-fozz Wspominam dziś Michała Falzmanna, Waleriana Pańkę i Jerzego Przystawę, niestrudzenie walczących o prawdę o FOZZ i oddaję im hołd, jako niezłomnym urzędnikom i państwowcom, stanowiących wzór godny naśladowania – napisał na facebooku premier Mateusz Morawiecki.[Mateuszku słodki, Przystawa był przeciwnością „ urzędnika”. Czy dlatego tę sprawę – i zbrodnię – teraz wspominasz, że już się wszystko „przedawniło”? MD] Premier Mateusz Morawiecki poświęcił wpis na facebooku byłemu urzędnikowi NIK Michałowi Falzmannowi i prezesowi NIK Walerianowi Pańce (obaj zmarli w 1991 roku), a także zmarłemu w 2012 roku wrocławskiemu fizykowi i dziennikarzowi Jerzemu Przystawie, który zajmował się badaniem afery FOZZ. „Kontrowersyjne okoliczności śmierci młodego urzędnika NIK Michała Falzmanna 30 lat temu legły cieniem na rodzącą się III RP. To Michał Falzmann odkrył olbrzymie nieprawidłowości w działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, obsadzonego przez funkcjonariuszy służb PRL. Skala tych nieprawidłowości była tak duża, że nazwano ją »matką afer III RP«. Raport NIK wskazywał odpowiedzialnych za dopuszczenie tych nieprawidłowości wśród polityków pełniących odpowiedzialne stanowiska na początku lat 90. Kluczową rolę w ujawnieniu nieprawidłowości odegrał prezes NIK Walerian Pańko, który trzy miesiące później zginął w wypadku samochodowym. Także i te okoliczności śmierci stanowią wielką niewiadomą. Dawni działacze PRL w III RP odnaleźli dla siebie sprzyjający klimat i funkcjonowali nie gorzej niż w poprzednim systemie” – napisał Morawiecki. „Dzisiaj wspominam Michała Falzmanna i Waleriana Pańkę, a także mojego starszego kolegę, jeśli mogę tak napisać, śp. Jerzego Przystawę, [„Oraliśmy” – powiedział giez siedzący na grzbiecie konia. M. Dakowski] niestrudzenie walczącego o prawdę o FOZZ i oddaję im hołd, jako niezłomnym urzędnikom i państwowcom, stanowiących wzór godny naśladowania” – dodał premier. Michał Falzmann, który jako pierwszy trafił na ślad afery FOZZ [łobuzy ! Badał i ujawnił md] , zmarł na serce [sic !! MD] 18 lipca 1991 roku. Prezes NIK Walerian Pańko zginął w wypadku samochodowym w okolicach Mszczonowa 7 października 1991 roku. [winnych nie tylko nie skazano, ale nawet nie szukano. MD]
[przypominam z okazji obecnej farsy w TVP ; 4 kwiecień 2023]
Mirosław Dakowski, luty 2017
Na wiosnę 1992 roku struktury tajneobaliły rząd Jana Olszewskiego. Na proscenium kapciowywykonywał polecenia Góry w kierowaniu ich marionetką – Bolkiem.
Rolę Bolka dawną, kapusia ubeckiego[tj. przed przejęciem go przez WSI] ujawnił wtedy w dramatycznym oświadczeniu w sejmie poseł Kazimierz Świtoń.
W tym czasie uczestniczyłem najpierw w odkrywaniu, potem ujawnianiu sposobów, mechanizmów rabunku finansów Polski przez skoordynowanie działania różnych mafii, głównie o pochodzeniu zagranicznym.
Wykonując testament właśnie zamordowanego 38-letniego inspektora NIK Michała Falzmanna [18 lipca 1992 r.],odkrywcy tych rabunków, napisaliśmy z Jerzym Przystawą książkę „O rabunku finansów Polski, via bank i FOZZ”
Już sam tytuł budził wtedy zauważalne przerażenie i szok:
– mafiozów,
– rządzących,
– czytelników.
Dwie pierwsze grupy były wtedy splątane w namiętnym, nierozróżnialnym z zewnątrz [co do powiązań] uścisku.
Zaś czytelnicza publika w dużej części myślała; „Boże, co oni wypisują, ależ nie może być aż tak źle.. Pewnie się wszystko jakoś uładzi, wyjaśni”…
W parę miesięcy po obaleniu rządu Olszewskiego zostałem zaproszony na patriotyczną konferencję, jakich wtedy było sporo, do Krakowa.
Tu główne role odgrywali były już premier Jan Olszewski i ministrowie z jego rządu. Wygłosiłem tam referat o świeżo poznanych [więc jedynie niektórych] i ledwo zbadanych mechanizmach rabunku tak finansów, jak energetyki [to moja specjalność ], górnictwa i przedsiębiorstw przemysłowych w Polsce.
Na tyle to się spodobało słuchaczom, że redaktor ARKI [to poprzednik ARKANÓW] zaproponował mi opublikowanie u nich. Jakież było moje zdziwienie, gdy pojawił się tekst obcięty do połowy objętości. Gdy wtedy złożyłem fragmenty wycięte, wyrzucone, uświadomiłem sobie, że właśnie to chciałem przekazać. Reszta zaś – to ozdobniki patriotyczne, dekoracja, piana. Cóż, my chcemy przetrwać – powiedziała mi potem redaktorka.
W styczniu 2017 dostałem propozycję udziału w audycji „Labirynt historii” w PR1. Niestety, nie na żywo, o co zawsze się pytam i te redagowane później – odrzucam. Ale znajomy, któremu ufam, zapewnił, że red. jest uczciwy. Więc się zgodziłem. To wydanie „Labiryntu historii” wyemitowano 5 lutego. Jest tu: Czy afera FOZZ została rozliczona? [hi, hi… Zachowało się, sprawdziłem 4 kwietnia 2023 md]
Było o FOZZ i jego implikacjach. Dla obecnej polityki i gospodarki. Tak cel audycji widziałem i tak mówiłem.
W eterze pojawiły się przypomnienia sprawy, gorzkie wspomnienia wdów i uczestników zdarzeń. Jednemu spalono twarz, jeszcze pamiętam grubą warstwę gnijących farfocli i ropy. Ruscy mówią „душещипательно”. O tych policjantach z Piotrkowa, co spisali raport o „wypadku” szefa NIK Waleriana Pańki i dyrektora Kancelarii Sejmu Zaporowskiego. Jak to potem jakaś drapieżna płotka wciągnęła ich obu [Jan B. i kolega] do płytkiego stawu, gdzie wędkowali no i utonęli, a raport się jakoś zawieruszył.
Kierowcy PRadia, który mnie odwoził, powiedziałem, że sporo mówiłem, może za ostro, ale na pewno wytną. Pocieszał, bo człek doświadczony, że jednak pozostanie w archiwach PR. Ja na to, że gdy Lech Kaczyński już żegnał się z NIK, byliśmy w parę osób związanych z FOZZ u niego. Poprosiliśmy o znalezienie w Tajnym Archiwum dokumentów inspektora NIK Michała Falzmanna, z których część tylko opublikowaliśmy w książce „Via bank i FOZZ”. Okazało się, że ich tam, w Archiwum nie ma. Ani śladu. Pamiętam bezradny uśmiech Lecha Kaczyńskiego.
Tu dodam więc parę punktów na temat spraw, które usiłowałem przekazać Polakom tak w 1992 roku, jak i w 2017 roku. Z podobnym skutkiem.
– Widzieliśmy w 1992 roku tajną umowę między Bankiem Światowym a paru reprezentantami „rządu polskiego”.
O zamrożeniu stopy wymiany między dolarem a złotym na parę lat na poziomie 1$ = 10 000 zł. Pokazał nam dobry człowiek z Ministerstwa Finansów. Było to w czasie, gdy Balcerowicz wywołał w Polsce hiper-inflację. Jest oczywiste, że osoby znające tę tajemnicę mogły uzyskiwać t.zw. „przebicie” rzędu astronomicznego, sto czy tysiąc razyw ciągu roku.
Parę lat później wykazali to precyzyjnie fizycy i ekonomiści [prof. J. Przystawa i Wolf Violation of interest-rate parity: a Polish example ] . Po stronie rządzących Polską znali to na pewno v-min. Stefan Kawalec, min. Balcerowicz, v-min Janusz Sawicki [major grupy Y, KO “Kmityn”.]
Kto jeszcze?
To oni , poza również Mossadem [wykonawcy: Gąsiorowski i Bagsik] muszą odpowiedzieć przed sądami za potworny upływ krwi finansowej z Polski.
Najważniejsze jednak, to stwierdzić, ile wyciekło.
„Jako osobowe źródła informacji wymieniani są niemal wszyscy członkowie Rady Nadzorczej Funduszu:Grzegorz Wójtowicz (jednocześnie wiceprezes NBP) jako kontakt operacyjny (najwyższa forma agenta w wywiadzie cywilnym) Departamentu I MSW o ps. “Camelo” i “Camel”; Dariusz Rosati (ówczesny doradca premiera PRL) również jako KO Departamentu I o ps. “Buyer”; Wojciech Misiąg (wiceminister finansów) jako TW Departamentu II (kontrwywiad) o ps. “Jacek”; Jan Boniuk (dyrektor w Ministerstwie Finansów) jako kontakt służbowy Departamentu V (wywiad gospodarczy) o ps. “Bon” oraz jako KO Departamentu I ps. “Donek”; Zdzisław Sadowski (były wicepremier PRL) jako TW Departamentu III (zajmującego się walką z opozycją) o ps. “Robert”; Jan Wołoszyn (doradca prezesa Wójtowicza) jako KO Departamentu I ps. “Okal”; wreszcie przewodniczący Rady Nadzorczej FOZZ Janusz Sawicki i jednocześnie wiceminister finansów jako kontakt operacyjny “jedynki” o ps. “Jasa” i “Kmityn”.
