„Uderz w stół, a nożyce się odezwą” – tak polski poseł do Parlamentu Europejskiego Grzegorz Braun skomentował nowy donos organizacji żydowskich do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Co tak oburzyło „starszych i mądrzejszych”? Jak zwykle kilka słów prawdy.
Na Grzegorza Brauna skargę złożył nie byle kto, bo przedstawiciele najbardziej wpływowych organizacji żydowskich na świecie tj. American Jewish Committee i European Jewish Congress. Syjonistom nie spodobało się to, że poseł Grzegorz Braun wytknął im obrzydliwy rasizm.
Dzień wcześniej Braun w parlamencie Europejskim dał krótkie przemówienie ws. wydarzeń w Amsterdamie, gdzie żydowscy kibole sprowokowali zamieszki, a Żydzi twierdzą, że to był „pogrom”.
„Chciałbym wyrazić moją wdzięczność dla wszystkich fanów piłki nożnej w Europie, którzy pokazali, że nie akceptują żydowskiego rasizmu” – mówił Braun.
„Izraelscy chuligani, którzy najechali Amsterdam w ubiegłym tygodniu, śpiewali „Dlaczego nie ma szkół w Strefie Gazy? Bo zabiliśmy wszystkie dzieci!” To ich piosenka. Dlatego wyrażam wdzięczność każdemu, kto potępia taką ekspresję żydowskiego rasizmu. Syjonizm to nazizm. Goje wszystkich krajów – łączcie się” – powiedział Grzegorz Braun.
Musiało to zagotować żydowskich aktywistów syjonizmu, bo już następnego dnia wystosowali pismo do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego, Roberty Metsoli, w którym wyrazili swoje oburzenie na Brauna i obsztorcowali Parlament Europejski, że nie zareagował odpowiednio, czyli nie potępił, nie przeprosił i nie wyrzucił Brauna za drzwi.
„Chcemy wyrazić nasze oburzenie antysemickim wystąpieniem i nawoływaniem do przemocy przez posła do Parlamentu Europejskiego Brauna podczas wczorajszej debaty na temat antyizraelskich i antyżydowskich zamieszek w Amsterdamie i wzywamy do ukarania go w najszerszym zakresie przepisów parlamentarnych” – napisali Daniel Schwammenthal, dytrektor AJC Transatlantic Institute i dr Ariel Muzicant, Prezydent European Jewish Congress.
„W swoich uwagach transmitowanych na żywo w Internecie i oglądanych przez cały świat poseł do Parlamentu Europejskiego Braun podziękował bandytom, którzy polują na Izraelczyków i Żydów na ulicach, zniesławił syjonizm jako nazizm i wezwał wszystkich Gojów na całym świecie do zjednoczenia się przeciwko Żydom.”
W powyższym zdaniu panów autorów zdecydowanie poniosła fantazja – poseł Braun mówił o żydowskim rasizmie i syjonizmie i dziękował za potępianie tych negatywnych zjawisk, a nie do jednoczenia się przeciwko Żydom, czy dziękowaniu jakimś bandytom.
„Chcemy także wyrazić nasze rozczarowanie faktem, że wiceprzewodniczący Zīle, który nadzorował debatę plenarną, nie potępił posła do Parlamentu Europejskiego Brauna. Zamiast tego po prostu powiedział „dziękuję” i przeszedł do następnego mówcy, jakby właśnie nie wydarzyło się nic niezwykłego. Kiedy poseł do Parlamentu Europejskiego wygłasza takie nienawistne uwagi, odpowiednią reakcją byłoby co najmniej wezwanie do porządku, jeśli nie wyrzucenie go z izby.”
Dalej panowie przytaczają argumentum ad Holocaustum i wspominają jakie złe rzeczy zrobił im Hamas, jednak nie przypominają, że w wojnie z Hamasem giną głównie palestyńskie kobiety i dzieci. Na końcu domagają się pilnej interwencji ws. posła Brauna.
„Społeczność żydowska w Europie zmaga się nie tylko z szokiem wywołanym masakrą Hamasu z 7 października, ale także z eksplozją antysemityzmu tutaj, na naszym kontynencie. Nasza cenna unia, nasze demokratyczne prawa i wartości zostały zbudowane na popiołach Holokaustu. Dlatego niezwykle istotne jest podjęcie natychmiastowych działań przeciwko temu nikczemnemu przejawowi antysemityzmu i podżegania w Europejskiej Izbie Demokracji. Z góry dziękujemy za zainteresowanie tą sprawą. Z niecierpliwością czekamy na Wasze przywództwo, które zajmie się tym incydentem ze zdecydowaniem, jakiego wymaga ochrona godności i wartości Parlamentu Europejskiego” – kończą swój list przedstawiciele organizacji żydowskich.
Żydowskie wojny i nacjonalizm jest dobry, a inne nacjonalizmy to samo zło, i potępiać można tylko te drugie.
Tu jest Polska, nie Bruksela, nie Berlin, nie inna planeta, tu jest Polska i Gietrzwałd, szanowni Państwo, to jest dobro rzadkie, to jest dobro narodowe!
Nie jest tak, że jak w hotelu, kto przyjedzie, zapłaci, bierze numer hotelowy i jest u siebie! Polska to nie jest hotel, to nie jest zajazd, to nie jest plac, który zagospodarować może każdy, kto przepłaci! Nie.
A w Polsce są takie szczególne miejsca, które są naszym dobrem narodowym. Dobrem, które, uwaga, nie do nas nawet należy! Nie do nas Polaków tego, żyjącego dzisiaj pokolenia.
To jest dobro wszystkich pokoleń Polaków i tych, które już są na tamtym świecie, i tych, które, daj Boże, jeszcze się tutaj urodzą. Nam nie wolno tego dobra rzadkiego, tego skarbu – wyjątkowego, niepowtarzalnego i nieodnawialnego skarbu – nie wolno nam go rozmienić na drobne!
Wizerunek Grzegorza Brauna został wykorzystany w oprawie kibicowskiej. Po raz pierwszy w historii fani jednego z polskich zespołów umieścili polityka Konfederacji na sektorówce.
Do tej nietypowej sytuacji doszło podczas meczu ŁKS-u Łódź z Ruchem Chorzów w ramach rozgrywek Betclic 1 ligi.
Aktywni spośród przyjezdnych, czyli w tym przypadku Ruchu Chorzów, przygotowali spektakularną oprawę, której głównym bohaterem był Grzegorz Braun.
Na sektorówce zaprezentowano polityka z gaśnicą, co jest niewątpliwie nawiązaniem go zgaszenia świec chanukowych przez Brauna w Sejmie. Na sektorówce widniał też przekreślony herb łódzkiego klubu.
Całość dopełniał wymowny napis „Szczęść Boże, ratuj się kto może!” – nawiązujący do słów często używanych przez polityka.
Oprawa została dodatkowo urozmaicona efektami specjalnymi. W kulminacyjnym momencie z gaśnicy przedstawionej na sektorówce wydobył się biały proszek, a całość okraszono efektownymi racami, które pojawiły się nad wizerunkiem europosła.
Kibice Ruchu i ŁKS-u mają tzw. „kosę”, a wykorzystanie wizerunku Brauna i „akcji” z chanuką akurat w Łodzi, czyli mieście mającym w przeszłości dość mocne związki ze społecznością żydowską, stanowi niekonwencjonalny sposób na wbicie „szpilki” rywalowi.
Ruch Chorzów supporters with their pyro show dedicated to Grzegorz Braun during their teams away game earlier today. You never see any mainstream politician get such praise from the football casuals. Is he running? #braun2025
Europoseł Konfederacji Grzegorz Braun był gościem Tomasza Sommera. W programie redaktora naczelnego portalu nczas.info mówił między innymi o klimatystach, ale także o tym, jak premier Donald Tusk został wystawiony przez swych doradców.
Braun przekazał, że od rana podczas sesji Parlamentu Europejskiego „pod pretekstem powodzi, która pustoszy południową Polskę, ze szczególnym uwzględnieniem Śląska, także inne kraje, że pod tym pretekstem tutaj się odbyło czarne nabożeństwo, ponieważ wygłaszane były akty strzeliste wiary klimatystycznej”.
– Rozmaici szamani, zaklinacze deszczu, wygłaszali te akty wiary w to, że ta powódź właśnie dlatego, że za słabo, za mało jeszcze Zielonego Ładu, za mało Niebieskiego Ładu, jeszcze doładujemy i wtedy będzie nas deszcz słuchał i wody się rozstąpią, nawałnice ustaną – zrelacjonował.
– To naprawdę są groźni ludzie, ci, którzy tu urzędują – podkreślił.
Redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” przypomniał natomiast, że powódź przewidział prof. Piotr Kowalczak. W rozmowie z Sommerem autor książki „Zmiany klimatu” wyjaśnił, że „to po prostu wynika z tej zasady, że jeżeli minęło 30 lat, to trzeba poszukać tych fatalnych okresów, wtedy nam to wychodzi”.
– Natomiast nie kierowałem się tu żadną metodą naukową i po prostu to jest mój reumatyzm. Bardzo skuteczna rzecz, jak stary góral – powiedział prof. Kowalczak.
– Nieco ponad tydzień temu, jak go nagrywałem, to powiedział [prof. Kowalczak], że będzie ta powódź. Ja szczerze powiedziawszy nawet w to nie wierzyłem, a tu się okazało, że przepowiedział. Za to specjaliści obecni z IMGW, bo profesor Kowalczak też pracował w IMGW, nie przepowiedzieli i teraz nasz Tusk podobno jest zdenerwowany na nich, że mu nie przepowiedzieli – powiedział Sommer.
