Wystąpienie Grzegorza Brauna w Szczecinie wzbudziło kwik mainstreamu. Kandydat na prezydenta w swoim bezkompromisowym stylu krytykował rząd, Unię Europejską, politykę migracyjną, działalność środowisk medycznych i próby „dewiacji” społeczeństwa.
Braun przekonywał, że należy jak najszybciej zakończyć „wojnę polsko-polską” i wskazywał, że główne partie polityczne w Polsce różnią się jedynie personalnie, ale ich działania mają wspólny mianownik – dostęp do „państwowego czy eurokołchozowego koryta”.
– Żadnych istotnych różnic programowych dla Polski między tymi plemionami nie ma – mówił, jako przykład podając politykę wobec Ukrainy czy uległość wobec Unii Europejskiej, a szczególnie wobec zielonego czy tęczowego ładu.
Nie zabrakło krytyki samej UE. Zdaniem Brauna kryzys tej instytucji pogłębił się wraz z wejściem Traktatu Lizbońskiego, który nazwał „aktem abdykacji suwerenności”. – Eurokomuna to też komuna. Eurokomuch założyciel (Altiero Spinelli – red.) napisał, że mają zniknąć narody i ma zniknąć własność prywatna – przypomniał.
Braun nie gryzł się w język mówiąc o polityce migracyjnej. Zaproponował utworzenie centrów deportacyjnych zamiast integracyjnych. – Polska jest gościnna, otwarta, ale nie na przestrzał – podkreślił.
Nie mogło zabraknąć kwestii Ukrainy. Skrytykował przekazywanie sprzętu wojskowego Ukrainie oraz pomoc finansową dla tego kraju. – Naród polski niczego dobrego z tego nie ma. Ma zgryzoty i ma zagrożenia – mówił. W jego opinii Polska została wepchnięta w rolę „żyranta” i „płatnika”, co nie przynosi korzyści Polakom.
Podczas swojego wystąpienia Braun wielokrotnie podkreślał potrzebę powrotu do suwerenności i niezależności Polski. – Tu jest Polska i Polska przede wszystkim dla Polaków – brzmiało hasło przewodnie. Zapowiedział również dążenie do wprowadzenia rządów prezydenckich jako sposobu na zapewnienie większej stabilności i skuteczności w podejmowaniu decyzji.
Wspomniał o szerzących się w Polsce gangach ze wschodu. – Z powodu importu przestępczości zorganizowanej ukraińskiej i gruzińskiej bezpieczeństwo Polaków jest na niskim poziomie – mówił.
Zapewnił, że jako prezydent będzie walczył z ideologią LGBT czy Światową Organizacją Zdrowia. – Nie pozwolę na to, by monopol WHO, NFZ i izb lekarskich pozwalał na wprowadzanie w życie dzieci i młodzieży promowania postaw, które skutkują zaburzeniami samoidentyfikacji. To jest medycyna rzeźników, która namawia dzieci do samookaleczenia. Taka medycyna kwalifikuje się do denazyfikacji – mówił Braun.
– W szkołach propaganda dewiacji jest wprowadzana pod pretekstem dbałości o zdrowie. Temu położymy stanowczy kres. Polscy patrioci powinni odsunąć od władzy szaleńców i kłamców. Za komuny i za okupacji nie robiono takich rzeczy dzieciom, jak robi się za sprawą tęczowego ładu. To jest zbrodnia, a zbrodnie powinny być piętnowane – nie ma wątpliwości.
– Precz z komuną, precz z eurokomuną, precz z żydokomuną – podsumował kandydat na prezydenta,
Przed wieloma sklepami sieci handlowej Lidl będą organizowane protesty już w najbliższą sobotę 15 lutego. W artykule wyjaśniamy, dlaczego ludzie są oburzeni i co ma z tym wspólnego sanktuarium maryjne w Gietrzwałdzie.
Organizatorzy akcji skierowanej przeciwko Lidlowi sprzeciwiają się budowie centrum dystrybucyjnego w Gietrzwałdzie, które ma powstać w pobliżu tamtejszego sanktuarium maryjnego. Oburzeni są przekonani, że inwestycja naruszy powagę miejsca kultu i doprowadzi do degradacji środowiska.
Spór o halę Lidla w Gietrzwałdzie trwa od lat
Plany budowy centrum dystrybucyjnego Lidla w Gietrzwałdzie budzą kontrowersje od dłuższego czasu. Przeciwnicy inwestycji podkreślają, że obiekt miałby stanąć zaledwie kilkaset metrów od sanktuarium, które jest jednym z najważniejszych miejsc kultu maryjnego w Polsce. Objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie z 1877 roku to jedyne w kraju, które zostały oficjalnie uznane przez Kościół katolicki.
Zdaniem protestujących, budowa hali logistycznej może zakłócić duchowy charakter tego miejsca i negatywnie wpłynąć na środowisko. Aktywiści obawiają się również, że obiekt stanie się miejscem składowania odpadów, co – według nich – doprowadzi do degradacji krajobrazu Doliny Pasłęki, która jest obszarem chronionym.
Argumenty Lidla
Sieć Lidl stanowczo zaprzecza doniesieniom o składowaniu odpadów i podkreśla, że inwestycja ma służyć lokalnej społeczności, zapewniając nowe miejsca pracy. Centrum dystrybucyjne ma powstać na działce o powierzchni około 42 hektarów, znajdującej się na terenie dawnego PGR Łajsy w Gietrzwałdzie.
Mimo zapewnień Lidla, przeciwnicy planu nie składają broni. Organizowane są kolejne protesty, w tym planowane na 15 lutego pikiety pod sklepami sieci w całej Polsce.
Tematem budowy hali Lidla w Gietrzwałdzie zajęli się także politycy. 9 grudnia 2024 roku w Sejmie powołano Parlamentarny Zespół ds. Obrony Gietrzwałdu, którego przewodniczącym został Włodzimierz Skalik z Konfederacji. W jego skład weszło ośmiu posłów: czterech z PiS, trzech z Konfederacji i jeden z PSL-Trzeciej Drogi. Jak dotąd zespół nie wydał żadnej wiążącej opinii w sprawie.
Braun wśród przeciwników inwestycji Lidla
Wśród przeciwników inwestycji jest m.in. były wojewoda warmińsko-mazurski, który w okresie rządów PiS wstrzymał realizację projektu. Jednak we wrześniu 2024 roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Olsztynie uchyliło jego decyzję, otwierając drogę do dalszych prac.
Protesty przeciwko inwestycji wspiera także Konfederacja Korony Polskiej z Grzegorzem Braunem na czele. Polityk ten już wcześniej zachęcał do manifestacji – podobne akcje odbyły się 13 i 14 grudnia ubiegłego roku pod sklepami sieci Lidl.
Z artykułu dowiesz się, że:
Pikiety przeciwko Lidlowi odbędą się 15 lutego pod sklepami sieci w całej Polsce – protestujący sprzeciwiają się budowie hali dystrybucyjnej w Gietrzwałdzie
Kontrowersyjna inwestycja ma powstać kilkaset metrów od sanktuarium maryjnego, co według katolików naruszy powagę miejsca kultu i zagrozi środowisku
Lidl odpiera zarzuty, twierdząc, że inwestycja zapewni miejsca pracy i nie będzie miejscem składowania odpadów
Sprawa trafiła do Sejmu – powołano Parlamentarny Zespół ds. Obrony Gietrzwałdu, ale na razie nie wydał on oficjalnej opinii.
Grzegorz Braun był gościem na kanale Jana Pospieszalskiego. W rozmowie omawiano m.in. kwestię listu 16 filosemitów potępiających katolicką inicjatywę Brauna przeciwko fałszywym praktykom żydowskiej sekty Chabad Lubawicz, które z irracjonalnych powodów są celebrowane w Sejmie.
Sekta, jak się okazuje, posiada duże wpływy nie tylko w rządzie, ale też w środowiskach medialnych. Braun podkreślił, że mimo wielkich chęci, nie udało się nikomu postawić mu jakichkolwiek zarzutów w tej sprawie. Poruszono też postawę Konfederacji.
– Ruszyła wtedy kolejna w moim życiu, ale trzeba przyznać, chyba dość bezprecedensowa nagonka i te „wyroki śmierci cywilnej” zostały na mnie po raz kolejny rozpisane, ogłoszone. I były to nawoływania na najwyższym szczeblu. Korespondowali marszałek Sejmu z ministrem… – mówił Grzegorz Braun, na co wtrącił się Jan Pospieszalski.
– No nie, no pamiętamy. Odbieranie… Odbieranie pensji, odbieranie tego, odbieranie immunitetu, wszystkiego – przypomniał Pospieszalski.
