Metropolita łódzki kardynał Grzegorz Ryś potępił kampanię billboardową polskiego posła do Parlamentu Europejskiego Grzegorza Brauna podczas centralnych obchodów Dnia Judaizmu we Wrocławiu. Wcześniej ze skargą do kardynała zadzwonił rabin Michael Schudrich.
Braun wystartował z kampanią bilboardową przed ostatnimi Świętami Bożego Narodzenia. Na wielkich plakatach widzieliśmy m.in. grafiki – przedzielone symbolem gaśnicy – przedstawiające symbole żydowskiej chanuki i chrześcijańskiego Bożego Narodzenia. „Chanuka czy Boże Narodzenie? Europo! Wybór należy do ciebie!” – takie hasło widniało na billboardzie.
Do tej kampanii podczas XXVIII Dnia Judaizmu we Wrocławiu nawiązał kard. Ryś. Zdradził, że zadzwonił do niego rabin Schudrich, by się pożalić.
– Kiedy uczestniczyłem w Europejskim Spotkaniu Młodych w Tallinie na przełomie roku 2024/2025, zadzwonił do mnie rabin Schudrich, mówiąc o banerach, które pojawiły się w różnych miejscach Polski, podpisane przez jednego z naszych europarlamentarzystów. Sam widziałem te banery. Ten baner jest antyludzki, antyeuropejski, nie wiem, czy jest antysemicki, ale na pewno jest antychrześcijański. Jeśli ktoś po raz kolejny stawia taką ‘alternatywę’ w Europie, to robi rzecz niedopuszczalną – powiedział metropolita łódzki.
– Dwa tygodnie się zastanawiam, czy powiedzieć to, co chcę powiedzieć, ale chyba jednak trzeba – opowiedział o swoich rozterkach.
Według hierarchy stawianie takiej alternatywy w przestrzeni publicznej jest działaniem niedopuszczalnym i stoi w sprzeczności z oficjalnym nauczaniem Kościoła Katolickiego. – Nie wiem, w jaki sposób mielibyśmy obchodzić Boże Narodzenie, wykreślając Chanukę – dodał.
Postawę kardynała i rabina krótko w mediach społecznościowych skomentował sam Braun. „Najuprzejmiej dziękuję Eminencji za energiczne włączenie się w moją kampanię” – napisał prezes Konfederacji Korony Polskiej.
(Europoseł Grzegorz Braun. Fot. Aleksiej Witwicki / Forum)
Jeżeli rzeczywiście kampania prezydencka 2025 roku w Polsce odbędzie się z moim udziałem, to nie lękam się plebiscytu, którym będzie przesądzenie, czy moja rola, moja działalność publiczna, jest oceniana na tyle życzliwie, żeby rodacy wystawili mi promesę na dalszą działalność. Tego będzie dotyczył ten plebiscyt. To się rozstrzygnie w tych wyborach, jeżeli one się odbędą i jeżeli ja do nich przystąpię jako państwa kandydat na prezydenta Polski – powiedział w obszernym wywiadzie Grzegorz Braun. Europoseł przybliżył okoliczności – szczególnie te dotyczące kondycji Konfederacji – skłaniające go do podjęcia wyborczej rywalizacji o najwyższy urząd w państwie.
– Nie chcąc znaleźć się w bagnie i nie chcąc jednocześnie zawieść, nie chcąc zdradzić wyborców, sympatyków, działaczy, którzy na co innego liczyli i na co innego się umawiali – nie umawiali się na formację liberalną, centrową, z może nie tyle coraz częstszymi odchyleniami ku lewicy, ile coraz częstszymi przemilczeniami tego, co tak istotne dla prawicy; nie chcąc tej publiczności pozostawić w próżni politycznej, trzeba będzie podejmować decyzje – mówił Grzegorz Braun w wywiadzie dla kanału eMisjaTV.
Polityk zastrzegł, że jego powyższe uwagi dotyczące odejścia środowiska politycznego od deklarowanych idei i celów, nie dotyczy jedynie Konfederacji, lecz także Prawa i Sprawiedliwości, określanego przezeń konsekwentnie jako „łże-prawica”. Jej liderzy tęsknili bowiem od zarania za centrum sceny politycznej, nie chcąc przy tym dopuścić do odrodzenia się autentycznej prawicy. Stąd przybranie w pewnym momencie kostiumu patriotyczno-narodowego, dzięki trafnemu odczytaniu nastrojów i oczekiwań społecznych.
Z kolei, w ocenie Grzegorza Brauna, „Konfederacja, która miała być głosem i politycznym narzędziem antysystemu i prawicy pryncypialnej, ideowej, poszła na bardzo wiele kompromisów”. Nie były to zresztą ustępstwa wymuszone, lecz „wydumane” przez część dzisiejszych liderów tej formacji.
„Konfederacja odeszła od zmysłu politycznego”
Rozmówca Piotra Korczarowskiego wskazał, że zarysowany scenariusz wyborczy z datami dwóch tur 18 maja oraz 1 czerwca wcale nie musi dojść do skutku. – Nie wykluczam (…) jakichś działań pozaprawnych, bezprawnych, których przecież nie brakowało w poprzednich sezonach. A to pod pretekstem pandemii, a to wojny, bezprawie, więc niekonstytucyjna cenzura, gwałcenie wolności, praw podstawowych obywateli polskich – to było normą. Więc nie zdziwię się, gdyby ta norma utrwaliła się także w tych wyborach. Bezprawnie zostały przesunięte poprzednie. Jak zauważał pan profesor [Mirosław] Piotrowski, Andrzej Duda został bezprawnie prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej. Został wyłoniony w toku procedury, która nie spełniała konstytucyjnych i ustawowych kryteriów – ocenił polityk.
– Konfederacja Korony Polskiej oraz liczne środowiska i organizacje mnie osobiście życzliwe, a orientujące się politycznie w ostatnim czasie na kurs Konfederacji Korony Polskiej – jesteśmy przygotowani na każdy wariant. Jesteśmy gotowi do tego, żeby stawić czoła wyzwaniom i sprostać tej sytuacji, jakkolwiek by się ona nie rozwinęła i wewnątrz Konfederacji, i na polskiej, i na międzynarodowej scenie politycznej – zadeklarował.
Według diagnozy Grzegorza Brauna, Konfederacja [jako koalicja] „odeszła od zmysłów, a konkretnie od zmysłu politycznego, który był trafny, który prowadził w dobrą stronę”. – Moi szanowni koledzy pożeglowali, odpłynęli do centrum i – uwaga – dobrze się tam czują. Oni się w tym centrum odnaleźli i ja poza wszystkim innym nie chciałbym nikomu stawać na drodze do szczęścia, jakkolwiek kto opacznie może swoje szczęście pojmować – podkreślił.
– Cała ta prawica, która nie chce konserwować zastanego układu, która nie chce negocjować swojego kącika rezerwatu dla „polskich Indian” gdzieś tam w Eurokołchozie i gdzieś tam w tej Republice Okrągłego Stołu, która jest na poły dziś landem eurokołchozowym, na poły Republiką Banderowską, Ukropolem, Ukropolinem, stanem amerykańskim; nie chcemy, by była Republiką Sowiecką, Eurosowiecką, nie chcemy negocjować zakresu naszej suwerenności, wolności, niepodległości, nie chcemy wystawiać na ryzyko bezpieczeństwa narodowego i indywidualnego we wszystkich wymiarach. We wszystkich wymiarach – i w tym wymiarze geopolitycznym, militarnym i w wymiarze właśnie gospodarczym, żywnościowym, energetycznym, a wreszcie w wymiarze tożsamościowym. Tego wszystkiego nie jesteśmy skłonni negocjować z kimkolwiek poza narodem polskim, ale właśnie narodem polskim z tymi, którzy jeszcze chcą, by naród polski istniał; z tymi, którzy chcą być narodem polskim, a nie ludnością tubylczą landu euro-kołchozowego – wyliczał Grzegorz Braun.
W jego przekonaniu wymienione środowiska nie mają obecnie swojego reprezentanta pośród kandydatów do „dużego pałacu”.
„Nie lękam się plebiscytu”
Lider KKP podkreślił swoją, permanentnie okazywaną gotowość do rozmów w ramach Rady Liderów Konfederacji. Wskazał, że nigdy, wbrew obietnicom, nie został poddany rewaloryzacji parytet udziału reprezentantów poszczególnych ugrupowań w ramach tej koalicji – adekwatnie do aktualnego poparcia wyborców. Konfederacja nie zwołała zapowiadanego na jesień 2024 kongresu. Pominęła też prawybory – procedurę, która dobrze sprawdziła się w poprzedniej kampanii prezydenckiej.
– Wydarzyły się natomiast różne rzeczy, nie mające umocowania w regulaminowych, proceduralnych zasadach konfederackiego życia i współżycia. No więc, jeżeli coś nie przechodzi przez Radę Liderów, nie przechodzi przez kongres, nie jest poddane kryterium prawyborczemu, no to co to jest? To jest albo samowola, albo, co może jeszcze gorzej, zakulisowa kombinacja, w której jedni wysuwają roszczenie, a drudzy ulegają szantażowi wewnętrznemu – stwierdził lider Konfederacji Korony Polskiej.
– Mamy już rok 2025 i powtarzam, niektórym się zdaje, że lojalność, grzeczność, skłonność do pokojowego, koncyliacyjnego rozwiązywania problemów, że to wszystko słabość. Że to wszystko nic innego, tylko niezdolność do działania. No więc kto tak myślał, ten się myli – podkreślił.
– Ja nie boję się poddawać się kryterium i nie boję się być zmierzonym i zważonym. Nie lękam się osądu szerokiej publiczności ze szczególnym uwzględnieniem publiczności patriotycznej moich rodaków, „prawaków”, choć jak słyszę – nie tylko rodacy-prawacy mnie nie potępiają, a wręcz cenią sobie rozmaite, powiedzmy, akcje w moim wykonaniu. „Zjednoczony front gaśnicowy” jest na pewno znacznie szerszy niż tylko nasze, z całym szacunkiem, prawackie bańki – diagnozował.
– I jeżeli rzeczywiście kampania prezydencka 2025 roku w Polsce odbędzie się z moim udziałem, to nie lękam się plebiscytu, którym będzie przesądzenie czy moja rola, moja działalność publiczna, czy jest oceniana na tyle życzliwie, żeby rodacy wystawili mi promesę na dalszą działalność. Tego będzie dotyczył ten plebiscyt. To się rozstrzygnie w tych wyborach, jeżeli one się odbędą i jeżeli ja do nich przystąpię jako państwa kandydat na prezydenta Polski – zadeklarował Grzegorz Braun.
Na koniec polityk najpierw twierdząco odpowiedział na pytanie o własną zdolność do ewentualnego przewodzenia KKP jako zupełnie samodzielnego bytu politycznego, a następnie szeroko to uzasadnił.