Konieczne było – i jest – śledztwo w sprawach:
– Do ilu osób, Grup Finansowych itp. wyciekło to ze strony Banku Światowego, od osób znających tam te tajemnice?
– Kiedy ten rabunek przerwano?
– Brasilian Swap: to była próba wymienienia się papierami dłużnymi z „towarzyszami z Brazylii”. Na cztery miliardy dolarów. Bo – formalnie – cudzymi długami wolno było kupczyć. Sprawa była zapięta na ostatni guzik. Ale ktoś z UOP nieostrożnie a naiwnie i spektakularnie aresztował wtedy v-min. Janusza Sawickiego [ps. “Jasa” i “Kmityn”]. Oczywiście na krótko, oczywiście Sawickiego wypuszczono, a sprawca z UOP miał kłopoty, ale.. . Brasilian Swap został skompromitowany.
Sł. Majman [według relacji ministra Eysymonta z CUP] płakał mu prawdziwymi łzami w marynarkę, bo wynegocjował sobie prowizję 2.3% od tych miliardów swapu. A tu jakaś fajtłapa z UOP robi mu taką krzywdę !
– Gdy formalnie zamknięto FOZZ, Janina Chim i Grzegorz Żemek [ps. Dik] dalej spekulowali „polskim długiem” [ściślej jednak – był to dług towarzyszy z PRL] . Na pytanie inspektora NIK Michała Falzmanna , gdzie jest Księga Należności i Zobowiązań Polski, JCh. odpowiedziała oburzona, że ona nie jest buchalterem, lecz finansistką.
– W czasie kontroli NIK w przedsiębiorstwie pt. „Polska” pytania o hiper-inflację i o Księgę Należności i Zobowiązań Polski zadał „księgowemu”, tj. Balcerowiczowi [ w obecności szefa „firmy”, czyli Jana Krzysztofa Bieleckiego] , tenże Falzmann. Balcerowicz był podobnie oburzony, jak Chimowa.
– Ciągle nie wiemy, ile miliardów dolarów zrabowała Grupa Y, kto to był personalnie, dlaczego pieniędzy tych – i zrabowanych przez urzędników Banku Światowego i ich gangi – nie odzyskano.
Żemka w TV określiłem słowem „зицпредседатель”, tj. odsiadujący za głównych macherów [to ze „Złotego Cielca” Ilfa i Pietrowa]. Wspomniałem, że mózg rabunku, Dariusz Tytus Przywieczerski, kilkakrotnie był wypuszczany za granicę przez UOP i ABW, w trakcie karnych procesów, a teraz spędza czas na Florydzie, gdzie nijak nie mogą go znaleźć „służby” niby-polskie.
[ze zbioru zastrzeżonego IPN: Dariusz Tytus Przywieczerski, nr. rej. 92442, data rej.: 11.07.1985 Nazwa jednostki rejestr.: Wydz. I, Dept. II MSW Kategoria: zabezpieczenie operacyjne, później TW, pseudonim: „Grabiański”, data rezygnacji 21.12. 89 IPN nie ma danych o rezydentach /agentach KGB. ]
… to dane ze Zbioru Zastrzeżonego, bo pewnie „jest w gestii” CIA, czyli musiał ułatwiać rabunek jakimś typom z USA]
– Mówiłem że pewnie teraz DT gra sobie w golfa na Florydzie w towarzystwie Drzewieckiego. Było to tuż po ujawnieniu, że żona Drzewieckiego została tam złapana na kradzieży futra.
Po kilku takich i podobnych zdaniach, zamiast ustalonych dwudziestu minut, zażenowana prowadząca uprzejmie mi podziękowała – po ośmiu minutach. „Był telefon z Florydy” – usprawiedliwił się za chwilę przede mną redaktor Polsatu.
Do Archiwum PR1 nagrałem więc w styczniu 2017 informację, że nie znalazłem poniższych danych w świeżo „ujawnionych” zasobach Zbioru Zastrzeżonego IPN.
Ani o Mazurze, domniemanym inspiratorze morderstwa Komandyta Policji Papały. Sąd w USA jawnie [!!!] wziął Mazura pod parasol należny agentom CIA.
Obu – Przywieczerskiemu i Mazurowi – wypłacają chyba za przeszłe usługi, bo teraz to całkowicie skompromitowani starsi panowie.
Więc to „ujawnienie Zbioru Zastrzeżonego IPN” jest jednak pozorne.Ujawniają duperele. Krauze, Gromosław, Mazur, Rosati, TW Grabiański, Komorowski, TW Oskar, Bolek pracujący już dla WSI [lata 90-te].To spod jednego palca.
– Gdyby w latach 90-tych odważni dziennikarze „wybuchli” w wielu mediach [a zdarzały się jeszcze niezależne] skandal tego Tajnego Dyktatu Banku Światowego? Zapewne musiałoby to zostać wcześniej przyhamowane, tak, jak odwaga i ofiara Michała Falzmanna zahamowały rabunek via FOZZ.
Jednak młodzi rzutcy dziennikarze byli [czy są...] skutecznie utrącani. Dam przykłady jedynie z tej strony sceny, z którą usiłowaliśmy współpracować bez strachu o natychmiastowe przekłamanie.
Myślę o dwóch dziennikarzach z Tygodnika Gdańskiego z początków lat 90-tych. Za nagłośnianie FOZZ-u wyrzuceni z zawodu, po roku sprzedawali meble. Podobnie dzielny i rzutki chłopak z Naszego Dziennika – po roku przerzucony do działu ogłoszeń – naprzykrzał się wśród znajomych, by przez niego dali jakieś ogłoszenie do gazety. Miał już przecież żonę i dzieci. Dwóch zdolnych zaczepiło się w GaPolu. Tych wzięto na duży kredyt mieszkaniowy. Robią, co im nakażą.
O tych, jakże prostych a podstawowych sprawach mówiliśmy z Jerzym Przystawą [on we Wrocławiu, ja w Aninie] już przed paru laty do kamery Bronisława Wildsteina. Bronek nagrywał, szarlotkę po obiadku ze smakiem zjadał, ale z tych godzin nagrań – puścił w swym programie o FOZZ – zero z ważnych spraw. ON wie lepiej co ważne, a może – co bardziej opłacalne.
Szukałem na mej stronie szczegółów do TW, pseudonim: „Grabiański”. Znalazłem w ważnym, sygnalizującym i alarmującym liście do ministra Ziobro z 2005 roku [por.: O FOZZ do Ministra Sprawiedliwości ]
Dostałem taką „odpowiedź Nacz. Wydz. Skarg i Wniosków z Min. Spraw.:
„Min. Spraw. nie prowadzi korespondencji z poszczegółnymi obywatelami na tematy ogólnospołeczne i ogólnoprawne. W tej sytuacji nie jest więc możliwe zajęcie stanowiska odnośnie wskazanych przez Pana kwestii” podpisał mgr. Paweł Adamkiewicz.
Więc chyba tego artykułu też nie poślę? Pewnie mgr. Adamkiewicz wrócił na placówkę, dalej decyduje? „poszczególny obywatel” nie ma szans na wysłuchanie..
==================
Te , widoczne wtedy, prawie jawne rabunki nie były chyba robione oficjalnie, przez Bank Światowy i CIA? Raczej przez gangi w nich zainstalowane? Po ćwierć wieku są one jednak ciągle chronione, bezkarne.
A ten i podobne – krwotok finansowy jest przyczyną naszej obecnej anemii gospodarczej. Gdy wampiry zauważają uwiąd gospodarki którą wysysają, dają ulgi i rabaty. Przypominam, że gdy zorientowali się, że Polska nie wydoli ze spłatami pożyczek po PRL-u i jednoczesnemu rabunkowi w 1990-tym, to „Klub londyński” i/czy „Klub paryski” obniżyły zobowiązania [sic!!] do połowy, byle Polacy dalej płacili odsetki. Po paru latach te zobowiązania i tak wzrosły kilkakrotnie.
To ten sam mechanizm, jak z podobnymi ulgami i kłamstwami obecnie wysysają resztki krwi z Greków. Referendum zakazujące – przecież „demokratyczne” – mają w d…
Widać, wbrew przekonaniom większości otumanionych, że to nie geniusze, np. finansowi czy intelektu, lecz tylko władcy brutalnej siły i szantażu.
Czy ktoś z rządzących Polską np. min. sprawiedliwości, Prezes, Prezydent, Premier, zauważą wreszcie te problemy?
Dariusz Tytus Przywieczerski, główny bohater afery FOZZ, nie zostanie wydany Polsce, ponieważ zgodził się na współpracę z CIA – dowiedział się “Wprost” w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Zdaniem naszych informatorów Przywieczerski w zamian za wolność zgodził się na współpracę z CIA i podzielenie się informacjami na temat agentury KGB w Polsce i krajach Europy Wschodniej.
Wynika to również z notatki Agencji Wywiadu, sporządzonej dla pracowników resortu zajmujących się ekstradycją. To właśnie AW ustaliła, że Przywieczerski współpracuje z CIA. Nasze informacje potwierdził znający sprawę oficer polskiego wywiadu. – Już od dłuższego czasu mieliśmy sygnały, że Przywieczerski pertraktuje z CIA na temat pozostania w USA w zamian za lojalną współpracę – mówi. Nasz rozmówca dodaje, że wywiad pomagał resortowi w staraniach o ekstradycję Przywieczerskiego. – Ten człowiek jest dlatego bardzo cenny, że posiada bardzo istotną wiedzę na temat interesów rosyjskich służb specjalnych w Polsce. Również wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości przyznaje, że strona amerykańska skutecznie wstrzymuje procedurę ekstradycyjną. – Amerykanie proszą nas ciągle o nowe dokumenty, o bardziej szczegółowe wyjaśnienia – mówi nasz rozmówca. – Trwa to już wiele miesięcy. Widać, że Amerykanie nie chcą doprowadzić do tej ekstradycji i blokują ją na wszelkie sposoby. Dariusz Tytus Przywieczerski był prezesem spółki Universal, do której trafiło wiele milionów złotych z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (instytucja powołana w 1989 roku do nielegalnego skupu polskich długów zagranicznych). Jest uważany za głównego organizatora FOZZ.