– A no to prześledź, kto głosował „za”. Siedem razy, bo siedem zarzutów. I Wysoka Izba musiała siedem razy guzik nacisnąć w tej sprawie, rączkę podnieść, kto zechciał. Więc zobacz, kto głosował „za”. I zobacz, że nie ma najmniejszej przesady w moim stwierdzeniu o… o istnieniu szerokiej koalicji chanukowej w polskim życiu publicznym od prawej do lewej – stwierdził Braun.
– A to, że to są ci sami ludzie, którzy też naciskali guzik za zamordyzmem covidowym, za wpychaniem Polski w wojnę, antagonizowaniem z wszystkimi sąsiadami, za podległością eurokołchozowi, to są fakty. Za zielonymi ładami, wszyscy to opierali – podkreślił lider KKP.
Potem prawicowy kandydat na prezydenta ocenił, iż „Chanuka jest tu pewnym papierkiem lakmusowym”. Pospieszalski wówczas pokazał głosowanie przeciwko Braunowi. Z PiS 31 posłów się wstrzymało od głosowania, a 1 wstrzymał się od głosu. Reszta z PiS była za ukaraniem Grzegorza Brauna.
Z KO nie głosowało 4 posłów. Reszta była za ukaraniem. Tak samo Polska 2050 i Lewica.
W przypadku Konfederacji natomiast nie głosowało trzech posłów. W pozostałych przypadkach połowa była za ukaraniem, a druga połowa przeciw.
– No to chłopcy, przepraszam, panowie, twoi towarzysze walki z Konfederacji zachowali się jak trzeba w tej sytuacji – przekonywał Pospieszalski.
Po chwili ciszy, Braun odpowiedział, że „bardzo się cieszę, tak”.
– Bardzo się cieszę, że nastąpiło jakieś po wstępnych, niekontrolowanych odruchach, ataku paniki u niektórych, że nastąpiło jakieś otrzeźwienie. Bardzo się cieszę, ale wiesz… Chciałem jedną rzecz odnotować. Że rok minął, a ja ciągle nie siedzę – podkreślił lider KKP.
– Pamiętasz, że ogłoszono to wtedy w takim trybie, że ja już w ogóle jestem skazany. Już ten wyrok medialny, lincz został wykonany pospołu przez media lewackie i prawackie głównego ścieku. Znowu trzeba powtórzyć i przez „Gazetę Wyborczą”, i przez „Gazetę Polską”. Ten szeroki ruch potępienia – mówił Grzegorz Braun.
My go znamy jako bardzo dobrego człowieka, w takich zwykłych relacjach ze zwykłymi ludźmi.
Że on ma sam bardzo głębokie poczucie prawdy, on mówi zawsze prawdę, to my to wiemy.
Grzesiek miał taką jedną cechę, odróżniającą go od jego rodzeństwa i kuzynów, że wypytywał.
Rozmowa z Rodzicami Grzegorza Brauna
Kazimierz Braun: … po roku, kiedy już tutaj jakoś stabilizowaliśmy się, byliśmy blisko kupna tego domu, Grzegorz powiedział, że on wraca do Polski obalić komunizm. Po prostu tak.
Zofia Braun- Reklewska: … ja to bardzo pamiętam, to była poważna rozmowa, czy zostajesz z nami? Nie, ja wracam do Polski, nie będę z wami w tym „buflu” siedział. Dokładnie tak powiedział, nie będę z wami w tym „buflu” siedział, wracam walczyć o Polskę.
I wracając do Grzegorza, bo mówimy o Grzesiu, to właśnie to szaleństwo rodzinne… Tak, szaleństwo patriotyczne jest głęboko osadzone w Grzesiu. Ja je bardzo szanuję, ale mówię szaleństwo w tym sensie, że on się ogromnie naraża. Każdego dnia przecież…
Korzenie
Kazimierz Braun: Zofia to jest stara szlachecka, polska, sandomierska tradycja, Reklewscy herbu Gozdawa. A od strony matki również Wasiutyńscy z Podola, też herbowa szlachta. To trzeba powiedzieć. Czyli ziemiaństwo. Ziemiaństwo, ziemiaństwo.
Ojciec Zofii, Wincenty Reklewski miał wielki majątek, tu można podać od razu taką ciekawostkę, to był wielki majątek, 4 tysiące hektarów, pól i lasów. W Polsce centralnej to był duży majątek. Sandomierskie.
Jeden z bardzo nielicznych majątków, nie obłożony żadnymi długami. On był wielkim, wspaniałym gospodarzem, specjalistą, zresztą po studiach rolniczych. I ojciec Zofii został w 1939 roku, 27 grudnia zamordowany przez czerwonych bandytów, kiedy stanął w obronie proboszcza swojej parafii w Waśniowie.
Zofia Braun – Reklewska: Urodziłam się pomiędzy ziemiaństwem, a poniewierką powojenną, po reformie rolnej. No właśnie, poczekaj, pozwól mnie powiedzieć. Tak, urodziłam się w ziemiańskiej, bogatej, dostatniej rodzinie, ale ja tego nigdy nie zaznałam, bo ja urodziłam się we wrześniu 1939 roku.
Kazimierz Braun: W roku 1752 do Lwowa przyjechało dwoje Austriaków, Teresa i Baltazar Braun. To było małżeństwo, małżeństwo katolickie. Osiedlili w wielkiej Polsce w pięknym mieście Lwowie. Jest w księgach parafialnych lwowskich, są kolejne śluby, chrzty, pogrzeby.
Sławomir Mentzen, Grzegorz Braun oraz Krzysztof Bosak. / foto: PAP/Pixabay (kolaż)
Akurat gdy zasiadałem do pisania tego tekstu, kilku polityków Konfederacji ogłosiło usunięcie z jej szeregów Grzegorza Brauna, acz złożyli dopiero wniosek o jego usunięcie. Oczywiście establiszment Konfederacji zna skład sądu partyjnego i prawdopodobnie nawet wynik głosowania nad wykluczeniem. Czy Konfederacja musiała się rozpaść?
Moim zdaniem rozpad ten był tylko kwestią czasu. Od samego początku w tym ciekawym projekcie politycznym zarysowały się dwa wykluczające się stanowiska. Grzegorz Braun i Janusz Korwin-Mikke postawili sobie za cel zbudowanie stronnictwa antysystemowego, które dzięki zjednoczeniu różnych środowisk będzie mogło przekroczyć magiczną barierę 5 proc., zasiąść w Sejmie i prezentować urbi et orbi program polskiego antysystemu, nie licząc na to, że w szybkim czasie partia ta przejmie w Polsce władzę.
Stawiając na to, że jest to możliwe dopiero po kompletnym załamaniu się rządzących elit, złośliwie zwanych przeze mnie mianem „elitki infantylno-agenturalnej” (złośliwość nie wyklucza trafności). Ruch Narodowy i część działaczy środowiska korwinistycznego również dążyła do powstania zjednoczonego stronnictwa skupiającego wszystkie siły antysystemowe, także w celu przekroczenia 5 proc. i wejścia do polityki sejmowej, aby na podstawie tego potencjału doszlusować do istniejącego establishmentu i stać się częścią elitki infantylno-agenturalnej.
Dr Sławomir Mentzen stworzył dobrą, obrazową wizualizację, mówiąc o „wywracaniu stolika”, którą jego przeciwnicy szybko przekuli w formułę „dosiadania się do stolika”. Tak, partię antysystemową można zbudować albo w celu obaleniu systemu, albo w celu wymuszenia na partiach systemowych posunięcia się w celu zrobienia miejsca dla nowego uczestnika.
Obydwa te projekty były zbieżne do wyborów parlamentarnych, w których Konfederacja osiągnęła 5 proc., przekroczyła próg wyborczy i rozsiadła się w fotelach sejmowych. Od tego momentu drogi obydwu grup zaczęły się intensywnie rozchodzić. Jedni chcieli wespół z PiSem tworzyć koalicję rządową, co się nie udało z powodu zbyt słabego wyniku i PiS, i Konfederacji. Inni chcieli mieć wejście do Sejmu, aby tutaj przygotowywać nowy Spisek Prochowy. Drogi poczęły się dramatycznie rozchodzić, przy czym powoli następowała zmiana układu sił.
Środowisko „korwinistyczne” zostało przejęte przez duet dr Sławomir Mentzen i Przemysław Wipler, w dziwnych okolicznościach z Ruchu Narodowego odszedł Robert Winnicki i zastąpił go mało samodzielny politycznie Krzysztof Bosak. Janusz Korwin-Mikke został usunięty. W tej sytuacji stanowisko konsekwentnie antysystemowe podtrzymywał Grzegorz Braun (i jego Korona).