– W odróżnieniu od innych ja nie chcę być sam i niepodzielnie „królem dżungli”. Ja nie chcę, szanowni Państwo, „robić Polski” po to, żeby była tylko po mojemu, dla mnie i na moją modłę. Bo Polska jest projektem, chwała Bogu, szerszym, większym – jest państwem politycznego narodu wolnych Polaków, chwała Bogu już ponad tysiąc lat. W tym roku świętujemy tysięczną rocznicę pierwszych koronacji, których by nie było, gdyby nie wcześniejsze wysiłki i praca poprzednich pokoleń. I szanowni Państwo, ja zbyt dobrze znam tę piękną historię, żeby popadać w jakieś szkodliwe urojenie, że przyszłość i szczęście Polski w tym leży, żeby akurat moja partia, moje politbiuro miały w ręku wszystkie sznurki i wszystkie komórki do wynajęcia, do obsadzenia – argumentował.
– Polska jest zbyt duża, zbyt piękna w czasie i przestrzeni, żeby miała być redukowana do formatu osobowości jednego tylko gracza politycznego. Więc nie mając takich urojeń i nie planując uzurpacji, tak jestem w pełni przygotowany wraz z moimi towarzyszami z Konfederacji Korony Polskiej do skutecznego wejścia do akcji i przeprowadzenia wszystkich formalności niezbędnych do tego, żeby ta kampania na polskiej scenie politycznej nie mogła się wydarzyć bez naszego istotnego udziału. Na to jesteśmy gotowi, ale zapraszam do szerokiej współpracy – zachęcał Grzegorz Braun.
… nie chcąc znaleźć się w bagnie i nie chcąc jednocześnie zawieść, nie chcąc zdradzić wyborców, sympatyków, działaczy, którzy na co innego liczyli i na co innego się umawiali…
Nie umawiali się na formację liberalną, centrową, z może nie tyle coraz częstszymi odchyleniami ku lewicy, ile coraz częstszymi przemilczeniami tego, co tak istotne dla prawicy. Nie chcąc tej publiczności pozostawić w próżni politycznej, trzeba będzie podejmować decyzje.
Konfederacja, która miała być głosem i politycznym narzędziem anty-systemu i prawicy pryncypialnej, ideowej poszła na bardzo wiele kompromisów. Moim zdaniem zresztą bynajmniej niewymuszonych przez okoliczności, bynajmniej niewymuszonych to były raczej kompromisy wydumane przez niektórych liderów naszej formacji. No właśnie naszej czy już nie naszej, jako jeden ze współzałożycieli konfederacji, tamtej konfederacji roku 2019-2020.
Co do Konfederacji, to jest być może ostatni moment, w którym można jeszcze uratować ją przed nią samą.
Konfederację trzeba uratować także i przed nią samą, ponieważ Konfederacja odeszła od zmysłów, od konkretnie zmysłu politycznego, który był trafny, który w dobrą stronę prowadził. I kiedyś my konstytuowali Konfederację.
Teraz zaś moi szanowni koledzy pożeglowali, odpłynęli do centrum i uwaga, dobrze się tam czują. Oni się w tym centrum odnaleźli…
Wyjaśnienia Grzegorz Brauna
…nie mogę zlekceważyć mojego obowiązku działania na prawicy. Tej prawicy, która jest jednoznaczna w swoim przywiązaniu do wolności, suwerenności, bezprzymiotnikowych wartości, jest przywiązana i do bezpieczeństwa życia ludzkiego i bezpieczeństwa narodowego, ostrości konturu granic, jest przywiązana do jednoznacznego pojmowania sprawy bezpieczeństwa życia ludzkiego, zdrowia, pomyślności, której być nie może bez dobrego gospodarowania, prosperowania, a więc mówiąc krótko, cała ta prawica, która nie chce konserwować zastanego układu, która nie chce negocjować swojego kącika rezerwatu dla polskich Indian gdzieś tam w Eurokołchozie i gdzieś tam w tej Republice Okrągłego Stołu, która jest na poły dziś Landem Eurokołchozowym, na poły Republiką Banderowską, Ukropolem, Ukropolinem, Stanem Amerykańskim, nie chcemy by była Republiką Sowiecką, Eurosowiecką, nie chcemy negocjować zakresu naszej suwerenności, wolności,) niepodległości, nie chcemy wystawiać na ryzyko bezpieczeństwa narodowego i indywidualnego we wszystkich wymiarach, we wszystkich wymiarach i w tym wymiarze geopolitycznym, militarnym i w wymiarze właśnie gospodarczym, żywnościowym, energetycznym, a wreszcie w wymiarze tożsamościowym.
Tego wszystkiego nie jesteśmy skłonni negocjować z kimkolwiek poza narodem polskim, poza narodem polskim, no ale właśnie narodem polskim z tymi, którzy jeszcze chcą, by naród polski istniał, z tymi, którzy chcą być narodem polskim, a nie ludnością tubylczą Landu Eurokołchozowego.
No i tych wszystkich nie możemy zostawić bez kandydata, prawda?
Nie możemy zostawić bez kandydata w wyborach prezydenckich, bo szanowni państwo nie ma próżni w przyrodzie i jeśli nie wystąpi realny kandydat, to ta próżnia chwilowa zostanie natychmiast zagospodarowana przez trolli, awatary, przez rozmaite kreacje realizujące model operacji trust i tego ryzyka ja osobiście nie jestem skłonny podejmować, dlatego jestem dziś gotów na każdą okoliczność. A jakie będą te okoliczności? No to jutro nam, jutro nam pokaże, pokaże nam Kancelaria Sejmu zwołując ewentualną kolejną konferencję prasową, czy własną marszałka, czy też może z przedstawicielami Państwowej Komisji Wyborczej. Zobaczymy jak tam wystąpią przedstawiciele tych najwyższych organów władzy Rzeczpospolitej.
– Precz z zielonym ładem, precz z niebieskim ładem, precz z paktem migracyjnym, precz z tęczowym ładem, precz z podżeganiem do wojny. A tym wszystkim jest euro kołchoz – mówił podczas konferencji prasowej w Sejmie RP europoseł Grzegorz Braun (Konfederacja).
Polityk w mocnych słowach odniósł się do sprawy „drenowania” polskich rolników przez Brukselę.
– Lepiej, po stokroć lepiej, żeby Polak był gospodarzem u siebie na swoim. Po stokroć lepiej wie polski gospodarz, jak uprawiać ziemię, jak prowadzić działalność, którą prowadzili jego ojcowie i pradziadowie – podkreślił Braun, po czym przypomniał, że nawet za okupacji niemieckiej nie było takich sytuacji, jakie są w Unii Europejskiej. Chodzi m. in. o narzucanie przez Brukselę polskiemu rolnikowi, w jakim standardzie ma on hodować swoje zwierzęta. – Nawet w Generalnym Gubernatorstwie nie było tak, żeby każde bydlątko w zagrodzie musiało mieć niemiecki „Ausweis”. A dzisiaj tak jest – zaznaczył.
Zapytany o konkurencję między polskimi a ukraińskimi rolnikami europoseł odpowiedział: „Jaka konkurencja? Tu nie ma żadnego konkurowania. Tu jest nieuczciwa konkurencja, ponieważ polski rolnik jest dociskany wyśrubowanymi normami, których producent – notabene najczęściej nie Ukrainiec, tylko jakaś globalna korporacja, która wykupiła tam ziemię i realizuje swój duży projekt – spełniać nie musi i nie zamierza. To nie jest wolna konkurencja”.
– To jest konkurencja tak nieuczciwa, że polski rolnik ma zniknąć i widzimy to na wybranych przykładach. W Łódzkiem sąd wydał w ostatnim czasie wyrok nakładający na polskiego rolnika karę, powyżej 100 tysięcy złotych za to, że trzyma świnie i to w większej ilości. I sąd wprawdzie stwierdza, że to nie jest nielegalne, ale ponieważ wieś straciła charakter rolniczy, to ten rolnik musi zapłacić wszystkim sąsiadom, którym walory swojskie, zapachowe i odgłosy chrumkania trzody chlewnej nie odpowiadają. Czy to jest świat, w którym chcemy żyć? Ja nie chcę żyć w takim świecie – podsumował Grzegorz Braun.
W poniedziałek pod siedzibą Sejmu odbywa się protest przeciwko skandalicznemu procederowi palenia chanuki przez żydów pod auspicjami przedstawicieli władz państwowych w Warszawie. Uczestnicy podkreślają, że nie może być zgody pomiędzy chanuką – świętem religii, która uznaje nas za podludzi – a Bożym Narodzeniem, które Polacy obchodzą w tym okresie.
Wśród innych przedstawicieli Konfederacji Korony Polskiej głos zabrał Grzegorz Braun. – Szczęść Boże wszystkim i niech się Pan Bóg zlituje nad wszystkimi, którzy – obarczeni dwojakimi deficytami, moralnymi albo intelektualnymi, nie wiedzą, nie chcą wiedzieć, odrzucają fakty historyczne, polityczne, albo wiedzą, ale cierpią deficyt moralny i ich agenda jawnie deklarowana jest odmienna od agendy istotnie realizowanej – niech się na nimi wszystkimi Pan Bóg zlituje – zaczął. – Niech się zlituje nad tymi, którzy przemieniają Sejm Rzeczypospolitej w jaskinię zbójców – dodał.
– Wybór jest dla nas, nie żydów, wedle tej fałszywej doktryny: służyć. Ale wiedzą Państwo, słowo sługa, może w polszczyźnie – zwłaszcza w staropolszczyźnie – mieć pewien majestat: dobra służba to coś pięknego – powiedział Braun. – Otóż, ta perspektywa jest przed nami nie żydami zamknięta, ponieważ my mamy służyć jak zwierzęta, jak bydło. I to nie jest wbrew pozorom specjalne odkrycie rabina Schneersona i jego wspólników– to jest ortodoksja Talmudu, to jest nauka szerzona przez dwa tysiące lat od kiedy odrzucony został Żłóbek i Krzyż Chrystusowy.
Jak wyjaśnił, „ci, którzy Go odrzucili, którzy Go nie uznali, uznali za stosowne kłamać, rozprzestrzeniać swoje kłamstwa na temat chrześcijaństwa i szerzyć wśród swoich pobratymców, wśród swoich dzieci, z pokolenia w pokolenie przekazywać tę straszną naukę o ludziach, nadludziach i podludziach – bydlętach”.
Poseł do europarlamentu wyraził przekonanie, że każdy, kto „bierze udział w tym rytuale, istotnie dokonuje takiego wyboru”. – Dobrze, żeby rozumiał, że dokonuje takiego wyboru. No i, szanowni państwo, warto odnotować kto tam dzisiaj i kto w minionych latach w tym rytualne uczestniczył i warto przy okazji najbliższej zapytać: po której stronie sam siebie sytuuje, jak siebie samego postrzega – czy zalicza się do nadludzi czy też aspiruje do tego, żeby być pożytecznym bydlęciem – pożytecznym w procederze wdeptywania w ziemię tych wszystkich, którzy ten dyktat i tę fałszywą alternatywę odrzucą – dodał.