Przywieczerski został prawomocnie skazany na 2,5 roku więzienia, jednak przed ogłoszeniem wyroku wyjechał z Polski. W 2006 roku został za nim wydany list gończy.
Rabunek Polski przez służby tajne był ukoronowaniem zakończenia zwijania się firmy „PRL” . Został on przyspieszony już w 1985 roku, przez powołanie t.zw. Pierwszy FOZZ, zupełnie przemilczanego. Rabunek przyspieszył kolejny raz w 1988/89, przez II FOZZ, z Grzegorzem Żemkiem, Dariuszem Tytusem Przywieczerskim jako „zic-priedsiedatieli” [„зицпредседатель”, tj. odsiadującyza głównych macherów [to ze „Złotego Cielca” Ilfa i Pietrowa] , czyli łebkowie przeznaczeni do ewentualnej [niewielkiej] odsiadki w razie, gdyby „sprawa się rypła” – mówiąc ich żargonem.
Po ujawnieniu mechanizmów rabunku inspektor NIK Michał Falzmann, jak wiadomo, został zamordowany w 1991 r. Po nim straciło życie jeszcze co najmniej sześć osób, w tym prezes NIK Walerian Pańko oraz jeden z gangu [ obawiali się, że wysypie, nie chce mi się szukać nazwiska,].
A Dariusz Tytus Przywieczerski [dalej DTP] i Żemek mieli proces karny dopiero po kilkunastu latach, pewnie gdy kolejni likwidatorzy FOZZ-u dali już sygnał, że końce w wodzie – i rozpłynęły się….
Sam DTP był wypuszczany z Polski [z walizami gorących dokumentów] raz za czasów UOP [Urząd Ochrony Państwa] w latach 90-tych, a potem przez ABW, w czasie trwającego procesu karnego, na początku XXI wieku.
Po pierwszym powrocie z Londynu DTP krzyknął publicznie, gdzie go „teraz mogą pocałować”.
Kolejny raz, po ułatwieniu mu ucieczki do USA, przez kilkanaście lat był pod parasolem ochronnym CIA [a może ich części tej bardziej gangsterskiej??] , podobnie jak Mazur, umoczony podobno w morderstwo komendanta policji, gen. Papały. Ileż zabawnych, szyderczych wręcz wariantów tego morderstwa wymyśliła już niezależna prokuratura??
Czy ci ludzie byli od dawna podwójnymi agentami, czy też dali się w trakcie Akcji przewerbować? Czy się tego dowiemy teraz – lub kiedykolwiek –?
A DTP , nie do znalezienia przez tajne służby bawił się na Florydzie, w towarzystwie Solorza, Drzewieckiego i podobnych. Odwiedzali go dziennikarze z Polski.
Podaję, bo ani UOP, ani siedem „służb” teraz węszących, przez dziesięciolecia już, nie potrafili go znaleźć.
=======================
Ciekawe, że po tak bardzo wyczekiwanym otwarcie archiwów Zbioru Zastrzeżonego IPN – sławni z przenikliwości dziennikarze śledczy Nic tam nie znaleźli, a pan Sławomir Cenckiewicz wyciągnął parę płotek.
Ten Zbiór Zastrzeżony nie był jednak taki nieprzemakalny, tajny:
W czasie, gdy z prof. Przystawą walczyliśmy czternaście lat w procesie, wytoczonym nam przez Dariusza Tytusa Przywieczerskiego, prezesa, zaraz potem właściciela UNIVERSALU ,
– udało mi się „dotrzeć” do tego zupełnie tajnego „zbioru”:
Był tam wtedy [przed kilkunastu laty] taki zapis:
Dariusz Tytus Przywieczerski, nr. rej. 92442, data rej.: 11.07.1985
Nazwa jednostki rejestr.: Wydz. I, Dept. II MSW
Kategoria: zabezpieczenie operacyjne, później TW, pseudonim: „Grabiański”, data rezygnacji 21.12. 89
IPN nie ma danych o rezydentach/agentach KGB.
=====================
Mimo mych próśb i podania mu powyższych danych, pan Cenckiewicz w parę lat później, już po otwarciu Zbioru Z, do nich „nie dotarł”. Czyli BOMBA ciągle
nie jest rozbrojona, jest dlań groźna.
=============================
Teraz [początek września 2018] wreszcie „zwolniono” dla mediów w Polsce dość starą [sprzed miesięcy] „sensację”, że DTP zostanie przesłany do kraju.
Dobrano też w TV kupy ekspertów i „dziennikarzy śledczych”, którzy brylują swą odwagą i znajomością sprawy i jej kulis . Ich ilość z latami rośnie lawinowo, jak [przymierzając] ilość tych, co się uratowali z holokaustu, lub kijanki w ciepłym stawie.
Głos zabrał też premier z tamtych czasów – Jan Olszewski, słusznie domagając się przesłuchania Balcerowicza. Zapomniał jednak, że prof. Jerzy Przystawa i ja zadedykowaliśmy książkę „Via bank i FOZZ, o rabunku finansów Polski” następująco:
Książkę tę dedykujemy: Lechowi Wałęsie, Tadeuszowi Mazowieckiemu, Janowi K. Bieleckiemu, Janowi F. Olszewskiemu.
Ponadto dedykujemy ją wszystkim tym, którzy wiedzieli ale milczeli oraz tym, którzy nie wiedzieli, chociaż ich obowiązkiem było wiedzieć.
A wstęp do niej kończyliśmy tak:
Tę książkę traktujemy jako nasze zobowiązanie wobec Michała Falzmanna, tego pogodnego uśmiechniętego człowieka o wielkim umyśle i wielkiej wyobraźni, którego serce nie wytrzymało widoku Polski bezczelnie i bezkarnie grabionej pod bokiem wszystkich naszych arystokratów ducha, na oczach milczącej i bezsilnej inteligencji polskiej.
I wręczyliśmy ją na wielkim spotkaniu w auli Politechniki Warszawskiej panu J. Olszewskiemu.
Książka jest [już znowu] dostępna w Wyd. ANTYK.
=======================
Symboliczne jest też, że w TVP teraz mówi o tym korespondent zza Oceanu, Zuzanna, córka Michała Falzmanna. Ma to świadczyć o tym, że „wreszcie sprawiedliwość zatriumfowała”.
Reżyseria tego iwentu [ event??] wskazuje, że to jedynie spektakl dla publiki, by pokazać, iż w Polsce już naprawdę panuje sprawiedliwość i prawo, a nasi przyjaciele amerykańscy nam w tym pomagają. Pewnie ma służyć to do uwiarygadniania rządzących wśród „owieczek” – wyborców.
=================
Testem na to, czy powyższe to ponura brednia [osobnika ziejącego nienawiścią], czy prawda, będzie bliska przecież odpowiedź na następujące pytania:
1) Czy przybędzie do Polski Mazur [w kajdanach], i sprawa morderstwa gen. Papały będzie uczciwie wyjaśniona, a winni zbrodni usiądą na długo w więzieniu,
2) Czy zeznania DTP pomogą w odebraniu zrabowanych majątków – uwłaszczonym na naszych dobrach oficerom WSI, bonzom partyjnym i ich kolesiom , którzy założyli nowe „stare rodziny”?
A są tego co najmniej setki miliardów . Oj, co najmniej…
Może DPT chce, po np. przedawnieniu, osobiście doglądać swych interesów w Polsce? Bo tam skarżył się na plenipotentów…
Bo jeśli w ew. procesie DTP usłyszy wyrok przedawnienia, czy umorzenia, wybaczenia – to wszyscy ujrzą tytułową ponurą farsę.
Dla młodzieży – Byście się nie dziwili karierom “nowych miliarderów” oraz poziomowi różnych TV.
Historia największego rabunku, oczywiście bezkarnego – FOZZ. [Skrócona].
[Przypominam drobne wyjaśnienia sprzed czterech lat [2018] , bo „rękopisy nie płoną”, ale widzę, że filmy, analizy, relacje znikają z internetu bardzo szybko i bezgłośnie. Dokumentacja tego rabunku jest już w 90% nie do odnalezienia. „Ministerstwo prawdy” działa, niezależnie od ”koloru” rządzących. Mirosław Dakowski ]
========================
Prof. Dakowski, współpracownik śp. M. Falzmanna: Za rabunkiem finansów Polski, w tym poprzez FOZZ, stały tajne służby Rosji i Zachodu
Prof. Mirosław Dakowski wspólnie z prof. Jerzym Przystawą napisali pierwszą książkę o aferze FOZZ: „Via bank! I FOZZ. O rabunku finansów Polski”. Książka ukazała się w 1992 r.
wPolityce.pl: Panie Profesorze, o co tak naprawdę chodziło w aferze FOZZ? Do kogo trafiły pieniądze z FOZZ? Gdzie ich należy szukać?
Prof. Mirosław Dakowski: Dyscyplina eliminacji. Jak z opisanej już tak dawno dżungli RABUNKU, zrobić sto jasnych, zrozumiałych zdań? Dla 30-latka, nawet jeśli jest publicystą, historia rabunku Polski z przełomu lat 80/90 jest równie odległa, jak bunt Masława za Mieszka II. Ale te lata przełomu są niezabliźnioną raną na ciele (gospodarczym poprzez brak uwłaszczenia Polaków, a uwłaszczenie jedynie „nomenklatury”) i na duszy narodu. W połowie lat 80-tych organy tajne rządzące imperium sowietów dogadały się , współpracując ciągle ze swymi kolegami „na zachodzie”, że projekt komunizmu w dotychczasowej postaci należy bez rozlewu krwi zawiesić na kołku.