Jarosław Kaczyński powiedział kiedyś publicznie, że PiS mogłoby współtworzyć rząd z Konfederacją, ale bez Grzegorza Brauna, bo ten jest prorosyjski (a było to jeszcze przed akcją z gaśnicą). To rzecz oczywista, o której wie Kaczyński, wiedzą o tym również Mentzen, Bosak i Braun. Wiem o tym również ja i każdy w miarę ogarnięty obserwator polskiej rzeczywistości politycznej. Wtedy zrodziła się zrazu niejasna, ale potem coraz bardziej wyrazista myśl o rozwodzie między Koroną Brauna a resztą Konfederacji. Rozmawiałem z Grzegorzem Braunem już po tej wypowiedzi Kaczyńskiego i on już wtedy wiedział, że decyzja o przygotowaniu papierów rozwodowych została podjęta i jedyny problem stanowił wybór terminu ich wysłania pod jego adres zameldowania.
Establishment Konfederacji zastanawiał się długo, kiedy i w jakich okolicznościach pozbyć się Brauna. Dać mu odejść samemu? Wypchnąć go? Wyrzucić dyscyplinarnie, jak JKM? Oczywiście nad tym samym zastanawiał się też i Grzegorz Braun: czekać na pozew? Szukać dowodów zdrady, rzucić papierami i odejść z krzykiem? A może zdradzić samemu w najbardziej dogodnych okolicznościach?
Osobiście uważałem, że Grzegorz Braun nie powinien był zgłaszać swojej kandydatury w wyborach prezydenckich, lecz czekać spokojnie na porażkę wyborczą Sławomira Mentzena (którą cały czas prognozuję, gdyż sondaże początkowe w kampaniach prezydenckich rzadko pokrywają się z końcowym wynikiem), po czym zażądać rewizji parytetów i przywództwa. Miało to jednak tę wadę, że w razie dobrego wyniku Mentzena sytuacja Korony Brauna stałaby się tragiczna. Gdyby Mentzen utwierdził swoją pozycję, to Braun nie zostałby wyrzucony, lecz (jak przypuszczam) wbrew umowie koalicyjnej zostałby pozbawiony jedynek w wyborach do Sejmu.
Establishment Konfederacji dobrze zna siły i słabości swojego koroniarskiego koalicjanta: jedno wybuchowe nazwisko, za którym podąża całkiem liczna grupa szczerych i oddanych entuzjastów plus stosunkowo słabo zbudowana struktura terenowa partii. Po przełożeniu tego na język politycznych możliwości wygląda to następująco: możliwość zrobienia dobrego wyniku w wyborach prezydenckich, gdzie wyborcy głosują na nazwiska i niepewność zebrania podpisów w wyborach sejmowych, gdzie podpisy trzeba zebrać w połowie okręgów. Co więcej, wybory prezydenckie to najlepsza szansa, aby na entuzjazmie zbudować struktury terenowe pod przyszłe wybory parlamentarne.
Establishment Konfederacji wielokrotnie publicznie upokarzał Grzegorza Brauna, choćby ogłaszając możliwość przeprowadzenia „prawyborów”, w których elektorat miał mieć możliwość wybrania na kandydata Mentzena lub Bosaka, a gdyby komuś ten wybór nie pasował, to Bosaka lub Mentzena.
Chowano go dosłownie w szafie, aby nie przeszkadzał Mentzenowi w walce o centrowy elektorat tik-tokowy z Polską 2050, który nie lubi politycznej wyrazistości. Establishment partyjny zakładał, że Braun da się dopchnąć do muru i zmarginalizować albo odejdzie. W obydwu wypadkach by go już właściwie nie było.
Ogłaszając swój start w wyborach prezydenckich, Grzegorz Braun postawił na jedną kartę całą swoją przyszłą karierę polityczną. Albo zrobi wynik, który zapewni Koronie polityczną samodzielność, albo zejdzie ze sceny politycznej. Tymczasem establishment Konfederacji szykuje nową kampanię tik-tokową, aby zapolować na elektorat Polski 2050.
Przy okazji konferencji przeciwko robieniu z Polaków katów Żydów i umniejszania cierpienia i ludobójstwa Polaków w trakcie niemieckiej okupacji Grzegorz Braun dopiekł pracownikom medialnym największych stacji i tytułów. Lider Konfederacji Korony Polskiej (KKP) zauważył, że na co dzień wypisuje się o nim wszystko co najgorsze i próbuje pytać wiele osób na jego temat, natomiast gdy jest dostępny, ci nie mają do niego żadnych pytań.
– Jakie to ciekawe. Zjawiam się tutaj, w sali paździerzowej Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej po tym, jak przetoczył się przez media i jeszcze chyba się nie dotoczył kolejny festiwal insynuacji, kłamstw, manipulacji z moim nazwiskiem odmienianym przez różne przypadki – powiedział Grzegorz Braun.
– Wy, funkcjonariusze frontu ideologicznego, którzy się nazywacie dziennikarzami i realizujecie leninowską wytyczną o organizatorskiej funkcji prasy, jakie to ciekawe, że możecie kłamać, insynuować przez całe doby na mój temat. Że moje nazwisko jako złego Polaka, złego katolika i generalnie czarny charakter wyświetla się na waszych stronach, ciągle jeszcze się wyświetla. A dzisiaj nie macie do mnie żadnych pytań – stwierdził lider KKP.
Powtórzył następnie „jakie to ciekawe i jakie łajdackie”.
– Jakie łajdackie, szanowni państwo. I my się tutaj nie uskarżamy, bo psy szczekają, a Konfederacja Korony Polskiej jedzie dalej. Ale wy, szanowna publiczności, rozstańcie się z wszelkimi złudzeniami na temat mediów reżimowych i deklaratywnie niezależnych w Polsce – ocenił Braun.
– Tak to właśnie wygląda. Na nasz temat można kolportować dowolne kłamstwa, ale w naszą stronę dzisiaj nie pada tutaj na tej konferencji prasowej, otwartej przecież dla wszystkich, nie pada jedno pytanie. Chociażby takie bardzo zwięzłe, „czy pan potwierdza, czy zaprzecza, że jest wielbłądem?” Ja wtedy może wyciągnę świadectwo od biegłego weterynarza i wszystko się wyjaśni – zażartował Braun.
– Ale nikt nie pyta. Dziękujemy – podsumował lider KKP Grzegorz Braun.
Grupa szesnastu publicystów i historyków opublikowała swoiste potępienie akcji bilbordowej „Chanuka czy Boże Narodzenie”
Panowie napisali we wstępie do swojej deklaracji „czujemy się w obowiązku przypomnieć parę podstawowych faktów religijnych i historycznych”.
Niestety, uczynili to bardzo wybiórczo z dodatkiem niemałej porcji fałszu.
Pierwszy punkt ich oświadczenia zaczyna się słowami „Chrystus Pan obchodził święto Chanuki (por. J 10,22-23), co powinien wiedzieć każdy katolik…”
Warto podkreślić, że właśnie w tym dniu i w tych okolicznościach żydzi podjęli dwukrotnie próbę schwytania Jezusa w celu zamordowania Go. „I znowu Żydzi porwali za kamienie, aby Go ukamienować”. „I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk”.
Oczywiście nie z powodu palenia przez siebie Chanuki, ale za słowa Chrystusa: „Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mi nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu”
W apelu szesnastu znalazły się zdania zawierające mieszaninę fałszu, prawdy i… hagady
W punkcie drugim piszą: „Nie zmienia to faktu, że obchodzenie uroczystości Poświęcenia Świątyni przez Żydów zasługuje na szacunek, tym bardziej, że Kościół zawsze uważał, że Żydzi praktykując swą religię pozostają świadkami Prawdy chrześcijaństwa, prawdziwości obietnic mesjańskich, które Chrystus wypełnił, i aktów historii Zbawienia, które poprzedziły Narodzenie Pańskie”.
„Zasługuje na szacunek”. Oczywiście. Nikt nie zakłóca żydowskich obrządków dokonywanych w ich Świątyniach czyli w synagogach lub prywatnych pomieszczeniach. Sprzeciw budzi celowa demonstracja żydowskich obrządków w urzędach państwowych i w miejscach publicznych.
Apelowiczom oraz zwiedzonym należy zwrócić uwagę, że Żydzi, którzy demonstrują takie zachowania w miejscach publicznych nie urodzili się w Polsce, a ich przekonania to dwa kompasy: syjonizm i talmudyzm. Ponadto używającym sformułowania „realizacji dobra wspólnego” należy zadać pytanie: na czym polegała realizacja dobra wspólnego przez mniejszości narodowe: żydowską i ukraińską w II RP, bo jeżeli zdarzały się chlubne wyjątki to szybko tonęły w bagnie kolaboracji z Sowietami lub Niemcami.
Punkty 6 i 7 zawierają insynuację. Sygnatariusze piszą o aktach: agresji, wrogości i szerzeniu uprzedzeń oraz o czynnym sprzeciwie wobec zachowań, postaw i opinii, które dewastują życie publiczne, kulturę katolicką i oszpecają wizerunek Ojczyzny. Typowa żydowsko-lewicowa hagada.