– Wystawili go! 13 w piątek mówił, że prognozy nie są określone, alarmujące. No i proszę Państwa, oczywiście można to potraktować jako dobry pretekst do beki z Donalda Tuska. I warto, ale jak się już pośmiejemy, to powinniśmy spoważnieć, dlatego że jeżeli premiera otaczają ludzie, którzy go wystawili do wiatru, a nawet do nawałnicy burzowej (…), skoro tutaj go zbriefowali w sposób tak całkowicie oderwany od rzeczywistości, no to co robią służby i jaka jest wiedza i wyobrażenia premiera o innych zagadnieniach odnoszących się do naszego bezpieczeństwa. I to już nie jest śmieszne, to jest po prostu groźne, to jest niebezpieczne – ocenił Braun.
W dalszej części programu europoseł Konfederacji odniósł się do wszechobecnej narracji, jakoby powódź, a przynajmniej jej skala, była spowodowana przez zmiany klimatu. – To jest wszystko brednia, to jest wszystko groźna, ponura brednia. Dawniej odbierano ludziom własność, odbierano ludziom wolność i wprowadzano cenzurę zamordyzm, wprowadzano ludobójcze praktyki pod pretekstem sprawiedliwości społecznej. To sprawiedliwość społeczna była tym króliczkiem, którego goniąc po drodze budowało się gułag, budowało się obóz socjalistyczny z naszym rzekomo najweselszym barakiem w tym obozie – powiedział Braun.
– Dzisiaj tym króliczkiem, którego się goni jest właśnie dogmat klimatyzmu, zeroemisyjność, redukowanie kwot dwutlenku węgla, handel tymi kwotami, czyli jak to pięknie definiuje przewielebny pan redaktor Stanisław Michalkiewicz, destylowanie pieniędzy z powietrza odbywa się właśnie pod takim pretekstem – dodał polityk.
Jak zwykle nadążający za kluczowymi zdarzeniami „Times of India” publikuje tym razem zadziornewyzwanie polskiego posła w Parlamencie Europy – Grzegorza Brauna.
W nietypowy dla siebie sposób, ale adekwatny do stylu kowbojskiej dyplomacji administracji amerykańskiej, w reakcji na wizytę pierwszego sekretarza USA – Anthony’ego Blinkena, pan Braun obcesowo, sprawnym angielskim, skierował pod adresem wizytującego mocne przesłanie:„Blinken, wracaj pan do domu! Spadaj! My tu nie chcemy pana. Polacy nie chcą płacić i umierać za wasze wojny. Panie Blinken, niech pan wyjeżdża do domu jak najprędzej. Bardzo dziękujemy”.
Wypowiedź posła Brauna nastąpiła po spotkaniu i konferencji prasowej Blinkena z ministrem Rarosławem Sikorskim. Ich rozmowy dotyczyły złagodzenia dotychczasowych ograniczeń w korzystaniu z zachodnich dostaw broni, co miałoby eskalować konflikt w głąb Rosji, przy całkowitym pominięciu skali reakcji symetrycznej.
Zachęta ze strony Sikorskiego do przyjęcia pocisków dalekiego zasięgu miałaby oznaczać zwiększenie potencjału obronnego Polski. Łącząc ten wątek z rzekomą chęcią uniknięcia bezpośredniego zaangażowania państw NATO w toczącą się wojnę, minister wykazuje zachowanie pozorów wstrzemięźliwości z równoczesnym dążeniem do zaangażowania Polaków w samobójcze uczestnictwo rozbrojonej armii polskiej i kompletnie bezbronnych milionów obywateli.
Szczególnym w tej sytuacji przypadkiem jest wypowiedź rozgorączkowanego nieodpowiedzialnie i nieadekwatnie do sytuacji (choć w randze generała) pana Waldemara Skrzypczaka. Jak niegdyś pewien działacz przywiązany do „maciejówki” na głowie, ten wieloletni żołnierz czasów pokoju powiedział, że Rosja, ośmielając się zaatakować Polskę, nie ma pojęcia, jak stojąca za nią potężna siła amerykańska jest w stanie „zdmuchnąć” Rosję daleko za Ural, kończąc z dotychczasowym kapitulanckim podejściem.
Pan generał najwyraźniej myli prawo do obrony z inspirowaniem prawa do ataku przeciwnika wielokrotnie potężniejszego i nowoczesnego, któremu jankesi stanąć oko w oko sami się nie ośmielą. Jako praktyczni wypuszczą innych na ring wojny, a sami pobawią się w sekundantów. Kiedyś rycerze, dziś żołnierze do zakutych głów należą; niegdyś — w szyszak, dziś — w ideologię.
Zwiększenie budżetu wojskowego Polski na rok 2025 do blisko 48 miliardów dolarów jest równoznaczne z podwyżką podatków i cięciami świadczeń socjalnych. Przeciek, że Blinken „przywiózł Polsce 6 miliardów dolarów na odbudowę Ukrainy” wskazuje raczej na koniec wojny, zaś, znając szczodrość Amerykanów, można te pieniądze potraktować jako łapówkę na poczet kolejnego majdanu w Polsce, a w najlepszym razie kredyt do spłacenia na 44,7% – czyli nie do spłacenia.
Doskonale wiadomo od dwóch lat, że Ukraina jest już podzielona na strefy wpływów należące do BlackRocka, więc wszelkie bajdy o polskim udziale w odbudowie powinny przypomnieć, jak do dnia dzisiejszego obietnice odbudowy Iraku zniknęły za horyzontem, którego zawsze broni zwarta i gotowa zbieranina sojusznicza.
„To brzmi niesłychanie, ale niestety jest prawdziwe. Pomimo szumnych deklaracji o tolerancji i otwartości, dyrekcja rybnickiej książnicy postawiła na cenzurę rodem z realnego socjalizmu” – donosi lokalny portal row.info. Głos w sprawie zabrał z mównicy sejmowej poseł Roman Fritz.
19 października w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rybniku miała się odbyć emisja najnowszego filmu europosła Grzegorza Brauna „Gietrzwałd 1877. Wojna światów”. Pokaz, jak wszystkie, miał być bezpłatny, a jego organizatorem miało być biuro poselskie Posła na Sejm RP Romana Fritza.
Jak donosi portal row.info „sala miała być wynajęta na ogólnych zasadach i oczywiście odpłatnie”, ale ostatecznie dyrektor biura otrzymał negatywną odpowiedź. Poseł Fritz nie ukrywał zaskoczenia tą decyzją i poprosił o wyjaśnienia.
Skandaliczne i absurdalne wyjaśnienia
Tłumaczenia dyrektor Powiatowej i Miejskiej Biblioteki w Rybniku Aleksandry Klich są doprawdy zarazem skandaliczne, ale też absurdalne. Klich wyjaśniła, że odmowa wynajęcia sali była spowodowana „koniecznością zapewnienia spokoju, bezpieczeństwa i komfortu Czytelniczkom oraz Czytelnikom rybnickiej Biblioteki”. Cóż takiego mogłoby zmącić spokój osobom odwiedzającym bibliotekę?
„Pan Braun, autor filmu, jest powszechnie znany nie tylko z bulwersujących, dzielących polskie społeczeństwo wypowiedzi, szczucia na innych z powodów etnicznych, rasowych, wyznaniowych, ale również z publicznych gestów obrażających i wprowadzających zamęt typu zgaszenie świec szabasowych w Sejmie” – wyjaśniła dyrektor Klich.
„Z kolei pan Fritz pozwolił sobie ostatnio podczas posiedzenia rybnickiej Rady Miasta na szokujące wypowiedzi dotyczące Ukraińców walczących z agresją Rosjan nie tylko we własnej obronie, ale w obronie pokoju w całej demokratycznej Europie” – podkreśliła.
Widać zatem, że formułowanym oficjalnie i wprost podawanym powodem odmowy możliwości wynajęcia sali w Bibliotece Publicznej są poglądy prezentowane przez polityków Konfederacji Korony Polskiej. „W moim przekonaniu Biblioteka powinna być miejscem spokojnego, zrównoważonego namysłu, inkluzywnych debat i dyskusji, a nie awantur” – napisała Klich.
Inkluzywne debaty to w lewicowej nowomowie dyskusje, w których wszyscy uczestnicy zgadzają się z obowiązującą politpoprawną narracją. Twierdzenie natomiast, jakoby pokazy filmu wiązały się z zaistnieniem awantur, wskazują na oderwanie od rzeczywistości autora. Pierwsze pokazy miały już miejsce i nie doszło podczas nich do żadnych dantejskich scen.
„Tak tego nie pozostawimy”
Do sprawy z mównicy sejmowej odniósł się na mównicy sejmowej poseł Firtz. – W Polsce podobno nie ma cenzury. Zresztą jest ona zabroniona jako cenzura prewencyjna w polskiej konstytucji. Artykuł 54 o tym mówi i stowarzyszony z tym artykuł 73, który mówi o wolności do dostępu do dóbr kultury – zaczął.
Komentując film „Gietrzwałd 1877. Wojna światów” stwierdził, że jest on fenomenalny i poleca go każdemu, jak jednak dodał „w Rybnickiej Bibliotece Miejskiej i Powiatowej nie można tego filmu zobaczyć, ponieważ zarówno poseł Braun, jak i poseł Fritz, mówiący te słowa, są ludźmi trędowatymi, których obecność w Rybnickiej Bibliotece nie jest pożądana”.
– Pani dyrektor Aleksandra Klich (…) była redaktor naczelny Wysokich Obcasów – taki feministyczny, wiecie państwo, dodatek do „Gazety Wyborczej” – stwierdziła, że ci ludzie nie mają wstępu do Biblioteki Miejskiej i Powiatowej w Rybniku. Tak tego nie pozostawimy – podkreślił Fritz.