Stwierdził, że wybór pomiędzy chanuką a Bożym Narodzeniem to „alternatywa wyłączająca”. – Nie można uzgodnić, pogodzić jednego z drugim. Nie można pogodzić naszego wzorca cywilizacyjnego – nie tylko w wymiarze religijnym, ale także w wymiarze politycznym, świeckim, ot na przykład taki luksus, którym się właśnie wedle naszego wzorca prawno-ustrojowego wszyscy mogą cieszyć, a to jest równość wobec prawa – nie można tego uzgodnić z doktryną o nadludziach i podludziach – mówił.
Mówca podkreślił, że jako politycy politycy w obronie standardu prawno-ustrojowego. My nie występujemy tutaj, szanowni państwo, wyłącznie w duchu religijnego uniesienia, choć nie byłoby w tym niczego złego. (…) My upominamy się tutaj dzisiaj, przed gmachem Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, który stał się siedliskiem propagatorów, wyznawców fałszywej doktryny, o standard prawno-ustrojowy, który jest nie do pogodzenia z tą teorią, której praktykę oglądamy w Gazie – kontynuował.
– To jest pytanie do państwa, do tu zebranych i do naszych rodaków: czy chcecie dla swoich dzieci przyszłości, która jest dziś udziałem dzieci w Gazie? Czy chcecie dla polskich dzieci takiego losu – losu niewolników, podludzi wydanych na łaskę i niełaskę żydowskich Übermenschów? I warto, żeby zadał sobie takie pytanie każdy poczciwy Polak, który jeszcze chce być Polakiem, a nie eurokołchoźnikiem, który jeszcze chce wolności, a nie niewoli – przekonywał Braun.
Wskazał, że wiele formacji politycznych mówi o niepodległości, ale „najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, że ani wolności, ani niepodległości, ani bezpieczeństwa być nie może tam, gdzie na piedestał jest wynoszony świecznik chanukowy.
– Czas najwyższy, żeby Polacy otrzeźwieli i zrozumieli, że nie da się koegzystować w duchu frazesu tolerancji ze zbójcami, z rozbójnikami, którzy przyszli po wszystko, przyszli po duszę i ciało, przyszli po majętność, ale żeby po nią sięgnąć, muszą najpierw dokonać pełnej demolki, pełnej dekonstrukcji polskiego ducha, polskiej świadomości, także polityczno-historycznej – powiedział Grzegorz Braun, wzywając do sprzeciwu wobec skandalicznego procederu palenia świec chanukowych w Sejmie.
XV Konferencja Prawicy Wolnościowej… pada pytanie jakie są możliwości dokonania zmian w Polsce.
Przytaczamy fragment, a trwająca 8 minutowa całość jest poniżej na filmie.
Pytanie z sali: Ja mam takie pytanie, ponieważ oglądałem kiedyś z panem wywiad, to dawno temu było, no i pytanie, dyskusja dotyczyła tego, że ciężko jest w Polsce dokonać jakichś konkretnych zmian, a nawet staje się to nierealne. No i na pytanie tam od pana dziennikarza, jaki jest plan, żeby coś w Polsce zmienić, to pan odpowiedział, że najlepszy byłby zamach stanu.
Grzegorz Braun: I nie mówię, że nie.
Pytanie: Natomiast czy po prostu zauważył pan inne możliwości dokonania tej zmiany?
Grzegorz Braun: Nie, proszę pana. Nie, po prostu na Polskę trzeba się zamachnąć. To znaczy, żeby ją mieć, to trzeba się nieźle zamachnąć. Trzeba przejawić wolę polityczną.
Wolę polityczną trzeba przejawić naród polski ze szczególnym uwzględnieniem jego elity. Ja tu jak mówię naród, to ja nie mówię o wszystkich mieszkańcach post PRL-u, wszystkich eurokołchoźnikach, tak, którzy nie chcą być już Polakami. To Bóg z nimi, Bóg z nimi.
Ale ci, którzy są dziś mniejszością we własnym państwie, naród polski polityczny musi przejawić swoją wolę. Pan Bóg różne rzeczy może dać, bo ma cuda w codziennej ofercie. Tylko trzeba przejawić wolę, trzeba po prostu zadeklarować się tego.
Pan Bóg od nas oczekuje. Czego ludziska chcecie? Chcecie Polski? No to powiedzcie. Chcecie dalej zjeżdżać po równi pochyłej, w nicość, w niebyt i jeszcze w takiej formie uwłaczającej, przykrej, deprawującej właśnie te dzieci, młodzież? No to wolna droga.
Pan Bóg generalnie daje ludziom to, czego chcą. Tylko muszą się wyraźnie zadeklarować. A wie pan co? Z tym zamachem stanu ciekawa rzecz. Gladiatora II oglądałem ostatnio. Mam zaległości już nieodwracalne, nie do nadrobienia, ale byliśmy z żoną po latach w kinie, bo kiedyś to ja z kina w ogóle nie wychodziłem…
…Gladiator to jest tęsknota za uczciwym Trepem, który to wszystko weźmie, skróci, wyrzuci, wywali nierządnych zboczeńców, którzy się rozsiedli na salonach władzy i zrobi porządek i da ludziom żyć. O tym to jest film. Oczywiście, że to jest film, którego tęsknota jest niejako poroniona i będzie jałowa, ponieważ to jest tam w opakowaniu frazesu republikańskiego, że tu jest to Cesarstwo zdegenerowane, a trzeba przywrócić panie prawdziwą demokrację.
No to w takie rzeczy to ja rzecz jasna nie wierzę. Ale biorąc poprawkę na to warto zauważyć, że wszyscy inni widzą bankructwo tego systemu.
„Uderz w stół, a nożyce się odezwą” – tak polski poseł do Parlamentu Europejskiego Grzegorz Braun skomentował nowy donos organizacji żydowskich do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Co tak oburzyło „starszych i mądrzejszych”? Jak zwykle kilka słów prawdy.
Na Grzegorza Brauna skargę złożył nie byle kto, bo przedstawiciele najbardziej wpływowych organizacji żydowskich na świecie tj. American Jewish Committee i European Jewish Congress. Syjonistom nie spodobało się to, że poseł Grzegorz Braun wytknął im obrzydliwy rasizm.
Dzień wcześniej Braun w parlamencie Europejskim dał krótkie przemówienie ws. wydarzeń w Amsterdamie, gdzie żydowscy kibole sprowokowali zamieszki, a Żydzi twierdzą, że to był „pogrom”.
„Chciałbym wyrazić moją wdzięczność dla wszystkich fanów piłki nożnej w Europie, którzy pokazali, że nie akceptują żydowskiego rasizmu” – mówił Braun.
„Izraelscy chuligani, którzy najechali Amsterdam w ubiegłym tygodniu, śpiewali „Dlaczego nie ma szkół w Strefie Gazy? Bo zabiliśmy wszystkie dzieci!” To ich piosenka. Dlatego wyrażam wdzięczność każdemu, kto potępia taką ekspresję żydowskiego rasizmu. Syjonizm to nazizm. Goje wszystkich krajów – łączcie się” – powiedział Grzegorz Braun.
Musiało to zagotować żydowskich aktywistów syjonizmu, bo już następnego dnia wystosowali pismo do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego, Roberty Metsoli, w którym wyrazili swoje oburzenie na Brauna i obsztorcowali Parlament Europejski, że nie zareagował odpowiednio, czyli nie potępił, nie przeprosił i nie wyrzucił Brauna za drzwi.
„Chcemy wyrazić nasze oburzenie antysemickim wystąpieniem i nawoływaniem do przemocy przez posła do Parlamentu Europejskiego Brauna podczas wczorajszej debaty na temat antyizraelskich i antyżydowskich zamieszek w Amsterdamie i wzywamy do ukarania go w najszerszym zakresie przepisów parlamentarnych” – napisali Daniel Schwammenthal, dytrektor AJC Transatlantic Institute i dr Ariel Muzicant, Prezydent European Jewish Congress.
„W swoich uwagach transmitowanych na żywo w Internecie i oglądanych przez cały świat poseł do Parlamentu Europejskiego Braun podziękował bandytom, którzy polują na Izraelczyków i Żydów na ulicach, zniesławił syjonizm jako nazizm i wezwał wszystkich Gojów na całym świecie do zjednoczenia się przeciwko Żydom.”
W powyższym zdaniu panów autorów zdecydowanie poniosła fantazja – poseł Braun mówił o żydowskim rasizmie i syjonizmie i dziękował za potępianie tych negatywnych zjawisk, a nie do jednoczenia się przeciwko Żydom, czy dziękowaniu jakimś bandytom.
„Chcemy także wyrazić nasze rozczarowanie faktem, że wiceprzewodniczący Zīle, który nadzorował debatę plenarną, nie potępił posła do Parlamentu Europejskiego Brauna. Zamiast tego po prostu powiedział „dziękuję” i przeszedł do następnego mówcy, jakby właśnie nie wydarzyło się nic niezwykłego. Kiedy poseł do Parlamentu Europejskiego wygłasza takie nienawistne uwagi, odpowiednią reakcją byłoby co najmniej wezwanie do porządku, jeśli nie wyrzucenie go z izby.”
Dalej panowie przytaczają argumentum ad Holocaustum i wspominają jakie złe rzeczy zrobił im Hamas, jednak nie przypominają, że w wojnie z Hamasem giną głównie palestyńskie kobiety i dzieci. Na końcu domagają się pilnej interwencji ws. posła Brauna.
„Społeczność żydowska w Europie zmaga się nie tylko z szokiem wywołanym masakrą Hamasu z 7 października, ale także z eksplozją antysemityzmu tutaj, na naszym kontynencie. Nasza cenna unia, nasze demokratyczne prawa i wartości zostały zbudowane na popiołach Holokaustu. Dlatego niezwykle istotne jest podjęcie natychmiastowych działań przeciwko temu nikczemnemu przejawowi antysemityzmu i podżegania w Europejskiej Izbie Demokracji. Z góry dziękujemy za zainteresowanie tą sprawą. Z niecierpliwością czekamy na Wasze przywództwo, które zajmie się tym incydentem ze zdecydowaniem, jakiego wymaga ochrona godności i wartości Parlamentu Europejskiego” – kończą swój list przedstawiciele organizacji żydowskich.
Żydowskie wojny i nacjonalizm jest dobry, a inne nacjonalizmy to samo zło, i potępiać można tylko te drugie.
Tu jest Polska, nie Bruksela, nie Berlin, nie inna planeta, tu jest Polska i Gietrzwałd, szanowni Państwo, to jest dobro rzadkie, to jest dobro narodowe!