____________________________________________
Stanowisko Grzegorz Brauna
Mocne, naprawdę mocne. Ta kolejna próba przyprawienia mnie o śmierć cywilną – istny „mord rytualny” narzędziami publicystycznej manipulacji i insynuacji – w największym skrócie: poprzez mylące i kontrfaktyczne kojarzenie kultu Talmudu (rasistowskiego w teorii i ludobójczego w wielowiekowej praktyce) z religią Najświętszej Rodziny, a jednocześnie propagowanie ahistorycznej, sentymentalizującej wizji obecności Żydów w dziejach Polski (a la „Muzeum Polin”). Zdawać się już mogło, że w strategiach odsądzania mnie od czci i wiary trudno o jakieś nowe słowo – a oto doborowe grono zacnych skądinąd i autentycznie zasłużonych postaci ogłasza mnie ni mniej, ni więcej, złym Polakiem i złym katolikiem – listę sygnatariuszy (spośród których większość miałem niegdyś zaszczyt znać osobiście, z niektórymi przestawać na „Ty”) stanowczo polecam… Państwa w modlitwie.
O autorze: CzarnaLimuzyna
Wpisy poważne i satyryczne
=============================
mail:
Z tego co mi wiadomo to świecznik jaki zapalano w Świątyni nazywał się menora i był siedmioramienny, a ten chanukowy jest dziewięcio-ramienny
Bilbord Grzegorza Brauna oraz Grzegorz Braun. / Foto: screen YouTube/Grzegorz Braun (kolaż)
Metropolita łódzki kardynał Grzegorz Ryś potępił kampanię billboardową polskiego posła do Parlamentu Europejskiego Grzegorza Brauna podczas centralnych obchodów Dnia Judaizmu we Wrocławiu. Wcześniej ze skargą do kardynała zadzwonił rabin Michael Schudrich.
Braun wystartował z kampanią bilboardową przed ostatnimi Świętami Bożego Narodzenia. Na wielkich plakatach widzieliśmy m.in. grafiki – przedzielone symbolem gaśnicy – przedstawiające symbole żydowskiej chanuki i chrześcijańskiego Bożego Narodzenia. „Chanuka czy Boże Narodzenie? Europo! Wybór należy do ciebie!” – takie hasło widniało na billboardzie.
Do tej kampanii podczas XXVIII Dnia Judaizmu we Wrocławiu nawiązał kard. Ryś. Zdradził, że zadzwonił do niego rabin Schudrich, by się pożalić.
– Kiedy uczestniczyłem w Europejskim Spotkaniu Młodych w Tallinie na przełomie roku 2024/2025, zadzwonił do mnie rabin Schudrich, mówiąc o banerach, które pojawiły się w różnych miejscach Polski, podpisane przez jednego z naszych europarlamentarzystów. Sam widziałem te banery. Ten baner jest antyludzki, antyeuropejski, nie wiem, czy jest antysemicki, ale na pewno jest antychrześcijański. Jeśli ktoś po raz kolejny stawia taką ‘alternatywę’ w Europie, to robi rzecz niedopuszczalną – powiedział metropolita łódzki.
– Dwa tygodnie się zastanawiam, czy powiedzieć to, co chcę powiedzieć, ale chyba jednak trzeba – opowiedział o swoich rozterkach.
Według hierarchy stawianie takiej alternatywy w przestrzeni publicznej jest działaniem niedopuszczalnym i stoi w sprzeczności z oficjalnym nauczaniem Kościoła Katolickiego. – Nie wiem, w jaki sposób mielibyśmy obchodzić Boże Narodzenie, wykreślając Chanukę – dodał.
Postawę kardynała i rabina krótko w mediach społecznościowych skomentował sam Braun. „Najuprzejmiej dziękuję Eminencji za energiczne włączenie się w moją kampanię” – napisał prezes Konfederacji Korony Polskiej.
(Europoseł Grzegorz Braun. Fot. Aleksiej Witwicki / Forum)
Jeżeli rzeczywiście kampania prezydencka 2025 roku w Polsce odbędzie się z moim udziałem, to nie lękam się plebiscytu, którym będzie przesądzenie, czy moja rola, moja działalność publiczna, jest oceniana na tyle życzliwie, żeby rodacy wystawili mi promesę na dalszą działalność. Tego będzie dotyczył ten plebiscyt. To się rozstrzygnie w tych wyborach, jeżeli one się odbędą i jeżeli ja do nich przystąpię jako państwa kandydat na prezydenta Polski – powiedział w obszernym wywiadzie Grzegorz Braun. Europoseł przybliżył okoliczności – szczególnie te dotyczące kondycji Konfederacji – skłaniające go do podjęcia wyborczej rywalizacji o najwyższy urząd w państwie.
– Nie chcąc znaleźć się w bagnie i nie chcąc jednocześnie zawieść, nie chcąc zdradzić wyborców, sympatyków, działaczy, którzy na co innego liczyli i na co innego się umawiali – nie umawiali się na formację liberalną, centrową, z może nie tyle coraz częstszymi odchyleniami ku lewicy, ile coraz częstszymi przemilczeniami tego, co tak istotne dla prawicy; nie chcąc tej publiczności pozostawić w próżni politycznej, trzeba będzie podejmować decyzje – mówił Grzegorz Braun w wywiadzie dla kanału eMisjaTV.
Polityk zastrzegł, że jego powyższe uwagi dotyczące odejścia środowiska politycznego od deklarowanych idei i celów, nie dotyczy jedynie Konfederacji, lecz także Prawa i Sprawiedliwości, określanego przezeń konsekwentnie jako „łże-prawica”. Jej liderzy tęsknili bowiem od zarania za centrum sceny politycznej, nie chcąc przy tym dopuścić do odrodzenia się autentycznej prawicy. Stąd przybranie w pewnym momencie kostiumu patriotyczno-narodowego, dzięki trafnemu odczytaniu nastrojów i oczekiwań społecznych.
Z kolei, w ocenie Grzegorza Brauna, „Konfederacja, która miała być głosem i politycznym narzędziem antysystemu i prawicy pryncypialnej, ideowej, poszła na bardzo wiele kompromisów”. Nie były to zresztą ustępstwa wymuszone, lecz „wydumane” przez część dzisiejszych liderów tej formacji.
„Konfederacja odeszła od zmysłu politycznego”
Rozmówca Piotra Korczarowskiego wskazał, że zarysowany scenariusz wyborczy z datami dwóch tur 18 maja oraz 1 czerwca wcale nie musi dojść do skutku. – Nie wykluczam (…) jakichś działań pozaprawnych, bezprawnych, których przecież nie brakowało w poprzednich sezonach. A to pod pretekstem pandemii, a to wojny, bezprawie, więc niekonstytucyjna cenzura, gwałcenie wolności, praw podstawowych obywateli polskich – to było normą. Więc nie zdziwię się, gdyby ta norma utrwaliła się także w tych wyborach. Bezprawnie zostały przesunięte poprzednie. Jak zauważał pan profesor [Mirosław] Piotrowski, Andrzej Duda został bezprawnie prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej. Został wyłoniony w toku procedury, która nie spełniała konstytucyjnych i ustawowych kryteriów – ocenił polityk.
– Konfederacja Korony Polskiej oraz liczne środowiska i organizacje mnie osobiście życzliwe, a orientujące się politycznie w ostatnim czasie na kurs Konfederacji Korony Polskiej – jesteśmy przygotowani na każdy wariant. Jesteśmy gotowi do tego, żeby stawić czoła wyzwaniom i sprostać tej sytuacji, jakkolwiek by się ona nie rozwinęła i wewnątrz Konfederacji, i na polskiej, i na międzynarodowej scenie politycznej – zadeklarował.
Według diagnozy Grzegorza Brauna, Konfederacja [jako koalicja] „odeszła od zmysłów, a konkretnie od zmysłu politycznego, który był trafny, który prowadził w dobrą stronę”. – Moi szanowni koledzy pożeglowali, odpłynęli do centrum i – uwaga – dobrze się tam czują. Oni się w tym centrum odnaleźli i ja poza wszystkim innym nie chciałbym nikomu stawać na drodze do szczęścia, jakkolwiek kto opacznie może swoje szczęście pojmować – podkreślił.
– Cała ta prawica, która nie chce konserwować zastanego układu, która nie chce negocjować swojego kącika rezerwatu dla „polskich Indian” gdzieś tam w Eurokołchozie i gdzieś tam w tej Republice Okrągłego Stołu, która jest na poły dziś landem eurokołchozowym, na poły Republiką Banderowską, Ukropolem, Ukropolinem, stanem amerykańskim; nie chcemy, by była Republiką Sowiecką, Eurosowiecką, nie chcemy negocjować zakresu naszej suwerenności, wolności, niepodległości, nie chcemy wystawiać na ryzyko bezpieczeństwa narodowego i indywidualnego we wszystkich wymiarach. We wszystkich wymiarach – i w tym wymiarze geopolitycznym, militarnym i w wymiarze właśnie gospodarczym, żywnościowym, energetycznym, a wreszcie w wymiarze tożsamościowym. Tego wszystkiego nie jesteśmy skłonni negocjować z kimkolwiek poza narodem polskim, ale właśnie narodem polskim z tymi, którzy jeszcze chcą, by naród polski istniał; z tymi, którzy chcą być narodem polskim, a nie ludnością tubylczą landu euro-kołchozowego – wyliczał Grzegorz Braun.