GRU i KGB oraz analogiczne do nich służby specjalne czy ich filie w państwach „demokracji ludowej” uwłaszczenie na dogorywającym cielsku sowieckiego Imperium. W PRL-u rozbudowano uwłaszczenie nomenklatury i służb tajnych, tak cywilnych jak wojskowych. W Informacji Wojskowej zbudowano Grupę Y, która szybko stworzyła pierwszy Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, który jest ciągle zatajany, dla przejmowania potrzebnych im dewiz z handlu międzynarodowego. Zaraz później w 1988 r. zaczął działać drugi FOZZ.
Czym miał się zajmować FOZZ?
Miał on m.in. tajnie wykupywać długi PRL-u wobec państw i banków prywatnych Zachodu.
Jaką rolę w aferze FOZZ aferze odegrała „Grupa Y”?
Ponieważ na Zachodzie wiedziano, że PRL jest bankrutem -zobowiązania te na rynkach wtórnych – czy trzecich – chodziły po 26 centów, a nawet po 11 centów za 1 dolara [sic!!]. Może więc je wykupić??- pomyśleli „tutejsi”. Ale państwu nie wolno wykupywać swych długów na rynkach lewych. Więc oficerowie Grupy Y, np. Janusz Sawicki, Żemek, Przywieczerski przez pośredników, m.in. przez Weinfelda i Tkaczika po cichu je wykupywali. Michał Falzmann odkrył z przerażeniem, że bezczelność i poczucie bezkarności Grupy Y były tak wielkie, że FOZZ… nie prowadził Księgi Należności i Zobowiązań Państwa. Taką księgę musiała prowadzić nawet każda kioskarka. Wszelkie transakcje prowadzili „na gębę”, a Janina Chim, główna księgowa najpierw FOZZ-u, a po jego zamknięciu – analogicznej firmy prywatnej TRAST, z oburzeniem odpowiadała Michałowi, że „ona nie jest buchalterem, lecz finansistką”.
Kibicowałem, pracując w Centralnym Urzędzie Planowania [„mincówka”], gdy mój minister Eysymont negocjował z młodym „finansistą z Mossadu” Majmanem koszt „brasilian swap”. Majman wykombinował, że jeśli oba te zbankrutowane państwa wymienią się długami [ cztery miliardy dolarów], to będą mogły spokojnie spekulować na rynkach ciemnych – bo już nie swoim długiem. Majman wynegocjował sobie i swojej firmie, oczywiście 2,3% od tej sumy. Niestety, jakiś żółtodziób w Urzędzie Ochrony Państwa (UOP) był na tyle niedelikatny, że aresztował i to w obecności kamer TV na Dworcu Centralnym viceministra finansów Janusza Sawickiego. I „sprawa się rypła”. Gdy okazało się, że Janusz Sawicki ma wysokie umocowania” właśnie w grupie Y, wypuszczono go i przeproszono. Ale Majman płakał w marynarkę ministra – jakiego interesu go ten żółtodziób z UOP pozbawił. Proszę sobie przeliczyć ten „zawód” na miliony dolarów. Mówię o tym teraz, bo wreszcie 8. września minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro złamał tabu obowiązujące w mediach od trzech prawie dekad, a ustalone w procesach karnych ludzi FOZZ przed dwunastu laty, że „straty Polski wyniosły kilkaset milionów dolarów”. Teraz mówił już o 8-10 miliardach dolarów! Różnica jest taka, jak między 10 tysiącami a trzema setkami złociszów.
Jesienią chyba w 1991 r. przez znajomych z podziemia dostałem się do wiceministra finansów Stefana Kawalca. Poufnie go poinformowałem, w którym banku w Londynie FOZZ i jego pośrednicy schowali kilkaset milionów dolarów. W ministerstwie nie podjęto żadnych akcji, prób odzyskania, ale po tygodniu „warszawka” dostała ostrzeżenie, że Dakowski to gaduła i należy go się strzec.
To prawda, że śp. Michał Falzmann najpierw do Pana przyszedł z informacjami na temat FOZZ? Jak się Pan zorientował, że chodzi o ogromną aferę?
Z Michałem Falzmannem poznałem się bliżej przy okazji „Sapos-gate”. Jestem fizykiem jądrowym, pracowałem w Agencji Atomistyki. Przedsiębiorstwo POLON, w trakcie prywatyzacji, sprzedawało do Iranu i krajów arabskich systemy anty-radiacyjne i detekcyjne Sapos, które istniały tylko w planach, oraz w żałośnie przestarzałych i nie działających prototypach.
Gdy Michał natknął się przy sprawdzaniu bilansów Universalu, w czasie, gdy uwłaszczał się na nim Przywieczerski, na dokumenty świadczące o „wyparowaniu” miliarda dolarów, próbował poinformować o tym władze państwa. Gdy się nie udało – opisał cała sprawę w pół-podziemnym piśmie „CDN- Głos Wolnego Robotnika”. Po tym artykule zaproponowano mu pracę w UOP.
Zgodził się?
Gdy zapytał sześciu panów „kto z panów jest z tych nowych?” – usłyszał oburzone „ależ panie, my wszyscy to starzy fachowcy”. Wtedy im podziękował. Zaangażowano go jednak do Najwyższej Izby Kontroli (NIK). Tam przez pozostałe trzy miesiące życia szedł jak burza przez tajne archiwa m.in. Banku Handlowego, NBP. Codziennie służyłem Michałowi Falzmannowi jako krytyczny tester jego odkryć i hipotez. Bardzo pilnował się, żeby w tych archiwach nie korzystać z barów, nic w nich nie jeść ani nie pić. Miał własna grzałkę, wodę w butelce i kanapki. Ostatni raz jego głos usłyszała moja żona przez telefon, 16 lipca 1991 r. gdy z ponurym śmiechem powiedział: „Dzwonię z podziemi Banku Handlowego. Odkryłem rewelacje! Zawieszają mnie w pracy”. Następnego dnia zginął.
Jakie działania podejmował Pan w sprawie FOZZ?
Z Jerzym Przystawą złożyliśmy osobiście na ręce ministra sprawiedliwości Wiesława Chrzanowskiego już 2 czerwca 1991 r. komplet dokumentów. Odpowiedzią była panika i brak reakcji. Potem okazał się że te dokumenty „zaginęły.” Podobnie jak i i sprawozdania Michała w tajnych archiwach NIK. Powiadomił nas o tym, bezradnie rozkładając ręce, prezes NIK, Lech Kaczyński.
Naszą wiedzę z prof. Jerzym Przystawą, zdobytą głównie od Michała Falzmanna, ujawniliśmy w książce „Via bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski” wydaną przez Antyk w 1992 r. Miała – słuchajcie, młodzieży – ponad 50 tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Aktualna, potwornie, boleśnie aktualna. To nie jest jej zaletą, a wadą naszej rzeczywistości. Chyba jeszcze jest dostępna w internetowej księgarni ANTYKu.
„Za FOZZ stoją KGB/GRU” – zanotował w swoich zapiskach z 20 czerwca 1991 r. śp. Michał Falzmann. Co za tym przemawia, że rosyjskie/sowieckie służby stały za FOZZ?
Za rabunkiem finansów Polski, w tym poprzez FOZZ, stały oczywiście tajne służby Rosji. Potwierdzili to oficjalnie w sądzie obaj panowie Kaczyńscy [Leszek – szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego], świadkowie w najdłuższym procesie w Polsce, bo trwającym 14 lat, jakim nękali nas, autorów powyższej książki, Dariusz Tytus Przywieczerski i Universal. Adwokat pana Przywieczerskiego i Universalu pan Andrzej Siciński tak się zapalił, że atakował nas w sadzie jeszcze w parę lat po bankructwie Universalu, o czym zawiadomił go oraz sąd likwidator tej firmy.
KGB jak i GRU współpracowały w tym czasie już półjawnie z analogicznymi służbami w Europie zachodniej i w USA. Wybuchła wtedy transnarodowa afera banku BCCI – dziesiątki miliardów dolarów – „znikło”. Prokuratorzy amerykańscy byli w Warszawie badając powiązania BCCI z b. FOZZ. Ale … u nas badało wtedy „rabunek poprzez FOZZ” – pół prokuratora: Bo główny prokurator poszedł sobie na dłuuugi urlop, a zostawił – półetatowca z Radomia.
Sądzi pan, że Przywieczerski naprawdę był „mózgiem” FOZZ? Jaka była rola Dariusza Rosatiego, który zasiadał w Radzie Nadzorczej?
O tym kto był mózgiem w Grupie Y powinni zeznać Dariusz Rosati czy Janusz Sawicki, wtedy major WSI. Sądzę, że z czasem na pewno awansował. Wiedzieli to ich ludzie z Rady Nadzorczej FOZZ G. Wójtowicz – wtedy prezes NBP, czy inni, wymienieni przed prawie 30 laty w naszej książce „Via Bank i FOZZ”. O ile wiem żaden prokurator ich o to, pod odpowiedzialnością karną, nie zapytał. Podobno dużo informacji na temat jest w zbiorze zastrzeżonym IPN.
Zbiór zastrzeżony IPN nie był jednak taki nieprzemakalny i tajny. W czasie, gdy z prof. Przystawą walczyliśmy w procesie, wytoczonym nam przez Dariusza Tytusa Przywieczerskiego, prezesa, zaraz potem właściciela Universalu, udało mi się „dotrzeć” do tego zupełnie tajnego „zbioru”.