Nie jest tak, że jak w hotelu, kto przyjedzie, zapłaci, bierze numer hotelowy i jest u siebie! Polska to nie jest hotel, to nie jest zajazd, to nie jest plac, który zagospodarować może każdy, kto przepłaci! Nie.
A w Polsce są takie szczególne miejsca, które są naszym dobrem narodowym. Dobrem, które, uwaga, nie do nas nawet należy! Nie do nas Polaków tego, żyjącego dzisiaj pokolenia.
To jest dobro wszystkich pokoleń Polaków i tych, które już są na tamtym świecie, i tych, które, daj Boże, jeszcze się tutaj urodzą. Nam nie wolno tego dobra rzadkiego, tego skarbu – wyjątkowego, niepowtarzalnego i nieodnawialnego skarbu – nie wolno nam go rozmienić na drobne!
Wizerunek Grzegorza Brauna został wykorzystany w oprawie kibicowskiej. Po raz pierwszy w historii fani jednego z polskich zespołów umieścili polityka Konfederacji na sektorówce.
Do tej nietypowej sytuacji doszło podczas meczu ŁKS-u Łódź z Ruchem Chorzów w ramach rozgrywek Betclic 1 ligi.
Aktywni spośród przyjezdnych, czyli w tym przypadku Ruchu Chorzów, przygotowali spektakularną oprawę, której głównym bohaterem był Grzegorz Braun.
Na sektorówce zaprezentowano polityka z gaśnicą, co jest niewątpliwie nawiązaniem go zgaszenia świec chanukowych przez Brauna w Sejmie. Na sektorówce widniał też przekreślony herb łódzkiego klubu.
Całość dopełniał wymowny napis „Szczęść Boże, ratuj się kto może!” – nawiązujący do słów często używanych przez polityka.
Oprawa została dodatkowo urozmaicona efektami specjalnymi. W kulminacyjnym momencie z gaśnicy przedstawionej na sektorówce wydobył się biały proszek, a całość okraszono efektownymi racami, które pojawiły się nad wizerunkiem europosła.
Kibice Ruchu i ŁKS-u mają tzw. „kosę”, a wykorzystanie wizerunku Brauna i „akcji” z chanuką akurat w Łodzi, czyli mieście mającym w przeszłości dość mocne związki ze społecznością żydowską, stanowi niekonwencjonalny sposób na wbicie „szpilki” rywalowi.
Ruch Chorzów supporters with their pyro show dedicated to Grzegorz Braun during their teams away game earlier today. You never see any mainstream politician get such praise from the football casuals. Is he running? #braun2025
Europoseł Konfederacji Grzegorz Braun był gościem Tomasza Sommera. W programie redaktora naczelnego portalu nczas.info mówił między innymi o klimatystach, ale także o tym, jak premier Donald Tusk został wystawiony przez swych doradców.
Braun przekazał, że od rana podczas sesji Parlamentu Europejskiego „pod pretekstem powodzi, która pustoszy południową Polskę, ze szczególnym uwzględnieniem Śląska, także inne kraje, że pod tym pretekstem tutaj się odbyło czarne nabożeństwo, ponieważ wygłaszane były akty strzeliste wiary klimatystycznej”.
– Rozmaici szamani, zaklinacze deszczu, wygłaszali te akty wiary w to, że ta powódź właśnie dlatego, że za słabo, za mało jeszcze Zielonego Ładu, za mało Niebieskiego Ładu, jeszcze doładujemy i wtedy będzie nas deszcz słuchał i wody się rozstąpią, nawałnice ustaną – zrelacjonował.
– To naprawdę są groźni ludzie, ci, którzy tu urzędują – podkreślił.
Redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” przypomniał natomiast, że powódź przewidział prof. Piotr Kowalczak. W rozmowie z Sommerem autor książki „Zmiany klimatu” wyjaśnił, że „to po prostu wynika z tej zasady, że jeżeli minęło 30 lat, to trzeba poszukać tych fatalnych okresów, wtedy nam to wychodzi”.
– Natomiast nie kierowałem się tu żadną metodą naukową i po prostu to jest mój reumatyzm. Bardzo skuteczna rzecz, jak stary góral – powiedział prof. Kowalczak.
– Nieco ponad tydzień temu, jak go nagrywałem, to powiedział [prof. Kowalczak], że będzie ta powódź. Ja szczerze powiedziawszy nawet w to nie wierzyłem, a tu się okazało, że przepowiedział. Za to specjaliści obecni z IMGW, bo profesor Kowalczak też pracował w IMGW, nie przepowiedzieli i teraz nasz Tusk podobno jest zdenerwowany na nich, że mu nie przepowiedzieli – powiedział Sommer.
– Wystawili go! 13 w piątek mówił, że prognozy nie są określone, alarmujące. No i proszę Państwa, oczywiście można to potraktować jako dobry pretekst do beki z Donalda Tuska. I warto, ale jak się już pośmiejemy, to powinniśmy spoważnieć, dlatego że jeżeli premiera otaczają ludzie, którzy go wystawili do wiatru, a nawet do nawałnicy burzowej (…), skoro tutaj go zbriefowali w sposób tak całkowicie oderwany od rzeczywistości, no to co robią służby i jaka jest wiedza i wyobrażenia premiera o innych zagadnieniach odnoszących się do naszego bezpieczeństwa. I to już nie jest śmieszne, to jest po prostu groźne, to jest niebezpieczne – ocenił Braun.
W dalszej części programu europoseł Konfederacji odniósł się do wszechobecnej narracji, jakoby powódź, a przynajmniej jej skala, była spowodowana przez zmiany klimatu. – To jest wszystko brednia, to jest wszystko groźna, ponura brednia. Dawniej odbierano ludziom własność, odbierano ludziom wolność i wprowadzano cenzurę zamordyzm, wprowadzano ludobójcze praktyki pod pretekstem sprawiedliwości społecznej. To sprawiedliwość społeczna była tym króliczkiem, którego goniąc po drodze budowało się gułag, budowało się obóz socjalistyczny z naszym rzekomo najweselszym barakiem w tym obozie – powiedział Braun.
– Dzisiaj tym króliczkiem, którego się goni jest właśnie dogmat klimatyzmu, zeroemisyjność, redukowanie kwot dwutlenku węgla, handel tymi kwotami, czyli jak to pięknie definiuje przewielebny pan redaktor Stanisław Michalkiewicz, destylowanie pieniędzy z powietrza odbywa się właśnie pod takim pretekstem – dodał polityk.
Jak zwykle nadążający za kluczowymi zdarzeniami „Times of India” publikuje tym razem zadziornewyzwanie polskiego posła w Parlamencie Europy – Grzegorza Brauna.
W nietypowy dla siebie sposób, ale adekwatny do stylu kowbojskiej dyplomacji administracji amerykańskiej, w reakcji na wizytę pierwszego sekretarza USA – Anthony’ego Blinkena, pan Braun obcesowo, sprawnym angielskim, skierował pod adresem wizytującego mocne przesłanie:„Blinken, wracaj pan do domu! Spadaj! My tu nie chcemy pana. Polacy nie chcą płacić i umierać za wasze wojny. Panie Blinken, niech pan wyjeżdża do domu jak najprędzej. Bardzo dziękujemy”.
Wypowiedź posła Brauna nastąpiła po spotkaniu i konferencji prasowej Blinkena z ministrem Rarosławem Sikorskim. Ich rozmowy dotyczyły złagodzenia dotychczasowych ograniczeń w korzystaniu z zachodnich dostaw broni, co miałoby eskalować konflikt w głąb Rosji, przy całkowitym pominięciu skali reakcji symetrycznej.
Zachęta ze strony Sikorskiego do przyjęcia pocisków dalekiego zasięgu miałaby oznaczać zwiększenie potencjału obronnego Polski. Łącząc ten wątek z rzekomą chęcią uniknięcia bezpośredniego zaangażowania państw NATO w toczącą się wojnę, minister wykazuje zachowanie pozorów wstrzemięźliwości z równoczesnym dążeniem do zaangażowania Polaków w samobójcze uczestnictwo rozbrojonej armii polskiej i kompletnie bezbronnych milionów obywateli.
Szczególnym w tej sytuacji przypadkiem jest wypowiedź rozgorączkowanego nieodpowiedzialnie i nieadekwatnie do sytuacji (choć w randze generała) pana Waldemara Skrzypczaka. Jak niegdyś pewien działacz przywiązany do „maciejówki” na głowie, ten wieloletni żołnierz czasów pokoju powiedział, że Rosja, ośmielając się zaatakować Polskę, nie ma pojęcia, jak stojąca za nią potężna siła amerykańska jest w stanie „zdmuchnąć” Rosję daleko za Ural, kończąc z dotychczasowym kapitulanckim podejściem.
Pan generał najwyraźniej myli prawo do obrony z inspirowaniem prawa do ataku przeciwnika wielokrotnie potężniejszego i nowoczesnego, któremu jankesi stanąć oko w oko sami się nie ośmielą. Jako praktyczni wypuszczą innych na ring wojny, a sami pobawią się w sekundantów. Kiedyś rycerze, dziś żołnierze do zakutych głów należą; niegdyś — w szyszak, dziś — w ideologię.
Zwiększenie budżetu wojskowego Polski na rok 2025 do blisko 48 miliardów dolarów jest równoznaczne z podwyżką podatków i cięciami świadczeń socjalnych. Przeciek, że Blinken „przywiózł Polsce 6 miliardów dolarów na odbudowę Ukrainy” wskazuje raczej na koniec wojny, zaś, znając szczodrość Amerykanów, można te pieniądze potraktować jako łapówkę na poczet kolejnego majdanu w Polsce, a w najlepszym razie kredyt do spłacenia na 44,7% – czyli nie do spłacenia.
Doskonale wiadomo od dwóch lat, że Ukraina jest już podzielona na strefy wpływów należące do BlackRocka, więc wszelkie bajdy o polskim udziale w odbudowie powinny przypomnieć, jak do dnia dzisiejszego obietnice odbudowy Iraku zniknęły za horyzontem, którego zawsze broni zwarta i gotowa zbieranina sojusznicza.
„To brzmi niesłychanie, ale niestety jest prawdziwe. Pomimo szumnych deklaracji o tolerancji i otwartości, dyrekcja rybnickiej książnicy postawiła na cenzurę rodem z realnego socjalizmu” – donosi lokalny portal row.info. Głos w sprawie zabrał z mównicy sejmowej poseł Roman Fritz.
19 października w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rybniku miała się odbyć emisja najnowszego filmu europosła Grzegorza Brauna „Gietrzwałd 1877. Wojna światów”. Pokaz, jak wszystkie, miał być bezpłatny, a jego organizatorem miało być biuro poselskie Posła na Sejm RP Romana Fritza.