W jego przekonaniu wymienione środowiska nie mają obecnie swojego reprezentanta pośród kandydatów do „dużego pałacu”.
„Nie lękam się plebiscytu”
Lider KKP podkreślił swoją, permanentnie okazywaną gotowość do rozmów w ramach Rady Liderów Konfederacji. Wskazał, że nigdy, wbrew obietnicom, nie został poddany rewaloryzacji parytet udziału reprezentantów poszczególnych ugrupowań w ramach tej koalicji – adekwatnie do aktualnego poparcia wyborców. Konfederacja nie zwołała zapowiadanego na jesień 2024 kongresu. Pominęła też prawybory – procedurę, która dobrze sprawdziła się w poprzedniej kampanii prezydenckiej.
– Wydarzyły się natomiast różne rzeczy, nie mające umocowania w regulaminowych, proceduralnych zasadach konfederackiego życia i współżycia. No więc, jeżeli coś nie przechodzi przez Radę Liderów, nie przechodzi przez kongres, nie jest poddane kryterium prawyborczemu, no to co to jest? To jest albo samowola, albo, co może jeszcze gorzej, zakulisowa kombinacja, w której jedni wysuwają roszczenie, a drudzy ulegają szantażowi wewnętrznemu – stwierdził lider Konfederacji Korony Polskiej.
– Mamy już rok 2025 i powtarzam, niektórym się zdaje, że lojalność, grzeczność, skłonność do pokojowego, koncyliacyjnego rozwiązywania problemów, że to wszystko słabość. Że to wszystko nic innego, tylko niezdolność do działania. No więc kto tak myślał, ten się myli – podkreślił.
– Ja nie boję się poddawać się kryterium i nie boję się być zmierzonym i zważonym. Nie lękam się osądu szerokiej publiczności ze szczególnym uwzględnieniem publiczności patriotycznej moich rodaków, „prawaków”, choć jak słyszę – nie tylko rodacy-prawacy mnie nie potępiają, a wręcz cenią sobie rozmaite, powiedzmy, akcje w moim wykonaniu. „Zjednoczony front gaśnicowy” jest na pewno znacznie szerszy niż tylko nasze, z całym szacunkiem, prawackie bańki – diagnozował.
– I jeżeli rzeczywiście kampania prezydencka 2025 roku w Polsce odbędzie się z moim udziałem, to nie lękam się plebiscytu, którym będzie przesądzenie czy moja rola, moja działalność publiczna, czy jest oceniana na tyle życzliwie, żeby rodacy wystawili mi promesę na dalszą działalność. Tego będzie dotyczył ten plebiscyt. To się rozstrzygnie w tych wyborach, jeżeli one się odbędą i jeżeli ja do nich przystąpię jako państwa kandydat na prezydenta Polski – zadeklarował Grzegorz Braun.
Na koniec polityk najpierw twierdząco odpowiedział na pytanie o własną zdolność do ewentualnego przewodzenia KKP jako zupełnie samodzielnego bytu politycznego, a następnie szeroko to uzasadnił.
– W odróżnieniu od innych ja nie chcę być sam i niepodzielnie „królem dżungli”. Ja nie chcę, szanowni Państwo, „robić Polski” po to, żeby była tylko po mojemu, dla mnie i na moją modłę. Bo Polska jest projektem, chwała Bogu, szerszym, większym – jest państwem politycznego narodu wolnych Polaków, chwała Bogu już ponad tysiąc lat. W tym roku świętujemy tysięczną rocznicę pierwszych koronacji, których by nie było, gdyby nie wcześniejsze wysiłki i praca poprzednich pokoleń. I szanowni Państwo, ja zbyt dobrze znam tę piękną historię, żeby popadać w jakieś szkodliwe urojenie, że przyszłość i szczęście Polski w tym leży, żeby akurat moja partia, moje politbiuro miały w ręku wszystkie sznurki i wszystkie komórki do wynajęcia, do obsadzenia – argumentował.
– Polska jest zbyt duża, zbyt piękna w czasie i przestrzeni, żeby miała być redukowana do formatu osobowości jednego tylko gracza politycznego. Więc nie mając takich urojeń i nie planując uzurpacji, tak jestem w pełni przygotowany wraz z moimi towarzyszami z Konfederacji Korony Polskiej do skutecznego wejścia do akcji i przeprowadzenia wszystkich formalności niezbędnych do tego, żeby ta kampania na polskiej scenie politycznej nie mogła się wydarzyć bez naszego istotnego udziału. Na to jesteśmy gotowi, ale zapraszam do szerokiej współpracy – zachęcał Grzegorz Braun.
… nie chcąc znaleźć się w bagnie i nie chcąc jednocześnie zawieść, nie chcąc zdradzić wyborców, sympatyków, działaczy, którzy na co innego liczyli i na co innego się umawiali…
Nie umawiali się na formację liberalną, centrową, z może nie tyle coraz częstszymi odchyleniami ku lewicy, ile coraz częstszymi przemilczeniami tego, co tak istotne dla prawicy. Nie chcąc tej publiczności pozostawić w próżni politycznej, trzeba będzie podejmować decyzje.
Konfederacja, która miała być głosem i politycznym narzędziem anty-systemu i prawicy pryncypialnej, ideowej poszła na bardzo wiele kompromisów. Moim zdaniem zresztą bynajmniej niewymuszonych przez okoliczności, bynajmniej niewymuszonych to były raczej kompromisy wydumane przez niektórych liderów naszej formacji. No właśnie naszej czy już nie naszej, jako jeden ze współzałożycieli konfederacji, tamtej konfederacji roku 2019-2020.
Co do Konfederacji, to jest być może ostatni moment, w którym można jeszcze uratować ją przed nią samą.
Konfederację trzeba uratować także i przed nią samą, ponieważ Konfederacja odeszła od zmysłów, od konkretnie zmysłu politycznego, który był trafny, który w dobrą stronę prowadził. I kiedyś my konstytuowali Konfederację.
Teraz zaś moi szanowni koledzy pożeglowali, odpłynęli do centrum i uwaga, dobrze się tam czują. Oni się w tym centrum odnaleźli…
Wyjaśnienia Grzegorz Brauna
…nie mogę zlekceważyć mojego obowiązku działania na prawicy. Tej prawicy, która jest jednoznaczna w swoim przywiązaniu do wolności, suwerenności, bezprzymiotnikowych wartości, jest przywiązana i do bezpieczeństwa życia ludzkiego i bezpieczeństwa narodowego, ostrości konturu granic, jest przywiązana do jednoznacznego pojmowania sprawy bezpieczeństwa życia ludzkiego, zdrowia, pomyślności, której być nie może bez dobrego gospodarowania, prosperowania, a więc mówiąc krótko, cała ta prawica, która nie chce konserwować zastanego układu, która nie chce negocjować swojego kącika rezerwatu dla polskich Indian gdzieś tam w Eurokołchozie i gdzieś tam w tej Republice Okrągłego Stołu, która jest na poły dziś Landem Eurokołchozowym, na poły Republiką Banderowską, Ukropolem, Ukropolinem, Stanem Amerykańskim, nie chcemy by była Republiką Sowiecką, Eurosowiecką, nie chcemy negocjować zakresu naszej suwerenności, wolności,) niepodległości, nie chcemy wystawiać na ryzyko bezpieczeństwa narodowego i indywidualnego we wszystkich wymiarach, we wszystkich wymiarach i w tym wymiarze geopolitycznym, militarnym i w wymiarze właśnie gospodarczym, żywnościowym, energetycznym, a wreszcie w wymiarze tożsamościowym.
Tego wszystkiego nie jesteśmy skłonni negocjować z kimkolwiek poza narodem polskim, poza narodem polskim, no ale właśnie narodem polskim z tymi, którzy jeszcze chcą, by naród polski istniał, z tymi, którzy chcą być narodem polskim, a nie ludnością tubylczą Landu Eurokołchozowego.
No i tych wszystkich nie możemy zostawić bez kandydata, prawda?
Nie możemy zostawić bez kandydata w wyborach prezydenckich, bo szanowni państwo nie ma próżni w przyrodzie i jeśli nie wystąpi realny kandydat, to ta próżnia chwilowa zostanie natychmiast zagospodarowana przez trolli, awatary, przez rozmaite kreacje realizujące model operacji trust i tego ryzyka ja osobiście nie jestem skłonny podejmować, dlatego jestem dziś gotów na każdą okoliczność. A jakie będą te okoliczności? No to jutro nam, jutro nam pokaże, pokaże nam Kancelaria Sejmu zwołując ewentualną kolejną konferencję prasową, czy własną marszałka, czy też może z przedstawicielami Państwowej Komisji Wyborczej. Zobaczymy jak tam wystąpią przedstawiciele tych najwyższych organów władzy Rzeczpospolitej.