I co pan znalazł w zbiorze zastrzeżonym?
Był tam przed kilkunastu laty taki zapis:
Dariusz Tytus Przywieczerski, nr. rej. 92442, data rej.: 11.07.1985. Nazwa jednostki rejestr.: Wydz. I, Dept. II MSW. Kategoria: zabezpieczenie operacyjne, później TW, pseudonim: „Grabiański”, data rezygnacji 21.12. 89. IPN nie ma danych o rezydentach/agentach KGB.
Dlaczego Przywieczerski otrzymał tak niski wyrok – 2,5 roku więzienia? Kasjer FOZZ Grzegorz Żemek został skazany na 8 lat więzienia.
Sądzę, że Grzegorz Żemek, Dariusz Tytus Przywieczerski jako „zic-priedsiedatieli” („зицпредседатель”, tj. odsiadujący za głównych macherów, to ze „Złotego Cielca” Ilfa i Pietrowa), czyli łebkowie przeznaczeni do ewentualnej niewielkiej odsiadki w razie, gdyby „sprawa się rypła” – mówiąc ich żargonem.
Kolejni likwidatorzy FOZZ robili przez kilkanaście lat wszystko, by sprawa się przedawniła. To samo robili „niezależni” prokuratorzy i sędziowie, Specjalnie też zmieniono przepisy prawne, by np. za dwa niezależne a udowodnione przestępstwa skazywano jak za jedno. Np. dano „wspólny” wyrok Przywieczerskiemu: 2,5 + 2,5 = 2.5 roku. Prawda, jakie to logiczne?
Gdy przez lata dzielne służby „nie mogły znaleźć” DTP, pozwalaliśmy sobie na takie dowcipy:
Dariusz Tytus Przywieczerski, 5709 Sea Turtle Place Apollo Beach, Fl 33572 USA (z Sheriff Office, Pinellas County).
Podaję tę informację, bo ani UOP, ani siedem „służb” teraz węszących, przez dziesięciolecia już, nie potrafili go znaleźć.
Pan Przywieczerski pomoże wyjaśnić aferę FOZZ czy beneficjenci FOZZ-u mogą już spać spokojnie?
Oczywiście – nic nie wyjaśni, nie ujawni. Po co? Pewnie po „przedawnieniu” i „umorzeniu” lub będzie na miejscu pilnował swych rozległych interesów – bo przy golfie na Florydzie narzekał, że na odległość to trochę trudne. Beneficjentów fali rabunków jest tylu, są już tak powiązani i zakorzenieni biznesowo i politycznie, że (chyba) niczego się już nie obawiają. Stworzyli nowe „stare rodziny”, a dziatwa za „lekkomyślność” tatusiów przecież nie powinna odpowiadać.
Dlaczego Amerykanie właśnie teraz zdecydowali się wydać Polsce pana Przywieczerskiego Polsce?
To jakaś farsa na proscenium teatrzyku medialnego, może mająca ukazać „coraz lepsze stosunki z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi”? Testem mych, może zbyt pesymistycznych uwag będzie to, czy powyższe się spełni oraz czy teraz CIA odda też Edwarda Mazura, podejrzanego o zlecenie morderstwa w 1998 roku Komendanta Głównego Policji Marka Papały, mocno chronionego dotąd przez CIA.
Kto może się bać przyjazdu pana Przywieczerskiego do Polski?
[Przypominam memoriał do Prezydenta Polski sprzed 20-tu lat. (A teraz, lipiec 2022, to już 31 lat. I NIC .. )
Ponure jest, jak ta sprawa jest ciągle aktualna MD]
Czarne dziury w finansach państwa
Memoriał przesłany Prezydentowi RP poprzez Kancelarię Prezydenta na początku maja 1991 r.
Mirosław Dakowski 8 maja 1991
I. Streszczenie
Kontrole wykazały, że korzystając z nieprecyzyjnych przepisów oraz paraliżu organów ścigania przestępstw rabowano w ostatnich latach Polskę na setki milionów dolarów (SD). Natomiast oceny i podejrzenia uzasadnione cząstkowymi dokumentami wskazują na ogólną sumę straconych przez Skarb Państwa walorów rzędu dziesiątków miliardów USD.
Nawet gdyby te szacunki były o rząd wielkości zawyżone, konieczne i opłacalne jest nadzwyczajne zbadanie węzła tych spraw przez służby takie jak prokuratura, policja, UOP, NIK, Izba Skarbowa; w dodatku muszę być one obdarzone specjalnymi pełnomocnictwami.
Jedyną osobą mogącą zadekretować takie badanie jest Prezydent Rzeczypospolitej. Sprawa ta nie może być przedmiotem gry przedwyborczej, gdyż – jeśli nasze oceny są słuszne – sposób rozwiązania tej sprawy może zdeterminować los Polski na wiele pokoleń.
II. Stan faktyczny
W sposób dyskretny, lecz bardzo powolny prowadzone są kontrole (NIK) i śledztwo (UOP) w sprawie pieniędzy jak się wydaje “znikających” w FOZZ i przy okazji jego likwidacji. Sumy poszukiwane w tej aferze są co najmniej rzędu setek milionów USD. Jak wykazała analiza dokumentów uzyskanych z Banku Handlowego (BH SA) i z Ministerstwa Finansów (MF), oraz jak potwierdziły rozmowy z wysokimi urzędnikami tych i zbliżonych organów:
– kolejne roczne bilanse BH SA się nie zamykają, badania poprawności bilansów BH SA nie prowadzi organ rządu RP (dotyczy to przecież Skarbu Państwa), lecz firma zagraniczna (Peat Marwick), nie udostępniająca kontrolerom NIK swoich dokumentów,
– jak dotąd niemożliwe było odnalezienie przez NIK kompletnej Księgi długów i zobowiązań Polski. długi Skarbu Państwa wyłączone zostały w BH i SA na “konta pozabilansowe” w kwietniu 1990 r., nie istnieje zabezpieczenie ani kontrola Państwa nad depozytami (wiele mld USD) złożonymi przez społeczeństwo w PKO SA, NBP i BH SA,
– sprawozdawczość finansowa Państwa i Banków robiona jest przy użyciu tak skomplikowanych i niejednoznacznych metod i używa ona dobrze zdefiniowanych pojęć (np. rezerwy, obrót gotówkowy) tak nieprecyzyjnie, że umożliwia to powstawanie i powiększanie luk, przez które może wypływać majątek Państwa. W wielu przypadkach już udokumentowano takie wypływy.
Z tego, że osoby zaplątane w drobniejsze “wycieki” czy “nieformalności” (rzędu setek milionów USD), jak pani Janina Chim czy pan Grzegorz Żemek, chodzą na wolności (kwiecień 1991 r. przyp. red.) i nie zeznają w większych sprawach, wynikają dwa wnioski:
l) siły, które “za nimi stoją” są potężne,
2) poczucie, że sprawy te mogą determinować los Polski na bardzo długo, jest w kręgach rządzących nikłe.
III. Ugruntowane podejrzenia
Opiszemy wybrane, sposoby sprzeniewierzania dewizowego majątku Państwa. Szerzej przeanalizowano je w dokumentach udostępnionych Kancelarii Prezydenta i Senatowi.
Nie rozwijam tu spraw tzw. “rabunku wewnętrznego“: spółek nomenklaturowych, wykupu przez nie i przez podstawionych “kapitalistów zachodnich” majątku po radykalnie zaniżonych cenach itp. Zajmuję się jedynie sprawami dewizowymi.
I) Wymuszenie (przez kogo naprawdę?) stałego kursu dolara spowodowało znaczny napływ kapitału spekulacyjnego z Zachodu. Według oszacowań wysokich urzędników z NBP napływ ten mógł wynieść parę miliardów USD. Dotyczy to, jak się wydaje, również pieniędzy zagarniętych uprzednio przez krajowych neokapitalistów. Prosta zamiana na złotówki i potrzymanie ich w banku przez rok daje “dochód” w USD ok. 80%. W ostatnich trzech miesiącach zauważono odpływ tych pieniędzy rzędu 800 mln USD, co wskazywałoby na obawę kręgów przestępczych, że “sposób” szybko się skończy.
2) Przy dużej obecnie ilości pośredników droga od producenta do kupca zagranicznego jest długa. Stałe zapisywanie w księgowości zakupionych towarów “w koszty” i sumowanie tych samych kosztów u kolejnych pośredników powoduje:
– ukrycie różnicy między niską ceną wytworzenia związaną z niskim kosztem robocizny, a wysoką ceną sprzedaży eksportowej. Tę olbrzymią różnicę zagarniają spółki powstałe wokół fabryk a dalej Centrale Handlu Zagranicznego i ich spółki.
3) Sprzeczne z prawem polskim i z prawem międzynarodowym jest tajne wykupywanie długów Polski na rynku wtórnym i to jak wskazują dokumenty, za pośrednictwem niekontrolowanych malwersantów takich jak: Janina Chim, Grzegorz Żemek czy firma Torończyka, który wg dostarczonej przez niego dokumentacji otrzymał ok. 174,5 mln USD, a problem polega na zlokalizowaniu p. T., który stale podróżuje po Europie i USA (ze sprawozdania likwidatora FOZZ J. Dzierżyńskiego) .
4) Omawiana ostatnio publicznie ucieczka dolarów na wschód, szacowana na parę miliardów USD, jest też częścią “sposobów” omówionych szerzej w dokumentach i w tabeli. (Tabeli nie załączamy, jej część – wraz z tym tekstem – opublikował Głos z lipca-sierpnia 1991 - przyp. red.).
Możliwości takie stwarza wspomniany już brak spójnej księgowości Rzeczypospolitej, sztuczne (celowe?) skomplikowanie przeliczeń, rozliczeń i wskaźników – oraz dotychczasowa bezkarność winnych.