Jak donosi portal row.info „sala miała być wynajęta na ogólnych zasadach i oczywiście odpłatnie”, ale ostatecznie dyrektor biura otrzymał negatywną odpowiedź. Poseł Fritz nie ukrywał zaskoczenia tą decyzją i poprosił o wyjaśnienia.
Skandaliczne i absurdalne wyjaśnienia
Tłumaczenia dyrektor Powiatowej i Miejskiej Biblioteki w Rybniku Aleksandry Klich są doprawdy zarazem skandaliczne, ale też absurdalne. Klich wyjaśniła, że odmowa wynajęcia sali była spowodowana „koniecznością zapewnienia spokoju, bezpieczeństwa i komfortu Czytelniczkom oraz Czytelnikom rybnickiej Biblioteki”. Cóż takiego mogłoby zmącić spokój osobom odwiedzającym bibliotekę?
„Pan Braun, autor filmu, jest powszechnie znany nie tylko z bulwersujących, dzielących polskie społeczeństwo wypowiedzi, szczucia na innych z powodów etnicznych, rasowych, wyznaniowych, ale również z publicznych gestów obrażających i wprowadzających zamęt typu zgaszenie świec szabasowych w Sejmie” – wyjaśniła dyrektor Klich.
„Z kolei pan Fritz pozwolił sobie ostatnio podczas posiedzenia rybnickiej Rady Miasta na szokujące wypowiedzi dotyczące Ukraińców walczących z agresją Rosjan nie tylko we własnej obronie, ale w obronie pokoju w całej demokratycznej Europie” – podkreśliła.
Widać zatem, że formułowanym oficjalnie i wprost podawanym powodem odmowy możliwości wynajęcia sali w Bibliotece Publicznej są poglądy prezentowane przez polityków Konfederacji Korony Polskiej. „W moim przekonaniu Biblioteka powinna być miejscem spokojnego, zrównoważonego namysłu, inkluzywnych debat i dyskusji, a nie awantur” – napisała Klich.
Inkluzywne debaty to w lewicowej nowomowie dyskusje, w których wszyscy uczestnicy zgadzają się z obowiązującą politpoprawną narracją. Twierdzenie natomiast, jakoby pokazy filmu wiązały się z zaistnieniem awantur, wskazują na oderwanie od rzeczywistości autora. Pierwsze pokazy miały już miejsce i nie doszło podczas nich do żadnych dantejskich scen.
„Tak tego nie pozostawimy”
Do sprawy z mównicy sejmowej odniósł się na mównicy sejmowej poseł Firtz. – W Polsce podobno nie ma cenzury. Zresztą jest ona zabroniona jako cenzura prewencyjna w polskiej konstytucji. Artykuł 54 o tym mówi i stowarzyszony z tym artykuł 73, który mówi o wolności do dostępu do dóbr kultury – zaczął.
Komentując film „Gietrzwałd 1877. Wojna światów” stwierdził, że jest on fenomenalny i poleca go każdemu, jak jednak dodał „w Rybnickiej Bibliotece Miejskiej i Powiatowej nie można tego filmu zobaczyć, ponieważ zarówno poseł Braun, jak i poseł Fritz, mówiący te słowa, są ludźmi trędowatymi, których obecność w Rybnickiej Bibliotece nie jest pożądana”.
– Pani dyrektor Aleksandra Klich (…) była redaktor naczelny Wysokich Obcasów – taki feministyczny, wiecie państwo, dodatek do „Gazety Wyborczej” – stwierdziła, że ci ludzie nie mają wstępu do Biblioteki Miejskiej i Powiatowej w Rybniku. Tak tego nie pozostawimy – podkreślił Fritz.
ARVE Error: The [[arve]] shortcode needs one of this attributes av1mp4, mp4, m4v, webm, ogv, url
Film „Gietrzwałd 1877. Wojna światów” opowie o nadzwyczajnych zdarzeniach, które nastąpiły latem 1877 r. w warmińskiej wiosce Gietrzwałd (wówczas pod zaborem pruskim Dietrichswalde). To jedyne na ziemiach polskich objawienia Najświętszej Marii Panny, których autentyczność została kanonicznie potwierdzona (dekretem bpa Drzazgi z 1977 r.).
Grzegorz Braun – GIETRZWAŁD 1877, WOJNA ŚWIATÓW – zwiastun filmu
Opis produkcji
Jednak ani samo orędzie (przekazane w języku polskim!), ani skala wydarzeń (blisko pół miliona pielgrzymów, wówczas 5% narodu!), ani trudne do przecenienia konsekwencje (nie tylko duchowe, religijne czy socjologiczne, ale również polityczne, militarne, ba, wręcz geostrategiczne!) – to wszystko nie zajmuje w świadomości Polaków adekwatnego miejsca. A cóż dopiero mówić o miejscu należnym objawieniom gietrzwałdzkim w historiografii światowej.
Cel
Mimo upływu 141 lat sytuacja nie zmienia się co do jednego: świat akademicki (literatura naukowa) notuje Gietrzwałd co najwyżej na marginesie, jako element folkloru religijnego, a świat katolicki (literatura konfesyjna, pobożnościowa) w znacznej mierze ignoruje istotne konteksty epoki – powszechnie ignoruje się więc dziejową doniosłość Gietrzwałdu. Nasze przedsięwzięcie będzie udane, jeśli bodaj w skromny sposób, na swoją filmową miarę przyczyni się do zmiany tego stanu rzeczy. Celem filmu jest z jednej strony rzetelne przypomnienie udokumentowanych faktów składających się na obraz wydarzeń, które rozegrały się w samym Gietrzwałdzie pomiędzy 27 czerwca a 16 września 1877 r. (160 wizji!), a z drugiej – zarysowanie szerokiego tła, na którym dopiero odsłania się najgłębszy sens, pilność i aktualność orędzia z Gietrzwałdu.
Kontekst
Kontekst najbliższy, to oczywiście bismarckowski Kulturkampf – wojna z Kościołem, której szczególnym, osobnym polem bitwy jest Święta Warmia, od wieków trwająca przy katolicyzmie i przy polskości. Kontekst szerszy, to kolejna faza tzw. „Wielkiej gry” mocarstw, a mianowicie wojna rosyjsko-turecka, której rozpoczęcie (udane forsowanie Dunaju przez główne siły rosyjskie nocą 26/27 czerwca) wprowadza cały kontynent europejski na równię pochyłą – w nieodległej perspektywie rysuje się globalizacja konfliktu. Sytuacja zaczyna przypominać gangsterski film, w którym wszyscy mierzą do siebie – a kiedy tylko padnie pierwszy strzał, masakra będzie już nieunikniona. Detonatorem wojny światowej latem roku 1877 ma być ni mniej, ni więcej, kolejna insurekcja w Polsce – a ściślej: prowokacja powstańcza, na której rozpętanie angielski agent Munro Butler Johnston przekazuje pieniądze „czerwonemu księciu” Adamowi Sapieże tworzącemu w Wiedniu kolejny Rząd Narodowy.
Przed takim właśnie zagrożeniem niedwuznacznie przestrzegał papież Pius IX, „więzień Watykanu”, ledwie kilka tygodni wcześniej przemawiający do polskich pielgrzymów z ziem wszystkich trzech zaborów. Ale słowa papieża („Modlitwą i pracą, nie siłą osiągniecie upragniony cel”) zostały natychmiast zmanipulowane przez prasę – i oto dodatkowym elementem nieuniknionej tragedii będzie wykorzystanie samego Ojca Świętego jako prowokatora mimo woli. Tak rysujące się determinanty stwarzają stan najwyższej konieczności, w którym zdawało by się żaden człowiek nie może już odwrócić fatalnego biegu zdarzeń.
Teza
Bliska realność rozwiązania wojennego latem 1877 r. nie ulegała wątpliwości w gabinetach dyplomatycznych, sztabach i kantorach bankowych jak Europa długa i szeroka (co wykażemy sięgając do źródeł, świadectw i dokumentów z epoki, także zasięgając opinii najwybitniejszych współczesnych ekspertów). A jednak zdarzyło się coś, czego mężowie stanu ani wojskowi, ani lichwiarze nie włączali w ogóle w swoje rachuby. Nasz film dowodnie uzasadni tezę, że to właśnie poprzez Gietrzwałd pożoga i zagłada wojenna została światu tym razem oszczędzona – a Polacy otrzymali „promesę niepodległości”: łaskę autentycznego zjednoczenia narodowego i program prawdziwej pracy organicznej, która zaowocuje cztery dekady później, w roku 1918.
Ukazanie fenomenu Gietrzwałdu właśnie na tak poszerzonym tle – z uwzględnieniem wątków politycznych, wojennych, a nawet szpiegowskich (sic!) – będzie całkowitym novum, nawet dla osób bliżej zaznajomionych ze sprawą gietrzwałdzkich objawień.
Bohaterowie
Oto gwiazdorska obsada tego pasjonującego polityczno-mistycznego dramatu: „żelazny kanclerz” Bismarck, szef sztabu von Moltke i cesarz Wilhelm I, książę-minister Gorczakow i car Aleksander II i jego generalicja, cesarz Franciszek Józef i jego premier Andrassy, królowa Wiktoria i jej premier Disraeli, Francuzi z Gambettą i Mac Mahonem, a także sułtan Turecki i podbici przezeń Bułgarzy – w naszej filmowej opowieści będą to jednak wszystko postaci epizodyczne. Na pierwszym planie zobaczymy bowiem sylwetki dwóch młodziutkich wizjonerek: Justyny Szafryńskiej i Barbary Samulowskiej. Przedstawimy także ich późniejsze losy – prowadzące w wypadku Barbary poprzez życie zakonne aż do śmierci w opinii świętości (w roku 1950, w Gwatemali), a w wypadku Justyny, która wybrała powrót do życia świeckiego, owiane tajemnicą (którą postaramy się przynajmniej w części rozwikłać). Jako najważniejsze postaci drugoplanowe zarysują się wyraziste figury dzielnych księży – przede wszystkim proboszcza Weichsla, księdza doktora Hiplera i biskupa Kremenza.
Produkcja
Na film złożą się: współczesne zdjęcia dokumentalne, krajowe (Gietrzwałd, Olsztyn, Warszawa, Krasiczyn, Warcino) i zagraniczne (Rzym, Wiedeń, Paryż, Londyn, Berlin, Petersburg, Moskwa, Stambuł, Bułgaria, Gwatemala); oryginalne animacje i kameralne inscenizacje; ikonografia, prasa, dokumenty, rysunki, malarstwo, fotografie z XIX i XX w.; archiwalia filmowe, m.in. ujęcia z frontów I i II wojny światowej; oryginalna muzyka i efekty dźwiękowe; wywiady z ekspertami z kraju i zagranicy, historykami i teologami, świeckimi i duchownymi.