– Precz z zielonym ładem, precz z niebieskim ładem, precz z paktem migracyjnym, precz z tęczowym ładem, precz z podżeganiem do wojny. A tym wszystkim jest euro kołchoz – mówił podczas konferencji prasowej w Sejmie RP europoseł Grzegorz Braun (Konfederacja).
Polityk w mocnych słowach odniósł się do sprawy „drenowania” polskich rolników przez Brukselę.
– Lepiej, po stokroć lepiej, żeby Polak był gospodarzem u siebie na swoim. Po stokroć lepiej wie polski gospodarz, jak uprawiać ziemię, jak prowadzić działalność, którą prowadzili jego ojcowie i pradziadowie – podkreślił Braun, po czym przypomniał, że nawet za okupacji niemieckiej nie było takich sytuacji, jakie są w Unii Europejskiej. Chodzi m. in. o narzucanie przez Brukselę polskiemu rolnikowi, w jakim standardzie ma on hodować swoje zwierzęta. – Nawet w Generalnym Gubernatorstwie nie było tak, żeby każde bydlątko w zagrodzie musiało mieć niemiecki „Ausweis”. A dzisiaj tak jest – zaznaczył.
Zapytany o konkurencję między polskimi a ukraińskimi rolnikami europoseł odpowiedział: „Jaka konkurencja? Tu nie ma żadnego konkurowania. Tu jest nieuczciwa konkurencja, ponieważ polski rolnik jest dociskany wyśrubowanymi normami, których producent – notabene najczęściej nie Ukrainiec, tylko jakaś globalna korporacja, która wykupiła tam ziemię i realizuje swój duży projekt – spełniać nie musi i nie zamierza. To nie jest wolna konkurencja”.
– To jest konkurencja tak nieuczciwa, że polski rolnik ma zniknąć i widzimy to na wybranych przykładach. W Łódzkiem sąd wydał w ostatnim czasie wyrok nakładający na polskiego rolnika karę, powyżej 100 tysięcy złotych za to, że trzyma świnie i to w większej ilości. I sąd wprawdzie stwierdza, że to nie jest nielegalne, ale ponieważ wieś straciła charakter rolniczy, to ten rolnik musi zapłacić wszystkim sąsiadom, którym walory swojskie, zapachowe i odgłosy chrumkania trzody chlewnej nie odpowiadają. Czy to jest świat, w którym chcemy żyć? Ja nie chcę żyć w takim świecie – podsumował Grzegorz Braun.
W poniedziałek pod siedzibą Sejmu odbywa się protest przeciwko skandalicznemu procederowi palenia chanuki przez żydów pod auspicjami przedstawicieli władz państwowych w Warszawie. Uczestnicy podkreślają, że nie może być zgody pomiędzy chanuką – świętem religii, która uznaje nas za podludzi – a Bożym Narodzeniem, które Polacy obchodzą w tym okresie.
Wśród innych przedstawicieli Konfederacji Korony Polskiej głos zabrał Grzegorz Braun. – Szczęść Boże wszystkim i niech się Pan Bóg zlituje nad wszystkimi, którzy – obarczeni dwojakimi deficytami, moralnymi albo intelektualnymi, nie wiedzą, nie chcą wiedzieć, odrzucają fakty historyczne, polityczne, albo wiedzą, ale cierpią deficyt moralny i ich agenda jawnie deklarowana jest odmienna od agendy istotnie realizowanej – niech się na nimi wszystkimi Pan Bóg zlituje – zaczął. – Niech się zlituje nad tymi, którzy przemieniają Sejm Rzeczypospolitej w jaskinię zbójców – dodał.
– Wybór jest dla nas, nie żydów, wedle tej fałszywej doktryny: służyć. Ale wiedzą Państwo, słowo sługa, może w polszczyźnie – zwłaszcza w staropolszczyźnie – mieć pewien majestat: dobra służba to coś pięknego – powiedział Braun. – Otóż, ta perspektywa jest przed nami nie żydami zamknięta, ponieważ my mamy służyć jak zwierzęta, jak bydło. I to nie jest wbrew pozorom specjalne odkrycie rabina Schneersona i jego wspólników– to jest ortodoksja Talmudu, to jest nauka szerzona przez dwa tysiące lat od kiedy odrzucony został Żłóbek i Krzyż Chrystusowy.
Jak wyjaśnił, „ci, którzy Go odrzucili, którzy Go nie uznali, uznali za stosowne kłamać, rozprzestrzeniać swoje kłamstwa na temat chrześcijaństwa i szerzyć wśród swoich pobratymców, wśród swoich dzieci, z pokolenia w pokolenie przekazywać tę straszną naukę o ludziach, nadludziach i podludziach – bydlętach”.
Poseł do europarlamentu wyraził przekonanie, że każdy, kto „bierze udział w tym rytuale, istotnie dokonuje takiego wyboru”. – Dobrze, żeby rozumiał, że dokonuje takiego wyboru. No i, szanowni państwo, warto odnotować kto tam dzisiaj i kto w minionych latach w tym rytualne uczestniczył i warto przy okazji najbliższej zapytać: po której stronie sam siebie sytuuje, jak siebie samego postrzega – czy zalicza się do nadludzi czy też aspiruje do tego, żeby być pożytecznym bydlęciem – pożytecznym w procederze wdeptywania w ziemię tych wszystkich, którzy ten dyktat i tę fałszywą alternatywę odrzucą – dodał.
Stwierdził, że wybór pomiędzy chanuką a Bożym Narodzeniem to „alternatywa wyłączająca”. – Nie można uzgodnić, pogodzić jednego z drugim. Nie można pogodzić naszego wzorca cywilizacyjnego – nie tylko w wymiarze religijnym, ale także w wymiarze politycznym, świeckim, ot na przykład taki luksus, którym się właśnie wedle naszego wzorca prawno-ustrojowego wszyscy mogą cieszyć, a to jest równość wobec prawa – nie można tego uzgodnić z doktryną o nadludziach i podludziach – mówił.
Mówca podkreślił, że jako politycy politycy w obronie standardu prawno-ustrojowego. My nie występujemy tutaj, szanowni państwo, wyłącznie w duchu religijnego uniesienia, choć nie byłoby w tym niczego złego. (…) My upominamy się tutaj dzisiaj, przed gmachem Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, który stał się siedliskiem propagatorów, wyznawców fałszywej doktryny, o standard prawno-ustrojowy, który jest nie do pogodzenia z tą teorią, której praktykę oglądamy w Gazie – kontynuował.
– To jest pytanie do państwa, do tu zebranych i do naszych rodaków: czy chcecie dla swoich dzieci przyszłości, która jest dziś udziałem dzieci w Gazie? Czy chcecie dla polskich dzieci takiego losu – losu niewolników, podludzi wydanych na łaskę i niełaskę żydowskich Übermenschów? I warto, żeby zadał sobie takie pytanie każdy poczciwy Polak, który jeszcze chce być Polakiem, a nie eurokołchoźnikiem, który jeszcze chce wolności, a nie niewoli – przekonywał Braun.
Wskazał, że wiele formacji politycznych mówi o niepodległości, ale „najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, że ani wolności, ani niepodległości, ani bezpieczeństwa być nie może tam, gdzie na piedestał jest wynoszony świecznik chanukowy.
– Czas najwyższy, żeby Polacy otrzeźwieli i zrozumieli, że nie da się koegzystować w duchu frazesu tolerancji ze zbójcami, z rozbójnikami, którzy przyszli po wszystko, przyszli po duszę i ciało, przyszli po majętność, ale żeby po nią sięgnąć, muszą najpierw dokonać pełnej demolki, pełnej dekonstrukcji polskiego ducha, polskiej świadomości, także polityczno-historycznej – powiedział Grzegorz Braun, wzywając do sprzeciwu wobec skandalicznego procederu palenia świec chanukowych w Sejmie.
XV Konferencja Prawicy Wolnościowej… pada pytanie jakie są możliwości dokonania zmian w Polsce.
Przytaczamy fragment, a trwająca 8 minutowa całość jest poniżej na filmie.
Pytanie z sali: Ja mam takie pytanie, ponieważ oglądałem kiedyś z panem wywiad, to dawno temu było, no i pytanie, dyskusja dotyczyła tego, że ciężko jest w Polsce dokonać jakichś konkretnych zmian, a nawet staje się to nierealne. No i na pytanie tam od pana dziennikarza, jaki jest plan, żeby coś w Polsce zmienić, to pan odpowiedział, że najlepszy byłby zamach stanu.