Ta ostatnia stworzyła już poczucie bezsilności i beznadziei u osób z urzędu odpowiedzialnych za sytuację.
Sprecyzujmy (przy ciągłym zastrzeżeniu, że omawiane są mocno ugruntowane podejrzenia, a nie dowody przestępstw), co powinno być celem zadekretowanego przez Prezydenta RP dochodzenia:
A. Środki zapobiegawcze:
l) Szybkie przerwanie znikania dowodów przestępstw. Mówię tu nie tylko o nielegalnym wykupywaniu długów, ale też o innych sposobach korzystania z panuj~cego bałaganu.
2) Natychmiastowe odsunięcie od decyzji osób podejrzanych o współdziałanie lub tolerowanie aktualnego stanu, szczególnie nieprecyzyjnych, dziurawych przepisów:
B. Odpowiedź na następujące pytania:
l) Czy jest – a jeżeli jest, to gdzie – jedna, pełna i aktualna Księga długów i finansowych zobowiązań Państwa? Ile naprawdę wynoszą nasze (RP) zobowiązania? (z uwzględnieniem afery FOZZ, Universal itp).
2) Czy przyjęto od rządu p. Rakowskiego pełną, jednoznacznie opisaną Księgę finansowych zobowiązań PRL-u? Ile one wynosiły?
3) Jak to się dzieje, że przy wstrzymaniu spłat w 1981 r. (Klub Londyński) i w 1984 r (Klub Paryski) oraz przy ogólnie dodatnim bilansie w handlu zagranicznym (tak twierdzą w BH i NBP) dług PRL-u i RP wzrósł z 27 mld USA w 1984 r. do ok. 50-ciu mld USA w końcu 1990 r. W.g. różnych źródeł z MF i BH dług wynosiłby na koniec -1990 r. 49 mld USD, ale przy braku Księgi jest to wielkość bardzo niepewna.
IV. Strona “polityczna”
O aktualnym stanie kontroli (NIK i UOP) i o uzasadnionych dokumentami podejrzeniach powiadomione zostały: Kancelaria i Gabinet Prezydenta, Senat, Komitet Obywatelski, rząd, Episkopat, post-solidarnościowe partie polityczne (m.in. środowiska ROAD-u i PC); Sprawa znana już jest wpływowym osobistościom polskim na Zachodzie. Interesuje się nią partia X p. Tymińskiego. Sporo wiedzą środowiska finansjery zachodniej. W najbliższym czasie należy się spodziewać przecieków do prasy krajowej, które zapewne wypaczą sprawę i podadzą ją w sosie sensacji. A oficjalnie w Polsce panuje zażenowane milczenie: “nie ma sprawy”. Osobistości RP, które zapoznały się z częścią dokumentów i z hipotezami, jak dotąd nie pomogły w szybkim wyjaśnieniu wątpliwości. Najczęściej wyrażają swą bezsilność lub robią tajemnicze aluzje, że odpowiednie czynniki sprawę przejmą w swe ręce”, lecz . . . . nawet nie żądają reszty dokumentów. Tymczasem atmosfera w omawianych instytucjach finansowych wskazuje, że NIKT ich nie niepokoi. Przypuszczalnie sprawa ta przerasta swą wagą (lub potencjalnym niebezpieczeństwem) poszczególne osoby we władzach Polski. Może też stanowić pokusę wykorzystania jej w kampanii wyborczej.
W rzeczywistości jednak ew. implikacje tej sprawy maję znaczenie ponad-partyjne, gdyż skutki niekontrolowanego wycieku finansów Państwa mogą określić, a ściślej: ograniczyć los Polski na stulecia.
– “Partyjne” rozgrywanie sprawy świadczy więc o krótkowzroczności;
– na chowanie jej do szufladek “poufności” czy “tajności” jest już za późno;
– hamowanie sprawy mogłoby świadczyć o chęci jej zatuszowania (ew. zniszczenia dowodów) czy może co najmniej o niechęci do jej spokojnego a rzetelnego wyjaśnienia.
Powiedzmy jasno: ewentualne szantaże czy pomówienia spłyną bez szkody po osobie, która będzie miała odwagę przeciąć i wyciąć te wrzody. A jeśli nawet większych wrzodów nie ma, uspokojenie obaw też warte jest wysiłku.
Konieczne jest więc szybkie poznanie aktualnej sytuacji, poznanie mechanizmów ew. rabunku, zatkanie dziur w Skarbie Państwa, oraz (jest to najczęściej jeszcze możliwe) odzyskanie sum, które już wyciekły.
Posadzenie za kraty wykonawców tych przestępstw jest więc, wbrew opinii osób obecnie decydujących o kontrolach, sprawą drugorzędną. Pamiętajmy, że samo unieszkodliwienie wykonawców nie wpłynie znacząco na zmniejszenie strat. Kupienie następnych pomocników nie jest trudne. Szybkie aresztowanie miałoby jednak wagę sygnału: “Przerwijcie ten proceder, już się wydało”. Istotne jest jednak z r o z u m i e n i e i przecięcie systemowego źródła strat. Ta afera daje do tego doskonałą okazję.
Prezydent stanie się nie tylko bohaterem narodowym, ale bohaterem wszystkich narodów wyzwalających się z komunizmu. Bo pamiętajmy, że jeśli taki plan przedzierzgnięcia byłych komunistów w neo-kapitalistów powiedzie się bezkarnie w Polsce, zostanie powtórzony przez nomenklatury pozostałych krajów Imperium.
Powtórzę jeszcze raz, że dla nas stawką może być los Polski na wiele pokoleń, a praworządne rozwiązanie tych spraw ważne jest dla wszystkich narodów Obozu.
———-
List Jerzego Przystawy do Ojca Konrada Hejmo
Berlin, 25 maja 1991
Przewielebny i Drogi Ojcze!
Przesyłam do dyspozycji Ojca niezwykły materiał, jaki dzięki zaangażowaniu przejętych sprawą osób udało nam się zgromadzić. Są to głównie materiały z NIK, ale także z innych zainteresowanych instytucji, które dają podstawę, aby Sądzić, że kraj nasz jest systematycznie ograbiany i skala tej grabieży przekracza wszelkie
spodziewania. Z naszych oszacowań wynika, że kwoty,
o które tu chodzi Są rzędu dziesiątków miliardów dolarów. Z załączonych notatek służbowych inspektora NIK Michała Falzmanna wolno wyciągnąć wniosek, że kraj nasz znajduje się w rękach zorganizowanej mafii finansowej, rezultatem działania której jest systematyczny wypływ ogromnych kwot dewizowych, które są następnie lokowane na prywatnych, a może również i nie tylko prywatnych kontach. Znamienna jest bowiem informacja jaką znajdujemy w tajnym załączniku (w notatkach są to strony oznaczone przeze mnie 140 do138), że stricte nielegalną – z punktu widzenia prawa międzynarodowego i zawartych umów – operacją wykupu przez FOZZ polskich długów zajmują się najbardziej renomowane firmy na Wall Street, jak Shearson-Lehman-Hutton Inc., albo Dillon Read International Finance Inc, której prezesem był Nichlas Brady, powołany przez Busha na stanowisko Sekretarza Skarbu USA! Można więc zasadnie pytać kto tu kogo oszukuje i na czyją korzyść?
Z załączonych materiałów wynika jasno, że w finansach państwa panuje zamierzony chaos, który…
[Nie kontynuuję, to tylko dla ilustracji, jak bardzo nie wiedzieliśmy o przerośnięciu tak polskich władz, jak i Watykanu, przez agenturę. Hejnał, Dominik, agent wielu wywiadów… I przez takiego usiłowaliśmy dotrzeć do Ojca św… Pfuj MD]
[Opublikowano w Warszawskiej Gazecie z ok. 27-28 lipca. Для поддержки этой проблематики. Bоспоминания, гипотезы… MD]
31 lat temu, 18 lipca 1991, r. zmarł nagle w wieku 37 lat kontroler Naczelnej Izby Kontroli (NIK) Michał Falzmann. Dwa dni przed swoja śmiercią Falzmann skierował do dyrektora Oddziału Okręgowego NBP w Warszawie wniosek o udostępnienie informacji objętych tajemnicą bankową, o obrotach i stanach środków pieniężnych (gotówkowych i bezgotówkowych) Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ). Jeszcze tego samego dnia Falzmann dostał polecenie służbowe odsuwające go od czynności kontrolnych prowadzonych przez zespół, w którym Falzmann dotychczas pracował. Polecenie wydał szef NIK prof. Walerian Pańko. Pańko zmarł 7 października 1991 r. w wypadku samochodowym, w przeddzień zapowiedzianego ogłoszenia w Sejmie raportu NIK na temat FOZZ. Można powiedzieć, że przekaz wyszedł w świat i został zrozumiany. Afera FOZZ zakończyła się skazaniem kilku figurantów, w tym dyrektora generalnego Grzegorza Żemka, współpracownika Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI) i raptem jednego beneficjenta relatywnie małego rozmiaru, Dariusza Przywieczerskiego. Można powiedzieć, dwa kozły ofiarne (козлy отпущения).
Michał Falzmann napisał w swoich notatkach, że za FOZZ stoją KGB i GRU. „Mój ojciec wiedział, że to jest sprawa śmiertelnie poważna, zresztą zapisał w notatkach, że sprawa robi się śmiertelnie niebezpieczna i że nie widzi jej końca” – mówiła w TVP Info w 2018 r. Zuzanna Falzmann, córka Michała Falzmanna. „Pamiętam anonimowe pogróżki, które dostawał zarówno tata, jak i mama. Pamiętam, jak dwa tygodnie nie chodziliśmy w ogóle do szkoły, dlatego że grożono śmiercią nie tylko tacie, ale całej naszej rodzinie. Pamiętam, jak wielokrotnie wracaliśmy z wyjazdów i znajdowaliśmy mieszkanie w dziwnym nieładzie. Wszystkie dokumenty były przetrzepane, książki leżały na podłodze, wtyczki od telefonów, telewizji i lamp były obcięte nożyczkami. To były sygnały, by tata zostawił tę sprawę”. Zuzanna Falzmann twierdzi ze jej ojciec nie żyje „bo dotknął bardzo poważnej sprawy”.