Na „filmowość” naszej opowieści pracować będą również zaskakująco „nowoczesne” elementy scenografii i rekwizyty, jakie na dobre już zagościły w pejzażu tamtej epoki: kolej żelazna, telegraf, szybkostrzelne karabiny, maszyny drukarskie, aparaty fotograficzne i telefoniczne (możliwe do wykorzystania w ww. inscenizacjach).
Sobota: we Wiedniu premiera filmu Grzegorza Brauna “Gietrzwałd 1877. Wojna światów” podczas Targów Książki Patriotycznej
W najbliższą sobotę 14 września o godzinie 12 w sali Emaus przy kościele na Rennwegu (adres dla GPS: Strohgasse 24) rozpocznie się zagraniczna, wiedeńska premiera filmu Grzegorza Brauna “Gietrzwałd 1877. Wojna światów”. Po zakończeniu reżyser będzie odpowiadał na pytania widzów przez około dwie godziny. Będzie również możliwość zakupu książek Brauna, uzyskania dedykacji. Na stoisku Capitalbook będzie również do nabycia książka Leszka Szymowskiego “Operacja Okrągły Stół”, do której autorem przedmowy jest Braun.
Premiera filmu Brauna będzie kulminacyjnym momentem Targów Książki Patriotycznej, które będą się odbywać we Wiedniu w sobotę i niedzielę 14go i 15go września, w sali Emaus.
Wśród gości: Leszek Szymowski (organizator imprezy), Witold Gadowski, Wojciech Sumliński, Stanisław Michalkiewicz, Tomasz Sommer, Marcin Rola, Piotr Szlachtowicz, Anna Mandrela, Lucyna Kulińska, Adam Wielomski, Magdalena Ziętek – Wielomska, Piotr Heszen i inni.
Wydawcy: Capitalbook, de Reggio, 3Dom Media, Wektory,
O eurokołchozie i chrześcijaństwie. Grzegorz Braun wyjaśnia wątpliwości
Wystąpienie polskiego Posła do PE i Prezesa Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna podczas I Zjazdu Kobiet Prawicowych w dniach 24-25.08.2024 w Krakowie.
16 minut.
================================
Migawki:
Instytucje tworzące “Projekt Globalizacji” tworzą to celowo, to nie “wypadki przy pracy”.
Nieprawda, że “globalizacja da się naprawić!”.
Kij jest grubszy o wiele mocniejszy od marchewki.
MOC – dla niewielu, a fasadowo, dla sług – szeroka oferta korupcyjna
Najnowszy film dokumentalny Grzegorza Brauna wyprodukowany przez Włodzimierza Skalika, to swoiste antidotum na prowojenną propagandę trawiącą ludzkie umysły. Z tego też powodu, media głównego nurtu mają za zadanie przemilczeć powstanie filmowego dzieła pt. „Gietrzwałd 1877. Wojna światów”.
Punktem wyjścia są objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie, które miały miejsce latem 1877 roku. Równolegle w gabinetach wielkich tego świata rozgrywała się geopolityczna gra mocarstw. Twórcy filmu przeprowadzili biały wywiad, zapoznali się z dostępnymi publikacjami i zapytali o opinię zagranicznych historyków specjalizujących się w tym okresie. Efekt śledztwa jest piorunujący. Były to dwa krytyczne miesiące w dziejach świata, Europy i Polski.
Wiele wskazuje bowiem na to, że pierwsza wojna światowa miała wybuchnąć już wtedy. Grzegorz Braun – zainspirowany rozmową z ks. prof. Krzysztofem Bielawnym, badaczem objawień gietrzwałdzkich – założył śmiałą hipotezę, że do zatrzymania globalnej katastrofy przyczyniły się mistyczne wydarzenia w warmińskiej wiosce Gietrzwałd, ówczesnym Dietrichswalde pod zaborem pruskim.
Za pomocą faktów i dedukcji reżyser postanowił dowieść czy faktycznie tak właśnie było. W jaki sposób obronił w filmie swoje założenia? By nie psuć niespodzianki, nie będę zanadto spoilerować. Po seansie (pokazy będą organizowane w Polsce za darmo) przekonają się Państwo sami. Na zachętę dodam, że niektóre dowody – jak chociażby sięgnięcie do statystyk – mogą przekonać także osoby niereligijne, o ile nie są zacietrzewione.
ROZGRYWKI IMPERIÓW
Film ukazujący zakulisowe intrygi popychające do „wojny wszystkich ze wszystkimi”, to przede wszystkim zaległa lekcja historii, o której nie uczono nas w szkołach. Zresztą, żaden historyk wypowiadający się w filmie nie jest Polakiem, bo – jak zauważył sam reżyser – okres ten postrzega się u nas za wyjątkowo nudny. Tymczasem film odkrywa i pokazuje zgoła coś innego.
Braun skojarzył fakty z dziedziny militariów, dyplomacji i geopolityki. Co z tego wyszło? Thriller polityczny z sensacyjną historią, gdzie dodatkowe napięcie buduje świetna muzyka Szymona Kusiora i widowiskowe ujęcia kamery, która dotarła do wielu zakątków świata. Obraz dopełniają archiwalne fotografie i starannie wykonana animacja map autorstwa Leszka Nowickiego, która pobudza wyobraźnię i przenosi widza do tamtej epoki.
Ciarki zapewniają m.in. nawiązanie do Apokalipsy św. Jana czy mocne cytaty znanych postaci. Dla przykładu, rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski odgrażał się Turkom słowami: „Konstantynopol wcześniej czy później będzie nasz!”.
Występujący w filmie historycy stopniowo budują napięcie. «W XIX wieku dochodzi do konfrontacji globalnej, której walka toczy się o dominację w świecie. Było to starcie między lądem a morzem, czyli obszar euroazjatycki a państwa morskie.»
I dalej: «Wielka gra toczyła się na ogromnych terytoriach od Morza Czarnego, od Kaukazu do Dalekiego Wschodu. Konkurencja o rynki zbytu i źródła surowców, o uzyskanie preferencji w krajach wschodu. Gra szła o Iran – wtedy zwany Persją, Chiny czy Afganistan.»
Nosicielami tej globalnej konfrontacji były Rosja (wyróżniająca się potężną armią lądową) i Wielka Brytania (wyróżniająca się ogromną flotą). Prowokatorem była muzułmańska Turcja, która brutalnie pastwiła się nad chrześcijanami z Bałkanów. Prawosławne Imperium musiało stanowczo zareagować, wszak «Rosja w imię sprawy Słowiańszczyzny winna stanąć w obronie Serbii, Czarnogóry i Bułgarów».
Z odtajnionych dokumentów wynika, że wielcy gracze prowadzili dwulicową dyplomację. «Z jednej strony, oficjalnie zakładano zachowanie politycznego status quo, deklarowano sprzeciw wobec interwencji wojskowej, poszukiwanie pokojowych środków rozwiązania pogłębiającego się kryzysu wschodniego. A z drugiej strony, mamy do czynienia z zakulisowymi działaniami zmierzającymi do rozwiązania militarnego.»
24 kwietnia 1877 roku na Bałkanach w Bułgarii wybucha wojna rosyjsko-turecka. W interesie Brytyjczyków jest przegrana Rosji. Aby dopiąć swego ruszają z nowoczesną kampanią propagandową i szeregiem rozmaitych intryg, mających wzmocnić Imperium Sułtanów przeciwko Imperium Carów.
Na pionki w grze po raz kolejny zostają wytypowani Polacy. W tym momencie do gry wkracza Piękna Pani, która w Gietrzwałdzie dokonuje cudu.
ZASTANAWIAJĄCE ANALOGIE
Zanim jednak Matka Boża zdoła przekonać polskich katolików, że zamiast miecza winni wziąć do ręki Różaniec, prześledźmy z grubsza co kombinowali zewnętrzni podżegacze i międzynarodowi intryganci.
Szczególnie zaskakującym dla mnie odkryciem z dokumentu Brauna jest to, że już wtedy pojawiła się kwestia budowy państwa żydowskiego w Palestynie. «Część anglosaskiego establishmentu jest żywo zainteresowana eskalacją, by poprzez wojnę przyspieszyć realizację tego projektu.» Syjoniści z Londynu dogadują z Turkami wstępne ustalenia w tej sprawie. W interesie syjonistów było więc, aby wojna na Bałkanach nie skończyła się zbyt prędko.
Do gry wkroczyły także Stany Zjednoczone. W interesie przyszłego imperium zza Oceanu było to, aby wykrwawiała się Eurazja. Amerykanie zaangażowali się więc niebezpośrednio – sprzedawali broń zarówno Rosjanom jak i Turkom.
Wśród graczy kontynentalnych uruchamiają się głównie Austro-Węgry i Niemcy, a także Francja (pragnąca skorzystać z okazji, by odegrać się na Niemcach). W gabinetach Paryża, Wiednia, Berlina i Sankt Petersburga odbywają się pilne narady.
Ewentualna wygrana Rosji – i budząca się idea panslawizmu – nie leży w interesie Germanów, stąd militarna mobilizacja i wojskowe manewry przy granicach. W planach pojawia się uderzenie w Rosję na ziemiach polskich.
«Według Bismarcka kwestia wschodnia powinna być jak krwawiąca rana, jak wrzód, który powinien krwawić, ale nigdy się nie goić.»
Zewnętrzni podżegacze – którym przewodził Brytyjczyk Munro Butler-Johnstone – uruchomiają „polskich konspiratorów, patriotów, powstańców i zawodowych rewolucjonistów, wśród których nie brak zresztą płatnych agentów i prowokatorów”. Celem intrygi jest rozpętanie kolejnego powstania w Polsce.
Tymczasem wskutek mistycznej ingerencji, plan rozszerzania wojny i prowokacji powstańczej nie wypala. Wojna rosyjsko-turecka nie przeradza się w globalny konflikt. Wybuch Wielkiej Wojny zostaje odroczony na blisko cztery dekady, aż do 1914 roku.
Zdaniem twórców filmu nie tylko ocaliło to wówczas Polaków, ale realnie przybliżyło nas do odzyskania niepodległości.
TOŻSAMOŚĆ POLAKÓW
Włodzimierz Skalik przyznał wprost: «Ks. Krzysztof Bielawny, który zainspirował nas do wyprodukowania tego filmu, powiedział, że „bez Gietrzwałdu Polska nie odzyskała by niepodległości”. My podzielamy tę tezę. Po pierwsze, dlatego że poprzez objawienia gietrzwałdzkie Polacy uniknęli kolejnej jatki, kolejnego powstania do którego byliśmy wpychani. Po drugie, nastąpiła powszechna odnowa moralna Polaków, którzy poruszeni przesłaniem gietrzwałdzkim zmieniali swoje życie. Zmieniali je na tyle efektywnie, że stawaliśmy się zupełnie innym narodem, takim który stawał się coraz bardziej liczny i gotowy do przyjęcia niepodległości.»