ARVE Error: The [[arve]] shortcode needs one of this attributes av1mp4, mp4, m4v, webm, ogv, url
Film „Gietrzwałd 1877. Wojna światów” opowie o nadzwyczajnych zdarzeniach, które nastąpiły latem 1877 r. w warmińskiej wiosce Gietrzwałd (wówczas pod zaborem pruskim Dietrichswalde). To jedyne na ziemiach polskich objawienia Najświętszej Marii Panny, których autentyczność została kanonicznie potwierdzona (dekretem bpa Drzazgi z 1977 r.).
Grzegorz Braun – GIETRZWAŁD 1877, WOJNA ŚWIATÓW – zwiastun filmu
Opis produkcji
Jednak ani samo orędzie (przekazane w języku polskim!), ani skala wydarzeń (blisko pół miliona pielgrzymów, wówczas 5% narodu!), ani trudne do przecenienia konsekwencje (nie tylko duchowe, religijne czy socjologiczne, ale również polityczne, militarne, ba, wręcz geostrategiczne!) – to wszystko nie zajmuje w świadomości Polaków adekwatnego miejsca. A cóż dopiero mówić o miejscu należnym objawieniom gietrzwałdzkim w historiografii światowej.
Cel
Mimo upływu 141 lat sytuacja nie zmienia się co do jednego: świat akademicki (literatura naukowa) notuje Gietrzwałd co najwyżej na marginesie, jako element folkloru religijnego, a świat katolicki (literatura konfesyjna, pobożnościowa) w znacznej mierze ignoruje istotne konteksty epoki – powszechnie ignoruje się więc dziejową doniosłość Gietrzwałdu. Nasze przedsięwzięcie będzie udane, jeśli bodaj w skromny sposób, na swoją filmową miarę przyczyni się do zmiany tego stanu rzeczy. Celem filmu jest z jednej strony rzetelne przypomnienie udokumentowanych faktów składających się na obraz wydarzeń, które rozegrały się w samym Gietrzwałdzie pomiędzy 27 czerwca a 16 września 1877 r. (160 wizji!), a z drugiej – zarysowanie szerokiego tła, na którym dopiero odsłania się najgłębszy sens, pilność i aktualność orędzia z Gietrzwałdu.
Kontekst
Kontekst najbliższy, to oczywiście bismarckowski Kulturkampf – wojna z Kościołem, której szczególnym, osobnym polem bitwy jest Święta Warmia, od wieków trwająca przy katolicyzmie i przy polskości. Kontekst szerszy, to kolejna faza tzw. „Wielkiej gry” mocarstw, a mianowicie wojna rosyjsko-turecka, której rozpoczęcie (udane forsowanie Dunaju przez główne siły rosyjskie nocą 26/27 czerwca) wprowadza cały kontynent europejski na równię pochyłą – w nieodległej perspektywie rysuje się globalizacja konfliktu. Sytuacja zaczyna przypominać gangsterski film, w którym wszyscy mierzą do siebie – a kiedy tylko padnie pierwszy strzał, masakra będzie już nieunikniona. Detonatorem wojny światowej latem roku 1877 ma być ni mniej, ni więcej, kolejna insurekcja w Polsce – a ściślej: prowokacja powstańcza, na której rozpętanie angielski agent Munro Butler Johnston przekazuje pieniądze „czerwonemu księciu” Adamowi Sapieże tworzącemu w Wiedniu kolejny Rząd Narodowy.
Przed takim właśnie zagrożeniem niedwuznacznie przestrzegał papież Pius IX, „więzień Watykanu”, ledwie kilka tygodni wcześniej przemawiający do polskich pielgrzymów z ziem wszystkich trzech zaborów. Ale słowa papieża („Modlitwą i pracą, nie siłą osiągniecie upragniony cel”) zostały natychmiast zmanipulowane przez prasę – i oto dodatkowym elementem nieuniknionej tragedii będzie wykorzystanie samego Ojca Świętego jako prowokatora mimo woli. Tak rysujące się determinanty stwarzają stan najwyższej konieczności, w którym zdawało by się żaden człowiek nie może już odwrócić fatalnego biegu zdarzeń.
Teza
Bliska realność rozwiązania wojennego latem 1877 r. nie ulegała wątpliwości w gabinetach dyplomatycznych, sztabach i kantorach bankowych jak Europa długa i szeroka (co wykażemy sięgając do źródeł, świadectw i dokumentów z epoki, także zasięgając opinii najwybitniejszych współczesnych ekspertów). A jednak zdarzyło się coś, czego mężowie stanu ani wojskowi, ani lichwiarze nie włączali w ogóle w swoje rachuby. Nasz film dowodnie uzasadni tezę, że to właśnie poprzez Gietrzwałd pożoga i zagłada wojenna została światu tym razem oszczędzona – a Polacy otrzymali „promesę niepodległości”: łaskę autentycznego zjednoczenia narodowego i program prawdziwej pracy organicznej, która zaowocuje cztery dekady później, w roku 1918.
Ukazanie fenomenu Gietrzwałdu właśnie na tak poszerzonym tle – z uwzględnieniem wątków politycznych, wojennych, a nawet szpiegowskich (sic!) – będzie całkowitym novum, nawet dla osób bliżej zaznajomionych ze sprawą gietrzwałdzkich objawień.
Bohaterowie
Oto gwiazdorska obsada tego pasjonującego polityczno-mistycznego dramatu: „żelazny kanclerz” Bismarck, szef sztabu von Moltke i cesarz Wilhelm I, książę-minister Gorczakow i car Aleksander II i jego generalicja, cesarz Franciszek Józef i jego premier Andrassy, królowa Wiktoria i jej premier Disraeli, Francuzi z Gambettą i Mac Mahonem, a także sułtan Turecki i podbici przezeń Bułgarzy – w naszej filmowej opowieści będą to jednak wszystko postaci epizodyczne. Na pierwszym planie zobaczymy bowiem sylwetki dwóch młodziutkich wizjonerek: Justyny Szafryńskiej i Barbary Samulowskiej. Przedstawimy także ich późniejsze losy – prowadzące w wypadku Barbary poprzez życie zakonne aż do śmierci w opinii świętości (w roku 1950, w Gwatemali), a w wypadku Justyny, która wybrała powrót do życia świeckiego, owiane tajemnicą (którą postaramy się przynajmniej w części rozwikłać). Jako najważniejsze postaci drugoplanowe zarysują się wyraziste figury dzielnych księży – przede wszystkim proboszcza Weichsla, księdza doktora Hiplera i biskupa Kremenza.
Produkcja
Na film złożą się: współczesne zdjęcia dokumentalne, krajowe (Gietrzwałd, Olsztyn, Warszawa, Krasiczyn, Warcino) i zagraniczne (Rzym, Wiedeń, Paryż, Londyn, Berlin, Petersburg, Moskwa, Stambuł, Bułgaria, Gwatemala); oryginalne animacje i kameralne inscenizacje; ikonografia, prasa, dokumenty, rysunki, malarstwo, fotografie z XIX i XX w.; archiwalia filmowe, m.in. ujęcia z frontów I i II wojny światowej; oryginalna muzyka i efekty dźwiękowe; wywiady z ekspertami z kraju i zagranicy, historykami i teologami, świeckimi i duchownymi.
Na „filmowość” naszej opowieści pracować będą również zaskakująco „nowoczesne” elementy scenografii i rekwizyty, jakie na dobre już zagościły w pejzażu tamtej epoki: kolej żelazna, telegraf, szybkostrzelne karabiny, maszyny drukarskie, aparaty fotograficzne i telefoniczne (możliwe do wykorzystania w ww. inscenizacjach).
Sobota: we Wiedniu premiera filmu Grzegorza Brauna “Gietrzwałd 1877. Wojna światów” podczas Targów Książki Patriotycznej
W najbliższą sobotę 14 września o godzinie 12 w sali Emaus przy kościele na Rennwegu (adres dla GPS: Strohgasse 24) rozpocznie się zagraniczna, wiedeńska premiera filmu Grzegorza Brauna “Gietrzwałd 1877. Wojna światów”. Po zakończeniu reżyser będzie odpowiadał na pytania widzów przez około dwie godziny. Będzie również możliwość zakupu książek Brauna, uzyskania dedykacji. Na stoisku Capitalbook będzie również do nabycia książka Leszka Szymowskiego “Operacja Okrągły Stół”, do której autorem przedmowy jest Braun.
Premiera filmu Brauna będzie kulminacyjnym momentem Targów Książki Patriotycznej, które będą się odbywać we Wiedniu w sobotę i niedzielę 14go i 15go września, w sali Emaus.
Wśród gości: Leszek Szymowski (organizator imprezy), Witold Gadowski, Wojciech Sumliński, Stanisław Michalkiewicz, Tomasz Sommer, Marcin Rola, Piotr Szlachtowicz, Anna Mandrela, Lucyna Kulińska, Adam Wielomski, Magdalena Ziętek – Wielomska, Piotr Heszen i inni.
Wydawcy: Capitalbook, de Reggio, 3Dom Media, Wektory,
O eurokołchozie i chrześcijaństwie. Grzegorz Braun wyjaśnia wątpliwości
Wystąpienie polskiego Posła do PE i Prezesa Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna podczas I Zjazdu Kobiet Prawicowych w dniach 24-25.08.2024 w Krakowie.
16 minut.
================================
Migawki:
Instytucje tworzące “Projekt Globalizacji” tworzą to celowo, to nie “wypadki przy pracy”.
Nieprawda, że “globalizacja da się naprawić!”.
Kij jest grubszy o wiele mocniejszy od marchewki.