Grzegorz Braun: I nie mówię, że nie.
Pytanie: Natomiast czy po prostu zauważył pan inne możliwości dokonania tej zmiany?
Grzegorz Braun: Nie, proszę pana. Nie, po prostu na Polskę trzeba się zamachnąć. To znaczy, żeby ją mieć, to trzeba się nieźle zamachnąć. Trzeba przejawić wolę polityczną.
Wolę polityczną trzeba przejawić naród polski ze szczególnym uwzględnieniem jego elity. Ja tu jak mówię naród, to ja nie mówię o wszystkich mieszkańcach post PRL-u, wszystkich eurokołchoźnikach, tak, którzy nie chcą być już Polakami. To Bóg z nimi, Bóg z nimi.
Ale ci, którzy są dziś mniejszością we własnym państwie, naród polski polityczny musi przejawić swoją wolę. Pan Bóg różne rzeczy może dać, bo ma cuda w codziennej ofercie. Tylko trzeba przejawić wolę, trzeba po prostu zadeklarować się tego.
Pan Bóg od nas oczekuje. Czego ludziska chcecie? Chcecie Polski? No to powiedzcie. Chcecie dalej zjeżdżać po równi pochyłej, w nicość, w niebyt i jeszcze w takiej formie uwłaczającej, przykrej, deprawującej właśnie te dzieci, młodzież? No to wolna droga.
Pan Bóg generalnie daje ludziom to, czego chcą. Tylko muszą się wyraźnie zadeklarować. A wie pan co? Z tym zamachem stanu ciekawa rzecz. Gladiatora II oglądałem ostatnio. Mam zaległości już nieodwracalne, nie do nadrobienia, ale byliśmy z żoną po latach w kinie, bo kiedyś to ja z kina w ogóle nie wychodziłem…
…Gladiator to jest tęsknota za uczciwym Trepem, który to wszystko weźmie, skróci, wyrzuci, wywali nierządnych zboczeńców, którzy się rozsiedli na salonach władzy i zrobi porządek i da ludziom żyć. O tym to jest film. Oczywiście, że to jest film, którego tęsknota jest niejako poroniona i będzie jałowa, ponieważ to jest tam w opakowaniu frazesu republikańskiego, że tu jest to Cesarstwo zdegenerowane, a trzeba przywrócić panie prawdziwą demokrację.
No to w takie rzeczy to ja rzecz jasna nie wierzę. Ale biorąc poprawkę na to warto zauważyć, że wszyscy inni widzą bankructwo tego systemu.
„Uderz w stół, a nożyce się odezwą” – tak polski poseł do Parlamentu Europejskiego Grzegorz Braun skomentował nowy donos organizacji żydowskich do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Co tak oburzyło „starszych i mądrzejszych”? Jak zwykle kilka słów prawdy.
Na Grzegorza Brauna skargę złożył nie byle kto, bo przedstawiciele najbardziej wpływowych organizacji żydowskich na świecie tj. American Jewish Committee i European Jewish Congress. Syjonistom nie spodobało się to, że poseł Grzegorz Braun wytknął im obrzydliwy rasizm.
Dzień wcześniej Braun w parlamencie Europejskim dał krótkie przemówienie ws. wydarzeń w Amsterdamie, gdzie żydowscy kibole sprowokowali zamieszki, a Żydzi twierdzą, że to był „pogrom”.
„Chciałbym wyrazić moją wdzięczność dla wszystkich fanów piłki nożnej w Europie, którzy pokazali, że nie akceptują żydowskiego rasizmu” – mówił Braun.
„Izraelscy chuligani, którzy najechali Amsterdam w ubiegłym tygodniu, śpiewali „Dlaczego nie ma szkół w Strefie Gazy? Bo zabiliśmy wszystkie dzieci!” To ich piosenka. Dlatego wyrażam wdzięczność każdemu, kto potępia taką ekspresję żydowskiego rasizmu. Syjonizm to nazizm. Goje wszystkich krajów – łączcie się” – powiedział Grzegorz Braun.
Musiało to zagotować żydowskich aktywistów syjonizmu, bo już następnego dnia wystosowali pismo do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego, Roberty Metsoli, w którym wyrazili swoje oburzenie na Brauna i obsztorcowali Parlament Europejski, że nie zareagował odpowiednio, czyli nie potępił, nie przeprosił i nie wyrzucił Brauna za drzwi.
„Chcemy wyrazić nasze oburzenie antysemickim wystąpieniem i nawoływaniem do przemocy przez posła do Parlamentu Europejskiego Brauna podczas wczorajszej debaty na temat antyizraelskich i antyżydowskich zamieszek w Amsterdamie i wzywamy do ukarania go w najszerszym zakresie przepisów parlamentarnych” – napisali Daniel Schwammenthal, dytrektor AJC Transatlantic Institute i dr Ariel Muzicant, Prezydent European Jewish Congress.
„W swoich uwagach transmitowanych na żywo w Internecie i oglądanych przez cały świat poseł do Parlamentu Europejskiego Braun podziękował bandytom, którzy polują na Izraelczyków i Żydów na ulicach, zniesławił syjonizm jako nazizm i wezwał wszystkich Gojów na całym świecie do zjednoczenia się przeciwko Żydom.”
W powyższym zdaniu panów autorów zdecydowanie poniosła fantazja – poseł Braun mówił o żydowskim rasizmie i syjonizmie i dziękował za potępianie tych negatywnych zjawisk, a nie do jednoczenia się przeciwko Żydom, czy dziękowaniu jakimś bandytom.
„Chcemy także wyrazić nasze rozczarowanie faktem, że wiceprzewodniczący Zīle, który nadzorował debatę plenarną, nie potępił posła do Parlamentu Europejskiego Brauna. Zamiast tego po prostu powiedział „dziękuję” i przeszedł do następnego mówcy, jakby właśnie nie wydarzyło się nic niezwykłego. Kiedy poseł do Parlamentu Europejskiego wygłasza takie nienawistne uwagi, odpowiednią reakcją byłoby co najmniej wezwanie do porządku, jeśli nie wyrzucenie go z izby.”
Dalej panowie przytaczają argumentum ad Holocaustum i wspominają jakie złe rzeczy zrobił im Hamas, jednak nie przypominają, że w wojnie z Hamasem giną głównie palestyńskie kobiety i dzieci. Na końcu domagają się pilnej interwencji ws. posła Brauna.
„Społeczność żydowska w Europie zmaga się nie tylko z szokiem wywołanym masakrą Hamasu z 7 października, ale także z eksplozją antysemityzmu tutaj, na naszym kontynencie. Nasza cenna unia, nasze demokratyczne prawa i wartości zostały zbudowane na popiołach Holokaustu. Dlatego niezwykle istotne jest podjęcie natychmiastowych działań przeciwko temu nikczemnemu przejawowi antysemityzmu i podżegania w Europejskiej Izbie Demokracji. Z góry dziękujemy za zainteresowanie tą sprawą. Z niecierpliwością czekamy na Wasze przywództwo, które zajmie się tym incydentem ze zdecydowaniem, jakiego wymaga ochrona godności i wartości Parlamentu Europejskiego” – kończą swój list przedstawiciele organizacji żydowskich.
Żydowskie wojny i nacjonalizm jest dobry, a inne nacjonalizmy to samo zło, i potępiać można tylko te drugie.
Tu jest Polska, nie Bruksela, nie Berlin, nie inna planeta, tu jest Polska i Gietrzwałd, szanowni Państwo, to jest dobro rzadkie, to jest dobro narodowe!
Nie jest tak, że jak w hotelu, kto przyjedzie, zapłaci, bierze numer hotelowy i jest u siebie! Polska to nie jest hotel, to nie jest zajazd, to nie jest plac, który zagospodarować może każdy, kto przepłaci! Nie.
A w Polsce są takie szczególne miejsca, które są naszym dobrem narodowym. Dobrem, które, uwaga, nie do nas nawet należy! Nie do nas Polaków tego, żyjącego dzisiaj pokolenia.
To jest dobro wszystkich pokoleń Polaków i tych, które już są na tamtym świecie, i tych, które, daj Boże, jeszcze się tutaj urodzą. Nam nie wolno tego dobra rzadkiego, tego skarbu – wyjątkowego, niepowtarzalnego i nieodnawialnego skarbu – nie wolno nam go rozmienić na drobne!
Wizerunek Grzegorza Brauna został wykorzystany w oprawie kibicowskiej. Po raz pierwszy w historii fani jednego z polskich zespołów umieścili polityka Konfederacji na sektorówce.
Do tej nietypowej sytuacji doszło podczas meczu ŁKS-u Łódź z Ruchem Chorzów w ramach rozgrywek Betclic 1 ligi.
Aktywni spośród przyjezdnych, czyli w tym przypadku Ruchu Chorzów, przygotowali spektakularną oprawę, której głównym bohaterem był Grzegorz Braun.