Na pokazie prasowym, Grzegorz Braun – nawiązując do wydarzeń, o których opowiedział w najnowszym filmie – przyznał, że to temat jego życia. Zwracając się do dziennikarzy powiedział, że w jego prywatnym rankingu rok 1877, kiedy „Polska została ocalona”, jest tak samo ważną datą jak rok 966, kiedy „Polska uzyskała dostęp franczyzy łacińskiej, katolickiej”.
O ile film uważam za świetny i niezwykle potrzebny w dzisiejszych czasach, o tyle z tym drugim zagadnieniem pozwolę sobie na polemikę.
Jakiś czas temu poznałam rozszerzoną wersję historii chrystianizacji Polski. Dowiedziałam się, że początkiem chrześcijaństwa wcale nie było wydarzenie z udziałem Mieszka I, który zawarł sojusz z łacinnikami z Rzymu, co traktujemy umownie jako chrzest Polski w 966 roku.
Chrześcijaństwo dotarło do nas z Bałkanów już 150 wcześniej, za sprawą misji chrystianizacyjnej Cyryla i Metodego wśród Słowian.
[mail RW: Chrześcijaństwo dotarło do nas jeszcze wcześniej. “Po przybyciu do Konstantynopola dwaj bracia zostali wysłani na Morawy przez cesarza Michała III, do którego książę morawski Rościsław zwrócił się z wyraźną prośbą: «Odkąd nasz lud — powiedział — odrzucił pogaństwo, przestrzega prawa chrześcijańskiego; ale nie mamy nauczyciela, który potrafiłby wyjaśnić prawdziwą wiarę w naszym języku».]
A zatem, nasi przodkowie przez blisko 1,5 wieku uczestniczyli w Liturgii w obrządku wschodnim. Oznacza to, że pierwsi chrześcijanie na polskich ziemiach modlili się w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. Ma to ogromne znaczenie w odkrywaniu korzeni naszej tożsamości. [Był to obrządek w języku słowiańskim, ale akceptowany i popierany przez Papieża. md]
Wracając do nadprzyrodzonych wydarzeń z udziałem Matki Bożej w kontekście Polaków. Jakże to wymowne, że Piękna Pani nie chciała, abyśmy w 1877 roku poszli do powstania przeciwko Prawosławnej Rosji, która wówczas stanęła w obronie chrześcijan na Bałkanach. Natomiast już w 1920 roku wyraźnie nam dopomogła, abyśmy przegnali bolszewików.
Braun przyznał zresztą, że nie było by Cudu nad Wisłą, gdyby nie eksplozja demograficzna, która nastała po objawieniach w Gietrzwałdzie.
Film dokumentalny „Gietrzwałd 1877. Wojna światów” został wyprodukowany przez Fundację Osuchowa i sfinansowany z dobrowolnych datków Polaków. Lista bezpłatnych projekcji filmu znajduje się na stronie: gietrzwald1877.pl/pokazy i jest aktualizowa.
Jesteśmy ponad miesiąc po wyborach europejskich. Wyniki wyborów w całej Europie, szczególnie we Francji i w Niemczech, wywołały spore zamieszanie społeczne. Jaki jest wstępny plan działania nowego składu Parlamentu Europejskiego? Z Grzegorzem Braunem – rekordzistą wyniku Konfederacji, który otrzymał 114 771 głosów, co zagwarantowało mu mandat europosła – rozmawia redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer.
Tomasz Sommer: – Naszym dzisiejszym gościem jest poseł, europoseł już w tej chwili – Grzegorz Braun. Witam!
Grzegorz Braun: – Kłaniam się, Szczęść Boże! Z zastrzeżeniem – nie mówmy europoseł, bo mógłby ktoś postronny z tego wnioskować, że ja reprezentuję Eurokołchoz wobec Polaków. A ja chciałbym odwrotnie – reprezentować moich Rodaków wobec Eurokołchozu, więc proponuję „polski poseł do Europarlamentu”.
Byłem, zalogowałem się do systemu, bo to jest wymagane. Delikwent musi się osobiście stawić i objawić, żeby było jasne, że jest to postać realnie istniejąca, a nie wytwór sztucznej inteligencji, nie wiadomo czyjej. Więc zalogowałem się do systemu i układam swoje skromne kadry, staram się przygotować do tej orki na ugorze, która zacznie się formalnie 15 – 16 lipca. W sierpniu już będziemy pokazywali przedpremierowo mój film o Gietrzwałdzie. Tymczasem od 15 lipca po południu do 16 lipca zgromadzenie plenarne i inauguracyjne, na którym będą się mijać posłowie poprzedniej kadencji z tymi rozpoczynającymi kolejną kadencję. W związku z tym jest duży tłok na liniach i w bazie hotelowej. Wielkim biznesem i przemytem jest przemieszczanie się posłów wraz z personelem oraz całego legionu urzędników brukselskich z Brukseli do Strasburga i z powrotem. Tam przewozi się taczkami i tirami różne dokumenty oraz projekty. W związku z tym ludzie mający w tym czasie pokoje do wynajęcia przeżywają tam istne eldorado. Cała Unia Europejska jest mechanizmem korumpującym elity krajowe. To zawsze było jasne i oczywiste – nie trzeba tam jechać, żeby się zorientować.
Czujesz się troszeczkę skorumpowany?
Ja już jestem ostro skorumpowany. Jestem zalogowany i dowiaduję się, jakie drobne przyjemności życia są oferowane posłom do Europarlamentu. Tam rzeczywiście można pojechać i zniknąć z horyzontu. Badać stan demokracji w Azji i Afryce Środkowej i przez pięć lat prowadzić życie jak w Madrycie! Ja się akurat tam nie wybieram, bo dla mnie tu jest akcja, dla mnie tu jest ciekawie.
Jakie są plany dotyczące udziałów frakcyjnych? Interia przedstawiła Cię jako gorącego kartofla, posługując się anonimowymi źródłami z Konfederacji, które nieuprzejmie się wypowiadały, że przez Ciebie nic się nie da…
Jestem używany jako straszny człowiek, służący do straszenia grzecznych czytelników „Gazety Wyborczej” i „Gazety Polskiej” w różnych ich mutacjach. I tak jest w istocie – ja niegodny zasłużyłem sobie na szereg takich publikacji, nawet jeszcze palcem nie kiwnąwszy i ust nie otworzywszy na forum eurokołchozowym. Brawo, my! Dziękuję wszystkim moim wyborcom, dziękuję wszystkim sympatykom i działaczom. Najuprzejmiej dziękuję! Najlepszy wynik spośród wszystkich wyników Konfederacji, zrobiony w okręgu Małopolska – Świętokrzyskie, dzięki działaczom, głównie Konfederacji Korony Polskiej. Zrobiliśmy ten wynik, mając czasu antenowego w mediach głównego ścieku 0 minut i 0 sekund. Kompletnie beztlenowo, ale jednak jest rekord. Bardzo dziękuję! Wstępny szacunek wykazuje, że w tym czasie podpisałem między 4 a 5 tysięcy gaśnic…
Czyli przyczyniłeś się do lekkiego wzrostu bezpieczeństwa?
Ja w ogóle się przyczyniam do tego. Eksperci do spraw polityki i geopolityki przyznają, że moje pozytywne notowania w krajach egzotycznych wpływają korzystnie na stan bezpieczeństwa narodowego, ponieważ moja renoma rzekomo obniża zagrożenie terrorystyczne.
To może powinieneś zgłosić się do władz Unii Europejskiej i zaproponować się jako Ambasador UE dla Bliskiego Wschodu?
Jest to jakaś koncepcja, ale ponieważ ja osobiście jestem posądzany o stronniczość, to powierzam Szanownej Redakcji misję negocjowania tego…
Nas nie wpuszczą, bo nie mamy tych karteczek…
Ale ja zapraszam! Szanowni Państwo, mogę zapraszać Szanowną Redakcję do Brukseli. Korzystajmy – mówię serio – z tego mojego mandaciku, na ile to tylko możliwe. Korzystajmy w celach komunikacyjnych. Różne rzeczy można zakomunikować w Brukseli z mniejszym lub większym rezonansem, lepiej niż z Warszawy.
Czyli na razie nic nie powiesz ciekawego na temat tych frakcji?
Już mówię – fakt jest taki, że wszyscy czekali na wybory we Francji i w Anglii. Pani Le Pen chciała cieszyć się nieposzlakowaną opinią, więc Francuzi przynajmniej do czasu wyborów woleli nie zadawać się z ludźmi nominowanymi przez media mainstreamowe na faszystów. W związku z tym podali czarną polewkę nie tylko Konfederacji, ale także i naszym kolegom z AfD. Alternatywa dla Niemiec została rozgłośnie wyproszona z frakcji Tożsamość i Demokracja.
Mimo że poświęciła jednego swojego zawodnika.
Mimo że został wypchnięty za burtę kandydat wiodący na liście krajowej AfD. Pan Krah został wystawiony poza nawias, ale – jak słyszę – ta decyzja nie zyskała uznania samej partii i wyborców. Generalnie zanosi się na to, że może się powiększyć liczba grup w Europarlamencie. Te grupy to odpowiedniki naszych sejmowych klubów, tylko że tam grupy są międzynarodowe. Na tym polega ten mechanizm korumpujący, zmiękczający kontury państw europejskich w Eurokołchozie, więc może powstać więcej takich grup. Niemcy wyproszeni z grupy ID publicznie rozważają i praktycznie szykują stworzenie własnej grupy. Jak już wiemy, premier Orbán związał się z francuskim Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen oraz holenderskimi nacjonalistami. Ciekawe, czy rzeczywiście europejska prawica zostanie rozparcelowana, czy wiele się zdarzy i zmieni po to, aby wszystko zostało po staremu. Ja w każdym razie temu wszystkiemu się z zainteresowaniem przypatruję. Jestem na bieżąco, ale – nie przeceniając swojej jednostki – nie mogę liczyć na to, że zaważę na decyzjach przywódców państw europejskich. Spokojnie zaczekam, wyciągnę wnioski i ustosunkuję się do tego, co będzie wynikiem tych przeszeregowań. To już niedługo, pierwsze posiedzenie Parlamentu odbędzie się w połowie lipca.
Zapisałeś się już do wygłoszenia „Szczęść Boże” na przywitanie?
Jeszcze nie ma mowy o tym, ale w swoim czasie coś powiem…
Bo będziesz skazany, jak Janusz Korwin–Mikke, na jednominutowe wystąpienia.
Tam w ogóle nie ma mowy o przewlekłych wystąpieniach. Parlament Europejski jest naprawdę w 90 procentach fasadową instytucją. 10 procent to istotna decyzja, czyli głosowanie w sprawie przedłużenia kontraktu dla Ursuli von der Leyen, co ma nastąpić na pierwszym posiedzeniu. Poza tym ma funkcję czysto doradczą, propagandową.