MOC – dla niewielu, a fasadowo, dla sług – szeroka oferta korupcyjna
Najnowszy film dokumentalny Grzegorza Brauna wyprodukowany przez Włodzimierza Skalika, to swoiste antidotum na prowojenną propagandę trawiącą ludzkie umysły. Z tego też powodu, media głównego nurtu mają za zadanie przemilczeć powstanie filmowego dzieła pt. „Gietrzwałd 1877. Wojna światów”.
Punktem wyjścia są objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie, które miały miejsce latem 1877 roku. Równolegle w gabinetach wielkich tego świata rozgrywała się geopolityczna gra mocarstw. Twórcy filmu przeprowadzili biały wywiad, zapoznali się z dostępnymi publikacjami i zapytali o opinię zagranicznych historyków specjalizujących się w tym okresie. Efekt śledztwa jest piorunujący. Były to dwa krytyczne miesiące w dziejach świata, Europy i Polski.
Wiele wskazuje bowiem na to, że pierwsza wojna światowa miała wybuchnąć już wtedy. Grzegorz Braun – zainspirowany rozmową z ks. prof. Krzysztofem Bielawnym, badaczem objawień gietrzwałdzkich – założył śmiałą hipotezę, że do zatrzymania globalnej katastrofy przyczyniły się mistyczne wydarzenia w warmińskiej wiosce Gietrzwałd, ówczesnym Dietrichswalde pod zaborem pruskim.
Za pomocą faktów i dedukcji reżyser postanowił dowieść czy faktycznie tak właśnie było. W jaki sposób obronił w filmie swoje założenia? By nie psuć niespodzianki, nie będę zanadto spoilerować. Po seansie (pokazy będą organizowane w Polsce za darmo) przekonają się Państwo sami. Na zachętę dodam, że niektóre dowody – jak chociażby sięgnięcie do statystyk – mogą przekonać także osoby niereligijne, o ile nie są zacietrzewione.
ROZGRYWKI IMPERIÓW
Film ukazujący zakulisowe intrygi popychające do „wojny wszystkich ze wszystkimi”, to przede wszystkim zaległa lekcja historii, o której nie uczono nas w szkołach. Zresztą, żaden historyk wypowiadający się w filmie nie jest Polakiem, bo – jak zauważył sam reżyser – okres ten postrzega się u nas za wyjątkowo nudny. Tymczasem film odkrywa i pokazuje zgoła coś innego.
Braun skojarzył fakty z dziedziny militariów, dyplomacji i geopolityki. Co z tego wyszło? Thriller polityczny z sensacyjną historią, gdzie dodatkowe napięcie buduje świetna muzyka Szymona Kusiora i widowiskowe ujęcia kamery, która dotarła do wielu zakątków świata. Obraz dopełniają archiwalne fotografie i starannie wykonana animacja map autorstwa Leszka Nowickiego, która pobudza wyobraźnię i przenosi widza do tamtej epoki.
Ciarki zapewniają m.in. nawiązanie do Apokalipsy św. Jana czy mocne cytaty znanych postaci. Dla przykładu, rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski odgrażał się Turkom słowami: „Konstantynopol wcześniej czy później będzie nasz!”.
Występujący w filmie historycy stopniowo budują napięcie. «W XIX wieku dochodzi do konfrontacji globalnej, której walka toczy się o dominację w świecie. Było to starcie między lądem a morzem, czyli obszar euroazjatycki a państwa morskie.»
I dalej: «Wielka gra toczyła się na ogromnych terytoriach od Morza Czarnego, od Kaukazu do Dalekiego Wschodu. Konkurencja o rynki zbytu i źródła surowców, o uzyskanie preferencji w krajach wschodu. Gra szła o Iran – wtedy zwany Persją, Chiny czy Afganistan.»
Nosicielami tej globalnej konfrontacji były Rosja (wyróżniająca się potężną armią lądową) i Wielka Brytania (wyróżniająca się ogromną flotą). Prowokatorem była muzułmańska Turcja, która brutalnie pastwiła się nad chrześcijanami z Bałkanów. Prawosławne Imperium musiało stanowczo zareagować, wszak «Rosja w imię sprawy Słowiańszczyzny winna stanąć w obronie Serbii, Czarnogóry i Bułgarów».
Z odtajnionych dokumentów wynika, że wielcy gracze prowadzili dwulicową dyplomację. «Z jednej strony, oficjalnie zakładano zachowanie politycznego status quo, deklarowano sprzeciw wobec interwencji wojskowej, poszukiwanie pokojowych środków rozwiązania pogłębiającego się kryzysu wschodniego. A z drugiej strony, mamy do czynienia z zakulisowymi działaniami zmierzającymi do rozwiązania militarnego.»
24 kwietnia 1877 roku na Bałkanach w Bułgarii wybucha wojna rosyjsko-turecka. W interesie Brytyjczyków jest przegrana Rosji. Aby dopiąć swego ruszają z nowoczesną kampanią propagandową i szeregiem rozmaitych intryg, mających wzmocnić Imperium Sułtanów przeciwko Imperium Carów.
Na pionki w grze po raz kolejny zostają wytypowani Polacy. W tym momencie do gry wkracza Piękna Pani, która w Gietrzwałdzie dokonuje cudu.
ZASTANAWIAJĄCE ANALOGIE
Zanim jednak Matka Boża zdoła przekonać polskich katolików, że zamiast miecza winni wziąć do ręki Różaniec, prześledźmy z grubsza co kombinowali zewnętrzni podżegacze i międzynarodowi intryganci.
Szczególnie zaskakującym dla mnie odkryciem z dokumentu Brauna jest to, że już wtedy pojawiła się kwestia budowy państwa żydowskiego w Palestynie. «Część anglosaskiego establishmentu jest żywo zainteresowana eskalacją, by poprzez wojnę przyspieszyć realizację tego projektu.» Syjoniści z Londynu dogadują z Turkami wstępne ustalenia w tej sprawie. W interesie syjonistów było więc, aby wojna na Bałkanach nie skończyła się zbyt prędko.
Do gry wkroczyły także Stany Zjednoczone. W interesie przyszłego imperium zza Oceanu było to, aby wykrwawiała się Eurazja. Amerykanie zaangażowali się więc niebezpośrednio – sprzedawali broń zarówno Rosjanom jak i Turkom.
Wśród graczy kontynentalnych uruchamiają się głównie Austro-Węgry i Niemcy, a także Francja (pragnąca skorzystać z okazji, by odegrać się na Niemcach). W gabinetach Paryża, Wiednia, Berlina i Sankt Petersburga odbywają się pilne narady.
Ewentualna wygrana Rosji – i budząca się idea panslawizmu – nie leży w interesie Germanów, stąd militarna mobilizacja i wojskowe manewry przy granicach. W planach pojawia się uderzenie w Rosję na ziemiach polskich.
«Według Bismarcka kwestia wschodnia powinna być jak krwawiąca rana, jak wrzód, który powinien krwawić, ale nigdy się nie goić.»
Zewnętrzni podżegacze – którym przewodził Brytyjczyk Munro Butler-Johnstone – uruchomiają „polskich konspiratorów, patriotów, powstańców i zawodowych rewolucjonistów, wśród których nie brak zresztą płatnych agentów i prowokatorów”. Celem intrygi jest rozpętanie kolejnego powstania w Polsce.
Tymczasem wskutek mistycznej ingerencji, plan rozszerzania wojny i prowokacji powstańczej nie wypala. Wojna rosyjsko-turecka nie przeradza się w globalny konflikt. Wybuch Wielkiej Wojny zostaje odroczony na blisko cztery dekady, aż do 1914 roku.
Zdaniem twórców filmu nie tylko ocaliło to wówczas Polaków, ale realnie przybliżyło nas do odzyskania niepodległości.
TOŻSAMOŚĆ POLAKÓW
Włodzimierz Skalik przyznał wprost: «Ks. Krzysztof Bielawny, który zainspirował nas do wyprodukowania tego filmu, powiedział, że „bez Gietrzwałdu Polska nie odzyskała by niepodległości”. My podzielamy tę tezę. Po pierwsze, dlatego że poprzez objawienia gietrzwałdzkie Polacy uniknęli kolejnej jatki, kolejnego powstania do którego byliśmy wpychani. Po drugie, nastąpiła powszechna odnowa moralna Polaków, którzy poruszeni przesłaniem gietrzwałdzkim zmieniali swoje życie. Zmieniali je na tyle efektywnie, że stawaliśmy się zupełnie innym narodem, takim który stawał się coraz bardziej liczny i gotowy do przyjęcia niepodległości.»
Na pokazie prasowym, Grzegorz Braun – nawiązując do wydarzeń, o których opowiedział w najnowszym filmie – przyznał, że to temat jego życia. Zwracając się do dziennikarzy powiedział, że w jego prywatnym rankingu rok 1877, kiedy „Polska została ocalona”, jest tak samo ważną datą jak rok 966, kiedy „Polska uzyskała dostęp franczyzy łacińskiej, katolickiej”.
O ile film uważam za świetny i niezwykle potrzebny w dzisiejszych czasach, o tyle z tym drugim zagadnieniem pozwolę sobie na polemikę.
Jakiś czas temu poznałam rozszerzoną wersję historii chrystianizacji Polski. Dowiedziałam się, że początkiem chrześcijaństwa wcale nie było wydarzenie z udziałem Mieszka I, który zawarł sojusz z łacinnikami z Rzymu, co traktujemy umownie jako chrzest Polski w 966 roku.
Chrześcijaństwo dotarło do nas z Bałkanów już 150 wcześniej, za sprawą misji chrystianizacyjnej Cyryla i Metodego wśród Słowian.