Osoby które narażają się interesom Kremla kończą często tragicznie. Dotyczy to zarówno Rosjan jak i obcokrajowców. W tej perspektywie rysuje się pewne zazębienie tragicznych losów Michała Falzmanna i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 11 lutego 2009 r. prezydent Kaczyński (prezes NIK w latach 199-95) odznaczył pośmiertnie Michała Falzmanna Krzyżem Kawalerskim Orderu odrodzenia Polski za „wybitne osiągnięcia w podejmowaniu działań z zakresu kontroli państwowej, za umacnianie praworządności”. Śmierć Michała Falzmanna pozostanie zagadką. „Proszę zapomnieć o sekcji zwłok, bo ona nic nie wykryje. Są środki, które dosypuje się do kawy i które po dwóch godzinach znikają z organizmu” wspominała rozmowy z lekarzem Zuzanna Falzmann. Śmierć prezydenta Kaczyńskiego też pozostaje niewyjaśniona. „Nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach, natomiast jesteśmy w sensie procesowym w trochę trudniejszej sytuacji” – powiedział niedawno Jarosław Kaczyński.
Istotna różnica leży w traktowaniu obu spraw – o ile w sprawie katastrofy smoleńskiej podejmowane są wciąż próby jej wyjaśnienia, o tyle w sprawie FOZZ polskie państwo zadecydowało nie stawiać więcej pytań. Służby nie zajmują się tematem, beneficjenci FOZZ nie są niepokojeni. Nie podejmuje się żadnych działań dla odzyskania ukradzionych publicznych pieniędzy. Zuzanna Falzmann twierdzi, że w procesie FOZZ z lat 90.„skazane zostały płotki”, a na wolności pozostają osoby „które mają ogromne pieniądze dzięki FOZZ”. w przeddzień zapowiedzianego przedstawienia w Sejmie raportu na temat FOZZ.
Nieaktywność służb i prokuratury jest tym bardziej zagadkowe, że już od 10 lat dostępne są informacje na temat prania pieniędzy w Panamie i Luksemburgu. Zostały one wyłuskane dzięki cyfryzacji rejestrów handlowych w Luksemburgu i przedstawione w ramach zeznań świadka w procesie, który Mariusz Walter wytoczył Antoniemu Macierewiczowi, procesu który Mariusz Walter przegrał. Publikujemy obok cztery strony protokołu sądowego.
Aby ruszyć sprawę FOZZ przynajmniej w przypadku TVN/ITI potrzebna jest wola polityczna, zarówno w Polsce jak i w USA (część transakcji prania pieniędzy TVN/ITI szła poprzez rezydenta w Miami, USA).
W imię pamięci o Michale Falzmannie i o prezydencie Kaczyńskim („podejmowanie działań z zakresu kontroli państwowej, umacnianie praworządności) trzeba o to dalej walczyć. Tym bardziej w czasie, kiedy agresywna Rosja stanowi na nowo zagrożenie dla Polski.
Rozpoczęte w czerwcu negocjacje między Stanami Zjednoczonymi i Rosją na temat ceny, jakiej Rosja mogłaby zażądać w zamian za proklamowanie, czy choćby obietnicę neutralności w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej, weszły w fazę konkretów. Rzecz w tym, że szykując się do wspomnianego ostatecznego rozwiązania, Stany Zjednoczone muszą wygasić konflikty na innych kierunkach. Dlatego też, pod osłoną mocarstwowej retoryki prezydent Józio Biden próbuje reaktywować strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, proklamowane na dwudniowym szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku, które następnie prezydent Obama wysadził w powietrze w roku 2013, zapalając zielone światło dla „majdanu” na Ukrainie, którego celem było wyłuskanie tego państwa z rosyjskiej strefy wpływów.
Bo najtwardszym jądrem strategicznego partnerstwa NATO-Rosja było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, które znakomicie wytrzymuje próby niszczące, zaś kamieniem węgielnym tego partnerstwa jest podział Europy na strefę wpływów rosyjskich i strefę wpływów niemieckich, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Rosja oczywiście stawia warunki, licytując w górę, żeby potem miała z czego ustępować. Jednym z nich jest gwarancja, że Ukraina i Gruzja nie zostaną przyjęte do NATO. Sekretarz generalny Paktu udzielił politycznie poprawnej odpowiedzi, że Ukraina i Gruzja same zdecydują, czy przyłączą się do NATO, czy nie. Wszystko to być może, ale art. 10 traktatu waszyngtońskiego z 1949 roku mówi, że zgodę na przystąpienie jakiegoś nowego państwa do NATO, muszą jednomyślnie wyrazić wszyscy członkowie Paktu. Zatem wystarczy, jeśli strategiczny partner Rosji złoży weto, to ani Ukraina, ani Gruzja do NATO nie zostaną przyjęte, nawet gdyby bardzo chciały.
Ale nie jest to jedynym elementem ceny, jaką Rosja zaproponowała. Porozumienie paryskie między Rosją i USA z roku 1997, zawarte w związku z programem rozszerzenia NATO na wschód, przewidywało tzw. środki budowy zaufania. Chodziło nie tylko o to, by zachodnia broń jądrowa nie była przesuwana na wschód od dawnej granicy niemiecko-niemieckiej, ale też, by na obszarze państw przyjętych do NATO w roku 1999, nie były tworzone „stałe bazy” Paktu. Tymczasem obecnie Putin zalicytował wyżej – żeby mianowicie na obszarze państw należących do „wschodniej flanki” NATO nie było żadnych obcych wojsk – nawet „rotacyjnie”. Krótko mówiąc, chciałby utworzyć sobie w Europie Środkowej „bliską zagranicę” – co jest stałym elementem rosyjskiej polityki od co najmniej 300 lat. Na to Amerykanie, którzy właśnie instalują na tym obszarze tarczę antyrakietową oraz umacniają „rotacyjną obecność” swoich wojsk, raczej się nie zgodzą – ale w zamian za to mogą ustąpić gdzie indziej, to znaczy – na Ukrainie.
Po to właśnie Rosja koncentruje nad granicą wojska, by stworzyć prezydentowi Bidenowi szansę zaprezentowania się światu w charakterze gołąbka pokoju i jeśli tylko obieca on Putinowi zgodę na ponowne włączenie Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów, to żadnej wojny nie będzie, a Rosja swoje wojska wycofa – bo skoro otrzyma powrót Ukrainy do swojej strefy wpływów bez jednego wystrzału, to po co miałaby prowadzić jakieś wojny? Jak tam będzie, tak tam będzie, zawsze jakoś będzie – bo widać, że negocjacje trwają.
Tymczasem w naszym nieszczęśliwym kraju Naczelnik Państwa dokonał prawdziwego majstersztyku. Zawsze mówiłem, że jest wirtuozem intrygi, co prawda takim, który z reguły potyka się na koniec o własne nogi – niemniej jednak. Ponieważ musi jakoś przekonać swoich wyznawców, że jest jedynym obrońcą polskich interesów i Polski, to nagle wyciągnął z sejmowej zamrażarki „lex TVN” i rzutem na taśmę ją w Sejmie przeforsował. Ustawa ta jest nowelizacją ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji i polega na tym, że Rada może nie udzielić koncesji na nadawanie stacji telewizyjnej, której właściciel ma siedzibę poza Europejskim Obszarem Gospodarczym. W takiej sytuacji jest tylko TVN, którą podejrzewam, że została utworzona przy udziale pieniędzy ukradzionych z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, z którego zniknęło 1640 mln dolarów – chciałem napisać: bez śladu – ale przecież nie, bo właśnie powstała TVN. [Ależ pan jest uparcie “niedoinformowany, Czcigodny Panie redaktorze! Z FOZZ nie “kradziono”, nie “znikało”, lecz rabowano. I to z trzydzieści razy więcej. Liczby niższe pojawiły się po 12 latach ukrywania, chowania pod dywan dokumentów i kwitów. Mirosław Dakowski].
Teraz ustawa trafiła do pana prezydenta Dudy, który ma trzy możliwości: albo ją podpisać, albo zawetować, albo wreszcie – skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Ponieważ w tej sprawie klangor podniósł nie tylko amerykański charge d’affaires w Warszawie, pan Blix Aliu, ale i Departament Stanu, to jest bardzo mało prawdopodobne, że pan prezydent Duda ustawę tę podpisze. Najprawdopodobniej skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego, nie tylko, żeby zrobić unik, ale również dlatego, że w tej nowelizacji przegłosowane zostały poprawki zgłoszone przez Konfederację, m.in. że Krajową Radę wybiera Sejm za zgodą Senatu. Takie postanowienie jest sprzeczne z art. 214 konstytucji, według którego członkowie Rady są powoływani przez Sejm, przez Senat i przez prezydenta. W tej sytuacji TK orzeknie, że nowelizacja jest sprzeczna z konstytucją, więc ustawa nie zostanie podpisana, nie wejdzie w życie – i tyle. Widać wyraźnie, że wcale nie chodziło o pozbawienie TVN koncesji, tylko o pokazanie wyznawcom Jarosława Kaczyńskiego, jak dzielnie walczy on o Polskę. No więc pokazał.