Ale przecież tworzy teraz też własne unijne ustawy.
Dlatego nikt nie powinien czuć się bezpiecznie i spać spokojnie. Parlament Europejski obraduje i tak. Unia Europejska musi zostać zniszczona, bo inaczej nas zniszczy.
Wróćmy na nasze podwórko. Byłeś zwolennikiem zupełnie szerokiej formuły wyboru kandydatów w Konfederacji, podczas której każdy mógł się zgłosić do startu, prawda?
Konfederacja ma dorobek pięciu i pół lat działania. To już sezon tak naprawdę siódmy, bo pierwszy jej sezon to była faza prenatalna w latach 2018-2019. Teraz mamy sezon siódmy, przed którym też działy się różne nieprzewidywane rzeczy. Układ sił, który pojawił się w Konfederacji, nie był przez nikogo przewidziany, a na pewno nie był przez wszystkich pożądany. Mając na uwadze ten pięcioletni dorobek, trzeba by pomyśleć o tym, żeby to było poważne, więc być może prawybory powinny mieć jakiś system eliminacji, na przykład dwustopniowy.
To chyba jednak zbyt skomplikowane. W Stanach jest bardzo prosty system – każdy może wystartować w prawyborach. To jest sumowane, więc przykładowo 0,5 proc. otrzymane 3 razy traci sens.
To popieram i nazywam to systemem dwustopniowym. Następuje jakaś eliminacja i to bardzo mi się podoba. Bardzo chciałbym przyczynić się do uruchomienia takiego mechanizmu.
W Stanach Zjednoczonych, aby to miało dobrą dramaturgię, jest to rozciągnięte na rok. W przeciągu miesiąca nie ma tej dramaturgii i nie ma konkurencji. Nie ma wtedy nawet czasu przygotować się do tego, aby uratować się czy jeszcze bardziej stłamsić konkurencję. Poza tym nie ma czasu dla komentarzy. Po każdych prawyborach jest co najmniej tydzień czy dwa. Media mogą się tym zająć.
To mi się podoba, to popieram.
Ale czy takie plany są?
Szanowni Państwo, moja wola nie jest dla wszystkich rozkazem, więc to, co mi się podoba, nie zawsze zyskuje poklask i cieszy się zainteresowaniem wszystkich członków Rady Liderów Konfederacji, więc zobaczymy.
Wyobrażasz sobie start ludzi również spoza struktury?
Oczywiście, tak było nawet już w latach 2019-2020, gdy wiele osób niemających legitymacji partyjnych w kieszeni brało udział w naszych prawyborach.
Zobaczymy, jak plany tego typu się zakończą. Czy zrealizują się w formie szerokiej i spektakularnej akcji, bo to miałoby swoją nośność. Dziękuję za rozmowę!
Grzegorz Braun i jego gaśnica robią furorę w amerykańskim programie
19 czerwca 2024,
Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz.
Polak
Prawie milion użytkowników obejrzało już wywiad amerykańskiego dziennikarza Claytona Morrisa z Grzegorzem Braunem, który pojawił się na kanale „Redacted”
„Lepiej mówi po angielsku niż Biden”
„Oooo!!! Polityk, który mówi z sensem! Niesamowite!”, „Ten człowiek przywraca wiarę w to, że jeszcze kiedyś będzie normalnie”, „Zazdroszczę Polakom Pana Brauna”, „Lepiej mówi w swoim drugim języku niż Biden w języku ojczystym” – tego rodzaju komentarze pisane przez widzów różnych narodowości (wśród nich są Amerykanie, Kanadyjczycy, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Serbowie, Turcy, Rumuni, mieszkańcy RPA…) pojawiły się pod wywiadem, w którym Grzegorz Braun, swobodnie posługując się językiem angielskim, jest po prostu… sobą.
Amerykański dziennikarz pogratulował świeżo wybranemu na europosła Polakowi znakomitego wyniku, zauważając, że Polacy muszą być bardzo inteligentnym narodem, skoro Braun uzyskał taką liczbę głosów przy ogromnej nagonce medialnej bądź „banowaniu” głoszonych przez niego treści.
Braun potwierdził, że faktycznie większość polskojęzycznych mediów nie zapraszała go do swoich programów, a jego wypowiedzi były w nich przeinaczane i wyrywane z kontekstu w taki sposób, aby Braunowi dorobić „gębę” ksenofoba, oszołoma i antysemity, a nie odnosić się do tego, co ma on do powiedzenia. Wyjaśnił widzom kanału „Redacted”, że nie jest antysemitą, ale „judeorealistą”, w odróżnieniu od licznych polityków i dziennikarzy będących „judeoidealistami”.
Tysiąc gaśnic Braun podzielił się z Morrisem swoimi poglądami na „koalicję covidowo-chanukową” w polskim Sejmie oraz wyznał, iż podpisał on już ponad tysiąc gaśnic.
Ja tego nie inicjowałem, ludzie sami podchodzili do mnie po moich spotkaniach podczas kampanii wyborczej i przynosili gaśnice do podpisu. Uważam gaśnicę za bardzo dobry, pokojowy symbol – służy ona do ratowania przed stratami, do gaszenia pożarów – stwierdził Braun.
Clayton Morris zareagował śmiechem i potwierdził, że gaśnica może być symbolem nie tylko polskim, ale także międzynarodowym jako znak tych, którzy nie chcą podpalenia świata, ale pokoju.
Amerykański dziennikarz i polski polityk dyskutowali o tym, co oznacza dla Europy wysoki wynik Brauna w wyborach, stwierdzając, iż niewątpliwie jest to oznaką zmęczenia mieszkańców naszego kontynentu globalistycznymi projektami „eurokołchozu” i chęcią powrotu do koncepcji „Europy Ojczyzn”. Morris pytał Brauna także o relacje polsko-ukraińskie. Polski polityk stwierdził, że opowiada się za dobrymi relacjami z naszymi sąsiadami, jednak nigdy nie kosztem własnego kraju i dobrobytu jego obywateli. Uznał, że świadczona przez Polaków pomoc daleko wykroczyła poza to, co było konieczne i bezpieczne dla naszego państwa.
Pierwsza ma być Polska, polskie dzieci, polscy obywatele i polscy podatnicy, później dopiero możemy myśleć o reszcie świata – podkreślił.
W programie nie zabrakło także słynnego „szczęść Boże”, znaku firmowego Grzegorza Brauna. – God bless you – powiedział, żegnając się z widzami.
Grzegorz Braun pojawił się w programie amerykańskiego dziennikarza Claytona Morrisa, gdzie mówił o swoim wyniku wyborczym i incydencie gaśnicowym w Sejmie.
Clayton Morris to amerykański dziennikarz, który dawniej związany był z kilkoma stacjami telewizyjnymi, a obecnie działa w sieci na platformach YouTube i Rumble.
Morris zaprosił do siebie szefa Konfederacji Korony Polskiej, by zapytać go o wybory do Europarlamentu i poprosić o komentarz w sprawie słynnego incydentu gaśnicowego w Sejmie.
Grzegorz Braun pochwalił się, że miał najlepszy wynik w swojej partii. Zareagował także na nazywanie go „antysemitą”.
– To, co nazywa się antysemityzmem, ja wolę nazywać „judeorealizmem” stojącym w opozycji do „judeoidealizmu” – powiedział Polak. – Ja zwyczajnie przedstawiam fakty. Fakty historyczne, polityczne fakty, teologiczne fakty i po prostu nie mogę akceptować celebrowania rasistowskiego, plemiennego kultu w środku naszego społeczeństwa i w naszym ustroju politycznym.
To dlatego zareagowałem i moi rodacy, oczywiście nie wszyscy mieszkańcy Polski, ponieważ jest coraz mniej Polaków, którzy chcą pozostać Polakami, a coraz więcej tych, którzy chcą się stać obywatelami Eurokołchozu, ale wielu z nich utożsamiało się z moją akcją i tym, co mną kierowało – mówił dalej polityk Konfederacji.
Braun powiedział, że w czasie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego złożył autografy na tysiącach gaśnic.
– Sztuczka polega na tym, że to nie był mój pomysł, ani zabieg marketingowy – powiedział polityk, tłumacząc, że to wszystko działo się spontanicznie.
Dalej Grzegorz Braun mówił: – My chcemy, żeby Polska była Polską, a nie stała się czymś w rodzaju eurosowieckiej republiki, następnego amerykańskiego stanu, księstwa polsko-ukraińskiego, co jest pomysłem niektórych ludzi – szalonym, bo totalnie nierealistycznym i bazującym na fałszywej historii. Chcemy, by Polska pozostała Polską. Chcemy, by Polska była państwem wolnych i bezpiecznych ludzi.
Konfederata opowiadał dziennikarzowi, że Polska w swojej historii często była wykorzystywana przez większe imperia do „rozpoczynania rewolucji i wojen światowych”.
Braun dodał, że nie chce jako polityk dopuścić do tego, by teraz Polskę wykorzystano do „rewolucji Nowego Porządku Świata”.
ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE
Kopiec Kościuszki na Górze św. Bronisławy w Krakowie to Pomnik Historii niezwykle ważny dla wszystkich Polaków. Rozpoczęte 16 października 1820 r. sypanie kopca stało się wielkim wydarzeniem, które przyciągnęło wielu Polaków: weteranów powstań, chłopów, młodzież. Znaczną część prac wykonali ochotnicy, a udział w sypaniu stał się patriotycznym obowiązkiem. Można zatem uznać, że Kopiec Kościuszki jako dzieło Polaków, w sprawach istotnych i kontrowersyjnych dla jego funkcjonowania i symboliki powinien spełniać oczekiwania Polaków, a nie jedynie Komitetu Kopca Kościuszki. Jako Polak uznaję za niedopuszczalne, aby na Pomniku Historii polskiego bohatera narodowego jakim jest Tadeusz Kościuszko znajdowała się flaga ukraińska. Ukraina nie szanuje naszych bohaterów. Nie szanuje szczątków pomordowanych przez OUN UPA obywateli polskich, na których ekshumację nie zezwala rząd ukraiński zasłaniając się w ostatnim czasie wojną. Wojna ta jednak nie przeszkodziła w ekshumacji żołnierzy niemieckich z SS. Ukraińska flaga na Kopcu Kościuszki to drwina z ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (według wielu naukowców pomiędzy 250 000 a 500 000 ofiar). Od eskalacji wojny na Ukrainie minęły już ponad dwa lata. Polacy w coraz większym stopniu odczuwają i stykają się z brakiem wzajemności i szacunku ze strony rządu Ukrainy oraz coraz częściej również z agresją ze strony Ukraińców w Polsce. Serce, jakie okazali im Polacy zostało odtrącone, sponiewierane, wykorzystanie i znieważone. Mając powyższe na uwadze żądam natychmiastowego usunięcia flagi ukraińskiej z Kopca Kościuszki.