[mail RW: Chrześcijaństwo dotarło do nas jeszcze wcześniej. “Po przybyciu do Konstantynopola dwaj bracia zostali wysłani na Morawy przez cesarza Michała III, do którego książę morawski Rościsław zwrócił się z wyraźną prośbą: «Odkąd nasz lud — powiedział — odrzucił pogaństwo, przestrzega prawa chrześcijańskiego; ale nie mamy nauczyciela, który potrafiłby wyjaśnić prawdziwą wiarę w naszym języku».]
A zatem, nasi przodkowie przez blisko 1,5 wieku uczestniczyli w Liturgii w obrządku wschodnim. Oznacza to, że pierwsi chrześcijanie na polskich ziemiach modlili się w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. Ma to ogromne znaczenie w odkrywaniu korzeni naszej tożsamości. [Był to obrządek w języku słowiańskim, ale akceptowany i popierany przez Papieża. md]
Wracając do nadprzyrodzonych wydarzeń z udziałem Matki Bożej w kontekście Polaków. Jakże to wymowne, że Piękna Pani nie chciała, abyśmy w 1877 roku poszli do powstania przeciwko Prawosławnej Rosji, która wówczas stanęła w obronie chrześcijan na Bałkanach. Natomiast już w 1920 roku wyraźnie nam dopomogła, abyśmy przegnali bolszewików.
Braun przyznał zresztą, że nie było by Cudu nad Wisłą, gdyby nie eksplozja demograficzna, która nastała po objawieniach w Gietrzwałdzie.
Film dokumentalny „Gietrzwałd 1877. Wojna światów” został wyprodukowany przez Fundację Osuchowa i sfinansowany z dobrowolnych datków Polaków. Lista bezpłatnych projekcji filmu znajduje się na stronie: gietrzwald1877.pl/pokazy i jest aktualizowa.
Jesteśmy ponad miesiąc po wyborach europejskich. Wyniki wyborów w całej Europie, szczególnie we Francji i w Niemczech, wywołały spore zamieszanie społeczne. Jaki jest wstępny plan działania nowego składu Parlamentu Europejskiego? Z Grzegorzem Braunem – rekordzistą wyniku Konfederacji, który otrzymał 114 771 głosów, co zagwarantowało mu mandat europosła – rozmawia redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer.
Tomasz Sommer: – Naszym dzisiejszym gościem jest poseł, europoseł już w tej chwili – Grzegorz Braun. Witam!
Grzegorz Braun: – Kłaniam się, Szczęść Boże! Z zastrzeżeniem – nie mówmy europoseł, bo mógłby ktoś postronny z tego wnioskować, że ja reprezentuję Eurokołchoz wobec Polaków. A ja chciałbym odwrotnie – reprezentować moich Rodaków wobec Eurokołchozu, więc proponuję „polski poseł do Europarlamentu”.
Byłem, zalogowałem się do systemu, bo to jest wymagane. Delikwent musi się osobiście stawić i objawić, żeby było jasne, że jest to postać realnie istniejąca, a nie wytwór sztucznej inteligencji, nie wiadomo czyjej. Więc zalogowałem się do systemu i układam swoje skromne kadry, staram się przygotować do tej orki na ugorze, która zacznie się formalnie 15 – 16 lipca. W sierpniu już będziemy pokazywali przedpremierowo mój film o Gietrzwałdzie. Tymczasem od 15 lipca po południu do 16 lipca zgromadzenie plenarne i inauguracyjne, na którym będą się mijać posłowie poprzedniej kadencji z tymi rozpoczynającymi kolejną kadencję. W związku z tym jest duży tłok na liniach i w bazie hotelowej. Wielkim biznesem i przemytem jest przemieszczanie się posłów wraz z personelem oraz całego legionu urzędników brukselskich z Brukseli do Strasburga i z powrotem. Tam przewozi się taczkami i tirami różne dokumenty oraz projekty. W związku z tym ludzie mający w tym czasie pokoje do wynajęcia przeżywają tam istne eldorado. Cała Unia Europejska jest mechanizmem korumpującym elity krajowe. To zawsze było jasne i oczywiste – nie trzeba tam jechać, żeby się zorientować.
Czujesz się troszeczkę skorumpowany?
Ja już jestem ostro skorumpowany. Jestem zalogowany i dowiaduję się, jakie drobne przyjemności życia są oferowane posłom do Europarlamentu. Tam rzeczywiście można pojechać i zniknąć z horyzontu. Badać stan demokracji w Azji i Afryce Środkowej i przez pięć lat prowadzić życie jak w Madrycie! Ja się akurat tam nie wybieram, bo dla mnie tu jest akcja, dla mnie tu jest ciekawie.
Jakie są plany dotyczące udziałów frakcyjnych? Interia przedstawiła Cię jako gorącego kartofla, posługując się anonimowymi źródłami z Konfederacji, które nieuprzejmie się wypowiadały, że przez Ciebie nic się nie da…
Jestem używany jako straszny człowiek, służący do straszenia grzecznych czytelników „Gazety Wyborczej” i „Gazety Polskiej” w różnych ich mutacjach. I tak jest w istocie – ja niegodny zasłużyłem sobie na szereg takich publikacji, nawet jeszcze palcem nie kiwnąwszy i ust nie otworzywszy na forum eurokołchozowym. Brawo, my! Dziękuję wszystkim moim wyborcom, dziękuję wszystkim sympatykom i działaczom. Najuprzejmiej dziękuję! Najlepszy wynik spośród wszystkich wyników Konfederacji, zrobiony w okręgu Małopolska – Świętokrzyskie, dzięki działaczom, głównie Konfederacji Korony Polskiej. Zrobiliśmy ten wynik, mając czasu antenowego w mediach głównego ścieku 0 minut i 0 sekund. Kompletnie beztlenowo, ale jednak jest rekord. Bardzo dziękuję! Wstępny szacunek wykazuje, że w tym czasie podpisałem między 4 a 5 tysięcy gaśnic…
Czyli przyczyniłeś się do lekkiego wzrostu bezpieczeństwa?
Ja w ogóle się przyczyniam do tego. Eksperci do spraw polityki i geopolityki przyznają, że moje pozytywne notowania w krajach egzotycznych wpływają korzystnie na stan bezpieczeństwa narodowego, ponieważ moja renoma rzekomo obniża zagrożenie terrorystyczne.
To może powinieneś zgłosić się do władz Unii Europejskiej i zaproponować się jako Ambasador UE dla Bliskiego Wschodu?
Jest to jakaś koncepcja, ale ponieważ ja osobiście jestem posądzany o stronniczość, to powierzam Szanownej Redakcji misję negocjowania tego…
Nas nie wpuszczą, bo nie mamy tych karteczek…
Ale ja zapraszam! Szanowni Państwo, mogę zapraszać Szanowną Redakcję do Brukseli. Korzystajmy – mówię serio – z tego mojego mandaciku, na ile to tylko możliwe. Korzystajmy w celach komunikacyjnych. Różne rzeczy można zakomunikować w Brukseli z mniejszym lub większym rezonansem, lepiej niż z Warszawy.
Czyli na razie nic nie powiesz ciekawego na temat tych frakcji?
Już mówię – fakt jest taki, że wszyscy czekali na wybory we Francji i w Anglii. Pani Le Pen chciała cieszyć się nieposzlakowaną opinią, więc Francuzi przynajmniej do czasu wyborów woleli nie zadawać się z ludźmi nominowanymi przez media mainstreamowe na faszystów. W związku z tym podali czarną polewkę nie tylko Konfederacji, ale także i naszym kolegom z AfD. Alternatywa dla Niemiec została rozgłośnie wyproszona z frakcji Tożsamość i Demokracja.
Mimo że poświęciła jednego swojego zawodnika.
Mimo że został wypchnięty za burtę kandydat wiodący na liście krajowej AfD. Pan Krah został wystawiony poza nawias, ale – jak słyszę – ta decyzja nie zyskała uznania samej partii i wyborców. Generalnie zanosi się na to, że może się powiększyć liczba grup w Europarlamencie. Te grupy to odpowiedniki naszych sejmowych klubów, tylko że tam grupy są międzynarodowe. Na tym polega ten mechanizm korumpujący, zmiękczający kontury państw europejskich w Eurokołchozie, więc może powstać więcej takich grup. Niemcy wyproszeni z grupy ID publicznie rozważają i praktycznie szykują stworzenie własnej grupy. Jak już wiemy, premier Orbán związał się z francuskim Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen oraz holenderskimi nacjonalistami. Ciekawe, czy rzeczywiście europejska prawica zostanie rozparcelowana, czy wiele się zdarzy i zmieni po to, aby wszystko zostało po staremu. Ja w każdym razie temu wszystkiemu się z zainteresowaniem przypatruję. Jestem na bieżąco, ale – nie przeceniając swojej jednostki – nie mogę liczyć na to, że zaważę na decyzjach przywódców państw europejskich. Spokojnie zaczekam, wyciągnę wnioski i ustosunkuję się do tego, co będzie wynikiem tych przeszeregowań. To już niedługo, pierwsze posiedzenie Parlamentu odbędzie się w połowie lipca.
Zapisałeś się już do wygłoszenia „Szczęść Boże” na przywitanie?
Jeszcze nie ma mowy o tym, ale w swoim czasie coś powiem…
Bo będziesz skazany, jak Janusz Korwin–Mikke, na jednominutowe wystąpienia.
Tam w ogóle nie ma mowy o przewlekłych wystąpieniach. Parlament Europejski jest naprawdę w 90 procentach fasadową instytucją. 10 procent to istotna decyzja, czyli głosowanie w sprawie przedłużenia kontraktu dla Ursuli von der Leyen, co ma nastąpić na pierwszym posiedzeniu. Poza tym ma funkcję czysto doradczą, propagandową.