Ale na tym nie koniec, bo udało mu się wciągnąć do statystowania w tym przedstawieniu nie tylko nieprzejednaną opozycję, która zorganizowała manifestacje „w obronie wolnych mediów”, ale nawet Departament Stanu i odciętą w swoim czasie ze stryczka panią komisarz UE Verę Jurową. Majstersztyk tym większy, że Departament Stanu w charakterze wymierzonej w Polskę sankcji zapowiedział opóźnienie przyjazdu do Warszawy pana Brzezińskiego, który ma zostać nowym ambasadorem USA w miejsce pani Żorżety Mosbacher. Myślę, że nikomu nie pęknie z tego tytułu serce, bo pan Brzeziński już zapowiedział, że dopilnuje, by nikt w Polsce nie odważył się sprzeciwiać sodomczykom. Oczywiście Departamentowi Stanu chodziło przede wszystkim o pokazanie AIPAC-owi, jak to się uwija wokół żydowskich biznesów – bo właścicielem TVN jest spółka Discovery Communication, której prezesem jest pan David Zaslaw z pierwszorzędnymi korzeniami, podobno nawet warszawskimi – więc też powinien być zadowolony, bo pokazał. Ale na tym nie koniec, bo jeśli TK, pogardliwie zwany przez postępaków i folksdojczów „trybunałem Julii Przyłębskiej” uzna „lex TVN” za niezgodną z konstytucją, to nie będą mieli oni innego wyjścia, jak ten pogardzany trybunał wychwalać, jako „obrońcę wolności mediów i demokracji”. Ale i oni powinni być zadowoleni, bo Jarosław Kaczyński stworzył im okazję do manifestacji, które odbywały się pod hasłem: „Wolni ludzie, wolne media, wolne sądy!”
„Wolni ludzie” – ale maseczki zakładają w podskokach na każde skinienie rządu „dobrej zmiany”. Skoro aż tyle pary poszło w gwizdek, to trudno nie uznać tego za majstersztyk Jarosława Kaczyńskiego i nie wiemy tylko, jak się na tej intrydze potknie o własne nogi.
Odkąd rząd „dobrej zmiany” postanowił zreformować niezawisłe sądy, bardzo wiele się w naszym nieszczęśliwym kraju zmieniło. Z inicjatywy Naszej Złotej Pani, która po gospodarskiej wizycie w Warszawie 7 lutego 2017 roku postanowiła inaczej rozłożyć akcenty w walce o odzyskanie w naszym nieszczęśliwym kraju niemieckich wpływów, rozpoczęła się nieubłagana walka o praworządność. To znaczy, praworządność była tylko pretekstem, bo nie wypada głośno mówić o pragnieniu odzyskania wpływów i spacyfikowania Polski i Węgier, by raz na zawsze odsunąć od siebie widmo Trójmorza, natomiast walka o praworządność, to co innego. Na pierwszą linię frontu walki o praworządność rzuceni zostali niezawiśli sędziowie, którzy po transformacji ustrojowej wyemancypowali się od wszelkiej zależności od konstytucyjnych organów państwa, które im tylko płaci. To oczywiście nie oznacza, że niezawiśli sędziowie nie są postawieni pod władzą – ale ta zależność ma charakter nieformalny.
Na przykład wyszło na jaw, że ABW prowadziła operację „Temida”, której celem był werbunek agentury w środowisku sędziowskim. Ilu konfidentów udało się zwerbować – tego nie wiemy, bo ABW nie ujawniła żadnych szczegółów, więc jesteśmy skazani na domysły. Pierwszy trop prowadzi do wniosku, że skoro operację werbunku konfidentów wśród sędziów prowadziła ABW, to musiały robić to również bezpieczniackie watahy, przede wszystkim – Wojskowe Służby Informacyjne, które tylko lepiej się konspirowały. Przemawia za tym istnienie aż trzech opozycyjnych wobec rządu „dobrej zmiany” politycznych partii sędziowskich, z których najstarszą jest Iniuria, to znaczy, pardon – oczywiście Iustitia, założona już w roku 1990. Czy wywiad wojskowy miał coś z tym wspólnego – tego oczywiście nie wiemy, ale możemy to sobie wydedukować choćby z osobliwego zakończenia afery Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, gdzie niezawisły sąd uznał za głównych i jedynych winowajców pana Grzegorza Żemka i panią Janinę Chim. Gdzie schowali 1 640 milionów dolarów, które pozostały po wykupieniu długów za 60 mln dolarów – tego do dzisiaj opinia publiczna się nie dowiedziała, między innymi dzięki przezorności niezawisłych sądów.
Podobnie było z Amber Gold, gdzie głównym winowajcą okazał się pan Plichta i jego żona, chociaż energiczne śledztwo rozpoczęło się dopiero, gdy złoto i walory gdzieś zniknęły, więc niezawisłe sądy nie miały już nic do roboty, tylko skazać państwa Plichtów i w ten sposób zadośćuczynić praworządności.
A już takiej afery „Pewexu”, z którego przez co najmniej 18 lat wyprowadzane były dewizy do szwajcarskich banków, to nikt nawet nie śmiał tknąć, zwłaszcza gdy prezydent Kwaśniewski zagroził, że jeśli ktokolwiek piśnie chociaż jedno słowo na ten temat, to on zarządzi „lustrację totalną”. Na takie dictum wybitni przedstawiciele Sralonu w osobach Jacka Kuronia i „pana Karola” („pan Karol jak myśli, to myśli szeroko i mnóstwo ogarnia perspektyw” – charakteryzował go poeta) napisali do pana prezydenta, by już zakończyć te potępieńcze swary, a końce wsadzić w wodę – no i na tym stanęło. Czy jedna partia mogłaby podołać tym wszystkim skomplikowanym zadaniom? Chyba nie – toteż w 2010 roku założona została kolejna partia sędziowska pod nazwą „Themis”, a także pojawiła się inicjatywa „Wolne Sądy”. W związku z tym krążą po mieście fałszywe pogłoski, jakoby każda bezpieczniacka wataha tworzyła sobie ze swoich konfidentów własną organizację sędziowską. Oczywiście nie ma w tych pogłoskach ani słowa prawdy, bo przecież wiadomo, że sędziowie są niezawiśli, jak stanowi konstytucja.
Ponieważ walka o praworządność w Polsce została przeniesiona na forum europejskie, a instytucje Unii Europejskiej, jak TSUE, nie tylko pryncypialnie chłoszczą nasz nieszczęśliwy kraj za uchybienia w praworządności, ale w dodatku solą surowe kary, na przykład – milion euro za każdy dzień zwłoki w rozpędzeniu Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. To ona jest, jak się wydaje, największym kamieniem obrazy praworządności, podobnie jak istnienie Krajowej Rady Sądownictwa w nowym składzie, który – w odróżnieniu od składu dawnego – nie został zatwierdzony przez Sralon.
Dlatego w kręgu partii Iustitia powstała koncepcja reformy sądownictwa, którą można określić jako kurację przeczyszczającą. Ma zostać powołana Krajowa Rada Sądownictwa w nowym, prawidłowo dobranym przez Sralon składzie, powtórzone konkursy na sędziów, a także – unieważnienie wyroków wydanych przez „sędziów nielegalnych”, których podobno jest około tysiąca. Nowa KRS będzie miejscem, gdzie „każda władza” będzie miała swoją reprezentację. Sędziów wybiorą sędziowie, polityków – politycy, a bezpiecznia… – no nie, bezpieczniacy żadnego przedstawicielstwa w nowej KRD nie będą mieli, to jasne. Porządku w sądach będzie pilnowała Rada Społeczna skupiająca sędziów i „obywateli”. Co to będą za „obywatele” – o tym się przekonamy, kiedy już te wszystkie wynalazki wejdą w życie. Kuracja przeczyszczająca ma objąć przede wszystkim Sąd Najwyższy, z którego na zbity łeb mają być wyrzuceni niezatwierdzeni przez Sralon sędziowie „nielegalni”. O tym, żeby przetrwała Izba Dyscyplinarna SN w ogóle nie ma mowy, a z rozpędu mają być polikwidowane sądy dyscyplinarne przy sądach apelacyjnych. Słowem – hulaj dusza, piekła nie ma!
Ale nie jest pewne, czy te zbawienne wynalazki wejdą w życie, bo właśnie swoje pomysły przedstawił znienawidzony minister Ziobro, który nie ustaje w wysiłkach podporządkowania sądownictwa ręcznemu sterowaniu przez rząd. Zlikwidowane mają być sądy rejonowe. Powstanie natomiast 79 okręgów sądowych, w których skład wejdą dotychczasowe sądy okręgowe i sądy rejonowe. Poza tym będzie 20 sądów regionalnych, w skład których będą wchodziły dotychczasowe sądy apelacyjne i duże sądy okręgowe. Przy takiej reorganizacji można będzie przetasować niezawisłych sędziów, bez naruszania zasad niezawisłości. Skasowane mają być pełnione przez sędziów rozmaite funkcje administracyjne, Sądami będą kierowali prezesi i wiceprezesi. Nie będzie wydziałów, tylko „izby”. Wszyscy sędziowie będą sędziami „sądów powszechnych”, a nie – jak dotąd – sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych. Nominacja będzie zatem jednorazowa. Poza tym sądy będą „bliżej ludzi”, to znaczy, że w każdej gminie będą pozakładane „punkty sądowe”. Nie będą one sądami, ale miejscami, w których obywatel będzie mógł się dowiedzieć o stanie swoich spraw.
Jak widzimy, w ten sposób został otworzony nowy front w walce o praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju, wskutek czego pogłębi się jego anarchizacja, w które niezawiśli sędziowie położą największe zasługi.
Wszystkie sędziowskie partie zjednoczą się w walce o przeprowadzenie kuracji przeczyszczającej i w walce z rządowymi planami reformy, żeby wszystko było, jak przedtem.