Na sektorówce zaprezentowano polityka z gaśnicą, co jest niewątpliwie nawiązaniem go zgaszenia świec chanukowych przez Brauna w Sejmie. Na sektorówce widniał też przekreślony herb łódzkiego klubu.
Całość dopełniał wymowny napis „Szczęść Boże, ratuj się kto może!” – nawiązujący do słów często używanych przez polityka.
Oprawa została dodatkowo urozmaicona efektami specjalnymi. W kulminacyjnym momencie z gaśnicy przedstawionej na sektorówce wydobył się biały proszek, a całość okraszono efektownymi racami, które pojawiły się nad wizerunkiem europosła.
Kibice Ruchu i ŁKS-u mają tzw. „kosę”, a wykorzystanie wizerunku Brauna i „akcji” z chanuką akurat w Łodzi, czyli mieście mającym w przeszłości dość mocne związki ze społecznością żydowską, stanowi niekonwencjonalny sposób na wbicie „szpilki” rywalowi.
Ruch Chorzów supporters with their pyro show dedicated to Grzegorz Braun during their teams away game earlier today. You never see any mainstream politician get such praise from the football casuals. Is he running? #braun2025
Tomasz Sommer oraz Grzegorz Braun. / foto: screen Rumble
Europoseł Konfederacji Grzegorz Braun był gościem Tomasza Sommera. W programie redaktora naczelnego portalu nczas.info mówił między innymi o klimatystach, ale także o tym, jak premier Donald Tusk został wystawiony przez swych doradców.
Braun przekazał, że od rana podczas sesji Parlamentu Europejskiego „pod pretekstem powodzi, która pustoszy południową Polskę, ze szczególnym uwzględnieniem Śląska, także inne kraje, że pod tym pretekstem tutaj się odbyło czarne nabożeństwo, ponieważ wygłaszane były akty strzeliste wiary klimatystycznej”.
– Rozmaici szamani, zaklinacze deszczu, wygłaszali te akty wiary w to, że ta powódź właśnie dlatego, że za słabo, za mało jeszcze Zielonego Ładu, za mało Niebieskiego Ładu, jeszcze doładujemy i wtedy będzie nas deszcz słuchał i wody się rozstąpią, nawałnice ustaną – zrelacjonował.
– To naprawdę są groźni ludzie, ci, którzy tu urzędują – podkreślił.
Redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” przypomniał natomiast, że powódź przewidział prof. Piotr Kowalczak. W rozmowie z Sommerem autor książki „Zmiany klimatu” wyjaśnił, że „to po prostu wynika z tej zasady, że jeżeli minęło 30 lat, to trzeba poszukać tych fatalnych okresów, wtedy nam to wychodzi”.
– Natomiast nie kierowałem się tu żadną metodą naukową i po prostu to jest mój reumatyzm. Bardzo skuteczna rzecz, jak stary góral – powiedział prof. Kowalczak.
– Nieco ponad tydzień temu, jak go nagrywałem, to powiedział [prof. Kowalczak], że będzie ta powódź. Ja szczerze powiedziawszy nawet w to nie wierzyłem, a tu się okazało, że przepowiedział. Za to specjaliści obecni z IMGW, bo profesor Kowalczak też pracował w IMGW, nie przepowiedzieli i teraz nasz Tusk podobno jest zdenerwowany na nich, że mu nie przepowiedzieli – powiedział Sommer.
– Wystawili go! 13 w piątek mówił, że prognozy nie są określone, alarmujące. No i proszę Państwa, oczywiście można to potraktować jako dobry pretekst do beki z Donalda Tuska. I warto, ale jak się już pośmiejemy, to powinniśmy spoważnieć, dlatego że jeżeli premiera otaczają ludzie, którzy go wystawili do wiatru, a nawet do nawałnicy burzowej (…), skoro tutaj go zbriefowali w sposób tak całkowicie oderwany od rzeczywistości, no to co robią służby i jaka jest wiedza i wyobrażenia premiera o innych zagadnieniach odnoszących się do naszego bezpieczeństwa. I to już nie jest śmieszne, to jest po prostu groźne, to jest niebezpieczne – ocenił Braun.
W dalszej części programu europoseł Konfederacji odniósł się do wszechobecnej narracji, jakoby powódź, a przynajmniej jej skala, była spowodowana przez zmiany klimatu. – To jest wszystko brednia, to jest wszystko groźna, ponura brednia. Dawniej odbierano ludziom własność, odbierano ludziom wolność i wprowadzano cenzurę zamordyzm, wprowadzano ludobójcze praktyki pod pretekstem sprawiedliwości społecznej. To sprawiedliwość społeczna była tym króliczkiem, którego goniąc po drodze budowało się gułag, budowało się obóz socjalistyczny z naszym rzekomo najweselszym barakiem w tym obozie – powiedział Braun.
– Dzisiaj tym króliczkiem, którego się goni jest właśnie dogmat klimatyzmu, zeroemisyjność, redukowanie kwot dwutlenku węgla, handel tymi kwotami, czyli jak to pięknie definiuje przewielebny pan redaktor Stanisław Michalkiewicz, destylowanie pieniędzy z powietrza odbywa się właśnie pod takim pretekstem – dodał polityk.
Jak zwykle nadążający za kluczowymi zdarzeniami „Times of India” publikuje tym razem zadziornewyzwanie polskiego posła w Parlamencie Europy – Grzegorza Brauna.
W nietypowy dla siebie sposób, ale adekwatny do stylu kowbojskiej dyplomacji administracji amerykańskiej, w reakcji na wizytę pierwszego sekretarza USA – Anthony’ego Blinkena, pan Braun obcesowo, sprawnym angielskim, skierował pod adresem wizytującego mocne przesłanie:„Blinken, wracaj pan do domu! Spadaj! My tu nie chcemy pana. Polacy nie chcą płacić i umierać za wasze wojny. Panie Blinken, niech pan wyjeżdża do domu jak najprędzej. Bardzo dziękujemy”.
Wypowiedź posła Brauna nastąpiła po spotkaniu i konferencji prasowej Blinkena z ministrem Rarosławem Sikorskim. Ich rozmowy dotyczyły złagodzenia dotychczasowych ograniczeń w korzystaniu z zachodnich dostaw broni, co miałoby eskalować konflikt w głąb Rosji, przy całkowitym pominięciu skali reakcji symetrycznej.
Zachęta ze strony Sikorskiego do przyjęcia pocisków dalekiego zasięgu miałaby oznaczać zwiększenie potencjału obronnego Polski. Łącząc ten wątek z rzekomą chęcią uniknięcia bezpośredniego zaangażowania państw NATO w toczącą się wojnę, minister wykazuje zachowanie pozorów wstrzemięźliwości z równoczesnym dążeniem do zaangażowania Polaków w samobójcze uczestnictwo rozbrojonej armii polskiej i kompletnie bezbronnych milionów obywateli.
Szczególnym w tej sytuacji przypadkiem jest wypowiedź rozgorączkowanego nieodpowiedzialnie i nieadekwatnie do sytuacji (choć w randze generała) pana Waldemara Skrzypczaka. Jak niegdyś pewien działacz przywiązany do „maciejówki” na głowie, ten wieloletni żołnierz czasów pokoju powiedział, że Rosja, ośmielając się zaatakować Polskę, nie ma pojęcia, jak stojąca za nią potężna siła amerykańska jest w stanie „zdmuchnąć” Rosję daleko za Ural, kończąc z dotychczasowym kapitulanckim podejściem.
Pan generał najwyraźniej myli prawo do obrony z inspirowaniem prawa do ataku przeciwnika wielokrotnie potężniejszego i nowoczesnego, któremu jankesi stanąć oko w oko sami się nie ośmielą. Jako praktyczni wypuszczą innych na ring wojny, a sami pobawią się w sekundantów. Kiedyś rycerze, dziś żołnierze do zakutych głów należą; niegdyś — w szyszak, dziś — w ideologię.
Zwiększenie budżetu wojskowego Polski na rok 2025 do blisko 48 miliardów dolarów jest równoznaczne z podwyżką podatków i cięciami świadczeń socjalnych. Przeciek, że Blinken „przywiózł Polsce 6 miliardów dolarów na odbudowę Ukrainy” wskazuje raczej na koniec wojny, zaś, znając szczodrość Amerykanów, można te pieniądze potraktować jako łapówkę na poczet kolejnego majdanu w Polsce, a w najlepszym razie kredyt do spłacenia na 44,7% – czyli nie do spłacenia.
Doskonale wiadomo od dwóch lat, że Ukraina jest już podzielona na strefy wpływów należące do BlackRocka, więc wszelkie bajdy o polskim udziale w odbudowie powinny przypomnieć, jak do dnia dzisiejszego obietnice odbudowy Iraku zniknęły za horyzontem, którego zawsze broni zwarta i gotowa zbieranina sojusznicza.