Ale przecież tworzy teraz też własne unijne ustawy.
Dlatego nikt nie powinien czuć się bezpiecznie i spać spokojnie. Parlament Europejski obraduje i tak. Unia Europejska musi zostać zniszczona, bo inaczej nas zniszczy.
Wróćmy na nasze podwórko. Byłeś zwolennikiem zupełnie szerokiej formuły wyboru kandydatów w Konfederacji, podczas której każdy mógł się zgłosić do startu, prawda?
Konfederacja ma dorobek pięciu i pół lat działania. To już sezon tak naprawdę siódmy, bo pierwszy jej sezon to była faza prenatalna w latach 2018-2019. Teraz mamy sezon siódmy, przed którym też działy się różne nieprzewidywane rzeczy. Układ sił, który pojawił się w Konfederacji, nie był przez nikogo przewidziany, a na pewno nie był przez wszystkich pożądany. Mając na uwadze ten pięcioletni dorobek, trzeba by pomyśleć o tym, żeby to było poważne, więc być może prawybory powinny mieć jakiś system eliminacji, na przykład dwustopniowy.
To chyba jednak zbyt skomplikowane. W Stanach jest bardzo prosty system – każdy może wystartować w prawyborach. To jest sumowane, więc przykładowo 0,5 proc. otrzymane 3 razy traci sens.
To popieram i nazywam to systemem dwustopniowym. Następuje jakaś eliminacja i to bardzo mi się podoba. Bardzo chciałbym przyczynić się do uruchomienia takiego mechanizmu.
W Stanach Zjednoczonych, aby to miało dobrą dramaturgię, jest to rozciągnięte na rok. W przeciągu miesiąca nie ma tej dramaturgii i nie ma konkurencji. Nie ma wtedy nawet czasu przygotować się do tego, aby uratować się czy jeszcze bardziej stłamsić konkurencję. Poza tym nie ma czasu dla komentarzy. Po każdych prawyborach jest co najmniej tydzień czy dwa. Media mogą się tym zająć.
To mi się podoba, to popieram.
Ale czy takie plany są?
Szanowni Państwo, moja wola nie jest dla wszystkich rozkazem, więc to, co mi się podoba, nie zawsze zyskuje poklask i cieszy się zainteresowaniem wszystkich członków Rady Liderów Konfederacji, więc zobaczymy.
Wyobrażasz sobie start ludzi również spoza struktury?
Oczywiście, tak było nawet już w latach 2019-2020, gdy wiele osób niemających legitymacji partyjnych w kieszeni brało udział w naszych prawyborach.
Zobaczymy, jak plany tego typu się zakończą. Czy zrealizują się w formie szerokiej i spektakularnej akcji, bo to miałoby swoją nośność. Dziękuję za rozmowę!
Grzegorz Braun i jego gaśnica robią furorę w amerykańskim programie
19 czerwca 2024,
Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz.
Polak
Prawie milion użytkowników obejrzało już wywiad amerykańskiego dziennikarza Claytona Morrisa z Grzegorzem Braunem, który pojawił się na kanale „Redacted”
„Lepiej mówi po angielsku niż Biden”
„Oooo!!! Polityk, który mówi z sensem! Niesamowite!”, „Ten człowiek przywraca wiarę w to, że jeszcze kiedyś będzie normalnie”, „Zazdroszczę Polakom Pana Brauna”, „Lepiej mówi w swoim drugim języku niż Biden w języku ojczystym” – tego rodzaju komentarze pisane przez widzów różnych narodowości (wśród nich są Amerykanie, Kanadyjczycy, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Serbowie, Turcy, Rumuni, mieszkańcy RPA…) pojawiły się pod wywiadem, w którym Grzegorz Braun, swobodnie posługując się językiem angielskim, jest po prostu… sobą.
Amerykański dziennikarz pogratulował świeżo wybranemu na europosła Polakowi znakomitego wyniku, zauważając, że Polacy muszą być bardzo inteligentnym narodem, skoro Braun uzyskał taką liczbę głosów przy ogromnej nagonce medialnej bądź „banowaniu” głoszonych przez niego treści.
Braun potwierdził, że faktycznie większość polskojęzycznych mediów nie zapraszała go do swoich programów, a jego wypowiedzi były w nich przeinaczane i wyrywane z kontekstu w taki sposób, aby Braunowi dorobić „gębę” ksenofoba, oszołoma i antysemity, a nie odnosić się do tego, co ma on do powiedzenia. Wyjaśnił widzom kanału „Redacted”, że nie jest antysemitą, ale „judeorealistą”, w odróżnieniu od licznych polityków i dziennikarzy będących „judeoidealistami”.
Tysiąc gaśnic Braun podzielił się z Morrisem swoimi poglądami na „koalicję covidowo-chanukową” w polskim Sejmie oraz wyznał, iż podpisał on już ponad tysiąc gaśnic.
Ja tego nie inicjowałem, ludzie sami podchodzili do mnie po moich spotkaniach podczas kampanii wyborczej i przynosili gaśnice do podpisu. Uważam gaśnicę za bardzo dobry, pokojowy symbol – służy ona do ratowania przed stratami, do gaszenia pożarów – stwierdził Braun.
Clayton Morris zareagował śmiechem i potwierdził, że gaśnica może być symbolem nie tylko polskim, ale także międzynarodowym jako znak tych, którzy nie chcą podpalenia świata, ale pokoju.
Amerykański dziennikarz i polski polityk dyskutowali o tym, co oznacza dla Europy wysoki wynik Brauna w wyborach, stwierdzając, iż niewątpliwie jest to oznaką zmęczenia mieszkańców naszego kontynentu globalistycznymi projektami „eurokołchozu” i chęcią powrotu do koncepcji „Europy Ojczyzn”. Morris pytał Brauna także o relacje polsko-ukraińskie. Polski polityk stwierdził, że opowiada się za dobrymi relacjami z naszymi sąsiadami, jednak nigdy nie kosztem własnego kraju i dobrobytu jego obywateli. Uznał, że świadczona przez Polaków pomoc daleko wykroczyła poza to, co było konieczne i bezpieczne dla naszego państwa.
Pierwsza ma być Polska, polskie dzieci, polscy obywatele i polscy podatnicy, później dopiero możemy myśleć o reszcie świata – podkreślił.
W programie nie zabrakło także słynnego „szczęść Boże”, znaku firmowego Grzegorza Brauna. – God bless you – powiedział, żegnając się z widzami.
Grzegorz Braun pojawił się w programie amerykańskiego dziennikarza Claytona Morrisa, gdzie mówił o swoim wyniku wyborczym i incydencie gaśnicowym w Sejmie.
Clayton Morris to amerykański dziennikarz, który dawniej związany był z kilkoma stacjami telewizyjnymi, a obecnie działa w sieci na platformach YouTube i Rumble.
Morris zaprosił do siebie szefa Konfederacji Korony Polskiej, by zapytać go o wybory do Europarlamentu i poprosić o komentarz w sprawie słynnego incydentu gaśnicowego w Sejmie.
Grzegorz Braun pochwalił się, że miał najlepszy wynik w swojej partii. Zareagował także na nazywanie go „antysemitą”.
– To, co nazywa się antysemityzmem, ja wolę nazywać „judeorealizmem” stojącym w opozycji do „judeoidealizmu” – powiedział Polak. – Ja zwyczajnie przedstawiam fakty. Fakty historyczne, polityczne fakty, teologiczne fakty i po prostu nie mogę akceptować celebrowania rasistowskiego, plemiennego kultu w środku naszego społeczeństwa i w naszym ustroju politycznym.
To dlatego zareagowałem i moi rodacy, oczywiście nie wszyscy mieszkańcy Polski, ponieważ jest coraz mniej Polaków, którzy chcą pozostać Polakami, a coraz więcej tych, którzy chcą się stać obywatelami Eurokołchozu, ale wielu z nich utożsamiało się z moją akcją i tym, co mną kierowało – mówił dalej polityk Konfederacji.
Braun powiedział, że w czasie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego złożył autografy na tysiącach gaśnic.
– Sztuczka polega na tym, że to nie był mój pomysł, ani zabieg marketingowy – powiedział polityk, tłumacząc, że to wszystko działo się spontanicznie.
Dalej Grzegorz Braun mówił: – My chcemy, żeby Polska była Polską, a nie stała się czymś w rodzaju eurosowieckiej republiki, następnego amerykańskiego stanu, księstwa polsko-ukraińskiego, co jest pomysłem niektórych ludzi – szalonym, bo totalnie nierealistycznym i bazującym na fałszywej historii. Chcemy, by Polska pozostała Polską. Chcemy, by Polska była państwem wolnych i bezpiecznych ludzi.
Konfederata opowiadał dziennikarzowi, że Polska w swojej historii często była wykorzystywana przez większe imperia do „rozpoczynania rewolucji i wojen światowych”.
Braun dodał, że nie chce jako polityk dopuścić do tego, by teraz Polskę wykorzystano do „rewolucji Nowego Porządku Świata”.
ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE
Kopiec Kościuszki na Górze św. Bronisławy w Krakowie to Pomnik Historii niezwykle ważny dla wszystkich Polaków. Rozpoczęte 16 października 1820 r. sypanie kopca stało się wielkim wydarzeniem, które przyciągnęło wielu Polaków: weteranów powstań, chłopów, młodzież. Znaczną część prac wykonali ochotnicy, a udział w sypaniu stał się patriotycznym obowiązkiem. Można zatem uznać, że Kopiec Kościuszki jako dzieło Polaków, w sprawach istotnych i kontrowersyjnych dla jego funkcjonowania i symboliki powinien spełniać oczekiwania Polaków, a nie jedynie Komitetu Kopca Kościuszki. Jako Polak uznaję za niedopuszczalne, aby na Pomniku Historii polskiego bohatera narodowego jakim jest Tadeusz Kościuszko znajdowała się flaga ukraińska. Ukraina nie szanuje naszych bohaterów. Nie szanuje szczątków pomordowanych przez OUN UPA obywateli polskich, na których ekshumację nie zezwala rząd ukraiński zasłaniając się w ostatnim czasie wojną. Wojna ta jednak nie przeszkodziła w ekshumacji żołnierzy niemieckich z SS. Ukraińska flaga na Kopcu Kościuszki to drwina z ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (według wielu naukowców pomiędzy 250 000 a 500 000 ofiar). Od eskalacji wojny na Ukrainie minęły już ponad dwa lata. Polacy w coraz większym stopniu odczuwają i stykają się z brakiem wzajemności i szacunku ze strony rządu Ukrainy oraz coraz częściej również z agresją ze strony Ukraińców w Polsce. Serce, jakie okazali im Polacy zostało odtrącone, sponiewierane, wykorzystanie i znieważone. Mając powyższe na uwadze żądam natychmiastowego usunięcia flagi ukraińskiej z Kopca Kościuszki.
W miejscach takich jak Kopiec Kościuszki nie powinny być wywieszane żadne inne flagi prócz polskiej. Historia ze ściągnięciem flagi Ukrainy, umieszczonej od ponad dwóch lat na kopcu pokazuje, że potrzebujemy ustawy, regulującej obecność obcych flag na budynkach publicznych i w miejscach pamięci.
Zaraz po rosyjskim ataku na Ukrainę zrozumiałe były gesty solidarności, takie jak wywieszanie ukraińskich flag czy zapewnienie ukraińskim uchodźcom bezpłatnego wstępu do instytucji takich jak kina czy muzea. Zwłaszcza jeśli dotyczyło to instytucji prywatnych.
Dzisiaj jesteśmy jednak po ponad dwóch latach wojny i sytuacja znacząco się zmieniła (choć ja sam byłem wśród nielicznych osób od początku przestrzegających przed skutkami bezmyślnego entuzjazmu i poddania się emocjom). W największym skrócie: niezależnie od możliwego zawieszenia działań zbrojnych, wariant długiej wojny jest bardzo możliwy; jednocześnie skrajnie mało prawdopodobne wydaje się zwycięstwo Ukrainy rozumiane jako odebranie Rosji terytoriów przez nią zajętych, a następnie anektowanych.
Radykalnie osłabła akceptacja Polaków dla zapewniania Ukraińcom w Polsce różnych form socjalnego wsparcia. Ewidentną irytację powodują wszelkie formy preferencji dla uchodźców. Dane o wpływach finansowych od obywateli Ukrainy pokazują, że korzyści z ich obecności w Polsce są wcale nie oczywiste przy obecnie przyjętych mechanizmach (wsparcie socjalne gwarantowane, w żaden sposób nie uzależnione od podjęcia pracy). Jasne stało się, że dzielą nas z Ukrainą liczne interesy, dotyczące dostępu do rynku rolnego w UE albo rynku przewozów. Konflikt w tych kwestiach jest momentami bardzo gorący. Wreszcie przez ponad dwa lata bardzo wydatnej pomocy ze strony Polski, która według różnych szacunków, podliczając wszystkie wydatki, mogła nas kosztować kilkadziesiąt miliardów złotych, Ukraińcy nie wykonali praktycznie żadnego gestu w sprawie obciążających wzajemne relacje kwestii historycznych, czyli przede wszystkim ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ich milczenie było szczególnie głośne w ubiegłym roku – roku okrągłej rocznicy Krwawej Niedzieli 11 lipca 1943 r.
Wszystko to powoduje, że u osób początkowo rozemocjonowanych, ale posiadających potencjał racjonalnego spojrzenia na sytuację, owe emocje powinny były ostygnąć. Tak, z Ukrainą łączy nas wspólny interes, jakim jest osłabienie Rosji i przede wszystkim powstrzymanie jej przed ewentualną dalszą ekspansją (aczkolwiek istnieje spór co do tego, jaką formę ta ekspansja miałaby przyjąć i czy oznaczać by musiała atak na któryś z krajów NATO – ja tego zdania nie podzielam). I to wszystko. Wcześniejsze mrzonki o jakimś wiekopomnym porozumieniu, federacji czy konfederacji, wielkiej przyjaźni narodów – wszystko to nie ma już dzisiaj racji bytu.
Podtrzymywanie specjalnych reguł dla ukraińskich uchodźców kosztem polskiego podatnika jest wystarczająco niepojęte. Ale trwanie przy czczych, symbolicznych gestach to już świadectwo radykalnego odklejenia od rzeczywistości.
Takie gesty wciąż jednak mają miejsce. Po agresji Rosji na Ukrainę komitet Kopca Kościuszki w Krakowie podjął decyzję o umieszczeniu tam flagi tego państwa.
Tu kilka słów na temat tego ciała, o którego istnieniu wielu zapewne nie słyszało. Komitet istnieje od 1820 r. i początkowo nosił nazwę Komitetu Zarządzającego Budową Kopca. Obecną nazwę nosi od 1867 r. Po II wojnie światowej prezesem komitetu był między innymi wybitny historyk sztuki i zasłużony rewindykator dzieł sztuki należących do Polski z rąk niemieckich Karol Estreicher junior.
Od 1971 r. komitet stał się komisją Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. Towarzystwo działa na podstawie prawa o stowarzyszeniach. Prezesem towarzystwa jest prof. Jacek Purchla. Wśród członków wspierających są Wodociągi m. Krakowa (spółka komunalna), zaś miasto Kraków jest partnerem towarzystwa. Można bezpiecznie założyć, znając mechanizmy działające w polskim życiu publicznym, że stowarzyszenie tak znaczące jak TMHiZK nie mogłoby funkcjonować bez odpowiedniego politycznego wsparcia i zakorzenienia w politycznych układach miasta.
Nazwiska członków zarządu Komitetu Kopca Kościuszki nic nikomu zapewne nie powiedzą. Prezesem jest prof. Piotr Dobosz, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalizujący się m.in. w prawie ochrony zabytków. Pozostali członkowie to dr Piotr Hapanowicz (związany z Muzeum Krakowa), dr inż. Rafał Sieńsko (Politechnika Krakowska), Witold Górny (przewodniczący rady dzielnicy Zwierzyniec, związany z Koalicją Obywatelską), dr Adam Kozień (Wydział Prawa i Administracji UJ), Mariusz Cupiał (brak informacji, a przynajmniej ja żadnych nie znalazłem) oraz Konrad Myślik, autor książek o Krakowie.
W kwietniu 2022 roku komitet jeszcze pod kierownictwem poprzedniego prezesa, Mieczysława Rokosza, zdecydował, że flaga Ukrainy nadal będzie na kopcu wisieć. Komunikat w tej sprawie stwierdza na wstępie: „Gdyby dla kogoś wymagało to uzasadnienia, to krótko wyjaśniamy”. Zwracam uwagę na arogancką formę: z tych słów wynika, że uzasadnienie tego gestu może interesować tylko jakichś czepialskich, bo ci słusznie myślący powinni zaakceptować decyzję bez potrzeby jakichkolwiek uzasadnień.
Na końcu uzasadnienia czytamy:
Powiewają nad Kopcem Kościuszki w Krakowie przede wszystkim Barwy Biało-Czerwone, ale też 4 lipca – flaga Stanów Zjednoczonych, a 14 lipca Tricolore Republiki Francuskiej, której Kościuszko jest honorowym obywatelem. W obecnym czasie rosyjskiej agresji na suwerenne państwo ukraińskie nie mogła tu nie zawisnąć flaga Ukrainy. Na tym naszym narodowym pomniku jest ona symbolicznym wyrazem oczywistej solidarności nas Polaków z Ukraińcami, obywatelami niepodległego Państwa, których niesprawiedliwie spotkało nieszczęście wojny.
Oczywiście obłudą jest zrównanie okazjonalnego wywieszania flagi innego państwa z okazji jego święta narodowego z permanentną obecnością flagi kraju, który – wbrew zaklęciom pięknoduchów – nie jest nam szczególnie bliski, choć dzielimy wspólną historię i to bynajmniej nie wyłącznie złą. Trzeba przy tym stwierdzić, że Polska – co jest być może dużym zaniedbaniem – nie ma regulacji ustawowych dotyczących obecności flag obcych państw w naszej przestrzeni publicznej (poza oczywiście sytuacjami wynikającymi z konwencji międzynarodowych, w tym z protokołu dyplomatycznego).
Zdanie „w obecnym czasie rosyjskiej agresji na suwerenne państwo ukraińskie nie mogła tu nie zawisnąć flaga Ukrainy” nie wyjaśnia i nie tłumaczy niczego. Nie mogła – bo co? Dlaczego komitet uznał, że jest to jakiś dogmat, niewymagający dalszych wyjaśnień? Nie wiemy. Pamiętajmy jednak – gwoli uczciwości – że mówimy o uchwale i jej uzasadnieniu po półtora miesiąca wojny. Bardziej zadziwiające jest, że po ponad dwóch latach uchwała wciąż obowiązuje.
Dwa dni temu ukraińską flagę ściągnął z masztu pan poseł Grzegorz Braun i zapowiedział, że zwróci ją do ukraińskiego konsulatu. Zapewne akcja ta nie została przypadkowo przeprowadzona niespełna tydzień przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których pan Braun kandyduje. Tym razem jednak – inaczej niż w Sejmie ze świecznikiem chanukowym – obyło się bez zakłócania porządku, ekscesów ani też nie doszło do zakłócenia trwającej uroczystości, dotyczącej jednej z mniejszości tworzących Rzeczpospolitą – co było powodem, dla którego tamte działania pana Brauna zdecydowanie krytykowałem i nie zmieniam w tej sprawie zdania.
Prezes komitetu pan prof. Dobosz opublikował w tej sprawie krótkie oświadczenie „w sprawie uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy”:
W dniu 4 czerwca 2024 r. doszło do bezprawnego uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy. Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie, nawiązując do idei Tadeusza Kościuszki walczącego o wolność wielu Narodów, podjął decyzję o zawieszeniu flagi ukraińskiej w ramach solidarności z walczącą bohatersko Ukrainą. Motywy wskazanej decyzji o umieszczeniu flagi na Kopcu Kościuszki zostały zamieszczone na stronie internetowej Komitetu Kopca Kościuszki w Krakowie.
Bezprawny akt uszkodzenia masztu i zaboru flagi przeciwstawia się wartościom, które uosabia Postać i Życie Tadeusza Kościuszki.
Pan poseł Polski 2050 Paweł Zalewski, który z funkcji wiceministra obrony bardzo chce teraz uciec do PE, napisał na Twitterze: „P. Braun zdejmuje flagę ukraińską z Kopca Kościuszki. Tu nie chodzi o wolność gospodarczą i UE ograniczoną do unii celnej. Tu chodzi o obronę interesów Kremla w Polsce i w Europie”. Dalibóg, konia z rzędem temu, kto potrafi wyjaśnić, jaki mianowicie jest związek pomiędzy zdjęciem przez pana Brauna ukraińskiej flagi a „obroną interesów Kremla”. Postawiłbym nawet tezę, że do obrony interesów Kremla najbardziej przyczyniają się ci, którzy zamiast traktować relacje polsko-ukraińskie pragmatycznie, na siłę wciskają Polakom miłość wobec Ukrainy, co oczywiście wywołuje skutek odwrotny: coraz intensywniejszą niechęć.
Nie sposób zgodzić się z opinią, że Komitet Kopca Kościuszki może sobie na nim wieszać, co chce, zgodnie z własną interpretacją historii i ze skrajnie naiwnym, dziecinnym widzeniem sytuacji międzynarodowej. Krajów walczących z agresją jest w każdym momencie na świecie zawsze kilka. Równie dobrze można by wpaść na pomysł, aby powiesić na kopcu flagę Autonomii Palestyńskiej – czemu sprzeciwiałbym się równie zdecydowanie (choć wątpię, żeby akurat w tym przypadku pośpieszył z interwencją pan poseł Braun).
Kopiec Kościuszki jest w zarządzie Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa za pośrednictwem Komitetu Kopca Kościuszki – ale nie jest własnością tych organizacji! Nie jest to prywatna posesja, nad którą można by sobie powiesić na stałe flagę amerykańską, ukraińską, palestyńską, izraelską czy nawet rosyjską, gdyby ktoś miał taką fantazję – i nikomu nic do tego. To własność – nawet jeśli nie w sensie formalnym – narodowa. Jest przykładem wyjątkowej arogancji, że grupa 24 osób (całość komitetu) na podstawie własnych preferencji, upodobań, interpretacji i być może zapotrzebowań politycznych zdecydowała o permanentnej obecności flagi obcego państwa (jakiegokolwiek) w miejscu narodowej pamięci.
W takich miejscach powinno być miejsce tylko i wyłącznie na polskie flagi. Ten przypadek pokazuje, że ustawa, zakazująca trwałego wywieszania obcych flag na budynkach publicznych oraz miejscach pamięci (to samo widziałem kilka miesięcy temu przy pomniku na polu bitwy pod Grunwaldem) i zabytkach jest pilnie potrzebna.
======================
Ukrainizacja Polski w natarciu. Braun zdjął, wojewoda z konsulem zawiesili. Flaga Ukrainy znów na kopcu Kościuszki
Na zamieszczonym w sieci przez Grzegorz Brauna nagraniu widać, jak poseł Konfederacji zdejmuje ukraińską flagę, zawieszoną na maszcie Kopcu Kościuszki w Krakowie. Jak poinformował kandydat do euro-poselskiego mandatu z Małopolski i Świętokrzyskiego, przekazał barwy do konsulatu ukraińskiego.
Mimo niesprzyjającej aury pogodowej we wtorek 4 czerwca przewodniczący Konfederacji Korony Polskiej pojawił się na terenie zabytkowych umocnień stolicy Małopolski. Cel jego wizyty ujawnia opublikowany na platformie X materiał wideo.
Na nagraniu widać, jak polityk Konfederacji ściga z jednego z masztów umieszczonych na szczycie Kopca barwy narodowe Ukrainy. „Flagę UKR, która znajdowała się w niewłaściwym miejscu, jako uczciwy znalazca przekazuję do konsulatu w Krakowie”, komentował upubliczniony klip Grzegorz Braun.
Przewodniczący Konfederacji Korony Polskiej startuje jako „jedynka” Konfederacji w wyborach do europarlamentu z województw Świętokrzyskiego i Małopolskiego, przewidzianych już na najbliższą niedzielę 9 czerwca.
W odpowiedzi na czyn Grzegorza Brauna krótkie oświadczenie wystosował Komitet Kopca Kościuszki. „W dniu 4 czerwca 2024 r. doszło do bezprawnego uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy. Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie, nawiązując do idei Tadeusza Kościuszki walczącego o wolność wielu Narodów, podjął decyzję o zawieszeniu flagi ukraińskiej w ramach solidarności z walczącą bohatersko Ukrainą. Motywy wskazanej decyzji o umieszczeniu flagi na Kopcu Kościuszki zostały zamieszczone na stronie internetowej Komitetu Kopca Kościuszki w Krakowie. Bezprawny akt uszkodzenia masztu i zaboru flagi przeciwstawia się wartościom, które uosabia Postać i Życie Tadeusza Kościuszki” – czytamy w komunikacie podpisanym przez prezesa Komitetu, prof. Piotra Dobosza.
Grzegorz Braun na spotkaniu w Proszowicach / zdjęcie: X/Grzegorz Braun
To już chyba stał się stały element podczas spotkań z posłem Grzegorzem Braunem z Konfederacji, czyli autografy, które składa na gaśnicach.
Nie inaczej było podczas sobotniego spotkania w Proszowicach, gdzie na scenie ustawiała się kolejka młodych ludzi z gaśnicami. Jak widać, sympatycy Grzegorza Brauna docenili jego akcję gaśniczą w Sejmie. Zresztą, zapraszając na swoje spotkania wyborcze poseł Konfederacji sam zachęca do tego, aby przynosić gaśnice do podpisu.
Poseł Grzegorz Braun odbywa teraz serię spotkań wyborczych. Ma to związek z jego startem do Parlamentu Europejskiego. Braun startuje z drugiego miejsca na liście małopolskiej i świętokrzyskiej. Jego głównym rywalem do mandatu posła w europarlamencie jest Konrad Berkowicz.
Komisja ds. rosyjskich wpływów zbada bardzo dokładnie wpływy rosyjskie i białoruskie na rządy Zjednoczonej Prawicy; one nie podlegają dyskusji – powiedział w czwartek w Sejmie premier Donald Tusk. Dodał, że nazwę „partia Zjednoczona Prawica” można odczytać jako „płatni zdrajcy, pachołki Rosji”. Na te słowa zareagował Grzegorz Braun.
Tusk przypomniał, że ponad 30 lat temu „z tej mównicy, weteran polskiej polityki” Leszek Moczulski rozczytał akronim PZPR jako „płatni zdrajcy, pachołki Rosji”. Lider KPN wypowiedział te słowa w lutym 1992 r. do posłów ówczesnej SdRP podczas debaty nad potępieniem wprowadzenia w 1981 r. stanu wojennego w Polsce.
Zaznaczył, że nazwa „partia Zjednoczonej Prawicy” może być dokładnie tak samo odczytana. – Gdyby dzisiaj był tutaj Pan Moczulski, to by patrzył w tę stronę i mówił: płatni zdrajcy, pachołki Rosji – ocenił Tusk.
Głos z mównicy sejmowej zabrał także poseł Konfederacji Grzegorz Braun.
– Szczęść Boże! Wysoka Izbo, na podstawie artykułu 184 regulaminu wnioskuję o odroczenie tych obrad do czasu, aż wyjaśni w tej chwili obecny Pan premier Tusk, czy złożył już stosowne zawiadomienia do prokuratury, czy uruchomił służby. Nominował, wprawdzie nie z nazwiska, ale wskazując część Wysokiej Izby, na ruskich agentów, tak jak to wcześniej było waszym zwyczajem. Ale czy złożył zawiadomienie, dajmy na to na Pana prezesa, premiera Kaczyńskiego, który go tu nominował na niemieckiego agenta? – pytał polityk.
– Czy może nie dopełnił obowiązków, zaniedbał ich, co w tym rządzie nie byłoby dziwne, tam gdzie minister obrony szykuje plecak ucieczkowy, a minister spraw wewnętrznych doznaje pogłosu. W tym rządzie kwestie bezpieczeństwa nie stoją wysoko – ocenił.
– Ja wnioskuję, Panie marszałku, najzupełniej formalnie, żebyśmy nie procedowali dalej, zanim się nie wyjaśni, kto jest kim. Kto jest niemieckim, kto ruskim, a kto marsjańskim agentem – dodał Braun.
– Panie marszałku, jedno zdanie jeszcze, że inaczej podjęta przez Pana misja wdeptywania w ziemię Włodzimierza Putina może się nie powieść – skwitował, zwracając się do Szymona Hołowni.